7 minute read
Pies z kotem pod jednym dachem
wszystko jakoś połączyć – zawsze z przyjemnością pomagamy potrzebującym. Zorganizowaliśmy też akcję pomocową dla zwierząt a Ukrainy, podczas której zbieraliśmy żywność.
Zwróciłem też uwagę, że oferujecie seniorom dostawę towaru pod drzwi. To nieszablonowa akcja.
Advertisement
Wśród członków swoich rodzin mamy też osoby w podeszłym wieku; wiemy, jak to wygląda. Jeżeli możemy zaoferować pomoc,
Agnieszka Anyż PRZEDSTAWICIEL HANDLOWY DR PETCARE
Do każdego klienta podchodzę indywidualnie. W naszej branża bardzo ważna jest otwartość i serdeczność – to warunki dobrej współpracy. Jako Dr PetCare zawsze chętnie wspieramy sklepy zoologiczne. Stawiamy na jakość produktu, jego dostępność i stałe poszerzanie oferty. Organizujemy liczne akcje promocyjne i eventy, które budują zainteresowanie naszą marką wśród klienta ostatecznego. We współpracy ze sklepami zoologicznymi bardzo ważne są dla mnie takie wartości jak rzetelność, uczciwość i dyspozycyjność. Jeśli jest jakiś problem, klient może do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Poza tym moje motto brzmi: najgorsza prawda jest lepsza niż najmilsze kłamstwo.
pomagamy. Wychodzimy z założenia, że dobro zawsze wraca. Nieważne, ile masz pieniędzy, jakie mieszkanie – liczy się to, co możesz z siebie dać drugiemu człowiekowi. Moje motto życiowe brzmi: traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany.
Pytałem o to, jak radzicie sobie z trudną sytuacją na rynku, w odpowiedzi słyszę, że pomagacie ludziom. To bardzo wiele o Was mówi.
Wiadomo, miłością nikt rachunków nie zapłaci, ale właśnie miłość i niesienie pomocy to dla nas najważniejsze wartości, które chcemy wcielać w życie. Kochamy to, co robimy i nie kierujemy się portfelem. Zresztą wydaje mi się, że wielkie serca wśród miłośników zwierząt to bardzo częste zjawisko. Zwierzęta zmieniają ludzi na lepsze.
To podejście godne podziwu. Gratuluję Wam tego. W jaki sposób promujecie swoje wydarzenia? Organizacja i chęć niesienia pomocy to jedno, druga sprawa to dotarcie z informacją do zainteresowanych.
W zasadzie od samego początku staramy się być widoczni. Mocno stawiamy na social media: Facebook, Instagram czy ostatnio TikTok. Muszę przyznać, że odzew z tych kanałów jest w tym momencie dość duży. Klienci przychodzą, wstawiają zdjęcia
psów i są szczęśliwi, że mogli się pokazać, i że ktoś poświęcił im trochę uwagi. Budujemy wokół sklepu taką małą, lokalną społeczność – i to naprawdę działa. Dużym plusem są pozytywne opinie zostawiane w Internecie przez naszych gości. Lada moment chcemy też zacząć nagrywać filmy, na których będziemy opowiadać o pielęgnacji zwierząt.
Dużo środków przeznaczacie na promocję sklepu w social mediach?
Nie, praktycznie wcale. Mamy organiczne zasięgi, które sami budujemy, to wystarcza. Działa efekt śnieżnej kuli.
W ostatnim czasie rozwinęliście swoją działalność – otworzyliście salon groomerski. Długo trwały przygotowania?
Było to naszym zamiarem od samego początku, tylko nie wszystko zdołaliśmy zrobić od razu. Rozpoczęcie działalności wiązało się z dużym nakładem finansowym. Pierwszy rok był zresztą ciężki ze względu na szalejącą pandemię. Z naturalnych względów salon musiał poczekać, ale przygotowania trwały. Mieliśmy już przygotowane miejsce – wynajęliśmy trzecie pomieszczenie w tym samym budynku, natomiast takie kwestie jak zakup sprzętu czy zatrudnienie dodatkowego personelu, oczywiście przeszkolonego pod kątem groomingu, to coś, na co w tamtym okresie nie mogliśmy sobie pozwolić. Otworzenie salonu było jednak przygotowywane od początku i to, co się teraz dzieje, jest po prostu realizacją pierwotnych założeń.
Jak dokładnie wygląda w tym momencie oferta Waszego salonu?
Przygotowaliśmy pakiety usług oraz różnego rodzaju promocje. Na przykład teraz, do Wielkanocy, pieski do 10 kg mogą korzystać z takich zestawów usługowych: kąpiel, regeneracje futra bądź włosa, masarz TAO, strzyżenie lub trymowanie – w zależności od razy. Mocno stawiamy też na zapach, używamy perfum, oczywiście hipoalergicznych, klienci są zachwyceni.
Kończąc już, chciałbym zapytać, jakie macie plany na rozwój swojej marki. Jak wyobrażacie sobie AdEr za 10 lat?
Ciągle szukamy nowych pomysłów. Przymierzamy się na przykład do otworzenia agroturystyki na obszarze 100 km pod Warszawą. Mamy już ziemię, ale wiadomo, że takie przedsięwzięcie wymaga mnóstwa czasu i środków – trzeba przygotować kosztorysy, plany zagospodarowania terenu. To trochę coś Miłość i niesienie pomocy to dla nas najważniejsze wartości, które chcemy wcielać w życie. Kochamy to, co robimy i nie kierujemy się portfelem. Zresztą wydaje mi się, że wielkie serca wśród miłośników zwierząt to bardzo częste zjawisko. Zwierzęta zmieniają ludzi na lepsze
innego niż sklep zoologiczny, jednak nasza wizja polega na tym, żeby to wszystko jakoś biznesowo połączyć. Z pewnością wpłynęłoby to pozytywnie na nasze kontakty biznesowe, otworzyło nowe pole do wchodzenia w rozmaite współprace i relacje. Idąc z duchem naszych wartości, chcemy to rzecz jasna połączyć z pomaganiem fundacjom – myślę tu w kontekście rehabilitacji dzieci.
Bardzo ambitnie. A co z samym sklepem? Myślicie o ekspansji poza Warszawę?
Jeżeli rozmawiamy o wizji w długiej perspektywie, to tak! Chcielibyśmy, by AdEr stał się kiedyś ogólnopolską siecią sklepów zoologicznych.
Jak pies z kotem – czy da się
to pogodzić pod jednym dachem?
Powiedzenie „jak pies z kotem” w naszym języku zwykle oznacza starcie przeciwieństw sugerujące, że nie będzie zgody pomiędzy dwiema stronami. Czy tak jest faktycznie? Na szczęście zwierzaki bywają pod tym względem mądrzejsze od ludzi, wypracowując nie tylko wzajemną tolerancję, ale wręcz czasami wzruszające przyjaźnie
TECH. WET. MAŁGORZATA BIEGAŃSKA-HENDRYK
RRÓŻNE GATUNKI, JĘZYKI
I POTRZEBY
Koty i psy to dwa gatunki zaliczane do grona zwierząt towarzyszących, z którymi statystycznie najczęściej dzielimy nasze domy.
I choć to mocno je łączy, to jednak nie możemy zapominać, że to zwierzęta o odmiennych historiach, ze specyficznymi potrzebami, wymogami, a także – językami komunikacji.
Wydaje mi się, że żyjąc pod jednym dachem z psem i kotem (czego w ostatnim czasie sama doświadczyłam, ale o tym niżej), najważniejsze jest to, by pamiętać, z kim się rozmawia. Pies jako zwierzę otwarte i mocno ekstrawertyczne będzie się komunikować inaczej niż często zamknięty w sobie i – nie ukrywajmy tego – dość wyniosły w swoich zachowaniach kot. I o ile my jesteśmy w stanie nadążyć za tym dość łatwo, o tyle dla zwierzaków ich wzajemne zrozumienie się może nastręczać pewnych trudności.
Największy kłopot pojawia się tam, gdzie pozornie podobne pozy czy gesty oznaczają coś zupełnie innego. Przykład? Sygnały wysyłane z wykorzystaniem ogona!
U psa machanie może oznaczać ekscytację, u kota – irytację. U psa ogon uniesiony w górę może być sygnałem grożącym, u kota – przyjaznym. Przykłady można by mnożyć, jednak to, do czego zmierzam, to wniosek, który powinien nam zapaść w pamięć, jeśli planujemy połączyć psa z kotem pod jednym dachem: zadbajmy o to, by zwierzaki dobrze się poznały i nauczyły ze sobą „rozmawiać” odpowiednio odbierając i wysyłając sygnały. Jeśli tego zabraknie – możemy mieć idealny przepis na katastrofę.
DWA ŻYWIOŁY POD JEDNYM DACHEM
Z perspektywy behawiorysty stwierdzam, że dla zawierania kocio-psich znajomości, dość istotny jest sam moment, w którym jeden zwierzak wprowadza się do domu drugiego. Zawsze bowiem rezydent musi oddać część swojej przestrzeni, którą nagle zabiera mu obcy stwór i, co gorsza, początkowo otrzymuje ją na wyłączność (a przynajmniej tak powinno to wyglądać, jeśli będziemy pracować zgodnie z zasadami socjalizacji z izolacją). Kiedy przystępujemy do zaplanowania nowego podziału stref w przestrzeni, koniecznie trzeba wziąć pod uwagę preferencje rezydenta. Jeśli zatem w naszym domu mieszka pies, który od lat śpi z nami w łóżku, to nie możemy nagle oddać sypialni we władanie obcego kota. I podobnie – jeśli nasz kot wszystkie ulubione miejsca i sprzęty ma w salonie, to nie można nagle odciąć go od tej przestrzeni, by umieścić tam szczeniaka czy też dorosłego psa, który ma z nami zamieszkać.
A zatem, wybierając przestrzeń do pracy i izolacji, przeanalizujmy dokładnie potrzeby naszych zwierząt, by dokonać jak najrozsądniejszych wyborów. Przykładowo: jeśli przygarniamy do kociego domu wielokondygnacyjnego starszego psa, nie każmy mu od razu chodzić po schodach. Zwykle lepiej przestrzeń dla seniora budować na parterze, a kotu (lub kotom) pozostawiać we władaniu piętro.
Kocio-psie przyjaźnie mogą naprawdę chwytać za serce – gdy na przykład kilkudziesięciokilowy pies robi kawałek miejsca w swoim posłaniu, by jego koci kolega także się zmieścił
PRACA NA NISKIM POZIOMIE POBUDZENIA
Podczas pracy zapoznawczej bardzo ważna jest dbałość o tzw. niski poziom pobudzenia. Chodzi tutaj o stan emocjonalny prezentowany przez zwierzaki. Jest to niezwykle istotne, ponieważ stres i napięcie blokują możliwość skutecznego zapamiętywania, co negatywnie wpływa na proces nauki. Ponadto złe doświadczenia mogą prowadzić do powstania uogólnionych reakcji, które spowodują wytworzenie się czegoś, co można określić mianem uprzedzeń. Może więc pojawić się zachowanie w stylu „Co prawda Cię nie znam, ale na wszelki wypadek Cię nie lubię”. Aby tego uniknąć, konieczne jest kontrolowanie emocji zarówno u rezydenta, jak i u nowego domownika. Często przydaje się wówczas asysta drugiej osoby, tak aby każdy człowiek skupiał się tylko na „swoim” zwierzaku (lub zwierzakach, jeśli pracujemy od razu z grupą). Kiedy widzimy, że pojawia się napięcie i groźba eskalacji – przerywamy kontakt, uspokajamy zwierzę i sowicie je nagradzamy, a kolejną sesję kontaktu organizujemy dopiero wtedy, gdy wszyscy wrócą do równowagi. Warto zapamiętać, że nie należy się z tym spieszyć, a tempo pracy powinno być dostosowane do najbardziej delikatnego i wrażliwego osobnika w domu. Jeśli zaczniemy naciskać na szybsze zapoznanie lub postawimy któreś ze zwierząt w sytuacji dla niego niekomforto-
tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk
REKLAMA
▶