Jedyny taki lifestylowy magazyn na Podbeskidziu
ale numer! 1[6] 2013 czasopismo bezpłatne ISSN 2084-4867 marzec-maj 2013 www.2bstyle.pl
KORA Małe Wolności Darek Paczkowski Wojownik nie jest na wakacjach
ODWAGA
Mężczyźni, którzy się nie boją
Downhill
nie dla wariatów
RafałPolski Sonik orzeł na „Road to hell”
Na(ta)sha Pavluchenko Na Alta Roma Renata Piątkowska Zainspirowały mnie dzieci
Kobiecość zmysłowo w tajemnicy wyrażona: kreatywne szperanie w secondhandach
1
REKLAMA
2
W latach 80., gdy dorastałam, „wolność” było słowem świętym. Powtarzanym z ust do ust, szeptanym na ucho, niczym mantra. Dziś o wolność potykamy się na ulicy, wycieramy nią stoły, rzucamy na wagę sklepową. Wolność nie znaczy już tyle, ile dla naszych rodziców, dziadów i pradziadów. Dlatego dziś szeptamy o małych wolnościach. Jest ktoś, kto nie szepce, a śpiewa o nich. Tym kimś jest Kora. Niech cytat z wywiadu z Nią będzie dla Ciebie Czytelniku zachętą do zastanowienia się, czym dla Ciebie są małe wolności. „Osiągnęliśmy już wiele wolności, czyli wolność poruszania się po świecie, niezależność sądów oraz możliwość demokratycznych wyborów. Kuleje natomiast to, co ja właśnie nazywam małymi wolnościami. Brak prawnych ustaleń dotyczących wolnych związków. Przykładowo ja żyję w wolnym związku już od 38 lat. Brak wolności co do wyboru używek. Każda ilość alkoholu jest dopuszczalna zaś za najmniejszą ilość konopi grozi kara więzienia. Politycy zamiast kierować się logiką i rozumem są więźniami ideologii”. Goście naszego magazynu to osoby pielęgnujące swoje małe wolności i opowiadające o nich w różny sposób. Darek Paczkowski maluje murale. Rafał Sonik walczy ze swoimi słabościami dając przykład heroizmu w najtrudniejszym na świecie Rajdzie Dakar. Renata Piątkowska pisze dla dzieci o swoich ukochanych zwierzętach. Nasza gazeta jest zamknięta w ramach stron i nie wszystko się w niej mieści. Dlatego już teraz, wraz z marcowym wydaniem 2B STYLE, uruchamiamy portal www.2bstyle.pl, na którym znajdzie się jeszcze więcej materiałów tych, które nie zmieściły się w drukowanej wersji magazynu i tych, którymi, naszym zdaniem, warto się podzielić. Niech ten portal będzie miejscem dla naszych i Waszych małych wolności… Redaktor Naczelna Agnieszka Ściera
www.2bstyle.pl wyznaczamy kierunek
polub nas na
FOTO: Anita Szymańska, makijaż Beata Bojda, sukienka Jacpot/Cottonfield
Małe wolności
3
spis treści
4
Na okładce: Okładka najnowszej płyty Kory: „PING PONG – Małe wolności” Graffiti: Darek Paczkowski
czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48 2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej
Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała tel. 504 98 93 97 2B STYLE ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała przedstawicielstwo: ul. Mostowa 1, 43-300 Bielsko-Biała e-mail: redakcja@2bstyle.pl www.2bstyle.pl Redaktor Naczelny: Agnieszka Ściera tel. 609 637 383 Reklama: Katarzyna Krzyżowska tel. 609 832 981, reklama@2bstyle.pl Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera (tekst) Anita Szymańska (foto & tekst) Natasha Pavluchenko (dział mody) Katarzyna Górna-Oremus (tekst) Iwona Kopeć (felieton) Bartłomiej Nowicki (felieton) Maciej Maćkowiak (rysunek) Grafika i skład: Mediani MCD www.mediani.pl
Z wielką satysfakcją i dumą zapraszamy Cię do Salonu Autoryzowanego DERMIKA Salon & Spa, gdzie skorzystasz z wyjątkowej pielęgnacji stworzonej z myślą o wymagających gościach...
Druk: Drukarnia Printimus ul. Bernardyńska 1, 41-902 Bytom www.printimus.pl Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Copyright © MEDIANI Anita Szymańska Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Listy: e-mail: redakcja@2bstyle.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa.
ul. Wyspiańskiego 8, Bielsko-Biała
tel. 33 810 69 89
REKLAMA
www.bielsko-biala.dermikasalony.pl
5
okoliczności
WYDARZYŁO SIĘ
VIP-y dla dzieci Narciarstwo biegowe odżyło 24 lutego na lotnisku w Aleksandrowiczach odbyły się I Otwarte Mistrzostwa Bielska-Białej w Biegach Narciarskich. W zawodach wzięło udział ponad 80 zawodników. Wyniki zawodów oraz fotorelacja na: | www.biegowkibielsko.pl
X Charytatywny Pokaz Mody Ludzi Wielkiego Serca. 27-go stycznia na kilka godzin biznesmeni, politycy, lekarze, działacze kultury stali się modelami i modelkami, a wszystko w szczytnym celu. Dzięki pokazowi zebrano ponad 18.000 zł i wiele nagród rzeczowych, które zostaną przekazane na rzecz domu dziecka w Bielsku-Białej. Warto wspomnieć, że pokaz uświetnił występ finalistek konkursu Supranational Model Poland 2013.
opracowanie: redakcja, KGO, materiały osób i firm
Makulatura, która ratuje konia Zbiórka makulatury przed hipermarketem Auchan w Bielsku-Białej zakończyła się sukcesem – już dziś wiadomo, że osoby indywidualne, które odpowiedziały na apel Klubu Gaja, przyniosły w sumie 6, 2 tony makulatury! Zbiórka (18 – 24 lutego) została zorganizowana w ramach akcji Klubu Gaja „Zbieraj makulaturę, ratuj konie”. Koń, ocalony dzięki wpłatom z 1 % podatku, a jednocześnie zbiórce makulatury wraz z bielskim Auchan i spółką Eko-wtór Jakubiec z Bystrej to Błysk. Klub Gaja wykupił konia gdy okazało się, że jego dotychczasowi właściciele mają problemy finansowe i wierzchowiec może trafić do rzeźni. Teraz młodym ogierkiem opiekuje się instruktorka jazdy konnej ze stajni „Stara Dąbrowa” pod Łodzią. Błysk będzie służył najmłodszym miłośnikom koni. Odpowiednio prowadzone zajęcia z końmi uczą dziecko odpowiedzialności wobec zwierząt, one natomiast potrafią odwdzięczyć się przyjaźnią i wytrwałą pracą z jeźdźcem. Akcja Klubu Gaja „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” uczy odpowiedzialności za korzystanie z zasobów środowiska naturalnego i uwrażliwia na sytuację zwierząt – Klub Gaja uratował już 52 konie. Każde tysiąc kilogramów makulatury, która trafiła do produkcji papieru, pozwala zaoszczędzić: 17 drzew, trzy metry sześcienne przestrzeni na wysypisku śmieci, blisko 30 tys. litrów wody i 40 procent energii. | Więcej na: www.klubgaja.pl
6
Orientalny Maraton Saida, królowa tańca brzucha w Polsce, a zarazem założycielka Saida Dance Academy, szkoły tańca w Bielsku-Białej, zorganizowała wyjątkowe wydarzenie. Czy podobnie jak inne imprezy, które sygnuje artystka, wpisze się na stałe w kulturalny krajobraz stolicy Podbeskidzia? Pierwszy Orientalny Maraton odbył się 9 – 10 lutego. Najlepsze instruktorki tańca orientalnego w Polsce, kilkanaście godzin warsztatów zwieńczonych wieczornym show, przyciągnęły do Bielska-Białej wielu miłośników tańca. Wśród gwiazd, które przybyły do stolicy Podbeskidzia znalazły się: Jamilah, Marta Nowicka, Yolanda, Nadira. Warto podkreślić, że tancerki zaprezentowały swoje umiejętności podczas wieczornego pokazu w Domu Kultury w Kamienicy. Na scenie kamienickiego ośrodka stanęły także debiutantki, która dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie belly dance, a także grupy, które ćwiczą pod czujnym okiem Saidy. Publiczność podziwiała nie tylko egzotyczny taniec brzucha, ale również pełną kobiecości burleskę oraz ogniste flamenco. Kolejne spotkanie z cyklu już w czerwcu 2013. 2B STYLE objęło patronat medialny nad wydarzeniem.
Wygrał w konkursie Bastek Czernek zdobył I miejsce w XII Edycji Konkursu Fotograficznego organizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Bestwinie. Tematem tej edycji było hasło „Czyj to pomnik?”. – Zdjęcie nosi tytuł „Pomnik Ludzkości”. Uważam, że każde nowe dzieciątko jest żywym pomnikiem każdego z nas. Chciałem, żeby ta fotografia miała w sobie przesłanie. Na zdjęciu Kasia Kopeć. – mówi autor zwycięskiej pracy. Bastek Czernek ma 21 lat. Fotografia to jego życie i pasja. Oprócz fotografii kocha także modę. Jego marzeniem jest zostać znanym fotografem mody i projektować okładki do największych magazynów. Jest wielkim optymistą, a przy tym niesamowicie ambitnym i pracowitym. Dzięki temu, że przebył dwie bardzo ciężkie operacje serca, życie nauczyło go, że trzeba zawsze dążyć do realizacji swoich marzeń i niczego sobie nie odmawiać. | Więcej prac autora: www.bastekczernek.pl
Dzień Dawcy Szpiku Dzięki wspólnej akcji Fundacji DKMS, Bielsko-Biała Bez Raka, Centrum Medycznemu GALENA oraz kilku zapaleńcom bank dawców komórek macierzystych wzbogacił się o 171 potencjalnych dawców. Chętni potencjalni dawcy, którzy tego dnia nie dotarli do CM Galena, mogą dokonać rejestracji za pomocą strony internetowej Fundacji DKMS – www.dkms.pl
Uchwyceni w samorealizacji
I miejsce: Paweł Orłowski, II miejsce: Natalia Sachanowicz III miejsce: Amadeusz Starzak.
Wyróżnione prace
Jury podczs obrad
Konkurs „Uchwyceni w samorealizacji” Projektu Ja rozstrzygnięty! Idea stworzenia konkursu zrodziła się jako protest przeciwko zalewającemu zewsząd malkontenctwu. Pomysłodawczyni projektu i konkursu – Bożena Społowicz – chciała pokazać sobie i innym jak można się realizować i spełniać własne pasje. – Entuzjazm otaczających osób i nasza wiara w powodzenie projektu, pomogła nam po raz kolejny przełamać zwątpienie i barierę ludzkich stereotypów i przekonań. W czasie trwania konkursu zostaliśmy dosłownie zalani zgłoszeniami, różnorodność i ilość przesłanych fotografii zaskoczyła nas – pozytywnie! – mówi Bożena Społowicz. – Zgłoszenia napłynęły z całej
Polski, w tym miejscu chcieliśmy podziękować naszym patronom i partnerom za rozpowszechnianie informacji o konkursie i zaangażowanie się w tę akcję – dodaje inicjatorka konkursu. 20 lutego jury konkursu (w skład którego weszli: Paweł Strykowski założyciel portalu bielsko.biala.pl, fotograf, Bożena Społowicz pomysłodawczyni konkursu, twórca Projektu Ja, Edyta Nowak-Żółty trener rozwoju osobistego, Marek Zaremba dietoterapeuta, Katarzyna Górna-Oremus dziennikarka, Iwona Kopeć felietonistka, Anita Szymańska wydawca 2B STYLE) wybrało 11 zdjęć finałowych, pierwsze trzy miejsca zajęli: Paweł Orłowski, Natalia Sachanowicz i Amadeusz Starzak.
Zwycięzcy otrzymali następujące nagrody: miejsce pierwsze – tablet, miejsce drugie – wybrany zabieg w Golden Spa, trzecie miejsce – kolacja w restauracji Blu z butelką wina. Ponadto użytkownicy facebooka wytypowali zdjęcie publiczności, które zostanie nagrodzone profesjonalną sesją zdjęciową w Pracowni Artystycznej Baluba Witek Baczyk i Ania Wieja. Prace wyróżnione zostaną nagrodzone nagrodami-niespodziankami, a wszystkie prace finałowe zostaną wystawione na wernisażu w restauracji Blu. Wernisaż to idealne zwieńczenie tego konkursu, który wniósł w życie Projektu Ja tak wiele pozytywnej energi. | Więcej na: www.projektja.pl
7
okoliczności
Piwnica Artystyczna na Wzgórzu Maria Koterbska, legendarna piosenkarka, która urodziła się w Bielsku-Białej, wzięła pod swoją pieczę Bielską Piwnicę Artystyczną. Inicjatywę sygnowaną przez Stowarzyszenie Artystyczne Kulturalny Rynek, założone między innymi przez Agnieszkę Szulakowską-Bednarczyk oraz Ewę Nehrebecką. 2B STYLE objęło wydarzenie patronatem medialnym. Uroczyste otwarcie Bielskiej Piwnicy Artystycznej, połączone z happeningiem na bielskiej Starówce, odbyło się 28 lutego. Gwiazda estrady przybyła osobiście na miejsce. Bielszczanie przygotowali Marii Koterbskiej gorące przywitanie. Zanim przekroczyła próg kamienicy przy ulicy Wzgórze 8, tam właśnie znajduje się siedziba Stowarzyszenia, przystanęła na chwilę, aby porozmawiać z fanami. Piosenkarka była wyraźnie wzruszona ciepłym przyjęciem. Na pytanie dlaczego zgodziła się patronować temu przedsięwzięciu odpowiedziała: – Nie mogłam inaczej. To
Kotulińskiego 6
zwykły adres – niezwykłe miejsce Jedne z najstarszych czechowickich budynków – zapomniane, 300 letnie, przypałacowe czworaki odzyskują nowe życie – zamieniają się w Przestrzeń Kreatywną Kotulińskiego 6, w skrócie K6. Główna idea przedsięwzięcia to uratowanie miejsca, zachowanie jego autentyczności i nadanie mu nowych funkcji, które wzajemnie się przenikają i uzupełniają. To klimatyczne miejsce spotkań biznesowych – odmienne od typowych obiektów konferencyjnych. To imprezy integracyjne w duchu „slow” – między innymi warsztaty kulinarne i sztuki stołu prowadzone przez pasjonatów – food designerów, blogerów, baristów. Odrębna przestrzeń służy organizacji warsztatów kreatywnych i urodzin dla dzieci. Kotulińskiego 6 to również jasne, przestronne biura-pracownie do wynajęcia. Historyczne wnętrza, które uzupełnia bezpretensjonalny dizajn, są miejscem sesji fotograficznych, premier nowych produktów, warsztatów, wydarzeń tymczasowych typu pop-up, pokazów mody. Jednym z ostatnich wydarzeń był pokaz kolekcji Anny Drabczyńskiej, zorganizowany przez salon fryzjerski Diva, przy pomocy salonu kosmetycznego Pachnidło, Soczomska Photography
8
oraz Planety Smaku. Kotulińskiego 6 nie posiada „standardowej oferty” – wszystkie wydarzenia organizowane są indywidualnie, razem z klientem, wbrew utartym schematom. To miejsce, które zaskakuje. To po prostu dobry adres. | Więcej na: www.kotulinskiego6.pl
wartościowa inicjatywa. Wspieram artystów, zwłaszcza młodych. Otrzymuję od nich wiele przejmujących listów – podkreślała Maria Koterbska. To właśnie piosenkarka przecięła wstęgę. Tym symbolicznym gestem zainicjowała działalność bielskiej bohemy. Śmiało powiedzieć można, że program artystyczny, który został przygotowany przez Agnieszkę Szulakowską-Bednarczyk, właścicielkę Studia Aktorskiego Paris-Paris, a zagrany przez bielskich artystów, jest tego wyraźnym dowodem. Stolica Podbeskidzia może poszczycić się utalentowanymi ludźmi, którzy osiągają sukcesy w kraju, jak również poza jego granicami. Czy Bielska Piwnica Artystyczna stanie się miejscem kultowym? Czy na wzór Piwnicy pod Baranami będzie synonimem najwyższej kultury i sztuki, gdzie artyści znajdą schronienie i zostaną w pełni docenieni? O tym przekonamy się wkrótce. Bielska Piwnica Artystyczna, ul. Wzgórze 8. /kgo
2013
Województwa Śląskiego Bielsko-Biała
NATASHA PAVLUCHENKO Fashion show “NEO COUTURE” - BASIC
MIEJSCE: KAMELIOWY ZAKĄTEK
B-B, AL. ARMII KRAJOWEJ 220
DATA:
16.03.2013
ORGANIZATOR
GODZ.
19:00 MURAPOL - OFICJALNY PARTNER IMPREZY
fot. The Look Of The Year Polska / Sylwia Bomba
Sprzedaż biletów: C.H. Sarni Stok Info - tel. 883 200 202 SPONSOR GŁÓWNY:
HORSE FARM Międzyrzecze Górne
SPONSOR SPECJALNY:
SPONSORZY:
PATRONI MEDIALNI:
pracownia projektowa
paweł jabłoński
HORSE FARM
Międzyrzecze Górne
9
okoliczności
Diana pnie się coraz wyżej Bielszczanka zdobywa szczyty. Diana Łapin, która wyjechała z Bielska-Białej, aby zrealizować swoje marzenie o fotografowaniu dla wielkich magazynów mody, ma się całkiem dobrze. Ciężka praca połączona z pasją zaczęła przynosić efekty. Jej prace podziwiają ludzie na całym świecie. Diana Łapin wyjechała z Bielska-Białej tuż po skończeniu szkoły średniej. Nową przystań odnalazła w słonecznej Genui. Tam właśnie w mieście, które jest związane z Krzysztofem Kolumbem, rozpoczęła realizację swoich zamierzeń. Pokochała fotografię od pierwszego pstryknięcia. Jak się wydaje jest to miłość odwzajemniona. Przypomnijmy, że jej prace gościły już w Bielskiej Galerii BWA, a także na okładce pierwszego numeru 2B STYLE. Wszystko wskazuje na to, że artystka, będzie święcić triumfy. Kolejne magazyny mody zapraszają ją do współpracy. Tak było w przypadku Chaos Magazine z Nowego Yorku, Ellements Magazine, Sessions Magazine czy T&M Magazine z Vancouver. To jeszcze nie wszystko. Bielszczanka bowiem pracuje także przy międzynarodowych projektach ściśle związanych z modą. Fotografka nie zapomina o swoich korzeniach. Jedna z ostatnich sesji dla amerykańskiej gazety została wyprodukowana w Bielsku-Białej z udziałem modelek z agencji Grabowska Models. Jak zapewnia artystka, to jedna z pierwszych, ale na pewno nie ostatnich inicjatyw, które zamierza pokazać światu, zrealizowana w stolicy Podbeskidzia. 2B STYLE trzyma kciuki za działania, które podejmuje Diana. Cieszy nas, że bielszczanka doskonale radzi sobie poza granicami kraju, nie zapominając przy tym o rodzinnych stronach./kgo
FOTO: Kacper Stolorz / Rociuch, Diana Łapin
Rociuch
Unisex. Unisize. Projekt powstał w odpowiedzi na klimat panujący w Polsce. „Rociuch” to bluzy z naturalnej wełny idealne pasujące do mroźnych zim, jak i pozostałych pór roku. Wełna dopasowuje się do odpowiedniej temperatury w organizmie człowieka, a jednocześnie zapobiega utracie ciepła. Materiał ten ulega także samoczyszczeniu pod wpływem wilgoci w powietrzu. Konstrukcja bluzy sprawia, że jest uniwer-
10
salna zarówno pod względem rozmiaru, jak i płci. Ten sam rozmiar komfortowo leży na delikatnych kobietach, jak i na dobrze zbudowanych mężczyznach. Na delikatnych mężczyznach i silnych kobietach również. Autorem Rociucha jest Łukasz Roth. Pochodzi z Bielska-Białej. Potrójny absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie: studia magisterskie na wydziale Wzornictwo Przemysłowe, studia licencjackie na kierun-
ku Intermedia oraz studia na kierunku Projektowanie Mody. W 2010 roku realizował interdyscyplinarne studia na Uniwersytecie Aalto w Helsinkach na wydziałach: Media Lab, Industrial Design oraz Fashion Design w ramach stypendium Sokrates-Erasmus. W swojej działalności łączy doświadczenie z zakresu projektowania produktu, ubioru, sztuki wideo oraz performance. | Więcej na: www.rociu.ch
Kto zaprojektował biustonosz push-up? 5 pierwszych osób, które w dniu 1 kwietnia nadeślą na adres tessa@tessa-linea.pl prawidłową odpowiedź otrzyma kupon na komplet bielizny damskiej marki Tessa, do odbioru w siedzibie firmy. www.tessa-linea.pl
11
okoliczności
ZAPOWIADAMY Uratujmy Muzeum Literatury
opracowanie: redakcja, KGO, materiały osób i firm. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za zmiany w repertuarach i terminach imprez.
Tadeusz Modrzejewski to jedna z najbardziej znanych postaci związanych z Bielskiem-Białą. Założyciel Muzeum Literatury im. W. Reymonta na stałe wpisał się w krajobraz stolicy Podbeskidzia. Jest znany i podziwiany na całym świecie. Turyści chętnie przybywają na ulicę Pankiewicza, aby na własne oczy podziwiać jego rękopisy. Niestety – artysta pasjonat od wielu lat walczy o przetrwanie. Dziennikarze wielokrotnie pisali o problemach z jakimi boryka się Tadeusz Modrzejewski. Brak pieniędzy na czynsz, ogrzewanie sprawiły, że człowiek, który konsekwentnie realizuje marzenia z młodości, stanął na granicy ubóstwa. Żyje tylko z tego co przyniesie mu Muzeum, w którym można podziwiać własnoręcznie przepisane przez niego dzieła literatury polskiej, a raczej z tego co wrzucą do skarbonki odwiedzający je goście. Nic dziwnego, że bielszczanie postanowili wesprzeć Tadeusza. 26 marca, w klubie muzycznym Opium przy bielskim Rynku, odbędzie się aukcja, na której będzie można kupić między innymi pojedyczne kartki z jego rękopisów. Organizatorem akcji jest Fundacja Wspierania Działań Kulturowych i Społecznych Aksamit, która prowadzi projekt Bielska Starówka.
Life Festiwal 2013 Oświęcim 28 i 29 czerwca na stadionie MOSiR szykuje się miks kultur, narodowości, stylów muzycznych i charyzmatycznych osobowości! Organizatorzy festiwalu zaprosili do Oświęcimia niebanalnych i nieprzewidywalnych artystów, których występy budzą ciekawość i dostarczają wielu niezapomnianych doznań. Urozmaicony repertuar, przekaz, który niesie ze sobą ich twórczość oraz zaangażowanie w działalność społeczną, sprawiły, że artyści oraz zespoły doskonale wpisują się w ideę tego międzynarodowego wydarzenia. Artyści, którzy wystąpią na tegorocznym Festiwalu: Sting, Ray Wilson, Brodka, Perfect, Red Hot Chilli Pepers, Jamaram, Poparzeni Kawą Trzy. | Więcej na www.lifefestival.pl
12
Sacrum in Musica W dniach od 8 do 11 kwietnia 2013, odbędzie się tegoroczny festiwal Sacrum in Musica. Tradycyjnie już nie zabraknie śpiewów starocerkiewnych, muzyki żydowskiej i chóru gospel. Na dobry początek miłośnicy muzyki sakralnej spotkają się w kościele na osiedlu Karpackim. Muzykę najwybitniejszych kompozytorów, takich jak Bach, Mozart czy Haendel, będzie wykonywać Bielska Orkiestra Festiwalowa i chór Resonans Con Tutti. Mocnym punktem tego koncertu będzie niewątpliwie udział słynnej Małgorzaty Walewskiej. Dzień później (9 kwietnia) festiwal przeniesie się do Domu Muzyki, gdzie usłyszymy muzykę żydowską w wykonaniu Danuty Stankiewicz z zespołem. Po koncercie w Galerii Środowisk Twórczych zostanie otwarta wystawa pod tytułem Dekalog – droga życia. Wielkie muzyczne emocje gwarantuje koncert muzyki starocerkiewnej w kościele ewangelicko-augsburskim przy placu Lutra. Tym razem gościem festiwalu będzie bułgarski chór The Great Voices of Bulgaria. Wiele spodziewamy się również po kończącym festiwal koncercie chóru gospel z Londynu – Croydon SDA Gospel Choir. Bilety na festiwal już w sprzedaży. Można je kupić w Domu Muzyki, lub przez internet, korzystając z Systemu Rezerwacji Biletów na stronie bilety.bck.bielsko.pl | Więcej na: www.bck.bielsko.pl
Spotkania w Grawitacji Poniedziałkowe Spotkania Podróżników, Grawitacja Cafe, ul. Wzgórze 3/5 To cykliczne spotkania z podróżnikami, żeglarzami, himalaistami, organizatorami wypraw, po prostu pasjonatami. W tym roku odbyło się już kilka spotkań m.in.: „O wyprawie w góry Pamiru”, „Podróż za jeden uśmiech czyli jak bezkosztowo podróżować po świecie”, „Spitzbergen okiem żeglarza”. W planach: 8 kwietnia spotkanie z Marcinem Szendołem pt. „Jamajka”. 15 kwietnia spotkanie pt. „Motocyklem dookoła Morza Czarnego”. | Więcej na www.grawitacja-cafe.pl
Aukcja w Domu nad Niprem Niezwykłe wydarzenie w Bielsku-Białej! Gratka dla koneserów sztuki i kolekcjonerów antyków. Dom nad Niprem organizuje pierwszą i wyjątkową AUKCJĘ WSPANIAŁYCH ZBIORÓW. W sobotę 20 kwietnia o godz. 17. Będzie coś dla duszy (muzyka kameralna) i dla ciała (sushi), będą wspaniali goście, ale przede wszystkim będą atrakcyjne rzeczy do wylicytowania. Ceny wywoławcze już od 50 zł! Wśród wystawionych na aukcję wspaniałości zwracają uwagę między innymi: • serwis śniadaniowy Porzellanfabrik Zeh, Scherzer & Co., składający się z filiżanki, podstawki i talerza • serwis śniadaniowy Winterling z wytwórni Marktleuten • porcelanowy flakonHutschenReuther zdobiony 24-karatowym złotem • amfora z wytwórni Jaeger & Co., unikat z początku XX wieku do przechowywania wina lub oliwy • patera Henninger z XIX wieku ze znanej i cenionej na świecie Warszawskiej Fabryki Platerów Gustawa Hennigera • maszyna do pisania Olympia z początku XX wieku z berlińskiej fabryki AEG • skrzypce z czeskiej manufaktury Ladislava Prokopa, wykonane na wzór Stradivariusa • grafika Bielska-Białej Iwony Winiarczyk, odbijana ręcznie z matrycy, doskonale zdobiąca każde wnętrze • fotel z lat 20. ubiegłego wieku • drewniany fotel na kabriolowych nóżkach • gobelin z 1920 roku, pochodzący z Aubusson we Francji • dywan z Buchary (lata 1850-70) z kaszmiru i jedwabiu, biały kruk wśród dywanów orientalnych
Gotowanie na scenie
EUROBESKIDY CUP 2013 Międzynarodowe Zawody Szybowcowe im. Franciszka Kępki GÓRSKA SZKOŁA SZYBOWCOWA ŻAR 27.04 – 04.05.2013 W hołdzie dla jednego z najlepszych polskich zawodników, który latał także na Żarze, Franciszka Kępki, od tego roku będą rozgrywane jego imieniem. Na lotnisku na górze Żar o mistrzowski tytuł powalczą najlepsi szybownicy z Polski, spodziewani są także goście z zagranicy. Będą próbowali odebrać prymat naszemu mistrzowi Sebastianowi Kawie. | Więcej na: www.glidezar.com
Biegacze na start 17 marca z żywieckiego Rynku wystartuje XIV już Półmaraton Żywiecki dookoła Jeziora Żywieckiego o Puchar Starosty Żywieckiego Andrzeja Zielińskiego. To jeden z najtrudniejszych półmaratonów w Polsce. Biegaczy, którzy go ukończą można uznać za prawdziwych twardzieli! W poprzednich latach Półmaraton Żywiecki dookoła Jeziora Żywieckiego konkurował z wielkimi imprezami biegowymi, w Poznaniu i w Warszawie. W tym roku to właśnie Żywiec rozpoczyna sezon masowych imprez biegowych, w związku z czym organizatorzy liczą na to, że zostaną pobite rekordy. Niemal pewnym jest, że padnie rekord frekwencji. Na koniec lutego liczba zgłoszonych przez Internet wynosiła 1286 osób. To o ponad 400 osób więcej niż wystartowało przed rokiem. A zapisy cały czas trwają! Rekord frekwencji wynosi 848 zawodników i jego poprawienia można być pewnym. Czy uda się poprawić rekord trasy 01:06:47, ustanowiony w ubiegłym roku przez Kenijczyka, Mike’a Cherviyot’a, przekonamy się 17 marca. Początek o 10:30 na żywieckim Rynku!
Powroty Michała Klisia Na niezwykłą wystawę zapraszamy miłośników twórczości Michała Klisia. Od 23 marca do 20 maja w żywieckim Zamku odbędzie się wystawa pt. „Powroty”. Michał Kliś miał bowiem swój artystyczny debiut właśnie w Żywcu. Autor pokaże na niej swoje dzieła zgromadzone przez wiele lat, w kilku cyklach: Z Wielkim Postem związana jest niezwykła interpretacja XIX-wiecznego gobelinu autorstwa Antoniego Chrząstkiewicza. Gobelin ten przedstawiający sceny pasyjne służył niegdyś za zasłonę w łodygowickim kościele Świętych App. Szymona Judy i Tadeusza. Przez lata uważany za zaginiony, gobelin został odnaleziony a na jego podstawie Michał Kliś stworzył własny cykl dzieł. Drugim tematem, jaki będzie pokazany na wystawie, to cykl 25 monochromatycznych prac pokazujących byki, do których inspiracją były zwierzęta prowadzona niegdyś na targi. Poza tym zobaczymy malarstwo, grafikę i plakat. Artysta zaprasza też na spotkanie autorskie, które odbędzie się 19 kwietnia w żywieckim Zamku.
Jubileusz rzeźbiarki 22 marca o godzinie 18.00 w sali wystawowej Muzeum Techniki w Belsku-Białej odbędzie się jubileuszowa wystawa znanej i cenionej rzeźbiarki. Lidia Sztwiernia zajmuje się rzeźbą w brązie w technologii odlewów na wosk tracony. Artystka obchodzi jubileusz swojej pracy twórczej. Na swoim koncie ma szereg wystaw, sukcesów w kraju i poza jego granicami. Na stałe związana z Bielskiem-Białą. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Rzeźby w pracowni profesora Bogdana Chmielewskiego. Dyplom i aneks medalierski uzyskała w 1980 roku w pracowni prof. Stanisława Słoniny oraz Zofii Demkowskiej. Jest członkiem ZPAP i Stowarzyszenia Sztuka-Teatr. | Więcej na: www.sztwiertnia-rzezba.eu
20 marca odbędzie się kolejne spotkanie z cyklu Fabryka Sensacji Proszyk & S-ka. Tym razem pomysłodawca przedsięwzięcia zapozna widzów z tajnikami kuchni sprzed kilkudziesięciu lat. Własnoręcznie ugotuje, a następnie poczęstuje gości tym co upichci na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Wszystko wskazuje na to, że będzie to bardzo, a już na pewno smaczne, spotkanie. Jak zapewnia dr Jacek Proszyk, który od pewneo czasu poszukuje – i skutecznie odnajduje – na strychach, w zapomnianych kątach, przepisów kuchennych nakreślonych w przedwojennych zeszytach gospodyń domowych. Czego zatem można się spodziewać? Mazurka, rolady z ciasta biszkoptowego, szafranowej babki, a przede wszystkim wiedzy uzyskanej z najlepszego źródła. Wiedzy praktycznej, która swoimi korzeniami sięga polowy ubiegłego wieku, a także dotyczy naszej kulturalnej i kulinarnej spuścizny. Fabryka Sensacji Proszyk & S-ka 20 marca, godzina 19.00 Teatr Polski w Bielsku-Białej
Jak co roku, w Łękawicy! Żywiecczyzna słynie z organizacji letnich imprez plenerowych. Takich wydarzeń, jak TKB, Festiwal Kwaśnicy, czy Dni Jeleśni nikomu polecać nie trzeba. Ściągają na nie ludzie z całej Polski. Mało kto wie jednak, że co roku sezon imprez plenerowych zaczyna się w… Łękawicy, gdzie odbywają się Dni Łękawicy połączone z turniejem wiosek. W tym roku impreza zaplanowana jest na sobotę 18 maja. Dni Łękawicy to impreza, która przyciąga sporo widzów z Żywiecczyzny. Impreza trwa przez niemal cały dzień. Wpierw rozgrywane są konkurencje sportowe i „sportopodobne”. Następnie można obejrzeć występy zespołów artystycznych z terenu Żywiecczyzny. Jest więc muzyka, taniec i zabawa. A na koniec, tradycyjne dwa elementy, czyli występ gwiazdy i wieczorna dyskoteka. Kto będzie tegoroczną gwiazdą? Zdradzimy tylko, że będą dominować gorące rytmy. A szczegóły imprezy będzie można znaleźć na stronie: www. lekawica.com.pl
13
FOTO: Andrzej Tyszko
14
Kora:
Małe wolności Kora
Z Korą rozmawia Agnieszka Ściera i Anita Szymańska
Teksty piosenek na nowej płycie (Ping Pong – Małe Wolności) są w znakomitej większości Pani autorstwa (Poza tytułową „Ping Pong”). To często głęboko osobiste wyznania. Dlatego wybrane tytuły piosenek stały się dla nas inspiracją do pytań, które chciałybyśmy Pani zadać. Ilustracje-graffiti do płyty zrobił Darek Paczkowski, słynący ze swoich nieskrępowanych przekonań artysta. Skąd ten wybór? Kora: Cały pomysł z remiksami utworów jak również z okładką płyty i innych ilustracji w formie graffiti wyszedł od mojej menadżerki Katarzyny Litwin. Ale już do Darka Paczkowskiego pokierował nas mój syn Mateusz który był odpowiedzialny za stronę graficzną płyty. Zaciekawiły mnie bardzo prace Darka, jego styl i wykonanie murali. To wrażliwy i utalentowany człowiek. Jeśli chodzi o produkcję muzyczną albumu to był za nią odpowiedzialny znany na świecie duet producencki WaWa.
Ping Pong – Małe Wolności. Co dla Pani znaczy słowo „wolność”. W jakich obszarach życia społecznego Pani zdaniem Polakom dokucza najbardziej brak wolności? Kora: Osiągnęliśmy już wiele wolności czyli wolność poruszania się po świecie, niezależność sądów oraz możliwość demokratycznych wyborów. Kuleje natomiast to co ja właśnie nazywam małymi wolnościami. Brak prawnych ustaleń dotyczących wolnych związków. Przykładowo ja
żyję w wolnym związku już od 38 lat. Brak wolności co do wyboru używek. Każda ilość alkoholu jest dopuszczalna zaś za najmniejszą ilość konopii grozi kara więzienia. Politycy zamiast kierować się logiką i rozumem są więźniami ideologii. Szerzej na ten temat piszę w moim liście, który dołączyłam do płyty „Ping Pong – Małe Wolności”. Zachęcam do wysłuchania płyty i przeczytania listu.
Strefa Ciszy. Jaka jest Pani strefa ciszy? Obszar własny, do którego nikt nie ma wstępu? Czy według Pani współczesny człowiek ma szansę zwrócenia się do swojego wnętrza oraz większego otwarcia na naturę, czy szansa ta jest już raczej mrzonką? Kora: Polska jest akurat takim krajem gdzie nadal istnieje nieskażona przyroda. Nie wiem jak długo to potrwa ale trzeba o to walczyć. Wnętrze można rozwijać poprzez czytanie lektur, poezję, literaturę, historię. U nas ukazuje się mnóstwo świetnych książek. Życie duchowe to też muzyka i sztuki plastyczne. Ja nigdy się nie nudzę. Dużo czytam, maluję, słucham muzyki i to jest balsam dla mojej duszy.
Radiowa fala. Wielu wykonawców skarży się po cichu, że stacje radiowe narzucają im w jaki sposób mają tworzyć własną muzykę, aby była ona bardziej popularna. Jak Pani ocenia to, co dzieje się obecnie w polskich stacjach radiowych?
15
Kora: Stacje komercyjne grają na ogół z małymi wyjątkami muzykę, która jest tłem do sprzedaży proszków do prania. Słuchacz nie powinien się zatrzymywać na trudniejszym tekście, bo mógłby potem zapomnieć o reklamie. To zubaża człowieka i w sumie jest pewnego rodzaju nihilizmem. To jakby śmiecenie w sferze dźwięków. Radia mogą sobie pozwolić na granie lepszej muzyki, chociaż w tym wypadku człowiek jest skazany na subiektywne gusta i sympatie kilku osób.
FOTO: Andrzej Tyszko
Nie jestem biała i nie jestem czarna. Jaka jest Pani obecna tożsamość, co wywarło największy wpływ na Pani osobowość oraz muzykę, którą Pani tworzy? Jak wiele z siebie samej wkłada Pani w swoje teksty? Kora: Myślę że moja tożsamość jest od dawna ustabilizowana. Kocham naturę, zwierzęta, wolność. To wszystko przefiltrowane przez mój aktualny stan umysłu sprawia że piszę takie teksty jakie piszę. A one są bardzo osobiste i nie do pomylenia z innymi.
Czarna żmija. Biznes i sztuka. Czy da się Pani zdaniem pogodzić te dwa odmienne tematy? Czy artysta ma szansę być
16
biznesmenem, nie tracąc przy tym swojej duszy? Kora: Są tacy artyści którzy próbują pogodzić obie dziedziny ale bardzo często w którejś z tych dwóch sfer nie radzą sobie za dobrze. Ten tekst to taka satyra na wyścig szczurów à la Polacca.
Jak narkotyk. Powracamy do tematu wolności, myśli przewodniej Pani płyty i tego wywiadu. Wolność w partnerstwie? Na czym powinna właściwie polegać? Gdzie jest granica między wolnością a jej brakiem? Kora: Wolność jednej osoby nie może być zniewoleniem drugiej. Wolność nie może ranić innych. Nie jestem zwolenniczką robienia w domu psychoanalizy i psychoterapii, dobrze jest czasami coś przemilczeć.
Jedno słowo wszystko zmienia. „Ludzie widzą to co słyszą” – do tych słów można by jeszcze dodać słynne zdanie z „Małego Księcia”: „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Co według Pani jest najważniejsze w życiu, głębokie i najbardziej ukryte przed wzrokiem osób postronnych, a jednocześnie najcenniejsze? Kora: Właśnie to co nie wypowiedziane i niewypowiedzial-
ne, tajemnica, to czego nie można zamienić w plotkę i informację. To jest ostoja człowieka. Mowa może to ochronić lub zniszczyć.
Spójrz w oczy chwili. Jest Pani bardzo zajętą, pracowitą osobą, perfekcyjnie podchodzącą do tego, co robi. Czy znajduje Pani jednak czas tylko dla siebie? Jak lubi go pani spędzać? Jaki jest Pani sposób na znakomitą formę i młodzieńczy wygląd? Kora: Właśnie jestem w Meksyku, w chatce z palm, bez prądu, nad oceanem. Zabrałam moją Ramonę, mnóstwo książek i latarki. Szum oceanu, dobra dla mojego ciała temperatura i fantastyczna przyroda pozwalają mi na regenerację sił. Jest bosko!
KONKURS 2 najnowsze płyty Kory z jej autografem czekają na najszybszych czytelników 2B STYLE, którzy w dniu 29 marca prześlą na adres: reklama@2bstyle prawidłową odpowiedź na pytanie: Kiedy po raz pierwszy opublikowany został tom wierszy Olgi Jackowskiej „Krakowski Spleen”.
Przepis na szczęście. Najprościej, to według Pani... Kora: Nie przejmować się za bardzo swoja osobą. Nie brać wszystkiego śmiertelnie poważnie.
Dziękujemy za rozmowę.
17
FOTO: Anita Szymańska
18
Wojownik nigdy nie jest na wakacjach Z Darkiem Paczkowskim rozmawia Agnieszka Ściera
Od wielu już tygodni próbowałyśmy spotkać się Darkiem Paczkowskim. Jest bardzo zajętą osobą, więc na ten dzień czekałyśmy z utęsknieniem. Materiał o Darku miał ukazać się już dwa numery wcześniej i kto wie, kiedy tak naprawdę ujrzałby światło dzienne, gdyby nie premiera płyty Kory z graffiti autorstwa Darka na okładce. Dłużej spotkania nie można było odwlekać. Spotkanie się z Darkiem ma miejsce w niezwykłym miejscu, żywieckiej kawiarni Dekafe, w której sam właściciel częstuje nas przepysznymi specjałami. W założeniu miał powstać felieton o życiu Darka i jego twórczości, ale jest on tak wdzięcznym gawędziarzem, że warto przybliżyć czytelnikom, którzy osobiście go nie znają, jego własne słowa, ich rytm i sposób myślenia. Niniejszy tekst jest zatem zapisem naszej luźnej rozmowy przy kawie i serniku.
Darku, chciałybyśmy porozmawiać o tobie, twojej działalności społecznej, aczkolwiek może wymaga to sprostowania, bo o ile nam wiadomo, ty na tym zarabiasz. Darek Paczkowski: Dla mnie to jest powód do dumy, że żyję z tego, co kocham. Po prostu nie jest tak, że po robocie jestem społecznikiem. Działalność społeczna jest moim zawodem. Działaczem społecznym jestem zawodowo, jest to moja pasja i tak samo mogę powiedzieć, że łączę te społeczne rzeczy ze sztuką. Też artystycznie mogę się realizować i jednocześnie na tym zarabiać.
Czyli da się być jednocześnie artystą i biznesmenem. DP: I działaczem społecznym, hej. Biznesmenem raczej nie. Biznes ma różne oblicza. To jest mam nadzieję taki etyczny biznes. Mam niewielkie potrzeby, gratyfikacje mam także w inny sposób, nie tylko finansowy.
Czyli czerpiesz z tego, co robisz satysfakcję? DP: Wiesz, spełniam się, po prostu. Przez jakiś czas pracowałem w pewnej firmie, dziewięć miesięcy tam wytrzymałem.
Czym się zajmowałeś w tej firmie? DP: To znaczy, uczono mnie, że muszę dawać łapówki,
bo sobie nie dam rady (śmiech). No i sobie nie dałem rady. A sprzedawałem czyściwa bawełniane, czyli tak naprawdę szmaty do czyszczenia maszyn, niby ekologia, recycling i temu podobne historie. Nie nie, po prostu to nie mój świat, nie moje wartości. Żona mi powiedziała: zostaw już to, na pewno sobie jakoś damy radę. To było dla rodziny, aby ją utrzymać, bo w pewnym momencie, nagle zostałem bez pracy.
A powiedz, kiedy Cię wzięło? Tak życiowo. Pamiętasz te początki? Coś uderzyło Cię w głowę? DP: Nie nie, to nie było tak. Ja byłem jedynakiem i zawsze
ciągnęło mnie do ludzi, choć znam kilku jedynaków, których do ludzi wcale nie ciągnie. Może to nie reguła. Ale już jako najmłodszy uczestnik kolonii, obozu byłem przewodniczącym, składałem raporty na apelach bo byłem wyszczekany i wygadany. No i któryś z opiekunów wpadł na pomysł, że trzeba mi dać mi jakąś funkcję, abym przyjął jakąś tam odpowiedzialność, a byłem najmłodszy. A jak już trochę podrosłem, to byłem współzałożycielem fanklubu zespołu Republika, on się nazywał Moja Krew – normalnie autoryzacja od Ciechowskiego i całego zespołu. I to była taka świadoma potrzeba organizacji, zorganizowania się i sformalizowania jakiś takich rzeczy. I od zespołu Republika, tak jak sobie myślę, to był taki początek, oni śpiewali o ważnych rzeczach. Dopiero po Republice trafiłem na Punk Rock i na takie właśnie przesłanie zespołu Dezerter i potem przyszedł Ruch Wolność i Pokój i zaangażowanie się znowu w takie działania. Hej. Tyle się dzieje w moim życiu na co dzień, wiem, że trzeba wrócić, ale ja po prostu już chyba nie lubię, jestem do przodu.
Ale my musimy pewne rzeczy odgrzebać. DP: Ja wszystko rozumiem, jak już się zgodziłem na tę rozmowę, to spróbuję to wszystko poukładać. Możecie o mnie napisać: nie lubi mówić o przeszłości, myśli do przodu.
Który rocznik? DP: 1971. Styczeń, koziorożec. Właściwie końcówka koziorożca więcej wodnika. To takie piękne połączenie moim
19
Dla Darka Paczkowskiego akcje społeczne mają sens wtedy, kiedy biorą w nich udział ludzie
zdaniem, bo jestem bardzo konkretny i doprowadzam różne rzeczy do końca, jak u koziorożców jest to, a wodnik mi daje tą możliwość, że nie jestem taki sztywny. To jest takie połączenie, że bardzo dużo rzeczy robię nieformalnych, organizacje nieformalne zakładam, różne ruchy, różne rzeczy robię po za projektami, bo chcę, a nie że jak jest projekt to musimy zrealizować, nie. Są rzeczy, które wiem, że i tak zrobię, a pieniądze się znajdą albo i nie.
Czyli, nie ważne, czy będą pieniądze czy nie, Ty i tak zrealizujesz to, co chcesz. DP: Tak, są takie rzeczy. Tak mam teraz na
przykład z muralem Marka Edelmana. Po prostu przyszedł pomysł, szukamy oczywiście pieniędzy i szukamy miejsca. Na początku nie mieliśmy w ogóle nic, ale wiem, że on powstanie, ten mural. Po prostu musimy to zrobić, Jemu (Markowi Edelmanowi – przyp. red.) to się po prostu należy. Napisaliśmy już z przyjaciółmi wspólnie projekt do miasta stołecznego Warszawy, mamy już propozycję miejsca, mamy też komitet honorowy, członkami komitetu jest ponad dwadzieścia organizacji i instytucji, a mural ma być społecznościowy, a nie z grantu!
FOTO: Michał „Slajf” Szymczyk, Bartosz Hołoszkiewicz
Jakie były początki 3Fali, pomysł, idea? Skąd taki, a nie inny sposób wyrażania? DP: 3Fala była zbudowana na moich do-
świadczeniach, które wcześniej zadziałały we Froncie Wyzwolenia Zwierząt. Ja to w 88. zakładałem i najpierw działaliśmy w Grudziądzu. Byłem pomysłodawcą nazwy i logo, spisałem zasady. I zacząłem o akcjach pisać do miesięcznika ekologicznego Zielone Brygady. Wtedy nie było Internetu, to było jedno z niewielu źródeł informacji o tego typu akcjach. Co raz więcej ludzi zaczęło pisać „a szkoda, że u nas czegoś takiego nie ma”. Ja im odpisywałem „Ty możesz to zrobić”. I to się tak rozpączkowało, że potem to już było w 25
20
miastach, pod tym samym szyldem, to było w ogóle nie formalne, ale wszyscy używali tego samego szyldu. Wyznaczaliśmy daty różnych wydarzeń i one odbywały się w tych 25 miastach. Byli nieformalni liderzy tych grup. Działo się to m.in. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i mniejszych miejscowościach. Działania nieformalne, luźne, otwarte, ale zasady były i to spisane. I na tej samej zasadzie potem z Marcinem Kornakiem założyliśmy grupę antynazistowską. Najpierw w Bydgoszczy powstała grupa samoobrony przed atakami neonazistowskich skinheadów, ale potem znowu się rozpączkowało do tego stopnia, że zostało zalegalizowane Stowarzyszenie Nigdy Więcej.
Skąd nazwa 3 Fala? DP: Ukułem taki termin. Bo dla mnie 1 fala
graffiti, to było jak zaczynałem w Ruchu Wolność i Pokój, to szablony antykomunistyczne, to wtedy zacząłem malować, pod koniec lat 80. 87 rok pierwszy szablon. 2 Fala to to co do tej pory mamy, takie amerykańskie literki, grafiki, zero przekazu tylko adrenalina, forma, kolory i autopromocja. A 3 Falę, założyliśmy właśnie z Błażejem. Tak nazwałem też grupę, żeby pokazać i korzenie, ale i nasz cel, że ważne jest używanie też dużych form, murali i takiego graffiti (kasacja) szablonowego razem z różnymi technikami street artowymi. To powrót do takiego zaangażowanego społecznie malowania. W ubiegłym roku robiłem trasę, 28 miastach, 68 artystów malowało przeciwko GMO, w niektórych nie musiałem być. Ludzie się po prostu podłączali pod trasę i sami to realizowali. Zapraszałem ich, oni sobie załatwiali miejsce, malowali, przysyłali mi zdjęcie.
To cieszy?
DP: Czad, no. Być może to jest jedyna rzecz, jaką ze mną zrobią. Ale za jakiś czas, jak mi znowu przyjdzie do głowy jakiś po-
mysł, to rzucę w eter i znowu zgłoszą się inni, może ci sami ludzie.
Jak to się robi, żeby tych ludzi zachęcić? Bo trzeba mieć do tego dar. DP: No mam ten Dar (śmiech). Wiedziałem, pracując dla biznesu, że ten dar się marnuje, że za chwilę to stracę. Bo ja czuję misję, że ja tu jestem na tej ziemi po to żeby nieść zmianę.
Rozumiem, że jeszcze nie powiedziałeś wszystkiego, że masz tak wiele do powiedzenia, że nie wiadomo kiedy to zrealizujesz. DP: Tak, tak. A te wszystkie pomysły? Śnią Ci się, przychodzą do głowy. Skąd się biorą? DP: Wiesz co, bo ja mam taką postawę, że
jak mnie się coś nie podoba, to nie siedzę przy piwie i nie marudzę tylko się zaczynam zastanawiać, a co ja z tym mogę zrobić? Tak było z tą trasą GMO. Koleżanka z inicjatywy GMO TO NIE TO zadzwoniła do mnie, czy ja bym nie namalował o tym muralu w Warszawie. Dziewczyno, twój chłopak może to przecież zrobić lepiej ode mnie – mówię do niej. Jeśli mam to zrobić, to tylko z nim. Zacząłem się do tego muralu przygotowywać merytorycznie, oglądałem filmy, a moja żona ze mną. I ona zaczęła płakać, jak zobaczyła to wszystko z czym się GMO wiąże. Ja mówię Karinko, nie płacz, tylko się zastanówmy, co możemy z tym zrobić. Bo ja mogę malować, no i ona niefortunnie się na to zgodziła, bo potem przez pół roku nie było mnie w domu. 9500 km zrobiłem malując tylko to. Kolejny temat. Mamy przyjaciół, którzy żyją w związkach, w konkubinatach, którzy są w związkach homoseksualnych. Znam temat, wiem o co chodzi. Już dwa lata temu współorganizowałem w BB debatę o związkach partnerskich. Teraz wysłuchałem żenującej debaty w Sejmie. I po prostu nosiło mnie. Postanowiłem, że muszę coś zrobić.
Te dwie akcje o GMO i o związkach partnerskich wypłynęły na fali społecznego niezadowolenia i medialnego szumu, to przynosi rozgłos, o tym się pisze. Ktoś może Tobie zarzucić, że robisz to właśnie dla poklasku. DP: Od dwóch lat prowadzimy tutaj akcję
Wspólny Żywiec. Jak się tu przeprowadziłem, to na ścianach wszędzie były swastyki. Antyżydowskie i antyromskie hasła. Dramat. Zacząłem najpierw te naklejki zdzierać, ale dziwiłem się dlaczego to nie znika. I najpierw miałem pomysł żeby zrobić aferę. A potem włączył mi się społecznik i poszedłem z tym do burmistrza Antoniego Szlagora. Zrobiłem warsztaty z młodzieżą licealną o nazistowskich symbolach, że psują wizerunek miasta. A potem zrobiliśmy akcję „Malarze Pokojowi”. I wspólnie z młodzieżą zamalowywaliśmy te hasła i swastyki. Bo ja twierdzę, że każdą złą rzecz możemy wykorzystać do edukacji. Bo można to było samemu zamalować, albo wysłać urzędników, a tu mamy żywą lekcję historii, edukację. Zwróć uwagę, to nie była akcja przeciwko nazizmowi. Tylko w dniu Międzynarodowego Dnia Pokoju akcja Malarze Pokojowi. Żeby nie prowokować. Bo jak jest akcja, to jest reakcja. A Burmistrz Szlagor ujął mnie tym, że przyszedł w roboczym ubraniu i z nami przez półtorej godziny zamalowywał. Wziął wałek, rozmawiał z przechodniami, on osobiście malował. A nie, że przyszedł się sfotografować w garniturze. Od tego czasu jesteśmy partnerami. No i zrobiliśmy badania, aby sprawdzić skąd jest akceptacja tych swastyk. Były też badania dotyczące relacji
polsko-romskich. Z tych badań różne rzeczy wynikały, m.in. że społeczność romska jest bardzo nieufna i jedyną płaszczyzną, na jakiej możemy jakieś mosty budować to są dzieci. Bo Romowie czuli się tu bardzo zagrożeni, bali się o swoje dzieci. Żywczanie chcieli nowych placów zabaw, nowych szkół, większych basenów, a Cyganie chcieli bezpiecznej drogi do szkoły. To pokazało różnice potrzeb. Obecnie trwa też projekt „Aktywni na rzecz tolerancji”. To szkolenia dla nauczycieli i dla urzędników. Jak to traktować, jak pomóc, skąd fundusze. Nie jest to atrakcyjne dla mediów, ale to robimy. Jest tu osiedle socjalne Kabaty. I próbuję od 1,5 roku różne rzeczy dla tego osiedla organizować. Zbiórki odzieży, mebli. To robię bez kamer. Raz żeby im pomóc, dwa dla siebie.
Dowartościowujesz ich, a nie uczysz, że mogą liczyć na pomoc bo są biedni. DP: Tak. Uczę ich wartości. Myślę, że to
ważne. Pracowałeś, jedziesz. OK. Chcecie coś więcej, to musicie znowu coś zrobić. Bo przyszli do mnie ojcowie tych małych bąków, po 30, że oni też chcą malować. Tylko oni chcą namalować już coś dla dorosłych, jakiego Tupac-a albo coś. Ja mówię ok, ale musicie zrobić projekt. To są takie rzeczy, o których nigdzie nie przeczytasz. Mam nadzieję, że jak się to uda, to odpalę wszystkie media, jakie się da. Mam obietnicę od Pani Prezydentowej RP, że jak będzie już plac zabaw, to ona go otworzy. Tam ma być najpiękniejsze graffiti, super plac zabaw, żeby to odium miejsca, tej czarnej dziury, wiesz, kabaciarzy, zdjąć. To ma być takie miejsce, że wszyscy będą zazdrościć, że nie mieszkają na Kabatach. I będą jeździć ludzie z Żywca, żeby to zobaczyć. Po prostu tak ma być.
A jak doszło do współpracy z Korą? DP: Najpierw napisał do mnie, a potem
zadzwonił jej syn Mateusz Jackowski. Bo mieli pomysł, że okładka płyty miała być związana z graffiti. Miało być przesłanie o wolności. Tak im się kojarzyło, że graffiti będzie bardzo pasowało do wolności. Jako taki nie stłumiony, bez cenzury, wolny krzyk ulicy. Mateusz widział wcześniej album Polski Street Art. Tam zobaczył moje prace. Jeszcze wtedy o mnie nie pomyślał. Raczej brał pod uwagę grafficiarzy z Warszawy, że zrobi coś na zamówienie. Ale zaczął wklepywać w Internet słowa klucze: wolność, graffiti, to ja zawsze wyskakiwałem. Zaczął się przyglądać co ja robię, zobaczył, że w najnowszym albumie Polski Street Art 2 też jestem, stwierdził, że nie chodzi o to, aby 18-letni synek coś tam zrobił, tylko chodzi o jakąś postać, która coś dla tej wolności robi. I to mu po prostu spasowało. I spotkaliśmy się w Krakowie, kiedy malowałem mural dla Muzeum Armii Krajowej z okazji jego otwarcia. Robiłem to za darmo, żeby było jasne. Nie dla kasy. No i on przyszedł pod tą ścianę, chwilę sobie pogadaliśmy. Powiedziałem mu, że muszę to szybko zrobić bo nie mam czasu. No i po dwóch dniach wysłałem mu materiał, to mu się spodobało. Potem się okazało, że nie tylko okładka, tylko projekty poszły do całej wkładki. Ostatecznie musiałem tego zrobić więcej. No i zrobiłem. A Korę i Kamila poznałem osobiście na promocji płyty w Warszawie. Kora to bardzo ciepła i życzliwa osoba. Jej prywatny wizerunek mocno odbiega od tego medialnego. A co ważna wspólnie z Kamilem wsparli już nasz projekt o związkach partnerskich – walka trwa o małe wolności!
Jesteś szczęśliwy? DP: Ja tak, bardzo. Bo ja żyję tym, to jest moja pasja, ta moja robota. Ja nie mam dnia wolnego. Wojownik nigdy nie jest na wakacjach.
Cały wywiad przeczytasz na www.2bstyle.pl
21
FOTO: 3fala.art.pl
Zapytałem żony, czy się na to zgadza. My wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie. I rozpocząłem akcję Związki Partnerskie nie są dla nas zagrożeniem. Najpierw było nasze rodzinne zdjęcie, a potem poprosiłem, aby innymi przysyłali swoje. Po kilku dniach było niemal 100 heteroseksualnych małżeństw i 4500 fanów na FB. Akcja trwa!
psyche Uwielbiam motywować innych ale obecnie nie mam do tego motywacji.
Zmotywuj siebie od nowa
Edyta Nowak-Żółty Coach i trener rozwoju osobistego, od 10 lat uczy jak budować dobre relacje międzyludzkie, pomaga ludziom osiągnąć cele w różnych dziedzinach życia, wierzy w człowieka, w jego potencjał i możliwości. email: edanowa@gmail.com
rys: © andrewgenn - Fotolia.com
„Jeśli nie ustalasz celów dla siebie, jesteś skazany na pracowanie przy osiąganiu celów kogoś innego.” Brian Tracy Czy pamiętasz, kiedy ostatni raz zmuszałeś się do wykonania danej czynności? Może była to twoja praca, może porządkowanie mieszkania, może gotowanie obiadu. Nie ważne, co to było ale ważne, że być może już od dawna robisz to z musu lub szukasz możliwości nie robienia tego w ogóle. A teraz wyobraź sobie, jak by to było, gdybyś był w stanie zamienić uczucie zniechęcenia w dziką motywację do działania. Jak bardzo było by to przydatne dla ciebie? Każdemu zdarza się, że praca, codzienne
22
obowiązki, życie przestaje dawać satysfakcję, mamy poczucie, że to co robimy jest pozbawione sensu. Powodów takiego stanu jest mnóstwo, bo każdy człowiek ma w sobie inny zespół motywatorów, które mobilizują do zaangażowania. Jednych do działania będzie popychać spodziewana nagroda finansowa, dla innych ważne będzie uznanie innych osób, są i tacy którzy robią coś dla satysfakcji i sprawdzenia siebie. Z pewnością można zauważyć, że im atrakcyjniejszy zespół motywatorów, tym efekty naszych działań są bardziej spektakularne. Czasami mocno zazdrościmy innym , że coś im się udało. Myślimy wtedy „gdybym miała takie możliwości jak on”. Nasze życie nie zawsze jest dla nas szczególnie przyjazne. Od dziecka słyszymy, że czegoś nie potrafimy, czegoś nie umiemy, że nie dojdziemy do niczego. Potem wchodzimy
w świat dorosłych i żyjąc w grupie uginamy się pod nakazami i zasadami ogółu. Bywa więc, że praca, codzienne obowiązki przestają przynosić nam radość, nie wiemy jak wydostać się z tej sytuacji, wątpimy, że możemy cokolwiek zmienić i zaczynamy życiowo wegetować, a czas tylko pogłębia naszą bezsilność. Czy można więc nauczyć się motywacji? Internet jest pełen ogłoszeń różnych szkoleń i kursów pod hasłem: sztuka motywacji, trening motywacji, automotywacja. To jednak tylko inspiracja, w lepszym lub gorszym wydaniu. Prawdziwej motywacji do działania nie możesz się nauczyć – MUSISZ JĄ W SOBIE ZRODZIĆ. Każdy z nas ma w sobie siłę i możliwość do zaangażowania się. Na słowo MOTYWACJA składają się dwa słówka: Motyw i Akcja. Czyli aby podjąć jakieś określone działanie – akcję – należy mieć do tego motyw.
