2 minute read

Coś się kończy, coś zaczyna – pisze Krzysztof Bobala

KRZYSZTOF BOBALA

Współwłaściciel agencji reklamowej „BONO” i “Bene Sport Centrum”, koordynator organizacji 15. Mistrzostw Europy w Pływaniu oraz turnieju Pekao Szczecin Open, wielki miłośnik tenisa i innych sportów rakietowych.

Advertisement

Coś się kończy, coś się zaczyna

Jest taka niezwykle popularna piosenka, amerykańskiej formacji Earth, Wind & Fire, która nazywa się September. Bardzo ją lubię. Rytmiczna i z tak niezwykle pozytywną energią, że mimo, iż powstała dawno, bo w 1978 roku, do dzisiaj słuchamy jej z ogromną przyjemnością i jest niemal podstawą programu, każdego szanującego się DJ-a. Dla mnie od lat, ten tytułowy wrzesień, jest miesiącem radości, pozytywnej energii i pracy, którą warto realizować właśnie w rytm tego wspaniałego przeboju. Bo dla mnie wrzesień to tenis, bo także dla Szczecina wrzesień to tenis, a dla fanów białego sportu wrzesień to Szczecin. I taka zależność trwa już blisko 30 lat, od czasu, kiedy zaczęliśmy organizować największy turniej męskiego tenisa rozgrywany w naszym kraju. I trwamy. Mimo wielu przeszkód, pandemii czy kryzysów ekonomicznych, we wrześniu, wspaniali gracze z całego świata ciągle zjeżdżają do stolicy województwa zachodniopomorskiego, by rywalizować o punkty ATP i finansowe bonusy, chwaląc nasze miasto i co niezwykle przyjemne, chwaląc nas organizatorów. Nie inaczej było także w tym roku. Niezwykle wysoki poziom meczów, jeden z najwspanialszych finałów w historii naszego challengera i wiele ciekawych, tenisowych osobowości, które mogliśmy obserwować zarówno na kortach, jak i poza nimi. Więcej szczegółów o rywalizacji w tegorocznym turnieju znajdziecie Państwo w dodatkowym materiale w tym numerze Prestiżu, a ja chciałbym przejść do dwóch wielkich, wręcz historycznych wydarzeń, związanych z tenisem, które miały miejsce także we wrześniu.

Tuż przed szczecińskim challengerem, byliśmy świadkami wielkiego triumfu Igi Świątek, zdobywającej swój trzeci tytuł wielkoszlemowy, ale pierwszy poza Paryżem. Triumfu tym cenniejszego, że przez większość rund US Open Iga męczyła się bardzo z przeciwniczkami, była już na krawędzi odpadnięcia, a jednak jej niesamowita motoryka, tenisowe umiejętności i psychika prawdziwego zwycięzcy doprowadziły do końcowego triumfu. Piękne chwile i ogromne nadzieje, co do dalszej kariery raszynianki.

Na drugie wydarzenie czekaliśmy już od jakiegoś czas. Ze smutkiem, z niedowierzaniem, z żalem, ale wiedząc, że to musi nastąpić. Może na Wimbledonie, gdzie w 2021 roku rozgrał ostatni oficjalny mecz, przegrywając z naszym Hubertem Hurkaczem, a może podczas US Open, bo organizatorzy niezwykle o to zabiegali, a może na jednym ze szwajcarskich turniejów. A ostatecznie stało się to w Londynie. Hala O2 Arena przyciągnęła komplet widzów, transmisja została sprzedana do jakiejś niewyobrażalnej ilości odbiorców na całym świecie i wszyscy mogliśmy obejrzeć jak KRÓL ROGER kończy swoją wspaniałą karierę. Dużo mniej ważne były wyniki Laver Cup, ciekawe mecze, niespodziewane wyniki. Ważny był ON. Człowiek, który od blisko trzech dekad zdominował światowy, męski tenis. Mężczyzna, który pokazał, że można wspaniale połączyć karierę sportową z karierą biznesową i z udanym życiem rodzinnym. Roger Federer – wzór do naśladowania, tenisista, z którego przykład biorą kolejne pokolenia. Elegancja i niezwykłe umiejętności. Zdobywca 20 tytułów wielkoszlemowych i zwycięzca 103 turniejów ATP. Świat tenisa już nigdy nie będzie taki sam. Smutne. Płakał Roger, płakał Rafa, chlipali inni uczestnicy tego wydarzenia, ryczałem i ja. To właśnie Federer, obok Steffi Graf i Stefana Edberga to tenisowe gwiazdy mojego życia. Dlatego wrzesień zakończę czymś nieco smutniejszym. Posłuchajcie ze mną Green Day i ich Wake Me Up When September Ends. Lepiej pasuje do nastroju.

Krzysztof Bobala, właściciel agencji Bono, dyrektor Pekao Szczecin Open

This article is from: