by A y
ako
! y m ś e t s e j ż u j ! w o w
ki o nau d i c r a ów kolor i i otw s n a t n ę h h c jącyc czni, tacza tenty o u z a a a , k r i osa ni o zam ...na b odcie mi oc y h c n i o k c l ze asy ów. ia ws ą z nien wań dzen iuans i n zyczn w i szuki i i o c a i ś p o mę fi n h r e n c l z o i f e r k t t l ć a pa wsze il, sub i nad wi do braz h chw o c o t y o w n g cji. ą, ać ...cen spira e sob e ubr n i z i n i e i k z ę ń od otka by pi W zg do sp zem, a r m a y z ras szam ...zap w yr u iom. c u z c mu naszy
To my tworzymy ...
NIUANSSE
Ania Maczyńska - Ilustratorka i graficzka, kolekcjonerka bezcennych chwil, którym daje szansę nastąpić. Uwielbia kawę o poranku, śledzie z miodem, zapach farby drukarskiej i plenerowe wyprawy z obiektywem. Zatrzymuje wzrok na drobiazgach i detalach. Stara się codziennie biegać, myśleć i poszukiwać własnych przestrzeni .
Łukasz „S--hreku” Parciany - Fotograf, degustator (głównie rubinowych napojów odpowiedniego gatunku), impertynent, mówi co mu się podoba, zawsze pod prąd ...po co ma być łatwiej? Zapaleniec, napaleniec... mimo wszystko wesoły.
Kaśka Kańtoch - Niespokojny duch, nieokiełznana, nieprzewidywalna. Najbardziej lubi jeść, uwielbia tajską kuchnię, ale największy apetyt ma na życie. Marzy o wyprawie na biegun północny. Najwięcej sensu odnajduje w ciszy. Kocha ocean, wysokie góry i podróże autobusami. Wierzy, że wszystko co najlepsze wciąż przed nią.
Ania Szczerba - Pedagog, mediator, grafik komputerowy. Prywatnie niereformowalna zumboholiczka, pasjonatka żagli, z zamiłowania fotograf, wielbicielka endorfin i książek „z trupem”;-)
Magdalena Subocz - Rudzielec z wyboru. Miłośniczka książek i fikcyjnych bohaterów także z wyboru. Z potrzeby i nałogu – totalna zakupoholiczka książkowa. Oddaje się w pełni swoim pasjom literackim prywatnie i zawodowo, stawiając także swoje pierwsze kroki na wattpad (pod pseudonimem Lena Sigh) i prowadząc własnego bloga (www.smag-rekomendacje.blogspot.com). Uzależniona od kawy, z którą nie rozstaje się całymi dniami. Pozytywnie nastawiona do ludzi i świata.
Redaktor Naczelna : Anna Maczyńska Grafika : Anna Maczyńska Skład : Anna Maczyńska, Anna Szczerba / fb: Attivo Studio Korekta : Anna Szczerba, Joanna Borys Ilustracje : by Ayako / fb: By Ayako Okładka : by Ayako Fotografowie : Łukasz Parciany, Kseniya Shaushyshvili, Karolina Ciosek / Estelar, Olga Figaszewska, Blue Spoon, Katarzyna Mazur. Autorzy : Katarzyna Kańtoch, Juliette Jakubowska, Magdalena Subocz, Anna Szczerba, Blue Spoon, Nadia Linek
Podróże marzeń / Nepal Wywiad z Juliette Drugie życie książki Kuchnia z pasją na koniec lata Zamykamy lato w słoiku Historie ludzi z pasją /wywiad z Nadią Linek
Wydawnictwo : Anato / www.anato.com.pl Dystrybucja: Sempreart / www.sempreart.pl Druk: DrukSystem www.druksystem.com.pl tel.+48 668 026 948 Dystrybucja: Sempreart / www.sempreart.pl
Redakcja: tel. +48 503 711 377 Adres: ul.Jana Matejki 15a/19 72-100 Goleniów www.facebook/Niuansse
Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma. Niuansse jest nazwą zarejestrowaną oraz znakiem towarowym pod ochroną, używanie go przez kogokolwiek na terenie kraju jest bezprawne. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! KOPIOWANIE, POWIELANIE I WYKORZYSTYWANIE INFORMACJI, ZDJĘĆ, GRAFIK ZAWARTYCH W MAGAZYNIE NIUANSSE BEZ ZGODY WYDAWCY ZABRONIONE!
PODRÓŻE MARZEŃ
,
KATARZYNA KANTOCH W DRODZE
U WRÓT HIMALAJÓW Dziś przeniesiemy się razem z Kasią do Katamandu, gdzie woń kadzideł miesza się z zapachem spalin i kurzu unoszącego się nad miastem. Powędrujemy również malowniczym, górskim szlakiem dookoła Annapurny. No to... ruszamy w drogę!
Katamandu - stolica Nepalu. Tu w wąskich uliczkach tłoczą się piesi, motocykliści, rikszarze, taksówkarze i rowerzyści. Hałas i chaos, który najpierw oszałamia, a z czasem zachwyca i którego nie sposób zapomnieć. W uszach wciąż słyszę najbardziej znaną buddyjską mantrę Om Mani Padme Hum („Bądź pozdrowiony, klejnocie w kwiecie lotosu”), dźwięki klaksonów i nawoływania sklepikarzy w dzielnicy turystycznej Thamel. Nepal to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie. Ale też jeden z najwspanialszych. Dotknięty trzęsieniem ziemi w kwietniu tego roku, utracił najcenniejsze zabytki. W Dolinie Katmandu już nie zobaczymy zabytkowej wieży Dharahara z XIX wieku czy wielu budynków wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, będących dotychczas miejscami kultury i kultu religijnego. Na Placu Durbar, czyli w sercu nepalskiej stolicy - Katmandu, runęła średniowieczna starówka; świątynie hinduistyczne i buddyjskie stupy. Zniszczeniu uległy także zabytkowe zabudowy w Patan i Basantapur oraz domy mieszkańców. Zginęło tysiące ludzi. Nepal jednak powoli budzi się do życia i znów zaprasza turystów do siebie. Ja nigdy nie zapomnę, że w Nepalu najpiękniejsi są ludzie... i góry.
TEKST I FOTO : KATARZYNA KAŃTOCH EDYCJA FOTOGRAFII : ŁUKASZ PARCIANY
Planujesz podobną podróż? Przygotuj się do niej właściwie
oto praktyczne
info Dojazd Z Warszawy do Katmandu z przesiadką w Doha lub Dubaju liniami Qatar Airways; z przesiadką w Istambule liniami Turkish Airlines. Cena 3200-4000 zł. Taniej jest polecieć do Delhi w Indiach (bilety nawet za 1500 zł) i stamtąd lecieć do Katmandu liniami Air India, Jet Airways lub IndiGo ( cena ok. 600 zł). Dla posiadających więcej czasu i cierpliwości, z Delhi bezpośrednim autobusem (ok. 48 h) lub pociągiem do Gorakhpur, dalej autobusem do granicy i od granicy kolejnym autobusem do stolicy Nepalu.
Wiza Najłatwiej uzyskać na przejściu granicznym lub na lotnisku. Należy wypełnić wniosek wizowy, załączyć zdjęcie paszportowe i uiścić odpowiednią opłatę za pobyt: 15 dni – 25 USD, 30 dni – 40 USD, 90 dni – 100 USD. Wizę można przedłużyć o minimum 15 dni, cena 30 USD. Każdy kolejny dzień kosztuje 2 USD.
Warto wiedzieć W Nepalu obowiązuje ruch lewostronny, ale zasady ruchu nie są przestrzegane! Większy ma pierwszeństwo na drodze. Świątynie obchodzi się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Stupy, młynki modlitewne, gompy należy mieć po swojej prawej stronie. Do świątyni wchodzi się boso, należy zakryć ramiona i kolana, dlatego przydatna jest chustka. W Nepalu przerwy w dostawie prądu to codzienność. Kilka godzin dziennie rano i wieczorem, według grafiku. W hotelach i restauracjach działają agregaty prądotwórcze, wiec możemy takiej przerwy nie zauważyć.Warto natomiast nosić ze sobą latarkę, zwłaszcza po zmroku. Dniem wolnym od pracy jest sobota. Należy o tym pamiętać, gdy zamierzamy ubiegać się o pozwolenia na trekking.
Kuchnia Najpopularniejszym daniem jest dal bhat - ryż z warzywami w pikantnym sosie, ze szpinakiem, piklami i jogurtem, momo - pierogi, thukpa - tybetańska zupa z noodlami.
Waluta Walutą jest nepalska rupia; 100 NPR to około 3,8 zł.
KATARZYNA KAŃTOCH
TREKKING Szlak dookoła Annapurny (Annpourna Circut) uchodzi za jeden z najpiękniejszych i najbardziej interesujących na świecie. Każdy dzień na szlaku jest inny, gdyż stopniowo wraz z wysokością zmienia się krajobraz i klimat. Pętla Annapurny wiedzie przez dolinę rzeki Marsyangdi na najwyższy punkt Przełęcz Thorong La Pass (5416 m n.p.m.), która łączy się z najgłębszą doliną świata Kali Gandaki. Kilkunastodniowa wędrówka to niezwykłe spotkanie z Tybetańczykami, ich kulturą, religią i tradycjami. W Katmandu zakupiłam cały potrzebny ekwipunek, uzyskałam wszystkie potrzebne do wędrówki pozwolenia, spakowałam plecak i ruszyłam w drogę. Porannym autobusem udałam się do Besisahar, skąd oficjalnie rozpoczyna się trekking. Tutaj, dosłownie na ulicy, zatrudniłam tragarza, i rozpoczęłam przygodę, która ku mojemu zaskoczeniu trwała 17 dni i 230 km! W miejscowości Bhulbhule (840 m.n.p.m.) następuje pierwsza kontrola pozwoleń wstępu do ACAP (Annapurna Conservation Area Project/Obszar Chroniony Annapurny). Takich punktów na szlaku jest kilkanaście i każdy turysta jest skrupulatnie odnotowywany w wielkich księgach, a dokument stemplowany. Początkowo droga prowadzi przez malowniczą dolinę z widokiem na tarasy ryżowe. Mijam niewielkie wioski, przyglądam się ludziom i tragarzom niosącym ogromne kosze wypełnione towarami na sprzedaż. Po południu docieram do Ghermu na pierwszy nocleg na szlaku. W Tea Housach można dostać łóżko i domowe posiłki, gorącą herbatę i uśmiech gospodyni. Jest początek marca, sezon jeszcze się nie zaczął, więc jestem jedynym gościem, co ma duży plus - jest bardzo tanio i cicho. Czwartego dnia marszu moim oczom ukazują się pierwsze wysokie góry - Annapurna II i IV, a następnego Annapurna III. Okazałe, majestatyczne, chowają się za chmurami, by znów pojawić się i wywołać kolejne westchnienie.
Zmienia się także charakter wiosek, oto wkroczyłam na tereny zamieszkiwane przez buddystów. Jałowiec pali się w miedzianych kadzielnicach, powiewają kolorowe flagi, młynki modlitewne w rzędach ciągną się wzdłuż wiosek, a przydrożne kamienie wymalowane są słowami mantr. Niesamowite wrażenie robi na mnie olbrzymia płaska góra. Dowiaduję się, że jest to Paungi Danda, zwana przez miejscowych Oble, czyli Brama do Nieba. Jeszcze długo, gdy tylko się obejrzę, widzę tę niesamowitą formację skalną. Po ostrym podejściu, dochodzę do Upper Pisang (3310 m.n.p.m.), najpiękniej położonej wioski na trasie z oszałamiającym widokiem na Annapurnę. Siedzę przed buddyjskim klasztorem i aż do zachodu słońca obserwuję niesamowity spektakl, jaki odbywa się na szczycie - wiatr tańczy ze śniegiem. Szóstego dnia idę do Manang, gdzie czeka mnie dzień przerwy i aklimatyzacji do wysokości. Manang to prawdziwie turystyczna wioska, sporo tu hoteli, piekarni i cukierni. Jest nawet Internet (okrutnie drogi) oraz kino, gdzie można obejrzeć np. „Siedem lat w Tybecie” czy „Śmierć na Evereście”. Wieczorem w hotelowej jadalni, przy buchającym w piecu ogniu i wśród tłumu turystów z całego świata, obchodzę swoje urodziny. Wszyscy śpiewają „Happy Birthday”, a właściciel ofiarowuje mi biały tybetański szal i paczkę cukierków. Takich urodzin się nie zapomina.
Drugiego dnia w Manang idę na punkt widokowy Chongar, z którego roztacza się zapierająca dech w piersiach panorama na himalajskie szczyty. Im wyżej, tym powietrze robi się rzadsze. Oddech staje się płytki i szybki, a serce bije jak szalone, nie śpię dobrze. W Letdar na wysokości 4200 m.n.p.m. dopada mnie choroba wysokościowa - ogromny ból głowy, dreszcze, nudności. Z pomocą przychodzą tragarze, którzy podają mi… czosnek. Ku mojemu zaskoczeniu, po godzinie ból ustępuje i następnego dnia kontynuuję wędrówkę. Robi się co raz trudniej, a moje tempo marszu gwałtownie spada. Rozpoczynam najtrudniejszy etap trekkingu. Po stromym, wymagającym i wyczerpującym fizycznie podejściu w systemie co 20 kroków przerwa, dochodzę do High Camp, ostatniego przystanku przed Przełęczą. W jadalni schroniska jest zimno, skończyło się drewno na opał, więc pozostaje owinąć się śpiworem. Przy świecach (prądu też nie ma) jem spaghetti z sosem pomidorowym i serem żółtym z mleka jaka. Po nieprzespanej nocy nadszedł kulminacyjny dzień. Pobudka o 4 rano, śniadanie i ruszam. Od Przełęczy Thorong La dzieli mnie już tylko 666 m. Jest mroźno i ciemno, słychać tylko skrzypiący pod nogami śnieg. Nie mogę się zatrzymać, by stopy i ręce nie zamarzły. Otacza mnie śnieżna pustynia i lśniące we wschodzącym słońcu szczyty. Jest spokojnie, nie ma wiatru, nie dzieje się nic. Po kilku godzinach marszu dostrzegam kolorowe flagi modlitewne na szczycie przełęczy. Przystaję na chwilę, wzruszona faktem, że tu dotarłam. Dochodzę do tablicy informującej, że oto jestem na wysokości 5416 m n.p.m. Nie mogę uwierzyć, że spełniło się moje marzenie! Kilka fotek, gorąca herbata, uściski i uśmiechy moich współtowarzyszy. Po kilkunastu minutach schodzimy. Droga jest długa i spadzista, a trzeba pokonać aż 1800 m do najbliższej wioski Muktinath. Po około 4 godzinach ślizgania się na mokrym śniegu i potykania o wy-
stające kamienie docieram do miejsca odpoczynku. Największą radość po 10 dniach wędrówki przynosi gorący prysznic. Nawet nie wiecie, co to wtedy znaczyło. Dla wielu trekking kończy się właśnie w Muktinath. Odkąd wybudowano drogę, można zjechać jeepem i zakończyć swoją przygodę zdobyciem przełęczy. Ja idę dalej, bo mam czas i ochotę zobaczyć więcej. Przez cztery kolejne dni w przyjemnych temperaturach kontynuuję wędrówkę. Mijam absolutnie przepiękny obszar Górnego Mustangu. Nieograniczona przestrzeń, hulający wiatr, cisza i czas, który jakby się zatrzymał. Rozkładam ręce na boki, zamykam oczy i płynę. Mustang mnie zaskoczył. Surowy, suchy, pustynny krajobraz z niesamowitą grą kolorów ziemi - żółtym, czerwonym i brązowym. Powoli rozpoczyna się powrót do cywilizacji-w pokojach są gniazdka elektryczne i Wi-Fi. W Marphie piję pyszny sok jabłkowy i jem szarlotkę.W Tatopani jem świeże pomarańcze i relaksuję się w naturalnie gorących źródłach. Od Poon Hill dzieli mnie już tylko 2 dni drogi. Wcześnie rano w Gorephani jest deszczowo i mgliście, ale wyruszam na wzgórze Poon Hill (3210 m n.p.m). Miał być oszałamiający widok na Himalaje, a była tylko himalajska mgła. Cóż, wychodzi na to, że muszę tu jeszcze wrócić. Tego samego dnia z Gorephani wyruszam na ostatni odcinek drogi przez las rododendronowy, do Naya Pul. W strugach deszczu, ale z uśmiechem na twarzy, wsiadam do autobusu do Pokhary. Tak oto zamyka się moja pętla Annapurny. Trekking był wspaniałą przygodą, poznałam cudownych ludzi, wysłuchałam wielu ciekawych i inspirujących historii. Nigdy tyle nie grałam w karty, nigdy nie wypiłam takiej ilości herbaty, nigdy nie dowiedziałam się tyle o sobie. TEKST I FOTO : KATARZYNA KAŃTOCH EDYCJA FOTOGRAFII : ŁUKASZ PARCIANY
Każdy dzień spędzony na szlaku był medytacją serca. Jedyne o czym myślałam to droga, którą idę. Nie było tu miejsca na zachcianki, żale czy skargi. To był czas dedykowany mnie samej, prawdziwa wolność umysłu, oczyszczenie przestrzeni mentalnej. Patrzyłam w niebieskie niebo, oglądałam fruwające ptaki i gapiłam się na góry, wysokie i majestatyczne. Wniosło to tak wiele spokoju i piękna do mojego życia, że czuję się szczęśliwa i wdzięczna za to niezwykłe doświadczanie siebie i świata. Prowadziła mnie wiara we własne siły, determinacja i przekonanie, że w życiu wszystko jest możliwe. Katarzyna Kańtoch
TEKST I FOTO: KATARZYNA KAŃTOCH
Info dotyczące trekkingu Pozwolenie Na wstęp na teren Obszaru Chronionego Annapurny -
ACAP (Annapurna Conservation Area Project) cena 2000 NPR (ok. 72 zł) oraz TIMS (Trekker Information Managment System) 1600 NPR (ok. 58 zł) do uzyskania w Nepal Tourism Board lub Trekking Agencie Assiociation of Nepal (TAAN) w Katmandu lub Pokarze.
Potrzebne dokumenty Paszport z ważną wizą, 2 zdjęcia, mapa z de-
talami szlaku i nazwami miejsc na trasie, numer telefonu do osoby w kraju i w Nepalu; numer, nazwa i telefon kontaktowy ubezpieczalni, dokładne daty rozpoczęcia i zakończenia treku, gotówka. Wypełnienie formularzy oraz czas oczekiwania około 1h. Wyrobienie pozwoleń można powierzyć za opłatą agencji turystycznej.
Kiedy? Dwa główne sezony trekkingowe to październik/listopad (pogoda jest stabilniejsza) oraz kwiecień/maj.
Co zabrać? Wygodne buty trekkingowe (najlepiej 3 sezonowe), odzież turystyczną letnią i zimową, śpiwór, leki, latarkę, mokre chusteczki, okulary przeciwsłoneczne, kosmetyki ochronne, karty do gry, aparat fotograficzny. W Katmandu i Pokarze lub na szlaku w wielu wioskach można dokupić brakujący sprzęt i odzież w bardzo atrakcyjnych cenach.
Noclegi Na szlaku łatwo wynająć pokój w Tea Housach, ceny od 3-6 zł.
Skromne pokoje oferują tylko łóżko, łazienka jest dzielona. W wyższych partiach gór woda często zamarza, więc o myciu należy zapomnieć. Pokoje są nieogrzewane, więc w High Camp temperatura w pokoju może wynieść nawet -1C. Posiłki około 200 NPR za śniadanie, 300-500 NPR obiad czy kolację. Niepisana zasada: jemy tam, gdzie śpimy. Im wyżej, tym drożej.
Woda Na szlaku można kupić butelkowaną, ale jest bardzo droga. Najlepiej zabrać pojemnik wielokrotnego użytku oraz tabletki lub krople uzdatniające wodę. W kilku wioskach funkcjonują punkty sprzedające ozonowaną wodę pitną - Safe Drinking Water.
Przewodnik Szlak nie jest oznaczony, ale ścieżka jest szeroka i dobrze
wydeptana; wystarczy mapa, nie ma potrzeby wynajmować przewodnika. Jeśli jednak zdecydujemy się na przewodnika lub tragarzy można ich wynająć w Katmandu lub Pokarze lub w każdej wiosce, wystarczy zapytać gospodarzy domów gościnnych. Ostateczna cena zależy od umiejętności negocjacyjnych oraz warunków usługi. Należy liczyć 15-20 $ za dzień za przewodnika oraz 10-15 $ za tragarza.
Dla kogo? Dla każdego! Na trasie nie ma trudności technicznych. Dziennie pokonuje się średnio 15 km, przewyższenia są niewielkie, z wyjątkiem etapu do High Camp i na Przełęcz.
Inspiracje
Przewodnik: Janusz Kurczab, Wokół Annapurny i Dhaulagiri. Trasy i szczyty trekkingowe. Lektura wprowadzająca w klimat: Arlene Blum, Annapurna. Góra kobiet Maurice Herzog, Annapurna Simone Moro, Kometa nad Annapurną Muzyka: Tybetańskie mantry i medytacje, Philip Thorton
Jacek Teler
„Jeżeli chcesz, by ludzie pojęli, czym są góry, próżny trud opowiadać im o tym. Setki – ba, tysiące lat gnuśności w imię budowania cywilizacji zrobiły swoje. Wygoda rozsiadła się w naszej wyobraźni jak w starym fotelu i spętawszy nasze nogi i myśli papciami przyzwyczajeń usypia nas audiowizualną papką. Tak oto nomad stał się domatorem, zapomniawszy, że miasta i warownie budują przede wszystkim ludzkie marzenia. Cóż może wiedzieć o cieple domowego ogniska, ten który nie zaznał tęsknoty za nim. Więc nie opowiadaj ludziom o górach, gdyż obudzą się więźniami w swoich karcianych domach... Ci zaś nieliczni, którzy potem odważą się wyruszyć na górską wspinaczkę, skazani są na drogę, która nie zna kresu, bo gdzie kończą się marzenia? I choć być może nie dojdą do szczytu, to nikt i nigdy nie odbierze im upojnej radości tego wędrowania, gdzie każdy krok może być triumfem i walką o życie; i gdzie wobec potęgi gór prościej odkrywa się siebie, a przynajmniej to, że większość granic i lęków to tylko ułomność naszego umysłu, poza którą zaczyna się wolność. Ale nie mów o tym ludziom... wolność jest dla nielicznych.”
FOTO : KSENIYA SHAUSHYSHVILI , MODELKA: JULIETTE JAKUBOWSKA
MODA I URODA
juliette autorka bloga modowego
www.juliettecapuleti.com
FOTO: KAROLINA CIOSEK / ESTELAR
Rozmowa z Juliette
Rozmowa z Juliette - autorką bloga modowego, która uwielbia poranne słońce, zapach lawendy, świeżo zmielonej kawy ...marzy o pracy dla "Vogue'a" i czerpie inspiracje z codzienności. Co zainspirowało Cię do prowadzenia bloga i od jak dawna go prowadzisz? Bloga prowadzę od 2011 roku. Cała moja przygoda z modą rozpoczęła się od strony internetowej, która okazała się dosyć martwym medium i szybko zaczęło mi brakować kontaktu z odbiorcą, żywej reakcji i rozmowy. Formuła bloga daje poczucie integracji i większe możliwości do działania. Osobą, która mnie zainspirowała do prowadzenia bloga była moja siostra. Zauważyła we mnie pewien potencjał i sprawiła, że odważyłam się i obecnie zajmuję się tym co kocham . Czym jest dla Ciebie ubiór? Jest częścią mnie, wyraża moje samopoczucie danego dnia. Czasem pomaga poprawić humor gdy bywają dni gorsze . Gdzie najczęściej kupujesz ubrania? Głównie zamawiam w internecie, szukam innych ubrań niż te, które oferują nam sieciówki. Z sieciówek najczęściej zaglądam do Pull &Bear i Mango. Kto lub co jest dla Ciebie inspiracją w Twoich modowych poszukiwaniach? Inspiracji szukam w internecie, oglądam najnowsze kolekcje projektantów i czytam o nadchodzących trendach. Planując stylizacje na bloga korzystam z własnych pomysłów. Niestety powoli kończy się już lato . Jak myślisz, co będzie modne tej jesieni? Myślę, że modne będą garnitury i ubrania podkreślające talię. Jesienią warto wybierać ubrania w kolorze czerwieni, granatu, czerni i beżu. Podobnie tak jak latem, hitem sezonu będzie styl boho i frędzle. Nie wyjdą z mody lata 70-te, więc dobrze jest zaopatrzyć się w dzwony. Jesień i zima to trudniejsze pory roku jeśli chodzi o modę ale warto pamiętać, że pomimo spadających liści i szarości która zacznie nas otaczać, warto poeksperymentować z kolorem i fakturą. Łączyć wzory i zestawiać stonowane ubrania z akcentami mocno kolorystycznymi. Na koniec naszej krótkiej rozmowy, zdradź naszym czytelnikom jakie wyzwania i korzyści niesie prowadzenie bloga autorskiego ? Czy warto zacząć przygodę z blogowaniem? Myślę, że zawsze warto... ale wszystko zależy od nas samych, wyłącznie od naszego zaangażowania i pracy. Pracy... nierzadko ciężkiej po godzin na dobę. Są też niesamowite korzyści, przemiłe akcenty i wyjątkowe chwile, które mnie spotykają ...to nowe znajomości, mądrzy ludzie, ciekawe wyjazdy i najważniejsze... rozwój własnej osobowości :) Warto! A zatem, jakie jest Twoje największe marzenie modowe? Praca w „Vogue” przy stylizacji sesji zdjęciowych. ...i tego Ci właśnie życzymy :) dziękujemy za przemiłą rozmowę. Niuansse
dla mnie... Perfumy, są... Najważniejszym dodatkiem stylizacji, bez nich nie wychodzę z domu! W torebce noszę miniaturkę perfum. Moje ulubione to Guerlain. Najważniejszy dodatek to... Zegarek i perfumy. Najcenniejsza cecha... W moim przypadku zdecydowanie uśmiech. Potrafi zdziałać cuda :) Ulubiona książka... Bardzo dużo czytam, uwielbiam czytać! Szczególnie Sparksa i Cobena. Najbardziej lubię książkę „Jeździec miedziany” P. Simons. Nie założę... Leginsów w panterkę. Ikona mody... Zdecydowanie Grace Kelly! Nie tylko strój ale i zachowanie. Podziwiam ją za wrodzoną elegancję. Mam bzika na punkcie... Truskawek i torebek od Chanel. Jutro rano zacznę dzień... Od ćwiczeń :) Najcenniejsza rada dla zaczynającej blogerki ... Bądź sobą. Ulubiona moda z przeszłości... Roztańczone lata 70. :) Rozkloszowane sukienki, podkreślona talia, kwiaty i groszki. Szczęście to... Całe moje życie, ludzie, których spotkałam... każda przygoda i tabliczka czekolady.
FOTO: OLGA FIGASZEWSKA
W KUCHNI
PRZEPISY I FOTO : www.bluespoon.pl
ZATRZYMAJMY JESZCZE OCIUPINKE LATA ! ,
SEMIFREDDO • • • • • • •
1 opakowanie jogurtu greckiego 1 małe opakowanie śmietany 30% lub 36% 2 jajka 1/4 szklanki cukru pudru, 3/4 szklanki cukru esencja waniliowa 1/2 tabliczki czekolady 70%
Jajka sparzyć wrzątkiem. Śmietanę ubić z cukrem pudrem na puszystą masę i odstawić do lodówki. Jajka ubić z cukrem na kogel-mogel (uwaga! jajka będą surowe, więc niektórzy mogą wybrać opcję ubijania ich na parze). Do masy jajecznej dodać połowę jogurtu i delikatnie wymieszać. Do śmietany powoli dodawać masę jajeczną, a na końcu resztę jogurtu. Czekoladę drobno posiekać i dodać do masy ( ja dodałam jeszcze garść posiekanych, suszonych moreli). Masę przelać do pojemnika lub keksówki (w przypadku keksówki warto ją wyłożyć folią spożywczą) i włożyć do zamrażalnika na kilka godzin (najlepiej na noc). Przed podaniem warto wyjąć z zamrażalnika godzinę wcześniej i włożyć do lodówki, aby masa nieco zmiękła. Podawać z ulubionymi dodatkami (świeże owoce, granola, sos czekoladowy, puree z malin itp.). Smacznego!
LODY SERNIKOWE Z TRUSKAWKAMI • • • •
250g sera białego 3 łyżki śmietany 18% 3/4 szklanki cukru pudru 10 dużych truskawek
Ser ucieramy chwilę z cukrem do dokładnego połączenia, dodajemy śmietanę i miksujemy jeszcze chwilę. Truskawki myjemy, szypułkujemy, kroimy na małe kawałki i łączymy z masą. Przelewamy do indywidualnych foremek na lody lub do keksówki i wkładamy do zamrażalnika. Po ok. 6 godzinach można się zajadać!
www.bluespoon.pl
SERNIK NA ZIMNO • 300g sera (gęstego, tłustego) • 400g jogurtu greckiego lub bałkańskiego • 2/3 szklanki drobnego cukru • 2 łyżki żelatyny • 1 łyżka soku z cytryny • 1/3 szklanki puree z porzeczek lub innych owoców (opcjonalnie) • 1 opakowanie galaretki w proszku
Galaretkę w proszku przygotować używając 350-400 ml gorącej wody, dobrze wymieszać i odstawić do ostygnięcia. Ser utrzeć z cukrem, następnie dodać jogurt i sok z cytryny – zmiksować do uzyskania jednolitej masy. Żelatynę wsypać do 100 ml wrzącej wody i mieszać do rozpuszczenia. Przelać ( jeszcze ciepłą) do masy serowej przez sitko (na wszelki wypadek, gdyby jednak zrobiły się małe grudki). Wymieszać dokładnie, dodając stopniowo puree porzeczkowe – całość powinna mieć piękny, różowy odcień i w miarę mieszania zacząć ciut gęstnieć. Tak przygotowaną masę przelać do formy ( ja wykładam tortownicę folią spożywczą lub aluminiową) i wstawić do lodówki. Po ok 15 minutach na wierzch wylać tężejącą galaretkę i z powrotem włożyć całość do lodówki do całkowitego stężenia. Przed podaniem wierzch można udekorować owocami lub bitą śmietaną. Puree z owoców: Owoce należy zmiksować, następnie przetrzeć przez gęste sitko. Przetarte puree dodać do masy serowej. Warto dodać jeszcze łyżeczkę żelatyny – porzeczki mają naturalnie dużo pektyny więc ja daję jej mniej. Życzę smacznego!
JABLKA DO SZARLOTKI (I NIE TYLKO) • 2 kg jabłek • 4 łyżki cukru • 1 łyżka cynamonu Jabłka umyć, obrać ze skórki i zetrzeć na tarce. Jeśli chcemy żeby nie ściemniały trzeba je skropić sokiem z cytryny. Starte jabłka przełożyć do garnka i posypać cukrem. Można dodać 2-3 łyżki wody jeśli puściły mało soku, tak aby nie przywarły do dna garnka. Gotujemy je ok 15 minut, od czasu do czasu mieszając, dodajemy cynamon i trzymamy jeszcze 5 minut na gazie. Gorące przekładamy do słoików i zamykamy. www.bluespoon.pl
NIUANSSE
ZAMYKAMY LATO W SLOIKU Domowe przetwory z owoców i warzyw to najlepszy sposób na zatrzymanie smaków i aromatów lata. To olbrzymia satysfakcja z samodzielnie przygotowanej konfitury albo wspaniały i niebanalny prezent dla naszych bliskich :) Oto kilka naszych propozycji i inspiracji, które mogą pomóc w przygotowaniu przetworów.
1. Kapturki na słoiczki, www.decodom.pl 2. Zawieszki opisowe, www.empik.com 3. Szklane słoiki na przetwory, www.garneczki.pl 4. Fartuszek kuchenny www.lawendowykredens.pl 5. Książka Agaty Królak „ Z działki, z lasu i takie tam „ ze sprawdzonymi przepisami babć, krewnych i znajomych 6. Taśma bawełniana w groszki www.decodom.pl 7. Tasiemka bawełniana „Hand Made” www.decodom.pl
FOTO: ŁUKASZ PARCIANY
KSIĄŻKI
To nie tylko mroczny thriller – jak pisze wydawca - ale także doskonałe powieści obyczajowe ze znakomicie oddanym klimatem współczesnej szwedzkiej prowincji i wiarygodnie prowadzonym wątkiem historii rodzinnej.
TEKST I FOTO: ANNA SZCZERBA
regale
Kolejno ukazały się: Księżniczka z lodu, Kaznodzieja, Kamieniarz, Ofiara Losu, Niemiecki bękart (zdecydowanie ulubiony), Syrenka, Latarnik, Fabrykantka aniołków, Pogromca lwów.
na
Fakt. Sagę czyta się bardzo przyjemnie i lekko. Każdy ukazany kolejno tom niesamowicie wciąga. Książki Läckberg może nie są arcydziełem słowa pisanego ( jak naczytałam się w recenzjach ludzi z „fenomenalnym gustem literackim”), ale według mnie niosą za sobą szereg plusów fabularno – wątkowych. Autorce udało się zgrabnie ukazać losy poszczególnych bohaterów, stworzyć zaskakujące zwroty akcji. Charakterystyczne dla sagi jest ukazanie zdarzeń z przeszłości na przemian z teraźniejszymi. Wątki historyczne determinują teraźniejsze, splatając się w zupełnie nieoczekiwanym finale. Saga o Fjällbace nie jest typowym kryminałem (choć czasami jest dość „mocna”, a motyw kryminalny nie pozwala o sobie zapomnieć przez cały dzień). Oprócz wątku kryminalnego (który jest różny w każdym tomie) - równie rozbudowany jest wątek społeczny i osobiste losy głównych bohaterów, których dzieje są kontynuacją w kolejnej książce. Najlepiej więc czytać tytuły w kolejności ich wydania. W niewielkiej miejscowości na zachodnim wybrzeżu Szwecji, wśród małej, zamkniętej społeczności, gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą – w jednym z domów odkryto zwłoki młodej kobiety. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo, okazuje się jednak, że Alex została zamordowana. Prywatne śledztwo rozpoczyna Erika Falck – pisarka i przyjaciółka Alex z dzieciństwa, do której dołącza miejscowy policjant Patrik Hedström. Tak zaczyna się pierwsza część sagi - „Księżniczka z lodu”.
Wyszukane
Jak myślę o najbardziej miłym sposobie spędzenia wolnego, deszczowego dnia... lub pozbycia się stresu - pojawia mi się obraz siebie z książką i kawą. Niewiele jest sytuacji równie kojarzących się ze spokojem i odprężeniem. Kocham totalne „zatopienie” się w lekturze, która wciąga tak, że nie zdaję sobie sprawy z upływu czasu. Gdy zastanawiałam się nad tym co polecić miłośnikom czytania, pojawia się od razu parę nazwisk autorów książek, które doprowadziły mnie (dosłownie) do miłego zapomnienia o bożym świecie. Jedną z nich jest saga kryminalna o wiosce Fjällbacka, skandynawskiej autorki Camilli Läckberg.
kocia literatura TEKST: MAGDALENA SUBOCZ
Dla najmłodszych czytelników polecam książkę „Dlaczego oczy kota świecą w nocy? I inne sekrety świata zwierząt” jakże nam znanej Doroty Sumińskiej, wydanej przez Wydawnictwo Literackie. Niesamowicie zabawna, intrygująca i edukacyjna książka dla małych i tych już całkiem dużych. Ciekawy zbiór na pozór łatwych pytań, dopóki nie przyjdzie na nie odpowiedzieć, czy wytłumaczyć małemu dziecku. Dzięki tej pozycji nasze pociechy mają szansę dowiedzieć się jeszcze więcej o swoich pupilach, poszerzyć swoje horyzonty, a z drugiej strony rodzice wyjść z twarzą z niejednego na pozór łatwego, jednakże podchwytliwego pytania. Przy okazji wspólne czytanie i odkrywanie faktów to świetna zabawa dla całej rodziny. Całość zamknięta w bogatej szacie graficznej.
Nieco starszych czytelników zapraszam na niezapomnianą przygodę z serią „Zaopiekuj się mną” autorstwa Holly Webb, wydaną przez Wydawnictwo Zielona Sowa. Każda z książek przedstawia zupełnie inną historię dzieci pragnących zaopiekować się znalezionymi pupilami. Dodatkowo w serii tej znalazł się poradnik prawdziwego miłośnika kotów, w którym znajdziemy nie tylko fakty i ciekawostki o tych zwierzątkach, ale również praktyczne porady o pielęgnacji, czekają także na nas ciekawe pomysły oraz inspiracje na różne okazje.
MAGDALENA SUBOCZ
Drugie życie książki
„Kleo i ja” Helen Brown, Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Warta przeczytania książka, która opisuje losy Helen, kobiety zrozpaczonej po utracie swojego synka, w której ręce – dosłownie – wpada Kleo, temperamentna kotka nie znająca umiaru. Ich początki będą bardzo trudne. Nienawiść właścicielki do zwierzaka przeradza się powolnymi krokami w miłość, a czarny kot staje się terapią na wszelkie smutki i poradzenie sobie z tragedią. Piękna historia o tym, że dzięki miłości do czworonoga, nawet takiej psotki, jak Kleo, człowiek jest w stanie poradzić sobie z problemami. Cokolwiek się wydarzy, zawsze trzeba mieć nadzieję. Czasem taki niespodziewany dar od losu sprawi, że przezwyciężymy każdą tragedię, staniemy na nogi i poradzimy sobie ze wszystkim.
www.anato.com.pl
Ile to razy kupujemy upatrzone, często też wyczekiwane przez nas pozycje książkowe. Czytamy z zapartym tchem, po czym odkładamy na półkę. Stoją one tak samotnie przed dłuższy czas, a my zastanawiamy się, co też z nimi zrobić. Sprzedać? Podarować bibliotece? Zanieść do Domu Kultury? Z drugiej strony zainwestowaliśmy w zakup tej książki. I co zrobić z tymi pozycjami, które były bardzo rozczarowujące, których nawet nie byliśmy w stanie dokończyć czytać? Z pomocą przychodzi nam tak zwany Bookcrossing, czyli nic innego jak akcja bezgotówkowej wymiany książek. Rozejrzyjmy się uważniej. Może w pobliskim sklepie, kawiarni zauważymy taki właśnie samotnie stojący mały regał z ułożonymi książkami do czytania lub zabrania do domu w zamian za pozostawienie innej pozycji. Zasada jest prosta – tyle książek, ile wybraliśmy dla siebie, tyle samo zostawiamy swoich. Pamiętajmy jednak, by nie pozbywać się w ten sposób makulatury, starych podręczników. Pozwólmy również innym znaleźć ciekawą beletrystykę. Drugim miejscem wymiany książek jest internet i chociażby portal Lubimy Czytać. Można tam zapoznać się z opinią czytelników o interesującej nas pozycji książkowej, wyrazić swoje odczucia po przeczytaniu lektury, wziąć udział w licznych dyskusjach tematycznych lub wymienić się książkami z innymi czytelnikami na terenie całego kraju. Jedynym kosztem ponoszonym jest koszt wysyłki. Niewielka cena za nową książkę, brzmi interesująco, prawda? Co roku w maju odbywa się wielki kiermasz książki, nie tylko takiej do kupna, ale także z możliwością wymiany. W tym roku, po raz już IX odbył się w Szczecinie Kiermasz Książki Przeczytanej w holu Teatru Lalek Pleciuga. To miejsce wyjątkowe, gdzie literaturę można nabyć już od symbolicznej złotówki lub wymienić się z innymi sprzedawcami. Jest to również doskonała okazja do spotkań miłośników, pasjonatów książki oraz dyskusji tematycznej. Podarujmy zatem drugie życie pozycjom stojącym na naszych półkach, do których z pewnością już nigdy nie powrócimy. Dbajmy o nie i korzystajmy z dobrodziejstw akcji Bookcrossing. Poszerzajmy nasze horyzonty i pokażmy innym, że czytanie to nie zamknięcie się na świat zewnętrzny, ale ubarwienie go, rozwinięcie skrzydeł naszej wyobraźni, to wspaniali ludzie pełni miłości oraz pasji. Pokażmy, że ludzie czytają i wciąż chcą czytać.
WYBRANA FOTOGRAFIA
„Jeśli uda mi się zrobić jedno naprawdę dobre zdjęcie rocznie, to znaczy, że jestem w formie”. Ansel Adams
FOTO : KSENIYA SHAUSHYSHVILI, MODELKA: ANETA REKRUCIAK
FOTO: KATARZYNA MAZUR
LUDZIE Z PASJĄ
Nadia Linek www.zoodaki.com
Mamy wielką przyjemność przedstawić Wam Nadię Linek, która nie boi się wyzwań i chce pokazać światu, że żyje tworząc przedmioty z pasją. Nadia jest autorką i pomysłodawczynią Zoodaków - leśnych zwierzaków, które powstają w jej pracowni w Berlinie. Dziś opowie nam o spełnieniu i realizacji swoich marzeń zawodowych.
Skąd pomysł na Zoodaki i jak wyglądała Twoja droga poszukiwań artystycznych ? Ukończyłam Liceum plastyczne o kierunku wystawienniczym, po czym na 6 lat wciągnęła mnie Konserwacja Zabytków w Krakowie, gdzie studiowałam Malarstwo Monumentalne. Po przeprowadzce do Berlina musiałam znaleźć sobie miejsce w nowej rzeczywistości. I dobrze się stało. Wykorzystałam po prostu specyficzny życiowy moment i połączyłam poprzednie doświadczenia w jedną, nową jakość. Zaryzykowałam. Pomysł na Zoodaki narodził się ponad rok temu, jest to więc dość świeża sprawa. Zanim powołałam Zoodaki do życia eksperymentowałam z rękodziełem i starałam się z niego utrzymywać. Założyłam w Berlinie firmę. Nie miało to jednak takiego potencjału jak obecne zwierzaki. Pewnego dnia rozrysowałam sześć pierwszych osobowości z kolekcji regularnej Zoodaki i gdy patrzyłam na nie, jeszcze w szkicach – wiedziałam już, że coś z tego będzie i znałam dokładnie kierunek moich działań. Wiedziałam, że sięgnę do mojego marzenia o sitodruku – i konsekwentnie to zrobiłam. Do pierwszych postaci wybrałam śmieszne i specyficzne osobowości egzotycznych zwierzaków, jak : leniwiec, pancernik, wombat, dziobak czy jeżozwierz. Znalazłam dla nich formę, a ta znów podpowiedziała mi ich „życiorysy’’ i imiona. Uznałam, że to inspirujące. Poza tym lubię projekty, które można rozwijać, które mają w sobie potencjał kontynuacji, a Zoodaki taki posiadają i tak to się potoczyło. Dlatego właśnie obecnia kolekcja Zoodaków to nie tylko zwierzaki z innych kontynentów, ale także nasze lokal-
ne, jak: dzik, popielica, borsuk, bóbr czy jeż – a te narodziły we współpracy z cudownym miejscem i fantastycznymi ludźmi, czyli Leśnymi Apartamentami w Zieleńcu. Dla Leśnych Apartamentów zaprojektowałam Leśne Zoodaki i wykonałam kolekcję limitowaną i dedykowaną specjalnie dla nich. To była fantastyczna przygoda! Gdzie znajduje się Twoja pracownia i jakie przedmioty w niej tworzysz ? Moja pracownia znajduje się w Berlinie w dzielnicy Neukölln. Jest kameralna i bardzo dobrze mi się w niej pracuje. W pracowni przenoszę moje pomysły graficzne na tkaninę metodą sitodruku. Często są to T-Shirty z motywami Zoodaków, plecaki, torby, kosmetyczki, tekstylne akcesoria domowe i wiele innych. Powstają dosyć spontanicznie i wprowadzam je do cudacznej kolekcji. Bardzo dbam o to, aby tkaniny na których pracuję dobrze współpracowały z drukiem i były po prostu dobrej jakości. Współpracuję więc z firmami, które bazują na eko bawełnie i dysponują certyfikowanymi półproduktami jak np. Sprawiedliwy handel Fair Trade. Dbam więc w pracowni o dobór fajnych materiałów i krojów, porządny druk, który nadaje charakter przedmiotom oraz smaczne opakowanie. Zajmujesz się techniką sitodruku. Zdradź nam jakie możliwości i wyzwania kryje w sobie ta technika ? Sitodruk jest tak naprawdę bardzo prostą, chociaż pracochłonną metodą powielania. Raz dobrze zbudowany warsztat daje nieograniczone możliwości i niezależność. Fajne jest też to, że uczyć się go trzeba poprzez praktykę, czyli mój warsztat jest dla mnie najlepszym kursem. Drukować możemy na wszystkim: od bawełny, poprzez materiały syntetyczne, drewno, papier, metal i skórę. Dla mnie najpiękniejsze jest jednak to, że ma on w sobie ten pierwiastek rzemieślniczy, manufakturowy, który tak bardzo lubię, bo daje mi możliwość uczestniczenia w procesie na wszystkich etapach. Dla uproszczonych grafik Zoodaków, które rozrysowałam to jedyna sensowna i właściwa technika i daje mi na przyszłość niesamowite możliwości. Wyzwaniem na pewno jest sama specyfika pracy przy druku,
FOTO : KATARZYNA MAZUR
która do najczystszych nie należy. Trzeba się liczyć z warsztatowym outfitem i farbą po paznokciami, ale ja to akurat lubię, lubię czuć materiał. Gdzie możemy zobaczyć i kupić przedmioty z Zoodakami? Zoodaki spotkać możecie wirtualnie na stronie internetowej http://zoodaki.com/ oraz w sklepie online który prowadzę na niemieckiej DaWanda http://pl.dawanda.com/shop/zoodaki, jak również stacjonarnie w fajnych miejscach w Niemczech i w Polsce np. sklep Vzorki w Gliwicach, Absurdalia w Krakowie, sklep Glasbox w Bremen. Leśne Zoodaki natomiast spotkać możecie w Leśnych Apartamentach w Zieleńcu, dedykowana im autorska kolekcja jest do kupienia i dotknięcia na miejscu. W jaki sposób nadawane są im te zabawne i dobrze kojarzące się imiona i typy osobowości :) ? Kiedy rysuję i wymyślam charakter danego zwierzaka od razu przychodzi do mnie także pomysł na imię dla niego. Przyznam, że myślę wtedy często o ludziach. Nie ukrywam, że zwierzaki są często personifikacją ludzkich cech, a nawet dedykowane konkretnym osobom. Jest z tym dużo zabawy, bo nikt się nie obraża, za to wiele osób reaguje na to z rozbawieniem i sympatią. Ja uwielbiam każdego zwierzaka, choć faktycznie królem bandy zdaje się być od wielu sezonów Leniwiec Gienek. Co poradziłabyś osobom, które są na początku swojej drogi związanej z rękodziełem? Chyba nie będę odkrywcza, radziłabym, aby ’’robili swoje’’. Na pewno niepowtarzalność danego pomysłu jest jakąś miarą powodzenia, ale za każdym pomysłem kryje się przecież twórca i jego unikalna historia, która przyciąga. Radzę też planować - nawet jeśli to strasznie źle brzmi, bo jeśli chcemy ze swojej pasji uczynić pracę i źródło utrzymania, to musi być plan. Chociażby po to, aby zawód finansowy nie zabił potencjału twórczego.
Proszę podaj kilka powodów, dla których według Ciebie warto tworzyć i realizować się poprzez sztukę . Na pewno warto żyć z pasją, bez względu na to, czy jest to sztuka czy ogrodnictwo (które też może być sztuką:-)) To jest po prostu zdrowe! Naturalne i organiczne! W pracy spędzamy przecież niemal połowę naszego życia – zatem jeśli ona może też być pasją, jeśli może być przyjemna, to czy jest się nad czym zastanawiać? Jestem pewna, że tworząc poszerzamy swoją wrażliwość, rozwijamy wszystkie zmysły i jesteśmy po prostu fajniejsi dla tego świata. Z jakich drobnostek czerpiesz radość i inspirację do działania ? Wszystko jest dla mnie inspiracją: ludzie, rozmowy z nimi, natura, obserwacja codzienności. Oczywiście inspiruje mnie też niesamowicie sam Berlin, jako miejsce zmian, jego energia, indywidualność i nieograniczone możliwości. Korzystam z tego. Jakie są twoje plany i marzenia zawodowe? Zoodaki to marka jednoosobowa, każda sztuka drukowana jest ręcznie i każdą metkę wszywam sama, dlatego też bardzo życzyłabym sobie, aby Zoodaki nie straciły nigdy tego manufakturowego pierwiastka przy jednoczesnej rentowności. Życzyłabym również sobie więcej takich pięknych projektów jak ten z Leśnymi Apartamentami, może jakaś fajna sesja zdjęciowa Leśnych Zoodaków w lesie – byłoby pięknie! Marzy mi się stworzenie ładnego katalogu produktów i rozesłanie ich do kilku miejsc w Berlinie, które urzekają mnie swoją atmosferą, a w których moim zdaniem Zoodaki czułyby się fantastycznie... :-) Cała reszta toczy się w dobrym kierunku. Nadio, życzymy Ci samych pięknych i uskrzydlających projektów. Dziękujemy za miłą rozmowę, za energię i ciepłe słowa. Czekamy na Ciebie:)) Niuansse TEKST : NADIA LINEK FOTO PRODUKTÓW : NADIA LINEK FOTO Z PRACOWNI : KATARZYNA MAZUR / www. katarzynamazur.com
troszke blizej
jeszcze blizej ... .
Ulubione motto? Ojej, chyba nie mam. Sowa, czy poranny ptaszek? Sowa, jednak sowa. Ulubione miejsce w Berlinie? Trudne pytanie, wiele jest takich... na pewno nasz kąt, moja pracownia, przestrzenie Tempelhofer-Feld, miejski ogród Prinzessinen Garten, jezioro Schlachtensee... Ulubione miasto w Polsce? Chyba Wrocław – jest taki akuratny. Istotne są... Ludzie są istotni, cała reszta to miły dodatek. Niuanse to... Coś nieuchwytnego, nieoczywistego, półtony, momenty, urywki, chwile. Sukces to... Pomyśleć o swoim życiu, że jest fajne i lubić je – po prostu. Kto Cię wspiera? kto motywuje? Partner i najbliżsi. Moja książka to... Kolejne trudne pytanie, jest ich dużo, ale najbardziej zapadła we mnie „Moi wariaci”, Vittorino Andreoli. Tęsknię za... Przyznam, że w miejskiej dżungli, często po prostu za dziewiczą naturą. Codzienne małe przyjemności to... Leniwe śniadania, poranna joga, dobra książka, ulubiona muzyka, rozmowy z ludźmi, zakupy na targu, godziny w pracowni, widok Berlina bardzo wcześnie rano... Ulubiona strona internetowa to... Przekolorowo będzie: z Berlińskiego podwórka, bardzo inspirująca Marta Greber i jej blog kulinarny z pięknymi fotografiami: http://codziszjemnasniadanie.pl/, http://www.freundevonfreunden.com/, http://www.poppytalk.com/ i jednyna w swoim rodzaju : http://www.pracowniak.pl/ oraz moja polska królowa sitodruku : http://www.redpoppy.pl/ Autorytet... Oj sporo ich, od tych najbliższych i codziennych, po znane nazwiska, które zachwycają mnie jakimś fragmentem ich życia. Czekam na... Właściwie to dam się zaskoczyć. WWW.ZOODAKI.COM
TWÓRCZA PASJA
www.anato.com.pl
Zakurzony pomysł, milion nieposkładanych obrazów, pytań, formalności, wyborów i maili. Próby zobrazowania czegoś, co nie istnieje. No i zaistniało :-) Jesteśmy.
Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam w przygotowaniu i wydaniu magazynu Niuansse.
do zobaczenia w nr 2
FOTO: KSENIYA SHAUSHYSHVILI , MODELKA: ANASTAZJA PIKULIK
facebook/Niuansse