I S S N 2 0 8 4 - 4 8 6 7 w w w. 2 b s t y l e . p l
A dlaczego nie? Beata Pajestka Piotr J. Figiel Malarstwo Rozmowy przy kawie Znowu mieć 18 lat!
Tomasz Madzia
Waleria Tokarzewska-Karaszewicz Future Funk Alina KilIan Różowa kropka z Polski
MUZYKA MUSI BYĆ PRZYGODĄ
Zamkowe tajemnice Uczą i rozwijają pasje
Dobrych ludzi
Unesco – tak, to śląskie
nie brakuje Psia Ekipa
Psychologia
Skandynawska twarz bielska Rosiewicz Optyka
O poczuCiu własnej wartości
Studio Noten
Harmonia w kontrastach Nr 3 (38) 2019 wrzesień – listopad
REKLAMA
2
3
REKLAMA
ul. Partyzantów 15, Bielsko-Biała, budynek Przędzalni, tel. 737 747 007
REKLAMA
4
REKLAMA
5
REKLAMA
NA WSTĘPIE
Ciepły kąt dla kota Minęło gorące lato, krótsze i chłodniejsze dni przybliżają nas do zimy. Wnętrza naszych domów przyjemnie ogrzewają kaloryfery i kominki. I kiedy my w ciepłym, domowym zaciszu, spokojnie przeczekujemy chłody, na zewnątrz, przytulone do betonowych ścian trwają bezdomne koty, którym jeszcze od czasu do czasu latem coś litościwie wyrzucaliśmy do jedzenia. Teraz naszej pomocy potrzebują znacznie bardziej, aby móc przetrwać długie, ciemne i zimne dni i noce. Nie szczędźmy im odrobiny ciepłego kąta i pełnej miski. Nie bądźmy obojętni na cierpienie naszych Braci Mniejszych, także tych, których wolność mierzona jest długością łańcucha. O tym, jak bardzo zwierzęta są od nas zależne i jak bardzo potrzebują naszej pomocy, przeczytacie w artykule Katarzyny Górnej-Oremus „Dobrych ludzi nie brakuje”, który mam nadzieję, pomoże Wam spojrzeć na zwierzęta bardziej ludzkim okiem.
Na okładce: Kolekcja by Waleria Tokarzewska-Karaszewicz Zdjęcia: Weronika Kosińska Modelki: Greta i Sia | AS Management Mua&hair: Izabela Szelągowska Wideo: Paweł Galanty
Agnieszka Ściera-Pytel Redaktor Naczelna
napisz do nas: redakcja@2bstyle.pl
czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48
34
42
24
38
52
46
SPIS TREŚCI 8 Subiektywny kalendarz wydarzeń 10 Polecamy 16 Wydarzyło się 18 Dlaczego nie jesteśmy w Austrii? 20 Skandynawska twarz Bielska 22 A dlaczego nie? Beata Pajestka 24
42 Fashion. Waleria Tokarzewska-Karaszewicz 46 Galeria. Piotr J. Figiel 52 Zamkowe tajemnice. Uczą i rozwijają pasje 58 Psychologia. O poczuciu własnej wartości 62 Prawo. Czy wszystko można mieć w portfolio? 64 UNESCO – tak to Śląskie! 66 Stres piękności szkodzi 68 Konsekwencja jest przereklamowana 70 Architektura i design. Harmonia w kontrastach 72
Badania za ubrania w CH Sarni Stok
Rozmowy przy kawie. Znowu mieć 18 lat! Dobrych ludzi nie brakuje
34
Różowa kropka z Polski. Alina Kilian
30
Muzyka musi być przygodą. Tomasz Madzia
38
Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl, ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała, e-mail: mediani@mediani.pl, tel. 504 98 93 97, Copyright © MEDIANI Anita Szymańska 2B STYLE: ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała, e-mail: redakcja@2bstyle.pl, www.2bstyle.pl, Redaktor Naczelna: Agnieszka Ściera-Pytel, Reklama: tel. 504 98 93 97 Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera-Pytel (tekst), Anita Szymańska (tekst & foto), Anna Sztender (tekst), Ewa Krokosińska-Surowiec (tekst), Jacek Kućka (tekst), Katarzyna Górna-Oremus (tekst), Magdalena Jeż (tekst), Aleksandra Idzik-Hola (tekst), Agnieszka Korbel (tekst), Anna Popis-Witkowska (korekta), ESCO (IT). Grafika i skład: Anita Szymańska, Mediani | www.mediani.pl, Druk: Drukarnia RABARBAR Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie osób, zamieszczone w wypowiedziach i wywiadach. 2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej.
JESTEŚMY TU:
PORTAL: www.2bstyle.pl
WERSJA DRUKOWANA ON-LINE: www.issuu.com/mediani/
6
PARTNER MEDIALNY:
PIELĘGNACJA TWARZY PIELĘGNACJA CIAŁA TKALNIA FIGURY Najnowocześniejszy sprzęt na Podbeskidziu
radiofrekfencja mikroigłowa
Innowacja stworzona z myślą o nieinwazyjnej i inwazyjnej metodzie estetycznych terapii przebudowy skóry
QR CODE
Wygenerowano na www.qr-online.pl
ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl
7
REKLAMA
rezerwacja online na portalu Moment.pl: www.moment.pl/tkalnia-urody-day-spa
wydarzenia
Badania za ubrania – zrób porządek w szafie i ze swoim zdrowiem!
Czy Twoja szafa „cierpi” z powodu nadmiaru rzeczy? A może tak kochasz zakupy, że zapominasz o własnym zdrowiu? Nie martw się – mamy na to świetne rozwiązanie! Na początku października do Centrum Handlowego Sarni Stok przybędzie Fundacja Kwiat Kobiecości i jej akcja „Badania za ubrania”, gościem wydarzenia będzie aktorka Ada Fijał. Łączymy przyjemne z pożytecznym!
W pierwszą sobotę października ubrania będzie można przynieść także do CH Sarni Stok, przekazać je na cel charytatywny – wesprzeć zakup cytobusu, czyli mobilnego gabinetu ginekologicznego. Fundacja Kwiat Kobiecości od początku 2018 roku podróżuje po Polsce pożyczonym cytobusem, dzięki któremu lekarze wykonują setki darmowych badań prowadząc jedną z największych akcji prozdrowotnych w kraju. Wiele gwiazd wsparło działania Fundacji, a Ada Fijał aktorka znana m.in. z seriali M jak Miłość, Ojciec Mateusz oraz Komisarz Alex jest jej ambasadorką i dzięki temu będzie
8
ją można spotkać w CH Sarni Stok. Podczas wydarzenia odbędzie się kilka spotkań z gwiazdą, która doradzi klientkom jak dbać o zdrowie, co jest modne w tym sezonie i jak być eko w świecie mody. – Wszyscy mamy zalegające w szafach ubrania, których nie będziemy już nosić i przekazanie ich, zwłaszcza w październiku, miesiącu przypominającym kobietom o regularnych badaniach, na cel wspierający profilaktykę nowotworową jest szczególnie szczytne – mówi Anna Waluś, Dyrektor CH Sarni Stok. – Chcemy pokazać, że regularne badanie się może kojarzyć się z dobrą atmosferą i okazją do poznania ciekawych ludzi, a także przyjemnością zrobienia sobie prezentu dla siebie samej – dodaje. „Badania za ubrania” odbędą się 5 października, od godziny 10.00 do 20.00, do Centrum przybędzie wtedy cytobus Fundacji Kwiat Kobiecości, w którym będzie można wykonać cytologię oraz test na HPV, E6, E7. Badania będą bezpłatne, klientki CH Sarni Stok zrobią je w zamian za oddaną podczas eventu niepotrzebną odzież, każdy 1 kg ubrań to 1 złotówka, która przyspieszy zakup cytobusu. Dodatkowo na wszystkie panie i panów czekają konkursy, upominki i wiele innych atrakcji. To kolejna akcja wspierająca profilaktykę zdrowotną, którą organizuje centrum. W maju już kolejny raz odbyło się wydarzenie „Szczęśliwe dziecko, szczęśliwa mama” dzięki któremu darmowe USG mogło wykonać ponad 100 ciężarnych kobiet.
artykuł sponsorowany
Wszystko zaczęło się od ekologicznego portalu fundraisingowego UbraniaDoOddania.pl, który w wiarygodny sposób pozwala pozbyć się niepotrzebnych już ubrań monetyzując je by wsparły organizacje charytatywne. – W naszym portalu zamieniamy niepotrzebne ubrania w darowiznę finansową dla wybranej przez darczyńcę Organizacji charytatywnej, a przekazane ubrania wprowadzamy do ponownego obiegu zgodnie z założeniami gospodarki cyrkularnej. Sama współpraca pomiędzy portalem UbraniaDoOddania.pl, a Ogólnopolską Organizacją Kwiat Kobiecości, to jeden z naszych flagowych projektów, w którym wspieramy zbiórkę środków na zakup cytobusa, który zapewni Polkom z najmniejszych miejscowości dostęp do badań cytologicznych, które ratują życie – mów Iza Mysiura, Managing Director portalu Ubraniadooddania.pl.
REKLAMA
9
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
4
października
Kozy, Pałac Czeczów. „Strachy” i „(nie) Straszna rozmowa” – spotkanie z artystą Danielem Rycharskim. Druga część projektu Kojskie Q, czyli rozmowa/wywiad w Pałacu w Kozach, dotyczyć będzie m.in. głośnej wystawy „Strachy” oraz współpracy z mieszkańcami wsi Kurówko, w której mieszka artysta. Plastyk otwarcie mówi o swojej orientacji seksualnej oraz wierze katolickiej, której jest wyznawcą, a w swoich pracach często interesująco łączy te, jak by się wydawało, dwa bieguny. Wyciąga na powierzchnię tytułowe strachy, które dość często pojawiają się w relacji tych dwóch sfer życia. Częścią wydarzenia będzie również spotkanie z psychologiem i rozmowa na temat coming outu i wszelkich tabu z nim związanych.
11-12
października
października
Katowice. 39 Rawa Blues Festiwal Największy i jeden z najstarszych w P olsce, jeden z największych na świecie festiwali muzyki bluesowej. Od początku organizowany w K atowicach. Mieszanka doświadczenia z młodością – tak w skrócie można podsumować zestaw artystów tegorocznego festiwalu. Na dwóch katowickich arenach – w sali koncertowej NOSPR oraz Spodku – wystąpi aż sześć zagranicznych gwiazd. Więcej informacji na stronie internetowej organizatora.
12
10-13
Fabryka Porcelany, Katowice. KTW Fashion Week „Mentors & New Gen. now” – pod nowym, nieco odświeżonym hasłem będzie przebiegać 3 edycja KTW Fashion Week. Największe wydarzenie mody w Polsce tym razem odbędzie się miesiąc wcześniej, czyli między 10-13 października. Tegoroczne wydarzenie w Fabryce Porcelany ponownie będzie wspierać młode talenty i pokazywać kolekcje topowych polskich projektantów, ma być dialogiem i przenikaniem się różnych pokoleń w świecie mody. Będzie też dużo edukacji, wykładów i spotkań z ciekawymi gośćmi z Polski i zagranicy. Wyłącznym Partnerem-Szkołą Mody podczas KTW FW będzie włoska Polimoda, uczelnia znana na całym świecie, która ufunduje nagrodę w postaci miesięcznego kursu z zarządzania marką we Florencji, w lipcu 2020 roku, dla najlepszego ich zdaniem młodego, polskiego projektanta. Gościem specjalnym KTW FW będzie Arianna Casadei, która jest trzecim pokoleniem kierującym światowym imperium produkującym luksusowe buty. Wydarzeniem bez precedensu w Polsce będzie pokaz Haute Couture złożony z kolekcji Adama Leja – znanego w Europie kolekcjonera Haute Couture. Podczas KTW Fashion Week zobaczymy w sumie prawie 30 pokazów mody.
października
11-27
października
Bielsko-Biała. 8. Foto Art Festival FAF to biennale fotografii światowej, które powstało w Bielsku-Białej w 2005 roku z inicjatywy artystów fotografików Inez i Andrzeja Baturów. W tym roku festiwal odbędzie się już po raz ósmy. Fotografia po raz kolejny zawładnie miastem. W galeriach sztuki, muzeach i siedzibach rozmaitych instytucji zostaną zaprezentowane znakomite fotografie światowej klasy twórców. Ponadto podczas Maratonu Autorskiego artyści przedstawią swoje prace osobiście. Więcej informacji na stronie internetowej www.fotoartfestival.com.
Grodziec. Ośrodek Jeździecki Hubertus. Święto Hubertus. W tym roku, podczas Święta Hubertus, odbędzie się wystawa zdjęć Ignacy50 powstałych w czasie pracy nad kalendarzem na 2020 rok oraz premiera kalendarza na 2020 rok z końmi w rolach głównych. Jak mówi autor wystawy: „To miał być bardzo krótki spacer. Na drugą stronę ulicy. Kilka malowniczych zdjęć koni… Ta przygoda trwa już drugi rok. Ubiegłej jesieni w kilka tygodni powstał kalendarz. Bardzo spontanicznie.” Ponadto organizatorzy przygotowali liczne atrakcje m. in. tor przeszkód na kucykach (dla dzieci) oraz Bieg Świętego Huberta i pogoń za lisem (dla dorosłych). Wydarzeniem towarzyszącym będzie historyczny spacer po Grodźcu z nowym kustoszem na zamku w Grodźcu – Jackiem Proszykiem, który będzie opowiadać o dziejach zamku. Spacer rozpocznie się o godzinie 12.00 spod stajni.
10
14
października
Kino Janosik, Żywiec Pokaz filmu „Jutro albo pojutrze” Październik w Kinie Janosik kojarzony może być, słusznie zresztą, z adrenaliną i w tym adrenalinowym klimacie kolejna pozycja filmowa: „Jutro albo pojutrze”. Bohaterami filmu są trzej przyjaciele: Zack, Keire i Bing, którzy w Rockford w stanie Illinois spędzają wolny czas na jeżdżeniu na deskorolce po mieście i imprezowaniu. Tematem filmu jest dorastanie tych trzech młodych mężczyzn. Za kamerą stanął jeden z nich, Bing Liu. Obraz był nominowany do Oscara i znalazł się na liście najlepszych filmów 2018 roku według Baracka Obamy. Przypadł także do gustu widzom 15. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity, gdzie zdobył aż cztery nagrody.
19
października
Teatr im. Adama Mickiewicza, Cieszyn Koncert „W irlandzkim rytmie” – Carrantuohill & Salake Zespół Carrantuohill, występujący od 30 lat na scenie, nagrodzony Fryderykiem za swoją muzykę, zdobywca Złotej i Platynowej Płyty, wspólnie z wielokrotnymi mistrzami świata w tańcu irlandzkim – formacją Salake zaprezentuje na deskach cieszyńskiego teatru nowatorskie widowisko artystyczne w irlandzkim rytmie.
19
października
Miejskie Centrum Kultury, Żywiec Artur Andrus – recital kabaretowy Były redaktor trójkowej „Powtórki z rozrywki”, legendarny gospodarz spotkań kabaretowych w warszawskiej Piwnicy pod Harendą, co jakiś czas konferansjer różnych imprez kabaretowych, a poza tym poeta, piosenkarz, dziennikarz. Przyjeżdża tym razem z recitalem, podczas którego będzie można usłyszeć znane, lubiane, wciąż przez publiczność oczekiwane utwory będące już niekwestionowanymi przebojami piosenki kabaretowej. Pojawią się także nowe, pochodzące z premierowego albumu pt. „Sokratesa 18”.
16-18
października
MCK, Katowice Europejski Kongres Małych i Średnich Przedsiębiorstw Kolejna edycja Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw zbliża się wielkimi krokami. Już po raz 9. przedsiębiorcy spotkają się z przedstawicielami najwyższych władz państwowych, samorządowych, kluczowych instytucji kultury i świata nauki. Kongres w tym roku skupi się na haśle SMART – SAFE – SOLUTIONS.
27
października
Oświęcimskie Centrum Kultury, Oświęcim Koncert Maryla Rodowicz – akustycznie Projekt z udziałem królowej polskiej sceny rozrywkowej, jakiego jeszcze nie było. To nie tylko koncert, ale także niepowtarzalna okazja do poznania Maryli Rodowicz z zupełnie nowej muzycznej strony. To kameralne rendez-vous, podczas którego artystka przypomni największe hity, zaśpiewa utwory odrobinę mniej znane, a wszystko to w nowych akustycznych aranżacjach z akompaniamentem dwóch gitar.
27
października
Teatr im. Adama Mickiewicza, Cieszyn Michał Szpak – The Moon Tour Michałowi Szpakowi i jego zespołowi rok 2019 przyniósł wiele sukcesów: album „Dreamer” pokrył się złotem, a magiczna trasa koncertowa się wyprzedała. Nowa trasa to duże wydarzenie w życiu Michała. Produkcja, nad którą pracuje wiele osób, nowe aranżacje, multimedia oraz praca z instrumentarium, w którego estetyce artysta nigdy się nie poruszał. Dostajemy więc to, do czego nas przyzwyczaił – przekaz artystyczny na najwyższym poziomie, ale równocześnie niezapomniany show.
11
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
8
11
listopada
listopada
Galeria BWA, Bielsko-Biała Wystawa finałowa 44. Biennale Malarstwa Bielska Jesień W tym roku zobaczymy aż 115 obrazów 54 twórców. Tak ostatecznie zadecydowało jury. Bielska Jesień jest konkursem otwartym, przeznaczonym dla polskich artystów malarzy zamieszkałych w kraju lub za granicą. Konkurs kierowany jest do absolwentów wyższych szkół artystycznych, a także malarzy (osób pełnoletnich) nieposiadających dyplomu uczelni artystycznych, ale legitymujących się aktywnością twórczą i dorobkiem. Celem Bielskiej Jesieni jest przegląd i promocja polskiego malarstwa współczesnego. Więcej informacji na www.bielskajesien.pl.
BCK, Bielsko-Biała Siesta w Drodze: Lucibela Zaczynała w hotelowych barach wysp Sal i Boa Vista, śpiewając piosenki Cesarii, Titiny, Bany. Nieuchronnie, jak wszyscy artyści kabowerdyjscy, chciała sprawdzić się w Lizbonie. Ilekroć brzmiał tam jej głos, tłum gęstniał i nie rozchodził się aż do ostatniej piosenki. Z zespołem nagrała kilka utworów na płytę „Conquistador” w 2017 roku. Było jednak oczywiste, że talent tej miary potrzebuje światowej ekspozycji. Lucibelę usłyszał nieomylny José da Silva, odkrywca Cesarii i właściciel firmy płytowej Lusafrica. Zaprosił ją do studia w Paryżu i znalazł najznakomitszych muzyków na pierwszą autorską płytę. Jesienią artystka dotrze do Bielska-Białej.
12-17
15-17
listopada
Bielsko-Biała Jazzowa Jesień 2019 Jeden z najważniejszych festiwali jazzowych, znacznie wykraczający poza rangę krajową. Opiekę programową nad JJ objęła jedna z najważniejszych wytwórni jazzowych – ECM. Widzowie festiwalu mogą się spodziewać muzyki na najwyższym światowym poziomie, zaskakujących konfiguracji artystycznych i światowych gwiazd. Od zeszłego roku nosi imię Tomasza Stańko, który był jej dyrektorem artystycznym i który wraz z Bielskim Centrum Kultury stworzył ten festiwal. Tegoroczna edycja jest już 17. w historii.
15
listopada
Klub Klimat, Bielsko-Biała Daria Zawiałow – Helsinki Tour vol. 2 Pierwsza odsłona trasy szybko się skończyła, pozostawiając po sobie spory niedosyt. Większość koncertów się wyprzedała i nie wszyscy chętni mieli szansę usłyszeć „Helsinki” w koncertowej odsłonie. Daria postanowiła wyjść temu niedosytowi naprzeciw.
15
listopada
Hala pod Dębowcem, Bielsko-Biała 7 Międzynarodowe Targi Ekostyl Prestiżowa, największa w południowej Polsce impreza targowa skierowana do branży eko prezentuje najnowsze produkty, terapie i technologie wiodących producentów i zapewnia przegląd rozwiązań dla zapewnienia zdrowia, podniesienia jakości i komfortu życia. Targi cieszą się wysoką frekwencją odwiedzających konsumentów, a także rosnącym zainteresowaniem przedstawicieli branży eko – producentów, dystrybutorów, przedstawicieli sektora usług prozdrowotnych z Polski, Czech i Słowacji. Więcej na www. targibielskie.pl.
listopada
MCK, Katowice. GoGreen GoGreen to pierwsze w Polsce wydarzenie w całości poświęcone prezentowaniu i promowaniu rozwiązań z zakresu odnawialnych źródeł energii w budownictwie. Organizatorzy pokażą i podpowiedzą, jak tworzyć budynki funkcjonujące w oparciu o OZE. Więcej szczegółów na stronie organizatorów.
12
13
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
Prześlij do nas informację o wydarzeniach redakcja@2bstyle.pl
23
listopada
Teatr im. Adama Mickiewicza, Cieszyn Irena Santor – Jubileusz. Śpiewam, czyli jestem Zapraszamy na wyjątkowy koncert, który wypełnią piosenki starannie na tę okazję wybrane przez artystkę, piosenki, które z jej punktu widzenia były i są ważne, melodie, które wpisały się zarówno w jej życie, jak i w serca i wspomnienia słuchaczy. Zabrzmią zatem niezapomniane przeboje, a także nowe piosenki, które niosą przesłanie artystki i już znalazły uznanie publiczności. Muzyczną podróż dopełnią opowieści i wspomnienia Ireny Santor.
29
listopada
Oświęcimskie Centrum Kultury, Oświęcim Maleńczuk + Rhythm Section Koncert, który jest retrospekcją dotychczasowych dokonań artysty, uzupełniony sekcją rytmiczną. Składa się zarówno z zestawu pieśni ulicznych, jak i późniejszych dokonań Maćka, które dały mu olbrzymią sympatię i popularność wśród wyrobionej części publiczności. Bliski bezpośredni kontakt z widownią, szczery, niezakłócony przekaz tekstu – po prostu Maleńczuk w czystej postaci.
listopada
MCK, Katowice. Katarzyna Nosowska – Zmalowane Wrota To nie będzie typowy one man show, to nie będzie monodram, to nie będzie koncert, to nie będzie kabaret, to nie będzie stand-up… To będzie „sit down” – pierwsze takie wydarzenie w Polsce! Spotkanie z kobietą, która po raz kolejny przełamuje wrodzoną nieśmiałość i wychodzi ze swojej strefy komfortu, żeby opowiedzieć o tym, co ją dotyka, co na nią wpływa, o relacjach międzyludzkich i o tym, co tu i teraz. Będzie zabawnie, będzie emocjonalnie, będzie wzruszająco i na pewno będzie mądrze.
30
22
24
Klub Miasto, Bielsko-Biała Luxtorpeda – koncert Jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów rockowych w Polsce zawita do Bielska-Białej. Tutaj nie ma miejsca na szufladkowanie – jest i rock, i metal, i rap, i punk, a wszystko to razem daje niezwykle energetyczny zestaw dźwięków, który swój cały potencjał pokazuje w warunkach koncertowych! Luxtorpeda ma w swoim dorobku cztery pełne albumy studyjne, jedną EP-kę i pięć koncertówek (w tym „Luxlive 2” z 2018 roku). Muzycy są także laureatami rozlicznych nagród, w tym Fryderyka oraz plebiscytów magazynu „Gitarzysta” oraz miesięcznika „Teraz Rock”.
30 listopada
BCK, Bielsko-Biała. Russian National Ballet Kostroma Po raz pierwszy w Bielsku-Białej jeden z najsłynniejszych rosyjskich baletów w barwnym widowisku o historii Rosji. Niepowtarzalny, kunsztownie opracowany i zaprezentowany show, który na długo pozostanie w pamięci. Zespół to najlepsza wizytówka rosyjskiej sceny – na równi z baletem Moisiejewa, Bieriozką i Krasnojarskiem. Grupą kierują wielcy artyści światowych scen: Elena i Yury Tsarenkowie oraz Maria Veshkina, a główną ideą, jaka im przyświeca, jest kultywowanie tradycji i wychowywanie młodych pokoleń w szeroko pojętej kulturze i tolerancji.
14
listopada
listopada
OCK, Oświęcim Audiencja II – spektakl w wykonaniu M. Grabowskiego. Legendarny monodram, w 2019 roku obchodzący swoje pięćdziesięciolecie , to utwór pełen improwizacji, zaskakujących zwrotów akcji i wciągający do uczestnictwa publiczność, przekształcający się w „teatr w teatrze”. Trzymająca w napięciu „komedia” w wykonaniu teatralnego wirtuoza Mikołaja Grabowskiego.
Restauracja Browarowa 21 to serce Browaru Obywatelskiego. To połączenie nowoczesności oraz industrialnego wnętrza z tradycją i historią. W historycznym wnętrzu króluje europejska kuchnia z tradycyjnymi potrawami mięsnymi. Potrawy à la carte świetnie komponują się ze świeżością piwa z Browaru Obywatelskiego. A szef kuchni w porze lunchu od poniedziałku do piątku zaprasza na danie dnia. Do restauracji w Browarze Obywatelskim zapraszamy codziennie od godziny 13.00 do 22.00. Serwujemy potrawy sezonowe i dzielimy się pasją do kuchni europejskiej ze szczególnym uwzględnieniem kuchni browarniczej, w której dominują soczyste mięsa, między innymi fenomenalna wołowina. Dania przygotowuje zespół zdolnych kucharzy oraz szef kuchni. Zobowiązani dziedzictwem rzemieślniczego browaru proponujemy tylko oryginalne dania. Ich zestaw składa się z potraw, których receptury właściciel Browaru Obywatelskiego przywiózł z różnych zakątków świata, oraz z tych, które gotowane są według tradycyjnych przepisów jego rodziny. W restauracji organizujemy kameralne spotkania biznesowe oraz duże imprezy firmowe. Browarowa 21 to idealne miejsce spotkań biznesowych, warsztatów kulinarnych oraz rodzinnych uroczystości. Restauracja cieszy się dużą popularnością, jeśli chodzi o organizację unikalnych uroczystości weselnych.
e-mail: m.wiechoczek@browarobywatelski.pl | tel. 691625341 | ul. Browarowa 21, Tychy
Z A P RO S ZE N IE
100 zł do wykorzystania w restauracji* *do rachunku indywidualnego powyżej 300 zł *regulamin promocji dostępny w restauracji
15
REKLAMA
Restauracja mieści się w Browarze Obywatelskim w Tychach, dlatego nie można zapomnieć o tym, co wypełnia krwiobieg tego miejsca, a mianowicie o piwie z Browaru Obywatelskiego – złocistym napoju o współczesnym charakterze, tradycyjnym smaku i mocnym, wielopokoleniowym brandzie. Sekretem tego piwa jest receptura, którą przez pokolenia doskonalili piwowarzy Browaru Obywatelskiego, oraz studwudziestoletnia historia. Restauracja Browarowa 21 powstała z pasji odkrywania nowych smaków i łączenia tego, co tradycyjne, z tym, co nieoczywiste. Dlatego zapraszamy do świata niezwykłych przeżyć kulinarnych, który pozwala się odkrywać dzień po dniu, ciągle zaskakując niezwykłą miłością do gotowania.
POLECAMY
INSEK-CIKI Juliusza Wątroby Ukazała się właśnie czwarta w tym roku pozycja książkowa Juliusza Wątroby, znanego bielskiego poety, pisarza i satyryka. Jak pisze prof. Anna Węgrzyniak: W miniaturowych tekstach (autor – przyp. red.) zawiera błyskotliwe refleksje o sztuce, tworzeniu, relacjach międzyludzkich, naszym życiu społecznym. Jest mistrzem niepoważnej powagi i poważnej niepowagi. „Swa-wolny” autor Insek-cików – jak protoplaści gatunku – najczęściej śmieje się z absurdów polskiej rzeczywistości i ludzkich słabostek. Przedmiotem żartu może być wszystko, z czego składa się nasze życie, a więc: zachowania, instytucje, idee, pragnienia… Ten śmiech uderza i rozbraja, ale nie kąsa konkretnych osób, ośmiesza przywary, pozy, sytuacje, choroby społeczne. Błazen jest mędrcem, bywa ironiczny i autoironiczny – czasem wyrafinowany i elegancki, rzadko obsceniczny (w konwencji przaśnej kultury ludowej). Poeta bawi się słowami, zwrotami, rymami, sytuacjami – swobodnie korzysta z różnorodnych form. Teksty Wątroby zapadają w pamięć przez ucho, bo są „muzyczne” – poeta swobodnie operuje różnorodnymi środkami artystycznymi: układa rymy wewnętrzne i zewnętrzne, gra intonacją (w pytaniach retorycznych, przez zawieszenie głosu), stosuje kalambury i paronomazje. W małym tekście potrafi spiętrzyć kilka środków, co daje zaskakujący efekt semantyczny. Kolejnym atutem omawianego zbioru jest przemyślana kompozycja materiału. Całość została podzielona na 10 części tematyczno-problemowych, każdą z nich poprzedza rzeczowy a zarazem dowcipny tytuł-fraszka. O wartości zbioru decyduje zakorzenienie w tradycji, wielość estetyk i swobodne odniesienia do „wysokiej” i „niskiej” literatury. Juliusz Wątroba ur. w 1954 w Rudzicy, na Śląsku Cieszyńskim. Ukończył Politechnikę Łódzką. Poeta, prozaik, satyryk, kabareciarz… Debiut liryczny w RADARZE (1977), satyryczny w SZPILKACH (1977), książkowy w WYDAW-
NICTWIE ŚLĄSK (Chwila przemienienia – Katowice 1983.) Opublikował 48 książek, autor musicali, spektakli, programów kabaretowych, tekstów pieśni i piosenek, felietonów… Setki jego wierszy ukazało się w pismach literackich, kulturalnych, satyrycznych i w edycjach zbiorowych. Laureat około stu konkursów literackich. Za twórczość literacką otrzymał wiele nagród i wyróżnień, m. in. odznakę „Za Zasługi dla Województwa Bielskiego (1996), nagrodę Prezydenta Bielska-Białej IKAR (2001), odznakę „Zasłużony Działacz Kultury” (2001), nagrodę Starosty Bielskiego im. Ks. Józefa Londzina (2004), nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego (2009), nagrodę im. Władysława Orkana (Warszawa 2010), medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2016)…
Właśnie ukazała się płyta „NIC” Sawicka. Liderką zespołu, który przygotował wydanie, jest aktorka, wokalistka i autorka tekstów Marta Gzowska-Sawicka, naczelnym kompozytorem: Artur Kudłacik – gitarzysta basowy i multiinstrumentalista, całość dopełnia doskonały gitarzysta: Mateusz Głuszak. Zespół porusza się swobodnie po rozmaitych stylach muzycznych, traktując je w połączeniu z autorskimi tekstami jako spójną artystyczną wypowiedź. Vintage music, punk-rock, bossa nova, jazz – to tylko niektóre z gatunków, służących jako forma dla sugestywnych literackich tekstów. Założeniem grupy jest wystylizowany kształt piosenki, opierającej się na wokalu i dwóch instrumentach. Skromne na pozór instrumentarium buduje zróżnicowane i zaskakujące przestrzenie muzyczne. Każdy z utworów jest opowieścią o rozmaitych emocjach, które w sobie tłumimy, które pozostają niewypowiedziane, nieprzeżyte, zamknięte na klucz w szufladach z napisem „nie dotykać”. Przyglądamy się im z różnej perspektywy, z dużą dozą dystansu. Marta Gzowska-Sawicka to aktorka, wokalistka, autorka tekstów piosenek i scenariuszy teatralnych, absolwentka Studium Wokalno-Aktorskiego im. D. Baduszkowej w Gdyni, od 2000 r. związana na stałe z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej. Odznaczona honorową odznaką „Zasłu-
16
Foto: Dorota Koperska, proj. okładki: Marek Czernek
„NIC” Sawicka
żony dla Kultury Polskiej”, laureatka wielu prestiżowych nagród, w tym Nagrody Prezydenta Miasta Bielska-Białej w dziedzinie teatru. Założycielka i wokalistka zespołu Anashim (wyróżnienie na konkursie Polskiego Radia „Nowa Tradycja” 2014), z którym w 2015 roku nagrała premierowy album „Sekretny ogród”. Jesienią 2019 wydała autorską płytę pt. „NIC” w ramach nowego projektu muzycznego Sawicka.
Auto Salon Sp. z o.o. ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa WEKTOR– salon, jazdy próbne, finansowanie, ubezpieczenia tel. 22 542 44 56
Bielsko-Biała ul. Warszawska 295, tel. 33 829 56 10 lub 33 829 56 00
17
REKLAMA
www.wektor.pl kontakt e-mail: klient@wektor.pl
WYDARZYŁO SIĘ
Adam Mokrysz wygrał z szachową mistrzynią Europy Podczas niedawnych drużynowych mistrzostw Polskich w szachach, w spotkaniu towarzyskim, CEO Grupy Mokate Adam Mokrysz pokonał Alinę Kashlinskayę. Rosjanka to arcymistrzyni od 2009 roku i posiadaczka męskiego tytułu mistrza międzynarodowego od 2014 roku. Wygrana z tak utytułowaną zawodniczką (grano na czas) to – mimo towarzyskiego charakteru gry – nie lada sukces Adama Mokrysza. Prezes Mokate z powodzeniem od lat gra w szachy, jednak Rosjanka jest zawodowcem i należy do najlepszych na świecie. Grupa Mokate regularnie wspiera i współorganizuje turnieje i mistrzostwa szachowe w myśl hasła „Mokate pobudza myślenie”. Firma jest partnerem Polskiego Związku Szachowego, a jej Prezes uczestniczy w turniejach i imprezach szachowych. Powołał m.in. Akademię Szachową Mokate, a także wspomaga projekt „Edukacja przez szachy w szkole”.
Mokate otwiera kolejną nowoczesną linię produkcyjną Początek września był dla zakładu Mokate Żory szczególnym okresem, ponieważ zakończyła się kolejna duża inwestycja – budowa bardzo nowoczesnej linii produkcyjnej do tzw. aglomeracji. Oficjalne otwarcie nowej linii miało miejsce początkiem września. Symboliczną czerwoną wstęgę przecięli – Adam Mokrysz CEO Grupy Mokate oraz Katarzyna Mokrysz Dyrektor Generalny. Wydarzenie zgromadziło kilkudziesięciu pracowników. Dział Technologii i Rozwoju przygotował z tej okazji dla wszystkich gości specjalną degustację produktów powstających na nowej linii. Dzięki tej wielomilionowej inwestycji, Mokate uzyskało dostęp do najnowszej technologii, która znacząco poprawia rozpuszczalność produktów. To z kolei pozwala na szersze ich zastosowanie w automatach vendigowych oraz coraz bardziej popularnych kapsułkach, a także na dalszy rozwój produktów z portfolio czekolad.
18
Nowe Kolekcje QR CODE
Wygenerowano na www.qr-online.pl
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/ GALERIALIDER
Chcesz wiedzieć więcej o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz: REKLAMA
Zeskanuj kod i kliknij
19
HISTORIA
Bielsko i Innsbruck w jednym państwie. Dlaczego nie jesteśmy w Austrii? Aby zapobiec rzekomym rabunkom ze strony polskich żołnierzy, burmistrz Bielska powołał Straż Obywatelską. Choć po wkroczeniu Wojska Polskiego w mieście pojawiły się polskie flagi, to kilka dni później z budynku poczty zrzucono polskiego orła. Lokalni politycy i przedsiębiorcy zabiegali, aby miasto znalazło się w granicach tzw. Niemieckiej Austrii. Tekst: Alan Jakman, www.bielsko.biala.pl
Gdy w 1918 roku zakończyła się Wielka Wojna i światowe mocarstwa na nowo budowały europejski ład, nie było wcale oczywiste, po której stronie granicy znajdzie się Bielsko. Z jednej strony Niemcy stanowili większą część bielskiej społeczności, z drugiej zaś Polacy zabiegali o to, by miasto znalazło się w granicach II Rzeczpospolitej. Bielsko jak Lwów Niepewność przynależności państwowej Bielska trwała aż do roku 1922 i włączenia miasta w granice autonomicznego województwa śląskiego. Przez cztery lata – ale i także później – trwała walka pomiędzy stronnictwami polskimi i niemieckimi. Toczyła się ona na różnych poziomach: od kultury poprzez szkolnictwo na gospodarce kończąc. W większości niemiecka rada miejska, choć wybrana już w 1922 roku, nadal usiłowała jak najbardziej ograniczyć możliwości nadzorcze polskiej administracji. Ówczesne postępowanie lokalnych działaczy, fabrykantów i przedsiębiorców nie powinno dziwić – bronili niezależności Bielska. A ta wynikała z wieloletniej tradycji politycznej związanej z nadaną w 1869 roku przez cesarza monarchii habsburskiej autonomią i nadzwyczajnymi prawami, jakie przysługiwały magistratowi. Na podobnych zasadach funkcjonowały w tym czasie Wiedeń i Lwów. Zabiegali o przyłączenie Bielska do Austrii Aby jak najskuteczniej wprowadzić na terenie miasta polską administrację, powołano Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego, która reprezentowała ludność polską. Dla przeciwwagi politycy niemieccy utworzyli w Bielsku, a także Cieszynie, Skoczowie i Strumieniu Niemiecką Partyjną Radę Ludową. Organizacja miała stać na straży interesu narodu niemieckiego, a jej głównym postulatem było przyłączenie miasta do tzw. Niemieckiej Austrii. Wniosek ten poparł parlament w Wiedniu. Starania o włączenie Bielska w granice Republiki Niemieckiej Austrii – powstającej na zrębach upadłej monarchii habsburskiej – podejmowane na sesjach rady miejskiej nie dawały spodziewanego rezultatu. Dlatego stanowisko strony niemieckiej ulegało liberalizacji. Postulowali, by Bielsko włączyć w granice państwa austriackiego, ale tylko do czasu zwołania międzynarodowej konferencji pokojowej, która miała jednoznacznie stwierdzić, po której stronie granicy znajdzie się miasto. Niechęć Niemców do włączenia Bielska w granice Polski jednak nie malała. Jednym z głównych aktywistów niemieckich był bielski fabrykant, radny gminny i poseł do Sejmu Krajowego w Opawie – Gustaw Josephy. Po jego śmierci w grudniu 1918 roku entuzjazm narodowościowy niemieckich polityków nieco opadł.
20
Zdjęcie tytułowe: M. Ćwikowska-Broda, W. Ćwikowski, Bielsko-Biała i okolice. Historia pocztówką pisana.
Propolscy dziennikarze, donosząc o jego śmierci, dostrzegali w nim „nieprzejednanego wroga ludności katolicko-polskiej, przeciwko której walczył i występował butnie, brutalnie i zaczepnie. Jeszcze w maju b.r. rzucił na posiedzeniu rady bielskiej bezpodstawne oszczerstwo na jednego z księży katolickich, a potwarzy swojej nie odwołał. Bielscy hakatyści i masonie ponieśli przez jego śmierć stratę jednego z najbardziej wpływowych i ruchliwych prowodyrów”. Ślubowanie władzom polskim Ostatnie miesiące 1918 roku to trudny czas dla lokalnej społeczności. Już 17 listopada miasto zajęło Wojsko Polskie, a trzy tygodnie później, 7 grudnia władze bielskiego magistratu ślubowały wierność Rzeczpospolitej. Edmund Eichler, burmistrz Bielska w latach 1918-1920, by zapobiec rzekomym rabunkom ze strony polskich żołnierzy powołał Straż Obywatelską. Bielscy radni nadal stali na stanowisku, że podporządkują się decyzjom w sprawie terytorialnej, ale dopiero po ustaleniach konferencji pokojowej. Choć po wkroczeniu Wojska Polskiego w mieście pojawiły się polskie flagi, to kilka dni później z budynku poczty zrzucono polskiego orła. Po zapewnieniu ze strony tymczasowych władz, że zachowana zostanie w pewnym stopniu niemiecka autonomia, orzeł powrócił na miejsce 3 grudnia. Kilka dni później władze Bielska i innych niemieckich gmin ślubowały wierność państwu polskiemu. To jednak nie oznaczało w żadnym wypadku końca walki niemieckiego stronnictwa o powstrzymanie – albo chociaż opóźnienie – włączenia miasta w granice II Rzeczpospolitej. Utarczki prawne pomiędzy lokalnymi władzami a decydentami wojewódzkimi i centralnymi trwały jeszcze w latach 30. XX wieku.
REKLAMA
21
DESIGN
Skandynawska twarz Bielska
Prawie 1000 km dzieli Kopenhagę od Bielska. Kawał drogi i – wydawać by się mogło – zupełnie inna mentalność i kultura. Jednak, to właśnie tam w 2002 roku w głowach Annette Estø, Hanne Rosenvold Anderson i Lars Halstrøm powstała firma FLEYE, która zajmuje się tworzeniem oprawek okularowych. Co jest w nich takiego niesamowitego zapytacie? Otóż oprawki te wydają się być lustrzanym odbiciem naszego miasta. Niemożliwe?
Foto: Magdalena Brańka / fabrykafotografi.pl
W kulcie rzemiosła
Pełne przeciwności
FLEYE to przedstawiciel duńskiego designu doprowadzony do perfekcji. Oprawki wytwarzane są ręcznie z dbałością o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Używanie innowacyjnych rozwiązań i perfekcyjnego kunsztu, by osiągnąć piękny design, dopasowanie i jakość to podstawowe założenia marki FLEYE. W Danii wiedzą, że postawienie na wytwarzanie ręczne wiąże się z dużymi kosztami, ale jakość wytworzonych produktów jest ogromna. Kult rzemiosła przynosi owoce.
Spośród bogatego asortymentu ramek FLEYE trafić można na takie, które powstały z unikatowego połączenia włókna węglowego i drewna. Włókno węglowe to super-silny, a równocześnie ultra-lekki materiał stosowany do budowy samolotów rowerów i żaglówek. W wyglądzie jest bardzo surowy, co dodaje mu bardziej nowoczesnego charakteru. Najszybciej przekonuje do siebie wielbicieli minimalizmu. Miłośników materiałów ciepłych, kojarzących się z komfortem i bliskością na pewno nie przekona. Tacy rozkochują się w naturalnym drewnie. Duńscy projektanci zdecydowali się połączyć dwie te skrajności i zamknąć je w jedną całość. Jest to mieszanka wybuchowa, ale wygląda świetnie! Czy nie podobnie jest z naszym miastem? Na deskach Teatru Polskiego wystawiano spektakl pt. „Testament Teodora Sixta”. I chociaż było to ponad dekadę temu w pamięci mocno wyryły się słowa bohaterów, że w naszym mieście nic do siebie nie pasuje.
A u nas? Nie da się ukryć, że już od lat nasze miasto rzemiosłem stoi. Na początku XX w. bielsko-bialski okręg przemysłowy był trzecim co do wielkości na terenie Austro-Węgier. Połączone w 1951 r. miasta przeżywały szybki rozwój gospodarczy, oparty na tradycyjnych przemysłach regionu: przemyśle wełnianym oraz elektromaszynowym. W 1972 r. powstała Fabryka Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej, produkująca samochód osobowy Fiat 126p. Miasto stało się jednym z największych ośrodków przemysłu motoryzacyjnego w Polsce. I choć lata 90. przyniosły regres i upadek przemysłu włókienniczego, to nie trwał on długo. Przedsiębiorczy mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. Stare fabryki zyskują nowe życie, a w ich ścianach znów gości rzemiosło – już bardziej współczesne, ale jednak rzemiosło.
22
Jakie to prawdziwe Zatrzymajcie się kiedyś na parkingu miejskim przy ul. Broniewskiego. Najpierw spójrzcie w lewo na dumnie piętrzące się w górę kominy elektrociepłowni, a później swój wzrok przenieście w prawo – ku szczytom Szyndzielni i Klimczoka. Czy znacie drugie miasto tak szczelnie wypełnione przeciwieństwami? W Bielsku towarzyszą nam one praktycznie wszędzie. Jak drewno i włókno węglowe zamknięte w jednej oprawce.
artykuł sponsorowany
Połączenia FLEYE Copenhagen jest duńską firmą designerską z misją tworzenia okularów, które zarówno dopełniają, jak i podkreślają styl i osobowość człowieka. Projekty charakteryzuje zdolność łączenia gamy pięknych niuansów i wyjątkowych detali w indywidualny i ponadczasowy wygląd. Marka pracuje z filozofią i etyką pracy, skupiającymi się na budowaniu zaufania i znaczących relacji z otaczającymi nas ludźmi. W designie łączą miejskie impulsy z klasyczną prostotą. Śmiałe, ale jednocześnie ponadczasowe. Nasze miasto również łączy Poczynając od najbardziej banalnego przykładu, czyli faktu, że łączy dwa miasta w jedno. Poza tym łączymy ze sobą budynki (kamienice z centrum handlowym, Sferę ze Sferą). Ale przede wszystkim łączy nas to, że jesteśmy bielszczanami. Próżno szukać przykładu większych lokalnych patriotów z bzikiem na punkcie swojego miasta. Czy gdziekolwiek indziej rację bytu miałaby firma produkująca ubrania z kodem pocztowym miejscowości? Nie, takie rzeczy tylko u nas.. Rozważcie jednak wpuszczenie do naszej społeczności marki FLEYE. Pomimo tego, że produkowane w Danii zachowują się w Bielsku-Białej jak rdzenni mieszkańcy i świetnie wnikają w jego strukturę, architekturę, a nawet historię. W dodatku dostępne są w salonie Rosiewicz Optyka, czyli u prawdziwego optyka – rzemieślnika, który zadomowił się w budynku Przędzalni kontynuując tradycję uprawiania rękodzieła w tych ścianach.
ul. Partyzantów 15, Bielsko-Biała, budynek Przędzalni tel. 737 747 007
23
WYWIAD
A DLACZEGO NIE ? 24
Z Beatą Pajestką, bielszczanką, obecnie mieszkającą i pracującą w Dubaju, rozmawia Agnieszka Ściera-Pytel Zdjęcia: Rafał Makieła
Od wielu lat pracujesz w Citi, jakie stanowisko obecnie zajmujesz? Tak, jestem pracownikiem Citi, ale moja przygoda z tą instytucją zaczęła się w oddziale Citi Handlowy w Bielsku-Białej na Placu Ratuszowym. Obecnie jestem szefem ryzyka bankowości komercyjnej na Bliski Wschód i odpowiadam bezpośrednio za portfel kredytowy Citi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Jordanii i Bahrajnie. Ile kobiet zajmuje podobne stanowisko w Emiratach Arabskich? Ostatnio temat kobiet w biznesie (i nie tylko w biznesie) jest coraz częściej poruszany. Trudno mi ocenić, ale wydaje się, że obecnie jestem jedyną kobietą na takim stanowisku w bankowości. Znam jednak wiele kobiet fachowców w bankowości i w biznesie. Z czym wiąże się twoja praca, czego od ciebie wymaga? Jakimi cechami musisz się wykazywać, aby być skuteczna? Z bankowością i z Citi jestem związana od ponad dwudziestu lat. To dużo dłużej niż planowałam pracować dla jednego pracodawcy. Inni zmieniają pracę, żeby zmienić stanowisko, ja wybrałam inną drogę. Już jako doświadczony pracownik banku w Polsce zaryzykowałam i zakwalifikowałam się do rocznego programu dla pracowników pionu ryzyka w Citi, przeniosłam do Stanów Zjednoczonych, a później do Australii. Potem wróciłam do Nowego Jorku, żeby pracować w dziale oceny ryzyka inwestycji alternatywnych, a ostatnie 6 lat spędziłam na Bliskim Wschodzie. Praca w różnych krajach wymaga nie tylko wiedzy i doświadczenia, ale też wyczucia. To, co będzie kluczowe w jednym kraju, w innym może być drugorzędne. To samo dotyczy zarządzania ludźmi oraz współpracy z klientami. Czasami trzeba przyjąć zupełnie inne reguły gry w organizacji pracy w różnych warunkach biznesowych i kulturowych, zwłaszcza w czasie nieoczekiwanych zmian w gospodarce. My zmierzyliśmy się z tym zadaniem w 2015 roku w Emiratach. Co się wydarzyło w 2015 roku? Zapewne właściciele samochodów w Polsce pamiętają zmiany cen paliw w tym czasie. A tu mówimy o gospodarce kraju, którego głównym źródłem przychodu jest sprzedaż ropy naftowej. Spadek cen ropy miał znaczący wpływ na gospodarkę. Mniej przychodów to mniejsze wydatki, opóźnienia w płatnościach między kontrahentami, to malejące rezerwy finansowe w bankach. Firmy prezentują słabsze wyniki, banki są bardziej ostrożne, a i mieszkańcy kraju ostrożniej planują wydatki i inwestycje. Małe i średnie firmy bardzo często jako pierwsze odczuwają skutki spowolnienia. Co to oznaczało dla ciebie, dla twojej pracy w Emiratach? W Emiratach około 90% populacji to osoby napływowe, przyjeżdżające tu do pracy w lokalnych bądź międzynarodowych firmach lub prowadzące własne firmy. Obecnie środowisko biznesowe bardzo się zmienia, ale w roku 2015, kiedy rynek dotknęło spowolnienie i firmy zaczęły mieć problemy z regulowaniem należności, a także rozliczeniami z kontrahentami, musieliśmy się zmierzyć
z czymś, co w Europie jest bardzo rzadkie lub prawie niemożliwe. W krótkim czasie właściciele firm po prostu opuszczali kraj, pozostawiając po sobie niespłacone należności, niezapłacone pensje. Nie było możliwości kontaktu, rozmowy bądź negocjacji. Nasze doświadczenia z innych krajów nie miały zastosowania. Musieliśmy działać szybko i bardzo często testowaliśmy nowe rozwiązania w nowych, często zaskakujących realiach. Była to lekcja pokory i przypomnienie, że nie wszystko można przewidzieć, a czasami posiadane doświadczenie może być niewystarczające i trzeba zaryzykować. Wspomniałaś wcześniej, że w zasadzie nie ma kobiet na podobnych do twojego stanowiskach w innych bankach w Dubaju, czy to zbyt ciężka dla kobiet praca albo trudne do zdobycia stanowisko? Nie każdy jest na to gotowy, ja też, szczerze mówiąc, nie do końca byłam świadoma, jakie to jest wyzwanie. Tutaj dodatkowo mówimy o pracy w regionie, gdzie rola kobiety jest postrzegana nieco inaczej niż w Europie. Bardzo często biorę udział w spotkaniach z klientami, bankami, podczas których jestem jedyną kobietą i na dodatek osobą, która ostatecznie będzie podejmować decyzje dotyczące dalszej współpracy. Specyfika kulturowa, podejście do negocjacji różnią się znacznie od tych, które obowiązują w Polsce. I chciałabym tu jasno podkreślić: zasady nie są gorsze. One są po prostu inne. Czas pokazał moim partnerom, że można zbudować dobrą współpracę z kobietą, która od czasu do czasu musi mieć inne zdanie lub ostatecznie powiedzieć „nie” (śmiech). Jak podchodzą do ciebie koledzy bankowcy? To nie zależy od tego, czy jesteś na Bliskim Wschodzie, czy w innej części świata. To jest kwestia podejścia do człowieka. Dubaj to miejsce, gdzie pracują ludzie z różnych części globu. Dodatkowo Citi na całym świecie promuje i wspiera równość i różnorodność. Nie brakuje kobiet fachowców, dlaczego więc nie jest ich zbyt wiele na wyższych stanowiskach? O tym dyskutuje się ostatnio bardzo dużo. To nie jest żadna tajemnica, banki, jak i inne instytucje też się nad tym problemem pochylają. Ważne jest, że nastąpiły zmiany, choć takie procesy wymagają czasu. Kiedyś wydawało mi się, że wprowadzanie parytetów to błąd, bo jak jesteś fachowcem, to powinieneś, powinnaś być zauważony, zauważona. Z perspektywy czasu widzę, że jeżeli ten proces ma ruszyć z kopyta, to taki mechanizm ma sens. Natomiast jedno jest pewne – koniec końców fachowiec nie ma płci. Musi być dobry i robić to, co do niego należy. Wróćmy do przeszłości. Jak zaczęła się twoja przygoda z bankowością? Po ukończeniu studiów rozpoczęłam pracę w Fiacie w Bielsku-Białej. Pracowałam tam rok w dziale finansów, głównie się ucząc. Uczestniczyłam w spotkaniach z bankami, więc wydawało mi się, że powinnam się odnaleźć w bankowości obsługującej firmy. Wtedy
25
WYWIAD myślałam bardziej o dziale sprzedaży i biznesie niż o dziale zajmującym się ryzykiem, w którym teraz pracuję. Z perspektywy czasu widzę, że byłam zupełnie nieprzygotowana i nie miałam bladego pojęcia, co chcę robić. Wiedziałam, co umiem, i to był mój atut. Wiedziałam również, że chcę i potrafię się wiele nauczyć. Dodatkowo, pracując w Fiacie, zdobyłam doświadczenie, które mogło być interesujące dla banku. Takie umiejętności są w cenie, ale też trzeba przyznać, że miałam szczęście. Ludzie, którzy mnie przyjmowali do pracy, nie tylko byli wyrozumiali, ale przede wszystkim dali mi szansę wykazania się. I tak trafiłam do oddziału Citi Handlowy, wtedy Banku Handlowego, w Bielsku-Białej. I twoja kariera nabrała tempa. Jak zwykle najpierw było dużo nauki, mało cierpliwości i trochę frustracji. Każdy, kto rozpoczyna pracę, przez to przechodzi. Z perspektywy czasu stwierdzam, że ludzie zmieniają pracę i zbierają doświadczenia na różnych stanowiskach, a mnie właśnie bank dał tę możliwość i mogłam to robić w ramach jego struktur najpierw w Polsce, a później na świecie. Zaczęłam w dziale marketingu, później pracowałam w sprzedaży jako doradca klienta. W 2000 roku Citibank przejął Bank Handlowy i dołączyłam do części korporacyjnej, obsługującej duże krajowe i międzynarodowe firmy. To była ogromna zmiana, ale i duża satysfakcja. Spotkałam wielu interesujących ludzi i z dużym sentymentem wspominam tamten czas. Odczułaś to jako awans? Tak, oczywiście. Pomyślałam sobie, że teraz jestem ważnym bankierem (śmiech). Duże zmiany nastąpiły później. Pracowałam w Katowicach z małymi i średnimi firmami, wróciłam do Bielska-Białej, żeby objąć funkcję dyrektora oddziału, zostałam nawet pomysłodawcą nowego, innowacyjnego produktu, który z dużym sukcesem został wdrożony w banku. Wszystko jednak dotyczyło sprzedaży, a ja uznałam, że w tej dziedzinie osiągnęłam wszystko. Jednocześnie się uczyłaś. Ukończyłam program Executive MBA, jednocześnie pracując w banku. Nie ukrywam, że było to możliwe dzięki ogromnemu wsparciu mojego pracodawcy. Nie było lekko, ale wspominam to jako świetne doświadczenie i możliwość spotkania wielu ciekawych ludzi, wyzwanie, ale i odskocznię od codziennej pracy, poszerzenie horyzontów. Polecam każdemu, bo to jednak mobilizuje do otwarcia się na świat, motywuje do zastanowienia się, co dalej. Bielsko-Biała nie zatrzymało cię na długo. No właśnie, zaczęłam myśleć, co dalej, i tu dopisało mi szczęście, bo przyszła propozycja przejścia do działu oceny ryzyka, co wiązało się z przeniesieniem do biura regionalnego w Krakowie. Pomyślałam: Kraków ładne miasto, niedaleko od domu, studiowałam tam. I tak rozpoczęła się nowa przygoda, tym razem z oceną ryzyka. Ryzyko – tak w dwóch zdaniach… Ryzyko jest dość obszernym zagadnieniem w bankowości. W moim przypadku oznaczało ocenę ryzyka kredytowego klientów. Jeśli klient chce uzyskać od nas finansowanie (przykładowo – kredyt), to musimy przeprowadzić proces analizy i oceny, czy według nas jest w stanie terminowo i bez problemów kredyt spłacić. Musimy dobrze znać nie tylko klienta, ale również branżę, sytuację ekonomiczną kraju, a nawet regionu czy świata. Dla zobrazowania: w obliczu brexitu na pewno banki w Europie i nie tylko mocno analizują, jaki to może mieć wpływ na ekonomię oraz na klientów, którzy prowadzą biznes w Europie i w Wielkiej Brytanii jednocześnie. Wszystkie takie aspekty się analizuje po to, żeby mieć szansę uniknąć poważnych problemów i przewidzieć, co może się wydarzyć. To jest w bardzo dużym skrócie i uproszczeniu zarządzanie ryzykiem kredytowym. Po wielu latach pracy jestem jednak przekonana, że kiedy mówimy o firmach, to tak naprawdę
26
najistotniejsze jest, co dana firma robi, jak to robi, jaki pomysł na biznes ma właściciel i zarząd firmy. I to cię kręci. Tak, to mnie kręci (śmiech). Dane finansowe są bardzo istotne, ale nadal drugorzędne. Jest tyle ciekawych firm, szybko rozwijających się dzięki fantastycznym pomysłom swoich właścicieli. Jednak Kraków nie zatrzymał cię na dłużej. Przepracowałam tam kilka lat. Wygląda jednak na to, że cała moja kariera zawodowa sprowadza się do jednego stwierdzenia: po jakimś czasie zaczynam szukać nowych wyzwań (śmiech). Wiem, wiem, pamiętam, rozpoczęłaś podróż po świecie. Jak do tego doszło? Pamiętam jak dziś e-mail wysłany z naszego biura w Nowym Jorku, że oto jest roczny program, którego efektem będzie wybór sześciu pracowników z różnych działów oceny ryzyka w Citi z całego świata. Te osoby wyjadą na rok, aby co cztery miesiące dołączać do różnych zespołów ryzyka i uczyć się, jak pracują inne zespoły. To zmiana pracy, ale i środowiska. To nie tylko zupełnie nowe obowiązki, ale także inny kraj czy kontynent. Krótko mówiąc, w wieku 30 lat znowu zostałam studentką. Ale na to trzeba było zapracować. Spóźniłam się na pierwszą edycję tego konkursu, ale przypilnowałam terminu kolejnego. Czekałam na to cały rok. Zaaplikowałam i znalazłam się w gronie tych sześciu osób. Recepta na sukces: cierpliwość w bardzo długim procesie rekrutacyjnym plus szczypta szczęścia. Milowy krok do sukcesu. To była wielka zmiana. Nie myślałam wtedy, że jest to krok do sukcesu. Myślałam wtedy bardziej w kategoriach „ahoj, przygodo”. Odnoszę wrażenie, że swoich osiągnię nie odbierasz w kategorii sukcesu, lecz bardziej jako kolejny etap w swoim życiu. Dla różnych osób słowo sukces może znaczyć coś zupełnie innego. Dla mnie ludzie, którzy pozostawiają po sobie coś, co będzie kojarzone z ich nazwiskiem, jest miarą sukcesu. I bynajmniej nie mam tu na myśli tylko sukcesu w rozumieniu osiągnięć zawodowych. Czy moje nazwisko zostanie zapamiętane i będzie kojarzone z sukcesem? Pewnie nie będę autorką żadnego wynalazku, aczkolwiek nigdy nie wiadomo (śmiech). Chociaż jak już wspomniałam, jestem współpomysłodawcą jednego z produktów naszego banku, a Citi Handlowy został za ten produkt nagrodzony. Czyli jednak coś po tobie pozostanie, chociaż twojego imienia klienci nie będą wymieniali przy transakcjach. Pozostaje przede wszystkim satysfakcja. Lubię myśleć, że do sukcesu zawodowego to jeszcze nadal daleko. To dopinguje do stawiania sobie nowych celów. Uważam jednak, że już osiągnęłam sukces, budując sieć przyjaciół i dobrych znajomych w różnych częściach świata. No i nadal utrzymuję bliski kontakt z przyjaciółmi z Bielska-Białej, a to nie jest takie proste, gdy mieszkasz za granicą przez wiele lat. Wyjechałaś do Nowego Jorku. To było ogromne zderzenie z rzeczywistością. Do tego momentu wydawało mi się, że pracuję w wielkim banku, w Krakowie, metropolii. Moje przekonania zmieniły się wraz z postawieniem stopy na progu centrali Citi na Manhattanie (śmiech). Cztery miesiące to niewiele na wdrożenie się w tryby pracy, ale wystarczająco, aby poznać jego specyfikę. Uczestniczyłam w kilku projektach, wiele się nauczyłam. W tym trudnym środowisku szybkich zmian trzeba było wykazać się umiejętnością dostosowania się, pracy w szybkim tempie pod presją czasu. Porzuciłam kompleksy. Tutaj liczyły się tylko profesjonalizm i wiedza, a ja próbowałam się w tym odna-
To była wielka zmiana. Nie myślałam wtedy, że jest to krok do sukcesu. Myślałam wtedy bardziej w kategoriach „ahoj, przygodo”. 27
WYWIAD leźć. Wszystko to działo się dzięki fantastycznym ludziom, którzy bardzo mi pomogli. Dalej była Australia. W wyniku kolejnej rotacji znalazłam się w Sydney, gdzie pracowałam nad projektem ujednolicenia oceny ryzyka dla kart kredytowych i oferty kredytów hipotecznych. Na koniec musiałam zaprezentować, czego nauczyłam się i co tak naprawdę zrobiłam. Prezentację za każdym razem prowadziło się przed szefami Citi w Nowym Jorku, a ponieważ Sydney leży po drugiej stronie kuli ziemskiej, wyniki mojej pracy prezentowałam w środku nocy czasu miejscowego. Bardzo niekomfortowa sytuacja. Nie jesteś w stanie do końca ocenić reakcji słuchaczy i reagować na mowę ciała słuchającego. Umiejętność prezentacji jest bezcenna i większość z nas musi włożyć dużo pracy, żeby efekt końcowy był satysfakcjonujący. Kolejne doświadczenie okupione stresem, ale jednak motywujące. To mocno uodparnia. To wywraca twoje życie. Są ludzie, którzy to lubią, i są ludzie, którzy się w tym nie odnajdują. A ty do której grupy się zaliczasz? Najlepiej uczę się wrzucona na głęboką wodę. Wiem, że w pierwszym momencie ledwie łapię oddech i tonę, zastanawiając się, po co mi to było. Jednak szybko się mobilizuję i wracam na powierzchnię.
Kilka lat wcześniej byłam krótko w Dubaju i wiedziałam, czego się spodziewać. Ważne jest dla mnie pierwsze wrażenie. Gdy rozważam przeniesienie się do innego kraju, to muszę się tam czuć dobrze i bezpiecznie. Wiem, że będę mieć wystarczająco dużo nowych wyzwań w pracy, i mój nowy dom musi być moją ostoją. Nie obawiałaś się kulturowych różnic? Bardzo się obawiałam. Ale pomyślałam sobie, i dalej tak myślę, że posiadając techniczne umiejętności, ma się pewne stabilne zaplecze. Wtedy można się skoncentrować na zarządzaniu zespołem w innych uwarunkowaniach kulturowych. I tych nowych zasad zarządzania trzeba się nauczyć, będąc już na miejscu. Oczywiście nadal czuję niedosyt wiedzy, każdego dnia jestem zaskakiwana, ale tak się buduje doświadczenie, bazę dla zrozumienia zasad funkcjonowania tego rynku. Moje pierwsze sześć miesięcy w Dubaju to był bardzo trudny okres. Miałaś chwile, że chciałaś wrócić? Wiele takich chwil.
Nie doszłam do takiego momentu, w którym powiedziałabym sobie, że mam dość. Za każdym razem, kiedy ogarniały mnie wątpliwości, dawałam sobie jeszcze trochę czasu.
Twoja ulubiona rotacja w ramach programu? Ponownie w Nowym Jorku, i to tak ze względu na zakres obowiązków, jak i ze względu na świetny, międzynarodowy zespół. W 2010 pracowałam nad nową dla mnie kwestią oceniania start-upów, zarządzaniem planami kapitałowymi pracowników banku. Miałam wówczas pod opieką całą Azję. To była moja nowa fascynacja. Świetnie też pracowało mi się z niedużym, ale dynamicznym zespołem. W tym czasie czułam się w Nowym Jorku na tyle dobrze, że po zakończeniu programu przepracowałam tam w tym dziale jeszcze dwa lata. To kolejne cenne doświadczenie. Ale zaczęłam myśleć: co dalej, co jeszcze?
Czy to był już ten skok na Dubaj? Jak to bywa, życie pisze różne scenariusze. Jeździłam na nartach, zerwałam więzadło w kolanie i musiałam przejść operację w Nowym Jorku. Siedziałam w domu, pracując on-line, i wtedy mój szef, którego poznałam, jeszcze pracując w Polsce, zadzwonił z propozycją przeniesienia do Dubaju. Wyobraź sobie sytuację, kiedy siedzisz z unieruchomioną, obolałą nogą, na środkach przeciwbólowych, a tu pojawia się propozycja zmiany pracy, zmiany miejsca zamieszkania, a ty co najwyżej zastanawiasz się, jak przejść z łóżka do kuchni (śmiech). Chwila zastanowienia i znowu pomyślałam: a dlaczego nie? Zapewne sprawdziłaś najpierw, jakie są warunki klimatyczne i czy nie będzie za ciepło?
28
Co cię powstrzymało? Nie doszłam do takiego momentu, w którym powiedziałabym sobie, że mam dość. Za każdym razem, kiedy ogarniały mnie wątpliwości, dawałam sobie jeszcze trochę czasu. Metoda małych kroków. Z czasem udało się zbudować pozycję i zaufanie. Na początku była to akceptacja zespołu, dla którego decyzje szefa będącego kobietą są czasami trudne do zaakceptowania, ale daliśmy sobie szansę. Dziś bardzo dobrze nam się współpracuje.
Pracownicy nie mają problemu z tym, że ich szefem jest kobieta, szczególnie ci wywodzący się z bliskowschodniej kultury? Pracuję z dojrzałymi ludźmi, którzy traktują mnie jak fachowca. Poza tym pracuję w globalnym banku i w samym moim zespole są ludzie z czterech różnych krajów. Ja jestem bardzo otwarta na to, co inni proponują, i pytam ich o zdanie. Staram się niczego nie narzucać, choć czasami jest to bardzo trudne (śmiech), bo kluczowe jest, by efektywność pracy wynikała z tego, że ktoś rozumie, co ma zrobić, i uważa, że to ma sens.
Czy jest różnica w podejściu do pracy Europejczyków i Emiratczyków? Nie trzeba wyjeżdżać z Polski, żeby widzieć różnice w podejściu do pracy. Najważniejsze jest, żeby poznając różnice w stylu pracy, zaakceptować je i wykorzystać w jak najlepszy sposób. Może to przychodzi z wiekiem i doświadczeniem, ale w którymś momencie dochodzisz do wniosku, że życie powinno być w miarę proste i łatwe. Jeśli jest możliwość podziału obowiązków tak, żeby wszyscy byli zadowoleni – to oczywiście tak staramy się zorganizować pracę. Mamy kilka mieszkanek Zjednoczonych Emiratów Arabskich w zespole sprzedaży w biznesie i dużo się wzajemnie uczymy. To, co jest dla nas bardzo ważne, to znajomość rynku lokalnego. Tego można się nauczyć do pewnego stopnia, ale mówimy tutaj często o tych smaczkach, które najlepiej rozumieją bądź czują osoby
w danym kraju urodzone i wychowane. To jest wiedza niezastąpiona. Mieszkasz w Dubaju od niemal sześciu lat. Czy przyzwyczaiłaś się już do tego miejsca? Przyzwyczaiłam się. To też jest cecha mojego charakteru, że staram się poznać otoczenie i zżyć z nim. To bardzo pomaga. Ostatecznie jest to mój czasowy dom, w którym chcę się dobrze czuć. Na którym piętrze mieszkasz? Ciekawe pytanie! Teraz nisko, na piątym, ale przeniosłam się z dwudziestego trzeciego. W tej chwili Dubaj przygotowuje się do Expo 2020, więc jest to jeden wielki plac budowy. Przy wyborze mieszkania biorę pod uwagę spokój i ciszę. W Dubaju buduje się prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jeśli masz mieszkanie z dużymi, przeszklonymi ścianami i tuż obok placu budowy, to w nocy czujesz się jak na stadionie, bo jest tak jasno. Trzeba przyznać, że tempo zmian otoczenia jest tutaj niewiarygodne. Co najbardziej cię zaskoczyło? Byłam dość dobrze przygotowana do przyjazdu do Dubaju, ale nadal jakoś trudno było mi zrozumieć, że trawnik, który widzę przed sobą, nie rośnie na ziemi, tylko na sieci rurek z wodą, a pod tym wszystkim jest tylko piasek. W końcu to pustynia. Dubaj przyciąga wielu turystów. Często słyszę pytania o to, jak powinniśmy się ubrać, przyjeżdżając do Dubaju. Większość osób jest zaskoczona, że jest to miasto jak każde inne i dużo bardziej liberalne, niż nam się wydaje. Doradzam zdrowy rozsądek oraz szacunek dla otoczenia – można liczyć na bardzo udane wakacje z wieloma atrakcjami. Celem szejka Dubaju jest, aby to miejsce dobrze sprzedać, żeby ludzie chcieli tu przyjeżdżać, zwiedzać i wydawać pieniądze. I ewidentnie to mu się udaje. Europejczycy inaczej są traktowani niż rdzenni mieszkańcy? Jak już powiedziałam, przyjezdni to około 90% populacji Dubaju. Jest to jednak wielokulturowa grupa ludzi nie tylko z Europy, którzy muszą ze sobą współpracować. Na ulicach widzisz kobiety w abajach i Emiratczyków w garniturach, ale jednocześnie masz turystów, pracowników sektorów usługowych oraz kadry fachowców i specjalistów. Powiedziałabym, że struktura zatrudnienia jest raczej zróżnicowana. Stanowiska wymagające specjalizacji bardzo często są obsadzane osobami z Europy. Wiem, że potrafisz docenić dobrą kuchnię. Czy kuchnia Bliskiego Wschodu przypadła ci do gustu? Dubaj to tygiel kultur, a tym samym różnorodność kuchni. Tutaj zjesz chyba wszystko, co jest dostępne na świecie. Dla kogoś, kto kocha jeść, to jest cudowne miejsce, z festiwalami kuchni między-
narodowych, ze znacznym udziałem kuchni z Indii i Pakistanu. Jest wiele miejsc, gdzie możesz zjeść dania kuchni indyjskiej. Wegetariańskie jedzenie, chociaż nie jestem wege, jest tak pyszne, że w zasadzie mogłabym jeść je codziennie. Polskiej restauracji niestety nie ma, za to jest rosyjska. Dubaj to dla ciebie fajna baza wypadowa do podróży w różne części świata. To prawda, to doskonała lokalizacja, bo można jechać w dowolnym kierunku i jest to relatywnie szybka podróż. Lotnisko w Dubaju jest jednym z największych lotnisk na świecie. Jest coraz więcej lotów do Europy, bo tutejsze linie lotnicze starają się otwierać mnóstwo nowych połączeń. Bezpośrednie połączenia mamy już z Warszawą, Krakowem i Katowicami. Gdzie byłaś ostatnio? Ostatnio często bywałam w Polsce, ale byłam też na Seszelach, Zanzibarze i w Portugalii. Z racji swojej pracy mam grono znajomych na całym świecie i często staram się ich odwiedzać. Czy to w Nowym Jorku, Istambule, czy też w Singapurze, bo to też jest niedaleko. Lubię uczyć się od ludzi, podróże to fantastyczny sposób poznawania świata. Poznawanie innych kultur poszerza światopogląd. A gdzie chcesz mieszkać? Często sobie dowcipkuję, że jak będę na emeryturze, to znajomych będę zapraszać do Nowej Zelandii. Ostatnio trochę mi to przeszło (śmiech), bo jest to dość daleko i pewnie mogłabym się nie doczekać odwiedzin. Ja już po pierwszym wyjeździe do Nowego Jorku wiedziałam, że to nasze przyzwyczajenie do miejsc i rzeczy jest złudne i niepotrzebne. Dzięki doświadczeniu jestem pewna, że mogę w ciągu miesiąca ułożyć sobie życie w dowolnym kraju i absolutnie mnie to nie przeraża. Jestem Polką, ale i mieszkanką świata. A co z rodziną? Jestem singielką. Tak się ułożyło moje życie. Konsekwencje pewnych decyzji. Oczywiście, że jest mi dalece łatwiej podróżować, skoro nie mam męża ani dzieci. Znam jednak osoby, które mają rodziny, a podróżują i pracują w różnych krajach. Mnie się w życiu akurat inaczej ułożyło. Czy zaczynasz się już nudzić? Tak (śmiech). Ewidentnie zaczynam się już nudzić, bo osiągnęłam już sporo w Dubaju, a tyle zostało ciekawych miejsc i wyzwań. Wydaje mi się, że nauczyłam się już wiele, i chętnie nauczyłabym się jeszcze czegoś więcej. Czekam, bo być może akurat się pojawi coś, co mnie zaskoczy, i wtedy powiem sobie znowu: a czemu nie? Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na bielskim Rynku.
29
ROZMOWY PRZY KAWIE
Znowu mieć 18 lat! Na zdjęciu, które tradycyjnie rozpoczyna „Rozmowy przy kawie”, jest tłumnie jak nigdy dotąd. Ale to tylko taka zmyłka, bowiem bohaterów tego artykułu będzie jeszcze więcej – ponad trzystu pięćdziesięciu! Czy słyszeliście już o najliczniejszej redakcji w Polsce i wydawanym przez nią magazynie tworzonym w całości przez młodych ludzi z Bielska-Białej i okolic? Jeśli nie, poznajcie ich koniecznie – redakcjaBB właśnie świętuje swoje 5. urodziny.
Zespół projektu redakcjaBB, fot. Mateusz Sosna, ogniskova.pl
Rozmowy przy kawie
Pytania d o. . . ek ipy re d a k c j a BB Magdalena Jeż. Założycielka Klubokawiarni Aquarium, mieszczącej się na I piętrze Galerii Bielskiej BWA (ul. 3 Maja 11) www.facebook.pl/klubokawiarnia.aquarium
30
Inauguracja modułu #9 w redakcyjnym ogródku, fot. Małgorzata Tomczak
Z Mają Dębowską, inicjatorką projektu redakcjaBB, znam się od dość dawna. Pamiętam warsztaty, w których obie uczestniczyłyśmy. Każda z nas szukała wtedy miejsca dla siebie i próbowała doprecyzować swoje plany na przyszłość. Niedługo potem wszystko nabrało rozpędu. Ja, także dzięki wsparciu Mai i jej licznym radom i pomysłom, otworzyłam Klubokawiarnię Aquarium. Maja natomiast, korzystając ze swoich doświadczeń zdobytych w Londynie, powołała do życia najbardziej nieprawdopodobną inicjatywę dla młodzieży mieszkającej w naszym mieście, jaką tylko można sobie wyobrazić. To, że wydają supermagazyn, który świetnie wygląda i dobrze się go czyta, to jedno. Poza tym organizują niesamowite spotkania, warsztaty i szkolenia, zapewniają młodym ludziom wiedzę, wsparcie w ich pomysłach i bardzo atrakcyjne formy spędzania czasu. Wszystko jest niezwykle profesjonalne i naprawdę fajne – aż znowu chciałoby się mieć 18 lat i w pełni w tym wszystkim uczestniczyć! Redakcja rozrasta się nieustannie, co jest zasługą całej ekipy tworzącej ten projekt. By dowiedzieć się o licznych działaniach, które ma na koncie, wysłuchałam aż siedmiu gości. Przy wspólnej kawie rozmawiałam ze wspomnianą wcześniej Mają, wspierającą ją w zarządzaniu redakcją – Olą Leszczyńską (dyrektorką fundacji Zróbmy.To), a także mentorami pracującymi z młodymi. Była wśród nich Alicja Jakimów, zajmującą się składem i identyfikacją magazynu, znana w Aquarium jako autorka muralu kre-
dowego nad wejściem do kawiarni. Był z nami Dominik Kaczmarczyk, redaktor naczelny, odpowiedzialny za wydawanie magazynu, oraz pomagająca mu w tym Dorota Łaski, która dba m.in. o warstwę tekstową publikowanych artykułów. Były z nami także koordynatorki projektów realizowanych dla członków redakcji, o których poczytać będzie można parę akapitów niżej: Mariia Zhyltsova (przed|PRACA) oraz Kasia Tyszecka (KtoToWie). Rozmowy były gorące, bo tematów do dyskusji mieliśmy mnóstwo. Ale jakikolwiek wątek byśmy poruszali, wciąż dochodziliśmy do tego samego stwierdzenia: że młodzi ludzie mają niesamowity potencjał i że to w nich drzemie siła naszego miasta. Do redakcji wstąpić może praktycznie każdy. Ważne, by był młody – najlepiej wiekiem, a na pewno duchem. Widełki dotyczące wieku są zresztą dość szerokie. Projekt jest otwarty dla osób powyżej 14 roku życia, a górna granica oscyluje wokół 25 lat. Główny trzon redakcji, liczącej trzysta pięćdziesiąt osób, stanowi więc młodzież. Niektórzy z jej członków interesują się działaniami dziennikarskimi – piszą teksty, tworzą grafiki, robią zdjęcia oraz filmy. Inni po prostu szukają miejsca dla siebie i próbują wielu różnych rzeczy, odnajdując wreszcie to, w czym okazują się dobrzy. Biorą udział w spotkaniach i warsztatach, podejmują liczne inicjatywy i realizują własne pomysły. Redakcja to taka niezwykle przyjazna enklawa, gdzie młodzi ludzie są w pełni akceptowani
31
ROZMOWY PRZY KAWIE
Jubileusz projektu redakcjaBB i premiera #10 magazynu, fot. Mariia Zhyltsova
i doceniani, gdzie mogą być sobą wśród rówieśników o różnych osobowościach. I przede wszystkim – gdzie ich głos się naprawdę liczy. Najbardziej namacalnym działaniem grupy jest wydawany przez nią magazyn „redakcjaBB”. Profesjonalnie przygotowany, w ciekawym formacie, pięknie ilustrowany i z bogatą treścią. Pod koniec sierpnia ukazał się jubileuszowy, 10 numer. Magazyn w całości tworzony jest przez młodych ludzi – to oni wybierają interesujące ich tematy, piszą teksty, przygotowują zdjęcia i materiały graficzne. Nad wszystkim czuwają mentorzy, jednak ostatnie słowo i tak należy do młodzieży. Podczas spotkań i burz mózgów członkowie redakcji rozmawiają o różnych ważnych sprawach, a odpowiedzią na ich potrzeby są kolejne działania i inicjatywy. Obecnie w redakcji realizowane są dwa takie projekty. Pierwszy z nich to przed|PRACA. Uczniowie, którzy nie zdobyli jeszcze żadnego doświadczenia zawodowego, mają okazję postawić pierwsze kroki na rynku pracy. Poznają swoje mocne strony, szukają ścieżki rozwoju, uczą się pisać CV. Spotykają się z lokalnymi przedsiębiorcami i przekonują się, że w Bielsku-Białej istnieje wiele ciekawych firm i miejsc wartych uwagi. Wreszcie kierowani są na praktyki, gdzie dają się poznać jako wartościowi pracownicy – elastyczni, biegli w obsłudze komputera, znakomicie radzący sobie w mediach społecznościowych i podczas pracy w programach graficznych. Już 100 osób wzięło udział w takich praktykach, zdobywając pierwsze doświadczenia zawodowe.
32
Konsultacje dziennikarskie z Michałem Lewandowskim, fot. Patrysja Muradyan
Drugi projekt nosi nazwę KtoToWie. Pokazuje on, że wolontariat ma sens i że warto zaangażować się w działania na rzecz drugiego człowieka i lokalnej społeczności. Uczestnicy projektu otrzymują nieodpłatną pomoc w nauce w ramach korepetycji prowadzonych przez grupę nauczycieli wolontariuszy. W minionym roku szkolnym odbyło się ponad 300 godzin wspólnej nauki. Ciekawą formą są też korepetycje rówieśnicze, w ramach których młodzi pomagają jeszcze młodszym koleżankom i kolegom w przygotowaniach do sprawdzianów i odrabianiu zadań domowych. Projekt zakłada także otwarcie się na seniorów i podejmowanie wspólnych inicjatyw tych dwóch grup wiekowych. Odbyło się już kilka różnych spotkań, a nawet międzypokoleniowa potańcówka zorganizowana w samym centrum miasta – na moście przy ul. 11 Listopada! Centrum dowodzenia i serce projektu redakcjaBB mieści się kilkadziesiąt metrów od Placu Chrobrego – przy ul. Krasińskiego 5A. Drzwi otwarte są dla wszystkich, od poniedziałku do piątku, od godziny 11.00 do 18.00. Można tam przyjść, napić się herbaty, posiedzieć i pogadać, poczekać na autobus. Są też dobrze wyposażone stanowiska komputerowe z rozbudowanym oprogramowaniem oraz profesjonalny sprzęt fotograficzny, który można wypożyczać. Odbywają się szkolenia z programów graficznych oraz liczne warsztaty z wielu różnych dziedzin.
Siedziba Fundacji Zróbmy.To przy ul. Krasińskiego 5a, fot. Małgorzata Tomczak
Spotkanie z Draginją Nadażdin, dyrektorką polskiej sekcji Amnesty International, fot. M Potempa
Na koniec naszego spotkania pytam swoich gości o najważniejsze sukcesy, które udało się redakcji odnieść przez te 5 lat istnienia. Propozycji pada wiele – wszystkie ważne i godne podziwu. Najistotniejszy wydaje się fakt, że młodzi ludzie w Bielsku-Białej zostali naprawdę zauważeni, że usłyszano ich głos, a tworzony przez nich magazyn jest tak rozpoznawalny. I wydano już 10 numerów! Projekt wielokrotnie był nagradzany i doceniany w wielu konkursach i plebiscytach – lokalnych i krajowych. Poza tym bycie w redakcji oznacza naprawdę COŚ. Dla wielu młodych osób to prawdziwy powód do dumy i znalezienie swojego miejsca na ziemi. Warto pamiętać, że redakcja jest otwarta dla wszystkich. Każdy może się jakoś zaangażować – zostając jej członkiem, tworząc magazyn czy na przykład prowadząc korepetycje. Wystarczy zgłosić się przez formularz dostępny na stronie www.redakcjabb.pl lub wpaść osobiście na Krasińskiego 5A. Członkowie ekipy tworzącej redakcję gorąco do tego zachęcają, a Maja Dębowska dodaje, że praca w redakcji jest bezapelacyjnie przygodą życia nie tylko dla niej, ale i dla wielu osób zaangażowanych w projekt. A jak jest z Tobą? Szukasz przygody? Przystąp do projektu redakcjaBB!
Uczestniczki projektu na premierze magazynu #08, fot. Małgorzata Tomczak
33
INICJATYWY
Dobrych ludzI nie brakuje Ten ogrom cierpienia musi mieć granice Psia Ekipa działa od siedmiu lat. Przez ten czas zrobiła tak wiele, że dziś wielu stawia ją za wzór. Joanna Kraj, która jest sercem organizacji, przyznaje, że siłę czerpie od wszystkich ludzi, którzy są po prostu dobrzy i życzliwi. Ta działalność ma jednak nie tylko blaski, ale także cienie… To ona jednak walczy w imieniu stworzeń, które nie potrafią słowami wyrazić bólu i cierpienia. Z Joanną Kraj, prezes Fundacji Psia Ekipa, rozmawia Katarzyna Górna-Oremus.
Mała kawiarenka, która dopiero ujrzała światło dzienne – Spirala, gdzie można posłuchać muzyki z winyli. W tle sączą się ciepłe dźwięki Dire Straits. Pojawia się uśmiechnięta Asia Kraj i jak zwykle mówi dobre słowo na przywitanie. Być może w tym także tkwi siła Fundacji Psia Ekipa, którą przed laty zainicjowała: na byciu po prostu miłym. Dobre słowo jest dziś na wagę złota. Zgodziła się na to spotkanie, bo powoli zaczęła tracić nadzieję. Że ten ogrom cierpienia, z którym spotyka się na co dzień, kiedyś się skończy. Kilka razy w tygodniu sprawdza, w jakich warunkach żyją zwierzęta. Nie tylko w Bielsku-Białej, ale także w całych powiatach bielskim, cieszyńskim, żywieckim. Z nostalgią wspomina czasy, gdy w każdą sobotę wychodziła na spacer z psami ze schroniska. Teraz dodatkowo ma do czynienia z okrucieństwem. Jeździ na interwencje. – Jestem wtedy wojowniczką. Działam w imieniu tych zwierząt. Magda, pani Basia i ja wspieramy się w tym zakresie, czujemy, że musimy coś zrobić. Choćby rzucali nam kłody pod nogi. Ale przychodzę do domu i nie mogę powstrzymać płaczu. Bo któż by nie płakał w obliczu tego ogromu cierpienia i okrucieństwa. Z tej niemocy. Czasami czuję, że jestem złamana – zaczyna Joanna Kraj. Asiu, o czym ostatnio śniłaś? Nie mam teraz dobrych snów, źle sypiam. Niestety… Trudno mi zasnąć. Czasem się budzę w nocy i pamiętam tylko tyle, że to jest uczucie wybawienia, bo we śnie był ogrom złych rzeczy.
34
Ogromnie mi przykro. Może to wszystko chwilowe? I przyjdzie spokojny sen. Nie sądzę. Bardzo się angażuję w sprawy fundacji. Dniem i nocą działamy. Nasz zasięg jest coraz większy. Dociera do nas coraz więcej informacji z całej Polski. O tym, jak traktowane są zwierzęta. Bardzo to wszystko przeżywamy. Długotrwały stres odbija się na zdrowiu, na jakości snu. Na co dzień spotykasz się z cierpieniem. Nic dziwnego, że tak się czujesz. Czasami w telewizji widzimy obrazki wypełnione okrucieństwem i myślimy, że to na całe szczęście nas nie dotyczy. A to się toczy tuż za miedzą. Tego ogromu cierpienia w Bielsku-Białej i okolicach jest tak wiele, że aż trudno w to uwierzyć. Otrzymujemy tak wiele wiadomości, że nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć od razu na wszystkie. Bywa, że przyjeżdżamy za późno. I zwierzę nie żyje. Tak było z Dianą, suczką, po którą pojechaliśmy do Chybia. Została zagłodzona. To jest chyba najtrudniejsze w tym wszystkim. Ta bezsilność, że chciałoby się pomóc, ale ma się często związane ręce. I w końcu napotyka się mur. To prawda. Czasami nie mamy siły przebicia. Tradycja jest silniejsza. Z dziada pradziada. W trakcie pierwszej wizyty robimy rekonesans, badamy sprawę i często dajemy wytyczne. Często jest tak, że ludzie nie wiedzą, że robią źle. Trzymają psa na łańcuchu w kojcu na betonie i karmią go raz na kilka dni. Niektórzy słuchają nas z uwagą. Inni złorzeczą i obrzucają inwektywami. Mówimy, że
Często jest tak, że ludzie nie wiedzą, że robią źle. Trzymają psa na łańcuchu w kojcu na betonie i karmią go raz na kilka dni.
wrócimy i sprawdzimy, czy coś się zmieniło. I niekiedy tak jest, zwierzę ma lepsze warunki, ale to tylko mydlenie nam oczu, bo jak tylko wrócimy tam innym razem, to już sytuacja wraca do punktu wyjścia. Bywa tak, że przyjeżdżamy, a pies to skóra i kości, kona. Wtedy prosimy o zrzeczenie się praw. Bywa, że właściciele się nie zrzekają. Czasami musimy zawozić zwierzę do prywatnych klinik, za które trzeba płacić, a te pieniądze z fundacji mogą być przeznaczone na inne działania. A opieka weterynaryjna powinna być zapewniona w schronisku. Ile razy czuliśmy bezsilność, gdy jechaliśmy na interwencję, a wiedzieliśmy, że będą problemy z opłacaniem leczenia. Chociaż jest tak, że jesteśmy samowystarczalni i robimy wszystko, aby pozyskiwać środki. Przez te wszystkie lata nie oddaliśmy żadnego zwierzęcia do schroniska. Szukamy im nowych domów. Każdy daje to, co potrafi robić najlepiej.
Dużo tego wszystkiego. Bardzo. I jest coraz więcej spraw, interwencji. I jedziemy na kolejne, i widzimy kolejne psy, koty, a nawet świnki wietnamskie w tragicznych warunkach. W Bielsku-Białej odebraliśmy ostatnio cztery szczenięta, które od urodzenia były trzymane w klatce. Przez pół roku. Nie potrafiły chodzić i były głodne. Pani właścicielka uważała, że nie ma problemu i że bardzo dobrze o nie dba. W Ligocie zareagowaliśmy na wieść od ludzi, że suczka Sara to tylko kości ob-
leczone skórą, z wielkimi guzami w uchu. One wszystkie mają złamaną psychikę. Jak można tak traktować zwierzę, które jest od nas tak bardzo zależne? Jak można być tak okrutnym? My walczymy o te zwierzęta, które patrzą na nas błagalnym wzrokiem. Przecież one czują. Dlatego nie odpuszczamy. Toczą się sprawy, także z naszych interwencji, z tytułu znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Mam nadzieję, że zakończy się to wyrokami pozbawienia wolności. Bez zawieszenia. Inaczej niczego ich to wszystko nie nauczy.
Co to za ludzie? Na pewno wiele osób zadaje wam to pytanie. Myli się ten, kto sądzi, że jest to związane z zasobnością portfela. Czasami przyjeżdżamy na miejsce i widzimy piękny dom, a gdzieś z samego tyłu ogrodu, za komórką jest wciśnięty kojec, z którego pies nie może wyjść i nie jest wypuszczany. Gdy pytamy dlaczego, to słyszymy, że to chłopczyk i podsikuje krzaki, i może je zniszczyć. Że za szybko biega i bardzo ciągnie, gdy wyjdzie się z nim na spacer. To bezmyślne okrucieństwo jest niezależne od wieku, płci, statusu materialnego czy intelektu. Dlatego działania Psiej Ekipy mają sens. Kropla drąży skałę. Gdyby nie dobrzy ludzie, których spotykam cały czas na swojej drodze, gdyby nie te okruchy radości, byłabym już w wariatkowie. Psia Ekipa to cała armia osób, które udostępniają zdjęcia zwierząt poszukujących domu. Jestem za to wszystko tak bardzo wdzięczna.
35
INICJATYWY
Czuję to wielkie wsparcie. I w sumie to prawda. W jakiś sposób uwrażliwiliśmy to miasto. W schronisku, gdy stawialiśmy pierwsze kroki, przebywało 200 zwierząt, a dziś ta liczba waha się od 70 do 100. Na naszej stronie na Facebooku świetnie działa akcja związaną z szukaniem zaginionych czworonogów. W dzień i nocy dostajemy wiadomości, zdjęcia i od razu je publikujemy na stronie. Później dostajemy informację, że zwierzę się odnalazło. Inaczej trafiłoby do schroniska. Lubią nas 33 tysiące osób, to jest wielka moc.
Mamy zasadę, że zwierzę, które odbieramy, otrzymuje wszystko nowe. Nowy dom, nową smycz, nowe życie.
Czyli jednak znajdujesz jakąś radość w tym wszystkim? Takie światełko w tunelu. To te wszystkie zwierzęta, które uratowaliśmy. Dzięki dobrym i życzliwym ludziom, którzy nas wspierają. Są tak wspaniali. Potrafią przygarnąć zwierzę, które umiera, aby dać mu odrobinę ciepła. Bez tych wszystkich drobnych życzliwych uczynków byłabym już, jak wspomniałam, w wariatkowie. Mamy zasadę, że zwierzę, które odbieramy, otrzymuje wszystko nowe. Nowy dom, nową smycz, nowe życie. Zapewniamy opiekę. Nie może spotkać je więcej zła. Nie doświadczy już okrucieństwa. Jakimi my jesteśmy ludźmi? Niby żyjemy w XXI wieku, a nosimy w sobie jakiś pierwiastek zła. A przecież miarą człowieczeństwa jest to, w jaki sposób traktujemy bliźnich. Także braci mniejszych. Pokażę ci zaraz naszych wspaniałych czworonożnych podopiecznych… (Asia bierze do ręki telefon i pokazuje zdjęcia z interwencji). Ten telefon to całe moje życie. To, co się w nim znajduje. (Pokazuje zdjęcia suczki
36
Sara, który dzięki Mirelli powraca do zdrowia i sił). Może jest więc jakaś nadzieja? Na to, że twoje skrzydła znów na nowo urosną… Naszym marzeniem jest schronisko, które będzie prawdziwym azylem z należytą opieką weterynaryjną. Mamy takie powiedzenie w Psiej Ekipie, że lepiej w tej perspektywie patrzeć do góry, a nie na dół. Takim wzorcowym przykładem schroniska jest dla nas to w Szczecinku. Tam pani kierownik jest świetnym zarządzającym i wspaniale pozyskuje darczyńców. Dodatkowo zna wszystkie zwierzęta, które obecnie przebywają w schronisku. Wie, jak mają na imię i jaką mają historię.
W jaki sposób można pomóc? Prawdziwa pomoc to nie tylko wykręcanie naszego numeru. Nie będziemy wyręczać każdego, bo nie damy rady. Nasza fundacja powstała, by pomóc w tej pomocy! My pokierujemy i na bazie swoich doświadczeń podpowiemy, jak uratować kolejne istnienie. Nie mamy miejsc hotelowych dla znalezionych zwierząt, ale mamy prężnie działającą stronę na Facebooku – pokażemy światu zagubione zwierzę. Nie damy rady pojechać na każde miejsce tragedii i nie pomożemy w każdej sytuacji, ale wesprzemy każdego odważnego człowieka, który nie przejdzie obojętnie wobec okrucieństwa, gdy cierpi bezbronne stworzenie. Fundacja Psia Ekipa to garstka ludzi, która chce pomagać – i to będziemy robić. Na miarę swoich, niestety ograniczonych, możliwości.
KOJSKIE Q Równość poprzez Sztukę
Projekt dofinansowany ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu Dom Kultury+ Inicjatywy lokalne 2019
37
Dom Kultury w Kozach
LUDZIE
MUZYKA
musi być przygodą
Z Tomaszem Madzią rozmawia Anita Szymańska
38
Tomasz Madzia. Niespokojny muzyczny duch. Gitarzysta w kilku zespołach. Uczestnik programów typu talent show: „Mam talent” czy „Must be the music”, gdzie dotarł do półfinału. Cześć. Ciesze się, że znalazłeś chwilę, żeby porozmawiać. Cześć. Jestem Tomasz Madzia, jestem po czterdziestce, mam dwadzieścia lat (śmiech).
Wszyscy to już oczywiście wiedzą, ale muszę o to zapytać. Skąd się wzięło twoje granie? Z tego, że zacząłem kombinować przy komputerze, grając w skromną grę „Guitar Hero”, w której trzeba było przyciskać odpowiednie przyciski w rytm muzyki, co w pewien sposób odwzorowywało grę na gitarze. W pewnym momencie poczułem, że to jest za mało. Grą na prawdziwej gitarze zaraził mnie kolega. Mój tata pracował wówczas w Niemczech i w związku z tym postanowił sprowadzić mi stamtąd jakiś instrument – tak naprawdę pierwszy lepszy ze sklepu. Co ciekawe, tamta gitara do dzisiaj ze mną jest i nadal używam jej na koncertach.
Nadal ją masz? Tak, jestem takim człowiekiem, który nie lubi oddawać rzeczy. Bardzo trudno jest mi pozbywać się zwłaszcza instrumentów. W ten sposób mam w domu chyba już siedem czy osiem gitar. Jak w tym memie internetowym, gdzie żona z niedowierzaniem patrzy na męża trzymającego wielkie pudło z podpisem „Nie gitara”. To tak jak z wędkami. Oczywiście, przecież każda wędka jest do innego łowienia. Ale wracając, tak to się u mnie zaczęło. Muzycznie prowadził mnie wówczas pan Stanisław Urban z Jasienicy – nauczyciel muzyki
w gimnazjum. Także starsi koledzy pokazywali mi chwyty, graliśmy na przerwach. Potem ktoś pokazał mi gitarę elektryczną, w której się zakochałem, i tak to poszło. Nagrywanie do Internetu, lepszy wzmacniacz, opuszczały się oceny (śmiech). Ale nadrabiałem to w taki sposób, że zawsze chciałem być jeszcze lepszy. Wiem, że jeśli będę ciężko pracować, osiągnę jakiś założony przeze mnie poziom. Potrafię w miarę płynnie czytać z nut, jednak wiem, że to nadal nie jest ten poziom, który by mnie zadowalał, ale do tego dążę. Po gimnazjum poszedłem do technikum i wówczas tak naprawdę nie wiedziałem, co dalej ze sobą zrobić. Bardzo wspierali mnie rodzice, którzy zawsze we mnie wierzyli i powtarzali mi, że dam radę i mam się nie poddawać. Wówczas wziąłeś udział w programach typu talent show. Tak, pierwszy był „Mam talent”. Ten casting nie poszedł zbyt dobrze. Byłem zniesmaczony swoim występem. Poczekałem rok, poćwiczyłem i poszedłem do „Must be the music”. Jednak z racji tego, że muzyka instrumentalna nie cieszy się w tego typu programach większym powodzeniem, było dosyć ciężko. Większość śpiewała? Tak. Wiem doskonale, że gitara nie sprzedaje się tak łatwo jak śpiew, a mnie mimo wszystko bardziej po drodze z graniem. Wówczas, a była to trzecia edycja, wystąpili tam ze mną między innymi Kasia Moś, Igor Herbut z Lemon, Oliwia Wieczorek, która koncertuje obecnie z Piotrem Rubikiem. Hartują takie programy. Tak, oczywiście. Było trochę nieprzyjemnych uwag, to właśnie uod-
39
Foto: Iwona Szortyka.pl
Bardzo TRUDNO jest mi pozbyWAĆ się zwłaszcza instrumentów. W ten sposób mam w domu chyba już siedem czy osiem gitar.
LUDZIE rozdawanie autografów. Dla mnie jako wykonawcy bardzo ważne jest to, że muzyką mogę komuś zrobić dzień. Mogę wyrazić siebie, bawić się. Pokory wobec tekstów uczy mnie moja dziewczyna, Paulina Wirska. Dzięki niej zacząłem zwracać uwagę na to, jak poprzez muzykę przekazać ludziom jakąś historię, aby stanęli i powiedzieli: „Fajna przygoda!”. A nie tylko: „Spoko gra”. Chciałbym zatrzymywać ludzi na koncertach.
Foto: Iwona Szortyka.pl
W jaki sposób? Przyznam się, że jestem trochę leniwy. Ale w tym roku udało mi się wraz z niesamowitą ekipą zrobić koncert Joe Satriani Tribute Show, który odbił się dość dużym echem. Ale trudno jest takim klimatem porwać większą liczbę ludzi, choć udało się nam zrobić koncert na 300 osób. Fajnie, tylko szkoda, że to nie moja autorska muzyka (śmiech). Nie wiem, czy nie byłoby też ciekawie grać supporty jako zespół instrumentalny. Mam zespół, który chciałby to ze mną zrobić.
parnia. Na szczęście nie było tego hejtu aż tak wiele. Było też sporo pozytywnych komentarzy, wielu osobom podobały się występy – a na tym mi najbardziej zależy, aby muzyka łączyła się z show. Ale to jest trudno połączyć. Większość moich błędów spowodowana jest tym, że na scenie rozpiera mnie energia – tak bardzo chcę z siebie wyrzucić emocje, że czasem przesłania mi to technikę. W międzyczasie pojawił się taki chłopak, mój uczeń – Radek Stojda, z którym poszedłem do programu „Superdzieciak”. Radek zagrał, dostał wsparcie finansowe i było super. Niestety tego typu programy adresowane do bardzo młodych uczestników potrafią sporo namieszać w psychice młodych ludzi – kiedy wszystkim mówi się, że są najlepsi. I co gorsze, tak im się wydaje. Na szczęście Radek jest świetnym gitarzystą, z którym trzymam kontakt, jego ewidentnie pochłonęła dalsza nauka gry i nie osiadł na laurach. Dzieciaki mają ogromne parcie na szkło, robią im to media społecznościowe i rodzice – jest to trochę powierzchowne. Wiele osób, które kiedyś zrobiły karierę, nauczyło się, że jest ona efektem bardzo trudnej pracy. Nawet najpopularniejsi youtuberzy muszą po prostu ciężko pracować każdego dnia. A dziś dzieciakom wydaje się, że każdy jest najlepszy i nie trzeba w to włożyć trudu, żeby rozwinąć swój talent, czasem wystarczy nagranie głupot czy dokuczanie innym i zamieszczenie tego w Internecie. Na całe szczęście to tylko pewien odsetek, a sporo młodych ludzi idzie jednak w swoje marzenia i widać to czasem bardzo wyraźnie, że jeśli ktoś ma talent, to pociągnięty za rękę jest wstanie osiągnąć bardzo dużo. Tak jak Bieber kilka lat temu, zamieszczając nagranie wideo w Internecie. Sam próbuję tworzyć na YouTube, ale widzę, że ludzie zaczynają przedkładać wychodzenie na koncerty nad siedzenie w domu. YouTube mimo wszystko upada, pojawiają się problemy z prawem autorskim, wykonywanie coverów czy granie na ulicy obwarowane jest coraz większą liczbą zasad prawnych. Dobrze, że o tym mówisz, bo często ludzie widzą jakąś fasadę, nie zdając sobie sprawy, co za nią stoi. Nie jest tylko różowo i pięknie, co widać w okienku, ale stoi za tym całe zaplecze. Realia bywają często dużo bardziej zwyczajne. Koncert to nie tylko
40
No właśnie, przecież ty grasz z różnymi zespołami. Z kim najczęściej? Nie oszukujmy się, podstawowe utrzymanie zapewnia zespół, który gra wyłącznie na weselach (śmiech). Tak naprawdę robi to większość muzyków, ale mało kto się do tego przyznaje. W piątki gra się koncerty, a w soboty wesela (śmiech). Tak więc jest Active, jest Rastafajrant, z którym gram reggae od czterech lat. Potem mamy zespół Adder, który gra heavy metal, a ja z nimi jestem od sześciu lat. Jestem zaangażowany w projekt Sebastiana Thiela – Twinseed. Jest też BigBand z Jasienicy. Mam też własny projekt, ekipę, z którą gram autorskie kawałki. Grałem z Grupą Furmana, Gosią Andrzejewicz, Justyną Steczkowską, Juliuszem Kamilem, Białym, Grzegorzem Wilkiem, Magdą Beredą, Polską Orkiestrą Muzyki Filmowej… Jaki gatunek jest ci najbliższy? Progresywny rock, metal, muzyka instrumentalna. Ale funkcjonuję w różnych gatunkach. Na studiach pojawił się chociażby jazz. Lubię całą muzykę! Lubię tematyczne projekty, podczas których można zagrać coś ciekawego. Mam nauczyciela na uczelni, który pokazuje nam, aby starać się za każdym zagrać coś inaczej, w nowy sposób. Bo odtwarzanie jest po prostu nudne. Poza tym ważny jest dla mnie kontakt z ludźmi. Dużo ćwiczysz? Tak, każdego dnia muszę zagrać. Niekoniecznie trzy godziny, ale przynajmniej pół. Muszę choćby chwycić gitarę, aby utrzymać twardość opuszek. Nie wyobrażam sobie na przykład tygodniowej przerwy. To przekłada się nawet na mój nastrój, niektórzy są drażliwi, gdy nie zjedzą, a ja – gdy nie zagram (śmiech). Bez muzyki nie potrafię funkcjonować. W samochodzie mam cały czas muzykę, nawet gdy o czwartej nad ranem wracam z grania, włączam coś, na przykład jazz czy muzykę poważną. Szukam w niej antidotum na inne dźwięki. Odsuwam szum codzienności. Nie potrzebuję ciszy. Ciągle gdzieś grasz, działasz, np. niedawno włączyłeś się w organizację koncertów Gramy DoBBro. Lubisz ludzi? Gramy DoBBro to był od samego początku pomysł Pauliny Wirskiej, a że jestem nieogarnięty, to szybko tę informację podałem w sieć i zaczęło się, bo nie lubię czekać i się zastanawiać, wolę działać. Dostaliśmy wsparcie Gośki Chełchowskiej i Teatru Polskiego oraz pana prezydenta Jarosława Klimaszewskiego. Zawsze cieszy mnie obecność ludzi, lubię z kimś pogadać, nie jest to dla mnie uciążliwe. Zawsze jest mnie wszędzie pełno. Jest to pewien problem (śmiech). Ale zdarza mi się usiąść w samotności i spędzić czas ze sobą. Gramy DoBBro to niesamowite przedsięwzięcie, które łączy ludzi – bardzo różnorodnych stylistycznie wykonawców, a przy tym dookoła jest mnóstwo osób z obsługi. Czyste szaleństwo, zarówno pierwszy, jak i drugi koncert. Ogarnięcie tylu osób było możliwe dzięki temu,
że każdy włożył coś od siebie, po prostu każdy wiedział, co ma robić. Poza tym jest to doświadczenie, które uczy współpracy na scenie. I mają okazję pokazać się początkujący muzycy z już bardzo doświadczonymi. Każdy gra na takich samych warunkach. Pierwszego dnia zgłosiło się 30 zespołów. To też świetna okazja, aby się pokazać. I w dodatku wszyscy robią to z potrzeby serca.
Taki koncert też uświadamia, że ludzie chcą pokazać to, co robią. Dla niektórych osób była to pierwsza możliwość – na przykład dla śpiewających, którzy nie mają własnego zespołu i dotąd śpiewali z podkładem. Wiem, jak trudno jest wejść chociażby w ten przedsionek show-businessu, dlatego staram się też wspierać takie osoby, które zaczynają swoją przygodę ze sceną. Muzyczny świat jest dosyć hermetyczny i scentralizowany. Sam pamiętam, jakim świetnym przeżyciem było dla mnie wspólne zagranie z Robertem Szewczugą, basistą Golców. To jest niesamowicie ważne, aby dawać tym, którzy startują, taką możliwość. Przed sobą samym widzę ciągle mnóstwo wyzwań, obszarów, po które cały czas nie udało mi się sięgnąć. Wydaje mi się, że w życiu muzycznym najważniejsza jest autentyczność. Nie trzeba być nie wiadomo kim, muzycznym bogiem, ale trzeba być autentycznym. Coś, czego wielu muzykom brakuje – chciałbym się tego wystrzegać. Gdy słucham swoich występów, jestem bardzo niezadowolony, ale z drugiej strony: może jest w tym jakaś prawda? Gdybyś poszedł w perfekcję, zrezygnowałbyś z emocji, jak to pogodzić? Obecnie jest więcej we mnie emocji niż techniki, a bardzo mi zależy na tym, aby nie upaść, grać w miarę dobrze, dorównywać ludziom na scenie, bo wokół mnie jest mnóstwo wspaniałych muzyków. Jeśli będę starał się być dobry, może będę autentyczny. Nie idealny, bo
Foto: eventpack.pl(SW)
Przed sobą samym widzę ciągle mnóstwo wyzwań, obszarów, po które cały czas nie udało mi się sięgnąć.
wówczas coś się traci. Na przykład miksowanie, poprawianie nagrań w studio, gdy nie idzie równolegle z nagranym obrazem, też w pewnym sensie odbiera autentyczność. Zależy mi, aby dojść do takiego etapu, w którym o mojej grze będzie można powiedzieć, że ten instrument śpiewa. Dążę do tego, ale nie jestem pewien, czy uda mi się to osiągnąć. Chciałbym, aby dźwięki trafiały głębiej do ludzi niezwiązanych z muzyką zawodowo. Aby ludzie przyszli na koncert i poczuli przygodę. Aby muzyka była przygodą. Jak to zrobić? To jest trudne, ale nie jest nieosiągalne.
Byłeś na takim koncercie, gdzie poczułeś coś takiego? (Chwila milczenia). Jeszcze nie? Przyznam szczerze… Byłem kiedyś na koncercie Steve’a Vaia. Trzygodzinny koncert gitarowy, ale czuć było, że to był po prostu koncert gitarowy. Nie wydaje mi się, że to była jakaś podróż. Były też inne koncerty, które muzycznie były OK, ale nie utonąłem w muzyce. Ale nosisz w sobie obraz takiego koncertu? Tak, i do niego dążę. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Stworzyć koncert dla mojej dziewczyny Pauliny Wirskiej, rozkręcić Joe Satriani Tribute Show, pchnąć swoją muzykę wraz z gronem muzyków. I rozwijać się – nie powiem, że chcę, ja to po prostu zrobię! Dziękuję za rozmowę.
41
PASJE
Różowa kropka z Polski
42
The Transcontinental Race. Wyścig uznawany za najtrudniejsze wyzwanie selfsupported na świecie: 4100 km, 43 000 m przewyższenia. Na starcie około 300 osób z całego świata, zaledwie 38 kobiet, w tym jedna różowa kropka z Polski – ja. Ala Ma Koła.
Tekst: Alina Kilian. Foto: archiwum
Dlaczego kropka? Zawodników na tego typu wyścigach potocznie nazywa się „dots” (kropki), kibiców zaś (siedzących przy komputerach, śledzących zmagania na telefonach komórkowych i tabletach) – dotwatchers. Każdy zawodnik wyposażony zostaje na starcie w rejestrator GPS, dzięki czemu naszą podróż można śledzić dzień i noc. Gdyby ktoś powiedział mi trzy lata temu, że wystartuję w tym wyścigu, chyba umarłabym ze śmiechu. Tymczasem w ciągu ostatnich lat dotarłam do mety tego niesamowitego wyzwania dwukrotnie. Po raz pierwszy w roku 2018, kiedy to byłam zupełnym żółtodziobem szosowym i niemal nikt nie wierzył, że dojadę do Grecji, oraz parę tygodni temu, kiedy to mimo niesamowitej trudności wyścigu w tym roku zdobyłam plażę w Brest. Nie wiem kompletnie, jak to się stało. To wciąga. Mimo miliona wylanych łez, wrzasków z bólu i niemocy cały czas parłam mozolnie do przodu. Do mety dojeżdża około połowy zawodników. Po drodze jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Nie wolno korzystać z niczyjej pomocy, nawet przyjąć wody czy batona. Żadnych wozów technicznych, żadnych masażystów, korzystać wolno tylko z tego, co jest ogólnodostępne dla każdego z nas. Często śpimy przy drogach, zresztą brak snu to największe wyzwanie tego wyścigu. Zwykle są to cztery godziny dziennie, resztę czasu spędzamy na rowerach, pokonując kolejne góry.
43
PASJE
To, co przeżyłam w tym roku, to było największe wyzwanie w moim życiu. Nic nie może się z tym równać. Na starcie w Burgas w Bułgarii byłam w tym roku zadziwiająco spokojna. W tym roku wiedziałam, na co mnie stać, i ciężko trenowałam cały rok, by móc dać z siebie wszystko w tegorocznej edycji. I dałam, choć kłody rzucane mi pod nogi przez los przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Ale od początku. Po dwóch dniach laby i kąpania się w najcieplejszym chyba morzu tego świata (Morze Czarne jest cudowne) przyszedł czas na rejestrację. Ta w tym roku wyglądała kompletnie inaczej niż w zeszłym. Było więcej luzu, mniej nerwów i formalności. Kontrola techniczna była wręcz symboliczna, wszystko odbywało się w namiotach. Spotkanie organizacyjne bez patosu, krótkie, piknikowe, na trawce w przepięknym nadmorskim parku w Burgas. Czyli generalnie było zdecydowanie mniej stresująco niż w zeszłym roku. Niemniej tego dnia trzy razy (TRZY RAZY) zmieniałam dętkę… SERIO! Cały wszechświat starał mi się chyba powiedzieć: „Alina! W tym roku masz przechlapane! Nie powinnaś tego jechać!”. Start po raz pierwszy w historii wyścigu odbywał się o 6:00 rano. To ogromna zmiana. Do tej pory zawodnicy startowali o 22:00, na noc. Chyba wszyscy tą korektą byli zachwyceni, bo start w nocy od razu wymaga przesta-
wienia się na zupełnie inny styl jazdy niż ten, do którego większość z nas jest przyzwyczajona. Wstałam więc o 4:00, sprawdziłam po raz ostatni stan techniczny roweru oraz bagaże, wzięłam prysznic i ruszyłam na start. Punktualnie o 6:00, wraz z dźwiękiem ponad 200 rowerowych dzwonków, ruszyliśmy w eskorcie policji przez pierwsze 10 km naszej przygody – inaczej tego nie nazwę. To była ogromna przygoda! Przejechałam w 19 dni Bułgarię, Serbię, Chorwację, Słowenię, Austrię, Włochy i Francję. Zdobyłam wszystkie niesamowicie trudne w tym roku parcoury (obowiązkowe fragmenty trasy). Żeby uświadomić sobie stopień ich trudności, najlepiej popatrzyć na liczby. Jeden z odcinków (we francuskich Alpach) obejmował 140-kilometrową trasę o sumie przewyższeń równej 4500 m. Po drodze były odcinki gravelowe, zdarzały się nawet takie o długości kilkudziesięciu kilometrów. Każdy parcour miał za zadanie jedno: złamać zawodnika psychicznie. Niemal na każdym organizatorom prawie się udawało doprowadzić mnie do rezygnacji, pierwszy raz płakałam na Besnej
44
Kobile w Serbii, gdzie już z kontuzją kolana musiałam zdobyć górę, drogą, która nie miała grama asfaltu, a jej nawierzchnia zaskakująco mocno przypominała naszą słynną „beskidzką rąbankę”. Potem było tylko gorzej. Rany na tyłku od siodełka dawały mocno popalić (wielu zawodników rezygnuje po drodze właśnie z tego powodu), kolano doskwierało, nogi w nocy z wysiłku bolały tak, że nie można było spać… Codziennie powtarzałam sobie, że to ostatni raz, że więcej już tego nie zrobię… Ale jechałam dalej. Mimo pękających opon (pierwsza pękła z hukiem w Słowenii równo o północy), dętek, bolącego kolana (po drodze 2 wizyty u lekarza) i tyłka (ilość zużytych plastrów była niesamowita), permanentnego deszczu, czterech stopni na plusie w Alpach, ogromnej burzy na 2500 m (Timmelsjoch)… Dalej i dalej. Każda góra, każdy widok, każda dziura w drodze zostały jednak głęboko w sercu. Dotwatchersi pchali moją kropką niesamowicie mocno! Codziennie dostawałam wiadomości od ludzi z całego świata, którzy dopingowali mnie naprawdę mocno! To niesamowite uczucie! Od tego na duszy robiło się cieplej. W ciągu tych 19 dni zobaczyłam więcej niż przez całe swoje życie. Col du Télégraphe, Col du Galibier, Timmelsjoch, dolinę Loary, przepiękną Serbię i Bułgarię. Na pewno nigdy nie zapomnę tej drogi. To, co zobaczyłam, przeżyłam, zostanie ze mną na zawsze. I choć nie było dnia, żebym nie przeklinała, to z perspektywy czasu zaczynam uważać, że nic lepszego w życiu nie mogło mnie spotkać. Jak powiedział mi w tym roku mój mąż: „Fajnie się potem opowiada i wspomina, ale najpierw trzeba to przeżyć”. Przeżyłam! A na mecie zjadłam absolutnie najlepsze mule na świecie.
45
FASHION
Future Funk by Waleria To k a r z e w s k a -Karaszewicz WTK – to marka odzieżowa założona przez Walerię Tokarzewską-Karaszewicz, polską projektantkę młodego pokolenia, stylistkę i podróżniczkę. Markę cechuje odwaga w doborze kolorów i ich łączeniu oraz mnogość barw. Charakterystycznym elementem projektów są ręcznie wykonywane zdobienia biżuteryjne i hafty na ubraniach, dbałość o najmniejsze szczegóły w wykończeniu, a także autorskie grafiki tworzone przez projektantkę. Wszystkie materiały i półprodukty użyte w kolekcji są przywożone z podróży teamu Travel Tasters (w którego skład wchodzi Waleria) po różnych zakątkach świata, głównie Azji – Japonii i Korei. W marce istotną wartością jest brak powtarzalności, oryginalność, staranne wyselekcjonowanie materiałów użytych do produkcji kolekcji, stąd również wyszukiwanie ich w najodleglejszych zakątkach ziemi. Inspiracje do kolekcji również rodzą się podczas wyjazdów, są zbiorem subiektywnie najpiękniejszych elementów z różnych kultur i tradycji. WTK puszcza oko do swoich odbiorców, zgrabnie balansując na krawędzi haute couture i popkultury, nakłaniając widza, by nie był codziennie poważnym szarym dorosłym i stawiał na marzenia! Projekty są dedykowane osobom, które chcą emanować radością, dzielić się swoją dobrą energią z resztą świata i zmieniać go w coraz bardziej atrakcyjne miejsce do życia. Nie boją się wzroku innych ludzi na sobie, a nawet go lubią! Kochają sztukę i wiedzą, czym jest zabawa. Kolekcje powstają w niewielkich nakładach produkcyjnych (produkcja w Polsce) i są sprzedawane w sklepie internetowym www.tokarzewska.com.
46
Kolekcja Future Funk by Waleria Tokarzewska-Karaszewicz inspirowana jest muzycznym gatunkiem Future Funk, korzystającym z japońskiej muzyki funk i disco lat 70. i 80., połączonej z kulturą anime i mangi końca XX wieku. Widać w niej inspirację Vaporwavem, czyli muzyczno-graficznym gatunkiem sztuki powstałym w środowisku internautów niecałą dekadę temu, opartym na fascynacji kulturą retro lat 80. i 90., kulturą masową i technologią tego okresu oraz „postnostalgii”. Fascynacja tematem Magic Girls i azjatyckim kierunkiem zrodziła się u projektantki już na początku lat 90., kiedy to polska telewizja otworzyła się na zupełnie nowe obrazy takie jak „Czarodziejka z Księżyca” czy „Yattaman”. Kolekcja zabiera nas do wyidealizowanego miejsca na skraju przeszłości i przyszłości, gdzie spotykamy baśniową popkulturę i świeżość dzisiejszych trendów. W kolekcji Walerii występują autorskie grafiki inspirowane okładkami japońskich magazynów dla młodzieży przypadających na lata 80. i 90. Wszystkie tkaniny występujące w kolekcji zostały przywiezione przez projektantkę z Azji, a tętniące kolorami grafiki zostały przez nią narysowane w rytmie muzyki Future Funk. Gdyby ubrania z kolekcji Future Funk miały głos, wołałyby o radości, zabawie, dystansie, tęczy, magii i… czarodziejkach! Kolekcję projektantki będzie można zobaczyć podczas tegorocznego KTW Fashion Week, który odbędzie się w dniach 10-13 października 2019 r.
47
Kolekcja by Waleria Tokarzewska-Karaszewicz Zdjęcia: Weronika Kosińska Modelki: Greta i Sia | AS Management Mua&hair: Izabela Szelągowska Wideo: Paweł Galanty
48
49
50
51
GALERIA
Piotr J. Figiel Jestem multiartystą wypowiadającym się poprzez prawie wszystkie rodzaje sztuki: malarstwo (ono było pierwsze), rzeźbę, instalacje, fotografikę, poezję, prozę, performance, muzykę. Szczególnie mnie interesują: syntezy i kompilacje sztuk; parateatralne przedstawianie poezji, obrazo-wiersze (druki wielkoformatowe tekstów łączonych z grafiką) itp. Konsekwencję stanowi publikacja książki, która nie jest albumem malarskim ani też tomem poezji, lecz jednym i drugim zarazem, par excellence traktatem opowiadającym poprzez sztukę o Życiu, Istnieniu. W dzieciństwie pobierałem przez kilka lat indywidualne lekcje malarstwa u J. Rojkowskiego (akademika krakowskiego), potem były liceum i studia plastyczne. Jednakże mając problemy ze zmieszczeniem swego potencjału w ramach szkolnictwa zorganizowanego, podjąłem decyzję o przerwaniu tego trybu edukacji, której zresztą nigdy nie lubiłem. Odtąd zająłem się samorozwojem (kopiowanie starych mistrzów, także za granicą, peregrynacje do ośrodków takich jak Kraków, Praga, Amsterdam), własne studia z zakresu filozofii, psychologii, antropologii kultury, historii, etnografii itp. Mam w dorobku około dwustu sześćdziesięciu obrazów olejnych i akrylowych, jeszcze więcej pastelowych, podobnie kolaży, trochę więcej akwareli; liczne prace zawarte w różnych cyklach malarskich, poruszających wiele tematów, o różnym charakterze, w rozmaitej stylistyce, np. „Naturalia”, „Ludzie są dziwni, ludzie są różni”, „Przenikanie”, „Abstrakcje jako obiekty słowiańskie”, „O kobiecie” i inne; wiele tysięcy rysunków – dawniej także jako Firma Portretowa, która była desperacką odpowiedzią na skostnienie środowisk twórczych, plastycznych. Po roku 2010 zacząłem kreować własne galerie autorskie – najpierw w Bielsku-Białej (ul. Słoneczna 4/2), potem w Zakopanem (ul. Staszica 11 – mimo prosperity musiałem oddać to magiczne miejsce prywatnym właścicielom na ich własne pomysły biznesowe).
52
Prawie każda moja wystawa indywidualna jest otwierana minispektaklem poetyckim (utworów własnych rzecz jasna), czasem z uczestnictwem deklamujących aktorów, czasem bardziej jako występ muzyczny z gościnnym udziałem muzyków różnej proweniencji. Zrealizowałem takich przedsięwzięć kilkanaście, także za granicą. Wziąłem udział w kilkunastu zbiorowych wystawach, zarówno krajowych, jak i zagranicznych (np. w Paryżu). Spektakularną syntezę twórczą nazywam Spektaklem Sztuki Ogólnie. Przewiduję też instalacje i inne różne innowacje, pozostaję też otwarty na nowe pomysły i współprace twórcze. W Wydawnictwie Poznańskim trwają prace nad autorskim tomem i zarazem albumem mojej poezji i malarstwa – z ponad trzydziestu lat pracy twórczej. Książka nosi tytuł „Trzy twarze”. Jest jednocześnie zaczynem przedsięwzięcia o charakterze Spektaklu Sztuki – wystawa jest łączona z parateatralnym wieczorem autorskim, muzyką itp. Trwają już też prace nad połączeniem mego cyklu malarskiego „O kobiecie” z poezją Charlesa Baudelaire’a – wyborem utworów z „Kwiatów zła” (współpraca literacka: Jerzy Borkowski). W latach 1991-94 prowadziłem zespół muzyczny Blu-łejf, w którym jako wokalista przedstawiałem scenicznie swoją poezję (na bazie muzycznej spoza konwencji, z pogranicza stylów, z dużą dozą improwizacji). Teraz, przy okazji nadchodzącej publikacji „traktatu” poetycko-malarskiego, noszę się z projektem wznowienia działań muzycznych. W latach 1993-98 prowadziłem intensywną działalność artystyczną stricte fotograficzną, opublikowałem kilkadziesiąt zdjęć w folderach, kalendarzach, periodykach – o różnej tematyce (głównie dla wydawnictw Pascal, Lucrum itp.). Chyba najwięcej było na tych zdjęciach gór.
„Niewątpliwe na temat miejsca urodzenia”, 2018 r. mix technik na płótnie
53
„Alegoria IV rozbioru Polski”, 2018 r., olej na płótnie, rozm; 46 x 61 cm
54
„Król Duch, trylogia z Wybrzeża i...”, 2018 r., mix technik, rozm. 80 x 40 cm
„Samotność”, 1996 r., olej na płótnie, format 70 x 50 cm
55
„Nadświadomość”, 2017 r., mix technik na płótnie
56
„Dzikość serca czyli design – paseczki-Auschwitz” (dzikość serca), 1999-2015 r., olej na płótnie
57
ZAMKOWE TAJEMNICE
Uczą i rozwijają pasje
W tym muzeum nauczą cię wszystkiego. Nawet tego, jak zrobić zegar czy mozaikę, a nawet, jeśli się człowiek uprze, to i haftowania. Dział Edukacji wprawia w ruch cały mechanizm związany z tym, co przeszłe. Pomoże odkryć i zrozumieć to, co się wydarzyło. Tak jak tego chciał Albert Einstein – prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem. Tekst: Katarzyna Górna-Oremus, foto: Muzeum Historyczne w Bielsku-Białej
58
Zamek powoli wypełniał się dźwiękami. Turyści przyglądali się grupie osób, która cierpliwie czekała na swoją kolej. Dziadkowie z wnuczętami, rodzice z dziećmi, pary, które zwiedzione tajemnicą postanowiły spędzić niedzielne przedpołudnie w klimatycznych wnętrzach. Po chwili słychać głos, który zaprasza na spotkanie i inicjuje kolejne już z cyklu rodzinne warsztaty. – Cieszą się bardzo dużym powodzeniem. I to od pierwszej edycji, która miała miejsca dwa lata temu. Sądziliśmy, że to będzie proces falowy, że trochę to potrwa, zanim mieszkańcy przyzwyczają się i będą na nie przychodzić. Tymczasem okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Prawie zawsze mamy komplet chętnych – mówi Dorota Kapska Kierownik Działu Edukacji Muzeum Historycznego, który swoją siedzibę ma na Zamku Książąt Sułkowskich w Bielsku-Białej. Niedzielne przedpołudnie z historią Tegoroczne wrześniowe spotkanie z warsztatami dla rodzin w tle upłynęło pod znakiem „Bielskiego września”. Było ściśle związane z wystawą czasową, która jest poświęcona 80-leciu wybuchu II wojny światowej. Temat niełatwy. Szczególnie, gdy tak trudną historię należy wyłożyć dzieciom w taki sposób, aby to, co jest najważniejsze pozostało w pamięci najmłodszych. Z tym świetnie poradził sobie kustosz Marek Matlak, kurator wystawy na co dzień współpracujący z Działem Edukacji. – Celem naszych warsztatów jest zachęcanie małych i dużych gości do dialogu historycznego i artystycznego ze zbiorami Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej. Staramy się, aby eksponat stanowił punkt wyjścia do głębszego poznania świata wokół nas. Dzielimy się wiedzą z zakresu archeologii, historii, sztuki i etnografii poprzez: lekcje muzealne, warsztaty, spotkania popularyzatorskie oraz niedzielne zajęcia rodzinne. Nasze warsztaty edukacyjne, to połączenie pracy twórczej z nietuzinkową i przystępną formą prelekcji. Wśród ponad dwudziestu tematów są zarówno te bezpośrednio powiązane z podstawą programową, jak również te wykraczające poza nią. Korzystamy z nowoczesnych form przekazu i opowiadania historii
59
ZAMKOWE TAJEMNICE
językiem dostosowanym do konkretnych grup wiekowych – od 4 latków po seniorów. Staramy się w sposób przystępny ale jednocześnie bardzo atrakcyjny kreować cześć warsztatową. Uczestnicy za każdym razem tworzą prace związane z tematem warsztatu a tak powstałe przedmioty stanowią dla nich pamiątkę, którą po zajęciach zabierają do domu. Wykonywaliśmy już m.in. makiety wieży zamkowej, pergaminowe dyplomy zapisane gęsim piórem, konstruowaliśmy działające zegary, medale i odznaczenia, przestrzenne kolaże ale również rodzinne fotografie w XIX wiecznej technice cyjanotypii – mówi Dorota Kapska, kierownik Działu Edukacji. Tym razem dzieci oraz ich opiekunowie, po wysłuchaniu wykładu, przygotowali medale gen. Józefa Kustronia – ukształtowane z wypalonej gliny i własnoręcznie ozdobione przez każdego z uczestnika, specjalnym zestawem farb. Wiedza dla wszystkich To wszystko ma sens. Muzeum ma bowiem do spełnienia kilka zadań. Nie tylko gromadzi, przechowuje, opracowuje zabytki, ale także upowszechnia pamięć z nimi związaną aby one same, i historie z nimi związane, nie przepadły w odmętach przeszłości. Nie chodzi tylko o to, aby ładnie wyglądały za szybą, ale o to, aby wiedza o nich trafiła pod strzechy. Warsztaty, również te dla rodzin, doskonale spełniają swoją rolę. Przekładają zawiłą i trudną historię na język dostępny dla wszystkich i łatwy do zapamiętania. – Eksponaty zgromadzone w muzealnych murach, mogą nie być czytelne dla młodego widza, mogą wydawać się zrozumiałe jedynie wąskiej grupie znawców. Wystarczy jednak trochę inaczej o nich opowiedzieć, pokazać ich znaczenie w szerszym kontekście
60
komplementarne i jak najbardziej merytoryczne – przekonuje pani Dorota Kapska, wskazując na torbę, którą ozdabiają odbicia stempli wykonanych w oparciu o hoczki wytłaczane lub odlewane. Obok w sali warsztatowej znajdują się także fotografie wykonane w dawnych technikach fotograficznych, wzorniki poszczególnych haftów, smok, który jest elementem edukacji antysmogowej. To wszystko to dzieła uczestników zajęć. – To niewiarygodne jak bardzo mamy zdolnych uczestników. Jak pięknie potrafią poradzić sobie z tematem zajęć – mówi z dumą nasz dzisiejszy przewodnik po dziale. historycznych wydarzeń, sprawić by w oczach młodego człowieka stały się „kolorowe”. Wierzę iż każdy z nas posiada wrodzoną wrażliwość zarówno dla piękna sztuki i historii, potrzebuje jedynie przewodnika, który pokaże jak ją w sobie odkryć – zaznacza Dorota Kapska. Edukacja poprzez warsztaty Dział Edukacji prowadzi zajęcia dla dzieci i młodzieży a także dorosłych. Trzeba za nie zapłacić 7 czy 10 złotych. Czy to duży wydatek? Zważywszy na to, że czasami wyjdziemy z nich z samodzielnie zrobionym zegarem, witrażem, czy grafiką, to opłata symboliczna. Z tej formy korzystają bardzo często przedszkola, szkoły podstawowe, szkoły średnie, dorośli czy stowarzyszenia. Wybierają między lekcją w muzeum a warsztatami tematycznymi. – Naszym programowym priorytetem jest rozbudzać w młodym człowieku potrzebę obcowania z historią i kulturą oraz wzmacniać poczucie więzi z regionem. Dla mnie osobiście ważne jest aby forma i treść przekazu części wykładowej i plastycznej były spójne,
Żmudna praca Oferta lekcji muzealnych i warsztatów tematycznych jest bogata i zróżnicowana. Można ją łatwo odnaleźć w sieci na stronie muzeum, gdzie w zakładce „edukacja” znajdziemy inną zatytułowaną „oferta edukacyjna” z pełną ich listą podzieloną na kilka kategorii. Czasami, po udostępnieniu nowego warsztatu, wystarczy chwila, aby miejsca się zapełniły co niewątpliwie potwierdza bardzo duże zainteresowanie ofertą edukacyjną bielskiego Muzeum Historycznego. – To efekt żmudnej wielomiesięcznej pracy. Sami tworzymy i kupujemy materiały potrzebne do wykonania prac i sami również je wykonujemy, sprawdzając czy wszystko pójdzie tak jak powinno – uśmiecha się Dorota Kapska, archeolog śródziemnomors. – Zapraszamy wszystkich zainteresowanych w progi naszego muzeum. Poznajmy wspólnie historię – dodaje. Dział Edukacji – Dorota Kapska, Paulina Pisuk-Czech – otrzymał Główna Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego za wydarzenie muzealne 2019 roku w kategorii dokonania z zakresu inicjatyw edukacyjnych oraz popularyzacji dziedzictwa kulturowego za projekt dydaktyczny „Nasza niepodległość”. www.muzeum.bielsko.pl
61
PSYCHOLOGIA
O poczuciu własnej wartości
Tekst: Agnieszka Korbel, foto: Alan Hurt Jr. / Unsplash Psychoterapeutka, prezes Stowarzyszenia „Wzrastaj”, certyfikowana trenerka rozwoju osobistego. Prowadzi Gabinet Psychoterapii „Brama” . Przyjmuje w Jastrzębiu-Zdroju i Żorach. Tel.507 432 337
Poczucie własnej wartości jest dziś pojęciem wszechobecnym. To może dobry znak, ponieważ waga poczucia własnej wartości jest olbrzymia, nie tylko w wymiarze indywidualnym, ale i społecznym. Samoocena stale nam towarzyszy. Bardzo często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wiele decyzji, poglądów, relacji, marzeń, planów opieramy właśnie na niej. Dobre poczucie własnej wartości pozwala przenosić góry, budować cudowne relacje, ufać sobie i światu. Zaniżone zabija to, co najcenniejsze – miłość, bliskość, radość życia, rozwój. Niestety czasem jest jak dobrze ukryty snajper i choć należy do nas, to chowa się w podziemiach podświadomości i niełatwo je odkryć. Każdy morderca, jak wiemy, zostawia jednak po sobie ślady. O obecności snajpera może świadczyć na przykład zazdrość. Zazdrość, jak każde uczucie, jest potrzebna, warto spróbować ją zaakceptować. Psychoanalityczka Melanie Klein w swojej teorii relacji z obiektem twierdzi, że już jako słodkie, niewinne niemowlęta doznajemy tego nielubianego uczucia. Niestety, podobnie jak w dobrym kryminale, niełatwo odkryć sprawcę, gdyż zazdrość z powodu wszechobecnego braku sympatii do niej spychamy do głębin podświadomości. No bo czy my jesteśmy zazdrośni? NIE!!! My zawsze życzymy innym dobrze… Zazdrość kłuje, więc tłumimy ją w zarodku, nie doceniając jej mocy. Podobnie jak receptory w skórze w ułamku sekundy informują nas np. o szkle, w które wdepnęliśmy, czy też wrzątku, którego dotknęliśmy, tak zazdrość też informuje.
62
O czym? Jak każde uczucie mówi o niezaspokojonych potrzebach, np. potrzebie bycia ważnym, docenionym, czyli o niskim poczuciu własnej wartości. Niezaspokojone potrzeby jednak bolą… Co więc robimy? Już się Państwo chyba domyślają… Hop! Zakopujemy w piwnicy umysłu! Najbardziej nadgorliwi idą jeszcze dalej, mianowicie zaprzeczają istnieniu samej piwnicy. Nie ma piwnicy, nie ma snajpera, całe zło jest na zewnątrz i materializuje się cudownie np. w „tęczowych zmorach”, uchodźcach, feministkach, a przy odmiennych poglądach np. w Kościele bądź państwie, którego nie tworzymy oczywiście my, tylko źli politycy. Czym jest poczucie własnej wartości? Skąd się bierze? Czy możemy je zmienić? W świetle definicji psychologa dra N. Brandena, prekursora wiedzy o samoocenie, który poświęcił badaniom nad nią większość swojego życia (rozpoczął je już w 1954 r.), jest to zaufanie do własnego umysłu oraz przekonanie, że zasługujemy na szczęście. Samoocena nie jest tylko oceną, jest czynnikiem motywacyjnym, nasze działania i samoocena wciąż są od siebie zależne. Badania wykazały, że osoby z wysoką samooceną wykazują większość wytrwałość, w związku z tym częściej ich działania kończą się sukcesem, co umacnia ich poczucie własnej wartości. Osoby z niższą samooceną szybciej się poddają, toteż częściej doznają porażki, co utrwala ich niską samoocenę. Dotyczy to wszystkich obsza-
rów naszego życia – relacji, pracy, pasji itd. Źródła samooceny tkwią najczęściej w dzieciństwie, nie potrzeba jednak dużych traum, by mieć je zaniżone, ponieważ przez kilkanaście pierwszych lat swojego życia jesteśmy słabsi, zależni od innych. Taki obraz siebie jest dla nas początkowo naturalny, z czasem przełamujemy go, dojrzewając. Tu pocieszenie dla rodziców zbuntowanych nastolatków – w bólu i trudzie cieszmy się przejawami niezależności, bo to zwiastun zdrowia psychicznego. Oczywiście opiekunowie mogą zaniżać poczucie własnej wartości, jeśli wychowanie obfituje w komunikaty „nie dasz rady”, „nie wymądrzaj się”, „nic jeszcze nie wiesz o życiu”. Największym skarbem dla dziecka jest rodzic z dobrą samooceną. Wysoka samoocena to wg D.G. Meyersa jedna z najlepszych zapowiedzi szczęścia osobistego, a szczęśliwy rodzic to w dużym stopniu gwarancja wychowania szczęśliwego dziecka. N. Branden wymienia 6 filarów poczucia własnej wartości: Świadome życie oznaczające między innymi wolę odróżniania faktów od interpretacji czy emocji; to próby otwierania oczu na własny ból, lęk zamiast wypierania ich. Samoakceptacja wiążąca się z budowaniem z sobą samym relacji przyjacielskiej, odmowa bycia swoim wrogiem, akceptowanie swoich uczuć, myśli, problemów.
Odpowiedzialność za siebie. swoje wybory, uczucia, pragnienia, relacje, sposoby spędzania czasu, swoje szczęście, wartości. Asertywność – szanowanie tych pragnień, potrzeb, wartości i wyrażanie ich w codziennym życiu, gotowość do stawania w swojej obronie, co nie musi oznaczać wojowniczości. Jest to szacunek do siebie i innych pozwalający na bycie autentycznym. Życie celowe, co wiąże się również z zadawaniem sobie pytań o te nasze cele – jakie są, czy i w jaki sposób próbujemy je osiągnąć. Praca nad tym filarem wymaga wewnętrznej dyscypliny, ale nie oznacza wypruwania sobie żył. Najlepiej, by cele były konkretne i osadzone w rzeczywistości. Prawość, czyli zgodność naszego postępowania z wyznawanymi wartościami. Większość z nas ma potrzebę czucia się dobrymi ludźmi, hipokryzja niszczy nie tylko relacje z innymi, ale i z samym sobą. Nad poczuciem własnej wartości możemy pracować. Jest to praca wymagająca uważności, wytrwałości i odwagi, ale przede wszystkim uwagi skierowanej do wewnątrz, ponieważ jak sama nazwa wskazuje, jest to nasze własne poczucie, czasem niezależne od akceptacji i miłości innych osób czy osiąganych przez nas sukcesów. Możemy korzystać z terapii lub warsztatów rozwojowych albo sięgnąć po techniki N. Brandena, które opisuje w książce „6 filarów poczucia własnej wartości”. Zapłata jest warta wysiłku, bo są nią m.in. poczucie szczęścia, zaufanie do siebie, satysfakcjonujące relacje z innymi!
63
PRAWO
Czy wszystko można umieścić w portfolio?
Foto: Adrian Pytlik
Tekst: adwokat Aleksandra Idzik-Hola Kancelaria Adwokacka w Bielsku-Białej Foto: Anete Lūsiņa / Unsplash
Ktoś kto pracuje jako fotograf, wizażysta, czy też innego rodzaju artysta, wie jak ważne jest posiadanie dobrego portfolio, w którym prezentowane są jego prace mające zachęcić kolejnych klientów do współpracy. Czy jednak zawsze możemy publikować swoje prace w portfolio?
Wszystko zależy od tego, na jakiej zasadzie praca została wykonana. Jeśli w ramach umowy o pracę, wykorzystanie wykonanych przez siebie utworów ogranicza ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zgodnie z art. 12 tej ustawy: Jeśli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron. Oznacza to, że w momencie, gdy pracodawca przyjmuje utwór, na przykład zlecone zdjęcia, nabywa od fotografa autorskie prawa majątkowe, czyli to pracodawca może korzystać z utworu stworzonego przez pracownika. Pracodawca ma dość dużo czasu – sześć miesięcy – na zawiadomienie, że nie przyjmuje utworu albo na uzależnienie jego przyjęcia od dokonania określonych zmian, a jeśli tego nie zrobi to oznacza, że utwór został przyjęty bez zastrzeżeń.
64
Inaczej jest w przypadku umowy zlecenia, gdzie kwestia praw autorskich powinna być ustalona odrębnie. Trzeba pamiętać, że jeśli w umowie nie zawrzemy informacji, że osoba wykonująca zlecenie może publikować wykonane przez siebie utwory w portfolio, a jednocześnie majątkowe prawa autorskie zostaną przeniesione na zleceniodawcę w całości, w zasadzie nie można użyć takich utworów w swoim portfolio. Warto zatem zadbać o zapisy w umowie, na podstawie których będzie można wykorzystać swoją pracę. A o co chodzi z autorskimi prawami majątkowymi i osobistymi? Majątkowe prawa autorskie oznaczają, że twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim, a także do wynagrodzenia za korzystanie z utworu. To twórca może dysponować tym, co stworzył. Co istotne, majątkowe prawa majątkowe można zbyć – wtedy inna osoba może decydować o publikacji danego utworu. Osobiste prawa majątkowe to więź twórcy z utworem czyli między innymi prawo do oznaczenia autorstwa utworu, czy też prawo do
65
nadzoru nad sposobem korzystania z utworu. Osobistych praw autorskich nie można zbyć na rzecz nikogo innego, ale można zastrzec, że nie będą one wykonywane. Jeśli zatem fotograf z naszego przykładu przekaże całość majątkowych praw autorskich osobie, która zleciła mu wykonanie fotografii, w zasadzie nie ma możliwości wykorzystania zdjęć w portfolio, chyba, że kwestia ta zostanie uregulowana inaczej w umowie – na przykład para młoda zgodzi się na wykorzystanie zdjęć w portfolio fotografa. W przypadku fotografów mamy czynienia z jeszcze jedną kwestią, o którą warto zadbać w przypadku portfolio, mianowicie o prawie do wizerunku osób fotografowanych. Rozpowszechnienie wizerunku wymaga zgody osoby przedstawionej na fotografii, a taka zgoda może zostać wyrażona w dowolny sposób. Na wszelki wypadek warto jednak zadbać o pisemną zgodę osoby fotografowanej, bo samo pozowanie do zdjęć nie jest równoznaczne z udzieleniem zgody na ich publikację.
Śląskie poza miastem
UNESCO – TAK, TO ŚLĄSKIE! Tekst: Agnieszka Łach
Katowice, Strefa Kultury, fot. From The Sky – Robert Neumann
Na ŚWIATOWEJ LIŚCIE DZIEDZICTWA KULTUROWEGO UNESCO znajdują się obiekty kulturowe i naturalne o wyjątkowej wartości dla ludzkości. Od 2017 roku wpisem na listę pochwalić się mogą Tarnowskie Góry. Jest to obecnie 15 polski obiekt na liście i pierwszy na Górnym Śląsku! Drugi magnes na turystów, także związany z UNESCO, to stolica regionu – Katowice. W 2015 roku miasto otrzymało tytuł Miasta Kreatywnego UNESCO w dziedzinie muzyki. Jest jeszcze krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego, na której od 2018 roku znajdują się m.in. Barbórka oraz tradycje wytwarzania koronki koniakowskiej. Jedno jest pewne: mamy się czym chwalić! www.unesco.org www.unesco.pl Zabytkowa Kopalnia Srebra i Sztolnia Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach W lipcu 2017 r. „Kopalnie ołowiu, srebra i cynku wraz z system gospodarowania wodami podziemnymi w Tarnowskich Górach” zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Oprócz Zabytkowej Kopalni Srebra i Sztolni Czarnego Pstrąga, w rodzinie najważniejszych zabytków świata znalazło się ponad 20 obiektów pogórniczych leżących w Tarnowskich Górach oraz w Bytomiu i gminie Zbrosławice. Tworzą one jedną całość, związaną z wydobyciem rud srebra, ołowiu i cynku oraz systemami odwadniania podziemi i wykorzystaniem wody pogórniczej do celów spożywczych. Udostępnionymi do zwiedzania obiektami oprócz kopalni i sztolni są: park miejski, hałda popłuczkowa kopalni Fryderyk oraz pogórniczy krajobraz Srebrnej Góry. Zarówno sztolnia,
66
Zabytkowa Kopalnia Srebra w Tarnowskich Górach, fot. SMZT
NOSPR w Katowicach, fot. UM w Katowicach
Sztolnia Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach, fot. SMZT jak i kopalnia od lat znajdują się na liście Pomników Historii, a od 2014 r. kopalnia jest tzw. punktem kotwicznym sieci Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego (ERIH), skupiającego zabytki techniki w Europie. Obiekty te należą do Szlaku Zabytków Techniki województwa śląskiego. www.zabytkitechniki.pl
Jest też krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego, która obejmuje: zwyczaje, tradycyjne rzemiosło, język i inną działalność związaną z tradycją. Uhonorowane zwyczaje i tradycje z województwa śląskiego to m.in.: 1. Kolędowanie dziadów noworocznych na Żywiecczyźnie. Na granicy „starego i nowego czasu” we wsiach leżących na południe i zachód od Żywca oraz w samym Żywcu do dzisiaj spotkać można grupy noworocznych przebierańców zwanych dziadami, których pojawienie się zwiastuje Nowy Rok. 2. Tradycje wytwarzania koronki koniakowskiej. Ręczne szydełkowanie serwet z nici. Zajmują się tym kobiety w Koniakowie, Istebnej i Jaworzynce. Ten rodzaj koronki nie powstaje w żadnym innym regionie Polski ani świata. 3. Barbórka górników węgla kamiennego na Górnym Śląsku. Doroczny zwyczaj górników praktykowany od początku XIX w. do chwili obecnej, obchodzony 4 grudnia, w dniu wspomnienia św. Barbary, wpisał się w przestrzeń kulturową górników. To nieodłączny element górniczej tożsamości pielęgnowany przy współudziale kopalń, parafii oraz stowarzyszeń.
KATOWICE – Miasto Kreatywne UNESCO W 2015 r. Katowice zapoczątkowały passę zaznaczania województwa śląskiego na turystycznej i kulturalnej mapie nie tylko Europy, ale i całego świata, uzyskując tytuł Miasta Kreatywnego UNESCO w dziedzinie muzyki. Katowice otrzymały tytuł z uwagi na intensywność i różnorodność muzycznego potencjału realizowane poprzez organizację wielu wydarzeń festiwalowych (m.in. Tauron Nowa Muzyka, Rawa Blues Festival), jak również dzięki prężnej działalności Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz twórczości artystów stanowiących część historii miasta – kompozytorów Henryka Mikołaja Góreckiego i Wojciecha Kilara. www.katowice.eu
Pogórniczy krajobraz Srebrnej Góry, fot. SMZT Województwo śląskie to region o bardzo silnej lokalnej społeczności, którą łączy świadomość posiadania znaczących w Polsce i na świecie atrakcji turystycznych oraz niespotykanych nigdzie indziej obrzędów i tradycji.
WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE W INTERNECIE: Portal Informacji Turystycznej Województwa Śląskiego: www.slaskie.travel Szlak Kulinarny Śląskie Smaki: www.slaskiesmaki.pl Szlak Orlich Gniazd: www.orlegniazda.pl Szlak Zabytków Techniki: www.zabytkitechniki.pl Portal Jury Krakowsko-Częstochowskiej: www.jura.travel Portal Beskidów: www.beskidy.travel
67
Artykuł powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną i www.slaskie.travel
A w regionie...
ZDROWIE I URODA
Stres piękności szkodzi
Powszechnie wiadomo, że stres negatywnie oddziałuje na nasz organizm. Skutki tego stanu potrafią odbić trwałe piętno na naszej twarzy. W wyniku pobudzenia hormonów stresu dochodzi do przyspieszania procesu starzenia. Wzrost stężenia kortyzolu w organizmie prowadzi do zmniejszenia ilości i produkcji kolagenu. Obniża się jędrność, elastyczność i nawilżenie skóry, przez co skóra staje się cienka i pojawiają się zmarszczki. Nadmierny stres zaburza sen i regenerację organizmu. W okolicach oczu pojawiają cienie i opuchlizna. Poszarzały koloryt skóry z utratą blasku to przejaw zakłócenia mechanizmów zatrzymywania
ALDONA CIWIS-LEPIARCZYK mgr farmacji, kosmetolog z 20-letnim doświadczeniem Prowadzi firmę EstetikLaser ul. Cechowa 27, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 730 077 006 e-mail: biuro@estetiklaser.com, www.estetiklaser.com
wody w organizmie w wyniku stresu. Pod wpływem silnego zdenerwowania organizm wydziela substancje zwiększające produkcję sebum, powodując nadmierne przetłuszczanie włosów. Sebum może zatykać ujścia gruczołów łojowych, tworząc zaskórniki, a w środowisku beztlenowym prowadzić do namnażania się bakterii i zaostrzenia zmian trądzikowych. Napięte mięśnie uciskają również gruczoły potowe, które intensyfikują swoją produkcję. Zdenerwowanie podnosi ciśnienie krwi, naczynia krwionośne rozszerzają się, powodując niekontrolowane rumieńce na twarzy i wypadanie włosów. Za sprawą mocno rozszerzonych i pulsujących wokół
68
cebulki włosa naczyń włos jest odcinany niczym gilotyną, a ten, który odrasta, jest słaby i cienki. Zaburzona stresem praca układu krążenia powoduje niedotlenienie i słaby dopływ krwi do komórek naskórka. Skóra nie pozbywa się produktów przemiany materii i nie otrzymuje wraz z limfą wystarczającej ilości składników odżywczych, czego efektem są rozszerzone naczynka. Na złe działanie adrenaliny jesteśmy narażeni, dlatego mówi się, że „złość piękności szkodzi”. Na szczęście postęp nauki pozwala nam dbać o zdrowie psychiczne i estetykę naszej skóry.
69
PROMOCJA
NOWOŚĆ Laser aleksandrytowy MOTUS AX umożliwia usunięcie nawet jasnego, delikatnego owłosienia. 100% BEZ BÓLU!
CZTERY PORY ROKU Z FILIŻANKĄ
Konsekwencja jest przereklamowana I znowu jesień. Wypadałoby wyjąć już z szafek miękki szalik, stylowe botki i rozgrzewające herbaty Loyda Warming Tea. Pomyśleć, że kiedyś szczerze nienawidziłam tej pory roku. Kojarzyła mi się z beznadziejnym końcem, zamknięciem pięknego i kolorowego rozdziału pod tytułem „Lato”. Kiedy w weekend wygrzewałam się jeszcze na słońcu, a w poniedziałek po odsłonięciu okna zastawałam szare niebo, deszcz i mgłę – odechciewało mi się żyć. Chodziłam wściekła, przybita i ogólnie rzecz biorąc, byłam nie do zniesienia. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że do jesieni trzeba po prostu dojrzeć. Tak samo jak do tego, że tylko krowa nie zmienia zdania, a bycie konsekwentnym potrafi być mocno przereklamowane. Tekst: Angelika Wiciejowska
Wczoraj wpadłam do pracy rozpromieniona. Co prawda o mało nie zabiłam się na zakręcie (widocznie ktoś położył wcześniej mokry parasol na płytkach koło wejścia), ale nawet to nie wpłynęło na mój świetny humor. Gdy złapałam równowagę, zapukałam energicznie do drzwi biura Anki. Nie czekając na odpowiedź, nacisnęłam klamkę. Anna siedziała na swoim wielkim obrotowym fotelu i rozmawiała z kimś przez telefon. Na mój widok uśmiechnęła się i wskazała ręką krzesło. Nie usiadłam, za bardzo roznosiła mnie energia. – Zakochana czy jak? – zapytała ironicznie, gdy tylko odłożyła telefon. – Wręcz przeciwnie, moja droga! – Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam i postawiłam przed nią papierową torbę. – W moim życiu same zaskakujące zmiany! – A to co? Czyżbym zapomniała o jakimś święcie? Dzień Ulubionego Współpracownika? – Bardzo zabawne. – Puściłam oczko w jej stronę. – To prezent bez okazji. Zestaw na jesienną chandrę, słyszałam od dziewczyn, że cię dopadła. W środku masz dwie absolutnie przepyszne herbaty Loyd Warming Tea. Jedna o smaku pomarańczy z goździkami i cynamonem, a druga to cytryna, imbir i miód. Obie megaaromatyczne i bardzo rozgrzewające. Do tego masz duży kubek, bo z tych firmowych filiżanek można najwyżej napić się espresso. Kąciki ust Anki powędrowały lekko do góry. – Dzięki, nie musiałaś. Tak w ogóle to od kiedy ty tak do-
70
brze znosisz brzydką pogodę? – Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak brzydka pogoda, wszystko zależy do naszego nastawienia. Po drugie, bardzo się cieszę, że wreszcie nauczyłam się, jak to mówią, tańczyć w deszczu. Coroczne konsekwentne nastawianie się negatywnie do rzeczy, które i tak muszą nastąpić, jest bez sensu i odbiera radość życia. Zobacz, od dziecka wmawiają nam, że gdy się czegoś podejmujesz, musisz doprowadzić to do końca, choćby nie wiem co. Jakie to głupie! Kiedy masz w domu całe pudełko herbat, które kompletnie ci nie smakują, to po prostu kup sprawdzoną Warming Tea od Loyda i nie dręcz się jakimś bezsensownym „najpierw muszę dokończyć tamto”. To samo dotyczy poważnych spraw, np. związków. Jeżeli jesteś w relacji, która cię unieszczęśliwia, może trzeba ją zakończyć, jeżeli nie ma innego wyjścia. A nie trwać przy czymś tylko po to, żeby ludzie nie wypomnieli ci, że niby nie wiesz, czego chcesz, i jesteś rozchwiana emocjonalnie. Zresztą wolę być niestabilna niż nieszczęśliwa. Dlatego w tym roku pokochałam jesień! Niech to będzie mój symbol zmian na lepsze. – No dobra, coś zaczynam rozumieć. Wiesz co? To ja nam zaparzę tej twojej dobrej herbaty, zrobię sobie przerwę i pójdziemy pogadać. A wydaje mi się, że jest o czym… – Teraz to Anna puściła oczko w moją stronę. Artykuł powstał we współpracy z właścicielem marki LOYD
REKLAMA
71
ARCHITEKTURA & DESIGN
72
Ciepło-zimno. harmonia w kontrastach
Drewno i stal – te dwa materiały stanowiące kontrast pod względem temperatury, faktury, koloru i gęstości stały się jednymi z ulubionych tworzyw bielskiego studia projektowego NOTEN.
Tekst: Justyna Weronika Łabądź, zdjęcia: Roman Hryciów Justyna Weronika Łabądź – pracownik Galerii Bielskiej BWA, miłośniczka dobrego wzornictwa, doktorantka Instytutu Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
73
ARCHITEKTURA & DESIGN Za owo odkrywanie potencjału drzemiącego w przeciwieństwie drewno-stal odpowiada głównie projektant, artysta Waldemar Lesiak, z którym współpracują jego synowie Marcin i Dominik Lesiakowie. Urodzony w 1945 roku w Dąbrowie Tarnowskiej artysta ukończył Technikum Budowlane w Bielsku-Białej oraz Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, w której w 1972 roku uzyskał dyplom w Katedrze Wystawiennictwa pod kierunkiem prof. Leszka Wajdy. W latach 1974-1987 Waldemar Lesiak pracował nad projektami wnętrz użyteczności publicznej w Bielsku-Białej (m.in. Galeria ZPAP czy też sklep Telimena) oraz na Śląsku. W późniejszym czasie poszerzył swoją działalność o wykonywanie witraży. W 1995 roku założył razem z żoną firmę L-Projekt, która stała się jednym z liderów na rynku w zakresie gablot muzealnych i realizacji ekspozycji zarówno w Polsce, jak i za granicą. Wśród ich zleceniodawców i stałych odbiorców usług są tak duże instytucje, jak Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, Muzeum Narodowe w Szczecinie, Muzeum Archeologiczne w Krakowie, Zamek Królewski na Wawelu czy Muzeum Opactwa Benedyktyńskiego w Tyńcu, a lokalnie Muzeum Historyczne w Bielsku-Białej. Jak mówi twórca o swoim podejściu do tej działalności realizowanej od 25 lat: „Gabloty i systemy wystawiennicze pełnią funkcję podrzędną w stosunku do prezentowanego eksponatu. Mają go zabezpieczyć, podkreślić jego walory i w żadnym wypadku nie mogą go zdominować. Ta zasada zawsze przyświecała mi podczas projektowania rozwiązań wystawienniczych”. Te „niewidzialne” projekty gablot i ekspozycji są niejako przeciwieństwem tego, nad czym od 2012 roku pracuje Waldemar Lesiak. Mniej więcej od tego czasu artysta tworzy unikatowe projekty mebli, lamp i innych przedmiotów sztuki użytkowej.
74
„NOTEN to marka powstała stosunkowo niedawno. Motywacją do jej stworzenia była pasja do designu, która wprawdzie była we mnie od dawna, ale dopiero od jakiegoś czasu mogę się jej poświęcić w pełniejszym wymiarze. Cieszę się, że w obu obszarach działalności mogę liczyć na młodsze pokolenie”. Projekty Waldemara Lesiaka i jego marki NOTEN to pozornie proste formy, które zaskakują zwykle jednym akcentem, przesunięciem dominanty. Są niczym wytrawny dowcip, który trafi niemalże do wszystkich, ale w sposób szczególny wybrzmi wśród inteligentnych odbiorców. To błyskotliwe podejście widać w projektach stołów i krzeseł Waldemara Lesiaka. „Zawsze starałem się, żeby funkcja danego przedmiotu została uzyskana za pomocą jak najprostszej formy. W zestawieniu metalu z drewnem uzyskujemy bardzo duży kontrast, zarówno w strukturze, jak i w formie materiału, ale balansowanie między tymi przeciwnościami pozwala tworzyć rzeczy wyraziste w swojej formie pomimo pozornej prostoty stosowanych materiałów” – mówi o swoim podejściu do projektowania twórca. Nie tylko to na pozór kontrastowe zestawienie zimnej stali i ciepłego drewna wzbudza zainteresowanie w proponowanych obiektach. Projekty mebli NOTEN bazują na detalach: wcięciach, zakładkach czy niebagatelnym przeniesieniu płaszczyzny, która może wprowadzać odbiorcę w lekką konsternację, czy taki mebel ma prawo rzeczywiście spełnić swoją funkcję, czy jego obecność nie zaprzecza czasem prawom fizyki. Do takich zaskakujących form należą m.in. stoły Split, Labra, Flori, a także krzesła Cante i Trevi. Wśród tych mebli znajduje się również wiele bazujących na geometrycznych, prostych elementach, które jednak zestawione zostały w nowy, odkrywczy sposób. Piękne w swoimi minimalizmie i prostych liniach są lampy pro-
jektanta, m.in. Lavo i Lait, dające kameralne światło pasujące do dużych, surowych przestrzeni. Fanów dobrego designu ujmie z pewnością wolnostojący wieszak na ubrania Muno. To prosty stojak, którego jedynymi zdobieniami, a jednocześnie elementami, które nadają mu jego funkcję zawieszania, są delikatne wcięcia jodełkowe, dzięki czemu projekt ten nawiązuje w sposób nienachalny do rzemiosła ludowego. Jak istotne dla Waldemara Lesiaka jest znalezienie unikatowego rozwiązania, obrazują jego słowa: „Bardzo ważne przy projektowaniu jest zdobycie jak największej wiedzy o tym, co zostało wcześniej stworzone w danym temacie. Pozwala to na uniknięcie powielenia istniejących już rozwiązań. Inspiracje [moje – przyp. red.] są tak różne, że trudno je wymienić. Ważna jest całkowita koncentracja na rozwiązywanym problemie”. Mimo że studio projektowe NOTEN jest na początku swojej działalności, a projekty Waldemara Lesiaka, choć przeznaczone na sprzedaż, powstają na razie na zamówienie, ich niezwykły potencjał i wyjątkowe w odbiorze formy podkreśla m.in. indywidualna wystawa artysty pt. „Proste formy” zorganizowana w Starej Fabryce – Muzeum Historycznym w Bielsku-Białej (29 czerwca – 29 września 2019), na której zostały zaprezentowane obiekty sztuki użytkowej. „Projektowanie wciąż sprawia mi przyjemność, dlatego nieustannie wymyślam nowe koncepcje i materializuję te, które według mnie na to zasługują” – mówi artysta o swoich planach na przyszłość, dając fanom najlepszego designu nadzieję, że w temacie wzornictwa z jego strony czeka nas jeszcze wiele pozytywnych zaskoczeń.
75
PROMOCJA
76
NAPRAWDĘ LUBIMY TO, CO ROBIMY!
· każde zlecenie traktujemy indywidualnie · doradzamy wybór technologii i materiałów · proponujemy najkorzystniejsze rozwiązania cenowe · gwarantujemy zachowanie Twoich tajemnic handlowych · no i możesz nadzorować swój druk... ...pijąc z nami pyszną kawę!
RABARBAR s.c.
77
PROMOCJA
41-710 Ruda Śląska, Polna 44 +48 32 411 49 41 rabarbar@rabarbar.net.pl www.rabarbar.net.pl
PARTNERZY 2B STYLE
TU OTRZYMASZ MAGAZYN BIELSKO-BIAŁA Apteka Pod Szyndzielnią Apteka Karpacka Babski Raj Barometr Coffee & Bar Bar Pierożkowy Karolina BButik w Pasażu pod Orłem Beauty Project Beauty Room Beskid Burger Bar Mleczny Pierożek Beskidzie Centrum Medyczne Bistro Jarmużno Bistro Tofu Biuro podróży Atlantis Blekota Sweet Factory Borsa Walentini Bosch Service Wojciech Paszek Browar Jedynka BMW Sikora Salon Samochodowy Browar Miejski Restauracja Buon Gusto Centro Butik by o la la …! Butik Lilou w Pasażu pod Orłem Butik Kaya by Karo Butik Miomodo Cafe Farma Cafe Oscar Celna 10 Centrum Informacji Turystycznej Centrum Medyczne Broniewskiego Centrum Rehab. Gałuszka & Romanowski Ciachomania Cięcie Salon Fryzjerski Cococabana Salon Fryzur Cremino Bakery Coffee House / PKP Danea Centrum Medyczne Delicato Delicje Dworek New Restaurant Emili Smart by Studio Paula Estetik Laser Estelium Every Outlet Fahrenheit Barcafe Galeria Bielska BWA Galeria Sfera – Info Punkt Galeria Wzgórze Gallo Nero Greencoffee Grępielnia Herbaciarnia Assam Herok design Hospoda w Białej Hotel Ibis Hotel Papuga Hotel Prezydent Hotel Qubus Hotel Sahara Hotel Vienna Igosport Instytut Ideallist Instytut AntiAging Itamae sushi Karczma Rogata Kawiarnia Mucha Kawiarnia Okno Kawiarnia Pub „Środek” Klinika dr Sirek Klinika Galena Klinika Łukasza Klubokawiarnia Aquarium Kofeina cafe and bar Książnica Beskidzka Księgarnia Klimczok Lunita Restauracja
Madmuazelle ubranka dziecięce Magazyn Wnętrz Malachit Day Spa Marakesz SPA Marcela Salon Kosmetyczny Margerita Restaurant & Pizza Medycyna Estetyczna i Dietetyka Gabriela Bogucka Miejski Dom Kultury Mitas design Momo Grill Multicoolty Muzeum Historyczne Mydlarnia u Franciszka My Honey Home Studio & Bistro Nailsroom salon stylizacji paznokci Nowy Świat Restauracja Novamed Clinic Oky Doky Bielsko Okulus Old Mountain barber shop Optyk Studio na Starówce Outlet Buława Pan Brzytwa Barber shop Parasol Caffe Pastamore Restauracja Perfumeria Sinatra Peron Piaf bistro Pizzeria Michola Pizzeria Picollo Poliklinika Stomatologiczna „Pod Szyndzielnią” Prestige Sklep Włoski Proper Coffee Palarnia Kawy Przychodnia X-Med Pub Dog’s Bollocks Pub Epoka Racketlon Korty Tenisowe Regionalny Ośrodek Kultury Renault Wektor Salon Samochodowy Rodental Plus Rosiewicz Optyka RoWinGood – sklep z winami Ryłko by Agnes&Paul Ryłko Fashion Salon Optyczny Ewa Jasiczek Skin Laser Lubelscy Sklep Papierniczy na Podcieniach SOHO Stomatologia Primadent Strzelnica Gun Club Studio Mody Anna Drabczyńska Studio Paula body & soul Studio Zdrowia „Santi” Styl Studio Vena SUZET music club Szpilka Szpilka Bakery Słodownia Teatr Polski Tkalnia Urody Tofu Bistro Toyota Salon Samochodowy Trendy Nails Fashion Trendy Hair Fashion Salony Twomark Sport We Coffee Palarnia Kawy Wirtuozeria WołoWina Restauracja Wróblówka Ventus Rosa Apartamenty V&K Cosmetics Żółwik Bubble Tea CIESZYN Bistro Limonka Butik 14m2 Cafe Arkady
78
Cafe Herbowa Cafe Muzeum Galeria 13 Herbaciarnia Laja Informacja Turystyczna Kawiarnia Herbowa Kawiarnia Kornel i Przyjaciele Klubokawiarnia Presso Kino Piast Kornel i Przyjaciele Limonka Burger&Sandwich Mokka Cafe Naleśnikarnia Pepperoni Oky Doky Cieszyn CISIEC Hotel Zacisze CZECHOWICE-DZIEDZICE Proper Coffee Palarnia Kawy JAWORZE Apetit Bistro Dotyk Urody Hotel Jawor Xtrening JELEŚNIA Villa Martin KATOWICE Aleje Smaku Ambasada Śledzia Banque Franco-Polonaise Bar a boo Barocco Hair & Body Brasil Moka Cafe Espresso Berendowicz & Kublin Akademia Fryzjerska Bar Wegetariański Złoty Osioł Basiliana Italian Bistro Bobby Burger Bob Klub Cafe Byfyj Nikiszowiec Centrum Informacji Turystycznej Cafe Kattowitz Cukiernia Cafe Restaurant Monopol Chopin Cafe Costa Coffee Couture Milano Exclusive Hair Alfa Parf Duy Cong El Mexicano Fabryka Kurtosza Fabryka Porcelany Fanaberia Galeria Art Nova 2 Galeria Terra Goa Club Grill Pub Proscenium Gryfny Szynk Gryfnie Hostel Rynek 7 Hotel Monopol Hurry Curry Informacja Turystyczna Nikiszowiec Ingis Pub Pizzeria Kartofelnik Kawiarnia Słoneczna Kino Światowid Kluboczajownia Teoria Klubowa Kofeina Bistro Kłos Piekarnia-Ciastkarnia Little Hand and More Long Man Bistro Len Ante Cuccina Italiana Lorneta z Meduzą Mały Kredens
Moodro Nowy Roździeń Pizzeria Hotel 24 h Prosecco Quchnia Bistro & Grill Restauracja Patio Sakara Sushi Sceneria Sztukafe Szyb Wilson Śląska Organizacja Turystyczna Świeże Soki Teraz i Szklanka Węglokoks Vege Bar Zdrowa Krowa Zimbardo Nikiszowiec Złoty Osioł Złoty Róg KOBIERNICE Gospoda Krakowska KĘTY Ice Spot Lili Instytut Kosmetyki OŚWIĘCIM Cafe Bergson Miejska Biblioteka Publiczna Optyk Kołder PORĄBKA Ośrodki Zdrowia Polimed TriVita PSZCZYNA Kawiarnia w Stajniach Muzeum Zamek Restauracja Frykówka Kawiarnia Dolce Vita TYCHY Browar Obywatelski Tychy Hotel Piramida Restauracja Browarowa 21 Restauracja Pod Prosiakiem Mikro Klimat bistro & cafe Studia fryzur Bronkowska Avanti Steak House Revital Fitness & Gym Kolorowy Talerz Dusza Natury USTROŃ Mokate Pizzeria Melissa Prestige SPA Uzdrowisko Ustroń Piekarnia Jagódka SZCZYRK Apartamenty Parkowe Hotel Alpin Hotel Meta Wisła Rezydencja Pod Ochorowiczówką ŻYWIEC Bistro Rynek 19 Cukiernia Ania Galeria Lider Miętówka Cafe
Bielski fotograf, który zadziwił świat – Jan Drozd vel Hans Drost (1902–1 1960)
Kompozycje powstałe we współpracy z tancerką Christl Moißl, po 1937
79
Zamek Książąt Sułkowskich 12 X 2019 – 29 III 2020
REKLAMA
Najnowsza wystawa Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej, prezentująca dorobek artystyczny najwybitniejszego bielskiego fotografika okresu międzywojnia, wyrastającego z nurtu piktorializmu. W swej twórczości chętnie sięgał do dokonań niemieckich ekspresjonistów, podążał za najnowszymi trendami fotografiki. Jego specjalnością były portrety aktorek i tancerek, fotomontaże, a także zdjęcia aktów w ruchu oraz w plenerze. Dzieła artysty, wystawiane na międzynarodowych salonach, zyskały uznanie w świecie.
REKLAMA
80