Priv no 15 / DESIGN & ART & INTERIORS

Page 1

priv. No 15 .


fotografia na okładce: Irrational Times obiekt The 3 Division fot Kosmos Project

INTERIORS / DESIGN / ART / CULTURE

6

30

38

52

nowi Słowianie

zrób sobie przerwe

fiber fiesta

swider manier


private

Ania

STO RI E S

interior



my słowianie


‚ sło wianszczyzna n o wa


źródło: wnętrze Weles Baru w Warszawie, materiały prasowe Grupa Warszawa

Jeśli polski folklor kojarzy się wam głównie z piosenką „My Słowianie”, oraz zażenowaniem wywołanym schlebianiu prostackim gustom – mamy dobrą wiadomość. Idzie nowe. Idzie lepsze! „Słowiańszczyzna” właśnie zyskuje bardziej eleganckie oblicze. Polskie marki sięgają do najgłębszych korzeni polskiej kultury i przetwarzają ją w duchu współczesnego minimalizmu. Jak nieoczywiste formy przyjmują interpretacje pradawnej kultury naszych przodków? Czy bycie twórcą o słowiańskich korzeniach oznacza nowy rodzaj pozytywnego nacjonalizmu?


W obliczu sporów o wyższość Chopina nad Olgą Tokarczuk, dziedzina designu wydaje się pozostawać niewzruszona na dyskusje o „polskości”. Niemniej od paru miesięcy można

zaobserwować

zainteresowanie rodzimych projektantów klimatem i estetyką naszych przodków Słowian: ich wierzeniami, materiałami których używali, oraz ornamentami jakimi ozdabiali przedmioty codziennego użytku. Źródło tych fascynacji nie płynie bynajmniej ze szczególnego umiłowania ojczyzny. Chodzi raczej o poszukiwanie nowych kontekstów dla znanych tendencji ze współczesnego świata designu, takich jak: powrót do rzemiosła, projektowanie zrównoważone, umiłowanie naturalnych tworzyw – a wszystko to właściwie przychodzi do nas z zachodu. Dziś trudno mówić o stylach narodowych w designie, wszyscy z grubsza tworzą w tym samym globalnym stylu, który ma kilka oblicz. Prawie tak samo jak nomen omen słowiański Swarożyc, bóg słońca. Jeśli polscy projektanci sięgają do estetyki słowiańskiej, czy do elementów polskiego folkloru i pradawnej historii, robią to raczej by udowodnić, że świetnie potrafią poruszać się w modnych na zachodzie trendach, niż na przekór zachodowi. Ostatnim aspektem w jakim warto rozpatrywać projekty „Nowej Słowiańszczyzny” jest moda na crosskulturowość i odkrywanie własnej przeszłości. To, do czego nawoływał Marszałek Piłsudski w swoim słynnym cytacie („Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości”), obecnie jest jednym z najgorętszych trendów naszej kultury. Sens jego słów można odnaleźć w całej Europie w dziedzinie projektowania usług, mody (silver tsunami), a nawet architektury (osiedla projektowane dla seniorów). „Stary” znaczy obecnie tyle co elegancki, trwały, wartościowy i przez to godny zaufania. Jak więc wypada słowiańskość w redakcji współczesnych projektantów? Oto kilka przykładów.


