Marcin Budynek z Augustowa: Las jest moją spiżarnią.
SlowLife Food & Garden
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE 15 / wrzesień-październik 2014
Temat numeru
Polskie jabłka ze starych odmian.
O chlebie i o wodzie. Auto na wtyczkę.
Online: www.slowlifepolska.pl cena: 6,99 zł (w tym 8% VAT) ISSN 2300-2832 INDEKS 279765
Poznaj smaki szczęśliwego dzieciństwa
ZDJĘCIE: ARKADIUSZ MALINOWSKI
Znudzony? Podkarpacie cię nawróci!
Zakręcamy słoiki
ZDJĘCIA:
vilmorin-garden.pl
PRZEZ OGRĂ“D DO KUCHNI
4
Od redakcji
T
e chaszcze to ogród mojego psa, labradorki Fridy. Przywożę ją tutaj, kiedy chcę jej zrobić szczególną przyjemność. I sobie też. Dziki gąszcz na terenach nie tak daleko od centrum miasta jest niewielki – rośnie w cenie i czeka na dewelopera, który wybuduje tu luksusowy apartamentowiec lub osiedle domów, z jednakowymi, starannie przystrzyżonymi trawnikami i krzakami hortensji – ale pachnie mimozami, od których „jesień się zaczyna” i wolnością. Czasem spotykałam tu innych właścicieli psów, czasem kogoś, kto zrywał kwiaty lub owoce czarnego bzu na nalewkę lub płatki dzikiej róży na konfitury. Bo wróciła moda na robienie przetworów, nalewek, zapasów na zimę. Na wyprawy nie tylko na targ, ale i do lasu, który w naszym kraju jest jedną wielką, dostępną dla wszystkich spiżarnią. W większości krajów Europy taka sytuacja, że każdy obywatel może zbierać jeżyny, borówki czy grzyby, należy już do rzadkości, staje się przywilejem. Dla nas wciąż jest czymś normalnym. Słusznie Marcin Budynek, szef kuchni w hotelu Warszawa w Augustowie, który darami z polskiego lasu częstował dyplomatów i prezydentów, upomina się o traktowanie leśnych zasobów z szacunkiem. Jest też moda na sadzenie starych odmian drzew i krzewów owocowych. Począwszy od krzaków czerwonych i czarnych porzeczek oraz agrestu po prawie zapomniane drzewa morwowe. Ale największe tegoroczne szaleństwo to jabłka. Nie chodzi mi o „jabłka wolności”, rozdawane w geście solidarności i politycznego protestu, ale o „jabłka młodości” – papierówki, antonówki, malinówki, kosztele, renety, koksy… Stare odmiany, masowo wycinane dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Pytamy o nie na bazarach, chcemy je sadzić
w ogrodach – mimo że dla wielu osób to nawet nie jest nawet smak dzieciństwa, a po prostu moda, chęć poznania czegoś nowego, owianego legendą. O co w tym wszystkim chodzi? O tęsknotę za tradycją? Za różnorodnością? O poszukiwanie nowych smaków, nowych doznań? A może nie nowych, tylko starych, najstarszych? Nie chcemy rezygnować z wygód nowoczesności, z różnorodnej i bogatej oferty dzisiejszego ogrodnictwa. Cieszy mnie mój miejski taras w apartamentowcu i mrozoodporny clematis, który na nim ostatnio zasadziłam. Ale jakaś cząstka mojej duszy tęskni czasem za ugorem porośniętym chaszczami. Za lasem, który był pierwszym wspólnym ogrodem wszystkich ludzi. Cóż, jeśli nie macie psa, po prostu idźcie na grzyby… ●
Edyta Kochman wydawca
6
Spis treści
008
Na dobry początek.
038 Food.
018
Temat numeru.
042 Food.
Poznań, Szczecin, Warszawa, Wrocław, Kraków, Opole, Łódź
Nasze jabłka
026 Ambasador Slow Life. Bez muzyki wszystko traci smak
030
Szef Irek Woda, moja siostra
032 Food.
Słoiki rządzą!
008
018
026
030
038
Niech chleb wróci na polskie stoły
Butik spożywczy
044 Food.
Marcin Budynek. Las jest moją spiżarnią
048 Małopolskie smaki.
Fasolla podbija Małopolskę
052 Pomorskie smaki. Kuchnia Pomorza Zachodniego
032
7
Spis treści
044
048
052
054
058
062
070
082
054 Śląskie smaki.
082 Regiony Polski.
Nowe smaki na śląskim szlaku
058 Garden.
Ziołowo mi…
062 Garden.
Smak owoców, smak dzieciństwa
068 Garden.
Niezbędnik ogrodnika
070 Zielone samochody. Elektromobilni
074 Pies w wielkim mieście. Sport z psem
078 Slow miasto.
Wschodzący Białystok
Często przystając, oglądam Podkarpacie…
086 Slow design. Butik Italla
088 Slow design.
Wrocławianka jedna… miała chłopca z drewna
092 Slow uroda.
Butik kosmetyczny
094 Slow uroda.
Smak zapachu
096 Pakiet
SlowKultury.
098 Prenumerata
8
Na dobry początek. Poznań
á
Kawa w bimbie Caffe Bimba, kawiarnia, linia nr 5 na ul. Zielonej Bimba, jak w Poznaniu mówi się na tramwaj, mało komu kojarzy się z miejscem towarzyskich spotkań, ale Caffe Bimba już tak. Kawiarenka mieści się w odrestaurowanym, zabytkowym tramwaju typu N z 1951 roku i jest rewelacyjnym miejscem na wypad ze znajomymi albo – na randkę. Na miejscu można wypić kawę po poznańsku, zjeść rogala świętomarcińskiego albo sznekę z glancem, a w upalne dni napić się piwa z lokalnego browaru. Co jakiś czas ktoś wpada do środka, pociąga za dzwonek i woła „odjazd!”. Caffe Bimba stoi na fragmencie zachowanego torowiska na ulicy Zielonej, wzbudzając zainteresowanie nie tylko kawoszy, ale i miłośników tramwajów. Wagon pomieści 15 osób, na zewnątrz tuż przy zabytkowej bimbie znajduje się letni ogródek.
Ssak drapieżny, typ społeczny Cicha Kuna, klub, klubokawiarnia, ul. Św. Marcin 30 (w bramie) W miejsce kultowej Głośnej pojawiła się znienacka Cicha Kuna – ssak drapieżny z gatunku łasicowatych, występuje w centrum miasta Poznania – piszą właściciele. I tam też, obok dobrze znanego miłośnikom sztuki filmowej kina Muza, szukajcie nowej klubokawiarni. Można tu i zjeść, i wypić, menu nie jest duże, ale charakterne – zjecie tu pyszne ciasta, humus z żytnim chlebem czy sałatę z warzyw uprawianych we własnym ogrodzie. W Cichej Kunie bywają też świeże ostrygi, na pewno warto wpaść na ekologiczną kawę albo dobre piwo. Ciekawe miejsce spotkań, dyskusji, wydarzeń kulturalno-artystycznych z programem tworzonym według subiektywnego klucza. Wkrótce w lokalu pojawi się kreatywna przestrzeń dla dzieci.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW
ä
9
Na dobry początek. Poznań
ä
Kino i kuchnia Kino Kulinarne w ramach Transatlantyk Festival 2014 Filmy w ramach Kina Kulinarnego tegorocznej edycji Transatlantyku już zostały wyświetlone, ale smak po nich pozostał. Tym bardziej, że „kropką nad i” każdego sierpniowego seansu były kolacje inspirowane filmowymi obrazami. Każda z nich przygotowana przez innego szefa kuchni, każda wskazująca na analogie pomiędzy sztuką filmową a procesem kreacji kulinarnej, każda promująca zdrową, naturalną żywność. Ucztę po indyjskim „Smaku curry” przygotowała znana z programu telewizyjnego TOP Chef Ewa Malika Szyc-Juchnowicz, dwa dalekowschodnie obrazy „Final Receipe” i „Zone pro site” inspirowały Ewę Olejniczak i Kubę Korczaka, dla miłośników kina niemego po seansie „Dzisiejsze czasy” gotowali Robert Trzópek i Jacek Fedde, a szef kuchni poznańskiej Jadalni Piotr Markowski podsumował kulinarnie „Łańcuch pokarmowy”. Kino Kulinarne to jedna z najpopularniejszych sekcji festiwalu, od samego początku przygotowywana wspólnie z twórcami prestiżowego Berlinale.
á
Smak tradycji Targi Smaki Regionów, Międzynarodowe Targi Poznańskie, 27-30 września Oscypek z Podhala, chleb na zakwasie z Kurpi, swojska kiełbasa z Podlasia... Zbliża się święto miłośników tradycyjnej, polskiej żywności przyrządzanej według dawnych receptur. Wydarzenie, którego organizatorami są Międzynarodowe Targi Poznańskie wspólnie ze Związkiem Województw RP, promuje naturalną, certyfikowaną żywność tradycyjną. Wystawcami na Smakach Regionów są poszczególne województwa, które na swoich stoiskach zaprezentują ofertę lokalnych producentów win, chlebów, ciast, serów, wędlin, miodów, nalewek, powideł i innych przetworów regionalnych, których receptury przekazywane są często z pokolenia na pokolenie przez małe, najczęściej rodzinne, firmy. Regionem Partnerskim tegorocznej edycji targów jest Pomorze Zachodnie – jeden z najmniej znanych i nieodkrytych jeszcze regionów na kulinarnej mapie Polski. Warto przekonać się, co pysznego ma do zaoferowania.
10
Na dobry początek. Szczecin, Warszawa
Na stojąco i z rowerem Stojaki, kawiarnia, pub, ul. Rayskiego 19
á
Zamelduj się na komendzie Browar Stara Komenda, pub, Pl. Batorego 3 W budynku sprzed 150 lat, w miejscu dawnej komendantury wojskowej odtworzono klimat przedwojennej knajpki. Stara Komenda to połączenie zakładu piwowarskiego, pubu i restauracji. Dostać tu można naturalne, warzone na miejscu piwa – jest mocno chmielowe jasne, bursztynowe z karmelową nutą, pszeniczne o aromacie bananowo-goździkowym czy piwo specjalne w limitowanej ilości. Trunki w lokalu są niefiltrowane i niepasteryzowane, dojrzewają kilka tygodni, dzięki czemu nabierają odpowiednich smaków i aromatów. Każdy z gości lokalu może być świadkiem produkcji opartej na kilkusetletniej tradycji piwowarskiej. Do piwa serwowany jest szczeciński specjał, czyli paprykarz z dorsza, śledzik bałtycki albo golonka z wiśniami. Okazjonalnie w Starej Komendzie można trafić na koncert albo filmowy seans.
Kawiarnia i pub, a przede wszystkim miejsce spotkań. Szczególnie mile widziani są rowerzyści, rolkarze, deskorolkarze, a nawet saneczkarze – lemoniady nie odmówi się tu nikomu, choć jak przyznają właściciele, oferta Stojaków trafiać ma do osób, które wolą postać przy barze, a nie w korkach. Nazwa zobowiązuje, dlatego przy lokalu znajdziecie rowerowe stojaki, a w środku w razie konieczności pompkę albo przypięcie. Kawiarnia nie czekając na wprowadzenie roweru miejskiego w Szczecinie, oferuje darmową wypożyczalnię jednośladów. W Stojakach wiedzą, że nie samym rowerem człowiek żyje, w ofercie znajdziecie proste i zdrowe menu śniadaniowe, lunchowe i obiadowe, codziennie inne. Przy odrobinie szczęścia traficie na spotkania cuppingu, czyli testowania kawy.
á
Nie tylko dla zakręconych Trzypoziomowa restauracja serwująca dania bazujące na tradycjach polskiej kuchni i slow food'owy klimat ma zwabić gości do nowego lokalu na ul. Złotej. Karta dań będzie się zmieniać zgodnie z regułą sezonowości, coś dla siebie znajdą tu zarówno amatorzy nowinek kulinarnych, jak i tradycjonaliści. Wszystkie potrawy, zgodnie z deklaracją właścicieli, bazują na lokalnych, naturalnych produktach. Nazwa restauracji nawiązuje do smaków, które wszyscy znamy z dzieciństwa i które nawet warszawiacy chętnie pakują do słoików, wracając z niedzielnego obiadu u mamy (choć się do tego nie przyznają). Szklane weki są zresztą elementem wystroju restauracji, tworząc barwną całość. W Słoiku znajdziecie także coctail bar z dobrze znanymi drinkami i tymi bardziej autorskimi, przygotowywanymi na bazie marmolad. Na miejscu można też kupić domowe przetwory.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW
Restauracja Słoik, ul. Złota 11
Ć Ś O W NO 2014
ANTI AGING teraz w domu! Zapraszamy Państwa do zapoznania się z najnowszym produktem KLAPP Cosmetics – szczoteczkami oczyszczająco-peelingującymi do twarzy i ciała SMASH, które w znaczny sposób poprawiają kondycję skóry. Smash to elektryczna szczotka oczyszczająco-peelingująca dla perfekcyjnie czystej skóry. Załączone do niej 4 różne głowice optymalizują działanie urządzenia w codziennym oczyszczaniu twarzy oraz ciała i zapewniają delikatnej skórze gruntowną świeżość. Szczegóły znajdą Państwo na naszej stronie internetowej. Produkty KLAPP Cosmetics dostępne w gabinetach kosmetycznych oraz hotelowych SPA.
www.klapp-cosmetics.pl
12
Na dobry początek. Warszawa, Wrocław
á
Złapiesz kontakt Kawiarnia Kontakt, ul. Księcia Trojdena 11 Pomysły, przedsiębiorczość, kawowa pasja i chęć stworzenia swojego miejsca zaowocowały powstaniem nowej miejscówki na warszawskim Rakowcu, której wystrój nawiązuje do idei Otwartej Formy architekta Oskara Hansena. I taki ma być Kontakt – angażujący, rozwijający więzi społeczne i lokalne aspekty kawiarnianej aktywności. Właściciele lokalu do swoich działań starają się włączać pobliskich mieszkańców, studentów i środowisko naukowe, w myśl hasła „łączymy pokolenia”. W Kontakcie napić się można dobrej kawy, a spośród sezonowych potraw wybrać ciasto, tartę, sałatkę albo zielony koktajl. Już niedługo menu zasilą zupy i jednogarnkowe dania.
Burger pod lupą Soczewka, grill bar, ul. Rynek 20/21 Kiedyś był tu optyk, teraz bar z burgerami. Nazwa Soczewka to zarówno nawiązanie do mieszczącego się dawniej w kamienicy zakładu, ale i podkreślenie faktu, że w środku znajdziecie otwartą kuchnię, pozwalającą podpatrywać proces przygotowania zamówionej potrawy. Słowem – wszystko można mieć na oku. Soczewka to miejsce idealne dla mięsożerców. Burgery podaje się tu na mnóstwo sposobów – z twarożkiem truflowym, bekonem, kozim serem, a nawet foie gras i karmelizowanymi orzechami. Jest i wersja dla wegetarian, z burakiem zamiast mięsa. Bułki wypiekane na miejscu, wśród nich wersje bezglutenowe. Gdyby komuś nie wystarczał burger, Soczewka oferuje także steki i burgerową zupę z dodatkiem sera cheddar. Do picia duży wybór drinków mojito, piwa i lemoniady. Dołącz do nas na Facebooku
ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW
á
14
Na dobry początek. Kraków
á
Igła, nitka, kawa z mlekiem Slow Fashion Cafe, kawiarnia, szkoła szycia, ul. Bożego Ciała 10
á
Spotkanie w kawiarni wieje nudą? A co, jeśli filiżance małej czarnej będzie towarzyszyła twórcza atmosfera szkoły szycia? To właśnie proponuje Slow Fashion Cafe, miejsce stworzone przez dwie projektantki mody. Prowadzone przez nie zajęcia to nie tylko nauka szycia, ale też podstaw konstrukcji ubioru. Przy okazji można podyskutować nad zmieniającymi się szybko w modzie trendami. Warsztaty w Slow Fashion Cafe będą odpowiednie dla każdego, niezależnie od tego, czy problem dotyczy wszycia nowego zamka, czy przeróbki sukni ślubnej. W pierwszej w Krakowie krawieckiej kawiarni można też kupić autorskie kolekcje właścicielek, projektowane zgodnie z zasadą slow fashion. Liczy się więc jakość wykonania, fason i indywidualny styl.
Zdrowe kocha love Zdrowe Love, restauracja, ul. Kraszewskiego 8/1
á
Kawa zmienną jest Coffee Cargo, kawiarnia, ul. Przemysłowa 3 Nowa siedziba palarni kawy Coffee Proficiency została stworzona tak, by oddać klimat portowego miasta – stąd wystrój oparty o morskie kontenery, stalowe mostki i antresole, a wszystko to w hali dawnej fabryki Miraculum. W środku piece do wypalania kawy, ekspresy i historyczne młynki, całość przesiąknięta jest zapachem świeżej kawy. W Coffe Cargo nie tylko napijecie się świetnej kawy, ale i zobaczycie cały proces jej powstawania. Właściciele lokalu deklarują, że cenią kawę za jej zmienność, dlatego do palarni sprowadza się ją 4-5 razy do roku, często jedynie kilka worków z konkretnej plantacji i ze świadomością, że ten smak już się nie powtórzy albo w przyszłym roku będzie inny. Dlatego w Coffe Cargo kawowe menu tworzone jest sezonowo z gwarancją zawsze świeżej kawy z wyraźnym terroir. Tu wytłumaczą wam, dlaczego warto pić mała czarną bez mleka i cukru.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW
Tu stawiają na promowanie świadomego odżywiania. Ku uciesze miłośników zdrowego jedzenia, wegan i wegetarian, ale i osób, którzy nad smoothie z buraka przekładają kanapkę z tradycyjną kiełbasą i ogórkiem kiszonym. Stąd podział menu na opcje „zdrowe” i „love” – ta pierwsza przypadnie przede wszystkim do gustu osobom na diecie bezglutenowej, druga to propozycje potraw bardziej konkretnych, skomponowanych na bazie sezonowych, świeżych składników. W przypadku obu wersji można przebierać w różnych rodzajach pieczywa – zjecie tu bajgle, chleb pszenny, żytni, na zakwasie, pełnoziarnisty i z samych ziaren albo tostowy. Wystrój lokalu tworzą białe ściany, zielony mech, kolorowe meble i półki z palet tworząc przyjacielskie, niezobowiązujące miejsce w sam raz na lunch. W myśl idei eco-friendly dania na wynos pakowane są w papierowe torby, a napoje serwowane w ekokubkach.
16
Na dobry początek. Opole, Łódź ä
Piwo, wino, ser OpolFest, Festiwal Piwa, Wina & Sera, Centrum Wystawienniczo-Kongresowe, 4-5 października Dobra okazja do przyjrzenia się ofercie browarów rzemieślniczych, coraz bardziej cenionej ofercie polskich win i serów pojawi się jesienią w Opolu. OpolFest to także możliwość nauczenia się od profesjonalistów sztuki degustacji i rozpoznawania jakości win, piwa i serów na podstawie smaku, zapachu i wyglądu. Degustacje specjałów z Polski i zagranicy są żelaznym punktem imprezy, ale OpolFest to bardzo zróżnicowany program, w którym znajdziecie zarówno koncerty muzyczne, warsztaty i szkolenia, giełdę birofilistyczną oraz liczne konkursy. Conrado Moreno zabierze zwiedzających w podróż po hiszpańskich winnicach, a finaliści telewizyjnego programu Hell`s Kitchen – Łukasz Kawaller, Paulina Sawicka oraz z ulubieniec Opolan Adam Czapski przygotują dla zwiedzających wielosmakową ucztę, spełniającą oczekiwania najbardziej wymagających smakoszy.
ä Targi Natura Food i beECO, Międzynarodowe Targi Łódzkie, 3-5 października Jak być eko na co dzień? Odpowiedzi szukajcie w październiku w Łodzi na najważniejszej w Polsce imprezie żywności ekologicznej i regionalnej. Natura Food i beECo to okazja do upolowania wyjątkowych produktów, ale i propozycja dla wszystkich, których interesuje temat zdrowego stylu życia, recyklingu czy upcyklingu. Poza tym na zwiedzających czekają warsztaty i pokazy kulinarne, dyskusje i konferencje. Miłośnicy ogrodnictwa i zieleni w mieście będą mogli poznać ofertę wystawców Salonu Ekologicznego „Grow your own – wyhoduj sobie sam”, który jest nowością tegorocznej edycji targów. Podobnie jak konkurs fotograficzny Miejski EkoOgród, promujący ekologiczną uprawę ziół, warzyw i owoców w warunkach domowych.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY RESTAURACJI I ORGANIZATORÓW
Eko-świat w Łodzi
ä
Jak smakuje Polska? Targi Smaki Regionów, Międzynarodowe Targi Poznańskie, 27-30 września Ma ktoś ochotę na pajdę chleba ze smalcem? A na kieliszeczek tradycyjnej nalewki przygotowanej według staropolskiej receptury? A może na plaster szynki wędzonej w drewnianej beczce? Jeśli tak, to we wrześniu zapraszamy do Poznania! Specjałów praktycznie ze wszystkich regionów naszego kraju będzie można spróbować na Targach SMAKI REGIONÓW (27-30 września 2014), które od lat są prawdziwym świętem polskiej, regionalnej, tradycyjnej i certyfikowanej żywności. Na swoich stoiskach poszczególne województwa zaprezentują najlepsze regionalne rarytasy: tradycyjne chleby, ciasta, kiełbasy, sery i konfitury. Przez wszystkie targowe dni będzie można nie tylko te smakołyki obejrzeć i ich spróbować, ale także je kupić. Podczas wydarzenia Stowarzyszenie Rzemieślników Piekarstwa RP, po raz drugi z rzędu, zaprosi dzieci do zabawy w piekarza. W specjalnie zaaranżowanej minipiekarni najmłodsi zwiedzający, pod okiem fachowców, własnoręcznie przygotują bułki i rogale, które potem zostaną wypieczone w prawdziwym piekarskim piecu. Autorskie wypieki będzie można oczywiście zabrać ze sobą do domu! W tym roku regionem partnerskim targów jest Pomorze Zachodnie, dlatego na wszystkich tęskniących za nadmorskimi wakacjami będzie czekać… plaża usypana z prawdziwego piasku. A na niej, jak na prawdziwą plażę przystało – leżaki! Po smacznym i zdrowym posiłku należy się przecież chwila odpoczynku.
Organizatorem wydarzenia są Międzynarodowe Targi Poznańskie i Związek Województw RP. Wstęp na Targi Smaki Regionów jest bezpłatny. 27 – 30 września, godziny otwarcia 9-17. Więcej informacji: www.smaki-regionow.pl
18
Temat numeru
a k ł j ab
Nasze
Na pewno nie taka była intencja Putina, kiedy ogłaszał embargo na polskie warzywa i owoce, na czele z jabłkami, których Rosja była największym odbiorcą: – nasze jabłko zostało gwiazdą. Jest smaczne, zdrowe, dorodne i jest ich dużo. My je kochamy, cały świat chce je poznać. Tłoczymy świetne soki, zaczęliśmy produkować cydry. Jest dobrze i będzie lepiej. Jedzmy jabłka. tekst:
Nika Szafrańska
19
Temat numeru
T
o najbardziej krzepiąca historia ostatnich lat. W ponurych, politycznych okolicznościach zdarzyły się rzeczy szalenie pozytywne. Okazało się, że nie tylko jesteśmy światowym potentatem w produkcji jabłek, skutecznie konkurującym z takimi potęgami jak Chiny i USA, ale też, że nie jest to sukces przypadkowy, lecz starannie zaplanowana strategia rozwoju. Polska branża sadownicza jest nowoczesna, szybko się zmienia, potrafi się organizować i podejmować skuteczne działania: promować nasze jabłka w kraju i na świecie, szukać nowych rynków zbytu, nowych produktów, szybko reagować na ekologiczne czy slow foodowe trendy. Okazało się, że media – na co dzień karmiące nas przygnębiającą papką o nieszczęściach, kataklizmach i wojnach, na które nie mamy najmniejszego wpływu – skutecznie rozpropagowały hasło rzucone przez gospodarczy „Puls Biznesu”: „Postaw się Putinowi: jedz jabłka i pij cydr”. Że podchwycili je wszyscy i zamiast narzekać czy pluć jadem, zaczęli robić sobie zdjęcia z jabłkami i zamieszczać je w sieci. To z kolei wywołało bardzo przychylną reakcję na świecie – taka Polska, która na przemoc reaguje śmiechem, współpracą, szybkim działaniem, Polska nie-męczeńska, nie-narzekająca, szalenie się spodobała. Nikt nas nie znał od tej strony. Sami siebie nie znaliśmy. Okazało się, że jesteśmy gotowi na sukces. Na zmierzenie się z przeciwnościami, szukanie nowych rozwiązań, ale i cieszenie się z urodzaju, z jabłkowych „5. minut”. Na wykorzystanie mody na zdrową żywność i slow food. Na kupowanie na targu renet i antonówek, sadzenie w ogrodach drzewek malinowej oberlandzkiej i papierówki. Na powrót do smażenia jabłkowego musu, pieczenia szarlotek. Na dyskusję o polskim cydrze – o zmianie przepisów normujących jego produkcję i reklamę, ale i nazwie (dlaczego z cudzoziemska? dlaczego nie jabłecznik?), jakości (no niestety, ten angielski i irlandzki jest smaczniejszy) i jego przyszłości. Jesteśmy gotowi nie na kolejny zryw patriotyczny, ale na jedzenie jabłek przez całe życie.
JEDNO JABŁKO CODZIENNIE…
T
rzyma lekarza z dala ode mnie! Tak brzmi polska wersja popularnego angielskiego przysłowia „An apple a day, keeps the Doctor away”. Jabłka są zdrowe – dzięki dużej zawartości pektyn regulują trawienie, poprawiają przemianę materii, chronią przed miażdżycą naczyń krwionośnych, obniżają poziom cholesterolu, oczyszczają organizm z toksyn i wolnych rodników (odpowiedzialnych za proces starzenia się i rakowacenia komórek), a ostatnie badania dowiodły, że też zbawiennie dzia-
łają na mózg: zwiększają koncentrację i poprawiają pamięć. Wbrew obiegowej opinii nie zastępują w żadnym razie mycia zębów – choć dobrze masują dziąsła, zapobiegając parodontozie – bo zawierają kwas, który może uszkadzać szkliwo. Ale jedno jabłko jest dozwolone na każdej diecie odchudzającej – ma niski indeks glikemiczny, znakomicie pozwala oszukać głód. W ogóle, pod względem zdrowotnym, ideałem byłaby właśnie taka regularność – jedno jabłko, ale za to codziennie, przez całe życie. Jabłek produkujemy i eksportujemy z roku na rok coraz więcej. Jesteśmy ich największym eksporterem na świecie i największym producentem w UE. Co czwarte europejskie jabłko jest polskie. A jemy ich coraz mniej: w 2012 statystycznie zjedliśmy 1,5 jabłka… tygodniowo. Mało. Dwukrotnie mniej w porównaniu z innymi krajami Europy, czterokrotnie mniej niż w Polsce w latach 80. Nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy zastąpili jabłka innymi owocami i warzywami – ale tak nie jest. Od 2004 roku spożycie owoców i warzyw na głowę spadło w Polsce o 12%. Bywają lata lepsze i gorsze, ale odwrócenie tego trendu jest nieodzowne: jabłko w naszym klimacie to najważniejszy całoroczny owoc.
PIĘKNE I NIEZRÓWNANE KRÓLOWE
S
tare odmiany jabłoni mają nazwy niemal jak ludzkie imiona i nazwiska – Ananas Berżenicki, Piękna z Rept, Niezrównana Peasagooda… Nazwa reneta pochodzi od francuskiego określenia „królowa jabłek”. Do tej pory na Kaszubach, w sandomierskim, w Małopolsce czy na Śląsku spotyka się drzewa, które mają 80-100 lat. I ciągle owocują. Odmiany jabłoni, uprawiane na polskich terenach, były pieczołowicie zwożone z całej Europy – koksa pomarańczowa pochodzi z Anglii, kronselska z Francji, boiken z Niemiec, antonówka z Rosji, papierówka to oliwka inflancka, czyli z krajów nadbałtyckich, a malinową oberlandzką zawdzięczamy Holendrom. Wszyscy pracowali nad wyhodowaniem odmian najlepiej przystających do ich warunków klimatycznych, co najlepiej widać po rodzinie renet – złota reneta (nazywana też Królową Renet) i szara to odmiany angielskie, reneta kanadyjska jest francuska, a reneta landsberska polska. Jeszcze na początku XX wieku mieliśmy na naszych terenach kilkaset odmian jabłoni. Stosunkowo niedawno, bo w ciągu ostatnich 50 lat, nastąpiła wymiana starych drzew na nowe, przeważnie amerykańskie i zaczął się rozwój nowoczesnego sadownictwa, w takiej formie, w jakiej znamy go dziś. Porównanie starych i nowych jabłoni nie ma sen-
20
Temat numeru
Jabłka dodają nam energii oraz działają odżywczo na nasz organizm.
W całym kraju jest już kilka bardzo dobrych szkółek, które wręcz specjalizują się w starych odmianach drzew owocowych i nawet prowadzą sprzedaż wysyłkową.
21
Temat numeru
su, tak bardzo się od siebie różnią – nowe odmiany są bardziej odporne na mróz i choroby, owocują co roku i dają więcej owoców, w dodatku wyrównanych, czyli tej samej wielkości. Drzewka są niewielkie – na 1 hektar sadu mieści się ich więcej – i niewysokie, co bardzo ułatwia zbiór. Ich owoce, zebrane jesienią, przechowywane są przez cały rok, aż do następnego zbioru. Champion, idared, gala, ligol, jonagold czy Golden Delicious są jak mrówki robotnice. A koksy, kosztele, boikeny jak królowe matki – powolne, długowieczne, z olbrzymimi koronami, niczym dwupiętrowe domy, dawały jabłka co dwa lata. Część gatunków nie tylko nie nadawała się do przechowywania, ale nawet nie przetrzymywała transportu! Skąd więc ta moda na sadzenie starych odmian? Za czym tęsknimy? Przede wszystkim za smakiem, za różnorodnością. Założę się, że niewielu klientów supermarketów potrafiłoby odróżnić sprzedawane tam odmiany po smaku. (A nawet i wyglądzie: większość osób rozpoznaje jabłka po kolorze – jak czerwony to ligol, jak zielony to golden.) A malinowej oberlandzkiej nie sposób pomylić z koksą czy szarej renety z antonówką. Więcej – nie każdy lubi grubą, chropowatą, pokrytą szarym marmurkiem skórkę renet czy zielony miąższ startinga. Stare odmiany wymagają wyszukania swego lubionego jabłka, robią z ludzi smakoszy. No i są sezonowe – papierówki są tylko latem, malinówki jesienią, a boikeny przechowują się przez całą zimę. Czy to zaleta? Tak, okazuje się, że tak: w czasach, gdy większość towarów dostępna jest „natychmiast i przez całą dobę”, myśl, że jeśli przegapiliśmy tegoroczne papierówki, następna szansa pojawi się dopiero za rok, ma w sobie coś bardzo pociągającego…
MODA NA STARE ODMIANY DRZEW OWOCOWYCH
J
est kilka publicznych miejsc w Polsce, gdzie można zobaczyć jabłonie starych odmian. Najwspanialszym z nich jest przepiękne arboretum w Bolestraszycach pod Przemyślem, w skład którego wchodzi Dawny Sad. Bolestraszyce nie prowadzą sprzedaży sadzonek, ale można tam obejrzeć wiele odmian i zdecydować na tej podstawie, jakie drzewko chcielibyśmy mieć we własnym ogródku. Małe drzewka owocowe można kupić dwa razy do roku, wiosną i jesienią – w październiku zacznie się sprzedaż – w Dolinie Dolnej Wisły, w Grucznie. Cztery kilometry dalej, koło stuletniej chaty mennonickiej w Chrystkowie jest sad, w którym zasadzono do tej pory ponad 60 starych odmian. Są to w większości nasadzenia
z ostatnich lat, drzewka są młode i jeszcze niewielkie, część z nich jeszcze nie owocuje. Za to w sąsiednim gospodarstwie Czesława Kwiatkowskiego (agroturystyka „U menonitów”) rosną drzewa, które mają po 80 lat i tam można zobaczyć w naturze sztetinę, sierpniówkę czy Aleksandrę (która, jak wspomina dzieciństwo gospodarz, potrafiła rodzić olbrzymie, dochodzące do 2 kg wagi jabłka). Przy Towarzystwie Przyjaciół Dolnej Wisły działają też eksperci, u których można zamówić taką usługę, jak zaprojektowanie przydomowego sadu. W całym kraju jest już kilka bardzo dobrych szkółek, które wręcz specjalizują się w starych odmianach drzew owocowych i nawet prowadzą sprzedaż wysyłkową. Też służą amatorom pomocą przy zakupie, którzy o sadownictwie do tej pory nawet nie myśleli i nie mają zielonego pojęcia, że są różne rodzaje podkładek, że drzewka mogą być okulizowane lub szczepione, no i że są odmiany samozapylające i takie, które wymagają towarzystwa zapylaczy – innych jabłonek określonego gatunku. Każdy region ma
Temat numeru
…jabłko jest dozwolone na każdej diecie odchudzającej – ma niski indeks glikemiczny, znakomicie pozwala oszukać głód. W ogóle, pod względem zdrowotnym, ideałem byłaby właśnie taka regularność – jedno jabłko, ale za to codziennie, przez całe życie.
odmiany, które najlepiej udają się właśnie w tamtych warunkach i to też warto brać pod uwagę: odporność na mróz i na parcha. Zwłaszcza, że własne jabłka, to także szansa na owoce bio, wolne od chemii.
JAK ZAPACH DZIECIŃSTWA, JAK CIAŁO KOBIETY
J
eśli już zdecydujesz się posadzić jabłoń w ogrodzie – albo wręcz ogródku – to sens mają dwie opcje: wybierz dekoracyjne drzewko, np. typu kolumnowego, które zajmuje niewiele miejsca, a będzie dosłownie obsypane owocami albo właśnie starą odmianę, której jabłka nie są łatwo dostępne na rynku. Ze starych odmian najbardziej atrakcyjna wydaje mi się oliwka inflancka, czyli papierówka. Z kilku względów. Pierwszy to taki, że papierówka to kwintesencja lata, najsmaczniejsze jabłko świata: cienka skórka, piękny kolor, delikatny, soczysty miąższ. Drugi – że aby cieszyć się taką właśnie papierówką, trzeba ją sobie samemu wyhodować albo pojechać do sadu. Papierówka jest delikatna jak kobiece ciało – wystarczy mocniej ścisnąć, robią się siniaki. Nie lubi transportu. Spada z drzewa, a wtedy obija się i szybko gnije. Albo, gdy poleży za długo, traci soczystość i ma mączny smak. Dlatego na targu sprzedawane są zwykle niedojrzałe owoce – zielone, a nie białe jak papier. No, i to już niestety nie to samo! Papierówka nadaje się też na kompoty, ciasta i przetwory. Jeśli nie jesteś typem ogrodnika pasjonata, to wybierz ananas berżenicki – ananasówkę. To polska, samozapylająca się odmiana, łatwa w uprawie. Ma duże i smaczne jabłka końca lata i piękne drzewa: dorodne, rozłożyste, z pięknymi koronami – chodzi się po nich jak po schodach! Albo zdecyduj się na jesienną malinówkę – nie przechowuje się długo, ale ze swoją ciemnoczerwoną skórką i białym jak śnieg środkiem jest samą słodyczą. Ale tak naprawdę powinno się przede wszystkim wybrać jabłka, które się szczególnie lubi, które chce się mieć w domu. Dawniej drzewa w sadzie były znajome niemal jak członkowie rodziny, a jabłka zimowały rozłożone warstwami na słomie albo w wyściełanych słomą skrzynkach. Napełniały zapachem całe pomieszczenie. Każde z nich brano delikatnie w rękę, a nie przesypywano niczym kartofle. Jeśli szukasz takich wrażeń – zasadź jabłonkę. Jeśli nie, kupuj dobre jabłka w sklepie. Przechowywane w nowoczesnych, szczelnie zamykanych komorach bez dostępu powietrza są świeże i soczyste aż do następnego sezonu.
CO DALEJ?
T
eraz, kiedy już jesteśmy Jabłkowym Mocarstwem Eksportowym, znacznie ważniejsza od ilości wydaje się kwestia jakości oraz propagowania jedzenia jabłek we wszelkiej postaci. Trzeba wspierać akcje propagujące jedzenie jabłek przez dzieci – w domach, przedszkolach, szkołach. Bo jedzenie jabłek to też nawyk i trzeba go uczyć jak mycia rąk czy zębów: w przeciwnym razie jabłko zawsze przegra z batonem lub gazowanym napojem. Zamiast jabłek równie zdrowy, a chętniej spożywany przez dzieci, jest tłoczony sok jabłkowy. Może na wzór akcji „szklanka mleka” zrobić akcję „codziennie szklanka soku”? Myślę, że już najwyższy czas, by producenci jabłek – już teraz zorganizowani w dobrze działające grupy – zaczęli pracować na własną markę i oznaczać swoje owoce. W lipcu tego roku jabłka ligol grupy producentów owoców Elita spod Łowicza zdobyły w konkursie Doceń Polskie najwyższe wyróżnienie, tytuł Top Produktu. Jakie to ma znaczenie dla klientów, jeśli sklepy rzucą łowickie ligole na pryzmę pomieszane razem z innymi? Dlaczego tego typu nagród nie wykorzystuje się do edukacji klientów, do promowania dobrej jakości? Kiedy polska Partia Zielonych ogłosiła, że w odpowiedzi na rosyjskie embargo, by wspomóc sadowników i upowszechnić zwyczaj codziennego jedzenia jabłek będzie przez cały sierpień rozdawała za darmo w centrum Warszawy jabłka, zaraz posypały się pytania: – ej, a nie zamierzacie rozlewać za darmo cydru??? Tak, polski cydr zasługuje na wsparcie – zarówno ze strony polityków, którzy uchylą zakaz reklamy, jak i klientów. Ale przede wszystkim producentów, bo to świetnie, że mamy wreszcie polski cydr, ale część z niego jest po prostu marna, bez szans na konkurencję z europejskimi markami. A jeśli chodzi o napoje dla dorosłych, to może kiedyś doczekamy się polskiego calvadosu? Produkowany tą samą metodą co koniak, tyle że z jabłek, a nie z winogron, jest bardzo szlachetnym trunkiem, dumą i chlubą północnej Francji, Bretanii i Normandii. I smakowo, i cenowo najlepsze gatunki calvadosu nie ustępują koniakom. Wymaga wiedzy, czasu i starań, ale nie tracę nadziei, że tak jak już mamy słynną Łącką Śliwowicę, pojawi się z czasem i calvados. Ciekawe, o jakiej nazwie : grójecki, śląski, skierniewicki, z Dolnej Wisły? Zobaczymy… ●
ZDJĘCIA: ARKADIUSZ MALINOWSKI, FOTOLIA
22
24
a k ł b a j
Temat numeru
na straganie
Brzydsze, nierównej wielkości, często o matowej, chropowatej skórce. Za to mają bardziej zróżnicowane smaki i do trzech razy więcej witamin, niż nowe odmiany. Znajdziesz je na targu, w sklepach ze zdrową żywnością czy gospodarstwach agroturystycznych. Skosztuj jabłek uprawianych na polskich terenach od stu lat.
autor:
Nika Szafrańska
ANANAS BERŻENICKI
Trzeba się śpieszyć, bo za chwilę zniknie ze stoisk – ananasówka dojrzewa pod koniec sierpnia i nie przechowuje się dłużej niż miesiąc. Dość twarda, bardzo smaczna do jedzenia, dobra też na kompoty.
ANTONÓWKA PÓŁTORAFUNTOWA
Nazywana też śmietanówką. Kwaskowate, duże jabłka o nieregularnym, jakby kanciastym kształcie. Najlepsze na przetwory i szarlotkę lub susz do wigilijnego kompotu. Wczesnojesienne, leżą na straganach tylko listopada.
MALINOWA OBERLANDZKA
Najczerwieńsza. Pod karminową skórką bielutki, kruchy miąższ. Pięknie wygląda i pięknie pachnie. Najlepsza jest pod koniec października i trzeba ją jeść bardzo szybko – z końcem listopada schodzi z targu.
25
Temat numeru
ZŁOTA RENETA
SZARA RENETA
KOKSA
KOSZTELA
BOSKOOP
BOIKEN
ZDJĘCIA: GRZEGORZ HODUN
czyli Królowa Renet – najszlachetniejsza spośród wszystkich renet (a jest ich kilkanaście). Słodkowinna, pachnąca, zbierana we wrześniu, ale najlepsza do jedzenia w listopadzie i grudniu. Do jedzenia i na przetwory.
Kiedyś ulubione polskie jabłko – sto lat temu uprawiane od morza do Tatr, od Śląska po Kresy. Smaczna, soczysta, do jedzenia, a nie na przetwory. Pojawia się w październiku i trzyma na rynku najwyżej do końca grudnia.
Kopciuszek – niepozorna z wyglądu, z ordzawiałą skórką, nie ma lotu do lśniących, efektownych nowych odmian. Ale ma za to od nich 3 razy więcej przeciwutleniaczy i 4 razy więcej witaminy C. Idealna do wypieków.
A dokładnie – Piękna z Boskoop! Holenderska odmiana, najlepsza będzie w lutym i marcu, po opuszczeniu przechowalni: wtedy jej smak i aromat są najbardziej wyraziste.
Mała i sprytna: bardzo smaczne jabłko! Niepowtarzalne, o lekko gruszkowym posmaku. Świeże przechowuje się do listopada, ale dzięki nowoczesnym chłodniom może być sprzedawana do kwietnia.
Zrywana w październiku, ale najlepsza po Nowym Roku, kiedy lekko zjaśnieje jej skórka. Długodystansowiec – nawet bez chłodni wytrzymuje do maja, niegdyś była podstawowym zimowym jabłkiem.
26
Ambasador Slow Life
27
BEZ MUZYKI WSZYSTKO TRACI SMAK Jest wokalistką zespołu Bisquit, którego trzecia płyta „Lilly” właśnie świetnie sprzedaje się w Empikach, a przebój „Kino” bryluje na liście przebojów radiowej Trójki. Na koncertach szaleje na scenie. A jednocześnie JOANNA CHACIŃSKA lubi stanąć przy kuchni i gotować greckie potrawy do nowej płyty z kolekcji Appetite z muzyką Europy. rozmawia:
Nika Szafrańska
Skąd pomysł, by stworzyć kolekcjonerską serię z nagraniami innych muzyków i przepisami na potrawy z ich krajów? Z życia. Często podróżujemy samochodem po Europie, całą rodziną. Mam taki zwyczaj, że zaraz po przekroczeniu granicy staram się złapać lokalną rozgłośnieęi słuchać miejscowej muzyki. Nie przeszkadza nam to, że przeważnie nie znamy języka: to jest najlepszy sposób, by zanurzyć się w kulturze danego kraju, poczuć jego atmosferę. Muzyka, no i lokalna kuchnia: od małych knajpek po kawiarnie czy uliczne stragany. Po powrocie do domu starałam się odtworzyć tamte smaki, gotować potrawy, które nam smakowały. Postanowiłam połączyć wszystkie moje pasje, muzykę, gotowanie i podróże i tak narodziła się kolekcja Appetit. Bardzo starannie wydawana: płyta i fiszki ze zdjęciami i przepisami potraw w pięknej obwolucie… Dla Appetitów założyłam własne wydawnictwo Muzyka Powiśle. Sama gotuję i fotografuję wszystkie potrawy. Sprawdziłam wszystkie przepisy. Moje dzieci najbar-
dziej lubiły, gdy przygotowywałam Appetit francuski – w obawie, że krem Brûlée może się nie udać, zanim opracowałam niezawodną metodę, zawsze robiłam na wszelki wypadek jeszcze drugi deser. Gotuje się zwykle z myślą nie tylko o sobie, ale i innych – rodzinie, przyjaciołach. Dlatego chciałam, żeby płyty z tej serii wyglądały jak prezent. Ile krajów można odwiedzić z Appetitem, nie wychodząc z kuchni? Sporo. Wyszedł już Appetit francuski, włoski, portugalski, hiszpański, szwedzki i polski, w wersji anglojęzycznej, żeby mógł być upominkiem dla znajomych z zagranicy. Teraz kończę przygotowania do greckiego Appetitu, który ukaże się w październiku. Mam nadzieję, że spodoba się wszystkim, którzy tęsknią za śródziemnomorskimi zapachami, smakiem soli na nagrzanej słońcem skórze. Bo ta seria to nie są jakieś folkowe składanki czy oficjalne narodowe kuchnie – to moja impresja, moja Szwecja i Grecja, widziane oczami kogoś, kto lubi dobrą muzykę i dobre jedzenie. Wiem z rozmów, że sporo osób uwielbia spędzać czas w kuchni
Ambasador Slow Life
28
Ambasador Slow Life
29
Ambasador Slow Life
Okładka trzeciej płyty zespołu Bisquit „Lilly”
Muzyka powinna być jak jedzenie, zawsze blisko ludzi. Bez niej wszystko traci sens i smak!
ZDJĘCIA: MAREK PIETROŃ
z kieliszkiem wina na blacie i miłą melodią gdzieś w tle. To są właśnie takie płyty. Dlaczego wokalistka chce promować innych wykonawców, a nie tylko siebie? Siebie też promuję, od dziecka (śmiech). Nie miałam innego wyjścia! Często słyszy się o rodzicach, którzy przerzucają na dzieci swoje niespełnione ambicje i zapisują je do różnych kółek artystycznych czy na castingi. U mnie w domu było dokładnie na odwrót. To ja od małego chodziłam za rodzicami i jęczałam, że chcę śpiewać i występować na scenie! Wychowałam się w rodzinie romanistów – mama do tej pory uczy francuskiego w warszawskiej szkole, starszy brat jest znanym dziennikarzem – gdzie nikt nie brał na poważnie moich próśb, czekali aż mi przejdzie. W końcu, gdy skończyłam 6 lat, poszłam sama do pobliskiego Domu Kultury „Szklarynka” w Wołominie i zapisałam do dziecięcego konkursu piosenki. Zaśpiewałam taki znany przebój, który w 1978 roku wygrał festiwal piosenki w Opolu, „Jeszcze wytnę kogutka, kogutka…” i zajęłam pierwsze miejsce. Potem skończyłam szkołę muzyczną,
gdzie śpiewu uczyła mnie między innymi Ewa Bem, spotkałam Tomka Krawczyka, dobraliśmy jeszcze parę osób i założyliśmy zespół. „Bisquit” jest już prawie od 10 lat na rynku, robimy świetną muzykę, od dawna mamy swoich fanów. A dopiero teraz, gdy wydaliśmy trzecią płytę mam wrażenie, że jakoś ruszyła ta promocyjna machina, dostrzegło nas radio i telewizja. I dlatego uważam, że muzycy powinni wzajemnie się wspierać. Na świecie jest mnóstwo świetnych utworów, a w radio w kółko puszczają te same utwory, trzeba mnóstwo determinacji i wytrwałości, żeby się przebić. Do tej pory śledzę czasami losy „moich” wykonawców z Portugalii czy Hiszpanii, patrzę, jak im idzie, kibicuję ich karierom, „lajkuję” ich wpisy na facebooku. Pewnie ich dziwi, skąd nagle mają fankę w Polsce… Czy to prawda, że czasem osobiście sprzedajesz tę kolekcję? Nie mam oporów, żeby założyć fartuch, stanąć na warszawskim targu śniadaniowym i sprzedawać samej kolejne Appetity i zrobione przeze mnie w kuchni ciasta czy przekąski. Muzyka powinna być jak jedzenie, zawsze blisko ludzi. Bez niej wszystko traci sens i smak! ●
30
Szef Irek
moja siostra autor:
Ireneusz Ciara
C
o możemy zrobić, by woda była lepsza? Przede wszystkim czego nie robić? Wszyscy mamy wpływ na jakość wody w przyrodzie i w naszym kranie poprzez nasz styl życia. Nadużywanie środków chemicznych i do higieny osobistej oraz środków ochrony roślin, ma tu wielkie znaczenie, ponieważ ich zawartość w naszych rzekach i jeziorach stale rośnie i zatruwa środowisko. Nadużywanie leków, które lądują w naszych ściekach, a oczyszczalnie nie usuwają ich całkowicie, ma też wpływ na czystość naszej wody. Oczywiście, nie polecam picia wody w plastikowych butelkach, ponieważ jest toksyczna.
J
ak przechowywać wodę? Woda jest bardzo wrażliwa na promienie słońca, które działają na nią destrukcyjnie, dlatego najlepiej przechowywać ją w ciemnych, szklanych butelkach. Woda najlepiej „funkcjonuje” w temperaturze zbliżonej do 4 stopni C i dlatego lodówka jest dobrym miejscem dla przechowywania czystej wody. Jej właściwości nośne są wtedy najlepsze i wspaniale wchłania się w przewodzie pokarmowym, nawadniając nasze ciało. Proponuję przechowywać wodę w lodówce i spożywać ją chłodną, małymi łykami.
J
est na rynku wiele systemów filtracyjnych, od najprostszych, tanich wkładów węglowych do złożonych i drogich systemów, jak odwrotna osmoza. Jeśli nie mamy żadnego systemu filtracyjnego, możemy nieco uzdatnić zwykłą „kranówę”, wrzucając do niej źdźbło trawy, np.: mniszka lekarskiego i pozostawiając je tam na pół godziny. Mniszek lekarski absorbuje wiele toksyn z wody, poprawiając też jej smak. Tam, gdzie do wody pitnej dodaje się chlor, należy wlać ją do płaskiego,
szerokiego naczynia i pozostawić na pół godziny, aby lotny chlor z niej uszedł.
O
bok czystości wody powinniśmy też zadbać o jej strukturę. Najprostszą na to metodą jest nalanie wody do glinianej miski i wprawienie jej w ruch kołowy łyżką lub dłonią i kontynuowanie tego przez dziesięć minut. Aby poprawić strukturę wody można też użyć kryształu górskiego: oczyścić go w promieniach słonecznych (kryształ pozostawiamy przez tydzień na pełnym słońcu) i umieścić na dnie butelki z wodą. Można też wodę zamrozić, co też znacznie poprawia jej strukturę. Naturalnie czysta woda ma strukturę heksagonalną, dzięki której dużo lepiej nawadnia nasz organizm i oczyszcza go z toksyn. Przed zamrożeniem możemy również rozpuścić w naszej wodzie mały kryształek soli kamiennej lub morskiej, która poprawi jej walory odżywcze i smakowe poprzez zwiększenie ilości minerałów. Już jedna szklanka tak przyrządzonej wody nawilży nas lepiej, niż dziesięć szklanek wody z plastikowej butelki.
T
o, ile wody powinniśmy spożywać, zależy głównie od jej jakości. Ale też od wielu czynników zewnętrznych, jak pora dnia i roku, nasza aktywność fizyczna, wilgotność powietrza lub jakość naszego pożywienia. W sezonie letnim, przy diecie bogatej w świeże owoce i warzywa spożycie wody może być ograniczone nawet do jednej szklanki dziennie. W zimie picie wody może być nudne, dlatego zaparzanie ziół jest tu przyjemną alternatywą. Ogrzewamy w ten sposób nasze ciało i wprowadzamy substancje terapeutyczne, jednocześnie nawadniając organizm. ●
31
Szef Irek
ZDJĘCIA: SEBASTIAN BOROWSKI
Woda to życie, a czysta woda to czyste życie Szef Irek Ekspert od zdrowej żywności i zdrowego tryby życia. Studiował na Akademii Rolniczej we Wrocławiu, biologię i biochemię na uniwersytecie w Ferrarze i filozofię w Nowym Jorku. Zarabia na życie gotując i lecząc jedzeniem – udziela indywidualnych konsultacji i opracowuje diety. Od roku mieszka w Polsce z żona Daviną, byłą miss Nowego Jork, i synkiem Ilią.
i k i Srłoządzą !
32
Food
Mogą to być duże, litrowe słoje lub malutkie ozdobne słoiczki. Całkiem proste albo z ręcznie wypisywanymi nalepkami i ozdobnymi czepeczkami w kratkę. W każdym z nich uda ci się zamknąć kawałek słonecznego lata i bogatej jesieni. autor:
mojetworyprzetwory.blogspot.com
RAJSKIE JABŁUSZKA Składniki na marynatę:
• 2 szklanki wody • 1 szklanka octu różanego • 1 szklanka cukru trzcinowego • 2-3 plasterki imbiru • otarta skórka z 1 limonki • rajskie jabłuszka
Ocet, wodę i cukier zagotowujemy. Ściągamy z ognia, dodajemy imbir i skórkę z limonki, przykrywamy na 15 minut, odstawiamy. Umyte jabłuszka, razem z ogonkami układamy w słoikach. Zalewę przecedzamy i samym płynem zalewamy owoce, tak, aby je zakryć. Dokładnie wycieramy rant słoika, zakręcamy lub zakładamy wieczko z uszczelką (gumką). Tak przygotowane słoiki musimy jeszcze zapasteryzować: na mokro, czyli w garnku z wodą – 15 minut od zagotowania, po tym czasie wyciągamy, zostawiamy do całkowitego wystygnięcia i wynosimy w chłodne, ciemne miejsce.
33
Food
Zabawa w wekowanie od kilku sezonów jest jednym z najgorętszych kulinarnych trendów. Przygotowywanie zapasów na zimę to powrót do „smaków dzieciństwa”, oszczędność i pewność, że „wiesz, co jesz”. Nie wspominając o tym, że słoikowanie to fajny sposób na eksperymentowanie w kuchni, a własnoręcznie przygotowany chutney to bardzo stylowy i pożądany prezent. Naszą przewodniczką w Krainie Słoików jest autorka znanego bloga „Moje Twory Przetwory”, która podzieliła się z nami swymi ulubionymi przepisami. A więc do dzieła: marynujmy, kiśmy, wekujmy, karmelizujmy, żelujmy i cukrujmy! ●
OGÓRKI KANAPKOWE Z CURRY Składniki:
Blender do zadań specjalnych Urządzenie posiada więcej mocy niż potrzeba, by rozprawić się z najgrubszymi i najtwardszymi składnikami! Dzięki wysokiej jakości nożom, w szybki i prosty sposób można posiekać twarde warzywa, przygotować idealne purée, zupy przecierowe. Blender idealnie nadaje się do kruszenia lodu. Dzięki wbudowanemu wiatrakowi chłodzącemu urządzenie nie przegrzewa się. www.bestblender.pl
3 200,00 zł
• 3 kg ogórków szklarniowych (mogą być gruntowe) jednakowej długości • gorczyca • ziele angielskie • pieprz czarny ziarnisty • liście laurowe
Zalewa:
• 5 szklanek wody • 1,5 szklanki cukru • 1 szklanka octu • 2 łyżki soli • 3 łyżeczki curry • 1 łyżeczka kurkumy
Przygotowujemy słoiki, w które plastry układamy „na stojąco”. Ogórki myjemy, obieramy i kroimy w cienkie plasterki – takie, jak kładziemy na kanapki. Na dno każdego słoika wsypujemy po 1 łyżeczce gorczycy, dodajemy 2-3 liście laurowe i po 3 ziarna ziela oraz 3 ziarna pieprzu. Układamy ogórki najciaśniej, jak się da. Składniki zalewy zagotowujemy w garnku i gorącą zalewamy ogórki. Słoiki zakręcamy i pasteryzujemy, od zagotowania około 5-7 minut.
Wyciskarka totalna Dla niej nie ma rzeczy nie do wyciśnięcia... Z wielką swobodą wyciśnie sok z najtwardszych warzyw, jak marchew, burak, kalarepa, seler, pietruszka, poprzez rośliny miękkie, jak jabłka, ananasy, gruszki, kalafiory, rzodkiewki, kapusty, trawy pszeniczne, naci selera i wiele, wiele innych. Cytrusy, które są zmorą innych wyciskarek jednoślimakowych, nie stanowią problemu. Jeżeli ktoś jest zwolennikiem ziół, będzie mógł cieszyć się świeżym sokiem z melisy, pokrzywy, mięty, aloesu. Oscar wyciśnie sok nawet z igieł sosny! www.bestblender.pl
1 200,00 zł
GALARETKA Z JEŻYN Składniki:
• 1 kg jeżyn • 150 ml różowego wina – wytrwanego (może być białe) • sok i skórka z 1 dużej cytryny • 1/4 łyżeczki cynamonu • cukier
Jeżyny myjemy i przekładamy do garnka. Dodajemy skórkę i sok z cytryny oraz cynamon – całość zalewamy winem i gotujemy na małym ogniu, co jakiś czas mieszając około 20-25 minut. Ugotowane jeżyny przekładamy na sitko z gazą i odsączamy – odciskamy z nich sok (można obciążyć owoce i zostawić na kilkanaście minut, potem już dociskać je rękoma – ale w rękawiczkach foliowych, bo jeżyny bardzo farbują). Na każdą szklankę soku przygotowujemy 200 g cukru. Całość: sok i cukier gotujemy około 15-20 minut. Gorącą galaretkę rozlewamy do słoików, w których stygnąc, stężeje i będzie nas kusić już od pierwszych minut, kiedy się w nich znajdzie.
34
Food
SUSZONE POMIDORY Składniki:
• pomidory, najlepiej odmiany o małej zawartości wody – użyłam lima • świeżo zmielona sól • ocet winny • oregano, bazylia, tymianek – suszone • świeży tymianek, świeże oregano • oliwa extra virgin
Pomidory myjemy, kroimy na pół, wydrążamy miąższ i układamy na tackach do suszenia bądź na blasze piekarnika wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia. Tuż przed rozpoczęciem procesu suszenia pomidory solimy. Suszymy: w piekarniku w temperaturze ok. 90-100°C przez 4-5 godziny przy uchylonych drzwiczkach, w suszarce: ok. 5-6 godzin – trzeba kontrolować stopień wysuszenia i wyciągać już podsuszone pomidory. Najlepiej suszyć do momentu, kiedy brzegi skórki będą pomarszczone, a środek sprężysty, ale dość sztywny. Umieszczamy wszystkie wysuszone pomidory w dużej misce, posypujemy ziołami i na ok. 50 wysuszonych pomidorów dodajemy 3 łyżki octu winnego. Mieszamy. W garnku zagrzewamy oliwę. Nie gotujemy! Wymieszane w ziołach i occie pomidory umieszczamy w słoiku, dla wzmocnienia aromatu można dodać jeszcze świeże zioła. Zalewamy ciepłą, podgrzaną oliwą – nie może być za gorąca, bo pomidory się usmażą! Słoik od razu zamknąć i odstawić w ciemne miejsce. Pomidory do zjedzenia będą idealne po minimum 2-3 tygodniach.
DŻEM Z FIG I POMARAŃCZY Składniki:
Figi delikatnie myjemy, osuszamy i kroimy na 4-6 części. Myjemy pomarańczę, ścieramy skórkę, wyciskamy sok. Figi wkładamy do miski, posypujemy skórką, zalewamy pomarańczowym sokiem i odstawiamy na kilka godzin do lodówki (można na całą noc).Następnego dnia przekładamy wszystko do garnka, podlewamy likierem, dosypujemy cukier i smażymy na wolnym ogniu od czasu do czasu mieszając – tę ilość powinno się smażyć godzinę, wystudzić i powtórzyć godzinne przesmażenie. Gorące owoce nakładamy do słoików, warto je dodatkowo zapasteryzować (choćby przez 10 minut). Dołącz do nas na Facebooku
ZDJĘCIA: MOJETWORYPRZETWORY.BLOGSPOT.COM
• 3 figi – około 300 g • 1 średnia pomarańcza • 50 ml likieru pomarańczowego • 50 g cukru brązowego
35
Food
GRUSZKI W SYROPIE WANILIOWYM Składniki na syrop:
• 1 l wody • 250 g cukru trzcinowego • 1 laska wanilii
a ponadto:
• sok z cytryn • gruszki
Gruszki myjemy, obieramy i wydrążamy z gniazda nasiennego. Pełną miskę gruszek skrapiamy sokiem z cytryn – na ok. 2-3 kg już obranych gruszek potrzebujemy sok z 1-2 cytryn. Mieszamy i odstawiamy. Do garnka wlewamy wodę, dodajemy cukier i zagotowujemy, po ok. 10 minutach – dodajemy rozcięta laskę waniliową. Do wrzącego syropu wkładamy gruszki i gotujemy aż do zeszklenia (będą miały przezroczystą barwę), ok. 7-10 minut. Wyciągamy i gotujemy kolejną partię. Owoce układamy luźno w słoiku (nie dociskamy!) tak, żeby słoik był pełen do 3/4 wysokości. Na koniec gotujemy pozostały syrop i gorącym zalewamy nasze gruszki. Zamykamy – zakręcamy, zostawiamy do całkowitego wystygnięcia. Po tym czasie dodatkowo pasteryzujemy, 10-15 minut od zagotowania się wody w garnku.
Ewa Romańska – Cieślińska od 2011 autorka bloga mojetworyprzetwory.blog.com, na którym zdradza jak przygotować wodę różaną, konfiturę truskawkową z limonką, marynowane borowiki czy galaretkę z papierówek. Pracuje zawodowo, wychowuje syna i planuje kulinarną podróż do Włoch. W jej piwnicy można by przetrwać kilka lat.
36
Food
smakuj
przez cały rok!
Uwielbiany dodatek miłośników herbaty. Znana od dawien dawna pigwa ma cierpki smak, który podkreśla smak serwowanych napojów bądź potraw. Dzięki witaminom i właściwościom prozdrowotnym świetnie wpływa na kondycję organizmu. Zapach pigwy relaksuje i odpręża. W 100% naturalne przetwory wytwarzane przez rodzinną firmę w tradycyjny sposób.
14,00 zł/ słoiczek 230 g www.eterno.com.pl
Marmolada deserowa z wiśnią Ma idealnie zrównoważony słodko-kwaśny smak i wspaniały aromat. Jest w pełni naturalna, nie zawiera konserwantów i barwinków. Dzięki naturalnej pasteryzacji zachowuje wszelkie walory zdrowotne owoców, ich głęboki smak i aromat, a dzięki obniżonej zawartości cukru marmoladki rekomendowane są dla osób przestrzegających diety oraz dbających o linię.
3,00 zł/ słoiczek 390 g
www.facebook.com/ jamarzdrowowkuchni
Wyjątkowy specjał Połączenie podsuszanej gorącym dymem śliwki suskiej, migdałów, chili i goździków. Dymny smak został zrównoważony dodatkiem świeżych aromatycznych śliwek oraz marcepanowych płatków migdałów. Wyjątkowa intensywność smaków. Doskonale nadaje się do czerwonych mięs, wołowiny, jagnięciny, baraniny, żeberek i steków. Podkreśla smak dojrzewających serów.
16,00 zł/ słoiczek 135 g
www.lukspomada.pl
Syrop z malin Świetnie rozgrzewają i dostarczają wielu witamin – maliny. Naturalny produkt otrzymany z soku z malin oraz cukru idealnie nadaje się do herbaty, deserów. Tworzony na bazie soku tłoczonego na zimno,, naturalnie mętny, bez dodatku konserwantów, barwników, "polepszaczy" smaku i zapachu. Syrop jest źródłem błonnika, cennych witamin, minerałów i przeciwutleniaczy.
10,99 zł/ słoiczek 300 ml
www.ogrodekdziadunia.pl
Ekologiczny dżem poziomkowy z limonką Dżem "Owocowego Domu" jest jak wspomnienie lata. Oryginalne połączenie smaków, w którym słodka poziomka - siostra truskawki spotyka się z kwaskowatą limonką - kuzynką cytryny. Ciekawy dodatek do ciast i deserów. Produkt ekologiczny, bez dodatku konserwantów.
19,90 zł/ słoiczek 300 g
Żurawina Owoce żurawiny mają dużą wartość odżywczą, smakową i leczniczą. Są bogatym źródłem witaminy A i C, witamin z grupy B kompleks (B1, B2, B6). Doskonale sprawdzają się w wydaniu słodkim oraz wytrawnym. Świetnie pasują jako dodatek do potraw z mięsa oraz deserów.
8,70 zł/ słoiczek 314 ml www.rolnik.pl
www.owocowydom.pl ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW
Pigwa do herbaty
37
Food
Moda na przetwory trwa! Dzięki słoikom możemy przez dłuższy czas rozkoszować się smakami ulubionych owoców i warzyw. Świetnie pasują jako dodatek do potraw i napojów. Przedstawiamy wam najsmaczniejsze z produktów, które możecie znaleźć na sklepowych półkach.
Rabarbar z truskawką Rabarbar to jedna z tych roślin, które kojarzą się z dzieciństwem. Rabarbar w połączeniu z truskawką? Czemu nie! Słodko-kwaśny dżem przygotowany z 2/3 rabarbaru i 1/3 z truskawek idealnie komponuje się ze świeżym, chrupiącym pieczywem. Świetnie sprawdza się jako dodatek do deserów i ciast. Zaskakuje bogactwem smaku.
3,90 zł/ słoiczek 240 g
www.runoland.pl
Ekologiczny dżem rabarbarowy niskosłodzony Wyjątkowy dżem rabarbarowy - doskonały na śniadanie i jako dodatek do deserów. Zamknięty w gustownym słoiczku rabarbar pochodzi z ekologicznych upraw Gospodarstwa Sad Danków. Produkt nominowany do nagrody konkursu "Perła 2014" Targów Smaki Regionów.
9,50 zł/ słoiczek 270 g
www.saddankow.pl
Dżem morelowy Aromatyczna propozycja dla wielbicieli niebanalnych smaków. Dżem produkowany z polskich dojrzałych owoców moreli, bez dodatków aromatów. Doskonały do deserów mlecznych na zimno, nadzienie gofrów, naleśników czy dań z ryżem i makaronem. Doceniany przy domowych wypiekach ciast i ciasteczek.
5,50 zł/ słoiczek 320 g
www.zpow-tracz.pl
Powidła śliwkowe Domowe powidła śliwkowe bez słodzików, w 100% naturalne rewelacyjnie sprawdzą się do pieczywa oraz domowych ciast i pączków. Przygotowywane ze starannie selekcjonowanych surowców gwarantują doskonałą jakość produktu. Oparte na wieloletniej, tradycyjnej recepturze uwodzą smakiem i kremową konsystencją.
3,60 zł/ słoiczek 315 ml
Konfitura z malin Rozgrzewa i dodaje energii. Niezastąpiona w chłodne jesienne wieczory. Owoce malin mają właściwości uspokajające, chronią przed wolnymi rodnikami i opóźniają procesy starzenia. Konfitura dodana do herbaty albo deserów pomoże wzmocnić odporność organizmu.
7,66 zł/ słoiczek 200 ml
www.sklep.vitapol.net
Gruszki z limonkami i pieprzem Rodzima gruszka i egzotyczna limonka doprawione białym pieprzem współgrają ze sobą wyśmienicie. Konfitura Produktów Klasztornych ma lekko wytrawny posmak. ich poszukujących nowych i ciekawych połączeń kulinarnych. Świetnie sprawdza się jako dodatek do serów i białych mięs.
10,90 zł/ słoiczek 200 g
www.klasztorne.pl
www.urbanek.com.pl
Dołącz do nas na Facebooku
38
Food
Niech chleb wróci na polskie stoły
15 / wrzesień-październik 2014
– Jemy dziadostwo. Pięknie zapakowane, z chrupką skórką i miękkim środkiem dziadostwo. Wypieków z supermarketu nie nazwę chlebem, a produktem chlebopodobnym – mówi Antoni Madej, krakowski piekarz z ponad 40-letnim doświadczeniem, który odtworzył recepturę chleba prądnickiego. autor:
Jolanta Kamińska
39
Food 15 / wrzesień-październik 2014
estem przeciwnikiem pszenicy – mówi Antoni Madej na początku naszej rozmowy. – Prawdopodobnie nawet świnia nie tknie mąki pszennej, z jakiej robionych jest większość sklepowych bułek, a już na pewno będzie długo ryła nosem w korycie. A my to jemy. Najlepsza do chleba jest ciemna mąka żytnia. Mąka żytnia to życie – dodaje. Chleb prądnicki, który w 2004 roku dzięki staraniom Antoniego Madeja wrócił na krakowskie stoły zawiera ponad 70% mąki żytniej. Wypiekany na dojrzałym zakwasie żytnim, z dodatkiem mąki pszennej, gotowanych ziemniaków i świeżych drożdży wyróżnia się rozmiarem – okrągłe lub owalne bochny ważą około 4,5 kg – i cienką, chrupiącą, obsypaną otrębami żytnimi skórką.
C
hleb prądnicki to 600 lat tradycji. Pierwsza wzmianka o nim pojawia się w literaturze w 1421 roku, kiedy biskup Wojciech Jastrzębiec nadał swojemu kucharzowi część gruntów w Prądniku Białym, zobowiązując go jednocześnie do dostarczania chleba na biskupi stół. Legenda głosi, że pierwszy upieczony po żniwach bochenek chleba wójt krakowski zanosił królowi na Wawel. Ponad 300 lat później burmistrz krakowski co roku na św. Jana zawoził go królowi Stanisławowi Augustowi
do Warszawy. W XIX wieku w swoim wierszu oddał mu hołd Wincenty Pol – „A to idzie z łaski Boskiej chleb prądnicki, chleb krakowski! ” – pisał poeta. – To mnie zainspirowało. Sześć miesięcy odtwarzałem recepturę chleba prądnickiego tak, jak się czyta hieroglify egipskie. Kształt, rozmiar i wagę znam dzięki pocztówce z 1907 roku z Muzeum Chleba w Radzionkowie, a samą recepturę opracowałem na podstawie przekazów ustnych i skromnej literatury. Cienka warstwa otrąb żytnich tworząca skórkę chleba prądnickiego to też efekt studiów i dedukcji pana Antoniego. – Mąka żytnia szybko się upala i chleb może się przypalić. Otrębami, które rolnik najczęściej odrzuca, a które są przecież najważniejsze, ja wysmarowałem całą powierzchnię chleba. Wyszedł pięknie wypieczony, a nawet podniosłem jego walory smakowe! – wyjaśnia piekarz.
P
ytam pana Antoniego, jak upiec dobry chleb w domu. Tłumaczy mi, że tu nie da się zrobić nic na skróty. Dobre pieczywo to proste, naturalne składniki, zakwas i odrobina cierpliwości. – Niech pani nie używa żadnych mieszanek. Jeśli już pani się decyduje na pieczenie chleba, to trzeba to zrobić jak należy. Ważny jest spód – podkreśla, wyciągając bochen chleba, który przyniosłam na spotkanie
Antoni Madej z chlebem prądnickim. Obsypany otrębami żytnimi bochenek waży prawie 5 kilogramów.
40
Food
Chleb prądnicki można kupić w Krakowie i w okolicach.
do testów (a trzeba wiedzieć, że pan Antoni potrafi ocenić jakość pieczywa tylko na podstawie jak on wygląda). Opukuje i kiwa aprobująco głową, ale zaznacza, że nie może ocenić na 100% nie znając proporcji mąki pszennej i żytniej użytej do wypieku. Jego zdaniem łatwo jest poznać, które pieczywo jest naprawdę wartościowe. – Proszę pamiętać. Gładki, równiutki, goły chlebuś z piekarni to produkt przemysłowy, bez smaku, nie nadaje się do niczego. Może to pani napisać na moją odpowiedzialność. Mówię, że konsumenci są coraz bardziej wyczuleni na sztuczki producentów np. z dodawaniem karmelu czy palonego zboża do pieczywa, bo przecież już wiemy, że chleb
ciemniejszy jest dla nas zdrowszy. Zgadza się z tym dodając, że nie powinniśmy mieć złudzeń kupując pieczywo reklamowane w sieciach jako tradycyjne, prosto z pieca. To wypiekane jest z ciasta mrożonego, często przetrzymywanego w chłodniach przez kilka godzin. – Znajdziemy tam całą tablicę Mendelejewa. Fermentacji towarzyszą dwa kwasy: izomasłowy i izowalerianowy, paskudnie wpływające na smak pieczywa. W prawidłowym procesie zanikają one na końcowym etapie przygotowywania zaczynu, ale w przypadku produktów mrożonych – a takie najczęściej oferowane są w marketach – ten proces fermentacji zostaje przerwany, kwasy nie mają możliwości zniknąć. I żeby to było zjadliwe, trzeba czegoś dodać: poprawiaczy smaku. Ot, cała tajemnica! Zresztą proszę spróbować zjeść tę bułkę wieczorem albo następnego dnia rano, zobaczy pani o czym mówię.
P
ieczywo z mrożonki jest jak fast food. Mąka pszenna, odpowiednia ilość dodatków chemicznych i spulchniaczy, pół godziny na wyrośnięcie i gotowe: ciepła chrupiąca bułeczka z pieca. Właściwie pusta w środku, kruszy się, a po paru godzinach robi twarda. Pieczywo pszenne zawiera minimalne ilości błonnika i składników mineralnych,
ZDJĘCIA: ELŻBIETA TOMCZYK - MICZKE, ARR, MONIKA ŁAZĘCKA - WINO W KRAKOWIE, FOTOLIA
15 / wrzesień-październik 2014
41
Food
15 / wrzesień-październik 2014
które chronią przed chorobami żołądka i jelit. Dobry chleb to chleb z przewagą mąki żytniej – im wyższy numerek przy jej oznaczeniu, tym lepiej. Takiego nie upiecze się w kilkadziesiąt minut. A chleb prądnicki piecze się ponad 2,5 godziny, wcześniej trzeba przygotować naturalny, dojrzały zakwas żytni. Jak już go wyciągniemy z pieca, to możemy jeść i kilka tygodni, tak długo zachowuje świeżość. W przypadku chleba prądnickiego mówi się, że im starszy, tym lepszy.
W
2011 roku chleb prądnicki został zarejestrowany pod unijnym znakiem Chronione Oznaczenie Geograficzne. Symbolem tym mogą być opatrzone tylko chleby wypiekane w granicach administracyjnych Krakowa. Na początku 2014 roku Antoni Madej sprzedał swoją piekarnię i odszedł z biznesu. Prowadzony przez niego zakład przejęła firma Krakowskie Wypieki, która piecze chleb prądnicki według receptury Madeja – kupić można go m.in. we wszystkich krakowskich sklepach sieci Alma. I sprzedaje się bardzo dobrze, miesięcznie powyżej 1000 kg, jak informuje rzecznik delikatesów. – Dopisałem nowy kawałek do historii Krakowa – mówi Antoni Madej. I to jest fajne. Ale tak w ogóle to mnie chodzi o to, żeby prawdziwy, polski chleb wrócił na nasze stoły. Stąd ten trud, ta praca– podsumowuje mistrz piekarski.
N
a koniec rozmowy pytam pana Antoniego gdzie kupuje chleb dla siebie. Odpowiada, że co sobotę jeździ do piekarni w Liszkach, która kultywuje tradycyjne metody pieczenia chleba. ●
Do upieczenie domowego chleba potrzeba mąki, wody, soli i... cierpliwości.
42
Butik spożywczy
Dobre smaki… ze sklepowej półki
Ekologiczna czekolada Dobra wiadomość dla tych, którzy bez czekolady nie wyobrażają sobie życia. Od teraz bez wyrzutów sumienia mogą sięgać po Cocoa z jagodami goji, przygotowaną z nieprażonego, ekologicznego ziarna kakaowca Criollo z Peru. Bogata w magnez i fosfor czekolada Cocoa dzięki niskiemu indeksowi glikemicznemu jest odpowiednia także dla diabetyków. www.surovital.pl
Surovital, 10,80 zł / 55 g
Na dzień dobry Tłoczony z soczystych polskich jabłek od sprawdzonych dostawców sok Dzień Dobry zawiera tylko naturalne cukry, witaminy i minerały. Idealny w codziennej diecie. Dostępny w dobrych sklepach, można go zamówić w sklepie internetowym Dzień Dobry. www.sokinadziendobry.pl
Quick Fresh, 3 l / ok. 15 zł
Smaczne i odżywcze Soki Viva Natura to hity tej jesieni. Dostarczają wielu witamin i składników odżywczych. Marchew, burak i jabłko to tylko niektóre z propozycji smakowych jakie oferuje producent. Firma korzysta wyłącznie z produktów polskich, biorąc tym samym udział w akcji wspierania polskich sadowników. www.viva-natura.pl
Viva Natura, 3,50 zł / 500 ml Zdrowy początek Płatki śniadaniowe to banał? Spróbuj jęczmiennych, żytnich albo owsianych ze znaczkiem BIO od Vita Natura. Gotowa mieszanka płatków 6 zbóż będzie doskonałą bazą dla granoli – chrupkiego musli, które szybko i łatwo można przygotować w domu. www.vitanatura.pl
Vita Natura, 3 / 6 zł w zależności od rodzaju płatków
43
Butik spożywczy
Źródło witamin
100% natury w dżemie Babcine smaki nie muszą być tylko wspomnieniem. Cukier żelujący Frukta-Żel to naturalna pektyna z polskich jabłek i pewność, że do dżemu albo konfitury nie dodajemy sztucznych barwników i konserwantów. Ułatwi i przyśpieszy wekowanie. Produkt w 100% polski. www.biowin.pl
Bogata w białko, nie zawiera glutenu – kasza jaglana firmy KONPACK sprawdzi się w jesiennych potrawach. Ziarna pełne smaku, ale i witaminy z grupy B,magnez, fosfor, potas, wapń i lecytyna. Zdobywająca coraz większą popularność kasza jest zasadotwórcza, pozwala odkwasić organizm oraz oczyścić go z toksyn. Zawarta w niej krzemionka pomaga poprawić stan włosów, paznokci oraz stawów. www.konpack.pl
2,99 zł / 4x100g
Biowin, 2,90 zł
Słodko – pikantna
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW
Słodkiego życia Kruche ciasteczka z dynią Produktów Klasztornych to tradycyjna receptura i wyjątkowy smak. Udekorowany słodzonymi w naturalnym miodzie pestkami dyni przysmak sprawi, że sięgniesz po więcej niż jedno. Do kawy, na prezent, na drugie śniadanie. www.klasztorne.pl
Produkty Klasztorne, 8,90 zł / 250 g
Wytrawne połączenie Połączenie najwyższej jakości oliwy i naturalnego aromatu truflowego. Oliva extra vergine z białymi truflami jest doskonałym dodatkiem do mięs, pieczywa, grillowanych warzyw i sałatek. Kilka kropli wystarczy, żeby nadać potrawie wyjątkowy, wykwintny smak. www.wloskietrufle.com.pl
Italmania, 35 zł / 250 ml, 15 zł / 60 ml
Oryginalne smaki to znak rozpoznawczy Owocowego Domu. W ekologicznej konfiturze porzeczkowej z tymiankiem spotkały się kwaskowaty, orzeźwiający smak owocu i pikantnego zioła. Ten duet przypadnie do gustu koneserom smaku. Konfitura świetnie pasuje do dań z gęsi i kaczki. www.owocowydom.pl
Owocowy Dom, 18,50 / 300 g
44 Food
Las jest moją spiżarnią
S
Marcin Budynek, poznaniak od lat mieszkający na Podlasiu, w którym jest bezgranicznie zakochany, osiadł na dobre w Augustowie, gdzie jest szefem kuchni i dyrektorem gastronomii w Hotelu Warszawa. Gotował dla prezydentów Polski, Francji i kanclerza Niemiec. Promuje kuchnie regionalne, szczególnie podlaską. Dzisiaj pytam go jednak o dary lasu, polowanie, żubra i książkę...
ięgasz odważnie po produkty lokalne, często niszowe. Lubisz stosować techniki gotowania zbliżone do tych pierwotnych. Jakbyś określił swoją kuchnię? Mimo mojego młodego wieku pracuję w tym zawodzie już ponad 20 lat. Ale jeszcze tak do końca nie sprecyzowałem swojej kuchni. Bardzo lubię nowinki techniczne, lubię pracować przy użyciu antygrilla, gotować metodą sosus-vide czy w ciekłym azocie. Najwięcej radości czerpię jednak z gotowania na otwartym ogniu – grillowanie na drzewie owocowym, wędzenie starzonym drzewem, smażenie na rozgrzanych kamieniach potokowych czy pieczenie w ziemi to jest to, co mnie ostatnio fascynuje. Faktycznie używam bardzo niszowych produktów, jednak nie są one nieosiągalne. Wystarczy tylko trochę poszukać, pojeździć do lokalnych producentów lub zaprzyjaźnić się z najbliższym kołem gospodyń wiejskich. Pochodzisz z kucharskiej rodziny. Czego nauczył Cię tato, szef kuchni w Hotelu Poznań? Tata nauczył mnie na pewno podstaw kuchni polskiej. Był moim pierwszym nauczycielem i szefem. Pokazał mi, jak wydobyć maksimum smaku z mięsa. To on zaszczepił we mnie fascynację rybami i owocami morza. Zawsze marzył o delikatesach rybnych... Las to olbrzymia spiżarnia. Jakie jego dary wykorzystujesz w komponowaniu swoich potraw? Las to rzeczywiście ogromny magazyn i wytwórnia produktów. Czerpię z niego bardzo dużo, aczkolwiek cały czas się go uczę. Współpracuję z kołem łowieckim i z lokalnymi leśnikami. Moja znajoma, Lubasza Wojciechowska, pracowała w Wigierskim Parku Narodowym i to ona pokazała mi jak wykorzystać skarby lasu, nie
rozmawia:
Juliusz Podolski
dewastując go przy tym. Korzystam z dziczyzny, grzybów, owoców leśnych, a w sezonie z młodych pędów sosny. Nauczyłem się pobierać sok z brzozy, ale także wykorzystywać młodą korę brzozy do sałatek. Czy las mógłby być dziś naszą jedyną spiżarnią? Oczywiście nadal może być naszą spiżarnią, bo nawet brak kwasów omega 3, które są w rybach, możemy uzupełnić jedząc orzechy. Jednak starajmy się go aż tak nie eksploatować! Czy sam wybierasz się do lasu? Polujesz, zbierasz grzyby, zioła, owoce? Bardzo lubię zbierać grzyby, jednak nie do końca się na nich znam, dlatego korzystam z porad specjalistów i wszystkim to też polecam. Jeżeli nie jesteśmy pewni, jakie grzyby zebraliśmy, sprawdzamy to przed gotowaniem, bo potem może być za późno! Nie poluję, bo ta forma spędzania wolnego czasu, czy też traktowanie tego jako hobby, nie interesuje mnie. Nie mam nic przeciwko myśliwym, czy kontrolowanemu odstrzałowi zwierząt, jednak mnie to nie pociąga. Jakie jest Twoje ulubione dzikie mięso i czy jest to trudny surowiec do przygotowania? Jest nim sarnina, a zwłaszcza jej najdelikatniejsza część, czyli polędwica. Lubię ją w formie marynowanej, wędzonej czy też smażonej z grzybami na klarowanym maśle. Dziczyzna nie jest łatwym surowcem. Jednak, jeżeli opanujemy kilka prostych tricków, stanie się bardzo wdzięcznym i smacznym produktem. Musimy pamiętać, żeby jej nie przemarynować i w żadnym wypadku nie przesuszyć podczas pieczenia.
45
Food
W jakim stopniu wykorzystujesz las w menu swojej restauracji? Przez cały rok staram się czerpać z dobrodziejstw lasu. W sezonie korzystam z mięsa, grzybów i owoców, a po sezonie z marynat i przetworów oraz mrożonych grzybów. Czy przygotowując dary lasu podchodzisz do nich klasycznie, czy ze znaną Ci miłością do smakowych eksperymentów, szukasz nowych rozwiązań? Lubię klasykę: bez tego nie ma tradycyjnych przepisów, a tradycję należy szanować i kultywować. Jednak staram się też używać orientalnych przypraw i łączyć je z runem leśnym. Takie przyprawy, jak sumak, tamaryndowiec, galanga czy popularna trawa cytrynowa w połączeniu z runem leśnym tworzą niezapomnianą fuzję smaków. Połączenie trawy żubrowej czy czosnku niedźwiedziego z leśnymi owocami to nieziemskie doznania smakowe. Pracujesz w części Polski, gdzie żyją żubry. Wykorzystujesz mięso tych zwierząt w kuchni. Co powiesz tym, którzy uważają, że to barbarzyństwo? Żubry są oczywiście pod ochroną, natomiast resort środowiska zezwala na odstrzał kontrolowany, do którego trafiają zwierzęta agresywne, stare i chore. Oczywiście mięso jest pod pełną kontrolą, więc nie grozi zatrucie. Przyrządzałem różnego rodzaju potrawy z żubra jak: gołąbki, pierogi, steki, carpaccio, tatara i pieczenie. Po wizycie w Białowieży i zagrodzie żubrów zrezygnowałem z pracy na tym mięsie. Żubr na Podlasiu to nie tylko zwierzę, to po prostu marka, dlatego mam do niego wielki szacunek i jeżeli będę chciał przygotować z niego potrawę, to tylko na wyjątkową okazję.
Grzyby, zioła, rośliny... Las jest dla Marcina Budynka ogromną inspiracją w kuchni.
46
Food
Co można przetworzyć, by dary lasu mogły nas cieszyć zimą? Grzyby możemy zamrozić, zasolić, kisić, marynować w occie lub oleju czy zrobić z nich pastę. Z owoców leśnych oprócz mrożenia możemy przygotować też dżemy, pasty, pureé, soki z młodych pędów sosny, oczywiście syropy. I koniecznie nalewkę z klonu. Syrop możemy doprawić miętą lub pieprzem i wykorzystywać zimą do deserów i dań wytrawnych. Twoi fani czekają na książkę… Kiedy będziemy mogli się nią cieszyć? Nad książką rozpocząłem pracę wraz ze znanym fotografem Piotrem Malczewskim 2 lata temu. Chcemy stworzyć podlaski pejzaż kulinarny oparty o 4 pory roku. Jednak obowiązki zawodowe na razie nie pozwalają mi na jej kontynuację. Sporo czasu pochłania Ci nowy program dla telewizji „Dwa żywioły – dwie pasje”. W jakim stopniu promujesz dary natury, małych producentów w przepisach, które prezentujesz w programie? Podczas kręcenia programu „Dwa żywioły – dwie pasje” otrzymujemy informacje z urzędów marszałkowskich kogo warto odwiedzić, jednak sam staram się docierać do ciekawych ludzi za pośrednictwem poczty pantoflowej. Z racji swojej pracy i częstych podróży po kraju mam znajomych praktycznie w każdym zakątku kraju. Jeżeli nie ja, to znajomi znajomych na pewno kogoś znają! ●
C
CARPACCIO Z POLĘDWICY WĘDZONEJ ZE SMAŻONYMI KURKAMI I PIECZONYM SEREM CAMEMBERT
• Polędwica wędzona – 250 g • Ser camembert – 2 sztuki • Kurki – 200 g • Pół pęczka naci pietruszki • Cebula – 50 g • Masło klarowane – 20 g • Białe wino – 50 ml • Rukola – 20 g • Sól – wg uznania • Pieprz czarny – wg. Uznania
Polędwicę tniemy w bardzo cienkie plastry i układamy na talerzu. Kurki smażymy, od suchej patelni po odparowaniu płynu dodajemy klarowane masło i cebulę pocięta w drobną kostkę. Smażymy ok. 5 min, doprawiamy pietruszką, solą i pieprzem. Camembert zapiekamy pod salamandrem lub w piekarniku, układamy na polędwicy, posypujemy kurkami smażonymi i gałązkami rukoli.
R
RISOTTO Z BEKONEM I PIECZARKAMI
• Bekon – 80 g • Pół cebuli • Białe wino – 80 ml • Pieczarki – 100 g • Bulion z kurczaka lub warzywny – 1 l • Ryż do risotto – 250 g • Olej roślinny – 40 ml • Parmezan – 40 g • Masło – 50 g
Cebule szklimy na oleju, dodajemy pocięty w kostkę bekon i po 3 min wsypujemy ryż. Smażymy ryż ok. 2 min i podlewamy winem. Następnie dolewamy bulion partiami, sukcesywnie, aż ryż wchłonie płyn. Na drugiej patelni smażymy pieczarki i przekładamy do naszego risotta. Pod koniec gotowania dokładamy masło i parmezan dokładnie mieszając.
ZDJĘCIA: ARCHIWUM MARCIN BUDYNEK
Zadam Ci więc pytanie, á propos specjalnej okazji. Dostajesz do przygotowania danie z leśnych produktów dla ważnej postaci z zagranicy np. prezydenta USA czy królowej brytyjskiej. Co im podasz? I czy będzie to klasyka czy wariacja na temat? No i właśnie w takim przypadku mógłby pojawić się żubr! Np. stek z polędwicy z rydzami duszonymi na klarowanym maśle i czosnku niedźwiedzim, do tego pureé z pasternaku z trawą żubrową. Oczywiście, użyłbym produktów typowo polskich, czyli byłaby to klasyka, ale w moim autorskim wykonaniu. Na pewno pojawiłby się węgorz wędzony, nasze polskie destylaty i owoce.
WSPIERAMY TWOJE PASJE
Patelnie Non-Overheatable zaprojektowano z myślą o kuchniach indukcyjnych. Dzięki specjalnej konstrukcji dno patelni traci właściwości magnetyczne przy temperaturze 230°C, co oznacza, że patelnia przestaje się nagrzewać. Dzięki temu patelnia nie ulegnie uszkodzeniu na skutek przegrzania, a olej na patelni nie przepali się. Wysoka temperatura (powyżej 230°C) nie jest potrzebna do przygotowania potraw, nawet do smażenia steków wystarczy około 200°C. Patelnia pokryta jest bardzo trwałymi, nieprzywieralnymi powłokami Hardtec Superior. Patelnie łatwo się czyści, nadają się do mycia w zmywarkach. Patelnie produkowane są w Finlandii. Przeznaczone do użytku również na innych typach kuchni.
www.fiskars.com
48
a l l o s a F podbija
Małopolskie smaki
Małopolskę
Regularne rzędy tyczek, oplecionych gęsto zielonymi liśćmi przywodzą na myśl plantacje winorośli. Nie jesteśmy jednak w Toskanii, tylko w Dolinie Dunajca w Małopolsce – regionie słynącym z najsmaczniejszej fasoli Piękny Jaś. To właśnie stąd pochodzi najważniejszy składnik produktów lokalnych Fasolla. autor:
Janina Molek – ambasadorka fasoli Piekny Jaś
Natalia Adamska-Golińska
49
Małopolskie smaki
Produkt Lokalny z Małopolski Marka Fasolla pojawiła się na rynku dzięki wsparciu projektu Produkt Lokalny Małopolska realizowanego przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska od sierpnia 2011 roku ze środków Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. Dzięki projektowi wypracowano system certyfikacji, marketingu i sprzedaży produktów lokalnych z Małopolski na bazie marek lokalnych, których wartość budowana jest w oparciu o wartości przyrodnicze, kulturowe i krajobrazowe regionów ich pochodzenia. Do końca października, w każdą sobotę, produkty lokalne z Małopolski można kupić na Targu Pietruszkowym w Krakowie. Jesienią ruszy również Bistro Marchewka – restauracja zlokalizowana w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie, bazująca na surowcach od małopolskich rolników i producentów. Więcej www.produktlokalny.pl ProduktLokalnyMalopolska
50
Małopolskie smaki
Przysmaki z fasoli Piękny Jaś w dwóch wersjach: z marchewką i z leśnymi grzybami.
Fasolla z Małopolski
M
arka lokalna Fasolla to jeden z efektów projektu Produkt Lokalny Małopolska, realizowanego przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska wraz z partnerami od sierpnia 2011 roku. Działania te są współfinansowane z środków Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. Celem projektu jest propagowanie lokalnej przedsiębiorczości i przetwórstwa produktów rolnych jako sposobu na przyspieszenie rozwoju słabo rozwiniętych obszarów wiejskich w Małopolsce. – Uwierzyliśmy w to, że pasztet z fasoli poradzi sobie na rynku, ponieważ sami jesteśmy jego smakoszami. To wyjątkowy produkt, który do tej pory był dostępny tylko dla nielicznych. Dlatego też postanowiliśmy podjąć współpracę z miejscowymi wytwórcami, aby pomóc im zwiększyć produkcję. Ponad-
to, to właśnie Fasolla ma przyciągać zainteresowanych do poznania Doliny Dunajca – podkreśla Rafał Serafin, prezes Fundacji Partnerstwo dla Środowiska. Nazwa marki Fasolla nawiązuje do dźwięków gamy: „do re mi fa sol la si do”. Muzyczne brzmienie nawiązuje do Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach, które znajduje się w pobliżu produkcji przetworów fasolowych. – Marka Fasolla jest również gwarantem jakości i autentyczności pochodzenia produktów fasolowych. Kulinarne smaki zapewnia nie tylko receptura, ale wysokiej jakości fasola Piękny Jaś uprawiania tylko w Małopolsce – dodaje Bożena Pietras-Goc, kierownik Centrum Marki Lokalnej, działającego w Fundacji Partnerstwo dla Środowiska.
Spiżarnia Fasolli
N
ajważniejszy składnik produktów marki Fasolla to fasola Piękny Jaś odmiany tycznej. Rośnie na madach rzecznych Dunajca w cieniu średniowiecznych zamków. Na świecie występuje około kilkadziesiąt gatunków fasoli uprawianych w celach spożywczych. Naturalnie roślina ta występuje w Ameryce Północnej i Południowej. Była podstawą pożywienia już w czasach starożytnych Majów. Europejczycy poznali zalety tych pożywnych nasion dopiero w XVI wieku, po odkryciu Ameryki. Właśnie w tym czasie w koszyku z włoszczyzną, który królowa Bona przywiozła do Polski, znalazła się również fasolka szparagowa. Warzywo to dość szybko rozprzestrzeniło się i wkrótce nazywane było nawet „mięsem dla biedaków”. – „Fasolę wielokwiatową o nazwie Piękny Jaś uprawiano początkowo w okolicy Dunajca, Raby i Wisły, pod koniec XIX w.
ZDJĘCIA: JEDZENIE JEST PIĘKNE NA ZLECENIE FUNDACJI PARTNERSTWO DLA ŚRODOWISKA
yśmienity z pieczywem, jako składnik sałatek i smaczna przekąska – pasztet z fasoli Piękny Jaś Fasolla przebojem zdobywa podniebienia Małopolan. Jego receptura pochodzi z Tropia, maleńkiej wsi nad Dunajcem, a sekret niezwykłego smaku tkwi w naturalnych, lokalnych składnikach oraz kulinarnym kunszcie jego producentów. Pasztet w dwóch wersjach: fasolowy z leśnymi grzybami oraz fasolowy z marchewką jest obecnie produkowany ręcznie w małej wytwórni rodziny Molków w Dolinie Dunajca. W każdą sobotę można go kupić na Targu Pietruszkowym w Krakowie, a już wkrótce będzie dostępny w krakowskich restauracjach oraz w lokalnych sieciach handlowych. W najbliższej przyszłości planowane jest wprowadzenie kolejnych przysmaków z Pięknego Jasia: pierogów na ostro i na słodko, zupy oraz ciasteczek.
51
Małopolskie smaki
znana już była w całej Polsce” – piszą autorzy książki „Fasola z Doliny Dunajca”, Lucyna Kmak, Janina Molek, Marek Nowakowski. Metody tradycyjnej uprawy fasoli na tyczkach były doskonalone przez dziesięciolecia. Poszczególne czynności powtarzane są niemal rytualnie. Każdy szczegół ma znaczenie: począwszy od doboru odpowiednich drewnianych tyczek, terminu zasiewu, pieleniu, żniwach i dosuszaniu strąków. Jednak nawet tu widać ślady postępu. Łuskanie fasoli, niegdyś okazja do rodzinnych i sąsiedzkich spotkań – dziś coraz częściej wykonywane jest przez młocarnie, specjalnie do tego przystosowane. Co roku, jesienią, świętowane są zbiory Jaśka podczas Żniw Fasolowych w Gródku nad Dunajcem oraz Święta Fasoli w Zakliczynie.
Bogactwo Fasolli
F
asolę Piękny Jaś wyróżniają walory odżywcze i smakowe. Jest źródłem białka charakteryzującego się korzystnym składem aminokwasów, jednym z najlepszym wśród wszystkich białek roślinnych. W cytowanej już książce „Fasola z Doliny Dunajca”, czytamy, że fasola „ (…) nie należy do roślin bogatych w witaminy, w większej ilości występuje w niej tylko witamina B1 i PP. Zawiera za to bogactwo cennych składników mineralnych,
Z fasoli piękny Jaś słynie małopolska Dolina Dunajca
takich jak: potas (na jędrność skóry), fosfor (na rozum), magnez, wapń (na zdrowe zęby i kości), żelazo (na anemię i niedokrwistość), związki siarki (na włosy i paznokcie). Fasola jest również bogata w błonnik, który jest podstawą poprawnego funkcjonowania organizmu i obniża poziom cholesterolu oraz charakteryzuje się wysoką zawartością zdrowego (tzn. nienasyconego) roślinnego tłuszczu.”
Fasollowa dama
N
iepowtarzalny smak pasztetu z fasoli to zasługa pani Janiny Molek – ambasadorki fasoli Piękny Jaś. To doświadczona gospodyni z Tropia, która o niepozornych nasionkach potrafi opowiadać godzinami. Piękny Jasiek uwiódł Janinę Molek wiele lat temu. Już jako dziewczynka przyglądała się uważnie, gdy babcia przygotowała fasolowe potrawy. Dziś potrafi z Pięknego Jasia zrobić praktycznie wszystko: pasztet, kotlety, roladę, pierogi na słodko i na ostro, a nawet tort… Część z nich to tradycyjne receptury, a część – autorskie przepisy pani Molek. Pani Janina ma na koncie wiele kulinarnych wyróżnień za wybitne dania na bazie Pięknego Jaśka. Zupę fasolową i wódkę z fasoli nagrodzono „Perłami Polagry” Międzynarodowych Targów Poznańskich w konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów”. Z kolei pasztet z fasoli i leśnych grzybów otrzymał wyróżnienie w półfinale 9. Małopolskiego Festiwalu Smaku w Nowym Sączu. Pani Janina chętnie zdradza sekret swojej słynnej, Fasollowej kuchni. – Fasoli nie powinniśmy moczyć! Jest smaczniejsza i zdrowsza, jeśli gotujemy ją 2-3 godziny, trzykrotnie przerywając gotowanie poprzez dolewanie zimnej wody – radzi Janina Molek. ●
Uznanie Europy Charakterystyczne cechy fasoli Piękny Jaś z Doliny Dunajca doczekały się uznania Unii Europejskiej. W 2011 roku produkt ten został zarejestrowany jako chroniona nazwa pochodzenia. We wniosku napisano, że nasiona Pięknego Jasia z Doliny Dunajca należą do największych w obrębie gatunku fasoli wielokwiatowej, są gładkie, dobrze wypełnione, jednolite w kształcie, o jednolitym białym zabarwieniu. W porównaniu do innych fasoli, Piękny Jaś z Doliny Dunajca charakteryzuje się również wyższą zawartością magnezu. Uprawnienia do produkcji fasoli z oznaczeniem ChNP mogą otrzymać jedynie rolnicy uprawiający ją na obszarze 11 gmin leżących w dolinie rzeki Dunajec: Gródek nad Dunajcem (powiat nowosądecki), Zakliczyn, Wojnicz, Wierzchosławice, Radłów, Wietrzychowice, Tarnów, Pleśna, Żabno (powiat tarnowski), Czchów (powiat brzeski) i Gręboszów (powiat dąbrowski) w województwie małopolskim.
a i n h c u KPomorza
52
Pomorskie smaki
Zachodniego Kojarzone najczęściej z paprykarzem szczecińskim, ogórkiem kołobrzeskim lub pasztecikami, ale tak naprawdę Pomorze Zachodnie kryje w sobie znacznie więcej kulinarnych smakołyków. Wszystkie przywiezie do Poznania na Targi SMAKI REGIONÓW (27-30 września 2014, Międzynarodowe Targi Poznańskie), gdzie wystąpi w roli Regionu Partnerskiego.
Konfitura z zielonych pomidorów Z niedojrzałych zielonych pomidorów można zrobić smaczne sałatki, dżemy i konfitury. Konfitury z zielonych pomidorów mają smak egzotycznych owoców. Są świetnym dodatkiem do ciast i deserów oraz herbaty. Konfitury można kupić w sprzedaży bezpośredniej oraz w gospodarstwach agroturystycznych.
53
T
Pomorskie smaki
am będzie można skosztować regionalnych potraw praktycznie ze wszystkich województw naszego kraju. Na stoiskach zobaczymy, ale i spróbujemy (oraz kupimy) m.in. tradycyjnych, naturalnych i certyfikowanych miodów, wędlin, nalewek, serów czy konfitur.
P
omorze Zachodnie na liście regionalnych produktów ma 26 pozycji, w tym kilka rodzajów miodów, grzyby marynowane z zieloną szyszką sosnową, deserowe wino ze śliwek, soki owocowe i warzywne, ziemniaka wyszborskiego czy dobrze znane hity – szczecińskie paszteciki i paprykarz oraz ogórek kołobrzeski. Amatorzy regionalnej polskiej kuchni koniecznie powinni jeszcze spróbować konfitury z owoców róży lub z zielonych pomidorów oraz wędzonej siei miedwiańskiej. A co na deser? Oczywiście odrobina miodku i to najlepiej drahimskiego. No to smacznego! ● Więcej informacji na stronach: www.smaki-regionow.pl oraz www.wzp.pl Wstęp na targi jest wolny.
Konfitura szczecińska z owoców róży
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE WOJEWÓDZTWA ZACHODNIOPOMORSKIEGO
Róża pomarszczona Rosa rugowa to gatunek sprowadzony na tereny Pomorza Zachodniego prawdopodobnie na przełomie XIX i XX wieku. Jej występowanie w Europie związane jest z bliskością morza. Współcześnie, choć na mniejszym obszarze, róża pomarszczona dalej jest uprawiana w okolicach Szczecina. Tak duże jej skupiska na Pomorzu Zachodnim przyczyniły się do powstania wytwórni konfitur. Konfitura z róży pomarszczonej charakteryzuje się słodkim smakiem i barwą od pomarańczowej ciemnoczerwonej.
Miód drahimski
Miód drahimski to wyśmienity, naturalny produkt. Pochodzi z pasiek leżących na terenach Drawskiego Parku Narodowego, gdzie znajdują się wrzosowiska, aleje starych lip, akacjowe zagajniki oraz uprawy rzepaku i gryki. Pszczelarze pozyskują go naturalnymi metodami. Miód jest najwyższej jakości dzięki warunkom klimatycznym, czystemu środowisku, tradycji i dbałości o pasieki. Dostępne w kilku gatunkach: miód lipowy, gryczany, wielokwiatowy, rzepakowy, wrzosowy, nektarowo-spadziowy. Miody drahimskie swoją marką i pochodzeniem gwarantują produkt najwyższej jakości.
Złota Sieja Wędzona „Miedwianka”
Sieja miedwiańska to specyficzny podgatunek siei, występujący tylko w jeziorze Miedwie. Mięso ma delikatne, barwy białej po lekki róż, o jednym w swoim rodzaju smaku. Oprócz unikatowego surowca, „miedwiankę” wyróżnia jeszcze wyjątkowy proces wędzarniczy, którego receptura przekazywana jest w gospodarstwie rybackim z pokolenia na pokolenie. Smakosze wybierają ją spośród innych ryb do konsumpcji ze względu na delikatne i bardzo smaczne mięso. Polecana jest do lekkostrawnych diet jako bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe.
54
Śląskie smaki
i k a m s e Now na śląskim szlaku autor:
Karolina Jarosz
Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki” znajdują się restauracje serwujące dania regionalne województwa śląskiego, przygotowywane według tradycyjnych receptur oraz potrawy oparte na lokalnych składnikach. Jako że Szlak będzie niebawem obchodził swoje 2. urodziny, restauratorzy uznali, że czas na zmiany i wprowadzili do swojego menu „Śląskie Smaki” nowe potrawy. Teraz jest jeszcze smaczniej i jeszcze bardziej różnorodnie. Wybierzcie się koniecznie Szlakiem Kulinarnym!
55
Śląskie smaki Filet z gęsi z purée koperkowym i z flambirowanym jabłkiem to jeden ze specjałów Restauracji Browaru Czenstochovia.
piwnym – ulubionego dania córki właściciela. A każdy, kto nie skosztuje sezamków z piwnych wysłodzin i czekolady, podawanych z gruszką gotowaną w winie, niech żałuje!
Kucharz to artysta
W
śród pięknych ostańców Jury Krakowsko-Częstochowskiej w miejscowości Lgota Murowana (gmina Kroczyce) znajduje się Zajazd Hetman. Jego szef kuchni, Sebastian Humski, to młody i niezwykle utalentowany kucharz. Z pasją przygotowuje zarówno dziczyznę, z której to miejsce słynie, jak również lokalne specjały. Bardzo starannie dobiera składniki dań i dba o ich jakość. – Zawód, który wykonuję, jest moją ogromną pasją. Mogę ją wyrazić przez talerz, przez to, co na nim się znajduje. Dlatego mogę nazwać siebie artystą, bo kucharz to artysta. Wyszukiwanie nowych produktów, łączenie ich z naturą, czyli z lasem, sadem, ogrodem, odkrywanie niesamowitych walorów smakowych, to jest to, co uwielbiam, co mnie kręci i co mogę dać moim gościom – mówi Humski. Odwiedzając te tereny warto wstąpić na chrupiące placki śledziowe podawane z gęstą śmietaną czy aromatyczne udko gęsi na kapuście.
Receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie
Do Częstochowy...na piwo
A
drian i Grzegorz Bartosik to bracia, którzy z miłości do złotego trunku stworzyli jeden z mniejszych browarów w Polsce – Czenstochovia. Miejsce słynie nie tylko ze znakomitego piwa, ale również ze świetnej kuchni. Ich restauracja znajduje się na Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki” od marca 2013 roku i przyciąga gości potrawami mającymi korzenie w kuchni żydowskiej oraz specjałami z własnej wędzarni. Kreatywny szef kuchni, Łukasz Kozioł, umiejętnie wykorzystuje wysłodziny powstałe podczas produkcji piwa. Chleb z ich dodatkiem jest prawdziwą rewelacją. – Nasi klienci, poza piwem, które można u nas kupić również na wynos, bardzo chętnie kupują taki świeży bochenek… i najczęściej szybko wracają po kolejne – przyznaje z dumą Adrian Bartosik. Ale do tutejszej restauracji warto wstąpić na dłużej i skosztować teriny z wędzonego na miejscu pstrąga czy marynowanego filetu z gęsi z chrupiącą skórką, podawanego z purée koperkowym i flambirowanym jabłkiem w aromatycznym sosie
P
odróżując Szlakiem na południe regionu mijamy miejscowość Koziegłowy – a tam znajduje się rodzinna Restauracja EM. Michał Wróbel, szef kuchni i zarazem najmłodszy z trójki rodzeństwa, ma ogromne szczęście – wszyscy w tej rodzinie świetnie gotują i chęt-
Zajazd Hetman - placki.
56
Śląskie smaki
Restauracja Em- zajewajka z białym serem. Perliczka z restauracji „Pod Prosiakiemˮ.
nie przyjmują gości, co czuje się za każdym razem odwiedzając to miejsce. Michał dwukrotnie stanął już na podium podczas konkursu kulinarnego Festiwalu „Śląskie Smaki”. Tajemniczy przepis na placek drożdżowy, który każdemu przypomina dzieciństwo, dostał od swojej babci. Popularyzuje również lokalną kuchnię w nowy sposób i trzeba przyznać, że ma do tego rękę. Zalewajka po koziegłowsku z białym serem czy pstrąg po koziegłowsku to tylko dwa powody, dla których koniecznie trzeba tu przyjechać. – Kuchnię należy poznawać od korzeni. Nie sztuką jest zachwycać molekułą, ale tradycją i czasem dopracowania przepisu. Prawdziwa wiedza leży w nas. Bo czym są umiejętności? Jest to przelanie naszej kreatywności do życia – wyjaśnia.
Prosiak, królik i perliczka
U Przewoźnika - buchty.
N
a początku uczestnictwa w Szlaku Kulinarnym „Śląskie Smaki” Jolanta Jakubowska, właścicielka restauracji „Pod Prosiakiem” w Tychach, serwowała gościom królika w sosie rozmarynowym. Teraz dołączyła do niego perliczka w żurawinowej odsłonie – świetne mięso podawane w ciekawy i nietypowy sposób. W menu nie brakuje też klasyki śląskich deserów – kopy, kołocza, szpajzy czekoladowej, a smakoszy z pewnością zaciekawi wykwintny sernik kawowo-chałwowy. Pani Jolanta w ogródku zasadziła miętę, z której w restauracji przyrządza się znakomitą domową lemoniadę. Wszystko pyszne, jak u mamy.
Buchty razy trzy
„Ś
ląskie niebo” to określenie, które można odnieść do całej kuchni regionalnej, ale znawcy wiedzą, że to nazwa zapomnianej potrawy: boczku przesmażonego z suszonymi owocami. Do tego przepisu wrócił szef kuchni z restauracji „U Przewoź-
57
Śląskie smaki
nika” w Tychach, Jarosław Liszka. Śląskie niebo serwuje z buchtami, czyli kluskami na parze. Znakomite połączenie i trudny wybór, bo buchty można tu zjeść również z gulaszem wołowym (co ciekawe, w tym zestawie nadziane są żurawiną) lub z sosem owocowym, na słodko.
