7 minute read
Nurkowy Festiwal Mocy
Nurkowy festiwal mocy
Tekst Jakub Cieślak
Zdjęcia Anna Bogacińska
Na początku był Tomek z jedną marką oświetlenia i zasilania systemów grzewczych, i pomysłem na jej promocję. Nurkowy Festiwal Mocy.Impreza będąca jakąś wersją, rozszerzeniem czy uzupełnieniem Nurkowego Pożegnania Lata. Cyklicznej imprezy organizowanej przez olsztyńskich nurków. Wszystko jednak kręciło się wokół jednego miejsca – Kulki. Dokładniej ośrodka „Nemo w Kulce”znajdującego się nad jeziorem Łęsk koło Szczytna.Ośrodek schowany pośród drzew, odcięty od cywilizacji.Do jeziora dwa kroki, zresztą piękny widok na jezioro rozciąga się z panoramicznych okien jadalni ośrodka. Wchodzisz więc, zrzucasz swoją miejską warstwę z siebie, odrzucasz kluczyki od samochodu gdzieś w kąt, bo nie będziesz z niego korzystać przez cały weekend. Wszystko, czego ci potrzeba, jest na miejscu lub bardzo blisko. Sprzęt nurkowy zostaje pod namiotem i może sobie tam stać, nikt go nie ruszy. Po nurkowaniu zrzucasz sprzęt, rozwieszasz skafander i możesz od razu lecieć na pyszny obiad. Idealne miejsce.
Pierwsze edycje NFM skupione wokół jednej marki i raczej znajomych dalszych i bliższych Tomkowi to były raczej bardzo kameralne spotkania na zasadzie: przyjedźcie na Kulkę, zanurkujmy razem, przetestujcie ten sprzęt i wypijmy szklaneczkę czegoś mocniejszego wieczorem. Kiedy jednak rozpoczęły się rozmowy Tomka ze mną, już mówiliśmy o czymś trochę bardziej poważnym i oficjalnym. Ewoluowały elementy Festiwalu, doszły prezentacje, prelekcje i pokazy, zaczęliśmy zapraszać interesujące osoby. Doszli też inni dostawcy sprzętu do testowania. Zaczęło się od czołowego producenta sucharów, potem doszły kolejne marki i w końcu impreza otworzyła się szeroko na całą branżę.
Jedynym kryterium wyboru i zaproszenia dostawcy było szerokie pojęcie mocy – testowy sprzęt ma mieć moc – być urządzeniem zasilanym elektrycznie: zaczynając od komputerów nurkowych, idąc przez zasilane zestawy grzewcze, akumulatory do nich, a kończąc na oświetleniu wszelkiej maści. Wśród gości mieliśmy przyjemność zapowiadać takie osoby jak Marcin Bramson, Kamil Iwankiewicz, Michał Kosut, Igor Nicolaos, czy Piotr Piórewicz. Bardzo ciekawą formułą okazał się panel dyskusyjny, w pierwszej edycji którego Kuba Janowicz i Piotr Piórewicz dyskutowali na temat używania systemów grzewczych przez nurków rekreacyjnych. Kończąc edycję czwartą w 2017 roku już planowaliśmy kolejną, czując, że idziemy właściwym kierunkiem.
Imprezę otwieraliśmy w piątek. Nie nastawialiśmy się na żadne oficjalne wydarzenia tego dnia – większość wyruszała po pracy, spodziewaliśmy się ich raczej późnym wieczorem. Późna kolacja i wypicie wspólnego kufelka, tudzież kubka smakowitego grzanego wina przy promieniującym przyjemnym ciepłem kominku, to był doskonały wstęp do uroczego weekendu z dala od cywilizacji. A że goście zjeżdżali do północy, rozmowy toczyły się w tworzących tu i ówdzie kołach znajomych i wydawały się nie mieć końca. Rano, następnego dnia rozpoczął się festiwal. Zaraz po śniadaniu do głównej sali wjechał sprzęt testowy. Nurkowie zaczęli się nieśpiesznie pojawiać i przebierać w ofercie. To, co rzuciło mi się szybko w oczy była zupełnie inna relacja pomiędzy dostawcami a nurkami. To dość ulotne, ale odniosłem wrażenie, że już sam fakt, że dostawcy uczestniczą w całej imprezie rozpisanej na weekend
na równi z nurkami – gośćmi, buduje inną atmosferę. Jest wiele okazji na rozmowy z użytkownikami, na integrację, budowanie relacji, na wymianę opinii i uwag w każdą stronę. Tak też skutery, oświetlenie i grzanie ruszyły do pracy pod wodę i nurkowie wyczyścili stoły z testowego sprzętu.
Po południu czas na prelekcje, prezentacje i rozrywkę. Sprzęt większości nurków sechł pod namiotami, butle się nabijały, akumulatory ładowały, a nurkowie – odpoczywali. Po obiedzie na relaks i karmę dla duszy.
Jako pierwszy wystąpił fantastyczny Kamil Iwankiewicz. Postać nietuzinkowa, prawdziwy ogień entuzjazmu i niesamowicie ciekawie opowiadający jegomość. Kamil swego czasu prowadził projekt (którego był też głównym wykonawcą) „Korona Jezior Ziemi”, w ramach którego miał zanurkować we wszystkich najwyżej położonych jeziorach na całej kuli ziemskiej. Projekt został wstrzymany ze względów rodzinnych, ale Kamil zdołał zanurkować
w kilku magicznych miejscach i o tym opowiada już od kilku ładnych lat. Ja sam miałem przyjemność słuchać po raz pierwszy Kamila na Baltictechu i stwierdziłem, że człowiek ma fantastyczny dar do opowiadania o tym, co zobaczył i poczuł. Pamiętam jak pierwszy raz kontaktowałem się z nim by zapytać go, czy zechciałby dołączyć do grona prelegentów naszej pierwszej imprezy na Kulce. Miałem niezłą tremę i spodziewałem się wszystkiego, tylko nie tego, że Kamil zapali się do pomysłu w trzy sekundy i bez żadnych specjalnych oporów przyjmie moje zaproszenie. Na tej edycji NFM Kamil skupił się na problematyce planowania nurkowań górskich. Choć temat nie był łatwy i oczywiście wciąż przewijały się głównie wątki i zdjęcia z prezentacji dotyczącej Korony Jezior Ziemi to jednak ani ja, ani osoby, które już słuchały nieraz Kamila, nie nudziły się na nowej prezentacji i nikomu nie przeszkadzało, że Kamil mocno wykroczył poza ramy czasowe swojego bloku. Nie sposób było oprzeć się magii opowieści o miejscach niedostępnych dla większości śmiertelników. Widać też, że Kamil posiada ogromną wiedzę teoretyczną i praktyczną, która pozwoliła mu się dobrze przygotować do nurkowań na wysokościach wręcz absurdalnych z punktu widzenia przeciętnego rekreacyjnego nurka. Ogrom wyzwań czekających na planujących takie nurkowania jest wręcz przytłaczający. Już choćby taka głupota jak ilość balastu – trzykrotnie większa niż na taki sam skafander użyty na „normalnych” wysokościach – i jak ją przetransportować na szczyt. Występujący po Kamilu mieli naprawdę trudne zadanie, ale wybrnęli z tego znakomicie.
Na scenie pojawiła się Karolina Jakóbczak. Karolina jest osobą niesłyszącą. Oczywiście jest czynnym nurkiem z dużym doświadczeniem. Karolina jednak nie jest osobą niemą, w dodatku potrafi czytać z ruchu warg i też jest wulkanem pozytywnej Mocy. Wprowadziła nas ze swadą i humorem w świat niesłyszących nurkujących, jak nurkowanie wygląda z ich punktu widzenia, jak niesłyszący potrafią wzbogacić nurkowanie i jak podejść do nurkowania z takimi osobami. W zasadzie wszyscy doskonale bawili się na prelekcji Karoliny, która wciągała publiczność do interakcji. Mam nadzieję, że nie zdradzam teraz Kamila, że został jeszcze na sporym fragmencie tej prezentacji, tak mu się spodobała, choć zarzekał się, że musi gnać do domu. Karolina pokazała jak bogaty język migowy może poprawić sposób komunikacji pod wodą. Wyprowadziła jednak nas z błędnego założenia, że język migowy jest językiem międzynarodowym – okazuje się, że praktycznie każdy naród ma swój język migowy, stąd wcale nie jest oczywistym, że dwóch niesłyszących nurków z różnych stron świata od razu się dogada w trakcie nurkowania. Tym niemniej jednak bycie partnerem osoby niesłyszącej ma wiele zalet. Osoby niesłyszące są niebywale wyczulone na wszystkie bodźce wzrokowe i z pewnością szybciej chociażby wypatrzą wiele ciekawostek, które normalnie umknęłyby naszej uwadze. Na koniec Karolina zaznajomiła nas z podstawowymi zasadami komunikacji z osobami niesłyszącymi, za co została nagrodzona gromkimi brawami (oczywiście w wersji migowej).
Zaraz po Karolinie na cenę wkroczył Piotr Piórewicz. Piotrek to człowiek z Trójmiasta, a więc ogromnie doświadczony nurek wrakowy, do tego wzięty instruktor nurkowania, specjalista od serwisu sprzętu nurkowego jak i urodzony gawędziarz, o ogromnym poczuciu humoru i dystansu do wszystkiego. Jego zadaniem było przybliżyć nam nieco temat serwisowania sprzętu nurkowego, ze wskazaniem na kilka konkretnych szczegółów i elementów nurkowego sprzętu. Suchy skafander, zdawałoby się – rzecz praktycznie bezobsługowa: założyć, zdjąć, nasmarować co najwyżej zamek i dobrze wysuszyć. Jak coś się dzieje to do serwisu i tyle. A jednak, okazało się, że sporo możemy zrobić samodzielnie, a najwięcej dobra możemy uczynić przeciwdziałając różnym zjawiskom i procesom, które doprowadzą w sposób naturalny do awarii. Piotr pokazywał jak można poradzić sobie z wieloma powszechnymi problemami mając do dyspozycji tak specjalistyczne narzędzia serwisowe jak woda, płyn do mycia naczyń i ocet. No dobrze, przyda się także kilka prostych narzędzi stomatologicznych zawiniętych z zaprzyjaźnionego gabinetu, ale te też można w razie czego zastąpić czymś bardziej powszechnym.
Blok oficjalny na tym etapie był już zakończony. Piotr był ostatnim prelegentem, zbliżał się czas kolacji, potem już tylko czas integracji i nurkowych rozmów na tematy wszelakie do późnych godzin nocnych.
Zwieńczeniem sobotniego wieczoru był koncert „Groma”, czyli Tomka Paciorka. Tomek gra głównie szanty, co mogłoby się wydawać dziwnym pomysłem na koncert dla nurków. Tomek znalazł jednak bardzo szybko wspólny język z publicznością, dobierając umiejętnie swój repertuar, ubarwiając swój koncert różnymi anegdotami, często powiązanymi z nurkowaniem. Dość powiedzieć, że było bardzo wesoło, rubasznie i głośno. Najwytrwalsi uczestnicy sobotniej zabawy przytrzymali Tomka jeszcze do późnej godziny, zaszyli się przy kominku wpadając co chwila w nostalgiczny nastrój.
Tak też, na tym etapie, mógłbym zakończyć relację z piątego Nurkowego Festiwalu Mocy, ponieważ niedziela przed południem była powtórzeniem części testowej, choć frekwencja wśród nurkujących była dużo słabsza (z niezrozumiałych dla mnie powodów…), ale wypada jeszcze wspomnieć o rozdaniu nagród, które ufundowali obecni na festiwalu dostawcy, jak i inni znakomici przedstawiciele naszego nurkowego świata. Ja tylko pozwolę sobie w tym miejscu podziękować Irenie Stangierskiej, której przepiękne kalendarze znowu trafiły do kilku szczęśliwych uczestników zabawy.
Jeszcze tylko krótkie podsumowanie. Festiwal, pomimo dość ekstremalnej pogody na zewnątrz, cieszył się znowu dużym zainteresowaniem, my jednak mamy apetyt na więcej. Stąd pomysł, żeby kolejna edycja odbyła się wcześniej – w październiku. Chcielibyśmy, żeby warunki nurkowe pozwoliły cieszyć się nurkowaniem nie tylko zatwardziałym maniakom, ale tym też bardziej umiarkowanym nurkom rekreacyjnym. Być może łagodniejsza aura pozwoli nam zaplanować więcej wydarzeń w plenerze. Bardzo zależy mi na tym, by impreza utrzymała swoją mniej formalną formułę, by była traktowana bardziej jako forma integracji klubów, centrów nurkowych i samodzielnych nurków, przy okazji której można przetestować trochę sprzętu i posłuchać kilku interesujących wykładów. Mam nadzieję, że w tym roku spotkamy się na Kulce w październiku, by poczuć wspólnie tę MOC.