nr 6 (16) 2018
m a g a z y n
g l i w i c k i
GEMMA Druga połowa ŁUKASZ CZUJ Będzie rockandrollowo ANNA KWIECIEŃ Żeliwny dizajn MONIKA ORGANIŚCIOK Życie starki WOJTEK KACZMARCZYK Showman
ANNA
MAKSYMALISTKA Czuję, że jestem magnesem i spoiwem dla ludzi
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
1
2
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
3
na dzień dobry / KIEDYŚ I TERAZ
RYNEK KIEDYŚ: rynek w Gliwicach na planie kwadratu został ukształtowany w okresie lokacji miasta w średniowieczu. Na środku rynku znajduje się ratusz, a w zachodniej części fontanna z Neptunem. Kamienice stojące przy rynku pochodzą w większości z XIX i XX wieku i zostały poważnie zniszczone podczas II wojny światowej. TERAZ: po 1946 roku rynek odbudowano i zrewaloryzowano według projektu inżyniera Franciszka Maurera, absolwenta Politechniki Lwowskiej i późniejszego profesora Politechniki Śląskiej. Dzięki temu, większość kamienic zyskała podcienia, których nie było w przedwojennej wersji założenia. JMS
m a g a z y n
g l i w i c k i
REDAKTOR NACZELNY: JAROSŁAW SOŁTYSEK, TEL. 601 53 71 73
ADRES REDAKCJI: ZWYCIĘSTWA 41/43, 44-100 GLIWICE TEL. 662 225 009
DZIAŁ REKLAMY: ANNA LISZEWSKA, TEL. 505 505 988
EMAIL: REDAKCJA@PRESTIZGLIWICE.PL REKLAMA@PRESTIZGLIWICE.PL MARKETING@PRESTIZGLIWICE.PL PRENUMERATA@PRESTIZGLIWICE.PL
WSPÓŁPRACOWNICY: JOANNA STAR CZUPRYNIAK EWA GRYNICKA PAWEŁ HARLENDER KRZYSZTOF KRZEMIŃSKI MARCIN KURA KORCZAK ROBERT NEUMANN WOJCIECH NUREK AGNIESZKA SKOWRONEK ADRIANA URGACZ-KUŹNIAK ANTONI WITWICKI JUSTYNA WYDRA
WWW.PRESTIZGLIWICE.PL
DZIAŁ MARKETINGU: MAŁGORZATA KATAFIASZ, TEL. 662 225 009
WYDAWCA: ARTE MEDIA JAROSŁAW SOŁTYSEK 44-100 GLIWICE, UL. KRUCZA 4/19 DRUK: DRUKARNIA KOLUMB UL. KALINY 7, 41-506 CHORZÓW INFOLINIA +48 801 641 691 WWW.DRUKARNIAKOLUMB.PL
Okładka: Anna Maksym Foto: Łukasz Gawin
4
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Materiałów niezamówionych Redakcja nie zwraca. Na anonimy Redakcja nie odpowiada (każdy zgłoszony tekst musi być podpisany pełnym imieniem i nazwiskiem Autora). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów i redagowania ich zgodnie z przyjętymi zasadami. Proces redagowania nie wpływa na merytoryczność tekstu Autora, lecz zmierza do ulepszenia jakości tekstu.
SPIS TREŚCI /
KIEDYŚ I TERAZ
04 GLIWICKI RYNEK
FELIETON
12
28
18 ZDANIEM NURKA – WOJCIECH NUREK 20 ROZWYDRZENIE KULTURALNE – JUSTYNA WYDRA 22 WYTWORY JOANNY STAR CZUPRYNIAK
KLIMATY
08 ZA KULISAMI SESJI MODOWEJ 10 W STREFIE KIBICA JAK NA MUNDIALU 12 DZIERŻNO
TEMAT Z OKŁADKI
12 MAKSYMALISTKA GŁODNA ŻYCIA
WYDARZENIA
24 WYKŁAD AMBASADOR IZRAELA ANNY AZARI 24 HANNA KRALL I MICHAŁ NOGAŚ W DPŻG 26 ZESPÓŁ SALAKE NA PODIUM MISTRZOSTW ŚWIATA 26 OGRÓD SPOŁECZNY POWSTAJE W SERCU GLIWIC
32
36
LUDZIE
28 DRUGA POŁOWA – GEMMA BADIA 32 PORTRETY LUDZI TEATRU – ŁUKASZ CZUJ 36 SUKCES – SHOWMAN WOJTEK KACZMARCZYK 66 MONIKA ORGANIŚCIOK – ŻYCIE STARKI
MOTO
42 HOŁD DLA LEGENDY – MUSTANG BULLITT 48 NOWA HONDA CR-V
DIZAJN
50 PORCELANA NA PRESTIŻOWE GARDEN PARTY 60 SUKCES – KUSTOSZ ANNA KWIECIEŃ O ŻELIWIE
66
60
MODA
54 ODWAŻNA I ROMANTYCZNA PANNA MŁODA
KUCHNIA
72 GASTROTESTER
KRONIKI
76 WERNISAŻ WYSTAWY PRAC JACKA UKLEI 77 FESTIWAL JAR W UROCZYSKU BUK 78 FILHARMONII CZĘŚĆ DRUGA W JAZOVII 79 FESTIWAL ULICZNICY – DZIEJE SIĘ!
NA MARGINESIE
54
82
80 HEJT NASZ POWSZEDNI
MOJE GLIWICE
82 MOJE GLIWICE – AGNIESZKA RUDA BATÓG
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
5
KLIMATY
6
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: Bartłomiej Sasuła
BACKSTAGE Hala gliwickiego GZUT-u wystąpiła w nowej roli. Wiekowe wnętrze, w którym od dziesiątek lat przygotowuje się odlewy rzeźb, posłużyło realizatorom sesji fotograficznej kolekcji ślubnej Patricii Szlażko. Zjawiskowo piękna modelka w magiczny sposób ożywiła to wnętrze i zamieszkujące go modele pomników. Efekt pracy ekipy do zobaczenia w dalszej części Magazynu.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
7
KLIMATY
STREFA KIBICA W ARENIE GLIWICE To był początek zmagań naszych piłkarzy podczas tegorocznego Mundialu. Zaczęli nie najlepiej. Arena Gliwice wręcz przeciwnie. Obiekt zgromadził liczne grono kibiców, żądnych silnych emocji i niesamowitej atmosfery. Ekran o podstawie 20 m i wysokości 11,2 m oraz trybuny dla kilku tysięcy kibiców zapewniły wrażenia jak na rosyjskim stadionie.
8
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: materiały prasowe Arena Gliwice / Studio Apalat
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
9
KLIMATY
DZIERŻNO
10
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: www.mosquidron.pl
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
11
temat z okładki /
12
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
MAKSYMALISTKA Bez marzeń nie da się żyć. Ale moją potrzebę marzeń i ich spełniania w zupełności zaspokaja świadomość, że właśnie zapisujemy zupełnie nowe karty w historii Buku. Miejsca w którym kocham, jestem kochana i które kocham.
wysłuchała Małgorzata Katafiasz zdjęcia wykonał Łukasz Gawin
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
13
temat z okładki / MAKSYMALISTKA
AKTORKA, PLASTYCZKA, SCENOGRAFKA, TERAPEUTKA, KNUROWIANKA, GLIWICZANKA, A OSTATNIO RUDZIANKA, ROZMAWIAM DZIŚ Z ANNĄ MAKSYM CZYM JEST DLA CIEBIE SZCZĘŚCIE? Trudno zdefiniować szczęście, gdy przeżywa się je permanentnie. A ja mam to szczęście, nomen omen, od prawie dziesięciu lat. To na pewno nie jest dom, bo w sensie fizycznym swojego nie posiadam, choć mam szczęście mieszkać w miejscu przepięknym. To na pewno nie pieniądze, bo szczerze mówiąc nie pamiętam, czy kiedyś mi ich nie brakowało. To wreszcie na pewno nie tradycyjnie pojmowana rodzina, bo nie jestem mężatką i nie mam dzieci. Dla mnie szczęściem jest odkrywanie życia dzień za dniem, ale zawsze z poczuciem bezpieczeństwa, świadomością obecności drugiej osoby obok siebie. Nigdy nie wiemy, co życie nam przyniesie, ciągłe zmiany, nieprzewidziane następstwa zdarzeń. Ale w głębi ducha przekonanie, że to szaleństwo jest kontrolowane. Ta niepewność i nieprzewidywalność może być dla innych frustrująca, a jednak dla mnie jest wyzwaniem, prawdziwą podnietą i zachętą do działania. Tylko, tak jak powiedziałam, obok musi być ktoś, kto może się różnić wszystkim, ale być tożsamy w tym nieprzemijającym głodzie życia. A JAKIE ŻYCIE JEST W STANIE ZASPOKOIĆ TWÓJ GŁÓD? Przede wszystkim mam nadzieję, że nigdy się nie przejem, bo to niezdrowo. Dobrze jest mi wtedy, gdy czuję, że ja sama jestem magnesem i spoiwem dla ludzi. Czuję, że mam umiejętność przyciągania wartościowych osób i chcę to wykorzystać do skupiania środowiska ludzi twórczych w każdym sensie – artystycznym, socjologicznym, towarzyskim. Tak było kiedyś – ludzie gromadzili się wokół idei, stylu życia, wokół tego, co sprawiało im przyjemność. Dlatego, choć nie jestem typem gospodyni domowej, sprawia mi przyjemność przyjmowanie gości. Bo gość to dla mnie coś więcej niż kolejna osoba przy stole. I to się pięknie zwraca – gości mamy niezwykłych... CZY TO TAKA ZMODYFIKOWANA WIZJA CYGANERII? Tak. I wcale się tego nie wstydzę. JEŚLI MOWA O PRZYJMOWANIU GOŚCI, TO GDZIE ICH TERAZ PRZYJMUJESZ? W Buku.
14
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
CZYLI GDZIE? W najpiękniejszym miejscu tej części świata. Mamy szczęście mieszkać w ponad 250-letniej drewnianej Willi Agaty, otoczonej pięknym bukowym i dębowym starodrzewem. Jesteśmy tu całkowicie sami, chociaż nie, bo nie wybaczyłyby mi tego stwierdzenia dwa sznaucery – Guido, miniatura oraz Gunnar, olbrzym, a także Niara i Leri, bardzo łowne kocie rodzeństwo. Poza tym w zasadzie każdej nocy odwiedzają nas sarny, lisy i dziki. No i duchy tego miejsca. Cała ta nasza Arkadia mieści się w Rudach, pół godziny jazdy od Gliwic samochodem. CZYLI SIELANKA? Nie od razu. Na decyzję o przeprowadzce miałam dwa dni. Postawiłam wszystko na jedną kartę, rzuciłam dobrą pracę, mieszkanie przy gliwickim Rynku i przyjechałam tu w środku zimy. A zimy są tu srogie, ostatnia przyniosła mrozy do -19 st. Celsjusza. Ogrzewanie póki co słabe – w salonie 9 stopni. Za kilka dni zamarzła woda i ten inspirujący stan rzeczy trwał dobre dwa tygodnie. Najbliższe otoczenie i sam dom potrzebowały zresztą najpierw wielu zabiegów, remontów i zwykłego porządkowania. W zasadzie przez rok dochodziliśmy do obecnego stanu. Ale teraz to już naprawdę jest dobrze i nawet zima nas nie zaskoczy. Wyremontowany w ubiegłym roku amfiteatr również zaczął żyć, co stanowi prawdziwą wisienkę na torcie. A zresztą jest jednym z powodów naszego pobytu w tym wspaniałym miejscu. NO WŁAŚNIE, TEMAT TEATRU W TWOIM ŻYCIU NA RAZIE POMIJALIŚMY. DŁUŻEJ JUŻ SIĘ NAJWYRAŹNIEJ NIE DA. CHWAL SIĘ.... Jestem aktorką Teatru Nowej Sztuki. Aktorstwa posmakowałam już wcześniej, ale dopiero tu zaczęłam to robić tak, jak zawsze chciałam. Zaczęła się poważna praca i wspaniałe podróże. Ze spektaklem „Pod podeszwą buta” wraz z partnerującym mi na scenie pochodzącym z Gliwic aktorem Mateuszem Mikołajczykiem, zresztą wychowankiem TNS, zjeździliśmy pół Europy, i to tej ciekawszej. Zagraliśmy między innymi w Gruzji, w Białorusi, Serbii i Estonii. Dla mojego rozwoju ważna była dylogia „Kobiety Bergmana”, w której grałam role w świetnym towarzystwie i na wspaniałej scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie. Od Aleksandry Gajewskiej, Jarosława Karpu-
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
15
temat z okładki / MAKSYMALISTKA
ka czy Andrzeja Rozmusa mogłam się wiele nauczyć, ale też upewnić się co do jakości własnego warsztatu. To jeśli chodzi o spektakl „Po próbie” Ingmara Bergmana. Bezcenne były także chwile spędzone na scenie z gliwiczankami Sabiną Langner i Martyną Mikołajczyk w pierwszej części dylogii „Persony” Nikołaja Rudkowskiego. Temat kobiecości wrócił ponownie ze spektaklem Sylvii Plath „Trzy kobiety”. Arcytrudny materiał, którym wraz ze świetnymi Agatą Śliwą i Martą Dobrowolską-Rezinkin podbiliśmy serca publiczności. Bezcenne doświadczenia. Temat kobiecości jest Twoim ulubionym? Teatr Nowej Sztuki od lat zgłębia ten temat. Moja wędrówka po tym kosmosie zaczęła się już od „Podeszwy”, czyli studium toksycznej relacji z mężczyzną w warunkach opresyjnych. Toksyczna miłość wróciła do mnie w „Personach”, tym razem z pierwiastkiem homoseksualnym. Spektakl „Po próbie” pozwolił mi z kolei przepracować problem relacji matka-córka. Kolejnym, chyba najważniejszym etapem tych poszukiwań prawdy o kobiecie stał się spektakl „Aparat, który dała mi matka” wg prozy Susanny Kaysen. Jest to również jak dotąd moje największe aktorskie wyzwanie. Mój partner i jednocześnie reżyser, Dariusz Jezierski, obdarzył mnie zaufaniem, które zrozumie tylko człowiek sceny i powierzył mi rolę w tym mo-
16
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
nodramie, nad którym sam pracował blisko osiem lat. To bardzo odważny spektakl, mówiący o sprawach najintymniejszych bardzo dosłownie, ale przy tym pięknie. Trzeba znaleźć w sobie siłę, by spojrzeć prosto w oczy widzom, reprezentując ogromną liczbę kobiet z całym bagażem doświadczeń związanych z ich seksualnością. Kiedy patrzę w oczy kobietom zaproszonym na scenę, kiedy czytam ankiety wypełnione przez nie po spektaklu, kiedy wreszcie biorę udział w dziesiątkach dyskusji prowadzonych po kolejnych pokazach wiem, jak bardzo potrzebny jest ten spektakl i jak bardzo ważna dla kobiet jest moja odwaga na scenie. Wydaje mi się, że wraz z tą rolą zniknęły wszystkie bariery i lęki w moim aktorstwie. Ważna jest tylko prawda i jeśli to jej przekazanie jest jedynym celem, wszelkie środki są właściwe. Czyli teatr to bardzo ważna rzecz w Twoim życiu. Prawdopodobne zatem, że w Amfiteatrze Buk nie będą się odbywały jedynie koncerty? W dawnej restauracji już były wystawione cztery spektakle. Przygotowujemy również prezentacje na scenie amfiteatru, a już wkrótce powstanie tu Europejskie Centrum Doświadczania Teatru. Plany są na miarę Gardzienic i Wierszalina. Gromadzimy wokół tej idei ludzi kultury i tych, którym kultura jest niezbędna do życia.
zdjęcia: 1. “Pod podeszwą buta” Anna Maksym i Mateusz Mikołajczyk, foto: Łukasz Gawin 2. Przed domem od lewej: Bogdan Hołownia, Anna Czyżykiewicz Zouki, Joanna Trzepiecińska, Gunnar, Anna Maksym, Dariusz Jezierski 3. Z reżyserem “Zimnej wojny” Pawłem Pawlikowskim 4. Na planie “Zimnej wojny” z aktorem Tomaszem Kotem 5. Amfiteatr BUK w filmowej krasie
No cóż, wasz Amfiteatr już wszedł na europejskie salony... Rzeczywiście. Jako pierwsza oklaskiwała go widownia podczas festiwalu w Cannes. To właśnie w Amfiteatrze Buk Paweł Pawlikowski, zdobywca Złotej Palmy za reżyserię filmu „Zimna Wojna”, dostrzegł magię i nakręcił finałowe sceny swojego znakomitego filmu. Gościliśmy na planie Joannę Kulig, Borysa Szyca i Tomasza Kota. No i setki statystów, pośród których znalazłam się także ja, i to dość spektakularnie, bo mam nawet scenę „chodzoną”. Prawda jest taka, że mój filmowy debiut dosłownie nastąpił podczas festiwalu w Cannes. Śmieję się z tego, ale też traktuję ten fakt jako dobrą wróżbę. Aktorka, prezenterka telewizyjna, konferansjerka, ale przecież także terapeutka zajęciowa. To się jakoś łączy? Łączy się i uzupełnia. Od 14 lat prowadzę w knurowskim ośrodku Caritas grupę teatralną „Alternatywa”, z aktorami mającymi liczne bariery, a jednak doskonałymi w tym co robią. Wielokrotnie nagradzani, mają okazję poczuć cząstkę tego, czym ja sama żyję. Bardzo mnie to cieszy i daje wiele satysfakcji. Czy w takim wymarzonym życiu jest jeszcze miejsce na marzenia? Bez marzeń nie da się żyć. Ale moją potrzebę marzeń i ich spełniania w zupełności zaspokaja świadomość, że właśnie zapisujemy zupełnie nowe karty w historii Buku. Miejsca w którym kocham, jestem kochana i które kocham. rozmawiała Małgorzata Katafiasz
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
17
felieton / ZDANIEM NURKA
UROKI ŻYCIA RODZINNEGO Było nas czworo: mama, tato, brat i ja. Trzech facetów i jedna kobieta. Mama bardzo dobrze radziła sobie z nami wszystkimi oraz z każdym z nas z osobna. Pomagała jej w tym wrodzona inteligencja, kultura oraz niebywała powściągliwość i opanowanie. Tato, będąc naturalnie napędzany testosteronem, zwykł w ramach rutynowych czynności pokrzykiwać, gotować się, posiadać kategoryczne przekonania i jedynie słuszne poglądy. Mama na szczęście nie posiadała tych efektownych atrybutów. Rozwagą i spokojem potrafiła osiągnąć znacznie więcej niż tato swoją dobitną i stanowczą osobowością. W wielu rodzinnych utarczkach wygrywała mama. Czasami na punkty, a czasem przez knockout. Tato nie był skłonny przyjmować tego do wiadomości. Ale nie przeszkadzało mu wcale ogłaszać się zwycięzcą. Mamie też to nie przeszkadzało, co z kolei potrafiło przeszkadzać tacie. W ten właśnie sposób toczyło się nasze rodzinne życie. Naturalne nieporozumienia i różnice stanowisk jednego dnia się pojawiały, innego dnia w naturalny sposób nikły. Z udanego i szczęśliwego życia rodzinnego wyniosłem, że pełna zgodność we wszystkim to czysta fikcja. Wyposażony w bagaż rodzinnych doświadczeń założyłem własną rodzinę. Jej skład osobowy ukształtował się następująco: żona, córka i ja. Tym razem było dwie na jednego. Spoglądając na swą rodzinę z lotu ptaka, widzę ciekawą sytuację. Gdy się bliżej przypatrzeć, to być może żona moja i nasza córka wydają się ode mnie nieco łagodniejsze i bardziej skłonne do rozwiązań kompromisowych. Zewnętrznemu odbiorcy mogą się nawet wydawać miłe, kulturalne, sympatyczne i uprzejme. Gdy jednak spojrzeć na nie z perspektywy jądra domowego ogniska, to już takiego szału nie ma. Tu już potrafią być stanowcze, nieprzejednane, apodyktyczne i skłonne do nieustannego dowodzenia swoich racji. Owszem, szczerze wyznaję, że zdarzało mi się w niektórych sytuacjach warknąć lub zareagować gwałtowniej niż to było konieczne. Nie przeczę. Ale po cóż było dla zwykłej psoty przejeżdżać mi złośliwie prętem po klatce? By zachować obiektywizm osądu przyznaję się też do kilku przypadkowych porażek w konfrontacjach z żoną i córką w słownych rodzinnych potyczkach. Fakt, zdarzyło się i tak. Być może było to kilka przypadków na tysiące miażdżących zwycięstw. Czy nie powinno się jednak traktować ich jak przysłowiowej jaskółki nie czyniącej jeszcze wiosny? Z przywoływanego wcześniej lotu ptaka wyraźnie też widać, jak jestem okrutnie manipulowany i wykorzystywany. Jak łamany jest mój charakter przy wykorzystaniu najskuteczniejszych, a jednocześnie wyszukanych metod socjotechnicznych. Czuję od środka, jak z każdym mijającym dniem wytraca się moja pierwotna tożsamość. Na szczęście znajomi wciąż rozpoznają mnie na ulicy, a ja staram się nie dawać im do zrozumienia, że to już nie ten hardy Wojtek jakiego wcześniej znali.
18
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Z kolei na bazie swoich odrębnych rodzinnych i osobistych doświadczeń własną rodzinę założyła moja córka. Jak na razie rodzina ta występuje w składzie dwie na jednego. Zięć to mężczyzna postawny, zażywny i pewny co do posiadanych zalet oraz niecodziennej, jego zdaniem, urody. Ewidentnie trudno pomylić go z jego osobistą żoną, ponieważ dzieli ich z pół metra wzrostu, a jeśli idzie o wagę – około pół kwintala. Na dodatek, w przeciwieństwie do żony i córki, ma on chwytne palce u stóp i posiada bardzo donośny aparat mowy. Nie nawykli do obcowania z nim wykazują skłonność do ściszania głośności będąc w jego bezpośrednim towarzystwie. Zięć, wzorem swojego rodzonego ojca i aktualnego teścia, wykazuje w niektórych okolicznościach wyraźną nadpobudliwość. W banalnych wydawałoby się sytuacjach potrafi nagle zindyczeć, fuknąć i wystrzelić. Na szczęście w szybkim tempie powraca do stanu względnej równowagi psychicznej. Zjawisko to ewidentnie nie jest niebezpieczne ani dla jego żony, ani też córki. Na nich obu nie robi już specjalnego wrażenia, a już na pewno nie takiego, jak na nim samym. Zięć dla swej córki dałby się dosłownie pokroić, choć jest typem rasowego hipochondryka uważającego się za jego zaprzeczenie. Docenić trzeba, że dałby się pokroić, choć sam nie znosi widoku krwi i surowego mięsa. Przypadłość ta nie przeszkadza mu jednak być wdzięcznym odbiorcą, a wręcz smakoszem mięsnych dań. Być może dzięki temu jest istotnie silniejszy od swej żony, co pozwala mu przemieszczać się po schodach z lodówką niczym ona ze średnią torebką. I tak żyje sobie cała ta trójka w rodzinnej harmonii pomimo łatwo stwierdzalnej całej gamy wyraźnych różnic cielesnych i duchowych między nimi. We wszystkich opisywanych sytuacjach występują i kobiety, i mężczyźni. Każdy odgrywa tam swoją rolę. Ważną i równorzędną rolę. A wokół tych ról toczy się świat. Różnice występujące między mężczyznami i kobietami są napędem tego świata. Są darem, a nie karą. Z omówionych wyżej względów wciąż nie umiem pojąć feminizmu. Wojtek Nurek
Wojtek Nurek, gliwiczanin – mąż, ojciec, dziadzio i kolega. Miłośnik Gliwic, filmu, malarstwa, fotografii, książki, sensu i logiki. Piszący i niepalący rzeczoznawca majątkowy. W firmie realexperts.pl pracuje nad systemami ułatwiającymi Polakom dostęp do wiarygodnych wartości nieruchomości. Saper, operator koparki, starszy szeregowy. Przeniesiony do rezerwy.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
19
felieton / ROZWYDRZENIE KULTURALNE
POŻYCZAJĄC I PARAFRAZUJĄC TYTUŁY, CZYLI:
MIEJSCA SZCZĘŚLIWE GLIWICE – GDAŃSK JELITKOWO Był początek czerwca, gdy padła niespodziewana, całkiem spontaniczna propozycja: „A może nad morze?”. Na trzy dni zaledwie. W poniedziałek wieczorem bylibyśmy tam, w środę po południu z powrotem tu. Tu – to oczywiście Gliwice. Tam – to Jelitkowo, hotel z widokiem, trzydzieści minut spacerkiem od Sopotu. Zgodziłam się, a jakże! Bałtyk spokojny, pogoda piękna, piasek delikatny, sypki i ciepły, ludzi niewielu. Jak okiem sięgnąć, nikt nie uprawia plażingu, smażingu, ani parawaningu, co najwyżej pojedynczy amatorzy morskich landszaftów wychylają się ze swoich grajdołków, studiując z daleka kształt morskiej fali i kontemplując malowniczą sylwetę tankowca, oczekującego pozwolenia na wejście do portu. Na trzecim i czwartym planie widać niewielkie rybackie kutry, na piątym ogromny wycieczkowiec, cumujący przy gdyńskim nabrzeżu. Biała plaża, bure morze, błękitne niebo bez jednej chmurki i wielkie, wszechogarniające słońce. Dodajcie do tego jeszcze nadmorski deptak, skryty w wyjątkowo bujnej w tym roku zieleni i macie obraz raju, do którego wpuszczono mnie na (prawie) całe trzy dni!
Justyna Wydra, gliwiczanka - od zawsze kocha się w słowach. Szczególnie tych pisanych, śpiewanych i wypowiadanych na kinowym ekranie. Pracuje z nimi jako copywriter i autorka artykułów dla prasy drukowanej oraz internetowej. Po godzinach czyta i pisuje książki, prowadzi bloga, słucha muzyki i stara się nadrobić filmowe zaległości. Autorka powieści Esesman i Żydówka oraz Ponieważ wróciłam. Z zawodu jest biologiem/ zoologiem/entomologiem.
20
Jelitkowo Jelitkowem, plaża plażą, ale kurort odwiedzić trzeba. Do Sopotu wybraliśmy się na obiad, spacerkiem. Wolnym krokiem, choć byliśmy solidnie głodni, postanowiwszy chyba obalić słynną piramidę ludzkich potrzeb Masłowa, co to mówi o tym, że najpierw należy napełnić żołądek, a potem można ewentualnie zacząć rozglądać się za samorealizacją i innymi przyjemnościami… Burczało nam w brzuchach, ale nie spieszyliśmy się, podziwiając sopocką architekturę, miejskie zakamarki oraz ciszę i spokój, zwyczajowo nie kojarzące się z tym nadmorskim uzdrowiskiem. Snuliśmy się tu i tam, odprowadzani leniwymi spojrzeniami tubylczych kotów-zabijaków i pijaczków, co nieznośny ból istnienia zalewają regularnie piwem swym powszednim. Przepędzani precz z prestiżowego Monciaka, kryją się
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
oni przed policją w odległych zaułkach i bramach, omijanych przez po wiosennemu kulturalnych turystów. Tak, bo turysta wiosenny, w przeciwieństwie do swego następcy, urlopowicza letniego, jest dobrze wychowany. Jak już było powiedziane – plażingu, smażingu i parawaningu nie uprawia, w dodatku nie katuje okolicy produkowanym w nadmiarze hałasem, nie konsumuje nieświeżej ryby z podejrzanej gastronomicznie budy, nie kupuje straganowego badziewia, nie alkoholizuje się w parku, nie oddaje niczego naturze w miejscach do tego nieprzeznaczonych, zachodzi za to chętnie do galerii, przysiada w kawiarenkach na ciastku z kawą i uśmiecha się do siebie wzajemnie. W maju, czerwcu jeszcze się lubi. Jeszcze nie odwraca w niechęci i zgorszeniu głowy od innych przedstawicieli urlopującej się braci, bo póki co, robić tego nie musi. Nomadzi wiosenni trzymają fason, są pozapinani, eleganccy i mili. Pełna kultura! Aż żal pomyśleć, że wkrótce nadejdzie lato, a wraz z nim wszystkie egipskie plagi, jakie co roku spadają na Trójmiasto, ze szczególnym uwzględnieniem Sopotu. Tak wiem, że wraz z nimi napływa solidny pieniądz… Mimo wszystko, wciąż żal mi czerwcowego spokoju plaży, deptaka i Monciaka. Miejsca szczęśliwe. O właśnie – skąd ten tytuł i dlaczego pożyczony? Bo ja żyję literaturą. Pisaniem i czytaniem. Odwiedzając Sopot, myślałam o książce gliwickiego fotografa Macieja Kaliszana. Starszy ode mnie o pokolenie, Kaliszan w swych „Miejscach szczęśliwych” opisuje dwa miasta, w których się wychowywał. Gliwice i Sopot. Porównuje je ze sobą i odmalowuje takimi, jakie były za jego dzieciństwa. Oba kocha. I ja je kocham. Z tym, że Sopot poza sezonem.
Justyna Wydra
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
21
felieton / WYTWORY
Lotem koszącym ku letniemu słońcu...
Joanna „Star” Czupryniak - gliwiczanka. Za pomocą tuszu i wielowątkowej kreski opowiadam historie, których nie ma. Widzę świat oczami dziecka, które obudziłam w sobie parę lat temu. Wierzę w siłę intuicji i moc wyobraźni. Jestem autorką kolorowanek dla dzieci i dorosłych. Z zamiłowania do kreowania rzeczywistości stworzyłam też markę modową Miso.
22
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
W dniach 19 i 20 lipca 2018, w Centrum Kultury Jazovia w Gliwicach odbędzie się spotkanie muzycznych profesjonalistów zorientowanych na jazz. Celem tej realizacji jest zacieśnianie współpracy pomiędzy polskimi i międzynarodowymi instytucjami kulturalnymi związanymi z promocją muzyki inprowizowanej, w tym jazzu. Wśród zaproszonych gości znajdują się właściciele klubów, dyrektorzy domów kultury oraz festiwali, właściciele wytwórni płytowych, dziennikarze z wielu krajów świata: Polski, Słowacji, Austrii, Anglii, Turcji, Egiptu, Ukrainy, Węgier, Chin, Indonezji, Czech, Izraela. JAZZBUS Gliwice to część projektu, w który zaangażowały się również Żory oraz Koszyce (Słowacja). W ciągu dwóch dni w Centrum Kultury Jazovia, umiejscowionym na gliwickim Rynku,
odbędzie się 7 koncertów typu showcase wybitnych zespołów jazzowych z Polski, Francji, Luksemburga, Anglii, Nigerii, Ukrainy, Izraela, Węgier oraz Niemiec. Przewidziano panele dyskusyjne, spotkania biznesowe oraz zwiedzanie Gliwic. Większość punktów programu przedsięwzięcia będzie dostępna dla zewnętrznej publiczności. JAZZBUS International Meeting For Music Professionals 2018 Gliwice zbuduje w świadomości mieszkańców regionu wagę uczestnictwa Śląska w budowaniu i kreowaniu życia kulturalnego nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Warto być blisko tego wydarzenia.
Dzień I - 19.07 (czwartek) 20.00 – JEFF HERR CORPORATION 21.00 – DIMA GORELIK TRIO 22.00 – OLA ONABULE BAND Dzień II - 20.07 (piątek) 20.00 – MARINITA DUO 21.00 – AMAR/PYSZ/SUR TRIO 22.00 – REUT RIVKA & IZABELLA EFFENBERG 23.00 – SZYMON KLIMA QUINTET
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
23
wydarzenia /
zdjęcia: Krzysztof Krzemiński
foto: Iza Grauman, Bart Plonka
13 czerwca w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich, oddziale Muzeum w Gliwicach, gościła Anna Azari – Ambasador Izraela w Polsce. Pani Ambasador odwiedziła najmłodszy oddział gliwickiego muzeum w celu poznania instytucji, jej misji, działań oraz najbliższych planów. Kulminacją spotkania był wykład Anny Azari 70 lat Izraela, podczas którego pani Ambasador przedstawila historię jednego z najmłodszych państw na świecie. Anna Azari ukończyła studia na Uniwersytecie w Hajfie oraz na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Od 1983 r. związana jest z Ministerstwem Spraw Zagranicznych Izraela. Od września 2014 r. pełni funkcję Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Izraela w Polsce.
Dwa dni później, 15 czerwca, Dom Pamięci Żydów Górnośląskich odwiedziła Hanna Krall, ceniona reportażystka i dziennikarka. Urodzona w Warszawie w żydowskiej rodzinie urzędników, dzieciństwo spędziła w Lublinie. Wojnę przeżyła tylko dlatego, że była ukrywana przez Polaków. Cudem została ocalona w czasie transportu do getta. Holokaust i losy Żydów polskich z czasem stały się głównym tematem jej twórczości. Po wojnie przebywała w domu dziecka w Otwocku. Ukończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1955 pracowała w redakcji „Życia Warszawy”, od 1969 do 1981 w „Polityce”. Na początku lat 90. szkoliła reporterów w „Gazecie Wyborczej”. Światową sławę przyniósł jej oryginalny w formie wywiad z Markiem Edelmanem „Zdążyć przed Panem Bogiem” (1977). Spotkanie poprowadził dziennikarz Michał Nogaś.
N A S Z PAT R O N AT
24
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
25
wydarzenia /
foto: materiały prasowe Salake
zdjęcia: materiały prasowe OSOM Gliwice
Pod koniec czerwca media społecznościowe obiegły zdjęcia pięknych tancerek (i – dodajmy dla porządku – przystojnego tancerza), dumnie prezentujących polską flagę na Mistrzostwach Świata w Tańcu, które odbywały się w Hiszpanii. Fotografie te zdobyły tysiące „lajków”, ale widniejący na nich tancerze zdobyli znacznie więcej, bo brązowy medal. Dance World Cup to jeden z najbardziej prestiżowych konkursów tańca dla dzieci i młodzieży, jakie odbywają się na świecie. W tym roku tancerzy gościło hiszpańskie miasto Sitges, położone około 35 km na południowy zachód od Barcelony. W rywalizacji wzięło w udział 20 000 tancerzy z 54 krajów. Dzięki wysokiej punktacji zdobytej podczas eliminacji w Polsce, zespół SALAKE znalazł się w ścisłym finale. Gliwiczanie dali popis niebywałej energii i doskonałej techniki. Ich start został nagrodzony brązowym medalem. Zespół przegrał o włos (0,3 punktu) z zespołem z Niemiec i o niecałe dwa punkty z Hiszpanią. Tancerze, wy wiecie, jak mocno trzymamy za Was zawsze kciuki. Jesteśmy z Was bardzo dumni i dziękujemy za to, że tak wspaniale reprezentujecie Polskę i Gliwice.
W samym sercu miasta, przy ulicy Ziemowita, trwa budowa pierwszego w Gliwicach Ogrodu Społecznego. Miejsce to powstaje z inicjatywy mieszkańców, przy wsparciu stowarzyszenia Ośrodek Studiów o Mieście Gliwice. - OSOM Gliwice od początku stara się angażować mieszkańców w rozwój miasta. Zależy nam też na zwiększeniu w centrum ilości zieleni - podkreślają koordynatorzy projektu. Usytuowana w sąsiedztwie gliwickiej katedry działka przechodzi właśnie ogromną metamorfozę. Pomysłodawcy zaznaczają, że Ogród Społeczny będzie miejscem otwartym dla wszystkich. Już teraz każdy może się zaangażować w ten wyjątkowy projekt. Jak? To proste. Po pierwsze można wziąć udział w trwających właśnie pracach, czyli porządkowaniu terenu i budowie ogrodu. Tutaj przydadzą się każde ręce, bo mimo, że teren nie jest duży, wymaga trochę pracy. Po drugie, równie istotne, można wesprzeć zbiórkę funduszy. Środki można wpłacać poprzez portal zrzutka.pl/ogrod-spoleczny. - Fundusze zebrane przez zrzutkę pozwolą nam na organizację różnorodnych spotkań i warsztatów dla mieszkańców oraz budowę kolejnych ogrodów - mówi Paweł Harlender ze stowarzyszenia OSOM Gliwice. To ważne, bo ogród ma tętnić życiem cały rok, a im większe wsparcie, tym ciekawszą ofertę obiecują koordynatorzy.
