3 minute read
Embrion i dobrostan kobiety
W OSTATNICH DNIACH WRZEŚNIA 120 ORGANIZACJI KOBIECYCH ZWRÓCIŁO SIĘ Z APELEM DO PSYCHIATRÓW O WYSTAWIANIE ZAŚWIADCZEŃ LEKARSKICH W SYTUACJI, GDY KONTYNUOWANIE CIĄŻY STANOWI ZAGROŻENIE DLA ZDROWIA PSYCHICZNEGO PACJENTKI. W APELU PRZYPOMINAJĄ, ŻE ZGODNIE Z USTAWĄ PRZERWANIE CIĄŻY MOŻE BYĆ DOKONANE, GDY STANOWI ONA ZAGROŻENIE DLA ZDROWIA KOBIETY, A NIE TYLKO W SYTUACJI ZAGROŻENIA JEJ ŻYCIA. OSTATNI WYROK TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO TEGO NIE ZMIENIŁ.
tekst MAREK BALICKI
Advertisement
Ustawodawca nie ograniczył możliwości przerwania ciąży do przypadków zagrożenia dla zdrowia fizycznego kobiety. Nie dziwi to, gdyż definicja zdrowia zapisana w preambule do Konstytucji WHO z 1948 r. mówi, że zdrowie to nie tylko brak choroby, lecz pełen dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny człowieka. Światowa Organizacja Zdrowia dodaje przy tym, że korzystanie z najwyższego osiągalnego poziomu zdrowia jest jednym z podstawowych praw każdej istoty ludzkiej. Rzecznik praw obywatelskich prof. Marcin Wiącek podkreśla, że choć po wejściu w życie wyroku TK z 2020 r. nie jest dopuszczalna terminacja ciąży z powołaniem się na przesłankę embriopatologiczną, wciąż zgodne z prawem jest wykonywanie aborcji w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia pacjentki. Rzecznik zwraca uwagę, że ustawa nie stopniuje ryzyka zagrożenia zdrowia. W nowelizacji z 1996 r. odstąpiono od kwantyfikatora „poważnego” zagrożenia. Dlatego zdaniem części komentatorów nie jest dopuszczalne ograniczenie możliwości terminacji ciąży do przypadków, gdy zagrożenie jest poważne. Nawet jednak przy najbardziej restrykcyjnej interpretacji zagrożenia zdrowia nie można z niej wykluczyć zdrowia psychicznego. Jak to wygląda w naszych realiach? Według oficjalnych danych w 2021 r. wykonano jedynie 32 legalne zabiegi przerwania ciąży z powodu zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety. Ile w tym było przypadków dotyczących zdrowia psychicznego, nie wiemy. Z ogólnej liczby zabiegów wynika jasno, że przesłanka zagrożenia dla zdrowia nie jest praktycznie wykorzystywana. Tworzone są wręcz dodatkowe bariery. Spotyka się np. opinie, że nie wystarczy ocena jednego specjalisty, chociaż rozporządzenie ministra zdrowia w tej sprawie mówi jasno, że wystarczy. W tym świetle zrozumiały staje się wspomniany apel organizacji kobiecych. Szkoda, że nie wywołał większego rezonansu w mediach. Ciekawy jest w tym kontekście przykład Szwajcarii. 20 lat temu przeprowadzono tam referendum w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego – do 12. tygodnia ciąży na podstawie decyzji kobiety. W toczącej się wtedy debacie szwajcarski minister sprawiedliwości wyjaśniał, że projekt wcale nie jest liberalny. Tłumaczył, że to tylko próba skończenia z hipokryzją. Obowiązywało wówczas bardzo restrykcyjne prawo zakazujące przerywania ciąży, a karze więzienia podlegali zarówno lekarz, jak i kobieta. Mimo to wykonywano legalnie 12 tys. aborcji rocznie (Szwajcaria liczyła w tym czasie 7 mln mieszkańców). Było to możliwe dlatego, że kodeks karny dopuszczał przerywanie ciąży w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety, a w większości kantonów lekarze stosowali definicję zdrowia WHO, uwzględniając zagrożenia dla zdrowia psychicznego związane z niechcianą ciążą. Przykłady z Polski i Szwajcarii pokazują, że regulacje prawne wszystkiego nie rozstrzygają. Liczy się jeszcze praktyka, która u nas jest dużo bardziej restrykcyjna niż prawo. I o tym właśnie trzeba rozmawiać. Sama liberalizacja ustawy może bowiem nie wystarczyć.