Rolnictwo

Page 1

PANORAMA LESZCZYŃSKA 19 XII 2013 www.panorama.media.pl

[26] REKLAMA • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

Na polskim rynku brakuje dostawców wieprzowego boczku. Trzeba go importować

Jakość dobra, ilość za mała

W

Polsce podobnie jak w krajach południowej Europy ,obok szynek czy baleronów, bardzo popularne są tłustsze wyroby mięsne, np. boczki, stosowane jako dodatki do dań głównych. Ponieważ rodzime przetwórnie cierpią na brak wystarczającej ilości surowca w dobrej jakości, muszą wspierać się importem żywca, m.in. z Danii i Niemiec. Hodowcy, którzy nastawią się na produkcję tuczników „na boczek”, mogą więc liczyć na spory zainteresowanie odbiorców żywca. Jeden z największych polskich producentów boczku ma swą siedzibę w podleszczyńskiej Święciechowie. Zakład Mięsno–Wędliniarski Kaminiarz produkuje tygodniowo prawie 250 ton boczku i znany jest w kraju z najwyższej jakości produktów. Mówi się wręcz, że to Kaminiarz wprowadził boczek na salony. Dzięki temu firma sprzedaje swoje produkty niemal we wszystkich sieciach handlowych, m.in. Lidl, Tesco, Netto, Intermarche. Ciekawostką jest, że produkcja sieci pod markami własnymi jest nieznaczna. Zdecydowana większość sprzedawanych produktów ma logo Kaminiarz. W firmie tłumaczą, że boczek od zawsze odgrywał silną pozycję w kuchni polskiej, ze względu na jego uniwersalność. Boczek, jak żaden inny rodzaj mięsa, ma właściwość do wydobywania najlepszych smaków potraw, których jest dodatkiem. Wiedzą o tym doskonale nie tylko doświadczeni szefowie kuchni. Duża popularność boczku w Polsce wiąże się także z tym, że zapewnia potrawom znakomity aromat oraz poczucie mięsności i sytości. Tomasz Przymencki, dyrektor ds. produkcji Zakładu Mięsno–Wędliniarskiego Kaminiarz przyznaje, że firma pracuje na zaufanie klientów koncentrując się przede wszystkim na jakości produktu. Dostawcy wieprzowiny do zakładu wiedzą, że ocena przyjeżdżającego towaru jest bardzo drobiazgowa i nierzadko transporty wracają do producenta z reklamacją. Pytany o to, skąd spółka pozyskuje surowiec, dyrektor Przymencki podkreśla, że jeszcze kilkanaście lat temu był to wyłącznie import, ze względu na słabą jakość polskich świń.

FOT. ARCHIWUM

Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu

Zakład Mięsno–Wędliniarski Kaminiarz produkuje tygodniowo prawie 250 ton boczku – Jakość ówczesnej krajowej hodowli nas nie zadowalała – mówi Tomasz Przymencki – Dziś jest zdecydowanie lepiej, średnia mięsność podniosła się do poziomu europejskiego i wynosi 56–58 proc. Kiedy firma zaczynała specjalizować się w produkcji boczku, ten poziom był poniżej 50 proc. Ze względu na skalę produkcji firma w dalszym ciągu zmuszona jest sprowadzać mięso z zagranicy. Głównym kierunkiem importowym pozostają najwięksi europejscy producenci, czyli Dania, Holandia, Niemcy. – Jeśli chodzi o walory smakowe, krajowy wyrób jest najlepszy – twierdzi Tomasz Przymencki, dyrektor ds. produkcji podleszczyńskiej spółki. – Dlatego od kilku lat sukcesywnie zwiększamy zakupy mięsa w Polsce. Największym problemem jest brak odpowiedniej ilości mięsa na polskim rynku i jego standaryzacji. Nasza skala przetwórstwa i wymagania jakościowe przerastają możliwości podażowe krajowych producentów. Nadal więc ponad połowa surowca przyjeżdża do nas z Europy zachodniej. Michał Bartz, specjalista ds. technologii w Wielkopolskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego podkreśla, że Polska ma szansę na dalsze zmiany w hodowli, idące w kierunku zwiększenia mięsności i poprawy jakości surowca.

– Mistrzami świata w hodowli i produkcji trzody chlewnej są Duńczycy – informuje Michał Bartz z WODR. – Nic nie zostawiają przypadkowi. Prawidłowo prowadzona genetyka stada to nie tylko szybsze tempo wzrostu zwierząt i ich większa liczba w miocie. To także lepsza jakość mięsa, a więc i wyższa cena osiągana przy sprzedaży. Na Zachodzie w sklepach dominują szynki, schaby, karkówka i łopatka – reszta mięsa zazwyczaj trafia na eksport, m. in. do Polski. Tu znajduje nabywców, bo jesteśmy społeczeństwem mniej zamożnym i w strukturze naszych zakupów mamy tańsze, a jednocześnie tłustsze części. Zdaniem specjalisty z WODR, polscy hodowcy mogą w części wypchnąć zachodnich i sami dostarczać surowca pod produkcję boczków. Bardzo wielu z nich nie przywiązuje jednak odpowiedniej wagi do genetyki, zdając się często na przypadek w imię fałszywie rozumianej oszczędności. Tymczasem dobrze dobrane rasy gwarantują sukces, czyli wyższą opłacalność produkcji. – Nie znam rasy, która byłaby idealna do tuczu zwierzęcia „na boczek”. Można za to uzyskać ten efekt poprzez szybki tucz w pierwszej fazie wzrostu zwierzęcia. Większe przyrosty masy w tym okresie dadzą wyższą masę ciała, a im cięższa sztuka, tym większy boczek. Idealna sztuka w tego typu produkcji powinna ważyć 120 – 125 kg – tłumaczy Michał Bartz. (ram)

REKLAMA • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.