Metropolitan Katowice - Wydanie 7

Page 1

WYDANIE 7


(ZD -H DN .O\WD Wydawca/The Publisher Metropolitan Katowice, ZwD{FLFLHO PDUNL &ODVVLFV *URXS H MH]DN#PHWURSROLWDQNDWRZLFH SO

-DFHN $GDPF]\N 5HGDNWRU 1DF]HOQ\ (GLWRU LQ &KLHI Metropolitan Katowice M DGDPF]\N#PHWURSROLWDQNDWRZLFH SO

0DMD 0DFLHMNR '\UHNWRU .UHDW\ZQD &UHDWLYH 'LUHFWRU Metropolitan Katowice P PDFLHMNR#PHWURSROLWDQNDWRZLFH SO


Szanowni Czytelnicy... T

en numer jest ostatnim pod nazwą METROPOLITAN KATOWICE. Od kolejnego będziemy nazywać się METROPOLITAN SILESIA. Uznaliśmy iż taka zmiana jest konieczna ze względu na charakter naszego periodyku. Piszemy, poruszamy problemy, prezentujemy wszystko to co dzieje się w naszej Metropolii. Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia to związek 41 miast i gmin, a nie tylko samych Katowic. Uznaliśmy, że taka zmiana jest właściwa. Od niniejszego numeru rozpoczynamy prezentację wszystkich miast i gmin wchodzących w zakres Metropolii. Oczywiście rozpoczynamy od stolicy, czyli Katowic. W bieżącym numerze znajdziecie wiele materiałów o największym z miast, a także ekskluzywny wywiad z Prezydentem miasta Marcinem Krupą. W kolejnych numerach przedstawiać będziemy wszystko to co cenne do pokazania w kolejnych. Pandemia nas nie oszczędza, ale wbrew przeciwnościom przemy do przodu. Mieliśmy drugą, rozpoczyna się trzecia fala, ale z pewnością to przetrwamy i wyjdziemy z tej sytuacji silniejsi. Bo kto jak nie my? Nasz region zawsze słynął z twardych ludzi, silnych charakterów. Ludzi, którzy z podniesionym czołem i charakterystyczną śląską hardością, ale i pokorą przetrwali wszystkie trudne czasy. Ludzie, firmy, przedsiębiorcy, których przedstawiamy Państwu na naszych łamach to Ci, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Są aktywni, ambitni, twardo prą do przodu. Jest oczywiście miejsce na kulturę i inne formy miłe dla oka i ucha. Choć te akurat formy działalności szczególnie przeżywają trudny czas. Zmieniły się formy odbioru. Coraz częściej zasiadamy przed komputerami, tabletami, aby obejrzeć spektakl, bawić się na koncercie, oglądać wystawy, wernisaże. Świat się zmienia, ale dobrze, że mamy takie możliwości. Te wszystkie sieciowe działania pokazują też jak twórczy i pomysłowi są ludzie muzyki, teatru i innych form sztuki. Czapki z głów! Potrafią. Zapraszamy do lektury. Będziemy do Państwa docierać we wszelki możliwy sposób. Jacek Adamczyk Redaktor Naczelny

Agnieszka Twaróg - Kanus Redaktor. Rozwój Osobisty/ Editor. Personal Development Metropolitan Katowice a.kanus@metropolitankatowice.pl

Marcin Kowal Szef Działu Graficznego/ Head Of The Graphic Department Metropolitan Katowice m.kowal@metropolitankatowice.pl

str. 2


5-10 Silesia

w obiektywie

1-2 Od redakcji 3-4 Spis treści 5-10 Silesia w obiektywie 11-24 Metropolia: Katowice 25-32 Osobowości: Sylwester Pietrzyk 33-38 Biznes: Joanna i Sylwester Borowik 39-52 Edytorial: Neon Kato 53-59 Osobowości: Anna Borzęcka

str. 3

11-24 Metropolia: Katowice

61-64 65-74 75-82 83-86 87-92 93-108 109-112 113

Osobowości: Jolanta Milas Podróże: Nowa Zelandia Biznes: Studio Optyczne 44 Kultura: Pandemiczna E-Kultura Rozwój osobisty: Dorosłe uczenie Edytorial: MoNoChroMaToNe Felieton obrazkowy: Kalarus na dziś Znajdziesz nas w...


39-52 Edytorial: Neon Kato

Na okładce: Fotografia: POLANDONAIR.com

25-32 Osobowości: Sylwester Pietrzyk

METROPOLITAN KATOWICE Adres redakcji: ul. Spacerowa 9, 42-625 Zendek redakcja@metropolitankatowice.pl www.metropolitankatowice.pl www.facebook.com/Metropolitan-Katowice www.instagram.com/metropolitankatowice

Wydawca: AGENCJA MARKETINGU STRATEGICZNEGO “CLASSICS” Ewa Jeżak – Klyta Magazyn bezpłatny

str. 4


Metropolia w obiektywie

Park Gródek, Jaworzno str. 5


Fot. Radosław Dybała str. 6


Ochodzita, Beskid Śląski str. 7


Fot. Radosław Dybała

str. 8


Od kiedy pamiętam, fascynowało mnie robienie zdjęć. To co najbardziej sobie cenię w fotografii to możliwość kreowania rzeczywisotści i pokazywanie jej odbiorcom w taki sposób, w jakim bym chciał żeby ją widzieli. Pomijając tak oczywisty aspekt jakim jest jakość techniczna, moje prace charakteryzuje dbałość o szczegóły oraz niebanalne podejście do tematu. W swoim dorobku mogę się pochwalić licznymi osiągnięciami w postaci wygranych konkursów fotograficznych i wyróżnień, w tym między innymi jestem laureatem w konkursie National Geographic. Specjalizuję się w fotografii architektury, wnętrz a także od jakiegoś czasu w fotografii ślubnej. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia mojego fanpaga (www.facebook.com/RadoslawDybalaPhotography) jak również do zapoznania się z moim portfolio na stronie online (www.radoslawdybala.pl).

str. 9


str. 10


Metropolia

str. 11


MIASTO ZIELONE, ALE I NOWOCZESNE

– rozmowa z Prezydentem Miasta Katowice Marcinem Krupą Fot. Radosław Kaźmierczak

Szanowny Panie Prezydencie, czy decyzję o powołaniu Metropolii Śląskiej uważa Pan za słuszną? Tak, utworzenie Metropolii było pionierskim procesem w skali kraju. Wizja wykorzystania potencjału gmin mocno związanych więziami społecznogospodarczymi czy kulturalnymi przeszła w rzeczywistość i teraz czeka nas wiele lat konsekwentnej pracy. Gminy tworzące Górnośląsko – Zagłębiowską Metropolię pod wieloma względami są zarówno różne, jak i podobne, uczymy się współpracować poprzez wymianę doświadczeń i realizację wspólnych projektów. Dzięki temu mamy szansę na harmonijny rozwój całego obszaru metropolitalnego, który staje się znakomitym miejscem do życia, pracy i wypoczynku.

str. 12


Co Pana zdaniem zyskują, a co tracą Katowice po powołaniu do życia Metropoli? Naszym zyskiem jest z pewnością zwiększenie konkurencyjności miasta np. przy zdobywaniu nowych inwestorów czy aplikowaniu o organizację światowych wydarzeń, jak Szczyt Klimatyczny ONZ czy Światowe Forum Miejskie. Mamy więcej do zaoferowania jako miasto w metropolii, nasz potencjał wspiera przecież potencjał pozostałych 40 gmin. Korzystają na tym oczywiście wszyscy - nowy inwestor będzie zatrudniał również pracowników z ościennych miast, a branża hotelarska czy gastronomiczna całego regionu zyska na organizacji w Katowicach największych eventów. Trudno w tej chwili natomiast mówić o stratach. Myślę, że na ich ocenę przyjdzie czas za kilka lat. Budowanie silnej metropolii to proces długofalowy i ciągle jesteśmy na jego początku. Czym mogą pochwalić się Katowice na tle innych, wiodących polskich miast? Dobrze rozumianą demokracją bezpośrednią, dającą każdemu możliwość na współtworzenie naszej małej ojczyzny. Katowice są jednym z wiodących w kraju miast, w którym mieszkańcy mają tak bezpośredni wpływ na podnoszenie jakości życia w swoim najbliższym otoczeniu. To dlatego, że mają do dyspozycji takie narzędzia, jak konkurs Inicjatyw Lokalnych, Budżet Obywatelski, Zielony Budżet czy aplikację Naprawmyto. Sam Budżet Obywatelski, który z miast wojewódzkich jest najwyższy w przeliczeniu na mieszkańca, pozwolił w ciągu ostatnich sześciu lat zrealizować ponad 600 projektów zgłoszonych przez katowiczan, a ich wartość już znacznie przekroczyła kwotę 80 milionów złotych. Podobny mechanizm samorząd uruchomił dla przedsiębiorców. Rawa.Ink, czyli Miejski Inkubator Przedsiębiorczości, w ciągu zaledwie roku stał się miejscem spotkań nauki, technologii i biznesu oraz ośrodkiem wsparcia małych i średnich firm, a także startupów. Jakie kwestie miasto chciałoby przekazać przyszłym urbanistom- młodym Katowiczanom, Ślązakom? W XIX wieku Katowice cechował błyskawiczny rozwój dzięki otwarciu na świat i ludzi. Miasto było tyglem kulturowym, tworzyli je mieszkańcy wielu narodowości. Te ślady dostrzeżemy nie tylko w budynkach, ale i w naszej gwarze. Dziś mamy historyczną okazję powtórzyć ten scenariusz, będąc otwartymi na Europę i światowy biznes. Na terenach zlikwidowanej kopalni stworzyliśmy Strefę Kultury, która nie tylko nawiązuje do naszej spuścizny dzięki nowoczesnemu Muzeum Śląskiemu, jest świątynią sztuki poprzez usytuowanie tam unikatowego obiektu NOSPR, ale też stała się miejscem globalnych wydarzeń w Międzynarodowym Centrum Kongresowym. To tutaj odbył się Szczyt Klimatyczny

str. 13

COP 24, co roku ma miejsce Europejski Kongres Gospodarczy, a w 2022 roku będzie miało miejsce Światowe Forum Miejskie. Strefa Kultury jest dziś naszym przekazem, również dla następnych pokoleń, ukłonem dla tradycji i jednocześnie zaproszeniem do przyszłości, którą stworzą sztuka, biznes i świat otwarty dla wszystkich. Jakie plany rozwojowe ma miasto na bieżący rok? Dzięki zrównoważonemu od lat budżetowi miasta pandemia koronawirusa - i związane z nią nadprogramowe wydatki - nie wpłynęła znacząco na realizację kluczowych inwestycji miejskich. W roku bieżącym będziemy kontynuować przebudowę ważnego węzła drogowego na DK81 w dzielnicy Giszowiec oraz budowę trzeciego basenu miejskiego w Zadolu. Mamy w planie także szereg innych inwestycji usprawniających komunikację. Rozpoczniemy prace związane z nowym stadionem miejskim. Rozwijanie bazy sportowej i tej związanej z aktywnym wypoczynkiem to jeden z priorytetów w naszym mieście. Będziemy także kontynuować działania zwiększające komfort życia mieszkańców. Poddamy rewitalizacji kolejne parki miejskie i tereny rekreacyjne. Dużą inwestycją w tym zakresie będzie zagospodarowanie terenów zielonych wokół stawu Starganiec - w tym roku powstanie projekt budowlany. W centrum Katowic, przy wejściu na Dworzec PKP, jest olbrzymi telebim pokazujący wzajemną troskę społeczną w czasie Pandemii Covid-19. Jak miasto funkcjonuje w czasie pandemii? co sprawia największe trudności? Dzięki racjonalnej gospodarce finansowej prowadzonej w ostatnich latach Katowice były w stanie szybko zareagować na trudną sytuację, ponosząc niespodziewane, wielomilionowe wydatki. Wdrożono pakiety osłonowe dla przedsiębiorców, ludzi świata kultury i podmiotów NGO. W lutym podjęliśmy uchwałę, dzięki której będziemy mogli zwolnić branżę gastronomiczną z opłat koncesyjnych na ten rok. Miasto wspierało szpitale i pracowników służby zdrowia, zakupiło nowoczesną maszynę do badania próbek pod kątem koronawirusa, a po Katowicach jeździły trzy wymazobusy, by szybciej testować mieszkańców. Jest to trudny czas dla nas wszystkich, ale jako miasto radzimy sobie bardzo dobrze i wspieramy naszych mieszkańców. Pojawiły się e-urzędy, jak ta zmiana wpłynęła na Państwa pracę? Pandemia koronawirusa pokazała potencjał, jaki tkwi w załatwianiu spraw z wykorzystaniem internetu. W roku 2020 o prawie 80% wzrosła liczba korespondencji wpływającej drogą elektroniczną w stosunku do roku poprzedniego. Należy przy tym zaznaczyć, że w urzędzie miasta Katowice realizacja usług elektronicznych została wdrożona już w 2008


roku. W ciągu tych kilkunastu lat mieszkańcy naszego miasta docenili tę wygodną formę załatwiania spraw administracyjnych i wielu z nich zdążyło się do niej przyzwyczaić. Przewidujemy dalszy, dynamiczny rozwój e-usług. Zapadła decyzja o budowie nowego kompleksu sportowego. Kto oprócz piłkarzy GKS Katowice będzie z niego korzystał i co miasto zamierza zrobić z obecnym stadionem GKS przy ulicy Bukowej? Miejski kompleks sportowy obejmujący: stadion piłkarski z 14893 krzesełkami, halę do siatkówki, koszykówki i piłki ręcznej – na 2792 miejsca oraz dwa treningowe boiska piłkarskie będzie największą inwestycją sportową w historii Katowic. Pod koniec grudnia Urząd Miasta Katowice ogłosił przetarg na wykonawcę prac budowlanych. Budujemy wielosekcyjną GieKSę i dlatego chcemy, by swoje miejsce w nowym obiekcie znaleźli nie tylko piłkarze, ale także siatkarze, którzy reprezentują nasze miasto w Plus Lidze. W barwach klubu GKS aktualnie grają piłkarze, piłkarki, siatkarze, hokeiści, szachiści, a także funkcjonują sekcje dzieci i młodzieży. Na starym obiekcie będą trenować właśnie dzieci i młodzież. Inicjatywa Budżetu Obywatelskiego świetnie się sprawdza, czy miasto planuje uruchomienie kolejnych inicjatyw na rzecz społeczeństwa miasta? Miasto wciąż wprowadza nowe innowacyjne rozwiązania. Nasze akcje i projekty realizujemy we współpracy z wieloma partnerami, w tym organizacjami pozarządowymi, ale przede wszystkim z mieszkańcami Katowic. Mamy np. szeroko zakrojony program Katoobywatel. W jego ramach np. adoptujemy donice i siejemy łąki kwietne. Poprzez stronę NaprawmyTo.pl razem naprawiamy miasto, a akcja SprzątaMy Dzielnice pozwala mieszkańcom zadbać o najbliższe otoczenie. Dzięki aplikacji „wCOP drzewo” sadzimy w mieście nowe drzewa. W 2020 roku uruchomiliśmy Katowicką Kartę Mieszkańca, której głównym celem jest premiowanie osób, które są zameldowane w Katowicach i właśnie tutaj odprowadzają podatki. Idea jest prosta – Katowicka Karta Mieszkańca ma umożliwiać mieszkańcom Katowic korzystanie ze zniżek na usługi instytucji kultury, sportu i rekreacji. Przykładowo w nowo wybudowanych basenach katowiczanie dzięki KKM płacą 8 zł za godzinę, a osoby spoza miasta 16 zł. Wkrótce dwukrotnie taniej będzie można zaparkować w Strefie Kultury. Katowiczanie otrzymują także zniżkę sięgającą nawet 50% m.in. na bilety do Muzeum Historii Katowic, Teatru „Ateneum”, wydarzenia realizowane przez Katowice Miasto Ogrodów – Instytucję Kultury im. K. Bochenek, na obiekty MOSiR – siłownie i kąpieliska. Do programu zgłaszają się kolejni, również prywatni, partnerzy. Rozmawiał: Jacek Adamczyk

str. 14


str. 15

Fot. POLANDONAIR.com


M

etropolia Górnośląsko – Zagłębiowska to 41 miast i gmin o łącznej powierzchni 2,5 tys. km kw., w których mieszka 2,3 mln mieszkańców, działa 240 tys. firm i przedsiębiorstw, wytwarzających ok. 8 proc. PKB naszego kraju. To GórnośląskoZagłębiowska Metropolia – pierwsza metropolia w Polsce. Realizację ustawowych zadań rozpoczęła 1 stycznia 2018 roku. Jako ambasador naszej Metropolii od niniejszego numeru rozpoczynamy prezentację wszystkich miast i gmin wchodzących w jej skład. Rozpoczynamy oczywiście od stolicy, czyli Katowic.. Zapraszamy do lektury Jacek Adamczyk Redaktor Naczelny

str. 16


ZIELONE INWESTYCJE Fot. UM Katowice

Wiśnie, klony i szlachetne krzewy ozdobią śródmieście Katowic Zakład Zieleni Miejskiej prowadzi przetarg, którego efektem będzie rewitalizacja zieleni w centrum Katowic. To oznacza, że pożegnamy surmie, które dziś rosną na Placu Kwiatowym. W ich miejsce pojawią się wiśnie, klony i szlachetne krzewy. Katowiczanie będą mogli ocenić nową zieleń z końcem kwietnia. W Katowicach prowadzimy szereg działań, których celem jest zazielenianie naszego miasta, min. poprzez możliwość partycypacji mieszkańców i tzw. „zielony budżet”, sadzenie łąk, czy projekt wCOPdrzewo. Chcemy, aby zieleni w mieście było jak najwięcej i dlatego cieszę się, że na Placu Kwiatowym i ulicy 3-go Maja pojawią się nowe drzewa i krzewy. Należy pamiętać, że będą one miały nie tylko wymiar estetyczny, ale wpłyną także na polepszenie jakości powietrza w Katowicach – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic. Nowa roślinność oznacza, że pożegnamy surmie, które dziś rosną na Placu Kwiatowym. Drzewa zostaną starannie wykopane i przeniesione do Działu Produkcji Roślinnej ZZM. Tam zostaną “zadołowane”, by po niezbędnej kuracji mogły być ponownie zasadzone w nowej lokalizacji. Ich miejsce zajmie szesnaście wiśni pikowanych “Kazan” oraz piętnaście klonów czerwonych „Redpointe”. Wymienione również zostaną klony jesionolistne z donic umieszczonych wzdłuż ulicy 3-go Maja. W zamian pojawi się dwadzieścia osiem klonów polnych „Elsrijk”, których uzupełnienie będą stanowić krzewy jałowca płożącego „Blue Forest”, cisu pośredniego „Hicksii”, róże „Heidetarum” oraz pnącza bluszczu pospolitego „Thorndale”. Wysadzone “stare” klony powędrują na kurację szklarniową wraz z surmiami. Wybrane gatunki drzew nie tylko znacząco poprawią estetykę, ale także zapewnią ciekawe warianty kolorystyczne nie tylko jesienią, ale nawet zimą. Nową zieleń będzie cechować odpowiednia żywotność oraz optymalne tempo wzrostu. Ponadto wymieniona zieleń będzie przystosowana do naszego klimatu i warunków, jakie panują w ścisłym centrum miasta. Finalny efekt zobaczymy i będziemy mogli ocenić z końcem kwietna tego roku. Szacowany koszt tej inwestycji to ok. 250 tys. złotych.