źródła: facebook.co; photocase.com


barlinek i tabanda

źródło: archives-dada.tumblr.com


Czy wiedzieliście, że wierzeniach Słowian za szczególnie święte uważano dęby? My w redakcji priv.-a z ręką na sercu przyznajemy – że nie mieliśmy o tym pojęcia. Nie wiadomo, czy wiedzę tę posiadali twórcy marki Barlinek i Tabandy, ale ich Stolarnią Zmysłów, czyli interaktywną wystawą imitującą pracownię rzemieślniczą zdaje się być współczesna świątynią prasłowian. Dotychczas pokazano ją w trzech miejscach: w 2015 na Lodz Design, a w 2016 na targach w Mediolanie oraz Gdynia Design Days. Scenografia Stolarni składała się z bali drewna, stolarskich narzędzi, sadzonek dębów (każdy mógł sobie taką zabrać do domu), oraz rekwizytów w postaci flanelowych koszul w kratę i sztucznych bród – znaków rozpoznawczych prawdziwych drwali. Tworząc rodzaj placu zabaw dla dużych i małych, chciano przede wszystkim zwrócić uwagę na zagadnienia ekologiczne w designie: możliwość pozyskiwania naturalnych materiałów do produkcji mebli, i do aranżacji wnętrz z kontrolowanych upraw. Efektem ubocznym była promocja polskiej kultury poprzez jej pradawne elementy, czyli dąb i lasy. Przykład akcji Barlinka i Tabandy nie jest więc nawiązaniem wprost do kultury słowiańskiej, ale pokazuje, że „polskość” może być zmysłowa, zabawna, ekologiczna i „slow”.



źródło: barliek.com.pl


Bóg zaświatów i dostatku, rzemiosła i wiedzy. W słowiańskiej mitologii nazywano go Weles. Takie imię nosi również warszawski coctail bar prowadzony przez Grupę Warszawa, właścicieli takich kultowych stołecznych knajp jak Syreni Śpiew czy Warszawa Powiśle. Weles to tajemnicze miejsce, nieoznaczone żadnym szyldem i schowane za niepozornymi drzwiami. Nawet kanały social media tego miejsca prowadzone są tak, by podgrzewać atmosferę kuszącej niedostępności: na facebooku i instagranie Welesa próżno szukać całościowych ujęć wnętrz. Dominują ciasne kadry prezentujące pojedyncze gesty, skrawki mebli czy imponujące żyrandole. Nie bez znaczenia dla klimatu miejsca są odważne zestawienia faktur. Właściciele mówią o nich tak: Wykorzystaliśmy szlachetne materiały, jak drewno, kamień, czy metale, ale kluczowa jest ich eklektyczność. Na przykład dekoracyjny sufit sprowadziliśmy z USA, front baru jest zabytkowym elementem brytyjskiej karuzeli, a żyrandol z kryształów wykonano dla nas w Polsce, na specjalne zamówienie. O efekcie

plac defi lad

końcowym najlepiej przekonać się osobiście.


źródło: wnętrze Weles Coctailbar w Warszawie. Mat. prasowe Grupa Warszawa

weles coctailbar



źródło: wnętrze Weles Coctailbar w Warszawie. Mat. prasowe Grupa Warszawa


Irrational Times obiekt The 3 Division fot Kosmos Project


łożenia słowiańskiego ducha na język współczesnego designu. Na projekt i wystawę o tym samym tytule składa się zbiór kilku przedmiotów wykorzystujących motywy ludowe Szwecji i Polski. Z połączenia skandynawskiego i funkcjonalistycznego minimalizmu z motywami etnicznymi powstały elementy wyposażenia wnętrz takie jak komoda, drewniana misa, obiekt na kształt wieszaka czy kilim. Nad obiektami pracowały dwa studia: Kosmos Projekt z Polski i Petra Lilja Design ze Szwecji. Twórcy najpierw korespondowali ze sobą wymieniając listy, opinie, znalezione dokumenty oraz szkice. W toku tych poszukiwań wyłoniono powracające motywy geometryczne, czy naturalne materiały, i przeniesiono je na obiekty codziennego użytku. Klimat Irrational Times w gruncie rzeczy bardziej przypomina wystawę sztuki współczesnej niż designu. Tą inicjatywą naprawdę odczarowano słowiańskie motywy ludowe przy okazji ukazując je w szerszym kontekście wschodnio-europejskiej kultury. Warto skojarzyć te obiekty z estetyką grupy Memphis (II połowa XX wieku), która promowała antydesign, antyfunkcjonalność.

irrational times

Irrational Times to bardzo ciekawy przykład prze-


Irrational Times, od lewej: Kilim KosmosProjekt, komoda Underworld , koszyki Petra Lilja, fot Kosmos Project



kolekcja Iluminacja, fot. Jacek Narkielun, materiały prasowe Doka


doka Słowiańską duszę, tym razem w redakcji kaszubskiej, można odnaleźć także w estetyce zdjęć reklamujących biżuterię Ewy Śliwińskiej dla marki Doka. Ów obco brzmiący wyraz oznacza w języku kaszubskim „mgłę”. Wokół tego zjawiska atmosferycznego zbudowano całą koncepcję sesji dla kolekcji Iluminacja. W jej skład wchodzą geometrycznie oszlifowane kawałki bursztynów na delikatnych srebrnych łańcuszkach oraz minimalistyczne pierścionki. Świeże spojrzenie na tradycyjny kamień dostało nowoczesną oprawę z mistycznym pazurem. Na zdjęciach reklamowych blond modelka niczym współczesna wersja pradawnej nimfy lub bogini pól, wędruje samotnie po skraju lasu. O tym, że jest to udana stylizacja a świadczą jej gesty przywodzące na myśl pozy z magazynów modowych. Autorem zdjęć jest Jacek Narkielun, który współpracuje m.in. z polskim magazynem White Mad o designie, modzie i architekturze.


Jedną z najsłynniejszych polskich artystek inspirujących się kulturą słowiańską była Zofia Stryjeńska. Tekę 15 jej prac przedstawiających „Bożki słowiańskie” (barwne litografie) wydano po raz pierwszy w 1917 roku. Ów „polski Olimp” wywarł ogromne wrażenie na ówczesnych, a artystce przyniósł sławę i uznanie. Krytycy stawiali ją w jednym rzędzie ze Stanisławem Wyspiańskim. Niektórzy

nawet

przedstawienia

bożków pogańskich uznawali za osiągnięcie ważniejsze dla rodzimej kultury, niż poczet królów polskich nie tylko autorstwa Bacciarellego,

‚ str y je nska

ale nawet Jana Matejki.


Angelika Kuźniak w opublikowanej w zeszłym roku biografii Stryjeńskiej (wydawnictwo Czarne), proces powstawania „Bożków sło-

źródło: gazeta.weekend.pl

wiańskich” relacjonuje następująco:

Stryjeńska wie, że jej bogowie nie przypominają „potężnych demonów indyjskich czy krwiożerczych baalów Fenicji” ani „zmysłowych nadludzi Grecji”. Są za to „wybitnie pogodni, rzeźwi, życzliwi, i zrośli z czarnoglebem”. […] Zochę

źródło: pinterest

dopadają wątpliwości. Taki Trygwał ze Szczecina na przykład. U innych zawsze pojawiał się jako bóstwo o trzech głowach. Ona nadal chce, żeby miał wygląd bardziej ludzki. Może nie powinien? A czy włosy Marzanny mogą przypominać wiosła? Światowid – może jednak musi mieć cztery twarze (ziemia, powietrze, woda, ogień) zwrócone w cztery strony świata?


Svarog Ferniture, foto: Aneta Kowalczyk & Kacper Lipinski/Kiali

Marką, która ze związku ze słowiańską kulturą uczyniła główny element swojego firmowego DNA jest Svarog Furniture. W skład ich debiutanckiej kolekcji wchodzą trzy obiekty-meble: Wilk (fotel), Kruk (lama) i Pazur (stolik). Wszystkie wykonane są ze sklejki. To właśnie dzięki zastosowaniu tego szlachetnego materiału meble Svarog mogą mieć fantazyjne formy zwierząt. Na pierwszym rzut oka można pomyśleć, że projekty właścicielki Joanny Sieradzan są jak buty McQueena – fascynują i super wyglądają w teledysku Lady Gagi, ale raczej nie są kandydatami na bohaterów codzienności. I to oczywiście jest jakaś prawda o nich, ale nie cała. Tym, co mogą docenić nabywcy Svarogowego mebla jest rzemieślnicze wykonanie i ekologiczność tworzywa. W Polsce taka ekstrawagancja raczej pozostanie w sferze bezpiecznego oglądania, ale zagranicą słowiańska dzikość serca może znaleźć swoich miłośników całkiem szybko.


svarog fur niture



be s lov, be s lav

Wisienką na torcie rodzącego się zainteresowania kulturą słowiańską jest nowopowstały portal SLOV.pl. Jego ideą jest propagowanie slow life oraz promowanie pomysłu otaczania się ręcznie wykonanymi przedmiotami „z duszą”. Celebrowanie czasu, i korzystanie z naturalnych materiałów to koncepty znane z zagranicy. Do ich popularności przyczynił się przede wszystkim kultowy magazyn Kinfolk ze Skandynawii. Twórcy slov.pl przenoszą tę modę na polski grunt przy pomocy artykułów publikowanych na stronie (np. cykl „Przewijaj powoli” odsyłający do najlepszych artykułów z kategorii „slow” w polskiej sieci), czy poprzez organizowanie akcji plenerowych takich jak „Z ręki do ręki” (warsztaty rzemieślnicze) albo Slov Folk Story (spotkania wokół tematów związanych z migracją poza miasto). Wszystko to w ascetycznej ale pełnej ciepłych barw estetyce. SLOV ma również w planach zbudowanie platformy sprzedażowej dla rodzimych rzemieślników. Swoje projekty można zgłaszać już dziś.


przerwe

z r ó b s o b i e


źródło: pinterest; Kadr z filmu „Najjaśniejsza z gwiazd”

Na nowym portalu SLOV.pl krzyżują się drogi kilku najważniejszych mód we współczesnej kulturze i społeczeństwie. Są to między innymi popularny slow life, powrót do rzemiosła, migracje z metropolii na wieś, życie w zgodzie z naturą, czy kultywowanie tradycji. SLOV na różne sposoby stara się uchwycić polski wymiar tych światowych trendów i inspirować ich dalszy rozwój.


Odczarowanie rzemiosła i folkloru nie jest w Polsce łatwe. Ludowość kojarzy się z przaśnością cepeliowskich figurek, nachalnością góralszczyzny, krzykliwymi tkaninami i intensywnym zapachem naturalnych surowców typu słoma, wiklina czy surowy len. Na początku tego roku pozytywny przykład łączenia tradycji ze współczesnym designem dała manufaktura w Bolesławcu, której całe zastawy (białe w kobaltowe wzory) sprzedaje się od lat właśnie w Cepelii. Manufaktura zatrudniła dolnośląską projektantkę Dorotę Koziary, aby zinterpretowała znane motywy. Tak powstała nowoczesna, ale wciąż bardzo ludowa w wyrazie kolekcja „Renesans”.


źródło: ceramika-design.com.pl



Współczesna ceramika z Bolesławca to już wyłącznie wariacja na temat sztuki ludowej. Tymczasem istnieje cały wszechświat rzemieślniczej produkcji, której brakuje odpowiedniego rozgłosu. W powojennej Polsce promocją ludowych twórców zajmowały się liczne instytucje państwowe takie, jak Ministerstwo Kultury i Sztuki czy Wydział Wytwórczości (o realiach ówczesnej rzeczywistości pisze obszernie Piotr Korduba w „Ludowości na sprzedaż” z 2013 roku). Dziś odgórnego mecenatu nad rzemiosłem i jego komercjalizacją właściwie nie ma – jeśli oczywiście nie liczyć poszczególnych dofinansowań projektów unijnych. Twórcy nowego serwisu SLOV. pl chcą wypełnić tę lukę na kilka sposobów.


W pierwszej kolejności starają się odszukiwać i opisywać realnych rzemieślników oraz osoby, które porzuciły życie w mieście, aby prowadzić np. gospodarstwo agroturystyczne. Ich historie można przeczytać w zakładce „magazyn”. W ten sposób twórcy SLOV chcą rozbudzać apetyt osób poszukujących niesztampowych dodatków do wnętrz oraz integrować środowisko samych wytwórców. W trakcie wakacji, pod patronatem serwisu odbywały się również SLOV FOLK STORIES, czyli nadwiślański cykl spotkań z lokalnymi rzemieślnikami. W ramach jednego z odcinków odbyło się na przykład podsumowanie Festiwalu Rzemieślników organizowanego w tym roku po raz pierwszy przez warszawskie Muzeum Pragi. Lada moment na SLOV.pl ma również ruszyć platforma, gdzie będzie można sprzedawać produkty i usługi. Wszystko to czyni SLOV pierwszym w Polsce serwisem slow-folkowym, który ma szansę realnie wpłynąć na rozwój polskiego rzemiosła. Trzymamy kciuki!



Wczesną jesienią warto pojechać do przykurzonej i melancholijnej Łodzi. Zaledwie pół kilometra od siedziby Art_Inkubatora na ulicy Tymienieckiego, gdzie od dziesięciu lat odbywa się festiwal Lodz Design, mieści się Biała Fabryka. Gmach pierwotnie był własnością saksońskiego imigranta, Ludwika Geyera, a od lat 50. XX wieku jest siedzibą Centralnego Muzeum Włókiennictwa – jedynej takiej placówki w Polsce.

f i b e r fiesta




Od lat 70. jest tu organizowane Międzynarodowe Triennale Tkaniny Artystycznej – obecnie jedyna na świecie impreza poświęconych tej dziedzinie sztuki. W tym roku odbywa się jej piętnasta edycja. Mimo w pełni zasłużonego prestiżu, Biała Fabryka nie jest miejscem bardzo obleganym. Brakuje jej medialnego rozgłosu, które ułatwiłoby przedostanie się do mainstreamu. Na kolejnych stronach zgromadziliśmy kilka argumentów za tym, dlaczego powinniście obejrzeć Międzynarodowe Triennale Tkaniny Artystycznej. O tym, że tkanina jest tworzywem sztuki zaangażowanej przekonywała z pozytywnym skutkiem Francuska Anette Messager. Jej hafty i makabryczne pluszaki siłą wyrazu dorównują artystycznym zdjęciom lub malarstwu. Przy okazji, ujawniają też ciekawy aspekt wszystkich prac wykorzystujących tkaniny i włókna. Chodzi o to, że tak samo dobrze wyglądają i oddziałują na widza zarówno w muzeum, jak we wnętrzu domowym. W tym drugim chyba nawet bardziej - bo mogą być kontemplowane w skupieniu. Odbiór wystaw na 15. Triennale Tkaniny Artystycznej z początku wydaje się trudny. Ilość prac oraz przestrzeń po prostu przytłaczają. W takich okolicznościach człowiek szybko idzie na łatwiznę: zaczyna ślizgać się wzrokiem po kolejnych dziełach, nie czyta opisów (są naprawdę pomocne!), do połowy prac nawet nie podchodzi. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość i traktować poszczególne tkaniny z należną uwagą. Oglądać je z bliska i z daleka. Analizować kompozycję. Zadawać sobie proste, trochę naiwne pytania, np.: czy to jest ładne? Czy podoba mi się? Z czym mi się to kojarzy? A w końcu: z jakiego jest wykonane materiału?




Tatjana Aleksandra, „Śpiący”




Lisa O’Sullivan, „Ludzie, którymi próbowałeś być”, 2015


Anna J. van Stuijberg, „Zobacz to czego nie możesz dostrzec”


Ewa Latkowsska-Żychska, „Dzień dobry - dobranoc”, 2015


Pytanie o materiał, z jakiego wykonana jest tkanina jest kluczowe dla zrozumienia współczesnej tkaniny artystycznej. Triennale jest reklamowane jako święto sztuki włókna, czyli nie tylko „tkanin” w potocznym rozumieniu, ale też materiałów typu papier, metal a nawet plastik. Warto dać nura w ocean możliwości, jakie dają te tworzywa, a wierzcie, że artyści na Triennale badają granice ich możliwości nieraz bardzo bezkompromisowo. Jeśli mimo wszystko nadal nie jesteście przekonani do wizyty w Łodzi, może zmienicie zdanie pod wpływem Lidewij Edelkoort, jednej z największych „przewidywaczek” i opisywaczek współczesnych trendów. Lidewij od mniej więcej roku gorąco zachęca do śledzenia rozwoju dziedziny tkanin prognozując, że jest to jedna z najciekawszych dziedzin współczesnego projektowania. Wraz z dużym zainteresowaniem designerów tkaninami inteligentnymi (np. reagującymi na światło czy dotyk), następuje renesans „tradycyjnych” tekstur i intensywnych kolorów. Zmysłowe odbieranie rzeczywistości wciąż jest dla nas ludzi podstawowym źródłem przyjemności. A tej na pewno dostarczy Wam wizyta w Muzeum Włókiennictwa.


Agnieszka Adamska, „Grzybowa Królowa”, 2015


m anier

‚ sw i d e r Wielka szkoda, że drewniana architektura w rejonie Otwocka - zwana potocznie świdermajerem - nie znajduje się na liście nowych cudów Polski. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie by doceniać ją w ramach prywatnego rankingu polskich pereł architektury. W naszym nieoficjalnym redakcyjnym zestawieniu budynki w stylu świdermajer są w ścisłej trójce inspirujących osiągnięć rodzimej kultury. Jak to zwykle z wybitnymi dziełami sztuki bywa, za ich sukcesem stoi znacznie więcej niż estetyka.



W przypadku świdermajera należałoby spytać właściwie nie „co?”, ale „kto?” stoi za powstaniem tak oryginalnej architektury. Twórcą tego stylu był Elwiro Michał Andriolli przez sobie współczesnych nazywany wirtuozem ołówka, za sprawą szalenie modnych ilustracji, z których najbardziej znane są te do mickiewiczowskiego „Pana Tadeusza”. Andriolli nie miał charakteru typowego dla artysty. Twardość żołnierza, której dowiódł jako powstaniec styczniowy, emisariusz i zesłaniec – łączył z biznesowym pragmatyzmem: 1880 roku zakupił prawie 202 hektary „gołej” ziemi położonej po dwóch stronach rzeki Świder (miejscowość Brzegi) i przystąpił do budowania dla siebie drewnianej willi. W dalszej kolejności zaprojektował i zbudował kilkanaście willi dla letników. Cechą charakterystyczną budowli nad rzeką Świder było bogactwo ornamentów wykonywanych w drewnie. Ozdabiano werandy, szczyty budynków, balustrady, szalunki, obramowania okien czy ogrodzenia.


Pierwsze dekoracje wycinane w drewnianych domach nad Świdrem szkicował własnoręcznie bezpośrednio na deskach gotowych budowli. Czy słynny rysownik świadomie tworzył styl architektoniczny? W relacjach przyjaciół i w listach, nie znajdziemy żadnej dyskusji programowej dla domów nad Świdrem. Andriolli budował podług własnych potrzeb i we własnym guście. Pierwotne wizje domów wielokrotnie przekształcał w trakcie trwania budowy. W budynkach świdermajera specjaliści dopatrują się wpływów architektury rosyjskiej, alpejskiej, kolejowej, skandynawskiej a nawet wiktoriańskiej. Nie bez znaczenia była zapewne moda na wilegiaturę czy drewniane budownictwo dworskie. Podstawowym budulcem domów w stylu świdermajer było drewno sosnowe, w które obfitowały okoliczne lasy. Wykorzystywano je do budowy konstrukcji domu, więźby dachowej, podług, szalunków i zdobień. Przestrzeń między deskowaniem wewnątrz i z zewnątrz wypełniano „kolkami”, czyli sosnowym igliwiem mieszanym z różnymi dodatkami np. gliną, wapnem, trocinami czy pokruszonymi szyszkami.


W czasie gdy powstawały pierwsze wille w stylu świdermajer, tj. w latach 80. XIX wieku, w Zakopanem kończono

‚ ‚ sty l za k opi anski a s w ider majer

drugi budynek w słynnym stylu zakopiańskim, czyli niejaką „Pepitę” (1893). Witkiewicz widział w góralskich ornamentach relikt słowiańskiej kultury. Ich ponowne wprowadzenie do wzornictwa było gestem patriotycznym, gestem

wymierzonym przeciwko zaborcom. Pisarz i malarz wykreował mit tatrzański, którego styl zakopiański był integralną częścią.

z a k opans k i * Powstał jako gest patriotyczny Witkiewicza * Powielał i przekształcał motywy góralskie * Pomyślany jako całościowa koncepcja projektowa nie tylko dla architektury, ale także wnętrz czy mebli. * Domy były pomyślane jako budynki całoroczne * Styl miał wielu projektantów, budynki powstawały od początku na indywidualne zamówienie


‚s wid e r m a je r * Powstał jako artystyczna wizja inspirowana podróżami swego twórcy, Adriollego * Ornamenty są kompilacją wielu styli np. alpejskiego czy rosyjskiego. Na wygląd dekoracji miały również wpływ niemieckie wzorniki, wśród nich najbardziej popularny w końcu XIX wieku „Wzornik detalu snycerskiego” B. Liebolda * Wille z założenia były sezonowe, letniskowe * Pierwsze budynki w całości projektował Andriolli w porozumieniu ze snycerzami. Kolejne były zamawiane u tych samych rzemieślników którzy powielali wcześniejsze ornamenty i konstrukcje


Prace nad pierwszymi willami Andriolli nadzorował osobiście, „bo nie tylko znał się na wszystkim, ale nawet lubił namiętnie pracę tego rodzaju”, jak pisał Antoni Pietkiewicz w Tygodniku Ilustrowanym z 1893 roku. Okolicznym mieszkańcom z początku nie podobała się przedsiębiorczość rysownika, „który chodził w kubraku albo w bluzie, w długich, najczęściej zakurzonych butach, nieraz bez krawata, z zwykle z gołą głową i wcale nie wyglądał po pańsku” – pisał dalej Pietkiewicz. Z czasem doceniono wysiłki Andtiollego, gdy nad Świder zaczęli zjeżdżać Warszawiacy, a wioska zaczęła się dzięki tym wizytom bogacić. Jak wyglądał proces budowlany świdermajerów? Robert Lewandowski w „Twórcach stylu Świdermajer” relacjonuje to tak: „Dobry cieśla potrafił wybudować dom od pierwszej podwaliny do ostatniej listewki. Budowa drewnianego domu rozpoczynała się już w lesie. Wpierw cieśla musiał poznać las, określić czy drzewa w nim rosną zwarto czy miały dużo wolnej przestrzeni wokół siebie. Następnie szacował ilość potrzebnego budulca i oceniał przydatność wybranych drzew uwzględniając ich kształt, krzywiznę oraz różnego rodzaj sęki. Wycinka powinna być zrobiona w czasie miesięcy zimowych, przynajmniej rok przed planowanym użyciem ich jako budulca. Przesuszone drewno było przecierane w tartaku według potrzeby na różnego rodzaju bale, deski i łaty. Przygotowany w ten sposób materiał podlegał dalszej obróbce lub sezonowaniu”.

Podczas pisania korzystałam z książki Roberta Lewandowskiego „Twórcy stylu Świdermajer”.




REDAKCJA TEKSTY I KONCEPCJA: ANIA DIDUCH / ZDJĘCIA (JEŚLI NIE PODANE INACZEJ): ANIA DIDUCH / MAKIETA: MAGDALENA JAMROZY KONTAKT: PRIVMAGAZINE@GMAIL.COM


„like”

matters

Podobało Ci się to, co zobaczyłeś w tym numerze? Polub priv. na facebooku i udostępnij informację o nim swoim znajomym. Dzięki Tobie magazyn będzie rósł w siłę. Dzięki!

facebook.com/privmag


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.