Głos lasu dodatek rdlp w olsztynie grudzień 2014

Page 1

Lasy Państwowe

MAGAZYN PRACOWNIKÓW

NR 4(12) GRUDZIEŃ 2014 | DODATEK DO „GŁOSU LASU”

GŁOS LASU RDLP w OLSZTYNIE


OCHRONA PRZYRODY

Cis z wolą życia Podczas inauguracji ogólnopolskiego Święta Drzewa w Warszawie, Nadleśnictwo Wipsowo odebrało nagrodę w finałowym konkursie „Drzewo Roku”.

„Cis z wolą życia”- drzewo, które w finałowym konkursie Klubu Gaja „Drzewo Roku 2014” zajęło bardzo wysokie IV miejsce i również zostało nagrodzone. Było to jedyne drzewo z Warmii i Mazur. Przypomnijmy, latem 2011 roku nad Nadleśnictwem Wipsowo na Warmii przeszła potężna wichura. Jej ofiarą był m.in. ponad 300-letni cis. Pomnikowe drzewo runęło na ziemię. Leśnicy z Nadleśnictwa Wipsowo

przeprowadzili wtedy spektakularną – relacjonowaną przez media – akcję ratunkową. Przy pomocy ciężkiego sprzętu podnieśli drzewo i ustabilizowali je przy pomocy specjalnie zbudowanego rusztowania. Potem przez blisko dwa tygodnie leśnicy z Wipsowa walczyli o każdy dzień życia drzewa. Codzienne podlewanie je wodą. I udało się! Cis, choć nie jest już tak imponujący, jak przed pamiętną wichurą, nadal rośnie. Klub Gaja organizator ogólnopolskiego konkursu „Drzewo Roku 2014” postanowił uhonorować „Cisa z wolą życia” i umieścił to drzewo wśród szesnastu tegorocznych finalistów konkursu. Wszystkim sympatykom i uczestnikom oddającym głosy na naszego CISA serdecznie DZIĘKUJEMY !!!

REDAKTOR WYDANIA: Adam Pietrzak, rzecznik RDLP w Olsztynie ADRES REDAKCJI: Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie ul. Kościuszki 46/48, 10-959 Olsztyn tel.: (89) 527 21 70 fax.: (89) 521 02 10

STR. 06

TEKST | Łukasz Ferschke ZDJĘCIE | Łukasz Ferschke

STR. 08

Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie „GŁOS LASU RDLP W OLSZTYNIE” JEST DODATKIEM REGIONALNYM DO MAGAZYNU „GŁOS LASU” WYDAWANEGO PRZEZ CENTRUM INFORMACYJNE LASÓW PAŃSTWOWYCH

STR. 03

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Wydawnictwo Mantis Andrzej S. Jadwiszczak ul. Słowicza 11, 11-041 Olsztyn tel.: (89) 523 84 14; 602 587 136 PROJEKT: Novimedia Content Publishing www.novimedia.pl DRUK: Zakłady Graficzne Momag S.A. WWW.OLSZTYN.LASY.GOV.PL Foto na okładce: Krzysztof Stasiaczek

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2014

Spis treści 03 | PASJE POZALEŚNE Wietnamska pasja mazurskiego leśnika 06 | WYWIADY Aparat to tylko narzędzie 08 | OKIEM EDUKATORA Slow-food w lesie? Wystarczy kociołek


Pasje pozaleśne

Wietnamska pasja mazurskiego leśnika 62-letni Stanisław Kozłowski, leśnik z Nadleśnictwa Jedwabno, napisał książkę o… narodach Wietnamu. To jedyne tego typu kompendium w Polsce, a także dowód na to, że pracownicy Lasów Państwowych mają naprawdę bardzo rozległe zainteresowania.

K

ażdy człowiek dla równowagi potrzebuje mieć trzy podstawy: rodzinę, pracę i hobby. Brak któregoś z tych elementów powoduje, że człowiek żyje w niebezpiecznym przechyle – uważa Stanisław Kozłowski, podleśniczy w Leśnictwie Złota Góra w Nadleśnictwie Jedwabno. 62-letni leśnik przyznaje, że jest szczęściarzem, bo żyje w poczuciu równowagi. Ma szczęśliwą rodzinę (syn i zięć są leśnikami), pracę, którą lubi i pasję. Bardzo nietypową pasję. Kozłowski interesuje się kulturą i historią Wietnamu. W tym roku spełnił swoje wielkie marzenie i wydał książkę poświęconą narodom tego azjatyckiego kraju. – To jedyne tego typu kompendium na polskim rynku wydawniczym. Niewiele osób wie, że w Wietnamie, kraju o powierzchni zbliżonej do Polski żyją 54 narody. Mają odrębne języki, kulturę, obyczaje – tłumaczy Stanisław Kozłowski. Liczyć uczyłem się tydzień! A wszystko zaczęło się w roku 1971. Stanisław Kozłowski zdawał wówczas egzaminy wstępne na warszawską politechnikę. Spacerował po Łazienkach Królewskich, kiedy zaczepił go młody Wietnamczyk. Azjata nie potrafił zrozumieć treści tabliczki przy jednym z pomników. Poprosił GRUDZIEŃ 2014 | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GŁOS LASU |


Pasje pozaleśne

Przerwa

W pracy

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2014

więc przypadkowego przechodnia, którym okazał się Stanisław Kozłowski, o przetłumaczenie tego napisu. – To był mój pierwszy kontakt z Wietnamczykami. Dlatego zapamiętałem to spotkanie – wyjaśnia autor książki „Narody Wietnamu”. Już podczas studiów na polibudzie Kozłowski przez trzy lata mieszkał w jednym pokoju z Wietnamczykiem. – Mocno trzymałem się także z innymi Wietnamczykami, którzy mieszkali w akademiku. Byłem wyjątkiem wśród Polaków, bo polscy i wietnamscy studenci nie wchodzili w jakieś specjalne relacje. Żyli raczej obok siebie – wspomina podleśniczy z Jedwabna. – Mi jakoś od początku odpowiadało to opanowanie i pewien spokój bijący od Wietnamczyków. Nie ukrywam, że bardzo pasowało mi także to, że wietnamscy studenci nie pili alkoholu. Za to bardzo polubiłem ich ostrą kuchnię, co zresztą zostało mi do dzisiaj. Stanisław Kozłowski dzięki kontaktom z wietnamskimi studentami nauczył się języka wietnamskiego. – Rozumiem dużo,


Pasje pozaleśne

Po pracy

czytać potrafię, ale gorzej jest z mówieniem. Pamiętam, że liczenia do dziesięciu uczyłem się przez tydzień! Język wietnamski to język tonalny, bardzo trudny dla Europejczyków, a ja na dodatek przez wiele lat nie miałem okazji do mówienia po wietnamsku – przyznaje. Pomógł ambasador Kontakty z wietnamskimi przyjaciółmi urwały się tak nagle, jak się zaczęły. 3 maja 1976 roku Stanisław Kozłowski zaczął pracę w Nadleśnictwie Jedwabno. O Wietnamie i mieszkańcach tego kraju musiał na ponad dwadzieścia lat zapomnieć. – Wszystko zmienił internet. Dzięki dostępowi do sieci zacząłem zgłębiać kulturę tego kraju. Surfowałem po wietnamskich stronach, zbierałem różne materiały. Przez kilka lat w komputerze zrobił się z tego naprawdę potężny folder. I wtedy wpadłem na pomysł: a dlaczego nie napisać książki o narodach, żyjących w Wietnamie? – relacjonuje Kozłowski. W realizacji tego pomysłu

leśnika z Jedwabna bardzo wspierała żona Jadwiga. Pomocą wykazał się także wietnamski ambasador. Aby zilustrować książkę Kozłowski potrzebował zgody na wykorzystanie wietnamskich materiałów zdjęciowych. Pisał maile do wietnamskich urzędów, ale bez odzewu. – W zeszłym roku pojechałem więc do Ambasady Wietnamu w Warszawie. Wyjaśniłem ambasadorowi o co chodzi, a on powiedział, abym się nie martwił i wszystkie formalności wziął na siebie. Słowa dotrzymał i po kilkunastu miesiącach intensywnej pracy ukazała się moja książka „Narody Wietnamu” – cieszy się pasjonat kultury i historii Wietnamu. Hien i Quang, czyli kumple z akademika Leśnik z Nadleśnictwa Jedwabno dzięki Internetowi odnalazł też dwóch, wietnamskich kolegów z akademika. – Jeden z nich ma na imię Hien. Napisałem do niego na facebooku, po polsku, „jeśli w latach 70. studiowałeś Politechnice War-

szawskiej, to mnie znasz”. Odezwał się i teraz mamy stały kontakt. Hien mieszka pod Warszawą, jest biznesmenem. Byłem już o niego kilkukrotnie. On także odwiedzał mnie już kilka razy na Mazurach – mówi Stanisław Kozłowski. W Zimnej Wodzie, gdzie mieszka autor książki „Narody Wietnamu”, był już także Quang. – Quang mieszka w Hanoi, ale pracuje w firmie farmaceutycznej i z tego powodu co najmniej raz do roku przylatuje do Polski. Od Hiena i Quanga dowiedziałem się, że Long, kolega z którym mieszkałem w jednym pokoju w akademiku, niestety już nie żyje – dodaje leśnik. Stanisław Kozłowski marzenie o napisaniu książki zrealizował. Teraz ma nowe… – Chciałbym w końcu zobaczyć Wietnam na własne oczy. Może na emeryturze mi się to uda? – kończy.

TEKST | ADAM PIETRZAK ZDJĘCIA | ARCH. NADL. JEDWABNO

GRUDZIEŃ 2014 | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GŁOS LASU |


WYWIADY

Aparat to tylko narzędzie Nasz kolega Karol Zalewski wygrał IV edycję konkursu fotograficznego „Lasy w obiektywach leśników”, został w ten sposób najlepszym fotografem wśród leśników. Karol jest pracownikiem Nadleśnictwa Srokowo. Pracuje na stanowisku podleśniczego leśnictwa Nakomiady, w którym spełnia się nie tylko zawodowa ale i realizuje swoją pasję. S.P.: Karolu jak zareagowałeś na tę wiadomość. Czy wysyłając zwycięskie zdjęcie już wiedziałeś, że coś osiągniesz?

wał mi się najlepszym narzędziem do realizacji tych wszystkich celów. Potem wszystko potoczyło się swoim torem.

K.Z.: Reakcją była oczywiście wielka radość. Na początku wydawało mi się to wszystko nierealne. Musiałem trochę ochłonąć. Gdy zrobiłem to zdjęcie wiedziałem, że jest dobre i na pewno pojedzie na konkurs. Jest to zasługa tych dwóch młodych łabędzi, które postanowiły fenomenalnie pozować, o co je zresztą gorąco prosiłem. Dzięki temu zdjęcie nabrało wyrazu. Wystawiając zdjęcie do konkursu można mieć najwyżej nadzieję, że zostanie zauważone. Każdy, także oceniający, ma swój gust, a poza tym jest wielu fantastycznie fotografujących leśników, którzy mają świetne prace.

S.P.: Na pewno czytelników zainteresowanych fotografowaniem ciekawi, jaki był Twój pierwszy aparat i czy aby robić tak znakomite zdjęcia, które wygrywają konkursy, potrzeba sprzętu za grube tysiące? K.Z.: Pierwszym aparatem, jak pewnie większość ludzi z mojego

S.P.: W tym miejscu, my koledzy z nadleśnictwa Srokowo, chcielibyśmy Ci pogratulować tak wspaniałego wyróżnienia. Proszę opowiedz nam czym dla Ciebie jest fotografia, jak to się stało że sięgnąłeś po aparat i zaangażowałeś się w ten „związek” bez granic? K.Z.: Trudne pytanie, czym jest dla mnie fotografia? Chyba wszystkim: sposobem na pokazywanie innym piękna, jakie tkwi w przyrodzie; odskocznią od codziennych problemów; realizacją swoich artystycznych inspiracji; obcowaniem ze światem zwierząt, lasem, wodą… Po aparat sięgnąłem dlatego, że wyda | GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2014

Karol Zalewski z córką

pokolenia posiadała był zenit, model 12xp. Potem przyszedł czas na Nikony FM2 i F90x, które w połączeniu z dobrymi kliszami dawały zadawalające efekty. Prawdziwą rewolucją w mojej fotografii był zakup lustrzanki cyfrowej i przyzwoitego teleobiektywu. W końcu mogłem łatwiej i bardziej efektywniej fotografować zwierzęta. Choć wielu twierdzi, że aparat to tylko narzędzie, a zdjęcie rodzi się w głowie, to technika pozwala na osiąganie coraz lepszych efektów pracy w gorszych


WYWIADY warunkach oświetleniowych, kontroli kolorystyki, zwiększenia dystansu od zwierząt, co pozwala robić naturalne ujęcia bez ich płoszenia Niestety producenci zaawansowanej optyki są bezlitośni dla naszych kieszeni chcąc robić dobre zdjęcia zwierząt bez koszmarnie drogich teleobiektywów jesteśmy skazani na wiele niepowodzeń. S.P.: Wiem, że dużo czasu poświęcasz na robienie zdjęć, powiedz co lubisz fotografować, jakie tematy przeważają w Twoim dorobku?

Bobrowisko – fotografia, która dała zwycięstwo

K.Z.: Jak już wspominałem najwięcej czasu poświęcam fotografii zwierząt i ta tematyka przeważa w moich pracach. Szczególnie dużą grupę stanowią ptaki, które są liczne w lasach i terenach bagiennych. Dobra znajomość ich biologii i zwyczajów ułatwia zrobienie dobrego zdjęcia, a poza tym każdy stosuje pewne fortele. Lubię również fotografować pejzaże, niestety ciężko pogodzić te dwa tematy z uwagi na podobne godziny z najlepszym światłem i aktywnością zwierząt. S.P.: Kiedyś widziałem jak przygo-towywałeś się do wyjazdu na zdjęcia. Na dachu Twoje samochodu była przedziwna konstrukcja w kształcie budy osłoniętej trawą i gałęziami, co to było? Czy wypracowałeś jakoś specjalną technikę robienia zdjęć. K.Z.: To co widziałeś to zapewne było tzw. „pływadełko”, którego używam do fotografowania głównie ptaków wodnych i wodno błotnych. To konstrukcja z rur kanalizacyjnych, sklejki, styropianu. Stelaż z listewek pokryty jest siatką maskującą i roślinnością. „Pływadełko” utrzymuje aparat i pozwala przemieszczać się, bądź czatować w wodzie, będąc ubranym w spodniobuty wędkarskie, bądź w piankę

do nurkowania. Na szczęście w dobie Internetu fotografowie chętnie dzielą się, jak zrobić taką mobilną czatownię do przemieszczania się po rozlewiskach. S.P.: Może opowiesz nam jakąś ciekawą historię związaną z fotografowaniem z zasiadki? K.Z.: Najciekawsze jest z reguły to, co dzieję się przed zasiadką, czyli zachowanie zwierząt. Kiedy korzystam dłuższy czas z „pływadełka”, które zostawiam na rozlewiskach, ptaki traktują je jak naturalny element środowiska. Często te mniejsze przysiadają dziwiąc się, gdy ich wyspa zaczyna się ruszać. Miałem także inwazję karczowników, które w środku „pływadełka” zrobiły sobie stołówkę z jednej strony, a z drugiej latrynę. Niedawno gdy fotografowałem młodego lisa na wyłożonej zanęcie ten idąc w stronę czatowni usłyszał kliknięcie aparatu. Ciekawskie zwierzę postanowiło sprawdzić co to takiego. Podszedł do prowizorycznych drzwi z dość cienkiej wykładziny, przez które dobrze go widziałem. Gdy postanowił wetknąć pysk do środka dałem mu lekkiego pstryczka w nos. Był zdziwiony, ale jeszcze dwa razy powtórzył próbę, na którą identycznie odpowiedziałem.

S.P.: Na koniec zapytam, jakie masz teraz plany na przyszłość. Czy ten sukces zmienił, bądź zmieni w Twoim fotografowaniu? K.Z.: Na pewno doda mi to skrzydeł, bo wiem że ciężka praca zostaje nagrodzona. Fotografowanie przyrody wymaga wiele poświęceń: niedosypianie, walka z zimnem, deszczem, komarami. Ale warto dla takich chwil pokonywać przeciwności. Nawet gdybym nie zdobył tej nagrody, na pewno nie odłożyłbym w kąt aparatu. Dalej starałbym się robić dobre zdjęcia. Fotografowanie to przede wszystkim pasja, a nie walka o nagrody. Daje sens życia. Mam również świadomość, że w ten sposób mogę pokazać innym ludziom, że żyjemy na wspaniałej i wyjątkowej planecie. Należy o nią dbać, żeby wciąż można było oglądać spektakle, jakie daje nam natura. Korzystając z możliwości chciałem podziękować wszystkim, którzy wspierają mnie w realizacji mojej pasji. Jest wielu wspaniałych ludzi, a w szczególności chciałem podziękować mojej żonie za wyrozumiałość i wsparcie.

ROZMAWIAŁ | SEBASTIAN PIETRZAK

GRUDZIEŃ 2014 | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GŁOS LASU |


Okiem Edukatora

Slow-food w lesie? Wystarczy kociołek Nadleśnictwo Spychowo jest już znane z tego, że treści ekologiczne łączymy z różnymi innymi zagadnieniami: malarstwem, rękodziełem czy muzyką. Tym razem przyszedł czas na coś smakowitego...

W

ramach wakacji w nadleśnictwie po raz pierwszy przyrządziliśmy na ognisku zdrowe danie: gulasz warzywny przygotowany w kociołku nad ogniskiem. Zajęcia spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem uczestników, więc postanowiliśmy je kontynuować. Teraz wiele grup korzysta z propozycji by zamiast tradycyjnej kiełbachy na ognisku, na koniec zajęć edukacyjnych przyrządzić wspólnie kociołek. Jak to wygląda? Potrzebne jest ognisko, kociołek i woda. Uczestnicy zamiast kiełbasy przynoszą warzywa wszelkiego rodzaju, surowe mięsko, czasem trochę wędzonego boczku i oczywiście ziemniaczki. Najpierw obsmażamy mięsko i boczek później cebulkę. To wszystko zalewamy wodą i wrzucamy włoszczyznę. Pod koniec gotowania ziemniaczki i miękkie warzywa takie jak np. brokuły i… gotowe. Mniam... Co przemawia „za”:

 kociołek jest dużo, dużo zdrowszy od tradycyjnej kiełbasy,

 uczestnicy sami przygotowują posiłek, każdy znajdzie coś do pokrojenia,

 jest

to żywność nieprzetworzona, do produkcji której nie zużywamy dużej ilości energii w porównaniu do żywności wysoko przetworzonej a więc ekologiczna,

 posiłek jest naprawdę niezwykle smaczny, a jego przygotowanie integruje grupę,

 przygotowanie 1,5–2 godz.,

wraz ze spożyciem posiłku trwa

 jest tani i syty: kociołek dla 30–50 osobowej grupy nie kosztuje więcej niż 100 zł.

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2014

Z tych wszystkich powodów kociołek cieszy sie tak ogromna popularnością. Naszym rekordem było przygotowanie takiego dania dla 250 osób obecnych na centralnych obchodach Święta Drzewa w Rozogach. Przygotowaliśmy potrawę w dwóch 25-litrowych kociołkach. Wszyscy się najedli. W przygotowaniu uczestniczyła 18 osobowa grupa wybranych uczniów, a na składniki wydaliśmy niecałe 300 zł! Polecam serdecznie i smacznego! TEKST | Urszula Dyl-Nadolna ZDJĘCIA | Urszula Dyl-Nadolna


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.