Jedyny taki magazyn lifestylowy
ale numer! 2[21] 2016 czasopismo bezpłatne ISSN 2084-4867 kwiecien - maj 2016 www.2bstyle.pl
Studio Filmów Rysunkowych w Anegdocie #2
Tutejszy globalny wydawca gier IMGN.PRO Marek Kóska
Kochać zapach ziemi
Bielscy herosi
Galeria
Mateusz Kołek
Moda na region? Oddech na Florydzie
Nie zza firanki Dywanowy tryb życia
GOTOWE NA LATO?
Badania genetyczne w profilaktyce otyłości
Moda
Pat Guzik
REKLAMA
2
CELLU M6 INTEGRAL II JEDYNY NA PODBESKIDZIU
INTEGRAL II to najnowsza generacja urządzeń LPG®. Stosuje ekskluzywną technologię Enedermologie®, umożliwiającą wykonywanie w 100% naturalnych zabiegów stymulacji tkanki łącznej służących urodzie i zdrowiu. Pomaga wymodelować sylwetkę i ujędrnić skórę. Badania dowiodły, że jest to jedna z najskuteczniejszych metod walki z cellulitem, nadmiarem tkanki tłuszczowej, wiotkością skóry ciała i twarzy oraz obrzękami.
ITP BIOMEDICAL COMPANY, ul. Domaniewska 37, 02-672 Warszawa, tel. +48 722 008 002
QR CODE
ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 33 810 69 89, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl 3
REKLAMA
Wygenerowano na www.qr-online.pl
4
reklama
5
na wstępie czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48 grafika: Mateusz Kołek
Dużo do czytania Oczytany statystyczny Polak czyta siedem książek w roku. Gdy przeczytasz, Drogi Czytelniku, „2B STYLE”, masz jedną już zaliczoną. To oczywiście niewinny żarcik, ale ten numer to faktycznie dużo do czytania. Najobszerniejszy jest wywiad z niezwykle ciekawymi młodymi przedsiębiorcami,
napisz do nas: redakcja@2bstyle.pl
Nasz adres: 1PznzUrzpn3W4imdUtkJgdLWnVGEYMQCCC
Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: mediani@mediani.pl tel. 504 98 93 97
którzy przed sześcioma laty zainicjowali działalność firmy dystrybuującej gry komputerowe. Obecnie są nie tylko liczącym się dystrybutorem, ale także rozpoczynają przygodę i biznes w produkcji gier komputerowych. Zapewne kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy Studio Filmów Rysunkowych
2B STYLE ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: redakcja@2bstyle.pl www.2bstyle.pl
rozpoczynało prace nad pierwszymi kreskówkami, wielu sądziło, że to ka-
Redaktor Naczelna: Agnieszka Ściera Reklama: reklama@2bstyle.pl, tel. 609 63 73 83 Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera (tekst), Anita Szymańska (tekst & foto), Katarzyna Górna-Oremus (tekst), Ewa Krokosińska-Surowiec (tekst) Roman Kolano (tekst), Michalina Sierny (foto), Jacek Kućka (tekst), Łukasz Kitliński (foto), Bastek Czernek (foto), Gaba Kliś (architektura & design), Basia Puchala (tekst), Anna Popis-Witkowska (korekta), Marcin Urbaniak (IT). Grafika i skład: Mediani | www.mediani.pl Druk: Drukarnia RABARBAR
w świecie. Czy IMGN.PRO także się taką wizytówką stanie, okaże się z cza-
Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Copyright © MEDIANI Anita Szymańska Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Listy: e-mail: redakcja@2bstyle.pl
mawiać nie trzeba było. Warto poznać kulisy tego, jak to kiedyś,
Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie osób, zamieszczone w wypowiedziach i wywiadach.
Fanów twórczości Romana Kolano ucieszy lektura kolejnego felietonu o – po-
2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej.
prys rysownika. Z czasem SFR miało się stać się wizytówką Bielska-Białej
sem, ale prorokujemy, że firma ma na to ogromne szanse, i tym bardziej nam miło, że pierwsi w Bielsku-Białej piszemy o małej, ale globalnej firmie. Skoro mowa o SFR, to zapraszam do przeczytania kolejnego odcinka cyklu „Studio Filmów Rysunkowych w anegdocie”. Do dalszych zwierzeń z początków pracy w SFR Mariana Cholerka na-
w dawnym ustroju, pracowało się w tym intrygującym miejscu.
służmy się piłkarskim żargonem – tym razem wykiwanym tytule „Przegrana”. A żeby trochę ulżyć zmęczonym czytaniem oczom, polecam interesującą galerię grafik bielszczanina Mateusza Kołka, który – jak to wielu z naszych współmieszkańców – karierę robi poza Bielskiem-
PARTNER MEDIALNY:
-Białą. Ucztą dla podążających za modowymi nowinkami będzie edy-
QR CODE
torial z oryginalnymi projektami także docenianej za granicą Pat Guzik.
Wygenerowano na www.qr-online.pl
JESTEŚMY NA
Jak zawsze piszemy trochę dla duszy, dla rozrywki, dla zdrowia i dla wszystkich zmysłów.
Agnieszka Ściera Redaktor Naczelna
I TU QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Chcesz wesprzeć magazyn 2B STYLE? Możesz wpłacić BITCOINY! Zeskanuj kod, zainstaluj portfel i przelewaj :)
Sprostowanie. W magazynie 2B STYLE nr 1(20)2016 w artykule „Piętnaście lat pracy fotografki” omyłkowo podana została informacja dotycząca szefa kuchni Dworek New Restaurant. Szefem kuchni restauracji jest Pan Daniel Górniak, a nie pani Paulina Górkiewicz.
6
8-15 Okoliczności
HISTORIA
16-19 Studio Filmów Rysunkowych w Anegdocie. Odcinek 2
Biznes w Regionie
20-27 Tutejszy globalny wydawca gier
Pasje
28-33 Kochać zapach ziemi
Inicjatywy
34-37 Moda na region?
Felieton na kolanie 38-39 Prze gra na
Sport
40 Bielscy herosi
Sztuka
42-45 Prawdziwe malarstwo
Galeria
46-51 Mateusz Kołek
Moda
52-57 Pat Guzik
Kulinaria
58-59 Restauracja Wołowina 60-61 Szlakiem browarów 62-63 Ekologia
Podróże
64-65 Oddech na Florydzie
Uroda & Zdrowie
66-67 Czy można zachować własne, zdrowe zęby do późnej starości? 68-69 Badania genetyczne w profilaktyce otyłości 70 Gotowe na lato? 71 Nowe usługi w Centrum Medycznym Danea
Nie zza firanki
74-77 Dywanowy tryb życia 78 Do poczytania
7
okoliczności
WYDARZYŁO SIĘ
10 kwietnia w „Galerii pod Groniem” w Jaworzu miało miejsce kolejne spotkanie z cyklu „Jaworzańskie Posiady”, organizowanego przez Towarzystwo Miłośników Jaworza. Tym razem gościem towarzystwa był Janusz Pieszka, wieloletni pracownik a następnie dyrektor Mostostalu Zabrze. „Człowiek z Jaworza – o moim życiu” – to tytuł spotkania, na które przybyli licznie miłośnicy okolic Jaworza. Pan Janusz Pieszka z niezwykłą charyzmą opowiadał o specyfice pracy w dużym przedsiębiorstwie w czasach PRL, a następnie w czasie przełomu. Niezwykle ciekawą opowieścią, okraszoną licznymi anegdotami, była historia powstawania budynku RWPG w Moskwie, do której konstrukcję do montażu okien dostarczał właśnie Mostostal Zabrze. Równie ciekawa była historia budowy masztu radiowego w Gąbinie. Masz miał 640 m wysokości i w chwili oddania do użytku w latach. 70 był najwyższy na świecie. Uczestnicy spotkania poznali też humorystyczne kulisy stawiania konstrukcji katowickiego Spodka oraz bardzo zawiłe losy przedsiębiorstwa w czasie zmian ustrojowych w latach 80. ubiegłego wieku.
FESTIWAL CZEKOLADY W BIELSKU-BIAŁEJ 22-24 kwietnia odbył się pierwszy Festiwal Czekolady na bielskiej Starówce. Bielszczanie w tych dniach mogli spróbować owoców w czekoladzie, czekoladowych fondue, wypieków i potraw z czekolady, czekolady do picia. Mogli zapoznać się z nowinkami kosmetycznymi, których produkcja bazuje na czekoladzie. To był wyjątkowo czekoladowy weekend.
8
foto Tomasz Żak / UMWS
SPOTKANIE Z JANUSZEM PIESZKĄ
ZŁOTE MASKI DLA TEATRU POLSKIEGO Doroczna uroczystość uhonorowania artystów z województw śląskiego i opolskiego odbyła się w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora im. Alojzego Smolki. Nagrody ludziom teatru wręczyli członek Zarządu Województwa Śląskiego Henryk Mercik oraz członek Zarządu Województwa Opolskiego Grzegorz Sawicki. „Nagrody teatralne Złote Maski to, obok nagród im. Karola Miarki, jedna z inicjatyw od lat łączących województwa śląskie i opolskie. Nic nie łączy bardziej niż sztuka i teatr jest tu elementem odgrywającym znaczącą rolę. Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru wszystkim artystom życzę wielu sukcesów, by mieli satysfakcję ze swojej pracy oraz gratuluję tym, którzy Złotą Maskę otrzymają” – powiedział Henryk Mercik. Trzy Złote Maski przypadły dla Teatru Polskiego w Bielsku-Białej: AKTORSTWO – ROLA MĘSKA: Kazimierz Czapla za rolę Wokulskiego w spektaklu „Lalka” wg powieści Bolesława Prusa w reżyserii Anety Groszyńskiej, SCENOGRAFIA: Damian Styrna za scenografię do spektaklu „Sześć wcieleń Jana Piszczyka” Jerzego Stefana Stawińskiego w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, PRZEDSTAWIENIE ROKU: „Sześć wcieleń Jana Piszczyka” Jerzego Stefana Stawińskiego w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, Złote Maski przyznawane są corocznie od 1968 r. z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru za szczególne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie sztuki teatralnej. Uroczystość organizowana jest wspólnie z Województwem Opolskim, które także przyznaje Złote Maski wg własnego regulaminu. Fundatorami nagród są redakcje mediów regionalnych (Polskie Radio Regionalna Rozgłośnia w Katowicach Radio Katowice SA, Telewizja Polska SA Oddział w Katowicach i Radio Bielsko Sp. z o.o.) oraz Marszałek Województwa Śląskiego. W skład jury, oprócz reprezentantów Marszałka Województwa Śląskiego, wchodzą także przedstawiciele fundatorów. W obecnej, 48. edycji do Złotej Maski kandydowały przedstawienia premierowe zrealizowane w teatrach województwa śląskiego w okresie od 1 stycznia do 31 grudnia 2015 roku.
Zostań Królową Majowych Zakupów!
d n e k e e w i g łu D a j a m 9 6-2
2
a
k c e i z D ń e aja Dzi
29 m QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Zeskanuj kod i kliknij Chcesz wiedzieć więcej o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz:
www.
9
.pl
REKLAMA
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/ GALERIALIDER
okoliczności
3 Biennale w Wenecji Cieszyńskiej Tekst: Jacek Kućka
Po raz kolejny w przestrzeni miejskiej Cieszyna swoje prace przedstawią artyści wypowiadający się w różnych językach sztuki. Rzeźba, malarstwo, animacja, ceramika, fotografia, performance – to tylko niektóre z nich. Miasto na kilka dni opanują przedstawiciele różnych środowisk twórczych. Są nimi zarówno profesjonalni artyści, wykładowcy akademiccy, studenci, jak i osoby zajmujące się sztuką amatorsko. Start tegorocznej edycji przewidziano na 27 kwietnia. Po weekendzie majowym część ekspozycji będzie dostępna również w kolejnych tygodniach, ale będzie to dotyczyć tylko wybranych miejsc. To już trzecia edycja tego artystycznego wydarzenia, które zadebiutowało w 2012 roku. Wówczas z przypadkowej rozmowy w gronie znajomych wyrosła inicjatywa zorganizowania w Cieszynie dużego wydarzenia związanego ze sztuką. Wystarczyło kilka miesięcy zaangażowania ludzi pełnych pasji i miłośników sztuki, aby zorganizować coś, w czym każdy będzie mógł obcować ze sztuką. Biennale nie jest tylko świętem artystów, lecz także odbiorców sztuki. W zależności
od miejsca wystawiania prac różne jest też natężenie przepływu zwiedzających. Już po dwóch edycjach można stwierdzić, że wydarzenie spotkało się z dość dużym zainteresowaniem. Były przestrzenie, do których dotarło ledwie kilkadziesiąt osób, jak i takie, które na co dzień mijały setki ludzi, jak choćby Wzgórze Zamkowe. Przedsięwzięcie zrealizowane będzie przede wszystkim w przestrzeni publicznej, jak również w kilkunastu formalnych i nieformalnych przestrzeniach wystawienniczych. Głównym zamierzeniem cieszyńskiego Biennale jest upowszechnianie kultury poza głównymi ośrodkami kulturalnymi. Sprowokowanie sytuacji, w której na otaczającą rzeczywistość nawet przypadkowy przechodzień spojrzy być może z nieco innej perspektywy niż zazwyczaj. Dodatkowo organizatorzy obrali sobie za cel stworzenie miejsca, w którym lokalni artyści zaprezentują swoją twórczość, a miasto będzie miało szansę na wykorzystanie artystycznego potencjału, jaki w nim tkwi. Tegoroczne wydarzenia w ramach Biennale zaplanowano jako bardziej kameralne w porównaniu do poprzednich jego edycji. Liczba uczestników z pewnością nie będzie w tym roku oscylować koło stu artystów, jak to miało miejsce w latach ubiegłych,
lecz kilkudziesięciu konkretnie wybranych. Organizatorem 3 już Biennale w Wenecji Cieszyńskiej jest Fundacja Animacji Społeczno-Kulturalnej z Cieszyna. Z bieżącymi informacjami dotyczącymi wydarzenia można zapoznać się na stronie internetowej www.biennale.cieszyn.pl oraz na profilu Biennale na Facebooku. Czasopismo „2B STYLE” objęło 3 Biennale w Wenecji Cieszyńskiej patronatem medialnym.
Tekst: Michalina Sierny
Jeśli kochacie modę i śledzicie najnowsze trendy, to Silesia Fashion Day w Katowicach jest obowiązkowym wydarzeniem w waszym kalendarzu. Nam udało się uczestniczyć w tegorocznej edycji i spieszymy z krótką relacją! Sprawczynią SFD jest Justyna Cichoń – pomysłodawczyni i główna organizatorka, która wiarą w przemysł włókienniczy zaraziła innych i ciągle to robi. Gospodarzem wydarzenia był jak zwykle czarujący Krzysztof Ibisz, który już od pierwszej edycji prowadzi galę. IX edycja pełna była nowości – po raz pierwszy swój pokaz miała marka Twin-set czy MUSES, której właścicielem jest Natasza Urbańska. Po raz kolejny kolekcje na sezon wiosna-lato przedstawiły również marki Pinko, Celebrity, Dono da Scheggia czy Marccain. Jednym z najważniejszych w czasie IX
edycji Silesia Fasion Day był pokaz Natashy Pavluchenko. Przyznam, że z zapartym tchem oglądałam pokaz. Miałam wrażenie, że projektantka przedstawia dwie sprzeczne natury kobiety: czarne, dopasowane sukienki, które pokazują drapieżność i niezależność. Z kolei niewinność i kruchość reprezentowały zwiewne, błękitne, sięgające do samej podłogi suknie. Po raz kolejny mogliśmy przekonać się, że dbałość o szczegóły, to znak rozpoznawczy Natashy Pavluchenko. Podczas imprezy wręczono nagrodę dla najlepszego projektanta „Młoda Fala”. Otrzymała ją Monika Dębowska, absolwentka szkoły artystycznego projektowania ubioru w Krakowie. Natomiast nagrody Fashion Point wręczyli prof. Krystyna Doktorowicz i Zenon Nowak, prezes Prasy Śląskiej. Nagrody te przyznano w czterech kategoriach: 1. działalność kulturotwórcza (otrzymał ją Adam Godziek, twór-
10
foto Silesia Fashion Day / Ann Czerny
Natasha Pavluchenko na Silesia Fashion Day
ca festiwalu Tauron Nowa Muzyka) 2. działalność artystyczna (dla Roberta Talarczyka, dyrektora Teatru Śląskiego w Katowicach) 3. tworzenie mody – firma Muses i Ryszard Halemba 4. całokształt działalności twórczej – Piotr Uszok, były prezydent Katowic. Kolejna edycja zapowiedziana jest na jesień.
. możżzesz zlecacć` druk w internecie...
albo zrobić to z nami! · każde zlecenie traktujemy indywidualnie · doradzamy wybór technologii i materiałów · proponujemy najkorzystniejsze rozwiązania cenowe · gwarantujemy zachowanie Twoich tajemnic handlowych · no i możesz nadzorować swój druk... ...pijąc z nami pyszną kawę! RABARBAR s.c.
11
PROMOCJA
41-710 Ruda Śląska, Polna 44 +48 32 411 49 41 rabarbar@rabarbar.net.pl www.rabarbar.net.pl
okoliczności
POLECAMY
METRUM JAZZ CLUB 14 maja w bielskim hotelu Grępielnia koncert legendarnego kwartetu Jana „Ptaszyna’’ Wróblewskiego uświetni otwarcie nowego miejsca na muzycznej mapie Bielska-Białej. Metrum Jazz Club chce się stać „sercem miasta jazzu’’, prezentując swoim gościom muzykę najwyższej jakości. | www.metrumjazz.pl
ALTERNATYWNE TARGI ŚLUBNE Slow Wedding Day by K6
Autor plakatu festiwalowego: Pavel Hubička
Planujesz ślub i marzysz o niebanalnym, nietypowym, oryginalnym weselu bez sztampy i zadęcia? Cenisz autentyczność, luz i swobodę? Lubisz loftowe, nadgryzione zębem czasu wnętrza, naturę i skandynawską prostotę? Szukasz inspiracji i firm, aby zrealizować swoje marzenie o ślubie na luzie, ale jednocześnie z klasą? Jesteś odważna/y i lubisz zaskakiwać? 8 maja 2016 roku zapraszamy do Przestrzeni Kreatywnej Kotulińskiego 6 – dawnej Gorzelni w Czechowicach Dziedzicach, zamienionej z pasją na offowe miejsce z klimatem i pozytywną energią. Urzekajęce autentycznością i prostotą. Inspirujące. Jedyne takie miejsce na Śląsku! Tego dnia spotkasz w K6 wyselekcjonowane firmy z branży ślubnej, wpisujące się w „alternatywny ” trend organizacji i oprawy wesela – w klimacie SLOW WEDDING by K6. 2B STYLE objęło patronat nad targami. | www.facebook.com/Kotulinskiego6
50 LAT FESTIWALU
LUDZIE TWORZĄ HISTORIĘ Interesującą formułę prezentacji sylwetek bielszczan zaproponowało dwóch specjalistów z branży filmowej: Ryszard Wesołowski i Marek Kamiński. W sposób – rzecz jasna – filmowy w jednym portalu łączą archiwalne filmy z aktualnymi. Po co? Jak mówią twórcy portalu: „Odpowiedź jest krótka. Aby przedstawiać ludzi, budowniczych naszego zbiorowego sukcesu. Jesteśmy z nich dumni. Dlaczego zatem nie pokazywać ich drogi. Są wsród nich także osoby wielkie, choć mniej rozpoznawalne. Mamy mistrzów sportu, naukowców, biznesmenów i artystów, o których bije się świat. Naszą ambicją jest prezentować również i ich.” | www.bielskialmanach.pl
12
W dniach 18-22 maja w Bielsku-Białej odbędzie się 27. jubileuszowa edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej. W tym roku mija 50. lat od momentu jego powstania. Na bielskich scenach odbędzie się 40 prezentacji w wykonaniu 22 teatrów z 14 krajów świata (m.in. Polski, Belgii, Czech, Słowacji, Niemiec, Hiszpanii, Holandii, Słowenii, Rosji, Izraela, Ukrainy, Litwy, Włoch i Japonii). Wszystkie zaproszone do udziału w festiwalu przedstawienia reprezentują wysoki poziom artystyczny, szukają nowych sposobów komunikacji z widzem oraz języka artystycznej ekspresji, a wielość zastosowanych w nich środków wyrazu często balansuje na granicy różnorodnych gatunków i form artystycznych. W programie festiwalu znajdą się spektakle skierowane do odbiorców w każdym wieku: dzieci, młodzieży i dorosłych. Pokazy w salach uzupełnią ogólnodostępne, bezpłatne widowiska plenerowe oraz imprezy towarzyszące: warsztaty, wystawy oraz pokazy filmów (m.in. pokaz filmów animowanych Jerzego Zitzmana).
XI Festiwal Śląskie Smaki odbędzie się w Katowicach Mistrzowie kuchni na start! Rusza nabór drużyn, biorących udział w konkursie kulinarnym XI Festiwalu „Śląskie Smaki”. Śląska Organizacja Turystyczna zaprasza gotujące rodziny, koła gospodyń wiejskich, uczniów szkół gastronomicznych i profesjonalnych kucharzy. 4 czerwca Rynek w Katowicach będzie najsmaczniejszym miejscem w regionie. Bądźcie tam! W trakcie konkursowych zmagań uczestnicy przygotowują przystawkę lub deser, zupę i danie główne. To, co musi je łączyć to lokalność – ideą festiwalu jest promowanie regionalnej kuchni województwa śląskiego. – W trakcie dziesięciu poprzednich imprez odkryliśmy wiele potraw kuchni śląskiej, jurajskiej czy beskidzkiej. Część z nich wprowadzono do kart restauracji Szlaku Kulinarnego „Śląskie Smaki”, dzięki czemu dziś można je zjeść na co dzień. Mam nadzieję, że i tym razem uczestnicy przygotują coś naprawdę wyjątkowego – mówi Agnieszka Sikorska, Dyrektor Biura Śląskiej Organizacji Turystycznej.
Tegoroczna, już XI edycja Festiwalu, odbędzie się 4 czerwca w Katowicach. Jak co roku kucharze będą rywalizować o zaszczytny tytuł Eksperta „Śląskich Smaków” i nagrodę Złotego Durszlaka. By wziąć udział w konkursie kulinarnym trzeba wysłać zgło-
szenie. Organizatorzy czekają na nie do piątku, 6 maja. Ilość miejsc jest ograniczona. Regulamin i konkursowe zgłoszenia można pobrać z www.slaskiesmaki.pl. Magazyn 2B STYLE objął patronat nad Festiwalem. Zapraszamy! REKLAMA
13
okoliczności
POLECAMY MODELKA OTWIERA CUKIERNIĘ Wkrótce otwarcie długo oczekiwanej cukierni, której właścicielką i ozdobą jest Ania Berezowska, znana bielska (i nie tylko) modelka. Oryginalne torty, ciasta i ciasteczka znajdziecie w nowym uroczym miejscu przy ulicy 1 Maja 10 w Bielsku-Białej. Gwarantujemy, że będzie słodko i pięknie. | www.cremino.pl
Międzynarodowy Turniej Tańca Towarzyskiego BESKIDIANA 2016 CUBANA SHOW DANCE 2016 to pokazy taneczne dzieci i młodzieży na co dzień tańczącej w Szkole Tańca Cubana oraz w Klubie Tańca Towarzyskiego Nowy Styl. Zaprezentują oni swoje umiejętności w różnych stylach tańca od hip-hopu przez dancehall, breakdance po jazz i taniec towarzyski, a to wszystko na deskach Bielskiego Centrum Kultury. CUBANA SHOW DANCE to już 8 edycja tej znakomitej imprezy. Jest to największa tego typu impreza taneczna na terenie Podbeskidzia. W pokazach wezmą udział również zaproszeni goście: Co Jest Crew, BielSkill Crew oraz zespoły ze Szkoły Tańca Cubana. Wydarzenie poprowadzi młody prezenter telewizyjny z TVP 2, Mateusz Szymkowiak. Międzynarodowy Turniej Tańca Towarzyskiego BESKIDIANA 2016 – to pierwszy tego typu turniej tańca rozegrany od 3 lat na terenie Bielska-Białej. Gościnnie wystąpi Anna Głogowska znana z programu Tańca z Gwiazdami, która zatańczy ze swoim partnerem Janem Klimentem. CUBANA SHOW DANCE 2016, odbędzie się 14.05.2016r. o godzinie 18:00 w Bielskim Centrum Kultury, Międzynarodowy Turniej Tańca Towarzyskiego BESKIDIANA 2016, odbędzie się następnego dniatj. 15.05.2016r. o godzinie 10:00 w Hali Sport-Widok w Bielsku-Białej.
NOC MUZEÓW 14 maja. Bielsko-Biała. Tradycyjnie w tę wyjątkową noc podwoje otworzą różne instytucje miasta, m.in. Archiwum Państwowe, Galeria Bielska BWA, kościół i stary Cmentarz Ewangelicki, Muzeum Motoryzacji. Swój gabinet zaprezentuje sam Prezydent Miasta. Jak zawsze organizatorzy zapowiadają wiele atrakcji. Już wiemy, że będzie to największa w historii nocna akcja w mieście. | www.dariuszgajny.pl/nocwbielsku
fot. archiwum INDUSTRIADY
CUBANA SHOW DANCE 2016, 14-15 maja
24 BIEG FIATA 29 maja. Bielsko-Biała. Co roczna impreza biegowa FIATa, z głównym dystansem 10km. W ramach Biegu Fiata rozgrywane są Mistrzostwa Polski Lekarzy, Mistrzostwa Polski Kobiet w biegu na 10km. W biegu ulicznym biorą udział także zawodnicy na wózkach inwalidzkich. Na krótszym dystansie 4 km sprawdza się także młodzież. | www.biegfiata.pl
NADCIĄGA INDUSTRIADA
XXIV ŚWIĘTO TRZECH BRACI 10-12 czerwca. Cieszyn i Czeski Cieszyn. Raz w roku mieszkańcy Cieszyna i Czeskiego Cieszyna, miasta podzielonego graniczną Olzą, spotykają się podczas Święta Trzech i uczestniczą wspólnie w różnych imprezach kulturalnych, sportowych i rekreacyjnych. Burmistrz Cieszyna i Starosta Czeskiego Cieszyna przekazują symboliczny klucz do bram miasta ludziom kultury i przez 3 dni ulice przemierzają barwne korowody przebierańców, na kilku estradach usytuowanych po obu stronach Olzy słychać orkiestry dęte, muzykę wszystkich generacji, odbywają się koncerty gwiazd polskich i czeskich estrad, występy kabaretów a także liczne imprezy towarzyszące – wystawy, aukcje, konkursy (m.in. Liga Talentów - cykliczny przegląd estradowych dokonań dzieci i młodzieży), kiermasze handlowe. Kulminacyjny punkt Święta to nocna feeria ogni sztucznych nad Olzą. | www.swietotrzechbraci.pl
14
Zamień wirtualne emocje na realne doznania. Czekają na Ciebie autentyczne kopalnie (węgla i srebra), osiedla robotnicze, browary, fabryki, wieże wyciągowe, koleje wąskotorowe, a nawet śluzy wodne. Chcesz wziąć udział w warsztatach, pokazach, niezwykłych koncertach i spektaklach? INDUSTRIADA – Święto Szlaku Zabytków Techniki i obiektów z nim zaprzyjaźnionych. To najlepsza okazja do spotkań z pasjonatami techniki i historii. To także świetny pretekst do dobrej zabawy z całą rodziną. Zapamiętaj: INDUSTRIADA, województwo śląskie. Rozruch maszyn w piątek 10 czerwca, pełna moc dzień później – w sobotę 11 czerwca. Masz do wyboru 44 zabytki techniki, 27 miejscowości, darmowy transport i jedyny taki festiwal w Polsce. Szlak Zabytków Techniki to najbardziej interesująca trasa turystyki industrialnej w Polsce. Kwintesencja przemysłowych tradycji całego województwa śląskiego. 36 obiektów w 24 miejscowościach regionu, związanych z górnictwem (węgla i srebra), hutnictwem, energetyką, kolejnictwem, łącznością, włókiennictwem, produkcją wody oraz przemysłem spożywczym. Chcesz sprawdzić jak pracowano pod ziemią? Produkowano czystą wodę? Drukowano prasę? Warzono piwo? Zwiedzaj Szlak Zabytków Techniki przez cały rok. Poznawaj, eksperymentuj i przekonaj się, że łączą nas przemysłowe historie. | www.industriada.pl
KONKURS „ZNAJDŹ RÓŻNICE!”
PROMOCJA
Obie w dojrzałym wieku, bliźniaczo podobne, ale jednak różniące się między sobą „Pomarańczarki” czekają na dociekliwych. Muzeum Śląskie zaprasza do spojrzenia na obrazy Aleksandra Gierymskiego czujnym i spostrzegawczym okiem oraz do udziału w konkursie „Znajdź różnice!”. Niewiele osób wie, że prezentowany w Muzeum Śląskim obraz to niejedyny portret wykonany przez tego samego artystę, przedstawiający charakterystyczną postać Żydówki z koszem owoców. Niemal identyczne dzieło Żydówka z pomarańczami (ok. 1880–1881) znajduje się w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie. Wystawa Pomarańczarka – kopia czy replika to szansa na obejrzenie w jednym miejscu obydwu wybitnych obrazów. Wydarzenie jest także okazją do sprawdzenia swojej spostrzegawczości w konkursie organizowanym przez Muzeum Śląskie, które czeka na oryginalne, nieszablonowe teksty opisujące, czym różnią się portrety. Aby wziąć w nim udział, wystarczy wypełnić kartę zgłoszeniową i przesłać wraz z tekstem nieprzekraczającym 1800 znaków ze spacjami. Na zwycięzcę czeka specjalna nagroda – kuratorskie oprowadzanie po Galerii sztuki polskiej 1800–1945 w Muzeum Śląskim oraz album Malarstwo polskie 1800-1945. Katalog zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach. Zgłoszenia przyjmowane są do 14 maja 2016 r. Nazwiska zwycięzców zostaną ogłoszone 24 maja. Kartę zgłoszeniową należy wypełnić, wydrukować i podpisać, a następnie dostarczyć do Działu Promocji – mailem (skan), pocztą (decyduje data stempla pocztowego) lub osobiście do Muzeum Śląskiego do dnia 14 maja: – mailem na adres: promocja@muzeumslaskie.pl – lub pocztą i osobiście na adres: Muzeum Śląskie, ul. T. Dobrowolskiego 1, 40-205 Katowice z dopiskiem: Konkurs „Znajdź różnice!” Regulamin oraz karta zgłoszeniowa znajdują się na stronie muzeumslaskie.pl. |Więcej: www.muzeumslaskie.pl
15
historia
STUDIO FILMÓW RYSUNKOWYCH w anegdocie 2 Odcinek
Od lewej: reż. Wacław Weiser, reż. Władysław Nehrebecki, reż. Lechosław Marszałek, dyr. Jerzy Schenborn, oper. Zdzisław Poznański Opowiada: Marian Cholerek
a festiwalu w Krakowie za film rysunkowy wygrałem dość N fajną nagrodę. Nagrody w czasach PRL-u były świetne. Za taką nagrodę można było tydzień balować, i to na przykład w hotelu Cracovia. Był to hotel pierwszej klasy, pięciogwiazdkowy. Można się było nieźle zabawić i przywieźć do domu jeszcze trochę pieniędzy. Udało mi się trochę zostawić, żona się ucieszyła. Kraków był dla mnie zwycięski kilka razy. Po krakowskich sukcesach zrobiłem film na podstawie scenariusza Andrzeja Czeczota, o którym chciałbym opowiedzieć
16
w osobnym odcinku, ponieważ była to postać nietuzinkowa, powiedziałbym nawet, że genialna. Był autorem świetnych felietonów, pisał rewelacyjne scenariusze filmowe, przy tych wszystkich przymiotach rysował przepięknie. Jego nonszalancka, niechlujna kreska jest rozpoznawana na całym świecie. Tworzył kultowe animacje. Andrzej Czeczot narysował kiedyś taki rysunek w „Kronice Beskidzkiej” (miał swego czasu ostatnią stronę w tej gazecie). Obrazek przedstawiał wilka, który „bierze” owcę od tyłu. Opatrzony był tekstem „Wilk syty i owca
Andrzej Czeczot
cała”. Taki Czeczot miał styl. Wydał trzy rysunkowe książeczki w tym klimacie. Były to humoreski na temat wsi i górali beskidzkich. Zanim wyjechał do Łodzi, zrobił kilka genialnych filmów. Z Łodzi wyjechał do Ameryki, bodajże w stanie wojennym. Wyjazd jednak nie wyszedł mu na dobre. Z tego, co wiem, pracował tam nad jednym filmem kilka lat. Była to historia o Jontku, który wyjechał do Ameryki za chlebem i tam się pałętał. Dość ciekawy film, ale strasznie rozwlekły i długi. Do obrazu muzykę skomponował znajomy autora, niejaki Michał Urbaniak. Rozpoznawalne są w utworze góralskie motywy zagrane przez skrzypce Urbaniaka. Kraków „zaliczyłem” filmem pod tytułem „Odloty”, stworzonym na podstawie scenariusza napisanego właśnie przez Czeczota. To nie były odloty samolotu, jak teraz się mówi, tylko odloty ludzi zafajdanych w PRL-u. Film trzeba zobaczyć… W Polsce w okresie socjalizmu rolnictwo właściwie leżało na łopatkach. Były tu PGR-y czy tak zwane przedsiębiorstwa państwowe. Ludzie żyli na pograniczu nędzy i ubóstwa. Czeczot pokazał w tym filmie temat na wesoło. Ludzie orali, jak leci – wszystko i wszystkim. Siali byle co i byle co zbierali. Nie czekali nawet na zbiory, tylko na tytułowy odlot z tego miejsca. Do odlotu sprowokował ich pewien lotniarz, który zapędził się w ich okolice i z powodu pogarszających się warunków atmosferycznych zaczął spadać. Wiejska ludność, zacofany gmin, była bardzo przesądny. Widząc dziwne zjawiska na niebie nad polami, ludzie byli przekonani, że niespotykany widok spowoduje nieurodzaje. Wszyscy, którzy mieli sierpy, widły, motyki i kije, chwycili za nie i zaczęli go gonić. Nawet do niego strzelali. Gajowy postrzelił lotnika. Jakimś cudem bohater wylądował w bocianim gnieździe, na strzesze, i tam się „kurował”. Przychodziła do niego osamotniona kobieta,
i tam go leczyła. Na tamte czasy były to bardzo odważne sceny. Po odzyskaniu zdrowia i nabraniu sił protagonista, nabuzowany kontaktem z tą piękną kobietą, zrywa się do lotu, wznosi się, ona za nim, potem cała wieś – i wszyscy tworzą klucz i odlatują na zachód. To była fajna, trafna parafraza sytuacji w Polsce. Był rok 1983, pracę nad tym filmem zacząłem w 1981, w stanie wojennym. Film, jak wspomniałem, nosił tytuł „Odloty”, tak chciał Andrzej, więc niczego nie zmieniałem. Obraz poświęcony był stanowi wojennemu, ze względu na to kolorystyka była wojskowa, wszyscy byli w zieleniach. Zielone były nawet uniformy rolników. Za ten film dostałem Srebrnego Lajkonika. To było dla mnie jako młodego twórcy bardzo duże wyróżnienie. Można było poszaleć za nagrodę. Poszaleliśmy ostro. Cały Kraków był mój. Bardzo dobrze wspominam Jerzego Schemborna. Był kimś w rodzaju mojego promotora. Zajmował stanowisko dyrektora studia z nominacji Powiatowego Komitetu Partii po tym, jak Bielsko-Biała stało się stolicą województwa. Z zawodu i wykształcenia był matematykiem. Wyróżniał się skrupulatnością i przeliczaniem wszystkiego, co tylko było możliwe do przeliczenia. Zawsze marzył o pracy w kinematografii. Po jakimś czasie dostał przeniesienie do telewizji w Warszawie i stamtąd śledził nasze studio. Był w stolicy takim jakby naszym patronem. Wszystkie kolaudacje naszych filmów odbywają się w Warszawie. Różnie tam bywało, ale jak był Schemborn, na sali zawsze można było być spokojnym o piękną, ciepłą ocenę filmu. Zawsze wypowiadał się pochlebnie o naszej pracy. Był znawcą tematu, a poza tym specem od kina. Znał kilka języków, czytał zagraniczne gazety, wiedział co, się w świecie dzieje, nie był zaściankowy. To był gość naprawdę dużego formatu i on właśnie postawił na seriale.
17
historia
Jerzy Schenborn
Jerzy Zitzman i Władysław Nehrebecki
Leszek Lorek
18
Studio Filmów Rysunkowych najpierw było w Katowicach. Powstało przy „Trybunie Robotniczej”, a założycielami studia był Wilhelm Szewczyk. Władze doszły do wniosku, że skoro Amerykanie produkują filmy rysunkowe, to w Polsce też można to robić. Zwołano przez tęże „Trybunę” zebranie. Skrzyknęło się kilku facetów, między innymi Władysław Nehrebecki, bracia Lachurowie – Zdzisław i Maciej, Witold Giersz, Leszek Lorek i Alfred Ledwie. Później „doskoczyli bracia Poznańscy – Mieczysław i Zdzisław, no Lechosław Marszałek i Wacław Wajserl – przepiękna jednostka, wspaniały człowiek. Potem dołączył Mieczysław Janik, dźwiękowiec z Łodzi. Prawdziwych pasjonatów było chyba sześciu. Tu będę mówił już o historii, której bardzo dobrze nie znam, tylko z opowieści innych ludzi, po konkrety trzeba by sięgnąć do źródeł. Pierwszy lokal dostali gdzieś w Szczyrku, w jakiejś willi, która stała na uboczu. Potem przeniesiono siedzibę do Bielska-Białej na ulicę Mickiewicza, do pięknej dużej willi z ogrodem, gdzie teraz jest takie ładne przedszkole. Kolejna przeprowadzka była już tam, gdzie studio jest obecnie. Nie wiem, dlaczego przeniesiono siedzibę do Bielska-Białej. Tak zdecydowały ówczesne władze. Ludzie tworzący wtedy studio to głównie przyjezdni, ale była to grupka młodych zapaleńców. Połączyła ich jedna wspólna idea – film animowany. Pierwszy film, który zrealizowali, nazywał się „Traktor numer jeden”. Był okropny. Czasy były pionierskie, więc to taka propagandówka była. Zrobili film, z tego, co wiem, na kliszach, bo wtedy to się robiło na kliszach. Technika była taka, że cały rysunek był na przeźroczystej kliszy, którą kładziono na dekoracje, i te kliszowe rysunki, które się animowały, były na statycznym lub przesuwanym obnośnie tle. Jak traktor jechał, to tło się przesuwało, a potem wszystko klatka po klatce się robiło. No i postaci były koszmarne. Ten traktor był najważniejszy i najohydniejszy. Film nie do oglądania. Nie wiem, czy jeszcze istnieje, prawdopodobnie nie. Zrobiono go wtedy na taśmach bardzo łatwopalnych, z plastiku, z którego wytwarzano również wybuchowe piłeczki pingpongowe. Nie było wtedy takich folii jak dziś, więc jeden z realizatorów znalazł rozwiązanie. Poszukiwano technik i materiałów, to były pionierskie, dosłownie kopalne czasy. Znaleziono taką folię, goście odzyskiwali srebro ze zdjęć rentgenowskich. Myli tę kliszę, aż stawała się w miarę przeźroczysta. Na tym właśnie podłożu powstał pierwszy film. Gdzieś potem znaleziono producenta i robiono te folie, nazywało się to celuloid. A wtedy te celuloidy były łatwopalne, trzeba było uważać. Wtedy wszyscy palili papierosy. Ktoś zaprószył ogień... Wybuchł pożar, spalił się magazyn z filmami. Wyrwało połowę dachu. Potem dobudowano nowe pomieszczenia. Część, która jest dzisiaj na trzecim piętrze, to już jest dobudówka. Zrobiono również piękną, jak na tamte czasy salę kinową i studio nagrań, była również montażownia. Porządnie, fajnie to zrobili dzięki temu wy-
Kadr z filmu „Oracz”
buchowi. Mniemam, że gdyby nie pożar, gnieździliby się do dzisiaj tak, jak na samym początku. A wracając do Krakowa, to prezentowano tam też mój inny film. Właściwie był to debiut. Najpierw film zdobył nagrodę za granicą, a potem go zauważono w Polsce, jak to zwykle bywało. Naczelny Zarząd Kinematografii wysłał ten film do Annecy we Francji, nie wiadomo dlaczego. Tam zdobyłem główną nagrodę ex aequo z pewnym Holendrem. To był mój pierwszy zagraniczny wyjazd. Znaczy poza Polską, za żelazną kurtyną, byłem z „Reksiem” w dawnej Czechosłowacji, byłem w Bratysławie. Festiwalu w Bratysławie nie pamiętam zbyt dokładnie, ale było świetnie… Postrzegano mnie tam jak człowieka z Zachodu. Pokazano mi Bratysławę – przepiękne miasto. W Annecy poznałem bardzo sympatycznego mężczyznę, syna naszego konstruktora i atomisty światowej sławy, Kulara. Ten się nazywał Jerzy, czyli George Kular. Usłyszał on na basenie przy hotelu mowę polską i podszedł po prostu, zapytył, czy może się dosiąść. Ten George Kular zaprosił mnie i kolegą, z którym byłem, ale kolega zniknął na „Pigalu”. Poszliśmy tam razem, nie wiem dlaczego od razu do mnie się „przytargała” piękna panna, bardzo wymalowana jak na tak wczesną porę, jedenasta to dla Francuzów rano… I ona od razu startuje do mnie. Ja miałem taką torbę z jakimś napisem po polsku. „O, Polako, Polako…” – zaczęła konwersację. Ja patrzę, a ona ma limo walnięte pod okiem. To był transwestyta. „No ładnie, ja stąd spadam” – pomyślałem i tak zrobiłem. Mój kolega został, ślad po nim zaginął, zniknął w ogóle. Już nie przyjechał
na tę kwaterę, gdzie mieszkaliśmy u Kulara, który nas zaprosił. Był bardzo bogatym człowiekiem. Miałem wtedy możliwość, żeby zostać we Francji… No ale rodzina, dziecko malutkie, wróciłem do stanu wojennego. Mogłem ściągnąć rodzinę, mogłem… Najgorsze koszta w życiu ponosi się za kompromis. Człowiek całe życie płaci właśnie za kompromis, mogło być tak wspaniale, a wyszło jak zawsze…Takie były czasy. Nie można było tak powiedzieć, że wyjścia nie ma żadnego, wracaj, bo rodzina. Mogłem zostać. Mogłem próbować ściągnąć bliskich, ale jak? Stan wojenny. Nie było łatwo wyciągnąć rodzinę z kraju. Ja jestem jak bocian, niestety. Wracam do gniazda. Wróciłem i od razu w wir pracy. We Francji zdobyłem nagrodę, ale przyjechałem z tą nagrodą do Polski. Taka lichutka była, jak na tamte warunki, ale kupiłem za nią garbusa, złotego. No ale ten garbus też był strasznie lichy, jak się później okazało. Miał łyse opony. Byłem taki szczęśliwy, że auto jedzie… To było najważniejsze, ale nie sprawdziłem opon, nie sprawdziłem nic, zupełnie nic… Nawet bym się w nim spalił, bo nagle instalacja podczas jazdy się zaczęła tlić. Z silnika z tyłu wydobywał się dym. Po sprawdzeniu na kanale w warsztacie okazało się, że auto takie „wypicowane” było tylko z wierzchu. Wszystko odlatywało, gdy tylko poskrobać paznokciem… Ale był wóz, piękny. To takie mam wspomnienia z Annecy.. Potem ten sam film też zdobył nagrodę, którąś tam, już nie pamiętam jaką, i jeszcze raz pojechał do Teheranu. Ja wtedy nie pojechałem, tylko z komitetu partii jakiś człowiek za mnie napisał w oświadczeniu, że twórca jest zajęty przy realizacji innego filmu. C.D.N.
19
biznes w regionie
Tutejszy globalny wydawca gier Z właścicielami firmy IMGN.PRO Łukaszem Kubiakiem i Bartoszem Moskałą rozmawia Agnieszka Ściera, zdjęcia: Paweł Górowicz
20
IMGN.PRO TO BIELSKA SPÓŁKA PROWADZONA PRZEZ DWÓCH MŁODYCH PRZEDSIĘBIORCÓW, KTÓRZY ZALEDWIE W CIĄGU SZEŚCIU LAT STWORZYLI GLOBALNEGO, LICZĄCEGO SIĘ NA RYNKU GIER WYDAWCĘ. AMBITNIE I SYSTEMATYCZNIE ROZWIJAJĄ FIRMĘ POWIĘKSZAJĄC JEJ LUDZKIE ZASOBY. ICH AUTORSKA GRA WŁAŚNIE TRAFIŁA NA KONSOLĘ.
21
biznes w regionie
Agnieszka Ściera: Kiedy powstała firma? Łukasz Kubiak: Dokładnie sześć lat temu, na początku kwietnia. Wystartowaliśmy tylko we dwóch i skupiliśmy się wyłącznie na wydawaniu gier, i to na małym obszarze, głównie obsługiwaliśmy Polskę, Czechy i Słowację. Z czasem dokładaliśmy do tego kolejne terytoria, ponieważ udawało nam się trafiać z tytułami w popyt. Aż w pewnym momencie udało nam się wydać pierwszą grę globalnie. Była to offroadowa symulacja „Spintires”. Jesteśmy w tym momencie chyba jedyną firmą z Polski, która pomimo niedużych rozmiarów jest jednak globalnym wydawcą gier przeznaczonych na PC. AŚ: Czyli wymyślacie gry, produkujecie i sprzedajecie? Bartosz Moskała: Działamy dwukierunkowo. Są tytuły wymyślone i zrobione przez studia z zewnątrz, z którymi my współpracujemy i sprzedajemy ich gry. Bardzo dużo mniejszych developerów ma z tym problem, ponieważ ta branża ma bardzo wielu twórców, ale nielicznych wydawców, którzy są w stanie zaopiekować się olbrzymią liczbą tytułów, które się tworzy. ŁK: Mają problem, by przebić się z reklamą, stworzyć skuteczną kampanię marketingową, zrobić ładne wydanie, znaleźć dystrybutorów na całym świecie, którzy się zdecydują wyłożyć tytuł na sklepowe półki. To jest dość żmudny proces. I tam pojawia się właśnie miejsce dla nas i naszego doświadczenia. Przygotowujemy kampanię reklamową, opakowanie, oferujemy sieć partnerów dystrybucyjnych na wszystkich najważniejszych rynkach na świecie. BM: Swoją działalność rozpoczęliśmy od wydawania gier i dzięki temu mogliśmy rozwinąć firmę, ale naszym marzeniem było też tworzenie własnych gier i do tego dążyliśmy – aby móc w naszym studiu w Bielsku-Białej realizować własne produkcje z własnej
22
wyobraźni. Zresztą od tego wzięła się nazwa naszej firmy – Imagination, obecnie to skrócony label IMGN.PRO. Pierwszą naszą produkcją stworzoną całkowicie przez nas była gra pt. „Kholat”. Jest to gra stworzona w oparciu o prawdziwe wydarzenie, które miało miejsce w latach 50. w Rosji. To tragiczna historia grupy studentów, którzy zginęli w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach, w drodze na szczyt góry Otorten. ŁK: Nie tworzyliśmy gry dokumentalnej. Chcieliśmy przedstawić bardziej fabularyzowaną wersję tej historii. To tragiczne wydarzenie jest jedynie wątkiem przewodnim naszej opowieści. Stworzyliśmy alternatywną wizję, w której nasz bohater podąża śladami owej grupy studentów, próbując ustalić, co się z nimi stało.
Naszym celem stało się inicjowanie takiego przedsięwzięcia, aby tutaj zbudować i wychować z nami kadrę ludzi. W efekcie ściągnęliśmy specjalistów z Krakowa, Katowic, Warszawy czy Gliwic. Osoby, które teraz przyjmujemy na staże, są już z Bielska-Białej i mają możliwość uczenia się od najlepszych.
23
biznes w regionie robimy w tym momencie, są kilkukrotnie większe od tego, co robiliśmy jeszcze dwa, trzy lata temu. Nasze aspiracje też są dużo większe. AŚ: Jakie są te aspiracje? BM: Gdyby zadano mi to pytanie dwa lata temu, odpowiedzią byłoby wydanie pierwszej własnej gry, ale to już zrobiliśmy. Później przyszedł taki okres, że chcieliśmy wydać także grę na konsolę. I tydzień temu ten cel zrealizowaliśmy. Na pewno jesteśmy pierwszą w Bielsku-Białej firmą, która wypuściła grę na konsole nowej generacji. Obecnie naszym celem jest sprzedać milion egzemplarzy jednej z naszych produkcji.
AŚ: Mimo że jestem osobą niegrającą w gry komputerowe, trafiłam na informację o grze opartej na tej historii. Nawet nie przypuszczałam, że poznam jej twórców. BM: Powstawały filmy na ten temat, wiele dokumentów, książek, ale z grą wyszliśmy pierwsi. Nikt wcześniej nie zaadaptował tej historii na grę. My zagospodarowaliśmy tę przestrzeń i to był pierwszy krok w kierunku własnego developmentu, czyli produkowania własnych gier. Ponieważ w Bielsku-Białej jest niewiele osób tworzących gry komputerowe, musieliśmy ściągnąć tutaj ludzi z innych miast Polski, a nawet z zagranicy. ŁK: Nie robi się tu gier, więc nie ma też zaplecza, nie kształci się w miejscowych uczelniach kadry w tym kierunku. AŚ: Jest rozpoznany problem, nie ma pracowników, to dlaczego tutaj jesteście, a nie na przykład w Warszawie albo Katowicach? ŁK: Kochamy Bielsko-Białą (śmiech). Próbowano nas ściągnąć do Warszawy do pracy w bardzo dużej firmie. Ale odmówiliśmy. Jesteśmy silnie związani ze swoim regionem i od początku Bartek i ja mówiliśmy, że chcemy wspólnie coś tworzyć w Bielsku-Białej. BM: Naszym celem stało się inicjowanie takiego przedsięwzięcia, aby tutaj zbudować i wychować z nami kadrę ludzi. W efekcie ściągnęliśmy specjalistów z Krakowa, Katowic, Warszawy czy Gliwic. Osoby, które teraz przyjmujemy na staże, są już z Bielska-Białej i mają możliwość uczenia się od najlepszych. Mamy grupę ludzi, którzy pracowali przy „Wiedźminie 3” – największej polskiej produkcji. ŁK: To jest najlepsza gra na świecie, uhonorowana ponad dwustoma najważniejszymi branżowymi nagrodami. Dlatego osoby, które przychodzą do nas pracować, mają szansę uczyć się od naprawdę najlepszych. Zatrudniamy także pracowników z naszej okolicy, którzy nie mają de facto doświadczenia przy produkcji gier, ale chcą się uczyć. AŚ: Czy współpracujecie z uczelniami? ŁK: Bardzo byśmy chcieli, bo chętnie dzielimy się wiedzą. Jesteśmy zaangażowani choćby w startupy, ale trudno nam do tych uczelni dotrzeć. Być może dlatego, że jesteśmy w Bielsku-Białej jeszcze mało rozpoznawalną firmą, a nie mamy też tyle czasu, żeby ciągle poszukiwać kontaktów. BM: Tak jak wcześniej wspomnieliśmy – to, że jesteśmy w Bielsku-Białej, to jest bardzo świadoma decyzja. Dlatego też przenieśliśmy się w nowe miejsce, gdzie mamy więcej przestrzeni. Pracuje tu już ponad dwadzieścia osób i ciągle się rozwijamy, zatrudniamy nowych pracowników, ponieważ projekty, które
24
AŚ: Czy konkurencja w Polsce jest duża? BM: Jest bardzo duża. Dlatego też nie przenieśliśmy się do Warszawy. Tamtejszy rynek jest już bardzo nasycony ludźmi, którzy zajmują się produkcją i wydawaniem gier. AŚ: To, że jesteście w Bielsku-Białej, poza dużymi aglomeracjami, chyba nie ułatwia wam realizacji celów. ŁK: Prawdę mówiąc, wcale nam to nie przeszkadza, bo skupiamy się na międzynarodowym rynku. Rynek polski jest bardzo fajny, jeśli chodzi o branżę gier, ale jednak działamy globalnie. Dla naszych zagranicznych partnerów nie ma znaczenia, czy jesteśmy w Bielsku-Białej, Krakowie czy Warszawie. Przynajmniej raz w miesiącu mamy tutaj gości z zagranicy. BM: Staramy się ich tutaj zapraszać, żeby widzieli, jak pracujemy. Wypracowanie osobistych relacji z partnerami jest bardzo ważną częścią tego, jak prowadzimy biznes. ŁK: Warszawa jest dla nich oczywistym punktem. Gościliśmy niedawno swojego paryskiego partnera, który był zachwycony Bielskiem-Białą, jego spokojem, brakiem wielkomiejskiego zgiełku. Tutaj jest dużo bardziej kameralnie, to ma swój urok. AŚ: Informatycy mogą pracować przecież on-line. BM: Nie do końca. Są oczywiście studia developerskie, które bardzo mocno stosują outsourcing. Korzystają z zasobów ludzkich w Indiach, na Filipinach lub w Chinach. Są jednak zadania, których stworzenie wymaga pracy zespołowej. Chodzi tu o część kreatywną, spójną wizję projektu. Tego nie da się stworzyć, gdy uczestnicy są rozrzuceni po świecie. I tutaj wielkim atutem jest to, że siedzimy w jednym miejscu. ŁK: Do tego dochodzą również prozaiczne sprawy, jak na przykład kontrola pracy. Trzeba wiedzieć, co zespół robi, i ewentualnie korygować niektóre pomysły. BM: Poza tym każde tworzenie kreatywne to są emocje. On-line tych emocji brakuje. Nie czuć, że jest na coś ciśnienie, adrenalina, że coś trzeba zrobić. Łatwiej i szybciej jest rozwiązywać problemy werbalnie na miejscu. On-line mogłoby to być wręcz niemożliwe. AŚ: Jak wygląda wasza praca, jak rozpoczyna się od podstaw tworzenie gry komputerowej? ŁK: Na początku najważniejsza jest koncepcja. AŚ: Zbieracie się, siadacie przy stole i… ŁK: I rzucamy pomysłami. Czasami jest to wiele koncepcji, które zaczynają się zlewać w jedną całość. Padają ciekawe propozycje, a potem łączymy to wszystko we wspólną wizję. BM: Najlepsze pomysły przychodzą poza pracą (śmiech), przy luźnych rozmowach, po obejrzeniu jakiegoś filmu i gdybaniu, co by było, gdyby wykorzystać jakiś pomysł i zrobić z niego grę.
I często okazuje się, że tego jeszcze nikt nie zrobił. ŁK: W Bielsku-Białej bardzo dobrymi miejscami, gdzie aktywność twórców gier jest wysoka, są Browar Miejski, Galeria na Wzgórzu itd. (śmiech). AŚ: Słowem tam, gdzie człowiek jest „wzmocniony”. BM: Zdecydowanie, kiedy jest w dobrym towarzystwie. ŁK: Następnie siada się do przerzucenia tego pomysłu na papier. Spisujemy, czytamy kilka razy i wyrzucamy niepotrzebne elementy. Powtarzamy ten proces ze dwadzieścia razy, aż w końcu uznajemy, że jest to już w jakiejś formie akceptowalne. Mając taki wstępny koncept, można już zacząć tworzyć podwalinę gry, u nas nazywa się to design document, czyli dokument określający dokładnie, jak ma wyglądać produkcja. Czasami jest to pokaźny plik liczący nawet kilkaset stron. W nim dokładnie, punkt po punkcie określamy, jak wyglądać ma cała gra. AŚ: Czy robi to cały zespół, czy wy jako właściciele? ŁK: To zależy tak naprawdę od podziału obowiązków. W przypadku „Kholata” my. W przypadku naszej kolejnej produkcji robili to ludzie do tego wyznaczeni. Na dalszym etapie produkcji zaczynają pracę nad projektem osoby, które z pomocą tego dokumentu zaczynają kreować wirtualny świat. Czyli wszystko to, co można w grze zobaczyć, zaczyna się tak naprawdę na papierze. Następnie jest to za pomocą któregoś z dostępnych silników graficznych krok po kroku przekładane na to, co gracze finalnie mogą zobaczyć na ekranach swoich komputerów. My korzystamy z silnika, który nazywa się Unreal Engine 4, to jedno z lepszych narzędzi na świecie. BM: Jest to po prostu gotowe rozwiązanie, jeśli chodzi o podwaliny programistyczno-graficzne. Nie trzeba tworzyć samego narzędzia,
za pomocą którego zrobi się grę, tylko licencjonuje się program, dzięki któremu od razu można realizować swoją wizję. AŚ: Na czym to polega? ŁK: Wyobraźmy sobie pustą przestrzeń, na której nagle ktoś zaczyna tworzyć świat, czyli podłoże, skały, drzewa itd. Ale to wszystko jest na początku nieruchome. Graficy tworzą konkretne obiekty, budynki, przedmioty, które następnie możemy umieścić w tym świecie. Programiści zaczynają tworzyć mechanikę, która sprawi, że wszystko to ożyje. Pojawią się tam animowane modele postaci, wykonujące określone, zaprogramowane funkcje. Im bardziej skomplikowana gra, tym tych operacji jest więcej. Poruszanie się, walka, rozmowy. Jest tego bardzo dużo i elementy składowe zależą od projektu, nad którym się pracuje. BM: Wiele osób sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo skomplikowany jest to proces. Wydaje się, że stworzyć grę komputerową to żadna filozofia. Tymczasem do tego całego procesu potrzebujemy pisarzy, grafików 2D i 3D, programistów, i to o bardzo różnych zestawach umiejętności. Potrzebujemy animatorów komputerowych, my swojego znaleźliśmy w Hiszpanii, ściągnęliśmy go do Bielska-Białej z Malagi, ponieważ trudno taką osobę znaleźć na miejscu. BM: Do realizacji gry komputerowej potrzebni są również designerzy, czyli twórcy gry, twórcy poziomów. Są to osoby, które sprawiają, że wszystkie elementy gry są zgodne z tym, co założyliśmy w design document. AŚ: Sami także programujcie? BM: Niestety nie jesteśmy obdarzeni takimi umiejętnościami (śmiech). ŁK: Pełnimy funkcje producenckie. Ja do tego piszę fabuły, scenariusze.
25
biznes w regionie
Taką przyjęliśmy zasadę, że jeżeli na coś nas nie stać, to znaczy, że jeszcze nie doszliśmy do tego. To bardzo zdrowe podejście do biznesu i tego się trzymamy.
AŚ: OK, spotykacie się, omawiacie, powstaje design document, a jak długo trwa proces samej produkcji gry? ŁK: To wszystko zależy od skali gry. Jeżeli chodzi o naszą pierwszą produkcję, to tworzyliśmy ją około roku. Nad swoją nową grą pracujemy od ponad roku, a jesteśmy jeszcze daleko od zakończenia jej realizacji. AŚ: Jak jesteście w stanie utrzymać firmę przez ten czas, kiedy gra się dopiero produkuje? BM: Ze swojej działalności wydawniczej, od której zaczęliśmy. ŁK: Gdyby nie ta działalność, to każda nasza własna produkcja musiałaby zarobić na utrzymanie całego studia. Ale to nie jest łatwa branża, nie można liczyć na to, że każdy wytworzony tytuł z miejsca zostanie bestsellerem. Dziennie na świecie wydawanych jest kilkanaście tytułów. Przebić się przez to wszystko jest bardzo trudno. Do tego dochodzą potężne produkcje, z ogromnymi budżetami, z potężnymi kampaniami reklamowymi. BM: Na szczęście wypracowaliśmy sobie siatkę partnerów, zarówno dystrybucyjnych, jak i developerskich. Dzięki naszej solidności bardzo wielu twórców zgłasza się do nas z zapytaniem, czy nie zechcielibyśmy wydawać ich tytułów. Dlatego kalendarz wydawniczy mamy gęsto zapełniony. ŁK: Obecnie w kwartale wydajemy tyle tytułów, ile wydawaliśmy na początku działalności w ciągu roku. Dlatego też zaczęliśmy ostrzej selekcjonować produkcje. Nie jesteśmy bardzo dużą firmą i nie chcemy brać na siebie wszystkiego, więc staramy się wybierać takie tytuły, w których widzimy potencjał. AŚ: Sami testujecie wszystkie gry? ŁK: Wszystkich nie bylibyśmy w stanie, ale w każdą grę, którą wydajemy, gramy. Od najmłodszych lat jesteśmy z zamiłowania graczami. Natomiast proces wydawniczy wymaga znacznie poważniejszych testów. Kiedy na przykład przeprowadzamy lokalizację, czyli tłumaczymy jakąś grę z angielskiego na polski, to
26
testowanie takiej gry może być bardzo żmudne i długie. Dlatego musimy korzystać z zewnętrznych agencji lokalizacyjnych. Nie mielibyśmy na to fizycznie czasu. AŚ: Znacie się od dzieciństwa? BM: Znamy się ze swojej pierwszej wspólnej pracy. Od ponad dziesięciu lat. To było w firmie TopWare Poland. Było to miejsce, gdzie mogliśmy się zrealizować. Jedyna firma w Bielsku-Białej, która zajmowała się wydawaniem i produkcją gier komputerowych. Prekursor, jeśli chodzi o Polskę. W latach 90. to było potężne studio zajmujące się tą gałęzią rozrywki, dziś pewnie niewielu o tym pamięta. Pracowało tam ponad sto osób. To była swego czasu jedna z najprężniej rozwijających się firm. Dołączyliśmy do niej już praktycznie na sam koniec. Zatrudniono nas jako osoby, które znają się na grach, do testowania i wydawania. Dla nas, jako młodych ludzi, była to szansa na wejście w tę branżę. Niestety dla tej firmy było już za późno na restrukturyzację. AŚ: I to był impuls dla was, aby zrobić coś własnego? ŁK: Tak, to był dla nas impuls. Stwierdziliśmy, że trudno, nie udało się, ale sama koncepcja takiej działalności to dobry pomysł. Spróbujmy zrobić coś swojego. Mamy już trochę znajomości i punkt zaczepienia w tej branży. Chcemy robić gry, nie mamy na to budżetu, zacznijmy od wydawania, zbudujmy jakiś kapitał, rozkręćmy to. BM: Zaczynaliśmy od kompletnego zera. Nie braliśmy żadnych kredytów. Nie korzystaliśmy z żadnej pomocy zewnętrznej. ŁK: Nasz budżet pozwolił tylko na zakup dwóch komputerów, dwóch biurek i krzeseł do nich. Musieliśmy przekonać swojego partnera z Czech do tego, żeby dał nam szansę na wydanie zbioru jego starych gier, które już wcześniej pojawiły się na polskim rynku. Planowaliśmy wydać je ponownie tak, żeby mu się to opłacało. Pamiętam, że mieliśmy jeszcze zabezpieczony budżet na wynajem biura, chyba na trzy miesiące, i to było wszystko.
Jak się nie uda, to koniec. BM: Po prostu alternatywą było pójście do innej pracy. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i udało się. Jak taki wolny walec zaczęliśmy się rozkręcać i teraz już jesteśmy w dobrym miejscu. AŚ: Mając doświadczenie z firmy, w której pracowaliście, i widząc jej losy, czy nie macie obaw o siebie, o swoją firmę, że podzieli los poprzedniczki? BM: To była zdecydowanie dobra lekcja. Wiemy, jakich błędów nie popełniać, choćby największego – przeinwestowania. To, co mamy, jest wyłącznie efektem naszej pracy, a nie zaciągniętych kredytów. Taką przyjęliśmy zasadę, że jeżeli na coś nas nie stać, to znaczy, że jeszcze nie doszliśmy do tego. To bardzo zdrowe podejście do biznesu i tego się trzymamy. ŁK: Oczywiście, że popełniamy błędy, ale wychodzimy z założenia, że na błędy musi nas być stać. Dzięki temu od początku istnienia spółki z roku na rok odnotowujemy wzrost, rozwijamy się, przyjmujemy ludzi i widać, że ta nasza polityka się sprawdza. AŚ: Oprócz tego, że rozwijacie firmę, inwestujecie i zatrudniacie ludzi miejscowych, to także dzielicie się zyskami. ŁK: W tym momencie jesteśmy zaangażowani we współpracę ze Startup Podbeskidzie. Dzielimy się swoją wiedzą podczas spotkań networkingowych z młodymi ludźmi, którzy coś chcą tutaj zrobić, ale brak im doświadczenia. Sponsorujemy też drużynę TS Podbeskidzie. Na ten moment to tyle, ale chcielibyśmy więcej. Bo lubimy to miasto. BM: Chcielibyśmy dotrzeć do osób, które mają plany działania w branży gier, a nie wiedzą, że jest takie miejsce jak nasza firma. AŚ: Jesteście w stanie wyobrazić sobie siebie za dziesięć lat? ŁK: Mamy plany, wiemy, gdzie byśmy chcieli być za jakiś czas. Tak naprawdę wszystko bardzo szybko się rozwija. Zaledwie sześć lat temu zaczynaliśmy we dwóch. Dzisiaj jest z nami dwadzieścia osób i już myślimy o powiększeniu biura. BM: Staramy się być pragmatyczni. Staramy się przewidywać na rok w przód. Chcemy stworzyć świetną produkcję. Niebawem lecimy do Stanów na pierwszy pokaz naszej najnowszej gry pt. „Seven: The Days Long Gone”, który odbędzie się podczas największych targów na wschodnim wybrzeżu – PAX East w Bostonie. To ważny dla nas moment, po którym stwierdzimy, czy nasz pomysł to było TO, czy jednak trzeba coś zmienić. Za rok bardzo chcielibyśmy mieć świetnie ocenianą grę, bo to się liczy w naszej branży. Chcemy, żeby wszyscy zaangażowani w ten projekt czuli, że zrobiliśmy dokładnie to, o czym marzyliśmy. A za dziesięć lat – chciałbym, żeby mówiło się o nas, tak jak mówi się o Studiu Filmów Rysunkowych, że jest w Bielsku-Białej firma, która tworzy produkcje znane na całym świecie. Żeby ludzie, mówiąc „Bielsko-Biała”, wymieniali także nasze studio. AŚ: Dziękuję za rozmowę. ŁK i BM: Dziękujemy.
27
pasje
KOCHAĆ ZAPACH ZIEMI Marek Kóska swoją szkółkę drzew i krzewów owocowych prowadzi w Janowicach obok Bielska-Białej. Schowana w otulinie lasu, jest miejscem magicznym, w którym dorastają młode drzewka starych i zupełnie nowych odmian. Oprowadzana po szkółce mam okazję oglądać ledwo odrośnięte od ziemi owocowe „niemowlęta”, wyższe okazy z widocznym miejscem szczepienia a także stare, ogromne drzewa okalające dom od wielu, wielu lat
Z Markiem Kóską rozmawia Anita Szymańska, zdjęcia: Ula Kóska
28
ASz: Sadownictwo – to pana pasja czy praca? Marek Kóska: Uprawa drzew i krzewów owocowych jest niekończącą się przygodą i nauką. Dajmy na to taki pigwowiec, zawsze było mówione, że jest trujący, a przecież jakie z jego owoców są wspaniałe nalewki. Otóż trujące są pestki i do nalewek należy bezwzględnie usunąć gniazda nasienne, choć nie jest to proste ze względu na twardość owoców. ASz: To może od pana dowiem się, dlaczego moja pigwa nie chce zaowocować? MK: Może trzeba będzie zrobić wymianę, bardzo stara? ASz: Dwa lata temu posadzona. MK: To trzeba dać jej szansę. Jest to jeszcze młodzież i może się wiele zmienić na korzyść. My tu mamy krzew posadzony w 1980 roku, podarowany mojemu tacie. Jest to już duże drzewo, bardzo owocujące. W fazie kwitnienia wygląda niebywale – obsypane dużymi, białymi kwiatami. To bardzo dekoracyjne drzewo, przez pewien czas zapomniane, niedawno przez kilka lat było poszukiwane i teraz znów nie jest modne. Właśnie po dużych, białych kwiatach, a potem po
gruszkowych owocach można odróżnić pigwę od pigwowca. ASz: Wiem, że odtwarza pan stare odmiany drzew. W jaki sposób się to odbywa? MK: Zawsze mój ojciec przygotowywał mnie do tego, aby wyjść naprzeciw klienta. Mówił: jeśli tylko jesteś w stanie komuś pomóc, to zrób to. To się wiąże właśnie z odtwarzaniem starych gatunków. Na pewno pamięta pani smak owoców z dzieciństwa, za tym smakiem się po prostu tęskni. Wielu klientów, którzy do mnie przychodzą, pyta, czy jest szansa na odrodzenie takiej właśnie starej odmiany. Nie ma z tym żadnego problemu. Przygotowuję klienta i instruuję go, co ma zrobić, on przywozi mi gotowe zrazy (jednoroczne pędy – przyp. red.), ja je szczepię, a w tym samym dniu klient może odebrać zaszczepiony produkt i posadzić u siebie. Nie mogę takich drzew trzymać na szkółce, gdyż mam tu strefę izolacyjną od drzewek, które tu produkuję. Ale zaszczepienie materiałem klienta i wydanie go jak najbardziej wchodzi w grę. Bardzo mnie to cieszy, kiedy uda się dać nowe życie staremu – wydawałoby się – drzewu. Ogród ma być przyjemnością, a nie karą. A najbardziej cieszy wtedy, kiedy rośnie i owocuje.
29
pasje
ASz: Kto korzysta z takiej formy odtwarzania odmian? MK: W Lipowej k. Żywca powstało stowarzyszenie tradycyjnych sadów Śliwkowa Lipowa, które między innymi korzysta z mojej wiedzy. Celem stowarzyszenia jest przywrócenie w Lipowej tradycyjnych sadów śliwkowych ze śliwką żniwką (żółtą śliwką). Jest to średnio wczesna odmiana śliwy, często mylona z mirabelką. Śliwki dojrzewają od połowy sierpnia. Owoce są małe, owalne, żółte, a miąższ dobrze odchodzi od pestki. Żniwka wyróżnia się słodkim, winnym smakiem i aromatem. Śliwka żniwka była na terenie gminy Lipowa bardzo popularna, szczególnie w wyżej położonych miejscowościach (Ostre, Słotwina, Twardorzeczka). Dzisiaj śliwka żniwka występuje pojedynczo w sadach na terenie gminy. W ramach projektu z 2011 roku odtworzono 30 sadów na terenie Lipowej, Słotwiny i Ostrego. W późniejszych latach Stowarzyszenie w ramach kolejnych projektów pozyskało środki na założenie hodowli podkładek (obecnie ponad 500), które są stopniowo szczepione, nie tylko śliwką żniwką, ale też tradycyjnymi odmianami drzew owocowych: jabłoni, grusz, czereśni. ASz: A osoby prywatne? MK: Jak najbardziej! Miałem klienta, który latami mieszkał w domu otoczonym starym sadem. Przeprowadził się, ale owoce, które znał i lubił, chciał mieć znowu wokół domu. Przywiózł zrazy i odtworzyłem jego ulubione odmiany. Bardzo ważne jest, aby trafić w odpowiedni termin, ponieważ tego nie można robić o dowolnej porze roku. Czasem przygotowuję klientów sezon wcześniej, aby byli świadomi, kiedy i w jaki sposób mają przyciąć zrazy, jak je do mnie przetransportować, a następnie – jak pielęgnować takie nowe drzewko. Klienci dostają materiały, a nierzadko długi wykład na temat uprawy danej rośliny. ASz: Czyli ktoś, przeprowadzając się, może zabrać drzewo ze sobą? MK: Właśnie tak. Ono będzie młodsze, ale nadal będzie z nim. W 1981 roku, kiedy zaczęliśmy z żoną urządzać to miejsce, w którym rozmawiamy, była tu jedna jedyna jabłoń – grochówka. To jest nasze oczko w głowie, bo takich odmian już nie ma. Czy jadła pani kiedyś jabłka z kiszonej kapusty? Do kiszonej kapusty dodawało się właśnie grochówkę. Później te jabłonie przeszkadzały w ogrodzie i były wycinane. W przypadku szkółkarstwa klient musi mi zaufać. Najpierw rozmawiamy dosyć długo o jego oczekiwaniach i potrzebach. Pytam na przykład o to, czy w domu jest piwnica. Czasem ktoś
30
się obruszy, bo co to za pytanie. A to jest bardzo ważne, bo jeśli ktoś pyta o jabłka późne, to musi mieć miejsce do ich przechowywania w odpowiednich warunkach – choćby po to, aby nie zostać naraz z kilkoma skrzynkami jabłek. Nie chodzi przecież o to, że jestem wścibski, ale o to, aby dobrać takie owoce i taki okres dojrzewania, które dadzą właścicielowi najwięcej satysfakcji. I w taki sposób należy układać ogród – pod swoje potrzeby i możliwości. To jest bardzo przyjemne, kiedy wchodzi się do ogrodu, w którym jest jabłoń, śliwka, grusza. A kiedy nie ma piwnicy, dopasowuję takie odmiany, które sprawdzą się w danej sytuacji. Na przykład w ogrodach letniskowych, kiedy nie ma czasu na co dzień ich doglądać. Wtedy przyjeżdżając na taką działkę, klient ma po prostu przyjemność – tu coś dojrzewa, tam coś można skubnąć. Czysty relaks. Tak ma sad wyglądać, a nie żeby trzeba było mordować się z odmianami późnymi. Możemy też dobrać z tych starych odmian takie, które wytrzymują choroby. ASz: Dlaczego te stare odmiany nie są tak powszechnie dostępne i pozanikały? MK: Moda. Zachłysnęliśmy się Zachodem. Oczywiście wiele odmian tamtejszych jest rewelacyjnych. Na terenie Podbeskidzia nie ma wielkich tradycji sadowniczych ze względu na mikroklimat – czasem się uda, a czasem drzewa przemarzają. A jak to z sadzeniem drzew przy domach było? Dopóki budowało się domy, dopóty były one otaczane minisadami. Ten trend zatrzymał się w latach osiemdziesiątych, kiedy przestano budować. Jeżeli nie ma domu, nie ma ogrodu. Wówczas szkółki przerzuciły się na rośliny ozdobne. Ten czas wykorzystały dla siebie znakomicie, bo ludzie chcą mieć ładnie wokół domu. Później ruszyło budownictwo, a równocześnie do produkcji weszły drzewa towarowe. Prym wiodły Wyżyna Lubelska i Wyżyna Sandomierska, gdzie są znakomite tereny dla tych odmian. Produkcja towarowa jest bardzo intensywnie prowadzona chemicznie – niemal oprysk za opryskiem. Takie uprawy muszą się opierać na etyce, aby nie sprzedawać jabłek w zbytniej bliskości oprysku. Przy domu tego nie mamy. Te stare odmiany wytrzymywały, mimo jakiejś plamki dało się takie jabłka zjeść. Dlatego tak ważne jest, żeby klient przedstawił mi, czego oczekuje: jaki kolor, smak, soczystość, kruchość, termin dojrzewania. Teraz bardzo pomocny jest Internet, dotąd trzeba było chodzić z katalogiem, a dziś wystarczy wrzucić temat jakiejś odmiany i wszystko o niej klient może sobie sprawdzić. Jest to bardzo pomocne.
ASz: Jakie są bardzo stare odmiany, które pan szczególnie lubi? MK: Starking, starkingson – to są jabłka późne. Bardzo smaczne, rewelacyjne w smaku. Pamiętam, jak moi rodzice mieli swój sad i najchętniej jedliśmy właśnie starkingi. Opowiem pani takie zdarzenie. Po ogólniaku już prowadziłem szkółkę, choć formalnie była ona na ojca. Tu, gdzie stoi dom, była śliwka, węgierka. Siedziałem akurat na tej śliwce i jadłem te węgierki. Akurat przyszła komisja na szkółkę, chodzili, oglądali. Jeden pan mówi do mojego ojca: „Panie Antoni, a co to jest?”. Na to mój tata: „To są węgierki”. „Proszę pana, kto to widział produkować węgierki, teraz ludzie chcą czegoś innego” – mówi ten człowiek. A mój tata, ze stoickim spokojem właściwym nauczycielom, powiedział: „Proszę pana, pana dzieci muszą wiedzieć, co to jest dobry owoc. Jadł to dziadek, jem to ja, mój syn… i jego dzieci na pewno będą to jadły”. A ja na tym drzewie jadłem właśnie te węgierki. ASz: Czyli tata zaszczepił miłość do sadownictwa? MK: U nas babcia z zamiłowaniem parała się ogrodnictwem przydomowym. Ojciec stąd (Janowice k. Bielska-Białej, przyp. red.) chodził pieszo do szkoły ogrodniczej w Bielsku-Białej. Ukończył ją, potem tam był nauczycielem, kierownikiem, a w końcu dyrektorem. Kończyła tę szkołę moja najstarsza siostra, a potem także ja. Ta szkoła przygotowała wielu znakomitych ogrodników. Niekiedy może była traktowana po macoszemu, niesprawiedliwie słyszało się: „Jak się nigdzie nie nadajesz, idź do ogrodnictwa”. To tak nie jest. W tym zawodzie potrzeba dużo wiedzy, dużo pokory i z tymi roślinami trzeba rozmawiać. Kochać zapach ziemi. Jak przychodzi czas orki i jest ciepło, w domu mnie prawie nie ma. Stoję na polu i chłonę ten zapach. Dlatego jestem zakochany w Kaszubach, bo tam są ogromne, rozległe przestrzenie. Czasem mówię do żony, że wziąłbym traktor i pojechał cały dzień orać. To byłoby dla mnie przyjemnością. Dlatego jeśli tylko jest zapotrzebowanie na jakąkolwiek starą odmianę, trzeba ją odradzać. Oczywiście są to cykle modowe. Na przykład wspomniana pigwa – pięć lat temu było na nią szaleństwo, teraz się to wyciszyło. Antonówka – duże żółte jabłko, kilka lat temu poszukiwana była przez wszystkich. Potem ananas berżenicki, malinowa oberlandzka – to wszystko są poszukiwane odmiany. Ale na to trzeba czasu, bo produkcja trwa, zanim drzewko trafi do klienta. Niestety nieuczciwi sprzedawcy powodowani chęcią zysku sprzedają klientom zamiast poszukiwanych przez nich odmian, coś podobnego. A przecież potem ten, kto kocha przyrodę,
31
drzewka nie wytnie. Do produkcji trzeba się zatem przygotowywać. Dlatego wolę szczepić, jeśli jest szansa na przywiezienie zrazów z ogrodu. Wtedy klient ma w 100% to, czego oczekuje. Ja szczepię na tzw. przewodni, czyli jest podkładka, na niej półszlachetna odmiana, a na końcu odmiana szlachetna. Czasem można zrobić i tak, że na jednym pniu mamy dwie odmiany. Np. na dole papierówka. a na niej odmiana szlachetna. Jeśli ktoś potrafi, może z dołu wypuścić kilka konarów tej papierówki. Wtedy ciekawie to wygląda, różne owoce na jednym drzewku. ASz: W pana rodzinie wszyscy tak lubią ogrodnictwo? MK: To przyjemny zawód, ale wymierający. Starsza córka jest po Akademii Rolniczej w Krakowie, ale projektuje ogrody. Młodsza, Ula, jest z kolei pasjonatką fotografii. Obie mają świetną kreskę. Ojciec świetnie rysował, podobnie jak moja najstarsza siostra. Ale zdolności zostały wykorzystane w ogrodnictwie. ASz: To jest w sumie pokrewne, przecież ogrodnictwo jest bardzo kreatywną pracą. MK: Tak, trzeba mieć tę wyobraźnię. Na przykład trzeba przedstawić klientowi, jak roślina będzie wyglądać za kilka lat. Często zabieram klienta na szkółkę, aby wybrał sobie drzewko. Jest to najświeższy materiał, prosto z gruntu. Ale co klienta ma zobaczyć w kilku patykach? Dlatego rozmawiamy o pokroju, jaką to drzewko ma mieć wysokość, w jaki sposób można je wyprowadzić. Dlatego tak ważna jest rozmowa z klientem, czasem bardzo długa. ASz: Jakie drzewka pan produkuje? MK: W zasadzie pełny asortyment, czyli jabłonie w odmianach
32
od wczesnych, poprzez letnie, średnie i zimowe. Grusze, wiśnie i czereśnie, śliwy i brzoskwinie, morele, pigwę, agrest, krzewy jagodowe. Staram się robić to kompleksowo. Poza orzechami, które mają długi czas produkcji. Mam około ośmiu odmian jabłoni, w tym stare i nowe. Oczywiście dokładam nowości. Przebojem w nasz rejon wkrada się śliwka japońska Santa Rosa. Piękna śliwka w kolorze ciemnoczerwonym, z miąższem w takim ciemnym kolorze aż do pestki. Wytrzymuje nasz klimat, owoce są zdrowe, bez robaków, co jest ewenementem, bo śliwki lubią robaczywieć. Grusza chińska – wygląda jak jabłko, okrągła, z szarą skórką. Po dobrym dojrzeniu ma posmak rumu. Muszą być takie nowości, bo po prostu warto ich próbować. Mam też kilka odmian brzoskwiń. ASz: No właśnie, co z brzoskwiniami w naszym klimacie? MK: Można je uprawiać, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że jest to drzewo krótkowieczne – 8-10 lat, bo bardzo szybko wchodzi w owocowanie i szybko się eksploatuje. A do tego pojawia się na niej często choroba, w której pomagają dwa opryski zastosowane w odpowiednim terminie. Na drzewku, które daję klientowi, zawsze zawieszam adres, nazwisko i telefon. Jeśli klient ma jakikolwiek problem, zawsze może zadzwonić i dopytać o szczegóły uprawy. Mam klientów, którzy dzięki temu, że mają zaufanie, przyjeżdżają od lat i przywożą następnych. ASz: Trzeba mieć dużą wiedzę… MK: Tak, tu mam na przykład taką książkę uprawy, którą zakładał mój ojciec w 1982 roku, jak zaczynałem produkcję. Są tu zapisywane odmiany, podkładki, skąd nasiona, zrazy…
Aż do dziś można odtworzyć historię szkółki. Moja szkółka jest podzielona na pięć kwater, te kwatery są opisywane, na jakim etapie uprawy jesteśmy: czy pole odpoczywa, czy są tam dopiero zaszczepione podkładki. Co pięć lat wracam na tę samą kwaterę. Aby móc uprawiać i sprzedawać drzewka, muszę kupować podkładki z tzw. paszportami. Szkółka jest bowiem przedmiotem kilku, kilkunastu kontroli w ciągu roku. Przedmiotem takiej kontroli jest liczba, która musi się zgadzać, a także zdrowie prowadzonych drzewek. W przypadku stwierdzenia jakiejś zakaźnej choroby taki materiał może być po prostu spalony. Odkąd prowadzę szkółkę, jeszcze nie miałem takiej sytuacji. Muszą być prowadzone: zeszyt oprysków i pełna dokumentacja pochodzenia materiału. Dlatego tak bardzo trzeba dbać o zdrowie prowadzonych drzewek. ASz: I sporo się napracować? MK: Oczywiście, praca z drzewkami to w zasadzie ciągłe doglądanie, przycinanie, pielęgnacja, sprawdzanie. A i tak zdarzają się takie sytuacje, jak klęski żywiołowe, które obracają w niwecz całą uprawę. Miałem taką sytuację w swojej szkółce, kiedy dwa lata pracy poszły na marne w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut. Spadł tak niszczycielski grad, który poniszczył niemal wszystkie młode drzewka. Przekopywałem pole i płakałem z bezsilności. Miałem wówczas myśl, aby to wszystko rzucić. Dzierżawiłem wtedy dodatkowe pole, na którym rosła trawa, proszę mi wierzyć, że nawet nie chciało mi się tej trawy usuwać. Wówczas żona zrobiła mi niespodziankę i wypieliła to pole. Cóż było robić, obsadziłem je młodymi drzewkami… Los chciał, że wkrótce trafił się klient, który kupił ode mnie całą tę produkcję.
ASz: Jakie są najczęściej popełniane błędy, kiedy sadzimy i uprawiamy drzewka? MK: Może się to wydać dziwne, ale ludzie topią drzewka. Czyli zanim je posadzą, wkładają do wiadra z wodą na kilkanaście godzin. Długie moczenie powoduje zamieranie włośnikowych korzeni, czyli tych najdrobniejszych korzonków. I potem, po posadzeniu, takie drzewko nie chce rosnąć. Podlanie drzewa jest w porządku, ale nie zatapianie korzeni. Miałem tu u siebie też taką sytuację po ulewie, kiedy wszystkie korzenie się po prostu potopiły. Drugim błędem jest słaba wiedza ogrodnicza. Chodzi o przekazywanie klientowi wiedzy, aby był jak najbardziej zadowolony z owoców. Następny słaby punkt to brak planu ogrodu. Sadzenie drzewek przypadkowe, nie zapisanie ich odmian powoduje, że po kilku latach nie wiemy, co mamy na działce. A jest to szczególnie ważne, kiedy chcemy drzewka wymieniać. ASz: Czy ma pan jeszcze czas wolny, czas dla siebie? MK: Tak, drugą moją pasją poza ogrodnictwem są podróże z żoną na motocyklu. Kiedy tylko mamy wolną chwilę, wsiadamy na motor i jedziemy. A w czasie takich podróży po Europie oczywiście podglądamy kultury sadownicze w innych krajach, z zaciekawieniem dowiadujemy się o lokalnych sposobach uprawy i odmianach. Dziękuję za rozmowę. Osoby zainteresowane odtworzeniem starych odmian lub zakupem roślin, mogą skontaktować się z panem Markiem Kóską pod numerem telefonu: 606 336 326.
33
inicjatywy
fot. Lulu Design
Moda na region? Tekst: Michalina Sierny
CZY STAJEMY SIĘ LOKALNYMI PATRIOTAMI, JEŚLI CHODZI O BRANŻĘ MODOWĄ? WYDAJE SIĘ, ŻE TAK. LICZBA MAREK NAWIĄZUJĄCYCH DO HISTORII SWOJEGO REGIONU JEST OGROMNA. JAKIE PRODUKTY OFERUJĄ? OD UBRAŃ I DODATKÓW PO SZTUKĘ UŻYTKOWĄ CZY GRY DLA DZIECI I DOROSŁYCH. ZROBILIŚMY PRZEGLĄD I WYBRALIŚMY NAJCIEKAWSZE NASZYM ZDANIEM PROJEKTY Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO. OK. ZACZYNAMY.
34
fot. Miasto Tworzą Ludzie
I love BB
Z pewnością każdy z nas kojarzy bluzy z charakterystycznym serduszkiem. I nie chodzi tu o Nowy Jork… Ekipa Sweet Home Bielsko-Biała kilka lat temu wypuściła kolekcję „I love BB”, która od razu stała się hitem! Wysoka jakość. Ciekawa forma opakowania produktu (ekologiczne, ręcznie robione pudełka). Podkreślenie regionalnego charakteru projektu – całość wyprodukowana w Bielsku-Białej. Te elementy sprawiły, że wytworzyła się pewna moda na Bielsko-Białą wśród młodych ludzi! Bluza z „I love BB” stała się swoistym must have! Obecnie w ofercie są nie tylko bluzy (damskie i męskie), ale i naklejki, zapachy do auta i magnesy na lodówkę. „I love BB” rozpoczęła trend na marki czy projekty, które nawiązują do historii naszego miasta.
Miasto tworzą ludzie
To kolejna propozycja, którą warto znać bądź, mówiąc dokładnie, w którą warto się ubrać. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. W ofercie koszulki z fiatem 126 p, monumentalnym „Szkieletorem” czy też projekty z przymrużeniem oka, jak np. bielski ratusz z wąsami. Kawę też przy-
jemniej wypić w ulubionym kubku – oczywiście z motywem Bielska-Białej. Jeśli jesteś rodzicem i chcesz uczyć lokalnego patriotyzmu od maleńkości, przygotowano również coś dla Ciebie! Śpioszki z hasłem „Made in Bielsko-Biała” będą pasować jak ulał! Wszystkie produkty są wykonywane oczywiście w Bielsku-Białej. Na prezent czy pamiątkę dla naszych gości spoza miasta – idealne!
Little Vienna
Jeśli interesuje Was połączenie historii miasta z popkulturą, to koniecznie musicie sprawdzić projekty marki Little Viena. Pewnie wielu z Was zastanawia się teraz: czy tak się da? Tak! Hasłem przewodnim marki jest promocja charakterystycznych zabytków i atrakcji regionu. Dzięki pomysłowości i kreatywności twórców marki powstają naprawdę świetne projekty! Elektrociepłownia połączona z motywem bajkowym Walta Disneya? Czemu nie! Stalownik wpisujący się w trend „Star Wars”? Katedra Mikołaja z misją w kosmos? No i mój ulubiony projekt: Zamek Sułkowskich jako Lord of the Pigal. Przyznacie, że brzmi interesująco! Dodatkowo każda bluza pakowana jest
35
fot. Little Vienna
inicjatywy
fot. Little Vienna
fot. Lulu Design
w płócienną torbę tak samo oznakowaną. Czyli bardzo fajne 2 w 1. Oczywiście wszystko wyprodukowane oraz projektowane w Bielsku-Białej przez bielszczanina. Nowe projekty powstają, więc warto obserwować działania Małego Wiednia.
Mattshield
Dla fanów i fanek biżuterii również przygotowaliśmy propozycję. Marka Mattshield, pochodząca od słów „Matt” (imię właściciela marki) oraz „shield” (tarcza), jak i użyty do zaprojektowania bransoletek motyw srebrnych, mosiężnych i również złotych elementów ozdobnego zapięcia biżuterii nawiązują do symbolu związanego z polską historią oraz starosłowiańskimi tradycjami obronnymi, mającego postać tarczy, symbolizującej siłę, trwałość i wytrzymałość. Proces działalności wytwórczej tej firmy skupia się aktualnie głównie w okolicach Bielska-Białej oraz Krakowa. To właśnie z produktów wytwarzanych przez ponad 100-letnią tradycyjną bielską fabrykę lin oraz sznurów Bezalin powstają sznurko-
36
we wiązania używane do wykonywania charakterystycznie zwijanych obręczy bransoletek. W Bielsku-Białej prowadzony jest także żmudny proces ręcznego farbowania, obsuszania, a następnie łączenia pojedynczych elementów biżuterii w spójną całość. Szczególnie charakterystyczne dla opisanego produktu są wspomniane wyżej tarcze, stanowiące element masywnego zapięcia bransoletek. Wykuwane są ręcznie, specjalnie na zamówienie marki, w pracowni krakowskich jubilerów, na płytkach 12-gramowego mosiądzu lub srebra próby 925. Określenia te znacznie intensywniej zaczęły jednak kojarzyć się z zaletami samego produktu, odzwierciedlając w szczególności trwałość surowców użytych do jego wytworzenia oraz precyzję towarzyszącą jego ręcznemu wykonaniu. Z pewnością należy docenić kunszt ręcznego wykonania każdej bransoletki, dbałość o szczegóły i indywidualność projektów.
Lulu Design
Przenieśmy się teraz do magicznej krainy koloru, radości i folkowych wzorów. Lulu Design to marka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. To połączenie nowoczesności z góralskim charakterem regionu. Niejedna z nas z zazdrością patrzyła na modelki prezentujące kwieciste gorsety czy rozkloszowane spódnice w soczystych kolorach. Dbałość o szczegóły i detale oraz fakt, że większość projektów to pojedyncze egzemplarze, sprawiają, że każda klientka czuje się wyjątkowo. Jeżeli i Wy uważacie, że folk jest cool, to z pewnością znajdziecie coś dla siebie. W asortymencie firmy znajdują się nie tylko ubrania, ale i akcesoria do domu. A jak na tle Bielska-Białej wyglądają inne miasta województwa śląskiego? Trzeba przyznać, że mają się czym pochwalić!
Gryfnie
Prym wiedzie marka Gryfnie, która kultywuje i popularyzuje śląską kulturę i gwarę, projektując zabawne koszulki, torby, magnesy czy też ubranka dla najmłodszych. Firma realizuje również działalność edukacyjną dzięki grom i książkom wykorzystującym śląską gwarę czy opisującym historię Śląska.
bro.Kat
Jednak najbardziej zaskoczyła i zachwyciła mnie biżuteria z… węgla. Firma bro.Kat tworzy piękne dodatki do kobiecych stylizacji, dzięki czemu odkrywa nowe oblicze czarnej kopaliny.
Sadza Soap
W ten sam nurt wpisuje się również mar-
fot. bro.Kat
ka Sadza Soap, która oferuje czarne mydło glicerynowe z węglem aktywnym, wydobywanym 320 metrów pod ziemią w zabrzańskiej kopalni. Mydło zaprojektowała Marta Frank, nadając mu kształt bryły węgla, Kto by pomyślał, że będzie można umyć się węglem… Firm czy pracowni, które tworzą i działają na Śląsku, jest mnóstwo. Chcieliśmy Was zachęcić do własnych poszukiwań. Co jest zatem przyczyną mody na regio-
nalne marki? Przede wszystkim możemy się identyfikować z twórcami. Wszak są oni z tego samego miasta co my. Czasami są nawet naszymi rówieśnikami. Po drugie: projekty w fajny i niesztampowy sposób przedstawiają element historii naszego regionu. Po trzecie: stajemy się coraz bardziej świadomymi konsumentami, więc zwracamy uwagę na dbałość wykonania czy jakość materiałów. Pewne jest jedno. Moda na regionalne marki trwa! My kibicujemy im z całych sił! A Wy?
LINKI DO STRON: www.facebook.com/sweethomebielskobiala sklep.bielsko.biala.pl www.facebook.com/lttlvnna mattshield.pl www.lulu-design.pl www.gryfnie.com www.pracowniabrokat.pl www.sadzasoap.com
fot. Sadza Soap
37
kulinaria Na kolanie
Tekst: Roman Kolano
PRZE GRA NA
Jego prapraprapraprapraprapraprapraprapraprapradziadek był bardzo dziwny. Kiedy nie było jeszcze nic okrągłego na świecie, wiedziony instynktem próbował główką odbić księżyc w pełni. Podskakiwał, podrygiwał. Miał dryg. Był prostym, ale jeszcze przygarbionym człowiekiem. Kiedy przestał główkować, zwiedziony instynktem poznał kobietę i urodził mu się syn, z bardziej od niego okrągłą głową. Praprapraprapraprapraprapraprapraprapradziadek umiał się bardzo dobrze kiwać. Kiwał się od kołyski. Potrafił także kiwać palcem u stopy, a nawet wszystkimi palcami – niezależnie. Kiedy dorósł, kiwał się między drzewami lub spłoszonymi wrzawą zwierzętami w lesie. Nie wiadomo, dlaczego to robił. Natura była silniejsza od niego. Prapraprapraprapraprapraprapraprapradziadek znany był w rodzinie z tego, że robił świetne zwody. Mieszkał za wodą, więc wołali na niego „zawodnik”. Praprapraprapraprapraprapraprapradziadek bardzo lubił podawać. Podawał wszystko, co można było podać – wodę w szklance, kulę kulawemu… Największą radość sprawiało mu podawanie tego, co było okrągłe. Podawał przez okrągły rok i następny, i tak w kółko. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego to robi, a podawał bardzo dokładnie i precyzyjnie. Miał taki naturalny odruch. Potrafił także podać rękę. Sam nie wiedział, kiedy i dlaczego nauczył się także podawać nogami, później nogą na główkę, główką na nogę oraz nogą na nogę. Wszyscy się z niego śmiali, wzbudzając w nim kompleksy i frustrację. Kiedy chciał się zaręczyć, o mały włos poprosiłby kobietę o nogę zamiast rękę. Wstydząc się swojej przypadłości, umarł w zapomnieniu. Prapraprapraprapraprapraprapradziadek był bardzo przystojny, choć członkowie rodziny byli niskiego wzrostu i raczej korpulentni. Kobiety za nim szalały, szalały także przed nim. Potrafił bezbłędnie dośrodkować. Uwielbiał zmieniać pozycje. Mimo że lubił grę miłosną, czuł się niespełniony. Praprapraprapraprapraprapradziadek znany był z tego, że nigdy nie siedział na ławce. Lekarze nie potrafili wytłumaczyć,
38
dlaczego ma taki wydolny organizm, skoro nigdy nie siedział na ławce. Nie usiadł nawet na pierwszej randce w parku. Nigdy nie wyjaśniono jego fobii. Biedak wycieńczony niesiedzeniem zmarł na leżąco. Praprapraprapraprapraprapradziadek założył z kolegami zespół, bowiem w zespole grał bardzo dobrze. Kopał w bęben od zaokrąglonej, blaszanej strony. Niestety musiano rozwiązać zespół, ponieważ po każdym uderzeniu trzeba było albo zbyt długo szukać bębna, albo kupować nowy. Najczęściej grał w klubie. Zmarł w nędzy, jako niespełniony muzyk. Gra w muzykę nie była jego powołaniem. Prapraprapraprapraprapradziadek posiadał bardzo dziwne zamiłowanie. Uwielbiał biegać w korkach w godzinach szczytu. Wkładał korki i biegał. Ludzie drwili z jego pasji. Kiedy go widzieli, kręcili palcami kółeczka wokół głowy. Praprapraprapraprapradziadek poszedł za głosem serca i został grabarzem. Kopał groby, ale kiedy nikt nie widział – nogami, co szło mu niezwykle sprawnie i szybko. Ukrywał swój wynaturzony talent przed niezrozumieniem i ciemnotą ludzi. Ostatnią rzeczą, jaką zrobił na tym łez padole, było kopnięcie w kalendarz. Jako jedyny w rodzinie mógł bezkarnie kopać leżącego. Jego skrywane uzdolnienia nigdy nie ujrzały światła dziennego. Prapraprapraprapradziadek brał udział w wojnie. Tam odkrył swoje umiejętności strzeleckie. Strzelał bardzo dokładnie. Nauczył się także strzelać z nogi, co w beznadziejnych sytuacjach uratowało mu kilka razy życie. Podczas walki zawsze brał udział w ataku, przedzierając się przez szeregi obrońców. Pod koniec życia noga sama zaczęła mu strzelać w kościach. Popełnił samobója. Z praprapraprapradziadkiem na podwórku nikt się nie chciał bawić. Od dziecka był niezrozumiany. Jak tylko zauważył jakieś okienko, zaraz w nie kopał. Nie wiadomo po co. Płakał, przepraszał, żałował, ale jak tylko znowu zobaczył okienko, nie umiał oprzeć się instynktowi. Trafiał tak, że zawsze rozbijał szybki, był bowiem bardzo szybki. Doprowadziło to okoliczne
nieruchomości do ruiny. Jego rodzinę też – do finansowej. Prapraprapradziadek był bardzo energicznym człowiekiem. Od czasu gdy kopnął go prąd, jak tylko się przewrócił, słyszał gwizdek. Wołał wtedy, że jest wolny. Uważany był za wariata. Praprapradziadek popadł w konflikt z prawem. Choć walczył ze swoją naturą, zawsze był najlepszym napastnikiem, jakiego można było sobie wyobrazić. Najczęściej to on rozpoczynał akcję zakończoną zabójczym strzałem. Ostatecznie trafił do pudła – do zakładu karnego. Z karnego też potrafił bezbłędnie strzelać. W zakładzie karnym nie przyjmowali nawet zakładów, bo wiadomo było, że trafi kolejny raz. W gruncie rzeczy był dobrym człowiekiem, potrafił oddać koledze ostatni strzał. Wykluczony ze społeczeństwa dokonał żywota w biedzie, niedostatku i zapomnieniu. Prapradziadek nie miał widocznej dysfunkcji. Był biedny, ale miał psa, którego bardzo lubił i wołał go do nogi. Pradziadek był ślusarzem. Kręcił gwinty. Był bardzo zakręcony. W wolnych chwilach samotnie podkręcał piłki do metalu w zakładzie pracy. Potrafił tak podkręcić piłkę, że ta spadała w zupełnie innym miejscu. Nikt jej później nie mógł znaleźć. Miał też dar takiego podkręcania piłki, że nikt nie mógł jej odkręcić. Sprawiało mu to niezwykłą satysfakcję. Został zwolniony z pracy i umarł w nędzy, posądzony o kradzież piłek. Dziadek był rolnikiem. Nie sprawdził się w tej roli. Wykopane rośliny usychały, zanim spadły na ziemię. Interesowały go tylko okrągłe warzywa, jak buraki, ziemniaki, dynie. Przeważnie kopał w ogródku, ale umiał też wykopać ze środka pola. Jego biedny ojciec jedyne, co umiał, to rozkopać kołdrę w nocy. Umiał wykopać kołdrę przez okno i drzwi aż do bramy. Starał się to ukryć. Ze wszystkich sił chciał się pozbyć tego wstydliwego tiku. Jego sekret na zawsze pozostał nieodkryty. Urodził mu się syn. Dano mu na imię Leo. Wydawało się, że chłopak będzie zupełnie zdrowy…
39
inspiracje sport
Bielscy herosi Tekst i zdjęcia: Piotr Bieniecki bielsko.biala.pl
AMP FUTBOL TO DYSCYPLINA SPORTU, KTÓRA W ZESZŁYM ROKU ZAWITAŁA DO BIELSKA-BIAŁEJ DZIĘKI DRUŻYNIE „KULOODPORNI”. ZAWODNICY Z POWODZENIEM UPRAWIAJĄ PIŁKĘ NOŻNĄ, CHOĆ KAŻDY A NICH JEST PO OPERACJI AMPUTACJI NOGI LUB RĘKI. Amp Futbol, czyli piłka nożna dla osób po amputacjach kończyn uprawiany jest w kilkudziesięciu krajach na całym świecie, a do Polski dotarł ponad cztery lata temu. W 2014 roku reprezentacja naszego kraju zajęła czwarte miejsce w mistrzostwach świata w Meksyku, a rok później zdobyła srebrny medal w Amp Football Cup. Dyscyplina trafiła w Bielsku-Białej na podatny grunt. Na treningi zawodnicy przyjeżdżają niemal z całego województwa śląskiego. „Kuloodporni” są jedynym klubem tego rodzaju w regionie i jednym z pięciu w kraju. Drużyna aktualnie liczy jedenastu graczy. Wszyscy są wychowankami klubu. Czterech z nich znajduje się w „szerokiej” kadrze Polski, a trzech bierze udział w zgrupowaniach zasadniczego składu reprezentacji. Treningi odbywają się na boisku Orlik przy ul. Piastowskiej. Prowadzi je doświadczony i ceniony trener Maciej Kozik. Wkrótce bielski klub zadebiutuje w rozgrywkach Amp Futbol Ekstraklasy. Dzięki pomocy bielskich firm i klubów sportowych (w tym TS Podbeskidzie) udało się skompletować podstawowy sprzęt i stroje sportowe dla drużyny. Trwają poszukiwania partnerów, którzy pomogą w finansowaniu obozów, wyjazdów, a także finansowo pomogą zorganizować turniej w Bielsku-Białej. Kuloodporni biorą udział w wielu akcjach, są aktywni społecznie, więc potencjalny sponsor może na współpracy wiele zyskać. – Szukamy silnego partnera, który chciałby się z nami identyfikować i razem z nami pokazać w Polsce. Najbardziej potrzebni są jednak zawodnicy. Cały czas trwa rekrutacja do drużyny. Wiek i płeć nie mają znaczenia – zaprasza Daniel Kawka, założyciel klubu, z zawodu fizjoterapeuta.
40
MOBILNY INFORMATOR MIEJSKI
Pobierz z
PROMOCJA
41
GET2GO.CO
sztuka
Prawdziwe Malarstwo
CZYLI ROZMOWA Z MAESTRO LESZKIEM ŻEGALSKIM ZWANYM TEŻ LESZKIEM MICHAŁEM ANIOŁEM BUONARROTIM ŻEGALSKIM
42
z Maestro Leszkiem Żegalskim rozmawia Ewa Krokosińska-Surowiec
Leszek Żegalski urodził się na Śląsku Cieszyńskim. Rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. W 1982 roku przeniósł się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, tam też otrzymał dyplom w 1984 roku. Był uczniem Jerzego DudyGracza, Jana Matejki i Marcela Duchampa. Razem z dwoma kolegami: Januszem Szpytem i Piotrem Naliwajko utworzył „Grupę Trzech”, zwaną „Tercetem Nadętym”. W 1988 r. Otrzymał Grand Prix Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki „Arsenał 88”. W tym samym roku wyjechał do Niemiec, gdzie spędził wiele lat tworząc i wystawiając swoje prace. Od 1990 roku jest członkiem Związku Malarzy Realistów – „Kunstlersonderbund in Deutschland. Realismus der Gegenwart” – organizacji malarzy figuratywnych o charakterze elitarnym. Od 2009 roku członek grupy Apelles. Obecnie mieszka w Belgii i w Polsce. Brał udział w najważniejszych artystycznych wydarzeniach Europy – m.in. w Targach Sztuki BIAF w Barcelonie, w Targach Sztuki w Basel i corocznej wystawie malarstwa figuratywnego „Figuration Critique” w Grand Palais w Paryżu. Ma na swoim koncie ponad 200 wystaw indywidualnych, wystaw „Tercetu Nadętego” i zbiorowych, w Niemczech, Holandii, Polsce, USA, Rosji, Francji, Szwajcarii, Włoszech, Belgii, Anglii, Japonii i Kanadzie. Obrazy Żegalskiego znajdują się w zbiorach znanych kolekcjonerów niemieckich i szwajcarskich. Namalował portrety osobistości ze świata muzyki, polityki, biznesu. Jest autorem śmiałych koncepcji współczesnego malarstwa plafonowego w starych pałacach i posiadłościach na terenie Francji, Szwajcarii, Niemiec i Włoch, a także swojego pałacu na Dolnym Śląsku. Uprawia malarstwo – sztalugowe, plafonowe, fresk.
43
sztuka
Ewa Krokosińska-Surowiec: Czy sztuka dała panu wolność? Maestro Leszek Żegalski: Wolność? Nie mam pojęcia, czy jest możliwa w ogóle prawdziwa wolność. Nikt chyba nie jest naprawdę wolny. Nie jestem też przekonany czy sztuka, malarstwo może dać wolność. Każdy przecież może być wolny. Piekarz, szewc, urzędnik. Wolność to stan umysłu. Wolność na pewno nie polega na tym, że nie muszę pracować od dzwonka do dzwonka. Bywa, że nie maluję całymi miesiącami, chociaż noszę to, co chcę namalować. Tak naprawdę pracuję cały czas. Taki sposób życia wymaga dużej dyscypliny. Nie, sztuka nie daje poczucia wolności, chociaż wolność może realizować się w tym, że mogę podzielić się prawdą, która jest we mnie.
niądze. Żyjemy z ludzi, którzy mają więcej pieniędzy od nas. Dlatego sztuka bardzo dobrze się rozwija w krajach, które są bogate. Malarstwo, to jest zawód jak każdy inny. Ja też muszę zadbać o to, żebym mógł zaspokajać swoje potrzeby.
EKS: Pana obrazy są w cenie. Maluje pan dla pieniędzy? Maestro: Tak, tak, znane są te idee, że tworzyć dla pieniędzy to jest niegodne. Ale ja nie znam dobrego malarza, który byłby biedny.
EKS: Sława? Maestro: Zupełnie nie dbam o to. Tak zwani artyści tworzą dla sławy, żeby przedłużyć swoje ego. Kiedy byłem młody, wymyśliłem sobie, że będę bardzo sławny, że muszę naprawiać świat.
EKS: Historia zna przecież takie przypadki, kiedy artysta biedny za życia, został uznany po śmierci. Na przykład Modigliani. Maestro: Modigliani nie doczekał sukcesu, bo za dużo pił i młodo umarł. Uznanie nie przychodzi natychmiast. Ja też nie miałem tak różowo od razu. Na początku były lata wyrzeczeń i ciężkiej pracy.
EKS: Na przykład, zdaje się na jednym z wernisaży w Niemczech, manifestował pan z żoną swój stosunek do świata sztuki? Maestro: Tak, żona rozrzucała ulotki, a ja rozwieszałem baner z napisem, że to nie sztuka, tylko mafia, ale szybko nas stamtąd wyrzucono. Byliśmy wtedy bardzo młodzi. Właśnie tam, na tak zwanym Zachodzie, przekonałem się szybko, że nie istnieje prawdziwa sztuka, że prawdziwa sztuka to jest fikcja, a tak zwana sztuka, to jeden wielki biznes. Właśnie na tym polega obłuda, że w tej dziedzinie są duże możliwości kombinacji
EKS: Maluje pan ludzi bogatych i dla bogatych. Maestro: Zawsze się zarabia dzięki ludziom, którzy mają pie-
44
EKS: Jest pan uznany i ceniony w Polsce i za granicą. Co jest miarą sukcesu malarza? Czy to, że pana obrazy są w posiadaniu wielu zamożnych kolekcjonerów, że pracował pan na zamówienie wielu znakomitości? Czy to, że zrealizował pan, można powiedzieć, setki wystaw? Maesto: Nie, na pewno to nie jest sukces. Sukces?... To kiedy jest wszystko w porządku, kiedy dzieci są zdrowe. Sukces to wewnętrzne przekonanie, że robi się coś dobrze.
i oszustwa, ponieważ w sztuce nie ma ustalonych kryteriów. I dlatego wielkie galerie prezentują często chałę. A przecież jeżeli ktoś zrobi złe buty, nikt już nie kupi od niego drugi raz, a w sztuce jest to możliwe. Wystarczy stworzyć jakąś ideę i powstaje ta pseudosztuka. EKS: Pierwszą wystawę za granicą miał pan w Luwrze, jako bardzo młody człowiek… Maestro: Tak, kiedy byłem z kolegą na wycieczce w Paryżu. Podczas zwiedzania Luwru wywiesiliśmy nasze prace w ubikacji. EKS: Na czym polega rola widzów, odbiorców? Maestro: Widz jest ważny. Nikt nie tworzy dla siebie. Bo po co. Odbiorca i twórca to naczynia połączone. Przy czym dla mnie jest ważny odbiór moich obrazów przez zwykłych ludzi. Odbiór poprzez to, jak czują. Oczywiście trzeba być bardzo ostrożnym, bo można wpaść w samozachwyt jeżeli odbiorcy są zachwyceni. EKS: Dlaczego pan został malarzem? Maestro: To właściwie przyszło tak nagle. Miałem zostać lekarzem weterynarii. Ale pojechaliśmy na wycieczkę klasową do Krakowa i zwiedzaliśmy Sukiennice… EKS: Zafascynował pana „Szał” Podkowińskiego? Maestro: Nie, zafascynowały mnie pejzaże. Głównie Stanisław-
ski. Kamocki. No i pani od plastyki powiedziała, że warto, żebym poszedł w tym kierunku. No i poszedłem. Dostałem się na ASP i zaczęło się. EKS: Jaką rolę ma do spełnienia artysta? Maestro: Nie wiem dokładnie, kto to jest artysta? Ja nim nie jestem. Ja po prostu maluję i staram się to robić rzetelnie najlepiej jak potrafię. EKS: Kiedy wiadomo, że jakieś dzieło jest dobre? Maestro: Dobre malarstwo jest autentyczne, oryginalne, przekazuje pewną prawdę. Jest też wykonane rzetelnie, oparte na solidnym warsztacie. Nie ma dobrej sztuki bez rzetelnego warsztatu. Prawdziwe malarstwo musi się opierać na solidnych podstawach. Żeby dobrze malować, trzeba najpierw dużo ćwiczyć, stworzyć solidny warsztat, opanować odpowiednie techniki. I nie chodzi o to żeby pokazać, że jest się lepszym od innych. Chodzi o to, żeby być coraz lepszym od siebie. EKS: Bardzo dawno temu, w drugim dniu stanu wojennego zapytałam Tadeusza Kantora czy sztuka przetrwa? Odpowiedział, że artysta może i powinien tworzyć w każdych warunkach i dlatego sztuka przetrwa. Tworzy pan też dla potomnych? Maestro: Zupełnie mnie nie interesuje, co się z moim obrazami stanie. Ale to co robię, robię dobrze, uczciwie. Robię prawdziwe malarstwo. A prawdziwe malarstwo na pewno przetrwa.
45
galeria
ma te u s z
KOŁEK
Mateusz Kołek. Urodzony w 1981 roku, pochodzi z Bielska-Białej – Hałcnowa. Skończył studia w Krakowie z tytułem magistra sztuki sakralnej. Od dziesięciu lat pracuje jako wolny strzelec ilustrując prasę („Przekrój”, „Newsweek”, „Gazeta Wyborcza”, „Wysokie Obcasy”, „Duży Format”, „Znak”), współpracując z polskimi i zagranicznymi agencjami reklamowymi, projektując murale (100 lat Coca Cola w Krakowie i Gdańsku, Pawilon Polski na EXPO 2015 w Mediolanie), plakaty, wzory na tkaniny (Pat Guzik) oraz sprzęty sportowe. Jego prace można zobaczyć na stronie internetowej: mateuszkolek.com oraz na profilu facebookowym: Mateusz Kolek
46
47
48
49
50
51
moda
pat
GUZIK
Urodzona w 1986 r. Absolwentka Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie na wydziale Filozofii i Socjologii kierunek FIlozofia oraz Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie, gdzie uzyskała dyplom projektanta i konstruktora odzieży. Interesuje się modą w zakresie poszukiwania. Trzykrotna finalistka konkursu Off Fashion Kielce, zwyciężczyni konkursu modowego „Folk w wielkim mieście”, organizowanego przez Stowarzyszenie na Rzecz Muzeum Mody i Tekstyliów w Białymstoku. Dwukrotna finalistka konkursu Re-act Łódź. Finalistka konkursu Habitus Baltija w Rydze, gość specjalny pokazu Final Fashion Show organizowanego przez Fahmoda (Hanower, Niemcy). Podczas Cracow Fashion Awards otrzymała półroczne stypendium w Escuela de Diseno y Alta Costura de Valencia. Finalistka Art&Fashion Stary Browar. Finaliska konkursu Gombold Ujra w ramach Central European Fashion Days w Budapeszcie, zdobywczyni pierwszego miejsca i nagrody specjalnej w tegorocznym konkursie Eco Chic Design Award podczas Hongkong Fashion Week. foto: Redress Asia/Eco Chic Design Award
52
53
54
55
56
57
kulinaria
WołoWina
Nie tylko dla wielbicieli mięsa
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że restauracja skupia się wyłącznie na mięsie jednego gatunku. Pierwotna nazwa – Festiwale Smaków – nawiązywała do comiesięcznych zmian w menu, zgodnych z sezonowością i fantazją szefa kuchni. Mieliśmy więc miesiąc dań z kaczki, miesiąc kuchni węgierskiej, włoskiej, a maj należeć będzie do istnej eksplozji smaków i kolorów w wydaniu, które uwielbiamy, kiedy dni robią się ciepłe i długie. Pod nazwą SPRING IN THE CITY kryje się Festiwal Dań Grillowanych, w tym cały wachlarz grillowanych warzyw i mięs, które przyrządzane będą na wolnym powietrzu, kusząc aromatem. I w ten sposób już wiemy, że wiosenno-letnie kulinarne święto możemy mieć każdego dnia, delektując się niepowtarzalnym smakiem potraw serwowanych w przystępnych cenach w unikatowej i przyjemnej atmosferze restauracji WołoWina. Na rozpoczęcie sezonu wiosenno-letniego jak grzyby po deszczu na bielskim rynku znów pojawiają się parasole letnich ogródków, zachęcając do wyjścia z domu i spędzenia miło czasu z rodziną lub znajomymi. W poszukiwaniu nowych smaków albo delektowania się już znanymi warto swoje kroki skierować ku południowej pierzei Rynku. Znana bielszczanom (i nie tylko!) restauracja Festiwale Smaków zmieniła swoje logo i nazwę na WołoWina. Skąd ta zmiana? – WołoWina lepiej oddaje charakter naszej restauracji, czyli to, w czym się specjalizujemy, a są to najwyższej jakości wołowina pochodząca od krów rasy Aberdeen Angus i wina specjalnie selekcjonowane do dań, które u nas podajemy – mówi manager restauracji, Przemysław Kasperek. Stałym czytelnikom „2B STYLE” warto przypomnieć, iż w WołoWinie od niedawna możemy skosztować wołowiny sezonowanej w specjalnej lodówce, do której mięso trafia prosto z własnej hodowli – ekologicznego gospodarstwa w Izbach koło Krynicy-Zdroju. W lodówce pozostaje w odpowiednich warunkach przez kilka tygodni. Tak skruszałe podawane jest w postaci steków czy pieczeni. WołoWina jest pierwszą (i jedyną) w Bielsku-Białej restauracją, w której proces sezonowania mięsa odbywa się na oczach klientów, a to oznacza tylko jedno: mięso jest zawsze świeże, z pewnego źródła i najwyższej jakości. Jeśli więc szukamy „wzorcowego” smaku sezonowanej wołowiny, warto eksperymenty zostawić na boku i udać się pod sprawdzony adres – Rynek 30 w Bielsku-Białej. Nowością w menu restauracji są znakomite burgery. Black Cow Burger, Toast Grill Burger, Fit Naked Burger i Vege Burger to propozycje dla każdego, które szybko stały się hitami restauracji.
58
WołoWina (kiedyś Festiwale Smaków) Rynek 30, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 608 706 777, www. wolowinabielsko.pl
Spring in the City
59
REKLAMA
to startujący w WołoWinie w maju Festiwal Dań Grillowanych, w tym cały wachlarz grillowanych warzyw i mięs, przyrządzanych na wolnym powietrzu.
Województwo śląskie na co dzień
SZLAKIEM BROWARÓW Warzenie piwa było przed laty dość rozpowszechnione w województwie śląskim, a dziś przeżywa swój ponowny rozkwit. Znajduje się tu najwięcej czynnych browarów. Współcześnie elementy historii piwowarstwa znajdują swoje miejsce w specjalnych multimedialnych muzeach, a w lokalnych browarach nad wyraz ceni się tradycję, pielęgnując warzelnicze zwyczaje ziem, na których powstały. Zapraszamy na krótką wędrówkę po historii browarnictwa w województwie śląskim, okraszoną daniami regionalnej kuchni restauracji znajdujących się na Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki”.
fot. J. Szczotka
Browar Zamkowy w Cieszynie. W pierwszej połowie XIX wieku rezydencja Habsburgów w Cieszynie wymagała gruntownej przebudowy. Oranżeria, park w stylu angielskim i w końcu browar, wybudowany na polecenie arcyksięcia Albrechta Fryderyka Habsburga, stanęły na Wzgórzu Zamkowym w sąsiedztwie zamku. Piwo stąd szybko stało się popularne, czego wynikiem było założenie w 1856 roku kolejnego browaru w Żywcu. Dziś produkuje się tam piwo rzemieślnicze, a Browar udostępniony jest do zwiedzania. Browar Zamkowy w Cieszynie
Po wizycie na Górze Zamkowej w Cieszynie warto posilić się w Korbasowym Dworze. Jest to nowoczesna restauracja powstała w miejscu XIX-wiecznej gospody rodziny Korbasów. Jej wnętrza zdobią zdjęcia i eksponaty pamiętające czasy austro-węgierskie. Restauracja proponuje znakomite regionalne przysmaki Śląska Cieszyńskiego, a także kuchni polskiej, europejskiej i światowej. Turyści odwiedzający „Korbasowy Dwór” mogą delektować się nie tylko pysznym jedzeniem, ale także nacieszyć swoje oczy przepiękną panoramą Beskidów. www.korbasowydwor.pl
„Korbasowy Dwór”: Polędwiczka z sarny podana z karmelizowaną gruszką, buraczkami na ciepło z porto i kopytkami
Muzeum Browaru Żywiec w niczym nie przypomina typowych ekspozycji ze strażnikami i pilnującymi sal paniami. To interaktywne muzeum stale wchodzi w relacje ze swymi gośćmi. Nie ma tu obowiązkowych dla wszystkich kapci, są natomiast pasjonujące historie, wciąż sprawne urządzenia sprzed dziesięcioleci oraz emocje towarzyszące degustacji. Muzeum jest jednym z obiektów Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego oraz tzw. punktem kotwicznym na Europejskim Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego (European Rout of Industial Heritage). Obecnie w Muzeum w Żywcu prowadzony jest remont, którego zakończenie planowane jest w połowie czerwca.
Muzeum Browaru Żywiec
Z Żywca warto wybrać się do Jeleśni, gdzie w oryginalnym góralskim otoczeniu można zjeść obiad w Starej Karczmie. Jest to jedna z ostatnich oryginalnych karczm w tej części Europy, z zachowaną zrębową konstrukcją budynku pochodzącą z XVIII wieku. Karczma pełniła ważną rolę w życiu wsi. Karczmarz werbował i pośredniczył przy werbunku górali do wyrębu i spławiania drewna. W karczmie odbywały się wesela, stołowali się handlarze, spali pielgrzymi podążający do Częstochowy i Kalwarii Zebrzydowskiej. Dziś karczma oferuje tradycyjne, góralskie dania. www.starakarczma.eu „Stara Karczma” w Jeleśni
60
Podobnie jak w Żywcu, także w Tychach funkcjonuje muzeum browarnictwa – Tyskie Browarium. Mieści się ono w starannie odrestaurowanym budynku neogotyckiego kościoła ewangelickiego z 1902 roku. Podczas pełnego ciekawostek i humoru zwiedzania, można poznać tajniki produkcji, a także historię tego miejsca – dawną i tę całkiem współczesną, zobaczyć trójwymiarowy film i wysłać pocztówkę z wnętrza wielkiej beczki. Muzeum znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
Tyskie Browarium
Ci, którzy chcą pozostać w kręgu śląskich tradycji, a jednocześnie wzmocnić ciało po długim spacerze w Browarium, zachęcamy do wizyty w Restauracji Pod Prosiakiem w Tychach, oferującej dania regionalne kuchni śląskiej, podane w ciekawy sposób. W swojskim otoczeniu poczujemy się tak, jakbyśmy znów byli na obiedzie u babci. Dochodzące z kuchni aromaty kuszą do skosztowania jednej z kilku pozycji w menu restauracji. www.podprosiakiem.pl
Browar w Raciborzu
„Rączka Gotuje”: pieczona golonka.
Browar w Raciborzu. Pierwsze wiadomości o piwowarstwie raciborskim znajdujemy w pouczeniu prawnym z 1293 r. o kompetencjach radnych i ławników oraz wójta książęcego, udzielonym księciu i miastu. Od lokacji miasta mieszczanie w Raciborzu mieli przywilej warzenia piwa. Pierwsza wzmianka o browarze książęcym przy zamku w Raciborzu na Ostrogu pochodzi z 1567 roku – jest to najstarszy browar w Polsce. Obecnie istnieje możliwość zwiedzenia browaru, po wcześniejszym umówieniu się. A po zwiedzaniu może coś ze śląskiej kuchni okolic Raciborza? Znany z telewizyjnych programów kulinarnych, kultywujący śląską gwarę oraz tradycję kulinarną Remigiusz Rączka w 2013 r. uroczyście otworzył swoją pierwszą Restaurację Rączka Gotuje. Jej lokalizacja w Wodzisławiu Śląskim nie była przypadkowa. Chcąc szerzej udostępnić smaki swoich potraw Remigiusz rozpoczął działalność restauracyjną, jak podkreśla „na swoim placu” – wśród rodziny, swoich znajomych i fanów, blisko miejsca skąd pochodzi. Menu restauracji jest to zbiór tradycyjnych receptur śląskich, jak również tych zdobytych z podróży kulinarnych i urozmaiconych przez samego Remigiusza. Znajdziemy wśród dań coś dla tradycjonalistów oraz dla „nowoczesnych Hanysów”, coś lekkiego na upalne dni i delikatnego „do bajtli”, czyli najmłodszych gości. www.raczkarestauracja.pl
WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE W INTERNECIE: Portal informacji turystycznej województwa śląskiego: www.slaskie.travel Szlak Kulinarny Śląskie Smaki: www.slaskiesmaki.pl Szlak Orlich Gniazd: www.orlegniazda.pl Szlak Zabytków Techniki: www.zabytkitechniki.pl Artykuł powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną
61
ARTYKUŁ SPONSOROWANY | Zdjęcia: materiały prasowe, serwisy www i Facebook firm.
fot. ŚOT/M. Kocjan
„Pod Prosiakiem”: sernik wiedeński w czekoladzie
ekologia
EKO NEWS Smog to coraz bardziej dokuczliwa plaga polskich miast. Jego konsekwencje są oczywiste – wzrost zachorowań na choroby przewlekłe płuc, ataki serca, nowotwory, zawały i udary. Obecnie w Polsce z powodu smogu umiera około 40 tysięcy osób rocznie. Dlatego jego zapobieganie staje się jednym z priorytetów także w województwie śląskim. 15 kwietnia w Parku Naukowo-Technologicznym Euro-Centrum w Katowicach odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyli eksperci z zakresu zanieczyszczenia powietrza, ekologii i zmian klimatycznych, oraz lekarze, samorządowcy i aktywiści ekologiczni. Konferencja prasowa z udziałem Marszałka województwa śląskiego Wojciecha Saługi oraz prezesa WFOŚiGW Andrzeja Pilota towarzyszyła debacie „Smog w województwie śląskim – jak uchronić mieszkańców przed tym zjawiskiem?” – Od wielu lat dostrzegamy problem niskiej emisji i staramy się z nim walczyć, ale potrzeba systemowych rozwiązań, bo najbardziej cierpią z tego powodu mieszkańcy regionu. W ciągu ostatnich pięciu lat 1,5 mld zł zostało na ten obszar przeznaczonych z czego 480 mln na walkę z niską emisją. – mówił Prezes WFOŚiGW w Katowicach, Andrzej Pilot. Z kolei Marszałek województwa śląskiego Wojciech Saługa zapowiedział powołanie zespołu, który będzie przygotowywał założenia do uchwały antysmogowej dla regionu. – Zespół ten ma też pojechać do gmin i prowadzić akcję edukacyjną. Najwyższy czas przekonać wszystkich – samorządy i mieszkańców do walki o zdrowie nasze i kolejnych pokoleń. – mówił Marszałek. Eksperci obecni na konferencji wyrazili zdanie, że rozwiązaniem nie jest zakaz opalania węglem, ale przestrzeganie standardów emisyjnych kotłów oraz norm jakości węgla, a także edukacja społeczeństwa.
fot. Urząd Miejski w Bielsku-Białej
Mniej smogu w miastach to priorytet
Nowy punkt PSZOK w Bielsku-Białej Dobiegły końca prace nad utworzeniem drugiego w Bielsku-Białej Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK), który został wybudowany u zbiegu ul. Leszczyńskiej i Straconki, niedaleko centrum handlowego Gemini Park. Jest to filia PSZOK-u funkcjonującego w Zakładzie Gospodarki Odpadami przy ul. Krakowskiej. Od początku wejścia w życie nowego systemu gospodarki odpadami planowano utworzyć kolejne punkty, do których mieszkańcy mieliby bliżej. Urząd poszukiwał dogodnej dla nich lokalizacji. Znalazł ją w pobliżu centrum Gemini Park i tam Zakład Gospodarki Odpadami S.A. zrealizował inwestycję za 1,2 mln zł. Zakres prac był szeroki, obejmował on między innymi budowę dojazdu, kanalizacji, utwardzenie terenu, ogrodzenie, a także budowę kontenera biurowo-socjalnego. Odpady trafiają do ok. 18 kontenerów. Przypomnijmy, że do PSZOK można przywozić odpady, które nie mogą trafić do pojemników na odpady mokre czy suche, odbierane z posesji w ramach opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Są to na przykład zużyty sprzęt RTV i AGD, odpady budowlane po remontach mieszkań, stare meble, chemikalia, leki, akumulatory, świetlówki, czy odpady zielone.
fot. Fundacja Ekologiczna ARKA
Będą doradcy energetyczni
Drzewko za surowce Wiosenna edycja akcji „Drzewko za surowce” odbyła się 16 kwietnia przed Centrum Handlowym „Sarni Stok” w Bielsku-Białej. Zebrano 9,320 ton makulatury, 1,400 ton plastiku (PET), 3,500 ton szkła, 0,563 ton puszek aluminiowych. W zamian mieszkańcy otrzymali 5000 drzewek i 4000 kwiatów. „Drzewko za surowce” – to akcja Fundacji Ekologicznej ARKA ciesząca się niesłabnącym powodzeniem, która trafiła przede wszystkim do serc dorosłych i seniorów, a więc mam, tatów, babć i dziadków. Mają oni decydujący wpływ na to, co w każdym domu robi się z odpadami. Akcja „Drzewko za surowce” jest dla tych, którzy chcą, aby odpady były segregowane, przetwarzane i ponownie wykorzystywane, a nie spalane lub wyrzucane na składowiska. Podczas akcji zbierano także elektrośmieci w ramach akcji „Rower pomaga” na zakup rowerów dla dzieci z domów dziecka i świetlic środowiskowych.
3 marca 2016 r. w siedzibie Ministerstwa Energii podpisana została umowa dotycząca realizacji projektu „Ogólnopolski system wsparcia doradczego dla sektora publicznego, mieszkaniowego oraz przedsiębiorstw w zakresie efektywności energetycznej oraz OZE”. Projekt przewiduje utworzenie w całym kraju sieci 76 doradców. Poprzez różnego rodzaju nieodpłatne usługi będą oni służyć pomocą wszystkim zainteresowanym, chcącym skorzystać ze wsparcia z funduszy unijnych w dziedzinie efektywności energetycznej. W ramach projektu zaplanowano między innymi szkolenia i działania informacyjno-edukacyjne w zakresie efektywności energetycznej, odnawialnych źródeł energii i rozwoju gospodarki niskoemisyjnej, wsparcie samorządów w przygotowaniu, weryfikacji i wdrożeniu planów gospodarki niskoemisyjnej (PGN), doradztwo na temat możliwości inwestycyjnych w zakresie efektywności energetycznej, wsparcie przy tworzeniu sieci energetyków gminnych i budowę platformy wymiany doświadczeń i bazy wiedzy w zakresie efektywności energetycznej. Projekt wdrażany jest Polsce po raz pierwszy i unikatowy w skali Europy ze względu na zasięg, gdyż obejmuje całą Polskę. Realizowany jest w formie projektu partnerskiego z udziałem NFOŚiGW jako Partnera Wiodącego oraz Partnerów: 14 Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (wśród nich WFOŚiGW w Katowicach) i Województwo Lubelskie.
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
62
EKO WIEDZA
JAK ZOSTAĆ EKO-BOHATEREM Termomodernizacja szkoły, budowa oczyszczalni czy warsztaty ekologiczne dla dzieci – to tylko przykłady zadań, które mogą otrzymać dofinansowanie ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Wiedzą o tym najlepiej samorządy, jednostki gminne, przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe z naszego regionu. Postanowiliśmy przybliżyć naszym czytelnikom możliwości dofinansowania zadań ekologicznych ze środków WFOŚiGW w Katowicach.
W Polsce działa obecnie 17 wojewódzkich funduszy ochrony środowiska. Katowicki fundusz działa od 23 lat, jako publiczna instytucja finansowa, realizując politykę ekologiczną województwa śląskiego, poprzez dofinansowanie zadań i udzielanie pożyczek na projekty o charakterze ekologicznym ukierunkowanych na ochronę środowiska i gospodarkę wodną.
Jakie są obszary, w których można uzyskać dofinansowanie? 1. Ochrona wód powierzchniowych i podziemnych. Zakres ten obejmuje głównie: budowę, rozbudowę i modernizację oczyszczalni ścieków oraz budowę lub modernizację kanalizacji sanitarnej. 2. Ochrona przed powodzią i suszą oraz zaopatrzenie w wodę poprzez takie inwestycje, jak budowa lub modernizacja zbiorników retencyjnych, urządzeń przeciwpowodziowych, oraz zapewnienie mieszkańcom dostępu do wody do spożycia. 3. Gospodarka odpadami i zapobieganie
poważnym awariom poprzez inwestycje mające na celu między innymi zmniejszenie ilości odpadów, wzrost ich wykorzystania i ograniczenie składowania pozostałych odpadów, ale też unieszkodliwianie odpadów i rewitalizację terenów poprzemysłowych i zdegradowanych oraz usuwanie azbestu. 4. Ochrona powietrza poprzez ograniczenie zużycia energii i wzrost wykorzystania energii z odnawialnych źródeł. Dofinansowanie to obejmuje termoizolację budynków, budowę instalacji do produkcji paliw niskoemisyjnych lub biopaliw, zastosowanie źródeł energii odnawialnych albo alternatywnych. 5. Ochrona różnorodności biologicznej i funkcji ekosystemów poprzez powstawanie regionalnego systemu obszarów chronionych, ochronę lasów, terenów zielonych, roślin i zwierząt. 6. Edukacja ekologiczna, czyli projekty, które zwiększają świadomość ekologiczną mieszkańców regionu i propagują zachowania proekologiczne. W jaki sposób? Przez organizowanie warsztatów
i konkursów ekologicznych, organizowanie spotkań dotyczących ochrony środowiska, organizowanie ścieżek dydaktycznych i doposażenie w sprzęt i pomoce służące edukacji ekologicznej. 7. Zarządzanie środowiskowe czyli wszelkiego rodzaju ekspertyzy, badania, monitoring środowiska i wspomaganie systemu kontroli wnoszenia opłat za korzystanie ze środowiska, opinie naukowe. 8. Profilaktyka zdrowotna dzieci z obszarów, na których występują przekroczenia standardów jakości środowiska.
Kto i w jakiej formie może uzyskać dofinansowanie? O dofinansowanie w formie dotacji, kredytu lub pożyczki (w tym pożyczki z możliwością umorzenia jej części) mogą ubiegać się jednostki administracji publicznej, przedsiębiorcy, instytucje i organizacje pozarządowe. Szczegółowe informacje na temat form, zasad i terminów dofinansowań znajdują się na stronie internetowej: www.wfosigw.katowice.pl
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
63
podróże
Oddech na Florydzie BASIA PUCHALA – POLKA NA STAŁE MIESZKAJĄCA W WASZYNGTONIE, MIŁOŚNICZKA PODRÓŻY, ZAKOCHANA PO USZY WE FLORYDZIE – OPOWIADA O SWOICH PIERWSZYCH „KROKACH” NA PADDLE BOARDING.
Tekst i foto: Basia Puchala
Cztery stopnie Celsjusza, szaro i smutno dookoła. Z ulgą i bez żalu patrzę przez okna samolotu na niknące gdzieś tam w dole zarysy Waszyngtonu. Za dwie godziny będę w Orlando! Sama myśl o Florydzie sprawia, że nie mogę się przestać uśmiechać, bo cóż może być piękniejszego niż Floryda w marcu? Idealna pogoda, nie za ciepło, nie za zimno. Szaleństwo kwitnących kwiatów, soczysta, nieprzydymiona jeszcze gorącym latem zieleń, a co najważniejsze… bardzo niewielu turystów. Ja oczywiście jestem naturalizowaną mieszkanką Florydy. Moja Floryda nie ma nic wspólnego z zatłoczonym Miami, osiedlami dla emerytów czy przereklamowanymi
miejscami wiosennego wypoczynku dla rozbrykanej młodzieży uniwersyteckiej. Moja Floryda to błękitne tafle jezior rozlanych między korzeniami starych dębów i mangrowców z hiszpańskim mchem łagodnie kołyszącym się w podmuchach wiatru. To przejrzyste rzeki z dostojnymi i niezwykle przyjaznymi manatami i żółwiami leniwie wygrzewającymi się w słońcu. To przezabawne uczucie, kiedy zamykając oczy, uchylam się przed nurkującym kormoranem, bo mam wrażenie, że wyląduje na mojej głowie! Floryda, którą kocham, nie ma w sobie nic z pocztówkowego glamu, ale jej urzekające piękno zapiera dech w piersi. Jest dzika, czasami nieco nieokieł-
64
znana i posępna i przypomina mi, jak bardzo my, jako cywilizacja, odeszliśmy od natury i jak bardzo zmieniliśmy to, co nie powinno być zmienione. Sama nie wiem, co jest piękniejsze: florydzkie dnie czy też noce. Czy błękit dnia pełen świergotu ptaków, czy też ciemny aksamit nocy ciepło rozbrzmiewający cykadami i rechotem żab. Mając jednak tylko tydzień wakacji, chcę wykorzystać każdy moment! Paddle boarding – nowy sport, który szybko znajduje coraz więcej miłośników w Stanach. To nic innego jak przypominająca surfingową deska i długie wiosło. Mamy do wyboru szerszą i stabilniejszą lub smukłą i wąska, za to szybszą. Raz
kozie śmierć! Wybieram wyścigówkę, bo i tak zapewne wyląduję w wodzie, więc co za różnica. Początek świetny! Udaje mi się stanąć! Hurra! Teraz tylko drobiazg: utrzymać równowagę, wiosłując. Raz, dwa, raz, dwa – nie jest źle, zaczyna mi się to podobać. Cudowny relaks, szybuję po gładkiej jak tafla lustra Crystal River, czyli Kryształowej Rzece. Nazwa zasłużona. Kryształowo przezroczysta woda pozwala mi obserwować wodne stworzenia śmigające gdzieś pode mną. Jestem w raju. Zbliżając się do kajakowiczów i powoli przepływających łodzi, gromko oznajmiam: „To mój pierwszy raz na desce, nie wiem, jak hamować, przepraszam!”. Wszyscy, żartobliwie odpowiadając, usuwają się z drogi. Hmmm, być może uda mi się bez nurkowania. Znienacka za zakrętem atakują krzaki. „Hamuj, ostro hamuj!” – słyszę za sobą. Wiosło pod prąd, mocny skręt, ale z prawami fizyki się nie wygra. Nie wiem, czy z gracją, ale niewątpliwie z dużym pluskiem ląduję w rzece. Zimna woda jest szokiem, chyba krzyknęłam coś niecenzuralnego, ale jest świetnie! Powoli gramolę się z powrotem na deskę, staję i hajda do przodu! Docieram do celu wyprawy – Three Sisters Spring, czyli Źródła Trzech Sióstr. Są to trzy połączone niemożliwie przejrzyste jeziorka, do których woda dociera z podziemnych źródeł.
Paddle boarding – nowy sport, który szybko znajduje coraz więcej miłośników w Stanach. To nic innego jak przypominająca surfingową deska i długie wiosło. Największą atrakcją Trzech Sióstr są manaty, czyli krowy morskie. W okresie zimowym, kiedy temperatura wody w oceanie spada poniżej 72°F, manaty migrują do rzek i źródeł Florydy, gdzie woda przez cały rok ma tę samą idealną dla nich temperaturę, właśnie 72°F. Te łagodne olbrzymy, które nie mają żadnych naturalnych wrogów, poza oczywiście ludźmi w szybkich łodziach, są niezwykle przyjazne i ciekawskie. Uwielbiają drapanie po płetwach i sprawdzanie, czy nadajemy się do żucia. Potrafią też uroczo pozować do zdjęć. Pływanie z tymi niezwykłymi stworzeniami stało się moją coroczną tradycją. Potem już tylko leniwe wygrzewanie się w słońcu, do czego moja nowa zabawka, czyli deska, jest po prostu idealna. W ciepłych
65
promieniach słońca zapominam o całym zwariowanym świecie i również o tym, że słońce przypieka nieco bardziej, niż się wydaje. Czas na powrót. Staję na desce. Tym razem już pewnie i bez chybotania na boki. Słyszę gwizd od strony mijających mnie opalonych przystojniaków na deskach. Miło. Deska lekko ślizga się po tafli wody, a słońce powoli chyli ku zachodowi. Czas wrócić do domu. Zapada noc i ciemny aksamit nieba zaczyna iskrzyć się gwiazdami, które wyglądają jak diamentowe krople zawieszone nad moją głową. Ktoś kiedyś powiedział, że gwiazdy to łzy bogów. To łzy radości, które uronili bogowie, kiedy zobaczyli, że stworzyli raj na ziemi – Florydę.
uroda & zdrowie
CZY MOŻNA ZACHOWAĆ WŁASNE, ZDROWE ZĘBY DO PÓŹNEJ STAROŚCI? PROFILAKTYKA STOMATOLOGICZNA XXI WIEKU
Pacjenci, którzy stracili zęby lub mają je w kiepskim stanie, najczęściej za zaistniały stan rzeczy obwiniają… stomatologów. Z punktu widzenia stomatologa należy jednak obiektywnie stwierdzić, że trudno stracić ząb, jeśli regularnie co 6 miesięcy kontroluje się uzębienie w gabinecie dentystycznym i od razu leczy małe ubytki oraz stosuje systematyczne oczyszczanie zębów z kamienia nazębnego i osadów. Należy również podkreślić wielką wagę codziennych zabiegów higienicznych, wykonywanych samodzielnie: szczotkowania zębów co najmniej 2 razy dziennie, stosowania nici dentystycznych i płukanek do ust. Tak jak w przypadku innych chorób, zapobieganie, wczesne wykrywanie i leczenie stanowią główne czynniki pozwalające zwalczać choroby jamy ustnej i związane z nimi choroby ogólne. Jeszcze nie tak dawno profilaktyka kojarzyła się przede wszystkim z fluorem, tymczasem PROFILAKTYKA STOMATOLOGICZNA XXI WIEKU to cały arsenał fantastycznych metod i środków, który pozwoli naszym pacjentom przejść przez życie z własnymi zębami.
METODY KROK PO KROKU 1. ZDJĘCIE PANORAMICZNE UZĘBIENIA – powinno być wykonywane co 4–5 lat. Pozwala ocenić m.in. stan wszystkich zębów i korzeni oraz zawiązków zębów stałych, stany zapalne kości i tkanek okołowierzchołkowych, początkowe stadia chorób przyzębia, stan istniejących wypełnień i próchnicę na powierzchniach stycznych. 2. BADANIE STANU UZĘBIENIA – wykonywane co 6 miesięcy, z zastosowaniem kamer wewnątrzustnych pozwalających na uzyskanie obrazu zęba powiększonego pond 600-krotnie, umożliwia odnalezienie najmniejszych ognisk próchnicy, jeszcze niewidocznych gołym okiem. 3.TESTY DIAGNOSTYCZNE – zarówno próchnica, jak i paradontoza to choroby zakaźne o podłożu bakteryjnym. Testy pozwalają stwierdzić obecność bakterii odpowiedzialnych za rozwój tych chorób w jamie ustnej oraz ocenić podatność miejscową, zależną m.in. od ilości, jakości i składu śliny oraz jej zdolności do neutralizowania kwasów powstających w jamie ustnej po spożyciu posiłku.
66
Iwona Cieplińska Lekarz stomatolog, specjalista stomatologii ogólnej Właścicielka Gabinetów Stomatologicznych Primadent
4. OZONOTERAPIA – zabieg dezynfekcji jamy ustnej, języka i przestrzeni międzyzębowych. Stosowany regularnie w odstępach 4-6 miesięcy wraz z profesjonalnym usuwaniem kamienia i osadów nazębnych pozwala zminimalizować powstawanie nowych ubytków próchnicowych oraz hamuje postęp chorób przyzębia. Terapia rekomendowana rodzicom i dzieciom, gdyż chorobotwórcze bakterie przekazywane są ze śliną. 5. PREPARATY DO REMINERALIZACJI SZKLIWA – to już nie tylko fluor (ze względu na wiele kontrowersji dotyczących jego stosowania) lecz związki recaldentowe oparte na jonach wapnia i fosforu. Regularnie stosowane, szczególnie w okresie rozwoju uzębienia, wzmacniają szkliwo zębów i zmniejszają jego podatność na próchnicę. Stosowane są jako lakierowanie gabinetowe i leczenie podtrzymujące w postaci past smakowych na co dzień – jony recaldentowe obecne w ślinie mineralizują zęby, kiedy śpisz. 6. INFILTRACJA SZKLIWA – terapia próchnicy początkowej szkliwa, pozwala bez
7. MATERIAŁY BIOAKTYWNE – to materiały stosowane do leczenia próchnicy głębokiej i próchnicy w trudno dostępnych miejscach, takich jak przestrzenie międzyzębowe. Dzięki swoim właściwościom zapobiegają rozszczelnianiu wypełnień, przedłużają ich trwałość i wzmacniają chemicznie strukturę szkliwa. 8. PERFEKCYJNA ŚWIEŻOŚĆ W USTACH – czyli dobre nawyki w zakresie codziennej higieny jamy ustnej. To bezwzględny warunek powodzenia działań profilaktycznych. Nasze zęby są jedną z najbardziej obciążonych tkanek organizmu, pracując pod naciskiem ok. 100 kg na cm2 w obecności niezliczonej ilości bakterii i grzybów. Naukowo udowodniono, że choroby dziąseł i słaba higiena jamy ustnej zwiększają ryzyko zachorowania na szereg chorób ogólnych, a w szczególności chorób układu krążenia, nerek i stawów.
Niestety waga tej codziennej pielęgnacji jest ciągle niedoceniana przez pacjentów. Bardzo niewielki, w stosunku do krajów zachodnich, procent naszego społeczeństwa używa nici dentystycznych i irygatorów. Co z tego, że szczotkujemy zęby, jeśli pozostawiamy rozkładający się pod wpływem bakterii pokarm w przestrzeniach międzyzębowych, a produkowane w tym procesie kwasy rozpuszczają tkanki zęba, inicjując próchnicę, powodując zapalenie dziąseł, rozpuszczając niedawno założone wypełnienia… W wielu gabinetach mogą Państwo już zobaczyć, a nawet przetestować szczoteczki elektryczne obrotowe i soniczne oraz irygatory. Dzięki nim codzienne zabiegi higieniczne staną się nie tylko szybkie i przyjemne, ale przede wszystkim bardzo skuteczne. Gorąco zachęcam Państwa, aby poczucie czystości i świeżości jamy ustnej stało się nowym, prawdziwym nawykiem. Bo dobry stan zdrowia jamy ustnej to więcej niż piękny uśmiech – to zdrowy organizm.
67
Primadent Gabinety Stomatologiczne Iwona Cieplińska ul. Cechowa 27, Bielsko-Biała tel. +33 812 35 18, +48 502 391 913 www.primadent.eu e-mail: primadent@primadent.eu
W maju na hasło 2B STYLE 30% rabatu zabiegi profilaktyczne.
PROMOCJA
użycia wiertła utwardzić zdemineralizowaną tkankę, zatrzymując proces próchnicowy w obrębie szkliwa.
uroda & zdrowie
BADANIA GENETYCZNE W PROFILAKTYCE OTYŁOŚCI Tekst: dr n. med. Dorota Musiał
Badania genetyczne, dostępne w bielskim Instytucie Medycyny Estetycznej i Przeciwstarzeniowej Ideallist służą analizie predyspozycji do chorób uwarunkowanych genetycznie i szacowania ich ryzyka, np. otyłości czy chorób nowotworowych. Kto powinien się im poddawać, czy są wiarygodne i jak się je wykonuje, wyjaśnia dr n. med. Dorota Musiał, specjalizująca się w diagnostyce genetycznej i molekularnej oraz systemach zarządzania jakością w branży diagnostyczno-medycznej. Dr Dorota Musiał zarządza wrocławskim laboratorium EUROIMMUN DNA (www.euroimmundna.pl), jest wykładowcą konferencyjnym, prowadzi szkolenia dla diagnostów, lekarzy i dietetyków. Czym są badania genetyczne? Testy genetyczne to badania wykonywane metodami biologii molekularnej, najczęściej przy zastosowaniu różnych odmian reakcji PCR (tj. łańcuchowej reakcji polimerazy). Badania tego typu polegają na wykrywaniu określonego materiału genetycznego w próbce pobranej od pacjenta. Możemy w niej szukać obecności pewnych wariantów genetycznych w genomie badanej osoby celem wykrycia u niej potencjalnej predyspozycji do chorób uwarunkowanych genetycznie. Opcjonalnie możemy poszukiwać w próbce pacjenta materiału genetycznego bakterii, wirusów czy grzybów chorobotwórczych, by wykryć zakażenie tymi patogenami. W jakim celu wykonuje się badania DNA? Jakich odpowiedzi na temat naszego stanu zdrowia mogą nam udzielić? Zastosowania badań DNA mogą być bardzo różne. Zależnie od problemu klinicznego badania genetyczne mogą
służyć do: analizy predyspozycji do chorób uwarunkowanych genetycznie i szacowania ich ryzyka, np. otyłości czy chorób nowotworowych; potwierdzenia lub wykluczenia danego schorzenia; oceny wrodzonych zaburzeń przemiany witamin; wykrywania nietolerancji pokarmowych warunkowanych genetycznie, takich jak celiakia, nietolerancja laktozy czy fruktozy; identyfikacji niepowodzeń ciążowych i przyczyn niepłodności; profilaktyki niektórych chorób, np. testy DNA HPV w profilaktyce raka szyjki macicy; wykrycia przyczyn infekcji – bakterii, wirusów czy grzybów chorobotwórczych. Załóżmy, że chcemy zdiagnozować przyczyny otyłości. Jakich genów będziemy szukać w badanej próbce? Otyłość warunkowana jest przez kilka genów i wzajemne oddziaływania między nimi. Największe znaczenie ma gen FTO (Fat Mass and Obesity Associated Gene). Wykryto w nim tzw. polimorfizmy, czyli różne warianty genetyczne
68
mające związek z takimi cechami, jak: zawartość tkanki tłuszczowej, wskaźnik masy ciała, obwód pasa, obwód bioder, proces łaknienia i zdolność odczuwania sytości, swoiste preferencje żywieniowe, a także ze schorzeniami będącymi powikłaniem otyłości, np. cukrzycą typu II czy zespołem metabolicznym. W laboratorium EUROIMMUN DNA pod względem predyspozycji do otyłości badamy 4 geny: FTO, MC4R, TCF7L2 i MTNR1B. Wynik takiego testu zawiera informacje nie tylko o wykrytych wariantach wymienionych genów, ale również dane o ryzyku związanym z nadwagą i otyłością (a także chorobami będącymi ich powikłaniem) wraz z zaleceniami dotyczącymi diety i aktywności fizycznej pomagającymi obniżyć to ryzyko. Kto powinien poddać się badaniom genetycznym? Są to specjalistyczne badania, więc najczęściej wykonuje się je ze wskazań medycznych i zleca je lekarz. W zależ-
ności od problemu zdrowotnego może to być lekarz różnej specjalności, np. w przypadku celiakii (genetycznie warunkowana trwała nietolerancja glutenu) badanie zleca najczęściej gastroenterolog, pediatra bądź coraz częściej także dietetyk. Ostatnio pacjenci wykonują takie badania na własną rękę, np. po to, by poznać swoje predyspozycje do choroby, która występuje w rodzinie. Mogą to zrobić, ponieważ diagnostyka genetyczna jest szeroko dostępna. Ważne jednak, by wynik badania skonsultowali z lekarzem specjalistą, np. genetykiem klinicznym. Jaka jest miarodajność badań genetycznych? Czułość i specyficzność testów laboratoryjnych zależy od wielu czynników zewnętrznych, np. stanu pacjenta, tego, czy przyjmuje leki, jaką dietę stosuje, czy ma obniżoną odporność z powodu infekcji itp. Takie czynniki nie mają wpływu na wyniki badań DNA, dzięki czemu częstość błędów w postaci wyników fałszy-
wie dodatnich czy fałszywie ujemnych jest bardzo niska – poniżej 1%. Wynik badania DNA pacjenta jest ważny przez całe życie, nie trzeba go powtarzać. Wyjątek stanowią testy DNA wykrywające infekcje bakteryjne, grzybicze czy wirusowe, które trzeba powtarzać, np. testy DNA HPV w profilaktyce raka szyjki macicy co 5 lat, łącznie z badaniem cytologicznym. W jaki sposób zlecić badanie genetyczne? Najlepiej skontaktować się z laboratorium genetycznym, by zasięgnąć porady. Większość badań genetycznych można już zlecić w laboratoriach genetycznych online poprzez sklep internetowy. Zamawia się wówczas badanie łącznie z zestawem do samodzielnego pobrania wymazu z wewnętrznej strony policzka. Jest to prosta procedura pobraniowa, którą pacjent jest w stanie wykonać w domu zgodnie z instrukcją dołączoną do zestawu. Na stronie www naszego laboratorium jest również film instruktażowy.
69
Pobraną próbkę wraz z wypełnionym zleceniem pacjent przesyła do laboratorium, a po wykonaniu analizy wynik otrzymuje na adres domowy. Jeśli laboratorium lub jego punkt pobrań znajduje się w miejscowości pacjenta, to może się on tam zgłosić na pobranie materiału do badania. W Bielsku-Białej nasza placówka współpracuje z Instytutem Ideallist, gdzie można umówić się na konsultację i pobranie próbki do badania.
INSTYTUT MEDYCYNY ESTETYCZNEJ I PRZECIWSTARZENIOWEJ tel. 792 713 002, kom. 514 799 083 ul. Pięciu Stawów 4/1, Bielsko-Biała kontakt@ideallist.pl, www.ideallist.pl
uroda & zdrowie
Aldona Ciwis-Lepiarczyk mgr farmacji, kosmetolog z 20-letnim doświadczeniem
Gotowe na lato? Wraz z rozpoczęciem wiosny i zbliżającym się latem każda z nas chce wyglądać pięknie. Zmieniamy fryzury, szukamy inspiracji w kolekcjach mody, poszukujemy szybkich i skutecznych sposobów na zgrabną sylwetkę oraz zdrową i zadbaną skórę. Wygląd jest naszą wizytówką, ale niekiedy na drodze do osiągnięcia pełni szczęścia stoją cellulit, zwiotczała skóra, niechciane włoski. Zbliżający się okres urlopowy może być idealną motywacją do rozpoczęcia walki z niedoskonałościami. Jędrna skóra i piękne ciało bez wysiłku Cellulit jest problemem, który spędza sen z powiek płci pięknej. Nie jest łatwo się go pozbyć. Walka z takimi niedoskonałościami wymaga połączenia wielu metod – odpowiedniej diety, aktywnego trybu życia, profesjonalnej pielęgnacji. Nikt nie lubi jednak zbyt długo czekać na efekty, a chce, by rezultaty zabiegów były trwałe. Metoda oparta na działaniu kompatybilnym dwóch urządzeń – Storz Masterplus i Maximus TriLipo – daje efekty widoczne już w bardzo krótkim czasie. Największą niespodzianką jest poprawa wyglądu skóry w ciągu 3 miesięcy po zakończeniu terapii. Metoda zwana AWT (Acoustic Wave Therapy), opracowana przez szwajcarską firmę Storz Medical – twórcę urządzeń emitujących fale uderzeniowe, wykorzystuje fale akustyczne, które tymczasowo zwiększają przepuszczalność błon komórkowych poprzez oddziaływanie na zwłókniałą tkankę łączną w miejscach, gdzie występuje cellulit. Dzięki wprowadzaniu w delikatną wibrację tkanka rozciąga się, zwiększając swą ela-
styczność. Dodatkowo poprawia się unaczynienie. Fala uderzeniowa dysponuje niesamowitą siłą niwelującą cellulit i miejscową otyłość na tak trudnych partiach ciała, jak uda i pośladki czy też brzuch lub boczki. Rozbity tłuszcz musi zostać wydrenowany za pomocą zabiegu Maximus TriLipo, aby uległ dalszemu metabolizowaniu. Energia TriLipo RF podgrzewa podskórną tkankę tłuszczową, powodując uwolnienie płynnego tłuszczu z komórek. Efekt termiczny przyśpiesza naturalny metabolizm tłuszczu. Eliminacja tłuszczu jest zwiększona dzięki TriLipo DMA, które wywołuje skurcze mięśni i drenaż limfatyczny. Połączenie fali akustycznej z TriLipo aktywuje metabolizm komórek tłuszczowych poprzez poprawę mikrokrążenia oraz tworzenie się nowych naczyń włosowatych. Rezultatem jest lepsze usuwanie przez układ limfatyczny produktów przemiany materii, które są gromadzone w przestrzeniach międzykomórkowych. Terapia stymuluje tworzenie się włókien kolagenowych. Dzięki tym procesom poprawiona zostaje elastyczność skóry. Terapia w istocie nie ma skutków ubocznych. Jedyną niedogodnością jest zwiększona potrzeba przyjmowania płynów w okresie trwania zabiegów. Przeprowadzone badania potwierdziły poprawę elastyczności skóry o 110% oraz zmniejszenie rozmiarów tkanki tłuszczowej. Przeciwwskazania do stosowania tej metody są typowe dla innych zabiegów kosmetologicznych: ciąża, karmienie piersią, posiadanie rozrusznika serca lub defibrylatora, zaburzenia krzepliwości krwi, przyjmowanie leków przeciwzakrzepowych i sterydowych, choroby nowotworowe. Najlepsze efekty
70
ul. Cechowa 27, 43-300 Bielsko-Biała tel. 730 077 006 e-mail: biuro@estetiklaser.com www.estetiklaser.com
przynoszą zabiegi wykonywane, w zależności od problemu, w odstępie 3-7 dni, w liczbie 10 powtórzeń. Przekonaj się na własnej skórze Trwały efekt gładkiej skóry wiąże się z oszczędnością czasu poświęcanego dotąd na golenie włosków, ich wyrywanie lub nakładanie kremów do depilacji. Zabieg depilacji laserowej pozwala również uniknąć problemów związanych z źle dobraną metodą usuwania zbędnego owłosienia, czyli podrażnień skóry, reakcji alergicznych i wrastających włosków. Depilacja najnowszym sprzętem, jakim jest laser diodowy Pallomar Vectus, jest ponadto szansą na bardzo komfortowy zabieg. Za sprawą udoskonalonego systemu chłodzenia skóra nie jest poparzona przed emisją lasera, w jej trakcie i po niej. Sam zabieg jest skuteczny, bezpieczny i szybki. Taką depilację możemy wykonywać przez cały rok na każdym fototypie skóry dzięki inteligentnemu czytnikowi poziomu melaniny Skintel w obszarze zabiegowym. Zabiegowi poddają się zarówno te jaśniejsze, jak i ciemniejsze włosy. Już po pierwszym zabiegu włoski odrastają znacznie wolniej i są słabsze. Ze względu na możliwości regeneracji cebulki włosa naruszonej działaniem wiązki lasera zabieg trzeba wielokrotnie powtarzać aż do całkowitego zaniku włosków. Gdy słońce zadomowi się u nas na dobre, w końcu będzie można nieco odkryć nogi, a na plażę ubrać się w bikini. Dzięki temu, że dobrze czujemy się we własnym ciele, więcej w nas satysfakcji z życia i energii do działania.
Centrum Medyczne Danea: STOMATOLOGIA, KARDIOLOGIA, DERMATOLOGIA, PROTETYKA, PSYCHOLOG, DIETETYK, IMPLANTOLOGIA, NEUROLOGIA, ENDOKRYNOLOGIA, GINEKOLOGIA, UROLOGIA
NOWE USŁUGI W CENTRUM MEDYCZNYM DANEA
Dążąc do zapewnienia naszym Pacjentom usług medycznych w szerszym zakresie i na jak najwyższym poziomie, zaprosiliśmy do współpracy panią Doktor Jolantę Jakubowską, specjalistę w zakresie chirurgii dziecięcej, urologii oraz medycyny estetycznej.
Dr Jolanta Jakubowska Specjalista w zakresie chirurgii dziecięcej, urologii oraz medycyny estetycznej.
Od maja 2016 roku w Centrum Medycznym DANEA, oprócz dotychczas świadczonych usług, będą udzielane porady oraz wykonywane zabiegi w zakresie posiadanych przez panią Doktor specjalizacji: Chirurgia dziecięca: choroby chirurgiczne wieku dziecięcego – stulejki, przepukliny, wodniaki jąder, niezstąpione jądra, wady rozwojowe, Urologia: profilaktyka nowotworów prostaty, leczenie łagodnego rozrostu prostaty, choroby nerek i pęcherza moczowego, zaburzenia potencji. Zabiegi usunięcia stulejki, plastyka wędzidełka, wazektomia (chirurgiczna męska antykoncepcja), diagnostyka USG układu moczowego, leczenie zabiegowe nadreaktywnego pęcherza innowacyjną metodą z użyciem toksyny botulinowej, Medycyna estetyczna,
Ginekologia estetyczna: plastyka warg sromowych, nawilżanie i zwężanie pochwy.
Centrum Medyczne Danea ul. Jaworzańska 40 (Wapienica), 43-382 Bielsko-Biała e-mail: info@danea.pl rejestracja: 33 811 00 50, 512 457 547 godziny otwarcia: poniedziałek – piątek 9.00 - 18.00
71
PROMOCJA
Dermatochirurgia: zabiegi usuwanie zmian skórnych i tkanek miękkich (znamiona, włókniaki, tłuszczaki, kaszaki, odciski, wrastające paznokcie),
Przezroczysta alternatywa dla stałych aparatów ortodontycznych
PIĘKNE, PROSTE ZĘBY
PROMOCJA
Invisalign to niewidoczne aparaty prostujące zęby. Mają postać przezroczystych nakładek, ściśle dostosowanych do zębów pacjenta. Nakładki, nazywane też szynami lub alignerami, stanowią alternatywę dla stałych aparatów ortodontycznych. Są wygodne i prawie niewidoczne, delikatnie i równomiernie przesuwają zęby. Można je zdejmować na krótko do jedzenia, czyszczenia lub na specjalne okazje. Dzięki zaawansowanej technologii system Invisalign stosowany jest w leczeniu wielu przypadków ortodontycznych – od nieznacznych po poważniejsze wady zgryzu, które do tej pory leczono za pomocą tradycyjnych aparatów. Leczenie trwa 9-18 miesięcy. Po tym okresie na Twojej twarzy zagości nowy, piękniejszy uśmiech. Zapraszamy na konsultacje z Certyfikowanym Lekarzem Invisalign.
72
14 znakomitych lekarzy 11 klimatyzowanych gabinetów stomatologicznych supernowoczesna diagnostyka – tomograf 3D 7 stanowisk ortodontycznych łatwy dojazd i wygodny parking
Aleja Armii Krajowej 193, 43-309 Bielsko-Biała tel. 33 815 15 15, kom. 697 15 15 15 www.polmedico.com, info@polmedico.com
REKLAMA
73
nie zza firanki
DYWANOWY TRYB ŻYCIA
74
Mocne kolory, wzory graficzne, lustrzane ramy z przemielonego papieru… Drugie życie niepotrzebnego już fotela, recyklingowy stolik z europalety w zestawieniu z barokowymi nóżkami. Wszystko to skontrastowane z chłodem finezyjnego metalowego łóżka. Dużo też bieli na ścianach, aby zachować klarowność kompozycji, która już z założenia miała być szalona. Czy właśnie o takim miejscu na ziemi marzyła nastoletnia Faustyna? Nie wiem, ale efekt zaskoczył mnie samą.
Tekst i stylizacja wnętrz: Gaba Kliś, zdjęcia: Łukasz Kitliński
N
ie jest łatwo zakraść się do głowy dzisiejszych nastolatków, atakowanych tyloma szalonymi bodźcami, reagujących w tak znamienny dla tego wieku sposób, kiedy to przychodzi moment porzucenia wróżek i kucyków Pony… i w życie wkrada się słowo design.
Zadanie trudne: wymyślić coś, co zaskoczy, naładuje energią, otuli i jeszcze pozwoli swobodnie funkcjonować, nie nadużywając oczywiście budżetu rodziców. Fotel bez duszy nadawał się do wyrzucenia – bury, zniszczony, na metalowych nogach. Miał jednak wielki potencjał – był niski, czyli idealny do prowadzenia „dywanowego trybu życia”, tak chętnie kultywowanego przez nastolatków. W ich wieku najfajniej na świat patrzy się z parteru, potem już niestety patrzymy z góry i robi się tak jakoś mniej przyjemnie. Tak więc kropki czy paski? A może szalony miks? Jest akceptacja – jest zaufanie! Działamy! Europaleta zamiast stolika? Jasne, ale jej surowość i fabryczny charakter łamiemy barokowymi nogami, w dodatku w kolorze amarantowym, żeby dodać pikanterii. Jest i dywan. Musi być miękki i puchaty – parterowy tryb życia zobowiązuje.
75
nie zza firanki
Róż najpiękniej współgra z grafitem, więc staram się przemycić choć trochę tego odważnego koloru – i udaje się bez problemu. Koniecznie za wezgłowiem łózka, zrobi nam piękne tło dla metalowych zawijasów na ramie. Czasami z parteru wskakuje się na łóżko, więc ono też musi być wygodne i koniecznie zasypane poduszkami! Czy wazon przypominający przeskalowany pojemnik apteczny będzie błędem w takim pokoju? Nie będzie, jeśli zestawimy go z lekkimi drobniutkimi gałązkami z pąkami w kolorze różowym…
76
Do tego obliguje grafit. Szafa i biurko też nie mogą być banalne, muszą podtrzymywać ideę drugiego życia, więc wkręciliśmy trochę stylu vintage, takie troszkę nowe, troszkę stare, ale jakże w klimacie! Jednak najważniejszą rolę grają lustra. Nie są powieszone, stoją na podłodze, oparte o grafitową ścianę, w prostych recyklingowych tekturowych ramach. Są trzy sztuki, każde w innym rozmiarze i kształcie, taka manipulowana multiplikacja. Po co aż 3 sztuki? Zobaczcie sami… Gramy kolorem, kształtem i wzorem i wszystko to niezmiennie z poziomu parteru!
aranżacja wnętrz: Gaba Kliś | 601 555 743 | www.gabaklis.pl zdjęcia: Łukasz Kitliński | 669 984 945 | www.imperfectgallery.eu
77
do poczytania
Marek Zaremba: LECZENIE DIETĄ. WYGRAJ Z CANDIDĄ
Anna Zacharzewska: WITAJ W DOMU, KOCHANIE
Jeżeli od dłuższego czasu trapią cię niepokojące objawy, w tym częste znużenie, spadki energii, wychłodzenie organizmu, zapalenia układu moczowego, przewlekle infekcje, bóle mięśniowe i stawowe, wypryski i egzemy skórne, stany lękowe i depresyjne, alergie pokarmowe, problemy trawienne oraz brak koncentracji, a leczenie farmakologiczne nie przynosi żadnych efektów, to nie zwlekaj tylko zacznij od zmiany stylu życia i zastosuj program Anty Candida. Oprócz inspiracji kulinarnych, znajdziecie tu informacje dotyczące rozpoznania i leczenia kandydozy w oparciu nie tylko o moją praktykę ale również o medyczne publikacje znanych ekspertów. W książce znajdziecie przepisy na łatwe do przygotowania śniadania, obiady i kolacje oraz dodatkowa tabela produktów dopuszczonych w programie, z których w opisanych fazach można przygotować sobie dowolne potrawy. | www.pascal.pl
Anna, kobieta sukcesu, kupuje luksusowy dom w podwarszawskiej miejscowości. Jej wymarzone miejsce na ziemi okazuje się jednak pułapką... Z przerażeniem odkrywa ślady cudzej obecności – puszki po sardynkach w garażu, ślady opon na śniegu, perłowe balony w ogrodzie i ten niepokojący napis: Witaj w domu, kochanie. Kto naruszył jej azyl? Żona kochanka, zazdrosny przyjaciel, sprzedawca domu? Dziwny, mężczyzna poznany przypadkowo w parku? Poczucie bezpieczeństwa zmienia się w panikę: ktoś bacznie obserwuje jej najintymniejsze chwile. Anna nie wie już, komu ufać. W pełnej napięcia grze walczy o największą stawkę – prawo do własnego życia. Lecz czy da się pokonać to, co niewidzialne? | www.pascal.pl
PROMOCJA
78
PROMOCJA
79
TWOJA HONDA
Honda Civic już od 459 zł*
*459 zł to wysokość miesięcznych rat leasingowych netto. Wysokość miesięcznych rat leasingowych jest przykładowa i została obliczona przy założeniu następujących warunków: oferta Honda Finance, opłata wstępna 30%, okres leasingu 36 miesięcy, wykup 50%, waluta PLN, Rata jest wartością netto. Niniejsza oferta nie stanowi oferty handlowej w rozumieniu art. 66 i następnych Kodeksu Cywilnego. Zawarcie Umowy Lesingu uzależnione jest od decyzji Raiffeisen-Leasing Polska S.A., podjętej w szczególności na podstawie analizy zdolności kredytowej Wnioskodawcy.
Kemag Sp. z o.o., ul. Warszawska 280, 43-300 Bielsko-Biała
REKLAMA
tel: +48 33 496 57 10 wew.55, fax: +48 33 496 57 11 e-mail:salon@honda-kemag.pl www.facebook.com/hondakemag www. honda-kemag.pl
80