nr 1(11) styczeń 2018
m a g a z y n
g l i w i c k i
MAREK
ŚLIBODA
Bogaci, ale prymitywni ludzie biznesu nie robią na mnie wrażenia
AGNIESZKA
BIERNACKA
Klocki dają mi satysfakcję, wolność i utrzymanie
ŁUKASZ
CZUJ
Ulubione książki, filmy aktorzy, miejsca... reżysera Teatru Miejskiego
JUSTYNA
WYDRA
Gdy coś ci przeszkadza – zmień to. Gdy czegoś ci brak – stwórz to!
Sławomira Wiktoria Puchała
VictoriaDaySpa Sukces marki to praca zespołu, bo ludzie są najważniejsi
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
1
LUCJAN
BARTOSZ WOLAK
nr 9 / LISTOPAD 2017
Andrzej Sługocki MAM W RĘKU POTĘŻNY ORĘŻ
BORN TO CUT
#dziękuję MAGAZYN BEZPŁATNY
Piotr Wojaczek BIZNESU NIE ROBI SIĘ Z SAMYM SOBĄ
GRAŻYNA BARON
Wizjonerka
Katarzyna Groniec TO JEST JAK NARKOTYK
www.prestizgliwice.pl
DIGIFOTO by KURA
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 6 / LIPIEC/SIERPIEŃ 2017
www.prestizgliwice.pl
Jerzy Łoik
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 1 / LUTY 2017
www.prestizgliwice.pl
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 10 / GRUDZIEŃ 2017
www.prestizgliwice.pl
DIGIFOTO by KURA
Golbik, Ludwig Tkacz-Janik
MY ZE STREFY
city guide
DEBATA LIDEREK
Zofia Wawrzyczek
SUMMARY page 68
BIZNES
Artur Pakosz LIDERZY
Zygmunt Frankiewicz SZEF WSZYSTKICH SZEFÓW
Piotr Wojaczek
Maciejewski
BIZNESU NIE ROBI SIĘ Z SAMYM SOBĄ
LIDERZY
Śliboda
Andrzej Sługocki
TO JEST JAK NARKOTYK MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 1 / LUTY 2017
www.prestizgliwice.pl
GOTOWAŁEM W GLIWICACH y n
a z m a g
nr 2 / MARZEC 2017
MARE
page 62
BIZNES
Mateusz Gessler MAGAZYN BEZPŁATNY
Victoria!
SUMMARY
Smart City
ń 2018 ) stycze nr 1(11
Katarzyna Groniec
city guide
MY ZE STREFY
MAM W RĘKU POTĘŻNY ORĘŻ
www.prestizgliwice.pl
Wojciech Foit i c k i g l i w FOTOGRAF MODY Z GLIWIC
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 3 / KWIECIEŃ 2017
www.prestizgliwice.pl
Bieniasz
Karo Glazer
Czajnikowy
BIZNES
KARIERA
PASJONACI
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 4 / MAJ 2017
www.prestizgliwice.pl
K
DA ni w ŚLIBe O pr ymity
al Bogaci, esu nie robią zn ludzie bi e wrażenia na mni
SZ K AGNIE
A
ACK A BIERjąNmi satysfakcję,
MICHAŁEK my ze strefy SIWCZYK sukces CHMIELARZ moje/ulubione KARO GLAZER kwestionariusz ŚMIESZEK galeria
Bialik
Klocki da i utrzymanie wolność
Nitsch
MY ZE STREFY
SUKCES
Chlipalski
Z ŁUK AS
CZUJi, filmy
książk Ulubione jsca... reżysera mie go aktorzy, Miejskie ru at Te
SUKCES
Jakoweńko
Badia
MOJE / ULUBIONE
Pawlik
KLUB BIZNESU
BIZNES
A JUSTYN
DR A
W Y przeszkadza ś ci ci Gdy co czegoś to. Gdy – zmień stwórz to! brak –
www.prestizgliwice.pl
DIGIFOTO by KURA
a p S y a DMONIKA a i r o t c i V ira ławom ia r to ik W
S BORN TOPCUT uchała
EWA STĘPIŃSKA / ŚLĄSKIE SEJFY
nr 8 / PAŹDZIERNIK 2017
SUKCES
LUCJAN
MASZ TO JAK W BANKU MAGAZYN BEZPŁATNY
prof. CHORĄŻY
MAGAZYN BEZPŁATNY
KRUCZEK
, espołu praca z niejsi to i k r aż ma Sukces ludzie są najw bo
nr 6 / LIPIEC/SIERPIEŃ 2017
www.prestizgliwice.pl
CHODAKOWSKA 3 pytania WYDRA moje/ulubione KALISZAN miejsca szczęśliwe DROZD kwestionariusz GOLISZEWSKI galeria CZUPRYNIAK moda ORDON zdrowie i uroda
MAGAZYN BEZPŁATNY
PANCERNA DYREKTOR nr 7 / WRZESIEŃ 2017
www.prestizgliwice.pl
prof. Mężyk MY ZE STREFY
Możdżer
city guide
JAZOVIA
SUMMARY page 62
Iwona /Jarek PRZETAŃCZYĆ ŻYCIE
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 5 / CZERWIEC 2017
Jerzy Łoik
LUDWIG jubileusz
Golbik, Ludwig Tkacz-Janik
MY ZE STREFY
WOLNY ludzie teatru
DEBATA LIDEREK
Zofia Wawrzyczek
SZLĘZAK zdrowie i uroda
www.prestizgliwice.pl
BIZNES
PŁONKA kwestionariusz NIKOLOVA galeria
Artur Pakosz
PALEWICZ pasjonaci
LIDERZY
FRĄTCZAK-BIŚ moda
Zygmunt Frankiewicz SZEF WSZYSTKICH SZEFÓW
Piotr Wojaczek BIZNESU NIE ROBI SIĘ Z SAMYM SOBĄ
Andrzej Sługocki MAM W RĘKU POTĘŻNY ORĘŻ
BARTOSZ WOLAK
#dziękuję MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 9 / LISTOPAD 2017
www.prestizgliwice.pl
GRAŻYNA BARON
Wizjonerka DIGIFOTO by KURA
MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 10 / GRUDZIEŃ 2017
www.prestizgliwice.pl
DIGIFOTO by KURA
Nitsch SUKCES
2
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Jakoweńko MOJE / ULUBIONE
Pawlik BIZNES
Katarzyna Groniec TO JEST JAK NARKOTYK MAGAZYN BEZPŁATNY
nr 1 / LUTY 2017
www.prestizgliwice.pl
Bialik MY ZE STREFY
Chlipalski SUKCES
Badia KLUB BIZNESU
Mateusz Gessler GOTOWAŁEM W GLIWICACH
MAGAZYN BEZPŁATNY
MICHAŁEK my ze strefy SIWCZYK sukces CHMIELARZ moje/ulubione KARO GLAZER kwestionariusz ŚMIESZEK galeria
nr 2 / MARZEC 2017
www.prestizgliwice.pl
Zaprenumeruj
m a g a z y n
g l i w i c k i
Sześć kolejnych wydań za 50 zł rozpoczynając od numeru styczniowego
Prestiż magazyn gliwicki można zaprenumerować telefonicznie pod numerem: 662 225 009 lub drogą elektroniczną, pisząc na adres: prenumerata@prestizgliwice.pl
Prenumerata realizowana jest za pośrednictwem Poczty Polskiej, każdy numer wysyłany jest listem marketingowym. Faktura VAT przesyłana jest wraz z pierwszym zaprenumerowanym numerem.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
3
zdjęcie: Bożena Nitka
REDAKTOR NACZELNY JAROSŁAW SOŁTYSEK
m a g a z y n
Zmiany są dobre, jakkolwiek banalnie to brzmi. Spostrzegawczy czytelnicy zauważą pewnie, że logotyp Magazynu przeszedł lekki lifting, a formatowi gazety odjęliśmy parę milimetrów. Ale to nie jest najważniejsze, bo to co istotne, to dołączenie do zespołu dwójki felietonistów - rysownika i literatki. W bieżącym numerze szczególnie cieszę się z rozmów z ludźmi biznesu. Pani Sławka Puchała zauroczyła mnie twardo realizowaną ideą rozwoju swojej marki, pan Marek Śliboda, zarządzający globalną firmą uchylił wreszcie rąbka prywatności, a Agnieszka Biernacka utwierdziła mnie w przekonaniu, że najważniejszy jest pomysł. W tym wydaniu nie zabraknie również lokalnych pasjonatów, którzy obracają się wokół tańca. Pani Joanna Koćwin konsekwentnie promuje i pokazuje taniec irlandzki, a adiunkt z Muzeum, pani Joanna Puchalik, fascynująco opowiada o balowych sukniach elegantek z początku XX wieku. Zapraszamy również na jedną z dwudziestu pięciu kaw, których sposób przyrządzania opisaliśmy w mini przewodniku i na wycieczkę do muzeum Porsche, aby zobaczyć jak można uratować piekielnie zniszczony model kultowej 911-stki. Na zakończenie przytoczę życiowe credo gliwickiego tenisisty, które może być znakomitym mottem na najbliższy rok: Najpiękniejszy rodzaj szczęścia to ten, w którym czujesz, że wszystko jest tak, jak być powinno. Nie chodzi o wielkie, niesamowite wydarzenia, które zmieniają Twoje życie o 180 stopni, tylko o spokój ducha, o zasypianie z osobą, którą kochasz i poczuciem, że Twoje jutro jest bezpieczne, a wszystkie sprawy poukładane.
g l i w i c k i
ADRES REDAKCJI: ZWYCIĘSTWA 41/43, 44-100 GLIWICE TEL. 662 225 009
REDAKTOR NACZELNY: JAROSŁAW SOŁTYSEK, TEL. 601 53 71 73
EMAIL: REDAKCJA@PRESTIZGLIWICE.PL REKLAMA@PRESTIZGLIWICE.PL MARKETING@PRESTIZGLIWICE.PL PRENUMERATA@PRESTIZGLIWICE.PL
DZIAŁ MARKETINGU: MAŁGORZATA KATAFIASZ, TEL. 662 225 009
WWW.PRESTIZGLIWICE.PL
nr 1(11) styczeń 2018
m a g a z y n
DZIAŁ REKLAMY: ANNA LISZEWSKA, TEL. 505 505 988
WSPÓŁPRACOWNICY: EWA GRYNICKA NATALIA AURORA IGNACEK KRZYSZTOF KRZEMIŃSKI MARCIN KURA KORCZAK BOŻENA NITKA WOJCIECH NUREK AGNIESZKA SKOWRONEK ADRIANA URGACZ-KUŹNIAK
g l i w i c k i
MAREK
ŚLIBODA
Bogaci, ale prymitywni ludzie biznesu nie robią na mnie wrażenia
AGNIESZKA
BIERNACKA
WYDAWCA: ARTE MEDIA JAROSŁAW SOŁTYSEK 44-100 GLIWICE, UL. KRUCZA 4/19
Klocki dają mi satysfakcję, wolność i utrzymanie
ŁUKASZ
CZUJ
Ulubione książki, filmy aktorzy, miejsca... reżysera Teatru Miejskiego
JUSTYNA
WYDRA
Gdy coś ci przeszkadza – zmień to. Gdy czegoś ci brak – stwórz to!
Sławomira Wiktoria Puchała
VictoriaDaySpa
DRUK: DRUKARNIA KOLUMB UL. KALINY 7, 41-506 CHORZÓW INFOLINIA +48 801 641 691 WWW.DRUKARNIAKOLUMB.PL
Sukces marki to praca zespołu, bo ludzie są najważniejsi
Okładka: Sławomira Wiktoria Puchała, Victoria Day Spa zdjęcie wykonał Andrzej Korsak
4
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Materiałów niezamówionych Redakcja nie zwraca. Na anonimy Redakcja nie odpowiada (każdy zgłoszony tekst musi być podpisany pełnym imieniem i nazwiskiem Autora). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów i redagowania ich zgodnie z przyjętymi zasadami. Proces redagowania nie wpływa na merytoryczność tekstu Autora, lecz zmierza do ulepszenia jakości tekstu.
SPIS TREŚCI /
20
36
42
46
48
82
FELIETON
04 EDYTORIAL 06 ZDANIEM NURKA - WOJCIECH NUREK 08 ROZWYDRZENIE KULTURALNE - JUSTYNA WYDRA 10 OBYWATEL JANEK - JANEK JANOWSKI
WYDARZENIA
60
12 DZIECI 2017 12 ORKIESTRA ZAGRAŁA W GLIWICACH 14 ORZEŁ NA POCZCIE 14 FORUM ZMODERNIZOWANE
KLIMATY
16 NOWA CHOINKA NAD DTŚ 18 ORSZAK TRZECH KRÓLI
TEMAT Z OKŁADKI
20 VICTORIA DAY SPA LUXURY
LIFE STYLE
28 KAWA - PRZEWODNIK 70 MIEJSCA SZCZĘŚLIWE BENIAMINA BUDZIAKA
32
MOTORYZACJA
32 PORSHE 911 ODRESTAUROWANY
LUDZIE
36 KWESTIONARIUSZ LIDERA - MAREK ŚLIBODA 42 BIZNES AGABAG - AGNIESZKA BIERNACKA 46 MOJE/ULUBIONE - ŁUKASZ CZUJ 48 PASJONACI - JOANNA KOĆWIN I SALAKE 66 3 PYTANIA DO: KATARZYNA SZOTA-EKSNER 82 MOJE GLIWICE - LUCJAN WOSIEK
KARNAWAŁOWE INSPIRACJE
54 MODA - HEY GIRL! 60 KARNAWAŁ DAWNIEJ - JOANNA PUCHALIK 68 #HASZTAG - PAZNOKCIE
NA MARGINESIE
72 PAJĄCZEK - JAKUB KOWALSKI
KULTURA
74 CO W KULTURZE? NA SCENIE, EKRANIE, ŚCIANIE
KRONIKI
76 DZIEŃ WOLONTARIUSZA 2017 77 PREMIERA W TEATRZE MIEJSKIM 78 GALA BIZNESU PIASTA GLIWICE 79 KONCERT NOWOROCZNY PREZYDENTA 80 OTWARCIE SALONU VICTORIA DAY SPA 81 WERNISAŻ WYSTAWY ZPAP
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
5
felieton / ZDANIEM NURKA
O FIGLACH PŁATANYCH PRZEZ LOS I DENTYSTÓW Na przełomie roku występuje oczekiwana niecierpliwie kumulacja świąt i dni wolnych. Pech jednak chce, że akurat w tym właśnie czasie wyłaniają się nam znienacka uciążliwe i niechciane zdarzenia losowe. A to zawartość rury kanalizacyjnej chluśnie niespodziewanie na posadzkę, a to bez śladu przepadnie gdzieś Internet z telewizją, a to auto zacznie przeraźliwie dymić na biało, a to znowu wypadnie nam plomba z wyjątkowo wrażliwego na ból zęba. Paleta nieprzewidywalnych i niechcianych zdarzeń, które mogą zaistnieć jest przeogromna. Z różnych względów korci mnie, by omówić tu pokrótce zdarzenia ze świata stomatologii. Na wstępie wypluję to z siebie niczym ślinę do spluwaczki, że znam się prywatnie z całkiem niemałym gronem dentystów. Dentysta z pozoru w neutralnych relacjach wydaje się osobą tyleż miłą co i sympatyczną. Mężczyźni są zwykle zadbani, elokwentni i do czysta wymyci. Z kolei panie parające się tą dość już wiekową profesją są jeszcze bardziej niż ich koledzy zadbane, jeszcze czystsze, jeszcze bardziej elokwentne i niemal zawsze urodziwe. Z wieloletniej obserwacji wnoszę jednak, że dentysta to nie tyle zawód, ile pewien typ charakterologiczny. Jego cechą charakterystyczną jest zdolność wpływania na ludzkie zachowania. Poniżej postaram się to dość prosto wykazać. Swego czasu byłem na tygodniowym toskańskim wypadzie w gronie bliskich znajomych. Było nas tam raptem siedem osób reprezentujących typowe profesje i dodatkowo jedna dentystka – żona naszego kulturalnego i powszechnie lubianego kolegi. Mieszkaliśmy w starym, pięknie usytuowanym domu. Po intensywnych turystycznie eskapadach każdego wieczoru zasiadaliśmy wszyscy w przestronnej kuchni, gdzie mężczyźni dawali popis swoich kulinarnych umiejętności. Jakość i rodzaj lokalnych produktów ewidentnie sprzyjały tym popisom. Oczywiście trudno nam było w tamtych okolicznościach skutecznie opierać się urokowi toskańskich win. Dodam, że kuchnia była także miejscem naszych wspólnych śniadań przygotowywanych, rzecz jasna, w męskim gronie, na które to śniadania wywabialiśmy z sypialń nasze panie aromatem świeżo parzonej kawy. Pewnego ranka ów kulturalny i lubiany kolega opowiedział nam o przerażającym nocnym żarcie swojej żony. Poprzedniego wieczoru posiliwszy się i napoiwszy dość rzetelnie rozeszliśmy się wszyscy późną porą po pokojach. Z oczywistych względów bezsenność dręczyła każdego z nas nie dłużej niż kilka, góra kilkanaście sekund. Nagle w środku nocy wyrwał naszego kolegę ze snu bolesny paraliż połowy twarzy. Nim zrozumiał co się stało zaczął panicznym i ochrypłym głosem jęczeć do leżącej obok żony: - Wylew! Chyba mam [pik…] wylew! To chyba [pik…] wylew! Mam [pik…] wylew!!! Wspomniana wcześniej żona nie podjęła się w tej trudnej chwili pomocy potrzebującemu i spanikowanemu mężowi. Obrócona do niego swym zadbanym tyłem jęła wydobywać z siebie zjadliwy chichot. Okazało się, że przyczyną nocnego zmartwienia połowy twarzy naszego kulturalnego i lubianego kolegi była niewinna, choć popularna w kuchni toskańskiej papryczka pepperoni, niecodziennie wykorzystana przez nawykłą do cudzego bólu dentystkę. Natura innego mojego kolegi z tej bolesnej branży ujawniła się w zupełnie innych okolicznościach. Oczywiście z punktu widzenia perfekcyjnie wyposażonego gabinetu kolega ów wydaje się dla wszystkich swoich pacjentów wzorem cnót wszelkich. Jego profesjonalizm i doświadczenie wywołują piorunujące, teatralne wręcz wrażenie na wszystkich uczestnikach jego dentystycznych misteriów. Jego pozycja zawodowa i powszechne uznanie wydają się niczym niewzruszone. Splendor i zaszczyty naukowe spływają na niego naturalnie niczym tatrzańskie wodogrzmoty Mickiewicza na głazy. I nagle mała niewinna dziewczynka, wnuczka owego dentystycznego herosa w prosty i skuteczny sposób wzruszyła skałę. W swojej szczerej
6
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
rozmowie z panią w przedszkolu zatroskana wyznała: - Proszę panią, a mój dziadzio jest bardzo niegrzeczny – żaliło się smutne dziecko – bo nigdy, ale to nigdy nie przeprasza jak puszcza bąka. I jak tu się teraz nie dziwić innemu mojemu koledze, inżynierowi z zawodu, że postanowił sprawy swoich zębów wziąć w swoje inżynierskie ręce? Kolega ów, wracając swego czasu z wycieczki górskiej, poczuł intensywniejący ból zęba. W celu uśmierzenia bólu sięgnął po lodowatą wodę pobraną wcześniej z górskiego źródła. Prowadząc samochód systematycznie nabierał do ust zimną wodę i w niej nurzał bolesnego zęba. Wiedział, że tą sprawdzoną techniką zdoła jakoś dotrzeć do domu. Po drodze okazało się jednak, że nadspodziewanie szybko wyczerpały mu się zapasy zimnej wody. By mieć czym uśmierzać ból zęba, niemalże siłą odebrał znajomym będącym z nim na wycieczce wiezioną przez nich wodę źródlaną. Po dojechaniu do Gliwic wyskoczył z auta niczym z procy, by jak najprędzej znaleźć się w łazience. Tam czekały na niego: spirytus, wacik oraz odpowiednio naostrzony śrubokręcik. Bez zbędnych ceregieli przy pomocy wacika zdezynfekował dziurę w zębie oraz ostrze śrubokręcika, którym zdecydowanym ruchem przebił miazgę bolącego zęba. Owszem, nagły i wyraźny ból wywołany tym zabiegiem nastąpił, jednak po nim pojawiło się odczuwalne zelżenie jego intensywności. Jeszcze tylko ponowna dezynfekcja nabiegłej krwią dziury w zębie i do naszego inżyniera-bohatera powróciła radość z życia i optymizm. Obsztorcowani wcześniej znajomi zostali grzecznie przeproszeni za dokonany zabór wody i zaproszeni na krótki odpoczynek po podróży powiązany ze skromnym poczęstunkiem. Niestety, z czasem do zęba naszego inżyniera zaczął powracać ból. Gdy stał się zbyt mocno wyczuwalny, inżynier na chwilę przeprosił wszystkich, by oddalić po raz wtóry do łazienki. Skoro przebicie miazgi okazało się nieskuteczne, inżynier zmuszony został pójść po rozum do głowy. Rozum, którym akurat wówczas dysponował, doradził mu, aby na łyżeczce rozpuścić w wodzie jedną granulkę popularnego w naszych łazienkach „Kreta” – udrażniacza do rur. Wspomniany rozum, ponaglany wzmagającym się bólem doradził, by w następnym kroku uzyskaną wodną mieszaninę udrażniacza wciągnąć do strzykawki i za pośrednictwem igły wprowadzić możliwie głęboko do wnętrza uprzednio przekłutej miazgi. Jakiś kwadrans lub dwa po wspomnianym zdarzeniu do naszego bohaterskiego inżyniera zaczęła powracać świadomość wymieszana z poczuciem silnego bólu zęba. Dalszych czynności dokonać już musiał dentysta. Być może był to miłośnik papryczek pepperoni, a być może ten, który nie przeprasza. Któż to może dzisiaj wiedzieć? Wiadomym jest natomiast tyle, że nie ustrzeżemy się przed zdarzeniami losowymi. Jeśli los zachce, to one nastąpią bez konsultacji z nami i z pominięciem naszej woli. Nadto warto też mieć na względzie, że nie w każdym przypadku uda nam się samodzielnie zaradzić następującym losowo zdarzeniom. Wojtek Nurek
Wojtek Nurek, gliwiczanin – mąż, ojciec, dziadzio i kolega. Miłośnik Gliwic, filmu, malarstwa, fotografii, książki, sensu i logiki. Piszący i niepalący rzeczoznawca majątkowy. W firmie realexperts.pl pracuje nad systemami ułatwiającymi Polakom dostęp do wiarygodnych wartości nieruchomości. Saper, operator koparki, starszy szeregowy. Przeniesiony do rezerwy.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
7
felieton / ROZWYDRZENIE KULTURALNE
O KSIĄŻKACH W GLIWICACH
Gdy coś ci przeszkadza – zmień to. Gdy czegoś ci brak – stwórz to! Staram się. Naprawdę, całe życie staram się kierować tymi dwiema zasadami silnej, niezależnej i aktywnej jednostki ludzkiej. Staram się, choć przyznaję uczciwie, że nie zawsze mi to wychodzi, ponieważ raz za razem dopada mnie zwyczajny człowieczy marazm. Bo czy to aby nie nazbyt angażujące? Bo czy to na pewno ma sens? Bo – i to najgorsze – temat mnie przerasta. W pojedynkę nie dam rady, trzeba byłoby skrzyknąć grupę i zrobić to razem, a gdzie mnie, kociokształtnej introwertyczce, namawiać innych do wspólnego działania… Spalę się ze wstydu, zacznę się śmiać, jąkać i opowiadać dyrdymały dalekie od idei, którą chcę ich zarazić. Nic z tego nie będzie, jak tylko jedna, wielka kompromitacja! Zatem lepiej nawet nie próbować. Usiąść na kanapie pod kocem, z kubkiem kawy w jednej, świeżo napoczętą lekturą w drugiej ręce, udać, że czytam i poczekać, aż mi przejdzie.
idę z niedokończoną lekturą w torebce. Zawsze tak robię, zabezpieczam się, na wypadek, gdyby moi rozmówcy byli spóźnieni. Tym razem są na czas, ale i tak, w pewnym momencie, szukając w czeluściach taszki dzwoniącego smartfona, przy okazji wyciągam z niej książkę. Na chwilkę, jednak to wystarczy. Okazuje się, że dwie dziewczyny też ją czytały, są nią zachwycone, a Przyjaciółka właśnie się przymierza do lektury. Rozmawiamy. Dzielimy się wrażeniami. Dyskutujemy. Zbieram się na odwagę. Przywołuję marzenie. Wypowiadam na głos wizję szerszego kręgu wymiany myśli… Nie muszę mówić wiele, ponieważ okazuje się, że moje marzenie jest nasze. Wspólne. Żadna z nas w pojedynkę nie podjęłaby wyzwania. Bo czas, bo obowiązki, bo czy to na pewno dobry pomysł? Skoro zrodził się w czterech głowach, musi być dobry! Zatem – działamy! I tak oto powstał gliwicki Klub Książki Kobiecej. Dowodzony przez Małgorzatę Tkacz-Janik, Katarzynę Szotę-Eksner, Katarzynę Julię Cupiał i moją skromną osobę. Cyfrowo – znajdziecie nas na Facebooku. Analogowo – spotykamy się co miesiąc w coraz szerszym gronie.
Tylko, że czytam naprawdę. Ta książka jest tak dobra, mądra, tyle ma w sobie ważkiej treści! Aż chciałoby się o niej Wymyślonym w domu na kanapie, powołanym do życia przy podyskutować! Posłuchać, co myślą inni. Tak, wiem, są blogi książkowe, są odpowiednie fora… Tylko że ja, choć z konieczności stoliku jednej z gliwickich kawiarni :) jestem zdygitalizowana, cyfrowa i online'owa, to jednak z natury Justyna Wydra oraz daty urodzenia wciąż analogowa. Odkładam zatem lekturę, dopijam zimną już kawę i kieruję wzrok za okno. Nie pytajcie mnie, co dzieje się na mojej ulicy w samym centrum Gliwic. Patrzę na przejeżdżające samochody, ale ich nie widzę. Widzę za to ludzi siedzących w kręgu. Na kanapach, krzesłach, a może w kucki na poduchach? To akurat ma mniejsze znaczenie. Ważne jest, co ci ludzie ze sobą przynieśli. Otóż każdy z nich na kolanach Justyna Wydra, gliwiczanka - od zawsze trzyma otwartą książkę. Tak się składa, że tę samą, ponieważ kocha się w słowach. Szczególnie tych pisanych, śpiewanych i wypowiadanych właśnie dla tej jednej, konkretnej książki się spotkali. Czytają na kinowym ekranie. Pracuje z nimi jako sobie nawzajem co ciekawsze akapity, rozmawiają, spierają się, copywriter i autorka artykułów dla prasy może nawet – kłócą? W dyskusyjnym klubie książki w moim drukowanej oraz internetowej. Po godzimieście. Znowu się rozmarzyłam... Na szczęście, z krainy bezproduktywnego bujania w obłokach, wyrywa mnie dzwonek telefonu. To Przyjaciółka. Czy mam wieczorem czas? Mogę mieć. Kawka? Jeszcze jedną na pewno dam radę wypić. Zatem dziewiętnasta? Niech będzie. Aha – wpadną jeszcze dwie dziewczyny, czy mi to nie przeszkadza? Boże broń, obie chętnie poznam. Na spotkanie
8
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
nach czyta i pisuje książki, prowadzi bloga, słucha muzyki i stara się nadrobić filmowe zaległości. Autorka powieści Esesman i Żydówka oraz Ponieważ wróciłam. Z zawodu jest biologiem/zoologiem/entomologiem.
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
9
felieton / OBYWATEL JANEK
Obywatel Janek (Janek Janowski), gliwicki grafik, rysownik, malarz, stolarz, ojciec dzieci, współwłaściciel kota. Po ponad dwudziestu latach prowadzenia agencji reklamowej postanowił rzucić się na szerokie fale działań artystycznych. Tworzy komiksy, czasami śmieszne rysunki satyryczne i zupełnie nieśmieszne obrazki robotyczne. Wraz z partnerką, ilustratorką i projektantką, Joanną Cypriak vel Czupryniak koordynuje jej projekt modowy „Miso”, wspólnie prowadząc autorską galerię „Komitywa”. Działa w swej gliwickiej pracowni wnętrz i mebli industrialnych „Doroboty”. Nie lubi imbiru. Uwielbia oliwki i owoce morza.
10
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
11
wydarzenia /
foto: alter_photo / Fotolia.pl
Tradycyjnie z początkiem nowego roku pracownicy Urzędu Stanu Cywilnego i Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Gliwicach podsumowali dane z zakresu ewidencji ludności z minionych 12 miesięcy. W 2017 roku w naszym mieście przyszło na świat 2322 dzieci (o 149 więcej niż rok wcześniej) – 1125 chłopców oraz 1197 dziewczynek, zarówno Polaków, jak i obcokrajowców. Gliwiczanie, podobnie jak przed rokiem, najchętniej dla swoich pociech wybierali imiona tradycyjne. Wśród imion dla dziewczynek, podobnie jak w zeszłym roku, najpopularniejsza była Hanna, które to imię otrzymały 44 maluchy. Najwięcej, bo 48 urodzonych chłopców, dostało imię Jakub. W pierwszej piątce imion męskich znalazły się również: Szymon (44 ), Wojciech i Filip (po 40), Jan (36) oraz Michał i Franciszek (po 28). W gronie dziewczynek, poza Hanną, królowały imiona popularne w kraju od kilku lat, takie jak Zuzanna (43), Maja (40), Julia (37), Alicja (37) i Zofia (36). W zestawieniu nie zabrakło również imion rzadkich czy obco brzmiących. Noemi, Michelle, Ines, Aron, Majkel, Jonathan, Kayla, Zlata, Selena, Ryan, Roni czy Assad to tylko niektóre z takich imion wybranych w zeszłym roku przez rodziców z Gliwic.
ożliwości (mat.pras.msi)
foto: Prestiż Gliwice
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała w tym roku po raz 26. W całych Gliwicach pojawiło się kilkuset wolontariuszy z puszkami WOŚP-u. W niedzielę na Rynku z tej okazji wystąpiły muzyczne gwiazdy Jamal i Lombard. W tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała pod hasłem „wyrównywania szans w leczeniu noworodków". W Gliwicach impreza rozpoczęła się o godz. 12.30 na Rynku. Można tam było m.in. wziąć udział w kursie pierwszej pomocy, zobaczyć występy taneczne, a także efektowne pokazy uzbrojenia i walk wikingów. Przez cały czas trwania finału WOŚP odbywały się różne licytacje oraz dodatkowe wydarzenia. Na terenie Gliwickiej Giełdy Samochodowej odbyły się dwa emocjonujące wyścigi. Orkiestrowy Kram działał w Centrum Handlowym FORUM. Wszystkie pieniądze ze sprzedaży fantów trafiły do specjalnej orkiestrowej megapuszki. – Liczymy na hojność gliwiczan i mamy nadzieję, że nie zawiedziemy się – mówi Marek „Zima” Niewiarowski, jeden z koordynatorów WOŚP w Gliwicach. Oddając ten numer Magazynu nie wiemy, ile zebrano pieniędzy, bo trwa ich liczenie w gliwickim sztabie Orkiestry. Organizatorami Finału jest Stowarzyszenie GTW i gliwicki Hufiec ZHP. Partnerem głównym imprezy jest Miasto Gliwice. REKLAMA
Local Heroes to innowacyjny, miejski system informacji o ciekawych inicjatywach, miejscach i wydarzeniach o oryginalnym i lokalnym charakterze.
LOCAL HEROES NOWE ROZDANIE
Local Heroes to kilkadziesiąt tablic zawieszanych w dynamicznych, ciekawych miejscach aglomeracji śląsko-dąbrowskiej, odwiedzanych przez klientów ceniących niepowtarzalną atmosferę, zindywidualizowany design, niestandardową ofertę.
Local Heroes to istotny kanał promocji w naszej metropolii. Rusza nowa edycja. Chcesz dowiedzieć się więcej? Zapraszamy do kontaktu. Paweł Harlender T: +48 791 31 00 00 Anna Liszewska T: +48 501 105 625
12
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
www.localheroes.pl
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
13
wydarzenia /
foto: K. Krzemiński / mat. prasowe CH Forum
foto: Gruba Tektura / FB
Na początku stycznia odsłonięto odnowioną elewację remontowanej zabytkowej byłej Poczty Głównej w Gliwicach. Autorzy fanpagu Gruba Tektura kilka miesięcy temu zadali sobie trud i uwiecznili przed remontem orła nad wejściem do budynku. Dlaczego to zrobili? - Przed rozpoczęciem przebudowy zastanawialiśmy się, czy godło Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej umieszczone dawno temu nad wejściem do instytucji publicznej zyska koronę - mówi Jakub Kowalski z Grubej tektury. Zdjęcie "po" pokazuje, że w trakcie remontu elewacji nie zdecydowano się jednak na dostosowanie wizerunku orła do zapisów ustawy z 1990 roku. Nieaktualne godło pozostanie więc pamiątką po burzliwej historii naszego kraju, podobnie jak odtworzony pruski orzeł na budynku Czerwonej Chemii, w którym ma swoją siedzibę Wydział Chemiczny Politechniki Śląskiej przy ulicy ks. Marcina Strzody.
4 stycznia na fanpagu Forum Gliwice poinformowano o zakończonej modernizacji centrum handlowego. W komunikacie napisano: Z wielką radością możemy poinformować, że zakończyliśmy prace modernizacyjne na pasażu. Jak już pewnie zauważyliście, mamy nowe sufity, posadzkę, filary, oświetlenie, toalety, schody ruchome oraz chodnik i co najważniejsze – podest sceniczny, na którym odbędzie się wiele tegorocznych wydarzeń! Obiekt na swoje 10-lecie przeszedł gruntowny remont, który objął niemal wszystkie elementy i powierzchnie odwiedzane przez klientów. Przeobrażeniu uległ wystrój części wspólnych, pojawiły się nowe ciągi komunikacyjne, które usprawniają poruszanie się po obiekcie. Umożliwiają one swobodniejszy dostęp do strefy w sąsiedztwie hipermarketu Carrefour, a później także na poziom +1. - Modernizacja była konieczna, gdyż zmieniają się oczekiwania Klientów, a rynkowa rywalizacja jest coraz bardziej wymagająca. Po zmianach CH FORUM zyskało na atrakcyjności, co ma niebagatelne znaczenie w przyciąganiu klientów i nowych najemców – komentuje Grzegorz Filipczyk, dyrektor CH FORUM z ramienia JLL, zarządcy centrum.
REKLAMA
PORTOWA PIERWSZE TAKIE MIEJSCE W GLIWICACH PORTOWA BUSINESS CENTER www.portowa8.pl
14
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
8
www.tea
tr.gliwice
.pl
8 1 0 2 Ń E STYCZ premiera
SO 06 STY Damy i Huzary 19.00 Duża Scenaa
komedia Aleksandra Fredry reżyseria: Gabriel Gietzky
ND 07 STY Damy i Huzary 18.00 Duża Scena
komedia Aleksandra Fredry reżyseria: Gabriel Gietzky
ŚR 10 STY Niezwykły lot Pilota Pirxa 9.00 i 11.00 Mała Scena
spektakl dla dzieci 8+, wg Stanisława Lema reżyseria: Jerzy Machowski
CZ 11 STY Niezwykły lot Pilota Pirxa 9.00 i 11.00 Mała Scena
że fot. Bo
spektakl dla dzieci 8+, wg Stanisława Lema reżyseria: Jerzy Machowski
a na Nitk
CZ 11 STY Koncert Grzegorza Turnaua 19:00 Duża Scena
koncert gościnny
PT 12 STY Niezwykły lot Pilota Pirxa 9.00 Mała Scena
spektakl dla dzieci 8+, wg Stanisława Lema reżyseria: Jerzy Machowski
CZ 18 STY Nora 11.00 i 19.00 Mała Scena
spektakl wg Henryka Ibsena adaptacja i reżyseria: Judyta Berłowska
PT 19 STY Damy i Huzary 19.00 Duża Scena
komedia Aleksandra Fredry reżyseria: Gabriel Gietzky
SO 20 STY Nora 19.00 Mała Scena
spektakl wg Henryka Ibsena adaptacja i reżyseria: Judyta Berłowska
ND 21 STY Damy i Huzary 18.00 Duża Scena
l ja Wróbe fot. Patr yc
komedia Aleksandra Fredry reżyseria: Gabriel Gietzky
ja Wróbe fot. Patr yc
Dyrekcja zastrzega sobie prawo do zmian w repertuarze.
PT 26 STY Psie Serce 19.00 Duża Scena
spektakl wg Michała Bułhakowa adaptacja i reżyseria: Krzysztof Rekowski
SO 27 STY Psie Serce 19.00 Duża Scena
spektakl wg Michała Bułhakowa adaptacja i reżyseria: Krzysztof Rekowski
ND 28 STY Psie Serce 18.00 Duża Scena
spektakl wg Michała Bułhakowa adaptacja i reżyseria: Krzysztof Rekowski
WT 30 STY Ach, jak cudowna jest Panama 9.00 i 11.00 Mała Scena
spektakl dla dzieci, wg Janoscha adaptacja i reżyseria: Laura Słabińska
ŚR 31 STY Ach, jak cudowna jest Panama 9.00 i 11.00 Mała Scena
spektakl dla dzieci, wg Janoscha adaptacja i reżyseria: Laura Słabińska
Duża Scena, Mała Scena, Scena Mikro: ul. Nowy Świat 55-57 Teatr Miejski w Gliwicach 44-100 Gliwice
Rezerwacje Biuro O ugi Widzów
Kasy biletowe ul. Dolnych W
Zobacz Teatr Miejski MAGAZYN wPRESTIŻ Gliwicach na
GLIWICKI
15
Organizatorem Teatru Miejskiego w Gliwicach jest Miasto Gliwice
KLIMATY
NOWA CHOINKA Gliwiczanie od momentu pojawienia się nad DTŚ nowej choinkowej ozdoby pokochali ją bezwarunkowo. Pojawiające się tu i tam informacje o rozrzutności zbywali milczeniem – bo ładne musi kosztować – i bez opamiętania fotografowali się na tle świecącej choinki. Szkoda tylko, że nie pomyślano, wzorem innych miast, o uroczystym zapaleniu światełek na choince, ale mamy nadzieję, że w tym roku będzie można naprawić to niedopatrzenie.
16
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: Jakub Jermak Portrety / www.jakubjermak.com
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
17
KLIMATY
18
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
zdjęcie: From the Sky - Robert Neumann
ORSZAK TRZECH KRÓLI Jak co roku, 6 stycznia, trzy oznakowane kolorem grupy wyruszyły z trzech różnych miejsc w Gliwicach, aby finalnie spotkać się na Rynku. Orszaki wyruszyły o godz. 14.00. Grupa żółta wyruszyła spod kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, czerwona – kościoła pw. św. Alberta Wielkiego, a grupa niebieska wymaszerowała spod dworca PKP. Przy stajence na Rynku uczestnicy orszaku wspólnie kolędowali i obejrzeli występ zespołu Gaudete in Domino.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
19
temat z okładki /
20
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Dla kondycji fizycznej i psychicznej warto zrobić sobie od czasu do czasu taki prezent, oderwać się od codzienności, zregenerować ciało i umysł, mówi Sławomira Wiktoria Puchała, założycielka firmy i kreatorka marki Victoria Day Spa
wysłuchał: Jarosław Sołtysek zdjęcia wykonał: Andrzej Korsak
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
21
temat z okładki / SŁAWOMIRA WIKTORIA PUCHAŁA
22
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PIERWSZA PRACA Studiowałam Inżynierię i Ochronę Środowiska w Gliwicach. Pracę w zawodzie (w biurze projektowym) znalazłam na piątym roku. Ta praca wiele mnie nauczyła, ale była też bardzo wymagająca. Nierzadko pracowałam po dwanaście godzin dziennie. To świetne doświadczenie dla młodej osoby tuż po studiach, ale niekoniecznie dla młodej mamy, którą zostałam rok po zakończeniu studiów. Po urlopie macierzyńskim wróciłam jednak do pracy i to był najtrudniejszy dla mnie czas. Praktycznie nie sypiałam, a po nieprzespanej nocy musiałam mimo wszystko iść do pracy. Tam z kolei wszyscy mieli do mnie pretensje, że nie zostaję po godzinach. Wytrzymałam w takim trybie parę miesięcy. Dano mi zresztą jasno do zrozumienia, że jeśli nie będę robić nadgodzin (co dla reszty zespołu było normą) muszę pożegnać się z pracą. Zadziałało to bardzo na moje ambicje i postanowiłam, że nigdy już nie pozwolę na to, żeby ktoś w ten sposób mówił mi, co mam robić i jak pracować. POMYSŁ Przypomniałam sobie wtedy o pomyśle na założenie Łaźni Tureckiej (Hamamu). Przyszedł mi do głowy podczas jednej z podróży, jeszcze w czasie studiów. Pojechałam
wtedy do Turcji i po raz pierwszy w życiu skorzystałam ze SPA. Zabieg polegał na peelingu całego ciała i kąpieli w pianie zakończonej masażem. To bardzo silne wspomnienie, bo jeszcze długo po zabiegu czułam się o kilka lat młodsza. Byłam w pełni zrelaksowana oraz miałam mnóstwo pozytywnej energii do działania. Stwierdziłam, że dla kondycji fizycznej i psychicznej warto zrobić sobie od czasu do czasu taki prezent, oderwać się od codzienności, zregenerować ciało i umysł. Pomyślałam, że chciałabym się podzielić takim doświadczeniem z innymi i postanowiłam, że otworzę łaźnię turecką w Gliwicach. Pomysł wydawał się absurdalny, ale ja naprawdę w niego wierzyłam i chciałam go zrealizować. Początkowo planowałam otworzyć Hamam w piwnicy, w domu rodziców. Oczywiście nikt z mojego otoczenia nie traktował tego poważnie, ale ja jestem uparta i kiedy coś sobie postanowię, nie ma szans, żebym z tego zrezygnowała. Miałam CEL. Zabrałam się więc do działania. Znalazłam firmę, która przygotowuje pomieszczenia pod tureckie łaźnie i spotkałam się z przedstawicielem. Dowiedziałam się wtedy, że w Polsce idea Hamamu mogłaby się nie przyjąć, bo ludzie są zbyt zabiegani żeby znaleźć czas na tego typu relaks, ale za to świetnie sprawdza się idea „dziennego spa” (day spa), które jest połączeniem zabiegów na ciało oraz kosmetologii. Uznałam, że to fanta-
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
23
temat z okładki / SŁAWOMIRA WIKTORIA PUCHAŁA
styczne rozwiązanie. W mojej wizji ukazał się obraz pięknego salonu, w którym Klienci będą mogli nie tylko się zrelaksować, ale również zadbać o skórę, nabrać pewności siebie, poczuć się lepiej w swoim ciele.
rzu potrzeb, ale udało mi się z tych środków zrobić remont wynajętego lokalu oraz zakupić podstawowy sprzęt i wyposażenie. Tak oto powstał pierwszy oddział Victorii Day Spa – w centrum miasta, blisko rynku.
NAUKA Oczywiście realizacja pięknego Day Spa wymaga ogromnych nakładów finansowych (czego nie byłam wówczas świadoma). Wiedziałam jedynie, że będę potrzebować pieniędzy. Postanowiłam rozeznać rynek przedsiębiorców i postarać się o dotację unijną. Dowiedziałam się od koleżanki, która zajmowała się pisaniem wniosków, że maksymalne dofinansowanie dla jednoosobowej firmy wynosi 200 tysięcy złotych. Wymogiem było jednak założenie działalności. Zdecydowałam się na ten krok, ponieważ czułam, że sobie poradzę. Byłam wówczas młodą mamą (syn miał ok. 2 lat, a córeczka kilka miesięcy). W opiece nad dziećmi bardzo pomagała mi mama, dzięki czemu miałam czas na realizację swojego przedsięwzięcia. Pracowałam dorywczo u taty w firmie jako projektant. Dzięki temu, że miałam założoną działalność mogłam starać się o 100% dofinansowanie na studia podyplomowe z kosmetologii o kierunku Innowacyjne Techniki Spa, które podjęłam, aby poznać branżę. Zapisałam się również do rocznej szkoły Eksperta Kosmetyki Profesjonalnej w Tychach oraz równolegle podjęłam, też roczne, szkolenie dla przedsiębiorców. Chciałam poznać tajniki prowadzenia firmy, chociaż okazało się, że intuicyjnie wiedziałam wiele rzeczy, których uczono na tym kursie. Od początku planowałam stworzyć miejsce, w którym będą świadczone usługi na bardzo wysokim poziomie. Wiedziałam więc, że zabiegów nigdy nie będę wykonywać osobiście, bo chciałam, żeby Klientami opiekowały się osoby mające doświadczenie praktyczne. Studia podyplomowe z Marketingu i Zarządzania (które kończyłam równolegle ze studiami na Politechnice) pomogły mi w utworzeniu zespołu, studia inżynierskie oraz dodatkowe szkolenie dla projektantów wnętrz nauczyły mnie projektować, dzięki czemu mogłam sama zaaranżować wnętrze salonu, natomiast studia z kosmetologii pozwoliły mi stworzyć ofertę zabiegów.
POCZĄTKI Sporo ryzykowałam, bo nie mając wyrobionej marki od razu zatrudniłam trzech pracowników. Byłam przekonana, że natychmiast moja działalność wzbudzi spore zainteresowanie i... mocno się zawiodłam. Początkowo mieliśmy dwóch klientów tygodniowo. To w żaden sposób nie pokrywało kosztów stałych. Na szczęście jestem taką osobą, która w momencie pojawienia się problemu, stara się zawsze znaleźć rozwiązanie. Zapomniałam więc o postanowieniu, że nie chcę mieć w pracy nadgodzin i kosztem snu, wolnego czasu oraz życia prywatnego zabrałam się za jeszcze intensywniejszą pracę – tym razem marketing. Wiedziałam, że dzieci są pod bardzo dobrą opieką mojej mamy, byłam więc w stanie tak intensywnie pracować. Zaczęłam uczyć się grafiki i sama projektowałam materiały promocyjne, rozwijałam ofertę dostosowując ją do rynku i zajmowałam się wieloma rzeczami naraz. Bardzo pomagał mi również mąż, który stworzył i pozycjonował firmową stronę internetową. Czułam ogromne wsparcie ze strony najbliższych, co było dla mnie siłą napędową. W momencie, kiedy oferta była już mocno rozbudowana, wpadłam na pomysł żeby sprzedawać bony upominkowe do Spa. W tamtym czasie bony podarunkowe to była nowość, a my byliśmy pierwszym salonem Spa w Gliwicach oferującym takie prezenty. W ciągu roku udało nam się tak rozwinąć firmę, że bez problemu zarabiała ona na swoje utrzymanie. To, patrząc na trudne początki, był pierwszy sukces.
KOMPLIKACJE Nie obyło się jednak bez przeszkód: niestety nie udało mi się zdobyć dotacji. Mimo, że wniosek o dofinansowanie, który samodzielnie pisałam przez cały okres nauki spełniał wszystkie wymogi merytoryczne, kwestie formalne zadecydowały o porażce. Brakowało kluczowego załącznika – pozwolenia na budowę, które się bardzo opóźniło z przyczyn niezależnych ode mnie. Byłam już jednak zbyt mocno zaangażowana w ten projekt, poświęciłam na przygotowanie się do niego zbyt wiele czasu i energii, żeby się wycofać. Nie chciałam się poddać i przekonałam męża, żebyśmy sprzedali mieszkanie, w którym zamieszkaliśmy zaraz po ślubie. Wprawdzie kiedy chce się otworzyć Spa, pieniądze ze sprzedaży dwupokojowego mieszkania to kropla w mo-
24
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
DROGA DO CELU Dowiedziałam się wówczas, że jest do kupienia inne Spa w Gliwicach. Było to szaleństwo, ale zdecydowałam się przejąć ten salon i wówczas istniały już dwa nasze oddziały. Okazało się jednak, że nie była to najlepsza decyzja, gdyż pomimo ogromnej liczby klientów i dobrze już wyrobionej marki, firma nie była w stanie zarobić na koszty. Przeniosłam zatem całą działalność do nowego miejsca, co z kolei wzbudziło u mnie ogromny żal, bo całe wyposażenie pierwszego oddziału musiałam pochować do piwnic, a sprzęt był przecież praktycznie nowy. Szkoda mi było również lokalizacji, gdyż w centrum Gliwic wszystko się zaczęło. To tu pozyskiwaliśmy naszych pierwszych Klientów. Dlatego, gdy pojawiła się możliwość kupienia lokalu w kamienicy na Rynku, zdecydowałam się powrócić do centrum. Żeby sfinansować zakup lokalu postarałam się o unijną pożyczkę, ale to nie wystarczyło na stworzenie tak luksusowej przestrzeni, o jaką mi chodziło. Zdecydowałam się sprzedać Spa oddalone od centrum i w ten sposób pozyskać środki na sfinansowanie remontu oraz wyposażenia nowego miejsca. To właśnie wtedy narodziła się prawdziwa Victoria – Victoria Day Spa luxury.
Najważniejsi są ludzie. Każdy z nas jest ważną częścią zespołu, w którym motorem napędowym jest pasja, a celem dobro Klienta
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
25
temat z okładki / SŁAWOMIRA WIKTORIA PUCHAŁA
ROZWÓJ To był strzał w dziesiątkę. Piękny salon w samym sercu miasta. W miejscu gdzie na zewnątrz jest szum, gwar, chaos, w Victorii na pierwszym piętrze panuje spokój, relaks, wyciszenie. To tutaj zbudowaliśmy zespół w-Spa-niałych „Victorianek” oraz rozbudowaliśmy ofertę zabiegów o doskonały, medyczny sprzęt. Ugruntowaliśmy też ofertę zabiegów dzieląc ją na cztery grupy (Victoria Day Spa, Victoria Slim, Victoria Epil Desire oraz Victoria MEDICA). Celem tego podziału było w moim zamierzeniu przygotowanie się do utworzenia oferty franczyzowej. Pod koniec 2016 roku było już tak dużo Klientów i Pracowników, że nie byliśmy w stanie się pomieścić. Wydłużyło to mocno czas oczekiwania na wizyty. Bardzo istotny był również fakt, że chcieli do nas dołączyć kolejni fantastyczni ludzie, których z racji ograniczonej powierzchni nie byłam w stanie przyjąć do zespołu. Musiałam więc rozejrzeć się za następnym lokalem. W trakcie poszukiwań zadzwoniła do mnie koleżanka z pytaniem, czy nie chciałabym przejąć salonu fryzjerskiego. Fryzjerstwo? Doskonale! Przecież to był praktycznie ostatni element z branży beauty, który dopełniał całość naszej oferty. Ponadto nie był to przypadkowy salon fryzjerski, tylko ekskluzywny salon prowadzony pod ogólnopolską, renomowaną marką TRENDY HAIR FASHION. Dodatkowo lokal, w którym było fryzjerstwo miał również przestrzeń, którą można było przystosować pod gabinety zabiegowe. Oglądając salon, w głowie od razu miałam projekt drugiego oddziału Victorii Day Spa. W kontekście planowanej franczyzy była to też okazja do sprawdzenia, jak działa franczyza z perspektywy franczyzobiorcy. Na korzyść przemawiała również lokalizacja, bo salon znajduje się na starówce – przy samym rynku na ul. Krótkiej 2 (ok. 50 metrów od pierwszego). Daje to możliwość korzystania z przestrzeni zabiegowej obydwu oddziałów Victorii oraz z dostępnych urządzeń zarówno przez Pracowników jak i Klientów. LUDZIE Był już zatem piękny salon Spa na gliwickim rynku wyposażony w bardzo dobry sprzęt. Była już wyrobiona marka dobrze kojarzona w mieście. Nie byłoby jednak niczego gdyby nie fantastyczny zespół doskonałych specjalistów! Ludzie – to właśnie największy sukces Victorii. Od samego początku istnienia oddziału na rynku są z nami te same
26
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
osoby. Zespół, który powstał w tym miejscu (otwarcie salonu było w maju 2015 roku) początkowo składał się z 4 osób. W ciągu roku było nas już dziesięciu. Po przejęciu salonu fryzjerskiego TRENDY i otwarciu w nim drugiego oddziału Victorii, zespół powiększył się do 18 osób! Jest też bardzo dobrze zarysowany podział na poszczególnych branżystów. Mamy w zespole dwóch managerów – bardzo ciepłą, serdeczną Anetkę, która zarządza zespołem „Victorianek” na rynku oraz Andrzeja – doskonałego stylistę, pasjonata fryzjerstwa, który przejął pod swoje „skrzydła” zespół stylistów w salonie Trendy. W nowootwartej Victorii na ul. Krótkiej nad zespołem czuwam obecnie ja, natomiast w najbliższym czasie z naszego składu najprawdopodobniej wyłoni się kolejny manager. W zespole nie ma osób przypadkowych. Dobieram profesjonalistów, bo to od nich zależy, czy Klienci będą się u nas dobrze czuli. Każda z osób pracujących w firmie ma też trzy główne cechy charakteru. Uczciwość, lojalność, pracowitość. To cechy, którymi ja się kieruję w życiu i na nich opieram funkcjonowanie firmy. Wiem również, że każdy z nas jest ważną częścią zespołu, w którym motorem napędowym jest pasja, a celem dobro Klienta. RODZINA Nie byłoby jednak tej firmy, gdyby nie wsparcie, które każdego dnia otrzymuję od najbliższych mi osób. Mąż pomaga mi w działaniach marketingowych, rodzice w opiece nad moimi wspaniałymi dziećmi, których nie byłabym w stanie przekazać obcej niani. Dzięki pomocy bliskich mogę pracować wiedząc, że dzieci mają zapewnioną doskonałą opiekę. PRZYSZŁOŚĆ Mam konkretną wizję rozwoju, która ściśle powiązana jest z planowaną ofertą franczyzową. Biorąc pod uwagę fakt, iż w naszym zespole są obecnie nie tylko specjaliści z wieloletnim doświadczeniem praktycznym, ale również pedagodzy, myślę, że nadszedł czas, aby podzielić się swoją wiedzą. Mamy już gotową ofertę szkoleniową, która dopełni to, co udało nam się osiągnąć i da solidne podstawy pod rozwój marki franczyzowej Victoria Day Spa.
Zespół Victoria Day Spa oraz Trendy Hair Fashion od lewej dolny rząd: lic. Aleksandra Niewiadomska - stylistka paznokci, mgr Bogusława Gawron - kosmetolog/szkoleniowiec mgr Marta Zawada - kosmetolog/szkoleniowiec mgr inż. Sławomira Wiktoria Puchała - właścicielka mgr Ewelina Kukułka - kosmetolog od prawej górny rząd: Klaudia Sładek - stylista fryzjer Iwona Majtkowska - opiekun klienta/recepcjonista mgr Marta Miszczyszyn - kosmetolog/masażysta mgr Klaudia Piórkowska - kosmetolog/stylista paznokci/wizażysta Michał Matysek - stylista fryzjer lic. Paulina Kuźniarz - kosmetolog/stylista paznokci lic. Katarzyna Łucka - kosmetolog/linergistka mgr Andrzej Kuś - manager/stylista fryzjer lic. Martyna Buchta - kosmetolog/masażysta mgr Natalia Krawiec - fizjoterapeuta/kosmetolog mgr Marta Gorol - kosmetolog/linergistka na sesję fotograficzną nie mogli dotrzeć: mgr Aneta Mazurek - manager/opiekun klienta lic. Patrycja Głowacka - opiekun klienta/recepcjonista
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
27
lifestyle / KAWA
KAWA tekst: Natalia Aurora Ignacek i Małgorzata Katafiasz
Kawę, jak wiadomo, można przygotować na wiele sposobów. Oprócz tych popularnych, jak na przykład latte, istnieje też sporo mniej znanych receptur. Każda z nich to nie tylko osobny sposób przyrządzania, ale też serwowania. Istotne są zarówno same składniki, jak i naczynia, w jakich są podawane. Wszystkie te elementy wpływają znacząco na smak i przyjemność z delektowania się napojem, którego podstawowym składnikiem jest kawa.
Aromatyczna kawa to prawdziwa przyjemność dla naszego podniebienia, ale i spora dawka energii! Rodzaje kaw w kawiarniach czasami mogą przyprawić o zawrót głowy – tyle ich jest! Większość z czytelników używających kawy na pewno wie, jaką zamówić dla siebie. Ale czym one się dokładnie różnią? Espresso – wiadomo. Latte ma więcej podgrzanego mleka niż cappuccino. Americano to „duża czarna”. Co jednak zamówić, kiedy w menu pojawią się również takie kawy jak np. Flat white, Ristretto czy Corretto? Zdecydować się na chybił trafił czy wybrać dobrze znane cappuccino? Ten krótki przewodnik po różnych sposobach podawania kawy odpowie na niektóre pytania. Pamiętajmy jednak, że to nie wszystkie metody przygotowania i serwowania kawy. Bywa również, że nazewnictwo różni się w zależności od kraju i tradycji.
To właśnie od tej kawy Włosi tradycyjnie zaczynają swój dzień. I nic dziwnego, bo to doskonały zastrzyk energii – mocny napar z drobno zmielonych ziaren różnych gatunków kaw. Jak sama nazwa wskazuje – espressive, czyli wyrazisty – kawa ma mocny aromat, smak i zapach. A jej wierzch wieńczy charakterystyczna pianka nazywana crema. Espresso jest podawane w niewielkiej ogrzanej filiżance o grubych ściankach z wodą w oddzielnym naczyniu. Espresso jest podstawą do przygotowania prezentowanych dalej napojów kawowych.
28
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Bazą w tej kawie jest oczywiście ekstrakt espresso. Po zaparzeniu dodaje się do niego gorącą wodę, co zmienia smak na łagodniejszy i zwiększa objętość. Zatem by kawa trzymała dłużej ciepło, Americano powinno być podawane w naczyniu o grubym szkle, najlepiej kubku.
Idealnie pasuje do pory deserowej, bo mleczny smak tej kawy i spieniona pianka sprawiają, że często zastępuje ona nawet ciastko. Aby przygotować perfekcyjne caffe latte potrzebujemy dobrze spienionego mleka. Wypełniamy nim wysoką szklankę zostawiając około 1cm po to, aby móc dopełnić ją jedną porcją espresso. Espresso wlewamy powoli, aby uzyskać piękne warstwy kawy, mleka i mlecznej pianki. Latte bywa podawana z różnymi dodatkami, najczęściej słodkimi smakowymi syropami, który wlewamy do szklanki jako pierwsze.
Amerykański pomysł na caffee latte. Tu zamiast samego mleka dodaje się mieszankę mleka ze śmietanką. Dzięki temu miłośnik napoju może dłużej rozkoszować się pianką, której jest więcej, niż w wypadku latte.
Nieodłączny towarzysz croissantów i francuskich śniadań. Napar z espresso lub americano z mlekiem. Czym różni się od caffe latte lub cappuccino? Niespienione mleko, równie gorące jak sama kawa dodajemy w proporcji 1:1. Dla niespiesznie celebrujących poranek Francuzów to idealne rozwiązanie!
Uwodzicielska kawa po wiedeńsku to pojedyncze lub podwójne espresso udekorowane solidną górką bitej śmietany. W niektórych kawiarniach dodatkowo zawiera rozpuszczoną czekoladę i jest oprószone kakao.
Coś dla wielbicieli mocniejszych trunków. Kawa z dodatkiem irlandzkiego whiskey. Kawa dzięki temu zyskuje dwa walory – odpowiedni aromat whiskey, a także procenty, które rozgrzeją i pobudzą dobry humor. Idealny wybór na jesienne i zimowe wieczory. Podawana w charakterystycznej filiżance na wysokiej nóżce, w której powinny być widoczne oddzielne warstwy kawy, a na wierzchu bita śmietana.
Myślisz cappuccino, widzisz… piankę! To właśnie dobrze spienione mleko w postaci gęstej pierzynki, pod którą skrywa się napar z espresso, jest nieodłącznym elementem tej kawy. Włosi ustanowili nawet standardową wysokość mlecznej pianki, która powinna wynosić 1-2 cm. By piana nie ubrudziła stołu, cappuccino koniecznie podaje się w filiżance z spodkiem. Dodatkiem do tego rodzaju kawy bywa też sproszkowana czekolada.
Pochodzący z Australii lub Nowej Zelandii wariant espresso z dodatkiem pełnotłustego mleka. W tym wypadku jest ono tylko odrobinę spienione, a kawa podawana jest w dużej filiżance, przez co napój przykrywa płaska pianka.
Oziębiona kawa, tarta czekolada i lody waniliowe, ułożone starannie warstwami w przezroczystym naczyniu – oto przepis na doskonałe orzeźwienie w upalne dni.
Taką propozycję częściej znajdziemy w karcie baru niż kawiarni lub cukierni. Jest serwowana głównie wieczorami. Tu do przedłużonego espresso dodaje się bowiem brandy lub koniak, choć raczej w niewielkiej ilości. Czasem też dodaje się ulubionej przez Włochów grappy lub Amaretto – w zależności od regionu. Bywa, że prócz procentowego dodatku napój zawiera też spienione mleko.
Lungo z włoskiego znaczy “długo” i wskazuje na przedłużony czas parzenia kawy. Przygotowuje się tak jak espresso, lecz po uzyskaniu około 25-30 ml ekstraktu nie przerywa się zaparzania, tylko kontynuuje, aż do uzyskania 50-60 ml, dzięki czemu kawa jest delikatniejsza. Lungo nie należy mylić z americano, które przygotowuje się poprzez dodanie do espresso gorącej wody.
Macchiatto to po włosku jak „splamiony”, stąd pod tą nazwą kryje się espresso delikatnie potraktowane plamą z mleka. Odwrotnością jest kawa latte macchiato – duża porcja spienionego gorącego mleka „splamionego” odrobiną kawy.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
29
lifestyle / KAWA
Rzymski sposób na serwowanie ulubionego napoju Włochów. Sekretnym składnikiem jest tu… cytryna! Dodawana do espresso na dwa sposoby – czasem w postaci wyciśniętego soku wprost do kawy, a czasem w postaci skórki zanurzonej w czarnym naparze. Podobno doskonały sposób na leczenie kaca.
Deser na upalne dni dla kawoszy. Istnieją różne metody przygotowywania mrożonej kawy, np. parzenie na zimno lub parzenie na gorąco, a następnie schłodzenie i dodanie lodu. Prócz tego, do mrożonej kawy dodaje się lody waniliowe lub śmietankowe, syrop czekoladowy lub mrożoną czekoladę i bitą śmietanę.
Banalnie prosty sposób na przyrządzenie pysznej kawy i szczęście – do czarnego napoju dodajemy niewielką ilość słodkiej bitej śmietany. Można posypać cynamonem.
To określenie koloru skóry – jasnobrązowej karnacji. Taki też kolor ma właśnie ta kawa. Uzyskuje go poprzez dodanie do espresso syropu czekoladowego i czekolady lub kakao, a następnie niewielkiej ilości mleka, które rozjaśnia czarny napar.
Ten grecki pomysł na kawę wspaniale pobudza i ochłodzi, gdy na zewnątrz panuje skwar! Przepis jest dość prosty. Na frappe składają się: espresso (lub kawa rozpuszczalna), kostki lodu i mleko. Przygotowywana w shakerze lub blenderze uzyskuje wspaniałą konsystencję i pianę z wierzchu. Z dodatkiem cukru sprawdzi się latem zamiast lodów.
Ten rodzaj kawy pod tajemniczą nazwą pochodzi z… Rosji! Raf, to skrót od imienia jej wynalazcy, Rafaela. Na kawę raf składa się espresso, tłusta śmietanka i aromatyczny cukier waniliowy (najlepiej cukier i laska wanilii). Po zaparzeniu, espresso blenduje się z dodatkami. To nadaje kawie niezwykłą aksamitność. Choć brzmi wybornie, napój jest dziś dość rzadko serwowany w kawiarniach.
Pyszny napój wywodzący się z Turynu i znany już od XVIII wieku. Zachwycał się nim już sam Aleksander Dumas. I nic dziwnego, na warstwowo wlewany napój składa się czarne espresso, spora ilość rozpuszczonej czekolady, nieco mleka i bita śmietanka. Całość nie powinna być zmieszana. By dodać szyku, napój serwuje się w małych okrągłych kieliszkach, stąd też nazwa tej kawy. Dziś bicerin uznawany jest oficjalnie za tradycyjny napój piemoncki.
Podwójne espresso z dodatkiem takiej samej ilości tłustej, nie spienionej śmietanki. Dla osób, które nie muszą liczyć kalorii!
Jeden z licznych sposobów przyrządzania kawy w Portugalii. Właściwie w tej wersji więcej jest spienionego mocno mleka, niż kawy. Napój obowiązkowo podaje się w wysokiej szklance i jest wypijany do południa, bardzo często jako dodatek do słodkiego wypieku. Mało esencjonalny wywar sprawia, że Portugalczycy mogą pozwolić sobie na picie kawy w bardzo dużych ilościach.
Espresso dla koneserów gatunku – tak samo przyrządzana kawa w ekspresie, jednak przy użyciu dwa razy mniejszej ilości wody, przez co ma dość cierpki smak. Tak jak w przypadku espresso, podawane w niewielkiej filiżance, również z wodą w oddzielnym naczyniu.
Dwa włoskie symbole w jednym, czyli kawa i lody. Pyszne karmelowe gelato skąpane w aromatycznym naparze, do tego może być kruszony lód, a bywa, że i gęsta bita śmietana. Istna rozkosz!
Doskonały wybór dla łasuchów – połączenie aromatycznej kawy i gęstej, słodkiej czekolady lub syropu czekoladowego. Całość otulona mleczną pianką. Najpierw w naczyniu ląduje biała, mleczna lub gorzka roztopiona czekolada, następnie porcja espresso i pianka z mleka lub z bitej śmietanki.
30
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
31
motoryzacja / PORSCHE 911 (901)
911
Porsche
Odrestaurowana i gotowa do drogi: Porsche Museum po raz pierwszy prezentuje najstarszą „911” tekst: Artur Jakubczak / Porsche Polska zdjęcia: Porsche Museum
32
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Porsche Museum / Stuttgart
Stuttgart.
Po trzech latach renowacji Porsche Museum zaprezentowało jeden z najnowszych nabytków w swojej kolekcji – a jednocześnie najstarszą „911”, jaką posiada. Samochód można oglądać podczas specjalnej wystawy pod tytułem „911 (901 No. 57) – A legend takes off”, organizowanej od 14 grudnia 2017 r. do 8 kwietnia 2018 r. Czerwone coupé zostało wyprodukowane w październiku 1964 r. jako jeden z pierwszy seryjnych egzemplarzy sportowego modelu, znanego wówczas jako 901. Porsche Museum natrafiło na to rzadkie znalezisko niemal dokładnie 50 lat później – i zdecydowało się odkupić je z myślą o przywróceniu do oryginalnego stanu. Porsche pokazało prototypowe 901 jesienią 1963 roku z myślą o zastąpieniu nim leciwej już serii 356. Nowe coupe było większe, mocniejsze i dużo droższe, a zanim
zdecydowano o jego ostatecznym kształcie stworzono m.in. prototyp dla czterech osób. Na niemieckich drogach testowano kilkanaście egzemplarzy prototypowych, a jesienią 1964 ruszyła produkcja i auto pojawiło się na salonie samochodowym w Paryżu. Wtedy do Porsche odezwał się Peugeot, który zastrzegł sobie nazwy z zerem w środku. Niemcy odpowiedzieli zmianą nazwy na 911. Wszystkie pojazdy klientów wyprodukowane wcześniej powstały jako „901”, ale zostały sprzedane już jako „911”. W fabrycznej kolekcji Porsche brakowało takiego rarytasu przez 50 lat.
2014: ekipa telewizyjna natknęła się na ukryty skarb o historycznej wadze.
W 2014 r., podczas wyceniania kolekcji zapomnianych, odnalezionych w pewnej stodole przedmiotów, niemiecka ekipa telewizyjna pracująca nad programem o antykach
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
33
motoryzacja / PORSCHE 911 (901)
i pamiątkach, natknęła się na dwa egzemplarze 911 z lat 60. Po przesłaniu zapytania do Porsche Museum okazało się, że jeden z nich – z podwoziem numer 300.057 – należał do rzadkich egzemplarzy zbudowanych przed zmianą nazwy modelu. Porsche Museum zdecydowało się odkupić oba auta za cenę ustaloną przez niezależnego eksperta, a tym samym domknęło istotną lukę w swojej kolekcji znaczących klasycznych aut marki Porsche.
Najpierw naprawa, później wymiana: skomplikowana, szeroko zakrojona renowacja z wykorzystaniem autentycznych części.
Jednym z istotnych czynników przemawiających za zakupem starej „911” był fakt, że nigdy wcześniej nie poddawano jej renowacji. Dzięki temu specjaliści z muzeum mieli okazję odbudować sportowy wóz z zachowaniem maksymalnej autentyczności i zgodności z oryginałem. Do przywrócenia mocno zardzewiałego samochodu do pierwotnego stanu wykorzystano oryginalne części nadwozia z epoki, pochodzące z innego egzemplarza, a prace renowacyjne zajęły łącznie trzy lata. Silnik, przekładnia, elektryka i wnętrze zostały naprawione wedle jednej zasady: gdzie tylko było to możliwe, starano się zatrzymać jak najwięcej fabrycznych części i elementów, a dopiero później decydowano się na wymianę. I właśnie z powodu tych skomplikowanych metod renowacji, tradycyjnie stosowanych przez Porsche Museum, odbudowa tego historycznie ważnego sportowego auta trwała tak długo.
Po trzech latach renowacji wnętrze wygląda jak spod igły
Stan samochodu w 2014
34
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
35
36
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
BUDUJĘ, NIE NISZCZĘ kwestionariusz lidera / MAREK ŚLIBODA
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
37
kwestionariusz lidera / MAREK ŚLIBODA
Bogaci, ale prymitywni ludzie biznesu nie robią na mnie wrażenia. Bardziej imponuje mi mądrość i podejście do życia - mówi MAREK ŚLIBODA, właściciel firmy Marco w Gliwicach KIEDY BYŁEM DZIECKIEM… Kiedy byłem dzieckiem mój światopogląd kształtowało wiele różnych bodźców. Jak większość dzieci po wycieczce do straży pożarnej chciałem zostać strażakiem, z kolei kiedy odwiedzał nas w szkole policjant – chciałem zostać policjantem. Te dziecięce marzenia zmieniały się szybko. Chciałem być budowlańcem, kierowcą, piłkarzem. Tak naprawdę długo nie wiedziałem, w którym kierunku chciałbym iść. W przeciwieństwie do brata, który wcześnie zaczął przejawiać zdolności techniczne (znał się na komputerach, naprawiał radia i miał smykałkę do elektroniki) nie potrafiłem znaleźć w sobie tej jednej rzeczy, za którą mógłbym podążyć. Jedno co mogę powiedzieć o sobie z tego okresu z całą pewnością to to, że jak na swój wiek byłem dosyć odpowiedzialny. Rodzice zaszczepili we mnie wartości, z których nie rezygnowałem. Pamiętam taką niezbyt mądrą zabawę w podpalanie śmietnika. Oczywiście z początku, kiedy kolega podpalał śmietnik, pomysł wydawał mi się fajny, ale gdy kosz zapłonął i przyjechała straż pożarna, szybko dotarło do mnie, że to wcale nie jest zabawne. W SZKOLE… Skończyłem szkołę podstawową nr 23 na Sikorniku, a później wybrałem gliwickie V liceum im. A. Struga przy ul. Górnych Wałów. Uczyłem się całkiem dobrze i miałem zacięcie sportowe, chociaż nie interesowała mnie rywalizacja. W sporcie interesowało mnie bardziej budowanie zespołu. Odnajdywałem się w dziedzinie przedmiotów ścisłych, ale z humanistycznymi też nie miałem problemów. Paradoksalnie to właśnie był problem – nie wiedziałem jak wybrać swoją ścieżkę i w którym kierunku chciałbym podążać. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że ta kompleksowość przekłada się na to, jak działam dzisiaj. Od małego miałem łatwość w komunikowaniu się, lubiłem poznawać
38
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ludzi i zawsze miałem liczne grono przyjaciół. Od zawsze też wyrażałem swoje zdanie, potrafiłem go bronić i bez problemu przekonywałem innych do swoich pomysłów. I taka jest właśnie moja filozofia życiowa – przyciągać do siebie ciekawych ludzi, nawiązywać pozytywne relacje i w oparciu o nie budować większą całość. MOJA PIERWSZA PRACA… Odkąd pamiętam byłem osobą ambitną i pracowitą. Zacząłem pracować kiedy miałem 14 lat, w warsztatach przy ul. Młyńskiej, żeby zarobić na wakacje. To były proste prace przy maszynach. W pierwszej poważnej pracy byłem stróżem w szkole przy ul. Andersa, która już nie istnieje. Później współpracowałem m.in. z gliwicką drukarnią i to z tego doświadczenia zrodził się pomysł na Marco – znalazłem niszę, którą postanowiłem wypełnić. Wtedy do południa rozwijałem swoją firmę, na drugą zmianę chodziłem do pracy przy produkcji, a pozostały czas wykorzystywałem na zaoczne studiowanie. Nie miałem wtedy rodziny, więc mogłem pozwolić sobie na poświęcenie weekendów na naukę, a każdego dnia w tygodniu na pracę, a właściwie pasję, bo już wtedy odkryłem, że praca jest dla mnie pasją. Moją motywacją nie były tylko pieniądze, ale możliwość budowania, tworzenia czegoś własnego. PIERWSZE ZAROBIONE PIENIĄDZE… Pierwsze zarobione pieniądze, ale takie które dały mi do myślenia, że to czym się zajmuję jest sensowne i przynosi wymierne korzyści, pojawiły się kiedy zaczęliśmy rozwijać Marco. Wcześniej chodziło przede wszystkim o utrzymanie. ŻEBY ODNIEŚĆ SUKCES W ZAWODZIE… Przede wszystkim trzeba chcieć odnieść sukces i zdefiniować, co to dla nas oznacza. Należy określić sobie
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
39
kwestionariusz lidera / MAREK ŚLIBODA
długofalową misję, cel ewolucyjny. Potem wystarczy praca: rąk, głowy i serca, czyli zaangażowanie fizyczne, intelektualne i emocjonalne. Na własnym przykładzie widzę, że najlepszą motywacją do działania jest właśnie taki osobisty, emocjonalny związek z tym co się robi. To nie jest popularny pogląd, bo sporo osób myśli w uproszczony sposób: tworzą biznes tylko i wyłącznie dla zysku. Według mnie to na dłuższą metę nie działa. Ja wiem, że moimi działaniami wpływam na tysiące osób. Chcę, żeby to, co robię było oparte na solidnych fundamentach, na dobrych relacjach i dawało satysfakcję. Cała reszta to tylko miła konsekwencja działań, które wykonujemy z pasją. Najważniejszy nie jest efekt końcowy, ale poszczególne czynności, które do niego doprowadziły. Ja postrzegam ludzi właśnie przez pryzmat tych czynności. Dlatego bogaci, ale prymitywni ludzie biznesu nie robią na mnie wrażenia. Bardziej mi imponuje mądrość i podejście do życia. DOBRY SZEF… ... powinien być wiarygodny. Jeżeli coś mówi, powinien później wcielać to w życie. Szef powinien czuć odpowiedzialność nie tylko za swoich pracowników, ale też za ich najbliższych i traktować firmę jak wielką rodzinę. To może zabrzmieć okrutnie, ale jeśli ja kogoś nie zaakceptuję, to nie może pracować w naszym zespole. Tak samo buduje się przecież swoją rodzinę – dobierając sobie partnerów życiowych. W końcu firma to taka mini-społeczność. Ja zapraszam do niej tylko takie osoby, które mógłbym zaprosić do domu. Firma się rozwija i zmienia, ale staram się konsultować te zmiany, budować je razem z pracownikami. Zdarza się, że komuś to nie pasuje i odchodzi. Zdarza się też, że ktoś nie pasuje do naszego zespołu i musimy się z nim rozstać. Podchodzę do tej kwestii bardzo emocjonalnie. Niektórzy zarzucają mi, że buduję sektę, a ja po prostu lubię otaczać się ludźmi, którzy myślą podobnie i wyznają podobne wartości. I to, póki co, się sprawdza. Dobry szef powinien dbać o ludzi, umieć jasno powiedzieć czego wymaga i co daje od siebie. To są kryteria, które ja stawiam dobremu szefowi i które sam staram się spełniać. Zawsze też szukam rozwiązań, które są najkorzystniejsze nie dla mnie, tylko dla całej społeczności. Staram się być obiektywny, szukam złotego środka i nie mam problemu z tym, żeby przyznać się do błędów. U PRACOWNIKÓW CENIĘ… … wiele rzeczy. Jedną z najważniejszych jest szczerość w odpowiedniej formie. Chodzi o to, żeby zamiast niekonstruktywnego narzekania, kiedy coś komuś nie odpowiada, zaproponować zmianę. To element bycia współodpowiedzialnym za społeczność, którą tworzymy. Cenię również wytrwałość i przedkładanie odpowiedzialności
40
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ponad wygodę. W końcu liczne akcje społeczne, w które się angażujemy, biorą się właśnie z tego, że przedkładamy dobro ogółu nad swoje własne. Ludzie, którzy się z tą filozofią nie zgadzają odchodzą, ale firma nadal trwa, co pokazuje, że ta filozofia jest dobra. KOGO BYM NIE ZATRUDNIŁ… Na pewno nigdy nie zatrudniłbym minimalistów, którzy są zorientowani tylko na siebie i pieniądze. Nie zaprosiłbym do współpracy również ludzi, którzy nie rozumieją, że najważniejsze jest współdziałanie i że jesteśmy od siebie wzajemnie zależni, że tutaj jesteśmy grupą niezależnych jednostek, które decydują się na współzależność. W sumie proces rekrutacji do naszej firmy trwa około czterech miesięcy. Później, w trakcie pracy następuje wiele interakcji, które pomagają w zweryfikowaniu pozostałych rzeczy, które nie ujawniły się podczas rekrutacji. Jeżeli chodzi o zarządzanie, interesuje mnie bardziej sfera psychologiczna i filozoficzna. Zawsze staram się zaglądać głębiej, zastanawiać dlaczego człowiek zachowuje się w sposób taki, a nie inny i co powoduje że jego głowa i serce podpowiadają mu, żeby podjąć taką, a nie inną decyzję. PRYWATNIE JESTEM… Jaki jestem prywatnie? Właściwie dokładnie taki jak w firmie, bo tutaj niczego nie udaję, więc nie muszę zdejmować żadnej maski wychodząc z pracy. W domu też staram się być odpowiedzialny, dbam o moich bliskich i jeżeli trzeba, to poświęcam swoje hobby na rzecz rozwoju pasji moich dzieci. W końcu ja już się wybawiłem, a skoro zobowiązałem się do czegoś zakładając rodzinę, to chcę się z tego wywiązać jak najlepiej. I okazuje się, że sprawia mi to ogromną satysfakcję. DZIEŃ ZACZYNAM… Po porannej kąpieli zaczynam dzień od sprawdzenia poczty i kalendarza. Dzięki temu jestem przygotowany na to, co przyniesie mi dzień. Mam jasno wyznaczone zadania i mogę je efektywnie realizować. RODZINA… Moja rodzina jest bardzo bliska temu, co sobie wymarzyłem. Mam żonę, którą bardzo kocham i która mnie mocno wspiera, pomagając w wielu kwestiach. Mamy dwójkę dzieci: 5,5 letniego syna Franka i 3,5 letnią córkę Tosię. Codziennie uczę się mojej rodziny i staram się poświęcać jej jak najwięcej czasu. To wymaga ode mnie dobrej organizacji, ale zadaję kłam tym, którzy twierdzą, że dla rozwoju firmy trzeba poświęcić życie rodzinne. Zaplanowałem sobie na przykład, że dwa razy w tygodniu zaczynam pracę później, bo odwożę rano dzieci do przedszkola. Uważam, że to ważne.
ZAWSZE ZNAJDĘ CZAS… ... na najważniejsze rzeczy: na rozwiązanie jakiegoś problemu, dla moich przyjaciół, kolegów jeśli potrzebują pomocy. Zawsze też znajduję czas dla rodziny, na to, żeby pomyśleć o usprawnieniu swoich działań i na to, żeby wyjaśnić komuś, kto nie rozumie mojej filozofii (uśmiech) – na czym ona polega. MOIM MARZENIEM JEST… Moim głównym marzeniem jest, żeby ludzie się rozwijali, podnosili swoją świadomość i zastanawiali się nad tym, co jest naprawdę ważne. Chciałbym, żeby wszyscy skupili się na budowaniu i odrzucili złe intencje. Zastanawiam się często, czemu większość z nas połowę życia traci na robienie rzeczy, które nie mają sensu, na konflikty, współzawodnictwo, roztrząsanie nieistotnych spraw. Gdyby odrzucić te negatywne działania i skupić się na budowaniu, moglibyśmy działać dużo efektywniej. KIEDY NIE PRACUJĘ… Trudno mi jest sobie wyobrazić to, o czym często mówią ludzie: że wychodzą z pracy i odcinają się od niej zupełnie. Wydaje mi się to nieco utopijne, a w moim przypadku, kiedy praca jest jednocześnie pasją, po prostu nierealne i niepotrzebne. Wiele zależy od nastawienia. Kiedy na przykład biorę w domu kąpiel i myślę o pracy, to jest to dla mnie przyjemne, bo wiąże się z tym, że chcę zrobić
coś dobrego, coś usprawnić. To w ogóle mnie nie męczy. A co robię poza firmą? Uprawiam sporty, spędzam czas z dziećmi, spotykam się ze znajomymi. MOJE HOBBY TO… Moim hobby jest to, co robię zawodowo. Kolejnym hobby, które sprawia mi ogromną radość jest moja rodzina. Lubię też uprawiać sport, przede wszystkim gram w piłkę nożną. Gram również w koszykówkę, bilard, szachy, tenis i jeżdżę na nartach. DEWIZA, KTÓRĄ CHCĘ PRZEKAZAĆ INNYM… Najprostsza dewiza, którą chciałbym przekazać jest taka, żebyśmy skupili się na budowaniu, a nie na niszczeniu. Nie podchodźmy do tego minimalistycznie: pomagajmy sobie, dajmy coś więcej od siebie. Pomyślmy, popracujmy. Czasem wymaga to samozaparcia, zaciśnięcia zębów, ale kiedy wejdzie nam to w krew, okaże się że sprawia to ogromną satysfakcję. Chodzi o to, żeby rozwijać się, uczyć od siebie nawzajem – wtedy każdy wygrywa.
rozmawiał Jarosław Sołtysek zdjęcia z archiwum Marco
Marek Śliboda jest założycielem i współwłaścicielem Marco sp. z o. o. Urodził się w 1979 roku w Gliwicach i to właśnie z tym miastem postanowił związać swoje życie prywatne i zawodowe. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach, którą ukończył w 2004 roku, a na zdobytej wiedzy, umiejętnościach i cechach charakteru oparł budowaną od 2000 roku firmę Marco sp. z o.o. Wieloletni teoretyk i praktyk organizacji oraz zarządzania. Wizjoner i propagator społecznej odpowiedzialności biznesu. Dokonania Marka Ślibody i zarządzanej przez niego firmy spotkały się z uznaniem zarówno lokalnej społeczności, jak i ogólnopolskich mediów oraz instytucji zajmujących się zarządzaniem.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
41
Znajomi żartują, że bawię się klockami…
42
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
biznes / AGABAG
O znanych na świecie torebkach z klocków LEGO rozmawiamy z ich projektantką i producentką, Agnieszką Biernacką. Wchodzimy do przytulnego gliwickiego mieszkania znajdującego się na 4 piętrze. To tu powstają znane w świecie i jedyne w swoim rodzaju torebki z klocków LEGO firmowane marką AGABAG. Okazuje się, że misternie wykonane klockowe kopertówki i shopperki rodzą się w niewielkim domowym warsztacie, pod palcami Agnieszki Biernackiej. Skąd ta fascynacja klockami LEGO? Była od dzieciństwa – przyznaje Agnieszka Biernacka, z zawodu altowiolistka. – Miałam takie klocki i często się nimi bawiłam. Ale pomysł na robienie z nich torebek narodził się znacznie później i wcale nie wynikał z zamiłowania do LEGO. Nie zaczęło się od tego, że pomyślałam o klockach i tym, co można z nich robić, ale co w ogóle robić, żeby móc pracować w domu. Mam wykształcenie muzyczne, musiałam zatem wymyślić działalność, w której ono wystarczy. Zawodowo grałam na altówce, ale po urodzeniu dziecka zrezygnowałam. Mój mąż też jest muzykiem, był problem organizacyjny, pomyślałam więc, że trzeba robić coś w domu. Zawsze lubiłam design i modę. To mnie interesowało. Zastanawiałam się, jak połączyć te moje zainteresowania z biznesem. Wertując Internet znalazłam pokaz mody, na którym wykorzystane były akcesoria z klocków LEGO. Okazało się, że nikt tego nie robi na dużą skalę. Nieco spontanicznie podjęłam taką próbę, od razu z dużym rozmachem. Postanowiłam ten rynek – na początku w Polsce – zasypać. Założyłam sklep internetowy. Wiedziałam jednak, że trudno ściągnąć ludzi do sklepu bez pieniędzy na reklamę. Pomyślałam, że skorzystam z witryn innych sklepów z produktami hand made, ale dopiero po roku pracy nad projektem udało mi się umieścić torebki w jednej galerii internetowej. Nie było łatwo, ale one pozwoliły mi pozyskać globalnych klientów. Potem znalazłam również kilka stacjonarnych sklepów z takim asortymentem i do nich również przesłałam swoje wyroby. Oczywiście, brałam udział również w wielu targach, które umożliwiły mi nawiązanie niezbędnych w tym zawodzie kontaktów i zapewniły dodatkową promocję. Skupiła się Pani na Polsce? Wtedy tak. Zaczęłam od biżuterii. Od drobiazgów – bransoletek, kolczyków, spinek do mankietów, które zresztą od początku okazały się hitem. Udało się. Pomysł chwycił.
Biznes zaczął się rozwijać i tak pojawiły się torebki, które zainteresowały głównie odbiorców z zagranicy. Ze względu na cenę – tak, ale też ze względu na odwagę tamtejszych klientek. Na początku kupowały je Azjatki. Widocznie trafiłam w ich stylistykę. Im się pierwszym spodobały. Dziś sprzedają się na całym świecie. Ale to nadal produkt detaliczny? Unikatowy? Zdarzały się zamówienia nawet 100 torebek na określone eventy, również firmy LEGO, która poprosiła o dużą partię na otwarcie Legolandu w Toronto. Czasem większą ilość zamawiają również niektóre sklepy. Ale są to generalnie rzeczy wytwarzane pojedynczo, na zamówienie. LEGO bardzo dba o produkt i markę. Pani korzysta z ich bardzo rozpoznawalnych klocków. Czy LEGO kiedykolwiek zwracało się do Pani w tej sprawie? Jak już wspomniałam, kiedyś otrzymałam od nich spore zamówienie, zatem znają moje torebki i je cenią. Moje produkty są kreatywnym zastosowaniem klocków, ale nie są produktami firmy LEGO, więc nie ma tu żadnego konfliktu interesów. LEGO zresztą wspiera wszelkiego typu twórców traktujących klocki jako oryginalne medium. Ma Pani już naśladowców? Zdarzały się takie próby, ale to jest na tyle misterna i skomplikowana robota, że były to próby nieudane. To nie jest takie proste. Bardzo dużo czasu zajęło mi opracowanie sposobu montażu klocków, wybór właściwego kleju itp. To bardzo drogi produkt, musi być zatem trwały i wykonany z dbałością o szczegóły. Ogromne znaczenie ma nie tylko niezwykły pomysł na materiał, z którego wykonana jest torebka, ale również jej jakość. Pani o nią dba. Czy klientki to doceniają? Otrzymuję bardzo pozytywne opinie. Sporo osób do mnie pisze i to jest bardzo miłe. Czasem otrzymuję pełen emocji list, w którym ktoś opisuje, że od lat marzył o takiej torebce i w końcu ją sobie kupił. Cenię sobie również to, że dużo osób wraca i kupuje kolejną rzecz. To jest dla mnie najlepszym dowodem na to, że moje torebki nie tylko się podobają, ale że doceniona została również ich jakość. Największą radością było dla mnie zamówienie z Centrum Pompidou. To cieszące się ogromnym prestiżem muzeum sztuki współczesnej w Paryżu poprosiło mnie o rzeczy
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
43
biznes / AGABAG
związane z Mondrianem. Taki wzór pojawił się na kilku moich produktach. Dla mnie fakt pojawienia się moich wyrobów w tak wyjątkowym miejscu był ogromnym przeżyciem. Czy Pani torebki noszą również osoby znane? Moje torebki pojawiają się w sesjach zdjęciowych, w telewizji i nawet czasem na czerwonym dywanie. Nie wiem czy jakaś światowego formatu gwiazda taką ma, ale nie jest to też moją wielką ambicją, żeby tak się stało. Taka reklama jest zwykle tyleż istotna co krótkotrwała i wydaje mi się, że tzw. szeptany marketing którego dostarczają mi klientki jest znacznie bardziej skuteczny. Choć Agabag to, jak sama nazwa wskazuje, firma zajmująca się produkcją torebek, ostatnio mierzy się Pani również z produkcją mebli… Zawsze chciałam je robić, ale musiałam rozwiązać kilka problemów organizacyjnych. Produkcja mebli wymaga też sporego nakładu finansowego. Klocki są drogie. Wykonanie mebli do katalogu to ogromne koszty. Do wykonania i przechowywania ich nie wystarczy już to mieszkanie. Gotowy produkt musi mieć również finalnie cenę do zaakceptowania, a same materiały niezbędne do jego wykonania są bardzo drogie. Chcielibyśmy jednak rozwinąć ten element naszej działalności, bo to nasze spełnienie w dziedzinie designu. Jest Pani artystką z wykształceniem muzycznym. Czy torebki produkowane przez Agabag są również dziełem sztuki? Znam proporcję. Interesujęsię designem, chodzę do miejsc, w którym jest on prezentowany. Tam są przedmioty codziennego użytku i uważa się je za dzieła artystyczne. Klockowe torebki i meble również wpisują się w ogólne pojęcie designu. To co robię traktuję bardziej jako rękodzieło i biznes, a projektując te przedmioty nadaję im indywidualną formę, więc to jest praca twórcza, ale niekoniecznie sztuka. Uwielbiam klocki LEGO. Dzięki nim mam pracę i czuję się wolna, bo mogę pracować w domu. Uważam, że są bardzo fajnym produktem, który przemawia w równym stopniu zarówno do dzieci, jak i do dorosłych. I choć to, co robię traktuję bardzo poważnie, znajomi żartują, że cały czas się bawię klockami. rozmawiali: Jarosław Sołtysek, Ewa Grynicka i uczniowie klasy 2W - dziennikarskiej, LO ANIMATOR. Całość zredagowała Adriana Urgacz-Kuźniak
44
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
45
moje / ULUBIONE / CZUJ M/U KSIĄŻKA
M/U FILM
M/U OBRAZ
M/U MUZYKA
Czytam książki okiem reżysera, a ostatnio dyrektora, zadając sobie pytanie: czy da się zrobić z tego teatr? Pod tym względem lekturą kosmiczną pozostaje dla mnie „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa. W roku 2003 w Teatrze Rozrywki wystawiłem jej adaptację – „Bal u Wolanda”, obsadzając Macieja Maleńczuka w roli diabła. Są w tej powieści wszystkie elementy dzieła idealnego: wielowymiarowa wizja świata, galeria niezwykłych postaci, realizm wymieszany z groteską i fantastyką, metafizyka, Bóg i szatan, a obok wielka, niemożliwa do spełnienia miłość. Cyrkowo-bandycka ekipa Wolanda, która obnaża ludzkie słabości. Rzecz dzieje się w Rosji, czyli przecież także u nas, bo wciąż bardziej jesteśmy utkani z ciemna idącego ze wschodu niźli z intelektualnych powiewów zachodu.
„Automat” Edwarda Hoppera z roku 1927. Kobieta siedząca samotnie w barze. Hopper namalował wiele samotnych postaci, w pokojach hotelowych, w barach. Na słynnym obrazie „Nocne marki”, być może w tym samym barze, siedzą cztery samotne osoby. Patrzymy z pespektywy ulicy, poprzez przeszkloną witrynę, w której przeglądają się wszystkie bary i knajpy w jakich bywałem, a zebrałoby się ich całkiem sporo. Zawsze wyznawałem zasadę, iż rewolucje artystyczne zaczynają się w kawiarniach. Bez knajpy, z jej mrokiem, niegdyś dymem papierosów, zapachem alkoholu i niekończących się rozmów, nie ma teatru, literatury, ale też doświadczenia życia, na ostro, bez kompromisów. Trzeba też polubić samotność w barze. To jest inne doświadczanie czasu.
„Sanatorium pod klepsydrą” Jerzego Wojciecha Hasa. Niezwykła plastycznie wizja świata zaginionego, a przy tym kongenialna adaptacja prozy Bruno Schultza. Niezwykłe role Jana Nowickiego i Gustawa Holoubka, ale też wyobraźnia reżyserska Hasa, która hipnotyzuje, wchodzi pod powieki. Oglądałem niedawno wersję cyfrowo zrekonstruowaną, film uzyskał klarowność obrazu, który jeszcze lepiej pozwala dostrzec rozmach, także scenograficznej wizji Jerzego Skarżyńskiego. Takiego kina w Polsce już nikt nie nakręci. Nie ma to pieniędzy, ale też odeszli już wizjonerzy kina, tacy jak Fellini czy Has.
Dawno nie słucham muzyki z gramofonu, ale w głowie mam wciąż dwa winyle, lekko trzeszczące, ale przez to tworzące wrażenie, że słuchamy muzyki prawdziwej. Oba z lat 80. „Unu” Perfectu z genialną okładką Lutczyna, do dziś niepokojące „Niemym kinem” i „Autobiografią”. Druga płyta to zimna, transowa muzyka postpunkowa z dadaistycznymi tekstami Tomasza Adamskiego – Siekiera „Nowa Aleksandria”. W roku 2011 zrobiłem w Łaźni Nowej spektakl „Siekiera! Tańce polskie w tonacji punk” – gdzie bunt i gniew z lat 80. powrócił w piosenkach Dezertera, WC, KSU, Variete. Punk się nie starzeje, tylko nie zawsze czasy za nim nadążają. Dziś znów warto sięgnąć po te „trzy akordy, darcie mordy” i bez cieniowania opisać rzeczywistość.
ŁUKASZ CZUJ (ur. 1969) zastępca dyrektora ds. artystycznych Teatru Miejskiego w Gliwicach. Reżyser teatralny, scenarzysta, twórca wydarzeń muzycznych, projektant wystaw multimedialnych. Współautor (razem z Michałem Urbanem) projektu inscenizacji plastyczno-multimedialnej wielokrotnie nagradzanej wystawy narracyjnej „Kraków – czas okupacji” w Fabryce Schindlera w Krakowie oraz wystawy „Światło historii – dzieje Górnego Śląska” w Muzeum Śląskim w Katowicach. Zrealizował ponad 40 spektakli w teatrach całej Polski. Najważniejsze spektakle to „Symfoniczna wazelina 1917” i „Opowieści 11 katów” Teatr Ludowy w Krakowie, „Sen pogodnego karalufot. Dariusz Trześniowski
zdjęcie z próby „Domu Spokojnej Młodości” Teatr Miejski w Gliwicach fotografia jest wykonana aparatem analogowym i przeskanowana
46
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
MOJE /
M/U AKTORKA
M/U AKTOR
M/U SPEKTAKL
M/U MIEJSCE
M/U AUTO
M/U NARZĘDZIE
Claire Danes. Dawno temu, jeszcze jako młodziutka aktorka błysnęła w komiksowym „Romeo i Julii” Baza Luhrmanna, partnerując Leonardowi Di Caprio. A potem zniknęła z horyzontu, aby powrócić świetną rolą Carrie Mathison w serialu „Homeland”. W tym roku premierę będzie miał 7. sezon i już z niecierpliwością czekam, jak scenarzyści skomentują polityczną rzeczywistość USA, bo ten serial niczym sejsmograf zapisuje na taśmie zbliżające się katastrofy. Jako notoryczny serialożerca, mam kilka ulubionych opowieści, wiele z nich jednak utraciło wyrazistość po trzecim, czwartym sezonie. „Homeland”, w dużej mierze dzięki Danes, trzyma poziom. Jej postać bywa irytująca, manieryczna, ale wciąż hipnotyzuje i intryguje.
Pokoje hotelowe. Naczytałem się w młodości za dużo Marka Hłaski, a on, chyba najpełniej, stworzył mitologię pokojów hotelowych. On był emigrantem, dla niego pokój hotelowy był namiastką domu, dla mnie jest raczej nieodłączną częścią zawodu reżysera, w którym podróżowanie, praca we wciąż nowych miastach, jest chlebem powszednim. Lubię ten pierwszy moment wejścia do pokoju, te kilka chwil, gdy bierze się to miejsce we władanie, rozkłada swoje rzeczy, odsłania okno, wsłuchuje się w odgłosy dobiegające zza ścian. Szczególnie miłe są powroty do małych hoteli czy pensjonatów, w których cię pamiętają. Schodzisz na śniadanie i dostajesz jajecznicę przyrządzoną dokładnie tak, jak lubisz.
Bogusław Linda. W dzisiejszych produkcjach nie mogę go oglądać, tak boli pamięć jego dawnych ról. Zawadiacko uśmiechnięty Dzidek z „Człowieka z żelaza” – pijący ciepłą wódkę z Marianem Opanią, genialny Witek w potrójnej roli w „Przypadku” Kieślowskiego i twardy, zupełnie inny niż w kinie moralnego niepokoju – w „Psach”. A do tego „Kobieta Samotna”, „Matka Królów”, „Gorączka” i wiele innych. W jego twarzy reżyserzy zapisali nasze polskie emocje od początków Solidarności do wybuchu kapitalizmu. Jeśli chcemy znaleźć dowód na stopniowe psienie naszych czasów, wystarczy prześledzić karierę Lindy i zobaczyć go w nowej produkcji Vegi, żałując, że nikt nie potrafi dla niego napisać roli na miarę jego talentu.
Tutaj mogę zawołać: chcę być jak Tom Hanks. Kocham małego Fiata 126p. Ostatni raz siedziałem w nim, kiedy do Muzeum Śląskiego, na wystawę „Światło historii”, której jestem współautorem, wtaczaliśmy przerobionego na auto przemytnicze czerwonego malucha. Ciasno, plas�k foteli, zapach tapicerki i do tego w pamięci ten niezwykły patent z drewnianą szczotką, którą odpalało się silnik, otwierając klapę z tyłu i zręcznie gmerając drewnianym trzonkiem. Lubiłem ten widok polskiej ulicy, gdzie królowały maluchy, duże Fiaty i Polonezy. Był czas, że polskie ulice były prawdziwie narodowe, dumne dumą chluby naszej motoryzacji.
„Niech sczezną artyści” Teatru Cricot 2. Tadeusza Kantora. Wpadający w ucho, ironiczny tytuł, spektakl olśnienie, który swoją premierę miał 1985 roku, obecnie do obejrzenia w Ninatece. W połowie lat 80. w Krakowie stałem od szóstej rano w kolejce pod kasą Teatru Słowackiego. To surowe, hipnotyzujące widowisko przywołujące do „biednego pokoiku wyobraźni” upiory z przedwojennej Polski, z duchem Piłsudskiego wjeżdżającym na szkielecie konia, obejrzany wobec złoceń i blichtru Teatru Słowackiego był dla mnie haustem czegoś nieznanego, był wirusem, który zaczął drążyć wyobraźnię i pchnął mnie w stronę teatru. Tadeusz Kantor uosabiał mit artysty XX wieku, twórcy totalnego, który swobodnie poruszał się pomiędzy malarstwem, poezją a teatrem, tworząc własne osobne światy.
Laptop. Dzięki niemu zawsze można pisać. W knajpie, pociągu, hotelu, parku, na plaży. Mój pierwszy laptop – ciężkie Fujitsu – kupiłem w roku 1997. Do tego czasu jeździłem, tam gdzie można było, z małą maszyną walizkową. Laptop zmienił wszystko. Stał się bardzo osobistym przyjacielem, towarzyszem. Można na nim pracować, ale też oglądać seriale, zanurzać się w sieć. Laptop i komórka, które wkroczyły w moje życie niemal równocześnie, zmieniły zapewne nie tylko nawyki, ale też sposób myślenia, z jednej strony niesłychanie przyspieszając proces twórczy, ale zarazem przywiązując nas do technologii. Poza tym, na maszynie do pisania trzeba było się bardzo pilnować, bo błędy oznaczały konieczność pisania od początku. A teraz wystarczy klawisz backspace.
cha” Teatr Mniejszy oraz Teatr im. Słowackiego w Krakowie, „Dwa” Teatr Wybrzeże w Gdańsku, „Gombrowicz. Opereta Muerta” Teatr Studio w Warszawie, „Tango Oberiu 1928”, „Bal u Wolanda” i „Przygoda damskiego fryzjera” Teatr Rozrywki w Chorzowie, „Bitwy” Teatr na Woli w Warszawie, „Cafe Panika” i „Dawno temu w Odessie” Teatr Współczesny we Wrocławiu, „Rewizor” Teatr Polski w Bielsku-Białej, „Komedia Obozowa” Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy, „Leningrad” Teatr Piosenki we Wrocławiu, „Siekiera” – Teatr Łaźnia Nowa w Nowej Hucie, „Berlin, czwarta rano” i „Sofia de Magico” w Teatrze Roma w Warszawie, „Noc w Kosmosie” w Teatrze im. Horzycy w Toruniu, „Klub samotnych serc Portofino” Teatr im. Fredry w Gnieźnie. W Teatrze Miejskim w Gliwicach wyreżyserował „Dom Spokojnej Młodości” i „Lekcja tańca w Zakładzie Weselno-Pogrzebowym Pana Bamby”.
ULUBIONE
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
47
pasjonaci / SALAKE
Salake Mój Świat Wiruje Wokół Tańca tekst: Adriana Urgacz-Kuźniak zdjęcia: Ireneusz Skąpski
48
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Joanna Koćwin stworzyła jedną z najpiękniejszych i najwdzięczniejszych wizytówek miasta Gliwice. Podopieczni z założonego przez nią Zespołu Form Tanecznych Salake zapraszani są na wiele prestiżowych wydarzeń. Zabrzański Dom Muzyki i Tańca mieszczący dwuipółtysięczną widownię wielokrotnie gościł gliwicką formację m.in. podczas koncertów „Serce za serce” organizowanych dla Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi oraz koncertów z okazji Metropolitalnego Dnia Rodziny , czy też koncertów organizowanych w ramach kolejnych edycji „Zielona Wyspa Śląsk”.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
49
pasjonaci / SALAKE
Formacja Salake miała zaszczyt występować na scenach wielu ośrodków kultury, teatrów, filharmonii i oper w całej Polsce. Ostatnio z jej udziałem odbył się I Bal Gdański w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. – Mieliśmy okazję zamieszkać w pięknie położonym Hotelu Królewskim i zwiedzić Gdańsk – opowiada Joanna Koćwin. – A już przed nami kolejne wyzwania artystyczne, w tym koncert, na który zaprosiła nas Anna Dymna do Filharmonii Krakowskiej oraz recital w Teatrze Witkacego w Zakopanem. Nadchodzący rok to również praca nad formami teatralnymi. Do spektaklu, w którym połączyliśmy taniec, muzykę oraz pantomimę obok Ireneusza Krosnego zaprosiliśmy znanego ze sceny kabaretowej aktora, którego tożsamość z całą pewnością będzie zaskoczeniem dla naszych widzów. Obok artystycznych wyzwań istotną część pracy Formacji stanowią zawody, zarówno te ogólnopolskie jak i światowe. – To niesamowite uczucie, kiedy po długoletniej ciężkiej pracy moi tancerze sięgają po mistrzowskie tytuły i cieszą się uznaniem w świecie tańca. W tym roku tradycyjnie planujemy udział w mistrzostwach Polski IDO oraz w Pucharze Świata Dance World Cup w Barcelonie – wylicza nasza rozmówczyni. Wszystko zaczęło się w 1990 roku w małej szkole podstawowej w jednej z gliwickich dzielnic. – Zespół Salake powstał z mojej inicjatywy – relacjonuje Joanna Koćwin, choreograf, instruktor, reżyser, a dawniej także nauczyciel wychowania muzycznego i rytmiki. – Już wtedy czułam, że potrzebuję zderzenia moich młodych tancerzy z żywą muzyką. Poszukiwałam artysty, który byłby dla nas wsparciem. Tańczyliśmy wtedy w trakcie występów takich gwiazd, jak Jurek Różycki i Gang Marcela, czy świętej pamięci Zbigniew Wodecki. Tych epizodów z gwiazdami muzycznymi było sporo, ale były to jednorazowe wydarzenia. Wtedy pojawił się pomysł na dłuższą współpracę z zespołami Stonehenge, a następnie Shannon (z którym mieliśmy nawet zagraniczną trasę koncertową), a potem z zespołami Beltaine i Duan. Wtedy byliśmy dla występujących z nami zespołów tłem, dziś zajmujemy miejsce równorzędne – dodaje z nutą dumy instruktorka. Twórczyni Salake należy do tego grona pedagogów, którzy czują ciągły twórczy niepokój. Sam taniec przynosił jej sukces za sukcesem, ale przyszedł moment na podjęcie kolejnego wyzwania. Postanowiła zatem zmierzyć się z teatrem tańca. Obranie takiego kierunku okazało się bardzo trafną decyzją, zwłaszcza w połączeniu z muzyką na żywo. – Zaprosiliśmy do współpracy zespół Duan oraz B-Boy’ów, chłopaków tańczących breakdance. Wspólnie stworzyliśmy spektakl pod tytułem „Zderzyło się raz”, w którym – jak w tytule – zderzyły się dwie subkultury. To był kolejny kierunek w mojej pracy – wspomina Joanna. – Szukałam rozwiązań innych niż tylko sam taniec.
50
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Postanowiłam go połączyć z nowymi środkami przekazu, nadać mu treść, oblec w dużą formę. Dlatego swoje kroki skierowałam do krakowskiej szkoły teatralnej na wydział reżyserii. W pierwszym moim spektaklu, dyplomowym, wraz z tancerzami zagrali aktorzy z Teatru A. Zapraszanie do współpracy profesjonalnych artystów skutkowało doskonaleniem warsztatu dla moich podopiecznych, którzy z dużym powodzeniem grali w przygotowanych przeze mnie produkcjach teatralnych. Tak powstały widowiska „Kopciuszek”, „Gdzie jest Gwiazdka” czy „Dance Away”. Pytamy o kolejne wyzwanie – o stworzoną przez Joannę szkołę. – Do Akademii Tańca Salake przyjmowane są dzieci w wieku 4-6 lat, maksymalnie do 11. Dla mnie to są naprawdę wyjątkowe dzieci, a tę ich wyjątkowość widać na co dzień. Nawet gdy mówią, ich sposób wysławiania się powoduje, że mam wrażenie rozmowy z osobą dorosłą. Mają wewnętrzną dyscyplinę i potrzebę pracy. Są niezwykłe, ale też czują, że robią coś nadzwyczajnego – mówi instruktorka. – Rodzice żartują, że dzieci, które uczę stepu, mają przypadłość „niespokojnych nóg„– śmieje się Joasia, gdy pytam ją o to urocze zjawisko. – Tupią pod szkolnymi ławkami, w domu, w galerii handlowej – dosłownie wszędzie. Myślę, że to dlatego, że step jest taką techniką tańca, która uwalnia pozytywne emocje – uważa nasza rozmówczyni. I przyznaje, że dla niej ten taniec stał się czymś znacznie ważniejszym niż zawód. To sposób na życie. Instruktorka opowiada nam, jak duży nacisk kładzie na wszechstronny rozwój swoich tancerzy, zderzając ich nieraz z wielkimi wyzwaniami. Dbałość o poprawność techniczną to nie powód, aby zamknąć się w jednym stylu. Jej podopieczni biorą udział w tworzonych przeze Joannę spektaklach, gdzie obok umiejętności tanecznych wykonują również zadania aktorskie. To dzięki takiemu podejściu formacja jest otwarta na nowe doświadczenia i szuka różnych form wyrazu. Taka praktyka nieustannie pozwala zaskakiwać publiczność. – Pracując na co dzień z zespołem Salake, staram się realizować przesłanie Piny Bausch, znanej niemieckiej tancerki i choreografki, która wielokrotnie powtarzała, że najbardziej interesujące jest nie to, jak tancerz się porusza, ale raczej co nim porusza. Rzeczywistość sceniczną buduję więc z osobistych poszukiwań wyrazu dla emocji, z nieograniczonej niczym wyobraźni – wyjaśnia Joanna Koćwin. – To nie jest typowa szkoła komercyjna, bo komercja zabija jakość. Realizuję w niej mój autorski program edukacji tanecznej. Dzieci uczą się w małych grupach, każde z nich traktowane jest indywidualnie. W mojej pracy zależy mi na tym, by tancerze odnotowywali progres, a wielokierunkowa edukacja taneczna pozwoliła im na świadomy wybór drogi artystycznej w przyszłości. Jej podopieczni mają zatem powody zarówno do dumy, jak i do zadowolenia. Twórcza dusza mentorki zapewnia
Joanna Koćwin
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
51
pasjonaci / SALAKE
im co rusz to nowe wyzwania. Był czas, gdy niemal całe wakacje spędzały w podróży, odbywając rejsy promami między Gdańskiem, a Szwecją i Danią, we współpracy z agencją organizującą eventy na promach. Bywało, że sztorm mocno utrudniał dziewczynom taniec, ale okres ten wspominają jako czas pełen przygód i okazji do zwiedzania. Salake zapraszane było również do miast partnerskich Gliwic – Bottrop, Salgótarján, tańczyło w Topolczanach. – Polskę zwiedziliśmy wzdłuż i wszerz. Mieszkaliśmy w pięknych hotelach. Również teraz, występując z zespołem Carrantuohill, mamy okazję tańczyć w wielu prestiżowych miejscach. Wystarczy wspomnieć Filharmonię Bałtycką, w której wystąpiliśmy zaledwie kilka dni temu, 6 stycznia. Gdy rozmawiamy, oczy Joanny błyszczą, a twarz się rozjaśnia. Mówi o pasji, o sposobie na życie. O tym, że, taniec
jest dla niej najpiękniejszą forma przekazywania emocji oraz komunikowania się z otaczającym światem . –To jest jak wtedy, gdy otwierasz ulubioną czekoladę i nie jesteś w stanie się nią najeść. Masz ciągłe, niepokojące wręcz uczucie niedosytu. A nieprzewidywalność smaku każdego kęsa uszczkniętego z tej słodkiej tabliczki stanowi o jej wyjątkowości. Bo moja praca jest wyjątkowa – podkreśla dobitnie mentorka. Pytana na koniec o własne marzenia, wyznaje: – Marzenia to wybieganie w przyszłość. Dla mnie najważniejsze jest tu i teraz. To, czego potrzebuję to obiekt ze sceną i profesjonalnymi salami tanecznymi… Życząc Asi realizacji zamierzeń, kończę rozmowę. I przypominam sobie słowa św. Augustyna, który powiedział kiedyś: „człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić!”. Jeśli tak jest w rzeczywistości, patrzą teraz ci aniołowie z niemym podziwem na Gliwice widząc, jak tu gotuje im się istny bal wszystkich świętych… Wysłuchała Adriana Urgacz-Kuźniak
52
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
ZESPÓŁ CARRANTUOHILL O SALAKE Wraz z Salake gramy obecnie spektakl DANCE AWAY (choć za chwilę może się okazać, że ten projekt przyjmie zupełnie inną, bardziej rozpoznawalną nazwę). To fantastyczny pomysł połączenia w jedną całość trzech rodzajów scenicznej sztuki: muzyki, tańca i kabaretu. A ponieważ zespołowi Carrantuohill jest niezwykle „po drodze” z Formacją Taneczną Salake, więc ta współpraca jest jakby naturalną koleją rzeczy. Z Salake występujemy wspólnie już od wielu lat. I bardzo nam z tym dobrze. Ich fantastyczny taniec doskonale wzbogaca nasze koncerty irlandzkiej muzyki. I pewnie się nie pomylę, jeśli zapewnię, że jest też i odwrotnie – nasza „żywa” muzyka pozwala o wiele lepiej zaprezentować kunszt taneczny zespołu Salake. Znamy chyba wszystkie grupy taneczne w kraju - a zapewniam, że jest ich niemało! I mogę z całą pewnością stwierdzić – Salake to naprawdę „najwyższa półka” w tej dziedzinie. Zresztą, zdobyte tytuły, nagrody i wyróżnienia na wielu światowych konkursach zapewne tylko to potwierdzają.
To, co najbardziej nam imponuje w wykonywanych przez Salake układach tanecznych, to perfekcyjność. Dziewczyny (…i Radek) są doskonale „wyćwiczeni” w tym niełatwym tańcu, mimo swojego bardzo młodego wieku. I właśnie ta młodość tancerzy Salake w zderzeniu z profesjonalizmem wykonywanych tańców to zapewne te atuty, które najbardziej „powalają” publiczność na koncertach. A nam, muzykom z trzydziestoletnim stażem estradowym, niesamowicie pięknie zaniżają przy okazji średnią wieku na scenie! Inny, bardzo ważny atut tancerzy tej formacji (i to chyba wielka zasługa „szefowej” - Joanny Koćwin) to fakt, że tancerze w czasie uprawiania swojej sztuki doskonale słuchają muzyki ! Tak, piszę to jako muzyk, z pełną odpowiedzialnością! To może wydawać się dziwne, ale naprawdę wielu tancerzy „wykonuje wyuczone układy taneczne” i „muzyka im w tym w ogóle nie przeszkadza”! Z Salake jest zgoła inaczej. Wszystkiego Dobrego dla wszystkich Salaczków!
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
53
moda / KARNAWAŁOWE INSPIRACJE
Hey girl! Wyboru kreacji na karnawałową zabawę nie powinno się zostawiać na ostatnią chwilę. To doskonały czas w którym możemy się modowo wykazać. W dobrze dobranym stroju będziesz czuła się komfortowo i wygodnie. To również gwarancja świetnego nastroju oraz niezapomnianej zabawy. Stylizacja powinna być dopasowana do charakteru imprezy. Jeżeli wraz ze znajomymi urządzacie tematyczną imprezę, dowiedz się koniecznie jaki panuje dress code. Karnawał to okres w którym wszystko jest dozwolone! Welury, cekiny, pióra, odważne zdobienia czy ciekawe wzory. W tym całym szaleństwie pamiętaj oczywiście o umiarze, bo teraz królują damskie garnitury. Najlepiej, by były we wzory lub w intensywnym, przyciągającym wzrok kolorze. Szykownie wygląda zestawienie granatu z odcieniami bordo lub fioletu. Nieśmiertelna czerń w wersji total look nie musi być nudna. Ogromną role odegrają dodatki, jakie odpowiednio dopasujesz do całości stylizacji. Jeżeli lubisz być w centrum zainteresowania, postaw na złoto z czerwienią lub butelkową zielenią. W karnawale przede wszystkim chodzi o zabawę! Na jeden wieczór zapomnij o codzienności i zabaw się w modnym stylu! Dobrochna Rawicka
TWÓRCY SESJI Fotograf: Karolina Harz Stylizacja: Katarzyna Sokołowska i Dobrochna Rawicka Make-up: Aga Brudny, Fryzjer: Dorota Kasiorkiewicz Asystent fryzjera: Iza Kołtunowicz Modelki: Kasia Lehmann @Rebel Models, Noel Raczyńska @ASManagement, Kasia @Wave Model Management
54
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
KATE & NOEL: GARNITUR TRUE NODE, BUTY NINA BASCO KASIA: GARNITUR MOLTON, BUTY NINA BASCO, BIŻUTERIA MILARTE
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
55
moda / KARNAWAŁOWE INSPIRACJE
KATE: MARYNARKA GOSIA STROJEK, SPODNIE ORSAY, CHOKER PROMOD, OPASKA ORSAY, BUTY NINA BASCO NOEL: SUKIENKA CONFASHION, FUTRO NINA BASCO, BUTY NINA BASCO, BIŻUTERIA MILARTE KASIA: KOMBINEZON ALEKSANDRA MARKOWSKA, MARYNARKA ITALOGY, KOLCZYK MILARTE, H&M, PIERŚCIONEK H&M, BUTY ORSAY
56
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
KATE: SUKIENKA I BUTY NINA BASCO, PIÓRA COCOONBRAND, BIŻUTERIA SWAROVSKI KASIA: SPÓDNICA ORSAY, GOLF CAHA, BUTY NINA BASCO, KURTKA NINA BASCO, BIŻUTERIA KOD NOEL: SPÓDNICA COCOONBRAND, GOLF CONFASHION, BUTY NINA BASCO, BIŻUTERIA KOD PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
57
moda / KARNAWAŁOWE INSPIRACJE
NOEL: SPÓDNICA I TOP CAHA, KARDIGAN PIC&CHIC, KOLCZYK ZARA, BUTY NINA BASCO KASIA: SWETER COCOONBRAND, SPÓDNICA CAHA, KOZAKI ORSAY, TOREBKA GOSHICO, KOLCZYK BERSHKA, RĘKAWICZKA PROMOD KATE: SPÓDNICA PIC&CHIC, TOP CAHA, NARZUTKA ORSAY, BUTY NINA BASCO, BIŻUTERIA SOUL
58
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
NOEL: KURTKA ORSAY/PROMOD, SPÓDNICA ALEKSANDRA MARKOWSKA KATE: SUKIENKA NINA BASCO KASIA: KOMBINEZON NINA BASCO, NASZYJNIK KOD
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
59
moda / KARNAWAŁ
Karnawał dawniej
Na fotografii od lewej: Joanna Puchalik, Grzegorz Puchalik, Joanna Masiak - członkowie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej i Kostiumingu “Krynolina”. Wnętrze - klatka schodowa Pałacu w Bożkowie foto: Monika Kozień.
60
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Suknie z początku wieku dawały duże pole do popisu zarówno pod względem możliwych przeróbek jak i czarowania dodatkami. Dzięki temu na jednym balu można było doszyć do sukni kokardki, na innym balu pokazać się w tym samym ubiorze i efektownym szalu, a na jeszcze innym wystąpić w kreacji ze zmienioną koronką, opowiada Joanna Puchalik, pasjonatka historycznych ubiorów i adiunkt w Dziale Historii i Dokumentacji mechanicznej Muzeum w Gliwicach.
Pretekstem do naszej rozmowy są niezwykłe zdjęcia, na których pracownicy Muzeum w Gliwicach pozują w strojach balowych z początku ubiegłego wieku. To była sesja z okazji 110-lecia Muzeum w Gliwicach, wykonana w 2015 roku. Chcieliśmy ożywić historię i pokazać, jak w tamtym czasie mogli wyglądać ludzie, którzy powołali do życia nasze muzeum. Pierwsze skrzypce grali tutaj Artur Schiller i jego żona Ilona. To właśnie radca Schiller dogadał się z księdzem Chrząszczem (w tej roli w naszej sesji wystąpił dyrektor Muzeum Grzegorz Krawczyk) i wspólnie zrealizowali plan, który każdy z nich początkowo chciał realizować oddzielnie – otworzyli muzeum, w którym początkowo miały być pokazywane pamiątki z wojny francusko-pruskiej. Przełom wieków charakteryzował się bardzo bogatymi strojami. Jak wówczas kreowano modę? Przede wszystkim strój miał podkreślać status społeczny. Zdecydowanie innymi wytycznymi kierowała się arystokracja, a inne obowiązywały ludzi pracujących. W tym drugim przypadku stawiano na praktyczny wymiar ubrań. Bogatsza warstwa społeczna natomiast mogła sobie pozwolić na bardziej efektowne, ale za to niezbyt wygodne stroje. Często były one z drogich, importowanych tkanin, a najmodniejsze suknie były szyte według zagranicznych wzorów. Stolicą trendów był Paryż. Inspirowano się też Wiedniem. Z kolei kroje dziennych, bardziej praktycznych kreacji pochodziły często z Londynu. A jak te inspiracje trafiały do gliwickiej arystokracji? Najważniejsza była prasa. Mieliśmy gazety o modzie, które nawzajem przedrukowywały swoje ilustracje. Jeżeli w Paryżu wychodziło nowe wydanie „La Mode Ilustree”, to po tygodniu dokładny, przetłumaczony przedruk pojawiał się w Niemczech pod nazwą „Der Bazar”, żeby w niedługim czasie pojawić się w polskiej wersji jako „Mody Paryzkie”, „Bluszcz” tudzież
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
61
moda / KARNAWAŁ
inny periodyk. Oprócz opisów trendów można tam było znaleźć dokładne wskazówki, gdzie w większym mieście można kupić dany wzór koronek czy materiałów, która modystka sprowadziła już omawiany model kapelusza i tym podobne informacje. No dobrze: były gazety o modzie, ale gdzie zdobywało się upragnione modne stroje? Kto je wykonywał? Ci najbogatsi mogli pozwolić sobie na sprowadzenie sukni bezpośrednio z zagranicznego domu mody. Były to między innymi: Dom Mody Worth, Dom Mody Douce, Dom Mody czterech sióstr Callot, Redfern & Sons potem Redfern Ltd. Eleganckie ubranie szyto wtedy na miarę, w domach towarowych można było zamówić gotowy model na dany sezon, w rozmiarze uniwersalnym, z którym szło się do krawcowych zatrudnionych w domu mody, aby dokonały dopasowania i poprawek. Na takie zakupy było jednak stać nielicznych. Na szczęście dla pozostałych, na podstawie gazet i wzorów każda w miarę sprytna krawcowa czy krawiec byli w stanie uszyć nową suknię. Nie oszczędzano przy tym na materiałach, dlatego nawet tak wykonana suknia była sporym wydatkiem. W takim razie ile należało mieć takich sukien w sezonie w swojej szafie? Oczywiście im więcej tym lepiej, ale z pomocą znów przychodziła pomysłowość. Suknie z początku wieku dawały duże pole do popisu zarówno pod względem możliwych przeróbek jak i czarowania dodatkami. Dzięki temu na jednym balu można było doszyć do sukni kokardki, na innym balu pokazać się w tym samym ubiorze i efektownym szalu, a na jeszcze innym wystąpić w kreacji ze zmienioną koronką. Zdarzało się również, że elegantki doszywały na jeden bal do sukni żywe kwiaty. No to panie musiały się wykazać inwencją. A panowie? Mieli uproszczone życie, ponieważ w połowie XIX wieku wykształcił się podstawowy kanon męskiej elegancji. On również ulegał wariacjom, ale w porównaniu ze zmianami w modzie kobiecej, były one niewielkie. Dotyczyły liczby guzików czy ich rozmieszczenia, koloru kamizelki, wielkości kieszeni czy patek. Generalnie jednak elegancki mężczyzna na uroczystą kolację ubierał się w coś, co nazywamy white tie (do dziś zresztą funkcjonuje to jako najbardziej elegancka wersja męskiego stroju): spodnie frakowe z lampasem, biała koszula najlepiej z wykrochmalonym gorsem, a do koszuli komplet spinek i guzików, biała kamizelka, biała wiązana muszka i oczywiście czarny frak. Jeśli dziś widzi pan kogoś we fraku, czarnej kamizelce i czarnej muszce to na pewno musi być kelner!
62
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
A gdzie tak ubrani bogaci gliwiczanie mogli zabawić się w naszym mieście? Nie tylko bale, ale już sama wieczorowa pora była czasem, w którym ówczesna arystokracja lubiła się „pokazać”. Od strojów dziennych strój na takie okazje różnił się przede wszystkim długością. W przeciwieństwie do wersji dziennej, w przypadku sukni wieczorowej można było pozwolić sobie na długi tren, większy dekolt i krótsze rękawy. Jeżeli chodzi o zabawy, to w Gliwicach można było bawić się w hotelach. Każdy większy hotel posiadał salę balową, w której organizowane były imprezy taneczne. O takich wydarzeniach informowały lokalne gazety, podając datę wydarzenia i cenę wstępu. Bardzo istotne było również, jaka orkiestra zagra tego wieczora. W Gliwicach najczęściej przygrywały orkiestra II Regimentu Ułanów von Katzlera i Pierwszego Górnośląskiego Regimentu Piechoty Keith’a. Chyba najbardziej prestiżowym miejscem w naszym mieście był hotel Deutsches Haus, który mieścił się pod adresem Rynek 18. To jest to samo miejsce, w którym spotkało się towarzystwo prezentowane na naszej jubileuszowej sesji. To w tym hotelu uradzono założenie Muzeum w Gliwicach. Współcześnie to miejsce kojarzone jest pewnie raczej z klubem Gwarek. Co jeszcze było ważne na karnawałowym balu w tamtych czasach? Z ciekawostek – rękawiczki, zarówno u pań jak i panów. Zwyciężały tutaj względy praktyczne i higieniczne, żeby spoceni tancerze nie dotykali się wilgotnymi od potu dłońmi. Inaczej też wyglądały tańce. Współcześnie jesteśmy przyzwyczajeni do tańca w parach, natomiast na początku ubiegłego stulecia tańczono w różnych kombinacjach i w trakcie tańca kilka razy zmieniano partnera. Do balu potrzebnych jest też mnóstwo artefaktów. Każda pani musiała mieć wachlarz. Dobrze było mieć też przy sobie oprawkę na bukiecik, zakładaną na palec. Przydatna była również szatelenka (oryg. chatelaine), czyli damski breloczek z łańcuszkami, który można było przypiąć do sukni, a do którego dopinano to, co w trakcie balu mogło się przydać: małą buteleczkę perfum, ołóweczek czy karnecik balowy. Te wszystkie przedmioty były też swoistym przekazem, dzięki nim można było „przeczytać” status danej osoby i sygnały, jakie chciała wysłać otoczeniu. z Joanną Puchalik rozmawiał Jarosław Sołtysek
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
63
moda / KARNAWAŁ
Przy stole siedzą od lewej: Joanna Puchalik jako Ilona Schiller, suknia uszyta na wzór zachowanej z Muzeum w Nowym Jorku sukni z Domu Mody Wortha, Marcin Gołaszewski jako Oscar Caro, Sonia Ogaza-Pietrończuk jako Karolina Caro też w sukni na wzór od Wortha. Fotografie wykonał Wojciech Turkowski. Wnętrze to duży Salon Willi Caro Muzeum w Gliwicach.
64
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Przy stole siedzą od lewej: Grzegorz Krawczyk - dyrektor Muzeum w Gliwicach jako ks. Johannes Chrząszcz, Anna Kulczyk jako Flora Caro w sukni od Wortha, Tomasz Kokott jako Artur Schiller. Z tyłu stoją: Mikołaj Ratka i Radosław Zdaniewicz, byli pracownicy Muzeum w Gliwicach jako majordomus oraz lokaj.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
65
3 pytania do / KATARZYNA SZOTA-EKSNER
POSTANOWIENIA NOWOROCZNE
1 2 3
Każda nasza próba zmiany czegoś w naszym życiu na lepsze ma duży sens, mówi Katarzyna Szota-Eksner, joginka, wegetarianka, felietonistka i feministka
WIERZYSZ W MOC POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH? Nie za bardzo (śmiech). Ale z drugiej strony każda nasza próba zmiany czegoś w naszym życiu na lepsze ma duży sens. Na przykład - z Nowym Rokiem zaczynam praktykować jogę! O tak! Jako nauczycielka jogi takim postanowieniom akurat bardzo kibicuję.
CZYM TAK NAPRAWDĘ JEST JOGA? Bardzo pojemnym naczyniem różnie, traktowanym przez ludzi, kulturę w której żyjemy, aż w końcu także przez samych nauczycieli jogi. Dla mnie joga to przede wszystkim budowanie świadomości swojego ciała i oddechu. I takiej właśnie jogi uczę. Pracuję głównie z kobietami. Oprócz uczenia jogi dużo piszę - o kobietach i dla kobiet (razem z Emilią Kołowacik pracujemy teraz nad książką o kobiecej sile). Po latach obserwacji mogę śmiało powiedzieć: tak, my kobiety potrzebujemy wzmocnienia, potrzebujemy wreszcie uwierzyć w to, że jesteśmy silne. I tutaj zaczyna się moja joga. Możemy oczywiście zacząć od siły fizycznej. Nie zależy mi na tym żebyśmy wszystkie robiły wdzięczne szpagaty czy stały godzinami na rękach, ale żebyśmy czuły swoje ciało. Były go świadome. Ćwiczyły. Potrafiły stanąć prosto w Tadasana Samasthiti, czyli w pozycji Góry (asana jogoowa), poczuć zakorzenienie w macie (i w życiu) i powiedzieć - tak, jestem silna. Czuję, że żyję. Zresztą ja bardzo wierzę w siłę kobiet.
WSPOMNIAŁAŚ TEŻ O ODDECHU? CZY ODDECH MOŻE NAM POMÓC NA PRZYKŁAD W WALCE ZE STRESEM? Tak, oczywiście. Bez oddechu moim zadaniem nie ma jogi. Nie ma też życia. Tak, tak to prawda. Oddech to życie. Zawsze jest i będzie, aż do końca naszych dni. Dlaczego zatem o nim zapominamy? Na co dzień oddychamy płytko i niedbale. Wzdychamy, żeby się ocucić. Wciągamy brzuch, żeby wyglądać szczuplej, przez co oddech zacieśnia się w klatce piersiowej. To wszystko sprawia, że nie korzystamy z mocy i siły oddechu. A przecież oddech może nas pobudzać do działania, ale też uspakajać. Oddychajmy zatem. Praktykujmy jogę i cieszmy się życiem. To w sumie jest bardzo proste. Czego życzę wszystkim zamiast skomplikowanych i trudnych do zrealizowania postanowień noworocznych. Radości, siły i oddechu! rozmawiała Małgorzata Katafiasz
Katarzyna Szota-Eksner, prowadzi w Pyskowicach szkołę jogi Yogasana, współtworzy Sunday is Monday oraz gliwicki Klub Książki Kobiecej. Jak Polska długa i szeroka namawia kobiety do szukania (mimo wszystko!) siły w sobie. Dziewczyna ze Śląska, wegetarianka, felietonistka i feministka.
66
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
foto: Monika Burszczan
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI
67
#HAS #hasztag / GLIWICZANIE NA INSTAGRAMIE
Camarossa studio kosmetyki profesjonalnej
#nails #paznokcie #salon #gliwice Zastanawiacie się jaki manicure jest na topie w ten karnawał? Wykorzystując hasztagi widniejące w tytule znaleźliśmy na Instagramie pięć gliwickich firm, których prace nas szczególnie urzekły. Czy zaprezentowane stylizacje inspirowane najnowszymi trendami ze świata zdobienia paznokci przypadną paniom do gustu i staną się trendem? To kwes�a indywidualna, ale warto popatrzeć.
karolinakuich_camarossa wykonana
Stylizacja
paznokcie_gliwice#neonpink #neonail #paznokciezelowe #paznokcie #paznokciegliwice #nails #nails #indigonails #livemyjob
karolina_camarossa#redgli ter#red1028#hybryda#black#nailscompany#instructor#camarossa
paznokcie_gliwice#nails#paznokciezelowe #paznokcie #paznokciegliwice #nailstagram #lovenails #indigo#whitenails
karolinakuich_camarossa# rehafitorzechFenomenalne zdjęcie. Pozdrawiam! @rehafitorzech � lenkalacatsparrowSerio, już nie mogę się doczekać pobytu w Polsce!!!!
paznokcie_gliwice#nails #paznokcieżelowe #paznokciegliwice #pazurki #pinknails #blacknails
anetaficon No piękne
paznokcie_gliwice#paznokcieżelowe #paznokciegliwice #nails #nailsart #pinknails #lovenails
Hasztag (z ang. hashtag) – słowo lub wyrażenie bez spacji, poprzedzone symbolem # (ang. hash), będące formą znacznika (ang. tag). To krótkie wiadomości na mikroblogach i serwisach społecznościowych takich, jak Facebook, Twitter czy Instagram, które mogą być oznaczone przez dodanie kratki przed ważnymi słowami albo wystąpić w zdaniu. Hasztagi umożliwiają grupowanie wia-domości, ponieważ można wyszukać komunikaty, w których zawarto dany hasztag. Wyszukiwanie obejmuje tylko jeden serwis internetowy, dlatego hasztag nie może być powiązany z wiadomościami z innego serwisu. Instagram – fotograficzny serwis społecznościowy hostingu zdjęć, połączony z aplikacją o tej samej nazwie, który umożliwia użytkownikom edycję zdjęć i filmów, stosowanie do nich filtrów cyfrowych oraz udostępnianie ich w różnych serwisach społecznościowych. (Wikipedia)
68
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Stylistka Paznokci - Ewelina Kopczyńska-Baraniuk
SZTAG Indigo Gliwice by Anna Faber
Manicure & Makeup Gliwice Pielęgnacja paznokci i makijaż Gliwice
bellanailshairgliwice
_nailsmaniaA dzis szkoleniowo moje wypociny :) dziekuje Aniu, bez twoich rad nie wyszlo by tak ladnie #indigonails #annafaber #fruitnails
rebelnailsHello 2018!!! Niech będzie wspaniały#paznokcieżelowe#gelnails #gelpolish #nailswag #nailsdesign #neonail #indigonails #hybrydygliwice
bellanailshairgliwice#propozycje#karnawalowe#bellanailslasheshair#jasna31#indigo #misteromilano #zapraszamy
dmacuraa#szkolenie #indigo #indigogliwice #dumna #indigonails anna_faber_indigoPiękne
rebelnailsSylwestrowe hybrydy #paznokciehybrydowe #hybrydygliwice #hybrydy #hybridnails #paznokciegliwice #nails #indigonails #indigo
bellanailshairgliwice#bellanailslasheshair #longnails #paznocieżelowe #mickey #mouse #disney #passion #zapraszamy #jasna31
joanna b Szkoleniowa niedziela #Indigo #szkolenie #wzorekreczniemalowany #nailart #nails anna_faber_indigo adanilyak
rebelnailsKochane! W grudniowym kalendarzu coraz mniej wolnych terminów. Pamiętajcie by odpowiednio wcześniej zarezerwować miejsce
bellanailshairgliwice#bellanailslasheshair #beautynails #longnails #passion #pieknezdobienia #tylkounas #zapraszamy #salonpiekna #bella
anna_faber_indigoNevermint by Ntalia Siwiec mój faworyt .#indigo #arte #paznokciezelowe #drawings #lovetodraw #nail #pazurki #hybryda
rebelnailsBling bling #paznokcieżelowe #nailswag #nailsdesign #indigonails #indigo #neonail #newcollec�on #indigonailpolish
bellanailshairgliwice#bella #bellanails #szkolenie #misteromilano #pracepauliny #swiateczne #zapraszamy
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
69
miejsca szczęśliwe / BENIAMIN BUDZIAK
zdjęcie: Jacob Haze
Miejsca szczęśliwe to cykl, w którym zapraszamy znanych gliwiczan do podzielenia się refleksją i wspomnieniami miejsc, które na zawsze pozostaną w ich duszy i pamięci. Beniamin Budziak to utytułowany tenisista, zbobywca 52 medali mistrzostw Polski, reprezentant naszego kraju na drużynowych Mistrzostwach Europy, uczestnik licznych turniejów międzynarodowych. W latach 2010-12 utrzymywał się cały czas w pierwszej trójce najlepszych tenisistów na świecie w klasyfikacji ITF 35+. Miejsca szczęśliwe Beniamina Budziaka? Ma ich kilka. Zmieniały swój charakter tak, jak zmienia się dorastający człowiek. Ale jest pewien wspólny mianownik, pewna wartość, która je łączy: znikają w nich troski, pojawia uśmiech na twarzy, a człowiek czuje się zrelaksowany. Tak definiuje swoją Arkadię mistrz świata w tenisie, wielokrotny mistrz i wicemistrz Polski. Wędrówkę po miejscach szczęśliwych rozpoczął od Siemianowic Śląskich. Miasto, w którym się urodził i spędził pierwsze lata swojego życia. W jego wspomnieniach dość nietypowe na tle innych miast Górnego Śląska. Zapisane w pamięci, bo tam zaczęła się jego przygoda z tenisem. Największym sentymentem darzy Park Pszczelnik, w którym do dzisiaj znajdują się korty i inne obiekty sportowe. Słowa - klucze, które pojawiają się w głowie sportowca, gdy mowa o tym miejscu, to beztroska, frajda, radość, aktywność. Kojarzy mu się z kolorem zielonym. A nazywa je „przystawką do życiowej pasji”, której dane mu było tam pierwszy raz posmakować. Katowice. Kolejny etap. Kolejne miejsce szczęśliwe. Park Chorzowski, a w nim korty. Topowy klub. No i koledzy, inni od tych ze szkoły, bo z podobnymi zainteresowaniami, z podobnym poczuciem humoru. W końcu przestrzeń to nie tylko miejsce, ale też ludzie. Jazda na rowerze przez park i powiew wolności. Tak nazywa to wrażenie jako dorosły mężczyzna, jako dwunastolatek po prostu czuł to „coś”. Miejsce szczęśliwe staje się takim, w którym jest wolny, bez ograniczeń. I taka definicja będzie mu towarzyszyć, gdy jako homo viator z rakietą tenisową przemierzy spory kawałek świata. Gliwice. Ulica Jasna. Jedna z wielu na mapie miasta. Budynki mieszkalne, mały lokal z dobrą pizzą. I spory ośrodek sportowo rekreacyjny, z rozwiązaniami technicznymi na światowym poziomie, co dla tenisisty ważne. Przebywa tam w sezonie zimowym. W sezonie letnim - Park Chrobrego. Dla Beniamina - wyspy szczęśliwe. Bo korty. Bo praca. Bo pasja. Praca, która stała się pasją, a pasja pracą. Szczęście, gdy robi się to, co się kocha. W tych miejscach czuje się dobrą atmosferę, wewnętrzny spokój i - jak mówi zdobywca wielu medali - pozytywne wibracje. W ciele, na duszy. Może tam spotkać ludzi, którzy z chęcią przychodzą na korty. A także tworzą jakość przestrzeni, którą sportowiec uznaje za szczęśliwą. Pod jego okiem podnoszą poziom swoich umiejętności gry w
70
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
tenisa, co daje ogromną satysfakcję... Pełna symbioza - miejsce to praca, praca to ludzie i pasja, pasja i ludzie - to szczęście. Gliwice mają dla Beniamina swoją Arkadię, w której czuje się dobrze. Czas poza pracą. Fajne restauracyjki z duszą - tak je nazywa. MOMO, Bo Grill&Restaurant, DESA, Tito Tito, Wine Bar Lofty. Ich wybór uzależnia od nastroju i towarzystwa. Wszystko w nich jest zrobione ze smakiem, każda ma zupełnie inne menu, zostały stworzone wprawnym okiem ich właścicieli. Kameralne miejsca, w których da się spędzić miłe chwile i - po prostu - dobry czas. Są i inne przestrzenie w Gliwicach, w których mógłby czuć się szczęśliwy, ale na razie pozostają w sferze planów. Są wyobrażeniem, fantazją sportowca, kreacją miejsca szczęśliwego, bo przecież jest jeszcze świat. Majorka. Sukces życia. Mistrzostwo świata. Ale nie tylko. Miejsce magiczne, w którym można pobyć wyłącznie ze sobą. Mała plaża z zatoczką, krystalicznie czysta woda, mały hotel położony w lesie piniowym. Szczęśliwe miejsce, bo daje sensualne doznania. Poranna woń drzew, wilgoć zmieszana z zapachem morza, fale obijające się o brzeg, wschód słońca. I czas na dobre książki. Miejsca szczęśliwe dla Beniamina. Od takich, które jako dziecku - dawały wrażenie beztroski, nastolatkowi - poczucie wolności. Wreszcie - dorosłemu mężczyźnie zmysłowe doznania i poczucie zawodowego spełnienia w życiu. Dojrzewały wraz z Nim. I wiele innych. Urugwaj. Andy. Argentyna. Chile. Kalifornia. Ale miejsce szczęśliwe znalazł też w sobie. Przestrzeń zewnętrzna znalazła odbicie w przestrzeni wewnętrznej. W podróży w głąb siebie. Może dlatego pod koniec naszej rozmowy podarował mi pewien cytat. Najpiękniejszy rodzaj szczęścia to ten, w którym czujesz, że wszystko jest tak, jak być powinno. Nie chodzi o wielkie, niesamowite wydarzenia, które zmieniają Twoje życie o 180 stopni, tylko o spokój ducha, o zasypianie z osobą, którą kochasz i poczuciem, że Twoje jutro jest bezpieczne, a wszystkie sprawy poukładane. wspomnień wysłuchała Ewa Grynicka zdjęcia z archiwum B. Budziaka
MIEJSCA SZCZĘŚLIWE Beniamina Budziaka
Najpiękniejszy rodzaj szczęścia to ten, w którym czujesz, że wszystko jest tak, jak być powinno. Nie chodzi o wielkie, niesamowite wydarzenia, które zmieniają Twoje życie o 180 stopni, tylko o spokój ducha, o zasypianie z osobą, którą kochasz i poczuciem, że Twoje jutro jest bezpieczne, a wszystkie sprawy poukładane
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
71
na marginesie / PAJĄCZEK
Mimo tego, że prace na pajączku, czyli skrzyżowaniu ulic Wieczorka / Sobieskiego / Kozielskiej / Jasnogórskiej właśnie się rozpoczęły, to społeczność zgromadzona na FaceBooku na profilu Gruba Tektura nie ustaje w walce o dobrą przestrzeń dla miasta. - Zasadność tej inwestycji może budzić kontrowersje, jednak warto zastanowić nad potencjalnymi korzyściami z jej realizacji, mówi architekt Jakub Kowalski. W cyklu na marginesie publikujemy jego tekst i wizualizacje, które powstały kilka miesięcy temu, w trakcie dyskusji nad losem pajączka.
72
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Choć pajączek zapisał się w świadomości mieszkańców jako wymagające skrzyżowanie, nie jest wcale powiedziane, że kolejna przebudowa przyniesie poprawę bezpieczeństwa, czy warunków ruchu. Zwłaszcza pieszych użytkowników. Istniejące zebry zostaną albo odsunięte od skrzyżowania, albo wzbogacą się o podwójną sygnalizację świetlną, która spowolni ruch chodziarzy. Zmniejszy się również powierzchnia chodników w newralgicznych miejscach – jak np.: przed dyskontem handlowym w budynku dawnego kina Apollo. Zniknie także przedpole narożnego budynku przy ul. Sobieskiego. Dziś nie jest ono wykorzystywane, ale jeszcze kilka lat temu funkcjonował na jego terenie restauracyjny ogródek. Po przebudowie w tym samym miejscu powstanie nowe skrzyżowanie. Gdzie podzieje się wolna dziś przestrzeń? Drogowcy planują wydzielić ją po drugiej stronie ul. Sobieskiego. Szeroki trawnik nie będzie jednak powiązany z parterem żadnej kamienicy, więc najprawdopodobniej pozostanie niewykorzystany. Szkoda, ponieważ równolegle z przebudową pajączka urzędnicy planują wcielić w życie pomysł woonerfu na ul. Wieczorka. Funkcjonować tam będzie strefa zamieszkania z ograniczeniem prędkości do 20 km/h, a piesi zyskają dodatkowe przywileje. Ma to pomóc w ożywieniu gliwickiego śródmieścia poprzez otwarcie ulicy na okoliczne lokale. Zwieńczeniem tego prototypowego w skali miasta projektu byłoby subtelne powiązanie go z planowaną tuż obok inwestycją infrastrukturalną. W jaki sposób? Poprzez utworzenie nowego skweru w miejscu planowanego skrzyżowania ul. Sobieskiego z ul. Daszyńskiego. Ponieważ nie uświadczymy tam sygnalizacji świetlnej, możliwe jest wyniesienie jezdni w obrębie przejścia dla pieszych i zastosowanie podobnych materiałów dla wykończenia posadzki. Powstały w ten sposób miejski plac – podobnie jak woonerf
na ul. Wieczorka – łączyłby potrzeby pieszych i kierowców. Nowy skwer mógłby nawet nosić imię gliwickiego radcy budowlanego – Karla Schabika, któremu gliwiczanie zawdzięczają charakterystyczne narożne budynki przy wielu innych skrzyżowaniach w mieście. Problematyczną kwestią może okazać się przejazd samochodów z ul. Kozielskiej w ul. Wieczorka. Obie te drogi połączy sygnalizacja świetlna, dająca kierowcom proste komunikaty. W tym wypadku zielone światło pozwoli im na wjazd z prędkością 50 km/h na skrzyżowanie, za którym rozpoczyna się już strefa zamieszkania z uspokojonym ruchem. Przez takie zestawienie pomysł stworzenia ulicy dla wszystkich może się w pełni nie udać. Receptą byłoby wprowadzenie ograniczenia prędkości w obrębie całego skrzyżowania. Wolniejszy ruch nie musi oznaczać mniejszej przepustowości skrzyżowania – wręcz przeciwnie. Przyczynia się do zmniejszenia odległości między kolejnymi pojazdami, co w efekcie pozwala na ich przejazd w większej liczbie. Te zastrzeżenia budzą wątpliwości co do zasadności zmian. Oczywiście, obecny kształt skrzyżowania nie jest najwygodniejszy – przykładowo: małe promienie skrętu utrudniają poruszanie się autobusów opuszczających ul. Kozielską. W godzinach szczytu denerwują się również kierowcy stojący na ul. Wieczorka. Miasto nie jest jednak z gumy i nie rozciągnie się z powodu gigantycznej liczby pojazdów. Niekiedy brak reakcji jest najlepszą inwestycją. Statystyki potwierdzają, że pajączek nie należy do wypadkowych skrzyżowań. To wszystko dlatego, że kierowcy zmuszeni są tam do większej koncentracji i, co za tym idzie, bezpieczniejszej jazdy. Jakub Kowalski, Gruba Tektura
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
73
co w kulturze / NA SCENIE, EKRANIE, ŚCIANIE
Teatr Miejski
Muzeum w Gliwicach
Dom Pamięci Żydów Górnośląskich
W styczniu na scenach przy Nowym Świecie zagoszczą emocje. Znajdzie się miejsce na gromki śmiech, ironiczny półuśmieszek i refleksyjny uśmiech. Kibicujcie wraz z ekipą Teatru styczniowym bohaterom:
27 stycznia 2018, Willa Caro, godz. 16.00 Wykład Cmentarzyska Gotów z I-III w. na terenie Pomorza to miejsca atrakcyjne nie tylko dla archeologów, miłośników starożytności czy innych poszukiwaczy przygód.
Dom zaprasza na cykl wykładów: OD MOJŻESZA MAJMONIDESA DO HANNAH ARENDT. WIELKIE POSTACIE ŻYDOWSKIEJ RELIGII, FILOZOFII I POLITYKI
Zofii i Edmundowi, bohaterom „Dam i Huzarów” Aleksandra Fredry w reż. Gabriela Gietzky’ego. Ich uczucie zostanie poddane próbie. Czy miłość zwycięży? Ich historia uczy, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. Do zobaczenia: 19, 21 stycznia na Dużej Scenie Norze Helmer, tytułowej bohaterce „Nory” Henryka Ibsena w reż. Judyty Berłowskiej. Kobiecie, która ratując życie ukochanego mężczyzny, zaciągnęła dług. Splot wydarzeń będących konsekwencjami tego i wcześniejszych wyborów burzy spokój jej ogniska domowego. Do zobaczenia: 18 i 20 stycznia na Małej Scenie
Zmurszałe drzewa, wystające z ziemi głazy oraz wszechobecne mchy tworzą miksturę niesamowitości, pobudzającą z miejsca wyobraźnię każdego, kto tu dotrze. Sprawia to także, iż wokół tych miejsc narosło przez wieki wiele legend i miejscowych opowieści. Wieńce kamienne, kurhany i kilkadziesiąt pochówków ciałopalnych i szkieletowych odkryto m.in. w Leśnie. To stąd pochodzi tzw. grób szamana zawierający unikalny zestaw elementów pasa, okucia germańskich rogów do picia i żelazny sztylet tkwiący w pochwie. Przedmioty te złożono jako depozyt przy głowie zmarłego. W jednym z grobów leśnieńskich odkryto także monetę celtycką oraz skarabeusza. Z Leśna pochodzą również intrygujące pochówki w grobach skrzynkowych, w których składano szczątki całych rodzin. Wyjątkiem jest domniemany grób gejów, w którym pochowano razem dwóch mężczyzn. Szkielet jednego był w całości, drugi miał zachowane jedynie kości dolnej części ciała, co być może jest dowodem kary za nieobyczajność.
Poligrafowi Poligrafowiczowi Szarikowowi z „Psiego serca ” Michała Bułhakowa w reż. Krzysztofa Rekowskiego. Powołany do życia w wyniku eksperymentalnej operacji Szarikow był psem. Pies, któremu wszczepiono ludzkie serce chce być szczęśliwy. Uczy się życia, walczy o swoje z naturą O tym niesamowitym stanowisku archeologicznym, a także innych na terenie Pomorza opowie wieloletni drapieżnika. Czy to wystarczy, aby wygrać? Do zobaczenia: 26, 27, 28 stycznia na Dużej Scenie badacz związanej z Gotami kultury wielbarskiej na terenie Leśna, DR HAB. KRZYSZTOF WALENTA, Prezes Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich.
74
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
25.01.2018 (czwartek), godz. 18.00 WYKŁAD 1 MOJŻESZ MAJMONIDES: CZYM JEST WIARA? JAK WIERZYĆ? Otwierający cykl wykład poświęcony zostanie postaci wielkiego żydowskiego średniowiecznego teologa Mojżesza Majmonidesa, znanego jako autor sławnych Trzynastu Zasad Wiary. Na gruncie myśli Majmonidesa i jego egzegezy Świętych Ksiąg pokazana zostanie istota żydowskiego monoteizmu opartego na Przymierzu i specyficznej (wyjątkowej) relacji człowieka do transcendentnego, wszechmocnego Boga-Kreatora. Geneza świata, cel jego istnienia (teleologia), a także ukazanie prawdziwego sensu wiary stanowią treść wielkiego systemu myśli Majmonidesa, wyrażonego głównie w konfrontacji żydowskiej religii z racjonalną grecką filozofią, co jest treścią jego największego dzieła pod tytułem „Przewodnik dla błądzącego”. Autorem cyklu i prowadzącym jest dr hab. Jacek Surzyn – wykładowca na Uniwersytecie Śląskim. Od lat prowadzi badania nad szeroko pojętym judaizmem ze szczególnym uwzględnieniem historii syjonizmu i filozoficznego ujęcia Holokaustu. Jest autorem wydanej w 2014 roku monografii pod tytułem „Antysemityzm, emancypacja, syjonizm. Narodziny ideologii syjonistycznej”.
Czytelnia Sztuki
Centrum Organizacji Kultury
Kino Amok
W piątek, 26 stycznia 2018 roku, o godzinie 18.00 w Czytelni Sztuki odbędzie się otwarcie wystawy fotografii pt. „Wojciech Plewiński, reporter”, połączone ze spotkaniem z fotografem. Rozmowę poprowadzą Wojciech Nowicki, kurator wystawy, oraz Grzegorz Krawczyk – szef Czytelni Sztuki.
Związek Polskich Artystów Plastyków w Gliwicach zaprasza na coroczną wystawę zbiorową prac plastycznych członków Gliwicko-Zabrzańskiego Okręgu ZPAP
Sputnik nad Gliwicami | 11 FESTIWAL FILMÓW ROSYJSKICH 20-31.01.2018 | mała sala W styczniu wyląduje u nas replika Sputnika, największej w Polsce imprezy filmowej dedykowanej kinu rosyjskiemu. Kinematografia naszych wschodnich sąsiadów nie zwalnia tempa i nadal powstaje tam wiele dobrych filmów. Rzadko jednak mamy okazję gościć je na naszych ekranach w regularnej dystrybucji. Dlatego Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską” to doskonała okazja do zapoznania się z tą twórczością.
WOJCIECH PLEWIŃSKI, urodzony w Warszawie, rocznik 1928, z wykształcenia jest architektem. Studia ukończył w Krakowie, dwa lata po uzyskaniu dyplomu rozpoczął trwającą do końca jego kariery zawodowej współpracę z „Przekrojem”. Współpracował także z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Ziemią” czy „Polską”. Jednak część zdjęć prezentowanych na wystawie w Czytelni Sztuki powstała z prywatnej potrzeby. Na tle innych fotoreporterów tego okresu Wojciech Plewiński wyróżnia się ciepłym podejściem do swoich bohaterów. Fotografiami opowiada zazwyczaj małą historię, próżno tu szukać wielkich wydarzeń, politycznych masówek lat 50. czy 60., zdjęć ze zjazdów partyjnych czy strajków. Plewiński fotografuje twarze, sylwetki, obejścia i mieszkania, także własne życie. Po latach na plan pierwszy wysuwają się cykle zdjęć, które nie mogły się niegdyś ukazać, często były cenzurowane, pokazywały bowiem Polskę bez makijażu. Wystawę otwierają mniej znane fotografie, świadectwo rodzenia się własnego spojrzenia na otaczający świat, zamykają zaś zdjęcia ostatnio wykonane, kolorowe notatki bez przeznaczenia. Pomiędzy nimi cała praca Wojciecha Plewińskiego, od początku lat 50. ubiegłego wieku do dziś, to świadectwo żarliwego oglądania i zapisywania świata, z wiarą, że zapis może ten świat utrwalić. Cyfrowe archiwum fotografii Wojciecha Plewińskiego, opracowane przez Fundację Sztuk Wizualnych, dostępne jest na stronie: www.wojciechplewinski.com
Wernisaż: 26.01.2018 (piątek), g. 18.00
Wystawa: 27.01–24.03.2018 Czytelnia Sztuki | Gliwice | ul. Dolnych Wałów 8a Podziękowania: Fundacja Sztuk Wizualnych
W wystawie bierze udział 50 artystów reprezentująch wszystkie dziedziny sztuk plastycznych: Natalia BĄBA-CIOSEK - architektura wnętrz # Maria BEREŹNICKA-PRZYŁĘCKA - malarstwo # Witold BERUS - malarstwo # Agnieszka CHUDZICKA - ceramika # Andrzej CIOSEK - architektura wnętrz # Izabela GĄSIECKA - grafika # Mirosław GOLISZEWSKI - malarstwo # Krzysztof GROŃ - wzornictwo # Adam HAŁKA - malarstwo # Joanna HEYDARUMIN - malarstwo # Małgorzata JABŁOŃSKA - grafika # Jacek JOOSTBERENS - grafika # Anna KACPERSKA - malarstwo # Michał KLASIK - rzeźba # Tomasz KOKOTT - malarstwo # Irena KOMPLIKOWICZ-SZCZEPANIAK - malarstwo # Maria KONOPACKA - malarstwo # Oldrich KRSTIĆKA - rzeźba # Justyna LACH - grafika # Marta MEINHARDT-GAWROŃSKA - malarstwo # Halina NIEŚWIATOWSKA - malarstwo # Magdalena NOWACKAKOLANO, malarstwo # Weronika OKOŃ - rzeźba # Ewa PAŃCZYK-HAŁUBIEC - malarstwo # Teresa PAWŁOWSKA - malarstwo # Maria PIOTROWSKA-SALCER - grafika # Ewelina POKORSKA - ceramika # Barbara PRZYBYSZÓWNA - rysunek # Edyta REICHEL - instalacja # Katarzyna ROSŁON - architektura wnętrz # Krzysztof RUMIN - grafika # Mirosław SŁOMSKI - grafika # Adam STYRYLSKI - malarstwo # Ewelina SUCHANEK - ceramika # Piotr SZEWCZYK - instalacja # Kazimierz SZOŁTYSEK - malarstwo # Lena SZUBA - tkanina, batik # Józef SZUBA - tkanina, batik # Andrzej SZUMIGAJ - malarstwo # Katarzyna SZYMCZYK - grafika # Anna ŚMIESZEK - rysobraz # Jacek UKLEJA - scenografia # Janina WALAS - malarstwo # Lidia WĄSAT - malarstwo # Michalina WAWRZYCZEK-KLASIK - grafika # Mirosław WSZOŁEK instalacja # Marta ZAJĄCZYŃSKA-KOWALSKA - malarstwo # Anna ZAWISZA-KUBICKA - grafika # Anna ZIMA - rzeźba # Justyna ŻYMEŁKA - rysunek
Sztuka na ekranie: BOTTICELLI – Piekło 21.01.2018 (nd) g. 18.15 | duża sala Kolejny film z cyklu. Tym razem będziemy zgłębiać mapę ‘Piekła’ (po włosku „inferno”) stworzoną przez Sandro Botticellego na podstawie poematu Dantego, która przez stulecia leżała zamknięta w skarbcu Watykanu. Co skłoniło florenckiego mistrza, jednego z najsłynniejszych reprezentantów sztuki renesansu, Z T U piekielnych K A doSrysowania kręgów tak, jak je opisywał NA Dante EKRANIE poeta Alighieri? Jaka jest tajemnica tego wyjątkowego dzieła sztuki?
Wystawa otwarta jest do 11 lutego 2018 roku Miejsce wydarzenia: Centrum Organizacji Kulturalnych, ul. Studzienna 6, organizator: Związek Polskich Artystów Plastyków w Gliwicach.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
75
kronika towarzyska / GRUDZIEŃ zdjęcia: GCOP / Liliana Haduch
13 grudnia 2017 roku w Kinie Amok odbyła się 15. Gala z okazji Dnia Wolontariusza, podczas której zostali nagrodzeni Wolontariusze Roku 2017. Uroczystość została uświetniona występem uczniów z Państwowej Szkoły Muzycznej w Gliwicach. Po zakończonej Gali na gości czekał poczęstunek, był też czas na kuluarowe rozmowy, a także możliwość wpisania się do Kroniki przygotowanej z okazji 15-lecia istnienia GCOPu.
76
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
kronika towarzyska / STYCZEŃ zdjęcia: Bożena Nitka
6 stycznia na deskach Teatru Miejskiego w Gliwicach miała miejsce pierwsza w tym roku premiera. „Damy i Huzary” A. Fredry w reż. Gabriela Gietzky’ego to zabawna historia o próbie wyswatania młodziutkiej Zosi i przekonanego o słuszności wyboru kawalerskiej ścieżki majora, która przedstawiona została w konwencji snu zakochanych w sobie współczesnych młodych ludzi – Zofii i Edwarda.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
77
kronika towarzyska / STYCZEŃ zdjęcia: Prestiż Gliwice
W sobotę 13 stycznia w strefie VIP Stadionu Miejskiego w Gliwicach odbyła się V Gala Biznesu Piasta Gliwice. Na uroczystości pojawiło się blisko 200 osób - wśród nich sponsorzy, partnerzy, członkowie Rady Nadzorczej i goście specjalni. Tradycyjnie jak co roku najaktywniejsi i hojni patroni gliwickiej drużyny otrzymali z rąk prezesa klubu podziękowania i pamiątkowe emblematy.
78
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
kronika towarzyska / STYCZEŃ zdjęcia: Krzysztof Krzemiński
12 stycznia na gościnnych deskach Teatru Miejskiego w Gliwicach odbył się koncert noworoczny Prezydenta Miasta Gliwice. Zgodnie z wieloletnią tradycją na początku uroczystości ogłoszony zostaje laureat Nagrody prezydenta, Gliwickiego Lwa. Tegorocznym nagrodzonym jest Artur Tomasik, prezes Zarządu Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego S.A. W części artystycznej wystąpił akordeonista Marcin Wyrostek wraz z zespołem i orkiestrą kameralną.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
79
kronika towarzyska / STYCZEŃ zdjęcia: Andrzej Korsak
OTWARCIE SALONU 8 stycznia odbyło się oficjalne otwarcie drugiego salonu Victoria Day Spa luxury połączonego z fryzjerstwem Trendy Hair Fashion, mieszczącego się bezpośrednio przy rynku - na ul. Krótkiej 2 w Gliwicach. Wieczór był pełen atrakcji, a na końcu wydarzenia można było wygrać bony na zabiegi.
80
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
kronika towarzyska / STYCZEŃ zdjęcia: ZPAP / Antoni Witwicki
WERNISAŻ WYSTAWY OKRĘGOWEJ Tradycyjnie, Nowym Roku, w siedzibie Gliwicko-Zabrzańskiego Okręgu ZPAP odbyła się wystawa okręgowa. Artyści zaprezentowali najnowsze prace z dziedziny malarstwa, grafiki warsztatowej, grafiki komputerowej, rysunku, rzeźby, ceramiki, tkaniny i architektury wnętrz. Wśród licznie przybyłych gości były: przedstawicielka ZG ZPAP – Iwa Kruczkowska i prof. Natalia Bąba-Ciosek z Katedry Sztuk Pięknych i Projektowych Politechniki Śląskiej w Gliwicach Podczas wernisażu wręczono legitymacje ZPAP nowo przyjętym członkom, Ewelinie Suchanek i Edycie Reichel. Wystawa potrwa do 24 lutego 2018 r.
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
81
MOJE GLIWICE
LUCJAN WOSIEK fot.: Mateusz Bobola
POWIEDZIAŁ MAGAZYNOWI PRESTIŻ GLIWICE
Twój dom to ... To nie jest proste pytanie. 1. to miejsce gdzie są moje dziewczyny, córeczka i żona, 2. tam gdzie mieszkam, teraz są to Gliwice, tmoje ulubione miasto, perła śląska.
Gdybyś mógł kupić jakiś budynek w Gliwicach, który byś wybrał? Kupiłbym Ruiny Teatru Miejskiego, bo to genialne miejsce, pełne historii, sztuki i dobrego ducha naszego miasta.
Gdybyś był prezydentem miasta przez jeden dzień, co byś zrobił? Utworzyłbym BRAVO 2.0, elektorat miasta w wieku 30+ byłby tym faktem zachwycony, bo brakuje tego urokliwego miejsca. Jaki budynek byś wybrał, gdybyś musiał przesiedzieć zamknięty w nim przez całą noc? W jednej z gliwickich Właściciel i ekscentryczny restauracji, a mamy kilka świetnych, bo kocham gotować, golibroda w Lucjan`s Barber Shop a kuchnia profesjonalna mnie scena teatralna to mistrzostwo fascynuje… i mógłbym przez świata i gdybym,tylko mógł, chwile poudawać szefa kuchni. Miałeś kiedyś jakieś zatargi z policją? chodziłbym tam codziennie. Nie, jestem dość grzecznym Najlepsze miejsce na człowiekiem. pierwszą randkę? Restauracja Paris Paris… Ulubione miejsce na doskonałe miejsce, gdzie wieczornego drinka? obsługa wie, że jesteś na randce i wie jak zaimponować Tylko Ministerstwo Śledzia i dziewczynie. Poza tym genialne Wódki, to najbardziej bliskie mi miejsce, gdzie znam całą obsadę kameralne miejsce i bliziutko do czekoladziarni…. A wiadomo i świetnie się z nimi bawię, przez żołądek do serca, a która a tylko oni potrafią namówić mnie na drinka (bo normalnie kobieta nie kocha czekolady. takich wynalazków nie pijam).
Najwcześniejsze wspomnienie z Gliwic? Pierwsza samodzielna podróż PKS-em do szkoły średniej, takie specyficzne wymieszanie ekscytacji czymś nowym, niepoznanym i z lekkim strachem.
82
Największa ekstrawagancja? Znajomość z Dobrym Zbeerem (Danielem), który potrafi namówić mnie na degustacje i zakup szalenie pysznych, ale czasem i kosztownych piw Kraftowych. Generalnie, pijąc z nim piwo… robisz się lepszym człowiekiem, a za to się płaci.
Najlepsza porada, jaką usłyszałeś? „Lucjan, nigdy nie dzwoń do nikogo po 2 w nocy, z tego nie wychodzi nic dobrego”. Ulubione odkrycie w mieście? Dziura w dachu ruin Teatru Victoria, dzięki której wpada promyk światła na środek sceny - coś cudownego.
Najbardziej romantyczna rzecz, jaką ktoś dla ciebie Jakie jest najlepsze miejsce do zrobił? rozluźnienia się? Moja kobieta - podarowała mi Dla mnie park Szwajcaria, cudowną córkę i nie ma nic co idealne miejsce na spacer z bardziej mnie rozczula. moimi dziewczynami… woda, pluski i zwierzaki, a obok dobra Jaką ostatnio książkę kupiłeś? knajpka, gdzie można zjeść WŁAM SIĘ DO UMYSŁU Radka obiad…. Dla mnie bomba. Kotarskiego
Ostatni spektakl, jaki widziałeś? Najlepsza rzecz, jaką Rodzina Adamsów, choć powiedział ci taksówkarz? ubolewam, że brakuje wolnego Że dzisiaj ma wydać z 20 zł. czasu na więcej teatru, gliwicka
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
Najlepsze danie, jakie jadłeś w gliwickim lokalu? Krem z białych szparagów i kopytka z karmelizowanymi gruszkami w gliwickiej Szammie, uczta dla zmysłów.
Lucjan`s Barber Shop Wrocławska 15, 44-100 Gliwice
miejsca / prestiżowe miejsca, w których znajdziesz Prestiż magazyn gliwicki Jeżeli na liście nie ma Państwa firmy - prosimy o kontakt na adres: reklama@prestizgliwice.pl KAWIARNIE
SALONY SAMOCHODOWE
Cafe & Colla�on, pl. Inwalidów 5, Coffeina Cafe, Grodowa 18, Cukiernia Kar-
Auto Centrum Lellek Group, Portowa 2, BMW GANINEX Gazda Group,
mel, Zwycięstwa 41, Czekoladziarnia, Krupnicza 12, Kafo Kawiarnia, Wieczorka
Pszczyńska 322, Bracia Pietrzak, car detailing 360, Pszczyńska 192, Citroen
14, Kawiarnia na Wyspie, Mikołowska 4a, Klapec Lody Mistrzowskie, Wysoka
MAKROCAR, Toszecka 137a, Ford City Car, Dąbrowskiego 26, Ganinex Group
6, Klapec Lody Mistrzowskie / Łabędy, Strzelców Bytomskich 4, Lody Grycan
/ Fiat / Alfa Romeo, Pszczyńska 306, Her-Gum Mistubishi Motors, Myśliwska
/ Europa Centralna, Pszczyńska 315, Minka cafe, Zawiszy Czarnego 22, PINOC-
2, Zabrze, Honda Ha-Mol, Tarnogórska 114b, Keller Gliwice / Renault Dacia
CHIO sweet baby cafe, Bankowa 7, Słodkie Życie, Zwycięstwa 38, So! Coffee,
Hyundai, Daszyńskiego 546, Mad Mobil / Nissan Suzuki, Daszyńskiego 277,
Zwycięstwa 10
Mercedes-Benz, Gliwicka 20, Pyskowice, Opel Wawrosz, Tarnogórska 188, Toyota JA’NOW’AN, Knurowska 8, Zabrze
RESTAURACJE/PUBY/KLUBY 4art Klub Muzyczny, Wieczorka 22, Art Sushi, Długosza 2, Bo Grill & Restau-
SALONY FRYZJERSKIE I KOSMETYCZNE
rant, Plebańska 5, Chaczapuri, Krupnicza, Chata Polaka, Kozielska 297, Dobra
Abacosun, Bytomska 9, Alter Ego pracownia wizerunku, Zygmunta Starego 2,
Kasza Nasza, Rynek 3, Dobry Zbeer, Górnych Wałów 30, Dworek u Hrabiego,
Bea, Zygmunta Starego 12, Bella Salon Fryzjerski, Jasna 31, Biarritz salon fry-
Świętokrzyska 6, Gabriella, Łabędzka 39a, Gospoda Pod Wiązem, Dolnej Wsi
zjerski, Kochanowskiego 2, Bosko Kosmetologia Medyczna, Zygmunta Starego
40, Hemingway Club, Rynek, Raciborska 2, La Perla Ristorante, Zygmunta
31/2, Cosmo Center, Pszczyńska 12, Crazy Head, Ziemowita 8a, Depil Concept,
Starego 23, Luminoso Restorante, Jasna 31, Magnes, Plebańska 9, Micha Zupa
Wrocławska 7, Embellir, Plebańska 8, Este�ca Studio Urody, Mikołowska 7,
Bar, Barlickiego 15, Mihiderka, Kaczyniec 13, Mini Browar Majer, Studzienna 8, Este�ca Point / II p., Barlickiego 1, Farma Piękności, Zwycięstwa 44/1, FryOrient Ekspres, Lutycka 27, Ormiańska, Zygmunta Starego 11A, Pałac Większy-
zjerstwo Łukasz Ludwig, Bytomska 11-13, Galatea Centrum Odnowy, Sztabu
ce, Kozielska 15, Większyce, Paris Paris Cafe Bistro, Krupnicza 19, Park Szwaj-
Powstańczego 6, Galatea Centrum Odnowy, Barlickiego 1, Glamour Day Spa,
caria, Łabędzka 4f, Pataya, Bankowa 5, Pederoxe, Kozielska 135, PKP Pyszne
Kozielska 80, Idealnie Klinika Depilacji, Zygmunta Starego 10, Instytut Kom-
Kurcze Pyszne, Jasnogórska 14a, Polsko Włoski Pasta-Expres, Dworcowa 26,
fortu Fizycznego i Urody, Zygmunta Starego 24/a, Instytut Zdrowia i Urody
Portowa, Portowa 4, Progress, Bojkowska 37 A, Przystanek Shausha, Sosnowa
Yasumi, Świętokrzyska 1c, Jakki, Dolnych Wałów 1, Joico Perfect Salon, Nowy
2, Qchnia, Dworcowa 45, RibaRiba, Grodowa 5, Sapori Divini Pizza, Górnych
Świat 3/1, Kemon, Krupnicza 10, Krzysztof Holewa Instytut Piękna, Mikołowska
Wałów 22, Siedlisko, Łabędy, Jaracza 13, Stary Browar, Piwna 1b, Sushi Ari-
7, Lucjan’s Barbershop, Wrocławska 15, Pres�ge, Mikołowska 11, Przystanek
gato, Wodna 5, Szamma, Krupnicza 1, Szynk na Winklu, Średnia 1, TITO TITO,
Uroda, Ks. Marcina Strzody 3, Salon Filomena, Daszyńskiego 34, Salon Fry-
Plebańska 7, Tra�oria la rus�ca, Daszyńskiego 540, Trzy Światy, Kilińskiego
zjerski Amalia, Chudoby 5, Salon TOMASZ, Chopina 7a, Sick Boy Barbershop,
14a, Wanilia, Aleja Korfantego 36, Wine Bar Lo�y, Zygmunta Starego 24 A, Za
Toszecka 116B, Studio 11, Jasna 11, Studio Anna Jaremko, Pliszki 22, Studio
Progiem, Górnych Wałów 11
fryzjerskie Figaro, Wyszyńskiego 12, Studio Fryzjerskie Kinga Napiórkowska,
HOTELE
presja, Chudoby 2, Studio Fryzur LUDWIG, Wysoka 6, Studio Fryzur LUDWIG,
Hotel Arsenał, Gen. Zawadzkiego 68, Hotel Diament, Zwycięstwa 42, Hotel Malinowski, Portowa 4, Hotel Malinowski Economy, Karola Chodkiewicza 33,
Zygmunta Starego 10, Studio Jata, Zwycięstwa 32, Trendy Hair Fashion, Krótka 2, Tu� Beauty, Zygmunta Starego 24/2, Vres Med, Studzienna 3/5, Wellness
Hotel Mikulski, Dąbrowskiego 24, Hotel Modrzewiowy Dwór, Mazowiecka
& Medical Ins�tute Victoria Day Spa Luxury, Rynek 3/2, Wilkosz Fryzjerstwo
44, Hotel Royal, Jana Matejki 10, Hotel Silvia Gold, Studzienna 8, Hotel Trzy
Męskie, Kościuszki 26, ELILAH, Fornalskiej 10, O Mały Włos, Fornalskiej 16,
Światy, Kilińskiego 14a, Zajazd Zodiak II, Tarnogórska 12
Revolu�on, Żwirki i Wigury 68
KLINIKI I GABINETY LEKARSKIE
SALONY/SKLEPY/BUTIKI
EuroMed stomatologia / ortopedia, Głowackiego 1, Akai Med Wielospecja-
Ambiente Bou�que by Mackiewicz, Dworcowa 40, Concept Story, Plebań-
listyczne Centrum Medyczne, Tarnogórska 213, Arte Clinic - Stomatologia i
ska 11, Design D10, Dunikowskiego 10, Domino Bu�k, Dworcowa 38, Galeria
Medycyna Estetyczna, Zygmunta Starego 31/1, Augmed Centrum Okulistycz-
Wnętrz ReFroma, Pszczyńska 192, Halupczok Kuchnie i Wnętrza, Pszczyńska
ne, Łabędzka 20d, Centrum Medyczne Chemiczna, Chemiczna 3, Centrum
192, Kaprys - firany / zasłony, Zwycięstwa 44, Komitywa, Wieczorka 14-16,
Medyczne BM Quality Med, Kozielska 141 d, Centrum Zdrowia i Urody
Kwiaciarnia OLGA & TULI PAN, Studzienna 3/5, Polityka Stanika, Zygmunta
Młyńska 4, Studio Fryzur Bartosz Wolak, Zwycięstwa 49/7, Studio Fryzur Eks-
Aleksandra, Zawiszy Czarnego 4a/1, Dental medicine, Czajki 5, Dentalclinic,
Starego 29, Salon NAP, Zygmunta Starego 24, Sanimex Salon Łazienek i Mebli,
Zawiszy Czarnego 5a, DecuMed, Bednarska 6A/3, Fizjofit Centrum Fizjoterapii,
Łabędzka 24, SixSilver jubiler, Zwycięstwa 1
Szparagowa 19, Gabinet podologiczny, Zygmunta Starego 13/9, Gabinet podologiczny Elżbieta Jaworska, Wieczorka 22, Green Clinic, Jasnogórska 14, Klinika INNE Kosmetologii Natalia Sudoł, Gen. Berbeckiego 2, Klinika Medycyny Estetycznej Biurowiec FLUOR, Wyszyńskiego 11, Biurowiec KOPERNIK, Toszecka 101, Bank - Ikona City, Aleja Przyjaźni 7/1, Kosmo Dental Clinic, pl. Piłsudskiego 9, Laser
Spółdzielczy w Gliwicach, Dworcowa 41, Czary Mary Bawialnia, Pszczyńska
Skin Care, Nowy Świat 9b, Medical Dent Klinika Stomatologii Rodzinnej, Jasna
197, DigiFoto by Kura, Studzienna 3, Dom Pamięci Żydów Górnośląskich, Ks.
14a/64, Medicus, Lelewela 1/1, MKnails, Białej Bramy 12, Plombex, Raciborska
J. Poniatowskiego 14, Frudzia - Salon Pielęgnacji Zwierząt, Zygmunta Starego
17, Poradnia Dietetyczna Dobra Forma, Częstochowska 1/3, Poradnia Psycho-
12, Galeria Sztuki Maria Wójciak, Rynek 15, Gizell - Salon Pielęgnacji Zwierząt,
logiczna PARTNER, Wieczorka 22, Radan-Med Przychodnia, Basztowa 3, Salus
Fornalskiej 14 U-2, Gliwicki Klub Sportowy „Piast” S.A., Okrzei 20, Gliwicki
Poradnia Ortodontyczna, Powstańców Warszawy 3, Saw-Dental Gabinety
Teatr Miejski, Nowy Świat 55/57, Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna,
Stomatologiczne Rembrandt, Nowy Świat 9c/II, Serafin Clinic, Daszyńskiego
Podstrefa Gliwice, Kino Amok, Dolnych Wałów 3, Lecznica weterynaryjna,
34, Stamina Centrum Terapeutyczne, Kilińskiego 6, Stomatologia Szewczyk,
Żwirki i Wigury 68, Ogólnopolskie Biuro Tłumaczeń, Wyszyńskiego 12/4,
Lekarska 2
Pracownia Rzeczoznawcy Jubilerskiego, Pszczyńska 44A, Profi-lingua, Szkoła Języków Obcych, Wyszyńskiego 12, Salon ZPAP / C.H. ARENA, Aleja Jana
KLUBY FITNESS
Nowaka-Jeziorańskiego 1, Spike Design, Młyńska 4, Stacja Kontroli Pojazdów
Akademia Zdrowego Wyglądu, Grodowa 7, Club Crea�ve, Kozielska 115, Cross Ponicki, Chorzowska 50d, Szkoła Języków Obcych Angmen, Wolności 154, ZaFit HellWood, Pszczyńska 197, Jasna Sport i Rekreacja, Jasna 31, Open Sport,
brze, Szkoła Międzynarodowa, pl. Warszawski 6, Zabrze, Szyb Maciej, Zabrze,
Górnych Wałów 29, Shausha Sport Club, Sosnowa 2, Squash Mania, Kozielska
Srebrna 6, Willa Caro / Muzeum w Gliwicach, Dolnych Wałów 8a
33a, Stary Hangar Fitness & Wellness Club, Toruńska 1, Tenis Arena, Kozielska 33B, Time4Tenis, Knurowska 6, Xtreme fitness, Żwirki i Wigury 66
PRESTIŻ MAGAZYN GLIWICKI
83
84
PRESTIÅ» MAGAZYN GLIWICKI