3 minute read

Recenzje filmowe – pisze Daniel Źródlewski

Next Article
KRONIKI

KRONIKI

Recenzje filmowe Daniela Źródlewskiego

Advertisement

„Słoń”, reż. Kamil Krawczycki

Kamil Krawczycki w świecie filmu stawia pierwsze kroki. Są one jednak niezwykle pewne, odważne, zostawiają też wyraźny ślad. Jego „Słoń” to kameralny, by nie rzecz oszczędny obraz (co tłumaczy nazwa kategorii jednego z najważniejszych laurów filmu – „najlepszy film mikrobudżetowy” na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni). Ale ta oszczędność widoczna jest tu tylko formalnie, bo w treści to propozycja emocjonalnie gęsta i intensywna. To podręcznikowy przykład gatunku melodramatu: prosta, szczera opowieść o miłości dwóch chłopaków. Żadnego patosu, żadnej histerii, za to wiele empatii, szczerości i sensualnej poetyki. Rzecz dzieje się w małej miejscowości na podkarpaciu, zatem tłem miłosnej przygody są nie górskie pejzaże (tu niski ukłon dla Jakub Sztuka, autora zdjęć, za zachwycające impresje), ale także prowincjonalna, homofobiczna społeczność. Przykre jest, że w środku Europy, w XXI wieku trzeba wciąż robić filmy o miłości dwóch mężczyzn w kategoriach niecodziennego, dziwnego zjawiska. Dziś cywilizowany świat zajmuje się poważnymi, realnymi problemami i zagrożeniami, a nie… Ech! Trzeba więc wierzyć, że ten film pomoże otworzyć choćby pojedyncze zamknięte umysły. A jego twórcy robią to z wyjątkowym wyczuciem. W jednym z wywiadów (w audycji „Kino na podsłuchu” w Antradiu) Krawczycki powiedział, że „ten film przytula, a dziś, w tak trudnych czasach, tego właśnie tak bardzo potrzebujemy”. Trudno się z tym nie zgodzić i nie zauważyć z jaką subtelnością czy troską reżyser pokazuje rodzące się uczucie Bartka i Dawida. Jednak, gdy miłość wybucha, nie szczędzi zmysłowości w scenach erotycznych. Równorzędną do wątku miłosnego problematyką w filmie są także więzy rodzinne bohaterów – skomplikowane, traumatyczne czy patologiczne doświadczenia sportretowanych rodzin. Niestety nie wszystko się udało – to momentami meandrujący rytm opowieści, na co wpływ mają nierówno rozpisane dialogi. To także pewne narracyjne, nieco naiwne, uproszczenia. To wreszcie błędne finałowe założenie o wartości ucieczki. Te niuanse wynagradzają jednak aktorskie kreacje – przejmująca Ewa Skibińska w roli matki Bartka, ekspresywna Ewa Kolasińska jako sąsiadka Danuta i wreszcie wspaniałe role zakochanego duetu – Jana Hrynkiewicza (Bartek) i Pawła Tomaszewskiego (Dawid). Najpierw zakłopotane, a później pełne nieskończonego szczęścia spojrzenia tego pierwszego definiują siłę uczucia, a pozornie chropowata pewność drugiego wyłącznie ją potwierdza. To postaci pozbawione kokieterii, pełne tego efemerycznego budulca początku miłości. Prestiżowe 5/6.

„Bohater”, reżyseria i scenariusz: Asghar Farhadi

(Grand Prix Festiwalu Filmowego w Cannes w 2021) Bohater (nomen omen) „Bohatera” Rahim Soltani podczas przepustki z więzienia znajduje na ulicy torbę złotych monet. Mimo, że pokaźna suma pozwoliłaby mu na odwrócenie własnego losu, postanawia odnaleźć właściciela i zwrócić pieniądze. Niecodzienny czyn szybko zauważa lokalna prasa, czyniąc z niego tytułowego „Bohatera”. Chwilę później jego uczciwość zostaje podważona, co zmusza go do niewinnych oszustw „dla dobra sprawy”. Reżyser Asghar Farhadi triumfalny pochód pokazuje z wręcz dokumentalnym zacięciem (także formalnie) – misternie, krok po kroku, zdarzenie po zdarzeniu. Pokazuje drogę „na szczyt”, tylko po to by w odpowiednim momencie wszystko zburzyć. Atmosfera gęstnieje, każda kolejna scena staje się nerwowa, niewygodna, co widać też w pracy kamery. Impetu nie traci dystans, ironia i czarny humor. Ciekawie pokazano zwykłą codzienność irańskiej rodziny, bez cenzury sportretowano też islamską obyczajowość (ortodoksyjne, honorowe zasady brata partnerki głównego bohatera czy poglądy członków zarządu fundacji). Na szczęście w żadnej z kultur nie ma różnić w pojmowaniu miłości. Farhadi pięknie ją sportretował praktycznie pomijając seksualność, skupiając się na oddaniu i zaufaniu, także w rodzinnym rozumieniu – relacje Rahima z siostrą i szwagrem, ale przede wszystkim więź z synem. Amir Jadidi poprowadził bohatera przez tę przedziwną historię z zaskakującym opanowaniem i spokojem, bardzo rzetelnie i prawdziwie, z dużą dozą nie tylko dystansu, ale także pewnego niedopowiedzenia. Duże wrażenie zrobiła na mnie Sarina Farhadi jako Mazanin, partnerka głównego bohatera – tajemnicza, ale jednocześnie bardzo konkretna. Przejmująca jest postać Siavasha, jąkającego się syna Soltaniego – młodziutki Saleh Karimaei. „Bohater” to nienachalna współczesna przypowieść z wieloma morałami. Przestrzega przed pozorną, iluzoryczną sławą w czasach totalitarnych rządów mediów i mediów społecznościowych. To przestroga przed brakiem rozwagi, szczególnie w sferze finansowej. I wreszcie najważniejsze, choć w momencie powstawania filmu (2021) jeszcze nie tak wyraźne: zwrócenie uwagi na irański system karny i islamski system wartości, co w momencie masowych protestów i ich brutalnego tłumienia w Iranie, nabiera zupełnie innego znaczenia. Prestiżowe 4/6.

Z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego Roku pragniemy serdecznie podziękować za minione 2 lata. Przez obowiązujące obostrzenia był to ciężki okres dla gastronomii. Jednak dzięki Waszej obecności możemy w tym roku złożyć Wam moc gorących życzeń: zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności.

This article is from: