MAREK STELAR: LUDZIE Z ABW, AGENCJI WYWIADU CZY SKW TO TRYBIKI W WIELKIEJ MACHINIE Pisarz, miłośnik muzyki rockowej i elektronicznej, fan kryminału oraz szeroko pojętej grozy. Twórca silnie związany z Pomorzem Zachodnim. Urodził się i mieszka w Szczecinie. Z wykształcenia architekt, z zawodu urzędnik. W świecie literatury zadebiutował powieścią „Rykoszet”, wydaną w 2015 roku. Marek Stelar, a właściwie Maciej Biernawski, niedawno wydał kolejną powieść i już pracuje nad następnymi! „Intruz” opowiada o dwóch braciach, jeden to cichy urzędnik, a drugi: funkcjonariusz ABW, który zdradził. W tle – rozgrywka polskich służb specjalnych oraz wywiadu Chińskiej Republiki Ludowej. W rozmowie dla „Prestiżu” opowiedział o swoich inspiracjach, pracy nad książką, mrocznej stronie naszego miasta oraz planach na kolejne powieści. Skąd pomysł na powieść „Intruz”? Ta książka pod wieloma aspektami różni się od Pana poprzednich publikacji.
Zawsze chodził mi po głowie pomysł napisania powieści sensacyjnej, choć chyba musiałem do tego w jakiś sposób dojrzeć. Jako autor tkwiący korzeniami w szeroko pojętej popkulturze ten gatunek, obok kryminału, również jest mi bliski. Kryminał kryminałem, ale jako młody chłopak chłonąłem również mistrzów tego gatunku: MacLeana, Ludluma, Folleta, De Mille'a, Clancy'ego, Bagley'a czy Deightona. To były czasy, kiedy jeszcze książki sygnowane ich nazwiskiem były napisane naprawdę przez nich, a nie literackich spadkobierców, wykorzystujących pomysły zostawione przez autorów w wydawnictwach jeszcze za życia. Zrzędzę jak stary człowiek, ale można było się z tego wszystkiego naprawdę uczyć, co potwierdzają znani mi osobiście autorzy powieści kryminalnych i sensacyjnych mojego pokolenia. Można powiedzieć, że tamte książki miały na nas wpływ, charakter nieomal formacyjny. „Intruz” to hołd dla gatunku, choć bardzo nieoczywisty, bo w polskich realiach i... właśnie: REALIACH. Vincent V. Severski stwierdził: „Stelar doskonale orientuje się jak działają służby specjalne”. Czy długo zbierał Pan materiały do tej powieści? Jaką rolę odegrał w tym słynny research pisarski?
108
Research w przypadku służb specjalnych siłą rzeczy ogranicza się do materiałów dostępnych, czy też raczej udostępnionych przez te służby lub ich byłych funkcjonariuszy w różnoraki sposób. Z racji zainteresowań można powiedzieć, że taki research prowadzę od jakichś trzydziestu lat. Po pierwsze: wspomnienia byłych oficerów wywiadu i ludzi związanych z szeroko pojętym kontrwywiadem, wojskowym czy cywilnym, począwszy od Waltera Schellenberga, poprzez Jerzego Bronisławskiego na Marianie Zacharskim skończywszy, żeby ich trzech wymienić. Oczywiście, wszystkie takie opowieści dzielimy na pół i jeszcze dla pewności odejmujemy trochę, ale niewątpliwie jest to całkiem dobre źródełko. Po drugie: ogólnie dostępne ustawy, rozporządzenia i inne akty wykonawcze oraz udostępniane na stronach Biuletynów Informacji Publicznych przeróżnych organów administracji państwowej protokoły, zestawienia, terminarze i tak dalej, które również pozwalają na zorientowanie się w charakterze działań różnych służb. Oczywiście nie są to absolutnie informacje niejawne, przepisy prawa wręcz obligują urzędy, czy służby do zamieszczania takich informacji, chodzi o to, że dla mnie jest to pożywka, którą się karmię, uprawdopodobniając swoje historie. Tak robiłem, kreśląc fabuły kryminałów, sprawdza się to i teraz. Wiele razy zdarzało się, że wartościowe strategicznie materiały agenci wywiadu pozyskiwali w bardzo prosty sposób. Nie wiem do końca, czy Kultura