Slowlife food&garden lipiec sierpień

Page 1

Bogdan Gałązka: Kuchnia wielkich mistrzów krzyżackich

Temat numeru

SlowLife Food & Garden

STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE 14 / lipiec-sierpień 2014

ZDJĘCIE: FOTOLIA

Przeboje lata

• domowe lody • polskie cydry • orzeźwiające smoothie

Piękna nasza Polska cała

Pies w mieście.

Pies bohater na służbie

Food.

Dlaczego ryba ledwo pływa?

e Dodatkow

16 stron!

Online: www.slowlifepolska.pl cena: 6,99 zł (w tym 8% VAT) ISSN 2300-2832 INDEKS 279765


vilmorin-garden.pl

ZDJĘCIA:

PRZEZ OGRÓD DO KUCHNI


4

Od redakcji

N

ie będę oryginalna, kiedy powiem, że lubię lato, bo wszyscy je lubimy, na te dwa–trzy miesiące stajemy się zupełnie innymi ludźmi. Polska letnia to Polska wyluzowana, radosna i zaskakująca czymś nowym. W tym roku zachwyciły mnie lody: tradycyjne, domowe lody z małych, rodzinnych wytwórni. Czy to nie piękne, że ludzie potrafią stać cierpliwie w dłuuugiej kolejce tylko po to, żeby później przez kilka minut rozkoszować się ulubionym smakiem? Albo polskie cydry… Aż trudno uwierzyć, że nie produkowaliśmy ich do tej pory, skoro mamy takie bogactwo znakomitych jabłek! No, ale najważniejsze, że tego lata już są i to od razu w kilku gatunkach, można je ze smakiem degustować. W szybkim tempie zmienia się polska kuchnia – a raczej po prostu staje coraz bogatsza, bo podchwytujemy co rusz nowinki jak zielone smoothies, a jednocześnie z radością świętujemy powrót starych, powszechnie niegdyś uprawianych owoców i warzyw, jak czerwona porzeczka i rabarbar. Co do starych przepisów, to nikt nie ma tu większych zasług w ich odtwarzaniu i ocalaniu od zapomnienia niż znakomity szef kuchni Bogdan Gałązka, który urzęduje na zamku w Malborku, niczym wielki mistrz krzyżackiej kuchni. Niektóre z dań, jakie serwuje gościom w swojej „Gothic Cafe”, robi według przepisów liczących po kilkaset lat. Przyznam, że koszto-

wanie tej samej potrawy, jaką jadał niegdyś Mikołaj Kopernik i jemu współcześni, zrobiło na mnie wrażenie. Zwłaszcza w takim miejscu jak malborski zamek, unikatowy zabytek w skali światowej, wpisany na listę UNESCO. Takich miejsc mamy w kraju dużo – w powszechnie znanym haśle „Piękna nasza Polską cała” nie ma ani krzty przesady. Coraz bardziej lubię wracać do kraju z zagranicznych podróży, z coraz większą satysfakcją stwierdzam, że jedyne, czego nam tu jeszcze brakuje, to poczucia wartości, i odrobiny autopromocji. Dlatego wracając z Helsinek, w ostatniej chwili złapałam w lotniskowym sklepie kubeczek z Panną Migotką i obiecałam jej: – chodź mała! Pokażę ci kraj piękniejszy od Doliny Muminków! Czy nie przesadziłam? Nie wiem, nigdy nie byłam w Dolinie Muminków. W każdym razie dotrzymałam słowa – jeżdżę po Polsce i zabieram ze sobą Pannę Migotkę. Bo każdy pretekst jest dobry, żeby w czasie wakacji powłóczyć się po Polsce. Sprawdźcie sami. ● Edyta Kochman wydawca

ZDJĘCIE: WIOLETTA SKONECZNY

14 / lipiec-sierpień 2014


6

Spis treści

008

14 / lipiec-sierpień 2014

018 026

008

Na dobry początek.

Poznań, Kraków, Warszawa, Wrocław, Bielany Wrocławskie, Trójmiasto, Łódź, Chabówka, Lidzbark Warmiński

Czas na cydr

046

Prezentacja.

048

Food.

Piękna nasza Polska cała

050

Food.

mbasadorki SlowLife. A Zagadana z Zalataną

057

W kuchni.

Szef Irek

058

Food.

Ryby – jeść czy nie jeść?

064

Smoothie

Temat numeru.

032

Food.

036

Food.

7

042 Food.

Spis treści

Cydr na lato

14 / lipiec-sierpień 2014

Butik spożywczy

Jak jadali Krzyżacy

Kultowe nożyczki

058

064

070

080

086

102

108

114

Slow lody

– zdrowy sposób na ochłodę

018

070

026

032

036

Śląskie smaki.

Na weekend: Śląskie

Smaki Regionów 076 Pomarańczowa alternatywa 078 ABC Kuchni 080 Przysmak mózgowców 086 Garden. 074

Letnie owoce i warzywa

042

050

090

Garden.

094

Garden.

Zieleń w mieście

Sposób na komary

096

Garden.

116

Slow fashion.

098

Styl życia.

120

Uroda.

102

Pies w wielkim mieście.

122

Uroda.

108

Podróże.

124

Uroda.

112

Slow design.

126

Pakiet SlowKultury

114

Slow design.

Niezbędnik ogrodnika Renesans kultowej Syreny

Psi bohaterowie

Na tropie Camilli Läckberg

Alvar Aalto i jego kałuża

Butik Iittala

Dżinsy na miarę Inspirowane naturą Oleje w pielęgnacji

Butik kosmetyczny


8

9

Na dobry początek. Poznań

Na dobry początek. Poznań

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

á

Wokół sera KoneSER, sklep z serami, Rynek Jeżycki 3/2b

ä

Dla ochłody i dla smaku

KoneSER jest lokalną, rodzinną inicjatywą, która powstała z miłości do dobrego jedzenia. Na miejscu „nieskończone formy mleka”, a wśród nich mazurskie sery z Rancza Frontiera, dolnośląski Biały Książę z Malinowej Zagrody, kozie sery łomnickie, tradycyjny ser wołoski z Gospodarstwa Ekologicznego Figa czy owcze sery z Kołudy Wielkiej. KoneSER oferuje także twarogi, jogurty, kefiry, śmietany i masło z gospodarstw ekologicznych, słodkie i wytrawne przetwory od Bułki z Masłem i Wootwórni, oliwy i oleje, słodycze z manufaktur, tradycyjne pieczywo i dobierane do serów wina. Jak deklaruje właścicielka, koncepcja KoneSERA zdecydowanie wyrasta poza słowo „sklep”. Na Rynku Jeżyckim powstało miejsce, które będzie zbliżać miłośników dobrego jedzenia i równie dobrego towarzystwa.

Lodziarnia Wroniecka 17, ul. Wroniecka 17 Wieść o nowym punkcie z domowymi lodami rozchodzi się po mieście z szybkością błyskawicy. Nie inaczej było w przypadku Wronieckiej 17. Domowa receptura to ich znak rozpoznawczy. W ofercie znajdziecie lody na bazie krowiego mleka oraz wegańskie, sorbety, koktajle owocowe i kawy. Na miejscu smaki dobrze znane – śmietanka, czekolada, truskawka – i coś dla wielbicieli mniej oczywistych połączeń – gorzka czekolada z pomarańczą, malina z rozmarynem. Lody na Wronieckiej robi się na miejscu z wysokiej jakości naturalnych produktów, bez stabilizatorów i chemicznych dodatków. Wnętrze kusi nieco oldschoolowym klimatem i uśmiechniętymi od ucha do ucha sprzedawczyniami.

á

Sztuka kulinarna i filmowa Transatlantyk Festival Poznań, festiwal filmowy, 8-14 sierpnia

á VIII Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku, 14 – 17 sierpnia, Stary Rynek Setki kramów z regionalnymi specjałami z całej Polski, ale też egzotycznymi przekąskami ze świata wypełnią serce Poznania – Stary Rynek. Na festiwalowej scenie zabrzmi folk, jazz i klasyka, a poznańscy kucharze oraz kulinarne gwiazdy zaprezentują swój kunszt podczas licznych pokazów. Jarmark Dobrego Smaku stanowi tę najwidoczniejszą część festiwalowych działań, choć przewidzianych jest dużo więcej atrakcji. Organizatorzy, jak co roku, zaproszą dzieci i dorosłych na liczne warsztaty kulinarne, prelekcje i laboratoria smaku. Wśród prowadzących znajdą się m.in. Piotr Bikont, Grzegorz Łapanowski i Katia Roman-Trzaska. Festiwal to także konkursy, najsłynniejszy to turniej Polska Nalewka Roku. Lokalni restauratorzy zmierzą się z kolei z tematem wielkopolskiej, peklowanej golonki. Jednym z tematów przewodnich tegorocznej edycji imprezy będą środkowoeuropejskie wina. Liczne degustacje prowadził będzie ich miłośnik i propagator – Robert Makłowicz.

ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW

Święto dobrego smaku

Najciekawsze i najważniejsze premiery mijającego sezonu pogrupowane w sekcje tematyczne, spotkania z twórcami muzyki filmowej, warsztaty z wybitnymi postaciami X Muzy, panele dyskusyjne z cenionymi osobistościami świata nauki, polityki i sztuki – Transatlantyk jest wydarzeniem, którego nie można przegapić. Podczas tegorocznej edycji po raz kolejny w ramach sekcji Kino Kulinarne widzowie wezmą udział w seansach filmowych oraz inspirowanych nimi wykwintnych kolacjach. Bilet na film będzie zaproszeniem na 4-daniową ucztę dla podniebienia, która odbędzie się w specjalnie zaaranżowanej Transatlantyk Restaurant na Błoniach Wildeckich. Autorskie menu Kina Kulinarnego przygotują wybitni szefowie kuchni. Miłośnicy sztuki filmowej będą mogli zasmakować w filmach Charlesa Chaplina – retrospektywa twórczości tego wybitnego artysty jest jedną z głównych atrakcji tegorocznego Transatlantyku.


10

11

Na dobry początek. Kraków, Warszawa

Na dobry początek. Warszawa

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

á

Sezonowane steki

á

ä

Rybka lubi… frytki

Rośliny górą

The Dorsz, restauracja brytyjska, ul. Św. Anny 4, Kraków

Gruszki Pietruszki, bistro wegańskie, winebar, ul. Garbarska 3 i 5

Fish & chips to tradycyjne danie brytyjskie. Tę z pozoru prostą w przygotowaniu potrawę łatwo jest zepsuć, ale w The Dorsz zdecydowanie takiej nie spotkacie. Sekretem restauracji jest świeża ryba i delikatna panierka, która nie dominuje smaku, ale ciekawie go podbija. W zestawie obowiązkowym do wyboru dorsz, czerniak, okoń, morszczuk i miruna, ryby podawane są z frytkami i purée z groszku. Na miejscu można dostać także zupę z owoców morza, krewetki, kalmary lub cebulowe krążki, na deser smażony (a jakże!) snickers albo banan. Miejsce doskonałe dla wielbicieli fish & chips i spotkanie z przyjaciółmi. Niekoniecznie dla osób na ścisłej diecie.

Nowy lokal na warszawskim Mariensztacie to miejsce dla wegan, wegetarian i miłośników zdrowej żywności. Na miejscu czeka was przygoda z jarmużem, sałatą i topinamburem – menu oferuje przede wszystkim potrawy z warzyw, na bazie kasz i nasion. Karta układana jest zgodnie z zasadą sezonowości. W Gruszki Pietruszki znajdziemy ekologiczne warzywa z pobliskich bazarków, oleje tłoczone na zimno i polskie sery zagrodowe. Właściciele sami uprawiają zioła i jarmuż, aby mieć pewność, że to, co trafia na talerze jest najwyższej jakości. W wine barze spróbujecie win wegańskich i pochodzących z upraw biodynamicznych.

Ed Red, steak house, ul. Sławkowska 3, Kraków Specjalnością Ed Reda jest posiłek zdecydowanie w stylu slow food – steki sezonowane na sucho. W lokalu dostaniecie starannie wyselekcjonowane mięso z polskich hodowli, przyrządzane przez jednego z najlepszych polskich szefów kuchni, Adama Chrząstowskiego. W pierwszej w Polsce szafie Maturmeat mięso dojrzewa, aż nabierze smaku i struktury niespotykanej nigdzie indziej. Otwarta kuchnia daje możliwość obserwowania pracy kucharzy i procesu powstawania dań. W menu oprócz grillowanej wołowiny znaleźć można podroby, przysmaki z wieprzowiny, jagnięciny baraniny i kurczaka zagrodowego. Bar oferuje szeroki wybór win i wódek, piwo z lokalnego browaru oraz ‘culinary cocktails’ – drinki inspirowane jedzeniem.

ä

Więcej niż kawa

á Kitchen, restauracja, ul. Widok 8, Warszawa Świeże, naturalne jedzenie inspirowane podróżami właściciela, uśmiechnięta załoga i dobra muzyka – to składowe Kitchen. Restaurację wyróżnia kuchnia bez sztucznych ulepszaczy, bazująca na składnikach najwyższej jakości. Menu Kitchen jest różnorodne, spróbujecie tu potraw z różnych zakątków świata – od Izraela aż po Meksyk. Pozycje kulinarne są jednak na bieżąco modyfikowane, a wprowadzane zmiany dyktowane sezonowością produktów. Na miejscu domowe makarony, sezonowane steki, burgery z nietypowymi dodatkami i shake’i na bazie lodów włoskich. Wina w Kitchen dobrano w taki sposób, by komponowały się z serwowanymi potrawami. Jest też oferta dla zabieganych – w restauracji można kupić na wynos domowe ciasta, humus, falafel czy granolę.

ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW

Kuchnia z pasją

Trochę kawiarnia, trochę cukiernia, a w środku sklep z produktami ekologicznymi i recyklingowymi. Całe miejsce wypełniają meble z palet, skrzynek po owocach oraz szpul po kablach. Można tu usiąść m.in. na fotelach z czasów PRL-u pokrytych workami po kawie czy kakao. Na miejscu napijecie się zielonej kawy, spróbujecie warzywnego koktajlu lub zjecie domowy humus. Właściciele Mówisz Masz chcą wypełnić kawiarnię również innymi produktami ze strefy eko czy recycling designem. Na ścianach powstaną gabloty, a wnętrza wypełnią produkty, które będzie można kupić.

á

Mówisz Masz, kawiarnia, bistro, ul. Mokotowska 48

Na trawie smakuje lepiej Śniadanie na Trawie, targ kulinarny, ul. Myśliwiecka 9, 25 maja – 31 sierpnia Sezon targów kulinarnych w pełni. Kolejną warszawska propozycją jest Śniadanie na Trawie – cykl niedzielnych spotkań, w trakcie których znajdziecie szeroki wybór produktów od lokalnych wytwórców, dania do zjedzenia na miejscu i zabrania do domu, specjały tradycyjne i bardziej wyszukane przysmaki z różnych stron świata. Wśród wystawców znani w stolicy Le Papu, Można Mlaskać, Lodove czy Owocni. Organizatorzy zapewniają animacje i atrakcje dla dzieci, warsztaty na trawie, wypożyczalnię leżaków i muzykę na żywo. Śniadanie odbywa się w znanym warszawiakom plenerowym miejscu, tuż obok Agrykoli. Nie ma więc obaw, że zabraknie dla kogoś miejsca na trawie.

Dołącz do nas na Facebooku


12

13

Na dobry początek. Wrocław, Bielany Wrocławskie.

Na dobry początek. Trójmiasto

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

á

Dla kulinarnych marzycieli Bistro Od Koochni, restauracja, ul. Oleśnicka 7a, Wrocław

ä

Ze smakiem i pomysłem Nigdy nie zapomnę, restauracja, ul. Zwycięska 14f, Wrocław

Niewielkie bistro na „starym” Śródmieściu. W niezobowiązującej atmosferze można delektować się doskonałymi daniami i towarzystwem sympatycznych współbiesiadników. Wnętrze z surową cegłą, tapetami z kulinarnych gazet, dużym, wspólnym stołem w centrum i zapisanymi kredą tablicami daje poczucie przyjemnej swobody. Od progu wiadomo, że tu chodzi o jedzenie. Dlaczego Od Koochni? Duża, otwarta kuchnia zajmuje większą część lokalu, co pozwala gościom obserwować krzątaninę kucharzy. Bistro codziennie proponuje inne, autorskie menu. Potrawy powstają ze świeżych, sezonowych, w większości lokalnych produktów. Kuszą domowe ciasta i desery oraz kawa, parzona po włosku i turecku. Na miejscu także domowe przetwory i tarty na wynos.

Restauracja z duszą – mówią właściciele. – Miejsce, które przyciąga niezapomnianymi smakami i rodzinną atmosferą – dodają. Pomysł na kuchnię Nigdy nie zapomnę zrodził się z potrzeby stworzenia restauracji z dobrym jedzeniem, wykorzystującą lokalne i sezonowe produkty. Menu luźno nawiązuje do dań kuchni europejskiej, inspirowanej nowymi trendami kulinarnymi. Karta zmienia się 5 razy w roku, co nie pozwala znudzić się potrawami, a raczej za nimi zatęsknić. Uwagę zwraca przyjazny wystrój i sposób podawania posiłków – dania główne i przystawki (niezapominajki) serwuje się tu na drewnianych deseczkach. Na miejscu można skosztować domowej nalewki z paloną cytryną i bazylią.

á Culinary Solutions & slow food bistro, restauracja, ul. Wrocławska 7, Bielany Wrocławskie Studio Culinary Solutions & slow food bistro to nowatorski projekt, w skład którego wchodzi restauracja oraz szkoła gotowania. Bistro serwuje dania oparte na filozofii slow food, które powstają wyłącznie z naturalnych, sezonowych produktów, dostarczanych w przeważającej większości przez lokalnych producentów. Projekt kuchni pozwala obserwować pracę kucharzy od początku do końca – transparentność gotowania jest w Culinary Solutions dosłowna. Ofertę restauracji uzupełnia szkoła gotowania, która pozwala podnieść swoje umiejętności kulinarne w jednym z wielu tematów – kuchni narodowej, regionalnej czy tematycznej. Warsztaty promują zdrowy styl gotowania – bez ulepszaczy smakowych, z wyłącznie naturalnych produktów.

ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW

Dolnośląski slow food

ä

Damy jazzu w Gdyni Ladies’ Jazz Festival, 11 – 19 lipca, Gdynia, Wejherowo Jedyny festiwal jazzowy w całości poświęcony damom jazzu. Sale koncertowe i przestrzeń publiczna Gdyni oraz – po raz pierwszy – Filharmonia Kaszubska w Wejherowie będą rozbrzmiewać fenomenalną, kobiecą muzyką jazzową na najwyższym poziomie. Gwiazdą tegorocznej edycji jest Kanadyjka Niki Yanofsky, o której mówi się, że kobiecy jazz naszych czasów należy do niej. Gorąco będzie na wejherowskiem koncercie zespołu Banda Magda prowadzonym przez Greczynkę Magdę Giannikou. Zespół przeniesie słuchaczy w świat francuskiej piosenki, filmów Felliniego, argentyńskiego tanga i brazylijskiej bossy. Wśród wykonawców także kolumbijska rewelacja Monsieur Perrine, Monika Borzym oraz Krystyna Stańko z nowym projektem. Ladies’ Jazz Festival to mnogość propozycji, krajowe i światowe premiery, gorące nazwiska i gwiazdy, które trzeba zobaczyć.


14

Na dobry początek. Trójmiasto 14 / lipiec-sierpień 2014

ä

Burgery z wołowiną Wagyu Slow Burger, food truck, Podwale Grodzkie 2D, Gdańsk Do slow burgerów już się przyzwyczailiśmy – serwuje je niemal co drugi lokal na kółkach. Ale burger z wołowiny Wagyu – japońskiej rasy krów hodowanej w wyjątkowych warunkach to coś zupełnie nowego. Mięso serwowane w Slow Burgerze pochodzi z kaszubskiej ekologicznej hodowli właściciela sopockiego steakhouse Delmonico Cut i wyróżnia się intensywnością smaku. – Bliska jest nam zasada „from farm to table” dająca pewność pochodzenia produktu – mówią właściciele błękitnego Volkswagena LT. W food trucku kupicie 6 rodzajów burgerów – jest coś dla wielbicieli amerykańskich smaków, nie zawiodą się miłośnicy włoskich klimatów, usatysfakcjonowani będą amatorzy ostrych połączeń. Do każdej bułki podawany jest sos na bazie majonezu lub na miodzie z chili. Slow Burger kursuje po całym Trójmieście, najczęściej spotkacie go przy Morskim Parku Handlowym na gdańskich Szadółkach.

Dobra kawa na rogu C Corner Cafe, kawiarnia, ul. Świętojańska 78a, Gdynia Półtora tysiąca filiżanek zdobiących ścianę jest pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy po wejściu do kawiarni. Nieprzypadkowo wybrano taką dekorację – C Corner Cafe to raj dla miłośników małej czarnej. Na miejscu dostaniecie kawę wypalaną z ziaren Brazilian Santos Arabica, zmieszanych z łagodnymi odmianami pochodzącymi z Ameryki Centralnej, Indii oraz Afryki. Do kawy warto zamówić domowe ciasto, w przerwie od pracy można wpaść na szybki lunch – w lokalu zjecie zupy krem, tarty albo kanapki. Ciekawy wystrój lokalu to połączenie nowoczesności i gdyńskiego modernizmu, dominuje biel i szary, w środku wiszą zdjęcia przedstawiające Gdynię lat 30. XX w.

ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW

ä


16

17

Na dobry początek. Łódź, Chabówka

Na dobry początek. Lidzbark Warmiński.

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

ä

Gastro na kółkach

ä

GastroMachina, food truck, najczęściej OFF Piotrkowska

Klimat minionych epok

Pierwszy łódzki food truck, który swoją ofertę kieruje od osób oczekujących więcej od „ulicznego jedzenia”. Ekipa GastroMachiny kierując się zasadami street food serwuje dania przygotowane na bazie świeżych, najwyższej jakości składników. W ofercie znajdziecie burgery, ciabatty oraz quesadillas w różnych wariantach. Wołowina w 100% polskiego pochodzenia jest codziennie mielona, warzywa kupowane najczęściej od polskich rolników, a pieczywo wypiekane w łódzkiej piekarni. Na miejscu także coś dla wegetarian – kotlety na bazie kaszy jaglanej, humus i własnoręcznie przygotowane sosy. Do picia domowa lemoniada. GastroMachiny szukajcie wszędzie tam, gdzie coś się dzieje.

Międzynarodowa Letnia Szkoła Muzyki Dawnej, 27 lipca - 3 sierpnia Już od 9 lat na przełomie lipca i sierpnia mamy niepowtarzalną okazję poczuć klimat minionych epok, szczególnie XVII, XVIII i XIX wieku. Właśnie wtedy w Lidzbarku Warmińskim rozlegają się dźwięki muzyki dawnej. Międzynarodowa Letnia Szkoła Muzyki Dawnej to warsztaty muzyczne oraz cykl koncertów wykładowców, uczestników i gości. X Jubileuszowa edycja przebiegać będzie pod hasłem ‘Musica Festivala’. Wzbogaci ją udział dyrygenta Benjamina Bayla. Jubileusz stanie się okazją do zainaugurowania towarzyszącego szkole festiwalu pod nazwą Varmia Musica – najważniejszej imprezy muzycznej na Warmii i Mazurach, zbliżającej wykonawców zajmujących się muzyką dawną z obszaru Europy Środkowej, Wschodniej i Północnej. Bezpłatne koncerty odbywać się będą w lidzbarskim zamku, kościele farnym oraz Hotelu Krasicki.

ä

Jazzowe wieczory

ä X Parowozjada, 23-24 sierpnia, Chabówka Efektowne parady parowozów, będące jednocześnie najatrakcyjniejszymi w Polsce spotkaniami miłośników kolei to główna atrakcja Parowozjady – rodzinnej imprezy przygotowanej przez PKP CARGO. Miejscem kolejarskiego święta jest Chabówka, malownicza miejscowość u podnóża Tatr. Tu zaprezentują się maszyny ze Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce, organizator spodziewa się także parowozów z Wolsztyna oraz z Towarzystwa Opieki Zabytków Kolejnictwa i Organizacji Skansenów w Pyskowicach. Podczas imprezy oprócz historycznych lokomotyw będzie można zobaczyć zabytkowe składy pociągów znajdujące się na terenie skansenu – zarówno wagony pasażerskie, niektóre z początku XX wieku, jak i towarowe, których nie można oglądać na co dzień. Wśród nich cysterny, węglarki, kryte oraz unikat na skalę światową – polski wagon do przewozu gęsi. Kursy pociągów retro zestawione z zabytkowych lokomotyw i wagonów podczas dwóch dni imprezy będą kursowały na trasach z Chabówki do Dobrej k. Limanowej, Zakopanego, Rabki Zaryte oraz Mszany Dolnej.

ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW

Spotkanie miłośników kolei

ZDJĘCIA: ARCHIWUM URZĘDU MIASTA LIDZBARK WARMIŃSKI (2), ŻANETA RELISZKO

Lidzbarskie Wieczory Jazzowe, 4 lipca - 30 sierpnia

ä

Odrobina humoru, szczypta satyry Lidzbarskie Wieczory Humoru i Satyry, 13 - 16 sierpnia Lidzbarskie Wieczory Humoru i Satyry to najstarszy festiwal kabaretowy w Polsce. Odbywa się na cześć Księcia Poetów Polskich – Ignacego Krasickiego. W Turnieju o Złotą Szpilkę co roku rywalizują najlepsze młode kabarety z całego kraju, wieczorami odbywają się koncerty kabaretowe, a finałem jest Kabaretowa Noc Pod Gwiazdami. W tym roku podczas wydarzenia będzie można zobaczyć występy Kabaretu NeoNówka, Kabaretu Młodych Panów, Grupy MoCarta, Artura Andrusa, Cezarego Pazury i wielu innych. Impreza potrwa od 13 do 16 sierpnia.

Miłośnicy muzyki jazzowej powinni koniecznie zawitać tego lata do Lidzbarka Warmińskiego, gdzie odbędzie się już III edycja Lidzbarskich Wieczorów Jazzowych. Atrakcją festiwalu jest cykl koncertów, których można posłuchać na otwartej scenie, zlokalizowanej w sercu starego miasta. W tym roku wystąpią m.in. Grzech Piotrowski, Elżbieta Adamiak, Beata Przybytek oraz zespoły Retro Jazz Quartet, Walk Away, Bassilia, Mikromusic czy Vistula River Brass Band. Podsumowaniem wszystkich występów będzie koncert zespołu Okolice Komedy z udziałem Hanny Banaszak, Doroty Miśkiewicz, Kuby Badacha, Majewski/Miśkiewicz Quintet plays Komeda oraz Piotra Kałużnego. Festiwal to pomysł na spędzenie wieczoru w gronie rodziny i przyjaciół, a także doskonała okazja do zwiedzenia Perły Warmii.


18

19

Piękna nasza Polska cała

Piękna nasza Polska cała

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

PIĘKNA NASZA POLSKA CAŁA

Kiedy krajem wstrząsa kolejna afera polityczna, a główne wydania telewizyjnych wiadomości podgrzewają atmosferę do czerwoności, od razu widzę przed oczami stary rysunek Andrzeja Mleczki z lat 80-tych: jeden facet mówi do drugiego: – Morze, góry, jeziora, lasy… Panie, jaki to mógłby być piękny kraj! autor:

Elżbieta Szawarska

ZDJĘCIA: FOTOLIA, URZĄD MIEJSKI W BIAŁYMSTOKU

P

olska to JEST piękny kraj. I z roku na rok coraz piękniejszy; z rozwijającą się gospodarnością regionów, zadbanymi małymi miasteczkami, wiejskimi ogródkami rozkwitającymi setką kwiatów. Mamy kilka rzeczy, które są już dziś na świecie – a w Europie zwłaszcza – absolutnym unikatem i luksusem, a których my kompletnie nie doceniamy, uważamy, że to normalne i należy nam się, jak psu zupa. To są państwowe lasy, z których korzystać może absolutnie każdy – chodzić po trasach i duktach, jeździć w nich konno, a nawet zbierać jagody, borówki i grzyby. I morskie plaże z pięknym piaskiem, po których można wędrować kilometrami. W świecie coraz bardziej podzielonym na prywatne działki, hotelowe plaże, taka swoboda to luksus. Demokracja w Polsce nie kojarzy mi się z salą sejmową w Warszawie, tylko z Półwyspem Helskim – z plażą, którą można wędrować od samego Władysławowa do Helu, z przetykanym czerwienią jarzębin lasem, w którym zawsze można schronić się przed wiatrem i hukiem fal. Taką wolność chciałabym, żebyśmy zostawili naszym dzieciom, i dzieciom naszych dzieci. Taką Polskę. Dlatego postanowiliśmy pokazać wam przede wszystkim miejsca znane, lubiane i tłumne. Może spodziewaliście się po „Slow Life Food & Garden”, że wyślemy was na wakacje w kompletną głuszę, miejsca nieznane i dzikie, ale nie! Po pierwsze, człowiek z miasta na odludziu zawsze cierpi: gryzą go komary, potyka się o korzenie, spina się straszliwie, wypatrując żmij, niedźwiedzi, nieświeżej ryby oraz złoczyńców. Po takim urlopie przez dwa tygodnie dochodzi do siebie przy biurku. Po drugie: jedźcie tam, gdzie wszyscy. Rozglądajcie się, poznawajcie nowe miejsca, nowe smaki, zobaczcie, ile się zmieniło, ilu przybyło ludzi, którym nie jest wszystko jedno. Po trzecie – mamy nieodparte wrażenie, że niektóre z tych miejsc mogą być wam jednak nieznane. Ile razy byliście już w Egipcie? No, i wystarczy! Teraz pora na polskie morze, góry, jeziora i lasy. Jedźcie na Hel, w Bieszczady i Sudety, na Podlasie. I przyślijcie nam kartkę z wakacji, napiszcie, gdzie byliście i jak było. Bo tego nam teraz bardzo potrzeba – żeby o dobrych miejscach i dobrych ludziach szybko dowiadywali się wszyscy, żeby cały świat usłyszał, jak piękna jest nasza Polska cała. Adres: redakcja „SlowLife Food & Garden”, ul. Grunwaldzka 43/1a, 60-784 Poznań

Góry Stołowe słyną z przedziwnych, przypominające dziwne postacie skał i labiryntów. U ich stóp znajdują się uzdrowiska wykorzystujące miejscowe wody mineralne i mikroklimat: Lądek Zdrój, Kudowa Zdrój, Duszniki Zdrój.


20

Piękna nasza Polska cała 14 / lipiec-sierpień 2014

VIII Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku 14 – 17 sierpnia 2014, Poznań, Stary Rynek

PÓŁWYSEP HELSKI: DROGA DO PIEKŁA

Z K

toś, kto nigdy nie był w Dębkach, a słyszał, że takie modne, że latami przyjeżdżała tu Agnieszka Osiecka czy Małgorzata Braunek, na widok wioski może paść nie tyle z wrażenia, ile z rozczarowania. Z szosy z Odargowa wyjedzie na wiejską drogę, przy której ciasno stoją budy z jedzeniem, kilka starych, niepozornych domów i kilka nowych, wielkich i potwornie brzydkich. Jak skręci w prawo, dojedzie do domu Wacka i jego łąki, na której stoją prywatne przyczepy. I do lasu, w który nie można wjeżdżać, choć terenowym samochodem dojechałby do Karwi. Jak skręci w lewo, będzie miał trochę więcej szczęścia: minie dwa duże pola namiotowe i dojedzie do kościoła i rzeki Piaśnicy. I tyle. To wszystko? Nie. Jest jeszcze morze. Dębki zaczęły swoją karierę (pomijając wiek XVIII, kiedy to miejscowa ludność dorabiała do rybołówstwa sporadycznym łupieniem zbłąkanych statków – wrak jednego z nich, brytyjski „General Carleton” leży do dziś u wybrzeży), kiedy po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, na wpadającej tu do morza rzece Piaśnicy ustanowiono granicę polsko-niemiecką. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem obsadzania nowych granic rdzennie polską ludnością, z kaszubskiej wioski rybackiej postanowiono zrobić letnisko i niewielkimi działkami obdarowano profesorów i pracowników naukowych Uniwersytetu Warszawskiego i Poznańskiego.

Ten inteligencki rodowód sprawił, że Dębki długo były odporne na szastanie kasą: tu mieszkało się byle jak, w ukrytych w zaroślach drewnianych domkach, namiotach i przyczepach, jadało byle co – cała para szła w życie towarzyskie, wieczorne rozmowy przy wódce i piwie. No i w plażowanie. Dębki mają jedną z najpiękniejszych plaż świata i to nie jest komplement, tylko fakt – szeroką na kilkadziesiąt metrów, pokrytą drobnym piaskiem o pięknym kolorze, przedzieloną ujściem Piaśnicy. Ta plaża zagrała w niezliczonej ilości sesji fotograficznych, modowych i filmowych; puszcza się tu latawce, rozgrywa mecze, śpi, je, bawi z dziećmi, spaceruje z psami, ogląda noca gwiazdy. Nawet w szczycie sezonu – a sezon w Dębkach to lipiec i pierwsza połowa sierpnia – wczesnym rankiem plaża jest pusta i piękna, można ją mieć dla siebie. Zgodnie z kilkudziesięcioletnią tradycją, po drugiej stronie Piaśnicy (w stronę Białogóry) można się kąpać lub opalać nago. Nadal jest to miejscowość, którą szczególnie upodobały sobie dwa środowiska – psychologów i filmowców – i pewnie w tym roku Ksawery Żuławski jak zwykle przyjedzie tu z rodziną, a Jacek Santorski będzie kończył w swoim dębczańskim domu kolejną książkę. Na co pewnie nikt nie zwróci uwagi, bo tu gwiazdami są morze, plaża i Piaśnica, po której można pływać kajakiem wśród kwitnących łąk, aż do Żarnowieckiego jeziora. I to za jedyne 15 złotych od osoby.

Historia tragicznie naznaczyła te ziemie: Dębki leżą w gminie Krokowa, gdzie w miejscowym pałacu można zwiedzać izbę pamięci dramatycznych losów polskoniemieckiej rodziny Krokowskich i von Krockov.

ZDJĘCIA: FOTOLIA

DĘBKI: NAJPIĘKNIEJSZA PLAŻA ŚWIATA

aczyna się przeważnie już od Pucka, apogeum osiąga na rondzie we Władysławowie, a potem już nawet nie słychać przekleństw kierowców i płaczu umęczonych podróżą dzieci. Road to Hell – po angielsku: droga do piekła, czyli droga na Hel w lipcu i sierpniu oraz podczas długich weekendów. Półwysep ma 35 kilometrów długości, co oznacza, że czasami pokonanie tego odcinka zajmuje kierowcom od dwóch do czterech godzin. Są jeszcze wodoloty z Gdyni i Sopotu, wypluwające świeże partie przezornych turystów, którzy zakupili bilety tydzień wcześniej. Oraz jedna nitka torów (więcej się nie mieści – w najwęższym miejscu półwysep ma zaledwie 200 metrów szerokości), dzięki której, niezależnie od tego ile zapłacisz za pokój, i tak będziesz miał wrażenie, że śpisz na dworcu kolejowym. Dlaczego więc? Po co macie tam jechać? Bo Zatoka Pucka to idealny akwen dla wind- i kitesurferów. I łatwo się tam nauczyć pływania na desce, albo patrzeć jak przy silnym wietrze całe „małe morze” zakwita kolorowymi żaglami i skrzydłami. Bo w Kuźnicy, najstarszej w Polsce rybackiej wiosce, nadal można „U Maszopa” zjeść dorsza, siedząc w oknie z widokiem na port. Bo w Jastarni są najlepsze śledzie po tej stronie Bałtyku. Bo w lesie za Juratą są bunkry – i zawsze stoi do nich kolejka małych i dużych chłopców. Bo na Helu jest fokarium i można się gapić godzinami na śmieszne, szare foki. Którym wszyscy tak serdecznie kibicują, żeby wróciły na dobre do Bałtyku, że jak tylko jakaś zechce odpocząć na plaży, to zawsze znajdzie się jakiś przedsiębiorczy pan, który zorganizuje akcję ratunkową – polewanie wodą z dziecięcego wiaderka, próby załadowania foki na koc i wrzucenia do morza… Jedną z magicznych właściwości Helu (oprócz czerwonych jarzębin w lasach) jest to, że ten cały tłum ludzi często staje się niewidzialny i – zwłaszcza rano – plaże i falochrony są piękne i puste aż po horyzont.

Jarmark Dobrego Smaku Pokazy kulinarne i koncerty na festiwalowej scenie Warsztaty kulinarne, degustacje i wiele innych atrakcji dla dzieci i dorosłych Do zobaczenia na poznańskim Starym Rynku!!!

www.OFDS.pl


22

23

Piękna nasza Polska cała

Piękna nasza Polska cała

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

PODLASIE: KRAINA TRZECIEGO SYNA

P ZDJĘCIE: TEODOR WILK

w Białowieży żubra obejrzeli, sękacza kręconego na brzozowym kijku popróbowali. A sami tymczasem odnawiają pięknie Pałac Branickich w Białymstoku czy synagogę w Tykocinie, bagna biebrzańskie pokazują, drogi budują. Trzeba jechać to zobaczyć, bo to kraina wielkiego piękna i niespotykanie spokojnych ludzi. Wspomnicie me słowa – a gdy okaże się, że w Polsce będzie można wreszcie produkować i sprzedawać alkohol własnej produkcji, Poleszucy wyjdą z lasów ze swoją „wodą życia” i okaże się, że wszyscy naukowcy Polmosów razem wzięci nie mieli pojęcia o właściwych reakcjach chemicznych.

ZDJĘCIA: URZĄD MIEJSKI W BIAŁYMSTOKU, FOTOLIA

W

te wszystkich baśniach król zawsze miał trzech synów – i ten trzeci był zawsze durnowaty. Głupi Jasio, który zamiast iść na wojnę albo zbijać kasę pomagał mrówkom, zagadywał do żabek i przeprowadzał staruszki przez rzekę. I nie wiadomo jakim cudem w rezultacie dostawał za friko pół królestwa i królewnę za żonę. Podlasie to właśnie taki Głupi Jasio. Przez cały PRL wszyscy mówili o tych terenach „Polska B” (złośliwi nawet „D”) i martwili się, że nie nadążają. Aż tu nagle okazało się, że mają czystą wodę, świeże powietrze, piękną przyrodę i spokojnie robią sobie jakieś sery 36–miesięczne, zapraszają dewizowych i krajowych turystów, żeby na ptaszki popatrzyli,

ZAMEK MOSZNA: HEN, GDZIEŚ ZA SIÓDMĄ GÓRĄ rzy nim francuskie zamki nad Loarą wyglądają jak styropianowe atrapy z Disneylandu, a znana nam z telewizyjnego serialu Downton Abbey, rodowa siedziba Lady Mary jak wielopokoleniowy domek z ogródkiem. Zamek – lub jak kto woli – Pałac w Mosznej na Opolszczyźnie, od 1866 do 1945 roku rezydencja śląskiego rodu von Tiele-Wincklerów, potentatów przemysłowych. Po oswobodzeniu pałacu przez Armię Czerwoną i jej wycofaniu się wraz z częścią wyposażenia, obiekt wykorzystywany był przez lata jako państwowy szpital – dopiero w ubiegłym roku został przeznaczony na działalność hotelowo-kulturalną i częściowo udostępniony do zwiedzania. No, to po prostu trzeba zobaczyć! Sam zamek ma

365 pomieszczeń i 99 wieżyczek, otacza go dwieście hektarów parku z rzadkimi okazami rododendronów i azalii oraz z liczącymi po 300 lat drzewami. Zgodnie ze starą tradycją, gdy rodził się syn, sadzono w parku dąb – narodziny córki upamiętniano lipą. W kaplicy odbywają się koncerty muzyczne, w galerii – wystawy malarstwa i dzieł sztuki, działa teatr Castello, część hotelowa i kawiarnia. W Mosznej są również niezwykle piękne zabudowania stajenne i sportowa stadnina czystej krwi koni angielskich. Można brać lekcje jazdy, albo przejechać się po pałacowych terenach bryczką. Najtańsze miejsce w pokoju wieloosobowym kosztuje 80 zł, za 500 zł można wynająć Złoty Apartament i poczuć się jak książę z księżniczką.

Pałac w Mosznej jest jednym z ponad 500. zabytkowych zamków i rezydencji, jakie znajdują się na terenach Dolnego i Górnego Śląska oraz Opolszczyzny. Większość z nich dopiero odzyskuje swą świetność.


24

Piękna nasza Polska cała 14 / lipiec-sierpień 2014

nobiałkowa » dieta mo tenu i zbóż lu g a r ie w a » nie z żego mięsa ie w ś % 0 6 o » d mi ietolerancjami n z w ó s p » dla mi i alergia pokarmowy brednych y w w ó s p » dla

Nowość! Cztery nowe produkty:

H

ucuł na nizinach to jeden wielki kłopot. Mały i charakterny – nie zejdzie z drogi większemu, zawsze postawi na swoim i jeszcze tak zakręci, że nikt nie wierzy, że to on był głównym zadymiarzem: potrafi czołgać się niemal jak pies, przejść w pełnej uprzęży pod dyszlem, otwierać bramki na pastwisku i zorganizować ucieczkę całego stada. Ten, kto wymyślił, że konie huculskie są idealne do nauki jazdy dla dzieci albo nie znał się na koniach, albo nie lubił dzieci. Za to na bieszczadzkich połoninach nie ma nic lepszego nad hucuła – hucuł nigdy nie ponosi, przestraszony nie ucieka galopem, tylko uskoczy i przystanie, żeby sprawdzić, co się dzieje. Dawniej górale huculscy mieli w hodowli proste zasady: koń powinien być tak zbudowany, by na grzbiecie zmieściły się usadzone

rzędem trzy góralki i tak chodzić w terenie, żeby jadąca na nim kobieta mogła trzymać dziecko przy piersi, a w rękach robótkę. Konie w Bieszczadzkim Parku Narodowym, z Zachowawczej Hodowli Konia Huculskiego w Wołosatem, tak właśnie są wychowywane – całkiem początkujący jeźdźcy mogą na ich grzbiecie zwiedzać Bieszczady: cieszyć oczy pięknymi widokami, zwiedzać drewniane cerkwie, zrywać jabłka w zdziczałych sadach, zobaczyć pasące się na łąkach nad Sanem sarny, a nawet podjechać pod szczyt Tarnicy. A gdzie w takim razie tłumy turystów? Wystarczy podjechać nad Zalew Soliński, do Soliny lub Polańczyka, albo nawet do Wetliny lub Ustrzyk, żeby przekonać się, że Bieszczady to nadal bardzo modny wakacyjny kierunek.

To nie są już te dzikie Bieszczady sprzed 20 lat, ale to nadal ostoja żyjących na wolności wilków, rysi, niedźwiedzi i żubrów. I raj dla wszystkich, którzy lubią chodzić po górach samotnie, bo trasy są bezpieczne.

mięso ze strusia ZDJĘCIA: FOTOLIA

BIESZCZADY: DLA HUCUŁA NIE MA ŻYCIA, JAK NA POŁONINIE

mięso z pstrąga

mięso z indyka

Wyłączny dystrybutor w Polsce PPHU EWENEMENT WWW.EWENEMENT.PL | WWW.BOSCH-TIERNAHRUNG.PL

mięso z kaczki


26

27

Ambasadorki SlowLife. Zagadana z Zalataną

Ambasadorki SlowLife. Zagadana z Zalataną

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

à

W kuchni Magdy w jej domu w Leśnej Podkowie: często gotujemy razem.

SLOW SISTERS Zagadana ZDJĘCIA: PIOTR LATOS, ZDJĘCIA POTRAW: MAGDALENA KRUPA

z Zalataną

Ten tekst dedykuję wszystkim, którzy mówią: „To nie są czasy na slow life: teraz, żeby przeżyć, trzeba zwiększyć tempo i zasuwać na maksa!” ANNA POPEK jest znaną dziennikarką telewizyjną, która każdego miesiąca co najmniej tydzień spędza w podróży. Jeśli prowadzi akurat „Pytanie na śniadanie”, zaczyna pracę przed szóstą rano. Jej młodsza siostra MAGDALENA KRUPA – stewardessa w LOT. Każda z nich jest matką dwojga dzieci. Obie są autorkami poczytnej książki „Siostry gotują”, która – mimo że zawiera sprawdzone przepisy na wszelkie potrawy – bardziej pasuje do działu „Radość życia” niż „Kulinaria”. autor:

Elżbieta Szawarska


28

29

Rukola z grillowanym arbuzem, płatkami migdałów i żurawiną.

Ambasadorki SlowLife. Zagadana z Zalataną 14 / lipiec-sierpień 2014

Nasza książka sprawiła, że poznałyśmy nowych ludzi i nowe dania.

T

o nie sztuka zaszyć się na wsi, kupować wszystko na wiejskim targu albo od sąsiadów, celebrować rozmowy przy stole i głosić pochwałę bycia i życia slow. Ale gdy się mieszka w dużym mieście albo na jego obrzeżach, stoi w korkach w drodze do pracy i po zakupy, żongluje terminami spotkań i ma codziennie listę spraw do załatwienia długą do łokcia? O tak, wtedy wyszukiwanie naturalnej żywności, rodzinne obiady, niedzielne ciasto na stole, spotkania z przyjaciółmi, czas na pasję czy podróże i własnoręcznie wyhodowane kwiaty są manifestem pewnej postawy życiowej, świadomym wyborem.

ZAWSZE TAK BYŁO Kiedy patrzę na naszą rodzinę, jak oni wszyscy żyli sto lat temu, trzy pokolenia wstecz, to wcale nie mam wrażenia, że dawniej było łatwiej – opowia-

Ambasadorki SlowLife. Zagadana z Zalataną

Papryki faszerowane mięsem, ryżem i pieczarkami. Uwielbiamy je!

14 / lipiec-sierpień 2014

â

da Ania Popek. – Wręcz przeciwnie. Dziadek mamy, czyli pradziadek Franciszek, był Austriakiem, powędrował za chlebem do Budapesztu i tam poznał prababcię Wiktorię, która była Węgierką. Pobrali się, a gdy Wiktoria spodziewała się pierwszego dziecka, za chlebem ruszyli do Lwowa. Pieszo. I po drodze, gdzieś w Karpatach urodziła się babcia Małgosia. Jej pierwszym językiem był niemiecki i z tego powodu w lwowskiej szkole dzieci jej dokuczały, bo mieszała słowa. Wyszła za mąż za Polaka, dziadka Józefa i w 1943 roku urodziła im się córeczka Teresa, nasza mama. Po wojnie, kiedy Lwów znalazł się na terytorium Związku Radzieckiego, dziadkowie ruszyli do Polski i dotarli na Śląsk. I kiedy inni zajmowali poniemieckie kamienice i wille, oni osiedlili się w małym domku na dalekich przedmieściach Bytomia, bo babcia Małgosia wiozła pianino i krowę. O rezygnacji z krowy nie mogło być mowy, bo mleko i sery

w tamtych czasach ratowały życie i zdrowie całej rodzinie. Pamiętam ten widok z dzieciństwa: mały domek dziadków na skraju zielonych terenów, gdzie pasły się jakieś owce, a na horyzoncie widać było elektrownię Szombierki. Krowy już wtedy nie było, ale opowieści o niej były bardzo żywe, bo to hasło „krowa i pianino” to kwintesencja życiowej filozofii naszej rodziny – jedzenie i kultura, zdrowie i radość, to najważniejsze rzeczy w życiu, obie równie ważne. Tak nasz dom funkcjonował na co dzień, tak zostałyśmy z Magdą wychowane.

LODY W POCIĄGU – Dla nas było oczywiste, że kobieta pracuje zawodowo, zarabia pieniądze, decyduje o ich wydawaniu. Nasza mama Teresa jest z zawodu fotografem – wyjaśnia Ania. – Na zakończenie szkoły zrobiła świetną pracę dyplomową na temat Wrocławia, miała dużo ofert pracy. Zaproponowano jej między innymi wejście do spółki w prywatnym zakładzie fotograficznym, co było bardzo intratne finansowo. Wybrała jednak taką pracę, która pozwalała jej pogodzić zawodowe obowiązki z prowadzeniem domu. Bo dla naszych rodziców dom był bardzo ważny. Dla obojga rodziców. Nasz tata Czesław był świetnym zaopatrzeniowcem. Nadzorował pracę ciśnieniomierzy w cukrow-

niach na terenie całej Polski, więc często podróżował po kraju i wszędzie miał kolegów. Oni sobie bardzo pomagali, po prostu wymieniali się jedzeniem i przysługami – ktoś komuś dał owoce z ogrodu czy cukier do przetworów, a dostawał za to wiejską kiełbasę lub świeże ryby. Jeden z kolegów ojca zaopatrywał go we flaki, takie prosto z rzeźni, które trzeba było płukać, moczyć w sodzie, kroić w paseczki i długo gotować. Przez trzy dni płaty tych flaków moczyły się w wannie, a potem zapach wywaru czuć było już na schodach, ale za to smakowały najlepiej na świecie. Ojciec miał swoje upodobania i był w nich bezkompromisowy – na przykład był absolutnym fanem dobrego chleba, potrafił przemierzyć całe miasto albo pojechać aż do Siewierza, żeby wybrać właściwy bochenek. Albo ta historia z lodami ze Szczecina… Tata dostał tam od kogoś w prezencie cały karton lodów calypso, które wtedy były szalonym rarytasem i postanowił przewieźć je przez pół Polski do domu, pociągiem osobowym. Żeby się nie rozpuściły, obłożył je jakąś izolacją i lodem tak, że wiało chłodem w całym przedziale: podobno wszyscy pasażerowie głośno zastanawiali się przez całą drogę, dlaczego tu tak zimno, a tatuś czytał gazetę i ani mru, mru! Ale dowiózł je do domu i była wielka uczta, bo trzeba je było szybko zjeść. Szaleństwo!


30

31

Ambasadorki SlowLife. Zagadana z Zalataną

Ambasadorki SlowLife. Zagadana z Zalataną

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

CO TYDZIEŃ DZIEŃ DZIECKA – Pamiętam! – rozpromienia się Magda. – Te lody były strasznie ważne, bo my nie byliśmy górniczą rodziną: górnicy mieli wtedy specjalne sklepy z zagranicznymi towarami i zakupy „na książeczkę”. No, i nie dostawaliśmy paczek z Niemiec. To była ogromna różnica, śląskie dzieci od razu było widać w klasie, na pierwszy rzut oka. One miały takie rzeczy, że nam oczy wychodziły z orbit: czekolady długie na pół metra, flamastry we wszystkich kolorach tęczy, pachnące gumki… Jedna dziewczynka w mojej klasie miała piętrowy piórnik! Pewnie, że im zazdrościliśmy; musiało tak być, skoro minęło ćwierć wieku, a ja do dziś widzę każdą przegródkę tamtego piórnika… Nie czułyśmy się gorsze, bo rodzice dawali nam wielkie wsparcie. Nie tylko rodzice, cała rodzina. Bo u nas jest tak, że wszyscy uwielbiamy świętować, przy każdej okazji. W naszej książce „Siostry gotują” jest przepis na tort orzechowy dziadka Józefa, który on robił sam na szczególne okazje – obowiązkowo na swoje urodziny, ale też na imieniny czy urodziny innych. My byłyśmy od małego wychowywane w takim przekonaniu, że w rodzinie wszyscy są ważni: stare ciotki, dalekie kuzynki, małe dzieci. I że tych, których kochamy, trzeba dobrze karmić. Pewnie stąd się wzięło to organizowanie przyjęć przy każdej nadarzającej się okazji – imieniny, urodziny, święta, komunię, Dzień Dziecka, Matki, Ojca, Dziadka, pierwszy letni grill, spotkania wokół choinki. To jest zasada, która dalej żyje w naszych rodzinach, mojej i Ani, nasze dzieci też zawsze mają swoje święta. I to nie obchodzone gdzieś w McDonaldzie czy centrum handlowym, ale w domu albo w ogrodzie, z ciastami i tortami, które pieczemy razem z mamą. Czasami to są bardzo malutkie spotkanka i proste dania – podwieczorek z miską truskawek i dzbanem kompotu – ale ważne jest to poczucie, że zostało to specjalnie zorganizowane albo dla solenizanta, albo po to, żeby uczcić zakończenie roku czy dobrą ocenę. Dzieci nabierają wtedy w naturalny sposób przekonania, że są ważne w rodzinie, ich osiągnięcia są dostrzegane. To jest bezcenne, bo daje takie poczucie własnej wartości, że później dorosły człowiek nie boi się żadnego zadania, wierzy, że może wszystko. A przynajmniej bardzo dużo.

Poza tym, połowa sukcesu to dobre zakupy: jak się kupuje świeże warzywa, dobre sery, jajka, nawet ziemniaki w dobrym gatunku – to one są zdrowe i smaczne już same w sobie. Poza tym, zawsze mamy w domu świeże zioła, przyprawy, bakalie. Z gotowaniem jest trochę jak z ubraniem: nie musisz mieć w szafie stu sukienek, jak masz dobre dodatki, jakieś czapki, kapelusze, szaliczki, trochę biżuterii, wyrazisty zegarek – wystarczy. Tu to samo: czasem wystarczy posypać zwykłą gotowaną kaszę prażonym słonecznikiem i świeżym oregano, żeby było pyszne danie. No i inni ludzie… My nie jesteśmy takie siłaczki, czy Zosie Samosie, co to nie potrzebują pomocy ani innych ludzi. Wręcz przeciwnie – w naszej książce jest mnóstwo przepisów Wszystkich Krewnych i Znajomych Królika; a to imieninowa pieczonka Jacka Baranka, a to ciasto babci Basi Sułowskiej z Sandomierza.

BEZ SPINKI

ß

Pierwszy biszkopt z wiejskich jaj zrobiłam mając 11 lat.

SIOSTRY GOTUJĄ, PRACUJĄ, PODRÓŻUJĄ … I przy tym obie są piękne, zadbane, uśmiechnięte, zawsze otoczone ludźmi. Wydawca, Krzysztof Genczelewski z „Melanżu”, śmiał się, że jak tak dalej pójdzie, to promocje książki „Siostry gotują” przypłaci wymianą garniturów na te o rozmiar większe, bo każde spotkanie autorskie kończy się przyjęciem. I to wystawnym niczym wesele! Długo się zastanawiałam, gdzie tu jest haczyk? Jak im się to udaje, jak sobie to wszystko zorganizowały, że nie są ani umęczonymi ofiarami, ani cyborgami, odstraszającymi wszystkich swoim perfekcjonizmem? – Jak się przyjrzysz naszej książce, to zobaczysz, że to proste – śmieją się obie. – Dosłownie: większość z tych przepisów to bardzo proste patenty. I skuteczne. Jak się zaczyna dzień od ciepłej wody zakwasza-

ä

Gotowanie zaczyna się na targu, od wybierania najlepszych warzyw.

nej cytryną, to po kilku tygodniach widać już to i po skórze, i po figurze, i samopoczuciu. Jak są święta albo jakaś wielka, rodzinna uroczystość, to potrafimy stać w jednej kuchni wszystkie trzy, razem z mamą i przez kilka dni pichcić ulubione potrawy. Ale na co dzień wybieramy inne dania: łatwe przepisy, które robi się w 5 minut. Bo ważne jest, żeby dzieci wiedziały, że czeka na nie obiad w domu, żeby nie włóczyły się po mieście po szkole. Albo żeby wieczorem cała rodzina zebrała się przy stole. A nie, żeby codziennie zasiadać do jakiejś uczty z kilku dań. Większość naszych przepisów – i nieważne, czy to z kuchni klasztornej w Rytwianach, czy przywiezione z podróży do Jerozolimy lub Libanu, to są właśnie takie smaczne, a szybkie rzeczy. Nie szukałyśmy po świecie egzotycznych dań, tylko prostych patentów jak włoska bruschetta: grzanka, pomidory, bazylia i już jest pięknie!

– Wszędzie można dobrze żyć – mówi Ania Popek. – Zawsze można znaleźć na to sposób. Może niektórzy uważają, że nie powinnam głosić takich peanów na cześć rodziny, domu, gotowania, pielęgnowania roślin w ogrodzie, bo przecież rozstałam się z mężem, wyprowadziłam z ukochanej Leśnej Podkowy do centrum Warszawy, do zwykłego mieszkania. Ale ja nie zmieniłam moich zasad: nadal robię zakupy na targu, hoduję kwiaty: tym razem w skrzynkach na balkonie. Nadal uważam, że takie życie ma głęboki sens. Kilka lat temu przenieśli się do nas rodzice – zostawili Śląsk, Bytom, całe swoje dawne życie i kupili mieszkanie w pobliżu domu Magdy. Nie rozpaczali, że zostali sami, tylko postanowili, że skoro nas obie trzyma w Warszawie praca, to oni muszą wykonać jakiś ruch. Znowu wszyscy jesteśmy razem, nasze dzieci mają dziadków na co dzień. Jak spiętrzą mi się czasem obowiązki i jestem już bardzo zmęczona, to wyjeżdżam na kilka dni: do ośrodka z dietą doktor Ewy Dąbrowskiej, do klasztoru na modlitewne skupienie, do spa w Kazimierzu nad Wisłą czy innym pięknym miejscu. I Magda, gdy już nie może patrzeć na samolot, robi to samo. Całkiem niedawno udało się nam po raz pierwszy w życiu wyjechać do spa razem, tylko we dwie. I co przywiozłyśmy? Przepis na zupę! ●


32

33

Szef Irek

Szef Irek

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Ireneusz Ciara z żoną Daviną. W ich przypadku stara prawda "przez żołądek do serca" sprawdziła się.

Ireneusz Ciara nazywa siebie kucharzem terapeutą, fizjologiem przewodu pokarmowego. Ale ponieważ dąży do tego, żeby życie było jasne i proste, to można powiedzieć to tak: – szef Irek uważa, że jedzenie to lek i błogosławieństwo. A przynajmniej powinno tak być. autor:

Elżbieta Szawarska

Spotykamy się w warszawskim „Cup of finance” – nowoczesnym barku z widokiem na park. Szef Irek prowadził tu 6-tygodniowy program pilotażowy „przywrócić zdrowie do zdrowia”, w którym uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Rano przychodzili na śniadanie, zabierali ze sobą lunch na wynos, wieczorem wracali i jedli wspólnie kolację. Celem diety nie było odchudzanie, choć tym, którzy chcieli stracić na wadze, się to udało. Każdy jadł, ile chciał, można było brać dodatkowe porcje. Bo nie chodzi o to, żeby być szczupłym, ale żeby czuć się lepiej. Fizycznie i psychicznie. Sam szef Irek jest chudy i wyciszony, siła spokoju. Dżinsy, t-shirt, na szyi sznurek dzikich, nieszlifowanych bursztynów. Piję przygotowaną przez niego wodę o dziwnym smaku i aromacie – i pytam. O wszystko: kim jest, co robi, jak chce zmienić świat. A on odpowiada.

Lepiej wydać na kucharza, niż na aptekarza

Woda

ZDJĘCIA:

T

a woda jest doprawiona goździkami, drugi dzbanek jest bardziej wytrawny, ziołowy. Mamy bardzo dobry filtr, ale to czysta, nieprzegotowana woda z kranu. Taką należy pić, przetrzymywanie wody w plastikowych butelkach ją zabija. Woda jest za darmo, każdy może ją pić, nie tylko uczestnicy programu „przywrócić zdrowie do zdrowia”. Tak powinno być: woda jest darem życia, nie powinna być sprzedawana. Zwłaszcza w krajach, gdzie jest jej pod dostatkiem, jak w Europie, nie powinna być źródłem handlu, spekulacji. To chore.

Studia

Z

acząłem od Akademii Rolniczej we Wrocławiu, po dwóch latach przeniosłem się na uniwersytet w Ferrarze, gdzie studiowałem biologię i biochemię, a potem filozofię w Nowym Jorku. Uczyłem się od szamanów w Ameryce Południowej, mieszkałem w Australii i Nowej Zelandii. Wszystkiego chciałem doświadczyć na sobie: każdego pożywienia, napoju, każdego składnika, poznałem rzeczy dobre i te uważane za szkodliwe. Bo wszystko jest względne, zmienia się w zależności od sytuacji.

Tumeric

T

o przyprawa indyjska, po polsku kurkuma. Miałem w Nowym Jorku firmę, sprzedającą napój Tumeric, regulujący pracę żołądka, który produkowałem razem z kolegą. Codziennie przyrządzaliśmy świeży, pakowaliśmy do małych butelek, a potem wsiadaliśmy na rowery i rozwoziliśmy do sklepów – on w jednej części Manhattanu, ja w drugiej. To był sukces. Kolega nadal prowadzi tę firmę, a ja sprzedałem mu swoje udziały i ruszyłem w świat.

Praca

W

Nowym Jorku byłem kucharzem Dawida Jubba w jego słynnej restauracji „Jubb’s Longevity”. W Australii gotowałem w szkole – to był projekt, który miał pokazać, jak zdrowe jedzenie wpływa na zachowanie dzieci, ich samopoczucie


34

Szef Irek 14 / lipiec-sierpień 2014

Ilia

N

asz syn. Imię jest chyba rosyjskie, choć nie mamy żadnych powiązań z tamtą kulturą. Podoba nam się, wybraliśmy je ze względu na jego brzmienie. I dlatego, że jest dobre i dla chłopca, i dla dziewczynki. Davina nie robiła w ciąży żadnych badań usg, prześwietleń – nie uważamy, by to było zdrowe – więc nie znaliśmy płci dziecka. Gdyby urodziła się córka, też dalibyśmy jej na imię Ilia. Teraz spodziewamy się drugiego dziecka. Jeszcze nie ma imienia.

Mięso

N i wyniki w nauce. W Nowej Zelandii pływałem i gotowałem na łodziach. W Ameryce mieszkałem przez rok w domu ciężko chorego człowieka i gotując dla niego, zmniejszyłem jego cierpienie i przedłużyłem mu życie. Wszędzie, gdzie mieszkam, zarabiam na życie gotując, układając indywidualne diety, udzielając konsultacji.

W kuchni najlepiej używać produktów lokalnych, rosnących i uprawianych w najbliższym otoczeniu mówi Szef Irek

Healer

W

olę to angielskie słowo, niż polskie „uzdrowiciel”. Pomagam ludziom za pomocą jedzenia, opracowując dla nich indywidualne diety. Czasami są to sportowcy, którzy chcą osiągać lepsze wyniki, gwiazdy, które chcą lepiej wyglądać, milionerzy, którzy nie chcą się starzeć. Ale najczęściej to ludzie chorzy. Zmieniam im jadłospis, przyrządzam dla nich potrawy, napoje do picia. To wszystko są naturalne składniki, zioła. Nie jestem cudotwórcą, ale w pewnym zakresie mogę pomóc i ulżyć każdemu. I staram się to robić.

M

Szefirek.pl

P

rowadzę stronę internetową, na której dzielę się wiedzą, przepisami, pokazujemy z Daviną na filmach, jak gotować. Nasze filmy są znacznie dłuższe, niż większość z tych wrzucanych do Internetu, mają pół godziny, godzinę… Nie lubimy się śpieszyć i nie chcemy poganiać innych; ważne, by wszystko dokładnie obejrzeli i zrozumieli.

Miejsce

P

raca zatrzymała mnie w Warszawie, ale mam swoje miejsce tam, skąd pochodzę – na Dolnym Śląsku koło Kamiennej Góry, na samym południowo-zachodnim skraju Polski. Tam mamy dom, kawałek pola, ogród. Jest też las. Świeża, żywa woda. Wróciłem do Polski, żeby pomagać ludziom, ale też dlatego, że tu jest wspaniała, zdrowa żywność, piękna przyroda. Dużo dobrych rzeczy. ●

Davina

oja żona. Jako miss Nowego Jorku startowała w wyborach na miss Ameryki i przyszła do mnie, żeby opracować jej dietę. Na początku traktowałem ją jak przyjaciółkę, bo byłem bez reszty pochłonięty moją pracą – Tumerikiem, praktyką, pomaganiem ludziom. Ale ona była cierpliwa: przychodziła do mnie, uczyła się gotować. Aż wreszcie któregoś dnia została na zawsze.

ie jestem wegetarianinem. Gotuję przeważnie warzywa, kasze, jarskie potrawy, ale kiedy ktoś częstuje mnie mięsem, nie odmawiam. To byłoby niedobre, takie wywyższanie się, że moralnie jestem lepszy i odrzucanie jedzenia, które ktoś inny przygotował z miłością, z chęcią obdarowania nim innych.

Szef Irek Szef Irek będzie dzielił się na łamach „SlowLife Food & Garden” swoją wiedzą, jak i co gotować, by jak najdłużej cieszyć się zdrowiem, urodą i dobrym samopoczuciem. Już w następnym numerze jego stały felieton!


Ryba

36

Ryby - jeść czy nie jeść 14 / lipiec-sierpień 2014

37

Ryby - jeść czy nie jeść 14 / lipiec-sierpień 2014

ledwo żywa

autor:

Nika Szafrańska

ytuacja jest naprawdę dramatyczna, skoro WHO – Światowa Organizacja Zdrowia – w swych oficjalnych komunikatach używa sformułowań w rodzaju „trzeba podkreślić, że jedzenie ryb nadal przynosi człowiekowi więcej korzyści, niż szkody”… Litości! Jakim cudem przez ostatnie 100 lat najzdrowsze jedzenie świata zamieniliśmy w coś, co „mało szkodzi”?

BOŻE PASTWISKA

R

yba była pierwszym symbolem chrześcijaństwa – i w przeciwieństwie do krzyża, który pojawił się dopiero w IV wieku n.e. nie jest symbolem męczeństwa i śmierci, a życia. Zboża trzeba było uprawiać w trudzie, bydło paść i poić, ale ryby były darem, dowodem boskiej dobroci i szczodrobliwości. To dzięki nim chrześcijanie rośli w siłę. Dosłownie: wysoka zawartość białka i aminokwasów, kwasów tłuszczowych omega 3, witamin (A, D3 i E) oraz mikroelementów sprawia, że ryby dostarczają budulec do masy mięśniowej, obniżają poziom cholesterolu i chronią przed chorobami serca, zapewniają mocne kości, większą płodność, poprawiają pracę mózgu, wzrok, jakość skóry, zapewniają szczupłą sylwetkę i wpływają na poprawę nastroju. Innymi słowy – są pokarmem, który pozwala dożyć sędziwego wieku w zdrowiu, szczęściu i wśród licznej rodziny. W kalendarzu chrześcijańskim jedna trzecia roku to były dni postu – co na trwale wprowadziło ryby do codziennego jadłospisu. Co najważniejsze, jadali je wszyscy:

królowie i biedacy. Jedni jesiotra czy tuńczyka, inni solonego śledzia, ale nawyk jedzenia ryb był kształtowany przez stulecia. W dodatku, można było je łatwo przechowywać: beczki solonych śledzi i płaty sztokfisza – suszonych dorszowatych – pozwalały nie tylko przeżyć zimę, ale i podejmować dalekie wyprawy, eksplorować świat. Mark Kurlansky, autor świetnej książki „Dorsz – ryba, która zmieniła świat” pisze, że są wiarygodne dowody na to, że Wikingowie i Baskowie przepłynęli Atlantyk i dotarli do wybrzeży Kanady czy Ameryki na długo przed Kolumbem. Tyle, że nie byli zainteresowani nagłaśnianiem swych poszukiwań nowych łowisk. Bo ryby były nie tylko źródłem zdrowia, ale i bogactwa – dla rodów, miast i całych państw. Wypatroszone na płask, suszone na słońcu płaty dorsza, były sprzedawane przez Norwegów i Islandczyków do Hiszpanii i Portugalii na taką skalę, że stały się tam popularnym daniem narodowym „bacalao”. Jeden z renomowanych mistrzów kulinarnych Islandii, zapytany, dlaczego w islandzkiej kuchni jest znacznie więcej przepisów na plamiaka niż na dorsza, odpowiedział bez zastanowienia: „bo my nie jadamy pieniędzy…”.

KŁOPOTY Z SEKSEM

N

aukowcy twierdzą, że ludzie zbyt późno zorientowali się w rozmiarach spustoszeń dokonanych w morzach i oceanach, bo są one ukryte pod wodą, niewidzialne gołym okiem. Jeśli ktoś wytnie kawał puszczy albo zatruje wodę w rzece tak, że nie będzie się nadawała do picia, skutki są od razu zauważalne. W ten sam sposób ludzie reagują na katastro-

ZDJĘCIA: MARCIN MAZURKIEWICZ/ARCHIWUM PARTNERSTWO DLA DOLINY BARYCZY, FOTOLIA

Wiadomo, że kwestie żywności i ochrony naturalnego środowiska będą najważniejszymi, najbardziej kontrowersyjnymi tematami XXI wieku. Ale to, co dzieje się z rybami, to skandal. Dziś na pytanie „czy jedzenie ryb jest zdrowe? ” nie można już krzyknąć głośno: tak! Uczciwa odpowiedź brzmi: to zależy, jakie ryby i skąd pochodzą…

fy ekologiczne na morzu: potrzebne są widoczne dowody – plama ropy na falach, niezdatna do użytku plaża, tysiące martwych morskich stworzeń – żeby podniósł się krzyk. Tymczasem to, co przez lata zabijało ryby, nie było jakimś dramatem czy brudnym przestępstwem, ale działalnością człowieka w majestacie prawa. W porównaniu ze zwierzętami, których mięso człowiek spożywa lub uprawami roślinnymi, ryby wymagają o wiele więcej czasu. Większość z nich – jak łosoś, makrela, dorsz – może się rozmnażać dopiero w 3-4 roku życia. Wiek ryby jest ściśle powiązany z jej rozmiarem, co ma niebagatelny wpływ na rozrodczość – samica dorsza składa w pierwszym rzucie około 3 mln jajeczek ikry, a gdy urośnie o 10 cm więcej – już 9 mln. To trzykrotnie większa szansa, że któreś z nich zostanie zapłodnione i przeżyje: bo ikra pada łupem ptaków, innych ryb, obumiera w wyniku zatrucia środowiska. Przyjmuje się, że dany gatunek jest niezagrożony i stabilny, jeśli jedna samica da życie… dwóm osobnikom, które dożyją do okresu rozrodczego. Jakby tego było mało, rybom nie jest obojętne miejsce. I nie idą tu na łatwiznę. Słodkowodne węgorze ze wszystkich rzek świata – i te z jezior mazurskich też –składają ikrę tylko w jednym, jedynym miejscu – w wodach Morza Sargassowego u wybrzeży Ameryki Północnej. Łosoś atlantycki (ten z Pacyfiku czy Bałtyku też) wpływa na tarło do wód słodkowodnych. Nie je nic podczas wędrówki, która trwa 2-3 lata i wiąże się z pokonywaniem licznych przeszkód. Jeszcze w XX wieku bałtyckie łososie miały swoje tarliska w Du-

Budowa zapór i progów wodnych oraz zanieczyszczenie rzek ściekami przemysłowymi skutecznie zahamowały naturalne wędrówki ryb w górę rzek na tarliska. Ryby z Bałtyku wędrowały Wisłą i Odrą i ich dopływami.

najcu, w latach 80. po raz ostatni obserwowano tarlaki łososia w Drwęcy. Tuńczyk – główny gość najpopularniejszych konserw świata oraz sałatki Cezar – rozmnaża się wyłącznie w określonych miejscach na Oceanie Indyjskim (u wybrzeży Indonezji) i w Morzu Śródziemnym. A nie zapominajmy, że sam seks to nie wszystko – większość narybku zostanie zjedzona przez ptaki i inne drapieżne ryby, a nieznaczne zmniejszenie oczek rybackich sieci sprawi, że część połowu będą stanowiły osobniki, które jeszcze nie zdążyły się rozmnożyć. Cóż, z tego punktu widzenia jedzenie dzikich ryb wydaje się dziś barbarzyństwem, a akwakultura – hodowla ryb na cele spożywcze – nadzieją na przetrwanie obu gatunków: i ryb, i ludzi.

CYSTERSI I NAUKOWCY

H

odowla słodkowodnych gatunków ma długie tradycje: na całym świecie od stuleci kopano stawy lub odgradzano część naturalnych jezior czy rzek. W Polsce stawy milickie w dolinie Baryczy zostały założone przez cystersów, gdy tylko przybyli na te ziemie, pod koniec XII w. i do dziś są największym tego typu kompleksem w Europie. Oczywiście, rozszerzono liczbę gatunków oraz wydajność hodowli, ale zasady jej prowadzenia przez te 800 lat niewiele się zmieniły. Farmy ryb morskich są dużo bardziej zaawansowane technologiczne, droższe i trudniejsze do prowadzenia.


Ryby - jeść czy nie jeść 14 / lipiec-sierpień 2014

39

Gdy cystersi przybyli do Polski pod koniec XII w., od razu założyli Stawy Milickie w Dolinie Baryczy, które są największym kompleksem hodowlanym w Europie. Stawy działają nieprzerwanie od 800 lat.

Ryby - jeść czy nie jeść 14 / lipiec-sierpień 2014

naprawdę można nazwać po prostu „chowem klatkowym”: schwytane małe tuńczyki trzyma się przez kilka lat w wydzielonych z morza, ogrodzonych zbiornikach, aż osiągną pożądane w handlu rozmiary. Tuńczyk jest drapieżnikiem – aby osiągnąć przyrost jego wagi o 1 kg, trzeba mu dostarczyć ponad 20 kg ryb. To jeden z powodów, dla których akwakultury i farmy morskie budzą protesty ekologów – produkcja paszy dla hodowlanych ryb przyczynia się do rabunkowej gospodarki morskiej. Inne powody: genetycznie zmodyfikowane osobniki z hodowli, chronione przed epidemiami antybiotykami, przenikają czasem na wolność, przyczyniając się do degradacji ławic wolno żyjących i roznosząc choroby. Na skalę przemysłową udaje się głównie hodować łososia – to znaczy udaje się uzyskiwać znaczące ilości surowca i pieniędzy. Próby hodowania tuńczyka, podejmowane przez Japończyków już od 30 lat, są nadal w fazie eksperymentalnej i generują wyłącznie olbrzymie koszty. W ubiegłym roku australijska firma Clean Seas z dumą ogłosiła, że udało im się wreszcie przy użyciu syntetycznych hormonów uzyskać pierwsze okazy: z milionów narybku po roku hodowli zostało 60 tuńczyków o długości 30 centymetrów… Dla ułatwienia dodajmy, że na wolności dorosły okaz ma przeciętnie ponad 2 m i waży ponad 300 kg. Badania nad hodowlą tuńczyka prowadzą też inne kraje, dotuje je bardzo solidnie Unia Europejska. Obok prób wyhodowania tuńczyka z ikry, na Morzu Śródziemnym prowadzone są farmy, które tak

HORMONY, ANTYBIOTYKI I METALE CIĘŻKIE

O

czywiście, zarówno same akwakultury, jak i pozyskiwana w nich żywność jest przedmiotem szczegółowych unormowań prawnych, jak i późniejszych kontroli jakości. Nikt nie wyobraża sobie, że hodowca po trzech latach wsadzi łososia w wiadro i zawiezie 300 km w głąb lądu, żeby złożył ikrę w jakiejś miłej, czystej rzeczce… Wiadomo, że wszystkie hodowlane ryby muszą dostawać hormony, by w ogóle doszło do rozrodu, że bez antybiotyków nie da się wyhodować z narybku dorosłego osobnika, a karmienie drapieżników paszą (mączka, oleje, okrawki rybne) zamiast całymi rybami przekłada się bezpośrednio

ZDJĘCIA: MARCIN MAZURKIEWICZ/ARCHIWUM PARTNERSTWO DLA DOLINY BARYCZY, FOTOLIA

38

na koszt produkcji i czas hodowli. W akwakulturze łosoś osiąga standardowe handlowe wymiary po 2 latach, na wolności potrzebuje na to 7-9 lat. Charakterystyczny „łososiowy” kolor – na wolności wynik spożywania krewetek i skorupiaków – można nie tylko uzyskać taniej dzięki chemicznym barwnikom, ale też łatwiej jest manewrować jego odcieniem – w zależności od tego, czy klient uważa, że zdrowsze są płaty bardziej pomarańczowe, czy bladoróżowe? Oczywiście, to wszystko brzmi dość nieprzyjemnie – ale w ten sposób produkowana jest dziś większość żywności. Zwłaszcza tej tańszej. Jeżeli zasady gry w rybnych akwakulturach wami wstrząsnęły, to uwierzcie mi – nie chcecie wiedzieć, jak hodowane są kurczaki lub produkowane najtańsze żółte sery… Artykuły, że norweski łosoś jest cacy, a wietnamska panga be, o tyle są bez sensu, że łosoś już na starcie ma lepsze parametry, jest bardziej wartościowym pokarmem: ma np. 80 razy więcej kwasów omega 3 i 5 razy więcej witaminy D3. Co nie zmienia faktu, że może w śladowych ilościach, ale taka panga nadal to zawiera – i kwasy tłuszczowe, i witaminy A, E i D. A taki kebab już nie bardzo… Wszystkie ryby świata przyswajają metale ciężkie, jeśli takie znajdą się w wodzie i obecność rtęci czy ołowiu w filetach pangi czy tilapii wynika z faktu, że te dwa gatunki są najczęściej hodowane w Azji czy Afryce, gdzie skażenie środowiska jest duże, a do przestrzegania norm nie przywiązuje się wagi.

W Stawach Milickich hodowanych jest kilka gatunków ryb: od karpia milickiego po karasie, sandacze, jesiotry, liny, amury i szczupaki. Od sierpnia ruszy sprzedaż szczupaka.

Jeśli ryby z niedopuszczalną zawartością metali ciężkich trafiają na stół, to jest to wina korupcji i niedostatecznej kontroli, a nie koncepcji akwakultury jako takiej. Na wyrzucenie ryb ze swego jadłospisu człowiek XXI wieku po prostu nie może sobie pozwolić. Zwłaszcza w świetle najnowszych badań – bo np. zawsze uważano, że witamina D odpowiedzialna jest za prawidłową budowę tkanki kostnej, suplementowano nią dzieci w okresie wzrostowym. A teraz się okazało, że ma wpływ również na zdrowie psychiczne, a jej niedobór sprzyja depresji, epidemii XXI wieku. W dodatku, witamina D3 jest przyswajalna tylko z tłuszczami – a w rybach właśnie tak występuje, w sposób całkowicie naturalny.

DROGIE, Z OŚĆMI I ŚMIERDZĄ

T

o najkrótsze wyjaśnienie, dlaczego w Polsce jadamy mało ryb. Jak na kraj, który ma ponad 500 km morskiej linii brzegowej oraz obfitość jezior i rzek, wręcz żenująco mało – w czystej, gastronomicznej postaci ok. 4. kg na mieszkańca. W dodatku konsumpcja ryb w Polsce spada, a nie rośnie. Dlaczego? Kto zdążył już tego lata pojechać z rodziną nad Bałtyk i doświadczył bolesnej operacji płacenia rachunku w smażalni, odpowie bez namysłu: „bo ryby są drogie”. Owszem, świeże ryby są drogie, bo to najlepsze jedzenie na świecie. Zawsze porcja smażonego dorsza będzie kilkakrotnie droższa od pizzy czy keba-


40

Ryby - jeść czy nie jeść 14 / lipiec-sierpień 2014

bu (i jego smak psuje jedynie fakt, że co trzecia ryba pochodzi z nielegalnych połowów) i nie powinniśmy się nawet spodziewać, że kiedykolwiek będzie inaczej. Słuszne to i sprawiedliwe. Jedyną szansą na zwiększenie spożycia takich ryb jest wzrost zarobków. Natomiast, owszem, jest w Polsce wiele ryb za drogich, zbyt wiele – to te wszystkie okazy zamordowane przez kucharzy. Oblepione grubą panierą, smażone na podłym, przepalonym tłuszczu, wybielane perhydrolem, odświeżane octem, wciskane jako mdła papka pod hasłem „zdrowe i dietetyczne jedzenie na parze”… Lista przestępstw jest długa, darujmy sobie, bo wszyscy jesteśmy winni. Zaprzepaściliśmy całą kulturę jedzenia ryb. Panga i tilapia nie dlatego zrobiły w Polsce zawrotną karierę, że są najtańsze, ale dlate-

go, że… najmniej podobne do ryby: nie mają charakterystycznego zapachu, a jak się filety mocno zapanieruje, to wyglądają prawie jak schabowy. Mówimy, że nie jemy ryb, bo są za drogie – bo wstydzimy się przyznać, że ich nie lubimy. Kto je ryby w Polsce? Ze statystyk wynika, że najczęściej mieszkańcy dużych miast, ludzie prowadzący działalność gospodarczą oraz studenci. Skąd te dziwne grupy? Przekładając to na zrozumiały język – najwięcej ryb jedzą ludzie, którzy dbają o swoje zdrowie, wagę i wygląd, muszą być w dobrej formie, bo dużo pracują lub uprawiają sporty. Pod kategorią „studenci” kryją się młodzi ludzie, którzy pakują na siłowni, ćwiczą do maratonu lub triatlonu. Jak dotąd nikt nie wymyślił lepszego budulca do budowy masy mięśniowej niż ryby. Owszem, soja ma nawet więcej białka – ale białko ryb jest przyswajane przez nasze organizmy w 98%, a sojowe w 25-30%. Największej szansy na zwiększenie spożycia ryb upatruję w modzie. Modzie na zdrowie, dobrą kondycję, szczupłą sylwetkę i młody wygląd. Modzie na jedzenie ryb co najmniej raz w tygodniu (nie muszą to być piątki – np. Paul McCartney proponował, żeby przez wzgląd na poprawność polityczną ustanowić bezmięsne poniedziałki ), na wprowadzenie ich do jadłospisu przedszkoli i szkolnych stołówek. Tylko to jest w stanie sprawić, że polepszy się nasza kultura przyrządzania i jedzenia ryb, że będziemy w stanie odróżnić dobry produkt od marnego. ●

ZDJĘCIA: MARCIN MAZURKIEWICZ/ARCHIWUM PARTNERSTWO DLA DOLINY BARYCZY, FOTOLIA

Karpie milickie karmione są zbożem, a na 2 miesiące przed odłowem wędrują do specjalnych zbiorników, dzięki czemu tracą charakterystyczny dla ryb dennych zapach mułu.


42

43

Czas na cydr

Czas na cydr

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Posuń się piwo,

Cydr

Jesienią z dojrzałych jabłek, zazwyczaj kilku odmian, tłoczy się sok, który następnie poddaje się fermentacji z udziałem drożdży. Zimą i wiosną cydr dojrzewa, wzbogaca swój smak i aromat.

idzie

T

Ten jabłkowy napój ma dobry smak, niewielką zawartość alkoholu i niską cenę. Nic dziwnego, że staje się przebojem pubów i kawiarnianych ogródków. Cydr podbija serca Polaków i jest hitem nadchodzącego lata!

choroby, jak miażdżyca, jaskra, choroba Parkinsona czy choroby nowotworowe oraz przyśpieszają proces starzenia się komórek. Dzięki temu, że alkohol jest przygotowany z jabłek, które jak wiadomo, wspomagają odchudzanie, można go pić również podczas diety. Ciekawe, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat, gdy jabłecznik zniknął z naszego menu i pamięci, jego nazwę w języku polskim zawłaszczyła… szarlotka. I pewnie tak już pozostanie – ciasto nazywajmy jabłecznikiem, a napój cydrem.

NA POCZĄTKU BYŁ JABŁECZNIK

MNIEJ PROCENTÓW, WIĘCEJ PRAWA

H

Piotr Chabzda

ZDJĘCIA: FOTOLIA

autor:

radycyjny cydr powstaje zgodnie z cyklem przyrody. Jego produkcji nie można przyspieszyć. Jesienią z dojrzałych jabłek, zazwyczaj kilku odmian, tłoczy się sok, który następnie poddaje się fermentacji z udziałem drożdży. Zimą i wiosną cydr dojrzewa, wzbogaca swój smak i aromat. W jego produkcji nie używa się koncentratu soku, aromatów ani barwników. Nie nasyca się go sztucznie dwutlenkiem węgla. W 100% naturalny produkt uzyskuje piękną, słomkowo – bursztynową barwę i delikatny orzeźwiający smak.

istoria cydru w Polsce sięga stuleci, pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z XVI wieku. Nazywany potocznie jabłecznikiem, był wytwarzany w sposób rzemieślniczy przez naszych dziadków. W domowych warunkach, leżakował przez okres zimy i wiosny, aby latem dostarczać przyjemnego orzeźwienia. Wielu jednak jeszcze często myli się z popularnym w okresie PRL-u „jabolem” – najtańszym winem owocowym. Niesłusznie. Cydr nie ma zbyt wiele wspólnego z tamtym trunkiem, do którego po prostu dolewano spirytusu. W porównaniu do tamtego „specjału” ma delikatny smak, nie sposób się nim szybko upić; no, i przede wszystkim ma szereg właściwości zdrowotnych. Zawiera wiele antyoksydantów, czyli przeciwutleniaczy, które likwidują wolne rodniki odpowiedzialne za takie

C

ydr w Polsce nazywany jest też czasem „polskim prosecco”. Może mieć do 8% alkoholu, ale większość produkowanych w tej chwili w naszym kraju gatunków ma 4-5%. Stanowi świetną alternatywę dla ciężkich piw i win, które w ilościach hurtowych zalegają na sklepowych półkach. Polska, jako jeden z największych producentów jabłek w Unii Europejskiej oraz na świecie, ma ideale warunki do produkcji cydru. Niestety, nasze przepisy dotyczące napojów alkoholowych nie regulują do końca możliwości produkcji i sprzedaży cydru w kraju i za granicą. Brak rozwiązań legislacyjnych powoduje, że coraz częściej można spotkać produkty cydropodobne. Określane mianem „cydru owocowego” napoje np. żurawinowy, wiśniowy czy cytrynowy całkowicie odbiegają od tradycyjnego, pysznego jabłecznika.


44

45

Czas na cydr

Perry to odmiana cydru wytwarzanego z gruszek. Do jego produkcji używane są owoce, z których można pozyskać dużą ilość soku.

14 / lipiec-sierpień 2014

GRUSZKOWE PERRY

14 / lipiec-sierpień 2014

potraw oraz ich kluczowy składnik nadają im mocniejszego, bardziej wyrazistego smaku. Świetnie komponuje się z daniami mięsnymi. Wariacje na temat użycia cydru w kuchni są udoskonalane od wieków. Szczególnie lubiany w Wielkiej Brytanii – gdzie spożywane jest 50% światowej produkcji – czy Francji, używany jest też dość często do ciast i sosów. Wiele z doskonałych przepisów z użyciem cydru, wykorzystywanych we współczesnej kuchni, pochodzi jeszcze z XV wieku. Cydr jest napojem, który dzięki odpowiednim regulacjom prawnym może odnieść prawdziwy sukces w Polsce. Na razie na rynku jest zaledwie kilka rodzimych marek, jeszcze nie wszyscy mieli szansę spróbować tego napoju, ale już widać, że szybko zagości się w naszych domach i na mieście. Stawiając na cydr i jego gruszkową odmianę, poznajemy nowe smaki, dbamy o nasze zdrowie, a tym samym rozpoczynamy nową modę na picie pysznego, tradycyjnego, choć nieco zapomnianego napoju. ●

N

a polskim rynku można spotkać również cydr produkowany z innego owocu – perry to odmiana cydru produkowanego z gruszek. Do tradycyjnego wyrobu tego napoju wybiera się tylko te odmiany gruszek, które posiadają odpowiednią zawartość tanin, kwasów oraz innych wartościowych składników. Gruszki na perry są z reguły mniejsze. Łatwiej pozyskać z nich sok. Oryginalne perry jest słodsze i delikatniejsze w smaku niż cydr jabłkowy. Zresztą, ten napój często produkowany jest… z jabłek, z dodatkiem aromatu gruszkowego, bo bardzo ułatwia i potania to proces produkcji. Dlatego warto czytać etykiety, żeby zorientować się w składzie. Cydr oraz perry to jeszcze nieodkryte Eldorado, nie tylko dla przemysłu winiarskiego, sadownictwa i budżetu państwa (wpływy z akcyzy), ale przede wszystkim w kuchni. Wykorzystywane jako dodatek do

Producent soków

tłoczonych

ze świeżych owoców i warzyw WytWórnia destylatóW i napojóW alKoHoloWyCH

ZDJĘCIA: FOTOLIA

Jabłka przeznaczone na produkcję cydru są starannie dobierane pod względem smaku.

Czas na cydr

Ekologiczne  destylaty  i wina owocowe

www.maurer.com.pl  •  www.lackieogrody.pl  •  www.manufakturamaurera.pl P.P.U.H. Tłocznia Maurer • Krzysztof Maurer • Zarzecze 1 • 33-390 Łącko tel. 18 444 64 27 • soki@maurer.com.pl • soki@lackieogrody.pl • dostawa@maurer.com.pl

Soki Bio Syropy


– cydr

Czas na cydr 14 / lipiec-sierpień 2014

Cydr Ignaców 2013 Cydr Ignaców powstaje zgodnie z cyklem przyrody. Jesienią sok tłoczony z dojrzałych jabłek poddaje się fermentacji, zimą i wiosną młody cydr dojrzewa. To tradycyjny rzemieślniczy sposób produkcji, która odbywa się w gospodarstwie sadowniczym w Ignacowie w powiecie grójeckim. Cydr Ignaców jest wytrawny, polecany także z jedzeniem.

CYDR IGNACÓW ok. 9,50 zł – 275 ml www.cydrignacow.pl

47

Wschodząca gwiazda

Green Mill Cider

Meli Melum

Jabcok

Green Mill Cider odpowiada potrzebom osób ceniących naturalne i autentyczne produkty, poszukujących ciekawych doznań smakowych. Powstaje na bazie prawdziwego soku jabłkowego z użyciem wyselekcjonowanych drożdży cydrowych, bez dodatku cukru czy ulepszaczy. Jest produktem całkowicie bezglutenowym i naturalnym. Green Mill Cider jest pierwszym dostępnym na polskim rynku cydrem produkowanym przez browar.

Cydr Meli Melum to musujący jabłecznik łączący słodycz z nutą wytrawności winnych jabłek. Jedyny sygnowany jednorożcem. Butelka Meli Melum dostępna jest w pojemności 0,275 l – edycja café oraz w butelce 0,75 l w nieco wytrawniejszym smaku. Meli Melum tworzony jest na bazie moszczu – świeżego soku z cenionych odmian polskich jabłek.

Naturalnie mętny i zagazowany własnym CO2 cydr Jabcok powstaje z ekologicznych jabłek rosnących w łąckich ogrodach. Orzeźwiający, kwaskowaty, wyrazisty smak to zasługa naturalnej fermentacji soku (moszczu) jabłkowego. Najlepiej smakuje schłodzony.

MELI MELUM 4,99 zł – 275 ml

www.maurer.com.pl

KOMPANIA PIWOWARSKA 5,39 zł – 400 ml www.greenmillcider.com

www.melimelum.pl

MANUFAKTURA MAURERA 11,00 zł – 500 ml

Czas na cydr

Ma świeży aromat i kwaskowo-orzeźwiający smak, dzięki czemu doskonale gasi pragnienie. Poza tym jest zdrowy i świetnie sprawdza się w kuchni – zarówno jako dodatek do potraw, jak też ich składnik. Do naszego kraju dotarła moda na cydr. W specjalnie przygotowanej prezentacji przedstawiamy wam wybrane produkty, których koniecznie musicie spróbować.

14 / lipiec-sierpień 2014

Saider Premium Apple & Pear Cydry SAIDER Premium Apple & Pear to produkty najwyższej jakości, powstałe w oparciu o angielskie wielowiekowe tradycje. To delikatnie musujący napój o smaku dojrzałych owoców, który spełni oczekiwania każdego wielbiciela cydrów.

KAMRON 5,49 zł – 330 ml www.kamron.pl

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW

46

Desire cider

Cydr Lubelski

Cydr Miłosławski

Dobroński cydr

Uniwersalny i niezobowiązujący towarzysz chwil letniego relaksu. Powstał w wyniku pasji robienia naturalnego napoju alkoholowego prosto z jabłek. Należy do kategorii naturalnych, lekkich napojów alkoholowych. Charakteryzuje go niezwykła klarowność oraz delikatny aromat dojrzałych jabłek. W smaku wyczuwalna słodycz z lekką wytrawną nutą pestek. Lekko gazowany.

Przyjemnie musujący Cydr Lubelski doskonale gasi pragnienie. Ma niską zawartość alkoholu, nie wywołuje efektu ciężkości. Powstaje ze świeżo wyciśniętego soku z dojrzałych, polskich jabłek, bez użycia konserwantów i sztucznych aromatów.

Oryginalna lokalna receptura oparta w 100% na naturalnych składnikach. Cydr Miłosławski powstaje z kilku starannie dobranych odmian jabłek uprawianych w Polsce, w procesie naturalnej fermentacji. Cieszy oko wspaniałą złotą barwą i ujmuje aromatem jabłek. W smaku lekki, przyjemnie gazowany, harmonijny, z wyczuwalną kwaskowością przełamaną słodyczą.

Dobroński to doskonały, klasyczny cydr. Niepowtarzalny smak zawdzięcza szczegółowo opracowanej i starannie strzeżonej recepturze. Kusi przyjemnym smakiem przywodzącym klimat sadów pachnących dojrzałymi jabłkami. Cydr Dobroński jest w pełni naturalnym produktem, bez sztucznych barwników i aromatów. Sprawdza się również jako baza lekkich drinków z likierami owocami i świeżymi cytrusami. Najlepiej smakuje lekko schłodzony.

BARTEX WINE & SPIRITS ok. 3,90 zł – 275 ml www.bartex.com.pl

AMBRA 3,99 zł – 330 ml

www.cydrlubelski.pl

BROWAR FORTUNA 4,49 zł – 500 ml www.browarfortuna.pl

Dobroński z cynamonem Dobroński z cynamonem to wyjątkowy napój alkoholowy na bazie klasycznego Cydru Dobrońskiego Harmonijnie łączy smak dojrzałych w słońcu jabłek z wyczuwalna nutą cynamonu. Delikatnie musujący. Idealnie sprawdzi się podczas błogiego wypoczynku w letnie dni. Serwować schłodzony lub lekko podgrzany.

Cydr@libi Sok z rajskiego owocu poddany tradycyjnej fermentacji wg własnej receptury to lekki i ciekawy w smaku napój alkoholowy. Wyjątkowo smakuje dobrze schłodzony. Cydr@libi został wyróżniony znakiem Poznaj Dobrą Żywność w programie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

VIN-KON 4,99 zł – 500 ml

www.vinkon.com.pl

JANTOŃ ok. 8-9 zł – 750 ml facebook.com/ cydrdobronski

JANTOŃ ok. 8-9 zł – 750 ml facebook.com/ cydrdobronski

Dołącz do nas na Facebooku


48

49

e i n z c a m s ć ś e j y m , e y c m Ch a d a i w o p d o P . o i zdrow które smaki ć ą po n g ę i s k e ł ó p h c y w o p ze skle dzie ich szukać. ig

Dobre smaki ze sklepowej półki 14 / lipiec-sierpień 2014

Dobre smaki ze sklepowej półki 14 / lipiec-sierpień 2014

Dla koneserów Niepowtarzalna harmonia smaków, unikatowość składników, na bazie których przygotowano kolekcję i jej ekologiczny charakter czynią Kolekcję Smaków idealnym prezentem dla osób ceniących pomysłowość, niebanalne połączenia i wyjątkowe smaki. W skład zestawu wchodzi białe i czerwone wino, parfait z łososia, pasztet z soczewicy, pasztet z wątróbek drobiowych oraz konfitura z czerwonej cebuli z winem i miodem.

ABC Kuchni, 149 zł

Pozytywna energia na cały dzień Pomysł na pozytywną energię od rana i optymistyczne doładowanie na resztę dnia. Pełne bakalii batony zbożowe i chrupiące musli Bakalland długo wypiekane w piecu. Wszystko po to, by dostarczyć BA!rdzo wyszukanej przyjemności. Lekkie i pożywne, skomponowane na bazie naturalnych składników. Wartościowa przekąska na cały dzień. www.bakalland.pl

Diamenty ziemi Nazywane „brylantami kuchni” włoskie trufle najwyższej jakości, których intensywny aromat i zdecydowany smak czyni z nich doskonałe dodatki do mięs, makaronów, serów i sałatek. Dostępne w wielu postaciach: całe, krojone, mielone, salsy truflowo-grzybowej, oliwy, miodu i wielu innych. Dzięki truflom dania nabiorą wykwintności i śródziemnomorskiego charakteru. www.wloskietrufle.com.pl

Dla smakoszy szpinaku Koniec z uciążliwym płukaniem liści. Marka Fit&Easy wprowadziła na rynek kolejny wygodny produkt – umyty szpinak. Dzięki zastosowanej najnowszej technologii, opartej wyłącznie na naturalnych i nieinwazyjnych procesach, młode liście szpinaku przed zapakowaniem zostały dokładnie umyte, a następnie delikatnie osuszone powietrzem. Idealny do kanapek, sałatek i makaronów. www.fiteandeasy.pl

Italmania, trufle krojone w oliwie 50 zł/80 g

Agrest z bazylią Owocowy Dom to doskonała propozycja dla wielbicieli nieoczywistych połączeń smaków. Ekologiczna konfitura agrestowa z bazylią to spotkanie nieco kwaskowego agrestu z odrobiną aromatycznej bazylii. Konfitura słodzona cukrem trzcinowym. Doskonale komponuje się z pieczywem, dobrze współgra z rybą i purée z gotowanych warzyw. www.owocowydom.pl

Upominkowe frykasy Niezwykłe paczki prezentowe, w których odnaleźć można typowo polskie produkty. Będą idealnym prezentem dla bliskich, przyjaciół, klientów biznesowych. Słodkie paczki Polskich Frykasów to gotowe rozwiązanie na upominek, który może pomóc w budowaniu dobrych relacji z klientami bądź współpracownikami. Pełna oferta słodkich upominków znajduje się na stronie internetowej. www.polskiefrykasy.pl

Polskie Frykasy, duża paczka 85 zł, mała paczka 40 zł

Owocowy Dom, 18,60 zł/300 g

Fit&Easy, ok. 4,99 zł/200 g

Musli BA!, 5,49 zł/300 g, zbożowe batony BA!, 1,79 zł/40 g

Zielono mi

Marwit, ok. 3 zł/200 ml

Zdrowy jak ryba Nowości Limito skierowane do świadomego konsumenta. Wędzony łosoś BIO pochodzi z norweskiej hodowli ekologicznej i posiada unijny certyfikat gwarantujący najwyższe standardy żywności ekologicznej. Łosoś wędzony do smażenia „Salmon Bacon” to absolutna nowość na polskim rynku i smaczna przekąska, stanowiąca idealny dodatek do śniadań oraz zdrowa alternatywa dla tradycyjnego bekonu wieprzowego. www.limito.pl

Limito, łosoś BIO 14,99 zł/100 g, łosoś Salmon Bacon 12,99 zł/100 g

Naturalne i bez glutenu ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW

Owocudo Greeny to zupełnie nowy smak wśród smoothie Marwit. Tak jak poprzednie produkty – Happy, Funny, Sunny – Greeny został przygotowany na bazie świeżych soków i zdrowych przecierów z owoców. Znajdziecie w nim smaczną kompozycję ananasa, jabłka, banana i kiwi. Pysznie, zdrowo, owocowo. www.marwit.pl

Borówka na zdrowie Sok Merry Berry jest wyciskany z owoców borówki, znanych z właściwości dietetycznych i prozdrowotnych. Naturalnie mętny, nie zawiera cukru ani konserwantów. Łączy bogactwo wartości odżywczych z lekko słodkim smakiem soczystych owoców pochodzących wyłącznie z polskich upraw. Soki Merry Berry dostępne także w wariantach z 20% dodatkiem jabłka i aronii. www.merry-berry.com

Merry Berry, 6,90 zł/200 ml

Osoby nietolerujące glutenu nie muszą rezygnować ze swoich ulubionych potraw. Mąka sojowa świetnie sprawdza się w wypiekach jako zamiennik mąki pszennej, do naleśników, deserów i sosów doskonale pasuje mąka ryżowa, w daniach wschodnich i do tempury można użyć mąki z cieciorki. Produkty Vita Natura posiadają certyfikat ekologiczny. www.sklepvita.pl

Vita Natura, mąka ryżowa 8,66 zł/500 g, mąka sojowa 7,43 zł/500 g

Cytrusowe orzeźwienie Poczuj letnie smaki cytrusowych przetworów ETERNO. Słoneczne plastry cytryny zanurzone w słodkim syropie tworzą niezwykłe połączenie, które doskonale pasuje do napojów, lemoniady, drinków oraz deserów. Cytrynki z rumem to dodatkowo produkt naturalny, tworzony według tradycyjnej receptury, bez konserwantów i ulepszaczy. Dla koneserów dobrych smaków. www.eterno.pl

Eterno, 12 zł/230 g


50

51

Food. Jak jadali Krzyżacy

Food. Jak jadali Krzyżacy

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Wielki Mistrz Kulinarny

Bogdan Gałązka, szef kuchni „Gothic Cafe” opowiada nam, dlaczego zakochał się w zamku w Malborku, jedynej w swym rodzaju kuchni krzyżackiej i recepturach sprzed 600–700 lat, które chce ocalić od zapomnienia ku uciesze naukowców, miejscowych gospodarzy, gości z całego świata i dzieci. rozmawia:

Maciej Roik

Bogdan Gałązka w krzyżackim płaszczu na Zamku w Malborku.

ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN

Panie Bogdanie, co to jest ta kuchnia krzyżacka? Po co Pan ją dziś przywraca do życia? Kuchnia krzyżacka to jest to, co w średniowieczu najlepsze. Ówczesny świat stał katedrami, mądrymi kobietami i jedzeniem. A tak, jak jadano w Malborku, nie jadano nawet na Wawelu. To była wielka rzadkość. Mówię tutaj o tym, czym ja się zajmuję, co mnie najbardziej zachwyca – tych najświetniejszych latach, XIV-XV wieku, na który przypada największy rozkwit zamku w Malborku. Wielcy mistrzowie przywiązywali ogromną wagę do jedzenia i traktowali je jako część uprawiania propagandy; tak samo, jak dziś się robi w Unii Europejskiej. To co takiego robili wielcy mistrzowie? Wiedzieli, że jak przybywają goście, to trzeba ich olśnić. Dobrze karmić, obdarować niebotycznymi prezentami – sprowadzano specjalnie w tym celu egzotyczne owoce, stoły z kości słoniowej, jedwab… Damy dworu obdarowywali jedwabiem, rękawiczkami, winogronami. A potem zapraszali gości do Wielkiego Refektarza, gdzie jeździli konno, mieli własny cyrk, tancerki, błaznów zabawiających gości, nawet własne zoo…

I tak było tylko w Malborku? Nie, nie można tak powiedzieć, tak wyglądały dwory, wszystkie wielkie dwory średniowiecznej Europy. Gdy porównujemy zamek w Malborku z innymi dworami europejskimi, na przykład hiszpańskimi, to znajdujemy mnóstwo podobnych rzeczy. Bo trzeba powiedzieć, że zamek w Malborku był zamkiem stołecznym – do tego zamku przyjeżdżali politycy, przyjeżdżali dyplomaci z całej Europy, więc pewnie przywozili zwyczaje i obyczaje. Wielki mistrz też był ciekaw, co się dzieje u innych, sam bywał na innych dworach. Pod tym względem było tak jak dzisiaj – szefowie kuchni też jeżdżą po świecie, podpatrują, co robią inni, przywożą to do siebie i próbują modyfikować na własne potrzeby. Z Malborka do Krakowa nie było daleko, ale jak porównywać te dwa stoły, to one były zupełnie inne, król Jagiełło zupełnie inaczej jadał. Na czym polegały te różnice między Wawelem a Malborkiem? Wielki mistrz miał podobną pozycję, prawie równą królowi – uprawiał politykę europejską, przyjmował posłów, gości z całego świata. Wiemy, że zawsze jadał z braćmi, podczas gdy król Jagiełło i królowa Jadwiga


52

Food. Jak jadali Krzyżacy 14 / lipiec-sierpień 2014

Skąd Pan to wie? Skąd wiemy takie rzeczy? Są dwa źródła dotyczące jedzenia. Mamy „Królewiecką książkę kucharską”, „Marienburg Kuchbuch”, datowaną na XIII, XIV wiek – i to jest 32 i pół receptury. Jak to: „i pół”? No tak, bo książka spłonęła czy się rozwaliła, w każdym razie części książki nie ma… No, ale te trzydzieści dwie – i pół – receptury ocalało. I mamy księgi rachunkowe podskarbiego malborskiego, za lata 1399 – 1409. Jedno źródło znajduje się w Muzeum Pergamońskim w Berlinie, drugie w muzeum w Monachium bodajże. Profesor Dumanowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu dużo mi pomaga, doktor Trupinda z Gdańska, autor książki „Życie codzienne na zamku w Malborku 13991410”, cała grupa badaczy. Właściwie, pomagamy sobie wzajemnie, bo ja nie znam staroniemieckiego, a oni z kolei przysyłają mi przetłumaczoną recepturę i mówią: – Bogdan, sprawdź, co tam z tego wyjdzie. Tak zrobiliśmy sos z młodego żyta. Zasialiśmy żyto, potem utłukliśmy je w moździerzu z imbirem, miodem, z razowym chlebem, to było podawane do mięs, do ryb. To jest receptura, która

ma 600 lat, podobno Kopernik jej używał... Profesor Dumanowski ją odnalazł, a ja to zrobiłem. I co? To jest przepis, który można dokładnie odtworzyć czy modyfikuje się go do obecnych czasów, zamienia składniki? Mnie bardziej interesuje interpretacja, bo kiedyś wziąłem się z bykiem za rogi i odtworzyliśmy kilka receptur dokładnie, jeden do jednego. To było nie do zjedzenia! Jedno danie było kwaśne, drugie strasznie słone. Obrzydlistwo. Coś się nie udało, czy taki był przepis? Taki był w średniowieczu smak, bo musimy pamiętać, że ilość używanych przypraw świadczyła wtedy o bogactwie domu. Opisy uczt średniowiecznych mówią, że gdy goście siedzieli przy stole, to służba obnosiła wkoło poukładane na złotych talerzach przyprawy. To miało znaczenie dyplomatyczne, żeby goście widzieli, że skoro tyle poszło na zakup szafranu, pieprzu czy ryżu, to tym bardziej nie zabraknie pieniędzy na wystawienie armii. Taka była powszechna praktyka – kiedy jeden z królów odwiedził wielkiego mistrza, ten, zanim w ogóle o czymkolwiek zaczęli gadać, oprowadził go po zamku i pokazał mu strychy pełne zboża. I koniec, nie było już o czym rozmawiać – król, który rozważał wywołanie wojny, odstąpił szybko od tego zamysłu. Jedzenie to siła! Jak masz czym armię wykarmić, to nic ci nie grozi, tak samo jest dzisiaj. To, co mnie zachwyca, to to, że wielki mistrz uczynił jedzenie częścią swojej propagandy już 600-700 lat temu; te stoły z kości słoniowej, złote talerze, egzotyczne potrawy.

Zamek w Malborku to miejsce nie tylko dla miłośników historii, ale i smakoszy.

ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN

jadali oddzielnie, taki był wtedy zwyczaj. Tylko czasami jadali z dworem. Wielki mistrz dostawał więcej jedzenia niż inni bracia, bo się musiał dzielić z biednymi, taka była reguła zakonu. W średniowieczu nie jadano śniadań, a my tu mamy zapiski, że któryś z gości zastał wielkiego mistrza przy śniadaniu – i to jadł na nie owoce morza, które dla niego sprowadzano w Wielkim Poście! To mnie zachwyca, bo to był XIV wiek!


54

55

Food. Jak jadali Krzyżacy

Food. Jak jadali Krzyżacy

14 / lipiec-sierpień 2014

I to można dziś zjeść w pańskiej restauracji? Robimy to przy wielkich okazjach lub dla specjalnych gości. Na co dzień mamy inne rzeczy z kuchni krzyżackiej – w tym sezonie kurczaka w miodowniku. To jest kurczak panierowany w wysuszonym pierniku, pieczony na maśle i podawany z korzennym sosem. Próbujemy pokazać naszym gościom, jak wtedy jadano. Moim marzeniem jest zrobienie kiedyś takiej dawnej uczty, w trakcie której kilkakrotnie zmieniano by obrusy. Bo trzeba pamiętać, że jeśli obiad był czterodaniowy, to znaczy, że mogli podać sto potraw! Te stoły uginały się od jedzenia. Było takie popularne danie średniowieczne, nazywane „jajo smoka” – żółtka kurzych jaj wbijano do jelita, do innego jelita wbijano białka, wkładano jedno w drugie, formowano, gotowano i potem takie wielkie jajo wjeżdżało na stół – najczęściej posypane cukrem, który uchodził za wiel-

ki rarytas. Bo cukier był drogi, wszystkie przyprawy były drogie, więc wszystko posypywano cukrem, solą albo pieprzem. Ta kuchnia krzyżacka przypominała trochę azjatycką, była słodko-kwaśna, pikantna.

towała najwyżej dla 20-30 osób. I każda z tych kuchni gotowała zupełnie inaczej. Goście byli na zamku w Malborku codziennie. Oni mieli to bardzo mądrze urządzone, stół jednoczył ludzi, dużo więcej mogli przy tym stole załatwić; najpierw się wszyscy najedli, a potem zasiadali do dzielenia między siebie świata.

Bogdan Gałązka przybliża kuchnię wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego.

Chyba musi Pan to teraz przekładać na współczesny język? Tak, bo to przecież byłoby nie do zjedzenia. A poza tym ludzie w Polsce nie lubią zbyt pikantnych rzeczy. Próbujemy znaleźć złoty środek. Robimy kurczaka zielonego, dajemy go na marchwi, na orzechach, sezamie, do tego olej sezamowy, arachidowy. A dlaczego ten kurczak jest zielony? To kurczak panierowany w zielonej pietruszce. I pewnie za Krzyżaków to była cała kura, obtoczona w posiekanej pietruszce i wrzucona do wielkiego gara ze smalcem. A kurczak czarny był panierowany w pierniku. Jeszcze była kura grecka, podawana z serami. Oczywiście, prości ludzie tak nie jadali, nawet bracia Krzyżacy tak nie jadali – to była kuchnia wielkiego mistrza i dostojników zakonu. Czyli na zamku prowadzono różne kuchnie? Prawdopodobnie były trzy. Jedna kuchnia mogła znajdować się przy kaplicy świętego Wawrzyńca, jak się wchodzi do zamku, tam, gdzie był lazaret. Na zamku średnim, gdzie był pałac wielkiego mistrza, przyjmowano gości i ważyły się losy ówczesnego świata, przy wielkim refektarzu była ta najważniejsza kuchnia. A na zamku wysokim jest ta najlepiej zachowana, która go-

ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN

To wszystko tu w Malborku było? Wszystko! Wiemy to dokładnie z ksiąg zakupowych: tam jest broń, konie, pasza dla zwierząt, ale też i produkty do kuchni. Wiemy, że sprowadzono dla wielkiego mistrza sery z Anglii, 20 koszy suszonych fig, 10 koszy migdałów, małmazję z Hiszpanii, słynne słodkie wino. Nawet piwo sprowadzano! Gdy bracia zaczęli skarżyć się na piwo produkowane w Malborku, wielki mistrz nakazał sprowadzać dla nich piwo z Braniewa i z Elbląga. Wypiekano kilkanaście rodzajów chleba i bułek. To jest zachwycające. Mamy kilka receptur typu: pudding ryżowy na mleku migdałowym z karmelizowanymi płatkami fiołków… XIV wiek! Czapki z głów.

14 / lipiec-sierpień 2014

Pana zdaniem część z tych oryginalnych krzyżackich smaków mogłaby dziś wrócić, mogłaby się przyjąć? Moim zdaniem, możemy dawać gościom do spróbowania sosy, ale kura to musi być współczesna kura: soczysta, nie przesuszona w środku. Jak damy do niej korzenny sos, to może wywołać kontrowersje – no i czasami wywołuje, bo kurczak i korzenny sos? Ale tutaj sporo tłumaczy miejsce, bo to miejsce sprzedaje: ono musi być autentyczne. No trudno żebym na zamku w Malborku sushi robił, o co ludzie często mnie pytają. Albo o pizzę, hamburgery, krewetki… Ja wtedy odpowiadam, że gdyby one w Nogacie rosły, to bym je sprzedawał, ale że to nie rośnie tutaj, to nie… U mnie wszystko jest lokalne: sałata i pietruszka z pola od sąsiadów, ser: 24-miesięczny szeneker z malutkiej mleczarni ze Skarszew, powidła od pań z koła gospodyń wiejskich w Laskowicach. Trzeba dbać o to, co nasze, co urodziło się na tej ziemi. Mamy dużą tradycję piernikową, ale u nas ten piernik teraz jest robiony tylko na Boże Narodzenie, a Krzyżacy wszystko piernikiem zagęszczali, sosy zagęszczali. Wszystkie sosy były słodkie. Zbyt słodkie. Albo za słone czy kwaśne, więc trzeba to wypośrodkować, żeby ludzie popróbo-

wali tego krzyżackiego jedzenia, ale też żeby im smakowało. No i dbam o to, by moje jedzenie było kolorowe, bo tamto krzyżackie było. Ludzie w średniowieczu nie umieli czytać i pisać, więc bawili się kolorem, dania były niebieskie, żółte, zielone… A jeśli chodzi o sposób podawania? Bo myślę, że kiedyś jedzenie nie było tak ładnie podane, jak dzisiaj… Ooo, i tu byśmy się zdziwili! Kilka opisów bardzo mi dało do myślenia. Bo, powiedzmy, są na stole raki, kopa ugotowanych, czerwonych raków z koprem. I pomiędzy nie wkłada się kilka żywych. Głównie z myślą o damach dworu – któraś z nich sięga do półmiska, aż tu nagle trzy żywe raki rozbiegają się po obrusie! Dama zaczyna krzyczeć, wszyscy patrzą, coś się dzieje przy stole, ożywia się konwersacja – no, takie zabawy się odbywały.

Restauracja, której szefuje Bogdan Gałązka otrzymała prestiżowe wyróżnienie Slow Food Polska.


56

! a g a Uw

Food. Jak jadali Krzyżacy 14 / lipiec-sierpień 2014

Bogdan Gałązka – szef kuchni i właściciel „Gothic cafe” mieszczącej się na zamku w Malborku, o którym mawia, że „przejechał pół świata, by znaleźć się w tym miejscu”. Pochodzi z Grajewa, pracował w Warszawie jako menedżer w dużej korporacji, a gotować zawodowo zaczął w wieku 33 lat. Pracował w najlepszych restauracjach Nowego Jorku i prywatnej rezydencji milionera na Long Island, był szefem kuchni w „Tomo” – jednej z pierwszych warszawskich restauracji sushi. Od gotyckich klimatów Malborka odpoczywa co roku w Meksyku, jest fanem tamtej kuchni.

W kuchni. Kultowe nożyczki

! ic e

14 / lipiec-sierpień 2014

Przedstawiamy Państwu bohatera tego popularnego serialu: kultowe pomarańczowe nożyczki!

W Malborku zjemy też lekko: Sałata Wielkich Mistrzów z serami zagrodowymi serwowana z pesto z prażonych pestek dyni, sezonowymi owocami i warzywnymi chipsami.

ZDJĘCIA: FISKARS

Czyli nie jedli jakiejś szarej brei? No, tamto jedzenie wyglądało trochę jak kupa. Bo ono było rozgotowane. Taki był wtedy smak, taka moda. Dlatego dodawali do wszystkiego szafran, żeby dał piękny, żółty kolor. Żeby zrozumieć człowieka średniowiecza, to trzeba trochę o nim poczytać – jaki on był, czego chciał, jakie było jego wyobrażenie świata, zmysł estetyki, czym była dla niego symbolika dzwonów kościelnych. Dla mnie odkryciem są ówczesne książki kucharskie. W średniowieczu umieli czytać naprawdę nieliczni, no, może promil społeczeństwa Europy. I okazuje się, że na zamku w Malborku kucharz umiał czytać, miał własną książkę kucharską! Byli u nas jakieś 5 lat temu lamowie z Tybetu, starsi już goście, po siedemdziesiątce, którzy zjeździli cały świat i opowiadali, że tu jest bardzo dobra energia, w tym miejscu. A energię miejsca tworzą przecież ludzie: moi goście, pracownicy.

W „Gothic Cafe” płynie przede wszystkim pańska energia… Jesteśmy w historycznym miejscu, zamek jest wpisany na listę UNESCO. Ale ja jedzeniem piszę swoją własną historię, w połowie gotuję też dla siebie, dla swojej przyjemności. Dla mnie największym wyznacznikiem jest to, jak się czują dzieci w restauracji – bo one są bezkompromisowe w sądach. Dlatego mamy to menu Maciusiowe, dlatego zabieram dzieci do kuchni, pokazuję im, jak gotujemy. To ważne, bo ten smak, ukształtowany w dzieciństwie, zostaje na całe życie. No i dla restauracji dzieci są ważne, bo jak są najedzone i szczęśliwe, to ich rodzice też są zadowoleni. A u mnie dzieci są szczęśliwe, bo to rodzinna restauracja – często jest zgiełk, dzieci się kręcą pod nogami. Nie wszyscy goście są z tego zadowoleni, czasem widzę jak się niektórzy krzywią, ale nie ustępuję – w kościele dzieci nie mogą biegać, w restauracji też nie, nawet na podwórko już się ich nie puszcza, żeby im krzywdy nie zrobili jakieś „złe ludzie”, to gdzie te dzieci mają latać? Ano, u mnie. U Gałązki. Niech się najedzą, nacieszą i pobiegają! ●

ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN

Albo to: niebiański ptak! Upieczony pelikan wjeżdża na stół, ufryzowany, z piórami, ktoś coś szybko majstruje na dole i nagle wyfruwa z brzucha cała chmara skowronków … Okazuje się, że ta strona estetyczna w tamtych czasach była równie ważna, jak teraz.

ę i C

57

ierwszy na świecie innowacyjny projekt z plastikowymi uchwytami, charakteryzujący się wyjątkową funkcjonalnością i wygodą. Obecne na rynku już od 47 lat. Dziś można je znaleźć niemal w każdym domu. Nie zapomnijcie zaprosić ich do kuchni! Stworzone przez Olafa Bäckströma w 1967 roku nożyczki Fiskars były produktem rewolucyjnym. Pierwsze na świecie plastikowe uchwyty, wysokiej jakości ostrza ze stali bezniklowej oraz charakterystyczny kolor (ponoć dzieło przypadku!) sprawiają, że stały się symbolem fińskiego wzornictwa i marką samą w sobie. Mogą zagrać kilka ról. Ciesząca się niemal od pół wieku zaufaniem klientów linia Classic świetnie sprawdza się w kuchni. Nożyczki z powodzeniem zastępują nóż: dzięki specjalnie zaprojektowanej rękojeści gwarantującej pewny chwyt, cięcie ziół i warzyw jest proste i szybkie. Niezwykle przydatny jest też model z ząbkowanym ostrzem – ułatwia przygotowanie szczypiorku do śniadania, pocięcie kopru albo kolendry. Uniwersalne nożyczki Softouch z linii Functional Form z pokrytą miękką, antypoślizgową okładziną rękojeścią, przydadzą się w kuchni w różnych sytuacjach, choćby przy odkręcaniu butelek. Kto z nas choć raz nie wykorzystał ogrodowego sekatora do krojenia kurczaka? Cóż, nie da się ukryć, że znacznie lepiej sprawdzają się w tym zadaniu nożyczki Fiskars Kitchen Smart. Masywne, wyprofilowane

ostrze i uchwyt z osłoną na palce są idealne do zdejmowania skóry, cięcia i czyszczenia drobiu, dziczyzny i ryb. Wygodne dla osób prawo- i leworęcznych, posiadają zamykaną kciukiem blokadę. Rękojeści wszystkich nożyczek firmy Fiskars są formowane metodą wtryskową bezpośrednio na ostrzach. Zapewnia to maksymalną higienę, ponieważ nie ma w nich szczelin ani otworów, w których mogłyby gromadzić się bezkarnie czarne charaktery kuchennego filmu: bakterie. Szeroki wachlarz dostępnych ostrzy sprawia, że każdy znajdzie w ofercie Fiskars nożyczki, które świetnie sprawdzą się w każdej akcji. ●


58

59

Slow lody

Slow lody

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

adeszła moda na lody z cukierni, takie najprostsze, na wynos, jedzone wprost na ulicy. Szaleństwo – bo jak inaczej nazwać fakt, że jesteśmy skłonni stać w kilkudziesięcioosobowej kolejce po dwie kulki, których zjedzenie zajmie nam kilka minut? – objęło wszystkich, zarówno kulinarnych poszukiwaczy, jak i tradycjonalistów. Awangarda ciągle eksperymentuje z nowymi smakami, w tym roku Włosi podnieśli poprzeczkę bardzo wysoko, bo zaczęli wprowadzać w tej branży… produkty regionalne. Nowością w Italii nie są więc już lody o smaku octu balsamicznego czy prażonej cebuli, ale te przypominające konkretne potrawy – toskańską słoninę z Colonny, pszenny chleb z Altamury z Apulii czy słodką bułkę michetta z Mediolanu. Drugi kierunek poszukiwań to powrót do przeszłości, odtwarzanie starych, domowych receptur, używanie wyłącznie naturalnych składników, i to jak najwyższej jakości: świeże mleko i śmietana prosto od krowy, jaja wyłącznie od szczęśliwych kur z wolnego wybiegu, truskawki lub mięta z ekologicznych upraw. Bo smakiem, którego poszukują tradycjonaliści jest smak dzieciństwa.

Na Starowiślnej w Krakowie po lody trzeba czasem stać w kolejce nawet ponad godzinę, wegańskie Gelati Giuseppe z małej lodziarni w Sopocie sprzedawane są już w „zielonych miejscach” w kilku miastach Polski, poznańska Wytwórnia Lodów Tradycyjnych oferuje smaki popcornowe lub migdałowe z solą. Lody z małych, rodzinnych cukierni rządzą! autor:

Maciej Orłowski

ZDJĘCIA: TOMASZ BUDASZ, FOTOLIA

Najlepsze dla ochłody ! y d o l w o l s e n j y c y d a – tr

Sam minister wyszedł z wody, żeby u mnie kupić lody!

T

ak pokrzykiwał kiedyś mężczyzna, idący wolno brzegiem morza na plażach w Krynicy Morskiej, Gdańsku, Juracie czy Międzyzdrojach. Rozpięty biały fartuch lub krótka biała kurtka, na głowie biała czapka z daszkiem, a przez ramię przewieszona na pasie biała drewniana skrzynka, pełna lodów – bambino na patyku, calypso w małej kostce, z dodawaną drewnianą szpatułką, którą znacznie później zastąpiły plastikowe łyżeczki. Lody też najczęściej były białe, śmietankowe albo waniliowe, znacznie rzadziej czekoladowe lub kawowe. Zresztą, głównie różniły się kolorem. Smakowały podobnie: wakacjami, słońcem, solą, która została na skórze po ostatniej kąpieli w Bałtyku, beztroską rodziców, którzy wielkodusznie wręczali monety w zapiaszczone, drżące z niecierpliwości łapki albo chichotali, gdy Pan Lodziarz zachęcał ich okrzykiem – „Mężu, mężu, nie bądź głupi, niech ci żona loda kupi! ”. Były też lody niedzielne, po kościele, na które chodziło się całą rodziną i spotykało sąsiadów i znajomych. I lody po lekcjach, na końcu lub początku roku szkolnego, jeśli wrzesień był ciepły. Każdy


60

61

Slow lody

Slow lody

14 / lipiec-sierpień 2014

z nas ma w głowie własne wspomnienia i szuka tego smaku we wszystkich cukierniach świata. Fanatycy potrafią toczyć swoje „święte wojny” przez całe pokolenia – i tak Toruń dzieli się na zwolenników Pokojskiego (ponieważ w tej rodzinie istnieje tradycja nadawania synom imieniem Franciszek, obecnie na czele firmy stoi Franciszek III Pokojski) lub Lenkiewiczów (którzy też są cukiernikami od trzech pokoleń), a Kraków na tych, którzy chodzą tylko na Starowiślną lub wyłącznie na Zwierzyniecką do „Lodów Tradycyjnych” braci Hodurków. Sami lodziarze uważają, że najważniejsze, by wspierać i propagować wszystkie dobre lody, bo w tej dziedzinie jest w Polsce jeszcze wiele do zrobienia i miejsca na rynku wystarczy dla każdego – ze spożyciem 4 litry rocznie na głowę mieszkańca daleko nam i do światowej czołówki (Nowa Zelandia: ponad 24 litry, zdystansowała niedawno wieloletniego lidera USA – 20,8 l) i do europejskiej, w której przodują Skandynawowie: statystyczny Fin zjada ponad 14 litrów rocznie.

Więcej lodów dla każdego

L

ody są zdrowe. Podstawowym składnikiem większości rodzajów jest mleko, będące cennym źródłem białka, witaminy B2, potasu, fosforu, magnezu i wapnia. Co ciekawe, ich szklanka zawiera ok. 400 mg tego ostatniego, stanowiąc prawie połowę dziennego zapotrzebowania na wapń w organizmie – w dodatku jest on w tej formie świetnie przyswajalny. Tradycyjne lody powinni więc często jadać ludzie starsi, bo chronią przed osteoporozą. Oczywiście, pod warunkiem, że nie są w grupie zagrożonej cukrzycą lub zmagają się z dużą nadwagą. Bo lody, oprócz cennych składników, zawierają także cukier, głównie sacharozę – węglowodan najsilniej wpływający na proces tycia. Mrożony deser z dodatkiem bitej śmietany, polewy, bakalii i likieru to prawdziwa bomba kaloryczna. Pamiętajmy zatem, aby podczas jedzenia lodów nie przesadzać z dodatkami, wzbogacając je najlepiej o same owoce. Alternatywą dla tradycyjnych lodów są sorbety – oparte na wodzie i zamrożonych owocach, bez dodatku mleka i śmietany. W prawdziwym sorbecie zawartość cukru jest niewielka, ogranicza się ona bowiem do występowania naturalnych cukrów owocowych (zdarzają i sorbety dosładzane, więc lepiej upewnić się w cukierni). Sorbety są też jedy-

14 / lipiec-sierpień 2014

nym wyjściem dla osób uczulonych na laktozę i gluten, które nie mogą spożywać lodów, zawierających składniki pochodzenia zwierzęcego. Od pięciu lat furorę w Polsce robią Gelati Giuseppe – lody spełniające wszelkie normy diety wegańskiej, robione według receptury opracowanej przez Giuseppe Lamandiniego. Zamiast krowiego mleka używa się mleka sojowego lub ryżowe, sacharozę zastępuje syrop z agawy, ksylitol – syrop brzozowy lub nierafinowany cukier z trzciny cukrowej. Dodatkowo wzbogacone są o inulinę, naturalny prebiotyk, który jest rozpuszczalnym błonnikiem, regulujący pracę jelit i spowolniający wchłanianie cholesterolu. Gelati Giuseppe, wyróżnione w 2011 roku przez brytyjską organizację The Vegan Society, nawiązały współpracę z najbardziej znanymi wegańskimi restauracjami i barami w całej Polsce, a do lodów kibana (kiwi-banan) lub tahini dochodzą co sezon nowe smaki. Wszyscy dostawcy surowców – w tym i egzotycznych owoców – muszą legitymować się biocertyfikatami i spełniać wymogi Fair Trade, bo sopocka cukierenka była pierwszą w tym segmencie europejską lodziarnią „cruelty free” – gwarantującą konsumentom nie tylko zdrowy i dobry smak, ale i czyste sumienie.

Lody są zdrowe. Podstawowym składnikiem większości rodzajów jest mleko, będące cennym źródłem białka, witaminy B2, potasu, fosforu, magnezu i wapnia.

Kto z kim kręcił te lody? Trochę historii Mimo że rekordy popularności zaczęły bić dopiero w XX wieku, lody znane są od starożytności. Już 5 tys. lat temu Chińczycy okładali wypełnione słodkim syropem naczynie śniegiem zmieszanym z saletrą, uzyskując w ten sposób chłodzący deser. W antycznej Grecji „śniegiem z Olimpu” nazywano mieszankę lodu, soków owocowych, miodu i wina. Z kolei cesarz Neron tak zasmakował w mrożonych deserach, że kazał sprowadzać lodowe bryły aż z odległych o kilkaset kilometrów od Rzymu Apeninów. Walory mrożonej wody wymieszanej z owocami potrafili docenić także Arabowie – współczesna nazwa sorbet wywodzi się od arabskiego scherbet (‘łagodny śnieg’). Prawdziwa rewolucja w ich historii nastąpiła w 1295 roku, gdy Marco Polo przywiózł do Wenecji chiński przepis na lody z dodatkiem mleka. Włoscy cukiernicy po mistrzowsku wzbogacili recepturę Chińczyków o śmietanę, cukier, jajka i aromaty – od tego czasu włoskie lody uchodzą za najlepsze na świecie.

Produkcję lodów na skalę przemysłową zawdzięczamy Amerykanom – w 1843 r. Nancy Johnson z Filadelfii zbudował pierwszą w historii maszynę do lodów, a w 1904 Charles E. Miches wynalazł jadalny rożek waflowy, rozpoczynając tym samym karierę ulicznych budek (przyczyna, jak to zwykle bywa, była prozaiczna: zaczął pakować lody w wafle, gdy na targach skończyły mu się na stoisku czyste talerzyki.) Gdy w latach 30. na masową skalę ruszyła produkcja lodów pakowanych fabrycznie, przestały być rarytasem dla nielicznych, stając się przysmakiem dostępnym dla każdego. W latach 80. XX wieku, wraz z kuchnią molekularną i wprowadzeniem ciekłego azotu, umożliwiającego utrwalanie smaków, zaczęło się wielkie eksperymentowanie: lody łososiowe, bakłażanowe, kolendrowe – wszystko jest możliwe! Co nie zmienia faktu, że nadal co trzecia kulka sprzedawana na świecie jest po prostu śmietankowa.


62

Slow lody 14 / lipiec-sierpień 2014

Co ciekawe, lody nie tylko dostarczają cennych składników odżywczych, ale i wpływają pozytywnie na nasz umysł – ze względu na wysoką zawartość węglowodanów ich spożycie powoduje gwałtowny wzrost poziomu endorfin – hormonów, odpowiedzialnych za uczucie zadowolenia i euforii – oraz serotoniny – „hormonu szczęścia”, regulującego m.in. sen, ciśnienie krwi i poziom pobudzenia seksualnego.

Jak odróżnić slow lody od fast foodu?

N

ie bądźmy jednak łatwowierni – nie wszystkie lody są zdrowe. Pomiędzy tymi wytwarzanymi w sposób tradycyjny a przemysłowymi jest przepaść. Pierwsze produkowane są tuż przed ich konsumpcją, drugie – dzięki zastosowaniu konserwantów mają nawet roczną datę ważności. W tych drugich stosuje się też często zamiast naturalnych chemiczne barwniki i aromaty. W końcu, te pierwsze dostępne są w najprzeróżniejszych smakach, jakie tylko przyjdą ich producentom do głowy, podczas gdy przemysłowe nie mają tak zróżnicowanej oferty. Różnice można by jeszcze długo mnożyć. Jak zatem odróżnić te pierwsze od drugich? – Podstawowym kryterium jakości lodów jest to,

czy nam smakują – tłumaczy Piotr Lamenta z firmy Primulator, sprzedającej maszyny do produkcji lodów. – Kolejnym ważnym sygnałem jest informacja o ich zawartości i pochodzeniu surowców. Pamiętajmy, że tak naprawdę lody mleczne składają się zaledwie z kilku składników: mleka, śmietany, cukru, czasem jajek oraz smaków, w przypadku lodów czekoladowych smak to po prostu kakao i czekolada, w przypadku lodów migdałowych – zmielone migdały, w przypadku lodów lemoniadowych – lemoniada z cytryn, itd. – wyjaśnia. Trend na „tradycyjne lody” rośnie regularnie od kilku lat. W 2013 roku w Poznaniu powstała Wytwórnia Lodów Tradycyjnych, do której codziennie ustawiają się gigantyczne kolejki; produkowane w Warszawie lody na patyku Ice Pops, składające się wyłącznie ze zmiksowanych owoców i nierafinowanego cukru trzcinowego zostały w ubiegłym roku wyróżnione na łódzkich Targach Natura Food 2013. A ostatni szał? Na fali mody na hamburgery dwie znane warszawskie marki – Lody Od Włocha Spumoni i cukiernie Lukullus połączyły siły i zaczęły serwować tego lata stary przysmak z południowej Italii – Brioche con Gelato, czyli dwie gałki lodów w ciepłej, maślanej bułeczce. ●

Znakiem rozpoznawczym Lodziarni Wronieckiej 17 z Poznania jest domowa receptura i wysokiej jakości naturalne składniki.


64

65

Smoothie - zdrowy na ochłodę

Smoothie - zdrowy na ochłodę

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

eceptura smoothie powstała na początku XX w. w Stanach Zjednoczonych. Ojcem tego popularnego napoju był założyciel firmy Smoothie King, Stephen Kanau. Miał alergię na białko mleka krowiego i cukier, nie mógł próbować mlecznych koktajli, które przygotowywał swoim klientom, postanowił więc stworzyć pożywny napój, który będą mogli pić wszyscy – w szczególności alergicy. Smoothie to przede wszystkim gładkość konsystencji. Zmiksowane owoce lub warzywa zamieniają się w gęstą masę, którą można rozrzedzić, dodając mleko sojowe, sok owocowy albo wodę. W rejonach Morza Śródziemnego smoothie uzupełniane jest o miód. Podkreśla on walory smakowe owoców, dosładza ich smak i nadaje piękny kolor. Klasyczne smoothie przygotowane jest wyłącznie z musu owoców i warzyw. Idealnie zmrożona kompozycja szybko dostarcza naszemu organizmowi niezbędnych witamin i mikro-

e i h t o o Sm ! o t a l e j u k – tak sma

autor:

Piotr Chabzda

Naczynia niemieckiej firmy Gimex to doskonała propozycja na urlop czy wakacyjny wypoczynek. Uwielbiane przez młodych ludzi, świetnie sprawdzają się podróży, na kempingu, tarasie i na pikniku. Wykonane z melaminy, będącej alternatywą dla tworzyw sztucznych lub porcelany nie tłuką się i mogą być używane przez dzieci. Są odporne na uszkodzenia, można podgrzewać w mikrofalówkach i myć w zmywarkach. Dodatkowym atutem jest szeroka gama kolorystyczna i modny design. www.sklep.centrumcaravaningu.pl

29,90 zł

Prawdziwy master wśród wyciskarek

ZDJĘCIA: FOTOLIA, MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW

Pyszne, zdrowe i orzeźwiające. Przygotowywane zarówno w wersji słodkiej, jak i wytrawnej, stanowią doskonałe urozmaicenie letniej diety. Smoothie, bo o nich mowa, podbijają serca Polaków. Przypominają znane nam od dawna koktajle owocowe, ale zamiast na mleku lub jogurcie często przygotowywane są z dodatkiem wody lub soków owocowych i mają jednolitą, aksamitną konsystencję.

Kolorowy zawrót głowy

elementów, świetnie orzeźwia, dodaje energii i pobudza metabolizm. W zależności od składników może być zarówno miłym akcentem między posiłkami, jak i z powodzeniem zastąpić jeden z nich: śniadanie, drugie śniadanie, podwieczorek, kolację... Każdy może indywidualnie skomponować swój napój według własnych upodobań. Jeśli jesteś miłośnikiem słodkości, proponujemy ci smoothie owocowe – truskawki, banan, maliny, kilka listków mięty i kropli cytryny dadzą niebanalne połączenie. Fanom smaków wytrawnych proponujemy zielone smoothie. Szpinak, banan, limonka i jarmuż dostarczą wielu witamin oraz pobudzą do działania. Warto również dodać szczyptę sproszkowanej, zielonej herbaty matcha, która od wieków była stosowana w japońskiej ceremonii parzenia herbaty, a teraz robi furorę w kuchni europejskiej. Produkowana jest z krzewów herbacianych, które co najmniej dwa tygodnie przed okresem zbiorów ocieniane są przed słońcem matami, dzięki czemu matcha jest bardziej aromatyczna, delikatniejsza w smaku i bogatsza w aminokwasy niż inne gatunki. Ze względu na swój piękny jasnozielony kolor jest często stosowana jako dodatek do lodów i ciast. Smoothie to samo zdrowie. Łatwo je przygotować, zabrać ze sobą do pracy, zastąpić nim posiłek. Zapraszamy do smakowego eksperymentowania i inicjowania pysznych smoothie! ●

Wyciskarka do zadań specjalnych – wyciśnie sok z każdego owocu, warzywa czy zioła. Z pomocą Angel można zrobić mleko sojowe, tofu czy sorbet owocowy. Ciekawy design, konstrukcja ze stali chirurgicznej oraz dwuwirnikowy mechanizm, który pozwala zachować w soku większość enzymów i składników odżywczych sprawiają, że Angel 8500S nazywana jest Rolls-Royce’m wśród wyciskarek. www.energiazdrowia.pl

4 900 zł

Miksuj, blenduj i gotuj z Vitamix Koniec z niewygodnymi i przestarzałymi mikserami, blenderami i robotami w twojej kuchni. Vitamix TNC 5200 to urządzenie, które łączy w sobie możliwości różnych kuchennych urządzeń używanych przez każdego z nas podczas gotowania. Ten wyjątkowy blender stojący blenduje, miksuje, kroi na małe kawałki, ale także wytwarza przepyszne sorbety. Vitamix TNC 5200 nie tylko wyczaruje ciepłe, czy letnie zupy w stylu raw food, ale także przygotuje gorące zupy w zaledwie kilka sekund. www.bestblender.pl

2 570 zł


66

Smoothie - zdrowy na ochłodę 14 / lipiec-sierpień 2014

e i b o s b ó Zr smoothie! Eksperymentuj z produktami, których do tej pory nikt nie łączył z tym napojem. Zielona herbata, trawa owsiana, stewia to tylko kilka z tych, które warto wykorzystać w kuchni. Nietuzinkowy smak zapewnią orkisz albo sok z brzozy. Grasz w zielone? Pamiętaj o powracającym do łask jarmużu. Skarbnica witamin, związków siarki i żelaza pozytywnie wpływa na organizm, cerę i metabolizm. Woda kokosowa, mleko migdałowe, len w proszku czy trawa owsiana - nietypowe dodatki upolujesz w sklepach ze zdrową żywnością. Baw się połączeniami składników i twórz swoje własne kompozycje smakowe! ●

przepisy: SYCĄCE SMOOTHIE NA DOBRY POCZĄTEK

Obranego banana, buraka i plastry ananasa kroimy w kostkę. Umieszczamy w blenderze i miksujemy do uzyskania gładkiej masy. Dodajemy sok z limonki, pomarańczy oraz orkisz i miód. Całość dokładnie miksujemy. Tak przyrządzone smoothie zaspokoi nasz głód, a oprócz tego dostarczy energii na cały dzień.

ZDJĘCIA: FOTOLIA

• 2 banany • 4 plastry ananasa • 1/2 limonki • 1 łyżka orkiszu • 1/2 łyżki miodu • 1 burak • sok z dwóch pomarańczy


68

Smoothie - zdrowy na ochłodę 14 / lipiec-sierpień 2014

DWUKOLOROWE SMOOTHIE NA SŁODKO • 3 pomarańcze • 100 g truskawek • 2 banany • garść musli • 1 łyżka miodu • szczypta cynamonu

Truskawki, banany oraz miód miksujemy i wlewamy do naczynia. Posypujemy naszym ulubionym musli (w zastępstwie można użyć otrębów owsianych czy też kruszonki). Wyciskamy sok z jednej pomarańczy. Dwie pozostałe obieramy i kroimy na kawałki – całość miksujemy. Delikatnie wlewamy do naczynia wypełnionego wcześniej musem z truskawek i bananów. Całość posypujemy szczyptą cynamonu.

WYTRAWNE SMOOTHIE • garść szpinaku • seler naciowy • limonka • kiwi • awocado • łyżka otrąb owsianych • świeży ogórek

Seler naciowy, kiwi, awocado oraz ogórka kroimy w kostkę – miksujemy. Dodajemy liście szpinaku, sok z wyciśniętej limonki. Całość miksujemy. Na koniec dodajemy otręby owsiane. Całość jeszcze raz miksujemy. Smacznie i zdrowo!

ZIELONE SMOOTHIE NA GŁADKĄ SKÓRĘ • 2 jabłka • 2 kiwi • natka pietruszki • 1 łyżka siemienia lnianego • 1 szklanka wody • seler naciowy • trawa owsiana • 1 łyżka otrąb owsianych

Obrane ze skórki jabłka oraz kiwi, kroimy w kostkę. Wrzucamy do blendera i miksujemy. Do uzyskanej masy dodajemy natkę pietruszki, siemię lniane, seler naciowy, wodę, trawę owsianą oraz otręby. Całość miksujemy. Zielone smoothie orzeźwia i najlepiej smakuje na zimno. Smacznego!

Dołącz do nas na Facebooku


70

71

Śląskie smaki

Śląskie smaki

Na weekend… Śląskie!

14 / lipiec-sierpień 2014

autor:

Zamek Bobolice.

14 / lipiec-sierpień 2014

Podczas wyprawy jurajskiej na Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki” czekają:

● z nakomita dziczyzna i Kaczka Rotmistrza

w Zajeździe Hetman w Lgocie Murowanej k. Kroczyc

● j esiotr z pieczonym jabłkiem oraz

rewelacyjne pierogi z pstrągiem w Smażalni Pod Lasem w Sygoncte k. Złotego Potoku

● p iwo z minibrowaru oraz wędzone

Karolina Jarosz

na miejscu wędliny, kawior żydowski oraz jabłka na miodzie w Browarze Czenstochovia w Częstochowie

● k ućmok, czyli zapiekanka ziemniaczana

oraz kluchy częstochowskie w restauracji „Pod Ratuszem” w Częstochowie

ojewództwo śląskie to jeden z bardziej różnorodnych turystycznie regionów Polski. Na południu piękne pasma Beskidów zapraszają na wędrówki, w sercu regionu swój renesans przeżywają zabytki industrialne, zaś północ województwa – Jura Krakowsko-Częstochowska urzeka białymi ostańcami, warowniami i zamkami. Można tu uprawiać wspinaczkę skałkową, przemierzać dobrze przygotowane trasy rowerowe i piesze, brać udział w spływach kajakowych, latać paralotnią, żeglować, zwiedzać jaskinie, jeździć na nartach.... Niemożliwe? Niech Śląskie Cię zaskoczy! ●

● o ryginalna kuchnia żydowska (gęsie

pipki, zupa z pokrzyw i ciasto marchwiak) w restauracji „Em” w Koziegłowach

● p yszna cytrynowo-malinowa szpajza

w restauracji Hotelu Villa Verde Congress & Spa **** w Zawierciu

Wyprawa jurajska

ZDJĘCIA: ARCHIWUM ŚOT, FOT. HAVEE (2), T. GĘBUŚ (2)

Zamek Ogrodzieniecki w Podzamczu.

Piękne tereny Jury Krakowsko-Częstochowskiej zachęcają do wypraw rowerowych, wspinaczki, czy spływów kajakowych. Szlak Orlich Gniazd w województwie śląskim to aż 10 zamków i warowni na ponad 160 kilometrowej trasie wiodącej z Częstochowy do Krakowa. Weekend proponujemy rozpocząć od zwiedzenia Zamku Ogrodzienieckiego w Podzamczu, największej średniowiecznej warowni położonej na Górze Janowskiego. Najmłodszych zainteresuje pobliski Park Miniatur, nieco starszych Gród na Górze Birów. Na wszystkich z pewnością zrobi wrażenie Zamek Bobolice, pięknie odrestaurowana warownia, z której zaledwie pół godziny przyjemnego spaceru dzieli od ruin bliźniaczego Zamku w Mirowie. Podążając Parkiem Krajobrazowym Orlich Gniazd miłośnicy wspinaczki chętnie zatrzymają się w Podlesicach na Górze Zborów, zaś zainteresowanych historią regionu, mieszaniem się w nim kultur i religii zachwyci Szlak Kultury Żydowskiej z Żarkach z jednym z największych w Polsce kirkutem. Warto tu również odwiedzić Złoty Potok, który słynie m.in. z najstarszej w Europie pstrągarni oraz unikatowych form skalnych: Diabelskich Mostów czy Bramy Twardowskiego. Mijając po drodze Zamek w Olsztynie dotrzemy do Częstochowy. Tych, którzy mieli już okazję zobaczyć sanktuarium na Jasnej Górze, zachęcamy do odwiedzenia pobliskich drewnianych kościółków na Szlaku Architektury Drewnianej. Miłośników rękodzieła zauroczy Osikowa Dolina w Koziegłowach. ● www.orlegniazda.pl

Marchwiak

Gęsie pipki


72

Śląskie smaki

73

Zabytkowa Kopalnia Węgla Kamiennego „Guido” w Zabrzu.

Śląskie smaki

14 / lipiec-sierpień 2014

Czantoria, Ustroń.

Szlak Kulinarny „Śląskie Smaki” po industrialnej przygodzie zaprasza na:

14 / lipiec-sierpień 2014

Szlak Kulinarny „Śląskie Smaki” w Beskidach zaprasza na:

● z upę rogatą, czyli znakomitą kwaśnicę

● p rawdziwy śląski obiad, czyli roladę

do Karczmy Rogatej w Bielsku-Białej

z kluskami i modrą kapustą do restauracji „Dwór Bismarcka” w Mysłowicach

● k aczkę z kluseczkami i zupę wiedeńską

„Rezydencja” **** w Piekarach Śląskich

● r arytas bacy w „Starej Karczmie” w Jeleśni,

do restauracji „Korbasowy Dwór” w Cieszynie

● ż ur z białą kiełbasą w restauracji Hotelu

● k arminadle z buraczkami i ciasto skubaniec

która znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej

w restauracji „Ratuszowej” w Mikołowie

● b abę ziemniaczaną z sosem borowikowym

● k rólika w sosie rozmarynowym w restauracji

do restauracji Ośrodka „Silesia” w Międzybrodziu Bialskim

„Pod Prosiakiem” w Tychach

● a jerkuchy z apfelmusem w restauracji „U Przewoźnika” w Tychach

● u dko gęsi „na sposób piekarza” faszerowane porem i jabłkiem w restauracji „Stara Piekarnia” w Pszczynie

Industrialna przygoda

Beskidzkimi szlakami Rolada z kluskami i modrą kapustą

Zupa rogata – doskonała kwaśnica

ZDJĘCIA" ARCHIWUM ŚOT, FOT. HAVEE (2), T. GĘBUŚ (3)

Szybki rozwój przemysłu w XIX i XX wieku pozostawił w regionie wiele architektonicznych pamiątek: od kopalni węgla kamiennego, przez osiedla robotnicze, obiekty związane są z tradycją hutniczą, kolejnictwem czy łącznością, po znane w całej Polsce browary. Na Szlaku Zabytków Techniki województwa śląskiego każdy znajdzie coś dla siebie. Zainteresowani górnictwem węgla kamiennego z pewnością powinni rozpocząć swoją przygodę od Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego Guido w Zabrzu. Tu nie tylko zjeżdża się 320 metrów pod ziemię prawdziwą górniczą windą (szolą), aby poznać historię i sposoby wydobywania węgla, ale można również wziąć udział w koncercie czy zobaczyć sztukę teatralną w ramach akcji „Kultura na Poziomie”. Na pobliskim Szybie Maciej możemy skosztować wody głębinowej i podziwiać panoramę okolicy z wieży szybu. Amatorom architektury spodobają się osiedla robotnicze: Nikiszowiec i Giszowiec w Katowicach czy Ficinus w Rudzie Śląskiej. Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach z licznymi wozami i sikawkami to kusząca propozycja dla niejednego małego strażaka. Jednak nie tylko przemysł wpłynął na szybki rozwój regionu – aby się o tym przekonać warto odwiedzić Muzeum Drukarstwa w Cieszynie i Muzeum Prasy Śląskiej w Pszczynie. Pełnoletni turyści z chęcią odwiedzą również Tyskie Browarium czy Muzeum Browaru w Żywcu. Miłośnikom podziemi polecamy Kopalnię Srebra oraz Sztolnię Czarnego w Tarnowskich Górach pretendujące do listy UNESCO. ● www.zabytkitechniki.pl

Jezioro Żywieckie.

W Beskidach na turystów czekają nie tylko znakomite trasy piesze i rowerowe, ale cała wyjątkowa kultura Podbeskidzia. Koniakowskie koronki i liczne regionalne muzea (Na Grapie, Chata Kawuloka) w Trójwsi (Istebna, Jaworzynka, Koniaków) pokazują szczególny koloryt tego urokliwego zakątka Beskidów. Wyprawa kolejką linową na Czantorię w Ustroniu, kolejką na Szyndzielnię w Bielsku-Białej, czy kolejką na Górę Żar w Międzybrodziu Żywieckim może być znakomitym początkiem pieszej wędrówki. Będąc na południu regionu warto zobaczyć zabudowę Bielska-Białej zwanego Małym Wiedniem, popływać żaglówką lub rowerkiem wodnym na Jeziorze Żywieckim, czy podziwiać przepiękną panoramę Beskidów ze szczytu Równicy w Ustroniu. ● www.beskidy.slaskie.travel


74

Smaki Regionów 14 / lipiec-sierpień 2014

omorze Zachodnie będzie w tym roku regionem partnerskim Targów Smaki Regionów (27-30 września 2014, teren Międzynarodowych Targów Poznańskich). Podczas tej imprezy można spróbować oraz kupić smakołyki praktycznie ze wszystkich polskich województw, m.in. tradycyjne, naturalne i certyfikowane miody, wędliny, ciasta, nalewki, konfitury i inne kulinarne rarytasy. Pomorze Zachodnie jest chyba jednym z najmniej znanych i nieodkrytych regionów na kulinarnej mapie Polski. A szkoda, bo to prawdziwa kraina mlekiem i miodem płynąca. Co tym razem przywiezie na targi do Poznania? Na liście zachodniopomorskich produktów regionalnych znajduje się 26 pozycji, z czego aż 7 to miody. Przed laty śpiewano „wszystkie barwy lipca znajdziesz w Kołobrzegu”. Teraz śmiało można powiedzieć „wszystkie smaki miodu znajdziesz na Pomorzu”. Co proponuje region? Miody z Drahimia, czyli Drawskiego Parku Krajobrazowego, bogatego w ogromne ilości wrzosowisk, kwiatostany lipy, akacji, rzepaku i gryki; miody przelewickie – w tym wrzosowy, faceliowy i bławatkowy; miody z nawłoci, produkowane jeszcze przed wojną miody wałeckie; akacjowe miody z Cedyńskiego Parku Krajobrazowego; zaskakujące miody Lasu Świętej Marii z ponad 700-letnią tradycją ściśle związaną z zakonem cystersów; a także wytwarzane od XIII w. miody Pojezierza Choszczeńskiego. Najnowszą pozycją na liście produktów regionalnych Pomorza Zachodniego jest ziemniak wyszobor-

ski. Sprawne dłonie kucharza potrafią wyczarować z niego z niego bezy, roladę czy słodki sernik. Ale Pomorze Zachodnie to także produkty już znane, odkryte i cenione, takie jak ogórek kołobrzeski (którego tajemnica tkwi w odpowiednich proporcjach czosnku, korzenia chrzanu, łodygi kopru oraz solanki kołobrzeskiej), wspaniałe deserowe wino ze śliwek, jeziorowy ogórek kiszony z Kalisza Pomorskiego, sławne paszteciki szczecińskie oraz grzyby marynowane z zieloną szyszką sosnową. Nie można zapomnieć także o rybach – siei miedwiańskiej oraz sielawie wędzonej. Dla oczarowanych tradycyjną kuchnią Pomorza Zachodniego już w następnym numerze „SlowLife Food & Garden” zamieścimy przepisy na potrawy z tego regionu. ●

Więcej informacji na stronach: www.smaki-regionow.pl oraz www.wzp.pl Wstęp na targi jest wolny.

ZDJĘCIA: TADEUSZ CZERNIAWSKI, MATERIAŁY PROMOCYJNE WOJEWÓDZTWA ZACHODNIOPOMORSKIEGO

P

Partner ze smakiem


76

77

Pomarańczowa alternatywa

Pomarańczowa alternatywa

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

W KOLORZE BURSZTYNU

marańczowe próbuje robić (z różnym skutkiem) kilkuset winiarzy w różnych krajach Europy i Nowego Świata. Największym zagłębiem „oranżystów” wciąż jednak pozostają Włochy, a także Słowenia i nieodległa chorwacka Istria. Wielki renesans takich tradycyjnych trunków obserwuje się dziś wśród komercyjnych producentów w Gruzji, a po wielkie „amfory” sięgają także coraz częściej Francuzi, Hiszpanie, Austriacy i Kalifornijczycy. Również kilka polskich winnic podjęło ostatnio całkiem udane próby ich wyrobu. Większość producentów win pomarańczowych identyfikuje się z nurtem tak zwanych win naturalnych. Są to więc z reguły indywidualiści i eksperymentatorzy, z których prawie każdy stara się dołożyć do tej technologii swoje trzy grosze, dlatego te trunki potrafią się dość mocno różnić stylem.

W niektórych kręgach europejskich i zamorskich winiarzy ostatnio dość modne stały się tzw. wina pomarańczowe. Termin ten pojawił się stosunkowo niedawno – choć same wina należą do najstarszych na naszym globie – i nie dla każdego jest oczywisty. Czymże więc są owe tajemnicze wina? Wojciech Bosak

N

Dzięki długiemu kontaktowi ze skórkami, pestkami i szypułkami wino zyskuje charakterystyczny herbaciany lub bursztynowy kolor.

ajkrócej mówiąc, jest to specyficzna kategoria win białych, które tym różnią się od innych w tym kolorze, że przy ich produkcji stosuje się długą, trwającą nawet do kilku miesięcy macerację winogron, wraz ze skórkami, pestkami, a często także szypułkami (inne wina białe wyrabia się z samego tylko wytłoczonego z winogron moszczu). Wyrób win pomarańczowych przypomina więc bardziej niż białych produkcję tych czerwonych. W wyniku długiej maceracji nabierają one charakterystycznej, herbacianej lub bursztynowej barwy, od której bierze się ich nazwa. Najbardziej klasyczne wina pomarańczowe są produkowane w wielkich glinianych dzbanach (potocznie, acz błędnie nazywanych „amforami”), choć wielu winiarzy próbuje imitować ten proces w innych zbiornikach.

Powrót wielkiej amfory Przedstawiona technologia jest znana od paru tysięcy lat i była nie-

gdyś stosowana dość powszechnie przy produkcji win białych. W połowie XX w. takie trunki spotykało się jeszcze tu i ówdzie w południowej Europie, od Portugalii, po Cypr i Kaukaz, później jednak zostały one wyparte przez białe wina w bardziej nowoczesnym, świeżym i owocowym stylu. Tradycja ich wyrobu przetrwała w zasadzie tylko w Gruzji, a szczególnie w Kachetii, gdzie takie wina wciąż robi się w niemal każdym wiejskim domu. To właśnie owe tradycyjne trunki kachetyjskie stały się inspiracją dla współczesnych producentów win pomarańczowych w różnych krajach. Obecną modę na takie wina zapoczątkował znany włoski winiarz Joško Gravner z regionu Collio (na pograniczu ze Słowenią), który w końcu lat 90. sprowadził z Gruzji kilka tradycyjnych dzbanów kwewri i rozpoczął eksperymenty z podpatrzoną u tamtejszych winiarzy techniką maceracji jasnych gron. Pionier ten szybko znalazł naśladowców i dzisiaj wina po-

Wina pomarańczowe są bardziej uniwersalne na stole niż typowe wina białe.

ne estry, aldehydy, terpeny, aromatyczne alkohole i inne. Dzięki wysokiej zwartości związków polifenolowych wina te są stosunkowo mało podatne na oksydację i niekorzystne zmiany mikrobiologiczne, głównie za sprawą antyseptycznych właściwości flawonoidów, co pozwala m.in. ograniczyć ich siarkowanie. Większość producentów nie siarkuje takich win podczas produkcji, ograniczając się tylko do niewielkiego dodatku dwutlenku siarki

Najbardziej klasyczne wina pomarańczowe są produkowane w wielkich glinianych dzbanach, choć wielu winiarzy próbuje imitować ten proces w innych zbiornikach.

â

tuż przed ich rozlaniem do butelek. Są też winiarze, którzy w ogóle rezygnują z siarkowania swoich win pomarańczowych, a więc są one szczególnie przyjazne dla osób uczulonych na związki siarkowe. Są także bardziej uniwersalne na stole niż typowe wina białe. Dzięki stosunkowo wysokiej zawartość garbników można je bowiem łączyć z potrawami, do których w innym przypadku podawalibyśmy wina różowe lub nawet lżejsze czerwone. ●

Znaki szczególne

ZDJĘCIA: WOJCIECH BOSAK, KRAKÓ SLOW WINE

autor:

Jakie zatem wspólne cechy (poza kolorem) wyróżniają wina pomarańczowe na tle innych? Otóż podczas długiej maceracji zostają one wzbogacone o szereg substancji pochodzących ze skórek, pestek i szypułek winogron. Są to przede wszystkim związki polifenolowe, których zawartość może dochodzić nawet do 2-3 g na litr. Jest to koncentracja typowa raczej dla lżejszych win czerwonych, podczas gdy typowe białe zawierają owe związki w stężeniu rzadko przekraczającym 0,3 g na litr. Odnosi się to szczególnie do win macerowanych z szypułkami, które są źródłem cennych flawonoidów, a także wzbogacają trunek o liczne związki aromatyczne, jak złożo-

Krakó Slow Wines – to kolekcja win naturalnych z Europy Środkowej i Wschodniej pochodzących z niewielkich, rodzinnych winnic uprawianych tradycyjnie. Wina są dostępne w winebarze i sklepie Lipowa 6F w Krakowie, przy ul. Lipowej 6F. Firma prowadzi też dystrybucję dla restauracji i dobrych sklepów winiarskich. www.krakoslowwines.pl


3 kolory polecają nowy sposób grillowania

78

ABC Kuchni 14 / lipiec-sierpień 2014

P Uwielbiasz letnie biesiady przy grillu? Przepadasz za karkówką z rusztu? Grillowanie na kamieniu wulkanicznym to nowy sposób przyrządzania potraw. Zdrowo i przez cały rok. autor:

3kolory Restauracja, ul. Wiankowa 3, Poznań Odpowiedniego dla siebie nastroju szukaj na: www.3-kolory.pl oraz na www.facebook.com/3kolorymalta Tekst powstał we współpracy z restauracją 3kolory

Anna Kawa

W UROCZEJ SCENERII JEZIORA MALTAŃSKIEGO I PRZYLEGAJĄCEJ DO NIEGO ZIELENI SWOJE MIEJSCE ZNALAZŁA RESTAURACJA 3 KOLORY, KTÓRA ZAPRASZA NA:

Grillowanie na gorącym kamieniu z lawy wulkanicznej GRILLUJ Z NAMI W DOMU W PLENERZE ZDJĘCIA: BARTOSZ DZIAMSKI

Grillowanie na lawie

otrawy z rusztu to niezbędne minimum każdej restauracji, ale grillowanie na kamieniu z lawy wulkanicznej to już zupełnie nowy koncept. Nawet nie mając żadnego doświadczenia z lawą czy wulkanem, będziecie się świetnie przy tym bawić. Sam pomysł jest banalnie prosty – na rozżarzony, posypany solą grill stone wrzucamy kawałki mięsa, owoce morza, ryby, dodatki, na jakie mamy ochotę i… już! Nagrzana płyta utrzymuje równomierną temperaturę, dzięki czemu potrawy są idealnie upieczone. Dowolność dobierania grillowanych produktów i kontrolowanie stopnia ich wysmażenia sprawia sporo frajdy, ale przede wszystkim zapewnia zdrowy (bo przygotowany bez użycia tłuszczu), wyjątkowo smaczny i aromatyczny posiłek. Grillowanie na kamieniu jest specjalnością 3kolorów – najpiękniej położonym w stolicy Wielkopolski lokalu, tuż nad Jeziorem Maltańskim. Tylko tu w Poznaniu można zjeść samodzielnie przygotowane dania na kamieniu z lawy wulkanicznej wydobywanej z wysokich partii włoskich Alp. 3kolory proponują zabawę z grillowaniem w restauracji, przy stole bankietowym albo w większym gronie w plenerze. Rozgrzany do 300°C grill stone to możliwość kulinarnych eksperymentów, niezapomniane wrażenia smakowe i doskonała okazja do spotkania z rodziną lub przyjaciółmi – także jesienią i zimą, kiedy zwykle wieczorne spotkania przy grillu są już tylko wakacyjnym wspomnieniem. W 3kolorach możesz wcielić się w rolę kucharza, grillując w sposób, jaki najbardziej ci odpowiada i dobierając ulubione dodatki. Miłośnicy soczystych steków z rusztu, zwolennicy zdrowego trybu życia, amatorzy nowinek kulinarnych – każdy da się porwać grillowaniu na grill stone w otoczeniu zieleni Jeziora Maltańskiego. ●

W NASZEJ RESTAURACJI

MOTYWACJĄ KULINARNYCH PODRÓŻY JEST POTRZEBA NIEUSTANNEGO POSZUKIWANIA I ODKRYWANIA NOWYCH

POŁĄCZEŃ I SMAKÓW


Przysmak mózgowców 14 / lipiec-sierpień 2014

Dlaczego warto jeść

orzechy?

81

Przysmak mózgowców 14 / lipiec-sierpień 2014

Orzechy włoskie, laskowe, arachidowe, piniowe czy migdały to nie tylko zdrowa przekąska, ale znakomity dodatek, podkreślający smak wielu potraw: od zup i sałatek do słodkich deserów. Powinny być na stałe obecne w naszej kuchni.

autor:

Nika Szafrańska

Sedno sprawy

D

ZDJĘCIA: FOTOLIA

80

odają smaku sałatkom, są dekoracją tortów i ciasteczek, a nam zapewniają zdrowie, urodę, dobrą kondycję psychiczną i jasny umysł. Są w naszym codziennym jadłospisie niczym celna puenta: nasiona, orzechy, migdały. Uważamy, że są zdrowe, ale nie aż tak niezbędne w naszej diecie jak warzywa czy owoce. Smaczne, ale niestety, bardzo kaloryczne. No i nie należą do najtańszych – to raczej luksus i zachcianka, niż stały punkt na liście naszych zakupów. Poza okresem świątecznym, kiedy obficie dodajemy je do ciasta, znakomicie można się bez nich obejść w codziennej diecie. Takie są obiegowe opinie – spróbujmy wyłuskać z nich ziarnko prawdy. Orzechy w 3/4 składają się z tłuszczów, ale są to tłuszcze nienasycone, chroniące nasz układ krążenia. Stanowią idealną mieszankę białka, tłuszczu i błonnika, szybko zaspokajają głód i na długo dają uczucie sytości – garść orzechów między posiłkami, zwłaszcza w porze podwieczorku, to potężna dawka nowej energii, pozwalająca pokonać zmęczenie i stres i wydajnie pracować w drugiej połowie dnia. Co ważne, nasz organizm nie trawi orzechów do końca i sporej ich części nie przyswaja, dlatego dodatkowe kilogramy nam nie grożą. Owszem, puszka fistaszków to bomba kaloryczna, ale przyczyną nadwagi staje się głównie wtedy, gdy traktujemy ją jako przekąskę do piwa lub popijamy napojami z dużą zawartością cukru. Ze względu na swoje wartości odżywcze – witaminy B i E, mikroelementy, takie jak magnez, miedź, wapń, potas, żelazo, kwas elagowy czy foliowy – orzechy i nasiona są znakomitym naturalnym suplementem diety


82

83

Przysmak mózgowców

Przysmak mózgowców

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Migdały – są bogatym źródłem substancji odżywczych. Zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe, magnez, miedź, błonnik. Korzystnie wpływają na układ sercowo-naczyniowy, obniżają poziom cholesterolu, zwalczają wolne rodniki oraz zapobiegają tyciu.

i powinny być spożywane codziennie. Co nie jest trudne, bo bardzo podnoszą smak i atrakcyjność każdej potrawy – musimy po prostu pamiętać o nich przy gotowaniu. Nasiona słonecznika najlepiej dosypać rano do płatków śniadaniowych, zielonego smoothie albo szklanki jogurtu – codziennie jedną łyżkę. Są tak drobne, że prawie ich nie widać – za to widać ich dobry wpływ na cerę, włosy i paznokcie. Jeszcze bardziej niepozorne ziarna sezamu są nie tylko bardzo efektowną panierką do mięs czy tofu, wymarzonym składnikiem dań z kuchni azjatyckiej i posypką do wielu sałatek, ale i wielkim sprzymierzeńcem młodości i długowieczności – zapewniają mocne kości, zęby, paznokcie, włosy, piękną skórę i… dobre samopoczucie. Orzechy włoskie i laskowe, które tak świetnie podnoszą smak serów, bardzo sprzyjają intensywnej pracy umysłowej. Z kolei pistacje, których niepowtarzalny, zielony kolor tak pięknie harmonizuje z ciemnym brązem czekolady, można śmiało pogryzać między posiłkami – poprawiają przemianę materii i wzmacniają perystaltykę jelit. Podobnie jak migdały, które oprócz tradycyjnego wykorzystania do deserów i ciast, warto stosować też do kremowych zup: krem z dyni, posypany migdałowymi płatkami, to uczta i dla wzroku, i dla podniebienia! Migdały są też wielkim przyjacielem kobiet w ciąży i matek karmiących – wspomagają laktację – i bardzo przydają się nie tylko w kuchni, ale i łazience: utarte na masę, stanowią znakomitą odżywczą maseczkę zarówno na twarz, jak i na włosy. Stała obecność orzechów w naszym domu to nie luksus i folgowanie przyjemnościom, a po prostu mądry, zdrowy nawyk. ●

Orzechy ziemne – wzmacniają śledzionę i żołądek, obniżają ciśnienie; odznaczają się dużą zawartością witaminy B3, E oraz cynku. Cynk sprzyja budowie białka i odbudowie tkanek. Witamina E jest silnym przeciwutleniaczem, który może odgrywać ważną rolę w zapobieganiu chorobom układu krążenia oraz nowotworom. Witamina B3 natomiast ma dobroczynny wpływ na funkcjonowanie układu nerwowego oraz zdrowie skóry.


84

85

Przysmak mózgowców

Przysmak mózgowców

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Ze względu na swoje wartości odżywcze – witaminy B i E, mikroelementy, takie jak magnez, miedź, wapń, potas, żelazo, kwas elagowy czy foliowy – orzechy i nasiona są znakomitym naturalnym suplementem diety i powinny być spożywane codziennie.

Nasiona słonecznika – są bogate w aminokwasy i nienasycone kwasy tłuszczowe. Słonecznik jest także źródłem witaminy E oraz witamin z grupy B oraz A i D; wspomaga wzrok, wzmacnia kości, poprawia cerę; jest źródłem cynku, żelaza, potasu i wapni; pozytywnie wpływa na gojenie się ran, zmiany skórne oraz osłabioną odporność.

Pistacje Orzechy laskowe – wzmacniają śledzionę i żołądek, poprawiają jakość krwi – zalecane szczególnie dla dzieci i ludzi chorych na anemię; wzmacniają układ nerwowy, zalecane przy intensywnej pracy umysłowej.

Sezam – stanowi bardzo bogate źródło wapnia, pierwiastka, który ma ogromny wpływ nie tylko na stan kości i zębów, ale i funkcjonowanie całego organizmu, chroni przed osteoporozą, zawiera dużo wapnia. Dawka magnezu w ziarnach sprzyja obniżeniu poziomu stresu, działa kojąco na nerwy. Z powodu dużej zawartości cynku sezam powinni wprowadzić do jadłospisu mężczyźni, którzy chcą uniknąć problemów z prostatą. Dostarcza też organizmowi wielu cennych witamin, przede wszystkim: A (dba o sprawność widzenia i wpływa na kondycję skóry, paznokci oraz włosów), E (jeden z najsilniejszych antyutleniaczy, neutralizujący wolne rodniki, które mogą uszkadzać tkanki i przyspieszać proces starzenia się organizmu) oraz grupy B (wspomagają układ odpornościowy, poprawiają samopoczucie, pomagają w prawidłowym funkcjonowaniu mózgu i są niezbędne w procesie przemiany białek).

– wzmacniają wątrobę, nerki i perystaltykę jelit; są znakomitym źródłem zdrowia, szczególnie dla osób mających problem z cholesterolem. Tym, co je wyróżnia spośród innych orzechów jest m.in. wysoka zawartość błonnika oraz luteiny.

Orzechy włoskie – mają bardzo wysoką zawartość kwasów tłuszczowych omega 3; są szczególnie polecane przy intensywnej pracy umysłowej; zawierają wielonienasycone kwasy tłuszczowe, które pomagają obniżyć poziom złego cholesterolu i działają przeciwzakrzepowo. Jest w nich też L-arginina, substancja, która wpływa na rozszerzanie naczyń wieńcowych. Zawarty w orzechach kwas elagowy podnosi odporność, a także wiąże i unieszkodliwia substancje rakotwórcze.


86

87

Letnie owoce i warzywa

Letnie owoce i warzywa

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

letnim ogrodzie można spędzać czas leżąc na trawie, chodząc na bosaka i podjadając te cuda z krzaczków. A gdy już nasycimy się tym lenistwem, zaprośmy przyjaciół do ogrodu i podajmy wspaniałe desery, w których nasze piękne błyszczące kulki będą prezentować się niczym klejnoty

a i n t e L a w o ogrod a i r e biżut autor:

Marta Piotrowska/Republika Słoneczna

LETNI DESER RABARBAROWY Z TRUSKAWKAMI • ok. 500 g do 1 kg obranego rabarbaru, pokrojonego na centymetrowe kawałki • 2/3 kubka cukru • skórka i sok z 1 pomarańczy • 1 kubek mąki • 1/2 kubka brązowego cukru (najlepiej tego ciemnego) • 1/2 łyżeczki cynamonu • 1/2 kostki masła pokrojonego w kosteczkę • 1/2 kubka płatków owsianych • ewentualnie 1/4 kubka posiekanych orzechów laskowych prażonych • kilka truskawek

ZDJĘCIA: FOTOLIA

Letni ogród obdarza nas niesłychanym bogactwem kolorów i smaków. Na co dzień zapomniane krzewy obsypane są barwnymi kulami owoców w najbardziej apetycznych kolorach. Błyszczące jak drogie kamienie porzeczki, dorodne agresty, soczyste czereśnie. Pomiędzy nimi różowo-zielone łodygi aromatycznego rabarbaru. Pod płotem w plątaninie zielonych wąsów słodki groszek, podłużne fasolki i pękate strąki bobu skrywające piękne zielone smakołyki.

w jubilerskiej witrynie. Ozdabiajmy nimi ciasta, lody, dorzucajmy je też do innych dań, ich słodko – kwaśny smak doda energii klasycznym sałatom i mięsom. Nie bójmy się leniwych eksperymentów. A co z rabarbaru? Najlepiej go zapiec pod kruszonką i spałaszować z lodami waniliowymi.

Rozgrzej piekarnik do 180°C. W misce wymieszaj rabarbar, cukier, skórkę i sok z pomarańczy. W drugiej misce wymieszaj mąkę, brązowy cukier i cynamon. Wrzuć masło i wyrób kruszonkę. Dodaj płatki i orzechy, wymieszaj. Ułóż rabarbar do 2/3 wysokości pojemniczków do zapiekania, posyp kawałkami truskawek, przykryj kruszonką. Piecz, dopóki kruszonka zbrązowieje, a sok zacznie bulgotać, ok. 45 minut. Przestudź do temperatury pokojowej i podawaj z kulką lodów waniliowych na wierzchu.


88

89

Letnie owoce i warzywa

Letnie owoce i warzywa

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

CZEREŚNIE ZAPIEKANE POD BISZKOPTEM Z JOGURTEM PISTACJOWYM

wieża zieleń groszku, młodego bobu i fasolki to kwintesencja wczesnego lata. Jedzmy je pod każdą postacią, szczególnie, że nie trzeba wkładać dużo pracy w ich przygotowanie. Łuskanie strączków czy skórek bobu traktujmy jako relaks i czas na zebranie myśli. Na lunch w ogrodzie proponuję:

• 500 g wypestkowanych czereśni • 1 łyżka soku z cytryny • skórka otarta z 1/2 pomarańczy • 6 0 g cukru • 1 łyżka posiekanych pistacji • 100 ml jogurtu (można dodać nieco kremówki) • 2 jajka • 3 łyżki cukru • odrobina ekstraktu migdałowego lub waniliowego • 75 ml śmietanki kremówki • 3 łyżki mąki

Na rozgrzaną patelnię wrzuć czereśnie, dodaj sok cytrynowy, skórkę pomarańczową i cukier. Podgrzewaj 5 minut, aż owoce puszczą sok i staną się miękkie. Przełóż owoce do okrągłego naczynia żaroodpornego o średnicy 22 cm. Rozgrzej piekarnik do 180°C i przygotuj ciasto biszkoptowe. Ubij jajka z cukrem na pianę, dodaj ekstrakt migdałowy lub waniliowy i ubijaj chwilę. Gdy mieszanka jest dobrze napowietrzona dodaj kremówkę i nadal ubijaj. Na końcu przesiej do niej mąkę i dodaj szczyptę soli. Delikatnie wymieszaj łyżką. Ułóż ciasto na czereśniach i piecz ok. 20 minut. W trakcie pieczenia wymieszaj jogurt z pistacjami i przełóż do miseczki. Po upieczeniu ciasto przestudź 10 minut, posyp cukrem pudrem i podawaj w naczyniu, w którym się zapiekało. Serwuj z dodatkiem jogurtu pistacjowego.

TOSTY Z BOBEM, FETĄ I MIĘTĄ • 350 g świeżego bobu • 100 g fety • listki mięty • oliwa i bagietka

Wrzuć bób do wrzącej wody i gotuj 4 minuty. Przełóż na sitko i wystudź pod zimną bieżącą wodą. Obierz bób ze skórki lekko naciskając go palcami. Pokrusz fetę i wymieszaj z posiekaną miętą. Przypraw pieprzem i skrop oliwą. Wymieszaj z zielonym bobem. Ułóż tę sałatkę na podpieczonych bagietkach. Spróbuj też zmienić składniki na zielony groszek i ser kozi.

DESER AGRESTOWY Z SYROPEM Z KWIATÓW CZARNEGO BZU • 500 g agrestu • 3 łyżki cukru • 4 łyżki syropu (lub nalewki) z kwiatów czarnego bzu • sok z 1/2 cytryny • 350 ml śmietanki kremówki

Umyj i obierz agrest z ogonków. Rozgrzej rondelek o grubym dnie i wsyp do niego owoce, cukier, dodaj syrop i sok z cytryny. Podgrzewaj deliaktnie, aż agrest zacznie pękać. Rozgnieć go delikatnie widelcem i zdejmij z ognia. Pozostaw do wystygnięcia na ok. 2 godziny. Ubij śmietankę na delikatną pianę (ma być nie całkiem sztywna) i delikatnie wymieszaj ze schłodzonym agrestem. Przełóż masę do pucharków. Podawaj schłodzone z dodatkiem herbatników lub małych biszkoptów.

SAŁATKA Z MŁODEGO BOBU, GROSZKU, ZIELONEJ FASOLKI I DZIKIEGO RYŻU • 350 g ugotowanego dzikiego ryżu (może być mieszany z ryżem basmati) • 250 g zielonego groszku • 500 g ugotowanego i łuskanego młodego bobu • 500 g ugotowanej al dente zielonej fasolki • skórka otarta z 1 cytryny • 2 garści siekanej naci pietruszki • 2 garści siekanych liści mięty • Sos: sok z 1 cytryny • sól, pieprz, łyżeczka cukru, oliwa

W misce delikatnie wymieszaj ryż z fasolką, bobem i groszkiem, dodaj zioła i skórkę otartą z cytryny. Przygotuj winegret: w soku cytrynowym rozpuść cukier i sól, potem dodaj pieprz i oliwę. Dobrze wymieszaj.

Republika Słoneczna to studio kulinarne, w którym odbywają się warsztaty dla miłośników dobrego jedzenia i szkolenia dla kucharzy. To również dom gościnny do wynajęcia na imprezy rodzinne i integracyjne, z autorskim menu oraz przestrzenią na gotowanie z przyjaciółmi, pikniki w ogrodzie, plany filmowe i sesje zdjęciowe. Na piętrze znajduje się kameralny pensjonat dla tych, co nie lubią anonimowych hoteli, z biblioteką i rowerami miejskimi dla gości. Republika Słoneczna, ul. Słoneczna 19A, Poznań, www.republikasloneczna.pl


90

Zieleń w mieście 14 / lipiec-sierpień 2014

ameralne osiedle na obrzeżach Poznania, w pobliżu nowego stadionu piłkarskiego. Dwukondygnacyjne mieszkanie na ostatnim piętrze z dużym tarasem na dachu budynku. W roli głównej młoda adeptka ogrodnictwa, bez przygotowania, z ograniczonym budżetem, ale z głową pełną pomysłów. – Kiedy wprowadziliśmy się do tego mieszkania taras był zupełnie pusty, nie było na nim nawet jednej rośliny, więc zaczynaliśmy od zera – opowiada Natalia. – Ogród na tarasie na dachu zawsze był moim marzeniem. Wszystkiego musiałam nauczyć się sama, krok po kroku.

d ó r g O a t s a i m u h c a d a n

Paleta możliwości

Z

anim na tarasie pojawiły się pierwsze rośliny, powstała mała, drewniana architektura: ławka, siedziska i donice, wszystko z odzysku, własnoręcznie wykonane. Za materiał posłużyły europalety, symbol upcyclingu, który starym, niepotrzebnym przedmiotom nadaje nowe życie. – Drewniane palety zdobyłam za bezcen bezpośrednio w skupie. Po zbiciu i zabezpieczeniu bejcą powstały z nich meble, któ-

Wcale nie trzeba wielkich pieniędzy i lat ogrodniczych doświadczeń, żeby w miejskiej dżungli stworzyć oazę zieleni. Wystarczy zapał, kilka pomysłów i trochę wolnego czasu. Choć czasem nie obędzie się też bez tabletek uspokajających.

niebanalny design komfort dla korzeni nawet w upał czy mróz odporność na erozję

Innowacje dla wymagających ogrodników

Michał Gradowski

ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN

autor:

www.ogrodoweinnowacje.pl

Wyłączny dystrybutor Firma KRZYSIOR kontakt@ogrodoweinnowacje.pl www.ogrodoweinnowacje.pl


92

Zieleń w mieście 14 / lipiec-sierpień 2014

Taras to ulubione miejsce kota Krystyny i psa Koki.

w nim maliny i pomidory, które są doskonałym uzupełnieniem menu. – Nie trzeba wielkiej wiedzy, żeby zacząć tworzyć swój miniogród. Wiele informacji można znaleźć w Internecie, a nieocenioną pomocą jest obsługa centrów ogrodniczych. Wcale nie trzeba też wspomagać roślin litrami nawozów mineralnych. Wystarczy dobra ziemia i regularna pielęgnacja – mówi Natalia. Jej sobotni rozkład dnia? Przed południem zakupy w sklepie ogrodniczym, od południa do 17 praca na tarasie – przycinanie, podlewanie i zbijanie brakujących donic. – Połowę pracy mam już za sobą, za niecały tysiąc złotych udało mi się stworzyć namiastkę ogrodu w środku dużego miasta – opowiada.

Kojąca zieleń

Namiastka ogrodu

J

akie rośliny można podziwiać na tym podniebnym ogrodzie? Są stokrotki, krzewuszki, tawuły, żurawki, lwie paszcze, a nawet pnąca hortensja i miniaturowa wierzba. Efektowną kompozycję tworzą komarzyce zestawione z trawami ozdobnymi. Ogród jest nie tylko ładny, ale też użyteczny – rosną

N

a dachu budynku sąsiadują ze sobą trzy tarasy oddzielone niewysokim drewnianym ogrodzeniem. Sąsiedzi ukradkiem śledzą ogrodnicze postępy u „konkurencji”. – To pozytywna rywalizacja. Wspieramy się radą i dzielimy doświadczeniem – mówi Natalia. Postępy na tarasie wstrzymują jednak zwierzęta: Krystyna, powypadkowy kot ze schroniska i pies Koka. Taras jest ich ulubionym miejscem, a kiedy właścicieli nie ma w domu rozkopują doniczki i zjadają rośliny. Najchętniej – te najdroższe. – Chyba wiedzą już, że rośliny na tarasie są dla mnie ważne, bo po ostatnim incydencie Krystyna schowała się na dachu i musiałam ją z niego ściągać, ale na początku nie obyło się bez tabletek uspokajających – mówi Natalia. Kojąca moc zieleni jest jednak ograniczona. ●

ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN

re dzięki kolorowym poduszkom są bardzo wygodne – mówi Natalia. Donice powstały natomiast z desek z tartaku. Dla izolacji od spodu wyłożone są styropianem, a ziemię umieszczono w agrowłókninie. Ten zestaw mebli i donic uzupełnia stary materac, który stał się plenerowym łóżkiem do leniwej lektury w niedzielne przedpołudnia.


94

95

Sposób na komary

Sposób na komary

ą r u Nat w ada wo

14 / lipiec-sierpień 2014

autor

14 / lipiec-sierpień 2014

la wszystkich miłośników ekologii oraz dobrych perfum, którzy nad zapach chemicznych odstraszaczy insektów przedkładają woń Chanel nr 5, natura przygotowała wiele praktycznych rozwiązań. Do ochrony przed muchami, komarami i meszkami – zamiast sprayów, zapachowych świec i innych chemicznych preparatów – można wykorzystać wiele roślin. Ich zapach dyskretnie osłoni nas przed nieproszonymi gośćmi. Jedną z najbardziej znanych jest oczywiście komarzyca – jednoroczne pnącze o zielonych liściach z kremowymi brzegami, kwitnące od lata do jesieni. Dzięki aromatycznym olejkom eterycznym skutecznie odstrasza komary. Sposób działania? Wystarczy potrząsnąć rośliną lub potrzeć ręką kilka liści, a te uciążliwe owady będą trzymały się od nas z daleka. Kolejnym orężem w walce z komarami i muchami może być kocimiętka – wieloletnia bylina osiągająca do pół metra wysokości. Ta roślina jest nie tylko pożyteczna, ale też doskonale wygląda i pachnie – kiedy kwitnie, przypomina lawendę i roztacza wokół siebie miętową woń. Nie wymaga też wielu zabiegów pielęgnacyjnych, ale uwaga – jej zapach przypomina kocie feromony, więc trzeba się przygotować na dokarmianie okolicznych dachowców. Bronią większego kalibru do ogrodu może stać się dekoracyjna surmia bigoniowa – piękne drzewo o liściach w kształcie serca, a doskonałą ochronę domu

: Michał Gradowski

Spontaniczny piknik, spotkanie przy grillu, przyjęcie w ogrodzie i wiele innych plenerowych imprez często kończy się kapitulacją uczestników – przed tnącymi komarami i natrętnymi meszkami. Jeśli konwersacja ogranicza się tylko do „ale gryzą!”, wtedy warto skorzystać z pomocy natury.

�O lejek kocimiętki o charakterystycznym zapachu odstrasza komary. � Świece na balkon lub do ogrodu na bazie trawy cytrynowej uchronią przed ukąszeniami komarów. � Jeśli już ukąsi nas komar przyda się maść z nagietka. � Eteryczne olejki komarzycy są bardzo skuteczne w odstraszaniu moskitów. � L awenda poza tym, że pięknie wygląda pomaga zwalczać komary.

ZDJĘCIA: FOTOLIA

� i balkonu zapewni natomiast kwitnący na biało mirt. Arsenał naturalnych środków na insekty jest naprawdę bogaty – wśród nich jest swojski pomidor, doskonale znana bazylia, czy inne rośliny kojarzące się nazwą z kuchennym stołem, takie jak majeranek ogrodowy, tymianek pospolity czy mięta pieprzowa. Do ochrony balkonów doskonale nadają się także pelargonie, a do ogniska na kajakowym spływie można wrzucić trochę rumianku, który spalając się zapewni nam skuteczną ochronę przed komarami. ●


96

97

Niezbędnik ogrodnika

Niezbędnik ogrodnika

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Nadszedł wreszcie czas na leniwe popołudnia w ogrodzie albo na balkonie. Właśnie teraz przyroda jest w pełnym rozkwicie, a słońce zaprasza do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Polecamy nowości, które przydadzą się wszystkim miłośnikom zieleni.

Ekologiczny Solid Green Ekologiczny wypełniacz fug do kostki brukowej z wysokiej jakości piasku kruszonego z dodatkiem środka wiążącego na bazie składników mineralno-roślinnych. W naturalny sposób hamuje wzrost chwastów, łatwy w stosowaniu i bezpieczny dla zdrowia. Sprawdzi się w ogrodzie, na balkonie lub tarasie.

Elkner Service – ok. 140 zł www.elkner.pl

Kwiatowa koniczyna Doniczki piętrowe z polistyrenu w kształcie trój- bądź czterolistnej koniczyny do uprawy ziół, drobnych warzyw lub kwiatów. Umieszczone w elementach otwory umożliwiają kaskadowe podlewanie. Dostępne w czterech kolorach: ciepło żółtym, zielonym, błękitnym i grafitowym.

Pikantne cięte listki

Proste podlewanie

Pikantna mieszanka na cięte listki to jedna z 25 pozycji w serii Mini Ogród PlantiCo, która pozwala na łatwą uprawę warzyw i ziół w pojemnikach i zakładanie ogrodów na balkonach i tarasach. Pikantne cięte listki to szybko rosnące gatunki roślin zawierające cykorię, endywię, mizunę i sałatę. Stanowią doskonały dodatek do sałatek i kanapek. Mogą być zbierane od wczesnej fazy „Baby leaf”.

Nowość w ofercie Cellfast. Wąż ogrodowy Multiflex jest bardzo elastyczny i przyjemny w dotyku. Nie skręca się i jest odporny na powstawanie supłów blokujących strumień wody. Warstwa zewnętrzna węża została wykonana z tworzywa nadającego się do kontaktu z żywnością. Wolny od baru, kadmu i ołowiu.

Ogrodowe Innowacje – koniczyna trójlistna – 86 zł, koniczyna czterolistna – 96 zł www.ogrodoweinnowacje.pl

Cellfast – 90 zł (1/2 25 m)

PlantiCo – ok. 2 zł

Ogrodowa siesta Letni przysmak Zdrowe i pełne wartości odżywczych warzywo dające wiele możliwości do wykorzystania w kuchni. Odmiana karłowa fasoli szparagowej Serpedor tworzy płaskie, bezwłókniste, żółte strąki, które zachowują ładny kolor po ugotowaniu. Doskonała do sałatek, zup lub tart.

Vilmorin Garden – ok. 6 zł

www.vilmorin-garden.pl

Wygodny hamak Kate będzie świetnym miejscem wypoczynku. Ustawiony w słońcu zastąpi leżak do opalania, a pod cienistym drzewem – umożliwi popołudniową drzemkę. A dzieci przy odrobinie fantazji mogą go zamienić w wielką łódź, żeglując po oceanie zielonego ogrodu. Solidna konstrukcja wykonana z drewna świerkowego zapewnia bezpieczeństwo dla dwóch osób.

Jagram – ok. 600 zł www.jagram.pl

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW

www.cellfast.com.pl

www.plantico.pl

Malinowy Ruby Limitowana seria narzędzi ogrodniczych do pielęgnacji małych roślin w nowej, malinowej odsłonie. Sekator nożycowy Fiskars to jakość, ergonomia i funkcjonalność. Czyste cięcie gwarantuje specjalna powłoka PTFE, którą pokryto ostrza. Lekkie narzędzie z blokadą ostrza oraz specjalnym otworem umożliwiającym jego zaczepienie na nadgarstku lub przy pasku.

Fiskars

www.fiskars.com


R

98

Renesans kultowej Syreny 14 / lipiec-sierpień 2014

99

Renesans kultowej Syreny 14 / lipiec-sierpień 2014

ok 1960 motoryzacja PRL-u otwiera bilansem 1 mln 113 tys. pojazdów, w tym 763 tys. motocykli. Aut osobowych jest zaledwie 90 tys. Produkowane są Warszawa i Syrena. Zamykana jest produkcja niewielkiego Mikrusa. W tym krajobrazie prymitywizmu transportowego nagle rozbłyska kometa. Światkiem motoryzacyjnym wstrząsa niesamowita wiadomość.

Narodziny gwiazdy

8

To nie jest historia o nostalgii za PRL-em. Wystarczy popatrzeć na Syrenę Sport, żeby zrozumieć, dlaczego nawet dziś, po 50 latach, grupa zapaleńców usiłuje przywrócić ją do życia, niczym królewicz Śpiącą Królewnę. Tu chodzi o miłość. autor:

Dobiesław Wieliński

ZDJĘCIA: ARCHIWUM, DOBIESŁAW WIELIŃSKI

Nieśmiertelny duch Syreny Sport

Prototyp Syreny Sport z 1959 roku. Nadwozie zaprojektował Cezary Nawrot.

maja 1960 roku jedyny dostępny tygodnik motoryzacyjny – „Motor“ – wielkim zdjęciem na okładce informuje, że biuro konstrukcyjno-doświadczalne FSO w Warszawie skonstruowało eksperymentalny samochód sportowy. Termin ukończenia budowy został poważnie przyspieszony dzięki podjęciu przez kolektyw biura zobowiązania 1-majowego. Nowy samochód został zbudowany na stalowej płycie nośnej. Podwozie stanowią elementy samochodu Syrena z prototypowym silnikiem czterosuwowym chłodzonym powietrzem. Nadwozie wykonane jest z laminatów żywic poliestrowych na włóknie szklanym. To pierwsza w Polsce próba opanowania nowych technologii opartych o masy plastyczne. Stylistą nadwozia jest także Polak, pracownik FSO, inż. Cezary Nawrot, później profesor wykładowca na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. „Motor“ tytułuje artykuł: „Na cześć święta pracy studium syrena sport gotowe”. Historia projektu sięga jednak roku 1957. Na fali odnowy politycznej i gospodarczej po Październiku 1956 polscy inżynierowie sięgają po światowe trendy. A w USA od 1953 produkowany jest dwuosobowy roadster, Chevrolet Corvette. Posiada nadwozie z tworzywa sztucznego osadzone na stalowej ramie. Czy Corvette była inspiracją? Dziś trudno to ustalić. Choć profesor Nawrot twierdził, że inspiracją był Mercedes 190SL. W oficjalnym komunikacie przekazanym prasie mówi się o konieczności zaznajamiania się i stosowania najnowszych materiałów. A umiejętność operowania jak najszerszym wachlarzem tworzyw stanowi jedną z rękojmi projektowania prawdziwie nowoczesnych konstrukcji. Ale nowatorskie jest nie tylko nadwozie. Inż. Władysław Skoczyński konstruuje nowy silnik, czterosuwowy, dwucylindrowy bokser oparty na elementach silnika... Junaka, o pojemności 750 ccm. To konieczne, bo inaczej silnik nie wjedzie pod maskę. Obniżenie przodu pojazdu jest celowe, aby nadać mu sportowego


Renesans kultowej Syreny 14 / lipiec-sierpień 2014

Replika Syreny Sport z 1960 roku ma jak najwierniej odzwierciedlać oryginalny egzemplarz. W środku m.in. wskaźniki z samochodu FSO Warszawa M20.

podłogi spowodowała, że dach trwale przyspawano. Pracom towarzyszy wiele humorystycznych chwil. Prof. Nawrot wspomina, że po wykonaniu makiety z gipsu robiło się negatywy z laminatu, czyli sztucznej żywicy. Miała ona konsystencję miodu i służyła do zlepiania tkaniny szklanej złożonej z cieniutkich nitek. Strasznie się rozłaziła, przy cięciu fruwało mnóstwo szklanych nitek, a żywica kapała. Przy Syrenie Sport pracuje jeden z kolegów szalenie niedbały w życiu codziennym. Wylepia ją tak koszmarnie, że później trzeba sporo czasu poświęcić na szlifowanie. Prof. Nawrot postanawia więc pokazać koledze, jak to powinno wyglądać. Zostaje do późna i wylepia samodzielnie całą klapę bagażnika. Bardzo się stara. Aby wszystko było idealnie, bez szwów. Zapomina tylko dodać utwardzacza. A żywica dopóki jest przylepiona, jakoś się trzyma. Rano przychodzi i widzi, że kolega siedzi i pęka ze śmiechu. Zamiast klapy jest tylko jeziorko żywicy.

charakteru. Silnika od Syreny nie można było włożyć. Blok silnika pochodzi z samochodu Panhard Dyna, natomiast cylindry od Junaka. Przednie zawieszenie pochodzi z seryjnej Syreny, w tylnym zastosowane zostają drążki skrętne. Skrzynia biegów także z seryjnej Syreny. Kołpaki natomiast zostają pożyczone z prototypowej Warszawy stojącej w FSO nieopodal pomieszczeń konstruktorów. Syrena Sport nie ma ogrzewania, wentylacji ani spryskiwacza przedniej szyby. Przedprototyp jest więc bardzo siermiężnym pojazdem.

Coś nowego, coś starego, coś pożyczonego

K

iedy inż. Nawrot pokazuje swoją wizję na rysunkach, współpracowników ogarnia podniecenie. Niski pojazd o harmonijnych kształtach wzbudza entuzjazm. Jedenastu inżynierów bierze się do pracy. Uzyskują zgodę dyrekcji FSO na podjęcie prac. Konstruktorzy sami wykonują gipsową makietę nadwozia w skali 1:1. Wielu projekt kojarzy się z włoskimi stylistami Ghia czy Bertone. Jest to jednak praca na długie miesiące, bo wiele zadań jest pilniejszych. Wreszcie udaje się przekonać decydentów, że może to być podłączone pod tezy Plenum KC PZPR dotyczące rozwoju postępu technicznego. Pada termin realizacji – 1 maja 1960. Podłogę stanowi płytorama wykonana na prototypowni. Przednie lampy pochodzą od Warszawy, kierunkowskazy od innego pojazdu. Tylne lampy to nowa konstrukcja. Przedni zderzak nie istnieje, a tylny zostaje po prostu wyklepany ręcznie. To pierwszy polski samochód z dźwignią zmiany biegów w podłodze. Nowością jest też hydrauliczny napęd sprzęgła. Początkowo miał to być kabriolet, ale niewystarczająca sztywność

Legenda polskiej motoryzacji powraca stworzenia repliki samochodu podjął się producent wódki Gorzka Żołądkowa.

Kąpiel w szampanie

T Syrena Sport tworzona w całości ze sztucznych materiałów, z zastosowaniem innowacji konstrukcyjnych i technologicznych, wzbudziła sporą sensację w kraju i za granicą.

uż przed prezentacją konstruktorzy otwierają „szampana“, czyli PRL-owskie wino „Perliste”. Syrenie też się dostaje. Kiedy przychodzą nazajutrz, na czerwonej masce widać jasny plamy po owym „szampanie”. Na szczęście udaje się je spolerować. Inne wydarzenie związane jest z testowaniem samochodu. Przez pierwsze dwa dni jazdy po torze Syrena uzyskuje maksymalną prędkość 60 km/h. To stanowczo za mało niż się spodziewano. Poprawki nie pomagają. Wreszcie ktoś zauważa, że pedał gazu jest źle zamontowany i zapiera się o podłogę. Poprawiono i auto od razu jedzie 110 km/h.

ZDJĘCIA: ARCHIWUM, DOBIESŁAW WIELIŃSKI

100

Innym razem prof. Nawrot przyjeżdża do Nowej Huty na spotkanie Stowarzyszenia Projektantów. Oczekują go tłumy. Przy parkowaniu jednak zatrzaskuje się zamek i drzwi nie dają się otworzyć. Na szczęście nie domyka się szyba, więc drucikiem udaje się ten zamek odblokować. Te szyby wykonane były zresztą z tworzywa, tzw. pleksiglasu i bardzo szybko rysowały się i matowiały. Prof. Nawrot wspomina, że co rusz trzeba było je polerować, by zapewnić sobie jakąś widoczność. Relacja „Motoru“ kończy się jednak minorową konkluzją – FSO nie przewiduje uruchomienia produkcji sportowej wersji Syreny. Wprawdzie znajduje się kooperant deklarujący produkcję nadwozi, ale sprawa jest przegrana. Po latach prof. Nawrot powie, że sam premier Cyrankiewicz zadzwonił do FSO z dyspozycją, że prototyp należy schować, przestać się nim chwalić, aby raz na zawsze uciąć to zbędne zamieszanie. Pomimo że atmosfera tamtych lat była taka, że wszyscy chcieli jakoś ten kraj budować. A prasa włoska pisała o samochodzie w superlatywach. Wprawdzie FSO dostaje za projekt nagrodę 7 tys. złotych, a sam twórca – 3,5 tys. zł, to sprawa jest, jak wiadomo, przegrana. Gdyby nie ustrój, mogło by dojść choćby do małego eksportu. W tym czasie Czesi produkują już Skodę kabriolet. a w NRD powstaje Wartburg coupe i Sport.

***

P

rototyp Syreny Sport skończył tragicznie. Ludzka głupota kazała go pociąć na złom. Syrena Sport zakończyła swój żywot podobnie jak kilka lat później papieski Star. Ale fanatycy automobilizmu o niej nie zapomnieli. Postanowili wskrzesić jej ducha. Kiedy narodziła się no-

101

Renesans kultowej Syreny 14 / lipiec-sierpień 2014

stalgia za PRL-owską motoryzacją, przypomniano sobie o sportowej Syrenie. Pasjonaci w wielu miastach postanawiają zrekonstruować samochód. W 2012 roku w Dominowie koło Lublina inż. Mazur tworzy replikę Syreny Sport. Czerwone nadwozie wykonane jest z laminatu i posiada zdejmowany dach. Nieco wcześniej, w 2011 roku, prace rekonstrukcyjne podejmuje Fundacja im. prof. Cezarego Nawrota. Po przygotowaniu bryły modelu w skali 1:1 prace nadal trwają. W 2013 roku podczas poznańskiej imprezy Motor Show zostaje zaprezentowana replika Syreny Sport jako produkt reklamowy wódki Gorzka Żołądkowa. Startuje nawet w wyścigu Barbórki na ulicy Karowej w Warszawie. O rekonstrukcji myślą nowe pokolenia młodych zapaleńców. Duch Syreny Sport okazał się nieśmiertelny. ●


102

103

Psi bohaterowie

Psi bohaterowie

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Pieska służba Świetnie wyszkolony, zrównoważony, wierny, szybko wykonujący polecenia i w dodatku skłonny pracować tylko za jedzenie i utrzymanie – taki fachowiec to marzenie każdego pracodawcy. Niemożliwe do spełnienia? Bynajmniej, te cechy mają wszystkie psy pracujące. autor:

Dominika Pupkowska-Bral

odbywa się pod wspólnym patronatem marki Canivera oraz magazynu SlowLife Food & Garden

ZDJĘCIA: FOTOLIA

Akcja „Pies w wielkim mieście‟


104

105

Psi bohaterowie

Psi bohaterowie

14 / lipiec-sierpień 2014

Psi ratownicy szukają zaginionych w terenie i pod gruzami.

A

pracuje ich dla nas coraz więcej. Obecnie psy wykorzystywane są najczęściej w służbach ratowniczych, policji, straży miejskiej i w wojsku. Pomagają również normalnie funkcjonować osobom niewidomym i niepełnosprawnym. Dzięki ich asyście osoby z niepełnosprawnościami mogą być niezależne. W Polsce coraz większą popularność zdobywa także dogoterapia, która pozwala osobom z niepełnosprawnością intelektualną otworzyć się na świat, co znacznie poprawia możliwość porozumiewania się z nimi. W hodowli zwierząt gospodarskich psy dyscyplinują i pilnują stada, a w myślistwie tropią, polują i naganiają zwierzynę. Spośród wszystkich ras psów wyodrębniono kilka, których predyspozycje szczególnie sprawdzają się w wykonywaniu określonych prac. Owczarki niemieckie, belgijskie, labradory, goldeny i nowofundlandy są bardzo odporne fizycznie, cechują się ponadto szczególnie wrażliwym węchem, niezbędnym w ratownictwie. Dzięki temu ponadprzeciętnemu węchowi psy te zdają egzamin również w służbach porządkowych. Potrafią wyczuć narkotyki, tytoń czy ludzkie zwłoki. Labradory, goldeny, rottweilery, owczarki – niemieckie, szkockie i collie – to rasy, które mocno przywiązują się do właściciela, są opiekuńcze i spokojne, czyli idealnie sprawdzają się jako towarzysze niewidomych lub niesprawnych fizycznie.

Węch ponad wszystko

W rodzinie

We wszystkich służbach pies pracuje przede wszystkim węchem. – Jeżeli jest wytrenowany do wykrywania zapachu ludzkiego to potrafi 25 razy skuteczniej przeszukać otwarty teren niż człowiek. Pies ratowniczy szuka najczęściej zaginionego w miejscach trudno dostępnych, pod lawinami, gruzami czy na wielkim terenie otwartym – tłumaczy Zbyszek Matysiak z Polskiego Związku Instruktorów i Przewodników Psów Służbowych. – Selekcja psa do służb ratowniczych jest bardzo wymagająca. Nie może wykazywać agresji do ludzi i innych zwierząt. Nie powinien mieć instynktu łowczego – w lesie ma szukać zaginionego, a nie biegać za sarną. Pies ratowniczy jest od małego socjalizowany – powinien żyć wśród ludzi i mieć pasję do aportowania. Jego psychika musi być zrównoważona, nie może być nadpobudliwy – wyjaśnia.

W służbach ratowniczych preferuje się szkolenia psa od szczeniaka. Na początku treningi poświęcane są na budowanie więzi między zwierzęciem a jego przewodnikiem. Ich wzajemne zrozumienie to w ratownictwie połowa sukcesu. Człowiek i pies muszą wyczuwać siebie nawzajem, znać swoje odruchy, tworzyć zgrany zespół. Dlatego nie jest wskazane by zmieniać przewodnika w trakcie szkolenia lub pracy. Więź pomiędzy nimi jest w ratownictwie najważniejsza. Z tego powodu psy ratownicze najczęściej mieszkają u przewodnika w domu. Obecnie odchodzi się również od nadmiernego dyscyplinowania psa: gdy ma wolne od pracy nie jest tresowany, chodzi na spacery, bawi się z dziećmi. Psychika czworonoga mieszkającego w domu jest łagodniejsza, jest on też bardziej wypoczęty.

Zbyszek miał dwa psy ratownicze. Gdy zabrał swojego owczarka niemieckiego o imieniu Aksel po raz pierwszy na akcję ratowniczą, od razu wiedział, że ten jest stworzony do poszukiwania. Zgłoszenie brzmiało: młody, niepełnosprawny chłopak zaginął w polskich górach. Przewodnicy wraz z psami cały dzień przeszukiwali skalisty teren. Po kilku godzinach akcja musiała zostać przerwana z uwagi na zmęczenie psów i ludzi. Gdy po przerwie ekipa wróciła do pracy, Aksel z odległości 100 m wyczuł zapach poszukiwanego chłopca. Okazało się, że ten ugrzązł między dwoma skarpami, gdzie był całkowicie niezauważalny zza krzaków i skał. W samą porę została mu udzielona pomoc medyczna, po czym chłopak cały i zdrowy powrócił do domu.

ZDJĘCIA: FOTOLIA

Aksel w akcji

Dołącz do nas na Facebooku

Labradory to jedna z najczęściej wybieranych ras do pracy w służbach ratowniczych.

14 / lipiec-sierpień 2014


106

Psi bohaterowie 14 / lipiec-sierpień 2014

Psi ratownicy potrafią odnaleźć człowieka pod wodą, nawet na bardzo dużych głębokościach.

Michał Pączek z Polskiego Czerwonego Krzyża, członek Grupy Ratownictwa Specjalnego Trójmiasto przez 7 lat pracował z owczarkiem niemieckim Wergo, nim ten zginął w wypadku samochodowym. To właśnie z Wergo został wezwany kiedyś do poszukiwania chłopaka zaginionego podczas imprezy sylwestrowej. Rodzina próbowała każdej możliwości odnalezienia syna, na miejscu byli już nawet jasnowidze. Gdy dotarli do celu, pies od razu pobiegł do jeziora i zaczął piszczeć nad wodą. Wergo dawał wyraźne znaki, że w wodzie coś jest. Do akcji włączyli się płetwonurkowie, którzy po pewnym czasie wyciągnęli zwłoki poszukiwanego mężczyzny. Dla Michała był to wyraźny znak, że Wergo potrafi wyczuć człowieka pod wodą. Od tego momentu specjalne szkolenie na poszukiwanie topielców zajmowało większość jego czasu.

Pływający Niks Niks to następca Wergo. Wiele razy odnajdywał poszukiwanych, mimo że ratownicy już dawali za wygraną. Pływał ze swoim przewodnikiem w łódce, prostopadle do kierunku wiatru i na komendę „szukaj” węszył topielców. Gdy Niks zaczynał wykazywać szczególne zainteresowanie jakimś określonym miejscem, wpatrywał się mocno w wodę, piszczał i szczekał, Michał od razu zawracał łódź, bo wiedział, że pies znalazł szukany zapach. Niks w swojej karierze odnalazł topielca nawet na 28 m głębokości.

W formie – Aby pies ratowniczy był w formie i mógł wykonywać swoją pracę trzeba zapewnić mu trzy podstawowe warunki. Bardzo ważne jest żywienie, które powinno dostarczać właściwą proporcję białka, węglowodanów, mikroelementów i wartości odżywczych. Na karmie w tym przypadku nie można oszczędzać, bo pies musi się szybko regenerować i dobrze się rozwijać. Kolejny ważny aspekt to prawidłowa pielęgnacja psa. Musi być poddawany profilaktyce weterynaryjnej i utrzymywany w czystości. Ostatnim elementem jest jego

dobra kondycja fizyczna. Trzeba dbać o jego sportową sylwetkę i wyrabiać sprawność fizyczną. Taki pies jest zdrowszy i żyje dłużej – podsumowuje Zbyszek Matysiak.

Oczami Brysia Psy przewodnicy oprócz odwagi i zrównoważenia muszą jeszcze spełniać dodatkowy warunek. Czworonogi pracujące z niewidomymi lub osobami na tyle słabo widzącymi, że wzrok nie pomaga im przy poruszaniu się, muszą potrafić podejmować trafne decyzje. Dlatego taki pies uczy się całe życie – najpierw podczas szkolenia z trenerem, następnie podczas jego przekazywania, kiedy to osoba niewidoma uczy się współpracy ze swoim przewodnikiem pod okiem trenera, a na koniec edukacja w codziennym życiu, podczas której stale rozwija swoje umiejętności. Czteroletni biszkoptowy labrador Bryś już od prawie trzech lat współpracuje z niewidzącą Joanną. Wyszkolonego psa przekazała jej warszawska Fundacja „Vis Maior”, która od 2002 roku działa na rzecz osób niewidomych, słabo widzących i ich bliskich szkoląc psy – przewodniki i przygotowując do współpracy z nimi. – Z początku trudno było mi się przestawić na zaufanie jakiemuś innemu stworzeniu, czyli na myślenie, że można bezpiecznie poruszać się, nie badając przestrzeni białą laską. Praca z psem polega bowiem nie tylko na wydawaniu mu komend i interpretowaniu jego reakcji i zachowań, ale także, a może przede wszystkim, na bardzo silnej więzi emocjonalnej i wzajemnym zaufaniu – Joanna wspomina trudne początki z Brysiem. Jej pies przewodnik jest bardzo odpowiedzialny, jednak gdy ma chwilę wolnego od pracy, jak każde zwierzę, lubi bawić się piszczącą piłką czy plecionym sznurem, który gryzie i tarmosi. Joanna często go głaszcze i drapie, już nie wyobraża sobie bez niego życia. A że psów przewodników jest w Polsce coraz więcej i wszyscy przyzwyczajamy się do ich pracy, w wielu sytuacjach wystarczy tylko krótkie wyjaśnienie i Bryś może wszędzie Joannę wprowadzić. Razem są niezależni, mogą zdobywać świat. ●

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

ZDJĘCIA: FOTOLIA

Innowacyjny Wergo


108

109

Na tropie Camilli Läckberg

Na tropie Camilli Läckberg Południowo – zachodnie wybrzeże Szwecji to zapierające dech w piersi krajobrazy.

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Domki plażowe w Skanör – jednej z najbardziej urokliwych turystycznych miejscowości w pobliżu cieśniny Sund.

Południowa Szwecja,

Do sąsiadów przez morze

autor:

Ewa Walkowiak-Karlic

ZDJĘCIE: PER PIXEL PETERSSON/IMAGEBANK.SWEDEN.SE

Z perspektywy autostrady może się wydawać monotonna, a nawet nieco nudna. Nic bardziej mylnego – w południowej Szwecji można znaleźć perełki przyrody i architektury, które zachwycą niejednego globtrotera. Niezwykłe szkierowe wybrzeże, urokliwe nadmorskie osady, porty z niezliczoną ilością jachtów i wspaniałe piaszczyste plaże... W sam raz na wakacje!

ZDJĘCIE: JOHN SANDER/ IMAGEBANK.SWEDEN.SE

czyli na tropie Camilli Läckberg

D

o południowej Szwecji można z Polski dotrzeć jedną z dwóch linii promowych, oferujących codzienne połączenia na trasie Świnoujście-Ystad. To wygodny i stosunkowo niedrogi sposób podróżowania, zwłaszcza w przypadku zmotoryzowanej rodziny z dziećmi. Zwiedzanie warto rozpocząć od portowego Ystad. Miasteczko może się poszczycić największym w Skandynawii kompleksem budynków w konstrukcji szachulcowej – jest ich tu niemal 300, a niektóre pochodzą jeszcze z XVI wieku. Zanim wyruszymy na eksplorację południowo-zachodniej części kraju, warto na moment udać się wzdłuż wybrzeża na wschód. Zaledwie kilkanaście kilometrów od Ystad, w pobliżu miejscowo-

ści Kåseberga, leży jedna z bardziej intrygujących atrakcji turystycznych regionu – Ales Stenar. Jest to kompleks 58 kamiennych obelisków, tworzących kształt łodzi o długości 67 m i szerokości 19 m. Głazy pochodzą sprzed ponad tysiąca lat i były prawdopodobnie wikińskim grobowcem. Robią niesamowite wrażenie...

Na zachód od Ystad

P

odążając z Ystad w kierunku zachodnim, po około godzinie jazdy samochodem, dotrzemy na cypel, usypany przez morze na cieśninie Sund. Swoje miejsce znalazły tu Skanör i Falsterbo – jedne z bardziej urokliwych turystycznych miejscowości w regionie. Znane są z przepięknych piaszczystych plaż, a ich dodatkową atrakcją jest możliwość podpatrywa-


110

111

Na tropie Camilli Läckberg

Na tropie Camilli Läckberg

Øresundsbroen łączący Malmö ze stolicą Danii Kopenhagą jest najdłuższym na świecie mostem łączącym dwa państwa.

14 / lipiec-sierpień 2014

Linia brzegowa Bohuslän to raj dla miłośników spływów kajakowych.

Rozciągający się aż do granicy z Norwegią region Bohuslän można śmiało nazwać „szkierowym rajem”. Sama nazwa Bohuslän być może znana jest niewielu osobom, jednak miłośnicy literatury kryminalnej zapewne kojarzą nazwisko Camilli Läckberg – wszak słynna saga o Fjällbace ma wśród polskich czytelników wielu entuzjastów. Nic w tym dziwnego, bo książki czyta się jednym tchem, a ich dodatkowym atutem są wspaniale przedstawione krajobrazy nadmorskich osad. Co ciekawe, te, wydawałoby się, bajkowe miejscowości istnieją naprawdę. Usytuowane są właśnie w Bohuslän – rajskiej krainie w południowo-zachodniej Szwecji.

Na tropie Camilli Läckberg

Wizytówką Malmö są nie tylko plaże i parki. Wieżowiec Turning Torso – jedna z najbardziej rozpoznawalnych budowli miasta – jest zasilany energią w 100% pochodzącą z lokalnych, odnawialnych źródeł.

nia przebywających w okolicy licznych kolonii ptaków. Stąd niedaleko do portowego Malmö (280 tys. mieszkańców), trzeciego co do wielkości miasta w Szwecji, z bogatą historią i godną uwagi Starówką. Warto o nim wspomnieć także ze względu na usytuowany w pobliżu cud architektoniczny – Øresundsbroen. Ten przebiegający przez cieśninę Sund most o długości prawie 8 km łączy Malmö ze stolicą Danii, Kopenhagą. Obiekt robi imponujące wrażenie, zwłaszcza, że oprócz mostu, w jego skład wchodzi jeszcze 4-kilometrowa sztuczna wyspa i ponad 3,5-kilometrowy tunel. Aby docenić niezwykłe walory Øresundsbroen, wcale nie trzeba płacić kilkuset koron za przejazd – most prezentuje się równie ciekawie z punktu widokowego w szwedzkim Lernacken.

Szkierowy raj

J

adąc dalej drogą E6, warto nieco zboczyć z trasy i odwiedzić półwysep Bjäre, a na nim Hovos Hallar. To nabrzeżne formacje skalne, powstałe w wyniku erozji gnejsów, granitów i piaskowców. Skały mają fantastyczne kształty i charakterystyczny czerwonawy kolor, który czyni to miejsce jeszcze bardziej wyjątkowym – zwłaszcza w świetle zachodzącego słońca... Hovos Hallar wydaje się swoistą zapowiedzią szkierowego wybrzeża, jakie pojawia się nieco dalej na północ. Szkiery to skaliste, zazwyczaj płaskie wysepki, wyłaniające się z morza, skupiające się często w archipelagi o niesamowitych kształtach. W większości pozbawione są roślinności, za to skały tworzą różnorodne formy i wzory.

ZDJĘCIA: JANUS LANGHORN/IMAGEBANK.SWEDEN.SE , WERNER NYSTRAND/ IMAGEBANK.SWEDEN.SE, HANRIK TRYGG/IMAGEBANK.SWEDEN.SE

Z

acznijmy zatem od Fjällbacki. Niewielka rybacka osada kusi przede wszystkim przepięknym krajobrazem. Do tego malownicze, zadbane i kolorowe drewniane domki, cumujące na nabrzeżu łodzie i jachty... Jednym słowem idylla... Warto też odwiedzić pobliskie wyspy Hjärerön i Korsön, na których, zdaniem wielu, szkierowy krajobraz prezentuje się jeszcze bardziej zjawiskowo. A dla fanów Camilli Läckberg lokalni przewodnicy organizują 45-minutową wycieczkę śladami pisarki, podczas której można zobaczyć miejsca opisane w powieściach. Emocje gwarantowane! Z kolei pobliskie Tanumshede, znane miłośnikom Läckberg jako siedziba posterunku policji, przyciąga dzięki ciekawostkom historycznym. Jest tu m.in. Muzeum Vitlycke, na obszarze którego znajdują się, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, niezwykłe ryty naskalne z epoki brązu. W muzeum odtworzona została też dawna osada z tego okresu, a latem dla dzieci organizuje się m.in wykopaliska archeologiczne. Wszystko położone jest na pięknym, zalesionym terenie i jest miejscem, gdzie z przyjemnością można spędzić cały dzień.

Z naturą za pan brat

M

imo licznych atrakcji stworzonych przez człowieka w Bohuslän to natura gra pierwsze skrzypce. Cieszy fakt, że pomimo tłumu turystów udaje się chronić dziewicze piękno nabrzeżnego krajobrazu. Przykładem świadomych działań w tym zakresie jest utworzenie na wyspie Koster w pobliżu Strömstad Parku Narodowego Kosterhavet. Liczy on ok. 400 km2, a 98% jego obszaru położone jest pod wodą. Zadaniem parku jest ochrona unikatowej mor-

skiej fauny i flory, występującej na tym obszarze. I choć dla większości z nas podwodna eksploracja jest niedostępna, to w Naturum – głównym obiekcie wejściowym na teren parku, można zobaczyć niezwykłe zdjęcia, filmy i wystawy o Kosterhavet. Można też wziąć udział w rejsie statkiem, podczas którego odwiedza się kolonię fok i położoną najbardziej na zachód latarnię morską w Szwecji. Statek kursuje ze Strömstad, a koszt biletu rodzinnego to 600 SEK. Możliwości bliskiego kontaktu z naturą jest w tym rejonie naprawdę wiele – wycieczki rowerowe, pływanie, kajaki, wędkowanie czy po prostu spacery po licznych szlakach pieszych... Dzięki licznym kempingom nie ma problemu ze znalezieniem noclegu w przystępnej cenie. Zatem... Välkommen till Sverige! ●

14 / lipiec-sierpień 2014


112

113

Alvar Aalto i jego kałuża 14 / lipiec-sierpień 2014

Alvar Aalto i jego kałuża 14 / lipiec-sierpień 2014

� stniejąca od 1881 roku Iittala słynie z produkcji szkła i ceramiki. Wizytówką firmy są nazwiska słynnych projektantów, a przede wszystkim legendarna „kałuża” Alvar Aalto. Nieregularny, falisty kształt wazonu był punktem zwrotnym w projektowaniu, odejściem od bogatej ornamentyki charakterystycznej dla sztuki użytkowej początku XX wieku oraz zapowiedzią nowego nurtu w designie, opierającego się na hasłach wysokiej jakości i funkcjonalności. Projekt stworzony w 1936 roku na lata zdefiniował filozofię firmy – prosty, organiczny kształt, który może być wykorzystany w dowolny sposób to jednocześnie deklaracja tworzenia ponadczasowych rzeczy, które uwzględniają ludzkie potrzeby. Rewolucyjny Savoy ma już ponad 70 lat. Historia jego powstania jest równie ciekawa jak sam wazon. Kiedy na początku lat 30. huta szkła Karhula – Iittala ogłosiła konkurs na szklane naczynia codziennego użytku bezdyskusyjnie wygrał projekt Aalto. Biomorficzny kształt był ponoć inspirowany fińskimi fiordami i linią brzegową Finlandii. Niektórzy dopatrują się w projekcie aluzji do nazwiska twórcy (Aalto oznacza po fińsku falę), część pasjonatów powołuje się też na rysunki artysty z 1936 roku, na których seria szklanych naczyń była podpisana tajemniczo „skórzane spodnie eskimoskiej kobiety”. Umiejętne łączenie współczesności z tradycją, prostota, zorientowanie na naturę, a przede wszystkim „aspekt ludzki”, który zakłada, że każda rzecz powinna być użyteczna, a jej forma nie powinna dominować

a z s j e i n n y ł Najs a t a i w ś a ż kału Pieszczotliwie zwany „kałużą” wazon Savoy, słynny świecznik Festivo, dla którego inspiracją był kieliszek wina, szklane ptaki Oiva Toikka… Kultowe projekty skandynawskiej marki Iittala liczą sobie już kilkadziesiąt lat. I bynajmniej nie odchodzą do lamusa. Historię ich powstania i sylwetki twórców – ikon także współczesnego designu – przypomniała firma Fiskars podczas jubileuszu 365 lat istnienia.

ZDJĘCIA: FISKARS

�K ultowa kałuża ma już ponad 70 lat. I wciąż inspiruje. � Konkurs dmuchania szkła w Nuutajärv. Tegoroczną 18 edycję głosami sędziów i publiczności wygrał pracownik fabryki, Węgier Jozsef Ujfalusi. � Każdy ze szklanych ptaków Oiva Toikka jest sygnowany podpisem „O. Toikka Nuutajärvi” jako dowód ich autentyczności.

Umiejętne łączenie współczesności z tradycją, prostota, zorientowanie na naturę, a przede wszystkim „aspekt ludzki”, który zakłada, że każda rzecz powinna być użyteczna, a jej forma nie powinna dominować nad treścią składają się na estetykę skandynawskiego designu i są kwintesencją marki Iittala.

nad treścią, składają się na estetykę skandynawskiego designu i są kwintesencją marki Iittala. To właśnie pragmatyzm był impulsem do stworzenia słynnego świecznika Festivo. Anegdota głosi, że jego twórca Timo Sarpeneva zaprojektował go z myślą o kieliszku wina, który mieściłby całą zawartość butelki. Pomysł na naczynie o nierównej powierzchni, przypominającego strukturą lód w konsekwencji przerodził się w świecznik – kolejny kultowy projekt Iittala, w produkcji od 1967 roku. Miejscem, gdzie powstają inne szklane cuda jest Nuutajärvi – najstarsza fińska fabryka szkła. Tam też mieszkają szklane ptaki Oiva Toikka, małe dzieła sztuki tworzone od 35 lat. Ich kolekcja liczy już ponad 400 egzemplarzy i jest prawdziwą gratką dla kolekcjonerów. Na czym polega ich wyjątkowość? Każdy z projektów jest unikatowy, każdy wykonany z najwyższej jakości szkła dmuchanego tradycyjną metodą. Zdrowe płuca i spokojne ręce dmuchaczy pracujących w Nuutajärvi przeszły do legendy, a sprawdzianem ich umiejętności są coroczne zawody w dmuchaniu szkła, odbywające się w wiosce Iittala. Wspólne tworzenie ogromnego wazonu „Savoy” Alvar Aalto było ciekawym akcentem kończącym tegoroczne współzawodnictwo, ale też jasną deklaracją firmy: to, co w latach 30. 40. i 60. było rewolucyjnym przełomem we wzornictwie, także dziś odgrywa ważną rolę w sukcesie firmy. A będzie jeszcze ciekawiej, bo Iittala łączy tradycję i ponadczasowość. Oferuje to, co najlepsze w tradycji skandynawskiego wzornictwa, będąc jednocześnie punktem wyjścia dla nowych projektów i pomysłów. ●


114

Butik Iittala

y s o r a l p Kro

115

Butik Iittala

�T alerz przejrzysty 26 cm, kolekcja Kastehelmi, 142 zł �P atera przejrzysta 31 cm, kolekcja Kastehelmi, 248 zł

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

�M iska niebieska 230 ml, kolekcja Kastehelmi, 58 zł �Ś wiecznik tealight przejrzysty 6 cm, kolekcja Kastehelmi, 56 zł �P ucharki różnokolorowe 350 ml, kolekcja kastehelmi, 58 zł

Kolekcja Kastehelmi zaprojektowana dla marki Iittala zadziwiała w 1964 roku świeżością i rewolucyjnym wzornictwem, odbiegającym od surowej estetyki skandynawskiego designu. Twórcą kolekcji jest fiński artysta szkła Oiva Toikka, a inspiracją dla stworzenia tej niezwykłej zastawy była natura. Kastehelmi znaczy dokładnie „kropla rosy”.

� �

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW


116

Dżinsy na miarę 14 / lipiec-sierpień 2014

117

Dżinsy na miarę

Dżinsy znad Wisły

14 / lipiec-sierpień 2014

Skąd pomysł, by szyć dżinsy na miarę? Wszystko zaczęło się od wyjazdu do Stanów. Pojechałem tam jeszcze jako konsultant na etacie. W Nowym Jorku na każdym kroku spotykałem się z tradycjami rzemieślniczymi. Praca wykonywana ręcznie, wykorzystująca lokalne surowce i doświadczenie pracowników jest w cenie, bo ludzie poszukują unikatowych przedmiotów, rzeczy i rozwiązań, stworzonych tylko dla nich, z którymi mogą się identyfikować, wyróżniać z zalewu masowych produktów. Szukają ubrań dobrej jakości i chcą być pewni, że nie szyły ich dzieci z krajów Dalekiego Wschodu. Mnie też nie jest to obojętnie. W Nowym Jorku zamarzyła mi się produkcja w duchu local, slow… Pół roku temu spełniło się moje marzenie i powstała marka Golden Dog.

Można szyć na miarę garnitury czy sukienki na specjalne okazje, ale dżinsy? Spodnie, które sprzedawane są w milionach egzemplarzy we wszystkich wzorach, kolorach i rozmiarach od Alaski po Zanzibar? Po co komu jeszcze jedna para? Z Piotrem Zarychtą o rzuceniu etatu w korporacji i otworzeniu na warszawskim Powiślu warsztatu Golden Dog, w którym powstają slow dżinsy Dominika Pupkowska-Bral

Kim jesteście i jaką macie receptę, by utrzymać się na rynku? Jesteśmy młodziutcy, ale prężnie i jędrnie działający (śmiech). Obecnie w naszym zespole są cztery osoby. Mamy też stylistkę, z którą regularnie współpracujemy, jeśli klienci sobie życzą jej pomocy. Pani Ela to „złota” krawcowa, która jest ze mną od początku. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy z denimem, w szyciu miarowym i konstrukcji. Ja jestem pomysłodawcą i założycielem firmy, projektantem, konstruktorem, kupcem, sprzedawcą, czasami też mechanikiem, elektrykiem, a dla klientów nawet baristą. Zajmuję się głównie doradzaniem. Nasze spodnie powstają w całości na warszawskim Powiślu. Wszystkie formy rysujemy ręcznie na papierze. W procesie produkcji korzystamy z przemysłowych maszyn szwalniczych z „duszą” – Union Special, Reece czy Juki. Żadna z nich nie ma elementów elektronicznych, tu jedynie zdolności krawca mają znaczenie. Dla porównania, globalne firmy o długich tradycjach produkcyjnych są w stanie uszyć parę dżinsów w 15 minut – nam zajmuje to kilka godzin! Dajemy klientowi gwarancję jakości i unikatowości. To nasza recepta. ZDJĘCIA: BARTEK WIERZBICKI

rozmawia:

Dla kogo szyjecie? Tworzymy spodnie dla wszystkich – dla kobiet i mężczyzn. To klient jest projektantem i decydentem w procesie. To klient stworzy jedyne w swoim rodzaju spodnie – takie, w których będzie czuł się dobrze i w których będzie świetnie wyglądał. My słu-

żymy radą i niezliczonymi pomysłami na możliwości wykończenia. W efekcie powstają niepowtarzalne dżinsy. Nie ma możliwości, abyśmy wpadli na kogoś w takich samych spodniach! Takie dżinsy są jak podpis – spersonalizowane i tylko nasze. Czy wasi klienci to ludzie o nietypowych rozmiarach? Czym właściwie różnią się wasze spodnie od tych, które kupię w każdym centrum handlowym? Wszystkim. Dżins do naszego warsztatu sprowadzamy z tkalni ze Stanów Zjednoczonych oraz z Japonii. Tkaniny te wykonane są w duchu slow – do ich produkcji używane są krosna z połowy XX wieku, które tkają dżins węższy, bardziej ścisły, nie wykorzystywany w masowej produkcji, po prostu lepszej jakości. Obecnie w ofercie Golden Dog mamy 14 różnych tkanin, które dają możliwość wykończenia dżinsów na ponad 80 sposobów. I wisienka na torcie – charakterystyczny brzeg fabryczny osiągany tylko na starych krosnach – selvedge. To detal, który zdecydowanie wyróżnia nasze dżinsy. A dodatki? Używamy nici amerykańskiego producenta – bawełnianych, wzmocnionych rdzeniem poliestrowym – co zapewnia im dodatkową wytrzymałość. W ofercie mamy aż 15 kolorów: od czerni i granatów, przez klasyczne pomarańcze i żółcie, po szary i biały. Guziki i nity zamawiamy od łódzkiego dostawcy. Co ważne, nie mają one w składzie m.in. niklu, dzięki czemu są antyalergiczne. Klient ma do wyboru różne kolo-

Para wykonywanych na zamówienie dżinsów Golden Dog kosztuje ok. 650 zł.


HYALURONIC MULTI EFFECT

118

Dżinsy na miarę

MAKSYMALNY EFEKT ODMŁODZENIA

14 / lipiec-sierpień 2014

Wiesz czego potrzebujesz – mamy rozwiązanie! Piotr Zarychta, twórca warsztatu Golden Dog.

ry: srebrny, złoty lub miedziany. Kieszonki tylne, piąta kieszeń, obszycie rozporka oraz różne szlufki dają tak dużą możliwość wyboru, iż spotkanie identycznych spodni „na mieście” nie jest możliwe. Wszystkie detale składają się ostatecznie na tą jedną, niepowtarzalną parę Goldenów, zaprojektowaną w całości przez i dla klienta.

! Ć Ś O W O N

Plany na rozwój marki? I to jakie! (śmiech). Planujemy wprowadzić inne rzeczy z denimu, jak kurtki, torby oraz akcesoria skórzane. Niedługo startujemy też ze sklepem online na naszej stronie internetowej. Będzie można w nim tak samo jak w warsztacie, spersonalizować swoje dżinsy. Klient będzie miał ogromny wybór materiałów, dodatków i krojów. Jedyną różnicą będzie rozmiarówka. Tu niestety nie mamy możliwości z indywidualnym dopasowywaniem do sylwetki, do wyboru będą rozmiary zgodne z uniwersalnymi wymiarami. Ale kto wie, może w przyszłości awatary klientów z całego świata będą się u nas ustawiały w kolejce na przymiarki… ●

KOSMETYKI DOSTĘPNE W PROFESJONALNYCH GABINETACH KOSMETYCZNYCH

ZAUFALI NAM W POLSCE

4 Luxury Boutique

Piotr Zarychta – pomysłodawca i właściciel warsztatu Golden Dog, w którym szyje dżinsy na miarę. Prywatnie partner niesamowitej kobiety, ojciec małego Tadeusza i przyjaciel psa Asapa – golden retrivera, od którego pochodzi nazwa firmy.

konsultant krajowy 535 20 00 20 • zamówienia 61 863 92 96

www.klapp-cosmetics.pl


120

121

Inspirowane naturą

a j c a r i p s Insercem y r u nat

14 / lipiec-sierpień 2014

Delikatna i orzeźwiająca woda toaletowa Acqua Di Gioia to nowy zapach Giorgio Armani zainspirowany naturą. Idealny dla silnych, pełnych energii i zmysłowych kobiet, które żyją w zgodzie ze sobą.

ZDJĘCIA: ??? (?)

14 / lipiec-sierpień 2014

Inspirowane naturą

armonijny, musujący zapach przywodzi na myśl esencję lata – świeżość liści, egzotyczne kwiaty, ciepło promieni słońca. Obiecuje pobudzającą zmysły ucieczkę przez połacie zielonego lasu aż po bezkresne morze. Nuty głowy tworzą cytryna, czarna porzeczka, soczysta gruszka i akord liści fiołka. Swoją świeżość Acqua Di Gioia zawdzięcza nutom serca, czyli duetowi delikatnych kontrastów – tu subtelność piwonii przełamuje zmysłowy jaśmin i różowy pieprz. Podstawę zapachu wypełnia francuskie labdanum, brązowy cukier i sycylijski cedr, dodający nutę ciepła. Całość tworzy zapadający w pamięć, delikatny i niezwykle kobiecy zapach – idealny na lato. Flakon Acqua Di Gioia przywołuje obraz kamieni wygładzonych morską wodą. Załamujące promienie słoneczne, jasnozielone szkło kryje w sobie woń wolności i nieograniczonych możliwości. Ambasadorką zapachu jest Emily DiDonato uosabiająca jednocześnie niewinność i pewność siebie. Kobieta wolna duchem i niezależna. Kobieta, która kocha życie. Kobieta, która rozkwita dzięki naturze. ●


122

Oleje w pielęgnacji 14 / lipiec-sierpień 2014

autor:

Kosmetyki do zadań specjalnych

Małgorzata Zadziebko - Zięba

Olej arganowy – płynne złoto

Olej kokosowy – aromatyczny olej życia Zawiera mieszaninę cennych kwasów tłuszczowych, witaminy z grupy B, witaminę C i E oraz kwas foliowy, wapń, fosfor, cynk i żelazo. Ze względu na swój bogaty skład jest nieocenionym ekokosmetykiem do pielęgnacji twarzy, ciała, dłoni oraz włosów. Zazwyczaj stosowany w czystej formie, bez żadnych syntetycznych domieszek, najczęściej do regenerującego masażu. Dzięki zawartości naturalnej witaminy E, która przywraca zmęczonej skórze elastyczność i witalność, olej kokosowy jest szczególnie polecany do pielęgnacji cery suchej, zmęczonej i dojrzałej. Lekko rozjaśnia przebarwienia i rozświetla cerę. Regularnie stosowany nawilża, zapobiega przeznaskórkowej utracie wody i pomaga odbudować naturalną barierę lipidową. Jego kojące właściwości sprawdzą się przy gojeniu ran i łagodzeniu podrażnień. Olej kokosowy warto stosować jako regenerujące serum na końcówki włosów, preparat do demakijażu cery wrażliwej oraz odżywcze serum na zmęczone, spracowane dłonie.

Alfa (p. 1) ul. Świętojańska 15 • BIELSKO-BIAŁA: G.H. Sfera II (p. 2) ul. Mostowa 2 • BYDGOSZCZ: Focus Mall (p. 0) ul. Jagiellońska 39-47 Madison (p. 0) ul. Rajska 10 • GDYNIA: Centrum Riviera (p. 0) ul. K. Górskiego 2 • ul. Świętojańska 7 • GORZÓW WIELKOPOLSKI: C.H. Nova Park (p. 0) ul. Przemysłowa 2 • GRUDZIĄDZ: C.H. Alfa (p. 0) ul. Chełmińska 4 • KIELCE: Galeria Echo (p. -1) ul. Świętokrzyska 20 • Galeria Korona (p. -1) ul. Warszawska 26 • KRAKÓW: P. H. Zakopianka (p.0) ul. Zakopiańska 62 • Bonarka City Center (p. 0) ul. H. Kamieńskiego 11 • Galeria Bronowice (p. 0) ul. Stawowa 61 • Galeria Kazimierz (p. 0) ul. Podgórska 34 • LUBLIN: Galeria Olimp IV (p. +1) ul. Sp. Pracy 30/32 • CHR Lublin Plaza (p. 0) ul. Lipowa 13 • ŁOMIANKI: C.H. Łomianki ul. Brukowa 25 • ŁÓDŹ: C.H. Port Łódź (p. 0) ul. Pabianicka 245 • C.H. Manufaktura (p. 0) ul. J. Karskiego 5 • OLSZTYN: Aura Centrum Olsztyna (p. 2) al. J. Piłsudskiego 16 • POZNAŃ: City Center (p. 0) ul. S. Matyi 2 • King Cross Marcelin (p. 0) ul. Bukowska 156 • PUŁAWY: Galeria Zielona (Poziom 0) ul. Lubelska 2 • GDAŃSK: G.H.

BIAŁYSTOK: C.H.

14 / lipiec-sierpień 2014

– olej z wiecznie zielonych drzew

– olej bogów

Olej z orzechów makadamia jest wyjątkowo lekki i łatwo absorbowany przez skórę. Dzięki tym właściwościom zyskał sobie miano „znikającego olejku”. Ma budowę bardzo bliską strukturze ludzkiej skóry. Bogaty w witaminy, nienasycone kwasy tłuszczowe, lecytynę i skwalen. Zawiera od 16% do 24% cennego kwasu oleopalmitynowego (unikatowy w przypadku roślin omega 7), który występuje naturalnie w ludzkiej skórze, zapewniając młody i zdrowy wygląd. Uelastycznia, regeneruje, odżywia i łagodzi. Dzięki wysokiej biozgodności doskonale tolerowany przez wrażliwą skórę. Ze względu na swoje wyjątkowe właściwości może być z powodzeniem stosowany wspomagająco w przypadku leczenia blizn, oparzeń i drobnych ran. Bezpieczny i polecany kobietom w ciąży (rozstępy), dzieciom oraz jako skuteczny kosmetyk łagodzący po opalaniu.

Olej z nasion sezamowych to tradycyjny w terapiach ajurwedyjskich, oczyszczający i regenerujący kosmetyk, znany od wieków jako eliksir piękna. Wyjątkowo bogaty w minerały, kwasy tłuszczowe omega 6 i koktajl naturalnych, przeciwstarzeniowych antyutleniaczy. Ma właściwości lekko rozgrzewające, chroni skórę przed niekorzystnymi czynnikami, regeneruje, poprawia nawilżenie i stymuluje mikrokrążenie. Posiada zbalansowaną kompozycję kwasów tłuszczowych. Zawiera witaminę E, lecytynę, methioninę oraz minerały – wapno, magnez i fosfor. Dzięki takiemu składowi oraz zawartości naturalnych antyutleniaczy, olejek opóźnia procesy starzenia. Można go z powodzeniem stosować w pielęgnacji włosów. Posiada naturalny filtr ochronny UV2, w związku z czym jest jednym z podstawowych komponentów kosmetyków ochronnych do opalania.

Olej makadamia

ZDJĘCIA: ORGANIQUE

Oleje w pielęgnacji

Możliwości zastosowania olejów w pielęgnacji są właściwie nieograniczone. Możemy więc mówić o nich jako o kosmetykach prawdziwie uniwersalnych i co najważniejsze – w pełni naturalnych.

Dzięki silnym właściwościom odżywczym, regenerującym, ochronnym oraz antyseptycznym jest używany w kosmetyce jako samodzielny preparat oraz jako składnik luksusowych kosmetyków o wielokierunkowym działaniu. Wyróżnia go wyjątkowy skład – zawiera prawie sto substancji aktywnych. To kopalnia związków antykancerogennych, kwasów tłuszczowych, kwasów linolowych, kwasów omega 6 i naturalnie związanych izoflawonów. Olej arganowy zawiera również wyjątkowo duże stężenie witaminy E (ok. 620 mg na 1 l). Jest niezwykle skuteczny w pielęgnacji różnych typów skóry, szczególnie suchych i dojrzałych, ponieważ wspomaga odnowę bariery hydrolipidowej naskórka oraz uzupełnia niedobory ceramidów stanowiących cement komórkowy. Ma silne właściwości ujędrniające i wygładzające, działa rewitalizująco, przeciwdziała procesom starzenia się skóry, poprawia jej elastyczność i jędrność. Wykazuje skuteczne działanie regenerujące, wpływając na odpowiednie nawodnienie, elastyczność, odżywienie i odnowę komórkową oraz złagodzenie procesów zapalnych. Uspokaja podrażnioną skórę, działa przeciwzapalnie, łagodzi objawy trądziku, egzem i alergii. Stymuluje proces oddychania wewnątrzkomórkowego i chroni tkankę łączną. Doskonały jako kosmetyk wspomagający kurację spłycającą i rozjaśniającą blizny oparzeniowe.

123

hoć ich dobroczynne dla urody działanie wykorzystywano już w starożytności, przez lata były obecne głównie w kuchni. Dziś konkurują z balsamami, odżywkami i kremami. Oleje roślinne są niezwykle cenionymi składnikami występującymi w kosmetykach naturalnych. Nawilżają i regenerują, zmiękczają i wygładzają skórę, mają właściwości kojące i wyciszające. Otrzymywane z ziaren, nasion, kiełków i owoców przypominają w swoim składzie naturalne składniki płaszcza lipidowego skóry, dzięki czemu wzmacniają efekt bariery ochronnej. Oleje roślinne mogą być stosowane samodzielnie, jako baza do masażu twarzy lub całego ciała, także z dodatkiem olejku eterycznego. Szczególnie ceni się je za wysoką zawartość nienasyconych kwasów tłuszczowych, korzystnie wpływających na przyswajanie witamin A, D i E i utrzymujących odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Warto także pamiętać o ich właściwościach pobudzających, odświeżających, a nawet dezynfekujących. Możliwości zastosowania olejów w pielęgnacji są właściwie nieograniczone. Możemy więc mówić o nich jako o kosmetykach prawdziwie uniwersalnych i co najważniejsze – w pełni naturalnych. ●

Olej sezamowy

• RADOM: Galeria Słoneczna (p. 0) ul. B. Chrobrego 1 • RUMIA: Galeria Rumia (p. 0) ul. J. Sobieskiego 11 A • RYBNIK: C.H.-U. Focus Mall (p. 1) ul. B. Chrobrego 1 • SZCZAWNO ZDRÓJ: ul. T. Kościuszki 2 • SZCZECIN: Galeria Kaskada (p. -1) al. Niepodległości 36 • TARNOWSKIE GÓRY: ul. J. Piłsudskiego 6/11 • TORUŃ: C.H. Copernicus (p. 0) ul. S. Żółkiewskiego 15 • Plaza (p. 0) ul. W. Broniewskiego 90 • WARSZ AWA: al. KEN 24 U 5 • C.H. Atrium Promenada (p. 1) ul. Ostrobramska 75 C • C.H. Atrium Reduta (p. 0) Al. Jerozolimskie 148 • C.H. Wola Park (p. 0) ul. Górczewska 124 • Dworzec Centralny-Podziemia, Al. Jerozolimskie/al. Jana Pawła II, lokal 37 • WEJHEROWO: ul. 12 Marca 218 • WROCŁAW: C.H. Renoma (p. 2) ul. Świdnicka 40 • G.H. Magnolia Park (p. 0) ul. Legnicka 58 • Galeria Dominikańska (p. -1) pl. Dominikański 3 • Factory ul. Graniczna 2 • ZIELONA GÓRA: C.H-R. Focus Mall (p. 1) ul. Wrocławska 17


124

Odpowiednia ochrona i nawilżenie

125

Butik kosmetyczny

Butik kosmetyczny

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Naturalny koktajl kojący Kremy Laura sporządzone są na wodzie różanej i lipowej. Zawierają kojące skórę ekstrakty z pączków kaparów i jęczmienia, a także silne antyoksydanty oraz niezwykle odżywcze biooleje. Ten regenerująco-kojący, w 100% naturalny mocny koktajl, wzbogaca naskórek w lipidy, ogranicza ucieczkę wody ze skóry (TEWL), przeciwdziała podrażnieniom cery, wpływa korzystnie na jej funkcje i strukturę. Przynosi natychmiastową ulgę skłonnej do podrażnień skórze, podnosząc jej odporność na negatywne bodźce i obniżając próg reaktywności. Głęboko nawilża, odżywia i wygładza. www.sklep.femi.pl

? m e t a l ę r ó k s ć i n o r Jak ch metyczne now ości Te kos pewno w am na . ą g o m o p m w ty

50 ml – 213,00 zł

Piękna opalenizna i ochrona Aktywator brązujący do twarzy i ciała, wspomaga uzyskanie w krótkim czasie intensywnie opalonego, utrzymującego się przez długi czas odcienia skóry poprzez naturalny wpływ na syntezę melaniny. Optymalnie przygotowuje skórę do ekspozycji na słońce i wzmacnia jej naturalne mechanizmy ochronne, dostarczając jej równocześnie wystarczającej dawki wilgoci oraz cennych składników odżywczych. www.klapp-cosmetics.pl

200 ml – 70 zł

W ochronie przed słońcem

Deser dla ust Regenerujący balsam do ust to kosmetyk idealny na nadchodzące lato. Tworzy warstwę ochronną, zabezpieczając usta przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, zmiękcza, natłuszcza, poprawia nawilżenie, przywraca uczucie komfortu spierzchniętej skórze. Balsam ma wyjątkowo aksamitną konsystencję oraz przyjemny, słodki smak. www.organiquecosmetics.pl

15 ml – 29,00 zł

Orzeźwiająca mgiełka

Emulsja z certyfikatem ECOCERT o lekkiej konsystencji ułatwiającej nanoszenie - nie pozostawia białych śladów. Odpowiednia dla skóry bardzo wrażliwej - także dla dzieci i niemowląt. Bez soli aluminium i tlenku cynku. Bez żadnych dodatków zapachowych, alergenów i alkoholu. Bez GMO i nanotechnologii. W 100% naturalna, mineralna ochrona przeciwsłoneczna. Dozownik Airless. Kosmetyk wegański. www.eco-cosmetics.pl

100 ml – 69,99 zł

Kryształowa sól do kąpieli Idealne źródło minerałów do pielęgnacji ciała. Naturalna mieszanka solnych kryształków poprawia nastrój, odświeża i regeneruje. Nawilża i ujędrnia skórę, przywracając przyjemną w dotyku sprężystą miękkość. Dzięki dodatkom pomarańczy, żurawiny czy płatków róży pobudza zmysły i odpręża ciało. www.kopalnia.pl

„Must have” tego sezonu. Orzeźwiający tonik – mgiełka tonizuje skórę oraz przyjemnie orzeźwia. Dzięki ekstraktom z białych płatków róży stulistnej, jaśminu, stokrotki oraz wody różanej nawilża i przywraca świeży wygląd i fizjologiczne pH. Może być stosowany na makijaż do odświeżania twarzy w ciągu dnia. www.tolpa.pl

150 ml – 21,99 zł

Ekologiczne odżywienie Wyjątkowy, naturalny płyn do kąpieli i pod prysznic Acqua di Mare firmy Bjobj produkowany jest na bazie wody morskiej. Zawiera roślinne składniki myjące, delikatne dla skóry. Dzięki zawartym w nim naturalnym wyciągom i olejkom eterycznym wykazuje rewelacyjne działanie odżywcze, wzmacniające skórę, jednocześnie subtelnie ją odświeża. Produkt przeznaczony do codziennego stosowania. Zadbaj o swoją skórę w całkowicie ekologiczny sposób! www.homeofit-lab.com

250 ml – 34,19 zł

Regeneruj skórę latem Wakacyjny zestaw kosmetyków SYLVECO doskonale nawilży i zregeneruje skórę. Dzięki zawartości olejku z mięty pieprzowej idealnie schłodzi skórę oraz nada jej gładkości w dotyku. Nie podrażnia. Sprawdza się również jako kosmetyk łagodzący podrażnienia powstałe wskutek opalania. www.sylveco.pl

Zestaw: żel 300 ml, balsam 300 ml – 50,00 zł

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW

Cena: 19,50 zł – 500 g

Aksamitna skóra na lato Ekoa Żurawinowa Odbudowa – to łagodny dla skóry naturalny peeling solny z drobinkami żurawiny. Idealny do domowego SPA. Oczyszcza, nawilża i głęboko regeneruje. Olej z nasion Moringa Oleifera nadaje skórze elastyczność. Witaminy C i E wzmacniają procesy odnowy komórek skóry i hamują rozwój wolnych rodników. Lecytyna poprawia stopień nawilżenia skóry, przywracając jej gładkość i jędrność. Ekoa pielęgnuje ciało. Naturalnie! www.ekoa.pl

200 g - 34,90 zł


126

Pakiet SlowKultury 14 / lipiec-sierpień 2014

Kiedy inni się starają, jemu po prostu to wychodzi. „World peace is none of your business” kontynuuje elegancką szkołę gitarowego popu, wypracowywaną przez Morrisseya od dekad. Jacek Sobczyń

Film

127

Pakiet SlowKultury 14 / lipiec-sierpień 2014

ski

Muzyka

La Roux Trouble in paradise

Fink Hard Believer

To już pięć lat od debiutu La Roux, electropopowej sensacji z Wysp Brytyjskich, która rozpalała pół dekady temu parkiety w każdym szanującym się klubie. Kiedyś inspirowali się synthpopem lat 80., dziś, słuchając zapowiadającego nowy album duetu utworu „Uptight Downtown” nietrudno odnaleźć w nim echa Madonny z czasów „Material Girl”. Czy tak będzie brzmieć cała płyta? Wiadomo tylko, że Brytyjczycy ponad odkrywanie muzyki przyszłości zdecydowanie przedkładają twórczy recykling popu sprzed lat. I niech tak zostanie!

Gdyby do naszego magazynu dodawać płyty artystów, którzy swoją twórczością idealnie wpisują się w ideę slow, niechybnie Fink byłby jednym z pierwszych na liście. Poruszający się pomiędzy akustycznymi, gitarowymi brzmieniami i delikatną elektroniką Brytyjczyk spaceruje po współczesnej krainie łagodności od wielu lat, czarując nastrojowym klimatem i świetnym głosem. Zażywajcie zamiast tabletki na uspokojenie – Fink nie wywołuje żadnych skutków ubocznych.

Morrissey World peace is none of your business Tytuł najnowszego krążka ekslidera The Smiths świetnie oddaje jego styl – mieszankę arogancji i błyskotliwości; mało kto bowiem tak jak Morrissey potrafi spuentować rzeczywistość w kilku słowach. Kiedy inni się starają, jemu po prostu to wychodzi. „World peace is none of your business” kontynuuje elegancką szkołę gitarowego popu, wypracowywaną przez Morrisseya od dekad. Słuchanie tej płyty to jak obecność na kolejnym wykładzie starego, uznanego profesora – nawet któryś raz o tym samym potrafi mówić z taką samą pasją i zaangażowaniem.

Boyhood

Frank

Magia w blasku księżyca

reż. Richard Linklater

reż. Leonard Abrahamson

reż. Woody Allen

Obok nieżyjącego już Johna Hughesa i Gusa van Santa to właśnie ten pochodzący z Teksasu reżyser najlepiej potrafi uchwycić na ekranie okres burzy i naporu, rozumiejąc swoich młodych bohaterów lepiej, niż... oni sami siebie. „Boyhood”, historia dojrzewania pewnego chłopca zachwyca pod względem formalnym, film bowiem był kręcony przez 11 lat, tak, aby aktorzy dorastali wraz z swymi postaciami. A za plecami głównego bohatera imieniem Mason zmienia się także Ameryka – Obama, Irak, fenomen Harry Pottera...

Najbardziej ekscentryczny film lata. Tytułowy Frank to lider dziwacznej, alternatywnej kapeli rockowej, który od dziecka nie zdejmuje z głowy wielkiej maski. Gdy do zespołu dołącza młody, pełen pasji chłopak, z miejsca stara się rozwikłać tajemnicę swojego kolegi. Czy można tworzyć muzykę bez nutki szaleństwa w swoim umyśle? „Frank” przekonuje, że nie. A przy okazji sprytnie wyśmiewa hipsterską otoczkę, towarzyszącą współczesnej scenie muzycznej.

Woody'ego Allena spaceru po Europie ciąg dalszy. Tym razem przenosimy się do XXwiecznej Francji, gdzie pewien angielski obywatel stara się ujawnić groźny spisek. Nieprzypadkowo na jego drodze staje piękna kobieta... Szykujcie się na powtórkę klimatu rodem z „O północy w Paryżu” oraz, jak to u Allena, fantastyczną obsadę. Magii w blasku księżyca poddadzą się m.in. Emma Stone i Colin Firth.


128

129

Pakiet SlowKultury

Pakiet SlowKultury

14 / lipiec-sierpień 2014

14 / lipiec-sierpień 2014

Książki TEATR Andrew Pyper

Demonolog Zysk i S-ka

Bestseller z pogranicza nauki i grozy, który już wkrótce ma być przeniesiony na duży ekran przez Roberta Zemeckisa, twórcę „Forresta Gumpa”. David Ullman, światowy autorytet w dziedzinie wierzeń religijnych, zostaje poproszony o rozwikłanie tajemniczego przypadku w Wenecji. To wymaga od niego uwierzenia w demona. Nienazwaną siłę, która zaczyna się panoszyć także po jego życiu... Coś dla fanów i literatury grozy, i „Kodu Leonarda Da Vinci”.

Michał Walczak, Max Łubieński

Pożar w Burdelu: Gorączka powstańczej nocy WAB

Przeniesiony na karty książki scenariusz jednej ze sztuk kultowego już Pożaru w Burdelu; kabaretowej trupy, ironicznie komentującej przywary współczesnego społeczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem mieszkańców Warszawy... „Gorączka powstańczej nocy” jest reklamowana jako międzywojenna komedia omyłek, a fakt, że książka trafi do księgarń ledwie na dzień przed 70. rocznicą powstania warszawskiego świadczy o tym, że komicy sięgnęli tym razem po ważne i wciąż żywe w pamięci wydarzenie z historii.

Michael Palin

Brazylia Insignis

Różne kariery obrali po zakończeniu wspólnych występów członkowie słynnego Latającego Cyrku Monty Pythona. Wcielający się z upodobaniem w role włoskich mafiosów Michael Palin został podróżnikiem – w swoich kolejnych książkach ze swadą i humorem opisywał wyprawy do kolejnych zakątków świata. Tym razem eksPython trafia do ogarniętego przedmundialową gorączką Kraju Kawy – Brazylii. I odsłania nam kulturowe bogactwo tego nieodkrytego i kryjącego wielu tajemnic państwa.

Statek szaleńców

Rajcula warzy

Król Edyp

Teatr Wybrzeże (Gdańsk, ul. św. Ducha 2)

Instytucja Kultury Katowice – Miasto Ogrodów (Katowice, Plac Sejmu Śląskiego 2)

Teatr Dramatyczny (Warszawa, Plac Defilad 1)

„Nasz spektakl będzie opowiadał o rzeczach prostych i zrozumiałych: tak często ludzi dzielą głupstwa, uprzedzenia, brak woli i brak umiejętności rozmowy i życia w zgodzie, z miłością do naszego krótkiego i pięknego życia. Gdybyśmy nauczyli się cierpliwości, szacunku dla drugiego człowieka i jego opinii, gdybyśmy się mniej złościli, kłócili i walczyli, to nasz świat stałby się piękny, spokojny i dobry” – tak o swoim „Statku szaleńców” mówi Nikołaj Kolada, autor słynnej „Martwej królewny”. Czy faktycznie teatr jest w stanie zmienić rzeczywistość? Przekonamy się od września w Gdańsku.

To pierwsza w historii konkursu na najlepszą jednoaktówkę po śląsku teatralna adaptacja wyróżnionego tekstu. Kim jest rajcula? To w gwarze śląskiej gadatliwa kobieta. A warzenie? Oczywiście gotowanie. Siedem tradycyjnych śląskich dań, siedem zasłyszanych w śląskich kuchniach historii, czyli porywające wspomnienia nad garem żuru czy talerzem krupnioka.

Najsłynniejszy dramat świata na deskach Dramatycznego. Jak Antoni Libera przełoży Sofoklesa na współczesny język? W historii o okrucieństwie przypadku pojawią się wielkie nazwiska polskiej sceny: Władysław Kowalski, Adam Ferency, Olgierd Łukaszewicz... Premiera na scenie im. Gustawa Holoubka, i to nieprzypadkowo – patron sceny lata temu właśnie w Dramatycznym realizował swoją wersję „Króla Edypa”.


130

Następny proszę 14 / lipiec-sierpień 2014

W następnym, wrześniowym numerze między innymi: ● Z miłości do chleba. Domowe wypieki na wyciągnięcie ręki ● Apetyt na weki. Robienie przetworów jest na czasie ● Bary mleczne - najbardziej hipsterskie lokale ostatnich lat ● W końcu Japonia!

SlowLife Food & Garden

STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE 14 / lipiec-sierpień 2014

Temat numeru Polska na wakacje Pies w mieście. Psi bohaterowie

Dodatkowe

16 stron!

Food. Ryba ledwo żywa Online: www.slowlifepolska.pl cena: 6,99 zł (w tym 8% VAT) ISSN 2300-2832 INDEKS 279765

STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE magazyn ogólnopolski www.slowlifepolska.pl

PRZEBOJE TEGO LATA

Dołącz do nas na Facebooku

WYDAWCA Top Media & Publishing House Sp. z o.o.

DRUK Zakład Poligraficzny Techgraf

PREZES Jarosław Olewicz WICEPREZES Karolina Kałdońska WICEPREZES Edyta Kochman WICEPREZES Alicja Kulbicka

ADRES REDAKCJI ul. Grunwaldzka 43/1a, 60-784 Poznań

REDAKTOR NACZELNY Maciej Roik, m.roik@slowlifepolska.pl

Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub w części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Top Media & Publishing House.

REDAKTOR PROWADZĄCY Jolanta Kusiak, j.kusiak@slowlifepolska.pl SEKRETARZE REDAKCJI Jolanta Kamińska, j.kaminska@slowlifepolska.pl Piotr Chabzda, p.chabzda@slowlifepolska.pl DZIAŁ REKLAMY TEL. 061 831 74 20

ZDJĘCIE: FOTOLIA

14 / lipiec-sierpień 2014

Przeboje tego lata

• domowe lody • polskie cydry • porzeczki

Dyrektor: Renata Aleksandrzak, r.aleksandrzak@slowlifepolska.pl ZDJĘCIE NA OKŁADCE: FOTOLIA

SKŁAD I ŁAMANIE Ryszard Kot (na podstawie layout'u Sarius Grafika i Media) KOREKTA Jolanta Kusiak

NAKŁAD 40 000 egzemplarzy tel./fax 61/831 74 20, www.slowlifepolska.pl PRENUMERATA prenumerata@slowlifepolska.pl

Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny. Wszystkie podane w piśmie ceny są cenami detalicznymi sugerowanymi przez producentów i dystrybutorów produktów. Mogą one się różnić od oferowanych w punktach sprzedaży.

ZDJĘCIA: BAR PRASOWY, FOTOLIA

SlowLife Food & Garden

Bogdan Gałązka: Wielki Mistrz Krzyżackiej Kuchni


132

Ogrodnicza partyzantka 08 / lipiec-sierpień 2013


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.