WYDANIE 1
Drodzy Czytelnicy... M
amy zaszczyt zaprezentować pierwsze wydanie nowego projektu prasowego – dwumiesięcznika Metropolitan Katowice. Magazynu o ludziach tworzących niezwykły organizm śląskiej Metropolii.
Metropolia to nie tylko miejsca, budynki, organizacje i przedsiębiorstwa – to przede wszystkim ludzie, którzy za nimi stoją. Dlatego to właśnie rozmowy z reprezentantami świata biznesu, nauki, kultury, sztuki, sportu, administracji, samorządu, stanowić będą główną część magazynu. Nie zabraknie też treści o szeroko rozumianym stylu życia: podróżach, kuchni, restauracjach, motoryzacji, psychologii, trendach, urodzie, dizajnie. Ważnym elementem każdego wydania będą obszerne edytoriale fotograficzne, a jakość zdjęć zawartych w Metropolitan Katowice stanowić będzie o niepowtarzalności i wyjątkowości naszego wydawnictwa. Dwumiesięcznik Metropolitan Katowice jest magazynem bezpłatnym. Miejscami dystrybucji wydawnictwa są prestiżowe miejsca na mapie Katowic i ościennych miast – restauracje, hotele, salony samochodowe, instytucje kultury, firmy, salony urody. Z każdym kolejnym wydaniem będziemy poszerzać bazę dystrybucji o kolejne miejsca i grupy odbiorców. Już dziś zapowiadamy też, od kolejnego wydania, zwiększenie objętości i stworzenie wersji anglojęzycznej wydawnictwa. Serdecznie zapraszamy do lektury i współpracy.
Ewa Jeżak-Klyta Wydawca/The Publisher Metropolitan Katowice, właściciel marki Classics Group e.jezak@metropolitankatowice.pl
str. 1
Daniel Kleszcz Redaktor Naczelny/Editor in Chief Metropolitan Katowice d.kleszcz@metropolitankatowice.pl
Maja Maciejko Dyrektor Kreatywna/Creative Director Metropolitan Katowice m.maciejko@metropolitankatowice.pl
Dear Readers... W
e have pleasure and honour to give you the very first issue of our brainchild bi-monthly magazine entitled The Metropolitan Katowice. This is a magazine about people who are and Create Silesian Megalopolis.
Megalopolis these are not only buildings, organizations, companies, but most of all people who represent, build and create them. That is why we talk to influential, image creating representatives of our region; that is to say business people,scientists, artists, sportsmen. You will also find articles about different lifestyles, trends, design, travels, cuisine, restaurants plus beauty and fashion tips. The crucial element of each issue are wide photographic editorials and the quality of them is and will be outstanding and recognizable. Our bi-monthly is free of charge and will be distributed in prestigeous spots of Silesian Metropoly such as restaurants, hotels, car dealers, cultural institutions, beauty parlours, firms and many more. With every new issue we are going to extend our distribution range. Our plans include English version of our magazine. We would like to welcome all our readers and invite for future cooperation heartily.
Barbara Pankiewicz Dyrektor Działu Marketingu/Marketing Director Metropolitan Katowice b.pankiewicz@metropolitankatowice.pl
Marcin Kowal Projektant/Graphic Designer Metropolitan Katowice m.kowal@metropolitankatowice.pl
Współpracownicy Redakcji: Wojciech Bąk Kinga Bielejec Aleksandra Domogała Pola Jonderko Aneta Kaluba
str. 2
5-10 Metropolia
w obiektywie
11-19 Osobowości: Krystyna Piasecka
1-2 Od redakcji 3-4 Spis treści 21-26 Biznes/Nauka: Arkadiusz Hołda
str. 3
27-32 Media/PR/Społeczeństwo: Olga Kostrzewska-Cichoń 33-36 Rozrywka: Legendia 37-39 Kultura: Adam Szaja
51-62 Edytorial: Dualizm
w Filharmonii Śląskiej
41-42 Dzieje się: Augustin Egurrola 45-46 Metropolia na widelcu: Rezydencja 47-50 24 Godziny: Poszetka 67-69 Psychologia: Najlepszym być
Na okładce: Krystyna Piasecka, prezes Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej Fotografia i retusz: Maja Maciejko Makijaż: Agata Zaręba Lokalizacja: Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
63-66 Podróże: Kinga Bielejec
71-78 Uroda: Flower Power 79-84 Sztuka/Nauka: Antoni Cygan 85-88 Felieton obrazkowy: Kalarus na dziś 89 Metropolitan rekomenduje
METROPOLITAN KATOWICE Adres redakcji: ul. Podgórna 1/2, 40 – 026 Katowice redakcja@metropolitankatowice.pl www.metropolitankatowice.pl www.facebook.com/Metropolitan-Katowice www.instagram.com/metropolitankatowice
Wydawca: Classics Agencja Reklamowa, Ewa Jeżak – Klyta Druk: Mikopol ul.Nałkowskiej 51, Radzionków www.mikopol.com.pl Nakład: 2.000 egz./Magazyn bezpłatny
str. 4
Metropolia w obiektywie
str. 5
Fot. Radosław Dybała
str. 6
str. 7
Fot. Radosław Dybała
str. 8
str. 9
Fotografia jest moją ogromną pasją, która towarzyszy mi od bardzo długiego czasu. Początkowo była tylko hobby, ale dzięki licznym wygranym w konkursach fotograficznych przerodziła się w coś znacznie poważniejszego. Na zdjęciach bardzo lubię ukazywać ruch, szczególnie w scenach, które na pierwszy rzut mogłyby wydawać się bardzo statyczne. Szczególnie upodobałem sobie technikę długich czasów, ponieważ nigdy do końca nie można być pewnym tego jaki będzie efekt końcowy. Staram się uwieczniać rzeczywistość w sposób kreatywny i niebanalny. Od samego początku dużą wagę przywiązuję do jakości moich fotografii, co, mam nadzieję, widać. Bardzo lubię uwieczniać na swoich fotografiach architekturę, ale świetnie odnajduję się też w fotografii ludzi, zwierząt, a także w fotografii reklamowej. W chwili obecnej realizuję się w fotografii ślubnej, która dostarcza mi wielu pozytywnych emocji Radosław Dybała www.radoslawdybala.pl
str. 10
' Osobowosci
– rozmowa z Krystyną Piasecką, Dyrektorem i Prezesem Zarządu Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej Fot. Maja Maciejko Make Up Artist: Agata Zaręba Lokalizacja: Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
str. 11
str. 12
str. 13
“
Spółdzielnia z definicji nie jest ukierunkowana na zysk, ale na realizację celów, które są zapisane w statucie.
Czym tak naprawdę jest spółdzielczość? Spółdzielczość jest formą gospodarowania, która pozwala realizować indywidualne cele poprzez współdziałanie grupowe i może dotyczyć różnych sektorów gospodarki i ludzkich potrzeb. Nie jest to definicja podręcznikowa ale swobodne przybliżenie tego pojęcia. W szczególności zaś – Spółdzielnia mieszkaniowa – odnosząc to do branży w której pracuję, to nie tylko domy (ich budowa i zarządzanie), ale przede wszystkim to zrzeszenie osób, które zamieszkują w tych domach tworząc tę spółdzielnię. Przy okazji to oczywiście społeczne przedsiębiorstwo, działające na specjalnych przepisach i zasadzie non profit w obszarze mieszkalnictwa. Spółdzielnia z definicji nie jest ukierunkowana na zysk, ale na realizację celów, które są zapisane w statucie. Zajmowanie się „spółdzielczością” to więc w moim przypadku wieloraka działalność, gdzie na pierwszym planie jest zapewnienie ludziom godnych warunków zamieszkania, technicznych, bezpiecznych i estetycznych. Wpływ na to jak budynki wyglądają mają sami użytkownicy, sami tworzą pewien klimat społeczny i decydują czy i jak przeciwdziałają dewastacji, jak się wzajemnie do siebie odnoszą. Czasem gdy ktoś żyje z sąsiadem jak przysłowiowy pies z kotem, to żąda aby spółdzielnia wkraczała w ten spór, a nie mamy instrumentów prawnych by rozstrzygać spory, godzić strony, itd. Spółdzielnia ma też zapisany obowiązek, i go realizuje, prowadzenia działalności społeczno-kulturalno-oświatowej w ramach której tworzy warunki sprzyjające integracji sąsiedzkiej, rozwijania indywidualnych zainteresowań i pasji, itp. Spółdzielczość wydaje się ciekawym sektorem, gdyż można na niego patrzeć z różnych punktów widzenia życia społecznego, a poza tym odczuwa się w nim zachodzące w kraju przemiany społeczne czy gospodarcze… Dokładnie tak, choćby z punktu widzenia polityki społecznej. Spółdzielnie pomagają państwu zapewnić ludziom dach nad głową. Dziś w zasadzie jedyna możliwość to kupno mieszkania, ale to już zainteresowany zaciąga na ten cel kredyt, sam przed bankiem wykazać musi iż ma zdolność kredytową, kiedyś to spółdzielnia była tym kredytobiorcą dla swoich członków.
Punkty zwrotne są zawsze kiedy diametralnie zmieniają się przepisy. Kiedyś w dacie powstania – byliśmy spółdzielnią lokatorską, międzyzakładową. Różniła się tym, że powszechnie spółdzielnie powstawały przy dużych zakładach pracy, u nas na Śląsku, głównie – przy zakładach górniczych, hutniczych, posiadających zasobne fundusze mieszkaniowe. Były jednak sektory, jak np. budżetówka, nie dysponujące takimi środkami (z uwagi na mniejsze zespoły pracownicze) i to głównie z myślą o nich powstała wówczas nasza międzyzakładowa spółdzielnia. Od tego czasu przeszliśmy wiele ewolucyjnych przemian – nie tylko zmianę ustroju, ale i wiele zmian obowiązujących spółdzielnie przepisów (nie zawsze pro spółdzielczych), ale radzimy sobie w ich adaptacji do zmieniających się warunków w sposób mający na uwadze interes ogółu członków naszej Spółdzielni. Proszę pamiętać, że spółdzielnia to swoista spółka, tylko że tu nie decyduje się siłą kapitału, wszyscy są równi – każdy członek ma jeden głos, nawet jeśli ma nawet 10 lokali lub więcej lokali, a celem jej działalności nie jest zysk. Często spółdzielnie postrzegane są stereotypowo, jako zarządcy blokowisk, nie czyniący takich spektakularnych i nowoczesnych inwestycji jak firmy deweloperskie… Po pierwsze to nikt tych „blokowisk” (z małymi wyjątkami) spółdzielniom nie darował – same je wybudowały i naturalną oczywistością jest, że nimi zarządzają. My od zawsze stawialiśmy również na nowoczesne budynki, tak jak choćby ostatnio na ulicy Pułaskiego gdzie powstała inwestycja mieszkaniowa „Rekreacyjna Dolina – Mały Staw”, a wcześniej duże kompleksy na osiedlu Zgrzebnioka, Zawodzie, Giszowiec i inne. Naszą ambicją jest to by się nie wstydzić tego co po nas zostanie i aby dać „klientom” ofertę na naprawdę wysokim poziomie. Mamy też w swoich zasobach budynki kultowe, jak choćby Superjednostka - to bardzo trudny budynek, nietypowy, na początku, najpierw pomyślany jako hotel miejski, stąd tak wiele mieszkań ma tam ciemne kuchnie, czy też osiedle Gwiazdy powstałe na terenach pokopalnianych, i choć bezpieczne w budowlanym sensie to jednak stojące na palach lub na „pływających fundamentach”.
str. 14
“
Mamy zasoby odpowiadające rozmiarami i liczbą mieszkańców sporej wielkości miastu.
Polska niestety nie jest krajem gdzie szczególnie dba się o spójną politykę architektoniczną… Zgadzam się z Panem, a marzyło by się, by istniało coś takiego jak wizja miast w Polsce. Nie ma takiego urbanisty (zespołu specjalistów) , który by powiedział jak dane miasto ma wyglądać, przez to moim zdaniem wiele budynków jest przypadkowych. Nawet jeśli są jakieś założone koncepcje – to są raczej bardziej fragmentaryczne. Jako obywatele nie mamy wiedzy o długofalowych wizjach. Nie ma niestety sprzyjających takiemu dobremu podejściu przepisów, które do pewnych działań by jasno obligowały. Świadoma jestem także, że powszechnie brakuje realnych środków budżetowych na podobne działania. Warto wskazać, iż Katowice, według mojej wiedzy, mają takie programy, ale to jest niezbędne w każdym mieście. Jak wygląda proporcja liczby pracowników do ilości mieszkań i zasobów Spółdzielni? To nie jest właściwa miara, bo Spółdzielnia jest przedsiębiorstwem wykonującym usługi zarządzania nieruchomościami, ale też korporacją członkowską, a część działań wynika wprost z przepisów ustalających w jaki sposób należy to czy tamto realizować. Można te powinności wykonywać w różnoraki sposób, albo poprzez zatrudnienie na etatach swoich pracowników, a można potencjałem zewnętrznym na podstawie zleceń i umów z przedsiębiorstwami – bez własnych służb. Z reguły ten drugi system jest droższy, bo usługodawca ma prawo do doliczenia swojej marży i zysku. Mamy zasoby odpowiadające rozmiarami i liczbą mieszkańców sporej wielkości miastu. Spółdzielnia jednak to dualny organizm – jest przedsiębiorstwem w systemie gospodarczym kraju, a równocześnie (przynajmniej z założenia) przedsiębiorstwem społecznym, którego majątek jest prywatną częścią jej członków – z tych względów zarządzamy poprzez struktury samorządowe – według demokratycznych zasad zapisanych w statucie i w interesie i na rzecz ogółu członków korporacji. Organy władzy spółdzielni pochodzą zatem z wyboru członków, a w Walnym Zgromadzeniu uczestniczyć może każdy członek na identycznych, równych prawach. Jako przedsiębiorstwo spółdzielcze oczywiście Spółdzielnia nasza zatrudnia
str. 15
zatrudnia pracowników, których liczbę limitują zadania i system organizacji, umożliwiający ich realizację. W naszej Spółdzielni w znacznym zakresie i na newralgicznych odcinkach korzystamy z własnych pracowników, ale już w robotach bardzo specjalistycznych, dużych remontach, przy budowie nowych domów czy obiektów infrastruktury posiłkujemy się angażowaniem funkcjonujących na rynku przedsiębiorstw branżowych. Toteż np. ja - jestem np. dyrektorem spółdzielni – jako przedsiębiorstwa (zwłaszcza wobec pracowników i innych firm zewnętrznych), z drugiej – pełnię funkcję prezesa Zarządu Spółdzielni i wspólnie z pozostałymi członkami Zarządu (jest nas w sumie – troje) odpowiadamy za wykonywanie zadań zastrzeżonych w ustawie i statucie do kompetencji tego organu, czyli Zarządu. Organami władzy nad Zarządem jest Rada Nadzorcza i Walne Zgromadzenie, jako organy stanowiące i kontrolno-decyzyjne w zakresie kluczowych spraw (wymienianych w Prawie spółdzielczym i w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych). W osiedlach – udział mieszkańców w podejmowaniu decyzji ich dotyczących zapewniają Rady Osiedli. Prawda jest taka, że w europejskich kategoriach co do wielkości jesteśmy spółdzielnią średnią, ale tutaj – w Polsce – po „rozczłonkowaniu” na przestrzeni minionego ćwierćwiecza wielu spółdzielni mieszkaniowych na mniejsze „organizmy” jesteśmy postrzegani jako „moloch”. Mieszkań aktualnie posiadamy blisko 20 tysięcy, do tego lokale użytkowe, garaże, pawilony handlowe. Tym wszystkim zarządza 17 wydzielonych gospodarczo i ekonomicznie administracji osiedlowych pod nadzorem wybieranych co 4 lata przez mieszkańców spośród obecnych na Zebraniach Osiedlowych członków – 18 Rad Osiedlowych. Posiadamy własne służby wyspecjalizowane w niektórych działalnościach – jako zakłady celowe, a więc Zakład Ciepłowniczy (z sekcją zieleni), Zakład Usług Parkingowych, Serwis Techniczny zapewniający w wolnym od pracy czasie – pogotowie techniczne na wypadek awarii, itp. Łącznie dla obsługi ok. 30 tysięcznego „miasta w mieście” zatrudniamy niespełna 370 pracowników (łącznie – pracowników biurowych, obsługi technicznej, konserwatorów, ciepłowników, itd.). Praca w Spółdzielni to nie tylko 8 godzin kodeksowych dziennie. To nie jest tylko zwykła praca zarobkowa, ale i misja, autentyczna praca społeczna, którą trzeba lubić i starać się wykonywać
“
Staramy się śledzić trendy w mieszkalnictwie światowym, czerpać natchnienia i inspiracje...
z poszanowaniem różnorodności oczekiwań mieszkańców, na rzecz których pracujemy. I pracownicy o tym wiedzą. Muszę też podkreślić, że lubię moją pracę, która dała mi możliwość poznania na przestrzeni lat wielu mądrych, znanych i mniej znanych powszechnie na naszym trenie i nie tylko u nas – ludzi. W tym zasadza się też i moje szczęście, bowiem pełniąc nieprzerwanie od 1990 roku funkcję Prezesa Zarządu zawsze współdziałali ze mną ludzie mądrzy, rzetelni i bezinteresowni – były to setki autentycznych działaczy społecznych wchodzących w skład kolejnych Rad Nadzorczych, Rad Osiedli czy uczestnicy Zebrań Osiedlowych oraz mieszkańcy spotykani w różnych dotyczących ich życia okolicznościach. W znakomitej większości byli to ludzie, którym na sercu leżało dobro Spółdzielni i słuszny interes zrzeszonej w niej członków. Dorobek naszej Spółdzielni i dobry wizerunek w mieście to nasza wspólna zasługa – działaczy, szeregowych członków i kadry pracowniczej. Naprawdę w organach naszej Spółdzielni, mimo oczywistej zmienności składów, działało i działa wiele znakomitych osób, poświęcających swój prywatny czas dla ogólnego dobra. Brzmi to jak hasło reklamowe, ale ich dziełem jest wiele cennych inicjatyw gospodarczych, kulturalnych, społecznych - dzięki którym udało się zrealizować wiele dobrych dla spółdzielców i dla miasta projektów. Warto podkreślić, że w naszej Spółdzielni Rady Osiedlowe są nie tylko społecznym organem opiniodawczym, lecz są wyposażone w szereg uprawnień stanowiących, np. decydują o wysokości stawek eksploatacyjnych w danym osiedlu, kontrolują i oceniają czy ponoszone koszty są zasadne, czy i jak można je obniżyć, współdecydują o kolejności i zakresie remontów, uczestniczą w wyborach wykonawców i odbiorach robót, itd. Jestem dumna z tej specyfiki naszej Spółdzielni, a wypracowany model oddolnego zarządzania i kontroli nadzorczej nad wyodrębnionymi ekonomicznie osiedlami, poprzez reprezentantów mieszkańców, w sposób istotny przyczynia się do poprawy warunków zamieszkiwania w naszych osiedlach.
W Spółdzielni są osoby odpowiedzialne za obserwowanie światowych trendów w mieszkalnictwie, pasjonaci tej tematyki? Oczywiście, obserwacje, ale też współpraca międzynarodowa są dla nas bardzo ważne (choćby z krajami ościennymi: Niemcami, Czechami czy do niedawna z Holandią). Mamy kontakty robocze również z wieloma krajowymi spółdzielniami, ich zarządami i radami nadzorczymi – umożliwiającymi wymianę doświadczeń, adoptowanie tego co sprawdzono jako dobre, uniknięcie „wpadek”, które ktoś „zaliczył”, itp. Staramy się śledzić trendy w mieszkalnictwie światowym, czerpać natchnienia i inspiracje i umiejętnie transponować je na nasze „podwórko”. Staramy się uczestniczyć w specjalistycznych targach budownictwa, kongresach gospodarczych, być kreatywnymi gospodarczo – z myślą o rozwoju Spółdzielni. W swoim czasie tworzyliśmy własną katowicką telewizję kablową (którą później odsprzedaliśmy ze sporym dla KSM zyskiem przeznaczając dochód na potrzeby remontowe zasobów). Naprawdę staramy się dynamicznie i nowocześnie odpowiadać na problemy i wyzwania współczesności, poszukiwać niekonwencjonalnych sposobów na zwiększenie puli dostępnych środków finansowych – ciągle za małych w stosunku do rosnących potrzeb i oczekiwań społecznych i prawnych, bowiem większość posiadanych zasobów mieszkaniowych pochodzi z lat 70-tych, 80-tych ubiegłego wieku. Jak wyglądała Pani droga życiowa od dzieciństwa do odnalezienie zawodowego spełnienia właśnie w Spółdzielni? Wcześnie zostałam bez matki – gdyż moja mama zmarła gdy miałam niewiele ponad 7 lat. Była nas trójka – ja najstarsza. Ojcu było trudno, toteż ostatecznie wraz z obu braćmi znalazłam się na kilka lat w domu dziecka w Chorzowie. To było takie pierwsze doświadczenie uspołecznienia, bycia w większym gronie, w większej społeczności. W szkole jak pamiętam byłam zarazem „ścisłowcem” i humanistką, pisałem nawet wiersze, a jednocześnie na maturze wybrałam do egzaminu fizykę. Po szkole średniej rozpoczęłam też studia matematyczne (na Uniwersytecie Śląskim), ale wkrótce okazało się, że studia dzienne, z uwagi na obciążenia finansowe i sytuację rodzinną są nie dla mnie – musiałam podjąć pracę zarobkową.
str. 16
“
Co przeżyję i zobaczę to moje, stąd uważam, że warto inwestować w podróże...
Rozpoczęłam pracę jako stażysta w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Tychach. Pracowała tam również żona ówczesnego prezesa Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, mojego późniejszego „szefa” i wzorca – Pana Władysława Kamińskiego, którego znałam z lat szkolnych, ponieważ do liceum uczęszczałam z ich córką Bożeną. Mój życiorys i sytuacja rodzinna była im znana (P. Władysław Kamiński był w szkole Przewodniczącym Komitetu Rodzicielskiego). Zaproponowali mi lepiej płatną pracę w Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Przyznam szczerze, że na początku nie miałam zielonego pojęcia czym jest spółdzielczość i jaka to będzie praca, jednak, gdy już tu pracowałam, zaczęłam się interesować historią spółdzielczości i zasadami jakimi się kieruje. W miarę poznawania zasad spółdzielczych byłam coraz bardziej ciekawa, czym się kierowali i kierują ludzie, decydując się na taką formę realizacji swych celów, współdziałanie i pracę społeczną bez zysku. Interesowali mnie ludzie – jako tacy, zebrania z mieszkańcami, praca społecznokulturalna (w „kółkach pracy kobiet” – bo tak się to wtedy nazywało). Stawałam się entuzjastką ruchu spółdzielczego. Nie przeszkadzało mi, że początkowo jako referent pełniłam w Spółdzielni rolę „przynieś, podaj, pozamiataj”. Wkrótce postanowiłam uzupełnić posiadaną wiedzę i podjąć studia – tym razem ekonomiczne, jako łączące różne gałęzie nauki (humanistycznej i ścisłej). Jako „Skorpionka” z urodzenia byłam i jestem pracowita, toteż w poszerzeniu swej wiedzy dostrzegłam życiową szansę na poprawę osobistego statusu społecznego, tym bardziej, że nauka nie sprawiała mi nigdy problemów. Studia wieczorowe w byłej Akademii Ekonomicznej w Katowicach (dziś Uniwersytet Ekonomiczny) pozwoliły mi połączyć pracę z nauką. Jednocześnie coraz bardziej „wsiąkałam” w pracę, i z czasem Spółdzielnia, kontakt z mieszkańcami, możliwość pomagania innym stały się moją wielką prawdziwą pasją. Ta praca oraz mój (niepoprawny) mimo różnych doświadczeń optymizm życiowy nauczyły mnie, że w codziennym życiu trzeba być przede wszystkim wyrozumiałym dla innych, że nie wszyscy muszą myśleć tak samo jak ja, że ktoś inny też może mieć rację, a do swoich racji innych należy przekonywać konkretami, trzeba też stale się uczyć, weryfikować swoje poglądy, brać pod uwagę koncepcje innych. Nabyte doświadczenie zawodowe przekonało mnie również, iż czasem należy pogodzić się z tym, że nie zawsze to co się zaczęło na pewno się uda osiągnąć i ryzyko odpowiednio wkalkulować, a nadto, że nie wszyscy w otoczeniu są czy będą
str. 17
moimi przyjaciółmi, i że pomimo różnych uwarunkowań i niepewności efektu należy konsekwentnie, jeśli się jest przekonanym iż właśnie to będzie dobre - postępować w zgodzie z sumieniem. Udaje się Pani nie myśleć o pracy w czasie wolnym? Staram się, ale tak całkiem to się nie da. Udaje się mi się tylko gdy jadę na dłuższy urlop lub wycieczkę. W normalnym codziennym trybie nawet w nocy zdarza się, że budzą mnie myśli jak można by lub trzeba rozwiązać jakiś zawodowy problem. Ale to może dlatego, że lubię tę pracę, lubię wyzwania i że generalnie lubię ludzi (nawet tych którzy być może mnie nie lubią). Poza tym uważam (o czym wspomniałam już wcześniej), że w życiu miałam i mam wiele szczęścia. Poznałam i spotkałam na swojej drodze ogromną rzeszę ludzi empatycznych, życzliwych, pracowitych i mądrych. Byli i są w moim codziennym otoczeniu – to moi partnerzy w pracy, dawni i obecni nauczyciele, współpracownicy, liczni działacze społeczni i samorządowi, urzędnicy państwowi i pracownicy wielu współpracujących z KSM-em firm i instytucji, a nade wszystko mieszkańcy naszych domów i osiedli. Nie mogę nie wskazać także na moją kochaną rodzinę i przyjaciół (także z okresu licealnego i studiów), którzy mnie zawsze wspierali w trudnych momentach. Dobrze, że byli i mam nadzieję, że długo jeszcze ze mną będą. Wtajemniczeni wiedzą, że poza pracą ma Pani rozbudowany świat pasji i zainteresowań… Kocham podróże, od dziecka fascynowała mnie egzotyka różnych krajów. Wówczas nieraz zastanawiałam się czy uda mi się je kiedykolwiek zobaczyć. Były to jak mniemałam nieosiągalne marzenia. Życie sprawiło mi jednak sympatyczną niespodziankę. Przez lata sporo z tych wymarzonych miejsc udało mi się odwiedzić i mam nadzieję na kontynuację wypraw w nieznane. Co przeżyję i zobaczę to moje, stąd uważam, że warto inwestować w podróże, wszak rzeczy doczesnych do grobu się nie zabierze, warto więc budować świat pięknych wspomnień. Uwielbiam też teatr, muzykę, należę do Stowarzyszenia Przyjaciół Filharmonii Śląskiej, jestem członkinią Stowarzyszenia Krystyn Polskich, organizującego od ponad 20 lat marcowe spotkania imieninowe Krystyn w różnych miejscach kraju i inne okazjonalne spotkania koleżeńskie właśnie w Teatrze Śląskim im. St. Wyspiańskiego (to zasługa wieloletniej Prezes Stowarzyszenia, Dyrektor Teatru P. Krystyny Szaraniec). Poza tym dużo czytam, bardzo różną literaturę – od klasyki po sensację i kryminały brytyjskie
str. 18
i amerykańskie i inne, bo uważam że nie ma złej literatury. Już w liceum uwielbiałam Fredrę, fraszkopisarzy, Mariana Załuckiego, Tadeusza Boya – Żeleńskiego… Wiele fraszek znam na pamięć i czasem zdarza mi się je zaprezentować także publicznie, sama czasem również układam rymowanki, np. z życzeniami. Literatura, muzyka i teatr to piękne zjawiska, pozwalają przez kilka godzin być jak gdyby gdzie indziej, oderwać się od codzienności, tak w pełni się wyciszyć, oczyścić z emocji. Gdy rozmawialiśmy przed nagraniem wywiadu wspominała Pani, że nie spodziewała się nigdy, już nawet pracując w Spółdzielni, że ta zawodowa droga tak się rozwinie… Moja kariera dla mnie samej jest zaskoczeniem. Nie zabiegałam o stanowiska i awanse. Po prostu pracowałam – najlepiej jak potrafiłam. A teraz – siedzę przy biurku mojego wspaniałego poprzednika, Pana Władysława Kamińskiego, robię to co lubię, czuję się spełniona. Może po prostu jest tak, że niektórzy chcą być prezesami, a dla mnie ważniejszym było bycie społecznikiem, kontakt z ludźmi, których in gremio szczerze lubię, mimo że jako zodiakalny Skorpion bywam cholerykiem. Paradoksalnie 30 marca 1990 roku, gdy w okresie burzliwych ustrojowych przemian wybierano nowe władze Spółdzielni, gdyż poprzednie mandaty były wygaszane na mocy tzw. spec-ustawy, nie myślałam o stanowisku Prezesa, a z pewnością nie w Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, jednak podczas posiedzenia nowo wybranej Rady Nadzorczej zostałam zgłoszona, jak się
str. 19
okazało z inicjatywy kilku członków, i w głosowaniu tajnym uzyskałam w stosunku do „konkurencyjnego” zgłoszenia – wynik 15 do 7. O wyborze dowiedziałam się dwa dni później. Miałam to szczęście, że byłam jednym z najmłodszych członków zarządu spółdzielni w Polsce, do tego nie była to częsta funkcja w przypadku kobiety, a jednak nigdy nikt w mojej pracy nie dał mi odczuć, że mój wiek czy płeć to jakiś problem. Do objęcia funkcji Prezesa skłonił mnie wówczas przede wszystkim mój (zmarły w kilka lat później) – mąż Józef. W życiu rzeczywiście oprócz wiedzy i pracowitości trzeba chyba mieć także szczęście, i z tej perspektywy czuję się dzieckiem szczęścia (a podobno urodziłam się też „w czepku”). Zatem pozdrawiam, korzystając ze sposobności, czytelników tego wywiadu, jak i wszystkich których spotkałam na swojej drodze życiowej – tak zawodowej, jak i prywatnej. I powiem tylko, jak mogę najpiękniej „dziękuję, że byliście i że jesteście” – i oby jak najdłużej dane nam było się gdzieś tam spotykać na szlakach życia. Mam nadzieję, że KSM jej rozwój i misja realizowana w mieście Katowice też dowodzi, iż jest to organizacja naznaczona szczęściem – bo zapewnia przecież to co znamionuje szczęście – dach nad głową – podstawę bytu niemałej rzeszy Katowiczan. Ten wywiad, też jest wynikiem szczęśliwego zbiegu okoliczności – bo nie był przeze mnie zainicjowany – dziękuję więc pomysłodawcom, a Państwu – czytelnikom dziękuję za poświęcony mojej osobie i „mojej” Spółdzielni (z którą jako członek i wieloletni pracownik się utożsamiam) – czas. Rozmawiał: Daniel Kleszcz
Biznes/Nauka
- rozmowa z Arkadiuszem Hołdą, przedsiębiorcą, Konsulem Honorowym Szwecji, założycielem i Kanclerzem Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach, twórcą Telewizji TVS i Radia Silesia Fot. Maja Maciejko
str. 21
str. 22
‘Ktoś kto kończy
naszą uczelnię wchodzi w życie przygotowany do zawodu...’
Rozmawiamy w siedzibie Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach, miejscu coraz bardziej istotnym na edukacyjnej mapie Katowic i Śląska…
Wyższa Szkoła Techniczna została założona 15 lat temu. Miała być szkołą, która daje możliwość studiowania ludziom, którzy chcą mieć większy kontakt z produkcją, przedsiębiorstwami państwowymi, nauczającą praktycznego zawodu. Obecnie jest powszechne, że w nauczaniu podkreśla się, by to czego uczymy na uczelniach było powiązane z przedsiębiorstwami, by absolwent szkoły czy uczelni wyższej wiedział co będzie w przyszłości robił, jak wygląda praca w przyszłym zawodzie, i by mógł w czasie studiowania przygotować się do tego. Ktoś kto kończy naszą uczelnię wchodzi w życie przygotowany do zawodu, wcześniej współpracuje z zakładami pracy, nie przeżywa zaskoczenia, że kończy dany kierunek, a robi coś innego, nie ma zbędnych dylematów i frustracji. W tym sensie Wyższa Szkoła Techniczna w pozytywny sposób sprowadza ludzi na ziemię, uświadamia, że po etapie studiowania trzeba zacząć zarabiać, łączyć przyjemność z pracą. Poprzez osiem pokrewnych kierunków pozwalamy też studentem modyfikować swoje plany, może ktoś uświadamia sobie, że jednak nie chce być architektem czy urbanistą, to może zająć się projektowaniem wnętrz, a może ma pasje artystyczne to wtedy może studiować grafikę, lub jednak chciałby być budowlańcem lub informatykiem, może też uczyć się mechatroniki, konstruowania maszyn medycznych itd.
str. 23
Wiele osób jest nieco zmylonych nazwą szkoły, nie podejrzewa, że można tutaj również studiować kierunki artystyczne. Pierwszym kierunkiem, który powstał na uczelni, była architektura. Wynikało to z tego, że sam jestem architektem. Zauważyłem, że studiowanie w tradycyjnym systemie nie przygotowuje do życia zawodowego, uczelnia świetnie nauczyła mnie historii i założeń architektury, ale brakowało mi realnej styczności z moją przyszłą pracą. Stąd więc nazwa uczelni, a później rzeczywiście pojawiły się artystyczne kierunki, można więc było zmodyfikować nazwę. Jako, że obecnie przygotowujemy kierunki budownictwo i grafikę do możliwości doktoryzowania, a także uruchomienie kierunków medycznego i pielęgniarskiego, przy tej okazji od początku przyszłego roku zaistnieje nowa nazwa naszej uczelni Akademia Śląska. Nazwa zastrzeżona, na tyle pojemna by pod tym szyldem było miejsce i dla mechatroniki, i dla medycyny, i dla kierunków artystycznych.
Skąd pomysł na uruchomienie właśnie takich kierunków jak medycyna czy pielęgniarstwo? O medycynę staramy się 5 lat, w trakcie przygotowywania tego kierunku okazało się, że z racji braków na rynku pracy potrzebny jest też kierunek pielęgniarski. Jak chodzi o lekarzy Polska jest na szarym końcu, 2,2 lekarza na tysiąc mieszkańców, w krajach europejskich zwykle 4,4 lekarza na tysiąc mieszkańców, w niektórych krajach nawet 6 lekarzy. Absolwent medycyny w Polsce woli dziś wyjechać za granicę i zarabiać tam 6 razy tyle co mógłby zarabiać w kraju. A koszt wykształcenia lekarza to realnie 500 tysięcy złotych.
‘Szwecja to
rzeczywiście hermetyczny kraj, ale oparty o dobre schematy...’
WST ma wieloletni plan skutecznego zabiegania o studentów? W dobie niżu demograficznego konkurowanie uczelni wyższych o studenta staje się coraz bardziej widoczne.
Strategia została opracowana na początku powstania szkoły. Chcemy przyciągać marką, którą się wypracowuje przez wiele lat. Czynnikiem wyboru uczelni przez studenta jest w dużej mierze jakość nauczania, tak więc, mimo że nasza szkoła jest prywatna postawiliśmy na wysoki poziom nauczania. Nie nauczamy kosztem obniżenia jakości. Mamy świetną infrastrukturę, 18 pracowni komputerowych z nowoczesnym oprogramowaniem, laboratoria, dobrze zorganizowane praktyki, ale też wymagamy od studentów zdawania egzaminów w terminach, osoby które się nie przykładają są pozbawiane indeksu. Dzięki tej strategii mamy coroczny wzrost liczby studentów, mimo niżu demograficznego. W naszej szkole nie ma za to egzaminów wstępnych, to my mamy nauczyć i zauważać talenty. Często osoba która na pierwszym egzaminie z rysunku nie wie jak dobrze trzymać ołówek, jak ciągnąć linie proste, kółka itd., już po pół roku jest lepsza niż osoba którą wcześniej było stać na lekcje.
Jak wygląda rozwój Konsulatu Szwecji w Katowicach, pojawiają się nowe inicjatywy, możliwości współpracy gospodarczej?
Udało mi się uruchomić cykliczne spotkania z przedsiębiorcami, tzw. „śniadania z konsulem”. Odbywają się co dwa tygodnie lub raz w miesiącu. Omawiamy wtedy możliwości wejścia polskich firm na szwedzki rynek, przygotowujemy katalog dla izb handlowych w Szwecji, na szwedzkie targi gospodarcze. To trudny rynek dla polskich firm, Szwedzi bazują na sprawdzonych kontaktach, dla nich mniej ważne jest, że ktoś wchodzi na rynek z czymś nowym i tańszym - pilnują jakości, marki, wolą mieć sprawdzonego partnera przez lata, być spokojnym, że można budować z nim nowe biznesy. To czasem zraża firmy, które otwierają swoje przedstawicielstwa w Szwecji, nie potrafią nawiązać tam kontaktów. Szwecja to rzeczywiście hermetyczny kraj, ale oparty o dobre schematy, przez to Szwedzi to zamożne społeczeństwo, które aż 4% dochodu narodowego przeznacza na badania naukowe, podczas gdy w Polsce to 1,5%. Szwedzi w rozmowach podkreślają rangę ochrony środowiska, to swego rodzaju mantra, wszystkie ich przedsięwzięcia muszą być przyjazne środowisku, otwarte na drugiego człowieka. Każde działanie ma nie tylko nie zaszkodzić środowisku, ale też ma pomóc, bo to również wpływa pozytywnie na ich biznesy. W Szwecji jest około 60 spalarni śmieci, wytwarzają one ciepło i energię elektryczną tańszą o 40% niż w Polsce. Mają nadmiar energii, którą chcą sprzedawać również Polsce. My wciąż wytwarzamy energię produkowaną z węgla, co prowadzi do smogu i zanieczyszczeń. Szwedzi już wiele lat temu, gdy mieli kryzys z gazem rosyjskim, wymyślili jak przestawić gospodarkę by z niego nie korzystać, postawili na elektrociepłownie i elektrownie atomowe, obecnie mają taki nadmiar energii, że chcą dwie elektrownie atomowe zamknąć.
str. 24
‘Musimy zadbać
o to, by ludzie chcieli na Śląsku mieszkać...’
Nie uważa Pan, że choć w Polsce podejście do ochrony środowiska z biegiem lat się cywilizuje, to jednak w oczach szwedzkich przedsiębiorców Polska wciąż ma w tym sektorze bardzo wiele wad i braków?
Jest dokładnie tak jak pan mówi, za mało przykładamy wagi do ochrony środowiska, nie zdajemy sobie sprawy jak negatywnie wpływa to co robimy środowisku także na nas samych. Ostatnio miałem okazję wysłuchać wykładu profesora Andrzeja Lekstona na temat smogu, jego wpływu na długość życia i rozwój chorób, jak niezdrowe są związki chemiczne które nas trują. Czekanie że przyjdzie wiatr i rozwieje te trucizny jest absurdalne, mamy prawo oczekiwać na konkretne działania polityków, marszałków województw, aby ten problem realnie rozwiązać. Rezygnowanie z pieców na węgiel, spalania śmieci w domu itd. moim zdaniem nie nastąpi jeśli nie zostanie unormowane kontrolami i wysokimi karami. Straż Miejska powinna bardzo szybko reagować, być wyposażona w drony, powinny być też aktywne straże dzielnicowe, ważna jest też oczywiście edukacja społeczna.
Wracając do Konsulatu, są też pomysły na współpracę ze Szwecją na niwie np. kultury?
Promujemy liceum w Mysłowicach, w którym uczy się młodzież języka szwedzkiego. Poza tym zaprosiłem pana ambasadora Szwecji na grudniowe święto świętej Łucji, dla Szwedów największe święto. Sądzę, że ta wizyta to może być moment zwrotny dla kontaktów i współpracy, także w zakresie edukacji i kultury.
W porównaniu np. z Krakowem wciąż nie mamy w regionie śląskim zbyt rozwiniętej sieci konsulatów, przedstawicielstw innych państw. Jest szansa na progres w tej dziedzinie?
Mam jasny pogląd, że powinniśmy jako region o to zabiegać, konsulaty to okna na świat skierowane na inne kraje. I zwłaszcza teraz trzeba o rozwoju tej sfery myśleć, gdy powstała śląska metropolia i w oczach inwestorów, innych państw itd. stajemy się jednym dużym miastem 2 milionów mieszkańców, atrakcyjnym kąskiem dla biznesu, miejscem rozwoju wielu zakładów pracy, stref ekonomicznych. To zainteresowanie wzrasta, niedawno dostałem propozycję bycia konsulem honorowym pewnego kraju. Jako, że jestem już konsulem Szwecji przedstawiłem ten temat koledze, prowadzi teraz rozmowy, więc nie wykluczam, że powstanie w Katowicach kolejny konsulat europejskiego kraju, być może podobnie jak konsulat szwedzki będzie się mieścił w Wyższej Szkole Technicznej. Ciężko jest jednak tworzyć placówki dyplomatyczne poza Warszawą, bo często czynnikiem decydującym jest to, czy region się wyludnia, czy może mieszkańcy napływają. W Warszawie mieszkańców przybywa, w regionie śląskim ubywa. Musimy zadbać o to, by ludzie chcieli na Śląsku mieszkać, i nie mówię tu tylko o tym, by seniorzy wracali tutaj w rodzinne strony na czas emerytury itd., bo inny problem to starzenie się społeczeństwa. Musimy postawić też na młodych ludzi, stąd jako uczelnia staramy się wykorzystać kontakty i przyciągnąć studentów z Ukrainy czy Białorusi. To są często młodzi ludzie z polskich rodzin, które ze względów historycznych osiedliły się w innych krajach. Warto mieć dla nich też ofertę stypendiów czy miejsc pracy, podać im pomocną dłoń, skoro Polska staje się coraz bardziej zamożnym krajem.
Kolejna ważna Pana inicjatywa, Telewizja TVS, świętuje właśnie 10 lat istnienia. Kierunek w którym TVS się rozwija jest właśnie taki, jak zakładał Pan 10 lat temu? Wtedy miałem pomysł mocnej telewizji regionalnej. 4,8 milionów mieszkańców regionu, tyle ile w średnich krajach w których jest przecież miejsce dla kilku telewizji. Z czasem jednak okazało się, że prywatna telewizja nie utrzymuje się z reklam regionalnych tylko z reklam ogólnopolskich, co zdecydowało o pewnych zmianach. To co mnie cieszy to fakt, że nasze programy, serwisy informacyjne, portal tvs.pl, cieszą się wielką popularnością także np. w Niemczech. Z nowych inicjatyw, widząc jak wiele mamy ludzi utalentowanych wokalnie, co widać choćby po programach typu „Voice of Poland”, karierze Dawida Podsiadło itd., uznałem, że warto takie osoby promować. Jako TVS wydajemy więc płyty, mamy własne studio nagrań. Ważna jest też dla mnie Fundacja TVS, widzowie pomagają osobom skrzywdzonym przez los, głównie dzieciom, fundują stypendia dla uzdolnionych. Rzecz jasna Fundacja jest organizacją non profit, 100% środków jest przeznaczanych na pomoc dla osób, które tej pomocy potrzebują. Rozmawiał: Daniel Kleszcz
str. 25
str. 26
' Media/PR/Społeczenstwo
– rozmowa z Olgą Kostrzewską - Cichoń
Olga Kostrzewska - Cichoń - Specjalistka ds. PR, zawodowo skupia się przede wszystkim na budowaniu relacji z mediami. Przez blisko 15 lat związana z TVN. Pracowała w Faktach TVN, gdy powstawały, oraz w telewizji informacyjnej TVN 24, współtworzyła telewizyjne programy coachingowe w TVN Style. Posiada certyfikat starszego trenera na poziomie 5. EQF Europejskich Ram Kwalifikacji. Z wykształcenia jest magistrem politologii. Obecnie prowadzi własną firmę Open-Mind. Jest też radną dzielnicy i Przewodniczącą Zarządu Rady Jednostki Pomocniczej Ligota - Panewniki. Twitter: @KostkaOlga Fot. Maja Maciejko
str. 27
str. 28
“Obawiam się, że jak nie postawimy na edukację, zaczynając, od dzieci, będzie źle. Muszą z Internetu korzystać mądrze, muszą myśleć samodzielnie...”
Punktem wyjścia do naszej rozmowy jest otrzymanie przez Ciebie ważnej nagrody Międzynarodowego Festiwalu i Konkursu Zoom Art w kategorii kalendarzy charytatywnych za kalendarz „Pasja. Prestiż. Potencjał. Katowice Miasto Ludzi Wolnych”. To już trzeci kalendarz i trzecia nagroda. Zaczęło się od mojej córki. 5 lat temu urodziłam dziecko i okazało się, że Kalina może być niewidoma. Świat mi się zawalił, zmieniła się moja sytuacja zawodowa, musiałam na dłuższy czas zrezygnować z pracy. Było to trudne, także dlatego, że dziennikarstwo we mnie jest, to po prostu cecha charakteru. W tamtym czasie w Regionalnej Fundacji Pomocy Niewidomym w Chorzowie poznałam inne mamy chorujących dzieci. W moim przypadku - obecnie Kalina ma 5 lat, widzi na poziomie 20 procent, jeździ na rowerze, uczy się w integracyjnym przedszkolu - mój świat, który się zawalił, wspaniale się odbudował. Ale poznałam mamy, które dźwigają znacznie więcej, mają dzieci z przeróżnymi niepełnosprawnościami i nie mogą być aktywne zawodowo. Postanowiłam opowiedzieć historie, których nikt nie opowiedział. Stąd pomysł na pierwszy kalendarz: „12 wspaniałych matek. Silniejsze niż wam się wydaje”. Drugi był o ojcach, którzy wystąpili wspólnie z dziećmi z niepełnosprawnościami. Oba te projekty były dla mnie i dla innych rodziców ważne, opowiedzenie o chorobie dziecka nie jest łatwe. Cieszę się, że te historie zostały docenione i zauważone. A ostatni projekt o Katowicach? 10 lat temu, gdy wróciłam do Katowic po 8 latach życia i pracy w Warszawie, zobaczyłam, jak zmieniają się Katowice. Po sukcesie poprzednich kalendarzy pojawiła się we mnie chęć opowiedzenia o tym. Mam w sobie taką potrzebę opowiadania o ważnych dla mnie tematach. Tegoroczny kalendarz to też 12 historii, dla mnie fascynujących. Wspólnie z Moniką Bajką ze stowarzyszenia Dom Aniołów Stróżów pozyskaliśmy wspaniałych ludzi, którzy w kalendarzu wystąpili, m.in. profesor Tadeusz Sławek, Robert Talarczyk, Grzegorz Chudy, Ania Dudzińska, twórcy ON LEMON czy Miuosh, którego bardzo lubię słuchać. Poprzez kalendarze znalazłam sposób wyzwolenia z siebie dziennikarki, którą musiałam przestać być. Mam silną potrzebę dzielenia się spostrzeżeniami, wiele lat prowadziłam bloga o chorobie mojej córki. Ponieważ musiałam zrezygnować z pracy jako dziennikarka, szukałam niszy, w której moją ekspresję mogę wyrazić i wydaje mi się, że udaje mi się to, docieram do ludzi z pomysłami, ktoś daje na to pieniądze, albo – jak świetny fotograf Grzegorz Sikorski z Dagma Photo - zgadza się pracować pro bono dla tej idei. Dzięki temu te charytatywne inicjatywy są możliwe. Ale co najważniejsze – ktoś potem te kalendarze kupuje i przekazuje pieniądze dla dzieci. Odeszłaś z mediów, bo musiałaś, nie chciałaś. Ale nie wydaje się, że nie żałujesz. Jak oceniasz kondycję współczesnych mediów? Kierunek, w którym idą media powoduje, że faktycznie nie jest mi żal, że odeszłam z tego zawodu. Nie podoba mi się
str. 29
zwłaszcza to, co dzieje się w telewizji. Zaczynałam w Radiu Flash, to było silne komercyjne radio regionalne, które nie bało się tropić afer regionalnych, patrzeć władzy regionalnej na ręce, mieć fachowych reporterów na miejsce. Bardzo mi takiego radia brakuje w dzisiejszej przestrzeni medialnej. Kariera w „Faktach” za czasów Tomka Lisa to była dla mnie wspaniała przygoda i lekcja dziennikarstwa na wysokim poziomie. Oczywiście dziś wciąż jest wielu dobrych reporterów, ale od kiedy media zarabiają na newsach, ich poziom musiał się obniżyć. Byłam świadkiem, gdy każdego dnia oglądaliśmy słupki oglądalności, analizowaliśmy które materiały były bardziej oglądane, a które mniej, uczestniczyłam w procesie szycia newsów na miarę widza, a nie tak, by widza nieść w górę. Cieszę się, że już nie uczestniczę w procesie dawania ludziom papki i jednego wielkiego lokowania produktu. Media, także telewizje informacyjne, nie tłumaczą dziś widzom złożoności świata, tylko mielą te same treści. Jako odbiorca wróciłam więc do śledzenia regionalnych mediów, głównie „Dziennika Zachodniego”, bardzo ich lubię, cieszę się, że tego typu media przetrwały. Co ciekawe, także TVN, według założycielskich idei Wejcherta i Waltera, miał być telewizją według modelu niemieckiego, gdzie miały być nie tylko tematy „warszawskie” ale też silna obecność oddziałów i regionów, a wiemy jak to w praktyce wygląda. Na pewnym etapie zrozumiałam, że będąc dziennikarką wpływowego opiniotwórczego programu informacyjnego w żaden sposób realnie nikomu nie pomagam, niczego nie zmieniam. Robiąc trzy kalendarze charytatywne mam większe poczucie spełnienia, chociażby dlatego, że pieniądze trafiły do ludzi potrzebujących. Media społecznościowe pomagają zrozumieć świat, czy bardziej zaciemniają medialny obraz? To wspaniałe narzędzie, jeśli jest właściwie użyte, a z tym bywa różnie. Niebezpieczne jest to, że wszyscy stali się nadawcami komunikatu, a nie ma kogoś, kto to kanalizuje, werbalizuje, oprócz algorytmów wyłapujących słowa. Samo narzędzie uwielbiam, szczególnie Twitter, ta tkwiąca we mnie dziennikarka dostała w ten sposób fajne narzędzie komunikowania swojego zdania, dyskusji. Uważam, że przeszłam dobrą szkołę dziennikarstwa, studiowałam, trafiłam na fajnych ludzi, którzy mi ten zawód wytłumaczyli i czuję się odpowiedzialna za słowo które pisze, także w mediach społecznościowych. Jednak te same media społecznościowe dały tubę wielu ludziom, którzy nie mają tej odpowiedzialności i powstaje chaos. Jesteśmy otępieni przez komunikaty sprasowane, które dostajemy z mediów tradycyjnych, a media społecznościowe paradoksalnie tylko pogłębiają naszą niewiedzę. Musimy być mądrzy, nie powinniśmy czytać słów ludzi, którzy piszą głupoty, ale od razu mówię - nie mam remedium, jak uzdrowić sytuację. Obawiam się, że jak nie postawimy na edukację, zaczynając, od dzieci, będzie źle. Muszą z Internetu korzystać mądrze, muszą myśleć samodzielnie, czytać papier, gazety i książki, choćby dlatego, że słowo drukowane „przechodzi przez więcej głów” nim się ukaże.
str. 30
A propos książek, w działalności swojej firmy, w sektorze PR, masz okazję współpracować z Grupą Wydawniczą Sonia Draga. Miałam to szczęście, że po powrocie do Katowic poznałam Sonię Dragę, która dała mi szansę pracy przy wielu dużych projektach. Sonia kupiła wydawnictwo książek dla dzieci Debit, tworzy imprinty Młody Book i Post Factum, dzięki czemu czytelnik jest zagospodarowany od malucha po dorosłość. Nie wiem, czy jest coś piękniejszego niż to, że kochając literaturę dostajesz przed wszystkimi ważną książkę, która musisz przeczytać, bo będzie duża promocja. Tak miałam np. w przypadku „Co się stało” Hillary Clinton. Ale moja firma działa już ponad 7 lat i mam wrażenie, że obroniłam się jako pijarowiec. Z wielu akcji jestem wręcz dumna, jak z biegu „Zdążyć przed rakiem” propagującego profilaktykę w badaniu piersi, czy biegu dla Oliwiera Pelona, gdzie zbieraliśmy środki na protezy dla tego wspaniałego chłopca, który urodził się w Zawierciu bez rączki i nóg. Do tego to wspaniałe, że w mojej pracy mogę pokazać różne ciekawe rzeczy, które dzieją się na Śląsku. Byłam również trenerką Śląskiej Akademii Liderek, to była super okazja poznawania kobiet które chcą coś robić na Śląsku. Jesienią wracamy do tego projektu w Siemianowicach Śląskich i już nie mogę się doczekać.
Wracając do wątku public relations i reklamy, ciężko było zamienić dziennikarstwo na PR? U mnie to był proces. Nigdy nie chciałam działać w PR i reklamie rozumianych jako sprzedawanie, akwizytorstwo. Na szczęście PR poszedł bardziej w stronę komunikacji i budowania relacji z mediami, niż sprzedaży. W moim przypadku pomiędzy dziennikarstwem, a PR był okres przejściowy w postaci prowadzenie szkoleń, szkoły trenerów, miałam czas, by zastanowić się nad tym, że jeśli już PR, to jaki? Moim zdaniem dobry PR-owiec powinien być wcześniej dziennikarzem. To pomaga w budowaniu relacji z mediami, ale też w rozumieniu istoty przekazu. Oczywiście ten rynek jest popsuty i są osoby traktujące go bardzo po macoszemu, ale ja mówię za siebie. Jako PR-owiec jak postrzegasz kierunek rozwoju, w którym podąża się Śląsk, także w kontekście powstania Metropolii? Gdy wróciłam na stałe z Warszawy byłam absolutnie zachwycona tym, jak region zmienia się na lepsze. Mój tata jako rodowity Ślązak od zawsze zarażał mnie tym miejscem, zieloną przestrzenią. Śląsk wciąż zmienia się, cieszy mnie powstanie Metropolii, cieszę się, że ten region staje się to czymś realnym, a nie tylko historią polityczną. Kluczowe
“Dla mnie oczywiście rodzina i dzieci są najważniejsze, ale feminizm rozumiem jako równe prawa wyboru, a z tym bywa różnie...” Mam wrażenie, że to ważny dla ciebie temat. Bardzo zaangażowałaś się w promocję książki „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek”, opisującej sylwetki stu kobiet odgrywających ważną rolę w dziejach świata. Tę książkę sprowadziła do Polski Asia Walczak, dyrektor wydawnicza Debitu. Wszystkie w zespole jesteśmy mamami, także Agata Picheta, to dość duży zespół, ta książka była dla nas na tyle ważna, że angażowałyśmy się w jej promocję bardziej, niż ktoś od nas oczekiwał. Dostałyśmy jako mamy materiał do rozmowy z dzieckiem, ile kobiety robiły i robią na świecie, świetną okazją do tego jest zresztą tegoroczny jubileusz 100-lecia praw wyborczych kobiet. Realnie w życiu często nie mamy wyboru, wtłoczone przez wychowanie w schemat, że rodzina i dom są najważniejsze. Dla mnie oczywiście rodzina i dzieci są najważniejsze, ale feminizm rozumiem jako równe prawa wyboru, a z tym bywa różnie. Tłumaczę to swoim córkom, a ta książka w tym pomaga, by to, co wybiorą było ich wyborem, a nie narzuconym przez społeczeństwo.
str. 31
wydaje się jednak promowanie publicznego transportu, by nie zakorkować całkiem naszych miast, które przecież nie są z gumy, dbanie o mądrą politykę ekologiczną, tak, aby nie wycinać na każdym kroku drzew, jednocześnie narzekając na wielkie problemy ze smogiem. Coś czuję, że chcesz uczestniczyć w tych zmianach. Kalendarzem? Nie. W tym temacie powiedziałam pas. Jeśli chodzi o realne zmiany postanowiłam działać na poziomie samorządu. Wystartowałam w wyborach do Rady Jednostki Pomocniczej w Ligocie – Panewnikach. Dostałam się i - co dla mnie ważne - zostałam jednogłośnie Przewodniczącą Zarządu. Wygląda na to, że otwieram nowy rozdział w swojej książce. Pasja, prestiż, potencjał? Na razie potencjał, pasja zawsze. Rozmawiał: Daniel Kleszcz
Dziękujemy dyrekcji Centrum Informacji Naukowej i Bibliotece Uniwersyteckiej w Katowicach za zgodę na wykonanie sesji zdjęciowej na terenie CINiBA.
str. 32
Rozrywka
str. 33
Ciekawostka dla wtajemniczonych: w systemie Gopass można zakupić bilety w dużo atrakcyjniejszej cenie niż w kasie. www.gopass.pl
K
ażdy stały bywalec Parku Chorzowskiego pamięta zapewne jego centralny punkt - Śląskie Wesołe Miasteczko, które od 2017 znane jest już szerszej publiczności jako Legendia. Choć miejsce parku pozostało to samo, jego formuła przeszła kompletną metamorfozę, a tematyczne atrakcje na europejskim poziomie zaskoczą nawet najbardziej wymagających odwiedzających.
Legendia pozostaje bliska i łatwo dostępna - zlokalizowana w samym sercu śląskiej Metropolii nie wymaga nawet sięgania po samochód, niemal z każdego miejsca na Śląsku można się do niej dostać podróżując komunikacją miejską. Dla zmotoryzowanych odwiedzających jest jednak dostępny obszerny, bezpłatny parking zaraz przy wejściu parku.
str. 34
O
Ogromne zielone tereny, pełne wiekowych drzew, ogrodów czy zbiorników wodnych mówią same za siebie - niepowtarzalny klimat Legendii niepodważalnie odróżnia ją od konkurencji. Jest to idealne miejsce, żeby odpocząć od zgiełku miasta, dać się zaczarować w iście wakacyjnym klimacie podmiejskiej dżungli. Różnorodna oferta parku dedykowana jest nie tylko dla tych najmłodszych (dosłownie! - znajdziemy tu urządzenia dostępne już od 2 roku życia, oczywiście pod opieką rodziców), lecz także starsze “dzieci”, od 18 roku wzwyż, znajdą coś dla siebie, niezależnie czy zechcą zobaczyć śląską aglomerację z lotu ptaka na diabelskim młynie, czy może podwyższyć sobie poziom adrenaliny na ekstremalnie szybkim rollercoasterze.
P
Ogromna prędkość i czterokrotna inwersja zjeży włos na głowie niejednego starego wyjadacza tej formy rozrywki.
owróćmy na chwilę do wyżej wspomnianego rollercoaster’a, a konkretniej do Lech Coaster’a. Lech Coaster to największy rollercoaster w Europie Środkowo-Wschodniej, osiągający prędkość do 95 km/h, wysoki na 40 metrów, czas przejazdu wynosi aż 104 sekundy niezapomnianych wrażeń. Laureat 2. miejsca w konkursie na międzynarodowych targach branżowych IAPPA w Berlinie w 2017 – tytuł Best Coaster 2017, inwestycja ta jest też obecnie w finale prestiżowego konkursu Budowa Roku 2017.
str. 35
N
iezapomnianej rozrywki dostarczy bez wątpienia najnowsza atrakcja w sezonie 2018 - BAZYLISZEK - jedyna w Polsce atrakcja typu Dark Ride i jedyna taka na świecie, która łączy w sobie aż trzy najnowsze zaawansowane technologie: interakcję poprzez projekcje na multimedialnych ekranach, możliwość oddawania strzałów do statycznych celów oraz możliwość celowaniado obiektów tworzonych w technice video mappingu. Brak limitu wieku i wzrostu gwarantuje prawdziwie rodzinną zabawę!
Cały storyline oraz koncepcja atrakcji stworzone zostały w oparciu o dobrze znaną legendę o Bazyliszku, która w różnych odmianach pojawia się w folklorze i mitologii w różnych częściach Polski. Uczestnicy zabawy przejadą 6-osobowymi wagonikami przez magiczny świat Bazyliszka, który składać się będzie z 7 specjalnie zaprojektowanych i wyprodukowanych dla Legendii Śląskiego Wesołego Miasteczka scen zawierających oryginalną fabułę i postaci.
Legendia - magia na wyciągniecie ręki. Wraz z całą rodziną daj się zaczarować na nowo w samym sercu śląskiej Metropolii.
Śląski Park Rozrywki Legendia plac Atrakcji 1 40-001 Chorzów www.legendia.pl
str. 36
Kultura Twoja droga dziennikarska nie zawsze łączyła się z tematyką literacką…
Zaczynałem w 2006 roku w TVN 24, później płynnie przeszedłem do TVS gdzie przez 6 lat byłem reporterem. Stwierdziłem jednak, ze albo będę robił to do końca życia i po raz kolejny będę stał na drodze i opowiadał o powrotach z długiego weekendu lub Akcji Znicz czy o wyborach samorządowych albo coś zmienię i zobaczę czy się uda. Zmieniłem i jak na razie, po tych 3 latach, się udaje.
Skąd pomysł akurat na blog literacki?
Smakksiążki.pl narodził się z prozaicznego powodu - nie chciałem płacić za książki. Stwierdziłem, że jak będę miał program o książkach w TVS to będę te książki dostawał za darmo i mój budżet domowy nie ucierpi tak bardzo, bo wydawałam na literaturę naprawdę bardzo dużo. I rzeczywiście na początku w niedzielę w Radiu Silesia, także na antenie TVS, opowiadałem o książkach. A później powstał blog smakksiazki.pl, zaczęło się to przekształcać nie w hobby ale też w sposób na życie, i na życie z książek. Doszedłem na szczęście do tego momentu ze nie tylko nie płacę za książki, ale też na nich zarabiam. Piszę recenzje, prowadzę spotkania autorskie, opowiadam o książkach w formie pisanej, mówionej, wideo.
Początki były trudne?
Gdy pojechałem pierwszy raz na Warszawskie Targi Książki to chodziłem tam jak domokrążca po tych wszystkich wydawcach i prosiłem o rozmowy z szefami promocji i PR wydawnictw. Opowiadałem jaki mam pomysł i że fajnie byłoby współpracować. O dziwo wiele osób chciało tej współpracy, na początku non profit, nie wiem kiedy to się przerodziło w zarabianie pieniędzy, ale nastąpiło to dość płynnie, z przy tym z czasem coraz większe wydawnictwa zaczęły mi ufać.
– Adam Szaja, dziennikarz, twórca bloga smakksiazki.pl Fot. Michał Jastrząb
Podzielasz odczucie, że Śląska coraz więcej w literaturze? Zarówno co do rangi śląskich autorów, jak i tematykę śląską w literaturze?
str. 37
Ogólnie nie mamy się czego wstydzić jako region, a jak chodzi o literaturę to już naprawdę możemy być dumni, jesteśmy prawdziwą kopalnią i autorów, i tematów. Mamy świetnych autorów, Szczepana Twardocha, Annę Kańtoch, Wojciecha Chmielarza, ze Śląska są przecież Wojciech Kuczok i Anna Dziewit – Meller. Także osoby spoza Śląska czy Zagłębia czerpią garściami z naszego regionu, np. Małgorzata i Michał Kuźmińscy w książce „Pionek”, Mariusz Czubaj „wpuścił” na Śląsk postać Rudolfa Heinza a Katarzyna Bonda osadziła na Śląsku Huberta Meyera. Przemysław Semczuk pisze o mrocznych sprawach stąd, o seryjnych mordercach Knychale i Marchwickim. Są też autorzy, którzy dopiero planują osadzenie akcji swoich powieści na Śląsku, ewidentnie jesteśmy w tym temacie jako region na fali wznoszącej i mam nadzieję, że tak będzie długo.
str. 38
Często mówisz i piszesz o kryminałach. Myślisz, że po fali mody na kryminał skandynawski i wysyp polskich autorów kryminałów gatunek ten ulegnie przeobrażeniom?
Mam wrażenie, a autorzy kryminałów też często to mówią, że ten gatunek wymaga odświeżenia. Nie przez przypadek Zygmunt Miłoszewski porzucił swojego głównego bohatera i napisał „Jak zawsze”, która z kryminałem nie ma nic wspólnego, nie przez przypadek Marek Krajewski zapowiada, że kryminały będzie pisał tylko do 60-tki, nie przez przypadek Marcin Wroński zaczyna pisać coś innego odchodząc od kryminału retro. Do tego niestety pojawia się coraz więcej autorów piszących słabe kryminały jest też wspomniany przez ciebie zalew kryminałów skandynawskich, które czasem są dobre, a czasem bardzo słabe. Nowym autorom ciężko się przebić, wiele zależy jednak od PR, odpowiedniej promocji. Zauważ, że jest takie przeświadczenie, że jak mówimy „kryminał” to myślimy Bonda, Mróz, Puzyńska. Ale jest też grono niedocenianych według mnie autorów, np. bardzo się cieszę, że Krzysztof Zajas znalazł się w tym roku w finałowej siódemce Nagrody Wielkiego kalibru, choć żałuję że dopiero teraz. Wcześniej napisał przecież fenomenalną „Trylogię grobiańską” wydaną zresztą przez wydawnictwo Sonia Draga z Katowic, i dopiero teraz, pisząc horror „Oszpicyn”, dziejący się w Oświęcimiu, został zauważony. W którym kierunku to pójdzie trudno powiedzieć – w ubiegłym roku Nagrodę Wielkiego Kalibru dostał Mariusz Czubaj za książkę będącą mieszanką westernu i kryminału, i pomyślałem, że może to moment gdzie to zostanie przewartościowane. Ale w tym roku tę nagrodę dostał Ryszard Ćwirlej już za taki klasyczny kryminał. Może autorzy powinni iść w tę stronę co Wojciech Chmielarz, który napisał „Żmijowisko”, thriller psychologiczny. Wojciech Chmielarz to według mnie najlepszy obecnie autor polskich kryminałów, który wciąż szuka nowych pomysłów, ma ambitne plany na przyszły rok, jego książki są tłumaczone na francuski, pojawia się wątek ekranizacji powieści „Cienie”. Mam nadzieję, że zrobi międzynarodową karierę, to takie uosobienie Ślązaka w pigułce, bardzo skromny, może za skromny, nie wywyższa się, jest piekielnie pracowity. Oświęcimiu, został zauważony. W którym kierunku to pójdzie trudno powiedzieć – w ubiegłym roku Nagrodę Wielkiego Kalibru dostał Mariusz Czubaj za książkę będącą mieszanką westernu i kryminału, i pomyślałem, że może to moment gdzie to zostanie przewartościowane. Ale w tym roku tę nagrodę dostał Ryszard Ćwirlej już za taki klasyczny kryminał. Może autorzy powinni iść w tę stronę co Wojciech Chmielarz, który napisał „Żmijowisko”, thriller psychologiczny. Wojciech Chmielarz to według mnie najlepszy obecnie autor polskich kryminałów, który wciąż szuka nowych pomysłów, ma ambitne plany na przyszły rok, jego książki są tłumaczone na francuski, pojawia się wątek ekranizacji powieści „Cienie”. Mam nadzieję, że zrobi międzynarodową karierę, to takie uosobienie Ślązaka w pigułce, bardzo skromny, może za skromny, nie wywyższa się, jest piekielnie pracowity.
str. 39
Na Śląsku brakuje festiwalu z prawdziwego zdarzenia?
literackiego
Bardzo brakuje. Chciałem zainteresować kilka miast takim pomysłem, na razie bez sukcesu, więc póki co są Śląskie Targi Książki w Katowicach, które w tym roku będą przed targami w Krakowie. Gdy patrzymy na skalę kraju widzimy Big Book Festival, Literacki Sopot, Kryminalną Piłę, poznańską Grandę. Jestem przekonany, że jest też miejsce u nas na literacką plenerową imprezę, takie miasta jak Katowice, Tychy, Żory czy Chorzów mogłyby bez problemów udźwignąć finansowo jej organizację, tym bardziej, że coraz więcej miast rozumie rolę promowania siebie poprzez literaturę.
Wspomniałeś o Śląskich Targach Książki. Za nami już trzy edycje, jaką prognozujesz przyszłość tej imprezie?
Mam nadzieję, że zapraszani będą coraz lepsi autorzy, że nie będzie już takiej sytuacji jak ostatnio gdy zabrakło autorów zagranicznych, i że wykorzystamy to, że w tym roku Katowice będą przed Krakowem. Dotąd niebezpieczeństwem dla katowickich Targów Książki było właśnie o, że odbywały się już po targach w Krakowie. One mają już swoją renomę, przy wszystkich trudnościach logistycznych z dojazdem czy poruszaniem się wewnątrz gromadzą jednak najlepsze nazwiska. Odbywają się dość blisko, więc wiele osób ze Śląska to na targach w Krakowie kupowało książki które chciało kupić i spotkało się z ulubionymi autorami, nie mając później motywacji do udziału w targach katowickich. Warto pamiętać, że autorzy i wydawnictwa to pod targi w Krakowie planują jesienne premiery. Warto więc pokazać wydawcom, że nasze targi są coraz lepsze, że potrafią się wyróżnić, np. dwa lata temu ciekawym pomysłem była przedpremiera powieści „Król” Szczepana Twardocha właśnie w trakcie katowickich targów, sprzedały się wtedy wszystkie wydrukowane na tę okazję egzemplarze.
To co sam prywatnie lubisz czytać w dużej mierze decyduje o tym jaki jest blog smakksiazki.pl?
Czytam głównie powieści, kryminały, horrory, unikam romansów i fantastyki. Stąd też moje gusta przekładają się na treść bloga, nie byłbym wiarygodny pisząc o elfach czy smokach. Chcę być prawdziwy w tym co robię, stąd takie pomysły jak ostatnio, gdy z Jakubem Małeckim rozmawiamy o książce skacząc przez płoty, chodząc po piwnicach w Warszawie. Nie wyobrażam siebie wziąć pieniędzy za powiedzenie, że nowa książka Remigiusza Mroza jest super, bo moim zdaniem nie jest super. Oczywiście, jeśli wydawca chce ze mną współpracować przy danym tytule, to współpracujemy, ale jednak nie może to dotyczyć każdej książki, ważna jest dla mnie wiarygodność. Rozmawiał: Daniel Kleszcz
str. 40
Augustin Egurrola
– Augustin Egurrola, tancerz, choreograf, juror, założyciel sieci szkół tańca Egurrola Dance Studio
12 szkół w Polsce, z czego połowa w Warszawie, a teraz Egurrola Dance Studio dynamicznie wkroczyło na Śląsk… Dostawaliśmy wiele maili, że właśnie w Katowicach przydałaby się taka profesjonalna szkoła tańca, i od dłuższego czasu szukałem idealnej lokalizacji, Silesia City Center jest takim wymarzonym miejscem. Wiele się tutaj dzieje, ludzie spędzają tutaj mnóstwo wolnego czasu, miłe chwile z przyjaciółmi – uznałem, że to miejsce z dobrą energią. Dobry instruktor to nie tylko osoba potrafiąca nauczyć tanecznych kroków, ale też konieczne są duże umiejętności psychologiczne? To jest bardzo poważna sprawa o której pan teraz mówi, bo nawet najpiękniejsza szkoła bez dobrej kadry nie może istnieć. Dlatego też dobór instruktorów jest kluczowy, długo budujemy zespół dobrych i utalentowanych osób, robimy najlepsze kursy instruktorskie w Polsce, staramy się wyłapywać diamenty, ludzi którzy nie tylko dobrze tańczą, ale też kochają uczyć, umieją w ludziach wyzwolić pozytywne emocje, otworzyć ich, pomóc przełamać lęk. Cały czas takich nowych ludzi szukamy.
str. 41
Oferta szkoły w dużej mierze skierowana jest do najmłodszych, to potrzeba rynku czy uznanie, że starszym i tak już „nic nie pomoże”? Wychodzimy naprzeciw zapotrzebowaniu. Rodzice chcą by dzieci się rozwijały, uczyły, ćwiczyły, nabierały umiejętności, które pomogą im w dorosłym życiu łatwiej i pewniej funkcjonować. I to jest dla nas budujące, że rodzice ufają marce Egurrola, że powierzają nam swoje pociechy, że możemy dzieci uczyć nie tylko tańca, ale też ciężkiej pracy, pracy w zespole, umiejętności wygrywania w grupie, ale też radzenia sobie z porażkami. Jednak nasza oferta dla młodzieży czy osób dorosłych też jest rozległa i bardzo ciekawa. Jest Pan swoistym prekursorem nauki tańca w Polsce… Minęło 25 lat odkąd założyłem pierwszą szkołę tańca. Jest to poważna misja, na pewno nie jest łatwa, każdy rok nauka i rozwój, szkolenie instruktorów, tworzenie lepszej oferty, to wymaga wielkiej ilości czasu. To by oferta naszych szkół była na wysokim poziomie jest dla mnie absolutnie najważniejsze. Przejście od roli tancerza do roli menedżera zapewne nie było łatwe? Jest to ogromnie trudne, jest to obszar wymagający wielkiego zaangażowania. Wymaga ciągłej koncentracji, modyfikacji, analizy oferty konkurencji, przyglądania się trendom na świecie. Pogląd który Pan wyznaje, że praca daje więcej niż talent, jest powszechny w świecie zawodowego tańca? Nie jestem odosobniony w tym poglądzie. Spotkałem w życiu tysiące tancerzy z wielkim talentem, niewielu osiągnęło sukces. Dominującym czynnikiem decydującym o sukcesie jest konsekwencja, uparte dążenie do celu, pracowitość. Zresztą dewiza ta sprawdza się także w biznesie czy innych dziedzinach życia.
W wywiadach często mówi Pan o tym, że pewne rzeczy w życiu przychodziły Panu dość późno… To prawda, że wszystko w życiu ma swój rytm, który trzeba umieć usłyszeć, i do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Inni mają to szczęście, że osiągają pewne cele szybciej, innym zabiera to więcej czasu. Rzeczywiście mam wrażenie, że do wszystkiego dochodzę wolniej, że muszę być absolutnie przygotowany i dojrzały. Ale to dobrze, bo może dzięki temu w moim życiu nie ma aż tylu błędów i złych decyzji, choć rzecz jasna też się zdarzają. W Polsce brak swobody w tańcu, to że wiele osób zwyczajnie wstydzi się tańczyć, jest dużym mentalnym problemem? To jest duży problem, dlatego dobrze by dzieci jak najszybciej zaczynały tańczyć, póki nie mają obciążeń i są naturalne. Im jesteśmy starsi tym ta bariera odkrycia, okazania swoich emocji jest trudniejsza do pokonania. Zachęcam by przychodzić do szkoły, można się tutaj skoncentrować, dać sobie szansę nauczyć się tańczyć. Często tej szansy sobie nie dajemy, później przychodzi impreza lub wesele i chcemy zabłysnąć, to kończy się w różny sposób, sięgamy po alkohol itd. Prawda jest taka, że jeśli nie nauczyliśmy się tańczyć jako dziecko to naukę tańca powinniśmy traktować jak naukę języka obcego, trzeba przyjść do profesjonalnej szkoły i wziąć lekcje. Czyli jednak dla tych starszych też jeszcze jest szansa? Świat idzie do przodu, wszystko się rozwija, programy telewizyjne pokazały że naprawdę można w Polsce tańczyć i czerpać z tego radość, że mamy świetnych nauczycieli i że wystarczy chcieć. Do odważnych świat należy, szczególnie do panów apeluję: odwagi, przychodźcie do szkół tańca, nauczcie się tańczyć, a życie nabierze nowego blasku. Rozmawiał: Daniel Kleszcz
str. 42
str. 43
„Eleganza – świat dobrych ubrań” to 18 prestiżowych salonów mody na terenie całego kraju.
Salon Mody „Eleganza” działa w Katowicach już od 10 lat. Swoją ofertę, tworzoną w oparciu o najlepsze krajowe marki, kieruje przede wszystkim dla kobiet 40+, pamiętając jednocześnie o starannie dobranej palecie produktów dla mężczyzn. Znakiem rozpoznawczym Salonu są najlepszej jakości surowce i materiały, dbałość o szczegóły, skrupulatne i perfekcyjne wykonanie. Salon Mody „Eleganza” do każdego Klienta podchodzi indywidualnie, oferując personalne konsultacje doradców ds. mody i wizerunku pomagających wybrać odpowiednią stylizację. Personel posiada wysokie kompetencje zarówno w zakresie najnowszych trendów mody, jak i wiedzy o materiałach i tkaninach.
Salon Mody “Eleganza” Galeria Skarbek ul. Mickiewicza 4 Katowice eleganza.com.pl
str. 44
Metropolia na widelcu
Rezydencja Luxury Hotel****
to idealna kompozycja komfortu, piękna i dobrego smaku. Witaj w jednym z najpiękniejszych hoteli na ziemi śląskiej, który oprócz niepowtarzalnego wystroju w iście dworskim stylu zasłynął jako doskonały obiekt do organizacji spotkań biznesowych na najwyższym szczeblu, konferencji, bankietów i prywatnych przyjęć. Sercem każdego przedsięwzięcia jest bez wątpienia wyśmienita uczta, o którą zadba Szef Kuchni Mariusz Malinowski. Jest on niewyczerpanym źródłem pozytywnej energii i mistrzem w odkrywaniu nowych smaków. Niecodzienne wykwintne połączenie bazującej na lokalnych produktach kuchni polskiej z francuską, a także intymna, kameralna atmosfera panująca w restauracji głównej, jak i w malowniczym ogrodzie Rezydencji, sprzyja swobodnym nawiązywaniem relacji biznesowych. W Rezydencja Luxury Hotel**** każdy dzień zaczyna się wyśmienicie - od śniadania niemal jak u Tiffany’ego - celebrując śniadanie w Rezydencji, nasi Goście mogą delektować się schłodzonym szampanem i świeżo wyciskanymi sokami oraz domowo wypiekanym pieczywem do każdego posiłku. Zespół Rezydencji zaprasza także na biznesowe lunche od poniedziałku do piątku serwowane zgodnie z sezonowym menu, które zaskoczy niejednego smakosza.
str. 45
Rezydencja Luxury Hotel**** Twój Drugi Dom. ul. Stara 1 Piekary Śląskie www.rezydencjahotel.pl
str. 46
24 godziny
24 godziny z Tomaszem Godziek i Joanną Krajewską - Godziek, założycielami Poszetki, prestiżowego modowego miejsca na mapie Katowic
str. 47
Fot. Dorota Zyguła Siemieńska i Grzegorz Pastuszak
„24 godziny to bardzo dobre określenie,
gdyż Poszetka jest naszą firmą rodzinną i praca tworzy się w naszych głowach przez 24 godziny, nierzadko w snach, aczkolwiek w pracowni na ulicy Morcinka 23 pracujemy między godziną 8:00 a 18:00”
– mówi pani Joanna.
8:00 Pan Włodek, nasz krawiec, przychodzi zawsze pierwszy do pracy. W Poszetce zajmuje się szyciem garniturów, spodni, kamizelek i wszelkiego typu mody męskiej bespoke. Jest wtedy sam w pracowni, ma chwilę wytchnienia, inspiracji i zebrania myśli do pracy. Wszystkie maszyny są na jego wyłączność, a on ma głowę pełną pomysłów na nowe wykroje. My przychodzimy około godziny 9:00-10:00.
10:00 Wtedy zaczyna się typowo pracownicze życie w sklepie. Jest to idealna pora na robienie herbaty, lubimy przy tym kombinować z dodatkami jak cytryny, goździki i miód. Zdecydowanie ta pora przed południem jest ulubionym rytuałem naszych pracowników. W przerwie zawsze dyskutujemy, wymieniamy się opiniami i planujemy zadania. Przerwa na herbatę wprowadza rodzinną atmosferę i każdy po zaczerpnięciu inspiracji wraca do swojej pracy.
9:00-10:00 Pojawiamy się tak wcześnie, bo sklep jest jeszcze zamknięty, a my mamy czas nadrobić zaległe rzeczy, które wymagają skupienia. Cała reszta pracowników, Pani Halina, Pani Justyna i Pani Daria pojawiają się o 10:00.
11:00 Od 11:00 zajmujemy się też sklepem online. Pakowaniem zamówień, robieniem zdjęć na stronę internetową, odpowiadaniem na zapytania klientów. Bardzo ważne są też dla nas media społecznościowe, gdzie staramy się regularnie publikować zdjęcia naszych stylizacji. W międzyczasie pojawiają się telefony, przychodzą klienci. Dla nas cenna jest rozmowa z każdym klientem, ponieważ wsłuchujemy się w jego potrzeby i sugestie. Część naszych pracowników szyje u siebie w domu.
str. 48
12:00 Godzina 12:00 to najwyższy czas, aby odebrać wszystkie gotowe projekty. Odwiedzamy krawcowe, które uszyły dla nas projekty z dnia poprzedniego.
16:00 Po 16:00 pracownię opuszcza Pan Włodek i zostają nasze krawcowe, które zasiadają do maszyn i nożyczek. Każdy z naszych pracowników ma 2 godziny więcej w pomieszczeniu produkcyjnym, po południu jest to czas akurat dla Pani Haliny i Justyny. W sklepie stacjonarnym zaczyna się większy ruch. Zdarza się również, że mamy klientów, którzy przychodzą do nas z przeróbkami krawieckimi jak na przykład skrócenie spodni, gdyż takie usługi też realizujemy. Mamy zdolnych pracowników, wysokiej jakości tkaniny i rewelacyjne ręce, które potrafią zdziałać cuda.
str. 49
14:00-15:00 Między 14:00 a 15:00 większość zamówień jest już spakowana i jest to idealna pora na to, aby wszyscy pracownicy zjedli razem obiad. Chcemy pracować w rodzinnej atmosferze manufaktury, więc bardzo cenimy sobie dobre relacje z naszymi pracownikami jak i klientami, które w krótkim czasie przeradzają się w zażyłe znajomości.
17:45-18:00 17:45 to czas, gdy zostało jeszcze 15 minut i zwykle jesteśmy zdziwieni, że dzień się już kończy. Sprzątamy kubki po herbacie, życzymy sobie miłego dnia i zamykamy pracownię o godzinie 18:00.
24/7 Wybór lokalu przy ulicy Morcinka 23 w Katowicach, w którym znajduje się Poszetka, jest dla nas strzałem w dziesiątkę. W tym miejscu zawsze była szwalnia. Rzemiosło, którym przesiąkły mury jest dla nas olbrzymią inspiracją. Wciąż mamy klientów, którzy wspominają, że były tutaj szyte mundury, wspominają nazwiska krawców, którzy tutaj pracowali. Aranżacja wnętrza to nasza wizja, ale mieliśmy sporo pomocy od zaprzyjaźnionych architektów, na szczególne uznanie zasługują w tym aspekcie Grzegorz Lauer i Joanna Kubieniec. Atutem naszej pracowni jest światło dzienne, które w przypadku szycia jest bardzo istotne. Pracownia jest przeniesiona do pomieszczeń od strony ulicy, mieliśmy taki pomysł na przykładzie ulicy Savile Row w Londynie, gdzie są zlokalizowane najlepsze domy mody męskiej. Na piętrze znajduje się show room, a w suterenie siedzi krawiec i szyje. Lokalizacja Poszetki jest też dla nas bardzo ważna, od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy być w ścisłym centrum, tylko w miejscu, gdzie naszym klientom będzie łatwiej do nas dojechać. Mamy koneserski produkt i zależy nam na kliencie, który przyjeżdża specjalnie do nas, bo wie czego chce i co może u nas znaleźć. Stawiamy na ciągły rozwój stacjonarny sklepu i rozwijamy usługi w szyciu na miarę. Obecnie mamy tylu klientów, że terminy są już na 2-3 miesiące pozajmowane. Niedługo będziemy mieli również dodatkową opcję MTM - Make to Measure, inny typ szycia również wymiarowego, jednak czas realizacji jest o wiele szybszy. Opracowanie materiału: Pola Jonderko
str. 50
edytorial
str. 51
w Filharmonii Śląskiej
str. 52
str. 53
str. 54
str. 55
str. 56
ŚWIAT PIĘKNEJ MUZYKI dyrektor: prof. Mirosław Jacek Błaszczyk Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Śląskiej Chór Filharmonii Śląskiej Śląska Orkiestra Kameralna zapraszają do
Filharmonii Śląskiej
im. Henryka Mikołaja Góreckiego
200 koncertów symfonicznych, chóralnych, kameralnych, oratoryjnych, organowych rocznie. Znakomici artyści z całego świata.
Unikalna atmosfera Sali koncertowej, Sali kameralnej i podniebnej Strefy Melomana. Wyjątkowe miejsce artystycznych i biznesowych spotkań.
www.filharmonia-slaska.eu
str. 57
str. 58
str. 59
str. 60
str. 61
DUALIZM w Filharmonii Śląskiej Fotografia, koncept & retusz: MAJA MACIEJKO Projektant ubrań: MIA STILO by Agnieszka Bonisławska Biżuteria: KAG MAG CONCEPT STORE Torebki: JOANNA KRUCZEK via KAG MAG CONCEPT STORE Lokalizacja: FILHARMONIA ŚLĄSKA Stylistka: DOROTA IWAN Make up artists: AGATA ZARĘBA & POLA BARCZYK Stylistki fryzur: ANNA MICZKA & NIKOLETA CZOPEK Modelki: PAULINA ROMANEK, MICHALINA KLIMEK, ANETA PIEKARSKA, KATARZYNA CZECH, ANNA PROKOPCZUK / Just Management Oświetlenie: DARIUSZ PANAS Asysta sesji: MAGDA ZIĘBA-MORALES, POLA JONDERKO, DANIEL KLESZCZ
str. 62
.
podróze
NIE ZMARNUJ PODRÓŻY(I ŻYCIA) NA BYCIU ONLINE Fot. Kinga Bielejec
Artykuł stanowi zapowiedź cyklu podróżniczych artykułów autorstwa Kingi Bielejec, które ukażą się w kolejnych wydaniach Metropolitan Katowice.
W
akacje już niebawem, co oznacza, że czas zacząć urlopowe szaleństwo. Z jednej strony, podróżowanie w dzisiejszych czasach jest łatwe, bo wszystko możemy zrobić przez internet. Z drugiej strony musimy poświęcić na to sporo czasu: trzeba znaleźć tanie i wygodne połączenie lotnicze, zarezerwować noclegi, przejrzeć mnóstwo blogów, portali i artykułów podróżniczych, by zaplanować trasę. A kiedy wreszcie docieramy w wymarzone miejsce, pstrykamy setki zdjęć, robimy dziesiątki selfie, nagrywamy filmy i kręcimy InstaStories. Po czym prędko biegniemy do pobliskiej kawiarni bądź
str. 63
restauracji, zamawiamy cokolwiek i wrzucamy zdjęcia na portale społecznościowe. Facebook, Instagram, Twitter, Snapchat, Pinterest, Google+, Youtube – niech świat wie jak dobrze się bawimy. Szkoda tylko, że nie zwróciliśmy uwagi na miejsce, do którego tak bardzo chcieliśmy przyjechać. Nie zauważyliśmy, że gdzieś w kącie stało dziecko i uśmiechało się do nas przez 5 minut. A potem odeszło ze smutną miną, bo ani razu na niego nie spojrzeliśmy. W końcu idealne zdjęcie samo się nie zrobi…
WYŁĄCZ KOMPUTER, TABLET, TELEFON. PODRÓŻUJ. ŻYJ. Społeczeństwo ma problem. Spędzamy coraz więcej czasu przed monitorem albo gapiąc się w swojego smartfona. Przestajemy ze sobą rozmawiać. Boimy się bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Niektórzy nastolatkowie nie wiedzą jak żyć bez Snapchata (bo bez internetu to wiadomo, że by nie przeżyli). Zamiast wspomnień, przywozimy
z podróży zdjęcia i filmy. Wracamy z innego kraju ciesząc się, że mamy setki gigabajtów materiału. Często robimy kolejne ujęcie równocześnie myśląc: „O! Będzie idealne na Fejsa”. Zachłysnęliśmy się internetowym życiem, zapominając o tym rzeczywistym. Liczą się lajki, komentarze, udostępnienia. To one budują poczucie naszej wartości. A gdyby tak wyłączyć wszystkie urządzenia mobilne i po prostu cieszyć się chwilą? Porozmawiać z drugą osobą? Zagadać nieznajomego? Być offline cały weekend, tydzień, a może nawet dłużej? Świat nie zawali się, jeśli przez kilka dni nie wrzucimy na Instagram zdjęcia. Za to nasze życie może legnąć w gruzach, gdy przestaniemy rozmawiać z bliskimi w cztery oczy.
str. 64
STUPROCENTOWY ODPOCZYNEK
str. 65
O
d prawie roku możemy korzystać z internetu w telefonie na terenie Unii Europejskiej bez dodatkowych kosztów. Media społecznościowe kuszą znacznie bardziej, wszystko stało się jeszcze prostsze. W dodatku nachodzą nas myśli w stylu „może zabiorę część pracy do Grecji i szef wreszcie mnie doceni?”. Nie tędy droga. Jeśli to ma być prawdziwy wypoczynek, lepiej ograniczyć korzystanie ze smartfonów czy tabletów do minimum. Wiem coś o tym, bo od ponad 3 lat prowadzę bloga podróżniczego. Pamiętam jak sama miałam
ogromny problem ze znalezieniem balansu pomiędzy pracą (blogowaniem), a cieszeniem się podróżą, przez pierwsze tygodnie pobytu w Azji. Potrafiłam przez godzinę szukać kawiarni z dobrym internetem. Chodziłam późno spać, żeby dodać zdjęcie o odpowiedniej godzinie. Tak, by Facebook mnie „polubił” i pokazał fotografię jak największej ilości osób. Marudziłam, gdy WiFi nie działało albo było za słabe, żeby opublikować nowy wpis. Miewałam dość samej siebie, blogowania i wszystkich social media. A mnie miał dość mój chłopak. Po jakimś czasie stwierdziłam, że takie zachowania nie mają sensu. Przecież nie podróżuję po to, żeby blogować (i chwalić się swoimi wyjazdami w sieci).
Podróżuję po to, żeby podróżować. Poznawać innych ludzi, odmienne kultury, zobaczyć na własne oczy piękne zabytki czy miejsca stworzone przez naturę. Zrozumiałam, że nie muszę mieć perfekcyjnych filmów i fotografii. Wystarczą mi unikalne, jedyne w swoim rodzaju wspomnienia. Bo aparat mogą mi ukraść, a dysk czy laptop mogą się zepsuć. Wspomnień nikt mi nie odbierze. I nikt nie stworzy ich za mnie. Ten tekst nie dotyczy tylko podróżowania. W codziennym życiu również nadużywamy komputerów, smartfonów, social media. Znajdujemy proste wytłumaczenia: w ten sposób pracujemy, uczymy się, mamy kontakt ze światem. Internet jest wielkim ułatwieniem, trudno wyobrazić sobie bez niego życie. Jednak zastanówmy się nad tym, ile czasu marnujemy siedząc na Facebooku czy innych kanałach społecznościowych. Jak wiele tracimy, kiedy w podróży usilnie próbujemy złapać WiFi zamiast poznawać dane miejsce. Albo kiedy jedziemy wrocławskim tramwajem i całą drogę piszemy SMS-y zamiast spojrzeć przez okno i odkryć nowy mural w okolicy dworca.
Kinga Bielejec - specjalista ds. PR, z zamiłowania podróżniczka. Prowadzi pełnego słońca i optymizmu bloga Gadulec.me (na temat wojaży i nie tylko). Niedawno wróciła z 7-miesięcznej wyprawy po Ameryce Centralnej oraz Kanadzie. Uwielbia Filipiny, tajską kuchnię, latynoski temperament i taniec.
str. 66
psychologia
Najlepszym być. Drugie oblicze perfekcjonizmu.
Do gabinetu przychodzi punktualnie. Ubrana zgodnie z najnowszymi trendami, energiczna. Kasia - superwoman, wypełnia w sposób nadzwyczajny wszystkie zadania życiowe. Jest dyrektorem do spraw marketingu w jednej z największych międzynarodowych korporacji z oddziałem w Warszawie. Polskie rankingi informują, że jest jednym z najlepszych marketerów w kraju. Znajduje się również w ścisłej czołówce specjalistów pośród innych międzynarodowych oddziałów swojej firmy.
str. 67
P
ublikuje w najlepszych czasopismach i podróżuje po świecie, dzieląc się swoim doświadczeniem na spotkaniach biznesowych. Zarabia krocie. W tym samy czasie stara się być idealną matką i doskonałą żoną. Jej mąż Piotr jest znanym lekarzem. Kasia stara się co tydzień brać udział z mężem w wydarzeniach kulturalnych bądź towarzyskich. Oprócz tego pilnuje, aby każdego dnia zaplanować czas na wspólne chwile z dziećmi. Codziennie znajduje również chwile na ćwiczenia fizyczne i co pewien okres wyjeżdża na turnieje golfa, w którym jest bardzo dobra. Jej dom jest utrzymany nieskazitelnie, a ogród o każdej porze roku wygląda perfekcyjnie. Kasia żałuje, że nie starcza jej czasu, by wszystkie prace ogrodowe i domowe wykonywać sama. Ma wszystko i nad wszystkim panuje. Wydaje się wieść idealne życie, a jednak spotykamy się w gabinecie. Podczas spotkania okazuje się, że nie czerpie radości z tego co osiągnęła. Od dłuższego czasu jest zmęczona, przygnębiona i ma problemy ze snem. Żyje w ciągłym napięciu. Nie potrafi się zrelaksować. Jednak na wizytę decyduję się dopiero, kiedy dostaje skierowanie od dermatologa. Łysienie plackowate.
“Dążenia
perfekcjonistów mogą być również pozytywne, jeśli tylko perfekcjonista skupi się na tym, by wykonać jakąś rzecz jak najlepiej, zamiast bać się popełnić błędu bądź obniżyć jakość wykonanego zadania.
”
Perfekcjonizm. Przez wiele lat traktowany był jedynie jako cecha pozytywna. Łączony z pracowitością, wytrwałością i sukcesami. Jednak nie zawsze tak jest. Perfekcjonizm może mieć zarówno konstruktywny jak i destruktywny wpływ na człowieka, istnieją bowiem różnice pod względem nasilenia owego stylu osobowościowego. I tak, zbyt nasilony może być dla nas niezdrowy. Wtedy to podstawowym uczuciem jest presja. Jesteśmy w ciągłym pędzie z dokładnie zaplanowaną każdą minutą. Nie możemy się zrelaksować i zobaczyć życia, które toczy się obok nas, ponieważ jesteśmy zbyt skoncentrowani na osiągnięciu celu. Walczymy o bycie najlepszym we wszystkim co robimy. Musimy mieć najładniejszy dom, najlepszy samochód, idealnego partnera, najlepszą pracę, hobby, randki, seks.
str. 68
Nierealistyczne cele oraz konieczność wykonania wszystkich zadań na 100% powoduje, że wynik 95% odbierany jest jako porażka. Taka postawa generuje olbrzymią presję, a w niektórych przypadkach rezygnacje z podjęcia wykonania zadania. Osoba perfekcjonistyczna może mieć również problemy w kontaktach interpersonalnych. Wymaga bowiem takich samych standardów jak swoje, zarówno od partnera jak i pracowników. Może być surowa w ocenie innych, ponieważ każde odstępstwo od założonego wyniku jest właściwie nie do przyjęcia. Dlatego też perfekcjoniści często przyjmują na siebie większość obowiązków - nikt bowiem nie potrafi wykonać zadań tak dobrze jak oni. Skoncentrowani na porządku, osiągnięciach, statusie, tracą kontakt z samym sobą. W związku z tym, już sami nie wiedzą co sprawia im przyjemność i powoduje, że czują się szczęśliwi.
“Chociaż perfekcjoniści przeważnie odnoszą olbrzymie
sukcesy jako dorośli, ich wspomnienia z okresu dziecięcego rzadko wiążą się z poczuciem powodzenia.
”
W rzeczywistości raczej przeważało niskie poczucie własnej wartości, odizolowania i pustki. Bez względu na to jak mocno się starali, rzadko otrzymywali podziw, miłość czy uwagę, której pragnęli. Dążenia perfekcjonistów mogą być również pozytywne, jeśli tylko perfekcjonista skupi się na tym, by wykonać jakąś rzecz jak najlepiej, zamiast bać się popełnić błędu bądź obniżyć jakość wykonanego zadania. Pozytywny perfekcjonizm wiązałby się również z koncentracją na osiągnięciach, zamiast na tym, że nie osiągnęliśmy tego tak, jak sobie to zamierzyliśmy. Skrajni perfekcjoniści nie rzadko nie zauważają u siebie żadnych problemów a wręcz odwrotnie, nie rozumieją innych, dziwiąc się jak można funkcjonować na tak niskim poziomie. Dlatego by ocenić siebie stosunkowo obiektywnie warto zapytać o nasze standardy kilka niezależnych, dobrze funkcjonujących osób. Wykonaj proste ćwiczenie, jeśli odczuwasz codzienną presje i napięcie związane z byciem „niewystarczającym” lub otrzymujesz od swojego otoczenia sygnały, abyś zwolnił: zastanów się, w jakich obszarach Twojego życia perfekcjonizm manifestuje się najbardziej. Oceń swoje korzyści i straty wynikające z utrzymania tak wysokiego poziomu. Wprawdzie wykonanie nierealistycznych celów zawodowych wiąże się z uznaniem, natomiast nie rzadko musimy zapłacić pogorszeniem relacji z najbliższymi i własnym zdrowiem. Pomyśl, czy taka cena warta jest osiągnięcia często nadludzkich celów. Jeśli zdecydujesz się na zmianę, spróbuj na początku obniżyć swoje standardy o 10% w wybranym przez siebie obszarze. Pomyśl, jak wyglądałoby Twoje życie i relacje bez takiej presji, gdybyś trochę odpuścił. Jednym z głównych celów życia każdego człowieka powinna być równowaga, pomiędzy oczekiwaniami wobec siebie i świata, a realnymi możliwościami. Wizja bycia perfekcyjnym może nadawać życiu kierunek, jednak sama perfekcja jest utopią. Aneta Kaluba – psycholog, terapeuta Racjonalnej Terapii Zachowań. Pracuje z osobami mającymi niskie poczucie własnej wartości, przeżywającymi trudności w relacjach z bliskimi, z cierpiącymi na różnego rodzaju zaburzenia lękowe, depresyjne czy psychosomatyczne. Prowadzi warsztaty związane z samooceną, pewnością siebie oraz obniżające negatywne emocje i stres. Prywatnie mama 9-letniej Nairy. Uwielbia wieczory z dobrą książką.
Aleksandra Domogała - psycholog, autorka psychologiczno- lifestylowego bloga www. szczesciolog.pl. W ciągu ostatnich lat odwiedziła Azję południowo-wschodnią, Kubę i Australię, podróże z stylu backpackerskim nauczyły ją odpowiedzialności i radzenia sobie w każdej sytuacji. Twórczyni projektu holistycznego rozwoju - Oaza Szczęścia.
str. 69
uroda
str. 71
str. 72
str. 73
str. 74
str. 75
str. 76
str. 77
str. 78
sztuka/nauka
str. 79
Fot. Maja Maciejko
- rozmowa z profesorem Antonim Cyganem, Rektorem Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, przewodniczącym Konferencji Rektorów Uczelni Artystycznych
str. 80
Jakie są najbliższe plany rozwojowe Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach? Zakończyliśmy poważną inwestycję, budowę nowego budynku, która na 3 lata zdominowała nasze działania. Mamy obecnie wstępny pomysł rozbudowy, a w zasadzie poszerzenia bazy pomieszczeń dla administracji. weszliśmy również w niezwykle istotny, duży czteroletni projekt Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, projekt POWER, finansowany z funduszy europejskich. Będzie skupiał się on na rozwoju dydaktycznym uczelni oraz tworzeniu ścieżki anglojęzycznej dla studentów nie tylko zagranicznych. Program pozwoli też na wnikliwą analizę struktury funkcjonowania uczelni, co pozwoli na usystematyzowanie tych słabszych i mocnych stron działania. Dla nas wszystkich szczególnie ważne jest dla mnie sprawne działanie organizmu uczelni, oraz umiędzynarodowienie – otwarcie się na Europę i Świat. Powstanie Metropolii może w praktyczny sposób pomóc planom przyciągnięcia do regionu studentów z innych województwa lub spoza Polski? Jednym z założeń działania Metropolii jest promocja regionu. Zresztą nie tylko Metropolii, także wielu organizacji, między innymi takich jak Stowarzyszenie „Pro Silesia” którego jako uczelnia jesteśmy członkiem wspierającym. Musimy prezentować stan faktyczny, pokazywać, że region śląski to dziś atrakcyjne miejsce także jako silny ośrodek akademicki, że znakomitymi uczelniami, w tym dwiema bardzo dobrymi uczelniami artystycznymi. Wielu ludzi nauki pozostaje krytycznych co do roli uczelni artystycznych w projekcie nowej ustawy o szkolnictwie wyższych, obawiają się, że ta rola jest zbyt mała, takie głosy pojawiały się choćby w trakcie debaty na ubiegłorocznym Narodowym Kongresie Nauki w Krakowie… Mówimy cały czas o projekcie, gdyż ustawa jeszcze jest procedowana w Sejmie. Myślę, że osoby tak krytycznie nastawione nie do końca celnie odczytały dokument. W 4 artykule tego projektu ustawy jedną z części działalności naukowej jest działalność artystyczna i to implikuje i rozwiązuje naszą obecność w ustawie - za każdym razem, gdy w projekcie pojawia się działalność naukowa , mówimy o twórczości artystycznej, a w każdym miejscy gdzie pojawia się pojęcie „nauka”, myślimy o sztuce i działalności artystycznej. To świadczy o tym, ze udało nam się wywalczyć dobrą pozycję uczelni artystycznych w tej ustawie, doceniono nas, nie zostaliśmy na siłę tylko „gdziekolwiek” umocowani jesteśmy pełnoprawną częścią społeczności akademickiej. Jeśli w Sejmie nie nastąpią dramatyczne zmiany w zapisach ustawy to z pełną odpowiedzialnością podpiszę się pod stwierdzeniem, że wszystkie nasze uwagi (poza jedną dotyczącą fakultatywności rad uczelni), które składaliśmy w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, oraz do komisji działającej pod przewodnictwem profesora Jerzego Woźnickiego przy Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, zostały uwzględnione w projekcie.
str. 81
Gdy patrzy Pan na swoje początki w roli rektora, ciężko było „przestawić się” z roli bardziej artystycznej i naukowej na działania zarządcze? Miałem za sobą dwie kadencje kierownika Katedry, więc niewielki model administracyjnej pracy z ludźmi miałem przećwiczony w mniejszej skali. Jednak i tak wielu rzeczy się nie spodziewałem, sporo kwestii mnie zaskoczyło. Praca z ludźmi nie jest prosta, tym bardziej gdy mówimy o małym, dobrze znanym sobie wzajemnie środowisku. Funkcja pełniona w takim otoczeniu, rola osoby któraś ogromnym zakresie decydującej i podpisującej się na każdym dokumencie nie jest łatwa. Nawet dziś, po sześciu latach, nie potrafię tego do końca zbilansować, przeanalizować, gdyż wszystko toczy się w takim tempie, że czasem mam dziwne wrażenie, że to wczoraj otwarły się dla mnie drzwi tego gabinetu. Rok starań o budowę nowego budynku następnie trzy lata „na budowie” zdeterminowało moją aktywność przez ten czas w sposób istotny. Później pojawiła się kwestia projektu nowej ustawy, zostałem przewodniczącym Konferencji Rektorów Uczelni Artystycznych, co znacznie wzbogaciło i skomplikowało mój plan funkcjonowania i działania. Wpadłem wraz z innymi rektorami w wir pracy nad projektem ustawy, stałych konsultacji z Ministerstwem Nauki, Ministerstwem Kultury, i to już nie jako rektor jednej z uczelni, ale osoba odpowiedzialna za wiele rzeczy związanych z przyszłością całego środowiska uczelni artystycznych. Momentem refleksji był czas decyzji czy startuję na drugą kadencję, kiedy pojawiło się wiele pytań i wątpliwości. Jednak zdecydowałem się kandydować, ponieważ miałem wrażenie, że kilka rzeczy pozostawiłbym nieskończonych i niezamkniętych. Zawarty w projekcie wzrost roli rektorów to dobre rozwiązanie w przypadku uczelni artystycznych? Trzeba zdać sobie sprawę ze specyfiki uczelni artystycznych. Jesteśmy uczelniami niewielkimi, często porównywalnymi wielkością z jednym wydziałem dużego uniwersytetu. Zwiększenie roli rektora w takiej sytuacji nie do końca nas dotyczy, gdyż w takiej uczelni jak katowicka, zarządzanie tą grupą przy ograniczonym przez szereg lat budżecie i tak wymusza model ogromnej odpowiedzialności i decyzyjności rektora. Przez to ja nie patrzę na ustawę jako na zagrożenie, a w wielu miejscach raczej jak na uproszczenie i jednak demokratyzację systemu. Bardzo ważne są proponowane zmiany w finansowaniu nauki, czyli nie dotacja a subwencja – pozwoli to w sposób bardziej wydajny prowadzić gospodarkę finansową uczelni Poza tym nie jest dla nas niczym nowym ciągłe meandrowanie pomiędzy zmieniającymi się przepisami i zapisami, stąd po prostu czekamy na ostateczne decyzje. Poza tym warto pamiętać, że ten projekt to naprawdę wzorcowy przykład konsultacji i dialogu ze środowiskiem, a to nie było dotychczas normą w kontaktach ministerstwo-środowisko akademickie. Ale też rektorzy muszą de facto stać się prawdziwymi menedżerami, a nie tylko realizatorami przepisów ustawowych… Zwiększenie roli rektora jest niewątpliwie ważnym elementem projektu, większa kreatywność władz uczelni jest jednym z jego założeń. Trzeba pamiętać jednak o drugiej stronie zagadnienia. Otóż za uzyskaniem większej autonomii działania idzie w parze jeszcze większa odpowiedzialność za decyzje. Miejsca na błędy nie ma prawie w ogóle. Poza tym ważną rolę nadal odgrywa senat i oczywiście nie sprecyzowana do końca rada uczelni.
str. 82
Odchodząc od tematu uczelni, a skupiając się na Panu jako artyście: czemu akurat skoncentrowanie się na sztuce sakralnej? Zaczęło się od pracy magisterskiej i pięciu stacji Drogi Krzyżowej i od tego czasu ten wątek stale do mnie powraca. Zresztą słowo pisane, nie tylko Biblia, jest dla mnie stale niewyczerpaną studnią inspiracji i idei, które staram się przemienić się w obrazy. Próbuję opowiadać o narodzinach, śmierci, zbrodni, zdradzie, nadziei, wybawieniu, nienawiści, miłości. Ciągle powracają pewne wątki związane z sacrum, powracają w takich „własnych” poszukiwaniach, które często znajdują również miejsce w miejscach sakralnych. Powstały cztery Drogi Krzyżowe w Polsce i Japonii, dwie kolejne są w fazie pomysłu i nieodległej realizacji. Inne fascynacje literackie znalazły odzwierciedlenie w moich cyklach obrazów Sto lat samotności, do genialnej prozy Marqueza, Karnawał czy Na sprzedaż.. Staram się mówić o prawdach ponadczasowych, to taka prywatna opowieść językiem dla mnie najwłaściwszym o przemijaniu, cierpieniu, bólu, ale również o radości, miłości, nadziei, powrotach… Jako artysta godzi się Pan na kompromisy? To jest moje malarstwo, moja wypowiedź i moja propozycja to uszanowanie mojej narracji. Jeśli ktoś obcując z moimi pracami, dobrze asymiluje się w ich klimacie to doskonale. Decydując się na realizację jakiegoś projektu czy propozycji, warunkuję to akceptacją mojej wizji – to co robię, musi być autentycznie moje. Oczywiście często miejsca warunkują realizacje – jest kwestia klimatu wnętrza, przestrzeni, jest skala obiektu. W takiej sytuacji kompromis jest właściwym rozwiązaniem. Jak zachęciłby Pan młodych ludzi do rozważenie podjęcia studiów w katowickiej ASP? Warto przede wszystkim przyjść i zobaczyć jak studiowanie sztuki i dizajnu odbywa się w praktyce – dysponujemy dziś świetnymi warunkami do studiowania. Jesteśmy i będziemy uczelnią niewielką co jest niewątpliwym atutem, plusem jest też młoda kadra, świetne zaplecze naukowo technologiczne. Studiowanie w naszej uczelni to system kształcenia indywidualnego, w małych grupach lub wręcz czasem w relacji „jeden do jeden”. Nasi pedagodzy są zawsze do dyspozycji studenta. Poza tym warto wrócić do początku naszej rozmowyŚląsk staje się bardzo interesującym miejscem, gdzie następuje przekształcanie wizerunku regionu z przemysłowego w naukowo-kulturalno-uniwersytecki. Dzięki temu, że uczelnia jest młoda, mamy dużą potencjał rozwoju, jednocześnie stoi za nami tych 70 lat tradycji kształcenia akademickiego, kształcenia malarzy, grafików, projektantów znanych w całej Polsce i poza nią. Naszym celem jest kształcenie pełne, wieloobszarowe, profesjonalne, fachowe i nowoczesne. Rozmawiał: Daniel Kleszcz
str. 83
str. 84
felieton obrazkowy
Trójka artystów tworząca Pracownię projektowania Plakatu na katowickiej Akademii Sztuk Pięknych. Profesor Roman Kalarus to światowej sławy grafik znany z poetyckich erotycznych drzeworytów i barwnych charakterystycznych plakatów, których nie da się pomylić z nikim innym na świecie. Monika Starowicz tworzy plakaty i rysunki, których główną bohaterką jest zazwyczaj kobieta wraz z jej erotyzmem, emocjami i tajemniczą duchowością. Filip Ciślak jest młodym projektantem, plakacistą i wielkim pasjonatem sztuki kaligrafii, którą skutecznie zaraża studentów ASP.
str. 85
str. 86
str. 87
str. 88
rekomenduje:
HOTELE
RESTAURACJE
Monopol – ul. Dworcowa 5 Novotel – al. Roździeńskiego 16 Vienna House Easy Angelo Hotel - ul. Sokolska 24 Hotel Courtyard Marriott – ul. Uniwersytecka 13 Q Hotel Plus – ul. Wojewódzka 12 Hotel Bażantowo Sport – ul. Pijarska 3 Best Western Hotel Mariacki – ul. Mariacka 15 Rezydencja Luxury Hotel, ul. Stara 1, Piekary Śląskie Apassionata, ul. Anieli Krzywoń 1, Radzionków
Patio Park – ul. Kościuszki 101 Patio Zajazd – ul. Kościuszki 352 Manana Bistro – ul. Wolności 15, Chorzów Via Toscana – ul. Uniwersytecka 13 Tiatiana – ul. Staromiejska 5 Little Hanoi – ul. Staromiejska 4 AIOLi inspired by Katowice - Rynek 5 Kyoto Sushi – ul. Uniwersytecka 13 Sakura Sushi Bar – ul. Mariacka 26 Prodiż Bistro – ul. Porcelanowa 23 Novo – ul. Warszawska 15 Sezo’ novo – ul. Francuska 180 Browar Mariacki – ul. Mariacka 15 Sushi Do – ul. 3 Maja 30 Sztolnia. Chleb, Mięso, Wino - ul. Chorzowska 109 27th Floor – ul. Uniwersytecka 13 Drzwi zwane koniem – ul. Warszawska 37 EMCEK meet & eat – Plac Sławika i Antalla 1 Cadenza – Plac Wojciecha Kilara 1 Cafe Kattowitz – ul. Św. Jana 7 8 stolików – ul. Jagiellońska 21 Coffee Synergia – ul. Andrzeja 29/2 Bez cukru – al. Korfantego 6 Cafe Byfyj – ul. Krawczyka 5 Kafej – ul. Chorzowska 5 Sweet Home Silesia – ul. Moniuszki 3 Lodowato – ul. Dworcowa 15 Istne Lody Rzemieślnicze – ul. Mariacka Tylna 7 Botanika – ul. Sienkiewicza 27 Śląska Prohibicja – ul. Krawczyka 1 Strefa Centralna – Plac Sejmu Śląskiego 2 KluboGaleria SARP – ul. Dyrekcyjna 9 Len Arte – ul. Mariacka 25 Dzień i noc – ul. Warszawska 5 Grill Point – ul. Przemysłowa 3 Moodro – ul. Dobrowolskiego 1a Sakana Sushi – ul. Mielęckiego 6 Zielnik – ul. Jagiellońska 13 Jazz Hipnoza – Plac Sejmu Śląskiego 2 Same Maszkety – ul. Damrota 6 Pancake Heaven – ul. Drzymały 9/1 You dessert it – ul. 3 maja 30 Lodzio – ul. Św. Jana 9 Królestwo – Rondo gen. Jerzego Ziętka 1 RAWA – ul. Moniuszki 12 Zdrowa Krowa – ul. Mariacka 33 oraz ul. Jankego 51 Bar a Boo – ul. Mariacka 37 Upojeni – ul. Św. Jana 10 Spencer Cafe Bistro – ul. Sokolska 2 Sztukafe – ul. Mielęckiego 10 Jeff’s – ul. Chorzowska 107 Bierhalle – ul. Chorzowska 107 Kawiarnia Po Prostu – ul. Sokolska 34 3 Siostry Bajgiel i Kawa – ul. św. Stanisława 8 Morcinka 3a – ul. Morcinka 3a Cyrulik Śląski Cafe – ul. Bolesława Chrobrego 38 Bułkęs – ul. Plebiscytowa 10
MOTORYZACJA Mazda – ul. Kościuszki 215 Peguot Pietrzak – ul. Bocheńskiego 125 Lexus – al. Roździeńskiego 208a Noma2 – al. Roździeńskiego 188e Auto Gazda – al. Roździeńskiego 170 Ferrari – ul. Bocheńskiego 109
URODA/ZDROWIE Vanilla Day Spa – ul. Kłodnicka 31 La Boca Clinic – ul. Stawowa 10 Estee Lauder – ul. 3 Maja 30 Couture Milano – ul. Młyńska 11 Fizjodiet Medical Spa – ul. Sokolska 10/5 Panewnicka 201 – ul. Panewnicka 201 Centrum Medyczne Panewniki - ul. Panewnicka 201 Orient Massage Aturi Monopol – ul. Dworcowa 5 Akademia Polskich Stylistów Haircoccon – ul. Żwirki I Wigury 13 Trendy Hair Fashion – ul. Kochanowskiego 5 Berendowicz i Kublin – ul. Wawelska 3 Maniewski – ul. 3 Maja 17 Konrad Nożycoręki – ul. Grażyńskiego 13 Cyrulik Śląski – ul. Chrobrego 29 Barocco Hair & Body – ul. Wawelska 1 DerMed – al. Korfantego 70 Body Cafe Clinic – ul. Opolska 7/3 Eco Clinic – ul. Sienkiewicza 27 Martyna Sury PMU – ul. Mariacka 33/11 Klinika Chirurgii Mazan – ul. Brzozowa 54 Klinika Magnuccy – ul. 3 Maja 34 Skin Laser Lubelscy – ul. Mickiewicza 14/2 Cosmetics Group - ul. Kormoranów 40 Duda Clinic – ul. Kołodzieja 8 Klinika Borczyk – ul. Czajek 5 Artyści Uśmiechu – ul. Chorzowska 216 Fila Orthodontics – ul. Słowackiego 13 Dentim Clinic – ul. Baildona 12
MODA/SZTUKA/EDUKACJA Miu Piu – ul. Sokolska 72 Si Fashion – ul. Staromiejska 6 Rondo Sztuki – Rondo gen. Jerzego Ziętka 1 Galeria sztuki Współczesnej BWA – al. Korfantego 6 CLOO Salon Sukien Ślubnych – ul. Mikołowska 17 Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach – ul. Rolna 43
str. 89