1 minute read

Recenzje teatralne – pisze Daniel Źródlewski

Next Article
KRONIKI

KRONIKI

DANIEL ŹRÓDLEWSKI

Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

Advertisement

Recenzje teatralne

„Foki”

Teatr Mały, scena Teatru Współczesnego w Szczecinie Tekst: Magda Kupryjanowicz, Maria Magdalena Kozłowska Reżyseria: Maria Magdalena Kozłowska

„Foki” to coś w rodzaju teatralnej albo aktorskiej dystopii, ale dosłownie, bo metaforycznie o kondycji tegoż właśnie. Co by było, gdyby tradycyjny teatr żywego planu został zastąpiony przez… foki. Te tutaj na warsztat aktorski (foktorski?) wzięły jeden z poematów wieszcza Mickiewicza. Ale grupa aktorów postanawia zawalczyć o siebie i o Teatr.

Ta produkcja teoretycznie ma wszystko co potrzeba: śmiały, śmieszny czy ironiczny pomysł, znakomicie poprowadzoną kampanię promocyjną – jest nawet „sklepik” z foczymi gadżetami – no i wreszcie świetny zespół aktorski, o wielu unikalnych zdolnościach i atrakcyjnych biografiach. To znakomite i pełne szczerego humoru Grażyna Madej i Joanna Matuszak oraz wcale nie gorsze (i nie mniej zabawne) męskie trio – dwóch Konradów – Beta & Pawicki oraz Nikodem Księżak. Twórcy spektaklu z obu tych rzeczy zrobili absolutnie praktyczny użytek – aktorzy prezentują się nie tylko w oratorskich popisach całkiem poważnych i wręcz przeciwnie, ale także muzycznych (bard Pawicki), choreograficznych, onomatopeicznych, a nawet beat-boksowych (Beta)… To festiwal ich artystycznego dossier. Ciekawe są lateksowe kostiumy i umowna basenowa przestrzeń fokarium (Jan Tomza-Osiecki) uzupełniona o projekcje. Jeśli dodać do tego modny ostatnio styl paraimprowizowanego dystansu i zatarcia między prywatnością a postaciami, to powinniśmy mieć murowany sukces!

Co poszło zatem nie tak? Uwaga, to dość ciekawe, bo odpowiedź na to pytanie pada w samym spektaklu i to dwukrotnie. W jednej z ostatnich scen Konrad Beta jako Konrad Beta „przekracza” rolę, ale ulega zatarciu… Wcześniej z kolei pada żart o Pieprzu z dżemem, czyli sytuacji, gdy jeden z aktorów na scenie pieprzy, a reszta drzemie… A to wszystko, to efekt scenariusza, w którym zawarto… wszystko. Tematy się wylewają rwącym potokiem słów i gestów, ale zbyt szybko by zdołać cokolwiek nabrać i „posmakować”. Aktorzy walczą w rolach o teatr, a aktorsko w tej walce o siebie. Bitwę wygrali, ale jeśli spektakl określimy wojną, to wynik nie będzie już tak jednoznaczny. Prestiżowe 3/6.

This article is from: