Miesięcznik Parafii Wniebowzięcia NMP w Łebie
www.ichtys.net
Na ziemskim padole Ojcowie nasi i nasze matki ziemię nazwali padołem płaczu mniej sobie od nas obiecywali trzeba uczciwie powiedzieć i choć pragnęli tak jak my radości choć ze wszystkich sił dążyli do szczęścia nie mając od nas więcej cierpliwości by przyjąć świat by zgodzić się z życiem częściej raczyli sobie przypominać że większość obietnic Pan Bóg spełni w niebie o. Andrzej Madej OMI
2
kilka myśli proboszcza
Tegoroczne lato nie szczędziło nam pięknych słonecznych dni. Dzięki temu przez nasze miasteczko przewinęła się niesamowita ilość wypoczywających. Łeba nie jest dużym miastem, ale w okresie letnim staje się nawet kilkudziesięciotysięcznym miejscem wypoczynku nie tylko Polaków. Co tak przyciąga turystów do naszego miasteczka? Przypadkowo spotkane osoby wyliczają wiele walorów Łeby, m. in. piękne i przestrzenne plaże, ruchome wydmy (to chyba najbardziej), okoliczne jeziora, no i malowniczo położony teren. Turyści, przebywający tutaj po raz pierwszy na urlopie, potwierdzają, że jest to dobre miejsce na spędzenie kilkudniowego wypoczynku. Takie pozytywne opinie wczasowiczów wywołują uśmiech na naszych twarzach i sprawiają nam radość. Oprócz tego, co daje nam natura nad polskim Bałtykiem, pozwalając na zażywanie kąpieli
morskich i słonecznych sprawiających przyjemność ciału, w naszym miasteczku mamy do zaoferowania coś więcej. Proponujemy wczasorekolekcje, które pomagają umacniać ducha, pozwalają odnajdywać siebie, swoją tożsamość, jako człowieka wypoczywającego, ale i niezapominającego o Słowie Bożym. Nie brakuje tych, którzy regularnie z wielkim zaangażowaniem biorą udział w corocznych wczasorekolekcjach. Potwierdza się, zatem konieczność przygotowywania takiego rodzaju wypoczynku. Jesteśmy bowiem, jak pokazuje wieloletnie doświadczenie, spragnieni nie tylko słońca, wody, pięknego otoczenia, ale i Słowa Bożego. Przez zetknięcie się ze Słowem Bożym odnajdujemy nową energię do działania, do prostowania drogi swojego życia, do odnowienia przyjaźni z Bogiem. On działa w każdym czasie i w każdym miejscu, jeżeli tylko człowiek otworzy swoje serce. Po takim duchowym i fizycznym wypoczynku, z wielką energią i zapałem wracamy do codzienności, do zwykłych prostych zajęć, do systematyczności dnia. Kiedy kończą się wakacje miło jest na powrót zobaczyć twarze parafian w świątyni, na swoim miejscu. Zauważyłem jednak dziwną i zarazem przykrą zależność – wraz z rozpoczęciem okresu wypoczynku i przyjazdu turystów kończy się uczestnictwo niektó-
rych parafian w niedzielnej Eucharystii. Jest rzeczą zrozumiałą, że angażujemy się w jak najlepsze przyjęcie tych, którzy przybywają na wypoczynek do Łeby. Wiele trudu i wysiłku wymaga od nas także przygotowanie różnego rodzaju atrakcji, gastronomii. Bywamy zmęczeni, przepracowani, ale nie powinniśmy przez to zatracać swojej tożsamości chrześcijańskiej. Nie bądźmy niewolnikami turystów i takiego zapracowania, że nawet na niedzielne spotkanie z Chrystusem w Eucharystii nie znajdziemy czasu. Niektórzy próbując się usprawiedliwiać mówią, że pracodawca nie pozwala, że wyciągnie konsekwencje. Czyż jednak nie przysługuje nam czas, na wyrażenie swojej wiary w Dniu Pańskim? Czyż nie mamy być zaczynem dobra pokazując, że nasze życie, jako ucznia Jezusa Chrystusa jest osadzone na Jego nauce i przykazaniach? Przyjęcie takiej postawy daje pokój i siłę oraz pomaga z większą odpowiedzialnością przystępować do codziennego trudu na rzecz tych, którzy korzystają z owoców naszej pracy. Cieszmy się pięknem, które przynosi radość nie zapominając o tym, że to piękno daje nam Stwórca. Podejmujmy obowiązki wynikające z naszego powołania nie zapominając jednak o tym, że najważniejszym powołaniem każdego z nas jest życie z Bogiem. Korzystajmy z daru Eucharystii i sakramentu miłosierdzia, abyśmy nie zatracili swojej tożsamości chrześcijańskiej. Niech Pan Bóg umacnia nas w przyjmowaniu postawy Jego uczniów, a wzajemna życzliwość niech będzie tym, co charakteryzuje nas, łebian. Wasz Proboszcz o. Mariusz omi 3
Bp Radosław Zmitrowicz
misjonarz oblat maryi niepokalanej, biskup pomocniczy diecezji kamieniecko-podolskiej na ukrainie „Ważne jest, abyśmy uświadomili sobie bliskość Boga w naszym życiu” Święcenia kapłańskie otrzymał 17 czerwca 1989 r. w Obrze. 29 listopada 2012 r. papież Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym diecezji kamieniecko-podolskiej na Ukrainie. Diecezja ta wchodzi w skład metropolii lwowskiej. Na terenie diecezji kamieniecko-podolskiej mieszka niemal 3 mln osób. Katolicy obrządku łacińskiego stanowią tam 8,5 proc. ludności (250 tys.). Przed objęciem posługi biskupiej o. Radosław był przełożonym Delegatury Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Ukrainie. Wcześniej posługiwał w Kijowie, w Sławutyczu k. Czarnobyla, w Czernihowie, trzy lata na misji w Turkmenistanie oraz w Polsce, gdzie był wychowawcą w Niższym Seminarium Duchownym, a także uczył wuefu. Ojcze Biskupie, co uwiodło Ojca w charyzmacie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, że wstąpił Ojciec do tego zgromadzenia? Na pewno misyjność. A to, że właśnie oblaci, to przez drobiazg (?) się stało: podczas wizyty w Poznaniu byłem świadkiem sytuacji, w której poruszyło mnie zaufanie pomiędzy ojcami. Niby drobiazg: zaufanie pomiędzy ojcami. Ale właśnie to pociągnęło mnie do oblatów. I wspólnotowość tego zgromadzenia. Jaki fragment z Pisma Świętego wybrał Ojciec na kapłańskie motto? „Nosimy ten skarb w naczy4
niach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4,7). A na motto biskupie? „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Słuchałam kilku konferencji Ojca Biskupa w ramach łebskich wczasorekolekcji. Zauważyłam, że nauczanie Ojca skupione jest wokół podstawowych prawd wiary, kerygmatu; czy tak jest w istocie? To, co fundamentalne, wszystko musi być przeniknięte kerygmatem. Ważne jest, aby pokazać wymiar egzystencjalny kerygmatu, jego związanie z życiem. Prawdy oczywiste, trzeba przypominać. Bo często nie widzimy rewelacyjności tego, co głosimy. Pamiętam reakcje muzułmanów na naszego Boga, Który nas kocha i stał się dla nas człowiekiem. Wyznawców innych religii zaskakuje ta bliskość naszego Boga. To, że jest tak blisko ludzi, tak blisko człowieka. Szczególnie mocno dostrzegamy to pracując w otoczeniu innych
religii. Ważne jest, żebyśmy my sami wciąż uświadamiali sobie bliskość Boga w naszym życiu. Posługę biskupią pełni Ojciec w miejscu szczególnym: Kamieniec - to Pan Wołodyjowski i obrona twierdzy, to historyczne „przedmurze chrześcijaństwa”... Czy Ojciec czuje to? Jestem tam krótko, półtora roku. I z tego czasu większość byłem w podróżach. Ale mam świadomość historii Kamieńca. 11 sierpnia w Kamieńcu (mnie tam wówczas nie było) zjechała się młodzież ze wspólnot neokatechumenalnych i właśnie na tej historycznej fortecy młodzi modlili się i rozpoznawali swoje powołanie. Na tej właśnie fortecy, gdzie była obrona, kończy się zawsze procesja Bożego Ciała. To miejsce ma swoją szczególną wymowę, a modlitwa tam - szczególną moc. Chociaż w tej chwili „przedmurze chrześcijaństwa” znajduje się w każdym miejscu Europy, gdzie żyją wierni Bogu uczniowie Jezusa. Czy w diecezji Ojca Biskupa są Polacy? Są, lecz nie stanowią wyrazistej, odrębnej wspólnoty. Dużo spośród nich dłużej tam żyjących, jeszcze pod władzą ZSSR, straciło wiarę. Nowi ludzie przyszli, ale są bez korzeni polskich, często w małżeństwach i rodzinach zmieszanych. Żyją i mówią po ukraińsku. Są natomiast wioski, gdzie od dwustu, trzystu lat żyją tylko Mazurowie. Oni stanowią odrębność. Teren diecezji to obszar, gdzie nie było konfliktów polsko - ukraińskich. Tamtejsi katolicy są przedrozbiorowi. Prowadzimy wśród nich wiele różnych form duszpasterstwa.
Czy sytuacja wojny z Rosją jest tam obecna lub widoczna? Tak, choć strzałów nie ma. Są pogrzeby zabitych stąd pochodzących. Rodziny niepokoją się o swoich mężczyzn, którzy są na wojennym froncie. Jest dużo modlitwy w ich intencji i w intencji pokoju. Czy tamtejsi ludzie mają w obliczu tego, co się dzieje, większy niż my dystans do codzienności, do zabiegania o złudnie bezpieczne własne „żyćko”? Życie tam jest niełatwe. Za poprzedniej władzy ludzie mieli poczucie niesprawiedliwości. Teraz starają się i umieją sobie poradzić, bo muszą. Pracują. Budzi się duch patriotyczny, poczucie tożsamości ukraińskiej. Budzą się ludzie i chcą bronić tej ukraińskiej tożsamości. Czy mają nadzieję? Mieli po pomarańczowej rewolucji. Tak, jak u nas przed stanem wojennym. Bo stan wojenny w Polsce zabił tę nadzieję i podzielił ludzi. Podobnie było na Ukrainie, gdy po pomarańczowej rewolucji kolejne władze bliskie dawnemu reżimowi zniszczyły to, co krótko wcześniej udało się zmienić. Teraz ludziom na Ukrainie trudniej uwierzyć, że korupcję można zniszczyć, a gospodarkę odbudować systemowo. Ale jest grupa świadoma i zdeterminowana, która chce uczyć się na doświadczeniu innych państw i zmieniać Ukrainę. Polska na pewno jest dla wielu z nich pozytywnym przykładem. Na zakończenie proszę Ojca o refleksję z Łeby. Bardzo dobrze, że są tutaj wczasorekolekcje. Na mszach świętych widać wielość ludzi. Różnorodność tych, którzy tutaj się spotykają. Ja także podczas tego pobytu spotkałem w Łebie wielu swoich znajomych i przyjaciół. Łeba to morze, Bałtyk, wiatr, plaże, mewy, wszystko piękne.
Z kroniki parafialnej – Rok 1950: Rok Jubileuszowy Wrzesień
W niedzielę dnia 3-go września Ks. Proboszcz Napierała ogłasza w kościele dekret o zmianie proboszcza w Łebie i przedstawia się ludziom jako homo novus. Ks. Górzyński wyjeżdża w międzyczasie na urlop z zamiarem, że wróci jeszcze pożegnać się z parafianami. Prawie wszyscy parafianie przyjęli wiadomość o zmianie proboszcza w duchu chrześcijańskim i Bożym. We wtorek dnia 12 września o godz. 10.15 w czasie nagłej, a krótkiej burzy piorun uderzył w wieżę kościelną. Dzięki li tylko Bożej Opatrzności, że kościół się nie zapalił. Tzw. zimny piorun spowodował w wieży pewne szkody. Wyrwał jeden słup pod kopułą wieżową, drugi poharatał i również 3 boczne kozły wzgl. przyciesie powytrącał. W następną niedzielę została odprawiona Msza św. w intencji podziękowania Panu Bogu za ocalenie kościoła i zaśpiewano dziękczynne Te Deum. Kościół jest bez gromochronu, ale ubezpieczony i jest nadzieja otrzymania z P.Z.U.P. odszkodowania. Pismo z odpowiednim wnioskiem pozostało już wystosowane do P.Z.U.P. w Gdańsku. Z nowym rokiem szkolnym Ks. Proboszcz Napierała podjął się obowiązku nauczania religii w szkole razem z Siostrą Scholastyką. Siostra Scholastyka Służebniczka N.M.P. oprócz lekcji religii w Łebie otrzymała także zezwolenie na nauczanie religii w Żarnowskiej i Szczenurzy. Słowem, nauczanie religii w szkole nie napotkało żadnych przeszkód ze strony władz szkolZ Ojcem Biskupem nych. W Sarbsku nauczanie dzieci
religii prowadzi tamtejszy kierownik. - Duszpasterstwo w Sarbsku prowadzone jest w tych samych ramach co za Ks. Górzyńskiego. W niedzielę dnia 17.IX. br. po południu o godz. 17.00 odprawione zostało nabożeństwo jubileuszowe po raz pierwszy w duchu pokuty z dwukrotną procesją naokoło kościoła.
Październik Przyjechał Ks. Górzyński O.M.I. z wakacji pożegnać się z parafianami. Sam akt pożegnania nastąpił w niedzielę dnia 1-go października. Nazajutrz Ks. Górzyński opuścił Łebę na zawsze. Ponieważ Ks. Napierała nie był w tejże niedzieli na miejscu a zastępował go o. Kubsz O.M.I. z Gdańska, więc ku wielkiemu żalu Ks. Napierały pożegnanie o. Górzyńskiego musiało się odbyć bez niego. Październik – miesiąc Różańca św. Codziennie wieczorem wierni spieszą do świątyni, by słać i pleść piękne róże – zdrowaśki ku czci Matki swej niebieskiej. W święto Chrystusa Króla dnia 29.X/50 r. w godzinach popołudniowych odbyła się w kościele piękna akademia i równocześnie mysterium na tle uroczystości dnia. Udział w przeprowadzeniu akademii i mysterium brali wyłącznie mężowie katoliccy. Piękna katolicka postawa i występ mężów wywarła na parafianach wielkie wrażenie i poruszyła niejedno ospałe serce. Parafianie wyrażali swemu duszpasterzowi wielką wdzięczność za urządzenie powyższej akademii. Przed świętem Chrystusa Króla urządzone zostało Triduum dla mężów katolickich.
Radosławem Zmitrowiczem OMI rozmawiała Maria Konkol 5
Na początku naszej parafii byli: polscy osadnicy, Misjonarze Oblaci i... Matka Boska Łebska
W 1946 roku uczyłem się w junioracie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Lublińcu na Górnym Śląsku. Któregoś dnia odwiedził naszą szkołę o. Mieczysław Cieślik OMI zaproszony przez przełożonych. W sposób niezwykle sugestywny zapoznał nas ze swoja działalnością duszpasterską zaraz po przejściu frontu w 1945 roku. Między innymi opowiadał nam o tym, jak dotarł do Łeby oraz o okolicznościach założenia naszej parafii. Ojciec Cieślik opowiedział nam, jak to tuż po przejściu wojennego frontu, zaopatrzony w misyjne błogosławieństwo przełożonych, pojechał pociągiem z Gdańska w kierunku Szczecina w poszukiwaniu ciekawej placówki nad morzem, na „ziemi odzyskanej” - jak wtedy mówiono. W przepełnionym po brzegi pociągu polscy osadnicy opowiadali mu o braku kapłanów na nowym miejscu i o tym, jak trudno modlić się bez księdza. A gdy o. Cieślik powiedział, że pragnie rozpocząć nową placów6
kę nad morzem, to ludzie z pociągu namówili go, aby pojechał z nimi do Łeby. Choć na kilka dni - prosili. - Będziemy wdzięczni, jak ksiądz z nami pojedzie. O. Cieślik pojechał z nimi i Łeba od razu zrobiła na nim duże wrażenie, spodobała się. A przede wszystkim ci opuszczeni ludzie. I również to, że oni nie mieli kościoła, bo tutejszy pozostawał w rękach ewangelików Niemców, których wtedy w Łebie było jeszcze bardzo dużo. Ojciec Cieślik został z osadnikami i tak w 1945 roku rozpoczęło się w Łebie duszpasterstwo Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Msze święte dla polskich osadników odprawiał przez pierwszy rok w kaplicy przysposobionej z dawnej sali gimnastycznej. Parafia z każdym dniem rosła i umacniała się. W kaplicy brakowało wystroju, w tym wizerunku Matki Bożej tak bliskiej polskim katolikom. Polacy wskazali proboszczowi tutejszego utalentowanego artystę Maxa Pechsteina,
Niemca. Pechstein zamówienie proboszcza Cieślika chętnie przyjął razem z małym obrazkiem Matki Bożej, który proboszcz miał w swoim brewiarzu, a który miał artyście posłużyć jako wzór. Środkami bardzo prostymi, jak to w czasie wojny, mianowicie na prześcieradle, farbami do konserwacji łodzi rybackich, Pechstein namalował Polakom Matkę Bożą Orędowniczkę. Wizerunek wszystkim się spodobał. Zaś artysta był bardzo zadowolony, gdyż wówczas nie miał możliwości pracy i zarobku. Z wdzięcznością przyjął wynagrodzenie za obraz i za to honorarium wyjechał do Niemiec. To wszystko usłyszałem jako uczeń w 1946 roku i od tamtego czasu zafascynował mnie Pechstein i cała ta historia. To, że artysta tak prostymi środkami namalował obraz, który nie tylko wiernym się podobał, ale też dał radość i duchowe umocnienie artyście po okropnościach wojny. Pierwszy raz zobaczyłem ten obraz w 1956 roku, będąc w Łebie na pogrzebie tragicznie zmarłych ojców: Józefa Napierały i Henryka Gocyły. Obraz Madonny był wtedy umieszczony w kaplicy katechetycznej. Bardzo się nim zachwyciłem, zwłaszcza gdy się lepiej zapoznałem z bogatą twórczością Pechsteina oraz jego biografią. Nabożeństwo do Matki Boskiej Łebskiej, umiłowanie tego wizerunku przez łebian katolików trwało. I pomimo, że byli już w kościele, to chcieli, żeby ten obraz z nimi był, choć wystrój ko-
ścioła w porównaniu do kaplicy w sali gimnastycznej był piękny. Powoli dojrzewała myśl, aby obraz czczony przez pierwszych osadników, był na widoku publicznym w kościele. Po zmianach ustrojowych władze wsparły tę myśl i po odnowieniu obraz do kościoła powrócił. Obraz spełnia szczególną rolę w czasie spotkań ekumenicznych z protestantami, którzy przy-
jeżdżają do Łeby, aby cieszyć się swoim dawnym kościołem. Obraz najpiękniej wyraża to, że religie, różne wyznania, razem mogą chwalić Boga. Podkreślana przez Kościół atmosfera ekumeniczna trwa nadal. Coraz bardziej dojrzewa i zaprasza wszystkich do wspólnej modlitwy przez pośrednictwo Matki Bożej. Wspomnienie o. Alfonsa Kupki OMI zapisała w lipcu 2014 r. Maria Konkol
O. Alfons Kupka OMI święcenia kapłańskie otrzymał w 1955 roku w Obrze. W latach 1957 - 1963 studiował architekturę na Politechnice Gdańskiej. W latach 1974 - 1980 był Prowincjałem Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Jako architekt pracował również w Af-ryce w Kamerunie i na Madagaskarze oraz na Ukrainie.
Co było po zagładzie Starej Łeby? Mieszkańcy odbudowali miasto. Część wyjechała, a reszta pozostała. Zaczęło się nowe życie Łeby. Odbudowali kościół i zaczęli budować więcej domów dla nowych mieszkańców. Rybacy wyruszali na morze łowić ryby, żeby miasto miało co jeść. Biedni ludzie chodzili do kościoła i modlili się do Boga, żeby mieć co jeść i pić. I nowa Łeba zaczęła tętnić życiem. Marysia Pawlak, Agata Wilkos, Maksym Szymikowski kl. 3a
Jak rybacy wrócili z Gdańska, zobaczyli, że nie ma ich domów i ich rodzin. Poszli dalej i znaleźli swoją rodzinę. Rodzina opowiedziała, co się w Łebie stało i zaczęli odbudowywać kościół i miasto. Wykopali kanały, dzięki którym woda jeszcze nie zalała Łeby. Dzięki nim żyje się nam bezpieczniej i lepiej. Józek Sobisz, Mateusz Dolecki, Dominik Kijaczko kl. 3a
Ja myślę, że to było tak, że były dwie Łeby i jedną zasypało, a druga została. Mogło też być tak, że była jedna, a później ją odbudowano. Też
Pozostały tylko ruiny kościoła… Później część mieszkańców przeprowadziła się w głąb lądu, a część została, ale po drugim sztormie też się przeprowadzili w głąb lądu i z cegieł zniszczonego kościoła zbudomogło być tak, że Łeba została zaklę- wali nowy i mieszkają tam do dzisiaj. ta dlatego, że ludzie wyrzucali śmieWiktoria Kowalczyk, Nikola Ruszkowska, ci do morza. Ben Pero kl. 3b
Wiktoria Replin kl. 3a 7
fotogaleria
8
o Dariusz Galant OMI
Ks Maciej Z
Bp Radosław Zmitrowicz OMI
Misjonarze z M
o Paweł Zając OMI
o Wojciech R
Zachara MIC
fotogaleria
o Rafał Kupczak OMI
Madagaskaru
o Marian Lis OMI
Ruszniak OMI
o Andrzej Madej OMI 9
Bóg przemawia w ciszy
W tym roku bardzo wielu turystów i wczasowiczów gościło w naszym mieście. Ruch, gwar, tłumy – to była nasza codzienność. A przecież wakacje, to czas odpoczynku również dla nas, dla tych, którzy od września rozpoczynają swoje „normalne” obowiązki. Nie sposób samemu wypocząć troszcząc się o wypoczynek innych. Dlatego, kiedy tylko mamy możliwość, wyjeżdżamy choć na kilka dni, by zregenerować swoje siły duchowe i fizyczne. W naszej parafii od wielu lat podczas wakacji odbywają się wczasorekolekcje prowadzone przez zaproszonych kapłanów.
Głoszone nauki pomagają nam pogłębić wiarę i inaczej spojrzeć na życie. Przede wszystkim jednak co tydzień od poniedziałku do piątku w ciszy przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie na ołtarzu w monstrancji można naprawdę uporządkować swoje wnętrze wsłuchując się w to, co Bóg chce nam powiedzieć. Czas adoracyjnej ciszy to czas bezcenny i bardzo potrzebny w naszym wakacyjnym zapracowaniu. Bardzo wiele osób korzysta z tej formy odpoczynku. Jednak są to w większości wczasowicze. Czyżbyśmy my, łebianie nie czuli takiej potrzeby? Myślę, że warto spoj-
Nowy brat w naszej wspólnocie
Od 1 lipca 2014 roku do naszej wspólnoty zakonnej i parafialnej w Łebie dołączył brat Dariusz Wajs OMI. Urodził się 21 czerwca 1964 roku w Lesznie. Po szkole podstawowej zdobył wykształcenie w Zespole Szkół Zawodowych w Lesznie w zakresie krawiectwo męskie. W roku 2006 odbył kurs języka francuskiego w Paryżu. Pierwsze śluby zakonne zło10
żył 17 lutego 1984 roku na Świętym Krzyżu, a śluby wieczyste 8 września 1989 roku w Obrze. Jako brat zakonny przebywał na placówkach w Obrze, na Świętym Krzyżu, w Poznaniu, w Katowicach, Kodniu, Zahutyniu i we Francji w Vodricourt. Obecnie decyzją przełożonych, został przydzielony do naszego domu w Łebie. o. Mariusz
rzeć w głąb siebie, wyciszyć się i wsłuchać w to, co Pan Bóg do nas mówi. On mówi do nas nieustannie. Jednak do usłyszenia Jego głosu potrzebna jest wiara. Czy troszczę się o nią? Czy pogłębiam swoją wiarę przez czytanie Pisma Świętego, uczestnictwo w niedzielnych mszach świętych i codzienną modlitwę? Czy proszę Pana Boga, aby umacniał moją wiarę? Jeżeli Jemu zaufamy i oddamy swoje życie, On się o nas zatroszczy. Czy jednak stać nas na to? A może za bardzo ufamy sobie, a przez to czujemy się zmęczeni, sfrustrowani i niezadowoleni. Czy warto tak przeżyć swoje życie? S p ró b u j my w p i e r w s z o czwartkowe popołudnia, kiedy w naszym kościele Pan Jezus jest wystawiony w Najświętszym Sakramencie (od godz. 17.00 do 18.00), przyjść na modlitwę serca, podczas której nie będziemy zarzucać Boga potokiem słów, ale będziemy się starali wczuć w Jego natchnienia. Jestem przekonana, że po takiej modlitwie znajdziemy w sobie więcej wewnętrznego pokoju, wzajemnej życzliwości i zadowolenia z tego, co przynosi nam codzienność. s. M. Weronika Bartkowiak
Moje życie w czasie wojny cz. 6 i ostatnia Tego dnia, gdy przyjechała ta ciężarówka, byliśmy pewni, że przyjechali po nas i że nie wyjdziemy z tego cali. Mój tato szczęśliwie doszedł po chorobie do siebie. Noga wbrew wcześniejszym diagnozom lekarzy zaczęła być sprawna i tato zaczął chodzić. Powołano ojca, aby założył Związek Rybaków. Pojawiali się wciąż nowi ludzie zajmujący się rybołówstwem. UNRA każdej rodzinie dała krowę. Byliśmy tam do roku 1950. Następnie tato dostał rozkaz, aby zorganizować w jednym wybraŁódź kupiona za kolię z fioletowymi oczkami nym miejscu (z dwóch wskazanych) Związek Rybaków Morskich. Wybrał W Wolinie znalazł domek przy szukaliśmy w zgliszczach i opusz- Łebę, gdyż była bliżej jego ukochaul. Rybackiej 19. Tam przenieśli- czonych domostwach wszystkie- nej Gdyni. śmy się z całym dobytkiem. Tata go, co udałoby się sprzedać, aby I tak moi rodzice Antonina i Stanadwyrężył sobie nogę podczas tej mieć pieniądze na chleb. Pewnego eskapady i dwa lata leżał na wycią- razu znalazłam kolię z fioletowy- nisław Ratajczak wraz z nami dziećgu. Mieliśmy jednak pierwszy raz od mi oczkami. Mama pojechała z nią mi Anną, Zbyszkiem i Renią trafilidługiego czasu swoją własną przy- do Szczecina. Złotnik zapłacił nam śmy do Łeby. Zbyszek miał 18 lat stań i równocześnie straszną biedę. tyle, że mogliśmy kupić łódź moto- i został rybakiem w Łebie. Zbyszek postanowił, że będziemy rową. Widziałam też, jak pewnego Tato szukał ludzi do pracy, jeźwspólnie wypływać na zatokę i za- listopadowego dnia 1947 r. przyjestawiać sieci, żaki i haki. Wykopy- chał bardzo duży samochód cięża- dził m.in. do Lublina, Chełmna Luwaliśmy z ziemi rosówki, nabijali- rowy. Słyszałam głosy Rosjan oraz belskiego i innych miejsc, aby sprośmy na każdy hak i rozrzucaliśmy odgłos drewniaków, w których szli wadzić ludzi, którzy osiedliliby się w wodzie. Zajmowaliśmy się rybo- niemieccy więźniowie. Za naszym w Łebie. Tato został kierownikiem łówstwem. Jedliśmy gotowane ryby budynkiem były same ruiny, zglisz- PGR-ów rybnych i był założycielem i raki, które wchodziły w sieci. Od cza. Rosjanie udali się tam razem Związku Rybaków Morskich i Jeczasu do czasu trafił się nam rary- z niemieckimi więźniami i z zawa- ziorowych. tas w postaci węgorza. Musieliśmy lonej przybudówki z gliny wykopali Wspominam swoje dzieciństwo te wszystkie czynności wykonywać olbrzymią skrzynię, którą z ledprzed pójściem do szkoły. Następnie wością dźwigało ośmiu Niemców, z przesłaniem, że niezależnie od iść na lekcje, a po powrocie zająć następnie zapakowali ją na samo- tego, jak ciężko byłoby i jakie dosię ogrodem, aby uprawiać rośli- chód. Odjechali, a my odetchnęli- świadczenia by nas nie spotkały ny, które dawały nam pokarm. Nie śmy z ulgą, gdyż obawialiśmy się i gdy już wydaje się, że wszystko mieliśmy nawet czasu na odrabia- o własne życie. Kilka dni wcze- jest stracone, to jakaś niezwykła siła nie lekcji, które robiła za nas mama. śniej przed tym zdarzeniem do na- pomaga nam się zjednoczyć i wyszego domu przyszedł mężczyzna brnąć z każdej sytuacji. A takie doPrzyszedł na świat kolejny brat z aktówką i dopytywał się o antyki. świadczenia jak moje uczą pokory Zygmunt (1947 r.). Nikt nie za- Mama poznała, że to SS-man z Po- wobec życia. rabiał pieniędzy. Razem z bratem znania i on również poznał mamę. Anna Kelar z domu Ratajczak 11
O. Antoni Bochm nowym Prowincjałem Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów
Antoni BOCHM OMI urodził się 29 marca 1969 r. w miejscowości Miedźna w archidiecezji katowickiej. Po ukończeniu szkoły podstawowej uczył się w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Pszczynie w zawodzie malarza budowlanego. Pracując jako malarz, kontynuował naukę w Technikum Budowlanym w Tychach, które ukończył zdaniem egzaminu maturalnego w roku 1990. W tym samym roku podjął studia na Wydziale Budownictwa Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Po zaliczeniu drugiego roku studiów wziął urlop dziekański i we wrześniu 1992 r., rozpoczynając nowicjat na Świętym Krzyżu, wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Po złożeniu pierwszych czasowych ślubów zakonnych rozpoczął studia w afiliowanym przy Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze. Po drugim roku studiów został skierowany na studia teologiczne na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Tam 4 stycznia 1998 r. złożył śluby wieczyste. Po ukończeniu studiów 12
teologicznych w Rzymie i przyjęciu święceń diakonatu (2 maja 1998 r.) odbył roczny staż pastoralny w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach. 19 czerwca 1999 r. w Obrze otrzymał święcenia prezbiteratu i został mianowany wikariuszem w parafii, w której odbywał staż. Już po roku przełożeni skierowali go na studia doktoranckie z katechetyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Tam w 2002 r. zdał egzamin licencjacki, po którym został przeniesiony do posługi w oblackim WSD w Obrze. Powierzono mu funkcję ojca duchownego oraz prowadzenie zajęć z katechetyki. Pracę doktorską pt. Formacja katechetów we Włoszech na podstawie dokumentów Kościoła i literatury katechetycznej w latach 1984-2002, pisaną pod kierunkiem ks prof. Stanisława Kulpaczyńskiego, obronił 25 marca 2004 r. Kontynuując pracę w obrzańskim seminarium duchownym, został, w 2008 r. jego rektorem i przełożonym miejscowej wspólnoty zakonnej. Posługę tę pełnił do czerwca br. Od 2010 r. przez cztery lata był pierwszym radnym w Radzie Prowincjalnej. Należy do różnych międzynarodowych gremiów odpowiedzialnych za formację młodych oblatów. W 2010 r. brał udział w kapitule generalnej Zgromadzenia w Rzymie. Oprócz polskiego, zna języki: włoski, angielski oraz biernie francuski. 11 września 2014 r. Superior Generalny z radą mianował go prowincjałem Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów M.N. Urząd obejmie po mianowaniu rady prowincjalnej; przypuszczalnie w pierwszej połowie października br. o. Mariusz
Statystyka parafialna SAKRAMENT CHRZTU ŚW. PRZYJĘLI: 20.07.2014 Maciej Piotr Kasina 06.09.2014 Igor Maksymilian Kitowski 21.09.2014 Dawid Michał Rutkowski 28.09.2014 Kamil Leszek Łuszkiewicz
SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA ZAWARLI: 02.08.2014 Andrzej Piask i Edyta Izabela Arendt Piask 16.08.2014 Patryk Andrzej Bazaniak i Elżbieta Anna Kamińska 26.08.2014 Robert Marcin Denis i Beata Agnieszka Mandecka 06.09.2014 Tadeusz Józef Kitowski i Marta Cholewińska Kitowska 13.09.2014 Maciej Krzysztof Kubiś i Anna Maria Kaczykowska 27.09.2014 Krystian Paweł Rychter i Katarzyna Irena Zagrodnik Piotr Czesław Kamiński i Kamila Lis Leszek Józef Bojanowski i Anna Bożena Baszura
ZMARLI:
25.07.2014 Andrzej Konrad Mart 03.08.2014 Imgard Helena Rychter 21.08.2014 Maria Teresa Buczyńska 22.08.2014 Helena Wagner 03.09.2014 Anna Maria Nowak 07.09.2014 Elżbieta Gortatowska 18.09.2014 Stanisław Darczuk
Kolonia nad Biebrzą pod Augustów nad Biebrzę, do pensjonatu ,,Dwór Kosiły’’ - tam mieszkaliśmy. W kolejnych dniach zwiedzaliśmy: Augustów, Pokamedulski Klasztor w Wigrach, byliśmy z panem przewodnikiem Tadeuszem w Biebrzańskim Parku Narodowym i szukaliśmy łosi - zobaczyliśmy tylko trzy na sam koniec wędrówki. Byliśmy też w Sanktuarium Maryjnym i na Golgocie, gdzie jest droga krzyżowa w Rajgrodzie, jechaliśmy kolejką wąskotorową, płynęliśmy statkiem na szlaku papieskim w Augustowie, zwiedzaliśmy Studzieniczną, gdzie obmywaliśmy twarze cudowną wodą ze studni. W ośrodku, w którym mieszkaliśmy, Po raz kolejny pod patronatem mieliśmy dyskotekę i zawody spornaszego Parafialnego Zespołu Cari- towe, nocny alarm i zabawę w wytas została zorganizowana w dniach konywanie zadań na czas. Piekliśmy od 23 do 30 sierpnia kolonia letnia też z taką panią gospodynią ,,sękadla dzieci. Wyjechało w tym roku cza”. Mogliśmy trochę kręcić wał18 dzieci wraz kadrą w okolice Bie- kiem z ciastem nad ogniem, a na drugi dzień, jak ciasto pani zdjęła z wałka, brzańskiego Parku Narodowego. bo było już zimne, to mogliśmy je jeść, było dobre. Najbardziej podoOto wspomnienia dzieci bała mi się wycieczka rowerowa, ale z tej kolonii: na niej zmokliśmy, złapał nas deszcz Pod koniec wakacji pojechaliśmy na łące, schowaliśmy się pod drzewa, na kolonię nad Biebrzę. Na kolonii było ale i tak wszyscy byli mokrzy. Pododużo wycieczek i innych zajęć. Naj- bała mi się kolonia, za rok chciałbym bardziej podobała mi się wycieczka pojechać znowu. do Augustowa, bo płynęliśmy barką, Adrian którą płynął Ojciec Święty Jan Paweł II. Była tam biała ławka, na której siedział. Zrobiłam sobie na niej zdjęcie na pamiątkę. Na tej barce był też pokoik, gdzie stało krzesło nakryte białym pokrowcem, księga ze zdjęciami z całej podróży Ojca Świętego po Kanale Augustowskim i inne pamiątki. Płynęliśmy trasą, którą płynął kiedyś Święty Jan Paweł II, dlatego od tamtej chwili ta trasa nazywa się ,,trasą papieską”. Cieszę się, że mogłam być w tym samym miejscu, co Święty Jan Paweł II.
To był już mój trzeci wyjazd na kolonię. W tym roku pojechaliśmy w okolice Augustowa. Było bardzo fajnie, ale najbardziej podobało mi się pieczenie sękacza. Panie mówiły, że zużyły aż 50 jajek, kilogram masła, kilogram cukru i kilogram mąki. ciasto było lane na drewniany wałek, który cały czas kręcono nad ogniem. Po upieczeniu sękacz miał siedemnaście warstw, ale może być ich aż pięćdziesiąt i tu musieliśmy okazać wielką cierpliwość, bo sękacz można było spróbować dopiero rano, gdy ostygł. Warto było czekać, ciasto okazało się przepyszne. Aniela
Będąc w tym roku na kolonii na Mazurach, najfajniej wspominam nocny alarm. W nocy pani Bożenka ogłosiła alarm, musieliśmy szybko wstać i po ciemku się ubrać, wyjść na zewnątrz budynku i wykonać różne zadania. Nocna zabawa była fajna, ja się nie bałam, chociaż koleżanka miała stracha. Jednak największą frajdę sprawiały mi zabawy na basenie. Kąpałam się, zjeżdżałam rurą na zjeżdżalni, siedziałam w jacuzzi. Dziękuję za kolejne wspaniałe wakacje. Marysia Wypowiedzi dzieci zebrała Bożena Kunkel
Zuza
Od 23 do 30 sierpnia odbyła się kolonia zorganizowana przez Parafialny Caritas. Jechaliśmy daleko, aż 13
Polski Oblat biskupem w Brazylii
23 lipca 2014 r., Ojciec Święty Franciszek mianował Biskupem Diecezji Ze Doca Brazylii ojca Jana Kota OMI. O. Jan Kot urodził się 10 maja 1962 r. w Makowie Podhalańskim
(diec. krakowska). Po ukończeniu Technikum Budowlanego, w roku 1985 wstąpił do nowicjatu w Kodniu, gdzie po roku złożył pierwsze śluby, a w roku 1990 śluby wieczyste w Obrze. Święcenia prezbi-
teratu otrzymał w Obrze 20 czerwca 1992; szafarzem sakramentu był ks. bp Zdzisław Fortuniak. Po święceniach, przez dwa lata pracował jako wikariusz w Siedlcach. W roku 1994 otrzymał obediencję do Brazylii. Od roku 2005 był proboszczem parafii Najświętszego Serca Maryi w Campo Alegre do Fidalgo, w diecezji Sao Raimundo Nonato. Tam podjął studia specjalistyczne z zakresu historii Kościoła. Pracował z młodzieżą oraz wśród najuboższych. Był wikariuszem Prowincji Brazylijskiej Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów. Współorganizował Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janerio w 2013 roku. Diecezja Ze Doca zajmuje powierzchnię ponad 35 tyś. km2 i jest zamieszkana przez 330 tysięcy osób, z których 300 tyś. stanowią katolicy. Na jej terenie znajduje się 20 parafii, w których pracuje 25 kapłanów diecezjalnych i zakonnych oraz ponad 20 sióstr zakonnych. Ojciec Jan Kot jest pierwszym oblackim biskupem w Brazylii i piątym wywodzącym się z Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów. o. Mariusz
