WIELKOPOLSKI KURIER WNET
KURIER WNET
w sprawie wstrzymania likwidacji KWK „Krupiński”
– Eminencja ksiądz kardynał jest częścią wielkiej opowieści o tym, jak Rzeczpospolita odzyskiwała siłę – powiedział Prezydent Andrzej Duda, wręczając odznaczenie.
Nie ma społecznej zgody na tak szkodliwe decyzje, jakie podjął zarząd JSW SA, Rada Nadzorcza oraz minister energii Tchórzewski! Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych apeluje o ratunek dla bezpodstawnie likwidowanej kopalni.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Bogusławą Stanowską-Cichoń, autorką filmu o abp. Baziaku i o kard. Jaworskim
List otwarty do Prezydenta RP i parlamentarzystów Rok
1917
FOT. ANDRZEJ SZEŁĘGA / KPRP
To, co zapowiedziała Maryja w Fatimie jako konsekwencje odrzucenia Boga, stało się faktem. Trzecia część tajemnicy jest symbolicznym objawieniem, które spełni się zależnie od tego, czy przyjmiemy żądania zawarte w samym Orędziu. Paweł Bortkiewicz TChr – czy ludzkość pozostanie nadal głucha wobec wezwania fatimskiego?
ŚLĄSKI KURIER WNET
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
Order Orła Białego dla Kard. Jaworskiego
K ‒ U ‒ R ‒ I ‒ E‒ R
Nr 34 Kwiecień · 2O17
5 zł
w tym 8% VAT
W
n u m e r z e
Impeachment po amerykańsku
B
rexit, repolonizacja mediów, kopalnia „Krupiński”, wybory we Francji, prezydentura Donalda Trumpa, Europa Christi, nowy portal Radia Wnet – wnet.fm – to ważne tematy, którymi codziennie staramy się zajmować. Większością interesują się wszystkie media; wyjątkiem jest tu kopalnia „Krupiński”. W jej los zaangażowały się Media Wnet. Przez miesiąc codziennie w Porankach Wnet relacjonowaliśmy walkę o utrzymanie tej kopalni wśród żywych. Nie udało się. Wysłuchaliśmy wielu argumentów i nawet rozumiemy ministra energii, który na ostatniej prostej nie chciał zmienić swojej decyzji dotyczącej likwidacji kopalni, bo bał się renegocjacji porozumienia z wierzycielami i z Unią Europejską, ale nadal uważamy, że jest to decyzja błędna. Unii Europejskiej – z którą Polska negocjowała program dla górnictwa i która wspaniałomyślnie zgodziła się na to, byśmy z własnych pieniędzy mogli wydać 8 mld złotych na restrukturyzację – i tak zależy na tym, byśmy całkowicie wycofali się z energetyki węglowej. Pakiet klimatyczny i pakiet zimowy, którego konsekwencje odczuje Polska gospodarka, jest dobitnym tego przykładem. Bankom z kolei zależy tylko na dobrym interesie, a ten można zrobić na przekształceniu własnościowym kopalni. Kupiec chętny do zaopiekowania się porzuconymi złożami czeka za płotem. Nie trzeba dodawać, że jest to kapitał niemiecki. Jak wiemy ze słynnego listu prezesa dużego wydawnictwa – przezroczysty i bezstronny. W walkę o kopalnię „Krupiński” zaangażowaliśmy się, pamiętając, jak w ciszy medialnej upadały lub zmieniały swojego właściciela największe polskie zakłady. Konsekwencje tych przekształceń nie ustaną nigdy, a teraz rząd Dobrej Zmiany i wicepremier Morawiecki wkładają wielki wysiłek i wydają miliardy, by skutki tego procesu choć trochę odwrócić. Cóż, pokład 405 węgla koksującego wartości 40 mld złotych zostanie jeszcze jakiś czas pod ziemią – w końcu tkwi tam od milionów lat i na pewno się nie zepsuje. Chcemy jeszcze podziękować niezależnemu ekspertowi, Krzysztofowi Tytce, który swoimi artykułami w „Kurierze Wnet” zapoczątkował bój o polskie zasoby naturalne i o kopalnię „Krupiński”. Dziękujemy też przewodniczącemu Solidarności KWK „Krupiński”, panu Mieczysławowi Kościukowi, który walczył o swój zakład pracy. Nie udało się, ale dzięki temu, że podjęli walkę, będą mieli spokojniejsze święta. Takich też świąt Państwu życzę. Choć wir wydarzeń w Europie i na świecie, napędzany polityką, interesami, złością i kłamstwem, kręci się coraz szybciej, jednak nad nim, pod nim, obok niego i w nim jest świat nadziei i radości. Świat odkupiony przez życie, cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, świat odwieczny, nieskończenie starszy niż pokłady węgla, z którego energię, dzięki Łasce, można czerpać bez ograniczeń. Ta Łaska nie zależy od woli nawet najbardziej trzeźwych urzędników. I jeszcze jedno zwiększa naszą radość i nadzieję: w marcu kardynał Marian Jaworski otrzymał Order Orła Białego, czego Mu serdecznie gratulujemy. W kwietniu zaś radiownet.pl zmieni się na wnet.fm i wiemy, że będzie to Dobra Zmiana.. K
G
A
Z
E
T
Jakie drogi rozwoju ma przed sobą, Pana zdaniem, Unia Europejska? Musimy podjąć na nowo drogę tam, gdzie została przerwana. Udało nam się osiągnąć znaczne sukcesy, ale przegra liśmy wielką bitwę. Nie udało nam się zwyciężyć w sprawie konstytucji euro pejskiej, wcześniej nie udało się umieś cić w konstytucji zapisu o wartościach chrześcijańskich. Unia Europejska wy daje się być cudownym, wspaniałym zamkiem, mamy w nim drogocenne przedmioty – obrazy, arrasy, piękne meble – ale nie mamy dachu i kiedy pada deszcz, pada do środka i wszystko oczywiście ulega zniszczeniu. Musimy zatroszczyć się o to, żeby zbudować dach. Czyli dokończyć drogę, której celem jest jedność. Ale nie uda nam się do tego doprowadzić, jeśli nie od najdziemy europejskiej duszy. Pierwsza Europa zrodziła się po doświadczeniach związanych z drugą wojną światową, po jej zakończeniu. W momencie, gdy upadały nacjonali zmy, ludzie patrzyli w kierunku Chrys tusa. Druga Europa zrodziła się na fali Nowej Ewangelizacji, którą zapropono wał i zapoczątkował Jan Paweł II. Trzeci etap jednoczenia Europy będzie możli wy tylko wtedy, gdy na poważnie podej miemy Nową Ewangelizację. Oczywiście jest w tym momencie dużo niepokoju związanego z tym, że znajdujemy się na rozdrożu. Z jednej strony naszą sytuacją jest zainteresowane imperium amery kańskie, a z drugiej – rosyjskie.
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
Europa Christi
Z jakiego powodu droga, o której Pan mówił, została przerwana? Dla‑ czego nie udało się dokończyć bu‑ dowy Europy chrześcijańskiej? Mieliśmy pomysł na odkrycie duszy europejskiej. Inni, nasi przeciwnicy, takiego pomysłu nie mieli. Ale to oni zwyciężyli, dlatego że się zjednoczy li, a jednoczył ich strach przed naszą propozycją. Dużo mówią na temat Europy praw. Każdy żyje sam dla siebie, a Europa gwa rantuje prawa dla każdego z osobna. Ale w ten sposób nic nie funkcjonuje. Eu ropa rodzi się z miłości, która gromadzi ludzi razem, gromadzi ludzi i tworzy między nimi relacje. Jan Paweł II mówił do serc naro dów i trzeba mu przyznać rację. Poli tycy uznali, że narody nie są już czymś ważnym w historii. W ciągu ostatnich 10-15 lat nie zwracaliśmy się do serc narodów i stworzyliśmy wrażenie, że Europa jest jakąś pustką, a nie Euro pą zjednoczoną, złożoną z narodów. Politykom chodziło bardziej o Europę złożoną z indywidualności, z poszcze gólnych osób, a nie z rodzin narodów. Na skutek takiego ujęcia Europa umie ra, umierają rodziny i relacje. My w Warszawie to rozumiemy, ale na przykład prezydent Hollande tego nie rozumie. Nie bardzo wiem, co rozumie, a czego nie rozumie prezydent Hollande. Ale wiem, że przekonanie to musi przede wszystkim dotrzeć do serc nas wszyst kich, bo to od nas, a nie tylko od poli tyków zależy, jaki jest kształt Europy. Gdybyśmy przyjrzeli się temu, ja‑ ka filozofia jest wykładana na do‑ wolnym uniwersytecie europejskim, czego młodzież w Europie się uczy, jakiej postawy, jakiego sposobu my‑ ślenia o świecie, okazałoby się, że
E
N
N
A
prowadzono na egzekucję, dano mu możliwość zachowania życia, wolności i ziemi pod warunkiem, że podpisze akt kapitulacji, apostazji. On odpowiedział: „Łatwiej jest oddzielić moją głowę od ciała niż moje serce od Pana”, i ja po wiedziałem podobnie – łatwiej jest od dzielić moje siedzenie od krzesła, niż moje serce od Pana. To może nie jest to samo, ale w jakiś sposób jest zbliżone.
O sytuacji współczesnej Europy – z profesorem Rocco Buttiglionem, włoskim naukowcem i politykiem, podczas sympozjum „Zjednoczona Europa – pomysł wierzących polityków, kandydatów na ołtarze”, które odbyło się 14 marca na Uniwersytecie Kard. Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Krzysztof Skowroński.
PAP/RADEK PIETRUSZKA
Redaktor naczelny
jest to bardzo dalekie od tego, co Pan Profesor teraz zaproponował. Na pewno nie jest to myśl dominująca, przynajmniej w Europie. Jednak gdy popatrzymy na sprawę globalnie, to widzimy, że właśnie narody i religie są tym, co tworzy współczesną rzeczy wistość świata. Europa za mało wierzy w narody i w religie, i w związku z tym nie idzie do przodu w swoim procesie historycznym. Wydaje się, że wybrała się w drogę w kierunku spokojnej eu tanazji. Trzeba ją obudzić. Kto ma wiarę i kto kocha Europę, musi bić na alarm. My jesteśmy Euro pejczykami, nie możemy myśleć, że Europa może umrzeć, a my jakoś się uratujemy. Musimy walczyć, ażeby od zyskać Europę.
Ponad 10 lat temu, kiedy miał Pan zo‑ stać przewodniczącym Komisji Euro‑ pejskiej, wydawało się to łatwiejsze. Teraz wydaje się, że proces laicyzacji, czy w pewnym sensie – degeneracji Europy – poszedł dużo dalej. Jest to doświadczenie, które do dzisiaj przypominam sobie z pewną przykroś cią i cierpieniem. Ale była to taka mała bitwa podczas większej wojny. Przegra liśmy duże walki, bitwy – o konstytucję europejską, o wartości chrześcijańskie, i przegraliśmy też małą bitwę, dotyczą cą Rocco Buttiglionego. Przypominam sobie, że wtedy, gdy domagano się ode mnie, abym wycofał się z wypowiedzi, z wyrażeń, którymi się posłużyłem, przypomniałem sobie ostatnie słowa księcia Gordona. Gdy go
Mówi Pan o pewnej pozytywnej możliwości rozwoju i jedności Eu‑ ropy. Jednak jeżeli Europa nie pój‑ dzie tą drogą ‑ jak, Pana zdaniem, będzie wyglądał rozpad Unii Euro‑ pejskiej i upadek Europy? Jan Sobieski powiedział kiedyś: „Zwy cięstwo jest w rękach Bożych, a chwa ła jest w naszych”. Musimy w tę bitwę włożyć wszystko to, co zależy od nas, a Bóg zdecyduje. Porozmawiajmy o czystej polityce: czy ucieszył się Pan ze zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach pre‑ zydenckich w Ameryce? Sprawa ta ma wiele stron pozytywnych i wiele negatywnych. Donald Trump da nam przede wszystkim dobrego sędziego Sądu Najwyższego, a to jest niezwykle ważne dla wielkiej bitwy, jaka toczy się w obronie życia i rodziny. Myślę, że pycha pewnych tamtejszych elit liberalnych i relatywistycznie na stawionych odegrała bardzo złą rolę, dlatego nie płaczę. Niebezpieczne jest to, co Trump mówi o Europie, bo czasem wydaje się, jakby chciał się odseparować od naszych europejskich spraw, zostawia jąc nas w rękach Moskwy. A także od szerzącego się na Bliskim Wschodzie radykalizmu muzułmańskiego. Ale myślę, że on jest troszeczkę handlowcem. Być może chce osiągnąć więcej, zmusić nas, Europejczyków, do tego, żebyśmy bardziej się angażowali w projekt NATO. W takiej sytuacji mo żemy usiąść do rozmowy i powiedzieć: „tak, jesteśmy zdecydowani wyłożyć więcej, ale w związku z tym chcemy mieć więcej w NATO do powiedzenia”. Zaniepokojony jestem także, gdy mówi, że chce zablokować globalizację. To tak jakby powiedzieć biednym na rodom: „Nie macie prawa do wzrostu i będziecie mogli się rozwijać tylko po przez prowadzenie wojen z nami”. Ale nie przywiązywałbym nadmiernej wagi do jego słów; być może to jest taki sposób mówienia dobrego handlowca, negocja tora, któremu chodzi w gruncie rzeczy o co innego. W tym znaczeniu możemy powiedzieć: „tak, usiądźmy, rozmawiaj my”. Ale my wierzymy w globalizację bardziej zrównoważoną. Uważamy też, że nie jest możliwe stworzenie wielkiego rynku, na którym nasza praca będzie ry walizowała z tanią siłą roboczą Chin. Nie da się porównywać naszej wolnej pracy z pracą niewolniczą w Chinach. Ale jak można wierzyć w bardziej zrównoważoną globalizację? Weź‑ my choćby przykład Włoch – pań‑ stwo zadłużone; Stany Zjednoczone – państwo zadłużone! Z innej stro‑ ny: kraje biedne ubożeją, a bogaci się tylko 1% najbogatszej elity świata. W tym względzie możliwe jest poro zumienie pomiędzy Donaldem Trum pem a papieżem Franciszkiem. Niedaw no przetłumaczyłem książkę drugiej Dokończenie na str. 20
5
Polska: Titanic czy Kuwejt Europy? PiS twierdził, że ma gotowy program naprawczy sektora paliwowo-energetycznego. Do tej pory go nie przedstawił. Marzenie Jarosława Kaczyńskiego, by być emerytowanym zbawcą narodu, nigdy się nie spełni, chyba że marzenie to dotyczyło narodu innego niż polski. Krzysztof Tytko zawiadamia o popełnieniu przestępstwa.
8
Wojna, którą właśnie przegraliśmy (viii) Odzyskanie państwa nie jest możliwe bez masowego udziału polskich przedsiębiorców. Prawdziwych przedsiębiorców, a nie podwieszonych pod układ władzy figurantów. Powiem wprost – drobni i średni przedsiębiorcy są najważniejszą grupą społeczną. Jan Kowalski o wojnie, która wciąż się toczy.
9
Polskie historie w aktach KGB Akta polskie w ukraińskim KGB: sowiecka agresja we wrześniu 1939 roku, wybór Karola Wojtyły na papieża i wprowadzenie stanu wojennego. Paweł Bobołowicz: jak w przewrotny sposób archiwum sowieckich tajnych służb może dzisiaj uzupełnić wiedzę o wydarzeniach przełomowych dla Polski.
12
W oparach absurdu To miasto to stan umysłu, mit, utopia, ucieczka od codzienności. Wszędzie czuć opary blantów – skręconych państwowo i indywidualnie. Jedno jest niezmienne. Wygodnie ulokowana w ogródkach kawiarnianych siedzi tzw. „stara Europa” – mąż z mężem, żona z żoną, Sodoma i Gomora. Pa‑ weł Rakowski z Amsterdamu w dniu wyborów.
13
ind. 298050
Krzysztof Skowroński
‘Impeachment’, słowo naprawdę ważone w USA, którego w kontekście Trumpa używali dotąd co bardziej sfrustrowani demokraci, dziś jest na ustach dziennikarzy i polityków wywodzących się także z prawicy. Pa‑ weł Zyzak o zaciskającej się na szyi Trumpa i jego prezydentury pętli konszachtów z Rosją.
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
2
T· E · L· E · G · R·A· F TW stylu: „Kto jest za wstąpieniem do kołchozu? Nikt? No to
wysoka.TWedług opublikowanych w „IEEE Electromagnetic
wszyscy są za”, została przedłużona kadencja Donalda Tuska
Compatibility Magazine” badań, żadne powszechnie stosowane
TWęgierska telewizja publiczna M1 uruchomiła wyszehradzki serwis informacyjny V4.T251,5 m uzyskane przez Kamila
na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej.TUsta-
w UE cyfrowe liczniki energii „nie są dostosowane do specyfiki
Stocha w Planicy stało się nowym nieoficjalnym rekordem Pol-
mi wicepremiera Morawieckiego Polska przemówiła na szczycie
działania charakteryzujących się nieciągłym poziomem zuży-
ski w skokach narciarskich.TMiędzy innymi „żętycą z dzieży
G-20, a następnie na Kongresie Innowatorów Europy Środkowej
cia energii urządzeń energooszczędnych”. Przy czym liczniki
w zgrzebnej garkuchni” uraczeni zostali uczestnicy Pierwszego
w Warszawie.TNa wniosek PO, zasiadający dotąd w komisji ds.
wyposażone w cewkę Rogowskiego zawyżają odczyt do +500%,
Dyktanda Warszawskiego.T„Kabaretowi pod Egidą” stuknę-
zagranicznych oraz komisji ds. konstytucyjnych Parlamentu Eu-
a korzystające z czujnika Halla zaniżają do -500% rzeczywiste
ła pięćdziesiątka.TPod hasłem „Teatr tak, profanacja nie”
ropejskiego europeista i ekonomista, dr Saryusz-Wolski, został
zużycie energii.TZmarł poeta, satyryk, autor librett, reżyser
w Poznaniu spisano petycję w sprawie odwołania z funkcji ku-
zastąpiony przez polonistów: Julię Piterę i Michała Boniego.
i wybitny wykonawca piosenki autorskiej, Wojciech Młynarski.
ratora Festiwalu Malta antykatolickiego skandalisty Olivera
TPo blisko 10-letniej przerwie w budżecie państwa pojawiła się nadwyżka.TKurs akcji PKN Orlen osiągnął historyczne maksima.TDo Norwegii trafiły pierwsze składy rozwija-
T6 osób zginęło, a kilkanaście dalszych zostało ciężko rannych
Frljicia.T„Azyl to nie tylko znakomite kino, ale także wiernie
w zamachu muzułmańskiego dżihadysty dokonanym w samym
opowiedziana historia. W filmie Polskę okupują nie naziści, lecz
centrum Londynu.T2. Pułk Kawalerii Wojsk Lądowych USA
Niemcy, a przedstawione w produkcji losy polskiego małżeństwa
jących prędkość 200 km/h pociągów Flirt
Żabińskich, które uratowało setki Żydów,
z zakładów w Siedlcach.TMinisterstwo
sugerują, że ich postawa to nie wyjątek,
„Po tym rządzie spodziewałem się, że będzie pracował nad wielobiegunowością kultury. W kulturze nic się nie zmieniło i rządzi ta sama dyktatura, która rządziła 1,5 roku temu. Ośrodki opiniotwórcze pozostały w tych samych rękach, ci sami ludzie decydują, co w danym momencie będzie nagradzane” – zwierzył się Onet.pl Krzysztof Zanussi.
Infrastruktury i Budownictwa zapowiedziało uchylenie obowiązującego od półwiecza zakazu montowania pralek w kuchni.
TNowe prawo o zgromadzeniach zniosło możliwość organizacji różnych manifestacji w tym samym miejscu i czasie.TZ MON do IPN trafiło 600 zaległych oświadczeń lustracyjnych.TMSZ zapowiedział usunięcie z dyplomacji współpracowników aparatu bezpieczeństwa PRL, nie zapowiadając,
lecz reguła. Obraz ma tylko jeden minus – zamiast polskich filmowców nakręciło go Hollywood” – zauważyło w recenzji filmu GPC.TMasowi mordercy: Bierut i Stalin przestali być honorowymi obywatelami Szczecina.TWśród tygodników największe spadki w sprzedaży rok do roku odnotowały: „DoRzeczy” (20%), „Newsweek Polska” (15%), „wSieci” (12%), a najmniejsze: „Gość Niedzielny” (2%) i „Polityka”
co się stanie z pracującymi w resorcie absolwentami sowieckich
rozgościł się na Mazurach.TPolski konsulat w Łucku został
(5%).TProwadząca do samookaleczeń uczestników gra inter-
akademii.TRektorzy powszechnie uważanych za najlepsze pol-
ostrzelany z granatnika.TW Mińsku, Moskwie i kilkudziesięciu
netowa „Niebieski Wieloryb” dotarła do Polski.TZ mottem
skich uniwersytetów: Marcin Pałys (UW) i Wojciech Nowak (UJ)
innych miastach doszło do antyrządowych protestów.TRingier
„ Jeśli kochasz Europę, powinieneś przestać marzyć o rozwo-
zabronili działaczce pro life Rebecce Kiesling wygłoszenia wy-
Axel Springer Polska przypomniał własnym dziennikarzom, że
ju integracji, a zacząć rozwiązywać problemy!”, premier Mark
kładu na podległych im uczelniach.TMinisterstwo Zdrowia
o interesy Polaków najlepiej dba rząd w Berlinie.TW pierw-
Rutte zatriumfował w wyborach parlamentarnych w Holandii.
zarzuciło na szpitale Sieć.TDzięki skargom elektrociepłowni
szą rocznicę złożonej przez UE obietnicy uruchomienia ruchu
TWedług danych zawartych w pierwszym rozpisanym prze-
na brak regularnych dostaw surowca okazało się, że przywoły-
bezwizowego z Turcją, inicjator tej decyzji, RFN, oraz kilka in-
targu, mur na granicy USA z Meksykiem będzie liczyć 9 me-
wane przez lata miliony ton węgla zalegające na zwałowiskach
nych państw UE zakazały tureckim ministrom wjazdu na swoje
trów wysokości, min. 1,8 metra głębokości oraz spełniać „wy-
istnieją jedynie teoretycznie.TPo kopalnię „Krupiński” sięg-
terytoria.T„Nie ma czegoś takiego jak francuska kultura. Jest
sokie walory estetyczne od strony amerykańskiej”.TPolany
nęła Spółka Restrukturalizacji Kopalń.TObowiązująca od pri-
kultura we Francji” – poinformował rodaków i cały frankofoński
Doliny Chochołowskiej pokryły się dywanami z krokusów.T
ma aprilis skokowa podwyżka cen gazu okazała się nie na żarty
świat kandydat mainstreamu na prezydenta, Emmanuel Macron.
Maciej Drzazga
Nowa emigracja potrzebuje poczucia solidarności i mówienia tym samym głosem w sprawach Polonii. Polacy na obczyźnie marzą także o przychylniejszej ich ocenie nad Wisłą. Z tym jest gorzej. Dokonania Polskiego Teatru z Limerick i chóru Cantate Deo świadczą o tym, że Polacy poza granicami Ojczyzny świadczą o swoim przywiązaniu do polskich wartości, tradycji i umiłowania języka.
Irlandzka premiera „Pasji” Teatru Polskiego w Limerick i chóru Cantate Deo Tomasz Wybranowski Inspirations, którym kierowała Kami la Turzyńska, kultywuje polską trady cję i historię, wskazując Irlandczykom nawiązania do historii i wierzeń Cel tów. Po sąsiedzku, w miejscowości Ennis, Polacy powołali do życia pol sko-irlandzkie stowarzyszenie (Po lish Irish Association). Dumą Polo nii jest Galeria Bezdomna Katarzyny Dąbrowskiej. W Limerick działa także od roku 2012 Polski Teatr, który po wstał z inicjatywy aktora i reżysera Andrzeja Dudka. Najpierw zespół prezentował spektakle dla polskich dzieci na Wyspie. Teraz nadszedł czas na wielkie widowisko.
The Passion In Limerick Przed tegorocznym Triduum Pas chalnym Polski Teatr przygotował spektakl, który odwołuje się do śred niowiecznych przedstawień Męki i Zmartwychwstania Chrystusa. Za mysł reżysera jest skromny w formie, ale głębszy w treści i bardziej nasycony grą i osobowością aktorów: – To coś na kształt teatru ubo giego, prostego w formie i surowego w przekazie, granego na bliskim kon takcie z widzem – kameralne, intym ne przedstawienie, w którym aktorzy otoczeni byliby widownią na niewiel kiej przestrzeni. Dlatego zrezygnowa liśmy z dialogów i czytań biblijnych
dotyczących Męki i Zmartwychwsta nia, a skupiliśmy się na skromnym przekazie teatralnym. – mówi An drzej Dudek. Przy użyciu prostych scenicznych znaków i gestów, w połączeniu z rozbu dowaną muzyką pasyjną wykonywaną na żywo przez chór oraz strzelistą, prze piękną przestrzenią St. Mary’s Cathe dral, wykonawcy zbudują klimat, który oddziaływać będzie na emocje widza w taki sposób, by wiele rzeczy mógł odnieść do siebie. Spektakl jest meta forą – obrazami, które będzie można odnieść do współczesnego świata. Nie było to jednak łatwe zadanie, podkreśla Andrzej Dudek: – Budując przedstawienie w taki sposób, bardzo łatwo jest zniekształcić lub wręcz wywrócić ewangeliczną treść, a tego chcieliśmy uniknąć. W przedstawieniu aktorom towarzyszy polski chór Cantate Deo. Ów trzydziestoosobowy chór wspierają irlandzcy muzycy, śpiewacy i tancerze. Będą także goście z innych krajów. Misterium Męki Pańskiej w ujęciu scenicznym Polskiego Teatru z Lime rick to opowieść o człowieku, o jego kondycji we współczesnym świecie, prezentowana przez określonych ludzi w konkretnym miejscu i czasie, czyli w mieście Limerick w Irlandii. – To opowieść o Jezusie Chrystusie – Zbawicielu, który czeka na każdego
Redaktor naczelny
K ‒ U ‒ R ‒ I ‒ E‒ R
Krzysztof Skowroński Sekretarz redakcji i korekta
Magdalena Słoniowska Redakcja
G
A
Z
E
T
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
E
N
N
A
Magdalena Uchaniuk, Maciej Drzazga, Antoni Opaliński, Łukasz Jankowski, Paweł Rakowski
Libero
Lech R. Rustecki Zespół Spółdzielczej Agencji Informacyjnej Stała współpraca
Wojciech Piotr Kwiatek, Ryszard Surmacz V Rzeczpospolita
Jan Kowalski
człowieka w pustoszejących świątyniach, w domach, na ulicach. Czeka, byśmy przyszli, byśmy Go odnaleźli – dopo wiada jedna z producentek widowiska, Monika Habrych. – A my, kiedy Go odnajdziemy, to oddamy pokłon, uwielbimy, zdradzimy, wyprzemy się Go, wyszydzimy i ukrzyżujemy, skazując na męczeńską śmierć… Śmierć z braku miłości. On jednak zmartwychwstanie i będzie znów na nas czekał. To opowieść o niekończącym się przebaczeniu i miłości – kończy mistycznie Andrzej Dudek.
Cantate Deo Ważną zbiorową postacią spektaklu jest chór Cantate Deo. Nazwa ‘Cantate Deo’ oznacza, z łaciny, ‘śpiewajcie Bogu’. Chór składa się z głosów męskich i damskich. Prawie trzydziestoosobowym zespo łem śpiewaków i muzyków opiekuje się dyrygentka Anna Banko Szumacher. Cantate Deo wykonuje pieśni nie tylko w języku polskim, ale także po angielsku, łacinie i irlandzku: – Przeszliśmy przez wiele wzlotów i upadków, ale przy wsparciu naszego polskiego księdza Andrzeja Sroki to tylko wzmocniło nasze relacje. W tym roku nasz chór zdobył pierwszą nagrodę w konkursie chóralnym oraz miano najlepszego chóru w Limerick – mówi z dumą Anna Banko Szumacher. K
Projekt i skład
Wojciech Sobolewski Dział reklamy
Marta Obłuska reklama@radiownet.pl Dystrybucja własna. Dołącz!
dystrybucja@mediawnet.pl
Adres redakcji
ul. Zielna 39 · 00-108 Warszawa redakcja@kurierwnet.pl Wydawca
Spółdzielcze Media Wnet/ Wnet Sp. z o.o. Informacje o prenumeracie
prenumerata@kurierwnet.pl
Nawrócony G. K. Chesterton Tłum. Magda Sobolewska
Minęła jedna chwila, gdy schyliłem głowę, A świat cały wierzgnął i stanął na nogach, I wyszedłem, gdzie świeci bielą stara droga, Wędrowałem ścieżkami, słysząc ludzi mowę. Las języków jak liście jesienne, widmowe, Ich obecność nie przykra, lecz dziwna i błoga; Jak dla zmarłych z uśmiechem, a nie jak dla wroga Szepczą wieczne zagadki i wierzenia nowe. Niejeden mędrzec mapę mi odkryje Z kosmosem płaskim, podobnym do drzewa, Rozum rozklekotany przez sito przebije, Które piach zatrzymuje, a złoto przesiewa: Ale dla mnie to wszystko warte mniej niż plewa, Bo moje imię brzmi Łazarz. I żyję. 1927
Nr 34 · KWIECIEŃ 2017
ISSN 2300-6641 Data i miejsce wydania
Warszawa 1.04.2017 r. Nakład globalny
10 000 egz. Druk
ZPR MEDIA SA
ind. 298050
L
imerick to trzecie co do wielkości skupisko Polaków w Irlandii. Na Szmaragdowej Wyspie działa kilkanaście or ganizacji i stowarzyszeń, które są fun damentem dla irlandzko-polskiej in tegracji. Najważniejszym celem ich bytu i działań jest dbanie o rozwój kulturalny Polonii, podtrzymywanie kontaktów z Macierzą, wreszcie pro mowanie polskiej kultury. Limerick jest ważnym punktem na polonijnej mapie Wyspy. Tutaj odbywa się najstarszy polski festiwal Polish Art Festival i działają dwie po lonijne szkoły. Stowarzyszenie Slavic
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
3
WOLNA·EUROPA
IV ( jak i poprzednie) kongresy polonoznawcze zorganizował Niemiecki Instytut Polski w Darmsztadzie, bardzo ceniona i poważana w Niemczech ( jak i w Polsce) instytucja, jaką przed laty założył był Karl Dedecius, z urodzenia łodzianin, a z zamiłowania tłumacz polskiej poezji. Byłem pierwszym dziennikarzem w Polsce, który przeprowadził w latach 70. obszerny wywiad z niestrudzonym popularyzatorem polskiej poezji (między innymi tłumaczem Zbigniewa Herberta, którego poprzez przekład na niemiecki poznał cały świat), jaki ukazał się na łamach nieistniejącego dziś „Tygodnika Demokratycznego”, w którym bodajże sekretarzem redakcji był Maciej Rosalak, dziś członek zespołu redakcyjnego „Historia Do Rzeczy”. Dedecius postawił wówczas warunek, że publikację zaakceptuje po przeczytaniu materiału gotowego do druku i nie zgodzi się na ingerencję cenzury. Tak też się stało, mimo że opublikowanie wywiadu przeciągało się miesiącami. Nie zapomnę dyrektorskiego biura Dedeciusa w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych we Frankfurcie nad Menem, gdzie zajmował się… polską poezją przede wszystkim. Ale wracam do Frankfurtu nad Odrą. „Płynne granice”, dyskusja podiumowa. Naprawdę pełna sala (na panelach będzie już inaczej). Niewątpliwie magnesem dla publiczności okazał się Gerhard Gnauck, niemiecki korespondent w Warszawie. „Skąd biorę wiadomości?” – z portali internetowych, mówi Gnauck: – „My, dziennikarze, siedzimy w 2 rzędzie i przyglądamy się wydarzeniom”. Mówi o 5–6 portalach na kraj (reszta przepada w konkurencji czasowej i – uważa – światopoglądowej); dziennikarze wybierają z reguły te portale, które wyrażają podobne poglądy do ich własnych czy wysyłających redakcji. Stąd ryzyko gotowania się we własnym sosie. Do tego decydują nie tylko fakty, lecz i atmosfera – mówi Gnauck. – Czasem udaje się uzyskać informacje z pierwszej ręki, dodaje, wskazując na spotkanie z premier Betą Szydło. „Ale było nas za dużo, około 15, więc nie było to spotkanie zbyt kameralne”, opowiada korespondent niemiecki w Warszawie. Mówiąc o aktualnej sytuacji politycznej w Polsce, Gnauck zwrócił
nazywa się Olga Tokarczuk i – biorąc pod uwagę rozgłos, który jej towarzyszy – zapewne niebawem otrzyma nobla. W centralnym hallu Olympii, wielkim jak wnętrze katedry, jej nazwisko widnieje na odpowiednich rozmiarów transparencie, jej fotografie, też ogromne, zdobią mury zewnętrzne gmachu. W wielkim regale, „prezentuarze” polskiej produkcji literackiej, można obejrzeć jej książki w przekładach na kilkadziesiąt języków. Rzuca się w oczy tytuł dnia: Księgi Jakubowe. Sukces dzieła zaczął się w Polsce, w 2015 roku, od literackiej nagrody Nike ufundowanej przez „Gazetę Wyborczą” i Fundację Agory. W przewidywaniu sukcesu Wydawnictwo Literackie wydrukowało już wcześniej ilość egzemplarzy wystarczającą, żeby zapełnić witryny wszystkich księgarni w Polsce. Ile? Odpowiedzi są różne. Jedni mówią o 50, drudzy o 70 tysiącach. Jest to opowieść o żydowskim oszuście Jakubie Franku, trochę mis tyku, a trochę hochsztaplerze, bardziej hochsztaplerze niż mistyku, który w XVIII wieku na Podolu i okolicach zjednał sobie rzesze wyznawców, wmawiając w nich, że jest oczekiwanym Mesjaszem. Opowieść liczy 900 stron, ale jej wymowa sprowadza się do stwierdzenia samej autorki w wywiadzie TV, cytuję: „...trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy... jako właściciele niewolników, czy MORDERCY ŻYDÓW” („Minęła dwudziesta”, TVP Info, 7.10.2015).
P
i
o
t
r
W
i
t
„Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego – mówi jeszcze autorka Ksiąg – jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy. Większość narodowa, która tłumiła mniejszość”. Podtytuł tej historii Polski pisanej na nowo brzmi „Podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie”. Ale przecież to nie koniec podróży. Droga prowadzi dalej i dalej przez kino i telewizję. Nową wersję historii Polski trzeba utrwalić. „Ważny głos w dyskusji o kształcie współczesnej Polski i Europy...” powiedział Ryszard Koziołek, przewodniczący Nike. Ile książka jest warta? To także nie jest jasne. Cena okładkowa dzieła wynosi 70 zł, ale nazajutrz po wydaniu w 2014 r. było oferowane w Taniej Książce po 22 zł, a następnie w Dedalusach jeszcze taniej. Politykę cenową i potrzeby rynku skrywa tajemnica równie nieprzenikniona, jak mroczną duszę Jakuba Franka. O ile książki Lagardera-Hachetta stanowiły przez długi czas literackie opakowanie dla armat szybkostrzelnych i rakiet, to książka Tokarczuk stanowi opakowanie dla pigułek szwajcarskiej firmy farmaceutycznej Roche – jednej z największych na kuli ziemskiej – 94 tysiące pracowników na świecie; 57 mld euro rocznego obrotu. Pani Wiera Michalska, właścicielka Wydawnictwa Literackiego i paru innych wydawnictw w Polsce i we Francji, jest jej główną spadkobierczynią. Firma Hoffmann-La Roche wprowadziła do aptek dwa ważne lekarstwa: witaminę C wynalezioną przez polskiego chemika Reichsteine‘a i pigułki uspokajające Valium.
t
Targi w Londynie i tarcia we Francji Nie powinienem mówić o targach książki w Londynie. Po grypie jestem osłabiony i doktor zabronił mi się denerwować. Ale jakże milczeć po powrocie z Międzynarodowych Targów Książki w stolicy Wielkiej Brytanii, na których Polska była gościem honorowym, a polska autorka autorem dnia? Notabene w ubiegłym roku w Chicago Polska była również gościem honorowym, dwa lata temu w Paryżu także. Sytuacja robi się trochę monotonna.
R
ozwinięcie tezy można znaleźć w pracach profesora Jana Grossa i Anny Bikont o Jedwabnem. Dwa lata temu było ich pełno w polskim stoisku na targach paryskich, w przekładach na wiele języków. Akcja prowadzona od lat dała rezultaty. Okazało się nawet, że słynny obraz Rembrandta „Polski jeździec” nie przedstawia lisowczyka, ale Sabataja Cwi – innego żydowskiego Mesjasza. To znaczy – choć nie okazało się do końca, to w każdym razie jeździec podejrzewany jest o żydostwo.
uwagę, że wielu sprzyjających opozycji w Polsce pracujących w Warszawie dziennikarzy kieruje się raczej pobożnymi życzeniami niż rzeczywistością. Gnauck opisał jedną z demonstracji w stolicy Polski, w której – jego zdaniem – brało udział około 13 tysięcy osób, a ratusz warszawski podał, że 26 tysięcy! Do tego inne źródła pomnożyły te dane. Wreszcie przypomniał o swym szeroko komentowanym tekście Czy Kaczyński nie ma aby racji?, w którym wskazał na konieczność otwartej rozmowy z prawicą w Polsce, podobnej do tej, jaką musiano przeprowadzić w Niemczech po brzemiennej w skutkach decyzji o otwarciu granic przed uchodźcami. „Miałem nadzieję” – mówił Gnauck we Frankfurcie nad Odrą – „że mój artykuł wywoła szerszą dyskusję w Niemczech, tymczasem większym echem odbił się on w Polsce”. Pobożne życzenia, o których wspomniał Gnauck, mówiąc o pracy zagranicznych korespondentów w Polsce, nie opuszczały także niektórych naukowców, uważających się za polonoznawców. W tym miejscu przypomniała mi się anegdota z lat I wojny światowej. Armia niemiecka szykowała się do uderzenia na Rosję. Żołnierzom kajzera w Prusach Wschodnich rozdano rozmówki… litewsko-niemieckie. Sęk w tym, że za granicą Prus Wschodnich nikt tego litewskiego nie znał. Niemcy uwierzyli w pobożne życzenie, że w Kownie czy w Wilnie mieszkają Litwini! Sukcesu, jak wiadomo, nie odnieśli. Anegdota ta wracała mi na pamięć za każdym razem, kiedy padały poprawne politycznie wypowiedzi głównie niemieckich naukowców. A takich nie tylko, że nie brakowało, lecz stanowiły one zgoła większość. Wątpię, by poprawność polityczna szła w parze z nauką. Jestem przekonany, że jest przeciwnie. Poprawność polityczna naukę unicestwia.
A
przecież otwierając IV Kongres Polonoznawczy na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, Rita Süssmuth, sama naukowiec, a do tego polityk, przestrzegała – to jej słowa! – przed ideologizacją nauki. I podkreślała dumę wyrażaną z wolności tej nauki, jej otwartości na wszelkie tematy naukowe i informacje. „Płynne granice?”. A może
J
eszcze niedawno najbogatsi ludzie planety hodowali konie wyścigowe. Na Longchamp i na Epsom błękitne kasaki Rotszylda ścigały się z zielonymi kasakami Agi Khana i niebieskimi Wildensteina. Obecnie przeważają ambitni wydawcy. O ile dawna konkurencja przypominała zawody konne, to wyścig do nobla przypomina coraz bardziej zawody starozakonne. Gdyż polską
RYS. WOJCIECH SOBOLEWSKI
A
le z Paryża do Londynu Eurostarem zaledwie 2 godz. 15 minut, a uwzględniając różnicę czasu – godzina i kwadrans. Pojechaliśmy więc, żeby wziąć udział w wydarzeniu kulturalnym światowej rangi. Targi światowe wymyślił w 1851 roku książę Albert, mąż królowej Wiktorii, na miarę Imperium władającego na pięciu kontynentach. Dziś z z Kanady i Australii pozostał tylko portret królowej na znaczkach, z Indii pozostało parę milionów Hindusów w Londynie i gorzki smak w ustach osłodzony herbatą Ceylon. Ostała się także Hala Olympia, zbudowana u schyłku świetności w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Miejsce towarów kolonialnych i egzotycznych wyrobów zajęli obecnie wydawcy i autorzy. Book Faire 2017 są ogromne, ustępują w świecie tylko targom frankfurckim. Jak targi, to i stragany. W jednej hali sami agenci literaccy. Rzędy małych stolików ciągną się po horyzont; przy każdym agent albo agentka. Ilu ich jest? Kilkuset, może tysiąc. W innej stragany wydawców, trudno powiedzieć, gdzie się zaczynają, a gdzie kończą. Ówdzie autorzy dają pokaz pracy umysłowej od dziesiątej rano do szóstej wieczór. I wszędzie książki, hektary broszur, folderów, woluminów drukowanych na całym świecie, a przeważnie w Chinach i w Polsce, na maszynach drukarskich produkcji niemieckiej, bo są najlepsze. Wydaje się, jakby i tutaj działało prawo Parkinsona: im mniej czytelników, tym więcej pracowników książki. Niektórzy dokonują rzeczy niemożliwych, żeby wyróżnić się w tłumie. Uwagę zwraca stragan wydawcy francuskiego Hachetta, własność wielkiego producenta broni Lagardera. Stragan jest w kształcie wieży (oblężniczej?), z której szczytu czujka trzyma pod obstrzałem wzrokowym nawet najdalej położonych konkurentów. W imperialnych halach Olympii przyznano Polsce obszerne miejsce. Można je poznać z daleka po fotografiach nadnaturalnej wielkości: biało-czarna przedstawia Józefa Conrada, kolorowa – autorkę dnia. Polski Sienkiewicz – czy raczej Orzeszkowa – 2017
J
a
n
B
o
g
a t k o
Jak niemiecka nauka widzi Polskę? Z udziałem ponad 300 naukowców odbył się we Frankfurcie nad Odrą na Europejskim Uniwersytecie Viadrina IV Kongres Polonoznawczy. Spotkanie uczonych (w tym także z Polski) trwało 3 dni, aczkolwiek Kongres, któremu przyświecało motto „Płynne granice”, rozpoczął się warsztatami dziennikarskimi już w środę, 22 marca, w gmachu Starej Poczty, a zakończył się rejsem po Odrze (lub alternatywnie zwiedzaniem miasta) w niedzielę, 26 marca 2017 r.
raczej Panta rhei? „Pytanie o respekt wobec innych zyskuje na znaczeniu” – mówiła Süssmuth. „I to na nie musi odpowiedzieć nauka” – apelowała do uczestników kongresu w Hali Koncertowej imienia Carla Philippa Emanuela Bacha (dawny kościół franciszkanów) prezydent (od 2005 roku) Niemieckiego Instytutu Polskiego (określanego po polsku, nie wiem dlaczego, mianem „Niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej”) w Darmsztadzie. I jeszcze jeden cytat „chodzi o lepszą Europę z punktu widzenia Grupy Wyszehradzkiej, a nie o exit”. W zupełnie innym tonie, całkiem inaczej rozkładając akcenty i swobodnie interpretując fakty, wypowiadał się podczas panelu Sesji I („Transnarodowe horyzonty, narodowe wykluczenie i granice polityczne”) Pierre-Frédéric Weber, profesor wizytujący na Uniwersytecie Szczecińskim, specjalista historii stosunków międzynarodowych. Jego wykład: „Pod prąd: polska polityka historyczna PiS od 2015 roku. Transgresja – regresja- progresja” musiał zdumieć uważnego słuchacza. Pierre-Frédéric Weber chciał przekonać o tym, że rząd w Polsce nie ustaje w zarzutach pod adresem pop rzedniego rządu, instrumentalizując (miesięcznice smoleńskie) dla własnych celów. Jego zdaniem w Smoleńsku miał miejsce zamach – utrzymuje wbrew faktom naukowiec goszczący w Szczecinie. Na tym oczywiście nie koniec. W ramach dobrej zmiany – ironizował Weber – ma miejsce reinterpretacja historii Polski, przedstawia się rozmowy Okrągłego Stołu nie jako uzyskany kompromis, lecz jako kompromitację; spotkania w Magdalence jako inscenizację – kontynuuje profesor wizytujący ze Szczecina, podejmując też w manierze KOD sprawę Lecha Wałęsy alias TW Bolka, wkładając wymyślone przez jedną z gazet w Polsce bajkę o „Polakach gorszego gatunku” w usta polityków PiS. Ale na tym nie koniec: zacietrzewiony Pierre-Frédéric Weber walczy z zapałem godnym lepszej sprawy przeciwko „rewolucji konserwatywnej”, myśleniu w kategoriach „przyjaciel-wróg” (gwoli uczciwości dodać muszę, że nie włożył w usta Kaczyńskiego cytatu o przeciwnikach politycznych „dorżnąć watahy”),
literaturę w Londynie, podobnie jak niegdyś w Paryżu, reprezentuje również pan Zygmunt Miłoszewski, młody autor, szczególnie chwalony przez wielki dziennik „Le Monde” za to, że pokazuje (we wszystkich językach świata) katolickie i klerykalne wymysły, cytuję: „z których wyrosły pogromy w Polsce, łącznie z ostatnim, dokonanym już po Holokauście”. Czytelników interesuje zapewne rozwój sytuacji we Francji. Jak wiadomo, kandydat prawicy Fillon, popierany przez katolików francuskich, został oskarżony o zatrudnianie własnej żony jako doradcy parlamentarnego. Nic z tego nie wynikło. Pani Penelopa Fillon jest Angielką, zna kilka języków, posiada dwa dyplomy uniwersyteckie, każdy deputowany marzyłby o takim doradcy. Sytuacja obecnego ministra spraw wewnętrznych jest znacznie bardziej skomplikowana. Socjalista Bruno Le Roux, jak okazało się przedwczoraj, zatrudniał jako doradców swoje dwie córki – gimnazjalistki 15 i 16 lat – 55 000 euro. Ponieważ obwiniony jest również ministrem policji, zastanawiano się, czy sam siebie zaaresztuje, czy też oddeleguje kogoś, aby go zaaresztował. Problem nieaktualny – Le Roux podał się do dymisji wczoraj wieczorem, jako czwarty minister François Hollande‘a zagrożony kryminałem. W tym kontekście sytuacyjnym kradzież 7 ton marihuany przez szefa brygady narkotykowej nie budzi większych emocji. Podobnie jak wczorajsza śmierć wielkiego barona socjalizmu. Henri Emmanuelli, najbliższy współpracownik Mitterranda i skarbnik jego kampanii wyborczej (stąd kryminał!), też przyszedł z banku Rothschilda, też był skazany za malwersacje na więzienie. Zestawienie dwóch innych kandydatów – Mariny Le Pen i Macrona – zaprzecza twierdzeniu europosła Korwin-Mikkego, jakoby kobiety były mniejsze i słabsze od mężczyzn. Gdyby w tej komedii, jak w sztukach Bałuckiego, nazwiska były znaczące, kandydat lewicy powinien nazywać się Micron. K
przypisując PiS-owi… metody gomułkowskie w polityce. Jego zdaniem Rosja to wprawdzie nadal wróg Polski, ale po Niemczech.
W
ogóle, mówi Weber, PiS posługuje się instrumentami propagandy PRL (czy miał na myśli „akcję zadrzewiania” Platformy Obywatelskiej, przywodzącą nieodparcie na pamięć gierkowskie czyny społeczne?). Chyba jednak nie. Czy może „żołnierze wyklęci” to dla Webera żołnierze jednostek elitarnych UB? – „ Jak to się dzieje” – pada pytanie z audytorium – „że Polacy nie dostrzegają w propagandzie Prawa i Sprawiedliwości metod rodem z PRL, tęsknoty za komunizmem?”. Weber nie ma żadnych trudności z odpowiedzią na to pytanie: „Bo to są ludzie młodzi i nie pamiętają komunizmu”. Ubolewa, że przez rządy Kaczyńskiego w Polsce i im podobne w Europie „demokracja będzie szczuplejsza”. Martwi się, że „liberalna demokracja” ucierpi wskutek zmian światopoglądowych w Europie, sprzyjających Kaczyńskiemu. Naukowiec zadałby sobie pewnie pytanie, dlaczego się tak dzieje. Weber tego pytania niestety nie zadaje. Jak oceniam IV Kongres Polonoznawczy we Frankfurcie nad Odrą? Po pierwsze, zainteresowanie Polską jest duże. To dobra wiadomość. Politycy – to po drugie – mają na sprawy polskie i wzajemne stosunki (co zaskakuje) bardziej trzeźwe spojrzenie od ulegających dziecięcej chorobie liberalizmu naukowców, który za nakaz działania uważają poprawność polityczną, a nie poszukiwanie często niewygodnej prawdy. Takie nastawienie do przedmiotu badań grozi naukowcom badawczym fiaskiem. Jak ostro i wyraźnie ową groźbę ideologizacji nauki dostrzegła prezydent Niemieckiego Instytutu Polskiego w Darmsztadzie! Wniosek z IV Kongresu Polonoznawczego na Europejskim Uniwersytecie Viadrina (a codziennie brałem udział w kilku panelach) jest zastraszający: nauka pozostaje z tyłu za polityką. To nie jest dobra wiadomość! Powinno być przecież odwrotnie, to nauka powinna wskazywać kierunek politykom, jeżeli – jak powiedziała prof. Süssmuth, chcemy uczynić Europę lepszą niż ją mamy dziś. K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
4
posłany do pracy na wiejskie parafie na południu Czech. W połowie lat sie demdziesiątych posługiwał w czeskim sanktuarium maryjnym w Przybramiu. Był to bardzo ciężki czas dla Kościoła w Czechosłowacji. Działal ność duszpasterska prawie zeszła do podziemia. Sakramentów, takich jak chrzest, I Komunia Święta, bierzmowa nie, udzielano potajemnie i o zmroku. Wiązało się to z tym, że ci, którzy to do nich przystępowali, mieliby problemy ze znalezieniem pracy w swoim zawo dzie, a ich dzieci nie mogłyby studiować w szkołach wyższych. Jednym z przykładów prześlado wania Kościoła w tamtych czasach był pogrzeb w 1974 roku arcybiskupa Lito mierzyc, Stepana Trochty. Zmarły był prześladowany podczas okupacji nie mieckiej i później przez komunistów. Na pogrzeb przyjechał, posługując się paszportem dyplomatycznym, arcy
Ksiądz Vlk utrzymywał się z mycia okien na wystawach sklepowych w Pradze oraz na budowach. Do legendy przeszły jego spowiedzi podczas przerw w pracy, na rusztowaniach budowlanych. Już wtedy jego wielkim marzeniem by ło zostać księdzem, w Czechosłowacji bardzo trudne do zrealizowania, gdyż na jej terenie działały tylko dwa semi naria duchowne. Dla Czech w Lito mierzycach, dla Słowacji w Bratysła wie. Pozostałe zostały zlikwidowane w 1950 roku. Żeby tam się dostać i przygoto wywać do stanu kapłańskiego, trzeba było mieć specjalne pozwolenie władz. Klerycy, ich wykładowcy i opiekunowie byli poddawani stałej inwigilacji i kon troli organów bezpieczeństwa. Przyszłemu kardynałowi udało się wstąpić w mury Seminarium Duchow nego w wieku dopiero 32 lat, w 1964 roku. Wyświęcony został w czasie od wilży „Praskiej Wiosny”, w czerwcu 1968 roku. Początkowo pracował jako sekretarz biskupa czeskobudziejowi ckiego, Josefa Hlouha. A po 1968 roku, czyli po inwazji wojsk Układu War szawskiego na Czechosłowację, został
7
marca 2017 r. Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło Raport z pilotażowych badań i analiz dotyczących dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych. Raport, a w szczególności tekst wpro wadzający, umieszczony na stronie Mi nisterstwa, złożony z zaczerpniętych z niego fragmentów, głosi oczywiste nieprawdy, które niespecjaliści, jeśli zaufają naukowcom, wspieranym w do datku autorytetem Ministerstwa Cyfry zacji, gotowi są uznać za wiarygodne. Chodzi o takie stwierdzenia, jak na przykład: „Brak jest dowodów, któ re by potwierdzały tezy o negatywnym wpływie promieniowania elektromag netycznego (PEM) na ludzkie zdrowie” czy „Jedynym jednoznacznie potwier dzonym efektem działania RF EMF na układ biologiczny jest podniesienie temperatury układu”. Autorytatywne głoszenie takich nieprawdziwych tez stanowi poważne naruszenie zasad ety ki naukowej. Wpływ pól elektromagnetycz nych, w szczególności pól wykorzy stywanych w telekomunikacji (RF EMF), nie zostanie nigdy „naukowo udowodniony”, ponieważ etyka nie
R E K L A M A
biskup krakowski, późniejszy papież Jan Paweł II, kardynał Karol Wojtyła. Nie można go było nie wpuścić, ale nie pozwolono mu koncelebrować po grzebowej Mszy świętej. Uczestniczył w niej jako zwykły wierny. Dopusz czony do głosu dopiero na cmenta rzu, powiedział, że żegnamy i chowamy męczennika! W tym czasie księdzu Milowi Urząd Wyznań cofnął oficjalne pozwo lenie na posługiwanie kapłańskie, przez co pozbawiono go środków do życia. Ksiądz Vlk utrzymywał się z mycia okien na wystawach sklepowych w Pra dze oraz na budowach. Nie zrezygnował z pracy duszpasterskiej. Na przykład do legendy przeszły jego spowiedzi pod czas przerw w pracy, na rusztowaniach budowlanych. Gdy na początku 1989 roku przy wrócono mu zgodę na pracę duszpa sterską, pracował w zachodniej części kraju w pobliżu granicy z Niemcami.
pozwala wykonywać na ludziach na ukowo zaplanowanych doświadczeń, a doświadczenia na zwierzętach i rośli nach mogą stanowić jedynie wskazów kę. Jednak wiele obserwacji opisanych w literaturze naukowej wykazuje, że od termicznych efektów działania RF EMF znacznie ważniejsze mogą być efekty nietermiczne. Odbiornik radiowy pobiera ener gię miejscowo z gniazdka lub baterii, a docierające fale elektromagnetyczne nie powodują efektów termicznych – niosą informację, która dzięki pobiera nej miejscowo energii daje w głośniku albo mowę lub muzykę, albo jedynie trzaski odpowiadające szumowi infor macyjnemu. Podobnie żywy organizm czerpie energię z reakcji biochemicz nych, a docierające ze środowiska fale elektromagnetyczne na ogół niosą je dynie szum informacyjny, który może zaburzać w organizmie niektóre pro cesy życiowe, tak jak trzaski zaburzają w głośniku radiowym brzmienie mu zyki czy mowy. Pola elektromagnetyczne o bar dzo małym natężeniu i specjalnie dobranych charakterystykach są jed nak coraz częściej wykorzystywane
Zmarły w sobotę 18 marca emerytowany arcybiskup Pragi i Prymas Czech, kardynał Miloslav Vlk (1932–2017), urzędował na stolicy Arcybiskupa Pragi w latach 19912010. Był to bardzo trudny okres dla Kościoła w tym państwie. Hierarcha próbował ułożenia relacji z najbardziej zeświecczonym i ateistycznym państwem świata.
Sprawa zwrotu tych dóbr została roz wiązana dopiero w roku 2013 przez ówczesny rząd Petra Nečasa w poro zumieniu z następcą Vlka, Domini kiem Duką. Następną kwestią sporną by ła własność symbolu czeskiej pań stwowości Katedry Świętego Wita w Pradze. Dla nas, Polaków, wydaje się oczywiste, że budynki kościelne są własnością Kościoła i sprawa nie podlega dyskusji. Tymczasem czeską
Z inspiracji śp. kardynała Vlka działają ogólnoczeskie media katoli ckie: Telewizja Noe, Radio Proglas czy „Tygodnik Katolicki”. W czasach jego posługi do kalendarza świąt państwo wych powróciły święta czeskich świę tych patronów: 5 lipca Cyryla i Metode go oraz 28 września Świętego Wacława jako dzień czeskiej państwowości. Kardynał miał bliskie związki z Po lakami i Polską. Był na wszystkich wi zytach papieskich po 1989 roku. Częs
Czeska klasa polityczna nie przepadała za tym dumnym księciem Kościoła, domagającym się elementarnej przyzwoitości w stosunku do wierzących.
Człowiek niezłomny
WWW.FARNOST-BILOVICE.CZ
P
atrząc po ludzku i z pozy cji czysto racjonalnych, nie odniósł żadnych większych sukcesów. Nie udało mu się odzyskać kościelnego majątku zabra nego przez komunistów po 1948 ro ku. Podczas sprawowania przez niego urzędu populacja wierzących wiernych zmniejszyła się także o około milion osób. Jeżeli patrzymy na to procento wo, to sytuacja wygląda jeszcze bardziej dramatycznie – ten milion to jest około 40 procent. Niemniej jednak zostawił on swo jemu narodowi bogatą spuściznę hero icznego życia i trudnej posługi, która przyniesie owoce, jakich zmarły kardy nał za swojego życia już nie zobaczył. Młody Milo po zdaniu matury w 1953 roku pracował fizycznie, po tem odbył zasadniczą służbę wojskową. Po jej odsłużeniu studiował archiwisty kę na Uniwersytecie Karola w Pradze.
Ż YĆ·W·P R AW DZI E
Grzegorz Kita Po upadku komunizmu w listo padzie 1989 roku papież mianował go biskupem diecezjalnym w Czeskich Bu dziejowicach. Po śmierci w 1991 roku legendarnego kardynała Františka To maška został mianowany arcybiskupem Pragi i prymasem czeskim. Wydawać by się mogło, że stoli ca prymasa i otrzymany w 1994 ro ku w listopadzie kapelusz kardynalski to zwieńczenie kariery tego dzielnego i nieustraszonego męża. Jednak było zupełnie inaczej.
Po roku 1989, czyli tzw. Aksamit nej Rewolucji, państwo czeskie zwraca ło byłym właścicielom zagrabiony przez komunistów po 1948 roku majątek. Wszystkim, tylko nie Kościołowi. Był on właścicielem ogromnej ilości dóbr ziemskich i nieruchomości, które przez lata gromadził z różnego typu królew skich i możnowładczych nadań. Przez lata monarchia habsburska, która tu panowała, stanowiła z kościelną hie rarchią całość i nie było jasnego roz różnienia, co państwowe, co kościelne.
w procedurach medycznych, na przy kład do nietermicznego leczenia nowo tworów. Na temat nietermicznych od działywań EMF na organizmy ukazało się wiele prac naukowych, w tym dzie siątki prac przeglądowych (reviews). Wrażliwość na pola elektromagne tyczne jest cechą osobniczą, ale najbar dziej wrażliwe są dzieci. Nawet 15% po pulacji może przejawiać nadwrażliwość
przeważają raczej czynniki psycholo giczne”. Tymczasem także zwierzęta, a nawet rośliny wykazują wrażliwość na pola elektromagnetyczne. Ponad to nadwrażliwość na RF EMF często ujawnia się dopiero po wielu latach ekspozycji. W najnowszych wskazaniach do tyczących dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych wyraźnie
Nadwrażliwość i niewrażliwość Włodzimierz Klonowski
na fale elektromagnetyczne (ang. electromagnetic hypersensitivity, EHS), czyli reakcję alergiczną na promieniowanie RF EMF, podobną do alergii na środki chemiczne. Osoby cierpiące na tę cięż ką chorobę, wśród nich dzieci, są przez autorów Raportu nazywane „osobami samookreślającymi się jako nadwrażli we”. Autorzy sugerują, że „w przypadku nadwrażliwości elektromagnetycznej
wskazano, w oparciu o analizę prac naukowych, że normy dopuszczal nej mocy pola dla częstotliwości uży wanych w telekomunikacji powinny być stokrotnie niższe, co odpowiada normom dla mierzalnych natężeń pól dziesięciokrotnie niższym niż dla po pulacji niewykazującej nadwrażliwoś ci. Te same źródła zalecają obniżenie norm ekspozycji nocnej w porównaniu
katedrę w czasach komunizmu przeję li komuniści i tylko kilka razy w roku pozwolili odprawiać w niej Mszę świę tą. W katedrze są przechowywane cze skie insygnia koronacyjne. Klucz do skarbca ma siedem osób: prezydent, premier, przewodniczący Sejmu i Se natu, burmistrz Pragi, arcybiskup oraz dziekan kapituły katedralnej. Latami ciągnęły się procesy sądowe związane z ustaleniem praw własności do tej najważniejszej budowli sakralnej Pra gi. Porozumienie udało się osiągnąć w ostatnim roku urzędowania prezy denta Vaclava Klausa z wyżej wspo mnianym kardynałem Duką. Wszystkie te konflikty powodo wały napięte stosunki między Vlkiem a czeskimi politykami, co się przekła dało na stosunek Czechów do instytucji Kościoła. Po początkowym entuzja zmie i skokowym wzroście praktyk re ligijnych na początku lat 90., wszystko powróciło w stare koleiny i zaczął się systematyczny odpływ wiernych. Mimo tych wszystkich trudności, Vlk odbudowywał zrujnowane struk tury kościelne. Zakładał nowe i re aktywował stare seminaria duchow ne. Przyczynił się do odbudowy misji charytatywnej Kościoła. M.in. na po czątku każdego roku organizowana jest bardzo popularna nie tylko wśród wierzących zbiórka pieniężna „Pomoc na Trzech Króli”.
to gościł w Gnieźnie, z którym jako Czech i następca na stolicy biskupiej św. Wojciecha czuł ogromną więź. Na jego prośbę na terenie Czech pracuje kilkaset księży polskiego pochodze nia, co pozwoliło częściowo rozwiązać problem braku powołań. Często w swoich publicznych prze mówieniach, homiliach odwoływał się do duchowego dziedzictwa, jakie było mu powierzone. Sam byłem świadkiem jego przemówienia koło katedry pra skiej w maju 2007 roku, z okazji uroczy stości kolejnej rocznicy wstąpienia na tron najwybitniejszego władcy Czech, cesarza Karola IV Luksemburga. Czeska klasa polityczna nie prze padała za tym dumnym księciem Koś cioła, domagającym się elementarnej przyzwoitości w stosunku do wierzą cych i do Kościoła, a także należnych im praw. Mimo to tuż przed zakoń czeniem swojej kadencji prezydent Vaclav Havel przyznał mu najwyższy order państwowy (Order Tomasza Masaryka). Dowodem na to, że emocje te nie opadają także i po jego śmierci, jest postawa obecnego prezydenta Miloša Zemana, który zapowiedział, że nie będzie uczestniczył w pogrzebie, ale wyśle wieniec. Wieniec będzie dla Pa na Kardynała, ale nie dla Pana Vlka. Pogrzeb w sobotę 25 marca trans mitowała telewizja publiczna. K
z dzienną – odpowiednio dziesięcio krotnie niższą moc i trzykrotnie niższe natężenie pól –szczególnie w domach mieszkalnych; nawet dla populacji nie wykazującej nadwrażliwości. Natężenia RF EMF wokół wybra nych stacji bazowych telefonii komórko wej, według danych podanych w Raporcie, nie przekraczają w zasadzie polskiej normy 7 V/m, ale prawie wszędzie prze kraczają sugerowaną przez EUROPAEM EMF Guideline 2016 normę dla osób nadwrażliwych, wynoszącą 0,3 V/m. W przypadku anten umieszczonych na dachach budynków mieszkalnych natę żenia w sypialniach prawdopodobnie przekraczają sugerowaną tamże normę ekspozycji nocnej 1 V/m. Nadwrażli wość u mieszkańców tych domów, na wet jeśli nie jest obserwowana aktualnie, może się dopiero rozwinąć. W Raporcie czytamy: „Wiele prac biorących pod uwagę ten problem [wpływ RF EMF na organizm] budzi wątpliwości co do prawdziwości wycią ganych z nich wniosków (…) Najlep szym sposobem na redukcję narażenia społeczeństwa na ekspozycję RF EMF jest edukacja”. Niestety, właśnie Raport budzi
ogromne wątpliwości co do wniosków wyciąganych z niezwykle jednostron nie wybranych prac. Edukacja nie zre dukuje narażenia społeczeństwa na ekspozycję RF EMF, w szczególności taka edukacja, jaką serwują autorzy Raportu. Rozwiać obawy społeczeń stwa może tylko ustalenie odpowied nich zasad i norm ekspozycji RF EMF, nieobciążonych lobbingiem firm tele komunikacyjnych, dla których niższe normy i luźniejsze zasady oznaczają niższe koszty. Czując się zobowiązanym przez Kodeks Etyki Pracownika Naukowego, przyjęty uchwałą Zgromadzenia Ogól nego PAN z dnia 13 grudnia 2012 r., stanowczo protestuję przeciwko zapre zentowanemu Raportowi. Jak zostało stwierdzone w § 2.1. Kodeksu, uniwer salną zasadą numer 1 etyki nauko wej jest sumienność a „w kontaktach z ogółem społeczeństwa oraz mediami obowiązują te same standardy uczci wości i precyzji, co przy publikowaniu wyników prac” (§ 3.3). Niewrażliwość zaś naukowców na problemy zdrowot ne społeczeństwa jest wybitnie nie etyczna. K
ET A K AP ·DOE ·ML ·I SA ·· KW· AN
N
ie dał się wciągnąć lewicowej części senatorów w narrację demonizującą jego pryncypialnie konserwatywne poglądy. Potrafił werbalnie wpisać swój światopogląd w porządek konstytucyjny USA. Republikański senator Lindsey Graham żartobliwie pogratulował Trumpowi wyboru Gorsucha. Aczkolwiek przyznał – już mniej żartobliwie – że zrazu obawiał się, że Trump może nominować jakąś telewizyjną osobowość. Jeszcze mniej żartobliwe było zapytanie Grahama o potencjalny impeachment Trumpa… Graham został więc pierwszym senatorem, który publicznie przywołał procedurę, która kiedyś niechlubnie wieńczyła prezydenturę Billa Clintona. Izba Reprezentantów wszczęła ją na podstawie dwóch zarzutów postawionych Clintonowi: krzywoprzysięstwa i utrudniania działań wymiaru sprawiedliwości. Graham posłużył się dość naiwnym przykładem. Mianowicie zapytał Gorsucha, co by było, gdyby Trump przywrócił „waterboarding”, torturę zakazaną jeszcze przez George’a Busha… Graham naiwny oczywiście nie jest. Każdy względnie zorientowany w amerykańskiej polityce widz pojął natychmiast, że „waterboarding” to figura retoryczna, a w istocie chodzi o śledztwo dotyczące ingerencji Kremla w wybory prezydenckie. A precyzyjniej mówiąc – powiązań sztabu i rodziny Trumpa z wysokimi oficjelami reżimu panującego w Rosji. 20 marca, czyli w poniedziałek, tym razem przed Komisją Służb Specjalnych Izby Reprezentantów stanął James Comey, dyrektor FBI. Wystąpienie Comeya wzbudziło nadspodziewanie duże poruszenie. Szef amerykańskiego kontrwywiadu zaprzeczył, iżby istniały dowody potwierdzające udział administracji Obamy w podsłuchiwaniu Wieży Trumpa i samego Trumpa w czasie wyborów. Potwierdził zarazem, również po raz pierwszy publicznie, że FBI prowadzi śledztwo, w którym do głównych należy wątek współpracy sztabu Trumpa z Rosjanami. W trakcie rzeczonego przesłuchania Trump napisał na Twitterze, że: „NSA i FBI poinformowały Kongres, że Rosja nie ingerowała w proces wyborczy”. Jeden z kongresmenów odczytał wpis, a Comey zaprzeczył, iżby coś takiego przed chwilą stwierdził. I on, i szef NSA, Michael Rogers, mówili coś odwrotnego… Trump nie ma oporów w rozmijaniu się z faktami, zaś republikanie nie mają oporów, by kategorycznie stwierdzać, że są przekonani, że Rosja ingerowała w wybory w USA. Przykładowo – Paul Ryan, Speaker of the House, czyli trzecia osoba w państwie, nie
potrzebuje nawet czasu do namysłu. Neil Gorsuch na wspomniane pytanie o impeachment odpowiedział wręcz z uśmiechem na twarzy: „Żaden człowiek nie jest ponad prawem”. Natomiast dwaj senatorowie, McCain i Graham, nie dają Trumpowi nawet jednego dnia spokoju. Oni to, wraz z demokratą Chuckiem Schummerem i szefem mniejszości senackiej, odpowiadają za wszczęcie przez wyższą izbę śledztwa w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie. McCain i Graham nie dają Trumpowi wytchnie-
‘Impeachment’, słowo naprawdę ważone w USA, którego w odniesieniu do Trumpa używali dotąd co bardziej sfrustrowani demokraci, dziś jest na ustach dziennikarzy i polityków wywodzących się także ze środowiska prawicy. publicznie ogłosił, że odcina się od sprawy. Sessions, który w czasie kampanii wyborczej opowiedział się po stronie Trumpa, spotykał się z rosyjskim ambasadorem w USA. Spotkania se-
przedmiotem było zniesienie sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję po inwazji na Krym. Piszą więc media, że zeznania te mogą „być gwoździem do prezydentury Trumpa”. ‘Impeachment’, słowo naprawdę ważone w USA, którego w odniesieniu do Trumpa używali dotąd co bardziej sfrustrowani demokraci, dziś jest na ustach dziennikarzy i polityków wywodzących się także ze środowiska prawicy. Mielibyśmy więc krzywoprzysięstwo. Odkąd Sessions odsunął się od śledztwa FBI, otoczeniu Trumpa trud-
Impeachment po amerykańsku Paweł Zyzak
nia także w kwestiach polityki imigracyjnej i współpracy handlowej. Ataki na Trumpa są mniej rozpaczliwe, aniżeli mogłoby się to z pozoru wydawać. Bo faktem jest, że pętla jednak zaciska się na szyi Trumpa i jego prezydentury. FBI otrzymało wolną rękę w śledztwie, o którym mówił Comey. Jeff Sessions, szef Departamentu Sprawiedliwości, zwierzchnik Comeya, pod naciskiem republikanów
natorów – czyli przedstawicieli stanów, których budżety przewyższają często budżety średnich państw – z ambasadorami są rzeczą codzienną, jednak w klimacie politycznym współczesnej trzeciej Red Scare nie mogło stać się inaczej. Dość powiedzieć, że były wiceprezydent Dick Cheney nazwał ingerencję Kremla w proces wyborczy „aktem wypowiedzenia wojny”. Opcją alternatywną była dymisja Sessionsa.
PORADNIK PRAKTYCZNY Lech Jęczmyk padł mi w ręce stary dokument, przedstawiający niemiecki plan stopniowej likwidacji Narodu Polskiego. Dlaczego stopniowej? „Powinno być oczywiste – stwierdza dokument – że polskiej kwestii nie można rozwiązać w ten sposób, że zlikwiduje się Polaków podobnie jak Żydów. Tego rodzaju rozwiązanie obciążyłoby naród niemiecki na daleką przyszłość i odebrałoby nam wszędzie sympatię… Moim zdaniem, musi zostać znaleziony taki sposób rozwiązania kwestii polskiej, żeby wyżej wskazane polityczne niebezpieczeństwa zostały sprowadzone do możliwie najmniejszych rozmiarów”. Dokument ten, przedstawiający założenia polityki niemieckich władz okupacyjnych wobec ludności polskiej, to Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia z 25 listopada 1939 r. (tak!), autorstwa doktora E. Wetzla. „Opieka lekarska z naszej strony – stwierdza ów doktor – ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieżenia przeniesieniu chorób zakaźnych na teren Rzeszy… Wszystkie środki, które służą ograniczeniu rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki
Jedną z przesłuchiwanych obecnie przez FBI osób jest gen. Michael Flynn, były National Security Adviser Trumpa. Flynn tuż przed tym, jak dołączył do sztabu wyborczego Trumpa, był sta-
5
W środę 22 marca senacka Komisja Sprawiedliwości przesłuchiwała Neila Gorsucha, kandydata prezydenta Donalda Trumpa na sędziego Sądu Najwyższego. Przesłuchanie przebiegało spokojnie, a Gorsuch dał się poznać jako sympatyczny, otwarty człowiek, merytorycznie przygotowany do sprawowania tej funkcji.
Jak likwidować Naród Polski
W
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągnąć za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które zawodowo trudnią się spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane dochodzenia policyjne”. Tu przypomniały mi się z dzieciństwa blaszane tablice, przedstawiające rozgwieżdżone niebo ze złotym napisem „Olla gum”, przybite do drzwi sklepików spożywczych. Nie wiadomo dlaczego skojarzyło mi się to z ofertą kolorowych prezerwatyw przy kasie sklepu, w którym kupuję pieczywo i wodę. I dalej dokument doktora Wetzla: „Aby doprowadzić na terenach wschodnich do znośnego dla nas rozmnażania się ludzi, jest nagląco konieczne zaniechanie na Wschodzie tych wszystkich środków, które zastosowaliśmy w Rzeszy celem podwyższenia liczby urodzin. Poprzez środki propagandowe, a w szczególności przez prasę, radio, kino, ulotki, krótkie broszury, odczyty uświadamiające itp. należy stale wpajać ludności myśl, jak szkodliwą rzeczą jest posiadanie wielu dzieci”. Jak widać liczba i skład ludności jest dla narodu czynnikiem bardzo ważnym.
Jeden z twórców modnego do niedawna liberalizmu gospodarczego Adam Smith twierdził nawet, że „Najpewniejszą oznaką pomyślnego rozwoju danego kraju jest zwiększenie się liczby jego ludności”. Jest to dzisiaj niewątpliwie równie prawdziwe, jak w czasach Smitha. W każdym razie w naszej okolicy świata, nie wiem, jak się to ma do Bangladeszu. Niemcy w czasie wojny toczyli swoistą wojnę demograficzną przeciwko Pols ce, starając się zmniejszać przyrost naturalny u nas, zwiększając go jednocześnie u siebie za pomocą między innymi programu Lebensborn, w którym wracający z frontu esesmani mimo utraty członków nieprzydatnych do kopulacji, mieli zapładniać młode ochotniczki. Paradoksem jest, że istotną rolę w uzupełnianiu wojennych strat ludnościowych Niemiec odegrała armia Rokossowskiego, która – jak obliczają – zgwałciła dwa miliony Niemek.
J
eżeli przyjąć jako miernik „pomyślnego rozwoju” prawo Smitha, to Polska, mimo zbrodni okresu stalinowskiego, rozwijała się do roku 1989. Od czasu częściowej zmiany ekipy rządzącej (bo trudno to nazwać rewolucją) Polska notuje spadek liczby ludności – nawet bez uwzględnienia emigracji. Mamy corocznie więcej trumien niż
łym korespondentem… „Russia Today” i miał częste kontakty z Putinem i jego otoczeniem. Teraz grożą mu bardzo poważne zarzuty, w tym zarzut zdrady stanu. Pod koniec marca amerykańskie media poinformowały o „plotkach”, że generał, ratując własną skórę, poszedł z FBI na współpracę i zaczął składać obfite zeznania. Potwierdził ponoć, że Trump aprobował jego rozmowy z Kremlem tuż po wyborach, a ich
niej jest wpływać na to, co się dzieje wokół śledztwa FBI w sprawie „rosyjskich łączników”. Aczkolwiek próbuje ono wpływać na przesłuchania w Kongresie, zwłaszcza na to toczące się w Izbie Reprezentantów. Szefem tamtejszego Intelligence Committe jest republikanin David Nunes, stronnik Trumpa jeszcze z okresu kampanii wyborczej. Nunes, łamiąc obowiązujące dobre standardy, zanosił wpierw do Białego Domu
kołysek. A przecież nie jest to już czas okupacji niemieckiej, zresztą w Niemczech zachodzi ten sam proces. Jeżeli więc nie Niemcy, to kto realizuje w Polsce niemieckie plany antynarodowe? Aborcja jest popierana (choćby sprawa profesora Chazana), pornografia, o jakiej się hitlerowcom nie śniło, obrzydzanie wielodzietności. Mój przyjaciel, sam nieźle sytuowany urzędnik średniego szczebla, załatwiał coś w przychodni rodzinnej i urzędniczka nie mogła znaleźć jego papierów. W pewnym momencie wspomniał coś o czwartym dziecku i urzędniczka zawołała radośnie – A, rodzina patologiczna! – i od razu trafiła do właściwej szuflady. To w Polsce, kilka lat temu. Niemiecki plan dla Narodu Polskiego przewidywał również emigrację, która nazywała się robotami przymuso-
życia narodu. „Teatry, kina i teatrzyki, z powodu ich wielkiego narodowego znaczenia, powinny być utrzymane na możliwie najniższym poziomie […]” – dekretował doktor Wetzl. Nie wpadł na pomysł, że zamiast zamykać teatry, można je wykorzystać jako narzędzie wynaradawiania. To już twórcze rozwinięcie jego pomysłów przez współczesnych kontynuatorów tej samej myśli politycznej. Wziąć tytuł dzieła wybitnego narodowego autora, zrobić z tego flak, a do środka napchać wszelkiego świństwa ze śmietnika antykultury. Wiąże się to ściśle z walką z pamięcią historyczną. Reżimy, którym brak zakorzenienia w historii i kulturze, nie mają przed sobą długiego życia. Słynny ongiś Uniwersytet Jagielloński (na próżno szukać go dziś w pierwszej pięćsetce wyższych uczelni świata) zaprosił na wykład Szymona Pereza, byłego premiera Izraela, który śmieszną polszczyzną pouczał: „ Jeżeli chcecie znać moje zdanie, to poradziłbym – mniej historii”. A profesorowie ze zrozumieniem kiwali głowami.
Zarysowuje się antypolski sojusz niemiecko-ukraiński, na który nie mamy żadnej odpowiedzi, ponieważ polska doktryna polityki zagranicznej polega na tym, żeby wrogów mieć blisko, a przyjaciół daleko i za wodą. wymi. Na roboty te zalecano wywozić przede wszystkim mężczyzn żonatych i kobiety zamężne, gdyż w ten sposób rozbija się rodziny i zmniejsza przyrost naturalny. Wśród obietnic wyborczych Donalda Tuska była obietnica ułatwienia emigracji zarobkowej. Niemcy rozumieli dobrze znaczenie kultury i tradycji w podtrzymywaniu
W
iele z tych narzucanych (przez kogo?) mód dotyczy nie tylko Polski, ale jest częścią polityki kulturalnej, obowiązującej w świecie zachodnim – bo przecież nie dotyczy to Rosji, Chin, Japonii czy Indii. Sądy zaczęły się panoszyć nie u nas, tylko w Stanach Zjednoczonych, gdzie uzurpują sobie władzę i wykonawczą, i ustawodawczą. Sędziowie „są nie tylko zwykłymi arbitrami, ale na swój sposób prawodawcami” – pisał sędzia William J. Brenna już w roku 1980. Ten sam sędzia rozhulał się już na całego w roku 1985 w Georgetown Law School, mówiąc „Wola większości liczy się w pewnych okolicznościach… natomiast rolą sądu jest »określenie
informacje, które przekazały kongresmenom FBI i NSA, miast podzielić się nimi z kolegami z komisji. On też, jak poinformował „The Washington Post”, starał się zablokować przesłuchanie Sally Yates, w administracji Obamy szefowej Departamentu Sprawiedliwości, wtajemniczonej w charakter kontaktów obozu Trumpa z Rosjanami. Osób z tego obozu, które miały takowe, jest „od groma”. Głośny jest przypadek byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa, Paula Manaforta, który, zanim nim został, pracował potajemnie dla… rosyjskiego oligarchy Olega Deripaski, zwanego „oligarchą Putina”. Kontrakt Manaforta u Deripaski opiewał na sumę $10 milionów. Innymi słowy: pośrednio pracował dla Putina. Warto wszystkich potencjalnych „łączników” z Kremlem omówić przy następnej okazji, bo jest to lista długa i ciekawa. Sprawa jest tak poważna, że rzutuje na wszystkie inne, zdawałoby się ważniejsze. Choćby na losy republikańskiej ustawy reformująca służbę zdrowia, mającej zastąpić tak zwaną Obamacare. Otóż połączono w niej wodę z ogniem, czyli Trumpowe „ubezpieczenie dla wszystkich” z konserwatywną próbą decentralizacji systemu opieki zdrowotnej. Ustawa pisana była za zamkniętymi drzwiami, pospiesznie, a więc byle jak. Republikanie oskarżali kiedyś demokratów o to, że ich ustawa jest nietransparentna, pisana pod niejasne interesy, teraz ich przebili. Obamacare znajdowała się w procesie legislacyjnym przez 14 miesięcy, natomiast republikańska przez kilka tygodni… Tę ostatnią krytykowali eksperci, dziennikarze, wreszcie sami republikańscy kongresmeni. Tempo prac ustalał Trump. On też, jako ponoć najlepszy negocjator w kraju, lobbował za ustawą wśród republikanów. Kiedy doszło do katastrofy i okazało się, że nie ma dla niej zwykłej większości, winę zrzucił na Paula Ryana. Sugestywnie i pośrednio wezwał go do dymisji… Sam zaś, również pośrednio, oświadczył, że wobec tego, że republikanie nie poddali się jego urokowi, zwróci się o wsparcie dla nowej ustawy do demokratów. Jaki to ma związek ze śledztwem rosyjskim? Trump najpewniej – i najpewniej słusznie – zakłada, że republikanom ufać nie może i że bez oporów, wręcz z ulgą, podniosą rękę za impeachmentem. Paradoksalnie jedynym jego ratunkiem są demokraci. Trumpowi rzeczywiście ideologicznie jest do nich bliżej. Z drugiej strony ferment w Partii Republikańskiej, podziały, które tam Trump tworzy, są demokratom zwyczajnie na rękę. Im słabsza konkurencja, tym bliższa perspektywa odwojowania Kongresu. K
pewnych wartości transcendentnych, niezależnych od aktualnej większości politycznej«”. Myślę, że nasz sędzia Rzepliński podpisałby się pod takim odstawieniem demokracji do lamusa. Z tego wszystkiego widać, że staranie o osłabienie i w końcu likwidację Narodu Polskiego ma nie tylko starą tradycję – od Bismarcka i Hitlera – ale jest częścią polityki obejmującej całą cywilizację zachodnią. Pytanie brzmi: czyjej polityki? K K ‒ U ‒ R ‒ I ‒ E‒ R
G
A
Z
E
T
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
E
N
N
A
PRENUMERATA ROCZNA KRAJOWA Zamawiam 12 kolejnych numerów Kuriera WNET: 1 egzemplarz za 55 zł 1 egzemplarz za 70 zł
+ dodatek: płyta „Ryszard Makowski w Radiu Wnet”
2 egzemplarze za 100 zł
Imię i Nazwisko
Adres
Telefon
W terminie 7 dni od wysłania formularza zamówienia należy dokonać opłaty na rachunek bankowy Alior Bank: nr 24 2490 0005 0000 4600 3762 4548 W przelewie należy podać mię i nazwisko Zamawiającego i dopisać „Kurier Wnet”. Zamówienie należy dostarczyć na adres: Radio Wnet Sp. z o.o. ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa Zamówienia przez internet: www.kurierwnet.pl
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
6
Jakie są powody, żeby przepro‑ wadzać proces beatyfikacyjny Ro‑ berta Schumana? Politycy rzadko uchodzą dziś za wzór świętości... Osoba Schumana może być uważana za wzór dla wielu polityków, i to nie tylko w wymiarze osobistym, ale także państwowym czy europejskim. Co to znaczy? To znaczy, że ten człowiek pod czas całego swojego życia pozostawał w służbie dla innych – jako parlamen tarzysta, jako minister, jako człowiek zajmujący się sprawami publicznymi. Przeżył swoje życie w służbie innym i w tym przejawia się miłość. Dzisiaj w Europie możemy zauwa żyć pewien brak zaufania w stosunku do polityków. Przede wszystkim jest widoczne ich zbytnie uzależnienie od władzy i pieniędzy. W przypadku Ro berta Schumana – ale moglibyśmy też powiedzieć to o innych postaciach, jak Konrad Adenauer czy Alcide de Ga speri – widać, że zaangażowanie po lityczne może być drogą do świętości. Działalność polityczna bowiem jest jednym z najważniejszych sposobów służby dla innych. Gdy pytamy, co takiego zrobił Ro bert Schuman, można jasno odpowie dzieć – zmienił bieg dziejów w Europie. W jaki sposób zmienił bieg dziejów? Udało mu się wpłynąć na przerwanie pewnego ciągu wydarzeń, na skutek którego w Europie od wielu dziesię cioleci dochodziło do tego, że od woj ny przechodziło się do upokorzenia zwyciężonego, a następnie w tym zwyciężonym pojawiało się pragnie nie odwetu i znowu dochodziło do wojny. Poprzez działalność Roberta Schumana udało się zatrzymać ten zły bieg zdarzeń. Można powiedzieć, że po drugiej wojnie światowej Niemcy, zwłaszcza Niemcy Zachodnie do 1948 roku, nie mogły mieć swojego rządu. Po tem nie było możliwe, żeby utworzyły swoją armię, swoją obronność. Da lej, nie mogły posiadać swojego mi nisterstwa do spraw zagranicznych. To oczywiście wiązało się z ogrom nym upokorzeniem dla kraju, który w tych warunkach nie mógł normal nie funkcjonować. A więc, wychodząc z myśli chrześcijańskiej, chodziło o to, żeby stworzyć takie warunki, które pozwoliłyby państwu zwyciężonemu,
„Historia magistra vitae est” – historia jest nauczycielką życia. To zdanie zna prawie każdy człowiek. Toteż, kiedy za czasów poprzednio rządzącej koalicji zmniejszono liczbę godzin historii w szkole, zaczęły się głośne protesty i pytania, komu ona przeszkadzała.
Chrześcijańskie korzenie Europy Ks. Ireneusz Skubiś
mądrość Starego i Nowego Testamentu, mądrość żydowska w Bogu Jahwe oraz myśl ewangeliczna, której Autorem jest Jezus Chrystus, założyciel religii chrześ cijańskiej. Męczeństwa, prześladowania utwierdzały chrześcijaństwo i sprawiły narodziny nowych czasów, które nazy wamy nową erą, dyktowaną przez Jezu sa Chrystusa i Jego Ewangelię.
między estetyką a tym, co praktyczne, by wszystko służyło wszechstronnemu rozwojowi człowieka. To, co tworzyło kulturę, miało swoją głęboką wymo wę i bogate treści, swoje odniesienia religijne i było zakotwiczone w duchu Ewangelii i wiary chrześcijańskiej. Jesteśmy więc świadkami wrośnię cia przesłanek religii chrześcijańskiej
Dzieje imperium rzymskiego obfitują w wielkich mędrców, filozofów i myślicieli. To pozwalało rozwijać się Europie, bo wszystko zaczyna się od myśli. Historia Kościoła pokazuje nam ciekawą panoramę życia pierwszych chrześcijan. Trzeba w niej widzieć dzieje imperium rzymskiego, obfitu jące w znaczące wydarzenia, prawa, w potężnych władców i wodzów, ale także wielkich mędrców, filozofów i myślicieli. To pozwalało rozwijać się Europie, bo wszystko zaczyna się od myśli, ona jest pierwsza, ma swoje źródło w ideach, które rodzą się w wiel kich umysłach i sercach. Były one ubo gacane przez coraz to nowe odkrycia i wynalazki oraz dokonujący się roz wój życia gospodarczego. Nie wolno tu zapominać o szkołach, które coraz prężniej się rozwijały, kształcąc znako mitych intelektualistów, ludzi kultu ry, sztuki. Przykładem są choćby dzie je architektury, w tym dzieje katedr i świątyń, których autorzy mieli jako cel prowadzenie człowieka do najwyższego Piękna. Kultura chrześcijańska, któ rą tworzył człowiek, zawierała zawsze element pewnego ładu i porządkowa nia rzeczywistości, wielkiej harmonii
we wszystko, co stanowiło i stanowi dzisiaj kulturę narodów i państw eu ropejskich. Dzieje tej kultury nazna czone są duchowością chrześcijańską, która była obecna we wszystkich po czynaniach, zarówno tych, które doty czyły teologii czy nauk wyzwolonych, jak i życia politycznego i społecznego. Znajdowała się w nich motywacja ży cia w duchu chrześcijańskim. I chociaż dzieje Europy naznaczone są różnymi wydarzeniami, które nie zawsze szły podług myśli religijnej czy chrześci jańskiej, to jednak zawsze na ich dnie trzeba zauważać obecność Ewangelii. Ale tak jak i dzisiaj widzimy, że nasze życie jest często naznaczo ne sprzeciwem wielu wobec kultury chrześcijańskiej, wobec głosu Koś cioła, a nawet zauważa się niekiedy zdecydowany opór wobec religii sa mej w sobie oraz wobec samego Boga, tak i w dziejach Europy przewijał się stale problem ateizmu. Nie jest więc to sprawa ostatnich czasów. W pew nym okresie religię zaczęto pojmować
Niemcom, nie przechodzić do odwetu, ale włączyć się w sposób wolny w cały ten koncert wolnych narodów. Ale, uwaga, nie wystarcza mieć ideały. Potrzebne są takie narzędzia, które pozwolą, ażeby doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie ryzyka
Co możemy powiedzieć o jego oso‑ bistej pobożności? Robert Schuman był przede wszystkim człowiekiem o naturze intelektualisty. Już w młodych latach opanował język grecki, łacinę, zaczął studiować pis ma Ojców Kościoła. Podczas studiów
Polityk, który wierzył jak mnich Rozmowa Antoniego Opalińskiego z ojcem prof. Bernardem Ardurą, postulatorem procesu beatyfikacyjnego Roberta Schumana.
ponownego znalezienia się w pozycji wojny. I dlatego ogłoszony 9 maja 1950 roku apel Schumana jest tym, co dopro wadziło do zmiany historii, do zmiany biegu dziejów. Schuman napisał, że prawdziwą ewolucją jest ta, która pochodzi od Chrystusa i która pozwala nam zoba czyć przyjaciela w dawnym nieprzy jacielu. Dlatego Schuman może być uważany za przykład, za wzór takiego polityka, który nie jest zaangażowa ny w sprawy tylko własnego kraju, ale który działa na szerszym poziomie – zaangażowania europejskiego.
FOT. Z MATERIAŁÓW INSTYTUTU MYŚLI SCHUMANA
T
akie pytania stawia li zwłaszcza ludzie, któ rzy kochają Polskę i mają świadomość, że historia naprawdę jest nauczycielką życia, że człowiek uczy się, analizując dzieje swoje i swojego narodu. W naukach teologicznych szcze gólne miejsce zajmuje historia Kościo ła. Zawiera ona nie tyle dzieje Kościoła poszczególnych narodów, ile przekro jowo pokazuje świat wartości i kultury, dzieje ludzkiej myśli. Nie chodzi tu tyl ko o pokazanie rozwoju instytucji koś cielnych i samej teologii, ale również o uniwersytety katolickie, szkolnictwo, szpitalnictwo, literaturę, sztukę, muzy kę, architekturę i in. Historia Kościoła to także przy pomnienie wielkich postaci, zarów no świętych, jak i postaci złych, wręcz nikczemnych. Z perspektywy dziejów łatwiej dokonywać ocen, odróżniać to, co było dobre, szlachetne i piękne, od tego, co złe i co spowodowało jakąś dysharmonię czy nawet zgrzyt w życiu państw. Takich sytuacji w dziejach było wiele. Bo życie ludzi jest bogate i zawie ra fakty, które budują, rozwijają, dają poczucie spełnienia, są przedmiotem zadowolenia i dumy, ale również takie, które budzą smutek, żal i pragnienie niepowielenia ich nigdy. Uczymy się historii Europy, histo rii naszego kraju i widzimy, jak jest spleciona z dziejami chrześcijaństwa. Właściwie nie można dobrze rozpo znawać tego kontynentu bez dostrze żenia historii Kościoła obecnej w dzie jach poszczególnych państw. Każde ma swoje dzieje, zapisuje stronice dobre, pełne dumy oraz te nieciekawe, złe, ukazując słabości danego narodu. Toteż moralność, choć niezwiązana bezpo średnio z badaniami historyków, którzy są świadkami opisującymi konkretne wydarzenia, zawsze im jednak musi towarzyszyć, gdy dokonują ocen opi sywanych faktów. Analizując dzieje Europy, mamy świadomość jej chrześcijańskiego zako rzenienia. Europa to dzieje starożytnej kultury greckiej z jej filozofią i mądroś cią, ale też z wielorakimi innymi wpły wami, chociażby prawem rzymskim. Na to ogromne bogactwo nałożyła się
EUROPA·CHRISTI
prawniczych wstąpił do studenckiego ruchu katolickiego, który pozwolił mu przeżywać wiarę na płaszczyźnie relacji z innymi. Rzeczą bardzo ważną było codzienne uczestnictwo w Eucharystii. Gdy podczas drugiej wojny świa towej ukrywał się, przemieszczając się z jednego zakonu do drugiego, co robił w tym czasie? Poświęcał się studiom Summy Teologicznej świętego Tomasza z Akwinu. Był wierny modlitwie różań cowej. Jego życie religijne przypomi nało życie mnicha. Byłem świadkiem, jak wielu ludzi, polityków, podczas wi zyty w jego domu odwiedzało pokój,
jako ideologię nadającą się do pewnej manipulacji. Wiara polega bowiem na uznaniu faktu istnienia Boga, który powiedział do Mojżesza: Jestem Tym, Który Jest. Do istoty Boga należy więc być. Ateizm nie uznaje istniejącego i żyjącego Boga. Po za tym często ludzie mówią, że wierzą w Boga, a jednocześnie żyją tak, jak by Boga nie było. O tym wielokrotnie wspominał Ojciec Święty Jan Paweł II. I może w ten sposób trzeba po strzegać manipulację dotyczącą religii chrześcijańskiej, która znajduje miejsce w Unii Europejskiej: wybiórcze trakto wanie Dekalogu. Jedne przykazania są respektowane, inne nie. Podstawową sprawą jest stosunek do życia. Chrześ cijaństwo zawsze uważało, iż życie na leży do Boga, że On je daje i zabiera. Natomiast współcześni manipulatorzy dowodzą, że człowiek sam jest panem
propozycji płynącymi z biurek urzęd ników UE czy ONZ. To wielkie zakłócenie w zdrowym życiu współczesnej Europy. Gorzej jesz cze: urzędnicy UE i jej propagatorzy twierdzą, że zgodnie z zasadami de mokracji (której nb. nie przestrzegają) także prawo moralne podlega głoso waniu, że można tu dokonywać wy borów na zasadzie większości. Można mieć tylko nadzieję i modlić się, by Bóg zesłał współczesnemu Europejczy kowi opamiętanie. Bo przerabialiśmy już Europę bez Boga, której symbolem były mroczne czasy II wojny światowej i komunistyczny reżim. Dlatego tak bardzo zależy nam na tym, żeby budować wspólnotę europej ską na fundamentach chrześcijańskich, które ją tworzyły. Bo należy odróżnić pojęcie Europy, które jest samoistne i powinno być rozważane w sposób
Kultura chrześcijańska, którą tworzył człowiek, zawierała zawsze element pewnego ładu i porządkowania rzeczywistości, wielkiej harmonii między estetyką a tym, co praktyczne. swojego życia, stąd w pełni uprawnione są aborcja i eutanazja, za którymi stoją dodatkowo duże pieniądze. Z podej ściem tym wiąże się ogromny dzisiej szy liberalizm, który na najwyższym szczeblu stawia swobodę działania. Prowadzi ona do odrzucenia przy kazań Bożych i wielorakich nadużyć moralnych w dziedzinie naukowych poszukiwań biomedycznych. Daje tak że tytuł do różnorakich przedziwnych
odrębny, od pojęcia UE, będącej orga nizacją niektórych państw europejskich. Polska jest członkiem UE i wiemy, że przedstawiciele naszego państwa pod pisywali pewne zobowiązania unijne, traktatowe, które mają swoje praktycz ne przełożenia i w wielu wypadkach budzą nasze zastrzeżenia, gdyż kłócą się z naszą chrześcijańską wiarą. Toteż dziś, gdy mówi się o potrzebie reformy Unii Europejskiej i gdy wielu polityków
w którym umierał. Ten pokój bardzo przypomina taką zwyczajną, bardzo ubogą celę mnicha. Był człowiekiem, który w żaden sposób nie obnosił się ze swoją wiarą, ale wszyscy, którzy go znali, wyczuwali tą wiarę i te warto ści, i wszyscy, nawet jego przeciwnicy, zawsze podkreślali – to jest człowiek uczciwy. Swoim życiem pokazywał wia rę, zwłaszcza gdy bardzo często zda rzało się, że był atakowany np. przez komunistów.
Musimy być realistyczni, zauważyć to, co się dokonało na przestrzeni lat – że władze Unii Europejskiej oderwały się od poszczególnych krajów i zachowują autonomię, podczas gdy powinny robić to, co jest związane z sytuacją, polityką i wolą poszczególnych państw człon kowskich. Nie powinno nas to dziwić, bo to jest naturalną pokusą każdej ad ministracji, by dojść do pewnej auto nomii i żyć dla siebie samej. Widzimy wiele tych paradoksów, powodują, że Unia Europejska nie jest w stanie dojść do porozumienia w wie lu ważnych kwestiach i np. nie prowadzi swojej polityki zagranicznej. Próbuje wpływać na naszą cywilizację przez różne prawa narzucone, które doty czą np. eutanazji czy tzw. małżeństw dla wszystkich, ale to oczywiście nie jest w żadnym wypadku zadaniem ani prawem Unii Europejskiej. Jedną z wartości, która powinna być pielęgnowana, jest na przykład za sada solidarności, zgodnie z którą nie powinno się pozostawiać samych takich krajów, jak Włochy czy Hiszpania, w sy tuacji przyjmowania tysięcy emigrantów. Z drugiej strony widzimy, że brakuje Eu ropy w ważnych kwestiach dotyczących np. pokoju na Bliskim Wschodzie. Czyli z jednej strony Unia Europejska zajmu je się tym, czym nie powinna, a zanie dbuje to, co powinno być jej zadaniem. Dlatego w tym momencie kryzysowym trzeba przypomnieć znowu Europie o jej podstawowych zadaniach i przypomnieć rolę, jaką spełniła już w czasie swojego ist nienia, w okresie, który możemy nazwać czasem najdłuższego pokoju, bez wojny.
W takim razie, co się stało z kato‑ licką Francją? Dzisiaj samo pytanie o formację religijną większości lide‑ rów politycznych nie miałoby sen‑ su. Gdzie jest ta Francja Schumana? We Francji w ciągu ostatnich 40–35 lat dokonało się coś, co Jan Paweł II okre ślił mianem cichej apostazji. To samo stało się również w Belgii. W wielu die cezjach we Francji nie ma wystarcza jącej ilości księży. Z tym łączy się też trudność w przekazie wiary, w formacji chrześcijańskiej. Oczywiście, że istnieje również szereg ognisk życia religijnego, bardzo mocnych, prężnych, istnieją no we ruchy kościelne, ale to wszystko jest w mniejszości w stosunku do całości życia religijnego we Francji. Gdy chodzi o ilość katolików, to w tej chwili niewie le ponad 50% deklaruje swoją przyna leżność do Kościoła, natomiast 35 lat temu było nas około 80–90%. Co do regularnego uczestnictwa w niedzielnej mszy świętej, to można mówić o liczbie nie większej niż 3,5 do 5% Francuzów. Są diecezje, gdzie liczba księży poniżej 75 roku życia nie przekracza 20 osób. Dlatego uważam, że słuszne jest to, co zauważył i przepowiedział Benedykt XVI na temat Europy – że będziemy mieli Kościół mniejszości, ale złożo ny z osób rzeczywiście przekonanych, które staną się prawdziwą solą ziemi. Zjednoczona Europa była zakłada‑ na przez wierzących katolików, ta‑ kich jak właśnie Schuman, de Ga‑ speri, Adenauer. Dzisiaj Unia przez wielu ludzi jest postrzegana jako in‑ stytucja antychrześcijańska, która wręcz wpływa na kraje członkow‑ skie, np. Polskę, żeby odchodziły od pewnych elementów swojej kultury chrześcijańskiej. Jaki powinien być dzisiaj stosunek wierzącego katoli‑ ka do Unii Europejskiej?
Czy w kwestii uchodźców mamy po prostu otworzyć granice i przyj‑ mować wszystkich, którzy chcą się w Europie osiedlić, czy powinniśmy postawić jakieś tamy? Papież Franciszek jasno powiedział, że Europa powinna przyjąć wszystkich, którzy znajdują się w stanie zagroże nia pod względem sytuacji życiowej, egzystencjalnej; ale trzeba też wziąć pod uwagę zdolność poszczególnych państw do przyjęcia grup imigranckich. Wróćmy do tego, jakie są korze‑ nie antychrześcijańskich nurtów we współczesnej Europie. Dlacze‑ go Europa jakby nienawidziła swo‑ jej własnej historii, swojej tradycji?
składa tu swoje propozycje, Polska także kieruje pod jej adresem swoje zastrzeże nia i postulaty. Wydaje się, że nie dość wyraźnie mówi się o bazie kulturowej traktatów europejskich. A przecież każ dy spośród narodów tworzących UE ma swoją kulturę, także tę religijną, ważną dla ich wierzących obywateli – nie mó wiąc już o kulturze Europy, która ma podłoże chrześcijańskie. Gdy więc mówimy o reformie UE, to mamy na uwadze nie tylko zmiany gospodarcze, strukturalne i inne, ale więcej: jesteśmy pewni, że należy wziąć pod uwagę także ważną sprawę religii, którą tu w większości wyznajemy. Nie jest obojętne dla katolika, że w jego imieniu ważne decyzje miałby podej mować jakiś unijny ateista czy liberał, a niestety, wytyczne unijne przekładają się na problemy wątpliwe z punktu wi dzenia wiary chrześcijańskiej, a często wręcz z nią sprzeczne. Struktury UE są silne przez pie niądz, przez szafowanie zaleceniami ekonomicznymi i mają duży wpływ na codzienność Europejczyków. A prze cież jesteśmy zobowiązani do stosowa nia prawa moralnego i respektowania naszej kultury, bazującej na Ewangelii i przesłankach wiary. W przeciwnym razie szybko będzie można się przeko nać, że zmierzamy do przepaści. Filozofia „multiculti”, jakiej zdaje się hołdować UE, jest na dłuższą metę nie do przyjęcia. Popatrzmy, do cze go zdolni są muzułmanie, kiedy ros ną w siłę. Dochodzi do tego, że dzisiaj chrześcijanie na kontynencie europej skim czują się nieswojo i są naprawdę zagrożeni przez z gruntu obcą nam kul turę. To już nie są obawy, to prawdziwe niebezpieczeństwo, z którym trzeba się zmierzyć. Stąd nasza propozycja Ruchu „Eu ropa Christi”, który powinien objąć wszystkie narody europejskie i spowo dować wielkie zamyślenie nad kulturą Europy, która jest nasza, chrześcijań ska. Nie chodzi tu o kwestie związane z polityką, ale o sferę kultury i reli gii. Europa w całości musi dostrzegać, że jest kontynentem chrześcijańskim i ma prawo do respektowania swojego chrześcijańskiego i ewangelicznego zakorzenienia. K
To nie jest nowy konflikt, on istnieje przynajmniej od czasów oświecenia. Ale już po wiekach średnich, w których historia Europy niemalże identyfiko wała się z historią Kościoła, można za uważyć pewne pragnienie autonomii społeczności świeckiej. To dążenie naj lepiej wybrzmiało w oświeceniu, a póź niej Sobór Watykański II odniósł się do niego w postaci autonomii, jaką przy znał dwóm wspólnotom – kościelnej i świeckiej. W tym kontekście ogromne znacze nie mają też ruchy masońskie, które ma ją naturę antychrześcijańską. Ich działa nia są w sposób szczególny wymierzone przeciw Kościołowi katolickiemu, po nieważ jest on najlepiej zorganizowaną grupą religijną w nurcie chrześcijań skim. Dlatego trzeba wiedzieć, że właś nie w strukturach Unii Europejskiej, ale także Rady Europy, te prądy umieściły swoich przedstawicieli, którzy działają na zasadzie antyklerykalizmu. Jeden z urzędników, który uczest niczy w pracach Rady Europy, poda rował mi swoją książkę poświęconą duchowości. I poprosił: „Proszę ojca, proszę nikomu nie mówić, że ja jestem autorem tej książki, bo moja kariera byłaby skończona”. Jest Ojciec Profesor norbertani‑ nem. Jakie jest dzisiaj znaczenie du‑ chowości zakonów wywodzących się ze średniowiecza? Czy ona jesz‑ cze do kogokolwiek przemawia? Mogę powiedzieć, że rzeczywiście, gdy chodzi o Europę, jest kryzys dotyczący powołań. Natomiast zupełnie go nie widzimy w Indiach. Dzisiaj mieszka tam 20% naszego zakonu i 80% nowi cjuszy. A w ostatnich dniach mieliśmy np. czterech wyświęconych w Kongo. Ostanie pytanie – jaki jest Ojca Pro‑ fesora ulubiony święty? Święty Bernard – to jest ten, który się mną opiekuje, chroni od dnia mojego chrztu. A jeślibym mógł kogoś dorzu cić, dorzuciłbym świętego Benedykta, który uczestniczył w procesie wycho dzenia z lasów, przekształcania ziemi i ewangelizacji Europy. K Dziękujemy ks. dr. Jarosławowi Krzewickiemu za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu. Rozmowa odbyła się przy okazji sympozjum „Europa Christi” na UKSW w Warszawie. Współorganizatorami sympozjum były: tygodnik „Niedziela” i Instytut Myśli Schumana.
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
7
K S I Ą Ż Ę TA· N I E Z ŁO M N I Nie wiem, czy w jednym wywiadzie można zmieścić dwie opowieści, ale spróbujmy. Chodzi o opowieść o arcybiskupie Eugeniuszu Baziaku i o kardynale Marianie Jaworskim. Od czego taką opowieść należało‑ by rozpocząć? Zaczęłabym od tego, że dla mnie nie zwykłe było spotkanie z księdzem kar dynałem Jaworskim, który namówił mnie do realizacji filmu o arcybiskupie Baziaku. Właściwie zachęcił, mówiąc o księdzu arcybiskupie Eugeniuszu Ba ziaku jako o swoim mistrzu duchowym, a jednocześnie jako o osobie, z którą hi storia obeszła się w sposób bezwzględny. Kardynał Jaworski zawsze przy pomina, że należy pamiętać o swoich przełożonych, którzy głosili nam Słowo Boże. Miał nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy będzie można przypomnieć arcybiskupa, który w archidiecezji kra kowskiej sprawował funkcję admini stratora, a wcześniej był metropolitą lwowskim. Jednakowoż niewielu ka płanów wymienia go jako piastującego tę funkcję między kardynałem Sapiehą a arcybiskupem, później kardynałem Karolem Wojtyłą. Jego postać została zupełnie zapomniana i wydaje mi się, że księdzu kardynałowi Jaworskiemu bar dzo zależało na tym, żeby przypomnieć osobę arcybiskupa Baziaka, który przez wielu nazywany jest wygnańcem, a na wet podwójnym wygnańcem, ponieważ został wyrzucony ze Lwowa, a w końcu i z Krakowa. To było w trudnych cza sach, stalinowskich. Po wygnaniu tułał się po wielu mieszkaniach i miejsco wościach; po śmierci ostatecznie został złożony na wieczny spoczynek w kate drze na Wawelu. Ksiądz kardynał Jaworski, który piastował przez dwa lata funkcję se kretarza arcybiskupa Baziaka, znał go bardzo dobrze, był świadkiem wielu
bardzo trudnych, dramatycznych sy tuacji. Wydaje mi się, że chciał właśnie przypomnieć zarówno wiernym, jak i w ogóle Polakom osobę arcybiskupa, wydobyć ją z niepamięci. Jaki był arcybiskup Baziak? Jaką odegrał rolę dla Polski, dla Kościo‑ ła w Polsce? Nie mnie oceniać, bo wydaje mi się, że jest, jak dotąd, bardzo mało literatury na temat arcybiskupa Baziaka; w zasa dzie są dwie książki, które zajmują się jego osobą. Moim zdaniem powinni to uczynić teologowie. Ja mogę powiedzieć tylko, ze swojego punktu widzenia, że arcybiskup Baziak był metropolitą, któ remu przypadło piastować swoją funkcję w Kościele lwowskim w czasach bardzo trudnych, dramatycznych, ponieważ był to okres drugiej wojny światowej. Można powiedzieć, że był on ojcem die cezji, a też ojcem narodu w tej części Polski, która została poddana aż trzem agresjom. Dwukrotnie wchodzili tam Sowieci, oczywiście również Niemcy, i arcybiskup Baziak był tą osobą, która skupiała wówczas Polaków, bo wiadomo, że te trudne czasy sprawiały, że naród szukał oparcia w Kościele. Organizował wtedy ogromną po moc dla ludzi potrzebujących, ponie waż, wiadomo, że wojna niesie za sobą ogromną biedę, dramaty. Wizytował parafie, wspierał duchowieństwo, ale też zasłużył się tym, że wówczas doku mentował, a nawet wydał odezwę do duchowieństwa, ażeby dokumentować wszelkie przejawy eksterminacji, wszel kie przejawy niszczenia zarówno Kościo ła, jak i morderstwa, jakich dokonywano szczególnie podczas rzezi wołyńskiej. I dzięki temu, że duchowieństwo prze syłało listy z informacjami o tym, co się dzieje w parafiach, do dziś zachował się obraz tej dramatycznej sytuacji Kościoła.
Przełożony, uczeń, przyjaciel Krzysztof Skowroński rozmawia z Bogusławą Stanowską-Cichoń, scenarzystką i reżyser, autorką filmów poświęconych wybitnym postaciom Kościoła katolickiego, m.in. abp. Eugeniuszowi Baziakowi i kard. Marianowi Jaworskiemu.
R E K L A M A
Cedrob S.A. to największy w Polsce producent mięsa. Lider w produkcji drobiowej oraz wiodący producent trzody chlewnej. www.cedrob.com.pl
Ponad 90 kapłanów zamordowanych tam, w czasie drugiej wojny światowej, z ręki Niemców, Ukraińców, Rosjan. Jest to bardzo dokładna dokumentacja i wy daje mi się, że znakomity materiał ba dawczy dla historyków, podejrzewam, że jeszcze nie do końca opracowany. Arcybiskup Baziak to heroiczny duszpasterz. Działania Sowietów były tak jednoznaczne, że arcybiskup Ba ziak zdecydował najpierw o ewakuacji ze Lwowa seminarium duchownego, ponieważ to było według niego najważ niejsze – ratować powołania kapłań skie i kleryków, którym groziła w każdej chwili wywózka, czy to do Kazachstanu, czy na Syberię, czy w ogóle śmierć. On podjął taką właśnie heroiczną decyzję o przewiezieniu seminarium duchow nego do Kalwarii Zebrzydowskiej. Również starał się ratować wszyst ko, co najcenniejsze, a więc dokumen tację kościelną, administracyjną, zabyt kowe arcydzieła sztuki, obrazy. Mam na myśli przede wszystkim obraz Matki Bożej właśnie z katedry lwowskiej, jak również relikwie bł. Jakuba Strzemię. Sam poddawany był nieustannej inwigilacji, przesłuchiwany, szczególnie w późnych godzinach nocnych albo nad ranem. Właściwie Sowieci zrobili wszyst ko, ażeby doprowadzić do takiej sytuacji, żeby arcybiskup wyjechał ze Lwowa A ja, realizując ten film, chciałam pokazać, właściwie odpowiedzieć na pytania nie których osób, czy na pewne interpretacje – dlaczego Baziak opuścił Lwów. Ta decyzja nie wypływała z pobu dek osobistych, on został do tego zmu szony, a równocześnie, jak wynika z póź niejszych faktów historycznych, była to decyzja jedynie słuszna. Uważam, że dzięki niej z grona kleryków, któ rzy później znaleźli się w seminarium kalwaryjskim, wyrosły niepowtarzalne osobowości, zostali tam wykształceni kapłani właśnie tacy, jak ksiądz kardy nał Jaworski. Kiedy dokładnie nastąpił wyjazd księdza arcybiskupa ze Lwowa? Opuścił Lwów w 1946 roku. To były ostatnie wywózki Polaków. On cały czas sekundował tym wcześniejszym transportom Polaków do Polski, a sam wyjechał dopiero rok po przewiezieniu seminarium duchownego do Kalwarii Zebrzydowskiej. To zbiegło się ze świę tami wielkanocnymi. Film, który zrea lizowałam, właśnie mówi o tym bardzo trudnym czasie dla wiernych, którzy byli podczas jego ostatniej mszy świę tej w katedrze lwowskiej i przeżywali ten moment pożegnania, bo wiedzieli, że arcybiskup wyjeżdża i wiedzieli też, że oni za chwilę też wyjadą i opuszczą Lwów. Chociaż zarówno ksiądz arcybi skup Baziak, jak i wierni wierzyli w to, że wrócą. Może stąd właśnie ta jego niesły chana obrona tytułu metropolity lwow skiego w sytuacji, gdy ksiądz arcybiskup najpierw został skierowany do Lubaczo wa, do tego skrawka diecezji lwowskiej, który pozostał po stronie Polski Ludo wej, i tam się osiedlił, mając nadzieję, że przyjdzie taki moment, kiedy wróci do Lwowa. A później, kiedy został mia nowany administratorem diecezji kra kowskiej, prosił księdza prymasa Wy szyńskiego o to, ażeby zachować tytuł metropolity lwowskiego. I co za zdumiewająca zbieżność dat – decyzja o mianowaniu przyszła tuż przed konferencją episkopatu w War szawie, która się odbyła w czerwcu 1962 roku. Ksiądz arcybiskup Baziak pojechał na tę konferencję i tam miała być ogło szona decyzja o jego nominacji na me tropolitę krakowskiego z zachowaniem tytułu metropolity lwowskiego. Okazało się, że w przeddzień, właściwie w noc poprzedzającą właśnie ten dzień, ksiądz arcybiskup zmarł na zawał serca. Taka zupełnie tragiczna postać. Postać wzru szająca poprzez swój życiorys, poprzez tę całą historię gehenny, poprzez ten krzyż, jaki niósł ksiądz arcybiskup Baziak, za równo piastując w czasie wojny funkcję metropolity lwowskiego, jak i później, kiedy zarządzał metropolią krakowską. Poszukując dokumentów, poszu kując źródeł do tego filmu, natknęłam się na obrazek prymicyjny arcybiskupa Baziaka. Znajduje się na nim Najświęt sze Oblicze Jezusa cierniem ukorono wanego. To było dla mnie niezwykłe, ponieważ u progu kapłaństwa właśnie ta twarz Pana Jezusa cierpiącego stała się jakby symbolem jego drogi kapłańskiej. A gdy został wyświęcony na biskupa w 1933 roku, ta wiadomość przyszła 15 września, a więc w święto Matki Bożej Bolesnej. Sam zwrócił uwagę na tę datę i zapisał myśl, że to był niezwykły zbieg okoliczności, właśnie święto Matki Bo żej Bolesnej. To rzutowało na jego dro gę duszpasterstwa. W tym kontekście można postrzegać to, co wydarzyło się
później w Krakowie, kiedy jego nomi nacja na administratora diecezji zbiegła się z czasem najciemniejszej nocy stalini zmu. Ksiądz arcybiskup został wplątany w proces kurii krakowskiej po okresie jakby odwilży. Wtedy, wiadomo, ginę li księża, od samego początku komu na walczyła z Kościołem. Jednak przez wiele lat takim księciem niezłomnym Kościoła krakowskiego był kardynał Sa pieha. Urząd Bezpieczeństwa uważał go za najgroźniejszego przeciwnika i, jak mówiono, uważał, że lepiej nie tykać tego „niedźwiedzia”. W związku z tym, dopóki żył ksiądz kardynał Sapieha, die cezja krakowska była w miarę oszczędza na. Ale kiedy zmarł, natychmiast przy stąpiono do ataku na Kościół poprzez osobę arcybiskupa Baziaka, wplątując go w słynny proces kurii krakowskiej. Ksiądz arcybiskup był najpierw wielokrotnie przesłuchiwany, a póź niej, w grudniu, aresztowany i osadzo ny w więzieniu na Montelupich. Mnie się udało dotrzeć nawet do więzienia na Łąckiego, to jest więzie nie we Lwowie, i filmować wnętrza cel i pokoju przesłuchań, który zachował się w oryginalnym stanie. Rosjanie, wiadomo, zostawili wszystko, jak było, natomiast Ukraińcy zrobili tam muze um i można oglądać to wnętrze, któ re i dzisiaj budzi przerażenie. Później również filmowałam z udziałem akto ra sceny z uwięzienia i w więzieniu na Montelupich; chciałam pokazać dra mat arcybiskupa, który cierpiał z na rodem, cierpiał z Kościołem, cierpiał tylko dlatego, że był wielkim, niezłom nym duszpasterzem, a równocześnie gorącym patriotą.... Myślę, że też bardzo by się cieszył. W ten sposób przechodzę do księ‑ dza kardynała Mariana Jaworskiego, który był jednym z tych seminarzy‑ stów przeniesionych ze Lwowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Myślę, że ksiądz arcybiskup miałby wielką sa‑ tysfakcję, gdyby mógł uczestniczyć – a może uczestniczył – w uroczy‑ stości nadania Orderu Orła Białe‑ go księdzu kardynałowi Marianowi Jaworskiemu. Tak, ja również miałam okazję uczest niczyć z mężem w tej uroczystości. To była bardzo prywatna uroczystość, bo w mieszkaniu na Kanoniczej w Krako wie. Wzruszająca. Wydaje mi się, że tych obu duszpasterzy, wielkich duszpasterzy Kościoła łączy to, że zarówno jeden, jak i drugi, poza pracą duszpasterską i poza wielkim oddaniem ewangelizacji i Koś ciołowi, byli wielkimi patriotami. Ksiądz arcybiskup Eugeniusz Ba ziak został odznaczony Orderem Po lonia Restituta, ponieważ posługiwał jako kapelan w czasie pierwszej wojny światowej. Przeszedł ciężką chorobę, którą zaraził się od żołnierzy na woj nie. Był postrzegany jako osoba, która miała w sobie coś żołnierskiego. Wojna pozostawiła w nim jakieś nacechowa nie charakteru. Był osobą bardzo zdy scyplinowaną, nigdy nie cofał swoich decyzji, bardzo jednoznaczny, bardzo prawy – w takim stylu, można powie dzieć, wojskowym. Ksiądz kardynał Jaworski został posłany przez, można by rzec, swego przyjaciela duchowego, powiernika du chowego, kiedyś księdza Karola Wojtyłę, później papieża Jana Pawła, po to, ażeby wskrzesić tę metropolię, którą pozosta wił abp Baziak. To ma wymiar symbo liczny. Zapisał się w historii Kościoła jako biskup-odnowiciel. Tak też wyraził się o nim ksiądz kardynał Dziwisz. To, co uczynił ksiądz kardynał Jaworski, to wskrzeszenie Kościoła właściwie z kom pletnej ruiny, to odzyskiwanie świątyń, ich remontowanie, osadzanie kapłanów, organizacja seminarium duchownego, to również zapraszanie zakonów do pracy właściwie misyjnej na tamtych terenach. I kiedy prezydent Duda porównywał sytuację Kościoła łacińskiego diecezji lwowskiej przed przyjazdem księdza kardynała Jaworskiego i w momencie, gdy ją opuszczał, to nawet w liczbach pokazał, jaka to była różnica, jakie to było ogromne dzieło, jak ten Kościół zaczął funkcjonować, jakie ogromne są owoce działalności, duszpasterzowania księdza kard. Jaworskiego. Jest Pani autorką filmu także o księ‑ dzu kardynale Marianie Jaworskim. Tak, udało mi się w 2014 r. zrealizować film dokumentalny poświęcony księ dzu kard. Jaworskiego, pod tytułem „Powiernik duszy”. Film jest zapisem wspomnień księdza kardynała, który ma wiele zasług. Np. był niestrudzo nym negocjatorem w imieniu Kościoła z władzami PRL w sprawie odnowienia uczelni w Polsce i powołania Papieskiej Akademii Teologicznej, której był pierw szym rektorem. K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
8
O
becnie rządzący, którzy pozostając 8 lat w opozy cji, twierdzili, że w przeci wieństwie do poprzedniej władzy mają gotowy program napraw czy sektora paliwowo-energetycznego, a następnie, sprawując władzę od pra wie półtora roku, mieli czas go przed stawić społeczeństwu i rozpocząć jego wdrażanie, mimo obietnic, do tej po ry tego nie uczynili. Jeżeli podejmują jakiekolwiek inicjatywy w tej dziedzi nie gospodarki, to w większości są one w najwyższym stopniu szkodliwe. Nie dokonano rzetelnego audytu sektora w momencie przejęcia władzy po PO-PSL, w formie protokołu zdaw czo-odbiorczego. Wykonany dopiero po 3 miesiącach audyt był pobieżny i nie rozliczał poprzedników z licznych i poważnych nieprawidłowości. Nie dokonano prawidłowej wy ceny złóż poszczególnych kopalń, tak że ich obecna i przyszła wartość dla gospodarki kraju pozostaje nieznana, ale o niebotycznej wartości. Pozostawiono na kluczowych sta nowiskach, w tym w zarządach i radach nadzorczych, ludzi z poprzedniej ekipy, dążących do wrogiego przejęcia nasze go majątku przez obce kapitały. Nie dokapitalizowano wystarcza jąco PGG i KHW do wymaganego standardami ekonomicznymi pozio mu, przez co spółki te nie mają żadnych szans na wyjście z zapaści. Do dziś nie powstała definicja ko palni trwale nierentownej. Tymcza sem w programie restrukturyzacyjnym, przedłożonym Komisji Europejskiej do notyfikacji, przeznaczono do zamknię cia kopalnie „Krupiński” i „Makoszo wy”, posiadające koncesje wydobywcze i olbrzymie zasoby wysokojakościo wego węgla oraz niewielkie zagroże nia górnicze, a w strukturach spółek pozostawiono kopalnie bez zasobów węgla, generujące straty i pracujące przy znacznie większych zagrożeniach górniczych („Halemba”, „Wieczorek” i „Wujek-Śląsk”). Spowoduje to w przy szłości znaczne zmniejszenie zysków w JSW SA i znacznie większe straty w połączonej spółce PGG-KHW. Kilka mld zł przeznaczone na dokapitalizo wanie tych spółek zostanie bezpowrot nie zmarnowane, bo nowo powstały podmiot nie rokuje żadnych szans na jakąkolwiek rentowność, a Komisja Europejska będzie mogła wtedy żą dać zwrotu tych środków jako niedo zwolonej pomocy publicznej. Wbrew obietnicom, nie tylko nie zrezygnowano z odsyłania wyso ko wykwalifikowanych górników na urlopy górnicze, lecz przeznaczono na nie z budżetu państwa trzykrotnie wyższą kwotę, niż planował rząd PO -PSL. W tej sytuacji kopalnie muszą zatrudniać pracowników firm obcych na miejsca urlopowanych górników, aby odtworzyć brakujący front wydo bywczy. Między innymi dlatego w 2016 roku PGG wydobyła o ok. 3 mln ton mniej węgla, niż zaplanowano, przez co straty PGG wyniosły już około 400 mln zł, a SP zmarnował dalsze kilka mld zł. Z powodu braku frontu wydo bywczego i pozostawienia w nowym podmiocie, powstałym z połączonych PGG i KHW, kopalń, które są i będą deficytowe – podmiot ten będzie ge nerował rocznie znacznie więcej strat niż 600 mln zł, jakie w sumie ponio sły w 2016 r. oba te podmioty osobno. Znacznie większe efekty uzyskano by w przypadku, gdyby wysiłek organi zacyjny i nakłady na łączenie PGG z KHW skierowano na doskonalenie procesów produkcyjnych, odtwarzanie frontu wydobywczego i przekazywaniu bezproduktywnych aktywów z KHW i PGG do SRK. Brak środków na wypłaty w KHW jest tylko mydleniem oczu. W PGG ich również nie ma, ponieważ spółka od momentu zarejestrowania generu je tylko straty. Połączenie pozwoli na tomiast obcym kapitałom upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo w 2018 roku za jednym zamachem będą mo gły przejąć dwa podmioty – szybciej i jednocześnie. Nie rozpoczęto na skalę przemy słową najbardziej innowacyjnych in westycji związanych z podziemnym zgazowaniem węgla, w połączeniu z in nowacyjnymi inwestycjami w energety kę rozproszoną, pomimo pozytywnych wyników uzyskanych z gazyfikacji na kopalni „Wieczorek” i zaawansowanych prac na AGH, związanych z kontene rowymi generatorami prądu i ciepła. Odkupienie (pod pretekstem dba łości obecnej władzy o bezpieczeństwo energetyczne państwa) od francuskie go inwestora „Engie” elektrowni „Po łaniec” za 1,2 mld zł i zapowiedź od kupienia od innej francuskiej firmy
KWK·„KRUPIŃSKI” „EDF” zużytych moralnie i technicznie aktywów z sektora energetyki zawodo wej za znacznie większą kwotę, to nas tępna przyszła strata wielu miliardów zł. Inwestować należy w przyszłościową energetykę rozproszoną, korzystającą z syngazu pozyskiwanego z podziem nego zgazowania węgla. Francuskie firmy o tym wiedzą, dlatego chcą w po śpiechu pozbyć się majątku, który już nigdy długoterminowo nie będzie ren
„Krupiński”, płynących z wydobycia docelowo tylko węgla koksowego ty pu 35 hard, odmetanowania oraz zga zowania pozostałych 700 mln ton za sobów i przetwórstwa chemicznego syngazu uzyskanego z podziemnego georeaktora. Nieomylnie za to wie, że tę kopal nię jak najszybciej trzeba przekazać do likwidacji. Dzięki temu uniknie ujaw nienia marnotrawstwa i odsprzedania
szkodliwych skutków przedłożonego do notyfikacji przez rząd RP programu. Wymienione wyżej decyzje godzą w polską rację stanu. W ich wyniku następnej zimy nie wystarczy już ani krajowego węgla, ani krajowego synga zu do wytwarzania energii elektrycznej i ciepła. Wzrośnie za to import węgla i gazu z Rosji, wzrosną w Polsce ceny prądu i ogrzewania. Wzrośnie też liczba miejsc pracy, ale w Rosji.
prądu, ciepła i chłodu z syngazu po zyskanego z węgla, Polska może być Kuwejtem Europy. Szacuje się, że w Polsce zasobów bilansowych węgla mamy około 500 mld ton, a poprzez gazyfikację w pod ziemnym reaktorze możliwe jest do przekształcenia w syngaz około 400 mld ton węgla kamiennego, z którego można uzyskać minimum około 800 bln m3 pełnowartościowego gazu.
Od momentu przejęcia władzy jesienią 2015 r. Minister Energii w osobie Krzysztofa Tchórzewskiego, a także jego przedstawiciele: podsekretarz stanu Grzegorz Tobiszowski i pełnomocnik ds. górnictwa, Wojciech Kowalczyk, a także Rady Nadzorcze i Zarządy PGG, KHW i JSW, działają na szkodę Skarbu Państwa –z jeszcze większą gorliwością, niż robiły to ekipy rządzące UW, UD, SLD, AWS i PO-PSL.
Polska: Titanic czy Kuwejt Europy? Krzysztof Tytko
towny, by środki uzyskane z sprzedaży przyszłego bubla zainwestować w wy soko rentowną energetykę innowacyj ną. Zapowiedź ministra energii o kon tynuowaniu prac związanych z budową bardzo drogiej elektrowni atomowej, opartej na obcej technologii i deficy towym importowanym nośniku, jakim jest uran, to dalszy przykład działań na rzecz utraty suwerenności gospodar czej naszego kraju. Szkoda tylko, że pomimo wielu medialnych monitów, Ministerstwo Energii nie przyjmuje tego do wiadomości. Podobnie ministerstwo nie przyj muje do wiadomości faktów dotyczą cych bezspornych perspektyw uzyski wania potężnych zysków przez KWK
kopalni ukrytemu w polskim podmio cie inwestorowi zagranicznemu – np. Bytomskiemu Zakładowi Usług Gór niczych, który mają finansować nie mieckie banki, wizytujące już kopalnię „Krupiński” za przyzwoleniem polskiej władzy. Formalnego dostępu do niej nie mają natomiast polscy, niezależni eksperci, autorzy Nowego Modelu Bi znesowego, którego wdrożenie gene rowałoby 500 mln zł rocznego zysku dla JSW SA. Strona polska zrezygnowała na własne życzenie z odpowiedzi Komi sji Europejskiej z dnia 18 listopada, do tyczącej notyfikacji w języku polskim, co dobitnie świadczy o próbie zata jenia przed opinią publiczną wysoce
Zagadnieniem wymagającym osobnego komentarza jest sytuacja KWK „Krupiński”, w której ognisku ją się wszystkie patologie występujące w górnictwie, które prawdopodobnie doprowadzą do przejęcia kontroli nad jej zasobami węgla przez obcy, praw dopodobnie niemiecki kapitał. Ministerstwo Energii na siłę li kwiduje najbardziej perspektywiczną kopalnię w całej polskiej branży wy dobywczej. Dążąc do tego celu wszelki mi sposobami, zataja prawdę i ukrywa prawdziwe intencje władzy. Według dzisiejszej udokumento wanej wiedzy, dotyczącej polskich złóż węgla, technologii podziemnego zgazo wania węgla i technologii generowania
Szacunkowa wartość tego pali wa wynosi 250 bln euro, czyli trylion złotych polskich (kalkulacje zostaną opublikowane w następnej publika cji). Dlatego z taką bezwzględnością Niemcy, przy tajnym, ale oczywistym współudziale polskich elit władzy, dążą do przejęcia kosztem polskiego społe czeństwa tego największego biznesu w Europie, historycznie porównywal nego do przejęcia Alaski od Cara Rosji. W świetle powyższych faktów in formuję, że do Prokuratury Krajowej skieruję zawiadomienie, którego tekst przedstawiam poniżej. Na podstawie art. 63 Konstytucji w związku z art. 8 ust 2 i art. 37 Kon stytucji wnioskuję o:
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa Jako pełnomocnik akcjonariusza JSW SA składam zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wszystkie organy (Zarząd, RN, WZA) Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA z siedzibą w Jastrzębiu-Zdroju. Powodem zawiadomienia jest fakt, że pomimo zakwalifikowania na wiosnę 2016 roku KWK „Krupiński” do kopalń trwale nierentownych, podjęcia przez zarząd dnia 8 sierpnia 2016 roku uchwały o jej likwidacji oraz wniesienia w wrześniu 2016 roku tego zakładu górniczego na listę kopalń do notyfikacji przez KE celem jej likwidacji – kontynuowano roboty inwestycyjne, bezzasadnie generując w ten sposób wielomilionowe koszty, co jest czynem z art. 296 § 1,1a kk oraz § 3 kk.
Uzasadnienie Zgodnie z przepisem art. 296 § 3 kk, kto, będąc obowiązany na podstawie umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi osoby prawnej, jaką jest JSW SA, przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku wyrządza jej szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. Organy spółki i akcjonariusz większościowy, jakim jest Skarb Państwa, reprezentowany obecnie przez Ministra Energii, od momentu wejścia na giełdę, co miało miejsce w 2011 roku, powinni naprawić szkody wyrządzone akcjonariuszowi mniejszościowemu za działania dotyczące przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, wynikające z: 1. Zainwestowania od 2011 roku kilkuset milionów złotych w odległe rejony wydobywcze, w których zlokalizowane były węgle o niskich parametrach jakościowych, co doprowadziło do prowadzenia działalności gospodarczej z roczną stratą średnio rzędu 100 mln zł. Istniała możliwość skierowania mniejszych nakładów inwestycyjnych w znacznie bliższe rejony, z lepszym jakościowo węglem, z których stopa zwrotu byłaby znacznie wyższa od kosztu pozyskania kapitału; 2. Sprzedaży sporej ilości wysokokalorycznego węgla z kopalni „Krupiński” po rażąco niskich cenach, wynoszących około 160 zł/t, co powodowało prowadzenie działalności z powiększającą się bez uzasadnienia stratą; 3. Kontynuowania wielomilionowych inwestycji, które będą zaliczone jako straty, po
uznaniu kopalni przez organy spółki za trwale nierentowną i wpisaniu jej na indeks kopalń przeznaczonych do notyfikacji przez Komisję Europejską. Inwestycje te dotyczyły m.in. robót przygotowawczych i udostępniających, zbrojenia ścian, modernizacji zakładu przeróbczego i stacji wentylatorów oraz placu magazynowego, remontów biur, budynków i innych; 4. Świadomego ograniczenia przychodów rzędu minimum kilkunastu milionów złotych jeszcze w okresie funkcjonowania KWK „Krupiński” w strukturach JSW, tj. w lutym i marcu 2017 roku, poprzez zatrzymanie będących w pełnym biegu ścian Z-3 i B-15; 5. Niewycofania się z decyzji o likwidacji kopalni przez organa JSW po wystąpieniu od IV kwartału 2016 roku bardzo korzystnych trendów rynkowych dotyczących prognoz cen węgla koksowego w przyszłości. Prognozy te, co w sposób szczególny je uwiarygodnia, oszacowane zostały przez biuro maklerskie głównego obligatariusza, jakim jest PKO BP. Mimo to Ministerstwo Energii bez uzasadnienia nie pozwoliło na opóźnienie o kilka miesięcy terminu przekazania KWK „Krupiński” do SRK, celem rozpatrzenia Nowego Modelu Biznesowego opracowanego przez niezależnych ekspertów spoza kopalni. Proponowany biznesplan umożliwiał generowanie przez kopalnię w latach 2020–2030 zysków rzędu 500 mln rocznie.
Na podstawie art. 63 Konstytucji, w związku z art. 1, art. 3, art. 5, art. 7, art. 8, art. 20, art. 21 ust 1, art. 32 i art. 37 Konstytucji wnioskujemy do RM o: 1. Natychmiastowe wstrzymanie likwidacji KWK „Krupiński”, która daje tysiące miejsc pracy, a jednocześnie będzie dochodowa jeszcze przez wiele lat, na co są niepodważalne dowody; 2. Zaprzestanie prowadzenia z obywatelami innych krajów rozmów, które mają na celu doprowadzenie do sprzedaży własności należącej do wszystkich obywateli RP. Takie działania są niewątpliwie niezgodne z prawem i rażąco naruszają między innymi art. 2, art. 5, art. 7 i art. 21 ust 1 Konstytucji; 3. Umożliwienie wszystkim obywatelom, poprzez swoich lokalnych przedstawicieli, uczestniczenie w procesie naprawy wieloletnich zaniedbań i nieprawidłowości, które miały miejsce w kopalni „Krupiński”; 4. Umożliwienie przedstawicielom obywateli pozyskiwania dóbr materialnych dla swoich gmin w postaci wydobytego węgla lub gazu. Takie działanie byłoby zgodne między innymi z art. 2, art. 4 ust 1, art. 20, art. 32 i art. 76 Konstytucji. Akcjonariusze mniejszościowi zamierzają dochodzić swych roszczeń na podstawie powództwa o charakterze action pro socio (art. 486 § 1 ksh) oraz odszkodowania na zasadach ogólnych od osób odpowiedzialnych celem rozliczenia ich z przyjętych na siebie, za bardzo wysokim wynagrodzeniem, obowiązków.
1. Natychmiastowe wstrzymanie likwi dacji kopalni „Krupiński”, w celu ze brania wszystkich materiałów dowo dowych potrzebnych do należytego rozpatrzenia sprawy prawdopodob nego popełnienia przestępstwa przez obecnie zarządzających tą kopalnią oraz do czasu rozpatrzenia tej sprawy przez sąd, zgodnie z art. 45, art. 176 ust 1 i art. 177 Konstytucji. 2. Zebranie i zabezpieczenie przez Prokuraturę wszystkich materiałów dowodowych, mogących wykazać dotychczasowe nieprawidłowości, czynione na szkodę kopalni „Kru piński,” a co za tym idzie, również na szkodę Skarbu Państwa i całego Narodu. 3. Uczestniczenie naszych przedstawi cieli, w tym dziennikarzy, w procesie pozyskiwania dowodów w przedmio towej sprawie, wraz z możliwością na grywania tych czynności za pomocą sprzętu rejestrującego obraz i dźwięk. Jest to niezbędne w celu uniknięcia w przyszłości jakichkolwiek niepo rozumień i podejrzeń, że prokura tura zaniechała jakiejś czynności w trakcie pełnienia swoich obowiązków, co często się zdarza. Ponadto takie możliwości daje nam art. 14 i art. 54 Konstytucji w związku z art. 8 i art. 37 Konstytucji, które nie mogą być uregulowane w ustawie, gdyż wymie nione artykuły tego nie przewidują, a w związku z tym nie może być żad nych ograniczeń w tej kwestii. 4. Sprawdzenie, czy były oraz czy są prowadzone rozmowy z jakimiś obywatelami lub pełnomocnika mi obywateli innych krajów w ce lu sprzedania im kopalni „Krupiń ski”. Przypominamy, że zgodnie z art. 1, art. 3 i art. 5 Konstytucji Rzeczpospolita jest dobrem wspól nym WSZYSTKICH obywateli RP, państwem jednolitym, i jest niedo puszczalne, by jej teren był w jaki kolwiek sposób naruszony. Gdyby jakiś obywatel innego kraju stał się właścicielem nawet małej części te rytorium Rzeczpospolitej Polskiej, zostałyby naruszone w/w artykuły. 5. Przekazanie w terminie 30 dni od otrzymania tego pisma wszystkich zebranych materiałów dowodowych w przedmiotowej sprawie do roz patrzenia ich, zgodnie z art. 45, art. 176 ust, art. 177 i art. 182 Konsty tucji, przez sąd, który jako jedyny ma konstytucyjne kompetencje do rozpatrywania spraw dotyczących wymiaru sprawiedliwości.
W
sprawach najwyższej wagi państwowej działacze PiS uważają się za „nieomyl nych, jedynych działających dla dobra kraju”. To spowoduje, że marzenie Pana Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by być emerytowanym zbawcą narodu, nigdy się nie spełni, chyba że marzenie to dotyczyło narodu innego niż polski. Przejawem poczucia bezkarności i pogardliwego traktowania ludzi ma jących odmienne zdanie było zachowa nie przewodniczącego Komisji Energii i Skarbu Państwa, Jacka Suskiego, w dniu 23 marca br. Pan Suski bezpardonowo odbierał głos stronie społecznej w mo mencie przedstawiania przez nią in formacji o skrajnej niegospodarności właściciela większościowego kopalni „Krupiński”. Taktyka prowadzącego miała na celu dać maksimum czasu na prezentację stanowiska stronie rządo wej, a jak najmniej stronie niezależnej. Przewodniczący nie pozwolił rów nież wypowiedzieć się reprezentantom samorządu terytorialnego, kłamiąc, że debatujący muszą szybko opuścić salę, bo jakoby czekała na nią inna komisja. O wszystkim tym można się osobiście przekonać, oglądając nagranie z tego posiedzenia Komisji. Szczególnie pole cam ostatnie pół godziny, od momentu wystąpienia strony społecznej. http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/ transmisje.xsp?unid=2E63805940037 165C12580E50042A308# Jeśli przegramy bitwę o kopalnię „Krupiński”, przegramy również wojnę o nasze przetrwanie jako suwerennego państwa. Nie wolno nam do tego do puścić! Likwidacja tej kopalni jest ja skrawym przykładem niekompetencji i złej woli rządzących. Z zasobów i możliwości „Krupiń skiego” skorzystają z pewnością przy szli inwestorzy. Ciekawe, kto to będzie? Pamiętajmy, że tylko poprzez na szą obywatelską postawę możemy ura tować swój majątek narodowy oraz doprowadzić do sytuacji, w której wreszcie wszyscy będziemy odnosić korzyści ze Spółek Skarbu Państwa oraz mieć bezpośredni udział w jego nadzorowaniu poprzez swoich lokal nych przedstawicieli. K
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
V
Prawo i cały, nietknięty pomimo upadku komunizmu aparat sądowniczy jest zaprojektowany tak, aby skutecznie obronić uwłaszczonych komunistów przed jakimikolwiek roszczeniami. przeprowadzona przez komunistów. Rewolucja udana, bo zamieniająca ich – biednych sekretarzy i lektorów POP PZPR – w tuzy i rekiny polskiego biz nesu. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, dlatego nie płaczmy dłużej nad tym. Każda próba odzyskania zagrabio nego, chociaż na razie bez większych szans realizacji, oznaczałaby jedynie nowe nieszczęścia. To co nas, Polaków, chcących żyć w swojej ojczyźnie i w niej realizować swoje życiowe marzenia, musi obchodzić, to uboczne skutki ta kiego rozwoju zdarzeń. Z najważniej szym – brakiem państwa. Wydmuszka zwana III RP jest je dynie aparatem represji przeciwko własnym obywatelom. Nie zapewnia podstawowych praw, bo prawo i cały, nietknięty pomimo upadku komuni zmu aparat sądowniczy jest zaprojek towany tak, aby skutecznie obronić uwłaszczonych komunistów przed ja kimikolwiek roszczeniami. Gwarantu je, że proces przeciwko Kiszczakowi i Jaruzelskiemu nie zakończy się za ich życia. A jednocześnie paraliżu je pracę sądów w każdym przejawie życia, niezwiązanym w jakikolwiek sposób z polityką. Skutkiem czego szerzy się bezprawie. Nie gwarantuje najbardziej pod stawowego prawa do układania włas nego życia w najbliższym otoczeniu, a nawet własnym państwie, dla ludzi niebędących członkami aparatu wła dzy. Zapewnia za to brak jakichkol wiek perspektyw dla kolejnych wkra czających w dorosłość roczników. Poza jednym – emigracją. Oficjalnie już dwa miliony Polaków wyjechało na stałe za granicę po roku 2004. Mniej oficjalnie mówi się o prawie pięciu mi lionach stale lub czasowo pracujących za granicą po to, żeby przeżyć. Rados ny premier zapewnia, że nie będzie nikomu wchodził do łóżka, bo rze komo Polacy nie chcą mieć dzieci. Ja kież poczucie humoru w obliczu nad ciągającej katastrofy demograficznej.
Nie sposób nie zauważyć, że państwo polskie w zasadzie nie istnieje. Żyjemy jedynie w pewnym wyobrażeniu, że jest inaczej. Ale ta iluzja coraz szybciej się rozwiewa. Ten stan rzeczy wynika wprost z umowy Okrągłego Stołu. Z zaakceptowanego przez obie strony, komunistów i ich koncesjonowanych opozycjonistów, wycofania się państwa z odpowiedzialności za organizację struktur państwowych w interesie zamieszkujących to państwo obywateli.
Wojna, którą właśnie przegraliśmy
Część VIII: IV. 2. Koniec pewnego złudzenia Jan Kowalski
A przecież to nieprawda, skoro mają dzieci, i owszem… w Anglii. Jest jedna odpowiedź na to, dla czego dzieje się tak źle. To odgórnie narzucone Polakom w roku 1989 pań stwo jest z definicji niewydolne ekono micznie. Niewydolne, ponieważ jego głównym założeniem było zapewnienie bezkarnej kradzieży komunistom. Bez zabezpieczenia przyszłości pozostawio nym samym sobie zwykłym Polakom. Wystawionym dodatkowo na łatwy łup najeźdźców z Zachodu. Teraz, dwa dzieścia parę lat później, chociaż już nikt o tym nie pamięta i nie zamierza niczego towarzyszom kapitalistom od bierać, organizacja tego pseudopaństwa generuje bezrobocie i nędzę. Bo jed nocześnie nie jest to organizacja obo jętna wobec zwykłych Polaków, ale na wszelki wypadek im wroga. I z definicji ma ich utrzymać na takim poziomie ubóstwa, aby nie stali się konkurenta mi dla kapitalistów roku 89. Jak rewolucja Solidarności ro ku 80., niestety zdławiona 13 grud nia 1981, nie mogłaby wybuchnąć bez wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, tak odzyskanie państwa obecnie nie jest możliwe bez masowego udziału pol skich przedsiębiorców. Prawdziwych przedsiębiorców, rzecz jasna, a nie podwieszonych pod układ władzy fi gurantów. Myślę tu o dwumilionowej rzeszy drobnych i średnich przedsię biorców, którzy nieraz ledwo dyszą, ale jeszcze trwają. Wbrew świadomie lub nieświadomie bezmyślnej polityce władz polskich ostatnich 20 lat. I nie ma tu znaczenia jakakolwiek opcja po lityczna, która w tym czasie sprawowała rządy w III RP. Właściwie tylko Leszek Miller przez krótki okres swojego władania próbował realizować politykę państwo wą w interesie polskich przedsiębior ców, ale szybko zrezygnował, zosta wiając ich samym sobie. Dlatego tak stadnie przerzucili się oni na popiera nie kolejnej formacji, Platformy Oby watelskiej. Po kilku latach rządów PO było widać, że wcale nie reprezentuo wała ona interesu przedsiębiorców. Po wiem jeszcze więcej: jeśli w najbliższym czasie dojdzie do władzy inna partia, choćby było to Prawo i Sprawiedliwość, to w żaden sposób nie zmieni to cięż kiego losu polskich przedsiębiorców. Z jednego prostego powodu,: każda z dotychczasowych partii politycznych, czy już rządzących, czy dopiero szyku jących się do władzy, akceptuje porzą dek ustanowiony przy Okrągłym Stole. I sposób zorganizowania państwa tam ustalony. Sposób, który jest bezpośred nią przyczyną upadku przedsiębiorców jako grupy społecznej, a w wyniku tego coraz większej nędzy i masowej emigra cji Polaków. Przyczyną upadku Polski. Tymczasem jedyna możliwość
odbudowania państwa polega tylko i wyłącznie na budowie ustroju społecz nego dla obywateli, dla ogółu Polaków. Nie mamy już wielkoprzemysło wej klasy robotniczej, ale mamy no wą klasę społeczną, jaką są prywatni przedsiębiorcy. Przedsiębiorcy, którzy już dwukrotnie w dziejach Polski ode grali znaczącą rolę. Najpierw w XVI wieku, tworząc najbogatsze i najbar dziej wolne państwo ówczesnego świa ta. Potem, w wieku XIX, wygrywając konkurencję z o wiele, wydawałoby się, silniejszym przeciwnikiem w zabo rze pruskim. Powiem wprost – drobni i średni przedsiębiorcy są najważniej szą grupą społeczną. To oni bezpo średnio przyczyniają się do wzrostu zamożności ogółu obywateli. Oczy wiście, mówiąc o drobnych i średnich przedsiębiorcach, nie myślę w żadnym przypadku o Kulczyku i Gudzowa tym, a nawet Ryszardzie Krauzem. Ogromny potencjał, jaki tkwi w pol skich przedsiębiorcach, lada moment może zostać bezpowrotnie, a przynaj mniej na bardzo długo zmarnowany. Wszelkie bowiem działania, jakie są podejmowane przez państwo polskie po roku 1990, są działaniami sprzecz nymi z interesem drobnych i średnich przedsiębiorców. Dlaczego tak się dzieje? Najczęściej z prozaicznego powodu: dwa miliony przedsiębiorców nie przyjdzie do mi nisterstwa czy innego departamentu z propozycją łapówki za dostosowanie przepisów prawa do ich interesu. Właś nie ta powszechność i brak jednost kowego interesu powoduje, że drobni i średni przedsiębiorcy są gwarantem sprawiedliwego prawa i sprawiedliwe go dla wszystkich państwa. A obecny brak politycznej reprezentacji intere sów całej warstwy jest przyczyną jej powolnego upadku. Jeśli pójdziemy da lej w naszym logicznym myśleniu, wy
Organizacja tego pseudopaństwa generuje bezrobocie i nędzę. Bo nie jest to organizacja obojętna wobec zwykłych Polaków, ale na wszelki wypadek im wroga. niknie z tego jedno: upadek tej warst wy będzie zarazem oznaczać upadek państwa polskiego. Inteligencja jest szalona, przynaj mniej w deklaracjach. Przedsiębiorcy są ostoją spokoju i są najbardziej zain teresowani pokojem i stabilizacją. Bo w warunkach pokoju i stabilizacji mo gą podejmować najbardziej ryzykow ne decyzje. Ale te decyzje, dla których
ryzykują utratę całości lub części ka pitału, są zarazem źródłem zysków in nych przedsiębiorców. Są źródłem zy sków z tytułu pracy dla pracowników. Gdy się im uda, są wreszcie źródłem zysków dla skarbu państwa w postaci podatków od dochodów własnych i po datków od dochodów zatrudnionych pracowników.
Odzyskanie państwa obecnie nie jest możliwe bez masowego udziału polskich przedsiębiorców. Prawdziwych przedsiębiorców, rzecz jasna, a nie podwieszonych pod układ władzy figurantów. Brak doceniania przedsiębiorców w czasie ostatnich dwudziestu lat jest wynikiem celowej, propagandowej ma nipulacji. Bo mówi się na przykład, że wszyscy płacimy podatki. Pusty śmiech, moi drodzy! I kompletna fikcja służąca zaciemnieniu rzeczywistości po to, że byśmy jak najmniej rozumieli świat nas otaczający. Zatem wyjaśnijmy. Żadna osoba zatrudniona w sferze budżetowej w rzeczywistości nie płaci żadnych po datków, niezależnie od tego, czy jest to sprzątaczka w ministerstwie, czy wyso ki urzędnik ministerialny. Nauczyciele oczywiście też nie płacą podatków. To samo sędziowie, lekarze etatowi, woj skowi, policjanci. Wszyscy ci ludzie jedynie udają, że płacą podatki. Udają dzięki mistyfikacji systemu organizacji państwa. Równie dobrze mogliby do stać pieniądze pomniejszone o te, któ re z powrotem muszą oddać do tego samego płatnika. Majstersztyk, dzięki któremu cały system obsługuje dodat kowe 100 000 osób, które oczywiście również ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy odprowadzają podatki. Taki superbiurokratyczny samograj. Tak jak by zbędni urzędnicy nie mogli wyjeż dżać do Londynu na zmywak. Jednak dzięki takiemu rozwiązaniu mogą czuć się tak ważni, jak przedsiębiorcy, którzy rzeczywiście płacą podatki. Największym osiągnięciem III RP było wmówienie nam wszystkim, że ży jemy w kraju zwycięskiego liberalizmu. W normalnym państwie z gospodarką wolnorynkową, jak wszędzie na Zacho dzie. Gdyby jednak tak było, to na pry watnych przedsiębiorców tworzących 50% polskiego PKB i zatrudniających 70% wszystkich pracujących, chuchano by i dmuchano. Zarazem aparat pań stwa i konstrukcja jego budżetu byłyby dostosowane wprost do wymogów za pewnienia tej warstwie jak najkorzyst niejszych warunków rozwoju wewnątrz
FOT. WOJCIECH SOBOLEWSKI
Z
jednej strony zapewniło to ogromną rentę kapitałową dla uwłaszczających się komu nistów. Z drugiej pozwoliło grupie inteligenckich obiboków stać się elitą polityczną z komunistycznego mianowania, bez pytania społeczeń stwa o zgodę. Obie te grupy zgodzi ły się również co do tego, żeby osoby i struktury zdecydowanie antykomu nistyczne i niepodległościowe zosta ły jak najszybciej zmarginalizowane. Gdybyśmy w roku 1989 rzeczywiście odzyskali niepodległość, jak to stało się w roku 1918, to pierwszym krokiem by łoby powołanie sejmu konstytucyjnego, grupującego przedstawicieli wszystkich grup opozycyjnych mających własny program polityczny. Tak skonstruowana Konstytuan ta w ciągu dwóch lat przygotowała by konstytucję nowego państwa, a siły polityczne poczuwające się do odpo wiedzialności za rządzenie państwem miałyby czas na przygotowanie się do wolnych wyborów. W roku 1992 naród polski mógłby dokonać swojego pierw szego wyboru, kto w jego imieniu ma zarządzać państwem. Nie sposób nie zauważyć, że pań stwo polskie w zasadzie nie istnieje (tekst powstał w r. 2012; przyp. red.). Żyjemy jedynie w pewnym wyobraże niu, że jest inaczej. Ale ta iluzja coraz szybciej się rozwiewa. Ten stan rzeczy wynika wprost z umowy Okrągłego Stołu. Z zaakceptowanego przez obie strony, komunistów i ich koncesjono wanych opozycjonistów, wycofania się państwa z odpowiedzialności za organi zację struktur państwowych w interesie zamieszkujących to państwo obywateli. Z jednej strony zapewniło to ogromną rentę kapitałową dla uwłaszczających się komunistów. Z drugiej – pozwoliło grupie inteligenckich obiboków stać się elitą polityczną z komunistycznego mianowania, bez pytania społeczeń stwa o zgodę. Obie te grupy zgodzi ły się również co do tego, żeby osoby i struktury zdecydowanie antykomuni styczne i niepodległościowe zostały jak najszybciej zmarginalizowane. Tak się nie stało, bo jak wykaza łem już dwadzieścia lat temu, w Polsce końca lat 80-tych jedyna rewolucja spo łeczna, jaka się dokonała, to rewolucja
9
R·Z· E · C ·Z· P · O ·S · P · O · L· I ·T·A
państwa i konkurowania na zewnątrz w warunkach zwycięskiej globalizacji. Tymczasem od samego początku III RP funduje prywatnym przedsię biorcom coś zgoła odmiennego. W zso cjalizowanych Niemczech pierwsze podatki płaci przedsiębiorca dopie ro po dwóch latach funkcjonowania firmy. Dlatego w trzecim roku istnie nia przestaje istnieć większość firm, które nie mają perspektyw na rynku. W ukochanej Anglii, z jej pożądanym przez młodych Polaków zmywakiem, firma płaci pierwsze podatki dopiero po przekroczeniu 8000 funtów docho du, do tego też czasu nie jest obciążona ubezpieczeniem społecznym. A u nas? Jeszcze zanim cokolwiek osiągnę jako przedsiębiorca, już muszę płacić 800 złotych ZUS miesięcznie (od paru lat zmniejszony dla rozpoczynającego działalność do 400 zł) od pierwszego dnia działalności. Gdy cokolwiek sprze dam na odroczony termin płatności, to w tym momencie już jestem obciążony podatkiem VAT i dochodowym, nie zależnie od tego, czy mój kontrahent zapłaci mi w końcu, czy nie. Ale to, co opisałem powyżej i na co nie pozwoliłaby żadna grupa społeczna lub nawet branża, jak górnicy i pielęg niarki, jest tylko drobną dokuczliwością w funkcjonowaniu przedsiębiorców. Bo to, co wykoślawiło, zdeformowało i prawie zniszczyło przedsiębiorców jako grupę społeczną, to systemowa i niemal jawna korupcja państwowa. Z systemem przetargów publicznych tak skonstruowanych, że wygrywa fir ma z ofertą niższą od rzeczywistych kosztów realizacji przetargu. Żadna uczciwa firma nie podejmie się takiej realizacji. Ale ta, która wygrywa, wie, że dodatkowy kosztorys, sporządzo ny już po podpisaniu umowy, będzie zaakceptowany przez odpowiedniego urzędnika. I wie, za ile. A że drogę lub most oddany w ten sposób do użytku będzie trzeba prawie natychmiast re montować? Kogo to obchodzi! Prze cież to za unijne pieniądze – wszyscy wzruszają ramionami. Kluczem do upadku Polski jest ko nieczność zewnętrznego finansowania niewydolnego ekonomicznie systemu organizacji państwa. Pomyślmy bez emocji,: nasz sąsiad jest bogatszy – le piej się ożenił, miał więcej szczęścia, jest większym draniem albo po prostu mu się poszczęściło, nieważne. Istotne dla nas jest, że jeździ volkswagenem pas satem full wypas. Nas stać jest jedynie na skodę fabię, i to dzięki pieniądzom teściowej. I wyobraźmy sobie, że pew nego słonecznego poranka, niech to będzie sobota, tenże sąsiad w miłej po gawędce przekonuje nas, że nam także należy się wyższy komfort. Ale prze cież nas nie stać, teściowa nie wyłoży ani grosza więcej, oponujemy. O, to
nie jest problem – mówi sąsiad, wypo wiadając w charakterystyczny sposób literkę „r” – ja mam pieniądze, to po życzę na niski procent. Skaczemy do góry ze szczęścia. Pewnie już domy ślamy się, jakie może być zakończenie tej historyjki. Szybko okazuje się, że nie wystarcza nam pieniędzy na ży cie i spłacanie kredytu. Pożyczamy od kolejnych ludzi kolejne pieniądze na coraz wyższy procent, pętla się zaciska. W końcu mówimy o wszystkim nasze mu miłemu sąsiadowi i proponujemy, żeby wziął sobie tego volkswagena. O, to nie jest mój problem – mówi sąsiad. W taki sposób można indywidualnie doprowadzić się do ruiny. Niestety, dokładnie w ten sposób warstwa polityczna IIII RP doprowa dziła do ruiny nie tylko państwo pol skie, ale również jego obywateli, nas wszystkich. A przede wszystkim two rzącą podstawę potęgi gospodarczej każdego państwa warstwę prywatnych przedsiębiorców. Najpierw dzięki pla nowi Balcerowicza podrożono życie Polaków, żebyśmy mogli się stać od biorcami zachodnich produktów, a nie producentami na wewnętrzny i zewnętrzne rynki. Następnie, nie mając wystarczającego finansowania wewnętrznego dla struktur postko munistycznego państwa, wyprzedano większość, nieraz wysoko dochodo wych, firm państwowych. Tak jakby były one własnością nie państwa pol skiego, czyli własnością wspólną oby wateli, ale tego czy kolejnego rządu. Oczywiście pieniądze z tej sprzedaży zostały po prostu przejedzone, a nie zainwestowane w nową strukturę gos podarki, która mogłaby finansować potrzeby państwa. Kiedy nie było już czego sprzedawać, rząd w imieniu nas wszystkich (= państwa polskiego) za czął pożyczać pieniądze najpierw od własnych obywateli, a potem za grani cą. Ale żeby ktokolwiek chciał mu po życzyć, musiał zaoferować dużo wię cej, niż dawali inni. Dlatego normą stało się, że rząd w imieniu Polski (= nas wszystkich) oferował przynajmniej dwukrotnie wyższe zyski niż można było uzyskać w Europie czy w Stanach, a nawet w sąsiednich Czechach. Jakie pole dla popisu dla wszelkiej maści spekulantów! Oczywiście spekulanci aż zatarli ręce z uciechy i przystąpili do działania. Jak skutecznie, opisa łem to w rozdziale „Prawdziwy wy syp fałszywych proroków”. Ta polity ka finansowa kliki rządzącej Polską doprowadziła nie tylko moją firmę, ale setki tysięcy innych do upadku lub, w najlepszym razie, bardzo blisko tego punktu. Do uporczywej obrony, żeby przetrwać. Ostatni kryzys odsło nił tę sytuację z przerażającą mocą. Polska utrzymuje stopy procentowe już nie dwukrotnie wyższe niż Europa, Stany czy Czechy, ale czterokrotnie. A gdy sławetna Rada Polityki Pienięż nej coś przebąknie o obniżce, może o 25 punktów bazowych, spekulan ci mający w swoich rękach ogromne
Powiem wprost – drobni i średni przedsiębiorcy są najważniejszą grupą społeczną. To oni bezpośrednio przyczyniają się do wzrostu zamożności ogółu obywateli. sumy polskich złotych, szacuje się, że 250 miliardów, natychmiast rzucają je na rynek, obniżając wartość złote go, a tym samym podnosząc wartość polskiego długu liczonego w dolarach. Strach w oczach rządu przed przekro czeniem oficjalnego limitu zadłużenia natychmiast powoduje wycofanie się niezależnej rady z nieodpowiedzial nych pomysłów. Przecież powinni ci słynni ekonomiści wiedzieć, że nikt tak łatwo nie zrezygnuje ze strzyżenia 38 milionów owiec (baranów? – jak kto woli). To wydanie nas wszystkich na łup międzynarodowym spekulantom z ich polskimi ekspertami typu profesor Ry biński trwale ogałaca Polaków z możli wości skutecznego konkurowania go spodarczego na światowym rynku. Ale to oddanie nas w pacht handlarzom walutą wpędziło w ogromne tarapaty również 700 tysięcy Polaków, którzy za dłużyli się w szwajcarskich frankach na swoje wymarzone domy i mieszkania. I nie ma tu znaczenia, że w większo ści są to, mam nadzieję byli, zagorzali zwolennicy uznawania za rzeczywi stość propagandy obwieszczanej przez rządowe media. Podziękujcie rządowi i walczącemu z nim zajadle profesorowi Rybińskiemu. Banki londyńskie zrobiły tylko to, co umieją najlepiej. K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
10
K·O·N·F·E·D·E·R·A·C·J·A
Pytania Operacja „wymiany wody w stawie” politycznym i zarybienie go bezideowymi pragmatykami mogącymi rozmawiać z każdym i być w każdej partii, wyrównanie w tym zakresie poziomu z Europą Zachodnią, mogą posłużyć do sformułowania kilku pytań i myśli stosunkowo niezależnych od gorączki bieżących wydarzeń. Może w drodze do celu – obalenia układu Okrągłego Stołu – pomożemy spojrzeć inaczej, nie rozpoczynać i kończyć na pobożnych życzeniach, nie przesądzać swego stanowiska sentymentalnym uczuciem i pragnieniem świata, którego już nie ma i nigdy nie będzie. Piękna szlachetnością myśl publicysty wskazuje jedną z dróg, w tym wypadku donikąd: Polska we współcześnie zmieniającym się europejskim świecie może być jedną z ostatnich wysp dawnej kultury. Możemy się stać po raz kolejny „przedmurzem chrześcijaństwa”, jak to było wielokrotnie w przeszłości. Możemy być duchowym Chocimiem lub Wiedniem. Pod warunkiem jednakże, iż sami nie zaprzemy się tego, co nas kształtowało od wieków, pod warunkiem, że zaczniemy czerpać ze skarbnicy przeszłości, a nie ją odrzucać, że przyjmiemy dziedzictwo naszych antenatów jako mądre, słuszne i potrzebne. Nie będziemy przedmurzem chrześcijaństwa, nie będziemy czerpać ze skarbnicy przeszłości, ponieważ ani religia, ani tradycja nie regulują substancji działań, choć nieraz regulują ich pustą formę. Nie regulują substancji działań, ponieważ zmienił się typ więzi społecznych, czego nieuzbrojone oko nie spostrzega, a co w sposób przekonujący ustaliła teoria społeczna, na kilka przynajmniej sposobów. Dodatkowo, rewolucyjna faza komunizmu przemieliła społeczeństwo, zostawiając ledwie okruchy dawnego świata: Polski „Ogniem i mieczem” już nie ma i nigdy jej już nie będzie, Polski Dmowskiego i Piłsudskiego też już nie ma i nigdy jej nie będzie. Tuż po 1945 r.
Narody są rozumiane jako wspólnoty naturalne, ale w sensie historycznym zostały „wyobrażone”, wytworzone przez dziejopisów, filozofów, nauczycieli i duchownych. na wiecach politycznych niektórzy, nienadążający za rzeczywistością próbowali głównym punktem uczynić krytykę sanacji, wystawiając się na pośmiewisko i złorzeczenie. Sentymentalizm i tęsknota każą nam we wszelkiej zmianie widzieć koniec, prowadzą do bezradności i żalu, zamiast namysłu, trzeźwej wiedzy, programu i działania. „Działanie” – jaki kształt może przybrać dziś, w epoce informacyjnej? „Dziś, w epoce informacyjnej”, a nie za ostatnich Jagiellonów. Od drugiej strony: jakiej formy przybrać dziś nie może, jaka forma się wyczerpała i wypaliła wskutek przekształceń społeczeństwa w bliskich nam bezpośrednio ostatnich kilkudziesięciu latach i oddziałujących na nasz świat minionych kilku stuleciach nowoczesności i modernizacji? Dla uprzytomnienia teraźniejszego momentu historycznego i momentu społecznego, spróbujmy w nieskomplikowany sposób naszkicować odpowiedź na pytanie o działanie społeczne, wszak nie chodzi nam o przedsięwzięcie samotnego wilka, ale o zbiorowe ponadjednostkowe zadanie. Co sprawia, że ludzie przestają żyć w pojedynkę, łączą się w grupy, wspólnoty i stowarzyszenia? Co reguluje i motywuje ludzkie postępowanie: wartości, idee, czy może interesy, może pragnienie materialnego zysku i obawa o własne przetrwanie? Co nas jednoczy: religia, narodowość, czy rozsądne dogadywanie się bez podzielania jednej zasady i idei? Pytanie najważniejsze: jak zmobilizować (pojedynczych) ludzi do działań zbiorowych? Czy pójdą na krucjatę motywowani religią, czy pójdą na Dzikie Pola ocalić rodaków motywowani ideą narodową, czy może zawiążą celowościową konfederację dla realizacji konkretnych, a niemałych zamierzeń, jak obalenie układu Okrągłego Stołu, bez oczekiwania od uczestników szerokiej, mocnej jedności ideowej, wszak bez miejsca dla agentów i prowokatorów?
Dlaczego uspołecznienie? W przełomowym momencie rozwoju naszej cywilizacji, a centralnym dla antyku, powiadał Protagoras: „[na początku swego istnienia] ludzie mieszkali w rozproszeniu, miasta zaś nie istniały. Byli więc wydani na pastwę dzikich zwierząt, jako pod każdym względem od nich słabsi, a umiejętność rzemieślnicza, w dostatecznej mierze pomocna im w zdobywaniu pokarmu, w walce z dzikimi zwierzętami była
bezradna. Mądrości bowiem obywatelskiej, której częścią jest umiejętność prowadzenia wojen, jeszcze nie mieli. Dążyli już do jednoczenia się i przygotowania obrony, zakładając miasta. Gdy zaś się zjednoczyli, krzywdzili jeden drugiego, gdyż nie mieli mądrości obywatelskiej, tak iż znów rozproszeni ulegali zagładzie. Zeus więc, zaniepokojony, że nasz rodzaj zaginie całkowicie, posłał do ludzi Hermesa, aby im zaniósł wstyd i sprawiedliwość, iżby one wprowadzały ład w państwach i więzy przyjaźni”. Natomiast Arystoteles: „Najpierw tedy konieczną jest rzeczą, aby się łączyły ze sobą istoty, które bez siebie istnieć nie mogą, a więc żeńska i męska w celu płodzenia; dzieje się to nie z rozmysłu, lecz jak i u wszystkich zwierząt i roślin pod wpływem naturalnego popędu do pozostawienia po sobie dalszej tego rodzaju istoty”. Podobnie początek uspołecznienia widzieli inni antyczni: zaczynamy żyć w grupach,
Co reguluje i motywuje ludzkie postępowanie: wartości, idee, czy może interesy, może pragnienie materialnego zysku i obawa o własne przetrwanie? a nie pojedynczo w rozproszeniu, ponieważ nie jesteśmy samowystarczalni, nie mamy możliwości samodzielnego zaspokojenia naturalnych potrzeb, schronienia, ubioru i pożywienia (Platon), czy, jak wyżej, obrony przed dzikimi zwierzętami bądź, w najbardziej oczywistym przypadku – prokreacji. Ale już ujęcie Protagorasa klarownie pokazuje świadomość, że prócz natury, lęku przed przyrodą czy pragnienia potomstwa trzeba czegoś więcej dla wspólnego życia, zwłaszcza życia dobrego i pięknego. Jeśli naturalne potrzeby zaspokoimy, chcąc nie chcąc we współpracy z innymi, to syci, odziani i z liczną rodziną możemy zacząć skakać sobie do gardeł, siła wskaże, kto zwycięży i kto zwyczajnie przetrwa. Trzeba czegoś więcej dla ładu, harmonii i niekrzywdzenia się wzajemnego. Protagoras powiada o cnocie, o poczuciu wstydu w ludziach i o ustanowieniu zasad sprawiedliwości, a także przyjaźni, przyjaźni politycznej (Arystoteles), bo takimi terminami antyczni określali to, co my uznaliśmy za solidarność bądź braterstwo. Dwa tysiące lat później jeden z kluczowych filozofów nowoczesności, Thomas Hobbes, sformułuje pytanie podobnie. Jeśli kierujemy się wyłącznie naturalnymi namiętnościami, strachem o mienie, zdrowie i życie, żądzą zysku dla siebie, kiedy brakuje wyższych idei, brakuje cnót i spojrzenia ku dobru jako zasadzie postępowania, to jesteśmy w stanie wojny ze wszystkimi, każdy nam wilkiem i musimy zwrócić się ku czemuś innemu. Ale świat nowoczesny w osobie Thomasa Hobbesa nie powie już o społecznej cnocie i paidei – wychowaniu, lecz o „wzięciu za twarz” – sami poprosimy władzę, by zaprowadziła porządek i pozwoliła żyć życiem normalnym z ciepłą wodą w kranie, nowym mostem i uciechą ze skoków narciarskich. Antyczni w okresie jednego z kilku największych podniesień ludzkiego umysłu widzieli społeczeństwo w sposób, jaki wyznaczył im ich czas, świat taki, jakim był, a nie taki, jakim jest dziś. Pojmowali siebie jako istoty wspólnotowe i polityczne, wolne przez życie we wspólnocie i samostanowienie polityczne. Garstka przenikliwych, ale w złym czasie i nie w tym miejscu, wspominana potem najwyżej drobnym drukiem bądź zapomniana zupełnie, miała przeczucie społecznej przyszłości – państwa rozumianego tylko jako obrońca jednych przed agresją innych, bez wspólnoty ducha i obywatelskich cnót jednostek. Dodajmy, to jak w rodzinie: może być wyrachowanym kontraktem, bo po skalkulowaniu bardziej opłaca się razem niż osobno, bo kobieta niegdyś nie przetrwała materialnie bez męża; a może rodzina być czymś więcej – wyrazem wartości, może trwać mimo zrealizowania czy niezrealizowania naturalnych – materialnych – potrzeb. Dzieci mogą być tylko rzeczą, która się opłaca, którą się spożytkuje tak a tak, np. jako zabezpieczenie emerytalne, a mogą być uczestnikami ponadjednostkowej rodziny. Jeśli tylko kontrakt, to i państwo wyłącznie jako rozjemca i policjant, pilnujący przestrzegania umowy i stawiający przed sądem za przekroczenia, także za skrytykowanie dziecka. Dziś żyjemy w momencie wielkiej i gwałtownej zmiany społecznej, co budzi niepokój i niepewność w ludziach mających inklinację do widzenie zagrożeń tam, gdzie otwiera się nadzieja i szansa. Ale dla tych, którzy na festyn nie przyszli, by się zabawić ani pohandlować, ale tylko popatrzeć, jest chwila radości spokojnego spojrzenia i wstecz, i na wirującą karuzelę teraźniejszości. Przez czas, który minął od przełomowej – osiowej epoki Protagorasa, Platona i Arystotelesa, ludzie nie żyli niczym obijające się mechanicznie kule bilardowe, żyli
życiem ponadjednostkowo wspólnym, rozumieli samych siebie jako tworzących jedność, jako jedno ciało potrafili działać.
Od epoki agrarnej przez przemysłową ku informacyjnej Upraszczając nieco, ale nie ponad miarę, i zaniedbując szczegółowe subtelności, przypomnijmy, że w epoce agrarnej, kiedy większość ludzi żyła na wsi, mając aktywność zorganizowaną wokół rolnictwa, więzi społeczne tworzyła wspólna świadomość – sakralna, dalej niż ściśle religijna, bo rozciągająca nić świętości na panującą dynastię. Podniesienie ręki na wspólną świadomość, świętokradztwo czy zamachnięcie się na króla, pociągało najsurowszą represję karną ze szczególnym udręczeniem sprawcy. Wystarczy uprzytomnić sobie, za ile czynów przewidywano w dalszej przeszłości karę śmierci i ile z nich dotyczyło naruszenia tożsamości religijnej. Do dziś znamy to ze świata islamu. Kiedy muzułmanie zabijają redaktorów pisma publikującego karykatury, to wymierzają karę i pomstę za zbrodnię targnięcia się na Proroka; nie występują przeciw swobodzie słowa i druku, bo nawet nie znają takich kategorii, a nie znają, ponieważ wewnątrz islamu w ogóle ich skonstruować nie można. W epoce agrarnej przeważają relacje i formy uspołecznienia, które teoria społeczna nazwała tradycyjną wspólnotą (Gemeinschaft), tj. takie, które rozumiane są jako naturalne bądź nawet nadnaturalne. Rodzina, modelowy typ wspólnoty jest pojmowana jako niekontraktowa („rodziców się nie wybiera”), relacja króla i poddanego także nie pochodzi z umowy, przynależność do kasty w Indiach jest determinowana czynnikiem nadnaturalnym. Łączy nas w spójną grupę wspólne myślenie, jednolita tożsamość, jesteśmy tym, co ponadjednostkowe ( jestem z rodu tego i tego, jestem z plemienia tego i tego, jestem muzułmaninem etc.), nie mamy swojej indywidualności, nie robimy, co sami chcemy, działamy, jak dyktuje powszechna świadomość i w niej roztapiamy swoje myśli, jak do dziś w islamie. Oddajemy życie na krucjatach religijnych, a ekskomunika stanowi potężną broń. Ta postać świata nie trwa na Zachodzie wiecznie. Zmiana technologiczna, postępująca złożoność systemu, wytwarzają inną postać więzi międzyludzkich, nam znaną obrazowo z „Ziemi obiecanej”. Wieśniak, który przez setki, tysiące lat nie oddalał się od swego miejsca urodzenia dalej niż kilkanaście kilometrów, bierze skromne zawiniątko i wyrusza do miasta, gdzie w fabryce spotyka tysiące podobnych sobie losem, ale niepodobnych dialektem, upodobaniem kulinarnym, niejednokrotnie konfesją. Jest związany z innymi, bo zależy od innych: od jednego potrzebuje zatrudnienia, od innego pieczywa, od rolnika mleka i warzyw. Ale nie myśli tak samo jak pracodawca, nie wyznaje tej samej religii („Ziemia obiecana”!), może mieć w głowie, co chce, byle co rano przychodził do fabryki i dobrze wypełniał swoją funkcję. Jednostki wiąże podział pracy, zazębianie się ról; religia i sacrum słabną jako motory zbiorowych działań, ludzi łączą bardziej materialne interesy generowane przez gospodarkę i wolny rynek, oś podziału społecznego i społecznego konfliktu staje się bardziej klasowa niż religijna. Dotychczasowe naturalne wspólnoty zostają zastąpione przez inną formę uspołecznienia: kontraktowego, z wyboru, stowarzyszeniowego (Gesellschaft). Już nie naturalna więź poddanego-sługi i pana, ale wybrany pracodawca i podpisany kontrakt, który się zawiera, wypowiada, potem jeszcze raz i znów. To, co było rozumiane jako naturalne i dlatego nierozerwalne, teraz swobodnie rozłącza się i z elementów tworzy nową całość. To esencja zachodniej modernizacji i nowoczesności: nowa konfiguracja z za-
Już nie naturalna więź poddanego-sługi i pana, ale wybrany pracodawca i podpisany kontrakt, który się zawiera, wypowiada, potem jeszcze raz i znów. stanych elementów. Nowe całości wzmagają efektywność i dynamikę systemu, pozwalają w świeżym układzie uwolnić potencjał poszczególnych części. Autonomizacja jednostkowych świadomości – mogę myśleć, co chcę; upodmiotowienie – przyznanie swobód obywatelskich, praw politycznych i uprawnień socjalnych, przy słabnięciu wpływu religii na działania zbiorowe, wytwarza próżnię społecznego środowiska moralnego. Praca elit, nieraz zupełnie wąskich, prowadzi do ukonstytuowania jednego z najbardziej charakterystycznych elementów nowoczesności – narodu i idei narodowej. Naród i idea narodowa, będąc w zasadniczym wymiarze zjawiskami świeckimi, zastępują przemielone przez żarna nowoczesności
stany społeczne i tradycyjną „mocną” religijność jako moralne środowisko wielkich grup ludzi. Już nie szlachta, duchowieństwo i stan trzeci, ale wszyscy – obywatele w obrębie tego samego narodu. Już nie szlachcic nad Berezyną, chłop spod Krakowa i mieszczanin z Żytomierza, ale wszyscy są takimi samymi Polakami, równymi w świadomości i obywatelstwie.
Polski „Ogniem i mieczem” już nie ma i nigdy jej już nie będzie, Polski Dmowskiego i Piłsudskiego też już nie ma i nigdy jej nie będzie. Narody są rozumiane jako wspólnoty naturalne, ale w sensie historycznym zostały „wyobrażone”, wytworzone przez dziejopisów, filozofów, nauczycieli i duchownych. Oni skonstruowali przekonanie o odwiecznym, etnicznym narodzie. Siła tego konstruktu dla regulacji działań zbiorowych okazała się przepotężna w XX wieku, choćby w latach poprzedzających wojnę światową, gdy przekonywano, że ponadnarodowa, międzypań-
przewrót w regułach sterowania systemem – gospodarczych, finansowych, a także moralnych i ideowych: zaburzenia roku 1968 to rewolucja epoki informacyjnej. Upada społeczne znaczenie wielkich grup – klas społecznych i grupowej, korporacyjnej metody rozwiązywania konfliktów, osłabieniu ulega tradycyjna demokracja wyborcza służąca dotąd pokojowej integracji systemu. Wysokie technologie to nie tylko, mówiąc hasłowo, „mikroelektronika”; fabryka autobusów, jak w Polsce, może być innowacyjna i zaawansowana technologicznie, podobnie jak stocznia. Zachodnia wytwórnia samochodów pod tym względem tylko z nazwy jest taka sama jak pół stulecia temu, wystarczy porównać liczbę zatrudnionych na wyprodukowaną maszynę. Na najbliższe kilkadziesiąt lat przywództwo obejmie kraj wymuszający skok technologiczny załogową wyprawą na Marsa (choć ostatnio zwrócono się raczej ku ochronie środowiska naturalnego jako katalizatora postępu). Dwa dodatkowe wyznaczniki naszych czasów to komputeryzacja i informatyzacja większości dziedzin życia oraz szczególny akcent na edukację. Instytucjonalne wymuszanie powszechnego średniego wykształcenia, ekspansja wyższego zawodowego nie są niczyimi fantazmatami, a nieodzownym wymogiem świata przechodzącego od pracy fizycznej do aktywności umysłu, a używając skrótu dla większości zrozumiałego, powiemy, że wkroczenie w epokę informacyjną
GRUPA POZNAŃSK
Konfederacja to sieć organizowana wok ny i szlachetny – obalenie układu Ok tępują chcący, przymusu nie ma, nawe dopuszcza możliwość podjęcia myśli m jącego w 1824 r. filaretów za szerzenie skiej”, myśli wyartykułowanej półtora s normalność” (1987), czy przeformułow zaakceptować naszą niemiecką przeszłość do rodaków; uderzająca ciągłość idei) –
KON FED W EP INFORM stwowa klasa robotnicza nigdy nie dopuści do zbrojnego konfliktu. Solidarność klasowa okazała się wydmuszką wobec tożsamościowej idei narodowej. Kiedy religia wytraca swoją moc jednoczenia jednostek, pustkę wypełnia naród i charakterystyczna dla nowoczesności Zachodu – korporacja. Grupy ludzi nie są pozostawione sam na sam z państwem, ale organizują się w związki zawodowe, harcerstwo, dziś – stowarzyszenia kibiców piłkarskich, wytwarzające moralne środowisko działania, przełamujące egoizm na rzecz grupowej solidarności, reprezentujące interes całości, pielęgnujące wartości i wychowujące jednostki. Ludzie nie zostają sami na ulicy bez znaków orientacyjnych, konfrontowani z państwem-policjantem; harcerstwo zmierza do socjalizacji i pozytywnego ukierunkowania energii, na naszych oczach grupy kibicowskie odnajdują się w kultywowaniu pamięci historycznej, w sprzeciwie wobec najbardziej wrogich narodowi osób i działań. Jednak nasza rzeczywistość początków dwudziestego pierwszego stulecia została zdeterminowana kolejnym wielkim przełomem: przejściem od epoki przemysłowej, skoncentrowanej dotąd wokół wielkich fabryk, hut i kopalń zatrudniających po dziesiątki tysięcy ludzi, do epoki informacyjnej, gdzie przemysł wysokich technologii zastąpił ów znany z przywoływanych obrazów „Ziemi obiecanej”. Tranzystor – maszyna parowa epoki informacyjnej – stanowi symbol zmiany technologicznej, za którą, ze szczególnym nasileniem w latach 80. XX wieku, poszedł
to droga od hardware do software. W myśleniu o świecie globalnym musimy sobie uprzytomnić, że wprawdzie Tajwan może produkować 90% notebooków, ale są one zwykłym złomem bez oprogramowania, które wytwarzają Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Hegemonem epoki informacyjnej jest ten, kto kontroluje produkcję software, a nie wytwórca tekstyliów.
Uspołecznienie sieciowe w epoce informacyjnej Podupadanie wielkich grup społecznych, klas i narodów, ich niezdolność do twórczego generowania programów, wartości i działań idzie w parze z wyłonieniem się nowej formy uspołecznienia: sieciowego, którego symbolem jest wolny strzelec (freelancer), jak wcześniej
Wprawdzie Tajwan może produkować 90% notebooków, ale są one zwykłym złomem bez oprogramowania, które wytwarzają Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
11
K·O·N·F·E·D·E·R·A·C·J·A ćwierć wieku przede wszystkim na partie mniej lub bardziej antyreligijne. Rekordy popularności bił człowiek ostentacyjnie parodiujący Papieża, a tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku Donald Tusk publicznie ogłosił, że jego rząd nie będzie klękał przed księżmi, po czym niezagrożony zwyciężył. Naturalnie, jest odsetek społeczeństwa, który w swych działaniach ściśle kieruje się wartościami i ideami religijnymi, także we Francji jakiś czas temu ujawniła się milionowa rzesza. Ta grupa istnieje i ma status subkultury w systemie, identycznie jak subkulturą w systemie są ruchy demokratyczne w Rosji czy prawoczłowiecze w Chinach. Dobrze jest zacząć oswajać się z faktem wyczerpywania siły idei narodowej, tak przepotężnej w epoce przemysłowej, i patriotyzmu w dotychczasowej formie. Na razie poprzestańmy na zasygnalizowaniu pytania: czy pojęcie patriotyzmu, jak je rozumieliśmy dotąd – jako tożsamości, pamięci tradycji i historii, nie powinno zostać przeformułowane i reaktywowane w innym kształcie, może bardziej działania niż świadomości, wartości i ich ekspresji. Czy próby odbudowania patriotyzmu tożsamościowego nie są daremne u samych podstaw, wobec zmienionych więzi społecznych, wobec innego podłoża i otoczenia dzisiejszego społeczeństwa? Pociąg dawno odjechał, a na peronie wciąż snują się cienie: monarchiści, tradycjo-
KA – GŁOS TRZECI
kół celu, a cel mamy dziś dobry, piękkrągłego Stołu. Do konfederacji przys et presji moralnej. Ale ktokolwiek choć moskiewskiego cara Aleksandra I, skazue „szalonej i urojonej narodowości polstulecia później jako „polskość to niewanej i domyślanej w postaci „musimy ć” (to również słowa Donalda Tuska, 2014, – do konfederacji przystąpić nie może.
DER AC J A POCE ACYJNEJ symbolem industrializmu był wielkoprzemysłowy robotnik, a epoki agrarnej – rolnik. Naturalnie nie wszyscy są dzisiaj wolnymi strzelcami, statystycznie są mniejszością, tak samo było w świecie przemysłowym – statystyczna większość żyła na wsi. Hegel pouczył nas, byśmy nie patrzyli na to, co statystycznie „empirycznie istnieje”, ale na to, co „rzeczywiste”, co jest faktycznym żywym i dynamicznym centrum. Dwa tysiące lat temu było ich ledwie dwunastu, pośród nich przynajmniej jeden człowiek złej woli, a opanowali świat – byli „rzeczywistością”, w przeciwieństwie do „istniejącej” druzgocącej większości, druzgocącej, ale już nierzeczywistej. Jeśli chcemy mieć solidną poznawczą podstawę działania, musimy przyjąć do wiadomości fakty. Żyjemy w epoce informacyjnej, a nie w świecie „Ogniem i mieczem”, w warunkach uspołecznienia sieciowego, a nie w naszej wsi zacisznej, naszej wsi spokojnej. Choć sprzeciwia się to sentymentowi, spróbujmy przyjąć do wiadomości posunięte procesy sekularyzacji. Nie mówimy tu o dziewięćdziesięcioprocentowej deklaracji uznania istnienia Boga, bo to nie ma znaczenia społecznego, ale o fakcie, że religia przestała regulować działania, na przykład gospodarcze bądź polityczne. Warunkiem zawarcia kontraktu biznesowego nie jest spowiedź wielkanocna kontrahenta, taki warunek nieczęsto pojawia się w specyfikacji zamówienia. Polacy tradycyjnie głosują po niedzielnej mszy i w drodze z kościoła do lokalu wyborczego zmieniają nastawienie z religijnego na polityczne, wskazując przez ostatnie
naliści, zaklinacze dzikich węży, także ci, którzy traktują ich poważnie, część pewnie na służbowe polecenie, inni z braku umysłowej przytomności, poniektórzy z niezdolności do życia samowiednego i samostanowiącego. W aspekcie przekształcenia więzi międzyludzkich i istotnych cech uspołecznienia sieciowego, epoka informacyjna to w pierwszej kolejności wyraźna indywidualizacja, rozerwa-
Polacy tradycyjnie głosują po niedzielnej mszy, wskazując przez ostatnie ćwierć wieku przede wszystkim na partie mniej lub bardziej antyreligijne. nie związku ze społeczeństwem nowoczesnym i z reliktami wspólnot przednowoczesnych. Jak chłop ze skromnym zawiniątkiem idący do miasta i fabryki jest obrazem (pierwszej) alienacji ze wspólnoty, tak wolny strzelec przedstawia sobą postać drugiej alienacji. Rozerwanie związku jednostki ze społeczeństwem ma wymiar bardzo konkretny, przynajmniej trojaki. Po pierwsze, tym, co włączało człowieka w społeczeństwo, co nadawało temu
związkowi prawomocność i stanowiło podstawę pełnoprawnego obywatelstwa, swobód i przywilejów, była rodzina i posiadanie dzieci. Ten element w świecie Zachodu ulega, mówiąc delikatnie – wyraźnemu osłabieniu, nawet w krajach mających opinię tradycyjnych, jak Polska, radykalnie podupada fenomen rodziny wielopokoleniowej. W części krajów europej-
Archetypiczna postać tego, co rzeczywiste w epoce informacyjnej, esencja uspołecznienia sieciowego – to wolny strzelec. skich już przeszło połowa dzieci przychodzi na świat w związkach niebędących formalnym małżeństwem. W nieco innym aspekcie, mającym istotne, a dotąd niewystarczająco analizowane konsekwencje społeczne, rodzicielstwo zostaje postawione pod znakiem zapytania przez technologie sztucznego zapłodnienia. Używane niegdyś określenie „dziecko z probówki” samo sugeruje nieobecność rodziny. Gdyby ziściła się wizja masowej, sztucznej produkcji dzieci poza organizmem kobiety, proces indywidualizacji osiągnąłby logiczne wyczerpanie. W cenionym filmie komediowym przedstawiono scenę, kiedy w 1939 r. cnotliwa Austriaczka otrzymuje od narodu i Przywódcy dwie zdobyczne polskie krowy „za dwóch synów w wojsku”. Ten obrazek pozwala nam połączyć i płynnie przejść do drugiego czynnika łączącego jednostkę ze społeczeństwem nowoczesnym, nadającego jej uprawnienia materialne i honorowe – powszechnej służby wojskowej i obrony kraju, czy to defensywnej, czy prewencyjnej na dalekich przedpolach. Wystarczy krótko przypomnieć, że epoka teraźniejsza zrywa tę więź, odchodząc od poboru powszechnego na rzecz nie tylko armii zawodowej, ale profesjonalnych oddziałów najemników, jak podczas wojny w Iraku, gdzie znalazły się dziesiątki tysięcy takich żołnierzy. Nie od rzeczy będzie podkreślić, że agencje ochroniarskie to w rzeczy samej prywatna komercyjna policja. Znane nam dotąd instytucje przekształcają się w armię outsourcingową, takąż policję; jako całość – w państwo outsourcingowe, z wyniszczaniem i upadkiem praktyk obywatelskich („nie róbmy polityki”) na rzecz menadżerskiego zarządzania („budujmy mosty”), sytości brzucha („lepmy pierogi”) i rozrywki („grajmy muzykę”). Trzeci moment indywidualizacji, rozerwania związku z szerszym społeczeństwem, to przemiany pracy w epoce informacyjnej. Dotąd trafnymi były takie określenia, jak „praca uspołeczniona” czy „gospodarka narodowa”. Wielki przemysł funkcjonował dzięki wielkoprzemysłowej klasie robotniczej, wielkim masom ludzi, zdolnym do wygenerowania potężnego ruchu, jak w Polsce w 1980 r., co skądinąd było kulminacyjnym momentem zbiorowych działań społecznych, jak i łabędzim śpiewem. Takie zjawisko w skali masowej się nie powtórzy, bo nie ma warunków społecznych, które je umożliwiały. Powszechnym zjawiskiem była praca do emerytury w tym samym miejscu, z ludźmi, z którymi wcześniej chodziło się do szkoły, tworzyło wspólnotę zawodowej i towarzyskiej przyjaźni, połączoną podobnymi doświadczeniami i tą samą kulturą klasową. Mniej czy bardziej nowocześnie wyposażona praca miała przede wszystkim charakter fizyczny, co stanowiło zresztą pewien wymiar równości – prawie każdy był zdatny do jej podjęcia. Epoka informacyjna z przejściem do wysokich technologii, informatyzacji i nowego szczebla edukacji, zmiotła ten świat. Aktywność umysłu zastępuje pracę fizyczną. Miejsce purytańskiej solidności, pracowitości, rutynowej rzetelności zajmuje kreatywność, innowacyjność, przełamywanie schematów, maksymalna mobilność. Samozatrudnienie i outsourcing likwidują proletariat jako klasę w sensie leninowskim, niemal dosłownie podcinając korzenie samej możliwości zbiorowego działania w dotychczasowym kształcie. Wielkie grupy ludzi rozpadają się na jednostki, niezwiązane z konkretną firmą, pracujące „dla” przedsiębiorstwa, a nie „w” przedsiębiorstwie, bez linearnej ciągłości zatrudnienia od szkoły do emerytury, a z serialną realizacją celów i projektów, bez tradycyjnego życia w jednym miejscu, wspólnocie rodzinnej, towarzyskiej i sąsiedzkiej, raczej z przekonaniem, że mieszkać gdzieś przez rok to ho, ho!, a może i dłużej, z poszukiwaniem nowych współpracowników do krótkiej, intensywnej realizacji projektu, potem szukania nowego celu, nowych ludzi do współdziałania = uspołecznienia, i jeszcze raz, i znów, i ponownie. Archetypiczna postać tego, co rzeczywiste w epoce informacyjnej, esencja uspołecznienia sieciowego – to wolny strzelec. Nie żyje już w zastanej, zamkniętej i ściśle określonej wspólnocie, pielęgnując ją i podtrzymując, ale
tworzy otwartą sieć serialnego współdziałania, kontaktów, uspołecznia się „z wyboru” i „z chcącymi”, ofensywnie poszukuje nowych punktów w sieci, bez wyraźnego centrum, bez oczekiwania „wielkiej narracji” na całe życie, bez wymogu jedności doświadczeń i biografii. Wolnych strzelców łączy intensywna realizacja krótkoterminowego celu, po czym uspołecznienie się rozpada, a następnie odtwarza w nowej konfiguracji innych elementów – osób dla innego zadania. Networking – tworzenie sieci kontaktów i relacji jako kapitału, jako społecznego software epoki informacyjnej, zastępuje hardware świata przemysłowego: maszyny, szyby kopalniane, linie kolejowe, czołgi i samoloty. Wolny strzelec jest w rosnącym stopniu aczasowy i aterytoriany. Z laptopem można pracować w każdym miejscu i o każdej porze, technologie komunikacji i transportu umożliwiają bezprzykładną mobilność, a oderwanie od przeszłości, od życia i myślenia, jak żyli i myśleli ojcowie i dziadowie, stanowi nie przeszkodę, ale warunek sprawnego działania. Wytwarzanie sieci kontaktów i powiązań doskonale obrazuje wymiana wizytówek i tworzenie baz danych. Posiadanie całych skoroszytów z wizytówkami nie jest snobizmem, a wymogiem sprawnej aktywności. Nie ma wi-
Gdyby ziściła się wizja masowej, sztucznej produkcji dzieci poza organizmem kobiety, proces indywidualizacji osiągnąłby logiczne wyczerpanie. zytówek bezużytecznych, są najwyżej nieużyteczne w danej chwili; podobnie jak nie ma kontaktów i informacji nieużytecznych „w ogóle”. Uspołecznienie sieciowe to dynamiczne pulsowanie aktywności i pasywności, działania i uśpienia, „teraz właśnie” i „nie teraz, ale mam twoje dane”. Dane, które mam i których chcę, są kwestionariuszowe, ściśle informacyjne, a nie narracyjne. Całe życie partnera relacji, jego przeszłość, rozterki egzystencjalne mnie nie zajmują, choć, z drugiej strony – występuje też zatarcie granic między czasem wolnym (telefon komórkowy na plaży) a działalnością zawodową, między współpracownikami a osobistymi przyjaciółmi, między naradą w firmie a spotkaniem towarzyskim. Asymilacja pracy i zabawy, spotkania biznesowe w restauracjach i pubach, przełamując rutynę, odrzucając precyzyjne programy i harmonogramy, sprzyjają kreatywności, nowości i innowacji. Jak niegdyś lwowscy matematycy spotykali się w „Szkockiej” i na serwetkach notowali naukowe skutki uboczne spożywania koniaku. Uspołecznienie sieciowe nie wytwarza trwałych więzów czasowych i terytorialnych. Wielokrotnie zmieniamy pracodawcę, bez oporu wynajmujemy się firmom zagranicznym, nie poświęcamy się budowie Kraju, dosłownie rozumiane pojęcie gospodarki „narodowej” staje się coraz bardziej puste. W uspołecznienie sieciowe wchodzimy i opuszczamy je ze względów pragmatycznych, bez moralnego potępienia. Jak w zachodniej dyskotece, wchodzimy, przysiadamy się do stolika zupełnie obcych ludzi i w pełni, prawomocnie uczestniczymy w zabawie. Nikt nas nie potępia w razie porzucenia i zmiany stolika.
W uspołecznienie sieciowe wchodzimy i opuszczamy je ze względów pragmatycznych, bez moralnego potępienia. Za porzucenie islamu wymierzana jest kara śmierci. Bo islam to Gemeinschaft, tradycyjna, przednowoczesna wspólnota, a nie uspołecznienie sieciowe epoki informacyjnej.
Religia – naród – konfederacja Struktura i forma uspołecznienia sieciowego to struktura i forma konfederacji. „Idea konfederacji – jako dobrowolnie zawiązywanego związku obywateli, powoływanego w sytuacji szczególnego niebezpieczeństwa, w okolicznościach poważnego (zewnętrznego lub wewnętrznego) kryzysu państwa, np. zagrożenia granic czy bezkrólewia – stanowiła istotny składnik struktury ustrojowej dawnej Rzeczypospolitej. Do pewnego stopnia równoważyła ona obecne w tej strukturze silne umocowanie prawa jednostki, zagwarantowane w zasadzie „liberum veto”, przez swoiste dowartościowanie przeciwstawnego mu prawa całości państwa (prawa ogółu).
Dopuszczała ona mianowicie czasowo, dla zachowania elementarnego ładu państwowego, zwykłą zasadę większości w uchwałach sejmowych i pełną władzę wykonawczą wybranej przez skonfederowaną szlachtę zwierzchniej „generalności”, stojącej na straży efektywnej realizacji zdefiniowanych przez konfederację celów ogólnonarodowych”. Konfederacja to sieć organizowana wokół celu, a cel mamy dziś dobry, piękny i szlachetny – obalenie układu Okrągłego Stołu. Konfederacja to związek dla realizacji tego przedsięwzięcia, a nie wiecznotrwała, zamknięta wspólnota. Do konfederacji przystępują chcący, przymusu nie ma, nawet presji moralnej. Ale nad samą formą uspołecznienia sieciowego konfederacja posiada naddatek – rozumność i wartość moralną celu, czego nie ma i nie potrzeba w zachowaniach rynkowych. Instrumentalne cele technologii i rynku są zastąpione wyrozumowanymi i wartościowymi, godnymi zmierzania ku nim, a nie po prostu naturalistycznie pożądanymi. Rysując ostrą kreską – konfederujemy się nie dla budowania mostów, lepienia pierogów czy grania muzyki; konfederujemy się dla celu politycznego i obywatelskiego, a nie konsumenckiego. Ci, których sprawy Rzeczypospolitej nie obchodzą, nie mają tu czego szukać i niech się trzymają z daleka, wespół z „konfederatami” złej woli. Warunkiem zawiązania tej konfederacji nie jest mocna jedność ducha, może tylko minimalnie – uznanie istnienia ponadpraktycznego, moralnego wymiaru społeczeństwa, możliwości samowiednego, rozumnego i suwerennego kształtowania życia własnego i ułożenia relacji z innymi. Wszystko, co kiedykolwiek uczynili Polacy, było dobre – nie dlatego, by było dobre samo w sobie, bo niejedno należało poprowadzić inaczej, ale dlatego, że myśmy to uczynili! Ktokolwiek choć dopuszcza możliwość podjęcia myśli moskiewskiego cara Aleksandra I, skazującego w 1824 r. filaretów za szerzenie „szalonej i urojonej narodowości polskiej”, myśli wyartykułowanej półtora stulecia później jako „polskość to nienormalność” (1987),
Konfederujemy się nie dla budowania mostów, lepienia pierogów czy grania muzyki; konfederujemy się dla celu politycznego i obywatelskiego. czy przeformułowanej i domyślanej w postaci „musimy zaakceptować naszą niemiecką przeszłość” (to również słowa Donalda Tuska, 2014, do rodaków; uderzająca ciągłość idei) – do konfederacji przystąpić nie może. Nie będziemy mieli czołgów, rakiet ni dronów, nie będziemy mieli hardware, zasobem konfederacji jest software; konfederacja jako taka należy do software. W sytuacji narastającej przemocy i terroru w sferze społeczeństwa obywatelskiego – mediów, kultury czy uniwersytetów – równoległe struktury konfederacji: aktywna i uśpiona mogą być adekwatną odpowiedzią w perspektywie długiego marszu. Skuteczność przemocy w obszarze software widać po wynikach kolejnych wyborów – zupełnie niemożliwych do racjonalnego ogarnięcia wobec skali wyniszczania kraju i liczby afer po 2007 roku, wobec ostentacyjnej niesuwerenności rządzącej partii i głównych osób, partii i ludzi „zewnętrznych”. Całkowita bierność społeczeństwa wobec sfałszowania wyborów samorządowych w ubiegłym roku pokazuje skuteczność ćwierćwiecza zorganizowanych działań rozkładowych. Religia – naród – konfederacja. Świętość monarchii – korporacja – konfederacja. Tę drogę Zachód przeszedł, w tym ostatnim punkcie dziś jesteśmy. Powtórzmy: by nie zaczynać tej drogi od poznawczych braków i złudzeń, spróbujmy, może z emocjonalnym żalem, ale jednak, przyjąć podstawowe ustalenia teorii społecznej odnośnie do przemian więzi międzyludzkich i zasad regulujących grupowe działania. Spróbujmy skupić się na pytaniu chyba centralnym – jak w dobie jednostek i indywidualizacji zmobilizować do działań zbiorowych, do celów ponadjednostkowych? Jak działać, by nie pielęgnować świętego ognia, by nie stać na peronie w oczekiwaniu na pociąg, który odjechał z pasażerami w jedną stronę i nigdy nie zawróci? Jak nie grzęznąć w bezradności i defensywie: „atakują nas!”, by nie zatruć duszy tęsknotą po utraconej wspólnocie i tropieniem tajemnych organizacji przeszkadzających w odbudowie? Urywamy te uwagi, bardziej może pytania niż uwagi, bez wymaganego zakończenia, bez zwykłego przypieczętowania wykazanych tez quod erat demonstrandum, pozostawiamy otwarte punkty wyjścia i rozstrzygnięcia – otwartością sieci konfederacji. K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
12
Archiwum Pierwszy raz do kijowskiego archi wum SBU trafiłem w 2009 roku. Razem z Wojtkiem Pokorą z Radia Lublin poszukiwaliśmy wtedy doku mentów związanych z funkcjonowa niem więzienia NKWD we Włodzi mierzu Wołyńskim. Wiedzieliśmy, że we Włodzimierzu w latach 1939-1941, pod sowiecką okupacją, dochodziło do masowych egzekucji. Na podsta wie strzępów informacji, opowieści miejscowych i badań archeologicz nych z 1997 roku z dużym prawdopo dobieństwem można było stwierdzić, że NKWD zabiło tam tysiące ludzi. Pisząc do archiwum SBU w Kijowie, nie mieliśmy pojęcia ani czego do kładnie szukać, ani czy i co zostanie nam udostępnione. Wiedzieliśmy, że archiwum zarządza Wołodymyr Wia trowycz, który już wtedy był postrze gany w Polsce negatywnie jako osoba, która kwestionuje ludobójstwo na Wo łyniu. Jego zastępcą była Alina Szpak, którą znaliśmy od lat ze współpracy ze środowiskami pozarządowymi w Łuc ku. Wysyłając pismo, czekaliśmy na standardową odpowiedź, że nie ma, że nic nie znaleziono. Czego było można spodziewać się po antypolskim hi storyku? A jednak pomyliliśmy się.
UKR AIŃSKI E·ARCH I WA W pokoju wszędzie leżały stosy leci wych dokumentów i teczki z napisa mi „Совершенно секретно” (ściśle tajne). Napisy jednak były przekreślone i zastąpione „розсекречено”( tłum. odtajnione), z podaną datą, w której powtarzał się rok 2009. Narastała we mnie świadomość, że za chwilę dotknę dokumentów, których prawdopodob nie nikt przede mną (oprócz sowie ckich funkcjonariuszy) nie czytał, nie analizował. Jeden z pracowników tłumaczył, że nie udało im się znaleźć wielu do
Ściśle tajne Przyjazd w 2009 roku do archiwum SBU polskiego dziennikarza najbar dziej zdziwił ochronę. Był zgłoszony i przed budynkiem spotkała mnie dru ga osoba w hierarchii szefostwa archi wum, jednak przywykli do strzeżenia tajemnic funkcjonariusze SBU, z któ rych wielu jeszcze dokładnie mogło pamiętać swoją służbę w KGB, nie za bardzo mogli zrozumieć, jak do ich gniazda może wchodzić obcokrajo wiec z kamerą, aparatem, kompute rem, telefonem... Patrzyli podejrzliwie, gdzieś jeszcze chcieli dzwonić... Ale to już nie było to samo archiwum, co przed laty. Nowa ekipa, która przejęła dokumenty KGB na fali Pomarańczo wej Rewolucji, chciała je upublicznić, odkrywając najgłębsze tajemnice so wieckiego Komiteta Gosudarstviennoj Bezopasnosti. I udawało im się to. Ostatecznie wszedłem nawet bez więk szej kontroli, przy wielkim zdziwieniu starych oficerów. Wąską klatką schodową wspinali śmy się na coraz wyższe piętra budyn ku archiwum. Ciężko było opędzić się od myśli, że idę korytarzami, którymi przed 90 rokiem mógłbym iść jedynie jako więzień. Moi przewodnicy, być może rozumiejąc moje odczucia, wy jaśnili, że budynek jest w miarę nowy i KGB tu nie rezydowało... Weszliśmy do małego pokoiku. W środku kilku młodych ludzi – pa sujących bardziej na działaczy orga nizacji obywatelskich niż na funkcjo nariuszy tajnych służb. To była ekipa, która do archiwum trafiła dzięki Ju szczence. Spoza struktur służb. Prze siąknięta „europejskością”, napędzana wiarą w możliwość odfałszowania so wieckiej historii, demaskowania ko munistycznych zbrodniarzy i mechani zmów zbrodni przez nich dokonanych.
Archiwum – reaktywacja Do archiwów znowu dotarłem po ukraińskiej Rewolucji Godności. Gdy znalazło się w tych samych rękach: osób, które w Polsce są krytykowane
tow. Sierowa. Ten Ludowy Komisarz to Iwan Sierow, współodpowiedzialny za mordy katyńskie, wywózki Polaków. To on kierował w marcu 1945 roku akcją uprowadzenia do Rosji 16 przywódców Państwa Polskiego. Dokument jest streszczeniem sytu acji o godzinie 7 rano 17 września 1939 roku. Akapity poprzedzają numery ko lejnych oddziałów granicznych... i mel dunki... 19 Oddział Graniczny. Godzina 4.30: Zlikwidowano w boju trzy polskie strażnice: Ostroczanka (KOP „Astrachanka” – red.), Ujście i Frankopol [...]
tkwiła siła umożliwiająca zniszczenie sowieckiego kolosa. Trudno uciec przed wrażeniem, że wręcz kryła się w tym ja kaś paranoja służb. Prezentowany doku ment z 1 listopada 1978 roku nie jest pod tym względem wyjątkowy. Zaczyna się od informacji, że na terenie sowieckiej Ukrainy znajduje się 11 831 obywateli z krajów kapitalistycznych i rozwijających się. Z krajów socjalistycznych przebywało 21 276 osób. Dyplomaci są w dokumencie potraktowani wyjątkowo i możemy nawet poznać ich nazwiska. Np. w Odessie w tym dniu przebywał
Wśród tysięcy akt ukraińskiego KGB wiele jest związanych z losami Polaków. Prezentujemy trzy wybrane dokumenty: jeden dotyczy sowieckiej agresji we wrześniu 1939 roku, drugi wyboru Karola Wojtyły na papieża i trzeci – wprowadzenia stanu wojennego. W przewrotny sposób archiwum sowieckich tajnych służb może dzisiaj uzupełnić wiedzę o wydarzeniach przełomowych dla naszego kraju i przywrócić pamięć o naszych Rodakach.
Polskie historie w aktach KGB Paweł Bobołowicz
Dwie strony dokumentów z 17 września 1939 r.
To dzięki Wiatrowyczowi mogliśmy, często jako pierwsi, zobaczyć doku menty sowieckiego KGB. Gdy zadzwoniła Alina Szpak, że są interesujące nas materiały, prawie od razu ruszyłem do Kijowa. Byliśmy prze konani, że mój wyjazd będzie jedno dniową wizytą przygotowawczą. Nie stety w rzeczywistości okazało się, że na lata była to moja pierwsza i ostatnia wyprawa. Ale ten jeden dzień spowo dował, że po latach wracamy do archi wum znowu.
dostarczyć informacji m.in. o mordach na Polakach, zostały znów zamknię te. Nie protestowały środowiska kre sowe, nie krzyczeli politycy. O płaczu za wyrzuconymi dziennikarzami nie wspominając.
kumentów dotyczących Włodzimierza, że potrzeba jeszcze dalszej kwerendy, że dokumenty mogą być też w Łucku i że już ktoś ich tam szuka. Otwierałem kolejne teczki i rozu miałem, że to nie jest praca na dzień, lecz na lata. To, co dla młodych ar chiwistów było niewielką liczbą do kumentów, w rzeczywistości stano wiło ogromny zbiór informacji. Może czasem nie bezpośredniej, ale prze rażającej szczegółowością. Czytałem kolejne rozkazy o nagrodach i karach dla strażników więzienia we Włodzi mierzu. Raporty dotyczące okradania więźniów, informacje o sprzątaczkach, kucharzach i ich dyżurach, i dziesiątki dokumentów dotyczących enkawudzi stów – łącznie z nazwiskami komen dantów, strażników... W dokumentach znajdowały się też relacje świadków mordów spisane już w roku 1990, w momencie, kiedy sypał się Zwią zek Sowiecki. Świadkowie opowiada li o znikających bliskich, o strzałach z automatów, o sadzie nasiąkniętym krwią mordowanych więźniów. Mój czas pobytu w archiwum się kończył, a nie zbadałem nawet kilku procent materiału. Część dokumentów była pisana ręcznie, część maszynowo, a druk mocno wyblakły... Brakowało mi znajomości języka rosyjskiego, rozu mienia skrótów, umiejętności porusza nia się w archiwum. Ewidentne jednak było, że ustalenie nazwisk sprawców i wykonawców mordów jest możliwe, że można odtworzyć wiele nieznanych faktów. Zresztą nie tylko dotyczących Włodzimierza, ale i więzień NKWD w Łucku, Dubnie, Kowlu... Dlaczego zatem IPN w tym samym, 2009 roku umorzył sprawę dotyczącą Włodzi mierza, „ze względu na niemożliwość ustalenia sprawców”? Dlaczego w ar chiwum nigdy nie pojawili się ipeenow scy prokuratorzy? Zresztą nie pojawi li się też na terenie włodzimierskiego więzienia nawet wtedy, gdy udało się wreszcie odnaleźć masowe groby na szych rodaków... Planowałem, że do archiwum szybko wrócę. Niestety dojście do władzy ekipy Janukowycza na nowo zamknęło archiwa, a ekipę Wiatro wycza próbowano oskarżać o zdradę tajemnicy państwowej. A nas z Radia Lublin wyrzuciła ekipa Samoobrony (notabene pod szyldem Partii Regio nów). Dziwne, ale w Polsce nikomu nie przeszkadzało, że archiwa, które mogły
Komuniści będą wisieć na słupach Adresatem raportu KGB z 14 grudnia 1981 roku był Wołodymyr Wasylowycz Szczerbicki, sekretarz Komunistycznej Partii Ukrainy w latach 1972–1989. Tajny raport nosi tytuł O reakcjach mieszkańców Ukrainy na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego. KGB już w pierwszym zdaniu donosi, że pracujący Ukraińcy z zadowoleniem przyjęli informacje sowieckich środków masowej komunikacji o wprowadzeniu w PRL stanu wojennego, a także o izolowaniu przywódców Solidarności i uczestników nielegalnych kontrrewolucyjnych organizacji. Sowieckie państwo musiało się jednak obawiać, jak na wydarzenia w Ojczyźnie zareagują osoby z polski mi korzeniami. Informacje o takich osobach znalazły się „wysoko” w ra porcie. KGB jednak uspokaja, że obywatele sowieccy, też ci narodowości polskiej […] wykazują gotowość osobistego uczestnictwa w walce z kontrrewolucją i zaprowadzeniem porządku w Polsce. Na potwierdzenie tego przytoczone są nazwiska pracowników ze Lwowa i Ki jowa, którzy mieli takie opinie podzie lać. Być może takie stwierdzenie miało też dowodzić ewentualnego poparcia dla sowieckiej interwencji. Według so
Trzy strony dokumentów na temat wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
za „gloryfikowanie banderyzmu”, a na Ukrainie prowadzą bezkompromiso wą dekomunizację i znów otwierają sowieckie archiwa. Co jest w tym kijowskim archiwum KGB, opowiadał jego dyrektor w wy wiadzie opublikowanym w poprzednim numerze „Kuriera Wnet”. Chociaż to można określić tylko w sposób ogól ny: wiadomo, jakie ma ramy czaso we, wiadomo, że w Kijowie jest 7 km akt. Szczegóły jednak dopiero można, trzeba zbadać. Zresztą – póki jest taka możliwość. Kto wie, czy na Ukrainie znów nie pojawią się tacy, którym ot wartość archiwum KGB nie przypad nie do gustu? Kto się spodziewał, że w taki sposób mogą przepaść archiwa zgromadzone w Doniecku, Ługańsku, na Krymie? W czasie jednej z wizyt w archi wum chodziłem pomiędzy półkami z tomami akt KGB. Wyjmowałem przypadkowe teczki. Trafiłem na lata trzydzieste... protokoły tzw. trójek. Lis ty masowych egzekucji. Jedna z rub ryk określa przynależność narodową mordowanych. Stale pojawia się sło wo „Поляк”. Setki, tysiące nazwisk. Za każdym historia... Potem lata 40., 50., 60... Raporty o św. Janie Pawle II, Solidarności, stanie wojennym... Jak ważne są to historie, chcemy Państwu pokazać, publikując doku menty dotyczące zaledwie 3 spraw. Centymetry z 7 km akt KGB.
Uszkodzono linię łączności z Ludwipolem (dziś Sosnowe – red.). Nasze straty 2 zabitych, 5 rannych. Straty przeciwnika 5 zabitych 3 wziętych do niewoli. Oddziały RKKA (tłum.: Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej) o 5.30 przeszły granicę [...]. Potem kolejne informacje o zaję tych miejscowościach, jeden z oddzia łów wchodzi 20 km w głąb naszego te rytorium. Sowieci zajmują 2 mosty ze stratą dwóch rannych, kolejne oddziały wkraczają na teren Rzeczypospolitej... Dokument podpisany przez płk. Lewinsona, naczelnika sztabu wojsk pogranicznych NKWD. Sprawdzam jego nazwisko na liście „Memoriału”, który w 2016 roku opublikował listę 40 tysięcy zbrodniarzy sowieckich or ganów bezpieczeństwa. Jest Noj Salo monowicz Lewinson, ale w randze lejt nanta (porucznika). W innym miejscu znajduję płk Lewinsona, szefa Char kowskiej Akademii Wojskowej Wojsk Pogranicznych i Wewnętrznych im. F. Dzierżyńskiego. Szefem akademii zo stał w październiku 1939 roku – może w nagrodę za operację w Polsce? Kolejne meldunki docierały do Sie rowa co kilka godzin. Straszne świa dectwo barbarzyńskiej napaści i do wód heroizmu tych polskich żołnierzy, którzy z sowieckim najeźdźcą jednak podjęli walkę. Daty, nazwiska, liczby ofiar... Trzeba przywrócić im pamięć.
Wrzesień 1939
Polski papież i „aktywne przeciwdziałanie”
Na prośbę naszej Redakcji archiwum przekazało nam dokumenty odnoszące się do września 1939 roku. Nie wiem, czy wcześniej ktoś je badał. Patrzę na te dokumenty nie chłodnym okiem ar chiwisty, historyka. Widzę ludzi i miej sca. Może dlatego, że widziałem ma sowe mogiły Polaków mordowanych przez Sowietów, że znam miejsca opi sane w tych dokumentach, że do dzisiaj nie umiem beznamiętnie przejechać dawnej granicy II RP... A może dlatego, że przecież opisują wydarzenia, wśród których był też dramat mojej rodziny. Dostaliśmy kopię kilkudziesięciu dokumentów jeszcze z sierpnia 1939 roku, ale szukam pierwszego, z datą 17 września. Jest. Nagłówek Poczto-telegrama, Do rąk własnych, Dla Komisarza Ludowego Spraw Wewnętrznych USRS Bezpieczeństwa Państwowego 3 rangi
Dyrektor archiwum SBU Andrij Kohut mówi, że najbardziej zostały zniszczone zbiory z ostatnich dekad Związku Sowieckiego. Wyczyszczono praktycznie całość teczek agentury. Część dokumentów trafiła do archi wum ukraińskiego Wywiadu Zagra nicznego, które już nie jest tak otwarte, jak archiwum SBU. Dostępne akta z tego okresu pocho dzą ze zbioru Komitetu Centralnego Ko munistycznej Partii Ukrainy. Sekretarz partii był przecież najważniejszą osobą w komunistycznej republice związkowej. Na jego biurko trafiały codzienne rapor ty z adnotacją „Tajne”. Taki raport zaczy nał się informacjami dotyczącymi licz by obcokrajowców przebywających na ternie republiki. Z jakiś względów ta in formacja zdaje się być w tych raportach bardzo ważna. Jakby w obcokrajowcach
sekretarz ambasady Senegalu Modu Dia. Ciekawe, po co ta wiedza najwyższym władzom Komunistycznej Partii Ukrai ny? Dzisiaj oczywiście stanowi to pewną rodzaju ciekawostkę, np. można się do wiedzieć, że turystów ze świata Zachodu tego dnia na Ukrainie było 488... Jednak raport z 1 listopada 1978 roku jest wyjątkowy przez coś innego. W głównej swojej części dotyczy on bowiem wyboru Karola Wojtyły na papieża. Już w drugim akapicie opi su przytoczona jest opinia KGB ZSRS (czyli jakby nadrzędnej struktury) o tym, że nowy papież posiada samodzielną linię, której głównym wyznacz nikiem jest orientacja na świat Zachodu i aktywizacja kościoła katolickiego w krajach socjalistycznych. Agenci KGB stwierdzają: Wojtyła przewodził w PRL prawicowej grupie biskupów, oskarżających kardynała Wyszyńskiego o „nadmierne ustępstwa na rzecz rządu komunistycznego”. Wspierał aktywnie działaczy Znaku – reakcyjnej, katolickiej organizacji w Polsce i wydawanej przez nich gazety, która występowała ze złowrogimi atakami na rezultaty wizyty tow. E. Gierka w październiku 1977 roku w Watykanie i obwiniała Wyszyńskiego za „zdradę interesów katolików w Polsce”. W reakcyjnych kręgach Zachodu Wojtyła zasłużył na sławę „bojownika o prawa człowieka w Polsce”, wymagającego przywrócenia „tradycyjnego nauczania prawa bożego w szkołach” i twierdzącego, że „Kościół to ostatni filar wolności”. W raporcie jest mowa o kontak tach Wojtyły z Z. Brzezińskim i antykomunistycznym i antysowieckim kardynałem Königiem (abp. Wiednia – red.). Sowieccy agenci uważali, że za dekla rowaną przez nowego papieża otwar tością Kościoła ma się kryć rozpalanie religijnego fanatyzmu, propaganda reakcyjnych i nacjonalistycznych poglądów, wzmocnienie katolickich społeczności. Szczególnie niepokoiła ich możliwa aktywizacja katolików na Ukrainie. KGB zapowiadało aktywne przeciwdziałanie działaniom Watykanu. Starało się zidentyfikować ukraińskie kontakty papieża i pozyskać współpracowni ków wśród autorytetów katolickiego i unickiego duchowieństwa. Czy efek tem tego aktywnego przeciwdziałania mógł być zamach na Jana Pawła II? Czy w ukraińskich archiwach pozostały te go ślady? A w moskiewskich?
wieckich agentów stan wojenny popar li także polscy pracownicy gazociągu „Sojuz”, a polscy studenci uczący się na Ukrainie obawiali się o swoich bli skich, bo w Polsce może nie obejść się bez przelewu krwi. Studenci w ogóle byli podejrza ni. Towarzysz Szczerbicki został po informowany o polskiej studentce z Charkowa, która wyraziła nadzieję, że Ameryka nie zostawi Polski w bie dzie, a jak Sowieci wejdą do Polski, to będzie oznaczało wojnę światową. A komunistów będzie się wieszać na słupach. Szczerbickiemu przekazano nazwisko zarówno polskiej student ki, jak i jej sowieckiej koleżanki. KGB postanowiło, że Polaków przebywają cych na Ukrainie trzeba uświadamiać. Zapewniono również władze partii, że sytuacja na Ukrainie pozostaje nor malna i że należycie wzmocniono operacyjną kontrolę wobec podejrzanych elementów i czasowo przebywających obywateli polskich. Wołodymyr Szczerbycki zmarł w 1990 roku, oficjalnie przyczyną miało być zapalenie płuc. Niektórzy ukraiń scy historycy sugerują jednak, że było to samobójstwo, spowodowane przez wyrzuty sumienia związane z ukry waniem przed Ukraińcami rozmiaru katastrofy czarnobylskiej i jej efektów. Swoją drogą, dokumentów KGB na te mat katastrofy przetrwało wiele. W rodzinnych domach na zacho dzie Europy latami przechowuje się pamiątki rodzinne. Wiszą portrety przodków, od XIX wieku wizerunki przodków utrwalone na fotografiach. Pamięć pokoleń sięga wieków. W na szej części Europy tę pamięć niszczy ły wojny i komunistyczne służby. Na przekór intencjom, jakiś ślad tej pa mięci (choć często może mocno wy paczony) pozostał w aktach komuni stycznych tajnych służb. Czasem tam zachowały się jedyne zdjęcia przod ków, których imiona w rodzinach dla bezpieczeństwa nie były nawet prze kazywane kolejnym pokoleniom. W archiwach KGB kryje się też wiele zapomnianych historii, które dotyczą naszych rodaków. Być może pamięć o części z ich już wkrótce uda się przy wrócić. Te trzy „polskie historie” stano wią niewielki ułamek tego, co skrywają archiwa, a z czego bez problemu mogą korzystać polscy badacze, dziennika rze, a także ci, których bliscy byli prze śladowani przez Sowietów. K
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
W YBO RY·H O LEN D RÓW
N
iestety rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Geerta Wildersa, chociaż przyjął antyislamską reto rykę (wcześniej czepiał się Polaków), nijak nie można nazwać konserwatystą w naszym rozumieniu. PVV opowiada się za Holandią, której obraz znaliśmy od dziesięcioleci – krajem otwartym, tolerancyjnym wobec wszelkich dewia cji, z łatwym dostępem do miękkich narkotyków i otwarcie działającym ho molobby. Gdzie tu więc konserwatyzm? Amsterdam nocą. Zmierzam w kierunku placu Dam w poszukiwa niu hostelu. „Trzeba być potrzebnym Rothschildom” - przypomniałem sobie słowa wielkiego myśliciela, Władysława Studnickiego, patrząc na kanały, port, budowle i całe imponujące przemysło we dziedzictwo miasta. Jednym prze znaczona jest rola pioniera technolo gicznego, innym – wiecznego poligonu dziejowego. Bulwary zapełnione, czuć odór pa lonego ziela, a na ulicy trzeba uważać, by nie zostać przejechanym przez dłu gonogą blond cyklistkę. Kebaby i frytki, gdzieniegdzie dudni muzyka i grupują się trzódki rozweselonej gawiedzi. Język angielski wszędzie. Jedni z native, ale większość z international akcentem. Cisza i pustki w półkolistych zaułkach nieoferujących grzesznych rozrywek. Zagubiłem się w mieście, więc zdesperowany wsiadłem do taryfy. Z taksiarzem Turkiem szybko doszed łem do porozumienia. – Erdogan wiel ki człowiek, Galatasaray dobry klub sportowy, turecka kuchnia najlepsza na świecie, a Polska to wspaniały kraj. Zamiast dziewięciu, płacę trzy euro za kurs. Dobry interes, trzeba być czło wiekiem, zresztą to nie czas na szańce w Kamieńcu Podolskim. Szybki meldunek w hostelu. Issa, czyli po naszemu Jezus, czterdziestokil kulatek rodem z Maroka, melduje mnie w przybytku o wielkim, europejskim dziedzictwie. Kto w nim się nie szlajał: pokolenie 1968, Keith Richards z Joh nem Lennonem, prawie cała dzisiejsza wierchuszka brukselska – oczywiście bez Słońca Peru, bo żelazna kurtyna za słaniała wtedy Kaszubom Amsterdam. Pytam Issę o Turków. Arabowie z Tur kami się nie lubią, chociaż nie wiem, czy te historyczne animozje dotarły do Maroka i są aktualne w dzisiejszej Europie. Szacuje się, że w dzisiejszej Holandii jest ponad 1 mln „legalnych” muzułmanów, głównie z Turcji i Ma roka. – Turcy teraz czują się bardzo mocni – zaznaczył niepewnie Issa. – Ale wielu tutaj mówi, że ten spór był fikcyjny. W Holandii nie mieszka aż tak dużo Turków, ale poprzez ten „niby konflikt” władza zyskała przewagę nad Wildersem, a przedstawiciele mniej szości tureckiej mają szansę dostania się do parlamentu. Wilders tylko mó wi, że nas stąd usunie. Rozumiesz, co to za absurd? A Rutte wykazał, że jest politykiem skutecznym, a nie populi stą – wyjaśniał portier. Amsterdam nie jest od polityki. Cały ten rynsztok terminuje w Hadze. Wychodzę z hostelu po zawijastych schodkach w sąsiedztwie wchodzę do coffeeshopu o kultowej reputacji. Szybko orientuję się, że to miasto to stan umysłu, mit, utopia, ucieczka od szarej codzienności. Wszędzie czuć opary blantów – zarówno tych skręco nych państwowo, jak i indywidualnie. Do wyboru marihuana lub haszysz. Allah pozwolił wzrosnąć, dlatego czło wiek może korzystać – tak twierdzi lu dowa wykładnia islamu. – Afganistan, Liban czy jakaś państwowa plantacja? – pytam ekspedienta o aparycji z Ka raibów. Murzyn udziela fachowych po rad, chociaż nie wyjaśnia pochodzenia geograficznego sprzedawanego towa ru. Zaiste „Baku-Baku skład”, jak to ogłosili ongiś światu Kalibrowi raperzy z wiecznie polskiego Śląska. Postmo derna, postpolityka, dekonstrukcjo nizm, poststrukuralizm. Tyle skompli kowanych terminów uzasadniających jedynie zwierzęcy nihilizm. Środowy wyborczy poranek. Nic się nie dzieje, miasto śpi. Amerykańskie niedobitki sączą amstele z małych pu szeczek i odpalają blanciki w ogródku coffeeshopu. Śniadanie mistrzów, wszak jak Tuwim przypomina, wiosna już na stała. Dopiero po jedenastej dźwięk rozbijanych przemysłowych jajek lą dujących na ruszcie tworzy większe zbiegowisko wokół bufetów oferują cych tzw. English breakfast – śniadanie składające się z dwóch jajek sadzonych, smażonych plastrów boczku, kiełbasek, tostów, tzw. fasolki po bretońsku, z ja kimś symbolicznym plastrem pomidora dla dekoracji. Istna bomba kaloryczna, która jest pozostałością czasów, kiedy nordycy pracowali ciężko fizycznie. Jest
Partia Geerta Wildersa PVV krąży nad Niderlandami i zapowiada zmiany. Komentatorzy europejscy porównują Wildersa do Trumpa, w którym konserwatyści chcą widzieć swój ratunek. Wilders i jego partia urasta w oczach eurosceptyków do miana „antychrysta”, albowiem, jeśli Holandia kontestuje europejskie marzenie, to co z niego pozostaje?
W oparach absurdu Paweł Rakowski
też druga opcja śniadaniowa – naleś niki z nutellą, ale należy podchodzić poważnie do żywienia. Idę na śniadanie do Mustafy z Egiptu. – Egipt? Masz fasolę full? – pytam. Niestety nie odpowiada i spraw nymi ruchami oporządza zarówno po siłek, jak i zastawę. Widać człowiek z powołaniem do gastronomii. Przecież istota powołania to nie tylko droga do seminarium, ale i to, żeby każdy z nas z rzetelnością, pasją i ku dobru ogółu zarabiał na swój chleb powszedni. Nie stety ponowoczesność to uniemożliwia, albowiem rynek skonstruowany jest w ten sposób, żeby jeden oszwabił dru giego. I trzeba to robić, żeby przeżyć. Najczęściej – funkcjonując na dodatek w złodziejsko-idiotycznych układach. Po sowitym posiłku wypożyczam rower za 10 euro. Zorientowałem się, że z jednośladami tutaj nie ma żartów. – Warszawscy kierowcy zrobiliby z wami porządek, przeklęci cykliści! – pomstu ję na sztywne zasady ruchu drogowego, jak i na niemożność „chilloutowego” przejechania przez miasto wobec agre sywnych prędkości narzucanych przez współużytkowników ścieżki. Holen drzy, ten spokojny, wręcz flegmatyczny naród o twarzach nieprzyzwyczajonych do myślenia, dostaje szału na dwóch kółkach. No i te światła, tylko kto ma pierwszeństwo? Rowerzysta, przecho dzień, automobil czy tramwaj? W miarę możliwości starałem się włączyć w ruch drogowy, na ile moja skromna wiedza na ten temat zezwalała. Baczę, żeby się kompromitująco nie sturlać do któregoś z licznych kanałów i mknę przez Amsterdam wypełniony ludźmi – różnokolorowymi, w większo ści uśmiechniętymi. Turyści lub miej scowi, tylko kto tutaj jest miejscowym, a kto przybyszem? Przejeżdżam przez bulwary zapełnione do ostatniego sto lika. Niekiedy przez okienka kuchenne widać Murzynów w białych czepkach, smażących i krzątających się po kuchni. Danie odbierze kelner rodem z Bliskiego Wschodu i zaniesie je podstarzałej bla dej klienteli. Prosty schemat. Czasami miast Murzynów w kuchni są Arabowie, a za kelnerki robią dziewczęta z Euro py Wschodniej. Jedno jest niezmienne. Wygodnie ulokowana w ogródkach ka wiarnianych siedzi tzw. „stara Europa” – mąż z mężem, żona z żoną, Sodoma i Gomora. Niekiedy słyszę język pol ski. Kto, jak, gdzie i w której dzielni cy zarabia, jest nieistotne. Ważne, żeby
przelewy szły do Polski. A mówią, że imigranci nie pracują, tylko żerują na „socjalu”. Póki co, to widzę „starą Euro pę”, w dosłownym tego słowa znaczeniu, wylegującą się po kawiarniach w środku dnia. Być może tak wygląda praca „na Zachodzie”, o czym prowincjusze znad Wisły nie wiedzą. Przemierzam miasto ruchem okrężnym. Ciężko tutaj jechać wpie riod. Amsterdam, choć dwa razy mniej szy niż Warszawa, przygniata swoją wysoką zabudową. Na co komu takie gmaszyska – nie lepiej mniejsze, lecz zgrabniejsze? Zdeprymowany tym, że kolejna emerytka prześcignęła mnie na ścieżce, zjechałem z trasy i, obtrąbiony przez policjanta rodem z jakiegoś Ma rakeszu, przejechałem przez kolejny kanał i zajechałem do kawiarni, aby zerknąć w internety.
pod chmurką lub z przedsiębiorców, niekiedy bohatersko walczących o każ dą złotówkę z zachodnimi koncernami. Włączam internety i śledzę, co świat pisze o wyborach. Istny dualizm. Jestem w Holandii i z wielkim trudem znalazłem lokal wyborczy, a świat wir tualny ekscytuje się tym tematem do czerwoności. Frekwencja wysoka, PVV Wildersa za plecami partii premiera Ruttego. Jednak niepokój pozostaje. Media już tyle razy nakłamały i uwie rzyły w swoje brednie, że może dojść do kolejnej kompromitującej niespo dzianki. Tym bardziej, że w Holandii głosy liczone są ręcznie, bez pomocy różnych „tajemniczych” serwerów. Ale, jak to klasyk powiedział – nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy, a inny do daje – jeśli demokracja miałaby co kolwiek zmienić, to byłaby zakazana.
Jedno jest niezmienne. Wygodnie ulokowana w ogródkach kawiarnianych siedzi tzw. „stara Europa” – mąż z mężem, żona z żoną, Sodoma i Gomora. Na mieście nie ma żadnej agita cji wyborczej, i słusznie. U nas też tak powinno być. Wybory to niby święto demokracji, ale to obywatel ma decy dować, czy w nim uczestniczyć – po co marnować pieniądze podatnika na te ulotki, banery, bilbordy i wiece? Władze Amsterdamu zakazały agitacji wyborczej, wierne swojej filozofii, że w tym mieście nie ma polityki napas tującej człowieka. I chwała im za to. Wszedłem do coffeeshopu, w któ rym spasiony kot wałkonił się na ladzie. – Jest wi fi? – Jest – odpowiada z amery kańskim akcentem dziewczyna za ladą. – No to poproszę esspresso. I szukałem po kieszeniach euro, ciężko zarobione go w Europie drugiej prędkości. – Nie możesz kupić samego napoju bez blan ta – orzekła pracownica przybytku. Po bolkowemu – nie chcem, ale muszem, i po chwili za 4 euro dostaję fikuśną tubkę z zielonym koreczkiem. Nad Wis łą za takie coś grozi kryminał. I po co? Żeby prokuratorzy w Polsce mieli uza sadnienie dla swoich sowitych etatów, skoro nie wolno im łapać prawdziwych bandytów, gangsterów i złodziei w kra watach? Chociaż dla statystyk trzeba robić przestępców z amatorów browara
Słyszę za plecami pojawiające się w rozmowach słowo „polityka” w ger mańskim odcieniu. Czas zabrać się za zawartość tubki. Odwróciłem się, że by pożyczyć zapałki. Przy stoliku sie działa trójka „młodych, wykształco nych, z wielkiego miasta”. Murzynka z pięknym afro powiększającym jej głowę trzykrotnie zgrabnym ruchem rolowała papierek z zieloną wkładką. Widać kunszt i doświadczenie w tej dziedzinie. Jej towarzysze wyglądali na reprezentantów „starej Europy”. Popro siłem o zapałki i zapytałem, czy wiado mo coś nowego o wyborach. – Nic nie wiadomo, ale wszystko będzie dobrze – odpowiedziała ze spokojem kończąca rolowanie blanta Murzynka. – Nie bój się, Wilders nie wygra – dodała blon dynka z dredami i kolczykami w brwi i w nosie, siedząca plecami do mnie. – A jeśli wygra, to będą chyba jakieś protesty, tak jak po Trumpie w USA – udałem zatroskanego, ale raczej in teresowało mnie, czy szykuje się jakiś KOD. – Nie będzie protestów, ciesz się coffeeshopami, nikt tego tutaj nie zam knie – stwierdziła rzeczowo blondynka. – No tak, w państwie ze sprawnie dzia łającym aparatem alimenciarz siedzi
w kryminale, a nie awanturuje się poli tycznie – stwierdzam w myślach, biorąc bucha roślinki, której Allah zezwolił wyrosnąć dla korzyści człowieka. Opuściłem zadymiony przybytek i bezwiednie znalazłem się na giełdzie kwiatowej. Dorodne cebulki tulipa nów, kwiatki, sadzonki. Po drugiej stronie znajdowały się sklepy z serami i licznymi degustacjami. Ser z majone zem lub musztardą. Ciut prymitywne, ale niektóre próbki były smakowite. Wszyscy uśmiechnięci, jak na teledy sku Black Hole Sun zespołu Sound garden. Sprzedawcy biali, chociaż nie wiadomo, ilu z nich „babuszka pocho dzi z Chrzanowa”. Przed kafejkami menu silnie kartkowane. W Holandii nie są rozrzutni. Taka pozostałość po protestanckich czasach. Słyszę pełno hebrajskiego. Holandia to kraj życia, a Polska to ziemia śmierci. Wyjeżdżam ze ścisku i pod keba bem zaczepiam pracownika, prosząc go o ogień. Czas na kolejnego buszka. – Skąd jesteś? – pyta mnie śniady. – Z Pol ski – A ty? – Z Palestyny – odpowiada. – Byłem w Palestynie – oznajmiam ura dowany. – Tak? Ja nigdy. Ale kiedyś tam wrócę. Już niedługo. Inshallah (pol. taka wola Boga) – kwituje i kończy cygareta, aby wrócić do swoich kebabowych obo wiązków. No cóż, tyle się słyszy o tym, jak Orient wbija się w Europę. Przecież po drugiej stronie Morza Śródziemnego były najważniejsze prowincje Rzymu. W 2000 roku od Maroka do Syrii miesz kało 250 mln ludzi, a w 2020 ma być ich ponad 420 mln. Ludność Afryki w XXI wieku ma osiągnąć liczbę 3 mld. O Azji lepiej w ogóle nie wspominać. Jak można być tak naiwnym, żeby myśleć, że świat się nie zmieni? Zmieni, i to bardzo, i jest to nieuniknione. Chrześcijaństwo przyszło z górzy sto-kamienistych obszarów Palestyny i jakoś podskórnię czuję, że pierwszy Kościół i wspólnoty niewiele się różniły stylem życia od zaleceń islamu. Nawet Matka Boska objawiająca się w Fatimie była odziana w chustę na głowie, którą dziś swojsko można nazwać hidżabem. Kluczowe jest przesłanie, a nie rzeko mo najlepsza na świecie cywilizacja zachodnia, która nie dość, że była nie zdolna do odbicia przez 1500 lat Jero zolimy, Aleksandrii, Antiochii i Kon stantynopola, na Starym Kontynencie wdawała się w nieznane nigdzie indziej krwawe wojny wewnętrzne, schizmy i reformację – to jeszcze bez trudu
13
uległa całkowitej degeneracji. Skoro ten projekt jest niewydolny, to należy go zarzucić i wyczekiwać nowego św. Augustyna, ponieważ raczej jeszcze nie czas na „bój ostatni” pod Megiddo. Wracam szczęśliwie, bez kolizji, do wypożyczalni rowerów. Czas na kolację. Co jest do wyboru? Argentyńskie grille, pizza, burgery, kebaby, chińszczyzna. Miejscowe były frytki czy krokiety al bo breje złożone z kartofla, wieprza i majonezu. Gdzieś po drodze objawiła się karczma indonezyjska. Indonezja, dawna kolonia holenderska, to już po ważny temat – i zasiadłem do menu z ryżem, wołem w dziwnej zalewie, szaszłyczkami i pysznym sosem orze chowym satay. Pośpiesznie opróżniłem talerze ze smakowitej strawy i udałem się do hostelu, aby przy bardzo dobrych internetach śledzić ogłoszenie wyni ków wyborczych. W hostelu pozna łem Hassana, kierownika interesu. Po imieniu od razu zgadłem, że z Maroka. W końcu królewskie imię. Chociaż wy gląd mojego rozmówcy świadczył ra czej o kontestacji wobec półświeckich reżimów w krajach arabskich. Ogolo na czaszka i długa broda bez wąsów oznaczała, że ten czterdziestokilkuletni mężczyzna chyba wyłącznie ze wzglę dów osobistych lub braku chęci nie biega po pograniczu syryjsko-irackim w czarnym kombinezonie ISIS. No cóż, leciałem tutaj z sobowtórem Bin Lade na, to i z kalifatem mogę się zaznajomić. Tym bardziej, że jest to najprawdopo dobniej najbardziej wpływowe środo wisko na Starym Kontynencie. Przecież to od tego, gdzie i ile będzie w Europie zamachów, zależą słupki sondażowe, mandaty wyborcze i ogólny poziom oraz komfort życia. – Holendrzy pragną zmian. Obec na władza rządzi już 8 lat i ludzie chcą czegoś nowego – stwierdził Maroka niec. Po czym mocno skomplemento wał Polskę. Powiedział, że dobre drogi, infrastruktura i że urzekli go nasi kra janie. Co więcej, Polska jest szczególna z jednego jeszcze powodu: – Byłem na lotnisku w Krakowie i chciałem się pomodlić. Nie mogłem uwierzyć włas nym oczom, że na lotnisku była kaplica z miejscem modlitw dla muzułmanów. Tego w Europie nie widziałem. Z punk tu widzenia muzułmanina możesz być chrześcijaninem, lecz ateizm jest nie zrozumiałą aberracją, której nawet pro rok Mahomet nie przewidział. Hassan nie martwi się potencjal nym zwycięstwem Geerta Wildersa: – Co on może zrobić? Nic. Nawet jak wygra wybory, to nie zawiąże koalicji. Wszyscy są przeciwko niemu. Rasizm w Holandii odżywa, ale daleko jeszcze do dramatów czy konfliktów społecz nych, o czym można wyczytać w In ternecie – zaznaczył. – Przecież to, co on wygaduje, to jest absurd. On chce pozamykać szkoły islamskie. Jakim pra wem? Ja mieszkam w tym kraju od po nad 30 lat i skończyłem szkołę islamską. Te szkoły są tutaj od ponad 40 lat. To niesprawiedliwe, co on mówi. Ale tylko mówi – uspokaja. – A czy będzie miał siłę, żeby od słów przejść do czynów? Poza tym to, co się dzieje w Syrii, wska zuje, że raczej jest problem – dopytuję się, zainteresowany. – Nie – odpowiada lakonicznie. – On i jego zwolennicy nie będą mogli nic zrobić – stwierdza ze spokojem i zaczyna tłumaczyć coś swojemu pracownikowi po arabsku. W końcu w tym kraju z obcymi nie rozmawia się dłużej, niż zmusza sytu acja. Cywilizacja europejska. Czwartkowy poranek. Taki sam, jak poprzedni. Tyle, że w internetach prawią, że po przeliczeniu 90% głosów przewaga rządzącej VVD w stosun ku do konkurencyjnej PVV Wildersa wzrosła o 13 foteli w 150-osobowym parlamencie. Partia rządząca obecnie ma 33 miejsca, a Partia Wolności – 20. Wilders zapowiedział dalszą walkę i chociaż wyborów nie wygrał, to wynik jego partii był lepszy niż w poprzednich latach. Oczywiście jego osoba bardzo interesowała środowiska mniejszości tureckiej i marokańskiej. Ale należy też pamiętać, że żadna z frakcji po litycznych w Holandii nie chciałaby wejść w koalicję z PVV. Zaznaczono to wyraźnie przed wyborami. Komentarze są radosne. Dalej trwa my w micie, pośród oparów całkowitego absurdu. Amsterdam to naprawdę stan umysłu, a nie rzeczywistość. Wczoraj, kiedy nie było wiadomo, kto wygra, na mieście dawał się zauważyć pewien niepokój, że ten stan umysłu może się za kończyć, można było usłyszeć kilka krę pujących pytań. Ale Holendrzy to spo kojny naród i tak też do końca oczekiwali rezultatów wyborczych. A więc życie się toczy i zabawa trwa. Karuzela dalej się kręci. Do czasu. K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
14
11
września 2001 roku to z perspektywy 2017 roku tylko symboliczna data. Od tamtego czasu zosta ły zidentyfikowane nowe niepokoją ce zjawiska, zagrażające ładowi i bez pieczeństwu, takie jak neoimperialna polityka Rosji, radykalny islamizm (w opozycji do tradycyjnego islamu), zagrożenie chińską polityką, zmierzają cą do supremacji, marksizm kulturowy i jego następstwa w społeczeństwach zachodnich, zagrażające fundamentom zachodniej cywilizacji, koncepcja woj ny hybrydowej, cyberataki, a w konsek wencji cyberwojna. Oznacza to nie tylko konieczność dokonania korekty w strategii obronnej Polski i weryfikacji koncepcji modernizacji armii, ale rów nież, co przewiduje projekt „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, zbudowanie obrony terytorialnej. Ko nieczne jest także znaczące zwiększenie infrastruktury krytycznej (uwzględ nienie ryzyka związanego z atakiem za pomocą impulsu magnetycznego), wzmocnienie bezpieczeństwa energe tycznego, kontrwywiadu, a nawet dyp lomacji kulturowej. XXI wiek to czas, kiedy znacząca, a do tego strategiczna część działalno ści państwa i jego gospodarki zależ na jest od energii i sprawnych łączy telekomunikacyjnych. Dowodem na znaczącą wagę tego obszaru jest fakt uznania w tym roku przez NATO cy berprzestrzeni jako równorzędnego obszaru działań operacyjnych. Polska musi zapewnić sobie cybersuwerenność poprzez bezpieczeństwo komunikacji i obiegu danych, niezależnie od okolicz ności, także w sytuacji kryzysu. Fun damentem tego jest posiadanie pań stwowych, a nie dzierżawionych łączy telekomunikacyjnych. Dla uważnych obserwatorów i ana lityków nie powinien być zaskoczeniem rozwój sytuacji polityczno-społecznej, do której doszło w Turcji w 2016 ro ku. Konsekwencją tego jest zmiana w układzie kompozycji bezpieczeństwa uczestników NATO. Stany Zjednoczo ne, w związku z nieoczekiwanym po głębieniem się stosunków Turcji z Rosją oraz z rolą Iranu, a także napięciem dy plomatycznym bezpośrednio pomiędzy Waszyngtonem i Ankarą, podjęły jedy
BEZPIECZEŃSTWO·NARODOWE przez samych sygnatariuszy. To groź ne sygnały, zwłaszcza w kontekście doświadczeń Polski w 1939 roku oraz w okresie II wojny światowej. Ponadto własny potencjał zbrojeniowy zlokali zowany na terenie kraju może stano wić najlepsze zaplecze armii w sytua cji agresji militarnej. W tym aspekcie ważne są również przedsiębiorstwa produkcyjne, a zwłaszcza zbrojenio we, znajdujące się na terenie Polski. To właśnie one będą decydowały o tym, czy sojusznicy będą traktować Polskę jako ważnego partnera i w przypadku zagrożenia podejmą realne działania wspierające. Aktualnie jedynym dokumentem, który wskazuje, że rząd ma koncepcję budowy i funkcjonowania obronności zdolnej zapewnić Polsce bezpieczeń stwo, jest „Strategia na rzecz Odpo wiedzialnego Rozwoju” opracowana przez Ministerstwo Rozwoju latem 2016 roku. Jest to fundamentalny ma teriał odnoszący się do perspektyw i przyszłości Polski. Znalazły się w nim również zapisy z obszaru bezpieczeń stwa narodowego. W diagnozie napi sano: „Zmienia się międzynarodowe środowisko bezpieczeństwa Polski. Konflikty w bezpośrednim lub bliskim sąsiedztwie Polski, niestabilność na południowej flance Sojuszu Północno atlantyckiego i Unii Europejskiej oraz
dokument „Strategiczna Koncepcja Bezpieczeństwa Morskiego Rzeczy pospolitej Polskiej” (SKBM). Jest on krytyczny wobec obecnie realizowa nego programu rozwoju sił morskich, który ogranicza się tylko do „maritime safety”, a nie do „maritime security”. W dokumencie wykazano także, że nie
Strategia w zakresie obronności nie przewiduje uczestnictwa i aktywności ludności cywilnej w obronie. Jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że Polska jest krajem, który posiada zewnętrzne granice i Unii Europejskiej, i NATO. zarówno lądowych, jak morskich czy powietrznych, które warunkują nie tylko bezpieczeństwo przemieszcza nia się ludzi, lecz również przepływu towarów w międzynarodowym obro cie gospodarczym, którego Polska jest czynnym uczestnikiem. W tym kontekście istotną rolę odgrywa także bezpieczeństwo in frastruktury krytycznej i sieci prze syłowej. To bardzo ważne, że aspekty logistyczne są traktowane przez pol ski rząd jako istotne. W tym miejscu należy zauważyć, że Polska w wielu
wiadomo np., kto ma kierować „siłami morskimi RP”. Na podstawie informa cji zawartych w SKBM wskazano, że elementy wchodzące w skład sił mor skich znajdują się w wielu resortach, a więc zgodnie z logiką ich zintegrowa nym rozwojem powinien zajmować się ktoś ponad. Z pewnością uwagi zawarte w SKBM powinny być uwzględnione w pracach nad Strategicznym Przeglą dem Obronnym (SPO). Ważnym elementem budowy obronności jest koncepcja utworze nia Wojsk Obrony Terytorialnej i ich
być zapewnienie utrzymania przez przemysł krajowy statusu kluczowe go źródła zaopatrzenia sił zbrojnych w sprzęt wojskowy. Przed polskimi placówkami naukowo-badawczymi mogą pojawić się perspektywy zosta nia znaczącym dostawcą technologii i myśli technicznej w zakresie techno logii obronnych. Sprzyjać temu mo że konsolidacja państwowych spółek sektora obronnego w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, która stworzyła podsta wy silnego podmiotu mogącego stać się regionalnym liderem. Z pewnością powstanie Polskiej Grupy Zbrojeniowej stworzyło bardzo silny podmiot gospodarczy. Jednak nie widać efektu synergii ani znaczącego rozwoju Spółki, chociaż powstała ona jesienią 2013 roku, a proces konsoli dacji zakończył się w 2015 roku. Na razie spółki zależne od PGZ stały się beneficjentami znaczących zaliczek na poczet przyszłych dostaw uzbrojenia. Takie działanie już wzbudziło zanie pokojenie Najwyższej Izby Kontroli. Trudno w tej chwili ocenić, czy jest to uzasadnione. Z kolei przekonanie, że polskie placówki naukowo-badawcze staną się znaczącym dostawcą technologii i myśli technicznej, budzi wątpliwości, bo brak przesłanek, na których w racjo nalny sposób można by budować takie
Jeszcze kilka lat temu zakładano redukcję wojska i poziomu obronności. Wychodzono wówczas z założenia, że istniejący układ sojuszy (Pakt Północnoatlantycki i Unia Europejska) Polski jest wystarczająco stabilny, a przecież już wydarzenia z 11 września 2001 roku powinny nam uzmysłowić, że świat się zmienił i trzeba być przygotowanym na nowe, a nawet zupełnie nieznane wyzwania w zakresie bezpieczeństwa.
Transformacja polskiej obronności Juliusz Bolek
Nie na wszystkie zagrożenia Polska może, adekwatnie do potrzeb, samodzielnie się przygotować i odpowiedzieć. Właśnie z tego powodu nasz kraj przystąpił do Sojuszu Północnoatlantyckiego. ną racjonalną decyzję o rewizji swojego potencjału wojskowego znajdującego się na terenie Turcji. Zmiana tych rela cji wpływa w zasadzie na całą strategię obronną NATO, również geopolitykę, nie tylko europejską, ale i światową. Rodzi się zatem pytanie, które państwo (państwa?) przejmą rolę lub jej część, jaka do tej pory przypadała Turcji? Ot wiera to przed Polską, jako znaczącym krajem w Europie Środkowej, nowe perspektywy. W zaistniałej sytuacji wydaje się, że za pilne i priorytetowe należy uznać stworzenie spójnej koncepcji obrony państwa i ustalenie, jakimi środkami ma być ona realizowana. Jest także oczywiste, że nie na wszystkie zagro żenia Polska może, adekwatnie do po trzeb, samodzielnie się przygotować i odpowiedzieć. Właśnie z tego powodu nasz kraj przystąpił do Sojuszu Północ noatlantyckiego. W ostatnich latach pojawiły się no we realne zagrożenia, jakimi są: wojna hybrydowa, cyberataki, a także nowe uzbrojenie, np. drony powietrzne i pod wodne. Co więcej, spójna koncepcja obrony państwa powinna też uwzględ niać projekcje, jak może zmieniać się przestrzeń walki w najbliższych latach, albowiem zamawianie odpowiedniego uzbrojenia jest nie tylko kosztowne, ale i długotrwałe. Najlepszy i najnowocześ niejszy sprzęt nie leży na półce w su permarkecie, tylko jest produkowa ny pod konkretne zamówienia, a jego wytwarzanie zajmuje lata. Ważne jest zatem, aby inwestowanie uwzględniało nie potrzebę czasu teraźniejszego, któ ry jest czasem minionym, tylko przy szłego, ponieważ dopiero wtedy sprzęt wojskowy może znaleźć się w wyposa żeniu armii. Istnieje zidentyfikowana potrzeba wzmocnienia samodzielnych możliwo ści obronnych Polski. Należy pamiętać, że możliwości odstraszania przeciwni ków są ściśle związane z potencjałem wojskowym państwa i zawartymi so juszami. Aktualnie wartość zawartych aliansów zaczyna być kwestionowana
europejskich. Te zjawiska sprawiają, że bezgraniczne zaufanie do NATO i UE może być przeszacowane i że Polska powinna bardziej samodzielnie zadbać o własne bezpieczeństwo. Z perspektywy funkcjonowania Polski kluczowe pozostaje także zabez pieczenie szlaków komunikacyjnych,
próby zmierzające do zmiany ukła du sił i odbudowy strefy wpływów, również przy wykorzystaniu środków militarnych oraz ekonomicznych, to obecnie najważniejsze czynniki wpły wające na bezpieczeństwo Polski i ca łego regionu. Dużymi wyzwaniami dla Unii Europejskiej i jej państw członkow skich są zagrożenie terroryzmem oraz fala migracji. Rośnie znaczenie za grożeń hybrydowych oraz dla cyber bezpieczeństwa, które mogą utrud nić sprawne funkcjonowanie państwa. Równocześnie aktualność zachowują wyzwania o charakterze gospodar czym, społecznym, demograficznym, technologicznym, ekologicznym, związane z globalizacją, przepływem informacji, zorganizowaną przestęp czością, handlem bronią, pandemiami itp.” Oznacza to, że rząd trafnie iden tyfikuje wszystkie wyzwania stojące przed Polską w kwestii o obronności i bezpieczeństwa kraju. Według autorów projektu „Stra tegia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, organizacja polityczno -wojskowa Traktatu Północnoatlan tyckiego (NATO), zrzeszająca obecnie 26 państw europejskich oraz Stany Zjednoczone i Kanadę, a także Unia Europejska pozostają głównymi gwa rantami polskiej polityki bezpieczeń stwa i rozwoju. Jednak w tym kontekście należy zauważyć niepokojące wypowiedzi po lityków, którzy sygnalizują chęć rede finicji sojuszu wojskowego, poczyna jąc od rezygnacji z wywiązywania się ze zobowiązań sojuszniczych, aż po wystąpienie z organizacji. W Unii Eu ropejskiej, przy okazji napływu emi grantów, został uwidoczniony kryzys funkcjonalny na niespotykaną skalę. Istnieje też wiele tendencji od środkowych, których wyrazem jest wynik referendum w Wielkiej Bry tanii, wskazujący na chęć obywate li tego państwa rezygnacji z uczest nictwa w gospodarczo-politycznym związku 28 demokratycznych państw
aspektach nie jest państwem samowy starczalnym, a zatem zagwarantowa nie możliwości dostaw ma charakter fundamentalny. Współczesne wyzwania i zagro żenia bezpieczeństwa powszechnego dotyczą także zagrożeń naturalnych (powodzie, huragany itp.) oraz awa rii technicznych, jak i innych zdarzeń związanych z rozwojem cywilizacji. Z tego też powodu służby ratownicze muszą być właściwie przygotowane do skutecznej ochrony ludności i zarzą dzania kryzysowego. Z punktu widzenia rozwoju pań stwa i jego bezpieczeństwa kluczowe znaczenie ma geopolityczne położenie Polski, które przekłada się na wyzwania o charakterze migracyjnym i zagro żenia przestępczością transgraniczną. Niepokój może budzić brak do strzeżenia w „Strategii” wydolnego systemu ochrony morskiej, poprzez odbudowę potencjału marynarki mor skiej, związanej z nowoczesnymi okrę tami wojennymi, łodziami podwodny mi oraz uwzględniania współczesnych wyzwań, jakimi jest powstanie bez
pełne zintegrowanie z pozostałymi rodzajami sił zbrojnych na poziomie strategicznym i operacyjnym. Ma to służyć zwiększeniu potencjału odstra szania poprzez wykorzystanie struk tur administracji samorządowej, służb państwowych, organizacji proobron nych oraz zmotywowanego i świado mego zagrożeń społeczeństwa. Wojska Obrony Terytorialnej będą w czasie wojny współdziałać z wojskami opera cyjnymi, a w sytuacji wystąpienia kry zysu niemilitarnego, klęski żywiołowej lub lokalnego kataklizmu, wspierać administrację publiczną w usuwaniu ich skutków. Formowanie Wojsk Obrony Tery torialnej już się zaczęło. Idea została rozbudowa nawet o komponent lotni czy, czyli włączenie w przedsięwzięcie aeroklubów. Być może nie należy prze ceniać tego aliansu, niemniej pokazuje on determinację Ministerstwa Obrony Narodowej i pragnienie wykorzystania całego potencjału. Wojska Obrony Terytorialnej po winny odgrywać ważną rolę w syste mie bezpieczeństwa. Cenne jest to, że
Aktualnie wartość zawartych aliansów zaczyna być kwestionowana przez samych sygnatariuszy. To groźne sygnały, zwłaszcza w kontekście doświadczeń Polski w 1939 r. oraz w okresie II wojny światowej. załogowych statków podwodnych. To właśnie ten element obrony narodowej w znaczącej mierze jest odpowiedzialny za zagwarantowanie dostaw do Polski surowców (w tym energetycznych) oraz towarów, które są konieczne do pra widłowego funkcjonowania państwa, jego gospodarki oraz życia mieszkań ców. W lutym 2017 roku Ministerstwo Obrony Narodowej doprowadziło do reaktywacji Stoczni Szczecińskiej w ra mach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Ma to nie tylko pozwolić na odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego, ale również zapewnić flotę dla Marynarki Wojennej. Niemniej brak dostrzeżenia spraw Marynarki Wojennej wywołał zaniepokojenie Prezydenta RP, który jest Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. W efekcie w marcu 2017 roku powstał
mają one być przygotowane nie tyl ko do działań obronnych w sytuacji potencjalnej wojny, ale również mają okazać się aktywne w przypadku klęsk żywiołowych. Historia ostatnich kilku dziesięciu lat zmian pogodowych po twierdza potrzebę istnienia formacji na okoliczność nieoczekiwanych zjawisk atmosferycznych. Służby też mogą być bardzo przydatne w przypadku aktów terroru lub sabotażu. Koncepcja bezpieczeństwa na rodowego powinna być zintegrowa na i kompatybilna z planami rozwo ju społeczno-gospodarczego. W tym aspekcie chodzi o ścisłą korelację działań wzmacniających polską gos podarkę z rozwojem polskiego prze mysłu obronnego i związanym z nim potencjałem naukowo-badawczym. Celem takiej współpracy powinno
uwzględniającego wymagania obron ności i bezpieczeństwa państwa. Za rys takiej wizji nawet na tak wysokim stopniu ogólności budzi wątpliwości. Jak bowiem może przekładać się na zwiększenie transferu innowacyjności dzięki zwiększaniu odporności infra struktury krytycznej, w tym na cybe rzagrożenia, zapewnienie funkcjono wania systemu rezerw strategicznych czy doskonalenie działań i procedur planowania przestrzennego uwzględ niającego wymagania obronności i bezpieczeństwa państwa? „Strategia na rzecz Odpowiedzial nego Rozwoju” przewiduje też wytwo rzenie dokumentu: „Narodowa poli tyka zbrojeniowa”. Ma on określać warunki rozwoju polskiego przemy słu obronnego, możliwości otwarcia nowych rynków eksportowych lub zwiększenia dotychczasowych możli wości eksportowych, potrzeby pozy skania zaawansowanych technologii oraz usprawnień organizacyjnych. Po nadto jego zadaniem jest wyznaczanie kierunków rozwoju badań naukowych i prac rozwojowych, a także koopera cji przemysłowej z udziałem polskich uczelni i instytutów badawczych. Po nadto dokument ma zdefiniować udział sektora obronnego w rozwoju gospo darki opartej na wiedzy. Zespół, który ma opracować do kument „Narodowa polityka zbroje niowa”, został powołany dopiero lutym 2017 roku. Według MON ma on okre ślać działania administracji rządowej we współpracy z instytucjami nauko wymi i przedsiębiorcami, zmierzające „do stworzenia efektywnego systemu pozyskiwania, eksploatacji i wycofy wania sprzętu wojskowego oraz sty mulowania rozwoju innowacyjnego i konkurencyjnego przemysłu obron nego”. Prace nad założeniami narodo wej polityki zbrojeniowej prowadzono już wcześniej w kontekście przygoto wywania „Strategicznego Przeglądu Obronnego”, który jest obecnie opra cowywany. Strategia w zakresie obronności nie przewiduje uczestnictwa i aktyw ności ludności cywilnej w obronie. Jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że Polska jest krajem, który posiada ze wnętrzne granice i Unii Europejskiej,
Polska od lat przeznacza znaczące środki na rozwój innowacyjności. (…) Mimo takich działań, Polska jest na przedostatnim miejscu, jeśli chodzi o innowacyjność (przed Rumunią). przewidywanie. Polska od lat przezna cza znaczące środki na rozwój innowa cyjności. Służą temu zarówno granty i współfinansowanie ze środków bu dżetowych, jak również dotacje Unii Europejskiej. Mimo takich działań, Polska jest na przedostatnim miejscu, jeśli chodzi o innowacyjność (przed Rumunią). Ponad to warto nadmienić, że rozwój myśli technicznej i jej wdra żanie w gospodarce nie jest domeną państw europejskich. Dostarczanie technologii i myś li technicznej w zakresie technologii obronnych przez placówki naukowo -badawcze ma być realizowane po przez wzmocnienie relacji między rozwojem społeczno-gospodarczym i polityką obronną, wykorzystanie modernizacji polskiej armii do skoku technologicznego przemysłu obron nego i krajowego, wspieranie polityki inwestycyjnej polskich podmiotów w celu sprostania potrzebom krajo wego rynku obronnego, zwiększenie odporności infrastruktury krytycznej, w tym na cyberzagrożenia, zapewnie nie funkcjonowania systemu rezerw strategicznych, doskonalenie działań i procedur planowania przestrzennego
i NATO. Nawet Niemcy, których strate gia obrony jest określona na granicach Odry i Renu, a państwo to znajduje się w centrum Europy i jest otoczone wyłącznie sojusznikami, zakładają ak tywizację ludności cywilnej, która we własnym zakresie ma zapewnić sobie zapasy żywności i wody pitnej, poz walające im przetrwać przez 10 dni w przypadku załamania systemu za opatrzenia spowodowanego kryzysem. Wpływ na taką postawę ma zmieniona sytuacja bezpieczeństwa oraz potwier dzenie na ostatnim szczycie NATO art. 5 o solidarności sojuszniczej. Przed polską obronnością sto ją bardzo ambitne plany i wyzwania. Największym przeciwnikiem jest czas, a potencjalnym – brak odpowiednich środków. Pytanie, czy jest „za pięć dwu nasta”, czy „pięć po dwunastej?”, jest mało istotne, bo ma charakter akade micki. Z pewnością wszystkie zreali zowane zamierzenia będą zwiększać bezpieczeństwo Polski, a te, o których się tylko mówi lub pisze, pozostaną co najwyżej ciekawe. K Autor jest Przewodniczącym Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu. Materiał jest fragmentem większego raportu.
Przekaż 1% podatku na projekt
DZIENNIKARZ WNET Jak to zrobić?
Podczas wypełniania PIT-u w sekcji Wniosek o przekazanie 1% podatku na rzecz OPP należy wypełnić poszczególne pola następującymi danymi:
KRS – 0000309499 Cel szczegółowy :
DZIENNIKARZ WNET
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
15
REFLEKSJE·WIELKOPOSTNE I Wyrok Dwie rozprawy: jedna przed Piłatem, druga przed Herodem. Dwa postano wienia: Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. I w końcu wyrok: krzyż. Niewinny skazany na karę hań biącej śmierci? „Skazany?” Trzeba raczej powiedzieć: zamordowany w majestacie prawa. Ale i to nie jest precyzyjne. Owszem, rzymscy żoł nierze nadzorowali całą krwawą cere monię, owszem, rzymski namiestnik powiedział: Postąpcie, jak chcą, ale właśnie owo „jak chcą”, odniesione do żądnego krwi żydowskiego mot łochu, jest tu rozstrzygające. Syn Boży zginął, bo nie było w masie Żydów ani jednego sprawiedliwego, były tylko ty sięczne tłumy, wrzeszczące: Na krzyż z nim! Na krzyż! Było powszechne oczekiwanie, powszechne żądanie śmierci Jezusa, była presja na urzędników, na władze, był gniew, który nie wróżył nic dobre go. Więc jakiż to sąd, jakiż wyrok? Jest takie słowo w języku ludzi cywilizo wanych, które oddaje istotę tego, co uczyniono z Jezusem. To słowo brzmi: lincz. Linczuje się bez słuchania racji, w sięgających histerii emocjach. Ale pamiętajmy: lincz to zbrodnia. Pismo Święte mówi: nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. A przecież ży cie każdego człowieka składa się z nie ustających osądów, więcej, trzeba mieć
zdyskwalifikowałeś i pomogłeś ich zdyskwalifikować innym? Stojąc w naładowanym nienawiścią tłumie wypełniającym jerozolimskie mury i ciasne uliczki – ty też czekałeś, żeby się wreszcie zaczęło.
II Krzyż Zgoda na wzięcie krzyża – najtrud niejsze, bardzo rzadkie. Chcemy tego uniknąć – i to jest ludzkie. Staramy się tę konieczność jakoś w sobie otorbić, zastanawiamy się nad innym rozwią zaniem, czasem – uciekamy. Ale krzyż każdego z nas idzie za nim. Jezus zrobił wszystko, by ten krzyż wziąć. Milczał. Nie bronił się. Potwier dzał zarzuty świadków. Nie tłumaczył już nic. Nie napominał. Czekał na krzyż. Chciał go wziąć, skoro wiedział, że musi go wziąć. To czekanie na krzyż, na suchy, szorstki dotyk potężnej belki, na ciężar, który niemal paraliżuje – to jednak więcej niż tortura. A przecież najgorsze jeszcze się nie zaczęło i nie wiadomo, jak będzie wyglądało. Kto z nas umie świadomie i god nie przyjąć dziś krzyż? Kto zdobędzie się na powstrzymanie się od pytań: za co? dlaczego ja? co zrobiłem?. Kto po trafi uznać bez szemrania, że cierpienie wpisane może być w całe nasze ziemskie życie, które przecież dostajemy raz, które chciałoby się przeżyć spokojnie, szczęś liwie, radośnie do utraty tchu? Widzimy
– albo osłabnięcie, brak sił, odczucie, że dalej się już nie da. Bo nie ma na dziei. Bo – wokoło nienawiść. A zresztą – po co? Przecież to wszystko jedno, gdzie się umrze, tu nawet lepiej, tak, tu chciałoby się zostać, żeby już nie dźwi gać tego koszmarnego ciężaru, żeby już nie bili… Ale właśnie biją, bo chcą zmusić do dalszej drogi. Pierwszy upadek daje doświadcze nie, czegoś uczy, może stanowić począ tek zawrócenia, przełom. I tylko Jezus wiedział, że musi się podnieść, że musi przejść całą drogę, że nie zawróci, nie porzuci krzyża, że nie będzie żadnego przełomu. Przełom będzie wtedy, gdy dojdzie. Przecież właśnie po to idzie. My nie musimy iść na szczyt. Każ dy ma szansę otrzeźwieć, nawet leżąc, nawet na dnie – zastanowić się, obra chować ze sobą i – może już nie ranić, nie chłostać, nie szydzić, nie zabijać in nych słowem, pogardą, lekceważeniem, wyższością… Nie zabijać siebie… Może jednak można będzie wtedy wstać, wy prostować się, iść dalej już bez krzyża albo z krzyżem mniejszym, lżejszym. Od każdego z nas zależy, jak ciężki jest jego krzyż. A może twój krzyż jest tak lekki, że czujesz, że wcale go nie masz? Wówczas – biada.
IV Matka Jest lęk – patrzeć czy nie? Są rzeczy, na które patrzeć ciężko, są takie, których
nadzieję, gdy – zda się – nie ma nadziei. Jest tylko strach, nie ma miłości, bo wokoło tylko nienawiść. Ale Oni wiedzieli, że ta miłość i ta Miłość są blisko, jeszcze trochę cierpie nia, jeszcze kilkaset razów, jeszcze ka wałek drogi pod górę… Tylko że to tak daleko. I tyle jeszcze przyjdzie zobaczyć. Czy nasza wiara jest mocniejsza od zwątpienia? Czy nasza wiara potrafi się odradzać wbrew nadziei? A może nasza wiara jest w słowach, a w czynach jej nie ma? Jakie to powszechne – zaprze czanie własnej wierze własnym życiem. Myślisz o tym czasem? Myślisz o tym, że masz dawać świadectwo wiary? Jak wiele potrzeba, byś o swej wierze za pomniał? Byś zaczął postępować tak, jakbyś nigdy nie stał na jerozolimskich murach bądź zatłoczonych uliczkach, patrząc i widząc? A przecież byłeś, wi działeś… I co? Poczułeś współczucie – czy tylko ciekawość?
V Cyrenejczyk Zabawne – przypadkowy, zabłąkany w to wszystko człowiek przyspieszył zbawienie świata. W pewnej chwili był bardzo ważny, choć wcale nie miał na to ochoty. Było mu nie na rękę poma gać Jezusowi akurat w tym momencie. Miał swoje sprawy. O mały włos, a wy kręciłby się od kłopotliwego obowiązku przejścia do historii zbawienia.
się nie uda. Ład Boży? Być może. Ład ludzki? Być może. Ład. Po prostu ład.
IX Trzeci upadek
VI Weronika
Z miejsca, gdzie upadł Chrystus, z pew nością było już widać wierzchołek Gol goty. A więc zaraz dokona się to, co ma się dokonać. Rzymianie patrzą na szczyt – jesz cze trochę i będzie po wszystkim. Wy pełnili rozkaz, doprowadzili skazań ca na miejsce, ich zadanie w zasadzie skończone, więc wrócą do koszar. Ży dowskie tłumy ogarnia pewnie zbrod nicza ekstaza: „Zaraz, za chwilę zawiś nie!” Są i tacy, którzy przypatrują się z lękliwą ciekawością, jak to się wszyst ko skończy. Byli świadkami podob nych wydarzeń już nie raz, ale z tym Galilejczykiem działy się dziwne rze czy… Może on nie był winien? Choć tylu świadków mówiło, że był, że bluź nił, bo podawał się za Syna Bożego… A więc właściwie nic się nie zmie nia, narasta tylko ciekawość, ci ludzie jeszcze nie wiedzą, że za kilka godzin ziemia zacznie pękać i trząść się, zaćmi się słońce. Oni nie wiedzą, że za kil ka godzin dana im będzie możliwość poznania prawdy, że będą świadkami spełnienia się pierwszej części proroct wa, które było Obietnicą. Mało komu dana jest szansa dotarcia do jednoznacznych, ważnych prawd. Im więcej poznajemy, tym więcej spotyka my zagadek. Asnyk w jednym z sonetów cyklu Nad głębiami napisał, że dopiero zapalenie świecy w ciemnym pokoju,
Cokolwiek robimy – pozostawiamy po sobie ślad. Po słowach – ślady. Po ges tach – ślady. Po zapomnieniach – śla dy. Po zdradach – ślady. Po odruchach serca – ślady. Po gniewie – ślady. Po uśmiechach – ślady. Życie – to zosta wianie śladów. Ostateczna suma tego wszystkiego nazywa się pamięć. Lub – zapomnienie. Pamięć może być dobra lub zła. Zapomnienie – zwykle smutne. Cza sem – zbawienne. „Jeśli ja zapomnę o Tobie, to Ty zapomnij o mnie”. Za pomnij – nie warto pamiętać mego zła, gdy zapomnisz – będzie mi łatwiej. Ale jeżeli warto pamiętać – pamiętaj. Jedna z najważniejszych umiejęt ności – umieć oddać sprawiedliwość, przyznać rację. A także – przyznać się do błędu. Docenić innych, zro zumieć, że oni – to przecież my, że życie każdego z nas to setki i tysiące „onych”, którzy nas kształtują, jak my kształtujemy ich. Odcisk twarzy Jezusa został na chuście Weroniki po to, by przenik nąć do jej serca. Bo tam jest miejsce na pamięć, na świadectwa miłości. Możesz mówić „nie kocham”. Czasem możesz słyszeć „nienawidzę”. Zostaw to. Zostaw świadectwa oczu i uszu. Są zawodne.
wojciech Kwiatek własny osąd ludzi i spraw, żeby można było żyć. Gotowość do sprawiedliwego osądzania innych jest często miarą na szej własnej uczciwości. Jest zdolnością do stanięcia w prawdzie. Czyżby Pismo Święte zawierało sprzeczności? Nie, to z naszego niedoskonałe go rozumienia słów płynie pozorny paradoks: nie sądźcie oznacza tu: nie skazujcie, nie ferujcie wyroków. Ale może też znaczyć „nie odrzucajcie, nie potępiajcie na wieki, nie szufladkujcie, nie przyklejajcie etykiet, nie przekreś lajcie. Nie piętnujcie – jesteście tylko ludźmi, możecie się mylić. Oceniajcie, szukajcie prawdy, ale nie skazujcie”. Ilu ludzi skazałeś w ten sposób? Ilu osądziłeś? O ilu wiesz na pew no, że wiesz? Nad iloma już się nie zastanawiasz? O ilu wiesz wszystko i nie zaprzątasz sobie nimi głowy? Ilu ŻYCZENIA
to często u innych, a jeżeli nie jest to na szym osobistym udziałem, staramy się mieć tego dla siebie choć trochę. A tu – krzyż. Ilu z nas zdobyłoby się na radość z tego, że cierpi? Z tego, że Pan tego tylko doświadcza, kogo miłuje? Jeśli się nad tym dobrze zastano wić, to narzekanie, wieczne pretensje do świata, złość na to, że ten świat nie jest taki, jak byśmy chcieli, jest grze chem. Jest zarzutem, prawie szantażem wobec Boga. Nie trzeba akceptować wszystkiego, co zsyła życie, ale trzeba umieć cieszyć się i światem i życiem. A jak trzeba – umieć wziąć krzyż.
III Pierwszy upadek Wydaje się, że już wiadomo, jak to jest: byle nierówność, wystający kamień
nie chciałoby się oglądać w ogóle. Więc – patrzeć czy nie? Oni – patrzą. Ona – na zmaltretowane, zma sakrowane ciało Syna, które przecież jest Jej Ciałem. On – na twarz Matki, której wyrazu niepodobna określić, na której nie da się już odczytać uczuć, bo zbyt długo patrzyła na okrucieństwo wobec Tego, którego wydała na świat, którego urodziła na zbawienie świata, na nadzieję dla wszystkich. I oto jak wygląda teraz ta nadzieja… Czyż można w takiej chwili nie zwątpić? Jak silna musi być wiara, by to wytrzymać… Jak wielka musi być miłość, by nie zawahać się… Jak wielkie musiało być cierpienie, jeżeli poza spoj rzeniem na Matkę nie był On zdolny do niczego – do słowa otuchy, do naj drobniejszego choćby gestu dającego
Ale musiało coś być w tej sytuacji, co spowodowało, że nie odmówił, że szedł z Jezusem, że naprawdę poma gał. On, przypadkowy przechodzień. Szymon Cyrenejczyk. Dobry człowiek. Dziś miarą człowieczeństwa, miarą serca jest bezinteresowność, bo bardzo o nią trudno w sytuacji, gdy wszys cy mówią o interesach. Podobnie, jak trudno o serce i sumienie, gdy wszyscy mówią o pieniądzach. Umieć nagle zostawić wszystko: hasła, boje, zyski, względny komfort (bo któż jest pewien jutra?) – i zająć się bliźnim, który jest intruzem, prze szkadza, nudzi, czasem śmieszy bez radnością, czasem upośledzeniem… Trzeba to potrafić zrobić, wykształ cić w sobie hierarchię, pomagającą wprowadzić w życie ład – to najważ niejsze ze wszystkiego, to, bez czego nic
Prawdy szukaj w sercu. Tylko czy na pewno masz serce…
VII Drugi upadek „To bez sensu, bez sensu”… Mówiąc tak, dajemy świadectwo słabości. Dźwiganie się z upadku jest prawdziwym przeznaczeniem każdego z nas, zdolność do dźwigania się – mia rą naszej wiary albo naszego człowie czeństwa. I próbą sumienia. Muszę. Musisz. Pamiętaj – musisz. Dostałeś to życie, doświadczyłeś rozkoszy ob cowania ze światem, doznawania jego piękna, jego sensu. Jest piękno cichego, majestatycznego lasu w mroźne sło neczne południe czy ranek, gdy mróz tamuje oddech, krew płynie szybko, a ty czujesz najprawdziwszą radość z tego, że jesteś właśnie tam i wtedy. Jest piękno lasu tysiąca kolorów jesieni, gdy w powietrzu czuje się zapach liści, wiatru, oddychającej ziemi, rozległych pól. Zdrożony długim marszem w blas kach niskiego już słońca, przysiadłeś na zwalonym pniu lub przydrożnym głazie, otworzyłeś butelkę piwa, jesz ka napkę, która przygotowały ci na drogę czyjeś czułe ręce – jesteś… Panie, jak dobrze, że jestem! Ale właśnie dlatego nie możesz mówić „To bez sensu”. Musisz się umieć stale podnosić.. Bo dostałeś to życie i samemu nie wolno ci z niego zre zygnować. Podniesienie się z drugiego upad ku – to największe zwycięstwo. ON się podniósł – bo kochał i wierzył.
VIII Płaczące niewiasty Iluż to mentorów wokół nas. Iluż chęt nych do pouczania. Iluż „przyjaciół”, mających dla nas tysiące najlepszych rad. A w nas – ile pewności, że wiemy, że nie błądzimy. Mówimy „nie tak”. Inni mówią: „Zaufaj nam, nie martw się, tylko zaufaj”. Każdy nosi w sobie Katona. I tylko tyle zła wokół… Jakże proste jest to pouczenie Jezusa: Nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad synami waszymi. Bo w ostatecznym rachunku wszelką naprawę zaczynać trzeba za wsze od siebie. To jedyne uczciwe postępowanie.
gdy ciemność się nieco cofa, uświada mia rozmiary przestrzeni poza kręgiem światła. Bo gdyby zapalić następną świecę – obszar ciemności poza kręgiem światła powiększy się w dwójnasób, bo powięk szy się obszar tego, czego nie widzimy. A ci, którzy mieli za kilka godzin być świadkami śmierci Chrystusa, za następne 3 dni mieli poznać prawdę najważniejszą: prawdę, że śmierć nie ma już władzy nad życiem. Czy na pewno nie mamy bogów cudzych przed Nim? To znaczy – czy wierzymy w to, co stało się na Golgocie i potem w grobowcu Józefa z Arymatei? Jeśli tak, to nie można dziwić się tym, którzy mówią, że nic z postępo wania ludzi wierzących nie rozumieją.
X Obnażony Zamyka się Krąg Zbawienia. Zbawiciel świata narodził się jak każdy – nagi. Narodził się jako człowiek, jako ludz kie niemowlę zaznawał niewygód groty koło Betlejem – i jako człowiek stanął nagi pod krzyżem, Jego doczesne dobra – szata, suknia – stały się przedmiotem targów, losowania. Bo człowiek zawsze będzie niestety tylko człowiekiem, choć Jezus stał nagi, czekając, aż przybiją Go do krzyża po to, by człowiek był aż człowiekiem. W obliczu okrutnej egzekucji nie zanikają stare zwyczaje, wedle których oprawcy dzielą się tym, co pozostało po skazanym. Tak świat się toczy w koło – pisał Szekspir. Cokolwiek zrobimy przeciw włas nej wrażliwości, przeciw cudzej wraż liwości, cokolwiek zrobimy, by czło wieczeństwo reifikować, cokolwiek uczynimy dla zdeprecjonowania innego człowieka, wreszcie ilekroć godzimy się na poniżanie człowieka – jesteśmy wśród grających o łup po Synu Bożym.
XI Ukrzyżowany Jak długo umiera się na krzyżu? Przez co trzeba będzie jeszcze przejść? Jezus już wiedział, jak bolą razy, jak boli ciało zbite bezlitośnie i porozrywane miejsce przy miejscu, jak bolą stopy, z których każda jest raną, jak boli cierń uciska jący czoło i skronie. Ale nie wiedział, co to jest wbijany w ciało gwóźdź, któ ry przytwierdza rękę do belki krzyża, nie wiedział, co poczuje, gdy gwóźdź Dokończenie na następnej stronie
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
16
REFLEKSJE·WIELKOPOSTNE
Dokończenie z poprzedniej strony
przebije Mu na wylot nogi. Był prze cież człowiekiem jak każdy z nas – skąd miałby to wiedzieć… Krzyżowanie było wyjątkowym ok rucieństwem, to była śmierć haniebna, związana z zadawaniem bólu, skutecz nie przez kogoś wcześniej obmyślonym. Choć są tortury bardziej wymyśl ne, bardziej rozłożone w czasie. Można torturować milczeniem, obojętnością, gniewem, wiecznym szyderstwem, od suwanym w czasie zagrożeniem, można torturować strachem o najbliższych, szantażem, którego skutków nie widać, przez co tortura jest jeszcze trudniejsza do zniesienia. Można wreszcie tortu rować nadzieją. Panie, nie daj, nie pozwól nam nig dy nikogo w żaden sposób torturować. Nie powstrzymasz ludzi od czynienia złych uczynków, zło jest w każdym z nas potencjalnie nagromadzone. Dlatego właśnie musiałeś wejść na szczyt tej gó ry, a teraz przytwierdzają Cię do belek krzyża. Skoro jednak już nas odkupiłeś – spraw, byśmy nigdy nikogo nie torturo wali, nie zadawali cierpień z rozmysłem, byśmy nie należeli do grona tych, wśród których pojawił się przed tysiącami lat konstruktor, wynalazca krzyża.
XII Śmierć Czy słyszycie bicie dzwonów? Oto nio są sakramenty do umierającego Bo ga! Ktoś napisał takie słowa w końcu XIX w., bo wtedy po raz pierwszy czło wiek ośmielił się sformułować pogląd, że Bóg umarł. I nie idzie tu o Jezusa, idzie o Boga, o wiecznego Stwórcę wszechrzeczy. Była w tym dziwna iro nia – sakramenty do umierającego Bo ga? Któż udzieli tych sakramentów? Kto nada im moc sprawczą, skoro umarł Ten, który był ich gwarantem? R E K L A M A
Wielu zwątpiło w Boga w obozach koncentracyjnych. Jeden święty Maksy milian – to było, widać, za mało, choć heroicznych czynów było może więcej i też w imię Boga podejmowanych. Ale przetrwała pamięć o tym jednym. Zresztą – gdyby ojciec Kolbe był jedynym, który zrobił to, co zrobił, i tak byłoby to wymowne świadectwo. Ale – czy do tego, by być dobrym, potrzebny jest Bóg? Czy bez Boga czło wiek nie może, nie mógłby być dobry? Nikt tego nie wie, bo jesteśmy Jego stworzeniami. I człowiek jest chyba naj wymowniejszym dowodem istnienia Boga. Dostojewski napisał: Jeżeli Boga nie ma, to wszystko wolno. Naprawdę? Czy do bycia człowiekiem niezbędna jest świadomość Dekalogu? Byśmy mogli o śmierci, o „życiu po życiu” myśleć z ufnością i spokojem – Chrystus umarł na krzyżu. By zmar twychwstać – musiał najpierw umrzeć.
XIII Zdjęcie z krzyża Ten moment, moment przejścia, Paschy, to niemal koniec czasu Boga-Człowieka. Ci, którzy chcieli Jego śmierci, zostali usatysfakcjonowani. Niepewni – znaleźli odpowiedź: jednak nic się nie zdarzyło, umarł, to był normalny człowiek, mo że trochę szalony, bo żeby się samemu nazywać Synem Bożym… Teraz zdejmą go z krzyża, pochowają… Jutro zjawi się nowy nawiedzony prorok… Jutro będzie praca, znój, choroba, miłość, radość… Normalność. Nic się nie stało. Zdejmowanie ciała Jezusa z krzyża stanowiło jednak zupełny przełom dla Jego uczniów. Fizycznie, biologicznie ich Nauczyciel i Mistrz zmarł w strasz nych mękach, sponiewierany, zlinczo wany przez gniewny tłum. Czy to moż liwe, żeby zmartwychwstał?
Teraz oni byli poddawani torturze – torturze niepewności. Z szacunkiem, rozpaczą i żalem zajmowali się doczes nymi szczątkami ich Nauczyciela, który mówił im, że jest Synem Boga i że zmar twychwstanie, ale na razie mieli przed sobą bezwładne, udręczone, skatowane ciało. Jak ciała wielu innych zmarłych. Gdzie tu wieczność? Gdzie tu Bóg? Na szczęście wielu z nich widziało cuda, które uczynił Jezus. Znaki. Tylko najwytrwalszym dana jest łaska odradzania się ich wiary. A to znaczy – łaska spokoju, łaska szczęśli wej ufności, a więc szczęśliwego życia. Szczęśliwość na co dzień to jedna z naj większych łask. Tylko trzeba to wszystko dobrze przemyśleć. Wierzę – albo nie wierzę. Jeśli wierzę – daję świadectwo. Już nie ma czasu na zastanawianie się, na kunktatorstwo, jest czas decyzji, czas postanowień. Nie ma go za wiele. Czu wajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przyjdzie. To, że Bóg wciąż nie zsyła potopu na świat, który oszalał i co dnia szaleje bardziej, to nie znaczy, że mamy czas. Bo już mamy wieżę Babel – coraz trudniej się porozumieć; szaleństwo jest tak samo dobre, jak mądrość, nihilizm – jak wrażliwość i zasady, kłamstwo – jak prawda, dewiacja – jak norma. Wszyst ko po ludzku, na ludzką miarę. Bo cia ło Jezusa było martwe. Albo – nikt nie widział Boga, więc kto wie, jak to jest…
XIV Grób To był w historii człowieka pierw szy grób, który miał być nie końcem, a początkiem. Największa z tajemnic Odkupienia. Coś najbardziej niewia rygodnego – w ludzkich kategoriach pojmowania. Bo śmierć, grób – to zawsze było jedyne absolutnie po wszechne doświadczenie. Tak jest do
dziś – wszyscy mówimy: to jedno nas nie minie, tam zawsze zdążymy, wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. Tymczasem – to nieprawda. Na śmierć, na swój grób nikt nie czeka, a przecież to przejście otwiera tak na prawdę perspektywę wieczności. I jeżeli przeżyłeś swe życie godnie – jesteś wo bec śmierci uprzywilejowany: za chwilę ją zwyciężysz, jak zwyciężył ją Jezus. Pragnienie nieśmiertelności – naj większa tęsknota. Czegóż nie próbo wano! Ale w końcu, po tysiącach lat, możemy jedynie przedłużać nasze ży cie, i to już uważamy za wielkie dobro dziejstwo, za triumf człowieka, ludzkiej myśli. A czy myślimy także, że Bożej inspiracji? ON daje nam takich ludzi, którzy leczą, pomagają, wyzwalają od cierpienia. Bo ON wie, że człowiek za wsze będzie myślał po ludzku; że per spektywa wieczności – to coś niewy obrażalnego, a śmierć – taka realna. Zdarza się usłyszeć na katolickim pogrzebie „nie płaczcie”, skierowane do tych, których zmarły osamotnił. Ludzie jednak zawsze pozostaną ludźmi i pew nie do końca świata będą swych zmar łych opłakiwać. To oczyszcza, budzi serca i sumienia. Cokolwiek temu służy, jest dobre. Więc widząc grób – żałujmy. To przypomnienie, że nie taki jest cel i sens, choć doświadczenia śmierci nie uniknie my. Bo jesteśmy stworzeni do wieczności, do prawdziwej nieśmiertelności. Czy pamiętasz, że masz być nie śmiertelny? Że twoje życie ma cię ku nieśmiertelności prowadzić? Nieśmier telność – to największy cud, najwięk sze wyróżnienie. A takich rzeczy nie otrzymuje się za darmo. Masz życie. Jest twoje. Ale nie jest dla ciebie. W każdej chwili trzeba o tym pamiętać. Wte dy – grób będzie tylko przejściem. Będzie przedsionkiem Stacji XV – Zmartwychwstania. K
Jerzy Pietrkiewicz, prawie nieznany poeta, prozaik, eseista, tłumacz, naukowiec, historyk literatury. Urodził się 29 września 1916 r. w Fabiankach blisko Włocławka. Debiutował w 1934 r., jako uczeń gimnazjum im. Jana Długosza we Włocławku, w międzyszkolnym piśmie „Kuźnia Młodych”, które współredagował późniejszy wybitny poeta, ks. Jan Twardowski.
Jerzy Pietrkiewicz – pisarz mało znany
T
Piotr Edward Gołębski
wórczość Pietrkiewicza sta ła się bardziej znana w Pol sce w latach osiemdziesią tych XX wieku. W 1980 r. wydano zbiór Kula magiczna (War szawa 1980), potem Poezje wybrane (Warszawa 1986), Modlitwy intelektu (Warszawa 1988), Wiersze dobrzyńskie (Warszawa 1994), Słowa bez poręczy (Warszawa 1998) oraz Literatura polska w perspektywie europejskiej: studia i rozprawy (Warszawa 1986 r.). Jerzy, mieszkając na warszawskim Żoliborzu, studiował w Wyższej Szko le Dziennikarskiej i na Uniwersytecie Warszawskim. Drukował w pismach „Okolica Poetów” i „Prosto z mostu”. Swój talent poetycki poświęcił uko chanej ziemi ojczystej, a szczególnie dobrzyńskiej i kujawskiej.
Na początku 1944 r., wstrząśnięty nieustannym okrucieństwem dzieją cym się w okupowanej przez Niemcy Europie, napisał Pogrzeb Europy:
…Pod figurą pieśń w pełnych okiściach melodią na błękit się pięła, ciążyły ponad nią ule i sad… …Zmierzch zgarnął dworskie dziewczyny w krzew pieśni biały jak bez, modliły się rosą na rowach trawy przed nocą zżęte, gdzieś psy szczekały na zmrok… Debiut książkowy Pietrkiewicza Wiersze o dzieciństwie ukazał się w Warsza wie w 1935 r. Potem przyszły tomiki Prowincja (1936) i Wiersze i poematy (1938). Wybuchem wojny wyrzucony na emigrację do Wielkiej Brytanii w 1940 r. – z sercem obolałym świa domością o wykrwawianej przez na jeźdźcę Ojczyźnie – napisał wiosną 1940 r. w wierszu Paderewski:
Pietrkiewicz w 1944 r. ukończył filologię angielską na Uniwersytecie w Edynbur gu (1941–1944), a doktorat z anglisty ki uzyskał w 1947 r. na Uniwersytecie Londyńskim(1944–1947). Następnie otrzymał tytuł profesorski na Uniwer sytecie Londyńskim (1964–1980), gdzie był dziekanem Wydziału Języków i Li teratur Słowiańskich (1972–1977). Wy kładał literaturę polską, tak mało znaną w zachodniej Europie. Najbardziej popularna – m.in. mi lion sprzedanych płyt – poświęcona Polsce kompozycja koncertowa Richar da Addinsella, pt. Warsaw concerto, na pisana dla fabularnego filmu Dangerous Moonlight, zainspirowała Jerzego do napisania 13 sierpnia 1944 r. słynnego wiersza o powstaniu sierpniowym, za tytułowanego również Warsaw concerto. Bohaterem filmu jest Polak Stefan Radetzky, znany pianista, a podczas wojny pilot. A oto fragmenty:
…Porozgniatały czołgi, rozdeptały koła pieśni moje, o wargach rozchylonych w sny – i już z pół mazowieckich fujarka nie woła, jeno wierzba nad strugą wdowim szumem drży… …stratujcie moje dźwięki, stratujcie moje serce, stratujcie myśli, wspomnienia. Wierzby na stos – niech się palą! – piach dróg pod czołgi – niech dymi! Muzyko drutów kolczastych, muzyko z lochów więzienia, Krzycz nutami nowymi, innymi!...
…O, słońce, zwołaj Europę, o słońce, zbudź Amerykę – i powróć do nas nie słowem, lecz bombą, czołgiem, lotnikiem!... …Czy sojusz znaczy przemilczeć, a przyjaźń – jedynie patrzeć? Czy się umiera tragicznie dla widzów tylko w teatrze, czy rozpacz samotna – z trupem zatkniętym na barykadzie, to jeno polski przywilej na samobójczej paradzie?... …Tego koncertu nie nagrasz na żadną płytę, płyta od gniewu pęknie, melodia odpowie zgrzytem…
Podczas wojny, w Anglii, wydał Znaki na niebie (1940), Pokarm cierpki (1943), Pogrzeb Europy (1944) i tom opowiadań (1943) oraz w Paryżu Dwadzieścia lat poezji 1934–1954 (Paryż 1955), Poematy londyńskie i wiersze przedwojenne (Paryż 1965). Graniczny dla twórczości Pietrkie wicza był rok 1953, gdy odszedł od pi sania w języku polskim, przyjmując ps. Peterkiewicz. Był drugim Pola kiem po Józefie Korzeniowskim (ps. Joseph Conrad), którego powieści zna lazły uznanie wśród krytyków i czy telników angielskich. Napisał osiem powieści anglojęzycznych oraz wiele esejów i szkiców literaturoznawczych. W Anglii ukazała się jego antologia Pięć wieków poezji polskiej (Five centuries of polish poetry) z utworami od XV do XX wieku oraz dwa tomy wierszy Karola Wojtyły. Po polsku wydał Antologię liryki angielskiej 1300–1950. Był jedynym niejako „urzędowym” tłumaczem na język angielski utworów poetyckich i pism Karola Wojtyły, póź niejszego papieża Jana Pawła II. Tłu maczył również utwory C.K. Norwida. Powieści anglojęzyczne przełożone na język polski, to: Izolation (1959), wyd. polskie Odosobnienie, Warszawa, PIW 1990, Inner circle (1966), wyd. polskie Wewnętrzne koło, LSW, Warszawa 1988, The knotted cord (1953), wyd. polskie Sznur z węzłami, Pax 2005.
Jerzy Pietrkiewicz zmarł w Londynie 26 października 2007 r. i tam odbyła się uroczystość pożegnania. Prochy Jerze go przewieziono do Polski i część złożo no w rodzinnym grobie cmentarza pa rafialnego w Szpetalu, opodal gniazda rodzinnego w Fabiankach. Drugą ur nę złożono w ukochanym przez poetę miejscu, w klasztorze Sanktuarium MB Skępskiej w Skępem, powiat lipnowski. W krużganku klasztoru jest epitafium poety z wyrytym jego ostatnim wier szem, napisanym po Polsku w 1953 r., pt. Modlitwa do Matki Boskiej Skępskiej na dzień 8 września:
„Maj w Fabianach”, 1934–1935
…Za zmarłych w Oranienburgu, Oświęcimiu i Wawrze, za dziesięć tysięcy trupów żołnierskich w Katyniu, za głodne Ateny i Zagrzeb, za uwięzionych w fabrykach, za wysiedlonych chłopów, za kobiety i dzieci polskie zesłane do tajgi, za Hiszpanię nienawiści bliźniego, za Włochy rozdarte i nieme, za studentów z Pragi i Oslo, za profesorów krakowskich, za partyzantów i jeńców – módlmy się…
Z jeziora na jezioro, z kępy na kępę Pogańskie Skępe. Aleś ochrzciła je uśmiechem, Panno, pochylona nad grzechem. Na obraz i podobieństwo Czekającego dziewczęcia Wywiodło Cię doczesne dłuto, Iżby nawet z drewnianego poczęcia… Do cudownej piętnastowiecznej lipo wej figury 12-letniej Panienki Maryi Skępskiej pielgrzymował z rodziną od lat dziecięcych. Później, kiedy przyjeż dżał do Polski, pielgrzymował ze swym przyjacielem księdzem – poetą Janem Twardowskim. Do tej modlitwy muzykę napisał znany i wysoko ceniony polski kompozytor Andrzej Panufnik, najbliż szy przyjaciel poety na obczyźnie. K
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
17
Z·D·R·O·W·I·E
D
zisiejsza dieta opiera się głównie na żywności wy soko przetworzonej, która od dawna nie zaspokaja na szego zapotrzebowania na krzem. To na skutek chronicznego niedoboru krze mu pojawiają się zmiany miażdżycowe (skleroza), choroby stawów (RZS), os teoporoza, zmiany i deformacje kostne, brak maziówki w kolanach, elastyny oraz wiele innych zmian w innych seg mentach organizmów żywych, których przyczyną jest drastyczny brak kolage nu, jako że to kwas ortokrzemowy – w stężeniu fizjologicznym – stymuluje syntezę kolagenu, a ten stanowi jedyne remedium na opisane destrukcje. Warto wiedzieć, że dzienne za potrzebowanie na G5 – krzem orga niczny – w zaawansowanym stadium chorobowym wynosi 45 mg (30 ml), natomiast w profilaktyce połowę te go. A więc każdy powinien uzupełniać krzem w organizmie. Przyjmowanie go nie koliduje z żadnym sposobem leczenia przepisanym przez lekarza. Krzem, zmniejszając porowatość wyściółki naczyń krwionośnych, unie możliwia powstawanie złogów arte riosklerotycznych. Elastyczność na czyń uniemożliwia wręcz odkładanie się złogów cholesterolu na ściankach, a tym samym chroni serce. Krzem organiczny utrzymuje sta wy we właściwej kondycji. Zapewnia ich elastyczność i zapobiega zwyrod nieniom. I przeciwnie – deficyt krze mu powoduje kostnienie i deformacje układu szkieletowego. Szczegółowe badania biochemicz ne wykazały, że krzem jest niezbędnym składnikiem odżywczym dla struktu ralnej jedności organizmu oraz rozwoju tkanki łącznej. Kości są szczególnym typem tej tkanki i w tym przypadku krzem działa jak regulator odkładania się wapnia i fosforu. Z wiekiem obniża się kwasowość żołądka (powyżej 3 ph). Jest to zwią zane ze zmniejszeniem zdolności przy swajania krzemu organicznego z poży wienia, co prowadzi do przyspieszenia procesu starzenia, upośledza wątrobę i spycha nasz organizm poniżej granicy bezpieczeństwa. Odporność organizmu spada i łatwiej o choroby. Krzem w naszej diecie zdecydowa nie zwiększa korzyści związane z ab sorpcją wapnia, glukozaminy i wita miny D. W raporcie opublikowanym w Better Nutrition wyraźnie stwierdza się że krzem jest „krytyczny” dla zdro wia – w tym: kości, stawów, ścięgien, tkanki łącznej (aorta, tchawica, ścianki przewodów krwionośnych, ścięgna, błony), ale również dla wzmocnienia włosów i paznokci. Od starożytności lekarze stoso wali terapie krzemionkowe. Do ziół i roślin zawierających kwasy krzemo we zaliczamy skrzyp polny, kozierad kę, miodunkę, poziomkę, rdest ptasi, perz, konopie. Wiedza dotycząca krzemu jest jesz cze stosunkowo młoda. W roku 1880 po raz pierwszy wysnuto hipotezę, że ówczesny pogląd, jakoby życie na ziemi było oparte wyłącznie na pro toplazmie takiej, jaką znamy obecnie (której podstawą jest węgiel), wydaje się nieuzasadniony i kto wie, czy nie istniała inna protoplazma, z krzemem zamiast węgla. Autorzy Zasad ekologii zwierząt (Allee W.C. i in., wyd. polskie PWN 1958) stwierdzają: „Chemia organiczna zamiast na węglu – być może mogłaby się opierać na krzemie” (było to w ro ku 1950, ale temu spostrzeżeniu na dano jeszcze tryb warunkowy – A.B.) Jednak dopiero w 1955 roku amery kański badacz Ralph wypowiedział się jednoznacznie na temat roli krzemu w naszym ekosystemie: „Pierwotnie to składniki krzemowe odegrały naj bardziej istotną rolę w formowaniu struktur geologicznych i powstawaniu życia na ziemi” (Ralph K., The Collod chemistry of silica and silicates, Ithaca, New York 1955). W Polsce rolą krzemu organicz nego w organizmie człowieka zajmo wało się dwóch znakomitych badaczy: genialny teoretyk biolog i filozof eg zystencjalny, a zarazem jezuita, prof. Włodzimierz Sedlak, oraz chirurg on kolog ze szpitala im. J. Strusia w Po znaniu, dr Anatol Rybczyński. Mimo że podążali różnymi drogami, nie zna jąc się wzajemnie, prowadzone przez nich badania doprowadziły ich do tych samych wniosków. Opisali wiodącą rolę krzemu dla wszystkich organi zmów żywych (nie wyłączając roślin) i jego bezpośredni związek z chorobą nowotworową. Profesor Sedlak interesował się krzemem od początku swej drogi na ukowej. Dowodem jest jego pierwsza
Od roku 1954 w publikacjach naukowych krzem zajął miejsce węgla, został bowiem uznany za „właściwy” „pierwiastek życia”. Odkrycia, czy też przemianowania, dokonano oficjalnie na Kongresie Nauk o Ziemi (Filadelfia, rok 1964), uzasadniając ten fakt między innymi wynikami badań, z których wynika jasno, że żadna informacja międzykomórkowa nie mogłaby zaistnieć bez udziału krzemu i jego pośrednictwa.
Krzem organiczny
najskuteczniejsze źródło odnowy organizmu Aleksander Bobrownicki
dysertacja pt. Rola krzemu w ewolucji człowieka, oraz kolejna, Homo Electronicus (synteza elektroniki w kore lacji z biologią, przez analogię do zja wisk elektromagnetycznych). Profesor był prekursorem tych badań w Polsce i to dzięki nim jednoznacznie została określona rola krzemu w energoinfor macyjnych polach organizmu (żadna informacja międzykomórkowa nie mo że zaistnieć z pominięciem krzemu). Także teza prof. Sedlaka, iż każdy or ganizm żywy posiada własną matrycę krzemową, z własną strukturą energo magnetyczną i energogeometryczną,
Do ziół i roślin zawierających kwasy krzemowe zaliczamy skrzyp polny, kozieradkę, miodunkę, poziomkę, rdest ptasi, perz, konopie. i że to ta matryca pośredniczy między organizmem a przestrzenią – w spo sób nowatorski poszerza naszą wie dzę i percepcję na temat rangi krzemu w organizmach żywych. Nic zatem dziwnego – pisze prof. Sedlak – że w tak wysublimowanym środowisku większość kamieni szlachet nych to krzemiany lub glikokrzemiany o różnorakiej strukturze przestrzennej i wyjątkowych właściwościach.
W
tym miejscu nie mogę się powstrzymać od dygresji, że mamy też inne, bardziej współczesne analogie. W Kalifornii jest Dolina Krzemowa. Cała informaty ka bazuje na krzemie. A jeszcze bli żej: Każdy komputer „chodzi” na krze mie mineralnym, a nasz „komputer wewnętrzny” działa wyłącznie dzięki krzemowi organicznemu. Przykłady można mnożyć, jednakowoż wszyst kie one sprowadzają się do jednego: do wyjątkowych właściwości energetycz nych wynikających z rezonansu struk tury przestrzeni ze strukturą związków krzemowych. A to już wiedza, którą posiadamy dzięki pasji poznawczej profesora Sedlaka. Drugi z wielkich polskich uczonych zajmujących się krzemem organicznym, dr Anatol Rybczyński, w latach 50. ubie głego wieku ordynował jako chirurg on kolog w poznańskim szpitalu im. Jana Strusia. Rybczyński nie umiał pogo dzić się z faktem, że (w tamtych latach) zdiagnozowanie choroby nowotworowej było wyrokiem. Że absolutna większość przeprowadzanych przez niego opera cji w krótkim czasie kończyła się prze rzutami i rychłym zgonem pacjenta.
Ogromna (wówczas) ilość zejść po operacyjnych graniczyła, jak wyznał, z niemal chroniczną nieskutecznością zabiegów operacyjnych. Postawił sobie zatem za cel ustalenie przyczyny raka. Aby „dojść do sedna”, w nieczyn nym przyszpitalnym budynku gospo darczym na własną rękę urządził labora torium, gdzie bez rozgłosu przez ponad 50 lat poza praktyką zawodową pod jął badania nad tkanką nowotworową. Jednym z rezultatów tych badań było odkrycie, że „każdy nowotwór głów nie rabuje nam krzem”, a tym samym rujnuje nasz system obronny (immu nologiczny). Badania doktora Rybczyń skiego udowodniły także, że wszystkie nowotwory mają ewidentny związek z grzybami, głównie pleśniowymi. Bo wiem mimo wszelkich prób uśmierca nia i niszczenia tkanki nowotworowej, ostatecznie zawsze zostawał prawie nie zniszczalny grzyb. „Prawie”, gdyż gi nie on w temperaturze 4500°C. A jak by tego było mało, do tej temperatury
należałoby dodać odpowiednie ciśnie nie. Rybczyński eksperymentalnie do wiódł, że ta niemal nieograniczona wy trzymałość „grzybów nowotworowych” wynika z połączenia białka z krzemem. Plonem niemal 60 lat badań laborato ryjnych było autorytatywne odkrycie, że niedobór krzemu w jakiejkolwiek części organizmu skutkuje jego osła bieniem i wyczerpaniem. Jednak dodat kowe zasycenie krzemem G5 powoduje ponowną budowę matrycy krzemowej i eliminuje zaburzenia metabolizmu.
J
ako pierwiastek krzem został od kryty przez szwedzkiego chemika, lekarza i mineraloga Jönsa Jacoba Berzeliusa w roku 1822. Jednak rolę i znaczenie krzemu w biologii dostrze żono dopiero 100 lat później. Krzem or ganiczny różni się bowiem zasadniczo od krzemionki mineralnej (obecnością jednego lub kilku atomów węgla połą czonych z wodorem) i w tej formie jest jednym z głównych składników żywej materii. Jego obecność stwierdzono we wszystkich organizmach zwierzę cych i roślinnych. Jednak przemysłowe oczyszczanie żywności w znacznym stopniu zmniejszyło podaż krzemu w naszej diecie i spowodowało ewi dentny jego niedostatek. A to jest za grożeniem dla naszego zdrowia i życia. Chemia organiczna – pierwotnie zwana chemią życia, zajęła się głównie ta kimi pierwiastkami, jak węgiel (C), azot (N), wodór (H), tlen (O), fosfor (P) i siar ka (S). Krzem występował w mineralo gii i w technologiach stosowanych przy wytwarzaniu ceramiki, szkła, cementu i innych. Pierwsze prace wiążące krzem z chemią organiczną pojawiły się w roku 1900, kiedy to Kipping uzyskał związki krzemoorganiczne (Kipping F.S., Lloyd I.I., Organic derivates of silicon). Z kolei chemię związków krzemoorganicznych znacząco rozwinęły patenty Adrianowa (ZSRR, 1939) i Rochowa (USA, 1941). Jednak organicznej chemii krzemu nie łączono z biologią, uważając krzem za pierwiastek wręcz abiologiczny. Dziś wiemy niezbicie, że krzem organiczny jest integralną częścią układu krwio nośnego. Analiza elektronowa skorelowała krzem z fosforem i wapniem występu jącym w mózgu. Koncentracja krzemu jest różna w zależności od rejonów je go występowania w mózgu. Badania potwierdziły tezę, iż spadek absorpcji krzemu ma bezpośredni związek z tem pem starzenia się organizmu i może być przyczyną licznych zachorowań, w tym także demencji starczej, alzhei mera, depresji itp. Istotną rolę gra tutaj biochemiczna relacja między fosforem, krzemem i wapniem. Nie bez znaczenia dla relacji krew-mózg jest ilość krzemu i wapnia, która, jeśli jest zbyt mała, po woduje, iż w komórkach nerwowych niebezpiecznie wzrasta poziom alumi nium działającego destrukcyjnie także na pracę tarczycy. K Część informacji w niniejszej publikacji bazuje na książce autorstwa dr. Anatola Rybczyńskiego pt. Nowe poglądy na etiologię choroby raka, choroby AIDS i zasady przyczynowego ich leczenia.
WSPIERAJ WNET! Najprostszy sposób na przekazanie funduszy na rozwój Wnet to
DAROWIZNA Każdy Słuchacz może w dowolnym momencie skierować do nas dowolną kwotę wsparcia – wystarczy wykonać przelew! Dane do przelewu
Radio Wnet sp. z oo. · ul. Zielna 39 · 00-108 Warszawa nr konta: Alior Bank 84 2490 0005 0000 4600 1876 9190 w tytule należy wpisać „darowizna” więcej opcji wsparcia na: www.wnet.fm/wspieraj
REASUMUJĄC... 1. Każdy nowotwór „zabiera nam krzem”, osłabiając nasz organizm i jego zdolność do samoobrony. 2. Krzem jest nietoksyczny i w sposób całkowicie bezpieczny może być asymilowany przez wszystkie organizmy żywe. 3. Ma zdolność wnikania także przez skórę do całego organizmu, docierając w pierwszym rzędzie do obszarów, gdzie toczy się proces chorobowy. 4. Użyty na powierzchni skóry, tworzy porowatą substancję umożliwiającą usuwanie toksyn, jak również poprawiając dotlenienie skóry. 5. Wspomaga w utrzymaniu przez organizm wilgotności tkanki łącznej. 6. Odgrywa najważniejszą rolę w restrukturyzacji włókien elastyny i kolagenu, jak również we wczesnej fazie mineralizacji kośćca. 7. W moczu tworzy substancje koloidalne powstrzymujące krystalizację minerałów, zapobiegając schorzeniom dróg moczowych. 8. Hamuje wchłanianie jonów glinu (aluminium), a także tworzy z nim związki kompleksowe, w znacznym stopniu zabezpieczając przed demencją i chorobą Alzheimera. 9. Wpływa korzystnie na metabolizm. 10. Przyspiesza proces gojenia i zabliźniania ran i regeneracji tkanek. 11. Nie daje żadnych objawów ubocznych. 12. Nie uzależnia. 13. Nie koliduje z żadnym sposobem leczenia – może być natomiast jego cennym uzupełnieniem. KRZEM I KREW Ponieważ arterie krwionośne zawierają pochodne glukozaminy oraz kolagen, na który bezpośredni wpływ ma poziom krzemu w organizmie, nie budzi zdziwienia fakt, że odpowiedni balans krzemowy w aorcie decyduje o bezpieczeństwie układu krwionośnego jako całości. Spowalnia lub wręcz uniemożliwia powstawanie żylnych zatorów i chroni przed chorobami układu krwionośnego. ZAKWASZENIE ŻOŁĄDKA Nasz żołądek jest stworzony do pracy w bardzo kwaśnym środowisku. Prawidłowy poziom kwasów eliminuje anemię (także tzw. „złośliwą”) i atopowe zapalenie skóry (AZS).
R E K L A M A
E u r o p e j s k i Ko n g r e s w O b r o n i e C h r z e ś c i j a n To nie jest nietolerancja religijna, ale prześladowanie chrześcijan. Historia pokazuje, że ilekroć dzieje się ludobójstwo zawsze są opory, żeby tego tak nie nazywać. Jeśli dojdzie do całkowitego exodusu chrześcijan, to zniknie najstarsza cywilizacja chrześcijańska: ludzie, kościoły, zabytki, cała kultura materialna Delegacja Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim
ecrgroup.eu
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
18
KOMIKS·WNET
UzdrowiskOtwock ODCINEK CZWARTY P.M.v.W. M.S. To już Nieteatr. To Sejmik krajowy zdaje sie lekko kontrapaństwowy. Ćwierć izby ryczało! „Bohatyra” imię, że się udało w obcej krainie Cudasza zwycięskim głosem zawołać i urwać taniej hańby połać. Metodą “na wnuczka’ można próbować, by obcej babci się spodobać. A ci co go poparli… też dziadków miewali… w tej samej armii. Tradycja w onej dziedzinie… woła o nieładne imię. Bo cóż rola ta warta… bez niej nie ma rozróżnienia, jakie są prawdy ziarna, jak chwast przerósł pokolenia. Za ile srebrników ile donieść można; zawiły rachunek i myśl ostrożna. Jak być i nie być dobrym dla kraju, ilu klientów jest tego obyczaju… Ale nie wszystko, nie wszystko, co nasze, rozdziobią sroczki, wrony i cudasze. Może pielęgniarz Dzięcioł uleczy, chociaż jest ptasi, a nie człowieczy. Odporny na ciągłe uderzenia, ten postrach robactwa diety nie zmienia. Wystuka historie Targowicy marnej, służalców cara, volkslisty czarnej, opowie, jaką dostali nagrodę: - Dno gdańskiej zatoki i sznur na drogę. Może zawrócą i skończą w porę, nim czas ich się skończy przeklętym wyborem. Ten sam jest podział w ptasim narodzie, czy zdrada oko kole, czy też bodzie. A pani Menke cóż obiecała??? Że będzie w Otwocku ich odwiedzała. Syberia Stream zaprosi na parkiet zimowy. A koń trojański przyciągnie tort lodowy. I aby powietrze w kraju było zdrowe, od obcych drożej kupimy… ciepło pakietowe. Szybkim pociągiem, zgodnie z rozkładem, z wizytą szybką z Baden Baden zmęczona wolnością pani Menke rozwozi zbyt wolnym szybką udrękę, by wszyscy równo się menczyli i szybko Menke polubili, iii szybciej prędkość przyśpieszyli. Bo wolność się wiąże z drugą prędkością, niewolność za to z pierwszą szybkością. Parking piratom szykuje drogowym, tzn. państwom narodowym. Pooooobiegli pacjenci do Ambasady inaczej się leczyć, po inne porady.
Pusto w lecznicy, pusto w ogrodzie, pusto w kaplicy... Czaruje czarodziej. Doktor z dzięciołem czekają za stołem, lecz z wiosną w poście nikt nie przychodzi??? O, jeden przyszedł! Lecz o co mu chodzi? Najbardziej zdrowym jest Więc wśród pacjentów. Do urny wyborczej dosypał medykamentów i w jego powiecie wybory, jak wiecie, najzdrowsze są na całym świecie. Dzięcioła to sprawa… zawodowa, jak leczyć czystość arterii głosowań, rankingów, refe-rendów, sondaży, by nie zamuliły się piaskiem z plaży. Szczelność to lek na bezczelność ciągu, ratuje system jak w wodociągu. Prawda nie godzi w demokrację. Prawda wskazuje tylko rację. Pan Więc doktora chciał leczyć z tych racji, ale nie znalazł argumentacji. Zerwał łańcuchy formalnie szpitalnie, zmienił pensjonat na willę „Fajnie”.
LECZNICA ZAPRASZA
A w willi „Fajnie” też mają patriotyzm. Pan Gdyż dowodzi, że to nie idiotyzm. Jest dużo fajniejszy i wygodniejszy. Można powiedzieć rozum… mniejszy. Np. sprzedaje koleje linowe, by były szybsze i bardziej zdrowe. Również sprzedane obcym fabryki dają tym obcym lepsze wyniki. Handel zamknięty w obcych marketach obcym wystawia rolników na przetarg.
Sprzedane gazety łaskawie piszą, niech o tych sukcesach wszyscy słyszą.
Chorzy na przetarg łykają dropsy. Naiwność to wzmacnia i miłość do obcych. Uczciwość konkursu głoszą wygrani. Lecz leczyć się nie chcą ani, ani! Właściwie po co, komu kraje? Patriota fajny wszystko sprzedaje. A! W willi „Fajnie” też mamy świętych, tzn. idoli uśmiechniętych. Eksperci, którzy dobra rozdają, tak pomagają bogatym krajom. Fachowcy dają „jak tak” należy, by łatwiej Europa mogła przeżyć. I „jak tak” greckie na sprzedaż wyspy; patriotyzm fajny ma umysł czysty. Nie pyta tego, co kupuje, jaki patriotyzm kultywuje, bo w willi „Fajnie” nie leczą skrajnie, lecz liberalno-kolonialnie.
Willa ,,Fajnie,, stoi z boku dla żyjących w rozkroku.
cdn.CDN.
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
19
E·K·O·N·O·M·I·A Zgodnie z badaniami Biura Informacji Kredytowej w Polsce z września 2016 r., ze spłatą swoich długów w terminie nie radzi sobie już ponad 2 miliony osób. Średnia wartość zaległego zobowiązania, przypadająca na jedną z tych osób, wynosi ponad 20 tys. złotych, a prawie połowa ma zaległości przekraczające 5 tys. złotych.
Ponad 2 mln Polaków nie płaci w terminie Lech Rustecki
R
ekordziści są zadłużeni na nawet ponad 100 mln zł! Choć zadłużenie prywat ne w Polsce jest znacznie niższe niż w krajach rozwiniętych, to w udział kredytów zagrożonych jest względnie wysoki. Po części wynika to z bardziej restrykcyjnych regulacji, ale po części jednak z naszej własnej niefrasobliwości. Większość ekspertów doradzają cych w zakresie finansów osobistych i rodzinnych zgadza się, że zadłużenie budżetu domowego nie jest dobrą sy tuacją. Marcin Iwuć, który po 11 latach w branży finansowej zostawił korpo rację, aby zająć się popularyzowaniem wiedzy o zarządzaniu finansami, w swo jej książce określa dług jako ryzyko i przeciwieństwo oszczędności. Uważa on, że ci, którzy chcą być zamożni, po winni uwolnić się od wszelkich długów. Małgorzata i Wojciech Nowiccy, którzy od wielu lat pomagają rodzinom w wychodzeniu z długów, piszą, że ist nieją wprawdzie powody, dla których wzięcie kredytu jest usprawiedliwione (choroba w rodzinie, kwestie miesz kaniowe, inwestycja w podwyższenie kwalifikacji zawodowych), ale wymaga to rozsądku i dobrego rozplanowania spłaty. Przed podjęciem decyzji po winniśmy także zapoznać się z sied mioma podstawowymi zasadami do tyczącymi zadłużania się, a potem ich przestrzegać. Przede wszystkim, zaciągając dług, powinniśmy zobowiązać się przed sa mymi sobą, że go spłacimy. Lepiej jest unikać zadłużenia konsumenckiego, bo prawidłowo planując, można zidenty fikować wydatki okresowe, które na leży pokrywać z oszczędności. Kredyt w rachunku z odnawialnym limitem powinien być używany sporadycznie
i niezwłocznie spłacany. Jeśli okazuje się, że potrzebujemy poręczyciela, lepiej jeszcze raz rozważyć, czy taki kredyt jest rzeczywiście niezbędny. Przecież oznacza to po prostu, że nie mamy od powiedniej zdolności kredytowej. Jeśli pożyczamy pod zastaw nieruchomości, zastanówmy się, jakie są perspektywy kształtowania się ich cen. Może się bo wiem okazać, że w przypadku niespła cania kredytu wartość zadłużenia będzie wyższa niż wartość jego zabezpieczenia. Nie pożyczajmy również pieniędzy, gdy nie posiadamy oszczędności, bo nasza sytuacja zawodowa i dochody nigdy nie są pewne. Upewnijmy się też, że zadłu żając się, nie wystawimy na niebezpie czeństwo własnej rodziny. Państwo Nowiccy twierdzą rów nocześnie, że idealną sytuacją jest „wolność finansowa”, a droga do niej prowadzi m.in. przez zmniejszanie zadłużenia, w czym jedną z podsta wowych zasad jest niezaciąganie no wych kredytów. Zgodnie z innym badaniem Biura Informacji Kredytowej, niemal 15,2 mln Polaków jest zadłużonych w sek torze bankowym i firmach pożycz kowych – ta liczba odpowiada blisko 2/3 Polaków w wieku produkcyjnym. Wartość zadłużenia osób posiadających kredyt w bankach i spółdzielczych ka sach oszczędnościowo-kredytowych (SKOK-ach) na koniec 2016 roku wy niosła 565,60 miliarda złotych, czyli równowartość ok. 1/3 PKB w 2016 r. Ponad 3,6 mln Polaków wzię ło kredyty mieszkaniowe, ok. 8 mln spłaca kredyty konsumpcyjne, blisko 7,5 mln korzysta z kart kredytowych, a niemal 4,8 mln posiada limity kre dytowe w rachunkach bankowych. Znaczna liczba kredytobiorców refi nansuje kredyty (zaciąga następny tuż
po, a nawet przed spłatą poprzednie go). Niemal połowa nowych kredytów konsumpcyjnych stanowi rolowanie kredytu zamkniętego. Łączna kwota zaległych płatności klientów czasowo niewywiązujących się ze zobowiązań wynosiła w czerwcu
20 790 zł. 51,1% z tych osób miało za ległości nieprzekraczające 5 tys. zło tych. W przypadku 34,7% zaległości przekraczają 10 tys. złotych. Prawie 215 tys. złotych to średnia wartość zaległego kredytu mieszkanio wego. Właśnie te zobowiązania wraz
Średnie zaległe zobowiązanie statystycznego Polaka, który zalega z płatnościami, wynosi 26 367 zł. Osoba ta częściej ma problem ze spłatą rachunków i alimentów niż kredytów. 2016 roku 44,6 miliarda złotych i od 2008 roku wzrosła prawie 5,5-krotnie. W czerwcu 2016 roku problem do tyczył ok. 2,15 mln osób, czyli nieco ponad 14% wszystkich klientów ban ków, SKOK-ów i firm pożyczkowych współpracujących z BIK.
R
aport „InfoDług” definiuje rów nież profil osoby, która prze stała spłacać długi w terminie. Aktualnie jest to mężczyzna w wieku od 35 do 44 lat, mieszkaniec Śląska. Właśnie z tego regionu Polski pochodzi najwięcej, bo ponad 14% osób nieter minowo regulujących zobowiązania. Średnie zaległe zobowiązanie takiego statystycznego Polaka wynosi 26 367 zł. Osoba ta częściej ma problem ze spłatą rachunków i alimentów niż kredytów. Kredyty znajdują się na dalszym planie, choć również odgrywają znaczącą rolę. W zaległościach kredytowych osobom w wieku 35-44 lat dorównują Polacy, którzy ukończyli 65 rok życia. Średnia kwota zaległego zobowią zania przypadająca na osobę nieregulu jącą terminowo zobowiązań wyniosła
R E K L A M A
z zaległymi alimentami są odpowie dzialne za wysokie zaległe płatności Polaków. Najnowsze dane z września 2016 roku, opublikowane w grudnio wym biuletynie „InfoDług”, pokazują dalszy wzrost niesolidnych dłużników, których liczba zwiększyła się o 102,5 tys. w porównaniu do prezentowanych po wyżej wskaźników z czerwca 2016 roku. Wprawdzie liczba osób opóźniających spłatę rat kredytowych o przynajmniej 60 dni zmalała o 17 tys. osób, a zaległość kredytowa o 290 mln zł, ale nadal ros ną zobowiązania pozakredytowe, czyli m.in. alimenty, niezapłacone rachunki za telefon i Internet, czynsze, raty poży czek czy kary za jazdę bez biletu. Tym samym średnia wartość niezapłaconych alimentów wzrosła do ponad 31 tys. zło tych, rachunków telekomunikacyjnych – do ponad 2,2 tys. złotych, a niezapła conych kar za jazdę bez biletu – 747 złotych. Z tych zobowiązań udało się zwindykować średnio 6177 zł. Przez rok (od września do wrześ nia) przeterminowany dług zwiększył się o 20%, a liczba niesolidnych dłużników o 13%. Z tego wynika, że pogarsza się
sytuacja osób, które już wpadły w finan sowe kłopoty – dłużników przybywa w mniejszym tempie niż zaległości. Po wyższe dane opisują sytuację osób, które nie radzą sobie z płaceniem zobowiązań w terminie. Liczba tych osób i kwota za ległych wierzytelności od lat nieustająco rośnie. Badania ankietowe wydają się potwierdzać tezę o nieradzeniu sobie Polaków z pułapką zadłużenia. Ostanie wyniki pokazują, iż wprawdzie 97% Po laków uważa, że oddawanie długów jest obowiązkiem moralnym, to ponad 20% Polaków uważa, że czasem, często lub zawsze można usprawiedliwić: • gdy ktoś pracuje na czarno, by uniknąć ściągania długów z pensji, • płaci gotówką bez rachunku, by uniknąć płacenia podatku VAT, • przepisuje majątek na rodzinę, by uciec przed wierzycielem lub • zmienia często rachunki banko we, by uniknąć zajęcia środków przez komornika. (Wyniki pochodzą z raportu „Mo ralność finansowa Polaków”, którego autorem jest prof. Anna Lewicka-Strza łecka; ogólnopolska reprezentatywna 1000-osobowa próba Polaków w wieku powyżej 18 lat, luty 2016 roku).
P
owyższe zachowania pokazują, że Polacy często zaczynają się mierzyć z problemem nadmier nego zadłużenia dopiero w sytuacji, gdy są już „przyparci do muru” przez firmę windykacyjną, mają zablokowany rachunek lub wezwanie komornicze. Z tym problemem skuteczniej moż na sobie radzić w sposób planowany. Na rynku pojawia się też coraz więcej firm, które oferują usługę „oddłużania”. Marcin Iwuć w kroku czwartym proponowanego programu zarządza nia finansami zachęca do uregulowania
zobowiązań, których możemy się po zbyć w planowy sposób. Ważna jest kolejność. Po pierwsze, zaległe opłaty związane z mieszkaniem. Potem „chwi lówki” i pożyczki z różnego rodzaju parabanków, bo tutaj odsetki rosną w zastraszającym tempie. W następnej kolejności kredyty konsumpcyjne. Roz ważając zmniejszenie obciążeń wynika jących z kredytu hipotecznego, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że – w prze ciwieństwie do powyższych rodzajów kredytów – posiada on zabezpieczenie i jest względnie nisko oprocentowany. Ponadto wcześniejsza spłata kredytu hipotecznego nierzadko wiąże się z do datkowymi opłatami. Długi wpisujemy na listę w kolej ności od najniższej do najwyższej kwoty pozostałej do zapłaty. Jest to kolejność, w jakiej powinniśmy rozprawiać się z tymi długami. Na liście zamieszcza my informacje o wysokości raty lub miesięcznej kwoty spłaty, oprocentowa niu i kwocie pozostałej do spłaty. Gdy spłacimy najniższe zadłużenie, nasza lista stanie się krótsza, a my zyskamy dodatkową motywację do dalszej walki z długami, a właśnie stopniowy spadek motywacji oraz zniechęcenie, które do pada nas, gdy nie widzimy rezultatów, jest główną przyczyną niepowodzenia w procesie oddłużania. K
R E K L A M A
HISTORIA JEST WCIĄŻ ŻYWA
Projekty filmowe wsparte przez PGNiG SA i Fundację PGNiG w ramach programu „Rozgrzewamy Polskie Serca”:
{ premiera już wkrótce } N OW Y P O RTAL INTERNETOW Y
.FM
Mecenat strategiczny filmu „Wyklęty” włącz RADIO
UDAŁO SIĘ! Dzięki wsparciu naszych Słuchaczy powstała nowa strona internetowa Podziwiam odwagę, niezłomność i walkę o godność Żołnierzy Wyklętych. Często zamiast konfrontować się z problemami i trudnościami, po prostu od nich uciekamy, poddajemy się. Łatwo rezygnujemy z walki o siebie i nasze relacje oraz ambicje. Wybieramy łatwe, szybkie życie. A Żołnierze Wyklęci są tego zaprzeczeniem. Pokazują, że warto walczyć o siebie i swoich najbliższych. Przypominają o tym, co jest w życiu najważniejsze.
— HANNA ŚWIĘTNICKA, BRONKA W FILMIE „WYKLĘTY”
rozgrzewamypolskieserca.pl pgnig.pl
WNET.FM „Ziemia Przemówiła”
„Warszawa Wola 1935”
D z i ę k u j e m y w s z y s t k i m , kt ó r z y zaangażowali się w jej budowę. Naszą misją jest tworzenie wolnych, niezależnych mediów.
słuchaj PORANKA
wspieraj WNET
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
20
O S TAT N I A· S T R O N A
Historia jednego zdjęcia...
Dzień św. Patryka, patrona Irlandii, jednoczy wszystkich mieszkańców Szmaragdowej Wyspy w zgodnej i radosnej zabawie pełnej tańca, muzyki i dobrego humoru. Wszystkie kolory są piękne, ale podczas marcowych parad liczy się zieleń odmieniana przez wszystkie gamy i odcienie. Podczas odświętnej parady w mieście Drogheda nie zabrakło polskiego akcentu. Dzieci z Polskiej Szkoły Drogheda „Wspólna Wyspa” w towarzystwie swoich rodziców i nauczycieli z dumą prezentowały polską społeczność. Motywy irlandzkie przeplatały się z biało-czerwonymi barwami i polskimi motywami ludowymi. W zgodnej opinii reporterów „Drogheda Independent” polska delegacja prezentowała się znakomicie, będąc najbardziej rozśpiewaną ekipą podczas parady. /wyt/ Fot. Beata Szczepańska
Nigdy jeszcze wybory prezydenckie we Francji nie przebiegały w atmosferze takiej beznadziejności. Pięć lat temu Hollande był zdolny wzbudzić spory entuzjazm. Obiecał uroczyście, że jako prezydent będzie zwalczał wszechpotężną finansjerę („Mon ennemi c’est la finance!” – mój wróg – to finansjera!) i dążył do uratowania resztek sprawiedliwości społecznej.
Quo vadis, Francjo?
A
le już miesiąc po wyborach zaczął prowadzić politykę zaciskania pasa i fawory zowania wielkiego biznesu. Został wiernym pupilem pani Mer kel i ogólnie – tępej biurokracji bruk selskiej. Ta zdrada, kolejna skądinąd, obietnic danych obywatelom, stała się wielkim ciosem uderzającym w samą ideę demokracji. Ludzie stracili wiarę w świat polityki, w sam sens głosowa nia i w cały proces wyborczy. Konse kwencje będą takie, że prawdopodob nie zwycięży w tych wyborach partia niegłosujących. Ogromna rzesza ludzi nie pójdzie głosować, bo są już przeko nani, że wybory nic nie zmienią. W rzeczy samej, Polacy – i nie tyl ko oni, oburzali się na wypowiedź pre zydenta Hollande’a (do Polaków właś nie): „wy macie zasady – a my mamy fundusze”. Ta cyniczna uwaga była przynajmniej szczera do bólu. Zosta ła skądinąd niezauważona przez pra sę francuską, co może tylko dziwić, gdyż Francuzi od samego początku je go mandatu wiedzą, że Hollande jest człowiekiem bez zasad. Jest jednak gorzej: Hollande to tylko odbicie moralnego dryfowania Francji: staje się ona w istocie coraz bardziej krajem bez zasad, krajem bez wizji, krajem bez entuzjazmu. Dawno już Francja przestała być kolebką hu manizmu. I to wina nie tyle komunita ryzmu i różnych mniejszości, na przy kład muzułmańskiej, lecz większości samych Francuzów z dziada pradziada, którzy forsują politykę totalnej dowol ności i odrzucenia wszelkich zasad. Orientacja laicka, która miała być spo sobem na zagwarantowanie wolności wszystkich religii, stała się orędziem walki z wszelkimi zasadami etycznymi
Bernard Margueritte
i duchowymi. Wszystko, co zdrowe, jest potępiane, a dewiacje, nawet naj bardziej dziwaczne, są chwalone. W tej atmosferze już nie „fin de siècle”, ale „début de siècle”, kraj popada w deka dencki nihilizm. Z drugiej strony, nie jest nawet praw dą, że jeśli już nie mamy zasad, to jednak mamy fundusze. Tak nie jest, z wyjątkiem najbogatszych, którzy stają się coraz bo
wydaje się być godny bycia prezydentem kraju. Czy Marine Le Pen ma w tej sytu acji szansę? Przynajmniej zwalcza sko rumpowaną biurokrację brukselską. Ale dźwiga jeszcze balast skrajności swojego ojca. Jej szanse są więc minimalne: mo że właściwie wygrać tylko, jeśli będzie ogromna absencja wyborcza w pierw szej turze i uzyska 50% głosów wówczas oddanych. W drugiej turze większość
Prawdopodobnie zwycięży w tych wyborach partia niegłosujących. Ogromna rzesza ludzi nie pójdzie głosować, bo są już przekonani, że wybory nic nie zmienią. gatszymi. Ale bogata Francja ma prawie 3 miliony bezrobotnych i prawie 9 mi lionów biednych. Rolnicy, którzy tworzą nie tylko produkty żywnościowe, ale są tkanką żyjącego krajobrazu, a zwłaszcza pewnej cywilizacji francuskiej, umiera ją powoli. Często nawet dosłownie, bo notujemy wśród nich falę samobójstw. Polityka brukselska faworyzuje bowiem wielkie gospodarstwa, produkcję prze mysłową (zazwyczaj niezdrową) i kon centrację kapitału. Likwidacja rolnictwa rodzinnego nie jest więc przypadkowa, jest wynikiem świadomej polityki. W tym samym czasie zakłady przemysłowe, na wet bardzo rentowne, zamykają się jeden po drugim. Powstaną wielkie obszary dezindustrializacji. Jak się dziwić zatem, że Francuzi są sfrustrowani, pełni gniewu i żywią do kasty polityków coraz większe obrzy dzenie? Nie wierzą już nawet w demo krację. Jak mogą więc widzieć wybory prezydenckie? Większość z nich, jak mówiłem, nie będzie po prostu głoso wać. A inni mają łamigłówkę. Na ko go głosować? Żaden z kandydatów nie
zagłosuje na kandydata establishmen tu, obojętnie, jaki będzie. François Fil lon miał ogromne szanse jako kandydat właśnie powrotu do zasad, ale różne afery (odpowiednio sterowane przez nieznane ośrodki) stały w sprzeczności z głoszonymi przez niego pryncypia mi. Lewica jest w rozsypce, a zwłasz cza partia socjalistyczna, którą polityka Hollande’a doprowadziła do upadku. Zastraszony establishment wyszu kał więc w pośpiechu nowego człowieka, który byłby w stanie kontynuować poli tykę preferującą wielki kapitał, finansjerę i elity, będąc zarazem nadal posłusznym egzekutorem skompromitowanej skąd inąd polityki brukselskiej. Wybór padł na Emmanuela Macrona. Jest młody, przystojny, inteligentny i… bez więk szych zasad. Zawsze był typowym pry musem klasy, ulubieńcem nauczycielki („teacher’s pet”, jak mówią Amerykanie), do tego stopnia, że właśnie jedna z jego nauczycielek, o 20 lat starsza, jest dziś jego małżonką… Macron zaczął karierę w banku Rothschildów, co mówi wszyst ko. Stał się jednak doradcą prezydenta
Hollande’a, a później ministrem gospo darki rządu socjalistycznego! Dziś pre zentuje się mimo wszystko jako kandy dat „odnowy”! Nie ma przy tym większej osobowości, a zwłaszcza wizji długofa lowej. Twierdzi, że nie jest ani z lewicy, ani z prawicy. I istotnie, „pecunia non olet”. Jak słusznie powiedział senator partii republikanów, Bruno Retailleau, on jest „ni pour ni contre, bien au con traire” (ani za ani przeciw, zupełnie od wrotnie). Trochę jak Wałęsa („jestem za, a nawet przeciw”), ale młody, przystojny i absolwent dobrych uczelni. Jeśli Macron zostanie prezyden tem (co wydaje się w tym momencie prawdopodobne), to będziemy mieli zagwarantowane 5 lat tej samej, zabój czej polityki, na rozkaz Berlina i Bruk seli. Można już dziś zakładać, że ten scenariusz byłby błogosławieństwem dla Frontu Narodowego. Sadzę, że Ma rine Le Pen nie ma złudzeń i nie wie rzy, że może wygrać. Ale 5 dalszych lat obecnej polityki otworzy szeroko drzwi do władzy dla trzeciego pokolenia Le Penów. Wnuczka Jean-Marie Le Pena, Marion Maréchal-Le Pen, ma 27 lat, jest inteligentna, przystojna, dobrze prze mawia, i już bardzo popularna. Mając 22 lata, została pierwszą posłanką FN i najmłodszym posłem w historii par lamentu francuskiego. A może Francja się obudzi? Mi mo obecnego marazmu, jest we Francji bardzo wiele ośrodków czy grup pręż nych i pełnych energii, które pragną, aby Francja wróciła do swej wielkości. Kiedy chodzi o obronę życia poczętego czy protest przeciw „mariage por tous” (ślub dla wszystkich), miliony jeszcze demonstrują na ulicach. Skorumpowa ne elity polityczno-biznesowo-medial ne nie składają się na szczęście na peł ny obraz kraju. Jest też ogromna masa ludzi zdolnych, twórczych, wrażliwych społecznie, którzy przodują w wielu dziedzinach. Może przyszłość do nich należy? Ale najpierw Francja musi z po wrotem być właśnie krajem zasad, a nie funduszów! Era przed nami będzie cza sem ciężkiej i trudnej walki o to, aby „Francja była Francją”. Jak kiedyś. Właśnie kraje, które zasady zacho wały, mogą jej pomóc, a wśród nich przede wszystkim Polska! Jak pisałem na tych łamach, Polska jest „ostatnią szansą Europy”. Widać to coraz wyraź niej. A więc Polska jest też poniekąd ostatnią szansą Francji! K
Dokończenie ze str. 1
Europa Christi osoby w administracji waszyngtońskiej, Steve’a Bannona. Ideowo zbliża się do encykliki Jana Pawła II Centesimus annus. Mówi o dobrym kapitalizmie, który inwestuje, żeby mogły powstać miej sca pracy. Jest też kapitalizm zły, któ ry chce robić pieniądze bez tworzenia miejsc pracy, bez intencji zapewnienia dobrobytu dla wszystkich. To kapita lizm monopolistyczny, który wykorzy stuje narody Ameryki Łacińskiej. Tak, że w tym aspekcie jest możliwy dialog. Mamy kapitalizm, w którym 1% bogaci się kosztem połowy całej ludzkości; to oczywiście nie jest pozytywne. A czy obawia się Pan Rosji i Władi‑ mira Putina? Co Pan sądzi o prezy‑ dencie Rosji i jego polityce? Władimir Putin nie ma prawa do te go, aby okupować Krym. Nie ma pra wa do tego, żeby grozić Ukrainie. Nie ma prawa ograniczać wolności narodu rosyjskiego. Ale nie zapominajmy, że w Rosji Władimir Putin cieszy się dużą popularnością, jest kochany. Jest odbie rany pozytywnie, dlatego że udało mu się wydobyć Rosję z bardzo poważnego kryzysu, z dramatycznej sytuacji. Gdybyśmy my, Europejczycy, pro wadzili dobrą politykę względem Rosji, tak jak wtedy, gdy był Jan Paweł II i Hel mut Kohl, udałoby nam się wspomóc Rosję w zbudowaniu zasad wolnego rynku, który miałby swoje skutki, uda łoby nam się wesprzeć siły demokra tyczne w Rosji i, być może, wtedy Putin nie zostałby tym, kogo znamy dzisiaj, ale byłby premierem demokratycznym. Teraz musimy mu powiedzieć: „stop, zatrzymaj się, to jest granica, której nie możesz przekroczyć”. Jednak wciąż wierzymy, że Rosja jest narodem europejskim. Myślmy raczej o Europie, która mogłaby oddychać dwoma płuca mi, tak jak to mówił Jan Paweł II – tym wschodnim i tym zachodnim. Byłoby pięknie, gdyby polityka eu‑ ropejska była polityką wspólną, pły‑ nącą ze wspólnych źródeł i wartości. Nie mieliśmy żadnej wspólnej polityki zagranicznej. Może nie warto nawet
wspominać, czyja to wina. Ale nie mieliśmy jej. Jaki jest cel działania liberalnych elit europejskich? Jaką mają wizję, do czego dążą? Upadł marksizm, a to, co pozostało, to wulgarny materializm. Materializm, który uważa, że jedyną wartością jest to, co pochodzi z posiadania i z dóbr materialnych. Wyraził to dobrze poe ta T.S. Eliot: „Gdy wszystkie wartości zostały spożyte, to, co pozostaje, to jest władza, chciwość”. Tylko to? Nic więcej? Nic więcej. My, Europejczycy, ryzyku jemy, że potkniemy się właśnie o chci wość i władzę. Chciwość zamiast pracy, nieczystość przeciw miłości i władza, która zastępuje wspólnotę. Rozmawiamy na zorganizowanej przez ruch „Europa Christi” konfe‑ rencji „Zjednoczona Europa – po‑ mysł wierzących polityków, kan‑ dydatów na ołtarze”. Jakie jest przesłanie tej konferencji? Pomysłodawca spotkania, ks. infułat Skubiś, poświęcił je Schumanowi i de Gasperiemu. De Gasperi był wielkim przywódcą, a zmarł jako człowiek ubo gi. Uprawiał politykę ze względu na służbę i miłość. Lud ufał mu, ponie waż wiedział, że on go kochał. Dzisiaj ludzie nie mają zaufania do polityków. Rzadko politycy umierają w biedzie. I nie zawsze żyją dla służby. Kto jest najwybitniejszym polity‑ kiem w Europie? Ostatni, którego mogę wspomnieć, to był Helmut Kohl. A nie Berlusconi? Jestem przyjacielem Berlusconiego, ale nie zaliczyłbym go do tej katego rii. Moim przyjacielem jest także Hel mut Kohl. Chciałbym dorzucić jeszcze jedną rzecz – polityk pracuje dzięki energii, dzięki pasji, jaką czerpie z lu dzi. Helmut Kohl działał na bazie tej pasji, tego entuzjazmu, jaki wzbudził w ludziach Jan Paweł II. Przypominam sobie Jana Pawła II na warszawskim placu Zwycięstwa i ostatnie słowa jego wystąpienia – „niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Je śli Europa przetrwa i się zbawi, to nie dzięki polityce. K
Nr 34
Ś ‒ L ‒ Ą ‒ S ‒ K ‒ I
K ‒ U ‒ R ‒ I ‒ E‒ R
Kwiecień · 2O17 W
n u m e r z e
Dokąd zmierza Solidarność Kolorza? Jadwiga Chmielowska
C
zy w czasach chaosu i kunktatorstwa metodą przetrwania jest ucieczka z paszportem jak najdalej albo wewnętrzna emigracja i przybranie barw ochronnych? Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie coraz więcej obywateli. Kolejne osoby zdają sobie sprawę z tego, że przed nimi wyrósł mur nie do pokonania. Ludzie czują, że nie mają wpływu na cokolwiek w państwie. Otaczająca rzeczywistość staje się nielogiczna. Coraz więcej rzeczy nie jest takimi, na jakie wyglądają. Mowa nie służy komunikacji. Stała się bełkotem mającym dezinformować. Szkoły nie uczą samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków, są miejscem tresury nowego typu człowieka, mającego dopasować się jedynie do oczekiwanego standardu. Każdy ma swoją narrację, a najlepiej mówić to, co rozmówca chce usłyszeć. A przede wszystkim nie wychylać się. Pomimo powszechnego dostępu do informacji dzięki Internetowi, panuje prawie całkowita anonimowość. GIODO strzeże nawet spisu lokatorów, a sądy ujawniania niewygodnych dla wszelkiej maści oszustów informacji. W PRL łatwo można było zmienić nazwiska, i tak około 150 tysięcy sprowadzonych zaraz po wojnie enkawudzistów „pełniących obowiązki” Polaków rozpłynęło się w społeczeństwie. Dziś mamy już obok siebie ich wnuki i prawnuki. Może nie wszyscy kontynuują rosyjskie tradycje. Powstało też w ostatnich latach szereg trefnych organizacji o bardzo patriotycznych nazwach, niektóre wręcz podszywają się pod istniejące i cieszące się szacunkiem nazwy. Konia z rzędem temu, kto się w tym galimatiasie połapie. Do tego dochodzi niechęć sprawdzania czegokolwiek. Na zasadzie „papier wszystko przyjmie” tworzy się fikcje, na podstawie których podejmowane są decyzje. Nikt z polityków oczywiście za nic nie odpowiada. A „łap złodzieja!” - jak zwykle najgłośniej krzyczy złodziej. Nawet biblijna zasada „po owocach poznacie ich” nie zawsze się natychmiast sprawdza. Bo można przywiązać gruszki do wierzby. Oczywiście wcześniej czy później prawda wychodzi na jaw. Ja wyznaję zasadę, że „raz kurwa – zawsze kurwa”. Niestety postawy inne – przebaczania, dawania szansy, jedynie opisany chaos potęgują. Bardzo często wynikają z kunktatorstwa – bo po co się narażać, nazywając rzeczy po imieniu. A fe! – jak brzydko… Oczywiście zawsze można odbyć pokutę i uzyskać przebaczenie, ale najpierw należy odbyć spowiedź i zadośćuczynić wyrządzonym krzywdom. Wielkanoc jest dobry okresem na robienie rachunku sumienia i pokutę. Wszak Chrystus pokazał nam, że prawda jest najważniejsza. Dla niej warto wziąć krzyż na ramiona. Bo tak naprawdę, podziały polityczne nie liczą się. Ludzie dzielą się jedynie na porządnych i kanalie. Uczciwi zawsze są w stanie ze sobą współpracować w czynieniu dobra. Podział Polaków na wojujące za sobą plemiona jest podziałem sztucznym i zamierzonym. Naszym wrogom zależy na tym, byśmy tracili niepotrzebnie energię, zamiast skupić się na rzetelnej pracy dla kraju i przyszłych pokoleń. Ten sztuczny podział sprawił, że nikt nie myśli logicznie – może mój konkurent polityczny ma rację, może w formie dyskusji wypracujemy coś lepszego, a przynajmniej unikniemy niebezpiecznych błędów. Zamknięcie w okopach i obrona za wszelką cenę nawet złych decyzji czy osób, powiększa chaos i rujnuje państwo. A przecież w wyborach w 2015 roku Polacy opowiedzieli się za „dobrą zmianą”. I wciąż czekają… K
G
A
Z
E
T
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
E
N
N
A
W czasie ostatnich wyborów do Sejmu PiS po raz pierwszy w historii zwyciężył na Śląsku, co dało tej partii możliwość samodzielnego rządzenia w Polsce. „ Języczkiem u wagi”, który przesądził o zwycięstwie, były głosy oddane na PiS przez górników i członków ich rodzin, głosy ludzi ciężkiej pracy, którzy uwierzyli w obietnice wyborcze Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło o niedopuszczeniu do likwidacji kopalń z zasobami węgla, wypowiedziane w obecności Grzegorza Tobiszowskiego i Krzysztofa Tchórzewskiego przed kopalnią „Pokój” w Rudzie Śląskiej 12 stycznia 2015 r.
3
Święta wielkanocne w sercu Afryki Gdy przyrządzaliśmy potrawy, w cieniu pobliskich drzew dziewczęta murzyńskie całymi godzinami przy dźwiękach tam-tamów ćwiczyły tańce i śpiewy przed uroczystościami Wielkiej Niedzieli. Obieżyświat Władysław Grodecki wspomina święta Zmartwychwstania Pańskiego wśród chrześcijan na Czarnym Lądzie.
4
Doniesienia znad granicy w śląskiej prasie 1863 roku
Krupiński – Dębieńsko:
Wielkie pytania Marek Adamczyk
M
inęło już prawie 1,5 roku i czas najwyższy rozliczyć te obietnice. Niestety, dla PiS-u nie wygląda to optymistycznie. Kopalni „Pokój” już nie ma!!! Z dniem 1 stycznia 2017 roku przeniesiono do SRK część naziemną tej kopalni, „Pokój 1”, a część dołowa będzie istniała do wyczerpania złóż, z wykorzystaniem infrastruktury kopalni „Bielszowice”. Problemem numer jeden jest teraz kopalnia „Krupiński”, na niej PiS może się „przejechać”. Jest to kopalnia z bogatymi zasobami węgla koksującego typu 35.2 hard w ilości około 70 mln ton, znajdujących się w odległości ok. 1600 m od szybu, a nie, jak twierdzi minister Tchórzewski w wywiadzie dla Radia Wnet, w odleg– łości 7000 m. Rodzi się tu wiele pytań, na które oczekujemy odpowiedzi. Kto tu nie umie czytać map, kto podaje takie dane ministrowi? Jakieś siły działają, wbrew zdrowemu rozsądkowi, na rzecz likwidacji tej kopalni? Kto łakomym wzrokiem patrzy na te złoża, warte obecnie ponad 40 mld złotych??!! Dlaczego minister wierzy w 7 powstałych w JSW opracowań dotyczących przyszłości kopalni „Krupiński”, skoro
nie uwzględniają one możliwości fed– rowania najcenniejszego węgla 35.2 z pokładu 405/1 o miąższości od 4,5 do 11 m, z zanieczyszczeniami skały płonnej tylko ok. 10%??!! Dlaczego opracowywano plany, bazując na koncepcji wydobywania głównie węgla energetycznego, z przerostami skały płonnej dochodzącymi do 60% masy urobku i generującymi straty na wydobyciu? Dlaczego nie sprawdza się biznesowo najnowszej i najlepszej koncepcji, opracowanej przez niezależnego eksperta, uwzględniającej fedrowanie węgla koksującego głównie z pokładu 405/1? Czy przypadkiem nie robi się tego, by zlikwidować polską konkurencję dla inwestycji zagranicznych w pobliskich koncesjach? Skoro opłaca się budować od podstaw kopalnię głębinową na zgliszczach kopalni „Dębieńsko”, wykładając na ten cel około 2 mld złotych, to tym bardziej musi się opłacać wydanie około 300 do 500 mln złotych w istniejącej kopalni „Krupiński”, na rozpoczęcie wydobywania węgla koksującego. Jako ciekawostkę podam, że analizę marketingową dla JSW i Prairie Mining (Australijczycy planujący wybudować kopalnię „Jan Karski” obok naszej „Bogdanki”) wykonała ta sama
Gorzelik zapowiada interwencję w wewnętrzne sprawy Polski
Zjazd separatystów w Katowicach
W
Piotr Spyra
Katowicach na przełomie marca i kwietnia odbędzie się międzynarodowe zgromadzenie Wolnego Sojuszu Europejskiego (European Free Alliance). Gospodarzem tego spotkania będzie Ruch Autonomii Śląska. Wydarzenie zapowiada się arcyciekawie. Upewnia nas o tym wywiad, którego udzielił Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ-u, dla regionalnego Radio Piekary. Na pytanie dziennikarza, czy na spotkaniu WSE
w Katowicach dojdzie do próby ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski, lider śląskich autonomistów udzielił odpowiedzi twierdzącej! W chwilę potem tak to umotywował: Poszanowanie różnorodności jest jedną z wartości, na których opiera się Unia Europejska i wszyscy jesteśmy obywatelami Unii Europejskiej. Zatem także nasi sojusznicy, z którymi współpracujemy w ramach jednej partii, którzy wyznają wspólne wartości, mają prawo o te wartości się upominać bez względu na to, w jakim państwie Unii Europejskiej w danym
niezależna firma consultingowa CRU Group. W artykule pt. Prairie Mining: studium ewaluacyjne potwierdza rekordowo niskie koszty „Dębieńska”, opublikowanym na portalu www.wnp.pl, możemy przeczytać: w odległości około 250 km od „Dębieńska” znajdują się huty i koksownie odpowiadające za połowę środkowoeuropejskiego zużycia węgla koksującego. Niewielkie w porównaniu do importu z Australii lub USA koszty transportu węgla z „Dębieńska” do odbiorców w Europie Środkowej sprawią, że węgiel będzie miał około 15 dolarów przewagi cenowej. Europa importuje około 85% zużywanego węgla koksującego. W 2016 r. zużycie tego surowca wyniosło 47 mln ton, z czego w Polsce wyprodukowano 11,9 mln ton, w Czechach 3,5 mln ton, w Niemczech i Turcji po 0,5 mln ton, a reszta była importowana głównie z Australii, USA i Kanady. Komisja Europejska uznała, że węgiel koksujący jest jednym z trzech najważniejszych surowców dla Unii Europejskiej!!! Skoro tak jest, to dlaczego dezinformowano Komisję Europejską, wnosząc o notyfikację „Programu naprawy polskiego górnictwa”, zawierającego wniosek o zgodę na przeniesienie kopalni „Krupiński” do SRK, celem jej
likwidacji, nie uwzględniając jej bogatych złóż węgla koksującego? Czy w tych posunięciach nie można doszukać się działania politycznego „kreta”, który ma na celu skompromitować na Śląsku PiS, a tym samym pozbawić go możliwości ponownego wygrania wyborów w Polsce? W związku z tym proponuję ministrowi Tchórzewskiemu, aby, kierując się zdrowym rozsądkiem, polecił wykonanie analiz biznesowych w wersji proponowanej przez niezależnych ekspertów i z ich udziałem, z uwzględnieniem aktualnych prognoz cen węgla przygotowanych przez niezależną firmę doradczą CRU dla projektu „Dębieńsko”. Wskazuje ona, że długoterminowa cena węgla wyniesie 142 $/tonę. Przy tej cenie koncepcja wydobywania na „Krupińskim” głównie węgla koksującego broni się sama!!! Czas najwyższy zweryfikować fakty i podjąć właściwe decyzje. To musi zrobić lider partii rządzącej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jest wielkim i mądrym politykiem, z którym liczą się nawet Niemcy. Czy odważy się na to? Czy pozwoli kapitałowi zagranicznemu na przejęcie złóż węgla? Czy stanie się, tak jak jego brat, śp. Lech Kaczyński, mężem stanu? K
momencie się znajdują. Z tej dosyć nowatorskiej doktryny wynika, że obywatelstwo UE daje prawo jego posiadaczowi do interwencji w dowolnym kraju unijnym, jeśli uzna, iż wynika to z wyznawanych przez niego wartości. Można oczywiście uznać tę wypowiedź za przejaw utraty kontaktu z rzeczywis– tością, ale nie można tego lekceważyć. To ważne świadectwo pokazujące stosunek ślązakowców do kwestii suwerenności państwa polskiego i lojalności wobec niego. Przyjrzyjmy się teraz tym „przyjaciołom” RAŚ-u, o których mówił Jerzy Gorzelik i którzy organizują sobie zgromadzenie w stolicy Górnego Śląska. Wolny Sojusz Europejski jest ogólnoeuropejską partią polityczną skupiającą 46 organizacji. Nasz kraj „reprezentuje” tam (oprócz RAŚ-u) Stowarzyszenie Osób Narodowości Kaszubskiej „Kaszebsko Jednota”. DO WSE należą też między innymi: Nacjonalistyczny Blok Galicyjski, Nacjonalistyczny Blok
Walencji, Partia Narodu Korsykańskiego, Rosyjski Związek Łotwy, Solidarność Basków, Szkocka Partia Narodowa. Takich właśnie „przyjaciół” mają autonomiści, a teraz zaprosili ich wielkodusznie
Na pytanie dziennikarza, czy na spotkaniu WSE w Katowicach dojdzie do próby ingerencji w wew– nętrzne sprawy Polski, lider śląskich autonomistów udzielił odpowiedzi twierdzącej! na Górny Śląsk. Jak łatwo się zorientować, analizując skład Wolnego Sojuszu Europejskiego, większość jego członków reprezentuje ideologie separatystyczne i nacjonalistyczne (tzw. narodów bezpaństwowych i grup regionalnych aspirujących do statusu narodów). Dokończenie na str. 12
Rosyjskie komendy i orkiestrę wojskową zagłuszył śpiew 30-tysięcznego tłumu, który zaintonował hymn Święty Boże, Święty mocny. Aby nie czczono grobów męczenników, ciała skazańców wrzucono do dołu z wapnem. Zdzisław Janeczek opisuje bohaterstwo powstańców styczniowych.
6-7
Kadencyjność przeciw dwuwładzy System zmusza prezydentów do dobrej pracy. Ci jednak wszystkie sukcesy swojego miasta przypisują tylko sobie. Są złodziejami prestiżu. Gdyby wprowadzono dwukadencyjność dla szefów miast, wielu z nich po prostu straciłoby gabinety, poza którymi nie widzą już świata, twierdzi Andrzej Jarczewski.
9
Suwerenność informacyjna Od niedawna Kreml nie kryje się z tym, że uznaje cyber– przestrzeń i infosferę za nowe pole walki. Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu ujawnił w Dumie Państwowej, że Rosja od czterech lat posiada „wojska operacji informacyjnych”. Rozważania Rafała Brzeskiego na temat nowego typu działań wojennych.
10
Prowokacja czy niezręczność Do każdego pacjenta zwracamy się w języku polskim, nie stosujemy gwary. Niezastosowanie się do powyższych u jednego pacjenta będzie wiązało się z konsekwencją obniżenia premii. Dlaczego kierowniczka przychodni w Rudzie Śląskiej za tę „niezręczność” otrzymała gratulacje, wyjaśnia Marcin Nowok.
12
ind. 298050
redaktor naczelna Śląskiego Kuriera Wnet
Brak przewidywania, skupienie się na kreowaniu własnego wizerunku przeciw wizerunkowi przewodniczącego Solidarności – doprowadziły do zaszachowania w walce o konkretne interesy pracownicze. Stanisław Orzeł zastanawia się, czyje interesy reprezentuje NSZZ Solidarność regionu śląsko-dąbrowskiego.
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
2
KURIER·ŚL ĄSKI List otwarty do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej i Parlamentarzystów w sprawie wstrzymania likwidacji KWK „Krupiński”
W
dziejach Polski było wiele ważnych wydarzeń, które wywarły ogromny wpływ na losy narodu polskiego. Do takich bezsprzecznie należy przejęcie władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Wszyscy wspieraliśmy tę partię i czekaliśmy z nadzieją, że od tej chwili sprawy górnictwa potoczą się w kierunku ratowania naszego największego bogactwa, jakim są kopalnie i złoża polskiego węgla, w świetle czystych technologii węglowych, a szczegolnie technologii podziemnego zgazowania węgla. Walcząc o wspólną sprawę, o godne życie dla naszych rodzin, nie tylko górniczych, zwracamy się do wszystkich Polaków z prośbą o uczestnictwo w Mszy Św. w intencji ocalenia kopalni „Krupiński”, która będzie odprawiona w szczególnym dla Polaków miejscu – Katedrze Wawelskiej, w najbliższy czwartek w dniu 23 marca 2017 r. o godz. 16.30. W Katedrze na Wawelu wielokrotnie miały miejsce najważniejsze dla polskiego narodu sprawy. Serdecznie zapraszamy na mszę Pana Prezydenta Andrzeja Dudę, Panią Premier Beatę Szydło, Pana Prezesa Jarosława Kaczyńskiego. My, członkowie Obywatelskiego Komitetu Obrony Polskich Zasobów Naturalnych, kierując się naszą udokumentowaną wiedzą i wieloletnim doświadczeniem zawodowym w branży górniczej, a także na podstawie informacji i materiałów, w tym sporządzonych przez Jastrzębską Spółkę Węglową, stwierdzamy, że Kopalnia Węgla Kamiennego „Krupiński” była źle zarządzana przez kolejne zarządy JSW SA, co w rezultacie doprowadziło do katastrofalnej decyzji o likwidacji tej kopalni. Na podstawie istniejących materiałów Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych opracował biznesplan, który jednoznacznie dowodzi, że KWK „Krupiński”, po zainwestowaniu 300 do 500 mln złotych, od 2021 roku będzie przynosiła zyski w wysokości ok. 500 mln zł/r., aż do 2030 roku – do czasu wygaśnięcia koncesji. Stwierdzamy, że nie tylko likwidacja tej kopalni jest nieuzasadniona, ale że „Krupiński” jest najbardziej perspektywiczną kopalnią nie tylko w JSW SA, ale nawet w całym polskim górnictwie
węgla kamiennego. W siedmiu planach ratunkowych dla KWK „Krupiński”, sporządzanych przez zarząd JSW, a także w ostatnim planie, utworzonym przez stronę społeczną, nie wzięto pod uwagę jedynego korzystnego rozwiązania, tj. skierowania w przyszłości całego wydobycia w pokład 405/1 węgla koksowego 35 hard, o miąższości 4,5 do 11,5 m. Eksploatacja tego pokładu spowoduje prawie dwukrotne zwiększenie wydobycia czystego węgla oraz dwukrotne zwiększenie ceny uzyskiwanej z jego sprzedaży, generując olbrzymie zyski w przyszłości.
O
becnie średnia cena węgla 34 semi-soft kształtuje się na poziomie od 130 do 150 $/t. Koksownia w Trzyńcu, z którą kopalnia „Krupiński” miała wieloletnie kontrakty, zaoferowała cenę nawet 160 $/t, ze względu na duży popyt na ten węgiel, który zalega w zatrzymanej, a przygotowanej już do ruchu ścianie N-17. Są to ceny o wiele korzystniejsze niż w IV kwartale 2016 roku, kiedy płacono średnio 92 $ za tonę, co już gwarantowało opłacalność wydobycia tego typu węgla w kopalni „Krupiński”. Apelujemy o odwołanie decyzji NWZA JSW SA o wstrzymaniu wydobycia ze ściany Z-3 i B-15 oraz o natychmiastowe uruchomienie wydobywania węgla z uzbrojonej już ściany N-17, do czasu sczerpania węgla z tych ścian, na które Spółka poniosła duże nakłady inwestycyjne, a obecnie nie ma możliwości generowania z nich przychodów. Prosimy również o szybkie skłonienie ministra energii, Krzysztofa Tchórzewskiego, do wycofania się z arbitralnie podjętej decyzji przekazania KWK „Krupiński” do SRK z dniem 1.04.2017 roku, celem likwidacji i rozbiórki tej kopalni! Najrozsądniejszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby pozostawienie KWK „Krupiński” w strukturach JSW SA do czasu wybrania węgla z uzbrojonych już ścian, na razie bez odtwarzania frontu wydobywczego, celem doprecyzowania biznesplanu OKOPZN i przestawienia kopalni w przyszłości tylko na eksploatację pokładu 405/1, z jednoczesnym rozpoczęciem wdrażania technologii podziemnego zgazowania węgla.
W
związku z powyższym apelujemy o przeprowadzenie przez niezależnych ekspertów w KWK „Krupiński” audytu pod przewodnictwem prof. Krystiana Probierza, przy współudziale Krzysztofa Tytki, Romana Boreckiego i Marka Adamczyka (wszyscy trzej są autorami najkorzystniejszego dla kopalni „Krupiński” biznesplanu). W skład zespołu audytorów powinni również wejść: przedstawiciel Ministerstwa Energii, Rady Nadzorczej JSW, Zarządu JSW i dyrekcji kopalni oraz reprezentanci strony społecznej – celem bieżącego uwiarygadniania danych wprowadzanych do Nowego Modelu Biznesowego. Nie ma społecznej zgody na tak szkodliwe decyzje, jakie podjął zarząd JSW SA, Rada Nadzorcza oraz minister energii Krzysztof Tchórzewski, tym bardziej, że jest ona rażąco sprzeczna ze Strategią na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, której głównym celem jest akumulacja polskiego kapitału, a nie dalsze wywłaszczanie polskiego społeczeństwa! Prosimy Pana Prezydenta oraz Parlamentarzystów Rzeczpospolitej Polskiej o poparcie dla ratowania KWK „Krupiński” przed nieuzasadnioną likwidacją i dla wprowadzenia najkorzystniejszego dla niej biznesplanu! Złoża w „Krupińskim" pozwalają na dziesiątki lat funkcjonowania kopalni. Nie mogę się zgodzić z takim traktowaniem naszych zasobów. To nasze wspólne bogactwo. W tej kopalni znajduje się około 13% całych zasobów Jastrzębskiej Spółki Węglowej – węgle koksowe w kopalni „Krupiński” są najlepiej dostępne. Mimo iż jestem profesorem, nie wszystko jestem w stanie zrozumieć. Nie rozumiem tej decyzji. Ja takiej decyzji nigdy bym nie podjął, nie podpisałbym się pod taką decyzją – powiedział prof. Probierz, geolog i senator PiS. W imieniu Obywatelskiego Komitetu Obrony Polskich Zasobów Naturalnych: Marek Adamczyk, Roman Borecki, Bogdan Gizdoń, Zbigniew Martyniak, Tadeusz Puchałka i Krzysztof Tytko Do wiadomości: Premier RP Beata Szydło Wicepremier Mateusz Morawiecki Marszałek Sejmu RP Marek Kuchciński Marszałek Senatu RP Stanisław Karczewski Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński
Obrona polskiego górnictwa sprawą honoru każdego Polaka
11
marca 2017 roku na zaproszenie Ruchu Kontroli Wyborów udali się na spotkanie do Warszawy dwaj eksperci górnictwa: Krzysztof Tytko i Marek Adamczyk. Towarzyszył im wiceprezes Obywatelskiego Komitetu Obrony Polskich Zasobów Naturalnych, Zbigniew Martyniak. Tematem spotkania była dramatyczna sytuacja górnictwa na Śląsku, ze szczególnym uwzględnieniem bardzo złej i niejasnej sytuacji KWK „Krupiński”. Gości powitali organizatorzy i gospodarze spotkania: Marcin Dybowski (RKW) oraz Prezes Stowarzyszenia RKW Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy – Jerzy Targalski. Podczas toczącego się trzy godziny spotkania eksperci precyzyjnie omówili skalę problemu, przedstawiając wiele argumentów świadczących o tym, że mimo wszystko była i jest szansa na uratowanie tej najmłodszej polskiej kopalni, która na swoim terenie wydobywczym posiada ogromne złoża bardzo dobrej jakości węgla koksującego. Podczas wykładu posłużono się mapami, które w obrazowy sposób pokazały, jak i gdzie zalegają wspomniane złoża węgla. Tłumaczono przy tym, jak można najtańszym sposobem, możliwie w najkorzystniejszy sposób złoża te eksploatować. Śląska delegacja spotkała się z dużym zrozumieniem przybyłych na spotkanie osób, wśród których znalazło się wiele gotowych służyć pomocą i radą. Obecni na spotkaniu wyrażali troskę i zrozumienie dla strony śląskiej. Organizatorzy, widząc sens organizowania spotkań o tej tematyce, zaprosili śląską delegację do Warszawy na kolejne wykłady, z myślą o stworzeniu cyklu pokazującego Śląsk w sposób rzetelny i nieprzekłamany. W spotkaniu poruszono dramat społeczeństwa ogarniętego widmem bezrobocia, narastającej biedy i – co podkreślono jako przerażające – wzmagającego się
Wawel – to dla Polaka szczególne miejsce. Gdzie, jak nie tam, mieli skierować swoje kroki w potrzebie górnicy i ich rodziny z nadzieją, że ich modlitwa zostanie wysłuchana?
To nie był akt rozpaczy
Pielgrzymka górników KWK „Krupiński”do Krakowa 16 marca 2017 r. Tadeusz Puchałka
W
czesnym rankiem pielgrzymka górnicza wyruszyła spod bramy kopalni „Krupiński” do Krakowa – bo ta kopalnia żywiła, a teraz czas jej podziękować. To, co się dzieje, nie mieści się w głowie – mówią górnicy. – Przecież my znamy się na swojej robocie – trudno jest nam kupować na pniu przedziwne informacje, naszym zdaniem pozbawione sensu. Jedziemy na Wawel modlić się i prosić o wstawiennictwo Pana Boga, Matkę Bożą, a także naszą Patronkę i Wszystkich Świętych. Niech św. Jan Paweł II wysłucha naszej modlitwy, bo wierzymy w jego moc – wszak był górnikiem, zanim został kapłanem, papieżem, Ojcem naszym, a teraz Świętym. Wiarą, nadzieją i miłością, a także ciężką pracą stoi ta ziemia od wieków i prosić będziemy tam, w kaplicy wawelskiej, by tak pozostało. Złożymy także pokłon naszemu Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, ale najpierw przejdziemy drogę w marszu milczenia do domu modlitwy na Wawelu. Wierzymy, że nasze modlitwy zostaną wysłuchane. Wierzymy, że nasza godność górnicza nie zostanie podeptana w myśl niezrozumiałej dla nikogo z nas polityki – tak nam dopomóż, Panie Boże, Święta Jadwigo i Ty – orędowniczko nasza, pocieszycielko w trudnym górniczym znoju – Święta Barbaro. Gorzkie słowa powtarzane były w ten i podobny sposób podczas przemarszu do kaplicy. Orszak śląskich
Ś ‒ L ‒ Ą ‒ S ‒ K ‒ I
wiernych prowadził kilkunastoletni chłopiec z biało-czerwoną flagą w ręku. Były także symbole i barwy Śląs– ka – obydwie flagi dumnie powiewały pod wawelskim zamkiem i zupełnie, co należy podkreślić, sobie nie przeszkadzały. Było coś szczególnego w tej
symbolice, a ciepłe przyjęcie mieszkańców Krakowa dodawało górnikom i ich bliskim sił i tak potrzebnej dziś nadziei. Górnicy zapewniali, że nie ustaną w modlitwie, bo wierzą, że słowa skierowane do Boga zdolne są przełamać największy, najtwardszy mur niezgody.
Redaktor naczelny Kuriera Wnet
K ‒ U ‒ R ‒ I ‒ E‒ R
Krzysztof Skowroński
ŚLĄSKI KURIER WNET Redaktor naczelny
Jadwiga Chmielowska · tel. 505 054 344 mail: slaski@kurierwnet.pl Adres redakcji śląskiej G
A
Z
E
T
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
E
N
N
A
ul Warszawska 37 · 40-010 Katowice
Tadeusz Puchałka
Trzeba zrozumieć, że górnicy z „Krupińskiego” nie walczą tylko o swoje miejsca pracy, ale ich modlitwy były, są i będą skierowane dla dobra Polski, Śląska – dla nas wszystkich. Poczty sztandarowe, które stały przy ołtarzu, były wyraźnym symbolem zrozumienia i solidarności całej górniczej braci i ważne, aby rządzący uświadomili to sobie i nie traktowali tego wystąpienia jako wychodzenia z pozycji siły do ekipy rządzącej. Były rozmowy, później unikanie tych rozmów, a teraz pozostała już tylko modlitwa – bo „jak trwoga, to do Boga”. Dobrze, że mamy Ojca, do którego możemy się zwrócić w potrzebie – bo tak dycko sam boło, jest i złostanie. Szczęść Boże małopolskiej ziemi, szczęść Boże jej mieszkańcom. Dziękujemy za zrozumienie, wyrozumiałość i życzliwość duchowieństwa. Prosimy o wsparcie duchowe wszystkich ludzi dobrej woli. Nie jest to akt rozpaczy, a wołanie o wsparcie w modlitwie, o naszą wspólną sprawę – godne życie (nie da się w nieskończoność wysyłać młodych do zamiatania ulic zachodnich metropolii). Jest takie powiedzenie, że „lepiej walczyć i przegrać z honorem, aniżeli wygrać i być okrytym hańbą”. Trzeba także zrozumieć, że w tym przypadku nie ma mowy o przegranej, bo wtedy przegranymi staniemy się wszyscy. Takie są nastroje ludzi, z którymi należy się liczyć. Być Polakiem – to brzmi dumnie, lecz aby tak było, trzeba czasami samemu sobie udowodnić, że jesteśmy godni tego słowa. Do znudzenia powtarza się, że mamy być gospodarzami we własnym domu, ale jakoś nie potrafimy ruszyć do przodu i ciągle tkwimy w tym samym miejscu... Czas płynie, a wraz z upływem czasu rośnie napięcie i odnosimy wrażenie, że struna, którą ktoś naciąga, jest już u granic wytrzymałości. Po co ją przeciągać? Nie wiem... K
zostały odprawione
Msze Święte w intencji ocalenia od likwidacji Kopalni Węgla Kamiennego „Krupiński”
Prosimy o modlitewne i moralne wsparcie naszej inicjatywy. Po tym, co zobaczyliśmy w dniu 8 marca 2017 roku programie pt. „Magazyn śledczy Anity Gargas”, trwanie w biernej postawie wszystkich Posłów i Senatorów RP, szczególnie tych ze Śląska, oznacza tolerowanie przez nich patologii i zgodę na niszczycielskie działania względem KWK „Krupiński”, względem Ludu Śląskiego. Wyborcy Wam tego nie zapomną.
Nr 34 · KWIECIEŃ 2017
dr Rafał Brzeski, dr Bożena Cząstka-Szymon, Barbara
Projekt i skład Wojciech Sobolewski Reklama
Adres redakcji
Czernecka, dr hab. Zdzisław Janeczek, Andrzej Jarczewski, Marta Obłuska · reklama@radiownet.pl Stefania Mąsiorska, Tadeusz Puchałka, Stanisław Orzeł, Piotr Spyra, dr Krzysztof Tracki, Maria Wandzik
Spółdzielcze Media Wnet/Wnet Sp. z o.o. Dystrybucja
dystrybucja@mediawnet.pl
Po spotkaniu rozmowy kuluarowe toczyły się do późnych godzin wieczornych. Na koniec strona śląska poinformowała, że już niebawem, bo w dniu 16 marca o godz. 8:00 i 23 marca o godz. 16:30 odbędą się w Krakowie, w Katedrze na Wawelu, msze święte w intencji kopalni „Krupiński”, na które serdecznie zapraszają wszystkich ludzi dobrej woli, którzy zechcą modlitwą wesprzeć śląskich górników w ich walce o przetrwanie. Na spotkaniu obecni byli przedstawiciele i korespondenci mediów lokalnych ze Śląska. Relację ze spotkania w Warszawie można zobaczyć na stronie: http://stowarzyszenierkw.org/3119-forumrkw-gornictwo-polskie-czy-niemieckie-kopalnia-krupinski. K
16.03.2017 r o godz. 8:00 przed ołtarzem św. Jadwigi, 23.03.2017 r o godz. 16:30 w kaplicy św. Jana Pawła II
Korekta Magdalena Słoniowska
Wydawca
Organizatorzy zaprosili śląską delegację do Warszawy na kolejne wykłady, z myślą o stworzeniu cyklu pokazującego Śląsk w sposób rzetelny i nieprzekłamany.
Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych (OKOPZN) ma zaszczyt poinformować wszystkich Polaków, że w Katedrze na Wawelu w Krakowie w dniach:
Stali współpracownicy
Wojciech Kempa, dr Herbert Kopiec, Tadeusz Loster,
w mieszkańcach Śląska zwątpienia, bezsilności i poczucia osamotnienia. Prelegenci podczas wykładu wielokrotnie zwracali się do strony rządowej z prośbą o pilny kontakt i rozmowy, podkreślając przy tym szacunek dla Pana Prezydenta, Pani Premier, a także Pana Przewodniczącego Jarosława Kaczyńskiego. Goście ze Śląska dziękowali mediom za zainteresowanie, a szczególnie prezesowi Radia Wnet i redaktorowi naczelnemu „Kuriera Wnet”, Krzysztofowi Skowrońskiemu, i red. Anicie Gargas, autorce „Magazynu śledczego” w Telewizji Polskiej, za nagłośnienie dramatu gospodarczego na Śląsku, który już niebawem może skutkować niewyobrażalnymi następstwami w skali całego kraju.
(Śląski Kurier Wnet nr 29) ul. Zielna 39 · 00-108 Warszawa redakcja@kurierwnet.pl Data i miejsce wydania
Warszawa 1.04.2017 r. Nakład globalny 10 000 egz.
ind. 298050
Łaziska Górne, 11 marca 2017 r.
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
3
KURIER·ŚL ĄSKI
W
przyjętym 25 stycznia 2017 r. stanowisku Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność zarzucił rządowi Beaty Szydło „rozmijanie się przedwyborczych zapowiedzi z rzeczywistymi działaniami, brak rozwiązań systemowych dla przemysłu energochłonnego, brak koncepcji funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego, lekceważenie zagrożeń, jakie dla polskiego przemysłu niesie reforma EU ETS, oraz opieszałość we wdrażaniu programu dla Śląska” przyjętego 14 września 2016 r. przez Wojewódzką Radę Dialogu Społecznego. Jednocześnie w stanowisku Zarządu Regionu podkreślono, że choć „część ważnych postulatów NSZZ Solidarność stała się wyznacznikami kierunków działań ekipy Pani Premier”, to jednak, aby problemy województwa śląskiego nie „były wykorzystywane do politycznych gier i medialnych igrzysk”, śląsko-dąbrowska Solidarność nie może „bezkrytycznie podchodzić do nieracjonalnych decyzji kierownictw części podległych Pani Premier resortów”. „Z całą mocą podkreślamy – napisali członkowie Zarządu Regionu, wypowiadający się prawie tak, jakby zabierali głos w imieniu całego Związku – że NSZZ Solidarność jest niezależnym, samorządnym związkiem zawodowym. Choć znaczna część członków naszej organizacji poparła przedwyborcze zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości i sympatyzuje z tym ugrupowaniem, nie oznacza to, że NSZZ Solidarność będzie pełnił rolę partyjnej komórki, swego rodzaju związkowego zaplecza rządu”. Niepoparty żadnymi konkretami taki zarzut pod adresem „ekipy rządzącej, z której przedstawicielami – jak stwierdzono w stanowisku Zarządu Regionu – „łączą nas nieukrywana przecież sympatia, wspólne korzenie oraz podobne poglądy społeczno-gospodarcze i polityczne” – stał w jawnej sprzeczności z tym, jak relacje z rządem PiS określił przewodniczący NSZZ Solidarność, Piotr Duda. W rozmowie „Czas żniw”, opublikowanej w 4 numerze „Tygodnika
Solidarność” z 27 stycznia tego roku, przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda tak określił relacje Związku z PiS: „Nie podpisywaliśmy żadnej umowy z Prawem i Sprawiedliwością. Nie uważam, że rząd PiS jest naszym narzędziem, tak jak my nie jesteśmy ich ramieniem zbrojnym. Nie. Jesteśmy dla siebie partnerami i to przynosi wymierne efekty. Długo żeśmy na to czekali”. Różnica między Piotrem Dudą a stanowiskiem ZR Śląsko-Dąbrowskie-
Brak przewidywania, skupienie się na kreowaniu własnego wizerunku przeciw wizerunkowi przewodniczącego Solidarności – doprowadziły do zaszachowania w walce o konkretne interesy pracownicze. stronę rządową, że choć stanowisko ZR nie miało formy listu otwartego, jego treść zostanie przekazana do wiadomości publicznej”, co nastąpiło 2 marca,
Można odnieść wrażenie, że w czasie, gdy rząd PiS i parlamentarzyści Zjednoczonej Prawicy zmagali się z „nowoczesnymi puczystami na platformie sejmowej” i zakodowanym puczem pod Sejmem – jawnie wyrażający sympatie dla Pawła Kukiza i jego ruchu politycznego przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz postanowił rządzącym dowalić od strony związkowej: Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność skierował do Beaty Szydło wniosek, „aby Pani Premier na czele delegacji rządowej podjęła pilne rozmowy ze stroną społeczną w sprawie wyżej wymienionych problemów”.
Dokąd zmierza Solidarność Kolorza? Stanisław Orzeł
Nie uważam, że rząd PiS jest naszym narzędziem, tak jak my nie jesteśmy ich ramieniem zbrojnym. Nie. Jesteśmy dla siebie partnerami i to przynosi wymierne efekty. Długo żeśmy na to czekali. go Solidarności staje się tym wyraźniejsza, że 17 lutego, w dniu, kiedy premier Szydło opuszczała szpital powypadku w Oświęcimiu, „władze śląsko-dąb– rowskiej Solidarności poinformowały
w pierwszym marcowym numerze „Tygodnika Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność”, wydawanego przez Zarząd Regionu.
R
ozdźwięk ten ma wymiar nie tylko słowny: decyzje regionalnego lidera Solidarności prowadzą do konkretnych strat w działaniach Związku na terenie województwa śląskiego. Przykładem może być choćby rejterada przedstawicieli NSZZ Solidarność przed innymi związkami podczas negocjacji w sprawie porozumienia społecznego w sprawie warunków przyłączenia Katowickiego Holdingu Węglowego do Polskiej Grupy Górniczej. Gdy dwa związki zawodowe działające w KHW złożyły 27 lutego podpisy
Przemysł wydobywczy był i jest w Polsce znaczącym komponentem w wytwarzanym PKB. Przypomnijmy przedsiębiorców śląs– kich – Karola Godulę czy Aleksandra Pszczyńskiego-Hochberga, z powodzeniem budujących przemysł śląski.
Słowo o polskim górnictwie Mariusz Patey
T
ruizmem jest stwierdzenie, że zasoby naturalne są wartością, którą należy gospodarzyć wyjątkowo rozważnie, gdyż kopaliny raz wydobyte już pod ziemię nie wrócą. Jak pokazuje przykład wielu państw, bogactwa naturalne mogą przyczyniać się do ogólnego rozwoju kraju (Kanada, Australia, RPA) albo być ich przekleństwem (Wenezuela, Nigeria, Kongo). W Polsce cieniem na górnictwie kładzie się polityka gospodarcza PRL, kiedy to prowadzono rabunkową gospodarkę zasobami naturalnymi, rozbudowując intensywnie infrastrukturę wydobywczą. Branża węgla, szczególnie uzależniona od światowych fluktuacji cen, nie była w stanie elastycznie reagować na zmiany popytu i podaży. Inwestycje w infrastrukturę generowały wysokie koszty stałe, a pracownicze umowy zbiorowe blokowały możliwość szybkiego reagowania na zmiany koniunktury. Także otoczenie prawne i nadmierne oczekiwania finansowe państwa nie sprzyjały branży. Dodatkowo czynnik polityczny wzmagał presję na wypłaty dywidend, a różne kosztowne inwestycje, niepoparte rachunkiem ekonomicznym, nadwyrężały kapitały spółek górniczych. Problemem w większości przedsiębiorstw kontrolowanych przez państwo jest niewłaściwy nadzór właścicielski i rzucająca się w oczy niegospodarność. Ciekawe, że pytania dotyczące efektywności właścicielskiej państwa sięgają czasów Franciszka Druckiego-Lubeckiego, którego plany industrializacji Królestwa Polskiego wspierał założony przez niego Bank Polski. W tym czasie państwowe inwestycje, choć trzeba przyznać, że górnictwo i hutnictwo przeżywało dynamiczny rozwój właśnie za sprawą rządu Królestwa Polskiego, skończyły się aferą korupcyjną, finansową klapą i prywatyzacją majątku.
pod wcześniejszą wersją tego dokumentu, jak przyznaje Łukasz Karczmarzyk na łamach „Tygodnika Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność”
Rzecz w tym, że wcześniejsza postawa Zarządu Regionu w stosunku do rządu utrudniła dalsze negocjacje ze stroną rządową, a w rezultacie – z zarządami obu spółek. Brak przewidywania, skupienie się na kreowaniu własnego wizerunku przeciw wizerunkowi przewodniczącego Solidarności – doprowadziły do zaszachowania w walce o konkretne interesy pracownicze. Wypada się zgodzić ze stanowis– kiem śląsko-dąbrowskiej Solidarności,
Dziś toczy się kolejna faza dyskusji o przyszłości górnictwa węglowego w Polsce. Przypominam sobie, jak nieżyjący już minister Tomasz Tomczykiewicz z rządu PO-PSL na konferencji prasowej z 15 stycznia 2015 r. omawiał podstawowe założenia planu ratowania pols– kiego górnictwa. „W pierwszym etapie planu naprawczego Węglokoks ma przejąć część kopalń Kompanii Węglowej. Trwają rozmowy nad drugim etapem, który zmierza w kierunku konsolidacji aktywów węglowych z branżą energetyczną. – Chcemy, by spółki energetyczne z dużym udziałem wytwarzania energii przejęły część kopalń. Chcemy, żeby zaangażowały się w to Enea, PGE i Tauron. Szczegóły, m.in. które kopalnie i sposób płatności, są jeszcze omawiane. Wszystko zmierza w tym kierunku, a ostateczne decyzje podjęte będą jeszcze w tym roku” – powiedział minister. Cóż, mamy nowy rząd i stare problemy. Program restrukturyzacji w dalszym ciągu zmierza do cięcia kosztów nierentownych spółek węglowych, by przejść do następnego etapu restrukturyzacji, czyli kolejnych cięć kosztów i zamykania nierentownych kopalń. Niektórzy cieszą się, że koszty takiej restrukturyzacji częściowo bierze na siebie Unia. Nie za darmo jednak, a kosztem utraty potencjału wzrostu w przypadku powrotu koniunktury. Pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych tak prężnych, odpowiedzialnych za swoje zakłady jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, interesują się już nie tyle dobrem wspólnym, a li tylko swoim wąsko pojętym interesem grupowym, nie bacząc na innych interesariuszy. Właściciel, czyli polskie społeczeństwo, musi się liczyć z dużymi kosztami proponowanych zmian, a przyszłe korzyści są więcej niż mgliste. Klientom – polskiej energetyce i gospodarstwom domowym – odbiera się prawo do zakupu taniego produktu.
Wywiad udzielony ostatnio przez ministra Krzysztofa Tchórzewskiego Radiu WNET pokazuje, że polskie górnictwo dalej jest poddane różnego rodzaju naciskom grup interesów i zakładnikiem polityk firmowanych przez UE. A kuracja przedstawiona przez resort energetyki przypomina plany poprzednich rządów.
Jaki zysk z takich reform? Przedstawiony plan ratowania branży nie gwarantuje przywrócenia rentowności spółkom wydobywczym. Nie przedstawia wizji rozwoju tak potrzebnej sektorowi. Wskaźniki bezrobocia na Śląsku będą może lepiej wyglądać w statystykach. Zamiast wypłacać zasiłki, budżet będzie dopłacał do nierentownych przedsiębiorstw. Co zrobić, by polski podatnik nie musiał w nieskończoność ponosić horrendalnych kosztów kolejnych planów restrukturyzacji, uzdrawiania i reformowania państwowych przedsiębiorstw wydobywczych? Moim zdaniem, docelowy kształt tego sektora powinien wyglądać tak, by to polski kapitał prywatny przejął kompetencje państwa w zakresie wykonywania obowiązków właścicielskich, czyli należy po prostu sprzedać na giełdzie warszawskiej udziały państwa w spółkach górniczych. Kapitał wiedzy, kapitał ludzki, jaki niewątpliwie skumulowany jest w sektorze wydobywczym, nie musi zostać zmarnowany, aktywność górnicza polskich firm nie musi też być przypisana geograficznie tylko do Śląska i Polski.
Wiedza, doświadczenie i kapitał Możemy wyobrazić sobie Jastrzębską Spółkę Węglową, Kompanię Węglową SA albo Katowicki Holding Węglowy
z 2–8 marca – pozycja negocjacyjna Solidarności znacznie się pogorszyła. „(…) Niestety dwa związki podpisały wcześniejszą wersję tego dokumentu, co sprawiło, że nasza sytuacja przed rozmowami w ramach WRDS była, delikatnie mówiąc, bardzo trudna” – musiał potwierdzić wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w KHW, Piotr Bienek 1 marca, po podpisaniu ostatecznej wersji porozumienia. Zaś sam przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności, członek prezydium WRDS, D. Kolorz, powiedział: „Szkoda, że zgodnie z propozycją Solidarności, rozmów o fuzji PGG z KHW nie rozpoczęto w ramach WRDS wcześniej”, co jednoznacznie pokazuje słabość podejmowanych przez niego działań.
notowane na giełdzie warszawskiej, inwestujące z powodzeniem w złoża ukraińskie, australijskie, kolumbijskie czy południowoafrykańskie, zapewniające przez to optymalizację zysków i powiększające wartość dla właścicieli – polskich akcjonariuszy, płacąc podatki w naszym kraju. Na energię uzys– kiwaną z węgla jeszcze długo będzie popyt, choć nie łudźmy się – rozwój innych technologii przy jednoczesnym wyczerpywaniu się zasobów będzie prowadzić do stopniowego wypierania kopalin z ogólnego bilansu energetycznego. Cieszyłbym się, gdyby nasze koncerny węglowe wykorzystały swoją wiedzę, doświadczenie i kapitał na inwestycje także w złoża poza naszym krajem i wzorem KGHM podjęły próbę dywersyfikacji swojego portfela zasobów kopalin. Polskie kopalnie stałyby się częścią struktury wydobywczej, a ich byt zależałby od rachunku ekonomicznego – nie od hojności podatników. Polska myśl inżynierska, know-how i kapitał generowałyby wartość, przyczyniając się do bogactwa kraju.
Szansa dla Śląska? A co z górnikami? Śląsk ma ogromny, niewykorzystany potencjał dla rozwoju usług i przemysłu różnych branż. Ciekawym przykładem jest chociażby bez rozgłosu rozwijający się sektor obsługujący rynek usług medycznych. Obserwujemy dobrze poczynających sobie producentów sprzętu medycznego, raczkujące firmy biotechnologiczne powiązane z infrastrukturą usług medycznych. Ciekawe, że firmy te borykają się z brakiem rąk do pracy. Gdyby tylko płatnik, czyli Ministerstwo Zdrowia, było bardziej otwarte na finansowanie nowych, innowacyjnych, powstających w Polsce procedur medycznych, wspierało badania przedkliniczne… Polityka rządu nie powinna polegać na utrzymywaniu za wszelką cenę wydobycia, ale promować taki plan dla Śląska, by region ten uniezależnił się od monokultury węgla i stali, stał się miejscem osiadania innych branż, dających pracę tak osobom o wysokim przygotowaniu zawodowym, merytorycznym, jak i osobom z niższymi kwalifikacjami.
Aktywność struktur śląsko-dąbrowskiej Solidarności okazała się mało skuteczna. Głośniej interweniowała choćby posłanka PiS Izabela Kloc czy Mirosław Szcześniak z ZZ Kadra-Solidarność 80. że ocena postępowania rządu w sprawie rozwiązań systemowych i działań strategicznych dla górnictwa węgla kamiennego „jest bardzo krytyczna, a decyzje zmierzające do likwidacji
Cena spokoju i wyniku w wyborach Nasze górnictwo wymaga szczególnego traktowania ze względu chociażby na bezpieczeństwo energetyczne. Nie oznacza to jednak utrzymywania patologii. Połowa kopalń zyskownych musi utrzymywać wydobycie tych, których koszt utrzymania jest wyższy niż aktualne ceny rynkowe. Odbija się to na rozwoju i inwestycjach w tych zdrowych zakładach. Rozumiemy górników, chcących zachować swoje miejsca pracy. Czy jednak utrzymywanie poziomu wydobycia w Polsce na siłę, bez oglądania się na uwarunkowania rynkowe, dotowanie z kieszeni polskiego społeczeństwa nierentownych spółek węglowych to optymalne rozwiązanie? Polityka taka to nie tylko brak troski o te przedsiębiorstwa wydobywcze, które są dochodowe, które przeszły z sukcesem trudną drogę restrukturyzacji, lecz także uszczuplanie przysz– łym pokoleniom zasobów. Wydobyte kopaliny nie odnowią się, Polacy za kilkadziesiąt lat zostaną pozbawieni tego elementu bezpieczeństwa energetycznego, jakim są własne złoża węgla. Przeznaczanie miliardów złotych na podtrzymanie wydobycia w nierentownych kopalniach nie wystarczy, by z państwowych przedsiębiorstw górniczych zrobić zdrowe, dochodowe korporacje. Państwo powinno równolegle finansować projekty biznesowe dające możliwość rozwoju gospodarki opartej na wiedzy w sektorach innych niż wydobywcze, bo takie działanie da perspektywę rozwoju Śląska.
Nie wyciągają ręki po państwowe pieniądze Traktowanie spółek wydobywczych tak jak innych podmiotów życia gospodarczego tylko pomoże branży w racjonalnym rozwoju. Nie musimy na siłę utrzymywać wydobycia, dopłacać do eksportu, dotując energetykę innych krajów. Pomysł, by to spółki energetyczne przejęły kopalnie, które nie radzą sobie ze sprzedażą drogiego węgla, to działanie sprzeczne z naszym interesem narodowym. Społeczeństwo, polski sektor przetwórczy mają prawo do taniej energii, a przyszłe pokolenia do zasobów, które my ochronimy dla nich.
kopalń (…) irracjonalne, szkodliwe i całkowicie nie do zaakceptowania”. Jednak w przypadku przeniesienia do Spółki Restrukturyzacji Kopalń kopalni „Krupiński” – jak ujawniła Anita Gargas w „Magazynie Śledczym” z 8 marca, a wcześniej Krzysztof Tytko na łamach „Śląskiego Kuriera WNET” (ostatnio w artykule „Idzie Grześ przez wieś” z lutego 2017 r.) – aktywność struktur śląsko-dąbrowskiej Solidarności okazała się mało skuteczna. Głośniej interweniowała choćby posłanka PiS Izabela Kloc czy Mirosław Szcześniak z ZZ Kadra-Solidarność 80.
P
odobnie w przypadku systemowych rozwiązań dla przemys– łu energochłonnego, w tym dla branży hutniczej – Zarząd Regionu wypomina rządowi, że do dziś jedynie znikoma część propozycji WRDS w tej sprawie, przyjętych w formie uchwały przez Radę Dialogu Społecznego w kwietniu 2016 r., została wykonana. Jednak od listopada 2015 r. Solidarność pod kierownictwem D. Kolorza nie potrafiła skutecznie stanąć ani w obronie pracowników, ani w obronie likwidowanej wrogimi działaniami Walcowni Blach „Batory” w Chorzowie. W tym kontekście można odnieść wrażenie, że większą wagę kierownictwo śląsko-dąbrowskiej Solidarności przywiązuje do krytykowania rządu „dobrej zmiany” niż do walki o konkretne interesy pracowników na terenie województwa śląskiego. Czy jest to wyraz faktycznej słabości jej struktur zakładowych, czy efekt podgryzania się różnych koterii w kręgu samego przewodniczącego – nie ma znaczenia. Jednak znaczenie ma, że w ten sposób osłabiana jest spójność działań śląsko-dąbrowskiej Solidarności, słabnie jej wizerunek wśród pracowników, pozostawianych na pastwę gry różnych interesów, a w ostateczności – jej wpływ na urzeczywistnianie polskich interesów na Górnym Śląsku. I to jest już groźne nie tylko na poziomie walki tych czy innych liderów związkowych o wpływy, ale na poziomie polskiej racji stanu na Śląsku. K
Dlaczego nie pisze się o spółkach radzących sobie na trudnym rynku węgla i nie bierze się z nich przykładu? „Bogdanka” i Jastrzębska Spółka Węglowa, „Silesia” – choć są podmiotami znacznie mniejszymi niż Kompania Węglowa czy Katowicki Holding Węglowy – nie wyciągały w latach kryzysu ręki po państwowe pieniądze. Ich produktywność była średnio dwukrotnie wyższa niż KW i KHW. Prywatna „Bogdanka” poległa dopiero po długotrwałym zaniżaniu cen na rynku przez dotowane państwowe kopalnie. Nadmierny protekcjonizm nie służy szerokim grupom odbiorców energii elektrycznej i ciepła. Nie pomoże także w przyszłości tym polskim podmiotom, które zdecydują się wykorzystać polskie know how i zainwestują w złoża poza Polską. Jeśli nasz drogi węgiel z Katowickiego Holdingu Węglowego czy Kompanii Węglowej jest wart swojej ceny, to o jego walorach należy mówić w ramach przemyślanych działań informacyjno-reklamowych. Szkoda, że za braki w warsztacie zarządczym i tolerowanie niegospodarności ma płacić polski indywidualny konsument węgla, któremu narzuca się i produkt, i cenę. Populizm, pozornie obłaskawiający górników, uderza w całe społeczeństwo. I na zakończenie – miarą cynizmu polityków, niekompetencji zarządzających spółkami wydobywczymi niech będzie sprawa kopalni „Krupiński”. W celu ukrycia niegospodarności w spółkach węglowych, których właścicielem jest państwo, utrzymywania trwale nierentownych kopalń, przeznaczając na nie olbrzymie kwoty, niszczy się akurat te kopalnie, które mają szansę na dalszy rozwój. To nie tyle brak wizji i kompetencji, ale polityczny rachunek. Kopalnia „Krupiński” została rzucona na żer urzędnikom unijnym, w nadziei, że w giełdowej JSW łatwiej będzie opanować protesty społeczne niż w całkowicie kontrolowanych przez państwo spółkach górniczych. W warunkach dominacji państ– wowej formy własności nie widzę też łatwego życia dla potencjalnego przyszłego inwestora – spółdzielni pracowniczej czy innego podmiotu. W przypadku kolejnego obniżenia cen na rynku węgla łatwo przewidzieć, jak zachowa się państwo... K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
4
Powitanie Afryki Przez wieki wyroby jubilerskie, drogie kamienie, perły, owoce, cukier, korzenie, wonne olejki i tkaniny przywożono z Azji. Płacono za nie żywnością, której w Azji brakowało. Gdy wyznawcy Proroka zablokowali drogi handlowe na Wschód, Europejczycy zaczęli szukać innych szlaków. Na Czarnym Lądzie były korzenie, złoto, kość słoniowa i niewolnicy. Sprowadzano je do Europy za tkaniny i broń. Czyż dawne nazwy geograficzne nie świadczą o tym? Liberia to Wybrzeże Pieprzowe, Ghana – Złote Wybrzeże, Nigeria płd.-zach.- Wybrzeże Niewolnicze, Nigeria płd.-wsch. – Wybrzeże Olejowe. I to była zasadnicza przyczyna wielkich odkryć geograficznych.
Kenia Do Nairobi przybyłem z Bombaju samolotem Air India. Czułem ogromne zmęczenie po zaledwie kilku godzinach snu, marszu w środku nocy z hotelu z ciężkim plecakiem na dworzec kolejowy w Bombaju, jeździe pociągiem i rikszą na lotnisko, wielogodzinnych odprawach celnych i locie z Indii do Afryki! W pamięci jak na filmie przesuwały się obrazy miejsc, które odwiedziłem ostatnio (Syberia, Mur Chiński, Zakazane Miasto w Pekinie, Klasztor Shaolin, bazar w Kantonie, ostańce w Guilin, pagody w Luang Prabang i w Bangkoku, ośrodek trędowatych Jeevodaya, Himalaje, świątynie w Khajuraho…). Gdy z samolotu dostrzegłem sawannę i żyrafy, nie miałem wątpliwości – jestem w prawdziwej Afryce! Po sprawnej odprawie paszportowej i załatwieniu wizy kenijskiej okazało się, że nikt na mnie nie czekał i sam będę musiał się dostać do Ruiri. Pracował tam misjonarz, do którego pisałem, powołując się na listy polecające od prowincjała franciszkanów z Krakowa. Wymieniłem pieniądze i rozpocząłem targi z firmą przewozową. Z początku nikt nie wiedział, gdzie jest Ruiri, ale po chwili znaleziono ją na mapie i zażądano za przejazd 100 USD. Gdy odmówiłem, inny czarny taksówkarz zaproponował 35 USD. Wsiadłem do taksówki. Przejechaliśmy przez zatłoczone centrum Nairobi, znaleźliśmy się w dzielnicy ubogich. Jechaliśmy dość wolno, czas uciekał, zbliżał się zachód słońca, a na ulicy robiło się coraz ciemniej od… Murzynów. Wreszcie dotarliśmy na miejsce, odnaleźliśmy klasztor franciszkanów, wypłaciłem kierowcy należną kwotę, a chwilę później… Okazało się, że tu nie ma polskich misjonarzy, a włoski przełożony, o. Giovanni, uświadomił mi, że jesteśmy w Ruiru, a nie w Ruiri! Jedna litera, a jaka różnica! Miejscowość, gdzie powinienem spać tej nocy, znajduje się ok. 200 km dalej. O. Giovanni poinformował mnie, że ok. 30 minut jazdy stąd znajduje się dom formacyjny Franciszkanów w dzielnicy Karen, gdzie pracują polscy zakonnicy. Zadzwonił tam, telefon odebrał o. Edward, który niezbyt chętnie, ale zgodził się mnie przyjąć. Wytłumaczył również kierowcy, jak tam się dostać. Opuściliśmy klasztor. Po półgodzinie kierowca stwierdził, że nie wie, gdzie jest. Zacząłem się niepokoić, tym bardziej, że szybko zapadły przysłowiowe „afrykańskie ciemności”. Sytuacja stawała się coraz gorsza; w pewnym momencie wsiadł do taksówki jakiś młody, silny, czarny mężczyzna. Słyszałem o przypadkach, kiedy biały turysta lub misjonarz byli wożeni przez czarnych kierowców tak długo, aż wydali wszystkie pieniądze. Parokrotnie prosiłem kierowcę, by skorzystał z automatu telefonicznego i zadzwonił do o. Edwarda, ale bezskutecznie. Może i sam bym to uczynił, gdybym się nie obawiał, że gdy wyjdę z „taxi”, kierowca odjedzie z moim bagażem! W tej sytuacji wyciągnąłem różaniec i obrazek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, przekazany mi przez o. Henryka na Rynku Krakowskim 12 października 1992 r., w 500-lecie odkrycia Ameryki. Zacząłem się modlić, nie patrząc na zegarek. Nagle samochód stanął przed bramą i przeczytałem polski napis; była 21.30… Nie mogłem uwierzyć, to chyba cud? Wyniosłem z samochodu plecak, postawiłem pod ścianą i wreszcie odetchnąłem! Kierowca zaczął liczyć, ile mu się należy za to błądzenie – 50 dolarów! Dałem mu dwa.
Zambia Od przylotu do Afryki minęło półtora miesiąca. Ten czas upłynął mi na
KURIER·ŚL ĄSKI zwiedzaniu Kenii i Tanzanii. Tuż przed Wielkanocą znalazłem się w Zambii. Przejazd pociągiem przez ten kraj był romantyczną podróżą marzeń. Komfortowe warunki w wagonie, na zewnątrz kraina ogromnych baobabów, wylegujących się na słońcu lwów, kroczących majestatycznie przez busz słoni czy żyraf wyciągających swe długie szyje, a do tego mili towarzysze podróży i wyjątkowo urodziwe stewardessy, zwłaszcza jedna, o imieniu Rita! Jednak obraz kontynentu afrykańskiego byłby niepełny, gdybym nie doświadczył fizycznego cierpienia i choroby, która od setek lat dziesiątkowała mieszkańców tej ziemi. Gdy opuszczałem Indie, ostrzegano mnie: „uważaj na malarię!”. Dlaczego nagle te ostrzeżenia zaczęły zaprzątać moją uwagę? Z minuty na minutę czułem się coraz gorzej, miałem zawroty głowy, trudno było zebrać myśli, nie mogłem jeść ani pić, woda miała dziwny smak. Tuż przed zachodem słońca pociąg dotarł do Kapiri Mposchi. Tam przesiadłem się na minibus i nagle znalazłem się w Bwacha Catholic Church, gdzie czekał już na mnie brat Henryk Prill. Był on synem jednego z uczestników pielgrzymki z Czechowic-Dziedzic do Italii, którą kiedyś pilotowałem. Niestety Henryk nie był tam najważniejszy. Jego przełożonym był o. Jakub, jezuita z Krakowa. Nie cieszył się dobrą sławą wśród polskich misjonarzy nie tylko w Afryce, ale też i w Polsce. „Kiedy zamierza pan stąd wyjechać?” padło pytanie, gdy stanąłem przed jego obliczem. Nic więcej go nie interesowało. A Henryk? Musiałem wyglądać okropnie, kiedy spojrzał na mnie, bo uchwycił moją rozpaloną dłoń i zawyrokował: „malaria”. Stało się! Przez trzy dni miałem ok. 41ºC gorączki, nie mogłem jeść ani pić, miałem wymioty, dreszcze i bóle mięśni. Henryk spędzał każdego dnia wiele godzin w moim pokoju. Przynosił lekarstwa, wodę i posiłki. Po trzech dniach bez widocznej poprawy siostra zadecydowała: „w niedzielę pójdzie pan do szpitala”!
W gościnie u Kardynała Tymczasem czwartego dnia pobytu w Bwacha na uroczystości z okazji Niedzieli Palmowej przybyły niezliczone tłumy wiernych, dorosłych i dzieci. Modlitwy, śpiewy i tańce trwały ponad dwie godziny, a później była procesja z palmami – barwna, żywiołowa, w rytmie tam-tamów. Po jej zakończeniu Radę Parafialną i gości poproszono na skromny obiad składający się z mielonej kukurydzy (tzw. sadzy) przyprawionej jarzynami, olejem, mięsem kurczaków i sokiem cytrynowym. W czasie posiłku przyniesiono mi list-zaproszenie od najwybitniejszego polskiego misjonarza-jezuity, od dwóch miesięcy kardynała – Adama Kozłowieckiego! List zaczynał się od słów: „Drogi Rodaku, Podróżniku (…) miło mi będzie gościć Pana, o ile to możliwe, w Mpunde Mission”. Byłem szczęśliwy i wzruszony. Chyba nadzieja na spotkanie dodała mi sił, bo bóle głowy i gorączka zaczęły ustępować i już w Wielki Poniedziałek w towarzystwie oo. Jana i Henryka udałem się do Mpunde Mission. Najpierw był smaczny obiad, złożony z polskich i afrykańskich potraw, później wspólne zdjęcia, spacer i długie opowieści ks. Kardynała o trudnych latach spędzonych w Polsce w czasie II wojny światowej, w Oświęcimiu, Dachau, i o przyjeździe do Afryki: „Gdy przybyli tu pierwsi misjonarze z Europy, na przełomie XIX i XX w., głód był powszechny. Nie było dróg, mostów, żadnych murowanych budynków, a w nocy słychać było głosy dzikich zwierząt. Ile to razy trzeba było jeść małpy czy węże!”. Niemłody przecież kapłan zadziwiał świetną pamięcią i poczuciem humoru. Z jego barwnych opowieści wyłaniał się obraz człowieka niezwykle skromnego, pełnego pokory i wielkiej charyzmy. W dowód uznania zasług został administratorem apostolskim w Lusace, później wikariuszem i wreszcie arcybiskupem. W 1964 r. złożył rezygnację z tego urzędu, której nie przyjmowano przez 5 lat. „Nie wysłano mnie tu na biskupa, tylko na misjonarza” – stwierdził. Spotkanie w Mpunde Mission zapoczątkowało naszą wieloletnią przyjaźń i miłą korespondencję. Kardynał powiedział: „Europa, a także i Kościół w Europie, jeżeli ulega kompleksowi wyższości wobec Afryki, musi się go koniecznie wyzbyć”. Jest to bolesna prawda, że przybycie Europejczyków na Czarny Ląd przyczyniło się do zachwiania odwiecznego
porządku społecznego. Poeta hinduski Rabindranath Tagore powiedział kiedyś o misji Europejczyków: „Cywilizacjo, cywilizacjo, dumo Europejczyków, czym ty jesteś? Królestwo swoje wznosisz na trupach. Cokolwiek zapragniesz, cokolwiek uczynisz, wszystko jest kłamstwem. Na widok twój łzy, lament i ból! Tyś jest siłą, co łamie prawo. Nie jesteś pochodnią, lecz pożarem, chłoniesz wszystko, czego się dotkniesz”.
Staromiejskich Najświętszej Maryi Panny”. Wotum złożone w katedrze warszawskiej to dowód, że Naród Polski podzielił się wspaniałomyślnie z Czarnym Ludem Bożym klejnotem wiary wypróbowanej w doświadczeniach życiowych i szlifowanej w cierpieniu! Deklaracja ta to również świadectwo, jak wielkim dobrodziejstwem dla Afrykanów jest chrześcijaństwo.
Afryka – kontynent położony najbliżej Europy, a jednocześnie najmniej znany. Afryka, ta arabska na północy i ta prawdziwa, „Czarna”, na południu, Afryka egzotyczna, pełna pasących się na sawannie zebr, gnu, słoni, bawołów i nosorożców, pełna polujących lwów, hien i lampartów, Afryka podbita i zniewolona przez Europejczyków, podzielona granicami, źródło sporów i okrutnych wojen, Afryka pełna kontrastów, Afryka, w której formują się nowe społeczeństwa i narody, niepodległe państwa. Jaka jest naprawdę?
Święta wielkanocne w sercu Afryki
Wspomnienia podróżnika Władysław Grodecki
Straszliwa eksploatacja ekonomiczna Afryki, niszczenie odwiecznych zwyczajów, tradycji i wreszcie największa hańba XIX w. – handel „żywym towarem”, stały się niestety domeną białych najeźdźców. Te krzyw-
Wielki Tydzień Następnego dnia po wizycie u Kardynała Kozłowieckiego zaprosili mnie do siebie, na rekonwalescencję po malarii, salezjanie z Kabwe. O. Jan świet-
My, biali ludzie, popełnialiśmy błąd w tym, iż w naszych stosunkach z mieszkańcami prastarego kontynentu zapominaliśmy albo udawaliśmy, że zapominamy o ich przeszłości i nie chcieliśmy uznać tego, iż oni istnieli przed spotkaniem z nami. Karen Blixen
dy przyszło naprawiać chrześcijańskim misjonarzom, w tym także polskim, w szczególności Adamowi Kardynałowi Kozłowieckiemu. Jakże znamienny jest tu list abpa Lusaki Emanuela Milingo. W maju 1970 r. odwiedził nasz kraj i podpisał wówczas następujący dokument: „Ja, Emanuel Milingo, pierwszy tubylczy arcybiskup Lusaki, składam publiczne dzięki Trójjedynemu Bogu i katolic– kiej Polsce za zaszczepienie w naszym kraju chrześcijaństwa, które przynieśli i przez siedemdziesiąt lat w nadludzkim trudzie pielęgnowali Ojcowie i Bracia Towarzystwa Jezusowego, przy ofiarnej pomocy ss. Służebniczek
nie gotował i znakomicie przyrządzał mięso. Salezjanie kupili przed świętami na jednej z pobliskich farm pół wieprza i przygotowali z niego kiełbasę, kaszankę, salceson, golonkę i szynkę. Na święta przygotowano też zupę ćwikłową, bigos z kiszonej kapusty, a ja zrobiłem pierogi z kapustą i mięsem. Gdy przyrządzaliśmy potrawy, w cieniu pobliskich drzew dziewczęta murzyńskie całymi godzinami przy dźwiękach tam-tamów ćwiczyły tańce i śpiewy przed uroczystościami Wielkiej Niedzieli. Byłem oczarowany ich niezwykle pięknymi głosami i nadzwyczajnym wyczuciem rytmu. Afrykańczycy bardzo lubią tańczyć, tańczą
wszędzie. Tańca uczą się w szkole, także psalmów. Gdy tańczą na wolnym powietrzu, sceneria wydaje się zbyt obszerna. Pod wysokimi drzewami wszystko rozprasza się i gubi. „Kabwe to niewielkie miasto, nieco senne; jedź do Lusaki, tam przyjmą cię nasi bracia w podmiejskiej dzielnicy Makeni” – poradził Jan i cały następny tydzień spędziłem w domu formacyjnym Salezjanów. Wielki Czwartek to tzw. dzień kap– łański; po mszy św. i modlitwie różańcowej w plenerze Salman, miejscowy kucharz, zaprosił nas na prawdziwie królewska ucztę. Były polskie potrawy, anglosaskie barbeque i murzyńska sadza. Wieczór upłynął na modlitwach, rozmowach i oglądaniu nieba pod Krzyżem Południa. Wielki Piątek. Tuż po wschodzie słońca uczestniczyłem w Drodze Krzyżowej w ośrodku franciszkańskim. Może dwieście osób, Czarni i Biali, po opuszczeniu skromnego kościoła szli za kilku kapłanami wzdłuż muru oddzielającego grunty zakonne od prywatnych. Co kilkadziesiąt metrów na drzewach wisiały tektury z napisami : I, II, III, IV itd. – numerami stacji Drogi Krzyżowej! Po południu o. Bogdan zawiózł mnie do innego ośrodka salezjanów, Buleni. Tam młody misjonarz, o. Eugeniusz, pokazał mi wielki kościół z ogromnym obrazem nad ołtarzem, dziełem włoskiego artysty. Namalował Chrystusa, ale Czarny Chrystus nie spodobał się Murzynom i uczyniono z niego miejscowego świętego – Mateusza Mulumbe. Uroczystości wielkopiątkowe zaczęły się od Drogi Krzyżowej. W procesji za kapłanem szło kilkudziesięciu pięknie ubranych ministrantów, a niezwykle barwny tłum w większości występował w strojach afrykańskich. Ubiory i potężny śpiew robiły ogromne wrażenie. Kolejny dzień to Wielka Sobota. Rano wraz z o. Eugeniuszem odwiedziliśmy drukarnię Teresina (tam młodzież uczy się poligrafii i drukuje wydawnictwa katolickie), a później cmentarz komunalny w Lusace, gdzie pochowano kilkudziesięciu Polaków z miejscowego obozu polskich sierot z czasów II wojny światowej. Nie wszyscy oni czuli się dobrze w wilgotnym, gorącym środowisku, pełnym węży, pająków, mrówek itp. Brak odpowiedniego personelu medycznego, szpitali, liczne choroby i niedożywienie sprawiały, ze wiele dzieci umarło, nigdy nie zobaczywszy rodzinnych stron. Wieczorem wróciłem do Makeni, gdzie już zapalono świece i ognisko. Poświęceniem ognia przed Mszą św. rozpoczęła się uroczystość wielkanocna. Później był posiłek i niezbyt spokojny sen, zakłócany ujadaniem psów. Rano okazało się, że Murzyni ukradli pompę wodną z miejscowej studni... Niedziela Wielkanocna. Po śniadaniu Salman zawiózł mnie do pobliskiego kościoła, konsekrowanego w 1979 r. przez arcybiskupa Milingo. To interesująca budowla na planie czworoboku, z ładnymi witrażami i dobrą wentylacją. Rzadko spotyka się na ziemi afrykańskiej podobne świątynie. Kościół był wypełniony do ostatniego miejsca. W pobliżu ołtarza znajdowało się kilka murzyńskich zespołów i grupa dziewcząt ubranych na biało. Ich żywiołowe tańce i śpiewy na kilka głosów to obraz Afryki, jaki najbardziej utkwił mi w pamięci. Ale poza pełnym dynamiki i życia tłumem, cudownymi melodiami czy dźwiękami instrumentów muzycznych, zaintrygowała mnie postać kapłana odprawiającego Mszę Świętą. Smutna, zastygła w bólu, bez cienia uśmiechu – nawet wówczas, gdy piękne dziewczęta pełnym gracji i lekkości krokiem zbliżały się do ołtarza, by złożyć ofiarę! Na jego twarzy rysowało się ogromne cierpienie… Miałem okazję poznać później tego kapłana. To polski misjonarz, o. Krzysztof Mróz z Pelplina. Kilka lat wcześniej został napadnięty przez bandytów w swej parafii koło Lusaki. Napastnicy strzelali z kałasznikowa w jego stopy, usiłując wymusić pieniądze. Gdy na chwilę się oddalili, ranny kapłan doczołgał się do samochodu i odjechał ok. 100 km. Tam opatrzono mu rany.
Po kuracji w Polsce wrócił do Afryki. Tymczasem śledztwo wykazało, że jeden z napastników był członkiem Rady Parafialnej, a pistolet pochodził z miejscowego posterunku policji.
Wodospady Wiktorii Malaria ustępowała. Mogłem opuścić Lusakę. W gronie niezwykle gościnnych misjonarzy wyróżniał się o. Bogdan. Zdumiewała mnie jego bezinteresowna pomoc i życzliwość. Kiedyś powiedział mi: „byłem w podobnej sytuacji i ktoś mi pomagał!”. To o. Bogdan namówił mnie, bym udał się do Livingstone. Nie miałem tam żadnego listu polecającego ani nawet adresu. Szukając hotelu, natknąłem się na Sekretariat Diecezji Livingstone i pomyślałem, że może tu spotkam bardzo reklamowanego już w Nairobi polskiego werbistę, o. Stanisława Zyśka, generalnego wikariusza. Ks. Stanisław był nieobecny, ale życzliwie przyjął mnie słowacki misjonarz, ks. Józef, proboszcz miejscowej katedry, i prosił, by „czuć się jak u siebie w domu”. Wieczór spędziłem na plebanii obok katedry, w towarzystwie polskiego i słowackiego kapłana. Ks. Stanisław nie miał zbyt wiele czasu, ale poświęcił mi cały następny dzień. Zwiedzaliśmy miejscowe muzeum, byliśmy na cmentarzu, gdzie są cztery polskie mogiły (z jednej pobraliśmy ziemię na Kopiec Piłsudskiego), przedłużyłem wizę zambijską. Opowiedział mi też o synodzie afrykańskim. Przez kilka następnych dni moim przewodnikiem był ks. Józef. Udaliśmy się nad wodospad Wiktorii. To cud natury, jest na liście dziedzictwa światowego UNESCO. Nim przybyli tu Europejczycy, tubylcy nazywali go MosioaTunya, czyli „Dym, który brzmi”. Zachwycony nim David Livingstone powiedział: „Widok jest tak piękny, że muszą się w niego wpatrywać aniołowie w locie”. „Dym wodny” jest widoczny z odległości 60 km, także spod katedry odległej o 30 km. Z odległości ok. 20 km słychać szum spadającej wody, który potęguje się w miarę zbliżania się do wodospadu. Tutaj rzeka płynąca na wschód w kierunku Oceanu Indyjskiego wpada do nieoczekiwanej przeszkody – wąskiego (min. szerokość 64 m), kanionu, głębokiego na 120 m. Kanion powstał ok. 150 mln lat temu. Do niego wlewa się ogromna, zwłaszcza w porze deszczowej, ilość wody – strumieniem szerokim na ok. 1800 m.
Opatrzność Boska? Dla ks. Józefa byłem atrakcją, spędzał ze mną całe dnie. Nie było czasu na sen, musiałem mu opowiadać o świecie. Inną przyczyną, dla której pragnął, bym został u niego jak najdłużej, była kuchnia. W spiżarni nie brakowało mięsa, jajek, słodkich ziemniaków, mąki, cukru, makaronu, różnych kasz, ale ani ks. Józef, ani jego kucharz nie potrafił nic ugotować poza sadzą, podawaną z oliwą i pietruszką. „Mama chyba dostałaby zawału serca, gdyby dowiedziała się, co jem w Afryce”, mówił Józef. Zamarzyły nam się polskie pierogi, ale w Afryce nie ma jabłek, wiśni, borówek i innych owoców o kwaskowym smaku, nadających się do pierogów. Nie ma też sera, by przyrządzić ruskie, ale wszędzie jest mięso i kapusta. Udało się znaleźć na bazarze dwie, wprawdzie niezbyt dorodne, główki kapusty. Pokroiłem je, wymieszałem z mielonym mięsem i przygotowałem ponad dwieście pierogów. Chyba były smaczne, bo następnego dnia na obiedzie zjawił się nie tylko ks. Stanisław i pracownice kurii, ale nawet sam biskup. „Zostań, pojedziemy jeszcze raz zobaczyć wodospady, do Parku Narodowego MosioaTunya, gdzie jest dużo interesujących zwierząt!” Dałem się przekonać, choć nie przyszło mi to łatwo, bowiem w niedzielny poranek miały wracać do Lusaki dwie siostry zakonne. Prosiły, bym skorzystał z okazji. Siostry wyjechały, a ja pieszo udałem się na mszę świętą do odległego o ok. 3 km. kościoła MB Anielskiej. Gdy wróciłem, dowiedziałem się, że po przejechaniu ok. 200 km obie siostry zginęły w wypadku samochodowym! K
Władysław Grodecki – Najbardziej znany krakowski podróżnik, przewodnik turystyczny oraz kartograf. Odbył trzy samotne podróże dookoła świata (w tym 18-miesięczną wyprawę w latach 1992–94 dla uczczenia rocznicy odkrycia Ameryki przez Kolumba). Zwiedził wszystkie kontynenty poza Antarktydą. W Pakistanie był poszukiwany listem gończym; w Australii przebywał bez wizy i pieniędzy; zwiedził Indie mając 50 $; trzy tygodnie spędził na bezludnej wyspie na Pacyfiku; półtora roku żył i pracował na pustyni.
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
5
KURIER·ŚL ĄSKI wprost: Maria Peszek powtarza (jak z nut) za radykalną feministką, prof. Marią Janion, że Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące, sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej (...). Wyżej przywołane słowa znanej feministki, zapewnia M. Peszek, dają jej ukojenie, bo zawdzięcza im rozumienie tego, co się wokół niej dzieje. A dzieją się rzeczy, które stoją w ewidentnej opozycji do jej pojmowania celów życiowych człowieka, jakie sobie wymyśliła i głęboko nosi w sercu. Tak oto prezentowana czytelnikom „Newsweeka” postępowa piosenkarka, jakby kierując się owym wszystko ci volvo, ogłosiła światu (w tym równie postępowemu Najsztubowi ) ni mniej, ni więcej, że podstawowym obowiązkiem człowieka jest bycie szczęśliwym.
Sposób, w jaki myślimy (lub nie myślimy) o Bogu, wpływa na nasz sposób osądzania, co jest dobre, a co złe, oraz na to, jakie metody głoszenia prawdy uznajemy za godziwe w świecie, w którym istnieje głęboka niezgodność w rozumieniu samej prawdy. Jeśli na przykład wyobrazimy sobie, że Bóg jest czystą wo-
powinności. Odpowiedzialność za rzucenie wyzwania tym wypaczonym wizjom Boga i zdeformowanej przez nie moralności spoczywa najpierw na islamskich przywódcach („Gość Niedzielny” 2006). Odpowiedzialność za obronę Transcendencji przed podeptaniem przez rozmaitych odważnych postępow-
REFLEKSJE NIEWYEMANCYPOWANEGO PEDAGOGA
Herbert Kopiec
Zakorzenienie Polaków w religii stwarza szansę na rozwój społeczeństwa obywatelskiego inspirowanego wiarą, wyrastającego z tradycji chrześcijańskich. Dyrektorka Centrum Badań Regionalnych usiłowała tę tezę naukowo uzasadnić w artykule napisanym dla jednego z zachodnich czasopism. Nie zakwestionowano ani metodologii, ani wyników jej badań, ale publikacji odmówiono. Z jakiego powodu? Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że Kościół katolicki nie sprzyja budowaniu demokracji – napisał redaktor. Pewne poglądy po prostu – zgodnie z poprawnością polityczną – nie mają prawa do istnienia („Rzeczpospolita” 2007).
Porażka „Kościoła otwartego”
sprzeciw wobec Chrystusa i jego nauki. Trzy były najbardziej katolickie kraje w Europie: Polska, Hiszpania i Irlandia. Hiszpania i Irlandia są już zlaicyzowane. Polskę także dotknęły wady świata zachodniego. Dochodzimy właśnie do zdumiewającego momentu, w którym (w dominujących mediach) wyroczniami w sprawach wiary i moralności katolickiej stają się ludzie, którzy z katolicyzmem nie chcą mieć nic wspólnego i z nim walczą. Czy mogą (są w stanie) satysfakcjonująco wypełniać misyjny charakter swojej profesji? Można tych ludzi próbować na różne sposoby zrozumieć, uwyraźniając to i owo z osobliwości ich zachowań, nie oczekując wszelako po tych wysiłkach nadmiernych poznawczych sukcesów. Ale do rzeczy.
Ojciec Święty Benedykt XVI w żarliwych słowach opisał porażkę nieroz-
Red. Najsztub jako „nauczyciel rozmowy”?
Kiedyś Holender marzył, aby jego syn ożenił się z Holenderką. Później marzył już, żeby jego syn ożenił się z białą kobietą. Teraz marzy, aby jego syn ożenił się z kobietą. To na tym polega pomyślnie realizująca się idea postępu (M. Todd, 2016).
Wszystko ci volvo...
Można oczywiście ów postęp charakteryzować na różne sposoby. Na użytek niniejszych uwag zauważmy, że – przyk– ładowo – kiedyś Holender marzył, aby jego syn ożenił się z Holenderką. Później marzył już, żeby jego syn ożenił się z białą kobietą. Teraz marzy, aby jego syn ożenił się z kobietą. To na tym polega pomyślnie realizująca się idea postępu (M.Todd, 2016). Na gruncie zachowań politycznych niepokojący efekt postępowego hasła wszystko ci volvo odnaleźć można ostatnio w postawach głównych graczy wspólnoty europejskiej. Czyż w brawurowo szczerej wypowiedzi prezydenta Francji Françoisa Hollande’a, skierowanej do naszej premier Beaty Szydło, że wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne, tak trudno rozpoznać spieniężonego ducha karykaturalnie pojętej wolności? Przemilczany problem nieuchronnie ujawni się w tym, że prędzej czy później można stracić owe fundusze strukturalne. A przyczyną tej straty będzie co? Ano brak zasad.
Pomówmy nieco o zasadach, czyli o tym, że oświetlanie drogi przez Kościół jest niezbędne, choćby dlatego, że wszystkie wielkie życiowe pytania, włączając kwestie społeczne i polityczne, mają ostatecznie charakter teologiczny.
lą, odległym majestatem, z którym nasza jedyna możliwa relacja jest bezmyślną uległością, wówczas mamy obraz takiego Boga, który może nakazać nawet coś, co wydaje się nieracjonalne – na przykład morderstwo niewinnych. Papież Benedykt XVI przypominał, że główny nurt chrześcijańskiej tradycji w ślad za żydowską tradycją ma inną koncepcję Boga. Bóg Abrahama, Mojżesza i Jezusa jest Bogiem rozumu, współczucia i miłości, który przychodzi szukać człowieka w historii, wzywa ludzki umysł i serce oraz zaprasza człowieka do zbawczego dialogu. Ten Bóg nie może żądać czegoś nierozumnego i absurdalnego. To objawienie Boga w hebrajskiej Biblii i chrześcijańskim Nowym Testamencie ani nie unieważnia, ani nie przekreśla ludzkiego rozumu. To dlatego główny nurt chrześcijaństwa zawsze uważał, że ludzie mogą budować przyzwoite społeczeństwa, posługując się rozumem. Stąd papież Benedykt XVI mówi, że bezrozumna przemoc wymierzona w niewinnych mężczyzn, kobiety i dzieci jest niezgodna z naturą Boga i z naturą [ludzkiej] duszy. Jeśli zwolennicy niektórych nurtów myślowych we współczesnym islamie upierają się przy twierdzeniu, że samobójcze bombardowanie niewinnych jest aktem miłym Bogu, muszą wiedzieć, że są w błędzie. Mylą się co do Boga, Jego intencji i natury moralnej
ców, patologicznych humanistów oraz promujących otwarcie Kościoła na świat spoczywa zaś na wszystkich chrześcijanach. Jeżeli więc Europejczycy popełnią samobójstwo, nie będzie można winić muzułmanów, że zajmą ziemię niczyją – słusznie zauważył Rocco Buttiglione, minister ds. europejskich w rządzie Silvia Berlusconiego („Newsweek” 2005). Wszak obserwacje wskazują, że jedyną tamą zdolną zatrzymać powódź relatywizmu moralnego, zepsucia oraz wszelkich form zniewolenia ideologicznego jest dziś silny Kościół katolicki. Silny, to znaczy taki, który nie ugina się pod naciskiem tłumu, który nie pozwala politykom ani dziennikarzom mieszać się w swoje sprawy i który cieszy się pow– szechnym szacunkiem.
Kościół a postawy obywatelskie Prowadzone niezależnie od siebie badania Instytutu Socjologii UW, Centrum Badań Regionalnych i sondaże CBOS wyraźnie pokazują, że Kościół w Polsce konsekwentnie buduje podwaliny demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Raport CBOS kończą słowa: Od powstania III RP religijność Polaków sprzyja postawom obywatelskim, czynnemu udziałowi w przemianach demokratycznych zachodzących w kraju.
sądnego „otwarcia Kościoła na świat”: W ciągu kolejnych dekad, które nadeszły po Soborze Watykańskim II, niektórzy interpretowali otwarcie na świat nie jako potrzebę misyjnego zapału, lecz jako drogę do sekularyzacji, dostrzegając w niej pewne chrześcijańskie wartości, takie jak: równość, wolność, solidarność i wykazując gotowość do ustępstw oraz szukania obszarów współpracy. Tak więc byliśmy świadkami udziału niektórych przedstawicieli w dyskusjach o charakterze etycznym, co zaspokoiło oczekiwania opinii publicznej, przestało się jednak mówić o podstawowych prawdach wiary, jak grzech, łaska, życie teologiczne. Nieświadomie wiele wspólnot chrześcijańskich popadło w samosekularyzację. Mając nadzieję na przypodobanie się tym, którzy do nich nie przychodzili, doprowadziły do odejścia – w poczuciu oszukania i zawodu – wielu tych, którzy z nimi byli. Współcześni ludzie, przychodząc do Kościoła, chcą zobaczyć coś, czego nie widać nigdzie indziej, mianowicie radość i nadzieję, które wypływają z faktu, że jesteśmy ze zmartwychwstałym Panem („Polonia Christiana” nr 20/ 2011). Trzeba jednak pamiętać, że ogólne poważanie dla Kościoła jest przywilejem tych, którzy potrafią je sobie wyrobić. Trzeba mieć równocześnie świadomość, że od samego początku chrześcijaństwa w historię ludzką wpisany jest
BO LEWSK
Wszystkie wielkie życiowe pytania, włączając kwestie społeczne i polityczne, mają ostatecznie charakter teologiczny.
I
Wyroczniami w sprawach wiary i moralności katolickiej stają się ludzie, którzy z katolicyzmem nie chcą mieć nic wspólnego i z nim walczą.
SO FOT. W.
O
d jakiegoś czasu w telewizyjnej reklamie słyszę zachęcająco brzmiące: wszystko ci volvo. Hasło reklamuje samochód i w przywołanej konfiguracji opiera się na trafnej skądinąd intuicji o ważnym, centralnym miejscu w życiu człowieka, jaką zajmuje wartość wolności właśnie. I nieprzypadkowo budzi sympatyczne skojarzenia w umysłach zwłaszcza mniej refleksyjnych, na co zdaje się wskazywać także wolnościowo, luzacko brzmiące Owsiakowe „róbta co chceta”, tylko z pozoru będące niewinną zachętą do postępowego otwarcia się na nowe kulturowe trendy i wartości, z religią włącznie. Ale jak to w życiu bywa, z powodu owej ważności zaczynają się przysłowiowe schody, gdyż media, w tym salon pedagogiczny – tzw. intelektualiści transformacyjni, zajmują się między innymi przemycaniem do Polski postępowej, acz szkodliwej, burzącej ład społeczny ideologii. Ostrzegał i wskazywał na te zagrożenia między innymi Jan Paweł II, przewidując, że my, Polacy, po 1989 roku będziemy mieli problemy z jej (wolności) sensownym pojmowaniem i zagospodarowaniem: Największe zagrożenie dla człowieka jest wtedy, gdy wmawia mu się, że czyni się go wolnym (wszystko ci volvo!- podkreślenie moje, H.K.), jednocześnie go zniewalając. Ks. prof. Józef Tischner mówił nawet o nieszczęsnym darze wolności… W czym problem i o co tu w gruncie rzeczy chodzi? Ano, o sprawę fundamentalną, której efektem finalnym ma być doprowadzenie ludzkich społeczeństw do postępowej, rewolucyjnej tzw. zmiany społecznej. Czyli – najogólniej rzecz biorąc – postawienie dotychczasowego świata na głowie, zachęta do życia, tak jakby Absolutu – Boga – nie było. Wszystko to głównie, jak dziś słyszymy, po to, aby życie upływało ludziom lekko, łatwo i przyjemnie, czyli wedle ogólnie obowiązującego dziś i jakże prostego schematu, w którym podkreśla się równość, wolność oraz maksimum zadowolenia dla każdego. Przypomnę dziś znanych z mediów heroldów tak rozumianego postępu, sprowokowany brawurowym wywiadem z piosenkarką i aktorką o anarchistyczno-lewicowej wrażliwości – Marią Peszek („Newsweek” nr 10/2017). Przybliżę (cytując, co sami mówią o sobie) ich mentalne sylwetki, by w tym kontekście przypomnieć (z nadzieją na opamiętanie choćby jednego postępowego grzesznika, w poprzednim felietonie zwanego „świrem”), co ma do powiedzenia w tych samych kwestiach Kościół katolicki. Wywiad z piosenkarką przeprowadził Piotr Najsztub, zainspirowany alarmującą informacją (prawicowego dziennikarza M. Karnowskiego), zgodnie z którą Niemcy idą na całość! Sfinansują nam film inspirowany piosenką Marii Peszek o tym, że „nie oddałabym ci, Polsko, ani jednej kropli krwi”. Niemieccy „przyjaciele” wykładają pieniądze na film, mający przekonać Polaków, że Polska nie jest warta ich poświęcenia! To pani piosenka „Sorry Polsko”. Nie wstyd pani? – wypytuje redaktor Najsztub. Bez owijania w bawełnę pyta też wprost: Kiedy po raz pierwszy przyszło pani do głowy, żeby Polskę zdradzić? Dociekliwy dziennikarz odpowiedzi otrzymuje dość mętne, ale za to aktorka z pasją wyjaśnia, co jej w Polsce najbardziej doskwiera i dlaczego szykuje się do wewnętrznej emigracji. Okazuje się, że najwięcej cierpienia przynosi jej fakt, iż nasza wspólnota jest oparta na polsko-katolickim rozumieniu bycia razem, na jednoczeniu się wokół cierpienia, bólu i strachu. Najsztub w pełni podziela przytoczoną diagnozę, choć jest jakby mniej radykalny w próbie odpowiedzi na pytanie: jak sobie z tym strachem poradzić? Peszek odpowiada stanowczo i natychmiast: Odrzucić Boga przede wszystkim, na co Najsztub ripostuje:To dla wielu jeszcze większy strach. Zdecydowanie nie podziela takich obaw nasza odważna piosenkarka, argumentując następująco: Moje skromne doświadczenie osobiste, które przeżyłam parę lat temu, a polegające na tym, że sama biorę odpowiedzialność za to, czy jestem, czy nie jestem szczęśliwa, dało mi niesamowitą siłę. Piosenkarka wyznaje wręcz wzorcowo wypowiedziane przekonanie, że w liberalnej demokracji własne zadowolenie, szczęście jest jedyną rzeczą, dla której opłaca się żyć. Gdy czytam o bólu piosenkarki z racji przynależności do narodu pols– kiego, to trudno nie dostrzec w nim aktualnie obowiązującej liberalnej, politycznie poprawnej mody. Powiedzmy
Rozpocznijmy tezą o znacznym ładunku prawomocności. Otóż da się powiedzieć, że niszczą sensownie pojętą wolność prezentowani swego czasu w „Wysokich obcasach” Piotr Najsztub (redaktor naczelny „Przekroju”, który – jak mówi o sobie – może zaprosić do wywiadu każdego) i charakteryzowany przez Najsztuba ówczesny premier RP L. Miller („Wysokie obcasy”, 3.04.2004). Myślę, że analiza niektórych wypowiedzi pozwala stwierdzić, że mamy do czynienia z oczywistym oswajaniem braku powagi, by nie powiedzieć – społecznej patologii. Posłuchajmy: Jarosław Mikołajewski (dziennikarz „Wysokich obcasów”) do Najsztuba: Stałeś się kimś w rodzaju nauczyciela rozmowy. Piotr Najsztub: Bronię się przed takimi sformułowaniami. Uważam, że wywiad to najprostsza forma dziennikarska. I dlatego ją uprawiam, bo dziennikarsko to jestem prostakiem. JM: Taka pokora to aż megalomania. PN: Owszem, jestem megalomanem, ale to, co powiedziałem, jest prawdą. Próbowałem być publicystą, ale strasznie mnie to nudziło. Byłem też depeszowcem, bez powodzenia. Więc robię rozmowy. To forma naturalna nie tylko dla dziennikarza, lecz także dla człowieka. Dalej „nauczyciel rozmowy”(?) zapewnia swego rozmówcę: Ja też się staram, żeby mój rozmówca był szczery. Ale tak naprawdę wolę, żeby ktoś mi pięknie nakłamał. Bo tylko wtedy mam wrażenie, że rozmowa toczy się gdzieś w przedsionku literatury. JM: Czy zdarza Ci się ulegać czarowi rozmówcy? PN: Pewne postaci mnie bawią. Na przykład premier Miller, z którym rozmawiałem niedawno. Zaciekawił mnie człowiek, który ma wszystko gdzieś. Po którym to wyraźnie widać, a który stoi na czele rządu. JM: Czego się chciałeś dowiedzieć? PN: Czy rzeczywiście ma wszystko gdzieś. JM: I ma? PN: Tak wywnioskowałem z rozmowy. Zrozumiałem też, że nie wywołuje to w nim żadnego dyskomfortu. Tak, z tej rozmowy wyszedłem nawet trochę oczarowany faktem, że zdarzył nam się premier, który jest pozbawiony wielu zwykłych, takich prosto ludzkich cech („Wysokie obcasy”, op. cit). No cóż, na dobrą sprawę: trafił swój na swego. Myślę więc, że jeśli Czytelnik po lekturze powyższej refleksji Najsztuba o premierze Millerze wyjdzie trochę przerażony (a nie, jak Najsztub, oczarowany) – to być może jeszcze nie wszystko stracone!. Najsztub (ci, którzy to jeszcze pamiętają) w swoim programie „Najsztub pyta” eksponował sprawdzoną formułę cyrkowo–jarmarczną. Było tam wesoło, ale bynajmniej nie goło, bo nasz redaktor miał raczej skłonność do nadużywania kostiumów. Pomysł z obchodzeniem swojego gościa dookoła, hecne filmiki, podpieranie się opiniami dzieci – wszystko to wskazywało na utratę nadziei i brak wiary, że rozmowa w III RP ma jeszcze jakikolwiek sens. Trudno się temu dziwić, skoro nasz bohater – „nauczyciel rozmowy”, jak przyznał w jednym z wywiadów, stracił poczucie, że dziennikarstwo to także rodzaj misji (Tok–szoł zastępczy, „Nasza Polska” 2004). Rezygnując z komentarza, powtórzmy (nie za M. Peszek i P. Najsztubem) – za św.Janem Pawłem II: Egzamin z naszej wolności jest więc wciąż jeszcze przed nami (…). Korzystaniu z wolności musi towarzyszyć wzrost moralności duchowej. A także świadomość, że szacunek do prawdy jest pierwszym i podstawowym warunkiem odnowy społecznej. Ponętnie brzmiące volvo ci wszystko podstępnie może od tego wzrostu oddalać. Ogłupić i zdemoralizować! K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
6
jeden ze sposobów terroru rządowego oraz metodę poniżenia godności powstańców, których traktowano jak pospolitych przestępców, nazywając często w oficjalnych dokumentach bandytami lub złoczyńcami. Carski cenzor i oszczerca, Mikołaj Pawliszczew, z aprobatą donosił o tropieniu i wieszaniu „bestii” i „bandytów”, których przetrzymywano do czasu egzekucji w ciemnicy o chlebie i wo-
zostanie każdy, kto udzieli buntownikowi schronienia. Rozstrzelanego w Krasnymstawie Mikołaja Nieczaja, naczelnika powiatu hrubieszowskiego, kule przybiły do ściany tak, iż trup stał wyzywająco naprzeciw plutonu egzekucyjnego; po oderwaniu ciało wrzucono do dołu z wapnem, a ziemię wyrównano, by zatrzeć ślad po egzekucji. „Gwiazdka Cieszyńska” pisała w nu-
„buntownika”. Skazaniec próbował zachować godność i sam założywszy sobie stryczek na szyję zwrócił się do kata: „no śpiesz się, byle prędzej”. Według relacji śląskiej gazety „Pijany oprawca rzucił się na nogi ofiary i ciężarem swoim dusił ją, co dopiero w kwadrans wykonał”. Ciało Leona Frankowskiego zakopano w ziemi bez trumny, ponieważ gen. Aleksandra Chruszczowa poirytowało doniesienie, że ktoś
Wyrok śmierci przez powieszenie na stokach Cytadeli Warszawskiej wykonano 5 VIII 1864 roku. Razem z dyktatorem zostali straceni: dyrektor Wydziału Spraw Wewnętrznych Rafał Krajewski (nie dał się złamać w śledztwie mimo bicia, głodzenia i przetrzymywania w lochu), naczelnik Wydziału Skarbu Józef Toczyski, szef Ekspozytury Roman Żuliński i dyrektor Wydziału Komunikacji Rządu Narodowego,
Zaborca rosyjski poprzez eskalację terroru próbował spacyfikować ogarnięte powstaniem ziemie Rzeczpos– politej. Egzekucje publiczne miały zastraszyć Polaków i zniechęcić do dalszej walki. Skazańców pozbawiano szlachectwa, majątku, tytułów naukowych i stopni oficerskich, zakutych w kajdany gnano na Sybir lub na szafot.
Doniesienia znad granicy Rok 1863 w śląskiej prasie Część II Zdzisław Janeczek
Paweł Borejsza, prawnuk Tadeusza Rejtana. Poległ pod Małogoszczem
dzie, „na słomie, która ruszała się od robactwa”. Odnotowywał także przypadki, gdy więzieni „zbrodniarze stanu”, jak Wincenty Sulżycki („zarżnął sam siebie”), w desperacji odbierali sobie życie. Na koniec błędnie wnioskował: „Opinia publiczna niemal przywykła do tego i z nadzwyczajnym spokojem
merze z 14 czerwca 1863 r. o męczeńskiej śmierci kapucyna Agrypina Konarskiego, który był nieustraszonym kapelanem oddziałów: płk. Teodora Cieszkowskiego, płk. Dionizego Czachowskiego i płk. Władysława Kononowicza. Pod Grzybową Górą 19 1V 1863 roku, gdy dowódca ko-
ciec Honorat Koźmiński, który zwrócił uwagę oprawcom, że według prawa kościelnego biskup powinien przed wykonaniem egzekucji zdjąć sakrę z kapłana. Generał-major Jewgenij Piotrowicz Rożnow, carski gubernator warszawski, splunął na to miejsce głowy skazańca, na którym naznacza-
Generał-major Jewgenij Piotrowicz Rożnow, carski gubernator warszawski, splunął na to miejsce głowy skazańca, na którym naznaczają księży przy wyświęcaniu, i powiedział: „[...] zdjąłem mu już poświęcenie. A teraz na szubienicę, łajdaka, buntownika!”.
Egzekucja przez powieszenie, podobnie jak w tradycji polskiej, kwalifikowana była przez rosyjski Wojenny kodeks karny jako szczególnie hańbiąca. Łączyła się bowiem z tzw. szelmowaniem – postępowaniem zmierzającym do odebrania czci. rynku w Opatowie majora Ludwika Topór-Zwierzdowskiego, którego ciało pochowano w przydrożnym rowie polnego gościńca wiodącego ze szpitala do traktu łagowskiego. Okrutnego losu nie uniknął poległy pod Krzykawką włoski ochotnik Francesco Nullo, którego ostatnie chwile życia i szczegóły dotyczące pochówku możemy odtworzyć m.in. dzięki listowi naocznego świadka, Alojzego Procnera, który w 1906 r. opublikował na łamach „Przeglądu Historycznego” Tadeusz Korzon. Ciało bohatera, pozostawione na placu boju, zbeszczeszczono i odarto z butów i szat, „aż do koszuli”. Zwłoki noszące ślady kilku ran postrzałowych, pchnięć piki i cięcia na lewym policzku od oka do szczęki, za zgodą Rosjan zarządca majątku przewiózł i złożył na klepisku w dworskiej stodole. W Olkuszu odbył się w asyś– cie wojska pogrzeb przy zastosowaniu nadzwyczajnych środków ostrożności: drzwi domów musiały być pozamykane, a cywilom zabroniono udziału w uroczystościach żałobnych. Wkrótce z mogiły zniknął krzyż i dane personalne poległego. Egzekucja przez powieszenie, podobnie jak w tradycji polskiej, kwalifikowana była przez rosyjski Wojenny kodeks karny jako szczególnie hańbiąca. Łączyła się bowiem z tzw. szelmowaniem – postępowaniem zmierzającym do odebrania czci, i wykonywana była przez kata. W polskim prawie minionych wieków szubienicę stawiano w jednym rzędzie z takimi karami, jak obcięcie ucha, przekłucie lub obcięcie ręki, napiętnowanie rozpalonym żelazem (np. woźnych pozywających dla łapówki), i stosowano je względem złodziei i morderców. Rosjanie wprowadzili więc karę stryczka, wbrew zwyczajowi prawnemu i przepisom, jako
przywiązać ks. Konarskiego do wozu i pieszo dostawić do Cytadeli w Warszawie. W wyniku przeprowadzonego śledztwa wysunięto oskarżenie, iż w „bandach” spełniał on obowiązki kapłana, odbierał przysięgi buntowników, a po nabożeństwach miewał przed ołtarzem rewolucyjne mowy i nauki. Ksiądz Konarski został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Przed egzekucją wyspowiadał go oj-
FOT. ZE ZBIORÓW BIBLIOTEKI ŚLĄSKIEJ
P
odczas wykonywania wyroków śmierci stosowano coraz wymyślniejsze metody mające na celu dręczenie zarówno ofiar, jak i tych, którzy musieli asys– tować przy wykonywaniu wyroków śmierci. Początkowo, zgodnie z rozkazem nr 11 wydanym 25 I 1863 roku przez wielkiego księcia Konstantego Mikołajewicza, namiestnika Królestwa Polskiego, wszystkich ujętych z bronią powstańców stawiano przed polowym sądem wojennym „na miejscu przes– tępstwa”. Wyroki śmierci zatwierdzali i wykonywali naczelnicy wojskowi oddziałów. Zgodnie z zasadami określonymi przez Wojskowy kodeks karny, po wykonaniu egzekucji przez rozstrzelanie zwłoki skazanego grzebano w grobie wykopanym bezpośrednio za palem, do którego był przywiązany. Zarządzeniem z 16 lutego 1863 roku sądowi polowemu podlegali „przywódcy, główni hersztowie, emisariusze i oficerowie, którzy przeszli do pows– tańców”. Pozostałych „buntowników” podzielono na cztery kategorie. Nowe przepisy o sądzeniu powstańców zatwierdził 23 V 1863 roku car Aleksander II Romanow. Skazanych na karę śmierci rozstrzeliwano aż do połowy czerwca 1863 roku. Wówczas wielki książę Konstanty Mikołajewicz, jako najwyższa instancja, wprowadził hańbiącą karę śmierci przez powieszenie. Wydał rozkaz, aby wieszać żandarmów powstańczych i osoby zakwalifikowane do kategorii pierwszej okólnika z 23 maja. W grupie tej znaleźli się m.in. emisariusze i członkowie komitetów centralnych. Odtąd ludziom tym zawsze zasądzany był wyrok skazujący na stryczek. Później godnej śmierci żołnierskiej odmawiano nawet dowódcom powstańczym. Tak było m.in. w przypadku ujętego po bitwie pod Birżami gen. Zygmunta Sierakowskiego, powieszonego 27 VI 1863 roku w Wilnie, mimo protestów europejskiej opinii publicznej. Trupa zabitego Ludwika Narbutta, dowódcy powstańczego na Litwie w powiecie lidzkim, żołdacy płk. Timofijewa „[...] odarli do naga i kazali włościanom pogrzebać koło karczmy”. Podobnie potraktowano szczątki straconego 23 II 1864 r. na
KURIER·ŚL ĄSKI
Tadeusz Reytan, obrońca honoru Rzeczpospolitej
przychodzi patrzeć, jak wiesza się zabójców”. Jednym z rosyjskich dowódców, który stosował karę śmierci przez powieszenie, był książę Emil Beleburg de Sayn Wittgenstein, mianowany 18 marca na generała majora, a w czerwcu 1863 roku – na nowego naczelnika wojennego guberni augustowskiej. Jego działania nie miały jednak charakteru masowego, służyły doraźnym celom zastraszenia społeczeństwa i poskramiania powstania w okresie jego największego rozwoju. Sytuacja uległa zmianie, gdy księcia Wittgensteina zastąpił gen. Jakow Piotrowicz Bakłanow, dla którego kara śmierci i egzekucje publiczne stały się wyłączną metodą postępowania. Wśród straconych znalazło się m.in. 4 Rosjan i Żyd Lejb Mordkowicz oraz ksiądz Jerzy Dajlida. Ogłoszono, iż nie tylko schwytany powstaniec karany będzie śmiercią, lecz powieszony
Ksiądz spadł do dołu, a gdy zaczął się podnosić, Rosjanie z okrzykiem hurrra! żywcem go pogrzebali. Następnie mogiłę stratowali końmi. Jęk ludu mieszał się z modlitwą i biciem dzwonów. synierów stchórzył, ksiądz Konarski objął dowództwo i rozbił trzykrotnie silniejszy oddział wroga. Stracił w bitwie palec u ręki. Rosjanie schwytali go podczas odmawiania brewiarza, 3 czerwca 1863 roku, w okolicach Warki nad Pilicą. Generał Müller-Zakamelski kazał mu zdjąć krzyż z piersi, a następnie skatował bezbronnego do nieprzytomności. Potem polecił
ją księży przy wyświęcaniu, i powiedział: „[...] zdjąłem mu już poświęcenie. A teraz na szubienicę, łajdaka, buntownika!”. Wyrok śmierci wykonano 12 VI 1863 roku, nie szczędząc upokorzeń. Rząd Narodowy ogłosił żałobę narodową. Razem z ks. Agrypinem Konarskim stracono agenta KCN Henryka Abichta. W Kownie 28 XII 1863 roku powieszono księdza Antoniego Mac– kiewicza. Jeszcze większą grozę budziły okoliczności śmierci 80-letniego księdza Stanisława Siemaszki, którego rosyjscy żołnierze pogrzebali żywcem za udzielenie sakramentów świętych umierającemu powstańcowi. W podobnych okolicznościach zginął ks. Antoni Majewski, reformata ze stopnickiego klasztoru, którego 19 III 1863 roku w okolicach Grochowisk rozsiekano szablami podczas słuchania spowiedzi rannego. Coraz częściej dochodziło do uprowadzeń pełniących swoją posługę księży, których wieszano lub rozstrzeliwano; w ten sposób dzielili oni swój los z powstańczą młodzieżą. „Gwiazdka Cieszyńska” odnotowała, iż tylko w maju 1864 roku w Dyneburgu osądzono 66 księży. W Lublinie pod wieszanym 16 IV 1863 roku Leonem Frankowskim stryczek pękał dwukrotnie. Egzekucję szczegółowo opisała m.in. „Gwiazdka Cieszyńska”, która nakreśliła skalę stopniowania zadawanych cierpień zakończonych śmiercią. Frankowskiemu „Moskale, wiedząc o jego pobożności, odmówili kapłana, w więzieniu bito go kijami i rozmaicie dręczono, aby wymienił członków Rządu Narodowego”. Generał Aleksandr Chruszczow nocą przed wykonaniem wyroku kazał „oprawcę” poić wódką i poinstruować, w jaki sposób udręczyć dodatkowo
potajemnie przed egzekucją wyścielił trumnę różami. Do grona tych, którzy przystępując do czynu powstańczego wiedzieli, że nie minie ich śmierć, śmierć straszna, poprzedzona torturami, należał m.in. Bolesław Kołyszko, dowódca oddziału w Kowieńskiem. Wzięty do niewoli w bitwie pod Birżami, został on 28 V 1863 roku stracony na Łukiszkach w Wilnie, miejscu kaźni przedstawicieli wielu narodów: Białorusinów, Litwinów, Żydów i tysięcy Polaków, uczestników powstań narodowych, a później żołnierzy AK. Kołyszko, według relacji „Gwiazdki Cieszyńskiej”, umierał wśród najokropniejszych mąk. „Stojącemu na ziemi zakładali pętlę i tak powoli ciągnęli go do góry, gdy do pewnej
Napoleon Orda, Dwór Reytanów w Hruszówce; niżej: herb Rejtan
wysokości podnieśli, a puścili go i deptali nogami, a potem na pół martwego podnieśli w górę, aby wisiał do nocy”. Wyjątkowym wydarzeniem było aresztowanie nocą z 10 na 11 IV 1864 roku dyktatora powstania Romualda Traugutta, wydanego rosyjskiej policji przez urzędnika wydziału skarbowego, Artura Goldmana. Traugutta przetrzymywano na Pawiaku, a później więziono w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Nie wydał nikogo. W czasie jednego z przesłuchań, broniąc tożsamości Polaków, powiedział: „Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak wielkie postępy w Europie, że ją nic nie pokona”. Nocą przed egzekucją napisał list pożegnalny do żony: „Teraz wiem, że wierzę w Boga i kocham Go. Wiem, że do niego idę! Wszak i Wy wierzycie w Niego; więc nie żałujcie mnie, bo nie ginę, jeno gorsze życie zamieniam na lepsze”.
Jan Jeziorański. Rosyjskie komendy i orkiestrę wojskową zagłuszył śpiew 30-tysięcznego tłumu, który zaintonował hymn Święty Boże, Święty mocny. Aby nie czczono grobów męczenników, ciała skazańców wrzucono do dołu z wapnem. Skonfiskowano i zniszczono wszystkie rzeczy osobiste dyktatora. Jednak w miejscu kaźni 5 VIII 1916 roku Polacy ustawili krzyż, nazywany krzyżem Traugutta. Równie dramatyczny przebieg miała egzekucja młodego kapucyna, Maksymiliana Tarejwy, znakomitego kaznodziei, emisariusza Rządu Narodowego i powstańczego kapelana. Niósł on pociechę duchową patriotom więzionym w cytadeli warszawskiej i modlińskiej. Ponadto służył za łącznika między represjonowanymi i ich rodzinami. Od 12 VII 1862 roku związany ze zgromadzeniem w Lądzie, zyskał w okolicy sławę dzięki głoszonym patriotycznym kazaniom, na które przybywały tłumy szlachty, mieszczan i włościan. Dla idei powstańczej zjednał poznanego na Jasnej Górze ks. Antoniego Mackiewicza, który wyjątkową rolę odegrał na Litwie. W Lądzie utrzymywał stałe kontakty z kurierami, łącznikami i obozującymi w okolicy powstańcami. Jako ich kapelan, ps. Maks, Dąb, Piorunek, szedł w bój ramię w ramię z walczącymi, uzbrojony jedynie w krzyż. Był duszpasterzem w oddziale pułkownika Kazimierza Mielęckiego, a potem gen. Edmunda Taczanowskiego, naczelnika sił zbrojnych województwa kaliskiego i mazowieckiego. W bitwie pod Ignacewem ciężko raniony odłamkiem granatu w głowę, ocalał, wywieziony do pruskiego Śremu. Gdy wyzdrowiał, wrócił do Lądu, gdzie z rąk Józefa Oksińskiego przyjął nominację na naczelnika organizacji ludowej w powiecie konińskim.
Nocą przed egzekucją napisał list pożegnalny do żony: „Teraz wiem, że wierzę w Boga i kocham Go. Wiem, że do niego idę! Wszak i Wy wierzycie w Niego; więc nie żałujcie mnie, bo nie ginę, jeno gorsze życie zamieniam na lepsze”. Kierowane przez o. Maksymiliana Bractwo Różańcowe w ciągu 4 tygodni przemyciło przez pruską granicę 800 belgijskich karabinów. Nic dziwnego, iż Rosjanie od 9 III do 5 IV 1864 roku przeprowadzili w klasztorze 24 rewizje w poszukiwaniu niebezpiecznego księdza. Wreszcie sprowadzili do
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
7
KURIER·ŚL ĄSKI Lądu Żyda Pinkusa, parającego się szpiegostwem. Przyjechał on z Warszawy w oficerskim mundurze wraz z rosyjskim pułkownikiem Felkersamem, by tropić powstańców w powiecie konińskim. Zgłosił się nawet jako ochotnik do leśnego oddziału, lecz go stamtąd przegoniono. Wówczas udało mu się przekupić zakrystiana Wawrzyńca Śmigielskiego, który zdradził kryjówkę o. Maksymiliana. Pinkus za
te, Domine, speravi, non confudar in aeternum” (W Tobie, Panie, nadzieję miałem, niech nie będę zawstydzony na wieki). W tejże chwili oprawca pociągnął za stryczek i natychmiast urżnął linę. Ksiądz spadł do dołu, a gdy zaczął się podnosić, Rosjanie z okrzykiem hurrra! żywcem go pogrzebali. Następnie mogiłę stratowali końmi. Jęk ludu mieszał się z modlitwą i biciem dzwonów. Równocześnie kolo-
amunicyjną i zatopiono w fosie twierdzy w Brześciu nad Bugiem. Według Feliksa Konecznego, po kaźni 23 V 1865 roku księdzu Brzósce odrąbano nogi do kolan, bowiem nie mieścił się w skrzyni. Spalono także szubienicę, aby Polacy nie rozebrali jej na części jako relikwii narodowej. Podobne egzekucje publiczne odbywały się na polecenie Michaiła Nikołajewicza Murawiewa – „Wieszatiela”
w Łodzi, Zgierzu, Pułtusku i Krasnymstawie oraz zjawiska eskalacji okrucieństwa podczas działań operacyjnych carskiej armii na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej. W styczniu 1864 roku redaktor „Gwiazdki Cieszyńskiej”, Paweł Stalmach, wspomniał o wykonanych publicznie 204 egzekucjach. Według jego oceny liczba wyroków śmierci zwiększała się, czego potwierdzeniem był
rosyjskich wyglądał tak przerażająco, iż autor wspomnień zapamiętał ten widok na całe życie. „jakiś kosynier zadał mu cios w twarz i to z góry w dół. Skóra na czole, nos, górna warga zostały gładko odcięte od twarzy”. Na Śląsku w 1863 roku „[…] opowiadano sobie cuda o odwadze polskich kosynierów. Polacy bowiem znowu sięgnęli do starej, wypróbowanej broni, którą we wcześniejszych powstaniach wal-
przebraniu i pod przybranym imieniem „Michał Smok”. Na polach bitewnych i podczas nocnych patroli wykazała się ogromną odwagą i męst–wem. Do D. Czachowskiego zwracała się z szacunkiem „ojcze komendancie”. Jej towarzyszka, intendentka i powstańcza samarytanka Zofia Dobronoki, osaczona nad Łośną przez kozaków, nie pozwoliła się wraz z pozostałymi kobietami wziąć żywcem. Do końca
Henryka, jako adiutantka dyktatora Mariana Langiewicza i partyzant Dionizego Czachowskiego, walczyła w męskim przebraniu i pod przybranym imieniem „Michał Smok”. Na polach bitewnych i podczas nocnych patroli wykazała się ogromną odwagą i męstwem.
Henryka Pustówójtówna (1838–1881), prawnuczka polskich rodów senatorskich
Henryka Pustówójtówna, adiutantka dyktatora Mariana Langiewicza
tę operację otrzymał od Rosjan nagrodę w wysokości 1000 rubli. W nocy z 15/16 VI 1864 roku wojsko otoczyło klasztor i aresztowało ks. Maksymiliana Tarejwę. Działalność kaznodziejska, duszpasterska i konspiracyjna oraz popularność o. Maksymiliana Tarejwy zwróciły uwagę nie tylko władz rosyjs– kich. Pisała o nim na Śląsku również „Gwiazdka Cieszyńska”. Czytelnikowi przedstawiono szczegóły dotyczące jego zatrzymania i drogę do męczeńskiej śmierci. Schwytanego o. Tarejwę zakuto w kajdany, bito kolbami karabinów, kłuto bagnetami. Jako nadzwyczajnego jeńca przy biciu w bębny oprowadzono po mieście, a następnie wrzucono półprzytomnego na wóz do wożenia kamieni i powieziono 4 mile do więzienia w Koninie. Wzdłuż drogi przejazdu stały tłumy żegnające o. Maksymiliana. Podjęto nawet próbę uwolnienia więźnia, zakończoną poranieniem kozackimi szablami wielu bezbronnych kobiet i mężczyzn. Egzekucja odbyła się na błoniach konińskich nad Wartą 19 VII 1864 roku. Ks. Adrian Łopatkiewicz przed śmiercią wyspowiadał o. Maksymiliana i udzielił mu sakramentów. Ten modlił się do ostatniej chwili. Odmówił przejścia na prawosławie za cenę carskiej łaski. Gdy wojskowa orkiestra zagrała Boże! Caria chrani, ucałował brewiarz i wrzucił go do dołu, następnie ucałował stryczek i sam go sobie założył na szyję, kata pobłogosławił i zawołał: „Niech żyje Polska”, a potem „In
w Wilnie. Ich świadek, Leon Głowacki (brat Bolesława Prusa), przerażony okrucieństwem terroru, popadł w obłęd do końca życia. Nową „baśń o zabijaniu”, w miejsce nieżyjącego F. Goyi, komentował Artur Grottger w swych wstrząsających cyklach rysunkowych: Polonia,
niści niemieccy i żołnierze wroga lżyli pamięć bohatera. Jeszcze tego samego dnia aresztowano o. Emiliana Ołtarzewskiego, gwardiana reformatów i proboszcza Boguckiego. Była to kara za wydanie polecenia bicia w dzwony we wszystkich konińskich kościołach. Miejsca
Podpis Murawiewa pod wyrokiem śmierci
stracenia przez tydzień strzegły rosyjskie warty. Wreszcie pod osłoną nocy konińskim mieszczanom udało się wykraść szczątki o. Tarejwy i pochować na parafialnym cmentarzu pod krzyżem z cierniową koroną. Żałosny był los zdrajcy zakrystiana, który powiesił się, dręczony wyrzutami sumienia. Jeszcze okrutniej potraktowano powieszonego w obecności 10-tysięcznego tłumu na rynku w Sokołowie księdza Stanisława Brzóskę, którego ciało wtłoczono w skrzynię
Górnicy – „żołnierze nie do końca przeklęci”
W
Tadeusz Puchałka
środowisku rodzin górniczych i samych górników zaczyna przeważać coś na wzór złości przemieszanej z goryczą i zwątpieniem – to ostatnie wydaje się być z tego dziwnego śląskiego, narastającego dramatu, złem najgorszym. Czwartek 23 marca był kolejnym dniem wizyty mieszkańców Górnego Śląska, górników i ich rodzin w Krakowie. Jak się należy domyślać, dzień ten nie został poświęcony zwiedzaniu naszego historycznego grodu nad Wisłą, a modlitwie w intencji już nie tylko tej pogrzebanej najmłodszej z kopalń polskich, wybudowanej na suszeckich polach po to, by dawała pracę ludziom, a Polsce i Śląskowi możliwości dalszego rozwoju... Takie były plany i założenia
co do „Krupińskiego”. Co z nich pozostało? Teraz już tylko modlitwa i nasz polski paradoks, który przez górników uważany jest za brak gospodarności – a może wręcz jakiegoś poddaństwa, służalczości. Już po raz drugi bramy Wawelu zostały otwarte dla gości z Górnego Śląska z pióropuszami na czapkach. Obecni byli także członkowie Bractwa Gwarków – dzięki działalności tego stowarzyszenia górnicze tradycje są wciąż żywe. – Szkoda, że wśród nas, a także mieszkańców Krakowa, którzy przybyli na Wawel, by wesprzeć górników w modlitwie, zabrakło tych, na których oddaliśmy swoje głosy. Wszak modliliśmy się nie tylko za naszą małą, górnośląską Ojczyznę, ale także za Polskę. Czyżby i Ona,
Pamiątki 1863 roku
Lithuania i Wojna. Zainteresowały się nimi także gazety zagraniczne. W numerze 113, datowanym 8 III 1863 roku, „Schlesische Zeitung” zamieściła artykuł wstępny Sprawa polska na porządku dziennym. Kolejne artykuły dotyczyły demonstracji patriotycznych, działań gen. Aleksandra Nikołajewicza Lüdersa (który do bezbronnego ludu kazał strzelać z armat kartaczami) i procesów represyjnych
podobnie jak my, została pozostawiona sama sobie? – mówią górnicy. Koncelebrowaną mszę świętą w intencji kopalni „Krupiński”, górników i ich rodzin odprawiono przy ołtarzu św. Stanisława, który nazywany jest także „ołtarzem ojczyzny”. Liturgii prze-
Zabrakło tych, którzy jeszcze niedawno zapewniali Polaków, że polskie kopalnie będą działały, a wokół nich powstaną nowe polskie zakłady pracy. wodniczył ks. biskup Tadeusz Pieronek w asyście ks. proboszcza prałata Zdzisława Sochackiego (kapelana Ojca Świętego) oraz kapelana Bractwa Gwarków, ks. kanonika Pawła Buchty. Górnikom z „Krupińskiego” i ich rodzinom towarzyszyły poczty sztandarowe oraz delegacja górników kopalni „Budryk”.
zamieszczony wykaz egzekucji z podziałem na kolejne miesiące. Wiele danych czerpał m.in. z doniesień austriackich gazet: „Ostsee Zeitung”,„Die Presse”,„Wiener Zeitung” i krakowskiego „Czasu” oraz pruskiej „Brelauer Zeitung”. Prasa śląska często odwoływała się do doniesień „Dziennika Powszechnego”, „Gońca”, „Czasu”, „Gazety Policyjnej” oraz nielegalnej, założonej przez Koło Sybiraków i redagowanej przez Aleksandra Krajewskiego „Strażnicy” czy organu Komitetu Centralnego – „Ruchu” oraz mniej znanych: „Koguta” i „Kozińca”. Wykorzystywano korespondencję nadchodzącą z Krakowa i Warszawy, a nawet z Wilna i Lwowa. „Schlesische Zeitung” miała swoich korespondentów także w miejscowościach przygranicznych, skąd przychodziły wiadomości, których władze carskie nie pozwalały przesyłać z Warszawy. Osobiste kontakty z mieszkańcami Królestwa ułatwiały ich przemycanie. Nierzadko przekazywali je dojeżdżający do Katowic kolejarze z zaboru rosyjskiego. Śląski pamiętnikarz wspominał, iż „[...] ludzie interesu i podróżnicy przybywający zza drugiej strony granicy przynosili stamtąd do Prus przerażające wiadomości”. Mieszkańcy rejonu granicznego, zwanego „trójkątem trzech cesarzy”, bardzo szybko zapoznali się ze skutkami wojny oraz przekonali się, jak straszną bronią były legendarne polskie kosy. Według relacji naocznego świadka, jeden z rannych żołnierzy
We mszy świętej uczestniczyli członkowie zarządu Komitetu Obrony Polskich Zasobów Naturalnych z jego przewodniczącym Krzysztofem Tytką, wiceprzewodniczącym Zbigniewem Martyniakiem, Markiem Adamczykiem oraz Bogdanem Gizdoniem. Obecni byli także członkowie Stronnictwa Polska Racja Stanu, z przewodniczącym panem Józefem Kureckim na czele. Nie zawiedli mieszkańcy Krakowa. Szczególne słowa podziękowania należą się władzom i osobom duchownym parafii Katedry Wawelskiej. To dzięki przychylności tychże osób modlitwy w intencji górników, a także uroczysta msza święta mogły zostać odprawione w tym szczególnym miejscu. Na mszy świętej obecny był także profesor Ryszard Kozłowski – ceniony i szanowany wśród górników nauczyciel akademicki, profesor nauk technicznych. Problemy Śląska i górnictwa są mu szczególnie bliskie. Zabrakło tych, w których do niedawna pokładano nadzieje, którzy jeszcze niedawno zapewniali Polaków, że
czyli; mocowali na styliskach kosy […] kute na sztorc. W ten sposób powstał rodzaj halabardy osadzonej na bardzo długim drzewcu, która nadawała się równie dobrze do cięcia, jak i do sztychu, i mogła spowodować straszliwe okaleczenia”. Potwierdza to w swym komentarzu bitwy naoczny świadek, karbowy Jędrzej Tomczyk z okolic Krzykawki: „Moskale cofnęli się pierwsi. Ten bez ręki, ten bez nosa, ten bez ucha”. Jak wynika z relacji „Breslauer Zeitung”, Rosjanie, mimo miażdżącej przewagi kadrowej, technicznej i liczebnej, panicznie bali się tej broni. W publikowanym liście z Warszawy wrocławska gazeta pisała: „Oficer znalazł tylko zwykłe, do boju jako broń nieprzydatne kosy. Innego zdania byli żołnierze, uważając kosy za broń, chcieli zrabować miasteczko. Oficer zabronił tego, po czym trzech podoficerów zelżyło go, nazywając współbuntownikiem, a żołnierze im wtórowali”. Po powrocie z rekonesansu oficer drogą służbową złożył skargę dowódcy pułku. Podczas apelu, gdy rozkazano winnym wystąpić przed front, według
Pułkownik Francesco Nullo, dowódca Legii Cudzoziemskiej
Okolicznościowa karta Za wiarę i Ojczyznę 1863. Rozstrzelani i powieszeni
relacji „Breslauer Zeitung” ci nie wykonali polecenia, a niesubordynacji towarzyszyły pogróżki żołnierzy. Według „Gwiazdki Cieszyńskiej” zdarzały się nawet przypadki zabójstw oficerów. Rosjan, zdaniem korespondenta gazety wrocławskiej, przerażała także pogarda śmierci, jaką wszędzie okazywali powstańcy, oraz fanatyczny patriotyzm Polek. Na Śląsku sławę i uznanie zdobyła Henryka Pustowójtówna, w lokalnej prasie publikowano przeprowadzone z nią wywiady. Henryka, jako adiutantka dyktatora Mariana Langiewicza i partyzant Dionizego Czachowskiego, walczyła w męskim
wraz z siostrą Stanisławą Stenclówną broniła taboru z rannymi i zapasów żywności. Gdy skończyły się naboje, cięła kosą, wreszcie kazała podpalić wozy amunicyjne. Z równą determinacją walczył liczący 19 lat Paweł Borejsza herbu Rejtan, syn Michała, obywatela województwa grodzieńskiego, prawnuk posła Województwa Nowogrodzkiego na sejm rozbiorowy w Warszawie, Tadeusza Rejtana (1742–1780), obrońcy honoru Rzeczpospolitej. Pospieszył on do obozu Langiewicza, gdzie zaciągnął się jako prosty żołnierz do oddziału kosynierów, pod dowództwo Antoniego Jeziorańskiego, a następnie został przydzielony do oddziału strzelców. Przed bitwą pod Kobylanką, w której brał udział, rozdzielił pomiędzy kolegów dwa tysiące rubli. Wszystkich jednak zadziwił odwagą. Zginął 24 II 1863 r. w bitwie pod Małogoszczem, w płomieniach palącego się domu. Poległ, nie chcąc poddać się Moskalom, trafiony najpierw kulą w pierś, a potem otrzymał jeszcze siedem pchnięć bagnetem. Nie były to odosobnione przypadki bohaterstwa i poświęcenia. Ówczesna młodzież polska łączyła miłość do Ojczyzny z głęboką wiarą religijną, która dawała siłę także hiszpańskim gerylasom. K
polskie kopalnie będą działały, a wokół nich powstaną nowe polskie zakłady pracy. – Nawet wtedy, na początku, niewielu z nas wierzyło w te słowa, mieliśmy jednak nadzieje – które, jak to zwykle bywa, spełzły na niczym – mówią górnicy. – A w moc modlitwy wierzyliśmy i wierzyć będziemy. Prędzej czy później rozsądek weźmie górę nad pychą, która zawładnęła światem polityki.
Górnicy nie przez wszystkich i nie do końca zostali przeklęci. Walczą z różańcem w ręce, bo wiara jest największą wartością, którą ten tylko potrafi docenić, kto musi wierzyć, że zrobi swoje, wyjedzie na powierzchnię i jeszcze raz dane mu będzie zobaczyć swoją rodzinę... Bronić śląskiego górnictwa, to znaczy bronić polskiej gospodarki. K
Rosyjskie komendy i orkiestrę wojskową zagłuszył śpiew 30-tysięcznego tłumu, który zaintonował hymn Święty Boże, Święty mocny. Aby nie czczono grobów męczenników, ciała skazańców wrzucono do dołu z wapnem.
ZAPROSZENIE
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
8
W
ładysław Kurek urodził się 25 września 1917 roku w Gliwicach. Po podziale Górnego Śląska, jako że Gliwice pozostawiono w Niemczech, przeniósł się wraz z rodziną do Bobrownik Śląskich. Uczęszczał do Szkoły Górniczej w Tarnowskich Górach, a po jej likwidacji – do Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych, Wydział Górniczy w Katowicach. Należał do X Męskiej Drużyny ZHP im. Adama Mickiewicza w Bob– rownikach Śląskich i był zastępowym zastępu „Wodniaków”. To on był twórcą i komendantem struktur Polskiej Organizacji Partyzanckiej w powiecie tarnogórskim. W akcie oskarżenia przeciwko Karolowi Przewodnikowi, aresztowanemu 9.05.1940 r., możemy przeczytać, iż w listopadzie 1939 roku Władysław Kurek utworzył tajną organizację, a na początku 1940 r. organizacja ta nawiązała kontakt z działającą w Chorzowie Polską Organizacją Partyzancką, w skład której weszła. W dokumencie tym, który nosi datę 8.11.1941 r., czytamy: Wymieniony już Kurek mianował Wolkego kierownikiem sekcji propagandy i wywiadu, zaś oskarżonego jego zastępcą. Zdaniem druha Teodora Bednarczyka, do założenia organizacji doszło 13 października 1939 roku. Dodajmy, że druh Bednarczyk był przed wojną drużynowym X Męskiej Drużyny ZHP im. Adama Mickiewicza w Bobrownikach Śląskich. W roku 1938 został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Służył w 11 pułku piechoty, w szeregach którego walczył w kampanii wrześniowej. 21 września 1939 roku dostał się do niewoli niemieckiej, z której uciekł, po czym wrócił do Bobrownik Śląskich. W jego relacji czytamy: 13 października 1939 roku spotkałem się w Tarnowskich Górach z kolegami druhami Władysławem Kurkiem, Alojzym Gołką i Franciszkiem Blachnickim. Postanowiliśmy wówczas utworzyć konspiracyjną grupę, skład której oparty miał być w większości o harcerzy. Druh Gołka zobowiązał się zająć wywiadem, natomiast kolega Blachnicki objął sprawy wojskowe, zaś
KURIER·ŚL ĄSKI 30 czerwca 1942 roku ścięto na gilotynie Władysława Kurka, harcerza, komendanta na powiat tarnogórski Polskiej Organizacji Partyzanckiej, funkcjonującej w ramach ZWZ. Jednym z jego najbliższych współpracowników był Franciszek Blachnicki, późniejszy ksiądz, twórca Ruchu Światło-Życie, który – być może – wkrótce zostanie beatyfikowany.
Wierni Polsce Harcerze Ziemi Tarnogórskiej Wojciech Kempa
druh Kurek, zgodnie z naszymi ustaleniami, przyjął funkcję komendanta organizującej się grupy, która działała później w ramach Polskiej Organizacji Partyzanckiej. […] Przede wszystkim do konspiracji wstąpili prawie wszyscy członkowie ZHP, ich znajomi i krewni. Na przełomie lat 1939/40 grupa ta szacunkowo liczyła około 300 osób. Pracowałem wówczas w kopalni „Miechowice”, gdzie zetknąłem się z członkiem organizacji konspiracyjnej w Rudzie Śląskiej, kolegą Hulokiem, który dostarczał mi ulotki „Świt”. W międzyczasie też do naszej grupy przystąpił kolega Władysław Wolko z Tarnowskich Gór, który zajął się propagandą i informacją, a na swojego zastępcę wyznaczył Karola Przewodnika z Lasowic. Druh Kurek kierował całością, począwszy od roku 1940, z ukrycia. Na skutek poszukiwań ze strony gestapo, musiał ciągle zmieniać miejsce zamieszkania. Bednarczyk zaznaczył, że początkowo w organizacji obowiązywał sys– tem trójkowy, który potem zmieniono na piątkowy. W cytowanym akcie oskarżenia przeciwko Karolowi Przewodnikowi możemy przeczytać: Na początku 1940 roku udało im się nawiązać kontakt w Chorzowie z istniejącą tam już Polską Organizacją Partyzancką, zwaną w skrócie POP. […] W miesiącach styczniu, lutym i marcu 1940 roku zdobywali oni prawie codziennie nowych członków,
tak że w tym czasie w powiecie tarnogórskim rozporządzali już około 600 członkami. Ppor. Marian Kuzior, ostatni komendant Obwodu AK Tarnowskie Góry, kreśląc dzieje tegoż Obwodu, zauważa, że do pierwszych masowych aresztowań w szeregach miejscowych struktur konspiracyjnych doszło w połowie kwietnia 1940 roku, przy czym w taki sposób określa ich przyczyny: Prowokatorem i zdrajcą okazał się niejaki Bienek, były pracownik magistratu w Tarnowskich Górach, który sprzedawał znaczki z godłem Polski – rzekomo na pomoc znajdującym się w ciężkim położeniu Polakom, i dopełnili resztę. Również zdrajcą i konfidentem okazał się niejaki Wyderko z Rogoźnika. Wydano na nich wyrok śmierci. Obu dosięgła ręka sprawiedliwości. Tak więc katastrofa nastąpiła w kwietniu 1940 roku. Cytowany uprzednio druh Bednarczyk został aresztowany 27 kwietnia 1940 roku. W tym miejscu zacytujmy jeszcze druha Feliksa Mocnego z Tarnowskich Gór, który w swej relacji napisał: W grudniu 1939 roku powróciłem do Tarnowskich Gór i wstąpiłem do Polskiej Organizacji Partyzanckiej, przyjąłem pseudonim „Mecenas”. Należałem wówczas do grupy Sagego z Lasowic Do mojej trójki należeli wówczas koledzy Alojzy Gołka i Roch Wystrach.
28 lutego br. w Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu odbyło się kolejne spotkanie w ramach AKADEMII PO SZYCHCIE 2017 – O górnośląskim przemyśle w Roku Reformacji na Śląs– ku. Dynamiczny rozwój górnośląskiego przemysłu górniczo-hutniczego i jego wybitni twórcy.
O Skarbofermie – dorodnym owocu współpracy polsko-francuskiej Zenon Szmidtke w spółkę grupy francuskich przemys– łowców, jednakże przez cały czas swej działalności w niej nie zapominali oni o respektowaniu polskiej racji stanu, do czego obligowało ich powstanie spółki na mocy umowy międzyrządowej w określonym momencie dziejowym. W różnych okresach funkcjonowania Skarbofermu w Radzie Nadzorczej spółki znalazło się wielu Polaków i Francuzów, którzy byli przede wszystkim znanymi politykami okresu międzywojennego, dysponującymi jednak niezbędną wiedzą i doświadczeniem z zakresu działalności gospodarczej, bądź przede wszystkim znanymi działaczami gospodarczymi, w dużym stopniu zaangażowanymi w życie polityczne. Ze strony polskiej byli to: Jan Armółowicz, Artur Benis, Cezary Berezowski, Julian Cybulski, Julian Dąbrowski, Franciszek Doleżal, Józef Dworzańczyk, Bronisław Hełczyński, Józef Karśnicki, Daniel Kęszycki, Józef Kiedroń, Czesław Klarner, Wojciech Korfanty, Zygmunt Korsak, Stanisław Kruszewski, Zygmunt Kucharski, Zygmunt Malawski, Jerzy Michalski, Włodzimierz Momentowicz, Wacław Olszewicz, Konrad Patek, Szymon Rudowski, Henryk Siwczyński, Stanisław Skarbiński, Stanisław Świętochowski, Stanisław Widomski, Józef Witczak, Konstanty Wolny, Jerzy Wyszatycki. Francuzów reprezentowali: Etienne d’Audiffret-Pasquier, Félix Bollaert, Lucien Fèvre, Jules Laroche, Paul Lemay, Louis Mercier, Henri de Peyerimhoff, Henri de Peyster, Henri Portier, Henri Le Rond, Jules Simon, Jules Tacquet, Félix Villet, Paul Weiss. Skarboferm był koncernem, w którego skład w 1922 r. wchodziły
3 kopalnie węgla: „Król” w Królewskiej Hucie, „Bielszowice” w Bielszowicach i „Knurów” w Knurowie, koksownia wraz z fabrykami produktów ubocznych odgazowania węgla kamiennego – benzolu, smoły i produktów amoniakalnych – amoniaku, siarczanu amono-
Spośród kopalń górnośląskich właśnie w kopalniach Skarbofermu zaznaczył się w okresie międzywojennym największy wzrost wydajności pracy. Kardynalną przyczyną przewagi Skarbofermu nad innymi koncernami była systematyczna modernizacja kopalń. Powszechne
ZE ZBIORÓW MUZEUM GÓRNICTWA WĘGLOWEGO W ZABRZU
T
ym razem osobiście wygłosiłem referat zatytułowany: Polsko-francuska spółka Skarboferm (Polskie Kopalnie Skarbowe na Górnym Śląsku) i jej dyrektorowie – François Michel oraz Julian Zagórowski, bardzo zasłużeni nie tylko na polu gospodarczym. „Skarboferm” to skrótowa nazwa spółki polsko-francuskiej założonej w celu dzierżawy państwowych kopalń węgla na Górnym Śląsku, przejętych przez rząd polski od władz pruskich. Jej pełna nazwa brzmiała: „Polskie Kopalnie Skarbowe na Górnym Śląsku, Spółka Dzierżawna, Spółka Akcyjna w Katowicach” (Société Fermière des Mines Fiscales de l’ Etat Polonais en Haute-Silésie, Société Anonyme à Katowice). Statutową siedzibą Skarbofermu były Katowice, jednak przez cały okres międzywojenny dyrekcja generalna i centralne wydziały spółki mieściły się w gmachu na rynku w Królewskiej Hucie (Chorzowie). Choć formalnie spółka została założona 25 II 1922 r., porozumienie w sprawie jej utworzenia zostało podpisane jeszcze przed plebiscytem na Górnym Śląsku, mianowicie 1 III 1921 r. w Paryżu. Było ono wyrazem koncesji gospodarczych poczynionych przez rząd polski na Górnym Śląsku dla przemysłu francuskiego w zamian za poparcie Francji dla sprawy polskiej przynależności państwowej Górnego Śląska. To specyficzne przedsiębiorstwo funkcjonowało do czasu wybuchu II wojny światowej. Dla rządu polskiego zasadniczego celu jego powstania i funkcjonowania nie stanowiły korzyści ekonomiczne, lecz obrona i utrwalanie polskiej racji stanu. Rzecz jasna, finansowy zysk był pierwszoplanowym motywem zaangażowania się
Julian Zagórowski – szef Działu Administracyjnego Skarbofermu. Poniżej: spotkanie w Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu
wego w Knurowie oraz brykietownia przy kopalni „Król”. Kopalnia „Król” w Królewskiej Hucie w 1922 r. dzieliła się na 4 kopalnie – „Wyzwolenie”, „Święta Barbara”, „Król – Święty Jacek”, „Król – Piast”.
FOT. CZESŁAW DATKA
zainteresowanie kopalń Zagłębia Górnośląskiego wzbudziły 2 skipy (przenośniki czerpakowe do wyciągania urobku), uruchomione w 1932 r. przez Skarboferm w nowo zbudowanym szybie „Prezydent Mościcki”, który pierwotnie nosił
nazwę „Wielki Jacek”. Nazwa „Prezydent Mościcki” została mu nadana w trakcie uroczystego poświęcenia w dniu 21 X 1933 r., z udziałem prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Od nazwy szybu nazwę «Prezydent Mościcki» nadano 15 II 1937 r. również całej kopalni. Obecnie obiekt ten znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego pod nazwą „Wieża wyciągowa szybu Prezydent wraz z kompleksem zabudowań Sztygarka w Chorzowie”. Sprawność wyciągowa tego szybu wynosiła 530 ton węgla na godzinę, a dla porównania: ówczesna przeciętna sprawność wyciągowa szybu wydobywczego w polskich kopalniach wynosiła 166 t/h. Dyrektor François Michel (1889– 1956) był osobistością niezwykle wszechstronną – inżynierem, wojskowym, generalnym dyrektorem Skarbofermu, uczestnikiem ruchu oporu, literaturoznawcą. Jego zasługą było uruchomienie pionierskiej, bo pierwszej w Polsce fabryki amoniaku syntetycznego w Knurowie, które nastąpiło 27 VIII 1927 r. Siostrzana Państwowa Fabryka Związków Azotowych w Chorzowie podjęła produkcję amoniaku syntetycznego dwa lata później. W latach 30. XX w. doprowadził on do zawarcia umowy o dostarczenie węgla Włoskim Kolejom Państwowym przez kopalnie polskiego Górnego Śląska, jako kompensaty należności za dostawę Polskiemu Transatlantyckiemu Towarzystwu Okrętowemu dwóch pasażerskich statków oceanicznych – „Piłsudski” i „Batory” – przez stocznię Monfalcone w Trieście. W październiku 1940 r. Philippe Autier (pseudonim „Phil”), Michel Brault (pseudonim „Miklos”) oraz François Michel (pseudonim „Fabrice”) założyli siatkę wywiadowczą o nazwie „Etoile”. Owa sieć współpracowała z „F-2”, a od czerwca 1941 r. polski Oddział II (informacyjno-wywiadowczy) Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie dotował jej działalność. Michel był cenionym znawcą życia i twórczości Stendhala (właśc. nazwisko Marie-Henri Beyle). Zajmował się również dziejami rodziny Tadeusza Kościuszki i Legionów Polskich walczących u boku Francji napoleońskiej. Julian Zagórowski w dniu 9 V 1914 r. zdobył dyplom doktora praw na Uniwersytecie w Grazu (Austria). W latach 1920–1922 pełnił funkcję referendarza prawnego w Polskim
15 kwietnia 1940 roku zostałem aresztowany przez gestapo i po przesłuchaniach, połączonych z biciem, wywieziono mnie do obozu konc. w Dachau, gdzie otrzymałem numer obozowy 7846. Wspomniany tu Ernest Sage, oficer WP, był komendantem placówki ZWZ w Lasowicach. Poniósł on śmierć w więzieniu w Tarnowskich Górach 30 marca 1941 roku… Władysław Kurek został aresztowany podczas „masówki” w dniu 18 grudnia 1940 roku. 30 marca 1942 roku został skazany przez Oberlandesgericht w Katowicach na karę śmieci (sygn. akt: 19/20 Js 16/12/52/42). Wyrok wykonano przez ścięcie na gilotynie w więzieniu w Katowicach 30 czerwca 1942 roku. Dodajmy, że 18 grudnia 1940 roku, tj. tego samego dnia, kiedy to
Prowokatorem i zdrajcą okazał się niejaki Bienek, były pracownik magistratu w Tarnowskich Górach, który sprzedawał znaczki z godłem Polski – rzekomo na pomoc znajdującym się w ciężkim położeniu Polakom. Również zdrajcą i konfidentem okazał się niejaki Wyderko z Rogoźnika. Wydano na nich wyrok śmierci. Obu dosięgła ręka sprawiedliwości. aresztowany został Władysław Kurek, Niemcy dopadli ok. 30 członków POP z terenu powiatu tarnogórskiego. Pośród aresztowanych tego dnia znalazł się m.in. komendant placówki POP w Tarnowskich Górach, Wilibald Pietrek, który został zgilotynowany 12 maja 1942 roku. Nie był to, niestety, koniec aresztowań. 5 marca 1941 roku aresztowano komendanta placówki POP w Miasteczku Śląskim, Jana Janusa, a 12 marca 1941 – komendanta placówki POP w Suchej Górze, Ignacego Nawrata. K
Komisariacie Plebiscytowym dla Górnego Śląska. W założonej w 1922 r. spółce Skarboferm objął stanowisko szefa Biura Personalnego i Spraw Spornych. W okresie 1923–1927, jako dyrektor Skarbofermu, był przedstawicielem pracodawców w Zarządzie Wspólnym Wydziałów I i II Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Królewskiej Hucie. Wchodził w skład Komisji Budowlanej do prowadzenia czynności związanych z budową monumentalnego budynku administracyjnego ZUS w Królewskiej Hucie, który oddano do użytku 14 VII 1927 r. Stosownie do nowego schematu organizacyjnego kierownictwa Skarbofermu, zatwierdzonego przez Radę Nadzorczą 24 V 1929 r., który z niewielkimi zmianami przetrwał do 1939 r., a którego autorem był dyrektor generalny François Michel, Zagórowski został szefem Działu Administracyjnego spółki. Doprowadził do zawarcia na czas nieograniczony spółki z ograniczoną odpowiedzialnością o nazwie Skarbopol – Morski Eksport Węgla i Koksu z Polskich Kopalń Skarbowych na Górnym Śląsku Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością w Gdyni. Siedzibą przedsiębiorstwa była Gdynia, a jego przedmiotem zainteresowania przede wszystkim eksport morski węgla, koksu i produktów ubocznych pochodzących z kopalń i innych zakładów Skarbofermu, a ponadto zakup potrzebnych do eksportu morskiego statków i działalność związana z ich użytkowaniem. Jako bardzo aktywny społecznik, Zagórowski pełnił m.in. funkcje: prezesa Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Teatru Polskiego w Katowicach (1935–1939), przewodniczącego zarządu Towarzystwa Stadionu Sportowego Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego w Królewskiej Hucie, przewodniczącego Sekcji Organizacyjno-Propagandowej, a następnie skarbnika Śląskiego Wojewódzkiego Obywatelskiego Komitetu Zimowej Pomocy Bezrobotnym (1936–1939). Prelekcję zwieńczyła projekcja dokumentalnego filmu promocyjnego Skarbofermu, nakręconego około 1925 roku na taśmie 35 mm (wersja reżyserska), znajdującego się w zbiorach Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. K
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
9
KURIER·ŚL ĄSKI To największe zgromadzenie samorządowców ostatnich lat, ale wcześniej nie było takiej potrzeby – powiedział Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich, prezydent Gliwic. Samorządowcy nie zgadzają się na wprowadzane i zapowiadane przez rząd zmiany, szczególnie o charakterze ustrojowym, dlatego postanowili działać wspólnie i solidarnie.
T
ak zaczyna się sprawozdanie z forum samorządowych oligarchów na stronie organizacji lobbystycznej, pilnującej ich interesów: www.zmp.poznan.pl. Zjazd odbył się 16 marca 2017 roku pod hasłem głęboko słusznym, powtarzanym przy każdej okazji: „Nie ma wolności bez samorządności”. Do hasła jeszcze powrócimy, ale najpierw wczytajmy się w mądre słowa prezesa ZMP. Otóż okazuje się, że od wielu lat nie było potrzeby większego spotkania prezydentów miast i burmistrzów. Ta potrzeba pojawiła się nagle: wtedy, gdy prywatne interesy samorządowców zostały zagrożone. Gdyby bowiem – wzorem zasad obowiązujących prezydenta państwa – wprowadzono dwukadencyjność dla szefów miast, wielu z nich po prostu straciłoby gabinety, poza którymi nie widzą już świata. Przypomnijmy też, że aktywność Związku Prezydentów Miast Polskich, bo tym w istocie jest ZMP, od samego początku skupiona była na lobbingu, ukierunkowanym na gwarancje nienaruszalności władzy lokalnych oligarchów. Już w październiku 1992 r. na Zgromadzeniu Ogólnym ZMP w Ostrowcu Świętokrzyskim zwrócono się do sejmu specjalną uchwałą w sprawie wprowadzenia bezpośrednich wyborów szefów gmin. Chodziło o uniezależnienie się od jakiejkolwiek kontroli ze strony radnych, a także własnych partii politycznych, które wystawiały kandydatów, co miało dobre, ale i złe strony.
Kto to jest samorządowiec? Odpowiedzi już udzielił prezes ZMP. Samorządowcami są ci, którzy R E K L A M A
Najbliższe miesiące w polityce krajowej zostaną prawdopodobnie wypełnione debatami o losach naszych biednych samorządowców, czyli prezydentów miast, burmistrzów i wójtów. Wyniku tej debaty przewidzieć nie potrafię, ale mogę zebrać argumenty zainteresowanych stron.
Kadencyjność przeciw dwuwładzy Andrzej Jarczewski
przyjechali 16 marca do Warszawy na swój zjazd, czyli prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie, starostowie i marszałkowie. Kto wyobraża sobie, że samorządowcami są również radni czy pracownicy jednostek samorządowych, miesza pojęcia z różnych aktów prawnych. Kadencyjność szefów gmin nie ma absolutnie nic wspólnego z losem radnych czy urzędników. Po prostu zmienia się kierownik zakładu pracy, a inni pracują normalnie. No, może nie wszyscy, bo niektórych „znajomych Królika” pewnie nowa władza nie zaakceptuje, ale ogromnej większości nic nie grozi. Politykę przywilejów dla niemal trzytysięcznej rzeszy samorządowców kształtuje wąska grupa zaledwie kilkunastu prezydentów największych miast. Pozostali nie mają żadnego znaczenia, a ich rola polega tylko na popieraniu głównych oligarchów. Należy jednak stale mieć na uwadze, że nikt nie robi tego pod przymusem. Interesy prezydentów, burmistrzów i wójtów są najzupełniej identyczne (starostów i marszałków na razie pomijam). Chodzi o utrzymanie możliwości dożywotniego sprawowania władzy w swoim grajdołku. A to, że prezydenci większych miast chcą jeszcze kumulacji stanowiska samorządowego z fotelem senatora, by zdobyć immunitet i drugą pensję – otóż to wcale nie wywołuje zazdrości przeciętnego wójta. On i tak do senatu nie ma szans, więc koncentruje się na tym, co osiągalne. Oczywiście ZMP zajmuje się też wieloma innymi pożytecznymi sprawami, ale te inne prace, stanowiska, uchwały itp. – to tylko obudowa i zasłona dymna. Chodzi o władzę.
Fałsz praw nabytych Wyobraźmy sobie kraj afrykański, podbity kilkaset lat temu przez Europejczyków. Cała własność rolna, bankowa i przemysłowa znajduje się w rękach przybyszy z Europy lub ich dalekich mocodawców. Tymczasem jednak lata lecą, tubylcy zdobywają wykształcenie, stają się zdolni do prowadzenia tych wszystkich przedsięwzięć, ale nie mają własności, bo ta jest w rękach białych, stanowiących znikomy procent populacji danego kraju. Różne kraje różnie rozwiązywały ten problem. W Afryce Południowej biali, którzy byli autochtonami na równi z czarnymi – jakoś po latach apartheidu dogadali się z większością i pokojowo oddali władzę. W wielu innych krajach doszło do rozlewu krwi, bo właściciele – słusznie – uważali, że zgodnie z prawem, które ustanowili ich przodkowie, dysponują prawami legalnie nabytymi do ziemi, którą ich pradziadek zabrał tubylcom, i do złota, wydobywanego w kopalni, w którą zgodnie z prawem zainwestował jego ojciec. Albo rozpatrzmy inny kraj, traktowany przez lata jako kolonia, w którym obcy kapitał ma większość sieci handlowych i przejął np. 90% własności w gazetach regionalnych. Wydaje też większość prasy kolorowej, ma portale internetowe i własne telewizje, kształtujące cywilizację danego kraju kolonialnego zgodnie z interesami kolonizatorów, a zyski umiejętnie wyprowadza za granicę. Otóż w życiu każdego narodu istnieją chwile, że ludzie muszą zajmować się tak wieloma tak trudnymi sprawami, że nie są w stanie dopilnować swoich interesów na każdym polu. Ktoś jednak w świecie obserwuje zmagania wewnętrzne różnych narodów i doskonale wie, że właśnie
w momentach trudnych można nabyć sobie takie prawa, których później będzie się bronić przez całe pokolenia. Wystarczy np. ministrem prywatyzacji w kraju kolonialnym zrobić swojego agenta, który cały wysiłek ma kierować na pozyskanie maksimum własności i praw dla kolonizatorów. Właściciele praw legalnie nabytych wygrają później każdy proces, zwłaszcza jeśli sprawy sporne sądzić będą również kolonizatorzy zewnętrzni lub – jeszcze gorsi – wewnętrzni. To oczywiście nie dotyczy Polski, gdzie przecież żadnych obcych agentów nie ma. Chodzi tylko o ilustrację zjawiska praw nabytych przemocą. Na ziemiach polskich różni zaborcy ustanawiali różne prawa, niektóre obowiązują do dziś, ale np. niemieckie prawa, wprowadzone siłą przez Hitlera, już nie obowiązują. Nie powinny też obowiązywać prawa ustanowione podstępem.
Obrona przywilejów Prawa nabyte legalnie dzielimy na prawa nabyte sprawiedliwie i niesprawiedliwie. Te pierwsze powinny być respektowane, te drugie są tylko nienależnymi przywilejami. Wróćmy jednak do naszych samorządów. Otóż w roku 2002 Polska nie była już państwem kolonialnym. Ale o konfiturach wiedzieli tylko nieliczni, podczas gdy dla większości głównym problemem było rekordowe, przekraczające 20% bezrobocie i obawy o przyszłość. To były lata, gdy cała władza państwowa znalazła się w rękach postkomuny. Nie dziwota, że zwykli ludzie w ogóle nie interesowali się tym, co w jakiejś „drobnej” sprawie uchwalą posłowie. Nikt nie myślał o tym, że za kilkanaście lat owe „drobne” przeoczenia mogą wytworzyć potężny problem. Tak było z ustawą, umożliwiającą dożywotnie rządy prezydentów miast. Niby chodziło wówczas tylko o wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach prezydentów, burmistrzów i wójtów, ale dobrze zorganizowane grupy lobbystyczne przypilnowały, by przypadkiem sejm nie uchwalił kadencyjności władzy szefa gminy. Kto wówczas zasiadał w sejmie, łatwo sprawdzić w Internecie. Ustawa samorządowa z roku 2002 dawała ogromną władzę prezydentom miast, burmistrzom i wójtom, co – podkreślam – jest rozwiązaniem bardzo dobrym. Równie dobre jest całkowite uniezależnienie prezydentów od zazwyczaj niekompetentnych radnych, którzy przecież wybierani są tylko dlatego, że podobają się wyborcom, a nie dlatego, że znają się na zarządzaniu miejskimi finansami czy kulturą.
Złodzieje prestiżu Całe zło tkwi w możliwości sprawowania rządów dożywotnich! Jeżeli prezydent chce (a większość chce bardzo) – może tak organizować życie miasta, by zapewnić sobie wybór na kolejne kadencje. On na to pracuje przez całe cztery lata, ma do dyspozycji miliardowy budżet, który w całości stanowi jego prywatny fundusz wyborczy. Prezydent jednoosobowo decyduje o wszystkich wydatkach, a te – jeśli nie liczyć tzw. wydatków sztywnych, obejmujących zresztą większość budżetu – mogą być tak dokonywane, żeby przed wyborami można było pochwalić się gigantycznymi sukcesami. Prezydenci zostali ustawowo uwolnieni od rzeczywistej kontroli radnych, a od siebie dodali uniezależnienie się od własnych komitetów wyborczych, w tym nawet od najważniejszych partii. Dziś znaczna większość szefów gmin potworzyła małe partie lokalne wokół własnej osoby. Na przykład partia obecnego prezesa ZMP nosi charakterystyczną nazwę: „Koalicja dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza”. Oczywiście – w nazwie nie może wystąpić wyraz partia, bo należałoby wtedy spełniać wymogi ustawowe dotyczące partii, a to oznacza państwową kontrolę, również finansową. Tworzone są więc byty fikcyjne o znamionach mikropartii, składające się głównie z ludzi zależnych od prezydenta lub takich, którym zależy na dobrych stosunkach z głównym miejskim zleceniodawcą.
W tym kontekście warto powtórzyć znaną i słuszną tezę, że wprowadzenie samorządów terytorialnych w roku 1990 było kapitalną zmianą ustrojową, całkowicie likwidującą PRL. Od tego czasu miasta nam pięknieją, stają się bardziej funkcjonalne i w ogóle wszystko się poprawia. Tak jest wszędzie na świecie. Wprawdzie naszym miastom daleko jeszcze do urody miasteczek francuskich czy do porządku japońskiego, ale zmiany widać na każdym kroku w każdym mieście. Trzeba jednak stanowczo powiedzieć, że te dobre zmiany wcale nie zależą od osoby panującego w danym mieście prezydenta czy burmistrza. Każdy na jego miejscu zrobiłby to samo w 99 procentach! Zmiany dotyczyłyby szczegółów, a większe korekty byłyby równie dobre jak to, co zrobił urzędujący szef gminy. Nie pomniejszam tym zasług poszczególnych osób. Podnoszę tylko to, że każdy inny na ich miejscu starałby się równie dobrze pełnić swoje obowiązki. Mogłyby być jakieś wyjątki, podobnie jak i nie wszyscy obecni prezydenci dają przykład mądrości, uczciwości i służby mieszkańcom. Ale nie o wyjątkach mowa. Po prostu system jest dobry, zmusza prezydentów do dobrej pracy. Ci jednak wszystkie sukcesy swojego miasta przypisują tylko sobie. Są złodziejami prestiżu. Innych usuwają w cień, by nadmiernie nie wyrośli i nie zagrozili im w następnych wyborach.
Fałsz hasła „dobry gospodarz” Lobbyści z zaplecza prezydentów miast szermują hasłem „dobrego gospodarza”. Że niby po co zmieniać prezydenta, skoro on tak dobrze prowadzi sprawy. Jest w tym ukryta przestroga: „nie zmieniajcie obecnego, bo możecie mieć gorszego”. Ale ta przestroga brzmi fałszywie. Czy gdzieś po zmianie prezydenta stało się coś złego? Czy gdziekolwiek pogorszyło się zarządzanie? Czy gdzieś miasto uległo ruinie? Przecież nic takiego się nie stało, a przynajmniej żaden obecny prezydent nie potwierdzi tezy, że za czasów jego poprzednika było lepiej. Takich głosów nie słychać, bo nowi prezydenci są właśnie prezydentami, a ich głównym celem jest reelekcja, więc nigdy nie przyznają się do własnych błędów, choć samorządowcy są po prostu ludźmi i błędy popełniają. Co więcej – prezydenci mają prawo do błędu, przynajmniej w pewnych granicach. Nie możemy ich ganić za drobne potknięcia, jeżeli sprawy ogólnie idą w dobrym kierunku. Ale są prezydenci, którzy popełniają błędy katastrofalne, jak np. właśnie aktualny prezes ZMP. Od 24 lat pełni on funkcję prezydenta Gliwic, a pierwsze kadencje sprawował znakomicie. Po latach jednak jego niewątpliwy geniusz skorodował i wbrew przestrogom radnych i współpracowników, a przede wszystkim – wbrew interesom miasta przeforsował budowę gliwickiej piramidy Cheopsa, czyli Hali Frankiewicza za 350 000 000 złotych. Tak: 350 milionów miejskich złotówek. Ani grosza z Europy! Hala widowiskowo-sportowa ma mieć ponad 15 000 miejsc na widowni i będzie stanowić podium, na którym masy ludowe mają oklaskiwać występki prezydenta. Oczywiście o żadnej rentowności tej – szytej na miarę Kataru – hali nie może być mowy w 170-tysięcznym miasteczku. Na wszelki wypadek obiekt, który już dawno miał być gotowy, ciągle nie jest oddawany do użytku, a koszty rosną. Podaję to jako przykład kompletnego wariactwa, udławienia się władzą i żądzą pokazania światu, że „mogę se wydać 350 milionów i nikt mi nie podskoczy!”. A przytrafiło się to nie byle komu. Zygmunt Frankiewicz jest naprawdę mądrym człowiekiem i znakomitym prezydentem. To jednak nie chroni przed wielbłądami. Bo nie ma recepty na manię wielkości. Jeżeli człowiek ma szansę na władzę dożywotnią, to on tę szansę za wszelką cenę stara się wykorzystać. I przychodzi taki moment, ze cena jest za wysoka. Prezes ZMP nie jest tu pierwszy. Ma w historii dobre wzory.
Dwuwładza Samorządowcy już zapowiadają „ulicę” na 27 maja. Przygotowują solidny ciamajdan, a skoro na czele stoi Zygmunt Frankiewicz, który już jeden ciamajdan (przeciwko Donaldowi Tuskowi wewnątrz PO) zaliczył, zapowiada się, że będzie to przygotowane dobrze, a o sfinansowanie imprezy nie trzeba się martwić. Oligarchowie mają dostęp do takiej kasy, że najwięksi mafiosi są przy nich żebrakami. Nie mam nic przeciwko ciamajdanowi. Sam bym chętnie poszedł na jakiś ciamajdan, żeby zaprotestować przeciwko opieszałości rządu w likwidowaniu nienależnych, po prostu wyłudzonych przywilejów kasty samorządowców, sędziów i innych złodziei... prestiżu. Gorzej, że niektórzy samorządowcy zapowiadają bojkotowanie ustaw lub orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. A skoro nie będą stosować prawa, to znaczy, że – wzorem niektórych sędziów – wprowadzą bezprawie, że pojawią się inne niż konstytucyjne ośrodki władzy w państwie! Historia świata zna takie początki i opisuje dalsze ciągi. Marzeniem samorządowców wojewódzkich i powiatowych jest doprowadzenie do wyborów marszałków i starostów w głosowaniu powszechnym, tak jak w gminach. Oczywiście – bez ograniczenia liczby kadencji. Wytworzą się w ten sposób autonomiczne dzielnice z królewiętami, walczącymi z tzw. „centralizacją”, czyli z unitarnym charakterem państwa. Historia zna i takie rozwiązania. I zna ich skutki.
Czego nie ma bez czego Przywołane na wstępie Forum Samorządowe ogłosiło gromki Apel i przyjęło Kartę Samorządności. Dokumenty te zawierają różne głębokie myśli, ale starannie omijają istotę rzeczy. Nie mówią, że chodzi tylko o utrzymanie dożywotnich rządów obecnych prezydentów, burmistrzów i wójtów. Jest tam też dużo demagogii i zwykłych kłamstw. Ale są też sformułowania pokrętne, które brzmią dobrze, ale znaczą zawsze to samo. Oto cytat z Karty: „Prawa wyborcze mieszkańców (czynne i bierne) oraz uprawnienia do podejmowania przez nich decyzji w referendum, zagwarantowane w Konstytucji, nie mogą być ograniczone”. O co tu chodzi? Przecież nikt nie mówi o ograniczeniu czynnych praw wyborczych mieszkańców. To by było już niewykonalne. Ale mamy tam i wzmiankę o biernych prawach wyborczych mieszkańców, tych mieszkańców, którzy kandydują, a zwłaszcza tego jednego mieszkańca, który ubiega się o reelekcję. O żadnych innych ograniczeniach w tej mierze nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie myśli. Robi się więc wiele hałasu w sprawach, których nie ma, tylko po to, żeby ukryć to, co ma się przy okazji do załatwienia. Tak należy czytać cały ten dokument i inne produkcje samorządowych lobbystów. Ci, którzy pamiętają, jak odczytywaliśmy nowomowę PRL-u, nie mają kłopotu z prawidłową interpretacją takich krętactw. Ale młodszym trzeba to na konkretnym przykładzie pokazać. Nie ma wolności bez samorządności. Tak brzmi główne hasło Forum Samorządowego z 16 marca. Czyżby nad samorządnością zawisła jakaś groźba? Przecież nie! Jasne, że sporo aktualizacji należy wprowadzić do ustaw samorządowych, żeby dopasować ich pracę do zmienionych realiów, ale to wszystko jest kosmetyką, nad którą wszędzie na świecie się debatuje, a czasem to czy tamto ulepsza. Groźba zawisła nie nad samorządnością w Polsce, ale nad dożywociem lokalnych władców. A oni będą się bronić. Będą bronić swoich posad. Nie muszą bronić samorządności, bo ta polega w istocie na absolutnej i przez nikogo niekontrolowanej władzy szefa gminy. Powtarzam: wielka władza i dobre zarobki prezydenta – to jest poprawne rozwiązanie ustrojowe. Władza dożywotnia – złe! Bo po dożywotnich władcach pozostają piramidy Cheopsa. I kamieni kupa. K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
10
K
iedy republiki zastąpiły monarchie, prerogatywy suwerena przeniesiono na państwo. W stosunkach wewnętrznych suwerenność rozumiano jako najwyższą władzę w państwie, włącznie z wyborem systemu politycznego, społecznego bądź gospodarczego. Natomiast w relacjach międzynarodowych jako suwerenność rozumiano pełną niezależność i swobodę od jakiekolwiek kontroli zewnętrznej. Dla monarchów i republik kluczowa była suwerenność terytorialna, czyli władza sprawowana nad terytorium. Naruszenie tej suwerenności uważane było i jest za casus belli, czyli uzasadnioną i w pełni usprawiedliwioną podstawę do rozpoczęcia działań wojennych. Później dołączono do niej suwerenność wód terytorialnych, a w początkach ubiegłego stulecia, po I wojnie światowej, w której nowym orężem stało się lotnictwo, również suwerenność przestrzeni powietrznej. Lata międzywojenne przyniosły szybki rozwój radia, pierwszego medium transgranicznego docierającego do całych społeczeństw. Państwa dysponujące silnymi nadajnikami mogły przenosić tworzone przez siebie treści na terytorium innego państwa, a nadając programy o charakterze propagandowym, oddziaływać na świadomość całych narodów i sterować ich zachowaniami. W imię tworzenia atmosfery wzajemnego zaufania w stosunkach międzynarodowych, Polska proponowała kilkakrotnie w Lidze Narodów opracowanie konwencji o zakazie propagandy na falach eteru. Sugestie te uznawano jednak w Genewie za utopijne i odrzucano. Propagandowe działania w eterze usiłowano paraliżować specjalnymi zagłuszarkami, ale skutki były mizerne, o czym starsze pokolenie doskonale wie z własnego doświadczenia, bowiem mimo warkotu w radiowych głośnikach, pilnie słuchało audycji „Wolnej Europy” oraz innych „wrażych” rozgłośni. W lutym 1945 roku w magazynie Wireless World autor opowiadań fantastyczno-naukowych Arthur Clarke zaproponował światowy system komunikacji satelitarnej oparty na 3 satelitach R E K L A M A
KURIER·ŚL ĄSKI krążących wokół ziemi w równych odległościach od siebie. Spodziewał się, że taki globalny system powstanie najwcześniej za pół wieku. Tymczasem już kilkanaście lat później, wraz z pojawieniem się pierwszego sputnika w 1957 roku, autorzy sowieccy zwrócili uwagę na możliwość „bezpośredniego nadawania programu do odbiorników w obcych krajach”. Marzył im się globalny zasięg audycji znanych w PRL pod nazwą „Z życia Związku Radzieckiego”. Niektórzy szli dalej i z entuzjazmem podkreślali, że „z pomocą dużego sputnika program moskiewskiej telewizji będzie mógł być
na forum UNESCO, poświęcona suwerenności informacyjnej i obronie przed medialną hegemonią, to znaczy sytuacją, kiedy jedno państwo różnymi sposobami kontroluje media innego państwa, a co za tym idzie, ma w dużym stopniu kontrolę nad wiedzą i świadomością jego mieszkańców. Opracowanie definicji suwerenności informacyjnej nie było łatwe, ale zgodzono się, że jest to ta część ogólnej suwerenności państwa, która odnosi się do informacji. Definicję suwerenności państwowej formułowano wówczas jako „najwyższą władzę w procesie podejmowania decy-
hardware’u i software’u składających się na to, co określa się popularnie mianem ‘Sieć’. W niektórych definicjach do cyberprzestrzeni zalicza się też systemy telekomunikacyjne, sieci zamknięte i dedykowane, na przykład: sieci sterowania przesyłem energii elektrycznej, gazoi ropociągami, sieci obsługujące transakcje finansowe, ruch kolejowy i drogowy, pocztę, policję, wojsko, łączność itp. W sumie cyberprzestrzeń to całość powiązań sieciowych zarówno w rozumieniu cywilnym, jak wojskowym. ‘Infosfera’ jest pojęciem szerszym niż ‘cyberprzestrzeń’, bowiem oprócz
w infosferze. Wiele państw czyni to energicznie i dlatego mówi się teraz otwarcie o pierwszej globalnej wojnie światowej w cyberprzestrzeni i, szerzej, o wojnie informacyjnej w infosferze. W połowie marca brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson zarzucił Rosji „udział w cyberwojnie” i ostrzegł, że Moskwa jest zdolna uciec się do „wszelkich brudnych chwytów”, byle tylko zakłócić demokratyczne procesy w krajach Zachodu. Kilka tygodni wcześniej jego rządowy kolega, minister obrony, sir Michael Fallon twierdził, że Moskwa „przekształciła dezinformację
W stosunkach międzynarodowych pojęcie suwerenności państwa istnieje od bardzo dawna. W czasach, kiedy suwerenem był monarcha, oznaczała w stosunkach wewnętrznych posiadanie i sprawowanie władzy nad poddanymi, a w stosunkach międzynarodowych obejmowała uprawnienia jednego królestwa i jednego monarchy wobec innych królestw i monarchów.
Suwerenność informacyjna Rafał Brzeski z łatwością transmitowany nie tylko do dowolnego miejsca w Związku Sowieckim, ale również poza jego granicami”. Trzeba było jednak poczekać jeszcze 5 lat, kiedy to przy pomocy amerykańskiego satelity komunikacyjnego Telstar przekazano pierwszy obraz telewizyjny przez Atlantyk z Europy do Stanów Zjednoczonych. Było to tak przełomowe wydarzenie, że brytyjski zespół The Tornados nagrał gitarowy utwór „Telstar”, który trafił na pierwsze miejsca list przebojów, a singiel z tym utworem został sprzedany w co najmniej 5 milionach egzemplarzy. W połowie lat 1970. przyszła telewizja satelitarna i suwerenność informacyjna mniej zaawansowanych techonologicznie państw zaczęła topnieć jak śnieg na wiosnę, a wraz z nią informacyjne bezpieczeństwo tych państw, które stopniowo traciły kontrolę nad tym, co ich obywatele oglądają i czego słuchają. Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęła się międzynarodowa debata
zji o wadze państwowej oraz w utrzymaniu porządku w państwie”, a zatem przez analogię w stosunkach wewnętrznych, suwerenność informacyjną definiowano jako najwyższą władzę w polityce informacyjnej państwa oraz w utrzymaniu porządku informacyjnego wewnątrz państwa. W stosunkach międzynarodowych za suwerenność informacyjną uznano pełną równość prawną państw w sferze informacyjnej, wolną od kontroli zewnętrznej w zakresie swobody produkcji i wykorzystania informacji. Debata w UNESCO zakończyła się solenną deklaracją, ale zanim wstępnie zaczęto uzgadniać praktyczne sposoby dostosowania zasad suwerenności informacyjnej do nadawania i odbioru programów telewizji satelitarnej, pojawił się nowy wymiar – cyberprzestrzeń, a wraz z nią – infosfera. Jako ‘cyberprzestrzeń’ należy rozumieć globalny system powiązanych ze sobą komputerów, jak również całą sieciową infrastrukturę, bazy danych oraz całość
niej obejmuje systemy informacyjne, które nie wchodzą w skład Sieci. Przykładowo, w sferze cywilnej są to media drukowane i elektroniczne, biblioteki, muzea, galerie sztuki, a w sferze wojskowej – ośrodki dowodzenia i łączności, systemy i służby rozpoznania, wywiadu, kontrwywiadu itp. Również w przypadku infosfery można mówić o hegemonii informacyjnej, kiedy jedno państwo kontroluje nie tylko media, ale również zawartość bibliotek, sferę sztuki, a nawet – drogą polityki historycznej – wiedzę o przeszłości innego państwa. O ile cyberprzestrzeń jest raczej hardware’em i obejmuje informacyjną infrastrukturę i technologię, o tyle infosferę można określić jako ‘informacyjne środowisko’ lub jako ‘wyróżniającą się domenę opartą na informacji’. Przy założeniu, że infosfera jest domeną, można mówić o suwerenności oraz bezpieczeństwie tej domeny, a państwo nią władające ma prawo bronić tej suwerenności i troszczyć się o swoje bezpieczeństwo
w uzbrojenie” i używa teraz „cyberoręża”, aby w innych państwach „zakłócić działanie infrastruktury krytycznej oraz demokratycznej maszynerii” i tym sposobem „rozszerzać swoją strefę wpływu, destabilizować kraje i osłabiać ich sojusze”. Jako przykład podał przypadki z dwóch minionych lat, kiedy to Rosja zaatakowała cyberprzestrzeń Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec, Holandii, Bułgarii i Czarnogóry. Od niedawna Kreml nie kryje się z tym, że uznaje cyberprzestrzeń i infosferę za nowe pole walki. W ostatnim tygodniu lutego minister obrony Siergiej Szojgu ujawnił w Dumie Państwowej, że Rosja od czterech lat posiada „wojska operacji informacyjnych”. Był skąpy co do szczegółów, ale poinformował, że są one „efektywne” w działaniach „zwanych kontrpropagandą” oraz same prowadzą propagandę, która musi być „rozumna, kompetentna i skuteczna”. Według polityków rosyjskich, nowy rodzaj wojsk utworzono
oczywiście w celach obronnych przed cyberatakami, a jego żołnierze to „eksperci w ujawnianiu zagranicznego sabotażu w mediach elektronicznych, papierowych i telewizyjnych”. Jeden z deputowanych do Dumy w generalskich pagonach podkreślił, że nowe wojska mają „przeciwdziałać zakusom przeciwnika w infosferze”. Najszerzej zadania wojsk operacji informacyjnych przedstawił rektor Akademii Problemów Geopolitycznych, generał Leonid Iwaszow, według którego będą one prowadzić „istotne analizy geopolityczne, będą wykrywać kierunki informacyjnych ataków, będą przygotowywać kontruderzenia”. W opinii Iwaszowa nowe wojska muszą być „silne przede wszystkim potęgą mózgów i znajomością techniki”. Muszą się w nich znaleźć ludzie, którzy wiedzą, jak przekonywać liderów politycznych obcych państw, jak dotrzeć z informacją do ich establishmentów, a przede wszystkim, „jak zanieść naszą prawdę do mas”. Takich zadań nie mogą wykonywać zwykli wojskowi. Zostaną one powierzone „doświadczonym analitykom oraz wybitnym przedstawicielom środowiska dziennikarskiego” – mówił Iwaszow, podkreślając otwarcie, że „trzeba zmusić Zachód do defensywy”. Jest więc pole walki, są wojska, postawiono im zadania. Konfrontacja trwa. W cyberprzestrzeni, a tym bardziej w infosferze, nie ma geograficznych granic, nie ma granic na lądzie, na morzu czy w powietrzu. Polem walki jest ludzka świadomość i tradycyjnie rozumiana suwerenność państwa zanika, a raczej przeobraża się w sumę suwerenności myśli i ocen jego obywateli. Swoboda państwa od zewnętrznej kontroli zależy w coraz większym stopniu od indywidualnego oporu obywateli, stawianego umiejętnie podsuwanym fałszywym narracjom. W szerzącej się gwałtownie cywilizacji kłamstwa, zwanego eufemistycznie post-prawdą, eksperci od zarządzania postrzeganiem podsuwają ludziom sfabrykowaną rzeczywistość. Nie zamierzają zanosić im faktów i prawdy. Narzucają im „naszą prawdę”, aby zniewolić narody i zapędzić je do własnej strefy wpływów. K
Posiadasz niepotrzebne, niezniszczone kolorowe bajki i czytanki dla dzieci, książki dla młodzieży i dorosłych wydane po 1989 r., między innymi słowniki, słowniki dwujęzyczne, polską literaturę piękną, lektury szkolne? Przekaż je nam. Mogą też być audiobooki, jak również niezniszczone zabawki, gry planszowe itp. Zebrane w ten sposób przedmioty chcemy przekazać naszym rodakom na Ukrainie.
P
olska w 1945 r. musiała opuścić swoje ziemie na wschód od Bugu. Jednak część Polaków postanowiła pozostać na ziemi przodków. Są oni prawdziwą ostoją polskości na tych terenach, dalej chcą pielęgnować Polską kulturę i tradycje, dlatego uważamy że książka będzie najlepszą bronią w zachowaniu polskości na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej. Nowowołyńsk i Maniewicze to miejscowości na Wołyniu, do których planujemy wysłać pierwsze transporty. Potrzebujemy również środków finansowych na transport książek na Kresy i w związku z tym prosimy o wpłaty pieniężne z dopiskiem „Książka na Kresy”. nr konta: Bank Spółdzielczy w Sośnicowicach 24 8460 0008 2001 0004 1957 0001 konto dla wpłat z zagranicy: POLU PL PR PL 24 8460 0008 2001 0004 1957 0001 Z ogromną radością przyjmiemy propozycje zapewnienia transportu do wskazanych miejscowości. FUNDACJA „POMAGANIE ŁĄCZY LUDZI” Ul. Szpitalna 3, Knurów 44-194 tel.: 578 985 758, 579 282 970 www. pomaganielaczyludzi.pl mail: fundacjapl70@gmail.com WSPIERAJĄ NAS: • Gmina Pilchowice, Rada Osiedla Zato-
rze w Gliwicach, • Rada Osiedla Trynek w Gliwicach, • Rada Osiedla Szobiszowice w Gliwicach, • Gminna Biblioteka Publiczna w Gierałtowicach, • Gminna Biblioteka Publiczna w Pilchowicach, • Gminny Ośrodek Kultury w Pilchowicach, • Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Bytomiu, • Stowarzyszenie Pamięci Armii Krajowej – Oddział w Gliwicach, • Związek Górnośląski - koło w Gierałtowicach, • NSZZ Solidarność KWK Knurów-Szczygłowice, • Antykwariat Kresowy w Chełmie, • „Życie Naszego Powiatu” - gazeta bezpłatna.
NOWOWOŁYŃSK – to nowe miasto, 29 km od Włodzimierza Wołyńskiego (blisko polskiej granicy – ziemia bezprawnie oddana przez polskich komunistów w 1952 r. Rosji Sowieckiej, ponieważ odkryto tam węgiel, w zamian za krzaki w Bieszczadach/Ustrzyki). Polacy, którzy tu się osiedlili po wojnie, to patrioci, którzy jechali blisko granicy z myślą, ze przy pierwszej okazji uciekną z ZSRR do Polski. Niestety. W Nowowołyńsku jest kościół budowany 20 lat, przy
niewielkim wsparciu pielgrzymów z Chełma. Kościół ma podziemia – więc jest gdzie wszystko pomieścić! Powoli postanie tam placówka chrześcijańska kultury polskiej. MANIEWICZE – to miasteczko powiatowe na Polesiu ok. 70 km od Kowla. Kościół odbudowany z ruin, przy kościele groby ok. 20 legionistów, a niedaleko Polski Lasek – KOSTIUCHNÓWKA, czyli cmentarze po wielkich bitwach Legionów. Miasteczko biedne... Duża plebania i działalność księdza sprawia, że od wielu lat w wakacje przyjeżdżają tu harcerze z Polski porządkować cmentarze i obozują blisko. Dla nich i miejscowych jest potrzeba założenia biblioteki. Młodzi muszą obcować z książką i przekazywać wiedzę i historię innym. W kwietniu 1916 r. w lasach w pobliżu Maniewicz. gdzie stacjonowały Legiony Józefa Piłsudskiego, odbyło się założycielskie zebranie piłkarskiej drużyny sportowej Legionów. Przybrała ona nazwę „Drużyna Legionowa”. W kilka lat później, a dokładnie 31 lipca 1922 r., zmieniono jej nazwę na Wojskowy Klub Sportowy „Legia” Warszawa. Do miejsc wskazanych poniżej można przynosić książki. Zbiórka potrwa do 30 kwietnia br. Prosimy, aby nie były to książki bezwartościowe, których chcemy się pozbyć. Miejska Biblioteka Publiczna filia nr 20 w Gliwicach, ul. Bernardyńska 2. Pn. 11.00-19.00, Wt 8.00-15.00, Śr. 11.00-19.00, Cz 8.00-15.00, Pt 11.00-19.00 oraz So 8.00-15.00. Miejska Biblioteka Publiczna filia nr 17 w Gliwicach, os. Milenium, ul. Spółdzielcza 33a. Pn, Śr i Pt:11.00-19.00, Wt, Cz i So 8.00-15.00 Miejska Biblioteka Publiczna filia nr 15 w Gliwicach, ul. Piastowska 3. Pn, Śr, Pt 11:00-19:00 Wt 8:00-15:00 · Cz 11:00-15:00 Siedziba NSZZ Solidarność KWK Knurów-Szczygłowice Knurów, ul. Dworcowa 1, Pn-Pt w godz. 6.00-15.00 Gminna Biblioteka Publiczna w Gierałtowicach, ul. Ogrodowa 47. 31marca w godz. 10.00-18.00 Gminna Biblioteka Publiczna w Pilchowicach, ul. Świerczewskiego 1. Pn-Pt w godz. 9.00-15.00 Filia GBP w Pilchowicach, Żernica, ul. Szafranka 9 Pn-Pt w godz. 14.00-17.00 Filia GBP w Pilchowicach, Wilcza, ul. Karola Miarki 123 Pn-Pt w godz. 9.00-15.00 Filia GBP w Pilchowicach, Nieborowice, ul. Główna 50 Cz i Pt w godz. 15.30-17.30
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
11
KURIER·ŚL ĄSKI postrzegana jako jeden z największych horrorów ludzkości”. „Przez ostatnie cztery lata Kongres Stanów Zjednoczonych analizował dowody potwierdzające pobieranie narządów wbrew woli ofiar, natomiast dopiero dzisiaj uznał, że grabież organów ma miejsce i musi się skończyć” – powiedział dr Torsten Trey, dyrektor wykonawczy Doctors Against Forced Organ Harvesting, or-
Matthew Robertson
ganizacji z Waszyngtonu zrzeszającej lekarzy sprzeciwiających się grabieży organów. Ethan Gutmann jest dziennikarzem śledczym, który opublikował książkę na temat grabieży organów od praktykujących Falun Gong. Napisał on w mailu: „Kongres otwarcie uznał, że więźniowie sumienia są w Chinach zabijani na organy. Mówi się, że pierwszym krokiem do rozwiązania problemu jest jego rozpoznanie. Właśnie to uczyniliśmy, a teraz musimy coś z tym zrobić”. Gutmann, podobnie jak inni niezależni śledczy, skrupulatnie badał problem przez wiele lat. Wydarzenia ostatnich lat, a także uchwalenie rezo-
lucji, pokazują, że makabryczne wyniki badań są coraz częściej akceptowane w wysokich kręgach społeczeństwa. „To będzie pierwsze oficjalne uznanie przez rząd Stanów Zjednoczonych istnienia tego odrażającego procederu i miejmy nadzieję, że dzięki temu ta przerażająca zbrodnia będzie znana w całych Stanach Zjednoczonych” – stwierdził dr Michael Shapiro, dyrektor programowy rezydentury chirurgicznej w Rutgers New Jersey Medical School i członek komisji etyki Towarzystwa Transplantologicznego. Napisał on w mailu, że był bardzo mocno poruszony faktem przyjęcia rezolucji przez Izbę Reprezentantów Stanów Zjednoczonych.
Anna Fotyga, była minister MSZ, eurodeputowana
Tatarzy prześladowani na okupowanym od trzech lat Krymie Piotr Hlebowicz
H
Gong, i domagały się, by Chiny ujawniły, jak pozyskują narządy do przeszczepów. Mimo że rezolucja nie jest aktem prawnie wiążącym, to – jak twierdzą badacze i działacze, którzy od dawna zajmują się tą sprawą – ma wielką symboliczną moc. Potwierdza istnienie zbrodni grabieży organów, dzięki czemu łatwo można upowszechniać wiedzę na ten temat.
Izba Reprezentantów USA jednogłośnie potępiła grabież organów w Chinach
„Losy Tatarów Krymskich pokazują, jakim barbarzyństwem jest aneksja Krymu”.
ymnami polskim i krymskotatarskim rozpoczęła się konferencja pt. „Krym – trzy lata okupacji” zorganizowana przez Annę Fotygę i profesora Selima Chazbijewicza. Wydarzenie miało miejsce 17 marca 2017 roku w historycznej Sali BHP w Gdańsku. Najważniejszym punktem programu było danie świadectwa prawdzie o tym, co dzieje się na okupowanym przez Rosję Krymie. Do Polski przyjechali naoczni świadkowie łamania praw człowieka i obywatela przez rosyjskie służby specjalne, okupacyjną prokuraturę i sąd. Syn Bekira Dehermendżiego – Mustafa, aktywista tatarski – został aresztowany przez FSB i 10 miesięcy przebywa w areszcie bez wyroku sądowego. Co najdziwniejsze, został oskarżony o wzięcie udziału w demonstracji na rzecz integralności
minimalny czas oczekiwania na organ: czasami były to dni, innym razem tygodnie lub kilka miesięcy – dotyczyło to organów, których pobranie wiąże się ze śmiercią dawcy, takich jak wątroba, serce czy płuca. Liczba zamordowanych w ten sposób nie jest jasna, ale ostatnie badania wskazują, że może ona sięgać nawet setek tysięcy.
Dziesięć lat po ujawnieniu dowodów na jedną z największych i najokrutniejszych zbrodni przeciwko ludzkości, czyli grabież organów od praktykujących Falun Gong, Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych dodała swój głos sprzeciwu wobec prześladowań.
Władze w chińskich więzieniach namierzają osadzonych z uwagi na ich przekonania religijne, a potem zarabiają na handlu ich organami. Nie jestem w stanie wymyślić czegoś bardziej odrażającego niż to. bardziej narażonych na nadużycia ze strony władzy i najsłabiej chronionych, dlatego będących ofiarami tej upiornej praktyki”. „Rezolucja jest ważnym krokiem na drodze zwiększenia ujawnienia działań i pociągnięcia do odpowiedzialności osób stojących za być może jedną z największych zbrodni XXI wieku – trwających od 17 lat prześladowań osób praktykujących Falun Gong w Chinach” – powiedział republikanin Chris Smith, członek Izby Reprezentantów z New Jersey, który jest jednym z promotorów rezolucji. „Mocno wierzę w to, że kampania mająca na celu eliminację przedstawicieli Falun Gong będzie w przyszłości
Od 2006 r. badacze prezentowali dowody potwierdzające, że praktykującym Falun Gong w areszcie pobiera się krew, by ustalić jej grupę i dzięki temu umożliwić dopasowanie organów, a następnie w zależności od potrzeb są oni mordowani w celu ich pozys– kania. Ten system „pobierania organów na zamówienie” jest dokładnym przeciwieństwem procedur obowią-
Ukrainy w czasie, gdy Krym faktycznie był jeszcze pod kontrolą Ukrainy! Śledztwo w tej sprawie obejmuje wielu Tatarów Krymskich, niektórzy są już pozbawieni wolności, jak Mustafa Dehermendżi. Syn Umara Ibragimowa, członek Zarządu Komitetu Koordynacyjnego Światowego Kongresu Tatarów Krymskich, Ervin Ibragimow – został por– wany 300 metrów od swego domu w maju 2016 roku. Nagranie z kamery przemysłowej ujawniło, iż wysiadającego z samochodu Ervina zatrzymali ludzie w mundurach rosyjskiej policji. Zgłoszenia o jego zaginięciu nie chciała przyjąć ani policja, ani prokuratura. Do dnia dzisiejszego nie ma żadnych informacji o losach Ervina. Uczestnicy konferencji przypomnieli o kilkunastu innych przypadkach „zaginięcia” Tatarów Krymskich – których
David Kilgour (z lewej) i David Matas (w środku) oraz Ethan Gutmann, autorzy pracy Krwawe żniwo/Rzeź. FOT: SIMON GROSS, EPOCH TIMES
zujących w innych częściach świata. Wszędzie biorca organu musi czekać na przeszczep często wiele miesięcy lub nawet lat i dopiero nieoczekiwana śmierć odpowiedniego dawcy czyni go możliwym. Od około 2000 r. chińskie szpitale były w stanie zagwarantować Pierwszy Główny Szpital w Tianjin
ciała znajdowano po jakimś czasie w różnych miejscach na Krymie.
Z
abrał także głos tatarski adwokat, Emil Kurtbedinow, który jest znanym obrońcą działaczy tatarskich na Krymie. Zapoznał zebranych z metodami śledczymi okupacyjnych służb policyjnych i prokuratorskich, które naruszają wszelkie normy prawne. Wielu aresztowanych Tatarów kwalifikowanych jest przez rosyjską prokuraturę na Krymie do grupy eks-
Dzięki rezolucji Kongres Stanów Zjednoczonych dołączył do Parlamentu Europejskiego oraz Komitetu przeciwko Torturom ONZ, Amerykańskiej Komisji ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej oraz innych globalnych instytucji, które wskazywały na dowody grabieży organów od praktykujących Falun FOT. ZBIORY SZPITALA
zaangażowanych w obronę tatarskich aktywistów. Adwokatów tymczasowo aresztowano, po przesłuchaniach zostali zwolnieni do domu. Straszono ich odebraniem licencji adwokackich, a nawet więzieniem. Profesor Selim Chazbijewicz mówił o historycznych więziach narodów polskiego i tatarskiego, wspólnej walce o wolność przeciwko rosyjskiemu okupantowi od XVIII do XX wieku, przytoczył także słynne słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w sierpniu 2008 w Tbilisi powiedział:
FOT. PIOTR HLEBOWICZ
R
ezolucja wyrażająca głębokie zaniepokojenie członków Izby Reprezentantów w sprawie „wiarygodnych raportów na temat ciągłej i systematycznej oraz usankcjonowanej przez państwo grabieży organów od więźniów sumienia w Chińskiej Republice Ludowej” – została przyjęta jednogłośnie wieczorem 13 czerwca 2016 roku. Rezolucja dotyczy także procederu zabijania w celu pozyskania organów innych grup, jednak badacze tego tematu stwierdzili, że to właśnie praktykujący Falun Gong są głównymi jego ofiarami. Falun Gong jest tradycyjną chińską praktyką doskonalenia ciała i umysłu, która zyskała wielką popularność w latach 90. W 1999 r. stała się ofiarą państwowej kampanii mającej na celu eliminację Falun Gong. Jej przyjęcie jest bardzo ważnym prawnym potwierdzeniem realności zbrodni grabieży organów od praktykujących Falun Gong. Dowody na ten przerażający proceder istniały już od ponad dekady, jednak przez wiele lat tej sprawie nie poświęcano tyle uwagi, na ile zasługiwała. Temu wydarzeniu towarzyszyły pełne pasji przemówienia członków Kongresu. Ileana Ros-Lehtinen, członkini Izby Reprezentantów, republikanka z Florydy, która wprowadzała rezolucję pod obrady, powiedziała, że ten dokument „potępia makabryczne chińskie praktyki grabieży organów od więźniów sumienia, wyznawców religii oraz mniejszości etnicznych […] ta chora i skrajnie nieetyczna praktyka musi się zakończyć”. Ros-Lehtinen powiedziała w swoim przemówieniu: „Łamanie praw człowieka oraz brutalne represje, których dopuszcza się chiński reżim, są znane wszystkim, jednak straszliwe traktowanie praktykujących Falun Gong, szczególnie odrażające i skandaliczne, nie spotyka się z uwagą, na jaką zasługuje”. I dodała: „Praktykujący Falun Gong znajdują się w grupie osób naj-
tremistów muzułmańskich, by tym sposobem usprawiedliwić łamanie praw człowieka przez Zachodem. Od wszystkich zatrzymanych pobierane są nie tylko odciski palców, lecz także próbki DNA! W styczniu 2017 roku prokuratura przeprowadziła zsynchronizowane naloty na domy adwokatów
„Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”. Anna Fotyga powiedziała między innymi: „Na Krym sprowadzono bardzo wielu Rosjan, żeby w referendum udowodnić światu, iż zgodnie z pow– szechnie przyjmowanymi regułami,
„Nie byłoby żadnego oficjalnego tekstu zaakceptowanego przez Kongres czy jakąkolwiek inną instytucję, gdyby jego członkowie nie byli przekonani, że ta zbrodnia naprawdę ma miejsce. Przyjęcie rezolucji jest, innymi słowy, rozpoznaniem i uznaniem, że te prześladowania rzeczywiście się odbywają” – powiedział Trey, członek organizacji Doctors Against Forced Organ Harvesting (DAFOH). Trey założył DAFOH niedługo po tym, jak dowody na grabież organów od praktykujących Falun Gong wyszły na jaw i od tej pory pracował, by zdobyć ich jeszcze więcej. „Chińska partia komunistyczna odpowiada nam jak ameba: my
Strona 11 Śląskiego Kuriera WNET jest współfinansowana przez RKW
„Inni w praworządnym świecie powinni tak szybko, jak to możliwe, postąpić w ten sam sposób”. W miarę jak rzeczywistość tej zbrodni staje się coraz bardziej namacalna, ci, którzy o niej słyszą, reagują w taki sposób jak Eliot L. Engel, demokrata, przedstawiciel Izby Reprezentantów z Nowego Jorku: „Te praktyki są wyjątkowo skandaliczne: władze w chińskich więzieniach namierzają osadzonych z uwagi na ich przekonania religijne, a potem zarabiają na handlu ich organami. Nie jestem w stanie wymyślić czegoś bardziej odrażającego niż to”. Plan działań przyjęty w celu przer– wania procederu grabieży organów i zakończenia prześladowań praktykujących Falun Gong oraz innych więźniów sumienia zawiera m.in. wezwanie chińskiego reżimu do zezwolenia na niezależne śledztwo w tej sprawie oraz żądanie, by Departament Stanu dołączył raport na temat grabieży organów do swoich corocznych sprawozdań. Następnym krokiem działaczy na rzecz praw człowieka będzie próba zwrócenia uwagi Senatu na temat grabieży organów oraz wykorzystanie przyjętej rezolucji do nakłonienia Departamentu Stanu, by podjął dalsze działania. „To są właściwe działania i to jest odpowiedni czas na nie” – powiedział David Matas, kanadyjski prawnik zajmujący się prawami człowieka, współautor, wraz z Davidem Kilgourem, pierwszego większego raportu na temat grabieży organów.
Praktykującym Falun Gong w areszcie pobiera się krew, by ustalić jej grupę i dzięki temu umożliwić dopasowanie organów, a następnie w zależności od potrzeb są oni mordowani w celu ich pozyskania. ją oskarżamy naszymi informacjami, a ona się do tego dostosowuje i nadal działa w swoim trybie” – powiedział Trey w wywiadzie podczas Amerykańskiej Konferencji Transplantologicznej w Bostonie. „Teraz, kiedy liczba dowodów osiąga masę krytyczną i poziom świadomości tego tematu także osiąga masę krytyczną, pole do ucieczki dla chińskiego rządu będzie coraz mniejsze i mniejsze”. David Kilgour, były kanadyjski parlamentarzysta i współautor pierwszego większego raportu na ten temat z 2006 r., nazwał przyjętą przez amerykański Kongres rezolucję „kolejnym istotnym krokiem dokonanym przez ważny organ ustawodawczy”. Dodał:
W mailu Matas napisał: „Jestem zaangażowany w obronę praw człowieka przez praktycznie całą moją karierę. Moje doświadczenie jest takie, że sprzeciw wobec łamania praw człowieka zaczyna się powoli, od głosów ofiar, które początkowo spotykają się z niedowierzaniem i obojętnością. Ten wysiłek nabiera siły i w końcu staje się nie do zatrzymania. Bój zaczyna się od krańców i w końcu przemieszcza się do centrum. Rezolucja Stanów Zjednoczonych, cytując Winstona Churchilla, jest „końcem początku”. K
powinien on być częścią Rosji. Chodziło o to, by uzasadnić aneksję i wszystkie akty prawne, które po niej następowały”.
przez separatystów i Rosjan terytoriach Wschodniej Ukrainy, przygotowanym przez posłankę Małgorzatę Gosiewską. Zadałem także pytanie – czy w zaistniałej sytuacji międzynarodowej drużyny narodowe powinny wziąć udział w Mistrzostwach Świata Piłki Nożnej, które mają się odbyć w roku 2018 w Rosji? Czy moralność i sumienie krajów demokratycznych pozwolą wysyłać piłkarzy do kraju, który okupuje terytoria Gruzji, Mołdawii, Finlandii, Ukrainy? Do kraju, który fizycznie eliminuje swych wrogów nawet za granicą, który toczy regularną wojnę ze swym sąsiadem i przyczynia się do śmierci cywilów – w tym kobiet i dzieci? Z dużym zainteresowaniem spotkały się słowa legendy Solidarności, Andrzeja Gwiazdy, który z małżonką Anną również pojawił się na naszej konferencji. Andrzej Gwiazda opowiedział o swoich spotkaniach z Tatarami Krymskimi w czasie, gdy jako dziecko przebywał na zesłaniu w Kazachstanie w latach 40. Cieszy fakt, iż jest ktoś, kto szczerze interesuje się sprawą agresji rosyjskiej na Wschodzie i nagłaśnia dramat ludności tatarskiej na Krymie na forum Parlamentu Europejskiego. Pani Anna Fotyga nie tylko popularyzuje te tematy, ale przyjmuje je głęboko do serca. Oby więcej było podobnych konferencji i spotkań. K
M
iałem zaszczyt także wystąpić z krótkim referatem w czasie tego spotkania. Nawiązałem do analogii historycznych pomiędzy losami Polski i Chanatu Krymskiego, kiedy to w końcu wieku XVIII nasze kraje straciły suwerenność. Pokazałem rolę Tatarów polskich i Polaków w próbie odrodzenia niepodległości Krymu
Do Polski przyjechali naoczni świadkowie łamania praw człowieka i obywatela przez rosyjskie służby specjalne, okupacyjną prokuraturę i sąd. (1917–1918), gdy premierem Krymskiej Republiki Ludowej został generał Maciej Sulejman Sulkiewicz, Tatar polski. Przypomniałem współpracę z Tatarami Krymskimi Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej i przyjaźń z legendarnym przywódcą narodu Tatarów Krymskich, Mustafą Dżemilewem. Wspomniałem także o raporcie, mówiącym o łamaniu praw człowieka na zajętych
Artykuł opublikowano dzięki współpracy z RKW. Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej wersji „Epoch Times” 13 czerwca 2016 r. Tłumaczenie: Mikołaj Jaroszewicz
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
12
KURIER·ŚL ĄSKI
Są to zanoszone publicznie, wspólnotowo, błagalne i pokorne prośby. Najbardziej znaną tego typu modlitwą religijną jest starodawna katolicka pieśń lamentacyjna: „Święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami!”
Suplikacje Barbara Maria Czernecka
I
nwokacja utworu pochodzi ze starodawnego hymnu ku czci Trójcy Świętej, zwanego Trisagionem, występującego w liturgii Kościołów zachodniego i wschodniego. Słowo ‘triságios’ z języka greckiego oraz po łacinie ‘trisagium’ oznacza: „trzykrotnie święty”.
Prawdopodobnie w czasie wojen ze Szwedami powstały strofy suplikacji o wybawienie przed nieszczęściami: morowym powietrzem, ogniem i wojną oraz o zachowanie od nagłej i niespodziewanej śmierci. Istotnie: epidemie, pożary i konflikty zbrojne odwiecznie są przyczynami najliczniejszych zgonów.
P
o pokornym wezwaniu do Pana o wysłuchanie następuje wyznanie grzeszności oraz błaganie o doprowadzenie do prawdziwej pokuty. Akt ten stanowi jak gdyby uznanie prawdy o ludzkiej małości i już sam w sobie pomaga przyjąć wolę Bożą. Kolejną częścią hymnu są prośby o udzielenie: słonecznej pogody, deszczu, pokoju lub zdrowia, adekwatnie do aktualnych potrzeb modlącej się grupy wierzących. Niedawno pojawiła się też nieoficjalna, acz wymowna zwrotka: „Abyś ludowi Twojemu pracy i chleba udzielić raczył”. Specjalnym krzyżykiem oznaczona jest również prośba o zachowanie od pijaństwa. W najnowszych wersjach kościelnych została dodana ekumeniczna wzmianka o przyprowadzeniu chrześcijan do zachowania jedności w świętej wierze. Każda zwrotka opatrzona jest refrenem: „Prosimy Cię, Panie!” Następnie trzykrotnie powtarza się: „Jezu przepuść! Jezu wysłuchaj! O Jezu, Jezu Jezu! Zmiłuj się na nami!” Ostatnia część jest wezwaniem zwróconym do Matki Bożej o wstawiennictwo. Niektórzy dośpiewują jeszcze: „Wszyscy Święci i Święte Boże – módlcie się za nami!”. Suplikacje należą do najpotężniejszych form modlitewnych. Tradycyjnie towarzyszą wiernym z okazji błagalnych procesji po polach i do przydrożnych kapliczek z prośbą o urodzaje; także podczas wspomnienia Świętego Marka i Dni Krzyżowych poprzedzających Uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa. Są też stałym elementem liturgicznym procesji Bożego Ciała. Kolejne części suplikacji są wtedy intonowane przy każdym z czterech ołtarzy. Suplikacje są szczególnie zalecane i praktykowane w trudnych chwilach wspólnoty chrześcijańskiej – występowania klęsk żywiołowych lub w narodowych nieszczęściach. K
Jest wykonany w technice barwnej litografii. Ma wymiary około 60 na 90 cm. Został oprawiony w bogatą, złoconą ramę w stylu neobarokowym, o szerokości 7 cm. Całość zapewne pochodzi z przełomu XIX/XX w.
Obraz Chrystusa Ukrzyżowanego
N
a jego odwrocie widnieje owalna pieczęć z niezidentyfikowanym emblematem, podobnym do motyla lub ważki, oraz napisami na obrzeżu: „P. Machaczka Ratibor”. Być może jest to logo warsztatu, w którym obraz powstał, składu, albo też znak właściciela przedmiotu. Tego jeszcze nie udało się ustalić. Dodajmy tylko, że takie nazwisko często występuje w okolicach Raciborza. Eksponat został nabyty w sklepie ze starociami w czeskiej Opawie. Jest w dobrym stanie, jednak wymaga renowacji. Przedstawia ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa w momencie agonii. Ciekawe jest przedstawienie tego, jakże popularnego w sztuce, motywu. Tło jest ciemne, wyobraża zachmurzone niebo, z zaznaczeniem tylko czerwonawej poświaty odbijającej się od ziemi. U dołu widoczne są cienie dachów budowli starożytnej Jerozolimy: kopuły Świątyni oraz, być może, pałaców Annasza i Kajfasza. Sam krzyż, drewniany, ukazany został w kształcie tajemniczej litery T (tau). Z jego szczytu zwisa kartka, która jakby poruszyła się od podmuchu ostatniego tchnienia Umierającego. Widnieje na niej napis „INRI”, co jest skrótem słów: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski” – czyli określenia winy Skazanego, zgodnie z nakazem Poncjusza Piłata (por. J 19, 19–22). Postać Jezusa sprawia przejmujące wrażenie. Wyraźnie wyróżnia się jasnością z całej kompozycji. Ciało wygięło się w ogromnym cierpieniu. Głowa jest nieco odchylona, promienieje boską świętością. Źrenice
Barbara Maria Czernecka
C
Obraz przedstawia najważniejszy moment w dziejach świata: cielesne umieranie Boga, który stał się człowiekiem. Z niego właśnie wynikło zbawienie dla całej ludzkości. I to zostało tutaj podkreślone. uciekły pod górne powieki, dokładnie tak, jak zdarza się w momencie śmierci. Usta pozostały rozwarte po wypowiedzeniu ostatniego słowa. Włosy są lekko rozwichrzone. Tors, z wystającymi żebrami, jest wycieńczony śmiertelnym zmaganiem. Bok jeszcze nie został przebity włócznią. Ramiona, wyraźnie rozpięte w kształcie litery V, oznaczają ostateczne zwycięstwo. Pięści są zaciśnięte pod wpływem przeżytego bólu.
o ciekawe i rzadkie, na tym obrazie zostało ukazane przebicie gwoźdźmi nadgarstków Jezusa – co jest wiarygodne historycznie i anatomicznie. Napięte mięśnie zastygły, usztywnione. Nogi są odrętwiałe, lekko zgięte, stopy przybite do drzewca jednym tylko gwoździem. Zastanawia brak krwawych smug w okolicach ran, wokół których ciemnieją tylko żyły. Biodra okrywa płócienne perizonium. Obraz przedstawia najważniejszy moment w dziejach świata: cielesne umieranie Boga, który stał się człowiekiem. Z niego właśnie wynikło zbawienie dla całej ludzkości. I to zostało tutaj podkreślone. Gdy kontemplujemy ten obraz, nasuwają się nam pobożne myśli. Wiara wzmaga się z każdym wspomnieniem Męki. Zwłaszcza, że została ona zadana Osobie najbardziej ze wszystkich niewinnej. Jezus Chrystus nigdy nie popełnił żadnego wykroczenia! A śmierć przez ukrzyżowanie była karą najstraszliwszą ze wszystkich zadawanych w starożytnym Cesarstwie Rzymskim. Została ona jednak zwyciężona przez Zmartwychwstanie. Od tamtego czasu minęło prawie dwa tysiące lat. Czy jako istoty myślące, wyciągnęliśmy z tego właściwe wnioski? Ile jeszcze potem było wojen, egzekucji, niewinnych wyroków? Nie wiemy także, co nas czeka w przyszłości. A przecież w historii świata nie oszczędziliśmy nawet swojego Boga! Może to szczególnie warto uzmysłowić sobie w czasie przygotowań do obchodów Triduum Paschalnego? K
Dokończenie ze str. 1
Zjazd separatystów w Katowicach Piotr Spyra
S
ą to na ogół ugrupowania marginalne, często mające opinię sił destrukcyjnych i antypaństwowych. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest Rosyjski Związek Łotwy, który poparł aneksję Krymu przez Rosję i ma w swoim kraju opinię rosyjskiej agentury wpływu. Jeżeli WSE ma w Europie jakąś pozycję, to zawdzięcza ją raczej poparciu unijnych polityków federalistycznych, którzy widzą w nim użyteczne
narzędzie do osłabienia wpływów państw narodowych. Cel jest wspólny: zastąpienie Europy Ojczyzn Europą Regionów. Sojusz ma kilku eurodeputowanych. W Parlamencie Europejskim, wraz z Europejską Partią Zielonych (European Green Party), współtworzy grupę polityczną pod nazwą: WSE/ Zieloni. Najbardziej rozpoznawalnym politykiem tej frakcji parlamentarnej jest Daniel Cohn-Bendit (guru skrajnej lewicy), a jej program opiera się na czterech elementach: regionalizacji, federalizmie, radykalnym ekologizmie i nowej lewicy (wiecie: gender, związki partnerskie itp.). Politycy WSE/Zielonych znani są z walki o jak najszybsze wdrożenie alternatywnej energetyki, opartej na odnawialnych źródłach energii. Inicjują też najbardziej radykalne programy ograniczenia emisji CO2 i domagają się
natychmiastowego ich wprowadzenia. Gdyby Unia Europejska zdecydowała się spełnić postulaty Wolnego Sojuszu Europejskiego i Zielonych, to na Śląsku już dawno musielibyśmy zamknąć wszystkie kopalnie, bo nie byłoby czasu na dostosowanie polskiej energetyki (opartej głównie na węglu) do programów niskiej emisji CO2. Wolny Sojusz Europejski od lat popiera politykę, która stanowi zagrożenie dla śląskiego przemysłu i związanych z nim miejsc pracy. RAŚ, będąc członkiem tej międzynarodówki separatystów, też ją popiera i bierze za nią odpowiedzialność. I myślicie, że na konferencji WSE w Katowicach będą się tym chwalić? Nie zająkną się o tym ani słowem, zbyt zajęci wygłaszaniem obłudnych frazesów, jak to bronią Ślązaków przed „dyskryminacyjną” polityką państwa polskiego. K
Samobójcze bramki Zbigniew Kopczyński
D
ługo oczekiwany finał wielkich rozgrywek: mecz Polska – Niemcy. Wbrew nadziejom wielu rodaków, zachodni sąsiedzi nie dali szans polskiej reprezentacji i dosłownie roznieśli ją na boisku. Wśród polskich kibiców przygnębienie. A raczej wśród ich większej części. Wśród innej, dość dużej części kibiców i komentatorów – euforia, bo przegrała reprezentacja, której zarówno trener, jak i gros zawodników wywodziło się z nielubianego przez nią klubu, a na dodatek bramki Polakom strzelali Mirosław Klose i Łukasz Podolski. Obaj,
choć grali w barwach Niemiec, urodzili się w Polsce i mówią po polsku. A więc wygrała Polska! Tak mniej więcej wygląda radość zwolenników Platformy po reelekcji Donalda Tuska. I z czego się, kibice PO, cieszycie? Jeśli Wasz ulubieniec zawdzięcza stanowisko poparciu Niemiec i Francji, przy sprzeciwie Polski, to dla czyich interesów będzie pracował? Zapomni, dzięki komu dostaje pensję? Znając jego pamiętliwość i mściwość, można spokojnie założyć, że będzie starał się, jak tylko może
– inna rzecz, ile będzie mógł – szkodzić rządowi PiS. I to Wam się pewnie podoba. Pamiętajcie jednak, że szkodzenie polskiemu rządowi za granicą – obojętnie, czy jest to rząd PiS, czy inny – jest szkodzeniem Polsce. A tak się składa, że to Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i ta partia ma demokratyczny mandat do rządzenia Polską i reprezentowania jej na zewnątrz. Kto popiera kandydata przeciw polskiemu rządowi, gra w obcej drużynie, tak jak Podolski i Klose, choćby mówił po polsku. K
Kierowniczka Przychodni Specjalistycznej przy ul. Niedurnego 50d w Rudzie Śląskiej, pani dr n. med. Alicja Gałuszka-Bilińska wydała 25.11.2016 r. Zarządzenie nr 8/16 w sprawie traktowania pacjentów w rejestracji i administracji.
Prowokacja czy niezręczność Marcin Nowok
W
związku z powtarzającymi się skargami pacjentów na nieuprzejme zachowanie rejestracji, zarządzam, co następuje: Do każdego pacjenta zwracamy się w języku polskim, nie stosujemy gwary (…) Od 1 grudnia 2016 r. niezastosowanie się do powyższych u jednego pacjenta będzie wiązało się z konsekwencją obniżenia premii o 50%, u kolejnego o 100%. W przypadku nagminnego powtarzania się niesubordynacji stosowane będą kary dyscyplinarne. Według „Dziennika Zachodniego” zarządzenie to wywołało medialną burzę i oburzenie wśród mieszkańców. Ruda Śląska jest miejscowością, w której narodowość śląską zdeklarowało ponad 50 tys. osób, co stanowi 35,8% ogółu mieszkańców. Wszystkich urażonych przeprosił za „niezręczność”, „nieporozumienie” wiceprezydent Rudy Śląskiej, prosząc zarazem panią kierownik przychodni o uchylenie zarządzenia. 23 stycznia 2017 roku kierowniczka przychodni specjalistycznej, pani dr n. med. Alicja Gałuszka-Bilińska uchyliła swoje zarządzenie, tłumacząc się, że przyczyną wprowadzenia w życie przedmiotowego zarządzenia były skargi pacjentów. „To bardzo dobra decyzja. Pozostaje nam tylko pogratulować pani
kierownik i uznać, że było to jedynie niefortunne posunięcie” – skomentował to wydarzenie prezes Związku Górnoślązaków Grzegorz Franki. Dlaczego na panią doktor nie posypały się kąśliwe uwagi i obraźliwe słowa, a za tę „niezręczność” otrzymała gratulacje? Wyjaśnia to artykuł p.t. „Ślonsko godka to dla mnie rzecz bardzo osobista”, zamieszczony w lutowym numerze „Jaskółki Śląskiej”, napisany przez Jacka Tomaszewskiego. Tytuł artykułu stanowi motto wywiadu, jakiego udzieliła panu Jackowi pani dr Alicja Gałuszka-Bilińska. Jak się dowiadujemy, „feralnego” zarządzenia nie wydała gorolka, ale „nasza”, jak o sobie mówi w wywiadzie pani doktor. „Oto ja, Ślązaczka z dziada pradziada, oskarżona zostałam o chęć krucjaty przeciw naszej śląskiej mowie, a w niektórych wypowiedziach dodano do tego kontekst polityczny”. „Czym dla pani jest śląska godka i kultura?” – pyta panią doktor Jacek Tomaszewski. „To coś, z czego wyrosłam i czym żyję na co dzień. To na Śląsku są moje korzenie, tu się wychowałam, uczyłam, studiowałam i tu nieprzerwanie pracuję od prawie 28 lat... Zachęcam wszystkich do poznania śląskiej ziemi. Najlepiej w trakcie rajdów rowerowych czy motocyklowych. Zobaczymy wtedy to, co umyka
nam na co dzień i czego nie dojrzymy z okien samochodów”. „Swego czasu przewodnikiem po zabytkach Śląska (zwierza się pani doktor Gałuszka-Bilińska) była zresztą dla mojej rodziny strona internetowa Ruchu Autonomii Śląska”.
C
o do Autonomii Śląska; z artykułu dowiadujemy się, że „feralne” zarządzenie nie zostało uchylone na polecenie wiceprezydenta Rudy Śląskiej. „Po interwencji Romana Kubicy, przewodniczącego koła RAŚ-Ruda Śląska, feralne rozporządzenie zostało cofnięte, a przychodnia przy ul. Niedurnego oficjalnie przyłączyła się do akcji Godomy po ślonsku. Na drzwiach wejściowych i w recepcji umieszczono charakterystyczne żółto-niebieskie naklejki, bo w przychodni nikt ślonskiej godki się nie wstydzi”. Jednym słowem, opłacało się napisać to zarządzenie. Wiadoma rzecz, że za napisanie takiego zarządzenia pani dr Alicji Gałuszki-Bilińskiej nie można winić; można jej tylko pogratulować. Kto zatem jest winny? Oczywiście pacjenci-gorole, którzy składali skargi. Jestem ciekawy, czy ci „pacjenci” kazali pani doktor umieścić w zarządzeniu te drastyczne finansowe kary, bo faktycznie dopiero one świadczą o bezczelności tego zarządzenia. W latach siedemdziesiątych mój nieżyjący już sąsiad Wiluś Otremba opowiadał mi, że w połowie lat trzydziestych, będąc w wojsku niemieckim, spotkał w koszarach swojego kolegę ze Starych Gliwic i zaczęli godać po ślonsku. Za tę niesubordynację jego wojskowy przełożony wsadził go na trzy dni do paki. K
Reminiscencje poreelekcyjne
C
iekawy artykuł znalazł się w weekendowym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitug” – z 11 marca, a więc krótko po ponownym wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Jego autor, Thomas Gutschker, stawia i uzasadnia tezę, że o reelekcji przesądził sprzeciw Jarosława Kaczyńskiego. Tusk, według przytaczanych przez niego opinii, uważany był za bardzo słabego przewodniczącego RE i jego ponowny wybór był bardzo niepewny. Wręcz otwarcie dyskutowano w kuluarach Rady o jego ewentualnych następcach. Wszystko zmieniło się w momencie weta Warszawy.
Zbigniew Kopczyński Widząc, że lider Prawa i Sprawiedliwości sprzeciwia się reelekcji Donalda Tuska, członkowie RE postanowili poprzeć dotychczasowego przewodniczącego, by nie sprawić przyjemności nielubianemu Kaczyńskiemu. Za taki obrót sprawy autor obwinia Kaczyńskiego i kończy morałem o tym, jak kończy polityka kierująca się ideologią, a nie praktycznym rozsądkiem, chociaż nie sprecyzował, o jaką ideologię chodzi. Mnie jednak nasuwa się wniosek zgoła odmienny. Jeśli rzeczywiście było tak, jak opisał to autor, szefowie państw i rządów krajów UE świadomie wybrali na przewodniczącego kandydata, którego jedynie z dużą dozą życzliwości określić mogli jako
przeciętnego, tylko po to, żeby zagrać Kaczyńskiemu na nosie. A więc czysta dziecinada: na złość babci odmrozili sobie uszy. Z powodu swego zaślepienia przez najbliższe dwa i pół roku ich prace będą koordynowane przez tego, kogo wybrali. Zdarzenie to lepiej niż rzucane przez eurosceptyków oskarżenia pokazuje poziom intelektualny, małostkowość i kierowanie się emocjami przez europejskich liderów. Wprawdzie wybór Tuska nie będzie miał praktycznie żadnego wpływu na życie obywateli Unii, jednak, jeśli członkowie RE dalej będą kierować się dziecinnymi emocjami przy podejmowaniu poważniejszych decyzji, odmrożą uszy nie tylko sobie, ale i nam. K
Nr 34
W ‒I ‒E ‒L ‒K ‒O ‒P ‒O ‒L ‒S ‒K ‒I
K ‒U ‒R ‒I ‒E ‒R
Kwiecień · 2O17 W
n u m e r z e
„Prawem wilka” w TVP 3 Poznań Jolanta Hajdasz
N
G
A
Z
E
T
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
E
N
N
A
,
ie mówimy o repolonizacji, tylko o dekoncentracji. Repolonizacja może być jej ewentualnym efektem, który zostanie osiągnięty niejako przy okazji zmiany prawa – takie słowa padły z ust wiceministra Pawła Lewandowskiego podczas posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu, poświęconej sytuacji na rynku prasy w Polsce. Posłowie opozycji, słysząc to, z zadowoleniem pokiwali głowami, że „wracamy do normalności”, choć ich zdaniem nawet ta dekoncentracja nie jest potrzebna, nie widzą przecież różnicy między wydawcami niemieckimi, polskimi czy szwajcarskimi. Mnie nie interesuje kapitał w mediach – powiedział jeden z posłów Nowoczesnej, przecież i tak większość osób już w ogóle nie czyta gazet. Co do koncentracji, to ministerstwo kultury dostrzega ją tylko na rynku gazet regionalnych. Reszta – można rzecz ująć – jest ok, bo „na 10 tytułów dzienników w Polsce tylko dwa („Fakt” i „Puls Biznesu”) to gazety koncernów zagranicznych. Na rynku tygodników opinii – jest jeszcze lepiej, zagraniczny jest tylko jeden („Newsweek”). O jakim zagrożeniu więc mówimy? Dominacja podmiotów zagranicznych wg danych ministerstwa kultury to mit i przesada. Kto im wciska ten kit? – chciałoby się zapytać. O spadku czytelnictwa i o zastąpieniu „papieru” przez Internet mówi się już od co najmniej 10 lat. I wbrew prorokom – medioznawcom ciągle jeszcze rynek prasy drukowanej, choć maleje, to przynosi właścicielom dzienników i tygodników ogromne zyski. Ale to tylko jedna strona medalu, bo przecież nie o pieniądze tu chodzi. Po pierwsze nie porównujmy, Panie Ministrze, liczby wydawanych tytułów, tylko ich nakłady, a najlepiej liczbę sprzedawanych egzemplarzy. Kolejność tu jest już dawno ustalona: nr jeden w Polsce – wydawnictwo niemieckie Bauer, numer dwa – niemiecko-szwajcarski Ringier Axel Springer i nr trzy – niemiecka Polska Press Grupa. Dopiero czwarta jest Agora. Rocznie te trzy pierwsze koncerny sprzedają setki milionów egzemplarzy różnych gazet.
Na marginesie – nie rozumiem, dlaczego, mówiąc o tygodnikach, przedstawiono posłom informację tylko o liczbie tygodników opinii, skoro rekordy sprzedażowe w tym segmencie należą do prasy kolorowej i przewodników po programach telewizyjnych. One, jak kochane przez widzów seriale telewizyjne, kreują opinię publiczną w stopniu o wiele wyższym niż to się komuś wydaje. Zjawisko zwane insertowaniem treści, czyli zamieszczaniem w artykułach czy audycjach konkretnych informacji i opinii, pożądanych z punktu widzenia płacącego za publikację, znane jest i wyceniane w reklamie od dawna. W dziennikarstwie niestety też. A ten sektor prasy to dominacja wydawców zza Odry i Nysy. Czy na pewno w przypadku rozbieżnych interesów Niemiec i Polski niemiecki właściciel gazety będzie bronił interesu polskiego konsumenta? Odpowiedź na to pytanie wydaje się aż nazbyt oczywista. Niefrasobliwość przedstawiciela Ministerstwa Kultury, jaką zaprezentował, mówiąc o rynku prasy w Polsce, budzi niepokój, mówiąc oględnie. Nie ma sensu udawać, że nie ma problemu i manipulować danymi, Panie Ministrze. K
2
Dwa głosowania Szybkość, z jaką wyrzucili Saryusz-Wolskiego z partii, zadziwia. Jakie było „przestępstwo” europosła? Ośmielił się kandydować. Święte prawa demokracji stanowią, że kandydat może być tylko jeden i tylko ten, który by gwarantował, „żeby było tak, jak było”. Jan Martini o demokracji socjalistycznej i unijnej.
4
Na szlaku kajakowym Obry
Motto Konferencji Smoleńskich:
„Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, a Prawdom kazać, by za progiem stały.”
Cyprian Kamil Norwid
Wiosna w pełni. Lada moment wyruszymy na majówki. Może w tym roku spływ Obrą i przeprawa przez zbąszyńskie jeziora? Aleksandra Tabaczyńska proponuje rodzinny wypoczynek i duchową odnowę na urokliwym wielkopolskim szlaku kajakowym Jana Pawła II.
Mija 7 lat od katastrofy smoleńskiej. Co dziś wiemy o jej przyczynach i przebiegu? – odpowiada dr hab. Grzegorz Musiał, prof. UAM i WSKSiM, uczestnik wszystkich Konferencji 4 Smoleńskich, organizowanych społecznie przez niezależnych naukowców w l. 2012–2015
W
ymieniłem uwagi z prof. Piotrem Witakowskim, członkiem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego Konferencji Smoleńskich. Profesor zastrzega, że jako członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego nie może mówić o szczegółach pracy podkomisji prowadzącej śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Podkomisja pracuje w warunkach prawie identycznych jak Konferencje Smoleńskie. Nadal nie ma dostępu do szczątków wraku, terenu katastrofy i ciał ofiar. Te ostatnie są wreszcie po 7 latach przedmiotem badania prokuratury, lecz wyniki badań są dla podkomisji obecnie niedostępne. Stąd z konieczności prace podkomisji ograniczają się głównie do analizy dokumentów dostępnych w Polsce oraz wykonywania badań naukowych zastępczych w stosunku do badania wraku. Na podstawie bliźniaczego Tu-154 stojącego na lotnisku w Mińsku wykonano kopię numeryczną samolotu, a następnie poddano model numeryczny badaniom symulacyjnym. Wykonywana jest również weryfikacja doświadczalna na modelach fizycznych w tunelu aerodynamicznym. Wiele z tych badań jest na najwyższym światowym poziomie i będzie przedmiotem publikacji w renomowanych czasopismach naukowych. Mimo to nie zastąpią one klasycznego badania oryginalnych szczątków wraku i oryginalnych rejestratorów. W szczególności te badania naukowe nie pozwolą na stwierdzenie, czy dostarczone przez stronę rosyjską zapisy z rejestratorów są zgodne z rzeczywistymi zapisami na tych rejestratorach. Nie zastąpią one również rekonstrukcji samolotu z jego szczątków, gdyż jest to podstawowa czynność przy badaniu katastrof lotniczych. Pragnę zauważyć, że wypowiedź profesora Piotra Witakowskiego poz– wala zrozumieć determinację, z jaką obecny rząd polski zabiega wszystkimi dostępnymi kanałami o odzyskanie wraku samolotu oraz oryginalnych rejestratorów. Zmiany na scenie politycznej, wyraźne przesuwanie się poparcia społeczeństw zachodnich w stronę ugrupowań prawicowych i konserwatywnych, spektakularna wygrana
i konsekwentnie prowadzona polityka prezydenta USA Donalda Trumpa istotnie zwiększają nadzieje na odzyskanie tych elementów, kluczowych dla prowadzonego śledztwa i sformułowania wiążących wniosków. Warto w tym kontekście przypomnieć wypowiedź wielkiego poprzednika obecnego
Czytelnicy „Kuriera Wnet” zapewne zauważyli, że ogromny dorobek Konferencji Smoleńskich jest pokrywany milczeniem. Pomimo rządów „dobrej zmiany”, w tej sprawie wciąż obserwujemy daleko idący sceptycyzm, by nie powiedzieć opór środowisk akademickich, również wielkopolskich. Kolejne tygodnie dostarczają nowych dowodów na wykluczanie z debaty ludzi o postawach prawicowych i konserwatywnych na czołowych uniwersytetach.
prezydenta Stanów Zjednoczonych, J. F. Kennedy’ego: „ask not what your country can do for you, ask what you can do for your country” (nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, spytaj, co sam możesz zrobić dla twojego kraju). Jako środowisko Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (AKO) staraliśmy się wspierać w owym czasie trudne prace Konferencji Smoleńskich. Zatem w ślad za tą maksymą J.F. Kennedy’ego i z głębokiego poczucia odpowiedzialności za Polskę wciąż zwracamy uwagę, że bardzo brak jest w tych sprawach głosu i wsparcia środowiska naukowego. Czytelnicy „Kuriera Wnet” zapewne zauważyli, że ogromny dorobek Konferencji Smoleńskich jest pokrywany milczeniem. Informowaliśmy szeroko na tych łamach, że konferencje ustaliły już zasadniczy przebieg wydarzeń. Oczywiście prace przedmiotowej podkomisji mogą to tylko potwierdzić i dodatkowo ustalić przyczyny tego przebiegu. Komitet naukowy opracował i bezpłatnie przekazał bibliotekom kluczowych uczelni i instytucji naukowych materiały zawierające prace naukowe z tych konferencji. Poza tym udostępnił na swojej witrynie internetowej ich wstępne podsumowanie „Co wiemy o przebiegu Katastrofy
Smoleńskiej” (http://konferencjasmolenska.pl/materialy4/16B.pdf), jak również oferuje do bezpłatnego wykorzystania ten tekst w formie drukowanej w języku angielskim. Stosowne informacje są na stronie internetowej Konferencji Smoleńskich. Pomimo rządów „dobrej zmiany”, w tej sprawie wciąż obserwujemy daleko idący sceptycyzm, by nie powiedzieć opór środowisk akademickich, również wielkopolskich. Kolejne tygodnie dostarczają nowych dowodów na wykluczanie z debaty ludzi o postawach prawicowych i konserwatywnych, nacechowanych nowoczesnym patriotyzmem, często na czołowych uniwersytetach. Stąd cieszy nas każda poprawa sytuacji, jak na przykład udostępnienie przez władze Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu uczelnianej auli na otwarte debaty poświęcone sprawom ważnym dla naszego kraju. Czynimy starania, by uspokajać nastroje i zbliżać stanowiska na drodze dyskusji bez wykluczeń, wciąż dążąc do odkrywania prawdy. Mam nadzieję, że wkrótce konkluzje Konferencji Smoleńskich także staną się przedmiotem takich otwartych spotkań organizowanych przez wszystkie środowiska AKO, nie tylko poznańskie. K
Spójny obraz Jakie są najważniejsze ustalenia czterech Konferencji Smoleńskich, z lat 2012–2015? Sformułowaliśmy je wprost, jednoznacznie, opublikowane są w tzw. wstępnym podsumowaniu Konferencji Smoleńskich. Dostępne są na portalu www.konferencjasmolenska.pl Jakie są główne tezy? Jednoznaczne. Przeprowadzone badania naukowe wykazały bowiem, że: samolot leciał wyżej, niż to wskazano w hipotezie MAK/Millera, a więc nie mógł uderzyć w brzozę na polu Bodina. Gdyby jednak samolot uderzył w brzozę, to nie zostałaby odcięta końcówka skrzydła, lecz przecięta brzoza. Gdyby jednak odcięta została końcówka skrzydła, to samolot nie mógłby odwrócić się w powietrzu na plecy, a gdyby jednak samolot uderzył w ziemię po odwróceniu się na plecy, to nie nastąpiłaby taka jego dezintegracja, jaką widać na wszystkich zdjęciach z wrakowiska.
Pokora i modlitwa Z garstką ludzi wiernych Bogu, Krzyżowi i Ewangelii upomina się o Prawdę i walczy z diabelską „Sodomą i Gomorą”. To on zainicjował modlitwy o miejsce TV Trwam na multipleksie. Drobny, z długą siwą brodą, zawsze uśmiechnięty, dla wszystkich pełen dobra i miłości. Rita Nowak-Wilowska o ojcu Jerzym Gardzie.
5
Sztuka na wojnie z kulturą Jako odbiorca sztuki tkwię w pułapce agresywnej awangardy, dokarmianej z moich podatków wbrew mojej woli. Czy kiedy już zostaną strącone krzyże, nie znajdziemy się znów w postkomunistycznym raju – bez ojczyzny, bez państwa, bez tożsamości, bez płci i bez niczego zupełnie? – pyta Danuta Moroz-Namys łowska.
6 To porażające. Ale czy można to udowodnić naukowo? Tak. Wśród wielu dowodów wskazujących na rzeczywisty przebieg katastrofy smoleńskiej są takie, które mają charakter dowodów rozstrzygających. Z praw mechaniki wynika bowiem, że znane z licznych zdjęć podłużne rozerwanie kadłuba mogło nastąpić wyłącznie na skutek gwałtownego wzrostu ciśnienia, najprawdopodobniej wybuchu. Tak jak napisaliśmy w podsumowaniu naszej pracy – wnioski płynące z przedstawionych na Konferencjach Smoleńskich badań z różnych dziedzin nauki są zgodne i potwierdzają się wzajemnie. Bardzo ważny jest raport archeologów wykazujący rozpad samolotu na dziesiątki tysięcy elementów. Badania geodezyjne i geotechniczne, archeologiczne i medyczne, fizyczne i chemiczne, mechaniczne i aerodynamiczne, elektrotechniczne i akustyczne – wszystkie przedstawione na konferencjach referaty układają się w spójny obraz i poz– walają na sformułowanie zacytowanych wyżej wniosków.
Fragment wywiadu dra hab. Grzegorza Musiała opublikowanego w „Wielkopolskim Kurierze Wnet” w kwietniu 2016 r.
Żołnierze Wyklęci czasów obecnych Dlaczego tak wielu wartościowych ludzi jest dziś zapomnianych przez PiS? Zaprawieni w boju, z silnym kręgosłupem moralnym, mogliby zrobić wiele dobrego dla innych. Czyżby komuś przeszkadzała ich autentyczna niezależność? Michał Bąkowski – kolejny głos rozczarowanych.
7
ind. 298050
redaktor naczelna Wielkopolskiego Kuriera Wnet
Ppłk Ludwik Misiek: „Uważam, że za dużo dostałem od życia, nie chciałbym w nim nic zmienić, jestem szczęśliwy. Trzeba też mieć umiar w ocenie pojęcia szczęście, nie można za dużo od życia żądać, wtedy ma się superatę”. Teresa Masłowska o serialu poświęconym Żołnierzom Wyklętym Wielkopolski.
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
2
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A
Autoagresorzy ludzie, którzy postanowili odebrać sobie życie... Kiedy rodzice Dominika orientują się, że rzeczywistość wirtualna wyparła u ich syna realną i że on sam wpadł w śmiertelnie niebezpieczną pułapkę, jest już za późno. Fabuła filmu Jana Komasy niemal jak ulał pasuje do medialnych informacji o kilku polskich nastolatkach, którzy padli ofiarą internetowej gry „Niebieski wieloryb”. Nasuwa się gorzka konstatacja, że kinowa opowieść uprzedziła zaledwie o kilka lat rzeczywistość. Bynajmniej nie insynuuję, że obraz był inspiracją do powstania groźnej gry, zwłaszcza że nie jest to pierwsza tego typu wirtualna „zabawa”. Kiedyś wśród nastolatków modny był w sieci tzw. zegar śmierci, który na podstawie wprowadzonych szczegółowych danych, m.in. wieku, wagi, stosowanych używkach, uprawianym sporcie itd. wyliczał graczom datę śmierci. A że
była to najczęściej nieodległa data, dzieci były przerażone… Czy tego chcemy, czy nie, wirtualna rzeczywistość wpisana jest w naszą codzienność, także tych najmłodszych, bo jest na wyciągnięcie ręki. Informacje o uzależnionych od Internetu kilkulatkach, poddawanych terapiom odwykowym, już nie szokują. Bulwersuje coś innego: dlaczego młodego człowieka pociąga samookaleczanie i zadawane sobie cierpienie, to fizyczne i to psychiczne? Być może odpowiedź jest bardziej przerażająca, niż nam się wydaje: żyjąc w świecie wszelkiego rodzaju udogodnień, udoskonaleń i modernizacji, szukają czegoś odwrotnego. Zbyt łatwe, wygodne i proste życie szybko zamienia się w nieznośną pustkę, którą trzeba czymś wypełnić. Przykre jest to, że przyjemność odnajdują tam, gdzie dotąd jej nie było – w autoagresji. K
O inwazji oszołomstwa Henryk Krzyżanowski
Ż
yjemy w czasach, w których święci tryumfy irracjonalizm, przez młodzież nazywany dosadnie oszołomstwem. Słynne określenie „dyktatura ciemniaków”, za które w 1968 roku Stefan Kisielewski został pobity przez komunistycznych zbirów, odwoływało się do świata racjonalnego. Komuna swoim absurdalnym ustrojem próbowała granice wyznaczone przez rozum przesuwać, ale przecież ich nie likwidowała. Dziś coraz częściej stajemy bezradni wobec rzeczywistości, w której żadnych granic nie ma i być nie może. A rozum nie jest arbitrem ani obroną przed oszołomstwem. W tym świecie profesor filozofii może powiedzieć, że Polska jest okupowana przez Watykan. Aktor może pouczać profesora leśnictwa, jak należy dbać o las. Posłowie zrywają obrady
sejmu, aby bronić demokracji i prawa. Organizatorzy politycznej burdy pod Wawelem walczą o apolityczność wawelskiego wzgórza. Że co? Że wszystko to sprzeczne jest z elementarną logiką i racjonalnością? No i co z tego? Od rozumu lepszy jest płytki sentymentalizm lansowany przez popkulturę, dziwacznych ideologów czy artystycznych szarlatanów. W tym świecie szacowny niegdyś Teatr Polski zaprasza awangardowego scenografa, by wystąpił w podwójnej roli autora i reżysera musicalu o... „Myślach nowoczesnego Polaka”. Efekt wydania Dmowskiego w ręce lewicowego anarchisty jest do bólu przewidywalny. Przekazem spektaklu jest zawołanie, że twórczość autora „Myśli” jest „nudna i głupia”, zaś źródłem jego autorytaryzmu lęk przed ojcem. Ot, taka prostacka psychoanaliza w sam raz
dla tok szołu z komercyjnej telewizji dla ćwierćinteligentów. Zamiast tytułowych myśli widz otrzymuje komiks – całkowicie ahistoryczny, bowiem twórca tego dzieła wyrokuje z pewnością siebie, że nie należy „babrać się w przeszłości”. No więc się nie babrze – i tak dobrze, że nie każe zasłaniać napisu „Naród sobie” bardziej adekwatnym „Komuna Warszawa Poznaniowi”. Albo coś w tym stylu. Na plus teatrowi zapiszmy, że w repertuarze ostrzega się widza przed hałasem oraz jaskrawo migającym światłem. A także uprzedza się, że „twórcy stworzyli intensywny, nasycony kontrowersjami musical, w którym myśli nie krępują się żadnymi względami.” To akurat jest szczera prawda – a już na pewno nie względami na racjonalność. Przybywajcie, oszołomy! K
„Prawem wilka”. Żołnierze Wyklęci w TVP 3 Poznań Teresa Masłowska
T
VP 3 Poznań wyemitowała cykl dokumentalny pt. „Prawem wilka. Żołnierze Wyklęci w Wielkopolsce”. Składa się nań sześć filmów w reżyserii Jolanty Hajdasz. W mojej ocenie to wartościowy serial, ponieważ ocala od zapomnienia sześciu żyjących jeszcze żołnierzy Armii Krajowej, narodowej konspiracji wojskowej i tzw. II konspiracji. Są to: * żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, obecnie generał brygady Jan Podhorski, pseudonim Zygzak; * harcerz, żołnierz Armii Krajowej, po 1945 roku łącznik Stanisława Kasznicy i więzień polityczny – Zbigniew Tuszewski; * żołnierz Armii Krajowej, ps. Robert, po 1945 r. w oddziale Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej „Warta” – podpułkownik Ludwik Misiek; * członek podziemnej organizacji harcerskiej, więzień polityczny – kapitan Zenon Wechmann, ps. Czarny Wilk; * żołnierz Armii Krajowej, ps. Rzędzian, organizacji Wolność i Niezawisłość, skazany w PRL na karę śmierci, zamienionej na siedem lat więzienia – pułkownik Jan Górski. Warto podkreślić, że jeden z odcinków reżyser poświęciła Krystynie
W ‒I ‒E ‒L ‒K ‒O ‒P ‒O ‒L ‒S ‒K ‒I
Kędzierskiej-Jasińskiej, łączniczce WSGO „Warta”, strażniczce pamięci o ojcu podporuczniku Władysławie Kędzierskim, członku sztabu Obwodu Krotoszyn ZWZ/AK i dowódcy Kedywu, szefie wywiadu Obwodu Krotoszyn WSGO „Warta”. Większość bohaterów „Prawem wilka” mam zaszczyt znać od wielu lat, przyjaźnić się i współpracować z nimi. Akowców Jana Górskiego i Ludwika Miśka poznałam, kiedy przyszłam do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w poszukiwaniu dokumentów o moim Ojcu, żołnierzu 8 Brygady Wileńskiej Armii Krajowej. Trochę później poznałam Jana Podhorskiego i Zenona Wechmanna. Wiele czasu spędziłam, słuchając wspomnień generała, który nawet o więzieniu we Wronkach opowiada ze swadą i humorem zabarwionym lekką ironią. Nie zapom nę ubiegłorocznego święta Żołnierzy Wyklętych we Wronkach, dokąd zabrali mnie dawni więźniowie polityczni z Zenonem Wechmannem. Nie da się opisać uczucia, kiedy zamykały się za nami kolejne kraty, i wzruszenia towarzyszącego
wybitnym wronczaninom w sadzeniu „Drzew Pamięci” oraz chwytającego za gardło przy spektaklu lwóweckiego teatru o śmierci rotmistrza Pileckiego. Filmy Jolanty Hajdasz wiernie oddają klimat komunistycznych więzień i tragicznych losów Żołnierzy Wyklętych związanych z Wielkopolską. Cenne w każdym z omawianych filmów są unikalne dokumenty i komentarze prezentowane przez pracowników naukowych poznańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. „Prawem wilka” to reportaże godne polecenia. Przywracają bowiem pamięć o bohaterach, których zasługi dla Ojczyzny pomijano przez długie lata. Obok walorów historycznych niosą ważne wartości emocjonalne – trudno nie wzruszyć się, słuchając wypowiedzi świadków historii. Choćby ppłk. Ludwika Miśka, który, patrząc z zadumą w oko kamery, mówi łagodnie: Uważam, że za dużo dostałem od życia, nie chciałbym w nim nic zmienić, jestem szczęśliwy. Trzeba też mieć umiar w ocenie pojęcia szczęścia, nie można za dużo od życia żądać, wtedy ma się superatę. K
Redaktor naczelny Kuriera Wnet
K ‒U ‒R ‒I ‒E ‒R
Krzysztof Skowroński
WIELKOPOLSKI KURIER WNET Redaktor naczelny
G
A
Z
E
T
A
N
I
E
C
O
D
Z
I
E
N
N
A
Jolanta Hajdasz tel. 607 270 507 mail: j.hajdasz@post.pl
Zespół WKW
Sławomir Kmiecik Małgorzata Szewczyk ks. Paweł Bortkiewicz Aleksandra Tabaczyńska Michał Bąkowski Henryk Krzyżanowski Dariusz Kucharski
Cała Polska patrzy na Poznań Krzysztof Skowroński rozmawia z twórcą i właścicielem poznańskiego wydawnictwa Zysk i S-ka, a także kandydatem PiS w przyszłych wyborach na prezydenta Poznania, Tadeuszem Zyskiem.
Jest pan oficjalnym kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Poznania w przyszłych wyborach samorządowych w Poznaniu. Tak, środowisko poznańskie wybrało mnie na kandydata. Prawdopodobnie na jesieni/zimą pojawi się ogłoszenie ogólnopolskie i w nim zostanę przedstawiony. Dlaczego chce Pan zostać prezydentem Poznania? Nie była to łatwa decyzja, ale gdybym miał znaleźć dwa główne powody, to po pierwsze, bardzo wiele spraw osobistych i zawodowych zawdzięczam Poznaniowi, więc uznałem, że Poznań też powinien dostać coś ode mnie. A po drugie, sytuacja w Poznaniu jest bardzo niestabilna, nieciekawa i myślę, że to miasto przez ostatnie lata nie rozwijało się na miarę swoich marzeń i możliwości. Uważam, że jest najwyższy czas i ostatnia okazja, aby podjąć decyzje i działania, które by zmieniły sytuację w Poznaniu zgodnie z oczekiwaniami poznaniaków. Trzeba sprawić, żeby Poznań się rozwijał i zajął takie miejsce, na jakie zasługuje na mapie Polski. Co można zrobić dla Poznania? Bardzo dużo. Poznań jest, jak wiadomo, ważnym miastem. Jeśli pada słowo „Poznań”, to ludzie myślą nie tylko o mieście, ale o czymś więcej, bo Poznań to jest początek Polski, to jest racjonalność, działanie. To jest kultura. To jest wiele, wiele innych rzeczy. Jeśli się mówi „Poznań”, wszystko to się głęboko we wszystkich Polakach, w ich sercach i myślach, pojawia. Poznań to połączenie tradycji, korzeni, początku – bo tutaj przecież podjęto decyzje, tutaj Polska się narodziła – ze współczesnością, z przedsiębiorczością. Poznań jest tradycyjny, konserwatywny, a jednocześnie nowoczesny, pracowity i rozwojowy. Powiedział Pan „konserwatywny”, ale Polsce Poznań kojarzy się teraz nie z myślą konserwatywną, tylko z opozycją, z demonstracjami KOD-u, z wystąpieniami obecnego prezydenta i jego żony na wiecach. Wydaje się, że tutaj właśnie bije puls KOD-u. Czy bije puls KOD-u, trudno powiedzieć. Demonstracje są wszędzie. Nie powinno się osądzać na podstawie przypadkowych osób, bo jak większość poznaniaków wie, pan Jaśkowiak został prezydentem Poznania w zasadzie dlatego, żeby nie wybrać na to stanowisko Grobelnego. To nie jest dobra legitymizacja władzy prezydenckiej. To po pierwsze. Po drugie, to nie jest cały, prawdziwy Poznań. To jest moje zdanie i poznaniaków, i tych osób, które Poznań znają, przyjeżdżają do niego. Te podskoki i krzyki, i używanie niezbyt cenzuralnych słów na placu Wolności, to nie jest Poznań. Użył Pan niepokojących słów, mówiąc o Poznaniu. Mógłby Pan powiedzieć coś więcej?
Projekt i skład
Wojciech Sobolewski Dział reklamy
Kiedy upadał PRL i rozpoczynała się III Rzeczpospolita, Poznań był niewątpliwie liderem wielu zmian, był symbolem tych zmian, nadzieją. Teraz obserwujemy, że w wielu dziedzinach Poznań się cofa. Staje się miastem, które nie nadąża za zmianami. Jak powiedział kiedyś pierwszy prezydent Poznania za II Rzeczpospolitej, Jarogniew Drwęski, że na Poznań patrzy cała Polska. Polska wie, że jeżeli tutaj, w Poznaniu, coś się uda, będzie można zrobić coś dobrego – to i reszta Polski da radę. Natomiast, jeśli w Poznaniu się będzie działo źle, to i w całej Polsce będzie się działo źle. Te rzeczy, o których Pan mówił – te KOD-owskie ekscesy na placu Wolności, te słowa pani prezydentowej, niegodne, myślę, osoby publicznej, czy demonstracje obecnego pana prezydenta, to jest tylko wskaźnik tego, że w całej Polsce dzieje się źle. To nie jest tylko Poznań. To, że taki jest Poznań, to nieporozumienie. Myślę, są siły, są ludzie i możliwości, aby to miasto zmienić, żeby znów stało się prawdziwym Poznaniem, odkryło
Poznań to połączenie tradycji, korzeni, początku – bo tutaj przecież podjęto decyzje, tutaj Polska się narodziła – ze współczesnością, z przedsiębiorczością. swoją siłę i pokazało Polsce, jak wiele rzeczy można zrobić. To będzie trudna kampania wyborcza. Czy ma Pan szansę zostać prezydentem Poznania z poparciem Prawa i Sprawiedliwości? Ja myślę, że szansę zostania prezydentem Poznania ma ten, kto potrafi dać mu serce, przedstawić Poznaniowi dobry projekt, tak aby pokazał Polsce, jak można się rozwijać, jakie nadzieje można wiązać z Polską, jak można zmienić na lepsze swoje życie codzienne. Jest Pan właścicielem wielkiego polskiego wydawnictwa. Na rynku książki też dzieją się rzeczy niepokojące. To prawda. Dzieją się rzeczy niepokojące, bo książka jest wskaźnikiem pewnego potencjału kraju. Wskaźniki czytelności, czyli ile osób czyta książki, są skorelowane ze wskaźnikami rozwoju danego kraju. W krajach bogatych, rozwiniętych te wskaźniki są wysokie. W Polsce czytelnictwo od pewnego czasu spada. To świadczy o tym, że – wbrew pozorom – mimo że się bogacimy, coraz więcej konsumujemy, uczestniczymy w życiu Europy i świata, to jednak cofamy się. Uważam, że te niepokojące czynniki jest najwyższy czas zmienić. Ta sytuacja jest efektem tego, że państwo jakby poddało się, zrezygnowało z aktywnej polityki promującej czytelnictwo. Państwo musi bardziej aktywnie oddziaływać na rynek czytelniczy, dbać o jego rozwój. W Poznaniu przy ulicy Wielkiej 10 znajduje się księgarnia Pana
Adres redakcji
ul. Zielna 39 · 00-108 Warszawa redakcja@kurierwnet.pl
Marta Obłuska reklama@radiownet.pl
Wydawca
Dystrybucja własna Dołącz!
Informacje o prenumeracie
dystrybucja@mediawnet.pl
wydawnictwa. Takie duże księgarnie rządzą się swoimi prawami, ale małe księgarnie są zagrożone. Powstał ruch, który dąży do tego, żeby państwo wprowadziło ustawowo gwarantowaną cenę książki. Tak nie jest. To jest skrót myślowy, bardzo nieszczęśliwy. Chodzi o to, że państwo powinno umożliwić walkę fair na rynku książki, powinno działać na rzecz tego, aby czytelnictwo wzrastało. Jakiego narzędzia użyje, trudno powiedzieć. Natomiast wiem, że z wyjątkiem jednego państwa na świecie, we wszystkich krajach, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, stosuje się narzędzia regulujące rynek książki, aby nie dopuścić do powstania monopolu, aby małe podmioty, wartościowi autorzy mogli się pojawiać na rynku, być czytani. Mam na myśli ustawę francuską, która mówi, że jeśli wydawca, który jest głównym inwestorem na tym rynku, ustala pewną cenę książki, przez krótki czas należy jej rygorystycznie przestrzegać. Ta ustawa obowiązuje praktycznie
Spółdzielcze Media Wnet / Wnet Sp. z o.o. kontakt j.hajdasz@post.pl, tel. 607270507
na całym świecie; jedynym wyjątkiem jest Wielka Brytania. Ciekawa jest historia tej ustawy w Izraelu. Ona została wprowadzona, ponieważ tam książka znalazła się w olbrzymim kryzysie. Państwo się nie interesowało rynkiem, dopuściło do dominacji trzech wielkich sieci księgarskich. Właścicielami pierwszej dużej sieci w 65% były dwa wydawnictwa i oczywiście sprzedawały, jak się można domyślić, tylko swoje książki. Nie te książki, które czytelnicy chcieliby kupić, nie te, które napisali dobrzy autorzy, tylko te, które oni akurat wyprodukowali. Oni decydowali, jaka książka pojawi się w sprzedaży. Druga duża sieć sprzedawała wyłącznie książki trzech kolejnych wydawców. Trzecia miała też swoich dwóch. Następstwem tego była olbrzymia zapaść na rynku czytelniczym. Jedyne narzędzie, którym mogli ci wydawcy konkurować między sobą, to była cena. Nie pojawienie się nowego autora czy otwartość rynku. Ta ustawa tak naprawdę ma doprowadzić do demonopolizacji rynku i bronić interesów czytelnika. Dzięki niej czytelnik może dostać książkę, której chce on, a nie taką, którą chce sprzedać sieć księgarska lub wydawca. Tu obowiązują te same prawa, jak na rynku prasy – jeśli jest on zróżnicowany, jest wielu właścicieli, wtedy istnieje duża szansa, że czytelnik znajdzie to, co go interesuje. A jeśli panuje monopol – w tej chwili na polskim rynku są dwie, trzy sieci, które dominują – to nie tylko, że one zdominują rynek, ale tak naprawdę doprowadzą do spadku czytelnictwa. K
Nr 34 · KWIECIEŃ 2017
(Wielkopolski Kurier Wnet nr 26)
Data i miejsce wydania
Warszawa 1.04.2017 r.
Nakład globalny 10 000 egz.
ind. 298050
D
ominik to zwyczajny nastolatek. Uczy się w liceum, ma wielu znajomych, dziewczynę, dobrze sytuowanych rodziców, którzy zapewniają mu życie na godziwym poziomie: markowe ubrania, gadżety, imprezy... Pochłonięci sobą, własną pracą i nastawieni na robienie kariery, nie poświęcają synowi zbyt wiele czasu, a ten nie bardzo umie odnaleźć swoją tożsamość. Skompromitowany w szkole i odrzucony przez rówieśników, przenosi się w wirtualną rzeczywistość, która coraz bardziej go fascynuje i pociąga, tym bardziej, że poznaje w nim tajemniczą i intrygującą dziewczynę Sylwię. Świat Dominika niemal z dnia na dzień zaczyna ograniczać się do jego pokoju, z którego niemal nie wychodzi, a właściwie do monitora i klawiatury komputera. Poznana w Internecie Sylwia wprowadza go do internetowej „Sali samobójców” – miejsca, gdzie spotykają się
FOT. LUIZA KOMOROWSKA / RADIO WNET
Małgorzata Szewczyk
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
3
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A „Dziękuję Panu Bogu za wszystkich ludzi, z którymi zetknąłem się w tym czasie 25 lat posługi biskupiej, za wszelkie dobro, którego doznałem, przepraszając za wszystkie błędy, uchybienia i grzechy, które człowiek przy takiej okazji popełnia” – powiedział abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. celebrowanej w katedrze poznańskiej z okazji 25 rocznicy przyjęcia sakry bis kupiej. W uroczystościach wziął udział abp Salvatore Pennacchio, nuncjusz apostolski w Polsce.
Msza święta w 25 rocznicę sakry biskupiej abpa Stanisława Gądeckiego KAI
S
pecjalne życzenia jubileuszowe nadesłał papież Franciszek. Ojciec Święty, składając gratulacje z okazji srebrnego jubileuszu metropolity poznańskiego, zauważył, że abp Gądecki jako przewodniczący KEP „troszczy się bardzo o duchowy postęp wiernych polskich i podejmuje działania wespół z cywilnymi władzami dla dobra Ojczyzny i Kościoła”. Bacznie obserwując warunki i zmiany zachodzące we współczesnym życiu w dziedzinie duchowej, społecznej i politycznej, ustawicznie prowadziłeś dialog z innymi religiami i z osobami niewierzącymi. Z wielkim poświęceniem podejmowałeś ważne prace w dykasteriach Kurii Rzymskiej, zwłaszcza w Kongregacji Nauki Wiary i podczas Synodu
Biskupów, a także w Radzie Konferencji Episkopatów Europy. Z okazji zatem Twego jubileuszu święceń biskupich, gratulując Twojej apostolskiej gorliwości, życzymy Ci obfitości darów Bożych.” – napisał Franciszek. W homilii kard. Zenon Grocholewski przypomniał, że „biskupi są we właściwym tego słowa znaczeniu następcami apostołów, a kapłani ich sakramentalnymi współpracownikami”. Były prefekt Kongregacji Wychowania Katolickiego podkreślił, że abp Gądecki słowa dewizy biskupiej „Czynem i prawdą” („Opere et veritate”) realizuje przez „prężne działania, jak również bezkompromisowe opowiadanie się za prawdą”. Przypominając życiorys metropolity poznańskiego, kard. Grocholewski wspominał lata
studiów w Rzymie i Jerozolimie, pracę dydaktyczną w Gnieźnie, zwrócił też uwagę na dorobek naukowy metropolity poznańskiego i zainicjowane przez niego Dni Judaizmu.
N
iezwykły prezent ofiarowali abpowi Gądeckiemu kapłani archidiecezji poznańskiej. W darze dla swojego biskupa pomogą przez rok 25 rodzinom poszkodowanym w zbrojnym konflikcie w Syrii. Program pomocy rodzinom syryjskim ruszył 10 marca. Dzięki akcji Caritas można „adoptować” konkretne rodziny potrzebujące pomocy. Według danych organizacji międzynarodowych, 80% Syryjczyków żyje w ubóstwie, a co trzecie gospodarstwo
domowe jest zadłużone. Pomocy humanitarnej potrzebuje ponad 13 milionów ludzi, w tym 6 milionów dzieci.W procesji z darami kapłani złożyli tablicę z nazwiskami dwudziestu pięciu syryjskich rodzin poszkodowanych w zbrojnym konflikcie w Syrii. Rodziny te będą przez rok wspierane przez księży archidiecezji poznańskiej. Na zakończenie liturgii życzenia w imieniu archidiecezji poznańskiej złożył bp Damian Bryl. – Na tej Eucharystii w dziękczynienie, które składa Jezus Chrystus Ojcu,
MISTERIUM
R E K L A M A
MĘKI PAŃSKIEJ JUBILEUSZ 100 LAT OBJAWIEŃ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W FATIMIE
sobota,
8 kwietnia 2017 r.
godz. 20.00
POZNAŃ
CYTADELA Misterium poprzedzi Msza św. o godz.18.00 w kościele p.w. św. Jana Bosko na Winogradach
WSTĘP WOLNY!
MISTERIU
M
na DVD
DWUPŁY TO WYDAN WE SPECJALNIE E
WWW.MISTERIUM.EU
włączamy Księdza Arcybiskupa oraz to wszystko, co dobry Bóg dokonywał i dokonuje przez naszego pasterza w życiu naszej archidiecezji, Ojczyzny i Kościoła – powiedział biskup pomocniczy archidiecezji poznańskiej. Podkreślił, że świętując, „modlimy się, aby nasza archidiecezja otoczona troską arcybiskupa była dla wszystkich czytelnym znakiem żywego i kochającego Boga”. Bp Bryl ofiarował jubilatowi księgę jubileuszową „Opere et Veritate”, przygotowaną przez Wydawnictwo Świętego
Niezwykły prezent ofiarowali abpowi Gądeckiemu kapłani archidiecezji poznańskiej. W darze dla swojego biskupa pomogą przez rok 25 rodzinom poszkodowanym w zbrojnym konflikcie w Syrii. Wojciecha. Publikacja, w opracowaniu której wzięły udział znamienite postaci Kościoła – duchowni i świeccy, przedstawia sylwetkę abp. Stanisława Gądeckiego i jego posługę. Abp Wojciech Polak w imieniu rodzinnej archidiecezji gnieźnieńskiej przypomniał, że w bulli nominacyjnej Jan Paweł II dostrzegł w Jubilacie człowieka wielkiej odpowiedzialności i gorącej miłości ku Bogu i ludziom. – Wpisałeś się w pamięć Kościoła gnieźnieńskiego jako gorliwy i oddany pasterz, bardzo wrażliwy na codzienne trudy żyjącego w niej ludu – podkreślił prymas Polski. Zaznaczył, że wspomnienie jego biskupich początków, a więc „źródeł biskupiej posługi, z których wypływa Chrystusowa moc, dar i łaska, łączy się ze szczerym dziękczynieniem oraz zapewnieniem o wdzięcznej pamięci i modlitwie”. Ofiarując metropolicie poznańskiemu rycinę biskupiego domu przy ul. Łaskiego 2 w Gnieźnie, w którym
mieszkał on przez dziesięć lat pracy i posługi, prymas powiedział, że jest to swoistym „powrotem do duchowych źródeł, a do źródeł wraca się po to – jak uczył Jan Paweł II – by poczuć ożywczą świeżość”. Z kolei abp Marek Jędraszewski w imieniu Episkopatu Polski podziękował abp. Gądeckiemu najpierw za dziesięcioletnią pracę wiceprzewodniczącego KEP, a od 2014 r. jako przewodniczącego KEP. – Od samego początku jesteś członkiem aktywnym tej Konferencji, poprzez swoją działalność przyczyniając się do budowania jedności pomiędzy polskimi biskupami, a więc również do budowania jedności Kościoła, umacniając tym samym komunię kościelną – zauważył metropolita krakowski. Podczas liturgii Andrzej Dera, sekretarz stanu w kancelarii Prezydenta RP, złożył życzenia i gratulacje w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy. – Niech Pan Bóg w dalszej posłudze Księdza Arcybiskupa umacnia i prowadzi, a Duch Święty obdarza wszelkimi łaskami i darami, aby ta posługa przynosiła piękne owoce w Kościele powszechnym, w Kościele polskim, Kościele poznańskim i w naszej umiłowanej Ojczyźnie – powiedział Andrzej Dera. Abp Gądecki na zakończenie Eucharystii podziękował wszystkim – w tym władzom rządowym i samorządowym, członkom Polskiej Akademii Nauk i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, rodzeństwu, księżom i siostrom zakonnym za obecność i modlitwę. Wyraził też wdzięczność prezydentowi RP, prezes Rady Ministrów, marszałkom Sejmu i Senatu za nadesłane listy gratulacyjne. Abp Stanisław Gądecki przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego w 1973 r., a sakrę biskupią z rąk kard. Józefa Glempa w 1992 r. w katedrze gnieźnieńskiej. W 2002 r. został mianowany przez Jana Pawła II arcybiskupem metropolitą poznańskim. Od 2014 r. jest przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. K
List członków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu W imieniu członków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu gratulacje z okazji 25 rocznicy przyjęcia święceń biskupich przez abpa Stanisława Gądeckiego złożył prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak oraz dr Jolanta Hajdasz. Przekazali mu także list gratulacyjny (drukujemy go poniżej) : Ekscelencjo, najdostojniejszy Księże Arcybiskupie! W imieniu członków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa, zwanego Pomnikiem Wdzięczności w Poznaniu, pragniemy złożyć najserdeczniejsze gratulacje z okazji 25 rocznicy przyjęcia święceń biskupich. Pragniemy zapewnić Księdza Arcybiskupa o naszej życzliwości, modlitwie oraz wsparciu dla wszelkich działań. Życzymy opieki Bożej Opatrzności w pracy dla Kościoła i naszej Ojczyzny-Polski oraz Archidiecezji Poznańskiej. Niech w tej pracy zawsze towarzyszy Jego Ekscelencji życzliwość i serdeczność wszystkich, z którymi dane będzie JE współpracować. Dla nas, członków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu, jubileusz ten ma także dodatkowe, szczególne znaczenie ze względu na cel naszej działalności: odbudowę tego największego monumentu przedwojennego Poznania, który powinien powrócić do przestrzeni publicznej, by przypominać współczesnym Wielkopolanom i wszystkim Polakom cud odzyskania niepodległości w 1918 r. W tym szczególnym dniu pragniemy najgoręcej podziękować Księdzu Arcybiskupowi za wszystkie cenne rady i wskazówki dotyczące naszej działalności oraz ogromne wsparcie Jego Ekscelencji, na jakie w realizacji tej idei zawsze mogliśmy liczyć i jakie zawsze otrzymywaliśmy. Bardzo je sobie cenimy, a ta nasza harmonijna współpraca pozwala nam nie tracić nadziei, iż mimo piętrzących się stale trudności, uda nam się odbudować ten Pom nik i sprawić, by już na stałe powrócił na ulice naszego miasta – Poznania.
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
4
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A
Szybkość, z jaką wyrzucili Saryusz-Wolskiego z partii, zarówno z EPP, jak i z PO, zadziwia. Jakie było „przestępstwo” europosła? Ośmielił się kandydować. Jan Martini
A
przecież święte prawa demokracji stanowią, że kandydat może być tylko jeden i tylko ten, który by gwarantował, „żeby było tak, jak było”. Decyzja, kto ma wygrać w demokratycznych wyborach, została już podjęta przez jakieś „biuro polityczne” i potencjalni chętni na dobrze płatną posadę nawet nie próbowali się wychylać. Czymże więc demokracja socjalistyczna różni się od demokracji unijnej?
Trochę wspomnień Choć stalinowska konstytucja z 1952 roku była jeszcze całkiem dobra (bo mało używana), w 1976 r. postanowiono ją nieco udoskonalić. W art. 1. pojawiło się zdanie: Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem socjalistycznym, art. 2. mówił, że PZPR jest przewodnią siłą polityczną społeczeństwa, a art. 6. głosił, że PRL umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich... Obowiązek dozgonnej przyjaźni z ZSRR uzyskał umocowanie konstytucyjne. Podczas rutynowego głosowania zdarzył się incydent – Stanisław Stomma jako jedyny z posłów wstrzymał się od głosu. Pozostali trzej koledzy z katolic kiego koła Znak posłusznie podnieśli rączki. W dziejach parlamentaryzmu PRL, gdzie obowiązywała pełna zgodność we wszystkich głosowaniach, taki przypadek był bez precedensu. Publicyści i komentatorzy polityczni nie kryli zdziwienia i oburzenia: Jaki cel miała prowokacja posła Stommy? Kto na tym skorzystał, oprócz imperialistycznych ośrodków dywersji ideologicznej z radiem Wolna Europa na czele? Poseł Stomma z pewnością nie reprezentuje poglądów ludzi pracy, skupionych wokół Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej pierwszego sekretarza Edwarda Gierka! Poseł Stomma swoim wybrykiem
napluł w twarz rzeszom obywateli ZSRR – robotnikom i kołchoźnikom! Związek Radziecki kosztem milionów ofiar swych żołnierzy przyniósł nam wolność, z której owoców on, poseł Stomma, korzysta! Mamy demokrację socjalistyczną – ustrój sprawiedliwości społecznej bez wyzysku człowieka przez człowieka! Ostatnie 25 lat, już po pokonaniu band reakcyjnego podziemia kryjących się tchórzliwie po lasach, to najlepszy okres w tysiącletnich dziejach Polski! Polska cieszy się uznaniem narodów całego świata, zdaniem ekspertów zachodnich jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą, a sojusz ze Związkiem Radzieckim zapewnił nam bezpieczeństwo i dobrobyt niespotykany w dziejach! Poseł Stomma chyba wie, że za reżimu sanacyjnego odbiorniki radiowe mieli tylko nieliczni – obecnie są w każdym gospodarstwie domowym itd. itp. Tego typu publicystyka przetoczyła się przez krajowe media z wiodącą „Polityką” włącznie. Niejeden Passent może ma jeszcze te teksty na dnie szuflady swojego biurka. Nieprzewidywalne zachowania posłów zdarzają się także dziś i również spotykają się ze zdecydowaną reakcją. Kariera polityczna krnąbrnego posła Stommy legła w gruzach – Front Jedności Narodu nie wpisał go na listę kandydatów do Sejmu kolejnej kadencji.
„Przestępstwo” europosła Powtórzę – szybkość, z jaką wyrzucili Saryusz-Wolskiego z partii, zarówno z EPP, jak i z PO, zadziwia. Jakie było „przestępstwo” europosła? Ośmielił się kandydować, a przecież decyzja, kto ma wygrać w demokratycznych wyborach, została już podjęta przez jakieś „biuro polityczne” i potencjalni chętni na dobrze płatną posadę nawet nie próbowali się wychylać. Czy w takim razie demokracja socjalistyczna różni się od demokracji
Dwa głosowania unijnej? Komuniści z pewnością bardziej dbali o pozory. Zawsze padały rytualne 3 pytania – „kto jest za”, „kto jest przeciw” i „kto się wstrzymał”. Demokracja unijna osiągnęła wyższy poziom – wystarczyło jedno pytanie. Liczni w Polsce obrońcy czy miłośnicy demokracji powinni zobaczyć, jak wyglądało głosowanie na przewodniczącego RE – spuszczone łby 27 przywódców po jednym jedynym pytaniu: „kto jest przeciw”? (kandydaturze Tuska), mówiły wszystko. Europejscy mężowie stanu zachowali się racjonalnie – narażanie stosunków z Niemcami dla tak nieistotnej sprawy byłoby nonsensem. Istotą sowieckiej polityki kadrowej była (i jest) żelazna zasada, że awansować mogą tylko ci, na których ma się „haki”, bo tylko to gwarantuje pełną sterowalność i dyspozycyjność. Pobieżna analiza życiorysów unijnych mężów stanu potwierdza niepokojący fakt, że „kompromaty” także tu pomagają w awansie (czyżby w organizacji UE pomagali wschodni fachowcy?). Zdjęcie Tuska i Putina „przybijających
Oficjalnie sezon kajakowy zaczyna się w maju, a kończy zaraz po wakacjach. Ale czy trzeba stosować się do schematu? Wiosna w pełni i lada moment wyruszymy na majówki. Może w tym roku spływ Obrą i przeprawa przez zbąszyńskie jezioro?
Na szlaku kajakowym Obry Aleksandra Tabaczyńska
W Zbąszyniu znajduje się bardzo ciekawy i chyba jeden z najbardziej wymownych pomnik św. Jana Pawła II. Monument przedstawia siedzącego w kajaku, w cywilnym stroju i pogrążonego w modlitwie brewiarzowej biskupa.
Ponieważ Wielka Brytania stanowiła pewną przeciwwagę dla niemieckiej dominacji, prawdopodobnie są w Niemczech środowiska zadowolone z Brexitu. Być może, kiedyś okaże się, że strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie miało pewien udział w dyskretnym wypychaniu Wielkiej Brytanii z Unii.
kajakowe. W miejscu, gdzie biwakował biskup krakowski, wzniesiono ołtarz polowy. Stół eucharystyczny zbudowano z kajaka, ambona to ścięty pień drzewa, a krzyż składa się z czterech wioseł – tak wygląda ołtarz na plaży Błędna, przy którym odprawiane są msze św. polowe. W 2013 roku uczestniczyłam w takiej eucharystii, którą sprawował ówczesny wikariusz parafii Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej w Zbąszyniu, ks. Mateusz Kubiak. Kapłan zachęcał kajakarzy, aby nie przegadać całego czasu spływu, ale spróbować pokontemplować piękno świata. – Piękno przyrody bowiem, widziane z perspektywy tafli wody, jest odblaskiem piękna Stwórcy. Gdzie poza świątynią można być bliżej Pana Boga, jak nie pod gołym niebem, w otoczeniu wspólnoty? – Ideą spływu „szlakiem Karola Wojtyły” jest oddanie hołdu naszemu wielkiemu rodakowi – mówił z kolei przedstawiciel organizatorów, Tomasz Szczechowicz ze Zbąszyńskiego Centrum Sportu i Rekreacji. – Nie zależy nam na biciu rekordów frekwencji. Jest to trudne ze względów bezpieczeństwa, jednak każdego roku przybywa ludzi, którzy pragną przepłynąć Obrę śladem papieża.
piątki” w Smoleńsku nie jest znane europejskiej opinii publicznej, ale z pewnością znane jest służbom specjalnym i gremiom decyzyjnym. Decydenci zdają sobie też sprawę, że bogate dossier Tuska musi znajdować się w Moskwie. Nie przeszkadzało to (a może pomagało?) w wysunięciu naszego byłego premiera na posadę przewodniczącego RE. Tusk musiał wygrać, nawet gdyby „po pijaku” przejechał na pasach ciężarną zakonnicę, gdyż „taka była wola 507 milionów mieszkańców Unii Europejskiej” skupionych wokół kanclerz A. Merkel. Dominacja Niemiec na kontynencie europejskim – zarówno gospodarcza, jak i polityczna – jest bezdyskusyjna. Z ich punktu widzenia nie ma najmniejszego powodu, aby coś w Unii reformować, bo są oni największym beneficjentem zarówno samego projektu UE, jak i wspólnej waluty. Gdy Unia pomaga nam budować kolejny aquapark, z każdego euro dotacji 83 eurocenty wędrują do Niemiec. Ważne jest, żeby nie mówić „wraca”, tylko „wędruje”, bo płatników netto jest w Unii więcej.
Niemcy wnoszą tylko 20% wszystkich wpłat. Znaczy to, że niejako „pasożytują” na innych płatnikach netto – ich wpłaty, zamiast do państw uboższych, trafiają do Niemiec. To też jest jednym z powodów świetnej sytuacji gospodarczej europejskiego hegemona. Ponieważ Wielka Brytania stanowiła pewną przeciwwagę dla niemieckiej dominacji, prawdopodobnie są w Niemczech środowiska zadowolone z Brexitu. Być może, kiedyś okaże się, że strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie miało pewien udział w dyskretnym wypychaniu Wielkiej Brytanii z Unii. Wśród Europejczyków istnieje głębokie poczucie wspólnoty kulturowej i dlatego piękna idea związku demokratycznych europejskich państw cieszy się takim powodzeniem. Jednak każda idea może w pewnym momencie ulec wynaturzeniu i sięgnąć bruku... Niemcy osiągnęły cele nakreślone przez germańskich nowożytnych wizjonerów bez wyrzeczeń i daniny krwi – za pomocą narzędzia zwanego „Unia Europejska”. K
wśród uczestników są osoby, które brały udział we wszystkich spływach. Spływ „szlakiem Karola Wojtyły” rozpoczyna się w Kopanicy (15 km od Zbąszynia), kajakarze nocują na terenie zbąszyńskiego kempingu. Następnego dnia, po porannej mszy św. polowej, rozpoczyna się drugi etap spływu. Wioślarze w południe dopływają do pomnika Jana Pawła II w Zbąszyniu, przy którym czeka kapłan i wspólnie odmawiany jest Anioł Pański. Meta w Trzcielu. Jest to spływ dedykowany nie tyle młodzieży, co całym rodzinom. Nie ma trudnych przepraw czy innych przeszkód. Atmosfera jest wspaniała, trasa wije się wśród malowniczych lasów i łąk. W tak pięknym otoczeniu można doskonale wypocząć i zregenerować siły w radosnej zadumie i modlitwie.
znajduje się także kilka rowów, zaliczanych do odpływów z jeziora. Jezioro Zbąszyńskie należy do typu jezior sandaczowych, płytkich, z brzegami gęsto porośniętymi trzciną i nieco słabiej rozwiniętymi łąkami podwodnymi. W Zbąszyniu funkcjonuje plaża, kąpielisko oraz wypożyczalnia sprzętu do uprawiania sportów wodnych. W sezonie przewija się tu około 25 tysięcy osób. Są też doskonałe warunki do żeglowania. Jezioro Błędno chyba nie ma sobie równych w ilościach opowieści, które się rodzą u jego brzegów. Poza tą ludową charakterystyką, jezioro obserwują badacze, naukowcy i regionaliści. Jednym z nich jest Zenon Matuszewski, który w Internetowym Kantorze Wydawniczym Muzeum Regionalnego Ziemi Zbąszyńskiej I Regionu Kozła opublikował artykuł pt. „Przyczynek do Historii Obszarów Wodnych Zbąszynia”. W materiale tym Zenon Matuszewski szuka przyczyn, dla których powierzchnia Błędna niestety zmniejsza się. W swoich badaniach i ustaleniach autor sięgnął aż po XV-wieczne zapiski kronikarza Jana Długosza. Wykazał, że dla obiektywnego i rzeczywistego ukazania przeszłości oraz rozwoju określonego obszaru konieczne jest poznanie zachodzących tam zmian krajobrazu. Zmian dokonywanych zarówno dzięki naturalnym procesom, jak i bardziej lub mniej odpowiedzialnej działalnoś ci człowieka. Jedną z takich zmian jest zmniejszanie się powierzchni tafli wody w wyniku zarastania. Proces ten jest nieuchronny, choć na szczęście wymaga czasu. Są też metody, które opóźnią ten proces, min. usuwanie starej trzciny czy napowietrzanie. Nie ma nic przyjemniejszego niż bliskość zimnej wody w upalne dni. Karol Wojtyła przekonywał nas o tym wielokrotnie. Jako młody człowiek, a potem kapłan i biskup krakowski, lubił nie tylko górskie wędrówki czy narciarstwo. Równie chętnie wybierał się razem z młodzieżą na spływy kajakowe, które stanowiły zresztą jedną z form prowadzonego przez niego duszpasterstwa akademickiego. Wodne szlaki papież najchętniej przemierzał w swoim składanym kajaku, nazwanym „Kaloszem”. To wielkie szczęście mieć w sąsiedztwie miejsca, gdzie był, ewangelizował i modlił się nasz papież. K
Wiadomości geograficzne Jeziora zbąszyńskie tworzą Pojezierze Zbąszyńskie w tak zwanej Bruździe Zbąszyńskiej pomiędzy Pojezierzem Łagowskim a Pojezierzem Poznańskim. Przepływa przez nie płynąca na północ Obra. Jezioro Błędno jest jeziorem przepływowym, największym w ciągu jezior
Zbąszyński pomnik papieża-kajakarza.
J
ezioro Błędno w Zbąszyniu to szczególny akwen, o którym krążą liczne legendy. Jedna opowiada o sumie potężnym jak wieloryb, którego nie chciała dziewczyna z Dąbków. Dąbki z kolei, to niewielki płat lasu nad jeziorem, który swoją nazwę zawdzięcza rosnącym tam dębom. Uwięziona w chatce na wyspie panna nie chciała suma, który z kolei ze złości tak trzasnął ogonem, iż wywołana fala zalała wyspę. Pozostała po niej tylko płycizna na środku Błędna. Inne wieści głoszą, że kajakarzom bardzo trudno znaleźć ujście z tego rozległego jeziora do Obry, która przezeń przepływa, i błądzą. Oprócz legend istnieją też opowieści o autentycznych wydarzeniach. I tak prawdziwe są wspomnienia Kazimierza Berlińskiego, nieżyjącego już zbąszynianina, badacza historii regionu, który pod koniec stycznia 1945 roku znalazł się w grupie około 200-300 mieszkańców Zbąszynia wypędzonych przez hitlerowców na zamarznięte Błędno. Kazano im
wyrąbywać przeręble, żeby powstrzymać ofensywę Armii Czerwonej. Potem lód miał być wysadzony w powietrze. Prawdopodobnie wszyscy mieli i tak zginąć, bo Niemcy, jak wiadomo, nie liczyli się z ludzkim życiem. Jednak mieszkańcy Zbąszynia cudem ocaleli. Nadleciał rus ki kukuruźnik, Niemcy się wystraszyli, a że wśród nich byli Ślązacy mówiący po polsku, więc kazali uciekać naszym z lodu i akcję przerwano. Są też na szczęście bardziej wakacyjne i zabawne opowieś ci. Może jeszcze ktoś pamięta, co to jest „żółty czepek”. Tym, co nie wiedzą, przypomnę, że jest to bezterminowa karta pływacka, dająca posiadaczowi dodatkowe uprawnienia. Taką kartę można też było zdobyć nad jeziorem Błędno. Jednak dystans 1500 m, który należy pokonać co najmniej dwoma stylami pływackimi, w Zbąszyniu, z powodu płytkiej wody, można było przejść po dnie. Tak oczywiście żartowali pływacy stający przed wyzwaniem zdobycia „żółtego czepka”.
Szlak Karola Wojtyły Na długiej liście miejsc, w które dotarł na kajaku nasz papież, jest też leżący nad Obrą Zbąszyń. Miasto gościło biskupa krakowskiego latem 1960 roku, o czym zresztą niewielu jego mieszkańców wiedziało. Tu też znajduje się bardzo ciekawy i chyba jeden z najbardziej wymownych pomnik św. Jana Pawła II. Monument przedstawia siedzącego w kajaku, w cywilnym ubraniu i pogrążonego w modlitwie brewiarzowej biskupa. Warto też zwrócić uwagę, że kajak Karola Wojtyły usytuowany jest „pod prąd” Obry. Dzięki temu wita nadpływających kajakarzy, a i zachęca, żeby nie iść w życiu na łatwiznę. Trzeba mieć w sobie tę odrobinę hartu ducha, aby w imię prawdy, jeśli trzeba, nie wahać się, tylko – „popłynąć pod prąd”. Przez Zbąszyń wiedzie również szlak kajakowy „Śladami Karola Wojtyły”, na którym od ponad dziesięciu lat organizowane są cieszące się sporym zainteresowaniem papieskie spływy
„Spływowa” Msza święta: Gdzie, poza świątynią, można być bliżej Pana Boga, jak nie pod gołym niebem, w otoczeniu wspólnoty?
Dwanaście lat temu na start stawiło się dziesięć osób, a obecnie ponad 150. W zamyśle organizatorów stu uczestników wydawało się liczbą graniczną, kajakarze jednak przybywają z całej Polski, od Szczecina przez Zieloną Górę, Poznań, aż do licznych mniejszych ośrodków naszej ojczyzny. Jeśli ktoś raz zacznie, to wraca do Zbąszynia. Są
zbąszyńskich. Obra dopływa do jeziora z południa poprzez przesmyk od strony Jeziora Nowowiejskiego i odpływa z części środkowej, kierując się najpierw na wschód (około 500 m), a następnie skręca na północ. Drugim, większym dopływem zbiornika jest rów bez nazwy, dopływający ze wschodu od strony miejscowości Perzyny. W północnej części jeziora
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
5
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A
Od wielu już miesięcy przybywa do Poznania na zaproszenie Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, by przewodniczyć modlitwie różańcowej w comiesięcznych Pokutnych Marszach Różańcowych organizowanych w każdą trzecią niedzielę miesiąca. Drobny, z długą, siwą brodą, zawsze uśmiechnięty, dla wszystkich pełen dobra i miłości. Ojciec Jerzy Garda, wierny obrońca Krzyża.
Pokora i modlitwa
O
d 1989 r. jest misjonarzem, posługiwał w Zambii, a później w Republice Południowej Afryki. Jest obecny z modlitwą wszędzie tam, gdzie trzeba bronić naszej katolickiej wiary i przestrzegania praw Bożych. Z garstką ludzi wiernych Bogu, Krzyżowi i Ewangelii upomina się o Prawdę i walczy z diabelską „Sodomą i Gomorą”. To on zainicjował modlitwy o „miejsce TV Trwam na multipleksie”, ale ta sprawa to tylko niewielki element jego działalności.
Życiorys w skrócie Tym razem przybył do nas nie tylko na Marsz Różańcowy, ale przyjechał już dzień wcześniej, tj. w sobotę, by spotkać się w księgarni SURSUM CORDA przy Rynku Łazarskim z ludźmi ciekawymi opowieści o życiu na misjach w Afryce. Cała niezwykle ciekawa opowieść Ojca Jerzego osadza się na przekonaniu, że przez całe swe życie, zarówno to w Polsce, jak i w Afryce chroniony był i jest przez Matkę Najświętszą, a Opatrzność Boża kierowała nieomal każdym jego ruchem. Urodził się w Chełmnie. Pierwsze sak ramenty przyjął w Parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Wszystkie parafie, w których po kolei posługiwał, były pod wezwaniem Matki Najświętszej i to Ona, jak twierdzi, w całym jego kapłańskim życiu roztaczała nad Nim swą opiekę. To dzięki Niej żyje i dzięki Jej wstawiennictwu uniknął wielu poważnych niebezpieczeństw. Pierwsza parafia Ojca, w Borowie nad Wisłą, była pod wezwaniem Matki Bożej Szkaplerznej, następnie Matki Bożej Różańcowej w Puławach i Matki Bożej Wniebowziętej w Kraśniku. Również w pracy misyjnej, najpierw w Zambii, posługę swą pełnił w parafii Matki Bożej Szkaplerznej, a w RPA w parafii pod wezwaniem Matki Bożej z Lourdes. O pracy na misjach marzył wiele lat i te marzenia i starania wyćwiczyły w nim pokorę i cierpliwość, która później wielokrotnie była mu bardzo
Rita Nowak-Wilowska Na Czarnym Lądzie Przyjaciele Ojca Jerzego mówili: „ jak wytrzymasz tam jako bieluch przez miesiąc, to będzie dobrze”. Był to rok 1996, a pomijając ostatni czas pobytu Ojca w Polsce, jest tam do dziś. Ojciec Jerzy, opowiadając nam o swej pracy w Afryce, podkreślał, że jest ona specyficzna ze względu na inną od naszej mentalność Afrykańczyków. Inaczej interpretują oni zjawiska atmosferyczne i trudne wydarzenia. Prawo zwyczajowe jest ponad prawem boskim nawet dla tych, którzy przyjęli chrześcijaństwo i zostali ochrzczeni. Zwierzchnikiem ich umysłów, sumień i dusz jest szaman i czarodziej. Miejscowi nie potrafią bez niego żyć, radzą się go w każdej trudnej sytuacji, a ten ma na wszystko odpowiednie „lekarstwa” i sposoby. Postać misjonarza jest dla szamana konkurencją i zagrożeniem, stąd robi wszystko, by jego działania osłabić i im przeszkodzić. Ojciec Jerzy wielokrotnie tego doświadczał. Bywało, ze umówiony był dużo wcześniej na przyjazd z katechetą do kilku kaplic na obszarze obejmującym kilkanaście wiosek. Tymczasem, gdy tam dotarł, okazywało się, że w wiosce nikogo nie ma. To szaman zwołał wszystkich w inne miejsce. I tu potrzebna była cierpliwość, pokora, a również dyplomacja. Nie można było zdyskredytować czarownika w oczach miejscowych, gdyż misjonarz mógł służyć poradą jedynie sporadycznie, w związku z rozległym terenem jego posługiwania, 38 kaplic na 3 kapłanów na terenie ciągnącym się na 160 km długości i 30 km szerokości! Jedyne, co można było robić, to dawać wskazówki ewangeliczne, a resztę powierzać Panu Bogu. Gdy zdarzy się coś złego, gdy pop suje się samochód, gdy piorun uderzy w dom, gdy ktoś zachoruje lub umrze, my w naszej kulturze próbujemy dociec przyczyny tego zdarzenia. Mówimy, że samochód wymagał naprawy, dom nie miał piorunochronu, a ktoś zmarł, bo ciężko chorował. Tymczasem Afrykań-
Żyjąc w Polsce w miarę bezpiecznych warunkach, nie zdajemy sobie sprawy, jak nasze życie zależne jest od Opatrzności Bożej. W warunkach afrykańskich łat wiej można to dostrzec. śmierć. Lokalna policja nie interweniuje w dokonywane samosądy. Część mieszkańców wiosek uzyskuje konkretne wykształcenie, wyjeżdżając na naukę na uniwersytety. Potem wracają jako lekarze, prawnicy czy księża, ale natychmiast udają się do szamana, aby złożyć mu daninę, by ten chronił ich przed czarami. Dotyczy to nawet miejscowych księży. Misjonarze przeciwstawiają się takim praktykom.
Broda przeciwko szamanom
Rada starszych udaje się do szamana, aby ustalił, kto jest winien jakiemuś zdarzeniu. Ten oddala się na jakiś czas, by porozmawiać z duchami przodków. Wreszcie wymienia winowajcę, a dla potwierdzenia wskazuje miejsce w domu winnego, w którym znajdzie np. zdechłą jaszczurkę. Oczywiście czarodziej wcześniej zadbał o to, by ktoś tę jaszczurkę tam schował. potrzebna, zwłaszcza już w Polsce, gdy ustawicznie trwał na modlitwie w stolicy. Po 10 latach w końcu udało się, wyjechał do Zambii w 1989 r. Niestety, klimat centralnej Afryki z klimatem tropikalnym sprzyjającym zarażeniu się malarią sprawił, że Ojciec musiał wrócić na 9 miesięcy do Polski, na leczenie. Po tym czasie wrócił na misje, ale już do południowej Afryki. Prowadził początkowo dom rekolekcyjny. Pomimo urlopu zdrowotnego, jest tam nadal proboszczem, pierwszym od 50 lat białym kapłanem w kraju apartheidu, który upadł dopiero w 1992 r. W przemianach, które wtedy następowały, przyjęto taktykę usuwania Białych z wszelkich urzędów. W takich warunkach przyszło Ojcu pracować w parafii Matki Bożej z Lourdes w diecezji Umzimkulu. Poprzedni ksiądz posługujący tutaj przez 5 lat, mimo że czarny, został pobity przez miejscowych i zrezygnował z pobytu na misjach.
czycy poszukują w każdym zdarzeniu winnego. Nie ma nieszczęścia, któremu nie byłby ktoś winien. Należy go odnaleźć dzięki szamanowi, dopaść i zemścić się. Czarownik nie robi tego za darmo, trzeba składać mu daninę. Jeśli ktoś chciałby się z tego wyłamać, szaman zapamięta to i w odpowiednim momencie się zemści. Rada starszych udaje się do szamana, aby ustalił, kto jest winien jakiemuś zdarzeniu. Ten oddala się na jakiś czas, by porozmawiać z duchami przodków. Wreszcie wymienia winowajcę, a dla potwierdzenia wskazuje miejsce w domu winnego, w którym znajdzie np. zdechłą jaszczurkę. Oczywiście czarodziej wcześniej zadbał o to, by ktoś tę jaszczurkę tam schował. Rada starszych znajduje jaszczurkę we wskazanym miejscu i wtedy ma pewność, że winna jest ta osoba. Wymierzają jej stosowną karę, a może nią być nawet
Czasami ludzie pytają Ojca, dlaczego ma taką długą brodę. Opowiedział nam o tym. Otóż wszystko zaczęło się w Zambii, od uczulenia na skórze brody. Jechał 200 km do lekarza, a gdy zapisane maści nie przyniosły poprawy, usłyszał, że pomoże, jak przestanie się golić. Tak zrobił – pomogło. Uczulenie zeszło, a broda już została. Została, ponieważ Ojciec spotkał się z wielkim przestrachem i jednocześnie szacunkiem ze strony miejscowego szamana, który w brodzie Ojca zobaczył symbol wielkiej mocy i odtąd nigdy nie zrobił niczego przeciwko niemu. Obawiał się, że skoro taka broda nie wyrasta Afrykańczykom, to musi to być ktoś obdarzony szczególną mocą, zdolny do czarów, a więc niebezpieczny. Ojciec Jerzy opowiadał nam o zagrożeniach, jakie czekają każdego, kogo namierzą miejscowe gangi będące w układach z lokalną skorumpowana policją. Za pomocą pistoletu lub noża zastraszają kierowców, odbierając im kluczyki od auta, następnie wywożą gdzieś w odludne miejsce, by zepchnąć ich w przepaść. Tam zjadają ich węże, jaszczurki, szczury i mrówki, i na koniec zostaje tylko szkielet. Ojca spotkałoby podobne zdarzenie, gdyby nie Opatrzność Boża. 12 października 1999 r. po powrocie z Polski robił zakupy w miejscowym sklepie, aby przekazać prowiant rodzinom, które opiekowały się osieroconymi dziećmi. Musiał być już obserwowany, gdyż zaraz po wejściu do samochodu zaatakowało go dwóch młodych Murzynów. Został odepchnięty od kierownicy, którą przejął porywacz. Przy trzeciej próbie udało się Ojcu otworzyć drzwi i wyskoczyć z pędzącego samochodu, nie robiąc sobie żadnej szkody poza drobnymi
siniakami. Ojciec jest przekonany, że uratował się tylko dzięki Matce Bożej z Fatimy. Następnego dnia, 13 października, była rocznica cudu słońca w Fatimie. Dwa tygodnie później podobne zdarzenie spotkało czarnego księdza. Jemu jednak nie udało się uniknąć śmierci. To był kolejny argument dla miejscowego szamana, że Ojciec posiada nadnaturalne moce. Prawda była taka, że chroniła Ojca Matka Najświętsza, a wspomagały modlitwy rodziny i przyjaciół. Żyjąc w Polsce w miarę bezpiecznych warunkach, nie zdajemy sobie sprawy, jak nasze życie zależne jest od Opatrzności Bożej. W warunkach afrykańskich łatwiej można to dostrzec. Odległości w Afryce są bardzo duże. Aby dotrzeć we właściwe miejsce podróży, trzeba mieć zawsze odpowiednią ilość paliwa. Od Ojca parafii do stacji benzynowej było 40 km, dlatego starał się zawsze mieć zapas benzyny czy ropy. Któregoś razu wieczorem na teren jego misyjnej posesji przybył chłopiec z kanistrem, prosząc o pomoc. Była to pułapka, w efekcie napadło Ojca dwóch Murzynów, którzy wdarli się na posesję i strasząc pistoletem, żądali paliwa i pieniędzy. Ojciec myślał intensywnie, co zrobić. Jeśli da, czego chcą, może i tak zginąć, a jeśli nie da, też zginie. Nagle, nie wiedząc dlaczego, poczuł taki gniew z tego powodu, że za chęć pomocy spotyka go zło, że, wściekły, zaklął po polsku i chwycił się za brodę. Wtedy tamci wpadli w przerażenie, sądząc że to jakieś czary czy zaklęcia. W tym momencie Ojciec uzyskał przewagę nad sytuacją, spuścił psy, a napastnicy uciekli. Dla misjonarza było to jak kolejne, nadzwyczajne działanie Ducha Świętego, który pomógł mu wyjść z opresji.
W Ojczyźnie Ojciec Jerzy przyznał, że z powodów zdrowotnych nie może teraz wyjechać na misje, czeka na zgodę lekarza na powrót do Afryki. Tymczasem bez oporu poddaje się Woli Bożej. Jak mówi, w Afryce czeka go praca z pogaństwem pierwotnym, a tu, w Polsce, jak się okazało, trwa walka z pogaństwem wtórnym. Zaraz po przyjeździe do Polski w 2010 r. Ojciec okazał się potrzebny w modlitwach w obronie Krzyża na Krakowskim
Przedmieściu w Warszawie. Pamiętamy, co się tam działo za zgodą władz Warszawy, w tym pani prezydent HGW. W obronie krzyża, pomimo wielu ataków, prowokacji i przepychanek, trwały tam codzienne modlitwy, a przewodniczyli im o. Jerzy Garda, ks. Stanisław Małkowski i ks. Jacek Bałemba. Później Ojciec dzielił swój czas pomiędzy modlitwę na Krakowskim Przedmieściu i siedzibę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Kiedy TV TRWAM dostała odmowę na miejsce na multipleksie, Ojciec rozpoczął modlitewną pracę nad panem Dworakiem i jego ekipą. Przychodził jakiś życzliwy pan i mówił: „szkoda mi was, ale nie stójcie tu, bo TV TRWAM nigdy nie znajdzie się na multipleksie”. Ojciec powiedział wtedy: „wy macie swoją ekonomię, a my mamy swoją”. Zajęło to dużo, bo 2,5 roku, ale dziś TV TRWAM jest na multipleksie i może być obecna w każdym polskim domu. Gdy zakończyła się ta misja, pojawiła się następna. Plac Najświętszego Zbawiciela. Hasło „tęcza”, znak – ukradziony – lesbijek, transwestytów, gejów, biseksualistów. Tęcza w tym miejscu była szyderstwem z Pana Jezusa, hańbą dla Warszawy – stolicy Polski. Ludzie sprzeciwiali się temu, kilka razy podpalali ten hańbiący wytwór, ale ciągle powstawał na nowo. Koszty zabezpieczania tego miejsca wynosiły około 100 tys zł miesięcznie, obiekt zgorszenia był chroniony bardziej niż Pałac Prezydencki. Poprzednia ekipa forsowała w ten sposób ideologię gender i deprawację dzieci – od tych najmłodszych, od 4 roku życia, do młodzieży ze szkół średnich i wyższych. Ojciec Jerzy przygotował odpowiednie transparenty i znów trwał cierpliwie w pokornej modlitwie. Wiele osób i organizacji społecznych protestowało przeciw tęczy, ale nic to nie dawało. Pani Środa przysyłała aktywistów, nasyłano Straż Miejską i Policję, ale Ojciec wraz z wiernymi modlił się nadal. Wszelkie ataki odbierał z uśmiechem i dowcipem. Kiedyś powiedział do policjanta: „szanuję was za waszą pracę, wy słuchacie swojego szefa, a my swojego, papieża Franciszka, który powiedział: wyjdźcie ze swoich domów z różańcami na place i ulice miast, z modlitwą. My słuchamy i to robimy”. W październiku 2014 przed wyborami na prezydenta Warszawy, gdy p. HGW kandydowała po raz drugi na ten urząd, Ojciec wystosował do niej list, który został upubliczniony i rozdawany w wielkich ilościach. Było tam kilka pytań, na które p. HGW nigdy nie odpowiedziała. List moż-
dokładnie rok później, też 26 VIII, ale już w 2016 r., p. prezydent Warszawy HGW zaczęła mieć kłopoty w związku z dziką prywatyzacją. Modlitwy na placu Zbawiciela trwały nadal jako ekspiacja za 3,5 roku obecności tego szkaradztwa w miejscu, w którym prędzej winien stanąć pomnik Pana Jezusa niż taki kabłąk, jak mówi Ojciec Jerzy. Wkrótce pojawiło się nowe wyz wanie. Tym razem przedstawiciele rzekomej obrony demokracji, tzw. KOD-u, zaatakowali rząd demokratycznie wybrany przez Polaków. Od 11 stycznia Ojciec trwał z modlitwą pod Sejmem. Powiedział „KOD-owcy publicznie atakują, to my publicznie się modlimy. Stoimy pokornie przed Sejmem, bez gwizdków, a z różańcami w dłoniach. To najskuteczniejsza broń. Nie mamy megafonów, a Pan Bóg i tak nas słyszy”. Modlitwy i transparenty wzbudzały szyderstwa i kpiny, zwłaszcza te, w których Ojciec powierzał Bożemu Miłosierdziu wszystkich targowiczan. Trzech namiotów KOD-u już nie ma, do pokonania został jeszcze jeden, ten z wybrańcami do wyższych emerytur, ubowcami i jenerałami. Wystawiają hasła „Świecka Polska”, a tymczasem 95% Polaków to ludzie ochrzczeni. Chcieliby, aby Ojciec Jerzy wraz z modlącymi schowali się w kościołach a przecież modlitwa musi być publiczna i trwać tam, gdzie miała miejsce zniewaga. Na zakończenie spotkania Ojciec Jerzy wyraził wielką wdzięczność i radość z powodu odbywających się w Poznaniu już piąty rok Pokutnych Marszy Różańcowych. Takie Marsze odbywają się w wielu polskich miastach, np. w Zamościu, do którego Ojcu byłoby bliżej. Tam jednak w marszach idzie kilku kapłanów. U nas nie. Zapewnił więc nas, że będzie tak długo przyjeżdżał do Poznania, jak długo nie dołączą do nas miejscowi kapłani. Gdzie pokuta, tam winien być kapłan. Ojciec wspiera nas codzienną modlitwą i mówi o nas wszędzie, gdzie przebywa. Zachęcał przybyłych na spotkanie do dołączenia do pokutnych marszy, zwłaszcza wobec planów, jakie mają się zrealizować w Poznaniu w czerwcu, podczas kolejnego Festiwalu Malta. Kilka lat temu Krucjata Różańcowa odniosła sukces, przeszkadzając w wystawieniu w CK Zamek „Golgoty Picnic”. Teraz kuratorem tego teatralnego festiwalu prezydent Jaśkowiak ustanowił chorwackiego reżysera znanego z prowokacji, Olivera Frljića. Jest on twórcą kolejnego bluźnierczego spektaklu, pt. „Klątwa”, w którym mają miejsce obrazoburcze sceny z posągiem JP II, w którym profanuje się
W październiku 2014 roku, przed wyborami na prezydenta Warszawy, gdy p. HGW kandydowała po raz drugi na ten urząd, Ojciec wystosował do niej list, który został upubliczniony i rozdawany w wielkich ilościach. Było tam kilka pytań, na które p. HGW nigdy nie odpowiedziała. List można przeczytać nadal na stronie www.wobroniewiary.pl. na przeczytać nadal na stronie www. wobroniewiary.pl. 26 sierpnia, w święto Matki Bożej Częstochowskiej, o 23,30 Ojciec wraz z grupą modlących się, ale i cała Pols–ka doczekała się chwili, w której ten obrazoburczy kabłąk został zdemontowany i wywieziony z placu Zbawiciela. Jak Ojciec podkreślił, data ta nie była przypadkowa, zwłaszcza, że
Krzyż i podżega do zabójstwa Jarosława Kaczyńskiego. Podczas przedstawienia widzowie są też pytani m.in. o to, kto z nich dokonał aborcji. Impreza w Poznaniu ma się odbyć w dniach 16-25 czerwca. Już dziś należałoby modlić się i działać, by przeszkodzić w realizacji tych zamierzeń. K Krucjata Różańcowa za Ojczyznę Kontakt: tel.797 355 240
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
6
K
iedy intuicyjnie lub za wskazaniami różnych uprzyjemniaczy życia, promujących modę na ikigai, hygge lub lagom, wybierzemy akurat przyjemność doznań dostarczonych przez sztukę – możemy mieć nie lada problem. Niekoniecznie bowiem odnajdziemy w niej to, co lubimy. Wydaje mi się, że w wielu z nas głęboko zakorzenione jest odwołanie do tradycji założycielskiej sztuki starożytnej Grecji. To w niej odczytać można przezwyciężenie pesymizmu życia, jego niespodziewanych ciężarów i cierpienia poprzez szlachetne, bezinteresowne działanie – sztukę właśnie. Poprzez nieuwikłania w pułapki instynktu ekonomicznego i politycznego. „Rolą sztuki jest nieść pomoc duchową w znoszeniu ciężaru życia, równoważenia ciężaru konieczności i trudu” pisze Maciej Mazurek – wobec potęgi metabolizmów – politycznego i ekonomicznego. Sztuka będąca ekspresją wolnego ludzkiego ducha jest „czymś drobnym, delikatnym, a mimo to niezwykle istotnym”. Niemal do połowy XVIII wieku sztuka była teocentryczna i to twórców ani paraliżowało, ani zniewalało, ani szkodziło im w jakikolwiek inny sposób. Najpiękniejsze dzieła i budzące zachwyt budowle zdążyły powstać, a nawet ocaleć do dzisiaj. Siła życia starożytnych kultur nadawała dziełom artystów wymiar uniwersalny i artyści mieli tego radosną świadomość (non omnis moriar...). Odkrywcy ukrytych, głębinowych ludzkich motywacji działania i tworzenia, Nietzsche i Marks, zredefiniowali związki między sztuką a władzą i ekonomią. Dekonstrukcjoniści i poststrukturaliści oraz krytyka feministyczna zostali psychologicznie dozbrojeni przez freudyzm i nie czekając biernie na uznanie i podziw, postanowili dokonać autopromocji poprzez ustanowienie kultu sztuki. I to sztuki krytycznej. Odbiorca (widz, słuchacz), rzecz oczywista, nic o tym nie wiedząc, zaczął się stawać odbiorcą nierozumiejącym, nienowoczesnym, wreszcie „ciemnogrodem”. Bogata ikonografia epoki średniowiecza została przez badaczy poddana miażdżącej krytyce, nie z uwagi na piękno formy, ale z uwagi na utrwalenie systemu – bowiem historia sztuki zajmuje się władzą, a nie opisem i dziejami piękna. Albo bardziej konkretnie, „zajmuje się opisem i dziejami piękna jako przejawów władzy” (M. Mazurek, O sztuce, s. 222). Humanistyka zatem jest pogrążona w głębokiej obsesji uwikłań sztuki i władzy... Ładne rzeczy! Na co zatem my, odbiorcy sztuki, poszukujący w niej wytchnienia, wolności, szerszych horyzontów wiedzy, estetyki formy i innych subtelnych, wyższych doznań, możemy liczyć? Może choćby: – żeby na to dało się patrzeć – żeby tego dało się słuchać...
Jak jest teraz? Żyjemy w świecie fałszów i fikcji. Jedyną oczywistą rzeczywistością jest dzieło Boga – natura. Ale, jak pisze Bronisław Wildstein, „być może nie ma rzeczy bardziej zafałszowanej współcześnie niż rola i status artysty oraz sztuki. Fałsz ten wynika ze sprzeczności i paradoksów kultu artysty w społeczeństwie egalitarnym, kształtowanego przez nierozpoznawalne przez niego siły” (okładka książki O sztuce). Wildstein, zakładając miłosiernie bezinteresowność zdezorientowanego sukcesem twórcy, wyraźnie dostrzega jednak jego zafałszowany status i rolę w kulturze. Definicje kultury, sztuki i dzieła zostały w dorobku akademickim dawno określone. Dlaczego zatem w praktyce jesteśmy nadal jakby w epoce kamienia łupanego na tych „polach”? Dlaczego, uszczęśliwieni pięknem, nie delektujemy się nim, a topory wojenne są ciągle w użyciu? Dlaczego częściej, niż co jest sztuką, mówimy o tym, co nią nie jest? Michał Korsun pisze: „To nie sztuka wygrzebać ze śmieci pisuar, zatytułować „Fontanna” i wysłać na konkurs (...), to nie sztuka zapakować swoje ekskrementy do 30 puszek i dać na wystawę (...), to nie sztuka umieścić w pojemniku z moczem krucyfiks (...). To nie sztuka sprofanować na golasa krzyż albo umieścić na nim zdjęcie genitaliów. Autor, poszukując motywacji tworzenia podobnej niesztuki, pyta wprost: „A może chodzi tu o grant z UE? Bo za odchody słonia w zardzewiałej beczce holenderski cwaniak w 2011 roku zamiast kopa w d... dostał 96 tys. euro” (ibidem). Taka refleksja każe stawiać pytanie: czy taka „twórczość” to jeszcze sztuka?
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A „Nie ma nic bardziej groteskowego, jak zinstytucjonalizowana, obrosła tłuszczem dotacji i stypendium awangarda, która hańbi etos artysty. Instynkt artystyczny podpowiada, że sztuka stoi na straży życiowej równowagi, czyli jest czymś, co stanowi przeciwwagę dla metabolizmu biologicznego, ekonomicznego i politycznego. Dlatego prawdziwy artysta z należytym dystansem trzymać się będzie z daleka od doraźnych pokus ekonomicznych i politycznych, czując w tym formę zniewolenia”. Maciej Mazurek, O sztuce, Poznań, 2017, s. 292
Sztuka na wojnie z kulturą Danuta Moroz-Namysłowska
Z kolei Jan Pietrzak, zabierając głos w sprawie suto dotowanej przez stołeczny ratusz aktywności Teatru Powszechnego w Warszawie, a zwłaszcza „Klątwy” w reżyserii Oliviera Frljicia, dramatycznie pyta, dlaczego w teatrze im. Zygmunta Hübnera aktorzy, którzy u niego grali, cenili go i szanowali, boją się zabrać głos? „Panie Zygmuncie, w pańskim teatrze odbiło szambo. Reżyseria: prowokatura. Scenariusz: agentura” (J. Pietrzak, Czas prowokatury, wSieci 8–12.03.2017, s. 9). Mocne i gorzkie słowa. Tym uważniej zatem należy potraktować rzetelną relację z tego „wydarzenia” autorstwa Piotra Zaręby („Wyjście z pułapki Frljicia”, wSieci 8–12.07.2017, s. 36–39). Już na wstępie autor informuje, że prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz powiedział, że ani on, ani nikt z członków zarządu tej organizacji przedstawienia nie widział. Ciekawe dlaczego? Takie arcydzieło, a koneserzy nie widzą... Dlaczego nie chcą oglądać, zaś widzom to serwują? Zaremba ma rację, że obrońcy zwierząt nie musieli być na koncercie muzyka rockowego Osbourne’a, żeby ocenić praktykę odgryzania przez niego główek gołębiom... Tymczasem Oliver Frljić rozwija się w Polsce nie tylko dzięki wsparciu stołecznej pani prezydent, ale i gród Przemysła został mu zaoferowany jako kuratorowi prestiżowego festiwalu „Malta”. Kim jest kurator? To we współczesnej sztuce, zwłaszcza krytycznej, kto wie czy nie więcej niż prokurator. Jest jak komisarz polityczny, zwłaszcza w mieście, gdzie prezydent pomimo wyniku rozpisanego przez siebie konkursu na szefa Galerii Miejskiej „Arsenał” mianował wbrew wskazaniom komisji osobę „słynącą z nabożnego stosunku do Niemców” oraz z urządzania wraz ze studentami latania nago po kościele w Łodzi w ramach happeningu zwanego sztuką (A. Potocki, Chocholi taniec, „wSieci”, s. 6). Laureat Nagrody Prezydenta RP „Zasłużony dla Polszczyzny” Wojciech
Wencel (lemingi czerskojedne nie mają pojęcia, kto to?), przesuwa cezurę odejścia sztuki przez duże „S” jeszcze przed dojście do głosu pokolenia ’68. Czy od chwili wystawienia przez Marcela Duchampa pisuaru? Na pewno od wypracowywania ideologicznej spójności i antymetafizyczności, antyklerykalizmu, antypatriotyzmu, feminizmu i ideologii Lgbt. „Marsz przez insty-
prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz powiedział, że ani on ani nikt z członków zarządu tej organizacji przedstawienia nie widział. Ciekawe dlaczego? Takie arcydzieło a koneserzy nie widzą... Dlaczego nie chcą oglądać, zaś widzom to serwują? tucje jest dla mnie oczywisty i widzę w nim ofensywę neobolszewizmu (W. Wencel, Żyjemy w erze barbarzyństwa, „wSieci” 8-12.03.2017, s. 38).
Jak do tego doszło? W Polsce to, co się rzucało w oczy w sztuce lat 60., to odwrót od klasycznych dzieł sztuki – rzeźby i malarstwa w kierunku form, które jak stwierdza M. Mazurek, zaprzyjaźnieni z artystami teoretycy kultury wciągnęli w obręb sztuki i rozciągnęli pojęcie sztuki do kosmicznych rozmiarów tak, że sztuką jest wszystko, co zrobi artysta. Artystów jest coraz więcej. Każdy chce być artystą, istotą wyjątkową.
Uspołecznienie sztuki pojmującej swoją funkcję jako poprawę życia artystom jako grupie, spowodowało powstawanie zespołów twórczych – a to już utrata jej autonomii. Jednocześnie im większa utrata – tym silniej rozbudowywano dyskurs o autonomii sztuki... Na początku lat 90. sztuka krytyczna – tak dzisiaj wszechobecna – wywoływała sprzeciw tradycyjnie nastawionych krytyków, którzy nie do końca zdawali sobie sprawę, że są łapani w sidła jej języka. „Pogrążeniem” malkontentów było przyznanie w 1990 r. wyróżnienia na biennale sztuki w Wenecji Katarzynie Kozyrze. To była głośna nobilitacja bezkompromisowej artystki... Autorka już skandalicznej dyplomowej „Piramidy zwierząt” nakręciła wideo „Łaźnia I” i „Łaźnia II” (dyptyk przedstawiający łaźnie żeńską i męską). W uzasadnieniu podano, że artystka „bada i kontroluje autorytarną dominację męskiego terytorium”. Celem tej czynności jest uświadomienie odbiorcy, że urodzić się kobietą – to zaistnieć w przestrzeni męskiego widzenia, ich dominacji. Pokazanie zaś starych ciał kobiet ma służyć demityzacji kobiecych ciał postrzeganych jako źródła męskiej rozkoszy... Odkrywcze i inspirujące – prawda? W dobie gender jest na to rada i sposób: już od dziecka zapragnąć zmiany płci... A że to tragiczne i bolesne, i prowadzi do dramatów – kogo to interesuje? I jakże „bezinteresowne” musiało być gremium wyróżniające Katarzynę Kozyrę jako mieszkankę katociemnogrodzkiej Polski... Dziś ta autorka nadal „bada” artystycznie różne socjologiczne i psychologiczne aspekty ludzkiej egzystencji, wierna dewizie guru – Michelowi Focaultowi, że wszystko jest podejrzane. W podobny sposób problem męs kiej dominacji nad kobietą postrzega Alicja Żebrowska, autorka dzieła z lalką Barbie w waginie. Wszechobecna jest w sztuce krytycznej obsesja tropienia
katolicyzmu, rzekomo redukującego kobietę do macicy... Bardzo „wyrazistą” refleksję artystyczną na ten temat dostrzeżono w dziele Artura Rubasa przedstawiającym figury Chrystusa i Matki Boskiej zanurzone w akwarium. Ma to symbolizować płytkość i banalność polskiego katolicyzmu, który jednocześnie przy swojej ostentacyjności może przerodzić się w groźny fundamentalizm. Artysta zatem „stworzył dzieło” w poczuciu misji i powinniśmy być mu za to wdzięczni. Wielką zaś niewdzięcznością byłoby dociekanie, jak wysokie z podatków obrażanych „ciemnogrodzian” odebrał wynagrodzenie. Sztuka krytyczna z reguły opiera się na potencjalności lub na jednostkowych przypadkach. Coś, jeśli nie jest – to zawsze może być. Casus urasta do rangi uogólnienia podlegającego krytyce. Nic nie jest niewinne – wszystko jest podejrzane. „Ta społeczna walka znalazła swój wyraz w terminie „awangarda”, które to słowo nieprzypadkowo pochodzi ze słownictwa wojskowego – zauważa Mazurek. „Każda nowa awangarda pozbawiona kapitału symbolicznego i prestiżu dąży do zastąpienia awangardy uznanej i posiadającej już ten kapitał i do zajęcia dominującej pozycji na rynku prestiżu” (s. 272). Modelem wymiany awangard stała się rewolucja. Stąd ciągle nowe „izmy”. W połowie XIX wieku pojawiła się jednak bohema, w założeniu po to, by chronić wyższe wartości, w tym „piękno jako jakość, wymagającą bezinteresownej miłości” (ibidem). Jednak realizacja tej idei sprowadziła się do tego, że bohema stała się społecznym zapleczem dla awangard. Artyści – jako buntownicy – zostali mimo woli wchłonięci przez ekonomiczno-polityczny metabolizm. „Piękne jest to, co za piękne uważa określona grupa artystyczna, na podobieństwo partii politycznej, która tylko swój program uważa za słuszny” (s. 273). Zatem pięknem może stać się nawet nieurzeczywistniony koncept, np. pomysł spalenia Luwru, czy objawienie, że Nike z Samotraki jest toporna wobec Grubej Berty (wielkokalibrowego działa), itp. Według Macieja Mazurka historię świata sztuki tworzy walka pomiędzy „konsekrowanymi a ubiegającymi się o konsekrację” (s. 274). Antysztuka, wprowadzająca brzydotę do galerii jako antytezę piękna – to zwieńczenie procesu pozbywania się symbolicznego kapitału tradycji na rzecz kapitału
politycznego czy ekonomicznego, to koniec autonomii i wolności sztuki i jej twórców – stwierdza Maciej Mazurek. Jako odbiorca sztuki w zupełności się zgadzam z autorem O sztuce, bowiem „nie ma nic bardziej groteskowego jak zinstytucjonalizowana, obrosła tłuszczem dotacji i stypendiów awangarda, która hańbi etos artysty. Instynkt artystyczny podpowiada, że sztuka stoi na straży życiowej równowagi, czyli jest czymś, co stanowi przeciwwagę do metabolizmu biologicznego, ekonomicznego i politycznego. Dlatego prawdziwy artysta z należytym dystansem trzymać się będzie z daleka od doraźnych pokus ekonomicznych i politycznych, czując w tym formę zniewolenia” (s. 292). Jako odbiorca sztuki ciągle tkwię w pułapce tej agresywnej awangardy, dokarmianej z moich podatków i wbrew mojej woli. Jestem bezradna wobec obelg i oszczerstw, że jako katoliczka jestem zakłamana, obłudna, stereotypowa, obsesyjna, niedokształcona. Że krytykuję „nie oglądając”, „nie czytając” etc. Jestem zatem mobilizowana, wręcz zmuszana bez szans wyboru do jakiejś reakcji. Bowiem ta sztuka sama z dumą oświadcza, że jest prowokacją. W tej sytuacji wydaje się celowe sformułowanie następujących pytań: • Czy „uczona” awangarda na pewno zna wielowiekowy dorobek kultury, który nie tylko kwestionuje jako opresyjny, ale i chce go unicestwić? • Co, oprócz agresywnej obsceny oszczerczej nienawiści, ma do zaproponowania w zamian? • Czy kiedy już zostaną strącone krzyże, nie znajdziemy się znów w postkomunistycznym raju „budowania nowego człowieka” – bez ojczyzny, bez państwa, bez tożsamości, bez płci i bez niczego zupełnie? • Czy ostrzał głów ateistycznych widzów w Teatrze Powszechnym (lub na festiwalach) bronią maszynową w kształcie krzyży nie jest, zamiast sztuki – profanacją śmierci cierpiącego Żyda, Chrystusa – a zatem antysemickim, neobolszewickim resentymentem politycznym? I wreszcie: • Czy dobro, piękno i prawda staną się pojęciami no name, a po was – choćby potop? Ciąg dalszy nastąpi – tymczasem polecam lekturę unikalnej, arcyciekawej książki Macieja Mazurka O sztuce. K
Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie
W
Kilka słów o konkursie pod patronatem Wielkopolskiego Kuriera Wnet.
Sompolnie, niewielkim miasteczku w powiecie konińskim, w dniu 24 marca br. w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Henryka Sienkiewicza odbyła się druga edycja konkursu pt: „Gdzie są chłopcy z tamtych lat. Wojenne losy mieszkańców gmin Sompolno i Wierzbinek w okresie II wojny światowej i walk antykomunistycznych” nad którym patronat objął Wielkopolski Kurier Wnet. Konkurs został zainicjowany przez współpracujących z Wielkopolskim Kurierem Wnet p. Agatę i Krzysztofa Żabierków. Ideą konkursu jest rozszerzanie wiedzy o zapomnianych bohaterach gmin Sompolno i Wierzbinek wśród młodzieży ponadgminazjalnej. W tym roku patronat nad konkursem objęły samorządy gmin Sompolno i Wierzbinek. Do grona patronów konkursu włączyli się również: 307 SQUADRON PROJECT (utrwalający pamięć o polskim dywizjonie nocnym 307 Lwowskich Puchaczy), Fundacja Walkiria (roztaczająca opiekę nad polskimi schronami
Armii „Poznań” przedmościa Koło i Kalisz), Kwartalnik Wyklęci (upamiętniający polskich Żołnierzy Wyklętych), Polonia Maior Orientalis (czasopismo naukowe poruszające tematykę historii Wielkopolski Wschodniej), Zespół muzyczny Forteca. W gronie tym nie zabrakło również Wielkopolskiego Kuriera Wnet, który dbając o pamieć i historię naszego narodu zwraca szczególną uwagę na patriotyczne kształtowanie młodego pokolenia, czemu służy m.in. rozwijanie wiedzy historycznej poprzez konkursy. II edycję konkursu wygrała Klaudia Niziołek. O miejsce drugie i trzecie rozegrana została dogrywka. W jej wyniku drugie miejsce zajęła Weronika Radwańska, natomiast trzecie Alicja Polaszewska. Wyróżniona została Patrycja Gralińska. Pomysłodawcy konkursu mają nadzieję, że kolejne edycje konkursu przyciągną jeszcze liczniejsze grono młodych entuzjastów historii lokalnej, stanowiąc ważny czynnik kształtowania miłości do małej Ojczyzny.
KWIECIEŃ 2017 · KURIER WNET
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A
1
marca br., oglądając w TVP materiały poświęcone Żołnierzom Wyklętym i ich walce o wolną Polskę, doszedłem do wniosku (oczywiście nie deprecjonując równocześnie zasług bohaterów), że nasz kraj nadal nie jest wolny i gdzieniegdzie stąpają po nim współcześni Wyklęci. Kim byli Żołnierze Wyklęci wieku XX? Byli to nieliczni obywatele, którzy nie zgięli karku przed władzą sowiec ką i kolejną zdradą Zachodu. Byli to ludzie najbardziej pragnący wolności dla siebie, swojego narodu i państwa. Rozumieli, że to co im się oferuje, to tylko iluzja samostanowienia, że to nie naród Polski będzie kreatorem życia i porządku na polskich ziemiach. I oni tę iluzję odrzucili. Dla władzy komunistycznej byli wrogami. Zachód tych zasłużonych żołnierzy, którzy pomogli wygrać aliantom II wojnę światową, po prostu zostawił na pożarcie Stalinowi i jego następcom. W dziejach świata wiele jest przypadków zdrady dokonanej na danym narodzie przez sojuszników, wiele
M
oże warto też dostrzec pewien swoisty komentarz do tamtych zdarzeń, jakiego dwadzieścia lat później, w roku 1937 dokonał papież Pius XI w swoich dwóch wydanych w niezwykle krótkim odstępie czasu – 14 i 19 marca 1937 roku encyklikach o totalitaryzmie niemieckim i sowieckim.
Żołnierze Wyklęci czasów obecnych Michał Bąkowski jest przypadków gwałtu i uciemiężenia danego narodu przez odwiecznego wroga. Jednak tragedia Żołnierzy Wyklętych polegała na tym, że we własnym kraju, wśród własnego narodu musieli bytować w kryjówkach. A polowano na nich i zabijano poprzez polskie ręce. Ręce, które się na to zgodziły w imię lepszego życia, przeróżnych profitów, a może i z głupoty lub nienawiści. Być może nie byłoby dziś Żołnierzy Wyklętych, nie mówiłoby się o ich tragicznym losie, gdyby cały naród się zbuntował? Niektórzy może nie zdawali sobie sprawy z iluzji w jakiej żyją, inni być może godzili się na nią, bojąc się
Najważniejsze obecnie jest to, że nie wyciągnęliśmy wniosków z tamtej lekcji, że ofiara Żołnierzy Wyklętych
Nie rozumiem, dlaczego tak wielu wartościowych ludzi, zwalczanych wcześniej przez władzę PO-PSL, jest dziś zapomnianych przez PiS ? Zaprawieni w boju, z silnym kręgosłupem moralnym mogliby zrobić wiele dobrego dla innych. Czyżby komuś przeszkadzała ich autentyczna, a nie udawana niezależność ? pić kilkanaście lat wcześniej? Żołnierze Wyklęci byli znienawidzeni przez wrogów, a ich walka niezrozumiała dla pobratymców.
nie jest do końca wykorzystana. Dziś PiS przypisuje sobie prawo do pierwszych miejsc w rzędzie czcicieli pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Jednak czy
Rok 1917, na który spoglądamy z perspektywy wieku, był niezwykle obfitujący w wydarzenia. Zwykle skupiamy uwagę w 2017 roku na dwóch faktach historycznych, brzemiennych w konsekwencje – na objawieniach w Fatimie i na rewolucji bolszewickiej w Rosji. Warto jednak dostrzec między tymi zdarzeniami jeszcze jeden, mniej eksponowany – a mianowicie propozycję pokoju dla Europy i świata, jaką ogłosił papież Benedykt XV.
Rok 1917
Fatima Maryja objawiła się po raz pierwszy w Fatimie 13 maja 1917 roku. Uczyniła to wobec trójki dzieci – Łucji de Jesus, Franciszka i Hiacynty Marto. Mieli oni odpowiednio mieli po dziesięć, dziewięć i siedem lat. Objawienia miały miejsce na małym skrawku ziemi należącym do rodziców Łucji, nazywanym Cova da Iria. Wedle relacji świadków objawienia, Matka Boża ukazała się na krzewie zwanym ilex, będącym karłowatą odmianą dębu, mierzącym nieco ponad metr wysokości. Integralną częścią objawień stały się treści zawarte w postaci tak zwanych tajemnic. Dotyczą one kolejno wizji piekła, kary i sposobów jej uniknięcia, i wreszcie proroczej wizji nieuniknionej kary, ogromnej katastrofy oraz wielkiego powrotu dusz do Boga. Najwięcej emocji budziła i budzi trzecia część tajemnicy fatimskiej, która dotyczy naszej wiary. Zawarta w niej jest prawda o konsekwencjach kryzysu wiary i moralności, który w pewnym sensie zaczynał kulminować na początku XX wieku. Całość orędzia fatimskiego, całość tajemnic miała w istocie prostą strukturę – ujawniała stan kryzysu wiary i moralności, wskazywała na drogę pokuty jako jedynego ratunku dla człowieka i ludzkości oraz sygnalizowała konsekwencje odrzucenia tego planu ratunkowego. Trzeba w tym miejscu zauważyć, że objawienie miało miejsce w czasie trwającej pierwszej wojny światowej – owego zburzenia nie tylko stabilności politycznej, ale także targnięcia się na dotychczasowy etos sztuki wojennej. Pierwsza wojna światowa stanowiła podważenie dotychczasowego świata wartości, tym bardziej dramatyczne, że był to świat wartości i tak już zminimalizowany i w dużej mierze wątpliwy. Maryja w swoim orędziu fatimskim usiłuje uświadomić ludziom, że największą tragedią człowieka i najbardziej podstawowym źródłem konfliktów międzyludzkich jest odrzucenie Boga, uczynienie Go wielkim Nieobecnym w świecie ludzkich spraw. Wyrzucenie Boga poza drzwi świata ludzkich spraw dokonało się za sprawą różnych nurtów ideologicznych i politycznych. Ich wspólnym mianownikiem był ateizm wojujący, a ukonkretnieniem takie formacje ideowe, jak masoneria, komunizm czy nazizm. Jest rzeczą bezsporną, że w wyniku działań tych ideologii doszło do zjawisk ludobójstwa w dziejach Europy i świata. Trzeba jednak przypominać, że istotnym elementem owego ludobójstwa była walka z Kościołem katolickim. To, co prognozuje Maryja w Fatimie jako konsekwencje odrzucenia Boga, staje się faktem w najbliższych dziesięcioleciach. To niezwykle krwawe prześladowania Kościoła katolic kiego w Meksyku (1926-1930) przez ateistyczno-masoński rząd. To porównywalne prześladowania w Hiszpanii (1936-1939), kiedy rządy komunis tów i socjalistów wymordowały
o życie swoje i rodziny, chcieli spokoju, a nie kolejnej wojny. Ale może powstanie Solidarności mogło nastą-
politycy tego obecnie najsilniejszego ugrupowania politycznego nie przyczyniają się do wypychania na margines społeczny najbardziej świadomych i wartościowych jednostek? Czy po wygranej PiS-u miejsca w radach nadzorczych, w mediach i w wielu innych miejscach zajęli ludzie, którzy tam powinni zasiadać, czy może karierowicze, dziś popularnie zwani „Misiewiczami”? PiS od dobrych kilku lat ma silny i stały elektorat w kręgach związanych z Radiem Maryja i dziełami przy nim powstałymi. Jednak podczas mojego 5-letniego pobytu na toruńskiej uczelni, mimo kilku zapowiedzi Pan Prezes Jarosław Kaczyński nie pojawił się u nas osobiście ani razu. Wtedy, kiedy to środowisko zbierało największe ciosy od PO-PSL, kiedy jego przyjazd dodawałby otuchy i byłby gestem podziękowania za trud i walkę, Pan Prezes nie pojawił się ani razu. A po wyborach – co zaoferował PiS temu środowisku? Czy wykładowcy, pracownicy, absolwenci z tego środowiska, posiadający wykształcenie,
Paweł Bortkiewicz TChr
13 biskupów, 4184 księży, 2648 zakonników i zakonnic oraz dziesiątki tysięcy zwykłych wiernych. To bezpardonowe męczenia i mordowanie duchowieństwa i ludzi wierzących w sowieckich łagrach i niemieckich obozach zagłady. Komentując trzecią tajemnicę fatimską, s. Łucja, jedna z uczestniczek objawienia pisała w liście do Jana Pawła II z 12 maja 1982 r.: „Trzecia część tajemnicy odnosi się do słów Matki Bożej: jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych (13 VII 1917). Trzecia część tajemnicy jest symbolicznym objawieniem, odnoszącym się do tej części Orędzia, która spełni się zależnie od tego, czy przyjmiemy żądania zawarte w samym Orędziu: Jeżeli (...) me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, (...) rozszerzy swoje błędne nauki po świecie itd.”.
Pokój Benedykta XV W czasie objawień w Fatimie trwała I wojna światowa. Odsłoniła ona w sposób dramatyczny, jak bardzo iluzoryczne były wcześniejsze nadzieje międzynarodowa na złagodzenie napięć między mocarstwami i budowę trwałego pokoju. To przecież imperialna polityka mocarstw europejskich doprowadza w 1914 roku do wojny. Choć początkowo w Europie panuje wręcz powszechne przekonanie, że wojna nie będzie długa, choć początkowo banalizuje się jej znaczenie, wkrótce rozwój wydarzeń wojennych falsyfikuje te złudne przekonania niczym nie uzasadnionego optymizmu. Rozwój wydarzeń wojennych uwidacznia w pewnym momencie zbliżającą się porażkę Niemiec, bliską klęskę państw centralnych, następuje rozkład Austro-Węgier. To właśnie wtedy dyplomacja watykańska aktywizuje wysiłki na rzecz zakończenia konfliktu, dążąc do poszanowania interesów wszystkich narodów, ale też do pojednania katolików z niekatolikami. Watykan podejmuje wówczas różnorodne inicjatywy oraz próby ratowania pokoju europejskiego. Na szczególną uwagę zasługuje próba z 1 sierpnia 1917 roku, polegająca na przedstawieniu przez papieża Benedykta XV skonfliktowanym narodom propozycji ustanowienia pokoju „bez aneksji i kontrybucji”. Papież już na początku eskalacji wydarzeń zabrał głos w sprawie pokoju.
Widział bowiem w wojnie więcej niż tylko polityczny konflikt. W encyklice Ad beatissimi Apostolorum principis z 1914 roku odsłaniał, że wojna jest efektem postępującej barbaryzacji kultury oraz ideowej dominacji darwinowskiej koncepcji, wskazującej, że silniejszy może więcej, usprawiedliwiony naturą ludzką. Wspomniana inicjatywa z 1917 roku została przedstawiona w Orędziu pokojowym współautorstwa abpa Eugenio Pacellego. Według papieskiego planu Niemcy miały wycofać się z zajętych obszarów Francji, Belgia miała odzyskać pełną suwerenność, a Anglia zwrócić Niemcom zajęte kolonie.
W 1914 r. Benedykt XV odsłaniał, że wojna jest efektem postępującej barbaryzacji kultury oraz ideowej dominacji darwinowskiej koncepcji, wskazującej, że silniejszy może więcej, usprawiedliwiony naturą ludzką. Wszystkie strony miały zrezygnować z odszkodowań wojennych oraz ustanowić międzynarodowy arbitraż dla rozstrzygania spornych kwestii terytorialnych. O konkretności wysuwanych propozycji świadczy fakt, że znalazła się w nich mowa o aspiracjach państwowych Polaków. Jednak papieską inicjatywę wszyscy walczący zgodnie odrzucili. Nawet prezydent Wilson, choć wyraźnie był nią inspirowany i wykorzystał później pewne elementy Orędzia w swoim 14-punktowym planie pokojowym z 1918 r., nie udzielił Benedyktowi XV wsparcia. Orędzie miał skwitować pytaniem: „Po co on się miesza?”. Wszelkie rozważania na temat tego, co by się stało, gdyby państwa europejskie przyjęły plan pokojowy Benedykta XV, są równie spekulatywne, jak pytanie o możliwe konsekwencje przyjęcia orędzia Maryi z Fatimy, wzywającej narody do pokuty i nawrócenia. Nie wiemy, co by było, gdyby świat przyjął Boga przemawiającego na różne sposoby. Wiemy jednak z cała pewnością, jak potoczyły się losy świata, a zwłaszcza Europy, w sytuacji odrzucenia tego głosu.
Rewolucja bolszewicka W nocy z 6 na 7 listopada 1917 r. wybuchła rewolucja bolszewicka, która zapoczątkowała erę komunizmu w Rosji oraz wielu krajach świata. Wybuch rewolucji dokonał się zaledwie kilka tygodni po 13 października, kiedy to w Fatimie Matka Boska po raz ostatni ukazała się trójce pastuszków, dokonując cudu słońca. Było to objawienie kończące cykl fatimski. Maryja mówiła wówczas: Przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, [kraj ten] rozpowszechni swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła Świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i będzie dany światu na pewien czas pokój. Można oczywiście uznać te zależności i te słowa za dewocyjne, za niegodne twardej metodologii naukowej. Zaznaczę w tym miejscu, że inspirację do połączenia tych trzech wydarzeń – Fatimy, odrzucenia planu pokojowego Benedykta XV i pożogi komunizmu zawdzięczam wybitnemu historykowi, prof. Grzegorzowi Kucharczykowi. Spróbujmy jednak, odkładając ewentualne uprzedzenia, zauważyć, że istnieje ścisła koniunkcja potwierdzona historią, iż śmierć Boga prowadzi do śmierci człowieka i śmierci ludzkości, że antyteizm jest sprzężony z antyhumanizmem. Detronizacja Boga, bezpardonowa walka z Nim i z Kościołem, w czytelny sposób związała się z degradacją człowieka. Jego symbolicznym sprowadzeniem do numeru obozowego, do nazwy „zeka” („zakliuczionnyj”). Człowiek, pozbawiony przez ateizm duszy, stał się istotą nie ubóstwioną (postawioną w miejsce Boga), ale istotą „ubestwioną”, sprowadzoną do poziomu zwierzęcego, walczącego o przetrwanie. Wreszcie, życie społeczne zostało poddane dyktatowi walki i nienawiści – klasowej, ideologicznej, narodowej. Spróbujmy w dalszej części tych rozważań podjąć temat istoty „bezbożnego komunizmu” (jak go ujął Pius XI) i przenieść sekwencję zdarzeń i wartościowania tych zdarzeń z roku 1917 na rok 2017. K cdn
7
doświadczenie i kręgosłup moralny, zostali dopuszczeni do władzy? Nie, niestety nie. Dla mnie Żołnierzami Wyklętymi obecnych czasów są osoby takie, jak moi rodzice, którzy od wielu lat bezinteresownie włączają się w działalność społeczną i polityczną w naszej małej Ojczyźnie. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu takich osób prawica wygrywa, nieraz nawet z dużą przewagą, wybory prezydenckie i parlamentarne w naszej gminie, która leży na Wielkopolskiej prowincji, terenie zdominowanym przez samorządowe władze sympatyzujące z PO-PSL. Czy po wygranej PiS-u w ostatnich wyborach coś się zmieniło? Niestety nie. Nie rozumiem, dlaczego tak wielu wartościowych ludzi, zwalczanych wcześniej przez władzę PO-PSL, jest dziś zapomnianych przez PiS? Zaprawieni w boju, z silnym kręgosłupem moralnym, mogliby zrobić wiele dobrego dla innych. Czyżby komuś przeszkadzała ich autentyczna, a nie udawana niezależność? K
KURIER WNET · KWIECIEŃ 2017
8
W·I·E·L·K·O·P·O·L·S·K·A
Do tej pory nasze Chludowo i pracujący tamże Ojcowie Werbiści – Misjonarze kojarzy- O Wielkanocnych życzeniach li mi się raczej z corocznymi Uroczystościami Dmowskimi, tj. uroczystą Mszą św. imieninową za duszę śp. Romana Dmowskiego, w połączeniu z chwilami zadumy i refleksji Henryk Krzyżanowski nad przemijającą polską rzeczywistością – swoistymi Rozmowami Niedokończonymi a Wielkanoc zamiast kartek z sa- bo może, niespodzianie, w Bibliotece Zgromadzenia wśród dostojnych woluminów, a jakże. dystycznie szczerzącymi zęby dotknie nas Zmartwychwstanie.
Niezwykła uroczystość w Chludowie
A
ż tu nagle mam zaproszenie nie na pierwszą (doroczną) sobotę sierpnia, tym razem na pierwszą sobotę marca, na uroczystą Mszę św. w intencji członków Stowarzyszenia Patriotycznego „Wierni Polsce” z Poznania – i tych żywych, wciąż jeszcze bardzo (na niwie społecznej) aktywnych, i tych już pomarłych – mam nadzieję, że i tam za Polską nieźle wciąż orędujących. Miałem trochę czasu, a więc i po Chludowie sobie pospacerowałem – jak to dobrze czasami wcześniej gdzieś dojechać, a jeszcze lepiej (przez najprzedniejszego biedruskiego Gospodarza) być dowiezionym – i nigdy nie przypuszczałbym, że Chludowo jest aż tak urokliwą miejscowością, i nie dziwota, że aż tak ongi samego Romana Dmowskiego zauroczyło… Ale pozostawmy to na razie – mam nadzieję, że trochę tych chludowskich spacerów jeszcze przede mną – i niejedno jeszcze napiszę. Zdążyłem też uciąć sobie niezłą pogawędkę z O. Janem Wróblewskim, Rektorem Zgromadzenia. Jak mało wiemy o terenach, gdzie od tylu lat zamieszkujemy – a myślałem, że już niczym nie da się mnie zaskoczyć… Uroczystości rozpoczęły się punktualnie o godz. 11:00 wspaniałą Eucharystią celebrowaną przez O. Jana z równie wspaniałym Słowem Bożym, ale przedtem jeszcze wprowadził nas (uczestników) w sens i istotę spotkania sam Prezes Stowarzyszenia, p. Maciej Andrzejak, uprzedzając niejako trochę bardzo doniosłe fakty i zdarzenia. Ale wróćmy do celebry – co najbardziej zapamiętałem z tej homilii – a więc swoisty wykład o wybaczaniu. Do tej pory znałem jedynie maksymę
Stanisław Jan Zabłocki – wybaczyć, owszem, można, ale zapomnieć – nigdy; a tu doszła jeszcze jedna wartość uniwersalna, o której (póki co) zmilczę. Kulminacyjnym punktem tej podniosłej uroczystości stało się jednak równie uroczyste wręczenie dyplomów Honorowego Członka Stowarzyszenia Patriotycznego „Wierni Polsce”, nadanego mocą uchwały jego Zarządu Głównego (po kolei wg starszeństwa): Panu Generałowi w st. spoczynku (to bardzo ładna formuła i nieźle położone zasługi honoruje) Janowi Podhorskiemu – weteranowi walk z V-tą Kolumną niemiecką z września roku 1939, jak i też z obcą administracją, podczas późniejszej wieloletniej okupacji niemieckiej. A po II wojnie z nie naszą przecież, nową władzą – też stricte okupacyjną – wbrew naszej woli nam narzuconą… Swe „grzechy młodości” Pan Generał Podhorski odpokutowywać musiał aż do roku 1970, czyli całe powojenne ćwierćwiecze… I podziwiać należy pogodę ducha z jaką przemawiał Pan Generał po wręczeniu mu dyplomu. Wcale nie wynikało z tegoż przemówienia, ażeby swe bardzo długie życie uważał za przegrane i stracone… Nic, tylko uczyć się – panowie oficerowie! W tej liczbie i ja sam – chciałbym tak potrafić! Podziwiać tylko należy zachowaną bystrość umysłu i swadę wypowiedzi! Może się też uda… A tak w ogóle, to p. Jana (naonczas jeszcze podpułkownika) poznałem w autokarze – jechaliśmy wszyscy do Gdańska na słynną konwencję „my stoimy niewzruszenie tu, gdzie byliśmy, a oni tam, gdzie stało ZOMO” – jechał w mundurze z emblematami Narodowych Sil Zbrojnych i dziarsko jakiemuś Druhowi
Katabaza Danuta Moroz-Namysłowska To wielka sztuka nie wpaść w wilcze doły współczesnej sztuki co zastawia na odbiorcę pułapki i podmienia znaczenia... Jak tu się z nią porozumieć skoro już przesądziła osądzając „przykościelny ciemnogród”, „opresję” i „stereotyp” skoro wyśledziła „fałsz i hipokryzję”
i idzie ze mną na wojnę w imię postępu? Chce mnie „oświecić, ucywilizować, zeuropeizować” maczając w obscenie i wydzielinach fizjologii agresywnej awangardy z uroszczeniem do bóstwa, ikon i kultu w asyście i pod osłoną kuratorów, wydawców, dysponentów dóbr wyższych i rzadkich... Tymczasem z kątów i szaf ich gabinetów z muzealnych piwnic DOBRO PIĘKNO I PRAWDA wołają o OPAMIĘTANIE!
Wrotycz pospolity – zakazany za skuteczność Agata Żabierek
W
rotycz pospolity to roślina ruderalna, wieloletnia, osiągająca do 150 cm wysokości, o krótkich kłączach. Rozrasta się w duże kępy. Łodyga wrotyczu jest sztywna, a liście duże, pierzaste, kwiaty natomiast drobne, złociste, kształtem przypominające guziki, zebrane w koszyczki. Owocem jest niełupka. Kwitnie od czerwca do września. Surowcem zielarskim są kwiaty bez szypułek zbierane w początkach kwitnienia, liście i owoce. W medycynie ludowej wrotycz odgrywał ważną rolę, jednak od dłuższego czasu jest zakazany, choć nie przestał być ani skutecznym, ani darmowym lekiem na wiele dolegliwości. Herbatka z ziela łagodzi ból brzucha. Ma właściwości odtruwające oraz regulujące przemianę materii. Z wrotyczu sporządza się łagodzący płyn do płukania jamy ustnej w celu uśmierzenia bólu zębów. Jest nieoceniony przy uporczywych migrenach, z którymi nie radzą sobie dostępne w aptekach środki. Skutecznie zwalcza choroby zakaźne, takie jak grypa, przeziębienie, angina. Ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, napotne, przeciwgorączkowe. Może być także stosowany przy antybiotykoterapii. Jeszcze do niedawna napar z wrotyczu podawano
Komendantowi coś tam meldował, a potem rozmawialiśmy o Dolinie Rospudy, że tak naprawdę to chodzi o to, że via Baltiki ma nie być i kwita, a nie jakieś tam ekologiczne bajdy pana Wajraka … Pani Marii Osses – młodocianej, a właściwie dziecięcej więźniarce „małego Auschwitz” w Łodzi – pomyślanego jako obóz niby-przejściowy dla rasowo nieczystych polskich dzieci, który to obóz częstokroć był po prostu dla zabiedzonych i zagłodzonych młodych organizmów obozem zagłady. Panią Marię spotykałem już tu, tam i ówdzie (nie zawsze się z Nią zgadzałem – trochę raził mnie Jej tak zdecydowany eurosceptycyzm), ale nigdy nie przypuszczałbym, że ma za sobą aż taką znaczącą kartę okupacyjną, która tenże eurosceptycyzm w pełni uzasadnia. Wzbudziło to mój niekłamany podziw, bardzo zresztą wzruszająco przemawiała, tylko czy my zrozumiemy Jej przesłanie… Pani Ewie Kuleczce-Drausowskiej – naszej rodowitej tutaj biedruszczance – niestrudzonej (od kilku już kadencji) radnej powiatowej, a także bardzo aktywnie się udzielającej na niwie łączności, współpracy oraz pomocy Polakom spode Lwowa, z Podola i Wołynia, czyli naszych dawnych Kresów Południowo-Wschodnich (moja Żona Wiesia także jest Kresowianką-Wołynianką) i, jak mówił podczas laudacji prezes, p. Maciej, za tę właśnie działalność pomocową Pani Ewa została tak wysokim mianem uhonorowana… Ja zaś zresztą myślę sobie, że równie wysokie uhonorowanie należy się Jej Mężowi, p. majorowi Józefowi Drausowskiemu – nie tylko łagierniczych
dzieciom jako środek przeciwpasożytniczy, zapobiegawczo lub w celu zwalczenia owsików. Ponadto z rośliny wytwarza się ocet wrotyczowy, który ma wszechstronne zastosowanie. Zwalcza wszawicę, jest niezastąpiony przy obrzękach, stłuczeniach, kontuzjach czy siniakach i wybroczynach. Okłady z wyciągów alkoholowych i octowych zaskakująco szybko pomagają w gojeniu dużych, bolesnych ropni. Krople z wrotyczu natomiast likwidują zapalenie zatok nosowych nawet w stadium ropnym. Płukanki, częste przemywanie i okłady leczą opryszczkę, zmiany skórne, stany zapalne błon śluzowych, w tym odbytu, narządów płciowych, gardła, jamy nosowo-gardłowej, jamy ustnej. W trakcie badań odkryto, że wrotycz zawiera także partenolid – substancję o silnym działaniu przeciwnowotworowym i przeciwzapalnym. Wrotycz pospolity może się okazać doskonałym środkiem dla osób oziębłych, znerwicowanych, gdyż uspokaja, a jednocześnie pobudza wydzielanie hormonów, poprawia ukrwienie narządow rodnych i potęguje oraz wydłuża efekty doznań seksualnych. Trzeba pamiętać, że dawniej bukiety wrotyczu były obecne w domostwach
przejść weteranowi – wiem coś niecoś o tym i od lat zabiegam u swych zwierzchności o należyte niewątpliwych Jego zasług uhonorowanie, i obym się nie spóźnił, tak jak (niestety) spóźniłem się z innym Weteranem, a mianowicie p. Kaziem Dąbrowskim (także Członkiem Stowarzyszenia „Wierni Polsce”), któremu już niestety tylko coś tam „in memorian” napisać mogę i jeszcze niewątpliwie napiszę … Eucharystia – jak zwykle – zakończyła się uroczystym odśpiewaniem starodawnego Hymnu „Boże, coś Polskę” – szkoda, że tylko jednej zwrotki. Co mnie tutaj uderzyło – ano to, że niektórzy wciąż jeszcze śpiewają: „racz nam wrócić, Panie” – ale uszanujmy ich motywy i powody… Na koniec chciałbym jeszcze podkreślić, że jak zawsze znaczący był udział Pocztu Sztandarowego poznańskiego „Sokoła”, niestrudzenie nam w takich razach asystującego, w osobach: p. Czesio Bernat – dowódca pocztu, p. Przemek Sytek – sztandarowy i p. Stasio Wojtasiewicz – asystujący. Czynią oni tak już od lat, uświetniając swoją obecnością te nasze Uroczystości Chludowskie, a za to cześć im i chwała oraz wszelkie możliwe poważania. Uroczystości zakończone zostały odśpiewaniem hymnu państwowego (ze wszystkimi zwrotkami) oraz składaniem kwiatów pod pomnikiem Romana Dmowskiego przed pałacem, a także wspólnymi fotografiami. A potem to już tylko herbatka i jak zwykle – rozmowy kuluarowe – a na kolejne Rozmowy Niedokończone zaczekajmy do kolejnej pierwszej soboty sierpnia!!! K
zajączkami wyślijmy znajomym SMS-a lub maila z przesłaniem chrześcijańskim. Jeśli wstydzimy się znajomych, to jak mamy wyznać Go przed światem? Oto kilka propozycji: +++ W duszy drwala i fizyka, szwaczki czy cybernetyka furtkę nadziei odmyka pustego grobu logika. +++ Na skypie i SMS-em, do Parmy, Palm Beach, Poznania, wieść niech dociera ekspresem o fakcie Zmartwychwstania. Zamiast przed ekranem drzemać, chodźmy na spacer do Emaus –
+++ Młodym i starym Paschału światło mroki niewiary rozprasza łatwo. A tam, gdzie ścieżka wiary wciąż stroma, niech nas podpycha Apostoł Tomasz!
Dlaczego właśnie Tomasz? Bo niewierny. Jak napisał o nim któryś z papieży: „Więcej pomaga naszej wierze niewiara Tomasza niż wiara Apostołów”. Wszystkim Czytelnikom (i sobie przede wszystkim) życzę, żeby Wielkanoc dodała choć kilku luksów do osobistego kaganka wiary... K
Akademicki Klub Obywatelski im. prof. Lecha Kaczyńskiego zaprasza na
KONCERT Jana Pietrzaka i Kabaretu pod Egidą. Koncert poprzedzi uroczystość wręczenia Artyście
Statuetki „Pan Cogito”. Koncert jest bezpłatny, jednak w uzgodnieniu z Janem Pietrzakiem wejściówką-zaproszeniem na koncert będzie darowizna – dar serca. Całkowity dochód zostanie przeznaczony po połowie na odbudowę Pomnika Wdzięczności w Poznaniu i na budowę Pomnika Bitwy Warszawskiej w Warszawie. Ta serdeczna darowizna wynosi 30 zł od osoby. Jej potwierdzenie będzie równocześnie biletem wstępu na uroczystość, która odbędzie się w sobotę 22 kwietnia o godz. 17.00 w Hali Ziemi na terenie MTP. Zaproszenia można odbierać na spotkaniach klubowych Poz nańskiego Klubu Gazety Polskiej w każdy czwartek w salce przy kościele księży Pallotynów, ul. Przybyszewskiego 30 o godz. 17:30 lub po rezerwacji telefonicznej: 601 540 148.
Informacje od posła Bartłomiej Wróblewski
Szanowni Państwo, Koleżanki i Koledzy, przesyłam bieżące wiadomości, w szczególności dotyczące spotkań w powiecie poznańskim, a także otwarcia biura „DudaPomocy po Poznańsku” i poselskiego w Murowanej Goślinie (20 marca). Przekazuję także informacje o nowych inicjatywach dotyczących pomocy prawnej dla osób wierzących, mediacji oraz ochrony Jeziora Kierskiego i północno-zachodniego klina zieleni Poznania.
PiS powiat poznański na każdym kroku, ze względu na właściwości odstraszające owady. W kuchni ich kamforowa woń skutecznie działała na muchy, w sypialni przekładano nimi pościel i odzież, co odganiało wszy i pchły. W letnie wieczory chroniły przed uciążliwymi komarami i ćmami. Wkładano je nawet do piwniczek z zapasami i ziemianek. W gospodarstwie domowym zioło okazuje się też świetną alternatywą dla oprysków. Roślina posadzona w pobliżu drzewek owocowych odstrasza szkodniki. Gnojówka z wrotyczu zwalcza szkodniki glebowe oraz leczy zainfekowane rośliny. Cała roślina dodana do kompostu wzbogaca go o duże ilości potasu, a zagotowane kwiaty gwarantują uzyskanie ekologicznego żółtego barwnika. Wrotycz znalazł również zastosowanie w kuchni. Obłożenie mięsa zielem sprawia, że wolniej się psuje. Już nieświeże mięso także można uratować nacierając je rośliną. W wielu krajach wrotycz jest nadal powszechnie używany do aromatyzowania ciast i puddingów. Służy jako przyprawa do dań mięsnych z baraniny, dziczyzny, potraw z jaj i ryb. W wielu częściach świata nadal popularne, szczególnie w okresie postnym, są ciasteczka z wrotyczem, które swym gorzkim smakiem mają przypominać cierpienia Jezusa. Dawniej wrotycz był także związany z akcentem humorystycznym, ponieważ zasuszone ziele noszono w modlitewniku, co miało zapobiegać zaśnięciu podczas nudnego kazania. K
N
1) Zapraszam na najbliższe dyżury w gminach powiatu poznańskiego członków Prawa i Sprawiedliwości, sympatyków i wszystkich zainteresowanych, a w szczególności osoby zainteresowane zaangażowaniem w nasze działania: • poniedziałek 3 kwietnia 17.30 w Pobiedziskach oraz 19.00 w Swarzędzu • poniedziałek 24 kwietnia 19.00 w Buku • poniedziałek 8 maja 17.30 w Kostrzynie, 19.00 w Kórniku, 20.30 w Mosinie • poniedziałek 22 maja 17.30 w Baranowie, 19.00 w Suchym Lesie • poniedziałek 5 czerwca 17.30 w Luboniu, 19.00 w Komornikach, 20.30 w Stęszewie • poniedziałek 19 czerwca 17.30 w Murowanej Goślinie, 19.00 w Koziegłowach 2) Rozpoczyna się cykl spotkań zarządów kół PiS powiatu poznańskiego: 20 marca (Czerwonak, Murowana Goślina), 25 marca (Kleszczewo, Kostrzyn, Pobiedziska), 3 kwietnia (Swarzędz), 4 kwietnia (Komorniki, Luboń, Puszczykowo) i (Kórnik, Mosina), 24 kwietnia (Buk, Dopiewo, Stęszew), 22 maja (Rokietnica, Suchy Las, Tarnowo Podgórna). 3) Składki zbiera skarbnik PiS Okręgu Poznańskiego Krzysztof Dembiński (krzysztofdembinski@o2.pl <krzysztofdembinski@o2.pl>, 693-080-372).
Punkt pomocy prawnej dla osób wierzących 4) Rozpoczynamy prace nad powołaniem punktu pomocy prawnej dla
osób wierzących. Inicjatywa jest pochodną regularnie powracających spraw, w szczególności dotyczących naruszania uczuć religijnych w przestrzeni publicznej oraz wolności religijnej w instytucjach edukacyjnych. Wsparcie zadeklarował jeden z prawników z DudaPomocy. Jeśli jednak znacie Państwo kompetentnego prawnika, który chciałby się zaangażować, będę wdzięczny za wiadomość.
Mediacje – lepszy wymiar sprawiedliwości 5) Zapraszamy wszystkich zainteresowanych możliwością wykorzystania mediacji do zakończenia sporów rodzinnych, sąsiedzkich, gospodarczych i innych. Spotkanie „Mediacje – lepszy wymiar sprawiedliwości” poprowadzi zawodowy mediator p. Piotr Piekielnik. Odbędzie się ono 3 kwietnia o godz. 17.00 w moim biurze poselskim przy ul. Św. Marcin 43.
Jezioro Kierskie i północno-zachodni klin zieleni Poznania 6) Zanieczyszczenie Jeziora Kierskiego jest wspólnym problemem Poznania oraz gmin Tarnowo Podgórne i Rokietnica. W ostatnim tygodniu spotkałem się w tej sprawie z Radą Osiedla Kiekrz, kierskimi stowarzyszeniami oraz mieszkańcami. Jednocześnie rozpoczynam konsultacje w gminach Tarnowo Podgórne i Rokietnica. W poniedziałek 27 marca o godz. 19.00 zapraszam na kolejne spotkanie w Poznaniu tym razem z Radą Osiedla, stowarzyszeniami oraz mieszkańcami Smochowic-Krzyżownik.
DudaPomoc i biura poselskie 7) Dnia 6 marca otworzyliśmy 16 biuro poselskie i punkt pomocy prawnej „DudaPomoc po Poznańsku”, tym razem dla Gminy Kleszczewo w Tulcach. Cieszymy, bo w Gminie Kleszczewo najdłużej nie było struktur Prawa i Sprawiedliwości w powiecie poznańskim, a nowootwarte biuro daje szansę na nasze
silniejsze zakorzenienie na tym terenie. 8) Zapraszam na oficjalne otwarcie punktu pomocy prawnej „DudaPomoc po Poznańsku” oraz społecznego biura poselskiego w Gminie Murowana Goślina w poniedziałek 20 marca o 19.00. Spotkanie z tej okazji odbędzie się w Gościńcu „Kasztel u Gostla” przy ul. Podgórnej 4. Prosimy o zaproszenie znajomych mieszkających w Gminie Murowana Goślina i jeśli to możliwe udostępnianie na Facebooku informacji na temat spotkania: www. fb.com/wroblewski.bartlomiej <https:// web.facebook.com/wroblewski.bartlomiej>. W najbliższym czasie powinna się rozstrzygnąć sprawa ostatniego planowanego biura w Puszczykowie. 9) Szukamy: • zainteresowanego współpracą adwokata bądź radcy prawnego do punktu „DudaPomocy” w Luboniu. Chodzi o wsparcie w zakresie 1,5 h w miesiącu. Być może ktoś z Państwa będzie w stanie pomóc. • zainteresowanej współpracą osoby ( jako doradcy/asystenta społecznego) do wsparcia w pracy analitycznej bądź wsparcia w prowadzeniu korespondencji urzędowej • zainteresowanej współpracą osoby ( jako doradcy/asystenta społecznego) do pomocy w przygotowaniu grafik komputerowych oraz fotografii. 10) Kalendarz terminów porad prawnych, „Punktu mediacji”, doradztw (dla poszukujących pracy, w sprawach bankowo-finansowych, prawno-budowlanych, ZUS-owskich i podatkowych), a także moich dyżurów poselskich prowadzi p. Monika Andrzejaszek (biuro@ bartlomiejwroblewski.pl <biuro@bartlomiejwroblewski.pl>, 537-536-194). Informacje na ten temat znajdziecie Państwo także na stronie: www.bartlomiejwroblewski.pl/kontakt <http:// www.bartlomiejwroblewski.pl/kontakt>. Zapraszamy! Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia, Bartłomiej Wróblewski, Poseł PiS