MARCIN GORTAT Wielki pomaga mniejszym
AGNIESZKA BIBRZYCKA Najlepsza polska koszykarka w roli matki
AUDIOFEELS MONIKA „OSA” Jurczyk ZRÓB TO SAM Bransoletka ze śrubek i sznurka
MADERA Wyspa wiecznej wiosny nie do końca odkryta
październik – grudzień 2011 r. ISSN 2080-3141 Egzemplarz promocyjny Numer: 07
SI 7/2011
/ spis treści / wstępniak
Spis treści: 04. Wstępniak 06. Kick-torba w Sizeer 06. Reeformuj swoje ciało z Sizeer 08. Mundurki z klasą w Sizeer 10. Miejska Fabryka Marek 10. Wytrzymała linia butów Ecco Performance 12. Lubię to! 12. Skullcandy 16. Osa – Osobista Stylistka 18. Ubrany vs przebrany 20. Nareszcie jesień! 22. W kreatywnym szale 24. SI Sesja 36. Timberland Anti-Fatigue 42. Odpowiedzialny biznes to przyszłość 44. No Facebook, please! Damaszek 48. Love Madeira 52. Audiofeels 54. Niezobowiązujący raport z kina 55. MuSIc – muzykoterapia 56. Czytelnia 58. Festiwale, festiwale, festiwale 60. Marcin Gortat 64. Agnieszka Bibrzycka: najpierw mama, później mistrzyni 68. Marsz Jamników w Krakowie 70. Shopping. Lista salonów Sizeer
UwolnijSwojCzas.pl
VL]HHU FRP H VL]HHU FRP
facebook.com/sizeer.com facebook.com/sklepsizeer.com
Wstępniak Cieszę się, że mogę Was powitać. Mam na imię Marysia i od tego numeru będę się z Wami spotykać na łamach „SI Magazynu”. Korzystając z okazji, pragnę również przedstawić Joasię Zając-Cekierę – nową redaktor prowadzącą. Dołożymy wszelkich starań, aby przedstawić Wam inny punkt widzenia w ciekawy, mam nadzieję, sposób. Jesień to… radosny czas zbierania plonów, które w tym numerze naszego magazynu gromadziliśmy w odświeżonym zespole. Niestety, wielu osobom ta kolorowa pora roku kojarzy się bardziej z deszczem i długimi wieczorami. Jeśli dopada Was jesienna deprecha, skutecznym lekarstwem okażą się niezwykle satysfakcjonujące zajęcia kreatywne: własnoręczne wykonanie oryginalnej biżuterii. Po ciężkim, deszczowym dniu warto zatopić się w wygodnym fotelu ze świetną książką, czymś lżejszym albo np. „Jądrem ciemności” Joshepa Conrada w najnowszym przekładzie. A gdy zacznie Wam doskwierać szarość ulicy, wrzućcie na siebie jaskrawą kurtkę lub wyrazisty płaszcz. Lepszy nastrój murowany! Odtrutką na jesienną chandrę może się także stać pomoc innym – proponuję wziąć przykład z Marcina Gortata, założyciela Fundacji MG 13. Jeśli spadek formy dopadnie Was już na całego, polecam szybki wypad na Maderę, krainę wiecznej wiosny. Mam nadzieję, że to wydanie „SI Magazynu” pozwoli Wam uwolnić swój czas i przełamać stereotyp szarej jesieni. Inspirującej lektury!
/4
/ sizeer in
SI 7/2011
Adidas Originals to brand inspirowany najnow szą modą, miejskim stylem życia i muzyką. Dla wszystkich tych, którzy cenią oryginalność, marka adidas Originals wraz z siecią salonów Sizeer przygotowała megapromocję. W sierpniu za zakup dowolnego modelu butów adidas Kick można było dostać w prezencie torbę na laptopa – wyjątkowy gadżet dla wyjątkowych klientów. Lekka, praktyczna, w neonowym niebieskim kolorze, stanowi idealny dodatek, który wpisuje się w tegoroczne trendy. Nie ma lepszego wdzianka dla Twojego lapka!
GůHW\ D J M LD Q U D J ] L U H H L] 6 VZRMH FLDãR ] 5HHIRUPXM We wrześniu w salonach Sizeer w całej Polsce było głośno o butach Reebok EasyTone. Te wyjątkowe sneakersy formują kobiecą sylwetkę dzięki specjalnie zaprojektowanej podeszwie. Dla klientów Sizeer przygotowaliśmy również niespodziankę. Do każdej pary butów EasyTone kupionych we wrześniu dodawaliśmy modną bransoletkę. EasyTone to kolekcja stworzona dla kobiet, które chcą podkreślać swój styl i osobowość, a jednocześnie skutecznie formować pośladki i nogi z każdym krokiem. Ile twarzy, tyle modeli. Marka Reebok zadbała o ich wygląd. Kilkanaście kolorów na każdą okazję i do każdego stroju. Nie przestawaj ćwiczyć i biegać nawet w zimie. Daj się ponieść pozytywnej energii i zadbaj o linię. W butach Reebok EasyTone łatwiej osiągniesz ten cel. Reeformuj swoje ciało już dziś.
/6
© 2011 Reebok International Ltd. Reebok ®, EasyTone ® and ResisTone™ bands are trademarks of Reebok International Ltd.
swoje ciało 2@MFG@LHSQ@ !NLA@I OQNIDJS@MS@J@ LNCX 2Y@KDMHD @JSXVM@ H RY@KNM@ M@ OTMJBHD $@RX3NMD
WYGLĄDAJ I CZUJ SIĘ ŚWIETNIE W ODZIEŻY EASYTONE WYPOSAŻONEJ W FORMUJĄCE CIAŁO TAŚMY RESISTONE™, KTÓRE STAWIAJĄ OPÓR PRZY KAŻDYM RUCHU. NOŚ JĄ WRAZ Z BUTAMI EASYTONE WYPOSAŻONYMI W TECHNOLOGIĘ TRANSFERU POWIETRZA. RUSZAJ SIĘ Z EASYTONE.
SI 7/2011
/ sizeer in
PXQGXUNL ]bNODVÈ Z 6L]HHU
Sizeer + Puma = gładkie przejście z wakacji w nowy rok szkolny! Przygotowaliśmy dla Was specjalny konkurs na Facebooku. Do wygrania było 10 mundurków z klasą, o wartości 700 zł każdy. Fantastyczne zestawy – buty, polar i t-shirt – zgarnęli facebookowicze, którzy przez dwa tygodnie zdobyli najwięcej punktów. Wystarczyło zostać fanem profilów sizeer i sklep.sizeer.com na Facebooku. Za pośrednictwem specjalnie przygotowanej aplikacji uczestnicy konkursu odpowiadali na pytania z języka polskiego, matmy i innych przedmiotów. Punkty można było też otrzymać za zaproszenie do gry znajomych oraz za ich aktywność na naszych profilach. 31 sierpnia wyłoniliśmy zwycięzców. Wyniki dostępne są na tablicach FB. W nowym wdzianku od naszej załogi powrót do szkoły był z pewnością mniej stresujący! Więcej informacji na stronach: [www.facebook.com/sklepsizeercom] i [www.facebook.com/sizeercom].
/8
SI 7/2011
/ sizeer in
Nie musisz biegać po całej galerii handlowej w poszukiwaniu najnowszych trendów na jesień/zimę 2011/2012 r. Najlepszy i największy wybór butów z kategorii outdoor miejski masz jak zawsze w salonach Sizeer. W październiku w ramach kampanii multibrandowej prezentujemy topowe modele, które po prostu musisz mieć w swojej szafie. Nasze punkty zamieniają się w Miejską Fabrykę Marek – każdy, kto poszukuje industrialnych inspiracji, znajdzie je w salonach Sizeer. Bo Sizeer to buty czasu wolnego i oferta dla wszystkich aktywnych poszukiwaczy klimatycznych miejscówek. Zamień się w łowcę przygód i rozpocznij wędrówkę po zapomnianych fabrykach, opuszczonych halach produkcyjnych, tajemniczych loftach i fortach obronnych. Miasto to kopalnia wiedzy, pełna miejsc, które czekają na odkrycie swojej historii. Bądź miejskim detektywem, a swoim stylem inspiruj innych. W odkrywaniu miejskich tajemnic pomogą Ci wyjątkowe produkty Nike, adidas, Puma, Reebok, Lacoste, Bench., Timberland, Ecco, Salomon i Goretex. To szeroka gama butów i ubrań, wytypowanych przez naszych stylistów, które będą „in” w tym sezonie. Przyjdź i przekonaj się sam – na pewno znajdziesz coś do buszowania w mieście. Bądź trendy i uwalniaj swój czas z Sizeer!
Innowacyjna linia butów ECCO Performance została stworzona z myślą o tych wszystkich osobach, dla których angażująca współczesność nie jest już wyzwaniem, a ulubioną formą spędzania wolnego czasu stała się aktywność fizyczna na świeżym powietrzu. Dla wielbicieli sportu wyczynowego designerzy ECCO proponują sandały, które są nie tylko niezwykle wytrzymałe, lecz także stabilne i zapewniają doskonałą przyczepność do podłoża. Buty ECCO idealnie sprawdzają się na różnorodnych nawierzchniach, gwarantując stopom komfort nawet w bardzo trudnych warunkach. Zastosowana w nich innowacyjna technologia ECCO Receptor zapewnia dynamiczne oparcie stopy podczas trzech faz ruchu, a wkładka o anatomicznym kształcie oznacza idealny komfort podczas podejmowania nowych wyzwań. Tworząc linię Performance, projektanci ECCO zadbali nie tylko o najlepsze parametry techniczne, lecz także o design. Buty ECCO łączą w sobie modny styl i naturalne piękno wykonania, które stanowią idealne dopełnienie sportowego stroju. Pełna kolekcja ECCO na ecco.com /10
SI 7/2011
/ sizeer in
/XELÚ WR
Bądź na bieżąco i zostań fanem Sizeer na Facebooku. Czekamy na Twoje komentarze na dwóch profilach: sizeer oraz sklep.sizeer.com. Codziennie znajdziesz tam coś na poprawę humoru, zajrzysz za kulisy sesji zdjęciowych i zobaczysz, co jest modne w tym sezonie. Plus wybrane przez naszych stylistów inspirujące produkty, dostępne w salonach Sizeer oraz w sklepie internetowym. Profile Sizeer na Facebooku to także wyjątkowe konkursy, które kierujemy tylko do naszych fanów w sieci. Mamy dla Was buty i modne ubrania naszych topowych marek: Nike, adidas, Puma, Reebok i wielu, wielu innych. Wejdź do sieci, zaloguj się na Facebooku i zostań naszym fanem!
7X MHVWHĂP\ 7X MHVWHĂP\ >ZZZ IDFHERRN FRP VL]HHUFRP@ >ZZZ IDFHERRN FRP 6L]HHUFRP@ >ZZZ IDFHERRN FRP VNOHSVL]HHUFRP@ >ZZZ IDFHERRN FRP VNOHSVL]HHUFRP@
Kultowe słuchawki prosto z ulic amerykańskich metropolii są już w salonach Sizeer. Fantazyjne kolory, odjechane wzornictwo, jamajskie motywy – każdy model słuchawek Skullcandy zmieni Twój dotychczasowy wizerunek. Załóż, słuchaj i wyróżnij się w tłumie! cena: 219 zł
Początki Skullcandy to 2003 r. i Park City w Stanach Zjednoczonych. Firma chciała stworzyć unikalny produkt: słuchawki inspirowane stylem życia snowboardzistów, skaterów i surferów. Od początku jest też nieformalnym patronem sportów ekstremalnych. Słuchawki Skullcandy to must have dla wszystkich, którzy chcą wycisnąć z życia jak najwięcej! Takie podejście od razu znalazło szerokie grono odbiorców. Na tle starych wyjadaczy w branży gadżeciarskiej Skullcandy jest nową, inną marką, która serwuje modny design oraz unikalne produkty. Wsłuchaj się w rytm i poczuj miejski bit dzięki tym słuchawkom. Białe, czerwone, niebieskie, jamajskie – każdy znajdzie coś dla siebie. Idee marki doceniły też gwiazdy show-biznesu. Firma wypuściła limitowane serie słu-
cena: 99 zł
chawek zespołu Metallica oraz rapera Snoop Dogga. Ty też możesz być ambasadorem
/12
Skullcandy. Załóż słuchawki i zacznij tworzyć unikatowe sety ubraniowe! Zostań streetową inspiracją dla innych.
SI 7/2011
/ style
Ȕ F]\N ȓ U X RQLND WND XEUDQLD WR QLH IDQDEHULD
2
0 W\OLV 6 D W RELV V 2 D V W\OLVW SO VRQDOV U H S Z Z Z
Ä7R W\ONR FLXV]NL´ ÄWDNLH WDP EDEVNLH VSUDZ\ L SRJDGXV]NL´ ÄNROHMQD EOX]HF]ND EH] ]QDF]HQLD´ =D F]ĊVWR R XEUDQLDFK PyZLP\ ] SU]HNąVHP OHNFHZDĪąFR D VSUDZ\ GEDáRĞFL R Z\JOąG VS\FKDP\ QD GDOV]\ SODQ MDNR WH PQLHM LVWRWQH ZUĊF] QLHSRZDĪQH = GUXJLHM VWURQ\ ZVSRPLQDP\ EOX]NĊ Z NWyUHM E\á\ĞP\ QD SLHUZV]HM UDQGFH L PDP\ VHQW\PHQW XEUDĔ NXSLRQ\FK ]D SLHUZV]H SLHQLąG]H OXE W\FK NWyUH VSUH]HQWRZDá QDP NWRĞ ZDĪQ\ 3DPLĊWDP\ MH L ]ZLą]DQH ] QLPL ZDĪQH FKZLOH 0RMD ¿OR]R¿D XELHUDQLD )DVKLRQ PRPHQWV WR ZáDĞQLH ZLDUD Z WR ĪH FKZLOH PRJą E\ü ZDUWH ]DSDPLĊWDQLD ]D VSUDZą XEUDĔ &KRGQLN ]DPLHQLD VLĊ Z Z\ELHJ QD NWyU\P SUH]HQWXMHP\ QRZH EXW\ L ] SHZQRĞFLą VLHELH ZáDĞFLZą PRGHONRP UR]GDMHP\ XĞPLHFK\ QLH]QDMRP\P .DZLDUQLD VWDMH VLĊ ĞZLHWQą VFHQRJUD¿ą GOD V]DáRZHM VSyGQLF\ D GRPRZD NDQDSD PLHMVFHP MDN ] PRGRZHJR PDJD]\QX SRG ZDUXQNLHP ĪH PDP\ QD VRELH VHNVRZQH OHJJLQV\ L PRGQą EOX]Ċ )DVKLRQ PRPHQWV SROHJD QD ]DPLHQLDQLX FRG]LHQQ\FK UXW\QRZ\FK F]\QQRĞFL Z Z\GDU]HQLD NWyU\P UDQJĊ QDGDMH WR Z FR MHVWHĞP\ XEUDQL 0DMąF QD VRELH U]HF] NWyUą NRFKDV] FKFHV] ]DSUH]HQWRZDü ĞZLDWX ]DUyZQR Mą MDN L VLHELH $OH )DVKLRQ PRPHQWV Z\PDJD SHZQ\FK Z\U]HF]HĔ ZL]HUXQNRZ\FK ]PLDQ DE\ Z\JOąGDü ĞZLHWQLH QD FR G]LHĔ
.LOND SRGVWDZRZ\FK ]DVDG )DVKLRQ PRPHQWV ± =DNáDGDM W\ONR áDGQH XEUDQLD Z GRPX QD VSDFHU QD ]DNXS\ GR SUDF\ ± 1LH F]HNDM QD VSHFMDOQH RND]MH UyE WR GOD VLHELH FRG]LHQQLH ± .DĪGD V\OZHWND PD DWXW\ SR]QDM MH L GRSDVXM GR QLFK VWUyM ± 7R PLW ĪH F]HUĔ Z\V]F]XSOD L SDVXMH GR ZV]\VWNLHJR XQLNDM MHM ± 3RNRFKDM NRORU\ L GRGDWNL REFDV\ L QDNU\FLD JáRZ\ 1LH EyM VLĊ Z\UyĪQLDü ± 5yE SU]HP\ĞODQH ]DNXS\ QLH PXVLV] SRGąĪDü ĞOHSR ]D PRGą ZDĪQH E\ VWUyM SDVRZDá GR &LHELH D MHJR HOHPHQW\ GR VLHELH ± 2GĞZLHĪDM V]DIĊ V\VWHPDW\F]QLH 3RF]ąWNL EĊGą WUXGQH 3R]E\FLH VLĊ VWDU\FK U]HF]\ FRG]LHQQH ÄVWURMHQLH VLĊ´ Z\PDJD Z\VLáNX $OH WHĪ X]DOHĪQLD ± RG GREUHJR VDPRSRF]XFLD NRPSOHPHQWyZ L NUHDW\ZQRĞFL
/16
/ style
SI 7/2011
/17
SI 7/2011
/ style
8EUDQ\ YV SU]HEUDQ\ F]\OL R WUHQGDFK Z PRG]LH PÄŠVNLHM QD MHVLHÄ” ]LPÄŠ U
Wojciech Skulski
3U]HV]åRĞß VSRW\ND WHUDĨQLHMV]RĞß Zadymione jazzowe kluby lat 50., printy jak z technicoloru, w rytmie bebop, a do tego flanele i dşins jak z późnych polskich lat 80., moşe nawet krawat w panterkę, najlepiej do koszuli z kołnierzykiem na guziki. A jeśli koszula bez kołnierzyka, to pod nią t-shirt. Pamiętacie te klimaty? Jeśli nie, moşecie pomyśleć, şe to niezła modowa rewolucja. Zaskoczymy Was – wszystko juş było! W modzie równieş. Ten sezon jest mocno retro, ale najwaşniejsze to nie pomylić retro z vintage! Styliści w końcu znuşyli się wszystkim, co przetarte, zniszczone i podziurawione. Najwaşniejsza jest imitacja klimatu, a nie dosłowna starość. Jeśli coś jest brudne i ma dziury, przestało juş być trendy. Jeśli jest nowiutkie, ale jakby z innej epoki, och, to jest wtedy bardzo hot! .RZERM ĪRåQLHU] ,QGLDQLQ F]\ SROL FMDQW" $ PRĪH GRNHU" Projektanci wymyślają nowe wersje mundurków. Naszą redakcję nudzą takie pomysły, bo tak naprawdę nigdy się nie
przyjmują (no, moşe na sylwestrowej zabawie). Zainteresował nas jedynie pomysł przebrania młodych ludzi za pracowników portów – płaszcze trzy czwarte, spodnie chino i skórzane, wysokie buty – wszystko w granacie, czerni, khaki, czekoladzie i beşu. Tylko czy to wciąş przebranie? Chyba bardziej kontynuacja ubiegłorocznych, zimowych trendów. 6SRUWRZ\ XURN DPHU\NDĔVNLHJR FROOHJH X Jesienią amerykańscy studenci zakładają trencze, dşinsowe kurtki, szale w paski i koszule w kratę. Pod tym wszystkim widać kanoniczne t-shirty z nadrukami z logo szkoły czy studenckiego stowarzyszenia. Królują kolory takie jak: niebieski, granatowy, piaskowy, pomarańczowy i materiały od bawełny przez tweed po wełnę i wysokiej jakości denim. I w takim stylu, jeśli chcemy być modni, my równieş powinniśmy się ubrać. Wracamy do szkoły, ale modowo nasz adres to Beverly Hills 90210. Polska czeka na nowego Brandona.
rys. Katarzyna Ociepska
&RĞ VLĊ VWDåR ]H ĞZLDWHP PRG\ 5yZQLHĪ Z 3ROVFH &RUD] ZLĊFHM PåRG\FK L QLH W\ONR OXG]L Z\JOąGD MDN ] ĪXUQDOD *G\E\ĞP\ ]URELOL LP ]GMĊFLH MDN VWRMą SU]HG ZHMĞFLHP GR QDMEOLĪV]HM JDOHULL KDQGORZHM MDN VLHG]ą QD WUDZQLNDFK Z SDU NDFK F]\ SLMą SLZR Z SXELH PRJOL E\ĞP\ SUDZLH EH] UHWXV]X XPLHĞFLß MH QD RNåDGNDFK PRGRZ\FK SLVP 7UHQG\ VWDMą VLĊ FRUD] EDUG]LHM ZLGRF]QH QD XOLF\ 7\ONR F]HPX QLHNWyU]\ ZFLąĪ Z\JOąGDMą WDN MDN JG\E\ VLĊ SU]HEUDOL MDN E\ QLH E\OL OXGĨPL W\ONR PDQHNLQDPL" 7R SHZQLH Ä]DVåXJD´ VDP\FK VH ]RQRZ\FK WHQGHQFML L FRUD] EDUG]LHM ]DUR]XPLDå\FK SURMHNWDQWyZ NWy U]\ VWDZLDMą QD ÄWRWDO ORRN´ 0RGD Z W\P VH]RQLH WURFKĊ SR]EDZLD QDV ZROQRĞFL Z\ERUX ¹ PDP\ Z\JOąGDß RG D GR ] WDN MDN NWRĞ LQQ\ QDV VRELH Z\REUD]Lå $ FR GOD QDV SU]\JRWRZD QR" 2WR QDMZDĪQLHMV]H WUHQG\ QD MH VLHĔ ]LPĊ U
/18
SI 7/2011
rys. Katarzyna Ociepska
/ style
0ĊVNL SXQNW * ]QDMGXMH VLĊ QD V]\L Wśród fasonów zmienia się niewiele. Jeśli kupiliście fajny płaszcz Timberlanda w zeszłym roku, na 99,9% jest on wciąş modny w tym sezonie. Gorzej z tym, co pod spodem. Największa rewolucja to zamieszanie wokół męskiego dekoltu. Zatem albo zakrywamy szyję szalami, kominami, golfami wywijanymi na wiele róşnych (nawet fantazyjnych) sposobów, albo odkrywamy ją i kawałek (niekoniecznie wydepilowanego) torsu dzięki t-shirtom i longsleevom z dekoltem w kształcie łódki lub bardzo wyciętego serka. Kołnierzyk to jedyna część ubioru, która moşe być niewykończona – coś tu się moşe pruć lub wyglądać, jak by ktoś zapomniał obszyć go ściegiem. Prawdziwych fashion victims tej zimy poznacie po seksownej chrypce z powodu zapalenia gardła. 6PDUWFORWKHV SOXV Q\ORQ Rewolucja technologiczna postępuje. Ubranie powinno być inteligentne lub przynajmniej na takie wyglądać. Polecamy wełnę, która grzeje, gdy zimno, i chłodzi, gdy ciepło (smartwool), czy dşinsy z cordury odporne na tarcie (moşecie w nich zjechać na pu‌ z Gubałówki i nic się im nie stanie). W opozycji do trendu retro inni projektanci szukają nowych pomysłów na odzieş i obuwie, aby stały się one jeszcze bardziej kosmiczne. Jeśli jesteście niezbyt techniczni i w dodatku raczej asportowi, poszukajcie chociaş
nylonowych kurtek udających narciarskie. Wszystko ma wyglądać na (a najlepiej rzeczywiście być) technologiczne, udoskonalone i z przyszłości. .UDW\ NRQWUD V]DURĞFL Ta jesień i zima w męskim wydaniu to przede wszystkim powrót wzorów w kratkę. Wszystkich: drobnych, szerokich, eleganckich i sportowych. Jeśli boicie się tego wzoru, bo nie jest on dla kaşdego, wciąş moşecie być modni. Noście szary, ubierajcie szare płaszcze, kurtki, swetry, rękawiczki i kapelusze, cokolwiek, co jest szare, ma być tego sezonu modne. Najbardziej poşądane mają być szare szale, które pasują do wszystkiego. .LHåEDVND PXV]WDUGD L RERZLą]NRZD EXWHOHF]ND F]HJRĞ PRFQLHMV]HJR F]\OL MHVLHQQ\ JULOO Jeşeli nie chcecie dać się zrobić na szaro czy wylądować za kratkami, spójrzcie na Wasze kobiety. Z mody damskiej nieśmiałym krokiem próbuje wedrzeć się na męskie terytorium kolorystyka związana z polską tradycją, czyli grillowaniem pod gołym niebem. Burgund i purpura, musztardowy i głęboki ciemnozielony (butelkowy) to kolory, które rządzą teraz równieş na męskich wybiegach. Redakcja obawia się jednak, şe w Polsce nie ma odpowiedniej pogody na takie wizualne uczty. Chociaş kto wie? Moşe tej jesieni w końcu będzie bardziej kolorowo?
+LSVWHU KLSVWHUHP KLSVWXMąF KLSVWXMH Jeśli nie wiesz, kto to taki cały ten hipster, spróbuj rozejrzeć się po warszawskim placu Zbawiciela czy krakowskim Kazimierzu. Jeśli właśnie minął Cię młodzian w dşinsach superslim, z widocznym kolorowym tatuaşem i w niby dyskretnych ray-banach, z wielką torbą i kolorowymi butami, to był najprawdopodobniej właśnie on. Jeśli jesteś z innego miasta, ale widziałeś relacje z Offu, Taurona czy Open'era, to mogłeś go na zdjęciach gdzieś wypatrzyć. Przewidujemy, şe wciąş będzie uchodził za modnego. I alternatywnego. Tak bardzo alternatywnego, şe nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć;). %ąGĨ VREą Tyle wybiegi, projektanci, styliści i inni. Nasza redakcja uwielbia patrzeć na wszystkich, którzy potrafią połączyć własny styl z tym, co ciekawe, inspirujące i po prostu ładne. Przypominamy do znudzenia, şe przebieranie się za kogoś innego zawsze jest passÊ. Bądź sobą – to zawsze najwaşniejszy modowy trend. Niezaleşnie od tego, co ktoś napisze w artykule o trendach w tym sezonie, jeśli wiesz, kim jesteś, dasz radę.
Powodzenia!
/19
SI 7/2011
/ style
1DUHV]FLH MHVLHñ
Spacerując o poranku z kawą w papierowym kubku, który zapewne na skutek oglądania przez mnie amerykańskich filmów sprawia, że czuję się obywatelką świata, patrzyłam na witryny sklepowe. Uwielbiam moment, kiedy znikają z wystaw oznaczenia wyprzedażowe, a w ich miejsce wchodzą dostojne panie i panowie przyodziani w swetry i otuleni szalami – współcześni zwiastuni jesieni. Gdzieniegdzie kusi skórzany kozaczek, gdzie indziej kapelusz. I mimo że przeciętny obywatel wkrótce zacznie złorzeczyć na brak słońca, deszcze i niską temperaturę, to przed nami faktycznie chłodniejszy, ale modowo najciekawszy okres roku. Zamiast narzekać, polecam czerpać z niego garściami i strojem tudzież kolorem dodawać sobie energii, optymizmu oraz fantazji. Ale co warto chwycić, a co porzucić?
Przede wszystkim kolor! Już dawno upadła teoria, że jesień to czas smutnych, szaro-burych ulic. Gdzie nie spojrzysz, tylko ciemne płaszcze, a oliwkowa zieleń to już wręcz ekstrawagancja. Nie! Absolutnie nie musi tak być! Ba, w tym sezonie jest to wręcz surowo zabronione. Soczysta czerwień, energetyczna pomarańcza, turkus, intensywny róż, fiolet, zieleń to już nie tylko kolory upalnego lata. Pojawiają się teraz wszędzie: na marynarkach, spódnicach, sukniach, płaszczach, spodniach czy nawet butach. Stawiają na nie wielcy świata mody, m.in. Lanvin, Burberry, YSL, Hermes czy Dolce&Gabbana. Kamienie szlachetne Rubin, szmaragd, kobalt są nadal trendy, zarówno w postaci akcesoriów, jak i całych strojów. Idealne na eleganckie wieczory. I bardzo, bardzo sexy. Musztarda po obiedzie? Nie, musztarda jest wyjątkowo na czasie. Rok temu była hitem wnętrzarskim, teraz przeszła do świata mody. I nic w tym dziwnego, od dawna wiadomo, że artyści inspirują się niemalże wszystkim, a najbardziej sobą nawzajem. Kolor ciekawy, szczerze polecam, choć nie każdemu. Pasuje raczej do dziewczyn z wyrazistą urodą, brunetek. Bladym, jasnym blondynkom (takim jak na przykład ja) radzę kupić pasek, torebkę lub buty… widziałam nawet jedne przecudnej urody w powszechnie znanej sieciówce! Można również postawić na grubo tkane rajstopy w klimacie starej Anglii.
Marta Szymonik Futro i skóra To już standard: zima i chłód, więc trzeba się nosić ciepło. Futra zawsze były kontrowersyjne, co roku toczą się walki między obrońcami praw zwierząt a światem mody. Natura w tej walce pozostaje przegrana, sądząc po fakcie, że futra pojawiły się niemalże w każdej kolekcji. Zawsze można postawić na sztuczne i skórę ekologiczną, decyzję pozostawiam Wam. Nosimy raczej krótkie kurtki lub płaszcze przed kolano. Oczywiście, futro króluje w dodatkach, kołnierzach, obszyciach, wykończeniach marynarek czy nawet sukienek. Skoro mowa o skórach, na szczęście to już nie te rodem z Matriksa. Teraz to synonim elegancji. Noszone blisko sylwetki, podkreślają kobiece kształty. Bardzo popularne jako płaszcze. Skora już nie vintage, ale błyszcząca. Anglia trzyma się mocno Styl angielski to już ponadczasowa klasyka. Inspiracja myślistwem, kraciaste koszule, chusty, marynarki. Kratę trzeba mieć w swojej szafie obowiązkowo – drobną lub dużą, np. na marynarce. Pięknie kraciaste spódnice łączą się z ciepłymi, kolorowymi rajstopami i swetrami, do tego botki i Wasze zdjęcie na Sartorialist murowane! Warto podpatrzyć również, jak z myśliwskich tradycji skorzystał Hermes: modelki na pokazach paradowały z łukami, w kolekcji królowało wiele skórzanych dodatków. Nowa klasyka Powraca pepitka, na żakietach, spodniach, spódniczkach zestawianych z futrzanymi kurtkami. A kiedy mowa o klasyce, na usta ciśnie się słowo… Chanel. Wełniane spodnie, białe koszule z kokardami i niby klasyczny chanelowski żakiet, ale jakby w wersji dla niegrzecznej dziewczynki. Polecam obejrzeć pokaz na [www.chanel.com]. Robi wrażenie! Zwłaszcza tląca się sceneria… Ileż mamy możliwości, gdy temperatura spadnie o kilka stopni: botki, jazzówki, kozaki, oficerki, baleriny, kalosze, spódnice, sukienki, kolorowe rajstopy, kaszkiety, kapelusze, swetry, kamizelki, wełniane garnitury… Pamiętajcie, że moda to przede wszystkim zabawa i nigdy nie róbcie niczego wbrew sobie. Owocnych badań w Waszych domowych laboratoriach mody!
Retro Nieważne, czy lubisz eleganckie lata 20., 40., 60., czy wolisz ekstrawaganckie 70. Wszystkie wymienione style pojawiają się w jesienno-zimowych propozycjach projektantów. Polecam zajrzeć na strony Marca Jacobsa, Sonii Rykiel czy Gucii. Znajdziecie tam połączenia kolorów, faktur, tkanin i dodatków, na które nie wpadają zwykli śmiertelnicy. Jednym słowem, projektanci pozwalają nam na zabawę. Możemy łączyć, mieszać, zestawiać jak nam się żywnie podoba. Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Warto postawić na kapelusze!
/20
rys. Katarzyna Ociepska
Poskromienie bestii To już stały element każdej kolekcji: zwierz! Dodaje wyrazistości, ożywia każdą stylizację, trzeba się tylko orientować, w świat którego drapieżnika wchodzimy w danym sezonie. Były już panterki, oceloty, strusie, teraz wkraczamy w tajemnicze leża gadów. W wielkim stylu powraca wężowa skóra, a dokładniej pyton. Ale uwaga, wybieramy nie tylko wężowe dodatki, lecz także płaszcze, kurtki i sukienki. Idziemy na całość, nie będzie przesady, jeżeli połączycie wężową kurtkę z futrzanym kołnierzem. Świetnie wygląda to w kolekcji Gucii.
SI 7/2011
/ style
JaSama
Rynek kusi możliwościami wyręczania nas nawet w najprostszych czynnościach. Nie wiesz jak urządzić mieszkanie? Biuro projektowe się tym zajmie. Nie chcesz spędzać wielu godzin w kuchni? Wyspecjalizowana firma nie tylko zaplanuje Twoją dietę, lecz także przyrządzi Ci każdy posiłek, dostarczając go o wyznaczonym czasie w odpowiednie miejsce. Istnieje nawet nieźle prosperująca organizacja, której pracownicy po krótkiej rozmowie ze zleceniodawcą są w stanie skompletować za niego księgozbiór. Sprosta on intelektualnym wymaganiom właściciela, choć na półce celowo znajdzie się również kilka dodatkowych pozycji książkowych z myślą o gościach, którzy mogą mieć inny gust niż gospodarz. Warto jednak zwalczyć pokusę „nicnierobienia” i raz na jakiś czas wykazać się większym poziomem zaangażowania niż podanie karty kasjerce i wstukanie numeru PIN. Droga na skróty pomaga co prawda zaoszczędzić czas, ale pozbawia satysfakcji płynącej z aktu twórczego. Ten, kto kiedykolwiek
/22
zdecydował się zrobić coś własnoręcznie, wie, czym jest radość z powołania nowego przedmiotu do życia. W sukurs osobom poszukujących tego typu doznań przychodzą serwisy bądź blogi typu DIY (od ang. do it yourself – zrób to sam). Twórcy nie tylko chwalą się na ich łamach wytworami swoich rąk i zamieszczają zdjęcia licznych inspiracji, lecz także przedstawiają fotograficzne instruktaże ukazujące krok po kroku kolejne etapy pracy, umożliwiając innym pójście w ich ślady. Oto przykłady ciekawych stron typu DIY, na które można natknąć się w sieci. >KWWS LVS\ GL\ EORJVSRW FRP @
Inspiracją założycielki tego bloga są nowe trendy zaobserwowane na pokazach mody znanych projektantów. Stara się ona jednak dostosować je do możliwości finansowych przeciętnego obywatela, przedstawiając metody własnoręcznego wykonania elementów odzieży lub biżuterii. Udowadnia, że dobre chęci bez problemu zastąpić mogą wypchany portfel.
W życiu zawodowym autorka połączyła przyjemne z pożytecznym – pisze artykuły do działu DIY jednego z magazynów modowych. >KWWS SVLPDGHWKLV FRP @
Pod tym adresem znajdziemy instrukcje wykonania najbardziej wymyślnych akcesoriów i elementów dekoracji wnętrza oraz sposobów przerobienia odzieży. Dzieli się nimi z internautami Erica Domesek. Instruktaż w postaci zdjęć umieszczonych na białym tle uzupełniony o komentarz napisany czarnym flamastrem stał się jej znakiem rozpoznawczym. Strona doczekała się wydania książkowego, niestety na razie jedynie w wersji anglojęzycznej. >KWWS WLS\ SO @
Polskojęzyczny portal oferuje bogaty zbiór zdjęciowych i filmowych poradników oraz instruktaży krok po kroku. Hasło „dowiesz się tu wszystkiego” stanowi trafną charakterystykę poruszanych tu tematów: od porad prawnych po naukę wymiany fleków i opis sposobu zrobienia korali z kordonka.
/ style
SI 7/2011
Zrób swoją własną industrialną bransoletę! Składniki: • bawełniany sznurek • 11 nakrętek na śruby Utnij dwa kawałki sznurka (ok. 60 cm każdy). Na ich końcu zawiąż supły i nałóż nakrętki. Odmierz ok. 5 cm i zawiąż duży supeł. Jeden sznurek przekładaj przez środek nakrętki, tworząc pętelkę. Przez pętelkę przełóż drugi sznurek i zaciśnij. Powtórz trzy razy. Przy czwartej nakrętce zostaw nieco większą pętelkę. Przełóż przez nią krótkie kawałki sznurka. Obwiąż je dookoła, formując frędzel. Przytnij sznurki tworzące frędzel do odpowiedniej długości. Kontynuuj przewlekanie sznurka przez nakrętki. Zakończ bransoletkę podobnie jak na początku.
/23
Buty Reebok: 329,90 zł, słuchawki Skullcandy: 159 zł, bluza: Bench./wzór
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty Timberland: 499,90 zł, słuchawki Skullcandy: 269 zł, bluza Bench./wzór, kurtka Bench./wzór
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty Ecco: 649,90 zł, polar Bench.: 269,90 zł, słuchawki Skullcandy: 269 zł
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty Lacoste: 599,90 zł, spodnie Timberland: 299,90 zł, kurtka Timberland: 3999,90 zł, koszula Timberland: 429,90 zł
Produkty dostępne w salonach Sizeer, Timberland i na e-sizeer.com
Buty Nike: 349,90 zł, kurtka Bench.: 479,90 zł, t-shirt Bench./wzór, spodnie Timberland: 299,90 zł
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty Timberland: 599,90 zł, czapka Timberland: 179,90 zł, bluza Bench./wzór, koszula Bench./wzór
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty Nike: 499,90 zł, bluza Bench./wzór
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty adidas: 299,90 zł, spodnie Timberland: 389,90 zł, t-shirt Umbro: 89,90 zł, sweter Timberland: 589,90 zł
Produkty dostępne w salonach Sizeer, Timberland i na e-sizeer.com
Buty Lacoste: 459,90 zł, kurtka Bench.: 479,90 zł, spodnie Bench./wzór
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Buty Puma: 439,90 zł, kurtka Bench.: 649,90 zł, t-shirt Bench.: 99,90 zł, spodnie Timberland: 349,90 zł, czapka Timberland: 179,90 zł, słuchawki Skullcandy/wzór
Produkty dostępne w salonach Sizeer, Timberland i na e-sizeer.com
Buty Lacoste: 379,90 zł, t-shirt Bench.: 119,90 zł, bluza Nike: 249,90 zł
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com
Produkty dostępne w salonach Sizeer i na e-sizeer.com Buty adidas: 399,90 zł, spodnie Bench./wzór, bluza Bench./wzór
Foto: Piotr Dębski Piotr Fic Stylizacja: Wojciech Skulski Makijaż: Paulina Tomasik Modele: Paweł Nowak Jacqueline Szymczak Fryzury: Dawid Parzonka, D&D Studio Produkcja: Maria Leszczyńska-Sobczyńska, Joanna Cekiera-Zając
SI 7/2011
/ around
$17, )$7,*8(
ļ &=</, '/$&=(*2 %87< 7,0%(5/$1' 6k 1$35$:'} :<-k7.2:( Piotr Stępniak
Innowacyjność i ekologia – oto wartości, które stoją u podstaw marki Timberland. Każdy sezon przynosi kolejne nowatorskie rozwiązania technologiczne spod znaku tej firmy. Sprawiają one, że nowe kolekcje, poza niezwykle ciekawym wzornictwem, wyróżniają się także coraz wyższą użytecznością. A wszystko to przy zachowaniu najwyższych standardów proekologicznych i prospołecznych. Żyjąc w ciągłym biegu, coraz częściej nadmiernie eksploatujemy nogi. Spędzamy na stojąco kilka, nawet kilkanaście godzin dziennie, a zmęczone stopy przyczyniają się do ogólnego wyczerpania organizmu. Dlatego specjaliści z firmy Timberland zaczęli szukać rozwiązania, które mogłoby ten problem jeśli nie całkowicie wyeliminować, to przynajmniej w znaczący sposób zniwelować jego skutki. Tak powstała technologia Anti-Fatigue z rewolucyjną pianką EVA o wysokiej gęstości, która wyróżnia się bardzo wysoką
/36
elastycznością i odpornością na zniekształcenia, a także miękkością i lekkością. System Anti-Fatigue składa się z naprzemiennie ułożonych stożków, które sprawiają, że naciskana wkładka buta powraca do pierwotnego kształtu. W ten sposób oddawana jest energia, której w efekcie zużywamy mniej przy chodzeniu, a tym samym – znacznie mniej się męczymy. Wkładka, cienka w strefie palców, została też odpowiednio ukształtowana w części śródstopia i pięty, dzięki czemu stopy zachowują naturalny układ. System zawiera również kanaliki, które poprawiają cyrkulację powietrza wewnątrz buta, zwiększając komfort chodzenia. Anti-Fatigue jest rozwiązaniem uniwersalnym – może być stosowany przy produkcji obuwia zarówno dla osób różnych płci, jak i ras, które mają charakterystyczne dla siebie cechy anatomiczne. Konstrukcja stożkowa pozwala na oddawanie energii dokładnie w miejscu nacisku, dlatego nie ma znaczenia szerokość stopy ani jej
rozmiar. Dowodem na doskonałe właściwości pianki EVA stosowanej w Anti-Fatigue może być też fakt, że materiał ten używany jest do produkcji butów biegowych, które muszą przecież znosić przeciążenia znacznie większe niż tradycyjne obuwie. Technologia Anti-Fatigue okazała się tak rewolucyjnym rozwiązaniem, że wcześniej stosowane wkładki postanowiono zastąpić innowacyjnymi w większości nowych modeli Timberland. Od sezonu jesień/zima 2011 r. firma zdecydowała się na ich wprowadzenie nawet do niezmiennego od lat sztandarowego „żółtego buta”, co podniosło komfort użytkowania przy zachowaniu tradycyjnego i doskonale rozpoznawalnego wyglądu tego modelu. Na uwagę zasługuje fakt, że pianka EVA stosowana w technologii Anti-Fatigue jest przyjazna dla środowiska i może być poddawana recyklingowi. Doskonale wpisuje się to w proekologiczną politykę firmy. W stworzonej przez Timberland linii Earthkeepers
/ around
SI 7/2011
zastosowano również inne rozwiązania mające na celu ochronę środowiska naturalnego. Podeszwy butów wyprodukowano z gumy Green Rubber, która pochodzi z recyklingu opon, a podszewki – z materiału powstałego w wyniku przetworzenia zużytych butelek PET. Warto też podkreślić, że skóry stosowane przez Timberland do produkcji butów spełniają najwyższe wymagania, a do ich obróbki używa się procesów i związków chemicznych, których wpływ na środowisko jest możliwie jak najmniejszy. Dbałość o ochronę przyrody znajduje również odzwierciedlenie w stworzonym przez firmę tzw. Green Index, którego głównym założeniem jest minimalizowanie wpływu produkcji na środowisko i podnoszenie świadomości ekologicznej. Do dyspozycji klientów oddawane są więc produkty wyróżniające się doskonałymi właściwościami użytkowymi, a jednocześnie powstające przy zachowaniu rygorystycznych norm ochrony środowiska.
/37
499,90 zł
499,90 zł
529,90 zł
479,90 zł 329,90 zł
389,90 zł 499,90 zł
479,90 zł 429,90 zł
299,90 zł
399,90 zł
449,90 zł
329,90 zł
379,90 zł
649,90 zł
649,90 zł
499,90 zł
449,90 zł
449,90 zł
SI 7/2011
/ around
2GSRZLHG]LDOQ\ EL]QHV WR SU]\V]ïRĂÊ Z Anabel Drese, CSR European Manager firmy Timberland rozmawia Karolina Fila.
Gdybyś miała wyjaśnić w kilku słowach: co to jest CSR [ang. corporate social responsibility – społeczna odpowiedzialność biznesu – przyp. red]? CSR to aktywny i dobrowolny wkład danej firmy w działania zmierzające ku polepszeniu życia danej społeczności oraz środowiska, w jakim ta społeczność żyje. To działania ponad prawem, pod warunkiem, że firma jest wiarygodna i prawa przestrzega. Dlaczego Timberland zdecydował się wdrożyć strategię CSR? Nasza firma wierzy, że handel i sprawiedliwość społeczna powinny iść ręka w rękę podczas podejmowania wszystkich naszych decyzji. Podjęliśmy szereg inicjatyw z uwzględnieniem odpowiedzialności korporacyjnej świadomie i celowo. Wierzymy, że te decyzje przynoszą korzyści biznesowe, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz naszej społeczności. Strategiczne programy zrównoważonego rozwoju pomagają nam w budowie silniejszej firmy. Ostatnio CSR stał się bardzo modny. Wszyscy pomagają dzieciom, a złotówka ze sprzedaży niemal każdego produktu przekazywana jest ofiarom trzęsienia ziemi, katastrof lub innych klęsk żywiołowych. Od kiedy Timberland wdraża CSR? Strategia Timberland nie jest oparta na pomocy ofiarom katastrof, choć rzeczywiście promowaliśmy wśród pracowników różne eventy, które miały za zadanie wesprzeć ludzi dotkniętych przez klęski żywiołowe na Haiti, w Pakistanie i Japonii. Szerzenie naszych wartości rozpoczęliśmy 20 lat temu od promowania wolontariatu pracowniczego w ramach programu, który oferuje pracownikom możliwość i obowiązek działania przez 40 płatnych godzin w ciągu roku na rzecz ich społeczności. Nastawiamy się również na ochronę środowiska, zmniejszając emisję dwutlenku węgla i wytwarzając produkty, które można potem poddawać recyklingowi. Informujemy
/42
o tym naszych klientów, aby zaszczepić w nich ekologicznego bakcyla. Kolejnym filarem naszej strategii jest poprawa bytu pracowników, zarówno w pracy (dbamy o to, by mieli uczciwe, bezpieczne i niedyskryminujące warunki pracy), jak i poza nią (chcemy im zapewnić jak najlepsze warunki życiowe).
Zmiany zachodzą wolno. Nie możemy powiedzieć, że wybór produktu danej marki wynika z jej zaangażowania w CSR. Z pewnością o zakupie decyduje relacja jakość/cena oraz wydajność produktu. Myślę, że konsument postrzega dziś społeczne zaangażowanie marki i jej produktów w kategorii „może być”, a nie „musi być”.
Czy społeczna odpowiedzialność marki jest faktycznie tak ważna?
Co sądzisz o coraz popularniejszych bojkotach marek, które ogłaszają konsumenci np. na Facebooku?
Jak mówi nasz prezes Jeff Swartz, odpowiedzialność biznesu to nie opcja, lecz jedna z reguł gry, to wręcz fragment kodu DNA marki Timberland, dzięki któremu mamy przewagę nad konkurencją. Społeczne i środowiskowe inicjatywy Timberland pomagają również naszej firmie zaoszczędzić pieniądze i sprawiają, że działamy w sposób bardziej zrównoważony, mamy lepsze produkty i wywieramy pozytywny wpływ na środowisko. Niedawno odwiedziłaś Warszawę. Co sądzisz o społecznym zaangażowaniu polskich firm, a w szczególności tutejszej filii Timberland? Byłam pod wrażeniem ogromnej liczby światowych marek, centrów handlowych i modnych restauracji! Timberland w Polsce to dobry przykład firmy, która jest pionierem w dziedzinie zaangażowania społecznego i środowiskowego. Przyglądamy się takim działaniom we wszystkich krajach. Timberland w Polsce zasługuje na miano lidera w dziedzinie działań CSR. Cieszymy się i chcemy kuć żelazo, póki gorące. Taka postawa to przyszłość! Czy uważasz, że konsument się zmienia? Czy świadomy konsument to lepszy konsument?
Bojkoty nigdy nie będą fair, ponieważ dopuszczają do głosu tylko jedną stronę sporu. Zachęcam wszystkich, aby, zanim przyłączą się do bojkotujących, sprawdzili, o co tak naprawdę chodzi. Dobry research to podstawa. Czasami bojkot działa pozytywnie i sprawia, że marka staje się bardziej odpowiedzialna. Niestety, kiedy jej menedżerowie zmieniają strategię, nikt już nie chce o tym powiedzieć, a w pamięci klientów pozostają jako ci źli i nieodpowiedzialni. Co zrobić, by zmusić producentów do stałego polepszania standardów swoich marek? Są dwa działania, które firmy powinny stale podejmować. Jedno to współpraca z innymi producentami w zakresie etyki pracy, aby skłonić ich do zmiany zachowań. Drugie to prowadzenie szkoleń w zakresie zarządzania fabryką w celu wypracowania sensownych norm pracy w zgodzie z etyką i środowiskiem naturalnym. Musimy wpływać na nasze fabryki, ale koniecznie przy jednoczesnym zapewnianiu im narzędzi i know-how, aby pracownicy i kadra kierownicza sami zrozumieli, że odpowiedzialny biznes to przyszłość.
SI 7/2011
/ around
D ^ <͘
EK & KK<͕ W> ^ ͊ Rafał Romanowski
– Dżihad specjalnie dla ciebie. Dzwoń. Tylko teraz możesz wziąć udział w świętej wojnie dżihad przeciw niewiernym. Precz z szatanami: USA i Izraelem! Tel.: +963… – czytam na powiewającym z ulicznej latarni w Damaszku ogłoszeniu. Wystarczy wykręcić numer, a tam miły głos poinstruuje, jak trafić do treningowych obozów sunnickich ekstremistów, które książki o karzącym mieczu skrajnego islamu przeczytać przed bojowymi ćwiczeniami, jak wykrzesać z siebie hart walki i gotowej na wszystko odwagi. Choć syryjska rzeczywistość wydaje się odległa od groźby militarnego konfliktu np. z Izraelem, w powietrzu czuć, że nie jest to kraj, gdzie człowiek jakiegokolwiek wyznania może się czuć swobodnie. Ani chrześcijanin, ani wyznawca Allaha, ani ktoś z żydowskimi korzeniami. Choć miasto tętni, porusza się niczym kopiec mrówek i zdaje się nie zwracać na przybyszów jakiejkolwiek uwagi. I chyba ten kontrast, na damasceńskie „dzień dobry”, wydaje się najbardziej ekscytujący. Kurz, krzyk, klakson, dym, upał, chaos – zestaw tych słów/pojęć/wrażeń mógłby trafnie opisać Damaszek komuś, kto pierwszy raz otwiera oczy w wielkiej aglomeracji arabskiego świata. Damaszek, jedno z kilku świętych miejsc islamu (m.in. po Mekce i Jerozolimie) w ciągu kilku minut
/44
oszałamia, przydusza, każe przystanąć przed swoim ogromem, hałasem, plątaniną ulic, wdzierającym się w nozdrza zapachem mięsnego dymu, benzynowych spalin, ciężkich perfum czy nieznośnie słodkich i kleistych słodyczy. Wszystko tu chce być największe: i największy na świecie zacieniony arabski souk (czyli targ), złożony z setek uliczek i tysięcy przylegających do siebie ściśle straganów. I gigantyczny meczet Umajadów (pierwsza w świecie muzułmańska świątynia, którą w 2001 r. odwiedził katolicki papież Jan Paweł II). I największe limuzyny (dla kogoś zdezorientowanego zasobnością syryjskich portfeli widok pędzących po mieście Mustangów, Lincolnów, wielkich Porsche, Mercedesów, Lexusów i terenowych Toyot jest zaskakujący).
A zarazem tląca się w powietrzu największa nienawiść do położonego ledwie kilkadziesiąt kilometrów na zachód Izraela. Choć to właśnie Izrael ma od 1967 r. wycelowane w Damaszek działa na pobliskich wzgórzach Golan. Nienawiść jest jednak sztucznie podsycana przez władze. Arabska ulica ma większe problemy niż nieustanne podbijanie antyizraelskiego bębenka. Arabska (a dokładniej sunnicka, w odróżnieniu od szyickiej np. w Iranie) ulica chce się bawić, tańczyć, rozmawiać, poznawać świat poprzez często zakazane media, a przede wszystkim czuć się dobrze w Syrii, określanej przez wiele zachodnich mocarstw mianem „zła wcielonego”. Dla sunnickiej ulicy jest to własna ojczyzna, pełna piękna, emocji, historii, ducha,
fot. Rafał Romanowski
Fajka wodna uspokaja, karabiny budzą grozę. Damaszek, stolica pogrążonej obecnie w rewolucji Syrii, to na co dzień miasto pełne. Pełne emocji, pełne zapachów, duchoty, spalin i… tanecznej muzyki. Join us.
SI 7/2011
/ around
fot. Rafał Romanowski
a zarazem surowości, twardości, suchości, skalistości, pustki i ogłuszającej ciszy prowincji. Wszędzie odczujesz jednak tchnienie reżimu prezydenta Baszira al-Assada, który – gdy piszę te słowa – tłumi trwającą w Syrii od miesięcy gwałtowną rewolucję. Karabin, na co dzień nie eksponowany, zaczyna znów przemawiać silniej niż chytre spojrzenie prezydenckiego oka, które możemy podziwiać na tysiącach plakatów w niemal każdym miejscu Damaszku. Facebook? „Your page is blocked” – pojawia się niezmiennie na ekranie Twojej przeglądarki. I choć najpopularniejszy na świecie serwis społecznościowy ma w Syrii zakamuflowanych użytkowników, nie znajdziesz go ani w powszechnie
dostępnych kafejkach internetowych, ani we fruwających w powietrzu sieciach wi-fi. Facebook wyświetla się bowiem tylko wtajemniczonym. Tym, którzy potrafią złamać kody, a jednocześnie nie dają się złamać szczującym dzień i noc służbom bezpieczeństwa. Internet to teraz narzędzie bardziej rewolucji niż codziennego kontaktu z innymi userami. Spacerując zatłoczonymi ulicami Damaszku, odnoszę jednak wrażenie, że brak Facebooka, Twittera i wielu innych zakazanych tu hitów sfery Internetu paradoksalnie może wychodzić ludziom na dobre. Bramy damasceńskich kamienic pełne są rozgadanych ludzi, uliczne skwery zatłoczone gestykulującymi rozmówcami. Nie ma przesiadywania z laptopami w kawiarniach, nie ma nachalnego
kreowania wizerunku na profilach, nie ma zanurzania czasu w odmęt facebookowych czatów, update'ów, skrzykiwanych spotkań, akcji czy imprez. Imprezowe życie w Damaszku toczy się więc spontanicznie, autentycznie, z polotem. Wystarczą głośniej puszczone dźwięki z taniego boom-boksa na baterie i w ciągu chwili wokół źródła muzyki pojawiają się młodzi ludzie na motorach, rowerach, pod rękę… Na spotkania ze znajomymi Syryjczykami umawiam się SMS-ami albo zostawiam karteczkę w którymś z licznych shisha-barów z aromatycznym tytoniem. Prowadzą mnie później szybkim marszem przez pełne wiszącego prania zakamarki, labiryntami ścieżek przez ciemne podwórka, nieoczekiwanie
/45
SI 7/2011
/ around
nawet przez otwarte dla znajomych przechodnie mieszkania, pełne gwaru i zapachu gotującego się jedzenia. Domowe lub schowane głęboko w kawiarniach imprezy w rytm arabskiej muzyki to coś zupełnie wyjątkowego. Krzykliwe popowe songi, pełne klaskanych rytmów, podbijanego basem disco, orientalnych przeszkadzajek, refrenów z obowiązkowym „habibi” (miłosne wyznanie). Usłyszysz to samo, co z zakurzonych głośników starych BMW, Renault, Mercedesów, którymi (obijając je niemiłosiernie) krążą po Damaszku młodzi chłopcy w poszukiwaniu co piękniejszych dziewczyn lub grup kolegów. Wkręcające w podłogę taneczne hity Elissy, Nancy Ajram, Cheb Kalego czy Cheb Mami, prosto ze studiów nagraniowych w Libanie, Egipcie, Jordanii czy Tunezji mają nieprawdopodobną zdolność do omamiania tańczących, okręcania ich wokół własnej osi, wreszcie podobania się tym, którzy na co dzień arabską mieszaniną popu i kiczu niespecjalnie się interesują.
Hałaśliwy Damaszek uczy mnie pokornie tej muzyki. Po powrocie z Bliskiego Wschodu jeżdżę po polskich ulicach, słuchając jej maksymalnie głośno w samochodzie. Wypatruję z utęsknieniem siedzących leniwie przy wodnej fajce mężczyzn i spoglądających na nich zazdrośnie kobiet. W Syrii bowiem zabawa dostępna jest głównie dla facetów, dosyć trudno dostrzec rozbawioną dziewczynę, której obce są zakazy muzułmańskiej religii. Ukryta przed oczami natrętów przestrzeń półprywatna odsłania jednak zupełnie nowe przyzwyczajenia w tym zamkniętym wciąż dla szerokiego świata kraju. Kobiety ściągają hidżaby, chusty, szale, luzują na rękach błyszczące bransoletki. Mężczyźni coraz częściej smakują odrobiny mocniejszych trunków. Syryjski clubbing działa nieformalnie. Utrwalony przez religię całkowity zakaz spożywania alkoholu jest niczym więcej, jak odróżnieniem tych party'ies od klubowych meetingów zachodniego świata. Nie spotkasz fot. Rafał Romanowski
/46
tu ani pijanych Brytyjczyków, ani wrzeszczących niemieckich wycieczek z Majorki, ani – to rzuca się mocno w oczy – niemal żadnych turystów ze Stanów Zjednoczonych. Polacy cieszą się sporym poważaniem: właściciel kawiarni, u którego co rano pijam pyszną parzoną kawę, z rozrzewnieniem wspomina studenckie imprezy w Katowicach za PRL-owskich czasów. Pyta też wielokrotnie, czy polskie dziewczyny są nadal tak otwarte na przybyszów z dalekiej Arabii… Damasceńskie wieczory są upalne, pełne zapachu kwiatów, perfum, tytoniu, smażonego mięsa, humusu. Hitem nocnego życia są wypełnione ludzkim gwarem i muzyką lodziarnie, z czasem zamykane i opuszczane przez ludzi dosłownie w ciągu kilku minut. Około 2.00 w nocy na ulicach nie spotkasz już niemal nikogo. Słyszysz tylko stukot własnych kroków. Powstaje wrażenie, że prawdziwe życie syryjskiej stolicy toczy się gdzieś za zamkniętymi bramami albo broniącymi dostępu do mieszkańców murami. Gdzieniegdzie przemknie ktoś na rowerze, usłyszysz basowy pomruk arabskiego hip-hopu w małym okienku na wysokości Twojego kolana, z któregoś z półprzymkniętych okien dobiegnie znajomy hit gwiazdy libańskiej telewizji Cyrine Abdelnour: „Law Bas Fe Eyni”. Wysoko nad ulicą obowiązkowo wisieć będzie kształtny półksiężyc. Znacznie większy, jaśniejszy, bardziej sierpowaty, niż wyobrażałaś/wyobrażałeś sobie, czytając perskie baśnie czy słuchając opowieści o wojnach krzyżowych.
SI 7/2011
/ around
/RYH 0DGHLUD
Joanna Zając-Cekiera Kolorowe różańce na szyjach, absolutny brak lęku wysokości, kierowcy rodem z rajdów samochodowych plus wyjątkowa gościnność – Madera to wyspa, której nie da się poznać bez choćby jednej rozmowy z jej mieszkańcami. Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie oni sprawiają, że czas płynie tam jeszcze wolniej i jeszcze przyjemniej.
Bóg tuż po stworzeniu świata wziął Ziemię w dłonie i ucałował. Madera jest właśnie śladem tego pocałunku – mieszkańcy Madery – Jak mamy rocznie 900 tys. turystów, to naprawdę się cieszymy – słowa jednego z maderskich przewodników na
/48
początku mnie zaskoczyły. Przy kilku milionach gości, którzy rok w rok odwiedzają Kraków, niecały milion na Maderze wypada blado. Dopiero po chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że przecież wycieczki na wyspę do najtańszych nie należą, a i podróżowanie we własnym zakresie też okazuje się kosztowne (bilet lotniczy w obie strony czarterem kosztuje ok. 2 tys. zł), zaskoczenie minęło. Na razie, przynajmniej z punktu widzenia turystów, taka frekwencja działa na korzyść Madery. Nazywana wyspą wiecznej wiosny, jest zdecydowanie ciekawszą alternatywą dla Egiptu, szczególnie zimą. Temperatura nigdy nie spada tu poniżej 19°C, a w lecie nie przekracza 30°C. Klimat sprzyja zwiedzaniu wyspy, a gościnność mieszkańców skłania do tego, aby robić to na własną rękę. Trzeba tylko koniecznie wynająć samochód. Leżakowanie przy
hotelowym basenie to na Maderze ciężki grzech. =HUR NRPHUFK\ Dziki tłum w muzeach, zatłoczone plaże, długa kolejka do kas biletowych – do takich obrazków zdążyliśmy się przyzwyczaić w turystycznych kurortach całego świata. Ale nie na Maderze. Na klimatycznych, kamienistych plażach słychać głównie szeleszczący portugalski. W Funchal, stolicy wyspy, bez problemu zwiedzamy każdy punkt typu must see. Zero kolejek, mało turystów, szeroko uśmiechnięty personel. Miasto, spektakularnie położone na sześciu wzgórzach, zafundowało sobie kolejkę linową. W przeszklonej kapsule wjeżdżamy z poziomu portu na wzgórze Monte. Niesamowite wrażenie, zwłaszcza gdy obserwujemy ludzi jedzących obiad na balkonach,
SI 7/2011
/ around
opalających się na dachach swoich domów czy pluskających się w basenie. Gondola przeznaczona jest dla dwojga, ale jeśli ktoś chce pozostać sam, nie ma problemu: obsługa kolejki nie upycha ludzi na siłę do jednego wagonika. Można w spokoju podziwiać miasto z lotu ptaka. Wszystkie domy mają jasną elewację i pomarańczową dachówkę. Przyzwyczajeni do pstrokacizny polskiej zabudowy wzdychamy z podziwem. \N PDGHU\ Klimatycznych restauracji w starej dzielnicy Funchal nie brakuje. Wybieramy tę, gdzie kuchnia znajduje się za oszkloną ścianą, a rolę dekoracji odgrywają upominki od turystów, którzy chcieli zostawić tu coś od siebie. Nad naszym stolikiem wisi wyblakła kartka „Serdeczne pozdrowienia z Gdańska” z 1997 r. oraz list
z podziękowaniami za pyszne obiady z 2007 r. Próbujemy przysmaku Madery – espady, delikatnej ryby, która świetnie smakuje w towarzystwie pieczonego banana. W tle tradycyjne portugalskie fado, melancholijnie śpiewane przez solistkę. Pod koniec posiłku szef kuchni częstuje nas home-made madeira, czyli domową maderą, której nie można kupić w sklepie. Tutejsze wino, 19%, ma mocny smak przypominający raczej dobre brandy. Dostrzegłszy nasz zachwyt, kelner zdradza sekret tutejszych restauratorów, którzy nie korzystają z usług wielkich winiarni. W maderę zaopatrują się u starszego pana, który zajmuje się jej produkcją hobbystycznie. Od 50 lat. Po krótkich negocjacjach uzyskujemy adres i udajemy się we wskazane miejsce. Po pięciu minutach pukania drzwi w końcu otworzył nam gospodarz, który od razu przeprosił za długie oczekiwanie. Ma
problemy ze słuchem. Zaprosił nas do swojej piwniczki, gdzie w kilkunastu beczułkach leżała nawet 40-letnia madera. Kupiliśmy kilka butelek za naprawdę śmieszne pieniądze. Starszy pan sam zapakował butelki, najpierw w gazety, a potem do wielkich siatek. Poczuliśmy się dumni, że rezydentowi nie udało się namówić nas na płatną wycieczkę po tutejszych winiarniach. Podstawowym źródłem wiedzy o najlepszych miejscówkach podczas naszego pobytu zawsze byli tubylcy. : LPLÚ RMFDĮ Ponta do Sol to najbardziej słoneczna miejscowość na Maderze. Wcinamy jak szaleni pyszny obiad w knajpie położonej na klifie, z balkonem nad oceanem. Tuż obok lokalu punkt widokowy. W dole skały i rozbijające się o nie fale Atlantyku. Nagle przy barierce pojawia się grupka młodych Portugalczyków.
/49
SI 7/2011
/ around
Każdy z nich ma na szyi fluorescencyjny różaniec zgodnie z modą zapoczątkowaną przez rodowitego Maderczyka Cristiano Ronaldo. Chłopcy żegnają się 30 razy i całują krzyżyk. Ku naszemu zdumieniu bez wahania wchodzą na barierkę punktu widokowego i skaczą w dół. Do powierzchni wody mają ok. 25 m, a przestrzeń między wystającymi z dna skałami, w którą muszą trafić, jest szeroka może na 2 m. Dają radę. Obiad staje nam w gardle. Kelnerka na widok naszych min śmieje się pod nosem i dalej wyciera stoliki. ']ZRQ Madera jest w zasadzie jedną wielką górą, powycinaną przez Portugalczyków wszędzie tam, gdzie była taka potrzeba. Życie toczy się w kilku dolinach, przy głównych drogach i w nadmorskich miasteczkach. Trudny teren udało się jednak opanować. Wyspa pokryta jest siecią tuneli i wiaduktów, dlatego
/50
podróżuje się po niej całkiem przyjemnie. Oczywiście osoby z lękiem wysokości muszą się najpierw do tych tras przyzwyczaić. Wprawdzie prawie pionowe podjazdy (nasz wypożyczony Colt nie dawał rady na dwójce) i serpentynowe zjazdy z przepaściami za barierką przerażają, ale widok zza szyby jest po prostu bezcenny! Wyższa szkoła jazdy to wąskie drogi w miasteczkach. Mieszkańcy nie przejmują się brakiem miejsca i parkują bez zastanowienia. Przyzwyczajeni do ukształtowania terenu, jeżdżą szybko, żeby nie powiedzieć – brawurowo. Dotyczy to zarówno kierowców osobówek, jak i autobusów. Czasami, żeby się z nimi minąć, trzeba było wyhamować niemal do zera. W przeciwnym razie utrata lusterka murowana. Czasami to się jednak nie udaje. Sytuacja na drodze zmusiła nas do nagłego hamowania. Nasz Colt i cztery auta przed nami zdążyły, ale biały jeep za nami już nie. Dzwon. Niejaki Ricardo,
który w nas wjechał, bardzo chciał uniknąć konfrontacji z policją. Udało mu się telefonicznie porozumieć z właścicielką wypożyczalni samochodów. Agentka towarzystwa ubezpieczeniowego pojawiła się błyskawicznie i wręczyła nam dokument potwierdzający przebieg zdarzenia. Zmiażdżoną rejestrację włożyliśmy za tylną szybę i odjechaliśmy. Stłuczka wyszła nam jednak na dobre, bo w zamian za Colta dostaliśmy nowiutkiego Swifta, który miał na liczniku zaledwie 100 km. Na dwójce pod górę też jednak nie wyrabiał. 1LHGRV\W Komu polecić Maderę? Wszystkim tym, którzy szukają oszałamiających widoków, pysznych ryb i owoców morza. Tym, którzy lubią zatrzymywać się w różnych miejscach – bo wszędzie znajdą coś wartego uwagi. Dwa tygodnie to zdecydowanie za mało – z pewnością tam jeszcze powrócę.
/ coolltura
/52
SI 7/2011
SI 7/2011
/ coolltura
Zespół Audiofeels kończy obecnie prace nad drugą płytą, która ukaże się w listopadzie. Zapytaliśmy chłopaków, co robią, gdy akurat nie koncertują lub nie są w trakcie nagrań. Odpowiedzieli, że najchętniej – z powodu częstych wyjazdów – poświęcają wolne chwile najbliższym, rodzinie i przyjaciołom. I choć spędzają ze sobą sporo czasu podczas tras, chętnie spotykają się również „prywatnie”. W końcu w tak licznej grupie co rusz obchodzi się czyjeś urodziny lub imieniny, niemało jest również wydarzeń sportowych, które trzeba razem obejrzeć, a zdarzają się przecież także inne okazje. W wolnym czasie warto realizować swoje pasje. Tę największą stanowi dla chłopaków muzyka, więc nawet kiedy nie pracują, poświęcają jej sporo uwagi, dla odmiany chwytając za instrumenty w domowym zaciszu. Jednak nie tylko wokół dźwięków kręci się ich życie – przekrój zainteresowań członków Audiofeels jest bardzo szeroki. Dominuje sport i aktywność fizyczna – większość dba o formę na rowerze, siłowni, basenie lub korcie do squasha. Gdy czasu jest więcej i można sobie pozwolić na urlop, w zależności od pory roku w grę wchodzą również narty i snowboard lub kitesurfing, żeglarstwo, kajaki i nurkowanie. Oryginalną pozamuzyczną pasję ma Bartek Lehmann, który jest zawodowym strażakiem i w czasie wolnym od spraw zespołowych – mówiąc ogólnie – ratuje ludziom życie. Dziś jednak członkowie Audiofeels przeżywają wyjątkowo gorący okres – zamykają prace nad bardzo ważnym, drugim albumem, na którym oprócz interpretacji utworów innych artystów znajdą się także ich autorskie piosenki. Premiera tego dwupłytowego wydawnictwa planowana jest na listopad. Skutki prawdopodobnego sukcesu i kolejne ambitne plany muzyków mogą pozbawić ich resztek wolnych chwil. Zgodnie podkreślają jednak, że na muzyce zależy im najbardziej.
/53
SI 7/2011
/ coolltura
^1LH]RERZLÈ]XMÈF\ UDSRUW ]bNLQD` Bartosz Leśniewski „Conan Barbarzyńca” („Conan The Barbarian”, reż. Marcus Nispel) jest filmem skierowanym do odbiorców, którym najprawdopodobniej obce są wyrafinowane tematy. Fabuła jest prosta, by nie powiedzieć, że prostacka. Tytułowy bohater przemierza świat, by spotkać mordercę swojego ojca i wyrównać dawne porachunki. W to wplecione zostają wątki odwiecznej walki dobra ze złem oraz miłości Conana i bohaterki o imieniu Marique. Banalne, prawda? Fabuła odgrywa jednak rolę trzecioplanową. Najistotniejsze są sceny walki oraz pełne rozmachu lokacje. Najróżniejsze potyczki w egzotycznych sceneriach gęsto wypełniają film. Dla fanów gatunku, a tych jest rzecz jasna sporo, „Conan” to jazda obowiązkowa. Sam widziałem kilka osób, które z zadowoloną miną opuszczały salę kinową. Widzowie szukający nieco bardziej wysublimowanych wrażeń powinni się trzymać od tego filmu z daleka. Ciekawe, czy Arnold Schwarzenegger widział już nową wersję „Conana Barbarzyńcy”. Panie Arnoldzie, jak się podobało?
Wśród filmów dla najmłodszych możemy wyróżnić kilka grup. Zastosujmy najprostszy podział na dwa. Po pierwsze, będą to animacje przeznaczone w zasadzie tylko dla dzieci. Drugą klasę tworzą takie, które z zapartym tchem oglądają zarówno starsi, jak i najmłodsi widzowie. Wiele spodziewałem się po najnowszych przygodach „Kubusia i przyjaciół” („Winnie The Pooh”, reż. Stephen J. Anderson i Don Hall). Do kina wybrałem się ochoczo. Niestety, chyba zbyt wiele oczekiwałem od Kubusia, bo bajka skrojona została tylko i wyłącznie pod dzieci. Nie jest to oczywiście zarzut, bo takie kino również jest potrzebne. W banalną historię porwania Krzysia przez tajemniczego Bendezara można było jednak wpleść znacznie więcej wysmakowanych fragmentów i wyostrzyć bohaterów. Postaci znane z bajki intrygują, choć nie potrafią całkowicie oczarować dorosłego widza. Twórcom jednak z pewnością nie o to chodziło. Mimo wszystko trzeba przyznać, że przez te niespełna siedemdziesiąt minut nie sposób się było nudzić. Sympatyczna podróż do czasów dzieciństwa gwarantowana. Tylko tyle i aż tyle.
O ile historia Kubusia i jego przyjaciół była przeznaczona tylko dla dzieci, o tyle „Rango” (reż. Greg Verbinski) mierzy znacznie wyżej. Tym razem fabuła jest również bardzo prosta. Opiera się na wyeksploatowanym do gołej kości schemacie westernu. W mieście, w którym źle się dzieje, pojawia się główny bohater i zamierza rozwikłać problem tajemniczego niedoboru wody tudzież wprowadzić rządy prawa. Wszystko byłoby oczywiste, gdyby nie to, że bohater jest… jaszczurką, a w mieście mieszkają zwierzęta najróżniejszych gatunków. Banalna opowieść przesycona została ogromną liczbą cytatów z klasyki kina. Ich wyłapywanie podczas seansu stanowi prawdziwą rozkosz. Pikanterii całości dodają przesycone humorem znakomite dialogi, które nie pozwalają się nudzić nawet przez sekundę. Dobre, niezobowiązujące kino.
Z gatunków rozrywkowych trudno przesiąść się na znacznie trudniejsze tematy społeczne. Zwłaszcza, jeśli chcemy wejść na teren kina polskiego i to w dodatku inspirowanego autentycznymi wydarzeniami. „Lincz” (reż. Krzysztof Łukaszewicz) jest filmem o trudnym wyborze. Bezwzględny recydywista (doskonała rola Wiesława Komasy) terroryzuje niewielkie miasteczko. Gdy sytuacja staje się naprawdę gorąca, sprawę biorą w swoje ręce mieszkańcy. Film epatuje fragmentami niezwykle brutalnymi i porażającymi naturalizmem. Akcja zostaje poprowadzona w taki sposób, że widz bez swojej wiedzy zostaje wciągnięty w sam środek trójkąta, na którego wierzchołkach znajdują się obywatele, policja (oraz inni reprezentanci prawa) i psychopatyczny bohater. Sympatia widza i reżysera stoi po stronie oprawców, niestety prawo stanowi inaczej. Film Łukaszewicza stawia bardzo trudne pytania, na które widz musi sobie samodzielnie odpowiedzieć.
Filmy o miłości to grząski temat. Banał, oczywistość, komunały. Czasem jednak w oparciu o schemat udaje się nakręcić sympatyczny obraz. Taka próba powiodła się Mike'owi Milesowi, który swoimi „Debiutantami” („The Beginners”) potrafi wprowadzić widza w stan zadowolenia. Główny bohater, Oliver, w wieku około 40 lat prowadzi pozbawione miłości i pełne nieokreślonego smutku, ale za to bardzo poukładane życie. Po śmierci matki ojciec wyznaje mu, że przez całe życie był gejem. To wyznanie pozwala zbudować nową relację pomiędzy synem a ojcem. Po jego śmierci w życiu Olivera niespodziewanie pojawia się kobieta, dzięki której ponownie zaczyna wierzyć w miłość. Prościej już chyba nie można. Jednak dzięki świetnej grze Evana McGregora, Christophera Plummera i niezwykle urodziwej Mélanie Laurent jesteśmy w stanie bez obrzydzenia zaakceptować całą treść, jaką niesie za sobą film. Nawet jeśli nie przepadamy za gatunkiem, po seansie nie powinniśmy mieć wysypki.
/54
SI 7/2011
/ coolltura
PX]\NRWHUDSLD PX]\NRWHUDSLD PX]\NRWHUDSLD Bartosz Leśniewski Jesień trwa w najlepsze, dni stają się krótsze, temperatura spada, a na horyzoncie majaczy nieśmiało kolejny rok. Do końca grudnia pozostało jeszcze trochę czasu, ale już teraz można się pochylić nad najbardziej ekscytującymi płytami, jakie ukazały się w 2011 r. Wybór jest oczywiście ułomny, bo nie sposób zmieścić wszystkich fascynujących albumów ostatnich miesięcy w krótkim, czteropłytowym przeglądzie.
Tomasz Budzyński, Osobliwości, Isound Trzeci solowy album lidera Armii zaskakuje swoją zawartością, choć po płycie „Freak” macierzystego zespołu można się było spodziewać, że muzyk rozpocznie eksplorację nowych obszarów. I faktycznie tak się stało. Budzyński zaproponował na „Osobliwościach” podróż po nietypowych dla niego terenach: na znaczeniu zyskała etniczna rytmika, rozpoczął się flirt z elektroniką, pojawiły się fragmenty o wręcz jazzowym zacięciu. Pomimo wielości stylów większość fragmentów tego albumu cechuje swoisty minimalizm. Nie można tego natomiast powiedzieć o tekstach. Te należy określić jako maksymalistyczne. Taki układ sprawia, że główna oś konstrukcyjna „Osobliwości” przebiega pomiędzy dwoma skrajnościami, które rzucają na siebie światło i wzajemnie się uzupełniają. Nowy album Budzyńskiego pokazuje, że pośród miałkiej muzyki i bezwartościowego przekazu na polskiej scenie muzycznej pojawiają się jednak albumy wyrastające ponad szarą przeciętność. „Osobliwości” są płytą trudną. Kogo jednak interesuje muzyczny banał?
PJ Harvey, Let England Shake, Island Zaskakiwanie, tajemnica, autentyzm. Te trzy słowa najlepiej kojarzą mi się z dorobkiem PJ Harvey. Polly Jane zawsze była dla mnie najbardziej inspirującą żeńską postacią całej sceny muzycznej. I przy okazji tej płyty również wyciągnęła wszystkie asy z rękawa. Za pomocą skromnego instrumentarium, bez jakichkolwiek fajerwerków po raz kolejny zaskoczyła słuchaczy. „Let England Shake” odbiega znacznie od kameralnego „White Chalk”, jest na antypodach efektów współpracy z Johnem Parishem, daleko stąd do gwałtowności „To Bring You My Love” czy nerwowej pulsacji „Is This Desire?”. Opierając się na sprawdzonych formach kompozycyjnych, PJ Harvey raz jeszcze wyznaczyła linie brzegowe swojego muzycznego świata, które tym razem przebiegają przez średniowieczne ballady trubadurów, europejski folk, wojenne pieśni oraz miłość artystki do rodzinnego kraju. Po zapoznaniu się z „Let England Shake” nie zastanawiam się nad kolejnym krokiem PJ Harvey. Czegokolwiek by nie zrobiła, zawsze będą to doznania artystyczne na najwyższym poziomie.
Beastie Boys, Hot Sauce Committee Part Two, Capitol Nowojorscy hiphopowcy z Beastie Boys dawno wkroczyli w etap dojrzałości. Zarówno fizycznej, jak i artystycznej. W przypadku tej drugiej można było jednak narzekać na kilka chudych lat. Najnowszy album to powrót do czasów świetności z okresu fenomenalnego „Ill Communication”. Pod względem formalnym nie należy się spodziewać nowości,
gdyż mamy do czynienia z najbardziej stylowym albumem Beastie Boys od 17 lat. Oznacza to, że słuchacz może oczekiwać wysokoenergetycznego koktajlu stylistycznego. Nie on jednak stanowi o wyjątkowości omawianej płyty. Formacja tym razem zaskakuje świeżością, jakiej trudno oczekiwać od pięćdziesięciolatków. Oczywiście, nie brak tutaj odpowiedniego nośnika dla tych emocji. Fundamentem są doskonałe kompozycje podparte świetnym brzmieniem, co w przypadku tego trio nie zaskakuje. „Hot Sauce Committee Part Two” otwiera nowy rozdział w dorobku zespołu. Płyta udowadnia, że mimo chwilowych przeciwności losu Beastie Boys szlachetnieją z wiekiem. Wierzę, że ta tendencja zostanie utrzymana.
Radiohead, The King Of Limbs, XL Radiohead zachowują się jak kot. Od ponad 18 lat kroczą własną ścieżką. Klasyczne wstępowanie na szczyt ukoronowane zostało albumem „OK Computer”. Następne ruchy były już znacznie mniej przewidywalne, ale zawsze satysfakcjonujące dla odbiorcy. Wymyślanie prochu ten zespół ma już najprawdopodobniej za sobą, ale każdą kolejną płytą udowadnia, że nadal ma coś ważnego do powiedzenia. Tegoroczny, powstający w tajemnicy „The King Of Limbs” objawił się słuchaczom zupełnie niespodziewanie. Po raz kolejny w nietypowy sposób. W przypadku muzyki nie możemy wprawdzie mówić o objawieniu, ale przecież nie o to chodziło. Zespół zaprezentował album odmienny od „In Rainbows” sprzed kilku lat. Górę wzięła elektronika, echa płyt „Kid A” i „Amnesiac” są bardzo wyraźne. Często muzyka brzmi jakby żywcem została wyciągnięta z berlińskiego klubu. Zdarzają się też pastelowe krajobrazy kreowane za pomocą stonowanych dźwięków. Właściwie album trudno kwalifikować jako rockowy, co też oczywiście nie jest nowością. Radiohead pozostaje jednak sobą. Oni współtworzyli stylistykę, do której teraz się odwołują i daleko im do chodzenia na łatwiznę, a brak singlowego przeboju nie przeszkadza w tym, by „The King Of Limbs” wryło się w umysły odbiorców.
/55
SI 7/2011
/ coolltura
F]\WHOQLD Grzegorz Wysocki Epidemia serialowego szaleństwa (choroba zwana serialozą) opanowała już chyba wszystkich dookoła i naprawdę trudno znaleźć kogoś, kto z ręką na sercu przyzna się, że nie widział ani jednego odcinka „Rodziny Soprano”, „House MD”, „Dextera”, „Gotowych na wszystko” czy „Mad Men”. Jakby tego było mało, coraz częściej „nowymi wspaniałymi serialami” zachwycają się dzisiaj także profesorowie akademiccy gustujący w tzw. kulturze wysokiej oraz różnego rodzaju szaleni ekscentrycy, którzy za nic w świecie nie pozwoliliby wstawić telewizora do swojego mieszkania. Seriale przestały być wstydliwą rozrywką przeznaczoną dla tępo wpatrujących się w kineskop mas i rozpoczęły bohaterski marsz w stronę coraz inteligentniejszych i bardziej wymagających odbiorców. Przemianę tę doskonale ilustruje chociażby Krytyka Polityczna, niezwykle aktywne środowisko nowej lewicy. Autorzy i współpracownicy KP postanowili przyjrzeć się bliżej serialom nowej generacji, czego efektem jest poświęcony tym produkcjom książkowy przewodnik. W tomie odnajdziemy interesujące rozmowy z kulturoznawcami, dziennikarzami i producentami seriali oraz wciągające, a często też kontrowersyjne i zachęcające do polemiki analizy poszczególnych tytułów. Przeczytacie między innymi o tym, w jaki sposób „Dynastia” wprowadziła Polaków w kapitalizm, jaki jest ideał
/56
mężczyzny i kobiety wyłaniający się z emitowanych u nas tasiemców, na czym polega zapóźnienie polskich seriali oraz dlaczego produkcje amerykańskie i brytyjskie tak bardzo się na ich tle wyróżniają. Dowiecie się, jak pokazywany jest seks w popularnych polskich serialach („Majka”, „Prosto w serce”, „Usta, usta”), na jakie problemy z męskością cierpi metroseksualna odmiana Charlesa Bukowskiego (chodzi o Hanka Moody'ego z „Californication”), dlaczego „Rzym” wcale nie jest o Rzymie, a także na czym polega geniusz najwspanialszego chyba serialu w dziejach współczesnej telewizji (zapewne mało kto odgadnie, że mowa o… „The Wire”). A to dopiero niewielka część tematów zaproponowanych nam przez zaangażowanych i uzależnionych od seriali autorów tego fascynującego przewodnika. Nie zabrakło oczywiście analiz „Dextera”, „Dr. House'a”, „Rodziny Soprano”, „South Park”, „Czystej krwi”, a nawet… „Z archiwum X” i „Świata według Kiepskich”! Krótko mówiąc: lektura obowiązkowa dla wszystkich pragnących wiedzieć, które produkcje telewizyjne trzeba znać i na jak różne sposoby można je „odczytywać”. I naprawdę nie ma znaczenia, że większość z Was ogląda dzisiaj seriale na ekranie komputera… Seriale. Przewodnik Krytyki Politycznej, Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2011. * „Witajcie w raju” to jedna z tych książek, o których początkowo myślimy, że warto zabrać je ze sobą na dwutygodniowy wypoczynek w Egipcie czy na Majorce, by w końcu – gdy się na taki szalony krok rzeczywiście zdecydujemy – gorzko pożałować swojej niemądrej decyzji. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Otóż szwedzka dziennikarka jest nie tylko
bystrą obserwatorką i utalentowaną reporterką, ale przede wszystkim wie, jak skutecznie zepsuć nasze doskonałe samopoczucie w czasie urlopu. W swoim zbiorze reportaży postanowiła bowiem opisać kulisy globalnego przemysłu turystycznego. W ciągu kilku lat odwiedziła między innymi Wyspy Kanaryjskie, Tajlandię, Dominikanę i Meksyk, a relacje, które przywozi z tych podróży oraz wnioski, które wyciąga, są naprawdę wstrząsające i nie sposób przejść obok nich obojętnie. Po tej książce bycie turystą już nigdy nie będzie tak miłe, łatwe i przyjemne jak wcześniej. Dla wielu może to być lektura bolesna, bo zmuszająca do myślenia i działania. Nie wolno przegapić! Jennie Dielemans, Witajcie w raju, przeł. Dominika Górecka, Wyd. Czarne, Wołowiec 2011. * „Komiks erotyczny”, pierwszy tom przepięknie i solidnie wydanej „Historii w obrazkach”, warto posiadać w swojej domowej biblioteczce nie tylko ze względów estetycznych, ale także dlatego, że porywająca opowieść o śmiałych i prowokacyjnych komiksach jest jednocześnie opowieścią o świecie, w którym żyjemy. Autor analizuje, jaki wpływ na popularność i kształt „sprośnych obrazków” miały chociażby druga wojna światowa, wojna w Wietnamie czy moralizatorskie zapędy różnej maści cnotliwych cenzorów. Książka Pilchera jest udanym połączeniem zwięzłego leksykonu (informacje o prehistorii sztuki erotycznej, magazynach komiksowych, autorach, ich życiu i twórczości, tło historyczne itd.) z najobszerniejszym jak dotąd albumem zbierającym w jednym miejscu tak wiele dzieł mistrzów komiksu erotycznego. Parafrazując dowcipne, chwytliwe i niezwykle trafne hasło reklamujące swego czasu erotyczne
SI 7/2011
/ coolltura
historie obrazkowe „Penthouse'a”: „Komiksy tak dobre, że będziecie je czytać obiema rękami”. Niecierpliwie czekam na drugi tom tej nieprzyzwoitej opowieści. Tim Pilcher, Komiks erotyczny, przeł. Barbara Gutowska-Nowak, Wyd. MUZA, Warszawa 2011. * Nietrudno odgadnąć, że wielu czytelników „Si Magazynu” interesuje się modą, więc tym chętniej odsyłam do lektury ostatnio wydanych tytułów, które poszerzą i uporządkują Waszą wiedzę na ten temat. Po co i w jaki sposób powstawały poszczególne części naszej garderoby? Jak sztuka ubierania wiąże się ze sztuką życia oraz naszym stosunkiem do seksu, natury i kultury? Czy ubrania naprawdę potrafią nam opowiedzieć o tym, „co przeżyły”? Autorka „Historii stroju” w zajmujący i przeznaczony dla każdego czytelnika (od zupełnych amatorów przez projektantów mody aż po historyków sztuki) przekonuje, że jak najbardziej. Z kolei Karolina Świeżak prosto i z humorem dowodzi, że o tym, co było, jest i będzie najważniejsze w modzie można z powodzeniem opowiadać także najmłodszemu odbiorcy. Dodam, że wspaniale wydana i ozdobiona cudownymi ilustracjami Katarzyny Boguckiej „M.O.D.A.” jest prawdziwym książkowym dziełem sztuki, które zadowoli nawet najbardziej marudnych dorosłych, co potwierdzam własnym przykładem. Maguelonne Toussaint-Samat, Historia stroju, przeł. Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak, Wyd. W.A.B., Warszawa 2011. Katarzyna Świeżak, M.O.D.A., Wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2011. *
Miłośnicy klasyki literackiej koniecznie powinni sięgnąć po nowy przekład „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Uwspółcześnione tłumaczenie nie dość, że koryguje błędy i nieścisłości wcześniejszego spolszczenia jednego z najwspanialszych opowiadań XX wieku, pozwala nam też na powtórzenie niezapomnianej wyprawy w górę rzeki, w głąb jądra ciemności i własnej podświadomości, krainy przerażających koszmarów i tłumionych lęków. Dla osób, które na spotkanie z opętanym swoją wielką ideą Kurtzem wybierają się po raz pierwszy, Magda Heydel, tłumaczka opowiadania, przygotowała wyczerpujące i wyjaśniające wiele kwestii posłowie. Niektórzy krytycy twierdzą, że budzące coraz więcej kontrowersji „Jądro ciemności” należy usunąć ze wszelkich kanonów lektur obowiązkowych, ale nie dajcie się zwieść nadgorliwym stróżom poprawności politycznej i po prostu czytajcie wymykające się wszelkim odczytaniom arcydzieło Conrada! Joseph Conrad, Jądro ciemności, przeł. Magda Heydel, Wyd. Znak, Kraków 2011.
Grzegorz Wysocki krytyk literacki, redaktor Działu Książki w Wirtualnej Polsce, felietonista „Dwutygodnika”. Publikuje m.in. w „Gazecie Wyborczej” i „Tygodniku Powszechnym”. Uzależniony od dobrych seriali, coca-coli i niezdrowej żywności. Walczy w ruchu oporu przeciwko dyktaturze skowronków.
/57
SI 7/2011
/ coolltura
OH D LZ W V H I OH D LZ W V H )HVWLZDOH I Bartosz LeĹ&#x203A;niewski Polskie festiwale muzyczne z roku na rok rosnÄ&#x2026; w siĹ&#x201A;Ä&#x2122;. OtrzymujÄ&#x2026; pozytywne oceny nie tylko w kraju, lecz takĹźe za granicÄ&#x2026;. PotwierdzajÄ&#x2026; to nawet badania marketingowe przeprowadzone przez agencjÄ&#x2122; Havas Sports&Entertainment, ktĂłra zajmuje siÄ&#x2122; doradztwem oraz kreowaniem strategii dla sponsorĂłw w dziedzinie sportu i rozrywki. W ostatnim raporcie organizacji znalazĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; lista 64 festiwali. Pod uwagÄ&#x2122; wziÄ&#x2122;te zostaĹ&#x201A;y cztery polskie imprezy: Przystanek Woodstock, Off Festival, Heineken Open'er oraz Coke Music Live. Mniejsza o metodologiÄ&#x2122; tych badaĹ&#x201E;, waĹźne, Ĺźe w kategorii open w pierwszej dwudziestce znalazĹ&#x201A;y siÄ&#x2122; wszystkie polskie propozycje. Przy porĂłwnywaniu stosunku jakoĹ&#x203A;ci do ceny nasi reprezentanci uplasowali siÄ&#x2122; w pierwszej szĂłstce. To spory sukces. OgĂłlna tendencja wzrostowa dotyczy jednak wiÄ&#x2122;kszoĹ&#x203A;ci festiwali organizowanych w Polsce. SprĂłbujmy w wielkim skrĂłcie przybliĹźyÄ&#x2021; najwaĹźniejsze z tych imprez. RozpoczÄ&#x2026;Ä&#x2021; naleĹźy od darmowego i zarazem najwiÄ&#x2122;kszego festiwalu w Europie, ktĂłry corocznie gromadzi kilkaset tysiÄ&#x2122;cy uczestnikĂłw. Przystanek Woodstock, bo o nim mowa, organizowany przez Jurka Owsiaka w Kostrzynie nad OdrÄ&#x2026;, oferowaĹ&#x201A; jak zawsze szerokie spektrum stylistyczne. Z najwaĹźniejszych artystĂłw, jacy pojawili siÄ&#x2122; na scenie, naleĹźy wymieniÄ&#x2021; tuzĂłw z The Prodigy, metalowych klasykĂłw z Helloween, hardrockowy zespĂłĹ&#x201A; Airbourne, rapmetalowy Dog Eat Dog czy nieco zapomnianych juĹź sÄ&#x2026;siadĂłw zza zachodniej granicy â&#x20AC;&#x201C; H-Blockx. WspomnieÄ&#x2021; warto rĂłwnieĹź o licznej polskiej reprezentacji z AptekÄ&#x2026; i LuxtorpedÄ&#x2026; na czele. Niekwestionowany status lidera frekwencyjnego od lat nie ulega zmianie i nic nie wskazuje, by w najbliĹźszym czasie miaĹ&#x201A;o siÄ&#x2122; to zmieniÄ&#x2021;. Z racji swej ogĂłlnodostÄ&#x2122;pnoĹ&#x203A;ci Woodstock rzÄ&#x2026;dzi siÄ&#x2122;, oczywiĹ&#x203A;cie, swoimi prawami, ktĂłre sÄ&#x2026; nieco inne niĹź na imprezach biletowanych.
Pod tym wzglÄ&#x2122;dem liderem od lat pozostaje Heineken Open'er, ktĂłry nieustannie zaprasza artystĂłw z najwyĹźszej pĂłĹ&#x201A;ki. W tym roku organizatorzy zaproponowali sĹ&#x201A;uchaczom wykonawcĂłw tej rangi, co Coldplay, The Strokes, Pulp, Primus i Prince. O sĹ&#x201A;usznoĹ&#x203A;ci takiego wyboru trudno, rzecz jasna, dyskutowaÄ&#x2021;. Wielu z tych artystĂłw pierwszy raz miaĹ&#x201A;o moĹźliwoĹ&#x203A;Ä&#x2021; zaprezentowania siÄ&#x2122; przed polskÄ&#x2026; publicznoĹ&#x203A;ciÄ&#x2026;, co tylko zwiÄ&#x2122;ksza atrakcyjnoĹ&#x203A;Ä&#x2021; line-up'u. Bilety jak co roku rozchodziĹ&#x201A;y siÄ&#x2122; jak Ĺ&#x203A;wieĹźe buĹ&#x201A;eczki na dĹ&#x201A;ugo przed podaniem ostatecznego skĹ&#x201A;adu. Wszystko to zasĹ&#x201A;uga wyrabianej przez lata marki. Festiwalem o znacznie mniejszej frekwencji, ale rĂłwnie istotnym pod wzglÄ&#x2122;dem artystycznym jest organizowany przez Artura Rojka Off Festival, ktĂłry juĹź drugi rok z rzÄ&#x2122;du odbywaĹ&#x201A; siÄ&#x2122; w Dolinie Trzech StawĂłw w Katowicach. W tym przypadku mamy do czynienia z imprezÄ&#x2026; ukierunkowanÄ&#x2026; na szeroko rozumiane zjawiska offowe. SzĂłsta edycja jak zwykle cechowaĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; szerokim przekrojem stylistycznym. Od eksperymentalnych odmian ekstremalnego metalu przez post-rock i folk aĹź po pasaĹźe peĹ&#x201A;ne ambientowego spokoju. Do najlepszych tegorocznych wystÄ&#x2122;pĂłw naleĹźy zaliczyÄ&#x2021; koncerty weteranĂłw post-punkowej sceny z Public Image Ltd. i Gang of Four. FascynujÄ&#x2026;cy koncert daĹ&#x201A; zespĂłĹ&#x201A; Primal
Scream, ktĂłry w caĹ&#x201A;oĹ&#x203A;ci przedstawiĹ&#x201A; â&#x20AC;&#x17E;ScreamadelicÄ&#x2122;â&#x20AC;?, swĂłj najsĹ&#x201A;ynniejszy album. DuĹźe brawa naleĹźÄ&#x2026; siÄ&#x2122; rĂłwnieĹź kierowanej przez Tymona TymaĹ&#x201E;skiego grupie Kury, ktĂłra reaktywowaĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; specjalnie na ten wystÄ&#x2122;p. Formacja TymaĹ&#x201E;skiego w caĹ&#x201A;oĹ&#x203A;ci odegraĹ&#x201A;a kultowÄ&#x2026; pĹ&#x201A;ytÄ&#x2122; â&#x20AC;&#x17E;P.O.L.O.V.I.R.U.S.â&#x20AC;?. WyróşniÄ&#x2021; trzeba rĂłwnieĹź charyzmatycznÄ&#x2026; AnnÄ&#x2122; Calvi oraz niezwykle ekspresyjny band Jon Spencer Blues Explosion. SzĂłstÄ&#x2026; edycjÄ&#x2122; Off Festivalu bez wÄ&#x2026;tpienia moĹźna uznaÄ&#x2021; za najlepszÄ&#x2026; z dotychczasowych. Krakowski Coke Live Music Festival naleĹźy traktowaÄ&#x2021; jak mĹ&#x201A;odszego brata gdyĹ&#x201E;skiego Heineken Open'era. OdbywajÄ&#x2026;cy siÄ&#x2122; na przeciwlegĹ&#x201A;ym kraĹ&#x201E;cu Polski festiwal trwa zaledwie dwa dni i prezentuje artystĂłw wybitnych, choÄ&#x2021; nie aĹź tak wielkiego formatu jak trĂłjmiejska impreza. Nie ma to, oczywiĹ&#x203A;cie, wpĹ&#x201A;ywu na pozytywny wydĹşwiÄ&#x2122;k caĹ&#x201A;oĹ&#x203A;ci. W tym roku sĹ&#x201A;uchaczy swoimi wystÄ&#x2122;pami uraczyli Editors, Interpol oraz gwiazdor muzyki rap Kanye West. WspomnieÄ&#x2021; trzeba rĂłwnieĹź o innych interesujÄ&#x2026;cych festiwalach odbywajÄ&#x2026;cych siÄ&#x2122; na terenie caĹ&#x201A;ego kraju. Sukcesem zakoĹ&#x201E;czyĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; kolejna edycja festiwalu w Jarocinie, ktĂłry moĹźe byÄ&#x2021; okreĹ&#x203A;lany mianem ojca wszystkich polskich imprez o takim charakterze. Organizatorom po raz kolejny udaĹ&#x201A;o siÄ&#x2122; sprzedaÄ&#x2021; komplet karnetĂłw i zaprosiÄ&#x2021; uznanych artystĂłw.
fot. archiwum Agencji Alter Art
/58
SI 7/2011
/ coolltura
Zasłużone pochwały zbierają imprezy prezentujące przede wszystkim szeroko pojętą muzykę elektroniczną, czyli płocki Audioriver oraz katowicka Nowa Muzyka. Wzięciem cieszy się również trochę skromniejszy krakowski Selector. Z coraz większym impetem poczynają sobie organizatorzy imprezy Legendy Rocka, organizowanej w Dolinie Charlotty. Każdego roku sprowadzają coraz większą liczbę artystów należących do żelaznej klasyki rocka. Próżno spodziewać się tam Rolling Stonesów, natomiast występ Deep Purple, Colloseum czy też Jacka Bruce'a z Cream dla fanów starych brzmień jest wystarczającym magnesem. Warszawski Orange Festival na stałe wpisał się w krajobraz stołecznych
imprez i sprzedał w tym roku komplet biletów. Węgorzewski Seven Festival Music & More z długim, osiemnastoletnim stażem również wychował sobie grono stałych bywalców, którzy gustują w rockowych dźwiękach. Na koniec wspomnę o dwóch interesujących festiwalach bardzo konkretnie sprofilowanych pod względem stylistycznym. Mowa o bolkowskim Castle Party, który od lat tłumnie gromadzi fanów szeroko pojętej muzyki gotyckiej oraz o ostródzkim Festiwalu Reggae, którego nazwa jasno określa jego główny nurt. Organizatorzy z pewnością już zastanawiają się nad atrakcjami, które zaprezentują słuchaczom w przyszłym roku. My możemy być spokojni, bo z pewnością będzie w czym wybierać.
/59
SI 7/2011
/ active
W tym roku po raz kolejny wraz z zespołem MG13 Camp przejechaliśmy prawie całą Polskę z serią treningów dla dzieciaków, które nigdy mnie nie zawodzą i wszędzie widzę w ich oczach wielki zapał do nauki. Bardzo cieszy mnie ich niesamowite zainteresowanie, kiedy dowiadują się nowych rzeczy, gdy pokazujemy im nowe ćwiczenia. Trudno oddać te wrażenia za pomocą słów, mówię zupełnie szczerze – dostarcza mi to wiele radości. Cieszę się szczególnie, gdy widzę młodych ludzi, którzy naprawdę chcą coś osiągnąć i nie boją się ciężkiej pracy. Nie da się zajść daleko bez determinacji i ogromnej motywacji. Oczywiście, popartych intensywnymi ćwiczeniami, często bowiem młodzi ludzie muszą pokonać swoje słabości, aby wskoczyć na kolejny poziom. Wiem o tym doskonale, wiem też, że nigdy nie wolno się załamywać, trzeba do samego końca wierzyć w osiągnięcie swoich celów. To bardzo istotne, aby uświadomić sobie, co chcemy uzyskać i codziennie powtarzać z przekonaniem, patrząc w lustro, „tak, dziś zrobiłem wszystko, aby zbliżyć się do sukcesu”. Świetnie zdaję sobie sprawę także z tego, że droga, o której wspominałem, nie jest łatwa, nie jest nawet ciężka, ona jest więcej niż niesamowicie trudna do przebycia. Wraz z moimi współpracownikami, którzy robią wiele dobrego, aby inicjatywy takie jak MG13 Camp przynosiły młodzieży jak największe korzyści, chciałbym umożliwić młodym ludziom osiągnięcie sukcesu w sporcie. Nie każdemu pewnie uda się nam pomóc, ale trzeba próbować, dlatego to świetnie, że od września w mojej rodzinnej Łodzi startuje Szkoła Mistrzostwa Sportowego o profilu koszykarskim i siatkarskim. Naszą intencją jest zapewnienie jak najlepszych warunków dla rozwoju
młodych sportowców. O tym, jak duże ma to znaczenie, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Na pewno nie są to jedyne inicjatywy, które podejmiemy na rzecz dzieciaków i młodzieży w Polsce. Wielokrotnie podkreślałem, że w moim odczuciu mam w kraju dług do spłacenia i zapewniam, że będę dokładał wszelkich starań, aby przyczynić się do rozwoju młodych ludzi. Uważam, że to niezwykle ważne, by dzieci czerpały dobre wzorce ze sportu, poznając przy tym zasady takie jak fair play. Sport może im wiele dać, przede wszystkim – masę radości, ale też na przykład wiedzę o tym, jak się odżywiać, co jest potrzebne organizmowi. Do tego dochodzi sportowy tryb życia – nie tylko młodzi ludzie za sprawą sportu mogą się nauczyć, jak o siebie dbać. To po prostu świetna forma spędzania czasu, przy okazji – bardzo pożyteczna, ponieważ dzieciaki za sprawą treningów wyrabiają w sobie sumienność. Za każdym razem nieskrywaną radość budzi we mnie widok młodych ludzi na boiskach, halach i salach sportowych. Mam nadzieję, że z każdym rokiem będę ich w Polsce widywał coraz więcej i więcej.
fot. z archiwum Fundacji Marcina Gortata MG13
/60
/ active
SI 7/2011
/61
active / active
fot. z archiwum Fundacji Marcina Gortata MG13
/62
SI 7/2011
SI 7/2011
/ active
Focus on
Agnieszka Bibrzycka Najpierw mama, później mistrzyni
Od kilku miesięcy nie rusza się z miejsca, a walizki schowała głęboko w szafie. Wcześniej cztery lata spędziła w roz-
to nie było tak, że wpadliśmy w szał zakupów. Ja raczej jestem taką osobą, która woli dwa razy coś przemyśleć i potem działać. Tak samo jest z zakupami.
jazdach. Grała w WNBA oraz w Rosji – jednej z najsilniejszych kobiecych lig na świecie. Koszykówka była dla niej najważniejsza. W styczniu wszystko się zmieniło. Z najlepszą polską koszykarką i przyszłą mamą Agnieszką Bibrzycką rozmawia Joanna Zając-Cekiera.
O sobie
Ślicznie wyglądasz. Który to miesiąc? Sama końcówka, 8 miesiąc, termin za 4 tygodnie.
Wyglądasz na zrelaksowaną, tak też się czujesz? Oprócz poranków, kiedy staję na wagę i ciśnienie mi skacze, to czuję się dobrze (śmiech). Oczywiście żartuję! Jest super i nie mam co narzekać. Przez całą ciążę, praktycznie od stycznia, kiedy się dowiedziałam i wyjechałam z Rosji, jest naprawdę świetnie. A mam koleżanki, które bardzo narzekały. U mnie zero mdłości, wymiotów, nic.
Rzuciłaś dietę sportowca? W koszykówce nie ma tak restrykcyjnej diety, jak w innych dyscyplinach. O wagę nigdy nie musiałam dbać. W ciąży, oczywiście, sobie pofolgowałam, rodzinka też mi dogadza. Co chcę, to jem. Ale żadnych dziwactw nie miałam, typu śledź i ciastko.
Chłopczyk czy dziewczynka? Oczywiście chcieliśmy znać odpowiedź na to pytanie, ale nie ujawniamy jej publicznie. To tajemnica do momentu porodu.
Zapewne pokoik i wyprawka dla malucha już przygotowane? W każdej chwili mogę urodzić, mamy więc już wszystko kupione – mebelki, ciuszki. Ale
/64
Układasz już w głowie przyszłą karierę sportowca dla swojego malucha? No cóż, nasze dziecko będzie miało predyspozycje, bo ja jestem wysoka, Bartek też, ale nic na siłę. Jak będzie chciało grać na wiolonczeli, to też nie będziemy mieli nic przeciwko (śmiech).
Pamiętasz dzień, gdy dowiedziałaś się, że będziesz mamą? Tego chyba nigdy nie zapomnę. Byłam w Rosji, dzień przed meczem. Zrobiłam test ciążowy. Torby spakowane, za kilkanaście godzin mam wyjść i grać, a ja w ciąży jestem! W tej Rosji na końcu świata! Od razu zadzwoniłam do mamy i do Bartka. Podjęliśmy decyzję, że już nie zagram. Spakowałam walizki i wróciłam do Polski [Agnieszka była wtedy zawodniczką UMMC Jekaterynburg – przyp. red.].
Pewnie chcieliście w końcu pobyć też z Bartkiem razem przez dłuższy czas… Psychiczne byłam wykończona, dlatego łatwiej było mi podjąć decyzję o tym, że staramy się o dziecko. Ta rozłąka, rozjazdy i kursowanie na trasie Rosja-Polska były dla mnie bardzo męczące. Non stop walizki i długie godziny spędzone na telefonie. Miałam tego dość.
Jak wyglądały wasze rachunki za telefon? Bogu dzięki, że jest Skype! Dlatego nawet nie było tak źle. Niemniej jednak chciałam w końcu zacząć żyć i być związku jak inni ludzie.
Stresujesz się na myśl o rodzicielstwie? Szczerze, to sobie tego nie wyobrażam. Do tej pory całe moje życie kręciło się wokół koszykówki. Teraz będzie się kręcić wokół dziecka. Mam nadzieję, że się odnajdę w nowej roli. Mam przecież tyle osób wokół siebie – Bartka, moją mamę, rodziców Bartka.
Gdzie w zasadzie jest wasz dom? Jak zareagował klub, gdy obwieściłaś im nowinę? Zachowali się w porządku, choć byli w szoku. Środek sezonu, w przededniu najważniejszych meczy, a ja w ciąży! Na szczęście nie robili żadnych problemów, kupili bilet powrotny, pomogli w pakowaniu i po dwóch dniach mogłam pojechać do domu.
Zrobiło ci się żal koszykówki, kariery? Byłaś w znakomitej formie. Chcieliśmy z Bartkiem mieć dziecko, dlatego ucieszyłam się, że się nam udało. Na dobrą sprawę w życiu sportowca-kobiety nigdy nie ma dobrego momentu na ciążę, żeby sobie pozwolić na sezon przerwy. Nie ukrywam, pojawiły się wyrzuty sumienia. W Rosji miałam bardzo dobry sezon, za parę miesięcy Mistrzostwa Europy w Polsce, na które liczyłam, a reprezentacja liczyła na mnie.
Ciężko powiedzieć… to tak naprawdę moje pierwsze siedem miesięcy, kiedy siedzę w jednym miejscu, torby rozpakowałam i nigdzie nie muszę jechać. Ze względu na Bartka jesteśmy tu, w Krakowie, ale przez długi czas mieszkałam w Gdyni. Kawał drogi mieliśmy do przejechania. Nie ukrywam, że bardzo lubię wracać nad morze. Nie planuję jeszcze kończyć kariery, zobaczymy więc, gdzie nas poniesie.
A jak wygląda twój dzień w Krakowie? Wstajesz rano i…? Nuda! (śmiech) Na początku starałam się wynajdować sobie różne zajęcia i cieszyłam się, że mam w końcu czas dla siebie. Teraz to w zasadzie takie wyczekiwanie na poród. Coraz trudniej się poruszać, wiadomo. Dużo czytam, oglądam interesujące filmy i spotykam się ze znajomymi – nic ciekawego (śmiech).
/ active
SI 7/2011
/65
/66
SI 7/2011
/ active
Zapewne starałaś się nie stracić kontaktu ze sportem… To właśnie okropnie mnie frustrowało, bo nie mogłam wsiąść na rower i gdzieś pojechać. Zero siatkówki, kosza, biegania, siłowni, został mi tylko basen, na który chodziłam dość często. I to tyle!
Ale w zamian mogłaś spędzać więcej czasu z koleżankami, które podpytywałaś pewnie o tajniki macierzyństwa? Tak było! Sporo moich przyjaciółek ma już poród za sobą. Nawet w zeszłym roku śmialiśmy się z Bartkiem, że czas na nas, bo gdziekolwiek chodzimy – wszędzie dyskusje o dzieciach. Jestem zatem na bieżąco, otrzymałam solidną porcję porad.
O sporcie
A podglądałaś kolegów sportowców? Starałaś się być na bieżąco, jeśli chodzi o wyniki swoich klubów? Cały czas siedzę w sieci i patrzę, jak im idzie. Mam też wielu znajomych reprezentujących inne dyscypliny sportowe i żywo się nimi interesuję.
Jak to jest być nazywaną najlepszą polską koszykarką, filarem reprezentacji i nie grać podczas tegorocznych Mistrzostw Europy w Polsce właśnie z powodu ciąży? Było mi ogromnie żal, że nie mogłam brać udziału w mistrzostwach, tym bardziej, że odbywały się przed własną publicznością. Wiedziałam, że gdybym grała, ciężar spocząłby na moich barkach. Dlatego starałam się wspierać koleżanki z trybun.
Niestety, dziewczyny wypadły fatalnie, pięć porażek, jedno zwycięstwo i komentarze dziennikarzy, że twoja nieobecność na boisku jest jedną z przyczyn tak słabej postawy… No cóż, ja miałam w tym czasie inne priorytety. W końcu będę mamą! Było mi przykro, gdy widziałam i słyszałam, że nie każdy jest to w stanie uszanować. Mimo wszystko uważam, że nasza reprezentacja mogła osiągnąć znacznie lepszy wynik, ale to już nie czas i miejsce, by kogokolwiek krytykować.
Ktoś miał do ciebie pretensje o ciążę? Zdarzały się może nie tyle pretensje, co złośliwe komentarze typu „nie mogła sobie
lepszego momentu na dziecko wybrać” albo „specjalnie to zrobiła, żeby nie brać udziału w mistrzostwach, nie ciągnąć tego wózka, nie grać dla trenera Maciejewskiego”.
Niestety, takie wyniki to jedna z przyczyn niskiej popularności kobiecej koszykówki w Polsce. Jak nie ma wyników, to nie ma publiczności. Podobnie było z siatkówką. To sukcesy sprowadziły ludzi na mecze naszych „Złotek”. Nie mam złudzeń – nie będzie ani spektakularnych kontraktów, ani pełnych hal.
Na tegorocznych mistrzostwach byłaś komentatorką TVP Sport. Jak wyglądała z tej perspektywy atmosfera w Spodku? Hala świeciła pustkami. Zorganizowano zaplecza dla fanów, gdzie można było kupić koszulki, wymalować biało-czerwone flagi na policzkach, ale i tak mało kto z tego korzystał. To smutne.
O Małgosi Dydek
O polskiej koszykówce kobiet bywało głośno za sprawą indywidualnych postaci, które odniosły sukces. W tym roku pożegnaliśmy Małgorzatę Dydek, z którą grałaś w Lotosie Gdynia i San Antonio Silver Stars… Jej śmierć to był dla mnie szok. Cały czas utrzymywałyśmy ze sobą kontakt. Ja zresztą mam nadal wrażenie, że ona gdzieś tam jest i jeszcze kiedyś porozmawiamy, napiszemy do siebie na czacie… Ogromnie współczuję rodzinie Gosi… To daje nam do myślenia. Gosia miała wszystko i w jednej chwili to wszystko runęło. Uświadomiłam sobie, że trzeba żyć pełnią życia i przestać się przejmować głupotami.
O przyszłości
Jakieś porady dla przyszłych mam? Ja jestem taką osobą, która raczej nie przejmuje się na zapas, więc łatwo mi było przejść przez te osiem miesięcy. Nie siedziałam w sieci na forach, nie czytałam porad doktora Googla (śmiech). Nie chodziłam do szkoły rodzenia. Najlepsze są porady najbliższych. O porodzie staram się po prostu nie myśleć. To Bartek i moja mama przejęli cały stres.
jak się będzie czuł bobas. Jeśli będzie OK, to może wrócę w styczniu na drugą część sezonu. Jeżeli nie, nie będę się forsować – poczekam do września. A gdzie? Jeszcze nie wiem, rozmowy z klubami będę dopiero prowadzić.
A ktoś już o ciebie pyta? Może Wisła Can-Pack? Miałabyś blisko do Krakowa. Z Wisłą będę rozmawiać, ale to nie jest tak, że nie chcę się ruszać z miejsca. Mogę się w każdej chwili spakować i z dzieckiem pojechać nawet do Rosji.
To kto wtedy będzie gotować obiadki, kaszki, odparzać butelki? Na zmianę. Razem z Bartkiem dajemy sobie radę. On też potrafi ugotować świetny obiad.
Zdajesz sobie sprawę, że bycie dobrą mamą wymaga zaangażowania. Nie mam 20 lat, wtedy koszykówka była dla mnie wszystkim. Teraz dziecko jest na pierwszym miejscu.
To samo tyczy się bycia dobrą zawodniczką. Myślisz, że uda ci się pogodzić obie role? Wiem, że będę musiała wymagać od siebie znaczniej więcej niż zwykle. Życie sportowca to takie życie jedynaka. Musisz pamiętać, aby o siebie dbać, dobrze zjeść, iść na trening, pojechać na mecz. Teraz po przyjściu z treningu będę musiała zadbać też o dziecko. Ale jestem na to gotowa. Wiadomo, że przez to może być różnie na treningach, ale nie będę się obijać.
Czyli będziesz potrafiła powiedzieć stop swojej karierze? Oczywiście, że tak. Tym razem to nie ja jestem najważniejsza.
Wywiad z Agnieszką przeprowadziliśmy na początku września. 17 września „Biba” urodziła córeczkę Małgosię. Gratulujemy!
Planujesz już powrót na boisko? Unikam odpowiedzi na takie pytania, bo chcę poczekać do narodzin dziecka. Zobaczę, jak będę sobie radzić jako mama,
/67
/ active
SI 7/2011
Marsz Jamników w Krakowie Jedni wierzą, że są najinteligentniejszymi psami na świecie, inni złośliwie nazywają je „parówkami” czy „niskopodłogowcami”. Spór będzie trwał, ale nie zmienia to faktu, że jamniki jako jedyna rasa psów w Polsce mają swój dzień i swoje pięć minut w Krakowie. 4 września 2011 r. po raz siedemnasty przemaszerowały dumnie spod Bramy Floriańskiej na Rynek Główny. Niektórym z nich właściciele zafundowali eleganckie wdzianka lub fantazyjne przebrania, licząc na uzyskanie korony najlepiej ubranego jamnika w Polsce. Pierwszy Marsz Jamników odbył się w Krakowie w 1973 r. Po długiej przerwie impreza wróciła w 1994 r. i od razu podbiła serca właścicieli jamników, którzy z całej Polski (a nawet świata!) zjeżdżają w tym dniu do Krakowa. Mamy głęboką nadzieję, że również psiakom podoba się taka forma uwielbienia…
/68
fot. Barbara Budniak
/69
SI 7/2011
/ sklepy
Redaktor naczelna Maria Leszczyńska-Sobczyńska Redaktor wydania Joanna Zając-Cekiera Teksty Marcin Gortat, Rafał Romanowski, Grzegorz Wysocki, Bartosz Leśniewski, Piotr Stępniak, Karolina Fila, Marta Szymonik, Wojciech Skulski, Monika OSA Jurczyk, JaSama Skład Andrzej Michalski Projekt i grafika Karolina Stawska Korekta Paweł Jarosławski Fotografie Piotr Dębski, Piotr Fic, Rafał Romanowski, Katarzyna Ociepska, Tomasz Wizner, Daria Kowalska, Barbara Budniak Wydawca Marketing Investment Group Sp. z o.o. os. Dywizjonu 303 paw. 1 31-871 Kraków Adres korespondencyjny Rondo Business Park ul. Lublańska 38, 31-476 Kraków budynek A3, III piętro
VL]HHU FRP H VL]HHU FRP 6L]HHU&OXE FRP
/70
sklepy SIZEER BIAŁYSTOK: Galeria Biała, CH Auchan, BIELSKO-BIAŁA: CH Sarni Stok, Gemini Park, BYDGOSZCZ: CH Rondo, CH Auchan, Focus Mall, BYTOM: CH Plejada, CH Agora, CZELADŹ: CH M1, CZĘSTOCHOWA: Galeria Jurajska, DĄBROWA GÓRNICZA: CH Pogoria, GDAŃSK : Galeria Bałtycka, GORZÓW WIELKOPOLSKI: Galeria Askana, KATOWICE: 3 Stawy King Kross, Silesia City Center, KIELCE: Galeria Echo, KŁODZKO: Galeria Twierdza, KOSZALIN: Atrium Koszalin, KRAKÓW: ul. Szewska 20, CH Krokus, Galeria Kazimierz, CH M1, Galeria Krakowska, Bonarka City Center, KROSNO: Galeria Eljot, LEGNICA: Galeria Piastów, LUBIN: Cuprum Arena, LUBLIN: Galeria Olimp, ŁÓDŹ: Pasaż Łódzki, Galeria Łódzka, Manufaktura, Port Łódź, MIKOŁÓW: CH Auchan, NOWY SĄCZ: CH Sandecja, OPOLE: CH Karolinka, PIOTRKÓW TRYBUNALSKI: Focus Mall, PIŁA: Galeria Kasztanowa, PŁOCK: CH Auchan, Galeria Wisła, POZNAŃ: CH Marcelin, CH M1, Stary Browar, CH Plaza, RADOM: CH M1, Galeria Słoneczna, RUMIA: CH Auchan, RZESZÓW: CH Plaza, SŁUPSK: CH Jantar, STARACHOWICE: ul. Piłsudskiego 11, SZCZECIN: Galeria Kaskada, TARNÓW: Galeria Tarnovia, TORUŃ: CH Kometa, Galeria Copernicus, WARSZAWA: Real Janki, CH Targówek – Carrefour, CH Wola Park, WŁOCŁAWEK: Wzorcownia, WROCŁAW: Pasaż Grunwaldzki, Galeria Dominikańska, CH Korona, ZIELONA GÓRA: Focus Park Aktualna lista sklepów znajduje się na: [salony.sizeer.com].