Filip Springer, "Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u" (fragment)

Page 1


Ĺşle urodzone



Ĺşle urodzone

reportaĹźe o architekturze prl-u tekst i fotografie Filip Springer

Karakter


10

14

32

40

68

74

82

90

96

mgnienie

mistrzowska kpina

rozwiązanie tymczasowe

związek przyczynowo-skutkowy

przypis

lord vader kontra źródło prawdy

wrocław

warszawa

arsen i jego czasy


120

132

140

164

186

204

210

230

262

brutal

drzewa

buszko i franta idą na wojnę

szczecin

kształty nieistniejące

list do oskara hansena

demiurg w pustce

poznań

biogramy


230

dom jednorodzinny (szumin) osiedle słowackiego (lublin) osiedle przyczółek grochowski (warszawa)

oskar hansen zofia hansen

list do oskara hansena Zapytany kiedyś o to, czy jego idee nie są zbyt utopijne, Oskar Hansen odpowiedział: „Wiem, że wiele moich projektów nie zostanie zrealizowanych za mojego życia, ale z drugiej strony jestem przekonany, że pewnego dnia zrealizowane zostaną”.

Osiedle Słowackiego Lublin proj. Zofia Hansen, Oskar Hansen, realizacja 1960–1975 zdjęcie archiwalne


Gdyby Oskar Hansen dzisiaj żył, a ja miałbym dość odwagi, napisałbym do niego list. Pierwsze zdanie tego listu brzmiałoby tak: Szanowny Panie Profesorze, zwracam się do Pana z uprzejmym zapytaniem, jak się Panu żyje w przyszłości? Pisanie tego listu dziś nie ma jednak sensu, bo Oskar Hansen zmarł w 2005 roku. Nie ma więc do kogo go wysłać. Można by słać do nieba, ale w niebo nie wierzył. Dwadzieścia lat Dystans, jaki dzielił Oskara Hansena od reszty świata, jest dość łatwy do ustalenia. W 1972 roku w Paryżu rusza budowa Centrum Pompidou. Krytycy architektury prześcigają się w zachwytach nad nowatorstwem całego projektu. Architekci Renzo Piano i Richard Rogers postanawiają wyrzucić wszystkie instalacje na zewnątrz budynku i pomalować je na różne kolory. Techniczny charakter elewacji nie jest tu jednak największym zaskoczeniem. Dzięki takiemu zabiegowi architekci otrzymują całkowicie przekształcalną przestrzeń wnętrza, pozwalającą na dostosowywanie jej do aktualnych potrzeb wystawienniczych. Do dziś Centrum Pompidou pozostaje żelaznym

231

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

Pierwsze zdanie


punktem każdej wycieczki po Paryżu. Kogo nie interesuje sztuka współczesna, musi popatrzeć na nie choćby z zewnątrz. Niemal dwadzieścia lat przed otwarciem Pompidou Oskar Hansen, Lech Tomaszewski i Stanisław Zamecznik zgłaszają się do konkursu na rozbudowę gmachu warszawskiej Zachęty. Proponują, aby muzeum rozbudować o ultranowoczesną stalową konstrukcję, podtrzymującą szklane elewacje. W projekcie niemal wszystkie wewnętrzne ściany są przestawne, a wszystkie zewnętrzne pełnią funkcję okien. Koncepcja pozwala też na dowolne ustawianie wysokości konkretnych przestrzeni (gdyby została zrealizowana, można by tu prezentować eksponaty wysokie na piętnaście metrów). Patrząc na projekty Zachęty i zdjęcia Centrum Pompidou, trudno nie odnieść wrażenia, że przyświecała im ta sama idea. W 1966 roku, czyli dziesięć lat przed otwarciem Centrum Pompidou, Oskar Hansen bierze udział w konkursie na Muzeum Sztuki Współczesnej w Skopje. Proponuje projekt budynku instrumentu, który idzie o krok dalej niż koncepcja rozbudowy Zachęty. Budynek w Skopje ma nie tylko pozwalać na całkowitą przekształcalność przestrzeni, ale także prowokować artystów do wymyślania całkowicie nowych form. W ten sposób muzeum

filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

232

ma się stać elementem sztuki. Gdyby powstało, składałoby się z ruchomych

Z wywiadu z Hansem Ulrichem Obristem, [w:] Oskar Hansen, Ku Formie Otwartej, Jolanta Gola (red.), Warszawa 2005, s. 243.

członów schowanych pod ziemią, które w razie potrzeby wysuwanoby na powierzchnię. Do realizacji projektów Zachęty i muzeum w Skopje nigdy jednak nie dochodzi. Zapytany kiedyś o to, czy jego idee nie są zbyt utopijne, Oskar Hansen odpowiedział: „Wiem, że wiele moich projektów nie zostanie zrealizowanych za mojego życia, ale z drugiej strony jestem przekonany, że pewnego dnia zrealizowane zostaną”*. Saga Oskar Hansen wcale nie chciał być wielki. Hansenowie po prostu już tak

Appelsin (nor.) – pomarańcza

mają. Jego dziadek, Herman „Appelsin”*, zaczynał jako chłopiec na posyłki w zapadłej norweskiej dziurze. Potem był kolejno: czyścicielem lamp naftowych, sprzedawcą pomarańczy, akrobatą, pogromcą dzikich zwierząt, fordanserem, handlarzem żakietami, właścicielem sklepu z artykułami kolonialnymi, górnikiem w kopalni diamentów na Uralu, handlarzem diamentami w Rosji, głównym zaopatrzeniowcem carskiej armii w wojnie krymskiej, dostawcą diamentów na dwór carski, właścicielem gigantycznego majątku wraz z przepiękną kamienicą na Newskim Prospekcie w Sankt Petersburgu. Zmarł trzydziestego listopada 1892 roku. Ojciec Oskara, Herman Karol, spadkobierca „Appelsina”, ukończył medycynę w rosyjskim Kazaniu. Pracował jako lekarz w Rosji i Finlandii. Był miłośnikiem sztuki z wielkimi uzdolnieniami malarskimi, zapalonym fotografem – autorem portretów czasoprzestrzennych na długo przed wprowadzeniem pojęcia czasoprzestrzeni, projektantem dziecięcych ubranek,


filatelistą, hodowcą krokodyli i niedźwiedzi. Oskar pamięta go jak przez mgłę, ma zaledwie sześć lat, gdy ojciec umiera. Bracia Oskara. Arwid – reprezentant Polski w długodystansowych biegach narciarskich, lekarz, który przez szesnaście lat pełni funkcję zastępcy Głównego Inspektora Pracy. To on stworzy w Polsce system kompleksowego badania przyczyn wypadków. Jako pierwszy w kraju opisuje zagrożenia azbestozą i postuluje wstrzymanie produkcji azbestu w pięciu zakładach. Nikt mu jednak nie wierzy. Umiera w 2002 roku. Erik – ten niespokojny. Gdy wybucha wojna rosyjsko-fińska wraz z grupą przyjaciół wyrusza do Estonii, kradnie małą łódź i pod osłoną nocy żegluje przez Zatokę Fińską, by wspomóc broniącą się Finlandię. W 1940 roku wraca do zajętego już przez Niemców Wilna i przechodzi do podziemia. Aresztowany i męczony przez gestapo. Ucieka i wstępuje do 6. Wileńskiej Brygady AK dowodzonej przez majora Franciszka Koprowskiego „Konara”. W czasie służby otrzymuje naganę za nierozstrzelanie niemieckich jeńców. Po wojnie podejmuje studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1947 roku postanawia je rzucić i wyruszyć jachtem Sen w podróż dookoła świata. Kilka dni po wypłynięciu jacht osiada na mieliźnie w pobliżu Ru-

widział tam gdzieś czasem Erika. Potem poprosi go, by pomodlił się za brata w katedrze Notre-Dame. Oskar się pomodli, choć w Boga nie wierzy.) Edgar zwany „Bubą”– od młodości przykuty do łóżka na skutek gruźlicy kości. W czasie bombardowania Wilna ranny, traci nogę. Po wojnie kończy prawo, pisze doktorat, potem habilitację. W czasie pobytów w Skandynawii interesuje się nieznaną w Polsce instytucją Ombudsmana. Jako jeden z pierwszych w Polsce, jeszcze w latach osiemdziesiątych, pisze o potrzebie powołania instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich. Umiera w 1984 roku. Runar – razem z Oskarem i Erikiem członek AK. Po wojnie prześladowany za to przez UB, przez rok przetrzymywany w gdańskim więzieniu. Po wyjściu studiuje pediatrię na Akademii Medycznej w Gdańsku oraz choroby tropikalne w London School of Hygiene and Tropical Medicine. Pracuje jako lekarz okrętowy Polskich Linii Oceanicznych, Polsko-Chińskiego Towarzystwa Okrętowego w Gdyni oraz Dalmoru. Potem podejmuje się prowadzenia misji medycznej w Afryce Zachodniej, w latach 1992–1994 z ramienia ONZ pracuje w Papui Nowej Gwinei. Na starość osiada w Ghanie, gdzie kontynuuje pracę jako pediatra. W jednym z wywiadów telewizyjnych zapytano architekta Marka Budzyńskiego o to, kto miał na niego największy wpływ. Budzyński, profesor Politechniki Warszawskiej, autor między innymi gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, chwilę się zastanawia i mówi:  – Po pierwsze Jan Paweł II, po drugie Oskar Hansen. Oskar Hansen ogląda ten wywiad. Gdy to usłyszy, zakrzyknie:  – Znowu przegrałem z papieżem!

233

czy przez utonięcie, czy od kul niemieckiej straży granicznej. (Gdy Oskar będzie już w Paryżu, odbierze od matki list, w którym ta zapyta go, czy nie

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

gii. Erik przewiązany liną wskakuje do morza i ginie. Do dziś nie wiadomo


Paryż Pierwszego października 1948 roku dwudziestosześcioletni Oskar Hansen, student architektury na Politechnice Warszawskiej, wysiada z pociągu na paryskim dworcu Gare de l’Est. Chce się uczyć architektury u największych. Dopiero później okaże się, że przyjechał tu głównie po to, by utwierdzić się w przekonaniu, że ma rację. Zanim to się stanie, za namową i poleceniem Jerzego Sołtana zgłasza się do Pierre’a Jeannereta, kuzyna i wieloletniego wspólnika Le Corbusiera. Jego pracownia znajduje się w kilku niewielkich pokoikach przy rue Jacob 20, w Dzielnicy Łacińskiej. Pierwszego dnia Jeanneret stawia przed nim dwa prostopadłościany i prosi, by Oskar ułożył je w taki sposób, by były jak najbliżej siebie, ale aby każda forma odbierana była oddzielnie. Hansen wykonuje zadanie i zostaje przyjęty. W Paryżu zaprzyjaźnia się z malarzem i rzeźbiarzem Lechem Kunką. Razem odkrywają kolejne galerie i muzea. Zgłaszają się też na praktykę malarską do Fernanda Légera. W międzyczasie odwiedzają również innych wielkich. Jadają kolacje u jednej z najbardziej uznanych projektantek mebli i wnętrz, Charlotte Perriand, zaglądają do pracowni Henry’ego Moore’a, Aufilip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

234

guste’a Herbina, Constantina Brâncuşiego. Dwunastego kwietnia 1949 roku

Oskar Hansen, Paryż – Londyn – Bergamo, maszynopis udostępniony przez Igora Hansena.

Pierre Jeanneret postanawia zrobić Oskarowi urodzinowy prezent i zabiera go w odwiedziny do pracowni swojego wielkiego kuzyna – Le Corbusiera. Mistrz oprowadza Oskara po swoim królestwie. W pewnym momencie zatrzymują się przy jednym z obrazów, Corbu wyjaśnia, że w ten sposób „obraz uprzestrzennia ścianę”. Oskar patrzy przez chwilę na obraz, a potem poprawia:  – Nie uprzestrzennia, ale ożywia. „Dla mnie była to różnica zasadnicza*” – napisze później we wspomnieniach. Po wielu miesiącach starań udaje im się dostać do pracowni największego z największych – Picassa. Wizyta trwa kilka godzin. Picasso pokazuje im swoje obrazy, o niektórych zdawkowo opowiada. W pewnym momencie Hansen nie wytrzymuje i pyta: „Czy to, co Pan maluje, nie powinno być realizowane w inny sposób? Widzę u Pana to, co się nazywa czwartym wymiarem – czas. A Pan ciągle robi dwuwymiarowe obrazy. Pan się męczy, miotając się bez przerwy

Ibidem.

CIAM (fr.) – Congrès

między czterema bokami tradycyjnego obrazu”*. W 1949 roku w Bergamo odbywa się VII Międzynarodowy Kongres

International d’Architecture Moderne – międzynarodowa organizacja architektów modernistycznych, która de facto decydowała o rozwoju architektury na świecie.

Architektury Nowoczesnej (CIAM)*, prawdziwy zjazd architektonicznych gwiazd. Oskar Hansen jedzie tam jako asystent Pierre’a Jeannereta, jest jednym z nielicznych Polaków biorących udział w obradach. Nie ma pieniędzy na hotel, śpi na ławce w parku, myje się w fontannie, nie dojada. Nieświadomy tych okoliczności Jeanneret pyta kurtuazyjnie, jak mu się mieszka. Oskar odpowiada zgodnie z prawdą, że „tanio i wygodnie”. W czasie obrad kongresu słucha przemówienia i prezentacji Le Corbusiera na temat wykorzystania tkanin w architekturze. Gdy Corbu kończy, Oskar wstaje z miejsca i prosi o głos. Wchodzi na mównicę i mówi:


Dom jednorodzinny Szumin proj. Zofia Hansen, Oskar Hansen, realizacja 1968–1969 zdjęcie archiwalne


Dom jednorodzinny w Szuminie


„Trudno mi uwierzyć, że twórca nowej architektury, współtwórca puryzmu szuka jej zhumanizowania przy pomocy tkanin – przedmiotów na sprzedaż. Cały tak zwany renesans tkaniny francuskiej uważam za ruch wywołany dla komercji, dla zbicia kapitału, w co wciąga się i wykorzystuje wielkich twórców. (…) Architekci CIAM-u powinni temu przeciwdziałać i szukać humanizacji nowoczesnej architektury właściwymi jej drogami”*. Oskar Hansen, student trzeciego roku architektury, ma dwadzieścia

Oskar Hansen, Paryż – Londyn – Bergamo, op. cit.

siedem lat, lekko wygnieciony garnitur i właśnie ośmiela się wystąpić przeciwko tym, o których do tej pory tylko czytał w podręcznikach. Sala słucha jego wystąpienia w milczeniu, a potem… nagradza brawami. Półprzytomny Oskar schodzi z mównicy i trafia na Jacqueline Tyrwhitt, która z miejsca proponuje mu udział w szkole letniej CIAM-u w Londynie. Głos rozsądku Poznali się w pracowni rysunku Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Rysowali wtedy chłopca siedzącego ze skrzyżowanymi nogami. Siedzieli po dwóch różnych stronach modela. Oskar, przechodząc obok jej stanowiska, zerknął jej przez ramię i zaniemówił:

Razem spacerują po odbudowującej się Warszawie, oparci o siebie plecami szkicują ruiny i nowe budynki. (To wspólne rysowanie zostanie im już na zawsze, po latach w Szuminie będą ze sobą konkurować, kto lepiej podrobi Rembrandta, sędziami w tych zawodach będą ich synowie, a nawet sąsiedzi i przechodzący drogą mieszkańcy wsi.) Na rysunkowy plener w Kazimierzu jadą, trzymając się już za ręce. W 1948 roku biorą ślub. Potem on wyjeżdża, a ona śle mu listy i paczki. Stara się o pozwolenie, by do niego dołączyć. Nie dostaje jednak paszportu. Nie pomaga nawet wstawiennictwo studiującej z nimi Krystyny Bierutówny. W czasie letniej szkoły CIAM-u w Londynie Oskar dostaje pierwszą nagrodę za swój projekt osiedla. Na konferencji prasowej dziennikarze zarzucają mu, że nie jest studentem architektury, ale w pełni ukształtowanym architektem, który przyjechał do Anglii szerzyć komunistyczną propagandę. Mimo tych zarzutów Ernesto Nathan Rogers proponuje mu asystenturę w Royal Institute of British Architects w Londynie. Drzwi do wielkiej architektury (i wielkich pieniędzy) zostają przed Oskarem Hansenem szeroko otwarte. On jednak postanawia wracać. Rogers jest zdumiony, pyta:  – Czy ty wiesz, co tam jest? Oskar wie. Tłumaczy więc Anglikowi najprościej, jak potrafi:  – Tam są ruiny, tam czekają na mnie – mówi, a Rogers stuka się w czoło. Gdyby Oskar nie wrócił z Zachodu, z pewnością złamałby serce Zofii. Dziś, wypowiadając się o swoim mężu, Zofia rzadko używa jego imienia. Mówi: „Hansen przekonał…”, „Hansen wymyślił…”, „Hansen załatwił…”.

Oskar Hansen, Herman Hansen „Appelsin” i ciąg dalszy, maszynopis udostępniony przez Igora Hansena.

237

Zofia: Spotkanie Oskara to było dla mnie wydarzenie przełomowe.

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

„Ona rysowała intuicyjnie, odruchami, żywiołem”*.


Gdy ją jednak zapytać o to, kto miał większy wpływ na ich projekty, odpowie poważnie:  – Wymyślaliśmy razem, ale gdyby nie Oskar, ja bym nigdy nie miała odwagi zaproponować tego publicznie. To wszystko było przecież trochę szalone. W środowisku warszawskich architektów mówi się często, że to Oskar był tym wybitnym, a Zofia była przy nim. Katarzyna Nowosad, zaprzyjaźniona z rodziną Hansenów, oburza się na takie stawianie sprawy:  – Trudno o bardziej niesprawiedliwą opinię. Oni się doskonale dopełniali i dopiero razem byli w stanie dokonać tego, czego dokonali. On bujał w obłokach, rzucał utopijne pomysły, ona sprowadzała go na ziemię, a te idee przekuwała na praktyczne rozwiązania. On sam jeszcze w 2005 roku na pytanie o jeden z projektów odpowiedział: „Na początku ważne sprostowanie – nie zaprojektowałem, ale zaprojektowaliśmy, chodzi o szereg współautorów, a w szczególności o moją żonę –

filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

238

Z wywiadu z Joanną Mytkowską, [w:] Oskar Hansen, Ku Formie Otwartej, op. cit., s. 90.

wybitną architekt – Zofię Garlińską-Hansen”*. To Zofia siedziała najwięcej nad deską kreślarską, to zwykle ona była kierownikiem pracowni realizującej konkretny projekt. On pracował na akademii i prac zespołu tylko doglądał.  – Bardzo mnie ta kierownicza rola uwierała, to była przecież odpowiedzialność za ludzi – mówi dziś Zofia Hansen. To także ona była głosem rozsądku. Oskar bywał porywczy i nieustępliwy. Z konkursu na pomnik w Oświęcimiu wyklucza się sam, trzaskając drzwiami przed nosem międzynarodowemu jury. Gdy okazuje się, że na projektowanym przez niego Osiedlu Torwar w Warszawie większość pomysłów nie zostanie zrealizowana, zrzeka się autorstwa całego projektu. Z zasady odmawia Niemcom. Igor Hansen, syn: Tata był w wielu kwestiach nieznośny. A mama mówiła: „Oskar, ale przecież możemy zrobić tę ścianę o pięć centymetrów krótszą i świat się od tego nie zawali”. To także mama była skłonna przyznać, że coś im się nie udało, podczas gdy ojciec bronił projektów do upadłego, nawet jeśli coś ewidentnie w nich nie wyszło. Sens życia W 1959 roku na XI kongresie CIAM-u w Otterlo Oskar Hansen ogłasza światu swoją koncepcję Formy Otwartej. Świat jest zadziwiony. Nieco wcześniej w polskiej prasie ukazują się teksty, w których Hansen tłumaczy swoją ideę: „Wydaje się, że właśnie dziś jesteśmy w stanie, korzystając z wielkiego dorobku formy zamkniętej, (…) rozpocząć tworzenie nowej, bardziej organicznej sztuki naszych czasów, sztuki opartej o kompozycyjną bazę formy otwartej. Stworzy ona poczucie potrzeby istnienia każdego z nas, pomoże nam określić się i odnaleźć w przestrzeni i czasie, w których żyjemy. Będzie przestrzenią zgodną z naszą skomplikowaną i jeszcze nie znaną psychiką.


Stanie się to dlatego, że zaistniejemy jako organiczne elementy tej sztuki. Będziemy w niej chodzić, a nie ją obchodzić. Różnorodna indywidualność wraz ze swoją przypadkowością, aktywnością stanie się bogactwem tej przestrzeni – jej współuczestnikiem”*.

Oskar Hansen, „Przegląd Kulturalny” nr 5/1959.

„Przestrzeń architektoniczna powinna wchłonąć najróżnorodniejsze funkcje stałe (praca, jedzenie, wypoczynek), jak i funkcje przypadkowe, żywiołowe, zachodzące we współżyciu mieszkańców w czasie. Ma ona charakteryzować objawy życia i dzięki nim rozwijać się. Powinna uwypuklać indywidualność mieszkańców i skalę ich odczuć. Przestrzeń architektoniczna powinna mieć cechy przekształcalności w czasie z formy jednostkowej w formę wielości i odwrotnie”*.

Oskar Hansen, „Architektura” nr 11/1958.

Te pierwsze teksty Oskara Hansena brzmią jeszcze jak propozycje. Wszystkie następne, mimo że pod wieloma z nich będzie też podpisana Zofia, brzmią już jak dekrety. Forma Otwarta to ich wielka idea, której poświęcili życie. Uważali, że sztuka i architektura dotarły do takiego etapu, w którym ich dzieła są

są to dzieła despotyczne, dominujące, niedemokratyczne i jednocześnie bezsilne wobec naszych potrzeb. Świat ciągle się zmienia, sztuka formy zamkniętej za nim już nie nadąża, przegrywa z czasami, w których powstaje. Ratunkiem ma być Forma Otwarta. Ona ufa człowiekowi, pozostawia mu miejsce do decydowania, zaprasza do dyskusji. Daje odpowiedzi przez stawianie pytań. Jest dowodem społecznego postępu. Jej podstawowym pojęciem jest tło eksponujące zdarzenia. Forma Otwarta daje nam „sztukę zdarzeń”, w której nikt nie będzie podejmował decyzji za odbiorcę. Bez odbiorcy tej sztuki nie ma. Co więcej, ma ona koncyliacyjny charakter, nie wchodzi w konflikt z Formą Zamkniętą, a jedynie podejmuje z nią grę. Podstawowe cechy Formy Otwartej w architekturze to komunikacja, elastyczność i udział użytkowników w jej kreowaniu i dostosowywaniu do swoich potrzeb. Architekt projektujący w myśl tych zasad musi patrzeć na rzeczywistość w trzech skalach: skala makro to świat i cywilizacja; skala mezo to społeczeństwo i przemiany, jakim ono podlega; skala mikro to sfera prywatna, domowa. Forma Zamknięta to surowy, despotyczny ojciec. Forma Otwarta to kochająca matka, która zawsze wysłucha. Socjalizm W życiu Oskara Hansena jest wiele momentów, w których można by odnieść wrażenie, że zwariował. Większość z nich ma ścisły związek z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą.

239

dy także i treść zostały raz na zawsze określone, nie pozostawiają odbiorcy żadnego pola manewru, są zamknięte na interpretacje. W tym rozumieniu

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

przede wszystkim pomnikami autorów i niczym więcej. Ich forma, a niekie-


W jednym z paryskich listów do Zofii pisze: „Ostatnio wydaje mi się, że dojrzewam politycznie. Możliwe, bardzo możliwe, że po powrocie do kraju będę członkiem partii. Ponieważ jesteś moją lepszą połową, masz w tej materii duży głos, chcę, żebyś napisała mi,

Oskar Hansen, Paryż – Londyn – Bergamo, op.cit.

co o tym myślisz. Szkoda, że nie możemy o tych sprawach pogadać”*. Ona, mimo że lewicowe ideały wyniosła z domu, wobec pomysłu Oskara jest sceptyczna. W Polsce szaleje właśnie stalinizm, niepokorni trafiają do więzień albo wegetują, nie mogąc znaleźć pracy, w sklepach brakuje podstawowych produktów. On komunizmem zaraził się w bogatym Paryżu od artystycznej bohemy, której przecież niczego nie brakowało. Corbusierowi, Jeanneretowi i Picassowi łatwo było być komunistami. Aż do ujawnienia zbrodni stalinowskich jawnie sympatyzowali więc z ZSRR i innymi krajami bloku wschodniego. Po latach wspomni tamte chwile tak: „Czułem się dłużnikiem tych, którzy mnie wysłali, a oburzało zachowanie większości stypendystów (w większości partyjnych), którzy, jak się

Ibidem.

potem mówiło, ‹‹wybrali wolność››”*.

filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

240

Do pierwszego zderzenia z tą komunistyczną rzeczywistością dochodzi w 1950 roku, zaraz po powrocie Oskara z Londynu. Razem z Lechosławem Rosińskim mają zaprojektować wnętrza kina Świat na tyłach Nowego Światu w Warszawie. To, co proponują, nie ma nic wspólnego z obowiązującym od roku socrealizmem. Na ścianach malują ideogramy objaśniające, w jaki sposób pracuje konstrukcja budynku, kasetony na suficie pokrywają polichromią. Józef Sigalin, Naczelny Architekt Warszawy, wpada w szał. Do Pałacu pod Blachą zwołuje gremium mające osądzić występek Hansena i Rosińskiego. Grozi im odebraniem praw do wykonywania zawodu. „Jak mogły wśród architektów pojawić się tak podłe stworzenia jak Z wywiadu z Joanną Mytkowską, [w:] Oskar Hansen, Ku Formie Otwartej, op. cit., s. 18.

wy”* – pyta. Wstawia się za nimi Szymon Syrkus, mówi, że obaj są jeszcze młodzi i działali pochopnie. Sprawa rozchodzi się po kościach. Po sądzie w Pałacu pod Blachą pozostaną tylko jego obrazy. Są na nich ludzie zakneblowani własnymi dłońmi i rozrzucone okulary. Są też socrealistyczne kolumny, tralki i attyki, sprawiające, że sceneria, w jakiej toczą się obrady, jest jednocześnie groteskowa i groźna. W 1956 roku przychodzi mała stabilizacja, trochę więcej wolno. Hansenowie zaczynają wyjeżdżać na międzynarodowe konferencje, zostają członkami prestiżowej grupy architektonicznej „Team 10” i delegatami na kolejne kongresy CIAM-u. Po ogłoszeniu koncepcji Formy Otwartej w Otterlo są już powszechnie znani i szanowani.  – W latach sześćdziesiątych byłem na rocznym stypendium we Francji. Miałem tam praktyki u światowej sławy architekta Georgesa Candilisa. Gdy usłyszał, skąd jestem, powiedział tylko „Hansen! Hansen i nikt więcej!” – wspomina katowicki architekt Jurand Jarecki.


– Jeśli wówczas w ogóle mówiło się o polskiej architekturze na świecie, to przeważnie padały dwa nazwiska: Maciej Nowicki i Oskar Hansen. W latach siedemdziesiątych do tego grona dołączył Jerzy Sołtan – wyjaśnia profesor Konrad Kucza-Kuczyński z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. W tamtych czasach Oskar dość często odwiedza zwłaszcza Skandynawię; w sposób naturalny kierunek północny jest dla niego najbardziej atrakcyjny. Okazji do tego, by wyjechać i nie wrócić, Hansenowie mają więc wiele. Oni jednak za każdym razem wracają. Gdy próbują to tłumaczyć swoim przyjaciołom na Zachodzie, ci tradycyjnie już pukają się w czoła. Co więcej, nie przechodzi im też wiara w socjalizm. Być może dzięki temu, że pojmują go na swój sposób. W 1968 roku Oskar deklaruje, że jest komunistą, ale staje po stronie studentów. Gdy w 1980 roku powstaje pierwsza Solidarność, a dotychczasowi członkowie PZPR zaczynają rzucać partyjnymi legitymacjami, Zofia i Oskar Hansenowie zastanawiają się, czy do partii nie wstąpić. Chcą „ratować lewicowość”, jako zatwardziali ateiści są też zaniepokojeni narastającą dominacją Kościoła katolickiego. Zofia Hansen: Byliśmy rozczarowani partią, ale uważaliśmy, że właś-

Katarzyna Nowosad: Oni z tej lewicowości nigdy nie zrezygnowali. Dla nich idee pozostały aktualne, rozczarowujący był jedynie brak ich realizacji w Polsce. Któregoś lata na trawie w szumińskim ogrodzie Hansenów zasiadł przyjaciel Oskara z czasów studiów – Wojciech Fangor.  – Tak naprawdę ty tutaj miałeś więcej wolności niż ja tam, na tym wolnym Zachodzie. Bo ja za każdym razem, robiąc coś, musiałem myśleć,

241

wtedy w błędzie, całe szczęście, że nigdy się do partii nie zapisaliśmy.

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

nie w tym momencie trzeba ją uratować, odmienić od wewnątrz. Byliśmy

czy to się sprzeda. I wiedziałem, że robienie niektórych rzeczy nie ma sensu, bo nie znajdzie się na to klienta. A ty nigdy nie musiałeś się tym martwić, mogłeś tak naprawdę robić, co chcesz. Mikro „Nam nie chodziło o czystą plastykę, tylko o stworzenie dla mieszkańców możliwości znalezienia własnego gniazda”* – powiedziała kiedyś Zofia Hansen. Dom w Szuminie zaczęli budować w 1969 roku, od tamtego czasu ciągle coś się tu zmienia, ewoluuje, niektóre ściany pojawiają się i znikają. To żywe laboratorium Formy Otwartej, najpełniejsza realizacja tej idei, jej sprawdzian w skali mikro. Wyniki tego eksperymentu można obserwować tu każdego dnia.  – Mój język polski nie jest już taki, jak wczoraj – uśmiecha się skromnie Svein Hatløy, mój bosonogi przewodnik po domu Hansenów. Na dole Zofia dopija właśnie popołudniową herbatę ze swoim synem Igorem. To jednak Svein był przez całe lata asystentem i jednym z najbliższych

Tej wypowiedzi Zofia Hansen udzieliła Joannie Mytkowskiej w niepublikowanym wywiadzie; przytaczam ją za zgodą obu pań.


przyjaciół profesora. Przyjechał do Polski w 1965 roku na czteromiesięczne stypendium, został na dziesięć lat. W 1983 roku założył prywatną szkołę architektoniczną – Bergen Arkitekt Skole, która naucza projektowania zgodnie z zasadami Formy Otwartej. Dziś to już placówka państwowa, która co kilka lat organizuje Sympozja Oskara Hansena. Na każde z nich z całego świata zjeżdżają architekci, artyści i naukowcy, by dyskutować o koncepcjach Hansena i ich aktualnych aplikacjach. Sam Svein sporą część roku spędza zaś w Chinach, gdyż tamtejsze uczelnie wyższe oszalały na punkcie Formy Otwartej i chcą, by studenci uczyli się projektowania zgodnie z jej zasadami. Teraz jednak Svein zakłada sandały i wychodzimy przed dom. Jest słoneczna wrześniowa sobota, jeden z ostatnich podrygów lata. Powietrze wibruje od upału. Stajemy na środku polnej drogi, w oddali majaczą pola.  – Popatrz tam, widzisz horyzont, pole, piach, niebieskie niebo. To jest skala makro: świat, a w nieco węższym rozumieniu Polska. A teraz obróć się w kierunku domu. Co widzisz? Mur z wymalowanym białym pasem i ławeczkę. Nie widzisz drzwi, tylko ten mur i ławkę. Usiądź na niej. Właśnie wyszedłeś ze skali makro i znalazłeś się w skali mezo. Jesteś na filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

242

wsi, w Szuminie, możesz tu siedzieć i podziwiać ludzi wracających z pola. Siadając na tej ławce, stałeś się częścią tej społeczności, ta ławka to instrument społeczny. Taki sam jak ławeczki przed wiejskimi chałupami, jakie mijałeś po drodze, jadąc tutaj. One służą spotkaniu. Nad tobą jest dach, nawet gdyby zaczęło padać, nie zmokniesz, możesz tu siedzieć i być częścią tej wsi. Patrzeć na drogę, brać udział w życiu toczącym się dookoła. A teraz skieruj głowę w prawo. Twój wzrok trafia na wymalowany na murze biały pas. Podążaj za nim. Dopiero teraz widzisz drzwi prowadzące do wnętrza. Za chwilę przekroczysz kolejną granicę. Zmienisz skalę swojej obecności. Siedzimy jeszcze przez chwilę i gapimy się na pustą drogę. Jemy winogrona, milczymy. Potem Svein powoli wstaje i podchodzi do drzwi.  – Stoisz przy murze, zaraz wejdziesz. Dzięki temu, że mur nie jest zespolony z dachem, możesz usłyszeć rozmowę Zofii z Igorem. Nie widzisz, ale czujesz ich obecność. Może nawet jesteś podekscytowany spotkaniem, które za chwilę nastąpi! Zamaszystym ruchem otwiera drzwi. Naszym oczom ukazuje się wycięte w skosie dachu okno, przez które widać sad i pola w oddali.  – To okno to jest kontynuacja, dzięki niemu, przekraczając kolejne skale, pamiętasz i odczuwasz, że jesteś częścią większej całości. Ten horyzont, niebo, las i pola nadal tu są. Zanim wejdziesz, możesz przez chwilę na to wszystko popatrzeć. Wchodzimy do środka. Igor z panią Zofią siedzą na niewielkim podeście. Skończyli pić herbatę, pogryzają ciastka i rozmawiają. Aby się do nich dostać, trzeba pokonać dwa małe stopnie. Svein powstrzymuje mnie jednak.  – Wszedłeś pod dach, ale nadal znajdujesz się na ziemi, takiej samej, jak była tam za murem – mówi. – Nadal jesteś we wsi, dopiero po wejściu


Osiedle Słowackiego w Lublinie zdjęcie archiwalne


Osiedle SÅ‚owackiego w Lublinie



Osiedle SÅ‚owackiego w Lublinie



na podest znajdziesz się w domu. Te stopnie są bardzo ważne, stanowią granicę. Przejście ze skali mezo do skali mikro następuje powoli. Ten podest, na którym siedzą Zofia i Igor, z jednej strony ograniczony jest kolejną ławką, a właściwie deską, której dokładny rysunek drewnianych słojów zachęca do przycupnięcia choćby na chwilę.  – Ta ławka jest analogią tamtej ławeczki stojącej przed domem – tłumaczy Svein. – Tamta zachęcała do życia w społeczności i bycia jej częścią. Była równoległa do drogi. Ta tutaj zaprasza do domu i brania udziału w jego życiu. Jest równoległa do podestu, ale prostopadła do drogi. Wejdź na podest. Wchodzę, jestem w domu. Spoglądam na mur, ten sam, na którym z zewnątrz wymalowany był biały pas. Od wewnątrz mur jest niemal cały biały, z niewielkim szarym pasem niepomalowanego betonu pozostawionym na środku.  – Ten mur to negatyw, informacja dla domowników, że dom to wnętrze, które jest przeciwieństwem zewnętrza, że tutaj jest inaczej niż tam. Rozejrzyj się wokół. Dom stoi pomiędzy lasem a sadem. Stanowi bramę między naturą a jej podporządkowaniem, czyli kulturą. filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

248

Teraz Svein wskazuje ręką na okna domu.  – Dopiero stojąc na podeście, możesz zobaczyć przez te okna, jak wygląda jego wnętrze, gdy stoisz kilkadziesiąt centymetrów niżej, już jest to niemożliwe. To przywilej, jaki zostaje stworzony przez zaproszenie cię do domu. Z podestu rzeczywiście widać wnętrze domu i oświetlony jasnym światłem stół. Ten stół zajmuje sporą część niewielkiej kuchni, a potem przebija się przez ścianę z drugim oknem i wychodzi na zewnątrz.  – Otwierając okna, uzyskujemy miejsce dla dwunastu osób, część z nich siedzi w domu, część poza nim. Wszyscy jednak są razem – wtrąca Igor. Svein patrzy przez chwilę na stół i uśmiecha się:  – Co roku latem, tutaj w Szuminie, odbywały się Letnie Szkoły Formy Otwartej. Oskar zapraszał kilkunastu studentów i codziennie stawiał przed nimi nowe zadanie. Jednym z tych zadań było zakomponowanie stołu. Bo deski, z jakich wykonany jest blat, z jednej strony są białe, a z drugiej brązowe. Siadamy przy stole, a Svein zaczyna bawić się deskami.  – Tutaj jest mi źle, jedna biała deska pomiędzy kilkoma brązowymi sprawia, że czuję się jak w klatce, potrzebuję więcej przestrzeni. Przesiądę się więc gdzieś, gdzie będzie jej więcej. O, tutaj czuję się dobrze, mam kilka brązowych desek, na których ustawiam mój talerz i kubek z kawą. Siedzimy przy jednym stole, jemy to samo, a każdy z nas może czuć się zupełnie inaczej tylko dlatego, że ktoś ułożył deski w określony sposób. Dlatego deski są ruchome i w każdej chwili można zmienić ich układ. Architekt ma świadomość ich znaczenia, użytkownik tylko tę przestrzeń odczuwa. Idziemy na górę. W pokoju na poddaszu piętrzą się stosy książek. Całą ścianę zajmuje poziomo wycięte okno.


– To są dwa okna w jednym. Gdy przy nim siedzisz, spoglądasz na horyzont, ale gdy wstaniesz, widzisz dokładnie, co dzieje się przed domem i na drodze. To okno łączy skalę makro, mezo i mikro – tłumaczy Svein. Jeszcze przed wyjazdem do Szumina odbieram e-mail od Gosi Nowosad: „Chciałam Ci tylko napisać, że nie można mówić o Panu Hansenie, jeżeli nie było się w Szuminie – to jest niesamowity dom! Jak byłyśmy małe z Anką, to bawiłyśmy się w zaczarowany las za ich domem, bo w środku lasu jest tam furtka – taka do niczego nieprowadząca, po prostu jak przez nią przechodzisz, jesteś w innym świecie”. Gośka to moja przyjaciółka, lekarka i mama czteroletniej Tośki. Przypadkiem dowiedziałem się, że pół dzieciństwa spędziła w ogrodzie Hansenów. Ich rodziny przyjaźniły się, stały się wręcz nierozłączne. Historia o tajemniczej furtce utkwiła mi w głowie na wiele miesięcy. Teraz, gdy tu jestem i na nią patrzę, przypomina mi się jeszcze jedna historia – o murze Sibeliusa. Na początku lat sześćdziesiątych Oskar Hansen wybrał się do Finlandii.

tajemniczy mur. Okazało się, że Sibelius miał w zwyczaju odpoczywać, układając cegły jedna na drugiej i łącząc je zaprawą. Wznosił mur bez żadnego celu, bez większego sensu, po prostu dla samej radości budowania. Pomyślałem, że ta furtka, przy której bawiła się Gośka, mogła mieć jakiś związek z murem Sibeliusa, pytam więc o to Zofię Hansen. Patrzy na mnie jak na wariata i mówi:  – Tam był płot na sąsiednią działkę, ale się rozpadł. A bramka została,

249

i wdowę po wielkim kompozytorze. W ogrodzie otaczającym dom odkrył

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

Wraz ze swoimi fińskimi przyjaciółmi odwiedził tam dom Jeana Sibeliusa

bo Oskar uczył przez nią skakać naszego psa Puryca. Mezo W katalogu przygotowywanym na XII Triennale w Mediolanie Oskar Hansen zestawił na samym początku dwie fotografie. Pierwsza przedstawia stojące w równych odstępach puszki z sardynkami, na drugiej jest tłum ludzi. Między nimi postawił znak równości, a potem przekreślił go na czerwono.  – Nie istnieje taka rzecz jak „typowa osoba” przeznaczona do „typowego domu” – powtarzali do upadłego Hansenowie. Na początku nikt nie chciał ich słuchać. Po raz pierwszy próbują zastosować Formę Otwartą dla warszawskiego Osiedla Rakowiec*. Ku zdziwieniu wszystkich układ każdego mieszkania konsultują z jego przyszłymi mieszkańcami. Dzieje się to w czasach, w których architekci odmieniają słowo „typizacja” przez wszystkie przypadki. Pierwsze podejście do Formy Otwartej w skali mezo okazuje się jednak porażką. Osiedle owszem, powstaje, kłopot jednak w tym, że w czasie przydzielania kluczy obowiązuje już spółdzielczy automat. Ludzie dostają te lokale, które są akurat wolne, a nie te, o których rozmawiali z architektami.

Pracują wtedy w zespole Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej pod kierunkiem Zasława Malickiego.


Nie rezygnują, wkrótce pojawia się nowa szansa. Zaprzyjaźniony z Hansenami konstruktor Jerzy Dowgiałło mówi o ich pomysłach Stanisławowi Kukuryce, pierwszemu prezesowi Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Ten postanawia powierzyć im realizację Osiedla Słowackiego. Przed przystąpieniem do budowy robią ankietę. Przyszli mieszkańcy mogą sami zaprojektować układ ścian wewnętrznych w swoich mieszkaniach, a jeśli nie chcą, mogą wybrać z kilku rozwiązań przedstawionych przez architektów. Oskar tłumaczy to także w ten sposób: „Skoro każdy dom jest identyczny z sąsiednim, odwiedzanie sąsiadów, żeby zobaczyć, Z wywiadu z Joanną Mytkowską, [w:] Oskar Hansen, Ku Formie Otwartej, op. cit., s. 242.

jak mieszkają, w oczywisty sposób nie ma sensu”*. Z trudem udaje im się przekonać decydentów, że jeden ustęp na piętro to zdecydowanie za mało, a zagęszczenie sugerowane normatywami spowoduje, że na osiedlu nie będzie się dało mieszkać. W efekcie każde mieszkanie ma tutaj własną toaletę, a bloki stoją w takiej odległości od siebie, by ludzie nie zaglądali sobie w okna. Balkony obudowane zostają niewielkimi przegrodami, dzięki którym osoby stojące na nich mają więcej prywatności. Hansenowie nie skupiają się jednak tylko na mieszkaniach. Całe osiedle usiane jest placykami z wymyślnymi przeszkodami dla dzie-

filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

250

ci. To Teatry Formy Otwartej. Są zakomponowane w taki sposób, by osoby przebywające tam skupiały uwagę przechodniów.  – Matka doglądająca bawiącego się na takim placyku brzdąca sama staje się dziełem sztuki, elementem krajobrazu, aktorką w teatrze, jakim jest osiedle – tłumaczą Zofia i Oskar. Z anonimowością bloków walczą poprzez mozaiki, którymi ozdabiają ściany poszczególnych klatek schodowych. Abstrakcyjne wzory mają silne dominanty kolorystyczne – teraz każdy może powiedzieć, że mieszka w czerwonej albo niebieskiej bramie. Na obrzeżach osiedla projektują jeszcze kompleks pawilonów. Znajduje się tam między innymi sklep rybny z zewnętrznym basenem. Klienci będą mogli przekonać się na własne oczy, że kupują świeże ryby. Na to, że w basenie będzie zwykle tylko woda, Hansenowie nie mają już wpływu. Wokół pawilonów sporo miejsca pozostawiają spontanicznemu handlowi. Ustawiają stoły i betonowe platformy, przykrywają je daszkami, żeby w czasie deszczu handlarki nie mokły. Ich fantazja nie zna granic, gdy Oskar wymyśla szafy na kisiel, spółdzielnia mówi jednak „dość!”.  – Moja matka chłodziła kisiel, wystawiając go za okno. Dlaczego ludziom nie dać tej szansy, budując niewielkie szafki na parapetach? – wyjaśniał później. Po latach zgodnie stwierdzą, że Osiedle Słowackiego jest ich najbardziej udaną aplikacją Formy Otwartej w budownictwie mieszkaniowym. Gdy budowa będzie na ukończeniu, lubelskie gazety nazwą jednak ten kompleks „porażką architektów”. Oni się tym nie przejmują, mają już bowiem następne zlecenie – warszawski Przyczółek Grochowski. To, czego nie udało im się zrealizować w Lublinie, chcą sprawdzić tutaj. Prace zaczynają w 1963 roku. Spółdzielnia


chce tu mieć kilkanaście bloków, od czterech do ośmiu kondygnacji, mogących pomieścić siedem tysięcy mieszkańców. Tylko dla tych najwyższych budynków przewidziano windy. W tym samym czasie matka Oskara zaczyna chorować, ma problemy z chodzeniem. Mieszka w wysokim punktowcu, w którym windy często się psują. Całymi dniami przesiaduje więc w domu, bo boi się, że nie będzie w stanie wejść po schodach do swojego mieszkania.  – Nie można robić tym ludziom tak, jak zrobiono mojej matce – mówi Oskar do Zofii. Postanawiają połączyć wszystkie bloki w jeden. W efekcie powstaje długi na tysiąc osiemset metrów i złamany w dwudziestu dwóch miejscach zygzakowaty budynek*. Dzięki zewnętrznym galeriom można przejść z jednego końca na drugi, nie dotykając ziemi i nie moknąc na deszczu. To rozwiązanie ma jeszcze jeden atut – mieszkańcy mogą korzystać z nielicznych wind w dowolnym miejscu, a potem galeriami dotrzeć do swojego mieszkania. Nawet lokatorzy z najniższych,

Licząc z załamaniami, budynek na Przyczółku Grochowskim jest najdłuższym blokiem mieszkalnym w Polsce i drugim w Europie.

czteropiętrowych bloków nie muszą się martwić liczbą schodów. Jeśli jakaś winda się zepsuje, można skorzystać z innej i dotrzeć do domu, tylko trochę nadrabiając drogi. Hansenowie wpadają też na pomysł, by w galeriach rozstawić nie-

Do mieszkań na Przyczółku wchodzi się z niewielkich przedsionków. Architekci chcą, aby były one wykorzystywane w ramach najbliższych więzi społecznych. Wyobrażają sobie, że taki przedsionek będą ze sobą dzielić na przykład rodzice oraz ich dorosłe dzieci. Rozdzielne mieszkania zagwarantują im prywatność, zaś wspólny przedsionek poczucie bezpieczeństwa i bliskości. To także dlatego między poszczególnymi mieszkaniami Hansenowie zamurowują zaślepione drzwi. Zakładają, że w przyszłości, gdy normatywy się zmienią, będzie można je wykorzystać do łączenia lokali w większe, a tym samym zmniejszać gęstość zaludnienia na całym osiedlu. Przestrzeń ograniczona zabudową zostaje wykorzystana pod place zabaw, powstaje tu też przedszkole i szkoła. Aby do nich dotrzeć, dzieci nie muszą przechodzić przez ulicę, matki w każdej chwili mogą je zawołać, wychodząc na balkon lub galerię. Gdy budowa jest na ukończeniu, a pierwsi lokatorzy szykują się do wprowadzenia, Hansenowie organizują na osiedlu wystawę i rozdają katalogi informujące, w jaki sposób najefektywniej wykorzystać wnętrza. Makro Zarówno dom w Szuminie, jak i Hansenowskie osiedla to jednak raptem skromne przymiarki. Wiele wskazuje bowiem na to, że Oskar Hansen chciał po prostu ocalić świat. Zofia zgodziła się mu w tym pomóc: „Trzeba wyprowadzić ludzkość z niewoli egipskiej. (…) Mój postulat jest taki: trzeba znieść wszystkie granice na kuli ziemskiej i przekreślić

251

zrobić zakupy, wypakować je w domu, a potem odstawić wózek na miejsce.

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

wielkie metalowe koszyki na kółkach. Gospodynie będą mogły je zabrać,


Osiedle Przyczółek Grochowski Warszawa proj. Zofia Hansen, Oskar Hansen, realizacja 1969–1974 zdjęcie archiwalne



Osiedle Przyczółek Grochowski



Osiedle Przyczółek Grochowski


dominację posiadania. Wtedy nie będzie wojny w Iraku. Po prostu trzeba otworzyć granice i pozwolić ludziom przemieszczać się. Trzeba znaleźć rozwiązanie systemowe, by ratować Ziemię!”*. W 1972 roku opracowują Linearny System Ciągły, koncepcję urbanistyczną, która ma odmienić życie mieszkańców Polski, a potem świata.

Wywiad zamieszczony [w:] Oskar Hansen, Ku Formie Otwartej, op.cit., s. 20.

Dziś Zofia mówi, że pomysł był Oskara. On sam wielokrotnie podkreślał, że pracowali nad nim wspólnie. Tak czy inaczej – koncepcja LSC zrywa z centrycznymi miastami, których średnica z roku na rok powiększa się, nie gwarantując ludziom równego dostępu do usług i dóbr kultury zlokalizowanych w ich środku.  – Wtedy był renesans, artyleria i mury, cały czas adaptujemy tamten system – narzeka Oskar. – System linearny ułatwi człowiekowi kontakt z wielką liczbą, ale tak jak on chce, bez konieczności nieustannego przebywania w tłoku, tak jak jest to w centrycznym mieście*.

Ibidem, s . 19.

Hansenowie proponują powiązanie polskiego wybrzeża z górami czterema pasmami zabudowy (Wschodnim, Mazowieckim, Zachodnim I i Zachodnim II). Każde z nich ma przebiegać wzdłuż największych polskich rzek, bo to właśnie one gwarantują najlepszy przepływ powietrza. Pomiędzy

czone zostaną najbardziej uciążliwe zakłady przemysłowe i instytuty badawcze. Za nimi znowu natura – lasy i pola, i wreszcie następne pasmo zabudowy mieszkaniowej zamieszkane przez od dziesięciu do piętnastu milionów ludzi. Wszystkie te pasma połączone są ze sobą bezkolizyjną komunikacją poprzeczną, ich szerokość jest warunkowana parametrem trzydziestominutowego dotarcia do pracy. Komunikację wzdłuż osi północ – południe ma zaś zapewniać Szybka Kolej Miejska i drogi. Hansenowie chcą przemeblować całą Polskę, ale nie chcą niczego burzyć. Proponują, by zachować zabytkowe miasta i włączyć je do systemu. Zmniejszając zaludnienie, umożliwi się korzystanie z ich walorów tym, którzy w nich pozostaną. Mieszkańcy Linearnego Systemu Ciągłego żyć będą między wysokiej klasy cywilizacją, a otwartymi terenami zielonymi. Będą otwierać okna i patrzeć na sarny biegające na skraju lasu. Potem wyjdą z domu, przejdą sto metrów i wsiądą do kolejki, która powiezie ich do pracy albo w odwiedziny do przyjaciół. Koncepcja jest odważna, nie jest jednak czymś zupełnie nowym, podobne pomysły pojawiały się już wcześniej. W 1966 roku krakowski architekt Włodzimierz Gruszczyński zaproponował Miasto Wstęgowe Sprzężonej Komunikacji. Kilka lat później na Politechnice Warszawskiej powstaje koncepcja Systemu Koncentracji Liniowej, czyli gigantycznego miasta ulokowanego wzdłuż doliny Wisły, łączącego Warszawę, Płock, Włocławek i Bydgoszcz. Wszystkie te pomysły nie wyszły jednak poza fazę koncepcji. A Hansenowie, ogłaszając swój Linearny System Ciągły, mieli go już w części wybudowany.

257

rekreację i turystykę. Dopiero za taką naturalną strefą buforową umiesz-

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

nimi znajdować się mają tereny rolnicze, lasy, obszary przeznaczone na


Jeśli spojrzeć bowiem na mapę powstałego dziesięć lat wcześniej osiedla Słowackiego w Lublinie, z łatwością można stwierdzić, że kompleks ten idealnie wpisuje się w pasmo Wschodnie LSC. Co więcej – Hansenowie na zlecenie władz przygotowują też koncepcję rozbudowy Przemyśla oraz opracowują studium dla Ursynowa Północnego. We wszystkich tych opracowaniach forsują wizję miasta linearnego. Gdy LSC zostaje ogłoszony, większość specjalistów puka się w czoło. Nazywają Hansena utopistą. Zygmunt Skibniewski grzmi, że LSC nie pomoże nawet największy z poetów. Nawiązuje przy tym do Juliana Przybosia, który na łamach prasy zachwyca się koncepcją Hansena i wzywa posłów do zapoznania się z nią. Ostatecznie LSC nie wychodzi poza fazę projektów, jest jednak odpowiedzią na problemy, jakie zaczynają dotykać polskie miasta.  – Do dziś sobie z tymi problemami nie poradziliśmy. Pomysł Hansena to oczywiście była utopia – uśmiecha się profesor Konrad Kucza-Kuczyński – ale jakże to było szalone, porywające i jednocześnie logiczne. Dziś nikt już takich utopii nie wymyśla.

filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

258

Największy grzech Piętno, jakie Oskar Hansen odcisnął na polskiej sztuce nowoczesnej, jest wyraźne i niezaprzeczalne. Jego idee wpłynęły na myślenie i twórczość całych pokoleń artystów. Na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Hansen inspirował takich twórców jak Grzegorz Kowalski (jego uczeń, dziś profesor), Artur Żmijewski, Katarzyna Kozyra czy Paweł Althamer. Ślad, jaki wraz z Zofią chciał pozostawić w polskiej architekturze, nie jest już jednak tak wyraźny.  – Hansenowie byli przez nas wielbieni. Myśmy byli w nich wpatrzeni jak w obrazek. Gdy w Polsce zrobiło się głośno o Linearnym Systemie Ciągłym, studenci dyskutowali o nim między zajęciami, a w domu każdy sam opracowywał swoje układy wstęgowe – śmieje się profesor Kucza-Kuczyński. – Przez część środowiska byli jednak nierozumiani. Oni intelektualnie górowali nad innymi, a do tego zazdroszczono im odwagi w głoszeniu niektórych pomysłów. Zofia Hansen mówi jednak wprost, że nie wszystko wyszło im tak, jak chcieli. Przyczółek Grochowski uważa za swój największy grzech. (Choć zaraz podkreśla, że dla niej jest to pojęcie czysto architektoniczne.) Oskar zawsze osiedla bronił: „Ludzie przyszli tam z założonymi już okularami, dostali co innego, niż się spodziewali. Zostali wyprowadzeni w pole, bo niestety ich marzenia się nie spełniły. Czy to oznacza jednak, że architekt nie powinien proponować czegoś lepszego niż to, do czego człowiek przywykł? To jest podstaIbidem.

wowe pytanie. To jest przede wszystkim pytanie moralne”* – powiedział w 2005 roku.


Z tego zdania można by wysnuć wniosek, że możliwości Hansenów były większe niż ludzkie marzenia. Ale na Przyczółku wiele problemów nie miało z marzeniami nic wspólnego. Przez długie lata osiedle owiane było złą sławą, przestępczość była tu zwykle wyższa niż w pozostałej części okolicy, przeważały włamania i kradzieże. Z tego powodu Przyczółek zagrał nawet w kilku filmach kryminalnych, stanowiąc scenografię dla rozgrywających się na ekranie patologii. Gęstość zaludnienia i specyficzna atmosfera sprawiły, że o osiedlu zaczęto mówić „Pekin”. Wielu lokatorów narzekało też na dzieci jeżdżące po galeriach na rowerach i wrotkach oraz brak prywatności; na Przyczółku zajrzenie komuś do kuchni jest bowiem wyjątkowo łatwe. Po 1989 roku administracja nad osiedlem została rozbita na kilka spółdzielni. Mieszkańcy łączyli się w niewielkie wspólnoty i zaczęli montować kraty na swoich piętrach. W efekcie osiedle straciło swoje komunikacyjne walory, system został zaburzony, przejście z jednego końca na drugi stało się niemożliwe. W wolnej Polsce przybyło tu po prostu barier, schodów, płotów i kamer.

oddziałuje”* – zauważył kiedyś Oskar Hansen. W ciągu ostatnich dwudziestu lat zmieniło się też otoczenie Przyczółka, wokół wyrosły nowe deweloperskie osiedla, ich projektanci w żaden sposób nie dbali o to, by nawiązać do realizacji Hansenów. W efekcie osiedle otoczone jest kilkunastopiętrowymi punktowcami, całkowicie dominującymi nad okolicą. Kładki, którymi można się było z Przyczółka wydostać ponad jezdniami, zostały zburzone. Wraz z nimi legło w gruzach marzenie Hansenów, by piesi mogli się poruszać po osiedlu bez ryzyka kolizji z samochodem. Nie lepszy los spotkał Osiedle Słowackiego. W 2000 roku w samym jego środku stanął gigantyczny neogotycki kościół. Na nic zdały się protesty krytyków sztuki i środowiska architektonicznego. Świątynia bezsprzecznie zaburzyła układ osiedla – nie nawiązała z nim żadnego dialogu. Dziś wygląda jak statek kosmiczny, który wylądował akurat tam, gdzie było mu wygodnie. Patrząc na ten kościół z dachów najwyższych na osiedlu bloków, człowiekowi chce się wyć. Tym bardziej że pod jego budowę zlikwidowano Miejski Dom Kultury, zaanektowany przez księży na dom parafialny. To klasyczne zderzenie Formy Zamkniętej z Formą Otwartą Oskar Hansen nazwał wprost architektonicznym barbarzyństwem. Igor Hansen: Kościół oczywiście tam nie pasuje, wygląda koszmarnie, zaburza całą kompozycję osiedla. Ale zawsze tłumaczyłem ojcu, że jest wyrazem pewnych potrzeb mieszkańców, których oni z matką nie przewidzieli albo uznali za zbędne. Podobnie było ze zmianami, jakim podlegał Przyczółek.

Ibidem.

259

która budzi wśród mieszkańców wzajemną niechęć i źle wychowawczo

filip springer · źle urodzone list do oskara hansena

„Kraty i płoty podzieliły zintegrowaną, przyjazną przestrzeń na taką,


Drugie zdanie Mottem książki podsumowującej swój dorobek Oskar Hansen uczynił zdanie: „Propozycja nie jest tak ważna, jak pytanie: dlaczego ona powstała?”. Gdyby Oskar Hansen dzisiaj żył, a ja miałbym dość odwagi, napisałbym do niego list. Drugie zdanie tego listu brzmiałoby tak:   Szkoda, że nie może Pan na nas w tej przyszłości poczekać, by spróbować ocalić świat. Można powiedzieć, że Oskar Hansen był jakieś dwadzieścia lat przed

filip springer · źle urodzone oskar hansen, zofia hansen

260

nami. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że pobiegł w inną stronę niż my.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.