3 minute read

Album

Next Article
Zdrowie

Zdrowie

Dąbrowscy

Wśród niskich domków Rynku w Żołyni wyróżnia się piętrowa mieszczańska kamienica. Przez lata zamieszkana przez jedną osobę, później tylko okazyjnie odwiedzana przez rodzinę, egzystowała na marginesie współczesnego życia. A właśnie tutaj na przełomie XIX i XX w. działał warsztat rzeźbiarski rodziny Dąbrowskich, w którym wykonano ponad sto ołtarzy do kościołów i cerkwi: od Syberii po Stany Zjednoczone. Jego właściciele: Franciszek Dąbrowski i jego syn Henryk, znani byli również jako wykonawcy mebli do hrabiowskich pałaców w Łańcucie, Przeworsku, a nawet eksportowanych do Niemiec.

Advertisement

Tekst Antoni Adamski Fotografie Marcin Plezia

Pasja tworzenia

Wjednej z szaf w kamienicy Dąbrowskich odnaleziono archiwum Ferdynanda Majerskiego (1832-1921). Jego warsztat działał w tym mieście przez 63 lata i został zlikwidowany w roku 1930. Warsztat Majerskiego był wszechstronny: zajmował się snycerką oraz pozłotnictwem, rzeźbą w kamieniu, stolarstwem; wykonywał także konserwację zabytków kościelnych. W jego pracowni powstało kilkaset dzieł zdobiących wnętrza kościołów i cerkwi oraz nagrobki na terenie całej Galicji, a później odrodzonej Rzeczypospolitej. Archiwum uznawano dotąd za zniszczone w czasie II wojny światowej. Zidentyfikował je Bartosz Podubny, historyk sztuki, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków w Rzeszowie. Okazało się, że ocalili je Dąbrowscy, związani zawodowo z F. Majerskim. W 2020 r. fragment zbioru dotyczący prac w katedrze przemyskiej eksponowało Muzeum Archidiecezjalne, a następnie Gminny Ośrodek Kultury w Żołyni. GOK sfinansował wydanie związanej z ekspozycją pracy B. Podubnego „Majerscy dla katedry przemyskiej”.

Magdalena Kątnik-Kowalska, dyrektorka GOK w Żołyni, uczyniła z kamienicy Dąbrowskich centrum promocji gminy. (Obiekt zakupił jej mąż, bo gminy nie było stać na ten wydatek). Uzyskała merytoryczne wsparcie Narodowego Instytutu Dziedzictwa oraz Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. W ramach projektu: „Dąbrowscy. Pasja tworzenia” ukazał się pierwszy tom zaplanowanego cyklu wydawnictw poświęconych rodzinie snycerzy. Artysta-fotografik Marcin Plezia pokazuje w doskonale wydanym albumie utrwalone w kadrze obrazy miejsca, w którym mieszkali i tworzyli Franciszek i Henryk Dąbrowscy. To ich osobisty świat pokazany oczami współczesnego twórcy.

Na zdjęciach Plezi zobaczymy kamienicę – od starych drzwi wejściowych i drewnianych schodów na piętro, aż po strych, jej wnętrza (z godnymi uwagi detalami), pracownię rzeźbiarską z warsztatem, niewielkie fragmenty wspomnianego archiwum oraz warsztat zlokalizowany w drewnianej szopie na podwórzu. Rozpiętość obserwacji fotografika jest bardzo szeroka: od „oficjalnych” pokoi, w których goszczono przybyłych, po miejsca, których nie pokazywano obcym. To przemieszanie różnych światów. Mieszczańskie wnętrza na pozór nie różnią się od podobnych z przełomu XIX i XX stuleci. Uderza w nich uroda zachowanych detali (np. secesyjna wisząca nad stołem lampa czy dekoracyjne kafle pieca), jak również bogactwo wykonanych własnoręcznie mebli. To rozłożysta neorenesansowo-barokowa szafa, która zapewne miała powędrować do jakichś pałacowych wnętrz. Oglądamy także szafę i kredens w stylu art déco. Marcin Plezia pochyla się nad detalami ornamentu, a nawet nad szyldzikiem z pękiem kluczy.

Za najbardziej intymne uważam jednak te pomieszczenia, w których tworzyli ojciec i syn. Pracownia sprawia wrażenie miejsca opuszczonego dosłownie kilka minut temu. Na stole rozrzucone narzędzia stolarskie i rzeźbiarskie: młotki o różnych kształtach, heble i dłuta. Praca została przerwana, bo obok leżą różnych rozmiarów wióry. W kącie fragmenty ornamentów starego ołtarza i użyteczne szpargały. Wszystkie te drobiazgi modelowane są światłem; niektóre zanurzone w półcieniach. Inne wyłaniają się z mroku jak drewniana śruba zacisku stołu stolarskiego.

Marcin Plezia z uwagą śledzi rękę artysty widoczną nie tylko w zwojach rysunków ołtarzowych detali. Także w olejnych malunkach zachowanych na ścianie warsztatu. To np. przypadkowy (?) szkic twarzy brodatego starca czy fragmenty ornamentów rozwiniętych później przy dekorowaniu ołtarza. Obraz dopełnia zestaw pędzli, a także puszki i buteleczki jakichś malarskich specyfików. To jakby fragment tajemniczej pracowni alchemika.

Wydawnictwo GOK w Żołyni oglądam z podziwem dla kunsztu fotografika oraz wydawcy. Ale także z poczuciem wstydu, że w Rzeszowie powstanie takiego wydawnictwa od lat nie jest możliwe…

Wszystkie fotografie pochodzą z albumu „Żołynia. Rynek 1 Kamienica

Dąbrowskich”, Wyd. GOK Żołynia 2021. MARCIN PLEZIA Urodzony w Przemyślu, rocznik 1986. Fotografią zajmuje się kilkanaście lat. W 2010 roku obronił z wyróżnieniem tytuł artysty – fotografika w Krakowie. Doświadczenie zbierał jako fotoreporter krakowskich dzienników oraz współpracując z agencjami reklamowymi. Obecnie mieszka w Rzeszowie. Ma na swoim koncie wystawy indywidualne oraz grupowe. W 2020 roku finalista Projektu Packshot – ogólnopolskiego konkursu fotografii produktowej. Na co dzień zawodowo zajmuje się fotografią reklamową oraz uczy fotografii, od 2010 roku prowadzi nieprzerwanie kursy profesjonalnej fotografii w Rzeszowie.

This article is from: