Notes Wydawniczy 5/2014

Page 1

SU]\V]ïRĂÊ NVLÈĝNL

Nr 5 [264] maj 2014 • ISSN 2083-7739 • cena 19,90 zł (5% VAT)

&]\ NVLÈĝND PD SU]\V]ïRĂÊ" 7UZDMÈ JRUÈFH G\VNXVMH QDbWHQ WHPDW :LHOX QLH PD ZÈWSOLZRĂFL ĝH GUXNRZDQH NVLÈĝNL OLQHDUQD QDUUDFMD ELEOLRWHNL NVLÚJDUQLH ZUHV]FLH WUDG\F\MQL Z\GDZF\ ]RVWDQÈ ]DVWÈSLHQL SU]H] HOHNWURQLF]QH GRNXPHQW\ LbLQVW\WXFMH (VHMH ]HEUDQH ZbW\P WRPLH ]GHF\GRZDQLH ZVND]XMÈ LQDF]HM $XWRU]\b]DVWDQDZLDMÈ VLÚ QDG SU]\V]ïRĂFLÈ NVLÈĝNL ZbNRQWHNĂFLH ZV]HFKREHFQHM GLJLWDOL]DFML WUHĂFL 32' 5('$.&-k

:352:$'=(1,(

*HRIIUH\D 1XQEHUJD = 326 2:,(0 8PEHUWR (FR

'2 32/6.,(*2 :<'$1,$

XNDV] *RïÚELHZVNL b

KWWS ELEOLRWHND DQDOL] SO VNOHS 3DWURQL PHGLDOQL WYŁĄCZNY DYSTRYBUTOR


Fantastyczny debiut literacki W przygotowaniu

patroni medialni:

<ƐŝČǏŬĂ ĚŽƐƚħƉŶĂ ƚĂŬǏĞ ũĂŬŽ Ͳ KK<

Wyspa KWARTALNIK LITERACKI

NUMER 1/2014 W SPRZEDAŻY Wojciech Chmielewski Marcin Bałczewski proza Leszek Szaruga poezja

Dla młodych poszukiwaczy przygód!

Wojciech Kaliszewski Krzysztof Lisowski Janusz Drzewucki esej

KONKURS BIBLIOTECZNY WYDAWNICTWA NASZA KSIĘGARNIA.

Kazimierz Orłoś wywiad

Atrakcyjne nagrody dla bibliotek i młodych czytelników! Szczegóły na www.TajemniceStaregoPalacu.nk.com.pl PATRONI MEDIALNI:

K

GIS.PL OBOZY I KOLONIE

Por tal Tur yst y k i Dzie cięcej

KWARTALNIKWYSPA.PL


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 1


Fot. Archiwum

maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 2

Nr 5 [264] maj 2014 ISSN 1230-0624 Nakład: 1000 egzemplarzy Cena 19,90 zł (5% VAT) Wydawca: Biblioteka Analiz sp. z o. o. 00-048 Warszawa ul. Mazowiecka 6/8, lok. 416 tel./fax (22) 827 9350

miesięcznik wydawców księgarzy bibliotekarzy hurtowników i wszystkich zainteresowanych rynkiem książki ukazuje się od maja 1992 REDAGUJĄ:

Drodzy Czytelnicy, Za nami kolejne majowe targi książki. Ci z Państwa, którzy na nich byli, mam nadzieję, że zgodzą się, iż była to ze wszech miar udana impreza. Moim zdaniem – głównie dlatego, że wykorzystano olbrzymią płytę Stadionu Narodowego, oddając we władanie „młodzieży”. Wierzę, że to dopiero początek i za rok atrakcjami uda się zapełnić całą – by żyła ku uciesze nas wszystkich. To krok w dobrym kierunku! Jak pisze w najnowszym „Notesie” Tomek Nowak, rynek książki przeżywa trudne chwile (choć prawdę powiedziawszy, nie jest od nich wolny od lat…) i jedyna nadzieja w czytelniku, a żeby rzecz ująć jak najbardziej dosadnie – w nabywcy. Jakie jednak będą jego wybory, zależy w znacznej mierze od nas – kreatorów tego rynku. Nie wolno zatem pod żadnym pozorem winnych szukać wszędzie, tylko nie na swoim podwórku. Tym bardziej, że to jak najbardziej podwórko… wspólne.

Kuba Frołow – redaktor naczelny kuba@booksenso.pl

Pozdrawiam Państwa jak najserdeczniej,

Ewa Zając – sekretariat Ewa_Zajac@rynek-ksiazki.pl tel./fax (22) 827 93 50 AUTORZY NUMERU:

Piotr Chmura-Cegiełkowski, Kuba Frołow [kf], Joanna Habiera [jh], Piotr Kofta, Adam Kraszewski [ak], Magdalena Mikołajczuk, Tomek Nowak, Grzegorz Sowula, Helene Uri PROJEKT TYPOGRAFICZNY:

Artur Jóźwiak a.p.jozwiak@gmail.com KOREKTA:

zespół DRUK:

UNI-DRUK Wydawnictwo i Drukarnia www.uni-druk.pl Tekstów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Za treść reklam redakcja nie odpowiada. Numer zamknięto 24 maja 2014 roku Jesteśmy na Facebooku

Nr 5 [264] maj 2014

Kuba Frołow redaKtor naczelny


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 3

T R E Ś C I

3

S P I S

4

20

4

gość „notesu” Tęsknota za wspólnotowością Rozmowa z Pauliną Wilk – autorką książki „Znaki szczególne”

8

targi A jednak czytają! Na marginesie 5. Warszawskich Targów Książki Kuba Frołow

13

rynek Potargowo, porankingowo Rynek książki A.D. 2013 Tomek Nowak

18

22

komiks Komiks patriotyczny czy biznes patriotyczny? Piotr Chmura-Cegiełkowski

22

felieton Skandynawskie marzenie Piotr Kofta

23

półka żenady Taśmowa produkcja Nobli czyli Auster i Coetzee listy piszą Magdalena Mikołajczuk

24

kronika kryminalna Zniekształcona trucizną fizys

32

Grzegorz Sowula

26

nowa książka Stuart Hill Krzyk Icemarku

32

książka numeru Zemsta jest kobietą Kuba Frołow

33

recenzje Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 4

G o Ś ć

„ N o T E S U ”

4

Tęsknota za wspólnotowością Rozmowa z Pauliną Wilk – autorką książki „Znaki szczególne” W KSIĄżCE „LALKI W OGNIU” POKAZYWAłAś NAM INDIE.

PRL-U A NOWĄ RZECZYWISTOśCIĄ. ROZUMIEM, żE

W „ZNAKACh SZCZEGóLNYCh” UKAZUJESZ SIEbIE I SWOICh

KONCEPCJA bYłA NASTęPUJĄCA: MIJA 25 LAT OD

RóWIEśNIKóW, URODZONYCh MIęDZY POROZUMIENIAMI

TRANSFORMACJI, TY JESTEś Z ROCZNIKA 1980, WIęC

SIERPNIOWYMI A ObRADAMI OKRĄGłEGO STOłU,

WYPADA TAKĄ OKOLICZNOśCIOWĄ KSIĄżKę POPEłNIć?

W DEKADZIE NADZIEI. WRACASZ DO PRL-OWSKIEGO

To jednak trochę nie tak… [uśmiech] oczywiście, czas premiery nie jest przypadkowy, bo teraz istnieje większa szansa na to, że ktoś będzie chciał dołączyć do mojego wspominania i, przede wszystkim, do rozmyślania nad tym, jacy byliśmy w latach osiemdziesiątych i jacy w efekcie tego jesteśmy dzisiaj. Sprawy generacyjne i transformacyjne chodzą mi po głowie od dłuższego czasu. Już parę lat temu pisałam o tym, między innymi w „Rzeczpospolitej”. Próbowałam pokazać, że my, dzieci, też tu byli-

DZIECIńSTWA, DO NAPOJU PTYś I VIbOVITU W PROSZKU, DO MARZEń O ZACZAROWANYM OłóWKU, KTóRY STWORZYłbY WSZYSTKO, CZEGO bRAKOWAłO W POLSCE LUDOWEJ I DO NAPRAWIANIA WIECZNIE PSUJĄCYCh SIę SPRZęTóW — WRACASZ PO TO, żEbY UśWIADOMIć SObIE, CO POKOLENIE DZISIEJSZYCh TRZYDZIESTOLATKóW PAMIęTA Z OKRESU PRZEłOMU I JAK WPłYNęłO NA Tę GENERACJę SIEDZENIE OKRAKIEM MIęDZY KOńCóWKĄ

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 5

Fot. Rafał Guz

(za http://www.wydawnictwoliterackie.pl)

śmy w czasie transformacji. To nie jest wyłącznie historia ludzi, którzy byli wtedy dorośli, którzy do tego przełomu dążyli, którzy go umożliwili, dokonali, czy też poczuli się w jego wyniku odsunięci, zmarginalizowani, oszukani — bo przecież i takie głosy brzmią we współczesnej Polsce. Pomyślałam, że dobrze byłoby wprowadzić do dyskusji taką dziecięcą perspektywę, bo — jak się okazało — jako dziecko bardzo wiele istotnych momentów z tamtego czasu zapamiętałam. Musiały więc mnie zajmować.

DLA CIEbIE WAżNE, I SYTUACJE Z PODWóRKA. NAJTRUDNIEJ JEDNAK bYłO MI UWIERZYć, żE TAK DUżO ZAPAMIęTAłAś Z ROKU 1989, ROKU PRZEłOMU. MIAłAś TYLKO DZIEWIęć LAT! CO MOżE Z WYbORóW CZERWCA ’89 PAMIęTAć DZIEWIęCIOLATKA? JA PAMIęTAM SPORO, ALE MIAłAM LAT PIęTNAśCIE. POD LOKALEM WYbORCZYM ROZDAWAłAM — OCZYWIśCIE bARDZO PRZEJęTA — SOLIDARNOśCIOWE ULOTKI I TAKIE DłUGIE CUKIERKI KRóWKI W PAPIERKACh Z NAPISEM „SOLIDARNOść”. RAZEM Z KOLEGĄ MIELIśMY DYżUR OD SZóSTEJ RANO I DOKłADNIE PAMIęTAM ObAWę,

WłAśNIE TO MNIE ZDZIWIłO W TWOJEJ KSIĄżCE, bO JA NA

CZY SIę NIE SPóźNIMY, ORAZ POCZUCIE UCZESTNICZENIA

PRZYKłAD CIERPIę NA…

W CZYMś PRZEłOMOWYM. Z TWOJEJ KSIĄżKI DOWIADUJę

Amnezję?

SIę, żE TY, MłODSZA ODE MNIE O SZEść LAT, MASZ RóWNIEż bARDZO KONKRETNE WSPOMNIENIA ZWIĄZANE

TAK, NA AMNEZJę [śMIECh]. NIE WYObRAżAM SObIE, żE

Z TAMTYM CZASEM, Z TAMTYM OCZEKIWANIAMI

MOGłAbYM W EWENTUALNEJ KSIĄżCE UMIEśCIć TYLE

I WĄTPLIWOśCIAMI.

SZCZEGółóW Z DZIECIńSTWA, ILE TY TU ZAWARłAś. SĄ

Jako dziewięciolatka, w 1989 roku, na pewno strasznie bym ci zazdrościła. Najbardziej zazdrościłam wszystkim

I SCENY RODZINNE, I OPISY PRZEDMIOTóW, KTóRE bYłY

Nr 5 [264] maj 2014

G o Ś ć

Paulina Wilk (ur. 1980) – pisarka i publicystka. Jej pierwsza książka „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (Carta Blanca, 2011) została uznana za jeden z najważniejszych debiutów reporterskich ostatnich lat. Opowieść napisana po blisko dekadzie podróży do Indii łączy elementy reportażu i eseju, jest wnikliwą analizą indyjskiego społeczeństwa. Autorka zbudowała poruszającą panoramę życia ponad miliarda ludzi. „Lalki…” stały się bestsellerem, zostały docenione przez krytyków i czytelników przede wszystkim za plastyczny język i bogactwo refleksji nad jedną z najbardziej fascynujących współczesnych kultur. Książka otrzymała m.in. nominację do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody im. Beaty Pawlak, Nagrody Literackiej Angelus, Nagrody National Geographic Traveller i in. Autorka odebrała nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera za najlepszą książkę podróżniczą 2011 roku. Paulina Wilk jest też autorką książek dla dzieci. Od 2012 roku ukazuje się seria opowieści o rezolutnym misiu, który uciekł ze sklepu, by lepiej poznać siebie i świat. „Przygody misia Kazimierza” (2012), „Lato misia Kazimierza” (2013) oraz „Podróże misia Kazimierza” (2014) ukazały się nakładem Oficyny Wydawniczej Wilk & Król, współtworzonej przez autorkę. Książki zostały znakomicie przyjęte przez krytyków literatury dziecięcej i małych czytelników. Paulina Wilk od roku 2000 publikuje teksty prasowe. Współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Polityką” i magazynem reporterów „Kontynenty”, a także TVP Kultura i Polskim Radiem. Od 2003 do 2011 roku pracowała w dziale kultury „Rzeczpospolitej”. Jest współzałożycielką Fundacji „Kultura nie boli” działającej na rzecz edukacji kulturalnej i promocji literatury, a także współorganizatorką Big Book Festival – międzynarodowego festiwalu książki, który od 2013 roku odbywa się w Warszawie.

„ N o T E S U ”

5


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 6

G o Ś ć

„ N o T E S U ”

6 jącymi świadkami PRL-u. Zaciekawiło mnie, co będziemy mieli do powiedzenia o tych czasach, bo prawdopodobnie będzie to historia idyllicznego dzieciństwa.

osiemnastolatkom, którzy mogli głosować. Jakiekolwiek uczestnictwo w tych wydarzeniach było bardzo ważne nawet dla niedużych dzieci, a przynajmniej dla części z nich. Zwróć uwagę, jak wielu rodziców zabrało je na pierwsze wolne wybory w 1989 roku, albo pierwsze wybory prezydenckie rok później. Ja byłam tam z mamą, która pozwoliła mi nawet zaznaczyć krzyżyk w miejscu, które wskazała.

WłAśNIE! CZYTAJĄC „ZNAKI SZCZEGóLNE” NIE MOGłAM POZbYć SIę WRAżENIA, żE TROChę IDEALIZUJESZ… NIE WIEM TYLKO, CZY DZIECIńSTWO, CZY PRL. TO TAK, JAK Z TĄ FRANCUSKĄ hRAbINĄ, KTóRA

I TY TO ZAPAMIęTAłAś?

PYTANA, KTóRY OKRES W SWOIM żYCIU

Zapamiętałam także dlatego, że chciałam głosować na innego kandydata niż mama i śmiertelnie się na nią pogniewałam. [śmiech]

UWAżA ZA NAJWSPANIALSZY, ODPOWIADAłA, żE CZAS REWOLUCJI Paulina Wilk

„Znaki szczególne” Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014 s. 300, ISBN: 978-83-08-05330-0

CZYLI KłóTNIA W RODZINIE NA TEMATY

FRANCUSKIEJ. WSZYSCY NIEZMIERNIE DZIWILI SIę, DLACZEGO, A ONA WYJAśNIAłA: bO bYłAM MłODA! W TWOICh WSPOMNIENIACh Z PRL-

POLITYCZNE.

OWSKIEGO DZIECIńSTWA JEST SPORO SENTYMENTU, NA

oczywiście. Polityka przy polskim stole była obecna od zarania dziejów. Być może miałam też ponadprzeciętną skłonność do interesowania się polityką, bo mój tata, jako lokalny działacz społeczny, był bardzo aktywny, więc życie publiczne wydawało mi się atrakcyjne.

PRZYKłAD KIEDY PISZESZ O STOSUNKACh MIęDZYLUDZKICh, żE KIEDYś TO SIę WPADAłO DO SĄSIADA, JAK DO RODZINY, A TERAZ PRęDZEJ POJEDZIEMY WIECZOREM TAKSóWKĄ DO SUPERMARKETU NIż ZAPUKAMY DO SĄSIADA Z PROśbĄ O SZKLANKę CUKRU. CIEKAWI MNIE, NA JAKIEJ PODSTAWIE WYCIĄGASZ TAK

Z KOLEI TWOJA MAMA bYłA WYCOFANA. NIE

OGóLNE WNIOSKI.

AKCEPTOWAłA PRL-U.

Ta książka jest, z jednej strony, bardzo osobistą opowieścią, pojedynczym głosem na temat tego, jak widzę ostatnie trzydzieści lat w Polsce, a z drugiej — wynikiem obserwacji naszej codzienności. I kiedy odwołuję się do tej szklanki cukru, którą wolimy kupić, niż o nią poprosić, to myślę, że nastąpiła w Polsce pewna zmiana ideału. Ideałem nie są wymienianie się, proszenie, dziękowanie, przynoszenie, tylko — po 1989 roku — samodzielne zapewnianie sobie czegoś, kupowanie, załatwianie, zdobywanie. A ponieważ rozbiegliśmy się do Polski sprywatyzowanej, indywidualnej i przedsiębiorczej, ponieważ bardzo silnie postawiliśmy na pojedynczość, samodzielność i zaradność, to zaniedbaliśmy, a może nawet zatraciliśmy, umiejętność współpracy, bo ona się nie zmieściła w założeniach wczesnego polskiego kapitalizmu.

Mama mówiła, że to jest pic na wodę fotomontaż i tworzyła prywatną opozycję wobec wszystkiego, czym ten system był. ZASTANAWIAM SIę, JAKIM CUDEM TWOI RODZICE WYTRWALI RAZEM CZTERDZIEśCI LAT…

Prawda? …bO W POLSCE TEMATY POLITYCZNE CZęSTO DZIELĄ RODZINY NA ZAWSZE.

Mieszkaliśmy wtedy w przedziwnej, hermetycznej społeczności, jaką była jednostka wojskowa w jednej z podwarszawskich miejscowości. Polityczność i systemowość były w tym środowisku bardzo namacalne. Ja, na przykład, wiedziałam, którym sąsiadom nie kłaniamy się i dlaczego. Wiedziałam, kto jest oficerem politycznym, z dziećmi którego wujka bawimy się lub nie. Dziecięca pamięć niekoniecznie musi być świadomością konkretnych wydarzeń, żeby stać się bardzo wyraźną. oczywiście każdy z nas ma pamięć indywidualną i wspomnienia są różne, ale kiedyś, za kilkadziesiąt, lat moi rówieśnicy okażą się ostatnimi ży-

Nr 5 [264] maj 2014

NIE UMIELIśMY ZNALEźć RóWNOWAGI MIęDZY DWIEMA POZYTYWNYMI PRZECIEż CEChAMI, CZYLI SAMODZIELNOśCIĄ I UMIEJęTNOśCIĄ WSPółPRACY Z INNYMI? PRZESZLIśMY, TWOIM ZDANIEM, Z JEDNEJ SKRAJNOśCI W DRUGĄ? A MOżE WSKAZóWKA JUż WRACA NA WłAśCIWE MIEJSCE?


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 7

Fot. Rafał Guz

G o Ś ć

„ N o T E S U ”

7

Moim zdaniem wskazówka powoli się przesuwa. Mój głos, chociaż pojedynczy, wpisuje się w pewną sekwencję zdarzeń w Polsce. Ludzie, którzy są mniej więcej w moim wieku, zakładają klubokawiarnie, fundacje i stowarzyszenia. Wiele osób tworzących sektor pozarządowy to ludzie młodzi, dwudziesto-trzydziestoletni. Zależy im na wytwarzaniu wspólnych wartości społecznych, na robieniu czegoś, czego priorytetem nie jest zysk. W tym widzę przejaw chęci współpracowania z innymi. Niedawno spotkałam Kaję Malanowską, która rozpoczęła w Polsce dyskusję o zarobkach pisarzy. ona, wraz z innymi młodymi autorami, siada do rozmów o tym, co pisarze mogą wspólnie zrobić, żeby dobrze reprezentować swoje interesy. Takiego myślenia naprawdę długo nie było. Na początku lat dziewięćdziesiątych były zbiorowe występy różnych grup interesów: górników, hutników, pielęgniarek itd., ale w środowiskach młodzieżowych, kiedy ja byłam nastolatką, wychodzenie na ulicę, protestowanie i grupowe domaganie się czegoś uznawane było za obciach. I myślę, że z pozornie banalnej kategorii obciachu można wyciągnąć wniosek, że my naprawdę niewiele rzeczy robiliśmy razem. Każdy koncentrował się na rozwoju swoich indywidualnych zainteresowań i zdolności, co też jest na pewno bardzo cenne… …I O CZYM ZAPEWNE MARZYLI TWOI RODZICE, NIE MOGĄC SIę W TEN SPOSób ROZWIJAć.

Niewątpliwie. Ale po co ja wracam w tej książce na socjalistyczne podwórko? Żeby odzyskać to, co chyba tam nieopatrznie zostawiliśmy, a co okazuje się jednak bardzo potrzebne i przydatne dzisiaj. Tęsknota za wspólnotowością i współdziałaniem nie jest przypadkowa. ona pojawiła się po pierwsze dlatego, że pewne, bardzo ważne, cele rozwojowe Polski zostały osiągnięte, więc można przestać tak biec, a po drugie — bo przynajmniej część z nas nie znalazła w dobrobycie, bogaceniu się, ambicjach i sukcesie wystarczająco dużo sensu życia. CZY MASZ JESZCZE SKARbONKę W KSZTAłCIE GUMOWEGO KOTA?

Mam. Jest pełna przedziwnych monet przywiezionych z różnych krajów. Ten kot jest tak wypchany, że trudno go podnieść. To jeden z najstarszych przedmiotów, jakie w ogóle posiadam, jeden z tych urokliwych rupieci, które przetrwały zawirowania transformacyjne i z jakichś powodów nie zostały wyrzucone. Może dlatego, że mają wartość wyłącznie emocjonalną. oprócz kota mam z dzieciństwa także dwie szklane kuleczki, przywiezione przez brata z obozu w RFN, które pod koniec lat osiemdziesiątych były absolutnym hitem.

Rozmawiała Magdalena Mikołajczuk – dziennikarka Pierwszego Programu Polskiego Radia, które rozmowę wyemitowało w audycji „Moje książki” 28 marca br.

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 8

T A R G I

8

A jednak czytają! Na marginesie 5. Warszawskich Targów Książki

Fot. Monika Bajkowska

Kuba Frołow

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 9

Za nami kolejne Warszawskie Targi Książki. Piąte organizowane przez firmę Murator Expo, drugie na Stadionie Narodowym i niewiadomo-już-które majowe. Przyznam, że nawet podobały mi się w tym roku – w otoczeniu zgoła odmiennym od tego, z jakim mieliśmy do czynienia przez ponad pół wieku. ajowe Międzynarodowe Targi Książki tak bowiem wrosły w Pałac Kultury i Nauki, że pojawienie się ich następcy (a przez krótki czas konkurenta) na… stadionie dla wielu musiałoby być pewnym szokiem kulturowym. Dla mnie było ogromnym, czemu dawałem wyraz w relacji zamieszczonej w „Notesie” przed rokiem. Jakoś jednak ten gigantyczny obiekt udało się w tym roku oswoić, a nawet wykorzystać jego wielkie zalety.

M

Pani prezydent, Guinness i leżaki Podczas ubiegłorocznej edycji płyta główna stadionu porażała pustką, które to wrażenie potęgowały wznoszące się „bez umiaru” martwe (bo puste) trybuny. Na wygodnych krzesełkach można było wprawdzie w ciszy odpocząć i porozmawiać z dawno niewidzianymi znajomymi, niewykorzystana kubatura musiała jednak boleć, zarówno targowych gości, jak i organizatorów. W tym roku betonowa „posadzka” stadionu ożyła. Niemal cała oddana została we władanie dzieci i młodzieży, z myślą o których zorganizowano Rodzinny Weekend z Książką, uroczyście otwarty w sobotnie przedpołudnie przez prezydent miasta Hannę Gronkiewicz-Waltz. I to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę! (nie osoba otwierającej, choć jej obecność nadała wydarzeniu rangę, a sama inicjatywa). Nie wyobrażam sobie bowiem, by w kolejnych latach zabrakło jej kontynuacji i dynamicznego rozwijania. Podobnie jak Lipskim Targom Książki towarzyszy niemalże osobna impreza w postaci festiwalu czytelniczego Lipsk Czyta, tak nasza stolica powinna mieć tzw. event równolegle i w ich ramach odbywający się z Warszawskimi Targami Książki. W tym roku na płycie stadionu czytano głośno książki, wystawiano mini spektakle dla dzieci, a blisko sześciuset przedstawicieli najmłodszego pokolenia czytelników (i nie tylko) wzięło udział w biciu rekordu Guinnessa w rysowaniu największej kolorowanki na świecie zorganizowanym przez oficynę Zielona Sowa. – Swoją akcją chcieRodzinny weekend z książką na chwilę przed otwarciem

Nr 5 [264] maj 2014

T A R G I

9


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 10

Fot. Monika Bajkowska

Fot. Justyna Góra

Rekord Guinnessa w rysowaniu największej kolorowanki Fot. Piotr Deoniziak

T A R G I

10

Zajęcia dla najmłodszych na scenie dziecięcej

liśmy przypomnieć rodzicom i nauczycielom, jak ważną rolę w procesie edukacyjnym pełni klasyczna, a nieco już chyba zapomniana, kolorowanka. Podczas rysownia dziecko nie tylko rozwija wyobraźnię, dobierając kolory wedle własnego uznania, ale również doskonali zdolności manualne – mówił potem Arkadiusz Jakimiuk, dyrektor marketingu i sprzedaży w wydawnictwie. A jeżeli komuś rysowanie lub słuchanie w końcu się znudziło, mógł sobie wypocząć na jednym z wielu rozstawionych na płycie leżaków. Piknik rodzinny jak się patrzy. I o to właśnie chodzi! Piknikowanie na płycie

Branża w dołku i oczekiwaniu na... kabel W tym samym numerze „Notesu” zamieszczamy ranking największych wydawnictw za 2013 rok, z komentarzem Tomka Nowaka (witamy na łamach po latach, Tomku!). Mimo (skromnego, ale jednak) wzrostu obrotów na rynku książki w minionych dwunastu miesiącach wizyta targowych stoisk oraz rozmowy z edytorami nie napawały optymizmem. W tym wszystkim dawało się bowiem wyczuć może nie zniechęcenie, ale marazm, a przede wszystkim – brak perspektyw i entuzjazmu. Uczestnicy rynku nie bardzo bowiem wierzą, że w horyzoncie naj-

Nr 5 [264] maj 2014

bliższych lat zaistnieją okoliczności, które pozwolą mu odwrócić tendencję spadkową. Ta zaś pogłębiać się będzie jeszcze bardziej – przede wszystkim w związku z bardzo trudną sytuacją na rynku wydawnictw edukacyjnych. Konsekwencją rozszerzanego rok po roku na kolejne poziomy edukacji programu „Darmowy podręcznik” towarzyszyć będą nie tylko zwolnienia w firmach wydawniczych, ale także zagrożenie wielu podmiotów pracujących na ich zlecenie (nie mówiąc już o rzeszy specjalistów pozostających na samozatrudnieniu). Dochodzi do tego ciężka sytuacja księgarń, które „żyły z podręczników”, a które tę lukę w obrocie jakoś będą musiały zapełnić,


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 11

T A R G I

11

a której najpewniej… nie zapełnią. oznaczać to będzie utratę rynku zbytu dla oficyn, które z książką szkolną nie miały nic wspólnego. Jednym słowem – dla całej właściwie branży. Nawet okresowe mody, jak ta (sprzed kilku lat) na kryminały czy literaturę erotyczną (ostatnio), raz że ze swej natury mijają, a dwa – nie są na tyle powszechne (czytaj – generujące sprzedaż na stosownym poziomie), by mogły odczuwalnie dla większości podmiotów poprawić ich kondycję. Czekać zatem należy na ziszczenie się wizji Łukasza Gołębiewskiego, który kilka lat temu przewidywał złote lata dla kultury po wprowadzeniu książek elektro-

nicznych w obieg szeroko rozumianej kultury pędzącej do naszych domów i biur „po kablu i w powietrzu” wraz z muzyką, filmami, grami itd. opłacanymi legalnie w modelu abonamentowym. Póki co jednak zabawę psują piraci i ci konsumenci, którzy za legalną kulturę płacić „za bardzo” nie chcą. I chociaż unormowanie tej niekorzystnej dla twórców i producentów sytuacji wcześniej czy później nastąpi (jak to ma obecnie miejsce z muzyką, do której dostęp on-line dają takie serwisy jak Sporify czy Deezer), określenie przynajmniej rocznej daty tego trendu więcej ma wspólnego z wróżeniem z kryształowej kuli aniżeli rzetelnym prognozowaniem.

Nr 5 [264] maj 2014


Anna Dymna

Znowu rekord

Nr 5 [264] maj 2014

mimo niezadowalającego poziomu czytelnictwa w Polsce daje nadzieję – a jednak czytamy, nie bez dumy zakończyli podsumowujący komunikat prasowy organizatorzy imprezy. Kuba Frołow Fot. Wojciech Niewiński

Wróćmy jednak do targów. Tegoroczna edycja była pod wieloma względami rekordowa, jak podkreślają (znowu!) organizatorzy. Stoiska ponad siedmiuset wystawców z kraju i zagranicy zajęły 15 500 mkw. W targach udział wzięli przedstawiciele 23 krajów, choć – szczerze mówiąc – tzw. ogólny ogląd pozwolił na wyłowienie jedynie imponującego stoiska niemieckiego i mijanego przez niektórych z niechęcią rosyjskiego. Po raz pierwszy na WTK wystąpiła Turcja świętująca w tym roku z Polską sześćsetlecie nawiązania stosunków dyplomatycznych i Meksyk, akcentujący setną rocznicę urodzin laureata Nagrody Nobla – octavio Paza. Na Stadionie Narodowym gościło siedmiuset autorów. odbyło się ponad tysiąc wydarzeń – spotkań autorskich, seminariów, prezentacji, konferencji, warsztatów, pokazów i animacji. Targi były również miejscem ogłoszenia 25 nominacji i nagród literackich, konkursów i plebiscytów oraz – jak skwapliwie wyliczyli organizatorzy – 22 wystaw. Piątek był dniem poświęconym książce akademickiej i naukowej (trzeba pamiętać, że 5. WTK towarzyszą targi Academia). Może dlatego tego dnia stadion momentami wydawał się pusty. Sobota była z kolei Dniem Reportażu. Po raz czwarty odbywał się Festiwal Komiksowa Warszawa, którego wielką wartością (i zasługą organizatorów) jest nadanie historyjkom z dymkiem należnego miejsca na rodzimej scenie wydawniczej. Warszawskie Targi Książki 2014 odwiedziło ponad 63 tys. osób. To nowy rekord targowej frekwencji, który

Na stadionowej promenadzie w sobotę Fot. Piotr Deoniziak

T A R G I

12

Fot. Monika Bajkowska

maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 12

Gość honorowy WTK – Małżonka Prezydenta RP Pani Anna Komorowska i Michał Rusinek


maj w 8_NW w 4 20.06.2014 11:43 Page 13

R y N E k

13

Główne trendy na rynku wydawniczym Łukasz Gołębiewski, Paweł Waszczyk

W maju „Rzeczpospolita” tradycyjnie opublikowała ranking największych wydawnictw w 2013 roku. Nim zestawienie to szeroko zostanie omówione w tegorocznej edycji rocznika „Rynek książki w Polsce” (Biblioteka Analiz), publikujemy fragment tej przygotowywanej na jesień publikacji o dwóch latach spadków wartości polskiego rynku książki, rok 2013 zakończył się nieznacznym wzrostem, o 0,4 proc., do 2,68 mld zł. W obliczu wielu wyzwań i wyraźnych zagrożeń, przed którymi stoi rodzima branża wydawnicza, fakt ten nie napawa jednak przesadnym optymizmem. W dalszym ciągu wzrasta liczba wydawanych tytułów, mimo postępującego zmniejszania się średniego nakładu drukowanych pozycji. W 2013 roku wydano 29710 tytułów (wzrost o 10 proc.), w tym 15580 pierwszych edycji (wzrost o 16 proc.). Zjawisko to dotyczy zarówno wydawców komercyjnych, aktywnie kształtujących rodzimy rynek, których oferta jest zauważalna w punktach sprzedaży detalicznej, jak i podmiotów, których oferta nie jest w stanie przebić się na otwarty rynek. Olbrzymia w tym zasługa coraz powszechniej dostępnych technologii, które pozwalają tanio i szybko publikować książki, nie tylko zresztą w formie papierowej, bo statystyki dotyczące liczby tytułów dotyczą również pozycji cyfrowych, byle by miały numer ISBN. Według szacunków, nawet ponad jedną trzecią wydawanych w Polsce książek stanowią publikacje niskonakładowe, które w ogóle nie trafiają do ogólnopolskiej dystrybucji. Rozwija się self-publishing, zarówno w formie tradycyjnej, książek drukowanych nakładem autorów oraz cyfrowej. Ten ostatni nurt coraz aktywniej wspierają biznesowe podmioty z samej branży, przede wszystkim dystrybutorzy e-publikacji. Rzetelna analiza liczby rzeczywiście wydawanych tytułów jest o tyle utrudniona, że zgodnie z wymogami bibliotecznej statystyki wydania cyfrowe odpowiadające edycjom papierowym powinny mieć osobny numer statystyczny

P

ISBN, co nie każdy wydawca w praktyce stosuje, poza tym: czy rzeczywiście plik odwzorowujący papierowe wydanie jest osobną edycją? Z punktu widzenia czytelnika chyba nie, z punktu widzenia dystrybutora coraz częściej jednak tak, czego dowodem są np. osobne zestawienia bestsellerowych e-booków w sieci Empik. W przypadku modelu, w którym to autor staje się wydawcą, najwięcej traci sama treść – amatorsko opracowana, pozbawiona profesjonalnej redakcji i korekty. Jednak spadek jakości wydawanych książek, zwłaszcza w warstwie edytorskiej, coraz powszechniej dotyczy także komercyjnych, profesjonalnych zdawałoby się wydawców. Tu także jednak bardzo trudno o statystyczne mierniki jakości. Uwzględniając jednak powyższe zastrzeżenia, można ostrożnie szacować, że w latach 2010-2013 liczba profesjonalnie wydanych tytułów nie wzrosła, lecz zmniejszyła się o ok. 4 proc., podczas gdy łączna liczba tytułów oficjalnie wydanych i opatrzonych osobnym numerem ISBN wzrosła – w zależności od statystyk – o od 22 do ponad 40 proc., a może jeszcze bardziej, gdyby ktokolwiek w Polsce rzetelnie liczył wydania cyfrowe i ich osobne formaty (ePub, PDF, Mobi). Na pewno coraz bardziej pilna jest zmiana systemu klasyfikacji wydawanych tytułów, inaczej bowiem dojdziemy do absurdalnych liczb i wzrostów. Łączny nakład opublikowanych książek w 2013 roku wyniósł 112,4 mln egz., co oznacza wzrost o 4 proc. w stosunku do roku 2012. Średni nakład spadł w 2013 roku o 5 proc. – z 3987 do 3783 egz. Niższy nakład to mniejsze przychody, a w konsekwencji również gorsze perspektywy dla osiąganych zysków. Wydawcy coraz mniej chętnie ujawniają wynik finansowy, z coraz większym opóźnieniem wypełniają

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 20.06.2014 11:44 Page 14

14 R y N E k

poz.

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. 31. 32. 33. 34. 35. 36. 37. 38. 39. 40. 41. 42. 43. 44. 45. 46. 47. 48. 49. 50. 51. 52. 53. 54.

poz. w 2012 roku 1. 2. 3.

4. 5. 6. 7. 8. 14. 16. 9. 15. 30. 17. 18. 22. 25. 23. 19. 28. 29. 27. 21. 36. 34. 33. 44. 38. 45. 42. 46. 47. 49. 53. 51. 50.

41. 56. 54. 58. 57. 59. 61.

60.

Nazwa firmy

Nowa Era Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne Wolters kluwer Polska Grupa PWN Grupa Edukacyjna Pearson Central Europe Wydawnictwo Olesiejuk Znak Wiedza i Praktyka Grupa Wydawnicza Foksal C.H. Beck Egmont Polska Prószyński Media Publicat Tarsago Media Group (dawniej Reader’s Digest) Grupa Helion Sonia Draga Wydawnictwo Literackie Zysk i S-ka Rebis Muza S.A. WAM Burda książki (dawniej G+J RBA) Bellona Nasza księgarnia Czarna Owca Świat książki Wydawnictwo Święty Wojciech Amber Media Rodzina Rafael Ośrodek Doradztwa i Doskonalenia kadr Jedność Siedmioróg Czarne ExpressMap Insignis Arkady Wielka Litera Grupa Wydawnicza Harmonia Difin Bukowy Las Marginesy Adam Marszałek Studio Emka Wydawnictwa komunikacji i Łączności Iskry Impuls W Drodze Fronda Novae Res Compass Bosz Scholar

również ustawowy obowiązek przekazywania sprawozdań finansowych do kRS. Z pozyskanych danych widać jednak wyraźnie, że pomimo cięć kosztów rentowność wydawniczego biznesu spada. Jeszcze kilka lat temu rentowność wydawców książek wynosiła 7-8 proc. rocznie. Obecnie do-

Nr 5 [264] maj 2014

Przychody ze sprzedaży książek w 2013 roku (w mln zł)

Przychody ze sprzedaży książek w 2012 roku (w mln zł)

Zmiana przychodów (w proc.)

261.6 252.2 186.4 123.3 113.53 94.4 90.6 75.3 63.5 53.3 50.0 37.4 33.4 32.2 32.0 31.6 29.0 26.4 25.9 23.9 22.7 20.8 19.5 17.4 16.9 15.8 15.5 12.9 12.7 12.1 11.3 11.1 10.5 8.7 8.0 7.5 6.5 6.1 5.5 4.7 4.3 4.1 3.9 3.8 3.4 3.2 3.0 2.6 2.5 2.3 2.3 2.2 2.0 2.0 1,602.7

257.6 247.4 182.2 119.5 bd 96.9 86.1 74.6 66.7 53.8 53.5 32.9 28.2 26.7 51.5 31.1 15.0 25.3 24.9 21.5 20.6 21.3 23.6 16.8 16.5 18.6 21.7 12.3 13.1 13.9 10.3 12.2 8.5 10.8 7.6 6.8 4.6 6.3 3.5 4.6 6.0 3.8 2.1 11.7 3.2 3.4 3.0 3.0 2.5 2.1 1.4 2.2 2.5 2.0 1,594.1

2% 2% 2% 3% bd -3% 5% 1% -5% -1% -7% 14% 18% 20% -38% 2% 93% 4% 4% 11% 10.29% -2% -17% 4% 2% -15% -28% 5% -3% -12% 10% -9% 24% -19% 6% 10% 40% -3% 57% 3% -28% 9% 85% -67% 7% -6% 0% -14% -1% 13% 67% 3% -19% 0% 100.5%

minują zyski netto na poziomie 4-5 proc., a też powiększa się grupa oficyn przynoszących straty lub oscylujących na granicy rentowności. I to pomimo cięć kosztów. To nie koniec kłopotów branży. Na kurczący się rynek, spadek liczby klientów i wartości dokonywanych przez nich


maj w 8_NW w 4 20.06.2014 11:44 Page 15

Pierwsze wydania (szt.)

Nakłady (w mln egz.)

1261 2476 435 2390 bd 310 1531 333 312 1177 425 650 186 318 25 414 126 309 222 304 294 370 245 386 220 95 166 183 198 173 108 203 259 428 75 172 13 82 34 148 232 53 37 500 62 63 54 234 73 56 215 163 32 150

492 1219 283 681 bd 30 842 257 15 682 215 515 180 121 23 376 93 83 137 116 130 201 191 277 95 74 96 89 139 55 83 47 183 139 72 66 12 34 32 98 218 32 17 430 34 11 22 97 34 22 215 47 20 100

20.40 bd 0.42 3.70 bd bd 13.09 3.19 1.74 bd bd 11.79 bd bd bd bd 1.65 1.25 bd 1.20 1.6 2.17 2.29 2.46 1.18 0.82 0.90 bd 0.99 1.04 bd bd 1.70 2.11 bd bd 0.30 0.20 0.37 0.48 bd 0.31 bd 0.15 bd 0.06 0.17 0.10 bd 0.11 1.20 bd 0.09 0.10

15

Sprzedaż (w mln egz.)

Kapitały własne (w mln zł)

Zysk netto (w mln zł)

Zatrudnienie (etaty)

17.50 bd 0.32 3.53 bd 3.79 11.30 3.23 bd 5.13 bd 5.26 1.92 bd 0.28 1.20 1.47 1.19 1.16 1.20 1.54 1.87 2.08 1.76 1.07 0.88 0.85 1.09 bd 1.04 0.69 0.10 1.20 1.73 0.43 0.79 0.37 0.20 0.30 0.37 bd 0.25 bd 0.13 0.21 0.08 0.15 0.10 0.08 0.10 0.97 0.57 0.08 0.07

bd 114.57 6.70 bd 69.05 bd bd bd bd 9.73 bd 8.76 bd bd bd bd bd 18.15 bd 21.10 29.76 bd bd 0.87 bd bd 7.00 bd 5.30 1.81 bd bd bd 8.79 bd bd bd bd 3.10 bd 3.60 bd bd bd bd bd bd bd bd 1.61 0.25 bd bd 1.10

bd bd 1.00 bd 11.49 bd bd bd bd -4.78 bd bd bd bd bd bd bd bd bd 1.39 0.27 bd bd 1.00 bd bd 0.69 bd bd bd bd bd bd 0.10 bd bd bd bd 1.90 bd 0.53 bd bd bd bd bd bd bd bd bd 0.56 bd bd bd

bd 404 397 337 218 105 12 100 128 74 149 27 65 59 49 bd 10 44 bd 36 32 101 8 22 41 18 16 114 18 24 25 65 bd 24 17 bd 2 14 bd 15 20 5 2 19 5 18 8 20 20 3 4 11 8 6

zakupów, nakładają się kłopoty wewnętrzne, jak stale wydłużający się obieg gotówki. W ostatnich latach wydawcy stanęli przed obliczem wzrostu kosztów dystrybucji i wydłużania terminów płatności do ponad 180 dni. W zastraszającym tempie rosną zobowiązania podmiotów dystry-

bucyjnych (hurtowych i detalicznych) wobec wydawców. Sektor detaliczny zdominowany jest przez biznesowe „kolosy na glinianych nogach”. Fakt, że poważne problemy ze stanem zobowiązań dotyczą większości działających firm, nie pozwala pozbyć się myśli o potencjalnej katastrofie, któ-

Nr 5 [264] maj 2014

R y N E k

Wydane tytuły (szt.)


maj w 8_NW w 4 20.06.2014 11:44 Page 16

R y N E k

16 ra wisi nad rynkiem. Analiza tej sytuacji skłania również do refleksji na temat obciążeń, jakie spadają na wydawców, czyniąc ten podstawowy sektor rynku książki najbardziej odpowiedzialnym za losy całej branży, ale i biznesowo coraz mniej pewnym. Pytanie jak długo wydawcom starczy cierpliwości, jak wiele razy rezygnować będą z podejmowania skrajnych decyzji w celu odzyskania należnych im środków finansowych? Dziś wielu wyłącznie obawa przed ogólnorynkowymi konsekwencjami wstrzymuje przed składaniem wniosków o ogłoszenie upadłości kolejnych podmiotów hurtowych i detalicznych. Oby jednak konsekwencje nie okazały się tym straszliwsze, im więcej obserwujemy zaniechań egzekwowania praw i należności. W rezultacie rynkowych praktyk nastąpił szybki spadek wartości książki, krótki okres obowiązywania ceny katalogowej, szybkie przeceny. To zjawiska, które w największym chyba stopniu degradują wartość książki w oczach klienta, a tym samym psują rynek. Zdecydowanie zbyt wolno w stosunku do oczekiwań wydawców rozwija się też rynek publikacji cyfrowych. Choć wartość sprzedaży nadal notuje skokową dynamikę wzrostu, to sprzedaż oferty cyfrowej w dalszym ciągu nie jest w stanie przekroczyć 2-3 proc. wartości ogólnej sprzedaży publikacji poszczególnych wydawnictw. Wciąż dynamicznie rośnie oferta dostępnych e-tytułów, a więc także nakłady ponoszone z tego tytułu przez wydawców, wyraźnie jednak brakuje modeli biznesowych, które pozwalałyby zarabiać na sprzedaży treści cyfrowych przy obecnym wysokim poziomie obrotu pirackimi e-bookami i pogłębiających się problemach z bezpieczeństwem i efektywnością dystrybucji książek papierowych. Hucznie zapowiadane na przełomie lat 2012/2013 systemy abonamentowe bardzo wolno zyskują sobie klientów, co zniechęca kolejne podmioty do inwestycji w ich rozwój. Pomijając segmenty publikacji fachowych oraz edukacyjnych, które rządzą się często odmiennymi prawami, a które również nie pozbawione są własnych problemów, w 2013 roku po raz kolejny okazało się, że rynek publikacji ogólnych, w tym beletrystyki, jest niezwykle płytki, a przez to bardzo podatny na jednorazowe wydarzenia. Choć w zasadzie bardziej uprawniony wydaje się termin „uzależniony". Po raz kolejny okazało się bowiem, że pojawienie się na rynku jednego czy dwóch megabestsellerów, o rocznej sprzedaży w wysokości 200-300 tys. egz., jest w stanie przesądzić o obrazie branży – przynajmniej z punktu widzenia księgarskiej lady. Stąd przekonanie, że gdyby nie utrzymująca się w 2013 roku sprzedaż hitowej erotycznej prozy E.L. James przez Wydawnictwo Sonia Draga (ponad 700 tys. egz.),

Nr 5 [264] maj 2014

wspomaganej polską premierą najnowszej powieści Dana Browna „Inferno” (320 tys. egz.), iluzoryczny wzrost wartości rynku byłby absolutnie niemożliwy. Bez wzrostu przychodów w wydawnictwie Sonia Draga sytuacja by się odwróciła, zamiast raportować wzrost o 0,4 proc., mówilibyśmy o spadku w podobnej wysokości w kategoriach całego polskiego rynku. A zatem bądźmy ostrożni z jakimkolwiek optymizmem! W 2013 roku brakowało na rynku segmentu, który wyraźnie napędzałby całą branżę i przyjął na siebie odpowiedzialność za bardziej znaczący wzrost wartości księgarskiej sprzedaży. W przypadku większości segmentów odnotowano wręcz spadki przychodów. Wyjątkiem był segment publikacji edukacyjnych, choć i tu dynamika była znacznie niższa od notowanej w 2012 roku, a największe podmioty deklarują wzrosty na poziomie 2-3 proc. Jest też już niemal pewne, że był to ostatni rok, w którym sektor ten mógł pochwalić się dodatnią dynamiką przychodów. Dzieje się tak za sprawą polityki rządu i wprowadzenia od 2013 roku w przypadku klasy pierwszej szkoły podstawowej podręcznika finansowanego z budżetu państwa. W rezultacie planów MEN w okresie 2014-2017 bezpłatne podręczniki otrzymają uczniowie szkoły podstawowej oraz gimnazjum. Resort edukacji postanowił ponadto przejąć na siebie część obciążeń finansowych związanych z wyposażeniem polskich uczniów w podręczniki i inne pomoce edukacyjne. W ciągu najbliższej dekady zostanie na ten cel przeznaczona kwota ponad 3,8 mld zł. Z kolei jesienią 2015 roku w ręce uczniów oddane zostaną także rządowe bezpłatne podręczniki cyfrowe, co w wymierny sposób wpłynie na kolejne ograniczenie możliwości biznesowego działania dla wydawców komercyjnych. Szacuje się, że w ciągu kilku najbliższych lat z rynku zniknie od 300 do 500 mln zł, co oznacza okrojenie wartości segmentu książki edukacyjnej o nawet 60 proc. Szerzej na ten temat będziemy jeszcze pisać w dalszej części analizy, poświęconej sytuacji na rynku książki szkolnej. W opinii części środowiska wydawców remedium na branżowe problemy mogłaby stanowić forma regulacji rynku dystrybucji. Rok 2013 był okresem wytężonej pracy części środowiska, szczególnie firm skupionych w Polskiej Izbie książki, nad projektem odpowiedniego aktu prawnego. W rezultacie tych starań na początku 2014 roku zaprezentowano projekt „Ustawy o jednolitej cenie książki”, który zakłada m.in. utrzymanie stałej ceny na nowości wydawnicze przez okres 12 miesięcy od wprowadzenia tytułu do obrotu handlowego oraz ściśle określone warunki polityki rabatowej. Według pomysłodawców ustawa ma pomóc uporządkowaniu zasad handlowych, skutkować m.in. wzrostem


maj w 8_NW w 4 20.06.2014 11:44 Page 17

przewidywalności biznesu wydawniczego oraz ochroną księgarstwa tradycyjnego, które od lat konsekwentnie spychane jest na margines rynku nie tylko przez podmioty sieciowe, ale przede wszystkim przez alternatywne kanały sprzedaży książek, jak: sieci marketów, sieci dyskontowe czy wreszcie internet. Silniejsza pozycja księgarń indywidualnych miałaby w przyszłości skutkować również większą dostępnością oferty książkowej, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach. Projekt ma swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników, którzy nie tylko opowiadają się za utrzymaniem dotychczasowej swobody gospodarczej w obrocie książką, ale przekonują iż proponowane rozwiązania regulujące rynek stoją w całkowitej sprzeczności z biznesowymi realiami. Spór dotyczy przede wszystkim oceny skuteczności, ale także wpływu, jaki na cały rynek ma dominująca obecnie w polityce handlowej tendencja do szybkiego przeceniania oferty wydawniczej i wykorzystywania wysokich rabatów jako podstawowego narzędzia marketingowego wspierającego sprzedaż. W 2013 roku najbardziej jaskrawe dowody takiej polityki dostrzec można było w zachowaniu największych sieci detalicznych, jak Empik czy Matras. Wielu przykładów na poparcie tej tezy dostarcza również internet, w którym rolę największego sprzedawcy detalicznego książek nie pełni już żadna z uznanych księgarń internetowych, a serwis aukcyjny Allegro, a nawet czołowi wydawcy za najbardziej efektywny sposób konkurencji uznają przeceny, które w przypadku zakupów pakietowych, i to tytułów obecnych na rynku nawet zaledwie kilka tygodni, sięgają już 70-80 proc. ceny okładkowej. W 2013 roku największy wzrost przychodów ze sprzedaży odnotowało – drugi rok z rzędu – wspomniane wydawnictwo Sonia Draga (93 proc.). O przyczynach takiego rozwoju oficyny w 2013 roku już pisaliśmy, są to mega bestsellery E.L. James i Dana Browna. Wzrostem przychodów aż o 85 proc. może pochwalić się wydawnictwo Marginesy, którego edytorski kunszt i biznesowy koncept zaowocował pod koniec 2013 roku inwestycją międzynarodowej grupy wydawniczej Bonnier. Debiutantem w tym towarzystwie jest trójmiejska oficyna Novae Res, działająca w oparciu o nowatorski model biznesowy, której przychody wzrosły w poprzednich 12 miesiącach aż o 67 proc. Dynamiczny rozwój stał się również udziałem wydawnictwa Wielka Litera. kierowana przez Pawła Szweda, byłego dyrektora programowego i redaktora naczelnego wydawnictwa Świat książki, oficyna skorzystała z mody na powieści erotyczne zapoczątkowanej w 2012 roku, a jednocześnie w krótkim czasie wkroczyła do czołówki oficyn prezentujących literacki dorobek czołowych polskich

pisarzy współczesnych. Na wyróżnienie zasługują też tempo i styl, w jakim przebiega organiczny rozwój krakowskiej oficyny Insignis Media (40 proc. wzrostu przychodów w 2013 roku). Znacznie wolniej rosły przychody firm wydawniczych, które w 2012 roku imponowały rekordowymi wzrostami, jak SIW Znak czy Wydawnictwo Olesiejuk. W 2013 roku ich przychody wzrosły kolejno o 1 i 5 proc., jednak obie oficyny bez trudu utrzymały pozycje w rynkowej czołówce. Po pewnej przerwie do dobrej formy wydaje się wracać także Grupa Publicat. Choć firma nie osiąga już przychodów z rekordowego okresu popularności prozy Stephenie Meyer, to 18 proc. wzrostu na obszernej, niezwykle zróżnicowanej ofercie, daje podstawy do pozytywnej oceny polityki programowosprzedażowej obecnego kierownictwa firmy. Po kilku latach regularnych spadków wzrostem o 3 proc. może pochwalić sie Grupa PWN, której wydawnicza część wciąż poszukuje swojego miejsca na rynku po bezpowrotnej utracie pozycji niekwestionowanego lidera publikacji referencyjnych. Odnotować należy również fakt, że wprowadzane od kilku lat zmiany w programie wydawniczym i polityce handlowej przyniosły pozytywny efekt, w postaci 14 proc. wzrostu przychodów wydawnictwa Egmont Polska. Po jednorazowym spadku formy w 2012 roku na drogę wzrostów powróciły także oficyny Rebis i Prószyński Media. Z drugiej strony, po raz kolejny znacząco obniżyła sprzedaż firma Tarsago Media Group (wcześniej Reader’s Digest). Spadek przychodów aż o 38 proc. dowodzi, iż z każdym rokiem potencjał sprzedażowy modelu biznesowego opartego na systemie jednorazowej bezpośredniej oferty kierowanej do klienta, realizowanego przez tę spółkę od kilkunastu lat, zdecydowanie się wyczerpał. Wyraźne kłopoty przeżywa także Difin, specjalizujący się obecnie w ofercie o charakterze edukacyjnym (spadek o 28 proc.). Taką samą ujemną dynamikę przychodów zanotowało w 2013 roku wydawnictwo Świat książki. W tym przypadku należy jednak pamiętać, że aktywną działalność operacyjną, wygaszaną na przełomie 2012 i 2013 roku, oficyna już w nowej formie prawnej, po zmianie właściciela i z nowym kierownictwem, rozpoczęła dopiero w okresie lipiec-sierpień, a zrealizowany do końca roku przychód przekroczył zakładane plany. Zatem z oceną realnych efektów zmian, jakie stały się udziałem firmy dysponującej jedną z najbardziej rozpoznawalnych rodzimych marek wydawniczych trzeba jeszcze zaczekać. kilkunastoprocentowe spadki zanotowały w 2013 roku również oficyny takie jak: Siedmioróg, Bosz, Burda książki (dawniej G+J książki), Czarna Owca, czy Media Rodzina. Łukasz Gołębiewski, Paweł Waszczyk

Nr 5 [264] maj 2014

R y N E k

17


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 18

K o M I K S

18

Komiks patriotyczny czy biznes patriotyczny? Piotr Chmura-Cegiełkowski

unktem wyjścia do rozważań będzie projektowana nowa seria komiksów Instytutu Pamięci Narodowej – Oddziału Warszawskiego poświęcona tematyce II wojny światowej i okupacji niemieckiej. Dotychczas ukazał się jeden tom – „Zamach na Kutscherę”. Jego nakład jest już wyczerpany i może we wznowieniu zostaną poprawione merytoryczne błędy - wtedy z czystym sumieniem będzie można go polecać jako lekturę szkolną uzupełniającą.

P

A jak to drzewiej bywało? W epoce PRL-u czasy wojny i okupacji „spływały” do komiksu z telewizyjnego ekranu. Komiks był przedłużeniem scenariusza serialu telewizyjnego, odcinając kupony od jego popularności. Tak było w przypadku „Czterech pancernych” (i psa), wprost przeciwnie z „Podziemnym frontem” – podobno nieudane inscenizacje teatru telewizji i niedobry film zamieniły się w niezły (warsztatowo) komiks, zaś „Kapitan Kloss” powstał na zamówienie... zagraniczne! Po emisji serialu w szwedzkiej telewizji Szwedzi zgłosili zapotrzebowanie na komiks. Do tych właśnie tytułów odwoływał się w rozmowie o nowej serii komiksowej IPN Sławomir Zajączkowski – scenarzysta „Zamachu na Kutscherę”: Według mnie peerelowskie komiksy o II wojnie były słabe, nie tylko pod względem scenariuszowym, ale i rysunkowym. W latach publikowania „Klossa” czy „Podziemnego frontu” ukazywał się chociażby „Kajko i Kokosz” autorstwa Janusza Christy, a także komiksy Grzegorza Rosińskiego, Bogusława Polcha i Tadeusza Baranowskiego. Stały one na wyższym poziomie artystycznym. Spośród peerelowskich komiksów o tematyce wojennej gra-

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 19

K o M I K S

19

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 20

K o M I K S

20 ficznie wyróżniają się jedynie serie rysowane przez Jerzego Wróblewskiego („Tajemnica złotej maczety”). Niestety, ówczesne komiksy nie były wolne od zakłamania. Dotyczy to przykładowo wspomnianego „Kapitana Klossa”, narysowanego przez Mieczysława Wiśniewskiego.

Miłość jest ślepa – także scenarzysty Gdyby ten scenarzysta zadał sobie troszeczkę trudu i nie tylko przeczytał te komiksy, ale także książki o nich – choćby wydaną niedawno pracę „Komiks w PRL. PRL w komiksie” Marcina Krzaneckiego, wydaną przez Oddział Rzeszowski IPN (2011), to ze zdumieniem dowiedziałby się, że po narysowaniu sześciu zeszytów „Podziemnego frontu” Wiśniewski zaczął rysować Klossa, zaś trzy następne historie o „batALionie Czwartaków” (tak w oryginale) narysował właśnie... Jerzy Wróblewski. Czy więc jego wczesna kreska była wolna czy niewolna od zakłamania? I jeszcze odnośnie rysowania komiksów krótki cytat: Konkurs na rysownika wygrał Mieczysław Wiśniewski, który zmuszony był, ze względu na szwedzkich kontrahentów, do pracy z szybkością niespotykaną do tej pory w polskim komiksie – dwadzieścia zeszytów powstało w trzy lata (warto przy tym zauważyć, że część okładek powstała w Szwecji). Dla porównania – druga edycja była wydawana przez sześć lat…

Nadzieje na lepsze jutro? Kiedy skończyłem czytać „Zamach na Kutscherę”, na tylnej stronie okładki znalazłem zapowiedź „Akcji pod Arsenałem”, która miała miejsce 26 marca 1943 roku. Oczyma wyobraźni widziałem już promocję w marcu, później dowiedziałem się, że komiks będzie się pisał do września i jak dobrze pójdzie, to może będzie miał promocję... w przyszłym roku! Małe uaktualnienie: rozmawiałem ze scenarzystą na festiwalu komiksu w ramach Nocy Muzeów w centrum IPN – Arsenał przechodzi na rok następny, a na rocznicę Powstania Warszawskiego będzie komiks niespodzianka – „Kampinos1944” - o Zgrupowaniu Stołpecko-Nalibockim por. Adolfa Pilcha „Góry/Doliny” (oddział z Nowogródczyzny dotarł pod Warszawę, zaś dowódca pseudonim zmienił po oderwaniu się od Niemców w drodze na Mazowsze). Niestety te działania wydawnicze sprawiają na mnie wrażenie dość chaotycznych – owszem, wyszły niedawno wspomnienia Pilcha pod redakcją i ze wstępem Kazimierza Krajewskiego (wydawnictwo mireki 2013), ale

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 21

chyba nie o takie „odcinanie kuponów” chodzi? Zwłaszcza że książki nie widziałem w zwykłych księgarniach, kupiłem ją od razu na tzw. taniej książce (zamiast 36 – cena okładkowa, zapłaciłem 18 zł). Zresztą kupiłem tam również inne nowości tego wydawnictwa - o bułaku-bałachowiczu (ostatni Kmicic Rzeczypospolitej) i Jaxę-Marcinkowskiego (zastępca dowódcy brygady świętokrzyskiej) – wszystkie za pół ceny! Ale wracajmy do komiksów patriotycznych. Jak powinien wyglądać plan serii, aby w sensowny sposób powiązać wątki fabularne i zapewnić jakąś cykliczność wydawnictwa i aby ostatnich tomów nie kupowały wnuki?

Plan konspiracji dla użytku publicznego Pisząc recenzję z „Zamachu…” sięgnąłem do książek cytowanych przez scenarzystę i konsultantów historycznych. Pierwsza to „Cichy front” Aleksandra Kunickiego pseudonim „Rayski” – szefa wywiadu oddziałów wydzielonych Kedywu: najpierw Specjalnych Akcji bojowych „Osa”/„Kosa”, później kompanii wydzielonej „Agat” – „Pegaz” (skrót: Antygestapo, Przeciwgestapo) – rozwiniętej w kadrowy batalion „Parasol”. Ta książka stanowi doskonały plan dla całej serii komiksowej o akcjach zbrojnych oddziałów Kedywu: Kosy, Parasola i Zośki. Uzupełnieniem i rozwinięciem będą prace Piotra Stachiewicza „Parasol” i Anny borkiewicz-Celińskiej „Zośka”. Oczywiście rozwinięciem szkieletu planu, bo do wypełnienia scenariusza jest jeszcze wiele innych koniecznych lektur. będzie to seria porównywalna długością z Klossem – acz jeśli objętością będą to tomy, a nie zeszyty – to przy wydajności jeden tom na rok ostatnie będą kupować wnuki autorów. Myślę, że jednak warto podjąć ten wysiłek.

Komiks a film Oglądałem ostatnio filmową wersję „Kamieni na szaniec” i ze zdumieniem stwierdziłem, że to chyba nowa wersja Akcji pod Arsenałem. Nowa w warstwie faktograficznej. Rozumiem prawa kina akcji, ale wnioski, do których doszedł Robert Gliński (podobno na podstawie relacji z epoki), są zaskakujące! Odwracają one optykę tego wydarzenia o 180 stopni! Wynika z nich bowiem, że próba odbicia „Rudego” była sabotowana tak przez władze wojskowe jak i cywilne Państwa Podziemnego! Zapytałem Sławomira Zajączkowskiego, czy wpłynie to na zmianę jego scenariusza – odpowiedział, że musi się pochylić nad faktami i dokładnie je zweryfikować. Może to dobrze, że komiks o Arsenale jeszcze nie ujrzał światła dziennego? Tylko „odcinanie kuponów” z tego filmu będzie chyba znacznie trudniejsze. Piotr chmura-cegiełkowski

Nr 5 [264] maj 2014

K o M I K S

21


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 22

Piotr Kofta

Skandynawskie marzenie

F E L I E T o N

22

Nr 5 [264] maj 2014

Dlaczego Polacy nie czytają książek – a przede wszystkim nie chcą ich kupować? Odpowiedzi na to pytanie jest oczywiście wiele. Jedni stwierdzą, że chodzi o dalekie reperkusje społecznego buntu wymierzonego w elity, a mającego swoje źródła w chłopskim pochodzeniu większości członków naszego społeczeństwa. Inni obarczą odpowiedzialnością Kościół katolicki, który przez wieki niechętnie patrzył nawet na samodzielną lekturę Pisma świętego. Kolejna porcja pomysłów dotyczyć będzie ubocznych skutków transformacji ustrojowej 1989 roku, zbójeckiej roli telewizji i internetu w zabieraniu Polakom czasu, który mogliby poświęcić na czytanie, bierności kolejnych rządów III RP w obliczu kulturowej katastrofy, specyfiki systemu edukacyjnego nastawionego nie na myślenie, lecz na rozwiązywanie testów. Ci uwrażliwieni na realia rynkowe odniosą się do kwestii ekonomicznych: Polacy nie są już bardzo biedni, ale też nadal nie są bogaci – jeśli mają wybrać między butami dla dziecka a książką, naturalnie wybiorą buty. Czytanie nie ma też od dawna waloru podnoszącego społeczny status, ludzi z regałami pełnymi książek uważa się w naszym kraju raczej za zabawnych dziwaków. Zaś nowe pokolenie, jeśli potrzebuje jakiegoś tekstu, woli go ściągnąć za darmo z pirackiego serwisu z gryzoniem w nazwie. Od pewnego czasu nurtuje mnie myśl, że istnieje jeszcze jedna hipoteza, której wprawdzie nie sposób chyba sprawdzić, ale można ją przynajmniej bez bólu sformułować – rzecz w tym, że w Polsce nigdy po upadku komunizmu nie rozwinął się rynek paperbacków. Nie mam oczywiście tu na uwadze po prostu książek w miękkiej oprawie, tych jest na rynku wystarczająco dużo, lecz tzw. mass-market paperbacks, wydania kieszonkowe, ujednolicone typograficznie, wydrukowane na papierze raczej niskiej jakości, takie, które da się sprzedawać zasadniczo wszędzie: na lotniskach, w supermarketach, w kioskach. A przede wszystkim da się je sprzedawać tanio, z niewielką marżą, za to w dużych nakładach. Trudno wnikać w przyczyny takiego stanu rzeczy, jeśli się nie siedzi w branży wydawniczej od co najmniej ćwierćwiecza. Można tylko zadawać kolejne pytania – czy chodzi właśnie o te ryzykownie niskie marże, pożerane następnie przez cały system dystrybucji (temat na inną dyskusję: patologie rynku hurtowego i faktyczny, dość krwawy monopol jednego sprzedawcy)? Czy o to, że w Polsce postanowiono uczynić z książki towar luksusowy, dostosowując się do oczekiwań klientów chcących tapetować sobie ściany eleganckimi grzbietami, a więc na jednorazowe czytadła po prostu nie było miejsca? Nie wiem. Tak czy inaczej pozwolę sobie wysunąć przypuszczenie, że gdyby, powiedzmy, piętnaście lat temu zaczęto przyzwyczajać Polaków do lektury paperbacków, sprawy miałyby się dużo lepiej – zamiast księgarni wyprzedających za bezcen końcówki niesprzedanych nakładów mielibyśmy wszędzie stojaki i półki z dobrą, tanią literaturą, na której dałoby się zarobić. Szwecja uchodzi za drogi kraj. I słusznie – bo to jest drogi kraj, nawet bardzo. Od każdej reguły są jednak wyjątki. Wizyta na książkowym stoisku w hali sztokholmskiego dworca (między kiełbaskami, maskotkami, gazetami i lodówką z napojami) może wywołać poważny dysonans poznawczy. Owszem, premierowe wydania w twardych okładkach mają słuszne ceny, oscylujące w granicach naszych 100-120 zł, ale już wspomniane paperbacki po pierwsze są objęte regulowanymi kategoriami cenowymi, a po drugie kosztują – w przeliczeniu na polską walutę – od 30 do 40 zł. Za jednorazowy bilet na tamtejsze metro trzeba zaś uiścić obecnie 36 koron (17 zł). łatwo sobie wykalkulować, że dla szwedzkiego konsumenta zarabiającego przeciętnie trzy i pół raza lepiej od Polaka, realna wartość takiego książkowego zakupu to w najgorszym razie trochę ponad 10 zł. Krótko mówiąc, jeśli człowiek może wydać dychę na ekscytujący kryminał, który umożliwi mu przetrwanie wielogodzinnej podróży, nie będzie się nawet wahał. Oto istota sprzedaży impulsowej, ale też jedna z tajemnic wysokich współczynników czytelnictwa w Skandynawii. Na którą spoglądam, co tu kryć, ze sporą zazdrością. ■


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 23

w niektórych przypadkach lepiej byłoby ograniczyć im zakres komentatorskich obowiązków, bo się biedacy gubią, a czytelników narażają na poziom zażenowania wymagający reanimacji. W „Tu i teraz” jest kilka momentów, przy których trudno nie rozglądać się w poszukiwaniu ukrytej kamery, bo przecież to się nie może dziać na serio. Coetzee na przykład zapomina najwyraźniej, że ma NoMagdalena Mikołajczuk bla z literatury, a nie z ekonomii, i raczy nas autorską receptą na rozwiązanie światowego kryzysu z 2008 roku. aula Austera lubię za „Trylogię nowojorską” Według sławnego i zapewne pozbawionego trosk matei „Dym”, noblistę Johna Maxwella Coetzeego rialnych pisarza, zubożenie to sprawa umowna, wyrażauwielbiam za „Hańbę”. Ale ich korespondencja to jąca się wyłącznie w liczbach, danych, które wcześniej zbyt okrutna próba dla mojego uczucia i sama sami, jako ogół ludzkości, ustaliliśmy. Jeśli więc wymyślinie wiem, jak to dalej z nami będzie. owszem, wiedziałam, my inne liczby, zamiast kryzysu pojawi się przekonanie, że że Auster to megaloman, który najbardziej lubi analizosię bogacimy, chociaż świat pozostanie bez zmian. Auster wać sam siebie (patrz „Dziennik zimowy”), ale żeby aż tak? przyznaje wprawdzie, że akurat na ekonomii się nie zna Byłam świadoma, że Nobel powoduje wzrost hormonu (jak to?! wielki Paul Auster się na czymś nie zna?), ale nie samozadowolenia nawet u bardzo mądrych ludzi jak Cochcąc być gorszy od kolegi proponuje w ramach rozłaetzee, ale żeby do tego stopnia? Pretensjonalność, zadowania kryzysu dodruk fury pieniędzy i rozdawanie ich dzieranie nosa i fałsz – te określenia nasuwają mi się potrzebującym. Jeżeli w wyniku spisku złych ludzi Nobel w pierwszej chwili na myśl o korespondencji dwóch słynz ekonomii nie przypadnie jednak żadnemu z naszych panych pisarzy. Jest też oczywiście inteligencja, błyskotlinów, to już Nobel pokojowy powinien bezdyskusyjnie trawość i dobry język – ale niestety na drugim planie. Fałsz fić w ręce Austera za rozwiązanie konfliktu na Bliskim czuje się od pierwszego listu, w którym Paul Auster pisze Wschodzie. Najważniejszą według niego rzeczą, jaką uczy o męskiej przyjaźni. Pisze na wszelki wypadek, gdybyśmy nas sport, jest umiejętność przegrywania (i tu akurat ma nie uwierzyli, że panowie się szczerze przyjaźnią i korerację), więc radzi Palestyńczykom i Izraelczykom, aby raz spondują ze sobą wyłącznie z potrzeby ducha, a nie z pow miesiącu rozgrywali mecz piłki nożnej. Dzięki temu obie trzeby wyprodukowania bestsellera. Ależ wierzymy, wienacje zrozumieją, że przegrana nie jest tragedią i końcem, rzymy, Panie Auster. Wszak każdy z nas swój pierwszy list bo za miesiąc spotkamy się przecież znowu i wtedy być do bliskiej osoby zaczyna od zdefiniowania tego, co nas może zwycięży ten drugi. Drodzy koledzy dziennikarze, łączy, a następnie wymienia tematy, które warto poruszyć śpieszmy się do wywiadów z obu pisaw przyszłości. To takie naturalne. rzami, bo jak dostaną Nobla i ekonoW listach czytamy o sporcie, konflikcie micznego, i pokojowego (a to prawie izraelsko-palestyńskim, jurorowaniu na pewne), to już łatwiej się będzie dostać festiwalach filmowych i kłopotach z kryna Marsa niż do nich. Chociaż z drugiej tykami literackimi (Auster jest z siebie strony można przecież napisać sobie taki dumny, że jednego z nich nie pobił). Fawywiad samemu, wzorem pewnego miscynacja sportem i ciekawe próby jej wystyfikatora, który publikował (w ramach jaśnienia przez chwilę brzmią bezpretenperformensu) sfabrykowane wywiady ze sjonalnie, ale panowie w porę przypomisławnymi pisarzami. Pomysłowy ten pan nają sobie, że są wielkimi pisarzami i udepojawia się w listach Coetzeego i Austerzają w nutę bezbrzeżnego zdziwienia ra, ponieważ obaj stali się jego ofiarami. pod hasłem: co się ze mną takiego dzieje, Tylko jakim cudem odkrył to oszustwo że tracę mój cenny, bestsellerowo-noAuster, skoro w jednym z listów wyznablowski czas oglądając w telewizji basePaul Auster, John Maxwell Coetzee je bez krztyny zażenowania, że nie paball, krykieta czy tenisa, kiedy obok leżą Tu i teraz. Listy 2008-2011 mięta, co mówi w wywiadach? ■ nieprzeczytane książki?! Nie twierdzę, że Przeł. Katarzyna Janusik Znak, Kraków 2014 pisarze powinni mieć zakaz wypowiadas. 240, ISBN 978-83-240-2997-6 Autorka jest dziennikarką Pierwszego Programu nia się na tematy inne niż literackie, ale Polskiego Radia

P

Nr 5 [264] maj 2014

P ó Ł K A

Taśmowa produkcja Nobli czyli Auster i Coetzee listy piszą

Ż E N A D y

23


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 24

K R o N I K A

Fot. Tim Sowula

K R y M I N A L N A

24

Grzegorz Sowula

Zniekształcona trucizną

fizys Grzegorz Sowula

dążyłem się już przyzwyczaić do redaktora Roberta Pruskiego, przyznaję. Wszystkim byłym dziennikarzom musi być bliski – robiony w wała przez naczelnych i właścicieli, tyrający na wierszówce (można powiedzieć „szczęściarz”, dziś pismaki dostają śmieciowe umowy), z rozpieprzoną rodziną, przez co pije na umór (albo odwrotnie, ale to dylemat typu „co było pierwsze, jajko czy kura”). obserwuję go zatem z sympatią, choć nie do końca podzielaną. Nie dlatego, że Pruski zawodowo jedzie po bandzie, to akurat jest w porządku. Szef mu bruździ, więc się na niego wypina. Wydawca reneguje na kontrakcie, zatem też trzeba mu pokazać. Antybohater jego książki wypycha go drzwiami, to wchodzi oknem – czy naprawdę trudno to zrozumieć? Nie, to są sprawy nie do zaakceptowania. Szacując jego zachowanie czysto profesjonalnie, można mu wytknąć wiele, od zbyt częstego zalewania pały po niedopatrzenia typu wyjazd bez naładowanej komórki (i bez ładowarki). Patrząc zaś z perspektywy indywidualnej oceny, też można mu wytknąć niemało, zarówno bałamuce-

Z

Nr 5 [264] maj 2014

nie matki jego synów, jak i zwodzenie zainteresowanych nim kobiet, w tym oddanej mu Majki, współpracownicy i kandydatki-ochotniczki na kochankę. Zgrzyta mi to lekko, bo autor jakby nie wiedział, gdzie redaktora Pruskiego osadzić. Ale może się mylę, może to ja nie wiem, jak się te sprawy dziś rozgrywa. Piotr Głuchowski swą najnowszą powieść oparł na jakże kuszących – i często prawdziwych – związkach przedstawicieli kleru i służb wiadomych. Watykan, kościelna hierarchia były zawsze łakomymi kąskami jako niezależne i niepodporządkowujące się instancje. Co nie oznacza, że niemożliwe do spenetrowania. Z książki wysnuć można wniosek, że było wprost przeciwnie, Kościół w Polsce dawał się łatwo urobić i wielu jego reprezentantów wszystkich szczebli podpisywało cyrografy, motywując to na wszelkie możliwe sposoby. Zwykle najbardziej naiwnie: zgoda na współpracę ze służbami miała chronić przed nadmierną ich ingerencją, pozwalać na uniki, ba – nawet panować nad sytuacją. Było to oczywiście wierutną bzdurą, ale, jak słusznie mówi przysłowie, mądry Polak po szko-


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 25

John Lutz

Piotr Głuchowski

Trzeci zamach Agora, Warszawa 2014 s. 477, ISBN 978-83-268-1324-5

dzie. Bo służbom nader rzadko zdarzała się wpadka, a za każdą potrafiły się mścić, czego dowodem zniekształcona trucizną fizys jednego z antybohaterów powieści. To nawiązanie do tajemniczej choroby, która kilka lat temu zniszczyła twarz ukraińskiego lidera. W książce znajdujemy co i rusz podobne odwołania: medialne mocarstwo pewnego zakonnika, monumentalny posąg najnowszego świętego, bezmyślni wydawcy, zorientowani tylko na wyniki sprzedaży (ci to już są regularnymi antybohaterami każdej niemal współczesnej fabuły). Jednak Głuchowski nie szarżuje, tonuje ataki, skupiony na wielowątkowej i szybko gmatwającej się akcji. Bo redaktor Pruski, który popada w coraz głębsze uzależnienie alkoholowe, zyskuje nieoczekiwaną szansę wyjścia z nękających go kłopotów: drobny skandal, ustawione zdjęcie sprawia, że jego książka odrzucona wcześniej przez wydawcę teraz się ukaże. Pruski musi tylko ją uaktualnić, dodać nowe fakty. Proste zadanie, które niespodziewanie zaczyna go przerastać – analizując te nowe wątki znajduje dowody trzeciego zamachu na papieża, planowanego przez Rosjan z udziałem polskiego księdza. I z prostej historyjki pudelkowatego formatu robi się Historia pełną gębą. Bardzo wartka akcja pozwala zapomnieć o dłużyznach i przerysowaniach, także o przegadaniu. Ciekawy, a i instruktażowy, jest opis buntu Pruskiego jako autora książki przeciw zakazowi jej publikacji pod pretekstem naruszenia dóbr osobistych bohaterów. Przypomina się sprawa filmu o Amwayu, tyle że tu Pruski nie czekał na wyrok sądu, a wprowadził książkę do obiegu z pomocą internetu, powołując się na interes społeczny. Złamał prawo i dobrze na tym wyszedł. Tak, Pruski daje się lubić. Jestem ciekaw, jak będzie zachowywać się po powrocie do rodziny, daleko mu bowiem do wzoru męża i ojca.

K R o N I K A

K R y M I N A L N A

25

Mrok tłum. Bartosz Kurowski Prószyński Media, Warszawa 2014 s. 497, ISBN 978-83-7839-730-4

odzina w powieści kryminalnej i thrillerze to chyba materiał na dysertację. Generalnie rzecz biorąc – kiepsko z nimi. Praca wymagająca, godziny nietypowe, pokusy przeróżne i trudne do odrzucenia. Tyle się ma na głowie i jeszcze myśleć o wywiadówce? Frank Quinn, bohater „Mroku” Johna Lutza, nie odstaje od reguły: żona odeszła, zabrała dziecko, został sam, zaczął pić do lustra i to na umór, w dodatku wywalili go z pracy po fałszywym oskarżeniu. Koledzy wyciągają go z niebytu, gdy w Nowym Jorku zaczyna grasować tajemniczy zabójca par małżeńskich, szczególnie brutalnie znęcający się na kobietach. Quinn poprowadzić ma prywatne śledztwo, wspierany przez zastępcę szefa NyPD, któremu do zajęcia stołka szefa potrzebny jest spektakularny sukces – a Quinn, nadal doskonały detektyw, ma go dostarczyć. Co też się staje, jak łatwo się domyślić. Mam jednak zastrzeżenia do tej powieści. Czyta się bardzo dobrze, również dzięki świetnemu przekładowi, postaci są realistyczne, zachowują się naturalnie, akcja jest wartka, przeskoki od bieżących wydarzeń do wcześniejszego o lata tła ciekawie poprowadzone – idealna lektura na czterogodzinny lot. Problem w niedoróbkach. Morderca odwiedza przyszłe ofiary zostawiając im prezenty, ale nie budzi to ich obaw – żadna z par nie instaluje alarmu (swoją drogą bardziej dziwi jego brak, choć w bogatych apartamentowcach alarm jest elementem standardowego wyposażenia), nie zmienia zamków, nie zgłasza podejrzeń policji. No cóż, ich wybór. Tożsamość mordercy jest kpiną z czytelnika – jest tak nieprawdopodobna, że równie dobrze mógł nim być każdy. Czytelnik prowadzony jest zwykle przez autora do konkluzji, odczytuje podrzucane mu tropy, tu jednak nic nie wskazywało na takie właśnie rozwiązanie. W dodatku całkowicie niepotrzebne. Nie wiem, czy sięgnę po kolejny tom Lutza. ■

R

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 26

26

Krzyk Icemarku

Stuart Hill

N o W A

K S I Ą Ż K A

Rozdział 1

Nr 5 [264] maj 2014

Thirrin Freya Silnoręka Lindenshield nosiła swoje imiona z godnością. Była wysoka jak na swoje trzynaście lat i jeździła konno równie dobrze jak najlepsi z żołnierzy jej ojca. Była również następczynią tronu Icemarku. Jej nauczyciel dodałby, że kiedy chciała, potrafiła być uważną uczennicą, a gdy jej zależało, była także bystra, temperament zaś odziedziczyła po ojcu. Niewielu porównywało ją do matki, która zmarła przy urodzeniu Thirrin. Ale ci, którzy pamiętali tę dumną młodą kobietę z dzikiej nacji Hipolitan, mówili, że Thirrin jest jej żywą kopią. Żołnierz jadący jako jej eskorta nie przejmował się tym wszystkim. od świtu polowali w lasach, on był zmęczony i zmarznięty, tymczasem Thirrin nie zdradzała ochoty na powrót do domu. Upierała się, że podążają śladami wilkołaka, a żołnierz obawiał się, że miała rację. Poluzował na wszelki wypadek włócznie w ich uchwytach, no i od godziny jechał z tarczą na ramieniu. Wilkołaki zostały wygnane z Icemarku po Wojnach Duchów, w których ojciec Thirrin, król Redrought, pokonał armie Króla i Królowej Wampirów w bitwie pod Wilczymi Skałami. Wilkołak, którego tropiła obecnie, był zapewne samotnikiem szukającym łatwych ofiar na pastwiskach, ale ostrożność jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Thirrin pomyślała, że jeśli dopisze jej szczęście, zdoła go schwytać i zawieźć do miasta jako łup. I może zanim go stracą, uda się wyciągnąć z niego użyteczne informacje o Krainie Duchów. – Posłuchaj! – szepnęła nagląco Thirrin, budząc się z przyjemnego zamyślenia o tym, jak to zdobędzie szacunek i wdzięczność ojca. – Tuż przed nami… Słyszę warczenie! Żołnierz uwierzył jej na słowo i chwycił mocniej włócznię. – Jedź za mną – powiedział, w chwili niebezpieczeństwa zapominając o etykiecie. Zanim jednak zdążyli się poruszyć, poszycie leśne wzdłuż ścieżki eksplodowało i wyskoczyła z niego ogromna bestia. Miała kształt zbliżony do ludzkiego, ale była bardzo włochata, a twarz była mieszanką ludzko-wilczą Przez moment potwór wpatrywał się w nich pełnymi nienawiści oczami, po czym zaatakował. Z łatwością uskoczył przed niezgrabnym ciosem żołnierza i rzucił się prosto na Thirrin, której przywykły do walki koń skoczył do przodu, odpowiadając na atak i uderzając w bestię podkutymi kopytami. Zaskoczony wilkołak otrzymał silny cios, ale cofnął się tylko na chwilę, po czym z wściekłością zaszarżował ponownie. Tym razem Thirrin wyciągnęła swój prosty miecz i jednym płynnym ruchem zawróciła konia, nachyliła się w siodle i cięła głęboko w ramię wilkołaka. Żołnierz pozbierał się tymczasem i zaatakował, przewracając wilkoluda. Zanim bestia zdołała się podnieść, oba konie natarły na nią jednocześnie, parskając dziko i kopiąc. Stwór podniósł się na nogi i wycofał w gęste poszycie, niedostępne dla koni. Przez chwilę lizał rany długim czerwonym językiem, po czym wynurzył się spośród kolczastych krzewów i bez ostrzeżenia natarł na konia Thirrin, zrzucając ją z siodła. Rumak uciekł, rżąc głośno z przerażenia, a ona leżała na ścieżce ogłuszona i paskudnie potłuczona. Przez moment miała wrażenie, że ogląda niemy i maleńki obraz świata sponad rozgrywających się wydarzeń Jak przez mgłę docierała do niej świadomość jakiegoś zagrożenia, ale nie potrafiła sobie przypomnieć, czym ono właściwie było. Patrzyła, jak żołnierz atakuje ogromnego wilkoluda, ale


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 27

Nr 5 [264] maj 2014

N o W A

stwór ukłonił się, kładąc jedną rękę potwór łamie jego włócznię, a koń na swojej piersi, a drugą wykonując staje dęba i galopuje przed siebie skomplikowany gest, godny najz jeźdźcem usiłującym rozpaczliwie modniejszego z dworzan. utrzymać się w siodle. A teraz wilkoMimo grozy sytuacji Thirrin omal łak odwraca się i powoli podchodzi się nie roześmiała. Wilkołak ponowdo niej. nie odrzucił głowę do tyłu, a z jego Rzeczywistość powróciła. Świat gardła wydobył się szorstki dźwięk ponownie wypełnił jej głowę po przypominający kaszel i warczenie. brzegi i Thirrin z przerażeniem przyJakby stwór się śmiał Następnie pomniała sobie, gdzie jest. Wilkołak Stuart Hill wbiegł między drzewa, pozostawiaprzybliżał się umyślnie powolnym Krzyk Icemarku jąc za sobą jedynie rozkołysane gakrokiem, jakby smakował chwilę tuż Wydawnictwo Galeria Książki łęzie. przed zabiciem ofiary. Jak kot zbliża Format: 125 mm x 195 mm s. 480, ISBN 978-83-64297-26-7 Thirrin wstała na nogi i podniosła się do bezbronnej myszy znajdująmiecz. Drżała z przerażenia, ale czuła cej się w zasięgu jego łap. również zainteresowanie. Dlaczego wilkołak jej nie Miecz leżał tuż obok, więc Thirrin skoczyła na nogi, zabił? Czy takie potwory potrafią myśleć i podejmochwytając broń Potwór zatrzymał się i warcząc, odwać decyzje? A jeśli tak, to czy ten tutaj naprawdę słonił rząd ogromnych zębów, zupełnie jakby się postanowił oszczędzić jej życie? uśmiechał. Thirrin nie wahała się: zaatakowała, wyByła szczerze zdumiona. Wszystko, czego ją uczodając z siebie okrzyk wojenny klanu Lindenshield. no, wszystko, w co wierzyła, co wiedziała o wilczym Zanim wilkołak zdołał zareagować, ostrze wbiło ludzie, rozsypało się w proch. Zawsze uważała, że są się głęboko w jego ramię i potwór cofnął się, zaskoto bezmyślni zabójcy, równie pozbawieni rozumu czony atakiem. W tej samej chwili buty Thirrin poślijak inne prymitywne i złe potwory spoza północnych zgnęły się na mokrych liściach i dziewczyna upadła granic Icemarku, a jednak ten wilkolud okazał… co? na ziemię. Chyba współczucie… Stwór natychmiast skoczył, wyrwał jej miecz z ręki Ciąg jej myśli przerwały trzaski i łoskot, ujęła więc i usiadł na piersi, blokując jej oddech swym ogrommocniej miecz, gotowa odeprzeć następny atak. Ale nym ciężarem. Thirrin nie straciła jednak jeszcze bito był tylko jej towarzysz. odzyskał kontrolę nad swotewnego zapału, więc kiedy wilkołak zbliżył kły do jej im koniem i przygalopował, gotów zginąć w jej gardła, uderzyła go mocno pięścią w nos. Potwór poobronie. Lepsze to niż śmierć jako kara za niedopełtrząsnął głową i kichnął, całkowicie oszołomiony. nienie obowiązków. – Załatw mnie szybko, wilkoludzie, i pamiętaj, że Thirrin musiała wytrzymać prawie dziesięć minut rany mają być z przodu. Nie chcę, żeby ktoś pomyoglądania jej obrażeń, a także długie i szczegółowe ślał, że uciekałam – wrzasnęła, usiłując nie zdradzić wyjaśnienia, dlaczego nie miał szans uspokoić konia, głosem przerażenia. kiedy ten spanikował. W końcu jednak żołnierz poPotwór ponownie przybliżył głowę do jej twarzy, zwolił jej wsiąść na swojego konia i powoli ruszyli do ale tym razem w jego oczach dostrzegła prawie ludzdomu. Thirrin w milczeniu analizowała to, co się wyki wyraz zdumienia. Pozostawał w tej pozie przez darzyło. Czy rzeczywiście mogła po prostu odrzucić niemal minutę, jakby dokładnie oglądał Thirrin. Po wszystko, co kiedykolwiek przyjmowała za pewnik czym nagle odrzucił łeb do tyłu i zawył; jego głos w kwestii wilkołaków? Jej bystry umysł nie przestaosiągnął przeraźliwie wysokie tony, zanim umilkł Nawał obracać w myślach niezwykłej możliwości, że stępnie spojrzał na nią znowu, a jego oczy były tak wilczy lud jednak kierował się rozumem, a może naludzkie, że Thirrin miała wrażenie, iż można by do wet czuł. niego zagadać. Po czym potwór odskoczył, a ona z trudem chwytała powietrze, odzyskując oddech. Po kilku minutach, które Thirrin spędziła w siodle Powoli zdołała usiąść i patrzyła, jak wilkołak podza żołnierzem, jej własny koń wynurzył się kłusem nosi jej miecz i wskazuje jego ostrzem na gęste leśne spomiędzy drzew i zarżał z radości na widok ludzi. listowie. A potem zrobił coś, co ją zdumiało: wielki