„Naszym głównym życzeniem w życiu jest spotkać kogoś, kto zmusi nas do zrobienia tego, na co nas stać.” R. W. Emerson Jak obudzić w sobie motywację? Po pierwsze, zastanów się nad celem. Po co coś robisz, na przykład po co pracujesz? Jakie korzyści daje ci praca? Co sprawiło, że podjąłeś tę pracę? Jeżeli już wiesz, to wspieraj siebie myślami pozytywnymi: idę do pracy bo chcę. Znajdź przyjemność w tym co robisz, bo sam czujesz, że do rzeczy przyjemnych nie trzeba nas motywować Teoretycy procesu motywacji mówią, że najbardziej zmotywowani są ci, którzy widzą sens tego, co robią, najmniej ci, którzy za jedyny powód do wykonywania swojej pracy uważają konieczność zarabiania. Nie wstawaj rano z myślą „pospiesz się bo jak się spóźnisz to cię zwolnią”. Negatywny dialog z sobą samym osłabia naszą motywację, zabiera chęć do życia i sprawia, że życie staje się coraz trudniejsze. Kolejna sprawa, która motywuje nas do życia i działań to CEL. Jeśli nie masz w życiu celu, wyznacz go sobie. Jeśli masz listę długoterminowyh celów, to stwórz listę krótkoterminowych planów. Zastanów się co chcesz osiągnąć w całym Twoim dalszym życiu. Jedno z podstawowych pytań
coacha, czyli trenera rozwoju osobistego brzmi: „Kim chce Pani/Pan być za 5 lub 10 lat?” i „Jak wyobraża sobie Pani/Pan siebie za 5 lat?”. Zastosuj to do siebie, pomyśl co chcesz robić za 5 lat. Podziel ten plan na mniejsze kawałki i odnieś to do czasu teraźniejszego – zastanów się co powinieneś (CHCESZ) zrobić już w tym miesiącu, aby ten krok przybliżył cię do pięcioletniego celu. Wizualizuj efekt, czyli wyobrażaj sobie z jak największą dokładnością, jak to będzie, kiedy swój cel zrealizujesz. Zachęcam cię do zapisywania celów, gdyż nie od dziś wiadomo, że cele, które nie są zapisane, są tylko życzeniami. Jeśli masz jakieś zadanie do wykonania w pracy, a brak ci motywacji do działania – zrób podobnie: zapisz zadanie, następnie rozrysuj jakie mniejsze działania się na nie składają – to będzie twój główny cel oraz cele szczegółowe – powinieneś je widzieć wyraźnie określone. Zastanów się także co może ci przeszkodzić w dążeniu do wytyczonego celu, zlokalizuj te elementy, na które masz wpływ, które możesz zmienić oraz te, na które nie masz wpływu – uświadom sobie zagrożenia i wszelkie „osłabiacze” na drodze do celu. W ten sposób gdy się zdarzą będziesz gotowy do walki z nimi. Te, na które masz wpływ – zmień, a te na które nie masz wpływu – oswój i polub, bo co innego ci pozostaje? Teraz przystąp do ważnego etapu tego działania: zacznij marzyć i wypisz korzyści wynikające z osiągnięcia
wyznaczonego celu. Prawda, że przyjemne? Ważne byś na każde zadanie wyznaczał sobie czas w jakim je wykonasz. Jeśli masz zrobić coś, czego nie lubisz, daj sobie na to np. 60 minut (jeśli oczywiście jest to do wykonania w takim czasie) i pomyśl: za godzinę zrobię to co lubię. Zmienia nastawienie do pracy? Mając jasno wytyczoną drogę działania łatwiej ci będzie „ruszyć z miejsca” i pokonywać kolejne etapy. Po zakończeniu każdego etapu zrób sobie podsumowanie, co udało ci się osiągnąć, czego się nauczyłeś, co niespodziewanego stanęło na Twej drodze i jak sobie z tym poradziłeś? Zachęcam byś każdy ukończony etap nagradzał. Każdy lubi nagrody i pochwały. Dlaczego nie masz sam siebie nagradzać i chwalić? Za ciężką pracę należy się odpoczynek. To „ładuje silniki” do dalszej pracy. Zaplanuj sobie nagrody, nagradzaj się za każde dobrze wykonane zadanie – bez względu na jego wielkość i trudność. Motywacja to ciekawy stan, jednak czy możemy go czuć całą dobę? Raczej nie, więc niech w twoim życiu znajdzie się też czas na „nicnierobienie” – czasami warto usiąść i siedzieć, ale nic więcej – nie czytać, nie pisać, nie oglądać TV, nie surfować po „necie”, siedzieć by poczuć, że dłuższe „nicnierobienie” jest nie do wytrzymania, aż zechce nam się znowu coś robić i zaczniemy to robić z radością i zaangażowaniem. AUTOPROMOCJA
23
felieton: okiem kobiety
Spakowana walizka
Iwona Kopeć Manager ds. Marketingu, matka 2 nastolatków. Kobieta – myśląca czasami po męsku.
ILUSTRACJA: Maciej Maćkowiak
Budzisz się pewnego dnia i spostrzegasz, że twoje wspaniałe dziecko zamieniło się w krnąbrnego, pyskatego nastolatka. Masz ochotę zaśpiewać: „i co ja robię tu i kim są te wrzeszczące potwory?” Urodziłam dzieci w młodym wieku. Trochę pomiędzy rozkręcaniem kolejnego biznesu. Wszystko poszło sprawnie. Nie rozumiałam innych, kiedy mówili, że mają jakieś problemy z dziećmi. Moje były śliczne, zdrowe, rozwijały się prawidłowo. W przedszkolu radziły sobie świetnie, przesypiały całe noce. Dzielnie chodziły na wszystkie zajęcia dodatkowe (a zapewniłam im cały wachlarza takowych). Zarówno ja, jak i mój mąż czuliśmy się dobrze w roli rodziców. Dzieci były dla nas odskocznią od problemów
24
dnia codziennego. Choć trudno było pogodzić wszystko razem, nigdy nie żałowałam, że pojawiły się na świecie. Myślałam, że mnie się udało, że całkiem dobrze sprawdzam się jako rodzic. A potem, jedno po drugim, zaczęli zmieniać się w nastolatków. Umyj zęby – trzask drzwiami! Posprzątaj pokój – trzask drzwiami! Odrobiłeś lekcje? – trzask drzwiami! Siadam i oglądam zdjęcia sprzed kilku lat. Jakie moje dzieci były śliczne. Takie słodkie. Pamiętam wołanie Miśka „Mamo, już posprzątałem pokój, mogę sobie pograć?” I nagle budzę się i co słyszę? – trzask drzwiami! Wciąż zachodzę w głowę, kiedy i kto podmienił mi moje słodkie, śliczne dzieci.
Kim są te istoty z problemami, wrzeszczące i trzaskające drzwiami? Jak z nimi przetrwać? A co z tymi małymi uroczymi istotami, które wszystko robiły razem? Pamiętam, jak mój syn opiekował się swoją małą siostrzyczką. To było dla Ani, tamto dla Ani, a dziś słyszę – „Dlaczego urodziłaś to coś?” Czasem załamuję się i myślę, czy tak już będzie zawsze, czy może być jeszcze gorzej? Mam pełną świadomość tego, że nie jestem odosobniona. Miliony rodziców na świecie zadaje sobie to pytanie, ale przecież mnie to miało nie spotkać. Pomna moich przejść z rodzicami poprzysięgłam sobie kiedyś być rodzicem doskonałym. Wystarczy przecież rozmawiać z dziećmi na wszelkie możli-
we tematy, wpierać ich, pomagać, rozumieć, pozwalać czasem na laby w szkole – wszystko byleby mieć z nimi doskonały kontakt. I mam za swoje. Moje cierpienia są podwójne, ponieważ mam na stanie dwoje znerwicowanych nastolatków, którym naprzemiennie buzują hormony. W dodatku płci przeciwnej, z lubością się zwalczającej. Gdyby chociaż nastąpiło to stopniowo, najpierw jeden, potem druga. Ale nie! Ja dostałam od razu pakiet „full options”. Mój syn, kiedyś postrzegany jako dziecko mądre i dociekliwe, dziś stał się kolekcjonerem uwag, które mają jedną cechę wspólną – za wiele dyskutuje. Mam co chciałam. Przecież zawsze uczyłam go mieć własne zdanie i mówić prawdę bez względu na okoliczności. No to właśnie to robi! Moja córka, kiedyś gwiazda przedszkola, dziś najchętniej miałaby labę codziennie. I o co chodzi? Przecież mówiłam, że z podstawówki i tak mało co się pamięta, a na serio człowiek zaczyna uczyć się w liceum, kiedy już wie czego chce. Pytam siebie, co zrobiłam nie tak? Ani się obejrzałam, a stwory, które jeszcze niedawno uważałam za ósmy cud świata, zaczęły pyskować, warczeć na siebie, walczyć między sobą i ze mną. Dla podtrzymania na duchu, mówię sobie, że w końcu nastolatki muszą być niemożliwe, prawda? Przyjaciele, których dzieci mają już po dwadzieścia parę lat, zapewniają mnie, że to minie. Świetnie, tylko kiedy? Czy starczy mi sił, aby tego doczekać? Póki co, w moim domu toczy się regularna wojna. W zasadzie próbowałam już wszystkiego. Wprowadzałam twarde reguły i równie twardo je egzekwowałam. Nie zliczę ile odbyłam rozmów przy kuchennym stole. Raz chciałam traktować ich jak równorzędnych partnerów, za których się uważają, a raz jak dzieciaki, którymi w rzeczywistości nadal są. Wszystko na nic. Pewnego dnia, po kolejnej awanturze na temat ocen, wulgarnych wyzwisk pod adresem siostry, usiadłam przy kuchennym stole sama i zaczęłam myśleć co dalej? I wszystko mi się przypomniało. Postanowiłam choć na chwilę wleźć w skórę
mojego dziecka i spróbować myśleć jak ono. Przypomniałam sobie też, jak ja się czułam mając 14 lat i czego tak naprawdę oczekiwałam wówczas od rodziców. Z pewnością nie tłuczenia całymi dniami mądrości o szkole, nauce, dobrym zachowaniu i szacunku dla rodzeństwa. Postanowiłam swoje odczucia przelać na papier. Uspokoiło mnie to. A kiedy przeczytałam swoje notatki – rozśmieszyło. Śmiałam się z ich niedorzecznego zachowania, ale także ze swojego. Trudno dziś być rodzicem. Nie tylko nastolatka. Dziś to dzieci wychowują ro-
Dziecko w każdym wieku potrzebuje, aby wyznaczać mu granice, ale należy to robić z głową i dopasowywać do jego wieku. Miłość okazywana dziecku nie może być przekupstwem i nauką kombinowania. Mamy być dla naszych dzieci podporą, a nie bankomatem.
dziców, a nie rodzice dzieci. Wiecznie zabiegani, myślimy jak zapewnić naszym dzieciom wszelkie możliwe dobra materialne, aby nie odstawały w szkole od rówieśników. Zapominamy jednak o podstawowej kwestii – dzieci wciąż potrzebują przede wszystkim nas. A my co robimy? Wciąż pouczamy, gderamy, obiecujemy nowy gadżet za rozwiązanie problemu. I wciąż tłumaczymy siebie samych – przecież mają wszystko – ja nie miałem połowy tego, co ma moje dziecko. Ale czy nasze dzieci mają nas? I nie chodzi tu wcale o zakazywanie wszystkiego lub odwrotnie, o totalne rozpuszczanie i brak zasad – wręcz przeciwnie. Dziecko w każdym wieku potrzebuje, aby wyznaczać mu granice, ale należy to robić
z głową i dopasowywać do jego wieku. Miłość okazywana dziecku nie może być przekupstwem i nauką kombinowania. Mamy być dla naszych dzieci podporą, a nie bankomatem. Kiedyś przeczyłam mądre zdanie, które tkwi mi w głowie do dziś. Wychowywanie dziecka jest jak pakowanie walizki na wczasy. Co do niej włożysz, potem wyciągniesz. Czy będziesz mieć na wczasach przydatne rzeczy, czy stertę gałganów – zależy tylko od ciebie. Może się zdarzyć, że zagubimy gdzieś klucze to tej walizki, zamek nam się zepsuje, walizka zaginie. Jednak ktokolwiek ją kiedyś otworzy zobaczy tam zapakowany przez ciebie ekwipunek. Pamiętajmy o podstawowej kwestii – nie możemy przeżyć życia za nasze dzieci. Aby zacząć w przyszłości samodzielnie żyć, muszą się zbuntować, urwać ze sznurka. One naprawdę toczą codzienną, wewnętrzną wojnę. Jak być oryginalnym, jak zaimponować wśród rówieśników, jak być ładnym – a tu wciąż nowe pryszcze. Od nas oczekują przede wszystkim wsparcia, akceptacji i porad. W tej kwestii nic się nie zmieniło od lat. Jeśli oczekują tylko ciuchów i gadżetów, to znaczy, że problem jest w nas. Czy mam problem z moimi nastolatkami? Chyba jednak nie. Moje dzieci nadal są mądre, samodzielne i śliczne. To, że pogorszyły im się oceny w szkole – cóż. To znaczy, że to nie jest dla nich czas na naukę. Teraz jest czas na popełnianie błędów. I lepiej. Teraz mogę im w tym jeszcze pomóc. Kiedy będą dorośli, pewnych błędów nie będzie już można naprawić. Jestem więc chyba szczęściarą, że moje dzieciaki zbuntowały się tak wcześnie, kiedy wciąż mam nad tym buntem kontrolę. Muszę tylko dużo medytować i uzbroić się w niezliczone zapasy cierpliwości. Kiedy siadam wieczorem przy kuchennym stole, a obok mnie siada mój zbuntowany nastolatek i mówi „Misiek, możemy pogadać, jest problem?” – cała para i wściekłość znika i jest tylko ta chwila. To znaczy, że obok siedzi moje dziecko, chwilowo tylko przebrane za jakiegoś długowłosego, pryszczatego, zbuntowanego kosmitę. I zaczynamy rozmawiać. Reszta jest już od dawna spakowana w walizce.
25
felieton: okiem mężczyzny
Zmieniłem wyznanie – przeszedłem na JAZZizm
ILUSTRACJA: Maciej Maćkowiak
Bartłomiej Nowicki Z wykształcenia filolog-anglista, z zamiłowania bielszczanin i czytelnik, czy raczej kolekcjoner książek. Górołaz beskidofil. Poprawny pesymista.
Rzecz cała wydaje się bardzo prosta – ot, bierzemy nie mającego zielonego pojęcia o muzyce przez duże M gościa i rzucamy go na głęboką wodę Bielskiej Zadymki Jazzowej. Podobnie jak w serii programów telewizyjnych „Idiota za granicą” (w roli geograficzno-kulturowego ignoranta świetny Karl Pilkington), musi to być osobnik wybitnie nie wiedzący co jest (z)grane, ktoś, dla kogo ksylofon to po prostu takie bardziej „wypasione” cymbałki, i któremu Jan Ptaszyn Wróblewski co najwyżej kojarzy się z ornitologią. Proste? Proste. I tylko... rola „Idioty na Zadymce” przypadła MNIE! A po co w ogóle organizować cały ten eksperyment? Czyżbyśmy nie mieli świetnych dziennikarzy znających się na muzyce, wybitnych piór wprawionych w boju o sławienie czystych i wielkich dźwięków? Oczywiście, że mamy, ale problem z nimi polega na tym, iż przez swoją wielkość jakoś tak straszą nas, maluczkich, przygniatają swoją wielkością, tworzą przestrzeń zamkniętą, enklawę wtajemniczonych,
26
przy których tacy jak ja maleją, kurczą się boleśnie i boją zachwycić, bo a nuż trzeba będzie wytłumaczyć się z niewiedzy, zdać egzamin z umiejętności odróżnienia Kenny Garretta od Benny Golsona. Tak przygnieceni, sami wykluczamy się z kręgu potencjalnych odbiorców tego mimo wszystko wymagającego gatunku muzyki, i mocno niesłusznie! Pytanie stare jak pojawienie się pierwszego odbiorcy dzieła sztuki: Czy do pełnego zachwytu i poprawnego zrozumienia utworu potrzebuję lat wprawiania się i rozwijania wrażliwości, śledzenia nowych trendów, stylów i koncepcji? Hm, i tak i nie. Tak, ponieważ ignorancja artystyczna, podobnie jak każda inna, prowadzi jedynie do odbioru, najdelikatniej rzecz ujmując, powierzchownego (tak przy okazji, podróże niekoniecznie kształcą; dla „idioty” nawet ogrom egipskich piramid będzie źródłem jedynie płytkiej refleksji na poziomie: „OK, całkiem duże, ale na zdjęciu z broszury wydawały mi się nieco większe”). Nie, ponieważ prawdzi-
wa sztuka powinna docierać do każdego, kto potrafi choćby w najmniejszym stopniu dostroić się do wrażliwości artysty, czy chociażby znaleźć w sobie przestrzeń do współodczuwania, do odkrycia, iż to, co „artysta miał na myśli” jemu także w duszy gra. Piątek. Galeria Sfera, klub Klimat. Us3, kapela, która tego wieczoru zagrała, była mi co nieco znana z czasów studenckich, chociaż – jak na ignoranta przystało – zdałem sobie z tego sprawę dopiero po kilku utworach. „Muzycznie” obecni na naszych prywatkach jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, nagle pojawili się przed nami w pełnym rynsztunku, uzbrojeni po zęby w sprzęt do wydawania wszelakich dźwięków i – było super! OK, może niepotrzebnie pchałem się do samego przodu, pod kolumnę, z której, jak dla mnie, „walił” tak wstrząsający trzewiami bas, iż nie wiedziałem czy skupić się na odbiorze czy może raczej ratować serce przed arytmią, ale generalnie się mi podobało bardzo!
Zdziwiony byłem nieco ich, hm, wersją jazzu. Zawsze myślałem, iż członkowie szanujących się kapel jazzowych wręcz za punkt honoru przyjmują osiągnięcie muzycznej nirwany, w której każdy gra tak bardzo „swoje”, tak bardzo „odpływa” nie bacząc na to, co wyprawiają jego koledzy, iż w zasadzie ten właśnie rys charakterystyczny „jazzu” stanowił dla mnie do niedawna podstawę jego definicji. Jeżeli natknąłem się na dźwięki, które, jak mi się wydawało, wydawane były chaotycznie i bez sensu, a muzycy je wydający z przejęciem zanurzali się w swoje własne światy i nawet ze sceny schodzili w odstępie kilkudziesięciu minut (święcie przekonani, iż zrobili to równocześnie) to znaczy, że miałem do czynienia z zespołem jazzowym – tak to przynajmniej widziałem. A tu masz! Us3 grali głośno, grali skocznie, wesoło i... równo. Sprawdzam w Wikipedii – no tak, wszystko chyba jasne – Us3 to zespół acid-jazzowy. Dobrze, że znam angielski, w przeciwnym razie pomyślałbym, że acid znaczy „grany w tempo, miarowo i równo”. Sobota. Teatr Polski. Na początek rozgrzewka – Lichtański Sound Lab, laureaci Nagrody Głównej tegorocznego konkursu – jazz bardzo przyjemny, profesjonalnie podany, dobrze odebrany. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, iż to był wstęp jedynie do tego-weekendowego przełomu w „muzycznym” życiu mym. Po „wstępie”, ladies and gentlemen, Gretchen Parlato, artystka, która tego wieczoru oczarowała mnie totalnie, na krótko odebrała mowę – uczyniła Nie-Parlatą – i porwała bez reszty. Była gwiazdą w sensie ścisłym, świeciła niemalże dosłownie, roztaczała urok, elegancję, wdzięk. Wbrew swemu nazwisku mówiła mało, jakby nieśmiało, świadoma, że nie o opowiadanie tu chodzi. Ucieleśniała sztukę, o której napisałem powyżej, iż dociera nawet do tych, którzy nie muszą znać się, nie muszą z eksperta szkiełkiem i okiem zmierzyć i zważyć każdą nutę aby odczuć, iż jest ona wielka, iż potrafi urzec i omotać, uprowadzić w odległe światy równoległe. To był szok poznawczy! Zmieniłem wyznanie – przeszedłem na JAZZizm. Kolejni muzycy, Benny Golson ze swoją kapelą, jedynie potwierdzili moje przypuszczenie, iż oto właśnie otarłem się
o transcendencję. Już sam wiek ich lidera – 84 lata! – zmuszał do namysłu (Ja w jego wieku – zakładając, że dożyję – zapewne potrzebować będę specjalistycznej aparatury do oddychania, a on o własnych siłach „dmuchał” w saksofon, i to do północy!). Klasyczny jazz, jaki zaprezentowali, najbardziej chyba urzekł mnie... sposobem, w jaki został zaprezentowany. Była w tym lekkość i niezwykła radość grania, brak spinania się i sztywności, zero „gwiazdorzenia”. Po scenie muzycy poruszali się pewnie, swobodnie, a po każdej wymianie, po każdym indywidualnym popisie uśmiechali się do siebie, żartowali, wymieniali jakieś uwagi, przekomarzali. Pośród nich Benny Golson, „ojciec” całego zespołu, wspierający
Wracałem zatopionymi w nocy, pustymi ulicami Bielska, w sercu niosąc głupotę i naiwność i nadgorliwość neofity, i dobrze mi z tym było. swoje „dzieci”, dopingował, chwalił, klaskał, przytakiwał, reagował tak, jakby słyszał ich po raz pierwszy, jakby zdumiony był, zaskoczony, iż tak wspaniale potrafią grać. Dla takiego „ojca” można się zatracić, grać do samego rana, do omdlenia. Wracałem zatopionymi w nocy, pustymi ulicami Bielska, w sercu niosąc głupotę i naiwność i nadgorliwość neofity, i dobrze mi z tym było :) Niedziela. Galeria Sfera, klub Klimat. Tego wieczoru nasza bielska wokalistka jazzowa, Beata Przybyłek, was Gonna Rock Us. Powiedzieć, że jej się to udało to nie powiedzieć nic. Po sobotnim objawieniu nie potrzebowałem już żadnych doznań z serii „obuchem go przez łeb”, byłem wystarczająco oszołomiony. Oczekiwałem jedynie dalszego potwier-
dzenia, iż właśnie wkroczyłem na właściwą drogę, i powinienem jedynie wytrwale nią podążać :) I tylko... pytanie techniczne na dzień dobry, „Czy w najbliższym czasie drogą tą podążać będę na stojąco, czy może uda mi się znaleźć jakieś wolne miejsce?” – a dodać muszę, że Klimat zastałem pełniusieńki! O, jest – trochę za bardzo z tyłu i trochę za bardzo na prawo, ale jest. Zająłem. Z uzurpatorskim przejęciem i przegięciem przyjąłem postawę znawcy i zmanierowanego konesera. „Rozwaliłem” się na krzesełku leniwie. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko papierosa w kąciku ust – szkoda, że rzuciłem :) Po mojej lewej zasiadł jakiś zlękniony jegomość pod pięćdziesiątkę; szara cera, szary sweterek z nieokreślonym szlaczkiem na piersi, wyraz twarzy wskazujący na bolesne skupienie i pełną koncentrację na Mission jak najbardziej Impossible – „Co zrobić aby nikt nie zauważył, iż nie bardzo się znam, ale ciekawy jestem co tu dają?”. Boże, pomyślałem sobie, przecież to JA „piątkowy”! Już miałem zagadnąć („Stary, co ty, q..., wiesz o jazzie?”) gdy... zaczęli grać. Było lirycznie, było energicznie, zmysłowo i balladowo. Odbiór fantastyczny, bawili się wszyscy, a jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż przedział wiekowy odbiorców rozciągał się od standardowych lat sześciu do stu sześciu, to, można powiedzieć, iż mieliśmy do czynienia z sukcesem pełnym. Czego chcieć więcej? No właśnie, czego? Chyba tylko tego, aby takich weekendów było – więcej! Coda. Poniedziałek rano. Telefon do przyjaciela. „Stary, help, czuję się jakby mi proza codzienności dała po gębie. Nie pamiętam już kiedy ostatnio z takim bólem wstawałem do roboty! Dlaczego takich imprez nie mamy co tydzień, powiedzmy, w każdy piątek? Ot, po pracy siadasz przy stoliku w klubie zalanym stonowanym światłem, sączysz małe co nieco, relaksujesz się, podziwiasz, karmisz zmysły. Why, oh, why NOT?!”. Po drugiej stronie podobne odczucia, podobna refleksja. A satysfakcjonującej nas odpowiedzi brak. Wieczór. Esemes do przyjaciółki: „Sorki, ale... zakochałem się! Muzycznie, więc po same uszy ;)”
27
28
29
30
31
32
FOTO: Jacek Bonecki
Polski orzeł na „ROAD TO HELL” Z Rafałem Sonikiem rozmawia Anita Szymańska
Rafał Sonik. Przedsiębiorca. Poza tym – sportowiec, filantrop. Właściciel Gemini Park w Bielsku-Białej i Gemini Jasna Park w Tarnowie. Zdobywca III miejsca w klasie quadów w rajdach Dakar w 2009 i 2013 roku. Jest sześciokrotnym mistrzem Polski w enduro i motocrossie quadów. Jako przedsiębiorca działa w wielu branżach: IT, farmaceutycznej, księgarskiej, deweloperskiej. Perfekcjonista i pasjonat wszystkiego, czym się zajmuje. Z Rafałem Sonikiem rozmawiamy na temat jego sportowej kariery w rajdzie Dakar. Co się czuje stając na podium w takiej konkurencji, jaką jest Dakar. Czy ten ogromny bagaż emocji rozładowuje się? Rafał Sonik: Ja mam specyficzne doświad-
czenie. Moje główne napięcia na co dzień wynikają z nieprzewidywalności skutków moich decyzji. Każdego dnia podejmuję decyzje zawodowe, których rezultaty mogą być widoczne dopiero po roku, dwóch, czy nawet pięciu. I to powoduje, że jestem zestresowany w taki mało fizyczny sposób, wieczorem jestem po prostu zmęczony psychicznie. A Dakar jest o tyle genialny, że wszystkie decyzje, które się tam podejmuje skutkują natychmiast. I albo się coś zrobi dobrze i wtedy jest nagroda, albo się zrobi coś źle i wtedy jest kara. Dlatego Dakar jest dla mnie ogromnym relaksem. Już po kilku dniach mogę skupić się wyłącznie na rajdzie, na niczym więcej. To, co tam się dzieje, jest skrajną odskocznią od tego, co ma się na co dzień. Tyle, że mało kto to rozumie. Kiedy rozmawiam z ludźmi, to mówią „co ty, przecież to takie straszne wyzwanie”. A moje wyzwanie polega na tym, czy dodaję gazu, czy nie, przechylam ciało do przodu czy do tyłu – ale to są najpiękniejsze decyzje. Trzeba być świetnie wytrenowanym, wyszkolonym i mieć znakomite zaplecze techniczne, ale decyzje są proste. Natomiast na co dzień jestem przedsiębiorcą i parametrów do podej-
mowania decyzji jest dużo więcej, a ich skutki mniej przewidywalne. Jeśli się podejmuje w ciągu roku słuszne decyzje, to one potem procentują. Od drobnych po większe. Tak samo w przypadku Dakaru.
Na przykład? RS: Na przykład podejmowaliśmy decyzję
o wynajęciu, a później zakupie kampera. Okazało się, że 95 procent tego, w co go wyposażyliśmy, było niezbędne. Dzięki temu mogłem po raz pierwszy na Dakarze wygodnie spać, jeść i wygodnie robić roadbooka (plan trasy – przyp. red.). To jest komfort, którego nic nie zastąpi, bo ja już spałem i w namiocie i w ciężarówce, pod gołym niebem i w hotelu. I żaden z tych rozwiązań się nie sprawdza, bo na przykład do hotelu trzeba dojechać, a dojazd zabiera czas na sen. Inna rzecz, która była zorganizowana perfekcyjnie, to moja ekipa, od której chyba powinienem zacząć. W tym roku zadbali o mnie tak, jak nigdy dotąd. Bo każdy miał przypisane zadania, a dodatkowo wnieśli do ekipy ogromne pokłady przyjaźni. Dzięki temu moi przyjaciele nie traktowali tego jak pańszczyzny, ale jak wspólną robotę. Czułem się po prostu dopieszczony. Np. zawsze przy tworzeniu roadbooka na następny dzień od razu dostawałem jedzenie i do tego małą porcję wina, co wcześniej się raczej nie zdarzało.
Wina? RS: Tak, obowiązkowo! To rodzaj uzu-
pełnienia odnowy biologicznej. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że masaż nawet super zrobiony, nie daje mięśniom tego efektu chemicznego, jaki daje wino albo odrobina piwa. Ale powtarzam, minimalna ilość, która tak wpływa na mięśnie, że lekko wiotczeją, dzięki czemu osiąga się najlepsze efekty masażu. Po takiej odnowie i pięciu godzinach snu wstaję wyspany i zrelaksowany. Tak, mogę powiedzieć, że na moim piątym Dakarze w końcu poczułem się urządzony. W takim znaczeniu, jak ktoś posiadający mieszkanie, a w nim meble, telewizor, samochód, pralkę, itp. tak ja mam ten swój mały domek i przyjaciół, którzy tylko czekają, aż zjadę z trasy, aby zrobić mi kąpiel, przygotować miejsce do posiłku i podać jedzenie. W tym znaczeniu do Dakaru czuję się przygotowany.
A jak wyglądają przygotowania do Dakaru? RS: Proszę mi wierzyć, jakiekolwiek „oszu-
stwo” przed Dakarem czyli „jakoś” zebrana ekipa, „jakoś” zmontowany sprzęt, „jacyś” tam mechanicy – po trzech dniach się kończy. Tak naprawdę przygotowania do Dakaru rozpoczynają się rok wcześniej, ja już przygotowuję przyszłoroczny. Dlaczego? Bo przyjeżdżamy na metę każdego odcinka i oglądamy dwa, trzy pojazdy re-
33
ludzie
Rajd Dakar to zróżnicowane warunki terenowe i pogodowe. Tylko dla wytrwałych!
ferencyjne. To znaczy wybieram jednego lub drugiego zawodnika, którego pojazd uważam za referencyjny i oglądam te pojazdy – na ile mi pozwolą oczywiście. Patrzę, co im się zepsuło, co się zużyło, a co im wytrzymało. I wtedy mówię do mojej ekipy „chłopaki, w przyszłym roku nie będziemy stosować aluminiowych osłon na przednie wahacze, tylko teflonowe. A za rok albo dwa może karbonowe. Bo aluminiowe są słabsze, mniej wytrzymałe”. To są już dyspozycje, jak przygotowywać quada na przyszły rok. To samo dotyczy camelbaku (zbiornik na wodę pitną – przyp. red.). Jeszcze rok temu nikt nie używał camelbaków podwójnych, czyli z dzieloną komorą. Wszyscy używali pojemników 3 – 4 litrowych z jedną komorą. Okazało się, że kolega, który jeździ w Afryce południowej jeździ z camelbakiem podwójnym. Dlaczego? Otóż jeśli coś się stanie i taki zbiornik jednokomorowy pęknie, wtedy zostajemy na całym odcinku bez wody, musimy robić postoje, prosić o wodę innych uczestników, co naturalnie spowalnia nam zrobienie całego odcinka. A tak, mamy zabezpieczenie.
FOTO: Jacek Bonecki
Co trzeba mieć w sobie takiego, żeby sprostać wyzwaniom Dakaru? RS: Kiedyś jakaś dziennikarka powiedzia-
ła mi „Pan to musi być szalony, że by ten Dakar przejechać”. Otóż właśnie nie. Dakar jest dla tych, którzy absolutnie nie są szaleni. Jak ktoś jest taki, to może w najlepszym wypadku stanąć na starcie. Ale żeby stanąć na mecie, trzeba być wręcz przeciwnie – z bardzo, bardzo przytomnym umysłem. Szczególnie w klasie quadów, gdzie nie ma teamów fabrycznych – czyli nie można „zamówić” quada wraz
34
Liczne kontuzje, które towarzyszą tak ekstremalnemu sportowi, Rafał Sonik traktuje jak szkołę charakteru. Kiedy w 2006 roku w wyniku wypadku niemalże stracił rękę, po kilku operacjach i mozolnej rehabilitacji wsiadł na quada. W ręce ma 28 śrub. Nie bez przyczyny przyjaciele mówią o nim SuperSonik.
z całą obsługą, tylko trzeba samemu sobie wszystko dograć, doprecyzować i zmontować. Taka możliwość istnieje w samochodach, motocyklach i ciężarówkach, ale nie w quadach. Żeby zacząć myśleć o starcie, trzeba być trochę finansowo szalonym, ale w tym szaleństwie od samego początku musi być metoda. Ja już etap szaleństwa i „robienia” wyników mam za sobą. Teraz skupiam się na doskonaleniu warsztatu, jaki trzeba mieć, aby podjąć wyzwanie Dakaru. Co jest największą motywacją na rajdzie? Nie ma większej motywacji, niż nasz konkurent. Nawet w polskim zespole między różnymi klasami ta nuta rywalizacji jest bardzo inspirująca. Ale wtedy czuje się też, co znaczy jedność w zespole. Na początku startów wydawało mi się, że Dakar można wygrać, zwyciężając poszczególne etapy. Nie ma nic bardziej mylnego. I czasem wydaje się, że to co jest już na wyciągnięcie ręki, oddala się w jednej sekundzie, jak w rajdzie w 2011 roku, kiedy wypadłem z konkurencji.
Co jest największą próbą na rajdzie, z czym Pan musiał najbardziej się zmagać? Ze sobą czy z warunkami zewnętrznymi?
RS: Ja się już teraz ze sobą nie muszę zma-
gać (śmiech). W pierwszym rajdzie miałem wiele kryzysów. One wynikały z tego, że nie miałem wtedy świadomości, jak wiele osób się tym wydarzeniem emocjonuje. Kiedy dojeżdżałem do mety, dostawałem po 400–500 smsów od ludzi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to są gigantyczne emocje. Kiedy to zrozumiałem, pomyślałem, że słabości należy odsunąć na bok, trzeba po prostu drzeć do przodu, a nie cackać się ze sobą. Jest oczywiście także aspekt fizyczny. Podczas rajdu muszę dostarczyć swojemu organizmowi tego, czego na trasie potrzebuje, czyli płyn, kalorie, białka, a wszystko to w postaci batonów, żelków i izotoników. Jeśli ta chemiczna strona jest zaspokojona, to mój organizm nie ma prawa odmówić posłuszeństwa. Kiedyś wydawało mi się, że nie da się spać na betonie. Otóż da się. I co z tego, że warunki bywają trudne. Dlaczego? Dlatego, że psychika jest w porządku.
Czyli najważniejsze jest to, co ma się w głowie? RS: No tak. Pokonywanie własnych słabo-
ści i barier, które stają się fascynacją. Mnie motywuje świadomość, że kibice mówią „skoro ten facet pojechał na Dakar, to nie może być mięczakiem. To nie może być facet, którego pokonuje taka, czy inna przeciwność”. I to daje takiego drajwa! Jeśli kibice i przyjaciele angażują tyle w mój start, to ja nie mogę powiedzieć, że nagle przestało mi się podobać.
Największe wyzwanie? RS: W ubiegłym roku miałem taką sy-
tuację, kiedy pomyślałem sobie: „to chy-
Na trasie trudne warunki. Po zakończeniu rajdu – duma Polaków ze zdobytego brązu.
ba jest koniec świata”. Mam na myśli etap Fiambala – etap, który należałoby zaliczyć do jakiś absurdów. Temperatura 48oC. Grząski piach ze żwirem. Wszystko rozgrzane do czerwoności. Paliwo w baku gotuje się, a w filtrach bulgoce. Silnik przerywa. Zero wiatru. Powietrze stoi. Każdy oddech przypomina picie wrzątku. W oddali, w górach widać śnieg. Wydaje się, że jest się na końcu świata, że to jakiś miraż. To prawdziwa Road to hell, jak śpiewał Cris Rea. W 2010 roku byłem 7 kilometrów od mety i dałem kładem po wydmie, ale byłem już tak styrany i zmęczony, że wydawało mi się, że nie dam rady pokonać tych 7 km. Przejechał koło mnie kamaz, poprosili mnie aby ich pokierować, wjechali w jakieś pnie, pomyślałem wtedy, że nie dam rady tamtędy przejechać. Po jakimś czasie zebrałem się sam w sobie, przejechałem do mety te 7 km i pomyślałem że to będzie ostatni etap, dalej już nie pojadę. Zemdlałem na trasie naprawiając układ hamulcowy. Jacyś lokalni kibice przyjechali wtedy i ocucili mnie oblewając wodą. I dojechałem. I w ciągu 2 godzin dostałem 400 smsów. Jak je dostałem i przeczytałem kilka pierwszych uświadomiłem sobie, że nikogo nie obchodzą i nie powinny – moje słabości czy moje dylematy. Stanąłem następnego dnia na starcie kolejnego etapu, założyłem orzełka na piersi i od tego momentu pomyślałem – albo jestem dzielny albo jestem nikim. Dakar to jest życie w pigułce, w ciągu trzech tygodni można się przekonać, kto jest kim.
Jest Pan inicjatorem powstania Akademii Dakar, jakie wiąże z nią Pan nadzieje? RS: Jeżeli mamy fantastycznych kibiców
i fantastycznych sportowców, to mamy też świetnych mechaników i pilotów. To zadanie, aby ich znaleźć i dać im szansę. Uważam że będzie to coś wyjątkowego. Nie tylko wprowadzenie klasyfikacji narodowej, ale zbudowanie reprezentacji. My Polacy mamy wielkie serce i dzięki temu możemy naprawdę wiele zdobyć. Jeżeli ktoś ma w sobie żyłkę i jest świetnym pilotem-amatorem, to można nauczyć go pilotować w rajdach samochodowych typu cross country i może się okazać świetnym pilotem na rajd Dakar. Ostatni Dakar potwierdził, że jest to sport dla twardych, doświadczonych sportowców, nie dla nowicjuszy. Świetnym tego przykładem jest Adam Małysz, który przełożył na rajd Dakar tę sportową odporność, którą miał wypracowaną w skokach.
A kobiety w rajdzie? RS: Kobiety są dużo wytrzymalsze od męż-
czyzn. Moje pierwsze kilometry na Dakarze zrobiłem z Camelią Liparoti, drobną kobietką. Obydwoje wystartowaliśmy w Dakarze 2009. Od tej pory Camelia Liparoti zdobyła cztery tytuły mistrzyni świata, przejechała cztery z tych pięciu Dakarów – pierwszego nie skończyła, bo na ostatnim etapie sędzia uznał, że jest za bardzo zmęczona. Mało tego! Wszystkie te Dakary jechaliśmy razem – w mojej ciężarówce był jej serwis, mój mechanik ją obsługiwał. W realiach Dakaru jesteśmy jednym teamem, tyle tylko, że nie wyglądamy podobnie – ona lubi różowy kolor, a ja nie (śmiech). Kobiet w Dakarze jest niewiele, ale to są bardzo dzielne dziewczyny. Ja osobiście swojej żony bym na Dakar chyba nie puścił, bo jako rajdowiec zdaję sobie
sprawę z tego, jakie to ryzyko i po prostu za bardzo bym się o nią bał. Tym bardziej podziwiam kobiety, które obdarzają swoich mężów wyrozumiałością w tym temacie.
Dlaczego właściwie quady? RS: Ha ha ha! Dlaczego? Dlatego, ze quad
to współczesny koń. Nie motocykl, bo przecież koń ma cztery nogi. W nas całkiem atawistycznie tkwi to, że zawsze byliśmy jeźdźcami. Więc quad jest takim współczesnym koniem, a we mnie jest taki duch ułana, kawalerzysty. Moi dziadkowie jeździli konno, mój ojciec jeździł konno, a ponieważ czuję respekt do tych żywych koni, bo uważam, że to są istoty, które mają swój plan, a ja nie lubię, jeśli ktoś ma plan, ja wolę realizować swój – dlatego quad. Po drugie dlatego, że mam w sobie gen pioniera. Nie boję się pójść tam, gdzie dotąd nikt nie poszedł. Ja się tego nie boję, kalkuluję, jak to wykonać, ale nie boję się. Dodatkowo moi koledzy mnie podpuścili, mówiąc, że quadem to statystycznie najtrudniej w ogóle dojechać do mety. I to mnie niesamowicie zainspirowało, pomyślałem sobie „kurcze, jak to jest takie trudne, to ja muszę tego spróbować”. I dlatego właśnie spróbowałem.
Jakie są Pana plany na przyszłość? RS: Punkt pierwszy, to pokazać, że Po-
lacy są świetni w najtrudniejszych sportach. Punkt drugi – zdobyć puchar świata, o który się niemal otarłem. I punkt trzeci – dzięki wynikowi sportowemu i doświadczeniu w biznesie przyczynić się w jak największym stopniu do tego, żeby Polska stanęła na podium Dakaru jako reprezentacja narodowa.
35
36
Są wśród nas mężczyźni, którzy się nie boją. Może trochę albo tylko na chwilę. Górują nad strachem: doświadczeniem, opanowaniem, poskromieniem samego siebie. Ich zawód albo hobby niejednego przyprawiłby o dreszcz. Oni panują nad sobą, bo tylko to zapewnia im wygraną: z czasem, naturą albo z ludzkim życiem. Nie wahają się, kiedy trzeba szybko podjąć trudną decyzję. W ich rękach często jest los innych ludzi. Każdy z nich mieszka tuż obok nas, po sąsiedzku. Być może mijamy ich każdego dnia na ulicy, nie wiedząc, co kryje się za ich wizerunkiem. Dziś przedstawiamy Wam wyjątkowych mężczyzn gotowych na naprawdę niezwykłe wyzwania.
Foto: Witek Bączyk. Fotograf z potrzeby serca. Obserwuje świat, zachwyca się nim i próbuje zarejestrować to, co wydaje mu się warte zapamiętania. Rolę fotografa pojmuje w sposób służebny. Stara się jak najlepiej utrwalić i przekazać twarze i miejsca, przestrzeń i czas, zdarzenia i emocje. Fotografia to dla niego także rzemiosło. Dobry sprzęt i doskonalone od ponad 20 lat umiejętności pozwalają mu wykonywać na wysokim poziomie niemal każdy rodzaj fotografii w niemal każdych warunkach. Współpracował m.in. z: film: J. J. Kolski, N. Mikovic, K.Lang, prasa: Miasto Kobiet, Nowości w kosmetyce i paznokcie, Literatura, Das Offizielle Magazin Daniello, jako fotosista na planach filmowych: „Małopole czyli świat”, „Zabić bobra”, „Komisarz Alex” Stylizacje: Anna Wieja. Wizażystka i stylistka. Od lat wykonuje zawód, którego efekty są krótkotrwałe i ulotne, jak role aktorskie. Wykonywała makijaże m.in. dla Diora. Prowadzi szkolenia branżowe, uczestniczy w wielu projektach – pokazach mody, sesjach reklamowych, planach zdjęciowych i filmowych. Założycielka Szkoły Makijażu Profesjonalnego i Stylizacji dla przyszłych wizażystów i stylistów.
37
Szybownik. 9-krotny tryumfator Mistrzostw Świata. Wielokrotnie bił rekordy świata. Najbardziej utytułowany szybownik w historii. Jest także popularyzatorem tego pięknego sportu. Jako instruktor zdradza tajniki swojego rzemiosła młodym lotnikom.
38
Ratownik medyczny w Bielskim Pogotowiu Ratunkowym. W karetce pogotowia pracuje od 14 lat. Na co dzień styka się z najrudniejszymi dla człowieka sytuacjami. Niepraktykujący politolog i nauczyciel akademicki na kierunku Ratownictwo Medyczne ATH. W wolnych chwilach spaceruje z aparatem fotograficznym i prowadzi kursy pierwszej pomocy.
39
Taternik jaskiniowy od 25 lat. Instruktor Polskiego Związku Alpinizmu – taternictwa jaskiniowego. Przewodnik górski i instruktor taternictwa – od wielu lat szkoli osoby, których pasją jest taternictwo i eksploracja jaskiń, ludzi kochających góry.
40
Rekordzista Polski. Pobił rekord Polski przebiegnięcia 42 maratonów w 42 dni (w sumie 1774 km) Przebiegł wszystkie 42 maratony w średnim czasie około 4 godzin. Przez 42 dni walczył z własnymi słabościami, a przede wszystkim kontuzją kolana.
41
Zawodowy żołnierz. Wielokrotnie przebywał na misji w Afganistanie w ramach Polskiego Kontyngentu Wojskowego w składzie misji ISAF (International Security Assistance Force) jako Wysunięty Nawigator Naprowadzania Lotnictwa (WWNL).
42
Od blisko 30 lat pracuje w oświacie. Pilot. Propagator turystyki górskiej. Za swoje zasługi odznaczony Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz honorową odznaką „Za zasługi dla rozwoju turystyki”. Za całokształt wybitnej działalności dla lotnictwa polskiego w ubiegłym roku otrzymał Honorowe Wyróżnienie Roku „Błękitne Skrzydła”. Uprawia trekking wysokogórski. Brał udział w wyprawach m.in. w Dolinie Khumbu w Himalajach, w rejonie jeziora Alazkjol i Piku Karakol w Tien Szan w Kirgistanie, „Annapurna Circut” w Himalajach. Gorący propagator lotnictwa wśród młodzieży. Dzięki jego staraniom, młodzież lotnicza odbudowuje drewniany szybowiec Mucha.
43
Sukces projektantki z Bielska-Białej!
Na(ta)sha Pavluchenko na Alta Roma Anita Szymańska
44
Alta Roma to jedna z największych i najsłynniejszych na świecie agencji, realizujaca od piętnastu lat najwyższej rangi wydarzenie w świecie mody. Podczas trwających dwa razy do roku show mają miejsce pokazy mody, wydarzenia kulturalne, wernisaże, wystawy i konferencje. Jest to jedno z prestiżowych wydarzeń, o którym marzy wielu startujących jak i uznanych projektantów. Kryteria dopuszczenia do pokazów są bardzo wygórowane, należy przejść przez sito eliminacji a kolekcje projektantów oglądane są przez wybitnych specjalistów w świecie mody i dziennikarzy modowych. Niewielu z autorów kolekcji może znaleźć się w tym świecie mody i trendów. Z Polski jak dotąd nie udało się to jeszcze nikomu. Poza Natashą Pavluchenko. – Kiedy jesienią ubiegłego dostałam propozycję z agencji PR współpracującej z Alta Roma, w pierwszej chwili pomy-
ślałam, że to żart. Wkróce jednak okazało się, że to rzeczywistość a na realizację całego przedsięwzięcia z naszej strony jest tak mało czasu, że miałam nawet pokusę aby zrezygnować i przygotować się lepiej, do kolejnej wystawy. Tak właściwie zaproszenie na Alta Roma przyszło już poza wszelkimi kwalifikacjami, a więc po czasie. Na szczęście miałam u boku ludzi, którzy wsparli mnie we wszystkim i bez ich pomocy to, co niemożliwe – stało się realne – mówi projektantka. Jednym z kryteriów udziału w styczniowym Alta Roma było przedstawienie szkiców proponowanej kolekcji. Żurnalowe rysunki Pavluchenko tak spodobały się jurorom, że ci bez wahania potwierdzili jej obecność podczas pokazów. Projektantka postanowiła nazwać swoja kolekcję Neo Couture 2013/14 i przedstawić w Rzymie kilka zupełnie nowatorskich rozwiązań. Było to między innymi kształtowanie
45
FOTO: Mateusz Zawieja
„Natasza!” – Idę rzymską zatłoczoną ulicą, dookoła setki ludzi i nagle słyszę, że ktoś mnie woła. Odwracam się i widzę moją włoską „rodzinę”! Wyobrażacie sobie? Kilkaset osób na chodniku, tłok a oni mnie tam znaleźli i poznali! Po tylu latach, chyba 17? – mówi Natasha Pavluchenko, pochodząca z Białorusi projektantka mody z Bielska-Białej. – Przyjechali do Rzymu specjalnie na mój pokaz. To „rodzina” u której mieszkałam, kiedy mając 12 lat po awarii w Czernobylu wysłano nas, dwie spore grupy dzieci z terenu najbardziej skażonego, na odpoczynek właśnie do Włoch, na samo południe, tam, gdzie nie sięgała radioaktywna chmura. Mieszkaliśmy wtedy we włoskich rodzinach. Z moją do dziś utrzymujemy kontakt, ale nie widzieliśmy się 17 lat. I przyjechali do Rzymu, na Alta Roma. – kontynuuje swoją historię Natasha.
fashion: ludzie
konstrukcji ubrań z jednego kawałka materiału, bezpośrednio na modelu. Ale Pavluchenko zachwyciła także odważnym połączeniem syntetyków z tkaninami naturalnymi, co na Alta Roma nie jest powszchną praktyką. Pokazała kolekcję znakomicie skrojoną, perfekcyjnie uszytą, na którą składało się 25 pełnych modeli. Kolekcja NEO Couture fall/winter 2013/2014 inspirowana była obrazem kobiety-rycerza, dynamicznej, pewnej siebie, zdecydowanej. Na rzecz formy kolor został ograniczony do minimum i w całej kolekcji znajdziemy jedynie odcienie beżu, biel, czerń. Przygotowania do uczestnictwa w Alta Roma trwały około sześciu tygodni, w tym czasie mało było miejsca na życie prywatne zarówno projektantki, jak i krawcowych czy osób przygotowujących wyjazd. – Gdyby nie nasza katorżnicza tak naprawdę praca nad kolekcją i wsparcie wielu osób, nie byłoby możliwe pokazanie moich prac w tak prestiżowym miejscu. Przygotowanie kolekcji to praca po 20 godzin przez 2 tygodnie, krojenie i szycie na okrągło. Do
46
tego doszło przygotowanie wyjazdu dla naszej ekipy. Koszty wyjazdu a więc przeloty, zakwaterowanie i pobyt na miejscu leżały po naszej stronie. Ogromnego wsparcia w tym zakresie udzieliła mi pani Sylwia Mokrysz, która wraz z marką Loyd pomogła zrealizować całe przedsięwzięcie. – mówi Natasha Pavluchenko, częstując nas herbatą, która zachwyciła Włochów, smakoszy kawy. – To też nasz wkład w ich kulturę, pokazanie im innych smaków, poza ich fantastyczną kawą – śmieje się Natasha. Premiera NEO Couture Natashy Pavluchenko spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony liczących się w świecie mody osób i prasy branży fashion. Projektantka dostała już zaproszenie do udziału w pokazie młodych projektantów podczas czerwcowych pokazów mody w Mediolanie. Czekając na kolejne sukcesy bielskiej projektantki, mamy pewność, że świat mody już pokochał perfekcyjne, kobiece i wyjątkowe stroje Natashy Pavluchenko.
47
FOTO: Mateusz Zawieja
INSPIRACJĄ DO P O W S TA N I A S E S J I B Y ŁY NIEBANALNE UBRANIA Z N A L E Z I O N E W S E CO N D H A N DA C H . C I E R P L I W I E C Z E K A ŁY N A W I E S Z A K A C H N A O D K R YC I E . OT R Z Y MA ŁY D R U G I E Ż YC I E I N S P I R U J Ą C D O P O S Z U K I WA Ń , S Z P E R A Ń I K R E AT Y W N E G O SPOJRZENIA NA SIEBIE.
FOTO: AGNIESZKA ORLIŃSKA, STYLIZACJA: ANNA WIEJA I KARINA HACZEK MAKIJAŻ: ANNA WIEJA FRYZURY: ANETA PILARZ STYLIZACJA PAZNOKCI: AGNIESZKA LUDWA
Stylizacje pochodzą ze sklepów typu second hand w Bielsku-Białej: Bazar ul. Komorowicka 36 , Biga ul. 1 Maja, Tania odzież ul. Piłsudskiego 27
48
49
50
51
52
53
uroda
ul. Żywiecka 132, Bielsko-Biała tel. (+48) 537 000 587 email: bielsko.biala@yasumi-slim.pl www. yasumi-slim.pl
Testowała Agnieszka Ściera
PRZYJEMNE ODCHUDZANIE Do Yasumi Slim przyszłam mając nadzieję na pozbycie się pociążowego brzuszka. Moja waga mieści się w granicach normy, jednak pozostało 6 kg po ciąży. Na wstępie właścicielka Salonu Magda Blaut przeprowadziła ze mną wywiad. Bowiem istnieje wiele ograniczeń zdrowotnych wykluczających przeprowadzenie tego rodzaju zabiegu. M.in. nie można chorować na tarczycę, po porodzie (cesarskim cięciu) musi upłynąć min. 6 miesięcy, nie można mieć implantów w miejscu działania fal radiowych. W moim przypadku przeciwwskazań nie było, więc zaplanowałyśmy serię 5 zabiegów na brzuch, pośladki i uda, w tygodniowych odstępach czasowych.
Zabiegi
Każdy zabieg trwa około 2,5 godziny i składa się z 4 etapów. Rozpoczyna się od drenażu limfatycznego, dzięki któremu skóra ma łatwiej poddawać się kolejnym „torturom”. Na początku mojej skórze miejscami brakowało jędrności, dlatego chwilami odczuwałam bolesny dyskomfort. Ale po serii masaży skóra na tyle się wzmocniła, że drenaż wydawał się już bardzo przyjemnym zabiegiem. Kolejny etap to kawitacja ultradźwiękami, ten etap jest wyłącznie słyszalny w postaci przerywanych wysokich dźwięków, nieco przypominających borowanie zęba. Trzeci etap to poddanie skóry fali radiowo-monopolarnej (Thermaslim). Odczuwalne jest przyjemne ciepło na skórze. A na zakończenie ponownie drenaż limfatyczny. Uwieńczeniem zabiegów każdorazowo był trening na specjalnej platformie – Wibracyjnym Spalaczu Tłuszczu. 15 minut „ćwiczeń”, a efekt jakbym przebiegła prawie 7 km!
Efekty
Zabiegi przyniosły konkretne efekty w postaci zgubienia kilku centymetrów i straceniu na wadze. Skóra jest znacznie jędrniejsza, gładsza, cellulit mniej widoczny. Ważne jest także to, że dzięki tym zabiegom poprawiło się moje samopoczucie, na pewno duży w tym udział miały miłe i motywujące rozmowy z panią Magdą. Dzięki temu mocniej przyglądam się temu, co jem. Ograniczam rzeczy z wysokim indeksem glikemicznym, piję więcej wody, staram się systematycznie biegać. Moja waga powoli, acz systematycznie spada, nareszcie dopinam się w ulubione rzeczy! Zastosowane fale radiowe i ultradźwięki powinny działać stymulująco na mój organizm nawet do pół roku. Zatem na wakacjach będę mogła bez wstydu założyć strój kąpielowy i błogo kąpać się w promieniach słońca.
FOTO: © JackF - Fotolia.com
Porównanie
Dla porównania efektów, przed rozpoczęciem zabiegów oraz po wykonaniu ostatniego wykonany został pomiar składu mojego ciała. Dzięki temu wiem, że: – odmłodniałam (wiek metaboliczny) o 5 lat – straciłam 1,5 kg wagi – tkanka tłuszczowa zmalała o 1%, za to tkanka mięśniowa zwiększyła się o 1% – zgubiłam w talii 2 cm, a w biodrach 1 cm, także moje uda straciły po 1 cm w obwodzie.
54
Co zostało wykonane Zabieg wykonywany jest przy użyciu najnowocześniejszego urządzenia do modelowania sylwetki i redukcji cellulitu – LipoThermic System. Bezinwazyjna, bezbolesna i bezpieczna metoda skutecznie niszczy komórki tłuszczowe, gwarantując uzyskanie trwałego efektu. Procedura zabiegu obejmuje 3 nowoczesne technologie: – Vacuum (drenaż limfatyczny) – Liposlim (kawitację ultradźwiękową) ThermaSlim (falę radiową monoplarną). Umożliwia redukcję tkanki tłuszczowej w miejscach, w których trudno się jej pozbyć (kolana, boczki, ramiona, uda, brzuch), nie powodując przy tym uszkodzenia otaczających tkanek, skóry, naczyń krwionośnych oraz włókien nerwowych. Dream Healther Wibracyjny Spalacz Tłuszczu. Urządzenie do ćwiczeń oparte na nowej koncepcji wibracji lipolistycznych. To urządzenie do walki z nadwagą, poprawą stanu zdrowia, ujędrniania i modelowania ciała bez wysiłku fizycznego. Jedna seria obejmująca dobowy program treningowy to zaledwie 15 minut ćwiczeń dziennie. Efekty po serii zabiegów Lipothermic System: redukcja tkanki tłuszczowej wyszczuplenie i modelowanie sylwetki redukcja cellulitu ujędrnienie ciała i likwidacja zwiotczeń stymulacja przemiany materii redukcja zmarszczek lifting twarzy podniesienie owalu twarzy
55
REKLAMA
zdrowie
Przepis na piękny uśmiech
Jakie są najnowsze trendy na wiosnę 2013? W modzie zapewne wiele się zmieni. W zapomnienie odejdzie to, co jeszcze niedawno wydawało się być stylowym must have. Jednakże, jeden dodatek nigdy nie stanie się passé – piękny i promienny uśmiech. Dlatego pamiętajmy, i to nie tylko tej wiosny, że zdrowe zęby są naszą wizytówką. Bardzo często, to właśnie stan uzębienia decyduje o tym, jak postrzegają nas inni. Badania wykazały, że ponad 35% osób w czasie pierwszego spotkania zwraca uwagę na zęby, a dokładnie na ich kondycję: kolor, jakość, ubytki i symetrię. Warto zadbać o zęby, ich zły stan może prowadzić do wielu chorób, ale przy kontaktach interpersonalnych może skutkować tym, że pierwsze pozytywne wrażenie zostanie zatarte przez zaniedbania w dziedzinie profilaktyki uzębienia. Tej wiosny zaskoczmy wszystkich nie paletą nowych sukienek, butów i torebek. Postawmy na dodatek „klasyczny”, który będzie korzystną inwestycją na długie lata. W tym sezonie obowiązkowo zakochajmy się w uśmiechu rodem z Hollywood.
artykuł sponsorowany
Istnieje kilka prostych zasad higieny jamy ustnej. Poznajmy zatem strategię 4 kroków, które sprawią, że staniemy się posiadaczami zdrowych i pięknych zębów. Poznajmy potrzeby naszych zębów i dziąseł, aby móc sprostać ich indywidualnym wymaganiom. Pamiętajmy o wyborze odpowiedniej szczoteczki. Właściwie dobierzmy jej kształt, rozmiar, twardość włosia i giętkość szyjki. Zwróćmy uwagę na rączkę – jej kształt odpowiedzialny jest za komfort użytkowania. Włosie dobierajmy w zależności od stanu naszych dziąseł i osobistych preferencji. Oto kilka wskazówek: miękkie włosie przeznaczone jest dla dzieci i osób cierpiących na choroby dziąseł; włosie średnie jest uniwersalne i najczęściej polecane przez stomatologów, twarde zalecane jest dla palaczy papierosów i miłośników picia kawy – ułatwia usuwanie kamienia nazębnego i osadów. Najlepiej jednak, by w doborze szczoteczki pomógł nam dentysta lub doświadczona higienistka. Aby w pełni zadbać o swoje zęby należy
56
także zwrócić uwagę na wybór pasty do zębów. Podstawowym pytaniem, jakie musimy sobie zadać to: czego będziemy od niej oczekiwać – wybielania, antybakteryjnej ochrony, wzmocnienia szkliwa, czy usuwania osadów. Następnie powinniśmy zwrócić uwagę jakie składniki znajdują się w tubce. Istotne są składniki aktywne, bowiem to za ich sprawą pasta zyskuje właściwości lecznicze. Niech zatem będzie bogata we fluor, ekstrakty z ziół, substancje przeciwbakteryjne i czyszczące. Kolejnym ważnym etapem naszej codziennej pielęgnacji uzębienia powinno być nitkowanie. Nitka dentystyczna spełnia ważne zadanie – usuwa resztki pokarmowe z trudno dostępnych przestrzeni międzyzębowych. Dociera tam, gdzie szczoteczka nie jest w stanie się przedostać. Powierzchnie styczne zębów i zakamarki poniżej linii dziąseł są rajem dla bakterii. Obszary te najbardziej narażone są na próchnicę, powstawanie ubytków i choroby dziąseł. Nitkę używajmy przynajmniej raz dziennie, najlepiej przed wieczornym myciem zębów. Istotnym środkiem niezbędnym do prawidłowej higieny jamy ustnej są płyny do płukania. Działają one antybakteryjnie – zmniejszają ryzyko powstania stanów zapalnych dziąseł, pomagają zredukować osady i kamień nazębny, chronią szkliwo przed próchnicą i demineralizacją. Bezlito-
4 kroki na drodze po piękny uśmiech: I Najpierw poznajmy potrzeby naszych zębów i dziąseł, aby móc sprostać ich indywidualnym wymaganiom. II Po drugie – musimy zwrócić uwagę na odpowiednią dietę, która ma duży wpływ na kondycję naszych zębów i dziąseł. III Trzecim krokiem na naszej drodze do perfekcyjnego uśmiechu jest wybór zaufanego stomatologa. IV Czwartym – opcjonalnym, elementem naszego planu jest leczenie ortodontyczne.
śnie rozprawiają się z problemem przykrego zapachu z ust. Są niekwestionowanym wrogiem dla wszelkich bakterii zamieszkujących naszą jamę ustną. Dobór odpowiedniej szczoteczki, pasty, nici dentystycznej i płynu do płukania jamy ustnej jest pierwszym krokiem na naszej drodze, na końcu której znajdują się zdrowe i mocne zęby. Przy wyborze kierujmy się indywidualnymi preferencjami, w zależności od tego, jakie mamy problemy z uzębieniem i dziąsłami. Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości, skonsultujmy się ze stomatologiem – on pomoże nam dobrać idealne dla naszych zębów produkty pielęgnacyjne. Przeskakując na drugi stopień wtajemniczenia – musimy zwrócić uwagę na odpowiednią dietę, która ma duży wpływ na kondycję naszych zębów i dziąseł. Ich stan zależny jest od witamin, składników odżywczych i mineralnych, które dostarczane są do naszego organizmu wraz ze spożywanym pokarmem. Nasze zęby jedne pokarmy lubią, innych zaś wolałyby abyśmy unikali. Zacznijmy od tego, co nasze zęby kochają. Są to pokarmy bogate w wapń, fosfor, magnez, cynk, białko oraz witaminy z grupy A, B, C i D. Nasza codzienna dieta powinna być bogata w owoce, warzywa, nabiał i wszelkiego rodzaju przetwory mleczne, ryby, białe mięso oraz produkty zbożowe. Nie pomijamy w swoim planie żywieniowym tłuszczów, które wspierają ochronę naszego uzębienia. Produktami bogatymi w zdrowe tłuszcze są ryby, orzechy, pestki np. słonecznika lub sezamu. Co jest wrogiem naszych zębów? Są to przede wszystkim węglowodany proste – czyli produkty bogate w cukry. Dlatego spożywajmy je z umiarem. Trzecim krokiem na naszej drodze do perfekcyjnego uśmiechu jest wybór zaufanego stomatologa. Najlepszym sposobem jest zasięgnięcie opinii na temat gabinetów stomatologicznych u przyjaciół lub rodziny. Warto poświęcić czas na kilka wizyt sprawdzających, odnalezienie idealnego stomatologa zaprocentuje w przyszłości zadowoleniem i zdrowiem naszych zębów. Dobrze dobrany lekarz będzie uspokajał swoim podejściem do pacjenta, zachowaniem, głosem oraz profesjonalizmem. Siadając na fotelu dentystycznym powinniśmy przede wszystkim czuć się bezpiecznie i komfortowo. Otoczenie powinno działać na nas uspokajająco i być miłe dla oka. Wybrany gabinet dentystyczny powinien posiadać nowoczesne oprzyrządowanie, lekarze powinni być zaznajomieni z najnowszymi metodami leczenia i uśmierzania bólu. Ważną kwestią jest również
doświadczenie. Gabinet, który poszczycić się może długoletnią działalnością wzbudza zaufanie. Dodatkowo ważny jest także patronat naukowy lub współpraca ze znaną jednostką naukową. Taka charakterystyka sprawia, że jest on miejscem, do którego chętnie się wraca. Czwartym – opcjonalnym, elementem naszego planu jest leczenie ortodontyczne. Piękne zęby, to zęby bez wad zgryzu i nieprawidłowości w ich ustawieniu. W ostatnich latach aparaty ortodontyczne stały się bardzo modne. Do wyboru mamy aparaty stałe i ruchome. Do ruchomych zalicza się metoda Invisalign lub jej modyfikacja Clear Aligner – czyli przezroczyste nakładki na zęby. Współczesna ortodoncja zadbała również o stronę estetyczną leczenia. Dzisiejsze aparaty nie mają nic wspólnego z tymi pojawiającymi się w koszmarach z lat młodości – a niekiedy są nawet traktowane jako ozdoba. Współ-
Poliklinika Stomatologiczna „Pod Szyndzielnią” w Bielsku-Białej jest wielospecjalistyczną kliniką stomatologiczną , oferująca kompleksowe leczenie pacjentom w każdym wieku w przyjaznej i bezstresowej atmosferze. Polmedico to ponad 15 lat doświadczenia, 18 nowoczesnych stanowisk dentystycznych, wykwalifikowani specjaliści, miła i profesjonalna obsługa, indywidualne podejście do każdego klienta, najnowocześniejszy sprzęt medyczny oraz wieloletnia współpraca ze Ślaską Akademią Medyczna i dwoma innymi wyższymi uczelniami na Ślasku. Świadczymy szeroki zakres usług: chirurgia stomatologiczna, implantolo-
czesna ortodoncja przychodzi na ratunek wszystkim tym, którzy cierpią z powodu niepoprawnej estetyki uśmiechu i warunków czynnościowych zgryzu. Pamiętajmy, że stomatologia jest jedną z niewielu dziedzin medycyny, którą określa się mianem optymistycznej. Nie ma tu bowiem sytuacji bez wyjścia. W sprawach z pozoru beznadziejnych, kiedy wiadomo, że nie uda się uratować zęba – na ratunek przybywa protetyka, czyli pojawia się opcja wstawienia protezy lub implantu. Dbajmy o nasz uśmiech, odwiedzajmy często lekarza specjalistę. A ból i stres towarzyszące nam na fotelu dentystycznym? Niech zostaną tylko w sferze naszych wspomnień. Pamiętajmy – i u dentysty możesz poczuć się wyjątkowo, a wizyta może być przyjemnością. Wielu stomatologów pamięta o tym, że do gabinety przychodzi człowiek, a nie tylko jego zęby.
gia, protetyka, stomatologia estetyczna, dziecięca, ortodoncja oraz ciesząca się rosnącą popularnością stomatologia odmładzająca. W „Polmedico” zadbamy o piękny uśmiech każdego pacjenta. Przekonaj się o tym osobiście – zatroszcz się o swój uśmiech. Zapraszamy!
Aleja Armii Krajowej 193 43-309 Bielsko-Biała tel: (033) 815 15 15 kom: 0 697 15 15 15 www.polmedico.com mail: info@polmedico.com
57
zdrowie
Szczepić czy nie? Szczepienia ochronne stanowią jeden z elementów działań profilaktycznych. Profilaktyka jest podstawą zdrowego społeczeństwa i polega na zapobieganiu chorobom poprzez szczepienia, zdrowy tryb życia i prawidłowe odżywianie. Zabezpieczenie organizmu przed chorobami zakaźnymi można osiągnąć poprzez sztuczne uodpornienie bierne i czynne.
FOTO: © Ilike - Fotolia.com
dr n. med. Danuta Zimmer pediatra, specjalista neonatolog
Profilaktyka bierna polega na pozajelitowym podawaniu preparatu immunoglobulin uzyskiwanego z krwi wielu dawców i wykorzystuje się przeciwko WZW B (wirusowemu zapaleniu wątroby typu B), wściekliźnie, ospie wietrznej i półpaścu, cytomegalii, tężcowi. Od niedawna stosuje się monoklonalne przeciwciała przed zakażeniem RSV (Respiratory Syncytial Virus), którego zastosowanie ma szczególne znaczenie u noworodków urodzonych przedwcześnie. Dzieci te z uwagi na mniejszą dojrzałość układu immunologicznego, mniejszą pulę przeciwciał uzyskanych od matki oraz zaburzeń dojrzewania immunologicznego po porodzie wykazują większą podatność na infekcje dróg oddechowych.
58
Profilaktyka czynna jaką jest szczepienie ochronne polega na podaniu drobnoustroju lub jego fragmentu albo zmodyfikowanego produktu, co powoduje uruchomienie w organizmie mechanizmów odpowiedzi humoralnej lub/i komórkowej, w wyniku której powstają przeciwciała podobne do naturalnych, takich jakie pojawiają się w organizmie po przebytej chorobie. Pierwsze szczepienie ochronne wykonuje się u noworodka już w szpitalu w pierwszej dobie życia i jest to szczepienie przeciwko gruźlicy oraz wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Kolejne szczepienia dotyczą niemowląt od 2 miesiąca życia i realizowane są przez przychodnie rejonowe. Rozpoczynają one cały cykl szczepień ochronnych, który jest opracowany co roku i publikowany w formie aktualnych zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego jako Program Szczepień Ochronnych w Dzienniku Urzędowym Ministra Zdrowia. Zawiera on szczegółowo podane szczepienia obowiązkowe oraz zalecane (nie refundowane przez NFZ), a także określa terminy ich wykonania. W pierwszym roku życia są to szczepienia przeciwko WZW B, błonicy, krztuścowi, tężcowi, Haemophilus influence typu b, poliomyelitis, a do zalecanych
należą szczepienia przeciw pneumokokom, rotawirusom i meningokokom. W przypadku wcześniaków refundacja obejmuje zależnie od wieku ciążowego i masy urodzeniowej pneumokoki, szczepionkę bezkomórkową DTPa oraz zmodyfikowany schemat WZW B. W kolejnych latach życia szczepienia obowiązkowe obejmują szczepienia przeciw śwince, odrze i różyczce oraz zalecane przeciw ospie wietrznej, grypie, ludzkiemu wirusowi brodawczaka, WZW A oraz zapaleniu mózgu przenoszonemu przez kleszcze. Zgodnie z zaleceniami WHO oraz szczegółowymi wskazaniami Komitetu Chorób Zakaźnych Amerykańskiej Akademii Pediatrii określono szczegółowe zasady wykonywania szczepień. Nie wykonuje się szczepień w ostrych stanach chorobowych oraz w okresie zaostrzenia przewlekłego procesu chorobowego. Szczepienia powinny też być odroczone do momentu ustąpienia ostrych objawów chorobowych a w chorobach przewlekłych niezwłocznie podjęte w okresie stabilizacji przewlekłego procesu chorobowego. Przeciwwskazaniem do wykonania wielu, ale nie wszystkich szczepień są:
głębokie zaburzenia odporności, reakcje anafilaktyczne w wywiadzie, zakażenie virusem HIV, stan po przeszczepie szpiku, zaburzenia odporności, ciąża. W przypadku wątpliwości wymagana jest szczegółowa analiza każdej sytuacji klinicznej. Szczepienia poza swoim niezaprzeczalnym ochronnym działaniem zapobiegającym zachorowaniom, ograniczeniem lub zgonom z powodu chorób zakaźnych mogą spowodować niepożądane odczyny poszczepienne (NOP). Są to zdarzenia niezwykle rzadkie, takie jak: reakcja miejscowa, gorączka, wysypka, trombocytopenia, nieutulony płacz. Po podaniu każdej szczepionki może wystąpić reakcja anafilaktyczna będąca ciężką zagrażającą życiu reakcją nadwrażliwości na powtórny kontakt z czynnikiem, który poprzednio był dobrze tolerowany. Najcięższą jej postacią jest wstrząs anafilaktyczny. Stąd konieczność wykonywania szczepień w odpowiednio wyposażonym gabinecie, z możliwością udzielenia pomocy lekarskiej. Zaleca się pozostanie z dzieckiem po wykonaniu szczepienia przez 20 minut w gabinecie pod nadzorem pielęgniarki. Każda osoba zaangażowana w realizację szczepień ochronnych winna znać objawy uboczne jakie mogą wystąpić po szcze-
pieniu i co najistotniejsze poinformować rodziców, czy opiekunów o potencjalnym zagrożeniu.
Kwestionowanie konieczności szczepień ochronnych mogłoby doprowadzić do niewyobrażalnych konsekwencji, włącznie z tysiącami ofiar epidemii chorób, które dziś uważa się za pokonane.
Realizacja szczepień ochronnych w Polsce regulowana jest i stale aktualizowana przez liczne przepisy prawne jak Ustawy i Rozporządzenia Ministra Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego publikowane w Dzienniku Ustaw.
Dobroczynne i zbawienne w skutkach prace Edwarda Jennera, Ludwika Pasteura, Roberta Kocha i innych, doprowadziły do wyeliminowania wielu śmiertelnych chorób, takich jak dżuma lub grypa hiszpanka, które jeszcze 100 lat temu pustoszyły miasta i wsie doprowadzając do śmierci milionów ludzi. W Europie nie spotykamy obecnie ludzi zeszpeconych ospą i trądem, osób niepełnosprawnych po przebyciu polio, wyniszczonych cholerą czy tyfusem. Kwestionowanie zatem konieczności szczepień ochronnych mogłoby doprowadzić do niewyobrażalnych konsekwencji, włącznie z tysiącami ofiar epidemii chorób, które dziś uważa się za pokonane. W okresie zimowym aktualnym tematem są szczepienia przeciw grypie. Temat ten w okresie nasilonych zachorowań jest poruszany przez media dość agresywnie, a opinie fachowców są różne i niejednoznaczne. Osobiście, w okresie jesiennym, siebie i swoich bliskich szczepię. Temat szczepień ochronnych jest niezwykle obszerny i ciekawy. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę posiadanej wiedzy udało mi się przybliżyć Czytelnikom. Osoby zainteresowane zachęcam do odwiedzenia stron internetowych np.: http://www.szczepienia. czd.pl/ oraz www.wczesniak.pl/.
59
Anna Walczak Specjalista ds. Marketingu w Polskiej Sieci Handlowej Lewiatan, socjolog, od ponad 3 lat zajmuje się społeczną odpowiedzialnością biznesu
Więcej żyć Kiedy ostatnio przechodziłam przez jedną z galerii handlowych zauważyłam na pewnej wystawie sklepu plakat, który rozpoczynał się od słów: „Mniej mieć, więcej żyć”. Tak naprawdę nawet nie wiem czego on dotyczył, bo zamyśliłam się już nad samym cytatem, który go rozpoczynał. Przecież jeszcze do niedawna wszystkie reklamy wręcz krzyczały do nas – odbiorców – „musisz mnie mieć”, a tu taka niespodzianka?! To uzmysłowiło mi, że być może nadszedł czas, kiedy to w nasze myślenie, nieco „odgórnie” będzie wkradać się nowy styl bycia i życia? W końcu co może znaczyć „żyć więcej”? Z jednej strony to zwiększenie ilości doznań, które odbieramy każdego dnia, ale z drugiej to także lepiej żyć. Na co dzień zajmuję się marketingiem produktów spożywczych i widzę, że coraz częściej producenci zwracają
artykuł sponsorowany
Ziemniaki zastąp kaszami – to dużo zdrowsze! A do różnych dań warto dodawać otręby, które regulują pracę jelit.
60
„Mniej mieć, więcej żyć” uwagę już nie tylko na jakość swoich produktów, ale także na wartości dodatkowe, tj. ekologiczne pochodzenie upraw, dodatkowe wartości odżywcze czy wartości dodane marki. Z drugiej strony, patrząc na półki naszych sklepów, ciężko powiedzieć, aby konsumenci doceniali zdrową żywność, która przecież wpływa na jakość naszego codziennego życia. Wciąż jest to tylko kilka półek spośród całości, co raczej świadczy o małym docenianiu bądź też zainteresowaniu produktów tego typu. Dlatego na początek chciałam Wam zaproponować krótką podróż po propozycjach tzw. zdrowego stylu życia.
Dobra dieta Nasze przygotowania do wiosny możemy rozpocząć od dobrej diety, która w połączeniu z ćwiczeniami fizycznymi pozwoli nam utrzymać dobrą formę na dłużej, lub po prostu pomoże
ją odbudować po leniwej zimie. Co za dużo to nie zdrowo, zatem zacznijmy rok w dobrym rytmie. Na początek dobre śniadanie – nie zaczynaj dnia od ciepłej kiełbaski, albo smacznej kromeczki białego chleba. Możesz zacząć dzień dużą dawką białka i wapnia, zjedz owsiankę czy jogurt naturalny, a jego kremowa konsystencja i delikatny świeży zapach sprawi przyjemność każdemu. Jeśli do tego połączymy go z pełnoziarnistymi płatkami czy zbożami, to mamy pełnowartościowy posiłek, który z pewnością pomoże nam dobrze rozpocząć dzień. Nasze działania prozdrowotne wspomóc może także dobrze dobrana herbata. Z pomocą przychodzi tutaj zielona czy czerwona herbata. Obie bowiem wspomagają proces spalania kalorii. Do tego czerwona herbata obniża poziom cholesterolu, pomaga w usuwaniu toksyn z organizmu, poprawia pamięć, koncentrację i nastój. A zielona herbata pomoże nam w obniżeniu
Naturalny jogurt, płatki kukurydziane i pełnozirniste musli są świetną propozycją na dobry początek dnia.
ciśnienia po ciężkim dniu, a zawarte w niej garbniki pomagają zapobiegać nowotworom. Swoje ulubione dania obiadowe wzbogać wysokobłonnikowymi produktami. Tradycyjne ziemniaki zamień raczej na ciemne makarony czy też gruboziarnistą kaszę, np. gryczaną. Dla poprawy stanu skóry czy paznokci przyda nam się kasza jaglana, a otręby dodadzą siły i zwiększą naszą odporność. Gotowane warzywa, świeże czy mrożone, pozwolą na przygotowanie lekkostrawnych posiłków, które doprawić możesz oliwa z oliwek czy octem jabłkowym. Ten ostatni został już doceniony przy odchudzaniu – dieta na bazie octu jabłkowego. Gdy wzmocnimy te posiłki dawką bakalii czy świeżych owoców zamiast czekolady jako przekąski, z pewnością z dnia na dzień będziemy czuć się coraz lepiej. Oczywiście oprócz zdrowego jedzenia nasz dzień musi wzbogacić się o dodatkowy wysiłek fizyczny – na
początek możesz zacząć od spacerów, może z czasem zdecydujesz się na jogging, a może nordic walking?
Czerwona i zielona herbata kojąco wpływają na nasz organizm.
Nasz dobry wybór Każdego dnia stajemy przed tysiącem różnych wyborów. Tylko od nas zależy jak będzie wyglądać nasz dzień i co z niego zostanie w naszym organizmie. Idzie wiosna, zacznij ją w dobrym rytmie! Polecam.
W codziennej diecie warto dokonywać zdrowszych wyborów, np. zwykły ocet zastąpić jabłkowym, a masło – tłuszczem roślinnym obiżającym cholesterol.
Produkty pełnoziarniste są zdrowszym odpowiednikiem tych, które wykonano z białej mąki.
www.bielskobiala.lewiatan.pl www.zory.lewiatan.pl
61
kulinaria
Mirosław Bogdański Szef Kuchni Hotelu Orbis Magura w Bielsku-Białej
Wkrótce nadejdzie wiosna, a to najlepszy czas, aby zadbać o sylwetkę. Kaloryczne dania zastąpmy więc pysznymi i lekkimi sałatkami. Jako Szef Kuchni Hotelu Orbis Magura w Bielsku-Białej w swojej pracy ciągle poszukuję nowych kulinarnych inspiracji. Dania, które Państwu proponuję, wraz z wydaniem marcowego numeru 2B STYLE znalazły się w karcie menu Hotelu Orbis Magura.
Ta sałatka jest połączeniem soczystej gruszki, jędrnych ogórków, prażonych pistacji i suszonej żurawiny. 2 szt. sałaty rzymskiej mini / 100g sałaty rucolla / 2 gruszki / 50g pistacji prażonych / 50g żurawiny suszonej / 1 ogórek zielony / 4 pomidorki koktailowe / 1 cytryna / 120g sera pleśniowego / sos vinegret miodowo-ziołowy / sól / pieprz
FOTO: Anita Szymańska / MEDIANI
Przygotować 4 porcje Miodowego Sosu Vinegret i wymieszać z połową ilości sera pleśniowego. Na talerzach rozłożyć rukolę, oprószyć solą i pieprzem. Rozłożyć kosteczki pozostałego sera pleśniowego oraz pokrojoną gruszkę, skropioną sokiem z cytryny. Posypać posiekanymi prażonymi pistacjami, polać vinegretem zmieszanym z serem pleśniowym. Na wierzchu ułożyć pomidorki koktailowe. Podawać z grzankami z bagietki francuskiej, posmarowanymi masłem.
62
4 pigwy / 80g rodzynek / 80g sera mascarpone light Umyte pigwy wydrążamy z nasion tak, aby nie zrobić dziury z drugiej strony owocu. Do wydrążonych owoców wkładamy rodzynki połączone z serem mascarpone. Pieczemy w piekarniku w temperaturze 170oC przez około 25 minut.
Sos malinowy 150g malin / 50g cukru trzcinowego Maliny włożyć do blendera i miksować przez 1 minutę. Przekładamy na sitko umieszczone nad miską i przecieramy. Sok z przetartych malin wlewamy na patelnię z cukrem trzcinowym i redukujemy do konsystencji sosu.
300 g malin / 500 g marchwi / łyżeczka soku z cytryny Marchew i maliny opłukać. Marchew obrać i przekroić na pół i przygotować sok w sokowirówce. Maliny miksujemy w blenderze, powstały mus przecieramy przez sitko, dodając do niego łyżeczkę soku z cytryny. Soki przelewamy do szklanki mając na uwadze, aby gęstszy sok sznajdował się na dole, w ten sposób otrzymamy dwie warstwy.
63
inicjatywy
Szkoła na widelcu Grzegorz Łapanowski – pasjonat gotowania. Od kilku lat współpracuje z redakcją Dzień Dobry TVN. W Kuchni TV prowadzi program Ł’apetyt – rzecz o tradycji i nowoczesności, o dobrych produktach. Autor książki „Smakuje”. Jego najnowszy projekt to spełnienie moich marzeń – „Szkoła na widelcu” – projekt edukacyjny skierowany do szkół i przedszkoli, którego celem jest działanie na rzecz podniesienia jakości odżywiania w państwowych i prywatnych placówkach żywienia zbiorowego, by jedzenie w nich było lepsze.
www.szkolanawidelcu.pl
FOTO: arch. G. Łapanowski, © hues - Fotolia.com
Fundacja Szkoła na widelcu poprzez naukę i zabawę namawia do lepszego, zdrowszego odżywiania. Organizuje zajęcia z dziećmi i warsztaty dla dorosłych. Pokazuje, co jest dobre dla naszego zdrowia, obala żywieniowe mity i zachęca do świadomego odżywiania dzieci. Jesteśmy tym, co jemy. A niestety zazwyczaj nie wiemy, co jemy. Nie zdajemy sobie sprawy jak dużo chemii stosowane jest w niektórych produktach. I nie chodzi tylko o substancje wzmacniające smak, ale również o sposób przetwarzania żywności. Nie czytamy ulotek i nie zastanawiamy się, jak to jest zrobione, by nie tracić apetytu, bo przecież coś jeść trzeba. Nie zastanawiamy się, skąd pochodzą i w jaki sposób są hodowane letnie owoce trafiające do nas w środku zimy. Latem również rzadko zwracamy uwagę na pochodzenie warzyw. Sprowadzane z zagranicy bywają tańsze niż rodzime produkty, ale nierzadko mniej wartościowe, ponieważ dojrzewają dopiero w kontenerach, a nie w pełnym słońcu. Nie znając pochodzenia warzyw i owoców nie możemy stwierdzić, czy nie były one podlewane nawozami chemicznymi, czy przyspieszaczami wzrostu. Na to wszystko powinniśmy zwracać uwagę, bo
64
przecież... Jesteśmy tym, co jemy. Szkoła na widelcu jest organizacją pozarządową, która powstała w 2012 r. Jej głównym założeniem jest poprawa jakości odżywiania dzieci w szkołach i przedszkolach. – Chcemy zwrócić uwagę na jakość serwowanych dzieciom potraw w szkole, ale również i w domu, przez rodziców. Problem nadwagi i otyłości pojawia się tam, gdzie brakuje wiedzy na temat prawidłowego odżywiania – mówi założyciel Fundacji, kucharz Grzegorz Łapanowski.
Fundacja organizuje warsztaty i szkolenia dla dzieci, ich rodziców, szkolnych kucharzy i intendentek, które mają podnieść ich świadomość w zakresie zdrowego odżywiania dzieci. – Przeprowadziliśmy kilkadziesiąt warsztatów edukacyjno-kulinarnych w Polsce, zbudowaliśmy stronę internetową, która jest platformą wiedzy zarówno teoretycznej jak i praktycznej o żywieniu dzieci. Nasi eksperci tworzą scenariusze zajęć kulinarnych, które można wykorzystać na lekcjach wychowawczych czy jako formę zabawy w przedszkolu. Na spotkaniach opowiadamy o korzyściach z racjonalnego, zdrowego odżywiania oraz jak ważne jest spożywanie produktów naturalnego pochodzenia – dodaje Łapanowski. Baza wiedzy jest całkowicie bezpłatna i dostępna na www.szkolanawidelcu.pl. Nauka o żywieniu poprzez wspólną zabawę w gotowanie pozwala, zwłaszcza najmłodszym, przełamywać bariery w kontakcie z tym, co nieznane, poznać nowe smaki, kształtować prawidłowe nawyki żywieniowe. Wzbudza zainteresowanie, podsyca pragnienie poznania otoczenia przyrodniczego i społecznego. Rozwija sprawność manualną w posługiwaniu się prostymi narzędziami,
np. sztućcami. Przyzwyczaja do przestrzegania zasad higieny, ale także kultury spożywania posiłków, zachowania przy stole oraz szacunku dla jedzenia. Nauczyciele mają możliwość obserwacji dzieci w różnych formach aktywności. Gotowe konspekty zajęć są zachętą do dalszego poszukiwania ciekawych i atrakcyjnych dla dzieci form i metod nauki. Wzbogacają warsztat pracy i rozwijają aktywność pro-zdrowotną ich samych. Starsi uczniowie, podczas zajęć zdobywają wiedzę na tematy związane z jedzeniem: począwszy od procesu produkcji, dystrybucji, właściwej obróbki, zasad żywienia, uwarunkowań kulturowych i kultury jedzenia. Samodzielnie przygotowują i próbują smaczne i zdrowe posiłki. Fundacja organizuje kulinarne warsztaty, ale z pomocą sponsorów chce zorganizować w 2013 roku również trasę po Polsce i razem z ekspertami odwiedzić 10 największych miast. Road Show będzie ogólnopolską trasą edukacyjną zorganizowaną przez Szkołę na widelcu i Fundację BOŚ, podczas której odbywać będą się konferencje naukowe z udziałem ekspertów ds. zdrowego odżywiania oraz warsztaty kulinarne dla dzieci. Road Show będzie również okazją do spotkania z rodzicami, pracownikami szkół, samorządowcami i lokalnymi mediami. – Naszym celem jest opracowanie i wdrożenie zmian
Dyrektorzy placówek oświatowych oraz administracja i personel odpowiedzialny za żywienie dzieci w przedszkolach i szkołach powinni dbać o dobry system żywienia swoich uczniów wprowadzając warsztaty edukacyjno-kulinarne, które uczą zachowań profilaktycznych i przeciwdziałają otyłości
prawnych dla systemu żywienia dzieci w Polsce – dodaje założyciel Fundacji Szkoła na Widelcu. Najważniejsze jest, aby zrozumieć jak duże znaczenie ma prawidłowe odżywianie. Dyrektorzy placówek oświatowych oraz administracja i personel odpowiedzialny za żywienie dzieci w przedszkolach i szkołach powinni dbać o dobry system żywienia swoich uczniów wprowadzając warsztaty edukacyjno-kulinarne, które uczą zachowań profilaktycznych i przeciwdziałają otyłości. Warto dodać, że dobrze zbilansowana dieta wspomaga prawidłowy rozwój, ułatwia naukę i poprawia samopoczucie. Celem fundacji Szkoła na widelcu
jest wprowadzenie do jadłospisu stołówek szkolnych i przedszkoli nowych produktów, potraw i technologii przygotowywania dań; racjonalizacja organizacji żywienia i podniesienie kultury organizacyjnej placówek tak, aby rodzice mieli pewność, że dziecko w przedszkolu czy szkole odżywia się prawidłowo. Warsztaty i zajęcia kulinarne to również doskonały pomysł na wspólną zabawę w gotowanie. Pasja zaszczepiona w młodym wieku, może dać dorodne owoce w przyszłości. Przełoży się na zdrowie naszego społeczeństwa i być może zyskamy również świetnych, wykształconych, zawodowych kucharzy.
REKLAMA
65
sport
Wyciska 100 kg! Przyszła na siłownię, żeby zrzucić kilka kilogramów. Została na dłużej. Osiągnęła tytuł Mistrzyni Polski w podnoszeniu ciężarów osób niepełnosprawnych. A w planach ma walkę o światowe podium. Magdalena Konior, bielszczanka. Możemy być z niej dumni!
FOTO: Jarek Yarki Bambynek
Anita Szymańska
Spotykamy się – oczywiście – na terenie bielskiej siłowni Aqua Fitness, która jest dla Magdy drugim domem. Dzięki pomocy bielskiej Aquy, Magda może trenować. To tutaj spędza na treningach kilka godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. To
66
właśnie tu przyszła, chcąc schudnąć kilka kilogramów, jakie przybyły w czasie pracy za biurkiem. Na siłowni zauważył ją trener Stanisław Mirocha, który dostrzegł potencjał w tej zawsze uśmiechniętej kobiecie. Dostrzegł i zachęcił do spróbowania swoich sił w podnoszeniu ciężarów. – Na początku się z tego śmiałam – mówi Magda Konior. – Ja sztangę? Bez szans.
Ale trener nie ustępował i kilka razy wracał do tematu, namawiał mnie. Kiedyś zadzwonił do mnie, żebym pojechała na jakieś zawody jako widz. Na miejscu okazalo się, że trener zgłosił mnie do tych zawodów. Wycisnęłam wtedy 40 kg nie mając najmniejszego pojęcia o podnoszeniu ciężarów. I tak to wszystko się zaczęło. W listopadzie 2006 roku byłam na pierwszych swoich profesjonalnych zawodach, zdobyłam wtedy szóste miejsce – dodaje Magda. Mogłoby się wydawać, że podnoszenie cieżarów wymaga jedynie silnej woli i wielu godzin treningu. Nie dla Magdy. Ona od dzieciństwa zmaga się z niepełnosprawnością, która ze względu na porażony kręgosłup, ogranicza w znaczym stopniu jej możliwość poruszania się. – Bardzo wiele zawdzięczam w rehabilitacji moim bliskim. To dzięki ich uporowi mogę w ogóle chodzić. Na pewno nigdy nie osiągnę sprawności, jaką ma większość ludzi, ale dla mnie to i tak wiele. Bo przecież mogło się skończyć wózkiem – mówi Magda Konior. – Sport jest dla mnie dodatkową motywacją, wyzwaniem, kolejną barierą do przełamania. Skoro udało mi się stanąć na własnych nogach, to uda mi się kolejny raz pokonać własne ograniczenia – dodaje sztangistka. – Czasem kiedy przychodzę na trening, a trener zakłada kolejne kilogramy ciężarów, widzę zaskoczone spojrzenia chłopaków, którzy mnie nie znają, a sami z ledwością wyciskają te 30–40 kilogramów. Bywa i tak, że któryś z nich pokusi się o jakiś komentarz, ale rzednie im mina, kiedy widzą obciążenie rzędu 90 – 100 kg, bo tyle wyciskam już teraz na treningach – śmieje się Magda. Bielszczanka jest obecnie Mistrzynią Polski w wyciskaniu cieżarów osób niepełnosprawnych w kategorii do 61 kg. Trenując, przygotowuje się do startów w zawodach zaliczanych do klasyfikacji światowej. To warunkuje sposób przeprowadzania treningów, uzależnionych od kalendarza zawodów. – Tak się układa kalendarz imprez, że rok jest podzielony na dwie części. Są to cykle półroczne. Początek cyklu półrocznego to ćwiczenia przygotowania ogólnego, po okresie odpoczynku biernego, nieco luźniejszym. Potem zaczynamy wprowadzać ćwiczenia z dużą ilością powtórzeń – w tajniki planu treningowego wprowadza nas opiekun Magdy, Stanisław Mi-
rocha. – Są to ćwiczenia na sztandze, z hantlami i na urządzeniach. Dużo też wykonujemy ćwiczeń na bieżni, stepperze. Staramy się kontrolować poziom wagi ciała oraz tkanki tłuszczowej. Po tym czasie przechodzimy do ćwiczeń specjalnych, które strukturą ruchu zbliżone są do tych wykonywanych na zawodach. Dużą wagę przykładamy do techniki wykonywania ćwiczeń. W tym czasie szukamy tak zwanych kontrolnych startów, czyli zawodów na terenie Polski. Przed samymi zawodami treningi są najbardziej intensywne – dodaje trener Magdy. Obecnie Magda „wyciska” na treningach już 100 kilogramów, lecz na zawodach osiąga o kilka kilogramów mniej. Do niej należy rekord Polski w wyciskaniu sztangi leżąc z wynikiem 98 kg, w kategorii wagowej do 60 kg. Złoto w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, w tej kategorii to wynik na poziomie 135 kg. Magda cały czas stopniowo i konsekwentnie dąży do tego, aby osiągnąć poziom medalowy. Jej trener mocno wierzy w to, że jest to realne. Ma jeszcze dużą rezerwę wagową bo waży zaledwie 57 kg. Każdy kilogram wytrenowanej wagi ciała więcej to dodatkowe 4 kg wyciśnięte na sztandze. W Polsce sport osób niepełnosprawnych jest jednak wciąż na marginesie. W niewielkim stopniu do zwiększenia świado-
mości przyczyniła się ubiegłoroczna paraolimpiada w Londynie, podczas której okazało się, jak wspaniałych mamy olimpijczyków z niepełnosprawnością. Są jednak konkurencje mniej medialne, w których nasi zawodnicy osiągają imponujące wyniki. Bardzo trudno jest im się przebić do świadomości społecznej. Przykładem jest właśnie Magda Konior, Mistrzyni Polski o której wie nawet tak niewielu bielszczan. – W Polsce praktycznie nie ma zawodów z certyfikatem federacji światowej – mówi Stanisław Mirocha – trzeba jeździć za granicę, żeby zaistnieć jako zawodnik w rankingach światowych. Taki ranking jest prowadzony przez cztery lata i później z niego powołuje się tych, którzy mają szansę udziału w mistrzostwach świata lub olimpiadzie. Sport osób z niepełnosprawnością ma jeszcze swoje drugie oblicze. Poza niekwestionowanymi wynikami, jakie osiągają pełni samozaparcia ludzie – niezwykle trudno jest pozyskać sponsorów wspierających zawodników chociażby w przygotowaniach do zawodów i udziału w zawodach zagranicznych. Zawodnicy pozbawieni takiej pomocy muszą we własnym zakresie finansować swoje przygotowania i wyjazdy na zawody, nierzadko na drugą półkulę. A startować w nich mu-
szą, chcąc utrzymać swoją pozycję w klasyfikacji światowej. Wciąż zbyt mało firm dostrzega swój wizerunek we wsparciu niepełnosprawnych sportowców. W Polsce brakuje też systemu selekcji i szkolenia zawodników od podstaw. To, co robią niepełnosprawni sztangiści, jest wyłącznie ich ciężką pracą i pracą ich trenerów. Pasją, która pozwala każdego dnia stawać na progu siłowni i ćwiczyć.
Od redakcji: W chwili przygotowywania tego materiału Magda Konior przygotowywała się do zawodów w Grecji, kolejnego startu do klasyfikacji generalnej. Magda potrzebuje jednak sponsorów, aby w dalszym ciągu rozwijać swoje umiejętności i stawać do rywalizacji punktowanej. Jeśli ktoś z Państwa prowadzi firmę, która mogłaby wesprzeć Magdę w jej sportowej drodze, prosimy o kontakt z nią (e-mail: magdakonior@interia.pl) lub jej trenerem (mirochas@wp.pl).
REKLAMA
67
sport
FOTO: arch. Tomasz Gagat
Agnieszka Ściera
Tomasz Gagat na rowerze jeździ od dzieciństwa, a w wieku 16 lat po raz pierwszy wziął udział w zawodach rowerowych na bielskim Dębowcu, zajmując od razu 3 lokatę. Wtedy poznał Remigiusza Cioka, który skutecznie zachęcił go do regularnego treningu. Zaowocowało to bardzo dobrymi wynikami, a także powołaniem do kadry narodowej kolarstwa górskiego [XC]. W okresie studiów Tomasz został pierwszym w historii Akademickim Mistrzem Polski, a także zdobył 3 miejsce na Akademickich Mistrzostwach Europy. Jako dwudziestokilkulatek rozpoczął poszukiwanie nowych wyzwań i ciekawego, niestandardowego pomysłu na życie. Zamiłowanie do rowerów skierował w stronę bardzo dynamicznej, energicznej i rozwi-
68
jającej się dyscypliny, jaką jest zjazd na rowerach downhill. Wraz z treningami na rowerze zjazdowym, rozpoczął organizowanie amatorskich zawodów. Z czasem zawody [www.downhillcup.eu] przerodziły się w Puchar Polski, Mistrzostwa Polski, a także międzynarodowe imprezy wpisane do kalendarza UCI [Międzynarodowa Unia Kolarska]. Niejednokrotnie stawał na podium, co spowodowało, że stał się jednym z czołowych zawodników polskiej sceny zjazdowej. Należy do tych szczęśliwców, których praca jest jednocześnie pasją. Jest inicjatorem rozbudowy odpowiedniej infrastruktury, pozwalającej uprawiać downhill zarówno amatorsko jak i wyczynowo. Efektem tego trzy lata temu powstał pierwszy w Polsce Bike Park w Wiśle, na stoku Stożek.
Początki downhillu w Polsce były bardzo trudne, nie było tras zjazdowych, miłośnicy zjazdu pierwsze kroki stawiali na szlakach turystycznych, co stanowiło duże zagrożenie, jednocześnie sprawiło iż zjazd na rowerach traktowany został jako dyscyplina „wariatów na rowerach”. Raz przypiętą etykietę trudno zmienić… Tomasz Gagat oraz jemu podobni miłośnicy tego sportu starają się rozwijać infrastrukturę do uprawiania kolarstwa zjazdowego i popularyzować go. Downhill to sport opierający się na tych samych zasadach co narciarstwo alpejskie. Zawodnicy pokonują wyznaczoną trasę na czas. Zjeżdżają w dół górskimi trasami najeżonymi naturalnymi i sztucznymi prze-
szkodami. Sęk w tym, żeby trasa była jak najbardziej wymagająca i zróżnicowana – tylko wtedy sprawiedliwie można zweryfikować umiejętności startujących. Na całej długości trasy zawodnicy napotykają mnóstwo korzeni, kamieni, specjalnie przygotowane skocznie, uskoki, bandy ziemne. Wygrywa ten zawodnik, który pokona trasę w najkrótszym czasie. Nierzadko zdarza się tak, że o zwycięstwie decydują setne sekundy, dlatego pomiar czasu odbywa się za pomocą fotokomórki. Efektowne skoki na odległość kilkunastu metrów oraz prędkość sprawiają, że downhill to bardzo widowiskowa dyscyplina sportu. Wbrew pozorom downhill nie jest bardzo niebezpieczny. Dzięki używanym ochraniaczom [kask, ochraniacz kręgosłupa, łokci oraz kolan] ryzyko poważnych kontuzji jest znacznie ograniczane. Sprzęt. Rower używany przez zjazdowców nieco różni się od standardowego „górala”. Przede wszystkim ma dwa amortyzatory o dużym skoku [ok. 20 cm ugięcia], wydajne i niezawodne hamulce, a także kąty ramy przystosowane do jazdy w dół. Podbeskidzie – rowerowa stolica Polski. Podbeskidzie to kolebka kolarstwa górskiego w Polsce. To tutaj rocznie odbywa się kilkadziesiąt imprez rowerowych, to tutaj mieszka mnóstwo znanych osób związanych z rowerami. Wystarczy wymienić Arkadiusza Perina, wielokrotne-
go medalistę Mistrzostw Polski w zjeździe na rowerach, Marka Konwę, który w roku 2012 przeprowadził się do Bielska-Białej, medalistę Mistrzostw Europy i Mistrzostw Świata w XC, Olimpijczyka z Londynu 2012 (16 miejsce pomimo defektu roweru) oraz Szymona Godziek najlepszego polskiego zawodnika w konkurencji Dirt (skoki), czołowego, europejskiego zawodnika i wielu innych. Dla kogo? Downhill może uprawiać praktycznie każdy. Na zawodach przeznaczonych dla dzieci – Puchar Skrzata – startują już pięciolatki, natomiast w zawodach Pucharu Polski niejednokrotnie udział biorą panowie po 50. Osoby uprawiające jazdę na rowerach zjazdowych można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to osoby w wieku 14–30 lat, dla których sport, wypady w góry, wspólne jeżdżenie z przyjaciółmi na rowerze to styl życia. To ludzie wykształceni, energiczni, lubiący pokonywać swoje słabości, ceniący kontrolowaną dawkę adrenaliny. Są to osoby wskazujące nowe trendy, liderzy opinii w swoich środowiskach. Druga grupa to w szczególności panowie w wieku 30–50 lat, dla których rower jest pretekstem do weekendowych wypadów w góry z rodziną, gdzie mogą zażyć dawkę adrenaliny będącej doskonałą odskocznią od pracy i życia codziennego w dużych miastach.
Wskazówki dla początkujących. Aby rozpocząć przygodę ze zjazdem rowerowym wystarczy chęć oraz trochę wolnego czasu. W naszym rejonie funkcjonują dwa parki rowerowe, jeden w Wiśle, na stoku góry Stożek oraz drugi w Ustroniu, na górze Palenica. Można tu wypożyczyć rower, niezbędne ochraniacze, a także umówić się na lekcję z instruktorem. Ciekawą ofertą dla początkujących są obozy rowerowe, organizowane przez totalbikes.pl. Jest to propozycja aktywnego spędzenia wakacji, połączonego z nauką jazdy na rowerze, nauką języka angielskiego oraz nauką serwisowania roweru. Informacje o zawodach: www.downhillcup.eu http://www.facebook.com/downhillcontest Pierwsza edycja odbędzie się 27–28 kwietnia 2013 r. w Wiśle na stoku góry Stożek. Jest to pierwsza edycja Pucharu Polski. Co roku w zawodach bierze udział około 400 zawodników w tym około 100 obcokrajowców. Informacje o trasach w rejonie: Bike Park Wisła-Stożek www.facebook.com/bikeparkstozek Bike Park Ustroń-Palenica www.facebook.com/bikeparkpalenica?fref=ts
69
inicjatywy
Zaprojektuj siebie Coraz częściej w naszym codziennym życiu czas, który możemy poświęcić sobie i tylko sobie ograniczamy do minimum. Współczesne wyzwania, które stawia przed nami życie to realizacja coraz to bardziej trudnych zadań – zarówno w sferze działań biznesowych jak i prywatnych. Współczesne kobiety muszą znaleźć złoty środek, który będzie idealnym połączeniem tych dwóch światów. I tu rodzi się naturalne pytanie: a gdzie jestem ja, gdzie jest czas dla mnie, czas i miejsce dla potrzeb mojej duszy i mojego ciała?
FOTO: Jacek Rojkowski
Z tym pytaniem zmierzyły się panie: Monika Hławiczka-Lis – właścicielka salonu HOME Design (www.h-design.pl), który mieści się w bielskiej Galerii SFERA oraz Tatiana Pruhło-Motoszko założycielka i właścicielka Instytutu Medycyny Estetycznej IDEALLIST (www.ideallist.pl), gdzie codziennością jest zmierzanie się z szeroko pojmowanym przemijaniem. Planowany projekt miał mieć charakter edukacyjno-społeczny, a jego istotą promocja zdrowego i sportowego stylu życia kobiet aktywnych zawodowo, borykających się codziennie z wieloma problemami, a przez to często zaniedbującymi swoje potrzeby w zakresie aktywności fizycznej i rozwoju. Panie planowały zaadresować go do kobiet aktywnych zawodowo 30+, z wyższym wykształceniem, na wyższym poziomie szczebla zarządzania, właścicielek firm. Kobiet lubiących dbać o siebie i swój wygląd. Pasjonatek, dla których ważny jest piękny design we wzornictwie, modzie, akcesoriach,
70
posiadających pasje sportowe. Dlatego od poc z ąt ku ist n i e nia projektu panie uświadamiały uczestniczkom programu, że otoczenie, w jakim się przebywa wpływa na nasze samopoczucie. A przekazywanie informacji o tym, jak dbać o siebie będąc zabieganą kobietą biznesu oraz poszerzanie wiedzy o medycynie estetycznej i przeciwstarzeniowej przynosi niespodziewane efekty, nie tylko na płaszczyźnie dbania o wygląd fizyczny. Z czasem do projektu dołączył „sklepbiegacza.pl” z Bielska-Białej (www.sklepbiegacza.pl), który zaoferował prowadzenie profesjonalnych treningów oraz mini wykłady na temat zdrowego i efektywnego biegania jak również doboru obuwia czy odzieży. Aktywnym uczestnikiem projektu jest
też znany fotograf Jacek Rojkowski (rojprojekt.pl), który fotografuje treningi w ramach projektu oraz prowadzi warsztaty z zakresu „poprawnej fotografii”. Realizacja projektu została zawarta w kilku podstawowych punktach: – organizacja cotygodniowych spotkań sportowych w mieście – wspólne treningi z personalnym trenerem i fizjoterapeutą, – konsultacje dla uczestniczek projektu z zakresu medycyny estetycznej, – porady dla uczestniczek projektu z zakresu wystroju wnętrz, – warsztaty fotograficzne, w tym także z fotografii telefonem komórkowym, – stworzenie osobnego profilu na facebook „Zaprojektuj siebie” do komunikacji pomiędzy uczestnikami projektu i obserwatorami zewnętrznymi. Organizatorzy projektu poświęcają swój wolny czas dzieląc swoje pasje z innymi a uczestnicy spotkań nie ponoszą żadnych opłat. To wszystko składa się na wyjątkowość projektu, którego głównym mottem jest: „Bądź szczęśliwa w biznesie”. Projekt „Zaprojektuj siebie” jest otwarty dla wszystkich chętnych. Każdy, kto chciałby dołączyć proszony jest o śledzenie komunikatów na facebook’u informujących o miejscu kolejnego spotkania na www.facebook. com/ZaprojektujSiebie.
Wszyscy jesteśmy superbohaterami MICHAŁ BAŁDYGA Ukończył szkołę średnią w Pracowni Wystawiennictwa Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Bielsku-Białej. Swoje doświadczenia nabywał na kierunku edukacji artystycznej – grafika, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach filii w Cieszynie. Skończył kierunek Edukacji Artystycznej w 2006 r. oraz Projektowania Graficznego w 2010 r. Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Zajmuje się: rzeźbą, performance, malarstwem, projektowaniem graficznym.
Superbohaterów można zazwyczaj spotkać w komiksach o… superbohaterach. Ratują świat przed zagładą. Jedni wygrywają z problemami świata, a drudzy z problemami ciał i umysłów, walczą z wewnętrznymi, osobistymi demonami. Pierwsi eksponują swoją siłę, a drudzy słabość. Oba wizerunki bardzo się różnią, mają jednak cechy wspólne: walkę, inność, tajemniczość, skrytość. O czym marzą niepełnosprawni? O zwykłym wzroku tych, którzy patrzą, o płytkich schodach, o świadomości, że są kompletni? Bohaterowie także niegdyś tworzyli mity, a ludzie potrzebują mitów. Uważam, że powinniśmy zmieniać sposób myślenia o sprawności i niepełnosprawności. W mojej pracy wykorzystuję nie tylko wizerunek superbohatera, ale zwracam też uwagę na jego cechy, aby tę ideę wprowadzać w życie. Warto zastanowić się, czym jest norma, przez kogo jest ustanawiana i w jakich warunkach czasoprzestrzennych ma być realizowana. Reguły zależą nie tylko od warunków prawno-społecznych normujących zachowania ludzi, ale także od medialnej kreacji zdecydowanych postaw. Ludzie, którzy nie zważają na swoją niepełnosprawność i robią to, co jest im przeznaczone, uzyskują niejednokrotnie zaskakujące rezultaty. To nie oznacza, że stają się jak inni, ale nie rezygnują z unikalnego wyrażania własnej istoty. Przykładami bardzo wyrazistymi są Franklin Roosevelt, Stephen Hawking, Homer, Stevie Wonder, Ray Charles, Ludwig van Beethoven, Frida Kahlo, Christopher Reeve. Każdy człowiek, który wyrusza w kierunku przypisanego mu boskiego wymiaru istnienia, swojej pierwotnej natury, naraża się na wiele niebezpieczeństw. Musi odnaleźć w sobie cechy superbohatera, celem jest bowiem spełnienie woli życia i zwycięstwo nad śmiercią. Taki superbohater musi pokonać przypadłości ludzkiej egzystencji i odnaleźć prawdę bytu. Trzeba stworzyć mit niepełnosprawnego superbohatera, tego, który może więcej.
Zbudować wzorzec zachowań dla nowych pokoleń. Przekaz konstruuje model zachowania wobec innych i siebie. W dawnych czasach bohaterów przedstawiano na misach, tarczach itd. Dziś zmieniły się środki, są reklama, telewizja, plakat. Aby dotrzeć do większego grona odbiorców, trzeba umieć wykorzystać, co daje nam współczesność. Na przykład sposób przedstawienia bohaterów mojej akcji spowodował, że zaistnieli w komiksie, a więc w sztuce popularnej. Jednak samo przedstawienie nie wystarczy. Trzeba tę sztukę wystawić na widok publiczny, zaatakować społeczeństwo billboardami, citylightami, t-shirtami. Tylko w ten sposób superbohaterowie ujrzą światło dzienne, gdy będą pośród ludzi, a nie w komiksach. Pierwszym etapem realizacji programu jest przygotowanie, stworzenie filmu promującego ideę Superbohaterów, oraz kilku nowych wizerunków Superbochaterów, takich jak np naszych paraolompijczyków. Poza tym prowadzę w tej chwili rozmowy z AMSem w sprawie kampanii, z Gazetą Wyborczą w sprawie reklamy prasowej, Reserved w sprawie koszulek, oraz z Empikiem w sprawie pocztówek. Drugim etapem realizacji tego projektu to już efekt końcowy, czyli plakaty, billboardy, citylighty czyli ogólnie pojęta reklama, pocztówki z wizerunkami Superbohaterów, krótki film kinowy, jako trailler przed filmami, reklama prasowa, nadruki na koszulkach z logo nowego Superbohatera, Strona internetowa promująca ideę Superbohatera, i wszelkiego rodzaju materiały promocyjne, mające na celu dotarcie do młodego pokolenia.
71
region
Nowe marki Zeskanuj kod i kliknij lubię to
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/GALERIALIDER
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Otwarcie nowego sklepu 14 lutego w Galerii Lider w Żywcu został otwarty pierwszy sklep marki odzieżowej Tatuum w tym mieście. Nowy punkt sieci zajmuje lokal o powierzchni 80 metrów kwadratowych. W przestronnym wnętrzu, zaprojektowanym w charakterystycznym dla marki stylu, dostępna jest kolekcja damska i męska wzbogacona szeroką gamą akcesoriów. Marka Tatuum należy do łódzkiej firmy Kan sp. z o.o., która w swoim portfolio posiada również markę Coyoco. Marka TATUUM, obecna na rynku od ponad 15 lat, powstała z myślą o tych, którzy cenią wygodę, staranne wykonanie, detale podkreślające zarówno elegancki, jak i nieformalny styl. Moda Casual doskonale sprawdza się zarówno podczas sportowych aktywności, spotkań z przyjaciółmi czy pracy w biurze. Kolekcje TATUUM skierowane są do osób poszukujących ubrań prostych i jednocześnie funkcjonalnych, przede wszystkim pozwalających wyrazić siebie. Projektanci marki łączą najnowsze światowe trendy z klasyką, podkreślając silną i unikalną osobowość klienta. Używane materiały to najwyższej jakości tkaniny naturalne, a kolorystyka obejmuje trendowe odcienie, dla których bazą zawsze są klasyczne kolory ziemi, sportowe granaty i czerwienie oraz biel i czerń. Całość daje szerokie możliwości tworzenia unikalnych kombinacji w zależności od preferencji klienta.
72
Tu kupisz e-papierosy Już od 22 lutego w Galerii LIDER dostępne są na stoisku MANSO e-papierosy. Firma MANSO jest jednym z największych, polskich dystrybutorów elektronicznych papierosów. Istnieje od 2009 roku, a doświadczenie zdobyte w ciągu ostatnich kilku lat pozwoliło firmie na gruntowne rozpoznanie rynku. Dlatego dziś może ona w pełni odpowiadać na zróżnicowane oczekiwania klientów w dziedzinie e-palenia. W asortymencie MANSO znajdziecie elektroniczne papierosy, liquidy oraz akcesoria sprawdzonych i cenionych producentów takich marek jak: Volish, Trendy, Mild, Provog, Liqueen, DrJack, P1, Liqueen, Aromativ. Regularne dostawy gwarantują stałą ofertę na wszystkie produkty.
w Liderze na wiosnę! Chcesz wiedzieć więcej o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz:
www.
.pl
Styl Studio VENA proponuje odzież dla dzieci Każda kobieta wie, gdzie w Żywcu można ubrać się modnie i wygodnie, a przy okazji za rozsądną cenę. Jeżeli do tego dodamy profesjonalny team stylistów, którzy każdego dnia czekają na klientki, gotowych do pomocy, możliwość przeróbek krawieckich oraz najwyższej jakości tkaniny, to uzyskamy jedno słowo: VENA. Styl Studio VENA jest rozpoznawalną marką. Kojarzy się z elegancką i najlepszą gatunkową odzieżą damską i męską. O jej jakość dba właścicielka, która samodzielnie dokonuje wyboru i sprowadza ubrania z Włoch, Francji i Turcji. Firma również na stałe współpracuje z czołowymi polskimi producentami: Cora Garwolin, Artex, Getex, Frank Fashion, Poza, Dom Mody Skórska czy Marconi. Styl Studio VENA dało się także rozpoznać jako mecenat mody i urody. Od wielu lat wspiera wybory najpiękniejszej bielszczanki. Kreacje, które można zakupić w VENIE, prezentowały finalistki konkursu Miss Żywiecczyzny, Miss Beskidów, Miss Podbeskidzia oraz beskidzkiej edycji Queen of Poland. VENA ściśle współpracuje z Agencjami Mody m.in. Grabowska Models i Agencją Prestige. Na naszym rynku nie ma podobnej firmy, która z takim wyczuciem spełniałaby nawet najbardziej wygórowane oczekiwania. Styl Studio VENA wychodząc naprzeciw najmłodszym, wprowadza nową dziecięcą linię znanych włoskich projektantów, która poza oryginalnym designem charakteryzuje się przede wszystkim wygodą i wysoką jakością. Proponowane modele będą dostępne dla dzieci w wieku od 3 do 15 lat. Jesteśmy dumni, że od 15 lat grono naszych wiernych Klientów wciąż się poszerza, gdyż to Państwo tak naprawdę jesteście dla nas najlepszą raklamą. Marki odzieżowe adresowane do najmłodyszych w Styl Studio VENA, to:
73
architektura & design
Aqua nagrodzona! Vidical to międzynarodowy konkurs do którego zgłaszane są kalendarze oraz karty świąteczno-noworoczne. W tym roku laureatem Vidical 2013 została firma Aqua S.A. z Bielska-Białej. Spółka zgłosiła kalendarz, do którego główne motywy wykonał artysta-plastyk, profesor Michał Kliś. I to był strzał w dziesiątkę! Niebanalne walory artystyczne kalendarza zostały dostrzeżone i 7 lutego otrzymał on Nagrodę Specjalną Vidical 2013.
artykuł sponsorowany
FOTO: ADRIAN LACH
V
idical to coroczna wystawa połączona z Międzynarodowym Konkursem Kalendarzy i Kart Świąteczno-Noworocznych. Ma na celu uhonorowanie zleceniodawców i twórców w mistrzowski sposób posługujących się sztuką poligrafii, fotografii, ilustracji i typografii. Wydarzenie jest organizowane pod patronatem artystycznym Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Oddziału Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków. Vidical organizowany jest z przerwami od 1989 roku a udział w nim biorą firmy, projektanci, agencje kreatywne czy studencji projektowania graficznego. W skład jury tegorocznej edycji weszli Stanisław Wieczorek (grafik, wykładowca warszawskiej ASP), Jacek Maślankiewicz (artysta malarz, prezes okręgu warszawskiego ZPAP), dr. hab. Prot Jarnuszkiewicz (kierownik katedry fotografii na Wydziale Sztuki Mediów i Scenografii ASP w Warszawie) oraz Bernard Jóźwiak (poligraf, publicysta, dyrektor Centralnego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Przemysłu Poligraficznego). – Kalendarze to skuteczny i tani sposób reklamy. Za kilkadziesiąt tysięcy złotych wydanych na przygotowanie i druk dostajemy przedmiot, który dzięki użyteczności i atrakcyjnej formie przyciąga uwagę
74
Piotr Dudek Prezes Zarządu Aqua S.A. z Bielska-Białej
„Aqua stara się być obecna w środowisku Bielska-Białej, wspierając artystów i odnawiając zabytki.”
przez cały rok. To niewiele w porównaniu z setkami tysięcy złotych, które wydajemy na kilkusekundowe spoty w radiu czy w telewizji – mówi Zbigniew Płatek, prezes spółki Vidical, organizator konkursu. Autorem akwarel wykorzystanych w kalendarzu spółki Aqua jest artysta-plastyk, profesor katowickiej ASP, Michał Kliś, którego z firmą Aqua łączy między innymi logo zaprojektowane dla tej spółki przed 12 laty. – Rok temu otrzymałem od prezesa Piotra Dudka propozycję wykonania kalenda-
rza dla firmy Aqua – mówi Michał Kliś. – Oczywiście z radością zgodziłem się na tę propozycję. Wskazówką dla mnie była prośba, aby prace wykonane były farbami wodnymi, a więc w technice akwareli, którą bardzo lubię. Koncepcja graficzna, co bardzo cenne, nie była mi narzucana. Zostałem obdarowany albumem związanym ze 110 rocznicą powstania wodociągów w Bielsku-Białej. Album ten bardzo pomógł mi w stworzeniu kolekcji motywów, jakie powinny znaleźć się na kolejnych kartach kalenarza. Przygotowałem dwie propozycje: jedna bardziej zagęszczona, intensywniejsza, druga lżejsza, delikatniejsza, ale obydwie dotyczące miejsc związanych z wodą w Bielsku-Białej. Część miejsc odwiedziłem ze szkicownikiem, część – jak chociażby nie widoczny już dziś potok Niwka, płynący obecnie pod ulicą ks. Stanisława Stojałowskiego – odtwarzałem w oparciu o dawne pocztówki – mówi Michał Kliś. – Sztuka na przestrzeni wieków zawsze potrzebowała mecenatu. Sztuka jest nam w naszym codziennym życiu potrzebna, w związku z tym trzeba wspierać artystów. Stąd też wybór tak cenionego profesora Michała Klisia jako autora naszego kalendarza – mówi prezes bielskej firmy Aqua.
– Zresztą patrząc na historię Bielska-Białej, to właśnie przedsiębiorcy byli mecenasami powstania teatru czy wspierali artystów tu mieszkających. My czujemy się cząstką tego środowiska i chcemy w nim być obecni na kilka różnych sposobów. Wspieramy na przykład renowację bielskich zabytków, związanych z naszą działalnością, jak na przykład fontanna przed Teatrem Polskim czy dawne ujęcia wody pitnej przy ulicy Jana III Sobieskiego. Z najnowszych zabytków jest to rekonstrukcja dawnej gospody przy ulicy Stefanii Sempołowskiej, gdzie mieści się druga siedziba naszej firmy. Budynek ten został wzniesiony praktycznie od zera, na podstawie dawnych planów i zdjęć – mówi Piotr Dudek, prezes spółki Aqua. – Ponieważ kalendarz jest z nami przez 12 miesięcy tworzy pewnien klimat w pomieszczeniu, w którym się znajduje. Co roku staramy się przygotować coś ciekawego, także zapraszając do współpracy bielskich artystów. Na przestrzeni ostatnich lat koncepcje były różne, głównie oparte o fotografie. W tym roku zdecydowaliśmy się na kalendarz, o którym można powiedzieć, że jest niemal „hand made” – dodaje Piotr Dudek. Kalendarz jest 12-stronicową pracą, na kartach której widnieją świetnie znane bielszczanom miejca, takie jak chociażby
Prof. zw. Michał Marian Kliś Grafik, plakacista, nauczyciel akademicki.
„Praca nad kalendarzem dla firmy Aqua była dla mnie prawdziwą przyjemnością.”
fontanna przed Teatrem Polskim, rzeźba Neptuna na bielskiej Starówce, czy dawne ujęcie wody obok Domu Tkacza przy ulicy Jana III Sobieskiego. Spośród 24 propozycji wybrane zostało 12 akwarel, najciekawiej dla oglądającego oddających tematykę przedstawioną przez autora. – Największym dla mnie, bardzo pozytywnym zaskoczeniem, był wybór na okładkę czarno-białego rysunku, przedstawiającego budynek firmy Aqua – uśmiecha się profesor Michał Kliś. – Przygotowałem
też wystawę z pierwszych arkuszów kalendarza, która wyeksponowana została w Regionalnym Ośrodku Kultury. – Efekt końcowy przekroczył nasze oczekiwania. Mamy wiele sygnałów, że kalendarz bardzo podoba się osobom obdarowanym i jest czymś, co jest sympatyczne dla oka, nie jest nudne. Kalendarz został doceniony zarówno przez artystów-plastyków, którzy przyznali nam nagrodę, jak i przez osoby nie związane ze środowiskiem plastycznym. Przy kalendarzu jest istotne, aby trafiał on do wielu ludzi, ponieważ na co dzień ogląda się przez 365 dni to, co na kalendarzu się znajduje. Prace, zaproponowane przez profesora Klisia są świetne artystycznie i przyjemne dla oka. Mają też wymiar promujący nasze miasto i jego walory. Jest to po prostu piękna a jednocześnie użytkowa rzecz – dodaje prezes Piotr Dudek. Wydawnictwo zostało wydrukowane w nakładzie 700 egzemplarzy, które dotarły do wielu instytucji i firm na terenie Bielska-Białej. Zamawiający: Aqua S.A., akwarele: prof. Michał Kliś, opracowanie graficzne: Promix, druk: Dimograf. REKLAMA
75
architektura & design
¡Tierra! od Lavazzy, Edycja Limitowana dla Afryki, zaprojektowana przez Marni, Cavalli, Missoni, Etro, Versace oraz Moschino, była gwiazdą wrześniowej nocy Vogue Fashion’s Night Out w Mediolanie, Rzymie oraz Florencji. Cel jest jasno określony i ambitny: spora część dochodów zostanie przekazana Fashion 4 Development, organizacji partnerskiej Narodów Zjednoczonych, wykorzystującej modę jako sposób rozwoju strategii walki o prawa oraz niezależność kobiet. Odpowiedzialna firma, zaangażowana w zrównoważony rozwój: to droga, którą Lavazza z przekonaniem podąża przez ostatnią dekadę. Wsparcie zostanie przekazane na rzecz żyjących w niekorzystnych warunkach mieszkańców Afryki, Indii
oraz Ameryki Południowej, w celu poprawy warunków, w których żyją ludzie w państwach zajmujących się uprawą kawy. Projekty firmy Lavazza skupiają się na społeczeństwach zajmujących się uprawą kawy od 2001r., kiedy to firma zaangażowała się we współpracę z organizacją International Coffee Partners. Od tego czasu działa na terenie 16 różnych państw na całym świecie i jest zaangażowana w przygotowanie innych znaczących projektów. Sześciu uznanych na rynku międzynarodowym projektantów zaangażowanych w projekt podekscytowanych pomysłem firmy Lavazza oraz Fasion 4 Development, wykorzystało swój styl oraz kreatywność aby ozdobić puszkę kawy Lavazza ¡Tierra! zawierającą
mieszankę kawy utworzonej ze zbiorów pochodzących z uprawy w 100% zrównoważonej. „Od ponad czterech pokoleń moja rodzina postrzega społeczną odpowiedzialność przedsiębiorstwa jako jeden ze swoich głównych celów” podkreśla Francesca Lavazza, Dyrektor ds. Wizerunku Firmy. „Nasze zaangażowanie w projekt Fashion 4 Development (Moda dla Rozwoju) stanowi kolejny krok firmy Lavazza w konsekwentnej i ukierunkowanej pomocy w zakresie zrównoważenia” – kontynuuje Francesca – i określa wspólny mianownik pomiędzy kawą oraz modą, dwoma światami, które łączą te same cele oraz wspólne cechy”. Warto zaznaczyć, że autoryzowanym dystrybutorem Lavazzy w Polsce jest Mokate.
FOTO: mat. prasowe firm
Prezentujemy nowości KARE Design, które będą mocno lansowane na nadchodząca wiosnę. Obowiązywać będą mocne, jaskrawe kolory jak i naturalne materiały tj. drewno, naturalna skóra, bawełna. Hitem będą masywne, drewniane dekoracyjne siedziska z egzotycznego drewna. Nowym motywem po sowach będą papugi w różnych postaciach tj. skarbonki, poduszki, obrazy, statuetki itp. Stąd też taki bum na papuzie kolory. Styl vintage wciąż się ma dobrze, powstają nowe formy w tym m.in sporo nowych zastosowań dla starych walizek: stoliki, szuflady, półki. Meble oraz dodatki Kare Design można kupić w sklepie Home Design w bielskiej Galerii SFERA. Więcej na: www.e-karedesign.pl
76
Dom Nad Niprem, ul. Nad Niprem 12, Bielsko-Biała
www.domnadniprem.pl www.facebook.com/nadniprem
Nowe jak stare
Nie ma drugiego identycznego mebla wykonanego w tej technice. Ogromne przywiązanie do starannego wykonania zlecenia, dbałość o wysoką jakość materiałów sprawiają, że warto zamówić takie meble właśnie tutaj. Będą one piękną odskocznią od masowej produkcji i nadadzą wnętrzu naszego domu niepowtarzalny klimat. Co ważne, wyglądają pięknie nie tylko z daleka czy na zdjęciach. Przekonajcie się Państwo o tym sami i wstąpcie któregoś dnia do Domu nad Niprem. Zobaczcie z bliska, jak wykonane są meble – każdy detal, łączenie elementów czy rzeźbienia cieszą oczy też z niewielkiej odległości.
Warto zajrzeć... pod mebel. To, jak jest on wykonany zdradza kunsz jego autora. Podobnie jak „lewa” strona ubrania zdradza talent krawcowej. Jak powstają meble wyglądające jak 200-letnie eksponaty? To specjalna, pieczołowita technika. Najpierw należy oczyścić mebel z niechcianych cześci bądź ozdób i zanieczyszczeń. Potem następuje brudna część pracy, czyli szlifowanie. W zależności od przedmiotu i możliwości szlifujemy przy pomocy szlifierki lub za pomocą najzwyklejszego papieru ściernego. To może trwać. Nawet powinno, aby dokładnie usunąć pozostałości starej farby, nierówności czy inne zanieczyszczenia. Najpierw najlepiej oszlifować przedmiot grupszym papierem ściernym, a dopiero później wykorzystujemy drobniejszy papier, gdyż możemy nim oszlifować i wyrównać wcześniejsze zadrapania i nierówności. Po oszlifowaniu koniecznie trzeba przetrzeć przedmiot wilgotną szmatką, ponieważ jest on pokryty drobnym pyłem. Malowanie rozpoczyna się od nabrania niewielkiej ilości farby na gąbkę i przecierania nią delikatnie miejsce po miejscu, pilnując aby nie było śladu oderwania gąbki od podłoża. Najlepiej przecierać gąbką do momentu, kiedy nie będzie zostawiała prawie śladu. Nie jest to łatwe i wymaga już nieco wprawy. Farbę nakładamy kilkakrotnie, aż do uzyskania jednolitego efekt. Po wyschnięciu farby drobnym papierem ściernym ścieramy ją z boków mebla oraz z jego powierzchni aż do uzyskania zamierzonego efektu. Przystępujemy do kilkuwarstwowego lakierowania. Ustawiamy nasz mebelek w miejsce dla niego przygotowanym, komponujemy przestrzeń i podziwiamy naszą pracę. Żeby to wszystko było tak proste i szybkie jak w powyższym opisie! Jeśli ktoś nie ma jednak czasu (tak, to zajmuje wiele godzin), cierpliwości (zdecydowanie trzeba ją mieć) i miejsca (szlifowanie a potem malowanie wymagają osobnego pomieszczenia) to z całą pewnością można zlecić wykonanie tak pięknych mebli w Domu nad Niprem. Polecamy!
ARTYKUŁ SPONSOROWANY FOTO: MAGDALENA OSTROWICKA / COBRA OSTRA
Każdy, kto choć raz przestąpił próg bielskiego Domu nad Niprem wie, że będzie tu wracać tak długo, aż któryś z niepowtarzalnych, dostępnych tu przedmiotów, nie zagości w jego wnętrzu. To niezwykła magia miejsca i urok właścicieli sprawiają, że przedmioty sprzedawane przez nich mają duszę. A w Domu nad Niprem można nie tylko kupić antyki czy gotowe przedmioty, ale zrealizować najśmielsze marzenia o wyjątkowych meblach. Właściciele zajmują się też produkcją mebli na zamówienie. Specjalnie dla nas odkrywają tajniki wykończenia mebli w technice postarzania.
77
architektura & design
Elementy wnętrza zrealizowane według SIW
FOTO: MEDIANI
Anita Szymańska Współwłaścicielka agencji MEDIANI marketing consulting design
Żyjemy w świecie komunikacji obrazkowej. Wszechobecne piktogramy docierają do nas z każdej strony. Spis treści w przewodniku, obrazki na ekranie smartphona, znaczki na mapie, infografiki w pismach naukowych. Posługujemy się obrazem i wywołującymi go skojarzeniami – w nierównej walce ze słowem pisanym. Szybciej, trafniej, od razu. Wiele razy miałam do czynienia ze startującymi firmami, których właściciele zlecali nam projekt logotypu jako jeden z elementów debiutu firmy, na równi z urządzeniem lokalu, rejestracją w sądzie czy zrobieniem biznesplanu. Ci, którzy poszli o krok dalej i dostrzegli niebezpieczeństwa wiążące się z brakiem księgi znaku, zlecili wykonanie identyfikacji wizualnej. Bo tożsamość wizualna firmy to nie tylko logo, to umiejętne, konsekwentne i działające na korzyść firmy jego zastosowanie.
78
Oczywiście, logo nie sprzeda firmy, nie nawiąże kontaktów handlowych czy nie przekona klientów do nabycia produktu. Ale jak skutecznie wyróżnić się wśród innych firm i przy okazji nie dać sobie zrobić krzywdy przez podwykonawców, w postaci zupełnie zmienionej palety barw zastosowanych w logo albo lekkiego podejścia do czcionek stosowanych przez firmę? Wystarczy mieć w ręce potężne narzędzie, jakim jest System Identyfikacji Wizualnej. Żelazną ściągę, w której projektant zawarł wszystko, co wykonawca może zrobić z wizerunkiem firmy. Jak to działa w praktyce? Niedawno poproszono nas o rebranding (czyli zmianę wizerunku) marki sieci kawiarń, z których jedna zlokalizowana jest na terenie bielskiego dworca PKP – dotychczas nosząca nazwę „ae coffee”. Właściciele zdecydowali się na odświeżenie wizerunku, co w ostateczności oznaczało rewolucyjne zmiany – od nowej nazwy, poprzez kompleksowy system identyfikacji po zupełną zmianę wystroju wnętrz. Zadanie nie było proste: właściciele marki
posiadają kilka kawiarń zlokalizowanych na dworcach kolejowych czy lotniskach w dużych miastach. Jednocześnie nowa nazwa, nowe logo, kolorystyka i elementy identyfikacji miały kojarzyć się nieco ze stylem retro, ale w nowoczesnym wydaniu. – Firma „ae coffee” jest obecna na rynku od 10 lat, pojawiła się konieczność odświeżenia konceptu, dostosowania się do trendów i oczekiwań klientów. Ponadto usystematyzowanie komunikacji wizualnej pozwala sprawniej zarządzać siecią większej ilości lokali. – mówi Artur Lipiec, jeden z właścicieli sieci kawiarń. – Aktualnie nasze lokale zlokalizowane są w miejscach związanych z transportem i przemieszczaniem się ludności tj. na dworcach PKP w Bielsku-Białej, Katowicach i Lublinie, dworcu PKS w Zakopanem oraz na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach. Stąd w naturalny sposób nasze produkty kierujemy do podróżnych, staramy się poznać ich potrzeby i jak najlepiej je zaspokoić np: serwując doskonałą kawę na wynos – dodaje współwłaściciel marki.
Charakter kawiarń i ich umiejscowienie w bardzo zróżnicowanym otoczeniu wymusiły uwzględnienie możliwości zastosowania identyfikacji wizualnej w różnych miejscach, a jednocześnie miało dać podróżnym, odwiedzającym kawiarnie poczucie czegoś już znanego, przyjaznego i gwarantującego zawsze tę samą jakość. Dotychczasowa nazwa „ae coffee” mało mówiła odbiorcom o charakterze miejsca, w którym się znajdują. Zaproponowaliśmy kilka nazw, z których ostatecznie wybrana została „Coffe House”. Na nowo zaprojektowany kształt logo nawiązywał do dawnych szyldów, jakie mogły być oznakowaniem sklepów z artykułami kolonialnymi. Kolor pomarańczowy, obdarzony pozytywną energią, dynamiczny i apetyczny zarazem zestawiony został z zielenią w odcieniu przybrudzonym, budującym poczucie przytulności i bliskości. Takie zestawienie budzi też wrażenie egzotyki. Cała Księga Identyfikacji Znaku liczyła sobie kilkadziesiąt stron, z dokładnym opracowaniem możliwości zastosowania logo, jego kolorystyki w zależności od technologii wykonania. Zawierała też opracowanie takich elementów zewnętrznych, jak szyldy, banery, litery przestrzenne. Sporym wyzwaniem było zaprojektowanie elementów identyfikacji wewnętrznej, na którą składały się między innymi tablice menu, tablice naścienne, potykacze, serwetki, kubki na kawę na wynos, nadruki na ceramikę, dyspensery, podstawki, etykiety poprzez odzież firmową na oznakowaniu nawigacyjnym wewnątrz lokalu kończąc. Opracowanie elementów identyfikacji wewnętrznej było o tyle ważne, że firma zdecydowała się przede wszystkim na całkowite odświeżenie wnętrza kawiarni, które zaprojektowane i wykonane zostało przez bielską firmę ESTO.pl. – Projekt wnętrza kawiarni, która znajduje się na dworcu kolejowym czy autobusowym jest trochę innym projektem niż kawiarni w centrach handlowych – mówi Rafał Bańbur z bielskiej firmy ESTO.pl, która realizowała koncept wnętrza kawiarni. – Pobyt na dworcu kolejowym lub autobusowym jest mało przyjemnym momentem podróży, zależało nam więc na stworzeniu przestrzeni, która będzie oazą przytulności. W zaaranżowaniu przestrzeni wykorzystaliśmy materiały dające poczucie ciepła, jak drewno, fornir, naturalne tkaniny obiciowe. Tworząc w kawiarni małe enklawy intymności poprzez punktowe oświetlenie czy niskie przepierzenia zapewniliśmy podróżnym miejsce na chwile przyjemności. Złamaliśmy w ten sposób stereotyp obskurnych barów dworcowych, który do tej pory funkcjonował w naszej rzeczywistości. To było naszym najważniejszym celem, który udało nam
działaniami może przynieść wymierne korzyści. Niewątpliwie koszty związane z rebrendingiem nie są małe, jednak myślę, że aby skutecznie konkurować na rynku prędzej czy później pojawia się potrzeba przynajmniej odświeżenia wizerunku jeżeli nie zdefiniowania się od nowa – dodaje Artur Lipiec, współwłaściciel kawiarni. Zakończeniem pracy nad Systemem Identyfikacji Wizualnej była nie tylko książka, którą otrzymali właściciele, ale przede wszystkim realna zmiana miejsca, które stało się bardziej przytulne, świetnie oznakowane, w którym widać dbałość o każdy szczegół otoczenia. To miejsce, gdzie podróżni mogą wstąpić na chwilę napić się wyśmienitej kawy albo zabrać ją ze sobą w kubku do pociągu. Miejsce, do którego mogą wstąpić w innej miejscowości mając gwarancję takiej samej jakości i dbałości o klienta.
Przykładowe strony Systemu Identyfikacji Wizualnej kawiarni Coffee House
się z powodzeniem osiągnąć. Zależało nam też na tym, by klient pamiętał z podróży miejsca w których można miło i bezpiecznie poczekać na dalszy bieg podróży. Takie właśnie nowe wyzwania i szanse na nowatorskie rozwiązania nas interesują – dodaje współwłaściciel pracowni ESTO.pl. System identyfikacji wizualnej dla „Coffee House” zamknięty został projektami materiałów promocyjnych i informacyjnych, takich jak ulotki, wizytówki, papier firmowy czy karty stałego klienta. – Specjaliści uważają rebranding za jeden ze sposobów na poradzenie sobie ze spowolnieniem, a nawet kryzysem w branży gastronomicznej. Nie można jednak traktować rebrandingu w oderwaniu od pozostałych narzędzi i stosować jako jedyną drogę, ale w powiązaniu z innymi
Agencja MEDIANI marketing consulting design działa na rynku trzeci rok, wcześniej jej właścicielki realizowały indywidualne projekty. Firma zajmuje się kompleksowym promowaniem firm. Do jej głównych działań należą kampanie reklamowe, projekty logotypów i Systemów Identyfikacji Wizualnych, projekty graficzne reklam, działania Public Relations oraz projekty i skład gazet i wydawnictw. Agencja specjalizuje się w niestandardowych pomysłach kreatywnych, realizując kampanie kompleksowo. Mediani jest wydawcą magazynu 2B STYLE. W portfolio agencji znajdują się takie firmy, jak: Zapałki Czechowickie, Aluprof, DKMS, Mokate, Śląska Policja, Teatr Lalek „Pleciuga” ze Szczecina, Teatr Grodzki, Galeria Sfera, Grupa MPT oraz liczne urzędy i organizacje pozarządowe i in.
Pracownia ESTO.pl działa już od 15 lat w tym od 7 na rynku międzynarodowym. Firma wyrastała w branży reklamowej, szybko jednak znalazła pole do własnej realizacji w branży projektowej. Doświadczenie z tych dwóch branż pozwala realizować szerokie spektrum projektów oraz zastosować różnorodność materiałów i technologii. Obecnie ESTO.pl ma za sobą duże projekty w Austrii dla sieci handlowych – ponad 20 sklepów firmy DiTech, realizacje dla Thalia, Elektronic4you, AHG i inne firmy działające na terenie Wiednia. Firma ma swoją filię w Wiedniu gdzie funkcjonuje pod nazwą ESTOdesign.at. Dużym atutem firmy jest posiadanie własnych warsztatów wykonawczych, co w znacznym stopniu skraca drogę między projektem a produktem końcowym.
79
to warto
Z Renatą Piątkowską rozmawia Anna Foltyniak, współpraca Elżbieta Malwina Kożurno
Renata Piątkowska pisarka, autorka książek dla dzieci, laureatka Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego („Wieloryb”) i II nagrody w konkursie im. Astrid Lindgren („Na wszystko jest sposób”). Uhonorowana Nagrodą im. Marii Weryho-Radziwiłłowicz za całokształt twórczości, a także Nagrodą Prezydenta Miasta Bielska-Białej „Ikar” za szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury i sztuki w roku 2012. Jej książki znaleźć można na Złotej Liście Fundacji ABC XXI Cała Polska Czyta Dzieciom. Mieszka i tworzy w Bielsku-Białej. Jest miłośniczką dobrego malarstwa i jazdy konnej.
poza miastem, w Straconce z dala od zgiełku. Mam tam komfortowe warunki: jest cisza, spokój, pies u stóp, drzewa za oknem. Można się wyłączyć i poświęcić pisaniu.
Co panią najbardziej inspiruje do pisania? Renata Piątkowska: Co mnie inspiruje? Inspirują mnie codzienne
Nie będę zapewnie w żaden sposób odkrywcza, ale ponieważ jesteśmy tu, a nie gdzie indziej, więc zapytam: skąd Bielsko-Biała w pani biografii i na ile jest ważne? Renata Piątkowska: Urodziłam się tutaj. Stąd pochodzi rodzina
mojej mamy, tu się wychowałam, stąd wyruszyłam na studia do Krakowa. Bielsko-Biała to miasto w pełnym tego słowa znaczeniu. Czuję się tutaj bardzo swojsko. Znam je, poruszam się po nim z przyjemnością i poczuciem bezpieczeństwa. Uważam, że tutaj się dobrze mieszka.
Dobrze się mieszka, a czy dobrze się pisze? Renata Piątkowska: Także dobrze się pisze. Mieszkam troszkę
80
sytuacje, w których występują dzieci, kontakt z nimi. Wychowałam dwójkę swoich dzieci, zawsze prowadziliśmy dom otwarty, przychodziło bardzo dużo dzieci z sąsiedztwa, było gwarno, tłoczno i ja te dzieci podglądałam, przysłuchiwałam się jak się bawią, o co się kłócą, jak się godzą. Zainspirowały mnie dzieci, zadebiutowałam na rynku wydawniczym książką dla dzieci, a z każdą kolejną czułam się coraz bardziej komfortowo i bezpiecznie. Poza tym nie da się ukryć, śledzę literaturę, co w trawie piszczy u konkurencji, co się ukazuje na polskim rynku: naszych autorów, czy tłumaczeń literatury obcej. To także jest w jakiś sposób inspirujące i daje mi materiał do przemyśleń.
Skąd w takim razie w dorosłej pisarce, wciąż ta umiejętność patrzenia jak dziecko, bo takiej właśnie wrażliwości pełne są pani książki? Renata Piątkowska: Popatrz na te oczy (śmiech). Myślę, że gdzieś po prostu zostało to we mnie. Zostało, a kontakty z dziećmi też sprawiają, że wciąż jest. Ktoś kto kocha samochody zwraca uwagę na wszystko, co przejeżdża ulicą i nic nie umyka jego uwadze, ja takie mam takie wyczulenie na dzieci i na różne sytuacje z nimi związane.
Pani pierwsza książka ukazała się na rynku blisko dziesięć lat temu, jak powstawała? Renata Piątkowska: Dziesięć lat temu ukazały się „Opowiadania
dla przedszkolaków”, ale powstały dużo wcześniej. Napisałam je dla moich dzieci kiedy były małe, mieszkaliśmy wtedy jeszcze w Niemczech. Teksty leżały w szufladzie i nie sądziłam, że kiedykolwiek coś z tego wyniknie. Po powrocie do Polski tknął mnie jakiś impuls, żeby spróbować je wydać. Po wielu próbach wydawnictwo BIS zdecydowało się zaryzykować. Wydawnictwo, które do tej pory nie wydawało literatury dziecięcej. Teraz książka ma już piąte wznowienie. Była moim dobrym początkiem. Jestem jednak przekonana, że gdyby te pierwsze opowiadania poniosły klęskę, to nigdy w życiu nie odważyłabym pójść dalej.
Każda kolejna książka to sukces, ale też kolejna bliska dzieciom opowieść? Renata Piątkowska: Muszę powiedzieć, że znakomita większość
moich bohaterów to dzieci. Akcja moich książek z reguły odbywa się w teraźniejszości. Dlatego dziecko, które czyta te historie znajduje bohaterów sobie podobnych, mieszkających w takim domu jak ono, chodzących do takiej samej szkoły i mających takie same problemy. Bohaterowie to dzieci, z którymi mogą porównywać się czytelnicy, odnajdując swoje własne przeżycia. I na tym właśnie mi zależy.
Pani książki tłumaczą świat ale tłumaczą także język, którym się posługujemy, taką funkcję pełnić się zdają popularne książki o przysłowiach? Renata Piątkowska: Przysłowia funkcjonują w naszym języku
na co dzień: pojawiają w telewizji, w czasie wywiadów, rozmów codziennych. Dzieci, które są inteligentne mogą sobie wytłumaczyć co znaczy: „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”, bo nie wymaga to specjalnego wysiłku. Natomiast jeżeli słyszą przysłowie „wyszedł jak Zabłocki na mydle”, a w życiu nie słyszały o Zabłockim albo „mieć węża w kieszeni” czy „przebierać jak w ulęgałkach”, a nie wiedzą kim był Zabłocki i co to ulęgałka, to nie wymyślą znaczenia takich sformułowań jeżeli ich wcześniej nie znały. Dlatego napisałam te dwie książki: „Z przysłowiami za pan brat i „Mądra głowa zna przysłowia”, w których za pomocą bardzo zabawnych opowiadań wytłumaczyłam znaczenie wielu przysłów. W podobny sposób tłumaczę też zwyczaje w książce „Gdyby jajko mogło mówić” i przesądy w „Szczęście śpi na lewym boku”. Są to książki, które oprócz tego, że bawią, również uczą.
Pani twórczość to również spotkania z dziećmi, spotkania autorskie, czy może Pani powiedzieć kilka słów na ten temat? Renata Piątkowska: Spotkania są zawsze urocze, ponieważ od-
bywają się z uroczymi słuchaczami. Najwspanialsze jest w nich to, że można zatrzymać uwagę dzieci na czytanym tekście. Pokazują jak fajne jest słuchanie żywego słowa. Na spotkaniach fragmenty moich czyta książek Malwina Kożurno, mam wtedy możliwość obserwowania zasłuchanych dzieci. Bardzo lubię ten moment, kiedy w lekko rozgadanej i szumiącej sali, dzieci kręcą się, wiercą, zaczynają myśleć o różnych sprawach i nagle zaczyna się czytanie. Widzę wtedy jak można złapać ich uwagę, jak słuchają, patrzą z zaciekawieniem, reagują, śmieją się wtedy kiedy należy się śmiać. Jest to niezwykle przyjemny moment. Mam zawsze nadzieję, że te zasłuchane dzieci sięgną po książkę, niekoniecznie moją (uśmiech). To ważne żeby dzieci czytały, właśnie z czytających dzieci wyrastają mądrzy czytający dorośli.
Niedawno na rynku pojawiły się dwie pani książki w formie audiobooków. Co Pani sądzi o takiej, coraz popularniejszej, formie książki? Renata Piątkowska: Jestem z nich ogromnie zadowolona. Wykonanie Artura Barcisia doskonale oddaje charakter bohatera. Audiobooki świetnie sprawdzają się w samochodzie, na długiej trasie, można nimi zająć dziecko. To, że się ucieka od książki pisanej to znak czasu i to akurat nie cieszy. Ja jestem z pokolenia, dla którego książka musi być w ręce, musi pachnieć, musi szeleścić, muszę ją mieć.
Za panią pracowity rok, który przyniósł dwie ważne nagrody, Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego za książkę „Wieloryb” i Nagrodę Prezydenta Miasta Bielska-Białej „Ikar” za osiągnięcia w dziedzinie kultury i sztuki. Renata Piątkowska: Tak to rzeczywiście był pracowity rok. Nagroda im. Kornela Makuszyńskiego jest dla mnie bardzo ważna. To cenne wyróżnienie, kapitułę tworzą eksperci z różnych ośrodków po przewodnictwem profesor Joanny Papuzińskiej. A „Ikar”? Cóż, to niezwykle miłe jeśli człowiek jest doceniany w miejscu, w którym mieszka i z którego pochodzi, żadna nagroda tak nie cieszy jak właśnie taka. Cieszę się zatem, że doceniono mnie właśnie w Bielsku-Białej.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Zbój Renata Piątkowska „Zbój” to zbiór opowiadań o koniach, konikach i kucykach. Autorka opowiada o nich ciepło i ze znawstwem. Wszystkie opisane przez nią historie wydarzyły się naprawdę. A bohater każdej opowieści – kary, siwy albo gniady, oprócz końskiej siły i szybkich nóg ma swój rozum i wielkie serce. Bo nie bez powodu mówi się, że największe szczęście na świecie na końskim siedzi grzbiecie. Bielszczanka Renata Piątkowska Laureatka m.in. Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego za rok 2011 za książkę „Wieloryb” wydaną przez Wydawnictwo Literatura. „Wieloryb” to ciekawe, oryginalne opowiadania z przekornym pomysłem literackim. Jego atutem jest stworzenie świetnej nasyconej humorem postaci bohaterki, obdarzonej siłą i pogodą ducha, nie poddającej się presji otoczenia. Napisane ładną polszczyzną, na poziomie czytelników, do których jest adresowane. Do rówieśników bohaterki kieruje przesłanie, że chociaż nie wszyscy są tacy sami, to nie zawsze jest powód, by piętnować inność.
81
to warto
CZYTAMY & SŁUCHAMY
Fotografia pejzażowa
Inez Baturo
Książka „Inez Baturo – Fotografia pejzażowa” (edycja limitowana) prezentuje prace artystki, wykonane w ciągu 20 lat pracy twórczej. Na kartach albumu można podziwiać znakomite fotografie pejzażowe, przedstawiające polskie góry i morze. Inez Baturo, artysta fotografik, wydawca, tłumacz, redaktor. Fundator i wiceprezes Fundacji Centrum Fotografii. Jeden z organizatorów FotoArtFestivalu oraz jego dyrektor programowy. Współwłaściciel Wydawnictwa Baturo. Współzałożyciel i kurator Galerii Fotografii B&B w Bielsku-Białej. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Wiceprezes Okręgu Górskiego Związku Polskich Artystów Fotografików (2004–2008). Członek National Geographic Society (USA). Członek Agencji Forum (Polska). Członek IRIS (Wielka Brytania), organizacji promującej światową fotografię kobiet. fotografie: Inez Baturo (Polska), tekst: Naomi Rosenblum (USA).
KONKURS
Dla najszybszego czytelnika, który w dniu 29 marca prześle na adres: reklama@2bstyle.pl prawidłową odpowiedź na pytanie: „Wymień minimum 2 czasopisma, w których publikowane były zdjęcia Inez Baturo” czeka ten piękny album.
Nella. Piękno nieoczekiwanego Kelle Hampton
Opracowanie i foto: mat. prasowe wydawnictw
Piękno nieoczekiwanego to niezwykła opowieść o miłości, nadziei i pokonywaniu życiowych przeszkód. Jest zapisem emocji, przemyśleń i procesu dojrzewania Autorki podczas pierwszego roku życia z córeczką, która urodziła się z zespołem Downa. Książka powstała w oparciu o blog http://www.kellehampton.com/, który przyciągnął rzeszę czytelników z całego świata (zanotowano blisko 3 miliony odwiedzin). Wspomnienia Kelle to wspaniale napisana książka o pełni życia, rozwoju osobistym, akceptacji tego, co niedoskonałe. Autorka uświadamia nam, że wielka miłość może dać szczęście i radość życia w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji.
82
Paryż mój słodki
Amy Thomas
Miłośniczka Francji i czekolady wyrusza na słodki podbój Paryża! Amy Thomas w Paryżu zakochana jest na zabój i szaleje na punkcie rozpływającej się ustach ciemnej czekolady. Gdy otrzymuje propozycję pracy dla Louisa Vuittona w agencji reklamowej Ogilvy & Mather pakuje walizkę i przeprowadza się z Nowego Jorku do Paryża, Miasto Świateł to nie tylko wieża Eiffla, Champs-Élysées, Luwr i Sorbona. Dla Amy to przede wszystkim croissanty, makaroniki, trufle, prawdziwa czekolada. Zwiedzanie Paryża z autorką to magiczny, kulinarny spacer po paryskich kawiarniach i cukierniach. Wszystko tutaj oblane jest czekoladą, słodko pachnie i zostawia po sobie waniliowy aromat. Daj się uwieść paryskim makaronikom i poczuj słodko-słony smak paryskiego życia! Dlaczego rue Montorgueil jest mekką smakoszy? Gdzie w Paryżu znajdziemy najpyszniejszą na świece paryską ciemną czekoladę? Dlaczego paryska bagietka jest jedyna w swoim rodzaju? Oprócz smaczków kulinarnych pojawi się miłość rodem z Przed zachodem słońca czy O północy w Paryżu! „Wyrusz w ślady Amy Thomas na wędrówkę po Paryżu, by odkryć najpyszniejsze czekoladki, wielowarstwowe gâteaux i boskie makaroniki, przemierzając Atlantyk wzdłuż i wszerz. Jak smakowita paryska czekoladka, ta książka ma nadzienie pełne słodkich niespodzianek.” David Lebovitz, autor Słodkiego życia w Paryżu. Wydawnictwo Pascal. www.pascal.pl Premiera tej książki 20 marca.
KONKURS
Najszybsze 3 osoby, które w dniu 29 marca poprawnie odpowiedzą na pytanie: „Jak nazywa się sieć paryskich rowerów do wypożyczenia, które Amy używa do zwiedzania Miasta Świateł?” otrzymają egzemplarz tej książki. Odpowiedź należy przesłać na adres: redakcja@2bstyle.pl.
Ocieplenie klimatu „Ocieplenie Klimatu”, autorska płyta trio Mentel, Bojda& Mentel zawierająca 15 utworów o niebanalnych tekstach i klimatycznej muzyce. Treścią utworów jest przede wszystkim miłość, na którą autorzy spoglądają z rozmaitych perspektyw i inaczej jej doświadczają w każdej z piosenek. „Ocieplenie Klimatu” utrzymuje słuchacza w relaksującej atmosferze i pozwala mu udać się w podróż po krainie, w której napotka każde z uczuć orbitujących wokół miłości – przyjaźń, dobro, erotyzm, rodzicielstwo ale i zdradę, zazdrość, zło, wyrachowanie i niepewność. Płyta została nagrana i wydana przez autorów własnym sumptem, niemniej piosenki na niej zawarte zostały już docenione zarówno przez publiczność bywającą na recitalach jak i zawodowych krytyków. Graficzną stroną krążka zajęły się Barbara i Dobrawa Borkała. Piosenki z „Ocieplenia Klimatu” pozwoliły zdobyć grupie prestiżowe Grand Prix Ogólnopolski Spotkań Śpiewających Poezję „RECITAL 2012” oraz emitowane były miedzy innymi w wiodących, dedykowanych audycjach Programu III PR „Gitarą i Piórem” Janusza Deblessema czy też Radia Olsztyn „Wieczór Piosenki Innej” Piotra Szauera. Zachęcamy do posłuchania oraz kontaktu z zespołem: http://www.facebook.com/menbomen http://grzegorz-mentel.magix.net/website/#Start grzegorz.mentel@wp.pl
Tommy Say No „Dream Of California” Tommy Say No to grupa muzyczna z Bielska-Białej założona w 2005, grająca muzyke z gatunku rapcore, hardcore i nu metal. „dream of California” to debiutancki album który został wydany początkiem 2013 roku. Na płycie znajduje się 11 utworów. Czescią promocji płyty jest teledysk do kawałka „Cops”. Mimo, że chłopaki grają dość często na koncertach hardcore i można ich samych zobaczyć lokalnie też na tego typu imprezach to w swojej kapeli tworzą całkiem inny klimat. Po kilku latach robienia nam smaka postanowili sprezentować nam swój debiutancki krążek. Tytułowy „Sen o Kalifornii” to dawka mocnego uderzenia w klimacie rapcore/numetal. W dodatku pięknie wyselekcjonowane brzmienie, które pozornie wskazuje, że to jakiś band z USA, a nie z Bielska-Białej. Każdy numer na albumie ma swój specyficzny klimat przez co raz można doszukać się np. wspływów Deftones, a za chwilę Downset, Coal Chamber czy Dog Eat Dog. Na materiale są mocne petardy jak i wolniejsze tracki z gitarowymi popisami aby dać nam szansę złapania oddechu. W sferze tekstowej mamy życiowy przekrój czyli problemy społeczno-kultorowe z dodatkiem własnych, prywatnych refleksji. CD dostępne na: www.spookrecords.sklepna5.pl źródło: www.nocontrolnews.pl
Post Partum Post Mortem Jerzy Truszkowski
„Post Partum Post Mortem. Artyści awangardowi w społeczeństwie socjalistycznym w Polsce 1968–1988 (od Jacka „Krokodyla” Malickiego do Jacka Mikołaja Rydeckiego)” – to tytuł najnowszej książki Jerzego Truszkowskiego zawierającej informacje związane z działalnością i twórczością najmniej znanych artystów polskiej awangardy lat 1968-1988. Bohaterami książki są: Jacek Malicki, Paweł Kwiek, Andrzej Partum, Zbyszko Trzeciakowski oraz Jacek Mikołaj Rydecki. Autor podaje też podstawowe informacje na temat ruchu artystycznego Kultura Zrzuty, który został zainicjowany w 1978 roku na łódzkim Strychu przez Włodzimierza Adamiaka, Marka Janiaka i Zbigniewa Liberę. Najlepszą rekomendacją książki Jerzego Truszkowskiego jest opinia Stefana Morawskiego, wybitnego estetyka i badacza sztuki najnowszej, sformułowana w 1997 roku w trakcie przygotowywania publikacji: – „Książka jest wynikiem refleksji o aktualnych perypetiach sztuki polskiej na tle ogólnoświatowym, autora, który jest jednym z najwybitniejszych uczestników neoawangardowego ruchu artystycznego. W 200-stronicowej części czarno-białej książka jest bogato ilustrowana fotografiami Zygmunta Rytki, KwieKulik i samego Jerzego Truszkowskiego. W większości to niepublikowane dotąd nigdzie fotografie. W 48-stronicowym appendixie autor umieścił kolorowe ilustracje stanowiące unikatowe źródło wiedzy o performansach artystek i artystów, które miały miejsce w Galerii Bielskiej BWA: Marii Pinińskiej-Bereś, Zbigniewa Warpechowskiego i Marka Rogulskiego Rogulusa. Książkę wydała Galeria Bielska BWA w Bielsku-Białej w związku z wystawą „Partum post mortem”, jaką zaprezentowała w 2008 roku i której kuratorem był Jerzy Truszkowski.
83
inicjatywy
Robimy to razem Z Grażyną Chorąży rozmawiała Beata Zamlewska-Pałyga
Bardzo wiele osób opuszczających szpital nie ma odpowiednich warunków w domu, nie ma opieki, a czasem nawet własnego kąta
Dlaczego hospicjum stacjonarne jest tak ważnym i potrzebnym miejscem? Grażyna Chorąży: Bardzo wiele osób opuszczających szpital nie ma
odpowiednich warunków w domu, nie ma opieki, a czasem nawet własnego kąta. Czasami rozpaczliwie poszukiwane jest miejsce dla takiego chorego. Ja sama odebrałam już mnóstwo telefonów z pytaniem czy chorego można przywieźć do naszego hospicjum. A przecież my się dopiero budujemy. W poszukiwaniu pracy wiele osób wyjeżdża za granicę pozostawiając tutaj rodziców. To także coraz częstsze sytuacje, gdy potrzebne jest hospicjum i jestem pewna, że w wielu przypadkach jest to prawdziwa życiowa konieczność, a nie spychanie problemu opieki nad rodzicami na innych. Żyjemy w trudnych czasach.
Kogo będzie przyjmować hospicjum? GCh: Terminalnie chorych, niezależnie od światopoglądu. Mówię
FOTO: © Ocskay Bence - Fotolia.com, arch. G. Chorąży
o tym, ponieważ spotkałam się z przekonaniem, że skoro hospicjum buduje Salwatoriańskie Stowarzyszenie Hospicyjne, to będzie ono tylko dla katolików. Nie, ono będzie dla wszystkich.
Zasadnicza część hospicjum to budynek szpitalny przeznaczony dla 30 pacjentów. Na poddaszu będą także pokoje dla bliskich. GCh: To dla osób, którym trudno będzie dojeżdżać, a które będą
chciały być z chorym aż do końca.
Jaka będzie forma organizacyjna hospicjum? GCh: Liczymy na to, że Narodowy Fundusz Zdrowia będzie nam przekazywać pieniądze na zadania, których się podejmiemy. Natomiast o utrzymanie budynku, który jest duży, będziemy się ciągle starać, tak jak w tej chwili o zakończenie jego budowy i wyposażenie.
Dlaczego w takim razie budynek jest tak duży? GCh: Ponieważ co drugi chory w Polsce cierpi na nowotwór, a
84
Grażyna Chorąży, prezes Salwatoriańskiego Stowarzyszenia Hospicyjnego w Bielsku-Białej
hospicjum będzie dla całego regionu. Dlatego pierwotną koncepcję ośrodka powiększyliśmy z 20 do 30 łóżek. Poza tym popatrzmy, co dzieje się w całym kraju – większość hospicjów rozbudowuje się i powiększa.
Jak pomóc w budowie hospicjum w Bielsku-Białej? GCh: Będziemy wdzięczni za każdą darowiznę i za każdy 1%
z podatku. Numer konta jest na naszej stronie internetowej www. hospicjum.bielsko.pl bądź na facebooku www.facebook.com/hospicjum.bielsko. W każdy pierwszy poniedziałek miesiąca odprawiamy Mszę Świętą w intencji naszych Ofiarodawców. Każdy z nich otrzymuje także pisemne podziękowania za swój dar.
Co Panią osobiście skłoniło do tego, żeby założyć stowarzyszenie i budować hospicjum? GCh: Sama jestem po chorobie nowotworowej i Pan Bóg wiedział, co
robi dając mi takie doświadczenie. Całe życie brałam udział w różnych działaniach społecznych, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zająć się czymś takim. A jednak poznałam ks. Piotra Schorę, który jako proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny Królowej Polski obserwował pracę wolontariuszy działającego tam hospicjum domowego św. Kamila. Posługa chorym w ich domach wielokrotnie ukazywała, w jakich trudnych są sytuacjach. Hospicjum stacjonarne daje szansę na wielką zmianę i było marzeniem ks. Piotra. Kiedy wyszłam ze szpitala przyszedł mnie odwiedzić. Gdy zaproponowałam, żeby rozpocząć tę budowę, mówił, że sam nie da rady. Od tamtej chwili robimy to razem ze stowarzyszeniem.
PRZEKAŻ SWÓJ
Klub Gaja ul. Parkowa 10 43-365 Wilkowice Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne Klub Gaja jest zarejestrowane w KRS pod adresem: ul. Nad Wilkówką 24, 43-365 Wilkowice KRS: 0000120069 Konto: PL 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
85
to warto
POLECAMY
Obywatel poinformowany Sobotnie czytanie dzieciom Słodkie Słówka Księgarnio-Kawiarnia, ul. Wzgórze 12, Bielsko-Biała zaprasza co sobotę o godzinie 12.00 na czytanie bajek dla dzieci. Bajki czytają aktorzy Teatru Polskiego, Teatru Lalek „Banialuka” oraz rodzice. Na uczestników tych miłych spotkań czekają cynamonowe bułeczki, muffiny, czekolada zapiekana, bułeczki z szafranem, serca z wanilią, kulki marcepanowe i wiele innych pyszności.
Mobilne bielsko.biala.pl Po zmianie wyglądu bielsko.biala.pl przyszedł czas na podbój urządzeń mobilnych. Popularny bielski portal, na którym każdego dnia znajdziemy informacje o tym, co interesującego dzieje się w regionie jest już dostępny na urządzenia mobilne. Od kilku tygodni działa wersja strony, pozwalająca na szybkie i wygodne przeglądanie jej treści na przykład na smartphonach. Z nowości na stronie, portal wprowadził też rozszerzoną strefę rozrywki i czasu wolnego, adresowaną do spragnionych intensywnych doznań czytelników – znajdziemy tu bieżące informacje o tym, gdzie warto pójść, co zobaczyć i gdzie się bawić. A poza tym codzienna garść informacji, aktualności i publicystyki. | Więcej na: www.bielsko.biala.pl
Opracowanie: redakcja, foto: mat. prasowe firm
Dogoterapia Forget Me Not Psia Edukacja otwarła miejsce, do którego zaprasza zarówno dzieci jak i dorosłych, na organizowane specjalne dla nich zajęcia, kursy, szkolenia. PCD placówki zaprasza placówki oświatowe na bezpłatne programy edukacyjne z udziałem psa, objęte Honorowym Patronatem Kuratorium Oświaty w Katowicach. Zajęcia te odbywają się bezpłatnie. W Polskim Centrum Dogoterapii organizowane będą również popołudniowe zajęcia indywidualne i grupowe przeznaczone dla dzieci. Przy współpracy z ratownikami medycznymi, psychologami, pedagogami i dogoterapetuami w ofercie znajdą się kursy udzielania pierwszej pomocy dzieciom oraz szkolenia związane z dogotorepią jako formą wspomagania rozwoju dziecka. Szczegółowy harmonogram zajęć oraz tematyka szkoleń znajdują się na stronie internetowej. Polskie Centrum Dogoterapii, Czechowicach-Dziedzicach przy ul. Cienistej 32d | Więcej na: www.psiaedukacja.eu
86
Bielsko-Biała pod koniec ubiegłego roku wzbogaciło się o system identyfikacji wizualnej oraz bazę danych dla organizacji pozarządowych. Rozsiane po całym Bielsku-Białej mniejsze i większe organizacje pozarządowe od końca 2012 roku mają możliwość promowania się pod wspólnym znakiem graficznym. Tabliczki rozmieszczane są na budynkach, w których znajdują się siedziby tych organizacji. Dane kontaktowe i informacje o organizacjach wprowadzane są do wspólnej, elektronicznej bazy danych, co znacznie ułatwi w przyszłości mieszkańcom odnalezienie tej właściwej. Cała akcja koordynowana jest przez Fundację „Dobry Dom” w ramach realizowanego projektu pt. „Dobrze poinformowany obywatel, widoczna organizacja”. Zainteresowana organizacja zgłasza chęć udziału w przedsięwzięciu i przesyła do Fundacji swoje dane. Więcej o projekcie można znaleźć na stronie www. slaskiengo.pl, w dwumiesięczniku Informator o Organizacjach Pozarządowych w Bielsku-Białej oraz na Facebook – Promujemy organizacje pozarządowe z Bielska-Białej. Udział organizacji w projekcie jest bezpłatny.
Nowoczesny second hand Unikalny sklep z wyselekcjonowaną odzieżą używaną z największych europejskich miast mody! To second hand prowadzony w dynamiczny sposób, w którym wymiana odzieży następuje bardzo często. Aby być zawsze na bieżąco, warto śledzić fan page sklepu na Facebooku. Sklep organizuje liczne konkursy, losowania kuponów i atrakcyjne wyprzedaże. Wśród ubrań można znaleźć prawdziwe perełki, ponieważ właściciele znają się na modzie i śledzą najnowsze trendy. Second hand współpracuje m. in. z blogerką prowadzącą blog Bielsko-Biała Street Fashion. czynne: poniedziałek – piątek | od 9 do 18, sobota | od 9 do 14 | Bazar, ul. Komorowicka 36, Bielsko-Biała
Drugi Poziom Anna Wieja, Agnieszka Orlińska i Witek Bączyk – autorzy licznych sesji fotograficznych, również dla 2B STYLE, z myślą o wszystkich kobietach, stworzyli zupełnie nową przestrzeń w Bielsku-Białej, Pracownię Artystyczną Drugi Poziom. Fotografują to, co w duszy gra, dźwięki serca widoczne w oczach, uśmiechu, geście. Marzenia, uczucia, zatrzymane, uwiecznione. To ich pasja i praca. Aby odnaleźć swoje piękno, ubrać je i zatrzymać. | Pracownia Artystyczna, ul. 3 Maja 29/6 tel. 606 28 94 88, 501 657 939
Nowe możliwości reklamy Autobusy ∙ Billboardy ∙ CityLight
87
REKLAMA
33/812 33 18 www.bcbb.pl
to warto
POLECAMY
Salon Edith
Markowa bielizna www.e-lady.pl internetowy sklep z bielizną dla pań i panów. Oprócz dessous sklep oferuje szeroką gamę galanterii, akcesoriów, strojów kąpielowych i strojów gimnastycznych. Sklep słynie z licznych akcji promocyjnych i rabatowych a jego oferta jest naprawdę szeroka. Sklep proponuje także bieliznę ślubną oraz dla pań spodziewających się potomstwa. Można tu nabyć produkty bielskiego producenta firmy Tessa, znanego z pięknych wzorów i niezwykle wygodnych fasonów, które zachwycą każdą panią. | Więcej na: www.e-lady.pl
Zatrzymać emocje Kiedy patrzymy na zdjęcia opowiadają one historię, a z upływem czasu stają się czymś jeszcze bardziej cennym i wyjątkowym. Fotografia jest pasją Aniki Ignatowskiej od wielu lat. Swoimi zdjęciami chce pokazać emocje, piękno, uczucia innych osób. I pozostać wspomnieniem, kiedy za jakiś czas spojrzą na zdjęcia. Anika najchętniej wykonuje fotografie dziecięce, ciążowe, rodzinne oraz okolicznościowe. Jeśli więc chcecie zatrzymać na dłużej niezapomniane chwile, Anika Ignatowska realizuje sesje na zamówienie. Anika Ignatowska Photography. e- mail: a.ignatowska@wp.pl tel. 731 232 274 http://ignatowska.blogspot.com/ http://aignatowska.wix.com/anikaignatowska https://www.facebook.com/Anika.Ignatowska.Fotografia
88
Salon Fryzjerski EDITH przy ul. Cieszyńskiej 25/1 w Bielsku-Białej. Przytulne wnętrze, miła fachowa obsługa, szeroka gama usług – strzyżenie, koloryzacja, pielęgnacja, zagęszczanie, fryzury okolicznościowe.
Ars Nova Istniejąca od 1975 roku Galeria Rzeźby i Ceramiki Ars Nova powróciła na stare, ale odremontowane miejsce przy ulicy Kościelnej 3 w Bielsku-Białej. Pracownia zajmuje się projektowaniem i tworzeniem unikatowych przedmiotów z ceramiki i szkła. W pracowni prowadzone są kursy ceramiki i rzeźby dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Przy Galerii powstała Bielska Witryna Prezentacji Twórczości Artystycznej. Jest to stała ekspozycja twórczości artystów plastyków z Bielska-Białej. Prace są do kupienia. | Więcej na www.arsnova.art.pl
Studio Magnifique
Nowa odsłona Beskidzkiego Serwisu Sportowego! W zupełnie nowym, ulepszonym designie dostępny jest już „w sieci” Beskidzki Serwis Sportowy pod adresem www. beskidsport.pl. Beskidzki Serwis Sportowy jest miejscem, gdzie znaleźć można wszystko o najważniejszych sportowych wydarzeniach w regionie Podbeskidzia, Żywiecczyzny i Śląska Cieszyńskiego. Przeczytamy o tym, co dzieje się nie tylko w większych miastach: Bielsku-Białej, Żywcu, Cieszynie, Czechowicach-Dziedzicach czy Szczyrku, ale i mniejszych, lokalnych społecznościach sportowych. Zainteresowanie twórców portalu skierowane jest na wiele rozmaitych dyscyplin sportu, od tych najbardziej popularnych, jak piłka nożna czy siatkówka, po mniej rozpowszechnione, ale mające swoją markę w regionie Beskidów. | Więcej na: www.beskidsport.pl
Zdrowa dieta
Zaledwie od kilku tygodni bielszczanki mają okazję skorzystać z przełomowego systemu odchudzania metodą Zeltiq. W nowo otwartym Studio Magnifique działa jedyny na Śląsku, 8 w Polsce sprzęt medyczny marki Zeltiq. System Zeltiq to idealne rozwiązanie dla osób chcących pozbyć się miejscowej otyłości, bez ingerencji chirurgicznej. Polega na niszczeniu tkanki tłuszczowej poprzez zamrażanie komórek tłuszczowych. Średnia, udokumentowana redukcja tkanki tłuszczowej po jednym zabiegu wynosi 25% masy tkanki tłuszczowej objętej kuracją. Studio Urody Manifique ul. Rubinowa 10, Bielsko-Biała, 501 77 22 52, 504 26 40 17.
W Bielsku-Białej otwarta została druga siedziba Centrum Dietetycznego Natur house. Naturhouse to sieć Centrów Dietetycznych, w których specjaliści pomogą Ci: schudnąć, przytyć lub utrzymać aktualną wagę ciała, wprowadzić zdrowe zasady żywienia i utrwalić efekty diety bez powrotu do dawnej sylwetki. Naturhouse oferuje regularne cotygodniowe wizyty u dietetyka, indywidualnie dobraną dietę oraz naturalną suplementację wspomagającą odchudzanie. Każda osoba może przyjść do Naturhouse aby bezpłatnie skonsultować się z dietetykiem. Odchudzanie wcale nie musi być koszmarem! Przyjdź i się przekonaj! Centrum Dietetyczne Naturhouse ul. Cieszyńska 132, Bielsko-Biała
| Więcej na www.magnifiquestudio.pl
| Więcej na: www.naturhouse-polska.pl
Bogaty szynkwas w Szynku Robert Kowal Redaktor naczelny www.bielsko.biala.pl
Nasi przodkowie bywali w szynkach. Aby odpocząć w ciepłym wnętrzu, załatwić interes, wrzucić coś szybko na ruszt, ugasić pragnienie w dzień gorącego lata lub po prostu – pobiesiadować z przyjaciółmi. Po to jest też nowy szynk w centrum Bielska-Białej. Wejdziesz na chwilę i zapomnisz, gdzie jesteś. Szynk otwarto 10 grudnia ub. roku, a lokal ma już swoich stałych klientów. W tego
typu miejscach chodzi o to, aby każdy niezależnie od stanu portfela mógł poczuć się, jak u siebie. Dlatego w Szynku nie ma kelnerów w wykrochmalonych koszulach, którzy zaglądają gościom w talerz, albo szatni z przygasłą damą do spraw wieszania okryć czy toalet z równie wiekową pisuardessą. Co jest? Wejście wprost z ulicy, wieszak na palta, schludna wygódka i nie nachalna obsługa kelnerska. Stylowe wnętrze zdumiewa kameralnością, choć lokal położony jest na trzech poziomach starej kamienicy. Przekąski krótkie i długie Właściciel Szynku, Adam Koziara przyjechał do Bielska-Białej ze Śląska. Jest jednak zafascynowany kuchnią hiszpańską i stara
się wykorzystywać obie kultury kulinarne. Czasem jest to godzenie ognia z wodą, lecz niekiedy rodzą się oryginalne potrawy Np. krupniok z imbirem, który Koziara zamierza podawać na szlaku „Śląskie Smaki”. Znany m.in. z programów w TVP3 kucharz Remigiusz Rączka jest „za”. O krupnioku będzie później. Gospodarz chce, aby jego gość mógł wybierać wśród wielu tapas, czyli przekąsek. Krótkich lub dłuższych. Można z nich korzystać, popijając piwo lub wino. Trzeba wiedzieć, że Szynk jest lokalem, gdzie podają Tuchera, popularne piwo bawarskie dostępne w czterech beczkowych stylach – 8 zł za kufel 0,5 l. Za te same pieniądze dostaniemy w Szynku karafkę wina z beczki. Do wyboru są cztery gatunki. Szczególnie polecam morawskie: Pinot Noir i Veltlijskie zielone. W menu mamy kilka przystawek. Najdroższe
są krewetki w glazurze z mango z papryką chili na sałatce owocowej (27 zł). Można też znaczniej mniej egzotycznie: polędwiczkę wieprzową z boczkiem i pieczarkami (17 zł) bądź wątróbkę drobiową z wiśniami (13 zł). Do piwa pasuje kanapka grillowana z mortadelą i krążkami cebuli (12 zł) lub talerz piwosza z serkami ołomunieckimi na ciepło (8 zł). Wierzę, że w kategorii przystawek nie są to ostatnie słowa Adama Koziary. Wkład w rozwój gastronomii Zupy są trzy i wystarczy. Im więcej w karcie, tym bardziej klient nabiera przekonania, że towar jest wielokrotnie odgrzewany. Grzybową kucharz umieścił pod płaszczykiem z ciasta francuskiego (12 zł), a cebulowo pomidorową podaje z grzankami (9 zł). Ja
zażądałem czosnkowej (9 zł) i już na wstępie zabrakło mi tchu. Kelnerka przyniosła kociołek ogrzewany żywym płomieniem. W zawiesistej, niesłychanie aromatycznej zupie kąpią się maleńkie klopsiki w towarzystwie grzanek. Wśród ryb widać w menu łososia z makaronem i szpinakiem (28 zł), czyli krajowy standard. Obok jest też coraz popularniejsza na polskich stołach królewska dorada (35 zł). Ale niewątpliwym wkładem Szynku w rozwój bielskiej gastronomii jest grillowana makrela z masłem pomidorowym, pieczonymi ziemniakami, czosnkiem i tymiankiem. O daniach głównych trzeba napisać, że są. W karcie uwagę zwraca goleń jagnięca na szparagach (49 zł), cielę-
cina z jabłkiem (39 zł) czy kaczka z sosem wiśniowym z chili (39 zł). Porcją „Żeber Adama” z lekko słodką nutą, podawanymi z pieczonymi ziemniakami (38 zł) i marynowaną ostrą papryką naje się trzech górników wracających z szychty. Szef kuchni pracował wcześniej w dobrej bielskiej restauracji znanej z orientalnych smaków. Właściciel Szynku próbuje teraz nadać temu regionalne brzmienie. Rolada wołowa z kluskami śląskimi z modrą kapustą zainteresuje zapewne głównie klientów z Górnego Śląska (29 zł), ale już smak krupnioka z imbirem (10 zł) jest oryginalnym doświadczeniem dla każdego podniebienia. Zapach idzie za kelnerką Podstawowy surowiec jest dowożony z Tarnowskich Gór. Krupniok – albo po polsku kaszanka – jest smażony na tostach przekładanych kapustą kiszoną z Podbeskidzia. Imbir spotykamy na talerzu w dwóch postaciach: surowy, drobno pokrojony i lekko podsmażony oraz marynowany w plastrach. Zapach potrawy jest niezwykle intensywny. Dość powiedzieć, że idzie wraz z kelnerką, która przynosi talerz z kuchni do mojego stolika. Bielski Szynk, ul. Barlickiego 13, Bielsko-Biała
Materiał umieszczony za zgodą www.bielsko.biala.pl
89
to warto
SZKOŁA JAZDY
pod patronatem:
Bezpieczeństwo w podróży
Aby spokojnie wyruszyć w podróż nie powinniśmy nigdy zapominać o pięciu poniższych czynnościach :
FOTO: © Andres Rodriguez - Fotolia.com
Zapiąć pasy
Pasy bezpieczeństwa dla wszystkich na wszystkich miejscach. Oto w kilku słowach odruch, jaki powinna mieć większość kierowców. Gdyby wszyscy pasażerowie przestrzegali tego zalecenia, można byłoby uratować od 1000 do 1200 istnień ludzkich rocznie. Należy również pamiętać, że to pasy są zasadniczym elementem bezpieczeństwa, a poduszki powietrzne stanowią jedynie uzupełnienie.
Chronić dzieci
Nie wahajcie się z montowaniem fotelików dziecięcych tyłem do kierunku jazdy tak długo, jak będzie to możliwe, ponieważ za-
90
pewniają one wówczas dzieciom optymalny poziom bezpieczeństwa. Uwaga, fotelików tych nie można mocować na przednim fotelu pasażera, jeśli miejsce to jest wyposażone w poduszkę powietrzną, chyba że zostanie ona wyłączona. Należy również zaplanować szereg postojów, tak aby dziecko mogło się odprężyć, ponieważ dłuższe podróżowanie w pasach jest dla niego często bardzo uciążliwe.
Prawidłowo załadować samochód
Nie należy w żadnym wypadku przekraczać dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu, podanej w dowodzie rejestracyjnym. Najcięższe bagaże umieścić możliwie najniżej, na dnie bagażnika, natomiast najlżejsze, lecz największe gabarytowo przedmioty umieścić w bagażniku dachowym. Należy przy
tym pamiętać o zapewnieniu sobie dobrej widoczności do tyłu.
Dbać o należyte utrzymanie pojazdu
Mieć zawsze opony w dobrym stanie, prawidłowo napompowane, hamulce dobrze działające, a oświetlenie zapewniające dobrą widoczność i bycie dobrze widzianym – oto obowiązki każdego kierowcy. Oznacza to konieczność dokonania ogólnego przeglądu samochodu przed każdym wyjazdem w daleką drogę.
Prawidłowo się odżywiać
Przed wszystkim należy jeść lekkie potrawy. Unikać nadmiaru używek, takich jak kawa czy herbata. Pić regularnie wodę. Odstawić wszelkie napoje gazowane i oczywiście alkohol, który jest przyczyną 40% śmiertelnych wypadków.
salon i serwis
www.wektor.pl
91
REKLAMA
WEKTOR
MARKETING | KAMPANIE REKLAMOWE | PROMOCJA FIRM | KREACJA | IDENTYFIKACJE WIZUALNE | PROJEKTY GRAFICZNE | PUBLIKACJE | SKナ、D GAZET
92
WWW.MEDIANI.PL