str. 17


Zielony Budżet pozwoli zrealizować pomysły mieszkańców Nasadzenia nowych drzew, zazielenienie przystanków, budki lęgowe dla ptaków czy też zajęcia z recyclingu – to wszystko pomysły mieszkańców, które zostaną zrealizowane w tym roku w ramach I edycji tzw. Zielonego Budżetu. Katowiczanie zgłosili łącznie aż 128 projektów, spośród których 54, o łącznej wartości dwóch milionów złotych, zyskało największe uznanie w oczach ekspertów. – Wśród zadań wybranych z propozycji mieszkańców znalazły się m.in. zazielenienie 22 przystanków – po jednym w każdej dzielnicy Katowic, odtworzenie małej retencji w Katowickim Parku Leśnym czy też urządzenie zielonego skweru przed Superjednostką. Z kolei we wschodnich dzielnicach miasta – Nikiszowcu, Janowie, Szopienicach, Burowcu i Dąbrówce Małej – w ramach jednego wniosku pojawią się nasadzenia drzew, krzewów i kwiatów. W Brynowie powstanie ogród deszczowy, a w Kostuchnie łąka kwietna. Poza zazielenieniem miasta katowiczanie zgłosili propozycje, których realizacja oznacza wsparcie dla zwierząt. W tym roku na terenie Ligoty-Panewnik oraz Wełnowca-Józefowca pojawią się m.in. budki lęgowe dla ptaków miejskich, takich jak sikorki, szpaki i wróble, a w Koszutce nowe hotele dla owadów – wymienia Mieczysław Wołosz, dyrektor Zakładu Zieleni Miejskiej. Dzięki ogólnomiejskiemu projektowi „Zielona Szkoła – edukujemy ekologicznie” w wybranych klasach ósmych szkół podstawowych odbędą się zajęcia z zakresu tzw. zero waste (z ang. zero odpadów, zero marnowania). W Ligocie-Panewnikach i Zawodziu odbędą się warsztaty dla dorosłych m.in. w zakresie domowej hodowli ziół w doniczkach z recyklingu, tworzenia ekologicznych środków czystości i kosmetyków czy też własnoręcznej budowy budek lęgowych dla ptaków. Z kolei aktywiści z Piotrowic i Ochojca zainicjowali Otwarty Klub Przyrodnika, czyli cykl zajęć edukacyjno-przyrodniczych, które wzbogacą ofertę zajęć kulturalnych i edukacyjnych organizowanych przez Miejski Dom Kultury „Południe”. Start projektu uzależniony jest od aktualnej sytuacji epidemiologicznej w kraju i możliwości MDK. Po więcej informacji zapraszamy na stronę internetową mdkpoludnie.com.

str. 18


KATOWICE WALCZĄ O CZYSTE POWIETRZE

Fot. UM Katowice

Katowice w ostatnich latach zintensyfikowały działania na rzecz walki o czyste powietrze. W latach 2015-2020 dzięki miejskiemu programowi udało się dofinansować wymianę 4865 źródeł ciepła kosztem 42,1 mln zł. Dotacje mogą otrzymać osoby fizyczne, wspólnoty mieszkaniowe, osoby prawne i przedsiębiorcy. Od października do grudnia ubiegłego roku w Katowicach trwała akcja #nieTruj, w ramach której wybrane rejony miasta odwiedził specjalny Smogobus. Podróżowali nim pracownicy Urzędu Miasta, którzy zachęcali mieszkańców do wymiany kotłów węglowych przy wsparciu finansowym miasta. Podczas 29 kursów Smogobusa udzielono 545 porad związanych z wymianą starych kotłów i przyjęto 160 wniosków na takie wymiany. Działania miasta przynoszą efekty. Z roku na rok jakość powietrza się poprawia. Dane „Systemu monitoringu jakości powietrza” Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pokazują, że 2019 rok charakteryzował się najlepszą jakością powietrza w historii pomiarów. Dla wskaźnika PM10 (parametr określający ilość zawieszonych w metrze sześciennym powietrza cząsteczek o średnicy nieprzekraczającej 10 mikrometrów) średnia miesięczna w 2019 r. wyniosła 33. Dla porównania w 2018 r. było to 40, a w 2017 r. – 41, natomiast w 2010 r. średnioroczny wskaźnik PM10 wyniósł aż 52. Również ubiegłoroczne dane wskazują najniższe wartości w historii – 29. Porównując rok 2020 i 2019 ilość pyłu zawieszonego PM10 spadła o 12%, a na przestrzeni 10 lat jest to spadek aż o 44%. Projekt AWAIR w Katowicach W mieście zakończył się ostatni etap montowania czujników powietrza w ramach europejskiego projektu AWAIR. W wybranych jednostkach organizacyjnych Katowic zamontowano w sumie 9 specjalnych urządzeń monitorujących jakość powietrza wewnętrznego. To dopełnienie wcześniejszych działań, w ramach których zainstalowano 127 czujników zewnętrznych. – Walka o czyste powietrze to jedno z największych wyzwań dla wielu miast województwa śląskiego. W Katowicach od dłuższego czasu podejmujemy złożone, warte dziesiątki milionów złotych działania na rzecz czystego powietrza. Przykładem może być system monitoringu jakości powietrza wewnętrznego realizowany w ramach projektu AWAIR. To kolejne działanie skupiające się na bieżącej kontroli powietrza w naszym mieście. Wytypowaliśmy trzy placówki miejskie do zamontowania czujników. W każdej zostały wybrane trzy sale, w których zostały zamontowane stacje monitorujące – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic. System monitoringu jakości powietrza wewnętrznego zrealizowany w ramach projektu AWAIR polega na zamontowaniu w wybranych placówkach miasta Katowice stacji monitorujących jakość powietrza wewnętrznego. Składa się on z 9 urządzeń pomiarowych, które mierzą parametry chwilowe powietrza wewnętrznego takie jak: temperatura, stężenie pyłów PM10, PM2,5, stężenie CO2 oraz wilgotność powietrza. Dodatkowo stacje monitoringu rejestrują moment otwarcia drzwi i okien w salach za pomocą zamontowanych kontaktronów. Czujniki zostały zamontowane w Miejskim Przedszkolu nr 85, Szkole Podstawowej nr 33 oraz oddziale Żłobka Miejskiego przy ul. Uniwersyteckiej. W zależności od stanu jakości powietrza na zewnątrz oraz sposobu wykorzystania pomieszczeń, osoby odpowiedzialne za ich użytkowanie będą mogły stosować różne działania zgodnie z przyjętymi protokołami opracowanymi przez partnerów AWAIR. Koszt instalacji tych urządzeń to 120,5 tys. brutto, z czego aż 85% to dotacja ze środków europejskich.

str. 19


Największy system monitoringu powietrza w Polsce Czujniki do monitorowania powietrza wewnątrz pomieszczeń to ostatni etap wdrażania projektu AWAIR. Wcześniej Katowice otrzymały dofinansowanie zadania na realizację pilotażowych działań, polegających na montażu w wybranych lokalizacjach (żłobki, przedszkola, domy dziecka, domy pomocy społecznej) czujników zanieczyszczenia powietrza zewnętrznego. - W ramach działań pilotażowych zamontowaliśmy 127 czujników jakości powietrza zewnętrznego. Wyniki ich pomiarów dostępne są w czasie rzeczywistym na 155 ekranach multimedialnych, które zainstalowane są w wybranych obiektach użyteczności publicznej, min. w Miejskim Centrum Energii przy ul. Młyńskiej 2, Biurze Obsługi Mieszkańca w budynku Urzędu Miasta przy Rynku 1 - mówi Daniel Wolny, kierownik Biura Zarządzania Energią. Pomiary są też na bieżąco podawane za pośrednictwem strony https://powietrze.katowice.eu. Obecnie, jest to największy w Polsce system monitorowania jakości powietrza zewnętrznego, który stanowi własność miasta. Projekt AWAIR współfinansowany jest ze środków INTERREG CENTRAL EUROPE. Informacje po śląsku Wchodząc na stronę powietrze.katowice.eu można odczytać bieżące parametry powietrza w interesującym nas rejonie Katowic. Znajdują się tam też komunikaty i zalecenia związane ze stanem powietrza. Co ciekawe, te zalecenia wyświetlane są najpierw w języku polskim, a chwilę później ten sam komunikat wyświetla się po śląsku. W przypadku dobrego stanu przeczytamy np.: Powietrze w bardzo dobrym stanie. Nic tylko wyjść z domu pooddychać świeżym powietrzem. Powietrze na zicher. Nic ino wyłazić z doma i nachytać sie świeżego luftu. Lepiej się módl do Pana Boga, aby zawsze było tak pięknie jak teraz. Rzykej do Ponbóczka coby durś było tak gryfnie jak terozki. Stan umiarkowany: Nie jest źle, ale jak nie musisz to nie wychodź na zewnątrz. Ni ma tak źle, ale jak nie musisz to nie łaź po placu. Nie ma co niepotrzebnie ryzykować, nie wiadomo kto czym pali w piecu. Ni ma co niepotrzebnie ryzykować, ni wiadomo kto co mioł w kułkastli. Stan zły: Lepiej zostaw auto w domu i jechać autobusem albo tramwajem. Lepij zostow auto w doma i jedź sie busym abo baną. Uwaga! Pyły latają w powietrzu. Dej pozór! Pyły lotają w lufcie.

str. 20


Fot.UM Katowice, Radosław Kaźmierczak

KATOWICE

TURYSTYCZNIE Katowice, choć są jednym z młodszych polskich miast – prawa miejskie uzyskały bowiem w 1865 roku – posiadają wiele unikalnych zabytków i urokliwych miejsc, w których można ciekawie spędzić czas. Budynkiem, który nieodłącznie kojarzy się z Katowicami, jest Spodek. Ta perełka architektury dziś, po pięćdziesięciu latach od otwarcia, wciąż zachwyca futurystycznym, kosmicznym kształtem. Doceniają go nie tylko architekci, ale i kibice sportowi i fani różnych gatunków muzyki. Od kilku lat Spodek ma nowych, godnych siebie sąsiadów – Międzynarodowe Centrum Kongresowe i gmach Narodowej Orkiestry Polskiego Radia. Warto przyjechać do Katowic choćby tylko po to, by zachwycić się dźwiękami muzyki w sali koncertowej, uważanej za jedną z kilku najlepszych na świecie pod względem akustyki, a przy tym niebywale pięknej. Nieco dalej znajduje się równie intrygujący obiekt – nowa siedziba Muzeum Śląskiego, którego główna część z salami ekspozycyjnymi mieści się pod ziemią, co jest czytelnym nawiązaniem do górniczej przeszłości tego miejsca. W całość kompleksu wkomponowano odrestaurowane historyczne zabudowania dawnej kopalni, która zakończyła swą działalność ponad 20 lat temu. Te trzy nowe obiekty, otoczone niebanalnie zaaranżowaną zielenią, wspólnie tworzą Strefę Kultury – nowoczesną przestrzeń w sercu Katowic, doskonale ilustrującą przemianę, jaka dokonała się w naszym mieście w ostatnich latach – od górnictwa i ciężkiego przemysłu ku kulturze, ekologii i nowoczesności. Katowice pamiętają jednak o swym dziedzictwie. Dziś, gdy oblicze miasta tak bardzo się zmienia, szczególnie warto odwiedzić Nikiszowiec i Giszowiec – zabytkowe osiedla górnicze, miejsca, gdzie jeszcze dziś można poczuć klimat

str. 21

dawnego, przemysłowego Śląska, a przy tym zachwycić się unikalną architekturą czy skosztować przepysznej śląskiej kuchni. W pobliskiej zabytkowej Walcowni cynku możemy podziwiać zachowane ponadstuletnie urządzenia hutnicze, a w galerii sztuki Szyb Wilson –fascynujące dzieła malarzy prymitywistów. Lata dwudzieste i trzydzieste XX wieku to czas niezwykle dynamicznego rozwoju Katowic. Nic dziwnego, że powstało wówczas wiele budynków o awangardowej, modernistycznej architekturze, dziś uznawanych za jedne z najwybitniejszych w swoim rodzaju w Polsce. Warto wyruszyć na spacer Szlakiem Moderny, przybliżającym kilkanaście najbardziej charakterystycznych obiektów wybudowanych w tym stylu, zgrupowanych w południowej części śródmieścia. Są wśród nich m.in. pierwszy w Polsce drapacz chmur, futurystyczne wille i luksusowe kamienice, a także monumentalne biurowce ze słynnym gmachem Sejmu Śląskiego na czele. Spacerując Szlakiem Moderny, warto zajrzeć też do pobliskiego Parku Kościuszki lub nieco dalej – na Dolinę Trzech Stawów. To rozległy park z liczącą kilka kilometrów rolkostradą, ścieżkami rowerowymi, stawami, w których można się wykąpać lub popływać kajakiem. Katowice to doskonała baza wypadowa do wycieczek po dalszej i bliższej okolicy. Warto odwiedzić m.in. zabytkową kopalnię Guido w Zabrzu, Muzeum Tyskich Browarów Książęcych, wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO zabytkową kopalnię srebra w Tarnowskich Górach oraz wiele innych zabytków poprzemysłowych zgrupowanych na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Spragnieni aktywnego wypoczynku i kontaktu z przyrodą mogą spróbować wspinaczki na skałkach Jury, czy wędrówki szlakami nieodległych Beskidów.


JUBILEUSZ KATOWICKIEGO SYMBOLU

Fot.UM Katowice, Radosław Kaźmierczak

SPODEK SKOŃCZY 50 LAT Najbardziej znana katowicka ikona, przyciągająca co roku do stolicy metropolii tysiące ludzi, obchodzi w tym roku jubileusz 50-lecia swojego istnienia. Innowacyjny projekt Spodka – według pomysłu Macieja Gintowta i Macieja Krasińskiego – został uhonorowany pierwszą nagrodą w konkursie architektonicznym. Prace konstrukcyjne na jego podstawie rozpoczęły się w 1964 roku. Siedem lat później nastąpiło uroczyste otwarcie niezwykle śmiałego, jak na ówczesne czasy, obiektu. Była to jedna z pierwszych na świecie budowli zwieńczonych dachem w kształcie kopuły. - To miejsce rodzi w sercach wielu z nas, nie tylko katowiczan, mnóstwo wspomnień. Bywaliśmy tu na koncertach, kibicowaliśmy ulubionym drużynom sportowym… Emocje towarzyszące tym wydarzeniom były nieraz ogromne. Już wkrótce będzie okazja, by podzielić się tym, czym dla nas jest ten katowicki symbol – mówi prezydent Katowic Marcin Krupa. - Już za chwilę rozpoczynamy wielkie świętowanie jubileuszu 50-lecia istnienia w przestrzeni naszego miasta obiektu rozpoznawalnego także poza granicami Polski – dodaje. W ramach planowanych obchodów znajdzie się wiele propozycji z różnych dziedzin, w których mieszkańcy będą mogli wziąć udział. - Nie chcąc zdradzać szczegółów, powiem tylko, że całe miasto będzie żyło tym jubileuszem – mówi Marta Chmielewska naczelnik wydziału promocji katowickiego magistratu. - A dzisiaj, uchylając jedynie rąbka tajemnicy, prezentujemy logotyp, który będzie towarzyszył naszemu świętowaniu – dodaje. Znak został opracowany przez pracownika wydziału promocji Urzędu Miasta Katowice. - Logo to wpisany w liczbę 50 architektoniczny rzut Spodka z góry – mówi Marta Ferens, autorka projektu. - Za inspirację służyły mi charakterystyczne kształty konstrukcji z archiwalnych planów i te utrwalone na licznych fotografiach, dokumentujących powstawanie Spodka. Ta forma pozwala na nieco inne spojrzenie na nasz ikoniczny budynek. Wybrana kolorystyka i forma czerpie z estetyki obrazów Pieta Mondriana – dodaje.

str. 22


RAS PAZ

JAN UM Katowice, Monika Winkler

Murale cieszą się coraz większa popularnością. Także w Katowicach powstaje ich coraz więcej. W listopadzie 2020 roku miasto uruchomiło stronę murale.katowice.eu, na której prezentuje większość z nich. Za każdym dziełem stoi artysta. O pracy nad wielkoformatowymi dziełami, znaczeniu street artu dla kultury i jego obecności w przestrzeni miejskiej z Raspazjanem rozmawiała Martyna Mędrek.

Skąd pomysł, żeby zająć się street artem? To nie był pomysł, który pojawił się z dnia na dzień. Było to naturalne połączenie moich zainteresowań graffiti oraz malarstwa sztalugowego, którym zajmowałem się równolegle. W pewnym momencie obie te dyscypliny zaczęły się przenikać. Dziś maluje murale, obrazy, robię też instalacje artystyczne oraz rzeźby.

str. 23

Stworzyłeś na ścianie przy ulicy Kordeckiego mural nawiązujący do 17 celów zrównoważonego rozwoju. Mógłbyś Nam opowiedzieć cos więcej na temat wybranego projektu? Obraz jest luźnym nawiązaniem do tematów poruszanych przez Agendę 2030. Jest on surrealistycznym dziełem i przedstawia głowę człowieka w doniczce, otoczoną abstrakcyjną


“M

urale są potrzebne, ale uważam, że trzeba je robić z głową. Powinniśmy zdecydowanie postawić na jakość niż na ilość.

roślinnością; znajduje się tam również komin – który nawiązuje do tradycji naszego regionu. Komin z obrazu nie emituje CO2, tylko zbiera deszczówkę. Jaką role, twoim zdaniem, pełni w przestrzeni miejskiej street art? Street art jest bardzo pojemnym pojęciem. Poza czysto dekoracyjną i artystyczną street art pełni też role edukacyjne, anarchistyczne, bywa też wandalizmem. Czy Katowicom potrzebne są murale? A czy Katowicom potrzebne są wystawy malarstwa albo koncerty? Wydaje mi się, że odpowiedź na każde z tych pytań będzie twierdząca. Murale są potrzebne, ale uważam, że trzeba je robić z głową. Powinniśmy zdecydowanie postawić na jakość niż na ilość. Masz swój ulubiony? Na tę chwilę ten mój ostatni, ale pewnie za tydzień mi się znudzi. Czy murale robione „na zamówienie” urzędów miast nadal mają równoznaczną wartość dodaną, co te, które ktoś stworzył z własnej inicjatywy? Ponownie odwrócę pytanie – czy koncerty organizowane przez urzędy miast, mają równoznaczną wartość dodaną, co te, które z własnej inicjatywy organizują kluby? Mural jest wielkoformatowym malarstwem, żeby powstał, potrzebne są podnośniki, rusztowania, potrzebne są farby. To wszystko kosztuje. Kiedy mural zamawiany przez miasto jest swobodną wypowiedzią artystyczną, a nie narzuconą z góry wizją urzędników, to jest tak samo wartościowy, jak obraz w galerii. Jeżeli chodzi o moje prace, to namalowałem mnóstwo murali z własnej inicjatywy, ale też dla urzędów, fundacji, deweloperów, stowarzyszeń, osób prywatnych i firm. Za każdym razem były to moje autorskie obrazy i wartość dodana jest taka sama.

W Katowicach na ścianach powstają murale przedstawiające postaci historyczne takie jak Wojciech Korfanty czy Maria Skłodowska Curie, czy twoim zdaniem to dobry pomysł na upamiętnienie ich w przestrzeni miasta? To zależy. Przenoszenie jeden do jeden na ścianę zdjęcia twarzy osoby upamiętnianej, nie ma żadnej wartości artystycznej i nie różni się niczym od bilbordu reklamowego. Osobiście nie widzę sensu takich realizacji. Dobrze jest, kiedy taki mural jest jakąś głębszą wypowiedzią artystyczną. Jako przykład, podam mural upamiętniający Kazimierza Kutza (ul. Wypoczynkowa 3 – przyp. Red.), jest to obraz zaprojektowany przez Erwina Sówkę, mamy tu do czynienia z wybitną postacią związaną z Miastem Katowice, upamiętnioną przez wybitnego malarza, który również pochodzi z Katowic. Super sprawa. Piękny obraz w przestrzeni miasta. Street art, pomimo szybkiego rozwoju i coraz bardziej profesjonalnej formy, przez wielu nadal uważany jest za bohomazy, które szpecą. Co powiedziałbyś osobie, która ma takie poglądy? Nic bym nie powiedział. Uważam, że każdy ma prawo do własnych poglądów i nigdy nie da się zadowolić wszystkich. Do stworzenia swojego najnowszego dzieła użyłeś farby fotokatalitycznej? Czym różni cię taka farba od tradycyjnej? Odczułeś różnice w pracy z takim produktem? Nie zauważyłem specjalnej różnicy, poza gęstością. Farba natomiast, tym różni się od zwykłej, że jest wykonana na bazie dwutlenku tytanu. Fotokataliza, która zachodzi pod wpływem światła, utlenia zanieczyszczenia, toksyny i drobnoustroje. Masz jakieś marzenie, dotyczące tego, jak street art mógłby wyglądać w przyszłości? Jakie jeszcze funkcje mógłby pełnić w przestrzeni miejskiej? Nie mam marzenia z tym związanego. Wydaje mi się, że rozwój technologii wpłynie także na zmiany w tym zakresie. Już pojawiają się dzieła wykonane przez maszyny, więc może kiedyś, miast biegać po rusztowaniu z 10-kilogramowymi farbami, będę mógł malować mural z domu z tabletu. Choć z drugiej strony, to dobre ćwiczenia fizyczne, plus kontakt z ludźmi przy ścianie bywa często inspirujący.

str. 24


Osobowości

W S Z Y S T K I E

D R O G I

PROWADZĄ

DO KATOWIC… – rozmowa z Sylwestrem Pietrzykiem - doktorem nauk o zarządzaniu i jakości, adiunktem w Katedrze Zarządzania Wyższej Szkoły Menedżerskiej, wykładowcą MBA Clark University, członkiem Rady Naukowej przy Sieci Badawczej Łukasiewicz Instytutu Organizacji i Zarządzania w Przemyśle. Właścicielem firmy szkoleniowej ASPEKT HR. Fot. Maja Maciejko

str. 25


str. 26


Panie Doktorze jest Pan autorem kilkunastu publikacji naukowych i kilkudziesięciu artykułów popularyzujących wiedzę z zakresu zarządzania. Skąd pomysł na doktorat i napisanie książki pt.: Zarządzanie wiedzą w organizacjach w dobie senioralizacji? Pomysł na doktorat i książkę podsunęło życie. Moja praca związana jest z przemieszczaniem po Polsce, tam, gdzie są moi klienci. W kraju najbardziej ekonomicznie rozwinięty jest Śląsk, bardzo dużo firm z którymi współpracuję znajduje się właśnie tutaj. Jeden z moich projektów szkoleniowych okazał się wyjątkowy, tym bardziej, że w obszarze, w którym się specjalizuję, czyli w zakresie zarządzania wiedzą w organizacji. Miał on miejsce w zakładzie hutniczym w ArcelorMittal (dawna Huta Katowice). Genezą tego projektu była restrukturyzacja połączona z redukcją zatrudnienia. Bardzo wiele osób odeszło na zasłużoną emeryturę. Zostały unowocześnione procesy, sprowadzono nowe maszyny, wdrożono automatyzację. Jednak okazało się, że młodzi pracownicy po studiach nie posiadają wystarczającej wiedzy praktycznej z zakresu procesów hutnictwa. Dlatego zaproszono do współpracy emerytowanych inżynierów aby przygotowali cykl szkoleń „Akademia Stali”. To byli wspaniali pełni entuzjazmu merytoryczni fachowcy. Moją rolą była pomoc w przygotowaniach do stworzenia koncepcji materiałów i do prowadzenia zajęć. Ta sytuacja miała miejsce ponad 15 lat temu i uświadomiła, że jak odchodzą z organizacji korzystającej z zaawansowanych procesów technologicznych, osoby z bardzo dużą wiedzą, i doświadczeniem, to powstaje luka kompetencyjna. Przedsiębiorstwo, które nie zadba o przekazanie wiedzy od osób starszych, do osób młodych ryzykuje przerwanie ciągłości działania. Problemem jest również to, że jeżeli nie inwestujemy w osoby dojrzałe, tzw. 50+, to one też nie są w stanie tej wiedzy zaktualizować. Ten proces jest podwójnie istotny, ponieważ ważne jest inwestowanie w osoby dojrzałe, a z drugiej strony pobieranie od nich specjalistycznej wiedzy. Ta wiedza w wielu przypadkach jest nieświadoma, po prostu tak robimy- nie jest to coś nadzwyczajnego. Ładnie nam to się łączy klamrą na Śląsku, bo jest on tym miejscem w Polsce, gdzie szczególnie trwałe są tradycje szacunku dla osób starszych, dla starzyka i starki… jednak pomijając tradycje ma to bardzo silny walor ekonomiczny. W Europie zachodniej jest nazywany Silver Economy. To samo zjawisko widzimy w Polsce, wystarczy poobserwować bloki reklamowe w paśmie antenowym programów informacyjnych, które są oglądane przez osoby starsze. Profil reklam, które tam są kierowane, są odpowiedzią firm marketingowych na rosnący segment Silver Economy. Metropolia śląska to gospodarczo- produkcyjne serce Polski, co widać gdy trafia się z innych miejsc kraju. Poziom zurbanizowania, uprzemysłowienia, infrastruktura jest imponująca- nie ma drugiego takiego miejsca w kraju- tym bardziej, że jest to powiązane z wielowiekowymi tradycjami rozwoju, co się przekłada na widoczne procesy o których wspominałem wcześniej.

str. 27


“METROPOLIA ŚLĄSKA TO GOSPODARCZO-PRODUKCYJNE SERCE POLSKI, CO WIDAĆ GDY TRAFIA SIĘ Z INNYCH MIEJSC KRAJU. POZIOM ZURBANIZOWANIA, UPRZEMYSŁOWIENIA, INFRASTRUKTURA JEST IMPONUJĄCA...

str. 28


“BADANIA,

str. 29

KTÓRE PROWADZIŁEM POKAZYWAŁY, ŻE TYLKO WIEDZA AKTUALIZOWANA JEST WIEDZĄ WARTOŚCIOWĄ.


Jaką wartość mają procesy mentoringowe w dobie Silver Economy? Tak jak w życiu, lepiej zapobiegać niż leczyć, celem książki jest pokazanie ryzyka jakie niesie za sobą, krótkoterminowa strategia zarządzania kapitałem ludzkim. Jednocześnie proponuje rozwiązania wydobycia potencjału osób dojrzałych, podnosząc efektywność przedsiębiorstw. W ciągu ostatnich 3 lat w wielu organizacjach pojawiły się zamówienia na wsparcie w tworzeniu programów mentoringowych. Wybiera się do nich osoby, które są na kilka lat przed emeryturą, aby włączyć je w procesy dzielenia się wiedzą z młodszymi pracownikami. Biorąc pod uwagę ostatni rok pandemii i biznes, który przeniósł się w przestrzeń wirtualną, okazało się, że kompetencje cyfrowe nie są najmocniejszą stroną osób 50+. Dlatego jeżeli je zapoznamy z możliwościami świata on-line, zyskujemy bardzo wydajny proces dzielenia się wiedzą. Jak zauważył w latach 90 tych Alvin Toffler żyjemy w czasach ery wiedzy, skończyła się era przemysłu. Wiedza nabiera szczególnego znaczenia, co widać na poziomie Metropolii Śląskiejw ramach pracy naukowej wielokrotnie korzystałem z Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej z olbrzymi zasobami, łatwością dostępu i przyjazną atmosferą. Czytając Pana książkę, zwróciłam uwagę na wyraz senioralizacja- skojarzyłam słowa Tołstoja: Czas się nie spieszy. To my nie nadążamy.... – Jakie wyzwania i dobrostan niesie senioralizacja? Senioralizacja jest związana z Silver Economy, to proces starzenia się społeczeństwa. W obecnych czasach przebiega na bezprecedensową skalę, na przykład: może być sytuacja, że pod jednym dachem mieszkają cztery pokolenia rodziny, czyli od pradziadków po prawnuki. Wynika to z poprawy warunków życiowych, lepszej opieki zdrowotnej oraz świadomości zdrowego życia. To spowolnienie procesów starzenia powoduje, że obecny 50 latek to tak naprawdę jest 40 latek sprzed 30 lat. Utrzymujemy sprawność fizyczną i psychiczną, podczas gdy mentalnościowo pracodawcy mają opór przed ich zatrudnianiem. Pojawia się zjawisko ageizmu- czyli dyskryminacji z powodu wieku. W ekonomii musi zgadzać się „cyfra” i zwykle za pokolenia starsze płacą pokolenia młodsze, tylko tym razem transfer jest przerwany, co jest kolejnym wyzwaniem przed gospodarką w Polsce. Co to jest współczesne zarządzanie wiedzą? Współczesne zarządzanie wiedzą daje nam dostęp do nowych narzędzi, których nie mieliśmy kilka lat temu. Mamy ogromny wachlarz metod elektronicznych,

które pozwalają zarówno na utrwalanie wiedzy, jak i jej przekazywanie. Wskutek zdalnych metod uczenia przestaje istnieć granica odległości. Badania, które prowadziłem pokazywały, że tylko wiedza aktualizowana jest wiedzą wartościową. Jeżeli osoby starsze tej wiedzy nie uzupełniają, to szczególnie wiedza techniczna traci na wartości, natomiast wiedza społeczna- nie, i doświadczenie życiowe również nie- i to jest ten ogromny walor, którego można nabyć poprzez upływ lat i ilość doświadczeń- tego nie zastąpią maszyny i sztuczna inteligencja- przynajmniej na razie. Współczesne zarządzanie powinno być sprofilowane, czyli powinno uwzględniać różnice pomiędzy sposobem uczenia się osób młodych i osób starszych. Różnica pokoleniowa, mentalnościowa w poziomie gotowości i otwartości, sposobie komunikacji, różnica na poziomie wzajemnego szacunku, powoduje, że w inny sposób szkolimy osoby w wieku 50+, inaczej rozwijamy osoby młode. Jedno jest pewne: jeżeli chcemy czerpać korzyści, to najpierw powinniśmy w to zainwestować, czyli rozwijać potencjał osób starszych. Jak to robić wskazuję w swojej książce pokazując holistyczny model zarządzania wiedzą z uwzględnieniem potencjału osób 50+. Dlaczego Pana holistyczny model przejmowania wiedzy od osób 50+ podnosi wartość organizacji? Holistyczność oznacza całościowe podejście. Objawia się tym, że ten model łączy w sobie wiedzę z zakresu zarządzania, pedagogiki, psychologii i socjologii. Wszystko jest zintegrowane, tak jakby było uszyte na miarę, na potrzeby organizacji w której występują osoby 50+. Kluczowym aspektem na który chcę zwrócić uwagę to oprócz ukrytej wiedzy jest zarządzanie różnorodnością. Jeżeli przyjmiemy, że tylko zróżnicowane zespoły są w stanie tworzyć rozwiązania, które są innowacyjne, przyjmujące perspektywy widzenia z wielu płaszczyzn, to jeśli wykluczymy z tych procesów osoby 50+, nagle okaże się, że produkty i usługi, które dostarczamy, wykluczają potrzeby tego segmentu klientów. Czy zgadza się Pan ze stwierdzeniem, że organizacje przyszłości będą zdominowane przez miękkie umiejętności? Jak to połączyć z senioralizacją społeczeństwa? Gdy rozmawiam z osobami w moim wieku, to zauważam, że jest ogromna różnica w sposobie komunikacji i systemie wartości, w porównaniu z osobami, które w tej chwili wchodzą na rynek pracy. Obserwuję różnice na poziomie kompetencji miękkich, które niosą ewentualne ryzyko konfliktu. Młode osoby są świetnie wyposażone w twarde (-narzędziowe) umiejętności. Jest takie powiedzenie,

str. 30


że zatrudniamy osoby za kompetencje twarde, a zwalniamy za brak miękkich. Tu możemy się chwilę zatrzymać, bo kompetencje twarde jesteśmy w stanie emulować za pomocą oprogramowania, baz danych, algorytmów, sztucznej inteligencji, która się coraz częściej pojawia nawet w sytuacjach w której nie jesteśmy tego świadomi. Żaden komputer nie jest w stanie oddać złożoności osobowości duszy ludzkiejco nie znaczy, że to nie nastąpi w przyszłości. Kompetencje miękkie będą kluczowe i to jest ogromna przestrzeń dla osób dojrzałych aby tym doświadczeniem dzielić się z osobami młodszymi. Jakie wyzwania stoją przed organizacjami w dzisiejszym świecie Covid-19, który namieszał w gospodarce, przemyśle, świecie nauki, kultury i relacjach międzyludzkich? Kiedy ostatnio prowadziłem szkolenie dla kadry kierowniczej naczelnego urzędu finansowego w Polsce, jeden z dyrektorów mówiąc o procesie zmiany, użył słów: maszeruj, albo giń. Lepiej pasują słowa: rozwijaj swoje kompetencje, albo giń na rynku pracy. Poprzednie pokolenie kończąc studia w większości przypadków nie musiało uzupełniać wiedzy przez kolejne 20 lat. Obecnie jest to niemożliwe. Z poziomu organizacji pracownicy na stanowiskach specjalistycznych powinni otrzymywać minimum 5-10 dni szkoleniowych rocznie aby utrzymać/ rozwijać swój poziom eksperckości. Do tego dochodzi cała metodologia SDL (Self Directed Learnig) czyli samokształcenia. Ktoś powie, ja nie chcę… po co… jest to zawsze wybór indywidulanej osoby… jest takie słowo, które używa w książce 21 lekcji na XXI wiek, N. Harrari, że brak rozwoju skazuje na „peryferyjność” i związaną z tym utratę znaczenia, które jest chyba gorsze niż utrata statusu ekonomicznego. Utrata znaczenia powoduje, że stajemy się biernym uczestnikiem gry rynkowej. Płyniemy z prądem, zamiast rynek świadomie kreować. Dobrze to filozoficznie ujął M. Gandhi, który powiedział: żyj tak jakbyś miał umrzeć jutro, ale ucz się tak, jak miałbyś żyć wiecznie- co pokazuje stały rozwój wiedzy. Podkreślam, nie chodzi o czytanie dla przyjemności, czy uczenie się wszystkiego, tylko świadome planowanie i rozwijanie swoich kompetencji w kontekście swoich stanowisk i eksperckości. Za co Pan ceni Metropolię Śląską i jakie ma Pan plany biznesowo zawodowe z nią związane jako przedsiębiorca? Kończyłem studia w Warszawie. Z racji wykonywanej pracy mieszkałem też i pracowałem w Krakowie, co spowodowało, że zacząłem pojawiać się służbowo na Śląsku. W Katowicach skończyłem podyplomowe studia z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi.

str. 31

Realizowałem projekty szkoleniowe na Śląsku z zakresu kierowania, zarządzania wiedzą, zarządzania sprzedażą w ramach prowadzonej działalności szkoleniowo konsultingowej. Tych projektów było wiele- kilkaset różnych firm, między innymi: ArcelorMittal, Murelektronik, Alstom, Bumar Łabędy, BMZ w Gliwicach. To co jest wspólne dla wszystkich firm to ciepłe przyjęcie gościa przyjeżdżającego z innej części Polski. To jest niezwykłe. Często jestem oprowadzany po zakładach, co pozwala mi w praktyce obejrzeć jak wyglądają konkretne procesy technologiczne- by lepiej rozumieć biznes. Od 10 lat współpracuję również z Polsko- Niemiecką Izbą Przemysłowo Handlową, która posiada swoją filię w Katowicach. Klamrą, która spina mój kontakt ze Śląskiem to Konferencja Megatrendy, na którą zostałem zaproszony jako prelegent. Konferencja jest rezultatem współpracy Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i Śląskiego Uniwersytetu Ekonomicznego, stanowiącej pomost pomiędzy praktyką i nauką. Podczas konferencji wygłoszę wykład na temat zastosowania sztucznej inteligencji w procesach HR. Region, który jest kojarzony z kopalniami i przemysłem ciężkim już należy do minionej epoki, śmiało patrzy w przyszłość i kładzie nacisk na rozwój nowych technologii będąc siedzibą wielu nowoczesnych firm z branży IT. Metropolia Śląska łączy ogromny potencjał z jednej strony gospodarczy, z drugiej naukowy. Ostatni element to ludzie, którzy są najcenniejszym zasobem w który należy inwestować. Warto podkreślić, że Katowice zaskoczyły mnie pod kątem kulturalnym wyboru teatrów: Teatr im S. Wyspiańskiego, Teatr Korez, Teatr Bez Sceny. Miejscem, nie mającym sobie równych na skalę światową jest sala koncertowa NOSPR. Celebrowałem sztukę we wnętrzach koncertowych w Sydney, Kopenhadze, Waszyngtonie czy Nowym Yorku, NOSPR nie ustępuje najlepszym salom koncertowym na świecie. Śląsk z sukcesem łączy nowoczesność z tradycją. Atmosfera Opery Śląskiej w Bytomiu to jak podróż w czasie. Podobnie jak koncert kolęd i pastorałek w scenerii największej w Europie szopki bożonarodzeniowej w Panewnickiej Bazylice. Bliższe poznanie regionu burzy wiele stereotypów… Metropolia jest zielona, przykładem jest mój ulubiony Rezerwat Las Murckowski z pięknymi bukami sadzonymi 150 lat temu jeszcze przez leśniczego Księcia von Pless. Lista jest długa, i dowodzi, że Metropolia Śląska ma ogromny potencjał, który roztropnie rozwijany będzie podnosił dobrostan jego mieszkańców i Polski. Z dr Sylwestrem Pietrzykiem rozmawiała Agnieszka Twaróg-Kanus


str. 32


Biznes

– rozmowa z Joanną i Sylwestrem Borowik właścicielami firmy MONTALLPOL Constructions Fot. Łukasz Jungto

MONTALLPOL Constructions to marka, która na rynku w branży budowlanej działa od 10 lat. W tym czasie w większości realizowała zlecenia jako wykonawca lub podwykonawca na rynkach zagranicznych, głównie w Szwecji specjalizując się w montażu balkonów dostawnych. Posiada doświadczenie w pracach wykończeniowych i montażu konstrukcji stalowych hal przemysłowych. To dobrze zorganizowany zespół fachowców, który samodzielnie radzi sobie w realizacji zleceń za granicą, prowadzi powierzone budowy i rzetelnie wywiązuje się z powierzonych obowiązków.

str. 33


str. 34


Właściciel firmy, Sylwester Borowik posiada wieloletnie doświadczenie zdobyte szczególnie na rynkach zagranicznych. Zatrudnia 5-o osobowy zespół fachowców, który szczególnie dobrze sobie radzi w sytuacjach nieprzewidzianych mających niekiedy miejsce na placach budów. Realizują zadania zarówno w kraju jak i zagranicą a szczególnie w Szwecji, kraju o szczególnych wymaganiach. Firma początkowo działała jako REMBOR, a następnie po przekształceniu jako MONTALLPOL. REMBOR – specjalizował się w pracach wykończeniowych budynków jako kompleksowy wykonawca. Standardowe zakresy to wykończenia obiektów przekazanych w stanie surowym, tynki, elewacje, montaże blachy trapezowej, obudowy hal, kładzenie dachów płaskich itd… MONTALLPOL Constructions od 3 lat zajmuje się montażem balkonów jako podwykonawca i główny wykonawca. Rynek szwedzki stał się dla Sylwestra Borowika polem doświadczalnym i inspiracją w zakresie poszukiwań nowych rozwiązań technologicznych dla płyty balkonowej, na którą było duże zapotrzebowanie. Technologia szwedzka wyprzedziła dotychczasowe stare rozwiązania charakteryzujące się ciężarem samego produktu, długim terminem wykonawstwa i sposobem montażu. Postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom rynku polskiego i zaproponować nowy produkt, który zrewolucjonizuje dotychczasową technologię, inną od szwedzkiej. Różniącą się lekkością konstrukcji, krótkim czasem montażu ale przede wszystkim o podwyższonych parametrach wytrzymałościowych. Produkt, który zredukuje koszty związane z jego wytworzeniem, transportem i montażem. MONTALLPOL CONSTRUCTIONS powoła spółkę MONTALLPOL BALKONY, która ma być liderem innowacji na rynku krajowym w branży balkonowej, tak aby być marką pierwszego wyboru.

