Rozmowy przy kawie Wojtek Bachta
FASHION
The Dark Side Of Me
30 lat
Wywiad Przemysław STIPPA
Grabowska Models Psia Kość
Rozmowy przy stole
Bożena Chodurska
Domki z dziecięcych marzeń
„Śląskie Smaki” na minusie
Psychologia
ŚWIĄTECZNE SZALEŃSTWO
PILCH
ISSN 2084-4867 www.2bstyle.pl
Wyczarowane z drewna
SPORT Strefa Fitness w Ustroniu Nie samą piłką żyje klub
Wielki Finał Bielskiej Jesieni
Na SMOG(A) 30
Nr 5( ) 2 017 grudzień’17– styczeń’18
REKLAMA
2
3
NA WSTĘPIE czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48 Na okładce: Modelka: Katarzyna Worek Stylizacja: Sabina Łyczakowska, Dorota Koperska Makijaż: Paulina Matuszewska – Studio Paula Foto: Dorota Koperska Photography
napisz do nas: redakcja@2bstyle.pl Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: mediani@mediani.pl tel. 504 98 93 97 2B STYLE ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: redakcja@2bstyle.pl www.2bstyle.pl Redaktor Naczelna: Agnieszka Ściera Reklama: tel. 504 98 93 97 Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera (tekst), Anita Szymańska (tekst & foto), Roman Kolano (tekst), Katarzyna Górna-Oremus (tekst), Ewa Krokosińska-Surowiec (tekst), Jacek Kućka (tekst), Magdalena Jeż (tekst), Mateusz Kaczyński (tekst), Aleksandra Idzik-Hola (tekst), Agnieszka Korbel (tekst), Anna Popis-Witkowska (korekta), ESCO (IT). Grafika i skład: Mediani | www.mediani.pl Druk: Drukarnia RABARBAR Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Copyright © MEDIANI Anita Szymańska Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Listy: e-mail: redakcja@2bstyle.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie osób, zamieszczone w wypowiedziach i wywiadach.
Na SMOG(A) Nadszedł, niespodziewanie i podstępnie, niechciany, lecz nieunikniony – sezon grzewczy. Uzbrojeni w fachową wiedzę, oczytani w artykuły, przestraszeni nie na żarty, przyglądamy się podejrzliwie kopcącym kominom. Gdy gryzący dym dociera do naszych nozdrzy, aż korci żeby zasygnalizować na sąsiada. Stop. Po co psuć sąsiedzkie stosunki. Tak pół żartem, pół serio wprowadzam Was w temat, który znalazł się na naszej okładce. Dotyczy nas wszystkich, wpływ na niego mamy dość ograniczony. Za to możemy nieco się ochronić, a przy tym całkiem nieźle wyglądać. Swoją drogą ciekawe, czy gustowne maski przeciwsmogowe staną się naszą zimową codziennością? Oby nie. W te pełne smogu i zimna krótkie dni sięgnijcie po 2B STYLE i podelektujcie się wraz z nami kulinarnymi smakowitościami prosto z kuchni Bożeny Chodurskiej. Poznajcie znawczynię psich charakterów Martę Baj, która w pierwszym kulinarnym programie dla właścicieli psów, emitowanym w kanale telewizyjnym Active Family, udowadnia, że nasi pupile też doceniają dobrą, domową kuchnię. Kiedy już zanurzycie się w miękkim fotelu z filiżanką gorącej czekolady w dłoni, zaczytajcie się w rozmowę z Wojtkiem Bachtą, prowadzącym od niedawna w Klubokawiarni Aquarium spotkania Upgrade Your Business. Albo z Przemkiem Stippą, aktorem bliżej znanym miłośnikom seriali telewizyjnych. Albo o 30 latach pracy zawodowej, o których w astronomiczym skrócie opowiedziała – goszcząca u nas od czasu do czasu – Lucyna Grabowska. Zimowe wieczory są długie, więc łatwo wygospodarujecie chwilę na poznanie propozycji imprez w Kalendarzu Subiektywnym oraz lekturę o nowościach kosmetycznych, dizajnie, prawie i psychologii. Na koniec pochwalę się naszą inicjatywą, dzięki której prace młodych utalentowanych projektantów, fotografików i stylistów, po raz pierwszy zostaną wydrukowane i pokazane szerzej. W imieniu całej naszej redakcji życzę Wam śnieżnych Świąt i szampańskiej Nocy Sylwestrowej.
Agnieszka Ściera Redaktor Naczelna
2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej.
PARTNER MEDIALNY:
SPIS TREŚCI JESTEŚMY TU: WERSJA DRUKOWANA ON-LINE: www.issuu.com/mediani/ PORTAL: www.2bstyle.pl
6 Historia. Zgliszcza bielskiej synagogi 8 Inicjatywy. 25 lat bielskiego „Tyszkiewicza” 10-14 Subiektywny Kalendarz Wydarzeń 16-18 Ludzie. Przemysław Stippa 20-22 Rozmowy Przy Kawie. Wojtek Bachta 24-25 Ludzie. 30 lat Grabowska Models 26-27 Inicjatywy. Psia Kość 28-31 Sztuka. Finał Bielskiej Malarskiej Jesieni 32-35 Rozmowy Przy Stole. Bożena Chodurska 36-39 Ekologia. Na SMOG(A) 40-45 Fashion. The Dark Side of Me 46-49 Zdrowie i uroda 50-51 Psyche. Świąteczne Szaleństwo 52-53 Prawo. Jeszcze inspiracja czy już plagiat 54 Felieton 55-62 Kulinaria 64-65 Śląskie Smaki 66-69 Sport 70-73 Architektura & Dizajn
4
REKLAMA
5
HISTORIA
Zgliszcza bialskiej synagogi pod asfaltem? Według relacji świadków, gruz i wyposażenie ze spalonej i doszczętnie zniszczonej synagogi w Białej posłużyły za materiał przy budowie jednej z głównych ulic miasta. Historycy nie mają pewności, czy pod kilkoma warstwami asfaltu znajdują się cenne eksponaty, ale przemawiają za tym różne poszlaki. Okazją do ostatecznego zweryfikowania tej wiedzy będzie przebudowa ul. Krakowskiej.
Zdjęcie ze zbiorów dr Jacka Proszyka
Tekst: Bartłomiej Kawalec, www.bielsko.biala.pl
Synagoga w Białej projektu Karola Korna została wybudowana w 1889 roku w rejonie dzisiejszej ul. Krakowskiej (pomiędzy ulicami Kazimierza Wielkiego i Łukasińskiego). Do dziś w tym miejscu zachował się fragment podmurówki stanowiącej ogrodzenie posesji. W otwarciu synagogi uczestniczyło liczne duchowieństwo oraz władze lokalne. Skargi na stromą drogę
nia synagogi (dokonały tego wojska niemieckie 13 lub 14 września 1939)? – Pojawiły się relacje, że gruz oraz wyposażenie synagogi po jej spaleniu i całkowitym wyburzeniu posłużyły za materiał pod wyprofilowanie Krakowskiej. Zgodnie z życzeniem mieszkańców, droga w tamtym czasie została przebudowana – przyznaje znawca historii Żydów bielskich i bialskich. Doktor Proszyk ma nadzieję, że wkrótce informacje te uda się zweryfikować. W tym miejscu będą czujni
Murowany obiekt w stylu neoromańsko-mauretańskim wzniesiono prawdopodobnie z materiału pochodzącego z cegielni Hermanna Borgera lub Korna. We wnętrzu budowli znajdowała się trójnawowa główna sala modlitewna nakryta stropem kasetonowym. Salę główną poprzedzał przedsionek. Do ściany wschodniej dostawiona była apsyda, w której mieścił się Aron ha-kodesz (szafa ołtarzowa w postaci ozdobnej drewnianej skrzynki służąca do przechowywania zwojów Tory). – Na wysokości miejsca, w którym znajdowała się synagoga, droga miała inne pochylenie niż obecnie. W okresie międzywojennym mieszkańcy Białej skarżyli się w urzędzie na zbyt stromy odcinek ulicy. Zaprzęgi miały problem z podjazdem. Zachowały się pisma w tej sprawie kierowane do magistratu – opowiada historyk dr Jacek Proszyk. Dlaczego powyższa okoliczność jest tak ważna w kontekście spale-
6
Okazja może zdarzyć się za kilka miesięcy przy modernizacji ul. Krakowskiej (inwestycja zapowiadana jest na wiosnę 2018). Dyrektor MZD Wojciech Waluś potwierdza, że posiada wiedzę o możliwym wykorzystaniu zgliszczy synagogi jako podbudowy drogi. – Mamy informację o możliwości wystąpienia tego typu „pamiątek” w tym miejscu – mówi. Jego zdaniem, ingerencja w istniejącą infrastrukturę ulicy nie powinna jednak sięgać głębiej niż 1 m. – Gdy wykonawca będzie przystępował do prac w tym miejscu, to zobowiązany zostanie do zachowania szczególnej ostrożności. W razie odkrycia pozostałości po synagodze zastanowimy się, czy i jak te „pamiątki” wyeksponować – zapewnia dyrektor Waluś. Projekt przebudowy ulicy Krakowskiej MZD konsultował m.in. z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w Katowicach.
Zaproszenie upominkowe
REKLAMA
79
7 tel. 22 810 69 89; 533 463 NR 51 / 2017 • LADY’S CLUB Tkalnia Urody Day SPA, ul. Legionów 26-28, 43-300 Bielsko-Biała, 443, www.tkalniaurody.pl
INICJATY WY
25 lat bielskiego „Tyszkiewicza” Uroczysty charakter miała tegoroczna Inauguracja Roku Akademickiego w Bielskiej Wyższej Szkole im. Józefa Tyszkiewicza. Podczas uroczystości, w sobotę, 7 października br., przypomniano, że ta powstała w 1992 roku uczelnia była pierwszą niepubliczną uczelnią w regionie oraz jedną z pierwszych w Polsce. a pani Założyciel Ewa Madoń udekorowała 12 osób najwyższym dotychczasowym uczelnianym wyróżnieniem: „Honorowym Medalem 25-lecia Bielskiej Wyższej Szkoły im. J. Tyszkiewicza”. Medal otrzymała m.in. pani Krystyna Tyszkiewicz, od lat podtrzymująca tradycje zapoczątkowane ongiś przez jej męża, Józefa. Naukę w nowym Roku Akademickim zapoczątkował wykład inauguracyjny pana prof. dr. Hab. sztuki, Adama Miratyńskiego na temat „Formy w projektowaniu”.
Pasowania na studentów dokonuje rektor Bielskiej Wyższej Szkoły im. J. Tyszkiewicza, dr Jerzy Chrystowski
W inauguracyjnym wystąpieniu, rektor uczelni, dr Jerzy Chrystowski, przywołał sylwetkę założyciela, Józefa Tyszkiewicza, bielskiego biznesmena, który za wyłożone, prywatne pieniądze, powołał do życia placówkę kształcącą na potrzeby lokalnej gospodarki. Jego idea, by przybliżyć naukę do praktyki, przetrwała próbę czasu i w ciągu ćwierćwiecza znalazła godnych kontynuatorów, zwłaszcza w osobie pani Ewy Madoń, która od blisko dwudziestu lat, po śmierci J. Tyszkiewicza pełni obowiązki założyciela. Ukierunkowanie programu nauczania na potrzeby rynku pracy oraz wciągniecie do dydaktyki szeregu wybitnych przedstawicieli poszukiwanych zawodów przyniosło sukces takim kierunkom studiów, jak informatyka, zarządzanie, architektura krajobrazu, czy też najbardziej popularne w ostatnich latach w „Tyszkiewiczu” – kosmetologia i architektura krajobrazu. Mury uczelni opuściło dotąd blisko 3 000 absolwentów z dyplomami licencjatów bądź inżynierów, z czego ponad dwa tysiące specjalizowało się w informatyce lub zarządzaniu i marketingu. Od 2012 roku przybywa też absolwentów kosmetologii (blisko 300) oraz architektury wnętrz (ponad 140). Staże krajowe i zagraniczne ułatwiają znalezienie atrakcyjnej pracy; uczelnia interesuje się losami swych absolwentów i z satysfakcją odnajduje ich robiących kariery w tak odległych miejscach, jak Panama czy Izrael. „Tyszkiewicz” w dalszym ciągu stawia na żywe kontakty z praktyką oraz pozyskiwanie dobrych wzorców z uczelni zagranicznych. Płatne staże, konkursy z cennymi nagrodami, spotkania z przedstawicielami biznesu zapewnia Rada Pracodawców działająca przy uczelni, przy czym szczególną popularnością wśród studentów cieszy się Mokate. Pani Sylwia Mokrysz, reprezentująca zarząd tej grupy firm uważa, że korzyści z takiej współpracy są obopólne; świeże spojrzenie młodych adeptów nauki, ich pomysły i sugestie stanowią dla przedsiębiorstw istotną wartość. Uroczysta Inauguracja była również okazją do nagrodzenia osób szczególnie zasłużonych dla uczelni podczas jej 25-letniej historii. Wręczono „Złote Odznaki BWS”,
8
*** Architekt, projektant, designer – to zawód, z którym wiążę swoją przyszłość. Na pewno przyszłość pełną wyzwań, stwarzającą ogromne pole do działania, ponieważ (niestety) otaczająca mnie architektura jest mniej ładna, niż mogłaby być. Zawsze chciałam robić coś ciekawego oraz inspirującego, coś, co nie jest powtarzalną sekwencją tych samych działań, ale też coś, co zapewni mi w miarę godziwe życie. Wtedy właśnie zrodził się w mojej głowie pomysł studiowania na kierunku architektura wnętrz. Po maturze odczekałam nieco, trzeba było się upewnić w wyborze. Nie chciałam też oddalać się od Bielska-Białej. I wtedy trafiłam na Tyszkiewicza. To było właśnie to, czego szukałam, odpowiedni kierunek, w idealnej lokalizacji, ponadto uczelnia miała świetną opinię. Rozpoczęłam artystyczną przygodę z kreowaniem przestrzeni nas otaczającej. W tym miejscu należy się czytelnikowi kilka zdań wyjaśnienia. Architektura wnętrz to nie tylko projektowanie mieszkań czy biur, to również projektowanie mebli, przedmiotów użytkowych, przestrzeni wystawienniczych. To kolor, światło, faktura, materiał. To w końcu bardzo trudna sztuka pogodzenia tego, co w duszy architekta gra, z tym, czego życzy sobie inwestor. Ale wracam do studiów. Jesienią zajęcia ruszyły pełną parą. Zdałam sobie wtedy sprawę, że droga do bycia architektem będzie długa i wyboista. Jednak Bielska Wyższa Szkoła im. J. Tyszkiewicza okazała się świetnym miejscem na mojej drodze do kariery. Od razu znalazłam się w swoim świecie, choć żadnych wnętrz jeszcze nie tworzyłam. Proza życia – zaczynać trzeba od podstaw. Było jeszcze coś: nietuzinkowa atmosfera. I to ciągłe zachęcanie: więcej śmiałości, spróbuj inaczej, postaw na kreatywność. Opowiadano też o konkursach MOKATE SA, dużej rodzinnej firmy. Jeden z wyróżnionych studentów już tam trafił, słuchy chodzą, że robi karierę. Od pamiętnego października minęło już trochę czasu. Wiem już teraz, że wybór tej uczelni to było najlepsze, co mogłam zrobić. A wybór kierunku architektura wnętrz – strzał w dziesiątkę. Dlatego też zaangażowałam się w pracę samorządu studenckiego. Dziś jestem jego przewodniczącą. Przede mną jeszcze długa droga i pewność, że życie wiele razy mnie zaskoczy. Ale pełna nadziei wchodzę na tę, która teraz jest przed mną, licząc, że doprowadzi mnie ona do urzeczywistnienia moich marzeń i realizacji założonych celów. Dagmara Nowak
REKLAMA
9
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
9 grudnia Cieszyn, Teatr im. Adama Mickiewicza Koncert Another Pink Floyd aktywuje DOBRO
30 listopada – 2 grudnia Katowice Śląski Festiwal Nauki Katowice
Podobnie jak przed rokiem główna przestrzeń festiwalowa zlokalizowana będzie w Międzynarodowym Centrum Kongresowym, a utworzy ją 6 obszarów wiedzy: nauk humanistyczno-społecznych, przyrodniczych, ścisłych, technicznych, medycznych oraz sztuki. W ich obrębie pracownicy i studenci największych śląskich uczelni (Uniwersytetu Śląskiego, Politechniki Śląskiej, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach) na ponad 150 stanowiskach wystawowych przybliżą swoją działalność naukową poprzez wykłady, eksperymenty i warsztaty.
3 grudnia Katowice, Teatr Śląski Premiera sztuki „Conrad”
Autorski spektakl Ingmara Villqista stawia pytanie o to, dlaczego warto sięgnąć po twórczość Josepha Conrada Korzeniowskiego właśnie dziś. Co pisarz miałby do powiedzenia współczesnym Europejczykom? Jak zareagowałby na wieść, że jest gwiazdą i właśnie powstaje spektakl poświęcony jego osobie? Reżyser obok pytań o samego Conrada stawia te o nas samych i o kultywowane przez nas tradycje, o symbole i bohaterów.
8 grudnia Bielsko-Biała, Metrum Jazz Club VOO VOO 7 koncert
Niedawno obchodzili 30-lecie, jednak w ich przypadku nie ma mowy o odcinaniu kuponów. Każdy album to otwarcie kolejnego etapu, niezmiennie patrzą w przyszłość. Tym razem kluczem do nowej płyty jest czas i jego nieustanny upływ. Na nowym albumie Voo Voo znajdzie się zaledwie siedem, za to długich utworów, a każdy z nich będzie zatytułowany od kolejnych dni tygodnia. To wpłynie również na koncerty promujące nową płytę, a przecież spotkania z muzyką tego zespołu mają swoją niepowtarzalną atmosferę. Nowa płyta Voo Voo zatytułowana „7” ukazała się 7 marca 2017. Więcej informacji: www.metrumjazz.pl
10
Inicjatywa Aktywuj Dobro wraca z kolejnym pomysłem na wspieranie potrzebujących i wysyłanie pozytywnej energii w eter. Dobro, miłość i solidarność będą promieniować z serc już 9 grudnia podczas koncertu Another Pink Floyd w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie. Więcej informacji: www.teatr.cieszyn.pl
10 grudnia Bielsko-Biała, Klubokawiarnia Aquarium Koncert „Mandala” zespołu Algorhythm
Na „Mandalę” można spojrzeć z wielu perspektyw – jako muzykę pochodzącą z serca, przepływającą, używającą środków, które w sposób naturalny zrozumie szerszy odbiorca, ale również na innych poziomach komplikacji. Drugi longplay Algorhythmu jest nie tylko naturalną konsekwencją stylu kwintetu, podróżą w świat rytmu i improwizacji, ale także początkiem większej inicjatywy związanej z założeniem przez członków zespołu niezależnego wydawnictwa Alpaka Records, które ma na celu promowanie lokalnej sceny muzyki improwizowanej. Jeszcze w tym roku oprócz „Mandali” Alpaka Records zapowiada wydanie kilku kolejnych tytułów.
10 grudnia Bielsko-Biała, Metrum Jazz Club TSA – AKUSTYCZNIE
TSA był jednym z pierwszych w Polsce zespołów grających heavy metal. Zespół zadebiutował w 1981 roku singlem „Mass Media / Wpadka”, a pierwszy album studyjny pod tytułem „TSA” ukazał się w 1983 roku. Grupa w zmiennym składzie była aktywna przez ostatnie trzy dekady, w oryginalnym składzie reaktywowała się w 2001 roku. Po serii doskonale przyjętych koncertów nowy album z premie-
rowym materiałem „Proceder” został wydany nakładem wytwórni Metal Mind w kwietniu 2004. Od 2006 roku grupa znów regularnie koncertuje w składzie: Andrzej Nowak, Marek Piekarczyk, Stefan Machel, Janusz Niekrasz i Marek Kapłon. Więcej informacji: www.metrumjazz.pl
11 Grudnia Oświęcim, Oświęcimskie Centrum Kultury Recital Ireny Santor
Tego dnia o godzinie 18:00, w OCK odbędzie się koncert niekwestionowanej pierwszej damy polskiej piosenki - Ireny Santor. W repertuarze znane i lubiane przeboje - piosenki z okrytej platyną płyty „Kręci mnie ten świat” oraz najnowszej płyty „Punkt widzenia” wydanej w 2016 roku, która entuzjastycznie przyjęta przez recenzentów, zdobyła także serce i uznanie publiczności.
12 grudnia Bielsko-Biała, Teatr Polski Bielska Scena Kabaretowa
Gwiazdą 103 już BSK będzie Grzegorz Halama. Artysta wielu talentów, znany widzom Teatru Polskiego z brawurowej roli Szwejka. Satyryk, parodysta, aktor, piosenkarz („Ja wiedziałem, że tak będzie” – kilka tygodni na pierwszym miejscu Listy Przebojów Trójki), słynny hodowca drobiu, improwizator, felietonista i propagator stand-upu. Przedstawi swój najnowszy program „Długo i szczęśliwie, czyli intymne życie grubasa”.
15 grudnia Bielsko-Biała, Galeria BWA Anka Ptaszkowska – wykład
REKLAMA
Na temat zrealizowanego 23 sierpnia 1967 roku przez Tadeusza Kantora „Panoramicznego Happeningu Morskiego” w Łazach k. Osieka w ramach V Pleneru Koszalińskiego w Osiekach wypowie się jego uczestniczka Anka Ptaszkowska, krytyczka i historyczka sztuki, współzałożycielka warszawskiej Galerii Foksal.
11
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
16 grudnia Bielsko-Biała, Kościół pw. św. Michała Kolbe Studio Accantus – koncert
Koncert „Tradycyjne polskie kolędy dla każdego”. Współczesne, a zarazem klasyczne. Z rozmachem, ale i ze skromnością. Aranżacje Marcina Kuczewskiego, przygotowane na zlecenie Stowarzyszenia Wikimedia Polska, zaśpiewane przez wokalistów Studia Accantus z towarzyszeniem Bielskiej Orkiestry Festiwalowej pod batutą Tadeusza Wicherka.
22 grudnia Bielsko-Biała, Metrum Jazz Club The ThreeX – Riffertone & Friends Koncert Świąteczny
Niebanalne połączenie wokalu i gitary z duetu Riffertone z bogatym brzmieniem tria The ThreeX wspaniale odda niepowtarzalny klimat kolęd i kompozycji świątecznych specjalnie zaaranżowanych na tę okazję. Wspólny program tych dwóch dobrze znanych bielskiej publiczności zespołów będzie wspaniałą uwerturą, która wprawi każdego w dobry nastrój i klimat nadchodzących Świąt. Więcej informacji: www.metrumjazz.pl
6 Stycznia Oświęcim, Oświęcimskie Centrum Kultury Koncert Wiedeński
Koncert ten będzie podróżą do romantycznego i roztańczonego Wiednia – magicznego świata operetki – w którym rozbrzmiewają radosne walce Johanna Straussa, wspaniałe duety miłosne z najpiękniejszych operetek, gdzie niepodzielnie króluje muzyka, taniec i śpiew. Całe widowisko przygotowane i wykonane będzie przez Orkiestrę Filharmonii Lwowskiej INSO oraz pary taneczne Teatru Opery i Baletu we Lwowie.
9 stycznia Katowice, NOSPR Grażyna Łobaszewska & Ajagore
Grażynę Łobaszewską usłyszymy w programie, na który złożą się utwory z jej najnowszej, nagranej w 2017, płyty „Sklejam się”. Całość utrzymana jest w stylistyce dynamicznego rocka z elementami bluesa i reggae. Bardzo dobre, często pełne humoru i zaskakujących gier słownych teksty, doskonała muzyka z wpadającymi w ucho refrenami, piękny kontralt wokalistki i poruszające interpretacje – to tylko niektóre z wielu walorów tego udanego projektu.
13 stycznia Katowice, MCK II Rodzinne Targi Zdrowia
2 stycznia Bielsko-Biała, Teatr Polski Koncert Noworoczny
O godzinie 18:00 na dużej scenie Teatru Polskiego odbędzie się tradycyjny doroczny „Koncert Noworoczny” w wykonaniu Orkiestry im. Telemanna. Na skrzypcach zagra Piotr Sadowski, a śpiewać będą soliści operowi. W programie m.in. utwory takie jak: J. Strauss – walc „Nad pięknym modrym Dunajem”, E. di Capua – „O sole mio”. Więcej informacji na stronie: www.teatr.bielsko.pl
12
Pierwsza edycja Rodzinnych Targów Zdrowia okazała się dużym sukcesem i przyciągnęła tysiące osób. Organizatorzy zapowiadają, że kolejna przyniesie jeszcze więcej atrakcji, pokazów oraz możliwości dla wszystkich osób, które są zainteresowane profilaktyką prozdrowotną i chcą wykonać szereg podstawowych oraz specjalistycznych, trudno dostępnych badań pod czujnym okiem specjalistów. Na terenie targów znajdzie się ponadto strefa dla rodzin z dziećmi, a przez cały dzień na scenie głównej odbywać się będą interesujące pokazy.
Święta!
the Christmas
feel
poczuj
QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Zeskanuj kod i kliknij Chcesz wiedzieć więcej o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz:
www.
13
.pl REKLAMA REKLAMA
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/ GALERIALIDER
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
14 stycznia 26 Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Finał WOŚP to akcja pozyskiwania środków na wsparcie polskiej medycyny. Jej najistotniejszym elementem jest jednodniowa zbiórki publiczna, która odbywa się co roku w drugą niedzielę stycznia. Tegoroczna zbiórka przeznaczona będzie na wyrównanie szans leczenia noworodków na podstawowych oddziałach neonatologicznych poprzez doposażenie ich w specjalistyczny sprzęt ratujący życie i zdrowie dzieci.
19 stycznia Bielsko-Biała, BCK Stare Dobre Małżeństwo
Legendarna grupa wciąż przemierza koncertowe szlaki. Zespół niezmiennie złożony jest z wyśmienitych muzyków towarzyszących założycielowi oraz liderowi SDM Krzysztofowi Myszkowskiemu, śpiewającemu swoje kultowe piosenki – od najstarszych (np. „Czarny blues o czwartej nad ranem”, „Jak”, „Sanctus”, „Bieszczadzkie anioły”) po najnowsze. Soczyste i aromatyczne brzmienie formacji jet zapewniane przez niebanalny zestaw instrumentów wykorzystywanych podczas recitali. Uwagę słuchaczy na przeszło dwie godziny przykuć powinny: gitary 6- i 12-strunowe, dobro, kontrabas oraz niepowtarzalne brzmienie harmonijki ustnej.
20 stycznia Katowice, Teatr Śląski Premiera sztuki „Śluby panieńskie”
„Śluby panieńskie” to jedna z najczęściej wystawianych komedii Aleksandra hrabiego Fredry. Tym razem zobaczymy ją w ramach nowego działania Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego „Projekt: Spektakl”. Studenci i absolwenci pracowali pod okiem naszej aktorki, Aliny Chechelskiej-Płoskonki, przygotowując Fredrę „na miarę naszych czasów”. Więcej informacji: www.teatrslaski.art.pl
14
25-27 Stycznia Oświęcim 18. Międzynarodowy Festiwal Filmów Nieprofesjonalnych
Festiwal jest spotkaniem filmowców, którym bliskie są sprawy człowieka, człowieka kochającego, radosnego, twórczego, zwycięskiego, ale także człowieka walczącego, cierpiącego, przegrywającego... Festiwalowe filmy – krótkometrażowe, fabuły, reportaże, dokumentalne – zapisują ludzkie historie. Prezentują wielkie tragedie i małe dramaty oraz chwile szczęścia i radości. Wzruszają, doprowadzają do łez i wywołują uśmiech. Niejednokrotnie niepokoją, wzbudzają emocje. Dotyczą człowieka i jego miejsca w świecie.
26 stycznia Zabrze, Kopalnia Guido Koncert Henry David’s Gun
Zespół ten to jedni z najciekawszych przedstawicieli muzyki akustycznej i filmowej w Polsce. Henry David to trio: Wawrzyniec Dąbrowski, Maciej Rozwadowski i Michał Sepioło. Można ich kojarzyć z poprzednich projektów, takich jak Letters From Silence, Frozen Lakes czy Nocny SuperSam. Każdy z muzyków gra na kilku instrumentach. Zespół gra muzykę z pogranicza gatunków singer-songwriter, indie folk oraz folk rock.
27 Stycznia Szczyrk 24 Godzinny Ultramaraton na Skrzyczne „ZAMIEĆ”
ZAMIEĆ to pierwszy w Polsce 24-godzinny Górski Ultramaraton Zimowy rozgrywany na Skrzycznem w Szczyrku. Zawodnicy mają za zadanie pokonać jak największą ilość pętli: Baza – Skrzyczne – Baza, w przeciągu 24 godzin.
WEKTOR
salon, jazdy próbne, finansowanie, ubezpieczenie
www.wektor.pl
BIELSKO-BIAŁA, ul. Warszawska 295, tel. (33) 829 56 00, (33) 829 56 10
15
REKLAMA
OŚWIĘCIM-BABICE, ul. Krakowska 19, tel. (33) 841 18 41
LUDZIE
Anna Trzop w rozmowie z Hrabią, Filonem, Beniaminem, Walerym, Agistosem, Minotaurem – – Przemkiem Stippą, AKTOREM w pełnym tego słowa znaczeniu Zdjęcia: Jacek Poremba
16
Pr ze my sław Stip p a
S Ą C H W I LE , K I E DY W YDA J E M I S I Ę , ŻE L E W I T U J Ę … Anna Trzop: Zacznę może nietypowo… Czy jesteś szczęśliwym człowiekiem? Przemek Stippa: Słyszę słowo „szczęśliwy” i od razu robi się mi się smutno… Zbyt abstrakcyjne to pojęcie. Na co dzień nie myślę o tym, ale są chwile, kiedy wydaje mi się, że lewituję. Od twojego debiutu na scenie minęło 14 lat. Jak wspominasz swoje pierwsze kreacje aktorskie? Debiut w Teatrze Scena Prezentacje, jeszcze na IV roku studiów, wspominam bardzo miło. Pierwsze zetknięcie z zawodowym teatrem, pod okiem ukochanego profesora Zbigniewa Zapasiewicza i z przychylnością reszty zespołu spektaklu „Czas odnaleziony” na motywach powieści Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”, pozwoliło mi wtedy odnaleźć swój czas i z nadzieją na więcej miękko wejść w zawód. Potem było różnie, mimo że zostałem zaangażowany do Teatru Narodowego w Warszawie. Teraz wiem, że wszystkie mniejsze, większe, bardziej i mniej udane role były potrzebne, żeby teraz móc w pełni korzystać z dobrodziejstw tego pięknego, ale też często niewdzięcznego zawodu. Granie przychodzi ci z niezwykłą lekkością. To taka nieznośna lekkość bytu. Pozory… (śmiech) Ale jeśli takie jest wrażenie, to dobrze. Nikt nie lubi patrzeć na aktora, który się męczy, nawet jeśli gra w tragedii. Ten rodzaj lekkości kosztuje zwykle sporo pracy. Kiedyś usłyszałem od Grażyny Matyszkiewicz, mojej pani profesor od techniki mowy, że za lekkością na scenie musi iść tytaniczna praca przed wejściem na nią. Oglądający musi mieć wrażenie, że to, co widzi, to nie wszystko, że jest dużo więcej, ale tego „więcej” nie należy pokazywać, trzeba zachować tajemnicę, to intryguje najbardziej.
Czytałam, że na nowo odkryłeś tekst „Pana Tadeusza”. A co twoim zdaniem teraz trafia do ludzi? Trafia chyba to, co szczerze przeżyte i przepracowane przez twórcę, przynajmniej mam taką nadzieję. Trudne to do zdefiniowania. Prawda, jeśli chodzi o dotarcie do widza, leży pewnie gdzieś pośrodku, pomiędzy tęsknotami, niepokojem twórcy a dopuszczeniem, ciekawością odbiorcy. W każdym razie nie można tego jednoznacznie zdefiniować i to jest zarówno przekleństwem, jak i cudem obcowania ze sztuką, tym nienazwanym ona przecież się karmi. Który tekst literacki wzięty na warsztat był dla ciebie „nie do przerobienia” i spędzał ci sen z powiek? Nie było jeszcze takiego. Każdy niósł ze sobą jakieś obawy i pytania bez odpowiedzi, ale w końcu zawsze znajdowało się wyjście. Myślę, że „nie do przerobienia” mógłby być jakiś bardzo niedobry tekst, a za takie przecież nie warto się zabierać. Czy trudno jest być dziś aktorem tutaj, w tym kraju? Masz poczucie misji, odczucie, że niesiesz ludziom jakąś przestrzeń wolności? Słowo „misja” wygumkowałem ze świadomości. Za dużo było w przeszłości misji, mesjanizmu i tego typu pojęć. To zawód i tak należy go traktować, jako rzemiosło, które daje czasem możliwość wzniesienia się w przestrzeń sztuki i metafizyki albo po prostu „załatwienia” pewnej kwestii, która ma wymiar społeczny. Tyle. Trudność w uprawianiu tego zawodu „tutaj” polega na czym innym, choćby na braku uregulowań prawnych. Czekanie na wielką rolę jest dzisiaj dla aktora swoistym „Czekaniem na Godota”? Słówko o marzeniach aktorskich. Dawniej dla polskich aktorów takim szczytem marzeń był ekran za oceanem. Jak jest dzisiaj? Nie wiem. Trudno mi mówić za te setki czy tysiące kolegów po fa-
17
LUDZIE
chu. Mogę mówić za siebie. Nigdy nie miałem konkretnych marzeń związanych z rolami lub z miejscem ich realizowania, co nie znaczy, że w ogóle nie marzyłem – marzyłem, ale bez zobowiązań. Wolę jednak przekierowywać tę energię na realizowanie zadań, które dostaję tu i teraz i wierzę, że dobrze zrealizowane pozwolą pójść krok po kroku dalej, kto wie, może nawet za ocean…
nas banał, maniera i sztampa. Nie wiem, czy czas ma tu jakiekolwiek znaczenie i jak mają się z tym młodzi aktorzy... Ale jeśli pytasz o kontekst społeczny wątku, który gram w „Barwach szczęścia”, to jest coraz łatwiej. Myślę, że niebagatelne znaczenie ma tu nasza praca, wątek przyjmowany jest bardzo entuzjastycznie i dostaję mnóstwo pozytywnych opinii od widzów.
Mistrz, Inspiracja. Teoretycznie każdy człowiek, nie tylko aktor ma w swej duchowej bibliotece kogoś, kim się inspiruje. Może to być artysta/artystka, filozof/filozofka, kolega/koleżanka po fachu, ktoś bliski i zwykły człowiek spotkany na ulicy. Wspominałeś Zbigniewa Zapasiewicza… Inspiracje są zmienne? Mistrza ma się jednego, tym moim był na pewno Zbigniew Zapasiewicz. Od skończenia szkoły minęło sporo czasu, więc zdążyłem już wielokrotnie Mistrzowi zaprzeczyć i pójść swoimi ścieżkami. Tam, po drodze, spotkałem wielu interesujących ludzi, aktorów i praca z nimi wskazywała na inne, nieznane mi do tej pory aspekty tego zawodu. Moja praca, a właściwie jej efekt, jest wynikiem spotkania z partnerem, inspiracji drugim człowiekiem, także tym napotkanym przypadkowo na ulicy. Z ludzi czerpiemy inspiracje, bo o ludziach opowiadamy. Im więcej inspiracji i im częściej się one zmieniają, tym lepiej dla rozwoju aktora i ciekawiej dla widza.
Zawsze mnie to zastanawiało, czy z roli można się „wyleczyć”, a może jest tak, że gdzieś tam pozostaje, tli się w człowieku? Od razu pomyślałem o roli seryjnego mordercy… (śmiech) Nie grałem, uff… Tak na poważnie… Myślę, że nie trzeba się leczyć. Z rolą tak czy inaczej w końcu się żegnamy, ale pewne jej aspekty mamy rozpoznane i te zostają na zawsze. Na tym polega również cudowność tego zawodu, że w ramach pracy przeprowadzamy wiwisekcję ludzkich zachowań, badamy człowieka, a w rezultacie lepiej poznajemy siebie, jest w tym coś z psychoterapii. Wydaje mi się, że możliwość bycia przez chwilę innym człowiekiem ubogaca nas.
Trudne role, przełamywanie stereotypów – czy teraz młodym aktorom, takim jak ty, łatwiej przychodzi zagrać skomplikowane postaci? Skomplikowane nie tylko pod względem charakteru, ale także miejsca/położenia, w jakim się znajdują. Im trudniej, tym lepiej. Potrzeba wyzwań w tym niepoważnym zawodzie to jak potrzeba oddychania, w przeciwnym razie czeka
18
Dużo podróżujesz w ostatnim czasie. Czy ten wątek twojego życia zmierza w jakimś określonym kierunku? Mam tutaj na myśli miejsca, które są ci bliskie, lub te, do których cię ciągnie, może jest takie miejsce na mapie świata, gdzie cię jeszcze nie było? Jest ich całe mnóstwo. Ciągnie mnie przez ciekawość wszędzie, ale zauważyłem, że im częściej podróżuję, tym chętniej wracam do Polski. Nie mam specjalnie określonego kierunku. Bardzo lubię Berlin i czekam na moment, kiedy będę mógł się wyrwać na dłużej na Islandię. Dziękuję za rozmowę.
PATRONAT
19
ROZMOWY PRZY KAWIE
Rozmowy przy kawie
R ozmawia : M a g d a l e na J e ż Założycielka Klubokawiarni Aquarium, mieszczącej się na I piętrze Galerii Bielskiej BWA (ul. 3 Maja 11) www.facebook.pl/klubokawiarnia.aquarium Zdjęcia: Aquarium, archiwum Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej oraz archiwum własne Wojtka Bachty
Od niedawna w miesięcznym kalendarzu akwariowym pojawiło się zupełnie nowe wydarzenie o nieco tajemniczo brzmiącej nazwie: Upgrade Your Business. Pomysł jego organizacji w naszej klubokawiarni początkowo przyjęłam z pewną obawą. Aquarium to przecież głównie wydarzenia kulturalne – koncerty, warsztaty i pokazy filmów. Spotkania związane z biznesem wydawały mi się tematycznie dość odległe. Szybko jednak okazało się, że Upgrade Your Business to niezwykle ważny i wartościowy cykl, który idealnie uzupełnia nasz miesięczny plan wydarzeń.
20
N
a poranne ploteczki (nie tylko o biznesie), przy czarnej kawie parzonej w chemeksie, umówiłam się z Wojtkiem Bachtą – inicjatorem i organizatorem wspomnianych spotkań. W ostatnich tygodniach zrobiło się o nim głośno – w październiku otrzymał prestiżową nagrodę z rąk prezydenta miasta! Przy czarnym naparze Wojtek snuje opowieść o tym, jak do tego doszło. Na początek spytałam go dość ogólnie, jak chciałby się przedstawić Czytelnikom. Po chwili zastanowienia określił się dwoma słowami: przedsiębiorca i społecznik. „Na co dzień prowadzę własną firmę, natomiast każdy wolny czas poświęcam na to, aby zrobić coś dobrego – dla naszego miasta, dla innych”. Podobno zawsze taki był – nie potrafił usiedzieć w miejscu. Szukał wciąż nowych aktywności, wyznaczał sobie różne cele i zadania do realizacji. Na studiach wraz z kolegami założył stowarzyszenie Studenci Dzieciom, które działało na rzecz podopiecznych ze świetlic środowiskowych. Teraz działa prężnie w fundacji Startup Podbeskidzie. Wraz z grupą znajomych pragnie wspierać tych, którzy wchodzą w świat biznesu. „Mamy w tym doświadczenie, bo sami robimy podobne rzeczy. Chcemy pomagać, aby Bielsko-Biała było jeszcze fajniejsze, jeszcze atrakcyjniejsze – do mieszkania, do pracy i do inwestowania”. Gdy podczas kilkuminutowej rozmowy Wojtek po raz drugi tak wyraźnie podkreślił swój lokalny patriotyzm, miałam już pewność, że nadajemy na tych samych falach. Zachęcony, dodał: „Kocham to miasto! Nie wyobrażam sobie przenosin, dlatego właśnie tak walczę,
by rozwijać tu przedsiębiorczość. Mam nadzieję, że sytuacja zawodowa nigdy nie pokieruje mnie gdzieś indziej”. By móc realizować swoją misję, Wojtek powołał do życia Startup Podbeskidzie. Na początku tworzyły go tylko dwie osoby. Teraz zespół liczy kilku członków. „To działa jak kula śniegowa. Robimy fajne rzeczy i przyciągamy fajnych ludzi, którzy nie mają poczucia, że muszą coś z tego mieć. Nikt nigdy nawet nie spytał o wynagrodzenie za swoją pracę. To społecznicy, którzy chcą zmieniać świat wokół siebie”. Ludzie są dla Wojtka naprawdę ważni. Wszystkich wymienia z imienia i nazwiska, podkreśla ich zasługi dla wspólnej sprawy. Opowiada o tym, jak wspólnie działają, realizując swoje pomysły na kilku polach: 1. Spotkania otwarte – bezpłatne i dostępne dla wszystkich chętnych. Nawet dla tych, którzy pracują na etacie i wcale nie planują zakładania własnej działalności. Chodzi o nabywanie nowej wiedzy i poszerzanie horyzontów. Tematy są bardzo różnorodne – od prowadzenia działań marketingowych po budowanie marki osobistej. Właśnie te wydarzenia od kilku miesięcy organizowane są w Aquarium w ramach cyklu Upgrade Your Business. 2. Spotkania dla przedsiębiorców – wymiana doświadczeń i dyskusje. Aranżowanie luźnych spotkań przy kawie, w trakcie których ci bardziej doświadczeni służą swoją wiedzą początkującym. 3. Edukacja w szkołach – współpraca z doradcami zawodowymi oraz spotkania z uczniami promujące przedsiębiorcze podejście.
21
ROZMOWY PRZY KAWIE
Działalność zespołu została nagrodzona 17 października podczas gali finałowej prestiżowego konkursu Firma Roku 2017. Wojtek opowiada o tym z wielką dumą: „To szalenie miłe, że zostaliśmy zauważeni. Przecież nawet nie jesteśmy firmą, ale fundacją, kilkuosobową grupą znajomych”. Wojtek dużą wagę przykłada do edukacji młodych. Wspomina, jak bardzo zdziwiły go wnioski z badań, które prowadził jakiś czas temu. Wynikało z nich, że 9 na 10 osób marzy o pracy w korporacji. „Nie neguję tej ścieżki kariery, natomiast zasmuciły mnie te proporcje. To, że młodzi ludzie nie myślą o zakładaniu własnej firmy i nie zauważają potencjału lokalnych biznesów, gdzie można mieć fajny klimat, dobre relację i naprawdę się realizować”. Wojtek wie, o czym mówi, bo zawodowo zajmuje się prowadzeniem Da Vinci Studio, zatrudniającego ponad 20 osób. Z dumą chwali atmosferę panującą w firmie, która daje mu motywację do porannego wstawania. Sama będąc śpiochem, zaczepnie pytam go o godzinę tych radosnych pobudek. Okazuje się, że jednak wcale nie jest tak łatwo zwlec się skoro świt – Wojtek jest typowym nocnym markiem. A przy tak intensywnej działalności na wielu polach trzeba się przecież dobrze wyspać! Poza pracą zawodową i społeczną Wojtek uwielbia sport. Śmieje się, że chyba tylko szachy zostały mu jeszcze do regularnego uprawiania. Gra w piłkę nożną i siatkówkę, chodzi na basen i na siłownię, a także po górach. Od najmłodszych lat lubił aktywność fizyczną. Nawet trenował siatkówkę
22
w BBTS-ie. „Sport to ten moment, gdy głowa się wyłącza. Nie myśli się o problemach i stresach. Skupia się tylko na grze”. Na piłce nożnej nie znam się ani trochę, więc próbuję sprytnie skierować rozmowę na inne tory. Pytam o plany na najbliższy czas. Dowiaduję się, że w zasadzie plan jest tylko jeden – być szczęśliwym. „Mam nadzieję, że będę mógł kiedyś powiedzieć, iż dzięki naszym działaniom coś w Bielsku-Białej zmieniło się na lepsze. Że nasza firma nadal się rozwija, a ludzie są zadowoleni. Wtedy będę usatysfakcjonowany”. Na sam koniec Wojtek przywołuje dewizę, która mu przyświeca. Mówi o tym, jak ważne jest, by nie bać się w życiu porażek: „Porażki się zdarzają. Trzeba umieć się tym nie przejmować. Wyciągnąć nauczkę, podnieść głowę, poprawić koronę i zasuwać dalej!”. Słucham z uwagą i radością, bo fajnie jest móc zakończyć opowieść dobrą puentą.
NOWA SALA DO WYNAJĘCIA
W SAMYM CENTRUM MIASTA • Przestronne wnętrze • Klimatyzacja • Rzutnik multimedialny, ekran, nagłośnienie • Dostęp do internetu • Strategiczna lokalizacja • Dostęp dziennego światła • Niezwykła panorama miasta • Nowoczesny wystrój – dzieła sztuki, murale kredowe • Dostęp dla osób niepełnosprawnych Maksymalna pojemność sali: 80 osób
PRZERWY KAWOWE OBSŁUGA KONFERENCJI MENU NA PRZYJĘCIA DOMOWE Dla naszych Gości przygotowujemy zdrowe i ładnie podane przekąski, na bazie naturalnych składników. Serwujemy kawę najwyższej jakości oraz herbaty organiczne.
PRZYJMUJEMY TAKŻE ZAPISY NA ŚWIĄTECZNE ŚNIADANIA DLA FIRM! Klubokawiarnia Aquarium (Galeria Bielska BWA, I piętro) ul. 3 Maja 11, Bielsko-Biała www.facebook.pl/klubokawiarnia.aquarium www.fundacja-kalejdoskop.org
Kontakt i szczegóły: aquarium@fundacja-kalejdoskop.org tel.: 731 319 306
23
Projekt: Beata Rak | Zdjęcia: Adrian Pytlik
ŚNIADANIA BIZNESOWE
LUDZIE
NIEWIARYGODNE, A JEDNAK! 30 lat Agencji GRABOWSKA MODELS
Z okazji 30-lecia Agencji Grabowska Models powstał wyjątkowy kalendarz na 2018 rok
Grabowska Models to jedna z marek najbardziej znanych w Polsce, a nawet na świecie – za sprawą wielu miss i misterów, którzy rokrocznie zdobywają prestiżowe nagrody na międzynarodowych konkursach. Agencja działa już od 30 lat i na tę okoliczność poprosiliśmy Lucynę Grabowską, jej założycielkę, aby opowiedziała o najważniejszych dokonaniach zawodowych agencji.
Foto: Małgorzata Kubicius
sów: Miss Polonia, Miss Polski, Foto Models Poland, Queen of Poland czy Mrs Poland i Mrs World. Wielokrotnie nasze modelki stawały na podium, a kilkakrotnie sięgały po koronę. Wielkie sukcesy odnoszą też panowie w konkursach Mister Polski. Co cieszy, najwięcej najważniejszych tytułów zdobyli panowie z naszego regionu.
Te 30 lat to wspaniały czas pracy z młodzieżą, pomoc w spełnianiu marzeń i te wszystkie niezapomniane chwile radości, czasem smutku, ale to jak sól i pieprz w potrawie. Muszą być! Nasze 30 lat to czas wielu konkursów piękności, pokazów mody, niezapomnianych sesji, wielu sukcesów w kraju i za granicą. To wspaniały czas współpracy z Bielskim Centrum Kultury. To nasz wspólny ogromny dorobek i moja osobista satysfakcja. Pamiętam pierwsze konkursy, przełamywanie barier, obyczajowych uprzedzeń. Wtedy finalistki nie mogły np. występować w stroju bikini. Z roku na rok podnosiliśmy poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Zawsze pracowaliśmy z pasją. To się podobało, przybywało sponsorów. Konkursy Miss Podbeskidzia, a od 2000 roku Miss Beskidów to były i są wyjątkowe przedstawienia tematyczne, swoiste spektakle: kosmiczne, retro, country, cyrkowe, kabaretowe, dookoła świata, fashion, bajkowe, filmowe itp. Z dumą podkreślam, że bez udziału naszych przedstawicielek i przedstawicieli nie odbywają się ogólnopolskie finały konkur-
24
Lucyna Grabowska jest także pomysłodawczynią i organizatorką Pokazu Ludzi Wielkiego Serca, który niesie radość i pomoc dzieciom już od 15 lat. Mówi ze wzruszeniem: Projekt funkcjonuje dzięki jego uczestnikom, którym serdecznie dziękuję, także w imieniu podopiecznych bielskiego domu dziecka oraz hospicjum. Dzięki temu pokazowi udaje się nam skutecznie organizować także pomoc oraz różne akcje na rzecz schroniska dla bezdomnych zwierząt. Cieszę się, że przez te 30 lat udało mi się wśród moich podopiecznych, wspaniałej młodzieży zaszczepić ideę pomagania słabszym i potrzebującym. Przekonaliśmy się niejednokrotnie, że dobro wraca. Chciałabym podziękować bardzo serdecznie wszystkim, którzy byli ze mną przez te 30 lat – fotografikom,wizażystkom, projektantom mody, wszystkim, którzy pracowali przy organizacji pokazów, konkursów, sesji, eventów. To nasze wspólne przedsięwzięcia i nasze wspólne sukcesy. Pracowaliśmy w myśl idei „Piękno w imię dobra”. Szczególne podziękowania kieruję do wszystkich firm sponsorujących przez 30 lat te wydarzenia. Dzięki nim mogliśmy przygotowywać konkursy i pokazy na coraz wyższym poziomie, z coraz piękniejszą oprawą. Specjalne podziękowania należą się także mediom – prasie, radiu, telewizji – za promowanie naszych wydarzeń i popularyzowanie ich. Pani Lucyna dodaje też ze wzruszeniem: Nie wymieniam żadnych nazwisk, żeby nikogo nie pominąć, ale o wszystkich zawsze ciepło i serdecznie myślę – to właśnie dzięki Wam mam tyle energii i zapał do pracy. Dziękuję bardzo.
25
INICJATY WY
PIESKIE ŻYCIE? Tekst: Mateusz Kaczyński
Stworzony przez mającą siedzibę w Bielsku-Białej telewizję Active Family program „Psia kość!” jest pierwszym w Polsce programem kulinarnym skierowanym do właścicieli czworonogów, którzy chcą nie tylko zadbać o zdrowie czworonoga czy sprawić mu przyjemność, ale również dowiedzieć się więcej o swoim najlepszym przyjacielu.
Minęły czasy, kiedy w typowym polskim domu do psiej miski trafiały resztki z pańskiego stołu. Dzisiaj nasz pupil zamiast kartofelków i mięsnych ochłapów zajada często jedną z kilkuset dostępnych na rynku specjalistycznych karm dla psów. Ostatnio jednak moda na domowe, a przede wszystkim zdrowe żywienie zwierzęcych przyjaciół powróciła ze zdwojoną siłą. Psiaki doczekały się nawet własnego, pierwszego w Polsce, programu kulinarnego „Psia kość!” produkowanego przez bielską telewizję Active Family. I tylko koty chodzą trochę jak strute. Psie salony piękności i fryzjerzy, zwierzęce hotele i sklepy z ubrankami dla zwierzaków… W opinii wielu świat stanął na głowie. Ale czy możemy się temu tak naprawdę dziwić? Czego się w końcu nie robi dla ukochanej istoty, nawet jeżeli jedyną nagrodą, jaką otrzymamy, jest uśmiech na pyszczku? W końcu pies to podobno najlepszy przyjaciel człowieka. A na pewno najwierniejszy.
26
Przez żołądek do serca Kiedy kilkanaście lat temu w sklepach pojawiły gotowe karmy dla zwierząt, właściciele psów odetchnęli z ulgą. Różnorodność i liczba dostępnych smaków mogłyby zawstydzić twórców wyszukanego menu niejednej restauracji. Niestety, nie każda karma zapewnia naszemu psiemu towarzyszowi odpowiednią, zrównoważoną dietę. Podobnie jak człowiek żywiący się przede wszystkim colą i fast foodami jest bardziej podatny na choroby, tak pies karmiony jedynie niskiej jakości karmą może zdecydowanie częściej wymagać wizyty u weterynarza. Nieodpowiednia dieta zwierzęcia wpływa nie tylko na długość jego życia, sierść czy zdrowie, ale również na zachowanie i kondycję. Właściciele potrafią wydawać małe fortuny na specjalne posłania, gustowne obroże czy wyszukane zabawki, zapominając o tak
podstawowej rzeczy jak odpowiednia dieta. A przecież domowe, odpowiednio zbilansowane jedzenie dla naszego ukochanego czworonoga będzie nie tylko zdrowsze, ale prawdopodobnie także dużo tańsze niż specjalistyczne karmy. Psie serce
listce w dziedzinie zoopsychologii i psiej dietetyki. I nie mogli podjąć lepszej decyzji. Wykształcona w hiszpańskiej Murcji Marta Baj zaskakuje widzów naturalnością, energią i czystą pasją. Od lat zajmuje się terapią mających problem z agresją psów, a także pomaga ratować bezdomne czworonogi, działając jako wolontariusz między innymi w bielskiej Psiej Ekipie.
Stworzony przez mającą siedzibę w Bielsku-Białej telewizję Active Family program „Psia kość!” jest pierwszym w Polsce programem kulinarnym skierowanym do właścicieli czworonogów, którzy chcą nie tylko zadbać o zdrowie czworonoga czy sprawić mu przyjemność, ale również dowiedzieć się więcej o swoim najlepszym przyjacielu. A mało jest w Polsce ludzi wiedzących więcej o psim sercu niż prowadząca program, Marta Baj. Zamiast powierzyć „Psią kość!” jednej z już znanych telewidzom twarzy, producenci Active Family postanowili dać szansę specja-
W każdym odcinku ekipa „Psiej kości!” odwiedza inny psi dom, dzieląc się kulinarnymi tajemnicami i wieloletnim doświadczeniem w dziedzinie psich zachowań. Bohaterami programu są nie tylko piękne rasowe czworonogi, ale również zwykłe kundelki, często uratowane przed pewną śmiercią przez ludzi o wielkim sercu. Patrząc na ucieszone pyszczki, wcinające ze smakiem przygotowane dla nich specjały, łatwo zapomnieć, do jakich okrucieństw zdolny jest człowiek wobec bezbronnego zwierzęcia. I jak wiele zła zależy od naszej obojętności i cichego przyzwolenia.
27
SZTUKA
WIELKI FINAŁ BIELSKIEJ MALARSKIEJ JESIENI Tekst: Ewa Krokosińska-Surowiec Autor reprodukcji: Jacek Rojkowski
Grand Prix – Sebastian Krok, „Amor”, 2016, tempera, akryl, alkid, lakier do podłóg na pościeli nabitej na krosno
II Nagroda – Karolina Jabłońska, „Plucie”, 2017, olej na płótnie
III Nagroda – Aleksandra Bujnowska, bez tytułu 1, 2016, olej na płótnie
28
Wyróżnienie – Joanna Kaucz, z cyklu „Zabawy z bronią” 2, 2016, akryl na płótnie
Wyróżnienie – Katarzyna Kukuła, „Przyjemność”, 2016, olej na płótnie
Malarska Jesień w Bielsku-Białej dobiegła końca. W czwartek, 9 listopada bieżącego roku w Galerii Bielskiej BWA jury ogłosiło wyniki konkursu 43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2017. Zwycięzcą Bielskiej Jesieni 2017 został Sebastian Krok, który za zestaw obrazów pt. „Amor”, „Mutter”, „Welcome” otrzymał Grand Prix – Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w wysokości 20 tys. zł oraz Nagrodę Dyrektora Galerii Bielskiej BWA w wysokości 10 tys. zł wraz z propozycją organizacji wystawy indywidualnej. Prace tego artysty zostały docenione przez jury „za zaangażowaną społecznie tematykę i oryginalną formę obrazów, mocne, bezkompromisowe, politycznie niewygodne malarstwo, dla którego Sebastian Krok znalazł oryginalną formę, będącą jednocześnie refleksją nad samym medium malarskim, z jego ustalonymi wiekową tradycją kanonami, jury doceniło także pytania zadane przez artystę: czym w malarstwie może być farba, czym podobrazie lub jego kształt, oraz jaka jest ich relacja do zamierzonego przekazu” – jak wyjaśnił w trakcie ogłoszenia wyników konkursu przewodniczący jury Jerzy Kosałka. Drugie miejsce przyznano Karolinie Jabłońskiej z Krakowa. „Te płaskie, świadomie naiwne, prymitywistyczne kompozycje kreują skrajnie indywidualny świat alternatywny przesączony specyficznym poczuciem humoru, dziwnością i nutką horroru. Artystka posługuje się prostym w kolorze i sugestywnym językiem” – uzasadnił ocenę obrazów członek jury Ryszard Ziarkiewicz. Nagroda dla laureatki drugiego miejsca Bielskiej Malarskiej Jesieni w wysokości 20 tys. zł została ufundowana przez Marszałka Województwa Śląskiego. Trzecie miejsce zajęła Aleksandra Bujnowska z Warszawy. „Szerokie egzotyczne pejzaże, z charakterystycznymi zwierzętami: gorylami, niedźwiedziem. Albo rozlana szeroko woda, z dwoma mężczyznami w kapeluszach, płynącymi w łódkach odpychanych długimi kijami od płytkiego dna. Przejmująca cisza wibruje w tych chłodnych pejzażach. Czuje się, że ten świat niedługo zginie, sielanka zostanie zmieciona wdzierającą się wszędzie cywilizacją” – tak opisała ob-
Wyróżnienie – Marek Rachwalik, „Logo i maskotki wiejskiej kapelki nu metalowej z młodą dziewczyną na wokalu”, 2017, olej na płótnie
Wyróżnienie – Jolanta Stachyra, „Afryka a świat. Dobro? Byt?” 1, 2015, akryl na płótnie
razy artystki Agata Smalcerz, dyrektor Galerii Bielskiej BWA, juror biennale. Trzecią nagrodę dla Aleksandry Bujnowskiej, w wysokości 10 tys. zł ufundował Prezydent Bielska-Białej. Ponadto kilku artystów otrzymało wyróżnienia regulaminowe: Joanna Kaucz z Wrocławia, Katarzyna Kukuła z Sosnowca, Marek Rachwalik z Kłomnic, Jolanta Stachyra z Ostródy oraz Radek Szlęzak z Krakowa. Nagrodę specjalną, w formie zakupu obrazu do Kolekcji Sztuki Galerii Bielskiej BWA, przyznano Krzysztofowi Piętce z Katowic. Fundatorem zakupu jego obrazu pt. „Pętla” jest kolekcjoner z Bielska-Białej. Nie ujawniono nam nazwiska fundatora, ponieważ chciał on zachować anonimowość. Swoje wyróżnienia przyznało także osiem czasopism i portali z grona patronów medialnych Bielskiej Jesieni: portal Artinfo.pl wyróżnił Natalię Bażowską z Katowic, kwartalnik „Artluk” – Joannę Kaucz, Pismo Artystyczne „Format” – Katarzynę Kukułę, „Gazeta Wyborcza” Katowice – Dawida Czycza z Krakowa, „Magazyn Sztuki w Sieci” – Ruę Golbę z Woli Burzeckiej, „Notes na 6 Tygodni” – Dominikę Kowynię z Katowic, O.pl Polski Portal Kultury – Emilię Kinę z Krakowa, a Magazyn „Szum” – Marka Rachwalika. Prace finalistów Bielskiej Jesieni 2017 można oglądać do 31 grudnia br. na wystawie w Bielsku-Białej w dwóch przestrzeniach: w Galerii Bielskiej BWA (ul. 3 Maja 11) i pobliskiej Willi Sixta (ul. Adama Mickiewicza 24). Przypomnijmy jeszcze raz skład jury tegorocznej Bielskiej Jesieni: Hanna Wróblewska – historyczka sztuki, krytyczka, kuratorka wystaw, dyrektor Zachęty Narodowej Galerii Sztuki; Jerzy Kosałka – artysta multimedialny, malarz, performer (przewodniczący jury); Jerzy Truszkowski – malarz, performer, kurator, krytyk sztuki; Ryszard Ziarkiewicz – historyk sztuki, krytyk, kurator; założyciel, wydawca i redaktor naczelny „Magazynu Sztuki w Sieci”; Agata Smalcerz – historyczka sztuki, krytyczka, kuratorka wystaw, dyrektor Galerii Bielskiej BWA.
29
SZTUKA
Udało nam się porozmawiać krótko z dwojgiem finalistów – laureatem Grand Prix Sebastianem Krokiem oraz laureatką II nagrody Karoliną Jabłońską. Oboje mimo młodego wieku mają na swoim koncie spory dorobek artystyczny i i byli wielokrotnie nagradzani.
Sebastian Krok (ur. w 1985 r. w Radomiu) jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom z wyróżnieniem obronił w Pracowni Przestrzeni Malarskiej prof. Leona Tarasewicza (2014), u którego jest asystentem. Zdobywca takich nagród, jak: Grand Prix w Pierwszym Międzynarodowym Festiwalu Szkół Artystycznych, Albertina FiSAD 2015 w Turynie (Włochy), Grand Prix 25 Ogólnopolskiego Przeglądu Malarstwa Młodych PROMOCJE 2015 w Legnicy, Nagroda ASP w Warszawie im. prof. Józefa Szajny (2010), wyróżnienie w Konkursie o Grand Prix Fundacji im. Franciszki Eibisch (2014).
Sebastian Krok, „Mutter”, 2016, tempera, akryl, lakier na pościeli nabitej na krosno
Sebastian Krok, „Welcome”, 2017, tempera, akryl, lakier do podłóg na pościeli nabitej na krosno
Ewa Krokosińska-Surowiec: Pana obrazy mówią nie tylko poprzez treść, ale także za pomocą specyficznej formy. Jakie znaczenie mają zastosowane przez pana, tak nietypowe, blejtramy?
mnie inspiruje, jest amerykański malarz Leon Golub.
Sebastian Krok: Stosowane przeze mnie podobrazia to drewniane ramy, które wycinam w zależności od potrzebnego mi kształtu. Naciągam na nie pościel, głównie szpitalną. Niesie ona ze sobą historię ludzkiego życia i ciała, które jest głównym tematem moich obrazów. Pana dzieła są oszczędne w barwie, niemal monochromatyczne, opisują rzeczywistość jak plakaty… Moje obrazy to kawałki wyjęte z rzeczywistości, która nam doskwiera, nie zawsze jest przyjemna. Maluję je na powierzchni przypominającej ściany, powierzchnie, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Czy malarstwo Andrzeja Wróblewskiego było dla pana inspiracją? Myślę, że dla każdego malarza tworzącego w Polsce tak wybitny artysta jak Andrzej Wróblewski jest ważnym punktem odniesienia. Malując, zawsze ma się twórczość Andrzeja Wróblewskiego z tyłu głowy. A przynajmniej ja tak mam. Artystą, który bez wątpienia
30
Czy artysta ma obowiązek reagować na otaczającą rzeczywistość, piętnując to, co złe, czy powinien przede wszystkim opisywać swoje widzenie świata? Moim zdaniem nie ma obowiązku tworzenia sztuki zaangażowanej. Problem polega na tym, że jest niewielu twórców, którzy są artystami i którzy tworzą poprzez pryzmat swojego człowieczeństwa. Większość to niestety jedynie pełniący obowiązki artystów. Sztuka jest ucieczką, wyzwaniem, potrzebą, sposobem na zarabianie? Czym jest dla pana sztuka? Sztuka jest dla mnie zwierciadłem rzeczywistości i czasów, w których żyjemy. Jakie znaczenie dla pana twórczości mają nagrody zdobyte przez pana w konkursach? O wygranej w konkursach decydują ludzie, którzy związali swoje życie ze sztuką. Są to uznani artyści, krytycy i kuratorzy. Wyróżnienie od takich osób daje olbrzymią motywację do pracy.
Karolina Jabłońska (ur. w 1991 r. w Dąbrowie Tarnowskiej) – absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, uzyskała dyplom w Pracowni Malarstwa prof. Leszka Misiaka (2015). Była stypendystką Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego (2013, 2014) oraz stypendium twórczego Miasta Krakowa. Laureatka: nagrody ufundowanej przez Dolnośląski Klub Kapitału w 12. Konkursie Gepperta, I nagrody w Konkursie na Dzieło organizowanym przez Akademię Sztuki w Krakowie, nagrody w konkursie Fundacji Grey House – prywatnej nagrody od Krystyny Axmann, nominacji do nagrody w konkursie „Nowy Obraz” organizowanym przez Art University w Poznaniu, III nagrody w ogólnopolskim konkursie „Malarstwo Językiem Uniwersalnym” organizowanym przez Fundację Młodej Sztuki „Zielona Marchewka”.
Karolina Jabłońska, „Grób”, 2016, olej na płótnie
Ewa Krokosińska-Surowiec: W pięknych, bajkowych kolorach namalowała pani brutalne sceny. Czy to był celowy zabieg? Karolina Jabłońska: To był celowy zabieg. Kolory są dla mnie jednym z głównych środków wyrazu, mają dużą moc, pokazują emocje, atmosferę sytuacji, ale mogą także wpływać na widza, denerwując go czy uspokajając. Jeden z obrazów przedstawia trupa ciągniętego do grobu, ciało jest jeszcze różowe, ale ubrane w białą sukienkę, dookoła zielona trawa. Tam już raczej wszystko się wydarzyło, mimo brutalności sceny panuje spokój, wystarczy tylko posprzątać. Z kolei obraz „Jedząca błoto” świeci różnymi kontrastowymi kolorami, tam sytuacja jest zaogniona, leją się łzy, akcja trwa. Czy artysta musi w swojej twórczości odnosić się do aktualnych tematów politycznych czy społecznych? Nie wydaje mi się, żebym miała obowiązki, malując obrazy, nie muszę spełniać żadnych oczekiwań, w moich obrazach wszystko zależy ode mnie. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy słowo „obowiązek” w kontekście sztuki, bo kojarzy mi się z nią głównie swoboda i wolność. W swoich obrazach reaguję na otaczającą mnie rzeczywistość, przedstawiam świat widziany z mojej perspektywy, z jego jasnymi i ciemnymi stronami. Czym jest dla pani sztuka, malarstwo? Jest ucieczką, wyzwaniem, potrzebą, sposobem na życie? W moim życiu wszystko jest podporządkowane malarstwu i sztu-
Karolina Jabłońska, „Jedząca błoto”, 2016, olej na płótnie
ce. Wydatki, zakupy, miejsce zamieszkania, przyjaciele, godzina, o której wstaję i kładę się spać. Jestem zawodową malarką, codziennie rano idę do pracowni, z której wychodzę wieczorem, jest to moja praca, którą lubię. Kiedy pani postanowiła, że zostanie malarką? W pierwszej klasie liceum, kiedy postanowiłam, że jednak nie zostanę weterynarzem. Zaczęłam wtedy jeździć na lekcje malarskie do Krakowa i już wtedy podchodziłam do tego zajęcia bardzo poważnie. Już od dziecka malowałam i rysowałam, ale czymś ważnym malarstwo stało się dla mnie dopiero w liceum. Jakie są pani dalsze projekty malarskie? W najbliższym czasie nie planuję żadnej wystawy indywidualnej. W malarstwie nigdy nie pracuję nad projektami. Tak jak wspomniałam, chodzę do pracowni codziennie i pracuję nad poszczególnymi obrazami, ostatnio na przykład namalowałam duży obraz przedstawiający dyskotekę, widać na nim dwóch facetów szykujących się do bójki, jeden jest łysy, drugi ma irokeza, są tam też ich dziewczyny, wszyscy są agresywni, co podkręcają czerwono-żółte kolory obrazu. Razem z Tomaszem Kręcickim i Cyrylem Polaczkiem prowadzę galerię Potencja. Jako zespół pracujemy nad kolejnymi wystawami, zapraszamy różnych artystów do współpracy, planujemy realizację kolejnych filmów.
31
ROZMOWY PRZY STOLE
Szczescie Na TALERZU
B oże n a Ch o d u r sk a Tekst: Agnieszka Ściera, zdjęcie: Anita Szymańska
32
Z Bożeną Chodurską znamy się od wielu lat, znając jej gościnność, namówienie do rozmowy nie było trudne. Zawsze i chętnie gotuje dla przyjaciół i to jak gotuje... Za chwilę na talerzach wyląduje pyszna, zielona zupa brokułowa z prażonymi orzeszkami.
w czosnkowej zaprawie krewetek. Dostajemy je podane na sałacie oraz plasterkach ziemniaków gotowanych w mundurkach. Marzenia się spełniają
Wątek włoski w życiu Bożeny wiąże się z marzeniami z wczesnej młodości. Wspomina koncert Druppiego w katowickim Spodku i to, jak śpiewała wszystkie jego piosenki. Tak uczyła się włoskiego. Zakochała się w brzmieniu języka, zwyczajach, krajobrazie, a przede wszystkim we włoskiej kuchni. I dzięki tej miłości do Włoch i wszystkiego co włoskie, bielszczanki jako pierwsze w kraju mogły założyć ubrania marki Byblos i RoccoBarocco i poczuć się tak, jakby zasiadały w pierwszych rzędach mediolańskich pokazów mody.
Bożena z rozrzewnieniem wspomina początki współpracy z włoskimi partnerami. Szczęśliwie trafiała na życzliwe osoby, z którymi do dzisiaj utrzymuje przyjacielskie kontakty. Dzięki temu mogła spełnić wielkie marzenie o bajkowym świecie opery. Siedząc wraz z córką w restauracji Nastro Azzurro na Piazza Bra w Veronie, przyglądała się idącym do opery ludziom – przystojnym mężczyznom w smokingach, pięknym kobietom w długich sukniach. I kiedy z otwartego na wolnym powietrzu teatru Arena (dawnej areny gladiatorów) dobiegały dźwięki Carmen Bizeta postanowiła, że już niebawem obie w pięknych, wieczorowych sukniach zasiądą na widowni Areny. I tak się stało – i była to Carmen!
Dolce Vita
Gotowanie po włosku
Dawno, dawno temu Bożena, chcąc otworzyć butik z konfekcją, stanęła przed wyborem: albo będzie sprzedawać to, co jest dostępne wszędzie, albo coś, czego jeszcze na rynku nie ma. Wsiadła więc w samochód i pojechała do Włoch na spotkanie przygody z modą. Przypadek sprawił, że trafiła do Verony, a tam poznała właściciela firmy, szyjącej konfekcję dla renomowanych marek, z którym z powodzeniem współpracuje do dnia dzisiejszego jej córka Sylwia. Naturalną konsekwencją tej znajomości był Mediolan i Via Montenapoleone, gdzie rozpoczęła się jej podróż do wielkiego świata mody. Zupa brokułowa jest już wspomnieniem, za to po mieszkaniu rozchodzi się smakowity zapach pieczonych
Nasza rozmówczyni raczy nas krewetkami na młodych ziemniaczkach. Te szybko nikną w naszych wciąż łaknących gardłach. W tle kipi gotujący się makaron, a kolejne danie – małże powoli dochodzi w białym winie. Włoska kuchnia kojarzy się Polakowi z makaronem i pizzą. Nic bardziej błędnego, tłumaczy nam Bożena. Gdy jest się tam przez kilka tygodni, albo nawet przez kilka dni, należy zajrzeć do restauracji i poprosić kelnera o specjalność kuchni. Każdy region ma swoją specyfikę i specjalne dania. Dzięki kolejnemu zbiegowi zdarzeń Bożena poznała szefa kuchni w jednej z restauracji w Veronie, dzięki czemu mogła poznać jej tajniki. Teraz już wiemy skąd te fantastycznie skomponowane dania.
Marzenia o słonecznej Italii
33
ROZMOWY PRZY STOLE
Nowa rodzina
Bożena jest bardzo zżyta z córką, nie dziwi zatem, że bywa u niej w Veronie bardzo często. Tam Sylwia odbywała praktykę zawodową po studiach na krakowskiej Politechnice (Architektura i Urbanistyka) i tam poznała męża. Swoją nową włoską rodzinę Bożena zaraziła wigilijnym duchem. Na północy Włoch nie ma zwyczaju zasiadania przy wigilijnym stole, a że Bożena tak samo jak we włoskiej kuchni, świetnie czuje się w polskiej, nie było trudnym wprowadzić nasz rodzimy zwyczaj do tradycyjnej, włoskiej rodziny. Chociaż do kompotu z suszonych owoców nie udało się jej ich przekonać (śmiech). Ja stąd nie wyjadę
Pytana dlaczego nie przeniosła się do Włoch na stałe odpowiada, że po kilku tygodniach spędzonych tam już tęskni za Polską. Nie jest tu sama, ma mnóstwo przyjaciół, dla których teraz czasami gotuje. Z tego powodu zaprzyjaźnione z nią osoby chętnie ją odwiedzają. Dzięki swojej włoskiej rodzinie tak naprawdę czuje się w połowie Polką, w połowie Włoszką i tak też wygląda jej obecne życie, ciągle w podróży. Tu także czeka na nią kudłate rude szczęście – jej ukochany kot, będący zaraz po jej wnuczce Emmie, modzie i gotowaniu, wielką pasją. Sos z małży pysznie oblepia makaron. Na deser nie starcza już czasu, ale nie spotykamy się po raz ostatni.
34
Spagetti con le cozze (spagetti z małżami)
Do tego dania używam małże duże czarne, dokładnie je oczyszczam i przed przyrządzeniem wyrzucam te, które są otwarte. Aby przyrządzić sos rozgrzewam na patelni oliwę i na niej smażę drobno posiekany czosnek oraz bardzo drobno posiekaną białą cebulę. Kiedy wszystko jest delikatnie zarumienione, dodaję białe wino i czekam aż odparuje alkohol. Do tego wrzucam wszystkie małże, duszę je na małym ogniu pod przykryciem do momentu, aż się otworzą, potrząsając co jakiś czas garnkiem. I teraz z kolei odrzucam wszystkie te, które się nie otworzyły. W osobnym garnku zagotowuję wodę z odrobiną oliwy i soli i w tej wodzie gotuję makaron tagliatelle (kupuję najczęściej oryginalne, włoskie tagliatelle, które gotuję maksymalnie dwie minuty, ponieważ makaron musi być jędrny – al dente). Na koniec łączę małże z makaronem, całość posypuję dużą ilością natki pietruszki. Tutto pronto buon appetito!
Gamberi alla Bozi (Krewetki Bożeny)
Krewetki tygrysie oczyszczone, obrane z pancerzyków (pozostawiam tylko ogonki i główki), maceruję w zalewie z oliwy, drobno posiekanego czosnku, posiekanej natki pietruszki oraz drobno pokrojonej papryczki chilli bez pestek, do tego dodaję sok z cytryny. Pokrywam tą zalewą krewetki (ok. 6 sztuk na porcję) i wstawiam na całą noc do lodówki. Salsa: pancerzyki pozostałe z krewetek używam do stworzenia bazy do sosu i duszę je z marynatą z krewetek. Dodaję do tego białe wino i oczekuję aż alkohol odparuje. Na koniec do zagęszczenia sosu dodaję masło. Jak mawiają Francuzi w gotowaniu najważniejsze są trzy składniki: pierwszy masło, drugi masło, trzeci masło. Allora sos gotowy. Pora na krewetki, które smażę na dobrze rozgrzanej, suchej patelni, ponieważ są wyciągnięte z zalewy więc wystarczająco natłuszczone (dwie minuty z każdej strony). Jednocześnie przygotowuję pierzynkę, na której będą ułożone poszczególne składniki dania. Jest to posiekana drobno sałata lodowa, pobrudzona oliwą. Kolejnym składnikiem dania są ziemniaki (duże), ugotowane w mundurkach, które po ostudzeniu kroję w plastry i obsmażam na tej samej patelni, na której były smażone krewetki. Na sałacie układam krążki ziemniaków, na nich usmażone krewetki, a wszystko okraszam kulkami granatu (spora ilość). Jest to wspaniały sposób na przełamanie smaków. Całość posypuję świeżo zmieloną solą morską i świeżo zmielonym pieprzem. Veramente squisito.
35
EKOLOGIA LUDZIE
Na SMOG(A) IDEAMASK Tekst: Tadeusz Pieniak
Nie, to nie pomyłka, nie chodzi o smoka wawelskiego, lecz o smog pod Wawelem. Niestety, wbrew pozorom nie jest to sprawa, która dotyczy wyłącznie mieszkańców Krakowa. Smog rozsiadł się praktycznie nad całą Ziemią Kraka i nikt nie wie, jak go stąd wykurzyć! Projektanci masek już szykują się do odsmogowania. Na rynku pojawiły się pierwsze designerskie maski antysmogowe.
36
Starsi mieszkańcy naszej zasmogowanej ojczyzny powiedzą: „Jaki smog? Kiedyś to był smog! Teraz to jest miód, a nie powietrze”. Można i tak. Można twierdzić, że Ziemia jest płaska jak naleśnik, wszechświat ma dwa tysiące lat, Darwin opowiadał bzdury, szczepionki szkodzą i inne tego rodzaju dyrdymały. Jak się komuś pomyli wiedza z wiarą, to wychodzą właśnie takie kwiatki. Umówmy się więc, że smog jest. A jeśli jest, to trzeba coś z tym zrobić. Smogu nie można wyłączyć, a przynajmniej nie natychmiast, może za dwadzieścia lat? Może za pięćdziesiąt? Perspektywy są raczej marne. Aby proces odsmogowania przyspieszyć możemy
rozpocząć odsmogowanie od własnego podwórka – ogrzewać gazem, wymienić samochód na nowy, sygnalizować odpowiednim instancjom, jeśli sąsiedzi palą w piecach śmieciami. To zawsze coś. A gdy poruszamy się po zasmogowanych ulicach, chrońmy siebie i swoich bliskich maskami. A więc maska Już w ubiegłym sezonie pojawiły się na polskim rynku pierwsze maski antysmogowe. Rodem z Chin, Wielkiej Brytanii, ale również z Polski, chociaż import zdecydowanie przeważa. Sportowe
37
EKOLOGIA
Modelka: Katarzyna Worek Model: Krzysztof Majdak Modelątko: Julek Łyczakowski Stylizacja: Sabina Łyczakowska, Dorota Koperska Makijaż: Paulina Matuszewska – Studio Paula Foto: Dorota Koperska Photography
i casualowe, małe i duże, ale… brzydkie. No właśnie, ładnych raczej nie ma. Spora część użytkowników, nie tylko kobiet, ma problem, bo woli się truć, niż założyć na twarz coś, czemu daleko do estetyki z wyższej półki. Brzydactwo na twarzy – czy tak musi być? No nie! Właśnie wchodzą na rynek – odważę się tak napisać – pierwsze z prawdziwego zdarzenia modowe maski antysmogowe ideamask, które z założenia mają być częścią garderoby. Jak szal, czapka, krawat… Ładnie uszyte, w modnej kolorystyce, z dobrych materiałów, z ciekawymi, różnorodnymi i odważnymi zdobieniami. Bo dlaczego nie? Jeśli już jesteśmy skazani na noszenie garderoby, czy to butów, czy czapek, czy w końcu masek, to dlaczego mają być brzydkie? Choć zdrowie jest najważniejsze, to przecież o wiele przyjemniej jest wyróżnić się pozytywnie w tłumie. Wszyscy producenci i importerzy reklamują swoje maski jako dobre. Nie możemy tego zweryfikować. Ale ich wygląd jak najbardziej. Delikatnie rzecz ujmując: nie jest najlepiej. Na tym tle bardzo ciekawie prezentują się maski ideamask. Nie dość, że zdecydowanie wyróżniają się na tle konkurencji, to jeszcze w całości – od pomysłu po wykonanie – powstały w Polsce. Ideamask zobowiązuje Maski są pogrupowane w kolekcjach tematycznych. Są haftowane
38
maski dla najmłodszych w kolekcji SWEEDISH. Inspiracją były szwedzkie hafty ludowe. Paniom szczególnie przypadnie do gustu kolekcja IDEA. Maski wykonane z satyn w sześciu kolorach, z połączonym haftem tradycyjnym i cekinowym. Dla młodzieży przeznaczona jest flokowana w różnych kolorach kolekcja NAZCA, której motywami przewodnimi są geoglify pochodzące z peruwiańskiego płaskowyżu. Sześć tkanin, trzy wzory i sześć kolorów zdobień, czyli kolorowy zawrót głowy. Nie zapomniano też o panach. Styl, dyskrecja i elegancja to jest to, co wyróżnia kolekcję MANLY. Krótko mówiąc: dla każdego coś antysmogowego. Tym bardziej że większość masek jest dostępna w sześciu rozmiarach. Nie będziecie zawiedzeni. Ideamask to również ekologia Wszystkie tektury, papiery oraz folia użyte do pakowania pochodzą z recyklingu. Również farby do drukowania to wodorozcieńczalne farby ekologiczne. Mocna techniczna oferta Bo nie tylko wygląd tych masek stanowi o ich unikalności. Są wyposażone w elastomerowe zabezpieczenie nosa, które z jednej strony uszczelnia maskę, a z drugiej podnosi komfort użytkowania, zapobiegając zsuwaniu się maski z nosa. Jeśli ktoś nosił maskę z drutem lub z blachą, często nitowaną, ten wie, o co chodzi. Do tego miękkie, elastyczne paski pozwalające swobodnie zmieniać pozycję głowy – zamiast ciągnących uszy lamówek. Nici oraz rzepy
na elastycznym pasku zostały dobrane kolorystycznie do każdej maski, a co najważniejsze, haczyki są wykonane z materiału, który nie wczepia się we włosy. Całość dopełnia stylowy emblemat z logo ideamask. Antysmogowe serce maski Dopełnieniem tego obrazu jest „serce” maski, czyli jej filtr. Ideamask oferuje wymienne filtry, które wykonane są z materiału filtracyjnego produkowanego w Polsce. Każda partia produktu jest badana i jej jakość jest potwierdzana świadectwem jakości wydawanym każdorazowo przez certyfikowany instytut naukowy w Łodzi. Badania potwierdzają wysoką skuteczność oraz stałe parametry, które pozwalają zaklasyfikować filtr do klasy HEPA 12. Węgiel aktywny? Nic z tych rzeczy. O tym się głośno nie mówi, ale w filtrach masek antysmogowych jest tak znikoma ilość węgla aktywnego, że po kilku minutach przestaje on cokolwiek neutralizować, a tym samym przynosi więcej szkody niż pożytku, bo utrudnia oddychanie. Ten temat powinien zostać nagłośniony, bo maska antysmogowa ma w swoim założeniu pomagać, a nie szkodzić!!! Chociaż wygląda to na próbę ożenienia wody z ogniem, to maski ideamask są zarówno ładne, jak i dobre, praktyczne i skuteczne. Jeśli wkrótce nie zmieni się jakość powietrza w naszym otoczeniu, będziemy musieli przyzwyczaić się do tego nowego elementu ubioru.
39
FASHION
THE DARK SIDE OF ME Photographer: Paweł Barański (Pawel Baranski) www.pawelbaranski.com, @baranskiphoto, facebook.com/baranskiphoto Stylist: Kat De Lux, @kat_de_lux Models: Zuza & Zuzanna / Claris Management Clothes: Orushka, Amma, Alkai, Marianna Mucha, Maja Bączyńska Mua&Hair: Magdalena Kadzińska (Magdalena Kadzinska) @kadzinska_makeupartist_hair Retoucher: Anna Stanek, https://www.facebook.com/Anna-Stanek-317365008370058/ Location: Poznań, Poland (Poznan) Thanks to: Stary Browar and House&more
40
41
42
43
44
45
ZDROWIE I URODA
Skóra – wizytówka kobiety Część I Sekret zadbanej i pięknej cery tkwi w codziennej opiece nad nią. ALDONA CIWIS-LEPIARCZYK mgr farmacji, kosmetolog z 20-letnim doświadczeniem Prowadzi firmę EstetikLaser ul. Cechowa 27, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 730 077 006 e-mail: biuro@estetiklaser.com, www.estetiklaser.com
S
kóra stanowi najbardziej zewnętrzną powłokę naszego ciała, pierwszą barierę oddzielającą organizm od środowiska zewnętrznego. Na jej powierzchni prócz złuszczonego naskórka i łoju gromadzą się zanieczyszczenia pochodzące z naszego środowiska, kurz, ale także resztki kosmetyków, w tym tych używanych do makijażu. Dla prawidłowego funkcjonowania i oddychania skóry należy ją oczyścić. Zaniedbanie skutkuje niedotlenieniem, zapychaniem gruczołów łojowych, a w konsekwencji pojawiają się zaskórniki i wypryski. Ważne jest właściwe zmywanie, tak aby nie zaburzać prawidłowych procesów odnowy zachodzących w skórze i nie osłabiać naturalnej bariery ochronnej. Mycie wodą nie jest wystarczające, ponieważ nie rozpuszczają się w niej wszystkie zanieczyszczenia. Z kolei mydło zawiera związki wapnia, które zatykają pory, a jego odczyn niszczy naturalną barierę ochronną. Dochodzi do ściągnięcia i przesuszania skóry, która będzie bardziej podatna na podrażnienia i alergie. Tradycyjne mydło możemy zastąpić dermatologicznymi kostkami myjącymi, które nie zawierają w swoim składzie mydła w sensie chemicznym, dzięki czemu nie zmieniają pH skóry. Większą zdolność do usuwania zanieczyszczeń niż woda ma płyn micelarny, mający w swoim składzie małe kuliste cząstki, tak zwane micele. Płynem możemy usuwać zarówno zanieczyszczenia tłuste, jaki i te rozpuszczalne w wodzie. Dobry płyn micelarny zawiera substancje czynne pozwalające we właściwy sposób nawilżyć skórę. Nie jest też potrzebne spłukiwanie go wodą.
Mleczko do demakijażu to emulsja, w której cząsteczki oleju są zawieszone w fazie wodnej. Doskonale sobie radzi sobie z demakijażem powiek i okolicy oczu. Pianki i żele to kosmetyki pochodzenia typowo wodnego, których zadaniem jest
obniżenie napięcia powierzchniowego. Po nałożeniu ich na twarz i wmasowaniu w nią należy następnie obficie spłukać ją wodą.
ka. Dla takiej skóry dobre są płyny micelarne i mleczka, produkty z witaminą K, z wyciągiem nagietka i winorośli.
Kryteria doboru odpowiedniego środka zależne są od wymagań i typu skóry.
Przy trądziku sprawdzają się żele, kostki myjące z nanosrebrem, mydło siarkowe, preparaty z zawartością mocznika i kwasu salicylowego, olejku z drzewa herbacianego czy wyciągu z szałwii. Podrażnionej cerze z pomocą przychodzą wyciągi z aloesu, alantoina, sole miedzi i cynku. Skóra trądzikowa to problem nie tylko nastolatków, ale niekiedy również kobiet w okresie menopauzy.
Skóra sucha i atopowa nie lubi kosmetyków z zawartością alkoholu, np. toników, które dodatkowo mogą zawierać konserwanty. Dobrą alternatywą będzie woda termalna. Doskonale nawilża, bo zawiera sole mineralne zbliżone do tych znajdujących się w naszej skórze. Pomocne będą emulsje oczyszczające i zmiękczające preparaty olejowe. Zadaniem ich jest nawilżanie skóry i zachowanie bariery lipidowej. Skóra delikatna reaguje na różne czynniki. Po umyciu często bywa ściągnięta, piekąca i wysuszona. Dobrze jest stosować płyn micelarny dla skóry wrażliwej i zastępować wodę naparem z lipy lub nagietka. Skóra naczynkowa wymaga szczególnego doboru odpowiednich kosmetyków oraz odpowiedniej diety wzmacniającej naczyn-
46
Skóra z trądzikiem różowatym wymaga wsparcia specjalistycznymi dermokosmetykami. Należy stosować płyny micelarne dla skóry wrażliwej, unikać produktów zawierających garbniki, olejki eteryczne, kwas salicylowy i używać tylko letniej wody. Pamiętajmy, że zadaniem środków myjących jest przede wszystkim oczyszczanie skóry, ale również nawilżanie i ochrona warstw lipidowych. Czysta skóra będzie lepiej wchłaniała substancje aktywne zawarte w kosmetykach pielęgnacyjnych.
Wpływ niebieskiego światła na wzrok i mózg człowieka
W
Tekst: Marta Barnat-Marcinkowska, Optometrystka
ul. Szarotki 10, Bielsko-Biała tel. 33 330 59 67 Facebook: OPTYK Studio
ielu z nas zmuszonych jest korzystać w codziennej pracy z komputerów, smartfonów i innych urządzeń emitujących niebieskie światło. Poza tym na co dzień korzystamy z laptopów, telewizorów i tabletów. Ponadto dochodzą do tego jeszcze bardzo często świetlówki, którymi mamy oświetlone pomieszczenia. Mają one jedną wspólną wadę. Emitują dużo niebieskiego światła, które szkodzi naszym oczom. Jak się przed nim chronić?
potwierdzają, że jest to dla naszej siatkówki szkodliwe. Przemęczenie oczu jest najmniejszym skutkiem ubocznym. Długość fal światła niebieskiego znajduje się blisko spektrum ultrafioletu, którego promieniowanie jest dla ludzi szkodliwe. Światło niebieskie przenika przez gałkę oczną w 100%. Nic go praktycznie nie filtruje, a uszkadza ono głównie siatkówkę. Niebieskie światło zaburza procesy metaboliczne zachodzące w siatkówce oka. Powoduje, że powstaje więcej wolnych rodników, które nieuchronnie uszkadzają komórki receptorowe, prowadząc do ich obumierania, a w efekcie do uszkodzenia wzroku. Kolejnym efektem ubocznym światła niebieskiego jest jego wpływ na reakcje źrenic, których rozszerzanie się i zwężanie odgrywa ważną rolę w procesie właściwego ustawienia ostrości. Nadmierne zwężenie źrenic przy niewłaściwym oświetleniu, np. podczas pracy przy komputerze w ciemnym pomieszczeniu, doprowadza do obciążenia oczu i uczucia wyraźnego dyskomfortu, a także zmęczenia wzroku i nieostrego widzenia. Niebieskie światło niestety działa też bezpośrednio na mózg. Działa jak informacja, że właśnie trwa dzień i powinniśmy być w związku z tym aktywni. Dochodzi po prostu do zaburzenia wydzielania melatoniny, ważnego hormonu związanego z zasypianiem. Melatonina obniża ciśnienie krwi, poziom glukozy i temperaturę ciała. To gwarantuje nam spokojny sen. A cyfrowe gadżety mogą być przyczyną bezsenności i zaburzeń rytmu dobowego. Jak uchronić się przed negatywnymi skutkami promieniowania niebieskiego światła? Rozwiązań jest co najmniej kilka. Najbardziej radykalne? Pozbycie się wszystkich dostępnych urządzeń cyfrowych emitujących niebieskie
47
światło, łącznie ze świetlówkami. Innym, mniej stanowczym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się w okulary ze specjalistycznymi powłokami blokującymi światło niebieskie. Soczewki takie są coraz bardziej popularne. Mają one napyloną specjalną powłokę antyrefleksyjną Blue UV, która neutralizuje nadmiar niebieskiego światła. Ze szkieł tych korzystać mogą nie tylko ci, którzy mają wadę wzroku. Coraz częściej kupują je osoby, które nie potrzebują korygować wady wzroku. Wówczas powłoka Blue UV nakładana jest na soczewki okularowe bez mocy, tzw. zerówki. Wynalezienie tej specjalistycznej powłoki zrewolucjonizowało rynek optyczny i pozwoliło dać pacjentom ochronę. Aby dbać o oczy, należy także jeść warzywa strączkowe i zielone, m.in. brokuły i szpinak, oraz jagody, bo zawierają one nie tylko antyoksydanty, ale również zeaksantynę. A najwięcej dobrego naszym oczom przyniesie umiar w korzystaniu z urządzeń emitujących niebieskie światło.
artykuł sponsorowany
Znane na całym świecie powiedzenie, że oczy są zwierciadłem duszy, pokazuje, iż narząd, jakim są oczy, jest jednym z najważniejszych organów w organizmie człowieka. Aby móc korzystać z niego w pełni, musimy o niego dbać, ponieważ dobre widzenie jest warunkiem koniecznym prawidłowego przebiegu rozwoju człowieka. Konsekwencją upośledzenia procesu widzenia jest wyłączenie z pełnienia wielu ról społecznych, co automatycznie przyczynia się do obniżenia samooceny oraz zdecydowanego pogorszenia jakości życia. W XXI wieku narażeni jesteśmy na pogorszenie stanu wzroku, a tym samym na osłabienie jakości widzenia. Nieustannie przebywamy w zamkniętych pomieszczeniach, które bardzo często mają niewielkie rozmiary i są nieprawidłowo doświetlone. Wielu z nas zmuszonych jest korzystać w codziennej pracy z komputerów, smartfonów i innych urządzeń emitujących niebieskie światło. Poza tym na co dzień korzystamy z laptopów, telewizorów i tabletów. Ponadto dochodzą do tego jeszcze bardzo często świetlówki, którymi mamy oświetlone pomieszczenia. Mają one jedną wspólną wadę. Otóż emitują dużo niebieskiego światła, które szkodzi naszym oczom. Jak się przed nim chronić? Światło niebieskie jest częścią światła widzialnego. Jako element światła naturalnego pomaga nam. Jednak emitowane przez urządzenia typu komputer, telewizor, smartfon, tablet jest bardzo szkodliwe. Niestety dopiero od niedawna mówi się o jego szkodliwości. Galopujący postęp technologiczny nie pomaga w dbaniu o nasz wzrok. Im bardziej zaawansowane technologicznie i nowocześniejsze są ekrany, tym więcej światła niebieskiego wytwarzają. Konsekwencją użytkowania tych sprzętów są: pieczenie, swędzenie, łzawienie, bardzo często suchość, uczucie piasku pod oczami, a w rezultacie zespół suchego oka. Ponadto pasmo światła niebieskiego w 100% dociera do naszej siatkówki. W tej chwili badania
ZDROWIE I URODA
Jedna trzecia Polaków choruje na grzybicę stóp i paznokci – czy jesteś wśród nich?
Anna Madzia, podolog z wieloletnim doświadczeniem, ekspert marki Footlogix Polska, specjalista w profesjonalnym studiu pielęgnacji dłoni i stóp V&K Cosmetic w Bielsku-Białej. ul. Górska 6, Bielsko-Biała, tel. 882 771 679, online.vkcosmeticbielsko.versum.com, www.vkcosmetic.pl
Pierwszymi objawami grzybicy stóp są: łuszczenie się skóry, zaczerwienienie, pękanie skóry, ogniska zgrupowanych pęcherzyków wypełnionych treścią surowiczą, nadmierne rogowacenie czy świąd.
N
ajwiększą grupą pacjentów gabinetów podologicznych są osoby, które borykają się z grzybicą stóp i paznokci. Osoby, które dotknęło zakażenie, często wstydzą się, ponieważ zdarzało się, że kojarzono tę chorobę z zaniedbanymi stopami czy dłońmi. Tymczasem zaniechanie walki może prowadzić do bardzo niebezpiecznych powikłań!
Czym jest grzybica i w jaki sposób można się nią zarazić? Grzybica to choroba zakaźna, która wywołana jest przez grzyby, najczęściej dermofity, grzyby drożdżopodobne oraz pleśniowe. Aktualnie szacuje się, że grzybica stóp występuje u 15-30% społeczeństwa i stanowi istotny problem kliniczny oraz społeczny. Statystyki dowodzą że z roku na rok zakażenie grzybicą paznokci i stóp wzrasta. Narażony jest każdy, zarówno ludzie młodzi, jak i starsi. Zakazić można się wszędzie: w hotelach, na basenach, saunach, salach gimnastycznych, siłowniach itd. Ze względu na tak duży procent osób zakażonych grzybicą istnieje duże prawdopodobieństwo, że każdy z nas może borykać się z tą chorobą, nie mając nawet świadomości jej istnienia.
powstawania zakażenia. Są to między innymi: niedokładne wycieranie stóp po kąpieli, noszenie butów i skarpetek ze sztucznych materiałów lub mycie stóp mydłem o podwyższonym pH (powyżej 7), które osłabia barierę ochronną skóry i prowadzi do urazów, tworząc wrota zakażenia. Nadmierna potliwość, chodzenie bez obuwia ochronnego w miejscach publicznych – także zwiększają ryzyko zachorowania. Bardziej podatne na zakażenia grzybicze są osoby, których organizm jest osłabiony, lub dotknięte chorobami takimi jak: cukrzyca, nadwaga, otyłość, alergia, klienci ze schorzeniami reumatycznymi, nowotworowymi oraz po przeszczepach.
Co zwiększa ryzyko zarażenia się grzybicą?
Niestety niezwykle często klientki zarażają się grzybicą, wykonując stylizację paznokci w salonie kosmetycznym. Często dochodzi również do zakażeń bakteryjnych w okolicy skóry poddanej zabiegowi, najczęściej mieszanych gronkowcowo-paciorkowcowych czy pałeczką ropy błękitnej. W tym ostatnim przypadku kolor płytki paznokciowej zmienia się na zielonkawy. Do zakażenia w salonie kosmetycznym może dojść najczęściej wskutek używania nieprawidłowo zdezynfekowanych i niesterylnych narzędzi. Podczas wykonywania zabiegu może łatwo zostać przerwana ciągłości skóry, a wtedy nietrudno o infekcję. Dlatego rozważnie wybieraj salon kosmetyczny, do którego wybierasz się na manicure lub pedicure.
Istnieje wiele czynników predysponujących do
Jak rozpoznać grzybicę stóp i paznokci?
48
Jeśli chodzi o płytki paznokciowe, powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na barwę paznokci. W grzybicy następuje zmiana zabarwienia płytki paznokciowej, początkowo staje się ona nieprzejrzysta, z czasem przyjmuje kolor żółty, a nawet zielonkawożółty czy brązowy. Zmiana grubości paznokci, łamliwość i pobruzdowanie płytki także są objawami charakterystycznymi dla grzybicy. Należy przyjrzeć się brzegom paznokci – czy są postrzępione. Objawy te mogą mieć również inną przyczynę, dlatego przed postawieniem diagnozy należy udać się do dermatologa lub podologa i poprosić o zbadanie i skierowanie na badanie mykologiczne.
Profilaktyka – jak nie dopuścić do rozwoju grzybicy? Przestrzeganie podstawowych zasad higieny oraz regularne kontrolowanie stanu skóry stóp i paznokci w dużej mierze chroni nas przed zachorowaniem na grzybicę. Dobieranie odpowiedniego obuwia, używanie skarpetek z przewiewnego materiału, a także czystych ręczników zabezpiecza nas przed tą chorobą. Bardzo ważnym elementem jest dokładne osuszenie stóp tuż po kąpieli. Wilgotne, ciemne i ciepłe środowisko sprzyja rozwojowi grzybicy. W przypadku problemu z nadpotliwością należy szczególnie dbać o to, aby utrzymywać stopy w środowisku suchym. Podczas wizyt na basenie, w saunie czy jakimkolwiek miejscu publicznym zawsze należy nosić plastikowe klapki, które bez trudu umyjemy i osuszymy po użyciu. Bardzo ważne jest, by stosować przeciwgrzybicze preparaty ochronne, które zapobiegają zakażeniom. Najlepiej stosować sprawdzone pediceutyki, najlepiej takie, które wykorzystują technologię Dermal Infusion, dzięki czemu kosmeceutyk wnika w głąb skóry, skutecznie lecząc stopy. W razie jakichkolwiek podejrzeń o zarażenie grzybicą skieruj się natychmiast do profesjonalnego gabinetu podologicznego lub dermatologicznego – nie próbuj domowych sposobów leczenia grzybicy, udaj się do specjalisty, który wykona badanie i zaleci odpowiednie leczenie.
Nie można dbać tylko o jedne z pominięciem drugich, ponieważ nigdy nie osiągniemy zamierzonych rezultatów. Na funkcjonowanie naszego ciała w bezpośredni sposób przekłada się zarówno trening, jak dieta, relaks i stan naszego umysłu. Coraz więcej badań potwierdza tę zasadę, mimo tego nadal pokutuje brak holistycznego podejścia do tematu zdrowia i samopoczucia.
D
oceniając specjalistyczną wiedzę z różnych dziedzin powstał projekt „Ciało to całość”, oferujący kompleksową profilaktykę i leczenie: diagnostykę oraz stabilizację postawy, energetyczny trening, zdrowe odżywianie dopasowane do indywidualnych potrzeb, relaks oraz pomoc w utrzymaniu kondycji, zdrowia i wyglądu. Współtworzą go cztery firmy: MediFeet, Xtrening, Hi Good Food oraz Ideallist reprezentowane przez pięć charyzmatycznych osób: Anię, Ewę, Tatianę, Marcina i Szymona. Zapytałam jak to możliwe, że pięć tak różnych osób z różnych specjalizacji, współpracuje tak doskonale. W odpowiedzi dostałam cztery różne historie. Jak to się dla Was zaczęło? Ewa i Marcin Szafrańscy (Medifeet): Jesteśmy sportowcami. Dążąc do perfekcji i efektywności treningów analizujemy każdy szczegół jazdy na nartach. Wiemy jak ważny jest każdy nawet najdrobniejszy kąt, ruch, układ ramienia, palca, pięty... Doskonaląc dobór sprzętu narciarskiego, żeby jak najefektywniej przenosił energię z ciała przez but na narty, znaleźliśmy coś ciekawego. Produkt, który okazał się czymś znacznie więcej niż tylko wkładką wypełniającą miejsce w bucie. Właściwe podparcie to ważny element kształtowania sylwetki, jest to jeden z czynników wpływających na nasze zdrowie, samopoczucie i komfort. Stworzyliśmy miejsce, w którym diagnozujemy problemy sylwetki zaczynające się od podstaw, czyli od kontaktu stopy z podłożem – salon MEDIFEET. Wiemy jednak, że to nie wszystko. Zdrowie to nie tylko postawa. To również dieta, sport, samopoczucie. Na naszej drodze zawodowej poznaliśmy wspaniałych, zaangażowanych specjalistów innych dziedzin, którzy tak jak my, mają świadomość złożoności ludzkiego ciała i konieczność kompleksowej profilaktyki. To Ania z HIGoodFood, Tania z Instytutu Ideaalist i Szymek z Xtreningu. Warto rozmawiać i wymieniać się doświadczeniami, zaraziliśmy się wzajemnie swoimi pasjami, które mają tak naprawdę wspólny cel. Co dla Ciebie jest w tym projekcie najważniejsze? Tatiana Pruhło-Motoszko (Instytut Ideallist):
Tekst: Designela Człowiek. Najważniejszy jest człowiek i jego świadomość jak duże znaczenie ma właściwy balans pomiędzy tym, co wewnątrz i na zewnątrz naszego ciała. Wygląd to nie tylko kształtowanie sylwetki. To, jak wyglądamy, jest odzwierciedleniem tego, jak się czujemy i odwrotnie! Jestem lekarzem, od kilkunastu lat prowadzę gabinet medycyny estetycznej i przeciwstarzeniowej, spotykam na swojej drodze mnóstwo osób borykających się z różnego rodzaju problemami z wyglądem. Dla mnie jednak medycyna estetyczna to nie tylko korygowanie pozornych niedoskonałości budzących kompleksy. Dążę do tego, żeby każdy czuł się zdrowy i piękny w swoim ciele, bo taki przecież jest! Wystarczy to piękno wydobyć. Stworzyłam miejsce, w którym chciałabym, żeby każda kobieta (i nie tylko!) czuła się swobodnie, w którym nie istnieją kompleksy, młody wygląd jest naturalnym efektem, a piękny uśmiech i pozytywna pewność siebie są najlepszymi ozdobami. Wprowadziłam do gabinetu nowoczesne zabiegi, dokładnie sprawdzając je pod względem bezpieczeństwa, oraz profesjonalny masaż relaksacyjny. Ciągle szukam nowych rozwiązań i możliwości uzupełniania oferty kładąc nacisk na metody i efekty jak najbardziej naturalne. Szczęśliwie scenariusz życiowy podsunął mi spotkanie z osobami, które myślą podobnie i mają podobne cele jak ja: Ania, Ewa, Marcin i Szymek są ekspertami w zakresie diety, postawy i treningu personalnego. Inne specjalizacje, ale cel taki sam. Okazało się, że nasza wiedza, doświadczenie i oferty doskonale się uzupełniają! Projekt „Ciało to całość” po prostu musiał powstać. Jak wygląda Wasza dieta? Ania Nowińska (Hi Good Food): Wychodzimy z założenia, że jedzenie ma wpływ na nasze życie, dlatego zamiast ilości, zawsze wybieramy jakość. Stronimy od zwyczajności, stawiając na wyjątkowość. Poszukujemy tego co najlepsze. Starannie selekcjonujemy lokalne produkty, wybierając te ekologiczne i smaczne. Wierzymy, że to one polepszają samopoczucie i regulują przemianę materii. Każdego dnia serwujemy smakowitą porcję witamin i minerałów, dzięki którym można powitać dzień z pięciokrotną dawką pozytywnej energii.
49
Czym wyróżnia się Wasz projekt na tle tak wielu ofert tradycyjnych treningów? Szymon Markowski (Xtrening): Od ładnych paru lat jestem instruktorem fitness i trenerem personalnym, prowadzę zajęcia w dwóch klubach fitness w Bielsku-Białej, uwielbiam zdrowy tryb życia i mocny ale kontrolowany trening. Wielu ludzi przychodzących do mnie, nie zdaje sobie sprawy z tego, że mamy jedno ciało na całe życie i zadbanie o kondycję fizyczną nie wystarcza. Nasz projekt ma za zadanie pokazać Wam, jak odpowiednie odżywianie (Hi Goodfood) w połączeniu z Xtrening, pozwoli poprawić kondycję, zrzucić zbędne kilogramy, poprawić wydolność organizmu, siłę, wreszcie – wyrzeźbić ciało. To się da zauważyć i efekt Was szybko zaskoczy, ale... to nie wszystkie korzyści z Xtrening. Nie patrz na swoje ciało tu i teraz – pomyśl o przyszłości, bo nie wymienisz go jak samochodu za parę lat. Xtrening pomoże wzmocnić mięśnie przylegające bezpośrednio do układu kostnego bez obciążania stawów – daje to efekt większej sprawności na dłużej, pozwala wyeliminować urazy, kontuzje, wzmacnia kręgosłup, poprawia sylwetkę i nawet pomaga wzmocnić mięśnie odpowiadające za nietrzymanie moczu – zdziwiony? Wiele korzyści dla ciała na długie lata, a to tylko 30 minut. Ewa i Marcin również są sportowcami – co z tego, że dbasz o siebie – gdy nie masz właściwego podparcia kręgosłupa – bóle pleców, skrzywienia kręgosłupa – wystarczy naprawdę niewiele aby o to zadbać. Medifeet doradzi Wam jak. I jako wisienka na torcie nasza Tatiana z Instytutu Ideallist – w zdrowym ciele, zdrowy duch – bo ciało to całość! To nie musi być rewolucja – lubimy naturalność bo każdy jest piękny – wystarczy wiedzieć jak to piękno uzewnętrznić. Jak widzicie wszystkie puzzle z naszej układanki Ciało to Całość doskonale do siebie pasują. Zainwestuj w swoje ciało i czuj się w nim dobrze. Dziękuję za rozmowę. www.facebook.com/cialotocalosc www.medifeet.pl www.ideallist.pl www.xtrening.pl www.higoodfood.com
PSYCHOLOGIA
Świąteczne szaleństwo Tekst: Agnieszka Korbel Psychoterapeutka, prezes Stowarzyszenia „Wzrastaj”. Prowadzi Gabinet Psychoterapii w Bielsku-Białej, ul. Podcienie 2, tel. 507 432 337. www.terapiabielsko.eu Foto: © Paola Chaaya / Unsplash
J
uż od 2 listopada jesteśmy poddawani zmasowanemu atakowi reklamy i handlowych ofert związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. Badania zaczynają szacować, ile wydamy na święta w tym roku. Banki namawiają nas na pożyczki, żebyśmy mogli wydać jak najwięcej i nie byli, broń Boże, gorsi od innych. W świętach jak w soczewce widać najważniejsze problemy świata: olbrzymie nierówności, marnotrawstwo jedzenia, konsumpcjonizm, stawianie „mieć” nad „być”. Czemu zawdzięczamy to coroczne świąteczne szaleństwo? W jakich naszych potrzebach tkwią jego źródła? I czy ta świąteczna konsumpcyjna
50
orgia sprawia, że czujemy się szczęśliwsi, lepsi, nasyceni? Oprócz oczywistej potrzeby świętowania w święta realizujemy również inne potrzeby, jak np. potrzebę wspólnoty i bliskości z krewnymi, potrzebę obdarowywania i otrzymywania, potrzebę duchowych doznań. Kłopot ze świętami polega jednak na tym, że często padamy ofiarą własnej „niewdzięczności”, porównywania się z innymi i wyobrażania sobie, że święta w innych domach są zbliżone do tego, co widzimy w telewizyjnych reklamach. Niestety, specjaliści od sprzedaży potrafią wykorzystać te fantazje oraz nasze niskie poczucie własnej wartości czy też zwykłą zazdrość, której każdy ma pod dostat-
z którym niełatwo jest żyć. Święta to idealny czas, by na tych psychologicznych mechanizmach zarobić. Wmawia się nam również, że lubimy ten zakupowy szał, choć dla wielu z nas źródłem stresu są już same wizyty w galeriach handlowych. Badania wykazały, że świąteczne zakupy uruchamiają w nas pierwotne instynkty – natężenie bodźców i stresu bywa tak duże, że włącza się reakcja „walcz albo uciekaj”. Możemy mieć ochotę schować się i poddać lub stajemy się agresywni, złoszcząc się np. na ludzi w kolejce lub bliskich. Świąteczne zakupy mogą także powodować niepokój, złość, poczucie winy oraz zagubienie, prowadząc do dużego zmęczenia lub uczucia wyczerpania.
kiem, ale większość z nas nie jest jej zazwyczaj świadoma. W zasadzie marketingowi spece nie muszą zbyt wiele się trudzić – wielu z nas czuje różnego rodzaju niedobory i poszukuje źródeł szczęścia na zewnątrz siebie. Od najwcześniejszych lat uważamy, że ten, kto ma lepsze zabawki, ciuchy czy z biegiem lat lepszy samochód, większy dom, z pewnością ma się lepiej. Dlaczego nie mielibyśmy w związku z tym chcieć kupić dzieciom czy bliskim jak najdroższych prezentów? W celach komercyjnych jesteśmy wciąż skłaniani do dewaluowania tego, kim jesteśmy i co mamy, abyśmy mogli poradzić sobie z poczuciem niższości lub przenieść na innych poczucie zazdrości,
51
Jak uniknąć świątecznego szaleństwa? 1. Pamiętaj: święta są źródłem stresu, ale możesz go obniżyć, zmieniając swoje nastawienie. 2. Pomyśl: co jest dla Ciebie najważniejsze w świętach? Jak chciał(a)byś je spędzić? Jakie błędy popełniłaś/popełniłeś w poprzednich latach? 3. Czy masz jakieś nierealne wyobrażenia związane ze świętami, np. że będzie lub powinno być wyłącznie spokojnie i miło? A może wręcz odwrotnie? Już teraz nieświadomie planujesz być zdenerwowana/ zdenerwowany? W pierwszym przypadku niechybnie się rozczarujesz, w drugim może zadziałać efekt tzw. samospełniającej się przepowiedni. 4. Nie oczekuj zbyt wiele od siebie i innych, dbaj o swoje samopoczucie, dużo wcześniej zaplanuj zakupy (to, co możesz, kup jak najwcześniej). 5. Jeśli ważne są dla Ciebie porządki, zacznij odpowiednio wcześniej, tak żeby nie paść na twarz w wigilijny wieczór. Tu pomocne pytanie: czy naprawdę tak ważne jest, by wszystko wszędzie lśniło? Może w ramach profilaktyki zdrowia psychicznego lepiej porzucić ścierkę i obejrzeć dobry film? 6. Dla siebie, ziemi i przyszłych pokoleń pomyśl o ograniczeniu materialnych prezentów. Może równie dobra będzie wejściówka na koncert lub do teatru, na basen, fitness lub masaż? 7. Podczas zakupów pamiętajmy o wykorzystywaniu i łamaniu praw pracowniczych w wielu obszarach świata. Czy naprawdę potrzebne są nam nowe ozdoby? Może lepiej zamiast chińskich masowych produktów kupić rękodzieło?
PRAWO
Jeszcze inspiracja czy już plagiat? Foto: Adrian Pytlik
Tekst: adwokat Aleksandra Idzik-Hola Kancelaria Adwokacka w Bielsku-Białej Foto: © fotolia.com
Granica między utworem inspirowanym cudzą twórczością, a plagiatem jest często trudna do określenia. Uznaje się, że utwór inspirowany to taki, który powstał w wyniku emocjonalnego impulsu wywołanego cudzym dziełem, jednak posiadający indywidualne elementy, a nie przejęte z utworu, który stał się inspiracją. Z problemem wyznaczenia granicy pomiędzy inspiracją, a plagiatem spotykamy się na praktycznie każdej płaszczyźnie artystycznej, od literatury aż po modę.
K
iedy mamy do czynienia z plagiatem? Wtedy gdy dochodzi do przypisania sobie autorstwa albo wprowadzenia w błąd co do autorstwa utworu lub jego fragmentu. Pojęcie inspiracji nie zostało natomiast zdefiniowane przez ustawodawcę, a zatem brak jest jednoznacznych kryteriów, według których należy oceniać, czy dane zachowanie to jeszcze inspiracja cudzym utworem, czy jednak już przywłaszczenie sobie jego autorstwa. Każdy przypadek powinien być więc indywidualnie oceniany. Wyróżnia się dwa rodzaje plagiatu: plagiat jawny oraz ukryty. Plagiat jawny charakteryzuje się tym, że cudzy utwór zostaje przejęty w całości lub znacznej części bez żadnych zmian, ewentualnie z niewielkimi modyfikacjami. Ktoś, kto popełnia jawny plagiat, nie ingeruje twórczo w utwór pierwotny. Jednak znacznie częściej niż z jawnym plagiatem mamy do czynienia z tak zwanym plagiatem ukrytym, który
52
polega na przejęciu cudzego utworu i zmodyfikowaniu go w ten sposób, że można odnieść wrażenie, iż dany utwór został w całości stworzony przez tzw. plagiatora. Jeśli chodzi o stopień powiązania pomiędzy utworami, niezależnie od dziedziny, w której utwory powstały (muzyka, fotografia, malarstwo czy też inne), prawo autorskie wyróżnia utwory: całkowicie samoistne, utwory inspirowane oraz utwory niesamoistne. Co do pierwszej grupy utworów zazwyczaj nie ma wątpliwości, że są to dzieła, które powstały w zasadzie bez wpływu innych utworów. Problem pojawia się przy interpretacji utworów inspirowanych oraz niesamoistnych. Do utworów niesamoistnych zaliczamy opracowanie, w szczególności tłumaczenie, przeróbkę, adaptację. Na opracowaniu należy wymienić tytuł i twórcę utworu pierwotnego. Natomiast zgodnie z art. 2 ust. 3 Ustawy o prawie autorskim i prawach
pokrewnych za opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem.
a tym samym nie naruszyć praw autorskich twórcy utworu, na którym się wzorujemy.
Co zatem może być utworem inspirowanym? Za taki może być uznana parodia bądź karykatura, czyli żartobliwe naśladownictwo. Za zainspirowane można uznać prace artystki Celeste Barber, która w zabawny sposób przedstawia wcześniej ujawnione publiczności sytuacje z udziałem znanych osób (zdjęcia, filmy itp.). Utwory tej artystki w sposób znaczny odróżniają się od oryginałów, co nie pozwala uznać jej twórczości za plagiaty.
Zarówno dopuszczenie się plagiatu, jak i korzystanie z dzieła bez zgody twórcy może stanowić naruszenie osobistych i majątkowych praw autorskich. Konsekwencją może być na przykład konieczność zapłacenia odszkodowania czy też publikacji przeprosin w prasie, co z pewnością nie dostarczy dobrej sławy. Niezależnie od odpowiedzialności cywilnej osoba, która dopuszcza się plagiatu, popełnia przestępstwo, które zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech.
Inspirowanie się czymś, co ktoś wcześniej już stworzył, nie jest nadużyciem, czasami pozwala na uzyskanie nowych interesujących efektów. Trzeba jednak mieć się na baczności i pilnować, żeby niepostrzeżenie nie przekroczyć wyznaczonej przez prawo granicy dozwolonej inspiracji i przypadkiem nie przypisać sobie czyichś zasług,
Nie można natomiast splagiatować cudzego pomysłu, gdyż sam pomysł nie jest chroniony prawem autorskim. Inaczej mówiąc: ochronie prawnej podlegają jedynie utwory, czyli coś, co powstało na bazie pomysłu, i zostało ujawnione w jakiejkolwiek postaci (obrazu, utworu muzycznego, fotografii czy czegokolwiek innego).
53
FELIETON NA KOLANIE
Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus
Tekst: Roman Kolano
Nasza (wspólna z żoną) znajoma wróciła z dalekiej podróży. Była w Stanach Zjednoczonych na Florydzie. Odwiedziła przylądek Canaveral i słynną siedzibę NASA, skąd startują załogowe promy kosmiczne. Krysia pokonała nie tylko kilometry przestrzeni i różnicę czasu, ale także granicę mentalną, międzyludzką skutecznie oddzielającą nas wizą od „lepszego” świata. Mamy taki niepisany zwyczaj, że zawsze coś z wojaży przywozimy znajomym. Staramy się, żeby było to coś oryginalnego i niespotykanego w innych miejscach na świecie. Zanim wyjechała już byłem ciekaw jej twórczej inwencji. Nie zawiodłem się. – O! A co to jest? – nie ukrywałem podniecenia mieszając w dłoniach szeleszczącą saszetkę, którą wręczyła mi opalona Słońcem, (które kilka godzin wcześniej świeciło w Rudzie Śląskiej) Kryśka. Kiedy emocje nieco opadły, mogłem odczytać główny napis „ICE CREAM”. W niewielkim opakowaniu znajdował się lód. Ale nie taki zwyczajny, jakiego zjadamy w upalne dni, nie kręcony w wafelku. Wiadoma sprawa, że taki rozpuściłby się całkowicie zanim Kryśka odeszłaby od budki z lodami na Florydzie i podeszła do drzwi samolotu. Lód był KOSMICZNY – – przeznaczony dla kosmonautów! Taki właśnie, jaki jedzą (liżą) lewitując na orbicie. To co trzymałem w ręce, absolutnie nie odpowiadało mojemu archetypowi loda z lubością utrwalanemu od dzieciństwa. Lód się nie topił – szeleścił w woreczku jak piasek z powierzchni Księżyca. Ten paradoks rozpalił moją wyobraźnię. Pomimo, że w kosmosie póki co nie ma konkurencji na półkach sklepowych, opakowany był bardzo zachęcająco. Błyszcząca, lśniąca folia pokryta była białymi gwiazdkami na granatowym tle, nad falującymi wstęgami biało-czerwonych pasów. Patosu dodawało zdjęcie imponującego wahadłowca (o jakim marzy co drugi chłopak na świecie). Niewielkie opakowanie pokryte było naukowymi oznaczeniami (tajemniczymi inskrypcjami). W określonym porządku, ze smakiem ułożone były jakieś niezrozumiałe dla mnie, mię-
54
dzygalaktyczne oznaczenia, jakby odliczanie do startu kapsuły. Data przydatności do spożycia odbita była jak data lądowania Ellen Ripley na Fiorinie 161. W dotyku sypkie, wielkości loda no i nie zimne! Fascynujące! Jakie to może być? Na pewno przeniesie mnie w inny wymiar, przecież takiej substancji jeszcze nie absorbowałem nigdy. Jakich to może dostarczyć wrażeń. Truskawkowy! Ciekawe jak zachowują się truskawki w kosmosie. Byłem ogromnie ciekaw jak smakuje coś ciepłego – co zawsze jest zimne, jak smakuje to co jest teraz suche, a zawsze było mokre, co jest sypkie, a zawsze kleiło się do brody. Nie mogłem go tak po prostu profanując zmieszać ze śliną i przełknąć. Moje podniebienie i ja postanowiliśmy jednogłośnie odłożyć konsumpcję na odpowiednią – uroczystą chwilę. Przeszły mnie dreszcze kiedy pomyślałem, że podobne kawałki unosiły się gdzieś w przestrzeni kosmicznej niedostępnej, niepojętej tak odległej, a teraz te przestworza okazały się na wyciągnięcie języka... To był mój chwilowy pomost między mną, a resztą galaktyki, gwiezdne wrota za którymi mogłem spotkać Armstronga, Toma Hanksa na orbicie w Apollo 13, Harisona Forda, Księżniczkę Leę i inne gwiazdy... Być może spotkałbym Blade Runnera, Star Treka, Milę Jovovich z piątym elementem! A może nawet unosiłbym się w przestworzach w bajecznie kolorowym świecie Avatara. Wystarczyło „liznąć” tego proszku powodującego transformację... Pełna moc! Ekscytacja 100%! Zawróciło mi się w głowie z wrażenia. Odleciałem. Po kilku dniach emocje nie gasły. Odżywały marzenia z dzieciństwa o stanie rozkosznej nieważkości, o pływaniu w powietrzu, o połączeniu z kosmosem. Nie mogąc przestać myśleć o przygodzie życia zapytałem: – Kochanie, gdzie ten KOSMICZNY lód (przecież taka technologia nie mogła się roztopić). – Aaaaa... - żona wyzionęła z siebie całą pustkę. – Zjadłam. Nic specjalnego. Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus i są chwile, kiedy chciałoby się je tam wysłać z powrotem.
PASJA GOTOWANIA PRZYJEMNOŚĆ JEDZENIA Daj się zaskoczyć naszym kucharzom – serwujemy pyszną, polską kuchnię. Zorganizuj niezapomniane wesele, chrzciny, urodziny w jednej z eleganckich sal. Zaproś biznesowych kontrahentów na nieformalne śniadanie lub kolację do kameralnej sali VIP. Wypróbuj nasze sale konferencyjne. Skorzystaj z noclegu w komfortowych warunkach. U nas gościnność wypływa prosto z serca. Czekamy na Ciebie. recepcja@wroblowka.com.pl | www.wroblowka.com.pl | Facebook / wroblowka.bielsko
55
REKLAMA
Zorganizuj spotkanie świąteczne – nasi kucharze uraczą podniebienia tradycyjnymi potrawami, a także wigilijnymi specjałami z całej Polski. Jeśli brak czasu przed świętami – zaplanuj noworoczną imprezę w okresie karnawału! Styczeń to czas hucznych zabaw i maskarad, idealny na spotkania w małym gronie, a także na duże, całonocne bale z muzyką na żywo. Uhonoruj swoich pracowników za całoroczne wysiłki i wręcz drobny upominek – idelanie wpasują się w sytuację nasze vouchery (do wykorzystania na usługi restauracyjne). Szczegółowa oferta i zapytania: marketing@wroblowka.com.pl, tel.: 514 997 368
FOTO: ELA FABIRKIEWICZ
KULINARIA
56
Domki Z DZIECIĘCYCH MARZEŃ
Bajkowe kamieniczki z cukrowymi okienkami zachwycają wszystkich, bez względu na wiek. Zdobione misternie, z dbałością o każdy szczegół, niepowtarzalne i pachnące! Zabrzanka Beata Łakomska wyczarowuje je z piernika, spełniając nasze marzenia z dzieciństwa. Najpierw były pierniczki. Lukrowane oraz cięte w kostkę i przekładane domowej roboty marmoladą, pieczone na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem. Od zawsze. Tak to zapamiętała z dzieciństwa. I dziadka cukiernika, który dowodził w kuchni podczas tego przedświątecznego rodzinnego rytuału. Przepis również pochodzi od niego. Oparty jest na starej austriackiej recepturze, wykorzystującej naturalne składniki, takie jak mąka, miód, masło, jajka, cukier, kakao i mieszanka przypraw korzennych. To właśnie przyprawy dobrane w odpowiednich proporcjach decydują o niepowtarzalnym smaku i zapachu wypieków. Beata nie chce zdradzić nic ponad to. Mówi, że przepis przekaże swojej córce, żeby mogła kontynuować rodzinną tradycję. To dla niej upiekła pierwszy domek z piernika i tak się zaczęło. Nowe pomysły pojawiły się niemal
od razu i pojawiają na bieżąco. Beata ukończyła studia plastyczne, dlatego bez trudu potrafi zrealizować większość swoich artystycznych wizji. Pojawili się również pierwsi zainteresowani, najpierw z najbliższego otoczenia, jednak pocztą pantoflową błyskawicznie rozniosła się informacja o jej piernikowych kamieniczkach. Domek powstaje etapami, a praca nad każdym trwa kilka dni. W zależności od preferencji osoby zamawiającej pokrywany jest lukrem królewskim białym lub barwionym. Najbardziej pracochłonne jest wykończenie misternymi lukrowymi ornamentami, w które wkomponowane są często cukrowe perełki. Dlatego nie ma tutaj miejsca na pośpiech. Kamieniczki zamawiane są głównie przed świętami Bożego Narodzenia i wtedy Beata pokrywa dachy warstwą ściekającego lukru imitującego śnieg. Ale pojawiały się już zamówienia urodzinowe, ślubne, jubileuszowe, z prośbą o umieszczenie na lukrowym szyldzie daty, imion lub krótkiej dedykacji. – Błysk w oku – mówi Beata – jaki dostrzegam u odbiorcy za każdym razem, gdy przekazuję gotowy domek, upewnia mnie, że w każdym z nas, bez względu na wiek, mieszka dziecko. (M.W.)
57
Świeżo, zdrowo i lokalnie, czyli Lipowe Wzgórza
TRADYCJA OD
1608 R.
Jak to się zaczęło? Choć marka Lipowe Wzgórza gości na bielskim rynku dopiero od roku to tradycja gospodarstwa sięga aż 1608 roku kiedy właścicielem terenów był Mikołaj Komorowski, a później m.in. Habsburgowie. Przez wieki gospodarstwo wiele razy zmieniało swoich właścicieli przez co mocno podupadło, aż do roku 2006 kiedy przeszło w prywatne ręce obecnego właściciela, który poprzez duże inwestycje odbudował i zagospodarował całą infrastrukturę. Aktualnie gospodarstwo liczy ponad 320 ha, na których uprawiane są różnego rodzaju zboża, hodowane wiele gatunków
Obecnie na rynku bardzo trudno o produkty mięsne, które pochodzą ze sprawdzonego źródła, są odpowiedniej jakości i o zdecydowanie lepszym smaku, aniżeli te kupowane w supermarketach. Szukając alternatywy dla naszych lokalnych konsumentów udało nam się dotrzeć do Lipowej, czyli zaledwie kilkanaście kilometrów od BielskaBiałej u podnóży Skrzycznego, gdzie mieści się prywatne gospodarstwo wiejskie zajmujące się sprzedażą świeżego mięsa pod marką Lipowe Wzgórza. zwierząt począwszy od drobiu, poprzez trzodę chlewną, bydło mięsne, owce, a nawet daniele. Część terenu natomiast ma charakter parku krajobrazowego w stylu angielskim z licznymi stawami, bogatą roślinnością i pięknymi alejkami. Dla obecnego właściciela gospodarstwo to stało się pasją, przez co ciągle jest
58
rozwijanie i rozbudowywane. Na początku plony z upraw i hodowli przeznaczone były na własny użytek, natomiast potencjał i możliwości stały się tak duże, że około roku temu powstał pomysł sprzedaży produktów gospodarstwa i tak zrodziła się marka Lipowe Wzgórza.
Co oferują Lipowe Wzgórza ?
Jak można kupić produkty z Lipowych Wzgórz ?
Lipowe Wzgórza oferują swoim klientom jedynie zdrową, naturalną i świeżą żywność z zrównoważonej hodowli zwierząt, na wolnym wybiegu, karmionych paszą zbożową pochodzącą z własnych upraw, bo to właśnie sposób hodowli i rodzaj dostarczanego pokarmu decyduje o jakości i smaku mięsa. Aktualnie w ofercie Lipowych Wzgórz można znaleźć drób (kury, kaczki, gęsi, indyki, perliczki), króliki i jagnięcinę, a dodatkowo jaja od kur zielononóżek oraz wyroby mięsne z własnej wędzarni. Sekretem gospodarstwa jest to, że nie jest ono komercyjne, sprzedaż prowadzi jedynie na rynku lokalnym. Odbiorcami są indywidualni klienci, którzy przywiązują dużą wagę do jakości i pochodzenia kupowanych produktów, renomowane bielskie restauracje m.in. „Nowy Świat” i „Słowianka”, jak również sklepy ze zdrową żywnością tj. „Góra” (Olszówki 20), „Bacówka” (pl. Wojska Polskiego 3) i „Góra Zdrowia” w Żywcu. Dzięki temu marka cieszy się dużą grupą stałych klientów, których liczba z miesiąca na miesiąc rośnie.
Zamówienia na produkty z Lipowej należy składać poprzez bezpośredni kontakt telefoniczny z przedstawicielami gospodarstwa. Wszystkie zamówienia przygotowywane są pod indywidualne potrzeby klientów, dlatego też ich realizacja zajmuje ok 2-3 dni. Świeże produkty można odebrać bezpośrednio z gospodarstwa w Lipowej lub w bielskim punkcie dystrybucji. Dzięki stałemu kontaktowi z odbiorcami i sprzedaży bezpośredniej przedstawiciele gospodarstwa mogą sprostać wszystkim indywidualnym wymaganiom konsumentów i mają pewność, że produkty, które do nich trafiają są najlepsze. Marka Lipowe Wzgórza rozwija się bardzo prężnie, jej najbliższe plany to „akcja Święta”, czyli wiele nowych i ciekawych propozycji kulinarnych dla klientów. A dodatkowo, jak udał nam się dowiedzieć, w niedalekich planach gospodarstwa jest m.in. organizacja kolacji degustacyjnych dla lokalnych Szefów kuchni po to, aby mogli rozsmakować się w potrawach przyrządzonych z mięsa Lipowych Wzgórz.
Wszystkie dodatkowe informacje na temat LIPOWYCH WZGÓRZ można uzyskać na stronie internetowej
59
artykuł sponsorowany
WWW.LIPOWEWZGÓRZA.PL TEL. 662 090 001 INFO@LIPOWEWZGORZA.PL
KULINARIA LUDZIE
PRZY KOMINKU Z TICHAUEREM Gwar rozmów, zapach śródziemnomorskiej kuchni i delikatne brzdęknięcia kieliszków. Uśmiechy na twarzach gości i witającego nas w progu Riccardo. Trafiliśmy dobrze – Al Caminetto.
Riccardo pochodzi z Lido, to niewielka wyspa leżąca nieopodal Wenecji, która słynie z międzynarodowego festiwalu filmowego. Na ulicach Lido można przypadkowo trafić na aktorów znanych z pierwszych stron gazet. Nieprzypadkowo trafiali jednak oni jako pasażerowie pod opiekę najlepszego szofera w miasteczku. Cenili sobie najwyższą jakość obsługi. Każda historia, która ma szczęśliwe zakończenie, to jednak opowieść zaczynająca się w momencie, w którym jej bohater staje przed wyzwaniem.Ponad dziesięć lat temu Riccardo został bez pracy, pieniędzy i pomysłu na to, co ma dalej robić w Polsce. Mieszkał wtedy w Czechowicach-Dziedzicach i trafił na Diega, który zatrudnił go w nowo powstającej restauracji przy ul. Piłsudskiego w Bielsku-Białej. Zbliżało się otwarcie, a Riccardo został szefem restauracji, jednak po roku, razem z obecnym wspólnikiem, podjął decyzję o otworzeniu czegoś własnego. Diego również jest Włochem, pochodzi z Turynu. Dzięki determinacji i miłości do włoskiej kuchni powstała restauracja przy ul. Kryształowej. Budowanie marki Al Caminetto (w tłumaczeniu „Przy kominku”) trwało siedem lat. Na początku było bardzo ciężko, jednak krok po kroku zbliżali się do nowego rozdziału w tej historii – przeprowadzki na bielską starówkę. – Mieliśmy już sporo stałych klientów. Jednak stary lokal to była
60
bardziej trattoria niż elegancka restauracja. Nie było to miejsce na firmowe spotkania, w przeciwieństwie do naszego nowego lokalu. Finalnie okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę – tak trudną decyzję o przeprowadzce wspomina Riccardo, który sam przyznaje, że bardzo mocno przywiązuje się do miejsc i ludzi. Przywiązanie do tradycji pozwoliło na stworzenie różnorodnego menu, w którym królują świeże owoce morza, włoskie makarony i soczyste mięsa. Dzięki konsekwencji w trzymaniu się obranego kursu i korzystaniu z produktów najwyższej jakości Al Caminetto to jedna z nielicznych oryginalnie włoskich restauracji na południu Polski. Właściciele podkreślają, że najważniejsza jest autentyczność. – Nie wyobrażamy sobie, żeby włoskie ciasto wyrabiać z polskiej mąki, a pizzę podawać z mozzarellą, która nie jest oryginalna. Nawet owoce i warzywa sprowadzamy z Włoch. No, może poza marchewką, ale jej używamy głównie do zup – ze śmiechem o filozofii Al Caminetto opowiada właściciel. Stwierdza, że jedyny element, którego nie można było przenieść na polski grunt, to obsługa. – W Polsce, a w szczególności w Bielsku-Białej nasi goście oczekują doskonałości. Dlatego jestem obecny na sali praktycznie cały czas.
Wyjątkowość to nie tylko unikalne menu i szacunek dla klienta, to filozofia, która przyświeca właścicielom Al Caminetto na każdym etapie tworzenia tego miejsca. Dlatego Riccardo bardzo uważnie dobiera partnerów, z którymi decyduje się na współpracę, stąd też wybór padł właśnie na Tichauera. To nie był prosty proces, jak wspomina Riccardo. – Nie chcieliśmy mieć piwa koncernowego. Zależało nam na piwie najwyższej jakości, aby było wyjątkowe i autentyczne. Byliśmy w Browarze Obywatelskim w Tychach kilkukrotnie. Mieliśmy okazję poczuć atmosferę tego miejsca. Zostaliśmy zaproszeni na degustację i naprawdę Tichauer bardzo nam zasmakował. Poza tym filozofia wyznawana przez ludzi, którzy tworzą tę markę, była bardzo bliska mojemu podejściu do gastronomii. Czułem, że ludzie, z którymi rozmawiam, przede wszystkim chcieli, żebym sam przekonał się, że piwo, które proponują, jest po prostu przepyszne. Nie sprzedawali mi produktu, lecz częstowali mnie owocem ciężkiej pracy i radości z tego, co udało im się osiągnąć – podkreśla włoski restaurator. Tichauer to nie jest piwo dostępne w każdym barze, w każdej knajpie. Dedykowane jest wyjątkowym miejscom, którym nadaje status ambasadora marki. Respektowanie reguł i zachowanie sekretów dawnych mistrzów – pracowników Bürgerlieche Brauerei Tichau, czyli Browaru Obywatelskiego w Tychach, to zasady, które rządzą warzeniem jasnego i ciemnego Tichauera. – Tichauer to przede wszystkim nietuzinkowy smak, dla wyjątkowych lokali. Dlatego bardzo cieszy nas reakcja gości restauracji na tę zmianę. Wcześniej serwowaliśmy jedno z piw koncernowych i różnica, jaką zauważamy, porównując popularność Tichauera z powodzeniem poprzedniego piwa, jest kolosalna. Potwierdza się reguła, że wysoka jakość trafia do ludzi, którzy sobie ją cenią, a głównie takie osoby odwiedzają Al Caminetto – stwierdza Riccardo. Autentyczne miejsca przyciągają, przede wszystkim szczerością, której nie da się podrobić. Riccardo wielokrotnie podkreśla, że restauracja to dla niego pierwszy dom. Spędza tutaj większość swojego życia, a mieszkanie w większej mierze staje się sypialnią. I tylko w ten sposób można stworzyć restaurację, w której niezmiennie od dziesięciu lat dostrzega te same, zadowolone twarze. Ludzie, którzy wracają, to klucz do sukcesu. Wracają, aby przez chwilę poczuć się wyjątkowo i przenieść w świat, który dla nich stworzono z dbałością o każdy szczegół. Dlatego warto wracać, dlatego Tichauer i Al Caminetto i dlatego masz pewność, że trafiłeś dobrze.
artykuł sponsorowany
Browar obywatelski | www.browarobywatelski.pl Tychy ul. Browarowa 21 *** Al Caminetto | www.alcaminetto.pl Bielsko-Biała, Pl. Św. Mikołaja 2 / ul. Cieszyńska 11
61
1/2 LITRA PIWA ZAWIERA 25 GRAMÓW CZYSTEGO ALKOHOLU ETYLOWEGO NAWET TAKA ILOŚĆ SZKODZI ZDROWIU KOBIET W CIĄŻY I JEST NIEBEZPIECZNA DLA KIEROWCÓW
Staram się reagować na najdrobniejsze uwagi. Jeżeli goście czekają zbyt długo na zamówienie, to nie płacą, bo to był nasz błąd, a za swój błąd płacę ja. Jednak wiem, że wrócą, bo im bardzo smakowało, i następną kolację stawiają oni – z uśmiechem o podejściu do obsługi klienta opowiada Riccardo, dodając, że każdy klient musi czuć się wyjątkowo.
KULINARIA
Mokate Cappuccino w... Lizbonie „Nie poznał Lizbony ten, kto nie wypił w niej kawy. I nie wystarczy wpaść na małą czarną, trzeba sobie zarezerwować czas jak na wizytę w muzeum czy w galerii, bo picie kawy to część tamtejszej kultury.”
O kawie, kawiarniach i ich historii w Lizbonie opowiada Sylwia Mokrysz, Prokurent Mokate, polskiego, rodzinnego przedsiębiorstwa produkującego m.in. kawę i herbatę.
Cafe A Brasileirai Lizbona to dla wielu kultowy i nierozłączny duet. Sylwia Mokrysz odwiedza to miejsce podczas swej wizyty w stolicy Portugalii
P
opołudniową kawę chciałoby się wypić na zalanym słońcem tarasie, ale nie tym razem. Ponure chmury i deszcz kierują raczej w stronę miękkiego fotela. Na chwilę relaksu nie wybiera się espresso, ale filiżanka Mokate Cappuccino będzie doskonała. Kremowość i aksamit pianki podkreśla napar z mocno palonych ziaren i właśnie ta nuta aromatycznej goryczki przywołała wspomnienia wyjątkowych dni spędzonych w mieście siedmiu wzgórz. Jak by to było wczoraj – stolik pod markizą w jednej z lizbońskich kawiarni, gwar ulicy i upragniona kawa po całym dniu zwiedzania. Cappu w Lizbonie nie należało do najlepszych, bo też kto je zamawia w stolicy Portugalii?! Tam rządzi bica lub po prostu cafe, iberyjskie espresso z większą ilością wody. Można też zamówić café pingado, czyli café z kropelką mleka, lub meia de leite, gdy kawa ma być bielsza. Bez względu na sposób podania, kawa w Portugalii smakuje wyjątkowo, bo unikalne są serwowane tam mieszanki gatunków. Czystą arabicę wypić można w sieciówkach, ale nie po to jedzie się na zachodni kraniec Europy, żeby korzystać ze zdobyczy globalnej gospodarki. Tam jedzie się, żeby uczestniczyć w obrzędzie picia kawy, którego początki sięgają imperium kolonialnego, odkrycia Brazylii, skąd do dzisiaj przypływają ziarna arabiki, i ziem północ-
no-zachodniej Afryki, skąd sprowadza się robustę. Mieszanka tych gatunków sprawia, że portugalska kawa ma intensywny, głęboki, esencjonalny smak i to bez względu na to, czy wypijemy ją na prowincji czy w jednej ze znanych stołecznych kawiarni. Nie poznał Lizbony ten, kto nie wypił w niej kawy. I nie wystarczy wpaść na małą czarną, trzeba sobie zarezerwować czas jak na wizytę w muzeum czy w galerii, bo picie kawy to część tamtejszej kultury. Na „cafezinho”, czyli „kawusię” lizbończycy przychodzą rano i w porze obiadu, czytają gazety, rozmawiają z przyjaciółmi, delektują się wyjątkowymi ciasteczkami. Wizyty w kawiarni przeciągają się do godziny, czasem trwają nawet dłużej, ale nikt nie przyspiesza tego ceremoniału. W licznych lokalach robi się tłoczno szczególnie wieczorem, a wtedy można wsłuchać się w szeleszczący język autochtonów i dźwięki fado, pieśni portowej, która narodziła się wśród żeglarzy w XIX wieku, a obecnie wpisana jest na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Mimo iż Lizbończycy są ludźmi pogodnymi, otwartymi, chętnymi do pomocy i nawiązywania nowych znajomości, fado odsłania ich melancholijny charakter. Tęskne pieśni płynące prosto z serca, opowiadające o przeznaczeniu i bezwzględnym losie, są jak portugalska kawa. Nie lekka, łatwa i przyjemna, a mocna, z charakterem, trochę mroczna i bardzo intensywna.
62
Gdzie się pije kawę w Lizbonie? Zależy, czego szukamy. Nie brakuje sklepików i kiosków ze stolikami na zewnątrz. Usytuowane są w miejscach widokowych, jak np. Cais do Sodre przy brzegu rzeki, Prince Real w sąsiedztwie parku czy Miradouro Pedro de Alcantara z zachwycającą panoramą miasta. Warto też zajrzeć do miejsc kultowych, takich jak Confeitaria Nacional z bogactwem tradycyjnych słodyczy czy najsłynniejszej lizbońskiej Cafe Brasileira, która powstała w 1905 roku jako sklep sprzedający produkty sprowadzane z Brazylii. W 1922 roku zamieniła się w kawiarnię i od tej pory snuje się jej bogata historia, której ślady widać we wnętrzach. Wszechobecne art deco, charakterystyczne lustra, obrazy portugalskich malarzy i posąg poety Fernando Pessoa ustawiony przed wejściem przypominają, że właśnie tu, przy filiżance kawy spotykali się, dyskutowali i inspirowali najbardziej znani artyści. I my dzisiaj możemy chłonąć tę niezwykłą atmosferę pijąc na śniadanie bica przy ladzie i zagryzając ciastkiem Pastel de Nata lub siadając wieczorem przy stoliku na zewnątrz i obserwując życie ulicy. Tuż obok Brasileiry jest stacja metra, przejeżdżają słynne tramwaje, często występują zespoły artystyczne. Lizboński gwar, muzyka i smak kawy pozostają w sercu przybyszów z północy... i czasem wracają przy pierwszym łyku z filiżanki.
REKLAMA
63
Śląskie poza miastem
„ŚLĄSKIE SMAKI” NA MINUSIE Zima to śnieg i mróz, to biały puch, narty, sanki i łyżwy. Zima wielu z nas kojarzy się ze Świętami Bożego Narodzenia. Bez względu na miejsce i region świętowane jest ono zazwyczaj w rodzinnym gronie. Tekst: Agnieszka Łach Zdjęcia: www.slaskiesmaki.pl, arch. ŚOT, arch. UMWSL
BESKIDY
A z czym kojarzą się Święta Bożego Narodzenia? Z ucztowaniem, a tradycja wspólnego biesiadowania jest w województwie śląskim bardzo silna. Wpływy czeskie, austriackie, niemieckie, w końcu żydowskie – wszystko to zostawiło swój ślad i sprawiło, że Śląsk to jeden z najciekawszych kulinarnie regionów Polski. Kuchnia w całym województwie zawiera w sobie elementy kuchni śląskiej, jurajskiej, zagłębiowskiej i beskidzkiej. Warto spróbować typowych dań śląskich: rolady z kluskami i modrą kapustą, wodzionki czy hekeli, ale również potraw mniej znanych: kluch częstochowskich, kawioru żydowskiego, gulaszu z gęsich żołądków, królika w rozmarynie czy cysterskiego żurku. Tradycyjnymi smakami można się bawić, aranżować je w nowoczesny sposób, podążając za trendami pojawiającymi się w gastronomii.
WIGILIA NA ŚLĄSKU Na śląskim stole wigilijnym królują przede wszystkim dania z makiem, kapustą, grochem i rybami. Po Wigilii, w dni świąteczne można natomiast bez ograniczeń zajadać się daniami mięsnymi. Tylko tu tak wyjątkowo smakuje rolada z kluskami śląskimi i modrą kapustą. Śląska rolada znana jest od czasów międzywojennych, początkowo podawana wyłącznie z okazji większych uroczystości, głównie na weselach. Dopiero poprawa warunków życia pozwoliła na wprowadzenie jej również do jadłospisu chrzcin, komunii i świąt. Dodatkiem do rolady jest modra, czyli czerwona kapusta, którą podaje się również do wielu dań mięsnych, do pieczonej gęsi, białej pieczeni schabowej duszonej z kminkiem. Kluski śląskie wg tradycji pierwszy raz pojawiły się w Raciborzu w XIII wieku, gdy broniące Raciborza kobiety rzucały nimi w mongolskich najeźdźców, którzy oblegali miasto. Górnicy z kolei wierzyli, że wymyślono je w XIX wieku dla hajerów, czyli pracowników fizycznych, górników, gdyż kluski te dłużej trzymają się w żołądku od ziemniaków.
SANDACZ SMAŻONY Z TARTYM CHRZANEM
HEKELE – CZYLI ŚLĄSKA SAŁATKA ŚLEDZIOWA
64
KLASYKA – ROLADA Z KLUSKAMI I MODRĄ KAPUSTĄ
WODZIONKA
JURA, CISOWA – STOK NARCIARSKI
SKOSZTUJ NA SZLAKU Jeżeli ktoś woli leniuchować, niż spełniać się w kuchni – nic straconego, na Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki” znajduje się szereg restauracji. Jest w czym wybierać, bo to blisko 30 lokali w całym regionie, a potraw w menu „Śląskie Smaki” – jeszcze więcej. Pełna lista restauracji jest dostępna na stronie internetowej www.slaskiesmaki.pl. Po takiej uczcie należy się odpoczynek, a potem… zimowe szaleństwo. Centrum konurbacji, Beskidy, Jura – każdy może wybrać dowolny region, bo każdy z nich ma do zaoferowania moc atrakcji, dobrą infrastrukturę i piękne widoki. Stoki narciarskie znajdziecie nie tylko w Beskidach, ale również w samej konurbacji (Sosnowiec) i na Jurze (Cisowa, Morsko), lodowiska są dostępne w większości miast regionu, do tego dodajmy lokalne imprezy plenerowe i wyśmienitą kuchnię oraz bogate zaplecze noclegowe… i mamy gotowy przepis na udany zimowy wyjazd.
WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE W INTERNECIE: Portal informacji turystycznej województwa śląskiego: www.slaskie.travel Szlak Kulinarny Śląskie Smaki: www.slaskiesmaki.pl Szlak Orlich Gniazd: www.orlegniazda.pl Szlak Zabytków Techniki: www.zabytkitechniki.pl Portal Jury Krakowsko-Częstochowskiej: www.jura.travel
65
Artykuł powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną i www.slaskie.travel
ZRÓB TO SAM Gdyby ktoś chciał spróbować swoich sił w kuchni, podajemy przepis na typowo śląską potrawę – roladę wołową z modrą kapustą i kluskami śląskimi. Rolada wołowa: 1200 g mięsa wołowego z udźca, 300 g ogórków kiszonych, 300 g cebuli, 400 g boczku wędzonego, 100 g musztardy, 100 g smalcu, 80 g mąki pszennej, pieprz, sól, liście laurowe, ziele angielskie Mięso pokroić w plastry, rozbić, przyprawić solą i pieprzem, posmarować musztardą. Na mięsie rozłożyć równomiernie ogórki pokrojone w paski i boczek wędzony oraz pokrojoną w kostkę cebulę. Plastry mięsa zwinąć, uformować rolady, obwiązać białą nitką, oprószyć mąką i smażyć ze wszystkich stron na rozgrzanym smalcu na patelni. Przełożyć do rondla, podlać tłuszczem ze smażenia i ciepłą wodą, dodać listek laurowy i ziele angielskie, dusić do miękkości. W czasie duszenia rolady obracać i podlewać, a gdy mięso będzie miękkie, wyjąć i sporządzić sos. Modro kapusta: 1500 g kapusty czerwonej, 200 g cebuli, 300 g jabłek, 250 g boczku wędzonego, winny ocet lub kwasek cytrynowy, cukier, sól, pieprz, 2 goździki Kapustę poszatkować, zalać lekko osolonym wrzątkiem, gotować z goździkami, odcedzić. Skropić octem lub kwaskiem cytrynowym dla utrwalenia koloru, dodać cukier, sól, pieprz i boczek przesmażony z cebulą. Obrane jabłka zetrzeć na grubych oczkach, dodać do kapusty. Kapustę jeszcze raz zagotować. Kluski śląskie: 2000 g ziemniaków, 400 g mąki ziemniaczanej, 3 jajka, sól Obrane ziemniaki ugotować, odcedzić, odparować, przecisnąć przez praskę. Do ciepłych ziemniaków dodać mąkę ziemniaczaną, rozcierając, aby nie powstały grudki, wyrabiać ciasto, aby skrobia się rozkleiła. Do przestudzonego ciasta dodać jajka, ponownie wyrobić, formować kluski z wgłębieniem na sos. Gotować we wrzącej osolonej wodzie, aż kluski wypłyną. Popularne są też kluski czarne – robione z dodatkiem surowych, przetartych na masę ziemniaków.
