2 minute read

Gość wydania

Next Article
Moto

Moto

Łukasz Drapała

Advertisement

...miłość do muzyki żyła we mnie od zawsze

Po zakończeniu programu The Voice of Poland planuje wydać album, a w ciągu najbliższych tygodni ukaże się jego pierwszy singiel. Ręce zdecydowanie ma pełne roboty, ale dla nas znalazł chwilę, by porozmawiać o swojej karierze i inspiracjach.

ROZMAWIAŁA JULIA ZAJĄC / FOTO JAN BOGACZ/TVP

Co skłoniło pana do udziału w programie The Voice of Poland?

- Śpiewaniem zajmuję się od lat. Obracam się przede wszystkim w muzyce rockowej, bluesowej, poezji śpiewanej. To wszystko sprawia mi wielką przyjemność, ale pod względem zasięgu jest to nisza. Tworzenie muzyki jest moim podstawowym zawodem, zdecydowałem się na karierę solową. The Voice of Poland to okazja na pokazanie moich możliwości, to szansa na pokazanie, że w ogóle istnieję. Sam pomysł to kontynuacja sukcesu w Mam Talent (półfinał), którego przez niefortunne zbiegi okoliczności nie zdążyłem wykorzystać.

Od zawsze był pan związany z muzyką? Czy to pasja, która narodziła się z czasem?

- Miłość do muzyki żyła we mnie od zawsze. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że w sposób profesjonalny uprawiam muzykę od ponad dziesięciu lat. Nadal uczę się śpiewać, to nauka, która nie ma końca. Zespoły muzyczne zakładałem z kolegami już w liceum, ale prawdziwe przygody zaczęły się dopiero po 30-stce.

Ma pan już gotowy zbiór utworów pt. „Twarze”. Czy to oznacza, że po programie powinniśmy spodziewać się od razu płyty?

- Jestem w trakcie przygotowań kilku singli, na razie skupiłem się na popie. Stylu, z którym do tej pory miałem najmniej wspólnego. W ciągu najbliższych tygodni pojawi się pierwszy singiel, a po zakończeniu udziału w The Voice of Poland będę ostro pracował nad stworzeniem całego krążka. Zbiór utworów „Twarze” to na razie koncepcja, nie wiem, czy ten zbiór nie zostanie podzielony stylistycznie. Wszystko zależy od tego, jak pójdą najbliższe prace. A pomysłów jest naprawdę dużo.

W programie stawał pan na scenie regularnie, a jak wyglądało to wcześniej? Czy koncertowanie było pana codziennością?

- Bywało, a zrujnowała to pandemia. Kilka lat temu udawało się organizować trasy, jeździć na festiwale i nawet na nich zarobić. Niestety, od pewnego czasu takie akcje tkwią w sferze marzeń. Chciałbym, aby koncertowanie znowu stało się moją codziennością.

Kto jest pana największą inspiracją?

- Obecnie nowa muzyka, którą wyszukuję głównie na Spotify. Nowe brzmienia, barwy głosu, sposoby podawania oczywistych rozwiązań w sposób zupełnie nieoczywisty. Myślę, że gdzieś tam jest przyszłość. Często też wracam do klasyki.

Gdybyśmy zajrzeli teraz na pana playlistę do słuchania, to jakie utwory byśmy tam teraz znaleźli?

- Dziś akurat jest sporo Chrisa Stapletona, Vana Morrisona, Nothing but Thieves, Highly Suspect, Toma Waitsa, mnóstwo innych i trochę jazzu, muzyki filmowej. Nowości słucham zwykle z osobnych playlist i czasem trafiam na coś, co dorzucam na stałe do swoich ulubionych.

Gdyby mógł pan wybrać dowolnego artystę, to z kim chciałby pan wspólnie zaśpiewać?

-Śpiewać to już sam efekt, ale popracować, stworzyć i zaśpiewać - to byłoby coś. Lanberry, Agnieszka Chylińska, Hania Rani, Łona, Kuba Grabowski, Nergal. Ale by było.

This article is from: