8 minute read
Budownictwo
by SAGIER
Budownictwo pasywne to już nie fanaberia czy kaprys, ale znak czasów!
Z Grzegorzem Dubikiem, przewodniczącym Rady Podkarpackiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa w Rzeszowie, rozmawia Aneta Gieroń
Advertisement
Fotografie Tadeusz Poźniak
Aneta Gieroń: Budownictwo to dzisiaj bodaj najpopularniejszy temat rozmów. Pandemia koronawirusa sprawiła, że każdy, kto posiada większe oszczędności, stara się zainwestować w ziemię lub nieruchomości. Coraz częściej zwracamy także uwagę na świadome, zrównoważone budownictwo, które pozwala na optymalne zużycie energii, a w dodatku wpisuje się w nurt budownictwa ekologicznego, na przekór powszechnej „betonozie”.
Grzegorz Dubik: Nasza izba i w ogóle szeroko pojęci budowniczowie tematem budownictwa staramy się zainteresować od lat, ale rzeczywiście, w ostatnim czasie mamy odrobinę ułatwione zadanie. O budownictwie mówi się dużo i chętnie, choć może nie zawsze robią to profesjonaliści. O tyle to istotne, że jako społeczeństwo od zawsze przedstawiamy się jako „eksperci” od zdrowia i jazdy samochodem, a jak się okazuje, prawie wszyscy „znamy” się też na budownictwie. Kierownika budowy czy inspektora nadzoru traktujemy jak „dopust Boży”, niestety, a przecież to oni są gwarantami bezpiecznej i profesjonalnie zrealizowanej inwestycji.
Ten dialog bywa niekiedy trudny, ale ciągle jeszcze każdy, kto budował i buduje dom, musi mieć kierownika budowy oraz tablicę informacyjną na budynku. To takie minimum, a tych „bezpieczników” jest więcej.
Rośnie świadomość społeczeństwa, ale i świadomość branży. Kierownik budowy jest odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się na terenie inwestycji, za każdego robotnika na budowie, i w razie jakiegokolwiek nieszczęśliwego zdarzenia jest pociągany do odpowiedzialności. Wszystkie duże inwestycje, także te realizowane z środków unijnych, czy zlecane przez władze rządowe i samorządowe, podlegają częstym i dokładnym kontrolom, a to oznacza, że tam poziom zawodowstwa i odpowiedzialności jest już duży. Najtrudniejsza sytuacja jest ciągle na budowach domków jednorodzinnych, choć i to się zmienia. Coraz mniej ekip na budowie pracuje bez podpisanych umów. Dzięki temu obie strony, klient i wykonawca, unikają kłopotów, nieprzyjemności i nieporozumień finansowych.
Mówiąc o inwestycjach, zazwyczaj koncentrowaliśmy się na uwagach architektów. Głos budowniczych staje się coraz bardziej słyszalny?
Oba te głosy są równie ważne. Architekt nie może żyć bez budowniczego i vice versa. Architekci są kreatorami, my realizatorami. Ci pierwsi zajmują się idealnym wpisaniem bryły w otoczenie, z poszanowaniem norm społecznych i kulturowych. My dokładamy starań, by wszystko było przyjazne, funkcjonalne i absolutnie bezpieczne dla człowieka oraz aby działało. Kompromis jest ważny, ale niekiedy chęć zabudowania jak najmniejszej powierzchni działki jak największą powierzchnią użytkową sprawia, że powstają architektoniczne koszmary. Ziemia jest coraz droższa, działki coraz mniejsze, a kubatura coraz większa. To musi generować różnego rodzaju napięcia. Dlatego tak ważne jest, by obowiązywały jasne i klarowane przepisy prawne. Mądre rozwiązania powinny być zawarte w warunkach zabudowy, albo w Miej-
scowych Planach Zagospodarowania Przestrzennego. Ma to ogromne znaczenie zwłaszcza w zabudowie terenów mocno zaludnionych, gdzie rozwiązania komunikacyjne powinny mieć znacznie priorytetowe.
Im więcej Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego, tym lepiej. Dzięki temu można rozsądnie planować drogi dojazdowe, sieci oraz rozkład budynków. Zaledwie część powierzchni Rzeszowa, a i całego Podkarpacia objętych jest MPZP, co generuje coraz więcej problemów. Zwłaszcza tych związanych z komunikacją miejską i retencją.
Na ile inteligentne budownictwo jest już obecne w Rzeszowie?
Jest go coraz więcej, a tym samym przybywa firm budowalnych, które zajmują się ich realizacją. Samo budownictwo inteligentne to – mówiąc najprościej – budynki pozwalające na optymalne zużycie energii z zastosowaniem fotowoltaiki, solarów, pomp ciepła, inteligentnych żaluzji. Wszystko sterowane jest elektronicznie, a w ostatecznym rachunku taki budynek pochłania dużo mniej energii niż tradycyjny dom.
Budownictwo pasywne to ciągle fanaberia, kaprys, czy znak czasów?
Na prawie każdym domu jednorodzinnym powstają już farmy fotowoltaiczne czy solary, a przy rosnących cenach energii takie rozwiązania pozwalają na znaczne oszczędności w domowym budżecie. Pasywne budownictwo często spotykamy w budynkach użyteczności publicznej, w szpitalach, szkołach, przedszkolach. Mniej rozwiązań inteligentnych jest w budownictwie wielorodzinnym, ale i tutaj inwestorzy będą w najbliższych latach stosować coraz więcej energooszczędnych oraz ekologicznych rozwiązań.Zielone dachy w Warszawie to już codzienność, w Rzeszowie ciągle rzadkość. Jednak pandemia koronawirusa mocno przyspieszyła modę na zieleń w miejskim budownictwie, także w stolicy Podkarpacia.
Modelowym budynkiem inteligentnym jest siedziba Podkarpackiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa w Rzeszowie.
Nasza siedziba, poza typową funkcją biurową, ma również edukować w zakresie energooszczędnych technologii budowlanych. Na ponad 40 arach powstał budynek o powierzchni przekraczającej 1000 metrów kwadratowych. Całość inwestycji kosztowała ponad 10 mln zł. Parter budynku wykorzystujemy na przestrzeń wystawienniczą i konferencyjną. To tutaj zainaugurowaliśmy działalność nowej galerii artystycznej „Galerii Integracyjnej”. Obecnie prezentowane są: malarstwo i rysunki Anny Baran, rzeźby Aleksandra Majerskiego oraz muzyka z animacjami Krzysztofa Augustyna pod tytułem: „W obszarach Sztuki” Międzynarodowej Grupy ABAMAK.
Budynek może pochwalić się wieloma rozwiązaniami bioklimatycznymi, m.in. odpowiednimi materiałami budowlanymi oraz możliwością przewietrzenia budynku. By zmniejszyć wykorzystanie wody pitnej do celów sanitarnych, wykonano instalację wody deszczowej do zasilenia spłukiwania sanitariatów. Zastosowano także rozproszony system wentylacji złożony z 7 central wentylacyjnych. By zredukować koszty zużycia energii elektrycznej, zainstalowano panele fotowoltaiczne. Wykonano system zarządzania instalacjami BMS, który nadzoruje automatykę kotłowni; centrale wentylacyjne; siłowniki okien, żaluzje oraz markizy; oświetlenie w salach konferencyjnych oraz nagłośnienie sal; klimakonwektory; ogrzewanie podłogowe; system zarządzania energią; detekcję gazu; centralę wody deszczowej i zbiornik p.poż. Dzięki zainstalowaniu pomp ciepła, gruntowego wymiennika oraz odwiertów, zużycie energii na ogrzewanie wynosi około 15 kWh/mkw. na rok. Inwestycję zrealizowano na podstawie dokumentacji projektowej biura Architektura Pasywna Pyszczek i Stelmach sp.j. Realizacja odbywała się w dwóch etapach. Wykonawcami pierwszej części było Przedsiębiorstwo Budowlane BESTA Sp. z o.o. Drugi etap zrealizowała firma SB COMPLEX Sp. z o.o. Spółka Komandytowa. Budowa trwała od 2016 do 2019 roku.
Ten budynek to wizytówka 6,5 tys. inżynierów budownictwa na Podkarpaciu, bo tylu czynnie wykonuje zawód.
Inżynierowie reprezentują 10 specjalności: konstrukcyjno-budowlana, inżynieryjna, czyli: drogi, mosty, kolej w zakresie obiektów i sterowania ruchem, wyburzenia, hydrotechnika, instalacyjna w zakresie sieci, instalacji i urządzeń telekomunikacyjnych, cieplnych, wentylacyjnych, gazowych, wodociągowych i kanalizacyjnych oraz elektrycznych i elektroenergetycznych. W ramach tych branż uzyskujemy uprawnienia do projektowania i kierowania robotami budowlanymi, czyli prawo do wykonywania samodzielnych funkcji technicznych. Dominują mężczyźni, ale kobiet z każdym rokiem jest więcej, zwłaszcza w inżynierii sanitarnej. Także na budowach dróg i mostów coraz częściej spotyka się panie.
Na Podkarpaciu, które liczy nieco ponad 2 mln mieszkańców, 6,5 tys. czynnie wykonujących swój zawód inżynierów to dobry wynik?
Tak. W województwie łódzkim, które ma sporo więcej mieszkańców, liczba inżynierów budownictwa jest podobna jak na Podkarpaciu. Bardzo mało inżynierów, ok. 2-2,5 tys. osób, jest chociażby w województwach: podlaskim, lubuskim, opolskim. Duża liczba inżynierów na Podkarpaciu to m.in. zasługa Politechniki Rzeszowskiej, która kształci wielu młodych ludzi w tym kierunku, a oni osiedlają się w naszym regionie na stałe. Wiele też zawdzięczamy Zespołowi Szkół Drogowo-Geodezyjnych w Jarosławiu, który ma długie i znakomite tradycje. W tamtejszej szkole wiele lat po wojnie wykładali m.in. profesorowie z Uniwersytetu Lwowskiego, a to była najlepsza rekomendacja w tej branży. Najwięcej inżynierów, ponad 2 tys., jest w powiecie rzeszowskim. Pozostałe zagłębia to Przemyśl, Krosno oraz Dębica.
W regionie są obiekty, które przyciągają uwagę także inżynierów budownictwa?
Oczywiście, i większość inżynierów, jakich znam, wszędzie zwraca uwagę na budynki, drogi i mosty. Sam tak robię, także na wakacjach i pod każdą szerokością geograficzną. W Rzeszowie i na Podkarpaciu jest co najmniej kilka obiektów, które warto wyróżnić, a co roku w konkursie na „Budowę Roku Podkarpacia” staramy się pokazywać i promować najciekawsze inwestycje. Na pewno bardzo udanym obiektem inżynierskim jest autostrada A4. Proszę porównać odcinek
A4 pomiędzy Krakowem i Katowicami z fragmentem A4 od Tarnowa do Przemyśla. Odcinek na Podkarpaciu jest bardzo ładny, z dużo ciekawszymi mostami i przejściami dla zwierząt, a co istotne, na całej długości zamontowano dużo mniej ekranów dźwiękoszczelnych niż chociażby w okolicach Krakowa. Dzięki temu, podróżując autostradą przez Podkarpacie, możemy podziwiać piękny krajobraz.
Coś można jeszcze wyróżnić?
Spalarnię odpadów PGE w Rzeszowie – bardzo ładna architektura, która świetnie obudowała maszynę znajdującą się wewnątrz. Most Mazowieckiego – kolejna ważna i równie urodziwa inwestycja w stolicy Podkarpacia. Mosty mają to do siebie, że nadają miastu charakter i często stają się jego wizytówką. Ten jest bardzo ładnie widoczny z autostrady A4 i dobrze wkomponował się w krajobraz.
Warto też wspomnieć o budynkach, które nadają Rzeszowowi sznytu wielkomiejskości – to wieżowce przy wjeździe do miasta od strony Warszawy, czyli SkyRes, oraz ST Tower przy ulicy Lewakowskiego, przy wjeździe do centrum od strony Krakowa. Oba te budynki wskazują na wielkomiejskie ambicje, a jednocześnie nie przysłaniają starej części miasta.
Domy do 70 metrów bez pozwolenia według „Polskiego Ładu” mogą okazać się dobrodziejstwem czy przekleństwem budownictwa w naszym kraju? Już dawno w branży oraz wśród indywidualnych inwestorów nie było tak zażartych dyskusji.
Bardzo sceptycznie oceniam ten pomysł. Domy budowane bez żadnej kontroli jeszcze pogłębią chaos przestrzenny w gminach i mogą zagrażać bezpieczeństwu.
Obecnie też można budować w Polsce domy jednorodzinne w oparciu o zgłoszenie, ale takie zgłoszenie podlega kontroli zgodności z obowiązującymi przepisami. Kierowanie pełnej odpowiedzialności na inwestora jako osoby najczęściej nieposiadającej wykształcenia budowlanego i stosownych uprawnień, to duże ryzyko. Mam wątpliwości, czy te osoby będą w ogóle wiedziały, co oświadczają i jakie są tego konsekwencje.
Zmieni się też liczba stron biorących udział w postępowaniu. Pominięci zostaną m.in. sąsiedzi, którzy o budowie dowiedzą się dopiero w chwili jej rozpoczęcia. Jeśli pojawi się zastrzeżenie, że inwestycja może oddziaływać niekorzystnie na ich nieruchomość, nie będą mieli możliwości wniesienia zastrzeżeń. Te będą mogły pojawić się dopiero w momencie, gdy dom zbudowany bez pozwolenia będzie już stał. Co w sytuacji, gdy budynek już powstanie i okaże się zbudowany niezgodnie ze sztuką i zwyczajnie niebezpieczny dla użytkowników? Kto wówczas będzie ponosił koszty zmian czy w skrajnym przypadku rozbiórki? Co z przyszłą sprzedażą tak wykonanego obiektu? Takie pytania można mnożyć.
Obawiam się, że idziemy w kierunku rozwiązań prawnych obowiązujących na Ukrainie, gdzie pierwszy dom można zbudować na zgłoszenie. To oznacza, że wielu Ukraińców projekty domów kopiuje z polskich stron internetowych i wszystko ich cieszy aż do momentu, gdy chcą wprowadzić jakiekolwiek zmiany w inwestycji. Wówczas przy każdej ingerencji trzeba robić pełną dokumentację odtworzeniową oraz ekspertyzy wszystkich elementów konstrukcyjnych i branż, bardzo kosztowne procedury, niekonieczne korzystne dla inwestorów i właścicieli domów jednorodzinnych. Obawiam się, że w Polsce już wkrótce po „boomie” na domy 70 m2 może dojść do poważnych wypadków i, jak zawsze, wnioski będziemy wyciągać po szkodzie, a nie przed szkodą.