2 minute read

Recenzje teatralne

Daniel Źródlewski Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

Teatr Polski w Szczecinie, scena „La Decadence” „Musical show”, reż. Jarosław Staniek i Katarzyna Zielonka

Advertisement

Idąc na premierę śpiewałem sobie w myślach… Miałem w głowie Berlin, Paryż, Nowy Jork i największe musicalowe przeboje wszechczasów. Pragnąłem musicalowej atmosfery z baśniowymi światami pełnymi radości, beztroski, piękna i miłości. Bez patogenów (sic!) i polityki. Marzyłem, że nowy music – hall przy Partyzantów 2 stanie się szczecińskim Brodwayem albo adresem na miarę Boulevard des Capucines 28 (Olympia) czy Boulevard de Clichy 82 (Moulin Rouge). Nie do końca tak się stało… Twórcy spektaklu: Jarosław Staniek i Katarzyna Zielonka, zaproponowali rozpędzoną muzyczną machinę, za której pędem nie sposób było nadążyć. Usłyszałem blisko trzydzieści (!) pełnych wykonań i kilkanaście przebojów zawartych w dusznych składankach. Bez żadnej refleksji, bez żadnej opowieści. Ot piosenka za piosenką, bez nawiązań, powiązań ani nawet rozwiązań… Utonęło w tym nawet (w tym układzie nachalne) wyeksponowanie stanowiącego silny głos kobiet „Cell Block Tango” z „Chicago”. Do tego językowy galimatias, część utworów wyśpiewana w oryginale, a część w tłumaczeniach na język polski. Muzyczna loteria à la chybił-trafił. Nawet audio przerywniki w wykonaniu Joanny Kołaczkowskiej nie nadały spektaklowi sensów. Szkoda, że Kołaczkowska była „Duchinią musicalu” jedynie głosem, być może znakomita artystka w roli dowcipnego konferansjera przydałaby widowisku jakiejś spójności i mądrości, choćby ironicznej czy satyrycznej. Nagrodą za brak fabuły czy jakiejkolwiek opowieści był na szczęście wysoki poziom wykonawczy widowiska. Nieodstające od oryginałów aranżacje sprawnie zagrał zespół pod kierownictwem Krzysztofa Baranowskiego. Atmosferę musicalu przepysznie oddała w projektach kostiumów Katarzyna Banucha. Niezwykle trudno wyróżnić ktokolwiek z zespołu aktorskiego. Wszyscy dali z siebie absolutnie wszystko. Sylwia Różycka, Marta Uszko, Olek Różanek, Krzysztof Niewirowski czy Piotr Bumaj potwierdzili swoją klasę. Zjawiskowa była Natalie Brodzińska (ach te geny!), niespotykaną barwą głosu zachwycał Damian Rybicki, porywał „musicalowy etatowiec” Karol Drozd (obaj panowie gościnnie) i Felipe Alonso Céspedes Sànchez. Ciekawym pomysłem było zaproszenie Doroty Wójcik (jej „Mein Herr” z „Cabaretu” to prawdziwa muzyczna i teatralna petarda) – oraz Grzegorza Jamro, czyli „prekursorów” współczesnego szczecińskiego musicalu, pamiętanych doskonale z „Rent” Opery na Zamku. Znakomicie wypadło także wykonanie „Dziś masz swój dzień” z tego spektaklu w wykonaniu, również tam debiutującego, a dziś pracującego w zespole Teatru Polskiego, Filipa Cembali. „Musical show” to właściwie koncert, bez przynależnej teatrowi refleksji czy mądrości. A może na te trudne pandemiczne czasy to powinno wystarczyć? Będę wierny teatralnej mądrości: 3/6.

foto: Włodzimierz Piątek

This article is from: