ISSN 2084-4867 www.2bstyle.pl
Lidia Sztwiertnia | Marek „Bushman” Lachowski | Maria Navarro Sánchez Grzegorz Kapołka | Apostolis Anthimos | Marta Grochowska KTW Fashion Week | Odczarowany Oświęcim Zimowa pielęgnacja | Nietrzymanie moczu – jak ćwiczyć by odzyskać radość życia My Honey Home | SOHO | Kultura Widzenia | Gryfnie N r 5 ( 3 5 ) 2 01 8 g r u d z i e n ’ 1 8 – s t y c z e n ’ 19
REKLAMA
2
Wielka promocja świąteczno-noworoczna! Do końca stycznia 2019 roku w salonie Rosiewicz Optyka
SZKŁA KOREKCYJNE W CENIE OPRAWEK! Podaruj najbliższym nietuzinkowy prezent!
3
REKLAMA
Rosiewicz Optyka ul. Partyzantów 15, Bielsko-Biała, budynek Przędzalni tel. 737 747 007, www.rosiewiczoptyka.pl
NA WSTĘPIE czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48 Na okładce: Ilustracja Marii Navarro Sanchez
napisz do nas: redakcja@2bstyle.pl Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: mediani@mediani.pl tel. 504 98 93 97 2B STYLE ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: redakcja@2bstyle.pl www.2bstyle.pl Redaktor Naczelna: Agnieszka Ściera-Pytel Reklama: tel. 504 98 93 97 Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera-Pytel (tekst), Anita Szymańska (tekst & foto), Roman Kolano (tekst), Katarzyna Górna-Oremus (tekst), Ewa Krokosińska-Surowiec (tekst), Jacek Kućka (tekst), Magdalena Jeż (tekst), Aleksandra Idzik-Hola (tekst), Agnieszka Korbel (tekst), Anna Popis-Witkowska (korekta), ESCO (IT). Grafika i skład: Anita Szymańska, Mediani | www.mediani.pl Druk: Drukarnia RABARBAR Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Copyright © MEDIANI Anita Szymańska Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Listy: e-mail: redakcja@2bstyle.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie osób, zamieszczone w wypowiedziach i wywiadach. 2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej.
PARTNER MEDIALNY:
JESTEŚMY TU: WERSJA DRUKOWANA ON-LINE: www.issuu.com/mediani/ PORTAL: www.2bstyle.pl
Anielskie placki Kolejne Święta, kolejny rok zbliża się do końca. Z czym Wam będzie się ten rok kojarzył? Mnie mijający rok będzie kojarzył się z fajnymi ludźmi poznanymi w zaprzyjaźnionej agencji reklamowej, piosenką „weźka”, gorącym latem i.. plackami ziemniaczanymi z pieca. To ostatnie dzięki Lidii Sztwiertni, którą nareszcie „zdybałam” i namówiłam na rozmowę, a przy okazji na przygotowanie specjalite de la maison. To nie były zwyczajne placki, o nie. Robione ręką artystki, siłą rzeczy stały się dziełem sztuki i tak smakowały. I choć, wyposażona w przepis i życzliwe wskazówki autorki, próbowałam artystycznie zrobić podobne w zaciszu swojej kuchni, to jednak okazały się mocno odbiegać i smakiem i wyglądem od anielskich placków. O smakołykach lubię pisać, bo to wdzięczny temat i zawsze na czasie. Już teraz kąciki ust same podnoszą się na myśl o świątecznej wyżerce – barszczyk, żurek, pierogi z kapustą, serniczek itede itepe. Sami wiecie co Was niebawem pysznego czeka. Smacznych Świąt życzę i równie pysznego powitania Nowego Roku
Agnieszka Ściera-Pytel Redaktor Naczelna
SPIS TREŚCI Grudzień pełen emocji 6 Subiektywny Kalendarz Wydarzeń 8 Sylwia Mokrysz. Kobieca twarz biznesu 12 Burmistrz Bielska bez wynagrodzenia 14 Marka Eichholtz w My Honey Home 16 To już pięć lat 18 Nie kupuj. Zaadoptuj 18 Lidia Sztwiertnia „Diabli wiedzą” 20 Apostolis Anthimos „Muzyczne światy równoległe” 24 Rozmowy przy kawie. Marek Bushman Lachowski 28 Maria Navarro Sánchez. W poszukiwaniu miejsca na ziemi 32 Grzegorz Kapołka. Grać na sto procent 39 Odczarowany Oświęcim 42 KTW Fashion Week 44 Marta Grochowska Fotografia. Jestem trochę jak czarna owca 50 Magia czasu 56 Co jeśli Mikołaj nie trafił z prezentem? 56 Świąteczene Śląskie 60 Miłość, gorąca herbata i... 62 Nietrzymanie moczu. Jak ćwiczyć, by odzyskać radość życia 64 Zimowa pielęgnacja 66 To się dzieje wokół. SOHO 68 Mój miodowy dom. My Honey Home 72 Zwiedzanie Islandii z Kulturą Widzenia 74 Gryfnie czyli ładnie o Śląsku i po śląsku 76
4
15 LAT dla TWOJEGO PIĘKNA Kosmetologia estetyczna
Studio Paula kosmetologia estetyczna
laseroterapia peelingi medyczne mezoterapia pielęgnacja twarzy i ciała masaże wlewy witaminowe
www.studiopaula.pl Bielsko-Biała ul. Zielona 6 tel. 604 355 641
R
Wesołych Świąt! Zamów Voucher! To oryginalny i ekskluzywny prezent z okazji Świąt Bożego Narodzenia. To najczęściej wybierana forma upominku dla bliskiej osoby lub współpracowników. Aby zamówić Voucher, zapraszamy do kontaktu.
5
REKLAMA
V
HE OUC
wydarzenia
Grudzień pełen emocji! Zawsze trafione prezenty świąteczne, upominki za zakupy, niezwykły bożonarodzeniowy Targ Produktów Regionalnych, spotkania ze stylistką – Beatą Bojdą, spotkanie z Mikołajem… W Centrum Handlowym Sarni Stok grudniowe zakupy będą wyjątkowo emocjonujące!
A jeśli Święta i nadchodzący okres sylwestrowy oznaczają dla Was rozterki związane z odwiecznym pytaniem „co na siebie włożyć?”, to koniecznie wpadnijcie do Sarniego Stoku w dowolny czwartek. Czeka tam na Was stylistka: Beata Bojda, która chęt-
6
nie zabierze Was na zakupy, doradzi w doborze garderoby, opowie o najnowszych trendach, podpowie w kwestii dodatków, makijażu i fryzury. A wszystko to zupełnie za darmo! Dodatkowo w okresie przedsylwestrowym możecie skorzystać z porady w dniach 27-30.12.! 6 grudnia, do Centrum zawita najprawdziwszy Św. Mikołaj na swoich świetlnych saniach, a tuż po jego wizycie rozpoczniemy rozdawanie za zakupy pięknych Poinsecji - Gwiazd Betlejemskich! To nie wszystko! Zadbaliśmy także by na stołach nie zabrakło pachnących łakoci i smakołyków, które sprawiają, że Święta są tak wyjątkowe. Od 15 do 23 grudnia zapraszamy na Targi Produktów Regionalnych – nie bez powodu potrwają one aż 9 dni! Ta wyjątkowa świąteczna edycja zgromadzi w jednym miejscu przysmaki z całego świata, nie zabraknie także tych naszych, regionalnych. Taki grudzień zdarza się tylko raz w roku, spędźcie go w CH Sarni Stok!
artykuł sponsorowany
P
rezent świąteczny i upominek z okazji urodzin i imienin, a także zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Karta Podarunkowa Sarni Stok to po prostu prezent doskonały na każdą okazję. Szczęśliwiec, który znajdzie ją pod choinką będzie mógł sam kupić sobie wymarzony prezent w blisko 80 sklepach i punktach usługowych honorujących karty Visa. Karta podarunkowa Sarni Stok to prezent doskonały przynajmniej z kilku powodów: nie dopłacamy za wydanie karty, sami decydujemy o kwocie doładowania, a płatności kartą można dokonać w kilku różnych punktach i sklepach aż do wyczerpania limitu. Co więcej, kartę można doładowywać wielokrotnie: bądźmy #zerowaste i korzystajmy z tego przywileju, dbając o naszą planetę! W wielu salonach CH Sarni Stok za zakupy z Kartą otrzymamy dodatkowe upominki lub rabaty.
REKLAMA
7
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
Polecamy
Prześlij do nas informację o wydarzeniach redakcja@2bstyle.pl
Nowa płyta grupy Lizard
3-14 grudnia COP24 Katowice
Konferencja COP jest najważniejszym organem Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. Celem Konwencji, podpisanej w 1992 r. podczas Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro, jest ochrona klimatu i redukcja emisji gazów cieplarnianych na świecie. W wydarzeniu wezmą udział delegaci z 200 państw, a także reprezentanci nauki, biznesu, organizacji pozarządowych i ekologicznych.
7 grudnia Jarmark Bożonarodzeniowy Brzeszcze
Trzydniowe wydarzenie, które zagra dla Oliwki Marcińczyk. Organizatorzy zapraszają do magicznego miejsca pełnego aromatu grzanego wina i czekoladowych pierników. Spacerując po parku przy dźwiękach muzyki granej na żywo, będzie można poczuć magię nadchodzących świąt! Część atrakcji Jarmarku: ponad dwudziestu wykonawców, wenecka karuzela, kino, jarmark, świąteczny wystrój, spotkanie z Mikołajem, fotobudka, świąteczne zabawy dla najmłodszych, wspólne zapalenie lampek na choince i wiele więcej!
9 grudnia Maria Jopek & Leszek Możdżer Bielsko-Biała, BCK
HALF-LIVE – siódma studyjna płyta bielskiego zespołu Lizard to fascynująca, wielowątkowa muzyczna opowieść zawarta w jednym 44-minutowym utworze. Zespół podjął na niej próbę przetarcia nowego szlaku dla muzyki progresywnej. Z jednej strony wyczuwalny jest powrót do tradycyjnej, rozbudowanej formy, z drugiej pojawiają się nowe środki wyrazu, jak wyraźny wpływ jazz-rocka oraz zaskakujących elementów spoza szeroko rozumianego rocka progresywnego… Powrót charakterystycznych dla brzmienia zespołu dźwięków dopełniony jest gościnnym udziałem skrzypaczki Dominiki Rusinowskiej, a niezwykle klarownie brzmiąca produkcja znakomicie wiąże mocne riffowe uderzenia z momentami lirycznymi. Tekstowo HALF-LIVE jest mocnym antywojennym manifestem z wyraźnymi odniesieniami do bieżących wydarzeń społeczno-politycznych. Płyta adresowana do wielbicieli brzmień nieoczywistych i niepokojących. Płyta ukazała się w formie cd i winylowej. Wersja winylowa ponadto została wydana w trzech edycjach: standardowej czarnej oraz przezroczystej i turkusowej – gratka dla kolekcjonerów. Wydawca: Audio Cave. Projekt okładki: Damian Bydliński
8
„Dwa serduszka, cztery oczy”. Tych dwoje wypracowało silną więź ze swoją publicznością, każde z nich ma unikatowe własne miejsce w muzyce od wielu lat. W tym specjalnym projekcie pochylają się nad przypadkiem słowiańskiej duszy w światowej muzyce, a za punkt wyjścia do improwizacji służą im pieśni ludowe i klasyczne oraz inspirowana nimi autorska muzyka obojga. Więcej na www.bck.bielsko.pl.
11 grudnia Urszula Dudziak – koncert „Wyśpiewam wam więcej” Katowice, NOSPR
Urszula Dudziak rusza w Polskę. Będzie nie tylko śpiewać, ale i dużo opowiadać! Życie Urszuli Dudziak to materiał na niejedną książkę…Dlatego teraz artystka wyśpiewa jeszcze więcej
na wyjątkowych koncertach łączących muzykę z autobiograficzną opowieścią pełną wzruszeń, śmiechu i zwrotów akcji.
13-14 grudnia Dni Pēterisa Vasksa Katowice
„W dzisiejszych czasach wielu ludzi nie posiada swoich wartości, nie wierzy w miłość i ideały. Wymiar duchowy został zatracony. Zapewnić pokarm duszy – to pragnienie wyrażam w swoich utworach” – tymi słowami Pēteris Vasks określa swoje artystyczne credo. Podczas dwóch dni będzie można nie tylko wysłuchać jego dzieł, muzycznej „duchowej strawy”, ale i spotkać się z twórcą twarzą w twarz: Vasks będzie bowiem gościem specjalnym odbywającego się równolegle festiwalu Brand New Music katowickiej Akademii Muzycznej.
18 grudnia Bielska Scena Kabaretowa – wieczór 111 Bielsko-Biała, Teatr Polski
Gwiazda wieczoru, Marek Majewski, jest autorem hitów kabaretowych. To kompozytor, poeta, satyryk i felietonista. Scenarzysta i reżyser licznych programów telewizyjnych, radiowych i estradowych. Kabaret A Jak! to żeński kwartet szturmem zdobywający kolejne nagrody i rzesze fanów. Prawniczkę, absolwentkę budownictwa, animatorkę społeczno-kulturową i doktorantkę psychologii połączyła miłość do sceny, teatru, inteligentnego poczucia humoru oraz skeczy muzycznych. Więcej na www.teatr.bielsko.pl
21 grudnia The ThreeX oraz Riffertone – koncert „Świątecznie” Bielsko-Biała, Metrum Jazz Klub
Polskie kolędy, pastorałki i utwory wprawiające w świąteczny nastrój, zaaranżowane w oparciu o bogactwo muzycznych stylów, w wykonaniu przyjaciół wspólnie muzykujących od najmłodszych lat – zespołów: The ThreeX oraz Riffertone.
31 grudnia Sylwester wiedeński – koncert Katowice, NOSPR
PROMOCJA
Tego szczególnego wieczoru Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia poprowadzi Matthew Coorey, australijski dyrygent mający w swoim bogatym dorobku m.in. współpracę z London Philharmonic Orchestra, City of Birmingham Symphony Orchestra i Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, z którą wystąpił na festiwalu BBC Proms.
9
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
12 stycznia „Nasze żony” – spektakl z Teatru Syrena w Warszawie Oświęcim, OCK
To zaskakujący, pełen zwrotów akcji komediodramat, obmyślony na trzech wirtuozów aktorstwa – Wojciecha Pszoniaka, Jerzego Radziwiłowicza i Wojciecha Malajkata. Jest to opowieść o próbie, przed jaką staje wieloletnia przyjaźń trzech mężczyzn. Na rozważaniach o trudnych wyborach między moralnością a lojalnością się nie skończy.
13 stycznia 27 Finał Świątecznej Orkiestry Świątecznej Pomocy Polska, Świat
Po raz dwudziesty siódmy zagra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Hasłem najbliższej edycji jest: „Gramy dla dzieci małych i bez focha. Na zakup sprzętu dla specjalistycznych szpitali dziecięcych”. Celem finału będzie zakup nowoczesnego sprzętu medycznego dla specjalistycznych szpitali dziecięcych – placówek z oddziałami II oraz III stopnia referencyjności, czyli takich, które mogą dokonać specjalistycznej diagnozy oraz udzielić pomocy medycznej najciężej chorym dzieciom.
13 stycznia Tribute to: Zbigniew Wodecki by Wodecki Twist Festiwal Katowice, NOSPR
Po sukcesie koncertu inaugurującego pierwszą edycję Wodecki Twist Festiwal w Krakowie, poświęconego pamięci Zbigniewa Wodeckiego, ten wyjątkowy projekt tworzony przez przyjaciół i muzyków grających przez lata z artystą zabrzmi w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Lublinie, Toruniu, Gdyni i Katowicach. Ideą koncertów jest spotkanie wykonawców nie tylko z muzyką patrona wydarzenia, ale i z nim samym – widowiska będą oprawione wyjątkowymi materiałami archiwalnymi.
13-14 stycznia Śląski Festiwal Nauki Katowice, MCK
Festiwal jest połączeniem nauki i zabawy – przyjemnego z pożytecznym. Wydarzenie organizowane jest przez uczelnie województwa śląskiego oraz Miasto Katowice. Naukowcy oraz popularyzatorzy nauki podzielą się innowacyjnymi wynikami badań oraz ich zastosowaniem w przemyśle i gospodarce.
19 stycznia Eleni – koncert Oświęcim, OCK
Eleni – jedna z najpopularniejszych piosenkarek w Polsce, która wylansowała i wprowadziła na pierwsze miejsca kra-
jowych list przebojów między innymi takie utwory, jak: „Do widzenia, mój kochany”, „Bawmy się, śmiejmy się”, „Miłość jak wino”. Bilet na koncert Eleni będzie doskonałym prezentem dla babci i dziadka z okazji ich święta.
22 styczeń Budapest Strauss Orchestra – Koncert Noworoczny Bielsko-Biała, BCK
Budapest Strauss Orchestra, „Valses de Vienne” – Koncert Noworoczny. Wybitny zespół wirtuozów tworzący orkiestrę i wspaniały balet uzupełniający koncerty klasycznymi walcami powstał w Budapeszcie w połowie ubiegłego wieku. Jego historia jest ściśle związana z działalnością Narodowego Zespołu RAJKO, którego szkoła muzyczna i baletowa należą do ścisłej czołówki europejskiej. Z tej znamienitej szkoły artyści po edukacji najczęściej trafiają do najlepszych orkiestr i baletów z całego świata, gdzie odnoszą duże sukcesy, ciesząc się niesłabnącą opinią prawdziwych artystów.
24-27 stycznia 4 Design Days Katowice, MCK
Święto architektury, designu i nieruchomości. Przez cztery dni ikony światowego i polskiego designu, najwięksi architekci i projektanci, producenci i firmy usługowe oraz deweloperzy będą dyskutować o tym, co inspiruje i kreuje światowe trendy w architekturze i designie. Podobnie jak podczas ostatniej edycji wydarzenie będzie odbywać się równolegle w Międzynarodowym Centrum Kongresowym i Spodku w Katowicach.
9 lutego „Nosowska na tłusto i basta” – koncert Katowice, MCK
Na polu muzycznym Nosowska nie próżnuje, niedawno ukazał się jej kolejny solowy album „Basta”, tym razem za stronę muzyczną i produkcję odpowiada Michał „Fox” Król. To zbiór 11 bardzo osobistych w warstwie tekstowej utworów, jak sama Nosowska mówi: „To najważniejsza płyta”. Nowy materiał będzie można usłyszeć na żywo podczas już prawie w całości wyprzedanej jesiennej trasy koncertowej – „Nosowska na tłusto” i zimą 2019 w trakcie drugiej części trasy „Nosowska na tłusto i basta”.
REKLAMA
Z tym kuponem rabat na wszystkie badania
Laboratorium Medyczne
-15%.
Zapraszamy do nowej siedziby firmy ul. Cicha 2, 43-300 Bielsko-Biała pn-pt 7.30–18.00, sob. 8.00–12.00 tel. 33 50 00 500
Kupon rabatowy nie łączy się z innymi rabatami.
10
REKLAMA
11
BIZNES
Kobieca twarz biznesu Rozmowa z Sylwią Mokrysz – współautorką książek „Nigdy! Nie poddawaj się” i „Biznesowe inspiracje Polek na świecie”. Sylwia Mokrysz – prokurent i członek zarządu Mokate SA w Ustroniu. Wyznacza strategię i realizuje plany ekspansji herbat Mokate w skali globalnej i w kraju. Piastuje godność Polskiej Ambasadorki Przedsiębiorczości Kobiet, w 2016 roku reprezentowała nasz kraj na Women’s Entrepreneurship Day w nowojorskiej siedzibie ONZ. Zaangażowała się w globalny projekt Million Women Mentors, wspomagający zawodową aktywizację kobiet. Od 2014 roku działa w Polskiej Sieci Przedsiębiorczości Kobiet, służąc tej organizacji swoim autorytetem i doświadczeniem. Jest autorką wielu publikacji nt. aktywności kobiet w biznesie. Sprawy kobiet w biznesie są Pani bliskie…
Naturalnie. Jak tylko sięgam pamięcią, zawsze byłam albo obok tego tematu, obserwując działania mojej mamy, albo sama najpierw pomagając, a później już samodzielnie rozwijając nasz rodzinny interes. Uważam, że należy dzielić się wiedzą i doświadczeniem, ponieważ jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia w zakresie szeroko pojmowanej „kultury biznesowej”, nawet na poziomie zmiany mentalności i sposobu myślenia. Czeka nas jeszcze praca u podstaw, choć już na nieco wyższym poziomie. Rozwijamy się jako społeczeństwo, co przekłada się także na procesy w przestrzeni biznesu. À propos dzielenia się doświadczeniem – czy stąd wziął się pomysł na dwie książki, których jest pani współautorką?
Projekty, o których rozmawiamy, to zupełna nowość. Książki ukazały się niemal jedna po drugiej, jesienią tego roku. Bardzo zachęcam do lektury nie tylko panie, choć to właśnie kobiety dzielą się w nich swoją wiedzą o sposobach na sukces w biznesie. Mam nadzieję, że czytelnik znajdzie w nich wiele inspiracji. Muszę jednak uprzedzić, że nie ma jednej całkowicie skutecznej, uniwersalnej metody. To brzmi dosyć rozczarowująco...
Niekoniecznie. Recept jest nieskończenie wiele. Najważniejsze, żeby znaleźć tę najwłaściwszą dla siebie. W biznesie niezwykle istotne jest precyzyjne określenie celów, do których się dąży, a naturalnie największą satysfakcję przynosi ich realizacja. Nigdy jednak nie chodzi wyłącznie o wynik finansowy. Dla mnie niezwykle istotne są nieustający rozwój i samodoskonalenie. Dlatego zawsze stawiam sobie poprzeczkę maksymalnie wysoko, tak by wysiłek włożony w cały proces przyniósł najlepsze możliwe w danym momencie efekty. Częścią tej recepty jest też możliwość spełniania swoich
12
pasji właśnie poprzez pracę. Dzięki temu podejmuję nowe wyzwania, poznaję mądrych i inspirujących ludzi na całym świecie. Wprowadzając markę LOYD do czołówki herbacianych brandów na rynku oraz rozwijając linie nowych produktów Mokate, właściwie jestem w niekończącej się podróży. Odwiedzając kolejne egzotyczne miejsca w Ameryce, Afryce i Azji w poszukiwaniu oryginalnych, często jeszcze nieznanych w Polsce smaków i zapachów, mam poczucie, że w jakimś niewielkim fragmencie przyczyniam się do odkrywania tajemnic świata. To daje mi radość w biznesie i w życiu. Dziękuję za rozmowę.
PIELĘGNACJA TWARZY PIELĘGNACJA CIAŁA TKALNIA FIGURY Najnowocześniejszy sprzęt na Podbeskidziu
Szukasz idealnego prezentu? Podaruj zaproszenie upominkowe na wyjątkową pielęgnację. QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
13
REKLAMA
ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 33 810 69 89, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl
HISTORIA
Burmistrz Bielska bez wynagrodzenia. Honorowa funkcja w Ratuszu Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości kwestią kluczową stało się włączenie Śląska Cieszyńskiego, w tym Bielska, w granice nowo powstałego państwa. Dawne Bielitz miało po 1918 roku specjalny status. Pozycja bielskiego burmistrza umożliwiała mu samodzielne zarządzanie administracją miejską bez konieczności konsultowania decyzji z jakimkolwiek ciałem kolegialnym. W dodatku nie otrzymywał on z tytułu pełnionej funkcji żadnego wynagrodzenia. Tekst: Alan Jakman, www.bielsko.biala.pl
Już jesienią 1918 roku w obawie, że do terytorium Śląska Cieszyńskiego pretensje zgłoszą inne państwa utworzono Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego. Dziesięć dni później ogłosiła ona decyzję o przyłączeniu spornego terenu do Rzeczypospolitej. Większość gmin powiatu bielskiego została więc włączona do Polski. Również ówczesny starosta bielski Jakub Podczaski uznał zwierzchnictwo polskiej administracji. Cenzus majątkowy a wybory W Bielsku pilną sprawą stało się uchwalenie nowej gminnej ordynacji wyborczej. Dotychczas obowiązująca przewidywała 3-letnią kadencję rad gminnych, a te nie zmieniły się od 1911 roku. Przeprowadzenie nowych wyborów w mieście wcale nie było proste. Wedle wciąż obowiązujących przepisów z roku 1863, prawa wyborcze były uzależnione od cenzusu majątkowego. To z kolei nie było zgodne z uchwaloną w 1921 roku konstytucją marcową. Przesłany do Rady Ministrów przez Tymczasową Komisję projekt ordynacji wyborczej w Bielsku podzielił siły polityczne w regionie. Reprezentanci stronnictw niemieckich uważali, że burmistrz wybrany w głosowaniu powinien uzyskać jeszcze akceptację rządu. Z kolei ugrupowania polskie dążyły do tego, by rząd wybierał burmistrza spośród trzech kandydatur. Tłem sporu była kwestia narodowościowa. Oba obozy dążyły do tego, aby na czele bielskiego magistratu umieścić własnego kandydata. Bielska autonomia Dodatkowym problemem prawnym była autonomia Bielska nadana miastu w 1869 roku. Na podobnych zasadach w tym czasie funkcjonowały tylko Lwów i Wiedeń. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości bielski magistrat stał się pierwszą instancją władzy politycznej w mieście. Autonomia Bielska określała także nadzwyczajną pozycję prawną burmistrza jako zwierzchnika władzy wykonawczej. Przed rokiem 1918 kandydatura burmistrza, którego wybierała rada gminna, musiała zostać zatwierdzona przez cesarza. Bielsko, chcąc obronić dawną autonomię, starało się, by jak najwięcej obowiązujących przepisów przenieść do porządku prawnego odrodzonego państwa polskiego. W nowym ustroju prawnym dawne uprawnienia cesarza przejął Minister Spraw Wewnętrznych i to on zatwierdzał nominację na stanowisko burmistrza Bielska. W przypadku innych miast wystarczyła akceptacja wojewody.
14
Honorowa funkcja burmistrza Status miasta Bielska przewidywał, że funkcja radnego gminnego jest honorowa, a więc osoba ją pełniąca nie otrzymywała z tego tytułu żadnego wynagrodzenia. Burmistrz i wiceburmistrzowie byli jednocześnie członkami rady gminnej, co oznacza, że za pracę w magistracie nie otrzymywali zapłaty. Zakładano możliwość wypłacania urzędnikowi specjalnego świadczenia, oficjalnie przeznaczonego na wydatki reprezentacyjne. Kiedy w 1926 roku na drugą kadencję został wybrany Cuno de Pongratz, rada gminna zobowiązała się do wypłacania mu po przejściu na emeryturę specjalnego dodatku komunalnego w wysokości świadczenia przysługującego urzędnikowi piątej grupy uposażenia. Po ustąpieniu z urzędu w 1930 roku Pongratz otrzymał wypłatę w wysokości nieco ponad 900 zł. Wypłacana później kwota stale malała. Samodzielne zarządzanie administracją Kadencja burmistrza bielskiego trwała cztery lata. Miał on dwóch zastępców, którzy mogli reprezentować go we wszystkich czynnościach prawnych. Honorowe sprawowanie funkcji burmistrza Bielska umożliwiało zasiadanie w Sejmie Śląskim. Według artykułu 8 ordynacji wyborczej do Sejmu Śląskiego, poseł nie mógł równocześnie zajmować płatnego urzędu państwowego i samorządowego. Pozycja prawna bielskiego burmistrza umożliwiała mu samodzielne zarządzanie administracją miejską bez konieczności konsultowania decyzji z jakimkolwiek ciałem kolegialnym. Bielsko w okresie pomiędzy upadkiem Austro-Węgier a przyłączeniem do Polski wydawało także swoją walutę. Jednak wybuch wojny polsko-czechosłowackiej i polityczne spory narodowościowe różnych stronnictw w radzie gminnej nie pomagały w funkcjonowaniu miasta w nowych ramach prawnych.
Na zdjęciu tytułowym: Po prawej stronie budynki mieszczące magistrat (dzisiejszy gmach Sądu Okręgowego), fot. „Bielsko-Biała i okolice – historia pocztówką pisana” – Monika Ćwikowska-Broda, Wiesław Ćwikowski. Artykuł powstał na podstawie m.in. zespołu „Akta miasta Bielska” w Archiwum Państwowym w Katowicach Oddział w Bielsku-Białej, Dziennika Urzędowego Województwa Śląskiego, a także pracy zbiorowej „Bielsko-Biała. Monografia miasta” pod redakcją prof. I. Panica.
REKLAMA
15
NASZ PATRONAT
Swiatowe trendy w designie wnętrz teraz w Bielsku-Białej Showroom marki EICHHOLTZ w Salonie wnętrz My Honey Home W listopadzie w Salonie Wnętrz My Honey Home przy ul. Stojałowskiego w BielskuBiałej nastąpiło uroczyste otwarcie kolejnego piętra ekspozycji, gdzie zostały zaprezentowane nowości proponowane przez stylistki marki, oraz eleganckie aranżacje znanej holenderskiej marki Eichholtz. Jest to firma, która proponuje produkty bardzo wysokiej jakości, zgodne z najnowszymi trendami w designie wnętrz. Jej kolekcje spotykają się z uznaniem zarówno zwolenników klasyki, jak i nowoczesnego stylu we wnętrzach.
Showroom marki Eichholtz w My Honey Home to trzeci w Polsce oraz jedyny na Ślasku salon marki. Bielski rynek wystroju i dekoracji wnętrz zyskał kolejne bardzo ciekawe miejsce, pełne inspiracji, wysokiej jakości produktów oraz szerokiej gamy usług związanych z wystrojem wnętrz. Aranżacje w salonie powstały we współpracy głównego stylisty brandu, Floriana Roozena oraz właścicielki salonu – Beaty Wojciechowskiej-Hańderek. Są bardzo stylowe i warte obejrzenia. Mają niebanalny charakter i niezwykły nastrój. Lampy, meble, dywany i wyjątkowe dekoracje tworzą harmonijne i bardzo stylowe kolekcje, które w poszczególnych aranżacjach robią eleganckie, a zarazem bardzo harmonijne wrażenie. W takich wnętrzach chce się pozostać na dłużej. Na otwarcie Showroomu Eichholtz przybyło liczne grono gości, które podziwiało wyjątkowe, pełne elegancji i nastroju wnętrza. Prowadzącym event był znany prezenter Olivier Janiak, który skradł serca gości pozytywną energią i otwartością. Gościem specjalnym wydarzenia był znany aktor i utalentowany wokalista Kacper Kuszewski, który oczarował wszystkich swoim głosem. To
16
był wyjątkowy wieczór, pełen inspirujących propozycji i aranżacji, a jednocześnie bardzo gościnny, pełen serdeczności i fantastycznej atmosfery. Salon My Honey Home poleca wiele znanych i cenionych producentów, jednak oferta cenowa jest zróżnicowana każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. W My Honey Home rzeczywiście można się poczuć jak w miodowym domu, miło i przyjemnie. Coś specjalnego emanuje z tego miejsca, dobra energia, gościnność i serdeczność. Warto tutaj wstąpić, choćby na filiżankę pysznej kawy w Honey Bistro, bo miejsce jest naprawdę tworzone z ogromną pasją i zaangażowaniem, a nade wszystko z wielką otwartością na ludzi, ich indywidualny styl i gust. Tutaj można spełnić swoje marzenia o wyjątkowym wnętrzu dla siebie – tutaj można poczuć się jak u siebie, bo to jest Home... miodowy dom. Po prostu My Honey Home. Więcej o salonie My Honey Home na stronach 7272 w artykule na temat My Honey Home Salon & Bistro. Magazyn 2B STYLE objał patronat nad otwarciem showroomu marki Eichholtz.
REKLAMA
17
NASZ PATRONAT
To już pięć lat!
Dotyk Urody w Jaworzu działa nieprzerwanie od pięciu lat. Jego właścicielka nie ustaje na laurach, wciąż poszukuje nowych rozwiązań i udogodnień. Wszystko dla dobra klientek. 23 listopada salon obchodził swoje urodziny. 2B STYLE objął patronat medialny nad tym wydarzeniem. – Jestem bardzo dumna z tych ostatnich pięciu lat. Dotyk Urody jest niczym dziecko, które wzrasta, ale wymaga ciągłej uwagi i skupienia. Szczególnie dużą radość sprawia mi sam personel, który udało mi się zaprosić do pracy. To także za jego sprawą klientki są zadowolone i wracają w nasze progi. – mówi Marta Wawrzyczek, założycielka i właścicielka Dotyku Urody Centrum Kosmetyki Estetycznej w Jaworzu. Wydarzenie związane z urodzinami Dotyku Urody Centrum Kosmetyki Estetycznej odbyło się 23 listopada w Villi Barbara w Jaworzu. Gościem specjalnym była Patrycja Wieja, znana z programu Projektu Lady. Bielszczanka zaprezentowała się także w ciekawej odsłonie – sportowej. Project Jump, który sygnuje cieszy się coraz większą popularnością. Goście, którzy przybyli na event
zapamiętają także pokaz mody w wykonaniu modelek z agencji Grabowska Models. Prezentacja najnowszych kolekcji włoskich marek, które wprowadza na rynek polski Fashion Boom International, przypadła do gustu wszystkim gości. Specjalny panel został poświęcony urodzie. Specjalistki z firmy Diego Dalla Palma oraz RVB LAB the makeup opowiedziały o najnowszych trendach w makijażu i najnowszej generacji pielęgnacji. Warto dodać, że Dotyk Urody pracuje między innymi na powyższych markach. Przedstawiciel firmy Bogdani Dermatologia przypomniał o atutach zabiegów wykonywanych urządzeniami: Venus Legacy i ULFIT z technologią HIFU. Każda z pań mogła także przetestować pilingi i balsamy z firmy Natural Aromas. Ponadto prawniczka firmy MERITUM, jego właścicielką jest Katarzyna Piechówka, opowiedziała w jaki sposób można dochodzić odszkodowań. Anna Jopek zaś, która jest trenerką rozwoju osobistego, przybliżyła zebranym czym są marzenia, i jak można je spełnić. Na przykładzie Marty Wawrzyczek, która zaczynała praktycznie od zera, a zbudowała markę rozpoznawalną w Polsce.
Nie kupuj. Zaadoptuj To już kolejne, piąte wydanie kalendarza charytatywnego wydanego przez agencję Grabowska Models,wspólnie z portalem bielsko. biala.pl, który od początku patronuje tej niecodziennej inicjatywie. Premiera odbyła się 24 listopada w Kameliowym Zakątku. Do konkursu ogłoszonego na portalu zgłosiły się 42 dziewczyny. Każda z nich przysłałą zdjęcia swojego pupila – psa, kota, konia, a nawet koziołka i opisała jego historię. Konkurs miał charakter otwarty, dlatego po raz pierwszy w kalendarzu znalazły się nie tylko modelki z agencji Grabowska Models. Do finału wybranych zostało12 dziewcząt i zaskakujące, wzruszające historie ich podopiecznych, a fotograficy, którzy zaproszeni zostali do tego projektu wybrali swoje faworytki do sesji zdjeciowych. Zdjęcia wykonali: Małgorzata Kubicius, Magdalena Ostrowicka, Katarzyna Zdrowak-Photoflow i Grzegorz Moskal. Pomagały im wizażystki i styliści. Autorką szaty graficznej i przygotowania do druku jest Barbara Gąsowska. Ze względu na niedochodowy charakter kalendarza, wszyscy – w tym modelki – pracowali charytatywnie. Na reklamę w kalendarzu zdecydowało się także 12 firm, dzięki którym możliwe było jego wydanie. Kalendarz można kupić w cenie 20 zł. Zebrane środki przeznaczone będą dla bielskiego schroniska Reksio, dla domów tymczasowych oraz dla Stowarzyszenia Braci Mniejszych na zakup karmy, koców i niezbędnych rzeczy, potrzebnych dla bezdomnych zwierząt nie tylko na zimę, ale przez cały rok. Lucyna Grabowska, pomysłodawczyni i organizatorka przedsięwzięcia gorąco dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do powstania kalendarza.
18
oficjalny partner PZN
Auto Salon Sp. z o.o. ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa WEKTOR – salon, finansowanie, ubezpieczenia tel. 22 542 44 56, faks 22jazdy 542 44próbne, 56
Bielsko-Biała ul. Warszawska 295, tel. 33 829 56 10 lub 33 829 56 00 kontakt e-mail: klient@wektor.pl
19
REKLAMA
www.wektor.pl
ROZMOWY PRZY STOLE
Diabli wiedzą
Li d ia S zt wier t nia Z rzeźbiarką Lidią Sztwiertnią rozmawia Agnieszka Ściera, foto: Anita Szymańska
20
Lidia jest osobą niezwykle gościnną. Witana od progu, czuję się jak VIP. Niezwykle empatyczna i pogodna osobowość Lidii skraca dystans do tego stopnia, że nie myślisz o tym, iż jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych współczesnych rzeźbiarek. A poznałyśmy się wiele lat temu na jakimś wernisażu i od tego czasu mijałyśmy się to tu, to tam, obiecując sobie spotkanie przy kawie. Zawsze ciekawa bliższego jej poznania miałam dzisiaj spełnić marzenie. Dom tak znanej rzeźbiarki nie wyróżnia się niczym specjalnym, co odrobinę rozczarowuje, bo moja wyobraźnia zbudowała pałac podpierany kariatydami… Za to tuż za progiem dopada mnie magia Aniołów. Są wszędzie. Lidia lubi otaczać się swoimi rzeźbami, a one lubią ją, bo uśmiechają się do niej ciepło z każdego kąta. Dom pełen jest sztuki, ale nie jest to warsztat artysty. Bardziej galeria, która zachęca do oglądania i spędzania w niej czasu. I to zamierzam zrobić, bo wiem, że czeka mnie uczta dla ciała i ducha.
Bolesławiec Jak to w naszym cyklu się przyjęło, gospodyni krząta się po kuchni, stukając naczyniami, a ja ją zagaduję. Czuję zapach parzonej kawy, to dobry początek. Omiatam wzrokiem kuchnię, pełno w niej kolorowych naczyń ceramicznych ze słynnego Bolesławca. Lidia jest ich miłośniczką i kolekcjonerką. Cebulowe i inne inspirowane sztuką ludową wzory, towarzyszą jej już od studiów, a że naczynia te nie służą jedynie ozdobie, z tamtych czasów ostały się pojedyncze sztuki. Zresztą Lidia nie lubi rzeczy zbędnych, dlatego może zdarzyć się, że większa liczba gości zostanie ugoszczona na niekompletnej zastawie. Ale to nie ręcznie malowana ceramika jest oczkiem w głowie gospodyni.
Najważniejsza jest pamięć
Otóż od ponad trzydziestu lat Lidia prowadzi rodzinne archiwum zdjęć. Jest naprawdę imponujące. Zainspirowana, chyba dam się namówić na wywołanie kilkudziesięciu fotek z mojego cyfrowego archiwum. Pamięć uwieczniana na zdjęciach i filmach jest dla rzeźbiarki niezwykle ważna. Nawet do swoich rzeźb Lidia nie jest tak przywiązana jak do zdjęć przypominających jej osoby, które już dawno odeszły. Skąd wzięła się u niej ta żyłka archiwistyczna? Trudno orzec, ale dzięki niej zachowały się cenne pamiątki po mamie, jej zapiski, m.in. dotyczące dramatycznych narodzin Lidii, niemal tragicznie zakończonych. Teraz rodzinna archiwistka z rozrzewnieniem i pełna niekłamanego podziwu czyta datowane na lata 40. i 50. ubiegłego wieku przepiękne miłosne listy autorstwa taty, będącego wówczas dwudziestoparoletnim młodzieńcem. Zachwyt jest tym większy, że w tamtych przedwojennych czasach więk-
szość polskiego społeczeństwa była analfabetami. Tato wyrósł właśnie w takim prostym, wiejskim środowisku, w kieleckiej zabitej dechami wsi. Skąd u niego takie zdolności? Domyślam się, że to rodzinne. Bo jak się później dowiem, wszyscy w rodzinie Lidii są w taki czy inny sposób uzdolnieni artystycznie. Dwudziestolecie międzywojenne nie wyglądało tak różowo, jak uczy się o tym w szkole. Edukacja była na bardzo niskim poziomie. Cokolwiek by mówić, to miniony ustrój spowodował znaczny skok dostępu do edukacji szkolnej i służby zdrowia. „Mój tato – wspomina Lidia – zawdzięcza edukację swojemu bratu, który podczas wojny prowadził tajne komplety, a po wojnie uczył m.in. Mirosława Hermaszewskiego, który wymienił go w wąskim gronie osób znaczących dla jego dalszej kariery. Dzięki zaszczepionej przez brata miłości do nauki ukończył studia na politechnice we Wrocławiu. Lidia z rozrzewnieniem wspomina, jak na jeden ze zjazdów koleżeńskich przyjechał stary
21
ROZMOWY PRZY STOLE niają. A kiedy dochodzą do mnie pierwsze dźwięki jednego z ulubionych zespołów Negurӑ Bunget, zaczynam rozumieć to miejsce i mam coraz większą ochotę pozostać w nim dłużej. Lidia znana jest ze swojego przywiązania do Polski, a przecież mogłaby zrobić zawrotną karierę na Zachodzie. Jedynie dla Rumunii mogłaby zdradzić ukochaną ojczyznę. To właśnie tam tworzy Negurӑ Bunget i wiele innych kapel metalowych. Swoją sympatią do ojczyzny Drakuli rzeźbiarka zaraziła rodzinę. To kraj uzdolnionych ludzi o pięknych, artystycznych duszach. Niestety, Zachód traktuje Rumunię tak jak i Polskę, jak trochę gorszy świat. A przy bliższym poznaniu to bardzo piękny, może nawet lepszy świat. Jeśli nie publikujesz, nie nagrywasz lub nie wystawiasz swoich prac w Nowym Jorku czy Paryżu, żaden krytyk ani właściciel domu aukcyjnego nie pofatyguje się, aby dołączyć coś oryginalnego do swojej kolekcji. Prace Lidii są rozpoznawalne nie tylko w Polsce. Poprzez swoją twórczość poznała wielu znakomitych europejskich artystów, swoich idoli muzycznych, którzy inspirują jej prace. W drugą stronę również doceniają jej rzeźby, czemu dają wyraz. To dla niej najważniejszy, satysfakcjonujący sukces.
Anioły
profesor, jeszcze ze szkoły lwowskiej. Piękny mężczyzna, z białą czupryną, wówczas już ponad 80-letni. I ten profesor recytował z pamięci „Pana Tadeusza”, dając świadectwo, jak ważna jest rola humanizmu w edukacji tzw. ścisłowców. Można teraz ubolewać nad faktem braku dobrych matematycznych edukatorów, którzy swoim autorytetem i atrakcyjnym przekazem rozbudzali by miłość do tej nauki. Dla mojej rozmówczyni matematyka nie jest najistotniejsza, chociaż docenia jej ogromną wagę, szczególnie jeżeli chodzi o logiczne myślenie, wbrew pozorom bardzo przydatne w sztuce. Jednak zdecydowanie ważniejsze są nauki humanistyczne, to – jak widać – jest w niej mocno zakorzenione. Nadajemy na podobnych falach, bo zgodnie przyznajemy, że obecne czasy mocno przypominają miniony ustrój, gdzie jedni narzucają innym swoje poglądy, ograniczają ich prawa, dyskryminują mniejszości.
Fascynacja mroczną muzyką
Urodziła się pod Jasną Górą, a z wcześniej wspomnianych zapisków wynika, że poród przebiegał dramatycznie. Akuszerka wezwana do porodu stwierdziła po wstępnych badaniach: „Diabli wiedzą, kiedy to się urodzi” – pewnie to stąd miłość do muzyki blackmetalowej, jak sama śmieje się Lidia. Ma ulubiony pokój na piętrze, w którym lubi sobie po prostu posiedzieć i posłuchać muzyki. No właśnie, zwykle ludzie kontemplują przy muzyce relaksacyjnej, ale nie Lidia. Pokaźna płytoteka skrywa najmroczniejsze dźwięki death i black metalu. Dźwięki i grafikę, bo towarzysząca muzyce grafika jest niezwykle bogata w detale. Przypomina średniowieczne świątynie i mroki starożytności. W tym pokoju Anioły dzielą przestrzeń z mrocznymi portretami wyimaginowanych istot. Ale nie rywalizują ze sobą. Wręcz przeciwnie, świetnie się uzupeł-
22
Malowała, odkąd pamięta. Dobra kreska i dobry „kontakt” na Jasnej Górze pozwoliły na sfinansowanie zakupu pierwszego mieszkania. Co jak co, ale dewocjonalia zawsze dobrze się sprzedają. Nie, to jeszcze nie były jej słynne Anioły. Ale te miała w głowie od wczesnego dzieciństwa, kiedy spędzała wakacje u babci. Nestorka rodu była bardzo trudną kobietą. Nigdy nie wiadomo było, za co się zostanie skarconym. Babcia ciągała Lidzię po kościołach, zmuszając do uczestniczenia w mszach. Ktoś inny mówiłby o dziecięcej traumie, ale nie Lidia, która potrafi ze złych przeżyć wyciągnąć dla siebie coś pozytywnego. Muzyka organowa, mroczne wnętrza kościołów i rzeźby świętych. Tak w wyobraźni dziecka zrodził się archetyp mężczyzny – anioła z długimi włosami i zainteresowanie muzyką od rocka progresywnego po ciężki metal. Gdyby babcia wiedziała do czego te wizyty kościelne się przysłużą... Jej Anioły nie budzą przerażenia, wręcz przeciwnie, czasem są co najwyżej smutne, a czasem nieco zmysłowe. Mimo nagości nie epatują erotyzmem, są raczej pochwałą piękna męskiego ciała.
Rodzina
Rozmawiamy sobie, słuchamy muzyki, kot ociera się o nogi. „Czy brakuje ci rodziców?” – pytam. Głos Lidii drży. To byli wspaniali ludzie. Tata pisał wiersze, jak mówi moja rozmówczyni – są szczere i to jest ich walor. Dla swojej córeczki gotowy był wskoczyć w pociąg i popędzić na drugi koniec Polski. Lidia żałuje, że nie doceniała mamy, kiedy ta pracowała na dwóch etatach, aby wykształcić dzieci – rzeźbiarka ma dwie siostry i brata. Doceniła rodzicielkę po latach, kiedy sama została mamą. Rodzina jest dla niej najważniejsza. Bez rodzinnego spokoju nie mogłaby skupić się na pracy. Często widuje się ze swoimi siostrami, które notabene wyszły za mąż za jej młodszych kolegów. Współpracuje i przyjaźni się (nie jest to takie oczywiste wśród rodzeństwa) ze swoim bratem, jednym z najlepszych
odlewników w Polsce. Źródłem tego spokoju jest długoletni związek z mężem Markiem, z którym autentycznie się lubią i dzielą wszystkie sekrety. Od wielu, wielu lat łączą ich także dzieci, z których Lidia jest bardzo dumna i jak podkreśla: „Wyrosły na fajnych, mądrych ludzi, z którymi bardzo lubię przebywać”. No czyj rodzic tak powie o swoim dziecku?
Przy stole
Ale, co z tym „przy stole”? Śpieszę z wyjaśnieniem. Na bolesławską zastawę trafiły placuszki ziemniaczane upieczone według oryginalnej receptury Lidii. O tyle fajne, że nie są smażone na patelni, dlatego nie czuć w domu tego charakterystycznego zapachu spalonego tłuszczu. Ich wykonanie okazuje się stosunkowo proste. Ziemniaki trzeba zetrzeć na średnio grubej tarce. Odcisnąć. Do tego dodać zioła, jajka, cebulę, trochę mąki, sól i pieprz, ewentualnie przyprawę do ziemniaków – proporcje na oko, jak kto lubi. Mnie dostała się wersja także z oscypkiem. Ponieważ placki pieczone są w piekarniku (200 stopni, termo obieg, na papierze do pieczenia), ważne jest, aby dodać do nich nieco oleju. Smakują wyśmienicie ze śledzikami w śmietanie albo z samą śmietaną, najlepiej nieco kwaśną, która podkręca smak ziemniaków. À propos śledzików: dowiaduję się, że co jakiś czas zbiera się tu grupka przyjaciół i robi party śledziowe. Nie byłoby to może takie dziwne, gdyby nie rodzaj śledzi. To te szwedzkie, okrutnie śmierdzące, których nie otwiera się w domu. A do tych śledzików najlepsze są nalewki. Śledzia szwedzkiego nie próbuję, ale to drugie – z przyjemnością. Cytrynówka z pomarańczą i kilkoma ziarenkami kawy. Mniam. Oczywiście domowej roboty. Artystka ze wszystkiego potrafi zrobić dzieło. Żegnamy się, obiecując kolejne spotkanie. To była prawdziwa uczta dla zmysłów.
23
LUDZIE
Apostolis Anthimos
MUZYCZNE ŚWIATY RÓWNOLEGŁE 24
Dwa słowa, które wielbicielom dobrej muzyki mówią wszystko. Apostolis Anthimos. Ceniony gitarzysta legendarnego zespołu SBB. Muzyk, który na swojej muzycznej drodze spotkał największych twórców, dzielił z nimi scenę i nagrywał płyty. O swoich marzeniach, planach, a przede wszystkim o ostatniej płycie „Parallel Worlds” i związanej z nią wielkiej miłości do perkusji zgodził się opowiedzieć, poświęcając na to chwilę w bielskim klubie Metrum, gdzie ostatnio często można go posłuchać. Z Apostolisem Anthimosem rozmawia Damian Bydliński.
To szczególna płyta pod wieloma – przynajmniej dla mnie jako twojego wielkiego fana – względami. Wszystkim, którzy znają cię jako wybitnego gitarzystę, objawiasz się na niej jako niesamowicie kreatywny perkusista. Czy ta płyta jest dla ciebie jakimś nowym otwarciem? Opowiedz o tym. Granie na bębnach było zawsze moją wielką fascynacją. Właściwie do tej płyty przygotowywałem się już 50 lat (śmiech). Tęsknota do rytmu, wyrażenia siebie za jego pomocą towarzyszyła mi od dawna. Przez lata spełniałem się z powodzeniem jako gitarzysta, jednak wewnątrz mnie zawsze istniało pewne niedopowiedzenie, pragnienie, które wreszcie udało się w jakiejś części zaspokoić. Gitara, z którą jestem kojarzony, pozostaje dla mnie ważnym instrumentem, w końcu dzięki gitarowym dźwiękom stałem się osobą rozpoznawalną i mogłem uczestniczyć w wielu ważnych muzycznych wydarzeniach. Jednak teraz przyszedł taki czas w moim życiu, że miejsce gitary zajęła perkusja, i jest to moment, który sprawia mi olbrzymią radość. Płyta jawi się jak piękna opowieść malowana dźwiękiem, gdzie żaden z instrumentów nie wybiega przed szereg, żaden nie jest dominujący, a ty jako główny aktor dajesz zupełną swobodę grającym. Skąd pomysł na taką płytę? Myślałem nad tym od dawna, tylko nie wiedziałem, kiedy to się stanie. Jak już wspomniałem, zawsze chciałem grać na perkusji. Bębniłem u Stańki na 4 czy 5 płytach. W klubach, gdzie często gęsto odbywały się jamy, zawsze koniec końców siadałem za bębnami. Rosło to we mnie i w którymś momencie pomyślałem, że trzeba to zrobić, trzeba wcielić marzenia w czyn. Od zawsze tkwiła we mnie taka wielka tęsknota za budowaniem rytmu. I pomyślałem, że już chyba najwyższy czas, żeby siąść i potraktować sprawę trochę poważniej, przyłożyć się do tego – i tak zrobiłem. Ważną sprawą było oczywiście znalezienie odpowiednich osób, które odpowiednio odczytają moją muzykę i które ja z kolei będę bezbłędnie odczytywał w trakcie grania. Na płycie znajdujemy utwory, które znamy z poprzednich płyt. Tak. To nowe interpretacje, nowe spojrzenia. Dokonałem nowej aranżacji wcześniejszych kompozycji. Struktury są oczywiście zachowane, ale jest to zupełnie inaczej grane. Każdy z nas, grających na płycie, w momencie gry jest już we własnym świecie, własnym sposobie improwizowania do tematu. To zresztą było naturalne: skoro decyduję się na tak diametralnie inne podejście do słuchacza, to właściwe jest, że pokazuję pewne napisane wcześniej historie, ale tym razem opowiedziane z perspektywy perkusisty.
Znakomita płyta. Słuchając jej, byłem pod ogromnym wrażeniem. Podobnie mocne emocje targały mną, kiedy obejrzałem koncert w Radiu Katowice. Pytanie: czy tę płytę, która w tobie – jak sam powiedziałeś – narastała latami, łatwo było zrealizować? Jak długo ten proces tworzenia przebiegał? Ten proces, tak jak powiedziałem na początku, trwa chyba 50 lat. Już w 1968 roku zakładałem pierwsze zespoły. Uczestniczyłem w licznych jamach – spotkaniach koncentrujących się na improwizacjach – i już wtedy gdzieś podświadomie pisałem tę bliżej nieokreśloną jeszcze płytę. Oczywiście w tamtym młodzieńczym czasie świadomość muzyczna, czy raczej świadomość tego, co chciałoby się grać, była trochę mniejsza. Człowiek chłonął wszystko jak gąbka, a w muzyce wtedy działo się niesamowicie dużo. Grało się Creamów, bluesowe historie, Hendriksa… Tak czy owak, bębny zawsze mi huczały w głowie. Zawsze, gdy miałem wolną chwilę, wskakiwałem za zestaw i bębniłem. Siłą rzeczy zdarzało się, że wchodziłem w konflikt z perkusistami, z którymi grałem, bo zawsze miałem pewien niedosyt, zawsze nurtowała mnie jakaś inna interpretacja – ta, którą ja bym zagrał. Z resztą później, w SBB, z Jurkiem Piotrowskim też zdarzało mi się wchodzić w dyskusje na temat podziałów rytmicznych. Aż wreszcie postanowiliśmy kiedyś „porozmawiać” na dwa zestawy perkusyjne, co zaowocowało
25
LUDZIE bardzo widowiskowym elementem naszych występów. Ten – już dziś stały – element koncertów SBB to 15 minut pełnej, czystej ekspresji. Widać, że ludziom się to podoba – przynajmniej ja tak to czuję – i lubię ten duet, bo jest to kolejny moment, kiedy mogę wyrazić siebie artystycznie. To jest opowieść dotycząca SBB – natomiast tutaj… …tutaj to jest zupełnie inna historia. Płyta, o której mówimy, „Parallel Worlds”, to jest jak gdyby całe moje życie opowiedziane w 14 utworach. Skomasowałem to na tej płycie i wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle. Dużo dało dobranie odpowiednich ludzi. Dobrały się tutaj chłopaki, które lubią to grać, chcą to grać. Z idei płyty, która miała pokazać moją inną muzyczną twarz, zrodziła się przy okazji płyta pokazująca pewien zespół – grupę ludzi, którym jest dobrze ze sobą, którzy po prostu lubią się spotkać i zagrać razem. Zawsze będę takiego grania oczekiwał i za takim muzykowaniem tęsknił. To w takim razie powiedzmy coś o reszcie zespołu z płyty: Robert Szewczuga, Piotr Matusik i Olaf Węgier – czy wszyscy są z Bielska-Białej? Tak, cała załoga jest stąd. Piotra Matusika poznałem najpóźniej – tak się złożyło, że zagraliśmy tutaj w Metrum kiedyś jam i całkiem nieźle to wypadło. Niedługo potem, przy okazji kolejnego wspólnego występu, spojrzałem na niego, posłuchałem uważnie i pomyślałem, że może już czas zacząć kompletować skład. Olafa poznałem parę lat temu – słyszałem, jak się wybijał, miał świetne frazy, bardzo dosadnie, emocjonalnie gra. To mi bardzo pasuje. Roberta Szewczugę znam najdłużej. W 2002 roku (jeszcze wtedy byłem w Grecji) przyjeżdżałem tu często. Była wola i chęć zagrania czegoś świeżego, nowego. Założyłem trio z Krzyśkiem Dziedzicem i z Robertem. To spotkanie z nim też wynikło z jakichś wcześniejszych zasłyszeń na koncertach. Już dobrze nie pamiętam, ale na jakimś występie grał Szewczuga, posłuchałem uważnie i pomyślałem: „Kurczę, on będzie dobry”. Po koncercie pogadaliśmy, zrobiliśmy parę prób i zagrało między nami. Rozumiemy się doskonale, a o to w sekcji chodzi, to fundament dobrego zespołu. Tak więc naturalnie przy kompletowaniu składu na „Parallel Worlds” nie brałem pod uwagę nikogo innego. Jako zespół słuchamy się uważnie nawzajem, doskonale się w tym słuchaniu rozumiemy i odczytujemy – to pozwala swobodnie improwizować i kształtować koncerty, a i to jest bardzo ważne. Gracie materiał całym zespołem, tak jakbyście od 20 lat grali ze sobą… Bo to są wybitni muzycy. Te tematy akurat dość dobrze im pasowały i świetnie to zabarwili. Poza tym atmosfera w studiu była przepiękna, żadnego zniechęcenia – wszyscy byli „podpaleni”, wszyscy byli– tacy, wiesz, rozgrzani. To też ważny czynnik przy nagrywaniu – żeby było 100% zaangażowania i maksimum radości. Jak długo trwała ta sesja nagraniowa? Trzy dni. Trzy albo cztery – nie pamiętam już dokładnie. Czyli wzorem najlepszych: wejście, strzał – i można miksować… Chyba tak. Ale jeśli wspominamy szybkość nagrań, to zdecydowanie najlepszą sesję miałem na pierwszej płycie „Days We Can’t Forget”, nagranej w Nowym Jorku w 9 godzin – jedna z najszybciej nagranych płyt (śmiech). Pat Metheny powiedział: „Nagrałeś najszybszą płytę, jaką znam”. Jesteś człowiekiem, który w swojej muzycznej historii miał do czynienia z największymi muzykami. Wspomniany Pat Metheny, znakomici Gary Husband i Mark Egan, Etienne Mbappe, z którymi
26
tworzyłeś tria – zamiennie z polskimi wybitnymi muzykami. Także polskimi gigantami, jak Niemen i wspomniany Tomasz Stańko. Na ile jesteś w tych muzycznych spotkaniach – bo oto chyba chodzi, żeby się spotkać z drugim człowiekiem i pomuzykować – na ile jesteś spełniony, a na ile jeszcze głodny doświadczeń? Z Garym Husbandem graliśmy tu, w Bielsku-Białej. Tak, masz rację, jestem szczęściarzem, który muzykując, miał możliwość poznać największych z muzycznego świata. To miłe wspomnienia i bardzo je sobie cenię. To były spotkania związane z moją grą na gitarze. Doświadczenie, jakie zdobyłem, grając z najlepszymi, jest nie do przecenienia. Ale teraz, szczerze mówiąc, jestem głodny tylko bębnów i wydaje mi się, że muszę nadrobić pewne zaległości, bo świat muzyczny rozwija się cały czas, a ja nie chcę zostać w tyle. Jest parę spraw, które niestety trzeba mozolnie i dokładnie wybić, wybębnić, wypracować. Trzeba cały czas pracować nad odpowiednim rzemiosłem – potrzebuję tego w aspekcie kondycji i techniki. Ale żebyś mnie dobrze zrozumiał: nie chodzi o ściganie się z młodymi, którzy sypią kartofle – 100 tys. na godzinę, bo to bez sensu. Chodzi o trzymanie ręki na pulsie pod względem trendów i utrzymanie niezbędnej kondycji. Moja filozofia grania ma korzenie w jazzie, gdzie cisza odgrywa czasami fundamentalną rolę. Bezmyślne, beznamiętne walenie po bębnach mnie nie interesuje, choćby było nie wiem jak równe i obliczone matematycznie. Zdecydowanie wolę na przykład nie grać przez chwilę i wprowadzić element ciszy, która zagra o wiele głośniej niż mocne uderzenie. Jako przykład podam nowy projekt: „Tribute to Tomasz Stańko”, gdzie obok mnie grają Ziut Gralak, Wojtek Waglewski i Piotr Wyleżoł. Taka sytuacja: gramy, gramy jakiś numer, w pewnym momencie zamiast robić przebitki – przestaję grać. Zatrzymuję całkowicie rytm, a oni przez sekundę nie wiedzą o co chodzi i jak się włączam z powrotem, to ta sekunda, dwie sekundy ciszy, które nastąpiły, powodują, że włos im się jeży z emocji – i dostają takiego innego kopa, nowej, dodatkowej energii. To taki prosty na pozór plan: zamiast zagłuszać, robisz ciszę. Mówiłem to już 15 lat temu Krzyśkowi Dziedzicowi na początku naszej znajomości: „Przestań na chwilę, daj moment, żeby cisza zabrzmiała” – i to się zawsze sprawdzało i będzie sprawdzać. Takie nastawienie do gry wzięło mi się z dawnych czasów, kiedy nagrywałem płytę u Tomka Stańki, „Lady Go…” się nazywa, gram tam na gitarze i perkusji. I podczas nagrań często bywało także, że szkice gitarowe nagrywaliśmy najpierw, następnie wchodzili: perkusyjny, basista i Stańko, potem do tego materiału dogrywałem bębny. I taka sytuacja: gram rytm w jakimś numerze i nagle pałka mi wypada nieświadomie, przestaję grać, podnoszę pałkę i powracam do gry. Stańko i Tłuczkiewicz byli w studio – padli na ziemię ze śmiechu i powiedzieli, że to był chyba najlepszy moment na tej płycie. Odpowiadając na twoje pytanie – muzycznie czuję się spełniony. Otarłem się, jak wspomniałeś, o największych. Przez całe muzyczne życie dane mi było spotykać największych muzyków – to mnie i kształtowało i uwrażliwiało jednocześnie, dając kopa, inspirując, motywując do działania. Wspomnienia związane np. z Niemenem, z którym graliśmy przed The Mahavishnu Orchestra, współpraca ze wspomnianym Stańką – jest tego tyle, tak mnóstwo barwnych wspomnień i opowieści, że spokojnie starczyłoby na książkę. Wracając do płyty „Parallel Worlds” i do wspomnianej wcześniej bielskiej załogi – według mnie, przy zachowaniu oczywiście należnych proporcji w stosunku do wymienionych wcześniej gigantów, to klasa – nie zawaham się – światowa. Zgadzam się z tobą. Też uważam, że to światowi muzycy i należy im się, żeby pięli się w górę i zdobywali najwyższe szczyty. To są młodzi ludzie i wszystko jeszcze przed nimi. W tym rozumieniu ja jestem kimś, kto pomaga im w drodze, kimś, kto ma już pewne
doświadczenia i zdobyte szczyty na koncie. A oni… Przed nimi cały świat. Szewczuga nagrał niedawno pierwszą solową płytę, o pozostałych także na pewno niedługo usłyszymy. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na to, że na płycie pojawiają się również głosy. Konkretnie w czwartym i ósmym utworze. Tak. W czwartym utworze, „Goris”, słyszymy głos Sylwii Klary Zasempy. Tak się złożyło, że nagrywała materiał równolegle w studiu obok. Poprosiłem ją, żeby spróbowała zanucić melodię. Zgodziła się, popróbowała, zrobiła parę podejść. Minęła godzinka, przychodzi do mnie i mówi: „No to teraz może ty byś zagrał coś u mnie?”. Tak więc czasem tak rodzą się niespodziewane gościnne występy. W ósmym utworze, „In The Big City”, słychać natomiast mojego starego przyjaciela Janusza Hryniewicza. Dysponował czasem, zaszedł do studia, zaimprowizował – wyszło doskonale. Bardzo mi zależało na jego udziale, także ze względu na sentyment, chciałem, żeby zostawił swój znak na tej płycie. Kolejne pytanie dotyczy Bielska-Białej – na ile to miejsce zdeterminowało płytę i czy w ogóle miało to znaczenie, że muzyka powstała tu, że tu ją przygotowałeś? Uważam, że gdzie indziej tego bym nie zrobił. Tak zdolnych ludzi może bym i znalazł gdzieś w innym miejscu, ale to wszystko, to miejsce, ci konkretni muzycy, ten czas także – wszystko razem zadecydowało o specyficznym charakterze płyty. Widzisz, pewne sprawy w życiu się tak same wyjaśniają. Myślę, że Bielsko-Biała jest dobrym wyborem na przystań dla takiego kogoś jak ja. Z zanieczyszczonym powietrzem jest w tym momencie dość nieciekawie (śmiech), ale w aspekcie tworzenia – klimat do robienia muzyki, grania jest znakomity. Mamy coraz bardziej rozpoznawalny klub Metrum, gdzie odbywają się bardzo ciekawe koncerty, warsztaty muzyczne i jamy. Ale przede wszystkim mamy masę młodych zdolnych ludzi, którym chce się grać – to chyba najważniejsze. W którymś z wywiadów powiedziałeś, że w przeszłości, kiedy grałeś jako gitarzysta, to zawsze myślałeś o interpretacji perkusyjnej, zawsze to cię frapowało. Natomiast teraz, kiedy jesteś tą osobą, która steruje wszystkim z pozycji nadającego rytm, o gitarze, jej roli w całości, myślisz z mniejszym zaangażowaniem. Żebyś wiedział. W momencie, kiedy gram na perkusji, ten świat gitarowy – ale nie tylko – jest poza mną. Na dodatek kiedy muzykujesz z kimś tak wspaniałym jak np. Wojtek Waglewski, Ziut Gralak czy Piotr Wyleżoł – to tak przy okazji tych spotkań poświęconych Stańce – to nie zastanawiasz się nad jego graniem oraz nad tym, co ty byś w tym momencie zagrał. Mnie absorbuje w 100% uderzanie w bębny. Kiedy gra się z muzykami świadomymi, to nie zaprzątasz sobie głowy niczym innym niż własne granie, bo oni wprowadzają swoje świadome, genialne interpretacje i z reguły wszystko to doskonale się do siebie dopasowuje. Czy twoje solowe projekty – nie tylko ta ostatnia płyta, ale i te poprzednie – mają jakieś punkty wspólne z tym, co robisz w SBB? To są równoległe historie, równoległe światy. To tak jak moje życie spędzone w Polsce i w Grecji. Jeśli chodzi o SBB, to jest to historia, która toczy się niezależnie i odrębnie. Wprawdzie na gitarze gram i w swoich pomysłach, i również w SBB, ale to wygląda tak, że inaczej inspirują mnie moje harmonie, harmonie muzyków, którzy grają w moich historiach, a inaczej inspiruje mnie Józek Skrzek i jego harmonie – to są zupełnie oddzielne światy. I tu, i tam staram się dopasować, na ile mogę. Podczas słuchania i oglądania płyty DVD wydanej z okazji 40-lecia albumu „Welcome” widzę i słyszę ciągle świeże wykonanie. Dla fana i kogoś, kto wychował się na waszej muzyce, niezwykle ważny jest fakt, że mimo upływu lat słychać i czuć prawdziwy muzyczny ogień.
Bo o to w tym wszystkim chodzi. Inaczej to wszystko nie miałoby prawa bytu. Józek jest bardzo aktywny pomimo wieku, jest scenicznym zwierzęciem i nie odpuszcza, podobnie Piotrowski. W ogóle my, SBB, jesteśmy walecznym zespołem. Ja czuję się na scenie jak 18-latek, tylko lustro mi przeszkadza (śmiech), a tak to ciągle odczuwam moc podczas wykonywania naszych kompozycji, taką samą jak 40 lat temu. W moim prywatnym rankingu „Welcome” jest w czwórce najulubieńszych płyt – obok „Follow My Dream”, „Slovenian Girls” i oczywiście „Mementa z banalnym tryptykiem”. „Memento z banalnym tryptykiem” to płyta, która dla wielu ludzi z mojej półki wiekowej, czyli 45 plus, znaczy bardzo wiele, bo to płyta, która ukształtowała pewne pokolenie muzyczne słuchające wtedy konkretnej muzyki. Epickie dzieło i takie, wydaje mi się, w pełni skończone, z kropką na końcu. Z moją kropką, trzeba dodać. Bo to było tak: nagrywaliśmy i pojawiły się pewne trudności. Mianowicie zostałem na moment wyrzucony ze studia (śmiech), po prostu nie mogłem wytrzymać na dłuższą metę nagrywania w słuchawkach, denerwowało mnie to bardzo. Józek się wkurzał: „Cholera, z Piwowarem to można nagrywać, ale z tobą to już w ogóle”. No to się obraziłem, spakowałem walizki i wyszedłem. Za dwa dni Józek dzwoni do mnie: „Wracaj, trzeba postawić kropkę nad i”, no to wróciłem, zagrałem – bez przygotowania – i siadło. I to mogłaby być doskonała puenta naszej rozmowy. Dziękuję bardzo za spotkanie i poświęcony czas. Dziękuję również i chciałbym na zakończenie powiedzieć że „Parallel Worlds” to nie jest moje ostatnie słowo. Na razie ogrywam nowy materiał, przymierzam się do niego skwapliwie i myślę, że już niedługo będzie można efekty moich przemyśleń usłyszeć na koncertach, na które już teraz zapraszam.
27
ROZMOWY PRZY KAWIE
KOCHAM to miasto Nie będzie chyba przesadą, jeśli napiszę, że koszulki i bluzy z logo „I love BB” to najbardziej rozpoznawalne ciuchy w Bielsku-Białej. Ich twórcę i producenta – Marka Lachowskiego, zaprosiłam do kolejnych „Rozmów przy kawie”. Ale nie gadaliśmy jedynie o ubraniach, bo Marek robi masę innych ciekawych rzeczy. Poczytajcie sami: o wypożyczalni maluchów, o budowaniu miasta z klocków Lego i o innych wyjątkowych pomysłach.
Rozmowy przy kawie
R ozmawia : M a g d a l e na J e ż Założycielka Klubokawiarni Aquarium, mieszczącej się na I piętrze Galerii Bielskiej BWA (ul. 3 Maja 11) www.facebook.pl/klubokawiarnia.aquarium
28
fot. Mateusz Sosna, www.ogniskova.pl fot. Mateusz Sosna, www.ogniskova.pl
Znajomi mówią na niego Bushman. Podobno dlatego, że sporo czasu zawsze spędzał w lesie i w okolicznych górach. Od trzeciego roku życia jeździ na nartach. Zaczynał grzecznie – na wyciągach, teraz najczęściej jeździ ekstremalnie, poza trasami. Niektórzy nazywają go też bielskim Rambo. Już na pierwszy rzut oka wiadomo dlaczego – nosi długie rozmierzwione włosy, które próbuje okiełznać charakterystyczną czerwoną opaską. Właśnie tak jak Rambo. Nieobca jest mu też walka – z przeciwnościami losu. Na szczęście wygrał już niejedną i wcielił w życie wiele swoich szalonych pomysłów. Od 2011 roku Marek produkuje odzież i gadżety związane z Bielskiem-Białą. Zaczynał od wspomnianych już koszulek i bluz, dumnie noszonych przez mieszkańców miasta. Co parę miesięcy poszerza swoją ofertę, w której obecnie znajdują się także m.in. dżinsy, legginsy i zimowe czapki, jak również sporo różnorodnych gadżetów: smycze do kluczy, breloczki, porcelanowe i metalowe kubki, a także zapachy do samochodu. Wszystko z grafikami związanymi z Bielskiem-Białą. I chociaż sprzedaż produktów promujących miasto nie jest niczym szczególnym, bo przecież w wielu miejscach w Polsce można kupić różne tego typu rzeczy, w tym przypadku należy podkreślić bardzo istotną sprawę. „I love BB” to autorski pomysł Marka, który w całości zrealizował samodzielnie, za własne pieniądze i na własne ryzyko, tworząc lokalne pamiątki i produkty promujące miasto.
29
Spotkanie w Aquarium
fot. Marta Bąk
fot. Aleksander Włodek
Ekipa I love BB na corocznym kiermaszu mikołajkowym w Aquarium
fot. Super Nowa
fot. Maja Zmiertka
ROZMOWY PRZY KAWIE
4 Urodziny Aquarium
4 Urodziny Aquarium
Każda sztuka odzieży posiada metkę z napisem „wyprodukowano w Bielsku-Białej” i nie jest to jedynie slogan reklamowy. Praktycznie wszystko powstaje tu na miejscu: projekty, wykroje, a nawet kartonowe opakowania. Być może na tym właśnie polega cała magia tych ubrań. Każdy, kto spotkał poza Bielskiem-Białą kogoś w bluzie „I love BB” wie, jak przyjemne i ciepłe uczucie temu towarzyszy. Choć początki prowadzenia firmy wcale nie były łatwe, jednoosobowa działalność gospodarcza szybko przekształciła się w cały sztab ludzi. Na czele stanął przyjaciel Marka – Maciek Startek. Ekipę I love BB często można spotkać na imprezach plenerowych organizowanych w mieście. Rozkładają wtedy swoje stoisko z odzieżą i gadżetami oraz kolorowe leżaki. Ostatnio także podjeżdżają specjalnie przygotowanym maluchem, po którym można malować kolorową kredą. Pomysł dedykowany był najmłodszym, jednak i dorośli chętnie zostawiają swoje malowidła na karoserii. Jest szansa, że już niedługo oddadzą oni kredę dzieciom – dla większych
powstanie inna niezwykła atrakcja: obrotowy maluch z symulacją dachowania. Robię wielkie oczy, więc Marek tłumaczy, jak to ma działać: w sposób kontrolowany i bezpieczny będzie można doświadczyć tego, co dzieje się podczas wypadku, gdy nie są zapięte pasy bezpieczeństwa. Można uznać ten pomysł za propozycję dla ludzi o mocnych nerwach. Bardziej wrażliwi nie muszą się jednak zbytnio martwić. Marek ma jeszcze jeden plan związany z maluchami. W przyszłym roku chce otworzyć wypożyczalnię fiatów 126p. Ten mały samochodzik, produkowany w Bielsku-Białej od lat 70. przez blisko trzy dekady, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. Mimo że z bielskiej fabryki wyjechało ponad półtora miliona samochodów, dzisiaj są na ulicach prawdziwą rzadkością. Wielu nadal wspomina je z sentymentem lub gorąco o nich marzy. Jak dobrze pójdzie, już w wakacje pojawi się możliwość, by przejechać się tą bryką. Malucha będzie można pożyczyć czasowo lub na cały dzień, by jak dawniej spakować do niewielkiego bagażnika składane
30
fot. I love BB fot. I love BB
wić się klockami Lego. Z sentymentem wspomina, jak przeglądał ulotki prezentujące wymyślne konstrukcje, a potem budował własne, używając jedynie podstawowego, bardzo ograniczonego zestawu klocków, bez żadnych wymyślnych elementów. Ta pasja układania została mu do dziś i wciąż ją pielęgnuje. Jak to bywa we wszystkich działaniach Marka, nawet Lego doczekało się lokalnego kontekstu. Jednym z jedno pomysłów na najbliższą przyszłość jest zbudowanie z klocków najważniejszych budynków w mieście. Pierwszy na liście jest dworzec kolejowy. Powstał już nawet wstępny prototyp, jednak do zbudowania całości potrzebne są jeszcze szczegółowe plany wnętrza budynku oraz sporo konkretnych klocków, niezbędnych do dokładnego odwzorowania rzeczywistości. Ale co tam! Duński producent przychylnie odniósł się do pomysłu Marka. Biorąc pod uwagę jego zapał i kreatywność, może się okazać, że niebawem zbuduje z Lego nie tylko dworzec, ale i całe miasto. Pozostaje trzymać za to kciuki!
fot. archiwum prywatne
leżaki wraz wałówą i pojechać nad Jezioro Żywieckie lub na inną wycieczkę. Miło rozmawia się przy kawie, więc wymyślamy sobie inne opcje przejażdżki maluchami. Sprawdzają się na przykład nieźle jako pojazdy do ślubu, choć niejedna panna młoda w obfitej sukni mogłaby zaklinować się wewnątrz samochodu. Ale i na to jest sposób: wyjęcie przedniego siedzenia od strony pasażera. Na tylnej kanapie można zapiąć pasy, więc pomysł ma szansę stać się prawdziwym hitem! Nim ruszy wypożyczalnia, można sobie kupić fiacika do domu. Niedawno we współpracy z firmą SLABB Beton Architektoniczny powstały małe maluchy odlane z betonu – półtorakilogramowe rzeźby, które można postawić na półce czy stole zamiast wazonu lub porcelanowego słonia. To zdecydowanie bardziej oryginalny element wystroju wnętrza, i to jeszcze o znaczeniu sentymentalnym. Kto jeździł, ten wie! Że Marek jest miłośnikiem maluchów, już wiemy. Ale bardziej niż samochodzikami lubił jako dziecko ba-
31
LUDZIE
W poszukiwaniu miejsca na Ziemi
In search of places on Earth
32
tekst: Maria Navarro Sanchez tłumaczenie: Bartłomiej Nowicki
Maria Navarro Sánchez jest pochodzącą z Hiszpanii i pracującą w Bielsku-Białej ilustratorką książek. Natura, bogactwo przyrody i fantazja są jej bardzo bliskie, co widać wyraźnie na jej gwaszach i akwarelach. Wychowała się w słonecznej Maladze, nad słonym Morzem Śródziemnym, otoczona pięknymi górskimi krajobrazami południowej Hiszpanii. Pierwszą sztalugę oraz pędzel dostała od swojego dziadka – malarza i wielkiego miłośnika przyrody – który nie tylko przekazał jej wiedzę, jak malować, mieszać kolory czy dbać o pędzle, ale także nauczył ją nazw drzew i zwierząt. Gdy była dzieckiem, uwielbiała geografię, malarstwo oraz taniec. Niestety, podobnie jak większość z nas, gdy dorosła, zapomniała o kolorach, o pędzlach – swoje życie wypełniła rutyną, pracą, sportem i przyjaciółmi. Dwa lata temu postanowiła zmienić to i wrócić do akwarel, do malowania obrazów. Bardzo się cieszy, że udało jej się tego dokonać!
María Navarro Sánchez is a Spanish illustrator and graphic designer based in Bielsko Biala. She always loved nature, biodiversity and fantasy, something she makes very clear on her watercolor and gouache illustrations. She grew up in Málaga (Spain) close to the sun, the salty Mediterranean Sea and the beautiful mountain range landscapes from the south of Spain. Her first easel and brush came from her grandfather, who was a painter himself and a nature lover. He used to teach her the names of the trees and animals while he taught her how to mix colors and how to clean the brushes properly. As a kid she enjoyed Geography, painting and dancing, but sadly like most people as she grew up she got away and forgot about colors and brushes, filling her routine with work, sports, friends, etc. Two years ago, this changed and she decided that it could be nice to get some watercolor and try to paint again, and she is quite happy she actually did it!
Można powiedzieć, że ostatnimi laty Maria prowadziła niemalże koczowniczy tryb życia. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie w Maladze – studiowała komunikację w mediach masowych – zdobyła stypendium, które umożliwiło jej naukę języka mandaryńskiego na Uniwersytecie w Xi’an, a rok później w Szanghaju, gdzie postanowiła znaleźć pracę. Trafiła do szwedzkiej firmy, w której pracowała jako projektant graficzny.
We could say that she has had “a nomadic lifestyle” for the last years of her life. After graduating in the University of Málaga with a mass media communication degree, she won a scholarship to learn Mandarin in the University of Xi’an, and one year later in the University of Shanghai. After finishing the intensive Chinese language training she decided to look for a job in Shanghai and so she started working in an international Swedish company as a graphic designer.
33
LUDZIE
Życie w Chinach było niezwykłym doświadczeniem. Pięć lat nauki nowego języka, chińskiej kultury oraz kuchni, codzienne kontakty z ludźmi z całego świata, mieszkanie z dala od rodzinnego miasta, od domu i przyjaciół z dzieciństwa, zetknięcie z nowym, egzotycznym światem – to wszystko otwarło jej umysł i zmieniło sposób myślenia. Zmaganie się z codziennymi wyzwaniami zmusiło ją do wyjścia ze strefy komfortu i przyczyniło się do jej rozwoju osobistego. Z drugiej strony, martwiła ją odległość, jaką musiała pokonać, aby spotkać się z najbliższymi – 10 000 km; cały dzień spędzony w podróży. Martwiło ją także zanieczyszczenie powietrza w Chinach. Bywały takie dni, że po kilku godzinach noszenia specjalnej maski filtr stawał się cały szary! Znów postanowiła zmienić coś w swoim życiu. Razem z partnerem zdecydowała, że przeprowadzą się bliżej Hiszpanii – do kraju, w którym będą mogli znaleźć pracę. Następny cel: Niemcy.
Living in the ancient China was one in a lifetime experience. Five years of learning Chinese language, culture and gastronomy, meeting and working with people from all over the world and living far, far away from her family and childhood friends. This unique opportunity of exploring such a different country on a daily basis definitely opened her mind and way of thinking. Facing daily challenges just as a local Chinese citizen took her out of her comfort zone, made her learn, adjust and it was a great tool for her personal development. But the other side of the coin was first of all the distance between her and her beloved ones, more than 10.000 km. and one full day of travelling. The second was the pollution issues in China. She tells us how during some of the worst polluted days after using the protective masks for just a few hours the filter pads would become totally grey. This worry made her reconsider her future, and after discussing with who nowadays is her life partner and husband, they decided to move somewhere closer to Spain but with better job opportunities. Next destination: Germany.
34
Kolejny język, nowe zwyczaje i nowi ludzie. Podjęcie decyzji o przeprowadzeniu się do Niemiec nie było takie trudne, jako że „nowy cel” pełen był zieleni i znajdował się w centrum Europy, gdzie Maria chciała osiąść wraz ze swoim przyszłym mężem. Z zamieszkanego przez ponad 24 miliony ludzi Szanghaju przenieśli się do Karlsruhe (ok. 300 000 mieszkańców). Przeprowadzka do Schwarzwaldu, jednego z europejskich zielonych płuc, wydawała się wspaniałym pomysłem. Samo wyjście z domu i spacer do najbliższego lasu to było coś zapierającego dech w piersiach. Co więcej, Niemcy graniczą z wieloma krajami (z Francją, Luksemburgiem, Belgią, Holandią, Danią, Polską i Czechami). Można wybrać się na wycieczkę np. do Francji, zrobić zakupy (ach, francuskie sery!) i wrócić do domu tego samego dnia. Można też spędzić cztery godziny na najwyższym szczycie Alp. W nowym miejscu, w tym pięknym otoczeniu Maria ponownie sięgnęła po pędzel i zaczęła malować.
Another language, another customs, another people. The decision of leaving China behind was “easier” to make since the next destination was a greener environment in the heart of Europe, and she would finally live with her future husband. From a 24,18 million people city like Shanghai to a 308,000 habitants in Karlsruhe. Living next to one of the “European lungs”, the Black Forest, sounded like a great plan. Literally stepping out of her house and going for a stroll in the forest was just breathtaking. Germany borders with France, Luxembourg, Belgium, the Netherlands, Denmark, Poland, the Czech Republic, Austria and Switzerland…This allowed her to go to France to buy cheese and come back on the same day! Or being in four hours on the top of the highest peaks from the Alps. This perfect atmosphere gave her the right punch to grab a brush again and start painting.
35
LUDZIE
Po trzech latach spędzonych w Karlsruhe, gdzie nasi bohaterowie znaleźli nowych przyjaciół, nową pracę i… zdążyli założyć własny ogródek, los rzucił Marię wraz z mężem do Polski, do Bielska-Białej, gdzie obecnie mieszkają. Maria nieustannie szuka inspiracji – w centrum miasta, w położonych niedaleko wsiach, na stokach Szyndzielni czy też w Krakowie. Jest zmotywowana do tego, aby zostać pełnoetatowym ilustratorem książek. W najbliższej przyszłości zamierza wydać własną książeczkę z obrazkami.
After three years in Karlsruhe, having a wonderful group of friends, her own vegetable garden and a job, fate took the Spanish couple to Poland, Bielsko Biala where they live happily now. She tries to find inspiration wherever she goes to; walking around the city center of BB, visiting the nearer villages with the bike, hiking around Szyndzielna or visiting Krakow. Maria is now fully motivated to become a full time illustrator and her goal is to publish a picture book in the near future. Email: mmeriann@gmail.com Instagram: malachi_studio Shops: www.etsy.com/shop/malachistudio, www.society6.com/malachi13
36
37
LUDZIE
38
Z Grzegorzem Kapołką, wybitnym gitarzystą bluesowym, rozmawia Ewa Krokosińska-Surowiec Zdjęcia: majafotografia.com
Pamiętam, że w czwartej klasie podstawówki, kiedy nasza pani pytała każdego, kim chciałby zostać, powiedziałeś, iż zostaniesz pisarzem. Bardzo ci wtedy zazdrościłam, że już dokładnie wiesz, co chciałbyś robić, i że byłeś taki odważny, żeby to powiedzieć. A zostałeś muzykiem. Znanym, uznanym w Polsce i na świecie gitarzystą bluesowym. Tak powiedziałem wtedy? Pewnie łatwiej mi było przyznać się, że chcę zostać pisarzem, bo gitara to było moje wielkie marzenie, ale nie byłem pewien, czy się zrealizuje. W pewnym sensie jesteś pisarzem. Opisujesz świat, swoje emocje muzyką. Zresztą to było, jeszcze zanim dostałeś pierwszą gitarę. Co czułeś, kiedy miałeś już swoją gitarę? Nagle świat się zmienił dla mnie. Miałem własną gitarę. Mogłem sobie popatrzeć na nią z bliska. Dotknąć. Nawet zagrać na niej, chociaż nie bardzo wiedziałem jeszcze, jak to się robi. I zaczęło się na dobre. Dlaczego gitara? Nie mam pojęcia, dlaczego gitara. Wiesz, ja wierzę w Boga i wiem, że Pan Bóg daje talenty i pewnie mnie naznaczył tak gitarowo. Ja po prostu wiedziałem, że musi być gitara. Nie mogło być inaczej. Podobały mi się inne instrumenty. Trąbka mi się podobała, kontrabas, perkusja, ale to miała być gitara. Żaden inny instrument. Studiowałeś na Wydziale Jazzu, a skończyłeś jako bluesman. No właśnie. Oczywiście mój blues to nie jest taki czysty blues. Klasyczny, archaiczny. Czerpię inspirację z jazzu. To mi daje większe możliwości niż ogrywanie pentatoniki. W moim graniu jest też trochę country i rocka. Taki tygiel. Moja muzyka, jak niektórzy to określają, to jest fusion blues. Łączę różne gatunki, żeby nie było nudno. Tak się dzieje teraz w muzyce, łączy się style, gatunki. To mi się podoba. Wytycza się nowe drogi. Łączy się klasykę z jazzem, bluesem. Sam grałem z NOSPR kilka razy. To był dla mnie ogromny zaszczyt, ale i ogromna przyjemność. Kiedyś to było niemożliwe. Twój wiodący gatunek to jednak blues, a blues to smutek, rozpacz, bebechy na wierzchu, ja zaś zawsze myślałam, że ty jesteś taki bardzo wyważony.
Jak to pozory mogą mylić… To znaczy: na scenie się zmieniam. Na scenie wchodzę w inny świat, na scenie jestem w innym wymiarze, scena ma inne prawa. To jest fenomenalne. Oczywiście okazuję to na swój sposób. Nie staję się demonem sceny. Mój ruch sceniczny jest ograniczony, prawie zerowy, ale nie uważam, że trzeba robić show. Muzyka ma mówić sama, muzyka jest do słuchania. Tak jestem skonstruowany. Zresztą kiedy chodzę na koncerty, nie oczekuję od muzyków jazzowych, bluesowych show. Oczywiście kiedy ktoś ma takie predyspozycje, to jest wartość dodana, ale dla mnie ważna jest muzyka. Idę posłuchać muzyki i nawet jeżeli to jest statyczne w kontekście fizycznym, ale metafizycznie tam się dzieje, to jest niewyobrażalne przeżycie. Jakiej muzyki słuchasz? Na co dzień nie słucham bluesa zbyt wiele, słucham jazzu. Czerpię z grania muzyków najwyższych lotu. Jest grupa Amerykanów, zresztą nie tylko, Skandynawowie są świetni, grają niewyobrażalnie. Słucham ich, ale też wiem, że tak grać nie będę nigdy. Zazdrościsz? Tak, oczywiście, że zazdroszczę, ale ja idę na koncert po naukę, idę po lekcję pokory. Jedyna rada, żeby nie wpaść w kompleksy: trzeba wypracować własny styl. Nawet jak grasz słabiej, ale grasz swoje, to się wyróżniasz. Poza tym, Amerykanie tak mówią, możesz się mylić, możesz czegoś nie dograć, ale musisz grać nie na 95, ale na 100%. Musisz być zaangażowany na 100%. Wtedy ludzie widzą, że się starasz. Jeśli fraza, dźwięk jest przeżyty wewnętrznie, ludzie to usłyszą. Wielu ludzi słucha też Sławomira i Zenka. Bo nie ma dobrej muzyki w mediach. Zamiast klasyki, jazzu czy bluesa prezentuje się takich wykonawców jak Sławomir czy Zenek. Niestety takiego grania muzyką nazwać nie można, bo muzyka zaczyna się w innym miejscu, znacznie wyżej. Muzyka nie sięga takiego dna. Zawód muzyka nie jest łatwy. Wyjazdy, niepewność, granie swoimi emocjami. Jak udało ci się zachować równowagę psychiczną? O to bardzo trudno w tym świecie.
39
LUDZIE
To prawda, bardzo łatwo stracić kontrolę, trzeba się pilnować każdego dnia. Nie wiem, jak mi się to udało. Może tam na górze mnie pilnują? Mam mocne korzenie, solidne podstawy, które dostałem od rodziców. Mam też dwoje wspaniałych dzieci, o które muszę zadbać, bo nikt tego za mnie nie zrobi. Miałem też dużo szczęścia w życiu zawodowym. Już na uczelni spotkałem wielu wspaniałych muzyków, z którymi miałem możliwość grania. Irka Dudka poznałem już w 1985, to kawał czasu. SBB. Gram z nimi i dzisiaj.
Nigdy od swojej muzyki nie odszedłem, cały czas nagrywałem płyty, grałem koncerty, brałem udział w konkursach.
Ireneusz Dudek jest twórcą i organizatorem festiwalu bluesowego Rawa Blues. Jak oceniasz ten festiwal w porównaniu z innymi znanymi ci wydarzeniami tego typu na świecie? To jest znakomity festiwal. Na bardzo wysokim poziomie artystycznym, grają muzycy światowego formatu. Robiony z dużym rozmachem. Irek to robi znakomicie. Doskonała oprawa techniczna. To jest największy festiwal bluesowy na świecie organizowany w zamkniętej hali. Amerykanie, kiedy przyjeżdżają, są po prostu oszołomieni, nie mogą się nadziwić, że mamy takie nagłośnienie, takie światło, takie wyposażenie. Kultowy festiwal bluesowy w Chicago, największy na świecie, bardzo biednie wypada pod tym względem przy Rawie Blues.
Na scenie tworzysz na gorąco muzykę – improwizujesz. Improwizacja wymaga ogromnej wyobraźni i wielkich umiejętności… …ale też zimnej krwi. Zdarzają się na koncertach loże szyderców, trzeba wtedy „chama potraktować ostrym dźwiękiem”, jak mawia mój kolega.
Ty również organizujesz festiwal bluesowy w swoim mieście – Imielin Blues. W tym roku odbył się ten festiwal już 9 raz. Tego festiwalu nie można oczywiście porównywać z Rawą Blues. Mamy bardzo skromny budżet, ale chciałem, żeby coś fajnego się działo w tym moim Imielinie. To jest też promocja miasta. Poza tym jest to okazja spotkania się z młodymi muzykami, a dla nich szansa zaprezentowania się. Przez wiele lat grałeś w Golec uOrkiestra, jak godziłeś to ze swoją muzyką?
40
Jak doszło do tego, że zacząłeś grać w Golec uOrkiestra? Spotkaliśmy się na festiwalu w Opolu w 1999 roku. Graliśmy razem w orkiestrze. Paweł i Łukasz w sekcji dętej. Byli przed nagraniem swojej pierwszej płyty. Zaprosili mnie do współpracy i zostałem z nimi przez 13 lat.
Czy dzieci pójdą w ślady ojca? Amelia ma jeszcze trochę czasu, zobaczymy. Alan jest zdolnym perkusistą, studiuje na Wydziale Jazzu w Katowicach. Gra w moim trio, bo już bardzo dużo umie. W skład twojego zespołu wchodzi również Darek Ziółek… …gitarzysta basowy, pianista. Wybitny muzyk. Grasz w tym życiu na 100 %: sporo koncertujesz w Polsce i za granicą, nagrywasz płyty, organizujesz festiwale, pomagasz młodszym kolegom, jesteś wspaniałym ojcem, synem, budujesz kolejny dom. Marzenia się spełniły. Moje marzenia się spełniły, ale samo nic nie przychodzi. Trzeba pracować, trzeba ćwiczyć. Kiedyś gościem Akademii Muzycznej był znakomity muzyk Dean Brown. Ktoś go zapytał, czy wystarczy ćwiczyć dziennie 2 godziny. On odpowiedział: „Tak, wystarczy. Nie każdy musi być muzykiem”.
NAPRAWDĘ LUBIMY TO, CO ROBIMY!
· każde zlecenie traktujemy indywidualnie · doradzamy wybór technologii i materiałów · proponujemy najkorzystniejsze rozwiązania cenowe · gwarantujemy zachowanie Twoich tajemnic handlowych · no i możesz nadzorować swój druk... ...pijąc z nami pyszną kawę!
RABARBAR s.c.
41
PROMOCJA
41-710 Ruda Śląska, Polna 44 +48 32 411 49 41 rabarbar@rabarbar.net.pl www.rabarbar.net.pl
INICJATY WY
Tekst: Alina Kwarciak Fotografie: Barbara Dejko
Zanim napisaliśmy projekt – Barbara Dejko, Bartosz Gajda i ja – zadaliśmy sobie pytanie: z czym ludziom kojarzy się Oświęcim? Nasze odpowiedzi pokryły się. Z KL Auschwitz. Pasjonaci tego miasta z oburzeniem krzyknęliby pewnie, że to nieprawda, że Oświęcim ma wielowiekową piękną historię, o której nie można zapominać. I mają rację. Dlatego powstał projekt „Odczarowany Oświęcim”. Był on skierowany do młodzieży w wieku 12-19 lat. Jego założeniem było pokazanie młodym ludziom, że miasto, w którym żyją, ma wielowiekową tradycję, a okres II wojny światowej to jedynie wycinek jego ponad 800-letniej historii.
42
Odczarowywanie Oświęcimia miało kilka płaszczyzn. Uczestnicy poznali jego historię: od królewskiego miasta aż po współczesność. Weszli w przeszłość licznej kiedyś na tym terenie społeczności żydowskiej. W czasie warsztatów genealogicznych poznali sposoby badania historii swoich rodzin. Ale poznanie i uświadomienie sobie – to dwie różne sprawy. W tym pomogły im warsztaty pomocnicze. Młodzi ludzie mieli okazję sfotografować miejsca, które znają, i skonfrontować je ze zdjęciami z przeszłości. Warsztaty filmowe były okazją do uwiecznienia szlaku, jaki przemierzyli uczestnicy podczas poznawania miasta. Bo to oni właśnie są autorami mapy miejsc, które warto zobaczyć w Oświęcimiu, i pokażą je w taki sposób, aby zachęcić swoich kolegów do odwiedzania ich. Warsztaty literackie to propozycja dla tych, którzy nie boją się pióra. Ich zadaniem jest zatrzymanie na kartce, w formie słów, piękna i niezwykłości tego, co poznają, a jednocześnie reklama Oświęcimia w mediach. Nowe technologie otaczają nas wszystkich szczelnym kordonem, dlatego i o nich nie mogliśmy zapomnieć. Otwarciu na nową wiedzę, na chęć wykrzyczenia jej całemu światu miały pomóc zajęcia integrujące oraz teatralne. W czasie ośmiu tygodni (wrzesień-październik) młodzież uczestniczyła w ponad 20 spotkaniach, których spoiwem była historia miasta Oświęcim, poznanie miejsc zwyczajnych, a jednak niezwykłych. Czy młodzieży udało się odczarować Oświęcim? Na to pytanie jeszcze nie znamy odpowiedzi. Ale trzeba mieć nadzieję, że posiane nasionko wykiełkuje i spowoduje, że Oświęcim będzie jawił się jako miasto królewskie, dumne i warte zobaczenia. Odczarować Oświęcim nie jest łatwo.
Migawki wspomnień zatrzymanych na fotografiach będzie można oglądać w Oświęcimskim Centrum Kultury: Wystawa Fotografii Krajobrazowej ODCZAROWANY OŚWIĘCIM – 4-25.01.2019 r., Wystawa Fotografii Portretowej ODCZAROWANY OŚWIĘCIM – 25.01-22.02.2019 r. Projekt był częścią programu SYNAPSY 2018 – programu rozwoju edukacji kulturowej w Małopolsce, realizowanego przez Małopolski Instytut Kultury w Krakowie w ramach prowadzonego i dofinansowanego przez Narodowe Centrum Kultury programu Bardzo Młoda Kultura 2016-2018. Możliwość przeprowadzenia zajęć zawdzięczamy dyrektorom trzech instytucji: Dyrektorowi Miejskiej Biblioteki Publicznej Galeria Książki w Oświęcimiu – Leszkowi Palusowi, dyrektorowi Oświęcimskiego Centrum Kultury – Apolonii Maj, oraz dyrektorowi Szkoły Podstawowej nr 9 im. Orędowników Pokoju w Oświęcimiu – Krzysztofowi Kani. To dzięki współpracy z nimi mogliśmy korzystać z pomieszczeń, w których odbywały się zajęcia projektowe. Naszymi partnerami projektowymi byli: Muzeum Zamek w Oświęcimiu, Centrum Żydowskie oraz RSTK Grupa na Zamku.
43
FASHION
KTW Fashion Week Zdjecia: Filip Okopny
Od 8 do 11 listopada katowicka Fabryka Porcelany zmieniła się w serce polskiej branży fashion. Druga edycja KTW Fashion Week pod hasłem „Mentors vs Millennials” ściągnęła do Katowic entuzjastów mody, dziennikarzy z branży, projektantów i znane osoby ze świata show biznesu. Ideą KTW Fashion Week jest dialog uznanych projektantów i ekspertów świata mody, o ugruntowanej pozycji, z nowymi, młodymi talentami. Połączenie mentoringu ze świeżą designerską krwią zaowocowało kreatywną mieszanką, którą mieliśmy okazję poznać podczas licznych pokazów czy wykładów. Na naszych łamach prezentujemy wybranych projektantów – niektórzy wkraczają dopiero w świat mody, inni są w nim z powodzeniem obecni od jakiegoś czasu. Wyróżnia ich apetyt na nowości i odważne przełamywanie konwencji. Prezentujemy zaledwie część pokazanych kolekcji, licząc zarazem, że niektórzy z początkujących projektantów znajdą się kiedyś na naszych łamach. KTW Fashion Week nie miałby takiego charakteru, gdyby nie ludzie, którzy go tworzą oraz miejsce w którym się odbywa. Fabryka Porcelany, o której pisaliśmy przed dwoma laty, stała wówczas u progu przemian dawnego fabrycznego kompleksu w tętniące życiem miejsce. Dziś jest to bodaj najmodniejszy katowicki adres, pod którego skrzydłami znalazły miejsce marki mody, biura projektowe, branża gastronomiczna, start-upy oraz media. Twórcy miejsca – Fundacja Giesche – postawili także na wydarzenia o charakterze fashion, co, jak widać po tegorocznej edycji KTW Fashion Week, było strzałem w dziesiątkę. więcej: Instagram: ktw_fashionweek Facebook/KTW Fashion Week www.ktwfashionweek.pl
44
S A ND R A D Ą B R O W S K A Młoda artystka tworząc kolekcję FOUR PIECE SUIT chciała zwrócić uwagę odbiorców na problem z jakim zmagają się byli więźniowie rozpoczynający ‘nowe życie’ po opuszczeniu zakładu penitencjarnego. Postawiła sobie za zadanie stworzyć, przy użyciu narzędzi projektowych, rozwiązania, które ułatwiłyby takim osobom reintegrację ze społeczeństwem.
VICHER Kolekcja „Berber Dream” osadzona w klimacie orientalnego Marrakeszu i duchu pięknej, szczęśliwej i wolnej Berber Girl – indywidualistki, dającej się ponieść marzeniom, intuicji i dzikości serca. Berber Girl to nomadka, obywatelka świata, która swój świat opiera na kobiecej solidarności i silnych więzach. Delikatna, a zarazem dziewczyna o silnym charakterze, zadziorna i efemeryczna. Kolekcja na sezon jesień-zima 2018/19 oparta jest na autorskich, ręcznie malowanych ilustracjach przenoszonych na tkaniny, mocnych akcentach głębokiej czerni aksamitu, jak i delikatnych, zwiewnych jedwabiach. Charakterystyczne dla kolekcji są podkreślające talię kobiece formy, jak i nonszalanckie zamaszystości. Całość przełamana została zadziornymi projektami o męskim pierwiastku, świadczące o sile i odwadze naszej Berber Girl. Ale na nasza berberyjska dziewczyna bywa też marzycielką bujającą w obłokach, dlatego dałyśmy jej skrzydła, które stanowią mocny akcent kolekcji. W kolekcji znajdziecie również piękne wełniane swetry i swetrzyska, ręczne plisowania i misternie, ręcznie naszywane zdobienia.
45
P I O T R P O P I OŁ E K Kolekcja „The softest hard” to interpretacja mody męskiej według Piotra Popiołka. Niezgoda na ograniczenia zainspirowała go do złamania obowiązujących zasad. Za długa koszula, pomarszczony płaszcz czy wycięty golf w odcieniach czerni, szarości i bieli to propozycje młodego projektanta na znalezienie niekonwencjonalnego wyglądu. Materiały, z których została uszyta kolekcja to bawełna, wełna, nylon, tyvek, plisowana satyna, elastyczny tiul, lakier i lycra. Charakterystyczną metodą dla projektanta jest ręcznie tkana tkanina
DUN S T Kolekcja na sezon AW 2018/2019 marki DUNST to kapsuła łącząca w sobie trzy jakości, które marka nazywa Natura, Miasto i Balans. Te trzy jakości, bądź gatunki oddają ducha marki i w prosty sposób komunikują drogę myślenia DUNST o projektowaniu mody, jak o czymś co powinno być niewymuszone, sięgać do korzeni, ale w wyważony sposób łączyć to z nowoczesnością.
46
DU E T R A D Podczas KTW Fashion Week premierowo została przedstawiona kolekcja „Shadowshow”. Główną inspiracją do stworzenia kolekcji było światło księżyca i jego wpływ na naturę. Przemieszaliśmy to z detalami gotyckich katedr, witrażami Józefa Mehoffera, mitami słowiańskimi. Jak zwykle, nasze romantyczne wyobrażenie ubrane jest w nowe technologie, latex, topione szkło akrylowe. Sylwetki „Shadowshow” ukazują kobietę od brzasku do pełni księżyca.
MARLU Inspiracją do kolekcji jak zawsze był sam surowiec. To on nakręca projektantkę marki MARLU do tworzenia unikatowych i ponadczasowych projektów. Tkaniny są zamawiane we Włoszech. Ich wybór zajmuje kilkaset godzin, podczas których chłoniemy z włoskiego otoczenia to co najcenniejsze. A jest to szyk, klasa i ponadczasowość. Te wartości probujemy zawrzeć w naszych projektach. Cała kolekcja pełna jest perfekcyjnie skrojonych garniturów wykonanych z kaszmiru bądź jedwabiu, karmelowych płaszczy które nigdy nie wyjdą z mody czy maxi sukienek z unikatowymi detalami. Stawiamy na minimalizm z lekkim twistem. Elegancję, która zachwyca swoją jakością. Według naszej ideologii czasem mniej znaczy więcej i to właśnie manifestuje kolekcja AW18.
47
L OFJU Nowa kolekcja marki Lofju Warsaw Night Fever to najbardziej do tej pory osobista kolekcja projektantki, która równo 20 lat temu zamieszkała w Polsce. Warsaw Night Fever inspirowana jest energią, blaskiem, nowoczesnością miasta. Kolekcja wyjątkowa – stworzona z miłości do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Na wybiegu pojawiły się eleganckie, bogato zdobione kreacje uszyte z jasnych tkanin a także w kolorze głębokiej czerni oraz butelkowej zieleni.
JU S T P A U L Przedstawiamy pełną blasku mini kolekcję DISCO GLOW! Od zmysłowych sukienek, po kobiecy garnitur, a wszystko uszyte z najpiękniejszych materiałów o metalicznym połysku. Kolekcja idealnie sprawdzi się na nadchodzące święta, sylwestra lub karnawał, ale także na gorączkę sobotniej nocy przez cały rok! Bądź glamour razem z Just Paul i pozwól się zachwycić kolekcji DISCO GLOW! W nawiązaniu do kolekcji Disco Glow powstały zaprezentowane na KTW Fashion Week suknie wieczorowe z linii szycia na miarę – Just Paul Privé.
48
B o la B a j er Ola Ola Bajer, tak jak w zeszłym roku, postanowiła premierowo przedstawić swoje najnowsze projekty podczas KTW Fashion Week. To wyjątkowe wydarzenie w życiu zawodowym i artystycznym twórczyni marki Bola – kolekcja zatytułowana „cloner”. jest początkiem celebracji dziesięciolecia pracy nad autorskim projektem. W kolekcji znalazł się pełny przekrój propozycji dla kobiet, mężczyzn i wszystkich pomiędzy, a część projektów jest utrzymana w estetyce i funkcjonalności kierunków unisex i genderless. Fasony są przede wszystkim obszerne, niekrępujące ruchów. Duże płaszcze i trencze kontrastują z niemal pornograficznie krótką spódniczką mini czy wyciętymi body. Kolekcja zaskakuje bogactwem detali jak i krojów, od selekcji zwężanych spodni, przez kombinezony, bluzy z kapturami, kurtki, sukienek i koszul. Jak w każdym sezonie, również i w tym pojawia się charakterystyczna dla marki wielowarstwowość zestawów, akcentowana przez spektrum długości i transparentne tiule.
T OM A S Z A R M A D A Armada Tomasz – projektant, członek grupy artystycznej Dom Mody Limanka. Kolekcje Armady, inspirowane między innymi sarmatyzmem, wychodzą naprzeciw modzie dyktowanej przez Zachód, powielanej przez rodzimych naśladowców. Jego najnowsza kolekcja ubiorów unikatowych, zainspirowana została współczesnym łódzkim „folklorem”, konfekcją ślubną i weselną. Armada korzysta z elementów tekstylnych charakterystycznych dla współczesnej Polski. Uzupełnia je o autorskie wzory, druki, tkaniny i dzianiny. Projektant poprzez wyśrubowanie stereotypów i ksenofobicznych lęków miejscowych ukazuje polską estetykę w egzotycznym, przejaskrawionym i przerysowanym wydaniu – kontrastującym z lokalnością. Różnorodne kolekcje składają się z parodii odzieżowych, asortymentów charakterystycznych dla streetwearu, a także swojskich odpowiedników paryskiego „haute couture” - obfitujących w patchworki i eksperymentalne konstrukcje. Twórczość Tomasza Armady jest sprzeciwem wobec nasilającej się agresji i dyskryminacji na tle nacjonalistycznym, homofobicznym.
49
GALERIA
marta GROCHOWSKA Jestem trochę jak czarna owca Fotografią zaraził mnie tato. To on pierwszy dał mi aparat, którym dokumentowałam nasze wspólne wakacje; 36 klatek, program auto i zabawa kadrem. To były piękne czasy. Moi rodzice zakochali się w fotografii, kiedy byli w liceum, znam ich opowieści o tym, jak łazienka stawała się ciemnią, czerwone lampki oświetlały szare ściany. Był to czas wielkiej niewiadomej, ale też magicznej atmosfery, w której, kto wie, może właśnie zrodziła się miłość, dzięki której znalazłam się na tym świecie. Pierwsze świadome kadry wykonałam pod opieką Piotra Mushalika, który rzucał nam kolejne wyzwania, oswajał z aparatem, pomagał przełamywać strach przed wejściem w miasto i pomiędzy ludzi. Tak zaraził mnie miłością do dokumentu. Z uporem maniaka wyjeżdżałam na ukochaną wieś i fotografowałam życie jej mieszkańców. Zaczęłam szukać siebie, szukać swojego stylu – i teraz, z perspektywy 30-letniej osoby, wydaje mi się, że wiem, jak chcę pracować. Ale zdolność do wiecznego podważania wszystkiego, co osiągnęłam, jest u mnie ogromna. Wpadłam na pomysł, aby odkopać swoje analogi z liceum i przygotować z nich odbitki. I tak zrodziła się idea wystawy na 30 urodziny. W mojej historii miała swój udział nauka w szkole sportowej. Trenowałam gimnastykę
50
sportową i muszę przyznać, że to była niezła szkoła życia i dyscypliny. Choć dziś cieszę się z tych doświadczeń, wtedy bardzo to wszystko przeżywałam. Dzisiaj jestem już całkiem spełnioną osobą, która przeżyła ciekawą przygodę na poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Tam liznęłam czegoś, co nazywam „filozoficznym aspektem obrazu cyfrowego”. Tak, to tam nauczyłam się widzieć więcej i czuć więcej. Wróciłam po latach na studia, tym razem do Wrocławia. Wróciłam do dokumentu i portretu. Śmiało też poruszam się w mocno symbolicznym i abstrakcyjnym jak na mnie obrazie. W fotografii komercyjnej szukam prawdy. Przeżyłam już plastikowe zdjęcia, które musiałam robić. Mogę teraz dawać więcej prawdy, działać w portrecie, zaklinając światło i wykorzystując charyzmę modela. Jestem trochę „czarna”, kocham zmarszczki, siłę człowieka, jego wnętrze i głębię. Szukam w Tobie czegoś więcej. I znajduję, nawet nie znając Twojego języka. Reportaż jest mi najbliższy, złapanie w kadrze chwili, zapisanie emocji, wspomnienia. Czarno-biały działa mocniej, nie rozprasza, pozwala równo oglądać zdjęcie, nie odciąga uwagi kolorem.
51
52
53
54
55
PSYCHOLOGIA
Magia czasu „Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę”. Paulo Coelho
Tekst: Agnieszka Korbel, foto: © fotolia.com
P
rzełom roku to czas magiczny, nie tylko z powodu mocno przereklamowanej tzw. magii świąt (wiele osób modli się, by ten czas po prostu przeżyć, nie umierając z przemęczenia lub nie będąc zadeptanym przez sklepowe tłumy). Magia jest związana również z końcem i początkiem naszego roku kalendarzowego. Czas ten skłania do refleksji, dokonujemy różnorodnych podsumowań, a część z nas składa mniej lub bardziej liczne postanowienia noworoczne dotyczące zagospodarowania czasu, który przyniesie nam nowy rok. Diety, aktywność fizyczna, języki obce, kończenie odłożonych prac remontowych, magisterskich, doktorskich, więcej czasu z rodziną, więcej czasu na hobby. Życzenia, plany mnożą się i wirują w czasoprzestrzeni niczym sylwestrowe confetti. Witamy Nowy Rok hucznie lub spokojnie – w domowych pieleszach, podziwiamy fajerwerki lub protestujemy przeciw nim, spoglądamy w przyszłość z nadzieją lub lękiem, ale większość z nas łączy jedno: czujemy, że czas upływa, biegnie lub po prostu okropnie gna, i jest to coś, co jest ponad nami, poza naszymi chęciami, marzeniami. Poza naszą kontrolą. Żyjemy w czasach epidemii tzw. braku czasu. Mówimy
Psychoterapeutka, prezes Stowarzyszenia „Wzrastaj”, certyfikowana trenerka rozwoju osobistego. Prowadzi Gabinet Psychoterapii „Brama” . Przyjmuje w Jastrzębiu-Zdroju i Żorach. Tel.507 432 337
56
i zewsząd słyszymy o czasie przelewającym się przez palce. Epidemia ta dotyka każdej grupy społecznej, nie mają czasu już nawet emeryci i dzieci. Te ostatnie nie nudzą się już nawet w czasie deszczu. Nuda – matka twórczości – odeszła do lamusa, zapędzona tam przez rozmnażające się niczym drożdże współczesne elektroniczne pochłaniacze czasu. Wiele czasu w życiu spędziłam pijąc herbatę i patrząc przed siebie w ciszy. Kiedyś nie lubiłam tej swojej tendencji do „marnowania czasu”, myśląc, że w tym właśnie czasie mogłabym nauczyć się już 10 obcych słówek, pomedytować, poćwiczyć brzuszki, obejrzeć mądre filmy na TEDx lub zrobić coś na tyle pożytecznego, by mieć poczucie, ze dobrze wykorzystałam ten czas. Teraz, właśnie z perspektywy czasu, pytam: co to jest czas dobrze wykorzystany? Ściana, na którą patrzę, jest biała, są na niej bardzo stare zdjęcia mojej roześmianej córki. Herbata ma cudowny smak. Ja mam w oczach łzy. To mieszanka smutku i radości, zachwytu, zaufania i niepewności. Jak każdy śmiertelnik boję się końca i nieznanego początku. Ale czuję całą sobą, że życie jest ogromną, przekraczającą mnie tajemnicą.
I czuję, że te doznania i refleksje są równie ważne jak znajomość nowych słówek. Ba, nie zamieniłabym ich nawet na znajomość nowego języka. To między innymi dzięki temu „nicnierobieniu” doświadczam świadomości upływającego czasu. A świadomość upływającego czasu jest wiecznym źródłem mojej mądrości. Niestety, nie jest to możliwe, gdy gnam przed siebie, udając w dodatku, że koniec nie istnieje. Widząc czas przelewający się przez moje palce, widząc go w swoich zmarszczkach i pierwszych siwych włosach, mogę odcedzić to, co istotne, od nieważnego. Czas zabliźnia rany, czas jest potrzebny do rozwoju, dojrzewania, czas bywa sprzymierzeńcem, źródłem siły, wiedzy. I to między innymi dzięki temu patrzeniu w ścianę na pytanie, kiedy dobrze wykorzystuję swój czas, odpowiadam: Wtedy, kiedy nie chcę go wykorzystywać, kiedy doceniam sam fakt bycia i nie czuję się złapana w pętlę czasu jak ryba w sieć. Kiedy odważam się w nim nurkować i mieć świadomość bycia kropelką w oceanie czasu. W nowym roku życzę Państwu odkrywania wielu magicznych chwil w codzienności!
57
PRAWO
Co jeśli Mikołaj nie trafił z prezentem? Foto: Adrian Pytlik
Tekst: adwokat Aleksandra Idzik-Hola Kancelaria Adwokacka w Bielsku-Białej Foto: © fotolia.com
Czasami zdarzają się prezenty nietrafione. Mikołaj nie zawsze odgadnie nasze gusta. Czy nieudany prezent można wrócić do sklepu? Podstawowa różnica w zasadach zwrotu zakupionych produktów zależy od tego, czy zostały one kupione w sklepie stacjonarnym, czy na odległość lub poza lokalem przedsiębiorstwa, w szczególności przez internet.
I
stnieją jasne zasady zwrotu towaru zakupionego przez internet. Zgodnie z art. 27 Ustawy o prawach konsumenta: konsument, który zawarł umowę na odległość lub poza lokalem przedsiębiorstwa, może w terminie 14 dni odstąpić od niej bez podawania przyczyny i bez ponoszenia kosztów (z wyjątkiem określonych w kolejnych przepisach kosztów dostarczenia rzeczy). Koszty przesyłki co do zasady ponosi konsument, chyba że sprzedawca internetowy przewiduje opcję darmowego zwrotu. Co istotne, powyższy termin liczymy dopiero od odbioru towaru, a nie na przykład od momentu jego zamówienia. Chcąc odstąpić od umowy zawartej na odległość, konsument powinien złożyć przedsiębiorcy, od którego zakupił towar, oświadczenie o odstąpieniu od umowy.
58
Nie wszystkie przedmioty zamówione przez internet można zwrócić, a dotyczy to między innymi takich sytuacji, gdy zakupiona rzecz jest nieprefabrykowana, wyprodukowana według specyfikacji konsumenta lub służy zaspokojeniu jego zindywidualizowanych potrzeb (na przykład gdy zlecamy wyszycie inicjałów na zakupionej torebce) albo gdy zakupiona rzecz ulega szybkiemu zepsuciu lub ma krótki termin przydatności do użycia, albo gdy zakupiona rzecz jest dostarczana w zapieczętowanym opakowaniu, której po otwarciu opakowania nie można zwrócić ze względu na ochronę zdrowia lub ze względów higienicznych, jeżeli opakowanie zostało otwarte po dostarczeniu. Opisane wyżej zasady nie dotyczą sytuacji, gdy rzecz została kupiona
59
w sklepie stacjonarnym. Sklepy stacjonarne nie mają obowiązku przyjęcia zwrotu tylko dlatego, że klient się rozmyślił, czyli bez podania przyczyny. Niektóre sklepy jednak dopuszczają możliwość zwrotu w określonym terminie – przykładowo dwutygodniowym albo nawet miesięcznym, w przypadku tak zwanych sieciówek. Wszystko zależy od dobrej woli sprzedawcy. Pamiętajmy, że zwracany towar powinien być pełnowartościowy i nieużywany, a także powinniśmy posiadać dowód jego zakupu. Mikołaj powinien zatem zawsze pamiętać, żeby nie wyrzucać paragonu, w razie gdyby prezent okazał się nietrafiony.
Śląskie poza miastem
Świąteczne Śląskie Tekst: Magdalena Pawlica – Śląska Organizacja Turystyczna
Święta Bożego Narodzenia od wieków są inspiracją dla rozmaitych dziedzin naszego życia, w tym głównie religii, kultury i sztuki. Odmienna w wielu regionach świata tradycja świąteczna związana jest z szeroko pojętym dziedzictwem kulturowym. Znane jest powiedzenie, że co kraj, to obyczaj – i tak w rzeczywistości jest!
Jarmark Bożonarodzeniowy na katowickim rynku, fot. UMK
Obchodzone od wieków Święta Bożego Narodzenia wyróżnia bogactwo kultury, zwyczajów i obrzędów. Zwłaszcza w województwie śląskim możemy doświadczyć tej różnorodności. Inne zwyczaje obserwujemy w centralnej jego części, a już zupełnie odmienne w południowej czy północnej. Tak więc zachęcamy Was do odkrywania wydarzeń kulturalnych okresu świątecznego naszego regionu i udziału w nich! Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia Dla ciekawych obrzędów tradycyjnej śląskiej Wigilii Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie” co roku w grudniu przygotowuje imprezę „Śląsko Wilijo”. W jej ramach odwiedzający muzeum znajdą prezentację tradycji bożonarodzeniowych na Górnym Śląsku: warsztaty tradycyjnych ozdób świątecznych, wystawę choinek i stroików, ozdabianie chałup i kościoła, degustację potraw świątecznych oraz jarmark rękodzieła i występy kolędników. Atrakcją dla najmłodszych będzie żywa szopka. W grudniu na rynku zabytkowej dzielnicy Katowic – Nikiszowca, przywita Was „Jarmark na Nikiszu”, gdzie czekać będą rozstawio-
60
Śląsko Wilijo w Chorzowie, fot. Muzuem GPE
ne stragany z rękodziełem i regionalnymi kulinariami. Na nikiszowieckim jarmarku zasmakujecie w świątecznych wypiekach kultowej cukierni Cafe Byfyj. Będą też suto zastawione stoiska ze śląskim jadłem: karminadlami, krupniokami, żymlokami, grochówką, żurkiem czy chlebem ze smalcem. Spotkacie się tu ze Świętym Mikołajem i jego świtą, zobaczycie projekcję filmów
i występy artystów. Na najmłodszych czeka karuzela wiedeńska i pociąg Świętego Mikołaja! Inną grudniową atrakcją w Katowicach jest Gwiazdkowy Eko Jarmark. W świątecznie zaaranżowanych murach historycznej Fabryki Porcelany będziecie mogli zakupić regionalne, tradycyjne i zdrowe produkty na świąteczny stół, a także pomysłowe upominki dla najbliższych. Zachęcamy Was do uczestnictwa podczas imprezy w warsztatach rękodzieła, ubierania choinki i pakowania prezentów, w degustacjach, a to wszystko przy akompaniamencie kolęd i pastorałek wykonywanych na żywo!
Przegląd Zespołów Kolędniczych i Obrzędowych „Żywieckie Gody”. Jest to najstarszy i największy konkurs grup kolędniczych z terenu Beskidu Żywieckiego i Beskidu Śląskiego.
Śląsk Cieszyński i Beskidy
Targi Bożonarodzeniowe „Gwiazdkowa Aleja” w Częstochowie, fot. CZOT
Jura Krakowsko-Częstochowska Także w północnej części województwa śląskiego organizowanych jest wiele imprez o tematyce świątecznej. Największa z nich – w Częstochowie w Alejach NMP – to Targi Bożonarodzeniowe „Gwiazdkowa Aleja”, od lat cieszące się wielkim zainteresowaniem. Świąteczne targi o tematyce Bożego Narodzenia zachęcają odwiedzających do zakupu produktów, kulinariów, upominków oraz do uczestniczenia w występach artystycznych, animacjach, degustacjach oraz pokazach kulinarnych. Na stoiskach wystawców będzie można kupić produkty świąteczne i regionalne oferowane przez wystawców nie tylko z Polski. Ziemia Pszczyńska i Subregion Zachodni Na tradycyjny Jarmark Bożonarodzeniowy zapraszamy także do Pszczyny. W grudniu na pszczyńskim rynku goszczą świąteczne stoiska, odbywają się koncerty, jest kolorowo i radośnie. W pobliskim Rybniku zachęcamy do udziału w Rybnickim Bożym Narodzeniu i Kolędowaniu. Na rybnickim rynku zagości Jarmark Bożonarodzeniowy oraz szopka z żywymi zwierzętami i postaciami! Nieco inne atrakcje, w bajkowej scenerii, oferuje Westernowy Park Rozrywki „Twinpigs” w Żorach. Tu możecie zobaczyć Świętego Mikołaja na Dzikim Zachodzie, a na wspólne gry i zabawy zaprasza czynna w grudniu Fabryka Zabawek Świętego Mikołaja. Mamy nadzieję, że w tym ogromie imprez znajdziecie coś dla siebie. Zatem życzymy Wam niezapomnianych przeżyć i Wesołych Świąt!
Pasterka w Węgierskiej Górce, fot. arch. ŚOT
WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE W INTERNECIE: Portal informacji turystycznej województwa śląskiego: www.slaskie.travel Szlak Kulinarny Śląskie Smaki: www.slaskiesmaki.pl Szlak Orlich Gniazd: www.orlegniazda.pl Szlak Zabytków Techniki: www.zabytkitechniki.pl Portal Jury Krakowsko-Częstochowskiej: www.jura.travel Portal Beskidów: www.beskidy.travel
61
Artykuł powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną i www.slaskie.travel
Jak w sercu Górnego Śląska, tak i w górach tradycja obchodów Bożego Narodzenia jest wciąż żywa. W wielu górskich miejscowościach odbywają się tradycyjne imprezy świąteczne. W Cieszynie przed samymi świętami można odwiedzić kiermasz świąteczny, na którym spróbujecie świątecznych wypieków i zakupicie ręcznie wykonane upominki. W grudniu w uzdrowiskowej miejscowości Ustroń oraz pobliskiej Wiśle również odbywają się Jarmarki Bożonarodzeniowe. Towarzyszą im koncerty zespołów regionalnych. Będziecie mogli spędzić czas w iście świątecznej atmosferze, rozkoszując się smakami tradycyjnie przygotowanych napojów i potraw, a także kupić ręcznie robione ozdoby choinkowe i upominki. Jednym z najciekawszych wydarzeń w województwie śląskim jest organizowane od lat na Żywiecczyźnie, w grudniu i styczniu, Boże Narodzenie w Beskidach. Prezentuje ono cykl wydarzeń: jasełek, obrzędów kolędniczych, konkursów (literackich, plastycznych), warsztatów folklorystycznych, prezentacji zespołów ludowych i degustacji dań kuchni regionalnej. Jego zwieńczeniem jest barwny Beskidzki Karnawał. Jedną z typowych, tradycyjnych imprez okresu Bożego Narodzenia jest, organizowany zarówno w Żywcu, jak i w Milówce,
CZTERY PORY ROKU Z FILIŻANKĄ
Miłość, gorąca herbata i... „Kocham cię” – słowa tak piękne, tak pożądane i tak oczekiwane ze strony naszych najbliższych. Czy jest tu ktoś, kto nie lubi ich słyszeć? A może ktoś, komu „kocham cię” już się przejadło? Nie sądzę. I na tym właśnie polega jego niepodważalna siła i magiczna moc… Tekst: Angelika Wiciejowska
Zawinięta w duży, gruby koc leżę znużona na kanapie. Pogoda za oknem nie nastraja pozytywnie i nawet myśl o najwspanialszych w roku świętach traci swój czar.. Słońce nie woła: „Chodź, zobacz, jaki ten świat jest dziś piękny!”. Generalnie szaro, buro i ponuro. Jak zwykle zresztą, kiedy człowiek robi sobie wreszcie dzień wolnego od pracy. Kot przeciąga się leniwie, grzejąc przy kominku swój puchaty brzuszek. Jest cicho. Słyszę charakterystyczne trzaski palącego się drewna i cykanie zegara. Mój mały tygrys rozpoczyna mruczący koncert. Powoli zwlekam się z posłania, na czworaka przybliżam do przyjaciela. Drapię go po brodzie, tam lubi najbardziej. Obserwuję, jak pręży się i mruży oczka. Uśmiecham się łagodnie i myślę: „Kocham cię, moja mała bestio”. Wyciągam rękę po kubek herbaty, w środku jak zwykle ulubiony LOYD, ale tym razem nowa Rozgrzewająca Malina z cynamonem i czarnym pieprzem. Teraz ja mrużę oczy i chłonę nostalgiczny nastrój wieczoru. Nagle ktoś wkłada klucze do zamka i drzwi otwierają się. Do mieszkania wpada powiew zimnego powietrza, a razem z nim On. Wyraźnie zmarznięty i chyba nie w nastroju. Rzuca torbę w kąt. Energicznie zdejmuje kurtkę. – Hej, kochanie, jak ci minął dzień? – Hej. Czyli jak to mówią: pogadane. Kot podnosi główkę, patrzy na nas, chyba wyczuwa napięcie, bo ewakuuje się na wysoką szafę. On wskakuje na kanapę, wśród moich poduszek i kocyków szuka dłonią pilota. Zaczyna się rytmiczne przerzucanie kanałów. Patrzę na to z boku, mam ochotę powiedzieć mu coś miłego. Może mniej trywialnego niż „będzie dobrze”, bo nawet nie wiem jeszcze, co poszło źle. Wstaję z podłogi i idę do kuchni, wolę dać mu teraz trochę spokoju. Jednocześnie zastanawiam się: jak w takiej chwili pokazać, że jakby co, to jestem? Jak bez słów zaznaczyć, że gdy zechce, może mi powiedzieć o wszyst-
62
kim? Nagle wpadam na genialny pomysł. Gotuję wodę i wyciągam jego ulubiony, wielki kubek. Pamiętam, że nienawidzi cynamonu, więc otwieram nowe opakowanie LOYDA, które kupiłam wczoraj specjalnie dla niego. Rozgrzewająca Wiśnia z kakaowcem i chilli. Powinna mu pasować. W razie czego w pogotowiu mam jeszcze inną wersję Warming Tea – Cytrynę z imbirem. Na talerzyk kładę dwa ciasteczka z galaretką, mam je w domu zawsze, chociaż sama ich nienawidzę. Słodzę jedną, płaską łyżeczkę, mimo iż pamiętam, że On wolałby trzy. Ostatnio lekarz kazał mu ograniczyć cukier, On już nie pamięta, ja tak – bo przejmuję się jego zdrowiem bardziej niż swoim. Mieszam trzy razy w prawo i trzy razy w lewo. To jest już trochę bez sensu, ale On tak robi, więc i ja tak robię. Wciągam nosem przepiękny aromat herbaty. Myślę sobie, że jeżeli to nie jest mała-wielka miłość, to chyba jednak nie wiem, co nią może jeszcze być. Zanoszę wszystko do pokoju i stawiam na stoliku. Nie mówię nic wyjątkowego, tylko siadam obok i kładę mu głowę na ramieniu. Czuję, że ma bardzo zimny policzek i szybko oddycha. On zwabiony zapachem wiśni sięga po kubek. Bierze pierwszy łyk, a ja dostrzegam na jego twarzy zalążki uśmiechu. – Jest doskonała, wiesz? – szepcze, całując mnie w policzek. – Lepiej? – pytam. – Dobrze, że cię mam – odpowiada. Niespodziewanie kot wskakuje nam na kolana. Chyba faktycznie wszystko wraca do normy. Teraz jestem już pewna, że z tego właśnie musi się składać miłość. Z drobnych gestów, czułych słów, delikatnych uśmiechów i wspólnie spędzonych wieczorów – niezależnie od humorów. Nieważne, jak bardzo zły był dzień, dom to port, do którego wraca się, by odpocząć i nabrać sił. Dla nas obecność jest właśnie najważniejsza, a ulubiona herbata LOYD to kropka nad i w słowie MIŁOŚĆ.
patronat
63
URODA I ZDROWIE
NIETRZYMANIE moczu Jak ćwiczyć, by odzyskać radość życia
Tekst: mgr Grzegorz Gałuszka
T
ylko co czwarta kobieta ma wystarczającą wiedzę na temat nietrzymania moczu. Niestety nierzadko wiedzę czerpiemy z niefachowych źródeł internetowych, próbując samodzielnie wykorzystać ją w praktyce. Często nie konsultujemy tych wiadomości, a niepowodzenie naszych wysiłków zniechęca do dalszego poszukiwania skutecznego rozwiązania. Ukrywamy swój sekret tak długo, jak to możliwe, a może warto sprawdzić, czy da się coś zrobić? Statystycznie kobiety opóźniają sięganie po pomoc nawet o 9 lat od wystąpienia pierwszych dolegliwości. Ta niekorzystna sytuacja powoli się zmienia. Dzisiaj dostęp do informacji jest już dużo większy niż w przeszłości, większa jest świadomość i niezależność kobiet. Postęp medycyny sprawia, że pomimo upływającego czasu zachowujemy siły do aktywnego życia, zabiegi kosmetyczne sprawiają, że nasze ciało zachowuje młody wygląd. Dzisiaj ludzie w dojrzałym wieku nie chcą ustępować młodszym. Coraz chętniej mówimy o swoich potrzebach w każdym wieku, nie godząc się na przemijanie. Nietrzymanie moczu nie może nas zatrzymać.
Mówiąc o ćwiczeniach mięśni dna miednicy w leczeniu nietrzymania moczu, musimy pamiętać, że objawy niekontrolowanego wycieku mogą być spowodowane niezależnymi
64
od nas zmianami anatomicznymi, źle zagojonymi urazami okołoporodowymi, przewlekłymi infekcjami, zmianami hormonalnymi wpływającymi na jakość włókien mięśniowych, a także współistniejącymi chorobami takimi jak cukrzyca czy nowotwory. Dlatego zawsze konieczna jest weryfikacja lekarska stanu pacjentki rozpoczynającej ćwiczenia, by nie stracić czasu, czekając na poprawę, której nie będzie. Zespół naszego centrum rehabilitacji ściśle współpracuje z lekarzami kliniki Galena, by przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo naszych pacjentek i zapewnić im najskuteczniejszą formę leczenia. Powszechnie się uważa, że najtrudniej jest wykonać pierwszy krok.Krępujemy się rozmawiać o swoich dolegliwościach występujących w tak intymnej strefie, jaką jest nasza miednica? Dlatego z wyjątkową wrażliwością zadbaliśmy o komfort naszych pacjentek. Badanie jest niezwykle dyskretne, pytania wyważone, atmosfera intymna, warunki do rozmowy komfortowe, nasze dolegliwości są ukryte całkowicie za zamkniętymi drzwiami. Zaufanie jest najważniejsze, bez niego nie uda się odnaleźć własnej słabości, która może okazać się uleczalna w prosty sposób. Jednak z badań naukowych wiemy, że niestety aż co trzecia pacjentka nie wie, jak prawidłowo napiąć mięśnie dna miednicy, by uniknąć niekontrolowanego wycieku moczu. Dlatego w trakcie
Ukrywamy swój sekret tak długo, jak to możliwe, a może warto sprawdzić, czy da się coś zrobić? Fot. Pelvifly
To pozwala na komfort bezpośredniej kontroli wykonywanych ćwiczeń oraz na uzyskania odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące źródła kłopotów (więcej na stronie www. centrumgr.pl/kobieta). Musimy pamiętać, że uzyskanie kontroli trzymania moczu przy pomocy ćwiczeń zależy od prawidłowego napięcia mięśni w trakcie terapii. Cierpliwość, dokładność w treningu, powtarzalność wykonywanych skurczów i przede wszystkim wytrwałość daje nadzieję na uzyskanie poprawy. Korzystając w leczeniu z najnowszych osiągnięć techniki nie możemy zapomnieć, że aby działały, fizjoterapia musi być prowadzona indywidualnie. Tutaj nie uda się pójść na skróty. Musimy znaleźć czas tylko dla siebie. Bez muzyki, telewizora, telefonu. Aby odszukać mięśnie, które chcemy uruchomić, w początkowej fazie konieczna będzie pomoc fizjoterapeutki znającej nasze indywidualne potrzeby, by poprowadzić trening optymalnie. Żeby przyspieszyć naukę, możemy wykorzystać zaawansowaną nowoczesną technologię.
zadania wykonujemy, wykorzystując Pelvifly, bez obawy o nieprawidłowe wykonanie zaleconych ćwiczeń. Cotygodniowe kontrole u fizjoterapeuty naszego centrum pozwalają rozwijać terapię o coraz trudniejsze wyzwania. Stopniowo zwiększamy trudność ćwiczeń, cały czas monitorując pracę mięśni miednicy z wykorzystaniem Pelvifly, równocześnie zbierając pełną informację o napięciu pozostałych mięśni tułowia dzięki systemowi dostarczonemu przez firmę Egzotech. Z czasem, uzyskując poprawę, zapamiętujemy coraz więcej, wykonujemy ćwiczenia na pamięć, możemy ćwiczyć samodzielnie. W miarę poprawy stanu swoich mięśni rozwijamy skrzydła i szukamy nowych celów. Już nie interesuje nas tylko napinanie mięśni dna miednicy, ale ich pełna kontrola w każdym momencie życia. Życia świadomej kobiety.
W Centrum Rehabilitacji Gałuszka&Romanowski wykorzystujemy wyjątkowy interaktywny system Pelvifly. Jest to system stworzony przez kobietę dla kobiet. Zaprojektowany tak, by kobieta została otoczona pełną opieką w walce ze swoimi dolegliwościami. Niezwykły aparat (kGoal) wchodzący w skład systemu, zakładany do wnętrza pochwy, umożliwia „obserwację” pracy naszych mięśni w czasie rzeczywistym, czujniki wychwytują najmniejsze napięcia mięśni, przesyłając dane do komputera. Zarejestrowana praca jest konsultowana z fizjoterapeutką, aby wysiłek naszych pacjentek był wykorzystany maksymalnie.
Centrum rehabilitacji Gałuszka & Romanowski ul Komorowicka 68 43-300 Bielsko-Biała 33 810 16 14
Aparat jest doskonale dopasowany do anatomicznych kształtów kobiety, a współpraca z komputerem jest intuicyjna. Bezpośredni nadzór nad ćwiczeniami prowadzi fizjoterapeutka, a po wyuczeniu się wszystkich najważniejszych umiejętności można rozpocząć indywidualny trening w domu. Zaprogramowane
www.centrumgr.pl
65
artykuł sponsorowany
ćwiczeń nasze doświadczenie fizjoterapeutyczne wspierane jest przez nowoczesne technologie, dzięki którym „widzimy” pracę naszych mięśni.
ZDROWIE I URODA
Zimowa pielęgnacja W
porze zimowej problemy ze skórą nasilają się. Skóra odgrywa ważną funkcję ochronną. Warstwa rogowa naskórka wraz ze znajdującym się na jej powierzchni płaszczem lipidowym, który utrzymuje wodę w głębszych warstwach skóry, sprawują szczególną ochronę. Niska temperatura spowalnia produkcję sebum, w związku z tym wilgoć łatwiej przenika barierę tłuszczową i szybciej paruje ze skóry. W sezonie zimowym skóra musi dostosowywać się do wahań temperatury wewnątrz i na zewnątrz pomieszczeń. Szybkie ogrzanie powierzchni ciała powoduje różnice ciśnień pomiędzy zewnętrzną warstwą skóry a rozgrzanym suchym powietrzem. Skutek: woda odparowuje na zewnątrz, wysuszając skórę. Zimą dzień jest krótki, pomieszczenia doświetlamy sztucznym światłem, które również nie jest obojętne dla skóry, porównywalnie z promieniowaniem słonecznym może działać drażniąco, a w połączeniu z kosmetykami wywoływać swędzenie. Skóra traci swoją elastyczność. Kosmetyki używane w tej porze roku mają działać odżywczo i regenerująco w celu odtworzenia i wzmocnienia ochronnego płaszcza lipidowego. Czy dla każdego krem na zimę? Osobom z mocno przesuszoną skórą, z cerą naczynkową lub przebywającym długie godziny na świeżym powietrzu potrzebna jest maksymalna ochrona. Należy pamiętać jednak, że po powrocie do domu, kiedy zmieniają się warunki, taka formuła jest zdecydowanie za tłusta i niepotrzebnie obciąża, powodując zaburzenia mechanizmów ochronnych skóry i nadmierne rozszerzanie się naczyń krwionośnych. Sięgajmy wtedy po kremy nawilżające, ich głównym składnikiem jest woda, ale aplikując krem, rozprowadzamy go na tak dużej powierzchni skóry, że w postaci takiej cienkiej warstwy zawarta w nim woda po wsmarowaniu niemal natychmiast odparowuje z powierzchni skóry i pozostawia delikatną warstwę substancji tłuszczowych zatrzymujących wodę w naskórku. Cera tłusta, mieszana i normalna jest najmniej kłopotliwa zimą. Posiada natu-
ALDONA CIWIS-LEPIARCZYK mgr farmacji, kosmetolog z 20-letnim doświadczeniem Prowadzi firmę EstetikLaser ul. Cechowa 27, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 730 077 006 e-mail: biuro@estetiklaser.com, www.estetiklaser.com
ralną ochronę w postaci warstwy sebum produkowanego przez gruczoły łojowe i w czasie takiej pogody powinna sobie poradzić. Tłusta niestety może przetłuszczać się jeszcze bardziej. Cera sucha i wrażliwa jest pozbawiona ochronnej warstwy sebum i w chłodnych miesiącach staje się bezbronna. Narażona jest na utratę elastyczności i odwodnienie, wrażliwa na wszelkiego rodzaju podrażnienia. Skóra sucha często zmienia się w nadwrażliwą w kilka minut po użyciu kosmetyków bądź regularnie czerwieni się po wejściu do ciepłego pomieszczenia. Cera naczynkowa poddawana zmianom temperatury jest również wrażliwa na kurczenie się na przemian z rozszerzeniem naczyń, przez co stają się one bardziej kruche. Skórze tłustej i mieszanej wystarczy zwykły krem nawilżający, który można nałożyć na serum, służące do nawilżania i ochrony przed wolnymi rodnikami. Skóra sucha jest bardziej wymagająca. Pielęgnacja jej polega na zastosowaniu kilka razy dziennie preparatu o większej ilości
66
składników lipidowych. Nie mogą być one zbyt ciężkie, gdyż zbyt tłusty krem utrudni wymianę ciepła i parowanie, może też spowodować zatykanie porów, co przyczyni się do powstania krost, a także zaskórników. Osoby o takiej cerze lepiej niech nie używają do przemywania twarzy mydła i ciepłej wody, ponieważ będą zmywały w ten sposób bardzo cieniutki ochronny płaszcz lipidowy. Stosowanie zbyt silnych kosmetyków, w których składzie znajdują się alkohol, kwasy owocowe czy witamina A, oraz robienie peelingów mogą pogorszyć sytuację. Cerze naczynkowej zaleca się kremy wzbogacone w substancje wzmacniające i uszczelniające, obkurczające naczynia. W składzie tych kosmetyków powinny znaleźć się rutyna, witamina C, witamina K, wyciąg z kasztanowca, arniki czy miłorzębu japońskiego. Pamiętajmy, że niezależnie od typu cery każdy preparat powinien być nakładany na twarz 15-20 minut przed wyjściem z domu.
67
PROMOCJA
NOWOŚĆ Laser aleksandrytowy MOTUS AX umożliwia usunięcie nawet jasnego, delikatnego owłosienia. 100% BEZ BÓLU!
ARCHITEKTURA & DESIGN
TO SIĘ DZIEJE WOKÓŁ
Mało kto dziś nie słyszał o SoHo – tym nowojorskim. Dzielnicy, którą w latach 60. i 70. XX wieku stanowiły opuszczone pomieszczenia fabryk i magazynów. Zaczęli je kupować i przekształcać na mieszkalne strychy oraz pracownie artyści. Powstałe na dużych powierzchniach początkowo prowizoryczne lofty zmodernizowano w latach 70. i 80. Obecnie mieszkania te należą do najdroższych w Nowym Jorku. Od lat 80. SoHo przeszło kilkakrotnie proces gentryfikacji. Nowa generacja artystów i intelektualistów, wnosząc nowy kapitał, podniosła poziom socjalno-ekonomiczny dzielnicy i utworzyła wyjątkową atmosferę. Temu, co dzieje się wokół – w Polsce, w Bielsku-Białej – może jeszcze daleko do poziomu zmian tak daleko idących. Ale tendencje idą w dobrą stronę…
Zdjęcia: ignacy50/sklepzfotografia.pl
…to dzieje się wokół. Codziennie. Przechodzisz czy przejeżdżasz ulicą, przy której stoją pozostałości fabryki, starego warsztatu, hali. Zazwyczaj mocno zaniedbane. Zjawiasz się w tym samym miejscu kilka miesięcy później i przystajesz ze zdumienia. REWITALIZACJA – modne słowo, na szczęście kryją się za nim zazwyczaj zmiany na lepsze. Tkanka miejska zyskuje nowe przestrzenie do spotkań, handlu czy rozrywki.
68
SOHO HOME to nowe na mapie Bielska-Białej miejsce, które poprzez wykorzystanie wyremontowanej starej hali stara się dołączyć do nurtu wpływającego na jakość życia w mieście, a także na jakość usług. Dlaczego SOHO – wiemy już ze wstępu. Dlaczego HOME? Bo wszystko, co proponujemy na 330 m² powierzchni ekspozycyjnej, jest przeznaczone dla domu. Ściślej: dla estetycznej jakości wnętrza. SOHO HOME przy ul. Legionów 40 to prezentacja wzajemnie się uzupełniającej oferty kilku firm skierowana do tych, którzy chcą, by wnętrza przez nich używane były po prostu ładniejsze, dobrze zaprojektowane, ciekawie i niekonwencjonalnie wyposażone. SOHO HOME to nieformalny konglomerat kilku firm. Pod jednym dachem znalazły się tutaj: HOME DESIGN – doświadczony importer oraz dystrybutor znanych światowych marek, jak: Kare Design, J-line, Madam Stoltz, Interior czy Actona, ale także rodzimych, jak: Belldeco, D2 oraz wielu innych. Firma stara się odpowiadać na potrzeby rynku i dopasowywać ofertę do potrzeb klientów oraz projektantów wnętrz. Home Design prezentuje swoją ofertę zarówno w salonie przy ul. Legionów 40, jak i w sklepie internetowym na stronie www.h-design.pl, gdzie prezentowanych jest około 20 000 pozycji. Pozycje te
obejmują wszystkie style, jakie można sobie wymarzyć, poczynając od modnego stylu skandynawskiego, poprzez boho, loft, kolonialny, aż po glamour. Oferta Home Design obejmuje także urzekające zapachy do wnętrz oraz ogromną ofertę pomysłów prezentów na wszelkie okazje. Kolejna firma działająca w ramach SOHO HOME to PROJEKT KOLEKTYW – pracownia projektowa. Robi projekty indywidualne, ale też obsługuje inwestorów komercyjnych, współpracując z nimi przy projektach hoteli, restauracji, obiektów spa itd. Jak piszą o sobie: „Ważny dla nas jest aspekt ekologii w projektowaniu, dlatego starannie dobieramy dostawców, aby móc zaproponować klientom ponadczasowe, zdrowe i piękne rozwiązania”. Pracownia KOLEKTYW jest wyłącznym dystrybutorem na Polskę greckiej marki Coco-Mat, znanej na całym świecie z najwygodniejszych i najzdrowszych łóżek kontynentalnych, wytwarzanych w 100% z naturalnych materiałów. Łóżka te są znane w wielu krajach, zarówno wśród klientów indywidualnych, jak i gości najlepszych hoteli w wielu miejscach na świecie. „Chcemy szerzyć ideę zdrowego snu i gościnności, już niedługo Coco-Mat będzie dostępny dla gości wybranych hoteli w Polsce, a tymczasem zapraszamy na ekspozycję do SOHO HOME i naszych
apartamentów pokazowych w Polsce. Uzupełnieniem oferty łóżek jest też wysokiej jakości pościel lniana według autorskich projektów pracowni”. Pełna informacja o pracowni PROJEKT KOLEKTYW na stronie www.projektkolektyw.pl. SKLEP Z FOTOGRAFIĄ – proponuje swoim klientom niekonwencjonalne sposoby ozdabiania wnętrz z wykorzystaniem dużego wyboru technologii druku. Materiałem wyjściowym jest zazwyczaj fotografia. Sklep posiada bardzo dużą bazę własnych zdjęć, których autorem jest prowadzący sklep – Ignacy50. Fotografie te nie są oferowane w żadnych specjalistycznych portalach fotograficznych, co zapewnia ich unikatowość. Oczywiście klienci mogą także skorzystać z własnych zdjęć – o ile spełniają one techniczne kryteria pozwalające na druk. Kolejnym – największym – źródłem motywów są „banki zdjęć”, w których kupowane są zdjęcia wybrane przez klientów. Przebojem w ofercie sklepu są panele kuchenne oraz łazienkowe, czyli bezpośredni druk na tworzywach sztucznych z powodzeniem zastępujących szkło. Najnowsza propozycja to druk na tzw. drapanym aluminium oraz bardzo cienkiej blasze aluminiowej. Pełną ofertę tej firmy można znaleźć na stronie www.sklepzfotografia.pl. W przestrzeni SOHO HOME można zobaczyć i dotknąć tego, co sklep proponuje, oraz poprosić o radę grafika. Na miejscu można także nabyć gotowe prace fotograficzne właściciela sklepu.
69
ARCHITEKTURA & DESIGN
Niezwykle ważnym uzupełnieniem każdego wnętrza są tkaniny. Firma JACOB STUDIO zajmuje się dekoracją wnętrz tkaninami, od projektu do realizacji. „Posiadamy bogatą kolekcję tkanin dekoracyjnych: firan, tkanin zasłonowych oraz obiciowych. Studio stale wzbogacamy o nowe wzornictwo i kolorystykę tkanin nowoczesnych i stylowych. Dbając o jakość tkanin, sprowadzamy je z Anglii, Francji, Hiszpanii, Belgii… Dysponujemy również szeroką gamą karniszy oraz dodatków niezbędnych do kompleksowej realizacji projektów tkaninowych, w tym również systemy elektrycznych karniszy i rolet.” Oprócz projektów związanych z wnętrzami nowoczesnymi z pracowni wyszło bardzo dużo ciekawych realizacji wnętrz klasycznych i historycznych. Wymyślne draperie, lambrekiny, ciekawe przewieszenia układane ręcznie i zszywane bez użycia taśm marszczących zdobią miejsca zabytkowe: Muzeum Historyczne Zamek Książąt Sułkowskich w Bielsku-Białej, Muzeum Zamkowe w Pszczynie (tkaniny), Muzeum Pałac Schoena w Sosnowcu. Jednym z ważniejszych członków konglomeratu bielskiego Soho jest STOLARNIA DRABEK – firma z rodzinnymi tradycjami sięgającymi lat trzydziestych ubiegłego wieku. Łącząc tradycję z nowoczesnością, tworzy meble dopasowane do indywidualnych potrzeb klienta oraz na potrzeby komercyjne. „Nasza stolarnia to nasza pasja – tak mówią o sobie pracownicy STOLARNI DRABEK. – Dzięki nowoczesnym maszynom, szerokiej ofercie materiałów stolarskich oraz współpracy z projektantami wnętrz spod naszych rąk wychodzą projekty niezwykle ciekawe, funkcjonalne i niebanalne, a co najważniejsze, w pełni spełniające oczekiwania naszych klientów”. Stolarnia wykonuje zarówno meble na wymiar, takie jak kuchnie czy szafy, zgodne z najnowszymi trendami światowymi, podpatrywanymi podczas najważniejszych europejskich targów, wyposażenie sklepów, a także meble z litego drewna, takie jak stoły, łóżka. Więcej o stolarni na stronie www.stolarnia-drabek.pl
70
SOHO HOME TO 330 M² INSPIRACJI DLA CHCĄCYCH PODNIEŚĆ ESTETYKĘ OTOCZENIA, W KTÓRYM PRZEBYWAMY NA CO DZIEŃ. Tych kilka firm wypełniających to miejsce może dostarczyć projekt, poradę oraz realizację. Począwszy od drobiazgów, skończywszy na meblach. Od ozdobnych tkanin do eleganckiej fotografii w gustownej ramie – to wszystko pod jednym adresem. To dobry adres, na miarę ambicji sięgających tradycji tego prawdziwego SoHo: Bielsko Biała, ul. Legionów 40.
artykuł sponsorowany
Drukowane przez tę firmę fotografie można znaleźć nawet w Nowej Zelandii. Oferta skierowana jest do klientów indywidualnych oraz projektantów wnętrz czy wytwórców mebli kuchennych.
Lider Love Winter QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Chcesz wiedzieć więcej
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/ GALERIALIDER
o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz:
71
REKLAMA
Zeskanuj kod i kliknij
ARCHITEKTURA & DESIGN
mój MIODOWY dom…
My Honey Home Salon Wnętrz & Bistro w Bielsku-Białej to wyjątkowe miejsce wypełnione gotowymi aranżacjami, urzekające stylem, ciepłą atmosferą i niebanalnym połączeniem salonu wyposażenia wnętrz z bistro. Tu spotykają się najnowsze trendy z zawsze aktualną klasyką, modne wzory i kolory, a nowojorski look przeplata się z klimatem Hamptons, modern classic i francuskim szykiem. Dla uzupełnienia przyjemności kameralne bistro wita klientów i gości aromatem wybornej kawy i domowego ciasta. A wszystko to jest owocem pracy Beaty Wojciechowskiej-Hańderek – osoby śledzącej trendy, pasjonatki niebanalnego nastroju i charakteru we wnętrzach, obdarzonej ogromną pozytywną energią, ale zawsze podchodzącej z dużą pokorą do tego, co robi, i miłością do ludzi.
MY HONEY HOME, ul. Ks. St. Stojałowskiego 31, Bielsko-Biała, sklep on-line: myhoneyhome.pl Tekst: 2B STYLE, zdjęcia: My Honey Home
Niebanalne połączenie W My Honey Home naprawdę wygodnie i przyjemnie można się urządzić. W przenośni i dosłownie, ponieważ to nie tylko salon aranżacji wnętrz, ale i bistro. Przed nami na stole pojawiają się zatem aromatyczna kawa i rozpływający się w ustach croissant. Przy filiżance takiej właśnie kawy można skorzystać tu z usług architekta czy dekoratora, zasięgnąć porady w sprawie wyboru tapet, dekoracji czy kolorów do aranżacji konkretnego wnętrza. W uzyskaniu wymarzonego efektu pomagają liczne inspiracje w postaci gotowych aranżacji. Wybór jest ogromny. Większość wyposażenia, tj. mebli, dywanów, lamp czy dekoracji, jest dostępna na miejscu. Asortyment uzupełnia bardzo duża kolekcja tapet, podłóg, listw dekoracyjnych. – Idea połączenia salonu wyposażenia wnętrz z bistro towarzyszyła mi od jakiegoś czasu. Dzięki temu udało się stworzyć miejsce wypełnione eleganckimi przedmiotami i dobrą ofertą, a jednak na luzie, z gościnną atmosferą prawie jak w domu, bo to przecież Honey Home – mówi właścicielka My Honey Home Beata Wojciechow-
72
ska-Hańderek i dodaje: – Rzecz, która łączy wszystkie aranżacje, to wyjątkowy nastrój, sprawiający, że we wnętrzach, które proponujemy, chce się pozostać na dłużej. Kuszą elegancją, zwracają uwagę charakterem oraz harmonią barw i światła. Wszystko jest zaaranżowane z niezwykłą dbałością o detale, dobrą jakość produktów i to coś, co trudne do opisania, ale bardzo istotne, czyli atmosferę, klimat, nastrój. Jest stylowo i bardzo przyjemnie. W My Honey Home nie tylko zrobimy zakupy do domu, ale zjemy i napijemy się jak w domu. W salonie została wydzielona kameralna strefa Honey Bistro, która codziennie zaprasza swoich gości na świeże, domowe ciasto i wyborną kawę. Skosztujemy tu pysznej bezy Pavlova, sernika mascarpone z karmelem lub kruchego ciasta z malinami. Wszystkie ciasta są produkowane bez polepszaczy smaku i sztucznych barwników, ze składników takich, jakie kupowane są na co dzień do domu. Bistro przyjmuje zamówienia na słodkości, które już nieraz uświetniały domowe lub firmowe uroczystości. Można tu także wpaść na lekkie, zdrowe śniadanie czy lunch.
– Staramy się, żeby każdy z naszych gości znalazł w ofercie coś dla siebie. Bierzemy pod uwagę, że wszyscy jesteśmy zabiegani, można więc do nas zadzwonić, a my przygotowujemy „coś dobrego” na wynos – dodaje właścicielka Honey Bistro, miejsca, w którym można odpocząć od zgiełku dnia, po drodze, przy miłej muzyce, przeglądając aktualną prasę wśród przyjemnie zaaranżowanych wnętrz.
Trendy we wnętrzach są istotne podobnie jak w modzie. Ważne jednak, by wnętrze było odzwierciedleniem indywidualnych upodobań i gustów, pasowało do stylu życia, a aktualne trendy można wprowadzić wprost lub potraktować jako źródło ciekawych inspiracji, a nie sztywną wskazówkę. W My Honey Home jest to podróż do świata inspiracji pełnego ciekawych rozwiązań, barw, form i stylów, która ma na celu stworzenie wyjątkowego i bardzo indywidualnego wnętrza. Profesjonalnie i kompleksowo W My Honey Home została wydzielona specjalna strefa przeznaczona dla klienta będącego architektem. Jest to część dobrze oświetlona dziennym światłem, z pełną ofertą tapet, tkanin, listew dekoracyjnych i podłóg. Można w niej spokojnie dobrać indywidualny zestaw pasujących materiałów do konkretnego projektu, tzw. moodboard. Styliści My Honey Home służą doradztwem w tym zakresie. Strefa ta jest także do dyspozycji architektów i ich klientów, którzy przy filiżance pysznej kawy mogą wygodnie i bez pośpiechu dokonać wyboru wielu elementów wykończenia wnętrza, wyposażenia i dekoracji. Studio ma w ofercie usługi towarzyszące: projekt, usługi szycia zasłon, poduch, pledów pod konkretny projekt, sygnowane np. inicjałami właścicieli lub w inny sposób zindywidualizowane, a także
artykuł sponsorowany
Aktualne trendy w wyposażeniu wnętrz Patrząc na aranżacje My Honey Home, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tu i teraz, w Bielsku-Białej właśnie dziś, kupimy dokładnie to, co aktualnie sprzedaje się w Paryżu czy Nowym Jorku. Obecna jest kontynuacja trendu obecnego w Europie już od stycznia zeszłego roku, a więc motywów gorących tropików, pięknych dużych liści, palm, flamingów czy pelikanów. Obok tych mocnych elementów niezmiennie na czasie są wzory geometryczne. – Po okresie mocno stonowanych wnętrz przyszła pora na kolor i złoto. To one nadają ton. Kolor tego roku to ultrafiolet, który pojawia się u nas w abażurach czy też welurowych poduchach, ale tej jesieni proponujemy także ciekawe połączenia szarości i limonki, oliwkowej soczystej zieleni z eleganckim złotem oraz stonowanej fuksji z różowym złotem. Obserwujemy też powrót sizalu na ścianie, tapety z tego tkanego materiału podbiją na nowo nasze serca – mówi Beata Wojciechowska-Hańderek. Oprócz mocnych akcentów kolorystycznych w detalach aktualne aranżacje My Honey Home prezentują najnowszą kolekcję mebli i dekoracji w kolorach black & toupe & cream. To bardzo klasyczne rozwiązanie, zawsze aktualne dla wszystkich wielbicieli ponadczasowych wnętrz o niewymuszonej elegancji, stylowej formie i intrygującym charakterze. W ostatnim czasie dużym powodzeniem cieszą się grafiki w lustrzanych ramach z modnymi motywami oraz oryginalne lampy, na przykład z muszli, bądź te sygnowane nazwiskiem projektanta. Duża oferta luster nowoczesnych i stylowych, oryginalne francuskie zasłony w pudrowych odcieniach podszyte prawdziwym jedwabiem oraz poduchy także zajmują znaczące miejsce w sprzedaży. Wśród dekoracji królują obecnie motywy tropikalne, choć klasyczne srebrne czy pastelowe detale wciąż są na topie. Dekoracja stołu to ważna część oferty My Honey Home, która w każdym sezonie zyskuje nową, okazjonalną odsłonę i cieszy się dużym zainteresowaniem. Pod koniec listopada zostało uruchomione drugie piętro ekspozycji, a wraz z nim trzeci w Polsce i jedyny na Śląsku salon pokazowy bardzo eleganckiej holenderskiej marki Eichholtz. To dodatkowa przestrzeń wypełniona aranżacjami, mnóstwo nowości, ciekawych inspiracji i dodatkowe grupy produktów, których dotąd nie było.
wykonanie mebli pod konkretny projekt. Współpraca salonu z grupą specjalistów do przeprowadzania remontów sprawia, że usługi stają się bardzo kompleksowe i wykonywane w przyjemnej atmosferze. Wszystko to sprawia, że wchodząc do My Honey Home, będziemy mieć pewność obsługi na najwyższym poziomie, a przy tym w niemal domowej atmosferze. – Największy komplement, jaki usłyszeliśmy odnośnie do atmosfery w salonie, to: „U was jest jak w domu”. To miłe, zwłaszcza że zabiegamy mocno, by zawsze było u nas gościnnie i serdecznie. Wiele razy słyszymy także, że produkty gdzie indziej sprowadzane na zamówienie, są u nas dostępne natychmiast, co znacznie skraca czas aranżacji. A najczęściej słyszymy od naszych klientów słowa uznania dotyczące samych aranżacji, ich kompozycji i nade wszystko wyjątkowego nastroju. A to naprawdę kochamy: tworzenie wnętrz pełnych wyjątkowego nastroju i indywidualnego charakteru – podsumowuje Beata Wojciechowska-Hańderek. To prawda. Gdy pije się pyszną kawę i je znakomitego croissanta w tak pięknym otoczeniu, aż nie chce się wychodzić…
73
ARCHITEKTURA & DESIGN
Zwiedzanie Islandii z kulturą widzenia
74
Islandia to dziwny kraj. Tutaj w codziennej egzystencji nie przeszkadzają trwające pół roku ciemności, ale obecność elfów jest wystarczającym powodem, aby – wyrokiem sądu – zrezygnować z budowy autostrady. Marta i Adrian ze studia fotograficznego Pytlik & Bąk Fotografia zabierają nas w podróż po tej malowniczej wyspie i pokazują ją z innej perspektywy – człowieka chodzącego z głową w chmurach. Swoje prace zaprezentowali w przestrzeni salonu optycznego Rosiewicz Optyka w ramach cyklu Kultura Widzenia.
Młoda para fotografów pokazuje Islandię magiczną, tajemniczą, miejscami trochę mroczną, ale dzięki temu jeszcze bardziej pociągającą i ciekawą. W ich zdjęciach widać nieukrywaną fascynację tym krajem. Sami mówią, że od Islandii się uzależnili. Nic w tym dziwnego. W opowieści pokazanej na ich zdjęciach jawi się ona jako kraj, który sam zachęca do tego, by go poznać. Tym razem zdecydowali się przedstawić go z perspektywy nadziemnej – tej znajdującej się kilkanaście metrów nad głowami, jak i tej bliższej, odległej o zaledwie kilkanaście centymetrów od poziomu gleby. Na Islandii te krajobrazy się przenikają i czasem trudno odróżnić, jak wysoko znajdował się obiektyw aparatu. Wernisaż wystawy zdjęć z podróży na Islandię odbył się w przestrzeni salonu Rosiewicz Optyka. Nowoczesne i minimalistyczne, ale równocześnie przytulne i ciepłe wnętrze salonu to doskonałe miejsce na zorganizowanie pokazu kadrów z tego kraju. W końcu z Islandią jest podobnie. Nawet w lecie w wielu miejscach leży śnieg, a temperatury w zależności od regionu, wysokości, dnia i aktywności wulkanów wahają się od 0 do 20 stopni, do tego dochodzi porywisty wiatr (w niektórych miejscach wieje na tyle mocno, że potrafi przewrócić dorosłego faceta, dziewczynom zrywa biustonosze, a owce przerabia na swetry). Ale równocześnie, jeśli poszukać głębiej – dosłownie i w przenośni – okazuje się, że jest to kraj, w którym znajduje się ponad 750 gorących źródeł, z których większość jest dzika, a w wielu z nich można się kąpać.
Wernisaż prac Marty Bąk i Adriana Pytlika to drugie z serii wydarzeń kulturalnych mających zadawać pytania o związek sztuki i widzenia, czyli cyklu Kultura Widzenia. Jest to projekt, w którego ramach jego ambasador, optyk Artur Rosiewicz, zaprasza do współpracy artystów reprezentujących różne formy oraz środki przekazu artystycznego. Przedsięwzięcie będące alternatywną działalnością salonu Rosiewicz Optyka daje szerokie spektrum możliwości ukazania optyki w zaskakującym sprzężeniu z różnymi sferami artyzmu. Inicjatywa Kultura Widzenia to pomost między widzeniem w sensie dosłownym, rozumianym jako optyka, a widzeniem pojętym szerzej – aktywnym odbiorem i interpretacją postrzeganego świata. Twórcy swoje prace prezentują w idealnej scenerii. Na co dzień przestrzeń salonu optycznego Artura Rosiewicza służy prezentowaniu małych dzieł sztuki, czyli okularów najlepszych światowych producentów, zaprojektowanych z myślą o każdym, najmniejszym nawet detalu. Te same mechanizmy pozwalają na zaprezentowanie również innych, większych dzieł sztuki w pełnej krasie – bez względu na to, czy są to zdjęcia, obrazy, rzeźby lub biżuteria. Już niedługo zobaczymy, dosłownie i w przenośni, kolejne działania realizowane w ramach projektu Kultury Widzenia. Zatem jeśli jesteś artystą, który szuka ciekawej przestrzeni do zaprezentowania swoich dzieł, skontaktuj się z salonem Rosiewicz Optyka, a jeśli jesteś odbiorcą szukającym ciekawych wydarzeń kulturalnych odbywających się w naszym mieście, śledź uważnie kanały społecznościowe salonu Artura Rosiewicza. Tymczasem zachęcamy wszystkich do odświeżającego rzutu okiem na salon optyczny Rosiewicz Optyka. Zapraszamy wszystkich zwłaszcza przed świętami – z pewnością każdy znajdzie pomysł na nietuzinkowy i bardzo praktyczny prezent dla najbliższych!
75
ARCHITEKTURA & DESIGN
Gryfnie – czyli ładnie i pięknie o Śląsku po śląsku
Tekst: Justyna Weronika Łabądź, zdjęcia: Gryfnie Justyna Weronika Łabądź – pracownik Galerii Bielskiej BWA, miłośniczka dobrego wzornictwa, doktorantka Instytutu Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
76
„Gryfnie to je po polsku ładnie i pięknie. I tak richtik chcielibymy pokozać ślonsko godka” – w taki sposób prezentują się na swojej stronie twórcy, założyciele jednej z najpopularniejszych śląskich marek, która w sposób szczególny przyczyniła się do popularyzacji śląskiego dziedzictwa wśród młodych ludzi. A do tego robią to ciekawie graficznie i z pomysłem!
77
ARCHITEKTURA & DESIGN Konsekwentni i kreatywni w promowaniu i wykorzystywaniu śląskiej symboliki – tacy są właśnie założyciele marki Gryfnie, Klaudia i Krzysztof Rokselowie – młode małżeństwo z Pszczyny. Konsekwentni nie tylko w działaniu, ale również w obranej przez siebie stylistyce – na ich stronie internetowej znajdziemy wpisy wyłącznie po śląsku. Na moje pytania również odpowiadają w gwarze śląskiej, dlatego gdy chcemy zrozumieć w pełni ich produkty i wpisy, a sami nie używamy tych charakterystycznych słów i wyrażeń, dobrze jest zaprzyjaźnić się z jakimś rodowitym Ślązakiem, który będzie nas wtajemniczał w „śląską godkę”. Gryfnie powstało w 2011 roku, początkowo jako facebookowy fanpage, na którym Klaudia i Krzysztof publikowali różne artykuły oraz informacje poświęcone śląskiej gwarze. Jak mówią mi w odpowiedzi na pytanie o początki swojej firmy: „Wszyjstko zaczło sie od zajty na FB i roztomajtych artikli i informacji o ślonskiyj godce! Dopiyro późniyj, jak sie ludzie zaczli pytać, prziszły roztomajte koszulki, bluzy eli inkszy towor”. Jak widać, dopiero z czasem, gdy ich działania znalazły odzwierciedlenie we wzroście zainteresowania śląską kulturą, postanowili stworzyć i dołączyć gadżety: koszulki, bluzy i inne produkty, które pozwoliłyby młodym ludziom wyrazić swoją sympatię do regionu, w którym mieszkają, żyją, z którym się utożsamiają. Dzięki marce Gryfnie Rokselowie odczarowali dotychczasowy stereotyp Śląska oparty na umorusanych węglem górnikach, roladach z kluskami śląskimi oraz na przaśnych, biesiadnych szlagierach śląskich. Używanie śląskiej gwary przestało być rzeczą wstydliwą, którą trzeba było ukryć skrzętnie pod piękną, czystą polszczyzną. Co więcej, Śląsk widziany ich oczami – współczesny, nowoczesny, a jednocześnie tradycyjny – stał się dzięki ich działaniom modny i zachęcił wiele innych marek do dołączenia do tego silnego regionalnego ruchu promującego wszystko, co śląskie. Gryfnie to dzisiaj spora firma, zatrudniająca około 15 ludzi, mająca główny sklep w Katowicach, a od tego roku również sklepy w Gliwicach i Rybniku. Na ich stronie internetowej możemy znaleźć najróżniejsze produkty. Początkowo wyspecjalizowali się
78
w ciekawych graficznie T-shirtach, na których umieszczali wystylizowane napisy ze śląskiego słownika – wybrane słowa, a potem całe określenia zilustrowane w sposób bezpośredni lub bardziej symboliczny ich wizualnym tłumaczeniem. Doszły do nich potem bluzy, torby, skarpety, kartki okolicznościowe, książki, magnesy, a nawet gry edukacyjne. Od kilku lat współpracują z wieloma grafikami. Jak mówią: „Momy wiyncyj niż jednygo grafika, ale nojwiyncyj roboty robi dlo nos fest utalentowano frelka – Asia Wójtowicz. Graficzka sama je ze Ślonska, bezto wszyjstko przichodzi jyj naturalnie, biere inspiracja z tego, co jom otaczo! Trzeja przyznać, że mo to we krwi”. Mimo tej różnorodności wśród samych projektantów udało im się wypracować dość spójną stylistykę produktów. Właściwie większość z nich odwołuje się do starego liternictwa znanego z polskiego dizajnu – polskiej szkoły plakatu czy charakterystycznego dla czasów PRL-u zestawiania ze sobą różnych fontów o wyglądzie retro. Towarzyszące napisom grafiki to zwykle ilustracje reprezentantów śląskiego regionu – kobiety, mężczyźni, robotnicy, ukazani w różnych sytuacjach. Postaci te zaprojektowane są również w stylu odwołującym się do kilkudziesięciu lat wstecz. To proste kształty geometryczne tworzące czasami siermiężne posturą postaci są zabawnymi, kolorowymi wizjami niczym ze starych dziecięcych książek. W efekcie Gryfnie to nie tylko wyrażenie sympatii do śląskiej gwary, ale możliwość zaprezentowania siebie za pomocą haseł i obrazów, czasami w sposób stereotypowy i dowcipny, ale też dookreślanie siebie samego za ich pomocą (np. gryfna frelka – fajna dziewczyna; ni mam się w co oblyc – nie mam się w co ubrać; ni strzymia – nie wytrzymam; gryfny karlus – fajny chłopak). To rozpowszechnianie wiedzy o Śląsku, a także uczenie „niewtajemniczonych” osób, co oznaczają śląskie określenia. Dzięki modnej, współczesnej stylistyce w usta ludzi, zwłaszcza młodych, powracają takie słowa, jak koło
(rower), grubiorz (górnik), maszkety (łakocie), kamrat (kolega), bajtel (dziecko), szmaterlok (motyl) i wiele innych. Gryfnie to również promocja wybranych śląskich miast i śląskiego dziedzictwa technicznego opierającego się na industrialnym krajobrazie. Stąd też na licznych produktach pojawiają się symbole miast: Katowic, Gliwic, Rybnika, Chorzowa i Rudy Śląskiej. Są to najczęściej koszulki przypominające o pochodzeniu danej osoby, a do ich ilustracji służą szyby kopalniane, fabryczne kominy i miejsca będące wizytówkami danego miasta, np. jak w przypadku Katowic dworzec główny PKP, kino Światowid, pomnik Powstańców Śląskich i inne charakterystyczne budowle. Twórcy Gryfnie nie poprzestają na ciekawie zaprojektowanych gadżetach i ubraniach, które wspierają budowanie tożsamości śląskiej wśród młodych ludzi. Kontynuują również swoją misję upowszechniania wiedzy o Śląsku i śląskiej gwarze, dzięki czemu na ich stronie internetowej znajdziemy liczne artykuły poświęcone muzyce, kulturze, zapowiedziom ciekawych wydarzeń na Śląsku, ale też przepisom kulinarnym z regionu i po prostu śląskiemu słownikowi. To liczne teksty, w których pojawiają się ważni dla regionu ludzie, miejsca i historie z nimi związane. To również wideo, wśród których zobaczymy poprowadzony w luźny, zabawny sposób „Kurs ślonskij godki”, a także wywiady z ludźmi różnych profesji, utożsamiających się ze Śląskiem. Dzięki takim inicjatywom jak Gryfnie nie tylko polski dizajn zyskuje ciekawe i atrakcyjne przejawy twórczości projektantów pochodzących z naszego kraju. Za ich sprawą budowana jest lokalna, regionalna tożsamość, zmieniająca oblicza wielu stereotypowo postrzeganych dotąd części kraju, przywracana jest pamięć o zapomnianych miejscach, ale również wspierana jest chęć dbania o dziedzictwo, małe ojczyzny mieszkańców regionu, które stają się powodem do ich dumy. Pozostaje więc życzyć, żeby wszędzie było tak gryfnie, jak w Gryfnie!
79
PARTNERZY 2B STYLE
TU OTRZYMASZ MAGAZYN BIELSKO-BIAŁA Apteka Pod Szyndzielnią Apteka Karpacka Apart Hotel Ventus Rosa Babski Raj Barometr Coffee & Bar Bar Pierożkowy Karolina BButik w Pasażu pod Orłem Beauty Project Beauty Room Beskid Burger Bar Mleczny Pierożek Beskidzie Centrum Medyczne Bistro Jarmużno Bistro Tofu Biuro podróży Atlantis Blekota Sweet Factory Borsa Walentini Browar Jedynka BMW Sikora Salon Samochodowy Browar Miejski Restauracja Buon Gusto Centro Butik by o la la …! Butik Lilou w Pasażu pod Orłem Butik Kaya by Karo Butik Miomodo Cafe Farma Cafe Oscar Celna 10 Centrum Informacji Turystycznej Centrum Medyczne Broniewskiego Centrum Rehab. Gałuszka & Romanowski Ciachomania Cięcie Salon Fryzjerski Cococabana Salon Fryzur Cremino Bakery Coffee House / PKP Danea Centrum Medyczne Delicato Delicje Dworek New Restaurant Eco Line Bistro Emili Smart by Studio Paula Estetik Laser Estelium Every Outlet Fahrenheit Barcafe Forever Life Clinic Galeria Bielska BWA Galeria Sfera – Info Punkt Galeria Wzgórze Gallo Nero Greencoffe Grępielnia H-Design Herbaciarnia Assam Herok design Honda Salon Samochodowy Hospoda w Białej Hotel Ibis Hotel Papuga Hotel Prezydent Hotel Qubus Hotel Sahara Hotel Vienna Instytut Ideallist Instytut AntiAging Itamae sushi Karczma Rogata Kawiarnia Mucha Kawiarnia Okno Kawiarnia Pub „Środek” Klinika dr Sirek Klinika Galena Klinika Łukasza Klubokawiarnia Aquarium Kofeina cafe and bar
Książnica Beskidzka Księgarnia Klimczok Lunita Restauracja Madmuazelle ubranka dziecięce Malachit Day Spa Marakesz SPA Marcela Salon Kosmetyczny Margerita Pizzeria MD Fashion Mitas design Modema Momo Grill Multicoolty Muzeum Historyczne Mydlarnia u Franciszka My Honey Home Studio & Bistro Nailsroom salon stylizacji paznokci Natasha Pavluchenko Atelier Nowy Świat Restauracja Novamed Clinic Oky Doky Bielsko Okulus Old Mountain barber shop Optyk Studio Outlet Buława Pan Brzytwa Barber shop Parasol Caffe Pastamore Restauracja Perfumeria Sinatra Peron Piaf bistro Pizzeria Michola Pizzeria Picollo Poliklinika Stomatologiczna „Pod Szyndzielnią” Prestige Sklep Włoski Przychodnia X-Med Pub Dog’s Bollocks Pub Epoka Racketlon Korty Tenisowe Regionalny Ośrodek Kultury Restauracja Amici Renault Wektor Salon Samochodowy Rodental Plus Rosiewicz Optyka RoWinGood – sklep z winami Ryłko by Agnes&Paul Ryłko Fashion Salon Optyczny Ewa Jasiczek Salon VOX Skin Laser Lubelscy Sklep Biegacza Sklep Papierniczy na Podcieniach SOHO Stomatologia Primadent Stomatologia Tomasz Sypień Strzelnica Gun Club Studio Mody Anna Drabczyńska Studio Paula body & soul Studio Zdrowia „Santi” Styl Studio Vena SUZET music club Szpilka Szpilka Bakery Słodownia Teatr Polski Tkalnia Urody Tofu Bistro Toyota Salon Samochodowy Trendy Nails Fashion Trendy Hair Fashion Salony Twomark Sport We Coffee Palarnia Kawy Wirtuozeria Wróblówka V&K Cosmetics Żółwik Bubble Tea
80
CIESZYN Bistro Limonka Butik 14m2 Cafe Arkady Cafe Herbowa Cafe Muzeum Galeria 13 Herbaciarnia Laja Informacja Turystyczna Kawiarnia Herbowa Kawiarnia Kornel i Przyjaciele Klubokawiarnia Presso Kino Piast Kornel i Przyjaciele Limonka Burger&Sandwich Mokka Cafe Naleśnikarnia Pepperoni Oky Doky Cieszyn CISIEC Hotel Zacisze CZECHOWICE-DZIEDZICE Proper Palarnia Kawy JAWORZE Apetit Bistro Dotyk Urody Hotel Jawor KATOWICE Aleje Smaku Ambasada Śledzia Banque Franco-Polonaise Bar a boo Barocco Hair & Body Brasil Moka Cafe Espresso Berendowicz & Kublin Akademia Fryzjerska Bar Wegetariański Złoty Osioł Basiliana Italian Bistro Bobby Burger Bob Klub Cafe Byfyj Nikiszowiec Centrum Informacji Turystycznej Cafe Kattowitz Cukiernia Cafe Restaurant Monopol Chopin Cafe Costa Coffee Couture Milano Exclusive Hair Alfa Parf Duy Cong El Mexicano Fabryka Kurtosza Fabryka Porcelany Fanaberia Galeria Art Nova 2 Galeria Terra Goa Club Grill Pub Proscenium Gryfny Szynk Gryfnie Hostel Rynek 7 Hotel Monopol Hurry Curry Informacja Turystyczna Nikiszowiec Ingis Pub Pizzeria Kartofelnik Kawiarnia Słoneczna Kino Światowid Kluboczajownia Teoria Klubowa Kofeina Bistro Kłos Piekarnia-Ciastkarnia Little Hand and More Long Man Bistro Len Ante Cuccina Italiana Lorneta z Meduzą Mad Mick
Mały Kredens Ministerstwo Śledzia i Wódki Moodro MR. Fox Pub & Resto Nowy Roździeń Pizzeria Hotel 24 h Prosecco Quchnia Bistro & Grill Restauracja Patio Sakara Sushi Sceneria Sztukafe Szyb Wilson Śląska Organizacja Turystyczna Świeże Soki Teraz i Szklanka Węglokoks Vege Bar Zdrowa Krowa Zimbardo Nikiszowiec Złoty Osioł Złoty Róg KOBIERNICE Gospoda Krakowska KĘTY Ice Spot Lili Instytut Kosmetyki OŚWIĘCIM Cafe Bergson Miejska Biblioteka Publiczna Optyk Kołder PORĄBKA Ośrodki Zdrowia Polimed TriVita PSZCZYNA Kawiarnia w Stajniach Muzeum Zamek Restauracja Frykówka Kawiarnia Dolce Vita TYCHY Browar Obywatelski Tychy Hotel Piramida Restauracja Tichauer Restauracja Pod Prosiakiem USTROŃ Mokate Pizzeria Melissa Prestige SPA Uzdrowisko Ustroń Uzdrowisko Ustroń Piekarnia Jagódka SZCZYRK Apartamenty Parkowe Hotel Alpin Hotel Meta Wisła Rezydencja Pod Ochorowiczówką ŻYWIEC Bistro Rynek 19 Cukiernia Ania DeKaffe Kawiarnia Wiedeńska Galeria Lider Miętówka Cafe
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia życzymy Państwu, aby ten wspaniały czas upłynął w ciepłej, rodzinnej atmosferze, a nadchodzący rok pozwolił doświadczyć wielu radosnych chwil oraz spełnienia w życiu zawodowym i prywatnym. Dyrekcja i Pracownicy Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej
81
REKLAMA
www.muzeum.bielsko.pl
Zamek Książąt Sułkowskich
Stara Fabryka
PRZESZŁOŚĆ
REKLAMA
Dom Tkacza
DLA
PRZYSZŁOŚCI
www.muzeum.bielsko.pl
82
Fałatówka