3 minute read

Nie ma takiej możliwości aby gniewnie wypowiedzieć słowo „bąbelki” – pisze Ania Ołów-Wachowicz

Anna Ołów - Wachowicz

Pijarowiec z zawodu, polonistka z wykształcenia, szczecinianka z wyboru. Autorka fejsbukowego bloga „Jest Sprawa”. Mama Filipa i Antosi. Ogrodniczka, bibliofilka, kinomanka. Swoją pierwszą książkę pisze właśnie teraz. Zdjęcie z kołem młyńskim olbrzymiej karuzeli – zaliczone, zdjęcie z dźwigozaurami na różowo – trochę trzeba było na ten kolor poczekać, ale był jak na zamówienie. Nawet marynarze się znaleźli, w sam raz do pozowania. Trochę tylko musiałyśmy przykucnąć, bo chłopcy akurat z Chile byli, a tam widać pułap niższy, co przy naszych szpilkach wypadało nie tak korzystnie.

Advertisement

NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, ABY GNIEWNIE WYPOWIEDZIEĆ SŁOWO „bąbelki”

Bardzo się lubimy z czekoladowymi eklerkami. Prywatnie uważam, że świat bez eklerków byłby wręcz wybrakowany i żaden budyń z kaszy jaglanej, ani żadne kremy kokosowe im nie fikną. Też dam radę, nie że nie. Ale bez uczuć. To, że ja lubię eklerki, to widać. Zawsze układają się tam gdzie lubią najbardziej, czyli z tyłu i po bokach. Wierne są jak mało kto, jak już wpadną, to zostają ze mną. Ponieważ jakiś czas temu sporo eklerków wpadło zostać, spotkał mnie taki oto problem: sukienka na wieczór panieński koleżanki. Druhna organizatorka wymyśliła, że wszystkie będziemy w tiulowych spódnicach. Szmaragdowych, matko jedyna. Wiecie, jak to jest z wieczorami panieńskimi – jest moda na tematyczne. Ja jestem jednak starej daty. Kiedyś na wieczorze panieńskim chodziło przede wszystkim o to, żeby możliwie najskuteczniej sponiewierać prosecco siebie i pannę młodą (o ile nie jest w ciąży i może pić), wytańczyć się i pośmiać do zesikania z koleżankami. A teraz jest jakoś pod górkę. Najpierw są te wszystkie quizy: "Jak przyszła teściowa mówi do twojego narzeczonego? : a)misiu b)pysiu c)Krzysiu". No i te tematy na ciuchy oraz królicze uszy, z którymi się potem musisz iść dać się na Wałach obfotografować, albo – jak uszy ocaleją z hulanki – nazajutrz do atelier na sesję profesjonalną. Kiedyś, w poniedziałek brałam udział w takiej sesji i to łatwe nie było. Tak nam się od soboty trzymał nastrój, że panna młoda musiała oddychać w torebkę, a my wszystkie wyszłyśmy na zdjęciach jak stołki z drewna egzotycznego. Z nowych zwyczajów tylko limuzyna spoko, ja tam lubię się wozić limuzyną. Ma barek. W barku zawsze jest coś z bąbelkami na takie okazje. A nie ma takiej możliwości, aby gniewnie wypowiedzieć słowo „bąbelki”. Tak więc ta druhna wymyśliła gorsety i tiulowe fanfaronady. Sama wskoczy w metr kwadratowy firaneczki, to cwana. Ale mnie to już trzeba opakować metodycznie. Gorset od brafiterki (dziękuję Ci 21-szy wieku za brafiting) jeszcze opanuje górę. Tu ściśnie, tu wypchnie i będzie bardzo dobrze. Ale jak poskromić dół, żeby eklery do tutu pasowały?! W takich przypadkach trzeba wezwać posiłki i nanotechnologię. Trzeba udać się po bieliznę do zadań specjalnych. Aby to zrobić, należy się solidnie przygotować, poćwiczyć, zrelaksować. Nie bez powodu w eleganckich sklepach w przymierzalni podają szampana. To jest taka akcja, że trzeba się wesprzeć. Co innego bowiem przymierzać bluzki i kiecki, a co innego nawlekać na siebie w przymierzalni na zmianę rurę termokurczliwą, stylonową etuję na okulary dla pięciolatki – tak się mniej więcej czuje człowiek mierzący na sobie gacie obciskające, żeby znaleźć wersje, która robi boczkom pion, a tyłowi push – up. Mało łokciem luster nie powybijałam wijąc się jak wąż przy zmianie skóry, zanim znalazłam model, który leżał jak trzeba. Nadal widać, że lubię eklerki, ale już nie, że nimi żyję. Udałyśmy się zatem, pięknie opakowane, na Bulwary – dla odmiany, bo zawsze się jeździło na Wały, jak wspominałam. Teraz jednak jest tak światowo na Łasztowni, że jak nie pójść. Zdjęcie z kołem młyńskim olbrzymiej karuzeli – zaliczone, zdjęcie z dźwigozaurami na różowo – trochę trzeba było na ten kolor poczekać, ale był jak na zamówienie. Nawet marynarze się znaleźli, w sam raz do pozowania. Trochę tylko musiałyśmy przykucnąć, bo chłopcy akurat z Chile byli, a tam widać pułap niższy, co przy naszych szpilkach wypadało nie tak korzystnie. Ponieważ słabo sobie ogarnęłam sponsorów tego felietonu, nie powiem gdzie odbyły się uroczystości tej ceremonii, bo nie mam powodu do lokowania produktów, prawda. Ale nadmienię, że w tym mieście jest gdzie fetować z koleżankami, oj jest. Co jako puenta tego uroczego lata 2021 musi mi teraz wystarczyć na cały wrzesień, który niespodziewanie na nas napadł.

This article is from: