Arkusz poetycki Marty Półtorak Globalne zadymy
słowo wstępne, wybór wierszy: Eryk Ostrowski ilustracje / kolaże: Ewa Sonnenberg
Orłem po lodzie W niepoetyckich czasach debiutuje Marta Półtorak. Niewiele też wierszy wytrzyma próbę porównania z jej tekstami. To, co uprawia zbyt jest konkretne i precyzyjne, zbyt komunikatywne, jak na przyjęte standardy poetyckie. Lepiej niż gdzie indziej widać tu, że nie wystarczy umieć pisać i czuć, trzeba jeszcze umieć patrzeć. Sam zmysł obserwacyjny winduje Półtorak od razu o poprzeczkę wyżej, bo dyskusja dotyczyć będzie nie stylistycznych esów floresów, ale spraw ważnych, najważniejszych. A na temat historii politycznej Marta Półtorak ma własne zdanie i z wdziękiem zapożyczonym od prof. Senyszyn jest konsekwentnie nieprzejednana. Marta od paru lat bywa na imprezach literackich. Od samego początku wszyscy ją lubili. Pełna otwartość, humor, wdzięk, słowem sympatia.pl. Plus – last but w tym środowisku na 100% not least – bezinteresowność. Nie robiła konkurencji. Ona obserwowała. No i wyobserwowała. Jej debiutancki arkusz poetycki to portrety świata i Polski, a ściślej mówiąc szkice węglem. Obraz przegrywanych pokoleń i precyzyjny opis rusztowania równi pochyłej wznoszonej dla następnych. Cegiełki zrzuca tu cała Polska. Strach pomyśleć, jakie będą konsekwencje, kiedy do władzy dojdzie to pokolenie, wychowane co prawda z gwiazdami, ale na cienkim lodzie. Marta Półtorak nie wyprzedza jednak świata, to jest między wierszami. Przenikliwie pokazuje natomiast tragiczny międzynarodowy ekshibicjonizm narodu chcącego się przypodobać Zachodowi. Jest pokazana trywializacja religii, zatracanie wartości i promocja debilizmu, pieczętowana posiedzeniami przy Wiejskiej 4 i Woronicza 17. Parafrazując nieśmiertelną Tinę Turner: „what’s poetry got to do with it?” Ano ma. Do tego służyła w końcu od zarania. Tu poezja nie zgadza się na rolę private dancera i wcale nie chce się podobać. Nikogo, ani niczego się tu nie eliminuje. Dlatego chce się tej książce ustąpić miejsca na półce i poświęcić czas na oblukanie dwudziestu paru tekstów ukazujących akcje naszej wolnej woli i co z tego wynikło. W Globalnych zadymach nie ma tworów fantasy studiowanych przez kolorową prasę. Wielu z nas też obiema rękami podpisze się pod tymi komentarzami reality świata. Komentarzami, po których, na dobrą sprawę, trudno zdecydować, czy lepiej płakać, czy się śmiać przytakując – jak to określiła Szymborska – nie urwaną głową. Zestaw Marty Półtorak, stety / niestety, nie jest bonusem. Nikt nas nie pytał, czy chcemy rodzić się w tych czasach. Stało się. Ale nasze o tych czasach zdanie to już nasz biznes. I co z nim zrobimy także. Marta Półtorak ukończyła historię i dobrze wie, że historia się wprawdzie powtarza, ale mamy na nią jednak jakiś wpływ, bo mamy wybór. Jej książka to solidne liberum veto. Więc korzystajmy, kiedy wszystko odbierają. Eryk Ostrowski
Marta Półtorak (1976), urodzona w Tarnowie, obecnie mieszkanka XII Dzielnicy Krakowa. Pisze poezję i eseistykę. Z zamiłowania i wykształcenia – historyk. Debiutowała w 2008 roku podczas Nocy Poetów na Zamku w Niepołomicach. Laureatka Turnieju Jednego Wiersza – Bieszczadzkie Dusioły (2008). Publikowała m.in. w „Blutuf ”, „Fragile”, „Neurokulturze” oraz w almanachach poezji. Obecnie przymierza się do samodzielnego tomiku poezji.
PUENTA
*** Dziecko co ty wiesz Nie przeżyłaś wojny Ale nie jest powiedziane że jeszcze nie będzie kolejnej globalnej zadymy Tylko czy wypada wymagać by składano bezkrytyczne hołdy nieznanemu żołnierzowi poległemu za baryłkę ropy Macie racje dziadku Nie będzie mi dane oglądać generała na białym koniu
W Dwudziestoleciu miedzy komuną a IV RP nie narodziło się pokolenie kolumbów lecz kosztowny festyn staropolskiego nihil novi Nasza wolna Polska wreszcie może powtórzyć godne mistrza zza oceanu co bardziej żywił niż bronił Oto : We, people Wierzymy w swą potęgę okupując Babilon Polskość to piłka co chociaż w grze to i tak wygrają Niemcy Nasza chluba na cały świat kaszanka i wódka wymieniana jednym tchem tuż za papieska trumną
OPEN FAJANS Przyszłam tu sprzedać się Jak na targu w Cartagenie Przez chwilę stać się towarem naznaczonym logiem właściciela Przyszłam tu by zabrano mnie do czworaków z klimatyzacją postawiono pod pręgierzem realizacji celów Bym zawisła na szubienicy e-maila chłostana dźwiękiem telefonu Przyszłam tu Poczuć się jak niewolnik
*** W pięknym nowoczesnym biurowcu Czuję się jak na zamku Drakuli Zaraz bestia wyskoczy Niewidzialna ręka rynku podrapie ściany okaleczy człowieka by dusza z rozpaczy zwisła na drogim krawacie nie chcąc przebywać we wnętrzu ciała gdzie zgnije razem ze spożytym sushi
*** Konkwistadorzy powrócili W porcie zamiast króla ze świtą powitały ich saudyjskie tankowce pod grecką banderą I smród ropy Nie myśląc wiele swoje spróchniałe okręty zawrócili na pełny ocean Uciekli od naszej rzeczywistości znów zobaczyć piękno Hispanioli bujną roślinność Indii Zachodnich Podobno nigdy tam nie dopłynęli Zatrzymało ich Morze Sargassowe albo pochłonął Trójkąt Bermudzki
PEARL HARBOR Na dnie zatoki spoczywa wrak Mała porażka wielkiego imperium
Ewa Sonnenberg
PUNKT WIDZENIA Ten to przynajmniej miał powód Wersal i kontrybucję Dzięki niemu teksańscy nafciarze nadal odcinają kupony od zwycięstwa licząc że tym razem też się jakoś uda Ale okupacja bez Niemców To już nie to samo Dziś bawarski papież nawołuje do pokoju i miłości Hipisi zaś paskudnie się zestarzeli Make money and war
PIELGRZYM Bogaty i jednooki Często wędrował po szlakach handlowych przystając w sanktuariach banków i korporacji Choć był tylko mamoną zawsze wołał W Bogu pokładamy nadzieję Gdy runęły dwie wieże świątyni jego kultu wyruszył na krucjatę
DEKADENCJA Nagłówki codziennych gazet sprzedajne jak prostytutki wielbią bluźniercze ikony przesiąknięte dekadencją godną samego Bizancjum
SATELITA
PORTRET CARA
Świat jak dyskotekowa kula obraca się razem ze mną A może to ja razem z nim Ludzkość mnie stworzyła Najwyraźniej jesteśmy jak rodzina której wyciąga się trupy z szafy a nadmiar prawdy powoduje że o tej planecie to ze mną bez wódki nie razbieriosz
Przy portrecie cara stare baby zapalają cerkiewne świece Dwugłowy orzeł jest bardziej wyrafinowany niż zwykły sierp i młot niedźwiedź dobrze się trzyma na dwóch łapach z ropy i gazu arsenały jak szlachectwo też zobowiązują Prawosławny biskup pobłogosławił broń jądrową jako świętą relikwię
Ewa Sonnenberg
Ewa Sonnenberg
10
*** Ludzie gadają że nocą zawsze jakieś złe wychodzi z lasu A w powietrzu unosi się zapach miejscowych duchów Stara ikona sama już nie pamięta ile liczy wiosen lub jesieni Cała teologia Bizancjum sprowadza się do wiejskiej chałupy gdzie nabożnie czczona Mateczka nie ręką ludzką malowana kładzie do snu swe śmiertelne dzieci
MODLITWA
ZADUSZKI
Przyszłam do Ciebie przez chwilę wyklepać Pacierz Proszę dziękuję przepraszam W świątyni mienią się złocenia a Twój Duch wychodzi Powiedz mi Panie dlaczego przed obliczem zdruzgotanych walą się stosy filozoficznych kamieni Jak na tryptyku Memlinga aniołowie strącają do piekieł Może więc prócz Ognia zarazy i wojny od ślepej miłości uchowaj Amen
Gwiazda Vesper woła na nieszpory Jak wtedy Gdy stąpaliście po ziemi przybrani w ciała I znów archaiczny rym śpiewanych psalmów pokutne echo rozniesie ponad ziemią Idę i ja Na świętych obcowanie polecam Bogu wasze nieśmiertelnie pokrewne mi dusze
11
*** Gdy umierał padali na kolana Przyrzekali spełniać tylko dobre uczynki Gdy na cyprysowej trumnie Wiatr przewracał strony ich myśli poszybowały za Archaniołem ważącym na szalach Dobro i zło Potem wrócili do siebie Zamiast dotrzymanych obietnic pojawiły się spiżowe pomniki by między ziemskim a boskim światem żyło wspomnienie konsumowane w kremówkach z wódką
12
SARMACKI JEZUS Na elekcyjnym sejmie my prawi Sarmaci wybraliśmy Ciebie Panie byś z tronu ołtarza jako Król choć tylko cierniem ukoronowany dał nam to czego chcemy przebaczał ale bez naszej pokuty i błogosławił to swojskie odzwierciedlanie szlacheckiego nieba które powiada że każdy święty zna swe miejsce przy urzędzie
CUD POLSKI Jasnogórska Pani zapłakała Na ten czas zjechali możni dygnitarze by w ramach kampanii wyborczej wypić wytrawne wino do obiadu
*** Nie jestem patriotą Bo niby z czego dziś być dumnym Z sejmikowania kolesi Betonowej stolicy Czy reformy szpitali Nie potępiam zaborców bo jak nie brać Jeśli na tacy sami Lubimy się podawać Teraz gdy brak godnego monarchy mądrego męża stanu zwycięskiego hetmana pozostaje nam liczyć na pijanego weselnika podrygującego w rytm hip-hopowej wersji chocholego tańca Gdzieś w londyńskim klubie
13
*** Nobliwymi korytarzami szacownych uniwersytetów snują się rodzime autorytety gospodarczo-ekonomiczne W swej syzyfowej pracy na rzecz doczesnego dobrobytu doktoryzują biedę habilitują dziadostwo Z genewskich wyżyn klubowych foteli wmawiają mi niedorozwój przedsiębiorczości prostacką logikę społecznych oczekiwań A ja muszę się zapytać was kochani profesorowie o proste świadectwo dojrzałości
NA WSI (sielanka) Życie na wsi nie ogląda się na pejzaże nasycone sielankowym kolorytem Toczy się pomiędzy złotym rogiem chama a plotką w sklepie Rano kościół Potem obiad A wieczorem knajpa Bogu świeczkę diabłu sąsiada a psu kości 14
BÓG SIĘ RODZI
ŚWIĘTY
Bóg się rodzi A świat szaleje Bo jakże pogodzić dziecinę w żłobie ze świąteczną hucpą Dobre nowiny nie mają oglądalności a liche stajenki są wbrew przepisom Lepiej wypucować dom niż własna duszę Łatwiej dzielić się opłatkiem niż kochać bliźniego Jarmarczne ozdoby domowe wypieki i prezent na kredyt Już tyle zostało Z betlejemskiej gwiazdy
Szedł sam Odziany w habit z lumpeksu Niósł księgę zapisaną wprawną ręką kopisty Kiedyś wszyscy mówili Szczęść Boże Dziś wołają Do kościoła na zupę Idź nierobie
15
IMPRESJONIŚCI
HOLOGRAMY
Templariusze Katarzy Panowie na zamkach Zasypiają licząc szczeliny w rozpadających się maswerkach Lekkie tchnienie wiatru Okrywa ich lawendowym dusznym zapachem przywodzącym na myśl paryską kokotę wspartą Na ramieniu pijanego artysty patrzącego na świat malarską techniką plam Przecież ważny jest odpowiedni dystans by dostrzec impresję w zasypanych zeschłymi liśćmi fontannach Wersalu
Fotografuję ludzi którzy nie istnieją Natrętne zegary odliczają czas lalek Na przekór globalnemu ociepleniu śnieg zawitał na salony Cyfrowy zapis zjednoczył chóralne śpiewy Cerkiewnych duchów i płonące wraki wahadłowców Rozgrzeszam cię Synu Ból jest chwilowy lecz dusza wieczna Żyjemy w okrutnym terrorze przedmiotów a po dwudziestej drugiej Już nic nie wolno 16