46 minute read

Donata Ścisłowska, Grzegorz Gołębiewski

Paryzkim fasonem Wortha. Kilka słów o strojach płocczanek z około 1900 roku

Gdyby ktoś zapytał o płocką modę secesyjną z pewnością usłyszałby, że można ją znaleźć w zbiorach Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Kolekcja strojów i akcesoriów mody tej placówki liczy sobie ponad 1000 muzealiów1, z czego ponad 450 obiektów pochodzi z przełomu wieków XIX i XX.2 Początek istnieniu owej kolekcji dały działania podjęte w latach siedemdziesiątych XX stulecia. Od tego czasu liczne zakupy, przekazy i dary zasiliły ją cennymi eksponatami. Jednak nie wtedy moda sece-

Advertisement

1. Ogłoszenia prasowe płockich krawcowych i modystek, „Korrespondent Płocki”, 1887 r.

syjna zagościła po raz pierwszy w Płocku. Zanim bowiem stała się eksponatem, była żywą – ulegającą przemianom – materią, przedmiotem zainteresowań jednych, obsesją drugich, wreszcie tematem do żartów dla innych. Przed salami wystawienniczymi były ulice, salony i buduary. Suknie, zanim

1. M. Szadkowska, Dyskretny urok buduaru. Kobieca moda od początku XIX w. do lat 30 XX w. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2013. 2. M. Szadkowska, Moda, [w:] Secesja. Zbiory i eskpozycje Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2017, s. 250. trafiły na muzealne manekiny, okrywały noszące je elegantki. Biżuteria, zamiast lśnić w punktowym świetle za szklanymi szybami gablot, zdobiła dekolty, uszy, palce i przeguby dłoni. Kapelusze z szerokimi rondami nie spoczywały spokojnie na popiersiowych manekinach, lecz przyczepione długimi szpilami do elegancko ufryzowanych i upiętych długich włosów kołysały się na głowach, każdy zaś krok, skinienie głowy czy podskok dorożki na wyboistych wiejskich drogach lub kocich łbach miejskich uliczek wywoływały malownicze poruszenie kwiatów, wstążek i piór zdobiących owe nakrycia głowy. O bruk ulic Tumskiej, Grodzkiej czy Warszawskiej stukały obcasy długich trzewików, sznurowanych lub zapinanych rzędami guziczków. W letnie dni koronkowe parasole otwierały się w rękach elegantek, niczym zbudzone pierwszym wiosennym tchnieniem kwiaty, by chronić delikatną cerę dam przed zgubnym wpływem słońca…

Naiwne i niezgodne z prawdą byłoby przypuszczenie, że te same suknie, które dziś podziwiać możemy w Muzeum Mazowieckim odnaleźlibyśmy w szafach płocczanek żyjących w czasach belle époque. Z pewnością jednak kroje, fasony i ogólna estetyka nie odbiegały od ogólnie przyjętych trendów panujących w tym okresie na Zachodzie. Rosnąca podaż surowców i towarów, szerszy dostęp do różnego rodzaju dóbr, rozwój domów towarowych, wzrastająca zamożność społeczeństwa, rozwój transportu i prasy, a wraz z nimi coraz szybszy obieg informacji – wszystkie te zjawiska prowadziły do dostępności modnych ubiorów w coraz szerszych kręgach społeczeństwa.3

Płocka moda jest zagadnieniem słabiej zbadanym w porównaniu ze stanem wiedzy na temat mody w większych polskich miastach, takich jak Warszawa czy Kraków. Jak zatem odpowiedzieć na pytanie, jak nosiły się płocczanki?. Niniejszy artykuł z pewnością nie wyczerpie owego tematu, do czego zresztą nie pretenduje. Niemniej jednak będzie on próbą odpowiedzi na postawione wyżej pytanie oraz przyczynkiem do dalszych i szerzej zakrojonych badań. W nakreśleniu obrazu stroju płockich dam od późnych lat osiemdziesiątych XIX stulecia do końca pierwszej wojny światowej pomocą posłużą mi stare fotografie. Przedmiotem moich rozważań będą dzieła fotografów płockich, których studia, czy jak często wówczas mawiano z francuska atelier, były już na przełomie wieków stałym i częstym elementem krajobrazu miasta. Fotografie te poddam analizie właśnie pod kątem stroju pozujących do nich

3. F. Boucher, Historia mody. Dzieje ubiorów od czasów prehistorycznych do końca XX wieku, Warszawa 2008, s. 373.

pań. Uzupełnieniu całości posłużą drobne ogłoszenia i anonse zawarte w lokalnej prasie.

Warto z pewnością prześledzić drogi, którymi nowinki dotyczące mody docierały do Płocka. Dziś, w epoce masowych mediów i internetu, drogi te wydają się znacznie prostsze i bardziej oczywiste. Gwiazdy popkultury, celebrytki czy bloggerki udostępniają swoje stylizacje jednym kliknięciem, by po chwili trafiły one niemal na każdy kraniec świata, zawsze znajdując spore grono odbiorczyń gotowych je naśladować. Dawniej drogi te były znacznie trudniejsze do przebycia, co nie znaczy, że nowinki ze świata mody do nas nie docierały. O ile eleganckim mężczyznom sposób ubierania się dyktował Londyn, o tyle w przypadku pań niepodważalną wręcz pozycją mógł poszczycić się Paryż. Renoma jaką cieszyła się moda francuska sprawiała, że niemal wszystkie kobiety stosowały się do jej reguł. To właśnie w stolicy Francji krawcy i projektanci, tacy jak Charles Frederick Worth, Jacques Doucet, John Redfern, Jeanne Paquin, Callot Soeurs czy Paul Poiret,4 dokonywali znaczących przemian, inicjując kolejne etapy ewolucji form ubioru. Następnie ich propozycje były akceptowane i adaptowane na całym świecie.5 Dominacja paryskiego stylu doprowadziła też do pewnego rodzaju globalizacji i unifikacji stroju w całym kręgu kultury zachodniej. Światowa i modna dama ubierała się zawsze podług najświeższej paryskiej mody6, nieważne czy była rosyjską księżną, włoską hrabiną, żoną angielskiego fabrykanta czy amerykańskiego milionera.

Wzorce paryskie docierały też do Warszawy, zarówno bezpośrednio, jak i za pośrednictwem Petersburga, którego socjeta swoim stylem życia również pragnęła naśladować Paryż. Modniarskie nowinki docierały do nas również z Wiednia, który był drugą europejską stolicą mody. Choć to naddunajskie miasto z niewielkim raczej sukcesem konkurowało z Paryżem, to przecież moda wiedeńska również znajdowała pozytywny odbiór w Europie. Styl wiedeński był prostszy i skromniejszy, co bardziej odpowiadało niektórym gustom i stanowiło swoistą alternatywę dla wszechobecnego, ekscentrycznego i przeładowanego ozdobami stylu à la française. 7 Wpływy Wiednia najsilniejsze były, co zrozumiałe, w Galicji, ale docierały również do Warszawy, o czym świadczy choćby zamieszczanie w prasie warszawskiej, obok paryskich, także wiedeńskich modeli kapeluszy oraz sprowadzanie ich przez takie firmy jak magazyn Królikowskiej.8

Płock jako miasto gubernialne o dość wysokiej pozycji w regionie, pomimo braku dogodnego połączenia kolejowego, utrzymywał dość ścisłe kontakty z Warszawą. Również

4. C. Blackman, 100 lat mody, Warszawa 2013, s. 10. 5. F. Boucher, Historia mody…, dz. cyt., s. 374. 6. „Korrespondent Płocki”, 1887. 7. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka. O modzie i sztuce polskiego modernizmu, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1991, s. 16. 8. Tamże, s. 16.

2. Ogłoszenie jednej z płockich gorseciarek, „Korrespondent Płocki”, 1887.

w kwestii mody pozostawał on pod przemożnym wpływem stolicy, która z kolei znajdowała się w orbicie wpływów Paryża. Niestety, nie było w Płocku prasy żurnalowej, która zajmowałaby się modą. W lokalnych periodykach pojawiały się jednak ogłoszenia oraz reklamy krawców i modystek polecających swoje usługi i prześcigających się w znajomości paryskich krojów i fasonów (ryc. 1). Udzielam lekcye kroju podług francuzkiej metody9 ogłaszała w „Korrespondencie Płockim” M. Świecka, która otworzyła Pracownię sukien i okryć damskich przy ul. Nowowięziennej 19 (obecnie ul. Sienkiewicza). Roboty wykonywam podług najświeższej mody i nowego kroju przekonywała Teodora Szkultecka w prasowej reklamie swojej pracowni, którą otworzyła w roku 1888 w domu Poltzocha na rogu ulic Bielskiej i Królewieckiej. Podobne pracownie miały również panie Balbina Hanusz, na ulicy Grodzkiej10, i Florentyna Lisicka, u zbiegu ulic Tumskiej i Więziennej. Ta druga zachęcała do skorzystania ze swych usług w następujący sposób: Mając uzdolnioną

9. „Korrespondent Płocki”, 1887. 10. „Korrespondent Płocki”, 1888.

Haftarkę i Krojczynię z najświeższym paryskim krojem, jesteśmy w możności wszystkie powyższe roboty wykonać z całą elegancyą i gustem... . Płocczanki miały dostęp do modniarskiej prasy warszawskiej, a być może również zagranicznej. Świadczy o tym ogłoszenie zamieszczone na łamach „Korrespondenta Płockiego” w 1888 roku przez krawcową, niejaką Pomaską, która w domu Majerczyka przy ulicy Piekarskiej prowadziła sprzedaż roczników Tygodnika Illustrowanego od początku. Ponadto w tym samym ogłoszeniu zawiadamiała ona: Wyuczam dokładnie krojów sukien, paryzkim fasonem Wortha, przy użyciu centimetra i kredy, wydając z ukończenia nauki świadectwa, oraz przyjmę do roboty suknie11. Jak więc widać również płockim elegantkom nazwisko Charlesa Wortha nie było obce, a powołanie się na najsłynniejszego z paryskich couturières i znajomość jego metod kroju musiały owej krawcowej z pewnością przysporzyć klientów.

Zanim jednak pragnąca nowej sukni dama udała się do krawcowej musiała zdobyć materiał. W tej kwestii modnym płocczankom śpieszył z pomocą sklep Szmula Altmana. Oferował on wełniane materyały w najnowszym guście, zefiry, kretony w wielkim wyborze, oraz jedwabie, atłasy, aksamity, plusze. W ogłoszeniu prasowym kupiec ów kusił potencjalnych klientów ceną: Co do cen sprzedaję taniej jak w Warszawie, bo po cenach fabrycznych12 .

Noszono przede wszystkim stroje szyte na miarę, wciąż niechętnie odnosząc się do idei gotowej konfekcji. Trudno zresztą było pogodzić maszynową, masową produkcję ubioru z wymogiem precyzyjnego dopasowania go do sylwetki, czego wymagała ówczesna moda. Ponadto strój szyty na miarę uznawany był za bardziej prestiżowy, jako jedyne i niepowtarzalne dzieło, stworzone specjalnie dla konkretnej osoby. Na ten luksus wielu mogło sobie pozwolić, biorąc pod uwagę niskie ceny robocizny w tamtym okresie.13 Magazyny gotowej odzieży zaspokajały więc przede wszystkim potrzeby mniej zamożnej klienteli, bądź też zaopatrywały w takie towary, które nie wymagały aż tak starannego dopasowania, np. bieliznę, galanterię, różnego rodzaju dodatki. W Płocku w towary tego typu można było się zaopatrzyć w warszawskim magazynie galanteryjnym H. Alland przy ulicy Grodzkiej 11. Oferował on oprócz gotowej bielizny pantofle, halki, pończochy, skarpetki, kapelusze męskie, gorsety, woalki i wiele innych towarów.14 Modystki zajmowały się również przybieraniem

11. „Korrespondent Płocki”, 1888. 12. „Korrespondent Płocki”, 1887. 13. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 28-29. 14. „Korrespondent Płocki”, 1887. kapeluszy, a czynność ta urastała nieraz do rangi odrębnej profesji. Choć można było nabyć gotowy kapelusz, to jednak panie czyniły to równie niechętnie jak w przypadku kupna gotowych strojów. Najczęściej uciekano się do swego rodzaju kompromisu, kupując w magazynie prosty kapelusz, który dopiero w rękach modystki nabierał, dzięki dekoracjom, indywidualnego, oryginalnego charakteru.15 W Płocku przy ulicy Grodzkiej mieściły się dwa magazyny kapeluszy damskich, jeden pod firmą B. Kohn, drugi pod nazwą „Romana”. Ten drugi ogłaszał się w jednym z numerów „Ech Płockich i Łomżyńskich” z 1900 roku oferując Modele paryzkie i fasony kajowe. Dobór kwiatów sztucznych16. Pracownię kapeluszy otworzyła również pani Rozalia Pantofel, przy magazynie galanteryjnym H. Alland, o czym następująco informowała na łamach prasy: Robota i fasony odpowiadać będą najwybredniejszym wymaganiom. Pracownia będzie prowadzona pod okiem właścicielki, specyalistki, której zadaniem będzie zadowolić każdego z kupujących, gdyż jej zależy na stałej klienteli i dobrej rekomendacyi. Ceny nader przystępne17. W Płocku istniała także fabryka gorsetów „Zofja” prowadzona przez damę o tym samym imieniu, która jednak w ogłoszeniu prasowym nie zdradzała swojego nazwiska (ryc. 2). W swojej pracowni mieszczącej się na Starym Rynku oprócz gorsetów krojów paryzkich oferowała także leniuszki, czyli rodzaj zastępującego gorset kaftanika (ale znacznie luźniejszego od gorsetu), oraz szelki korygujące postawę młodych dziewcząt. W latach osiemdziesiątych XIX wieku na salonach płockich, podobnie jak i całej Europy, królowała jeszcze tiurniura18, tj. rodzaj stelaża, który pod koniec lat sześćdziesiątych wyewoluował z przekształconej krynoliny. Wykonywano go najczęściej w formie obręczy z elastycznego drucika stalowego, bądź fiszbiny, łączonych ze sobą pasmanteryjnymi taśmami.19 Nienaturalnie uwypuklał on suknię z tyłu, tworząc rodzaj poziomej półki na wysokości bioder. Wymuszało to znaczne poszerzenie spódnicy z tyłu i często skłaniało do przesunięcia dekoracji, takich jak draperie, aplikacje, kwiaty i wstążki, właśnie na tył. Stelaże noszone pod sukniami niemal nieustannie towarzyszyły kobietom od XVI wieku i wywierały znaczący wpływ na kształtowanie modnej sylwetki. Druciane konstrukcje często były duże i nieporęczne, przez co poruszanie się w nich wymagało nie lada wprawy. W krynolinie i tiurniurze łatwo też było zahaczyć np. o świecznik czy lampę, co biorąc pod uwagę łatwopalność większości materiałów używa-

15. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 29. 16. „Echa Płockie i Łomżyńskie”, R. 3, 1900, nr 96. 17. „Korrespondent Płocki”, 1887. 18. M. Szadkowska, Moda…, dz. cyt., s. 250. 19. M. Możdżyńska-Nawotka, O modach i strojach, Wrocław 2002, s. 237.

3. Portret dwóch kobiet, ok. 1890. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów prywatnych.

nych wówczas do sukien z łatwością mogło doprowadzić (i doprowadzało) do różnego rodzaju katastrof.

Lekarze, higieniści i emancypantki wypowiadali się krytycznie o tych kaprysach mody, podobnie jak o gorsetach, długich trenach czy przeładowaniu stroju ozdobami.20 Przekonywali oni o konieczności reformy stroju kobiecego, jednak ich głosy długo niewiele mogły zmienić w świecie mody. W Anglii w latach osiemdziesiątych powstał Aesthethic Dress Movement, czyli ruch na rzecz racjonalnego ubioru. Jako silnie związany ze środowiskami artystycznymi (jednym z jego reprezentantów był Oscar Wilde) podchodził on do reformy stroju z pobudek estetycznych. Brzydocie kapryśnej i dziwacznej mody, opartej na gorsecie i stelażu, przeciwstawiał on strój luźny, zwiewny, zaczerpnięty z greckiego antyku lub średniowiecza i wczesnego renesansu rodem z płócien prerafaelitów. Podnosił również kwestię masowej produkcji brzydkich, wielokrotnie powielanych wzorów strojów, co było ideowo bliskie istniejącemu już wcześniej ruchowi Arts and Crafts Movement. Większość tych nowatorskich pomysłów nie spotkała się początkowo ze społeczną akceptacją, z wyjątkiem jednego, tea gown, tj. luźnej, domowej sukni noszonej bez gorsetu i stelaża.

4. Portret Stefanii z Łukowskich Maksymilianowej Karskiej, l. 1887-1902. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów MMP.

Z czasem jednak tiurniura zaczęła zanikać. Im bliżej roku 1890 tym stawała się ona mniejsza, a większy nacisk kładziono na zaakcentowanie ramion. Z tego okresu pochodzi fotografia przedstawiająca dwie kobiety, młodszą i starszą, wykonane w płockim atelier Wacława Jankowskiego (ryc. 3). Obie odziane są w suknie z krojem charakterystycznym dla lat osiemdziesiątych. Spódnice mogły być jeszcze wsparte na stelażu, jednak trudno to stwierdzić gdyż obie panie ustawione są frontalnie (tiurniura byłaby widoczna z boku lub z tyłu). Niemniej jednak rękawy ich sukien posiadają w górnej części bufki i są silnie zaakcentowane, co potwierdza istnienie omawianych powyżej tendencji. Suknię matrony charakteryzuje ciemna barwa (być może w chwili wykonania zdjęcia była ona w żałobie) oraz wykończenie dołu spódnicy dwoma warstwami falban. Jej strój uzupełnia dodatkowo brosza przypięta do żabotu oraz trzymany w ręku wachlarz. Suknię młodszej damy urozmaica deseń w kratę, zastosowany na całej powierzchni odzienia, oraz biżuteria: bransoleta, pierścienie oraz zawieszony na szyi krzyżyk.

Około 1891 roku nastąpiło całkowite przeobrażenie sylwetki, co częściowo korespondowało z postulatami reformatorów ubioru. Tiurniura zniknęła, choć nadal jeszcze utrzymywał się zwyczaj uwydatniania spódnicy z tyłu, na pośladkach, poprzez umieszczenie tam małej poduszeczki zwanej

5. Portret kobiety, l. 1890-1900. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

6. Portret zbiorowy, l. 1890-1899. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

7. Portret dwóch kobiet w strojach zimowych, l. 1890-1900. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

9. Portret kobiety z wachlarzem, l. 1903-1914. Fot. J. Pogroziński, ze zbiorów prywatnych.

strapontin. Owa niewielka poduszeczka była jednak niczym w porównaniu z dawnymi, ogromnymi metalowymi stelażami. Zmiana ta zaowocowała również przeobrażeniem kształtu spódnicy. Była ona od tej pory fałdzista, miała dzwonowaty kształt i była dopasowana i obcisła przy talii, a rozszerzająca się ku dołowi.21 Tył dekorowano najczęściej, w szczególności w toaletach wieczorowych i balowych, długim trenem, który był również pozostałością po czasach tiurniury. Górna część pozostała jednak w okowach gorsetu, który stał się jak nigdy dotąd obcisły, zapewniając noszącej go kobiecie talię osy. Również stanik sukni musiał być wówczas bardzo obcisły i dopasowany. Wciąż utrzymywała się zapoczątkowana w latach osiemdziesiątych tendencja do silniejszego akcentowania rękawów, przybierając nawet na sile. Moda na watowanie rękawów w ich górnej części ewoluowała z czasem sprawiając, że stawały się one coraz bardziej obszerne. Około 1895 roku były równie bufiaste jak w okresie biedermeieru22 i wymagały często specjalnej watowanej wkładki. Podobnie jak w latach trzydziestych XIX wieku tego typu monstrualne rękawy nazywano gigot (fr. udziec) lub rękawami balonowymi. Z czasem jednak, około roku 1897, zaczęły one zanikać, ustępując miejsce mniejszym choć wciąż bufiastym rękawkom.23 Pojawia się wówczas również modny i praktyczny kostium złożony z białej bluzki oraz ciemniejszych spódnicy i żakietu, który jako strój niezwykle prosty i praktyczny, a jednocześnie elegancki, stał się wyrazem dążenia do swobody i demokratyzacji ubioru, a także maskulinizacji stroju kobiecego.

Modzie na rękawy gigot z pewnością uległa Stefania z Łukowskich Maksymilianowa Karska, która do fotograficznego portretu pozowała w długiej sukni z jasnej tkaniny, z niezwykle mocno zaciśniętym gorsetem podkreślającym talię osy (ryc. 4). Stanik sukni jest wyraźnie odcięty od spódnicy, a jego długie rękawy są wąskie w dolnej części, zaś szerokie i bufiaste w górnej. Poły stanika rozchylają się tworząc dekoracyjne wycięcie, spod którego widoczna jest szmizetka – kolejny nieodzowny element secesyjnej mody, czyli wysoki kryjący szyję kołnierzyk, często wykonany z ażurowej koronki lub gipiury. Kobieta z tej fotografii zdecydowała się na suknię z wykończeniami w postaci ciemnych haftów wzbogaconych drobnymi kuleczkami. Nieodzownym atrybutem modnej damy jest oczywiście trzymany w ręku wachlarz. Z tego samego atelier fotograficznego pochodzi inny portret kobiety z rękawami gigot, udekorowanymi dodatkowo przy łączeniach z dekoltem kokardami. Nieznana dama oprócz sukni z połyskującego materiału nosi ponadto kolczyki i naszyjnik z pereł oraz charakterystyczną dla doby secesji fryzurę z wysoko upiętym do góry kokiem (ryc. 5). Na kolejnym z portretów (ryc. 6), tym razem grupowym z atelier Jankow-

21. F. Boucher, Historia mody…, dz. cyt., s. 384. 22. Tamże. 23. Tamże. 10. Portret trzech kobiet i mężczyzny, l. 1901-1905. Fot. M. Zientarski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

skiego, również dostrzeżemy modny styl lat dziewięćdziesiątych XIX wieku. Figura ukształtowana w klepsydrę, poprzez obcisły gorset, widoczna jest szczególnie u pani w ciemnej sukni znajdującej się w środku grupy. Ponadto uwagę przyciągają również udekorowane piórami, kwiatami i wstążkami kapelusze. Na kolejnej fotografii (ryc. 7), portrecie dwóch kobiet, dostrzegamy, że nawet w modzie zimowej, starano się zachować modny krój stroju i akcentowano bufiaste rękawy. Moda w zimowym wydaniu była utrzymana w ciemniejszych kolorach, opierała się na grubszych materiałach podbitych futrem. Z futra wykonywano także ozdoby i wykończenia owych zimowych kostiumów oraz mufki – futrzane wałeczki, w których ukryć można było przed mrozem zziębnięte dłonie. Najpełniejszy wyraz secesja znalazła w modzie około 1900 roku, a ściślej od ostatnich lat XIX wieku do około 1908 roku. Wtedy też kreatorzy ubioru zaczęli poddawać secesyjnej stylizacji całą kobiecą sylwetkę, tak aby poszczególnymi przegięciami jej w różne strony, od góry do dołu, uformować ją na kształt litery S, co zmieniło dotychczasowy ideał sylwetki opartej na kształcie klepsydry.24 Pierwsze wygięcie linii

11. Portret Zofii z Kowalskich Gruberskiej w żałobie po śmierci męża, 1908 r. Fot. M. Zientarski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

12. Uczestnicy kwesty dla biednych (fragment), 1912 r. Fot. Studio.

kobiecego ciała stanowił wieńczący je kapelusz nasunięty na czoło i przód głowy, a odsłaniający tył.25 Drugim była fryzura, czyli luźny kok zebrany na czubku głowy, z dużym puklem wysuniętym nad czołem, który powodował wychylenie sylwetki do przodu.26 Następnie łabędzia szyja, której smukłość podkreślał opinający ją wysoki kołnierzyk – szmizetka. Kolejne wygięcie do przodu uzyskiwano przez specyficzny krój stanika bądź bluzki – z tyłu na plecach opinający, z przodu

25. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 16. 26. Tamże, s. 15. zaś luźno opadający, zwany „odwłokiem osy” i sugerujący obfity biust.27 Następnie talia musiała być maksymalnie przewężona (ideałem było posiadanie obwodu talii równego obwodowi szyi), co uzyskiwano niezwykle ściśle zasznurowanym gorsetem. Ostatnie przegięcia zapewniał specyficzny krój spódnicy: bardzo obcisłej na biodrach, gładkiej z przodu, z tyłu w okolicach pośladków podkreśloną wałeczkiem z waty lub włosia, a następnie przechodzącą w długi tren.28 Cała ta wystudiowana sylwetka miała upodobnić kobietę do wijącej się łodygi, ale też przybliżyć ją do świata natury (stanik w kształcie odwłoku osy czy spódnica w kształcie odwróconego kwiatu lilii). Flora i fauna wypełniała również dekorację stroju, poprzez hafty, aplikacje oraz dekoracje ze sztucznych kwiatów.

Cechy secesyjne odnajdziemy już na jednym z portretów grupowych z atelier Jankowskiego (ryc. 8). Przedstawione tam dwie damy w towarzystwie trzech małych dziewczynek noszą typowe secesyjne kapelusze, nasunięte na czoło i skierowane ku dołowi. Staniki sukien układają się w odwłok osy, a kołnierzyki w formie szmizetki ściśle okalają szyję. Nie bez znaczenia są również kolory sukien. Biel, obok zgaszonych pasteli, był najczęściej wybierany dla strojów tego okresu.29 Strój dużo prostszy, ale również secesyjny, prezentuje pani z fotografii autorstwa Jana Pogrozińskiego (ryc. 9). Ma ona na sobie kostium złożony z ciemnej spódnicy i białej bluzki, w modnym fasonie „odwłoku osy”. Nie bez znaczenia pozostaje wciąż modny dodatek jakim jest trzymany w ręku wachlarz.

Znacznie prostsze fasony reprezentowały w dobie secesji okrycia wierzchnie, co widzimy u trzech kobiet widniejących na fotografii z atelier Mieczysława Zientarskiego (ryc. 10). Skomplikowane kroje sukien giną pod prostymi w kroju ciemnymi płaszczami, choć finezji dodają udekorowane piórami kapelusze, których duży w tym okresie rozmiar wymagał używania specjalnych szpil, za pomocą których przytwierdzano je do włosów. Podobny płaszcz nosi na sobie uwieczniona przez tego samego fotografa Zofia Gruberska (ryc. 11). Dama cała spowita jest w czerń, gdyż nosiła ona w tym czasie żałobę po śmierci męża. Warto zwrócić uwagę na ciekawą formę jej kapelusza przypominającego nieco egzotyczny turban, posiadający dodatkowo żałobną woalkę z tyłu. Ręce zaś skrywa w ciepłej, futrzanej mufce. Fotografia zamykająca ten przedział czasowy wyko-

27. Tamże, s. 17. 28. Tamże, s. 18. 29. Tamże, s. 20.

nana została przez atelier „Studio” w 1912 roku i przedstawia płocczan biorących udział w kweście dla ubogich (ryc. 12-14). Na zbliżeniach możemy podziwiać całe bogactwo form secesyjnych kapeluszy oraz ich przybrań i dekoracji: kwiaty, wstęgi ułożone w różne kształty, koronki, pióra strusie. Różne są również sposoby ich noszenia, od prostych, po nasunięte na czoło, na tył lub lekko na bakier.

Ostatnie lata przed Wielką Wojną przyniosły gruntowne zmiany kobiecego stroju. Tendencja do coraz wyższego stanu, inspirowana strojami greckimi oraz w stylu empire, wciąż postępowała, jednocześnie zanikały długie treny, a spódnice stawały się coraz mniej obszerne. Linia w kształcie litery S była wypierana przez rozwiązania prostsze. W 1908 roku Paul Poiret, wschodząca gwiazda paryskiej haute couture, zaproponował nowy typ luźnej sukni o miękkim układzie draperii i podwyższonej talii, nawiązujący do starożytnego greckiego chitonu oraz do mody czasów dyrektoriatu i epoki napoleońskiej.30 Wkrótce potem zachwycony Baletami Rosyjskimi Diagilewa zaczął tworzyć kreacje inspirowane Orientem, spośród których najgłośniejszym chyba pomysłem były jupe-culotte, czyli spódnico-spodnie nawiązujące do haremowych szarawarów znanych z Bliskiego Wschodu.31 Przywdzianie spodni przez kobiety było wówczas jednak czymś niesłychanym i fason ten, pod wpływem fali krytyki, szybko zarzucono. Zamiast tego przyjęła się inspirowana Orientem suknia dwuwarstwowa, złożona z obcisłej, pętającej nogi spódnicy i luźnej, drapowanej, założonej na wierzch tuniki, w której talia zaznaczana była za pomocą pasa w swoim naturalnym miejscu lub była podwyższona. Z czasem, gdy obcisłe spódnice stawały się zbyt niepraktyczne, zaczęto nosić je z rozcięciem ukazującym kolejną, spodnią warstwę materiału. W czasie wojny sylwetka ulegała dalszym uproszczeniom. Spódnice na powrót się poszerzyły, ale zaczęły stopniowo ulegać skróceniu. Tuniki, bluzki i staniki sukien stały się luźne, i wręcz workowate. Wiele pań zrezygnowało z gorsetów, a także z licznych ozdób i ogromnych przeładowanych dekoracją kapeluszy. Zapanowała oszczędność i swoisty minimalizm, który miał już zdominować modę również w okresie powojennym.32

Nowy typ sukni w stylu antycznym nosiła z pewnością Ciotka Gutenkunstówna, jak ktoś opisał na rewersie fotografii pewną damę (ryc. 15). Sięgnęła ona bowiem nie tylko do antycznej i empirowej bieli, podwyższonej talii, formy tuniki, ale również do stylizowanej na grecką fryzury ułożonej z zastosowaniem materiałowej opaski, dodatkowo wzbogacając, zarówno fryzurę jak i suknię, bukiecikami kwiatów. Kolejne dwie panie, sfotografowane przez Adama Osieckiego, mogły swoje stroje nosić tuż przed pierwszą wojną światową lub

30. M. Możdżyńska-Nawotka, O modach…, dz. cyt., s. 250. 31. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 40. 32. Tamże, s. 42.

13. Uczestnicy kwesty dla biednych (fragment), 1912 r. Fot. Studio.

15. Ciotka Gutenkunstówna, l. 1912-1917. Fot. Studium W. Dzierżanowski, Dobrzyńska 13.

w pierwszych jej latach. Pierwsza z nich (ryc. 16), ukazana całopostaciowo, nosi prostą, ciemną suknię o podwyższonym stanie, wciąż jednak z noszącą znamiona secesji elegancką koronkową szmizjerką okalającą szyję. Na uwagę zasługuje również dodatek do sukni – etola, która w tamtym okresie stała się bardzo modna. Niestety, dama ta prawdopodobnie nie mogła sobie pozwolić na zakup cennego futra, więc zastąpiła je… owczym runem. Druga dama z portretowego ujęcia (ryc. 17) nosi suknię bądź żakiet, z białym, prostym, acz bardzo eleganckim, wykładanym kołnierzykiem, oraz kapelusz z rondem średniej wielkości, pozbawiony ozdób, a w swojej prostocie niezwykle piękny. Damy z ostatnich dwóch fotografii uwiecznił Sylwin Przybojewski. Pierwsza z nich (ryc. 18), zamyślona, oparta o krzesło, odziana jest w ciemną suknię złożoną z prostej spódnicy, już dość krótkiej, odsłaniającej sznurowane trzewiki, oraz rozciętej z przodu tuniki. Całość uzupełniają kołnierz i mankiety wykonane z białych koronek oraz zawiązana pod kołnierzem chustka. Na drugim z por-

16. Portret kobiety, l. 1911-1915. Fot. A. Osiecki, ul. Warszawska.

17. Portret kobiety w kapeluszu, l. 1915-1918. Fot. A. Osiecki, ul. Warszawska.

tretów (ryc. 19), grupowym, młode damy odziane są kolejno – w luźną suknię z wyraźnie podkreśloną talią, kostium dwuczęściowy inspirowany modą męską (co nader wyraźnie sugeruje krawat), suknię złożoną ze spódnicy i tuniki.

18. Portret kobiety, l. 1914-1924. Fot. S. Przybojewski.

Echa secesji w modzie zaniknęły w końcu w mrokach dziejów. Zwiewne damy z belle époque odeszły, ustępując miejsca nowoczesnym i wyzwolonym chłopczycom z okresu międzywojennego, a i te wkrótce przeminęły. Dziś panie przechadzające się po płockich ulicach wyglądają już zupełnie inaczej, ale wierzę, że wśród spacerującego po Tumskiej tłumu, wśród wielobarwnie odzianych pań, w sukienkach, spódniczkach, spodniach, dżinsach, garsonkach czy skórzanych kurtkach, wciąż zapewne przemykają gdzieniegdzie cienie dawnych płockich elegantek. Gdzieś może ukradkiem zaszeleści unoszony nad brukiem ulic tren, gdzieś zafaluje na wietrze zarzucona na ramiona peleryna, a któraś z dam zatrzyma się w bramie jednej z kamienic spoglądając na współczesnych przechodniów ukradkiem spod koronkowej parasolki.

19. Portret trzech kobiet, l. 1914-1924. Fot. S. Przybojewski.

Bibliografia

C. Blackman, 100 lat mody, Warszawa 2013.

F. Boucher, Historia mody. Dzieje ubiorów od czasów prehistorycznych do końca XX wieku, Warszawa 2008.

M. Możdżyńska-Nawotka, O modach i strojach, Wrocław 2002.

G. Nowak, Przyczynek do historii fotografii w Płocku do 1939 roku, „Płockie Zeszyty Archiwalne”, z. 2, 2012, s. 23-65.

A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka. O modzie i sztuce polskiego modernizmu, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1991.

M. Szadkowska, Dyskretny urok buduaru. Kobieca moda od początku XIX w. do lat 30. XX w. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2013.

M. Szadkowska, Moda, [w:] Secesja. Zbiory i eskpozycje Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2017. „Echa Płockie i Łomżyńskie”, R. 3, 1900 nr 96. „Korrespondent Płocki”, R. 11-12, Płock1887-1888.

Karty ewidencyjne fotografii ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Płock – wybór z konieczności, czyli jak wędrowni Cyganie stali się płocczanami

Od dziecka żyłem w domu na kółkach, podróżując z rodzicami z lasu do lasu…1 wspominał w 2002 roku wiekowy już Adolf Siwak, syn wójta taboru Marcina Siwaka, i wieloletni wójt płockich Romów. Tej wędrówce scalającej romską wspólnotę kres położyły decyzje polskich władz państwowych z połowy XX wieku. One też sprawiły, że dla blisko dwustuosobowej społeczności wędrownych Cyganów domem stał się Płock – wybrany z konieczności.

Nie było to pierwsze spotkanie miasta z Cyganami. O ich bytności w Płocku (być może nie pierwszej) lokalna prasa informowała już w 1876 roku. Na łamach „Korrespondenta Płockiego” można było wówczas przeczytać, że Na święta Wielkanocne, dla urozmaicenia czasu ludkowi płockiemu, zjechało towarzystwo wędrowne Cyganów niemieckich […] złożone z artystów rozmaitego rodzaju. Dodano przy tym, że Przemyślności i talentom wędrującej tej drużyny, winniśmy karuzel na końcu Tumskiej ulicy, popis szybkobiegacza, który w piętnaście minut zdążył obiec nasz Plac w siedm razy, wreszcie kataryniarzy sprawiających wrażenie rozdzierające na amatorach muzyki w ogóle na ludziach wrażliwsze posiadających nerwy.2 W 1882 roku ten sam „Korrespondent” donosił, że w Radziwiu rozłożył się wspaniale wielki obóz cygański o dwudziestu namiotach [i] dają się tam widzieć prawdziwie piękne typy tej niespożytej rasy azyatyckiej, w swych szczątkach.3 U progu XX wieku występy cygańskich kuglarzy na ulicach miasta uchwycił obiektywem aparatu fotograficznego płocczanin Sergiusz Hajkowski. W latach zaś trzydziestych sam Aleksander Maciesza fotografował tabor stacjonujący w pobliskim Maszewie. Także w pamięci płocczan współcześnie żyjących tkwi jeszcze wspomnienie lat 40. i 50., gdy cygańskie wozy na krótko zatrzymywały się w okolicach lotniska, jaru Brzeźnicy, dworca PKP i na terenach położonych tuż nad Wisłą.

Szacuje się, że w 1950 roku na około 15 tysięcy Cyganów zamieszkujących Polskę, aż 75 procent należało do grup wędrownych.4 Wędrowali Cyganie nizinni (Polska Roma), wędrowali też Lowarzy, Kełderasze i Chaładytka Roma. Znaczna ich część miała swe zimowe siedliska – najczęściej domostwa obcych ludzi, którzy im zaufali i za opłatą wynaj-

1. W. Kowalski, Pozostał tylko siwy dym…, „Rrom p-o Drom. Pierwsze w Polsce pismo Romów-Cyganów”, Białystok 2002, nr 4-5, s. 14. 2. „Korrespondent Płocki”, 9/21 kwietnia 1876, nr 31, s. 2. 3. „Korrespondent Płocki”, 28 marca/4 kwietnia 1882, nr 27, s. 2. Tę wiadomość zawdzięczam pani Katarzynie Stołoskiej-Fuz. 4. 50. rocznica rozpoczęcia akcji zatrzymania taborów w Polsce, „Roman Atm” 2014, nr 5, s. 6. mowali na ten czas swoje wolne pokoje.5 Wiosną jednak ich domem na powrót stawał się wóz, namiot i las.

Niewątpliwie stanowili poważny wyłom w ustalonym przez państwo monolitycznym modelu społeczeństwa, więc stopniowo poczęto wdrażać wobec nich kompleksowy program asymilacji. Pierwsze kroki w tym kierunku podjęto w już grudniu 1949 roku, przeprowadzając spis ludności cygańskiej na terenie całego kraju. Ostateczne natomiast rozwiązania przyniosła uchwała Prezydium Rady Ministrów nr 495/52 z 24 maja 1952 roku w sprawie pomocy ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia. Zobowiązywała ona prezydia rad narodowych wszystkich szczebli do udzielania wszechstronnej pomocy ludności cygańskiej, stworzenia jej odpowiednich warunków rozwoju społecznego, gospodarczego, kulturalnego oraz umożliwienia udziału w państwowym życiu gospodarczym.6 Jeszcze w tym samym roku, w dniach 22-24 września, ponownie przeprowadzono akcję ewidencjonowania i kontroli ruchu ludności cygańskiej. Objęto nią ogółem 8878 Cyganów, w tym 4802 osiadłych i 4076 koczujących.7 Tych ostatnich zobowiązywano do osiedlenia się.

Zdecydowana większość rodzin, które podjęły próbę osiedleńczą, po jakimś czasie ponownie wyjeżdżała, czasem zgłaszając w urzędach cel swej podróży, czasem zaś podążając w nieznanym dla władz kierunku. Tak też było w Płocku. Świadczy o tym Domowa Książka Meldunkowa Taboru Cygańskiego przechowywana w zasobach tutejszego Archiwum Państwowego. Znajdujemy w niej podstawowe informacje o grupie czterdziestu trzech osób przybyłych w 1953 roku z Białegostoku, Reszla, Lidzbarka Warmińskiego, Słupska i Warszawy. Głównie byli to członkowie rodzin: Ciecierskich, Parczewskich, Paczkowskich, Kwieków, Pęszyńskich i Dolińskich. Zamieszkali, jak podaje wspomniana książka, przy ulicach: Juliana Wieczorka (dziś Kazimierza Wielkiego), Obrońców Stalingradu (dziś Obrońców Westerplatte), Józefa Kwiatka, Bolesława Krzywoustego (dziś Kazimierza Wielkiego), Stefana Okrzei, Bielskiej, Sienkiewicza, Parowej i przy placu Gabriela Narutowicza. Muzykujący mężczyźni zatrudniali się w płockich restauracjach (głównie Pod Strzechą), dorywczo grywali też na zabawach i weselach. Kotlarze, o których zapisy meldunkowe mówią nie pracuje, zarabiali na życie przy cynowaniu (pobielaniu) naczyń, a kobiety zajmowały się wróżbiarstwem i prośbą o jałmużnę. Wiosną 1954

5. W. Kowalski, Pozostał tylko…, dz. cyt. 6. Archiwum Państwowe w Płocku (dalej: APP), Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (dalej: PMRN), sygn. 199, k. 17. 7. P.J. Krzyżanowski, Zatrzymane tabory, „Biuletyn IPN”, nr 3/2014, s. 39.

roku niemal wszyscy opuścili Płock, udając się między innymi do Nasielska, Elbląga, Krakowa czy Lubania Śląskiego.8

Wobec nikłych efektów realizacji uchwały z 1952 roku, kwestia zwalczania taborów na nowo stała się newralgiczną na początku lat sześćdziesiątych. 5 lutego 1964 roku w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zapadła decyzja o ostatecznej ich likwidacji9, a 23 marca tego roku rozpoczęła się wielka akcja osiedleńcza. Tego dnia, czasem określanego w dokumentach mianem dzień krytyczny, zespoły złożone z pracowników prezydiów rad narodowych i funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej dokonywały kontroli „domostw” Cyganów, działając ściśle według wytycznych nadesłanych z Warszawy.10 W całym kraju zarejestrowano wówczas 1146 rodzin wędrownych, czyli około 10 tysięcy osób.11 Nakazano im pozostanie na stałe w miejscach postoju i zakazano taborów pod rygorem odpowiedzialności karno-administracyjnej.

Dla wielu tych, którzy nie chcieli pozostać w miejscach swych zimowisk, rozpoczął się trudny czas wyborów mniejszego zła, i do takich właśnie zaliczał się Płock – miasto rozwijające się, więc potencjalnie atrakcyjne ze względu na oferty mieszkań i pracy. W okresie od kwietnia do czerwca 1964 roku do tutejszego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej z różnych stron Polski napłynęło aż siedem zapytań o możliwość przyjęcia cygańskich rodzin.12 Wszystkie jednak musiały spotkać się z odmową, bowiem Płock nie mógł sprostać wymogom zapewnienia lokali mieszkalnych. Mimo silnego ruchu budowlanego mieszkań brakowało nawet dla tych, którzy już przebywali na terenie miasta i deklarowali chęć przejścia na osiadły tryb życia. Według dokumentów zestawionych na dzień 23 marca 1964 roku spośród pięciu13 takich rodzin tylko jedna – ośmioosobowa – dysponowała dwuizbowym mieszkaniem zastępczym i perspektywą otrzymania nowego, zgodnego z wymogami metrażu. Pozostałe, w liczbie dwudziestu osób, zamieszkiwały w zwykłych (nie cyrkowych) wozach postawionych na obrzeżach miasta w pobliżu ulic Bielskiej, ks. Ignacego Lasockiego i alei Stanisława Jachowicza. Spośród pięciu mężczyzn obeznanych z zawodem kotlarza tylko dwóch posiadało stałe zatrudnienie – w Płockim Domu Kultury (w charakterze instruktora w zespole Marabut) i w Robotniczym Klubie Kultury Wisełka przy Zakładach Mięsnych (w charakterze muzyka). Pozostali zaś utrzymywali się z dorywczej pracy fizycznej i muzykowania.14

8. APP, PMRN, Domowa Książka Meldunkowa Taboru Cygańskiego, sygn. 1628. 9. J.P. Krzyżanowski, Zatrzymane tabory…, dz. cyt., s. 40. 10. APP, PMRN, sygn. 199, k. 97-106. 11. 50. rocznica rozpoczęcia akcji…, dz. cyt., s.8. 12. Zapytania takie kierowały Prezydia Powiatowych RN m.in. z Kłodawy, Pruszcza Gdańskiego, z Międzyrzecza Podlaskiego i Główczyc w powiecie słupskim; zob. APP, PMRN, sygn.199, k. 20, 21, 22, 29, 41, 42. 13. W późniejszych dokumentach: sprawozdaniu PMRN z dnia 23 maja 1964 r. oraz w sprawozdaniu z dnia 31 października 1964 r. podaje się liczbę 6 rodzin (łącznie 33 osoby); zob. APP, sygn. 199, k. 37, 75. 14. APP, PMRN, sygn. 199, k. 14, 15.

Obozowisko Cyganów w Maszewie, koło mostu nad jarem Brzeźnicy, ok. 1930 r. Fot. A. Maciesza, ze zbiorów Biblioteki im. Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego.

Starszy taboru Adolf Siwak w towarzystwie pracowników PMRN w Płocku, 1964 r. Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Życie codzienne taboru cygańskiego w obozowisku przy ul. Norbertańskiej 4, 1964 r. Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Wkrótce problem ludności cygańskiej w Płocku miał wybrzmieć jeszcze silniej, jako że spodziewano się przybycia licznej grupy tej społeczności z terenu ówczesnego województwa bydgoskiego.

Tabor rodziny Siwaków, „wiecznych tułaczy”, przemierzających ziemie Polesia, Wołynia i Podola15 po II wojnie światowej przywędrował na Lubelszczyznę. Prawdopodobnie stawał tam na czas zimy, rozproszony po różnych miejscowościach regionu,

ale wiosną poszczególne rodziny naradzały się, zgłaszały swój udział we wspólnym wędrowaniu, ustalały ogólną jego trasę i wyjeżdżały taborem złożonym z dziesięciu, piętnastu, a niekiedy nawet i większej liczby wozów. W 1963 roku blisko pięćdziesiąt takich wozów wyruszyło w drogę, która zawiodła je aż na Pojezierze Wałeckie. Ta wędrówka stała się kanwą znakomitego filmu dokumentalnego Zanim opadną liście, który zrealizowano według scenariusza i w reżyserii Władysława Ślesickiego.

Wraz z nadejściem chłodów część taboru powróciła na południe, inni natomiast osiedli w niewielkich miejscowo-

ściach położonych na terenie województwa bydgoskiego: w Radziejowie, w Kalinie, w Iwnie. Gdy 23 marca 1964 roku nakazano im osiedlić się, stanęli przed wyborem: albo stare budynki PGR-u pod Lublinem, albo zupełnie inne miejsce gdziekolwiek w kraju. Wybrali Płock, bo ojciec – jak wspominał Zbigniew Kowalski – przeczytawszy w gazecie, że tu buduje się wielki kombinat, słusznie uznał, że w ostateczności, jak czasy przyjdą trudne, będzie gdzie znaleźć pracę. 16 Ostatnie słowo należało do starego wójta Marcina Siwaka17, a ten nakazał sprzedać konie i wyruszyć w drogę do Płocka.

Przybyli do miasta pociągiem 18 kwietnia 1964 roku i zamieszkali w swych wozach i namiotach na przydzielonym im obozowisku przy ulicy Norbertańskiej 4.18 Wprawdzie Zarząd Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Maszewie Dużym, reprezentowany przez Tadeusza Januszewskiego, zadeklarował odstąpienie działki przy moście biegnącym z Płocka do Maszewa (Parowa)19, jednak Wydział Spraw Wewnętrznych Prezydium Miejskiej Rady Narodowej nie wyraził zgody na zajęcie tych terenów. Tłumaczono to tym, że jest to obszar przewidziany na rekreacyjną strefę zieleni.20

Wobec rozbieżności danych w zachowanej dokumentacji aktowej, trudno wskazać właściwą liczbę przybyłych wówczas osób. Według jednych źródeł tabor liczył dwadzieścia trzy rodziny w łącznej liczbie 135 osób21, według innych dwadzieścia dwie rodziny22, jeszcze inne mówią o liczbie dwudziestu czterech rodzin należących do dwóch taborów.23

Skala problemów i potrzeb wynikających z osiedlenia była niezwykle wysoka, a Płock nie był w pełni przygotowany do przyjęcia tak licznej grupy nowych mieszkańców. W celu usprawnienia prac PMRN powołało specjalną komisję koordynacyjną, działającą pod przewodnictwem sekretarza prezydium, Stanisława Malinowskiego. W jej skład weszli kierownicy wydziałów, których kompetencje ściśle łączyły się z procesem osiedleńczym, i zastępca Komendanta Powiatowej Komendy MO.24 Do kontaktów z ludnością cygańską w sprawach bieżących i pilnych oddelegowano inspektora referatu społeczno-informacyjnego, Wandę Kułakowską. Opracowano też kompleksowy program działania władz miejskich w sprawie pomocy obejmującej sferę administracji, zatrudnienia, oświaty, kultury, ochrony zdrowia i zabezpieczenia mieszkań.25 Według informacji przesłanych 1 lipca 1964 roku

16. http://miasta.gazeta.pl/plock/1,35681,3246407html; aa, Jadą wozy kolorowe – jubileusz płockich Romów (2004-07-03), http://miasta.gazeta.pl/ plock/1,35681,3246403html. 17. Tamże. 18. APP, PMRN, sygn. 199, k. 25. 19. Tamże, k. 24. 20. Tamże, k. 27. 21. Tamże, k. 37. 22. Tamże, k. 45. 23. Tamże, k. 24. 24. Podstawą powołania komisji była uchwała PMRN nr XIV/64 z dnia 11 kwietnia 1964 r.; zob. APP, sygn. 199, k.37. 25. Program zatwierdzono na posiedzeniu MRN w dniu 8 maja 1964 r.; zob. APP, PMRN, sygn. 199, k. 31-33.

Uroczystość w Zakładach Mięsnych w Płocku z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet; wśród występujących prawdopodobnie członkowie (także Romowie) zespołu Wisełka, ok. 1970? Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

do Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Warszawie, należało nim objąć społeczność złożoną ze 171 osób (37 mężczyzn, 35 kobiet i 99 dzieci) należących do dwudziestu dziewięciu rodzin.26 Dotyczył zatem zarówno osiadłych w 1963 roku rodzin Ciecierskich, Paczkowskich i Czuroniów, jak i przybyłych w 1964 roku rodzin Siwaków, Mirgów, Zielińskich, Kowalskich, a także Garbanowskich, Laskowskich, Dudów i Gulakowów.

Realizacja programu przebiegała sukcesywnie, aczkolwiek nie bez trudności i przy skupieniu szczególnej uwagi na mieszkańcach obozowiska. Spośród wszystkich założonych w nim zadań najszybciej uporano się ze sprawami administracyjnymi, a więc: wydaniem dowodów tożsamości, dopełnieniem obowiązku meldunkowego, obowiązków wynikających z przepisów prawa o aktach stanu cywilnego i służby wojskowej. Sprawnie też rozwiązano problem aktywizacji zawodowej nowo przybyłych mężczyzn. Referat Przemysłu Powiatowej Rady Narodowej zagwarantował stanowiska pracy już na etapie przygotowań do osiedlenia, korzystając z ogromnego w tym czasie potencjału Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego „Petrobudowa”.27 Skierowano tam dwudziestu jeden spośród dwudziestu trzech zdolnych do pracy mężczyzn, a pozostałym zapewniono etaty w Centrali Odpadów Użytkowych oraz Spółdzielni Pracy Zaopatrzenia i Zbytu. Ponadto w czerwcu tego roku uruchomiono wreszcie przy płockiej Spółdzielni Usługowej „Mechanik” punkt kotlarstwa, o który już wcześniej, lecz bez powodzenia, zabiegał wywodzący się ze społeczności cygańskiej, bardzo aktywny społecznie, politycznie i zawodowo Józef Paczkowski.28 Działania władz w tym zakresie były na tyle skuteczne, że w lipcu 1964 roku bez pracy, z powodu choroby, pozostawało jedynie dziewięciu spośród trzydziestu pięciu mężczyzn spełniających warunki zatrudnienia.

Zgoła odmienny był rezultat starań o aktywizację zawodową kobiet. Żadna z nich nie skorzystała z możliwości podjęcia stałej pracy zarobkowej poza domem. Żadna też nie wyraziła woli uczestnictwa w oferowanych kursach pracy chałupniczej.29

Realizacja zadań w dziedzinie oświaty powiodła się wyłącznie w odniesieniu do dzieci podlegających obowiązkowi szkolnemu. Społeczność cygańska z respektem poddała się przepisom, zwłaszcza że część dzieci sporadycznie lub regularnie uczęszczała do szkół już wcześniej. W roku szkolnym

26. APP, PMRN, sygn. 199, k. 47. 27. Tamże, k.24. 28. Tamże, k. 15, 51. 29. Tamże, k.49. 1964-1965 niemal w komplecie (55 spośród 57 osób) podjęły one naukę, wydatnie korzystając przy tym ze wsparcia Wydziału Oświaty, który nie tylko dokonał zakupu pomocy szkolnych i ubrań, ale też przeprowadził zbiórkę używanych podręczników, zapewnił darmowe bądź niskopłatne obiady, opiekę w świetlicy i możliwość użytkowania łaźni zorganizowanej na terenie szkoły. W przypadku dorosłych wysiłki czynione na rzecz edukacji nie przyniosły pożądanych efektów. Nie było chętnych do udziału w kursach dokształcających, a do szkoły wieczorowej dla dorosłych zapisała się tylko jedna osoba.30

Najbardziej problematyczną kwestią procesu osiedleńczego była sprawa mieszkań. O ile bowiem liczono się z koniecznością przydziału lokali mieszkalnych dla rodzin przybyłych do Płocka w 1963 roku, o tyle nie dostrzegano możliwości zapewnienia takowych przed nadejściem zimy taborowi Siwaków. Władze miejskie bezskutecznie aplikowały do PWRN w Warszawie, chcąc uruchomić system budownictwa awaryjnego w oparciu o środki z funduszy wojewódzkich lub centralnych.31 W efekcie, aż do późnej jesieni, Cyganie mieszkali w wozach nie przystosowanych do warunków zimowych. Zdecydowana większość zajmowała teren obozowiska, gdzie – jak pisano – warunki sanitarne są bardzo złe; ludność cygańska nie posiada wody bieżącej, [a] płynący obok strumyk nie wystarcza na całkowite zaopatrzenie […] w wodę. Jeśli zaś chodzi o zachowanie czystości to istnieją trzy doły na śmieci, postawiono dwie ubikacje...32 U schyłku października, spośród dwudziestu dziewięciu rodzin, zaledwie siedem dysponowało mieszkaniem w starym budownictwie zlokalizowanym przy ulicach: J. Kwiatka, J. Wieczorka, Zygmunta Padlewskiego, Lotników, Piekarskiej, Królewieckiej i alei Jana Kilińskiego. Czterdzieści dwie osoby mieszkały w 14 izbach o łącznej powierzchni 155 metrów kwadratowych, przy czym największe z mieszkań, przyznane jeszcze przed „dniem krytycznym”, liczyło zaledwie 30 m².33 W korespondencji zachowanej w płockim archiwum znajduje się pismo datowane na dzień 12 listopada 1964 roku, w którym czytamy: nadmienia się, że rodziny cygańskie w IV kwartale br. otrzymują mieszkania w starym budownictwie.34 Na dzień 14 grudnia jeszcze jedna z nich pozostawała bez dachu nad głową.35

Mimo wysiłku organów administracyjnych, proces asymilacji wspólnoty w pierwszym okresie jej pobytu w Płocku

30. Tamże, k.76. 31. Tamże, k. 37. 32. Tamże, k. 67. 33. Tamże, k. 68, 76. 34. Tamże, k. 83. 35. Tamże, k. 88.

Dzieci płockich Romów podczas zajęć i występów w Domu Kultury Dzieci i Młodzieży prowadzonym przez druha Wacława Milkego, ok. 1969. Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

przebiegał stosunkowo wolno. Z pewnością źle służyły sprawie trudne realia czasu naznaczonego piętnem powszechnych braków i niedomagań systemowych. Nie bez znaczenia był fakt słabego zainteresowania problemem ze strony niektórych urzędów i instytucji. Przyczyn upatrywano także w nieprzychylnym stosunku samych Cyganów.

Nowi obywatele miasta rzeczywiście wymykali się spod reguł uporządkowanego życia społecznego. Nie wszyscy chcieli i potrafili wyzbyć się tradycji. Nie wszyscy byli zainteresowani kształceniem dzieci, podnoszeniem własnych kwalifikacji zawodowych, czy choćby korzystaniem z profilaktyki medycznej (obowiązkowych badań i szczepień ochronnych), mimo stwierdzenia kilku przypadków gruźlicy. Przede wszystkim jednak znaczna ich część nader często zaniedbywała, zmieniała, czy wręcz porzucała pracę. Zachowane sprawozdania władz miejskich dostarczają informacji, że na przełomie 1964 i 1965 roku, czyli po upływie zaledwie kilku miesięcy od osiedlenia, liczba mężczyzn na stałe zatrudnionych w przedsiębiorstwach spadła do jedenastu. Największym ich pracodawcą wciąż pozostawała „Petrobudowa” (choć pozostało tam zaledwie trzech spośród dwudziestu jeden niegdyś skierowanych), a ponadto Spółdzielnia Pracy Mechanik i płockie lokale gastronomiczne: Pod Strzechą, Meteor, czy klub Domu Kultury Budowniczych Kombinatu. 36

Także młodzież opierała się próbom ujęcia w ramy obcych jej norm społecznych. Słabym echem odbiła się propozycja działalności młodych w strukturach Związku Młodzieży Socjalistycznej, mimo, iż jednym z kół kierował wspomniany już Józef Paczkowski.37 Wątłe też były efekty aktywizacji kulturalnej. Z powodu braku chętnych zrezygnowano z planu utworzenia amatorskiego cygańskiego zespołu pieśni i tańca. Poprzestano jedynie na dwóch zespołach muzycznych, z których jeden działał w Płockim Domu Kultury pod kierownictwem Rudolfa Ciecierskiego, drugi natomiast we wspomnianym Domu Kultury Budowniczych Kombinatu.38

Nad dalszą aktywizacją i adaptacją społeczną tej grupy płocczan miała czuwać zarówno wspomniana wcześniej komisja koordynacyjna, jak i zespół opiekunów społecznych powołanych na mocy Uchwały PMRN z 15 maja 1964 roku.39 Postanowienia uchwały zobowiązały ich do systematycznego odwiedzania podopiecznych w celu sporządzania wywiadów o warunkach materialnych i wszelkiego rodzaju potrzebach oraz udzielania pomocy w załatwianiu spraw w urzędach i instytucjach. Do współpracy zaproszono też lokalne oddziały

36. Tamże, k. 81, 86. 37. Tamże, k. 51. 38. Tamże, k. 81. 39. APP, PMRN, sygn. 893, k.7. takich organizacji jak Polski Komitet Pomocy Społecznej, Liga Kobiet, Polski Czerwony Krzyż i Związek Harcerstwa Polskiego. Wydaje się jednak, że nie wypracowano długofalowego programu integracji wspólnoty z jej nowym środowiskiem, co zresztą podkreślone zostało w sprawozdaniu niejako sumującym efekty pięcioletniego procesu wdrażania ludności cygańskiej do osiadłego trybu życia.

U schyłku tego etapu, w 1969 roku, Płock stanowił najliczniejsze skupisko Cyganów na terenie ówczesnego województwa warszawskiego. Spośród dwustu sześćdziesięciu siedmiu rodzin zameldowanych na pobyt stały w 28 powiatach województwa, w powiecie płockim przebywało czterdzieści jeden rodzin, z czego w samym Płocku trzydzieści sześć w łącznej liczbie 212 osób (90 dorosłych, 122 dzieci). Równie duża grupa Cyganów zamieszkiwała jeszcze tylko w powiecie mławskim, gdzie rejestry uwzględniały liczbę trzydziestu dwóch rodzin. W powiatach takich jak Garwolin, Grodzisk Mazowiecki, Grójec, Mińsk Mazowiecki, Piaseczno, Otwock i Nowy Dwór Mazowiecki liczba ta oscylowała wokół trzynastu, w pozostałych natomiast nie przekraczała dziesięciu.40

Ścisła kontrola wszelkich prób migracji powodowała, że cygańska wspólnota coraz częściej godziła z konsekwencjami akcji osiedleńczej i stopniowo „wtapiała się” w społeczność miasta. W 1969 roku spośród czterdziestu pięciu zdolnych do pracy mężczyzn tylko, lub aż, trzynastu, z wyboru, pozostawało bez pracy.41 Kobiety nadal trudniły się głównie wróżbiarstwem czy jałmużną, a dzieci – zdarzało się – że żebrały na ulicach w czasie nauki w szkole.42 Jednak w przeciwieństwie do innych miast, w Płocku nie odnotowano żadnej próby podjęcia letniej wędrówki.

SPROSTOWANIE

W dwunastym numerze „Naszych Korzeni” (s. 63-71) ukazał się artykuł mojego autorstwa zatytułowany Od secesyjnej czynszówki do muzeum secesji. Jedna z fotografii na s. 69 została opatrzona błędnym podpisem: Punkt zbiórki starej odzieży i tekstyliów w kamienicy przy ul. Tumskiej 8, 1942 r. W rzeczywistości punkt taki znajdował się w kamienicy przy Tumskiej 6, tj. w bezpośrednim sąsiedztwie omawianej w artykule secesyjnej czynszówki.

Tą drogą bardzo przepraszam Czytelników pisma za wprowadzenie w błąd, a panu Krzysztofowi Szymańskiemu – wnikliwemu czytelnikowi i wieloletniemu mieszkańcowi domu przy Tumskiej 8 – dziękuję za zwrócenie uwagi.

40. Tamże, k. 67. 41. Tamże, k. 69. 42. APP, PMRN, sygn. 893, k. 8. Według sprawozdania płockich władz oświatowych w 1969 r. spośród 59 dzieci w wieku szkolnym, 16 nie uczęszczało do szkół; zob. APP, sygn. 893, k. 68.

Alicja Wiśniewska

W Podolszycach

w najmłodszym Płocku z domami w kolorach zamieszkał Merkury spełnia najskrytsze marzenia w przestrzeniach galerii

wieczorem milkną kasy

rozpoczynają rozmowę „Agata“ z „Auchanem“ „Mazowia“, „Wisła“ z „Obi“

internacjonalnym kodem świateł

na podium w miniaturowym globie

Szopen zasiada do fortepianu

łagodnie kładzie na powieki miasta

nokturny

nudzi się zamknięty w sejfie kaduceusz*

* laska Merkurego – symbol pokoju i handlu

Łąki w czerwcu

zanurzona w pełnię zieleni jak Światowid próbuję dotknąć wzrokiem horyzontu nadwiślańskich łąk dojrzewających w słońcu

KąCiK LiTeRaCKi Leksykon Płocki

zamknąć w witrażu pamięci aromatyczną ciszę subtelny ażur traw kule mniszka tuż przed odlotem kolorowe listy na skrzydłach motyli zagubione myśli wśród obłoków

moją własną układankę edenu w cieniu wierzb

Dwie świątynie

Księdzu Ksaweremu Ziemieckiemu

włodarzyłeś w obu

w poświęconej Bogu wspomagany przez parafian pielęgnowałeś freski ołtarze witrażami ubarwiłeś okna zapraszałeś mistrzów od Bacha na koncerty na nowych organach

w drugiej gromadziłeś dzieła ludzkiego geniuszu skarby narodowej kultury od pisanych ręką władców biskupów skrybów po współczesność

w czasach bez domowych ekranów między wersety biblii wkładałeś obrazy Ziemi Świętej, historię piramid tragedię Pompei

kapłan podróżnik bibliofil modliłeś się w wielu krajach świata podziwiany za erudycję i elokwencję

dokonania wizerunek na frontonie cmentarnej kaplicy

dzwon „Ksawery“ będą przekazywać Twoje imię przez pokolenia

Wanda Gołębiewska

Na Tarasowej Górze

Na Tarasowej Górze nad Dnieprem rozstrzygnął się mój los spadające na głowę kasztany pieczętowały wszystkie wróżby przepowiednie liście kryły próżne nadzieje niedokończone sny tylko słońce wiedziało co robić w takiej chwili prześwietlało światłem stare dęby

Nad Bajkałem

Zachód słońca nad Bajkałem na widokówce kiczowaty w naturze piękny imponujący krwawy złoty różowy tak rozlewają się sny i tęcze z całego świata tylko natura może stworzyć genialny kicz wtedy po niebie nad Bajkałem biegają tancerki z obrazów Degasa

Wczesna Wielkanoc

wczesna Wielkanoc czasem przyprószy śniegiem zaskoczy deszczem powieje chłodnym wiatrem od Wisły

w Wielki Piątek wszelkie żywioły na niebie stoczą walkę

w Wielką Sobotę rozwiane słońce pobiegnie na Groby przyklęknie przy hortensjach hiacyntach poświęci pokarmy na świąteczny stół zaniesie koszyki do jasnych ciepłych domów

w Niedzielny ranek na słońcu Baranek Boży bije się ze Złym na niebie zakwitają różowe chmurki Zmartwychwstania w katedrze rozbrzmiewa gromkie zwycięskie Alleluja bo oto Chrystus Zmartwychwstał

Płock, 20 marca 2018 r.

rok 1882

Dnia 18-go b.m. będziemy mieli sposobność usłyszenia gry dwóch znakomitych artystek, słynnych już na obczyźnie, a u nas dotąd nieznanych, jakkolwiek ród swój wywodzących z płockiego. Temi artystkami są panny Jadwiga i Wanda Bulewskie […]. Panny Bulewskie, których dziad i ojciec przed 50 laty osiedli w Londynie są ulubionymi artystkami dworu królowej Wiktoryi. Krytyka zagraniczna, szczególniej też angielska i niemiecka, wysoko je postawiły pod względem artystycznym. Pobudką przybycia panien Bulewskich do Płocka jest raczej uczucie jakie im ojciec i dziad przekazali, niż widok korzyści, dlatego też koncertantki zamierzają ofiarować znaczną część dochodu na tanią kuchnię. Koncert odbędzie się w resursie płockiej. nr 3, 29 grudnia/10 stycznia 1881/1882 (wtorek), s. 1.

Z miasta dowiadujemy się, że od czwartku piekarnia Buchwica przy ulicy Warszawskiej, naprzeciw gmachu Dyrekcji Szczegółowej, będzie wypiekała chleb tak zwany „zdrowie”. Chleb ten bywa bardzo zalecany przez lekarzy przy słabościach katarów kiszkowych i żołądkowych. nr 3, 29 grudnia/10 stycznia 1881/1882 (wtorek), s. 2.

Praca więźniów. Jedną z najważniejszych wad domów badań, kary i rzekomej poprawy jest życie bezczynne i próżniacze, jakie w nich wiodą więźniowie. […] W więzieniu płockiem dla zajęcia więźniów pracą […] z inicjatywy i staraniem p. Gubernatora płockiego, wprowadzone zostały rozmaite rzemiosła. Od niedawna więc widzimy tam więźniów zajętych introligatorstwem i wyrabiających wszelkie roboty w ten zakres wchodzące, przyjmujących obstalunki i wykonywających je śpiesznie i za cenę bardzo przystępną – pomiędzy innemi sprzedają się tam robione kajety dla uczniów, tań-

Przygotowała Katarzyna Stołoska-Fuz

sze niż gdziekolwiek bądź. Widzimy znów więźniów zajętych powroźnictwem; wyrabiają oni różnego gatunku szpagaty, liny i powrozy. Są szewcy robiący obuwie męskie i damskie; wreszcie kują się łóżka żelazne etc. etc. Wszystkie te wyroby znajdują się w znacznej ilości gotowe, starannie i z dobrych materiałów wykonane i sprzedają się po cenach umiarkowanych. Obstalunki przyjmuje administracja więzienia, oraz gotowe wyroby sprzedaje. nr 21, 2/14 marca 1882 (wtorek), s. 1.

Skrzynka pocztowa na murach gmachu sądowego, bardzo jest pożądana przez sądowników i licznych klientów sądowych. Sądzimy nawet, że skrzynka obecnie przybita na rogu ulicy Tumskiej i Szerokiej, bardziej jeszcze odpowiedziałaby zadaniu swemu, gdyby przeniesioną została na róg Tumskiej i Warszawskiej, bo wtedy i sądownicy mogliby z niej korzystać. Proponujemy to przeniesienie skrzynki tylko w razie, gdyby skrzynek nowych nie było. nr 26, 19/31 marca 1882 (piątek), s. 2.

W Radziwiu rozłożył się wspaniale wielki obóz cygański o dwudziestu namiotach; dają się tam widzieć prawdziwie piękne typy, tej niespożytej rasy azyatyckiej, w swych szczątkach. nr 27, 23 marca/4 kwietnia 1882 (wtorek), s. 2.

Letnie mieszkania z dniem 15-tym maja r.b. będą otwarte w Dobrzykowie pod Płockiem blizko przystani statku parowego. Każde mieszkanie składa się z 3-ch obszernych komnat i kuchenki. Pobyt uprzyjemniają sąsiednie lasy, zagajniki,

łąki i kąpiele w łazienkach gratis. Bliższa wiadomość u W-go Blumberga w Płocku. nr 29, 2/16 kwietnia 1882 (piątek), s. 6.

Słyszeliśmy, że powstać ma wkrótce w mieście naszem, a raczej pod miastem, fabryka zapałek. nr 47, 4/16 czerwca 1882 (piątek), s. 1.

W niedzielę odbył się uroczysty obchód rocznicy zawiązania towarzystwa naszej straży ogniowej ochotniczej. Po rannych ćwiczeniach straż udała się oddziałami postępując do katedry na nabożeństwo, podczas którego piękną miał przemowę ks. prałat Motyliński. Sympatia jaką wszyscy żywią do tak zacnej i pożytecznej instytucji jaką jest straż ogniowa ochotnicza, sprawiły iż na uroczystość tę, bardzo solennie odbytą wiele pośpieszyło osób. Po nabożeństwie straż zebrała się u swego naczelnika p. B., gdzie serdecznie i harmonijnie godowała. nr 52, 22 czerwca/4 lipca 1882 (wtorek), s. 1.

Piękny zbiór medali ok. 1000 sztuk liczący po ś. p. Kazimierzu Władysławie Bandtkie, amatorze numizmatyki krajowej, nabył p. Józef Zieliński, obecny właściciel obszernego księgozbioru po ś. p. ojcu swoim Gustawie Zielińskim. nr 57, 9/21 lipca 1882 (piątek), s. 1.

Stary domek parterowy przy ulicy Grodzkiej obok posesyi p. Kempnera położony i dziś do tejże należący, został już rozebrany a na jego miejscu ma stanąć nowy dom murowany. Jeśli wiadomości nasze są pewne, że p. Woldenberg ma także zamiar pobudować piętro nad bramą wjazdową do jego posesyi, to wkrótce ulica Grodzka zamkniętą zostanie dwoma szeregami domów nieprzerwanie po sobie idących, co będzie stanowić niemałą jej ozdobę. Oby jeszcze udało się policyi powstrzymać w swym biegu nieznośne powietrze przechodzące bezkarnie na ulicę Grodzką z sąsiedniej ulicy Jerozolimskiej, które codziennie od godz. 10 1/2 zaczyna dręczyć nosy przechodniów, pomimo, że podług miejscowego przepisu operacja ta dozwoloną jest tylko w godzinach porannych. nr 61, 23 lipca/4 sierpnia 1882 (piątek), s. 1.

Pożądaną jest kontrola nad sługami w naszem mieście, a zapewne i na prowincji. Dla tego też idąc za głosem ogółu mieszkańców, zwracamy prośbę do zarządu miasta o jak najrychlejsze przyprowadzenie do skutku zapowiedzianych pod tym względem ulepszeń. Dotychczasowe stręczycielki (rajfurki) zwykle kobiety podejrzane i najgorszego prowadzenia, są plagą publiczną i głównym powodem wszelkich sporów i kłótni domowych pomiędzy paniami a sługami. nr 67, 13/25 sierpnia 1882 (piątek), s. 1.

Dziwotwór roślinny jest do obejrzenia w redakcji „Korrespondenta Płockiego” dziwnego kształtu i pokaźnej wielkości kartofel, za wrzuceniem co łaska do skarbony na ubogich, wyprodukowany on został w jednym z majątków w okolicach Płocka położonych. nr 74, 7/19 września 1882 (wtorek), s. 1.

Nareszcie będziemy mieli godzinę stałą i pewną w mieście. Dowiadujemy się, że magistrat zakupił w Wiedniu zegar ratuszowy za ok. rs. 1400. Zegar będzie miał trzy cyferblaty, a to w tym celu aby godzinę na ratuszu mogli spostrzegać przechodzący ulicą Bielską, Skwerem na dawnym rynku i ulicą Dobrzyńską. Godzina, dzięki odpowiedniemu oświetleniu, będzie widziana w dzień i w nocy z całą dokładnością. Zegar ten ustawionym będzie około nowego roku. nr 81, 1/13 października 1882 (piątek), s. 1.

Mostki żelazne. Dostrzegliśmy, że na przecięciu niektórych ulic w naszem mieście gubernialnem, układane są nowe mostki żelazne w miejsce starych drewnianych, które skutkiem nietrwałości potrzebowały ciągłych zmian. Przez obecne ulepszenie osiąga się dwa cele: dogodność dla przechodniów i oszczędność w wydatkach dla kasy miejskiej, nie mówiąc już że przez to i ulice miasta będą miały wygląd ozdobniejszy. nr 83, 8/20 października 1882 (piątek), s. 1.

Przytułek noclegowy, dla ludzi dachu pozbawionych, założony został w Płocku przez komitet taniej i bezpłatnej kuchni. Mieści się on w dawnej plebanii przy kościele parafialnym na dole i składa się z dwóch pokoi. Urządzenie tego przytułku tak umiejętnie zostało przeprowadzone, że nawet fundusz na ten cel przez komitet przeznaczony, a początkowo inne mający zadanie, nie potrzebował być w użytku. Szlachetna i niewyczerpana inicjatywa, wytrwała i umiejętna praca na polu miłosierdzia publicznego, wreszcie chętna ofiarność ogółu, skojarzyły się wzajemnie, aby gród nasz pod względem troskliwej a rozumnej nad ubogimi opieki postawić w pierwszym miast rzędzie. nr 99, 3/15 grudnia 1882 (piątek), s. 1.

This article is from: