Głos Lasu RDLP w Olsztynie nr 4(2015)

Page 1

Lasy Państwowe

MAGAZYN PRACOWNIKÓW

NR 4(16) GRUDZIEŃ 2015 | DODATEK DO „GŁOSU LASU”

GŁOS LASU RDLP w OLSZTYNIE


Nasze podróże

W krainie wody i skał Wyjazd na Islandię planowałem od dawna, ale dla tej podróży nie miałem konkretnego planu. Miał to być tylko rekonesans, więc pełna improwizacja. Inaczej mówiąc, miałem zamiar przez trzy tygodnie żyć chwilą.

R

ealia ważne dla podróżnika: Drogi – nawet te najważniejsze nie zawsze są asfaltowe. Te mniej ważne – nigdy. Te przez interior – nie dość że gruntowe, to bardzo dziurawe, kamieniste, często mocno nachylone (15% jest na porządku dziennym), szerokie na jeden samochód i nawet na stromych stokach bez barier, najwyżej z ostrzeżeniem, że można zlecieć. Na kamienistych czy piaszczystych pustyniach przebieg dróg pokazują żółte paliki (jak są…), a jak nie pokazują, to drogi nie widać. A jak ją widać, to często 10 m w przód, bo albo mgła, albo zakręty między skałami, albo garby. Za takim wzniesieniem często jest ostry zakręt, którego nie widać, więc lepiej na szczycie zwolnić. Ważne są trzy napisy na tabliczkach: „Malbik

endar” czyli koniec złej drogi – co oznacza właśnie początek złej drogi, „Torleidi” – co nie wiem co znaczy, ale wiem że oznacza dziury i głazy na drodze oraz „Obruadar ar” – czyli ucz pływać swój samochód, bo na mosty raczej nie licz. No i „Jeppavegur” czyli droga jest tylko dla terenówek w rodzaju LandCruisera a nie RAV. Mosty – tylko tam, gdzie duży ruch i rzeka absolutnie nieprzejezdna. Generalnie rzeki przekracza się brodami, często dość głębokimi (np. bród na rzece Krossa w Thorsmork po deszczu to ok. 120 cm). Pogoda – zmienna, nieprzewidywalna, z cechą charakterystyczną: wiatr i mgła. To jedno jest tam pewne. Wyspa powitała mnie wyraźnym komunikatem – to nie Majorka! Chmury zaczynały się zaraz nad wodą. Wyokrętowanie i mały spacer po Seydisfjordur. Ru-

szyłem na południe, ale w interior. Chciałem zobaczyć bardzo ciekawy, otoczony skałami uformowanymi w sześciokątne kolumny, wodospad Hengifoss, a potem zaporę na rzece Halslon zbudowaną specjalnie na potrzeby elektrowni wodnej Karahnjukar zasilającej hutę aluminium Alcoa w Reydarsfjordur. Elektrownia jest ciekawa, bo od zapory poprowadzono 40-kilometrowy tunel o średnicy 7,5 m dający spadek 599 m. Co sekunda na 6 turbin spada 110 ton wody co daje 690 MW mocy. Mordor wita Wodospad i jego otoczenie wręcz bajkowe, ale musiałem prawie trzy godziny czekać na dobrą widoczność. Z zaporą tyle szczęścia nie miałem – już droga była we mgle, a w dolinie rzeki mleko. Wracałem

Spis treści Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie „GŁOS LASU RDLP W OLSZTYNIE” JEST DODATKIEM REGIONALNYM DO MAGAZYNU „GŁOS LASU” WYDAWANEGO PRZEZ CENTRUM INFORMACYJNE LASÓW PAŃSTWOWYCH REDAKTOR WYDANIA: Adam Pietrzak, rzecznik RDLP w Olsztynie ADRES REDAKCJI: Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie ul. Kościuszki 46/48, 10-959 Olsztyn tel.: (89) 527 21 70 fax.: (89) 521 02 10

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Wydawnictwo Mantis Andrzej S. Jadwiszczak ul. Słowicza 11, 11-041 Olsztyn tel.: (89) 523 84 14; 602 587 136 PROJEKT: Novimedia Content Publishing www.novimedia.pl DRUK: Zakład Poligraficzny Techgraf WWW.OLSZTYN.LASY.GOV.PL Foto na okładce: A.S. Jadwiszczak

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2015

02 | NASZE PODRÓŻE W krainie wody i skał 07 | Wyjazd szkoleniowo-poznawczy Drakula i nie tylko


Nasze podróże już inną drogą i kolejne niespodziewajki. Z najważniejszej drogi Islandii, tej z numerem „1”, ktoś zwinął asfalt i stała się zwykłą gruntówką, przeraźliwie dziurawą i śliską (bo padał deszcz). Miejscami dochodziły do tego spadki 12% i agrafki. Nie znam islandzkiego, ale odtąd już wiedziałem, że tablica z napisem „Malbik endar”, a zwłaszcza „Torleidi” oznacza, że trzeba zapiąć oba napędy i uzbroić się w cierpliwość do jazdy trzydziestką. Są też inne tablice: „Obruadar ar”, która oznacza, że samochód będzie uczył się pływać i „Jeppavegur” czyli droga tylko dla miłośników jazdy offroad dużymi terenówkami. Przenocowałem gdzieś przy szosie i następnego dnia jadę oglądać kolejne wodospady – gigantyczny Detifoss i jego mniejszych kolegów. Po drodze podziwiam heroiczne wysiłki Islandczyków, z wielkim zacięciem zalesiających te hałdy żużla – i nie mniej heroiczne wysiłki tych „zalesień” żeby przetrwać. Okolice Egilstadir pokryte są tymi zalesieniami bardzo ambitnie. Przy samym miasteczku fragment lasu jest swoistą ekspozycją – z alejkami, kibelkami, itp., żeby każdy mógł zobaczyć, co to jest las. Kilka kilometrów dalej

kończy się Ziemia. Wjechałem do Mordoru. Czarne, kamieniste pustkowie, czasem tylko zmieniające barwę na ciemnoszarą. Kamienie duże i małe, skały i lite płaszczyzny skalne – i tylko czasem kępki trawy, na oko jakaś kostrzewa owcza. Zresztą wśród tych kamieni widać sporo owiec i niezgłębioną dla mnie tajemnicą jest: co one jedzą? Zjeżdżam z „autostrady” przed drogowskazem „Detifoss” i oczywiście „Malbik endar”. Toyota skacze na dziurach, ale to przecież terenówka, więc niech jedzie chociaż 50 km/h. Wokół ciekawe skały – takie skalne pagórki z wielkich bąbli lawy, niektóre pozapadane, inne nie, a między nimi płaskie wylewiska z zastygłymi zmarszczkami. Jedne skały lite, twarde, między nimi warstwy porowatego pumeksu. Pięć wagonów wody co sekundę Po trzydziestu kilometrach dziur przeplatanych „tarką” widzę przed sobą wielki kłąb mgły. Podjeżdżam bliżej i już wiem – to Detifoss. Niestety – do wodnego pyłu produkcji miejscowej dołączyła mgła. Totalny „whiteout”. Mogę tylko słuchać potężnego grzmotu wody, której blisko

dwieście ton spada każdej sekundy w czterdziestopięciometrową otchłań. Słuchając, zasypiam gdzieś między skałami. Ranek zapowiada się nieźle – na wschodzie czerwonawo, widoczność niezła i nawet nie bardzo wieje. Po śniadaniu wyruszam nad rzekę. Blisko siebie potężny Detifoss i mniejsze – Selfoss i Hafragilsfoss. Wędruję nad Selfoss i potem brzegiem urwiska w stronę chmury wodnego pyłu nad Detifossem. Grzmot potężnieje i po chwili mijam krawędź wodospadu. Do tego miejsca nic nie zapowiada takiego spektaklu – rzeka nie wygląda na zbyt okazałą. Dopiero kiedy wali się w dół – ogromnymi kłębami skotłowanej wody, wręcz piany – robi wrażenie. Jak to opisać? To nie tylko widok, ale i dźwięk, i drżenie skał pod nogami, i refleksja o własnej maleńkości. Wyobraźnia może tylko podpowiedzieć: co sekundę z dachu piętnastopiętrowego wieżowca spada pięć wagonów kolejowych wody. Wędruję dalej. Koryto rzeki jak wyrąbane toporem w skale, gdzieniegdzie ozdobione bystrzami i progami, na których woda raz spływa jak po pochylni, raz burzy się i pieni, a czasem nagle zmienia kierunek tworząc

Islandzka droga nienajlepszej jakości

GRUDZIEŃ 2015 | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GŁOS LASU |


Nasze podróże

Islandzkie drogi wymagają naprawdę wiele ostrożności

wiry i przeciwprądy. Dziś ten obraz rzeki – z Detifossem i kilometrami głębokiego kanionu robi duże wrażenie. Ale dawno, dawno temu zdarzyło się tu coś, co do dzisiaj – choć pozostały tylko ślady tego wydarzenia – budzi fascynację graniczącą z niewiarą, że woda może być tak potężna. Idę to obejrzeć – to Asbyrgi. Kilka tysięcy lat temu – nie dawniej niż pięć – pod ogromną lodową czapą Vatnajokull uaktywniły się trzy wulkany. Wytopiona z lodowca woda utworzyła olbrzymie jezio-

ro, ograniczone od północy lodową zaporą. Pewnego dnia zapora pękła i woda runęła w stronę morza, na północ. W niewyobrażalnym pędzie żłobiła sobie koryto, rozbijając skalne podłoże niesionymi w nurcie kamieniami, głazami a nawet całymi blokami skalnymi. Ta apokalipsa trwała bardzo krótko – dzień lub dwa, ale zdołała wyrąbać 170 kilometrów koryta rzeki, żeby na jego końcu rzucić się z ostatniego progu. Pod naporem wody zmieszanej ze skałami ustępowało podłoże zbudo-

Islandzki las pokazowy

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2015

wane ze skał trochę zerodowanych lub bardziej podatnych na kruszenie. W środku nurtu trwał niezłomnie potężny blok z twardych skał. Rzeka ociosała go po bokach, ale nie zdołała go zdruzgotać. Trwa wyniośle do dziś pomiędzy klifami kanionu. Asbyrgi. Asbyrgi to też las. Oczywiście jest to las islandzki, niski, pokręcony, z dość dziwnych gatunków – np. świerka kłującego, ale i brzóz, jarzębiny, jałowca wirginijskiego, itp. Wypełnia obszerną kotlinę u stóp urwiska, z którego niegdyś runęła rzeka. Na dnie tej kotliny cicho śpi małe jeziorko, otoczone głazami, z wodą nadzwyczaj przejrzystą, pozwalającą podziwiać jego dno – pokryte omszałymi głazami, z falującymi welonami wodorostów. Pomimo wiatru wiejącego w kanionie tu jest zacisznie i ten spokój w naturze udziela się także mi. Pora iść dalej. Na południowym krańcu rezerwatu Asbyrgi jest kraina trolli – przełom rzeki ze skałami o surrealistycznych kształtach jak z obrazów Salvadora Dali, labiryntem korytarzy między nimi, wodospadami i jaskiniami. Jeziorko z ciepłą wodą Następny etap – świat skał. Celem


Nasze podróże jest ich źródło – wulkany. Jadę przez potężne pole lawy, czasem pokruszonej na drobne kamienie, czasem tworzącej lite powierzchnie czy zastygłe przed setkami lub tysiącami lat kłębowisko, gdzieniegdzie zaś będące piaszczystą pustynią, z kamiennymi ostańcami z twardych bazaltów. Mijam majestatyczną górę Heidubreid – wygasły wulkan, wyrastający z pustyni i sięgający chmur. Aż wreszcie Askja – gigantyczna kaldera, z której niegdyś wytrysnęła, a może tylko wypełzła, lawa, tworząc mierzące kilkaset kilometrów kwadratowych wylewisko. To właśnie przez nie jechałem ostatnie sto kilometrów. Ostatni raz obudziła się pięćdziesiąt lat temu, ale tylko kichnęła, tworząc mały krater, wypełniony dziś mętną, siarką cuchnącą wodą. Jadę dalej, w stronę Holuhraun. To pole lawy, wyrzuconej przez podlodowcowy wulkan Bardarbunga w czasie od sierpnia 2014 do czerwca 2015 roku. Teraz lawa pokrywa ok. 100 km kwadratowych, ale spoczywa na pokładach z poprzednich erupcji. Zresztą pod lodowcem Vatnajokull wulkanów jest więcej i każdy z nich w ostatnich stuleciach budził się przynajmniej raz. Nie zdą-

żyłem na ostatni spektakl, ale na te gorące zwały dopiero zastygłej (ale tylko na wierzchu) lawy wszedłem. Jeszcze gorąca, dymiąca i spowita kłębami pary wywołuje nieodparte skojarzenie z Mordorem – krainą Saurona z Władcy Pierścieni. Nie wszędzie można wejść – lawa zastyga na wierzchu, w głębi nadal jest płynna i gorąca. Twarda powłoczka pokrywa często wielkie bąble gorących gazów i może pęknąć w każdej chwili. Wulkanolodzy prowadzą tam obserwacje i wytyczyli bezpieczne przejścia do swoich punktów pomiarowych – tam można iść bezpiecznie. Teraz pora na gwóźdź programu czyli Sprengisandur. Szlak z północy na południe przez interior, podobno trudny. Mam już jakieś wyobrażenie o drogach w interiorze, więc przymierzam się do tego bez kompleksów. Po drodze Myvatn – jezioro muszek (tak to się tłumaczy). W okolicy trzy ciekawe miejsca: nieczynny od trzech tysięcy lat wulkan Hverfjoll – taki klasyczny stożek z kraterem na szczycie, ostańce po podwodnej erupcji wulkanu i Krafla – stratowulkan, gdzie spod ziemi cały czas wytryska para i gorąca woda o zapachu

zgniłych jajek (ten zapach jest tam wszechobecny). Zanim zacznie się pustynny Sprengisandur, estetyczna uczta – piękny, chyba najpiękniejszy wodospad Islandii – Godafoss. Pogoda współpracuje – niebo jest niebieskie, woda biała, błękitna i zielona, a skały na ścianach kanionu ukazują fantastyczne wzory wyrzeźbione erozją. I w drogę. Jadę i wyczekuję tych zapowiedzianych trudności. I nic! Oczywiście skały, piaski, itp., ale adrenaliny nie poczułem. Po całym dniu jazdy przez pustynię niespodzianka – zamiast horroru coś właściwie oczywistego – oaza. Co prawda bez palm, ale z jeziorkiem otoczonym zielenią, a na dodatek z ciepłą wodą. Cały dzień korzystałem z tego podarku Matki Natury. Potem znów pustynia. Droga wiedzie przez pustkowie pokryte kamieniami i właściwie tylko paliki pozwalają domyślić się jej przebiegu. Kiedy paliki nikną wszelkie domysły są trudne… coraz trudniejsze… i chyba się zgubiłem. Słońca nie widać, drogi nie widać, widok we wszystkie strony taki sam. Ale – eureka! Jest wiatr – a do tej pory wiał w lewe oko. Z mapy wiem, że droga powinna jeszcze przez jakieś

To nie kadr z Władcy Pierścieni – to Islandia

GRUDZIEŃ 2015 | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GŁOS LASU |


Nasze podróże

Woda i skały – oto Islandia

dwadzieścia kilometrów prowadzić prosto na południe, więc zaczynam nawigację według wiatru. Taktyka się sprawdza i za jakiś czas znów wjeżdżam na drogę. Jeszcze kilkadziesiąt kilometrów dziur, kamieni i kałuż i wjeżdżam na asfalt. Droga 26 daje 13 kilometrów luksusu a potem znów „Malbik endar” i „Torleidi”. Po godzinie tylko jeszcze dwa brody z 80 cm wody i kamping w Landmannalaugar. Koniec jazdy – pora na nogi. Na granicy Ameryki i Eurazji Landmannalaugar to góry jedyne w swoim rodzaju. Można je opisać tylko w jeden sposób – takie góry nie istnieją. Są rude, strome i w całości usypane z takiej żwirowatej gliny. Wędrówka graniami tych kopców wyzwala adrenalinę – i o to chodzi! Gdzieniegdzie spod tej gliny z sykiem wydostaje się para wraz z jajecznym aromatem. Po powrocie na kampingowy parking rzut oka na mapę – stosunkowo blisko do słynnej doliny Thingvellir – kolebki islandzkiej państwowości i jednocześnie granicy między

Ameryką a Eurazją. No to w drogę – oczywiście przez rzekę brodem i kolejne kilkadziesiąt kilometrów „torleidi”. Do samej doliny wiedzie już asfalt, tym bardziej że po drodze dwie sztandarowe atrakcje Islandii: najpierw najbardziej znany wodospad – Gulfoss, a zaraz potem gejzery z potężnym Strokkurem. Geysir – od którego zjawisko wzięło nazwę – wypluł już z siebie wszystko i teraz tylko Strokkur co pięć minut pluje a to gorącą wodą, a to parą. Wokół mnóstwo małych gejzerków, które przy nim zupełnie nie robią wrażenia. Gulfoss zresztą też niezbyt imponuje kiedy wcześniej widziało się Detifoss – chociaż urody odmówić mu nie można. I wreszcie Thingvellir. Klify na brzegach płyt tektonicznych widoczne jak na dłoni – na wschodzie i zachodzie. Ameryka i Eurazja. Pomiędzy nimi szczelina tektoniczna wypełniona wodą. Na pewno europejscy byli ludzie, którzy ponad tysiąc lat temu zasiadali w kręgu kamiennym pośrodku doliny i stworzyli jedyne państwo w Europie, które od początku do dziś jest demokracją parlamentarną i jedyne, które nigdy nie miało armii.

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2015

Pomimo, że przypuszczalnie dotarli do Ameryki przed Kolumbem, nie osiedlili się tam i wrócili do Europy. Proszę wycieczki – jedziemy dalej. Następnym przystankiem będzie Thorsmork czyli Las Thora. Bardzo jestem ciekaw tego lasu, do którego w sezonie ponoć walą tłumy z niezbyt odległego Reykjaviku. Z całą pewnością ciekawy jest dojazd do tego lasu. Trzydzieści zaledwie kilometrów (oczywiście Malbik endara i Torleidi) ale za to kilkanaście „Obruadar ar”, z których ostatni, przez rzekę Krossa, usiłował uczyć Toyotkę nie tylko pływać, ale i nurkować. Na szczęście nie dała się i z tej boskiej krainy wyjechałem. Las niepokaźny, choć innego trudno się spodziewać w sąsiedztwie lodowca który podczas jazdy doliną od czasu do czasu pokazywał język. Powoli kończy się mój rekonesans. Wiem, że jeszcze tu wrócę. Pomysły na ten powrót mam różne, ale na razie przeżuwam jeszcze w pamięci wszystkie widoki i wrażenia z ostatnich dwudziestu dni. Pożyjemy - zobaczymy! TEKST I ZDJĘCIA | ANDRZEJ SOBANIA


Wyjazd szkoleniowo-poznawczy

Drakula i nie tylko Od 10 do 16 sierpnia 2015 roku 46 osobowa grupa przedstawicieli olsztyńskiego i ostrołęckiego Oddziału SITLiD uczestniczyła w wyjeździe szkoleniowo-poznawczym do Rumuni.

C

elem naszego wyjazdu obok poznania leśnictwa Rumuni było odkrycie walorów turystycznych, przyrodniczych Transylwanii – regionu Rumuni zwanego również Siedmiogrodem. Ten zamknięty ze wszystkich stron łańcuchami górskimi region bogaty krajobrazowo, kulturowo i przyrodniczo, mroczny i tajemniczy jest tylko, jak się szybko okazało, za sprawą legendarnego Księcia Drakuli. Pierwowzorem tego bodaj najsłynniejszego na świecie wampira był sadystycznie bezwzględny w osiąganiu celów, żyjący w XV wieku władca Wołoszczyzny Wład III Palownik zwany później Drakulą (synem diabła). Na przestrzeni dziejów w Transylwanii mieszały się wpływy ze wszystkich stron Europy. Szczególny ślad pozostawiła średniowieczna kolonizacja saska, do dziś widoczna w uporządkowanej, regularnej zwięzłej architekturze regionu. Urozmaicona rzeźba w połączeniu z tradycyjnym pasterskim charakterem zagospodarowania terenu tworzy wyjątkowy klimat regionu. Słone zwiedzanie Zwiedzanie rozpoczęliśmy od stolicy Transylwanii Kluż-Napoka (Cluj-Napoca). Miasto Kluż, jak i cały Siedmiogród wchodzący wcześniej w skład Królestwa Węgier, dopiero po I wojnie światowej stało się częścią Królestwa Rumunii. Zobaczyliśmy tu między innymi kościół św. Michała, katedrę prawosławną, mury obronne z basztą, dom rodzinny króla węgierskiego Macieja Korwina. Dowiedzieliśmy

Droga Transfogaraska przecina z północy na południe Góry Fogaraskie najwyższe pasmo górskie rumuńskich Karpat

się również, że na kartach historii tego miasta zapisał się generał Józef Bem, który podczas Wiosny Ludów w 1848 roku zdobył je, stojąc na czele wojsk węgierskich. Kolejnym punktem była wizyta w kopalni soli w Turdzie. Pozyskanie soli rozpoczęto tu już w czasach rzymskich a eksploatację zakończono w 1932

roku, chociaż zasoby soli są tu podobno tak obfite, że zapewniłyby obecne zapotrzebowanie całej ludności świata na około 100 lat. W skład kopalni wchodzą trzy szyby z najgłębszym punktem 120 m. W kopalni znajduje się podziemny park rozrywki mieszczący między innymi amfiteatr, diabelski młyn,

Rumuńska szkółka leśna GRUDZIEŃ 2015 | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GŁOS LASU |


Wyjazd szkoleniowo-poznawczy

Urokliwa starówka Braszowa

plac zabaw dla dzieci, kręgielnie, podziemne jezioro, po którym pływaliśmy łódkami. Niedźwiedzi rezerwat W Sighisoarze mieście, w którym urodził się już wspomniany Wład Palownik, zwiedziliśmy jedną z największych, najlepiej zachowanych w Europie cytadelę, jak również malowniczą średniowieczną starówkę wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolejne odwiedzane miasta Braszów, Sibiu, Oradea utwierdzały nas w przekonaniu, że Rumunia jest pięknym krajem posiadającym olbrzymie walory turystyczne. Na uwagę zasługuje również fakt zaszczytnego miana Europejskiej Stolicy Kultury jakie w 2007 roku otrzymało miasto

Sibiu. W okolicach miasta Zarnesti odwiedziliśmy największy w Europie rezerwat niedźwiedzia brunatnego. Gdzie na obszarze około 60 ha żyje ponad 70 osobników tego gatunku. Schronienie tu znalazły niedźwiedzie odebrane naturze lub urodzone w niewoli często okrutnie doświadczone przez ludzi, okaleczone w bezwzględnych metodach wymuszenia posłuszeństwa, tresury. Na terenie Rumuni żyje ich około 6 200, co stanowi około 50% całej populacji europejskiej. Dużo emocji i wrażeń dostarczyła podróż trasą Transfagaraską gdzie mogliśmy podziwiać piękne krajobrazy i malowniczo położone wśród szczytów na wysokości 2 034 m. n.p.m. jezioro Balea.

W okolicach miasta Zarnesti odwiedziliśmy

| GŁOS LASU | DODATEK RDLP W OLSZTYNIE | GRUDZIEŃ 2015

W rumuńskich lasach Nie zabrakło również akcentu leśnego. Spotkanie z rumuńskimi leśnikami umożliwiło nam poznanie zasad funkcjonowania i organizacji rumuńskiego leśnictwa. Lasy Rumuni zajmują około 6,5 mln ha co stanowi 27% powierzchni kraju. Procentowy udział lasów Transylwani jest tożsamy ze średnią krajową. Niemniej jednak pod koniec XIX wieku lesistość Rumuni wynosiła 40%. Lasy państwowe stanowią około 53% wszystkich lasów, pozostałe należą do osób prywatnych, osób prawnych jak również do jednostek administracyjnych. Lasy państwowe administrowane są przez Krajową Administrację Lasów Romsilva, podległą Ministrowi Środowiska i Lasów. Romsilva dzieli się z kolei na 41 okręgów leśnych, koordynowanych bezpośrednio przez Dyrektora Naczelnego. Na mocy ustawy o lasach z 2008 roku, lasy są zarządzane na podstawie 10-letnich planów urządzenia lasu. W lasach Rumuni dominującymi gatunkami lasotwórczymi są buk i świerk. Sprzedaż surowca drzewnego odbywa się tu na pniu. Na licytacjach sprzedawany jest surowiec z konkretnych pozycji planu cięć, wcześniej pomierzony i sklasyfikowany na pniu. Proces pozyskania, wywozu zgodnie z zachowaniem standardów leśnictwa spoczywa na nabywcy. Teoria została poparta praktyką, gdzie w trakcie wyprawy terenowej zobaczyliśmy szkółkę leśną, poznaliśmy gospodarcze aspekty hodowli drzewostanów świerkowych w górach, obejrzeliśmy doświadczalną generatywną plantację nasienną limby. Siedmiogród opuszczaliśmy w poczuciu pełnej realizacji założonego celu naszej wizyty. Z przekonaniem, że Rumunia jest w stanie, tym bardziej jako członek od 2007 roku Unii Europejskiej, jeszcze bardziej wykorzystać swoje walory architektoniczne i przyrodnicze stając się z roku na rok coraz bardziej atrakcyjną turystycznie częścią Europy. TEKST I ZDJĘCIA | ADAM KĘDZIORA


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.