K S I Ą Ż K A

27


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 28

N o W A

K S I Ą Ż K A

28 – Na wiele mi się przydałeś – powiedziała ponuro Thirrin. – Powinnam była pozwolić wilkoludowi cię zjeść. Ruszyli najkrótszą drogą do domu i w końcu gęstwina drzew ustąpiła niewielkim polankom i obozowiskom drwali, kiedy zbliżyli się do granicy lasu. Przed nimi rozciągała się równina. Zatrzymali się, spoglądając na szeroką panoramę ziem otaczających Frostmarris, stolicę Icemarku. Równina była układanką żywopłotów oraz zielonych i urodzajnych podczas krótkiego lata w tym kraju sadów i ogrodów, za którymi spośród otaczających je pól uprawnych wznosiło się miasto – niczym ogromny kamienny statek w morzu złotej pszenicy. Masywne bramy miejskie otwierały się na cztery strony świata, a nad południową wisiał ogromny spiżowy Dzwon Przesilenia, lśniąc w jaskrawych promieniach słońca, jakby zapraszał Thirrin i jej towarzysza do domu. W samym środku miasta widziała ojcowską fortecę wznoszącą się na wzgórzu ponad ulicami. Królewski sztandar z walczącym białym niedźwiedziem na niebieskim tle był doskonale widoczny, wygładzony przez chłodną bryzę i powiewający w powietrzu, jakby prowadził szarżę kawalerii króla Redroughta. Thirrin spięła konia. otrząsnęła się już z szoku po walce i nie mogła się doczekać, kiedy opowie ojcu o wilkołaku. Przegalopowali przez równinę, wzbijając chmury pyłu na suchej drodze, i wkrótce wjechali w bramę miasta, po czym zaczęli się wspinać główną ulicą. Był dzień targowy, więc wieśniacy z otaczających miasto wiosek i gospodarstw tłoczyli się w kramach wzdłuż ulic, sprzedając wszystko: od jarzyn i serów po jajka i świeże mięso. Było gorąco; roje much unosiły się nad krwią i podrobami, aż koń Thirrin zaczął kręcić się i parskać, kiedy powoli przeciskali się przez tłum. – Miejsce dla księżniczki! – zawołał jej towarzysz, napierając na ludzi i rozpychając ich. Niektórzy z wieśniaków, rzadko przybywający do miasta i nieprzywykli do widoku osób z królewskiego rodu, gapili się na przejeżdżającą Thirrin. Niektórzy nawet cisnęli się do przodu, aby dotknąć rąbka jej tuniki albo butów do konnej jazdy, jakby to były jakieś święte przedmioty. Zawstydzało ją to bardzo, więc natychmiast poluzowała tarczę i trzymała ją na ramieniu, chowając się za maską swojej pozycji. – Księżniczka! To księżniczka! – szept unosił się wśród tłumu wieśniaków. Thirrin żałowała, że nie ma

Nr 5 [264] maj 2014

na głowie hełmu zamiast prostej misiurki, którą zwykle zakładała na polowania. Hełm miał przynajmniej osłonę nosa zakrywającą część twarzy. Teraz mogła jedynie mieć nadzieję, że tłum brał jej rumieńce za zwykłą karnację wojownika. W końcu dotarła do zewnętrznej bramy górnego miasta, a gwardziści na warcie zatrzymali ją zgodnie z regulaminem. – Kto pragnie wjechać w obręb królewskiej domeny? – zapytali formalnie. Thirrin wpatrywała się w nich z niemą dumą, czekając, aż jej towarzysz odpowie za nią. – Królewska córka i dziedziczka, Księżniczka Thirrin Freya Silnoręka Lindenshield. Gwardziści wyprężyli się na baczność i Thirrin wjechała do zamku. Gdy tylko przemierzyła wielki dziedziniec, zsiadła z konia, puszczając wodze wolno – wiedziała, że stajenny zajmie się zwierzęciem. Następnie pomaszerowała ku Wielkiej Sali fortecy swojego ojca. Kiedy już znalazła się w sklepionym przejściu, zatrzymała się na moment, żeby pozwolić oczom przyzwyczaić się do przyćmionego światła. Powoli z mroku wynurzały się potrzaskane tarcze dawno nieżyjących huskarlów – zawodowych wojowników – i sztandary z dawnych wojen, a ona ruszyła dalej. Kamienna posadzka zdawała się rozciągać w ukrytą w mroku nieskończoność, ale gdzieniegdzie niewielkie wysepki światła rozlewały się na zwietrzałych kamieniach: słońce wpadało tu przez otwory dymne w dachu. Na końcu sali dostrzegała już podwyższenie, na którym stał tron z czarnego dębu. Jego podłokietniki wyrzeźbiono w kształt przednich łap niedźwiedzia, a nogi w smocze łapy. Nad tronem wisiał bitewny sztandar Icemarku: stojący niedźwiedź polarny z wargami wykrzywionymi w złowrogim warczeniu i z wyciągniętymi przed siebie pazurami. Ten sztandar towarzyszył ojcu Thirrin, kiedy wreszcie pokonał armię Króla i Królowej Wampirów w bitwie pod Wilczymi Skałami. Tron był pusty, więc kiedy Thirrin dotarła do podwyższenia, szybko przeszła na jego tył i schyliła głowę, żeby wejść w niskie drzwiczki. Za nimi znajdował się niewielki przytulny pokoik, w którym Król Redrought Silnoręki Lindenshield, Niedźwiedź Północy, potężny wojownik i mądry władca, moczył nogi w wielkiej miednicy z wodą. Siedział rozparty na fotelu pełnym miękkich poduszek. Miał zamknięte oczy. Thirrin wiedziała jednak, że nie śpi, ponieważ nie chrapał,


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 29

– Nic nie zbroiłam, ojcze. – W takim razie co się stało? – Dziś rano walczyłam w lesie z wilkołakiem. – Wilkołakiem, hę? Ale nie jesteś ranna, prawda? – zapytał, chwytając ją za ręce i poddając je dokładnym oględzinom. Pokręciła głową, a po paru minutach starannego sprawdzania król pokiwał głową i ciągnął: – Cóż, nie możemy pozwolić wilczemu ludowi zadomowić się tutaj, prawda? Gdzie dokładnie go widziałaś? No i zabiłaś go? – Zaraz za Przylądkiem, w pobliżu Czarnego Szczytu. I nie, nie zabiłam go. Jest ranny w lewe ramię, no i nieźle skopany przez konie. – To nic dla wilkołaka. Muszę wysłać tam patrol. – Tak! – zgodziła się Thirrin, podnosząc wzrok. oczy jej się świeciły. – Ale najpierw muszę cię o coś zapytać, tato. – Urwała, usiłując zebrać myśli. – Czy… czy wilkołaki mogą czuć i myśleć? To znaczy tak jak ludzie. I czy one mogą… rozumieć, że my mamy… och, no nie wiem, myśli i uczucia, i życie, którego nie chcemy stracić? Redrought milczał w zamyśleniu. Większość życia spędził na walkach z wilczym ludem i innymi stworzeniami spoza północnej granicy. Nigdy nie miał ani czasu, ani chęci, żeby się zastanawiać, czy te istoty myślą o czymkolwiek. Był jednak dobrym królem, a także człowiekiem dość bystrym, żeby się zorientować, że za pytaniami jego córki musi kryć się coś ważnego. – Dlaczego pytasz? Co się stało? Thirrin wzięła głęboki oddech. – Ten wilkołak mógł mnie dziś zabić, ale nie zrobił tego. Rozbroił mnie i mógł mi rozszarpać gardło. Ale kiedy uderzyłam go pięścią w nos i powiedziałam mu, żeby nie zwlekał, on powstrzymał się i pozwolił mi odejść. A ja nie rozumiem dlaczego. Skoro wilczy ludzie nie potrafią myśleć ani czuć, dlaczego darował mi życie? Redrought nie miał pojęcia, ale w tej chwili nic go to nie obchodziło. Czuł po prostu ogarniającą go ogromną ulgę. Nagle chwycił córkę w niedźwiedzi uścisk, który sprawił, że straciła oddech prawie tak jak wtedy, kiedy przygniótł ją do ziemi wilkolud. – Nie będziesz więcej tak ryzykować! Słyszałaś!? – ryknął, ponieważ świadomość, że jego córka mogła tak łatwo zginąć, dołożyła się do jego gniewu. – Ależ tato, ja nie ryzykowałam. Wilkołaki nie zapuszczają się zazwyczaj w nasze lasy. Skąd miałam wiedzieć, że on tam będzie?

Nr 5 [264] maj 2014

N o W A

a niewielki zasuszony człowieczek właśnie przestawiał swoją figurę na szachownicy. – Znowu oszukujesz, Grimswald! – warknął król. – och, doprawdy? Na pewno nieumyślnie. Musiałem się pomylić. Zaraz cofnę gońca, dobrze? – odparł stary człowieczek piskliwym głosem. Redrought otwarł zaczerwienione oko i spojrzał z wściekłością na Grimswalda. – Tak, już cofam gońca – oznajmił tamten. W tej samej chwili król dostrzegł córkę. – Ach, Thirrin! Wejdź, wejdź! Możesz dolać wody do miednicy? Moje nagniotki mają się dziś wyjątkowo źle. – Ruchem głowy wskazał stojący na piecu sagan, w którym bulgotała woda. Thirrin posłusznie przeszła przez pokój, podniosła naczynie i dolała gorącej wody do miednicy. – Najpierw zimnej! – ryknął Redrought, szybko wyciągając stopy z wody i rozchlapując jej większość po podłodze. – Przepraszam – odparła uprzejmie Thirrin, po czym zmieszała zimną i gorącą wodę w wielkim dzbanie, zanim wlała ją do miednicy. – No, dużo lepiej! – zadudnił Redrought. Król sprawiał wrażenie, jakby zawsze ryczał, dudnił lub krzyczał, niezależnie od humoru. Nikt się tym jednak zbytnio nie przejmował – przynajmniej nie musiał się powtarzać Rozłożył się ponownie na poduchach, a Thirrin zauważyła, że wielka ruda broda, która rozlewała się po jego piersi niczym ogień w górskim lesie, zaczęła się kołysać i skręcać. Księżniczka z fascynacją patrzyła, jak pojawia się tam malutki pręgowany łebek. I mruga do niej. – och, Primplepuss, tu jesteś! – zawołał król, chwytając kotkę w wielkie sękate dłonie. – Wydawało mi się, że cię wcześniej widziałem. Muszę pamiętać o czesaniu brody, zanim położę się spać. Nie chcielibyśmy, żebym cię zgniótł, prawda? Primplepuss miauknęła cicho w odpowiedzi, a Redrought spoglądał na nią z czułością, kiedy zabrała się za lizanie łapki. – ojcze, mam ważne wieści – odezwała się Thirrin, uznając, że może uda się jej odciągnąć jego uwagę od kotki. – To doprawdy musi być ważne, Grimswald – oznajmił Redrought w kierunku starca. – ona nazywa mnie „ojcem” tylko wtedy, kiedy coś zbroiła albo grozi nam jakaś katastrofa.

K S I Ą Ż K A

29


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 30

N o W A

K S I Ą Ż K A

30 Redrought wiedział, że to prawda, ale nie poprawiało to jego humoru. Wypuścił Thirrin z uścisku i ponownie ciężko usiadł. – Wyślę natychmiast pełny patrol. – A ja go poprowadzę. – o nie, moja panno. Moja córka i dziedziczka zostanie bezpiecznie w zamku. Niech inni gorliwcy się zasługują – odparł twardo Redrought. – Przecież będę musiała zaprowadzić ich we właściwe miejsce. Nikt poza mną nie wie, gdzie to było. – oprócz twojego towarzysza – podpowiedział król triumfalnym tonem. – oprócz mojego towarzysza – musiała niechętnie przyznać Thirrin. – Doskonale! Grimswald, wezwij kapitana gwardii. Musisz podać mu szczegóły, Thirrin, a potem biegiem na lekcję Dziś geografia, jeśli się nie mylę. Grimswald gwizdnął ku drzwiom na gwardzistę, który wmaszerował z brzękiem zbroi. – Kapitanie Edwaldzie. Księżniczka doniosła o obecności wilkołaka w pobliżu miasta. Wypytaj ją i wyślij patrol! – ryknął król, głaszcząc delikatnie Primplepuss. Kotka zmrużyła oczy na ryk Redroughta, a kiedy Thirrin odeszła wraz z kapitanem, otarła pręgowany pyszczek o ogromny palec króla, łaskoczący ją w policzek. Thirrin była wściekła. To ona powinna poprowadzić patrol w celu odnalezienia wilkołaka, a nie ten dzieciak! I nie chodziło tylko o to. Patrol zapewne zabije wilkołaka, gdy tylko go znajdzie, a ona nie czuła się z tym dobrze. Nie potrafiła zapomnieć, że potwór mógł bez trudu ją zabić, gdyby tylko chciał, nie potrafiła też zapomnieć, jak on komicznie ukłonił się jej i jak się roześmiał, zanim odbiegł Maszerowała teraz gniewnie przez mroczny korytarz ku komnacie swojego nauczyciela, ukazując się w nagłych rozbłyskach słońca pod oknami niczym żądna pomsty bogini wojny. Kiedy znalazła się pod drzwiami komnaty, uderzyła w nie raz uzbrojoną pięścią i wpadła do środka. Maggiore Totus popijał właśnie z kubka zimną wodę i rozchlapał większość płynu na swoją czarną szatę, otwarcie okazując zaskoczenie. Ale jedno spojrzenie w błyszczące gniewem oczy Thirrin sprawiło, że zrezygnował z wszelkich uwag na temat dobrych manier, które przydają się nawet księżniczkom. Uśmiechnął się zatem przyjaźnie i skinął na nią, nakazując jej usiąść koło okna.

Nr 5 [264] maj 2014

– Czy Wasza Wysokość nie czułaby się lepiej w sukni zamiast kolczugi? – zapytał, posługując się formalnym językiem niczym tarczą chroniącą go przed złym humorem Thirrin. – Nie! – odwarknęła. Ale ustępując nieco, odpięła pas z mieczem i powiesiła go na oparciu krzesła. Zadaniem Maggiorego Totusa były starania, aby była tak dobrze wykształcona, jak przystało następczyni tronu Icemarku. Ale ją interesowały wyłącznie lekcje z nauczycielami jazdy konnej i walki. Wszystkie inne sprawiały, że czas ciągnął się dla niej leniwie, a ona doskonaliła sztukę wpatrywania się w książki, podczas gdy jej myśli biegały po równinach lub też żeglowały po szarych morzach Icemarku. Teraz, kiedy Maggiore Totus przeglądał swoje notatki, pozwoliła myślom odpłynąć ponownie, wyobrażając sobie, że podróżuje na jednej z ogromnych sów śnieżnych, które żyły na zimowym lodzie. Z punktu obserwacyjnego na szerokim białym grzbiecie sowy widziała góry zwane Wilczymi Skałami wznoszące się stromo z północnej równiny, strzelające poszarpanymi turniami niczym zębami ku zimnemu niebieskiemu niebu, podczas gdy na południu szczyty znane jako Tańczące Panny wznosiły się łagodnymi stokami nad horyzontem, a następnie zstępowały powoli jako niskie zielone wzgórza ku ziemiom imperium Polipontu. Maggiore twierdził, że ta dziwaczna nazwa oznacza „o wielu mostach” i odnosi się do wielkiej liczby rzek, które przepływają przez te bogate zielone ziemie. Z wysokości wyobrażonej śnieżnej sowy widziała te rozliczne rzeki płynące przez imperialne ziemie niczym cienkie srebrne nitki naszyte na wspaniałą zieloną tkaninę, haftowaną w regularne wzory pól uprawnych oraz ciemne plamy lasów, bagien i pastwisk. Następnie poleciała nad miastami tego bogatego południowego kraju, nad rozciągającymi się pod nią ulicami z szarego kamienia. Miasta rozrosły się tak, że wykroczyły poza mury i groziły zielonym terenom ciemnymi fabrykami wyrzucającymi na wiele stóp w powietrze dym, jednocześnie napełniając skarbiec państwowy złotem. Dzięki temu bogactwu Polipont zbudował ogromną armię, która w ciągu wielu lat podbiła wielkie imperium, rozciągające się poza granice wiedzy Thirrin i we wszystkie strony świata. Tą armią dowodził straszliwy generał Scypion Bellorum, który nigdy nie przegrał żadnej wojny i wygrał wszystkie osobiście dowodzone bitwy.


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 31

morzem wokół ufortyfikowanych wysp, jakimi były miasta. Tylko w zimie królestwo stawało się godne swojej nazwy i naprawdę było Icemarkiem: Lodową Marchią, białą i zamarzniętą od Wilczych Skał po Tańczące Panny przez siedem miesięcy w roku. Maggiore Totus obserwował Thirrin wpatrującą się w nieokreślony punkt w przestrzeni i westchnął Była najbardziej kłopotliwą uczennicą, z jaką kiedykolwiek miał do czynienia, ale też jedną z najzdolniejszych. Ta świadomość sprawiała, że nie rzucał posady królewskiego nauczyciela. Gdzieś w odległych zakamarkach własnego wybitnego umysłu pielęgnował nadzieję, że obudzi w tej wojowniczej księżniczce miłość do nauki i że pewnego dnia Icemark będzie rządzony nie tylko przez wojowniczkę, ale i uczoną. Takie nadzieje wydawały się jednak odległe, a tymczasem nauczyciel postawił przed sobą zadanie przyciągnięcia na powrót jej uwagi. – Myślę, że odłożymy na razie lekcję o głównych źródłach dochodów na Kontynencie Południowym i skupimy się zamiast tego na topografii ważnych pól bitew. Thirrin mruknęła coś pod nosem i przytaknęła. Humor poprawił się jej nieznacznie, a największym zaskoczeniem okazało się to, że lekcja naprawdę się jej spodobała. ■

Potężna, zdyscyplinowana i jak dotąd niepokonana armia Polipontu pod dowództwem okrutnego Scypiona belloruma wyrusza na podbój Królestwa Icemarku. Niestety, król ginie w bitwie, a los niewielkiego północnego królestwa spoczywa na barkach trzynastoletniej księżniczki-wojowniczki Thrillin, która musi znaleźć sposób, aby uchronić swoje ziemie i lud przed inwazją. Pomimo jej odwagi i wsparcia ze strony Oskana, Syna Wiedźmy, zadanie okazuje się znacznie trudniejsze, niż Thirrin kiedykolwiek sobie wyobrażała. Musi bowiem zebrać armię, która dorówna przeciwnikowi. Trwa mroźna zima Icemarku, a bohaterka ma czas do wiosny, żeby zjednoczyć potwory i inne przerażające kreatury mieszkające tuż za granicami jej ojczyzny w walce przeciwko wspólnemu wrogowi. StuARt HIll urodził się w Leicester, w Anglii, gdzie do dziś mieszka. Jego rodzina ma korzenie an-

gielskie, irlandzkie, romskie i żydowskie. Jako uczeń uzyskiwał w najlepszym razie przeciętne stopnie, ale na szczęście miał nauczyciela, który zaraził go miłością do książek. Po ukończeniu nauki pracował jako nauczyciel i archeolog, obecnie dzieli czas między byciem księgarzem i pisarzem. „Krzyk Icemarku” jest jego pierwszą powieścią. Jako nastolatek Stuart utracił „prawdziwą Thirrin” – swoją rudowłosą siostrę Kathleen, która chorowała na białaczkę. Opowieść o dzielnej młodej królowej i wojowniczce, która stawia czoła niezwykłym niebezpieczeństwom, jest dedykowana właśnie jej. Wydawnictwo Galeria Książki | Format: 125 mm x 195 mm| s. 480 | ISbN 978-83-64297-26-7| Data premiery: 18 czerwca 2014 | Cena: 34,90 zł

Nr 5 [264] maj 2014

N o W A

Sowa Thirrin leciała teraz nad ulicami miast imperium. Widziała tam ludzi. Niektórzy byli bogato ubrani i poruszali się z pewnością siebie, która zapewniała im łatwe przejście wśród tłumów wypełniających ulice. Wielu wyglądało na żołnierzy, gotowych bić się i umierać w wojnach prowadzonych przez imperium. Większość jednak nosiła łachmany, a niemało z nich było niewolnikami przypisanymi do fabryk produkujących broń potrzebną armii w walkach prowadzonych w odległych krainach. Tak wyglądała rzeczywistość w imperium. Ludzi uważano tylko za narzędzia, którymi posługiwali się nieliczni rządzący tymi ogromnymi terenami. A jeśli Thirrin zastanawiała się kiedykolwiek, czy istniała naprawdę jakaś różnica w sytuacji wieśniaków w jej własnym kraju, mogła argumentować, że w Icemarku nikogo nie nazywano niewolnikiem i nie zmuszano do pracy w zatruwających powietrze i niszczących ziemię fabrykach. Fakt, że życie chłopa pańszczyźnianego na ziemiach jej ojca niewiele się różniło od losu niewolnika, nie zajmował jej. Ci ludzie przynajmniej mieszkali we własnych domach i jedli trochę z tego, co sami wyhodowali. Teraz wyobrażona sowa zawróciła na północ, aż znalazły się ponownie nad Icemarkiem, a pod nimi pojawiły się lasy i pastwiska rozlewające się zielonym

K S I Ą Ż K A

31


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 32

K S I Ą Ż K A

N U M E R U

32

Zemsta jest kobietą Kuba Frołow

Książka Helene Uri traktuje o aktualnym dla współczesnych kobiet temacie, ale nie jest to powieść feministyczna. Ukazuje kobiety żywe, prawdziwe i silne, niepozbawione jednak słabości, czy lęków, ale i takich samych mężczyzn. Autorka nie odcina się od trudnych emocji. Sięga do korzeni i historii rodzinnych. Swoich bohaterów kreśli w zdecydowany i plastyczny sposób, potrafi spojrzeć na nich z dystansem i poczuciem humoru. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że „Wiedźmy” to historia wyłącznie o zemście. To powieść o kobietach – o tym, do czego są zdolne, gdy działają razem. o poszukiwaniu bliskości i budowaniu relacji, wątpliwościach i zaufaniu. o tym, jak karmiące jest doświadczenie bycia w grupie. Frøydis zatrzymała się na światłach. Kobiety popatrzyły na siebie nawzajem. Milczały, ale każda dostrzegała coś w oczach drugiej. Myśli Jenny krążyły niczym luźne strzępy papieru na wietrze. Cztery. Ella, nauczycielka łaciny. Celeste, to ta piękna ciemnowłosa. Czy to te cztery, które... Oczywiście, że tak. Przecież dobitnie zdała sobie z tego sprawę podczas przerwy, a wiedziała, jak tylko przyszły. Zgadzało się co do joty. I te aksamitne peleryny. Musiała się uśmiechnąć. Johanna. Dobra, stara Johanna. Kawałki papieru wylądowały, ułożyły się w pełny arkusz..., portretuje swoje bohaterki Uri. W „Wiedźmach” pojawiają się czarne charaktery, mroczne tajemnice, stare przepowiednie, wątki kryminalne, a także odrobina czarów i spora doza pozytywnej kobiecej energii. Znajdziemy w nich wszystko, co w skandynawskiej literaturze najlepsze!

Słynąca ze znakomitych, mrocznych kryminałów Skandynawia pokazuje nowe oblicze. To błyskotliwe, wciągające bez reszty, dotykające współczesnych spraw powieści obyczajowe. „Wiedźmy” to pierwsza książka z serii „Literatura Północy”. Nagi mężczyzna leży w lesie. Cztery wrony siedzą na ławce. Stara kobieta szyje cztery czarne peleryny… A cztery kobiety, cztery bratnie dusze, spotykają się na wieczorowym kursie łaciny i od tego momentu ich życie nabiera zupełnie nowego znaczenia. Tak zaczyna się historia Jenny, Celesty, Frøydis i Elli, które prawdziwym zrządzeniem losu (a może za pomocą czarów) znalazły się pewnego dnia w jednej sali wykładowej. Szybko okazało się, że każda z nich doświadczyła w swoim życiu różnego rodzaju przemocy ze strony mężczyzn i że świat jest pełen takich, którzy traktują kobiety lekceważąco, niesprawiedliwie. Wszystkie mają od dawna przekonanie, że trzeba coś zrobić i robią „to”. Sięgają po najskuteczniejszą według nich broń – ośmieszenie. Wiedzą, że każdy mężczyzna ma słaby punkt. Dla jednego to będzie pozycja, samochód, a dla Helene Uri (1964) jest profesorem innego – włosy. Czasem do zemsty Helene Uri językoznawstwa, członkinią Norwewystarczy dobry plan, czasem odroWiedźmy gian Academy for Language and Litebina czarów… Ale są sytuacje, w któPrzeł. Anna Marciniakówna Wydawnictwo pi, Warszawa 2014 rature oraz Norwegian Language Corych trzeba kogoś porządnie nastras. 451, ISBN 978-83-7836-368-2 uncil, zasiada w jury Nordic Council’s szyć. Przykład? Proszę bardzo! Ptak Literature Prize, ale przede wszystkim jest pisarką – i to jedbezszelestnie ląduje na głowie reżysera. Siedzi tam teraz sponą z najlepiej ocenianych przez norweskich krytyków. kojnie i wyrywa włosy – jeden po drugim. Stormm dostrzega W jej dorobku znajdują się: podręczniki akademickie, to podczas czytania kroniki: coś w równych odstępach spaksiążki dla dzieci i młodzieży, nowele oraz powieści dla doda mu na gazetę: to włosy. (…) Jenna budzi się następnego rosłych. Przetłumaczone zostały na szesnaście języków ranka i natychmiast przypomina sobie sen. Uśmiecha się do i zajmują wysokie pozycje na listach bestsellerów – nawet siebie. Człowiek ma prawo śnić; myśli, ale pamięta, że sny przez rok. ■ rzadko się sprawdzają.

Nr 5 [264] maj 2014


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 33

• • • • • • • • • • • • reportaż • • • • • • • • • • • • Dariusz Rosiak

Wielka odmowa. Agent filozof antykomunista Czarne, Wołowiec 2014 s. 248, ISBN 978-83-7536-765-2

anusz Krupski, Edward Kotowski i ojciec Mieczysław Krąpiec. Bohaterowie reportażu Dariusza Rosiaka. Co ich łączy oprócz instytucji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego? Postawa wobec władz komunistycznych? osobiste wybory życiowe? A może jeszcze tragizm czasów, o których zapominamy z perspektywy 25 lat wolnej i niezależnej Polski? Po książkę Dariusza Rosiaka sięgnąłem z nadzieją na świetny reportaż. Nie zawiodłem się. Autor, nie unikając spraw trudnych, przedstawia je w sposób obiektywny i unika wydawania własnych sądów. Rzadkie to i tym bardziej cenne. Środowisko KUL-u w czasach komunistycznych to tak naprawdę niezbadany do końca temat. Różne postawy, drogi życiowe i motywacje, wreszcie różni ludzie z własnymi pragnieniami i ambicjami. Temat-rzeka, który łatwo jest zniekształcić poprzez dążenie do jego zaszufladkowania i jednostronne oceny. Dla zobrazowania rozmaitości postaw ludzi związanych z KUL-em Dariusz Rosiak wybrał trzy osoby związane z uczelnią. o. Mieczysław Krąpiec, Edward Kotowski i wreszcie Janusz Krupski, postacie tak różne, jak drogi życiowe, które wybrali. Pierwszy to intelektualista, naukowiec i długoletni rektor uczelni, który po latach okazał się tajnym współpracownikiem SB. Edward Kotowski, dobrze zapowiadający się naukowiec, złamany przez system, został agentem SB, który po latach stwierdzi, że działał na rzecz normalizacji stosunków państwo-Kościół. I wreszcie ten trzeci, niezłomny Janusz Krupski, bezkompromisowy opozycjonista, więzień polityczny, człowiek, który całe swoje życie poświęcił wolnej Polsce. Dobór nazwisk mógłby sugerować powstanie książki z ukrytą tezą, mającej charakter środka wychowawczego, kształtującej postawy ludzkie. oto przeciwstawiamy dobrego bohatera dwóm czarnym charakterom. Książka taka zyskałaby przychylne opinie wielu prawicowych recenzentów i na portalach prowadzonych przez „prawdziwych Polaków” oceniana byłaby z wielkim aplauzem. Rosiak szanuje jednak czytelników. Wybiera drogę trudniejszą, polegającą na dotarciu do prawdy poprzez wysłu-

J

chanie samych zainteresowanych oraz świadków wydarzeń, konfrontując jednocześnie ich relacje z dostępnymi materiałami. Ten styl gatunku narzucony ambitnym reportażystom przez Teresę Torańską staje się ostatnio bardzo „modny”. Można powiedzieć, że jest to antytotalitarny styl pracy dziennikarza, który przecież ma służyć czytelnikom, a nie być zaangażowany ideologicznie. Wejdźmy więc w świat opisany przez Rosiaka i wyróbmy sobie własną ocenę opisanych przez niego postaci. Zwłaszcza jeśli mamy mniej niż 40 lat. [ak]

• • • • • • • wspomnienia, biografie, listy • • • • • • • Marek Nowakowski

Dziennik podróży w przeszłość Iskry, Warszawa 2014 s. 158, ISBN 978-83-244-0366-0

o książka szczególna. Nie tylko dlatego, że ukazała się na kilka dni (!) przed śmiercią autora. Zmarły niedawno Marek Nowakowski rozprawia się z czasami, które ukształtowały jego osobowość. Prowadzi nas przez błędy młodości barwnie opisując środowisko, w którym dojrzewał. Jedną z kart życia Nowakowskiego naznaczyła fascynacja komunizmem wynikająca z autentycznego przekonania wobec idei, na którą dopiero doświadczenie życiowe kazało mu spojrzeć innymi oczami. Młodość autora „Strzałów w motelu George” przebiegła pod znakiem lawirowania pomiędzy kilkoma światami. Świat reżimu kłócił się ze światem domu rodzinnego, oba zaś nie tolerowały przestępczego półświatka, który również był dla niego kuszący. I to on wpoił mu zasadę, której trzymał się przez całe życie. Zasadę lojalności i odrzucenia jakichkolwiek pokus współpracy z władzą. Zasada niedonoszenia na kumpli uchroniła Nowakowskiego przed ideowym werbunkiem ze strony UB, zasada ta miała mu towarzyszyć dalej, w czasie studiów i pracy zawodowej. Wydawałoby się więc, że Nowakowski będzie piętnować tych, którzy tej zasady nie stosowali. Prawdopodobnie też niewielu by się dziwiło, gdyby moralnie potępił ludzi złamanych przez system. Nasza codzienność pełna jest wielu katonów, którzy roszczą sobie prawo do występowania w roli sędziów i katów jednocześnie. Niektórzy biorą sprawy w swoje ręce ujawniając mniej lub bardziej wiarygodne listy i wykazy osób złamanych. Nowa-

T

Nr 5 [264] maj 2014

R E C E N Z J E

33


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 34

R E C E N Z J E

34 kowski, zgodnie z Talleyrandowskim ja nie ganię, ja nie chwalę, ja opowiadam, przedstawia rzeczywistość epoki, widzianą jego oczyma. I to jest cenne. [ak]

z oczy i został gdzieś z tyłu. Teraz, pomyślałem, teraz jest odpowiedni moment, wspomina Farah bieg finałowy na 10 tys. metrów na zawodach w Korei.

• • • • • • • • • • • • • Poezja• • • • • • • • • • • • • Baba Taher

Mo Farah

Ciernie i tulipany

Siła ambicji.

Przeł. Albert Kwiatkowski Wydawnictwo Barbelo, Warszawa 2013 s. 234, ISBN 978-83-933112-7-9

Autobiografia Przeł. Jacek Żuławnik Galaktyka, Łódź 2014 s. 288, ISBN 978-83-7579-303-1

o (Mohammed) Farah – jeden z najwybitniejszych biegaczy wszech czasów (a nie wszechczasów, jak błędnie, i to w informacji prasowej, podaje wydawca). Podwójny złoty medalista olimpijski z Londynu w 2012 roku na dystansach 5000 i 10 tys. metrów. osobowość absolutnie niezwykła. Wielki sukces chłopaka, którego życie bynajmniej nie rozpieszczało. Urodzony w Somalii w wieku ośmiu lat przeprowadził się z rodziną do Londynu. Niestety, nie całą. W ojczyźnie pozostał bowiem (niezamierzenie!) brat Mohammeda Hassan. Dla chłopaków, zżytych ze sobą w naturalny sposób, był to cios nie do opisania. Dramatowi towarzyszyło trudne wzrastanie w społeczności porozumiewającej się obcym językiem, niechętnej czarnoskóremu przybyszowi. Mistrzostwo to jednak sposób myślenia, jak podkreślają psychologowie sportu. Tytułowa siła ambicji, twardość, konsekwencja oraz naturalny talent pozwoliły Farah osiągnąć wielki sukces sportowy. I nie tylko. Jak słusznie zauważa wydawca, autobiografia biegacza (wszystko wskazuje na to, że napisał ją własnoręcznie – w stopce redakcyjnej nie ma bowiem słowa o tzw. ghost-writerze) to książka motywująca nie tylko biegaczy, lecz wszystkich, którym warto przypomnieć, że marzenia się spełniają dzięki ciężkiej, wytężonej pracy. Pisząc tę recenzję, szukam fragmentu książki Mo Farah, który raz że ubarwiłby tekst, a dwa – dobrze zaprezentował pisarską kondycję autora (jako że do tej sportowej nie trzeba nikogo przekonywać). Wybór jest trudny – co start i zawody, to inna dramaturgia i inne emocje, znakomicie oddane. Ostro przebierałem nogami, ale nie potrafiłem rozsadzić grupy, właśnie przez zbyt wolne tempo. Przyspieszyłem więc. Wyprzedziłem Tegenkampa. Na dwa okrążenia przed metą liderzy wrzucili wyższy bieg i ich grupa stopniowo zaczęła się rozpadać. Przesunąłem się na czwarte miejsce. Przyspieszałem, dociskałem, czekałem na właściwą chwilę, by przypuścić atak. Nagle Tadese zwolnił, zniknął mi

M

Nr 5 [264] maj 2014

yjący w XI wieku niepiśmienny Pers ułożył dwieście czterowierszy, do dziś śpiewanych w krajach arabskich. Włóczęga i abnegat, filozof i poeta, wielbiciel dobroci Allacha i… tulipanów. Słowem Baba Taher, poeta, którego wiersze potrafią i dziś oczarować. Legenda głosi, że stał się poetą dzięki okrutnemu żartowi jednego z uczniów medresy. Aby zdobyć mądrość, musiał wykąpać się nocą w lodowatej wodzie. Żart ten zaskoczył wszystkich. Pogardzany drwal stał się mędrcem, równym nauczycielom medresy. Wiara w słowa i dobroć Allacha uczyniła zeń mędrca. Resztę życia poświęcił chwaleniu Allacha, wędrówce i podziwianiu tulipanów. Popularność wierszy Baby Tahera wynika z ich prostoty. Czterowiersz łatwo wpada w ucho, łatwo jest zapamiętywany. Dodatkowo pisze on o codzienności ludzi prostych. Ubóstwo, choroba, tęsknota za miłością i za pięknem. oczywiście Baba Taher, który przecież był derwiszem, nie mógł pochwalać miłości między dwojgiem ludzi. Miłość opiewana przez niego jest miłością do Boga, jakże różnego od tego, którego przedstawiają nam współcześni mułłowie. opiewany przezeń Bóg jest Przyjacielem i opiekunem, Ukochanym, na którego czeka się całymi nocami, a szczęśliwi ci, którzy mogą Go widzieć codziennie. To Bóg miłości, a nie wojny, Bóg, który kocha, a nie każe zabijać. Poświęcone mu czterowiersze przypominają klimatem biblijną „Pieśń nad pieśniami”. Można w nich znaleźć nutkę erotyzmu rodem z zakazanej przez islam miłości… homoseksualnej. Ta wieloznaczność zmusza do głębszego zastanowienia się nad nimi i przekazywaną przez nie starą prawdę. oto bowiem każda religia może być zniekształcona przez interpretatorów. Ci mędrcy będą bowiem wiedzieć lepiej od samego Boga, na czym polega wiara w Niego. I ich winniśmy się wystrzegać szukając jednocześnie prawdy, jaką stara się przekazać Baba Taher. I na koniec mam osobistą refleksję. Baba Taher sprzeciwiał się sadzeniu kwiatów po to, by je zerwać i ustawić

Ż


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 35

w wazonach. Los ten jest gorszy od losu cierni, nauczał. Kwiaty te radują oko tylko jednej osoby i tylko przez chwilkę. Czy jesteśmy więc uczciwi wobec kwiatów, zrywając je tylko po to, by cieszyły oczy jednej tylko kobiety? [ak]

• • • • • • • • • • Historia literatury • • • • • • • • • • Werner Fuld

Krótka historia książek zakazanych Przeł. Bogdan Baran Muza, Warszawa 2014 s. 352, ISBN 978-83-7758-593-1

rótka historia książek zakazanych” to swoisty przewodnik po walce ze słowem pisanym. Historia ta zaczyna się w czasach Augusta, który wygnał owidiusza z Rzymu, by poprzez cierpienia Denisa Diderota przejść do czasów nam współczesnych. Losu owidiusza doświadczyli Zamiatin, Bułhakow, Zweig czy Remarque. Tak to właśnie jest, że najbardziej krwawi dyktatorzy bali się słowa pisanego i treści, jaką ze sobą niesie. I dziś, gdy czytam nawoływanie do spalenia książki, której treść ktoś uznał za szkodliwą, włącza mi się w głowie ostrzeżenie, czy nie jest to nawoływanie do przyszłych zbrodni. Jednak nie tylko dyktatorzy wprowadzali cenzurę i niszczyli książki. Często sami pisarze chcieli zatrzeć ślad po swoich utworach paląc je samodzielnie lub nakazując zrobienie tego innym. Niedawno świat literacki podzielił się w dyskusji o to, czy powinny ukazać się osobiste notatki Jana Pawła II. Należałem do przeciwników ich druku. Werner Fuld uświadomił mi jednak, że gdybyśmy stawiali wolę zmarłego ponad jego dorobek literacki, dziś bylibyśmy pozbawieni takich dzieł jak „Proces” czy „Zamek”. Wszak obydwa – zgodnie z wolą Franza Kafki – miały być spalone. [ak]

„K

• • • • • • • • • • • • Pedagogika • • • • • • • • • • • Joanna Danilewska

O wychowaniu na arenie szkolnego wieloboju. Pedagogiczna baśń o rywalizacji oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2014 s. 218, ISBN 978-83-7850-617-1

zemu naukowa książka nosi w tytule baśń? Bo baśń uruchamia wielorakie pokłady świadomości, w tym magiczne i archetypiczne, czytamy na okładce, oznacza zerwanie z dotych-

C

czasowym, racjonalnym oglądem świata na rzecz oglądu transparentnego, pozwalającego ujmować rzeczywistość z wielu stron jednocześnie; wyklucza to monopol na prawdę którejkolwiek z filozofii. Posłuchajcie więc baśni: Była sobie wstrętna, zła wiedźma, nazywała się Rywalizacja… Rywalizacja jest wszędzie i o wszystko. W nauce. o prestiż. I zwykle budzi w przegranych poczucie krzywdy i wrogość. Nierzadko – jak w przedstawionej tu historii współzawodnictwa o pozycję w klasie między Kinder i Dużym – eksploduje aktem agresji. To normalne. Człowiek nie lubi, gdy ktoś jest od niego lepszy – podsumowują ich koledzy. Rywalizacja ma wiele ciemnych stron. Każdy słabszy zawodnik w zagmatwanym labiryncie torów wyścigowych szkolnego życia zostaje zepchnięty na margines, nauczony moresu przez elitę. Tak wygląda działanie złej mocy rywalizacji – rodzi poczucie przegranej i frustrację, która z kolei rodzi agresję. Uczmy lepiej dzieci współpracy. ona rozwija. Pomaga budować. Współzawodnictwo niszczy i wyklucza współpracę. Tworzenie warunków do współpracy to wyzwanie i zadanie dla wychowawcy w świecie, gdy dorośli uczą dzieci rywalizacji jako umiejętności koniecznej w życiu, a tak się zwykle dzieje, produkują kolejnych zawodników w wyścigu szczurów. I wysyłają ich na arenę szkolnego wieloboju, którą tworzy skomplikowana sieć licznych (…) torów wyścigowych służących do codziennego (…) biegu po zwycięstwo nad innymi. Ponoć rywalizacja jest drogą do sukcesu – takie motto wpajają rodzice dzieciom. Niestety – ja także popełniłam ten błąd – choćby posługując się łagodną formą manipulacji, czyli okrzykiem: kto pierwszy...?!, zachętą do ścigania, które sugeruje, że pierwszeństwo jest deficytowym dobrem, dostępnym tylko dla jednego. Wykorzystywanie rywalizacji jako środka wychowawczego ma wciąż wielu zagorzałych zwolenników. A czy my, po lekturze pracy Joanny Danilewskiej, jeszcze kiedykolwiek powiemy, że rywalizacja prowadzi uczniów ku wyżynom doskonałości. Stanowi spiritus movens i perpetuum mobile ich aktywności; nie wyczerpuje się, lecz wzrasta podczas potyczek. Gdy dwóch równych uczniów zaczyna się ze sobą mierzyć o to, który z nich jest lepszy w nauce, duch rywalizacji nie pozwala żadnemu z nich spocząć na laurach? Brutalne mechanizmy rządzące rywalizacją same się demaskują, czego dowodzi część druga pracy: opowieści bezpośrednio zainteresowanych – uczniów, poddanych i poddawanych nieustającej presji konkurencji i konieczności bycia najlepszym. Jak pisała cytowana przez autorkę Ruth Benedict: Rywalizacja jest marnotrawstwem. Jest tyrania (…) od której

Nr 5 [264] maj 2014

R E C E N Z J E

35


maj w 8_NW w 4 11.06.2014 13:54 Page 36

R E C E N Z J E

36 nie można się uwolnić. Pragnienie wywyższenia się nad innych nigdy nie da się zaspokoić. Wyścig nigdy się nie kończy. Pęd ku doskonałości, który cechuje nasze czasy, może się realizować wyłącznie dzięki rywalizacji. Więc pędzimy, bez oglądania się za siebie i zwracania uwagi na jej niszczące skutki. Jesteśmy niefrasobliwi i egoistyczni. Po nas choćby i potop…[hab]

Beata Hoffmann

Narkotyki w kulturze młodzieżowej oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2014, s. 170, ISBN 978-83-7850-608-9

mfetamina nie uzależnia. Ja biorę czasem, jak mam dużo pracy albo dla podniesienia kondycji – zapewnia Michał. To jakbym wypił pięć espresso – dodaje Jasiek. Na czym polega współczesna narkomania? Narkotyki były, są i będą obecne w życiu społecznym. Zmienia się natomiast ich postrzeganie i funkcja. Blisko 40 proc. studentów miało kontakt z narkotykami, jeszcze większy procent osiągają uczniowie szkół ponadgimnazjalnych. Zmianie uległo podejście do narkotyków. Zażywanie dziś nie wyklucza ze społeczności. Nie piętnuje. Nie jest wstydliwe. Co więcej – zażywający narkotyki uważają się wciąż za niebiorących abstynentów. Warto pamiętać jednak, że w przypadku narkotyków nic nie jest gorsze niż nieświadomość – podkreśla w recenzji dr Paweł Możdżyński. Według młodzieży lekarze i dziennikarze pracują na amfetaminie – a przecież to nie są narkomani – mówi z przekonaniem szesnastoletnia Danka. Pochodne konopi młodzież (i nie tylko) postrzega jako środek niegroźny, element stylu życia, gwarancja relaksu, dobrego kontaktu z otoczeniem i komfortu psychicznego. Trawkę palą wszyscy, Miranda z „Seksu w wielkim mieście”, bohater „Californication”, bohaterki „Gotowych na wszystko”. Narkotyki były tematem utworów Dżemu, Paktofoniki, Molesty. LSD brali John Lennon, Mick Jagger, Jim Morrison, Jimi Hendrix. Wielu narkotyki wykończyły. Inni przetrwali. Hoffmann nie ocenia zjawiska, bada je i prezentuje, cytuje samych zainteresowanych i przedstawia własne obserwacje. Coraz częściej można się przekonać, jak wiele trudności powoduje zdefiniowanie narkomana. Kto właściwie nim jest: człowiek uzależniony od narkotyków czy ten, który sięga po nie okresowo, a może ten, kto zażył raz? – zastanawia

A

Nr 5 [264] maj 2014

się autorka we wstępie. Gdzie przebiega granica między twardymi (groźnymi) narkotykami a miękkimi, coraz częściej uznawanymi za nieszkodliwe? Gdzie znajduje się linia dzieląca to, co jest jeszcze legalne, i to, co nielegalne? Autorka bestsellerowych „Perfum” (Impuls, 2013) z pasją analizuje zjawiska społeczne, a jednym z nich jest właśnie kwestia zażywania przez młodzież środków psychotropowych. Zabiera nas w egzotyczną podróż, gdzie punktem wyjścia jest paryska bohema spod znaku Baudelaire’a, Londyn czasów Sex Pistols, rockowisko z polskim „kompotem” w tle. Nie sytuuję problemu narkotykowego w obszarze dewiacji, patologii czy choroby. Moim celem było prześledzenie, jak zmieniała się funkcja substancji psychoaktywnych w swojej wielowiekowej historii – wyjaśnia. Niegdyś LSD udzielało wstępu do psychodelicznego świata sztuki, poszerzało krąg wyobraźni, dziś amfetamina zapewnia zdawanie egzaminów i robienie kariery. Kontynenty „zakazanych miejsc” na narkotykowej mapie uległy przesunięciu. Niegdyś otwierały wrota do odmiennych stanów świadomości, były wyrazem buntu, drogą egzystencjalnych poszukiwań, wstępem do sfery rytualnej, ucieczką od norm i obyczajów, środkiem wzmacniającym artystyczną percepcję. Dziś nie odzwierciedlają ideologii, tylko mają dawać przyjemność, zapewniać miło spędzony czas. Obecnie otwarcie mówi się o narkotykach, coraz rzadziej jednak o ich negatywnych skutkach – przypomina autorka. I podkreśla, że serwowany przez media pozytywny wizerunek narkotyków nie umniejsza ich szkodliwości, a jedynie ją maskuje. [hab]

• • • • • • • • • • • • Poradniki • • • • • • • • • • • • Luke Humphrey, Keith Hanson, Kevin Hanson

Maraton metodą Hansonów Przeł. Katarzyna Babicz Galaktyka, Łódź 2014 s. 240, ISBN 978-83-7579-304-8

ak zwiększyć wytrzymałość i poprawić życiówkę, zachęca slogan na okładce. Cóż, slogan jak slogan. Tu jednak sytuacja jest inna – za obietnicami autorów, trenerów do maratonu, stoją niepodważalne wyniki osiągane przez ich podopiecznych. Skoro to metoda tak skuteczna, dlaczego nie jest powszechna, ktoś zapyta. odpowiedź jest prosta – ponieważ wymaga ona od biegacza żelaznej konsekwencji. A o to już nie jest tak łatwo. [kf]

J


Fantastyczny debiut literacki W przygotowaniu

patroni medialni:

<ƐŝČǏŬĂ ĚŽƐƚħƉŶĂ ƚĂŬǏĞ ũĂŬŽ Ͳ KK<

Wyspa KWARTALNIK LITERACKI

NUMER 1/2014 W SPRZEDAŻY Wojciech Chmielewski Marcin Bałczewski proza Leszek Szaruga poezja

Dla młodych poszukiwaczy przygód!

Wojciech Kaliszewski Krzysztof Lisowski Janusz Drzewucki esej

KONKURS BIBLIOTECZNY WYDAWNICTWA NASZA KSIĘGARNIA.

Kazimierz Orłoś wywiad

Atrakcyjne nagrody dla bibliotek i młodych czytelników! Szczegóły na www.TajemniceStaregoPalacu.nk.com.pl PATRONI MEDIALNI:

K

GIS.PL OBOZY I KOLONIE

Por tal Tur yst y k i Dzie cięcej

KWARTALNIKWYSPA.PL


SU]\V]ïRĂÊ NVLÈĝNL

Nr 5 [264] maj 2014 • ISSN 2083-7739 • cena 19,90 zł (5% VAT)

&]\ NVLÈĝND PD SU]\V]ïRĂÊ" 7UZDMÈ JRUÈFH G\VNXVMH QDbWHQ WHPDW :LHOX QLH PD ZÈWSOLZRĂFL ĝH GUXNRZDQH NVLÈĝNL OLQHDUQD QDUUDFMD ELEOLRWHNL NVLÚJDUQLH ZUHV]FLH WUDG\F\MQL Z\GDZF\ ]RVWDQÈ ]DVWÈSLHQL SU]H] HOHNWURQLF]QH GRNXPHQW\ LbLQVW\WXFMH (VHMH ]HEUDQH ZbW\P WRPLH ]GHF\GRZDQLH ZVND]XMÈ LQDF]HM $XWRU]\b]DVWDQDZLDMÈ VLÚ QDG SU]\V]ïRĂFLÈ NVLÈĝNL ZbNRQWHNĂFLH ZV]HFKREHFQHM GLJLWDOL]DFML WUHĂFL 32' 5('$.&-k

:352:$'=(1,(

*HRIIUH\D 1XQEHUJD = 326 2:,(0 8PEHUWR (FR

'2 32/6.,(*2 :<'$1,$

XNDV] *RïÚELHZVNL b

KWWS ELEOLRWHND DQDOL] SO VNOHS 3DWURQL PHGLDOQL WYŁĄCZNY DYSTRYBUTOR


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.