SPORT
TRENUJ POD OKIEM SPECJALISTÓW TEST REDAKCJI 2B STYLE
Na zdjęciu zbiorowym od lewej: Aneta Rosner, Kinga Modlińska, Mateusz Wantulok, Gabriela Bejnar, Jolanta Pilch, Aleksandra Klimek, Magdalena Szczur
D Uzdrowiskowy Instytut Zdrowia ul. Sanatoryjna 7, 43-450 Ustroń Informacja i rezerwacja zabiegów: 33 856 57 56 e-mail: kasa@uzdrowisko-ustron.pl www.spa-ustron.pl
obra kondycja i wyćwiczone ciało to już nie tylko wymóg estetyczny, ale zdrowotny. Współczesne ruchy anti-ageing wskazują, że ćwiczenia fizyczne przedłużają młodość, poprawiają stan fizyczny skóry i nastrój oraz zwiększają odporność na choroby. Ćwiczenia systematyczne, ale umiarkowane to skuteczna profilaktyka chorób układów kostnego i ruchu. To dotlenienie wszystkich organów i czyszczenie narządów wewnętrznych z zalegających toksyn. Regularnie ćwicząc, lepiej się wysypiamy, lepiej trawimy, mamy więcej energii, a nasz mózg sprawniej pracuje.
66
Ważniejsza od intensywności ćwiczeń jest poprawna technika ich wykonania. Poszukajmy w naszej okolicy dobrze wyposażonej sali ćwiczeń (siłowni), z dobrą, sprawdzoną kadrą instruktorów, którzy wytłumaczą i zademonstrują, jak prawidłowo wykonać poszczególne ćwiczenia, w jakiej częstotliwości. Wytłumaczą, jak ćwiczenia wpływają na poszczególne partie mięśni. Dobry instruktor będzie miał do swojego podopiecznego podejście holistyczne. Na pewno wypyta o nasze nawyki żywieniowe i tryb pracy. Ćwiczenia fizyczne to jeden z elementów w całej układance, która usprawnia nasz organizm.
Strefa Fitness w Uzdrowisku Ustroń to jedno z takich miejsc, gdzie instruktorska kadra jest jedną z bardziej doświadczonych i także wyspecjalizowanych w fizjoterapii. Ćwiczą tu nie tylko sportowcy i ludzie dbający o swoją kondycję fizyczną, ale także osoby z różnymi dolegliwościami ruchowymi i orzeczeniami lekarskimi o niepełnosprawności. Od niedawna nowa sala treningowa jest otwarta nie tylko dla kuracjuszy, ale także dla mieszkańców Ustronia oraz osób spędzających w okolicy czas wolny. Tutaj możesz przejść treningi zawodowego sportowca, bardzo intensywne, przygotowujące do dużego wysiłku, np. jeśli planujesz zmierzyć się z biegiem na 5 czy 10 km albo półmaratonem lub jeżeli interesuje cię narciarstwo klasyczne. Ale to zawsze dzieje się pod kontrolą! Wieloletnie doświadczenie wyniesione z kadry narodowej przez Mateusza Wantuloka daje gwarancję skuteczności i bezpieczeństwa. Możesz także, pod okiem fachowej fizjoterapeutki Anety Rosner, przejść trening obwodowy, dostosowany do Twojej kondycji i Twoich możliwości, bez względu na wiek. Trening obwodowy polega na wykonaniu serii ćwiczeń w cyklach 30-sekundowych, z 10-sekundowymi przerwami na odpoczynek. Taka podstawowa seria to (po wcześniejszej rozgrzewce) pompki na skrzyni, bieg na taśmach TRX, brzuszki z piłką lekarską, podnoszenie sztangi, ćwiczenie pleców z użyciem hantli. Serię wykonuje się trzykrotnie. Trening siłowy rozpoczyna się od kilkudziesięciominutowej rozgrzewki na bieżni. Każde kolejne ćwiczenie jest wykonywane w seriach i kilku powtórzeniach oraz z obciążeniem dostosowanym do naszych możliwości. Trener koryguje na bieżąco sposób wykonania ćwiczenia. Najważniejsze, aby wykonane było poprawnie technicznie i bezpiecznie. Seria ćwiczeń porusza wszystkie partie mięśni. Podczas „rozruchu” zostaje ustalony cel oraz harmonogram treningów.
Aneta Rosner – od 2009 roku licencjonowana fizjoterapeutka, rehabilitantka, od 2012 trener personalny, trener zdrowego trybu życia, od 2017 instruktorka aqua-aerobicu. Zasadą trenerki jest „nie szkodzić!”, do każdej prowadzonej przez siebie osoby podchodzi holistyczne (globalnie) i indywidualnie, uwzględniając potrzeby i możliwości. Dużą wagę przywiązuje do prawidłowej postawy ciała oraz odpowiedniej jakości ruchu, ponieważ to właśnie te czynniki generują siłę i szybkość podczas wykonywania ćwiczeń. Dba o samopoczucie klienta oraz o stałą motywację do dalszego działania.
67
artykuł sponsorowany
Trenerzy Strefy Fitness to wykwalifikowana kadra fizjoterapeutów. Proponują indywidualne plany treningowe, m.in. ćwiczenia siłowe i trening obwodowy. Mateusz Wantulok – były zawodnik kombinacji norweskiej, zdobywca m.in. tytułu mistrza Polski. W wieku 27 lat objął stanowisko trenera głównego kadry narodowej w kombinacji norweskiej. Sport to jego pasja, która daje mu poczucie spełnienia i napędza go do działania. Poprzez ciężkie, systematyczne treningi wyrobił w sobie silną wolę oraz kondycję fizyczną. Jak mówi: „Do każdego podchodzę indywidualnie i zgodnie z jego preferencjami”. Konstruuje treningi w taki sposób, aby osiągnięcie celu było optymalne i jednocześnie przynosiło korzyści zdrowotne. Pomaga zarówno w zbudowaniu, wyrzeźbieniu, ujędrnieniu, jak i wzmocnieniu ciała.
SPORT
NIE SAMĄ PIŁKĄ klub żyje Klub piłkarski to nie tylko pierwsza drużyna i mecze piłkarskie. To także cały szereg działań o charakterze społecznym, które budują markę TS Podbeskidzie, ale też wykorzystują potencjał kibiców, rozpoznawalność zawodników i emocje związane z piłką nożną do prowadzenia akcji charytatywnych i realizacji kampanii społecznych. Tekst: Marcin Zarębski, foto: TS Podbeskidzie SA
TS Podbeskidzie to jedyny klub z Bielska-Białej, który może pochwalić się dorobkiem piętnastu lat występów na szczeblu centralnym, z czego pięć spędził w najwyższej klasie rozgrywkowej – elitarnej Ekstraklasie. Za tym idzie rozpoznawalność, w regionie, ale też całym kraju, tysiące kibiców odwiedza Stadion Miejski, gdzie swoje mecze gra TSP, ale kolejne dziesiątki tysięcy osób śledzi poczynania klubu, nie tylko te na boisku. To duża wartość, ale też duża odpowiedzialność. Żeby te liczby przekuć na konkretne działania, klub wręcz zobowiązany jest prowadzić liczne inicjatywy edukacyjne i charytatywne. Bilety za krew Najbardziej rozpoznawalną imprezą o pozasportowym charakterze organizowaną przez TS Podbeskidzie jest coroczna zbiórka krwi „Oddaj krew, idź na mecz”. Zapoczątkowana w 2009 roku, już przez osiem lat jednoczy kibiców, którzy każdej jesieni chętnie
68
zgłaszają się do ambulatoriów i oddają krew na rzecz pacjentów z bielskich szpitali. Przez lata liczbę krwiodawców liczymy w setkach a zebraną krew w dziesiątkach litrów, co bezpośrednio przekłada się na pomoc dla potrzebujących transfuzji. Uczestnicy zbiórki otrzymują od klubu bilety na mecze Podbeskidzia oraz klubowe upominki, w tym piłki z autografami zawodników. W tym roku zbiórka była przeprowadzona 12 listopada w Gemini Park. Od najmłodszych lat! Każdy dzieciństwie chciał być aktorem, piosenkarzem lub piłkarzem. Plakaty z idolami wypełniają dziecięce pokoje, a wizje spotkania – dziecięce marzenia. Zawodnicy Podbeskidzia chętnie spotykają się z najmłodszymi kibicami, zwłaszcza z tymi, którzy potrzebują pocieszenia i wsparcia. Regularne odwiedziny graczy TSP w bielskim Domu Dziecka robi zawsze duże wrażenie na dzieciakach, które mogą pograć w piłkę z zawodowcami, pobawić się
z nimi, czy, jak ze zwykłym starszym kolegą porozmawiać podczas wycieczki w góry – To bardzo miłe, że miejscowi idole, piłkarze Podbeskidzia, najważniejsza drużyna w mieście i regionie, odwiedza naszą placówkę – mówił Andrzej Michalski, kierownik Domu Dziecka podczas jednej z wizyt. – Dzieci bardzo się z tego cieszą, dostają przy tym różne drobne upominki, ale najważniejsze jest, że mają kontakt z osobami z zewnątrz i bardzo dobrze to na nie działa. We wrześniu tego roku kibice Podbeskidzia na jeden z meczów poproszeni zostali o przyniesienie książek, podręczników oraz słowników – wszystkie trafiły do Domu Dziecka i zapewne umilą dzieciom jesienne i zimowe wieczory. Dużo uśmiechu i zabawy, po to aby oderwać się od szpitalnej rzeczywistości, potrzebują też dzieci z bielskiego szpitala pediatrycznego. Górale odwiedzili ich całą drużyną, rozdawali zaproszenia na mecze, upominki klubowe, a sztab trenerski sprawdzał piłkarskie umiejętności małych pacjentów. Spotkanie zakończyło się zapewnieniami, że kolejne odbędzie się już na stadionie przy okazji meczu Podbeskidzia Podbeskidzie zwierzakom Klub zawsze może liczyć na zdecydowaną reakcję swoich fanów także przy okazji akcji Podbeskidzie zwierzakom – w której kibice przynoszą na mecz karmę oraz inne artykuły niezbędne do funkcjonowania Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. Przed każdą zimą sympatycy Podbeskidzia dostarczają, wszystko, czego porzucone psy i koty potrzebują najbardziej: smycze, obroże, koce, kołdry i górę karmy. Szczodrość i wrażliwość kibiców Górali sprawdzona została już wielokrotnie i jeszcze nigdy nie zawiodła.
To tylko wybrane działania TS Podbeskidzie obrazujące zakres akcji społecznych prowadzonych przez klub i jego kibiców. Oprócz tego podejmowanych jest wiele aktywności na mniejszą skalę, lecz nie mniej ważnych. Procent od każdego biletu kupionego na mecz Podbeskidzia trafia na konto lokalnego Caritasu, który przeznacza te pieniądze na obiady dla dzieci z najuboższych rodzin, przed świętami Bożego Narodzenia każdorazowo zawodnicy włączają się w organizację Szlachetnej Paczki, regularnie na stadionie prowadzone są przez stowarzyszenie kibiców zbiórki żywności dla weteranów na Kresach itd. W społeczności kibiców, sponsorów i osób związanych z klubem tkwi ogromny potencjał i duża siła, którą wystarczy odpowiednio pokierować.
69
ARCHITEKTURA & DESIGN
WYCZAROWANE Z DREWNA
Tekst: Justyna Weronika Łabądź, zdjęcia: Pilch Justyna Weronika Łabądź – pracownik Galerii Bielskiej BWA, miłośniczka dobrego wzornictwa, doktorantka Instytutu Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
70
Dzieci są niezwykle wymagającymi klientami – bez fałszu pokażą, że coś im nie odpowiada. Widocznie wyczarowane z drewna zabawki firmy Pilch są tym, co mimo szeroko rozpowszechnionych plastikowych trendów szczególnie przypada im do gustu. Zabawki te cieszą się od wielu lat niesłabnącą popularnością.
71
ARCHITEKTURA & DESIGN
P
oczątki każdej firmy oczywiście rodzą się z pomysłu. Ten w głowie pana Romana Pilcha pojawił się dość dawno temu, bo już na przełomie lat 80. i 90. Nie był to wówczas popularny trend. Wręcz odwrotnie. Otwarcie granic po zniesieniu komunistycznego systemu spowodowało zalanie rynku plastikowymi, seryjnie produkowanymi, tandetnymi zabawkami z Zachodu. Nieco później również nie było lepiej, gdy z drugiego frontu – ze Wschodu – nadciągnęła tania chińszczyzna. Zabawkom daleko było wówczas do natury, jej podstawowych materiałów. Rodzice wpadli w manię obdarowywania dzieci tym, czego sami ze względu na biedę i ograniczający system nie zaznali – kolorowym, jaskrawym, modnym plastikiem. Potrzebę posiadania wbijały do głowy wszystkie migoczące reklamy w telewizji, bajki i wizje Zachodu, w którym to plastik był synonimem luksusu. Nie dziwota więc, że na przekór tej plastikowej obsesji ze swoim pomysłem – propozycją alternatywnej wobec niej drewnianej produkcji, zaczęli dojrzewać właściciele rynku. Ich pomysł na powrót do natury zabawek – wykonywania ich z przyjaznego człowiekowi i środowisku materiału, jakim jest drewno, sfinalizował się w 1993 roku wraz z założeniem firmy – Zakładu Produkcyjno-Handlowego Pilch, która do dziś działa w beskidzkiej uzdrowiskowej miejscowości – Ustroniu. Firma Pilch jest jednym z pionierów w rozwoju ekologicznych propozycji skierowanych do dzieci, a właściwie ich rodziców. W trakcie trudnych lat rynku zdominowanego przez plastikowe wyroby doczekała się współczesnych czasów, w których szczególnie docenia się odwoływanie do ekologii i naturalnych surowców. Przede wszystkim obecnie wielkim szacunkiem darzy się zabawki, które nie tylko wykonane są z solidnych materiałów oraz są dobrze i ciekawie zaprojektowane. Uwagę przykuwają te produkty, które są czymś wyjątkowym w zalewie masowej produkcji zabawek dostępnych w hipermarketach, ale również pokazują, że poprzez zabawę można się uczyć, i to w znacznie efektywniejszy sposób. „W naszej ofercie przekazujemy to, co nosimy w sobie: chęć rozwoju na szeroko pojętych płaszczyznach. W zabawkach zawarta jest pozytywna energia, ponieważ pracownicy, którzy je tworzą, są ludźmi, którzy się na tym znają i lubią to robić, a także robią to z pełnym oddaniem. W tych zabawkach zawarty jest potencjał możliwości, intelektu i kreatywności pracowników firmy, jak i pracowników zewnętrz-
72
nych” – podkreśla właściciel firmy, Roman Pilch. Nad realizacją zabawek pracuje zespół profesjonalistów, od pomysłodawców, poprzez projektantów, aż do wykonawców tych drewnianych kreacji. Dzięki temu powstają wyjątkowe zabawki, które uwzględniają nie tylko potrzeby „rozrywkowe” dziecka, ale również jego rozwój sprawnościowy i umysłowy. Oferta zabawek Pilcha skierowana jest do trzech grupy odbiorców: przedszkoli, szkół oraz rodziców. Jak utrzymują właściciele, każda z tych trzech grup jest inna i szuka czegoś innego w propozycjach firmy. Największym i najczęstszym klientem jest dla Pilcha klient instytucjonalny, który zaopatruje się w bardziej rozbudowane zestawy edukacyjne i stara się poprzez nie spełniać założenia tzw. podstawy programowej. Jednak indywidualny klient, jakim są rodzice, również poszukuje dla swojej pociechy alternatywnych zabawek, wykonanych z naturalnych surowców, a w ofercie Pilcha może znaleźć coś, co wpływa dodatkowo na rozwój dziecka. „Zabawki mają ulubione drewno” – mówi mi w wywiadzie
właściciel firmy, Roman Pilch. Wśród propozycji, które z niego „wyczarowują” pracownicy i współpracownicy przedsiębiorstwa, są produkty w większości tworzone z buczyny, ale też drewna innych liściastych drzew. Nie są one łatwe w obróbce, ale dzięki temu wytwory te zyskują na trwałości. To, co możemy zobaczyć w prezentacji konkretnych realizacji, to szeroki wybór zabawek pogrupowanych w zależności od potrzeb. Szczególnie ukonkretnione i sprecyzowane są te skierowane do przedszkoli, ponieważ można znaleźć wśród kategorii zabawek takie, które pomagają w rozwoju i ćwiczeniach m.in. z logopedii, matematyki, motoryki, emocji, logiki, sensoryki. Dla nieco starszych dzieci, uczących się w szkołach, kategorie te adekwatnie zostały rozszerzone o chemię i język polski. „Jesteśmy bardziej kreatorami pewnych zachowań. Potrzeby rozwojowe dzieci się zmieniają. Chcemy być o krok do przodu. Dzieci są bardzo wdzięcznym klientem, który potrafi docenić” – mówi Roman Pilch. Dla wielbicieli ekologii ważną informacją będzie również opakowanie tych zabawek, którym jest zawsze tektura pochodząca z recyklingu. Całość jest oparta na przyjaznym, czytelnym dizajnie, a zabawkom towarzyszy informacja, na których elementach rozwoju dziecka skupia się dany produkt. Choć właścicielom trudno jest wskazać szczególnie ważne dla nich wyroby, ponieważ jest ich wiele, to myślę, że można tu wymienić kilka prezentujących nie tylko ciekawą propozycję edukacyjną, ale też manifestujących wysokiej klasy wzornictwo. Dmuchajka to na przykład powrót do dawnych, prostych zabawek, które w sposób szczególny ćwiczą kontrolę oddechu, łącząc ją z ćwiczeniami sprawności i koncentracji. Góralek stał
się już kultowym „jeździkiem”, który uczy dziecko utrzymywać równowagę, kontrolować kierunek jazdy i przygotowuje je do nauki jazdy na rowerze. Układanka sześciokątna to przykład estetycznej łamigłówki, dzięki której dzieci kształcą spostrzegawczość, układając drewniane puzzle z nieregularnymi zawijasami. Są też bardziej rozbudowane zabawki-gry, jak doceniony już w wielu konkursach i pokazach edumatrix, czyli przestrzenny rodzaj zeszytu ćwiczeń ucznia, w którym na wzór aplikacji komputerowych układa się klocki z poleceniami uczącymi zagadnień matematycznych oraz informatycznych. Zabawki Pilch mają na swoim koncie już wiele nagród i wyróżnień, ale jedną z najważniejszych, o których opowiada mi Roman Pilch, jest nagroda firm rodzinnych. I nie chodzi o biznes prowadzony przez rodzinę, ale rodzinną atmosferę, która panuje wśród pracowników firmy. Czy ci inspiratorzy radości i rozwoju dziecka mają jakieś plany na przyszłość? Oczywiście! Jak podkreśla właściciel firmy, pracownicy wierzą, że wszystko, co najlepsze, jest cały czas przed nimi. Można powiedzieć, że mają bardzo kolorowe plany, niczym oferowane przez nich produkty. Powoli otwierają się również na zagraniczny rynek. Ich działaniu przyświeca cały czas hasło dotyczące rozwoju, po trzykroć podkreślone przez Romana Pilcha: „Chcemy rozwijać się wewnętrznie jako firma, rozwijać się w zdobywaniu nowych relacji i pozyskiwaniu nowych klientów, a także rozwijać się w kierunku innowacyjności i kreowania pewnych trendów”. Należy więc teraz dopingować firmę Pilch, aby zgodnie z planami rozwijała się wielokierunkowo i popularyzowała swoją wyjątkową propozycję alternatywnych drewnianych zabawek.
73
NAPRAWDĘ LUBIMY TO, CO ROBIMY!
· każde zlecenie traktujemy indywidualnie · doradzamy wybór technologii i materiałów · proponujemy najkorzystniejsze rozwiązania cenowe · gwarantujemy zachowanie Twoich tajemnic handlowych · no i możesz nadzorować swój druk... ...pijąc z nami pyszną kawę!
RABARBAR s.c.
PROMOCJA
41-710 Ruda Śląska, Polna 44 +48 32 411 49 41 rabarbar@rabarbar.net.pl www.rabarbar.net.pl
74
PROMOCJA
75
REKLAMA
76