nr 4 (14) kwiecień 2018
m a g a z y n
g l i w i c k i KRZYSZTOF
GOŁUCH
Brak pracy odbiera ludziom godność
ALEKSANDRA
NIEMCZYK
Tworzymy najlepszy hotel w mieście
HIMALAIŚCI
WIELICKI/GOŁĄB Szansa wejścia na wierzchołek na pewno jest
dr Andrzej
GRABARCZYK ja, chirurg PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
1
2
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
3
na dzień dobry / KIEDYŚ I TERAZ
KORMORAN NA SIKORNIKU KIEDYŚ rosnące jak na drożdżach w latach 70. osiedle Sikornik potrzebowało dla nowych mieszkańców nie tylko dróg i chodników, ale również tzw. infrastruktury gastronomicznej. Stołówki pracownicze, szkolne czy bary mleczne znajdowały się dość daleko od nowego ptasiego osiedla. Dlatego też spółdzielnia mieszkaniowa podjęła decyzję o stworzeniu w pawilonie usługowym przy ulicy Czajki jadłodajni, którą oczywiście nazwano Kormoran. TERAZ daleko spadło jabłko od jabłoni, bo obecnie znajduje się w tym miejscu biuro księgowości.
m a g a z y n
g l i w i c k i
ADRES REDAKCJI: ZWYCIĘSTWA 41/43, 44-100 GLIWICE TEL. 662 225 009
REDAKTOR NACZELNY: JAROSŁAW SOŁTYSEK, TEL. 601 53 71 73
EMAIL: REDAKCJA@PRESTIZGLIWICE.PL REKLAMA@PRESTIZGLIWICE.PL MARKETING@PRESTIZGLIWICE.PL PRENUMERATA@PRESTIZGLIWICE.PL
DZIAŁ MARKETINGU: MAŁGORZATA KATAFIASZ, TEL. 662 225 009
WWW.PRESTIZGLIWICE.PL
nr 4 (14) kwiecień 2018
m a g a z y n
g l i w i c k i
DZIAŁ REKLAMY: ANNA LISZEWSKA, TEL. 505 505 988
WSPÓŁPRACOWNICY: EWA GRYNICKA PAWEŁ HARLENDER KRZYSZTOF KRZEMIŃSKI MARCIN KURA KORCZAK BOŻENA NITKA WOJCIECH NUREK AGNIESZKA SKOWRONEK ADRIANA URGACZ-KUŹNIAK ANTONI WITWICKI
KRZYSZTOF
GOŁUCH
Brak pracy odbiera ludziom godność
ALEKSANDRA
NIEMCZYK
Tworzymy najlepszy hotel w mieście
HIMALAIŚCI
WIELICKI/GOŁĄB Szansa wejścia na wierzchołek na pewno jest
dr Andrzej
GRABARCZYK ja, chirurg Okładka: Andrzej Grabarczyk, Centrum Medyczne Chemiczna zdjęcie wykonała Anna Gołębiowska
4
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
WYDAWCA: ARTE MEDIA JAROSŁAW SOŁTYSEK 44-100 GLIWICE, UL. KRUCZA 4/19 DRUK: DRUKARNIA KOLUMB UL. KALINY 7, 41-506 CHORZÓW INFOLINIA +48 801 641 691 WWW.DRUKARNIAKOLUMB.PL
Materiałów niezamówionych Redakcja nie zwraca. Na anonimy Redakcja nie odpowiada (każdy zgłoszony tekst musi być podpisany pełnym imieniem i nazwiskiem Autora). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów i redagowania ich zgodnie z przyjętymi zasadami. Proces redagowania nie wpływa na merytoryczność tekstu Autora, lecz zmierza do ulepszenia jakości tekstu.
SPIS TREŚCI /
10
28
30
38
48
62
FELIETON
18 ZDANIEM NURKA – WOJCIECH NUREK 20 ROZWYDRZENIE KULTURALNE – JUSTYNA WYDRA 22 Z PRZYMRUŻENIEM OKA
KLIMATY
06 WIELKANOCNA PROCESJA KONNA 08 MAGNOLIE W PARKU CHOPINA
68
PODRÓŻE
TEMAT Z OKŁADKI
44 PODRÓŻ DOMEM NA KÓŁKACH
WYDARZENIA
62 JADALNY OGRÓD NA BALKONIE 66 JEDZ ZIELENINĘ – OBIAD W 15 MINUT
10 JA, CHIRURG – DR ANDRZEJ GRABARCZYK, CENTRUM MEDYCZNE CHEMICZNA
24 29 MLN ZŁ DLA POLITECHNIKI ŚLĄSKIEJ 24 BARKI Z WĘGLEM ZNÓW PŁYNĄ Z GLIWIC 26 FOTOGRAFICZNA KSIĄŻKA O FUTBOLU AMERYKAŃSKIM 26 FESTIWAL ULICZNICY 2018 MA PLAKAT
LIFE STYLE
28 SMACZNY QUBUS HOTEL 30 MODA – GENTLEWOMEN 36 WIOSENNE INSPIRACJE Z LUCJAN’S BARBERSHOP
82
LUDZIE
38 PASJONACI – WIELICKI I GOŁĄB NA K2 48 KRZYSZTOF GOŁUCH – NAGRODZONY FOTOGRAF 54 AUTYZM: UZDOLNIONA OLA I „KOBIETA RAKIETA” 58 ŚLĄSKI SZLAK KOBIET – OMAŃKOWSKA 68 PORTRETY LUDZI TEATRU – KAROLINA BUREK 82 MOJE GLIWICE – BARBARA PALEWICZ
DESIGN
60 3 PYTANIA DO: BARBARA GROYECKA
KUCHNIA
KULTURA
72 RECENZJA – TEN SPEKTAKL WZBUDZA EMOCJE 74 CO W KULTURZE? NA SCENIE, EKRANIE, ŚCIANIE
KRONIKI
76 SPOTKANIE KLUBU KSIĄŻKI KOBIECEJ: K. SZCZUKA 77 PREMIERA „TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM” 78 WYSTAWA EDYTY REICHEL – ZPAP 79 FILHARMONIA: CHICK COREA W BAJCE
NA MARGINESIE
80 FOODTRUCKERSI
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
5
KLIMATY
6
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: From the Sky - Robert Neumann
PROCESJA KONNA To prawdopodobnie najbardziej widowiskowa i najpiękniejsza śląska tradycja wielkanocna w Gliwicach. Procesja konna w Ostropie odbyła się również w tym roku, tradycyjnie w Poniedziałek Wielkanocny. Orszak liczący kilkudziesięciu jeźdźców przemierza całą dzielnicę. Prowadzi go trzech jeźdźców, zwyczajowo kawalerów z krzyżem procesyjnym, ubrani w czarne kurtki i wieńce z bukszpanu i kwiatów. Kolejni jeźdźcy wiozą insygnia wielkanocne: Paschał, figurę Chrystusa Zmartwychwstałego i krzyż ze stułą. Taka wędrówka trwa zazwyczaj około czterech godzin i kończy się pod kościołem w Ostropie, gdzie odbywa się nabożeństwo.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
7
KLIMATY
8
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: archiwum Pres�ż Gliwice
MAGNOLIE To najpiękniejszy zwiastun wiosny. Te w Parku Chopina przed Palmiarnią reagują dynamicznie na każdą zmianę temperatury. Szybko gubią płatki kwiatów, ale warto złapać te chwile na wiosennym spacerze.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
9
temat z okładki /
10
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
dr Andrzej Grabarczyk
ja, chirurg Potrafię naprawić człowieka
wysłuchał Jarosław Sołtysek redakcja: Adriana Urgacz-Kuźniak
zdjęcia: Anna Gołębiowska Photography
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
11
temat z okładki / ANDRZEJ GRABARCZYK
Dr n. med. ANDRZEJ GRABARCZYK od lat podąża jednocześnie dwiema ścieżkami zawodowymi. Jest wysokiej klasy specjalistą w chirurgii klasycznej, ale od lat pracuje również w obszarze chirurgii estetycznej. Dzięki temu dysponuje nie tylko szeroką wiedzą, ale i wszechstronnym spojrzeniem na problemy, z jakimi przychodzi do niego pacjent.
12
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ja, chirurg Dlaczego został Pan chirurgiem? Decyzja, podobnie jak w przypadku wielu moich kolegów, zapadła gdy miałem 5 lat. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że człowiek się z tym rodzi. Chirurg, w moim wyobrażeniu, to był ktoś, kto potrafi naprawić człowieka. To musi budzić fascynację. Będąc na studiach miałem okazję poznać różne oblicza medycyny. Jedne fascynowały mnie bardziej, drugie mniej. W końcu jednak trafiłem na dyżur chirurgiczny. I poczułem się jak u siebie. W jaki sposób Pan, jako doświadczony, ceniony chirurg, zdefiniowałby piękno człowieka? Człowiek może być piękny, gdy stanowi pewną spójną całość. Gdy jest piękny z zewnątrz i wewnątrz. Nie mamy jednak wpływu na rozwój psychiczny ludzi, dlatego zajmujemy się tym, co możemy poprawić. Piękny człowiek musi mieć jednocześnie piękny umysł. Ale musi się również dobrze czuć w swojej skórze. Czytałem gdzieś, że teraz skóry nie traktuje się jak opakowanie, ale jako bardzo ważny organ. To prawda. Skóra oddziela nas od otoczenia. Zapewnia bezpieczeństwo, chroni człowieka przed działaniem czynników zewnętrznych, począwszy od promieniowania ultrafioletowego, poprzez zimno i różne bodźce termiczne,
po wszelkie mikroorganizmy, które mogłyby się dostać do wnętrza człowieka. Skóra pełni ważną rolę w termoregulacji całego organizmu. Dostarcza również organizmowi witaminę D3, jeśli eksponujemy ją mądrze na słońce. Dla pełnego zdrowia trzeba mieć zdrową skórę. W Centrum znajdują się specjalistyczne urządzenia, za pomocą których można zbadać skórę. Jakie? W EsteClinic mamy przede wszystkim wysokiej klasy dermatoskop, dzięki któremu możemy bardzo precyzyjnie ocenić wszystkie zmiany skórne i zmierzyć je w trakcie badania. W DERMATOSKOPII SZUKAMY PEWNYCH CECH CHARAKTERYSTYCZNYCH, KTÓRE STANOWIĄ DLA NAS SYGNAŁY OSTRZEGAWCZE, MOGĄCE ŚWIADCZYĆ O TYM, ŻE DANA ZMIANA MOŻE W PRZYSZŁOŚCI PRZEKSZTAŁCIĆ SIĘ LUB JUŻ JEST ZMIANĄ CHOROBOWĄ, NA TYLE ISTOTNĄ, ŻE TRZEBA BĘDZIE JĄ USUNĄĆ W GRANICACH ZDROWYCH TKANEK I WYSŁAĆ DO BADANIA HISTOPATOLOGICZNEGO. Podkreślam przy tym, że nasze znamiona warto chociaż raz w roku ocenić, żeby mieć pewność, że nie rozwija się właśnie jakaś związana z nimi choroba, często nowotworowa.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
13
temat z okładki / ANDRZEJ GRABARCZYK
Nie zawsze jednak osoby, które mają znamiona, trafiają z nimi do lekarza… Największe ryzyko ponosi pacjent w sytuacji, gdy osoba usuwająca zmianę nie jest w stanie rozpoznać, czy to nowotwór złośliwy skóry i gdy nie usuwa go zgodnie z zaleceniami chirurgii onkologicznej. Może to bowiem skutkować miejscową wznową i rozwojem choroby onkologicznej. Nie wyobrażam sobie, żeby osoba nie będąca lekarzem wykonywała jakiekolwiek zabiegi z zakresu usuwania zmian skórnych. Toczy się zresztą na ten temat zagorzała dyskusja, bowiem do gabinetów lekarzy trafiają często pacjenci z powikłaniami bądź nieprawidłowo leczeni. Środowisko medyczne apeluje zatem, aby zmienić ustawodawstwo i wyraźnie określić w nim te procedury, które powinny być wykonywane wyłącznie przez lekarzy. ZDARZA SIĘ RÓWNIEŻ, ŻE DO NASZEGO GABINETU TRAFIAJĄ LUDZIE Z AUTODIAGNOZĄ, POSTAWIONĄ NA PODSTAWIE KONSULTACJI Z „DOKTOREM GOOGLE”. DOTYCZY TO ZARÓWNO ZMIAN SKÓRNYCH, JAK I INNYCH SCHORZEŃ, NP. PROKTOLOGICZNYCH CZY FLEBOLOGICZNYCH (ŻYLAKÓW KOŃCZYN). Tacy pacjenci przychodzą po to, by usunąć problem w wybrany przez siebie sposób. A przecież nikt ich dotąd nie badał i autodiagnoza może być błędna. Najgorsze, co można w takiej sytuacji zrobić, to np. usunąć laserem czerniaka. Taki zabieg, zamiast pomóc, bardzo by pacjentowi zaszkodził. Stąd niezbędne są w takich przypadkach wiedza i doświadczenie, które pozwolą na trafną ocenę tego, czy znamię może mieć charakter onkologiczny, bądź czy problemem są rzeczywiście hemoroidy. Z takim pacjentem trzeba porozmawiać, zbadać go dokładnie i zobaczyć, co jest istotą schorzenia i czy nie wymaga głębszej diagnostyki. Pana kapitałem jest przede wszystkim ogromna wiedza, zdobyta dzięki długoletniemu doświadczeniu zawodowemu zarówno w zakresie chirurgii klasycznej, w tym onkologicznej, jak i estetycznej. Zastanawiam się jednak, jaką rolę w Pana pracy odgrywają nowe technologie? Coraz większą. To instrumentarium w chirurgii zarówno ogólnej, jak i estetycznej czy plastycznej, bardzo dynamicznie się rozwija. Kiedyś dysponowaliśmy narzędziami ze stali nierdzewnej, którymi przy udziale anestezjologa można było wykonać bardzo wiele, nawet niezwykle
14
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
skomplikowanych operacji. Ale z czasem pracę zaczął nam ułatwiać dodatkowy sprzęt, który wchodził na rynek. Jedne urządzenia się nie przyjmowały, inne na stałe zostały w chirurgicznym arsenale. Jak w każdej dziedzinie, również w tej nastają różne mody. Nieprzemijające jest jednak dążenie do jak najmniejszej inwazyjności zabiegów. Wszyscy pacjenci, niezależnie o tego, jakiemu zabiegowi mają się poddać, pragną, żeby związany z nim uraz był jak najmniejszy i chcą, żeby nie było widocznych następstw tej interwencji. W tym kierunku podążają technologie. Które z narzędzi można uznać za najbardziej popularne w medycynie estetycznej? Takimi narzędziami, które przebojem zdobyły rynek, są lasery. Umożliwiają one usunięcie większości zmian i jednocześnie ułatwiają gojenie. Sam zabieg często odbywa się bezkrwawo, bo promień lasera zamyka naczynka. Rana w większości przypadków bardzo szybko się goi i nie pozostaje blizna. W EsteClinic dysponujemy laserami o różnej długości fali. Od niej zależy ich zastosowanie. Jedne z nich wykorzystać można do terapii wewnątrznaczyniowej w żylakach kończyn, a inne można użyć do usuwania zmian skórnych, w tym zmian naczyniowych, czyli popularnych i nielubianych „pajączków naczyniowych”. Długość fali determinuje przeznaczenie tego sprzętu. Dysponujemy również urządzeniem o nazwie CELON, emitującym fale radiowe o dużej częstotliwości, który jest wykorzystywany do termoterapii hemoroidów. Dzięki temu urządzeniu nie jest konieczne wycinanie hemoroidów, jeśli nie są zbyt duże. W tym miejscu warto podkreślić, że jednym z najczęstszych sposobów radzenia sobie z żylakami odbytu jest ich wycięcie. Jednakże po tym zabiegu tracimy około 15% spoczynkowego ciśnienia w kanale odbytu i mamy problem z trzymaniem gazów. Zdarza się również jeszcze gorsza uciążliwość związana wycięciem hemoroidów. Wykonując zabieg klasyczny, usuwamy wraz z hemoroidami część receptorów czucia parcia. Leczony przy użyciu naszego urządzenia pacjent nie traci ani zdolności trzymania gazów, ani czucia parcia. Dlaczego, według Pana, warto wybrać właśnie Centrum Medyczne Chemiczna? Chcemy, żeby wyróżniało nas podejście do człowieka. Staramy się każdemu pacjentowi udzielić wszechstronnej pomocy. Poznać istotę jego problemu i skutecznie go
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
15
temat z okładki / ANDRZEJ GRABARCZYK
rozwiązać. Chcemy, by lekarze tu zatrudnieni charakteryzowali się dociekliwością i jak największym poziomem merytorycznym. Biorąc pod uwagę to, jakim sprzętem dysponujemy, mogą się do nas zgłaszać przede wszystkim osoby ze zmianami skórnymi, żylakami, hemoroidami. Świadczymy również zabiegi z wybranego zakresu medycyny estetycznej, chirurgii plastycznej oraz kompleksowe leczenie stomatologiczne. Wyróżnia nas również to, że oprócz diagnostyki, możliwe jest wykonanie w tym samym miejscu całej gamy zabiegów, również tych, które wymagają obecności anestezjologa. Przeczytałem na stronie Centrum Medycznego Chemiczna, że estetyka to proces, a nie wynik jednorazowego działania. Jak by Pan to rozwinął? Estetyka ma na celu poprawę komfortu życia poprzez poprawę naszego wyglądu. Nie da się tego zrobić jednym zabiegiem, korygując jedną, wybraną wadę. Musimy zadbać o całość. To „zadbać” jest słowem kluczowym. Nie możemy mówić o estetyce, jeśli sam pacjent nie będzie chciał zatroszczyć się o swoje ciało, od diety, po aktywność fizyczną. Jeśli chcemy uzyskać pożądany efekt, to musimy zadziałać kompleksowo. W ramach jednego zabiegu możemy bowiem uwolnić pacjenta od jednego mankamentu. Panie doktorze, czymże byłby człowiek bez swoich pasji. Co daje Panu odskocznię od pracy? Czasem można mnie spotkać w księgarni, czasem na strzelnicy, a czasem „na żaglach”. Czytać najbardziej lubię beletrystykę. Gdybym miał wymienić książkę, która obecnie jest mi najbliższa, byłby to „Cesarz wszech chorób. Biografia raka” Siddhartha Mukherjee, łącząca beletrystykę z medycyną. Polecam ją, dostała nagrodę Pulitzera. Co do strzelania, pozwolę sobie na mały żart – ponieważ jako chirurgowi nie trzęsą mi się ręce, mam niejako zawodowe predyspozycje do tego, żeby na strzelnicy szło mi nieco lepiej niż innym (śmiech). wysłuchał Jarosław Sołtysek
16
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
DR N. MED. ANDRZEJ GRABARCZYK SPECJALISTA CHIRURG, PROKTOLOG Jest absolwentem Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, którą ukończył w 1995 roku. Obecnie obejmuje stanowisko Ordynatora Oddziału Chirurgicznego Okręgowego Szpitala Kolejowego w Katowicach. Jest również pracownikiem akademickim SUM (Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach), autorem kilku rozdziałów w dwóch książkach, w tym rozdziałów w podręczniku dla lekarzy specjalizujących się w chirurgii ogólnej. Jest autorem i współautorem wielu publikacji naukowych oraz współorganizatorem i wykładowcą na szkoleniach lekarzy specjalistów w dziedzinie chirurgii ogólnej z zakresu diagnostyki nowotworów, postępowania terapeutycznego oraz opieki nad chorymi po leczeniu onkologicznym. Dr Andrzej Grabarczyk, oprócz operacji na oddziałach chirurgii ogólnej i onkologicznej kilku śląskich szpitali, wykonuje zabiegi chirurgicznego i laserowego usuwania zmian skóry i tkanki podstawnej, zajmuje się modelowaniem sylwetki, wysmukla ciała pacjentów, zarówno przy pomocy implantów piersi jak również dzięki klasycznej liposukcji i przeszczepowi tłuszczu własnego. Wykonuje zabiegi laserowego, wewnątrznaczyniowego usuwania żylaków kończyn metodą EVLT, zajmuje się leczeniem przepuklin, hemoroidów i przeprowadzaniem zabiegów proktologicznych. Zabiegi wykonuje stosując nowoczesną aparaturę medyczną, tj. Celon, Hemoron czy lasery.
Piękny człowiek musi mieć jednocześnie piękny umysł. Ale musi się również dobrze czuć w swojej skórze.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
17
felieton / ZDANIEM NURKA
TRZEBA NAJPIERW ZEJŚĆ Z DRZEWA Uwielbiam i podziwiam ptaki. Od dzieciństwa na punkcie ptaków mam dosłownie kota. Moim ptasim zainteresowaniom od lat sprzyja zamieszkiwanie w okolicach placu Grunwaldzkiego. Duża liczba drzew występujących w tej starej i okrzepłej dzielnicy Gliwic sprzyja zadomowieniu tu ptaków w tym samym chyba stopniu, co i ludzi. Ptaków pewnie nawet bardziej. Póki mam możliwość godnego starzenia się tutaj wraz okolicznymi drzewami, póki mam możliwość swobodnego uwielbiania i podziwiania mieszkających tu ptaków, póty jestem miłym i zadowolonym obywatelem miasta. Natomiast gdy tylko pojawiają się sytuacje mogące zaburzyć tę otaczającą mnie aurę, przestaję być miły i zadowolony. Dobrotliwy uśmiech wesołego gliwiczanina schodzi z mojej pogodnej twarzy. Zauważyłem, że zjawisko to dotyka w tym samym stopniu mnie, co i moich miłych i uśmiechniętych na co dzień sąsiadów. Paradoksalne jest, że aby zrozumieć o co chodzi z tymi drzewami, trzeba najpierw zejść z drzewa. Oczywistym jest, że wiosna to pora wyjątkowa w życiu okolicznego ptactwa. Od wczesnych godzin porannych rozlegają się ptasie koncerty wyśpiewywane na różne głosy. Ptasi panowie pięknym śpiewem i eleganckim upierzeniem nęcą, jak tylko potrafią, potencjalne partnerki ze swojego gatunku. Co prawda nie znam jeszcze biegle ptasiej mowy, lecz podejrzewam, że wyśpiewywane są deklaracje o zamiłowaniu do życia gniazdowego i chowania piskląt, o posiadaniu wiedzy o najlepszej lokalizacji na gniazdko, dysponowaniu skrzydłami rzadkiej urody i ogonem godnym szczerej zazdrości innych samców, o niecodziennej zręczności przy zdobywaniu pokarmu i wszelkie inne kłamstewka stosowane powszechnie w przyrodzie przez samców w celu podtrzymania gatunku. A precyzując – w celu bezzwłocznego obsłużenia wstępnej, początkowej fazy procesu przedłużania gatunku. Ptasie panie te samcze zabiegi najprawdopodobniej akceptują, skoro co roku powstają gniazda i wykluwają się pisklaki. Być może jestem mało spostrzegawczy, ale nie udało mi się jak na razie dostrzec stadka samiczek zniesmaczonych grą prowadzoną przez przebiegłych
18
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
samczyków. Nie dostrzegłem też sytuacji, by cudowny trel jednego samca uwiódł innego samca. Podejrzewam, że lornetkę mam słabą i wszystko jeszcze przede mną. Ptasie życie obserwowane z zewnątrz zdaje się być wolne od trosk i zmartwień. Ptaki wydają się stworzeniami pełnymi werwy i zadowolenia z życia. Nie widuje się przecież ptaków wykazujących zachowania depresyjne czy też ptaków z dziobkami zwieszonymi na kwintę, którym zbrzydło już to całe latanie wte i wewte, czy też monotonne dziobanie od świtu do zmroku. Dziwny wydaje się ten ptasi entuzjazm i radość z otrzymanego życia. Być może prostota ptasiego życia sprawia, że są to tak wdzięczne i sympatyczne stworzenia. Być może inaczej wyglądałby ptasi świat, gdyby zagościł w nim program „Gniazdko na swoim” albo „Pięćset ziarenek plus”. Albo gdyby pojawiła się możliwość dokonywania przeszczepów upierzenia, korekty dziobka, malowania pazurków hybrydowymi powłokami albo natryskowego kolorowania jaj. Być może inny obraz przybrałoby życie sikorek, gdyby połowa z nich optowała za obranymi ziarenkami słonecznika, podczas gdy reszta gardziłaby ziarenkami obranymi i ostentacyjnie wydziobywała tylko te z łupkami. Być może mniej to wcale nie gorzej? Któż to wie? Z pewnością nie my, ludzie. Wojtek Nurek
Wojtek Nurek, gliwiczanin – mąż, ojciec, dziadzio i kolega. Miłośnik Gliwic, filmu, malarstwa, fotografii, książki, sensu i logiki. Piszący i niepalący rzeczoznawca majątkowy. W firmie realexperts.pl pracuje nad systemami ułatwiającymi Polakom dostęp do wiarygodnych wartości nieruchomości. Saper, operator koparki, starszy szeregowy. Przeniesiony do rezerwy.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
19
felieton / ROZWYDRZENIE KULTURALNE
ZAKOCHANI NA WIOSNĘ Życie zetknęło ich ze sobą w pierwszym prawdziwie wiosennym dniu. Wiecie, o jaki dzień mi chodzi, prawda? Wreszcie ogrzewają nas naprawdę ciepłe promienie słońca. Słychać szalony, niczym nieskrępowany świergot ptaków. W powietrzu unosi się aromat świeżości, zapowiedź bujnej przyrody, która za tydzień-dwa wybuchnie wszelkimi odcieniami zieleni liści i trawy, kolorami kwiatów. Obudzeni z zimowego letargu, rozpinamy ciepłe płaszcze, luzujemy szaliki i rozglądamy się za kawiarenką, w której można by swobodnie napić się kawy bez konieczności siadania w dusznym wnętrzu. Tyle, że przykawiarniane ogródki drzemią jeszcze słodko w piwnicznych magazynach, kupujemy zatem napój na wynos i zabieramy go ze sobą do parku. Zasiadamy na ławce i wyciągamy z torby książkę. Niesieni czystą radością istnienia, rozkoszujemy się pierwszym naprawdę wiosennym dniem. Tam właśnie ich spotkałam. Na ławce w parku. Tę konkretną ławkę upatrzyłam sobie na moje chwilowe królestwo w momencie przekroczenia parkowej bramy. W połowie alejki zorientowałam się, że to miejsce jest już zajęte. Nie zauważyłam ich wcześniej, ponieważ nie rzucali się w oczy. Podobni do siebie, szarzy i nieśmiali, on może troszkę większy, ona troszkę bardziej skulona. Siedzieli w oddaleniu od siebie, ona na lewym, on na prawym krańcu ławeczki. Rzucali sobie nawzajem nieśmiałe spojrzenia – raz on, raz ona. Utrzymywali dystans aż do momentu, w którym ich oczy wreszcie się spotkały. Wtedy hyc-hyc-hyc – przybliżyli się do siebie, po kawałeczku, małymi skokami, niemal niezauważalnie, rozglądając się ostrożnie na boki. Nie chciałam ich wystraszyć, odeszłam zatem w drugą stronę, by poszukać innej, tym razem naprawdę wolnej ławeczki. Miłości nie wolno płoszyć, a miejsc do siedzenia w parku jest bez liku! Mimo wszystko, byłam ciekawa tego, jak rozwinie się ich romans. Na szczęście spotkałam ich jeszcze tego samego dnia. To na pewno byli oni. Właściwie to na pewno był on, poznałam po charakterystycznej siwiźnie, jaka wieńczyła jego głowę, układając się w nieregularną plamę na tle ogólnie panującej nad jego osobą szarości. A ona… co do niej nie miałam pewności, ale przecież to była miłość od pierwszego wejrzenia! Siwy nie zamieniłby jej na żadną inną. Taką mam przynajmniej nadzieję. W każdym razie: wracałam szybkim krokiem do domu, tuż koło
20
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
parku, w którym godzinę temu tak miło marnotrawiłam czas na lekturze i wypatrywaniu wiosny. Zamarudziłam i teraz naprawdę się spieszyłam, ale widok tych dwojga na krawężniku między zaparkowanymi samochodami po prostu wmurował mnie na moment w ziemię. Musiałam się zatrzymać i popatrzeć na ich szczęście! Cofnęłam się nieco i oddałam przyjemności dyskretnego podglądactwa… W ciągu ostatniej godziny ich młody związek wszedł w całkiem nową fazę. W niczym nie przypominali nieśmiałej pary nieznajomych. Byli razem, choć daleko od etapu wzajemnego znudzenia. On wciąż jeszcze ją uwodził, pusząc się i zataczając wokół wąskie kółka w godowym tańcu zakochanego samca. Ona przycupnięta, nieruchoma, spoglądała na niego z podziwem i zaufaniem, dygając co chwilę, jakby chciała wtopić się w ciepło rozgrzanego od słońca asfaltu. Świata poza sobą nie widzieli. Nadszedł właściciel jednego z zaparkowanych w pobliżu samochodów. Już-już miał wsiąść do auta i odjechać, płosząc moich Romea i Julię, ale powstrzymałam go, gestem ręki wskazując na nich. Parę szarych gołębi, ledwie widocznych na tle szarego chodnika, szarej, nie pokrytej jeszcze młodą trawą gleby, poszarzałych od kurzu samochodów. Myślę, że będą z tego jajka ;)
Justyna Wydra
Justyna Wydra, gliwiczanka - od zawsze kocha się w słowach. Szczególnie tych pisanych, śpiewanych i wypowiadanych na kinowym ekranie. Pracuje z nimi jako copywriter i autorka artykułów dla prasy drukowanej oraz internetowej. Po godzinach czyta i pisuje książki, prowadzi bloga, słucha muzyki i stara się nadrobić filmowe zaległości. Autorka powieści Esesman i Żydówka oraz Ponieważ wróciłam. Z zawodu jest biologiem/zoologiem/entomologiem.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
21
felieton / Z PRZYMRUŻENIEM OKA
Zaprosił mnie na woonerf. Mam się bać?
Metamorfoza ulicy Siemińskiego (dawniej Wieczorka) zakończona. W kwietniu zaczęło funkcjonować miejsce, które łączy w sobie drogę, deptak, parking i przestrzeń spotkań mieszkańców. Nazywają to woonerf, czyli ulica do mieszkania. Podstawą projektowania ulicy tego typu jest rezygnacja z tradycyjnego podziału przestrzeni między jezdnię i chodniki oraz zastosowanie elementów małej architektury. Gliwickie rozwiązanie jest pierwszym tego typu na Śląsku.
22
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
23
zdjęcia: materiały prasowe Pol. Śląska
W piątek 6 kwietnia symboliczny czek na niemal 29 mln zł dla Politechniki Śląskiej na unowocześnienie kształcenia odebrał z rąk wicepremiera, ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina rektor prof. Arkadiusz Mężyk. „Zintegrowane Programy Uczelni” to kolejny projekt Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, którego celem jest rozwijanie szkolnictwa wyższego w taki sposób, by jak najpełniej realizowało aktualne potrzeby społeczne i gospodarcze naszego kraju. Celem nagrodzonego projektu jest przeprowadzenie w ciągu najbliższych czterech lat głębokich zmian w zakresie kształcenia oraz funkcjonowania gliwickiej uczelni, tak aby Politechnika Śląska mogła pełnić rolę Centrum Nowoczesnego Kształcenia opartego o badania i innowacje. Na Politechnice Śląskiej będzie także rozwijana nowoczesna Szkoła Doktorów, która zaoferuje interdyscyplinarny model kształcenia w 11 dyscyplinach naukowych. Zostaną również uruchomione kolejne kierunki studiów w języku angielskim, co wpłynie na wzrost umiędzynarodowienia uczelni. Obecnie Politechnika Śląska oferuje studia w języku angielskim na 16 kierunkach. Poza Politechniką Śląską czeki na dofinansowanie w ramach „Zintegrowanego Programy Uczelni” odebrali również rektorzy sześciu innych uczelni ze Śląska. A są to: Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach, Uniwersytet Śląski w Katowicach, Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach, ASP w Katowicach, Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej oraz Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie.
foto: materiały prasowe
5 kwietnia z gliwickiego portu wyruszył pierwszy w tym roku transport węgla do Wrocławia. Węgiel będzie transportowany ze śląskich kopalń do portu w Gliwicach drogą kolejową. Po przeładunku z wagonów na barki w Śląskim Centrum Logistyki S.A. surowiec popłynie Kanałem Gliwickim i Odrą do Wrocławia. A wszystko to za sprawą Grupy Kapitałowej OT Logistics, która podpisała umowę na przeładunek węgla w porcie w Gliwicach ze Śląskim Centrum Logistyki S.A. (ŚCL). Umowa pozwoli na kontynuację śródlądowych przewozów węgla z Gliwic do Wrocławia. - Po bardzo udanym programie pilotażowym i wznowieniu w drugiej połowie ubiegłego roku rzecznego transportu węgla ze Śląska do wrocławskiej Kogeneracji planujemy zwiększenie skali przewozów w tym roku. Na trasie Gliwice-Wrocław chcemy przetransportować nawet ćwierć miliona ton węgla – stwierdził Andrzej Klimek, Wiceprezes Zarządu oraz Dyrektor Dywizji Żeglugi Śródlądowej OT Logistics. Grupa OT Logistics i Śląskie Centrum Logistyki współpracowały już w 2017 roku, przywracając po kilku latach przerwy transport węgla Odrzańską Drogą Wodną z Gliwic do Wrocławia. W okresie od lipca do grudnia 2017 r. przewieziono na tej trasie ok. 127 tys. ton węgla. Technicznie i organizacyjnie jesteśmy przygotowani na rozpoczęcie sezonu żeglugowego. Nasze zdolności przeładunkowe znacznie przekraczają wspomniane 250 tys. ton i oscylują w granicach 1 mln ton rocznie. Jeżeli po udrożnieniu Odrzańskiej Drogi Wodnej i rozbudowie Elektrowni Opole potrzeby będą większe, jesteśmy gotowi inwestować w infrastrukturę i potrzebny sprzęt - powiedział Robert Goc, Dyrektor ds. Rozwoju Śląskiego Centrum Logistyki S.A. Cieszymy się, że regularne kursy towarowej żeglugi śródlądowej wróciły na Polskie rzeki. Umowa ze Śląskim Centrum Logistyki to efekt rosnącego popytu na usługi śródlądowego transportu towarów – dodał Andrzej Klimek. info: www.otlogistics.com.pl
24
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
602 217 578 / www.annagolebiowska.com PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
25
wydarzenia /
foto: materiały prasowe
Powstała pierwsza fotograficzna książka o futbolu amerykańskim w Polsce „more than a sport” autorstwa fotografa Michała Mrozka. To rezultat pięciu lat fotografowania tej dyscypliny i wszystkiego, co się z nią wiąże. Czytelnik znajdzie tam zdjęcia bardzo intymne, bliskie, ale i te pokazujące zmagania w czasie najważniejszych meczy, zarówno tych o mistrzostwo Polski, jak i tych o honor. - Podczas fotografowania czułem ból, smak porażki, radość, energię i wszystko to, co przeżywali zawodnicy - mówi Michał Mrozek, autor albumu. - Przeżywałem z drużyną Gliwice Lions momenty wielkiego szczęścia i euforii, ale też chwile trudne, okupione męskimi łzami, przegrane, które zaprowadziły nas na sam koniec drugoligowych tabel. Trudno to opisać słowami, bronić będą się fotografie. Mam też nadzieję, że ta książka pomoże w popularyzacji futbolu amerykańskiego w naszym kraju - dodaje. Michał Mrozek jest gliwickim fotografem i grafikiem, który uwielbia design i typografię. Edukuje i promuje fotografię od wielu lat organizując warsztaty i projekty fotograficzne na całym świecie z najwybitniejszymi fotografami. Jest wydawcą, pomysłodawcą i redaktorem naczelnym magazynu PokochajFotografie.pl
26
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Festiwal Ulicznicy 2018 ma plakat! Komisja konkursowa w składzie Paweł Jońca (przewodniczący), Piotr Chlipalski i Sebastian Woźniak spośród 250 nadesłanych projektów wybrała pracę oznaczoną godłem U012, której autorem jest Piotr Pietrzak. Praca ta będzie od 30 czerwca do 9 lipca promowała 12. Międzynarodowy Festiwal Artystów Ulicy „Ulicznicy”. To od 11 lat największa impreza artystyczna w Gliwicach, która już na stałe wpisała się w bogaty wachlarz propozycji kulturalnych miasta. O programie i zaplanowanych atrakcjach organizatorzy poinformują niebawem. - Mamy nadzieję, że i w te wakacje mieszkańcy Gliwic znajdą czas, by na parę chwil zapomnieć o całym bożym świecie i przeżyć z Festiwalem coś niesamowitego - mówi Agnieszka Batóg, rzecznik prasowy Festiwalu. Jury postanowiło także przyznać wyróżnienie pracy oznaczonej godłem U216, której autorem jest Piotr Depta-Kleśta.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
27
lifestyle / RESTAURACJA QUBUS HOTEL
W sercu Gliwic znajduje się jedna z bardziej eleganckich restauracji w tym mieście. Choć zlokalizowana jest w hotelu, to jej nietuzinkowe menu i nowoczesne wnętrza przyciągają do siebie coraz większą liczbę gliwickich smakoszy. To RESTAURACJA QUBUS HOTEL GLIWICE, mieszcząca się w centrum miasta przy ul. Dworcowej 27. Dwa lata temu lokal przeszedł generalny remont. Zadbano o najmniejsze szczegóły, schludny i nowoczesny wygląd, a także przyjemną aranżację świetlną. Dominują kolory bieli i szarości, które ocieplają drewniane krzesła i stoły w kolorze calvados, a także wygodne miodowe sofy. Nowoczesny design dopełnia duża tablicowa ściana. Restauracja z powodzeniem pomieści ponad 50 osób, a jej wnętrza można zaaranżować i udekorować na przyjęcie okolicznościowe takie jak chrzciny, komunia czy małe wesele. Sam wygląd to jednak nie wszystko, głównym atutem jest tu wyjątkowe menu. W połowie kwietnia do restauracji weszła nowa wiosenno-letnia karta, w której znajduje się aż 28 pysznych propozycji. Nasze menu skomponowane zostało wyłącznie z naturalnych i świeżych składników. Wszystkie dania kreowane są na podstawie oryginalnych receptur i pomysłów najlepszych szefów kuchni z naszej sieci. W restauracji za wyjątkowy smak i eleganckie podanie potraw odpowiada nasz Szef Kuchni Pani Elżbieta Szifler, która pracuje z nami już 15 lat – mówi Aleksandra Niemczyk, Dyrektor Qubus Hotel Gliwice.
SMACZNY QUBUS HOTEL
28
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Karta jest oczywiście w dużej mierze sezonowa. Wiosenne nowalijki połączone zostały z soczystymi mięsami i delikatnymi, zdrowymi rybami. Wśród ciekawszych propozycji można z pewnością wymienić grillowane krewetki z pomarańczą, groszkiem cukrowym i czarnym sezamem, oryginalnego steka z Angusa, czy delikatną polędwicę z dorsza z pistacjami, imbirem, szparagami i miodem. Restauracja proponuje też coś dla wegetarian, czyli pyszne sałaty np. Caprese z oryginalnym, włoskim serem
Burrata (biały ser z bawolego mleka), melonem, rzodkiewką i sosem Pesto. Warto dodać, że pieczywo serwowane w restauracji również jest pieczone na miejscu. Średnie ceny dań w menu kształtują się na poziomie 30-60 złotych.
winnic w kraju m.in. Chodorowa czy Turnau. Nasi goście doceniają to, że w karcie promujemy kuchnię polską, ale w nietypowym wydaniu, wzbogaconą o „światowe” nuty smakowe. Jesteśmy zwolennikami idei slow food oraz idei foodpairingu, czyli odpowiedniego dopasowania napoju do potrawy – mówi Aleksandra Niemczyk.
stek z polędwicy wołowej
Choć hotel znany jest głównie z oferowania komfortowych noclegów dla gości biznesowych, to mieszkańcy coraz częściej odwiedzają właśnie restaurację. Przez 15 lat istnienia obiekt zrósł się nierozerwalnie z Gliwicami. Ważnym elementem w naszej działalności jest prowadzenie biznesu na zasadach odpowiedzialności społecznej. W związku z tym oprócz działań wewnątrz firmy, w tym bardzo dobrych warunków zatrudnienia, wspieramy i czynnie uczestniczymy w wielu lokalnych akcjach prospołecznych – wymienia Aleksandra Niemczyk
Jako jeden z 12 obiektów Qubus Hotel w Polsce, od lat znani jesteśmy z najwyższej jakości usług i tą samą zasadą kierujemy się w kuchni. Korzystamy tylko z najlepszych składników, stawiamy na produkty sezonowe i regionalne. Od kilku lat współpracujemy z lokalnym browarem rzemieślniczym oraz proponujemy sezonowo wina z najbardziej znanych
sernik z mascarpone
sałata Caprese z Burratą
Ciekawostką jest też menu degustacyjne, które w gliwickich restauracjach jest rzadkością. Dzięki niemu w specjalnej Goście hotelowi wracają do nas często twierdząc, że czują cenie 99 zł./os. goście restauracji mogą spróbować smaku aż się tutaj jak w domu. Zwracają uwagę na zawsze pomocny i 4 dań z karty. uśmiechnięty personel, który dba o każdy szczegół ich pobytu. Chwalą także bufet śniadaniowy składający się z ponad 100 produktów, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Te dobre opinie pozwalają mi wierzyć w to, że naprawdę tworzymy najlepszy hotel w mieście – podsumowuje Aleksandra Niemczyk.
REKLAMA
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
29
moda / GENTLEWOMEN
Gentle women Współczesna Kobieta, Matka, Żona, Kochanka, Biznesmenka, Kobieta pełna pasji, świadoma i nieprzewidywalna. Silna i niezależna. Tak chce NAS postrzegać świat. A czego MY chcemy od otaczającej nas rzeczywistości?
TWÓRCY SESJI Fotograf: Marta Szczepaniak / www.jus�ashionagency.prv.pl Stylizacja i makijaż: Gosia Hatalska / www.jus�ashionagency.prv.pl Modelka: Alice Zakrzewska
30
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
31
32
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
moda / GENTLEWOMEN
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
33
34
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
moda / GENTLEWOMEN
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
35
moda / LUCJAN’S BARBERSHOP
Wiosenne
Inspiracje prosto z Lucjan’s Barbershop 36
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Lucjan’s Barbershop przyjmuje chętnych sześć dni w tygodniu, po wcześniejszej rezerwacji przez internet. Z tej opcji można skorzystać od poniedziałku do soboty. Rezerwacja jest darmowa, wystarczy raz założyć konto w panelu rezerwacyjnym, a później tylko wybrać interesującą godzinę oraz usługę.
www.barberownia.pl PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
37
pasjonaci / WSPINACZE
12 kwietnia aula w Centrum Edukacji i Biznesu GAPR w Nowych Gliwicach pękała w szwach. Zimowe wejście na K2 wciąż wzbudza emocje. Pomimo, że szczytu nie udało się zdobyć, Krzysztof Wielicki i Janusz Gołąb wrócili bogatsi o nowe doświadczenia i szereg ciekawych przemyśleń. Spotkanie prowadził Piotr Turkot.
38
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
K2 tekst: dzięki uprzejmości firmy 8a.pl zdjęcia: Piotr Deska / dhclimbing.com
Piotr Turkot: Chciałem zapytać o moment, kiedy pierwszy raz przyszło wam doświadczyć himalajskiej zimy.
personalne, kuchnie – sukcesywnie stawialiśmy je sami…
Janusz Gołąb: Krzysiek – która Twoja wyprawa była pierwszą zimową?
K.W.: Janusz rozbił się wyżej, myśmy wybrali miejsce na dole. Każdy był przekonany, że wybiera stanowisko, gdzie będzie najmniej wiało. Każdy miał też na ten temat inną teorię. Ale w rzeczywistości wszędzie wiało po równo.
Krzysztof Wielicki: Everest… J.G.: No właśnie. Pojechał pierwszy raz zimą i od razu wszedł na Everest. Ja po raz pierwszy pojechałem zimą i udało się wejść na Gaszerbrum I. Więc takie doświadczenie już mieliśmy. Natomiast jeśli chodzi o pierwsze dni zimowej wyprawy na K2, był to trekking do bazy. Latem trwa on maksymalnie 6 dni. U nas trwało to troszkę dłużej, bo jeśli organizm jest niezaaklimatyzowany, nieco inaczej się zachowuje. K.W.: Łatwo nie było. Myśmy trochę współczuli tragarzom, że nasze ładunki muszą nosić, ale oni podczas trekkingu radzili sobie lepiej niż my. J.G.: Generalnie karawana nie jest prostym przedsięwzięciem logistycznym. Do przejścia było około 90 km olbrzymim lodowcem. Samo dotarcie – to był dla nas bardzo szczęśliwy moment. K.W.: Na końcu przyspieszyliśmy, bo ktoś powiedział, że pod Broad Peak jest żeńska wyprawa. Chłopcy dodali gazu, a potem się okazało, że to pomyłka. [śmiech] P.T.: A jak wyglądał wybór miejsca na bazę? J.G.: Miejsce zostało wybrane przez naszego kucharza jesienią. Część bagaży została zniesiona już w październiku. To wszystko na nas czekało razem z zapasem paliwa, które jest tam niezbędne. Namioty
P.T.: A co z miejscami pod osobiste namioty?
J.G.: Zgodzę z tym, że wszędzie wiało tak samo. Natomiast pomiędzy wzniesieniem a dolinką była taka różnica, że jak padał albo był nawiewany śnieg, to na dole on się gromadził i namioty były zasypywane, a na górce nie trzeba było ich odkopywać. K.W.: A jeszcze inni myśleli o tym, żeby nie być za daleko od satelity. Kombinowali, żeby złapać dobry sygnał, bo w namiocie przyjemniej korzysta się z telefonów, niż w mesie. P.T.: Waszym pierwotnym celem była Droga Basków. Jak wyglądała pierwsza konfrontacja ze ścianą? Jak ocenicie zderzenie oczekiwań z doświadczenia letniego z zimową rzeczywistością? Bo początkowo chyba powiało optymizmem? J.G.: Ja to też tak odebrałem, że było optymistycznie. Po dojściu do bazy przypominaliśmy sobie wszystkie obawy wyrażane przez Rosjan, którzy byli na Drodze Basków zimą, w sezonie 2011/12. I oni wspominali o czarnym lodzie. O wspinaczce lodowej, która jest uciążliwa. Natomiast myśmy aż tak twardego czarnego lodu nie mieli. Było nawet firnowe połacie. Ale – niestety – było bardzo mało śniegu w kuluarach. W większości tych miejsc odsłonięte był duże wyrobiska skalne. Chodzenie po tym było bardzo problematyczne. Kłopotem była kruszyzna, która na nas leciała.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
39
pasjonaci / WSPINACZE
P.T.: Jak tamtejszy teren wyglądał w ocenie wspinaczy, którzy działają w górach? J.G.: Ja mam świeżo w pamięci wyprawę letnią Drogą Basków. To było pół roku odstępu. Latem się chodzi dosłownie szerokim żlebem z zakusami w prawo, w lewo. Takim bardziej stromym żlebem, niż żleb pod Mnichem. A zimą półki skalne były całkowicie odsłonięte. Kamienie spadały samoczynnie. Wiatr je z góry strącał. Do tego powyżej wisiała olbrzymia bariera śnieżna i odłamki lawin też do nas dolatywały. Owszem, na początku, kiedy jeszcze się nic złego nam nie przytrafiło, optymizm był. Bardzo szybko osiągnęliśmy obóz drugi na wysokości 6300 m n.p.m. i chłopcy później poszli też trochę wyżej – może na wysokość 6400 m n.p.m. Tutaj na 6500 m n.p.m. kończą się trudności, bo wchodzi się w pewnym momencie w teren lodowośnieżny, lodowo-firnowy i tak praktycznie już jest do wierzchołka. Można więc powiedzieć, że zagrożenie lawinami już by tam nas nie dotyczyło. Natomiast wydarzyło się parę nieprzyjemnych sytuacji. Pierwszym ostrzeżeniem było to, gdy nasz szerpa wysokościowy dostał kamieniem w kask. K.W.: Przyszedł do nas – pokazuje pół kasku i mówi, że drugiej połowy nie ma. Myśleliśmy, że to taki jeden przypadek. Potem się okazało, że każdy dostał gdzieś kamieniem. Jeden w nogę, drugi w plecy, trzeci gdzieś tam… Tylko właściwie Snopek i ja nie dostaliśmy, bo byliśmy w bazie. Potem było coraz gorzej. P.T.: Te wypadki, które miały miejsce na Drodze Basków, nastąpiły już po punkcie zwrotnym dla waszej wyprawy. Niedaleko, na Nanga Parbat miały miejsce tragiczne wydarzenia. Jak to wyglądało z waszego punktu widzenia, gdy doszły do was informacje, że dzieje się coś złego z Tomkiem? K.W.: Dzięki internetowi wiedzieliśmy, że coś się dzieje. Pamiętam, były zapowiedzi, że Tomek z Elisabeth będą atakowali szczyt 25 stycznia. Patrząc na wcześniejsze doniesienia o aklimatyzacji do wysokości niecałych 6 tys. byliśmy pełni obaw. Mieliśmy nadzieję, że oni zawrócą. Ale potem była cisza, a następnie od strony francuskiej otrzymaliśmy informację, że podobno byli na szczycie i biwakują gdzieś na 7 400 m n.p.m. oraz że Tomek dostał ślepoty i nie może iść. Że Elizabeth będzie prawdopodobnie schodzić. Byliśmy jedynymi, którzy mogliby pomóc tej dwójce i uruchomiliśmy całą procedurę. Muszę powiedzieć, że nasza ambasada się bardzo dobrze spisała, ponieważ w ciągu jednego dnia uzyskali zgodę z MSZ na uruchomienie środków, mimo że Tomek i Elisabeth nie mieli właściwie ubezpieczenia. Oczywiście był pewien problem z wyborem składu, ale jak
40
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
zapytałem się, kto leci, to wszyscy się zgłosili. Musieliśmy wyznaczyć czwórkę ludzi. Później była walka o to, żeby helikopter w ogóle po nas przyleciał, bo chmury były dosyć nisko, a ci piloci w zasadzie przy zachmurzeniu nie latają. Ale w końcu udało się ich przycisnąć i jeszcze tego samego dnia nasi ludzie wylądowali pod Nanga Parbat. To było dużą zasługą pilotów, ale nie obyło się bez pomocy naszego attaché. Chodziło o to, że oni chcieli lądować w bazie na 4 000 m n.p.m., a gdyby tak się stało, akcja opóźniłaby się o jeden dzień. Ostatecznie wylądowali bardzo wysoko, bo pod ścianą na 4 950 m n.p.m. I to umożliwiło chłopakom wyruszenie tej samej nocy w kierunku Elisabet Revol. Mieliśmy z nią kontakt okrężny drogą przez Polskę i Francję. Ważne było, by nie schodziła czasem drogą Messnera, którą się wspinała – tylko bezpośrednio szła w dół. To dawało szansę, że zespół szybko się z nią spotka. Chcę zaznaczyć, że to nie była akcja ratunkowa po Revol, ale po Tomka. Wiedzieliśmy, że Elisabeth sama schodzi. Oczywiście wiedzieliśmy, że piloci z armii mają zakaz latania powyżej 6 tysięcy, ale mieliśmy może jakiś cień nadziei, że nas gdzieś tam wyżej zrzucą. Albo chociaż polecą trochę do góry i zobaczą co się tam dzieje. Nasze oczekiwania były większe. Chłopcy aklimatyzację mieli do 6200 m n.p.m., ale gdy spotkali Revol, to najpierw trzeba było ją ratować. Jeśli poszliby po Tomka, akcja trwałaby całą noc i następny dzień… Wydaje mi się, że piloci nie polecieliby wyżej, w związku z tym nie było szans, żeby oni ściągnęli człowieka, który nie może ruszyć się z namiotu. Dla mnie to nie była szczęśliwa akcja, bo zginął człowiek. A to, czy mogliśmy pomóc, zależało od wielu elementów – nie tylko od nas. J.G.: W ratownictwie – również tym w górach – są takie procedury, że ocenia się szanse i ratuje się tę osobę, którą można uratować. W tym wypadku była to Elisabeth. Należy się cieszyć z tego, że nasza wyprawa ocaliła przynajmniej jej życie. P.T.: Ale z akcji ratunkowej nie wszyscy wrócili do bazy pod K2. Nie dotarł tam Jarek Botor – ratownik, który odpowiadał za zabezpieczenie medyczne waszej wyprawy. To był chyba kłopot, bo zaraz potem zdarzyły się dwa wypadki. Kto z was chwycił za igłę i zszył Adama Bieleckiego? K.W.: Nie mogłem patrzeć się na to, gdy inni filmowali, jak „Szewc Dratewka” Piotrek Tomala zabierał się za igłę i za nici. Dzięki naszemu lekarzowi Robertowi Szymczakowi, który go instruował przez WhatsAppa, pozszywał Adamowi czoło i nos. No, ale wszystko się udało i Adam wydobrzał za jakieś 10 dni. Ale tak poważnie, to wszyscy przeszliśmy jakieś szkolenie medyczne.
P.T. No, ale po tych wypadkach zapadła decyzja o rezygnacji z akcji górskiej na Drodze Basków. Pojawiały się różne pomysły. Ostatecznie zdecydowaliście się na Żebro Abruzzich, ale czy zastanawialiście się też nad pomysłem Denisa, czyli nad wspinaczką nową drogą na wschodniej ścianie? K.W.: Nie myśleliśmy o tym, ponieważ już byliśmy spóźnieni o trzy tygodnie. Rozpoczęcie nowej – nieznanej nam drogi – na początku lutego było zbyt ryzykowne. Wydawało nam się, że trzeba wrócić na Żebro Abruzzich. Tam w tydzień zrobiliśmy tyle, co na Drodze Basków przez trzy tygodnie. P.T.: Na Żebrze Abruzzich poruszaliście się szybko. Czyżby tam na początku był nieco łatwiejszy teren? J.G.: Jest mniej stromy, niż na Drodze Basków. Jeśli na Drodze Basków spada kamień, to on ma szansę się rozpędzić. Żebro Abruzzich bardziej „leży” i spadający kamień wbija się w zaspę śniegu lub załom skalny. Nie ma szans na to, że uzyska taką prędkość, która stanowić będzie większe zagrożenie. Jest to droga dłuższa, ale technicznie mniej uciążliwa (aczkolwiek też ma partie „parawspinaczkowe”, takie jak Komin House’a, czy Czarna Piramida). W dużej ilości spotykaliśmy tu stare liny poręczowe i stare stanowiska asekuracyjne, co przyspiesza tempo wspinaczki. Bardzo ważne są też miejsca, w których biwakujemy. Na Drodze Basków są
one bardzo małe i niewygodne – ledwo udawało nam się stawiać jeden namiot dwuosobowy w obozie pierwszym i obozie drugim. Na Drodze Abruzzich miejsca biwakowe są znacznie bardziej komfortowe. P.T.: Walczyliście z aklimatyzacją przez cały czas i tak naprawdę pod koniec wyprawy ostatecznie jej zabrakło. K.W.: Taktyka była uzależniona od okien pogodowych. One były. W sumie nawet 5, czy 6 na całej wyprawie. Ale były dosyć charakterystyczne, bo krótkie. Problemem było dotrzeć wysoko, zaaklimatyzować się i zejść. Zespoły, które szły do góry się aklimatyzować, zawracały z powodu silnego wiatru. Były też takie szkwały. Wiatr miał wiać z prędkością 40km/h, a okazywało się, że wieje 80 km/h. W tym roku nieustabilizowana była sytuacja w Arktyce, to powodowało też anomalie pogodowe na K2. Nie można było niczego przewidzieć. Była walka o obóz drugi, który się udało założyć pod kominem. Potem Adam z Denisem trafili w okno, które pozwoliło dotrzeć na 7 200 m n.p.m. i nawet spędzić tam jedną noc, ale jak wracali, już mieli huragan. J.G.: W takich nie najlepszych warunkach pogodowych oporęczowaliśmy dolną część Żebra. Pojawił się jednak problem, bo część lin zostawiliśmy na Drodze Cesena i zaczęło nam ich brakować. Były dyskusje, czy korzystać ze starych, wiszących lin, które zostały założone latem, bo
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
41
pasjonaci / WSPINACZE
zawsze to niesie ze sobą pewne ryzyko. No, ale ostatecznie koledzy dotarli na te 7200 m n.p.m.
P.T.: Niedługo potem dopadła was niepogoda i zaczęliście rozważać sens kontynuowania akcji.
P.T.: A czy otrzymywane prognozy pomagały w ustalaniu terminarza?
K.W.: Pod koniec wyprawy nagle zaczęły się opady. Mieliśmy kumulacyjny wykres, który mówił o dwóch metrach na wysokości 7 600 m n.p.m. Być może aż takich ilości śniegu tam nie było, bo też wiatr robi swoje, ale tyle spadało. Do tego te wszystkie słupki od końca lutego cały czas miały rosnąć. Doszedł więc następny problem – zagrożenie lawinowe. To nas trochę przystopowało.
K.W.: Raczej nie pomagały, ale denerwowały. Mieliśmy profesjonalne prognozy, ale co z tego, jak były one złe. Cały czas toczyła się walka o to, żeby jeszcze jakiś zespół się zaaklimatyzował. I kiedy wiedzieliśmy już, że nie ma na to szans przed atakiem szczytowym, a zapowiadała się całkiem dobra pogoda na 4-6/7 marca, wymyśliliśmy, że pójdą Denis z Adamem. I będzie to też okazja, żeby przygotować zespół lub dwa zespoły wspierające. No ale 24 lutego niespodziankę sprawił nam pewien pan… P.T.: No właśnie – ta sytuacja trafiła na czołówki wszystkich mediów w Polsce. Pojawił się pewien konflikt na wyprawie… K.W.: To nie był żaden konflikt. 24 lutego wieczorem Denis „obudził się” nagle i pyta się Adama: to co, idziemy na szczyt? Adam odpowiedział, że jeszcze nie wypoczął, a do tego za 2 – 3 dni ma być mocny wiatr, więc nie ma sensu teraz wychodzić. Wydawało mi się, że Denis to zrozumiał. Następnego dnia jeden „spóźnialski” doniósł mi, że w drodze na śniadanie widział osobę oddalającą się od bazy. Patrzę, a to Denis. Opuścił mesę, spakował się i poszedł. Ja się – oczywiście – strasznie zdenerwowałem, bo poszedł sam, a to różnie może być. Poprosiłem chłopaków w obozie pierwszym, żeby go zatrzymali. Denis oznajmił, że nie będzie ze mną rozmawiał. Myślę sobie: jak nie chce, to nie. Mówię do chłopaków, żeby chociaż namówili go na zabranie ze sobą telefonu. On na to, że nie jest mu potrzebny, bo sam sobie poradzi. Właśnie to mi się bardzo nie spodobało, że nie chciał porozmawiać i uznał, że jego bezpieczeństwo zależy wyłącznie od niego. A tak nie jest. Niech dostanie kamieniem, albo upadnie i złamie nogę. My, wiedząc o tym, wysłaliśmy za nim zespoły, które miały się aklimatyzować i ewentualnie dojść do „trójki” i zobaczyć co się z nim dzieje. Myślę, że tak nie można robić, bo się naraża innych na niebezpieczeństwo. Według nas złamał pewne zasady, ale trudno – poszedł. Znałem prognozy, więc wiedziałem, że musi wrócić po dwóch dniach i tak się stało. Do teorii Denisa, że zima kończy się 28 lutego nie przykładaliśmy wagi, gdyż nie było o niej mowy podczas wyprawy. Dopiero 24 sobie przypomniał, że zostały mu 4 dni. Trzeba powiedzieć, że Denis był bardzo zdeterminowany żeby wejść na K2 i świetnie się tutaj wspinał. Nie można mu w tej kwestii niczego zarzucić. Niestety, ta jego filozofia spowodowała, że zrezygnował z realizacji naszego programu.
42
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
J.G.: Gdzieś tam to okno się pokazywało, ale po takich opadach trzeba też troszeczkę czasu dać górom, żeby się otrząsnęły z tego śniegu. Musielibyśmy poświęcić jedno okno, żeby sytuacja się ustabilizowała. Obserwowaliśmy co się dzieje i były symptomy tzw. desek. Teren nad Czarną Piramidą był wtedy bardzo zagrożony lawinami. Już tego czasu nie mieliśmy. P.T.: Na pierwszej konferencji po waszym powrocie pojawiły się głosy, żeby spróbować wejść na K2 jeszcze w tym roku. Czy jest na to szansa i czy w ogóle tak szybki powrót miałby sens? Wasz sprzęt tam podobno jest. K.W.: No comment. J.G.: Powiem tak: szansa wejścia na wierzchołek na pewno jest. Gdyby jej nie było, to byśmy tam nie jechali. Ja tylko przypomnę, że pierwsze zimowe wejście na Nanga Parbat miało miejsce chyba za 33. podejściem. Na K2 były jak dotąd cztery zimowe próby i wydaje mi się, że są to próby ważne. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski. Z tego co wiem, to w zespole paru chłopaków bardzo chce tam wejść. Gliwice, 12 kwietnia 2018 roku KRZYSZTOF WIELICKI, polski wspinacz, taternik, alpinista i himalaista. Piąty człowiek na Ziemi, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Ponadto jest pierwszym zimowym zdobywcą Mount Everestu, Kanczendzongi i Lhotse, trzech spośród czterech najwyższych szczytów świata, które jako jedyne przekraczają 8.500 m wysokości. Na Lhotse stanął samotnie w noc sylwestrową w gorsecie, który nosił po uszkodzeniu kręgosłupa w górach. Jest to jedyne w historii, pierwsze zimowe wejście na ośmiotysięcznik dokonane samotnie. Ostatnio kierownik Zimowej Narodowej Wyprawy na K2. JANUSZ GOŁĄB, polski alpinista i himalaista, pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięcznika Gaszerbrum I (9 marca 2012 r., wraz z Adamem Bieleckim). Wspina się od 1986 roku, jest członkiem Klubu Wysokogórskiego Gliwice. Wraz z Jackiem Fluderem i Stanisławem Piecuchem stworzyli zespół wspinaczkowy, który zyskał przydomek „Dream Team”. Później dołączył do nich Grzegorz Skorek (1978–2004). Ostatnio kierownik sportowy Zimowej Narodowej Wyprawy na K2. PIOTR TURKOT, współtwórca najpopularniejszego w Polsce portalu wspinaczkowego – wspinanie.pl. Wydawca pierwszego polskiego magazynu i portalu branży outdoor – 4outdoor Biznes. Od 15 lat organizuje Krakowski Festiwal Górski, jedną z najważniejszych w środowisku górskim, imprezę kulturalno-sportową. Wolny czas wykorzystuje na wspinanie i inne aktywności outdoorowe.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
43
podróże /KAMPEREM
Bez ciągłego rozpakowywania bagaży, monotonii wciąż tego samego miejsca, z zapewnionym wygodnym spaniem, własną kuchnią, prysznicem i toaletą, ba - telewizorem. Tak. Podróże kamperem mają swoje niezaprzeczalne zalety, którymi konkurować mogą nawet z dalekimi wakacjami, na które ponieść nas mogą skrzydła samolotu. To ulubiony środek transportu tych, którzy kochają wolność i chcą w krótkim czasie zobaczyć tak wiele, jak to możliwe. Bo dobrze wyposażony kamper daje nam ogromną swobodę podróżowania.
44
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
DOMEM NA KÓŁKACH - Z MIŁOŚCI DO WOLNOŚCI Opracowanie: Adriana Urgacz-Kuźniak
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
45
podróże /KAMPEREM
PODRÓŻ ZA GŁOSEM SERCA Entuzjaści karawaningu podkreślają, że dzięki tej formie wypoczynku nie są przywiązani do jednego miejsca. Nie spędzają wakacji w hotelu z basenem lub na oblężonej przez turystów plaży i nie muszą spotykać codziennie tych samych ludzi. Mają pełną swobodę wyboru trasy podróżowania i wypoczywają w miejscu i w czasie, który sami wybierają, choćby pod wpływem chwili. Nie jest ważne, czy podoba im się w tym czy w innym miejscu, bo w łatwy sposób, bez pakowania bagaży, mogą zmienić swoją lokalizację i plany. – W każdym zakątku Europy są ciekawe miejsca, które możemy odwiedzić kamperem. Kierunki najczęściej wybierane przez naszych klientów to Chorwacja, Włochy, Francja i Norwegia. Część klientów bierze też kampera jadąc na narty w Alpy. Nie zezwalamy jednak na wyjazd do Rosji, Białorusi oraz Ukrainy – wylicza Paweł Gubrynowicz, właściciel gliwickiej firmy Kamperomania.pl.
– Największą przestrzeń oraz funkcjonalność wnętrza daje kamper z alkową (miejsce do spania nad szoferką), ponieważ oferuje dwa podwójne łóżka zawsze do dyspozycji. W przypadku półintegry nie ma alkowy, jest za to opuszczane łóżko spod sufitu, które znajduje się nad kanapą ze stolikiem. W momencie opuszczenia takiego łóżka nie da się siedzieć przy stoliku. Wadą kampera z alkową w stosunku do półintegry są z kolei wyższe opory powietrza, co przekłada się bezpośrednio na spalanie (przy jeździe autostradowej jest ono wyższe około 1l na 100km). Trzeba przy tym pamiętać, że prędkość autostradowa dla kampera to 110-120 km/h. Współczesne domy na kółkach przeznaczone są dla od 2 do 7 pasażerów. Wewnątrz znajdziemy całkiem przyjemne, klimatyzowane studio, z wygodnymi łóżkami, licznymi schowkami, kawiarenką, łazienką i kuchnią. Kambuz wyposażony jest w lodówkę o różnych formach zasilania (podczas jazdy – z akumulatora 12 V, w dziczy na postoju – na gaz, a na kampingu prądem z sieci), kuchenkę gazową, LUKSUS LUB EKONOMIA zlewozmywak i zabezpieczone przed otwieraniem się podPodejmując decyzję o wynajmie kampera, mamy do czas jazdy szafki. W łazience znajduje się toaleta, umywalwyboru dwie możliwości – wypożyczenie starszego samo- ka i prysznic. W samochodzie zamontowany jest pokaźny chodu z nieco przechodzonym wyposażeniem (w niższej, zbiornik na wodę, pozwalający przez kilka dni komfortorzecz jasna, cenie) lub wybór nowszego, lepiej wyposawo spędzać czas z dala od cywilizacji. Jest też zbiornik na żonego, ale i droższego samochodu. Pamiętać przy tym tzw. wodę szarą (zużytą) i nieczystości z toalety. Wszystkie należy, że przez ostatnie lata bardzo zmieniły się standardy zbiorniki są łatwe do uzupełniania lub opróżniania i nie w wyposażeniu tych samochodów, zatem w niższej cenie wymagają specjalistycznych umiejętności czy wiedzy. dostaniemy z pewnością pojazd znacznie mniej wygodny, Większość kamperów posiada również rozkładaną a i – z racji wieku – mniej bezpieczny. markizę, która zapewni nam cień w słoneczne dni, a także – Przede wszystkim powinniśmy dobrać odpowiedni bagażnik na rowery. Warto je ze sobą zabrać, bo poszerzą układ wnętrza zgodny z naszymi potrzebami dotyczącymi zakres naszej podróżniczej wolności o możliwość zwiedzaspania i miejsca na bagaż – wyjaśnia Paweł Gubrynowicz. nia niedostępnych dla samochodów terenów.
46
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
CARAVANING W PIGUŁCE Do kierowania kamperem wystarczy prawo jazdy kategorii B. Jednak prowadząc tak duży samochód musimy przewidywać pewne sytuacje na drodze. Bierzemy pod uwagę wysokość pojazdu 3-3,2m, długość pojazdu powyżej 7m (zachodzenie tyłu przy skręcie) oraz masę pojazdu 3,5T. Wjeżdżając do małego miasteczka możemy się nie zmieścić pod wiaduktem, a wjeżdżając na parking dla samochodów osobowych możemy z niego nie wyjechać. – Zapamiętanie tych parametrów i związanych z nimi ograniczeń nie powinna być zbyt trudna dla kierowcy jeżdżącego osobówką – uważa Łukasz Grabowski, drugi z właścicieli Kamperomanii.pl. Oprócz decyzji o wyborze standardu kampera, musimy przemyśleć jeszcze kilka innych elementów podróży. Przede wszystkim warto zaopatrzyć się w aplikację dostępną na urządzenia mobilne (polecamy Campercontact), która ułatwi nam znalezienie kampingów, camper parków i wildspotów. Czym różnią się te pojęcia? Pola kampingowe są najdroższe, ale w pełni przystosowane do przyjęcia kamperów. Znajdziemy tam wszystko, co jest nam potrzebne, w tym m.in. przyłącze prądu, dystrybutor z wodą, miejsce do zrzucenia szarej wody i nieczystości, często też wifi a nawet basen. Kampingi mają własne toalety i prysznice, dzięki czemu nie musimy tak często wymieniać mediów w naszym domu na kółkach. Camper parki są mniej sformalizowane i nie posiadają wielu udogodnień, ale ich zaletą jest to, że często zlokalizowane są bliżej centrów zabytkowych miast. Można tam zaopatrzyć się w wodę i opróżnić toaletę. Z kolei wildspoty to zazwyczaj tereny z pięknymi widokami, które znajdują się przy trasie lub na uboczu. Trzeba jednak pamiętać, że nie dostarczają nam one żadnych wygód – nie ma tam sanitariatów ani dostępu do prądu. Na szczęście te wszystkie możliwości daje nam wyposażenie naszego kampera.
KIEDY W DROGĘ? Ceny wynajmu kamperów różnią się w zależności od sezonu. Każda wypożyczalnia wprowadza w tym zakresie własny kalendarz, ale przyjąć można, że niski sezon obejmuje okres od listopada do końca kwietnia, średni – od początku maja do połowy czerwca i od połowy września do końca października, a wysoki – okres wakacyjny. Podobnie ceny kształtują się na kampingach – tam również cena rośnie lub maleje w zależności od sezonu. Wynajem kampera w najwyższym sezonie ma swoje plusy – zazwyczaj w tym czasie programy imprez i innych atrakcji w odwiedzanych przez nas kurortach są najbogatsze, a aura najbardziej słoneczna. Ci jednak, którzy nie lubią tłumów i prażącego słońca mogą wynająć kamper poza wysokim sezonem. Wiosenne i zimowe wyjazdy obfitują w inne interesujące możliwości, jak np. coraz bardziej popularne wyjazdy kamperem na narty. Z czym musimy się liczyć oddając kampera do wypożyczalni? - Jeżeli nie uszkodziliśmy pojazdu oraz oddamy go w stanie, w jakim odebraliśmy, pobrana za niego kaucja zwracana jest w całości. Pojazdy posiadają polisę Auto Casco, ale trzeba pamiętać, że szkody do wysokości kaucji pokrywa klient – objaśnia Łukasz Grabowski. – W naszej wypożyczalni nie pobieramy tak zwanej „opłaty serwisowej”, pod warunkiem, że klient odda czysty samochód – dodaje. A my na koniec przypominamy, że zanim wybierzemy się w naszą niezapomnianą podróż kamperem, powinniśmy zarezerwować sobie nieco czasu na przygotowania. Dobrze jest przeczytać opinie entuzjastów caravaningu o miejscach, w które chcemy się udać, o panujących w tych krajach prawach i polecanych trasach. REKLAMA
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
47
sukces / KRZYSZTOF GOŁUCH
W PRACY Krzysztof Gołuch z Knurowa zajął pierwsze miejsce w konkursie Śląska Fotografia Prasowa 2018. Swój cykl sześciu zdjęć nazwał „W pracy”. Podtytuł: „Zakład Aktywności Zawodowej św. Marcina jest miejscem, w którym osoby niepełnosprawne mogą rozwijać swoje umiejętności zawodowe pod opieką specjalistów”.
48
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
49
sukces / KRZYSZTOF GOŁUCH
50
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
51
sukces / KRZYSZTOF GOŁUCH
Prestiż magazyn gliwicki: Na konkurs Śląska Fotografia Prasowa do Biblioteki Śląskiej wpłynęły 484 zdjęcia 52 autorów. Do finału zakwalifikowano 140 zdjęć 32 autorów. Jak pan przyjął wiadomość, że zajął pierwsze miejsce? Krzysztof Gołuch: Przede wszystkim bardzo się ucieszyłem, zwłaszcza, że przez kilka lat wysyłałem swoje prace na ten konkurs i nigdy wcześniej nie znajdywały uznania w oczach jurorów. Tym razem coś musiało być w tych zdjęciach wyjątkowego, skoro w końcu moje prace zostały docenione. Jakie ma pan doświadczenie jako fotoreporter? Jestem absolwentem Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie, teraz jestem na studiach doktoranckich na tym samym kierunku. Doświadczenie w zawodzie mam niewielkie. Współpracuję z lokalną gazetą, nie jestem rasowym fotoreporterem. Powiedziałbym raczej, że jestem fotografem-dokumentalistą. Pracuję w toku dłuższych narracji, np. zbieram materiał na jeden temat przez pół roku, przez rok, a potem przygotowuję z tego jakiś zbiór. Te fotografie, które znalazły się na konkursie, zostały zrobione w 2017 roku. Miał pan zostać mechanikiem samochodowym. Dlaczego wybrał pan opiekę nad niepełnosprawnymi?
52
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Życie chyba wybrało za mnie. Tak się to wszystko potoczyło, że po technikum mechanicznym trafiłem na studia pedagogiczne. Już wtedy jeździłem z przyjaciółmi jako wolontariusz na obozy rehabilitacyjne. Pojawiła się propozycja pracy związana właśnie z opieką nad niepełnosprawnymi – przyjąłem ją i tak już trwam do dzisiaj. Skąd pomysł na takie właśnie zdjęcia - skromne, ascetyczne i bardzo osobiste? Tak naprawdę temat konkursowy zajmuje mnie już kilka lat. Rok temu wydałem książkę-album fotograficzny „Co siódmy”, w którym pokazuję właśnie zdjęcia poświęcone niepełnosprawnym na Śląsku. W tej publikacji zdjęcia są czarno-białe, bo wtedy powstawały one jeszcze na negatywach. Teraz staram się już fotografować w kolorze i te konkursowe prace też takie były. Pokazuję na nich niepełnosprawnych w różnych sytuacjach – szczególnie zainteresował mnie temat pracy. Papież Franciszek powiedział, że brak pracy odbiera ludziom godność. Pomyślałem, że nikt lepiej tego nie rozumie, jak niepełnosprawni właśnie. Żeby lepiej zobrazować ten temat, zacząłem fotografować dwa ośrodki aktywności zawodowej - gospodarstwo rolne w Borowej Wsi i Zakład Aktywności Zawodowej św. Marcina w Katowicach. To są takie miejsca, gdzie osoby z niepełnosprawnością mają stworzone
JURY KONKURSU, PRACUJĄCE POD PRZEWODNICTWEM PROF. MARIANA OSLISLO Z AKADEMII SZTUK PIĘKNYCH W KATOWICACH, NAGRODZIŁO CYKL ZDJĘĆ KRZYSZTOFA GOŁUCHA „W PRACY”, WYKONANY W ZAKŁADZIE AKTYWNOŚCI ZAWODOWEJ ŚW. MARCINA W KATOWICACH. LAUREAT NA CO DZIEŃ JEST ZASTĘPCĄ DYREKTORA OŚRODKA MATKA BOŻA UZDROWIENIE CHORYCH W KNUROWIE, PROWADZONEGO PRZEZ CARITAS ARCHIDIECEZJI KATOWICKIEJ I KIEROWNIKIEM TAMTEJSZEGO WARSZTATU TERAPII ZAJĘCIOWEJ. specjalne warunki do pracy i są objęe opieką terapeutów i psychologów. Powstały z tego dwa odrębne cykle fotograficzne, z których jeden trafił właśnie na konkurs. Z tych zdjęć emanuje spokój i zaduma. Czy to oddaje klimat panujący w Ośrodku? W pewien sposób tak, bo w tym akurat ośrodku aktywności zawodowej w Katowicach niepełnosprawni zazwyczaj sami przebywają w pokojach, w skupieniu wykonują swoją pracę – ja odbierałem to tak, jak zresztą widać na zdjęciach. Czy robiąc te zdjęcia myślał pan o konkursie? Nigdy nie myślę o konkursie, pracując nad jakimś projektem. Uważam, że mijałoby się to z sensem robienia tych fotografii. Dla mnie najważniejsze w tym wszystkim było przedstawienie tematu, pokazanie tej historii, jeśli po drodze okazało się, że
zdjęcia mogą wystartować w konkursie, to dlaczego nie spróbować. Trzeba jednak pamiętać, że wygrana zależy od wstrzelenia się w gusta jury. Niektóre dobre projekty nie zyskują uznania w oczach ekspertów, więc nie warto pracować z nastawieniem na udział i wygraną w jakimś konkursie. Czy pracuje pan teraz nad nowym projektem fotograficznym? W głowie mam już jakiś pomysł, ale ten projekt związany z niepełnosprawnymi jest w tej chwili dla mnie priorytetem i planuję mu poświęcić kolejnych kilka tygodni. Potem będę się zastanawiać, co dalej. opracowanie: Katarzyna Siwczyk fotografie: Rafał Klimkiewicz
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
53
ludzie /OLA
ZDOLNA OLA I „KOBIETA RAKIETA” opracowanie: Adriana Urgacz-Kuźniak zdjęcia: archiwum prywatne
Zachwyciły mnie jej rysunki. Wydaje mi się, jakby mówiły do mnie jednocześnie językiem dojrzałej życiowo kobiety i niewinnego dziecka. Są z pewnością gotowymi ilustracjami do bajek. Maluje je 15-letnia Ola z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Ola nie mówi, ale jej rysunki mówią wiele.
54
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
NARYSOWAŁA OLA
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
55
ludzie /OLA
GOSIA. Kwiecień jest miesiącem solidarności z osobami z autyzmem. 2 kwietnia ważne obiekty w Polsce świeciły na niebiesko, by przypomnieć nam, jak wielu spośród nas znajduje się w tej grupie. W Gliwicach błękitne światło biło tego dnia z Radiostacji i Palmiarni. Patrząc na nie myślałam o Rysiu, Szymku i Oli. I o Gosi, mamie Oli, która zintegrowała gliwickie środowisko rodzin z dziećmi ze spektrum autyzmu. Pamiętam, jak spotkałyśmy się przypadkiem, nie znając się, na sąsiednich fotelach w tym samym salonie fryzjerskim. Zaczęłyśmy rozmawiać. Zachwyciła mnie wtedy moc bijąca od Gosi. Należy do ludzi, o których mawiam, że nikt im nie powiedział, że czegoś się zrobić nie da, więc oni to robią... – Wydaje mi się, że zawsze taka byłam. Jak to kiedyś moja dobra znajoma powiedziała: „kobieta rakieta” – śmieje się Gosia. I dodaje, już poważniej: – Jeżeli się bardzo czegoś chce, to można to zrobić. Gosia Leśnik prowadzi Klub Rodziców, skupiający mamy i ojców dzieci ze spektrum autyzmu. To jedna z prężniej działających organizacji, jakie znam. – Klub to inicjatywa rodziców, którzy chcą się spotykać,
56
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
żeby porozmawiać o wszystkim i o niczym. Lubimy swoje towarzystwo i to jest najważniejsze, to taka odskocznia od codzienności. Robimy różne rzeczy, chodzimy do kina, na mecze, jeździmy na wycieczki czy też organizujemy urodziny dzieci – wylicza moja rozmówczyni. Efekty obecności w klubie widzę na co dzień, obserwując jak rozkwitła tam moja sąsiadka. Pamiętam sesję zdjęciową mam z Klubu Rodziców. Tam pierwszy raz ujrzałam ją inną, na nowo.
OLA. Gosiu, opowiedz mi o swojej córce. Jaka ona jest? – Ola jest pogodną i mądrą nastolatką. Nie mówi, ale to jej nie przeszkadza w komunikowaniu się. Na swój sposób potrafi przekazać o co jej chodzi, trzeba tylko chcieć zrozumieć i wejść do jej świata – mówi Gosia. Ola jest bardzo uzdolniona. Jej rysunki są wyraziste, charakterystyczne i mnie przejmują. Oddziaływają na mnie. Jak wygląda proces twórczy, jak powstają? – pytam mamę młodej artystki. – Ola rysuje w szkole pod okiem Pana Michała, wychowawcy. Tylko On potrafi z Oli wyciągnąć to, co najlepsze. Ja dostaję gotową pracę – przyznaje Gosia. – Ola rysuje zwykle to, co dzieje się na bieżąco wokół
nas. Po swojemu odbiera i przetwarza obrazy z dnia codziennego. Ma bardzo charakterystyczną dla siebie technikę – dodaje. Dziewczynka rysowała od zawsze. Jej ulubionymi prezentami były kredki i kolorowanki, zarówno te mniej jak i bardziej szczegółowe. – Moja mama kiedyś kupiła Oli bardzo drogie kredki, spytałam więc, po co takie drogie. Powiedziała: schowaj, jeszcze się kiedyś przydadzą, zobaczysz, że Ola zacznie rysować. No cóż, znowu nie myliła się – opowiada Gosia. I potwierdza to, co czułam od początku, gdy je pierwszy raz zobaczyłam. Że te obrazy to sposób komunikowania się Oli. Najważniejsze są w nich szczegóły, które nie zawsze widać na pierwszy rzut oka.
i fizycznie na wydarzeniach inicjatywy Chcemy całego życia! – mówi Gosia. Pytam, co chciałaby przekazać osobom, które są zagubione w kontakcie z dziećmi i dorosłymi ze spektrum autyzmu. Odpowiada: – Nie bójcie się naszych dzieci, to takie same osoby jak Wy, tylko inaczej odbierają świat. Są pełne zalet i pasji. Ważne, by wzmacniać w nich mocne strony, a słabe chronić. Uczcie swoje dzieci szacunku do osób niepełnosprawnych. Niech integracja nie jest tylko na papierze, bo jest taka moda. wysłuchała Adriana Urgacz-Kuźniak
CHCĄ CAŁEGO ŻYCIA – Chcemy dla naszych dzieci całego życia, pełni praw, możliwości, szczęścia, miłości i bezpieczeństwa. O to walczymy codziennie – o dobre jutro dla nich. O ich przyszłość, gdy nas już zabraknie. Walczymy o domy profilowane typu D i E dla osób ze spektrum autyzmu. Petycję (link do niej znajduje się w internetowej wersji artykułu) w tej ważnej sprawie podpisać można w sieci
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
57
Śląski Szlak Kobiet Poczet Posłanek Śląskich 1922-1939
58
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
śląski szlak kobiet / OMAŃKOWSKA
Śląski Szlak Kobiet to nowy cykl Magazynu Prestiż Gliwice gdzie przedstawiamy aktywne kobiety z przedwojennego Górnego Śląska, które wciąż pozostają „bohaterkami drugiego planu” i czekają na swoje odkrycie. W dziejach Sejmu Śląskiego zapisało się niewiele kobiet, bo zaledwie pięć. O ile ich warszawskie koleżanki nazywane były nieco żartobliwie „posełkami”, to wobec katowiczanek na żartach się nie kończyło i często wchodziły w grę złośliwości i niechęć, stąd przezywane były „poślicami”. Autorką idei Śląskiego Szlaku Kobiet jest dr Małgorzata Tkacz-Janik, memy-portrety posłanek stworzyła znana malarka i graficzka Marta Frej. Śląski Szlak Kobiet jest nie tylko przenośnią wędrówki po biografiach awangardy śląskich posłanek. Pierwszy spacer ich śladami „w realu” odbył się na początku 2016 roku. Zorganizowany przez Alinę Bednarz, Małgorzatę Tkacz-Janik i Katarzynę Tobór-Osadnik, założycielki Stowarzyszenia Śladem Kobiet, miał swój punkt startowy w pięknej i majestatycznej Sali Sejmu Śląskiego. Posłużyła ona jako tło do zaprezentowania sylwetki Janiny Omańkowskiej, która jako pierwsza kobieta w historii otwierała tam obrady sejmowe w październiku 1922 roku. JANINA OMAŃKOWSKA (1859 – 1927) urodziła się w Srebrnikach (powiat wąbrzeski). Była sztandarową kobiecą postacią w Sejmie Śląskim I kadencji i jako pierwsza kobieta w historii europejskiego parlamentaryzmu otworzyła i prowadziła obrady sejmu jako marszałkini-seniorka. Początkowo pracowała jako nauczycielka domowa w polskich dworach na terenie Wielkopolski, jednocześnie działając m.in. w ramach "Warty" – Towarzystwa Przyjaciół Wzajemnego Pouczania się oraz Opieki nad Dziećmi. Prowadziła tajne nauczanie, wygłaszała odczyty, zakładała biblioteki. Zaangażowana w działalność poznańskiej Czytelni dla Kobiet, pisała artykuły do „Gońca Wielkopolskiego” i „Pracy”. W 1902 r., z powodu prześladowań przez pruskie władze, zamieszkała na Górnym Śląsku. Znalazła pracę w bytomskiej redakcji "Katolika". Publikowała też w „Głosie Śląskim". Pisała często dla dzieci. Podczas Plebiscytu była redaktorką „Głosu Polek", aktywnie uczestniczyła we wszystkich powstaniach śląskich prowadząc akcję aprowizacyjną. Była prawdziwie charyzmatyczną liderką, przewodnicząc Związkowi Górnośląskich Towarzystw Kobiecych (od 1920 r. Zarządowi Głównemu Związku Towarzystw Polek na woj. Śląskie). 22 stycznia 1907 r. zorganizowała w Katowicach wiec dla kobiet. Mówiła tam o samokształceniu Polek i przygotowywaniu polskich dzieci do występowania w obronie swej narodowości. Została za to pociągnięta do odpowiedzialności sądowej. W 1921 roku zorganizowała w Gliwicach kilkutysięczny Zjazd Towarzystw Polek z udziałem kobiet ze Śląska, Polski i zagranicy. Wyrzucona z Bytomia zamieszkała (1922) w Królewskiej Hucie. Współpracowała z Wojciechem Korfantym i Chrześcijańską Demokracją. Z ramienia tej partii została w 1922 roku posłanką na Sejm Śląski I kadencji. W 1926 roku jako pierwsza kobieta z Górnego Śląska została uhonorowana Krzyżem Kawalerskim Orderu Polonia Resituta. Wydawcą pocztówek z wizerunkami posłanek autorstwa Marty Frej jest Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. Pocztówki można kupić w kompletach lub pojedynczo w Muzeum Powstań Śląskich. Cytowanie i publikowanie – koniecznie z podaniem źródła: Śląski Szlak Kobiet, Katowice 2009-2022.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
59
3 pytania do / BARBARA GROYECKA
ZASZALEĆ Z GŁOWĄ Hitem jest lniany muślin, cienki, lekko pognieciony. Kładziemy go na przykład na stole. Albo używamy w charakterze zasłon. Jest piękny, zwiewny, w delikatnych kolorach, mówi BARBARA GROYECKA, specjalistka od urządzania wnętrz i szefowa Design D10 w Gliwicach, salonu oferującego piękne przedmioty i kompleksową aranżację pomieszczeń.
1
WCZORAJ WRÓCIŁA PANI Z TARGÓW W MEDIOLA� NIE �SALONE DEL MOBILE MILANO, 17�22 KWIETNIA 2018�. TEN SALON DESIGNU TO NAJWIĘKSZE WYDA� RZENIE ZWIĄZANE Z WYPOSAŻENIEM WNĘTRZ NA ŚWIECIE. CZY BYŁY TAM WIDOCZNE JAKIEŚ WY� RAŹNE TRENDY KOLORYSTYCZNE W URZĄDZANIU WNĘTRZ W TYM SEZONIE? Kolorem 2018 roku jest tajemniczy, kosmiczny, twórczy i enigmatyczny Ultra Violet. No cóż, nie jest to kolor łatwy, jednak nie należy idei koloru roku traktować zbyt dosłownie. Nie wyobrażajmy sobie, że teraz nasze ściany powinny zalać hektolitry liliowej farby, a kupowana właśnie sofa musi koniecznie mieć fioletowe pokrycie. Wręcz przeciwnie. Polecam zupełnie inne podejście. Jest cała gama kolorów, które dobrze pasują do fioletu – różnego rodzaju zielenie zgniłe i przyprószone, szarości, „zdechłe” róże, beże i piaski. W Mediolanie było to bardzo dobrze widać. Projektanci pokazali takie właśnie podejście – wiemy, jaki jest tegoroczny kolor, więc go pięknie łączymy ze spokojniejszymi barwami, które dobrze do niego pasują – podkreślają lub dopełniają. To się zawsze sprawdza. Trudno wymieniać kolorystykę całego wnętrza co sezon lub dwa, ale można sobie pozwolić na taką zabawę z detalami – jakiś abażur, obrus. Świetnie wprowadzają barwy do wnętrza osłonki na doniczki – mogą mieć naprawdę odważny kolor, przy tym są stosunkowo niedrogie, mobilne i łatwe do częstej nawet zmiany aranżacji. A jak popatrzymy na nie świeżym okiem, to może ujrzymy je też w innej roli? Wazonu, pojemnika, miejsca na sezonową dekorację? Z kolei narzuta na łóżko, jako stosunkowo duża barwna plama – no ta to już potrafi zupełnie odmienić klimat wnętrza.
2
jest lniany muślin, cienki, lekko pognieciony. Kładziemy go na przykład na stole. Albo używamy w charakterze zasłon. Jest piękny, zwiewny, w delikatnych kolorach bledziutkiego różu, jasnego lila lub beżu, ecru. Cudownie zmiękcza i odświeża wnętrze. Od razu robi się wiosennie. A zbyt ostre czasami słońce, rozproszone, przefiltrowane przez tę lnianą mgiełkę przepięknie wypełnia pomieszczenie.
3
JEŚLI CHCIELIBYŚMY PIERWSZY RAZ W ŻYCIU ZASZA� LEĆ PRZY URZĄDZANIU DOMU � OD CZEGO ZACZĄĆ TĘ PRZYGODĘ? To zależy od naszej odwagi. Ostatnio świat oszalał na punkcie tapet. Tapet, które są właściwie obrazami, bardzo silnym, skupiającym na sobie uwagę elementem wnętrza. Są to tapety dedykowane konkretnemu wnętrzu, robione na zamówienie klienta. Nie pokrywa się nimi w żadnym razie całych ścian! Ale na jednej ścianie, na przykład w łazience, za łóżkiem – w przeróżnych zresztą miejscach – są według mnie fantastycznym sposobem na odświeżenie, a nawet istotną zmianę charakteru wnętrza. A że jednocześnie panuje moda na ascetyczne ceglane czy betonowe (lub malowane na szaro) ściany i proste drewniane podłogi, to taka szalona tapeta sprawdza się znakomicie. Ale nic na siłę, zaszaleć trzeba z głową, zawsze najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, w jakich wnętrzach dobrze się czujemy. Urządzając je, powinniśmy stworzyć przede wszystkim dobrą bazę, a potem, niejako dojrzewając razem z naszym domem, możemy coś dołożyć, gdy nabierzemy pewności, że ten element nam tu „zagra”. Na przykład wieszamy lampę znanego projektanta nad stołem. I tu moja rada. Jeśli myślimy o zakupie tej lampy, ale jeszcze nie od razu, bo jest kosztowna, a nasza pewność, co do konkretnego wzoru jeszcze chwiejna, to nie kupujmy byle czego, zostawmy żarówkę na drucie! Gdy już coś powiesimy – z reguły zostaje na lata.
CZY NA MEDIOLAŃSKICH EKSPOZYCJACH CZUŁO SIĘ WIOSNĘ? Z JAKICH POMYSŁÓW MOŻEMY SKORZY� STAĆ BY WPROWADZIĆ WIOSENNĄ RADOŚĆ DO MIESZKANIA, NA CO WARTO ZWRÓCIĆ UWAGĘ? rozmawiała Małgorzata Katafiasz Oczywiście, widać było, że te kolekcje są takie świeże, wiosenne. Jeżeli wymieniamy garderobę wraz z porą roku, to P.S. Te wszystkie rady przydadzą się zarówno osobom warto też przyjrzeć się naszemu mieszkaniu i wpuścić tam samodzielnie urządzającym swoje mieszkanie, jak i korzytrochę wiosny czy lata. W tej chwili niezwykle modny jest stającym z usług architekta. len i był on w Mediolanie świetnie prezentowany. Hitem
60
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
61
kuchnia / SŁONECZNY BALKON
Nazywam się Basia Chronowska-Cholewa, mieszkam w Gliwicach i od ponad sześciu lat, poprzez swojego bloga Słoneczny Balkon, zachęcam do uprawy własnych warzyw, owoców i ziół na miejskich balkonach!
62
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
63
kuchnia / SŁONECZNY BALKON
Większość z nas z ogromnym sentymentem wspomina chwile kiedy jako dzieci mieliśmy okazję zjeść porzeczki czy truskawki prosto z krzaka u dziadków na działce. Tęsknimy za prawdziwym smakiem i zapachem pomidorów, takim, który jeszcze długo pozostaje na dłoniach. Nie przekonują nas praktycznie jednorazowe, choć w doniczkach, zioła z marketów. Tymczasem to wszystko można tak prosto zmienić! Na każdym balkonie znajdzie się miejsce na donicę z pomidorem koktajlowym, kilka odmian ziół czy zwisającą truskawkę.
zamienić balkon w warzywną dżunglę! Sztuką jest znaleźć w tej dżungli miejsce na wypicie kawy, czytanie książki czy wywieszenie prania. Zaplanuj, w jakich doniczkach posadzisz poszczególne rośliny i jak je ustawisz, zanim je kupisz.
3. ZNAJDŹ DOBRE ŹRÓDŁO SADZONEK Jeśli chcesz hodować rośliny z nasion – dobry czas na wysiew dla większości roślin to połowa marca. Są również takie, które możesz wysiać od razu do gruntu w kwietniu lub maju – np. rzodkiewki, nagietki, czy groszek. Na swoim blogu Słoneczny Balkon nieustannie dzielę się Alternatywną opcją jest zakup sadzonek – czas na to jest wiedzą i inspiruję do rozpoczęcia przygody z uprawą roślin właśnie teraz! Pamiętaj, żeby wybierać rośliny z dobrego jadalnych w warunkach miejskich. I cieszy mnie ogromnie, źródła – zdrowe, pozbawione szkodników i ładnie rozrojak widzę, że z roku na rok coraz więcej osób decyduje się śnięte. Polecam szukać sadzonek u lokalnych ogrodników zamienić skrzynkę z pelargonią na, chociażby, niezwykle oraz na lokalnych targach. ozdobne papryczki chili. Uprawiając samemu na przykład pomidory, otwieramy się na świat wielu kolorowych od4. ZAPEWNIJ WŁAŚCIWĄ PIELĘGNACJĘ mian, których na próżno szukać w sklepach. Odkrywamy, Różne rośliny mają różne wymagania, jeśli chodzi o ich że pomidory mogą być nie tylko czerwone, ale również pielęgnację. Jedne wystarczy podlać raz na tydzień, a inne żółte, zielone, fioletowe, gładkie lub w paski, okrągłe lub mogą wymagać podlewania nawet dwa razy dziennie w w kształcie małych gruszek. I każdy z nich smakuje nieco upalne dni. Poznaj dobrze swoje rośliny i daj im to, czego inaczej! Natomiast jedną cechę mają wspólną – sklepowe potrzebują najbardziej! Większość warzyw i owoców bępomidory nie dorastają im do pięt! A co więcej, ich uprawa dzie również wymagała dodatkowego nawożenia. Nawozy przynosi ogromną satysfakcję. możesz kupić gotowe, albo przygotować samodzielnie – np. gnojówkę z pokrzyw.
JADALNY OGRÓD NA BALKONIE
W PIĘCIU KROKACH
1. WYBIERZ ODPOWIEDNIE ROŚLINY NA SWÓJ BALKON Zacznij od zastanowienia się – jakie zioła, warzywa czy owoce chcesz mieć u siebie na balkonie? Co razem z domownikami lubicie najbardziej? Pomidory, truskawki, poziomki, szczypiorek, bazylia, mięta, papryka, groszek, a nawet agrest czy borówka! Lista roślin jadalnych, jakie możesz uprawiać na balkonie nie ma końca. Dobierz rośliny nie tylko ze względu na Twoje upodobania, ale również na warunki jakie masz na balkonie – czy jest dużo słońca, czy większość dnia balkon jest w cieniu? Dobór odpowiednich gatunków to połowa sukcesu. 2. DOKŁADNIE ZAPLANUJ NASADZENIA Twoja lista roślin często jest bardzo długa. Zachęcam do jej skrócenia – przynajmniej na początek. Nie sztuką jest
64
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
5. KORZYSTAJ! Wszystko będzie na nic, jeśli nie będziesz cieszyć się plonami! Kosztuj pomidorów, truskawek, używaj ziół do gotowania, dodaj miętę do napoju w ciepłe dni. W końcu po to są jadalne ogródki! Na moim blogu Słoneczny Balkon znajdziesz kalendarze biodynamiczne. Zbliżający się maj, a właściwie jego druga połowa będzie idealna na wszelkie rozsady na miejsca docelowe. To wszystko oczywiście w zależności od pogody. 15 maja zwyczajowo wypada Zimna Zośka, czyli według tradycji ludowej to ostatni dzień spodziewanych przymrozków. Jednak z roku na rok te dni mogą się nieco przesuwać – dlatego warto obserwować lokalne prognozy. Tak czy inaczej, pomidory i papryki sugeruję wysadzić na miejsca docelowe w dniach 20-21 maja. Według kalendarza biodynamicznego będzie to najlepszy czas.
KALENDARZ BIODYNAMICZNY NA MAJ 2018 ROKU
I jak zwykle przypominam, że kalendarz biodynamiczny tworzy się na podstawie położenia księżyca. Ja swój zawsze weryfikuję z kalendarzem astronomicznym Lunarium, który pokazuje położenie księżyca dla dowolnego miejsca na świecie. Kalendarz biodynamiczny, który tu publikuję
jest stworzony dla Polski (dokładnie dla Warszawy). Jeśli znajdziesz inne kalendarze, które mają inaczej rozłożone dni – może się okazać, że zostały wygenerowane dla innej szerokości geograficznej. Basia Chronowska-Cholewa
Jeśli szukacie instrukcji krok po kroku, jak stać się balkonowym ogrodnikiem i nie powtarzać błędów początkujących, to serdecznie zapraszam do sięgnięcia po moją książkę „Wyhoduj i zjedz. Warzywa, owoce i zioła na balkonie”, któta ma swoją premierę 9 maja, ale już teraz można ją kupić w atrakcyjnej cenie w przedsprzedaży. Jest to świetna pozycja dla tych, którzy chcą rozpocząć tę aromatyczną przygodę, jak i dla tych którzy pragną uporządkować swoją wiedzę.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
65
kuchnia / JEDZ ZIELENINĘ
Obiad w 15 minut! Nazywam się Magda Cielenga-Wiaterek, jestem z Gliwic i namawiam do jedzenia zieleniny! Robię to od 8 lat na moim blogu, gdzie prezentuję dania pełne warzyw, kasz, owoców i innych pyszności! Czekam z niecierpliwością na smakołyki, które przyniesie kolejna pora roku, bo sezonowe gotowanie z lokalnych składników to moja pasja! Moje przepisy są proste, dania łatwe w przygotowaniu, nie wymagające wyszukanych składników ani specjalistycznego sprzętu. Staram się pokazywać, że zdrowe, kolorowe gotowanie to nic trudnego. Przekonaj się!
CYTRYNOWE JAGLANOTTO ZE SZPARAGAMI. OBIAD W 15 MINUT! Uwielbiamy jedzenie, które można przygotować ekspresowo, jest smaczne, a do tego zdrowe, prawda? Bez problemu można przygotować taki pełnowartościowy posiłek w 15-20 minut ze składników, które mamy pod ręką i które są w sezonie. Kasze są świetną bazą do jednogarnkowców w stylu risotto. Przygotowujemy je tak samo jak to klasyczne
66
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
danie – podlewając wolno gorącym bulionem. Dzięki temu procesowi pęcznieją powoli, co nasyca je smakiem i aromatem. Każda kasza przygotowana w ten sposób zyskuje wyraźnie! Bardzo lubię pęczotto, ale jaglanotto jest zdecydowanie warte polecenia. Nie dodaję wina, więc danie mogą zjeść też dzieci. Powinno mieć gęstą, kremową konsystencję. Często pytacie jak pozbyć się goryczki z kaszy jaglanej. Bardzo rzadko zdarza mi się kupić taką, która jest naprawdę gorzka. Aby nie ryzykować, można ją porządnie wypłukać, przelać wrzątkiem albo wyprażyć na suchej patelni. Najczęściej stosuję metodę przelewania wrzątkiem, sprawdza się bardzo dobrze. Delikatny smak kaszy jaglanej świetnie pasuje do cytrynowego aromatu i świeżych, zielonych szparagów. Do tego słodkawy, zielony groszek i mamy idealny, wiosenny obiad. JEDZCIE ZIELENINĘ!
Kuchnia wegetariańska nie musi być nudna i trudna! Ta książka udowadnia, że bez problemów można zamienić dotychczasową dietę na talerz pysznej zieleniny. Zielenina na talerzu to kompozycja ponad 100 oryginalnych przepisów na śniadania, obiady, kolacje i desery – podzielonych zgodnie z porami roku. Kolorowe i proste w przygotowaniu dania kuszą sezonowymi składnikami, które można kupić w każdym sklepie. To książka nie tylko dla wegetarian, ale dla każdego, kto ma ochotę wzbogacić swoje codzienne menu o zdrowe i smaczne dania pełne kasz, warzyw i owoców, doprawione pachnącymi ziołami. Wydawnictwo Druga Strona, 2015
Cytrynowe jaglanotto ze szparagami składniki na 4 porcje 1 szklanka kaszy jaglanej, sparzonej 1 cebula 1 łyżka oleju kokosowego 1/2 pęczka zielonych szparagów 1 szklanka zielonego groszku, mrożonego lub świeżego skórka i sok z 1/2 niewoskowanej cytryny 1 – 1,5 litra bulionu warzywnego 1 łyżeczka soli 1/2 łyżeczki białego pieprzu 1 łyżka świeżego tymianku, posiekanego 1/2 pęczka szczypiorku W rondlu na palniku obok tego, na którym będziemy robić jaglanotto, trzymamy gorący bulion.
Szparagi myjemy, obłamujemy zdrewniałe końce. Obieramy lub nie, ja zawsze obieram, ponieważ pestycydy i nawozy kumulują się w skórce. Kroimy na 1-2 cm kawałki. Cebulę drobno siekamy. W garnku rozgrzewamy olej, szklimy cebulę. Wsypujemy kaszę, mieszamy, aby dobrze ją okleił tłuszcz. Dodajemy szparagi, wlewamy pierwszą chochlę bulionu. Kolejną wlewamy, gdy poprzednia się praktycznie wchłonęła. Na ostatnie 4-5 minut wrzucamy zamrożony groszek, startą skórkę z cytryny i wlewamy sok. Przed podaniem mieszamy z ziołami. Polecam! magda@zielenina.cooking
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
67
portrety ludzi teatru / KAROLINA BUREK
Jestem Julią. mam lat tysiąc żyję — z wiersza Haliny Poświatowskiej
Karolina Burek
Zawsze chciałam grać dojrzałe kobiety rozmawia Adriana Urgacz-Kuźniak zdjęcia: archiwum Teatru Miejskiego w Gliwicach / Bożena Nitka
68
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
69 „Damy i Huzary”, A. Fredro / foto: Bożena Nitka / archiwum TMG
portrety ludzi teatru / KAROLINA BUREK
Szekspirowska Julia to rola, o której każda aktorka marzy chyba już od dziecka? Hm, czy ja marzyłam o roli Julii? Nie. Od dziecka chciałam bardzo grać dojrzałe kobiety. Takie 40-latki, ze sporym bagażem życiowym – to mnie zawsze interesowało. Gdy dowiedziałam się, że będziemy robić Romeo i Julię i że ja będę grać tytułową postać, poczułam zaskoczenie i zmieszanie. Pod tymi emocjami ukrywał się strach. Bo to przecież Szekspir, kolos, którego wszyscy znają. Myślałam: ale po co? To było już robione tyle razy, że nie wiem, czy nam się uda cokolwiek nowego z tego wyciągnąć, czy to będzie ekscytująca przygoda? Bo każdy spektakl jest podróżą w nieznane. Ale w tym wypadku to nieznane jest tak bardzo znane… Okazało się jednak, że Szekspir nadal zaskakuje i mimo, że czytałam tę sztukę kilka razy przed przystąpieniem do pracy, to wciąż czytam ją na nowo. To jest też zasługa Krzysztofa Rekowskiego, naszego reżysera, który pokazał mi, że jest w niej taka głębina, w której można nieustannie szukać. I to jest teraz bardzo ekscytujące. Jaka będzie Julia w tej sztuce? Jeszcze nie wiem. Trwa proces jej poszukiwania (śmiech). Ale wiem już, że to jest bardzo fascynująca dziewczyna. Romeo wyrywa ją do świata, którego ona nie zna, ze względu na wychowanie w domu z silnymi, patriarchalnymi zasadami. Wystarczy jednak, że otworzy jej furtkę, a ona wkracza do niego z niespodziewaną (chyba nawet dla niej samej) odwagą. I nagle bardzo szybko dorasta. Dochodzimy zatem do tego, że gram kobietę z bagażem życiowym. Bo to, co się później dzieje, w ciągu jednej nocy i jednego dnia z życia tej dziewczyny, mało kto mógłby udźwignąć. Jakiej roli nigdy byś nie zagrała? W moim zawodzie to pytanie nie ma racji bytu. Każda rola jest bardzo ciekawą podróżą i nawet te, które nie są dla nas łatwe czy przyjemne w początkowej fazie, powodują rozwój. Gdy myślę o Julii, to dostrzegam przed sobą wyzwanie zmierzenia się z czymś, co pozornie nie jest dla mnie w tej chwili emocjonalnie dostępne. Śmierć ukochanych osób, wyrzeczenie się swojej rodziny, swojego pochodzenia… to uczucia, do których niełatwo jest sięgać i trudne są do zagrania. Ale im trudniejsze jest zadanie, tym jego realizacja daje więcej szczęścia. A role tzw. rozbierane? Łóżkowe? Gdyby ktoś zaproponował Ci taką? To trudne pytanie. Myślę, że wszystko zależy od tego, jaki cel ma ta nagość. Czy można ją uzasadnić. Aktor pracuje ciałem i inaczej to ciało postrzega. Nie możemy się skupiać tylko na jego aspekcie wizualnym, estetycznym. Zresztą, mówimy często, że dobrze zagrana rola powoduje, że człowiek pięknieje na scenie. Ale przyznam, że miałam już doświadczenie z nagością na scenie w moim spektaklu dyplomowym, reżyserowanym
70
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
przez Konrada Imielę. Na tydzień przed premierą okazało się, że mam się na scenie rozebrać. Wtedy jeszcze nie byłam na to gotowa i nieprofesjonalnie zalałam się łzami. Tak, miałam z tym problem. Konieczne kazało się znalezienie rozwiązania, które było dla mnie do zaakceptowania. Ostatecznie musiałam ściągnąć koszulkę, ale byłam zwrócona plecami do widzów. Koledzy i koleżanki na scenie postąpili bardzo empatycznie i odwrócili głowę. Nawet nie trzeba było ich o to prosić. Byłam im za to bardzo wdzięczna.
WYDAJE MI SIĘ, ŻE PROBLEM NAGOŚCI NA SCENIE WYMAGA OD AKTORA PRZYZWYCZAJENIA SIĘ DO TEJ MYŚLI I ODEROTYZOWANIA CIAŁA. BO CIAŁO TO NIE TYLKO EROTYZM. TO WRAZ Z DUCHEM CZĘŚĆ SKŁADOWA NAS. CIAŁO JEST PIĘKNE. Można założyć, że do teatru chodzą ludzie z taką wrażliwością, która pozwala im na podobne odczytywanie takich scen. Ale teatr to nie tylko odsłanianie intymności cielesnej, ale również, a może przede wszystkim emocjonalnej. Czy to jest trudne? To odsłanianie samej siebie? To jest na pewno ciekawe. Ja patrzę na to w taki sposób (bezpieczny dla głowy), że my próbujemy w tym co robimy dać życie literkom, które zostały zapisane. Pobudzić kogoś do życia. I się, kurczę, z tą osobą zaprzyjaźnić. Ona też może nas dużo nauczyć. Skoro my jej dajemy coś od siebie – życie, ciało, obecność sceniczną – to też możemy od niej dużo wziąć. Ale, faktycznie, wymaga to równowagi psychoemocjonalnej, żeby się nie zatracić. To też wiąże się z pracą z reżyserem. Jak bardzo głęboko zasiewa to ziarno postaci w nas. Wydaje mi się, że w tym zawodzie, przez całą drogę zawodową człowiek uczy się, jak bezpiecznie balansować w pracy nad postacią. Tak naprawdę to jest zawsze nasza decyzja, jak daleko chcemy się posunąć. Oczywiście, te emocje zawsze przechodzą przeze mnie. Ale trzeba obudzić w sobie taką mądrą ciekawość. Na przykład, na początku pracy nad Julią przeglądałam swoje pamiętniki, które pisałam, jak miałam 14-lat. Chciałam wrócić do tej emocjonalności, zobaczyć, co się wtedy miało w głowie. Mój lęk związany z wiekiem Julii okazał się zupełnie bezpodstawny. Ten powrót do mojej przeszłości pokazał mi, że niewiele się zmieniło. Tyle, że pewne rzeczy były wtedy
„Ich czworo. Reality show”, wg G. Zapolskiej / foto: Bożena Nitka / archiwum TMG
przeżywane po raz pierwszy. Były nowe, stąd bardzo intensywne i jeszcze nie umiałam ich nazwać. Myślę, że taka wiedza o sobie, o tym co nas boli, co jeszcze nie mamy przepracowane, jest bardzo ważna. Możemy wtedy spojrzeć na siebie z boku. Skłaniam się ku takiej refleksji, że to, czego dowiadujemy się o sobie pracując nad postacią, wzbogaca nas. Na koniec pytanie do bólu oczywiste: jaka jest dla Ciebie ta wymarzona rola? Tak naprawdę, to każda kolejna, która stawia mi zadania. I w sumie nie tyle rola, co praca z reżyserem, który potrafi poprowadzić aktora i otwierać przed nim różne, kolejne światy. To jest realizacja moich marzeń. Pracujesz na stałe w Teatrze Miejskim. Jak oceniasz ten etap Twojego zawodowego życia? Jestem tu od początku stnienia Teatru Miejskiego. To już niemal dwa lata. Wydaje mi się, jakbym tu przyjechała wczoraj, i jednocześnie, jakbym pracowała od dekady. Daje mi to ogromną satysfakcję, bo tworzymy tę scenę i zespół od podstaw. To wspaniałe doświadczenie i wyzwanie.
KAROLINA OLGA BUREK - ABSOLWENTKA PAŃSTWOWEJ WYŻSZEJ SZKOŁY TEATRALNEJ IM. LUDWIKA SOLSKIEGO W KRAKOWIE ORAZ PAŃSTWOWEJ SZKOŁY MUZYCZNEJ I STOPNIA W TARNOBRZEGU, W KLASIE FORTEPIANU. LAUREATKA NAGRODY „ZA WYJĄTKOWE WRAŻENIA AUDIALNE”, ZA ROLĘ BOŻENY/EDYTY W SPEKTAKLU „MIĘDZY NAMI JEST DOBRZE” W REŻYSERII AGNIESZKI GLIŃSKIEJ, NA XXXIV FESTIWALU SZKÓŁ TEATRALNYCH W ŁODZI (2016). GRA NA FORTEPIANIE, ŚPIEWA – WSPÓLNIE Z ZESPOŁEM KAPUCZINO ZDOBYŁA WYRÓŻNIENIE W FINALE 37. PRZEGLĄDU PIOSENKI AKTORSKIEJ WE WROCŁAWIU. W Teatrze Miejskim w Gliwicach wystąpiła w: „Damy i Huzary”, A. Fredro, rola Fruzia, „Ich czworo. Reality show”, wg G. Zapolskiej, rola Sandra, „Psie serce”, wg M. Bułhakowa, rola Sekretarka/ Wiaziemska, „Dom Spokojnej Młodości”, Ł. Czuj, rola Marianna Obłok
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
71
72
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
recenzja / TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM
TEN SPEKTAKL MNIE WKURZAŁ. WYSTAWIAM MU WYSOKĄ OCENĘ Recenzja spektaklu „Tramwaj zwany pożądaniem” w reż. Jacka Jabrzyka Zdaję sobie sprawę, że każdy w teatrze szuka czegoś innego, choć wielu – tak jak ja – przychodzi tam po emocje. Im silniejsze, rzecz jasna, tym lepsze. Jestem przekonana, że nie tylko ja je tam znalazłam i nie tylko mnie ta siła, z jaką uderzyły „po nerwach”, przypadła do gustu. Podejrzewam, że większość wi-dzów z premiery „Tramwaju zwanego pożądaniem” wyszła ukontentowana. Świadczy o tym chociażby to, że w budynku, po spektaklu zostało nas wiele. Ze stołu szybko znikały tradycyjne w takim dniu lampki szampana. W duchu wznosiliśmy toast za dobrą pracę zespołu, jednocześnie kojąc silne dreszcze, jakie wciąż jeszcze przebiegały po naszym ciele. Krótko o fabule, zgodnie z opisem twórców spektaklu: Nowy Orlean, kolebka jazzu i królestwo Duke’a Ellingtona. Miasto spleenu, drapieżnych namiętności i francuskich pączków. Po sąsiedzku, przy Elysian Fields Street, mieszkają dwa małżeństwa – Stanley i Stella oraz Eunice i Steve. I oto do Stelli, tramwajem zwanym „Pożądanie” przyjeżdża siostra, której obecność staje się katalizatorem dla zmysłów w dotychczas hermetycznie zamkniętym małżeńsko-sąsiedzkim układzie. Wyzwalającym namiętność bodźcem jest kobieta. Niezwykle zmysłowa, frywolna Blanche, świadoma swej atrakcyjności i odmienności. Bardzo bezpośrednia, czasem histeryczna. Nikt nie wie, czy to, co mówi, jest prawdą, czy fikcją – te kategorie dla niej nie istnieją. Liczy się tylko pożądanie. Kontrapunktem jest dla niej oczywiście samiec alfa – Stanley. To on był do tej pory królem świata. A ponieważ władca może być tylko jeden, zatarg i próba sił są nieuniknione. Dreszcze wzbudzała sama historia – wielu widzom znana zapewne z amerykańskiego klasyka z 1951 roku pod tym samym tytułem, w którym główne role zagrali Marlon Brando i „słynna Scarlett”, czyli Vivien Leigh. Tu, na gliwickiej scenie, opowieść ta została uwspółcześniona, choć nie jest bardzo daleka od pierwowzoru. Jej przekładem zajął się Jacek Poniedziałek. To historia sióstr, których losy, choć biegnące tak odległymi ścieżkami, zamykają się w podobnej klatce pożądania, w której miłość jest tylko upragnionym kluczem do zamka, zagubionym przez roztargnionego strażnika, jakim jest życie. To rzecz o pierwotnych, czasem atawistycznych zachowaniach, o
seksualności i męskiej potrzebie dominacji. To być może opowieść o wielu kobietach, chowających swoje prawdziwe dramaty za ugładzonymi zdjęciami publikowanymi w mediach społecznościowych… Wielki ukłon składam reżyserowi Jackowi Jabrzykowi, za środki, jakimi posłużył się, by wywołać w widzach emocje i empatię. Lustro rozwieszone nad akcją, pełne krzywizn, stało się czymś w rodzaju drugiej sceny (autorem scenografii i doskonałej gry światłami jest Bartholomäus Martin Kleppek). Żywa muzyka (za tę odpowiadał Jakub Orłowski), powstająca na drugim planie, nadawała spektaklowi melodyki i rytmu. Największe dreszcze wzbudzała jednak częsta kakofonia dźwięków, nieprzyjemna dla ucha, drażniąca i odbierająca komfort oglądania. W doskonały sposób współgrała ona z emocjami sióstr, pozwalając widzom na bardzo głębokie ich współodczuwanie. A to jest właśnie to, czego w teatrze szukam – emocjonalnego przeżycia, wstrząsu i prawdziwego poruszenia. Niezaprzeczalnym atutem spektaklu była również jego dynamika, uzyskana między innymi poprzez granie zarówno na scenie, jak i w różnych miejscach widowni. To wymagało od odbiorcy skupienia i czujności, a przenikanie się światów widza i bohaterów historii dodatkowo włączało odbiorcę w życie Blanche, Stelli, Stanleya i Mitcha. Aktorzy odgrywający te role również stanęli na wysokości zadania. Największy podziw wzbudzała jednak przede wszystkim Mirosława Żak, która wcieliła się w wymagającą i niełatwą rolę neurotycznej Blanche. Jej kreacja na długo pozostanie w mojej pamięci. W pozostałych rolach mieliśmy okazję zobaczyć: Izabelę Baran (Eunice Hubbell), Mateusza Korsaka (Steve Hubbell), Łukasza Kucharzewskiego (Harold „Mitch” Mitchel), Dominikę Majewską (Stella Kowalski), Mateusza Nędzę (Stanley Kowalski) i Karola Nowakowskiego oraz Olivera Ntuka (chłopców). Czekam na więcej emocji. Nie muszą być miłe, ale koniecznie silne. To jest dla mnie magią teatru i to stanowi o jego wyższości nad innymi formami przekazu. To jego piękna dusza. Adriana Urgacz-Kuźniak
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
73
co w kulturze / NA SCENIE, EKRANIE, ŚCIANIE
Muzeum w Gliwicach
Dom Pamięci Żydów Górnośląskich
fot. Jarosław Ciołek
PR
EM
IE
RA
Teatr Miejski
„Romeo i Julia” William Szekspir, reż. Krzysztof Rekowski
PREMIERA 18 MAJA 2018, DUŻA SCENA Dwoje młodych kochanków, dwa skłócone rody i tragedia, która zbliża się nieuchronnie wśród najpiękniejszych wyznań miłości. Spektakl Krzysztofa Rekowskiego na podstawie „Romea i Julii”, jednego z najsłynniejszych dramatów Williama Szekspira to niepokojąca opowieść o uczuciu pojawiającym się w skłóconym, pełnym nienawiści i konfliktów świecie, w którym łatwo jest stracić kontrolę nad wydarzeniami. Miłosne wyznania uwikłane w szorstką rzeczywistość nie mogą pozostać niewinne i prowokują akcję angażującą całą społeczność. Czy w takich warunkach miłość dwójki nastolatków ma szansę na przetrwanie? Czy ich ofiara może zmienić opresyjny świat? W rolach najbardziej znanej pary kochanków wystąpią Karolina Burek i Mariusz Galilejczyk.
„Szpak Fryderyk” Rudolf Herfurtner, reż. Marta Streker
WYSTAWA: BARWNY ŚWIAT WIELU FORM – SZKŁO ARTYSTYCZNE I UŻYTKOWE Z HUTY W ZĄBKOWICACH
Szklana „Rodzina”, „Zebra”, „Asteroid”, „Cora”, „Pręgi”, „Grys”, „Conti” i „Głowa dziewczyny”, a także „kultowy” dla polskiego dizjanu „Radiant” w wersji szmaragdowej, to wszystko można podziwiać na wystawie, która z końcem kwietnia otwarta została w Willi Caro. W latach 60. i 70. XX wieku w hutach szkła Zagłębia Dąbrowskiego, wśród których huta ząbkowicka odegrała znaczącą rolę – swoje projekty realizowali: Eryka Trzewik-Drost, Jan Sylwester Drost, Ludwik Fiedorowicz, Bogdan Kupczyk, Ryszard Serwicki i Izabela Szklaniarz. Dziś ich prace, które prezentowane są w ramach ekspozycji - to klasyka polskiego wzornictwa. W nasyconych kolorem, czystych, syntetycznych szklanych formach tkwi zaklęty fenomen nowoczesnej estetyki. Wystawa „Barwny świat wielu form…” jest szczególna również dlatego, że zaprezentowane na niej zbiory Muzeum w Gliwicach – z bogatej kolekcji szkła współczesnego pochodzącego z huty w Ząbkowicach – udostępnione zostaną publiczności po raz pierwszy od 1975 roku. To niebywała gratka dla koneserów polskiego szkła i wzornictwa. Kuratorem wystawy jest historyk sztuki Jolanta Wnuk z Działu Sztuki i Rzemiosła Artystycznego Muzeum w Gliwicach.
PREMIERA 26 MAJA 2018, DUŻA SCENA Spór dwojga dzieci jest pretekstem do opowiedzenia historii, której głównymi bohaterami są niezwykłe szczury i mały szpak o wielkim imieniu – Fryderyk. Najmłodszy w rodzinie, nieporadny szpak ulega wypadkowi. Pomocy udzielają mu szczury. Spektakl skierowany jest do widzów wieku od 4 roku życia. To podana z humorem lekcja tolerancji, WYSTAWA CZYNNA DO 30.09.2018 zrozumienia i poszanowania dla innych przedstawiona zostanie przy użyciu kolorowej scenografii i lalek. Na majowy afisz Teatru Miejskiego w Gliwicach wraca „Ich czworo. Reality show”, spektakl inspirowany dramatem Gabrieli Zapolskiej i „Nora”, wierna, w warstwie tekstowej adaptacja utworu Henryka Ibsena. Spektakle do zobaczenia 13, 14, 15 maja, przy Nowym Świecie. A 6 maja spektakl dla młodych widzów na Małej Scenie – „Chłopiec z Gliwic” Grzegorza Krawczyka, w reż. Ireneusza Maciejewskiego. Po prezentacji odbędą się warsztaty familijne pod hasłem: Jesteśmy z Gliwic!
74
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
NOC MUZEÓW / MUZYKA DIALOGU Spontaneous Chamber Music 19 maja 2018 z okazji Nocy Muzeów wystąpią Marcin Olak, gitarzysta i Patryk Zakrocki, grający na altówce i kamertonach, tworzący improwizowaną muzykę współczesną w projekcie pod nazwą Spontaneous Chamber Music. Powstające w czasie rzeczywistym kompozycje czerpią z jazzu, klasyki, muzyki filmowej i eksperymentalnej. A przede wszystkim ze spotkania, z chwili w której istnieją. Zakrocki i Olak w oryginalny sposób podchodzą do tworzenia muzyki. Nie budują repertuaru, który w jakikolwiek sposób byłby powtarzalny – zamiast tego otwierają się na dialog, na spotkanie z zapraszanymi do współpracy artystami. Więcej o zespole: www.spontaneouschambermusic.com Z uwagi na miejsce w którym wystąpią w Gliwicach – dawny żydowski dom przedpogrzebowy – kompozytorzy stworzą trzyczęściowe, improwizowane misterium, pozostające w związku z charakterem budynku i jego otoczenia. Na koncerty Dom Pamięci Żydów Górnośląskich zaprasza w godzinach: 21.00 – pierwszy występ 22.00 – drugi występ 23.00 – trzeci występ Muzeum czynne będzie od godz. 18.00. Odwiedzjący muzeum nie muszą zostawać na wszystkich trzech występach; widownia może wymieniać się w przerwach, które przewidziane są między koncertami. 19 MAJA 2018, GODZ. 21.00, 22.00, 23.00 Wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona na fotografii: Marcin Olak, Patryk Zakrocki, fot. Kasia Rysiak
C.K. Jazovia / Filharmonia
FILHARMONIA to festiwal kultury w różnych wymiarach. Dominuje przekaz muzyki, jednak jego idealnym dopełnieniem może być wizualizacja, obraz, bo kiedy mówimy o pracach tego artysty, wszystko inne idzie na bok. Większość osób kojarzy twórczość Zdzisława Beksińskiego głównie z obrazami pierwszego okresu fantastycznego oraz późnego warszawskiego. Warto jednak pamiętać, że twórca zaczynał od fotografii, a po 1997 roku działał również w obszarze fotomontażu i grafiki komputerowej. I właśnie tę „nieznaną” cząstkę Beksińskiego chcemy pokazać podczas wystawy. Ta galeria prac rzuca nowe światło na postać artysty i jest doskonałym spoiwem całego dorobku artystycznego twórcy – mówi Ewa Barycka z Fundacji „Beksiński”. Wydarzenie daje niepowtarzalną szansę obejrzenia fotografii (1955-1960), fotomontaży i grafik komputerowych (1996-2004) Zdzisława Beksińskiego. Nowoczesny charakter wystawy oddaje projekt wykorzystujący technologię Virtual Reality (wirtualnej rzeczywistości), który pozwala „wniknąć” w świat stworzony w oparciu o niezwykłą wyobraźnię artysty. Tak bogate ujęcie umożliwia poznanie nieznanych dotąd epizodów z życia Zdzisława Beksińskiego oraz nieznanych bliżej obszarów jego aktywności artystycznej.
Śląski Jazz Club
Czytelnia Sztuki
CZWARTEK JAZZOWY Z GWIAZDĄ
WYSTAWA FOTOGRAFII MICHAŁA SZLAGI POD TYTUŁEM „POLSKA”
W trakcie pierwszego, 10 maja, wystąpi formacja Jacek Kochan Musiconspiracy. Lider, Jacek Kochan, to kompozytor, perkusista i aranżer, który karierę muzyczną rozpoczął w latach 70 w zespołach Dżamble oraz August Trio. Ma w dorobku współpracę z wieloma uznanymi polskimi i zagranicznymi muzykami. Obok lidera wystąpią: Zbyszek Chojnacki – saksofon, Kuba Mizeracki – gitara i Michał Kapczuk – kontrabas. Natomiast na drugim koncercie 17 maja wystąpi założona w 2011 roku w Berlinie międzynarodowa formacja The World Citizen Band. W jej skład wchodzą doświadczeni muzycy młodego pokolenia z całego świata: Alex Terrier – saksofon (Francja), Tomasz Dąbrowski – trąbka (Polska), Ramiro Olaciregui - gitara (Argentyna). Marcos Merino - fortepian (Hiszpania), Martin Buhl Staunstrup - kontrabas (Dania), Rodolfo Zuniga - perkusja (Kostaryka).
„Polska” jest efektem kilkunastu lat pracy Michała Szlagi. To tysiące zdjęć, które składają się na swoisty pamiętnik z podróży przez tytułową krainę – Polskę. „Michał Szlaga ogląda Polskę z perspektywy pociągu, z samochodu czy jako przechodzień – rzadko jest uczestnikiem zdarzeń, ale niemal zawsze potrafi podejść bardzo blisko tego, co go interesuje. Ta Polska jest słodko-gorzka: przaśna i kiczowata, ale zarazem autoironiczna lub pogrążona w refleksyjnej zadumie” – pisze kurator wystawy Krzysztof Miękus. Na pozór przypadkowe kadry układają się w spójny obraz kraju w trakcie przemiany. Na wystawie w Czytelni Sztuki zobaczymy około 300 zdjęć artysty.
W maju w tym cyklu odbędą się dwa koncerty.
ZDZISŁAW BEKSIŃSKI (1929-2005) wybitny artysta współczesny – fotografik, rzeźbiarz, malarz, grafik. Urodzony w Sanoku. Po ukończeniu Architektury na Politechnice Krakowskiej w 1955 roku powraca do rodzinnego miasta. W latach 50. zajmuje się fotografią, następnie rysunkiem, malarstwem, rzeźbą, grafiką, od połowy lat 70. wyłącznie malarstwem. W 1977 roku przeprowadza się z rodziną do Warszawy, gdzie kontynuuje twórczość malarską, a w latach 90. odkrywa grafikę komputerową.
Wszystkie prezentowane na wystawie zdjęcia zostały wykonane amatorskim, miniaturowym aparatem analogowym Olympus mju II, który mimo swojej prostoty, niskiej ceny i niewielkiej trwałości zyskał wśród fotografów status kultowego. Jest dyskretny, niepozorny, bardzo mały, a przede wszystkim zupełnie „niepoważny”, co sprawia, że fotografowi łatwo podejść z takim urządzeniem blisko ludzi. Szlaga w „Polsce” jest bez wątpienia trochę wścibskim podglądaczem, który przyłapuje swoich bohaterów w momentach, w których się tego najmniej spodziewają. Podpatruje i nas samych zachęca do obserwacji. WYSTAWA CZYNNA DO 3 CZERWCA 2018
WYSTAWA BĘDZIE CZYNNA: 25 I 26 MAJA CENTRUM KULTURY JAZOVIA NA RYNKU Organizację cyklu finansowo wspiera Samorząd Miasta Gliwice.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
75
kronika towarzyska / MARZEC zdjęcia: Prestiż Gliwice
Klub Książki Kobiecej w Gliwicach gościł Kazimierę Szczukę, krytyczkę literacką i historyczkę literatury, nauczycielkę akademicką, dziennikarkę i polityczkę. W ramach cyklu Polka Niepodległa realizowanego w całej Polsce, Pani Kazimiera wygłosiła wykład pt: „Sytuacja Polek przed rokiem 1918 i po uzyskaniu praw wyborczych kobiet”. Cykl jest szansą, by przyjrzeć się minionemu stuleciu z perspektywy kobiet: ich praw, dokonań, życia codziennego.
76
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
kronika towarzyska / MARZEC zdjęcia: Bożena Nitka
24 marca, na Dużej Scenie przy ul. Nowy Świat miała miejsce 14. premiera Teatru Miejskiego w Gliwicach. W repertuarze pojawił się kolejny tytuł – „Tramwaj zwany pożądaniem” Tennessee Williamsa w reżyserii Jacka Jabrzyka. Nasze ludzkie żądze – cielesności, miłości, władzy – okazują się być dojmująco aktualne, niezależnie od czasu i kontynentu. Premierowe emocje uchwycone na zdjęciach Bożeny Nitki.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
77
kronika towarzyska / KWIECIEŃ zdjęcia: ZPAP
11 kwietnia Centrum Organizacji Kulturalnych zaprosiło na kolejny wernisaż. Edyta REICHEL, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie zadebiutowała w Okręgu Gliwicko-Zabrzańskim ZPAP niezwykłą wystawą „Obramowana wrażliwość – myśli zespolone”. Przedstawione na wystawie niezwykle ekspresyjne instalacje i kolaże powstały na podstawie wierszy autorstwa Joachima Marczinskiego. Wystawa do 6 maja.
78
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
kronika towarzyska / KWIECIEŃ zdjęcia: Jazovia / Michał Buksa
21 kwietnia na scenie kina Bajka wystąpił Chick Corea, niekwestionowany mistrz i wybitna postać w świecie muzyki. Koncert odbył się w ramach cyklu Filharmonia organizowanego przez Centrum Kultury Jazovia. Chick Corea wystąpił z repertuarem solowym, mając zaledwie 88 klawiszy fortepianu do dyspozycji.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
79
na marginesie / FOODTRUCKERSI
FOODTRUCKERSI Cztery kółka które dają wolność – ruszasz w trasę, parkujesz w miejscu, które Ci się spodoba, otwierasz okienko i sprzedajesz przygotowywane na miejscu autorskie smakołyki tłumom chętnych, którzy ustawiają się w kolejne do twojego foodtrucka. Taką wizję biznesu na kółkach serwują nam między innymi programy telewizyjne i nie wykluczam, że sporo w nich prawdy... ale za oceanem.
które nie nadążają za zmianami realiów, skutecznie to jednak utrudniają – w większości miast konieczne jest znalezienie i opłacenie z góry określonego miejsca. Jak sobie z tym radzą nasi lokalni foodtruckersi? Na szczęście pomysłów jest sporo. Czasem dobry, stały punkt serwowania jedzenia to kompromis, na który warto pójść. Potwierdza to przykład gliwickiego Pizzarium przy ul. Jasnej, które ma swoje grono stałych i zadowolonych odbiorców.
NA NASZYM POLSKIM, ŚLĄSKIM I GLIWICKIM PODWÓRKU JUŻ TAK PIĘKNIE I KOLOROWO NIE JEST.
Dobrym i często praktykowanym pomysłem jest również korzystanie z gościnności właścicieli lokali czy organizatorów imprez. Zaproszenie konkretnego foodtrucka i umiejętne wypromowanie takiego wydarzenia to doskonały sposób na zwiększenie zainteresowania zarówno tym, co oferuje lokal, jak i tym, co przywozi ze sobą gastro-biznes na kółkach. Przykładów nie trzeba daleko szukać. W ostatnim czasie doskonale znane na całym Śląsku „kule z cieciory”, czyli autorskie, wegańskie propozycje właściciela Barowozu często gościły w Gliwicach, między innymi w hali BLCRK przy ul. Dubois na zaproszenie Targu Na Zielonym, przy okazji koncertów w Starej Fabryce Drutu czy w kuchni Bistro Luzuj Krawat. Z podobnych zaproszeń korzystały i korzystają też nasze gliwickie gastrowozy i przyczepy – delegacja wyśmienitych gliwickich baristów, czyli Kafar, gliwickie zapieksy czy Serwus (pierwszy gliwicki foodtruck z burgerami) gościły m.in. w imprezo-
Droga do rozkręcenia swojego własnego, dochodowego, mobilnego gastro-biznesu, zupełnie jak polskie drogi w porównaniu z amerykańskimi autostradami, jest bardziej wyboista. Jeżeli już uda się znaleźć (a częściej raczej przebudować i dostosować do swoich potrzeb) odpowiedni samochód i spełnić wszystkie wymagania stawiane przez sanepid (spora ich część to wymogi stawiane stacjonarnym lokalom), pozostaje jeszcze kwestia znalezienia odpowiedniego miejsca. W teorii to właśnie mobilność i możliwość zmiany miejsca ma być siłą foodtrucków. Rodzime przepisy,
80
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
na zdjęciach: Zlot Foodtrucków - Gliwice, kwiecień 2016 rok
Przepis na sukces? Odpowiednia mieszanka dobrych składników, uczciwego podejścia do klientów, niewygórowanych cen i szczęścia, które jest najcenniejszą z przypraw w każdej dziedzinie.
wym centrum Katowic, czyli na ul. Tylnej Mariackiej, na Industriadzie i festiwalach oraz wydarzeniach takich jak SWAG Show Silesia czy Slot Art Festiwal. O tym, że foodtrucki potrafią nie tylko uatrakcyjnić wydarzenie, ale też stanowić główną atrakcję, dzisiaj nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Pamiętacie pierwszy gliwicki zlot foodtrucków w 2016 roku? Kilkadziesiąt przyczep i samochodów serwujących dania, przekąski i desery z różnych stron świata przyciągnęło na plac Krakowski tłumy głodne nowych kulinarnych wrażeń, które nie zrażały się ni kolejkami, ni długim czasem oczekiwania. Jeszcze kilka lat temu największym wyzwaniem było przekonanie Polaków, że street food, czyli uliczne jedzenie nie musi kojarzyć się z wątpliwej jakości pseudo-burgerem ani podłymi frytkami.
DZIŚ WIADOMO JUŻ, ŻE FOODTRUCKI WYGRYWAJĄ JAKOŚCIĄ PRODUKTÓW I AUTENTYCZNOŚCIĄ.
Biznes na kółkach to jednak dziedzina, która z zasady nie może stać w miejscu. Teraz, gdy street food w większych polskich miastach traci posmak nowości, przyszedł czas na poszukiwanie nowych sposobów na dotarcie do serc i żołądków smakoszy. Jednym z rozwiązań może być, tak popularny w innych dziedzinach minimalizm – jeżeli udaje się serwować świetne dania bez stacjonarnego lokalu, to czemu nie pójść o krok dalej? O przygotowywaniu swoich specjałów w dowolnym miejscu, poza przyczepą czy samochodem, pomyślały już m.in. Kafo, Dobry Zbeer czy Gastrotester, które mogą rozstawić swój mobilny bar piwny, kawowy, pop-upową kuchnię czy mini-studio kulinarne i praktycznie w dowolnym miejscu rozpieszczać kubki smakowe klientów tym, na czym znają się najlepiej. W samych Gliwicach też jest jeszcze sporo miejsc, które zdają się zapraszać mobilne gastro-biznesy: nowo otwarty woonerf, przebudowany park Chrobrego czy teren wokół hali Gliwice. Mam nadzieję, że uda się wykorzystać ten potencjał, a gliwiczanie wyjdą na ulice nie po to, żeby protestować, ale w poszukiwaniu smaku. /Gliwicjanin/
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
81
MOJE GLIWICE
BARBARA PALEWICZ fot.: archiwum prywatne
POWIEDZIAŁA MAGAZYNOWI PRESTIŻ GLIWICE
Twój dom to - bardziej ludzie niż miejsce. Ale w Gliwicach. Wiem co mówię, mieszkałam kiedyś w Sosnowcu ;-)
Najbardziej romantyczna rzecz, jaką ktoś dla ciebie zrobił? Nie mogę powiedzieć...
Gdybyś była prezydentem miasta przez jeden dzień, co byś zrobiła? Nie chciałabym zostać prezydentem. Nawet na jeden dzień. Jaki budynek byś wybrała, gdybyś musiała przesiedzieć zamknięta w nim przez całą noc? Sklep z włóczką, ale taką najlepszą na świecie! Najwcześniejsze wspomnienie z Gliwic? Gruchanie gołębi za oknem. Miałaś kiedyś jakieś zatargi z policją? Ciągle miewam. Średnio raz w tygodniu. Ostatni spektakl, jaki widziałaś? Spodobała mi się Nora w Teatrze Miejskim w Gliwicach. Chociaż źle tam mówią o sztrykowaniu.
Jaką książkę kupiłaś ostatnio? Książka obiektu budowlanego, do pracy.
Niezmordowana pasjonatka i propagatorka sztrykowania czyli robienia na drutach Największa ekstrawagancja? Kupić parę drutów do sztrykowania za 45 zł. Jakie jest najlepsze miejsce do rozluźnienia się? Sauna albo jeszcze lepiej hammam. Do kogo dzwonisz jeśli chcesz dobrze spędzić czas? Do Teściowej, żeby przejęła dzieci ;-)
Pierwsza rzecz jaką robisz kiedy przyjeżdżasz do Gliwic? Kiedy wracam do Gliwic pociągiem uwielbiam spacerować przez centrum do domu. Piechotą.
Ulubione miejsce na wieczornego drinka? Pub Dobry Zbeer, ale koniecznie z dobrą obstawą. Gdybyś mogła kupić jakiś budynek w Gliwicach, który byś wybrała? Kino Jutrzenka. W pierwszej klasie podstawówki byłam tam na Kingsajzie Machulskiego.
82
Najlepsze danie, jakie jadłaś w gliwickim lokalu? Jajecznica w Barze Teatralnym na Zygmunta Starego, zwłaszcza po badaniu krwi w pobliskim laboratorium.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Najlepsza porada, jaką usłyszałaś? Spruj to! Ulubione odkrycie w mieście? Pracownia plastyczna Studio acm przy jednej z niepozornych uliczek w Śródmieściu Gliwic, Lompy 4.
W grudniu zeszłgo roku trafiła do księgarń jej wyśniona książka "Robótki na paluszkach", do której zdjęcia wykonała Karolina Kózka-Wrodarczyk. Znajdziecie w niej szczegółowy opis techniki oraz instruktaże jak wykonać blisko 20 projektów.
miejsca / prestiżowe miejsca, w których znajdziesz Prestiż magazyn gliwicki Jeżeli na liście nie ma Państwa firmy - prosimy o kontakt na adres: reklama@prestizgliwice.pl KAWIARNIE
SALONY SAMOCHODOWE
Bezova, Daszyńskiego 16, BOBO love, Bankowa 7, Cafe & Colla�on, pl.
Auto Centrum Lellek Group, Portowa 2, BMW GANINEX Gazda Group,
Inwalidów 5, Coffeina Cafe, Grodowa 18, Cukiernia Karmel, Zwycięstwa 41,
Pszczyńska 322, Bracia Pietrzak, car detailing 360, Pszczyńska 192, Citroen
Czekoladziarnia, Krupnicza 12, Kafo Kawiarnia, Wieczorka 14, Kawiarnia
MAKROCAR, Toszecka 137a, Ford City Car, Dąbrowskiego 26, Ganinex Group
na Wyspie, Mikołowska 4a, Klapec Lody Mistrzowskie, Wysoka 6, Klapec
/ Fiat / Alfa Romeo, Pszczyńska 306, Her-Gum Mistubishi Motors, Myśliwska
Lody Mistrzowskie / Łabędy, Strzelców Bytomskich 4, Lody Grycan / Europa
2, Zabrze, Honda Ha-Mol, Tarnogórska 114b, Keller Gliwice / Renault Dacia
Centralna, Pszczyńska 315, Minka cafe, Zawiszy Czarnego 22, Słodkie Życie,
Hyundai, Daszyńskiego 546, Mad Mobil / Nissan Suzuki, Daszyńskiego 277,
Zwycięstwa 38, So! Coffee, Zwycięstwa 10, Wyspa łakoci, Grodowa 6
Mercedes-Benz, Gliwicka 20, Pyskowice, Opel Wawrosz, Tarnogórska 188, Toyota JA’NOW’AN, Knurowska 8, Zabrze
RESTAURACJE/PUBY/KLUBY 4art Klub Muzyczny, Wieczorka 22, Art Sushi, Długosza 2, Bistro Cafe & Salad, Daszyńskiego 20, Bo Grill & Restaurant, Plebańska 5, Chaczapuri, Krupnicza, Chata Polaka, Kozielska 297, DESA gastro bar, Rynek 22, Di Vino, Gro�gera 58, Dobra Kasza Nasza, Rynek 3, Dobry Zbeer, Górnych Wałów 30, Dworek u Hrabiego, Świętokrzyska 6, Gabriella, Łabędzka 39a, Gospoda Pod Wiązem, Dolnej Wsi 40, Hemingway Club, Rynek, Raciborska 2, La Perla Ristorante, Zygmunta Starego 23, Luminoso Restorante, Jasna 31, Magnes, Plebańska 9, Luzuj Krawat, Bednarska 11, Micha Zupa Bar, Barlickiego 15, Mihiderka, Kaczyniec 13, Mini Browar Majer, Studzienna 8, Orient Ekspres, Lutycka 27, Ormiańska, Zygmunta Starego 11A, Pałac Większyce, Kozielska 15, Większyce, Paris Paris Cafe Bistro, Krupnicza 19, Park Szwajcaria, Łabędzka 4f, Pataya, Bankowa 5, Pederoxe, Kozielska 135, PKP Pyszne Kurcze Pyszne, Jasnogórska 14a, PLADO, Górnych Wałów 42, Polsko Włoski Pasta-Expres, Dworcowa 26, Portowa, Portowa 4, Progress, Bojkowska 37 A, Przystanek Shausha, Sosnowa 2, Qchnia, Dworcowa 45, Sapori Divini Pizza, Górnych Wałów 22, Siedlisko, Łabędy, Jaracza 13, Stary Browar, Piwna 1b, Sushi Arigato, Wodna 5, Szamma, Krupnicza 1, Szynk na Winklu, Średnia 1, TITO TITO, Plebańska 7, Tra�oria la rus�ca, Daszyńskiego 540, Trzy Światy, Kilińskiego 14a, Wanilia, Aleja Korfantego 36, Wine Bar Lo�y, Zygmunta Starego 24 A HOTELE Hotel Arsenał, Gen. Zawadzkiego 68, Hotel Diament, Zwycięstwa 42, Hotel Malinowski, Portowa 4, Hotel Malinowski Economy, Karola Chodkiewicza 33, Hotel Mikulski, Dąbrowskiego 24, Hotel Modrzewiowy Dwór, Mazowiecka 44, Hotel Qubus, Dworcowa 27, Hotel Royal, Jana Matejki 10, Hotel Silvia Gold, Studzienna 8, Hotel Trzy Światy, Kilińskiego 14a, Zajazd Zodiak II, Tarnogórska 12 KLINIKI I GABINETY LEKARSKIE EuroMed stomatologia / ortopedia, Głowackiego 1, Akai Med Wielospecjalistyczne Centrum Medyczne, Tarnogórska 213, Arte Clinic - Stomatologia i Medycyna Estetyczna, Zygmunta Starego 31/1, Augmed Centrum Okulistyczne, Łabędzka 20d, Centrum Medyczne Chemiczna, Chemiczna 3, Centrum Medyczne BM Quality Med, Kozielska 141 d, Centrum Zdrowia i Urody Aleksandra, Zawiszy Czarnego 4a/1, Dental medicine, Czajki 5, Dentalclinic, Zawiszy Czarnego 5a, DecuMed, Bednarska 6A/3, Fizjofit Centrum Fizjoterapii, Szparagowa 19, Gabinet podologiczny, Zygmunta Starego 13/9, Gabinet podologiczny Elżbieta Jaworska, Wieczorka 22, Green Clinic, Jasnogórska 14, Klinika Kosmetologii Natalia Sudoł, Gen. Berbeckiego 2, Klinika Medycyny Estetycznej - Ikona City, Aleja Przyjaźni 7/1, Kosmo Dental Clinic, pl. Piłsudskiego 9, Laser Skin Care, Nowy Świat 9b, Medical Dent Klinika Stomatologii Rodzinnej, Jasna 14a/64, Medicus, Lelewela 1/1, MKnails, Białej Bramy 12, Plombex, Raciborska 17, Poradnia Dietetyczna Dobra Forma, Częstochowska 1/3, Poradnia Psychologiczna PARTNER, Wieczorka 22, Radan-Med Przychodnia, Basztowa 3, Salus Poradnia Ortodontyczna, Powstańców Warszawy 3, Saw-Dental Gabinety Stomatologiczne Rembrandt, Nowy Świat 9c/II, Serafin Clinic, Daszyńskiego 34, Stamina Centrum Terapeutyczne, Kilińskiego 6, Stomatologia Szewczyk, Lekarska 2 KLUBY FITNESS Akademia Zdrowego Wyglądu, Grodowa 7, Club Crea�ve, Kozielska 115, Cross Fit HellWood, Pszczyńska 197, Jasna Sport i Rekreacja, Jasna 31, Korty Tenisowe Pol. Śląskiej, Akademicka 29, Open Sport, Górnych Wałów 29,
SALONY FRYZJERSKIE I KOSMETYCZNE Abacosun, Bytomska 9, Alter Ego pracownia wizerunku, Zygmunta Starego 2, Bea, Zygmunta Starego 12, Bella Salon Fryzjerski, Jasna 31, Biarritz salon fryzjerski, Kochanowskiego 2, Bosko Kosmetologia Medyczna, Zygmunta Starego 31/2, Cosmo Center, Pszczyńska 12, Crazy Head, Ziemowita 8a, Depil Concept, Wrocławska 7, Embellir, Plebańska 8, Este�ca Point / II p., Barlickiego 1, Fabryka Gentlemenów, Studzienna 3, Farma Piękności, Zwycięstwa 44/1, Fryzjerstwo Łukasz Ludwig, Bytomska 11-13, Galatea Centrum Odnowy, Sztabu Powstańczego 6, Galatea Centrum Odnowy, Barlickiego 1, Glamour Day Spa, Kozielska 80, Idealnie Klinika Depilacji, Zygmunta Starego 10, Instytut Komfortu Fizycznego i Urody, Zygmunta Starego 24/a, Instytut Zdrowia i Urody Yasumi, Świętokrzyska 1c, Jakki, Dolnych Wałów 1, Kemon, Krupnicza 10, Lucjan’s Barbershop, Wrocławska 15, Przystanek Uroda, Ks. Marcina Strzody 3, Salon Fryzjerski Amalia, Chudoby 5, Sick Boy Barbershop, Toszecka 116B, Studio 11, Jasna 11, Studio Anna Jaremko, Pliszki 22, Studio fryzjerskie Figaro, Wyszyńskiego 12, Studio Fryzjerskie Kinga Napiórkowska, Młyńska 4, Studio Fryzur Bartosz Wolak, Zwycięstwa 49/7, Studio Fryzur Ekspresja, Chudoby 2, Studio Fryzur LUDWIG, Wysoka 6, Studio Fryzur LUDWIG, Zygmunta Starego 10, Studio Jata, Zwycięstwa 32, Trendy Hair Fashion, Krótka 2, Tu� Beauty, Zygmunta Starego 24/2, Vres Med, Studzienna 3/5, Wellness & Medical Ins�tute Victoria Day Spa Luxury, Rynek 3/2, Wilkosz Fryzjerstwo Męskie, Kościuszki 26, ELILAH, Fornalskiej 10, O Mały Włos, Fornalskiej 16, Revolu�on, Żwirki i Wigury 68 SALONY/SKLEPY/BUTIKI Ambiente Bou�que by Mackiewicz, Dworcowa 40, Concept Story, Plebańska 11, Design D10, Dunikowskiego 10, Domino Bu�k, Dworcowa 38, Galeria Wnętrz ReFroma, Pszczyńska 192, Halupczok Kuchnie i Wnętrza, Pszczyńska 192, Kaprys - firany / zasłony, Zwycięstwa 44, Komitywa, Wieczorka 14-16, Kwiaciarnia OLGA & TULI PAN, Studzienna 3/5, Polityka Stanika, Zygmunta Starego 29, Salon NAP, Zygmunta Starego 24, Sanimex Salon Łazienek i Mebli, Łabędzka 24, SixSilver jubiler, Zwycięstwa 1 INNE Biurowiec FLUOR, Wyszyńskiego 11, Biurowiec KOPERNIK, Toszecka 101, Bank Spółdzielczy w Gliwicach, Dworcowa 41, Czary Mary Bawialnia, Pszczyńska 197, DigiFoto by Kura, Studzienna 3, Dom Pamięci Żydów Górnośląskich, Ks. J. Poniatowskiego 14, Frudzia - Salon Pielęgnacji Zwierząt, Zygmunta Starego 12, Future Cars Transport, Daszyńskiego 144, Galeria Sztuki Maria Wójciak, Rynek 15, Gizell - Salon Pielęgnacji Zwierząt, Fornalskiej 14 U-2, Gliwicki Klub Sportowy „Piast” S.A., Okrzei 20, Gliwicki Teatr Miejski, Nowy Świat 55/57, Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, Podstrefa Gliwice, Kino Amok, Dolnych Wałów 3, Lecznica weterynaryjna, Żwirki i Wigury 68, Ogólnopolskie Biuro Tłumaczeń, Wyszyńskiego 12/4, Pracownia Rzeczoznawcy Jubilerskiego, Pszczyńska 44A, Profi-lingua, Szkoła Języków Obcych, Wyszyńskiego 12, Salon ZPAP / C.H. ARENA, Aleja Jana Nowaka-Jeziorańskiego 1, Stacja Kontroli Pojazdów Ponicki, Chorzowska 50d, Szkoła Języków Obcych Angmen, Wolności 154, Zabrze, Szkoła Międzynarodowa, pl. Warszawski 6, Zabrze, Szyb Maciej, Zabrze, Srebrna 6, Willa Caro / Muzeum w Gliwicach, Dolnych Wałów 8a
Shausha Sport Club, Sosnowa 2, Squash Mania, Kozielska 33a,Stary Hangar Fitness & Wellness Club, Toruńska 1, Tenis Arena, Kozielska 33B, Time4Tenis, Knurowska 6, Xtreme fitness, Żwirki i Wigury 66
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
83
84
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI