4 minute read

Jemy oczami

omnomnom

Na półkach sklepowych widzimy coraz więcej produktów z określeniami fit, light, zero czy healthy w nazwie. Coraz częściej taka żywność pojawia się też w naszych domach. Nie jesteśmy (albo nie chcemy być) świadomi, że składniki tych „zdrowych” batoników, napojów, jogurtów to nie taka kolorowa bajka, jak nam się wydaje.

Advertisement

grafika tekst : maria : anna antonina malarz

mazurek

Żywność light to w założeniu produkty o zredukowanej ilości tłuszczu i cukrów, dzięki czemu są mniej kaloryczne. Według rozporządzenia Parlamentu Unii Europejskiej, obowiązującego także w naszym kraju, wytwórca może opatrzyć swój produkt określeniem light, jeśli jego wartość kaloryczna w 100 g nie przekracza 40 kcal dla produktów w stanie stałym i 20 kcal w przypadku płynów. W praktyce oznacza to, że produkty o zmniejszonej zawartości tłuszczu lub cukru powinny mieć wartość energetyczną przynajmniej o 30% niższą niż zwykłe produkty. Z tego wynika, że 100 g produktu stałego o niskiej zawartości tłuszczu musi zawierać nie więcej niż 3 g tłuszczu, zaś 100 ml produktu płynnego – nie więcej niż 1,5 g tłuszczu. Z kolei w 100 g produktu stałego o niskiej zawartości cukru nie powinno być więcej niż 5 g cukrów, a w przypadku produktu płynnego – 2,5 g cukrów na 100 ml. Produkty bez zawartości cukru mają zawierać poniżej 5 g cukrów na 100 g lub 100 ml.

Tyle teoria. W praktyce producenci sprytnie obchodzą te przepisy, zmieniając nazwę „produkt light” na produkt fit, slim lub „dietetyczny”. Nie muszą wtedy ujawniać prawdziwej wartości kalorycznej takiego produktu. W efekcie skuszony „dietetyczną” nazwą konsument nieświadomie wkłada do koszyka produkt zawierający tyle samo

Skuszony „dietetyczną” nazwą konsument nieświadomie wkłada do koszyka produkt zawierający tyle samo kalorii, co jego „zwykły” odpowiednik, i nierzadko przepłaca.

kalorii, co jego „zwykły” odpowiednik, i nierzadko przepłaca. Takich pułapek w przypadku żywności light jest o wiele więcej, dlatego przed zakupami warto poznać kilka faktów.

Porównajmy dwa batoniki. Sprawdźmy, co kryje się po drugiej stronie opakowania. Pierwszy to batonik kokosowy firmowany przez znaną trenerkę personalną, a jego skład to: daktyle, surowe kakao 15%, migdały 14%, wiórki kokosowe 12%, chlorella 1,5%.

Temu produktowi nic nie można zarzucić. Dla wyjaśnienia, chlorella to glon, który w 60% jest białkiem. Ma właściwości oczyszczające oraz kompletny skład witamin i minerałów. Jest to przykład zdrowej przekąski, która nie zaszkodzi naszemu zdrowiu.

Pod lupę weźmy również znany batonik proteinowy o smaku waniliowym. Opakowanie ma ładne, tak? Jest na nim napisane: 7 vitamins, więc na pewno jest zdrowy i pożywny. Zobaczmy zatem, co znajduje się na odwrocie opakowania: czekolada 25% (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, emulgatory: lecytyny (z soi), E492; naturalny aromat waniliowy), koncentrat białek serwatkowych WP C 80 (mleko) 24,3%, syrop glukozowy, inulina, substancja wiążąca: maltitole; nieutwardzony tłuszcz palmowy, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; substancje wzbogacające: cytrynian magnezu, witamina C, niacyna, witamina E, kwas pantotenowy (B5), witamina B6, tiamina (B1), witamina B12; aromat, emulgator: lecytyny (z soi).

Pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to cukier – niby daje zastrzyk energii, lecz tymczasowy. Regularne wzrosty i spadki cukru wywołują wahania nastroju oraz spadek kondycji psychicznej. Dlaczego? Po prostu uzależniamy nasz organizm od tej substancji. Nagły jej spadek wywołuje w nas uczucie niepokoju, nerwowość, depresję, brak pewności siebie; spada również nasza odporność na stres. Jeśli spożywamy cukier regularnie, dolegliwości mogą się pogłębiać, przyczyniając się do sporych problemów natury psychicznej.

Nagły spadek cukru wywołuje w nas uczucie niepokoju, nerwowość, depresję, brak pewności siebie; spada również nasza odporność na stres.

Syrop glukozowy – zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2, potęguje apetyt, prowadzi do reaktywnej hipoglikemii (gwałtownych zmian poziomu insuliny oraz glukozy we krwi), powoduje szybkie tycie i chroniczną otyłość (fruktoza spożywana nawet w niewielkich ilościach nastawia organizm na produkcję tkanki tłuszczowej, zwłaszcza gromadzącej się wokół narzdów wewnętrznych). E492 – tristearynian sorbitanu to niejonowy środek powierzchniowo czynny. Jest stosowany jako emulgator i stabilizator w żywności oraz w aerozolach. Spożywany w małych dawkach jest zupełnie nieszkodliwy, jednak badania wykazały, iż jego nadmiar może przyczynić się do powiększenia wątroby i do opóźnienia wzrostu. Niepożądane objawy są obserwowane także w płucach – może dojść do niewydolności oddechowej. Substancja ta jest zakazana w USA .

Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy dodatek „E” jest szkodliwy, np. E300 to kwas askorbinowy, czyli po prostu witamina C. I skoro już jesteśmy przy witaminach, to one również znajdują się w składzie tego produktu, ale na samym końcu. To oznacza, że jest ich najmniej. Niestety, w takich produktach jak drugi opisany baton często są stosowane różne zamienniki cukru, jak np. aspartam, dodawane są ulepszacze smaku czy substancje zagęszczające.

Problemem jest również to, że ludzie, kupując produkty niskokaloryczne, nie znają umiaru – wydaje im się, że mogą przyjąć tych produktów zdecydowanie więcej i potrafią za jednym podejściem zjeść całe opakowanie wafli ryżowych lub dietetycznych ciastek, co niestety nie wspomaga procesu odchudzania. Ponadto takie produkty często zawierają słodziki.

Przy ich spożyciu organizm dostaje informację o nadchodzącej dawce wartości energetycznej, dlatego uruchamia wszystkie procesy niezbędne do trawienia i np. produkuje insulinę, która w nadmiernej ilości może przyczyniać się do tycia.

Podsumowując – zanim sięgniesz po produkt light, przeczytaj, co kryje się po drugiej stronie opakowania.

This article is from: