
9 minute read
Książki - Szczecinek
Weronika Sawicka debiutuje powieścią
Weronika Sawicka pochodzi ze Szczecinka, ale większość swojego dorosłego życia spędziła w Szczecinie. Ma dopiero 22 lata, a za nią już premiera pierwszej powieści „Bad Girl”. Czy zawsze chciała być pisarką? Jak dostała szansę na wydanie książki? I jak zareagowali na to jej bliscy? Przekonajcie się sami.
Advertisement
ROZMAWIAŁA MONIKA PIĄTAS / FOTO AGATA WYSOCKA
O czym jest twoja debiutancka książka
„Bad Girl”? - Jest to historia o dziewczynie Sam, która ma jasno określony cel w życiu. Nie chce się rozpraszać niepotrzebnymi zdarzeniami i osobami na swojej drodze. Życie jednak ma dla niej inne plany, które całkowicie zmieniają jej punkt widzenia. To powieść o miłości, marzeniach i przyjaźni z silną kobietą w roli głównej.
Zawsze chciałaś być pisarką? Jak narodziła się ta pasja? Może studia
pchnęły cię w tym kierunku? - Jeszcze w liceum miałam małe marzenie, żeby kiedyś napisać książkę. Lubiłam czytać i raz nawet próbowałam coś napisać – nie wyszło, ale się nie przejęłam, tak miało być. Pomyślałam, że może za kilka lat znów spróbuję. Jednak od zawsze ciągnęło mnie bardziej do czytania niż samodzielnego tworzenia. Tak naprawdę dopiero pisząc „Bad Girl”, zdałam sobie sprawę, ile radości mi to daje, byłam podekscytowana każdym rozdziałem. Jest to coś, co mogłabym robić na stałe. A widząc reakcje osób, które przeczytały książkę – serce eksploduje (uśmiech). A studia? Na dziennikarstwo też trafiłam z przypadku (śmiech).
Książka powstała raczej w niecodziennych warunkach, między studiami i kończeniem pracy dyplomowej. Opowiedz, jak to się stało, że zdecydowałaś się na pisanie w tak pracochłonnym
okresie? - Rok temu dostałam informację o konkursie pisarskim od przyjaciółki. Wydawnictwo Kobiece szukało autorki powieści, która znalazłaby się w portfolio ich imprintu Zespołu Niegrzecznych Książek. Był tytuł, gotowa okładka, brakowało treści. Pomyślałam, że skoro okładka jest fioletowa, a uwielbiam ten kolor (śmiech), pomysł ciekawy – to postanowiłam zaszaleć. Myślałam, że nie spodoba mi się w procesie tworzenia i odpuszczę, ale z każdą stroną było coraz lepiej. Sama siebie zaskoczyłam, bo mam naprawdę słomiany zapał (śmiech). Koniec nadsyłania gotowych książek w konkursie pokrywał się z wysłaniem skończonej pracy licencjackiej. To był czas intensywnej pracy nad ukończeniem studiów, ale musiałam ustalić sobie hierarchię ważności. Chciałam skoncentrować się na książce, bo uwierzyłam w tę historię. Wiedziałam, że licencjat i tak napiszę, więc postawiłam wszystko na jedną kartę. Skupiłam się na książce i się opłaciło. A! I oczywiście się obroniłam! (śmiech).
Jak uważasz, co wpłynęło na sukces
twojej powieści? - Starałam się stworzyć historię, która nie powiela istniejących schematów. Wiadomo, że trudno stworzyć coś, czego jeszcze nikt nie napisał. Ale postanowiłam wymyślić coś, co sama chciałabym przeczytać. Udało mi się odejść od popularnych wzorów, ale mimo to nie jest to aż tak bardzo oryginalna historia. Jednak chyba musi mieć w sobie to coś, co przykuło uwagę wydawnictwa (uśmiech).
„Bad Girl” to romans, a nawet erotyk. Jak zareagowali twoi bliscy na książ-
kę? - Kiedy dowiedziałam się, że wygrałam, zaczęłam udostępniać informacje na swoich mediach społecznościowych. Zaczęły się telefony. Zadzwonił do mnie wujek i zapytał wprost, czy napisałam książkę o seksie (śmiech). Musiałam tłumaczyć, że to historia miłosna, komedia romantyczna, a nie książka o seksie. Szufladkowanie wręcz mnie irytowało, takie były wymogi konkursu, które spełniłam. Pamiętam, że zadzwoniła do mnie mama, była zapłakana i myślałam, że coś się stało. A ona się wzruszyła, bo przeczytała książkę. Mówiła, że bardzo jej się podoba i jest dumna. To dla mnie najważniejsza opinia.
A utożsamiasz się z bohaterką? - Główna bohaterka Sam to silna kobieta. Dostała sporo moich cech, nie do końca świadomie. Poczucie humoru, które przewija się przez całą książkę, jest totalnie moje. Żarty są czerpane z życia – sama ich uży-

wam albo słyszałam u znajomych. Myślę, że jest to osoba, którą może kiedyś chciałabym być. Ma cechy, które chciałabym mieć, na przykład pewność siebie i determinacja, ale nie jestem chyba jeszcze w tym momencie życia. Ale Sam ma też mnóstwo wad, dzięki którym jest bardziej realna.
A co powiesz o sytuacjach w książce? Nawiązują czasem do twoich własnych
historii, pragnień, fantazji? - Nie, całkowicie to zmyśliłam. Jedynie motyw dążenia do spełnienia marzeń mógłby w jakimś stopniu mnie dotyczyć. Ale przy problemach i przeszkodach na tej drodze puściłam już wodzę fantazji.
Książka wydana jest pod twoim nazwiskiem przy angielskim tytule. Nie myślałaś, żeby napisać ją pod pseu-
donimem? - Myślałam. Wiele autorek pisze pod takimi pseudonimami, że zastanawiam się, czy to Polka. Jak zaczęłam tworzyć tę książkę, rozważałam, co będzie, jeśli wygram. Zastanawiałam się, czy chciałabym, żeby ktoś wiedział, że ten erotyk-romans napisałam ja. Ale kiedy okazało się, że wygrałam – byłam tak dumna, że zrezygnowałam z pomysłu, niech świat wie, że to ja (śmiech). Przeszło mi przez myśl, żeby napisać „Werka Sawicka”, bo nie lubię swojego pełnego imienia (śmiech).
Czyli jesteś zadowolona z efektu końcowego? Po upływie czasu zmieniłabyś coś w treści albo procesie twórczym?
- Sprawdzając już skończoną książkę, zastanawiałam się, czy naprawdę ja to napisałam (śmiech). Nie chciałabym nic zmienić, dodać czy odjąć – jest idealna. Spędziłam na pisaniu 4 miesiące i miałam tylko jedną przerwę na 2 tygodnie przez zaliczenia na studiach. Myślę, że jak na pierwszą książkę to całkiem niezły czas. Z aktualną wiedzą pewnie napisałabym szybciej. Ale i wtedy bardzo dobrze rozłożyłam sobie poszczególne rozdziały w czasie.
Jak już mówimy o rozdziałach. Każdy
kolejny to tytuł piosenki. - Tak i jest ich 59! (śmiech). Częściowo są to piosenki, które akurat słuchałam albo które lubię i pasowały do klimatu danej części. A w niektórych nawet sens utworu pasuje do akcji! Można je sobie włączyć i wczuć się w klimat podczas czytania.
Możemy czekać na więcej? Wydanie pierwszej książki na pewno otwiera drogę do zawodu. Czujesz, że teraz
twoje życie potoczy się inaczej? - Dostałam już kilka zapytań, czy napiszę kontynuację lub nową książkę. Głównie do recenzentów. Ogromnie się cieszę, że ludziom podoba się mój styl, moje żarty. Oczywiście, że chciałabym pisać dalej. Powoli pracuję nad inną historią, może coś z tego będzie. Znalazłam drogę, którą chciałabym iść, dopóki chciano by to czytać.
Wegańskie specjały od Pana i Pani Slim

Pan i Pani Slim prowadzony przez Piotra i Roksanę Osip to jedyny w Szczecinku sklep z wegańskimi przetworami. Znajdziesz w nim wegańskie obiady, zupy, pasty i słodkości. Wszystko zapakowane w słoiki, by ograniczać i tak wszechobecny plastik.
Szukasz produktów roślinnych? Masz dość ciągłego czytania etykiet produktów ze sklepowych półek? A może po prostu chcesz spróbować czegoś nowego i pysznego? Wegański sklep Pan i Pani Slim jest miejscem, do którego zdecydowanie powinieneś się udać. - Stworzyliśmy go właśnie po to, by ułatwić dostęp do w pełni roślinnych produktów, ale także kosmetyków i świec sojowych – mówią właściciele. Zanim otworzyli sklep w Szczecinku, przez 4 lata zajmowali się cateringiem dietetycznym. – Firma dobrze prosperowała i ciągle się rozwijała. W międzyczasie przeszliśmy jednak na wegetarianizm, później na weganizm. Biznes, w którym większość ludzi kupowała dietę mięsną, stanął w sprzeczności z naszymi wartościami – opowiadają państwo Osip. I tak pod koniec 2021 roku podjęli decyzję o zamknięciu cateringu dietetycznego i postawili na promowanie diety wegańskiej. - Aby robić coś zgodnie z własnym sumieniem, a do tego proponując szczecineckiemu rynkowi coś, czego jeszcze nie ma, otworzyliśmy sklep w 100 procentach roślinny – mówią. Bazą miała być dieta słoikowa, jednak już po miesiącu przy sklepie otworzyli kawiarnio-herbaciarnię. Była to odpowiedź na wymagania klientów, których z dnia na dzień przybywa. – Na chwilę obecną w naszym sklepie można nabyć wegańskie zupy, przetwory, napary ziołowe, ale także świece sojowe i naturalne kosmetyki. Na miejscu można zjeść szybkie, zdrowe dania, ciasta i desery, a także wypić kawę lub wspomniany napar ziołowy – wymieniają państwo Osip. Ze swoją ofertą starają się trafiać do wszystkich. Ich klientami są nie tylko weganie czy wegetarianie, ale także fleksitarianie i osoby, które na co dzień spożywają mięso, ale chcą spróbować czegoś nowego. Co ważne – każda rzecz robiona jest przez nich własnoręcznie, a ich produkty pakowane są w szklane słoiki, których możemy użyć ponownie. Podczas ich przygotowywania bazują na dobrych produktach i sprawdzonych dostawcach. – W przyszłości chcielibyśmy, aby część takich produktów jak warzywa i zioła pochodziła z naszego ogrodu – dodają. Obecnie państwo Osip skupiają się na rozwijaniu lokalu, sklepu internetowego i rozpoznawalności marki. Jak jednak zaznaczają – będą obserwować rynek i myśleć nad otwarciem kolejnego punktu sprzedaży. - Ekspansja rynku wegańskiego w ostatnim czasie ruszyła niesamowicie i nic nie wskazuje na to, aby miała się zatrzymać. Świadomość ludzi z roku na rok rośnie, a to sprzyja przechodzeniu na dietę roślinną – uważają właściciele. Bez względu na to, czy kierujesz się troską o własne zdrowie, środowisko, czy chęcią zminimalizowania cierpienia zwierząt, w sklepie Pan i Pani Slim na pewno znajdziesz to, czego szukasz.
Pełną ofertę sklepu Pan i Pani Slim znajdziesz na stornie www.panipanislim.pl



Hotel Panorama
Szczecinecka firma Zymex to niemal rówieśnik wolnego rynku w Polsce. Działa od roku 1994, rewolucjonizując w tym czasie lokalny rynek nieruchomości.
Właściciele firmy od początku postawili na zakup szczecineckich nieruchomości i ich gruntowną modernizację - z poszanowaniem historii i dawnej architektury. Zadanie nie było łatwe, bo dekady gospodarki nakazowo-rozdzielczej w PRL zrobiły swoje odciskając swoje piętno także na budowlach Szczecinka. Inwestor zawsze przykładał ogromną dbałość o funkcjonalność swoich obiektów, dotrzymanie współczesnych standardów z zachowaniem śladów przeszłości. Tak, aby służyły podmiotom gospodarczym i ich klientom, a jednocześnie cieszyły oko.
W taki sposób przeobrażono budynek na zamku w Szczecinku w biurowiec o nowoczesnym wnętrzu, a jednak zachowanym modernistycznym wyglądzie z lat 30. poprzedniego wieku. Tak samo postąpiono z dawnym pierwszym domem handlowym PSS Społem z lat 70. ubiegłego stulecia, czyli popularny „blaszak”. Wykorzystując starą substancję jeszcze z epoki polskiego socjalizmu, przeobrażono go w nowoczesne Centrum Handlowe Aria, pierwszą galerię handlową w Szczecinku z prawdziwego zdarzenia.
Restauracja McDonald’s Szczecinku powstała na niezagospodarowanym wcześniej gruncie przy ulicy Cieślaka, to również zasługa wspólnika firmy Zymex.
Jednym z ostatnich przedsięwzięć przedsiębiorstwa była budowa Galerii Handlowej Nova położonej przy deptaku w centrum Szczecinka w miejscu dawnego, mało reprezentacyjnego targowiska. I tam, na ostatnim piętrze budynku swoje miejsce znalazł trzygwiazdkowy Hotel Panorama.
Jak prezentuje się wewnątrz? Jedno skrzydło zajmują trzy apartamenty na wysokim poziomie, z wszelkimi wygodami i tarasami z widokiem na jezioro i miasto. Sercem hotelu jest część z 20 pokojami. Wszystkie są dwuosobowe, dość podobnie wyposażone w wysokim standardzie. Oczywiście z łazienką i aneksem kuchennym.
Uwagę przykuwają archiwalne zdjęcia starego Szczecinka z przełomu XIX i XX wieku w wielkich formatach zdobiące korytarze. To klimatyczne fotografie miejsc specjalnie wybranych w śródmieściu miasta, które od hotelu dzieli przysłowiowy rzut kamieniem. Duża gratka nie tylko dla miłośników historii.
Nowy obiekt mieści się w kategorii tzw. hoteli kompaktowych lub butikowych, czyli stosunkowo niewielkich i praktycznie bezobsługowych. Ludzie w tych czasach szukają ze względów bezpieczeństwa raczej niewielkich hoteli, a nie molochów po kilkaset pokoi z wielkimi skupiskami ludzi.
Panorama Hotel nie ma bowiem w ogóle klasycznej recepcji, nie trzeba się tu meldować, pobierać kluczy itp. Wszystko – łącznie z płatnością - można załatwić w wirtualnej recepcji za pośrednictwem Internetu. Otrzymuje się kod, którym otwiera drzwi do hotelu i swojego pokoju. Na dobrą sprawę gość hotelowy nie widzi nikogo z obsługi na oczy, lecz kontakt, czy to telefoniczny, czy to internetowy, jak również osobisty jest zawsze możliwy.


Więcej informacji na stronie www.hp-hotel.pl