www.facebook.com/prudnik24 Gazeta Prudnik24 - gazeta bezpłatna, numer 11, 20 sierpnia 2013 r., www.prudnik24.pl
Prudniczanin z AK – tak wyglądała obrona Przybraża - str. 5
Ludzie niszczą rzeki – wakacyjny problem – str. 13
Pogoń Prudnik zwycięska na inaugurację! Str. 16
24
GAZETA BEZPŁATNY dwutygodnik
Wystartowała Rada Biznesu – będzie lepiej? – str. 11
BEZPŁATNY dwutygodnik
BEZPŁATNY dwutygodnik
BEZPŁATNY dwutygodnik
Będą nowe drogi na pograniczu?
W numerze:
Starosta prudnicki chce namówić Czechów do realizacji projektów modernizacji i rozbudowy infrastruktury drogowej pogranicza. Są też koncepcje stymulujące rozwój turystyki w euroregionie. Z Radosławem Roszkowskim rozmawialiśmy o wybranych projektach i szansach ich realizacji.
SOSW - druga część relacji o wyjątkowej szkole. Str. 10
To dopiero widoki!
Byliśmy na szczycie wieży Ratuszowej. Str. 5
Ulica reklamowa? (fot. B. Zator)
Na początku sierpnia odbyły się trzy spotkania potencjalnych partnerów z Polski i Czech w sprawie realizacji transgranicznych projektów drogowych. Podczas spotkania w prudnickim starostwie jego gospodarz podkreślał, że obecnie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego RP wraz z jego czeskim odpowiednikiem przygotowują nowy Program Operacyjny Współpracy Transgranicznej na lata 2014-2020. Zaznaczył, że w kończącym się właśnie okresie finansowania były duże możliwości realizacji projektów transgranicznych, kilka odcinków dróg na terenie Euroregionu Pradziad udało się zrealizować. Obecnie pojawia się pytanie, w jaki sposób sięgnąć po środki unijne w
nowej perspektywie finansowej. - Jestem członkiem komitetu monitorującego i z moich informacji wynika, że drogi będą obszarem trudnym do finansowania w nowej perspektywie. Jednak jest pewien wyłom w postaci połączenia dróg i trzeciorzędnych węzłów drogowych z Europejską Siecią KNP. Być może te zadania uda się sfinansować, ale warunkiem jest, by te drogi przekraczały granice - mówił starosta prudnicki podczas spotkania ze stroną czeską. Proponowane projekty... Starosta prudnicki mówi o kilku potencjalnych projektach. Jeden to droga Slezské Pavlovice - Laskowice - otworzyłaby czeską miejsco-
wość na świat, jednak wiąże się to z potrzebą budowy wiaduktu nad torami kolejowymi, a więc poniesieniem sporych nakładów. Według Radosława Roszkowskiego jest to zatem zadanie mało realne, chociaż - jak twierdzi - nie wykluczone. Połączenie Dytmarów Slezské Pavlovice - prowadzone drogą gminną - rozwiązałoby problemy komunikacyjne oraz problem izolacji geograficznej Slezskych Pavlovic. Otworzyłoby też nowe możliwości dla rozwoju gospodarczego oraz turystyki. - Drogi te byłyby budowane po starych śladach, ale w zasadzie od podstaw - przyznaje starosta. Zaznacza, że część połączeń po czeskiej stronie już została znacznie
poprawiona, m.in. w ramach dróg transportu rolnego. Ciekawy jest pomysł projektu edukacyjno-turystycznego, związany z koncepcją budowy po obu stronach granicy, w okolicach Lubrzy, wiatraków. Projekt zakłada budowę wiatraka wzorowanego na dawnych tego typu urządzeniach - drewnianych, z tzw. śmigłami, oraz prezentację: jak było kiedyś i jak będzie w przyszłości. - W środku można stworzyć muzeum etnograficzno-kulturowe, pokazać, jak dawniej mielono mąkę w młynach wodnych i napędzanych przez wiatr, zaprezentować urządzenia używane kiedyś przez ludność do zbiórki czy młócenia zboża. (dokończenie na str. 8)
Bilbordy na Sobieskiego Str. 11
Zostań wolontariuszem
Szlachetna Paczka Str. 12
GAZETA
W województwie spada, w Prudniku trochę gorzej
24
Zmian ciąg dalszy
O
(fot. B. Zator)
d ostatniego wydania otrzymaliśmy mnóstwo pozytywnych opinii o nowej szacie graficznej Gazety Prudnik24, a także o tekstach, które rzetelnie dla Państwa przygotowujemy. To jednak nie koniec zmian na lepsze. W środowy poranek światło dzienne ujrzy nowy, odmieniony portal Prudnik24. Będzie więcej newsów oraz informacji z kraju i ze świata, o których każdy mieszkaniec Prudnika powinien widzieć. Chcemy być Państwa oknem na świat, nie tylko ten lokalny.
U
danej lektury i ciepłych ostatnich dni wakacji.
Jak wynika z danych przedstawionych przez Wojewódzki Urząd Pracy w Opolu, w naszym województwie zmniejszyła się liczba osób bez pracy. Niestety, w Prudniku zanotowano lekki wzrost bezrobocia.
Mirosław Matusiak Redaktor Naczelny
Podobny wzrost odnotowano także w powiecie brzeskim i nyskim. W tym ostatnim aż o 100 osób. Jacek Suski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy jako przyczynę takiego stanu rzeczy podaje m.in. dużą ilość bezrobotnych powracających po robotach publicznych, a także fakt rejestrowania się w urzędach absolwentów szkół. Ważny jest także spadek liczby ofert pracy – w lipcu do
Gazeta Prudnik24 REDAKCJA: Kontakt z redakcją pod numerami telefonów: 793 286 200, 605 207 847
Łącznie, w omawianym miesiącu, pośredniaki zarejestrowały około 50 tysięcy osób. Marek Morzywski
Parkourowcy w akcji
WYDAWCA: Mirosław Matusiak Emenem Design ul. Wojska Polskiego 3/14, 48-200 Prudnik, NIP: 755-184-05-96
Dziennikarze: Bogusław Zator (b.zator@prudnik24.pl) Jarosław Szóstka (j.szostka@prudnik24.pl) Współpracownicy: Marek Doskocz, Marek Morzywski, Wojciech Ossoliński, “Spóźniony Donosiciel” E-mail: redakcja@prudnik24.pl www.prudnik24.pl
udział w międzynarodowym Festiwalu Parkouru organizowanym przez Klub Sportowy Movement przy udziale AWFiS Gdańsk.
(Andrzej Iwanecki wraz ze swoimi zawodnikami)
Redaktor Naczelny: Mirosław Matusiak (m.matusiak@prudnik24.pl)
Gala finałowa odbyła się 9 sierpnia w hali widowiskowej AWFiS w Gdańsku i przyciągnęła aż 700 osób. W festiwalu aktywnie uczestniczyło natomiast 150 zawodników. W głosowaniu, publiczność wybrała trzy, najlepsze ich zdaniem grupy, które zrobiły na widzach najlepsze wrażenie: 1. InMotion Czechy i 3run Slovakia 2. Movement Academy Trójmiasto 3. KS FlowMotion Poznań i BC3Run Biskupiec.
Reklama: tel. 791 802 433
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów. Druk: Drukarnia Pro Media Opole
GAZETA
pośredniaków na Opolszczyźnie wpłynęło 338 mniej ofert, niż w czerwcu.
24
Prudnicka grupa parkouru Free Run, prowadzona przez trenera Andrzeja Iwaneckiego (działająca pod skrzydłami stowarzyszenia Tigers), wzięła
2
Gazeta Prudnik24
Pierwsze miejsce zostało nagrodzone bonem o wartości 1000 zł w sklepie Diverse oraz pucharem. Zajęli je w połączonej grupie Słowacy i Czesi. Tak więc, klasyfikując fi-
www.prudnik24.pl
nałową “9”, można powiedzieć, że nasi chłopcy uplasowali się na 4 miejscu. Prudnicki team wystąpił w składzie: Michał Skawiński, Grzegorz Antkowicz, Paweł Świat, Marcin Pymas, Szymon Wiciak i członek sekcji, który na stałe mieszka w Świdnicy, ale dojeżdża na treningi do Prudnika - Konrad Lis. Na swoim facebookowym profilu Andrzej Iwanecki dziękował członkom stowarzyszenia Tigers oraz staroście Radosławowi Roszkowskiemu za prywatne wsparcie finansowe na podróż do i z Gdańska. My natomiast, ze swojej strony, życzymy dalszych sukcesów – zarówno naszym dzielnym chłopakom, jak i ich trenerowi! Marek Morzywski
GAZETA
24
Odwiedzili Prudnik We wtorek, 13 sierpnia, nasze miasto odwiedzili rowerzyści biorący udział w XV Raciborskim Rajdzie Rowerowym Środowisk Trzeźwościowych Dookoła Polski im. Jana Pawła II.
(Uczestnicy rajdu wraz z Maciejem Janiszem ze Starostwa Powiatowego w Prudniku )
Pomysłodawcą tej cyklicznej imprezy był Marian Niewiadomski z Lublina, który funkcję Komandora pełnił podczas wszystkich dotychczasowych rajdów w latach 1999-2012. Niestety, zmarł 7 stycznia tego roku. Decyzję o organizacji rajdu podjął po spotkaniu z papieżem Janem Pawłem II, które miało miejsce w 1998 roku. Uczestnicy tegorocznego rajdu, tradycyjnie już, wyruszyli w trasę 1 lipca z Raciborza. Po 46 dniach jazdy dookoła Polski, 15 sierpnia powrócili do tego miasta. Jak mówią organizatorzy, cele rajdu pozostają niezmienne, a są nimi: integracja środowisk trzeźwościowych oraz propagowanie zdrowego trybu życia. W Prudniku rowerzyści nocowali w bursie II Liceum Ogólnokształcącego. Jak podkreślali, są wdzięczni powiatowi prudnickiemu za miłe przyjęcie, dach nad głową i poczęstunek. Marek Morzywski
TU DOSTANIESZ GAZETĘ PRUDNIK24: 1. PUP Prudnik, ul. Jagiellońska 2. Starostwo Powiatowe, ul. Kościuszki 3. Urząd Miasta, ul. Kościuszki 4. Poczta Polska, ul. Kościuszki 5. Muzeum Ziemi Prudnickiej, ul. Chrobrego 6. Prudnicki Ośrodek Kultury, ul. Kościuszki 7. MiGBP w Prudniku, Plac Zamkowy 8. Poczekalnia Dworca PKS 9. Przychodnia Medicus, ul. Kościuszki 10. Przychodnia Optima, ul. Nyska, ul. Ogrodowa 11. Apteka Optima, ul. Nyska 12. Apteka Rynek 13. Apteka oo. Bonifratrów, ul. Piastowska 14. Apteka pod Złotym Wężem, ul. Powstańców Śląskich 15. Sklep EKO ul. Chopina 16. Sklep EKO ul. Jasionkowa 17. Media Expert, ul. Powstańców Śląskich 18. Market budowlany PSB Mrówka, ul. Powstańców Śląskich 19. Sklepy „Żabka” (ul. Ratuszowa, ul. Sobieskiego, ul. Batorego) 20. Wszystkie prudnickie sklepy “Procent” 21. Restauracja Kamelot 22. Stacja PEGAZ ul. Nyska 23. Stacja benzynowa „Statoil” 24. Stacja benzynowa „Orlen”. 25. Coroplast ul. Nyska 26. Salon KOLPORTER ul. Kościuszki 27. Salon Prasowy (PTTK), ul. Kościuszki 28. Sklep papierniczy koło sklepu spożywczego „Moskwa” 29. Sklep papierniczy ul. Ratuszowa 30. Salon fryzjerski ul. Ratuszowa 31. Sklep rybny „Łosoś”, ul. Batorego 32. Sklep monopolowy „Horten”, ul. Jasionkowa 33. Sklep mięsny, Rynek 34. Sklep spożywczo-monopolowy „Al-kaw”, ul, Ratuszowa 35. Cukiernia J.K.M. Górka, ul. Ratuszowa 36. Sklep „Krystyna”, ul. Kościuszki 37. Sklep mięsny „Tulipan”, ul. Piastowska 38. Sklep monopolowy „Marco”, ul. Sobieskiego 39. Foto- Labor – ul. Kościuszki 40. Sklep obuwniczy, ul. Ratuszowa 41. Sklep „U Darka” w Trzebinie 42. Meble Dagmara, ul. Powstańców Śl. 43. ANN-MAR, ul. Powstańców Śl. 12 Chcesz znaleźć się w gronie dystrubutorów Gazety Prudnik24? Napisz: redakcja@prudnik24.pl
www.prudnik24.pl
Gazeta Prudnik24
3
To dopiero widoki!
GAZETA
Korzystając ze sposobności, jaką dał nam fakt instalowania na wieży ratuszowej nowego oświetlenia, a także dzięki uprzejmości opiekuna wieży – Zbigniewa Gronka z Urzędu Miasta, weszliśmy na jej sam szczyt – aż do kopuły. Wszystko po to, by wykonać zdjęcia do galerii która stanie się ozdobą odświeżonego portalu Prudnik24.pl. Zadanie nie było łatwe – o ile warunki do wejścia na pierwszy taras widokowy są jeszcze znośne, to już wdrapanie się aż do kopuły stanowi istną „jazdę bez trzymanki”. Tym bardziej cieszy, że obyło się bez zbędnych ofiar, ba, uczestnicy akcji wyszli z niej bez szwanku. Cóż powiedzieć – to mały krok dla ludzkości, ale za to wielki krok dla naszych dwóch redaktorów
– Marków – Doskocza i Morzywskiego. Ratusz jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów krajobrazu Prudnika, a warto mieć na uwadze, że ze swoją wysokością – 65 metrów, jest też jedną z najbardziej okazałych tego typu budowli w kraju. Mamy się więc czym pochwalić. Jak mówi nam Wikipedia, pochodzi on z 1782 roku i reprezentuje styl mieszany barokowo-klasycystyczny. Sięgnijmy więc do historii. Pierwszy ratusz w Prudniku został przypuszczalnie zbudowany z drewna i spalony przez Szwedów w 1627 roku. Budynek, który powstał w
(Kościół parafialny)
jego miejscu, miał charakter barokowy i był niszczony w latach 1650, 1653, 1735 i 1779. Odbudował go architekt Thomas ze Świdnicy w 1782 roku. Potem, w latach 1840-1842 został przebudowany w stylu klasycystycznym i w tej postaci możemy go oglądać do dziś. Ratusz liczy trzy kondygnacje oraz poddasze, jest także częściowo podpiwniczony. Od północnej strony nad budynkiem dominuje przylegająca do niego klasycystyczna, wieloczłonowa wieża, zwieńczona hełmem i iglicą. Mieści się w nim Urząd Stanu Cywilnego i instytucje samorządowe. Redakcja
(Opiekun wieży - Zbigniew Gronek)
(Wieża Woka - po prawej, Kościół ojców Bonifratrów - po lewej)
4
Gazeta Prudnik24
www.prudnik24.pl
Żeby było przebaczenie musi być skrucha W połowie lipca (11.07) przypadła siedemdziesiąta rocznica Rzezi Wołyńskiej, w trakcie której bandy Ukraińskiej Powstańczej Armii zabiły, według rożnych obliczeń, od 60 do 120 tysięcy Polaków (badacz Kresów - pisarz Stanisław Srokowski, z którym wywiad prezentowaliśmy w 3 numerze Prudnik24, mówi nawet o liczbie 200 tysięcy pomordowanych). Nasi rodacy byli likwidowani w sposób tak okrutny, że gazowanie ludzi w Oświęcimiu wydaje się przy tym dość łagodną formą zbrodni.
opuszczać Kresy, bo nie dali rady się bronić, mimo tego, ze schronili się w budynku szkoły. Ukraińcy też na nich polowali – pewnego razu zrobili zasadzkę, w wyniku której kilku Niemców zginęło, byli też ranni. Samoobrona Przybraża współpracowała też z rosyjską partyzantką. Niekiedy nam pomagali, a my im. Ochronili nas przed Ukraińcami, gdy ci nas okrążyli i chcieli definitywnie zlikwidować. Posiadali świetne uzbrojenie, to byli wyszkoleni żołnierze, więc Ukraińcy nie mieli z nimi szans.
W tym numerze prezentujemy więc Państwu felieton Jaro sława Szóstki, nawiązujący do decyzji polskiego parlamentu, który uznał kresowe mordy za zbrodnie o znamionach ludobójstwa, oraz publikujemy niezwykle ciekawą rozmowę z prezesem prudnickiego oddziału Związku Kombatantów Polskich – Panem Zygmuntem Kowalskim, członkiem Armii Krajowej, a konkretnie jej 4 kompanii 27 dywizji, która w 1943 roku brała udział w obronie polskiej ludności Przybraża przed bandami UPA (dowódcą samoobrony był Henryk Cybulski).
- Jakie były nastroje społeczności polskiej którą chroniliście? - Tylko takie, żeby się utrzymać – z punktu widzenia obronności i wyżywienia. Wielką rolę odgrywały też kwestie sanitarne – mieliśmy co prawda stałego lekarza, który tymi sprawami kierował, ale mimo to pod koniec 1944 roku wybuchł tyfus. Było to szczególnie trudne do opanowania w warunkach partyzanckich. Niektórzy niestety zmarli.
Warto się z nią zapoznać, tym bardziej, że wielu z nas, prudniczan, posiada kresowy rodowód. Zygmunt Kowalski ma dziś 87 lat, ale zupełnie nie widać po nim wieku. Porusza się sprawnie, ma wyprostowaną sylwetkę. Jest wielkim polskim patriotą. Urodził się 26.10.1926 roku w Kolonii Przybraże, gdzie ukończył szkołę podstawową. Rozmawia Marek Morzywski
- Czy mieliście jakieś wsparcie ze strony niemieckiej? - Owszem, ale niewielkie. Dostaliśmy niedużo broni, zwykłe karabiny typu rosyjskiego. Niemcy także zostali wyparci z małych miasteczek, a zależało im na Przybrażu, bo mogli ściągać podatki od mieszkańców. Więc czasem nam pomagali. W 1944 też już musieli
- Z ilu ludzi składał się pański oddział? - 60-70 osób. W zależności od zagrożenia na danej placówce.
(Zygmunt Kowalski, pierwszy z prawej)
- Panie Zygmuncie, proszę powiedzieć naszym czytelnikom jak była zorganizowana obrona Przybraża? - Zostały powołane 4 kompanie. Miały one za zadanie ochronę przed rozbiciem naszej placówki, a także zabezpieczenie do pewnego stopnia żywności dla tych wszystkich, którzy zostali na Przybrażu po spaleniu i atakach UPA. Wiele miejscowości zostało spalonych, ale że był to okres żniwny, plony były zasiane, można było zbierać je, rzecz jasna, z obstawą. Do pomocy Przybraża został też skierowany oddział 100 osobowy porucznika Reszutko, który zakwaterował się obok Przybraża w lesie. Był tam aż do końca 1943 roku.
- Czy zaobserwował Pan u Polaków jakieś przejawy chęci zemsty na Ukraińcach? Ludzie, którzy tyle widzieli i potracili swoich bliskich, mogli w końcu nie wytrzymać nerwowo. - Naszym zdaniem była tylko obrona, ale, żeby wyżywić ludność musieliśmy korzystać z tych wiosek, które zostały spalone przez Ukraińców. W związku z tym byliśmy zmuszeni trochę oczyścić przedpole, żeby w bezpośrednim sąsiedztwie nie mieć Ukraińców. Chcę jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie było wolno nam palić, ani zabijać cywilów. Jedyne straty jakie z naszej strony zanotowali Ukraińcy były związane z walkami obronnymi. Natomiast zabijanie bezbronnych Ukraińców było k ategor ycznie zabronione. Wśród ludności cywilnej były, rzecz jasna, przypadki odwetów, ale można je policzyć na palcach jednej ręki.
www.prudnik24.pl
- Czy miał Pan bezpośredni kontakt z członkami UPA? - Nie. Ale widziałem pomordowanych – młodzież. Ponieważ kościoły zostały spalone, na Dermance była kaplica i młodzi ze wsi Dobra poszli tam się wyspowiadać. Wracając z mszy banda ukraińska, która stacjonowała w pobliskim lesie, wymordowała ich w bestialski sposób. Poodcinali im usta, piersi i uszy, porozpruwali brzuchy. W ten sposób zginęło 8 osób. Innym razem z kolei Niemcy stacjonujący na majątkach zawiadomili nas, ze możemy kupić od nich ziemniaki.
Polaków zginęło na Kresach więcej, niż oficerów w Katyniu, ale że to oficerowie, wszyscy są zainteresowani ich losami – jeżdżą, składają hołdy i wińce. A tu zginęli zwykli ludzie, więc po co się nimi zajmować? Udało się tam 17 osób z naszego oddziału. Wszyscy zostali zabici. Uratowały się tylko dwie osoby. Jeden schronił się na strychu w starej stodole, drugi, chociaż został cięty szablą w głowę, odzyskał przytomność i miał tyle siły, że z tej stodoły wyszedł, czołgając się
GAZETA
w zbożu. Odnalazł go…Ukrainiec przejeżdżający furmanka i oddał w nasze ręce. Jak widać byli też i dobrzy Ukraińcy. Potem odbiliśmy tą miejscowość i zabraliśmy zwłoki, które pochowaliśmy w Przebrażach. - Czy jest Pan w stanie przebaczyć te wszystkie wołyńskie zbrodnie? - Nie, absolutnie nie…W 1943 roku podejmowaliśmy nawet próby nawiązania kontaktu z upowcami, ale kończyły się tym, że mordowali naszych emisariuszy. Jednego z nich rozerwali końmi. Żeby było przebaczenie, musi być skrucha. Nie dostrzegam jej. Co więcej, żyjący do dziś mordercy starają się zakłamywać historię, opowiadają, że też ginęli. Jakoś zapominają, że nie ginęli od kos i siekier, tylko w walce wręcz. Powtarzam: nie mogliśmy nikogo zabijać. - Co się stało z oddziałem? - Samoobrona Przybraża miała złożoną przysięgę na wierność Armii Krajowej. Z chwilą zbliżania się frontu mieliśmy przejść pod rozkazy naczelnego dowódcy 27 dywizji AK i przejść do zgrupowania mającego iść na pomoc Warszawie. Było to naszym obowiązkiem. Zgrupowanie było organizowane w Kownie. Wtedy jednak wybuchł tyfus, a nasze dowództwo postanowiło nie opuszczać placówki. Ci jednak rdzenni mieszkańcy Przybraża, którzy chcieli zostać, mogli to zrobić. Jeśli chodzi o mnie to 12 marca 1944 roku zostałem powołany do wojska - do pierwszej armii. W Równem utworzona została brygada Grunwald pod dowództwem majora Maksa. Miała ona za zadnie, po uzbrojeniu przez władze radzieckie, przejść na Polesie – (północne strony Wołynia) na drugą stronę frontu i tworzyć tam nowe ramię zbrojne, ale już pod dyktando Związku R adzieck ie go. Wtedy tez NKWD z a c z ę ł a aresztować niektórych n a s z yc h d o w ó d c ó w, bo Rosjanie nienawidzili polskich p at r i o tów. Pr ze s z l i ś my
Gazeta Prudnik24
5
za Maniewicze – była to brygada – aż 3 bataliony. Tam z kolei wynikły tarcia, był głód, zakazano nam rekwirować żywność w ukraińskich miejscowościach, w związku z tym, że front przesunął się szybko w kierunku zachodnim część tej brygady, a zwłaszcza batalion składający się z Przybrażaków, rozsypał się. Jedni poszli do wojska do Sum, inni wrócili do domu. Ta brygada dostała zarządzenie, że nie wolno przechodzić przez linie frontu. W Ryszucku wcielono nas do specjalnego batalionu szturmowego. Była to jednostka wojskowa szkolona w rożnych specjalnościach. Zrzucono nas samolotami nad lubelskim. - A Pańskie losy powojenne? - Po wojnie zamieszkałem w Łodzi z marszu. Popijaliśmy tam jeszcze niemiecką, ciepłą kawę (śmiech). Zabezpieczyliśmy miasto przed zniszczeniem i szabrowaniem. Szkoliliśmy też nowych ludzi powołanych do wojska. Tam zostałem do 1946 roku. Później przeszedłem do cywila i przeprowadziłem się do Korfantowa za rodzicami, którzy wrócili z zachodu. W Prudniku mieszkam od 1986, dostałem tu mieszkanie ze spółdzielni mieszkaniowej. - Czy spotykały Pana szykany za to, że był w AK? - Tak, nikt z nas nie przyznawał się, że był w AK, mówiliśmy jedynie, ze broniliśmy Przybraża. A szykany były. Ale to trudny temat… - Jak ocenia Pan decyzję sejmu, który nie zdecydował się nazwać wprost zbrodni wołyńskiej ludobójstwem? - Polaków zginęło na Kresach więcej, niż oficerów w Katyniu, ale że to oficerowie, wszyscy są zainteresowani ich losami – jeżdżą, składają hołdy i wińce. A tu zginęli zwykli ludzie, więc po co się nimi zajmować? Ponadto polski rząd forsuje taką politykę, która sprowadza się do tego, że trzeba iść Ukraińcom na rękę. A oni swego czasu porobili z polskich cmentarzy bazy środków owadobójczych. Decyzja polskiego sejmu jest skandaliczna. - Jak Pan ocenia patriotyzm wśród młodych ludzi w Polsce? - Bardzo słabo. Oczywiście rozpraszają ich warunki ekonomiczne – młodzi nie mają pracy, to wszystko wpływa demobilizująco na to pokolenie. Nie mają lekko. - Muszę jeszcze zapytać o Pana kapitalną formę. Jak Pan to robi, że tak dobrze się trzyma? Jakiś specjalny przepisz na długowieczność? (śmiech) - Swego czasu sam rozkręcałem ZBOW-id w Korfantowie (śmiech). Siłę daję mi więc aktywność. - Serdecznie dziękuję za rozmowę!
Prudnik ul. Prążyńska 26/28
693 309 496
R E K L A M A
77 43 69 366
Oferty pracy
R E K L A M A
1. KIEROWCA C+E – doświadczenie w zawodzie, świadectwo kwalifikacji, karta kierowcy, kurs na przewóz rzeczy 2. DEKARZ – wykształcenie bez znaczenia, staż pracy 1 rok, praca na terenie powiatu prudnickiego. 3. SPRZEDAWCA- wykształcenie średnie, praca w Prudniku 4. TAPICER, STOLARZ – wykształcenie zawodowe, doświadczenie, praca w Głogówku 5. TECHNIK ORTOPEDA- mile widziana praktyka, praca w Korfantowie 6. ELEKTRONIK – wykształcenie kierunkowe, praca w Prudniku 7. PIELĘGNIARKA – wykształcenie kierunkowe, praca w Grabinie 8. KUCHARZ – doświadczenie w zawodzie, praca w Laskowicach 9. PRACOWNIK BUDOWLANY – praca w Głogówku 10. POMOCNIK DRUKARZA – wykształcenie zawodowe lub średnie, praca w Głogówku 11. OPIEKUN OSÓB STARSZYCH – praca w Niemczech (spotkanie w PUP Prudnik) 12. SPECJALISTA DS. SPRZEDAŻY USŁUG PRAWNYCH – praca na terenie kraju 13. DEKARZ – mile widziane doświadczenie, praca na terenie Opolszczyzny 14. KIEROWCA C+E – min. 1 rok stażu pracy, badania psychologiczne, zaświadczenie na przewóz rzeczy, praca w Krapkowicach 15. KIEROWCA C+E – karta kierowcy, kurs na przewóz rzeczy, praca na terenie kraju 16. TYNKARZ - DOCIEPLENIOWIEC – doświadczenie w zawodzie, praca na terenie powiatu. 17. SALOWA – wykształcenie zawodowe lub średnie, praca w Głogówku 18. SPRZEDAWCA – STYLISTA – wykształcenie średnie, praca w Prudniku 19. ŚLUSARZ – MECHANIK – wykształcenie bez znaczenia, mile widziana obsługa wtryskarek, praca w Prudniku 20. KUCHARZ – wykształcenie kierunkowe, praca w Korfantowie 21. LEKTOR JĘZYKA ANGIELSKIEGO – wykształcenie kierunkowe, praca w Białej Głogówku 22. SPRZEDAWCA – mile widziany staż pracy, obsługa kasy fiskalnej, mile widziane orzeczenie o niepełnosprawności ( nie obligatoryjne), praca w Prudniku 23. HYDRAULIK, PŁYTKARZ – GLAZURNIK – praca w Niemczech 24. SPRZEDAWCA – doświadczenie zawodowe, mile widziana książeczka zdrowia sanepidowska, praca w Prudniku 25. BRUKARZ – mile widziany staż pracy, praca na terenie woj. Opolskiego. 26. KIEROWCA C+E – doświadczenie w przewozach międzynarodowych 27. SPECJALISTA DS. PROMOCJI PROJEKTU – wykształcenie min. średnie, komunikatywność, prawo jazdy kat. B, dostęp do samochodu, praca na terenie powiatu prudnickiego. wykształcenie średnie, obsługa komputera 29. PRACOWNIK PRODUKCJI – wykształcenie min. zawodowe, solidność pracowitość , praca w Głogówku
R E K L A M A
*Szczegółowe informacje: Powiatowy Urząd Pracy w Prudniku – Serwis Pracy (ul. Jagiellońska 21, parter).
Tutaj może być Twoja reklama reklama@prudnik24.pl
GAZETA
NA SYGNALE
FIRMA HANDLOWA Urszula Nykiel ul. Powstańców Śl. 12 48-200 Prudnik tel. (077) 436 37 44 fax (077) 40 68 285 kom. 602 182 447
Produkty Naturalne dla Zdrowia i Urody: - Oleje tłoczone na zimno: kokosowy, arganowy, lniany, dr Budwig i inne, - Przyprawy ekologiczne, - Herbaty Yerba Mate, - Zdrowa żywność, - Produkty wspomagające oczyszczanie i odchudzanie/kawa zielona , syrop Neera i inne.
Nauka języka angielskiego z dojazdem do klienta
nie mógł zmieścić się pod wiaduktem kolejowym. W sobotę, 3 sierpnia, kierowca, który spowodował wypadek (46-letni mężczyzna, obywatel Czech) opuścił prudnicką komendę policji i wrócił do domu. Wyszedł za poręczeniem majątkowym wynoszącym kilka tysięcy złotych. Co ciekawe, nie przyznaje się do winy i twierdzi, że przez Prudnik jechał zgodnie ze wskazaniami nawigacji satelitarnej. W związku z tragicznym wypadkiem, kierowcy został postawiony zarzut naruszenia przepisów ruchu drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu za to do 8 lat więzienia.
tel. 793-761-755 anna.gach@interia.eu
27-latek napadał starsze kobiety Łukasz K. z Prudnika, bo o nim właśnie mowa, przed napadami uważnie obserwował swoje ofiary, by wybrać dogodny moment na atak. Jego ofiarą padła 85-letnia mieszkanka Prudnika, którą bandyta napadł w centrum miasta, gdy szła do kościoła na poranną mszę. Efekt – złamana kość łonowa. Zaatakował także dwie inne staruszki – 81 i 70-latkę. Pierwszą z nich – w drzwiach kościoła. Obie straciły torebki. Łukasz K. przyznał się do winy. Śledczym wyznał, że napadał, bo potrzebował pieniądze na alkohol. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do sądu. Mężczyzna był już wcześniej karany za włamania. Za napady grozi mu 12 lat więzienia.
Echa tragedii skrzyżowaniu Maków i Nyskiej
na ulic
1 sierpnia na skrzyżowaniu ulic Maków i Nyskiej zginęło 10-letnie dziecko. Potrącił je cofający tir, który
www.prudnik24.pl
Przypomnijmy, czeski kierowca jadący w ulicą Nyską, zignorował znak zakazujący wjazdu pojazdom wyższym niż 3,3 metra. Pozostaje pytanie, czy oznakowanie w tym miejscu jest prawidłowe? Sprawę zbadają służby prudnickiego starosty.
dniowych, w rzece Prudnik nieopodal Trzebini. Makabrycznego odkrycia dokonali przypadkowi przechodnie. Jak wskazują pierwsze ustalenia, może być to ciało 64-letniego mieszkańca Domu Pomocy Społecznej, który zaginął 26 lipca.
Samochód ze słomą stanął w ogniu W poniedziałek (12 sierpnia) na obwodnicy Prudnika zapalił się samochód ciężarowy przewożący bele słomy. Na miejscu zdarzenia pojawiły się trzy zastępy gaśnicze Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Prudniku. Sytuacja, na szczęście, została szybko opanowana. Samochody osobowe zostały skierowane objazdem prowadzącym przez ulice Kolejową i Nyską. Co jednak istotne, z powodu niskiego wiaduktu, nie mogły tamtędy przejeżdżać samochody ciężarowe. Tak więc do czasu wyjaśnienia sytuacji na drodze, ich ruch został wstrzymany. Opr. Marek Morzywski
Zaginął mężczyzna Komenda Powiatowa Policji w Prudniku prowadzi czynności poszukiwawcze w sprawie zaginięcia osoby: Henryk, Stanisław Żak s. Jan, Emilia zd. Malik ur. 28.11.1950r. w Rudziczce zam. Niemysłowice 105 Zaginiony w dniu 16.07.2011r. wyszedł z miejsca zamieszkania swojego brata i do chwili obecnej nie powrócił. Nie nawiązał również żadnego kontaktu z rodziną.
(W miejscu tragedii wciąż palą się znicze fot.: M. Morzywski )
W rzece Prudnik znaleziono ciało mężczyzny Zwłoki zostały odnalezione 9 sierpnia w godzinach popołu-
Gazeta Prudnik24
7
Wszelkie informacje dotyczące osoby zaginionej proszę kierować do Komendy Powiatowej Policji w Prudniku, tel. 77 434 18 03 lub najbliższej jednostki Policji pod numerem alarmowym 997 lub 112. źródło: KPP Prudnik
GAZETA
(dokończenie ze str. 1) Druga część ekspozycji prezentowała by natomiast nowoczesne metody produkcji energii odnawialnej wyjaśnia starosta prudnicki. Pomysłodawcą budowy wiatraka jest czeska firma z branży energetyki odnawialnej i miałby on stanąć po stronie czeskiej. Przy okazji w okolicy mogłaby powstać wieża widokowa, bo - jak przypomina nasz rozmówca - w pobliżu znajduje się rezerwat przyrody; w którym podobno występują takie gatunki jak orzeł biały czy czarny bocian. Okoliczne tereny miałyby też być
budki i wieżę wartowniczą. Chodzi o przypomnienie, jak to było za PRL-u, jakie były procedury i dokumenty podczas kontroli. Dla wielu turystów może to być atrakcja - stwierdza Radosław Roszkowski. Według niego to pomysł godny rozważenia, nie wymagający dużych nakładów. Należałoby jedynie wykarczować zakrzaczenia w pasie granicznym oraz utwardzić gliniaste obecnie podłoże. Być może także stworzyć zimową trasę dla narciarstwa biegowego. Rozważano też odtworzenie dawnej wieży granicznej, jako punktu widokowego.
- Podlesie, włączającego się następnie po czeskiej stronie w drogę wojewódzką kraju ołomunieckiego na kierunku Mikulovice i Zlate Hory. Pomysł ten był mocno podkreślany podczas ostatniego spotkania w starostwie, w którym uczestniczyli też: burmistrz Głuchołaz - Edward Szupryczyński, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Nysie - Tadeusz Dziubandowski. Stronę czeską reprezentowali: starosta Zlatych Hor - Milan Rác, Věra Kociánová - wiceburmistrz Mikulovic, a także szef wydziału transportu i dyrektor zarządu dróg z Kraju Ołomunieckiego.
Slezské Pavlovice i Slezské Pavlovice - Laskowice - ok. 2 mln zł każde, ale w drugim przypadku dochodzi jeszcze koszt budowy wiaduktu za ok. 6 mln zł. Starosta zapowiada walkę o dofinansowanie w wysokości 85%. Jego zdaniem szanse są, bo sieciowe powiązanie kilku jednostek - dwa powiaty (prudnicki i nyski), Gmina Głuchołazy, udział partnerów z Czech (Kraj Ołomuniecki, miasta Zlate Hory i Mikulovice) - powinno zagwarantować dofinansowanie projektu. - We wrześniu Ołomuniec będzie zbierał wnioski na
- Ogólnie rzecz biorąc Czesi wyrazili wstrzemięźliwe poparcie. Możliwości modernizacji dróg dla tamtejszych samorządów niewątpliwie istnieją. Natomiast podczas dotychczasowych spotkań niewiele na ten temat mówili - stwierdza starosta. Podkreśla, że naszym priorytetem jest rozwój gospodarczy. Wymaga on jednak stworzenia sieci dogodnych połączenia transportowych w różnych kierunkach, czego oczekują zwłaszcza firmy produkcyjne. Obecnie “nieszczęściem dla Prudnika” jest słabe skomunikowanie go z autostradą. Bogusław Zator
“oplecione” siecią ścieżek turystycznych dla pieszych, rowerzystów czy rolkarzy. Jest także koncepcja budowy nowej ścieżki rowerowej: wzdłuż granicy, od Krzyżkowic ku Trzebinie. Prawdopodobnie nie dochodziłaby ona do Trzebiny, ale rozwidlała się w jej pobliżu w prawo oraz w dół, w stronę najbliższej czeskiej miejscowości. W tym wypadku powstałby nowy produkt turystyczny, w postaci rekonstrukcji kontroli granicznej, jaka swego czasu funkcjonowała między Polską a ówczesną Czechosłowacją. - Zamierzamy zrobić użytek z dawnej infrastruktury granicznej, być może korzystając z obiektów w Krzyżkowicach, być może budując nowe
Inny pomysł, wstępnie skonsultowany z burmistrzem Głogówka, ale nie omawiany dotąd ze stroną czeską to budowa przedłużenia drogi gminnej pomiędzy Racławicami Śląskimi a miejscowością Studnice w Czechach. - Burmistrz przychylnie odnosi się do tematu, ale też my nie możemy za bardzo wnikać jako powiat, bo to nie nasza droga. Jedna z dróg prowadziłaby do Olbrachcic i to już jest wejście na teren gminy Biała, choć na drodze powiatowej - zastrzega Radosław Roszkowski. Starosta zaproponował też koncepcję modernizacji ciągu drogowego na trasie: Łąka Prudnicka - Moszczanka - Jarnołtówek - Konradów
8
To projekt istotny dla powiatu prudnickiego - zmodernizowana, z wydzieleniem pasa dla rowerów, zostałaby droga z Łąki Prudnickiej do Pokrzywnej, z której korzysta wielu turystów. Nie ma przy tym potrzeby budowy nowych dróg, wystarczy modernizacja już istniejących. Projekt ten ma akceptację ze strony Zarządu Dróg Powiatowych w Nysie. ...i ich koszty Według starosty prudnickiego, całość projektu modernizacji dróg z Łąki Prudnickiej przez Podlesie do Czech może kosztować ok. 6 mln euro, a sam odcinek w okolicach Łąki i Moszczanki, z budową pasa rowerowego, to ok. 2,5 mln zł. Połączenia Dytmarów -
Gazeta Prudnik24
przedsięwzięcia strategiczne. Status projektów kluczowych pozwoli na ich dofinansowanie przed rozpoczęciem naborów, z pominięciem procedury konkursowej. Kto złoży przekonujące wnioski, prawdopodobnie otrzyma pieniądze. Owszem, muszą one być dobre technicznie i uzasadnione pod kątem użyteczności dla społeczeństwa. Jednak, po uzyskaniu akceptacji obu stron, będą realizowane - wyjaśnia Radosław Roszkowski. A jak na te pomysły patrzą nasi południowi sąsiedzi? Starosta określa podejście czeskie jako ostrożne, zwłaszcza w odniesieniu do kraju ołomunieckiego. Więcej entuzjazmu jest natomiast ze strony starosty Zlatych Hor.
www.prudnik24.pl
Edward Szupryczyński, burmistrz Głuchołaz Pół żartem, pół serio - kiedyś było hasło “Proletariusze wszystkich krajów - łączcie się”, a dzisiaj można powiedzieć: “Gminy - łączcie się, powiaty - łączcie się”. Bo w nowym rozdaniu nie będzie pieniędzy tylko i wyłącznie na jedną gminę, czy jeden powiat. Mamy to szczęście , że jesteśmy terenem przygranicznym, gdzie dodatkowo są pieniądze na wspólne projekty ponadregionalne, transgraniczne. I tak, jak inne miejscowości mogą nam zazdrościć - bo to są pieniądze dodatkowe - to my musimy ten czas wykorzystać. Powiat prudnicki i nyski mają z jednej strony jeziora, ale i Góry Opawskie. Jeżeli skomunikujemy Prudnik, Głuchołazy i Nysę, to będzie rozwiązany nie tylko problem dróg “blokowanych” przez TIR-y. Przypomnę, że mamy kopalnię w Jarnołtówku i zimą drogę koło Skowronkowa praktycznie nieprzejezdną, połączenie z Prudnika przez Charbielin, Jarnołtówek i Skowronków w stronę Zlatych Hor, praktycznie przy wyremontowanej już drodze, byłoby super rozwiązaniem.
Spotkania nad Bałtykiem Grupa 44 dzieci z klas III – VI z Zespołu Szkolno – Przedszkolnego w Moszczance uczestniczyła w bezpłatnym wyjeździe edukacyjnym do Jastrzębiej Góry, zorganizowa-
nym w ramach projektu „Równym Krokiem” współfinansowanych przez Unię Europejską, ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Autorką projektu jest dyrektorka szkoły Marzena Kędra. „Spotkanie z morzem” – pod takim hasłem upłynął pierwszy dzień pobytu naszych uczniów na zielonej szkole. Pogoda sprzyjała temu, by udać się na plażę i swój pierwszy kontakt z nią i z morzem upamiętnić swobodnym tekstem. Bezkresna przestrzeń, dużo ludzi Kolorowy piasek Falująca woda Ciepłe słońce ogrzewa nasze ciała I nagle załamanie, zmiana Piasek bez barw Groźna woda Zimny wiatr powoduje drgawki Taka już jest Bałtycka pogoda Zmienna, nieprzewidywalna… I w tym kryje się jej prawdziwy Urok.
Julia Cieśla – absolwentka naszej szkoły
Dzieci na podstawie przeprowadzonych wywiadów z pracownikami ośrodka wytyczyły trasę zwiedzania najbliższej okolicy. Kierując się mapą terenu, na której zostały zaznaczone ciekawe
miejsca, przemierzyliśmy Władysławowo. Dotarliśmy do sławnego Cetniewa – Ośrodka Przygotowań Olimpijskich, gdzie mieliśmy okazję obejrzeć fragment treningu pływaczek, następnie udaliśmy się do portu rybackiego z przystanią żeglarską i pasażerską. Po powrocie z wędrówki po okolicy dzieci na fiszkach szkicowały miejsca godne polecenia oraz krótko je opisywały. Słońce i czyste niebo nad pensjonatem zbudziły nas kolejnego dnia pobytu na zielonej szkole. Po śniadaniu czekał na nas licencjonowany przewodnik, czysty autokar i uśmiechnięty kierowca. Ruszyliśmy w trasę. Dotarliśmy do Gdyni. Akwarium Gdyńskie okazało się niezwykłym miejscem. Usytuowane w centrum Gdyni i otoczone z trzech stron morzem zaprosiło nas, byśmy w jego wnętrzach długo podziwiali feerię barw rafy koralowej i jej bogactwo w postaci rozgwiazd, jeżowców, skrzydlic, muren, pławikoników i innych bezkręgowców morskich. W Sali Mokrej doświadczyliśmy spotkania z mieszkańcami Bałtyku. Nie tylko oglądaliśmy stornie, jesiotry, babki bycze, ale również poznawaliśmy je przez dotyk. Zapewne
www.prudnik24.pl
Akwarium Gdyńskie na długo zapadnie dzieciom w pamięci. Następnym punktem wycieczki było zwiedzanie Okrętu – Muzeum ORP ,,Błyskawica” – najsłynniejszego polskiego niszczyciela z czasów II wojny światowej, uczestnika wielu bitew. Dzieci oprowadzane po okręcie poznały dzieje i tradycje Marynarki Wojennej, obejrzały potrójną wyrzutnię torpedową. Pod pokładem zobaczyły broń, mundury, dokumenty, odznaczenia – a wśród nich także order Virtuti Militari, którym okręt został odznaczony. Z Gdyni pojechaliśmy do Gdańska. Dużo czasu spędziliśmy przechadzając się uliczką Mariacką. Noblista G. Grass napisał: „Mariacka to ulica, którą idzie się całe życie”. W związku z tym cytatem, a będąc w tym właśnie miejscu, dzieci dokonały zapisu swoich spostrzeżeń na fiszce prowadzącej. Na trasie zwiedzania starego Gdańska znalazł się również Kościół Mariacki, ulica Długa, Dwór Artusa, Fontanna Neptuna oraz Żuraw Gdański. Dzień był pełen wrażeń. Po przyjeździe do pensjonatu dzieci dobrane w grupy redagowały sprawozdanie z jego przebiegu. „Po plaży” prowadziła nas w
GAZETA
działaniach fiszka poszukującą. Dzieci dowiadywały się w smażalniach o gatunki i ceny ryb. Wszystkie informacje skrzętnie zapisywały na swoich kartach pracy. Na plaży oddały się swobodnej ekspresji twórczej. Lepiły z mokrego piasku to, co podpowiadała im wyobraźnia. W efekcie powstały piękne wytwory piaskowe. W drugiej połowie dnia uczestnicy zielonej szkoły podzieleni na małe 2 – 3 osobowe grupy układali zadania na chrzest dla nowicjuszy, którzy tego roku pierwszy raz zobaczyli morze. Z przygotowanymi zadaniami ochoczo udaliśmy się na naszą ulubioną plażę. Wytypowane do chrztu osoby podołały wszystkim wyzwaniom, począwszy od spożycia dziwnie smakującej mikstury, poprzez bieg w „burzy piaskowej”, a skończywszy na pływaniu w morskich falach. W centrum Władysławowa, dzieci starannie i z namysłem typowym dla osób, które uczestniczyły w roku szkolnym w warsztatach z przedsiębiorczości, wybierały widokówki, kalkulując ich wartość. Dokonywały zakupu pamiątek w najkorzystniejszej cenie. Czas upłynął
Gazeta Prudnik24
9
też na spacerowaniu po Alei Gwiazd Sportu i miłym spotkaniu z przyjacielem naszej szkoły - panią Kazimierą Piwko, znawczynią legend dotyczących okolic Władysławowa. Po powrocie do ośrodka uczniowie na kartach pracy układali pozdrowienia znad Bałtyku. Poprawione pod względem językowym i ortograficznym przepisywali na swoje karty pocztowe, które kolejnego dnia z radością słali do swoich bliskich. Kolejnego dnia na Hel dojechaliśmy autokarem, mijając Chałupy, Kuźnicę, Jastarnię i Juratę. Z naszego lądowego środka transportu przesiedliśmy się na pasażerski statek M/S Ocean, którym odbyliśmy morski rejs po Zatoce Puckiej. Ucznio- wie zachwyceni rozpościerającym się krajobrazem wykonywali ulotki promujące podróż statkiem. Po rejsie udaliśmy się do Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu – potocznie zwanej „fokarium”. Tutaj dzieci mogły nie tylko obejrzeć foki – mieszkanki polskiego Bałtyku, ale i również uzyskać odpowiedzi na nurtujące je pytania w stylu: „ czy foka to ryba?”, „ile foka szara ma zębów?”, „czy foki potrafią się bawić?”, „co zagraża
GAZETA
Po obiedzie udaliśmy się z wizytą do pracowni bursztynu. Właściciel z pasją opowiadał o bursztynie, jego właściwościach, zastosowaniu, historii. Pokazywał nam piękne okazy. Uczniowie zainspirowani ciekawymi opowieściami po powrocie do ośrodka chętnie pracowali z fiszką „W świecie bursztynów”. Pisali o właściwościach leczniczych bursztynu, projektowali biżuterię, układali własną legendę o jego powstaniu. Bursztyn po tym dniu przyśnił się niejednemu uczestnikowi zielonej szkoły. Następnego dnia zgodnie z planem dzieci odbyły pieszą wędrówkę do Lisiego Jaru. To miejsce – to 350 m wąwóz w pobliżu Rozewia i Jastrzębiej Góry na obrzeżach Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, który porośnięty jest ponad stuletnim lasem bukowym. Uwagę dzieci przyciągnął obelisk, upamiętniający miejsce lądowania króla Zygmunta III Wazy, powracającego wraz z armią z nieudanej wyprawy po koronę Szwecji. Po wysłuchaniu legendy o Królu Zygmuncie III Wazie dzieci samodzielnie lub w parach układały inne jej zakończenie. Po zapoznaniu się z poleceniami fiszek prowadzących wymieniały gatunki rosnących w jarze drzew, odmalowywały ich korę. Przy pomocy aparatu fotograficznego i telefonów
komórkowych uchwyciły piękno Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.
Mała, ale wielka szkoła (cz. II)
Tego samego dnia uczniowie zwiedzili latarnię morską w Rozewiu. Zobaczyli ekspozycję prezentującą ewolucję latarni morskich od czasów starożytnych do dzisiaj. Widoki rozciągające się z latarni stały się inspiracją dla dzieci do zredagowania krótkich opisów Bałtyku. Obok latarni znajduje się maszynownia, w której umieszczone są silniki uruchamiające światło na latarni. Tam też dzieci uzyskały odpowiedzi na pytania zawarte w fiszkach poszukujących. Późnym popołudniem odbył się lekkoatletyczny tor przeszkód inspirowany pomysłami uczniów oraz gra szkolna w mini piłkę ręczną.
- Nasze dzieci mają zdolności i je wykorzystują, trzeba tylko te zdolności wyłapać i oszlifować, jak dobry diament – mówi o swoich wychowankach dyrektor SOSW, Eugeniusz Kurpiel.
Ostatni dzień pobytu nad morzem przebiegał pod hasłem „Pożegnanie z… Bałtykiem”. Zadanie do wykonania tego dnia polegało na zebraniu informacji o roślinach i zwierzętach zamieszkujących okolice nadmorskie. Dzieci w oparciu o informacje zamieszczone na tablicach informacyjnych notowały wiadomości o faunie i florze regionu. Wybrane okazy przedstawiały w formie rysunków, z których powstał album. Po obiedzie wszystkie grupy udały się na plażę, by ostatni raz pospacerować wzdłuż morza, popatrzeć w dal na horyzont, ułożyć tekst piosenki w stylu szant. Na pożegnanie morza każda grupa, w przyjaznym szantom otoczeniu, odśpiewała piosenkę z autorskim tekstem.
W pierwszej części materiału opisaliśmy m.in. specjalistyczne pracownie, z jakich korzystają podopieczni prudnickiego SOSW – salę terapii integracji sensorycznej, oraz pracownię terapii ruchowej. Ośrodek posiada także nowoczesną pracownię polisensoryczną, wyposażoną m.in. w ęt do terapii światłem – różne kolumny świetlne – który pomaga, jeśli dziecko jest nadpobudliwe. W tej sali może się wyciszyć. - Może to zrobić w towarzystwie nauczyciela, „jeden na jeden”. W normalnej szkole nie ma na to ani czasu, ani możliwości – zaznacza dyrektor Eugeniusz Kurpiel. I to właśnie specjalizacja stanowi o sensie istnienia takich placówek. Dlatego też dyrektor SOSW sceptycznie ocenia plany, aby dzieci z lekkim upośledzeniem uczęszczały do szkół powszechnych: – Integracja jest dobra, ale na poziomie upośledzenia fizycznego. Natomiast wszyscy fachowcy - w tym uznane autorytety - są zdania, że dzieci z upośledzeniem umysłowym muszą mieć specyficzne warunki, m.in. małe grupy, aby nauczyciel mógł poświęcić każdemu z nich więcej czasu – stwierdza. Po czym dodaje: - Mamy do dyspozycji zajęcia rewalidacyjne, służące dzieciom godzinowo w większej ilości, niż w innych szkołach. Poza tym o wiele lepsze wyposażenie i odpowiednią ilość pracowników: 60 specjalistów, w tym 40 nauczycieli i 20 pracowników obsługi. Średnio przypada więc dwóch uczniów na jednego pracownika. Zwiedzając ośrodek zaglądamy też do przedszkola oraz szkoły przysposabiającej do pracy. - Przyjmujemy dzieci w wieku od 3 do 10 lat. W grupie mamy dzieci niepełnosprawne z zespołem Downa, autyzmem, upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym. Przedszkole funkcjonuje od września 2009 r. Nasze pomieszczenia dostosowane są do możliwości dzieci, które mogą ro-
Małgorzata Żuk
zwijać swoje umiejętności ruchowe i manualne, jak i staramy się niwelować u nich wszelkie dysfunkcje mówi Barbara Pietruszka – nauczycielka przedszkola specjalnego. Z kolei Aleksandra Okońska jest wychowawcą w 3-letniej szkole przysposabiającej do pracy. Wyjaśnia, że w szkole przy- sposabiającej do pracy są uczniowie, którzy ukończyli wcześniej gimnazjum i zespoły edukacyjno-terapeutyczne (ZET). Chodzą do tej szkoły do 24. roku życia. Są to głównie osoby z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym, oraz upośledzeniami sprzężonymi. Zajęcia opierają się głównie na kształtowaniu w uczniach postaw takich, aby umieli odnaleźć się kiedyś w gospodarstwie domowym, potrafili poradzić sobie na co dzień już po skończeniu szkoły. - Prowadzimy tutaj zajęcia kulinarne. Dysponujemy bogatą bazą, bo mamy wiele sprzętów RTV i AGD, z których uczniowie muszą korzystać. Prowadzimy również zajęcia w ogrodzie, gdzie sami musimy oporządzić ziemię, przygotować grządki, wyplewić je, a później z tych plonów korzystamy na zajęciach kulinarnych - pani Aleksandra pokazuje pracownię. Dodaje, że prowadzone są też zajęcia praktyczno-techniczne, a wytwory pracy uczniów pokazywane są na targach przedsiębiorczości, wystawie twórców ludowych, były też wystawiane w Muzeum Ziemi Prudnickiej, w ramach cyklu zajęć pod hasłem „Sześć pór roku”. - Organizujemy też wiele wycieczek krajoznawczych, czy kulturalnych – np. do Częstochowy, czy Krakowa. Ta druga, była to trzydniowa wycieczka, która przysporzyła nam nieco problemów, ale była bardzo owocna, dzieci bardzo to przeżyły i z uśmiechem wróciły do Prudnika - wspomina pani Aleksandra. (fot. B. Zator)
fokom w Bałtyku?”. Dzieci z pasją używały aparatów fotograficznych, by utrwalić zjawiskowe foki, a tym samym dobrze wykonać zadanie z bieżącej fiszki prowadzącej. W drodze powrotnej do Władysławowa przewodnik zgodnie z planem zabrał nas do Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu, gdzie dzieci obejrzały wystawy tematyczne ukazujące bohaterstwo obrony Helu we wrześniu 1939 roku.
10
Gazeta Prudnik24
Jak podkreśla dyrektor SOSW, dzieci mają możliwość uczestniczenia w wielu typach zajęć.
www.prudnik24.pl
(fot. B. Zator)
- Sednem funkcjonowania dziecka z upośledzeniem umysłowym jest umożliwianie dzieciom udziału we wszelkiego rodzaju imprezach - nie tylko o charakterze sportowym, ale i artystycznym w tym plastycznym i muzycznym, czy też technicznym, kulinarnym. Pracujemy tutaj w bardzo różnych dziedzinach, mamy np. pracownię ceramiczną, wyposażoną w profesjonalny piec do wyrobu ceramiki. Funkcjonuje u nas także zespół muzyczny. Z dziećmi często wyjeżdżamy na spotkania warsztatowe, bo mamy m.in. podpisaną umowę partnerską z dwoma szkołami z Czech. Pytany o sukcesy sportowe zdradza, że i tych nie brakuje. Prudnicki SOSW należy do m.in.. do organizacji “Olimpiady Specjalne”, zajmującej się dziećmi z głębszym upośledzeniem. - Zajmujemy się m.in. profesjonalnie trójbojem siłowym i nasz uczeń miał okazję wyjechać na igrzyska para-olimpijskie w Grecji. Zrezygnował ze względów poza sportowych, ale jest w kadrze Polski. Próbujemy zachęcać naszych uczniów do realizowania się także w tej dziedzinie. Dodaje, że w ośrodku jest grupa podopiecznych, która często bierze udział w różnych zawodach, także mało znanych dyscyplinach: - Jeden z naszych pracowników jest trenerem reprezentacji Polski w Bocce – dyscyplinie popularnej we Francji i Włoszech, gdzie się rzuca metalowymi kulami – i mamy sekcję trenującą tę dyscyplinę. Byli niedawno w Słowenii, gdzie nasz uczeń zajął II miejsce w międzynarodowym turnieju - mówi Eugeniusz Kurpiel. Podkreśla, że uczniowie mogą realizować swoje zainteresowania w wielu dziedzinach , począwszy od gier zespołowych po sporty indywidualne. Są to m.in. także sporty zimowe, a szkoła organizuje także wyjazdy na narty. Bogusław Zator
Ulica Reklamowa? Od niedawna na ul. Sobieskiego można zaobserwować kilka nowych elementów krajobrazu. Mowa gablotach i billboardach reklamowych, które - można chyba pozwolić sobie na personifikację - prowadzą w tym rejonie skuteczną ekspansję. Dwie nowe gabloty reklamowe wyrosły pomiędzy drzewkami przy sklepie obuwniczym, a w ich niedalekim sąsiedztwie na murze jedna z sieci handlowych na dużym plakacie promuje sprzedawane przez siebie towary. Reklama jest dziś niemal wszechobecna. Bombarduje nas spotami telewizyjnymi, wciska się do skrzynek kontaktowych naszych telefonów, atakuje na ulicach, zaskakuje po otwarciu skrzynki pocztowej. Ale czemu się dziwić? Philip K. Dick - znany pisarz SF, uznawany też za wizjonera niedalekiej przyszłości - już w połowie XX w. w swoich opowiadaniach wieścił m.in. nadejście owej bezpardonowej ofensywy sił Reklamy. Pozostaje nam tylko zadziwić się, że to, co u Dicka było nieokreśloną przyszłością, to już nasza teraźniejszość. Może zatem powinniśmy zmienić nazwę ul. Sobieskiego na ul. Reklamową, czy może Billboard’ową? Byłoby adekwat-
nie, choć śmiem przypuszczać, że królowi Janowi III, zwycięzcy spod Wiednia, zmiana ta nie przypadnie do gustu. A tak bardziej serio. Dwa stanowiska między drzewkami, ustawiła pracownia graficzna Provena. Jej właściciel, Bernard Wilczek - plastyk, specjalizujący się w druku wielkoformatowym - wyjaśnia, że gabloty to “pewna alternatywa dla szaleństwa na murach, żeby nie lepić plakatów gdzie popadnie”. Zresztą jeszcze w tym roku ma wejść w życie ustawa, która ponoć ukróci plakatową samowolę. B e r n a d W i l c z e k przyznaje, że wdrożenie tej idei w życie poprzedziła
dwuletnia procedura zbierania wszelkich wymaganych zezwoleń, m.in. od wojewódzkiego konserwatora zabytków, przedsięwzięcie jest więc absolutnie legalne. Provena planuje wykonanie trzech następnych gablot. Jedna prawdopodobnie już wkrótce stanie przy ul. Gimnazjalnej (fundament już jest przygotowany), a kolejne dwie mają
GAZETA
na jesieni powstać na Pl. Wolności, od strony ul. Kościuszki. Na razie w gablotach przy Sobieskiego nie ma jeszcze reklam - tymczasowo można w nich poczytać wiersze Tadeusza Soroczyńskiego, w polskiej i
czeskiej wersji językowej. Ale jak mówi Bernard Wilczek, jeśli wszystko pójdzie dobrze, w ciągu 2-3 tygodni zostanie doprowadzony prąd (gabloty będą podświetlane) i we wrześniu ruszy kampania reklamowa. Bogusław Zator
Powstała Prudnicka Rada Biznesu Z inicjatywy burmistrza Prudnika, za namową środowiska lokalnych przedsiębiorców, została utworzona Prudnicka Rada Biznesu. Jej inauguracyjne posiedzenie odbędzie się 3 września w Prudnickim Ośrodku Kultury. - Potrzeba stworzenia rady biznesu powstała z impulsu. Jeszcze w zeszłym roku rozgorzała dyskusja o zbyt wysoko podniesionych podatkach, ich negatywnym wpływie na sytuację przedsiębiorców wspomina burmistrz Franciszek Fejdych. Dodaje, że pod koniec grudnia oskarżono władze o brak wsparcia dla przedsiębiorczości. Na bazie tych pretensji powstało stowarzyszenie Rycerze Biznesu - grupa, która miała zamiar współpracować z władzami, by poprawić sytuację lokalnego biznesu. - Nauczony jednak tymi doświadczeniami, słuchając także sugestii samych przedsiębiorców, wczesną wiosną mówiłem o stworzeniu takiej
rady, która w sferze biznesu współpracowałaby z burmistrzem i radą miejską. Po spotkaniach, m.in. z Rycerzami Biznesu i Cechem Rzemieślników, doszliśmy wspólnie do wniosku, że tworzymy Radę Biznesu - mówi burmistrz. Według zamysłu ma ona funkcjonować podobnie jak rada seniorów, czyli jako organ wspomagający, doradczy. Franciszek Fejdych przyznaje, że o ile radzie seniorów pozostawił wolną rękę co do wyboru terminów spotkań, to w przypadku RB posiedzenia powinny odbywać się co najmniej raz na kwartał, lub częściej - o ile zajdzie potrzeba i taka będzie wola członków rady. Takie “gorące okresy” to m.in. ustalanie budżetu gminy, czy podatków. Burmistrz mówi, że potrzeba powstania takiego ciała doradczego wynikła też z chęci zrozumienia lokalnego biznesu. - Spotkania pokażą mi, czy decyzje, jakie podejmujemy nie stoją w sprzeczności z interesem tej grupy - stwierdza. Jednocześnie zastrzega, że liczy
www.prudnik24.pl
na to, iż uda się pewne sprawy uświadomić środowiskom biznesowym: - Zauważyłem, że przedsiębiorcy nie do końca mają świadomość, jak wiele rzeczy nie jest zależne od nas - samorządowców - a jest ustalane na szczeblu państwowym. Mimo tego to my zbieramy wszelkie negatywne opinie, jakby to były nasze decyzje. Powstaje konflikt interesów - wyjaśnia Franciszek Fejdych. Chciałby zatem członków rady informować, że istnieją pewne ramy kompetencji, których nie ma możliwości na poziomie samorządu przekroczyć. - Ciągle słyszę, że powinienem przy przetargach forować nasze lokalne firmy, a według przepisów ustawy o zamówieniach publicznych nie mogę tego robić - wyjaśnia. Aktualnie do rady biznesu zostało zgłoszonych ośmiu członków (lista poniżej), których rekrutowano rozsyłając do wszystkich większych prudnickich firm listy z informa-
cją, że powstaje rada biznesu, i z wyjaśnieniem sposobu, jak miałaby działać. Chęć udziału zgłosili: stowarzyszenie Rycerze Biznesu, Cech Rzemieślników i Przedsiębiorców, dwa zakłady oraz firma Merkury. - Na tę chwilę jest osiem osób, ale nie zamykamy tej liczby. Jeśli jeszcze jakieś podmioty będą chciały wystawić swojego przedstawiciela, to ja jak najbardziej do tego zachęcam - stwierdza Franciszek Fejdych. Pierwsze posiedzenie rady, planowane na 3 września br., będzie spotkaniem organizacyjnym, wybrany też zostanie przewodniczący rady: - Przedstawimy sobie nawzajem swoje stanowiska i czego właściwe oczekujemy po tej radzie. Dopiero po pierwszym spotkaniu będzie można ustalić plan na kolejne - mówi burmistrz. Zapewnia też, że obrady tego gremium – jak i rady seniorów - będą otwarte. Nie wyklucza jednak, że w pewnych uzasadnionych sytuacjach, kiedy rada uzna, że nie należy upubliczniać
Gazeta Prudnik24
11
określonych tematów na etapie dyskusji, spotkanie będzie zamknięte i po nim ukaże się oficjalny komunikat. - Myślę, że dyskusje mogą być ciekawe. Jeżeli ta rada będzie funkcjonowała apolitycznie, jej członkowie nie postawią sobie za cel zwalczania samorządu, liczę na efektywne spotkania kończy burmistrz. Bogusław Zator Aktualny skład Prudnickiej Rady Biznesu: 1) Wojciech Bandurowski (Stowarzyszenie Rycerze Biznesu) 2) Edward Birecki (Cech Rzemieślników i Przedsiębiorców) 3) Josel Czerniak (Stowarzyszenie Rycerze Biznesu) 4) Stanisław Kęsek (“Kęsbet” Wyroby Betonowe) 5) Tomasz Kuszła (Spółdzielnia Pionier) 6) Zbigniew Lachowicz (Cech Rzemieślników i Przedsiębiorców) 7/ Joanna Stępor (Fabryka Mebli Prudnik) 8/ Artur Żurakowski (Merkury Materiały Budowlane)
Pokazują język
GAZETA
12 sierpnia w schronisku młodzieżowym przy ulicy Dąbrowskiego kursantów odwiedzili: Danuta Jazłowiecka, europosłanka, pomysłodawczyni projektu i Franciszek Fejdych, burmistrz Prudnika, który objął patronat nad warsztatami. O to, dlaczego ważne jest, żeby „pokazywać język” zapytaliśmy Danutę Jazłowiecką. - To już trzecia edycja Pokaż Język Jazłowieckiej, ale po raz pierwszy prudniczanie mogą wziąć udział w tym projekcie. Jak zrodził się pomysł takich warsztatów językowych? - Tak, to już trzy lata, a pomysł zrodził się spontanicznie. Sama widziałam wiele przypadków, gdzie ktoś, kto teoretycznie znał dobrze język, ale później nie potrafił go użyć w praktyce. Wszystko zaczęło się w Opolu. Na pierwszą edycję zgłosiło się 60 osób i liczba ta mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się co najwyżej 15 osób. Z roku na rok zgłasza się coraz więcej uczestników, w tej edycji zapisało się około 350. Mogą zgłaszać się do nas osoby, które miały styczność z angielskim, ale także takie, które zaczynają dopiero swoją naukę. Kursanci podzieleni są na dwie grupy: podstawową i średniozaawansowaną. - Nauka języka zwykle trwa dłużej , więc czego można nauczyć się w jeden miesiąc?
- Jest to niedługi czas, ale podczas naszych kursów lektorzy kładą nacisk na small talk, czyli krótkie zwroty, które pozwolą na szybkie nawiązanie kontaktu i zdobycie sympatii zagranicznego rozmówcy. Uczestniczy ćwiczą się przede wszystkim w praktycznym użyciu języka angielskiego. - Jak mogliśmy słyszeć powody uczestnictwa w warsztatach są bardzo różne. Była Pani dzisiaj także w Brzegu i Opolu, jakie motywację kierują kursantami najczęściej? - W Prudniku spotkałam się z przypadkami osób, która po zakończeniu tego projektu chcą podjąć inny kurs, ale także przełamać pewną barierę i zacząć naukę angielskiego. Bardzo zależmy mi by rozmawiać z ludźmi, słuchać ich oczekiwań i dowiedzieć się jakie są powody, dla których te osoby przychodzą na zajęcia. Grupy w Prudniku składają się z młodych kursantów, ale np. w Brzegu w projekcie uczestniczy więcej starszych osób, dla niektórych z nich nauka angielskiego może okazać się koniecznością. Ich dzieci wyjechały zagranicę, tam założyły rodziny, a drugie pokolenie może już nie znać tak dobrze polskiego, dlatego nasi seniorzy wolą „dmuchać na zimne”. Jest też sporo osób, które starają się o pracę, chcą nauczyć się używać tego języka i dla nich Pokaż Język, to pierwszy krok. Dużo mówimy
(Uczestnicy spotkania z Danutą Jazłowiecką )
Przez cały sierpień trwać będą bezpłatne kursy językowe pod nazwą „Pokaż Język Jazłowieckiej”. W projekcie bierze udział 34 uczestników, którzy w każdy poniedziałek mają okazję poprawić swój angielski. o języku angielskim, ale warto też pamiętać, że oprócz stacjonarnych kursów tego języka, przygotowane są także kursy online z francuskiego i włoskiego. - A czy istnieje możliwość, aby w przyszłości rozszerzyć ten projekt, tak by nie trwał tylko przez miesiąc? - Niestety jest dużo przeszkód. Po pierwsze bariera finansowa, ale także dużym problemem byłaby logistyka. Kursy online prowadzą moi asystenci, którzy poświęcają swój wolny czas, niestety nie mogą robić tego dłużej ze względu na inne obowiązki. Natomiast kursy stacjonarne obsługiwane są przez lektorów, którzy w roku szkolnym pracują. Więc logistycznie i finansowo było by to trudno organizować w ciągu roku. Choć trzeba powiedzieć, że myślimy nad rozszerzeniem tego projektu, bo na większości spotkań słyszę: szkoda, że to tylko miesiąc i powinno być więcej godzin. - A jak wygląda sytuacja z językiem angielskim wśród polskich europosłów? - Generalnie jest tak, że wszyscy mówimy po polsku i nawet oburzamy się na kolegów, którzy podczas obrad mówią po angielsku. Używamy polskiego by promować ten język, a z drugiej strony dajemy możliwość popracowania polskim tłumaczom. Bo zaraz byśmy się
dowiedzieli, że skoro wszyscy polscy europosłowie mówią wyłącznie po angielsku, to w ramach oszczędności Parlament Europejski zwolni polskich tłumaczy (śmiech). - A podczas rozmów kuluarowych, tam gdzie tłumaczy nie ma? - Na początku bywało różnie, ale specyfika pracy w Europarlamencie sprawia, że posłowie, którzy nie potrafili mówić w żadnym obcym języku szybko orientowali się, że brak płynnej znajomości języka uniemożliwi im pracę w PE. Niestety dla tych, którzy nie znają angielskiego są takie sytuacje, gdzie tłumacza nie ma. Posiedzenia na sali plenarnej, również zebrania komisji są tłumaczone, ale często w polityce rozmowy prowadzone są w kuluarach, gdzie trzeba się ze sobą jakoś komunikować. Język angielski w tym przypadku jest niezbędny. Parlament Europejski daje jednak możliwości nauki i w dużej mierze zwraca koszty takich kursów. Dlatego dość szybko można nauczyć się języka.
Panią w Prudniku przy okazji Spotkania przy kawie w lutym, kiedy można spodziewać się następnej wizyty? - Tak, jest taki cykl spotkań, na które serdecznie zapraszam, bo często jest wiele wątpliwości odnośnie pracy PE i ogólnie Unii Europejskiej. Staram się na nich w miarę możliwości wyjaśnić, jak działają europejskie struktury. Wydaje mi się, że warto, a nawet trzeba się tym interesować, bo w życie wchodzi tyle ustaw, które bezpośrednio dotyczą naszego codziennego życia. Ja przyznam, że jestem tym częściowo oburzona, bo my na poziomie europejskim powinniśmy proponować rozwiązania generalne, natomiast państwa członkowskie powinny same podejmować decyzję, w jaki sposób to wprowadzać w życie. Kiedy kolejny raz w Prudniku? Jeszcze nie wiem, zobaczymy kiedy obowiązki pozwolą na wizytę. Dziękuje za rozmowę. Jarosław Szóstka
- Ostatnim razem gościliśmy
Zostań wolontariuszem Szlachetnej Paczki w Prudniku! 4) znajdź chwilę na rozmowę z liderem regionu, 5) i najważniejsze ZMIENIAJ ŚWIAT :). Kim jest wolontariusz Szlachetnej Paczki?
Jesteś osobą pełnoletnią i masz w sobie chęć pomagania osobom potrzebującym z twojej okolicy? Wolontariat w Szlachetnej Paczce jest miejscem idealnym dla Ciebie. Co zrobić, aby zostać wolontariuszem?
1) wejdź na stronę https://www. superw.pl/main.html i kliknij zgłoś się, 2) na mapie odszukaj region Prudnik i kliknij dołącz do drużyny, 3) następnie postępuj zgodnie z instrukcjami, wypełnij formularz zgłoszeniowy,
12
Wolontariusz czyli SuperW jest jedną z najważniejszych osób w projekcie. Powinien mieć cechy detektywa, bo prawdziwa bieda często się ukrywa i lekarza, bo dobra diagnoza sytuacji potrzebujących jest trudnym wyzwaniem. Jakie zadania stoją przed wolontariuszem Paczki? 1) udział w szkoleniach dla wolontariuszy SZLACHETNEJ
Gazeta Prudnik24
PACZKI - organizowanych we wrześniu i na początku października w każdym z rejonów, 2) spotkanie z potrzebującą rodziną, wskazaną przez lidera rejonu, poznanie jej sytuacji i potrzeb oraz decyzja o włączeniu do projektu jako tej, dla której SZLACHETNA PACZKA może być realną szansą na zmianę i poprawę warunków życia, 3) stworzenie opisu rodziny potrzebującej, u której został przeprowadzony wywiad i wprowadzenie go do systemu internetowego SZLACHETNEJ PACZKI, z którego darczyńcy wybierają dla kogo chcą przygotować pomoc, 4) współpraca i kontakt z darczyńcą, który przygotowuje paczkę dla potrzebującej ro-
www.prudnik24.pl
dziny, 5) spotkanie z darczyńcą w magazynie i dostarczenie przekazanej paczki do rodziny potrzebującej (najmilszy z momentów), 6) przygotowanie ankiety zwrotnej dla darczyńcy z relacją z dostarczenia paczki, 7) przekazanie dokumentacji do lidera rejonu. Jako wolontariusz Paczki możesz sprawić, że do najbiedniejszych rodzin w Twojej okolicy dotrze konkretna pomoc, czyli taka, która odpowie na ich bieżące potrzeby. To wyjątkowy wolontariat, bo masz także moc spełniania marzeń!
Wakacyjna bezmyślność Umocnienia niszczą mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy chcąc zażyć kąpieli, budują na rzekach tamy spiętrzające wodę. Zjawisko to występuje zwłaszcza w okresie upałów, a tych, jak pamiętamy, mieliśmy ostatnio aż nadto. Najwięcej tam obserwować można było w Łące Prudnickiej i Moszczance, jednak jak dowiedziała się nasza redakcja, problem ten jest obecny w całej gminie. - Koryto rzek Złotego Potoku i Rzeki Prudnik jest tak zrobione, żeby w stanach alarmowych nie powodowały one zniszczeń.
Te rzeki ciągle pracują, nawet teraz, gdy jest dobra pogoda, w związku z czym co roku ponosimy z tego tytułu określone nakłady finansowe. Dzięki temu od 1997 roku nie mieliśmy żadnego zniszczenia – mówi nam Edward Cybulka, kierownik prudnickiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. - Jeżeli z dna koryta zostaną wybrane kamienie, które je stabilizują, to woda, pracując, będzie powodowała wyrwy, które przyczynią się do zniszczenia linii brzegowej – dodaje. Edward Cybulka ostrzega, że konsekwencje mogą być bardzo duże, łącznie z zagrożeniem powodziowym. Jak zaznacza, kwestie te są uregulowane przez prawo wodne. Jest w nim dział określający sankcje karne, jakie mogą być stosowane za tego typu zniszczenia wykony-
wane na urządzeniach i ciekach wodnych administrowanych przez marszałka województwa. - Przed tegorocznymi upałami przeprowadziliśmy remont, teraz, w efekcie ludzkich działań nasza praca została zniszczona. Niektórzy wyciągają nawet płyty melioracyjne – podkreśla z żalem Edward Cybulka - W związku z tym zwróciłem się do dyrektora wojewódzkiego zarządu melioracji o rozpoczęcie procedury prawnej w celu ustalenia kto powinien egzekwować prawo w przypadku takich zniszczeń – kończy szef prudnickiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.
(Wyciąganie kamieni z dna rzeki i budowanie zapór jest wykroczeniem przeciwko prawu wodnemu.)
Okres wakacyjny, tradycyjnie już, przysporzył problemów prudnickiemu oddziałowi Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Sprawa związana jest z niszczeniem umocnienień na rzekach w gminie Prudnik.
GAZETA
Dodajmy, że straż miejska w Prudniku uważa, iż nie ma kompetencji do karania mandatami osób budujących zapory. Marek Morzywski (fot. M. Morzywski)
Recenzujemy:
Recenzujemy:
Brothers In Arms-Road to Hill 30
Świat bez bohaterów
Brandona Mulla znaliśmy do tej pory z jego bestsellerowego cyklu „Baśniobór”, który odniósł spory sukces i cieszył się dużym wzięciem. Mull swoją twórczość adresuje raczej do młodszych czytelników, stąd też i jego nowy cykl „Pozaświatowcy”, którego pierwszy tom „Świat Bez Bohaterów” wydało właśnie wydawnictwo Mag, spokojnie można polecić tej grupie odbiorców. Jason, kilkunastoletni bohater powieści, trafia do Lyrian i to trafia, wpadając w paszczę hipopotama, co chcąc nie chcąc, wywołało uśmiech na mojej twarzy. Stwierdziłem, że już faktycznie większość pomysłów na przejście
do innego świata zostało wykorzystanych, by autor chwytał się tak komicznego pomysłu. Tu plus dla niego. Będąc już w świecie równoległym nasz bohater co rusz wpada w różne tarapaty, z których dzięki swojemu sprytowi, wychodzi cało. W całej powieści nie brakuje różnych historii, które będąc absurdalne, wywołują śmiech, jak choćby już pierwsza przygoda Jasona, który widząc na tratwie grupę muzyków, którzy w proteście przeciw tyranowi postanawiają spaść do wodospadu. Dalej jest równie ciekawie i często wesoło. Otóż światem, do którego trafia Jason rządzi tyran, zły czarnoksiężnik Maldor, którego można pokonać tylko poprzez odkrycie magicznego słowa, którego poszczególne litery zostały ukryte w różnych miejscach Lyrian. Jak możemy się domyślić, wielu śmiałków próbowało odszukać cały wyraz i nikomu się to nie udało. Zadania podejmie się również Jason wraz z przyjaciółką, Rachel, która również trafiła do tego świata z Ziemi. Każda przygoda, jaka ich spotka przypomina kolejne etapy gry przygodowej, bo by zdobyć każdą kolejną literę, nasi bohaterowie muszą
www.prudnik24.pl
W nocy z 5 na 6 czerwca 1944 roku o świcie, miał miejsce desant amerykańskich spadochroniarzy w Normandii. To był początek wielkiej alianckiej operacji pod kryptonimem „Overlord”. I tak mniej więcej zaczyna się ta gra. wykonać jakieś zadanie o różnym stopniu trudności. Na tym motywie opiera się cała fabuła „Świata Bez Bohaterów”. Sama kreacja świata, jak dla mnie jest bardzo uboga, autor opisuje tylko te miejsca, do których udać się muszą nasi bohaterowie, jednak w skali makro świat przedstawiony jest jak dla mnie niewystarczająco opisany. Ten mankament wynagradza nam Mull kreacjami poszczególnych bohaterów i postaci, które poznajemy w trakcie czytania. Podsumowując „Świat Bez Bohaterów” Brandona Mulla jest książką, która na pewno nie wyznacza nowych trendów w fantastyce, co bynajmniej nie jest minusem, gdyż w tego typu narracji przeznaczonej dla młodszych czytelników przemaglowano już chyba wszystkie możliwe scenariusze, jednak dzięki sprawnemu prowadzeniu akcji, dużej dawce humoru i ciekawym postacią warto sięgnąć po tę pozycję. Nie będę ukrywał, iż czekam na kolejne tomy cyklu. Marek Doskocz Autor: Brandon Mull Tytuł: Świat bez bohaterów Seria: Pozaświatowcy Ilość stron: 544 Wydawnictwo: Mag Ocena: 7/10
Podczas desantu poznajemy naszego bohatera, którym jest Sierżant Matt Baker, dowódca 13-osobowej drużyny spadochroniarzy z 502 dywizji. Ta gra to taktyczny FPS, mamy w niej do dyspozycji sekcję wsparcia i sekcję szturmową. Prosty przykład: niemieccy żołnierze kontrolują całą ulicę w miasteczku, atak frontalny to pewna śmierć, więc najpierw wyznaczamy cel do ostrzału dla sekcji wsparcia. Wróg przyduszony ogniem naszych karabinów niechętnie się wychyla. Następnie do ataku rusza sekcja szturmowa flankując pozycje nieprzyjaciela z boku lub od tyłu. Akcję można również zakończyć w pojedynkę. Zawsze podczas rozgrywki możemy się wspomóc włączając mapę taktyczną klawiszem „V”. Gdy nieprzyjaciel ujawni się lub go odkryjemy, możemy spokojnie bez pośpiechu zaplanować dalsze działania. Fabuła w grze jest bardzo ważna, poznajemy w niej historię całej drużyny. Istnieje tzw. „śmierć fabularna” czyli w pewnych misjach giną konkretni bohaterowie gry i nie mamy na to wpływu. Natomiast można przeprowadzić do
Gazeta Prudnik24
13
końca wszystkich żołnierzy, którymi dowodzimy w danym momencie, jeśli się postaramy (oczywiście nie dotyczy to „śmierci fabularnej”). W niektórych etapach mamy do dyspozycji również czołg, którym dowodzimy na podobnych zasadach jak drużyną lub możemy wejść na tył pojazdu i postrzelać z czołgowego karabinu. Z wszystkich gier o tematyce II woj-ny światowej w które grałem, BiA ma najlepszą grafikę. Postacie wyglądają realistycznie, każdy żołnierz z drużyny ma inną twarz, mimikę, sposób mówienia. Bardzo podoba mi się jej klimat. Dźwięk też jest w porządku, może MG42 brzmi trochę sztucznie, ale za to Garand „rządzi”, a eksplozje granatów sieją prawdziwe spustoszenie zarówno wśród wrogów jak i w otoczeniu. Należy pochwalić twórców - studio Gearbox Software! Na potrzeby gry pojechali do Francji, porobili zdjęcia terenu, które potem wykorzystali przy projektowaniu otoczenia: wsi, farm, miasteczek i miast. Byli nawet na dawnej plaży Utah, gdzie amerykańscy żołnierze trafili na silne umocnienia i twardy opór niemieckich żołnierzy. Szacun!!! Gra doczekała się dodatku „Earn In Blood” jak również kontynuacji „Highway to Hell”- tym razem podczas operacji „Market Garden”. Gambit
GAZETA
Ludobójstwo W pierwszej połowie lipca (dokładnie 11) obchodziliśmy okrągłą siedemdziesiątą rocznice Rzezi Wołyńskiej, a dokładniej jednego z jej najbardziej dramatycznych aktów – krwawej niedzieli. Sprawa ta jest ważna także z punktu widzenia prudniczan – wielu z nas ma bowiem kresowe korzenie. Obie te nazwy są sugestywne i od razu uruchamiają w wyobraźni obrazy brutalne. Nazwanie wydarzeń wołyńskich rzezią nie jest przesadą, bo to, co się wydarzyło w lecie 1943 roku było rzezią. Mieliśmy do czynienia z olbrzymią zbrodnią na narodzie polskim, zginęło wtedy według ostrożnych szacunków około 50 tysięcy polaków, choć monumentalne dzieło Władysława i Ewy Siemiaszko Ludobójstwo podaje dane o wiele
Z TEKI SPÓŹNIONEGO DONOSICIELA Obiecywałem sobie, że w okresie kanikuły, przysposabiania się płci nadobnej do pokazywania, że i tu i tu, pokrywania stosownymi specyfikami tego i tamtego, donosów pisał nie będę. W końcu: (…) i donosiciel odsapnąć musi, złożyć głowę na podusi, wstać porannie prawą nogą, przysposobić tors przed drogą i do zajęć ruszyć z werwą, nie dać się ponosić nerwom, podziękować tym, co trzeba, że znów przychylili nieba. Tę formułkę, od momentu zamknięcia mostu na ul. Nyskiej powtarzam codziennie. I codziennie stwierdzam, że poziom mojego zachwytu dysydentami wzrósł do 8 w dziesięciostopniowej skali Wielbiusza. Cóż bardziej radosnego nad
bardziej przerażające – liczba zabitych sięgnęła nawet do 200 tysięcy. Nie tylko dane są przerażające, ale także to, że zbrodni dokonano na cywilach, na bezbronnych chłopach, kobietach i dzieciach. Zabijano, palono, gwałcono, a wszystko to na rozkaz trzech ludzi - Dmytra Klaczkiwskiego, Wasyla Iwachowa oraz Iwana Łytwynczuka. Cała ta trójka była w ścisłym kierownictwie OUN-B (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) a dokładniej frakcji „banderowców”, nazwanej tak ze względu na swojego szefa Stepana Banderę. Wykonawcami planu byli ludzie OUN-B, jej zbrojnego ramienia UPA (Ukraińska Armia Powstańcza) i dołączający do nich zwykli chłopi ukraińscy, którym wmówiono, że Lachy, to ich najwięksi wrogowie. Rozkazy mówiły wprost – wyrżnąć każdego Polaka. Czy więc nie było to ludobójstwo? Co w takim razie oznacza ten termin? Według defi-
popołudniowe przesiadywanie na ławeczce skwerku ul. Armii Krajowej z kanapkami i termosem, w którym kawka z dodatkiem cynamonu, imbiru i trzech (piątka) tabletek relanium. Robieniem sympatycznych pomachiwań do odkrywanych na nowo znajomych. Całusków słanych koleżankom z 7c szkoły podstawowej. Owszem, zdarzają się pomyłki. Za każdym jednak razem w pełni uzasadnione. Nie bez kozery urodziłem powiedzenie, że: nie ważne jest, komu się macha tylko, po co się macha. I wcale mnie szlag nie trafia, że Janek Z. ma nową „Renówkę”. Że Franciszek wcałowuje się w szyję Aldony K., której właścicielem jest Wedanty J. Że Anita o wiele lepiej wygląda siedząc w Volkswagenie niż stojąc w ekskluzywnym butiku. A szef baru mlecznego „Tęsknotka” to jednak stary buc i nie wiem czemu tak się nim zachwycałem.
14
nicji z II artykułu Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa, jest to czyn dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych. Inaczej sprawę postanowili nazwać posłowie, a dokładniej 222 posłów, w większości z PO i Ruchu Palikota. Ta liczba głosowała przeciwko poprawce do ustawy mającej nazwać Rzeź Wołyńską ludobójstwem. Z dyscypliny partyjnej wyłamało się 10 posłów PO, ale nie wystarczyło, to by uchwalona już przez Senat poprawka przeszła. Zatem Rzeź Wołyńska zostaje czystką etniczną o znamionach ludobójstwa. Nazewnictwo nie zmieni pamięci tych, którzy chcą pamiętać, ale gorycz powoduje zachowanie elit, które stoją na czele naszego państwa. Boją się one, że nazywanie rzeczy po imieniu urazi innych. Czują
Panowie i Panie odpowiedzialni za unieruchomienie mostu - dziękuję. Bardzo! Żona, dzięki temu, że zaczęła chodzić - pięknieje. Poważnie. I nie dość, że sylwetkowo zbliża się do Kaśki z marktu „Adoniska”, to, podobnie jak w czasie poprzedniego zamknięcia mostu, znowu, ze względu na zakwasy, domaga się masażów. Tyle, że co sprawia mi niesamowitą frajdę, zmodyfikowanych. W jaki sposób? - nie napiszę, bo sprawa intymna. Chyba, że po konsultacji z Anną Uciskacz, szefową gabinetu „Usuwanie Cellulitisu i Innych Takich Tam”. O rozbierankach - przebierankach nie wspomnę. Każdego wieczoru, minimum godzinę dopasowuje się do projektowanych, na następny dzień, ciuszkowych zestawów. Dzięki temu jednak przypominamy sobie, że możemy rozmawiać. Że w ostatnim tygodniu nosiła to i to, czego oczywiście nie zauważyłem, więc może: to z tym, a tamto z tamtym. A może jednak z tym? Że Wacek, jej dawny adorator wyłysiał z kretesem. Ale Kazik, sąsiad rodzinny, jeszcze ho, ho i echchch. (Na marginesie - mnie kretes do wyłysienia nie był wcale potrzebny. I nie jedna, nie jedyna, też na mój widok echchch!) Że Eulalija, z którą kiedyś to ona w piaskownicy, sypie się, nie przymierzając, jak babka piaskowa, a Zofijasofija ma liszaje gorsze od młódki jeszczeniewziętej. Że, nie poda mi już nigdy ulubionej herbaty „Ulung”. Ze względu na znaczną szkodliwość społeczną czynu. Herbata „Ulung” bowiem wpływa na
Gazeta Prudnik24
strach, że Unii Europejska pogrozi nam palcem za podżeganie do nienawiści. Donald Tusk i Manuel Barroso mówili wspólnym głosem nie warto poruszać kwestii uznania Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo, bo może utrudnić to relacje polsko – ukraińskie, a do tego stworzyć przeszkody w wejściu Ukrainy do Unii Europejskiej. Tylko czy nas powinno to obchodzić? Można zadać sobie pytanie: po co ten hałas? Czy warto teraz pamiętać i walczyć o coś, co działo się siedemdziesiąt lat temu i co to znaczy dla nas, tutaj na Śląsku Opolskim? Pamiętać trzeba, tym bardziej, że około 25% ludności, sprowadzonej tutaj po wojnie, można nazwać kresowiakami. Duża część z nich pochodziła z okolic Tarnopola, skąd do Wołynia nie było wcale tak daleko. Może któryś z naszych dziadków czy pradziadków ucierpiał w wyniku działań nacjonalistów ukraiń-
wzrost szarych komórek mózgowych i, czego dowodem jest Einstein, może doprowadzić do kryzysu. Przysiadłem przy ostatniej herbatce i oddałem szaleństwu namnażających się komórek. I co mi wyszło?! CAŁKOWITE ZAMKNIĘCIE MOSTU USYTUOWANEGO NA UL NYSKIEJ JEST ZARÓWNO GOSPODARCZO JAK I SPOŁECZNIE W PEŁNI UZASADNIONE. Po pierwsze: wzrost gospodarczy kraju mierzy się, między innymi, wzrostem spożycia. Spalona w czasie jazdy do ronda benzyna (ostatni rekord na trasie Urząd M i Gm. rondo - 40 min) pozwala na bezproblemowy dojazd do Opola. Więc, w razie konieczności udania się do tego miasta, trzeba kupić dwukrotnie więcej paliwa. Czysty zysk! Nieprawdaż? Do tego należy wspomnieć o wzroście przychodów wynikających z konieczności naprawy przegrzanych silników, zerwanych ręcznych hamulców, wyłamanych siedzeń, doprowa- dzonych do ostateczności klimatyzacjach. Bez wątpienia znaczący udział w pozyskaniu kasy będą mieli lekarze leczący „korkowiczów” z wszelkiego typu dolegliwości psychosomatycznych. Po drugie: dzięki znacznemu zanieczyszczaniu środowiska będzie można wystąpić o proekologiczne i nowatorskie inwestycje. Zmniejszy to bezrobocie, skoczą wskaźniki. Osobom zaprojektowanym też skoczy. Po trzecie: nastąpi bezprecedensowy wzrost wydajności pracy. Dowodem jest pomysł
www.prudnik24.pl
skich? Nie chodzi o zemstę, chodzi o pamięć i odpowiednie uczczenie zmarłych. Jarosław Szóstka
pana Jana Bezpruderyjnego, który, jako pracodawca, przychylił się do postulatu załogi o zaakceptowanie ich godzinnych spóźnień i o godzinę wcześniejszych wyjść celem sprostania wymogom ulicznego zatoru. Zatrudnieni zobligowali się do wykonania swych codziennych zadań w czasie o dwie godziny krótszym. Na dodatek zrezygnowali z przysługujących im ustawowych przerw. I z obietnic tych bezproblemowo się wywiązują! Wyliczył, że zaraz po otwarciu mostu owe, przecież uczciwie pozyskane, dwie godziny pozwolą mu na podniesienie norm o min. 20%. Mnie, w szczęśliwości wielkiej, wyznał: Skoro w sześciu godzinach się wyrabiają to, o co im będzie chodzić? Do Premiera z tym pójdę. Niech ustawowo korki - zatorki do życia powołują! Jaki to szmal - panie. Chyba pora do się wypięcia celem wpięcia. Orła Białego, rzecz oczywista. Po czwarte: Znikną, być może na stałe, wszystkie pracownicze romanse. Korek jest bezsprzecznie bezpieczniejszym miejscem do miłych tête à tête. Bo i bliskość - już słyszę: przecież na tylnym siedzeniu wozić jej nie będę!, a więc możliwość bezpiecznego uzasadnienia obcowania i w co nie wątpię rysująca się konieczność zabierania koleżanki do pracy. Nawet jak zator na manowce skręci. W przekonaniu, że do powyższego i Szanowni Państwo kilka, równie przyjemnych, uzasadnień dodacie. Spóźniony Donosiciel
Obuwnik strzelał w Rzeszowie Łucznicy Obuwnika Prudnik w dniach 17-18 sierpnia uczestniczyli w kolejnej, czwartej już rundzie Pucharu Polski. Po sukcesach na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, Mistrzostwach Polski Juniorów i Młodzieżowych Mistrzostwach Polski, prudniccy łucznicy nadal nie zwalniają tempa. Do znakomitych wyników w tym sezonie, dołożyli również medale Pucharu Polski. Indywidualnie drugie miejsce w Pucharze Polski Juniorów zajęła Karolina Fa- ra-
GAZETA
Żywiec. Mężczyźni w składzie: Michał Kamiński, Kasper Helbin, Damian Idzi i strzelający trener Kazimierz Kocik, zajęli trzecie
siewicz. Michał Kamiński w seniorach zajął czwartą pozycję, a Kasper Heblin był piąty. Dobrą, siódmą lokatę zajęła również Milena Barakońska. Najlepszy w tym roku występ w łuczniczej ekstraklasie zali-
miejsce, za Łucznikiem Żywiec i Marymontem Warszawa. MM
czył kobiecy zespół Obuwnika, występujący w składzie: Milena Barakońska, Aleksandra Wojnicka, Katarzyna Kielec i Karolina Farasiewicz. Zajęły one drugie miejsce, ustępując jedynie zawodniczkom z klubu LKS Łucznik
Wielki Finał „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”
Na Stadionie miejskim w Gdyni, na którym w trakcie Euro 2012 trenowała reprezentacja Irlandii, we wrześniu zostanie rozegrany Wielki Finał Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Ten nowoczesny
15-tysięczny stadion, na którym swoje mecze ligowe rozgrywa Arka, będzie miejscem zmagań najlepszych drużyn dziewcząt i chłopców do lat dziesięciu z każdego województwa. W Wielkim Finale zagrają drużyny, które okazały się najlepsze w swoich województwach, wzmocnione wyróżniającymi się zawodnikami z pozostałych drużyn. W ten sposób powstaną reprezentacje wszystkich województw. O randze finału stanowi tytuł Mistrzów Polski, który otrzyma najlepsza drużyna dziewcząt i chłopców.
Na zwycięzców czeka również wyjątkowa nagroda główna – piłkarska podróż do Londynu, by na legendarnym stadionie Wembley kibicować polskiej reprezentacji w meczu z Anglią, rozgrywanym w ramach eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw świata w Brazylii. – Polski Związek Piłki Nożnej na każdym kroku stara się popularyzować piłkę nożną i zachęcać dzieciaki do uprawiania sportu. Cieszę się, że razem z Tymbarkiem udało nam się uczynić Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”
największymi rozgrywkami dla 10-latków w Polsce i Europie. Najlepiej świadczy o tym liczba uczestników, która zgłosiła się do tegorocznej edycji rozgrywek – ponad 185 tysięcy dzieci. Wspaniale, że finał ogólnopolski zostanie rozegrany na stadionie Arki Gdynia. Zawsze powtarzam, że dzieciaki trzeba rozpieszczać, dawać im grać na profesjonalnych obiektach, w komfortowych warunkach. Nasze pociechy trzeba dowartościowywać i doceniać. Staramy się, aby na takie turnieje przyjeżdżały piłkarskie gwiazdy, byli lub obecni reprezentanci, doskonale znani z boiska, telewizji i gazet. To dla dziecka bezcenna chwila, otrzymać nagrodęzrąk zawodowego piłkarza, wziąć autograf, porozmawiać o piłk arsk iej pasji, czy zasięgnąć kilku rad – opowiada Roman Kosecki, 69-krotny reprezentant Polski, obecnie Wiceprezes PZPN ds. szkolenio (fot. A. Kraszewski)
Ogólnopolski finał Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” zostanie rozegrany w dniach 13-15 września na Stadionie Miejskim w Gdyni, na którym na co dzień swoje mecze rozgrywa I-ligowa Arka. Wśród finalistów jest zespół ZSP nr 2 z Prudnika.
www.prudnik24.pl
Gazeta Prudnik24
15
wych. Dziesięcioletni piłkarze i piłkarki grający w finale ogólnopolskim są absolutnie największymi talentami piłkarskimi w naszym kraju. Dzieciaki, które ze swoimi drużynami przejdą przez długą drogę eliminacji gminnych, powiatowych i wojewódzkich, prezentują bardzo wysoki poziom sportowy i niejednokrotnie trafiają później do reprezentacji młodzieżowych oraz dorosłej kadry. Wielki Finał VII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w kategorii dziewcząt wygrała drużyna będąca reprezentacją województwa lubuskiego. Najlepszą zawodniczką zwycięskiej drużyny, jak i całego finału, została wybrana wówczas Paulina Dudek. Po sześciu latach Paulina, już jako kapitan kobiecej reprezentacji Polski do lat 17, poprowadziła nasz zespół do złotego medalu mistrzostw Europy, co jest największym sukcesem polskiego piłkarstwa kobiecego. Województwo opolskie, oprócz drużyny chłopców z ZSP nr 2 w Prudniku, będzie reprezentować drużyna dziewcząt z UKS Biała Nyska.
Drużyna dla Jasia
GAZETA
Pogoń w kratkę Pogoń Prudnik rozpoczęła rozgrywki sezonu 2013/14 Saltex IV ligi od zwycięstwa i porażki. W pierwszej kolejce klub z Prudnika ograł 2:1 Małąpanew Ozimek, w drugiej przegrał na wyjeździe z zespołem Naprzód Jemielnica 2:0. Po burzowej nocy między 9, a 10 sierpnia istniało niebezpieczeństwo, że drenaż murawy boiska przy Kolejowej 7 nie odprowadzi wody i pozostaną rozległe kałuże. Murawa jednak nadawała się do gry, a po opadach deszczu nie było śladu. Pierwsze spotkanie nowego sezonu rozpoczęło się minutą ciszy, którą uczczono pamięć zmarłego Mariusza Kulaka – kierownika drużyny, a także trenera bramkarzy i najmłodszych piłkarzy Pogoni. Zawodnicy założyli również czarne opaski. Początek spotkania należał do biało-niebieskich, którzy szybko chcieli wyjść na prowadzenie i byli bardzo blisko realizacji tego celu, gdy po strzale Marcina Rudzkiego piłka minęła słupek. Gracze Małejpanwi szyb- ko poukładali swoje formacje i przeszli do ofensywy. Pierwszą bramkę zdobyła jednak Pogoń. W 15 minucie piłka wybita z narożnika boiska trafiła w pole karne, a chaos tam panujący idealnie wykorzystał Łukasz Mazur, umieszczając piłkę w siatce. W 30 minucie doszło jednak do wyrównania. Piłkarz Ozimka przebił się przez środek pola karnego i płaskim strzałem posłał futbolówkę w prawy dolny róg bramki. Do przerwy było 1:1. Biało–niebiescy w drugiej połowie wyraźnie przeważali i mieli więcej z gry, ale i piłkarze Małejpanwi potrafili skute- cznie kontrować, co pokazali w 63 minucie, kiedy to zawodnik gości uderzył w poprzeczkę. Od 77 minuty prudnicki klub pra- ktycznie nie schodził z połowy przeciwnika. Brakowało jednak skuteczności. W 82 minucie świetne podanie otrzymał Łukasz Mazur, które otworzyło mu drogę do bramki Małejpanwi. Został on jednak nieprzepisowo powstrzymany w polu karny, a sędzia wskazał więc na jedenasty metr. Karnego na bramkę zamienił sam poszkodowany. Wynik 2:1 utrzymał się do końca spotkania, pomimo tego, że obie drużyny miały okazje do podwyższenia wyniku. Po pierwszym meczu poprosiliśmy o komentarz trenera
Dariusza Przybylskiego, który opowiedział o przygotowaniach do sezonu: - Sezon zakończył się 29 czerwca, później było 14 dni urlopu, a liga startuje 10 sierpnia. Do optymalnego przygotowania drużyny (fot. Pogoń Prudnik) potrzeba 6 tygodniach Gattnera i Pyki, dwukrotni, my mieliśmy 3. Dodatkowo nie wyciągał piłkę z siatki i to kontuzje i późniejsze powroty gospodarze mogli się cieszyć zawodników z wakacji sprawiły, pierwszymi punktami w tym że okres przygotowawczy nie sezonie. został należycie przepracowany. Dzisiaj ani jeden trener w lidze Kolejne spotkanie rozegrane nie może powiedzieć, że dobrze zostanie 24 sierpnia na stadioprzygotował swoją drużynę, bo nie przy ul. Kolejowej. Rywalem po prostu nie było na to czasu. biało-niebieskich będzie CheOdniósł się również do samego mik Kędzierzyn-Koźle. spotkania: - Wiedzieliśmy, że ten mecz LKS Naprzód Jemielnica możemy wygrać pokazując Pogoń Prudnik 2:0 wolę walki i charakter. Właśnie to sprawiło, że odnieśliśmy zwy- LKS Naprzód Jemielnica: cięstwo. Zdaję sobie sprawę, że Kallus - Szłapa(c), A.Kalisz, były lepsze i gorsze momenty, D.Kalisz (75’ Chodań), Bombelale cieszę się z tych trzech pun- ka - Niewiem, K.Fuhl, Galas (85’ któw, szczególnie, że nie były Mateja), Jaskóła (65’ P.Fuhl) one łatwo zdobyte. Gattner, Pyka Rez.:Szmotała, Gocman, Żądło Z trzech punktów, wywalczonych w pierwszym spotka- Pogoń Prudnik: Roskosz(c) - Pieniu sezonu, trzeba się cieszyć. truszka, Rysz, Kobiałka, WiSzczególnie, że rywalowi Po- cher - Gnoiński (45’ Wesołowski), goni w poprzednim sezonie Scholz, Dziwisz (85’ Smołkozabrakło zaledwie punktu, by wicz), Masternak - Rudzki, Maawansować do wyższej klasy zur rozgrywkowej. Rez.: Adamczyk Kolejnym rywalem prudniczan był Naprzód Jemielnica. W porównaniu z pierwszym meczem w wyjściowej jedenastce biało–niebieskich zaszła tylko jedna zmiana: za Romana Formę od początku spotkania zagrał Mariusz Gnoiński. Trener Przybylski postanowił poeksperymentować z ustawieniem obrony i Wicher trafił na prawą flankę, miejsce w środku defensywy zajął Rysz, a Pietruszka wystąpił jako lewy obrońca. Boisko zweryfikowało wszelkie prognozy, które zakładały, że prudnicki klub odniesie łatwe zwycięstwo. Naprzód Jemielnica postawiła jednak Pogoni trudne warunki. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, lecz po przerwie Roskosz po trafie-
16
Bramki: Gattner, Pyka Kartki: Szłapa, Galas (ż) - Masternak (ż) I kolejka - wyniki:
OKS Olesno - MKS Gogolin 0:0 Śl. Łubniany - Chemik K.-Koźle 1:0 Gracze - Naprzód Jemielnica 5:0 Orzeł Źlinice - Stal Brzeg 3:0 Ol. Lewin Brzeski - LZS Starowice 4:1 Dobrzeń Wielki - GLKS Kietrz 5:2 Otmęt Krapkowice - Paczków 3:1
II kolejka - wyniki:
MKS Gogolin - Sparta Paczków 0-1 GLKS Kietrz - Otmęt Krapkowice 5:4 LZS Starowice - Dobrzeń Wielki 1:0 Stal Brzeg - Ol. Lewin Brzeski 3:2 Małapanew Ozimek - O. Źlinice 0:1 Chemik K.-Koźle - Gracze 1:1 OKS Olesno - Śląsk Łubniany 0:0
Jarosław Szóstka
Gazeta Prudnik24
Biega się dla sportu, zdrowia, kondycji i formy, dla figury. My biegamy dla Jasia! Takie hasło przyświeca Drużynie dla Jasia, czyli grupie młodych ludzi, którzy postanowili połączyć bieganie z celem charytatywnym. Pomóc postanowili także dwaj prudniczanie! Bohaterem Drużyny jest Jaś Oczkowski. Jaś to najmłodsze dziecko Państwa Agnieszki i Tomasza Oczkowskich z Torunia. Urodził się z obciążeniem genetycznym- galaktozemią. Ponadto we wczesnym niemowlęctwie został zakażony urosepsą, która spowodowała poważne uszkodzenia jego układu nerwowego. Rodzice muszą co miesiąc przeznaczać 1600 zł na rehabilitację Jasia, lecz dwójka ich starszych dzieci – Ewa i Franek – także jest chora. Cała miesięczna kwota przeznaczana na leczenie dzieci wzrasta więc do 3400 zł (plus dojazdy, wyżywienie, itd). Mama musiała zrezygnować z pracy, aby opiekować się z swoimi pociechami. Państwo Tomasz i Agnieszka nie są w stanie zebrać takiej sumy co miesiąc, dlatego Drużyna dla Jasia zamierza im pomóc. Do Drużyny zgłosiło się do tej pory jedenastu uczestników, są to studenci, osoby pracujące, szefowie firm. Jedni dopiero rozpoczynają swoją przygodę z bieganiem, inni robią to zawodowo biegając w maratonach, jeszcze inni po prostu z pasji. Łączy ich jeden wspólny- jak sami określają- wielki cel, czyli 10 000 złotych na leczenie i rehabilitację Jasia. W Drużynie dla Jasia biegają także dwaj prudniczanie Dawid Tkacz i Maciej Dobrzański. Skąd ich decyzja o bieganiu dla Jasia? „Od kilkunastu lat biegam, więc jakże bym mógł nie pomóc Ja-
www.prudnik24.pl
siowi? Pomagam, bo tak podpowiada mi zarówno logika jak i serducho”- tak napisał o sobie Maciek. Znajoma Dawida stwierdziła, że „Dla Jasia postanowił biegać, bo choć ciężko mu to przyznać przed samym sobą, ma dobre serce”. Dołączenie do Drużyny jest bardzo proste: wystarczy wysłać na adres druzynadlajasia@ gmail.com swoje zdjęcie i opis swojej osoby z odpowiedzią na pytanie, dlaczego chce się biegać dla Jasia. Aby policzyć kilometry wystarczy aplikacja w telefonie i udostępnienie jej stronie Drużyny dla Jasia na Facebooku. Co zrobić, gdy zdrowie lub inne względy nie pozwalają na bieganie, a chciałoby się dołożyć coś od siebie do akcji? Wystarczy wejść na Facebooka Drużyna dla Jasia i kliknąć w podany link do strony domore. pl. Tam bezpośrednio trzema kliknięciami można wpłacić dobrowolną sumę na konto Jasia Oczkowskiego. Sami możecie „wycenić” ile wart jest każdy ich kilometr: 1 zł, 5 zł, 10 zł, 50 zł a może 100zł? Kwotę 10 000 zł. Drużyna ma zamiar zebrać do 6 października- wtedy to odbędzie się maraton Biegnij Warszawo, w którym również chce sprawdzić swoje siły i pokazać, że bieganie może mieć drugi-dobroczynny wymiar.Puentą całej akcji niech będą słowa jednej z wrocławskich biegaczek Joanny Pysik: „Głęboko wierzę, że pomoc wspiera nie tylko osobę, która tego potrzebuje, ale trwale i na lepsze zmienia dającego. I dlatego właśnie biegam dla Jasia – bo to po prostu ma sens, jest potrzebne, a przy okazji zmienia na lepsze choć mały kawałek świata”. Monika Paterka Gnyszka Fundraising Advisors