15 lat temu… Obudził ją jakiś stuk i dziwne skrzypienie… Coś cicho plasnęło w korytarzu, po czym przeciągle zaszurało. Uniosła głowę znad poduszki i przetarła dłonią zaspane oczy. Zerknęła na elektroniczny zegarek stojący na półce. Jego cyfry świeciły na czerwono, rzucając na bok półki jaskrawą poświatę. Trzecia trzydzieści trzy. Dziwna godzina… „To pewnie Koko znowu rozrabia” – pomyślała Ewa, opadając z powrotem na swoją poduszkę. Kilkuletnia kotka lubiła kręcić się w nocy po mieszkaniu. Pewnie teraz, zamiast spać jak wszyscy domownicy, ona postanowiła się pobawić gumową piłeczką albo sznurkową myszką. Kobieta, ziewając przeciągle, przymknęła powieki i już chciała dać się ponieść fali senności, lecz znów to usłyszała. Stuk, skrzypnięcie… Stuk… Odgłos przekręcanego w zamku klucza… Usiadła, momentalnie trzeźwiejąc. Przecież to niemożliwe, żeby kot potrafił otwierać drzwi! Boże, oby to nie była Emilka! Przecież wie, że pod żadnym pozorem nie wolno jej samej wychodzić na klatkę schodową. Spuściła stopy na włochaty dywan i poszukała nimi kapci. Wstając, podciągnęła flanelowe spodnie od piżamy. Uchyliła drzwi i zerknęła na wąski przedpokój. Nic. Cisza. Ciemność. Jej mieszkanie znajdowało się na przedostatnim piętrze wielkopłytowego czterokondygnacyjnego bloku z początku lat osiem5