2 minute read

ALEKSANDRA MISIUN Dr Krystian Ziemski & Partners Kancelaria Prawna sp. k. Zgłaszam zarzut przedawnienia!

Bartosz Pussak :

zdjęcie

Advertisement

Zgłaszam zarzut przedawnienia!

tekst: Aleksandra Misiun, radca prawny, Dr Krystian Ziemski & Partners Kancelaria Prawna sp. k. Porady prawne

Gdy przygotowując z Klientem strategię działania w sądzie cywilnym (niezależnie, czy przygotowujemy się do wytoczenia powództwa, czy raczej do obrony przed pozwem), wspominam o konieczności zweryfikowania kwestii terminu przedawnienia roszczenia, zdarza się wówczas, że Klient spogląda na mnie tak, jakbym właśnie wyszła z sali wykładowej podczas studiów prawniczych (a te czasy, muszę przyznać, są już odległą przeszłością). Cóż, dla laików, pojęcie to może kojarzyć się z teoretycznym zagadnieniem, roztrząsanym bardziej w prawniczych podręcznikach niż będącym realnym i przydatnym argumentem w sporach sądowych. Tymczasem, wbrew pozorom, zarzut przedawnienia potrafi być prawdziwą kartą Joker w niejednym sporze sądowym. Na czym właściwie polega? Zgodnie z treścią kodeksu cywilnego (art. 117 § 2 zd. 1 kc): Po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia. Przekładając język prawniczy na bardziej dostępny, ustawodawca ograniczył możliwość egzekwowania określonych roszczeń majątkowych do wskazanych w kodeksie cywilnym terminów. Po ich upływie, dłużnik, mimo że wciąż zobowiązany np. do zapłaty, będzie mógł „obronić” się i odmówić płatności, jeśli ustalony przez ustawodawcę termin na dochodzenie roszczenia minął. Czy to rozwiązanie słuszne? Przedawnienie ma za zadanie usunąć stan niepewności prawnej związanej z odwlekaniem w czasie dochodzenia roszczeń przez wierzycieli.

Bez dwóch zdań, sprawa sądowa to duże emocje dla każdej ze stron: zmęczenie narastającym konfliktem, czasem ambicje lub chęć potwierdzenia swojej racji powodują, że strony łatwo poddają się tym nastrojom i często tracą dystans do sprawy. Nietrudno wczuć się w taką sytuację: kiedy ktoś nie płaci mi za wykonaną umowę, gdy zarzuca mi jej nieprawidłowe wykonanie albo żąda ode mnie zapłaty kary umownej (to chyba najczęstsze evergreeny jeśli chodzi o spory sądowe toczone przez przedsiębiorców), od razu jestem gotowa wejść w tę polemikę. Czasem jednak warto zrobić krok w tył i ocenić, czy spór w ogóle musi się toczyć? Warto pamiętać, że aby skorzystać z „dobrodziejstwa”, jakie niesie ze sobą przedawnienie roszczenia, dłużnik (pozwany) musi co do zasady wykazać się aktywnością, czyli podnieść zarzut przedawnienia. Warto przypomnieć też, że od 2018 r. ustawodawca zdecydował się objąć konsumentów szczególną ochroną i w ich przypadku to sąd, z urzędu, zobowiązany jest zweryfikować, czy roszczenie nie jest przedawnione.

Co ciekawe, w całym moim życiu zawodowym nie zdarzyło się chyba jeszcze, abym uczestniczyła w sporze sądowym, w którym każda ze stron nie byłaby prze-

konana, że ma rację. Cóż, realia sądów są takie, że ostatecznie zazwyczaj jedna strona boleśnie przekonuje się jednak, że racji nie miała. Być może, aby uniknąć tej konfrontacji, warto rozważyć w pierwszej kolejności, czy aby roszczenie nie jest przedawnione? I odwrotnie: kiedy na horyzoncie pojawia się perspektywa wytoczenia pozwu, warto w pierwszym kroku sprawdzić, do kiedy skutecznie mogę skierować sprawę do sądu, aby nie narazić się na zarzut przedawnienia. 

This article is from: