Moskwa już wie, że straci Krym
Wysadzenie tamy na Dnieprze nie po -
wstrzyma ukraińskiej ofensywy. Rosjanie
zniszczyli głównie własnej linie obrony na
lewym brzegu, pozbawiając jednocześnie
Krym dostaw wody na długie lata.
Moskwa ma świadomość, że utrzymanie zdobyczy
terytorialnych na Ukrainie nie jest możliwe. Przed wycofaniem się Rosjanie zaczęli niszczyć ukraińską infrastrukturę zgodnie z taktyką spalonej, a w tym konkretnym wypadku raczej zalanej, ziemi.
Problem polega na tym, że wysadzając w powietrze maszynownię elektrowni wodnej w Nowej Kachowce zalali głównie system własnych umocnień na lewym brzegu Dniepru. Wznoszone od miesięcy fortyfikacje miały uniemożliwić Ukraińcom szybki atak i odcięcie Krymu od lądowego połączenia z Rosją.
Przerwanie nowokachowskiej tamy, wedle danych ukraińskich, zagraża około 16 tysiącom ludzi, znajdujących się w bezpośrednim zasięgu fali powodziowej.
Terrorystyczny akt rosyjski ma jednak znacznie po -
ważniejsze konsekwencje dla samych Rosjan i ich panowania nad Krymem.
Wezbrane wody Dniepru zalewają bowiem i niszczą ujęcia wody pitnej dla okupowanego przez Moskwę od 2014 roku półwyspu. Oznaczać to może tylko
jedno: Moskwa przygotowuje się do utraty kontroli
nad Krymem i wycofania wojsk z zajętych dotąd terenów Ukrainy.
Hydroelektrownię w Nowej Kachowce wysadzono kilka godzin po tym, jak Kijów oficjalnie ogłosił początek długo wyczekiwanej kontrofensywy, mającej doprowadzić do wyrzucenia Rosjan z Ukrainy. Rosjanie nie są do niej dobrze przygotowani. Ich wojska znajdują się
w stanie daleko posuniętego rozkładu, zajęte obecnie bratobójczymi walkami między skonfliktowanymi frakcjami w armii, jednostkach tzw. republik ludowych na okupowanym Donbasie i najemnikami z grupy Wagnera.
Reżim ma także PROBLEMY Z OPANO -
WANIEM DYWERSYJNEGO ATAKU na przygraniczne obwody, realizowanego przez Ukraińców rękami Rosjan, którzy przeszli na stronę Kijowa i ogłaszają gotowość walki z reżim Putina.
Decyzja o przerwaniu tamy na Dnieprze, choć porażająca możliwą skalą zniszczeń, powinna być więc po-
strzegana jako dowód desperacji Moskwy i Putina, tak jak wyrazem desperacji Stalina było wysadzenie w sierpniu 1941 roku tamy na Dnieprze w Zaporożu. Skutek tamtej zbrodni może być podobny do tego, co Rosja osiągnie obecnie. Strategicznie nic to nie da. Ukraińska ofensywa pójdzie dalej, tak jak w 1941 roku Wehrmacht po prostu obszedł zalane tereny.
Skażenie ekologiczne i zagrożenie dla systemu chłodzenia elektrowni jądrowej w Zaporożu, którą kontrolują Rosjanie to oczywiście potężny problem, ale z punktu widzenia celów wojskowych Moskwa niewiele osiąga, pokazując jedynie determinację w gotowości do zadania Ukrainie jak największych zniszczeń przed ostateczną klęską swojej imperialnej polityki.
© Wszelkie prawa zastrzeżone