Panie Sylwestrze, jaka jest misja Państwa firmy i jakimi wartościami się kierujecie? Naszą misją jest dzielenie się nowoczesną technologią i innowacyjnymi rozwiązaniami z partnerami aby wspólnie realizować cele biznesowe. A wizja ma odzwierciedlać zaangażowanie na rzecz inspirowania społeczności wdrażaniem nowych technologii innowacyjnych produktów i tworzeniem kreatywnych rozwiązań. Nie chcemy zamykać się przed światem, chcemy się dzielić naszymi pomysłami, rozwiązaniami z innymi firmami w branży, a przede wszystkim z docelowym odbiorcą, aby mógł wykorzystać przestrzeń w swoim mieszkaniu i docenić balkon, który w czasie pandemii stał się naszym fragmentem podwórka. Chcemy aby każdy mógł korzystać z tej przestrzeni ale przede wszystkim osoby niepełnosprawne, dla których obecne konstrukcje balkonów stanowią wiele barier i ograniczeń. Główne wartości jakimi się kierujemy to wiedza i wieloletnie doświadczenie, dzięki, którymi realizujemy zlecenia terminowo, z należytą starannością i jakością. Nie boimy się wyzwań, zawsze szukamy innowacyjnych rozwiązań. Naszą mocną stroną jest własne know-how nad którym obecnie prężnie pracujemy. Kładziemy duży nacisk na bezpieczeństwo, nauczyła nas tego praca na wysokościach, która jest szczególnie niebezpieczna. Swoja przygodę z balkonami dostawnymi rozpoczynał Pan na bardzo trudnym i wymagającym szwedzkim rynku. Jakie odczucia? Jak ten rynek reagował na polskiego podwykonawcę? Najbardziej dała nam się we znaki pogoda. To ona była jednym z największych wyzwań. Nasza polska zima to w Szwecji przedwiośnie. Głównie na północy gdzie realizujemy większość Naszych zleceń. Niejednokrotnie maszyny odmawiają posłuszeństwa podczas 35 stopniowych mrozów. Na swojej

str. 35

drodze zawodowej spotkałem wspaniałych ludzi zarówno właścicieli firm, pracowników ale również mieszkańców, którzy nas bardzo ciepło traktowali i wspierali, choćby ciepłą herbatą a czasem regionalnym specjałem. Wielokrotnie byliśmy zapraszani przez lokalna społeczność na obiad w świetlicy, którą posiada każde osiedle. Pomimo częstych głośnych prac, nigdy nie zdarzyło się aby lokatorzy byli nieżyczliwi. Szwedzi bardzo mocno identyfikują się ze swoją ojczyzną, chcą ją wspierać i rozwijać. Dlatego trudno było przekonać do siebie przedsiębiorców, gdyż zwykle wybierają rodzime firmy. Dostałem szanse pokazania jak działa moja firma i się obroniliśmy. Po pierwszym zleceniu, pojawiło się kolejne z polecenia poprzedniego zadowolonego klienta. Nasze działania są zgodne z polityką prowadzenia działalności w Szwecji. Najważniejsza jest jakość i precyzja wykonanej pracy. Prowadzicie Państwo firmę razem z żoną. Jaki jest podział Waszych kompetencji? Czy da się efektywnie współpracować w układzie: żona – mąż? Oczywiście nie jest łatwo, wszystko co dzieje się w firmie przechodzi na życie domowe. Jeżeli natrafimy na jakiś problem, jest on z nami do czasu rozwiązania. Ja zajmuję się realizacją projektów, kontaktami biznesowymi i błądzeniem w chmurach ciągle pojawiających się nowych pomysłów, Asia natomiast mocno stąpa po ziemi i to dzięki niej wszystko jest w porządku z punktu formalnego. Ona zajmuje się rachunkami, fakturami, umowami i wszystkimi innymi papierkami o których istnieniu nawet nie mam pojęcia. To dzięki temu tak dobrze funkcjonujemy. Każdy zna swoje zadania i je realizuje. Nie wchodzimy sobie w drogę i kompetencje. Myślę że to dzięki wieloletniemu stażowi nauczyliśmy się współpracować, a naszą tajną bronią jest poczucie humoru i dystans do siebie.


“Z

mieniliśmy profil firmy, potem nazwę i z pełnym zaangażowaniem wdrażałem się w technologię budowania balkonów.

str. 36


Proszę trochę szerzej przybliżyć historię firmy MONTALLPOL Nasza firma działa na rynku już 10 lat. Początkowo nazywała się REMBOR i wtedy zajmowaliśmy się głównie wykończeniem wnętrz w Polsce. Prowadzenie takiej działalności nie sprostało moim ambicjom, chciałem czegoś więcej, uczyć się nowych rzeczy. Kolejnym etapem były prace przy montażu poszyć hal przemysłowych. Wtedy miałem możliwość podjąć zlecenie w Szwecji przy realizacji balkonów dostawnych. Pomyślałem, że to może być coś ciekawego i wyjechałem. Pracowaliśmy na terenie Szwecji kilka lat, gdzie zdobyliśmy cenne doświadczenia. Poczułem że to jest to co chcę robić i w czym chciałbym się realizować. Zmieniliśmy profil firmy, potem nazwę i z pełnym zaangażowaniem wdrażałem się w technologię budowania balkonów. Z biegiem lat poznałem wielu nowych przedsiębiorców, z którymi łączą nas relacje biznesowe i nie tylko do dzisiaj. Postanowiłem, że będziemy gromadzić doświadczenia, pokonywać przeszkody i konsekwentnie zmierzać do wybranego celu. Potrafimy wyciągać wnioski z własnych i cudzych błędów i bierzemy odpowiedzialność za efekty naszej pracy. To właśnie wartość naszej marki, która została dostrzeżona i doceniona na szwedzkim rynku. Podobno macie Państwo w zanadrzu nowe, innowacyjne rozwiązania. Zdradzicie rąbka tajemnicy? W czasie wieloletniej pracy w Szwecji montowałem przeróżne systemy balkonowe. Jedne były lepiej drugie gorzej skonstruowane. Przy każdym montażu zastanawiałem się jak można byłoby dopracować nowy system. Tak właśnie powstała idea stworzenia lekkiego podestu balkonowego. Sam mieszkam w bloku z wielkiej płyty i posiadam balkon o wymiarach 300x70cm. Pracując w Szwecji patrzyłem z zazdrością na Szwedów, którzy umiejętnie wykorzystują przestrzeń balkonu na spotkania towarzyskie, co u nas jest niemożliwe, chyba że chcemy zrobić standing party. Podest, nad którym pracujemy, na wyróżniać się podwyższonymi parametrami technicznymi, walorami estetycznymi i użytkowymi. Powinien zminimalizować koszty transportu, czas montażu, zminimalizować prawie do zera koszty renowacji. Korzystając z tradycyjnych balkonów napotykamy na problemy z odpadającą terakotą czy łuszczącą się warstwą tynku wynikającą często z błędów wykonawczych, sama technologia tradycyjnej płyty balkonowej jest dobra pod warunkiem, że produkcja

str. 37

i montaż są wykonane rzetelnie. Użytkownicy często próbują zaoszczędzić na tym elemencie domu bo jest na zewnątrz i wydaje się być nie istotny. Często słyszę, że to beton więc co może się z nim stać... Jednak po krótkim czasie użytkowania generują spore i regularne koszty związane z koniecznością użycia wysokiej jakości materiałów renowacyjnych. W Polsce balkony są niedocenianym miejscem i właśnie to chciałbym zmienić. Dzięki właściwościom opracowywanej przez nas innowacyjnej technologii będzie lekki, łatwy w transporcie i montażu a przede wszystkim zapewni komfort i trwałość użytkowania tego niedocenianego często elementu prawie każdego domu i bloku. Jak firma radzi sobie w tym trudnym czasie Pandemii? Chodź dziwnie to zabrzmi Nam takie zwolnienie było potrzebne. Oczywiście obroty firmy drastycznie spadły. Wstrzymana została współpraca ze szwedzkimi przedsiębiorstwami i musieliśmy poszukać innego źródła dochodu w kraju aby utrzymać pracowników. Na szczęście to się nam udało, dzięki dywersyfikacji biznesu. Podjęliśmy współpracę z pośrednikiem nieruchomości zapewniając pracę naszym pracownikom i tym samym weszliśmy w kolejną branżę. Czas okazał się sprzymierzeńcem aby zacząć mierzyć się z pomysłem stworzenia innowacyjnej płyty balkonowej, nad którym obecnie pracujemy. Wydaje mi się, że gdyby nie doszło do spowolnienia rynku nie znalazłbym czasu na to co teraz się dzieje. Wasze życie to nie tylko praca. Jakie macie pasje? Jak spędzacie czas wolny? Hobby? Zainteresowania? Moją największą pasją jest strzelectwo sportowe. Pomimo ciągłej gonitwy życia codziennego staram się znaleźć chwilę tylko dla siebie. Wtedy można mnie znaleźć na strzelnicy. Asia w wolnej chwili zatapia się w świat kryminalnych przygód bohaterów jej ulubionych książek. Inną jeszcze większą pasję dzielimy wspólnie. Jest to nasza rodzina. Pomimo niewielu wolnych chwil staramy się aktywnie spędzać czas, w czym świetnie odnajduje się Asia organizując nam wycieczki te dłuższe i krótsze. Jest świetnym przewodnikiem i organizatorem- zarówno w firmie jak i życiu rodzinnym. Podczas dłuższych wyjazdów nigdy nie siedzimy w jednym miejscu zawsze zwiedzamy nowe miejsca. Kiedy brakuje czasu na dłuższy wyjazd skupiamy się na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i wraz z dziećmi odkrywamy jej tajemnice i legendy. Z Joanną i Sylwestrem Borowik rozmawiał Jacek Adamczyk


“N

ie chcemy zamykać się przed światem, chcemy się dzielić naszymi pomysłami, rozwiązaniami z innymi firmami w branży.

str. 38


Edytorial

str. 39


str. 40


str. 41


Kolekcja powstała na potrzeby konkursu „Fashion Designer Awards - my city my energy”. Projektanta zainspirowała koncepcja metropolii, w dodatku metropolii niebylejakiej - Tokyo. Sylwetki stworzone przez Jana Króla były inspirowane poszczególnymi dzielnicami Tokyo - Ginzą, Shibuyą, Harajuku i Shinjuku, Każda ze stylizacji oddaje niepowtarzalny charakter tych miejsc, kolorowy, krzykliwy, momentami wręcz odrealniony. Stanowi odbicie japońskiej kultury, tak bardzo odmiennej od tej do której przywykliśmy - że wydaje się być jak z innej planety. W sesji NeonKato tokijskie szaleństwo zostaje w zmyślny sposób zestawione ze scenerią naszej śląskiej metropolii lat 80 i 90, tworząc materiał pełen kontrastów, lecz mimo to, (a może właśnie dlatego) spójny i pasujący do siebie jak ulał.

str. 42


str. 43


str. 44


str. 45


str. 46


str. 47


str. 48


str. 49


str. 50


str. 51


Sesja: NEON KATO Koncepcja, fotografia i retusz: Maja Maciejko Stylistka: Angelika Szcześniak Projektant mody: Jan Król Modelki: Laura Luu Ly Myślińska, Zosia Janik, Alicja Strączek Make up artists: Viktoria Walusch, Sylwia Hoffman Stylistka fryzur: Żaneta Goczał Your Hair Oprawa świetlna: Zbigniew Dzienynski Lokalizacja: Strefa Centralna CKK

str. 52


Osobowości

str. 53


ANDRAGOGIKA NA ZDROWO – rozmowa z Anna Borzęcką - doktorem nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, adiunktem w Instytucie Pedagogiki Akademii Techniczno - Humanistycznej w Bielsku - Białej, członkinią PTP, pedagogiem specjalnym posiadającym kwalifikacje z psychopedagogiki autyzmu, certyfikowanym diagnostą i terapeutą Tomatisa (praktyk poziom 3), autorką artykułów w naukowych recenzowanych monografiach oraz czasopismach. Fot. Maja Maciejko

str. 54


Pani doktor, po co dorosłemu wiedza o andragogice? Jestem pedagogiem specjalnym. Na co dzień pracuję z uczniami ze Szkoły Specjalnej, tutaj zdobywałam doświadczenie zawodowe z każdą grupą wiekową. Każdy z nas przechodzi w życiu przez etapy rozwojowe. Dorosłość to najbardziej rozległy w czasie okres naszego życia, który podlega wewnętrznym etapom. W andragogice można przyjąć, że dorosłość konstytuuje pięć etapów rozwojowych. Jak mamy 18 lat i kończymy 25 r.ż. jesteśmy w okresie, który się nazywa przedproże dorosłości, potem jest wczesna dorosłość (od 25 – 40 lat), następnie środkowa dorosłość (od 40- 60/65 lat). Późna dorosłość-starość to czas od 60/65 do 80 lat, a powyżej 80 roku życia to wiek sędziwy. W okresie dorosłości można zauważyć duże indywidualne zmiany zależne od czynników biopsychospołecznych. Nawiązując do Pani pytania osoba dorosła powinna wiedzieć, że andragogika jako nauka pedagogiczna zajmuje się nie tylko nauczaniem osób dorosłych, edukacją i kształceniem tych osób, ale zajmuje się także ich samorozwojem, stymulacją rozwoju i działaniem terapeutycznym. Ile w dorosłości jest progresu, ile regresu? Opisując dorosłość poprzez pryzmat procesów rozwojowych zwracam uwagę, że rozwój to nie tylko proces zmian progresywnych, ale także zmian regresywnych. W okresie dorosłości zmniejsza się aktywność poznawcza i emocjonalna, a zatem spada koncentracja uwagi, myślenia, pamięci, zdarza się

mniejsza motywacja do pracy, obniżony nastrój, uczucie przemęczenia czy osłabiona kreatywność. Te problemy mogą narastać. To czy narastać będą szybciej czy wolniej zależy od wielu czynników. Proszę spojrzeć na współczesny świat, zdarza się, że już niemowlakowi rodzice, będąc np. w galerii i chcąc by dziecko nie płakało dają do ręki: telefony, tablety, ipady. Do tego dochodzą głośne dźwięki płynące z mikrofonów, głosy innych ludzi a w domu ogromne telewizory, które „wchłaniają” dziecko i … dochodzi do przebodźcowania, przestymulowania dziecka, a co za tym idzie do zaburzeń słuchania. Drugi przykład: dorośli w okresie pandemii pracując zdalnie przez kilka godzin przed komputerem i z telefonem w ręce, kończąc pracę dalej korzystają ze sprzętu medialnego i tak przez kilkanaście godzin dziennie. Często dziwią się, że rozmawiając z drugą osobą nie mogą odpowiednio skoncentrować się na głosie rozmówcy, mimo że dobrze go słyszą. I tutaj podobnie jak u dzieci dochodzi do zaburzeń uwagi słuchowej. Podałam dwa przykłady, ale takie zaburzenia mogą wynikać z różnych przyczyn, zarówno fizjologicznych, jak i psychologicznych. W przezwyciężaniu tych problemów mogą nam pomóc współczesne terapie. Jedną z takich terapii jest Metoda TOMATISA®, która pomaga lepiej słuchać, a nie lepiej słyszeć. Metodę stworzył Alfred Tomatis, francuski otolaryngolog, który w latach 50 tych XX wieku wskazał na zależność pomiędzy uchem a głosem i różnicę między słuchaniem a słyszeniem.

“O

pisując dorosłość poprzez pryzmat procesów rozwojowych zwracam uwagę, że rozwój to nie tylko proces zmian progresywnych, ale także zmian regresywnych...

str. 55


Czy i jak można zwiększyć potencjał człowieka w zakresie uczenia się? Istnieje wiele metod uczenia się, ale według współczesnych koncepcji, uczenie się zakłada zdolność mózgu do nieustannej reorganizacji sieci neuronów w celu przyswojenia nowej wiedzy i nowych umiejętności. To zjawisko nosi nazwę plastyczności mózgu. Terapia TOMATISA pozytywnie wpływa na plastyczność mózgu. Do prawidłowego działania mózg potrzebuje przede wszystkim stymulacji, a ponad 80% tej stymulacji zapewnia ucho. Niezależnie od tego, czy czuwamy czy też śpimy, ucho nieustannie bombarduje mózg różnymi bodźcami. Alfred Tomatis podkreślał, że ucho związane jest nie tylko ze słyszeniem i słuchaniem otoczenia, ale odgrywa też inne role. W uchu wewnętrznym, znajduje się narząd równowagi oraz kanały półkoliste, odpowiedzialne za naszą równowagę i orientację w przestrzeni. Dźwięk ma również wpływ na naszą motorykę. Według niego niskie częstotliwości mają większy wpływ na sferę motoryczną, natomiast wysokie – na sferę intelektualną. Ponadto wysokie dźwięki mają duży efekt stymulujący. Twierdził także, że istnieje jeszcze trzecia funkcja ucha – energetyzująca, w której ucho dostarcza mózgowi energii koniecznej do

optymalnego funkcjonowania. Zatem trening słuchowy wspomaga rozwój na przyswajanie wiedzy. XXI wiek to Industry 4.0, rozproszone zespoły, szum informacyjny... Jak znaleźć dobry sposób na koncentrację? Nowe technologie i rozwiązania mogą wspomagać nasz rozwój. Nie tylko pedagogiczne metody tradycyjne, ale przede wszystkim te innowacyjne mogą wspomóc rozwój zarówno dzieci jak i osób dorosłych, zwiększyć aktywność poznawczą i emocjonalną, a tym samym wydłużyć czas koncentracji uwagi. W Metodzie TOMATISA® korzysta się z takich urządzeń, jak: TLTS® (do badania uwagi słuchowej), Solisten® czy TalksUp®. TalksUp to profesjonalny, innowacyjny i niewielki sprzęt, który w czasie rzeczywistym przetwarza głos i muzykę. Metoda TOMATISA®, potwierdzona jest przez ponad 80 badań naukowych i klinicznych, nie przestaje zadziwiać i budzić zainteresowanie naukowców. Sam Alfred Tomatis wydał 14 książek i szereg publikacji. Z licznymi badaniami naukowymi i publikacjami, które wykazują skuteczność w różnych obszarach jej zastosowania można zapoznać się na stronie Tomatisa.

str. 56


“ str. 57


“D

zięki powtarzanym i nieprzewidywalnym kontrastom dźwiękowym mózg stopniowo uczy się uwagi słuchowej.

Co to jest Terapia Tomatisa?

Terapia TOMATISA® to naturalny sposób stymulacji neurosensorycznej. Jest to terapia, która może stanowić uzupełnienie innych metod terapeutycznych lub pedagogicznych. Metoda ta działa dzięki wspomnianemu wcześniej przenośnemu urządzeniu o nazwie TalksUp®. Podczas seansów słuchowych płynąca przez słuchawki muzyka charakteryzuje się nagłymi zmianami kontrastów, zależnymi od barwy i natężenia dźwięku. Kontrasty te są niemożliwe do przewidzenia, zaskakują one mózg, który automatycznie zwraca na nie szczególną uwagę. Dzięki powtarzanym i nieprzewidywalnym kontrastom dźwiękowym mózg stopniowo uczy się uwagi słuchowej. Muzyka przekazywana jest drogą przewodnictwa powietrznego, jak i kostnego. Podczas seansów dziecko czy osoba dorosła słucha odpowiednio przetworzonej muzyki. Jako materiału dźwiękowego wykorzystuje się utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta, ponieważ jego muzyka charakteryzuje się dużą dynamiką, ma silne działanie stymulujące. Innym wykorzystywanym rodzajem muzyki są chorały gregoriańskie, które mają działanie uspakajające, wyciszające oraz ugruntowujące w sferze fizycznej. Ważne jest indywidualne podejście do każdego dziecka czy osoby dorosłej. Kto może z tej terapii skorzystać? Terapia TOMATISA skierowana jest do dzieci i dorosłych w każdym wieku. Jest to metoda uzupełniająca inne profesjonalne metody wsparcia. Możemy ją stosować gdy występują: problemy w uczeniu, np. trudności w czytaniu i pisaniu; zabu-

rzenia uwagi; problemy związane z komunikacją np. niechęć do komunikowania się z innymi, brak płynności wypowiedzi, brak precyzji w artykulacji, jąkanie, opóźniony rozwój mowy, wady wymowy; zaburzenia emocjonalne, wszelkie stany lękowe, stres, depresja; zaburzenia psychomotoryczne - słaba koordynacja prawej i lewej strony ciała; zaburzenia ze spektrum autyzmu; całościowe zaburzenia rozwoju. Terapia ta może stanowić wsparcie dla rozwoju osobistego i obniżonego samopoczucia, gdy brakuje nam motywacji do pracy, towarzyszy obniżony nastrój, uczucie przemęczenia i osłabiona kreatywność. Może przyczynić się do muzykalności (poprawa emisji głosu) i wsparcia nauki języków obcych poprzez przyswojenie rytmu danego języka. Z kim dzieliła się Pani swoim doświadczeniem ? Moje zainteresowania badawcze oscylują wokół wspomnianej andragogiki oraz kształcenia osób ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Aktualnie współpracuję ze Stowarzyszeniem Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych w Katowicach, wsparłam terapeutycznie liczne przedszkola w Katowicach. Metropolia Śląska jest miejscem, które stwarza możliwości do kontaktów z różnymi odbiorcami, na przykład podczas spotkań konferencyjnych, warsztatów, szkoleń, seminariów mam możliwość poznania innych specjalistów i wymiany poglądów. Lubię śląskie festiwale. Dzieliłam się wiedzą podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Ekspresji Dziecięcej, jak również z niej korzystałam szczególnie podczas Śląskiego Festiwalu Nauki, który jest największym wydarzeniem popularnonaukowym w kraju.

str. 58


“Z rozrzewnieniem wspominam sztandarowe wydarzenia kulturalne, w których uczestniczyłam obok tysięcy innych osób...

Czym jest dla Pani Śląsk? Pomimo tego, że nie mam korzeni śląskich, od urodzenia jestem związana z Katowicami. Czuję się Ślązaczką. Dla mnie Śląsk, to Park Śląski -moje dzieciństwo i dorosłość związane są z tym miejscem. Park to oaza zieleni- stawy, sadzawki, liczne gatunki drzew i krzewów, rozległe łąki, które podziwiam podczas spacerów i uprawiania nordic walking. ZOO, Wesołe Miasteczko, Fala, Planetarium czy Skansen, to miejsca pełne wspomnień. Śląsk to Rawa Blues, koncerty w filharmonii czy NOSPR. Śląsk to architektura - ciągle odkrywam piękno naszego regionu. Zafascynowana jestem zabytkową dzielnicą Nikiszowiec, z rynkiem, familokami z czerwonymi okienicami, kościołem św. Anny z cudownymi witrażami Georga Schneidera z Ratyzbony i zabytkowymi organami braci Rieger z Krnowa. Kiedyś ta dzielnica nie cieszyła się dobrą opinią, jednak od kilku lat to bardzo atrakcyjne miejsce dla miejscowych

str. 59

i turystów, którego nie można przeoczyć będąc na Śląsku. Z rozrzewnieniem wspominam sztandarowe wydarzenia kulturalne, w których uczestniczyłam obok tysięcy innych osób: Jarmark na Nikiszu, Odpust u Babci Anny czy Industriada. Nikiszowiec oprócz Spodka, chorzowskiego ZOO, Parku Rozrywki stał się wizytówką i symbolem Katowic. Niezwykłość Nikiszowca przedstawił Kazimierz Kutz, w filmie Sól ziemi czarnej. Nie można nie wspomnieć o Grupie Janowskiej – artystach plastykach, których połączyła wspólnota kulturowa, miejsce zamieszkania w osiedlach robotniczych Janowa oraz praca w kopalni „Wieczorek”. W styczniu bieżącego roku zmarł ostatni twórca tej grupy- Erwin Sówka, malarz z Grupy Janowskiej, który właśnie Nikisz najczęściej malował na swoich obrazach. Z dr Anną Borzęcką rozmawiała Agnieszka Twaróg- Kanus



Osobowości

str. 61


Najpierw pokaż co potrafisz... – rozmowa z Jolantą Milas Fot. Maja Maciejko

Aktywna, niezależna, spełniona rodzinnie. Kobieta sukcesu. Przedsiębiorca i youtuberka Jolanta Milas – bo o niej mowa - od wielu lat z powodzeniem prowadzi agencję doradztwa personalnego. Wykonywała projekty rekrutacyjne na różne stanowiska, włącznie z tymi najwyższymi w międzynarodowych korporacjach. Wcześniej była specjalistką w eksporcie polskich wyrobów hutniczych na cały świat. To doświadczenie pozwoliło jej poznać specyfikę funkcjonowania największych firm nie tylko w Polsce, ale i za granicą, a także sposoby organizacji pracy, weryfikacji i rekrutacji pracowników. Co ciekawe, jest również producentem i wraz z Tomaszem Jacykowem gospodarzem programu telewizyjnego „Z kamerą wśród posłów”. To program społeczno- satyryczny, w którym nie ma mowy o polityce, ale o ludziach, ich pasjach, rodzinach i oczywiście o ubiorach. Program można oglądać na kanale Prime Video „Amazon” w trzech wersjach językowych: polskiej, angielskiej i niemieckiej. Jest również twórczynią autorskiego programu na kanale You Tube „U Jolanty Milas” gdzie spotyka się i rozmawia z wieloma znamienitymi gośćmi jak np.: profesor Robert Gwiazdowski, Mirosław Neinert, mecenas Grzegorz Długi, profesor Marcin Matczak, Tomasz Jacyków, Rafał Ziemkiewicz, Dr Anna Stępień, Andrzej Sośnierz i wielu innych. Lubi gości (i nie tylko np. Artur Andrus) obdarowywać charakterystycznymi śląskimi kapeluszami by podkreślić swe regionalne przywiązanie. Chyba coraz bardziej widoczne jest jej rosnące zainteresowanie polityką. Czy faktycznie to jest właściwa droga, aby działalnością publiczną i polityką zajmowały się osoby, które już wykazały się w innych dziedzinach? Dowiedzmy się.

str. 62


Pani Jolu jaka jest i czym dla Pani jest Śląskość? Bogactwem każdego państwa jest jego różnorodność. Przecież społeczeństwo i państwo składa się z wielu ludzi - u nas z dziesiątków milionów. To ta zbiorowość tworzy państwo. Czym różnorodność jest silniejsza, lecz działająca razem, tym silniejsze jest państwo. W Polsce żyje grupa obywateli, która ma własne poczucie tożsamości, która określa siebie samych jako Ślązacy. Niestety jest to urzędowo niedostrzegane, a poza Śląskiem pomijane albo buduje się pewne stereotypy i to z reguły negatywnie. Zapominamy, że żyjemy w kraju demokratycznym i określenie się obywateli w takiej czy innej etniczności choć ma znaczenie, to jednak nie jest to najważniejsze dla oceny osoby. Pierwszorzędne znaczenie ma jednak to, że państwo jak i społeczeństwo mają prawo i obowiązek opiekować się swoją różnorodnością. Dlatego potrzebne jest uznanie tego, że są ludzie na Śląsku, którzy mówią w inny sposób. Mnie jako mieszkańca mało obchodzi, czy według naukowych analiz jest to język czy to jest gwara czy też to odmiana czegoś tam? To nie ma w zupełności znaczenia. Znaczenie ma to czy ludzie chcą tak mówić, czy ludzie tak mówią i czy my wszyscy staramy się kultywować i rozwijać tę różnorodność i starać się, aby nie zaginęła. Ileś języków w Polsce już zniknęło – przykładowo język wilamowski - już podobno tylko kilkanaście osób go używa. Dlatego ślonsko godka zasługuje na ochronę - taką ochronę jak ma przykładowo kaszubski. Ochrona oznacza rozwój – bo to oznacza przeznaczenie środków, aby godkę fachowo opracować, ujednolicać i nauczać. Wszyscy wiemy, że w ramach śląskiego inaczej się mówi w Bytomiu, Raciborzu czy Rybniku. Wobec tego to wszystko wymaga pracy, katalogowania, porządkowania i to jest coś co wzbogaci Polskę jako całość. Najgorsi są ci, którzy tego nie rozumieją i uważają, że to ma cokolwiek wspólnego z odrywaniem czegoś od Polski itd. Jest to nawet zabawne, bo godka używana jest też na niektórych obszarach Czech. W obecnej, wspólnej i otwartej Europie odbieranie tego w kategoriach granic jest po prostu dziecinadą. Ślązacy, obojętnie jakiej opcji – nie odczuwają potrzeby zmiany granic – natomiast odczuwają wielką potrzebę, aby ich kultura i sposób mówienia – ślonsko godka - była dostrzeżona. Aby o nią dbano i aby była wola polityczna i środki - żeby o nią dbać. Aby uczono jej i o niej w szkołach, używano w wydawnictwach, w mediach. Chcą, aby odwrócić trend ostatnich kilkudziesięciu, prawie stu lat, uznawania śląskiego za coś wstydliwego. Przecież wiemy, że doprowadzono z jednej strony do sporego uproszczenia a potem wulgaryzacji tej mowy – co teraz trzeba oczyścić – a z drugiej strony wpojono jakieś zażenowanie – że jak ktoś mówi po śląsku, to jest traktowany przez tzw. „prawdziwych” Polaków jako coś gorszego, jako obcy element. Ślązacy są tutaj u siebie – nie są obcym elementem. Jestem Ślązaczką z dziada pradziada – jestem z tego dumna i uważam, że to wzbogaca, że tacy ludzie jak ja mają możliwość wzbogacać cały nasz kraj, a skoro to wzbogaca to też Polska powinna dać coś w drugą stronę – czyli szacunek i wsparcie. Tylko ludzie źli albo nierozsądni straszą

str. 63


różnością i podsycają emocje antyśląskie. Tworzenie demonów jest po to by nas dzielić i osłabiać. Niektórzy ciągle hołdują idei „dziel i rządź”. Ja śląskie elementy wrzuciłam nawet do swojego rap-klipu w ramach akcji #hot16Challenge. Proszę przybliżyć nam Pani działalność telewizyjną, You Tubową Programy „Z kamerą wśród posłów” powstawały w momencie rosnącego – co zresztą nadal trwa- wielkiego sporu i pogłębiającego się podziału, wielkiej politycznej kłótni, okropnej bitwy plemion. Cel był właśnie taki, żeby pokazać, że bezsensowny jest taki podział, że to wszystko są ludzie z krwi i kości – czasami bardzo fajni. W pierwszym odcinku dobrałam posłów z wszystkich opcji politycznych, którzy zanim poszli do polityki – to sobie bardzo dobrze poradzili w życiu rodzinnym, zawodowym czy materialnie. W kolejnych pokazywałam umiejętności współdziałania, pokonania różnic, żeby coś zrobić np. ugotować wspólnie obiad czy nawet wspólnie umyć naczynia. Ideą było to co mi przyświeca, że do polityki powinni iść ludzie przede wszystkim normalni, z krwi i kości, po drugie ludzie, którzy już czegoś dokonali poza polityką, mają zaplecze i chcą teraz te dokonania, swoje doświadczenia jak również swój wolny czas, a czasami i pieniądze przeznaczyć na rzecz dobra wspólnego. Tego rodzaju ludzie byliby bardziej przydatni w polityce, na pewno bardziej niż niektórzy powszechnie znani. W Szwajcarii jeden z głównych przedmiotów debaty publicznej to – czy właściwi ludzie są wybierani do polityki? Program ma również zacięcie obyczajowo satyryczne. Chodziło mi o pokazanie jak się politycy ubierają, a jak się powinni ubierać. Chciałam też dowcipnie, czy raczej „z przymrużeniem oka”, pokazać tych ludzi w pracy i panujące nastroje w sejmie i chyba to się udało. Obecna polityka jest taka, że media w tym główne telewizje, są tak zainteresowane podlewaniem konfliktów i walki politycznej, że nie byłyby zainteresowane programem, który buduje wspólnotę i nie podsyca wojny plemiennej.

Dlatego nie zdecydowałam się dać tego do naszych mediów, a do mediów, poza tym głównym trendem. Aby znaleźć program wystarczy wpisać tytuł „Z kamerą wśród posłów” do wyszukiwarki internetowej. Program jest dostępny w języku polskim, angielskim, niemieckim prawie na całym świecie na PRIME VIDEO AMAZON. Ta sama idea, która przyświecała stworzeniu tego programu telewizyjnego jest kontynuowana na moim kanale na youtube, w programie „U Jolanty Milas” gdzie stawiam pytania trudnym rozmówcom. Jak Pandemia, Pani zdaniem, zmieniła świat? Pandemia zmieniła wszystko. Moje życie i działalność społeczna polegała na kontaktach z ludźmi a to w tej chwili jest uniemożliwione. Pozostały media społecznościowe, ale wszyscy doskonale wiemy, że media społecznościowe nie zastąpią normalnego kontaktu ludzi i nie powinny go zastępować. Być może młodsze pokolenie wpadło w tę pułapkę, ale to nie jest dobrze, że ludzie się będą coraz mniej znali – i to tylko z mediów społecznościowych. Jest to tym bardziej niebezpieczne, gdy jak obserwujemy ostatnio, a Australia i Ameryka są dobrymi przykładami, media społecznościowe albo ich właściciele mają swoje interesy – niekoniecznie zbieżne z interesami nas, zwyczajnych ludzi. W tym momencie jestem zmuszona funkcjonować w mediach społecznościowych – jednak liczę na to, że to się skończy i wszystko wróci do normalnego życia. Jako headhunter doskonale wiem, że żadne CV nie zastąpi chwili rozmowy na żywo – tak samo wiem, że życie społeczne musi być też „na żywo” i musimy wrócić do normalnych kontaktów, bo bezpośrednia rozmowa bardzo dużo nam daje i bardzo dużo mówi o człowieku. Dziękuję za rozmowę

rozmawiał Jacek Adamczyk

str. 64


Podróże

NOWA ZELANDIA kraina długiej białej chmury. – tekst Dominika Rojecka

str. 65


Aotearoa - Maoryska nazwa Nowej Zelandii, w której chmury stały się stałym gościem, żeby nie powiedzieć, że gospodarzem. W końcu to jedno z miejsc na świecie z najwyższą roczną sumą opadów. Na południowej wyspie, która jest celem tej wyprawy, ląduję z upalnego Sydney, które zdążyło już przyzwyczaić do pięknej słonecznej pogody i wszechogarniającego żaru. A tutaj, tuż po wylądowaniu w Christchurch, od razu widać na niebie senne obłoczki, które sprawiają że tę „niepewność” pogody czuć w powietrzu. Nowa Zelandia to miejsce, gdzie można karmić zmysły, więc zwiedzanie południowej wyspy czas rozpocząć. Przygodo na końcu świata, czas START!

str. 66


PRZYSTANEK ARTHUR’S PASS – POCZĄTEK BEZKRESU Południowa wyspa ma charakter górzysty. Taki też charakter ma Park Narodowy Arthur’s Pass w południowych Alpach. Pierwszy pośredni przystanek w kierunku zachodniego brzegu wyspy. Droga tam daje pierwsze wyobrażenie, czego można się podziewać po południowej wyspie. To co uderza, to ogromne przestrzenie. Góry, pagórki, skałki i kamienie, rozliczne jeziorka komponują krajobraz niezwykły. Natura ma w sobie energię piękna, a jednocześnie surowości i niedostępności. W przydrożnej restauracji, podczas kawowej przerwy, na stole siada drapieżna papuga kea. Lokalny endemit. Za chwilę ściągają kolejne, by zabawiać swym pięknem również innych gości restauracji. Gatunek kea, to jedyne na świecie papugi górskie. Niezwykła mieszanka wyglądu, jak i osobowości. Ich wygląd to połącznie orła z papugą. Upierzona na zielono, jak Nowa Zelandia, z płomieniem po wewnętrznej stronie skrzydeł. Z jednej strony papuga kea oskarżana jest o zabijanie, czy ranienie owiec, z drugiej szanowana jako najinteligentniejsza z papug. Do tego, jak to typowa papuga niezwykle ciekawska, gotowa na nawiązywanie nowych znajomości. Siada bardzo blisko, na wyciągniecie ręki, widać, że zdążyła się na dobre oswoić a i ma interes w takich znajomościach. Pewnie nie bezinteresownie, bo licząc na łatwy posiłek, ale w zamian kea daje poczuć obcowanie z wyjątkowym pięknem. Wokół przełęczy Arthur’s Pass rozciąga się park narodowy, na terenie którego można znaleźć, aż szesnaście szczytów powyżej 2000 m.n.p.m Wiele jest miejsc do pieszych wycieczek, dzięki rozlicznym szlakom, prowadzącym w różne strony. Przejażdżka samochodem jest również ciekawa, ze względu na rozliczne punkty widokowe, których jest wiele i które dają dobry pogląd na krajobraz. Park narodowy, jak cała wyspa południowa nie rozpieszczają pogodą, póki co jest jednak przyjaźnie.

str. 67


PRZYSTANEK HOKITIKA – WĄWÓZ I KRZESŁO NA PLAŻY Pogoda jeszcze niby dobra, ale już widać, że chmury intensywnie knują na niebie. Przed wjazdem do miasta obowiązkowa wizyta w wąwozie – Hokitika Gorge. W zasadzie wizyta w wąwozie jest celem tego postoju, a miasto jest jedynie przy okazji. I wreszcie jest, wreszcie nawigacja pokazuje cel podróży. Spośród zieleni wyłania się powoli wąwóz. Ukryty w bogactwie roślinności tak soczystej i gęstej, że stanowiącej wręcz żywą ścianę. Można bez trudu dostrzec przynajmniej kilka rodzajów paproci, które widać, że mają się tu bardzo dobrze. Pnie drzew są porośnięte mchami, porostami. Pnącza oplatają pnie, a z gałęzi zwisają grube liany. Bogata roślinność ukrywa przed ciekawskimi to, co najlepsze. Wąwóz wypełniony błękitnoturkusową wodą, przepasany drewnianym mostem. Do tego cudowny zapach, esencja natury w pełnej krasie. A co najważniejsze, prawie żadnych turystów, jakby natura dawkowała swoje uroki jedynie wybranym. Oczywiście nadchodzi to co nieuniknione. Zaczyna padać, najpierw delikatnie dając jeszcze nadzieję na zmianę, ale potem już bezlitośnie. Kraj długiej białej chmury przypomina o swoim charakterze… Miasto Hokitika, które miało być jedynie dodatkiem do zwiedzania tego regionu okazuje się ciekawym odkryciem. Być może dlatego, że nie było względem niego większych turystycznych oczekiwań. Tymczasem Hokitika wita maleńką ogólnodostępną pralnią, w której można wysuszyć przemoczone ubranie, co jest kluczowe dla dalszego losu wyprawy. Miasto niegdyś górnicze. Dzięki gorączce złota było w pewnym momencie najludniejszym miastem Nowej Zelandii. Dziś sławne dzięki jadeitowi. Wokół więc masa sklepów i sklepików z jadeitową biżuterią i ozdobami. Jedyny zabytek w tej miejscowości, czyli wieża zegarowa to największy i raczej jedyny ciekawy okaz architektoniczny w miejscowości, więcej jednak nie trzeba. Za to plaża jest wyjątkowa. Plaża w Hokitice jest jednym z najlepszych punktów widokowych zachodu słońca na wybrzeżu. Dodaje miejscowości niezwykłego smaku, otwierając Hokitikę na Morze Tasmana. Na plaży jest charakterystyczny dla tego miejsca napis – instalacja utworzona z wyrzuconych przez morze konarów drzew, ułożonych w słowo – HOKITIKA. Wreszcie jest też kolorowe krzesło, które widać na wielu pocztówkach z regionu i na którym można usiąść i podumać. Te charakterystyczne elementy, a do tego parkujące nieopodal hipisowskiej kampery, sprawiają że klimat plaży czyni z niej bardziej miejsce do zabawy i spędzania czasu na refleksyjnej tułaczce po brzegu, niż typowego plażowania.

str. 68


PRZYSTANEK TEKAPO – NATURA WZNIESIONA NA OŁTARZE Doga ku jeziorom prowadzi majestatycznymi pustkowiami. Ruch jest mały, chwilami żywej duszy. Dookoła widok gór i zboczy porośniętych obłoczkami owiec. Owce – wizytówka południowej wyspy. Wełniane sylwetki ciągną się aż po horyzont. Szacuje się, że w Nowej Zelandii na jedną osobę przypadka około 8 owiec. Nic więc dziwnego, że na drugim miejscu na podium „zwierząt narodowych” Nowej Zelandii, zaraz po kiwi, dumnie beczy owca. Okoliczne sklepiki pełne są pamiątek z tymi zwierzętami, aż chwilami nie jest się pewnym, czy nie przeniosło się na Krupówki. Baranina równie często gości na talerzu, co na stokach. Taki urok, takie koło życia. Owcze koło życia. Wreszcie nadszedł czas jezior. Na początek jezioro Tekapo. Wyłania się majestatyczne, otoczone górami parku narodowego Mount Cook. Tak piękne, że aż bezwstydne. Miejsce magiczne. Pierwsze miejsce, gdzie turystów jest znacznie więcej. A właściwie wypadło by napisać, gdzie turyści zaczynają się pojawiać. Tekapo to polodowcowe jezioro, które dostarcza wyjątkowych wrażeń estetycznych. Krystalicznie czyste, ogromne, turkusowe, że aż bolą oczy. A wokół łąki, skały z ośnieżonymi szczytami. Kraina elfów i magii. Do tego punkt charakterystyczny dla tego miejsca. Stary kamienny kościółek. Oczywiście Kościół Dobrego Pasterza, bo jakże w tym miejscu mogłoby być inaczej. Wybudowany w 1935 r. zaprojektowany w oparciu o malarskie szkice, sam jest niczym malowany na tle jeziora. Uwagę zwraca niezwykły ołtarz. Został ograniczony jedynie do kamiennej mensy. A główny ołtarz to okno prezbiterium, z którego roztacza się widok na jezioro Tekapo. Niezwykły symbolizm, ołtarz natury. Tuż obok ciągnie się jezioro Pukaki, zupełnie nie ustępujące swoją urodą Tekapo. Dłuższym brzegiem jeziora zmierza droga dojazdowa do Mt Cook Village. Po drodze wiele punktów widokowych, gdzie można się zatrzymać na zdjęcia. Opóźnia to bardzo dalszą podróż, bo właśnie nie sposób przestać się zatrzymywać.

str. 69


PRZYSTANEK MOUNT COOK VILLAGE – WOKÓŁ GÓRY NA KOŃCU ŚWIATA Mount Cook Village, znajduje się w nowozelandzkim parku narodowym Aoraki/Mount Cook, zaledwie 15 kilometrów na południe od szczytu najwyższej góry kraju, zwanej w języki Maorysów Aoraki. Góra Cooka to najwyższy szczyt Nowej Zelandii, który znajduje się w łańcuchu górskim ciągnącym się wzdłuż zachodniego wybrzeża południowej wyspy. Jako nieliczna, Góra Cooka zmniejszyła swoją wysokość w wyniku osunięcia się skał. Jej wysokość pierwotnie wynosiła 3 764 m n.p.m., jednak w grudniu 1991 r. jest wysokość zmniejszyła się o 10 m, zaś w roku 1996 r. o kolejne 30 m. Na zboczach góry ciągną się dwa lodowce górskie – Lodowiec Tasmana i Hookera. Okolice Parku Narodowego Mt Cook, Tekapo, Twizel, Mount Cook Village tworzą Rezerwat słynny z … ciemności. Rezerwat Nocnego Nieba, cieszy się niezwykłą popularnością. To właśnie tu, w bezchmurne noce widać miliony gwiazd. Zanieczyszczenie światłem jest praktycznie zerowe, dzięki czemu można kontemplować niezwykłe kosmiczne widoki. Osoby szukającego „zorganizowanych” obserwacji zostaną obsłużone przez uniwersyteckie obserwatorium na szczycie Mount John w Tekapo. Widok rzeczywiście magiczny, gdyż obserwatorium zyskuje na tym, że jest wyniesione ponad okolicę, z widokiem na ogromne jezioro. Ale miejsca jest dosyć również dla samotników, stroniących od zorganizowanego zwiedzania. Miejsca jest tyle, że wystarczy się zatrzymać na poboczu krajowej drogi, punktach widokowych przy jeziorach, czy po prostu pójść przed siebie, by zanurzyć się w ciemności i podziwiać południową hemisferę z malowniczą Drogą Mleczną. W samym Mount Cook Village praktycznie niczego nie ma, oprócz kilku hosteli i pola namiotowego. Nie ma nawet sklepu spożywczego. Cudownie miejsce dla samotników i odludków. Mount Cook Village stanowi jednak świetną bazę wypadową, a Park Narodowy dostarcza wielu atrakcji. Tras trekkingowych nie ma zbyt dużo, ale za to są naprawdę piękne i ewidentnie różnią się od typowych górskich ścieżek. Szlaki prowadzą przez wzniesienia oraz liczne mosty linowe. Z punktów widokowych można obserwować szczyty, w tym Górę Cooka. To również miejsce na chwilę zastanowienia się nad zmianami klimatu. O wszechobecnej degradacji klimatu przypomina Jezioro Tasmana. Jeszcze przed 1973 r. Jezioro Tasmana w ogóle nie istniało. Od Lodowca Tasmana, największego lodowca górskiego w Nowej Zelandii, oderwało się sporo dużych fragmentów lodu, które dały początek jezioru. Wzrost Jeziora Tasmana, to również bezpośredni wynik trzęsienia ziemi w Christchurch, które miało miejsce w lutym 2011 roku. Wówczas od lodowca odłamał się kawał lodu o masie 30 milionów ton. Wpadając do jeziora utworzył falę przypływową o wysokości trzech i pół metra. Ten region jest też bardzo ważny dla rozwoju alpinizmu. 29 maja 1953 roku Nowozelandczyk Edmund Hillary i nepalski Szerpa Tenzing Norgay jako pierwsi ludzie zdobyli Mount Everest – najwyższy szczyt świata. Sukces przypisuje się doświadczeniu, jakie Edmund Hillary zdobył wspinając się właśnie na Mount Cook. Nowozelandzkim Alpom przypisuje się bowiem dużo podobieństwo do Himalajów. Dzisiaj można podziwiać brązowy posąg Hillarego stojący przed The Hermotage Hotel w Mount Coon, a sam Hilary codziennie spogląda, w towarzystwie hoiho – żółtookiego pingwina z nowozelandzkiej pięciodolarówki.

str. 70


PRZYSTANEK OAMARU – PINGWINY I STEAMPUNK Miasto charakterystyczne, pełne niepasujących do siebie z pozoru elementów, które składają się jednak w logiczną układankę. Kolejne prawie puste miejsce, jakby tu na końcu świata nikogo nie było. Pierwsze co rzuca się w oczy, to bogata kolekcja wiktoriańskiej architektury. Harbour Street to prawdziwa szkatułka z której wysypują się kolejne perełki XIX wiecznej architektury. W Oamaru wita też podróżnych malutka stacyjka kolejowa, chyba jedna z ładniejszych na świecie. Czasami zatrzymuje się na niej stary pociąg, który przejeżdża przez starą część miasta. I nagle z tym urokliwym, wręcz sielankowym klimatem zderza się Steampunk HQ. Trudno nawet określić czym do końca jest. Chyba można go uznać, za rodzaj ekscentrycznej instalacji, rodzaju galerii, muzeum nasiąkniętego surrealizmem. Chwilami przerażającego, ale z pewnością wciągającego. Na dziedzińcu na zewnątrz jest kilka dziwacznych urządzeń i pojazdów prowadzonych przez upiory. Stampunk HQ jest bardzo interaktywny – można się na niego wpinać, zaglądać do przerażających wnętrz, by osobiście wziąć udział w tej przedziwnej grotesce. Kolejny puzzel wśród atrakcji Oamaru to Teatr Małych niebieskich pingwinów. Znajduje się blisko nadbrzeża. Jest to płatne, zorganizowane wodowisko. Zaczynać się powinno w okolicach zachodu słońca, kiedy pingwiny wracają z morza, do swoich domostw. Pingwiny wracają do małych domków, które wybudowali im organizatorzy, ku uciesze turystów. Niebieskie pingwiny to najmniejsze pingwiny świata o średnim wzroście wynoszącym zaledwie 33 cm. W teatrze pingwinów zasiada się na trybunach i czeka, aż małe stworki powrócą na brzeg, by spędzić noc na lądzie. Zdjęć nie można im robić, o czym przypominają rozliczne tabliczki z zakazami. W powietrzu czuć niecierpliwość w oczekiwaniu zgromadzonych. Wszyscy są bardzo ciekawi, a przybyszów nie widać. Na szczęście jest tam molo pełne ptaków, które po części rekompensuje długie oczekiwanie. Wreszcie są. Pojedyncze sztuki wychodzą z morza. Niektóre mkną prosto do domków, inne pozwalają nieco nacieszyć oko turystów. Obraz jest jednak daleki, od tego przedstawionego na zdjęciach zamieszczonych na ulotce reklamującej całe przedsięwzięcie. Po wyjściu z komercyjnego teatru, czeka jednak niespodzianka. Po nadbrzeżu biegną pingwiny, dezerterzy, które nie były zainteresowane udziałem w widowisku. Można je swobodnie podziwiać, praktycznie dotknąć, cieszyć się czystym obcowaniem z naturą. W każdym razie kolejny dowód na to, że najlepsze rzeczy w życiu są za darmo. I chociaż miasto wydaje się totalnie ciche, kolejną niespodzianką wieczoru jest pub, który do późnych godzin tętni życiem. Przy akompaniamencie największych hitów lat 80-tych bawią się lokalni mieszkańcy. Są też Maorysi zasymilowani z emigrantami, na przybyszów patrzą życzliwie. Można się poczuć bardzo swojsko, choć na końcu świata.

str. 71


PRZYSTANEK KAKA POINT I LATARNIA MORSKA Kaka Point – miejsce magiczne. Mała osada z pięknymi plażami, której niezwykłego smaku dodaje Nugget Point z maleńką latarnią morską. Miejsce znane, uwiecznione na wielu oferowanych w internecie tapetach, czy pocztówkach z regionu, cieszy się zasłużoną sławą. Do latarni zmierza się wąskim cyplem otwierającym południową wyspę na ocean. Niebo styka się z głębią wody, fale uderzają o brzeg. Idąc do celu patrzy się na wielki błękit. U podnóża skał, przy brzegu kłębią się kolonie fok, bawiące się w falach. Można tez spostrzec lwy morskie. Mający więcej szczęścia widują delfiny lub żółtookie pingwiny. Sama latarnia kusi urokiem. Latarnia została zbudowana w latach 1869-70, ma 9,5 m wysokości i znajduje się 76 m n.p.m. i jest urokliwym wykończeniem wybrzeża, chłostanym przez wysokie fale.

PRZYSTANEK PLAŻA KOEHOKE I KOSMICZNE KULE Tuż niedaleko kolejny cud natury. Oto plaża, a na niej spoczywają wielkie kuliste głazy, niczym porozrzucane jaja dinozaurów. Skąd to i dlaczego? Głazy Moeraki (Moeraki Boulders) – to grupa dużych, kulistych konkrecji występujących na plaży Koehoke, na wybrzeżu regionu Otago, południowej wyspy. Ich szare zabawienie przypomina nieco krajobraz księżycowy. Wyglądają jakby rodziły się na brzegu i podążały w stronę morza. Niektóre wędrują pojedynczo, inne grupami. Ich liczba robi wrażenie. Widok niezwykły. A wszystko to za sprawą erozji występującego na wybrzeżu mułowca, wywołanej przez fale uderzające o brzeg. To fala sprawia, że wybrzeże uwalnia regularnie nowe kule, które toczą się następnie w kierunku morza, jakby ich misją było płynąć, nie zważając na gabaryt. Maorysi twierdzą w swych legendach, że głazy to resztki koszy na węgorzy i tykw, które zostały wyrzucone na brzeg ze statku. Z kolei klify wychodzące w morze, to kadłub statku, a położony w pobliżu cypel, to ciało kapitana. Być może coś w tym jest, że tak ciągną do morza. Widok niesamowity.

str. 72


PRZYSTANEK ZATOKA MILFORDA I KASKADY ZE SKAŁ Droga do Zatoki Milforda prowadzi z Queenstown. Zatoka Milforda jest częścią regionu Fiordland południowej części Wyspy Południowej, jest parkiem narodowym Nowej Zelandii wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Uformowana przez lodowiec, który wyżłobił rów spływając do morza. Unikatowa flora i fauna jest wynikiem sąsiadowania ze sobą słonych i słodkich wód, tworzących środowisko będące po części jeziorem i oceanem. Jest to region, w którym biegnie jeden z najsławniejszych szlaków turystycznych – Milford Track. Najsłynniejszy spacer w Nowej Zelandii, Milford Track, od ponad 150 lat zachwyca wędrowców. Alpejska sceneria oraz fiordy sprawiają, że wędrówka jest niezwykłą przygodą. Dlatego też rezerwację wejścia należy planować z dużym wyprzedzeniem, bo zamawiając na ostatnią chwilę można się rozczarować brakiem miejsc. Spacer prowadzi przez wiszące mosty. Na drodze Milford Track ukazują się dziewicze jeziora, szczyty górskie. Widoki na bezkresne zielone doliny. Można też poczuć mglisty oddech wodospadu Sutherland, najwyższego wodospadu w Nowej Zelandii. Oczywiście tak długi spacer nie może obejść się bez niespodzianek pogodowych. W słoneczny dzień trakt roztacza przed turystami sielankowe widoki. Sama podróż z Queenstow do Zatoki Milforda jest równie ciekawa, co jej cel. Niesamowita gęsta roślinność, która wydaje się aż przejaskrawiona swym kolorem. Wokół drogi pełno klifów, z których spływa kaskadami woda. Zatoka Milforda to jedno z najbardziej deszczowych miejsc na Ziemi. Statystyki są nieubłagane i podają, że tylko co trzeci dzień jest bezdeszczowy. W porcie duży ruch. Tłumy turystów są dosłownie wszędzie. Głownie Azjaci, polskich słów raczej nie słychać. Rejs po zatoce trwa około dwóch godzin. Prom podpływa pod skały, by ostatecznie zmierzać w kierunku otwartego morza. Sytuacja komplikuje się, gdy zaczyna mocno padać. Wiatr rzuca promem, trzeba się mocno trzymać. Mało kto zostaje na pokładzie. Prawie wszyscy chowają się w środku odtwarzając skrzętnie swoje dotychczasowe nagrania. A szkoda, bo najlepsze właśnie dopiero się zaczyna. Choć wiatr mocno wieje w twarz, a ubranie zaczyna być mokre, mimo peleryny szarpanej podmuchami, dopiero teraz widać piękno i dzikość krajobrazu. Kaskady jeszcze bardziej ożywają, czuć ich krople na twarzy gdy prom zbliża się ponownie do skał. Widok i przeżycie niesamowite, być może nawet ciekawsze, niż w słoneczny dzień.

str. 73


PRZYSTANEK QUEENSTOWN I POTĘŻNA DAWKA ADRENALINY Zupełna odmiana, po dotychczasowych bezkresach. Miasto tętni życiem i słusznie jest nazywane przez niektórych adrenalinową stolica świata. Queenstown jest znanym zimowym kurortem, zaś latem kusi ekstremalnymi sportami. Można skakać na bungy (pisane lokalnie właśnie w taki sposób) i to z kilku lokalizacji. Można tez cieszyć się pięknymi widokami jeziora Wakatipu, nad którym położone jest miasto. Na szczycie miasta znajduje się kompleks Skyline. W okolicach miasta znajdują się liczne trasy rowerowe, głównie do zjazdów na rowerach górskich. Zimą z kolei Queenstown zamienia się w kurort dla narciarzy i fanów sportów zimowych. Miasto działa na pełnych obrotach przez cały rok. Okolica oferuje też coś dla zwolenników górskich wycieczek. Można się wspiąć na Queenstown Hill, Bob’s Cove, czy podążyć szlakiem Ben Lomond. Niezależnie od wyboru, niesamowite widoki są gwarantowane. Lokalnym, lecz działającym globalnie dostawcą adrenaliny jest AJ Hackett, który kieruje się zasadą Live more. Fear less. Alan John Hackett to nowozelandzki skoczek i prekursor bungy. Rozwijając ten ekstremalny sport i swoją pasję inspirował się rytuałami z wysp Vanuatu. Szukał sposobu, by skoki z bungy były bezpieczne. Opierając się na nauce, używając matematycznych wzorów, w połowie lat osiemdziesiątych stworzył super – rozciągliwy, elastyczny sznur do skoków. AJ Hackett był oczywiście pionierem, który osobiście testował swoje wynalazki. Do niego należy między innymi słynny skok z Wieży Eiffla w Paryżu w dniu 26 czerwca 1987 r. za który otrzymał karę aresztu. Odsiadka jednak się opłacała, gdyż bardzo spopularyzowała bungy, jak i postać Hacketta. Obecnie AJ Hackett Bungy to profesjonalna firma, która ma swoje miejsca do skoków w wielu krajach świata. Na południowej wyspie w ramach oferty AJ Hackett można skoczyć z malowniczego mostu Kawarau (43m), platformy Nevis (134m), czy też Ledge Bungy znajduje się w Skyline Queenstown. Ale to nie wszystko. Można też wykrzesać z siebie super bohatera na największej ludzkiej katapulcie, pędząc 150 m przez dolinę Nevis, wzbijając się w powietrze z niesamowitą prędkością – z siłą do 3G – po czym cieszyć się ekscytującym odbiciem, gwarantującym niesamowitą adrenalinę. Nieco „spokojniejszych” atrakcji dostarczają natomiast górskie huśtawki, gdzie z nieco mniejszą prędkością można zachwycać się widokami łączącymi skał i turkusowych górskich jeziorek. Odważni niech skaczą, bo to już koniec tej wyprawy. A za rogiem niestety czeka powrót do codzienności, choć dalej pozostaje niedosyt tego niezwykłego miejsca. Kia Ora, czas wracać, południowa wyspo!

str. 74


Biznes

TO NIE JEST ZWYKŁY OPTYK TO JEST

– rozmowa z dr Katarzyną Wilk - właścicelką salonów Studio Optyczne 44 Fot. Maja Maciejko

Jest 2008 rok. W Katowicach powstaje Studio Optyczne 44. Naszym celem było stworzenie firmy optycznej, w której najnowszym trendom modowym towarzyszą najnowsze technologie optyczne „zatopione” w szkłach okularowych, zarówno przeciwsłonecznych jak i korekcyjnych.

str. 75


str. 76



Co nas wyróżniało wtedy? • unikalne kolekcje okularów takich marek jak: Chanel, Dior i wielu innych znanych projektantów, • unikalny warsztat optyczny z bardzo nowoczesnym parkiem maszynowym, • zespół optyków i specjalistów do spraw sprzedaży wszechstronnie wykształconych i umiejących sprawić, aby każdy użytkownik naszych okularów miał wrażenie, że jego okulary są magiczne. Nigdy nie sprzedawaliśmy okularów z których klient mógłby być niezadowolony, • zespół lekarzy okulistów, optometrystów, ortoptystów czyli tych osób, które potrafią dobrać nawet najtrudniejszą korekcję okularową i pomóc osobom dorosłym i dzieciom w leczeniu narządu wzroku.

otworzyliśmy podmiot medyczny Gabinety Okulistyczne przy „Studio Optycznym 44” z terapią widzenia dla dorosłych i dzieci, w którym lekarze okuliści poradzą sobie ze wszystkimi schorzeniami narządu wzroku, a ortoptyści ustalą proces terapii wzroku; • rozbudowujemy warsztat i szlifiernię optyczną - w trosce o najwyższą jakość produktu końcowego jakim są okulary, stworzyliśmy własny nowoczesny warsztat optyczny wyposażony w najnowocześniejszy park maszynowy, w którym pracują optycy o unikalnych umiejętnościach. Dzięki temu nie boimy się najnowszych rozwiązań technologicznych zarówno w obszarze szkieł jak i opraw.

Co zmieniło się przez te 12 lat? Spełniły się nasze marzenia: zdobyliśmy ogromne zaufanie klientów, pacjentów i współpracujących z nami firm optycznych. Dzięki temu rośniemy, oczywiście pilnie śledząc najnowsze rozwiązania modowe i optyczne, nowinki technologiczne. W chwili obecnej możemy się pochwalić trzema lokalizacjami stacjonarnymi: • w Katowicach przy ul. Kopernika 3 - w naszym nowej siedzibie, gdzie rozbudowaliśmy gabinety okulistyczne dla dorosłych i dzieci poszerzając je o terapie widzenia, • w CH Trzy Stawy w Katowicach ul. Pułaskiego, • w CH Designer Outlet w Sosnowcu ul. Orląt Lwowskich 138 a także sklepem internetowym: www.okularymarkowe.pl Prowadzimy również dwie strony internetowe: www.studiooptyczne44.pl i www.progresywne.eu Dlaczego Wasze okulary są magiczne? Czym różnią się od okularów, które można kupić też gdzie indziej? Są magiczne gdyż na każdym etapie projektu okularów wkładamy całe nasze serce, radość tworzenia, wiedzę, wieloletnie doświadczenie, najnowszą technologię wykorzystywaną w doborze korekcji powiązaną z najnowszymi rozwiązaniami optycznymi i miłość w końcowej fazie pracy w warsztacie szlifierskim. Studio Optyczne 44 przez 12 lat zdobyło wszystkie najważniejsze tytuły w branży optycznej: • jedyny w Katowicach Specjalista Seiko, • wielokrotny lider sprzedaży soczewek progresywnych firmy Rodenstock, • Certyfikowany Specjalista technologii DNEye® PRO, • członkowsko w Prestige Club skupiających firmy optyczne wyróżniające się najwyższą jakością. 4 filary Studio Optycznego 44 to: • nadążamy za modą - uczestniczymy we wszystkich międzynarodowych targach optycznych, m.in. w Paryżu, Mediolanie, Monachium; • stale uzupełniamy wiedzę optometrystyczna oraz umiejętność doboru korekcji okularowej z wykorzystaniem najnowszej wiedzy i urządzeń; • rozbudowujemy usługi medyczne - w 2019 roku

str. 78


str. 79


Co dalej? Magii ciąg dalszy…… Rynek optyczny na świecie jest bardzo dynamiczny i wymaga od nas ciągłej uwagi i śledzenia oraz oczywiście reakcji na zmiany w trendach. Zmieniamy cały czas naszą ofertę w kierunku zaspakajania oczekiwań najbardziej wymagających klientów. Właśnie z tego powodu postanowiliśmy nawiązać współpracę z ekskluzywnym i bardzo wymagającym w stosunku do swoich partnerów duńskim producentem firmą Lindberg. Bardzo cieszymy się na tą współpracę. Okulary firmy Lindberg można kupić jedynie w 6-ciu miastach w Polsce, a od marca 2021 roku również w Katowicach, właśnie w Studio Optycznym 44. W chwili obecnej jesteśmy również autoryzowanym partnerem takich marek okularowych jak: Dior, Dita, Bottega Veneta, Gucci, Fendi, Celine, YSL, Silhouette, ic!berlin, Chanel, Linda Farrow, Maybach i od marca 2021 roku marki Lindberg. Na tym nie koniec. Dla naszych klientów już w kwietniu szykujemy następną niespodziankę, jednak na razie nie mogę zdradzić tajemnicy. Ważnym elementem okularów są też są szkła, czy w tej dziedzinie również działa magia? (śmiech..) Ten element okularów to prawdziwy czarodziejski tygiel, w którym cały czas należy mieszać, aby wyczarowywać nowe rzeczy. A poważnie… Aby móc pracować z najnowszymi technologicznie produktami musimy cały czas się uczyć, wykorzystywać nowoczesne urządzenia pomiarowe i z niesłychaną precyzją dobierać wartości korekcji okularowej. Istotnym elementem, aby uzyskać perfekcyjne widzenie jest zdefiniowanie potrzeb stylu życia u pacjentów i zgodnie z najnowszą wiedzą zaproponowanie najbardziej optymalnych rozwiązań w zakresie soczewek okularowych. A jak znajduje się Czarodziejów? To inny rodzaj magii. Nie mogę zdradzić tej tajemnicy, ale wszystkie te osoby to niesamowici ludzie, godni zaufania. Wkładają w swoją pracę całą, niemałą wiedzę i doświadczenie optyczne, aby uzyskać finalny produkt jakim są okulary. To osoby z dyplomami w optyce okularowej i ortoptystyce, po wielu kursach, z umiejętnościami zdobytymi na zjazdach optometrystycznych i w trakcie wielu indywidualnych szkoleń. Potrafią połączyć niezwykłą estetykę, optyczną doskonałość i komfort tworząc unikalne produkty okularowe.

Uruchomiliście Państwo gabinety okulistyczne z terapią widzenia. Dla kogo? Dla wszystkich pacjentów. Zarówno dorosłych jak i dzieci. Nasi specjaliści są pełni pasji, zaangażowania w leczenie każdego pacjenta. W naszych gabinetach mamy zespół i urządzenia dedykowane do diagnostyki schorzeń siatkówki w tym plamki żółtej (AMD), jaskry, zaćmy. Specjalny zespół lekarzy i ortoptystów zdiagnozuje problemy związane z zaburzeniami widzenia u dorosłych i u dzieci. Mamy w pełni wyposażoną pracownię ortoptyczną, urządzenia do badania małych dzieci, w tym unikalne urządzenie DNEye® Scaner do obrazowania zaburzeń aberrometrycznych w narządzie wzroku z mapowaniem rogówki i oznaczeniem kąta Kappa, wykonującym pomiary refrakcji narządu wzroku w różnych warunkach oświetlenia. Zespół lekarzy okulistów i ortoptystów też nas wyróżnia. Przyjęliśmy schemat diagnostyki, który sprawdził się w wielu krajach zachodnich: okuliści leczą, a ortoptyści dobierają korekcję okularową. W mojej ocenie robią to znakomicie. Inny schemat przyjęliśmy w diagnostyce i leczeniu dzieci. Tutaj większość procedur medycznych wykonują okuliści i dopiero po szczegółowych badaniach dzieci dalszy schemat leczenia ustalają ortoptyści. Konsylium lekarza okulisty i ortoptysty w trakcie jednej wizyty jest również niespotykanym rozwiązaniem, a jakże ważnym przy podejmowaniu decyzji o leczeniu. Jak Państwo radzicie sobie w czasach Koronawirusa? Przede wszystkim od samego początku epidemii nie lekceważymy żadnych zagrożeń. Restrykcyjnie przestrzegamy stosowanie środków ochrony osobistej i dezynfekcji. Wdrożyliśmy wszystkie procedury dezynfekcji pomieszczeń, urządzeń. Pracujemy i przestrzegamy zasad epidemiologicznych tak, aby nie narażać siebie, swoich bliskich, pacjentów i klientów. Zasada jest prosta: tak jak sami chcielibyśmy być traktowani tak traktujemy innych. Ta zasada działa też w innych przestrzeniach życia i wydaje się być prosta i czytelna dla wszystkich. Nie ma wyjątków? Nie, nie ma wyjątków, poza naszymi Klientami, bo każdy z nich jest wyjątkowy. rozmawiał Jacek Adamczyk

str. 80



S E I KO B RI L LI A N CE


Kultura

Jeszcze nie tak dawno wielu z nas zastanawiało się prze weekendem: gdzie tu pójść się rozerwać? Dobry koncert, Sztuka teatralna, kabaret, a może wernisaż? Oferta kulturalna była bardzo bogata i raczej mieliśmy problem z czego zrezygnować. Domy kultury, kluby, puby tętniły życiem. Te największe, jak Spodek, NOSPR, Arena Gliwice też proponowały ciekawe imprezy. Nie wspomnę o tych największych, stadionowych koncertach wielkich gwiazd. Było tego bez liku i tylko kwestia czasu i oczywiście zasobności portfela decydowała o wyborze. I nagle: życie kulturalne zamarło. Kiedy opadł pierwszy szok egzystencjalny okazało się, że pozostały nam tylko płyty, TV, internet, You Tube, Spotify, iTunes. Zostaliśmy całkowicie odcięci od jednego z najważniejszych z dóbr cywilizowanego człowieka: kultury i sztuki.. Świat artystyczny to nie tylko to, co widzimy i słyszymy, to nie tylko nasze doznania estetyczne. To olbrzymia rzesza ludzi, którzy sprawiają, że dobrze się bawimy na koncercie, na spektaklu. To cały sztab pracowników technicznych: nagłośnieniowców, oświetleniowców, pracowników transportu, ludzi budujących sceny, managerów, inspicjentów sceny, bileterów.. Długo by wymieniać. To także spora ilość agencji koncertowych, promocyjnych, managementów zespołów. A przede wszystkim artyści. Wszystkie plany, ustalone trasy koncertowe, spektakle, wystawy zniknęły bezpowrotnie z kalendarzy. Dużo mówi się o postępie technicznym, o przeniesieniu wielu sfer naszego życia do Internetu. Branża artystyczna dość szybko zaczęła reagować i starać się nie tylko ratować, ale nie tracić kontaktu z odbiorcami, ze swoimi fanami. Wszystko przeniosło się do sieci. Owszem, wcześniej odbywały się koncerty on-line, warsztaty muzyczne w sieci, ale było to raczej

str. 83


PANDEMICZNA

E-KULTURA dodatkową formą kontaktu: widz - artysta. Dobrze wiemy, że nic nie zastąpi osobistego obcowania ze sztuką. Ta forma jednak nie jest w stanie wypełnić luki, a przede wszystkim nie daje artystom szansy na godziwy zarobek na tak zwany „chleb”. Jeszcze Ci topowi, najbardziej popularni mogli z jakimś powodzeniem biletować wydarzenia artystyczne w sieci, ale Ci mniej popularni nie mieli na to szans. Kilkukrotnie z wielkim żalem obserwowałem próby organizacji biletowanych koncertów, spektakli on-line gdzie wykupowano…. kilka biletów. Przykre. Pewne możliwości stworzył Fundusz Wspierania Kultury, który poprzez dotacje pozwolił wielu artystom, agencjom koncertowym, teatrom zorganizować darmowe dla widzów wydarzenia sieciowe pokryte właśnie z tego funduszu. To jednak i tak kropla w morzu potrzeb. Mimo wszystko jestem pełen podziwu dla kreatywności wielu osób. Wbrew przeciwnością, braku odpowiednich funduszy dają nam wiele ofert z których możemy skorzystać nie wychodząc z domu. Poprosiłem trzech artystów, którzy w takiej formie umilają nam czas, aby podzielili się z nami swoimi odczuciami. Na moje pytania odpowiadają: Ela Dębska – wokalistka, kompozytorka, aktorka przez lata występująca z nieodżałowanym Maciejem Zembatym, okrzyknięta polską Janis Joplin, Jacek Dewódzki - były wokalista zespołu Dżem, obecnie wokalista i basista zespołu REVOLUCJA, oraz Piotr „Peter” Wiwczarek , wokalista i gitarzysta, lider światowej gwiazdy muzyki metalowej VADER.

str. 84


“Koncerty w sie substytutem, oc dobrze, że są, ale przepływu tej en Jak jako muzyk radzisz sobie w czasach pandemii? Ela: Jeszcze przed pandemią część swojej aktywności zawodowej przeznaczyłam na zajęcia pedagogiczne i prowadzenie warsztatów z emisji głosu pod nazwą “Laboratorium głosu”. Jest to połączenie muzyki , literatury, teatru, psychologii, medytacji. Cieszę się , że zajęłam się właśnie tym, bo jest to bliskie temu co robię i mogę podzielić się wiedzą , którą zdobywałam przez lata. Jacek: Myślę ze nie tylko muzycy w czasie pandemii nie radzą sobie najlepiej, gdyż są zawody, które wymagają bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem i nie chodzi tu tylko o zarabianie pieniędzy ale też i o to że najlepszym lekarstwem na samotność jest mieć do kogo się odezwać. Peter: Jako muzykowi ciężko jest w ogóle sobie dziś radzić. Jako muzykowi tworzącemu i grającemu Heavy Metal istnienie jest już praktycznie niemożliwe. Wybrałem styl, jaki wiąże się w 90% z trasami i koncertami NA ŻYWO. Od zakończenia trasy w USA w lutym 2020 - która była chyba w ogóle jak do tej pory ostatnią trasą tej muzyki zagraną na kontynencie północnoamerykańskim - udało nam się zagrać na ten moment w sumie 20 koncertów - z czego połowa w Polsce. Jednym z tych występów był transmitowany pod koniec grudnia online show z Torunia i był to nasz ostatni jak dotąd zagrany koncert. Jako porównanie i ogólny obraz sytuacji mogę powiedzieć tylko tyle, że od 1993 Vader grał średnio 100 koncertów każdego roku. Co sądzisz o przeniesieniu życia muzycznego do sieci? Jaki jest Twój odbiór koncertów online? Ela: Właśnie część warsztatów wokalnych, które prowadziłam w grupach, przeniesionych zostało do sieci. Wszyscy pytają: “kiedy będziemy znowu na scenie?” jest jasne, że nikt nie chce śpiewać w domu, przy bliskich. Uczniowie tęsknią za sceną, ja też za sceną tęsknię. Nie da się przenieść takich emocji do online. Koncerty w sieci są tylko substytutem, oczywiście dobrze, że są, ale nie zastąpią przepływu tej energii, uczuć i wrażeń, jakie powstają w trakcie koncertu z żywą widownią. Być może jest to przyszłość, być może tak kiedyś będzie, ale w takim razie potrzebne jest jeszcze coś do emisji innego rodzaju energii. Jacek: Życie w sieci kojarzy mi się z muchą zaplątaną w pajęczą pułapkę z której się nie można wydostać chyba, że się ma dużo szczęścia i drapieżnik przegapi okazję. Kiedyś Michael Jackson wystąpił po śmierci na scenie jako hologram. A jeżeli, jak powszechnie wiadomo TV kłamie to czy będziemy w stanie odróżnić prawdę od kłamstwa, kiedy tak naprawdę pojęcie koncert na żywo to wielka rzadkość? Peter: Traktowałem to tylko i wyłącznie jako uzupełnienie. I do dziś tak samo traktuję…Metal to scena i wspólne występy

str. 85


eci są tylko czywiście e nie zastąpią nergii... z publicznością. Ta muzyka to emocje, jakie wywołuje masa dźwięku, atak świateł, efekty i przede wszystkim właśnie wspólne oddziaływanie zespół-publiczność. Nawet w dzisiejszych czasach, kiedy media, internet przejęły mocno rolę pośrednika - te elementy się nie zmieniają. W ostatnich latach czuć wręcz było powrót popularności koncertów ”żywych” i zrozumieniem totalnej przewagi takowych nad transmisjami na You Tube. Pandemia i związane z nią reżimy bezpieczeństwa wyrzucają nas wszystkich znowu ze scen i koncertów do sieci i streakingów. Rozumiem powagę sytuacji i respektuję ją starając się przetrwać właśnie koncertami online oraz sprzedażą gadżetów , które stały się w pewnym sensie nową pasją dla Fanów, a nam pomagają w tym właśnie przeczekaniu pandemii. Taka sytuacja nie może jednak trwać wiecznie. Mam wrażenie, że nasze zrozumienie jest bardzo jednostronne a państwo kompletnie nie bierze pod uwagę tego, że muzyka to tysiące ludzi uzależnionych właśnie od koncertów i tras NA ŻYWO . Jakie jest Twoje zdanie na temat przyszłości branży artystycznej? Czy jesteśmy skazani na funkcjonowanie głównie w sieci? Ela: Potrzeba matką wynalazków, z pewnością jest to przełom i kultura będzie się rozwijać w takim kierunku, jaki wyznaczy jej nowa technologia. Jacek: Branża artystyczna przeżyje każdy kataklizm bo taka jest natura człowieka, że lubi się bawić, może tylko mega imprezy, mega gwiazdy będą musiały przebranżowić się na imprezy bardziej kameralne i mniej komercyjne bo przecież sztuka nie powstaje dla pieniędzy. Chociaż oczywiście możliwości techniczne są też mega wszechmocne ale nic nie zastąpi brzmienia gitary i łomotu bębnów prosto ze sceny. Peter: Nie znam przyszłości i nie wiem jak wpłynie na życie w ogóle. Natomiast wiem, że ani branża muzyczna ani ekonomia nie wytrzyma zamrożenia przez kolejny rok. Nasze zasoby i materialne i psychiczne mają swój limit. Po blisko 40 latach istnienia jako koncertujący na trasach zespół nie mam możliwości przebranżowienia się. W sieci możemy - i będziemy- istnieć by przetrwać ALE na pewno nie wyobrażam sobie takiego funkcjonowania jako standard. Pracujemy obecnie nad serią kolejnych występów „online”. Analizował i rozmawiał z artystami : Jacek Adamczyk

str. 86


Rozwój osobisty

Dorosłe Kiedy myślimy o dorosłości przychodzi nam do głowy kierowanie własnym życiem i przejęcie za nie odpowiedzialności. Fazę dorosłości za Knudem Illerisem możemy scharakteryzować w następujący sposób: jednostka opuszcza dom swojego dzieciństwa i przejmuje odpowiedzialność za projekt własnego życia; ma własną rodzinę albo pozostaje z kimś w związku partnerskim; została ukończona edukacja wraz z uzyskaniem specyficznych kompetencji zawodowych; człowiek jest zorientowany na osiągnięcie stabilnej pozycji na rynku pracy… ale nie samą pracą człowiek żyje. Dorośli uczą się tego co chcą, i tego co jest dla nich znaczące, często korzystając ze źródeł, które już wykorzystywali. W konsekwencji

str. 87

dorośli mają mniej lub bardziej spójne strategie osiągania celów, które jasno definiują i których są świadomi. Gdybyśmy mieli porównać jak uczą się dzieci (pedagogika), a jak dorośli (andragogika) to zestawilibyśmy po pierwsze to, że dziecko w procesie edukacyjnym jest całkowicie zależne od nauczycielaeksperta i od wiedzy, którą mu on przekazuje. W przypadku edukacji dorosłych doświadczenie i samodzielność ma olbrzymi wpływ na proces edukacyjny. Po drugie, sposób podejścia do nauki. Według Malcolma Knowles’a dzieci uczą się tego, czego oczekują od nich dorośli i za co mogą zyskać ich aprobatę (nagrody). Dorośli potrzebują z kolei odpowiednich kompetencji, przydatnych


uczenie w radzeniu sobie z wymogami współczesnego życia, wspieraniu własnego samorozwoju czy rozwiązywaniu problemów. Dlatego muszą dostrzegać pragmatyczność zastosowania nabytych umiejętności i wiedzy w praktyce. Uczący się dorośli koncentrują się głównie na efekcie nieuzyskanie go w zamierzonym czasie bywa miarą niepowodzenia. Owo nastawienie na efekt często pozbawia osoby dorosłe możliwości czerpania radości z uczestnictwa w procesie edukacyjnym. Jest jeszcze podatność na zmiany- odczuwamy lęk przed nowością, której nie znamy, przejawiamy nieufność wobec każdej próby zmiany istniejącego stanu rzeczy. Kontrola i ocena (za którą chyba obie grupy nie przepadają) skierowana w dorosłego

powinna mieć wyraźnie formatywny charakter, powinna wiązać się z udzielaniem konstruktywnej informacji zwrotnej, mówiącej o konkretnym aspekcie, jakie coś jest, w jakim kierunku można coś zmieniać, usprawniać i doskonalić. Tak jak u dzieci dominuje motywacja zewnętrzna kierowana uzyskaniem nagród od ważnych dla nich ludzi, w przypadku osoby dorosłej najskuteczniejsza jest motywacja wewnętrzna sterowana ciekawością, własnymi zainteresowaniami czy potrzebami. Uruchamia się ona, gdy uczący się dostrzega związek między tym, co już umie i wie, a tym, jaka jest oferta - czy angażuje jego doświadczenie osobiste i czy w jej kontekście jest ono ważne.

str. 88


str. 89


Jak mawiał Leonardo da Vinci: Nauka nigdy nie wyczerpuje umysłu. Potoczna wiedza głosi, że ludzie starsi uczą się gorzej….Stwierdzenie to można przeramować na okoliczność, że ludzie starsi uczą się wolniej rzeczy nowych, szczególnie gdy ich ta wiedza nie interesuje… Mając na względzie rolę czasu, cierpliwości, konsekwencji w nabywaniu wiedzy i umiejętności warto przytoczyć eksperyment inżyniera Destina Sandlin’a. Eksperyment polegał na nauce jazdy na rowerze, który skręcał w odwrotną stronę niż normalny rower. Kiedy skręcało się kierownicą w prawo, to rower jechał w lewo i odwrotnie. Sandlin nauczył się jeździć na rowerze jako sześcioletnie dziecko i doskonalił tę umiejętność do osiągnięcia lat dorosłych. Uznał, że nauczenie się jazdy na rowerze z odwróconymi kierunkami nie będzie specjalnym wyzwaniem-jakże się pomylił! nie udało mu się przejechać nawet 10 metrów. Fakt, że dla wszystkich osób, które razem z nim podjęły się tego eksperymentu, jeżdżenie na rowerze było umiejętnością opanowaną w okresie dziecięcym i stale doskonalone, stanowiło przeszkodę i było kluczową barierą do nauczenia się nowego sposobu jazdy. Bo jak coś robimy w określony sposób przez długi okres czasu to oduczenie się tego jest dla umysłu trudnym zadaniem. Umysł każdego, kto sprawnie jeździ na rowerze utworzył konkretne połączenia synaptyczne i specyficzną siateczkę neuronów, która obsługuje jazdę na jednośladzie. Umysł poprzez ilość przejechanych godzin i kilometrów dokładnie poukładał swoje algorytmy. Te algorytmy doskonale działają w momencie kiedy jesteśmy gotowi do jazdy i rower znajduje się w zasięgu naszej ręki …Zmiana zasad jazdy na rowerze do którego mózg stworzył już algorytm jest jak zimny prysznic wylany na śpiącą osobę.

“N

Dla mózgu to brutalne działanie, umysł jest sfrustrowany bo nie wie jak obsłużyć nową sytuację. Mózg aby odnaleźć się w nowej okoliczności musiałby się nauczyć nowego sposobu jazdy na rowerze, ale też oduczyć się starego sposobu jazdy. To o wiele trudniejsze niż uczenie się jazdy od podstaw. Osiem miesięcy 34- letni Sandlin oduczał się jazdy na normalnym rowerze i nabywał płynnego jechania na rowerze z odwróconymi kierunkami jazdy.. tyle czasu mózg przebudowywał siatkę neuronalną aby oduczyć się starego systemu i opanować nową umiejętność. Dla porównania nauka jazdy na rowerze z odwróconymi kierunkami jego synkowi, który jeździł na normalnym rowerze zaledwie 3 lata zajęła dwa tygodnie… co stanowi dowód na plastyczność umysłu dziecka. To też informacja dla dorosłych - należy się uzbroić w cierpliwość ucząc się nowych umiejętności, bo dorośli nie uczą się tak jak dzieci - od zera, oni mają swój bagaż doświadczeń. Dorośli się uczą i oduczają równocześnie. Proces oduczania się i nowej nauki nie odbywał się liniowo, przez 8 miesięcy w przypadku ojca i 2 tygodnie w przypadku syna nauka nowego sposobu szła bardzo opornie, mózg przebudowywał siatkę neuronalnąpo tym czasie umiejętność została wdrożona. Zanim wykształcimy nową umiejętność musimy ją wielokrotnie powtarzać. Ciekawe jest też to, że jak Destin chciał wrócić do „normalnej” jazdy na rowerze, mózg ponownie doznał szoku i nie potrafił pokierować ciałem do normalnej jazdy, tym razem wystarczyło pół godziny by mózg odświeżył stare szlaki neuronalne. Jaki wniosek: stare nawyki i ścieżki neuronalne nie znikają, są jedynie zastępowane przez nowe.

ależy się uzbroić w cierpliwość ucząc się nowych umiejętności, bo dorośli nie uczą się tak jak dzieci - od zera...

str. 90


Wiesz jaki jest Twój styl uczenia się? Rozpoznanie swojego stylu uczenia się jest możliwe poprzez dostępną literaturę czy testy. W dzisiejszym świecie, w którym tempo zmian jest ogromne, umiejętność przyswajania nowej wiedzy i wykorzystania jej w praktyce jest cenna. Znajomość swojego preferowanego stylu nauki i korzystanie ze skutecznych dla nas metod, technik czy narzędzi może przynieść wiele korzyści. Wielu teoretyków edukacji dorosłych zaznacza, że nie wszyscy uczymy się w ten sam sposób. Każdy z nas przez lata wyrabia sobie pewne nawyki, które sprawiają, że w określonych sytuacjach uczymy się łatwiej w innych

str. 91

trudniej. Ludzie przyswajają informacje i wiedzę na różne sposoby. Ucząc się czegoś stosujemy preferowany styl uczenia się, czyli taki, którego prawdopodobnie użyjemy w sytuacji, gdy musimy przyswoić wiele treści. Jeśli tylko metody nauczania dopasowane są do naszego preferowanego stylu uczenia się, proces nauki jest bardziej efektywny i przyjemniejszy. Aby podnieść poziom własnego procesu uczenia się powinniśmy określić jaki jest nasz styl uczenia się i z niego korzystać. Na dominację jednego spośród wielu stylów wpływ mają geny, doświadczenia oraz cechy aktualnego środowiska. W wyniku badań realizowanych nad stylami uczenia się wyróżnione zostały ich cztery rodzaje:


“K

ażdy, kto przestaje się uczyć, jest stary, czy to w wieku dwudziestu, czy osiemdziesięciu lat. Każdy, kto kontynuuje naukę, pozostaje młody”. Henry Ford

• konwergencyjny - preferowany przez empiryków, czyli osoby uczące się poprzez działanie. Empirycy najefektywniej uczą się, gdy są stawiani wobec nowych doświadczeń i problemów, które muszą rozwiązać. Aktywatorzy chętnie godzą się na to, by całkowicie pochłonęły ich doświadczane przeżycia. Lubią być skoncentrowani na chwili obecnej – tu i teraz. Cechuje ich otwartość i entuzjazm w stosunku do tego co nowe. • asymilacyjny - lubiany przez analityków, osoby refleksyjne, które wolą zbierać dane, rozważać sytuacje i wyciągać z niej wnioski, niż pochopnie przystępować do działania. Wolą uczyć się w sposób przemyślany. Cechuje ich ostrożność. Kontemplatorzy to ludzie rozważni, którzy zanim podejmą jakąś decyzję czy wykonają jakiś krok, będą analizować sprawy pod każdym możliwym kątem i brać pod uwagę różne konsekwencje z tym związane. • dywergencyjny - preferowany przez teoretyków, poszukujących wzajemnych związków i zależności, lubiących łączyć obserwacje w złożoną, uporządkowaną logicznie całość. Adaptują swoje obserwacje i włączają je w złożone, ale logiczne teorie. Wykazują tendencję do perfekcjonizmu. Nie kończą dopóki nie uporządkują wszystkiego i nie dopasują do racjonalnych schematów. Lubią podstawowe zasady, modele, teorie i myślenie systemowe. Cenią racjonalność i logikę. Stawiają pytania

o sens i przyczyny, o podstawowe założenia. Wolą to co jest obiektywne i racjonalne od tego co jest subiektywne i niejednoznaczne. • akomodacyjny - stosowany przez pragmatyków, których interesuje możliwość zastosowania nabywanej wiedzy w praktyce. Pragmatycy lubią uczyć się, kiedy mogą wszystko dokładnie wypróbować, przećwiczyć i uzyskać informację zwrotną od eksperta. Przeszkadza im brak jasnych i konkretnych wskazówek. Poszukują nowych pomysłów, lubią eksperymentować i sprawdzać ich praktyczne zastosowanie. Lubią działać szybko, szczególnie gdy coś ich interesuje. Pragmatycy to osoby rzeczowe i praktyczne. Mają podejście, że „zawsze można zrobić coś lepiej” i „skoro coś działa to jest dobre”. Niezależnie od stylu uczenia się, czy dominującego zmysłu warto pamiętać, że nic nie chroni przed rozwojem i można zgodzić się z Henrym Fordem, że Każdy, kto przestaje się uczyć, jest stary, czy to w wieku dwudziestu, czy osiemdziesięciu lat. Każdy, kto kontynuuje naukę, pozostaje młody”. Bibliografia: Illeris K., Trzy wymiary uczenia się, Wydawnictwo naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP, Wrocław 2007. Knowles M.S., Holton E.F. III, Swanson R.A. (red.), Edukacja dorosłych, PWN, Warszawa 2009.

Agnieszka Twaróg - Kanus dr. n. hum., mentor, coach w zakresie edukacji, trener rozwoju osobistego, wykładowca ATH w Bielsku- Białej.

str. 92


Edytorial

MO NO CHRO MA TO NE str. 93


str. 94


str. 95


P

rojektantka Sonia Chruścińska w kolekcji zainspirowała się architekturą wybranych kościołów i katedr jednego z jej ulubionych regionów - Toskanii. Jako źródła inspiracji wskazuje: Katedra Santa Maria del Fiore we Florencji Kościół Santa Maria Novella we Florencji Kościół San Miniato al Monte we Florencji Cattedrale Metropolitana di Santa Maria Assunta w Sienie Zamysł kolekcji to obrysowanie konturem i dokładne odtworzenie elewacji budowli, a następnie stworzenie unikalnego wzoru nadrukowywanego na tkaninie. Kolekcja jest geometryczna, opiera się na prostych formach, liniach i cięciach. Użyte materiały są również głęboko osadzone w architekturze. Wspomnieć tu można o czarnej i czarno- białej ażurowej siatce z której zostały uszyte garnitur i sukienka będącej nawiązaniem do szrafu, czy bezbarwnej folii z czarną lamówką, stanowiącą odniesienie do czarnych konturów szkiców. Główne cechy kolekcji to: bryłowość, ażurowość, monochromatyzm i transparentność.

str. 96


str. 97


str. 98


str. 99


str. 100


str. 101


str. 102


str. 103


str. 104


str. 105


str. 106


Sesja MoNoChroMaToNe Koncepcja, fotografia i retusz: Maja Maciejko Stylistka: Angelika Szcześniak Projektant mody: Sonia Chruścińska Modelki: Laura Luu Ly Myślińska, Zosia Janik, Alicja Strączek Make up artists: Viktoria Walusch, Sylwia Hoffman Stylistka fryzur: Żaneta Goczał Your Hair Oprawa świetlna: Zbigniew Dzienynski Lokalizacja: Strefa Centralna CKK

str. 107


str. 108


Felieton obrazkowy

Trójka artystów tworząca Pracownię projektowania Plakatu na katowickiej Akademii Sztuk Pięknych. Profesor Roman Kalarus to światowej sławy grafik znany z poetyckich erotycznych drzeworytów i barwnych charakterystycznych plakatów, których nie da się pomylić z nikim innym na świecie. Monika Starowicz tworzy plakaty i rysunki, których główną bohaterką jest zazwyczaj kobieta wraz z jej erotyzmem, emocjami i tajemniczą duchowością. Filip Ciślak jest młodym projektantem, plakacistą i wielkim pasjonatem sztuki kaligrafii, którą skutecznie zaraża studentów ASP.

str. 109


str. 110


str. 111


str. 112


Znajdziesz nas w:

HOTELE

BIZNES

Monopol – ul. Dworcowa 5 Novotel – al. Roździeńskiego 16 Vienna House Easy Angelo Hotel - ul. Sokolska 24 Hotel Courtyard Marriott – ul. Uniwersytecka 13 Q Hotel Plus – ul. Wojewódzka 12 Hotel Bażantowo Sport – ul. Pijarska 3 Best Western Hotel Mariacki – ul. Mariacka 15 Rezydencja Luxury Hotel - ul. Stara 1, Piekary Śląskie Apassionata - ul. Anieli Krzywoń 1, Radzionków Silesian Hotel - ul. Szybowcowa 1A B&B Hotel Katowice Centrum - ul. Sokolska 4 Hotel Diament Park - ul. Wita Stwosza 37 Hotel Diament Plaza - ul. Dworcowa 9 Hotel Diament Spodek - al. Korfantego 35

Business Link - Chorzowska 6 Śląskie Sejfy - Mickiewicza 3

MODA/SZTUKA/EDUKACJA Miu Piu – ul. Sokolska 72 Rondo Sztuki – Rondo gen. Jerzego Ziętka 1 Galeria sztuki Współczesnej BWA – al. Korfantego 6 CLOO Salon Sukien Ślubnych – ul. Mikołowska 17 Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach – ul. Rolna 43 Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach ul. Opolska 15 Business Link - Chorzowska 6

MOTORYZACJA Mazda – ul. Kościuszki 215 Peguot Pietrzak – ul. Bocheńskiego 125 Lexus – al. Roździeńskiego 208a Noma2 – al. Roździeńskiego 188e Auto Gazda – al. Roździeńskiego 170 Ferrari – ul. Bocheńskiego 109 Porsche Centrum Katowice - ul. Kochłowicka 103

URODA/ZDROWIE La Boca Clinic – ul. Stawowa 10 Couture Milano – ul. Młyńska 11 Fizjodiet Medical Spa – ul. Sokolska 10/5 Panewnicka 201 – ul. Panewnicka 201 Centrum Medyczne Panewniki - ul. Panewnicka 201 Akademia Polskich Stylistów Haircoccon – ul. Żwirki I Wigury 13 Trendy Hair Fashion – ul. Kochanowskiego 5 Berendowicz i Kublin – ul. św. Jana 5 Maniewski – ul. 3 Maja 17 Konrad Nożycoręki – ul. Grażyńskiego 13 Cyrulik Śląski – ul. Chrobrego 29 Barocco Hair & Body – ul. Wawelska 1 DerMed – al. Korfantego 70 Body Cafe Clinic – ul. Opolska 7/3 Eco Clinic – ul. Sienkiewicza 27 Martyna Sury PMU – ul. Mariacka 33/11 Klinika Chirurgii Mazan – ul. Brzozowa 54 Klinika Magnuccy – ul. 3 Maja 34 Skin Laser Lubelscy – ul. Mickiewicza 14/2 Cosmetics Group - ul. Kormoranów 40 Duda Clinic – ul. Kołodzieja 8 Klinika Borczyk – ul. Czajek 5 Artyści Uśmiechu – ul. Chorzowska 216 Fila Orthodontics – ul. Słowackiego 13 Dentim Clinic – ul. Baildona 12 Zmysły&Co. - Kościuszki 31A Drogą Natury - Bażantów 6c

str. 113

RESTAURACJE Patio Park – ul. Kościuszki 101 Patio Zajazd – ul. Kościuszki 352 Via Toscana – ul. Uniwersytecka 13 Tiatiana – ul. Staromiejska 5 Little Hanoi – ul. Staromiejska 4 AIOLi inspired by Katowice - Rynek 5 Kyoto Sushi – ul. Uniwersytecka 13 Sakura Sushi Bar – ul. Mariacka 26 Prodiż Bistro – ul. Porcelanowa 23 Sezo’ novo – ul. Francuska 180 Browar Mariacki – ul. Mariacka 15 Sushi Do – ul. 3 Maja 30 Sztolnia. Chleb, Mięso, Wino - ul. Chorzowska 109 27th Floor – ul. Uniwersytecka 13 Drzwi zwane koniem – ul. Warszawska 37 EMCEK meet & eat – Plac Sławika i Antalla 1 Cadenza – Plac Wojciecha Kilara 1 Cafe Kattowitz – ul. Św. Jana 7 8 stolików – ul. Jagiellońska 21 Coffee Synergia – ul. Andrzeja 29/2 Bez cukru – al. Korfantego 6 Cafe Byfyj – ul. Krawczyka 5 Kafej – ul. Chorzowska 5 Sweet Home Silesia – ul. Moniuszki 3 Lodowato – ul. Dworcowa 15 Istne Lody Rzemieślnicze – ul. Mariacka Tylna 7 Botanika – ul. Sienkiewicza 27 Śląska Prohibicja – ul. Krawczyka 1 Strefa Centralna – Plac Sejmu Śląskiego 2 KluboGaleria SARP – ul. Dyrekcyjna 9 Len Arte – ul. Mariacka 25 Dzień i noc – ul. Warszawska 5 Grill Point – ul. Przemysłowa 3 Moodro – ul. Dobrowolskiego 1a Sakana Sushi – ul. Mielęckiego 6 Zielnik – ul. Jagiellońska 13 Jazz Hipnoza – Plac Sejmu Śląskiego 2 Same Maszkety – ul. Damrota 6 Pancake Heaven – ul. Drzymały 9/1 You dessert it – ul. 3 maja 30 Lodzio – ul. Św. Jana 9 Królestwo – Rondo gen. Jerzego Ziętka 1 Żurownia - ul. Ligonia 16 Isto - al. Roździeńskiego 1 Zdrowa Krowa – ul. Mariacka 33 oraz ul. Jankego 51 Bar a Boo – ul. Mariacka 37 Upojeni – ul. Św. Jana 10 Spencer Cafe Bistro – ul. Sokolska 2 Jeff’s – ul. Chorzowska 107 Bierhalle – ul. Chorzowska 107 Kawiarnia Po Prostu – ul. Sokolska 34 3 Siostry Bajgiel i Kawa – ul. św. Stanisława 8 Morcinka 3a – ul. Morcinka 3a Cyrulik Śląski Cafe – ul. Bolesława Chrobrego 38 Bułkęs – ul. Plebiscytowa 10 Mount Blanc - ul. 3 Maja 30 La Squadra Ristorante - ul. Bocheńskiego 109 Food&Ball - ul. Kościuszki 229 Moodro City - ul. 3 Maja 30 Lodomania - ul. 3 Maja 30 Nakielny - ul. 3 Maja 30 BistrOficyna - ul. Teatralna 12


41 miast i gmin o łącznej powierzchni 2,5 tys. km kw., w których mieszka 2,3 mln mieszkańców. To Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia – pierwsza metropolia w Polsce. Realizację ustawowych zadań rozpoczęła 1 stycznia 2018 roku. W skład Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii wchodzi 41 miast i gmin znajdujących się w centrum województwa śląskiego. Umownie zostały podzielone na pięć podregionów: bytomski: Bytom, Ożarowice, Piekary Śląskie, Radzionków, Świerklaniec, Tarnowskie Góry, Zbrosławice; gliwicki: Gliwice, Gierałtowice, Knurów, Pilchowice, Pyskowice, Rudziniec, Sośnicowice, Zabrze; katowicki: Katowice, Chorzów, Mysłowice, Ruda Śląska, Siemianowice Śląskie, Świętochłowice; sosnowiecki: Sosnowiec, Będzin, Bobrowniki, Czeladź, Górnicza, Mierzęcice, Psary, Siewierz, Sławków, Wojkowice;

Dąbrowa

tyski: Tychy, Bieruń, Bojszowy, Chełm Śląski, Imielin, Kobiór, Lędziny, Łaziska Górne, Mikołów, Wyry. Siedzibą władz Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii są Katowice.


JUŻ WKRÓTCE...

METROPOLITAN SILESIA

TWARZ ŚLĄSKIEJ METROPOLII


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.