6 minute read
Kondycja bran\u017Cy nurkowej
Kondycja branży nurkowej
Z Michałem Kosutem, Regional Manager PADI rozmawia Wojtek Zgoła
WZ: Jak wygląda kondycja branży nurkowej, szczególnie jeśli chodzi o tych, którzy właśnie weszli w naszą społeczność i zrobili swój pierwszy kurs nurkowy?
MK: Oczywiście ja mogę się tylko wypowiadać na temat PADI, bo do tych statystyk mam dostęp. Rzeczywiście patrząc na ostatnie kilka, czy nawet kilkanaście już lat, te nazwijmy to, najwyższe liczby nurków przypadały na takie lata jak 2007, 2008, 2009 i 2010. To były bardzo dobre lata dla nurkowania.
WZ: Czyli to był taki „bum” w Polsce?
MK: Tak, to był wynik tego, że poczynając od lat 90-tych do początku lat XXI wieku szkolili się instruktorzy, otwierali centra nurkowe, i ta kulminacja nastąpiła właśnie w latach 2008–2010.
WZ: Czy miała na to wpływ ilość organizacji nurkowych, jaka weszła na rynek?
MK: Myślę, że to nie miało aż takiego znaczenia. Wtedy mówiliśmy o organizacjach takich jak KDP, które było silne i kształciło wielu instruktorów, a do tego LOK. Potem weszło PADI, które wyraźnie pojawiło się w nurkowaniu rekreacyjnym. Dopiero parę lat później pojawiły się inne organizacje.
WZ: Jasne, a co działo się dalej na tym naszym nurkowym rynku?
MK: Nadszedł rok 2011 i zdarzył się Egipt, to znaczy w Egipcie zrobiło się gorzej.
WZ: Arabska wiosna…
MK: Tak i to się odbiło na całej branży nurkowej. Cała Europa bazowała na Egipcie, szczególnie północna. Masowy turysta, który jechał tam i spróbował nurkowania na rafie wracał i często miał koncepcję nurkowania. I nagle się to ucięło, albo przymknęło. Zmniejszanie ilości nurków obserwujemy od 2011 do 2015 roku. Tu nastąpiła kulminacja, bo z powodu wybuchu bomby w samolocie zamknięto Sharm el Sheikh. I właśnie okres 2011–2015 nie jest najlepszym czasem dla Europy i dla Polski.
WZ: Dobrze, a powiedz mi czy to były spadki rzędu 50 procent?
MK: Nie, jeżeli mówimy o rynku w Polsce to były to fluktuacje rzędu kilku, maksymalnie kilkunastu procent. 11, 12 procent to jest maksymalny spadek rok do roku jaki mogliśmy zanotować. Ale co się stało w 2016 roku? Wtedy te liczby się zatrzymały i ustabilizowały. W 2017 mieliśmy około 9 procent wzrostu, i mówię tu tylko o certyfikatach wystawianych w Polsce lub przez polskie centra nurkowe.
WZ: Czyli osoby rejestrowane w Polsce…
MK: Tak, dokładnie. I od tego momentu notujemy wzrost. W zeszłym roku wyniósł on 11 procent. Dotyczy on głównie nurków rozpoczynających swoją przygodę z nurkowaniem. To jest bardzo ważne, bo to jest „klient” dla całej branży.
WZ: Zaczynasz nurkową drogę, kupujesz sprzęt. A sprzęt jest w tej chwili tak dobry, że go potem przez długi czas nie kupujesz, więc najlepszą grupą osób są te, które wchodzą w nurkowanie.
MK: Tak, na pewno. Nie ma już takich zmian sprzętowych. Jednak chodzi mi o to, że osoba, która zostaje nurkiem rozpoczyna ten cały „żywot nurkowy” i nagle staje się klientem dla całej branży. I teraz, z poziomu organizacji, my widzimy to, że ludzie zostają nurkami, ale tego nie kontynuują. Ciężko jest to zmierzyć. Widzimy po prostu, że nie robią kolejnego certyfikatu, a to wcale nie znaczy, że oni nie nurkują.
WZ: Jak temu przeciwdziałać?
MK: Myślę, że coś na czym powinniśmy się bardzo skupiać to jest nie tylko to, żeby tych ludzi wyszkolić na nurków poziomu podstawowego, ale uczynić ich kompetentnymi nurkami, którzy czerpią przyjemność z tego, co robią.
WZ: I nie zagrażają innym…
MK: Innym też, ale przede wszystkim nie zagrażają sobie. Nurkowanie jest naprawdę bezpiecznym sportem. Trzeba złamać dużo procedur, by stało się coś złego.
WZ: Michał, dlaczego ludzie rezygnują z nurkowania wg Ciebie?
MK: Myślę, że ludzie rezygnują z nurkowania dlatego, że nie czują się pewnie pod wodą. Badania w Stanach, które myślę przekładają się również na Europę, pokazują, że nurkujący nie czerpali przyjemności z nurkowania. To kiedy nurek nie czerpie przyjemności z nurkowania? Wtedy, kiedy nie jest dobrze wyszkolony. Wtedy, kiedy nie czuje się pewnie pod wodą. Pewnie pamiętasz ten moment, ja pamiętam, kiedy poczułem się pewnie pod wodą. Dopiero wtedy nurkowanie zaczęło sprawiać mi przyjemność.
WZ: Pewnie, że pamiętam. Czyli pierwsze szkolenie jest bardzo ważne.
MK: To jest bardzo istotne. Bo z jednej strony chcemy szkolić coraz więcej, szkoły nurkowe uczą się, jak szkolić więcej, ale wiadomo, że utrzymanie jakości szkolenia przy większej ilości osób jest wyzwaniem. Wcale nie oznacza, że jest niemożliwe, bo można nurka wyszkolić tak w grupie mniejszej, jak i w większej…
WZ: I odwrotnie…
MK: Ha, ha, ha, tak… ale wymaga to wiedzy i umiejętności. Myślę, że dziś mamy taki problem, że ludzie się szkolą, ale nie czują się pewnie pod wodą i dlatego nie kontynuują przygody z nurkowaniem.
WZ: Czy to jest tak, że Ci ludzie, po wyszkoleniu podstawowym zostają sami? Znaleźli centrum nurkowe, zrobili ten kurs, ale nikt się potem nimi nie zainteresował, nie weszli w żadną społeczność, do żadnego klubu i zostali sami sobie nie mając nawet partnera nurkowego?
MK: To jest świetne pytanie. To co powiedziałeś dobrze obrazuje problem. Szkoły nurkowe nastawione są na to, żeby ludzi szkolić, oczywiście też z nimi wyjeżdżać, ale takim bardzo klasycznym przykładem jest to, że naturalną ofertą dla nurka, który kończy swój kurs podstawowy OWD jest to, żeby on zrobił AOWD, a pewnie dużo lepszym rozwiązaniem byłoby, żeby namówić go, żeby najpierw pojechał z nami na weekend nurkowy i po prostu trochę sobie ponurkował, może zrobił specjalizację z pływalności. No i druga sprawa, o której powiedziałeś, to społeczność. Kiedy on zostanie wciągnięty do społeczności, klubu, zobaczy, że nie jest sam i ma z kim nurkować. Badania pokazują też, że ten, kto kupi swój własny sprzęt nie przestaje nurkować.
WZ: No tak, kupisz sprzęt, jest Ci o wiele łatwiej.
MK: O ile mniej czasu poświęcimy na logistykę, żeby wyjechać na to nurkowanie, niekoniecznie z centrum nurkowym, ale z kolegami. Ale myślę, że wraca nam ta pewność pod wodą. Nurek, który za każdym razem dostaje inny jacket, inną piankę i inny automat, musi się na „dzień dobry” skonfigurować. Taki nurek nie będzie czerpał przyjemności z nurkowania…
WZ: Bo tu go ciśnie, to mu jest za duże, a to za krótkie…
MK: A ten trend, skoro rozmawiamy o sprzęcie, że nurkowie nie zmieniają sprzętu, rzeczywiście widzę to i obserwuję. Wypowiem się z perspektywy organizacji szkoleniowej. My nie sprzedajemy sprzętu i nie jesteśmy związani z żadnym producentem. Moim zdaniem ludzie powinni kupować 2 lub 3 zestawy sprzętu w swoim życiu, bo na przykład założenie, że oni od początku wyszkolą się w sprzęcie technicznym, to potem nie będą musieli inwestować kolejnych pieniędzy w ten sprzęt, z góry jest skazane na niepowodzenie. Ten nurek nie będzie wykorzystywał tego sprzętu. Np. sprawa węża. Czy nurkowi w czasie kursu podstawowego, czy zaraz po nim, jest potrzebny długi wąż? Moim zdaniem nie. Jak pójdzie dalej, np. w przestrzenie zamknięte, to wtedy będzie tego potrzebował. Niech się ludzie rozwijają! Jednak w nurkowaniu typowo rekreacyjnym taki długi wąż jest zbyteczny.
WZ: Trochę tak, jakby zrobić kurs na prawo jazdy i pierwsze co, wsiąść do Ferrari.
MK: Trochę tak, bo pewnie w ogóle nie ruszysz tym Ferrari.
WZ: Nawet jak ruszysz, to nie jesteś w stanie wykorzystać jego wszystkich walorów.
MK: A też nie jesteś w stanie czerpać takiej przyjemności. W każdym razie producenci, w tym polskie marki…
WZ: Które są mocne i znane na całym świecie… i nie bardzo chcą się reklamować.
MK: Tak… Ja myślę, że to bardzo zależy. Każda marka powinna zdawać sobie sprawę z tego, że wyrosła z jakiegoś rynku i ten rynek wręcz wyjątkowo wspierać. To jest coś, co widziałem, a jestem w branży kilkanaście lat, i widziałem już takie sytuacje, że marki przestały wspierać lokalny rynek, przestały o niego dbać, nagle na rynku globalnym zrobiło się trochę gorzej, bo konkurencja… No i na lokalny było trudniej wrócić. Jeśli urośliśmy do globalnej skali to tym bardziej powinniśmy wspierać nasz lokalny rynek, nawet jeśli on nam nie generuje największego zysku. Fajne jest to, jak nurkowie kojarzą polskie marki ze mną, z tym, że jestem Polakiem. Czuję się wtedy dumny.
WZ: Jeszcze jedno pytanie. Czy są jakieś dane o nurkach, którzy kończą edukację na zrobieniu kursu Advanced i aktywnie nurkują przez kolejne lata? Nie ma ich w statystykach organizacji, bo się dalej nie szkolą, a robią po 30–40 nurkowań rocznie. No i ilu nurków po OWD kończy karierę?
MK: Bardzo dobre pytanie i trafiasz w problem, ale nie jest to mierzalne. Jako organizacja widzimy tylko po ich certyfikatach, czy są aktywni szkoleniowo. A co do adeptów nurkujących pierwszy raz, bardzo ważny jest pierwszy moment: Discover Scuba Diving i konwersja na Open Water Diver. To jest pierwsza i najważniejsza konwersja, o której mówimy w branży nurkowej, dlatego bardzo ważne jest, aby te Discover SD były dobre jakościowo. A jeśli chodzi o procenty, to jakieś 30 procent po OWD robi AOWD.
WZ: Michał, mam takich znajomych, którzy kilka lat temu zrobili kurs podstawowy i nurkowali przez lata na różnych głębokościach, nawet na 30 metrach. Pewnego razu zagranicą trafili na centrum nurkowe, i to na polskie, którego właściciel powiedział, chwileczkę, wy macie certyfikat uprawniający do nurkowania do 20 metrów, więc ze mną głębiej nurkować nie będziecie. Konsternacja i tłumaczenie, że przecież oni nurkowali wielokrotnie na 30 metrach i tu, i tam. OK, to jedźcie tam, bo ze mną to niemożliwe. I to wymusiło na nich zrobienie kursu AOWD.
MK: I to też jest częsta motywacja, ale też i umiejętność instruktorów. Trzeba dobrze promować kontynuację szkolenia do wyższego poziomu. Ale nie dlatego, i tylko dlatego, że będą mogli nurkować głębiej, bo to logiczne, ale również po to, by się czegoś więcej nauczyć. Generalnie ten, który zrobi kurs AOWD, kupi sprzęt, zostaje w branży i aktywnie nurkuje. My jako organizacja, chcielibyśmy, by nurek nie pozostawał na poziomie Advanced ale robił jeszcze Rescu, by umiał pomóc nie tylko sobie, ale i partnerowi. Robienie kursów dla kursów… Można, ale najfajniej jest, jak człowiek tego użyje.