Mixer Magazine No.1 2016

Page 1


Coś poszło nie tak w leczeniu?

SZKODOWA OD

SKUJEMY ZY

D

LAT

OD PONA NIA

30 U

Możemy Ci pomóc, jeśli cierpisz Wiele osób nie we kiedy mają prawo do odszkodowania z tytułu zaniedbań medycznych. Jeśli jednak cierpisz, nie pracujesz lub tracisz pieniądze z powodu błędu lekarza, chirurga, położnej lub stomatologa, powinieneś porozmawiać z kimś, kto będzie walczyć o odszkodowanie, na które zasługujesz. Ubiegaj się o odszkodowanie już teraz. No win no fee. Polskojęzyczny zespół prawników. • • • • •

Komplikacje związane ze znieczuleniem Problemy pooperacyjne Urazy związane z porodem Opóźniona lub nieprawidłowa diagnoza Przepisanie niewłaściwego leku

Zadzwoń za darmo do naszych adwokatów

0808 252 7192 yourlegalfriend.com/pl Darmowe rozmowy z telefonów stacjonarnych i komórkowych 2

Mixer / issue 1 / 2016

409651_YLF_Medical_Neg_Polish_ad_Mixer Mag_180x240_Polish.indd 1

03/12/2015 10:00


playlista 01 / 2016 04

MIXER POLECA

07

ODKRYWAMY LONDYN

08

KLUB GENTLEMENA

10

FITNESOWE REWOLUCJE

17

WYWIAD NUMERU

20

– Nieprzemijająca magia mechenizmu

Drodzy czytelnicy, Mixer Magazine w Nowy Rok wszedł z odświeżoną szatą graficzną, która mamy nadzieję Wam się spodoba. Dokładnie rok temu założyliśmy sobie kilka zadań, które chcieliśmy zrealizować. Czy się udało? Oczywiście. W eterze od początku stycznia możecie usłyszeć już muzykę prezentowaną przez MIXER RADIO – TYLKO POLSKA MUZYKA. Jak samo hasło mówi będziemy tam prezentować wyłącznie polskie przeboje. W minionym roku zorganizowaliśmy szereg wydarzeń muzyczno – kulturalnych, które zgromadziły tysiące osób. Odkryliśmy także perełkę wśród polskich zespołów organizując konkurs ZAGRAJ Z GWIAZDAMI! Zespół Alergen właśnie rozpoczyna swoją przygodę z brytyjskim rynkiem muzycznym. Jest nam niezmiernie miło, że możemy w tym uczestniczyć. Oczywiście nie osiadamy na laurach i na rok 2016 zaplanowaliśmy dla Was jeszcze więcej. Z początkiem kwietnia Mixer Group wystawi kolejną sztukę teatralną „Single po Japońsku”. W tym wydaniu Mixer Magazine przeczytacie wywiad z autorem spektaklu Marcinem Szczygielskim oraz aktorką Anną Muchą. Razem z Wami pragniemy też świętować jubileusz legendy polskiej muzyki rock czyli zespołu Lady Pank. Na specjalny jubileuszowy koncert zapraszamy Was serdecznie 30 kwietnia do Indigo at the O2 Arena. Swoją obecność podczas tego jubileuszu potwierdziło już wiele gwiazd w tym nasz mistrz świata Dariusz Tiger Michalczewski. Mam nadzieję, że Was również tam nie zabraknie. Rok 2016 będzie dla nas wyjątkowy w wielu dziedzinach. Nie zapominamy o żadnym polskim święcie i dlatego już teraz chcielibyśmy poinformować, że z okazji EURO 2016 przygotowujemy dla Was niespodziankę. Już wkrótce zaprosimy Was do bardzo piłkarskiego miejsca w Londynie aby razem kibicować polskiej reprezentacji w piłce nożnej, która walczyć będzie o puchar Europy. Życzę Wam udanej lektury i do zobaczenia na naszych eventach.

Editor in Chief Mixer Magazine

Robert Jasiewicz projekt Tomasz Dobek

MIXER NEWS

- ANNA MUCHA MIXER PODRÓŻE

28

MARCIN SZCZYGIELSKI

32

MOTO MIX

36

BIBLIOTEKA

40

PORADY PRAWNIKA

42

MUZYKA

44

– Teneryfa wyspa szczęścia

– Wywiad

– Perełka wśród pomyłek

Redaktor naczelny:

Zespół redakcyjny:

Robert Jasiewicz robert@mixergroup.co.uk

Beata Wójcik (Podróże) Patrycja Perzyna (Fitnesowe Rewolucje) Rafał Przebinda (Klub Gentlemena) Kinga Michalska (Biblioteka) Wiktor Wiśniewski (Moto Mix)

Reklama:

Justyna Jackowska reklama@mixer-magazine.co.uk

Adres redakcji: This magazine cannot be republished or reproduced without the permission of the publisher

96 – 98 King Street W6 0QW Hammersmith London Tel. 02071836307 Email: redakcja@mixer-magazine.co.uk

skład DTP / projekt okładki Tomasz Dobek www.tdesigncenter.pl

center center

www.mixergroup.co.uk

facebook.com/MIXERmag Mixer / issue 1 / 2016

3


MIXER NEWS

Dariusz Tiger Michalczewski w Londynie!

Olaf Lubaszenko reżyseruje nowy spektakl!

Słynny bokser, były mistrz świata zapowiedział, że pojawi się podczas jubileuszowego koncertu zespołu Lady Pank w Londynie. Dariusz Tiger Michalczewski jest dobrym znajomym lidera zespołu Jana Borysewicza. Bokser w 1997 roku nagrał z Lady Pank singiel zatytułowany „Niedawno”. Wystąpił także wspólnie z Janem Borysewiczem podczas koncertu zespołu Scorpions w 2002 roku. Czy tym razem ponownie zaśpiewa na scenie? Koncert z okazji 35-lecia Lady Pank 30 kwietnia w Londynie w Indigo at the O2 Arena. Bilety na www.koncertladypank.co.uk

Znany aktor oraz reżyser podjął się wyzwania, które polega na wyreżyserowaniu nowej sztuki Marcina Szczygielskiego „Single po Japońsku”. W rolach głównych zobaczmy znanych polskich aktorów: Annę Muchę, Wojtka Medyńskiego, Katarzynę Maciąg oraz Lesława Żurka. Premiera komedii odbędzie się w Londynie 16 kwietnia. Spektakl wystawiony zostanie dwukrotnie w The Mermaid Theatre. Swój udział w premierze zapowiedziały również gwiazdy związane z branżą artystyczną! Szczegóły na www.singlepojaponsku.co.uk

4

Mixer / issue 1 / 2016


MIXER NEWS

Polskie radio dla Polaków w UK!

Edyta Grórniak pojedzie na Eurowizję? GRAMY PO NASZEMU to hasło nowego radia, które powstało w Londynie. Mixer Radio – Tylko Polska Muzyka rozpoczęło nadawanie z początkiem 2016 roku. Jak sama nazwa wskazuje stacja prezentuje wyłącznie polską muzykę. Na chwilę obecną trwają rozmowy z polskimi dziennikarzami muzycznymi oraz artystami, którzy zasilą szeregi nowego radia. A Wy kogo chcielibyście usłyszeć za sterami nowej rozgłośni? Radia możecie posłuchać na stronie www.mixerradio.co.uk oraz na stronie Facebook Mixer Radio. Niebawem powstanie rónież aplikacja na smartphony.

Książę William z Kate w pubie!

Znana polska piosenkarka zgłosiła swoją chęć wystartowania w preselekcjach do konkursu Eurowizji w 2016 roku. Edyta Górniak, to jak dotąd jedynka polska piosenkarka, która odniosła sukces na Eurowizji. W roku 1994 zajęła drugie miejsce, wykonując utwór „To nie ja”. Ty razem Edyta zaprezentuje swój nowy przebój „Grateful”. Tegoroczny 61 konkurs piosenki eurowizji odbędzie się 10, 12 i 14 maja w Sztokholmie.

Andy Murey został ojcem!

Książęca para znazła chwilę na to aby odpocząć od codziennych obowiązków i wybrała się na romantyczny wieczór do restauracji The Crown Inn w East Rudham, która mieści się około 15 minut od ich posiadłości w Anmer Hall w Norfolk. Jeden ze stałych bywalców powiedział, że wizyta wyglądała na zupełnie spontaniczną. William i Kate przez kilkadziesiąt minut rozkoszowali się pobytem oraz jedzeniem. William zamówił czerwone wino natomiast Kate wodę gazowaną.

Kolejna edycja ZAGRAJ Z GWIAZDAMI!

Trwają prace nad kolejną edycją konkursu ZAGRAJ Z GWIAZDAMI W LONDYNIE! Kto w tym roku wystąpi jako gwiazda wieczoru? „Obecnie potwierdziliśmy jeden zespół, który wystąpi 11 listopada w Indigo at the O2 Arena. Jest to Golec uOrkiestra. Rozmawiamy jeszcze z innymi artystami i w przeciągu kilku tygodni będziemy znali już cały plan” – powiedział dyrektor festiwalu Robert Jasiewicz. W minionym roku w jury konkursu pojawił się Grzegorz Skawiński z zespołu KOMBII oraz Ewa Farna. Przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji rozpocznie się na początku września 2016.

Gwiazda szkockiego tenisa Andy Murey został tatą. Żona tenisisty urodziła dziewczynkę. Para została rodzicami w niecały rok po zawarciu związku małżeńskiego. Gratulacje popłynęły z całego świata. My również gratulujemy i zastanawiamy się czy dziewczynka w przyszłości stanie na korcie tenisowym aby powalczyć o największe tenisowe trofea.

Polski zespół ALERGEN wkracza na brytyjski rynek!

Jak udało nam się dowiedzieć polski zespół ALERGEN, który w minionym roku wygrał konkurs ZAGRAJ Z GWIAZDAMI W LONDYNIE, rozpoczyna swoją karierę na Wyspach Brytyjskch. Nieoficjalnie wiemy, że trwają rozmowy zespołu z agencją artystyczną, która będzie reprezentować grupę na terenie UK! Potwierdzony jest również fakt, iż zespół supportować będzie Lady Pank podczas ich występu w Londynie 30 kwietnia. Mixer / issue 1 / 2016

5


erta wa of Wyjątko ham Polskę Koc

Kocham Polskę

800 Minut do

Polski i UK

(stacjonarne + komórkowe)

1GB Internet

Tylko !

£15 Ważność 30 dni

Aby aktywować: wyślij 44481 pod 3535

Zamów swoją d armową kartę SIM Doładuj swoją kartę SIM online lub w punktach oznaczonych poniższym logo:

Klienci mogą nie być w stanie wykonać elekronicznego doładowania w niektórych punktach oznaczonych logo

6

www .lycam obile.co. uk/Poland

lub pod numerem

Lycamobile Kocham Polske (‘the offer’) allowances are for calls from the UK to standard UK landline (starting 01, 02 or 03) and to other UK mobile numbers, to standard poland landline and mobile numbers and mobile internet usage in the UK. Other usage will be charged at standard rates. Allowances are valid for 30 days from the date of purchase. Calls are rounded up to the nearest minute for the purpose of calculating remaining allowances. A customer may have only one offer on their account and may not buy another during the 30 day validity period. Any remaining allowance after 30 days will not be carried over into the next 30 day period should the customer renew their bundle (subject to auto renew). Lycamobile reserves the right to replace or amend the offer or these Terms & Conditions or to withdraw the offer at any time on reasonable notice. The offer is for non-commercial, private, personal use only - Lycamobile reserves the right to withdraw or suspend the offer or to disconnect you if we suspect that offer is being used for commercial purposes, for conferencing, or if it is being used for tethering. Bundle effective from 01/09/2015

LM_UK_Polish_Goniec_Feb2016_(Valentines_Pack)_A4.indd 1

Mixer / issue 1 / 2016

na

22 32 03 1 7 0 2 0

22/01/2016 12:29


Koncert Lady Pank – 35 lat na scenie Data: 30.04.2016 Miejsce: Indigo at the O2 Arena, SE10 0DX Londyn Stacja Metra: North Greenwich Bilety: £25 na www.koncertladypank.co.uk JUBILEUSZ 35 lecia zespołu! Po rocznej przerwie zespół LADY PANK wraca do Londynu aby świętować swoje 35 lecie oraz promować nową płytę, której premiera odbędzie się wiosną 2016. Potężna energia, wiele hitów, sporo nowości oraz niespodzianki! To będzie wyjątkowy wieczór z wyjątkowym zespołem i w wyjątkowym towarzystwie! Przeboje: „Mniej Niż Zero”, „Kryzysowa Narzeczona”, „Tańcz Głupia, Tańcz”, „Mała Lady Punk”, „Zamki na Piasku”, „Zawsze Tam, Gdzie Ty”, „Sztuka Latania”, „Wciąż Bardziej Obcy”, „Vademecum Skauta”, „Zostawcie Titanica”, „Marchewkowe Pole”, „Tacy Sami”, „Na Co Komu Dziś” czy „Stacja Warszawa” na stałe weszły do kanonu polskiej muzyki rozrywkowej i wychowały już dwa pokolenia słuchaczy. Koncerty Lady Pank to prawie dwugodzinna lawina przebojów, które zna każdy i eksplozja energii, niepowtarzalne brzmienie gitary Jana Borysewicza i charyzmatyczny wokal Panasewicza.

St. Patrick’s Day w Londynie Data: 13.03.2016 Miejsce: Trafalgar Square Stacja Metra: Charring Cross

M I X E R POLECA Londyn to miasto, które nigdy nie śpi i na pewno każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Codziennie odbywają się tutaj liczne wydarzenia muzyczno-kulutralne, na których po prostu trzeba się pojawić. Szczególnie jeśli w stolicy pojawiają się polscy artyści aby razem z nami świętować swój jubileusz lub premierę swojego nowego spektaklu teatralnego. Poniżej znajdziecie wszystkie szczegóły. Zapraszamy i życzymu udanej zabawy.

Spektakl teatralny „Single po Japońsku” Data: 16.04.2016 Miejsce: The Mermaid Theatre Londyn EC4V 3DB Stacja Metra: Blackfriars (District Line) Bilety: £39 i £49 na www.singlepojaponsku.co.uk W kwietniu polski teatr powraca do Londynu. Na scenie The Mermaid Theatre wystawiona zostanie sztuka Marcina Szczygielskiego „Single po Japońsku”, którą wyreżyserował Olaf Lubaszenko. Na scenie pojawią się znani aktorzy: Anna Mucha, Wojtek Medyński, Katarzyna Maciąg oraz Lesław Żurek. Spektakl ten jest komedią pomyłek. To farsa, która przedstawia naszą rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Ale czy rzeczywiście krzywym? Może raczej wypukłym, które niczym soczewka powiększającego szkła - pozwala wyraźniej dostrzec umykające nam w codziennym życiu szczegóły, absurdy i śmieszność współczesnego świata. A wszystko to w zapierających dech w piersiach dekoracjach i kostiumach rodem z kraju kwitnącej wiśni, bo przecież rządzące dziś na całym globie korporacyjne mechanizmy właśnie stamtąd się wywodzą.

Jeśli ktoś wie jak się bawić to na pewno są to irlandczycy. Z okazji dnia Świętego Patryka mieszkający w Londynie przedstawiciele Irlandii przygotowali sporo atrakcji. Londyn ponownie przybierze zielone barwy, a każdy z uczestników będzie mógł skosztować irlandzkich specjałów w tym legendarnego Guinness’a, który w ten dzień smakować będzie wyjątkowo dobrze. Organizatorzy zaplanowali także paradę ulicami Londynu, tańce oraz występy irlandzkich muzyków na żywo. Mixer / issue 1 / 2016

7


ZWIEDZAMY LONDYN

Odkrywamy wschodni Londyn

London

Docklands

Jeśli wybieracie się w podróż po Londynie to swoje kroki koniecznie skierujcie w stronę londyńskich doków. Miejsce to rozciąga się od Tower Bridge aż po Woolwich. Tereny te są pozostałością po handlowej potędze Imperium Brytyjskiego, które w okresie II Wojny Światowej zostały zniszczone. Niemieckie bombardowania spowodowały ogromne zniszczenia i dopiero powojenna odbudowa przywróciła doki do działalności w latach pięćdziesiątych. Jednak między rokiem 1960 a 1970 okazało się, że londyńskie doki nie są w stanie pomieścić większych statków i transport wodny przeniósł się do głębszych portów takich jak Tilbury i Felixstowe. W tym czasie wszystkie z londyńskich doków zostały zamknięte, a cały obszar opustoszał. 8

Mixer / issue 1 / 2016


ZWIEDZAMY LONDYN

N

a początku lat ’80 rozpoczęto odnowę tego miejsca, która trwa do dnia dzisiejszego. Gdzie warto się wybrać odwiedzając londyńskie doki? Miłośnicy historii koniecznie powinni zwiedzić Museum of London Docklands, w którym ze szczegółami zapoznacie się z historią tych terenów. Do muzeum traficie wysiadając na stacji metra Canary Wharf lub na stacji DLR (Docklands Light Railway) West India Quay. Kolejne miejsce to oczywiście samo Canary Wharf czyli finansowa dzielnica Londynu. W tym miejscu warto zwrócić uwagę, iż w Canary Wharf znajdują się trzy spośród najwyższych budynków Wielkiej Brytanii. W jednym z nich. One Canada Square, rozegrała się także akcja dwóch ostatnich odcinków drugiego sezonu popularnego brytyjskiego serialu science-fiction “Doctor Who”. Obecnie biura Canary Wharf zajmują duże banki oraz firmy medialne takie jak: The Telegraph, The Independent, Reuters czy Daily Mirror. W samej dzielnicy znajdziecie także sporo pubów oraz restauracji. Jadąc jedną stację metra dalej dotrzecie do North Greenwich. To właśnie tutaj znajduje się kompleks O2 Arena, w którym 30 kwietnia odbędzie się koncert zespołu Lady Pank – 35 lat na scenie (www.koncertladypank.co.uk) Miejsce to jest prawdziwą muzyczną świątynią. To właśnie tutaj co roku odbywa się gala wręczenia muzycznych nagród BRT AWARDS. W tym miejscu występowały już takie gwiazdy jak Madonna, Rihanna czy Coldplay. Warto zajrzeć do środka wielkiego białego namiotu lub nawet pokusić się o wycieczkę na sam jego szczyt, oczywiście w towarzystwie przeszkolonych instruktorów. Dla tych co znajdą czas na dalszą część wojaży to polecamy wycieczkę kolejką linową Emirates Air Line. Kolejka łączy oba brzegi Tamizy i dostarczy Wam wspaniałych widoków między innymi na: dolinę Tamizy, O2 Arena, przęsła zapory na Tamizie czy Canary Wharf. Przy dobrej pogodzie będziecie mieli też okazję zobaczyć ścisłe centrum Londynu: London Eye czy najwyższy budynek w Europie The Shard. Na koniec jeszcze trochę doków w kulturze. Charles Dickens często opisywał dzielnicę portową w takich powieściach jak: “Nasz wspólny przyjaciel” i “Wielkie nadzieje”. Opis doków znajduje się również w “Zwierciadle morza” Josepha Conrada. Londyńskie doki pojawiają się również w filmie “28 tygodni później” Juana Carlosa Fresnadillo z 2007 roku. W filmie miejsce to pokazane jest jako lokalizacja Dystryktu 1, najbardziej funkcjonalnej części Wielkiej Brytanii podczas wybuchu epidemii śmiercionośnego wirusa. Okazję do zwiedzenia tego będziecie mieli już wkrótce. Mixer Media Group 30 kwietnia zaprasza wszystkich na koncert LADY PANK – 35 lat na scenie. Do zobaczenia na miejscu (www.koncertladypank.co.uk) Mixer / issue 1 / 2016

9


KLUB GENTLEMENA

Nieprzemijająca

magia mechanizmu

Jeśli zapytałbym Cię teraz, która jest godzina, zapewne najpierw sięgnąłbyś do kieszeni na piersiach lub ewentualnie – jeśli siedzisz – zmusiłbyś się do wykonania tej niezbyt zręcznej pozycji umożliwiającej sięgnięcie do przedniej kieszeni spodni bez wstawania. Po kilkunastu sekundach walki z własną garderobą w końcu byłbyś w stanie odpowiedzieć – przecież bez telefonu nigdzie się nie ruszasz. Popularną alternatywą mógłby być zawsze pomocny i wiecznie włączony laptop, przycisk info na pilocie TV lub okazjonalnie zegarek, który dziś rano zapiąłeś na nadgarstku. No dobrze, tak źle na szerokim rynku zegarków jeszcze się nie dzieje, jednak kurcząca się w wielu krajach ogólna sprzedaż nie napawa optymizmem producentów ani wielbicieli czasomierzy. Przykładem tego trendu mogą być Stany Zjednoczone, gdzie już teraz większość ludzi w wieku do 34 lat używa komórki jako podstawowego źródła informacji o tym, która jest godzina. Warto też podkreślić swoistą rewolucję związaną ze smartwatchami, której od kilku lat jesteśmy świadkami. Jest to jednak temat na zupełnie inny artykuł, ponieważ dziś skupimy się na najbardziej ekskluzywnej i wyszukanej formie czasomierzy – zegarkach mechanicznych.

10

Mixer / issue 1 / 2016


Klub gentlemena autor

Rafał Przebinda

Mixer / issue 1 / 2016

11


KLUB GENTLEMENA

C

iekawe, że praktycznie nikt „normalny” w dzisiejszych czasach nie zastanawia się, na jakiej zasadzie działa komputer, smartfon, telewizor i dziesiątki innych urządzeń, które nie są już nawet częścią naszego życia, co w zasadzie kształtują je od samych podstaw. Pierwszy powód jest oczywisty – aby zrozumieć, jak funkcjonują układy scalone i ekrany pojemnościowe, trzeba wiedzy godnej naukowca, lub litrów kawy i 25 godzin wolnego na dobę. Istnieje jeszcze drugi powód – dla wielu ludzi funkcjonowanie i budowa urządzeń elektronicznych są równie pasjonujące, co wypełnianie PITu lub rąbanie drewna na opał. Sprawa wygląda zgoła inaczej, jeśli chodzi o zegarki mechaniczne. Każdy z nich składa się z miniaturowych, kunsztownie wytworzonych elementów, które współpracują ze sobą dzięki chirurgicznej precyzji ich twórców. W jednym zegarku może znajdować się nawet 2 800 części – tyle właśnie posiada rekordowy model Vacheron Constantin Reference 57260. Dla niektórych to wciąż tylko element biżuterii, jednak wiele osób docenia nieprzeciętne umiejętności rzemieślników (a może już artystów?), których wysublimowane dzieła łączą mechaniczną precyzję najwyższego szczebla z tym nienamacalnym pierwiastkiem, który w chwilach uniesienia można nazwać duszą. Przykładowo złożenie wspomnianego modelu Vacheron Constantin zajęło podobno osiem lat żmudnej pracy. Efektem tych wysiłków jest zegarek kieszonkowy mogący pochwalić się 31 wskazówkami i 57 różnymi funkcjami, określanymi w zegarmistrzostwie uroczym terminem komplikacji. Wiele mniej skomplikowanych zegarków nie składa się oczywiście z tysięcy części, jednak ogólny schemat ich budowy jest podobny. Zasilanie zegarka mechanicznego zapewnia sprężyna, której nakręcenie powoduje akumulację energii napędzającej mechanizm wraz z powolnym rozwijaniem się jej zwojów. W tym miejscu pojawia się jedna z głównych różnic w stosunku do nowoczesnych zegarków kwarcowych, w których tę samą funkcję zapewnia prosta bateria. W każdym zegarku wskazówkowym (także kwarcowym) znajdziemy też przekładnię, poprzez którą energia ze źródła zasilania przekazywana jest na wskazówki. Ostatnim głównym elementem jest koło balansowe, którego obroty w przód i w tył zapewniają utrzymanie dokładności w mechanicznych czasomierzach. Jego rolę w zegarkach kwarcowych przejął właśnie kryształek kwarcu, którego równomierne drgania odpowiedzialne są za odliczanie czasu. W praktyce oznacza to, że mini bateryjka i kawałek najpospolitszego minerału w skorupie ziemskiej zapewniają dokładność bezdyskusyjnie wyższą, niż nawet najdroższe zegarki mechaniczne. Nie ma w tym jednak ani grama romantyzmu i zachwytu, jaki wzbudzają „staromodne” czasomierze. Oprócz ich budowy także sam fakt, że bez ludzkiej pomocy po kilkudziesięciu godzinach po prostu staną, dla niektórych tylko dodaje im uroku.

12

Mixer / issue 1 / 2016

Historia zegarów mechanicznych sięga czasów średniowiecza, jednak nas bardziej interesuje XV wiek, w którym wynaleziono sprężynę napędową. Od tego momentu powoli zaczęły pojawiać się pomysły na stworzenie urządzeń, które można nazwać zegarkiem osobistym. Przodownikami na tym polu byli niemieccy rzemieślnicy, tacy jak Peter Henlein z Norymbergi, który według niektórych źródeł jako pierwszy stworzył zegarek noszony przy sobie, jako wisiorek. Dla ścisłości trzeba dodać, że z powodu dużych rozmiarów i kulistego kształtu nie była to propozycja dla lubiących dyskretne dodatki do garderoby... Kolejne lata przyniosły już rozwinięcie pomysłu na zegarek męski noszony w kieszeni, dając tym samym początek kształtom i rozmiarom bardziej zbliżonym do współczesnych. Pomysł noszenia zegarka przez mężczyzn na nadgarstku przyjął się jednak dopiero w pierwszej połowie XX wieku. Wcześniej można już było spotkać zegarki naręczne, jednak nawet przez producentów były określane jako… damskie bransoletki. Na przestrzeni wieków dodawano też niezliczone elementy poprawiające precyzję, na którą wpływ ma zaskakująco wiele czynników. Wiele z nich ma swoje źródło w samym mechanizmie – dla przykładu mało dokładny ruch koła balansowego udało się wydatnie poprawić po dodaniu sprężyny balansującej. Z kolei problem zbyt wysokiego tarcia między metalowymi elementami rozwiązano poprzez stosowanie kamieni szlachetnych jako łożysk. Wśród innych sił mogących powodować przyspieszenie lub spowolnienie mechanizmu jest m.in. temperatura otoczenia. Przy różnych jej wartościach metalowe części zegarka kurczą się i rozciągają, dlatego już od wielu lat konstruktorzy wkładają wiele wysiłku, aby wynaleźć nowe, mniej podatne na działanie temperatury stopy metali. Negatywny wpływ ma także pole magnetyczne – dlatego warto unikać kładzenia zegarka przy urządzeniach elektronicznych, głośnikach i innych źródłach magnetyzmu. Tu także z pomocą przychodzą stosowane w niektórych modelach specjalne stopy niemagnetycznych metali lub rozwiązania polegające na obudowywaniu mechanizmu dodatkową kopertą. W praktyce jednak pomimo tych i wielu innych rozwiązań z ostatnich kilkuset lat nawet bardzo dokładny mechaniczny czasomierz precyzją odmierzania czasu ustępuje nawet taniemu zegarkowi kwarcowemu, który pojawił się na rynku na przełomie lat 60. i 70. XX wieku – podczas tak zwanej kwarcowej rewolucji, którą w samej Szwajcarii określa się mianem kwarcowego kryzysu. Przyczyny niezbyt przychylnego stosunku Szwajcarów do faktu pojawienia się tanich i zarazem niezwykle dokładnych czasomierzy są oczywiste. Podczas drugiej wojny światowej przemysł zegarmistrzowski w kraju sera i bernardynów w pełni wykorzystał swój status państwa neutralnego. W czasie, gdy reszta świata przestawiła się na produkcję dla wojska w niemal każdym sektorze, w małym alpejskim kraju rozwijały się kolejne manufaktury produkujące zegarki. Dzięki temu tuż przed początkiem


Mixer / issue 1 / 2016

13


14 Mixer / issue 15 2015

14

Mixer / issue 1 / 2016


KLUB GENTLEMENA

ery kwarcu Szwajcarzy mieli ponad 50% udział w rynku. Ciekawe, że w wyścigu do wypuszczenia na rynek pierwszego kwarcowego zegarka japońskie Seiko walczyło konsorcjum wielu firm właśnie ze Szwajcarii… Rewolucja czy kryzys – tak czy inaczej wydarzenia sprzed niemal pół wieku utrwaliły obraz sprzed kilkuset lat – obecnie zegarek mechaniczny jest przedmiotem ekskluzywnym, często traktowanym jako dowód wysokiego statusu finansowego i osobistego stylu właściciela. Podczas gdy wspomniany na początku tekstu spadek sprzedaży dotyka szerokiego rynku, producenci bardziej luksusowych czasomierzy wcale nie narzekają. Myślisz, że Rolex to wciąż prawdziwa rzadkość? Z jednej strony nie da się ukryć, że 35 tysięcy złotych za podstawową wersję Rolexa Daytona ciężko nazwać ceną dla ludu, jednak produkcja na poziomie dwóch tysięcy zegarków dziennie i roczna sprzedaż liczona w miliardach franków raczej wykracza poza ramy ekskluzywnej manufaktury. Jeśli jednak zdecydujesz się na złotego Rolexa, oprócz uwagi każdego złodzieja w okolicy zyskasz zegarek oparty na własnym mechanizmie firmy (co wcale nie jest regułą wśród producentów) zamkniętym w kopercie ze stopu złota wytapianego na miejscu. Jeśli bardziej odpowiada Ci nieco mniej pretensjonalny, bardziej stonowany design, ale nie chcesz rezygnować z przykuwającego uwagę logo, z pomocą ochoczo przyjdzie Ci dostawca zegarków dla samego 007. Nie, nie chodzi o wiecznie niezadowolonego „Q”, a raczej o szwajcarską Omegę. Już nieco ponad 10 tysięcy zł zapewni możliwość wyboru ze słynnej gamy Seamaster, z której w wielu filmach czerpał sam agent Jej Królewskiej Mości. Grecka litera na tarczy wydaje się zbyt pospolita, jednak nie masz czasu zagłębiać się w szczegóły wyróżniające różne marki i modele? Spróbuj więc zupełnie innej strategii. Wśród niezliczonej liczby dostępnych obecnie luksusowych zegarków mechanicznych wyszukaj markę, której nazwa – szczególnie gdy wypowiedziana na głos – od razu kojarzy się z w luksusem, stylem i elitą. Moim osobistym faworytem od lat pozostaje Maurice LaCroix. Relatywnie prosty w wyglądzie, jednak niezwykle elegancki Pontos dodatkowo nie spowoduje spustoszenia na rachunku bankowym – oczywiście jeśli będziesz w stanie uzasadnić ubytek 5 tysięcy złotych, które miały sfinansować remont kuchni. Zejdźmy jednak na ziemię i poszukajmy czegoś realnie dla szerszej klienteli. Nawet w tym segmencie nie trzeba rezygnować z dobrej i cenionej marki – dowodzą tego takie firmy, jak Tissot, Citizen, czy nawet Seiko, choć japońskie pochodzenie może nieco odbierać jej splendoru. W większości przypadków wybór i tak sprowadzi się głównie do wyglądu. Łatwo więc spuentować, że z tak bogatej oferty, jaką obecnie możemy się cieszyć, każdy znajdzie czasomierz dla siebie. Gdy jednak po znalezieniu tego jedynego skonfrontujemy cenę z niejednokrotnie podobnym, lecz czasem kilka tysięcy złotych tańszym odpowiednikiem, zapewne pojawią się wątpliwości. Niejeden mąż rozwieje je wymachując rachunkami za biżuterię żony, z kolei inny będzie wolał przejść na dietę opartą na chlebie i wodzie – na kolejne kilka lat. Osoba w pełni doceniająca kunszt dobrego zegarka zrobi jednak co innego: przyłoży nakręcony czasomierz do skroni i posłucha, jak gra prawdziwa mechaniczna dusza.

Mixer / issue 1 / 2016

15


16

Mixer / issue 1 / 2016


BADANIA czyli podstawowy i najważniejszy krok, do sylwetki Twoich marzeń!

FITNESOWE REWOLUCJE

Patrycja Perzyna

W lutym zaczynamy już na dobre wracać do swojego codzinnego życia, po długim wylegiwaniu na kanapie i spożywaniu tego co zostało jeszcze ze świąt. Mam tylko nadzieję, że nie wracacie do swoich starych przyzwyczajeń. To właśnie teraz jest czas i szansa na nowy lepszy start, więc zaczynamy tworzyć magiczny spis wyznaczeń.

„Schudnąć” to obowiązkowy punkt na wielu listach nowo-

rocznych postanowień. To nic, że pojawia się tam co roku i za rok pojawi się raz jeszcze. Dlaczego nam nie wychodzi? Bo często źle się do tego zabieramy. A zabrać należy się do tego od podstaw czyli od BADAŃ!

Pomimo, iż wydawać by się mogło, że efektywność odchudzania jest w sposób bezpośredni powiązana ze stanem deficytu energetycznego, to w praktyce sytuacja wygląda trochę inaczej. Istnieje wiele czynników wpływających na to w jakim tempie tracimy tkankę tłuszczową. Niezwykle istotne znaczenie ma tutaj kondycja zdrowotna organizmu na którą składa się m.in. wyjściowy poziom wybranych hormonów. Wykonanie kilku badań diagnostycznych może okazać się niezwykle pomocne w ustaleniu odpowiedniej strategii żywieniowo-treningowej obliczonej na zmniejszenie nadmiernej masy ciała i jednoczesne wykluczenie zaburzeń metabolicznych. I choćbyś nie wiadomo jak dbała o każdą kalorię swojej diety, wylewała ósme poty na treningu trwającym 2 godziny dziennie, po prostu praktyka

pokazuje, że przy pewnych zaburzeniach hormonalnych proces odchudzania może nie zachodzić efektywnie. Do czynników mogących w sposób istotny zaburzać efektywność procesu utraty tkanki tłuszczowej należą: zaburzenia pracy tarczycy, (tarczyca jest narządem, który w sposób istotny wpływa na metabolizm i na zapotrzebowanie kaloryczne, a już niewielka niedoczynność tego gruczołu nierzadko obniża drastycznie tempo przemiany materii), nadmierny poziom kortyzolu, (kortyzol czyli tzw. hormon stresu, w nadprogramowych stężeniach potrafi tak zmienić stan metaboliczny organizmu, że staje się on „maszyną zaprojektowaną do odkładania tłuszczu”, czemu towarzyszyć może także ubytek tkanki mięśniowej), obniżenie poziomu hormonów płciowych, (hormony takie jak testosteron, estradiol, progesteron w sposób istotny wpływają na przemianę materii, a zaburzenia ich wydzielania spowodowane choćby błędami żywieniowymi i permanentnym odchudzaniem mogą wybitnie utrudnić redukcje tłuszczu zapasowego). Mixer / issue 1 / 2016

17


FITNESOWE REWOLUCJE

Jakie więc badania należy wykonać aby dobrać optymalną dietę?

Jeśli już otrzymamy swoje prawidłowe wyniki, kolejnym krokiem będzie wprowadzenie w życie kilku niezbędnych zmian po to, aby skutecznie spalić tkankę tłuszczową:

Zdrowe odżywianie Staraj się jeść 4 do 5 posiłków dziennie (śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja), co ok. 3 godziny, o stałych porach. Dzięki temu zapobiegniesz gwałtownym spadkom poziomu glukozy we krwi i nagłym atakom głodu. Zapomnij o podjadaniu pomiędzy posiłkami! Nie rezygnuj z kolacji i jedz po 18 - zjedz kolację ok. 2 godziny przed snem, aby metabolizm pracował do końca dnia, ale też nie przejadaj się, aby spokojnie spać. Jedz dużo białka – organizm, żeby je strawić, musi wykonać największą pracę. Pij dużo wody. To ona jest środowiskiem wszystkich przemian metabolicznych. Wypijaj co najmniej 1,5 - 2 litry wody dziennie.

Morfologia krwi obwodowej W zasadzie jest to najbardziej podstawowe badanie, warto je wykonywać rutynowo, gdyż w sposób przekrojowy ocenia kondycję zdrowotną organizmu. Szczególną uwagę warto zwrócić na poziom hemoglobiny, (problem dotyczący głównie kobiet), gdyż jej niski status może wyraźnie utrudnić odchudzanie, obniżając wydolność organizmu. TSH Oznaczenie poziomu tyreotropiny należy do najważniejszych badań, jakie wykonuje się w celu oszacowania kondycji metabolicznej organizmu, a dokładnie – do oceny stanu zdrowia tarczycy. Podwyższony poziom tyreotropiny występuje w przebiegu niedoczynności tarczycy. W przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości w poziomie TSH należy poszerzyć diagnostykę o oznaczenie poziomu wolnej trójjodotyroniny FT3 i wolnej tyroksyny FT4 oraz anty-TPO. Należy pamiętać, że wynik TSH mieszczących się w granicach górnych widełek już jest sygnałem alarmowym. Testosteron, inne hormony płciowe oraz hormony gonadotropowe Oznaczenie poziomu hormonów płciowych ma znaczenie nie tylko dla oceny stanu funkcji rozrodczych, ale także dla zweryfikowania ogólnie pojętej gospodarki energetycznej ustroju. W przypadku mężczyzn kluczowe znaczenie ma poziom testosteronu i estradiolu. U kobiet bardzo ważne jest oznaczenie poziomu prolaktyny, LH i w uzasadnionych wypadkach również testosteronu, choćby po to by wykluczyć zespół policystycznych jajników. Kortyzol Poziom tego hormonu oznaczać należy w przypadku prowadzenia intensywnego trybu życia, nadmiernego obciążenia stresem, a także w przypadku dość agresywnie prowadzonej lub długotrwałej redukcji. Nadmierny poziom kortyzolu komplikuje prace nad sylwetką inicjując katabolizm mięśniowy, upośledzając spalanie tłuszczu zapasowego, sprzyjające zmianom jego lokalizacji w ustroju i wywołując zatrzymanie płynów. Glikemia na czczo, Pozwala ocenić stan gospodarki insulinowo-glukozowej. Innym ważnym badaniem może być oznaczenie witaminy D, której niedobory wyraźnie sprzyjają zaburzeniom metabolicznym. 18

Mixer / issue 1 / 2016

Aktywność fizyczna Nic tak dobrze nie pozwala spalać tkanki tłuszczowej jak aktywność fizyczna. Najlepszy jest trening z ciężarami połączony z treningiem interwałowym, np. bieganie, jazda na rowerze. Spalanie tkanki tłuszczowej następuje po ok. 30 minutach treningu, dlatego ważne jest, żeby co najmniej tyle trwał trening. Zapomnij o ćwiczeniach wybranej partii ciała na wyszczuplenie konkretnych części. Postaw na ćwiczenia, które angażują całe ciało i pozwolą spalić najwięcej kalorii.

Ogranicz stres Hormony stresu (np. kortyzol) pobudzają apetyt, spowalniają metabolizm, przez co często są przyczyną odkładania się tłuszczu w okolicach brzucha.

Sen Zapewnij sobie wystarczająco dużo snu. Jest on niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu.



WYWIAD NUMERU

ANNA MUCHA W LONDYNIE! „Uważam, że spektakl „Single po Japońsku” będzie dla mnie szczególnym wyzwaniem zawodowym”

20

Mixer / issue 1 / 2016


WYWIAD NUMERU autor

Robert Jasiewicz

Mixer / issue 1 / 2016

21


WYWIAD NUMERU

Anna Mucha to aktorka, którą londyńska publiczność miała okazję poznać podczas przedstawienia „Single i Remiksy”, które czterokrotnie wystawiane było na West End. Za każdym razem sala wypełniona była po brzegi. Tym razem Ania wciela się w nową rolę i zaprasza wszystkich miłośników teatru na przedstawienie w reżyserii Olafa Lubaszenko „Single po Japońsku”. W teatrze The Mermaid w Londynie spektakl zostanie wystawiony dwa razy 16 kwietnia 2016 roku. Bilety dostępne są na stronie www.singlepojaponsku.co.uk. Mixer Magazine miał przyjemność porozmawiać z aktorką w przerwie pomiędzy próbami.

Robert Jasiewicz: Co pomyślałaś kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o drugiej cześci spektaklu „Single i Remiksy” czyli o sztuce „Single po Japońsku”? Anna Mucha: Na początku miałam nadzieję, że nie będziemy musieli grać po japońsku (śmiech) To oczywiście żart. Poważnie mówiąc to bardzo się ucieszyłam z tego pomysłu. Uważam, że będzie to dla mnie szczególne wyzwanie zawodowe. Robert Jasiewicz: Zdradź nam w kilku słowach jak bardzo zmieniła się grana przez Ciebie postać? Jakie perypetie czekają bohaterów tym razem? Anna Mucha: Oj będzie się działo (śmiech) Rozstaliśmy się z bohaterami w momencie kiedy nasza firma czyli czasopismo „SINGIEL W WIELKIM MIEŚCIE” zostaje wykupione

22

Mixer / issue 1 / 2016

przez konsorcjum z Indii. Niestety albo i stety, nasi nowi właściciele nie widzą potencjału finansowego i postanawiają odsprzedać swoje udziały dużej korporacji z Japonii. Tak właśnie przechodzimy pod japońskie skrzydła i jak to się mówi „Sajonara Freedom”! A co dalej? Zapraszam do teatru. Robert Jasiewicz: W spektaklu „Single po Japońsku” dużą rolę odgrywają stroje. Powiedz czy na codzień mogłabyś chodzić w tradycyjnym japońskim kimonie do pracy? Anna Mucha: Hmm dlaczego nie. Obecnie mam okazję zakładać kimono podczas prób do spektaklu „Single po Japońsku” więc w sumie to chodzę w japońskim kimonie właśnie w pracy. Natomiast w domu preferuję raczej dresy.


Mixer / issue 1 / 2016

23


WYWIAD NUMERU

„Uwielbiam pracę z Olafem Lubaszenko”

24

Mixer / issue 1 / 2016


Robert Jasiewicz: W pierwszej części mogliśmy podziwiać wspaniałą hinduską choreografię. Domyślam się, że tym razem producenci przygotowali coś rodem z Japoni. Kto pracuje z Wami nad choreografią? Anna Mucha: Agnieszka Kaczorowska Robert Jasiewicz: Ciężko nauczyć się tradycyjnego japońskiego tańca? Anna Mucha: (śmiech) na to pytanie powinna odpowiedzieć raczej Agnieszka Kaczorowska. Robert Jasiewicz: Jesteś osobą, która lubi podróżować. Czy miałaś już okazję odwiedzić kraj kwitnącej wiśni? Anna Mucha: Tak miałam okazję. Byłam w Tokio. Samo miasto zrobiło na mnie duże wrażenie, ale prawdę mówiąc nie rzuciło mnie na kolana. Spodziewałam się czegoś innego. Jednak od kilku lat nabieram coraz większego apetytu aby ponownie się tam wybrać i mam nadzieję, że uda mi się zrealizować te plany w tym roku i skosztować prawdziwej japońskiej kuchni. Tym bardziej, że obecnie z Polski mamy bezpośrednie połączenie. Robert Jasiewicz: Dokładnie 16 kwietnia spektakl „Single po Japońsku” zostanie wystawiony w The Mermaid Theatre w Londynie. Jako amatorka dobrych smaków rozumiem, że po przyjeździe swoje kroki skierujesz w stronę japońskiej restauracji? Anna Mucha: A czy w Londynie nie macie żadnej dobrej angielskiej restauracji? (śmiech) Z przyjemnością chciałabym odwiedzić dobre restauracje bo uwielbiam dobrze zjeść. Jeśli czytelnicy Mixer Magazine znają jakieś ciekawe miejsca, do których warto się wybrać to proszę o wskazówki. Będę na nie czekać na moim INSTAGRAMIE „TaAnnaMucha” i proszę o kierunek do dobrej japońskiej restauracji w Londynie. Mam już swoje dwie ulubione. Jedna jest w Dusseldorfie, gdzie często gramy spektakle, a druga znajduje się w Nowym Jorku. Mam nadzieję, że Londyn dołączy do tej listy.

Mixer / issue 1 / 2016

25


WYWIAD NUMERU

Robert Jasiewicz: W maju ubiegłego roku ukazała się książka Twojego autorstwa „Toskania, że Mucha nie siada”. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że zastanawiałaś się nad napisaniem książki od 10 lat. Dlaczego dopiero teraz postanowiłaś spełnić swoje marzenie? Dlaczego był to dobry moment? Anna Mucha: Bo ja lubię długie gry wstępne (śmiech) Robert Jasiewicz: Masz może w planach napisanie kolejnej części? Może tym razem o innym rejonie Włoch albo o Japonii? Anna Mucha: O Japonii to bym się jeszcze nie odważyła, musiałbym tam spędzić kilka lat żeby podjąć się tego wyzwania. Jeśli chodzi o Włochy to z wielką przyjemnością. Jest to temat, którym się bardziej rozkoszuję. Na codzień mieszkam i żyję z Włochem więc ten kraj jest mi bliższy. Robert Jasiewicz: Czerpiesz życie garściami. Wiele z naszych czytelniczek zastanawia się jak udaje Ci się pogodzić pracę w teatrze, na planie filmowym, podróże z wychowywaniem dzieci? Jakieś cenne wskazówki? Anna Mucha: Ja też się czasami nad tym zastanawiam jak udaje mi się to wszystko pogodzić. Ale jak widać można. Czy jakieś wskazówki? Hmm wydaje mi się, że każda mama staje czasami przed różnymi problemami i wyzwaniami dnia codziennego. W takich momentach trzeba to wszystko po prostu dobrze logistycznie poukładać. Robert Jasiewicz: Jak Ci się współpracuje z reżyserem Olafem Lubaszenko? Anna Mucha: Cudownie. Uwielbiam pracę z Olafem Lubaszenko i właśnie sobie przypomniałam, że muszę do niego zadzwonić. Robert Jasiewicz: W takim razie nie przeszkadamy i do zobaczenia w Londynie 16 kwietnia. Anna Mucha: Dziękuję i do zobaczenia PA PA .

26

Mixer / issue 1 / 2016



MIXER PODRÓŻE

Teneryfa

wyspa szczęścia

28

Mixer / issue 1 / 2016


MIXER PODRÓŻE

Wyspy Kanaryjskie, zwane także Wyspami Szczęśliwymi, kojarzą się z błogim wypoczynkiem na plaży. Teneryfa jest częścią archipelagu - całorocznie skąpana w słońcu, oblepiona plantacjami autor Beata Wójcik bananowymi, z wybijającym się znad chmur majestatycznym wulkanem Pico del Teide. Podczas gdy w Europie opatulamy się ciepłymi szalami, panuje tu piękna, słoneczna pogoda. I choć Wyspy Kanaryjskie kojarzą nam się zazwyczaj z wylegiwaniem na plaży i kąpielach w ciepłym morzu. Można i tak! Teneryfa jest jednak przede wszystkim świetną alternatywą dla aktywnych urlopowiczów. Wulkaniczne krajobrazy, malownicze wioski, wręcz wciśnięte w magmowe skały, górskie serpentyny i zatykające dech w piersiach widoki, ściągają amatorów aktywnego urlopu.

P

o ponad czterech godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku Aeropuerto de Tenerife Norte. Po opuszczeniu samolotu czekał nas już tylko odbiór samochodu i mogliśmy pojechać do Buenavista del Norte, gdzie mieliśmy mieszkać w hotelu Melia Hacienda del Conde zarezerwowanym przez portal booking.com… wydawało się, że pójdzie gładko… Auto odebrane, bagaże zapakowane, adres wpisany w nawigacji więc ruszamy… Okazało się, że droga do naszego hotelu (czego wcześniej nikt nie sprawdził) prowadzi na północ przez największe górskie serpentyny Teneryfy. Nasze autko z wielkim trudem pokonywało kolejne kilometry, a pogoda przestała dopisywać, słońce schowało się za chmurą i nagle znaleźliśmy się w zupełnie innej strefie klimatycznej. Po kilku dobrych godzinach jazdy i kilkakrotnej pomocy ze strony tubylców udało się w końcu odnaleźć hotel. Samo miejsce bylo fantastyczne; piękne pokoje, dwa baseny z widokiem na ocean, kilka restauracji i spa dla rezydentów - tylko pogoda nie taka jakiej się spodziewaliśmy. Niebo cały czas bylo szczelnie pokryte chmurami. Dlatego też, ruszyliśmy na

południe, gdzie podobno zawsze świeci słońce. Po drodze w samym centrum wyspy znajduje się największa atrakcja turystyczna na Teneryfie - wulkan Teide i otaczający go park narodowy Parque Nacional de Las Cañadas del Teide. Dzięki kolejce linowej można wjechać na wysokość 3.550 m n.p.m. czyli prawie na sam szczyt najwyższego wzniesienia w całej Hiszpanii. Na terenie parku znajdują się liczne szlaki do pieszych wędrówek w trakcie których można podziwiać niemal księżycowy krajobraz wygasłego wulkanu, którego szczyt niemal przez cały rok pokryty jest warstwą śniegu. Z parkiem narodowym kojarzy się też charakterystyczna skała Roque Cinchado, ze względu na swój specyficzny kształt nazywana „kamiennym drzewem” lub „palcem bożym”. A co jeszcze warto zobaczyć: Tenerife Sur - Teneryfa Południowa Wiele atrakcji zapewniają przeróżne parki rozrywki. Siam Park to największy tematyczny wodny park w całej Europie. Znajdują się tam zjeżdżalnie gwarantujące wysoki poziom adrenaliny o budzących respekt nazwach: Tower of Power, Volcano, Giant i dragon oraz zapewniająca relaks sztuczna plaża z piaskiem przywiezionym z Portugalii - Siam Beach. Mixer / issue 1 / 2016

29


Mixer / issue 15 2015

30


MIXER PODRÓŻE

Idealnym miejscem dla rodzinnej rozrywki jest Aqualand Costa Adeje, oprócz parku wodnego może pochwalić się wspaniałym delfinarium, gdzie wodne ssaki udowadniają w radosny sposób swoją inteligencję. Dla kochających zwierzęta (prawie 600 różnych, rzadkich gatunków m.in. krokodyle, lwy, tygrysy, orły) i tropikalną przyrodę wspaniałą atrakcją jest wizyta w Jungle Park. Na zagospodarowanych 75.000 metrach kwadratowych dżungli znajdziemy wodospady, jaskinie, jeziora i linowe mosty. Wspaniałą atrakcją będzie obserwacja waleni oraz delfinów w ich naturalnym środowisku. W tym celu należy wybrać się na wyprawę statkiem z jednego z trzech portów: Puerto Colón (Costa Adeje), Puerto de Los Cristianos (Arona) lub Puerto de Los Gigantes (Santiago del Teide). Mimo nastawionego na typowo wakacyjną turystykę charakteru wybrzeża wciąż można odnaleźć na nim kilka spokojnych wiosek i malowniczych krajobrazów. Miłośnicy pieszych wędrówek powinni też zwiedzić teren rezerwatu przyrody Barranco del Infierno. Puerto de la Cruz - Valle de La Orotava Jest to strefa turystyczna znajdująca się w północnej części Teneryfy. W odróżnieniu od południa wyspy posiada bujniejszą przyrodę oraz miejsca o większym znaczeniu historycznym. Znajduje się tam kilka większych ośrodków wakacyjnych takich jak na przykład Puerto de la Cruz. Wspaniałą atrakcją dla wypoczywających wczasowiczów jest wizyta w pobliskim parku zoobotanicznym Loro Park. Zgromadzono tam ogromną ilość zagrożonych wyginięciem zwierząt z kilku kontynentów, w tym najbardziej odległych: Antarktydy czy Australii. Głównymi atrakcjami parku są pokazy tresury papug, występy delfinów, lwów morskich oraz orek. Miejscowością o dużym znaczeniu kulturowym jest miasto La Orotava znajdujące się na skraju malowniczej doliny Valle de La Orotava (wspaniały widok na ocean i ośnieżone szczyty wulkanu Teide z miradoru Humboldta). Głównym zabytkiem jest tamtejszy kościół Iglesia de la Concepción z charakterystyczną kopułą. Miasto posiada piękną, w znacznej mierze XVII-wieczną zabudowę oraz wspaniałe ogrody. W okolicach Bożego Ciała odbywają się tam ciekawe święta takie jak Fiestas del Corpus y San Isidro Labrador kiedy to tworzone są olbrzymie dywany z kwiatów. Nastepnie warto jest wybrać się do Isla Baja – jest to położona na północnym zachodzie Teneryfy strefa o najbardziej przyrodniczo-krajobrazowym charakterze. Główną atrakcją regionu jest Parque Rural de Teno. Świadomie chronione przed zapędami urbanizacyjnymi głębokie wąwozy, strome urwiska, obszary leśne oraz ciche zatoczki nad oceanem są ekologiczną enklawą wyspy.

Symbolem wyspy jest osiemnastometrowej wysokości drzewo smocze (dracena smocza) nazywane Drago Milenario. Liczy sobie podobno około 800 lat i posiada niesamowitą budowę i kształt. Jego koronę wieńczy 300 oplatających się ze sobą gałęzi. Wokół miejscowości Icod de los Vinos, w której znajduje się ten pomnik przyrody położonych jest wiele winnic. Jednym z najczęściej fotografowanych na Teneryfie krajobrazów są wielkie skaliste klify Acantilados de Los Gigantes opadające pionowo do oceanu znajdujące się w pobliżu miejscowości Los Gigantes. Mają gdzieniegdzie ponad 600 m wysokości, miłośników nurkowania fascynuje podziwianie ich pod powierzchnią wody gdzie sięgają nawet do 30 metrów głębokości. Warto wybrać się na 3-godzinny rejs statkiem (około 28 euro) by podziwiać klify nazywane przez dawnych mieszkańców wyspy „murem piekła”. Santa Cruz - La Laguna Na północno-wschodnim krańcu Teneryfy znajduje się wychodzący głęboko w ocean cypel z jej dwoma najważniejszymi aglomeracjami. Stolica, Santa Cruz de Tenerife to nowoczesna metropolia. Był to dawniej strategiczny punkt na szlakach handlowych pomiędzy Europą, Afryką oraz Ameryką co sprawiało, że o kontrolę nad nim toczonych było wiele bitew morskich. W jednej z takich potyczek ramię stracił najsłynniejszy brytyjski admirał - Horatio Nelson. Santa Cruz de Tenerife posiada interesujące miejskie place oraz parki, w tym szczególnie ładny Parque García Sanabria z urokliwymi alejkami otoczonymi tropikalną roślinnością, fontannami oraz słynnym zegarem kwiatowym. Santa Cruz de Tenerife słynie z odbywającego się tutaj barwnego karnawału, najsłynniejszego po tym z brazylijskiego Rio de Janeiro. Starówka San Cristóbal de La Laguna (miasta leżącego w obrębie wielkiej aglomeracji Santa Cruz) jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wszystko za sprawą charakterystycznej zabudowy renesansowej, która nadała w późniejszym okresie wygląd miastom Ameryki Łacińskiej (na przykład kubańskiej Hawanie lub peruwiańskiej Limie). Kolorowe fasady jednokondygnacyjnych budynków, prostokątny układ szerokich uliczek, kościoły oraz wieże z dzwonnicami pozwalają doskonale poczuć kolonialnego ducha. Po tak intensywnym zwiedzaniu najlepiej jest odpocząć w jednej z lokalnych restauracyjek, im więcej w niej tubylcow tym lepiej. Zamawiamy świeżą rybę, tradycyjnie pieczone w soli ziemniaki i oczywiście sangrie, która tutaj smakuje najlepiej. Z cieżkim sercem opuszczamy Teneryfe.

Mixer / issue 1 / 2016

31


WYWIAD Marcin Szczygielski

Marcin szczygielski Londyn to stolica nie tylko Wielkiej Brytanii, ale również kultury. Chyba nikt nie zaneguje tego stwierdzenia bo przecież to tutaj spotykają się wszystkie nacje świata. Zastanawialiście się kiedyś gdzie jest kulturalne serce tego organizmu? Z dużym przekonaniem mogę stwierdzić, że jest to West End. Miejsce gdzie zobaczycie największe i najlepsze spektakle jakie zostały wyprodukowane. Już wkrótce, a dokładnie 16 kwietnia w teatrze The Mermaid, będziemy mieli okazję obejrzeć i podziwiać polską produkcję. Na scenie zobaczymy Annę Muchę, Wojtka Medyńskiego, Katarzynę Maciąg oraz Lesława Żurka. Spektakl „Single po Japońsku” wyreżyserowany przez wybitnego aktora i reżysera Olafa Lubaszenko, będzie miał swoją zagraniczną premierę właśnie w Londynie. Ja miałem ogromną przyjemność poznać autora spektaklu Marcina Szczygielskiego, z którym porozmawiałem o teatrze właśnie. 32

Mixer / issue 1 / 2016


Robert Jasiewicz: Chciałbym dzisiaj porozmawiać na temat teatru i tego jak się w nim czujesz? Pamiętasz kiedy po raz pierwszy dostałeś propozycję napisania pierwszej sztuki teatralnej? Marcin Szczygielski: Uczyłem się w LO nr 2 w Szczecinie, w klasie humanistycznej. Mieliśmy wielkie szczęście, bo naszą wychowawczynią została profesor Iwona Stypuła-Dworak – wspaniała polonistka, która ukończyła studia w tym samym roku, gdy ja ukończyłem naukę w szkole podstawowej. Byliśmy jej pierwszą klasą. Pani profesor miała mnóstwo pasji, którymi potrafiła nas zarażać, a jedną z największych z nich był właśnie teatr. Dwa, lub trzy razy w miesiącu zabierała nas na spektakle do teatrów poznańskich i na wszystkie premiery teatrów szczecińskich. Namówiła nas także do stworzenia koła teatralnego, w którym analizowaliśmy obejrzane spektakle, pisaliśmy recenzje, a przede wszystkim – realizowaliśmy własne przedstawienia, które prezentowaliśmy w naszej szkole, w domach kultury i szczecińskich domach dziecka. Zapraszaliśmy do nas zawodowych aktorów i reżyserów, którzy nie tylko opowiadali nam o swojej pracy, ale także uczyli i dawali wskazówki. Te licealno-teatralne doświadczenia procentują dla mnie do dziś. W dorosłym, zawodowym życiu wróciłem do teatru dzięki aktorce Ewie Kasprzyk. Poprosiłem ją o to, aby zechciała podczas wieczoru promocyjnego mojej powieści „Berek” odczytać jej fragmenty. Ewa zgodziła się, a po zakończeniu spotkania, zapytała, czy nie zaadaptowałbym tej książki dla teatru. Początkowo uznałem, że było to pytanie grzecznościowe, ale kiedy po tygodniu Ewa zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy już coś mam gotowego, dotarło do mnie, że mówiła serio. Zabrałem się do pracy. Początkowo miał to być monodram, ale gdy o projekcie usłyszał Paweł Małaszyński i zadeklarował chęć udziału w przedsięwzięciu, monodram rozrósł się w sztukę. Tekst trafił do pana Edmunda Karwańskiego, ówczesnego dyrektora warszawskiego teatru Kwadrat, który zadecydował, że sztukę wystawi. Premiera odbyła się 13 grudnia 2008 roku i nie schodzi z afisza do dziś. W minionym roku odbył się pięćsetny spektakl, a pisanie dla teatru stało się jedną z istotniejszych dziedzin mojej pracy zawodowej i dostarcza mi ogromnej satysfakcji. Do 2015 roku w Polsce odbyło się już dziesięć premier inscenizacji moich sztuk. Robert Jasiewicz: 16 kwietnia w Londynie w teatrze the Mermaid zostanie wystawiony spektakl Twojego autorstwa „Single po Japońsku”. Czy w kilku słowach możesz nam zdradzić o czym jest ta sztuka? Marcin Szczygielski: „Single po japońsku” to farsa. W krzywym zwierciadle przedstawia życie w korporacji, a de facto – współczesne życie w wielkim mieście. Bohaterowie, uwikłani w sieć zawodowych intryg, obciążeni kredytami zaciąganymi na finasowanie stylu życia, na który ich nie stać, żyjąc w napięciu i stresie, tracą dystans do siebie i do wydarzeń, a wyścig szczurów staje się sensem ich istnienia i popycha ich do karkołomnych i kompletnie absurdalnych posunięć. Widzowie spektaklu na pewno wielokrotnie wybuchną śmiechem, ale ci z nich, którzy mieli kiedykolwiek do czynienia z pracą w korporacji, zapewne nie raz zobaczą w postaciach odbicie siebie i swoich kolegów. Robert Jasiewicz: Mówi się, że „Single po Japońsku” to kontynuacja spekta-

klu „Single i Remiksy” czy w takim razie trzeba najpierw zobaczyć pierwszą część zanim wybierzemy się na drugą? Marcin Szczygielski: Rzeczywiście akcja rozgrywa się w tej samej firmie i występują w spektaklu te same postaci, w które wcielają się ci sami aktorzy. Jest to kontynuacja pierwszej sztuki, ale zupełnie niezależna. Na pewno ci z widzów, którzy obejrzeli „Single i Remiksy” będą na początku czuli się w teatrze bardziej swojsko, jednak jest to zupełnie niezależna, nowa opowieść. Robert Jasiewicz: Autorzy dość często, tworząc swoje dzieła, siegają do swojego życia. W jakim stopniu i czy wogóle, „Single” odzwierciedlają Ciebie samego i Twoją historię? Marcin Szczygielski: Zdecydowanie tak! Przez kilka lat pracowałem w korporacjach – zarówno wydawniczych, jak telewizyjnych – i zdążyłem dość dobrze poznać reguły, jakie takim życiem rządzą. Sam wielokrotnie łapałem się na tym, że pozwalam się wmanewrować w jakieś totalnie surrealistyczne sytuacje dla dobra firmy i własnej kariery, orientowałem się, że przestawałem dostrzegać prawdziwy świat poza światkiem korporacyjnym, a zawodowe problemy urastały dla mnie do rangi życiowych tragedii. Obserwowałem także moich kolegów i koleżanki – prywatnie naprawdę inteligentnych, wrażliwych i rozsądnych ludzi – którzy pod wpływem korporacyjnej uprzęży całkowicie tracili kontakt z rzeczywistością i pozwali się odmóżdżyć. O tym opowiadały już moje pierwsze powieści, ale tak naprawdę sedno sprawy udało mi się chyba uchwycić dopiero w „Singlach i Remiksach” oraz w „Singlach po japońsku”, bo formuła farsy okazała się najcelniejsza a także – o ironio! – najbardziej realistycznie oddająca temat. Robert Jasiewicz: Otrzymałeś może propozycję zekranizowania jednej ze swoich sztuk? Marcin Szczygielski: O, tak i to parę razy. Sprzedałem też prawa do ekranizacji niemal wszystkich moich powieści. Teoretycznie przygotowania do rozpoczęcia produkcji filmów wciąż trwają, ale w kilku przypadkach straciłem już nadzieję, że zostaną uwieńczone sukcesem. Szczęśliwie jedna z moich książek została już sfilmowana i film „Za niebieskimi drzwiami” wejdzie na ekrany kin w tym roku, równolegle z premierą niemieckiego tłumaczenia tej książki, które ukaże się w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Robert Jasiewicz: Cofnijmy się na chwilę do Twojego dzieciństwa. Twoi rodzice są artystami, mama występowała w zesole Filipinki, a tata jest aktorem. Jak bardzo ich praca miała wpływ na to kim jesteś dzisiaj? Marcin Szczygielski: Oczywiście, że miało wpływ i to ogromny. Mama zrezygnowała ze śpiewania, gdy się urodziłem, ale była związana z mediami i rozrywką aż do emerytury – pracowała w Stołecznej Estradzie, Zjednoczonych Przedsiębiorstwach Rozrywkowych i w TVP. Mój ojciec prowadził swoją agencję artystyczną i występował – głównie na estradzie. Kiedy byłem mały, często jeździłem z nim w letnie trasy i miałem okazję poznać naprawdę wyjątkowych artystów

Mixer / issue 1 / 2016

33


WYWIAD Marcin Szczygielski

– choćby Hankę Bielicką, Violettę Villas, Danutę Rinn, Igę Cembrzyńską, czy Krystynę Sienkiewicz. To miało na mnie ogromny wpływ –od najwcześniejszych lat miałem świadomość, że gwiazdy to tacy sami ludzie jak wszyscy, nie czułem skrępowania w kontakcie z nimi, a obserwowanie tego piosenkarsko-aktorskiego świata stało się dla mnie po latach inspiracją do kilku powieści i sztuk teatralnych.

książka dla młodych czytelników jeszcze się nie ukazała, ale jest już gotowa – powinna trafić do księgarń w połowie roku. Ale czuję wielki sentyment do „Omegi” – z racji na to, że była pierwsza. I zawsze ważna będzie dla mnie „Arka Czasu”, opowiadająca dzieje chłopca z warszawskiego getta – włożyłem w jej pisanie ogromną ilość emocji, przyniosła mi też ważne nagrody, także międzynarodowe.

Robert Jasiewicz: Zanim zająłeś się teatrem, wydałeś wiele książek dla dorosłych, następnie postanowiłeś tworzyć również dla dzieci. Skąd pomysł na zmianę gatunku?

Robert Jasiewicz: Twój życiowy partner Tomasz Raczek, jest znanym krytykiem filmowym i publicystą. Zastanawiam się czy przed „wypuszczeniem” swojego dzieła, przekazujesz pierwszą wersję Tomkowi? Jeśli tak to czy często ma uwagi i doradza co by zmienił?

Marcin Szczygielski: Początkowo chciałem zacząć od pisania książek dla młodszych odbiorców – taki miał być mój debiut literacki. Jednak uświadomiłem sobie, że byłoby to nieodpowiedzialne. Jeśli chce się pisać naprawdę dobre książki dla młodzieży, trzeba umieć to robić – posiadać dobry warsztat literacki i doświadczenie w konstruowaniu opowieści. Młody czytelnik jest znacznie trudniejszy i bardziej wymagający od dorosłego – przynajmniej ten mój młody czytelnik, bo piszę książki dla młodszych nastolatków, a oni mają bardzo konstestujące podejście do świata i są bardzo krytyczni. Zacząłem więc od powieści dla dorosłych. Wydałem „PL-BOYa”, który okazał się bestsellerem i wywołał spore zamieszanie, a ja przekonałem się, że pisanie może być nie tylko moją pasją, ale też źródłem dochodów. Porzuciłem wcześniejszy zawód i zająłem się literaturą na serio. Dopiero po „Berku”, który był moją piątą powieścią dla dorosłych, zdecydowałem się na napisanie pierwszej książki dla młodszych czytelników. Ukazała się „Omega”, a przede mną otworzyły się nowe drzwi, bo oprócz popularności wśród czytelników, przyniosła mi pierwsze nagrody literackie. W gruncie rzeczy pisanie książek dla młodzieży jest dla mnie chyba dziś najważniejsze, bo jeśli powieść może mieć realny wpływ i zmienić czyjeś życie, to właśnie taka najprędzej. Pamiętam w jakim stopniu mnie samego kształtowały książki, które setkami pochłaniałem w wieku jedenastu, dwunastu, czy trzynastu lat – niektóre z nich są obecne we mnie do dziś. Gdy dziś przekonuję się, że istnieją młodzi ludzie, którzy mówią o moich powieściach, że są im bliskie, drogie i że na nich wpłynęły, czuję wielką dumę i szczęście. Robert Jasiewicz: Która ze wszystkich powieści jest Twoją ulubioną i dlaczego? Marcin Szczygielski: Z książek dla dorosłych zdecydowanie „Poczet Królowych polskich”. Tej powieści poświęciłem sześć lat, żadnej innej nie opracowywałem tak długo, ale nie to jest powodem. Dzieje trzech pokoleń polskich Żydówek, ukazane w tej książce na przestrzeni całego stulecia, są mi bliskie także ze względu na moją historię rodzinną, na Warszawę, w której urodziłem się i wychowałem oraz na postać polskiej aktorki Iny Benity, gwiazdy naszego kina z lat 30., która stała się pierwowzorem Iny Marr z „Pocztu”, a na punkcie której przez kilka ładnych lat miałem prawdziwą obsesję. Z książek dla młodzieży – tu każda, którą właśnie skończyłem pisać, staje się najważniejsza, detronizując poprzednie. Moja najnowsza

34

Mixer / issue 1 / 2016

Marcin Szczygielski: Oczywiście zawsze pokazuję Tomkowi moje książki i sztuki. Sztukami jest bardziej zainteresowany, bo są mu bliższe – skończył Wydział Wiedzy o Teatrze na warszawskiej PWST i choć od lat już teatrem się nie zajmuje, to jednak zna go od podszewki. Tu często daje mi różne wskazówki, niekiedy bywa krytyczny, chętnie doradza. Powieści mniej go interesują, bo nie jest wielbicielem beletrystyki, ale zdarza się, że czyta niektóre z moich książek i przekazuje swoje uwagi, a mnie czasami zdarza się do nich stosować, choć generalnie w tej dziedzinie mojej twórczości polegam raczej przede wszystkim na sobie. Robert Jasiewicz: Londyn zapewne znasz już dobrze. Gościłeś tutaj chociażby podczas premiery Twojego spektaklu „Kochanie na Kredyt”. Powiedz czy masz tutaj swoje ulubione miejsca? Marcin Szczygielski: W Londynie pierwszy raz byłem w 1994 r. – spędziłem tu wtedy Sylwestra i do dziś go wspominam. To była wyjątkowo udana wizyta. Potem wracałem do tego miasta wielokrotnie. Bardzo lubię Soho – jeśli jestem w Londynie, obowiązkowo wybieram się na obiad do Chinatown. Ale lubię też bardzo Chiswick, gdzie mieszka nasza przyciółka Iwona. Robert Jasiewicz: Na koniec zapytam jeszcze jaką książkę obecnie znajdziemy na Twoim biurku? Marcin Szczygielski: To zależy, czy pytasz o książkę mojego autorstwa, czy taką, którą akurat czytam. Piszę właśnie trzecią część cyklu zapoczątkowanego przez „Czarownicę piętro niżej” – oba poprzednie tomy stały się tak popularne wśród młodzieży, że mój wydawca z Bajki, namówił mnie do ich kontynuacji. Ale nie ma w tym przymusu – postaci są tak barwne i wielowymiarowe, że opisywanie ich przygód jest przygodą także dla mnie samego i świetnie się podczas tej pracy bawię. A z książek innych autorów – czytam jednocześnie biografię Michała Waszyńskiego „Człowiek, który chciał być księciem” Samuela Blumenfelda i „Moralny nieład” Margaret Atwood, która jest chyba moją ulubioną powieściopisarką. Ani jedna, ani druga książka nie są nowościami, ale po te z reguły nigdy nie sięgam. Robert Jasiewicz: Dziękuję za rozmowę.



MOTO MIX

Perła

wśród pomyłek

36

Mixer / issue 1 / 2016


m

o

t

mix

o

Wiktor Wiśniewski

Wiśniewski Dziennikarz Motoryzacyjny Właściciel portalu 98 oktanów

Podobno najciekawsze rzeczy i wynalazki powstają z przypadku. Niezamierzonego ciągu zdarzeń, który zamiast zrujnować czyjąś pracę, wyciągnął ją na dotąd nieznany poziom. Historia zna wiele takich sytuacji. Na przykład w 1853 roku człowiek o imieniu George Crum dostawał od kilku godzin białej gorączki. Był szefem kuchni pewnej Nowo Jorskiej restauracji i walczył z klientem, który non stop odsyłał jego frytki, uważając je za zbyt miękkie. W akcie czystej złośliwości, pokroił ziemniaki na cieniutkie kawałki, spalił je na skwarek i wytarzał w soli. Klient był zachwycony i tak właśnie powstały chipsy. Znowu w 1886 roku w Atlancie, pewien weteran znany, jako John Pemberton zabrał się za produkcję leków. Pierwsze produkty okazały się spektakularną porażką. W końcu syrop łączący liście koki z kofeiną zyskał większe zainteresowanie. Gdy połączono go z wodą sodową powstał jeden z najbardziej rozpoznawalnych produktów na świecie – Coca Cola. Pół wieku później niejaki Percy Spencer eksperymentował z mikrofalami. Był ekspertem łączności marynarki wojennej i tak właśnie lubił spędzać czas. Przy którejś próbie zauważył, że baton w jego kieszeni się szybko stopił. To był początek wynalazku o honorowym miejscu w każdej kuchni – mikrofalówki. Ciastolina Play Dough, była produktem do czyszczenia tapet. Kojarzycie nazwę UK-92480? Na pewno nie. Było to kod próbnej partii leku na nadciśnienie. Rezultaty okazały się skromne, natomiast skutki uboczne były w rezultacie okazałe. Większość pacjentów dostała sporej erekcji zapominając o problemach z ciśnieniem. Pfizer szybko zmienił bieg badań i tak powstała Viagra.

O

d takich cudownych przypadków nie jest też wolny świat motoryzacji. Jeden z nich pozwolił nam cieszyć się autem, który możecie oglądać na zdjęciach. Jochen Neerpasch gryzł swój mankiet z wściekłości. Był Niemcem, któremu misterny plan rozsypał się w drobny mak. A Niemcy nienawidzą, kiedy „misterne plany” idą w łeb. Nie mógł zrozumieć, co poszło nie tak. Przed nim stał genialny samochód. Wyprzedzający swoje czasy, wygodny, szybszy od Ferrari i w przeciwieństwie do włoskiego egzotyka, nadający się do jazdy, na co dzień. Miał wszystkie składniki by być ukoronowaniem jego imponującej kariery. A jednak okazał się spektakularną porażką. Czarną kreską w imponującej karierze. Łyżką dziegciu w wybornym strudlu z jabłkami. Do tego niemal przekreślił przyszłość firmy, którą stworzył na zlecenie pracodawcy. Fiasko projektu E 26 prawie zakończyło działalność młodej odnogi BMW, znanej dzisiaj, jako M-GmbH Sześć lat wcześniej wszystko szło jak z płatka. Jo-

chen szczycił się sukcesami swojego pierwszego dziecka - 3.0 CSL. Ledwo BMW powierzyło mu prowadzenie dywizji M, a już pierwsze modele dominowały na europejskich torach. Kasa lała się strumieniami, Helgi patrzyły na niego ponętnie a bratwurst nigdy nie smakował lepiej. On natomiast nie spoczywał na laurach. Pragnął stworzyć autonomiczny projekt. Odkopał, więc w archiwum, BMW Turbo Concept z 1972r. Miało porywający wygląd ( bardzo na czasie w tych latach) i centralnie umieszczony silnik z turbo (zanim wpadło na to Porsche). Postawił go, jako punkt wyjścia i zabrał się do pracy. Efektem miał być samochód, który zdominuje świat Rajdowych Mistrzostw Świata i będzie pierwszym super - samochodem przyjaznym kierowcy. Dla uzyskania homologacji FIA dla wyścigów i rajdów BMW musiało zbudować 400 sztuk, cywilnych wersji do kupienia w salonach. Obie wersje musiały być projektowane symultanicznie. Był jeden szkopuł. BMW już wtedy odnosiło spore sukcesy finansowe, ale nie posiadło infrastruktury dla tak małoseryjnego samochodu. Do tego umieszczenie silnika centralnie, Mixer / issue 1 / 2016

37


MOTO MIX

było dla nich pierwszyzną. O pomoc zgłosili się, więc do Lamborghini. Gugiaro miał zaprojektować karoserię, Lambo ją wykonać łącznie ze środkiem, a resztę przejmowała Dywizja M. Pod maska miał pracować genialny 6 cylindrowy silnik, który (gdy dodać do niego turbinę), potrafił wykrzesać nawet 850 KM. Włosi zgodzili się z uśmiechem, ale przemilczeli swoje potężne kłopoty finansowe. Po zaakceptowaniu wyglądu i szczegółów technicznych praca ruszyła. Niestety chwilę później, marka z pod znaku szarżującego byka zbankrutowała. Wystawiono na sprzedaż wszystko. Łącznie z formami i pierwszymi modelami nowego BMW. Jochen dostał białej gorączki. Zarząd patrzył coraz mniej przychylnie, a Porsche kradło im kolejne podia w sportach motorowych. Musieli, więc, „jakoś” odzyskać swoje rzeczy z fabryki lamborghini i tak zrobili. Ponoć bez wiedzy Włochów odpowiednia ekipa zrobiła kilka kursów do fabryk Lambo wynosząc wszystko, co dotyczyło projektu E26. Na tym etapie, przekroczony został ustalony na 1977 r termin wyznaczony przez BMW na oddanie gotowego samochodu, i na szybko trzeba było szukać nowych wykonawców. Firma TIR zajęła się tworzywami sztucznymi, Ital Design składało wszystko do kupy a M GmbH robiło całą resztę. By zainteresować nabywców, stworzyli nawet swoją własną serię wyścigową Procar, gdzie ścigano się projektem E26, ale ta pomimo dobrego odbioru upadła. Niewiele osób też chciało kupić wersję seryjną. Wyglądała obłędnie, ale gdy pierwsze egzemplarze zjeżdżały z taśm produkcyjnych, moda na szalony design minęła i gawiedź szukała czegoś innego. BMW po wyprodukowaniu zaledwie 475 sztuk (400 drogowych) ucięło fundusze. Nie pomogły opinie klientów, że auto zostawia konkurencję z tyłu. Że prowadzi się go łatwiej niż jakikolwiek inny samochód i że jest niezawodny. Nic z tego. Fiasko postawiło też przyszłość Jochana oraz M GmbH pod dużym znakiem zapytania. Pierwszy samodzielny projekt Dywizji M spalił na panewce. Od tego czasu, sportowe wersje BMW, miały bazować na seryjnych

38

Mixer / issue 1 / 2016

modelach marki by oszczędzać na kosztach produkcji. Projekt E 26, jako Genesis, zostało nazwane - BMW M1. Ta pomyłka dała początek serii niesamowitych modeli, o których marzą chłopcy i mężczyźni. Każda generacja modelu M jest pewnym wydarzeniem. Stawia się, jako wzór metra w swojej klasie i porównuje ze wszystkim, co śmie podjeść bliżej. Seria M3 zawsze wyróżniała się prowadzeniem i osiągami potrafiącymi nabić guza Porsche i nowe wcielenie zwane M4, dobitnie to potwierdza. Niestety sprawa nie jest taka prosta. Dla wielu purystów, M4 to akt czystej profanacji. Od pierwszego M3 E30, wszystkie kolejne generacje pomimo wzrostu ilości cylindrów i pojemności pozwalały kierowcy cieszyć się zaletami silnika wolnossącego. Niestety w najnowszym wcieleniu MGmbH zdecydowało się pójść z duchem czasu i zamontować pod maską 2 turbiny. Fani jakoś przeżyli zmianę z V8 (model E92) na R6, ale nowinę o doładowaniu przyjęli gryząc poły worka pokutnego. Sprawie nie pomogła horda dziennikarzy, którzy, testując nowy model spod znaku M, zdecydowali się zabawić w „nowe szaty króla”. Każdy test, który czytałem miał paragraf poświęcony rozczarowaniu doładowanym silnikiem. Jak jeden mąż pisali, że czuć wyraźnie opóźnienie w reakcji na gaz i jaka to szkoda. A więc moi drodzy. Po dłuższym romansie z BMW M4, mogę wam z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to wierutna bzdura a Ci „wrażliwi dziennikarze” po prostu zmyślali:], Ale od początku. Jak zapewne wiecie. BMW zdecydowało się na zmianę kodu. Teraz Coupe serii 3 dostaje swój osobny numer. Dlatego tez sportowe wcielenie takiej wersji nadwoziowej zostało po raz pierwszy ochrzczone M4. Decyzja o zmniejszeniu liczby cylindrów oraz pojemności wraz z dodaniem turbosprężarek została podyktowana coraz to bardziej wyśrubowanym normom emisji spalin. W dzisiejszych czasach nawet Aston żegna się z silnikami wolnossącymi i trzeba się z tym pogodzić. Na całe szczęście, czego zabrakło pod maską tego nie bra-


kuje w wyglądzie. Cała seria 4 wygląda nad wyraz ładnie a co dopiero wcielenie „M”. W środku czekają nas świetne materiały i bateria systemów bezpieczeństwa i podniesienia komfortu. Ale nie to jest istotne. Bohater dzisiejszego numeru potrafi przerazić każdą komórkę w waszym ciele. Jest wygodnym, świetnie zmontowanym GT, którym można spokojnie załatwiać codzienne sprawy. Następnie można nim wybrać się na pobliski, albo bardzo daleki tor i tam skopać tyłek dumnym właścicielom Porsche. Jest to o tyle zaskakujące, iż po Porsche lub Ferrari można się spodziewać oszałamiających osiągów, ale „podrasowanego” sedana chcąc nie chcąc traktuje się po macoszemu. A to istny wilk w owczej skórze. Uwielbia zamiatać tyłem, ale gdy trzeba wgryza się w asfalt jak owczarek niemiecki w rękę dealera narkotyków. A co do naszych czułych dziennikarzy. Cisnąc na torze M4 tak daleko jak byłem w stanie się odważyć, ani przez chwilę nie odczułem przerwy w dostawie mocy. Nowa jednostka brzmi i zachowuje się jak bardzo mocny silnik wolnossący, który oddaje swój moment obrotowy w bardzo szerokim zakresie RPM. Znajomy kierowca wyścigowy (niemający wcześniej do czynienia z tym autem) powiedział dokładnie to samo. Może nie takie Turbo straszne jak je malują? Tak czy owak nowe, bardziej ekologiczne i przyjazne świetlikom BMW M4 nie zawodzi prawdziwych entuzjastów motoryzacji jednocześnie zapewniając kojący sen ludziom o zielonym usposobieniu. Jak widać na pozór fatalne przypadki mają swoje zbawienne skutki. Może następny silnik dywizji M wpadnie do kotła z Uranem?:]

Mixer / issue 1 / 2016

39


BIBLIOTEKA

autor

Kinga Michalska

Żeby zamienić frytki na sałatę a siedzenie przed telewizorem na spacery z psem, nie musimy czekać do Nowego Roku. Tyle w teorii. W praktyce wszystko wygląda zupełnie inaczej. Szczególnie jesienią w naszej głowie kiełkują kuszące myśli: „Może rzucę palenie, zacznę biegać i obdzwonię zaniedbanych przyjaciół?”. Niestety pomysłaom tym zazwyczaj nie udaje się wyjść na światło dzienne. Dzieje się tak z bardzo prostego powodu. Zamiast zacząć stopniowe wprowadzanie zmian już w listopadzie, czekamy do stycznia. Bo nowy rok, bo czyste kartki w kalendarzu, bo całe dwanaście miesięcy przed nami. Mam wrażenie, że nie muszę dodawać, czym zazwyczaj kończą się takie noworoczne postanowienia. Tym razem pora podejść do sprawy zupełnie inaczej.

N

ie tak dawno temu, na Śląsku, urodził się pewien chłopiec, który uparł się, że Mysłowice nie są gorsze od Manchesteru i że też można w nich grać. Tyle tylko, że do tej gry nie potrzebował piłki. Został liderem rockowego zespołu, twórcą Off Festivalu, jednym z najważniejszych głosów polskiego rocka przełomu tysiącleci. Mowa oczywiście o wokaliście zespołu Myslovitz, Arturze Rojku. Jeżeli pod prysznicem zdarza się Wam nucić Peggy Brown, Chciałbym umrzeć z miłości lub nieco nowszy, solowy numer Beksa, to pora zainteresować się książką Artur Rojek. Inaczej. W rozmowie z Aleksandrą Klich, Rojek opowiada o dzieciństwie, dorastaniu, pierwszych sukcesach i chwilach zwątpienia. Odsłania także głębię swoich tekstów i pokazuje, że nie tylko początek roku jest dobrym momentem na wprowadzanie zmian we własnym życiu. Publikację czyta się bardzo przyjemnie. Nawet przez myśl nie przeszło mi odłożenie jej na bok. Przecież nie można przerywać tak ciekawej rozmowy…

J

eżeli obiecaliście sobie, że w tym roku w końcu wyrwiecie się z domu i zobaczycie kawałek świata, to pamiętajcie, że nie musicie pakować walizek zaraz po przebudzeniu się po sylwestrowej imprezie! Spokojnie. Sugerowałabym najpierw sprawdzić, czy nie potrzebujecie wiz i szczepień! Dobrze byłoby też zorientować się, czy w miejscu, do którego się wybieracie, nie panuje obecnie pora deszczowa… W przygotowaniu się do wyprawy życia pomoże Wam książka Moniki Witkowskiej Z plecakiem przez świat. Vademecum podróżnika. Jest to nie tylko poradnik, ale przede wszystkim publikacja uświadamiająca, co może wydarzyć się podczas wyprawy. Okazuje się, że najprawdopodobniej zaskoczą Was chorwackie zakonnice, hieny zainteresują się Waszym namiotem, a kojoty ukradną Wam buty… Dowiecie się również, jak szukać tanich biletów lotniczych i co zrobić, żeby ustrzec się przed spędzeniem kilku dni w toalecie. 40

Mixer / issue 1 / 2016

K

ażdy pragnie mieć u boku kogoś, dla kogo będzie ważny i wyjątkowy. U progu nowego roku część spośród nas ma nadzieję, że już wkrótce spotka odpowiednią osobę. Czy jednak jesteśmy gotowi na to, aby podążyć za głosem serca i zrobić coś całkowicie bezinteresownego? Jeżeli macie ochotę odkryć historię kobiety, która w pewnym momencie swojego życia musi podjąć szereg decyzji, to polecam Wam książkę Anny Ficner-Ogonowskiej Czas pokaże. Na kartach powieści poznacie historię Julki. Jej życie jest poukładane i zupełne przewidywalne. Aż do pewnego szybszego uderzenia serca. Czas pokaże to gratka nie tylko dla miłośniczek literatury kobiecej, ale przede wszystkim dla każdego, kto ceni sobie prawdziwe emocje.

N

a koniec opowiem Wam o pewnej niezwykłej publikacji, która pozwala utrwalić to, co już przeminęło. Cofnijmy się do czasów dzieciństwa. Kilkanaście albo kilkadziesiąt lat wstecz. Pamiętacie Wasze babcie? Pewnie zdarzało się im wspominać lata młodości, opowiadać zabawne historie ze swojego życia. Jesteście w stanie je powtórzyć? Często jest tak, że to, co usłyszymy jednym uchem, wylatuje nam drugim, dlatego jeżeli nie jest jeszcze za późno, koniecznie biegnijcie do księgarni i zaopatrzcie się w książkę do przechowywania wspomnień Opowiedz mi, Babciu. Na każdej z jej stron znajdziecie pytania, które pomogą Waszym babciom w opowiedzeniu historii ich życia. Dzięki temu dowiecie się całkiem sporo o swoich pradziadkach oraz między innymi o tym, kiedy babcia poznała Waszego dziadka. Publikacja została wydana w solidny sposób, więc z całą pewnością będzie stała na straży rodzinnych wspomnień przez długie lata, a jak wiadomo człowiek uczy się na błędach. Nie tylko własnych…


ODSZKODOWANIA POWYPADKOWE

ZAUFAJ KANCELARII ADWOKACKIEJ, KTÓRA POMAGA POSZKODOWANYM OD 1935 ROKU.

MAMY OGROMNE DOŚWIADCZENIE W UZYSKIWANIU ODSZKODOWAŃ ZA: •

wypadki w pracy

wypadki drogowe

wypadki na budowie

wypadki pasażerów

upadki z drabin i rusztowań

wypadki pieszych

poślizgnięcia i potknięcia

wypadki rowerzystów

pobicia i napady

wypadki drogowe i inne

inne wypadki

w Polsce i w Europie

REPREZENTUJEMY NASZYCH KLIENTÓW NA ZASADZIE NO WIN, NO FEE CO OZNACZA, ŻE POWIERZAJĄC NAM SWOJĄ SPRAWĘ NIE PONOSISZ ŻADNEGO RYZYKA FINANSOWEGO.

Nasz polski departament składa się z polskich i angielskich adwokatów oraz doradców prawnych którzy będą walczyć o Twoje odszkodowanie. Skorzystaj z bezpłatnej konsultacji i sprawdź jak możemy Ci pomóc:

075 14 65 18 41 Aby być bliżej naszych klientów mamy 24 biura w całym kraju.

50-52 CHANCERY LANE, LONDON, WC2A 1LS

www.slatergordon.co.uk/pl

WYBIERAJ MĄDRZE! JESTEŚMY KANCELARIĄ Z OGROMNYM DOŚWIADCZENIEM, A NIE POŚREDNIKIEM


PORADY PRAWNIKA

PORADY PRAWNIKA

Często dochodzi do sytuacji, w których nie wiemy jak powinniśmy się zachować lub do kogo zadzwonić po pomoc. Szczególnie jeśli mieszkamy poza granicami własnego kraju i język stanowi dodatkową barierę. Co zrobić jeśli ulegniemy wypadkowi? Czy należy nam się odszkodowanie i co w takich przypadkach będzie potrzebne? Na te i inne pytania naszych czytelników odpowiedziała Ewa Feerick z kancelarii Your Legal Friend. 42

Mixer / issue 1 / 2016


PORADY PRAWNIKA Paweł: W tym roku zdiagnozowano u mnie raka. W ciągu ostatnich kilku lat kilkakrotnie źle się czułem, jednak mój lekarz nie wykrył choroby. W końcu zmieniłem lekarza rodzinnego i nowy lekarz od razu skierował mnie do specjalisty. Nie rozumiem dlaczego raka nie zdiagnozowano wcześniej. Znajoma powiedziała mi, że powinienem zasięgnąć porady prawnej. Co powinienem zrobić? Ewa Feerick: Przykro nam z powodu postawionej diagnozy. Mamy nadzieję, że rozpoczęto już odpowiednie leczenie, na które zasługujesz i którego potrzebujesz. Diagnoza raka to wydarzenie dewastujące i zmieniające życie człowieka, zwłaszcza jeśli leczenie mogło zostać podjęte wcześniej. Wczesna diagnoza i leczenie są kluczowe do szybkiego powrotu do zdrowia. Niestety, mamy więcej klientów w podobnej sytuacji, u których zdiagnozowano raka. Pomagamy im uzyskać odszkodowanie, ponieważ być może chorobę można było zdiagnozować wcześniej, co zwiększyłoby ich szanse na skuteczne leczenie. Na tym etapie zalecamy zasięgnięcie porady prawnej u adwokata specjalizującego się w odszkodowaniach z tytułu zaniedbań medycznych. W kancelarii Your Legal Friend zatrudniamy zespół wrażliwych i doświadczonych adwokatów, którzy wysłuchają Twojej historii i doradzą Ci, co dalej robić. . Justyna: Moja pierwsza wizyta u lekarza rodzinnego w sprawie mojej choroby miała miejsce ponad 2 lat temu. Czy nadal mogę się starać o odszkodowanie?

Tomasz: Czy konieczne będzie uzyskanie mojej dokumentacji medycznej z Polski? Ewa Feerick: Prawdopodobnie tak, jeśli ubiegasz się o odszkodowanie z tytułu choroby, na którą leczyłeś się w Polsce. Musimy uzyskać dokumentację od wszystkich jednostek służby zdrowia, w których leczyłeś się na chorobę związaną z daną sprawą. Stanisław: Słabo mówię po angielsku. Martwię się, że nie będę w stanie zrozumieć terminologii prawnej. Czy potrzebuję tłumacza? Ewa Feerick: Nie martw się! Gdy zadzwonisz do nas po raz pierwszy by rozpocząć roszczenie, będziesz rozmawiać z członkiem naszego polskiego zespołu pierwszego kontaktu. Wszystkie osoby pracujące w tym zespole to Polacy. Od tego momentu cała nasza korespondencja i wszystkie aktualizacje również będą w języku polskim. Jeżeli będziesz musiał porozmawiać z prawnikiem, jeden z członków naszego polskiego zespołu będzie tłumaczyć rozmowę telefoniczną. Mariola: Czy będę musiała przyjść do biura, czy odwiedzicie mnie w domu? Ewa Feerick: Zazwyczaj nie jest to konieczne. Organizujemy wizytę w domach naszych klientów, jeśli jest to konieczne ze względu na ich wiek lub problemy z poruszaniem się. Michał: Jakich informacji będziecie potrzebować ode mnie?

Anita Kośnik: Tak, ma Pani 3 lata na dochodzenie odszkodowania z tytułu zaniedbań medycznych - począwszy od daty zaniedbania lub od dnia, kiedy zdała Pani sobie sprawę lub powinna zdać sobie sprawę, że cierpi w wyniku zaniedbania. Wojtek: Obecnie leczę się u innego lekarza rodzinnego. Czy będzie on wiedział, że staram się o odszkodowanie od poprzedniego lekarza rodzinnego? Ewa Feerick: Tak, kiedy prosimy Twojego nowego lekarza rodzinnego o dokumentację medyczną wyjaśniamy, że robimy to w związku z roszczeniem z tytułu zaniedbania medycznego. Jednak to nie powinno mieć wpływu na opiekę, jaką otrzymujesz. Robert: Czy możecie uzyskać dokumentację medyczną z mojej poprzedniej przychodni? Ewa Feerick: Tak, jest ona automatycznie przesyłana do nowej przychodni.

Ewa Feerick: Będziemy potrzebować jak najwięcej szczegółów na temat przeszłych i obecnych objawów choroby i podjętego wcześniej lub planowanego leczenia. Potrzebne nam będą informacje dotyczące strat finansowych wraz z dowodami na to, że zostały one poniesione. Poprosimy także o nazwiska lekarzy i nazwy szpitali lub klinik, w których byłeś leczony, by móc zwrócić się do nich z prośbą o całą dokumentację medyczną Victoria: Czy poniosę jakieś koszty z tytułu wszczęcia postępowania o odszkodowanie? Anita Kośnik: Oferujemy usługi na podstawie umowy płatności honorarium po wygraniu sprawy (‚no win, no fee’), dlatego uiścisz opłatę tylko wtedy, gdy wygrasz sprawę i opłata ta zostanie potrącona z odszkodowania. Jeśli sprawa zakończy się niepowodzeniem, nie pobierzemy od Ciebie żadnej opłaty, ponieważ polisa ubezpieczeniowa, którą opłacamy w imieniu naszych klientów, chroni nas przed ponoszeniem jakichkolwiek wydatków lub kosztów prawnych Pozwanego lub ekspertów medycznych.

Mixer / issue 1 / 2016

43


MUZYCZNE NEWSY

Wracają winyle

TOP 5

ALBUMÓW MIXER RADIO Najbardziej pamiętne albumy wybitnych polskich wykonawców powracają na płytach winylowych. Od teraz na półkach sklepowych w wersji analogowej znajdziecie: O.N.A – Modlishka, Varius Manx – Elf, Lady Pank – Nasza Reputacja, Andrzej Piaseczny – Jednym Tchem, Krawczyk & Bregović – Daj Mi Drugie Życie. Te wydawnictwa niezmiennie przypominają o tym jak wspaniałe było polskie brzmienie w latach dziewięćdziesiątych i na początku dwudziestego wieku. Znajdziecie na nich takie utwory, które już dobrze znacie, ale również te, których być może nigdy wcześniej nie mieliście okazji usłyszeć. Płyty ulubionych polskich wykonawców i zespołów trzeba znać od deski do deski. Kultowe polskie płyty na winylu to wielka gratka dla kolekcjonerów czarnych krążków oraz dla tych, którzy z sentymentem wspominają złote czasy polskiej muzyki rozrywkowej. Wszystkie wydawnictwa dostępne są w dwóch wersjach, podstawowej oraz limitowanej. Winyle w wersji Limited Edition zostały uzupełnione o ekskluzywną numerację oraz dodatkową kopertę na płytę z unikatowym, nigdzie indziej niedostępnym nadrukiem. Płyty ukazują się nakładem Sony Music Poland.

T-LOVE powraca z nową płytą

Z początkiem stycznia br. zespół T.LOVE rozpoczął pracę nad nowym albumem, którego premierę Warner Music Poland zaplanował na 04 listopada 2016 r. Będzie to pierwsze od czterech lat premierowe wydawnictwo studyjne, do którego okładkę zaprojektuje Rosław Szaybo, twórca takich klasycznych prac jak „British Steel” Judas Priest, czy debiutanckiego krążka The Clash. „ - Płyta ma ostro bujać... - mówi Muniek Staszczyk - będzie oparta na rytmie, dobrych melodiach i gitarowych riffach...taki soul-punk, skrzyżowanie czarnej tradycji Motown, czy Stax z białym rock’n’rollem. Na razie jesteśmy na etapie selekcjonowania materiału. Mamy gotowych ok. 15 piosenek…pomysłów… Z początkiem maja spodziewamy się dopracować demo.”

B.R.O gościnnie u Manifesta

Już 26 lutego, nakładem S!EMANKO, ukaże się debiutancki legalny album Manifesta ‘Infamia’. Na oficjalnym kanale youtube wytwórni ukazał się klip promujący ten krążek, w utworze ‘Sugar Man’ gościnnie pojawia się B.R.O. Realizacją teledysku zajęła się ekipa Distort Media. Najnowszy singiel podobnie jak cała płyta jest również wyprodukowany przez Manifesta. Infamia’ to 13 dopieszczonych utworów utrzymanych w nowoczesnej stylistyce, z jakiej Manifest dał się już poznać. W Jego produkcjach słychać inspiracje różnymi gatunkami i stylami muzycznymi z trapem na czele, warstwa liryczna to natomiast mocne flow i dosadna treść. Krążek powstawał na przestrzeni kilku lat, ale zarówno pod względem tekstowym jak i muzycznym jest bardzo spójny. 44

Mixer / issue 1 / 2016

Dawid Podsiadło „Annoyance and Disappointment”

Od premiery albumu „Annoyance and Disappointment” minęły zaledwie dwa miesiące, a Dawid Podsiadło pobił swój kolejny płytowy rekord! Drugi krążek artysty osiągnął status Platynowej Płyty, co Związek Producentów Audio Video potwierdził już 29 grudnia 2015 roku. Warto przypomnieć, że niespełna miesiąc wcześniej „Annoyance and Disappointment” pokryła się złotem. Drugi album Podsiadło trafił na półki sklepowe 6 listopada. Od początku nie było wątpliwości, że kolejny album jednego z najpopularniejszych polskich wokalistów był najbardziej wyczekiwaną płytą 2015 roku. Płyta zbiera fantastyczne recenzje, jednak wielu zastanawiało się czy młodemu wokaliście uda się powtórzyć sukces pierwszego albumu. Bez wątpienia udało się. A Dawid Podsiadło, jak już wielokrotnie udowodnił, na tym nie poprzestanie.

„Domówka z Markiem Sierockim”

Jest to wyjątkowy album, jakiego jeszcze na polskim rynku muzycznym nie było! Tym razem to nie tylko sama muzyka! Pomiędzy tanecznymi przebojami pojawia się znany z Teleexpressu oraz Radia Vox głos Marka Sierockiego. Sierocki, również doświadczony DJ, umiejętnie podkręca atmosferę zabawy oraz opowiada ciekawostki o prezentowanych utworach, dzięki którym każdy może poszerzyć swoją wiedzę na temat ulubionych artystów lub piosenek. Stosując zasadę „kochamy to, co już znamy” na Domówce królują same hity z dyskotekowych parkietów. Znalazły się na niej przeboje spod znaku disco i latino. Nie zabrakło również szlagierów z lat osiemdziesiątych, które ponownie cieszą się wielką popularnością. Ta dwupłytowa superskładanka to między innymi: Shakira, Dr. Alban, Gipsy Kings, Jennifer Lopez i Wham! oraz najbardziej popularne szlagiery: „Rivers Of Babylon” dyskotekowej grupy wszech czasów Boney M., „You’re my Heart You’re my Soul” najpopularniejszego duetu lat 80’tych Modern Talking, kołyszące rytmy latino „Cambio Dolor” w wykonaniu Natalii Oreiro.

The Dumplings „Sea You Later”

„Sea You Later” jest krokiem zespołu w nowym muzycznym kierunku. Elektropopowy duet mocno stawia na elektronikę w duchu nowych brzmień, ale nie zapomina o chwytliwych piosenkach znaku rozpoznawalnym twórczości Justyny Święs i Kuby Karasia. Justyna: „Jest to dla nas bardzo


ważna płyta, ponieważ od początku do końca wychodzi z nas, znajdują się na niej teksty odnoszące się do ważnych nam filmów książek i momentów z życia, zaczęliśmy również wspólnie komponować muzykę.” Kuba: „Sea You Later” to brzmienia różnych epok. Nie zabrakło smutnych wręcz balladowych utworów jak i mocnego uderzenia basem. Jest to płyta tak różna jak my, ale spaja ją jeden pierwiastek jakim jest głos Justyny. The Dumplings na swoim drugim albumie pokazują swoje dojrzałe oblicze. „Sea You Later” jest płytą zrealizowaną w autorski sposób. W całości jest skomponowana, napisana i wyprodukowana przez zespół. Za miksy wydawnictwa odpowiedzialny jest Piotr „Emade” Waglewski, a za mastering Jacek Gawłowski.

Ania Dąbrowska „Dla naiwnych marzycieli”

Jak śpiewa w jednej z nowych piosenek – nic nie musi. To raczej my musieliśmy czekać na nowy materiał Ani Dąbrowskiej, tym razem wyjątkowo długo. Płyta dla „Dla naiwnych marzycieli” powstawała przez pół roku, w czterech różnych warszawskich studiach, z udziałem kilkunastu muzyków. - W dużej mierze związane było to z procesem uczenia się przeze mnie produkcji muzycznej. Wszystko chciałam wypróbować na własnej skórze i na własnym portfelu. Przemieszczałam się z miejsca na miejsce i sprawdzałam, co z tego wyjdzie – tak Ania Dąbrowska wspomina proces tworzenia i rejestracji materiału. Muzyki, która zaskakuje subtelnością i elegancją, ujmuje przestrzenią podkreślaną przez partie fortepianu, gitary akustycznej czy fletu. - Po raz pierwszy przed wejściem do studia zrobiłam próby z zespołem i razem aranżowaliśmy te piosenki. Lekkość

MUZYCZNE NEWSY tej muzyki, powietrze, które tam słychać, wynika również z tego, że sprawdziliśmy, co działa i wiedzieliśmy, że już nie trzeba niczego dokładać, że piosenka jest gotowa. „Dla naiwnych marzycieli” to rzeczywiście płyta rozmarzona i może nawet naiwna, ale przede wszystkim przebojowa i mimo kilku gorzkich nut, wprawiająca w pogodny nastrój. Zresztą, tego pisać nie trzeba – każdy fan muzyki w Polsce doskonale wie, jak działa głos Ani Dąbrowskiej. Premiera płyty jest zapowiedziana na 4 marca.

Wojciech Majewski Quintet „Grechuta”

Wznowienie doskonale przyjętej przez krytykę i słuchaczy płyty polskiego pianisty jazzowego Wojciecha Majewskiego. Zainspirowany twórczością Marka Grechuty artysta zaprosił do współpracy swojego brata Roberta (trąbka), saksofonistę Tomasza Szukalskiego, Marcina Jahra (bębny) oraz Pawła Pańtę (kontrabas). Album nagrany został w studiu M1 im. Agnieszki Osieckiej w lutym 2001 roku i zawierał 10 jazzowych aranżacji utworów Grechuty niosących w sobie prostotę, uniwersalną prawdę oraz urzekające piękno. Reedycja albumu zawiera dziesięć oryginalnych nagrań oraz dwa bonusowe utwory: „Ocalić Od Zapomnienia (demo)” i „Zmienionaż Po Rozłące (live)” Wznowienie albumu „Grechuta” zbiega się z piętnastoleciem premiery tej płyty oraz przypadającą w tym roku dziesiątą rocznicą śmierci ponadczasowego twórcy, jakim był Marek Grechuta.

Mixer / issue 1 / 2016

45


46

Mixer / issue 1 / 2016


Mixer / issue 1 / 2016

47



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.