S.M. Dawida Dorota Witkowska
Urodziłam się i wychowałam w małej wiosce położonej na terenie malowniczych Gór Świętokrzyskich. Miałam 3 braci i o 16 lat młodszą siostrę.Można powiedzieć, że całe moje życie związane jest z Siostrami Służebniczkami, ponieważ posługują w mojej rodzinnej parafii w Świętomarzy. Pan Bóg różnie kieruje losami człowieka. Z Siostrą Magdaleną spotkałam się ponownie po 25 latach - to ona przygotowywała mnie do pierwszej komunii św., a teraz jesteśmy razem na jednej placówce. Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuowałam naukę w liceum ogólnokształcącym w Starachowicach. Po zdaniu egzaminów maturalnych podjęłam decyzję o wstąpieniu do Zgromadze14
nia Sióstr Służebniczek, co uczyniłam 26 sierpnia 1999 roku. Po 3 latach okresu formacyjnego najpierw jeszcze, jako nowicjuszka zostałam posłana na moją pierwszą placówkę do zakrystii w Lęborku. Po złożeniu 13 sierpnia 2002 roku pierwszych ślubów Boża opatrzność skierowała mnie do Łeby, do pracy w ochronce. Po 2 latach posługi wśród dzieci poszłam do Warszawy, gdzie w różnych domach naszego Zgromadzenia spędziłam 10 lat. Przez 6 lat pracowałam w kuchni, a ostatnie 4 lata posługiwałam wśród chorych w naszym Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. Dnia 1 sierpnia 2008 roku złoży- dziła mnie do Łeby, abym tym razem łam śluby wieczyste. Po 10 latach podjęła posługę w zakrystii. Boża Opatrzność znów przyprowaS.M. Dawida
Łebianie wszyscy skądś przybyli... Proboszcz 1 września 1945 roku pierwszy polski katolicki proboszcz objął duszpasterstwo w Łebie. Był nim o. Mieczysław Cieślik, Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej. Przywołane w tym wydaniu Ichtys wspomnienia o. Alfonsa Kupki odkryły nieznane dotąd okoliczności przybycia o. Cieślika do Łeby i skłoniły do poszukiwań dalszych informacji na ten temat. Skąd prowadziła droga o. Mieczysława Cieślika do Łeby? O. Alfons Kupka wspomina, że kapłan „jechał z Gdańska”. Kronikarz parafialny w ogóle nie pisze „skąd”, za to w literackim stylu tak opisuje początek: „Przyszła chwila, w której za żołnierzem polskim z bronią w ręku ścigającym wroga, wkroczył do Łeby inny żołnierz – kapłan katolicki. Dnia 1 września 1945 r. duszpasterstwo w Łebie objął ks. Mieczysław Cieślik O.M.I.”
Więcej informacji o tym, skąd przybył, znalazłam w historii pierwszego dziesięciolecia parafii, sporządzonej z okazji 10-lecia diecezji gorzowskiej, do której wówczas parafia łebska należała. Z tego źródła dowiedziałam się, że droga o. Cieślika była najdłuższą z łebskich dróg... Nasz pierwszy proboszcz urodził się 100 lat temu (okrągła rocznica przypada 6 listopada) w Cleveland w stanie Ohio w USA, nad jeziorem Erie, jednym z pięciu Wielkich Jezior Ameryki Północnej. Po przyjeździe do Polski kształcił się w prywatnym Gimnazjum Misjonarzy Oblatów w Lublińcu i jako kleryk w Seminarium Duchownym w Obrze, a w czasie wojny w Krakowie i Kodniu nad Bugiem. Po wojnie przybył do Łeby. Historia 10-lecia parafii przedstawia jego przybycie tak: „Wśród niewielkiej garstki, ale coraz więcej napływających Polaków katolików do Łeby
Z albumów łebian
i jej okolicy zza Buga i z całej Polski, bezpośrednio po zakończeniu drugiej wojny światowej, znalazł się też pierwszy ksiądz katolicki Mieczysław Cieślik O.M.I. Wysłany przez swojego przełożonego zakonnego o. Prowincjała Wilkowskiego, uzbrojony błogosławieństwem Administratora Apostolskiego ks. Edmunda Nowickiego z Gorzowa, przybył do Łeby z końcem sierpnia 1945 roku, by jako kapłan pracować wśród braci polskich, by dzielić ich los, bo wiadomo, że gdzie Polak, tam musi być kapłan. Dla polskiej i katolickiej ludności była to niezmierna radość, gdy już była pewna, że ojciec i opiekun duchowy będzie na stałe wśród nich (...) Jemu to więc przypadło organizowanie parafii i życia kościelnego w Łebie”. Maria Konkol
Miesięcznik Parafii Wniebowzięcia NMP w Łebie
R E D A K C J A: Eliza Lechończak Dorota Reszke Jadwiga Labuda Proboszcz Mariusz Legieżyński Redaktor naczelna Maria Konkol Anna Remiszewska Wydanie przygotowane we współpracy z Biblioteką Miejską w Łebie. ul. Powstańców Warszawy 28 84-360 Łeba tel. 59 866 14 64 e-mail: leba@oblaci.pl www.leba.oblaci.pl Konto: BS Łeba 54 9324 0008 0002 6912 2000 0010
15
Przejazd kolejką wąskotorową
Klasztor na Wigrach
Na mostku w Parku Biebrzańskim
Pięczenie sękacza