26
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
MAGAZYN GLIWICKI / WYDANIE SPECJALNE 2018
DZANIE
RZE
MAGAZYN GLIWICKI /
BUDOWANIE I URZĄDZANIE
BU
QUERCUS ZNACZY DĄB SZKŁO WE WSPÓŁCZESNEJ ARCHITEKTURZE
S
ELEKTROWNIA ZA MIEDZĄ WIEŚCI Z RYNKU NIERUCHOMOŚCI
Zamów reklamę w wydaniu specjalnym magazynu PRESTIŻ / BUDOWANIE I URZĄDZANIE, które dostępne będzie w tradycyjnych miejscach dystrybucji w Gliwicach i na Targach Expobud DZIAŁ REKLAMY: TEL. 505 505 988, DZIAŁ MARKETINGU: TEL. 662 225 009
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
27
ludzie / GEMMA
28
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
DRUGA POŁOWA:
GEMMA
rozmawiała: Natalia Barczewska / opracowanie tekstu: Adriana Urgacz-Kuźniak zdjęcia: piast-gliwice.eu
Ciepły i radosny dom stworzyła GEMMA swojemu mężowi, kapitanowi Piasta Gliwice, Gerardowi Badii. W nim śmiech szczęśliwego dziecka, ślicznej, pełnej wdzięku dziewczynki, Valerii. W wywiadzie dla klubowej telewizji opowiedziała jak ważna jest dla niej rodzina, za czym tęskni i co kocha. Nie widzieliście filmu? Przeczytajcie wywiad z tą naprawdę niezwykłą kobietą. Zakładam, że nie jesteś w stanie zliczyć, ile razy żegnałaś się z Gerardem. Jak radzisz sobie z tą sytuacją? Próbujemy nie rozstawać się na dłużej niż miesiąc czy półtora. Moi rodzice i rodzice Gerarda bardzo tęsknią za Valerią, więc staramy się spędzać czas w Hiszpanii tak często, jak to możliwe, ale wtedy, kiedy Gerard przygotowuje się do sezonu z drużyną. Przez większość czasu staramy się być tu całą rodziną, choć to nie zawsze jest łatwe. Może nie jesteśmy typową parą, ale u nas takie rozwiązanie, takie życie się sprawdza. Kiedy rozpoczynaliśmy wspólne życie 7 lat temu, on miał swoją pracę jako piłkarz, ale ja także pracowałam. Powiedziałam mu wtedy: Kocham Cię, a Ty mnie. Ale nie zostawię dla Ciebie swojej pracy i Ciebie również nie będę o to prosić. Dlatego wtedy zdecydowaliśmy się na związek na odległość. Spróbowaliśmy i to zdało egzamin. Dzięki temu doświadczeniu normalnym jest dla nas, że raz na jakiś czas się nie widzimy. A Valeria? Czy nie tęskni za tatą, którego nie widzi przez miesiąc, czasem dwa? Obecnie korzystamy z FaceTime’a, więc to rozstanie
nie jest dla niej bardzo trudne. Kiedy jesteśmy w Hiszpanii mamy mnóstwo zajęć, a ona każdego dnia widzi się z tatą przez telefon. Zanim się przeprowadziliśmy do Gliwic, żyliśmy właśnie tak, na odległość. Właściwie mieszkamy razem zaledwie od 3 lat. Zaraz po ślubie ustaliliśmy, że Gerard będzie pracował w Polsce, a ja w Hiszpanii. Tak też się działo. Przyjeżdżałam do niego co dwa tygodnie, kiedy rozgrywał mecze w Gliwicach. Dla nas takie rozwiązanie było O.K. Do czasu… Kiedy rok po ślubie urodziła się Valeria, zmieniła wszystkie nasze zasady, zmieniła wszystko. Wtedy uznaliśmy, że tak nadal nie możemy, że czas najwyższy zacząć żyć razem. Bo jesteśmy drużyną, którą zbudowaliśmy i musimy działać wspólnie. To był właśnie powód naszej przeprowadzki do Gliwic. Nigdy nie planowałaś żyć w Polsce, co więcej, nie miałaś szczególnych oczekiwań względem Gliwic i Śląska, a teraz jest tak, że nie możesz się doczekać razem z córką powrotu tutaj… Tak, oczywiście. To dlatego, że Gerard, Valeria i ja musimy być razem. Tutaj mamy okazję wychowywać córkę razem i myślę, że tutaj możemy dać jej najcenniejszy prezent, jakim jest czas. Gdybyśmy mieszkali w Hiszpa-
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
29
ludzie / GEMMA
nii, byłoby to trudniejsze. Obserwuję pod tym kątem naszych znajomych, którzy pracują i nie mają tyle okazji, by przyglądać się, jak dziecko rośnie. Lubisz Gliwice? Tak! Przyznaję, że na początku byliśmy przerażeni, bo z powodu pracy nigdy wcześniej nie mieszkaliśmy razem. Okazało się jednak, że to dla nas łatwe. Być może również dlatego, że Valeria jest niezwykle grzecznym dzieckiem. Jak wygląda twoje codzienne życie w Gliwicach? Jestem szczęśliwa, po prostu szczęśliwa! Co prawda tęsknię za rodziną i przyjaciółmi, ale tutaj nasza drużyna ma wszystko, czego trzeba. Jesteśmy razem, więcej nic nie ma znaczenia. Jest nam wręcz idealnie! Od kiedy Valeria poszła do przedszkola, czyli od października, mam od 9:00 do 13:00 czas, by zadbać o dom, ugotować coś, zrobić zakupy. Potem odbieram Valerię z przedszkola i spędzamy popołudnia razem. Mamy też tutaj przyjaciół, którzy mają dzieci, więc razem planujemy czas. Jedziemy poza miasto, organizujemy domowe imprezki, oczywiście, z udziałem dzieci. I jest super!
GERARD BADÍA CORTÉS (ur. 18.10.1989 w Horta de Sant Joan) – hiszpański piłkarz występujący na pozycji pomocnika w polskim klubie Piast Gliwice. Badía rozpoczął swoją karierę w Tortosie, skąd latem 2008 roku przeszedł do Gavy. Rok później został zawodnikiem rezerw Realu Murcia. Po roku zdecydował się podpisać kontrakt z Guadalajarą, w której to drużynie występował przez kolejne trzy lata. Latem 2013 roku związał się z Noji. 6 lutego 2014 roku został na pół roku wypożyczony do Piasta, a latem tego samego roku trafił do klubu na stałe.
(WIKIPEDIA)
30
Dlaczego postanowiliście zapisać Valerię do polskiego przedszkola? Ona tu mieszka od kiedy miała 2 miesiące, więc praktycznie jest bardziej Polką niż Hiszpanką. Zdradzę, że także tutaj się o nią postaraliśmy (śmiech). Dzieci szybko dostosowują się do nowych warunków. A ona bardzo szybko się uczy. Spójrz, Valeria po pół roku mówi lepiej po polsku, niż ja! Mam nadzieję, że mnie też nauczy któregoś dnia, bo mój polski nie jest najlepszy. Czy znajomość angielskiego wystarcza Ci, żeby porozumiewać się w Gliwicach? A może myślałaś o tym, żeby nauczyć się polskiego, bo Gerard mówi płynnie w tym języku, a teraz także Wasza córka zaczęła… Komunikuję się tutaj po angielsku, bo tak jest mi łatwiej. Moi wszyscy polscy znajomi mówią w tym języku. Jak wygląda Twoje życie towarzyskie? Mówisz, że masz to wielu przyjaciół. Oni są stąd? Czy są to rodziny zawodników?
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Mamy przyjaciół z Gliwic. Oni także mają dzieci, spędzamy z nimi czas w weekendy. Są Polakami i są bardzo podobni do nas. Staramy się robić to, co kochają robić nasze dzieci, a na przykład w święta Bożego Narodzenia urządzamy sobie świąteczne spotkania. Przyjaciele pokazują nam, jak obchodzą ten czas zgodnie z polskimi tradycjami. Dają nam opłatek, a my go później zabieramy do Hiszpanii i dzielimy się nim w Wigilię, tak samo jak w Polsce. Staramy się robić to tak samo i bardzo nam się to podoba. Kto w Waszym małżeństwie częściej decyduje w rodzinnych sprawach? Mamy z Gerardem bardzo odmienne charaktery, ale w kwestiach związanych z rodziną musimy mieć to samo zdanie. Gdyby tak nie było, nie funkcjonowali byśmy dobrze. W ważnych kwestiach zawsze decydujemy pół na pół, zawsze tak samo. Jeśli jednak ja jestem w czymś dobra – ja podejmuję decyzję, jeśli Gerard – on decyduje. To bez znaczenia. Mówisz, że masz zupełnie inne usposobienie niż Gerard… (śmiech). Sądzę, że nigdy nie mogłabym być z taką osobą, jak ja. Jestem bardzo aktywna, emocjonalna i nerwowa. Dlatego potrzebuję kogoś, kto będzie mnie uspokajał. Jestem niczym bomba. Poważnie! (śmiech) Co, Twoim zdaniem, jest najważniejsze w wychowywaniu Valerii? Cóż, staramy się w bardzo prosty sposób, bo jest jeszcze malutka, przekazać jej nasze wartości. Chcielibyśmy, by wyrosła na dobrą osobę – to jest dla nas najważniejsze. Staramy się zadbać o jej jak najlepszą edukację, ale chcemy również, by była wolna i mogła wybierać. Wiele będzie zależeć od niej i w swojej sprawie to ona będzie mogła decydować, nikt inny nie będzie tego robił za nią. Ja sama jestem bardzo niezależna. Mam nadzieję, że tak pozostanie już na zawsze. To moi rodzice dali mi tę wolność. Dostał ją także Gerard i on również żyje na własną rękę od kiedy skończył 16 lat. Ja zaczęłam, gdy skończyłam 18. Ta wolność jest bardzo ważna. A jeśli Valeria się przewraca – niech upada. Nie jesteśmy w stanie chronić jej na każdym kroku, musi się uczyć na własnych błędach. Nawet jeśli ma dopiero 3 latka. Jak zostaliście z Gerardem parą?
foto: youtube.com/piastgliwicetv
(śmiech). O mój Boże! No, dobra. Najpierw byliśmy tylko przyjaciółmi, ale wiesz, jestem od niego starsza o 9 lat. Kiedy go poznałam, był dzieciakiem i nie myślałam o nim jak o mężczyźnie, a on o mnie jak o kobiecie, z którą mógłby być. Przyjaźniliśmy się, ale po dwóch – trzech latach spotkaliśmy się i powiedziałam wtedy: Zmieniłeś się trochę. Nie jesteś już dzieciakiem… I tyle! Coś się wydarzyło między nami i tak jesteśmy razem do dziś. Na początku pomyślałam sobie: O.K. Lubię cię, ale jest między nami różnica 9 lat, a ja nie chcę być z chłopcem. Ale potem uzmysłowiłam sobie, że się kochamy. Masz czasem takie chwile, kiedy życzyłabyś sobie, żeby Gerard był dojrzalszy, bardziej odpowiedzialny? Nawet wtedy, 7 lat temu, byłam zaskoczona tym, jaki on jest dojrzały. Miał tylko 21 lat, a zachowywał się jak 40-latek. Był dojrzalszy od moich rówieśników. On czasem myśli jak staruszek. Jest jak starzec w młodym ciele, wiesz? Co myślisz o popularności Gerarda? Wiem, że ludzie go kochają, ale – jak już wcześniej wspomniałam – sądzę, że on może być dobrym piłkarzem, ale jest jeszcze lepszym człowiekiem. Myślę, że to jest najważniejsze! I że ludzie też to czują i to lubią. Uważam także, że jest najskromniejszą osobą jaką znam. Nie muszę go zatem sprowadzać na ziemię, bo on tego nie potrzebuje. Jako żona jednak, gdy go potrzebuję, nie waham się powiedzieć: O.K. Strzeliłeś gola. Zaraz do tego wrócimy, ale najpierw pomóż mi w kuchni, albo przy Valerii, lub w czymkolwiek innym. I on nie ma z tym problemu. Gemma, jesteś prawniczką. Powiedz coś o swojej pracy. Obawiam się, że już o niej nie pamiętam (śmiech). Mieszkam tu od 3 lat. Do czasu przeprowadzki tutaj praca była dla mnie najważniejsza, podobnie jak dla Gerarda. Spędzałam każdą chwilę w pracy, czasem od poniedziałku do soboty. Prowadzimy rodzinny biznes, więc byłam bardzo zaangażowana. Teraz moi rodzice już się starzeją, więc mnie bardzo potrzebują, powiedziałam im, że w niedalekiej przyszłości do nich wrócę. Tak, faktycznie, czasami tęsknię za moją pracą. To właśnie jest moje kolejne pytanie: czy to nie jest aby poświęcenie? Jesteś tu głównie mamą i żoną… Może się zdawać, że jestem tu i nic nie robię… Kocham pracować, całe moje życie było podporządkowane pracy. Tęsknię za nią, to prawda, ale tutaj mamy szansę wychowywać córkę razem. Życie w Gliwicach jest jak prezent. A za kilka lat, nie wiem dokładnie ile, wrócę do mojego życia zawodowego. A co robisz, gdy masz dla siebie kilka godzin? Kilka godzin? Ja nie mam dla siebie godzin (śmiech). Mam może godzinę! Ale kiedy jestem w Hiszpanii, rodzice opiekują się dzieckiem, a ja mam wtedy okazję spotykać z przyjaciółmi. W Gliwicach jest trochę inaczej, bo jesteśmy
z córką sami. Kiedy Gerard jest z drużyną, wtedy marzę o tym, żeby usiąść i się zrelaksować. Lubię proste przyjemności. Kiedy na przykład Valeria śpi, mamy z Gerardem 2-3 godziny na relaks na sofie. To są nasze prawdziwie prawdziwe happy hours. Nie potrzeba nam wtedy nic więcej. Czego uczysz się od Valerii, poza polskimi słówkami, które przynosi z przedszkola każdego dnia? Ona jest cudowna! My możemy ją wiele nauczyć, ale ona uczy nas czegoś więcej. Ona jest taka… Oczywiście, mówię to, bo jesteśmy jej rodzicami… Ale ona jest taka wdzięczna! Jest taka miła! Myślę, że to dlatego, że poświęcony jej cenny czas. To jest najcenniejsze, co możemy jej dać. rozmawiała: Natalia Barczewska opracowanie: Adriana Urgacz-Kuźniak
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
31
portrety ludzi teatru / ŁUKASZ CZUJ
Najmrodzki i bohaterowie jak z „Gwiezdnych Wojen”… Z ŁUKASZEM CZUJEM, zastępcą dyrektora ds. artystycznych Teatru Miejskiego w Gliwicach podsumowujemy miniony sezon i rozmawiamy o tym, co czeka nas w kolejnym.
Łukasz Czuj
To będzie rockandrollowy sezon! rozmawia Adriana Urgacz-Kuźniak
ZAKOŃCZYŁ SIĘ WŁAŚNIE DRUGI SEZON DZIAŁALNOŚCI TEATRU MIEJSKIEGO W GLIWICACH. JAK MOŻEMY GO PODSUMOWAĆ?
na początek działalności naszego Teatru - chciałem zaprezentować publiczności kilka tytułów, które zapoznają widzów z teatrem dramatycznym.
Ten sezon jest specyficzny, ponieważ oceniając go trzeba brać pod uwagę nie rok, a półtora. Za punkt wyjściowy dla tej oceny przyjmuję moment, w którym rozpoczęliśmy pracę programową, a stało się to 22 stycznia 2017 r., kiedy odbyła się premiera „Domu Spokojnej Młodości”. To jest ciąg pewnych propozycji artystycznych, które składają się w jedną całość.
SĄDZĘ, ŻE TO BYŁO DOŚĆ TRUDNE ZADANIE, ZWAŻYWSZY NA FAKT, ŻE PUBLICZNOŚĆ W NASZYM MIEŚCIE BYŁA BARDZO ZAPRZYJAŹNIONA Z DAWNYM TEATREM MUZYCZNYM...
Mamy za sobą 16 premier, zbudowaliśmy bogaty program adresowany do publiczności zarówno dorosłej, jak i dziecięcej. Ten podział na repertuar dorosły i dziecięcy jest bardzo ważny, bo wiąże się z realizacją naszej podstawowej misji jako teatru miejskiego, czyli teatru, który zwrócony jest w stronę miasta i jego mieszkańców, który odpowiada na potrzeby różnorodnej publiczności. Spektakle, które w tym czasie przygotowaliśmy dla dorosłych, bazują na tekstach klasycznych. Taki był mój pomysł
32
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
To prawda. Repertuarowy teatr dramatyczny, grający na stałe, z własnymi spektaklami i zespołem jest w Gliwicach nowością, jednak muzyka pojawia się nadal w wielu naszych przedstawieniach, choć oczywiście w nieco innej formie niż za czasów Gliwickiego Teatru Muzycznego. W naszym repertuarze pojawiają się tytuły, które stanowią ciekawą propozycję także dla bywalców dawnego teatru. Myślę tutaj o „Damach i Huzarach” Fredry czy „Romeo i Julii” Szekspira. Tę widownię mógł zaciekawić również inny spektakl, który graliśmy krótko, ale wróci w następnym sezonie. To jest kooperacja z warszawską Imką, spektakl „Wszechogarniająco” z Marią
Pakulnis i Ewą Dałkowską. W tym projekcie można się spotkać z dobrymi warszawskimi aktorkami, w bardzo prawdziwej i ludzkiej opowieści o teatrze, przemijaniu, przyjaźni.
BUDOWANIE TEATRU DRAMATYCZNEGO – O CZYM WSZYSCY WIEMY Z WIELU PRZYKŁADÓW W POLSCE – TO PROCES DŁUGOTRWAŁY. STARTOWALIŚMY OD ZERA, SZUKAJĄC WŁASNEJ DROGI, ZARÓWNO W GLIWICACH JAK I NA ŚLĄSKU, ALE TAKŻE – W KONTEKŚCIE SZERSZYM – NA MAPIE TEATRALNEJ POLSKI. TEN PIERWSZY OKRES ZAMKNĘLIŚMY PREMIERĄ „ROMEA I JULII” SZEKSPIRA. Mamy w tej chwili w repertuarze utwory bazujące na tekstach, które są klasyką współczesną, jak „Psie serce” Bułhakowa, „Tramwaj zwany pożądaniem” Tennessee Williamsa, jak „Lekcja tańca w Zakładzie Weselno-Pogrzebowym Pana Bamby”, oparta na tekstach Hrabala i Haška, ale mamy też spektakle, które opierają
Łukasz Czuj na konferencji prasowej przed premierą "Wszechogarniająco" TMG, luty 2018 rok foto: archiwum Prestiż Gliwice
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
33
portrety ludzi teatru / ŁUKASZ CZUJ
się na tekstach nieco dawniejszych, jak wspomniany wcześniej dramat Szekspira „Romeo i Julia”, ale też „Damy i Huzary”, czy we współczesny sposób zremiksowane „Ich czworo. Reality show” Zapolskiej i w końcu „Nora” Ibsena zrealizowana w najbardziej klasycznej formie. Ten repertuar jest dość różnorodny i jednocześnie - co było dla mnie niesłychanie ważne - te 16 przygotowanych przez nas premier oparte jest na rozbudowanym zespole aktorskim. ILU AKTORÓW LICZY OBECNIE STAŁY ZESPÓŁ? Nie jest zbyt duży. Jest to, w tej chwili, 11 osób, natomiast oprócz tego zaprosiliśmy do współpracy bardzo liczne grono absolwentów szkół krakowskich, łódzkiej, warszawskiej i białostockiej oraz doświadczonych aktorów z teatrów z Katowic, Wrocławia i Opola. Pół żartem, pół serio można więc powiedzieć, że jesteśmy największym zakładem pracy dla młodych absolwentów polskich szkół teatralnych. Na naszych scenach występuje ponad 50 aktorów i aktorek. Część z nich pojawia się w jednym przedstawieniu, ale większość zostaje z nami na dłużej. CO PAN UWAŻA ZA NAJWIĘKSZY SUKCES TEGO PÓŁTORAROCZNEGO SEZONU? Najważniejsze jest to, że udało nam się nawiązać porozumienie z publicznością. Ludzie kupują bilety i chcą przychodzić na nasze spektakle. To jest rzecz niesłychanie ważna, bo teatr żyje, kiedy ma kontakt z widzem i kiedy ten widz chce oglądać spektakle, chce o nich rozmawiać. Wśród naszych widzów są już tacy, którzy odwiedzają nas regularnie, oglądają wszystkie premiery i dyskutują o nich. Dzięki temu uruchamia się tzw. marketing szeptany, co widoczne było np. w związku ze spektaklem „Tramwaj zwany pożądaniem”, który spotkał się z bardzo pozytywnymi reakcjami, a dobra fama o nim poszła w Polskę. W efekcie przyjeżdżają ludzie z dalszych zakątków kraju, żeby obejrzeć to przedstawienie, a
34
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
przede wszystkim, żeby zobaczyć świetną Mirosławę Żak w roli Blanche DuBois. Dodam, że Mirka właśnie dołączyła do naszego stałego zespołu aktorskiego. A JAK PODSUMOWAŁBY PAN SEZON BIORĄC POD UWAGĘ RACHUNEK EKONOMICZNY? Teatr jest w dobrej kondycji finansowej. Mamy zrównoważony budżet, a wpływy z biletów pokrywają bieżące koszty realizacji spektakli. Jednocześnie trzeba podkreślić, że w ciągu niespełna dwóch lat wykonaliśmy potężną ilość inwestycji, które w sposób radykalny zmieniły infrastrukturę całego teatru. Pamiętajmy, że 2 lata temu funkcjonowała w tym budynku jedna scena i to, powiedzmy sobie szczerze, dość słabo wyposażona w sprzęt akustyczny i oświetleniowy. W tej chwili mamy 3 sceny: Dużą, Małą i Mikro, przeznaczoną głównie dla repertuaru edukacyjno-dziecięcego. Są one dobrze wyposażone technicznie. Do tego Duża Scena została znacząco przebudowana - jest całkowicie nowy sprzęt nagłośnieniowy, dużo nowego sprzętu oświetleniowego i zestaw 5 ruchomych mostów oświetleniowych. Odnowiona została również duża część zaplecza technicznego, garderoby, itd. Część foyer została zmodernizowana, a kropką nad i jest świecący neon na Teatrze.
ODLICZAJĄC WAKACJE, PRZYGOTOWUJEMY ŚREDNIO JEDNĄ PREMIERĘ MIESIĘCZNIE. WIĄŻE SIĘ TO Z OGROMNYM WYSIŁKIEM PRODUKCYJNYM. Co jest niezwykle istotne, staram się z dyrektorem Grzegorzem Krawczykiem ten nasz teatr prowadzić tak, żeby nie rozbudowywać go etatowo, właśnie po to, by trzymać w pewnych ryzach dyscyplinę finansową. Porównawczo – niektóre teatry, nawet tu w regionie, mają dwukrotnie większą liczbę zatrudnionych, a realizują bardzo podobną albo mniejszą liczbę spektakli. Jesteśmy dość efektywni pod tym względem. POROZMAWIAJMY O TYM, CO CZEKA NAS W NOWYM SEZONIE. MNIE SZCZEGÓLNIE INTRYGUJE SPEKTAKL O ZDZISŁAWIE NAJMRODZKIM...
Gdy rozpoczynaliśmy budowanie repertuaru, wymarzyliśmy sobie spektakl oparty na historii, zakorzenionej w Gliwicach, będący opowieścią o tym mieście, a jednocześnie materiałem na bardzo atrakcyjne widowisko teatralne. Oczywiście z Gliwicami jest związanych wiele znanych postaci, jak Tadeusz Różewicz, czy Adam Zagajewski, którzy mieszkali w tym mieście. Paradoksalnie jednak osobą, której nazwisko jest rozpoznawalne w Polsce, kojarzone z miastem a do tego budzi duże emocje, jest Zdzisław Najmrodzki, mistrz ucieczek z więzień. To specyficzny typ złodzieja z czasów końcówki PRL, specjalizującego się we włamaniach do Pewexów i kradzieżach polonezów. Najmrodzki był postacią niezwykle barwną. Nie tylko łotrzykiem, ale też poetą - pisał wiersze. Jednocześnie w jego życiorysie przeplatają się historie związane z miastem, bowiem on do niego wielokrotnie wracał. Wracał zarówno do aresztu na ul. Wieczorka, jak i do swojej matki. Historia Najmrodzkiego jest też opowieścią o bardzo burzliwych czasach przełomu lat 70. i 80. Jego losy splatają się w dziwny sposób z historią Polski - kariera złodziejska rozwija się w momencie, w którym powstała pierwsza Solidarność, poprzez wybuch stanu wojennego, aż wreszcie ma swój finał w okresie niepodległości, kiedy Najmrodzkiego ostatecznie ułaskawia prezydent Wałęsa. Zatem te wątki łączące historię z „balladą o dobrym złodzieju”, z opowieścią o mieście i Polsce są niezwykle frapujące. Do współpracy przy tym spektaklu zaprosiłem Michała Siegoczyńskiego, reżysera, który specjalizuje się w opowieściach biograficznych, niebojącego się sięgać po środki wyrazu czerpiące z popkultury. Michał realizował niedawno w Teatrze Polskim w Bydgoszczy spektakl o Zdzisławie Beksińskim. Ma też na swoim koncie intrygującą biografię Elvisa Presleya. W tej chwili jest na etapie zbierania dokumentacji i budowania scenariusza. Premiera spektaklu odbędzie się jeszcze w tym roku.
OBECNIE TRWAJĄ PRZYGOTOWANIA DO SPEKTAKLU „MIŁOŚĆ W LENINGRADZIE”. PIERWSZA JEGO ODSŁONA PLANOWANA JEST NA 7 LIPCA. SŁYSZAŁAM, ŻE BĘDZIE TO „WERSJA ROBOCZA”, A NA WŁAŚCIWĄ PREMIERĘ ZACZEKAĆ BĘDZIEMY MUSIELI DO JESIENI... Taki pokaz przedpremierowy nazywa się teatrze „work in progress”. Jest to zaprezentowanie pewnego etapu pracy. „Miłość w Leningradzie” to spektakl w mojej reżyserii, będący kontynuacją historii, którą opowiedziałem 9 lat temu we Wrocławiu, w Teatrze Piosenki Centrum Sztuki Impart. Tamten spektakl nazywał się „Leningrad” i był oparty na piosenkach rosyjskiej grupy o tej właśnie nazwie. Leningrad to zespół, który w Rosji cieszy się niesłychaną popularnością. Gra utwory łączące brzmienie muzyki ska, rocka i punka. Lider zespołu, Siergiej Sznurow, to trochę taki nasz Kazik Staszewski - poeta, bard, buntownik i autor wielu piosenek, które w Rosji stały się przebojami. 9 lat temu opowiadaliśmy kameralną historię o pewnej alkoholowej libacji w leningradzkim mieszkaniu, która zamieniała się w bardzo buntowniczą imprezę punkową. Spektakl grany jest we Wrocławiu do dziś i cieszy się sławą widowiska kultowego. Do gliwickiego spektaklu zaprosiłem dwóch głównych wykonawców z tamtego projektu, czyli Mariusza Kiljana, aktora Teatru Polskiego we Wrocławiu i Tomasza Marsa. Towarzyszyć im będzie grono fantastycznych, śpiewających aktorów z naszego teatru. Tym razem snuć będziemy opowieść zbudowaną na trochę nowszym repertuarze Leningradu. Zobaczymy w nim szaloną podróż przez współczesną Rosję, której realia wcale nie są zbyt odległe od naszej polskiej rzeczywistości. W pewnym leningradzkim klubie, w trakcie nocnej imprezy, z grupą młodych ludzi, którzy wciągają ich w wir swojego świata, spotykają się spragnieni miłości, mężczyźni i kobiety po przejściach. Do czynnego udziału w muzycznej zabawie zaprosimy także widzów. Czeka ich muzyka na żywo, a nas - kolejne niezwykle duże przedsięwzięcie realizacyjne.
ILE PREMIER ZAPLANOWANYCH JEST NA PRZYSZŁY ROK? Dużo (śmiech). Poza wspomnianymi spektaklami, na Dużej Scenie zobaczymy też historię według tekstu bardzo znanego współczesnego dramaturga Mateusza Pakuły, który pisze go specjalnie dla naszego teatru. Tę produkcję wyreżyseruje Wiktor LogaSkarczewski. Będzie to opowieść o komiksowych bohaterach, którzy ratują świat, utrzymana w konwencji pastiszu „Gwiezdnych Wojen” i „Avengersów”. Znajdziemy w niej zatem po raz kolejny elementy popkulturowe, konsekwentnie wykorzystywane w spektaklach zaplanowanych na kolejny sezon, który ma mieć bardziej rockandrollowy charakter. Jednocześnie, co jest ważne, te wszystkie spektakle są oparte na nowych współczesnych tekstach czy to tłumaczeniach, jak w wypadku „Leningradu”, czy też napisanych dla naszego teatru. Dodam, że w nadchodzącym sezonie planujemy jeszcze kilka niespodzianek: będzie u nas reżyserował Piotr Ratajczak, chcemy też wystawić spektakl w Ruinach Teatru Victoria. W tej sprawie jestem umówiony z Jackiem Głombem, specjalistą od widowisk w nietypowych przestrzeniach. Myślimy o kronikach Szekspira, mocnym i widowiskowym teatrze, który będzie wykorzystywał całą tę specyfikę i charakter Ruin. Premierę tego przedsięwzięcia planujemy na 9 maja, czyli na Dzień Zwycięstwa. PRZYJEMNIE ROZMAWIA SIĘ O TYM, CO BYŁO DOBREGO I CO DOBREGO NAS CZEKA. TĘ ROZMOWĘ CHCIAŁABYM JEDNAK DOPRAWIĆ ŁYŻKĄ DZIEGCIU. PANIE DYREKTORZE, CO W UBIEGŁYM SEZONIE SIĘ NIE UDAŁO? CO MOŻNA BYŁO ZROBIĆ LEPIEJ? O, to jest pytanie do publiczności (śmiech). Przyjęliśmy pewien plan dla tego teatru i staramy się go realizować. Jednym z problemów, przed którym stanęliśmy, jest rozbudowa zespołu artystycznego. Jesteśmy bardzo młodym teatrem, w którym pracuje dużo młodych ludzi. To w gruncie rzeczy wielki jego
walor, bo wnoszą energię i witalność. Zazwyczaj jednak zespoły zbudowane są z ludzi w różnym wieku. Nam, nie ma co ukrywać, brakuje seniorów i aktorów w średnim wieku. Wynika to z trudności życiowo-logistycznych. Aby na stałe zostać z nami, trzeba zmienić swoje życie. Dla młodego człowieka jest to łatwiejsze, natomiast dla kogoś, kto posiada już rodzinę i zobowiązania, przeprowadzka jest kłopotliwa. Zapraszamy zatem aktorów z innych teatrów do przyjmowania ról w konkretnych projektach.
TO NASTRĘCZA JEDNAK TRUDNOŚCI W PRACY NAD SPEKTAKLEM, PONIEWAŻ PRÓBY ODBYWAJĄ SIĘ CZĘSTO POZA GLIWICAMI. W EFEKCIE MOŻE POWSTAWAĆ SPEKTAKL W WIELU MIEJSCACH PĘKNIĘTY, KTÓRY NIE DO KOŃCA SPEŁNIA NASZE OCZEKIWANIA. TEATR I ŻYCIE ZASKAKUJĄ... … JAK TO SIĘ ZDARZYŁO W PRZYPADKU PREMIERY „WSZECHOGARNIAJĄCO” … Przyznam szczerze, że premiera „Wszechogarniająco” była chyba najtrudniejszym w naszej półtorarocznej historii. Przymuszeni terminami i gonieni zobowiązaniami pozwoliliśmy sobie pokazać publiczności spektakl zagrany przez bardzo chorą aktorkę, do tego z uwagi na błędy reżysera pęknięty w wielu miejscach. Musiało minąć 1,5 miesiąca aby wrócić do prób, po których ten spektakl miał drugą, tym razem udaną premierę. Powróci do nas jesienią, już w tej dopracowanej formie. Cóż, w naszej półtorarocznej historii wiele było momentów euforycznych, ale są i takie, które przyprawiają o zawał serca. Jedno jest pewne - tu nie można się nudzić. Rozmawiała: Adriana Urgacz-Kuźniak
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
35
sukces / KACZMARCZYK
36
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
SHOWMAN rozmawia: Jarosław SOŁTYSEK
zdjęcia: Prestiż Gliwice, Instagram, K8 studio - Kasia Wojtasińska, Paweł Wojtasiński
Jeździ samochodem z rejestracją TO LUBIE, regularnie korzysta z usług własnego stylisty fryzur, marzy o autorskim programie na YouTube i wciąż nie ma dość popularności na Instagramie. Rozmawiamy z gliwiczaninem WOJTKIEM KACZMARCZYKIEM, któremu udało się...
TELEWIZJA POLSKA TWIERDZI, ŻE JESTEŚ BEZCZELNIE PRZYSTOJNYM KONFERANSJEREM ZE ŚLĄSKA. CO TY NA TO? Kiedyś prowadziłem program w TVP Rozrywka i bardzo mi się zrobiło miło, jak przeczytałem taki opis. To brzmi bardzo zadziornie, ale trudno mi się do tego ustosunkować, bo nie popadam w samouwielbienie. Zacznijmy może od rzeczy niepodważalnych. Gdzie mieszkasz, gdzie i jakie szkoły skończyłeś? Mieszkam w Gliwicach. Skończyłem gimnazjum nr 17 przy Wróblewskiego, a później poszedłem do Technikum Łączności
na ul. Warszawskiej. Chciałem kontynuować ten ścisły kierunek rozwoju i przez półtora roku studiowałem automatykę i robotykę na Politechnice Śląskiej. Już wtedy zacząłem jednak dostawać pierwsze zlecenia jako fotomodel. Na początku sam szukałem ogłoszeń, przyszły pierwsze małe zlecenia, z czasem pojawiły się też większe, poważniejsze. A kim chciałeś zostać jako dziecko? Pasowała by tu odpowiedź, że Wojtek chciał zostać strażakiem. Pewnie takie pomysły też miałem, pamiętam, że chciałem zostać wojskowym. Od dziecka miałem zdolności manualne (stąd wybór profilu elektrycznego i Technikum) – budowa-
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
37
sukces / KACZMARCZYK
łem roboty, chciałem być inżynierem. W końcu moje życie zawodowe poszło jednak w zupełnie inna stronę. TO JAK ZACZĄŁEŚ SWOJE ZAWODOWE ŻYCIE? Nie było żadnego objawienia ani historii w stylu tej, że ktoś wypatrzył mnie na ulicy i wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zaczęło się od tego, że znajoma zrobiła mi zdjęcia do portfolio, które umieściłem na jednej ze stron dla modeli. Pamiętam, że na początku jeszcze dorabiałem sobie u mojego wujka, który zajmował się przeprowadzkami. Nosiłem więc paczki, meble, a w międzyczasie szukałem zleceń i realizowałem swój plan. MOJA ZAWODOWA ŚCIEŻKA TO KONSEKWENTNE PODĄŻANIE KROK ZA KROKIEM W OBRANYM KIERUNKU. NIKT NIE NAPROWADZIŁ MNIE NA TAKĄ DROGĘ KARIERY – WSZYSTKO ROBIŁEM SAM, TWORZYŁEM SWÓJ WIZERUNEK, SYSTEMATYCZNIE PRACOWAŁEM, UZUPEŁNIAŁEM SWOJE PORTFOLIO, A KOLEJNE ZDJĘCIA Z SESJI I PROWADZONE PRZEZE MNIE IMPREZY POMAGAŁY ZDOBYĆ CORAZ CIEKAWSZE ZLECENIA I TAK TO SIĘ ROZKRĘCIŁO. Teraz prowadzę własną działalność i z tego się utrzymuję.
2013
2016
SKĄD POMYSŁ NA TO, ŻEBY ZAJMOWAĆ SIĘ TYM CO ROBISZ? W KOŃCU ZAWÓD INŻYNIERA RÓŻNI SIĘ DIAMETRALNIE OD ZAWODU MODELA I KONFERANSJERA... Nie wierzę w przypadki, więc teoretycznie to musiało być jakieś przeznaczenie. Ktoś kiedyś zrobił mi fajne modowe zdjęcie. To było tutaj, w gliwickim parku Chrobrego, w miejscu gdzie stał Stadion Dwudziestolecia, a ja byłem młodym chłopakiem, bez brody. Okazało się, że czuję o co chodzi w pozowaniu, aparat mnie lubi. Podobnie było z prowadzeniem przeze mnie imprez jako konferansjer. Zacząłem od małych wydarzeń, jako animator czy host, i element po elemencie zacząłem układać te puzzle, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem dzi-
2017
2018
38
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
siaj. Okazuje się, że to wcale nie taka popularna droga dla faceta, bo tu na Śląsku, biorąc pod uwagę osoby, które zajmują się profesjonalnie tym, co ja, jest nas może ze dwudziestu chłopaków, a dziewczyn kilkaset... PISZESZ O SOBIE: MEDIALNY FREELANCER – KONFERANSJER, PREZENTER, MODEL, AKTOR, INFLUENCER. MOŻESZ COŚ WIĘCEJ POWIEDZIEĆ O TYCH FUNKCJACH? To po prostu główne obszary, w których działam. Zadań konferansjera ani modela nie muszę chyba specjalnie wyjaśniać. Prowadzę imprezy i eventy, rola konferansjera to bardzo odpowiedzialne zadanie, to właśnie konferansjer jest najważniejszym elementem eventów czy konferencji, to praca z mikrofonem i ludźmi. Często również robię nagrania na Youtube, reklamy, także spoty do telewizji. Można mnie wynająć do konkretnej sesji zdjęciowej lub takiej, w której muszę zaprezentować produkty. Grywam też w teledyskach i serialach paradokumentalnych. Zagrałem między innymi w kilku odcinkach „Szpitala” i nie wstydzę się tego, bo dobrze się przy tym bawię. Poza tym praca przed kamerą to kolejna okazja do szlifowania warsztatu, rozwoju. Na planie filmowym pracuję przecież z profesjonalistami, od których zawsze czegoś się uczę. Jako influencer z kolei pracuję wykorzystując moje kanały social media. Na Facebooku czy Instagramie prezentując jakąś usługę lub produkt mogę go zareklamować, wpłynąć na decyzję widza o zakupie, bo jestem osobą medialną i mam zbudowaną dużą grupę odbiorców. CZY DLA CIEBIE TO, CO DO TEJ PORY OSIĄGNĄŁEŚ, TO JUŻ JEST SUKCES? Tak. Wszystko co robię, każdy kolejny event, każde kolejne zlecenie jest małym kroczkiem na drodze do sukcesu. Z każdego z nich się cieszę. Jak na razie, dużym sukcesem byłoby dla mnie na przykład prowadzenie autorskiego programu albo kanału na YouTubie, o tematyce muzycznej lub lifestylowej. Wiem, że to co robię, robię dobrze i
chciałbym dotrzeć z tym do jak największej grupy odbiorców. JAK WYGLĄDA PRZYKŁADOWY TYDZIEŃ TWOJEJ PRACY? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo każdy tydzień jest inny. Bywają takie wyjazdowe, gdy cały czas jestem poza domem i pracuję codziennie. Ale są też takie tygodnie, że mam sporo czasu dla siebie. Chcę go dobrze wykorzystać, chodzę na basen, squasha i staram się zadbać o siebie, odpocząć, spotkać ze znajomymi. Dzisiaj na przykład po południu jadę do Warszawy – tam do godziny 22.00 mam nagrania do jednego projektu, a wieczorem jadę do kolejnego miasta, śpię w hotelu, a od rana zaczynamy próby do eventu, który prowadzę dla dużej kosmetycznej firmy. I tak to się kręci – w każdym tygodniu mam zlecenia w innej części Polski, więc żaden tydzień nie wygląda tak samo. Miesięcznie przejeżdżam samochodem cztery, pięć tysięcy kilometrów. OGLĄDAJĄC TWÓJ PROFIL NA INSTRAGRAMIE WIDZĘ NA ZDJĘ-
CIACH RÓŻNE REKLAMOWANE PRODUKTY. ZA WSZYSTKO CI PŁACĄ CZY TE ZDJĘCIA TO DOWÓD WDZIĘCZNOŚCI? Bywa różnie. Często sam robię zdjęcia i promuję produkty, które lubię, które sprawdziłem i które mi się podobają. Nawet jeśli za coś mi płacą, to muszę być w stu procentach przekonany, że polecam wartościową rzecz. Czasem zdarzają mi się też wymiany barterowe. BŁYSZCZYSZ W ŚWIETLE FLESZY I REFLEKTORÓW. TO PRACA ŁATWA I PRZYJEMNA? Zazwyczaj faktycznie przyjemna, ale nie zawsze łatwa. Ja się cieszę z tego, czym się zajmuję. Trudno mi sobie wyobrazić teraz, że robię coś innego, pracując np. na etacie. Nie mogę też powiedzieć żebym się przemęczał, bo nowe sytuacje mnie nakręcają. Oczywiście zmęczenie fizyczne daje mi się we znaki – zdarza się, że przez kilka godzin prowadzę jakąś imprezę, a zaraz po jej zakończeniu muszę wsiąść za kółko i jechać kilka następnych godzin, by zrealizować kolejne zlecenie. Na szczęście
zdjęcie: K8 studio - Kasia Wojtasińska, Paweł Wojtasiński
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
39
sukces / KACZMARCZYK
jestem już na tym etapie, że mogę wybierać i nie muszę akceptować każdego zlecenie, żeby się utrzymać. I to jest też dla mnie element sukcesu. A CO Z PLANAMI PRYWATNYMI? ŻYCIEM RODZINNYM? Jeszcze o tym nie myślę, zresztą moja praca na razie nie pozwala na to, żeby osiedlić się w jednym miejscu. Jasne, że często wracam do Gliwic, ale też sporo czasu spędzam w innych miastach, podróżując. MASZ TERAZ 26 LAT. JAK WIDZISZ SIEBIE ZA LAT 10? Lubię to pytanie. Powinno jeszcze paść zdanie „i ile chcesz zarabiać”. A mówiąc poważnie – nie wiem. Patrząc na to, co robiłem trzy lata temu i na to, co robię teraz, widzę ogromny progres. Widzę jak wiele się zmieniło, więc cięż-
40
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ko mi przewidzieć, co będę robił za dziesięć lat – to naprawdę sporo czasu. Chciałbym oczywiście, żeby wszystko nadal się rozwijało. Nie mówię, że pragnąłbym zostać drugim Krzysztofem Ibiszem, ale chciałbym przejść na kolejny poziom, otworzyć kolejny etap – prowadzić swój program, być osobą jeszcze bardziej wiarygodną, rozpoznawalną i szanowaną. Myślę, że jeśli nadal będę tak zaangażowany w to co robię, to może się to spełnić. WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW ZAPRASZAM DO ŚLEDZENIA MOICH KANAŁÓW SOCIAL MEDIA, BY BYLI NA BIEŻĄCO Z TYM, CO U MNIE SŁYCHAĆ I CZY WSZYSTKO IDZIE ZGODNIE Z PLANEM.
zdjęcie: K8 studio - Kasia Wojtasińska, Paweł Wojtasiński
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
41
moto / MUSTANG BULLIT
HOŁD
DLA LEGENDY tekst i zdjęcia: www.ford.pl
To jeden z najbardziej epickich pościgów samochodowych w historii kina. Prawie 10 minut Steve McQueen pędzi za kierownicą Mustanga GT z 1968 roku ulicami San Francisco za dwoma wynajętymi mordercami w kultowej sekwencji pościgu filmu Warner Bros. „Bulli�” w reżyserii Petera Yatesa.
42
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Nowy Ford Mustang Bullitt jest hołdem dla legendarnego Mustanga GT fastback, który znalazł się w filmie z 1968 roku i powstał dla uczczenia 50 rocznicy powstania tego legendarnego filmu. Po światowej premierze, która miała miejsce na salonie samochodowym NAIAS w Detroit w styczniu tego roku, nowy Mustang Bullitt w wersji europejskiej wejdzie do produkcji w czerwcu 2018 roku. Mustang Bullitt napędzany jest 5-litrowym silnikiem V8 z ulepszonym układem dolotu powietrza Open Air Induction System, kolektorem dolotowym, przepustnicami o średnicy 87 mm i specjalnym oprogramowaniem modułu sterującego pracą układu napędowego zapożyczonymi z Shelby Mustang GT350, co pozwoli uzyskać moc około 464 KM i moment obrotowy 529 Nm. Oferowany w kolorze nadwozia Shadow Black lub w klasycznym kolorze Dark Highland Green, Mustang Bullitt będzie wyposażony w 19-calowe obręcze kół w stylu
Torq Thrust, czerwone zaciski hamulcowe Brembo™ i ozdobną imitację korka wlewu paliwa Bullitt na pasie tylnym. We wnętrzu znajdzie się 12-calowy, całkowicie cyfrowy wyświetlacz LCD pełniący rolę zespołu wskaźników, a także sportowe fotele Recaro. Przeszycia foteli, konsoli środkowej i deski rozdzielczej swoim kolorem będą odpowiadały kolorowi nadwozia, a każdy Mustang Bullitt będzie miał tabliczkę znamionową z indywidualną numeracją, zamiast tradycyjnego emblematu Mustanga na desce rozdzielczej po stronie pasażera. Ford Mustang Bullitt będzie również wyposażony w nowe rozwiązanie pozwalające na dostosowanie obrotów silnika, które zapewnia płynniejszą redukcję biegów, a tej towarzyszą charakterystyczne „strzały” układu wydechowego potężnego silnika V8 o pojemności 5 litrów. Inne wrażenia dźwiękowe zapewni system audio premium B&O PLAY dysponujący mocą wyjściową 1000 watów, przekazywaną na 12 głośników.
Bullitt – amerykański film fabularny z 1968 roku w reżyserii Petera Yatesa ze Steve’em McQueenem w roli głównej, na podstawie powieści Roberta L. Pike’a. Film kryminalny. Fabuła obfituje w sceny przemocy, a Steve McQueen gra dobrego, nieugiętego policjanta. Do historii gatunku przeszedł pościg samochodowy (Ford Mustang kontra Dodge Charger) wąskimi i stromymi ulicami San Francisco, trwający 9 minut i 42 sekundy, pierwsza tego typu scena w historii kina. Steve McQueen korzystał z pomocy kaskadera, w kilku scenach zastąpił go Bud Ekins.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
43
moto / MUSTANG BULLIT
NIC NIE UCHWYCIŁO LEPIEJ DUCHA MUSTANGA I FASCYNACJI TYM MODELEM, JAK TEN NIESAMOWITY POŚCIG W FILMIE „BULLITT” - przypomina Steven
Armstrong, wiceprezes grupy i prezes Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, Ford Motor Company. Nowy Mustang Bullitt będzie zawierał podobny ładunek emocji, gdy trafi do sprzedaży jeszcze w tym roku. Będzie dysponował większą mocą, bogatym wyposażeniem i będzie emanował budzącym podziw spokojem, podobnie jak Steve McQueen. Ford uzyskał wsparcie wnuków Steve’a McQueena, Chase’a i Madison, dla zaprezentowania nowego Mustanga Bullitt w Europie. Wnuki Steve’a McQueena, przy pomocy ich ojca, Chada McQueena, zagrały
44
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
we własnej wersji sceny pościgu samochodowego rozgrywającego się wokół Genewy w szwajcarskich Alpach, w hołdzie dla kultowej sceny pościgowej z filmu „Bullitt”, która wciąż podnosi puls miłośnikom filmu. W domu otaczają nas pamiątki i drobiazgi przypominające o roli naszego dziadka w filmie „Bullitt”, a my oglądaliśmy ten film więcej razy, niż mogę zliczyć, więc bycie częścią wprowadzenia Mustanga Bullitt trzeciej generacji w Europie było wyjątkowym przeżyciem. - powiedział Chase McQueen. Nasz tata, Chad, uczył nas jeździć Fordami wzdłuż nadmorskich dróg w Kalifornii, więc tym bardziej praca z nim i nowym samochodem była niesamowitym przeżyciem. Byliśmy w siódmym niebie, gdy For-
FORD OF EUROPE wytwarza, sprzedaje i serwisuje pojazdy marki Ford na 50. indywidualnych rynkach, zatrudniając około 54 tys. pracowników we własnych oddziałach i łącznie około 69 tys. osób po uwzględnieniu spółek typu joint venture oraz działalności nieskonsolidowanej. Pierwsze samochody marki Ford dotarły do Europy w 1903 roku – w tym samym roku powstała firma Ford Motor Company. Produkcja w Europie ruszyła w roku 1911.
dowi i spadkobiercom Steve’a McQueena udało się niedawno przekazać na aukcję pierwszego nowego Mustanga Bullitt z numerem VIN 001, uzyskując 300.000 dolarów na cele charytatywne. - powiedziała Madison McQueen, wnuczka aktora. Ukłonem w stronę oryginalnego wnętrza samochodu jest gałka dźwigni zmiany biegów w kolorze białym. Oprócz standardowych foteli z zielonymi przeszyciami i pamięcią ustawień fotela kierowcy, nabywcy Mustang Bullitt mogą zdecydować się na sportowe fotele RecaroTM wykończone czarną skórą. Inne wyróżniki, które składają się na hołd dla samochodu McQueena, to subtelne chromowane akcenty wokół przedniego wlotu powietrza i ramek szyb w drzwiach
oraz unikalna czarna kratka przedniego wlotu powietrza. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz samochodu użyto minimum oznaczeń modelu, ograniczając się do imitacji korka wlewu paliwa z oznaczeniem „Bullitt” na pasie tylnym - jest to jedyne oznaczenie widoczne na zewnątrz.
TEN NOWY BULLITT TO MÓJ ULUBIONY MUSTANG - BEZ PASKÓW, SPOJLERÓW I OZNACZEŃ - powiedział Darrell Behmer, główny projektant Mustanga. TEN SAMOCHÓD NIE MUSI KRZYCZEĆ, ŻEBY PRZYCIĄGAĆ SPOJRZENIA - JEST PO PROSTU WSPANIAŁY.
FORD MOTOR COMPANY Samochodowy gigant z centralą w Dearborn w stanie Michigan w USA jest globalnym koncernem motoryzacyjnym. Firma zatrudnia około 202 tys. pracowników w zakładach na całym świecie, zajmując się projektowaniem, produkcją, marketingiem, finansowaniem i serwisowaniem całej gamy samochodów osobowych, użytkowych oraz SUV-ów marki Ford i luksusowej marki Lincoln.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
45
1968 2018
46
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
47
NOWA HONDA CR-V
moto / HONDA
BARDZIEJ PRZESTRONNA, KOMFORTOWA I ZAAWANSOWANA
Od wprowadzenia na rynek w roku 1995, Honda CR-V była punktem odniesienia w klasie SUV pod względem racjonalnego wykorzystania przestrzeni. Zupełnie nowy, stworzony z myślą o tym dziedzictwie model, który w Europie pojawi się pod koniec roku, będzie najbardziej komfortowym i funkcjonalnym CR-V w historii. HONDA MOTOR COMPANY japońskie przedsiębiorstwo produkujące samochody, motocykle, skutery, samoloty, silniki oraz różnego rodzaju maszyny do celów budowlanych, rolniczych i innych i zarazem największy producent silników na świecie na poziomie ponad 25 milionów rocznie. Przedsiębiorstwo posiada zakłady produkcyjne w ponad 30 różnych krajach. Główna siedziba znajduje się w dzielnicy Minato w Tokio, natomiast siedziba Honda Motor Europe Limited znajduje się w Slough w Wielkiej Brytanii.
48
Na początku procesu projektowania nowego CR-V inżynierowie Hondy dokonali poważnych modyfikacji w platformie pojazdu. Koła zaprojektowano bliżej narożników samochodu, w wyniku czego rozstaw osi urósł o 40 mm, prześwit również zwiększono o 40 mm. Ta zmiana rozstawu osi, wraz ze wzrostem szerokości pojazdu o 35 mm, uwolniła dodatkową przestrzeń dla pasażerów, bez zwiększania długości auta w stosunku do jego poprzednika. LEPIEJ WYKORZYSTANA PRZESTRZEŃ PASAŻERSKA Dodatkowa przestrzeń w kabinie została dobrze wykorzystana. Pasażerowie pierwszego rzędu foteli mogą się cieszyć dodatkowym miejscem nad głowami (+5 mm) i szerszą o 16 mm przestrzenią na wysokości bioder. Dystans między przednimi a tylnymi pasażerami wydłużył się o 50 mm, natomiast bardziej płaski zbiornik paliwa, umieszczony przed tylnymi kołami, dał kolejne 50 mm przestrzeni na nogi. Kąt otwarcia tylnych drzwi CR-V zwiększono o 6 stopni, co w połączeniu ze wzrostem przestrzeni pasażerskiej zapewnia komfort zajmowania
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
miejsca i wysiadania, a także wygodniejszy dostęp z zewnątrz, jeśli np. zapinamy dziecko w foteliku. Kolejną atrakcją jest nowy, „przykryty” od zewnętrznej strony próg drzwi, co zmniejsza ryzyko zabrudzenia ubrań podczas wsiadania i wysiadania. ZUPEŁNIE NOWY CR-V KORZYSTA Z WIELU ZAAWANSOWANYCH ROZWIĄZAŃ TECHNICZNYCH ORAZ FUNKCJI POPRAWIAJĄCYCH KOMFORT PODRÓŻOWANIA. Zarówno osoby siedzące z przodu, jak i te podróżujące w drugim rzędzie, mogą korzystać z bardzo dużych kieszeni na drzwiach, dzięki przesunięciu do góry głośników w panelach drzwiowych. Kieszenie te są wystarczająco duże, aby pomieścić pełnowymiarowy tablet. Nowa, trójdzielna konsola środkowa została zaprojektowana tak, aby spełnić różnorodne wymagania pasażerów – zawiera wygodną niszę na smartfon, a także przestrzeń o pojemności wystarczającej, aby pomieścić małą podręczną torebkę. Już w wersji wyposażeniowej Elegance, z tyłu dostępne są dwa gniazda USB umożliwiające ładowanie telefonów, tabletów i innych urządzeń elektronicznych. Wersja Executive oferuje funkcję bezdotykowego otwierania klapy bagażnika gestem, wraz z możliwością ustawienia wysokości jej otwarcia, co jest niezwykle przydatne w garażach o niższym stropie. Pierwszych dostaw nowej Hondy CR-V w Europie należy oczekiwać jesienią 2018 roku. www.honda.pl
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
49
IDEALNE ZASTAWY STOŁOWE NA PRESTIŻOWE
GARDEN PARTY
CERAMICA GROUP jest przedstawicielem marki LENOX w Polsce
50
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
dizajn / PORCELANA
LENOX - amerykańska manufaktura porcelany założona w 1889 roku przez Waltera Scotta Lenoxa - w niespełna trzy dekady urosła do rangi jednego z największych producentów w Stanach Zjednoczonych. Ambicje założyciela sięgały jednak wyżej - czerpiąc z doświadczeń manufaktur europejskich powołał on do życia dział projektowy Lenox Art Studio, by obok klasycznych linii porcelany tworzyć kolekcje, które na stałe zapiszą się w historii amerykańskiej sztuki użytkowej.
BEZ WAHANIA MOŻNA PRZYZNAĆ, ŻE CEL SCOTTA ZOSTAŁ OSIĄGNIĘTY. SERWISEM, KTÓRY ZJEDNAŁ SOBIE GRONO WIERNYCH UŻYTKOWNIKÓW CZĘSTO PRZEZ LATA KOMPLETUJĄCYCH KOLEJNE CZĘŚCI, JEST KOLEKCJA BUTTERFLY MEADOW. DOSKONALE ZNANA JEST ONA MIŁOŚNIKOM WZORÓW KWIATOWYCH. FORMA KOLEKCJI CHARAKTERYZUJE SIĘ LEKKOŚCIĄ, A POSZCZEGÓLNE ELEMENTY DEKOROWANE SĄ RÓŻNEGO RODZAJU MOTYWAMI MOTYLI I KOLOROWYCH KWIATÓW, POKRYWAJĄCYCH POWIERZCHNIĘ PORCELANY O DELIKATNYM ODCIENIU ECRU. Z UWAGI NA RODZAJ DEKORACJI, KTÓRY PRZYWODZI NA MYŚL LETNI OGRÓD PEŁEN KWIATÓW I MOTYLI, MÓWI SIĘ, ŻE BUTTERFLY MEADOW JEST SERWISEM, BEZ KTÓREGO NIE MOŻE OBEJŚĆ SIĘ ŻADNE PRAWDZIWE GARDEN PARTY. NIEZALEŻNIE JEDNAK OD PORY ROKU, KOLEKCJA ZACHWYCA TAK SAMO. LENOX to także pierwsza amerykańska manufaktura, która rozpoczęła dostarczanie porcelany dla Białego Domu. W 1918 roku 28. prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson zamówił serwis składający się z 1700 elementów. Co ciekawe, mimo, że LENOX jest producentem porcelany prezydenckiej i zastaw dla wielu amerykańskich ambasad na całym świecie, posiada w swojej ofercie kolekcje porcelany w różnym stylu, począwszy od serwisów ze wspomnianą już Butterfly Meadow, a kończąc na kolekcjach autorskich, tworzonych przy udziale znanych artystów i projektantów.Wzory manufaktury weszły także do stałej kolekcji najbardziej prestiżowej amerykańskiej instytucji kultury – Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
51
GMP IMPEX jest przedstawicielem marki VISTA ALEGRE w Polsce
52
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
dizajn / PORCELANA
Christian Lacroix to prestiżowy francuski dom mody, założony w 1987 roku przez słynnego projektanta o tym samym nazwisku. Urodził się 16 maja 1951 roku we Francji w miejscowości Arles. Swą niezwykłą wrażliwość wyniósł z dzieciństwa, stąd także zamiłowanie do Prowansji, cygańskiego stylu i kultury śródziemnomorskiej. Już jako mały chłopak, na pytanie kim chce być w przyszłości odpowiadał zdecydowanie: „Christianem Diorem”.
ZASTAWA STOŁOWA Z KOLEKCJI BUTTERFLY PARADE ZOSTAŁA ZAPROJEKTOWANA PRZEZ CHRISTIANA LACROIX DLA PORTUGALSKIEJ MARKI VISTA ALEGRE. WSZYSTKIE ELEMENTY SĄ BOGATO OZDOBIONE KOLOROWYMI MOTYLAMI, KTÓRE TWORZĄ EFEKT TRÓJWYMIAROWOŚCI NA BIAŁYM TLE. ZASTAWA STOŁOWA ZOSTAŁA WYKONANA Z NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI PORCELANY. NIEKTÓRE CZĘŚCI TEJ KOLEKCJI WYKOŃCZONO SUBTELNĄ LAMÓWKĄ ZE ZŁOTA I/LUB PLATYNY, KTÓRA DODAJE IM ELEGANCKIEGO WYGLĄDU. Dziś Christian Lacroix tworzy znane kolekcje także z zakresu wystroju wnętrz - oryginalne tkaniny, tekstylia, tapety ścienne i akcesoria. Cechą wyróżniającą ten dom mody są wielokolorowe, abstrakcyjne wzory, które czynią z tych produktów dodatki nie tylko ekskluzywne, lecz także wyraziste i ekscentryczne. W pracach Christiana Lacroix widać często inspirację tradycyjnymi, etnicznymi wzorami, a także zamiłowanie do epoki baroku.
Piękne przedmioty projektowane są by cieszyć, dla przyjemności, dla tworzenia wyjątkowej aury wokół nas, po to, by - jak mówił Philip Rosenthal junior - żyć ze sztuką.
CERAMICA GROUP przedstawiciel marki LENOX w Polsce
GMP IMPEX przedstawiciel marki VISTA ALEGRE w Polsce
Salon Porcelany
Ambiente Boutique by Mackiewicz ul. Dworcowa 40, 44-100 Gliwice tel.: 32 231 48 31, 501 258 435 www.ambiente.gliwice.pl PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
53
moda / PANNA MŁODA
Odważna i romantyczna SUKNIE ŚLUBNE PATRICII SZLAŻKO
PANNA MŁODA W STYLU BOHO
Mogłaby być bohaterką książek Jane Aus�n, artystką paryskiej bohemy albo hippiską, która woli miłość od wojny. Trochę retro, trochę awangardowa, a trochę dziecko-kwiat z rockowym pazurem – ślubować będzie ukochanemu na leśnej polanie, w tajemniczym ogrodzie albo w opuszczonej fabryce. Tak zwiewna i eteryczna, jakby była tylko snem nocy letniej.
54
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
55
moda / XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Suknie ślubne: Patricia Szlażko Foto: Magda i Michał Kryjak Produkcja i styl: Ta�ana Szczęch Fryzury: Ilona Nalewajka Modelka: Karolina Morawiec-Cerek Asystent foto: Bartłomiej Sasuła
www.patriciaszlazko.com
56
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
57
moda / XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
58
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
59
sukces / ŻELIWO
1 3 2 1 Patera ażurowa z motywem bóstw morskich, żeliwo, model według projektu Karla Friedricha Schinkla ok. 1820 r., odlew Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, ok. 1830 r., średnica 22,5 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Wojciech Turkowski 2 Grzebień ozdobny, żeliwo, fragmenty ze stopu na bazie miedzi, Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, lata 1815–1820, wym. 13,5 x 14,5 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Szymon Janiczek 3 Bransoleta, żeliwo, stal polerowana, Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, lata 1815–1820, wym. 4 x 21,5 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Szymon Janiczek
60
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ŻELIWNY DIZAJN
tekst: Anna Kwiecień zdjęcia: arch. Muzeum w Gliwicach
Sybilla w mitologii antycznej to wieszczka przepowiadająca przyszłość. Wydarzenie Muzealne Roku Sybilla to ogólnopolski, coroczny konkurs, mający na celu wyłonienie i promocję najlepszych przedsięwzięć polskich muzeów. Dla muzealników nagroda Sybilla jest tym, czym Oscar dla filmowców. Nazwa konkursu i nagrody jest nawiązaniem do Świątyni Sybilli w Puławach – rotundy z lat 1798–1801, położonej w parku wokół pałacu Czartoryskich. Rotunda ta jest uważana za pierwsze polskie muzeum narodowe. W tym roku wyróżnienie trafiło do Muzeum w Gliwicach, na ręce st. kustosz ANNY KWIECIEŃ za opracowanie bogato ilustrowanej publikacji pt.: Żeliwo. Odlewnictwo artystyczne w dawnych Gliwicach (1796-1945) W historii sztuki i rzemiosła artystycznego dwóch minionych stuleci, wśród znawców i kolekcjonerów, Gliwice kojarzą się jednoznacznie z odlewnictwem artystycznym. W listopadzie 1796 roku, w pruskiej Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach, uruchomiono jeden z pierwszych na kontynencie europejskim wielkich pieców opalanych koksem, co zapoczątkowało erę industrializacji Górnego Śląska. Powstała w końcu XVIII wieku odlewnia dała początek dynamicznemu rozwojowi przemysłu nie tylko w samych Gliwicach, ale i na całym Śląsku. Zaczęło spełniać się marzenie ówcześnie żyjących o Śląsku
jako „pruskiej Anglii”. W XIX wieku huta w Gliwicach, obok „siostrzanych” królewskich hut w Sayn (Bendorf) i Berlinie, należała do najsłynniejszych w Europie. Odlewy artystyczne stanowiły jedną z dziedzin produkcji huty gliwickiej, nastawionej przede wszystkim na produkcję zbrojeniową i techniczną – powstawały tu m.in. elementy maszyn parowych czy przęsła mostów, np. dla Poczdamu, Berlina czy Wrocławia. Wytwarzanie odlewów artystycznych z żeliwa oraz mniej licznych z brązu rozpoczęto w 1798 roku. Realizowano duże formy rzeźbiarskie, projektowane przez słynnych rzeźbiarzy berlińskich i pochodzących ze Śląska, takich jak August Kiss czy Theodor Kali-
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
61
sukces / ŻELIWO
de. W bogato ilustrowanych cennikach pojawiły się oferty licznych wzorów nagrobków, elementów pomników, mebli, ogrodzeń, detali architektonicznych.
EUROPEJSKICH. STANOWIŁY MAŁE FORMY RZEŹBIARSKIE, ZACHWYCAŁY SWOJĄ PRECYZJĄ I DELIKATNOŚCIĄ AŻUROWYCH KSZTAŁTÓW.
Jednak wyjątkowo kunsztowne były małe przedmioty użytkowo-artystyczne nazywane czasami „galanterią”, która „szczególnie nadawała się do tego, ażeby dżentelmen mógł ją stosownie zaprezentować damie swojego serca”, ale była również wytwarzana dla mężczyzn: przyciski do papieru, kałamarze, stojaki na zegarki, miniaturowe stojakiwieszaczki na biżuterię, pojemniki na tytoń, małe statuetki figuralne, patery, świeczniki, ekrany przed świece, wazy, oprawy lusterek oraz plakiety, medaliony portretowe, jak również biżuteria żeliwna.
Wytwarzanie odlewów artystycznych, zwłaszcza żeliwnych, zapoczątkowane na większą skalę w wielkich zakładach hutniczych w dziewiętnastowiecznej Europie było zjawiskiem przełomowym, wpisującym się pomiędzy tradycyjne rzemiosło artystyczne a początki przemysłu artystycznego. Ze względu na staranne przygotowanie projektowo-modelarskie oraz funkcje użytkowe, możemy dzisiaj uważać niektóre odlewy z tamtych czasów za przykłady początków dizajnu.
ODLEWY TE CIESZYŁY SIĘ UZNANIEM I BYŁY EKSPORTOWANE W XIX WIEKU DO WIELU KRAJÓW
62
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Artystyczne odlewy z żeliwa są jedną z wiodących kolekcji Muzeum w Gliwicach, jej fragment zaprezentowano na wystawie stałej w Oddziale Odlewnictwa Artystycznego przy ul. Bojkowskiej 37.
Przycisk do papieru z figurką psa, żeliwo, Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, lata 1820–1830, wys. 9,5 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Wojciech Turkowski
Poduszka na igły w formie fotelika, żeliwo, Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, lata 1820–1830, wys. 16,5 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Szymon Janiczek
Stojaczek na zegarek kieszonkowy zdobiony panopliami (dekoracją z elementami uzbrojenia), żeliwo, Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, lata 1820–1830, wys. 27 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Wojciech Turkowski
Publikacja Żeliwo. Odlewnictwo artystyczne w dawnych Gliwicach (1796-1945) powstała jako komentarz do wystawy stałej w Oddziale Odlewnictwa Artystycznego Muzeum w Gliwicach. Książka, jak i wystawa, są prezentacją unikatowych na skalę europejską obiektów oraz próbą ukazania na przykładzie odlewni gliwickiej fenomenu zjawiska, jakim było odlewnictwo artystyczne, w historii rzemiosła na tle epoki. Album dostępny na stronie: www.muzeum.gliwice.pl
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
63
sukces / ŻELIWO
ANNA KWIECIEŃ, historyk sztuki, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, muzealnik, autorka książki o żeliwie: cieszy mnie, że mogłam już po raz trzeci uczestniczyć w projekcie, który zaowocował nagrodą lub wyróżnieniem dla Muzeum w Gliwicach w ogólnopolskim konkursie na wydarzenie muzealne roku, od 2000 roku nazywanym „Sybillą”. Jak do tej pory jest to najbardziej prestiżowa polska nagroda w branży muzealnej. W konkursie tym, w 1991 r. byłam kuratorem uhonorowanej nagrodą I stopnia wystawy w Oddziale Odlewnictwa Artystycznego na terenie GZUT-u, w 2000 r.
64
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
kuratorem wystawy stałej wnętrz w Willi Caro, która została wyróżniona w kategorii „Dokonania z zakresu organizacji” i teraz książka o żeliwie artystycznym mojego autorstwa otrzymała wyróżnienie w kategorii „Publikacje”. Jest to dowód na to, że mniejsze muzea regionalne mogą konkurować swoimi projektami z dużymi muzeami narodowymi. W zawodzie muzealnika pasja i czerpanie z doświadczeń zawodowych poprzedników, umiłowanie profesji, miasta oraz jego mieszkańców dla których pracujemy i tworzymy, dodają nam motywacji.
Model wazy dla odlewu żeliwnego wykonał Wilhelm August Stilarsky. Stilarsky pochodził ze Śląska – z Ozimka koło Opola. Zatrudniony został w berlińskiej odlewni królewskiej i tam opracował w 1813 r. metodę formowania, która umożliwiła uzyskiwanie dużych, pustych odlewów. Modele Stilarsky’ego służyły za wzory również w odlewni gliwickiej. Waza żeliwna Warwick odlana ok. 1830 r. w Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach, w odróżnieniu od berlińskiej, posiada emaliowany wkład.
Waza Warwick’a – miniatura marmurowej wazy z II w. n.e., pochodzącej z willi Hadriana w Tivoli, pozyskanej w XVIII w. do kolekcji angielskiej Georga Greville, hrabiego Warwick; model Wilhelm August Stilarsky – 1827 r., żeliwo, wkład emaliowany, Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach, ok. 1830 r., wys. 40 cm, zbiory Muzeum w Gliwicach, fot. Szymon Janiczek
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
65
ludzie /ORGANIŚCIOK
66
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
HERSTORIA
*
ŻYCIE STARKI tekst Katarzyna Szota-Eksner / zdjęcia z archiwum Urzędu Gminy Gierałtowice
Moja babcia mieszkała przy wiejskiej drodze w małym domku przyklejonym do kuźni i zabudowań gospodarczych. Mój dziadek umarł dużo wcześniej, był kowalem. Ten dom to były w zasadzie trzy pomieszczenia – sień, izba z piecem i łóżkiem przykrytym wielką pierzyną i drugi pokój, taki bardziej gościnny, z reprodukcją obrazu, którego jako dziecko bardzo się bałam. W pierwszym pomieszczeniu na ścianach wisiały makatki z napisami – Kto rano wstaje temu pan Bóg daje i Bez pracy nie ma kołaczy. Pamiętam, że kiedyś pociągnęłam za niebieską nitkę i delikatnie nadprułam liter-
kę b. Na szczęście nikt nie zauważył. Byłam małą dziewczynką, kiedy umarła babcia. Nie wiem co się stało z tymi wszystkimi zgromadzonymi przedmiotami – drewnianymi łyżkami, makatkami, dziwnymi narzędziami, które nie-wiem-do-czego-służyły i z piecem z ringami, którymi regulowało się ogień ani nawet z reprodukcją obrazu, który budził mój lęk. Podobno dom babci po jakimś czasie rozebrano, wtedy zupełnie mnie to nie interesowało – byłam odurzona swoją młodością i patrzyłam tylko przed siebie.
* Herstoria – dosłownie jej opowieść, neologizm stworzony na podstawie gry językowej his-story (historia lub jego opowieść). Od ponad dwudziestu lat słowo herstory funkcjonuje jako rozpoznawalna, teraz utarta już formuła żargonu naukowego i języka popularnych publikacji anglojęzycznych. (www.pisarki.wikia.com)
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
67
ludzie /ORGANIŚCIOK
PANI MONIKA: – A ja to nie chcę mieć telefonu komórkowego. Jestem uparta, ten chce coś ode mnie, tamten też, nie chcę być przywiązana, naokoło te telefony ciągle migają i dzwonią. To strasznie wiąże – pani Monika Organiściok, twórczyni Izby łod Starki w Chudowie, finalistka konkursu „Po naszemu czyli po Śląsku” śmieje się głośno, a język, którym opowiada swoją historię jest mi bardzo znajomy chociaż nie wszystko rozumiem. – Bo jak ludzie zaczęli wyciepować stare rzeczy, to pomyślałam, że szkoda… – tak zaczyna swoją opowieść. – Wychowałam się u naszej stareczki, która żyła 91 lat, ogromnie mądry i dobry człowiek to był. W 2004 zaczęłam prowadzić Izbę. Na pamiątkę. – Ja tym przecież żyję! Przychodzę rano i tak jakbym z tą moją stareczką zaś rozmawiała – pani Monika zamyśla się. STARKA (CZYLI BABCIA, DOPIERO ZA NIEMCA ZACZĘTO UŻYWAĆ SŁOWA OMA) URODZIŁA SIĘ 1879 ROKU, ZMARŁA W 1970.
MONIKA ORGANIŚCIOK Pomysłodawczyni i opiekunka „Izby łod Starki” Izby Regionalnej w Chudowie mieszczącej się w ponad 100-letnim budynku tzw. Starej Szkoły. Monika Organiściok jest finalistką konkursu Po naszymu, czyli po śląsku w 1993 r. Uroczyste otwarcie „Izby łod Starki” nastąpiło 22 lutego 2004 r. Zgromadzono tam liczne eksponaty XIX i XX wiecznych przedmiotów użytkowych. Większość pochodzi z domu Pani Moniki, jednak bardzo wiele przedmiotów przekazali również mieszkańcy Chudowa.
68
– Pięć pokoleń żyło w chałupie starki – pani Monika wymienia po kolei (a ja myślę sobie jak krótko sięga moja pamięć rodzinna, babcia, prababcia i…?). – My tak bardzo są do kupy, ciągniemy ku siebie. Kiedyś tak było, że starka albo matka scalały. A ojcom gadało się za dwoje – wy pójdźcie, wy zróbcie. Tak dla szacunku. Przy drzwiach do Izby wisi gablotka ze zdjęciami, zwracam szczególną uwagę na kobiety. Wystrojone, uczesane i patrzące prosto w obiektyw. JAKIE BYŁO ICH ŻYCIE? JAKIE BYŁO ŻYCIE STARKI? – Nie było maszyn, wszystko robiło się ręcznie, pochodziliśmy z biednej rodziny, kobiety najmowały się do pracy na polu – opowiada pani Monika i pokazuje jak ubrana była starka (czyli jak była obleczona). – Wszystko było lniane, bo ości jęczmienia
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
i żyta raniły, więc ubranie miało za zadanie chronić. Ciężko pracowały, w wieku 14 lat kończyło się szkołę i szło z mamą na pole. Tak po prostu było. Ale starka wieczorem po ciężkiej robocie opowiadała dzieciom bajki, robiła na kołowrotku albo sztrykowała ciepłe zoki, czyli skarpety. Taki to był kobiecy znój codzienny. Dziś modne zajęcia, czyli gotowanie, szycie, dzierganie – kiedyś były trudem i znojem. – A tu ślubny ancug. Prawdziwa alpaka – z takiego czegoś się ślubne rzeczy szyło – pani Monika pokazuje mi oryginalne ubrania z tamtych czasów. JAK PANI TE W SZYSTKIE STROJE ZDOBYŁA? – A jak Was pan buczek zawoła to dajcie te łachy Trudzie (córce) – tak powiedziałam sąsiadce i ta posłuchała. Po śmierci sąsiadki ubrania trafiły w dobre miejsce – śmieje się pani Monika. – Stareczka jak piekła chleb to pierwej kukiełki, bo one się wcześniej upiekły niż duży chleb i te kukiełki to były tylko dla dzieci (czy kukiełki to to samo co podpłomyki, które pamiętam z wakacji ze wsi, gorące i nieziemsko pachnące – zastanawiam się). Bo z dzieciństwa to najbardziej zostają w głowie smaki i zapachy. – A tu morcinek, czyli piecyk przy którym się grzali. Taki z ringami do ściągania, bo jak starka chciała coś szybko ugotować, to ściągała dwa ringi. – Pijało się kawę zbożową – opowiada dalej pani Monika i pokazuje mi specjalny młynek do przyrządzania kawy – tu się nasypywało ziarna, nie inne tylko żyto lub jęczmień i wstawiało na duży piec, na którym ogień palił się przez cały dzień. Kilkadziesiąt razy się przekręciło młynkiem, zmieliło i… gotowe! Kawę zbożową piję do teraz. Idziemy dalej. – A tu maszynka, która oddziela śmietankę od mleka, niech pani patrzy jakie ludzie byli
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
69
ludzie /ORGANIŚCIOK
mądrzy. Każda mama nauczyła swoją córkę, że trzeba te dziurki dopasować. Jednym leciało mleko, drugim śmietanka. Na dzisiejsze czasy to jest komputer – śmiejemy się obie. Obok cudownej maszynki do produkcji śmietanki wisi jakaś dziwna uprząż (to jest jarzmo krowie – objaśnia pani Monika). – Z dzieciństwa pamiętam taki obrazek – opowiada dalej pani Monika – krowiczka szła pod oknem i wtedy stareczka mówi tak: takie ciężkie jarzmo ma ta krowiczka, bo nie doś, że musi robić na polu to jeszcze daje nam pożywienie. Bo na pole chodziły też krowy i brały udział w orce, mało było koni i wtedy zaprzęgało się krowę i byka. Ciężki krowi żywot! – Nie wiem jak długo tu jeszcze będę, więc wszystkie te sprzęty zabezpieczam i czasem się rozrzewniam (nie pamiętam czy pani Monika użyła właśnie tego słowa rozrzewniam, ale bardzo mi ono pasuje). – Bo przecież tam, gdzie teraz jest wymiana opon, to był kiedyś piękny ogród, a ja pamiętam jeszcze na naszej wsi trzy domy pokryte strzechą. Pani Monika chodzi więc po domach i zbiera stare sprzęty. W zimie przewozi je na sankach i pewnie czasem wygląda jakby zbierała złom, ale nie dba o to. – To nie jest hańba, to jest moje życie! – mówi hardo, ale z uśmiechem. – Tym co się gromadzi trzeba się opiekować – zatem pani Monika prasuje wszystkie poszewki, obrusy, ściereczki i makatki przez podwójną szmatkę (żeby się nie zniszczyły), a potem wygładza je z czułością. I oczywiście wszystko gotuje w wielkim garze, a nie pierze w pralce. Jakżeby inaczej! IZBA ŁOD STARKI Jeżeli chcecie zobaczyć jakimi przedmiotami codziennego użytku otaczali się kilkadziesiąt lat temu mieszkańcy Chudowa i okolic odwiedź Izbę Regionalną na ulicy Szkolnej 54 w Chudowie. Placówka otwarta jest w każdą niedzielę lipca i sierpnia od 15.00 do 17.00. Wstęp bezpłatny. W inne dni zwiedzanie jest możliwe po wcześniejszym umówieniu się przez telefon.
70
PANI MONIKO, JAKIE BYŁO ŻYCIE TYCH KOBIET? BYŁY SILNE? – Były silne siłą swoich rąk – odpowiada szybko pani Monika. Kobiety wychowywały dzieci, w lesie albo na polu pracowały, żeby zarobić pieniądze, a potem oporządzały dom. Ciężka dola! – A prasowało się żelazkami na dusze. I każda chwila była wypełniona pracą. Los kobiecy. – Moja mama urodziła mnie w czerwcu, a
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
już w lipcu brała na pole. W chustkę się zawijało dziecko, kładło do kartofliska, bo nać była już wysoko i dawała cień. Ja sobie leżałam, a ona w tym czasie pracowała. – W południe żaden na polu nie robił, bo od strony lasu mogły nadejść południce (widzę je jak idą powoli, trupie i piękne…) – Można było po prostu dostać udaru – wyrywa mnie z zamyślenia pani Monika – A południcami tak tylko straszono. Tak jak i dzieci straszono utopcem, a chodziło o to żeby same, kiedy rodzice byli w polu, nie wchodziły do stawu. Raz w tygodniu się kąpano. Wanna była w chlewiku, w sobotę grzało się w garze wodę, dolewało zimnej (pani Monika pamiętam, że w Chudowie był w jednym gospodarstwie żuraw). – Naprzód nogi trza było umyć, bo przecież po bosaku się biegało, a potem dopiero hyc…do wanny. Pierwsza kąpała się najmłodsza, a potem cała reszta. Wycierało się ręcznikiem lnianym, nie było oczywiście frotowych. I BYŁY TEŻ SMUTNE CHWILE, PANI MONIKA MA ŁZY W OCZACH, KIEDY OPOWIADA MI O ZNAJOMEJ RODZINIE. MATKA MUSIAŁA ZAMYKAĆ POJEMNIK Z CHLEBEM NA KŁÓDKĘ. W DOMU BYŁO JEDENAŚCIORO DZIECI, DUŻO CHŁOPAKÓW I PO PROSTU NIE STARCZAŁO TEGO CHLEBA DLA WSZYSTKICH. – A teraz mówię dzieciom, które odwiedzają izbę: wyrzucacie chleb, a można dać kurkom, chleb to świętość jest. A JAK BYŁA PANI MŁODOŚĆ, PANI MONIKO? – dopytuję. – Szybko się usamodzielniłam. Nauczyłam fachu. Pani Monika była fryzjerką, jeździła na szkolenie do NRD. – Opowiem pani, jak się robiło trwałą w latach pięćdziesiątych. Włosy na gorąco zakręcało się na metalowe wałki, podłączało gumki i gotowało według włosa, najdłużej włos rudy, bo jest najsilniejszy. Piękna i cudna trwała! Włos aż uciekał… – pani Monika
po raz kolejny rozmarza się. A potem oglądamy kasę fiskalną z 1886 roku, zamykaną na szyfr. Pani Monika przechowuje w niej lufki i cygara. – Tej co będzie po mnie przekażę szyfr. I wszystkiego nauczę! – Wciąż jeszcze strzygę moje stare klientki, przyjeżdżają do mnie, rozmawiamy sobie, kawkę wypijemy. Ja nie piję kawy, ale trzymam dla gości.
wychowywania dzieci, jako żona i służąca. Różne historie się zdarzały. Po chwili milczenia pani Monika dodaje: – Ale niech też pani napisze, że było….smakowicie. Robiłaś u gospodarza, to dostawałaś mleko, masło, ziarna, a na wesela to się piekło najlepszego na świecie kołocza. Teraz takich to już nie ma. – Mam mistrza na kołacz i ptysie – dodaje pani Monika.
Pani Monice z młodości została jeszcze miłość do samochodów. – Do dziś mam swój samochód i jeżdżę, ale mam ciężką nogę. Lubię bardzo poczuć szybkość – i znów obie się śmiejemy. (Taka to jest Monia. I już! – pani Monika prostuje się i uśmiecha)
Żegnamy się i pani Monika obficie przytula mnie do piersi. Wsiadam do samochodu, podłączam telefon, radio, łyk kawy, czas znowu pędzi do przodu. Wjeżdżając na A4 próbuję sobie przypomnieć dlaczego jako mała dziewczynka bałam się obrazu, który wisiał w izbie u mojej babci. Nie udaje mi się….
Już się mamy żegnać, ale na chwilkę siadamy na zydelkach pod byfyjem i proszę panią Monikę, żeby opowiedziała mi coś jeszcze o sobie. – Dobrze, dobrze, to o podróżach będzie, bo żałuję czasem, że się już zestarzałam. Świat mi się tak podoba… Byłam w Brukseli, w Szwajcarii, Austrii i Paryżu, a do Ameryki to pojechaliśmy jako Ślązacy Roku i to była moja wyprawa życia. Nawet do Hiszpanii miałam jechać, ale ciśnienie mnie postraszyło i poszłam do szpitala, a potem zmarł mój mąż, a miał mi przywieźć ubrania do szpitala, już nawet sobie wszystko naszykował, bo zawsze wiedział co gdzie mam (teraz wie moja synowa, wie nawet, w co mnie ubrać do trumny) ale inaczej się potoczyło… (Jesteśmy obie wzruszone) – Teraz mam małe, ale własne mieszkanko i jestem szczęśliwa z tym, co jest, bo ja zawsze się umiem ze wszystkim pogodzić. Jestem szczęśliwa. Pani Moniko, a te kobiety przed panią? Przodkinie? Stareczka? Były szczęśliwe? – Czy były szczęśliwe? Pewnie nie wiedziały, że inne życie jest możliwe. Ze wszystkim się trzeba pogodzić – jeszcze raz powtarza pani Monika i opowiada o tym, że fryzjerstwo to było jak konfesjonał w którym usłyszała wiele kobiecych opowieści. Kobiety miały do niej zaufanie. – Z tymi tajemnicami idę do grobu, a mądrości to teraz wspominam. Bo czasem ciężkie to życie było. Te, którym chłopy popijały, to dostały lanie. Baba była do chałupy, do
PS. Nie znam śląskiego, wplatam więc to, co usłyszałam od pani Moniki, do tekstu – jeśli z błędami, to bardzo przepraszam i odsyłam do źródeł. Oryginalnej opowieści możecie posłuchać w Izbie Regionalnej w Chudowie od pani Moniki Organiściok. Pani Moniko, dziękuję za pani herstorię! Mam nadzieję, że ta opowieść stanie się częścią książki o poszukiwaniu siły kobiecej i o kobietach z sąsiedztwa. Rozmawiała: Katarzyna Szota-Eksner
foto. Monika Burszczan
Na koniec zwiedzania Izby oglądam małą sypialnię, pośrodku której stoi wielkie łóżko (jak u mojej babci). Puchata, ale wygładzona pierzyna (takie gładkie jak papiur ma być – powtarzam w myślach słowa pani Moniki.)
AUTORKA WYWIADU Katarzyna Szota-Eksner: Prowadzi szkołę jogi Yogasana, współtworzy Sunday is Monday i gliwicki Klub Książki Kobiecej. Jak Polska długa i szeroka namawia kobiety do szukania (mimo wszystko!) siły w sobie. Spisuje herstorie kobiet z sąsiedztwa a razem z Emilią Kołowacik pracuje nad książką o sile kobiet. Dziewczyna ze Śląska, joginka, wegetarianka, felietonistka i feministka.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
71
kuchnia / PRZEPISY
GASTROTESTER
WARSZTATY I POKAZY KULINARNE Jesteśmy pasjonatami gotowania, dla których szczególnie liczy się zdrowe i smaczne jedzenie. W kuchni kładziemy nacisk na nieschematyczne myślenie i przemyślane gospodarowanie składnikami. Nie boimy się eksperymentować i poznawać nowych rozwiązań w świecie gastronomii. Propagujemy wspólne gotowanie i wspólne posiłki, bo nic tak nie zbliża ludzi jak jedzenie. Przeżyj z nami kulinarną podróż w najodleglejsze zakątki świata i odkryj nowe smaki.
RYŻ KLEISTY Z MANGO (na podstawie przepisu z gastrotester.pl)
Autentyczny tajski deser, który możemy spotkać na ulicach Bangkoku. Prostota i smak tego deseru na pewno przypadnie do gustu amatorom orientalnych smaków. Pamiętajmy jednak, żeby przy kupowaniu mango wybierać te miękkie, ponieważ pestka w nich jest mniejsza niż w przypadku twardszych sztuk. szklanka ryżu kleistego, szklanka mleczka kokosowego, 1 sztuka mango, łyżeczka soli, 4 łyżki cukru Ryż zalewamy wodą i zostawiamy do namoczenia, przynajmniej przez godzinę (najlepiej na całą noc). Ryż odcedzamy i gotujemy na parze zgodnie z czasem podanym na opakowaniu. W międzyczasie zagotowujemy mleczko kokosowe i dodajemy sól oraz cukier. Ugotowany ryż mieszamy z ¾ gorącego mleczka i odstawiamy na 5 minut. Ryż podajemy razem z obranym i pokrojonym w plastry mango i polewamy wszystko pozostałym mleczkiem kokosowym.
72
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ZUPA CZOSNKOWA
(na podstawie przepisu z gastrotester.pl)
Jedna z najpopularniejszych czeskich zup. Lepiej nie jeść jej przed spotkaniami ze znajomymi, ale warto zastosować ją podczas problemów z odpornością. Dzięki zawartości kminku, mimo swojej tłustości nie będzie tak obciążająca dla naszego żołądka. 30 g wędzonego boczku, łyżka majeranku, łyżka całego kminku, 80 dkg ziemniaków, ¼ główki czosnku, 5 g smalcu Obrane ziemniaki kroimy w drobną kostkę i gotujemy razem z kminkiem prawie do miękkości - około 10 minut. W międzyczasie na rozgrzanym smalcu smażymy boczek pokrojony w kostkę. Do gotowanych ziemniaków dodajemy majeranek i usmażony boczek. Całość gotujemy jeszcze około 20 minut na małym ogniu. W tym czasie obieramy czosnek i drobno siekamy. Po zakończeniu gotowania odstawiamy zupę na chwilę do ostygnięcia i na koniec dodajemy posiekany czosnek. Czosnku nie dodajemy do wrzącej zupy, żeby nie stracić drogocennych składników odżywczych.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
73
kuchnia / PRZEPISY
ROLADKI Z CUKINII
(na podstawie przepisu z gastrotester.pl)
Prosta i smaczna przekąska, która sprawdza się na stołach przy okazji różnych uroczystości i spotkań towarzyskich. Zaproponowany zestaw składników można dowolnie modyfikować korzystając z ulubionych dodatków. 2 cukinie, 100 g serka śmietankowego, marchewka, żółta papryka, ogórek Umyte cukinie kroimy wzdłuż na cienkie plastry i pieczemy do miękkości w 1500C lub grillujemy. W międzyczasie obieramy marchewkę i kroimy w kilkucentymetrowe słupki. Paprykę i ogórka również myjemy i kroimy w słupki o takich samych wymiarach jak marchewkę. Następnie smarujemy plastry cukinii serkiem na całej długości i na jednym końcu kładziemy kilka pokrojonych warzyw, tak żeby wystawały z jednej strony. Roladki zawijamy zaczynając od końca z pokrojonymi warzywami i dociskając zawijamy do końca. Gotowe roladki podajemy od razu po przygotowaniu lub po uprzednim schłodzeniu w lodówce.
74
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PAWEŁ MAGIERA
Kucharz z zamiłowania i z zawodu. Na pomysł warsztatów wpadł podczas podróży do Tajlandii i uczestnictwa w tamtejszej szkole gotowania. Do dziś tajskie smaki są jednymi z jego ulubionych, ale jego kubki smakowe z równym entuzjazmem reagują na tradycyjne, polskie dania. „Jedzenie może być koniecznością, albo przyjemnością. Obydwaj jesteśmy zwolennikami tego drugiego wariantu. Uwielbiamy spędzać czas na wspólnym gotowaniu i odkrywaniu miejsc z pysznym jedzeniem.”
GRUSZKI W KARMELIZOWANYM BOCZKU (na podstawie przepisu z gastrotester.pl)
JACEK KOWIŃSKI Ma oko na wszystko
To on stoi za obiektywem kamery i aparatu. Porcjuje filmiki na apetyczne odcinki i wycina soczyste kadry. W poprzednim życiu (zawodowym) prowadził jeden z pierwszych śląskich Foodtrucków, był baristą, barmanem i doradcą w restauracji. Jego największą miłością jest mięso i wszystko co z nim związane. „Stawiamy na zdrowe, ekonomiczne i ciekawe rozwiązania. W gotowaniu najważniejsza jest dla nas jednak dobra zabawa.”
Pogoda zaczęła nas rozpieszczać, więc coraz częściej i chętniej organizujemy przyjęcia na świeżym powietrzu. Gruszki w karmelizowanym boczku idealnie nadają się na taką okazję, są szybkie w przygotowaniu i z pewnością zaskoczymy swoich gości połączenia owoców i boczku. Boczek świetnie akompaniuje owocom. 4 gruszki, 16 plasterków boczku wędzonego, 100 g cukru, sok z cytryny Plasterki boczku rozkładamy na papierze do pieczenia, posypujemy cukrem z obu stron i odkładamy na bok na 30 minut, żeby cukier się rozpuścił. W międzyczasie obieramy gruszki i pozbawiamy nasion. Obrane gruszki kroimy na ćwiartki, usuwamy z nich twarde gniazda nasienne i skrapiamy sokiem z cytryny, żeby nie ściemniały. Pokrojone gruszki owijamy boczkiem i przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Przekąskę pieczemy w 1800C przez około 20 minut do lekkiego zbrązowienia. Gruszki podajemy na ciepło, ale na zimno smakują równie wyśmienicie.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
75
20 czerwca Związek Polskich Artystów Plastyków w Gliwicach zaprosił na wernisaż wystawy malarza i scenografa Jacka Uklei. To postać niezwykle barwna i ciekawa. Urodził się w Gliwicach jako syn znakomitych gliwickich artystów Władysława Uklei i Wandy Pociej-Uklejowej. Tu uczęszczał do Szkoły Muzycznej. Po uzyskaniu dyplomu na ASP w Krakowie zajął się plastyką i muzyką filmową do filmów animowanych. Od 1976 roku współpracwał jako scenograf teatralny z Teatrem Starym w Krakowie, Ateneum w Warszawie, Teatrem Telewizji. Założyciel rockowego zespołu „Zdrój Jana”. Prace artysty można oglądać w Centrum Organizacji Kulturalnych przy ulicy Studziennej 8 do końca lipca. zdjęcia: Prestiż Gliwice
76
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
KRONIKA TOWARZYSKA Jar, czyli Pierwszy Słowiański Festiwal w Uroczysku Buk, mimo niesprzyjającej aury odbył się dokładnie tak, jak zaplanowano. Od 21 do 24 czerwca płonęły ogniska i pochodnie, słychać było szczęk mieczy wojów piastowskich grupy rekonstrukcyjnej Jantar, ale przede wszystkim rozbrzmiewały dźwięki muzyki o korzeniach słowiańskich. Muzyki granej przez prawdziwe gwiazdy nie tylko z kraju, bo aż z Tatarstanu przyjechała grupa Graj. Niewątpliwą atrakcją był koncert Karoliny Skrzyńskiej. Atmosfera wspaniała, temperatura niska, ale jest pewność, że za rok odbędzie się druga edycja festiwalu. Zapraszamy już teraz dając na tych kilkunastu fotografiach namiastkę tego co się działo. zdjęcia: Krzysztof Kuroń
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
77
6 lipca, koncertem Natalii Przybysz, rozpoczęła się druga część projektu muzycznego pod nazwą Filharmonia, odbywającego się w Centrum Kultury Jazovia. Główną cechą tego cyklicznego wydarzenia jest przedstawienie uniwersalnego piękna muzyki, w różnych jej zaawansowanych odmianach. Takie było założenie Krzysztofa Kobylińskiego, założyciela Centrum, w momencie powołania do życia tego festiwalu w 2014 roku. Koncert Przybysz pozostawił w słuchaczach niezapomniane wrażenia, przygotowując ich do nie mniej znakomitego występu amerykańskiego zespołu The Elmhurst College Jazz Band. Druga odsłona festiwalu zakończyła się 16 lipca. zdjęcia: Michał Buksa (Band) Nikola Nina Skopowska (Przybysz)
78
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
KRONIKA TOWARZYSKA 30 czerwca rozpoczął się 12. Międzynarodowy Festiwal Artystów Ulicy ULICZNICY. Podczas tej edycji po raz pierwszy Festiwal gościł poddanych królowej angielskiej! Wystąpili też Katalończycy, Izraelczycy, Włosi, Belgowie, Czesi, jeden Portugalczyk i ni stąd ni z owąd reprezentant Singapuru. Ale byli i „lokalesi” z obiecanym w zeszłym roku całkiem sporym ogniem, przeplecionym dźwiękami. A wszystko to w czterech miejscach: w Parku Chopina, na Scenie Forum, w Ruinach Teatru Victoria i na Starówce. Festiwal zakończy się 29 lipca.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
79
na marginesie / HEJT
HEJT
NASZ POWSZEDNI
80
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
Jest źle, a może być jeszcze gorzej – tym krótkim stwierdzeniem można podsumować główne dyskusje, które toczą się na forach internetowych gliwickich portali i w mediach społecznościowych. A że, wbrew opinii malkontentów, w Gliwicach dzieje się sporo, to i obiektów krytyki przybywa. Od czego by tu zacząć? Może od tego, że to po prostu bez sensu. To jedno z ulubionych stwierdzeń etatowych narzekaczy z którym nie sposób polemizować, bo wszelkie racjonalne argumenty też oczywiście są „bez sensu”. Niestety, internetowe dysputy utrzymane w tym tonie nie mają zazwyczaj nic wspólnego z konstruktywną krytyką, której zresztą jestem wielkim zwolennikiem. Dobrze, gdy głosy skrajnie krytyczne dotyczą merytorycznych mankamentów jakiegoś zjawiska. Pół biedy, kiedy trudno w nich doszukać się racjonalnych argumentów, ale i literackiego zacięcia czy choćby gramatycznej poprawności, która świadczyłaby o poziomie autora. Prawdziwym utraconym potencjałem (może po prostu źle skanalizowanym) są autorzy komentarzy intrygujących literacko, pełnych zdań złożonych i pięknych porównań, którzy roszczą sobie prawo do moralnej, merytorycznej i fachowej krytyki dowolnego przedmiotu dysputy. Uprzedzam ewentualną – prawdopodobnie celną i rzeczową ripostę – oczywiście, że gatunek internetowego trolla pączkuje w cyberprzestrzeni z prędkością większą niż ta, oferowana przez wiodących dostawców usług internetowych. Przyjazne środowisko rozwoju stwarza mu też nasza narodowa przywara, która czyni nas ekspertami w dowolnej dziedzinie, począwszy od piłki nożnej i polityki, na specjalistycznej wiedzy z dziedzin akademickich skończywszy. Jednak istotą problemu, o którym mowa jest to, jakie zjawiska upodobali sobie nasi lokalni klawiaturowi malkontenci. Oszczędzę czytelnikom długiej i gorzkiej lektury wielostronicowych debat pod artykułami i postami – przytoczę tylko kilka perełek, które powinny delikatnie nakreślić zupełnie niedelikatną istotę problemu: klawiaturowe krytykanctwo dotyka nie tylko działań podejmowanych przez naszych samorządowców, ale uderza również w prywatne inicjatywy i akcje społeczne. Mogę zrozumieć głosy niezadowolenia dotyczące nieszczęsnego gliwickiego woonerfu, choć jednoznacznie złego zdania na temat jego powstania nie podzielam. (W końcu jest to krok w stronę dostrzeżenia potrzeb pieszych. Może koślawy i nie do końca wprawny, jednak w dobrym kierunku). Dziwi mnie i martwi natomiast zaciekła krytyka pomysłów takich, jak chęć stworzenia w naszym mieście ogrodu społecznego – w końcu to inicjatywa oddolna, otwarta i jeszcze nie urzeczywistniona, więc trudno zarzucić coś konkretnego miejscu jeszcze niepowstałemu. Oberwało się też, a jakże,
działaczkom i działaczom jednego ze stowarzyszeń, którzy postanowili „ubrać” we włóczkowe sploty drzewa przy naszym hospicjum.
SIEDZĄCY PRZED SWOIMI MONITORAMI WIEDZIELI LEPIEJ JAK SPOŁECZNICY POWINNI WYKORZYSTAĆ SWÓJ WOLNY CZAS, CHOCIAŻ WŁAŚNIE TE LICZNE I DŁUGIE INTERNETOWE WPISY ŚWIADCZĄ O TYM, ŻE KOMENTUJĄCY SAMI NIE SPĘDZAJĄ GO W NAJLEPSZY SPOSÓB. O marnowaniu, tym razem pieniędzy, sporo mieli też do powiedzenia internauci w odniesieniu do placu w sąsiedztwie kościoła p.w. Wszystkich Świętych. Zanim jeszcze na niezagospodarowany wcześniej plac wysypały się pierwsze porcje piasku, na lokalnych forach zdążyła już wylać się fala żółci, a plaża została ochrzczona piaskownicą i kuwetą. Cóż z tego, że te marnowane pieniądze nie pochodzą z miejskiej kasy, że w innych miastach przyklaskuje się takim pomysłom, że przestrzeń z ogrodzonego nieużytku zmieniła się tymczasowo w skrawek otwarty dla mieszkańców. Dodajmy do tego również drewniane koty, zapraszające na noc otwartych galerii czyli gliwicką ArtNoc. Poza tym, że zdaniem internetowych pieniaczy są infantylne, to jeszcze promują wydarzenie, które podobno ma mydlić ludziom oczy, tuszować brak kulturalnych rozrywek na co dzień, a i tak prezentuje żenujący poziom... Przyznaję, że stwierdzenie dotyczące poziomu aż prosi się o odbicie piłeczki w stronę komentujących i ich wpisów, więc w tym miejscu skończę tę wyliczankę. Dlaczego tak się tym przejmuję? Bo internetowe fora są przecież także wizytówką naszego miasta, na którą sami pracujemy. Bywają też (mam nadzieję, że jednak krzywym) zwierciadłem, w którym odbijają się społeczne nastroje. NIE-dobrze, jeśli w tym zwierciadle odbija się jedynie NIE-zadowolenie, NIE-zrozumienie i NIE-chciejstwo. A może by TAK dla odmiany znaleźć choć łyżkę miodu w tej internetowej beczce dziegciu? Wiadomo, że cyberprzestrzeń rządzi się swoimi prawami, ale ja wciąż liczę na głos rozsądku, na bardziej konstruktywne dyskusje, opierające się na podawaniu argumentów bez dogmatów i zadawaniu pytań. Mam też nadzieję, że tym, którzy działają w realu, a nie tylko w przestrzeni wirtualnej ten nasz gliwicki hejt nie będzie podcinał skrzydeł. Jak żyć Panie (lub Pani) Hejterze? Jak żyć?
/Gliwicjanin/
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
81
MOJE GLIWICE
AGNIESZKA Ruda BATÓG fot.: Tomek Machała
POWIEDZIAŁA MAGAZYNOWI PRESTIŻ GLIWICE
Twój dom to … bliscy. Staram się, jak pies, przywiązywać do ludzi i zwierząt, nie do miejsc.
i myślę, że ego wszystkich artystów mogłoby się pomieścić w Hali Gliwice/Hali Podium/ Hali Arenie/Hali Hali* (*właściwą nazwę podkreśl). Serce mi krwawi także za Starą Fabryką Drutu oraz Księgarnią Mercurius. No i czy wiedzieli Państwo, że w byłym Domu Kultury w Łabędach była piękna, obrotowa scena? Teraz tam chyba rezyduje Biedronka, albo jakaś instytucja finansowa. No to ja bym tam też mogła, ewentualnie.
Jaki budynek byś wybrała, gdybyś musiała przesiedzieć zamknięta w nim przez całą noc? Bez zastanowienia: wrocławski Teatr Lalek. Przepiękny, neobarokowy budynek, kojarzy mi się dobrze od czasów bajtla, potem odwiedzałam go przy okazji Nowych Horyzontów, a teraz jest mi bliski dzięki studiom na Akademii Teatralnej. Najlepsze miejsce na pierwszą randkę? Na jednej z pierwszych randek byłam na ULICZNIKACH, co serdecznie polecam: w tym roku Rynek, Park Chopina, Ruiny Teatru i spacer po Forum.
fot.: Michał Buksa
Aktorka, animatorka, niespokojny duch,
współorganizatorka Festiwalu Ulicznicy Lubię posiedzieć w Czajniku, jest blisko Parku Chopina, więc zdarza mi się to przez cały lipiec, i rano, i wieczorem.
Największa ekstrawagancja? Moja czy Gliwic? Moich Ulubiony sklep? jest sporo, Gliwic – wręcz Forum, a w nim Scena przeciwnie. A szkoda, bo teatralna, na której grywam lubię. Teraz może się to trochę oraz ludzie, których lubię. Mało zmienić na plus, bo ULICZNICY komercyjne te powody. to na pewno coś, co ożywia to miasto i pokazuje, że można inaczej – myśleć, ubierać się, pracować.
dziewczyny w plenerowym „IndustrELLE” i „Makbeta” Agaty Dudy-Gracz w Capitolu. Nie mogę się doczekać miesiąca ze spektaklami z całego świata podczas ULICZNIKÓW!
Najlepsze danie jakie jadłaś w gliwickim lokalu? Lody świerkowe i kopytka z truflami w szAMMie i pizza w Tito Tito.
Ulubione odkrycie w Gliwicach? Podziemia Ruin Teatru Victoria! Kiedyś stanowiły łaźnię i pływalnię, ja wylądowałam tam na spektaklu Leszka Mądzika, zresztą za Czym się aktualnie zajmujesz? Do kogo dzwonisz jeśli chcesz sprawą Naczelnego PRESTIŻU, Prowadzę swój kolektyw i wszystko tego wieczora mnie dobrze spędzić czas? artystyczny Lufcik na Korbkę. zaczarowało. Jeśli chcę dobrze spędzić Pomagam w organizacji czas, to nie dzwonię. Nie ULICZNIKÓW. Trochę piszę, Pierwsza rzecz jaką robisz trochę promuję, trochę gadam. lubię telefonów. Piszę, albo wychodzę. I tak sobie idę, i tak kiedy przyjeżdżasz do Gliwic? Zapuszczam włosy. Piję Mam sporo rytuałów. Mam sobie spotykam ludzi co ich kawę. Patrze na swojego psa targ na Lipowej, mam spacery lubię. ganiającego po połoninach... z Korbą* w parkolesie komunalnym, mam śniadania w Najwcześniejsze wspomnienie Ostatni spektakl jaki Najlepsza rzecz jaką Nowych Gliwicach, a ostatnio z Gliwic? powiedział ci taksówkarz? widziałaś? mam lody na woonerfie. Ale Idę z Babcią, pachnie Niech Pani nie szuka już tych Mamy taki żart w Lufciku: teraz, kiedy wrócę, to rozniosę czereśniami, jest lato, jest brakujących 2 zł. - na czym ostatnio byłaś w plakaty ULICZNIKOWE po ciepło, jest słońce. I jest bardzo teatrze? zaprzyjaźnionych knajpach, dużo drzew przy dużej ulicy. Gdybyś mogła kupić jakiś - na scenie. To musiało być dawno. budynek w Gliwicach, który kawiarniach, miejscach kultury i edukacji. I pójdę do Kate na byś wybrała? Widziałam przygotowania do Ulubione miejsce na „Kobiet z węgla” plastycznego Lufcik na Korbkę nie ma, jako Placu Inwalidów na małe cięcie loków. wieczornego drinka? takiej, stacjonarnej siedziby Teatru Momo, Lufcikowe *Korba - osobisty, wierny i ukochany pies
82
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
miejsca / prestiżowe miejsca, w których znajdziesz Prestiż magazyn gliwicki Jeżeli na liście nie ma Państwa firmy - prosimy o kontakt na adres: reklama@prestizgliwice.pl KAWIARNIE Bezova, Daszyńskiego 16, BOBO love, Bankowa 7, Cafe & Colla�on, pl. Inwalidów 5, Coffeina Cafe, Grodowa 18, Cukiernia Karmel, Zwycięstwa 41, Czekoladziarnia, Krupnicza 12, Grand Cafe, Rynek 18, Gelateria Veneta lodziarnia, Siemińskiego 18, Ja cię kręcę, Górnych Wałów 30, Kafo Kawiarnia, Siemińskiego 14, Kawiarnia na Wyspie, Mikołowska 4a, Klapec Lody Mistrzowskie, Wysoka 6, Klapec Lody Mistrzowskie / Łabędy, Strzelców Bytomskich 4, Lody Grycan / Europa Centralna, Pszczyńska 315, Loka Lody & Kawa, Siemińskiego 25, Minka cafe, Zawiszy Czarnego 22, Słodkie Życie, Zwycięstwa 38, So! Coffee, Zwycięstwa 10, Wyspa łakoci, Grodowa 6 RESTAURACJE/PUBY/KLUBY 4art Klub Muzyczny, Siemińskiego 22, Art Sushi, Długosza 2, Bistro Cafe & Salad, Daszyńskiego 20, Bo Grill & Restaurant, Plebańska 5, Chaczapuri, Krupnicza, Chata Polaka, Kozielska 297, DESA gastro bar, Rynek 22, Di Vino, Gro�gera 58, Dobra Kasza Nasza, Rynek 3, Dobry Zbeer, Górnych Wałów 30, Dworek u Hrabiego, Świętokrzyska 6, Gabriella, Łabędzka 39a, Gospoda Pod Wiązem, Dolnej Wsi 40, Hemingway Club, Rynek, Raciborska 2, La Perla Ristorante, Zygmunta Starego 23, Luminoso Restorante, Jasna 31, Magnes, Plebańska 9, Mała Gruzja, Bankowa 8, Luzuj Krawat, Bednarska 11, Micha Zupa Bar, Barlickiego 15, Mihiderka, Kaczyniec 13, Mini Browar Majer, Studzienna 8, Orient Ekspres, Lutycka 27, Ormiańska, Zygmunta Starego 11A, Pałac Większyce, Kozielska 15, Większyce, Paris Paris Cafe Bistro, Krupnicza 19, Park Szwajcaria, Łabędzka 4f, Pataya, Bankowa 5, Pederoxe, Kozielska 135, PKP Pyszne Kurcze Pyszne, Jasnogórska 14a, Polsko Włoski Pasta-Expres, Dworcowa 26, Portowa, Portowa 4, Progress, Bojkowska 37 A, Przystanek Shausha, Sosnowa 2, Qchnia, Dworcowa 45, Sapori Divini Pizza, Górnych Wałów 22, Siedlisko, Łabędy, Jaracza 13, Stary Browar, Piwna 1b, Stek Chata, Daszyńskiego 357, Sushi Arigato, Wodna 5, Szamma, Krupnicza 1, Szynk na Winklu, Średnia 1, TITO TITO, Plebańska 7, Tra�oria la rus�ca, Daszyńskiego 540, Trzy Światy, Kilińskiego 14a, Wanilia, Aleja Korfantego 36, Wine Bar Lo�y, Zygmunta Starego 24 A HOTELE Hotel Arsenał, Anny Jagiellonki 68, Hotel Diament, Zwycięstwa 42, Hotel Malinowski, Portowa 4, Hotel Malinowski Economy, Karola Chodkiewicza 33, Hotel Mikulski, Dąbrowskiego 24, Hotel Modrzewiowy Dwór, Mazowiecka 44, Hotel Qubus, Dworcowa 27, Hotel Royal, Jana Matejki 10, Hotel Silvia Gold, Studzienna 8, Hotel Trzy Światy, Kilińskiego 14a, Zajazd Zodiak II, Tarnogórska 12 KLINIKI I GABINETY LEKARSKIE EuroMed stomatologia / ortopedia, Głowackiego 1, Akai Med Wielospecjalistyczne Centrum Medyczne, Tarnogórska 213, Arte Clinic - Stomatologia i Medycyna Estetyczna, Zygmunta Starego 31/1, Augmed Centrum Okulistyczne, Łabędzka 20d, Centrum Medyczne Chemiczna, Chemiczna 3, Centrum Medyczne BM Quality Med, Kozielska 141 d, Centrum Stomatologii Sobieski, Sobieskiego 12, Centrum Zdrowia i Urody Aleksandra, Zawiszy Czarnego 4a/1, Dental medicine, Czajki 5, Dentalclinic, Zawiszy Czarnego 5a, DecuMed, Bednarska 6A/3, Fizjofit Centrum Fizjoterapii, Szparagowa 19, Gabinet podologiczny, Zygmunta Starego 13/9, Gabinet podologiczny Elżbieta Jaworska, Al. Przyjaźni 11, Green Clinic, Jasnogórska 14, Klinika Implantologii i Estetyki Stomatolog. Hercka Dent, Malinowskiego 11, Klinika Kosmetologii Natalia Sudoł, Gen. Berbeckiego 2, Klinika Medycyny Estetycznej - Ikona City, Aleja Przyjaźni 7/1, Kosmo Dental Clinic, pl. Piłsudskiego 9, Laser Skin Care, Nowy Świat 9b, MARTDENT stomatologia & medycyna estetyczna, Kozielska 70E/1, Medical Dent Klinika Stomatologii Rodzinnej, Jasna 14a/64, Medicus, Lelewela 1/1, Optyk Gasz, Rybnicka 207, Plombex, Raciborska 17, Poradnia Dietetyczna Dobra Forma, Częstochowska 1/3, Poradnia Psychologiczna PARTNER, Siemińskiego 22, Radan-Med Przychodnia, Basztowa 3, Salus Poradnia Ortodontyczna, Powstańców Warszawy 3, Saw-Dental Gabinety Stomatologiczne Rembrandt, Nowy Świat 9c/II, Serafin Clinic, Daszyńskiego 34, Stamina Centrum Terapeutyczne, Kilińskiego 6, Stomatologia Szewczyk, Lekarska 2 KLUBY FITNESS Akademia Zdrowego Wyglądu, Grodowa 7, Centrum Tańca i Ruchu 3arte, Wyszyńskiego 14D, Club Crea�ve, Kozielska 115, Cross Fit HellWood, Pszczyń-
ska 197, Jasna Sport i Rekreacja, Jasna 31, Korty Tenisowe Pol. Śląskiej, Akademicka 29, Korty Tenisowe, Kosynierów 6, Open Sport, Górnych Wałów 29, Shausha Sport Club, Sosnowa 2, Squash Mania, Kozielska 33a, Stary Hangar Fitness & Wellness Club, Toruńska 1, Tenis Arena, Kozielska 33B, Time4Tenis, Knurowska 6, Xtreme fitness, Żwirki i Wigury 66 SALONY SAMOCHODOWE Auto Centrum Lellek Group, Portowa 2, BMW GANINEX Gazda Group, Pszczyńska 322, Bracia Pietrzak, car detailing 360, Pszczyńska 192, Citroen MAKROCAR, Toszecka 137a, Ford City Car, Dąbrowskiego 26, Ganinex Group / Fiat / Alfa Romeo, Pszczyńska 306, Her-Gum Mistubishi Motors, Myśliwska 2, Zabrze, Honda Ha-Mol, Tarnogórska 114b, Keller Gliwice / Renault Dacia Hyundai, Daszyńskiego 546, Mad Mobil / Nissan Suzuki, Daszyńskiego 277, Mercedes-Benz, Gliwicka 20, Pyskowice, Opel Wawrosz, Tarnogórska 188, Toyota JA’NOW’AN, Knurowska 8, Zabrze SALONY FRYZJERSKIE I KOSMETYCZNE Abacosun, Bytomska 9, Alter Ego pracownia wizerunku, Zygmunta Starego 2, Bea, Zygmunta Starego 12, Bella Salon Fryzjerski, Jasna 31, Biarritz salon fryzjerski, Kochanowskiego 2, Bosko Kosmetologia Medyczna, Zygmunta Starego 31/2, Cosmo Center, Pszczyńska 12, Crazy Head, Ziemowita 8a, Depil Concept, Wrocławska 7, Embellir, Plebańska 8, Este�ca Point / II p., Barlickiego 1, Fabryka Gentlemenów, Studzienna 3, Farma Piękności, Zwycięstwa 44/1, Fryzjerstwo Łukasz Ludwig, Bytomska 11-13, Galatea Centrum Odnowy, Sztabu Powstańczego 6, Galatea Centrum Odnowy, Barlickiego 1, Glamour Day Spa, Kozielska 80, Idealnie Klinika Depilacji, Zygmunta Starego 10, Instytut Komfortu Fizycznego i Urody, Zygmunta Starego 24/a, Instytut Zdrowia i Urody Yasumi, Świętokrzyska 1c, Jakki, Dolnych Wałów 1, Kemon, Krupnicza 10, Lucjan’s Barbershop, Wrocławska 15, Przystanek Uroda, Ks. Marcina Strzody 3, Salon Fryzjerski Amalia, Chudoby 5, Sick Boy Barbershop, Toszecka 116B, Studio 11, Jasna 11, Studio Anna Jaremko, Pliszki 22, Studio fryzjerskie Figaro, Wyszyńskiego 12, Studio Fryzjerskie Kinga Napiórkowska, Młyńska 4, Studio Fryzur Bartosz Wolak, Zwycięstwa 49/7, Studio Fryzur Ekspresja, Chudoby 2, Studio Fryzur LUDWIG, Wysoka 6, Studio Fryzur LUDWIG, Zygmunta Starego 10, Studio Jata, Zwycięstwa 32, KHAI THAI masaż tajski, Dworcowa 28, Trendy Hair Fashion, Krótka 2, Tu� Beauty, Zygmunta Starego 24/2, Vres Med, Studzienna 3/5, Wellness & Medical Ins�tute Victoria Day Spa Luxury, Rynek 3/2, Wilkosz Fryzjerstwo Męskie, Kościuszki 26, ELILAH, Fornalskiej 10, O Mały Włos, Fornalskiej 16, Revolu�on, Żwirki i Wigury 68 SALONY/SKLEPY/BUTIKI Ambiente Bou�que by Mackiewicz, Dworcowa 40, Concept Story, Plebańska 11, Design D10, Dunikowskiego 10, Domino Bu�k, Dworcowa 38, Galeria Wnętrz ReFroma, Pszczyńska 192, Halupczok Kuchnie i Wnętrza, Pszczyńska 192, Kaprys - firany / zasłony, Zwycięstwa 44, Komitywa, Siemińskiego 14-16, Kwiaciarnia OLGA & TULI PAN, Studzienna 3/5, Polityka Stanika, Zygmunta Starego 29, Salon NAP, Zygmunta Starego 24, Sanimex Salon Łazienek i Mebli, Łabędzka 24, SixSilver jubiler, Zwycięstwa 1 INNE Biurowiec FLUOR, Wyszyńskiego 11, Biurowiec KOPERNIK, Toszecka 101, Bank Spółdzielczy w Gliwicach, Dworcowa 41, Czary Mary Bawialnia, Pszczyńska 197, DigiFoto by Kura, Studzienna 3, Dom Pamięci Żydów Górnośląskich, Ks. J. Poniatowskiego 14, Frudzia - Salon Pielęgnacji Zwierząt, Zygmunta Starego 12, Future Cars Transport, Daszyńskiego 144, Galeria Sztuki Maria Wójciak, Rynek 15, Gizell - Salon Pielęgnacji Zwierząt, Fornalskiej 14 U-2, Gliwicki Klub Sportowy „Piast” S.A., Okrzei 20, Gliwicki Teatr Miejski, Nowy Świat 55/57, Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, Podstrefa Gliwice, Kino Amok, Dolnych Wałów 3, Lecznica weterynaryjna, Żwirki i Wigury 68, Ogólnopolskie Biuro Tłumaczeń, Wyszyńskiego 12/4, Pracownia Rzeczoznawcy Jubilerskiego, Pszczyńska 44A, Profi-lingua, Szkoła Języków Obcych, Wyszyńskiego 12, Salon ZPAP / C.H. ARENA, Aleja Jana Nowaka-Jeziorańskiego 1, Stacja Kontroli Pojazdów Ponicki, Chorzowska 50d, Strefa Silesia, Lotników 44, Szkoła Języków Obcych Angmen, Wolności 154, Zabrze, Szkoła Międzynarodowa, pl. Warszawski 6, Zabrze, Szyb Maciej, Zabrze, Srebrna 6, Willa Caro / Muzeum w Gliwicach, Dolnych Wałów 8a
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
83
84
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI