WYBUDUJMY ŚWIETLIKOWO
Daria POLASIK-BUŁKA
Rozmowy przy kawie
GALERIA Lola Mazy Katarzyna Załużna
Agata Smalcerz
Kulinaria
FASHION
Galusek Loyd
Lulu Design
Design
Paged Meble
1
28
Nr 3( ) 2 017 lipiec-sierpień
Nr
L SKIM WIE
2B ST YLE NA JW
Y
YW ENION WOJEW OC Ó J E
T DZ
ISSN 2084-4867 www.2bstyle.pl
43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień
REKLAMA
2
3
REKLAMA
NA WSTĘPIE czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48 Na okładce: Grafika Lola Mazy
napisz do nas: redakcja@2bstyle.pl Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: mediani@mediani.pl tel. 504 98 93 97 2B STYLE ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: redakcja@2bstyle.pl www.2bstyle.pl Redaktor Naczelna: Agnieszka Ściera Reklama: tel. 504 98 93 97 Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera (tekst), Anita Szymańska (tekst & foto), Roman Kolano (tekst), Katarzyna Górna-Oremus (tekst), Ewa Krokosińska-Surowiec (tekst) Michalina Sierny (foto), Jacek Kućka (tekst), Magdalena Jeż (tekst), Mateusz Kaczyński (tekst), Magda Ostrowicka-Dołęgowska (tekst), Bastek Czernek (foto), Basia Puchala (tekst), Anna Popis-Witkowska (korekta), ESCO (IT). Grafika i skład: Mediani | www.mediani.pl Druk: Drukarnia RABARBAR Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Copyright © MEDIANI Anita Szymańska Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Listy: e-mail: redakcja@2bstyle.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie osób, zamieszczone w wypowiedziach i wywiadach. 2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej.
PARTNER MEDIALNY: JESTEŚMY TU: WERSJA DRUKOWANA ON-LINE: www.issuu.com/mediani/ PORTAL: www.2bstyle.pl
PODRÓŻE W NIEZNANE Rozpoczęły się długo oczekiwane wakacje, czas urlopów, letnich miłości i podróżowania w nieznane. Ja także zapraszam Was do wakacyjnych peregrynacji z ciekawą lekturą nie zawsze lekką łatwą i przyjemną, jak choćby o trudnych, przedwczesnych odejściach i pomocy w godnym przeżywaniu ostatnich chwil w artykule „Gruz, pył i świetliki”. Namawiam Was do spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość oczyma ludzi sztuki, m.in. w rozmowach z dyrektor BWA Agatą Smalcerz lub aktorką bielskiego Teatru – Darią Polasik-Bułką. Mam nadzieję, że spodoba się Wam sposób, w jaki utrwalają to, co kochają fotografka Katarzyna Załużna oraz L(Ola) Aniszewska, pasjonatka ostrego koła, która talent do MAZÓW odkryła dzięki maleństwu, które niedługo pojawi się na świecie. W tym numerze znajdziecie stałe cykle: kulinaria oraz zdrowie & uroda, a dla szukających ciekawych wydarzeń przygotowaliśmy Subiektywny Kalendarz Wydarzeń. Liczę, że lektura wakacyjnego 2B STYLE umili Wam czas letniej kaniguły.
Agnieszka Ściera Redaktor Naczelna
SPIS TREŚCI 6 Nr 1 w regionie 8 Okoliczności 12 Śląskie Smaki 13 Kino na Granicy 14 Piraci drogowi przedwojennego Bielska 16 Gruz, pył i świetliki 22 Rozmowy przy kawie: Agata Smalcerz 26 3 lata Klubokawiarni Aquarium 28 Bielsko-Biała miastem sztuki 32 Daria Polasik-Bułka: Głód grania 38 Galeria: Lola Mazy 42 Galeria: Katarzyna Załużna 48 Lulu Design – Folk jest cool 54 Stopy to temat tabu 56 Najnowocześniejsze baseny solankowe w regionie 58 Trening pod znakiem X 60 Urlopowe łono natury 62 Życie nie kończy się z nadejściem emerytury 64 Galusek: Kolejki jak za PRLu 66 Five o’clock z herbatą LOYD 68 Z dzieckiem w Beskidy 70 Z tradycją i nowocześnie 74 Biznes na boisku
4
ENDERMOLIFTTM LPG
W 100% naturalna metoda liftingu twarzy, szyi, dekoltu
Jedyna w regionie – najnowocześniejsza głowica do twarzy ERGOLIFT. QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 33 810 69 89, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl
5
OKOLICZNOŚCI
1
Y 2B ST YLE NA JW
L SKIM WIE
Nr
T DZ
IONY W WOJE CEN WÓ O EJ
M
agazyn 2B STYLE znalazł się w ścisłej czołówce regionalnych pism lifestylowych w Polsce. Wyprzedziły go zaledwie cztery tytuły, a wśród periodyków istniejących w województwie śląskim został oceniony najwyżej. Majowe wydanie opiniotwórczego czasopisma PRESS (media, reklama, PR) opublikowało prestiżowy ranking regionalnych czasopism lifestylowych. Miłą dla nas niespodzianką było wysokie wyróżnienie – piąte miejsce w rankingu ogólnopolskich i pierwsze w województwie śląskim. A wydawać by się mogło, że gazety drukowane przeżywają kryzys. Jak się okazuje, dobry pomysł, starannie dobrane treści, wysoka jakość edytorska i konsekwencja, to klucz do sukcesu. „Najwyżej oceniliśmy te magazyny, które potrafią promować lokalne osobowości, a nie warszawskich celebrytów na gościnnych występach. Te, które publikują dobre wywiady z trudnymi pytaniami, a nie rozmowy o sukcesach kolejnych prezesów. Te, które mają niebanalną grafikę i dobre fotografie. A także te, po których widać smykałkę do redagowania (...)” – to opinia redakcji „Press” zamieszczona we wstępie do rankingu czasopism lifestylowych. 2B STYLE to magazyn ciekawy ludzi, o pasjach, niezwykłych
6
osobowościach, niekoniecznie z pierwszych stron gazet. Fajnie jest odnaleźć w gazecie sąsiada, szkolną sympatię czy znajomego sprzed lat. Otwarta formuła magazynu sprawia, że jest on pojemny tematycznie. Wysoka pozycja w opinii redaktorów „Press” jest dla nas wyróżnieniem i potwierdzeniem, że idziemy w dobrym kierunku, choć oczywiście zawsze jest nad czym pracować. 2B STYLE ukazuje się od ponad pięciu lat. Zachęceni jego ciepłym przyjęciem, zwiększyliśmy jego pierwotną częstotliwość wydawania z kwartalnej na dwumiesięczną. Magazyn jest bezpłatnie dostępny od Żywca przez Bielsko-Białą po Katowice i od Cieszyna po Oświęcim. Wiemy, że magazyn drukowany miło jest wziąć do ręki, zagłębić się w lekturę, pozwolić się zachwycić fotografiami. A dzieje się tak dzięki pasji i dobrym współpracownikom, czującym podobnie jak my, nie szukającym taniej sensacji, ale wyłuszczający z rzeczywistości prawdziwe perełki, o których czytelnicy chcą się czegoś dowiedzieć. A czytelników 2B STYLE ma coraz więcej. Magazyn drukowany uzupełniony jest o portal www.2bstyle.pl, gdzie czytelnik dowiaduje się więcej o planowanych w regionie imprezach, ciekawostkach, lub przeczyta nieopublikowany w drukowanej gazecie artykuł. Redakcja
WEKTOR
salon i serwis
www.wektor.pl
7
REKLAMA
BIELSKO-BIAŁA, UL. WARSZAWSKA 295, TEL. (33) 829 56 00, (33) 829 56 10 OŚWIĘCIM-BABICE, UL. KRAKOWSKA 19 (WYLOT NA CHRZANÓW), TEL. (33) 841 18 41
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
30 czerwca – 31 sierpnia Cieszyn, Rynek Festiwal Wakacyjne Kadry i Dźwięki 2017 Tegoroczna edycja oparta będzie na weekendowych projekcjach plenerowych na rynku. Filmy wyświetlane będą w dwóch blokach: „Najlepsze, bo polskie!” (piątki) oraz „Film niemy z muzyką na żywo” (soboty). Początek seansów o 21.30. Szczegóły na stronie www.wakacyjnekadry.pl.
29 lipca – 6 sierpnia 54 Tydzień Kultury Beskidzkiej TKB to największa w kraju i jedna z największych imprez folklorystycznych w świecie. Blisko 100 zespołów pieśni i tańca z kilkunastu państw na różnych kontynentach, 4 tysiące tancerzy, śpiewaków i muzyków, ponad 50 kilkugodzinnych wieczornych koncertów na dużych plenerowych estradach, odbywających się równocześnie w kilku miejscowościach przez kolejnych 9 dni. Szczegóły na www.rok.bielsko.pl.
8-9 lipca Żywiec, Amfiteatr pod Grojcem OscypekFest Od 2005 w sezonie letnim w Żywcu odbywa się OscypekFest, podczas którego powstaje Największy Ser Góralski Na Świecie! Tegoroczna impreza odbędzie się – jak w poprzednich latach – w amfiteatrze w Żywcu. W sobotę gwiazdą imprezy będzie zespół IRA, a w niedzielę podczas finału wystąpi Kamil Bednarek.
28 – 29 lipca Wodzisław Śląski Najcieplejsze Miejsce Na Ziemi Reggae Fest Impreza trwać będzie 2 dni. Dla gości zostanie przygotowane pole namiotowe, a muzyka grać będzie z dwóch scen – Głównej koncertowej oraz specjalnie przygotowanej sceny Sound Systemowej. Więcej na: www.nmnz.pl
8
4-6 sierpnia Katowice, Dolina Trzech Stawów OFF Festival Najłatwiej płynie się z prądem, ale oni nie lubią łatwych rozwiązań. OFF Festival powstał w 2006 roku nie po to, by się wszystkim podobać, ale po to, by intrygować, zadawać pytania, oburzać, prowokować do dyskusji, inspirować. Oczywiście cieszą pochwały uczestników imprezy, wyrazy uznania ze strony mediów i liczne nagrody, ale jeszcze bardziej cieszą pomysły, które narodziły się na festiwalu. Inspiracje, które przełożyły się na sztukę, pracę i życie prywatne uczestników.
6-9 sierpnia Katowice, Strefa Kultury Festiwal Tauron Nowa Muzyka Historia festiwalu rozpoczęła się w 2006 roku w Katowicach, kiedy grupa przyjaciół związanych
• • • •
z klubem Hipnoza zdecydowała się zorganizować własny festiwal. Dzięki kombinacji futurystycznych dźwięków i postindustrialnych lokacji FTNM szybko zdobył lojalną publiczność. Od samego początku organizatorzy chcieli prezentować to, co najciekawsze we współczesnej muzyce z pogranicza jazzu, elektroniki i tanecznych rytmów, udowadniając jednocześnie, że brzmienia praktycznie całkowicie nieobecne w krajowych mediach mogą z roku na rok przyciągać do Katowic coraz liczniejszą publiczność z Polski i Europy. Więcej informacji na www.festiwalnowamuzyka.pl.
12 – 13 sierpnia Moto show Bielsko-Biała, Hala pod Dębowcem Jedyna w swoim rodzaju impreza dla fanów modyfikowanych samochodów. Wyśmienita okazja, aby spędzić motoryzacyjny weekend w Beskidach – jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce. Pojeździć przepięknymi górskimi trasami oraz spotkać się w Bielsku Białej, mieście tętniącym motoryzacją, z fanami z całej Europy. Więcej na: www.motoshowbielsko.pl
12 sierpnia Katowice 90 Festival 2017
REKLAMA
Największe muzyczne widowisko lat 90. w Europie! Idea festiwalu narodziła się w roku 2013, aby udowodnić, że rynek muzyczny nie zapomniał o muzyce lat 90. Dowodem na nieśmiertelną popularność tych brzmień były tłumy fanów przybyłych na 3 poprzednie edycje imprezy. W tym roku wystą-
9
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
KOTELUK, PIOTR ROGUCKI, BŁAŻEJ KRÓL, SKUBAS) ØRGANEK, BOWNIK, Heart & Soul, PAWEŁ DOMAGAŁA, SORRY BOYS. Więcej: www.meskiegranie.pl
pią: SCOOTER, FUN FACTORY, REAL McCOY, ALEX CHRISTENSEN („U96”), JAM & PLAVKA (FROM JAM & SPOON), GARY B. from MAXX, DA HOOL (aka DJ HOOLIGAN), DJ QUICKSILVER, JAMROSE & KASIA LESING. Więcej informacji na www.90festival.pl
19-20 sierpnia Lipowa Święto Śliwki Wydarzenie nawiązuje do tradycji terenu Lipowej, kiedy to pod koniec sezonu śliwkowego po skupie organizowano huczną zabawę. Na Święcie Śliwki i Dniach Lipowej będzie można spotkać twórców ludowych, a także poznać ekologiczne produkty i smakołyki. Nie zabraknie jedynych w Polsce śliwkowych burgerów i innych śliwkowych dań przygotowanych specjalnie na tę okazję. Więcej informacji na www.lipowa.pl.
26 sierpnia Żywiec, Amfiteatr pod Grojcem Męskie Granie To już 8. trasa Męskiego Grania! W tym roku odwiedzimy 7 miast, w których na dwóch scenach usłyszycie najlepszą polska muzykę. Męskie Granie łączy różnie style i gatunki muzyczne, przełamuje konwencje i wprowadza nową jakość na polskiej scenie, a każdy koncert wypełnia niepowtarzalna energia. W Żywcu zagrają: BRODKA, COMA, FISZ EMADE TWORZYWO, GrubSon, MĘSKIE GRANIE ORKIESTRA, OBYWATEL GC 2.0. (feat SMOLIK, MELA
10
26 sierpnia – 3 września Cieszyn, Ustroń, Brenna, Tychy, Jaworze, Chorzów 30 Międzynarodowy Studencki Festiwal Folklorystyczny MSFF to rozpoznawalna i ceniona w świecie folkloru marka, silnie osadzona w tradycji regionu, w którym obecna jest od 1979 roku. Gospodarzem festiwalu jest Studencki Zespół Pieśni i Tańca Katowice działający w ramach Uniwersytetu Śląskiego – głównego organizatora tej prestiżowej imprezy. Dzięki festiwalowi cały region na kilka dni staje się centrum zainteresowania nie tylko fanów folkloru z całego świata, ale także turystów i mieszkańców miast ościennych. Więcej na www.msff.pl.
3 września Piknik zdrowia z Inline Alpine Bielsko-Biała, teren przy Hali pod Dębowcem Otwarty trening Inline-alpine wzbogacony o warsztaty rolkarskie, przejazdy profesjonalistów, konsultacje z ekspertami. Podczas pikniku odbędą się zawody w randze Mistrzostw Polski.
POLECAMY „Sztuka wychowania, czyli jak pomóc dziecku i zadbać o siebie” Taki tytuł nosi nowy poradnik Agnieszki Wróbel, bielskiej psychoterapeutki, autorki m.in. bestsellera „Asertywność na co dzień…”. Książka przyjaznym i zrozumiałym językiem podpowiada jak wychować odważne i twórcze dziecko, które wyrośnie na asertywnego, szanującego siebie i innych dorosłego. Wyróżnikiem poradnika są autentyczne, choć anonimowe przykłady z wieloletniej pracy terapeutycznej autorki. Dedykowana jest rodzicom i wychowawcom, jak powiedział o książce Wojciech Eichelberger: „… wszystkim bez względu na skalę kłopotów, jakich doświadczają w relacjach ze swoimi dziećmi”. Książka ma przejrzystą strukturę, jest podzielona na 3 części. W części 1 dowiesz się jakie są prawdziwe potrzeby dziecka. Część 2 pomoże ci uniknąć tego co może zaszkodzić relacji z dzieckiem. Część 3 zawiera wskazówki – co warto zastosować, żeby było lepiej. „Sztuka wychowania…” pomaga wypracować własną, autentyczną postawę w relacji z dzieckiem, identyfikować i zaspokajać najważniejsze potrzeby dziecka oraz właściwie interpretować jego zachowania. Książkę można nabyć na www.sztukawychowania.pl O autorce: Agnieszka Wróbel – pedagog, psychoterapeuta, trener II stopnia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Dyrektor Pracowni Psychoedukacji i Terapii w Bielsku-Białej. Zajmuje się psychoterapią dzieci, młodzieży i dorosłych, szczególnie osób z syndromem DDA i DDD.
Nowa odsłona powieści o Bielsku-Białej Po zakończeniu (chwilowym!) powieściowej serii o perypetiach Komisarz Orłowskiej szefującej bielsko-bialskiej ekipie policjantów kryminalnych (tomy: Albatros i Hiena, Padlinożercy, Fontanestraße, Jeśli zapomniałeś przypomnę) ukazała się nowa książka autorstwa Krzysztofa Marka Bąka publikującego pod pseudonimem K. M. Bakow – Zamek na wzgórzu. Akcja sensacyjnej powieści ponownie rozgrywa się w Bielsku-Białej. Tłem do historii z tego i nie z tego świata stał się Zamek Sułkowskich. Jak pisze Magdalena Legendź: Rutynowe z pozoru dochodzenie prowadzone przez debiutantkę, podkomisarz Annę Celinowicz wprowadza młodą dziewczynę w brutalny świat śmierci, zagadek z przeszłości i tajemnicy, która skrywa zamkowe wzgórze już od czasów średniowiecza (…) W powieści czytelnik znajdzie sporą dawkę sensacji i sekretów, których wytłumaczenie łamie logikę i racjonalne przekonanie o otaczającym świecie. To lektura obowiązkowa dla wielbicieli literatury z dreszczykiem, okraszonej odrobiną humoru. Prezentacji najnowszej książki towarzyszy wystawa w bielskim Muzeum wraz z wydaną serią kart pocztowych: Metapolis. Bielsko-Biała – ukazujących autorską wizję Naszego Miasta widzianego oczyma Krzysztofa Marka Bąka. Wydawcą powieści z serii Komisarz Orłowska jest bielska Fundacja Ludzie–Innowacje–Design, zaś książki Zamek na wzgórzu i kart pocztowych Muzeum Historyczne w Bielsku-Białej. Książki do nabycia u wydawców, w księgarni Klimczok oraz drogą internetową.
11
OKOLICZNOŚCI
12. Festiwal Śląskie Smaki za nami! Za nami 12 Festiwal Śląskie Smaki! Kolejna edycja największej imprezy kulinarnej w regionie cieszyła się w tym roku szczególnym zainteresowaniem. Do siedziby Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk im. Stanisława Hadyny, przyjechało około 5 tysięcy osób! Zdjęcia: Piotr Lipecki, Rafał Kupczak
– Ogrom zainteresowania festiwalem utwierdza nas w przekonaniu, że wciąż warto go organizować. To już dwunasty rok z rzędu, a ludzi, którzy przyjeżdżają na to wyjątkowe wydarzenie, co roku jest więcej – mówi Agnieszka Sikorska, dyrektor Śląskiej Organizacji Turystycznej. Dlaczego wyjątkowe? Festiwal Śląskie Smaki pozwala odkrywać na nowo zapomniane smaki, często smaki dzieciństwa, a tradycyjne potrawy pokazuje w nowoczesnym wydaniu. Tak jak zwycięzca konkursu kulinarnego w kategorii profesjonalistów, Holiday Inn w Dąbrowie Górniczej zachwycił jury, podając modrą kapustę w… sajgonce, czyli papierze ryżowym. W tegorocznym konkursie wystartowały dwadzieścia dwie drużyny: 9 drużyn amatorów, 8 drużyn profesjonalistów i 5 szkół gastronomicznych. Jedni inspirowali się miejscem festiwalu i przygotowali potrawy z grzybów, inni szli w nowoczesną formę – jak Qubus Hotel Bielsko-Biała, a jeszcze inni – jak Koło Gospodyń Wiejskich w Wygodzie – czerpali z natury w pełnym tego słowa znaczeniu, panie przygotowały bowiem ciasto akacjowe.
12
Emocje towarzyszyły jednak nie tylko uczestnikom konkursu kulinarnego. Remigiusz Rączka i Sebastian Humski podczas Bitwy Smaków o przewrotnym tytule „Kurka kontra gąska” przygotowali dania z grzybów, które zachwyciły publiczność tak bardzo, że ta ogłosiła remis. A całemu wydarzeniu towarzyszyła doskonała oprawa muzyczna przygotowana specjalnie dla Śląskich Smaków przez artystów zespołu Śląsk, pojawił się też zespół Kola & Jula i Kabaret Rak. Zakończeniem festiwalu był jak co roku występ galowy zespołu Śląsk. Nie zabrakło także lokalnych producentów żywności i atrakcji dla dzieci. Z pewnością nikt, kto pojawił się w Koszęcinie, nie był zawiedziony. Ani głodny! Złote Durszlaki, jak i tytuł Eksperta Śląskich Smaków 2017 zdobyli: w kategorii szkół gastronomicznych Kacper i Wiktoria ZSE im. Oskara Langego w Wodzisławiu Śląskim, w kategorii amatorów: Koło Gospodyń Wiejskich w Wygodzie, w kategorii profesjonalistów: Holiday Inn z Dąbrowy Górniczej. Więcej: www.slaskiesmaki.pl
19. Kino na Granicy w Cieszynie
Jest taki czas, kiedy Cieszyn zmienia się w stolicę polskiego kina. To wszystko za sprawą Festiwalu „Kino na Granicy”, który odbył się już po raz 19. Pięć dni pełnych filmów, spotkań z twórcami i koncertów. Nie wiem, jak Wy, ale ja miałam bardzo udaną majówkę. Tekst: Michalina Sierny, zdjęcia: Kino na Granicy
O ile przez 18 lat festiwal nabierał w ciekawy sposób dojrzałości, o tyle tegoroczna edycja przeszła moje najśmielsze oczekiwania i podsyciła ochotę na więcej… Wysoki poziom przygotowanych projekcji sprawił, że po raz kolejny pobito rekord frekwencji. Na „Pokot” Agnieszki Holland i Katarzyny Adamik przyszło ponad 800 osób! Ten, kto miał okazję być w cieszyńskim teatrze, gdzie odbywał się pokaz, domyśla się, że nie wszyscy weszli… Po projekcji mieliśmy okazję porozmawiać z autorkami filmu. Czy wiedzieliście, że do kręcenia scen ze zwierzętami były zatrudnione 3 ekipy, jak np. osobna ekipa do owadów? Natomiast scena z jeżem była najdłuższą sceną pod względem kręcenia – 8 godzin. Operator kamery musiał być naprawdę cierpliwy… Tegoroczna edycja KnG obfitowała w świetne polskie produkcje, zarówno te starsze, jak i tegoroczne: „Pianista” Romana Polańskiego, „Obce niebo” Dariusza Gajewskiego, „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego czy „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego. Z roku
2017 przygotowano projekcje filmów takich jak „Konwój” Macieja Żaka, „Szatan kazał tańczyć” Katarzyny Rosłaniec czy też „Amok” Katarzyny Adamik. Film, który w pełni polecam – nie tylko ze względu na świetną reżyserię, sposób prowadzenia widza, ale i zakończenie, którego nikt się nie spodziewał – to „Prosta historia o morderstwie” Arkadiusza Jakubika. Możliwe, że jeszcze go nie widzieliście, bo jest on z 2016 roku, więc zaplanujcie sobie wolny wieczór i nadróbcie zaległości. Nie będziecie żałować! O festiwalu mogę pisać i mówić wiele. Jest to po prostu DOBRY festiwal. Zachęcam, byście chociaż raz przejechali się do Cieszyna i poczuli tę atmosferę, gdy kilkaset osób wzrusza się, doznaje zaskoczenia czy nawet zasłania oczy z przerażenia razem z Wami… Polecam! To bardzo fajne uczucie. To jak? Widzimy się na dwudziestce Kina na Granicy?
13
HISTORIA
Piraci drogowi przedwojennego Bielska Nie tylko dzisiaj sprawcy wypadków uciekają z miejsca zdarzenia. Przed II wojną światową na bielskich drogach dochodziło do wielu stłuczek. Nie brakowało także śmiertelnych potrąceń i pościgów za ówczesnymi piratami drogowymi. Oto niektóre tylko zdarzenia odnotowane przez tygodnik „Echo Beskidzkie” w latach 1937-1939. Tekst: Alan Jakman, www.bielsko.biala.pl
Kodeks o ruchu drogowym zaczął obowiązywać już kilka lat po odzyskaniu niepodległości, w 1921 roku. Mimo że na bielskich ulicach samochodów było wtedy niewiele, niemal codziennie zdarzały się wypadki. Kierownik i dwa hamulce W pierwszych latach okresu międzywojennego na 27 mln Polaków przypadało zaledwie 40 tys. samochodów. Liczba automobili stale rosła, dlatego podjęto decyzję o uchwaleniu przepisów porządkowych na drogach publicznych. Kolejne rozporządzenia uszczegółowiały kwestie związane z prowadzeniem pojazdu. Wedle nowych przepisów, automobil powinien być wyposażony w „kierownik”, który pozwoli łatwo manewrować pojazdem, oraz dwa hamulce. Z kolei kandydat na kierowcę, podobnie jak dzisiaj, musiał mieć ukończone minimum 18 lat oraz posiadać umiejętność czytania i pisania w języku polskim. Co ciekawe, przyszły kierowca nie dość, ze musiał ukończyć 3-miesięczny kurs prowadzenia samochodu, to w dodatku odbyć półroczną praktykę w „warsztatach pojazdów mechanicznych jako wyzwolony czeladnik”. Autobus nad przepaścią Nieostrożność kierowcy, nie zawsze w pełni sprawne pojazdy i słaba infrastruktura drogowa były wtedy najczęstszymi przyczynami wypadków. We wrześniu 1937 roku na drodze wojewódzkiej w Jaworzu kierowca autobusu jadącego w stronę Cieszyna chciał wyprzedzić furmankę. Mężczyzna nie zachował należytej ostrożności i dopiero podczas wykonywania manewru zauważył, że z naprzeciwka jedzie ciężarówka. Pomimo natychmiastowej reakcji, autokar zahaczył o pojazd, następnie przejechał drogę na ukos, złamał bariery ochronne i zawisł nad głębokim rowem, tracąc całkowicie „lewą ścianę”. Kawałki metalu i szkła raniły pasażerów, ale nikt nie zginął. Najciekawsze jest to, że winą za wypadek nie obarczono żadnego z kierowców, lecz... pogodę. Kilka miesięcy wcześniej, także w Jaworzu, na motocyklu razem z mężem podróżowała Aurelia K. Kierowca jadącego za nimi samochodu chciał wyprzedzić parę. Niestety, w wyniku nadmiernej prędkości zawadził o przednie koło motocykla. Jednoślad przekoziołkował ok. 30 m, po czym wpadł do rowu. Kobieta doznała lekkich obrażeń, a jej mąż z podejrzeniem złamania podstawy czaski został odwieziony do szpitala, gdzie po kilku godzinach zmarł. Wprost pod jadący pojazd Artykuły prasowe o zdarzeniach drogowych często wskazywały na nieostrożność pieszych. Przykładem niech będzie wypadek w Świętoszówce, gdy na miejscu zginęła 10-letnia dziewczynka, która podczas przechodzenia przez ulicę wpadła wprost pod jadący pojazd. Z kolei w Grodźcu jadąca szosą rowerzystka, skręcając na drogę publiczną, wjechała pod koła samochodu. Nastolatka odniosła drob-
14
Na zdjęciu: plac Chrobrego w roku 1939 – w tym miejscu znajdował się przystanek autobusowy. Fot. Monika Ćwikowska-Broda, Wiesław Ćwikowski, Bielsko-Biała i okolice – historia pocztówką pisana. ne rany. Znacznie mniej szczęścia miała 15-letnia Zuzanna z Komorowic. Jadąc na rowerze, nieopatrznie wjechała pomiędzy dwie furmanki. Jej sukienka zaczepiła się o jeden z wozów i dziewczyna wpadła pod samochód. Została odwieziona do szpitala, ale czy przeżyła? Tego nie wiemy. W podobnych okolicznościach w marcu 1939 roku zginął 15-letni rowerzysta. Jadąc ulicą 11 Listopada, chciał wyprzedzić załadowaną węglem ciężarówkę. W trudnych warunkach pogodowych, na śliskim błocie, wpadł pod koła auta. Z licznymi złamaniami trafił do szpitala, lecz mimo szybko udzielonej pomocy chłopaka nie udało się uratować. Uciekli z miejsca wypadku Niektórzy kierowcy automobili bywali nierozważni i po spowodowaniu wypadku uciekali z miejsca zdarzenia Tak było w październiku 1937 roku na ulicy 3 Maja, gdy motocyklista z dużą prędkością potrącił prawie 70-letnią pieszą. Sprawca uciekł, ale świadkowie zdołali zapisać numery rejestracyjne pojazdu. Poszkodowana po kilku dniach opuściła szpital. Z miejsca wypadku uciekł także szofer, który spowodował poważną kolizję w Jaworzu. W maju 1937 roku z Cieszyna w stronę Bielska pod prąd jechał mężczyzna. Jadący poprawnie z naprzeciwka kierowca, chcąc uniknąć zderzenia, gwałtownie zmienił pas ruchu. Manewr był tak niespodziewany, że kierowca potrącił pieszego, po czym wpadł do rowu. Jadący pod prąd sprawca wypadku zbiegł z miejsca zdarzenia. W maju 1939 roku na ul. Młyńskiej samochód potrącił prawidłowo idącego przechodnia. Kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Dopiero śledztwo bielskiej policji wykazało, że sprawcą był taksówkarz.
REKLAMA
15
REPORTAŻ
Gruz, pył i świetliki Jest czerwiec, kiedy piszę ten tekst. Za miesiąc, gdy Ty będziesz trzymać w ręce „2B STYLE”, wakacje będą już w pełni. Zapewne będzie gorąco. Tak jak w pewien marcowy dzień, kiedy po raz pierwszy zawitałam do Świetlikowa. Było niewyobrażalnie jak na ten miesiąc ciepło, panowie budowlańcy jak mrówki uwijali się, aby zdążyć. Myślę, że się im udało, w przeciwieństwie do nieuleczalnie chorych dzieci, dla których każdy dzień to walka z czasem. To wyrywanie losowi jeszcze jednej godziny… Tekst: Anita Szymańska
16
Martyna Wojciechowska, fot. Dorota Koperska Photography
Natasza Godlewska jest niewysoką brunetką o pogodnym i szczerym uśmiechu. Zastanawiam się, jak jest w stanie tak się uśmiechać przy tej ogromnej liczbie obowiązków i spraw, które ma na głowie. I przy tej ilości cierpienia, z którym ma do czynienia każdego dnia. Chyba ten uśmiech jest kluczem otwierającym drzwi, serca i kieszenie. Tak, tak. Bez niezbędnych pieniędzy Świetlikowo by nie powstało. Bez każdej złotówki, w którą ktoś włożył swój czas. Natasza Godlewska jest prezesem Fundacji Śląskie Hospicjum dla Dzieci, a jej biuro znajduje się na placu budowy. Tak właśnie wyglądała siedziba Fundacji i jednocześnie przyszłego Centrum Opieki Dziennej dla Nieuleczalnie Chorych Dzieci, kiedy pierwszy raz przekroczyłam jej progi. Wszędzie gruz, rusztowania, kurz, hałas. I kanarek, który towarzyszy poczynaniom Fundacji. Cytrynowożółty radosny ptaszek, typowy kiedyś dla niemal każdego śląskiego domu. Promyk nadziei. – Proszę sobie przypomnieć, jak bardzo męczy nas każda zwyczajna choroba, grypa czy katar. Jak czujemy się rozbici, nie mogąc poradzić sobie z codziennością. A to tylko choroba, która
mija i znów jesteśmy zdrowi. Nasi podopieczni z nieuleczalną chorobą żyją na co dzień. Z chorobą, która nie minie i doprowadzi do smutnego końca – mówiła prezes Natasza podczas jednego z koncertów charytatywnych na rzecz Świetlikowa. Tyle tylko, że kiedy jesteśmy już zdrowi, szybko zapominamy o wszelkich minionych cierpieniach.
Dla Świetlików Czym jest Świetlikowo? Od 2009 roku Fundacja Śląskie Hospicjum dla Dzieci w Tychach prowadzi hospicjum domowe, obejmujące specjalistyczną, bezpłatną opieką nieuleczalnie chore dzieci w miejscu ich zamieszkania. Gdy leczenie niesie coraz więcej cierpienia, lekarz w szpitalu wykorzystał już wszystkie możliwości, a dalszy pobyt w szpitalu staje się bezcelowy, dziecko i rodzice wolą wrócić do domu. W domu dzieci mniej się boją… Dotąd w Tychach działało jedynie Hospicjum Domowe dla Dzieci, którego pracownicy każdego dnia rozjeżdżali się po terenie całego województwa śląskiego, do domów, w których przebywają nieuleczalnie chore dzieci. Jak się okazuje, procent dzieci chorych na nowotwory jest niewielki. Wiele jest dzieci z chorobami uwarunkowanymi genetycznie, szybciej lub wolniej degradującymi organizm. Pracownicy hospicjum wspomagają rodziców tych dzieci szczególnie przy czynnościach medycznych. Jest jedno „ale” – po godzinie lub dwóch zamykają się za nimi drzwi, a rodzice znów zostają sam na sam z chorobą dziecka. Chorobą, która sprawia, że wyostrzają im się zmysły, że wsłuchują się w każdy niepokojący szmer w oddechu. Że w niemal nadnaturalny sposób odbierają sygnały płynące od ich dzieci. To życie na najwyższych obrotach, wyczerpujące fizycznie i psychicznie. Codzienna opieka nad ciężko chorą lub niepełnosprawną osobą często eliminuje z możliwości podjęcia pracy, życia towarzyskiego, realizacji pasji, a nawet najzwyklejsze zrobienie zakupów staje się niemożliwością. Dlatego właśnie narodziła się idea Świetlikowa – miejsca, w którym dzieci będą mogły przez kilka godzin dziennie przebywać pod opieką specjalistów, a rodzice tymczasem nabiorą głębokiego oddechu i sił do dalszej opieki nad nimi czy po prostu pozałatwiają konieczne sprawy. – Nasi podopieczni są jak świetliki, które świecą jasnym światłem, lecz szybko gasną. Nie chcemy epatować cierpieniem, dlatego zdecydowaliśmy, że nie będziemy wykorzystywać wizerunku naszych podopiecznych. Nie chcemy też dokładać rodzicom smutku, w sytuacji kiedy ich dzieci powoli odchodzą. Dlatego zdecydowaliśmy, że fundusze na budowę Świetlikowa będziemy zdobywać poprzez różne akcje i działania, a jednym z nich jest wydany właśnie kalendarz – mówi Kasia Kukla, kobieta pełna pozytywnej energii, za sprawą której o Świetlikowie jest coraz głośniej.
Wpół do kwietnia – W grudniu zostaliśmy poproszeni o pomoc w opracowaniu materiałów dla Fundacji Śląskie Hospicjum Dla Dzieci. Poznaliśmy osoby związane z fundacją, zaczęliśmy pracę. Powstały logo, druki,
Kabaret Młodych Panów, fot. Dorota Koperska Photography strona www. Wiedzieliśmy, że potrzeby są ogromne, że mamy mało czasu, bo podopieczni Świetlikowa nie mogą czekać. Postanowiliśmy zrobić coś wyjątkowego. Tak powstał „Kalendarz w środku lata” – mówią Kasia i Paweł z agencji Kwadrat Multimedia, pomysłodawcy kalendarza. – Zaprosiliśmy do hospicjum wiele znanych osób, których obecność i postawa inspirują nas na co dzień. Zdobyliśmy telefony do managerów, uruchomiliśmy kontakty i stała się rzecz niezwykła. Nasi goście przyjechali do Świetlikowa. Wszyscy! Przygotowanie całości odbyło się bezkosztowo, zarówno ze strony gwiazd, jak i całego zespołu. To nasz wkład w to niesamowite miejsce. O współpracę poprosiliśmy wyjątkowych fotografików: Dorotę Koperską, Ritę Lorenc i Kamila Cieślę. To dzięki nim na zdjęciach uchwycona została magia Świetlikowa – dodają. – Aktualnie jesteśmy w trakcie generalnego remontu budynku, dzieciaki są już z nami, ale w świetlicy i wokół nadal trwa budowa. Dostaliśmy dofinansowanie z funduszy unijnych w kwocie 2 mln złotych na prowadzenie Centrum Opieki Dziennej, ale musieliśmy zgromadzić środki, aby to centrum wybudować. Do tej pory dzięki sponsorom udało nam się zebrać ok. 360 000 zł. Nie mogliśmy czekać z uruchomieniem centrum, zdecydowaliśmy się mimo wszystko remontować budynek, a wykonawcy zgodzili się poczekać na zapłatę troszkę dłużej. Aby ukończyć Centrum Opieki Dziennej i spłacić wszystkie zobowiązania, potrzebujemy jeszcze 640 000 zł, praktycznie „na jutro”. Kalendarz ma nam w tym pomóc – mówi Natasza Godlewska. Niemal z dnia na dzień wokół Świetlikowa zgromadziła się grupa osób, które podjęły się realizacji tego niecodziennego wyzwania. Dlaczego niecodziennego? Bo kto widział, żeby rok zaczynał się we wrześniu i miał 14 miesięcy? Albo miesiące nazywały się „półluty” albo „wpół do kwietnia”? Ale nie tylko takie ciekawostki sprawiają, że kalendarz jest wyjątkowy. W kalendarzowych sesjach udział wzięły
17
REPORTAŻ
Sebastian Riedel i zespół CREE, fot. Rita Lorenc
Jedna z kart kalendarza
niezwykłe gwiazdy, osobowości ze świata muzyki, kabaretu, telewizji czy sportu. Całość przedsięwzięcia – zarówno ze strony zaproszonych gości, jak i osób realizujących sesję i wykonanie kalendarza – miała charakter charytatywny. Do wykonania zdjęć goście zostali zaproszeni wprost na plac budowy. Zapewne było to dla wielu z nich największym szokiem, kiedy pozowali niemal na gruzach dotychczasowego budynku, w pyle i wśród ogólnie panującego budowlanego szaleństwa. Zdjęcia powstawały zimą, często późnym wieczorem, ale wszyscy – zarówno ekipy fotografujące, jak i goście – dzielnie pracowali, nie przejmując się trudnymi warunkami.
Na budowie i w kalendarzu – Zaangażowanie inicjatorów przedsięwzięcia i konsekwentne dążenie do celu zrobiły na mnie ogromne wrażenie i zdecydowały o moim udziale w kampanii promocyjnej Świetlikowa – mówi wokalista, muzyk i kompozytor Stanisław Soyka. – Świetlikowo to wielka rzecz dla małych dzieci – dodaje artysta.
18
Kto jeszcze znalazł się na kalendarzowych kartach? Podróżniczka Martyna Wojciechowska, aktorka Anna Guzik, muzycy: Wojciech Mazolewski, Wojciech Waglewski, Włodek Pawlik. Skialpinista i himalaista Andrzej Bargiel, himalaista Krzysztof Wielicki, mistrzyni świata w freedivingu Magdalena Solich, podróżnik, kajakarz i odkrywca Aleksander Doba, wokalistka Mela Koteluk, muzycy Łukasz i Paweł Golcowie, Sebastian Riedel i zespół Cree, Kabaret Młodych Panów. – Jest to bardzo szczytne przedsięwzięcie. Często zdarza się, że osoby nieuleczalnie chore są pozostawione same sobie i brzydko mówiąc, spychane na bocznicę, a w takich chwilach życia nikt nie powinien być sam, zwłaszcza dzieci. Dzieciaki mają zapewnioną profesjonalną opiekę i właściwe podejście, a ich rodzice mogą otrzymać fachową pomoc i poradę. Rodzice nieuleczalnie chorych dzieci mogą też dzięki temu choć na chwile odetchnąć, pozbierać myśli w codziennym zmaganiu z przeciwnościami losu. Popieram całym sobą – mówi Łukasz Kaczmarczyk z Kabaretu Młodych Panów. – Bardzo dobrze, że powstają podobne miejsca, takie piękne światełka nadziei i uśmiechu. Jeśli choć przez chwilę w Świetlikowie chore dzieci i ich rodzice odnajdą odrobi-
Anna Guzik, fot. Rita Lorenc nę siły i radości, to takich miejsc powinno być jak najwięcej. Byliśmy z kabaretem w Świetlikowie na sesji zdjęciowej, mogliśmy zobaczyć na własne oczy ogrom pracy i zaangażowania, jakie wszyscy wkładają w to, by to miejsce było jak najpiękniejsze. Wierzę, że tak będzie, bo Świetlikowo budowane jest przede wszystkim sercem – dodaje jego kolega, Robert Korólczyk. Coś w tym jest, bo na stronie kabaretu dostrzegam zakładkę „Działamy pomagamy”, która zdaje się nie mieć końca… Myślę, że Świetlikowo ma szczęście do ludzi, którzy zgromadzili się wokół jego budowy, bo po prostu rozumieją, w czym biorą udział. Zdarzało się, że muzycy przybyli na sesję dawali minikoncert na kupie gruzu. Tak było w przypadku zespołu Cree. – Pani Natasza i jej wspaniałe grono ludzi wielkich serc już dobrych parę lat temu zwrócili się do zespołu z propozycją stworzenia kalendarza na potrzeby hospicjum i tak nasza współpraca trwa do dziś, oby z pożytkiem dla dzieciaków! Po każdej z dotychczasowych sesji potrzebowałem parę godzin spokoju, żeby dojść do siebie. Gdy trzyma się te maluchy w dłoniach ze świadomością ulotności chwili życia, kroi się serce i trzęsą łydki – mówi Sebastian Riedel. – Idea hospicjum dziennego to przede wszystkim grupa ludzi, którzy z ogromnym poświęceniem niosą pomoc nie tylko umierającym dzieciom, ale jak zaobserwowałem, i ich rodzicom, to wielkie i godne! Świetlikowo… No cóż dopóki będzie potrzeba, zespół jak jeden mąż stawi się zawsze, bo to wspaniała idea
Stanisław Soyka, fot. Rita Lorenc i szczerzy, wspaniali ludzie, których serdecznie pozdrawiam i którym życzę mocy! – dodaje wokalista. Każde ze zdjęć jest inne, każde niesie ze sobą emocje i przesłanie, ale też w jakiś sposób oddaje charakter osoby, która się na nim znajduje. Wrażliwe oko dwóch znakomitych fotografek – Doroty Koperskiej i Rity Lorenc – pomogło uchwycić chwile wzruszenia i zatrzymać w kadrze ten moment, w którym widzimy zaangażowanych, oddanych idei ludzi. – Ucieszyłam się, że mogę wziąć udział w sesji zdjęciowej do tego niezwykłego kalendarza, a tym samym przyczynić się do zbiórki pieniędzy na ten szczytny cel. Nie wahałam się ani chwili, to pierwsza charytatywna inicjatywa, którą przyszło mi wesprzeć. Podczas sesji zdjęciowej poczułam ducha Świetlikowa! Tam każdy dawał z siebie 100%, wszyscy bardzo mnie wspierali, a atmosfera była cudowna – mówi „złota rybka” Magdalena Solich. – Centrum Opieki Dziennej ma wiele zalet, pozwala dzieciom godnie żyć, spędzać czas w miejscu bezpiecznym i zaufanym, gdzie nic nie będzie dla nich obce, tam rodzice będą mogli zostawić swoje dzieci, by czasami choć na chwile móc odetchnąć od codziennego trudu i wysiłku zajmowania się swoim małym świetlikiem. Świetlikowo jest miejscem niezwykłym, zrzesza ludzi, który wierzą, że niemożliwe jest możliwe, a na cuda potrzebują jednego dnia więcej. Dzieciaki, które tam trafią wraz ze swoimi rodzicami, będą objęte najlepszą możliwą opieką – dodaje utytułowana pływaczka. Do udziału w sesji zostali też zaproszeni bracia Łukasz i Paweł Golcowie, którzy bez wahania zgodzili się na udział w przedsięwzięciu. – Tutaj nie było nad czym się zastanawiać. Działam w ciemno, jeśli chodzi o pomoc dzieciom, zwłaszcza tak poważnie chorym… Wielkie brawa należą się całej ekipie wolontariuszy i pomysłodawców budowy hospicjum, bo widać, że działają z wielkim sercem i megazaangażowaniem. Zebrać wszystkich artystów to już jest nie lada wyzwanie (śmiech). Ale widać, że w tej całej akcji są zdeterminowani. Przecież walczą o każdy dzień. O każdy dzień życia dziecka… – mówi Łukasz Golec, a jego brat Paweł dodaje: – Braliśmy już udział w tego typu inicjatywach, znamy historie małych pacjentów i ich rodzin. Graliśmy dla hospicjum
19
REPORTAŻ
Łukasz i Paweł Golec, fot. Dorota Koperska Photography Mały Książę w Lublinie, gdzie dochód z koncertu przekazany był na budowę. Wiemy, jak bardzo potrzebne są takie ośrodki i ile trzeba trudu i zaangażowania ludzi o wielkich sercach, aby takie miejsce powstało i sprawnie funkcjonowało. Śmiertelna choroba dziecka to bardzo skomplikowany dramat dla niego i całej rodziny. Często, kiedy byliśmy zapraszani do odwiedzin dzieci z oddziału onkologii albo dzieci w hospicjach, widzieliśmy ogrom cierpień dziecka, ale również bezradność rodziców. Jest wiele takich przypadków, kiedy pacjent musi opuścić szpital, gdyż medycyna wyczerpała wszystkie swoje możliwości. I co wtedy z takim małym pacjentem? Dzięki pomocy hospicjów domowych oraz takim ośrodkom jak Świetlikowo rodzice nie są pozostawieni bez wsparcia. Dlatego taka inicjatywa jest jak najbardziej słuszna i potrzebna.
W trakcie budowy... fot. Dorota Koperska Photography
Świetlikowo na miarę San Francisco Aby dokończyć budowę Świetlikowa i spłacić zobowiązania, potrzebne są wciąż pieniądze. Fundacja zbiera je różnymi sposobami. Część materiałów pochodzi bezpośrednio od sponsorów. Temat Świetlikowa pojawia się podczas niezliczonych koncertów i wydarzeń, gdzie zbierane są pieniądze oraz sprzedawany unikatowy kalendarz. Na części z tych wydarzeń pojawiają się bohaterowie występujący na jego kartach i osobiście rozdają autografy. Kalendarz można też kupić za pośrednictwem strony internetowej fundacji: www.swietlikowo.pl.
Wizualizacja
20
Magdalena Solich, fot. Rita Lorenc – Świetlikowo to miejsce bardzo potrzebne! I jeśli mamy w sobie trochę empatii, wesprzyjmy jego budowę. Niech ta zobowiązująca nazwa będzie promykiem nadziei dla wszystkich, którzy będą korzystali z tego miejsca – mówi Łukasz Golec. – W Świetlikowie byliśmy w marcu, w pierwszej fazie rozbudowy budynku. Nie mieliśmy jeszcze okazji zobaczyć Świetlikowa w obecnym stanie, ale z tego, co słyszymy, wynika, że to będzie Świetlikowo na miarę San Francisco (śmiech). Mamy nadzieję, że uda się zebrać brakującą kwotę, aby zamknąć cały projekt. Dlatego bardzo gorąco zachęcamy do kupna tego wyjątkowego kalendarza – dodaje Paweł Golec.
To jest możliwe
Pokoje dla dzieci są już gotowe, fot. Adam Światłowski – Pracownia Światła
Kiedy w marcu odwiedziłam Świetlikowo, z niedowierzaniem patrzyłam na plac budowy i z niedowierzaniem słuchałam słów Nataszy Godlewskiej o tym, że pierwsze dzieci mają się tu pojawić pod koniec maja. Jest lipiec, a piękne, wygodnie urządzone pokoiki mają już swoich pierwszych gości. Mimo że do zdobycia pełnej potrzebnej kwoty jeszcze sporo brakuje. Kiedy gasną świetliki, ktoś inny zaczyna świecić takim blaskiem, że oświetla nim wszystko wokół. Tym kimś są ludzie z ekipy Świetlikowa. Dzięki nim niemożliwe staje się możliwe… W materiale wykorzystano zdjęcia backstage’owe.
Sala doświadczania świata, fot. Adam Światłowski – Pracownia Światła
21
ROZMOWY PRZY KAWIE
Rozmowy przy kawie
Ag at a S m a lc e r z R ozmawia : M a g d a l e na J e ż Założycielka Klubokawiarni Aquarium, mieszczącej się na I piętrze Galerii Bielskiej BWA (ul. 3 Maja 11) www.facebook.pl/klubokawiarnia.aquarium Zdjęcia: archiwum Galerii Bielskiej BWA oraz Adrian Pytlik
„Rozmowy przy kawie” powstały po to, by pisać o ludziach związanych z Aquarium. O tych, którzy odnaleźli u nas swoje miejsce i współtworzą je. Często spotykam się z nimi przy filiżance czarnego napoju, by planować kolejne wydarzenia, szukać nowych pomysłów i opracowywać działania. Tak się składa, że z bohaterką kolejnej odsłony tego cyklu po raz pierwszy rozmawiałam o Aquarium, zanim jeszcze ono powstało. Poznajcie Agatę Smalcerz – dyrektorkę Galerii Bielskiej BWA. Osobę, która jako pierwsza przyklasnęła szalonemu pomysłowi ożywienia lokalu na pierwszym piętrze BWA.
22
1 urodziny Aquarium, fot. Adrian Pytlik
Pamiętam przejęcie, które towarzyszyło mi podczas naszego spotkania w 2013 roku. Snułam wizję otwarcia w tym miejscu klubokawiarni. Pani dyrektor wysłuchała mnie z uwagą i błyskiem w oku. Ku mej radości – uwierzyła w powodzenie tego pomysłu i dała zielone światło jego realizacji. Do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej pomocnych i wspierających przyjaciół Aquarium, za co przy tej okazji chciałabym jej ogromnie podziękować w imieniu całej akwariowej ekipy! Agata Smalcerz związana jest z BWA od 1992 roku. W 2004 objęła stanowisko dyrektora tej najważniejszej galerii sztuki w Bielsku-Białej. Z wielką dumą podkreślę, że jest to też jedna z najbardziej znanych instytucji tego typu w kraju – w tym roku znalazła się w pierwszej dziesiątce rankingu najlepszych polskich galerii sztuki prowadzonego przez tygodnik „Polityka”! Gdy pijemy kawę, Agata opowiada mi o początkach swojej pracy. O tym, jak w latach 90. odczuwała niedosyt związany z brakiem jakichkolwiek informacji, brakiem czasopism o sztuce, a nawet tym, co nam teraz trudno sobie wyobrazić – czyli brakiem Internetu. Wizję doskonale zaopatrzonych bibliotek porównuje do snu o Edenie. Podobnie wspomina marzenia o możliwości zetknięcia się na żywo ze sztuką prezentowaną za granicą. Rozmawiając o przeszłości, cofamy się jeszcze dalej – do czasów studenckich. Dowiaduję się, że to nie historia sztuki była jej pierwszym wyborem kierunku kształcenia, ale film. – Ukończyłam dwuletnie studium charakteryzacji, po którym planowałam razem z koleżanką wyjechać do Pa-
ryża. Teraz brzmi to niewiarygodnie, ale miałyśmy szansę pracować tam w studiu producenckim Romana Polańskiego. Niestety, wybuchł stan wojenny, zamknięto granice i musiałyśmy zostać w Polsce – wspomina Agata. Sprawy potoczyły się inaczej, niż planowała. Zakończyła więc swoją przygodę z filmem i odnalazła nową drogę. Rozpoczęła studia na jedynej wówczas niezależnej niepaństwowej uczelni w kraju – Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po dwóch latach przeniosła się na Uniwersytet Jagielloński. – Byłam na dwóch fakultetach: sztuce średniowiecznej i nowoczesnej. Zawsze interesowało mnie albo coś bardzo starego, związanego z dobrym warsztatem i głębokim przesłaniem, albo współczesność. W trakcie studiów nadal marzyła o wyjeździe do Paryża – chciała kontynuować studia na Sorbonie. Znała język, miała na miejscu obiecane mieszkanie i pracę. Jednak i tym razem los spłatał jej figla – z powodów zdrowotnych i długiego pobytu w szpitalu nie zrealizowała swojego planu. Dwóm koleżankom udało się wyjechać na te studia, ale żadna nie pracuje jako historyk sztuki. Jedna z nich została w Paryżu i jest taksówkarką, druga wróciła do Polski i pracuje na giełdzie papierów wartościowych. Agacie tak się wszystko ułożyło, że mimo różnych dziwnych splotów wydarzeń konsekwentnie realizowała obraną drogę. Choć zaraz po studiach miała różne pomysły – przez chwilę marzyła nawet o hodowli kóz i produkcji kozich serów! Po powrocie do domu rodzinnego przeszła się po mieście w poszukiwaniu pracy. Okazało się, że w BWA był wolny etat. W ciągu miesiąca udało jej się tam zatrudnić.
23
Nadmiar bodźców wizualnych sprawia jednak, że po pracy marzy o tym, by odpocząć wśród przyrody. Jej wielką pasją jest uprawa ogrodu metodami biodynamicznymi. Polega ona na takim działaniu, by ogród był zdrowy, zamieszkany przez żywe organizmy, niepryskany chemią.
Brzoskwnia w ogrodzie, fot. Agata Smalcerz
Galeria była wtedy podległa urzędowi wojewódzkiemu, miała swoje filie w Cieszynie i Wadowicach. W Cieszynie ogłoszono konkurs na kierownika Galerii Uniwersyteckiej, który Agata wygrała. – Mogłam decydować o programie, co bardzo mi się podobało. Pracowałam tam 1,5 roku, po czym znowu wielka historia wkroczyła w moje losy: zostały zlikwidowane województwa. Miasto Bielsko-Biała przejęło BWA, zamknięto filie zamiejscowe, a ja zostałam poproszona o powrót do macierzy przez ówczesnego dyrektora, a obecnego wiceprezydenta, pana Zbigniewa Michniowskiego – tak mówi dziś o tamtym czasie. Pytam o to, czy praca pochłania ją całkowicie. – Dwadzieścia pięć lat to szmat czasu! Praca tutaj niezwykle kształtuje moją osobę. Mam możliwość na co dzień stykać się ze sztuką, obserwować różne postawy artystyczne. Nadmiar bodźców wizualnych sprawia jednak, że po pracy marzy o tym, by odpocząć wśród przyrody. Jej wielką pasją jest uprawa ogrodu metodami biodynamicznymi. Polega ona na takim działaniu, by ogród był zdrowy, zamieszkany przez żywe organizmy, niepryskany chemią. W swoim ogrodzie równoważy część ozdobną z warzywną i owocową. Sadzi głównie pomidory, ogórki, cukinię, fasolkę, buraczki na botwinkę i zioła. Przeżywa wiele klęsk związanych z chorobami swoich roślin, ale także sporo sukcesów. W tym roku uratowała drzewko brzoskwini, stosując jedynie naturalne metody i środki. Nie była to łatwa sprawa, dlatego napawa ją to wielką dumą. Jest też wiele innych rzeczy, które sprawiają jej przyjemność – spędzanie czasu ze swoimi dziećmi (27-letnim Filipem i 16-letnią Zuzią), leżenie z książką w hamaku, dobre wino, sery. Lubi wędrówki w góry, choć ostatnio nie ma na nie
Na zdjęciu: Budynek Galerii Bielskej BWA z Klubokawiarnią Aquarium na 1 piętrze, fot. archiwum BWA Galeria każdego roku prezentuje kilkanaście wystaw. Propozycje są bardzo zróżnicowane. Towarzyszą im liczne wydarzenia – warsztaty, pokazy filmów, wykłady z teorii sztuki, akcje społeczne i koncerty. To wszystko pokazuje, że sztuka jest niezwykle różnorodna, a BWA jest miejscem otwartym dla wszystkich. Odwiedzają je widzowie w różnym wieku – i młodsi, i starsi, ci profesjonalnie związani ze sztuką, a także ci szukający lżejszych propozycji.
24
zbyt wiele czasu. Lubi pływać, najchętniej gdzieś, gdzie nie ma ludzi, w jakimś jeziorku wśród natury. Chętnie chodzi na koncerty, a gdy nie musi się spieszyć – lubi coś ugotować. Gdy jednak zmuszona jest do pośpiechu, świetnie radzi sobie z – jak to nazywa – „kreatywnym zużywaniem resztek”. Ugotowanie czegoś z niczego, jedynie z produktów, które znajdzie w lodówce, traktuje jako dobrą zabawę i wyzwanie. Od niedawna ma nową pasję, jest nią balet. Zapisała się na zajęcia dla dorosłych trochę z przypadku – z powodów zdrowotnych. Po zakończeniu rehabilitacji po przebytym zapaleniu stawów skokowych postanowiła ją kontynuować. Balet okazał się świetnym pomysłem, bo kładzie duży nacisk na świadomość ciała i swojej postawy. Choć uważa się na razie za bardzo początkującą, taniec sprawia jej wiele radości. Dopytuję Agatę o zainteresowania. A że wiem co nieco o jej szalonych wyjazdach autostopowych, poruszam ten temat. W czasach studenckich naprawdę dużo podróżowała. Zwiedziła praktycznie całą Europę Zachodnią, szczególnie interesującą w tamtych czasach. Przyznaje mi się, że zamiłowanie do autostopu nadal jej pozostało i jeszcze do niedawna nieraz machała ręką, prosząc o podwiezienie. Zawsze też chętnie zabiera autostopowiczów. „Czasem nawet mam ochotę podwozić, gdy ktoś nie kiwa. Kilka razy zdarzyło mi się zaproponować podwiezienie, co czasem jest miło przyjęte, ale zdarzyło się też, że kogoś naprawdę wystraszyłam”. Śmiejemy się obie, wyobrażając sobie taką sytuację. Teraz jej córka Zuzia jest w wieku, gdy naturalną sprawą jest głód podróży. W wakacje wybierają się razem do Portugalii. Co prawda nie na stopa, ale na pewno na własną rękę. Agata nawet zaczęła się uczyć portugalskiego, by móc się na miejscu porozumieć w podstawowym zakresie. To wyznacznik jej podróżowania – czuć się niezależnym i wolnym. Raz tylko dała się namówić na wczasy zorganizowane w Grecji i wie już, że to zupełnie nie w jej stylu. Krążąc wśród miłych tematów, po rozmowie o podróżach pozostaje mi już tylko spytać o marzenia i plany na przyszłość. W pierwszej kolejności opowiada o tych związanych z pracą – żeby się udało wyremontować Willę Sixta stojącą przy ul. Mickiewicza, w niedalekim sąsiedztwie galerii: – Złożyliśmy wniosek do Funduszy Europejskich i jeśli się uda, na koniec 2018 roku będziemy mogli zaprosić tam widzów. Zaproponować im działania edukacyjne, warsztatowe i artystyczne oraz świetne wystawy. Z bardziej osobistych marzeń wymienia kolejne podróże. Chciałaby zwiedzać Amerykę Południową, a także Azję. I marzy też o tym, by móc przeczytać wszystkie książki chociażby ze swojej osobistej biblioteki. Nawiązując do wcześniejszych wyznań – zapewne najchętniej w hamaku. Na koniec pytam, czy chciałaby coś dodać. Zamyśla się na chwilę, po czym dzieli się ze mną swoją refleksją nasuwającą się jej po naszej rozmowie. O tym, jak to wielka polityka i różne wydarzenia wpływają na losy jednostek: – Możemy coś planować, a tak naprawdę jesteśmy jak piórko. Stan wojenny, likwidacja województw, a czasem choroba
– wpływają na nasze plany i zmieniają ich bieg. Agata jest jednak optymistką. Wyznaje zasadę, że podejście afirmatywne do życia powoduje, że każda sytuacja wnosi coś nowego. A nawet gdy czasem coś się nie uda, staje się przynajmniej powodem, by coś innego zrobić lepiej. Optymistycznie – w swoim stylu – zauważa też, że ma ogród i bibliotekę: dwie rzeczy, które podobno czynią człowieka szczęśliwym. I z radością przyznaje, że faktycznie czuje się szczęśliwa.
Fot. archiwum BWA
2 urodziny Aquarium, fot. Adrian Pytlik
25
INICJATY WY
3 lata Klubokawiarni Aquarium Nasze bielskie Aquarium nie ma nic wspólnego z rybami i wodą. To klubokawiarnia z przestronnym wnętrzem oraz 6-metrowymi oknami, przez które można podziwiać z góry ulicę 3 Maja i stare kamienice. To miejsce w otoczeniu sztuki, znajdujące się na I piętrze Galerii Bielskiej BWA, a latem także ogródek na placu przed Banialuką. Tekst: Magdalena Jeż
1.
2.
3.
4.
Aquarium to świeżo palona kawa speciality z najlepszych polskich i zagranicznych mikropalarni, parzona także w sposób alternatywny. To herbaty organiczne, domowe ciasta i desery robione na miejscu, zdrowe koktajle, oryginalne napoje, soki z tłoczni i piwo z niszowych browarów. Aquarium to jednak przede wszystkim miejsce znane z różnorodnych wydarzeń kulturalnych – spotkań, warsztatów, koncertów i pokazów filmów. Oficjalne otwarcie nastąpiło 25 czerwca 2014 r.
26
5.
Klubokawiarnia Aquarium (Galeria Bielska BWA, I piętro) ul. 3 Maja 11, Bielsko-Biała www.facebook.pl/klubokawiarnia.aquarium
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
3 lata działalności w skrócie: 120 koncertów artystów z Polski, Danii, Norwegii, Szwecji, Islandii, Niemiec, Holandii, USA, Australii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Maroka, Czech, Słowacji i Włoch, 127 pokazów dobrych filmów, nagradzanych na festiwalach filmowych, docenianych przez publiczność i krytyków, 2 cykle pokazów filmów dokumentalnych: KineDok we współpracy z Krakowską Fundacją Filmową (16 projekcji) oraz „Watch Docs przez cały rok” we współpracy ze Stowarzyszeniem Montaż (6 projekcji), 25 murali kredowych – malowanych przez różnych artystów białą kredą na czarnej ścianie klubokawiarni, 24 spotkania Bielskiego Klubu Rodzica skupiającego rodziców zainteresowanych świadomym rodzicielstwem oraz 21 warsztatów rodzinnych, 88 BajuBajek – cotygodniowego czytania książek dla dzieci (soboty, godzina 12.30), 113 różnorodnych warsztatów (kawowe, artystyczne, szycia,
szydełkowania, typograficzne, kaligraficzne, podróżnicze i inne), 26 spotkań z podróżnikami w ramach cyklu „Podróże przy kawie”, 13 giełd płyt winylowych, 3 duże gry miejskie organizowane w ramach Światowego Dnia Turystyki (kolejna: wrzesień 2017), liczne spotkania tematyczne (zdrowe odżywianie, paralotnie, szybownictwo, piwowarstwo, teatr, fotografia, capoeira, gry planszowe i wiele innych), wieczory fotograficzne, liczne wernisaże i spotkania z artystami, festiwale: Festiwal Ars Cameralis, Ogólnopolski Festiwal Polskiej Animacji O!PLA, Międzynarodowy Festiwal Watch Docs Prawa Człowieka w Filmie, Festiwal Kultury Czeskiej „Czuli Barbarzyńcy”, Festiwal Muzyki Crossover, Festiwal Filmowy Pięć fotSmaków, tyDzień Tańca, Festiwal Rodzicielstwa, no i jeszcze Filip Springer napisał o Aquarium w swojej książce „Miasto Archipelag”!
1. fot. Dorota Koperska, 2. fot. Aquarium, 3. wnętrze klubokawiarni - maj 2014, fot. Aquarium, 4. wnętrze klubokawiarni - czerwiec 2014, fot. Alicja Jakimów 5, 6, 7, 8, 9. fot Adrian Pytlik (mural kredowy autorstwa Alicji Jakimów / 2. urodziny Aquarium, koncert Pimpono Ensamble, koncert Psio Crew, BajuBajki) 10. gra miejska, fot. Aquarium, 11. warsztaty kawowe, fot. Aquarium, 12. koncert Mother Urano, fot. Adrian Pytlik 13. Festiwal Ars Cameralis, fot. Adrian Pytlik, 14. mural kredowy Małgorzaty Rozenau, fot. Krzysztof Morcinek
27
SZTUKA
Bielsko-Biała miastem sztuki 43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2017 Tekst: Ewa Krokosińska-Surowiec
Bielsko-Biała kolejny raz staje się miastem sztuki, a to za sprawą organizowanego przez Galerię Bielską BWA 43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2017. Konkurs ma już 55-letnią historię. W tym roku cieszy się szczególnym zainteresowaniem. Siedmiuset artystów nadesłało bez mała trzy tysiące prac. Obrazy były oceniane przez jury w składzie: Hanna Wróblewska, Agata Smalcerz, Jerzy Kosałka, Jerzy Truszkowski, Ryszard Ziarkiewicz. Zadanie jury było tym trudniejsze, że część z nadesłanych w wersji elektronicznej prac była zaprezentowana w kilku ujęciach. Toteż jury musiało obejrzeć w rezultacie ponad 4500 fotografii. Ostatecznie do drugiego etapu zakwalifikowano 69 artystów. Niezwykle ważne i wyróżniające ten konkurs jest to, że nie tylko profesjonaliści, ale każdy z odbiorców, każdy z nas może mieć także wpływ na polską sztukę. Bowiem na stronie konkursu www.bielskajesien.pl została otwarta galeria internetowa, gdzie prezentowane są prace nadesłane na konkurs, a internauci za pośrednictwem tej strony mogą głosować wedle swego uznania na najciekawszego artystę. Głosowanie trwa do 16 września 2017. Ogłoszenie wyników głosowania internetowego nastąpi 20 września 2017, a 25 września 2017 ogłoszona zostanie lista uczestników i prac zakwalifikowanych przez jury do wystawy pokonkursowej. Głosujący zaś mogą wygrać ciekawe nagrody. Werdykt jury zostanie ogłoszony 9 listopada 2017. W tym dniu nastąpi również wręczenie nagród i wyróżnień oraz otwarcie wystawy pokonkursowej. Następnego dnia, 10 listopada 2017, widzowie będą mogli spotkać się z jurorami i artystami.
28
Agata Smalcerz, członek jury, jest dyrektorem Galerii Bielskiej BWA. Poprosiłam ją o krótką rozmowę.
Ewa Krokosińska-Surowiec: Biennale Malarstwa Bielska Jesień organizowane przez Galerię Bielską BWA to duże wydarzenie kulturalne nie tylko w skali województwa, ale i kraju. Na konkurs zgłosiło się 700 artystów. Jak udało się osiągnąć tak duży sukces? Agata Smalcerz: Bielska Jesień ma swoją markę, wysoką pozycję wśród tego typu wydarzeń, a jest i najstarszym, i największym konkursem malarstwa w Polsce. Galeria intensywnie pracuje nad tym, aby wzbudzać zainteresowanie konkursem u artystów, ale też u widzów, w mediach, a nawet wśród sponsorów czy partnerów projektu. Wysokie nagrody i możliwość wzięcia udziału w biennale przez praktycznie każdego malującego artystę, niezależnie od wieku, wykształcenia czy sposobu malowania, daje chyba w rezultacie tę olbrzymią frekwencję. Z czego się niezmiernie cieszymy, bo jest to niewątpliwie sukces. Kto lub co decyduje, jaka liczba artystów może zostać zakwalifikowana do drugiego etapu? Jury wybiera do drugiego etapu wyłącznie najlepsze propozycje, co do których nie ma wątpliwości. Nie jest to przeliczane w żaden sposób, decyduje zgodność opinii co najmniej trzech spośród pięciorga jurorów. Te trzy głosy za stanowią główne sito w pierwszym etapie. Biennale Malarstwa Bielska Jesień ma długą historię. Konkurs jest organizowany już od 55 lat. Tak, początkowo Bielska Jesień odbywała się corocznie, od 1995 roku co dwa lata. W tym samym 1962 roku powstał podobny konkurs w Szczecinie, pod nazwą Festiwal Malarstwa, od początku organizowany co dwa lata i z kilkuletnią przerwą w latach 90. XX wieku, w związku z czym w 2016 roku festiwal ten świętował 25 edycję. Bielska Jesień jest „zadomowiona” w naszym mieście, sta-
nowi jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych znanych nie tylko miłośnikom sztuki, ale i wielu bielszczanom. Jako dyrektor Bielskiej Galerii BWA jest pani kolejny raz członkiem jury. Jak pani ocenia poziom prac uczestników 43 Biennale Malarstwa? Czy można wyróżnić jakieś dominujące kierunki w polskim malarstwie współczesnym? Z radością stwierdziliśmy, przeglądając wybrane do drugiego etapu prace, że są to bardzo ciekawe obrazy! Oczywiście ostateczna weryfikacja nastąpi przy oglądaniu oryginałów, ale już można stwierdzić, że poziom jest wysoki. Jeśli chodzi o kierunki, to przekrój jest szeroki: od abstrakcji, przez obrazy symboliczne, medytacyjne, ekspresyjne, do prac realistycznych. Jeśli chodzi o tematykę, to zaskoczeniem był stosunkowo mały zestaw prac zaangażowanych społecznie, mówiących o problemach współczesnych czy krytycznych wobec rzeczywistości; artyści raczej odwołują się do swoich prywatnych światów, wyobraźni i fantazji. Jakie jest zainteresowanie przeciętnych odbiorców konkursem? Wprowadzili państwo możliwość oceny prac przez każdego poprzez głosowanie na stronie internetowe? Czy w poprzednich konkursach ocena jury bardzo się różniła od oceny Kowalskiego? Niekoniecznie, zdarzyło się nawet raz, że ta sama praca, która zdobyła Grand Prix, zwyciężyła też w konkursie dla widzów! Jednak mówimy o widzach wybierających spośród prac na wystawie, w realu. Internet jest znakomitym narzędziem informacji, dzięki niemu wszystkie zgłoszone do konkursu obrazy mogą obejrzeć internauci na całym świecie. Jednak pamiętajmy, że to jest tylko namiastka, malarstwo trzeba oglądać na żywo! Dlatego zapraszamy do Bielska-Białej, do obejrzenia wystawy, a nagrody w konkursie dla internautów mają ich do tego zachęcać, gdyż będą to m.in. vouchery na weekendowy pobyt w bielskich hotelach w czasie trwania Bielskiej Jesieni.
29
SZTUKA
Przewodniczącym jury konkursu Bielska Jesień 2017 jest Jerzy Kosałka, artysta multimedialny, malarz, performer, twórca sztuki site-specific. Jerzy Kosałka był także uczestnikiem konkursu Bielska Jesień. Poprosiłam go, aby podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi Bielskiej Jesieni.
Ewa Krokosińska-Surowiec: Jest pan przewodniczącym jury 43 Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2017. Jest pan także uznanym artystą. Jakie to uczucie – oceniać prace innych?
w różnym wieku, starsi też, co wydaje mi się bardzo cenne. Tak jak cenny wydaje mi się fakt, że nie trzeba dyplomu artystycznej uczelni, aby wziąć udział w tym konkursie.
Jerzy Kosałka: Problem oceniania sztuki jest o tyle ciekawy, że nie ma uniwersalnych, ustalonych trwale, obiektywnych kategorii czy dogmatów pomagających oceniać. Sztuka z natury swojej jest subiektywna i tak też ją odbieramy i oceniamy. W przypadku takiego konkursu ważna jest świadomość jurora, że jego decyzja może mieć decydujący wpływ na życie i karierę ocenianego malarza, dlatego tak cenna jest solidność i wytężona uwaga przy oglądaniu nadesłanych obrazów.
Jakie jest zainteresowanie bielskim biennale w środowisku znawców sztuki?
Zainteresowanie konkursem jest bardzo duże. Na konkurs nadesłało prace 700 artystów. Dlaczego według pana jest tak duże zainteresowanie konkursem wśród artystów? Ponieważ samo pojawienie się w wystawie konkursowej może być ważnym faktem w życiu malarza, a nierzadko wręcz trampoliną dla dalszej jego kariery Czy w Bielskiej Jesieni biorą udział tylko młodzi artyści? Większość zainteresowanych to młodzi ludzie zaraz po dyplomie, ale ponieważ ten konkurs nie ma ograniczeń, to pojawiają się artyści
30
Bardzo duże, ponieważ Bielska Jesień jest najbardziej prestiżowym konkursem malarstwa w Polsce i dlatego już na ogłoszeniu wyników pojawiają się kuratorzy czy galernicy szukający nowych talentów. W Bielskiej Jesieni już pan brał udział, jednak w roli uczestnika konkursu. W 2009 roku wysłałem na biennale cykl malarski pt. „Bardzo dobre obrazy”. Były to realistyczne obrazy przedstawiające wnętrza bielskiej galerii z nagrodzonymi pracami z poprzedniego konkursu. Dostałem wtedy aż 4 wyróżnienia od fachowo-artystycznych pism, a piątą nagrodą był weekendowy pobyt z osobą towarzyszącą w apartamencie bielskiego hotelu Prezydent, z czego ochoczo skorzystałem… Magazyn 2B STYLE objął patronat nad 43 Biennale Bielska Jesień 2017. W następnych numerach będziemy Państwu prezentować relacje z przebiegu konkursu.
Na 43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2017 nadesłano 2.989 prac, autorstwa 700 artystów. Jury zakwalifikowało do II tury konkursu 194 prace 69 autorów. Jednocześnie trwa głosowanie internautów. Na stronie www.bielskajesien.pl można oddać głos na najbardziej interesującego artystę.
Prace od góry od lewej: Anna Demianiuk, Dziwny świat | Karina Czernek, Kwiatowa matrioszka | Marcin Tas, Bez tytułu | Bartek Górny, Zapadnięta klatka piersiowa Krzysztof Piętka, Sąsiedztwo | Karolina Jabłońska, Plucie | Wiktor Dyndo, Chmura 02 (Izrael) | Filip Moszant, KTK
31
LUDZIE
Daria Polasik-Bułka
Głód grania Ma 28 lat i jest jedną z najmłodszych aktorek Teatru Polskiego w Bielsku-Białej oraz Teatru Korez w Katowicach. Z Darią Polasik-Bułką rozmawia Anita Szymańska
Facebook / Daria Polasik-Bułka
Fot. Ivon Wolak
32
„Makbet”, fot. Dorota Koperska
Gdzie biją źródła twojego aktorstwa? Pochodzę z Polic, zza Szczecina, więc na południe Polski przywiało mnie z drugiego jej końca. Moja droga do aktorstwa to najbanalniejsza historia świata (śmiech). Od dziecka byłam dość żywiołowa, chodziłam na rożne konkursy recytatorskie, do których przygotowywały mnie mama i nauczycielki. Na etapie gimnazjum, kiedy zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy, pomyślałam, że fajnie byłoby przełożyć to na życie, i wówczas przyszedł mi do głowy pomysł zdawania do szkoły aktorskiej. Wcale się wtedy nie zastanawiałam, jak to będzie potem i co z tym zawodem zrobię. Na tamtym etapie bardzo chciałam się do szkoły aktorskiej dostać i udało się za pierwszym razem. Przy dużym wsparciu rodziców, którzy nie naciskali, abym została na przykład lekarzem (śmiech). A skąd Teatr Polski w Bielsku-Białej? W szkole poznałam swojego obecnego męża, syna Grażyny Bułki, który jest stąd właśnie. Przez Grażynę dowiedziałam się, że w Bielsku-Białej poszukiwana jest młodo wyglądająca aktorka do obsady spektaklu „Miłość w Königshütte”. Byłam wtedy na IV roku. Po drodze mieszkaliśmy z Piotrkiem przez rok w Warszawie, jednak to w Katowicach dostrzegliśmy więcej możliwości. Po jakimś czasie skontaktował się ze mną nowy dyrektor teatru w Bielsku-Białej – Witold Mazurkiewicz, który powiedział, że Joanna Zdrada chciałaby mnie widzieć w obsadzie „Białego małżeństwa”. I tak to się potoczyło, z czego się bardzo cieszę, bo Bielsko-Biała jest świetnym miejscem do pracy. Do
życia pewnie też, choć nam się dobrze mieszka w Katowicach – jest to dla nas wygodne, bo pracujemy w rożnych miejscach, do których stamtąd jest łatwiejszy dojazd. Poza tym mamy tam swoje ulubione miejsca, paczkę przyjaciół. Czasem zazdroszczę koleżance z teatru w Bielsku-Białej widoku na góry. Pomijając to, że w Bielsku-Białej jest klimatycznie, to jest też bardziej kameralna atmosfera. Wszędzie ma się znajomych. Dzisiaj na przykład zapomniałam z domu portfela, więc tu dostałam obiad na krechę, a nawet mój fryzjer chciał za mnie założyć (śmiech). Obecnie często można zauważyć cię w obsadzie spektakli w bielskim teatrze. Są to do tego bardzo różnorodne role – które są ci najbliższe? Trudno je do siebie porównać. Na pewno najistotniejsze są te przełomowe, przy których czułam, że pokonałam jakąś drogę i przekroczyłam kolejną granicę, która wydawała mi się nie do przeskoczenia we mnie. Taką rolą była Ifigenia w spektaklu u Pawła Wodzińskiego, ale też Bianka w „Białym małżeństwie” – moja pierwsza duża rola. I ta postać też była mi bliska – rozumiałam jej rozterki, mocno się nad nią pochyliłam. „Białe małżeństwo” to spektakl bardzo o człowieku, jego potrzebach – więc trudno było zrobić tę rolę bez wgłębiania się w nią. A co przełamałaś w sobie w Ifigenii? To przede wszystkim był tekst antyczny, nie zmieniany, ale przeniesiony na scenę we współczesnej aranżacji. Tego się bałam
33
LUDZIE
„Ifigenia”, fot. Monika Stolarska
i wydawało mi się to totalnie karkołomnym wyzwaniem. Okazało się, że treść jest na tyle aktualna, a i Paweł Wodziński ma talent do przenoszenia problemów w nasze realia, że w pewnym momencie tekst przestał być przeszkodą. Mam w tym spektaklu jednak kilka dość trudnych scen do zagrania. Przede wszystkim w bardzo krótkim czasie dokonuje się przemiana postaci – od rozwijającej się nieśmiałej dziewczynki do rozkwitłej rewolucjonistki, która idzie na śmierć. Najistotniejsze było poprowadzenie tej przemiany tak, aby nie zabrzmiała fałszywie. Jak przygotowujesz się do wejścia w postać, którą masz zagrać? Bardzo dużo zależy od materiału, od tego, ile mam czasu, od wielkości roli i okoliczności. Zaczynam od zapoznania się z tekstem. Czasem patrzę, jaki ktoś wcześniej miał pomysł na realizację danego tekstu. Przed próbami do „Lalki”, w której miałam
34
niewielką rolę, przeczytałam książkę od dechy do dechy. Przy pracy nad „Białym małżeństwem” bardzo dużo rozmawialiśmy na próbach stolikowych i szukaliśmy materiałów o seksualności człowieka, ale też widzieliśmy, jak ona jest trudna do zdefiniowania nawet biologicznie. Dzięki temu łatwiej mi było zrozumieć takie osoby, które borykają się z własną seksualnością. Czy zostawiasz w roli cząstkę siebie? Nie ma możliwości, aby to oddzielić. Reżyser, wybierając mnie do danej roli, bierze mnie pod uwagę jako Darię z taką, a nie inną fizycznością i emocjonalnością. Istotne jest to, że próby są w bardzo intensywnym trybie, najczęściej dwa miesiące przed premierą. Role w nas „siedzą” i mają wpływ na życie codzienne, a nawet na zachowanie. Trochę jest tak, że dzięki rolom jakby przeżywało się czyjeś życie.
„Nocami i dniami będę tęsknić za Tobą”, fot. Dorota Koperska Czy kiedykolwiek odmówiłaś zagrania jakiejś roli? Myślę, że w każdym, zwłaszcza młodym aktorze jest głód grania. Do każdej propozycji podchodzę z ekscytacją. Nawet jeśli mam wątpliwości, zawsze myślę: „A może z tego będzie coś fajnego?”. Chyba dlatego nie zdarzyło mi się odmówić. Nawet kiedy jestem bardzo zmęczona i zrezygnowałabym z czegoś, aby odpocząć, to trudno mi jest z czegoś zrezygnować. Jak radzisz sobie z przygotowaniem fizycznym w aktorstwie? Zanim poszłam na studia, byłam osobą zupełnie niesportową. Jednak okazało się, że na kierunku takim jak aktorstwo trzeba dbać o fizyczność. Teraz lubię pływać, pójść na jogę. Marzę o tym, aby w końcu mieć czas na jazdę konną. Oczywiście staram się tego pilnować ze względów zawodowych, jednak niestety nie zawsze na tę aktywność jest czas. Wspominałaś o tym, że mąż także gra, a nawet są spektakle, w których gracie razem, jak „Wiwisexia” w Korezie. Rozmawiacie o tym w domu?
„Wujaszek Wania”, fot. Dorota Koperska
Tak! Zdecydowanie jest to teatralny dom i uważam to za duże szczęście. Czasem koleżanki mówią, że nie chciałyby mieć męża aktora. Ale ja myślę, że takie wsparcie, rady, których możemy udzielać sobie nawzajem, są bezcenne. Rozumienie zawodu daje jednak bardzo dużo. Bardzo przeżywamy to, co się w pracy dzieje. Nawet gdy oboje wracamy zmęczeni do domu, jeszcze o tym rozmawiamy. Znamy wszystkie swoje role i podchodzimy do nich zarówno entuzjastycznie, jak i krytycznie. Dzięki temu nie tylko łatwo przyjmujemy komplementy, ale i umiemy
35
LUDZIE
„Sześć wcieleń Piszczyka”, na zdjęciu z Sebastianem Jasnochem, fot. Kinga Taukert przetworzyć konstruktywną krytykę. Nie idziemy na łatwiznę. Zawsze są to długie, analityczne rozmowy. Pozostając w kręgu związków rodzinnych… Nauczyłaś się trochę śląskiego? Troszeczkę, moja mama się ze mnie śmieje, że trochę już zaciągam (śmiech). Pobierałam nauki śląskiego u teściowej, bo w swoim debiutanckim spektaklu tutaj miałam do powiedzenia kilka zdań po śląsku. W Bielsku-Białej jest bardzo różnorodny wiekowo zespół. Taka rozpiętość daje sporo możliwości. Dla mnie jako młodej aktorki cenne jest to, że mam wzorce, z których mogę czerpać – wielu starszych ode mnie, świetnych aktorów. I nie mam na myśli tylko tajników sztuki aktorskiej, ale też etykę pracy, zwyczaje. Z drugiej strony jest sporo kolegów w moim wieku – wzajemnie się uczymy i daje to dobrą energię. Staramy się jednak nie pouczać siebie nawzajem, nie wchodzić w kompetencje reżysera. Poza stałą ekipą są aktorzy gościnni, co wprowadza świeżość do pracy. Jak godzisz spektakle w Bielsku-Białej i Katowicach? Najtrudniejszy moment był w tym sezonie, kiedy brałam udział w próbach do dwóch spektakli: „Wujaszek Wania” w Bielsku-Białej i „Wiwisexia” w Katowicach. To był jedyny moment, kiedy czułam, że za dużo wzięłam na swoje barki. Potem wszystko się poukładało.
Jestem zdania, że oczywiście recenzenci są po to, aby recenzować. Przykro jest przeczytać niepochlebną opinię, jednak jako aktorzy musimy się z tym zmierzyć. Nie ma takiej możliwości, aby wyjść na scenę, zagrać spektakl i nie spotkać się z oceną. Natomiast wtedy faktycznie podjęłam decyzję o odpisaniu, ponieważ uważam, że ta recenzja była totalnie nierzetelna. Nie jest trudno wyśmiać spektakl i napisać tekst, który wszystkich obraża. Dla mnie nie była to recenzja naszej pracy – nie tylko aktorów, ale całego zespołu realizatorskiego. Mało kto mówi na ten temat, ale takich tekstów jest coraz więcej. Może jest to próba zaistnienia. Mój mąż był na przykład świadkiem, gdy dwóch studentów kulturoznawstwa rozmawiało na ten temat pół żartem, pół serio – kogo można „pojechać” w recenzji, aby zaistnieć. Taki mamy świat. Przykre jest jednak to, że ktoś umie zdeptać coś, w co włożyło się wiele pracy. I dlatego zdecydowałam się na głośne wyrażenie tego sprzeciwu. Może nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak ciężka jest praca nad spektaklem, którą wykonuje cały zespół, kilkadziesiąt osób przez dwa miesiące żyjących premierą. Nas, aktorów, kosztuje to nie tylko fizycznie i emocjonalnie, ale też poświęcamy mnóstwo prywatnego czasu. Masz na siebie jakąś wizję? Zawodowo? Kompletnie żadnej (śmiech). Wydaje mi się, że w tym zawodzie wszelkie dalekosiężne plany nie do końca są racjonalne, bo trudno przewidzieć, co nas czeka, jakie propozycje, możliwości. Na ten moment otwarta jestem na wszystko. Na koniec chciałam zapytać cię o plany na najbliższą przyszłość.
Chciałam zapytać cię o „DyBBuka”… W pewnym momencie pojawiła się dosyć niepochlebna recenzja, na którą zareagowałaś w mediach społecznościowych.
W najbliższym czasie czekają mnie w Teatrze Polskim próby do „Idioty” Dostojewskiego w reżyserii Janusza Opryńskiego oraz do „Miarki za miarkę” Szekspira w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Zapowiada się bardzo ciekawa i intensywna praca… ale najpierw wakacje.
Chodzi o moją odpowiedź na recenzję pana Centkowskiego?
Dziękuję za rozmowę.
36
37 Fot. Bartek Warzecha
GALERIA
LOL A MAZ Y L(Ola) Aniszewska. Pochodzi z Rudy Śląskiej, mieszka w Katowicach, architekt z wykształcenia. Szczęśliwa żona bielszczanina – organizatora Alleycatów, a wkrótce mama. Jak mówi o sobie: „Głównie jeżdżę na rowerze. Dużo. Dziennie i fanatycznie. Na ostrym kole. Też po świecie. Zaczęłam MAZAĆ od kiedy jestem w ciąży. Teraz odkryłam w sobie tę umiejętność. A zaczęło się od rowerów MAZANYCH, które zobaczył świat poprzez Instagrama”. Więcej prac autorki zobaczycie na: Facebook.com /lolaiMAZAKI/
38
39
40
41
Fot. Anna Rawka
GALERIA
k at a r z y n a ZA ŁU Ż N A Katarzyna Załużna mieszka w Rumi. Jest pasjonatką fotografii od 2013 roku. Lubi fotografować w promieniach słońca, zwłaszcza wieczorem, kiedy światło jest bardziej plastyczne. Jej aparat to Nikon D3100, natomiast obiektyw to stary manualny Pentacon 50/f1,8 (używany do fotografowania motywów przyrodniczych). „Ustawiam go naprzeciw strumienia światła, gdy słońce znajduje się tuż nad horyzontem. Można wówczas uzyskać piękne bliki i tworzyć impresjonistyczne kompozycje z rozmytym tłem. Zabawa kolorem i światłem działa na mnie relaksująco, toteż staram się fotografować jak najczęściej – odpręża mnie to, zwłaszcza po wyczerpującym dniu.” Fotografka jest mamą trójki wspaniałych chłopców, którzy często współpracują z nią podczas domowych oraz przyrodniczych sesji. Zdarza się, że pomagają zraszając kwiatki (dla uzyskania bokehu), szukając ślimaków czy roślin. W jej portfolio znajdują się także zdjęcia dokumentalne oraz portretowe. Tym ostatnim chciałaby w przyszłości poświęcić więcej czasu.
42
43
GALERIA
44
45
GALERIA LUDZIE
46
47
FOLK jest COOL Przenieśmy się do magicznej krainy folkowych wzorów i kolorów. Lulu Design to marka stworzona z miłości do rzeczy nietuzinkowych. To połączenie nowoczesności z góralskim charakterem regionu. Nic dziwnego – marka Lulu Design pochodzi ze Szczyrku. Każdą kobietę z pewnością zachwycą folkujące gorsety zestawione z tiulowymi, zwiewnymi i kolorowymi dołami. Dbałość o szczegóły i detale oraz fakt, że większość projektów to pojedyncze egzemplarze sprawiają, że każda klientka czuje się wyjątkowo. Jeśli i Wy uważacie, że folk jest cool, z pewnością znajdziecie coś dla siebie. W asortymencie firmy znajdują się nie tylko ubrania, ale i akcesoria do domu. Zdjecia: Bartek Kliś Modelki: Klaudia Kucharska, Kinga Fiedor, Patrycja Więcek, Sara Karcz – – Agencja Grabowska Models www.lulu-design.pl www.sklep.lulu-design.pl Facebook / Lulu Design
Edytorial powstał we współpracy z marką Lulu Design.
48
49
50
51
52
53
ZDROWIE I URODA
Stopy to temat tabu czyli dlaczego pedicure kosmetyczny jest ważny nie tylko wiosną! Wiosną i latem stopy o wiele bardziej narażone są na uszkodzenia. To jednak nie zwalnia z dbania o nie przez cały rok. Niestety – w Polsce stopy to wciąż temat bardzo wstydliwy. To powoduje, że coraz więcej osób boryka się z infekcjami, uszkodzeniami i zaniedbanymi stopami. Dlaczego to temat tabu? Dlaczego tak ważne jest, by wykonywać pedicure kosmetyczny regularnie? Odpowiada Małgorzata Gajda – podolog, ekspert i szkoleniowiec V&K Cosmetic.
Małgorzata Gajda podolog z wieloletnim doświadczeniem, prowadzi szkolenia z pedicure’u kosmetycznego z zastosowaniem profesjonalnych pediceutyków Footlogix Polska, ekspert w studiu pielęgnacji i centrum szkoleniowym V&K Cosmetic, ul. Górska 6, Bielsko-Biała, tel. 882 771 679, online.vkcosmeticbielsko.versum.com, www.vkcosmetic.pl
Dlaczego wstydzimy się rozmawiać o stopach?
Stopy przez wielu zaliczane są do intymnych stref ciała. Dlatego też wstydzimy się o nich rozmawiać, bardzo często je zaniedbujemy oraz uważamy, że przez większość roku nie wymagają pielęgnacji. Niestety, gdy chodzimy w pełnym obuwiu, stopa narażona jest na nadmierną potliwość, a to wiąże się z wytworzeniem idealnego środowiska dla rozwoju bakterii. Osoby, które borykają się z suchą i popękaną skórą, nie zdają sobie sprawy, że wówczas nie spełnia ona swojej funkcji ochronnej, przez co stopy są bardziej podatne na wszelkiego rodzaju infekcje.
Z jakimi problemami stóp borykamy się najczęściej i jak je rozpoznać?
Najczęstszym problemem jest narastający zrogowaciały naskórek, z którym nie jesteśmy w stanie poradzić sobie domową pielęgnacją. Obserwujemy go najczęściej w miejscach najbardziej obciążonych: na pięcie, palcach i zewnętrznej krawędzi podeszwy stopy. Sucha skóra stóp jest pierwszym objawem zaburzeń metabolicznych
lub chorób układowych. Następstwem jest powstawanie złogów, odcisków, brodawek, pęknięć skóry oraz stanów zapalnych. Zmiany na paznokciach są również objawem poważnych schorzeń organizmu, jednak objawy te bardzo często bagatelizujemy. Zdajemy sobie sprawę, że coś jest nie tak, dopiero gdy pojawiają się dolegliwości bólowe, świąd, wysypka czy zaczerwienienie.
Jak nie dopuścić do chorób stóp?
Podstawą jest regularna pielęgnacja. Aby nie dopuścić do chorób stóp, należy o nie dbać codziennie oraz stosować odpowiednią pielęgnację domową, która nie tylko będzie powierzchownie dbać o stopy, ale gdy
wystąpi jakiekolwiek dodatkowe schorzenie, również je wyleczy. Do wykonywania zabiegu, zarówno domowego, jak i w gabinecie, powinno się wykorzystywać pediceutyki, czyli kosmetyki wykazujące działanie lecznicze. Kosmetyki często działają krótko i tylko powierzchownie. Z kolei pediceutyki wnikają w skórę, nawilżając ją, wzmacniając i lecząc, jeżeli występuje jakikolwiek problem. Najlepsze są te w formie delikatnych musów. Pamiętajmy również o regularnym pedicurze kosmetycznym! Dzięki niemu i stosowaniu codziennej pielęgnacji domowej z zastosowaniem profesjonalnych pediceutyków stopy pozostaną piękne i zdrowe.
Czy pedicure kosmetyczny to dobry pomysł dla osób ze stopą cukrzycową?
Tak, pod warunkiem że wykonuje go kosmetyczka na produktach bezpiecznych dla diabetyków, jak na przykład Footlogix. Osoby, które uregulują cukrzycę, mają bardzo ładne stopy. Na skórze nie ma zmian ani zrogowaciałego naskórka. Skóra wygląda na pergaminową. Ale mimo wszystko u osób takich występują zaburzenia krążenia i gojenia się ran. Jeżeli więc cukrzyk zechce skorzystać z usług kosmetyczki, musi ją poinformować o chorobie oraz czynnościach, jakich nie powinna wykonywać. Jeżeli natomiast borykamy się z zespołem stopy cukrzycowej, który wiąże się m.in. z neuropatią, czyli zaburzeniami czucia, radzę skorzystać z usług podologa.
54
PROMOCJA
55
ZDROWIE I RELAKS
Najnowocześniejsze baseny solankowe są w naszym regionie! Jeśli kiedykolwiek korzystaliście z basenów solankowych w Uzdrowisku Ustroń, teraz możecie doznać szoku. Po uruchomionych 22 lata temu „solankach” pozostało tylko wspomnienie wyparte przez nowoczesny kompleks. Ewenement na skalę europejską, po modernizacji zachwyca wyglądem, infrastrukturą i ofertą zabiegów. Warto odwiedzić to miejsce dla zdrowia i relaksu. Po pół roku intensywnych prac modernizacyjnych Uzdrowisko Ustroń może się poszczycić nowoczesnymi basenami solankowymi. Z obiektu korzystają już goście i kuracjusze Uzdrowiska Ustroń, a także mieszkańcy i turyści przyjeżdżający do Ustronia. Modernizacja basenów solankowych wraz z pomieszczeniami towarzyszącymi oraz remontem i wzmocnieniem dachu hali basenowej w budynku Uzdrowiskowego Instytutu Zdrowia kosztowała prawie 10 mln zł. Inwestycja polegała na kompleksowej modernizacji hali basenowej (znajdują się tu 4 baseny – 2 duże i 2 mniejsze), strefy szatni oraz technologii basenowej wraz z atrakcjami. Modernizacja dotyczyła również podbasenia, czyli tej części która na co dzień nie jest widoczna dla gości. Tam zainstalowana została najnowocześniejsza technologia basenowa. Dodatkowo przeprowadzono również termomodernizację budynku Uzdrowiskowego Instytutu Zdrowia.
Efekty modernizacji są widoczne już po przekroczeniu progu strefy basenów. Pierwsza zmiana to nowa aranżacja pomieszczeń – przebudowane zostały szatnie znajdujące się przy basenach. Skorzystają z tego także osoby niepełnosprawne, które będą miały łatwiejszy dostęp do basenów. Wszyscy goście Uzdrowiskowego Instytutu Zdrowia, nie tylko kuracjusze, już wkrótce będą mieli do dyspozycji nowy system kontroli dostępu. Baseny w Uzdrowiskowym Instytucie Zdrowia wypełnione są solanką o stężeniu 4%. Solanka, która wydobywana jest w Ustroniu z dwóch odwiertów jest 11-procentową wodą chlorkowo-sodowo-wapniową, żelazistą, jodkową, fluorkową, co oznacza, że zawiera ona wysokie stężenie chlorku sodu (średnio 95,3 g/dm3) oraz wapnia (średnio 10,5 g/dm3), żelaza (średnio 26,1 mg/dm3), jodu (średnio 15,5 mg/dm3 ) i fluoru (średnio 2,8 mg/ dm3). Dzięki temu stężeniu ustrońska solanka zaliczana jest do wód o działaniu terapeutycznym. Ma dobroczynny wpływ na układ oddechowy, krwionośny, ruchu oraz poprawia odporność. Z kąpieli solankowych warto więc korzystać w każdym wieku. Baseny solankowe to też podstawa zabiegów z kinezyterapii. Osoby, które znały już ustrońskie baseny solankowe, teraz skorzystają z dodatkowych atrakcji – kąpieli wirowych i perełkowych oraz hydromasaży. W obrębie basenu znajduje się również minitężnia solankowa zasilana solanką o stężeniu 5-9% (tutaj odbywają się inhalacje).
56
Uzdrowiskowy Instytut Zdrowia (wcześniej Uzdrowiskowy Zakład Przyrodoleczniczy) zapewnia kompleksowe świadczenia zdrowotne z zakresu kinezyterapii, masażu leczniczego, fizykoterapii, światło- i elektrolecznictwa, magnetoterapii, ultrasonoterapii, hydroterapii, balneoterapii i peloidoterapii. Zapraszamy na baseny solankowe, kąpiele wannowe oraz kąpiele i zawijania borowinowe oparte na własnych, naturalnych surowcach leczniczych.
Uzdrowiskowy Instytut Zdrowia ul. Sanatoryjna 7, 43-450 Ustroń Informacja i rezerwacja zabiegów: 33 856 57 56 e-mail: kasa@uzdrowisko-ustron.pl
57
artykuł sponsorowany
Dzięki przeprowadzonym pracom modernizacyjnym kompleks basenowy został połączony ze strefą saun oraz z komorą kriogeniczną. W obrębie kriokomory także przygotowano nowe szatnie oraz strefy higieniczne. Dodatkowo na powierzchni ponad 200 m2 powstała nowoczesna strefa fitness ze strefą cardio, strefą treningu funkcjonalnego oraz strefą wolnych ciężarów. W połączeniu z bazą zabiegową Medical & Spa Prestige Club stworzono kompleks, dzięki któremu Uzdrowisko Ustroń jest w stanie zaspokoić potrzeby najbardziej wymagających gości i pacjentów. Miłośnicy aktywnego trybu życia mogą się spodziewać urozmaiconej i bardzo atrakcyjnej oferty zajęć sportowych.
ZDROWIE I URODA
Trening pod znakiem Spektakularne efekty modelowania ciała w niespełna 30 minut ćwiczeń
W
ieloletnie doświadczenia trenerów i instruktorów fitness, badania naukowców i wreszcie obserwacja kosmonautów spędzających długie tygodnie na orbicie, zaowocowały powstaniem nowoczesnej technologii wykorzystującej impulsy elektryczne do konstrukcji urządzenia służącego do modelowania sylwetki i fizjoterapii. Xtrening zamiast ćwiczeń siłowych? Wielu zadowolonych klientów potwierdza, że ta rewolucyjna forma treningu fitness skutecznie zastępuje „męki” podnoszenia ciężarów i godziny forsowania się na bieżniach. Ta futurystyczna technologia wykorzystuje potencjał prądu w walce z nadwagą, cellulitem i zbędnym tłuszczem! Impuls nerwowo-mięśniowy działa na mięśnie tak, aby w krótkim czasie, bezpiecznie, bez obciążania stawów, wykonały dynamiczne ćwiczenia. Chcesz w krótkim czasie wymodelować sylwetkę, ale odstrasza cię perspektywa spędzenia
Xmoment to chwila, w której decydujesz się wejść w wyższy wymiar pracy nad własnym ciałem w siłowni wielu mozolnych godzin? Zapraszamy do świata Xtrening. Potrzebujesz tylko 30 minut, aby wykonać intensywny trening modelujący sylwetkę. Kombinezon spadochroniarza Do rozpoczęcia Xtreningu należy ubrać sportową bieliznę. Specjalny kombinezon, przypominający nieco ten, który zakładają spadochroniarze, zostaje mocno dociągnięty do ciała. W kombinezon wbudowanych jest dziewięć par elektrod,
58
które działają na istotne, z punktu widzenia wyglądu i zdrowia, części ciała: uda, pośladki, brzuch, odcinek lędźwiowy i szyjny oraz bicepsy i łydki. Umożliwia to działanie jednocześnie na dziewięć par mięśni, a nie jak w przypadku klasycznej siłowni, tylko na wybraną. Xtrening Podłączeni do urządzenia otrzymujemy z niego miarowe impulsy o różnym natężeniu do 100 Hz, w zależności od
Witaj w świecie Xtrening
Lepszy wygląd i kondycja Dzięki takiemu sposobowi ćwiczeń można poprawić kondycję, zrzucić zbędne kilogramy, poprawić wydolność organizmu, siłę, wreszcie – wyrzeźbić ciało. Skuteczność Xtreningu potwierdzają sportowcy, korzystający z niego, aby poprawić wydajność mięśni lub zregenerować te partie ciała, które tego wymagają. Xtrening to świetny sposób na bolący kręgosłup, czy łydki. Efekty pracy mięśni czuć już po pierwszym Xtreningu, a po 4-5 widać wyraźne efekty w postaci zmniejszenia cellulitu, obwodów oraz spadku masy ciała. Przeciwwskazania Xtrening dozwolony jest dla osób, które ukończyły 18 rok życia. Młodsi mogą ćwiczyć wyłącznie za zgodą rodziców. Przeciwwskazaniem jest ciąża, padaczka, wszczepiony rozrusznik. Niektóre schorzenia, jak cukrzyca, wymagają
artykuł sponsorowany
efektu jaki chcemy osiągnąć i od możliwości naszego ciała. Xtrening zawsze prowadzony jest indywidualnie, a parametry każdorazowo dopasowywane do możliwości i samopoczucia w danym dniu. W trakcie Xtreningu wykonywane są ćwiczenia siłowe, cardio, a na koniec masaż. Wszystko w niespełna 30 minut.
wzmożonej uwagi podczas wykonywania ćwiczeń. Bezpiecznie pod okiem doświadczonego trenera Założycielem marki Xtrening jest Szymon Markowski, trener personalny z wieloletnim doświadczeniem, opiekun, koordynator treningów znanych sportowców na Podbeskidziu, instruktor prowadzący zajęcia w dwóch klubach fitness w Bielsku-Białej, doradca żywieniowy, wreszcie pasjonat zdrowego trybu życia, wielbiciel mocnego, ale kontrolowanego treningu.
59
www.xtrening.pl Szymon Markowski Trener Perosonalny/ Trener EMS by Xbody ul.Bielska 84 Jaworze k/ Bielska-Białej tel. 663 665 565
ZDROWIE I URODA
Urlopowe łono natury Tekst: Agnieszka Korbel Psychoterapetka, pedagożka, prezes Stowarzyszenia „Wzrastaj”. Prowadzi Gabinet Psychoterapii w Bielsku-Białej, ul. Podcienie 2, tel. 507 432 337. www.terapiabielsko.eu Foto: © Jordan Whitfield / Unsplash
N
ajbardziej wytęskniony czas w roku. Planowany często już parę miesięcy wcześniej. Czas doładowania baterii, czas, który często chcemy spędzić z rodziną, zrekompensować bliskim wcześniejszy jego brak. Nie ma chyba cudownych recept co do sposobu spędzania urlopu – jedni z nas lubią wylegiwać się całymi dniami na plaży, inni wolą intensywny wysiłek fizyczny, jeszcze inni zwiedzanie zabytkowych miejsc. Większość z nas pragnie przy tym zaznać słońca, powietrza, wody. Wiele badań te obserwacje potwierdza, mówiąc o zbawiennym wprost wpływie kontaktu z przyrodą na naszą psychikę.
60
Wydajemy czasami mnóstwo pieniędzy na urlopy w odległych miejscach, ale pod tymi wydatkami kryje się często pierwotna potrzeba kontaktu z naturą. Co smutne, większość z nas nie jest przy tym zainteresowana jej ochroną, żyjąc w dziwnym złudzeniu, że człowiek jest kimś odrębnym, kimś ponad światem zwierząt, roślin. Na co dzień często dokonujemy wyborów nieuwzględniających dobra przyrody. Kupujemy tony plastiku, tony chemii, zatruwamy powietrze, wodę. Kupujemy egzotyczne owoce, które przebywają setki kilometrów samolotami, wycinamy najbardziej cenne lasy na ziemi pod uprawy paszy dla zwierząt, które zjadamy
nia urlopu nie tylko w zgodzie ze sobą, ale i w zgodzie z przyrodą, której jesteśmy częścią i od której zależy życie nasze i naszych dzieci.
w olbrzymich ilościach. Wszyscy wiemy, jak ważna jest dbałość o przyrodę, jednak tracimy nadzieję, że nasze wybory coś znaczą, że my sami możemy coś zmienić, naprawić, a aktywistów ekologicznych traktujemy jak oszołomów. Tymczasem jeśli nie zahamujemy swojego konsumpcyjnego trybu życia, nasze dzieci czy wnuki nie będą miały gdzie wypoczywać. Dzika przyroda kurczy się w przerażającym tempie. Nie trzeba szukać daleko… Właśnie na naszych oczach znika unikatowy las – jedyny w Polsce obiekt przyrodniczy wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO – Puszcza Białowieska. Chciałabym Państwa zachęcić do spędze-
61
Czy na pewno musimy w tym roku lecieć gdzieś samolotem? Czy może tym razem skusimy się na piękne miejsca w Polsce? Fakt – pogoda niepewna, ale mam wrażenie, że dla niektórych polskich dzieci bardziej egzotycznym przeżyciem byłby taniec po kałużach w deszczu, widok nieba usianego gwiazdami czy dojenie krowy w gospodarstwie agroturystycznym niż ciepły hotelowy basenik na drugim końcu świata. Poza tym egzotyczne wakacje bywają czasami większym rozczarowaniem niż pogoda w Polsce. Dlaczego? Zgiełk na plaży, hałas, temperatura, niesympatyczni współtowarzysze zorganizowanych wyjazdów potrafią uprzykrzyć ten czas. Do tego najważniejsze, czyli brak wewnętrznej umiejętności relaksu – i klops wczasowy gotowy! Ten ostatni czynnik jest zresztą decydujący. Bez niego nawet w idealnych warunkach nici z urlopu. Jednak okazuje się, że dla współczesnego człowieka umiejętność odpoczywania to nie bułka z masłem. To raczej bardzo droga, egzotyczna potrawa w drogiej restauracji, nad którą człowiek się poci, nie wiedząc, jak się ją je. Jak zatem umiejętnie odpoczywać? Żeby nabyć tę umiejętność, potrzebna jest świadomość siebie, bycie „tu i teraz” zamiast błądzenia myślami w przyszłości lub analizowania przeszłości. Oczywiście jest to trudne, jednak nie ma innej drogi. Jeśli będziemy się sobie uważnie przyglądać, możemy zauważyć, jak nasze stresujące myśli wpływają na ciało, jak je napinają. Gdy będziemy głową w innym miejscu, np. nadal w pracy, żadne najbardziej egzotyczne miejsce nie przyniesie ukojenia! Poza tym pamiętajmy o dbaniu o wypoczynek przez cały rok, w ciągu roku ćwiczmy sztukę zwalniania i dystansu. Dbajmy też o kontakt z przyrodą – bardzo szeroko zakrojone badania specjalistów z Uniwersytetu w Exeter wykazały, że nawet krótkie, ale za to systematyczne przebywanie na świeżym powietrzu poprawia nastrój i umiejętność myślenia. I na koniec – dbajmy też o przyrodę, żeby było gdzie wypoczywać…
INICJATY WY
Życie nie kończy się z nadejściem emerytury! Tekst: Mateusz Kaczyński, foto: © Neill Kumar / Unsplash
E
merytura. Kiedy budzik przestaje zrywać z łóżka o świcie, a telefony służbowe nie zakłócają już rodzinnych wieczorów, wielu ludzi zadaje sobie pytanie: „Co ja teraz będę robić?”. Niektórzy młodzi emeryci poświęcają odzyskany czas wnukom lub uprzyjemniają sobie wolne chwile gotowaniem, czytaniem i drobnymi radościami, na które dotąd brakowało czasu. Inni rozsiadają się wygodnie przed telewizorem. Jeszcze inni wyruszają w podróż swojego życia. Kiedy jednak wnuki dorastają, seriale telewizyjne zaczynają nużyć, wzrok nie pozwala na pochłanianie jednej książki za drugą, w ich dni wkrada się jedna z najgorszych znanych ludzkości trucizn: nuda. To, co powinno być nagrodą za życie pełne pracy i poświęceń, zmienia się w koszmar. Ale jedno się w człowieku się nie zmienia, niezależnie od tego, czy w młodości, czy w jesieni życia. Fascynacje tym, co niepoznane… albo po prostu ciekawe.
62
To zawsze pchało nas do przodu, napędzało nasze życie i nasz cały gatunek. Ale to, co ciekawe, przez większość życia często musiało przegrywać z tym, co konieczne. Dla siebie, dla rodziny, dla przyszłości. A to właśnie emerytura powinna być czasem spełniania marzeń całego dotychczasowego życia. Kiedyś, podróżując marokańskim wybrzeżem, natknąłem się na ruchome miasteczko starszych ludzi. W małej zatoczce, na plaży zaparkowało kilkadziesiąt kamperów. Wśród doniczek z kwiatami, anten satelitarnych, ognisk i grilli kilkunastu seniorów grało w golfa. Pochodzili z Niemiec, Francji, Włoch, właściwie z całej Europy Zachodniej. Opowiadali, że starość upływa im na grach, zabawach, spotkaniach z przyjaciółmi. Gdy zatęsknią za wnukami, wracają na kilka miesięcy do swoich ojczyzn. Co jakiś czas, gdy znudzi im się widok z okien ich ruchomych domów, ruszają w nowe miejsce. Piękne życie, prawda?
Polski emeryt ze swoją polską emeryturą rzadko może sobie pozwolić na takie życie z bajki. Szczerze mówiąc, rzadko może sobie pozwolić na coś więcej niż życie. Ale też żywot współczesnego nomady to niejedyny przepis na szczęśliwą, aktywną starość. Coraz więcej polskich emerytów przedkłada studia nad seriale i popołudniowe spacery. Są studentami Uniwersytetu Trzeciego Wieku, istniejącej w całej Polsce, także w Bielsku-Białej, sieci uczelni wyższych dla osób starszych. Sama inicjatywa uczelni dla seniorów nie jest nowym pomysłem. W Polsce, jednym z pionierów ruchu trzeciego wieku, pierwsza placówka powstała już ponad 40 lat temu w Warszawie. Wkrótce do stolicy dołączyły inne polskie miasta, ale prawdziwy rozkwit ruchu nastąpił dopiero po zmianach systemowych. Dzisiaj zajęcia uniwersyteckie dla seniorów oferowane są w większości polskich miast. W naszym kraju działa już blisko 400 uczelni zrzeszających ponad 90 tysięcy studentów.
63
Dzięki współfinansowaniu z państwowych i unijnych środków, a także dotacjom prywatnych sponsorów uczęszczanie na zajęcia wiąże się z drobną opłatą, np. czesne za rok akademicki 2017/2018 na Bielskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku wynosi 70 zł. Sam model zajęć nieco różni się od tego, co możemy pamiętać ze studenckich czasów. Nie ma jednolitego toku studiów, to student sam wybiera wykłady, seminaria czy warsztaty. Dominują dyscypliny humanistyczne i społeczne, jak sztuka, literatura, psychologia, politologia, ale odbywają są również zajęcia z zakresu medycyny, dietetyki, współczesnych technologii oraz lektoraty języków obcych, a także lekcje gimnastyki, joga, warsztaty taneczne, teatralne, malarskie. Zajęcia prowadzą pracownicy naukowi, lekarze, podróżnicy, specjaliści innych dziedzin. Dodatkowo organizowane są wycieczki krajoznawcze, wyjazdy do muzeów, na koncerty i spektakle teatralne, potańcówki i pikniki.
KULINARIA
Kolejki jak za PRLu Dawny ustrój kojarzy się z kolejkami po wszelkie dobra. Od kilku tygodni symbol minionych czasów powrócił na główną ulicę Bielska-Białej, ale już nie z konieczności zaopatrzenia w podstawowe produkty, a dla zaspokojenia spragnionych mroźnych doznań kubków smakowych. Ale nikt nie narzeka, bo kolejka to miejsce, w którym można poznać kogoś interesującego, pokonwersować choćby o pogodzie. Za czym ta kolejka? A za lodami, za smakami dzieciństwa, czasów minionych – do Galuska. Od Lodomanii do Galuska Na początku dwoje młodych ludzi połączyła miłość. Później odkryli, że łączy ich także pasja, która okaże się sposobem na życie i uszczęśliwianie ludzi. I tak w centrum Katowic staje budka z lodami, jakich wiele w tamtym czasie. Po latach zdobywania wiedzy, doświadczeń, eksperymentowania z recepturami, Iza i Tomasz Galuskowie decydują się na otworzenie lodziarni. To ta, w bielskiej Sferze. Ryzykowne, jak wówczas się wydawało, przedsięwzięcie Lodomaniaków, okazuje się strzałem w dziesiątkę. Rewolucyjna koncepcja lokalu, z przeszkloną produkcją lodów została ciepło przyjęta i docenio-
na przez mieszkańców całego regionu. W niedługim czasie na gastronomicznej mapie Polski powstaną kolejne Lodomanie, a to już tylko krok do kolejnego oryginalnego, autorskiego konceptu, wzorowanego na przedwojennych, rzemieślniczych, rodzinnych lodziarenkach z wyśmienitymi lodami. W krótkim czasie od otwarcia, Pracownia Lodów Galusek stanie się dla bielszczan Galuskiem, miejscem, do którego zagląda się w drodze do pracy, idąc na spotkanie, albo robiąc sobie przystanek podczas wycieczki rowerowej. Nic do ukrycia Serwowane w Pracowni Lodów
64
Galusek lody wytwarzane są na miejscu, na oczach osób czekających na swoje ulubione smaki. Od zawsze najważniejsza dla właścicieli jest jakość i smak właśnie. Składniki używane do produkcji lodów są zawsze świeże, naturalne i najwyższej jakości. Dzięki współpracy z miejscowymi dostawcami, do lodziarni dowożone są codziennie świeże mleko i śmietana. Owoce co drugi dzień trafiają tu prosto z wiedeńskiego targu. Tam są najświeższe i najdorodniejsze. 10 smaków Przyzwyczajeni do klasycznych smaków bielszczanie, znów zostają poddani próbie i ponownie ryzyko przynosi za-
mierzonych efekt. Zaskakujące smaki lodów: bazyliowy, chałwowy, mozzarella z pomidorem, powoli znajdują grono stałych amatorów. Klasyczne smaki są wzbogacone o intrygujące dodatki. Dbający o linię zasmakują w vegesorbecie arbuzowym czy malinowym z orzeźwiającą miętą. Klasyczny orzech ląduje na wafelku w towarzystwie słodkiego karmelu. Znane wszystkim lody czekoladowe tu zaskakują głębią smaku, wydobytą z prawdziwej, gorzkiej czekolady. Nie brak tutaj także południowo-europejskich akcentów w postaci aksamitnego greckiego jogurtu z naszą, rodzimą wiśnią. Smaków jest dziesięć, choć sezonowo pojawiać się będą niespodzianki.
Przytulnie i hojnie Pracownia Lodów Galusek jest niewielka, z trudem mieści kilka osób jednocześnie, ale przyciąga domowym ciepłem wystroju uśmiechniętą obsługą. Lody w Galusku podawane są w odmienny niż w innych miejscach sposób. Nie są to już tradycyjne gałki. Nikt tu nie odmierza wagi nakładanych porcji z aptekarską dokładnością. Dostaniesz ich tyle, ile zmieści się w wafelku. Nawet wafelki mają tu swoje kolory i smaki! Dzięki Galuskowi główny bielski deptak, ul. 11 Listopada, nabrał nieco miejskiego kolorytu i nieco dłużej widać na nim spacerowiczów, bowiem Galusek zaprasza do godziny 20.30.
65
ul. 11 Listopada 32 Bielsko-Biała tel. 605 149 857
artykuł sponsorowany
Galusek – Pracownia Lodów
KULINARIA
Five o’clock z herbatą LOYD Wszystkim, którym miła jest brytyjska tradycja częstego picia herbaty, polecamy czarne herbaty LOYD firmy Mokate. Dzięki nim ten wyjątkowy napój w dowolnym miejscu świata i o dowolnej porze będzie smakował równie dobrze jak w czasie five o’clock w Londynie.
„Poznawałam wszystko od podstaw, a najważniejszą lekcją był dla mnie pobyt w londyńskim domu herbaty, gdzie od najlepszych specjalistów uczyłam się, czym tak naprawdę jest herbata. Przekonałam się, że daje wręcz nieograniczone możliwości łączenia smaków” – mówi Sylwia Mokrysz, Prokurent Mokate SA, która stoi na czele herbacianego działu firmy.
Znani z miłości do herbaty Brytyjczycy piją ją o ściśle określonych porach. Rano obowiązkowa jest mocna, czarna herbata, serwowana często z dodatkiem mleka lub śmietanki. Później zdarza się im sięgać po inne jej rodzaje, na przykład Earl Grey. Herbaciana tradycja wśród brytyjczyków w dalszym ciągu nie słabnie i jest dla nich powodem do dumy. Kiedy polska, rodzinna firma Mokate, ponad dekadę temu, postanowiła wkroczyć na herbaciany rynek, było to dla niej sporym wyzwaniem. Rządził się zupełnie innymi prawami niż doskonale znany Mokate rynek kawowy. Nic więc dziwnego, że skorzystano z brytyjskich doświadczeń. Dzisiaj Mokate należy do liderów polskiego rynku herbaty. A skoro nauki pobierano u Brytyjczyków to zrozumiałym jest, że tak popularne na Wyspach Brytyjskich czarne herbaty są mocno akcentowane w ofercie tej firmy. Mowa o markach LOYD Classic oraz LOYD Earl Grey. Do ich produkcji używane są najlepsze liście krzewów herbacianych z kenijskich plantacji – w myśl firmowej zasady, że do opakowań z napisem LOYD trafiają tylko te herbaty,
66
które otrzymały najwyższe noty kiperskie. Dodatkowo herbaty te posiadają certyfikat RAC (Rainforest Alliance Certified), przyznawany żywności, której proces produkcji nie wpływa negatywnie na przyrodę i ludzi. „Ich selekcja odbywa się w ściśle określonych warunkach i zazwyczaj tylko jedna na sto prób zostaje zakwalifikowana do finalnego produktu. To czyni naszą herbatę wyróżniającą się w skali światowej” – podkreśla Sylwia Mokrysz. Zdradza również sekret trójwymiarowych torebek-piramidek, w których umieszczany jest susz herbaciany. Otóż torebki-piramidki pozwalają na użycie długich liści herbaty, dotąd stosowanych wyłącznie w herbatach liściastych, oraz ułatwiają cyrkulację wody i jej dostęp do suszu, dzięki czemu herbaciany napar ma bardzo głęboki smak. Poza tym piramidki zrobione są ze specjalnego, biodegradalnego i neutralnego smakowo materiału PLA, który wytwarzany jest z cukrów roślinnych, pozyskiwanych na przykład z kukurydzy. „Materiał, z których wykonane są piramidki herbat LOYD w dotyku jest jedwabisty, a pod wpływem wody staje się całkowicie przezroczysty, dzięki czemu widać cały proces powstawania herbacianego naparu. To uczta nie tylko dla smaku ale i dla wzroku” – podkreśla Sylwia Mokrysz.
lato
the Summer
feel
poczuj
QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Zeskanuj kod i kliknij Chcesz wiedzieć więcej o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz:
www.
67
.pl REKLAMA
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/ GALERIALIDER
Śląskie poza miastem
Z dzieckiem w Beskidy Okolice Bielska-Białej W pobliżu Bielska-Białej, którego ⅓ powierzchni stanowią tereny górskie, jest wiele miejsc wartych odwiedzenia. Wśród licznych propozycji wycieczek pieszych po znakowanych szlakach turystycznych proponujemy na początek te łatwe, które pokonają nawet kilkuletnie dzieci – Dębowiec, Szyndzielnię, Magurkę Wilkowicką czy Kozią Górę. Jednym z przyjemnych miejsc na sobotni i niedzielny spacer jest Dębowiec (686 m n.p.m.), z którego roztacza się piękny widok na Bielsko-Białą. Stąd można ruszyć w drogę na Szyndzielnię, Klimczok lub Błatnią. Na samym Dębowcu jest sporo atrakcji, które z pewnością zainteresują najmłodszych, m.in. plac zabaw, park linowy czy ścieżka edukacyjna. W sezonie zimowym Dębowiec to świat miłośników białego szaleństwa, którzy skorzystać mogą z 4-osobowej kolejki kanapowej. Ale to nie wszystko, bowiem zarówno mali, jak i duzi mogą poszaleć na całorocznym torze saneczkowym z podgrzewaną rynną. Kolejną popularną górą w okolicach Bielska-Białej jest Szyndzielnia.
Bielsko-Biała, Dębowiec, fot. Roman Hryciów
Kursuje tu zmodernizowana kolejka linowa. Wagoniki na wysokość nieco powyżej 950 m n.p.m. wjeżdżają ok. 6 minut, co daje czas, aby przyjrzeć się panoramie miasta. Tuż za końcową stacją kolejki znajduje się 18-metrowa wieża widokowa, z której widać jeszcze dalsze okolice, szczególnie w pogodne dni. Kilkaset metrów dalej, prawie na samym szczycie (1028 m n.p.m.), znajduje się schronisko, założone jeszcze w 1897 r., obok którego powstało alpinarium, warto więc poświecić chwilę, by zobaczyć rzadkie rośliny spotykane właśnie w Alpach. Nie tylko Dębowiec i Szyndzielnia przyciągają rodzinny z dziećmi. Od niedawna na Koziej Górze (683 m n.p.m.) znajdują się górskie ścieżki rowerowe Enduro Trails, na których można przeżyć niezapomnianą przygodę. Ścieżki górskie dostosowane są także dla dzieci. Mali rowerzyści (już od 3 roku życia) mogą spróbować swoich sił, korzystając z rowerków biegowych na trasach Stefanka i Cyganka. Na miejscu znajduje się wypożyczalnia rowerów, jednak te najmniejsze przeznaczone są dla dzieci od 10 lat. Ścieżki rowerowe enduro położone są przy Bialskich Błoniach – sporym terenie rekreacyjnym, na którym mieszczą się plac zabaw, siłownia pod chmurką, skatepark, park linowy, miasteczko rowerowe i punkty gastronomiczne. Więcej na www.endurotrails.pl.
68
Tekst: Magdalena Pawlica Zdjęcia: materiały prasowe ŚOT
Górskie ścieżki rowerowe Enduro Trails, Kozia Góra, fot. Kinga Kłaput
Po intensywnym dniu warto posilić się w Karczmie Rogatej, gdzie można posmakować regionalnej kuchni. Karczma znajduje się na Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki” i serwuje przepyszne pierogi z bryndzą oraz pieczone w Karczmie pasztety. Niedaleko Bielska-Białej położona jest miejscowość Jaworze, która w latach 1862-1907 pełniła funkcję uzdrowiska. Dziś próbuje się przywrócić uzdrowiskowy charakter miejscowości, przykładem tych działań było uruchomienie w 2014 r. tężni solankowej. Najmłodsi będą jednak zachwyceni nieco innym miejscem – Muzeum Fauny i Flory Morskiej i Śródlądowej, z ciekawą ekspozycją flory i fauny morskiej – darów absolwenta szkoły, później bosmana, Erwina Pasternego. Dzieci może ucieszyć fakt, że przewodnikami po niezwykłej wystawie są obecni uczniowie, a więc ich rówieśnicy. Szczyrkowskie atrakcje – nie tylko dla najmłodszych Mało kto wie, że od niedawna w Szczyrku można odbyć lot helikopterem! Przeloty organizuje Hotel Meta, do śmigłowca wejdzie 3 pasażerów (bez ograniczeń wiekowych) i pilot, koszt to 40 zł za minutę. Równie ciekawą alternatywą, jednak podziemną, będzie zwiedzanie jaskiń.
Skrzyczne – szczyt, fot. arch. MOKPI
Do najbardziej popularnych należy Jaskinia w Trzech Kopcach, którą możemy eksplorować już w grupie 5-osobowej. Wycieczka trwa 4,55 godzin (koszt to 80 zł od osoby, każda otrzymuje specjalistyczny sprzęt wspinaczkowy oraz kask oraz kombinezon). Do jaskini mogą także wejść dzieci od lat 5, jednak pod opieką opiekunów. Może być to frajda, szczególnie dla starszych dzieci, ponieważ beskidz-
Żywiecczyzna, jakiej nie znacie Nie sposób pisać o atrakcjach ziemi żywieckiej, pomijając Jezioro Żywieckie i Jezioro Mędzybrodzkie, nad których brzegami można wypożyczyć rowerki wodne, kajaki czy łódki (np. w Porąbce, Międzybrodziu i Zarzeczu). Podobnie jeśli chodzi o Górę Żar (761 m n.p.m.), ponad którą w pogodne dni unoszą się szybowce, lotnie i paralotnie, bowiem jest to jedno z najlepszych na południu Polski miejsc do uprawiania sportów powietrznych. Działają tu szkoły paralotniarskie i szkoła szybowcowa. Na każdego czeka tu więc sporo atrakcji, począwszy od parku linowego przy dolnej stacji kolejki linowo-terenowej na szczyt Góry Żar, z której rozpościera się przepiękny widok na Beskidy. Na dół można zejść spacerkiem lub zjechać kolejką.
Beskid Mały, Międzybrodzie Żywieckie, widok z Góry Żar, fot. arch. ŚOT/T.Gębuś
nej YSS, symulującej wygląd prawdziwej stacji. Zainstalowane w niej urządzenia pozwalają na prezentacje komputerowe, włącznie z samodzielnym sterowaniem stacją za pomocą programu symulacyjnego. W Sopotni Wielkiej znajduje się także największy w całych Beskidach wodospad na potoku Sopotnia. Będąc w okolicy, warto wstąpić do Starej Karczmy w Jeleśni, restauracji Szlaku Kulinarnego „Śląskie Smaki” i jednocześnie obiektu drewnianego znajdującego się na Szlaku Architektury Drewnianej. W pobliskim Ślemieniu nie sposób ominąć jego główną atrakcję – także obiekt Szlaku Architektury Drewnianej – Żywieckiego Parku Etnograficznego, gdzie zgromadzono unikatowe zabytki architektury drewnianej, które są przykładem typowej zabudowy historycznej Żywiecczyzny. Kolejną miejscowością wartą odwiedzenia są Ujsoły, które latem przyciągają całe rodziny, a to za sprawą Geo Parku Glinka, położonego w dawnym kamieniołomie. Są tu basen, park linowy z 220-metrową tyrolką i 17-metrową ścianką wspinaczkową oraz miejsca do odpoczynku. W okolicy znajdują się schroniska na Wielkiej Raczy, Przegibku, Rycerzowej i Krawcowym Wierchu. Ciekawym rejonem są tereny Pilska i Lipowskiej ze schroniskami na Hali Boraczej, Hali Lipowskiej, Rysiance i Hali Miziowej) oraz fragment tzw. Szlaku Papieskiego, czyli beskidzkich ścieżek, którymi wędrował Karol Wojtyła – późniejszy papież Jan Paweł II – podczas swoich wakacyjnych wyjazdów.
Sopotnia Wielka, Młodzieżowa Stacja Kosmiczna YSS, fot. www.polaris.org.pl
Jednak są na Żywiecczyźnie i takie miejsca, które zaskakują. Jednym z nich jest Młodzieżowa Stacja Kosmiczna YSS. Stacja znajduje się w miejscowości Sopotnia Wielka, w której działa stowarzyszenie o nazwie Polaris, zajmujące się edukacją – także dzieci – w zakresie astrofizyki. W łatwy i przystępny sposób można się tutaj wiele dowiedzieć. W siedzibie stowarzyszenia z ust prawdziwych pasjonatów można usłyszeć niezwykłe opowieści i ciekawostki na temat ochrony ciemnego nieba i wspomnianej astrofizyki. Turyści zapraszani są na pokład Młodzieżowej Stacji Kosmicz-
Żywiecki Park Etnograficzny w Ślemieniu, fot.D.F.
WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE W INTERNECIE: Portal informacji turystycznej województwa śląskiego: www.slaskie.travel Szlak Kulinarny Śląskie Smaki: www.slaskiesmaki.pl Szlak Orlich Gniazd: www.orlegniazda.pl Szlak Zabytków Techniki: www.zabytkitechniki.pl Portal Beskidów: www.beskidy.travel
69
Artykuł powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną
kie jaskinie charakteryzują się tym, że są dość ciasne i momentami trzeba się przeciskać szczelinami, wspinając się na progi skalne i ześlizgując z nich, nie brakuje też kałuż, błota, a także… pająków i nietoperzy. Zwiedzanie możliwe jest tylko z udziałem wykwalifikowanego przewodnika. Dla tych, którzy chcą zażyć spokojniejszej wycieczki, proponujemy jednodniową wyprawę z przewodnikiem w góry w ramach letniej akcji „Przewodnik czeka”. Co zapewne ucieszy rodziców, wycieczka jest bezpłatna i odbywa się w każdą sobotę lipca i sierpnia. Szczegółowych informacji można zasięgnąć w miejscowej informacji turystycznej. Dzieci z rodzinami swoich sił mogą także spróbować w pracowni ceramicznej Kamelo, która latem otwarta jest dla turystów. Więcej na http://kamelo.pl. Atrakcją dla dzieci jest także całoroczny grawitacyjny tor saneczkowy Tatrabob położony na terenie Beskid Sport Arena (www. beskidsportarena.pl).
ARCHITEKTURA & DESIGN
Z TRADYCJĄ I NOWOCZEŚNIE – MOŻNA? MOŻNA! Tekst: Justyna Weronika Łabądź, zdjęcia: Paged Meble Justyna Weronika Łabądź – pracownik Galerii Bielskiej BWA, miłośniczka dobrego wzornictwa, doktorantka Instytutu Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
70
Fabryka giętych mebli w położonej niedaleko Bielska-Białej miejscowości Jasienica, a obecnie jej kontynuatorka – firma Paged, to wiele imponujących liczb. To przede wszystkim prawie 140-letnia historia meblarstwa. To również miliony mebli, które powstają w niemalże magicznym procesie, dopracowanym w każdym szczególe, za pomocą technologii ręcznie giętego drewna stosowanej zaledwie w kilku miejscach na świecie. To w końcu – co najważniejsze – efekty tego procesu: setki modeli mebli zaprojektowanych na najwyższym, światowym poziomie wzornictwa przemysłowego.
71
ARCHITEKTURA & DESIGN
C
hoć dzisiejsza spółka Paged Meble, mieszcząca się w Jasienicy, również z zamiejscowymi fabrykami w Sędziszowie Małopolskim i Jarocinie, w niewyobrażalny sposób rozwinęła swoją produkcję w kierunku najlepszego światowego wzornictwa, nie sposób nie wspomnieć o długiej i niezwykłej historii tego wyjątkowego miejsca. To właśnie w tej niewielkiej polskiej miejscowości swoją pracę rozpoczęli prekursorzy meblarstwa giętego, doprowadzając innowacyjnością do ogromnego sukcesu tego przedsiębiorstwa. Historia jasienickiej fabryki rozpoczyna się w 1880 roku, gdy w miejscowości znajdującej się na szlaku handlowym między Warszawą a Wiedniem Józef Hoffman zakłada niewielką fabrykę, stając się tym samym udziałowcem austriackiego koncernu meblarskiego Mundus. Jeszcze zapewne nie jest świadomy, że wybór technologii w postaci opatentowanej przez Michaela Thoneta w 1841 roku metody tworzenia mebli z giętego drewna przysporzy całemu przedsiębiorstwu wielkiej popularności. W 1923 roku historia fabryki Hoffmana zbiega się z losem prekursora technologicznego gięciny, ponieważ akcje rodzinne Thonetów zakupione zostają przez ich ówczesnego konkurenta w produkcji – firmę Mundus. Odtąd meble w Jasienicy powstają pod znakiem firmowym Thonet-Mundus. Czasy wojenne wstrzymały oczywiście produkcję, jednak po 1945 roku znacjonalizowana fabryka, podporządkowana różnym przedsiębiorstwom, powraca do swojej działalności meblarskiej. Ostatecznie, przejmując różne zakłady drzewne i meblowe w Buczkowicach, Jaworzu i Rajczy, staje się usamodzielnioną instytucją – Bielskimi Zakładami Przemysłu Drzewnego, której nazwa zostaje następnie przekształcona w słynną Fabrykę Giętych Mebli w Jasienicy. W tym czasie zaczyna się wspólna historia fabryki z PAgeDem, czyli ówczesną Państwową Agencją Drzewną, która jest przedsiębiorstwem powstałym w 1931 roku przy Dyrekcji Naczelnej Lasów Państwowych, zajmującym się eksportem drewna. Fabryka od początku związana jest z najlepszymi projektantami. W 1957 roku pracę w niej zaczyna Marian Sigmund, jeden z założycieli Spółdzielni Artystycznej Ład, która wywarła ogromny wpływ na polską sztukę użytkową. To dzięki niemu fabryka zasłynęła na całym świecie. Sigmund odpowiedzialny był w przedsiębiorstwie za opracowywanie nowych modeli
72
krzeseł i foteli na eksport. Jedno z jego krzeseł zrobiło furorę – A-5870, wdrożone do produkcji w 1958 roku, zachwyciło m.in. szkoły projektowe w Wielkiej Brytanii, a we współczesnych czasach zostało wznowione w limitowanej edycji pod nazwą SIG1. Dzisiaj firma działająca pod nazwą Paged coraz bardziej rozbudowuje swoją ofertę, a także podbija zagraniczne rynki i zachwyca klientów na targach dizajnu swoimi wyjątkowymi projektami i realizacjami. Kontynuowana i usprawniana od lat technologia tworzenia mebli doprowadziła do połączenia trzech wcześniej funkcjonujących fabryk w dzisiejsze zakłady Pagedu: w Jasienicy, Sędziszowie i Jarocinie. Jej aspiracje obrazuje współpraca z najlepszymi, uznanymi projektantami polskimi, jak np. Tomaszem Rygalikiem, który jest od 2014 roku dyrektorem kreatywnym Pagedu, ale również dizajnerami młodszego
pokolenia: Nikodemem Szpunarem, Agnieszką Pikus czy Janem Lewczukiem. W dzisiejszej działalności firma Paged stawia na rozwój poprzez tworzenie nowych produktów. W najbliższych miesiącach czeka jej produkcję mocna restrukturyzacja, ponieważ przedsiębiorstwo postanowiło zakończyć realizację mebli skrzyniowych na rzecz projektów, które cieszą się największą popularnością i popytem – mebli szkieletowych, czyli krzeseł, foteli i stołów. To właśnie ta oferta Pagedu, zawierająca już ponad 200 różnych modeli, w szczególności zachwyca klientów na targach zagranicznych. Charakterystyczny styl stworzony przy pomocy gięciny i profilowanej sklejki, wygodne, wyprofilowane formy, proste wzornictwo połączone z harmonijnym kunsztem, dbałość o naturalny efekt – to najlepsze wyznaczniki projektów oferowanych przez Paged. Dzięki zdolnym projektantom firma wypracowała już sporo projektów, które cieszą się szczególnym zainteresowaniem zarówno klientów prywatnych, jak i firm szukających wyposażenia do swoich przestrzeni publicznych. Produkowane przez Paged krzesła, w liczbie ok. 35 tysięcy na miesiąc, sprzedawane zarówno na rodzimym rynku, jak i eksportowane do kilkudziesięciu krajów na całym świecie, niemal z każdego zagranicznego wydarzenia wracają z nagrodami. Sukces tych projektów świadczy o jednym – można stworzyć markę, która będzie swoją działalność i produkcję tworzyć w oparciu o ponadstuletnią historię i jednocześnie reprezentować gotowymi realizacjami wysokiej klasy wzornictwo, podziwiane przez amatorów najlepszego dizajnu na całym świecie. Tak właśnie robi to firma Paged. Można? Można.
73
SPORT
BIZNES NA BOISKU
Reprezentacje sponsorów oraz partnerów TS Podbeskidzie wystąpiły na boisku podczas pierwszego w historii klubu turnieju Podbeskidzie Business Cup. Na co dzień kibicują klubowi i go wspierają, ale w końcu sami też stanęli na piłkarskiej murawie i posmakowali atmosfery wielkiego meczu. Turniej biznesowy był znakomitą okazją do wspólnej zabawy, poznania się, nawiązania relacji innego typu niż te zawierane przy biurkach podczas ściśle biznesowych spotkań. Choć atmosfera była przyjazna, to żarty kończyły się z pierwszym gwizdkiem sędziego – na boisku każdy walczył najlepiej jak potrafił. Zwycięzcą turnieju okazała się drużyna
74
Piekarni Rąba, a niespodzianką zawodów reprezentacja Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej, która pogromcę znalazła dopiero w finale. – Cieszę się, że firmy były chętne do takiej zabawy, ale mamy około setki partnerów, dlatego liczę, że następna edycja będzie bardziej rozbudowana i udział weźmie jeszcze więcej drużyn – mówił po turnieju prezes Podbeskidzia Tomasz Mikołajko, który zapowiedział też, że następne zawody odbędą się już zimą, w edycji halowej.
NAPRAWDĘ LUBIMY TO, CO ROBIMY!
· każde zlecenie traktujemy indywidualnie · doradzamy wybór technologii i materiałów · proponujemy najkorzystniejsze rozwiązania cenowe · gwarantujemy zachowanie Twoich tajemnic handlowych · no i możesz nadzorować swój druk... ...pijąc z nami pyszną kawę!
RABARBAR s.c. 41-710 Ruda Śląska, Polna 44 +48 32 411 49 41 rabarbar@rabarbar.net.pl www.rabarbar.net.pl
75
REKLAMA
76