40 kilogramów moreli
ZDJĘCIA: ARCH. ŚOT/FOT. PIOTR LIPECKI
A
nna Ryguła od 23 lat prowadzi restaurację „Zacisze” w Pszczynie Brzeźcach. Archiwa Muzeum Zamkowego w Pszczynie potwierdzają, że historia karczmy w Brzeźcach przy głównym trakcie handlowym biegnącym z Krakowa do Wiednia sięga 1640 roku. To prawie 4 wieki rodzinnej tradycji. Pani Anna uśmiechem wspomina czasy, w których wyznacznikiem jakości lokalu było posiadanie kuchenki mikrofalowej. Klienci wchodzili i sprawdzali czy jest – gdy jej nie było, wychodzili. Kuchenkę kupiła i postawiła w widocznym miejscu, ale swoim zasadom tradycyjnego przygotowywania potraw pozostała wierna do dzisiaj. W zeszłym roku do swojego wyśmienitego tortu Sachera przygotowała konfiturę morelową z 40 kg owoców. Na jej rosół weselny z makaronem ludzie potrafią przyjechać z daleka, a wędzone żeberka, które serwuje na panczkraucie (kapusta z ziemniakami) rozpływają się w ustach. – Od razu wiedziałam, że Szlak Kulinarny „Śląskie Smaki” to dobry pomysł. Nasza kuchnia regionalna jest tak smaczna, że musi przyciągnąć gości i turystów – mówi Anna Ryguła.
U Jolanty Jakubowskiej z restauracji "Pod Prosiakiem" można zjeść jak u mamy.
się moje korzenie, mogę robić to, co lubię, kontynuować rodzinne tradycje, a przy okazji uprzyjemniać ludziom ich wolny czas – mówi. Turyści chętnie odwiedzają restaurację i kosztują znakomitej kuchni beskidzkiej: wielokrotnie nagradzanej kwaśnicy z żeberkiem, pierogów z bryndzą, chłodnika rogatego czy uczty brata kowala. Najmłodsi najczęściej wybierają domowe racuchy i lody malinowe z domowej zagrody, przyrządzone według starych receptur.
Szarlotka w parku
P
odróżując po zachodniej części województwa śląskiego warto odwiedzić Hotel „Dąbrówka” w Jastrzębiu-Zdroju. Lokalizacja w pięknym Parku Zdrojowym i zabytkowy budynek pamiętający czasy, kiedy miasto było popularnym uzdrowiskiem z pewnością były inspiracją do stworzenia nowego menu „Śląskie Smaki”. Hotelowa restauracja zaprasza na krem z pokrzyw z chrupiącymi grzankami czy bardzo ciekawy krem z bobu z dodatkiem konfitury jagodowej. Znakomitą propozycją szefa kuchni jest również wolno pieczona pierś z gęsi podana na karmelizowanych burakach z dodatkiem „bratkartofli” (ugotowanych i przysmażanych ziemniaków) i sosu chrzanowego. Siostry Betanki, które zajmowały kiedyś ten budynek, pozostawiły po sobie przepis na domową szarlotkę z dodatkiem konfitury agrestowej – wymarzony deser po spacerze w parku. ●
W Beskidy na pierogi z bryndzą
K
olejnym miejscem z bogatą historią jest Karczma Rogata w Bielsku-Białej, mieszcząca się w zabytkowym budynku wybudowanym ok. 1900 roku przez pradziadka właściciela lokalu, Krzysztofa Hankusa. – Jestem bardzo dumny, że w tym obiekcie, skąd wywodzą
Więcej na: www.slaskiesmaki.pl Materiał powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną
58
Garden
o w o Ĺ‚ o Zi
59
Garden
mi…
Co roku jesienią zastanawiałam się, jak długo jeszcze moim ziołom i kwiatom posadzonym na tarasie uda się uniknąć pierwszych przymrozków. Ale nie w tym roku. Drewniany planter na kółkach uwiezie je do ciepłej kuchni po pierwszym ostrzeżeniu Pogodynki. autor:
Ewa Kościelska
60
Z
aczęło się kilka lat temu, od balkonowych skrzynek: pomiędzy kolorowymi surfiniami posadziłam zioła. Te najprostsze, które zawsze dobrze jest mieć pod ręką – bazylię, pietruszkę, miętę i moją ulubioną kolendrę. Właściwie, powinnam napisać „przesadziłam”, ponieważ były to zwykłe zioła z supermarketu, których nie zdążyłam wykorzystać przed weekendowym wyjazdem. Miałam nadzieję, że przesadzone z doniczek do balkonowej skrzynki mają większą szansę doczekać mojego powrotu, niż w zamkniętym na cztery spusty mieszkaniu. Eksperyment udał się połowicznie: bazylia i mięta przyjęły się i pięknie rozkrzewiły, pietruszka wyglądała jak w wierszu Brzechwy – „blada, chuda, spać nie może”– a kolendra po prostu rozłożyła rączki i zdechła.
Podlewaj, nie poddawaj się
T
o mnie za bardzo nie zdziwiło, bo kolendra ogólnie jest delikatna i szybko więdnie, najlepiej wykorzystywać ją błyskawicznie. Ale bazylia sprawiła mi miłą niespodziankę – regularne obrywanie górnych listków sprawiło, że bujnie rozrastały się te najmniejsze, na samym dole. W sumie,
oswobodzony z doniczki krzaczek żył kilka tygodni dłużej niż normalnie. To mnie skłoniło do dalszych eksperymentów, bo uprawa okazała się nie tylko pożyteczna, ale i efektowna – surfinie zwieszały się w dół, posadzone między nimi zioła ładnie wypełniały luki. Z wielu dostępnych w sklepach ziół jedne przyjmowały się w ziemi lepiej, inne gorzej. Bardzo wdzięczna okazała się szałwia: nie dość, że szybko rozrastała się, to w dodatku bardzo pięknie pachniała. Dodatkowa korzyść była taka, że zaczęłam jej używać w kuchni: przysmażana na oliwie pasuje do wielu włoskich potraw. Na wiosnę w sklepach ogrodniczych można kupić pojedyncze sadzonki ziół, ale jesienią – zwłaszcza, jeśli ktoś tak, jak ja, nie ma cierpliwości do hodowania ich z nasion – doniczki z ziołami to świetne rozwiązanie. Przesadzone do skrzynki lub plantera, pomiędzy innymi roślinami żyją dłużej. I zawsze można usunąć przywiędły, marnie wyglądający okaz i małym kosztem zamienić go na nowy. Generalna zasada jest taka, że zioła lubią światło. W ciemnej kuchni nie mają szans – szybko zżółkną. Ponadto, nie służą
ZDJĘCIA: JAGRAM
Garden
61
Garden
im przeciągi i zimne powietrze. Należy je też z uczuciem podlewać, dość łatwo je przelać lub przesuszyć. Z nawozów – tylko organiczne, najlepiej biohumus. Ziemia – odkwaszona.
Na kółkach
D
la lubiących niebanalne rozwiązania najlepsze będą plantery – albo w wersji podwieszanych doniczek, w których zioła rosną „do góry nogami” albo jako donice… na kółkach. To również alternatywa dla posiadaczy niewielkich metraży i wąskich parapetów. Francuzi czy Brytyjczycy (zdaje się, że ta moda rozwinęła się głównie na Wyspach Brytyjskich), doceniają ich zalety już od dziesięcioleci. Planter on Wheels, jak często Brytyjczycy określają ten produkt, stał się niemal obowiązkowym elementem angielskiego ogrodu w XXI wieku. Dzięki planterom zyskujesz wiele: przesuwasz donicę kiedy chcesz i gdzie chcesz – gdy przyjdą goście, robisz im miejsce na tarasie, gdy uznasz, że lepiej wygląda w rogu pokoju, po prostu ją przeciągasz. W porównaniu ze zwykłymi donicami plantery na kółkach są znacznie bardziej pojemne. Dodatkowo pomieści on nie tylko ziemię i posadzone w niej rośliny, ale również dzięki wbudowanej półce będzie idealnym miejscem na postawienie kolejnej donicy z kwiatami.
Dobre towarzystwo
O
czywiście, można taki planter obsadzić samymi ziołami – nawet jeśli nie używasz ich w kuchni, są bardzo dekoracyjne, mają różne odcienie zieleni, pięknie pachną. Ale nawet jeśli jesienią i zimą planter stoi najczęściej w kuchni (a nie musi: w zależności od metrażu i posadzonych w nim kwiatów może jeździć po całym mieszkaniu, od salonu do łazienki), miło wyglądają w nim też rośliny ozdobne. W tym roku mam ambitny plan, by spróbować przedłużyć życie biało-zielonemu plektrantusowi, który posadziłam na tarasie, by odstraszał komary. Na kółkach ma szansę dojechać do kolejnej wiosny… ●
Planter pełni funkcję ruchomej donicy, która dzięki specjalnej dolnej półce może być też stojakiem na narzędzia.
62
Garden
Smak owoców, smak dzieciństwa Najbardziej widowiskowy jest matecznik, z którego pobiera się sztobry, materiał do ukorzenienia – bo wszystko tu okazałe, trzeba przeciskać się między pędami aktinidii i pnączy winogron. Najmilsze są maluchy: jeden listek, z którego wyrośnie obsypany kwiatami clematis lub wiotka łodyżka, która za kilka lat zamieni się w dwumetrowe drzewko morwy. Nie ma piękniejszej fabryki niż szkółka roślin. tekst:
Elżbieta Szawarska
63
Garden
Magdalena i Józef Wędrowscy są twórcami Szkółki Roślin Ozdobnych "Clematisy" w Kolinczu.
Oglądam wszystko: nowoczesne biuro, tunele pełne sadzonek, halę, gdzie dwaj panowie zbijają z drewna ekspozytory, z których sprzedawane są rośliny w centrach ogrodniczych, sklep clematisy.pl, gdzie sadzonki szykowane są do sprzedaży wysyłkowej. W różowych doniczkach wyjeżdżają w świat rośliny ozdobne – w niebieskich owocowe. Szkółka Roślin Ozdobnych „Clematisy” M.K.J. Wędrowscy w Kolinczu sprzedaje ich 1,8 mln rocznie. Oprócz Polski, również w krajach nadbałtyckich i Czechach. Mogliby więcej, bo jak wyjaśnia mi po drodze pani Magda, właścicielka: – Przez te 9 lat nie mieliśmy kłopotów ze sprzedażą, wciąż mamy problem, że za mało produkujemy. A wszystkie sadzonki sprzedawane w ich firmie są własnej produkcji. Sprzedażą zajmuje się ona, produkcją – mąż, Józef Wędrowski. (Później powie mi żartem: dostałem polecenie, żeby produkować 600 tys. sadzonek więcej, więc buduję już tunele…). Poznaję jeszcze jeden rodzinny team „J + M” – na razie głównie zatrudniony w sektorze degustacji owoców. To córeczka Józefina i synek Maksymilian. Jest słoneczny, sierpniowy dzień, wokół cisza i spokój, wszystko kwitnie i owocuje. Piękna praca, piękne życie. Pytam Magdalenę Wędrowską:
64
Garden
Magdalena Wędrowska w swoim żywiole -w ogrodzie.
Jaki jest początek tej historii? Zaczynaliśmy od jednego małego tunelu i kilku tysięcy sadzonek clematisów na próbę. Mój mąż miał w młodości przygodę z ogrodnictwem, choć ma zupełnie inne wykształcenie: jest inżynierem elektrykiem po Politechnice Gdańskiej. Ale w czasie studiów uprawiał kiedyś pomidory! Ja kończyłam turystykę i nie miałam wcześniej ogrodniczych doświadczeń, nawet nie miałam takiego hobby. Byłam miastową dziewczyną z Gdańska: żadnych doniczek! Kiedy się poznaliśmy, mąż prowadził lokal gastronomiczny, a ja biuro podróży. I gdy dostaliśmy od rodziny kawałek ziemi i trzy stare tunele, mieliśmy do wyboru: sprzedać albo zainwestować. Wyprowadzić się z Trójmiasta, przenieść pod Starogard Gdański i zacząć coś tu robić. Zdecydowaliśmy się na budowę domu, choć ja jeszcze nie miałam odwagi zostawić swojej pracy, nadal prowadziłam swoją agencję turystyczną. Przełom nastąpił, kiedy na wiosnę zobaczyłam sadzonki puszczające nowe listki – nie mogłam od nich oczu oderwać! I tak to się zaczęło… Zaczęło się od kwiatów, a dziś w tunelach macie coraz więcej roślin owocujących: i to nie tylko tradycyjnych porzeczek, ale i kiwi, i jagód goji... To jest teraz najbardziej gorący towar? Owocami zainteresowaliśmy się już kilka lat temu, gdy zobaczyliśmy na targach w Essen i Pradze, jak na ich punkcie szaleją zachodni klienci. Wiedzieliśmy, że ta moda prędzej czy później przyjdzie do Polski, że warto w to zainwestować. I nie pomyliliśmy się, choć uważam, że u nas to dopiero początek, owocowy boom w Polsce dopiero nadchodzi. Skąd się wzięła moda na sadzenie koło domów krzewów owocowych, kiedy w sezonie można kupić owoce za grosze? Tęsknota za tradycyjnym ogródkiem? Z tego, co obserwuję, to niezupełnie chodzi o tradycję, powrót do przeszłości. To znaczy: też, ale bardziej chodzi
o przyszłość, o dzieci. Jak pojawiają się dzieci, od razu ludziom przypomina się ich własne dzieciństwo, owoce, które wtedy jedli. O, choćby pan Zbyszek, który buduje dla nas tunele: niedawno urodził mu się pierwszy wnuczek. I co zrobił? Kącik owocowy! Posadził maliny, borówkę amerykańską, jagodę, agrest, porzeczkę na kompoty... Chodzi o owoce czy o sentyment, powrót starych odmian? I to, i to. Z jednej strony można mówić o powrotach, tak jak w przypadku morwy. To drzewo, które głównie cieszyło dzieci – bo ma owoce jak małe robale, bo barwi sokiem języki i usta na czarno – i faktycznie, niektórym klientom natychmiast kojarzy się z dzieciństwem. Były już prawie zapomniane, a teraz i biała i czarna morwa znowu wracają do łask. Ale mam wrażenie, że nie tyle chodzi o odtworzenie dla dzieci smaków własnego dzieciństwa, ile o dostarczenie im takich przyjemności, jak jedzenie owoców prosto z krzaka. To muszą być te stare odmiany sprzed kilkudziesięciu lat. To dobrze, bo mam wrażenie, że teraz dzieci najchętniej jedzą nowe, nieuprawiane przedtem w Polsce owoce, jak borówka amerykańska… Nie tylko borówka. Jako jedni z pierwszych zaczęliśmy sprzedawać jagodę kamczacką, która jest bardzo ładnym, okazałym krzakiem – może mieć 1,5 albo 2 metry wysokości, ładnie kwitnie i wcześnie owocuje. Właściwie, jako pierwsza w ogrodzie, jeszcze zanim dojrzeją truskawki i maliny. No i ma bardzo smaczne owoce, które mają mnóstwo witamin. Najlepiej sprzedaje się polska odmiana, „Wojtek”, której owoce są bez goryczki. A co z takimi roślinami jak kiwi czy figi? Czy one w ogóle owocują w naszym klimacie? Owocują! I to jak! Atkinidia – czyli kiwi – była od dawna u nas sadzona, bo to bardzo efektowne pnącze. Ale teraz
65
Garden
Dzieciństwo Józefiny i Maksa ma smak świeżych owoców.
66
Garden
wszystkie te cechy. Rokitnik, zwłaszcza jesienią, kiedy jest obsypany pomarańczowymi jagodami, jest szalenie dekoracyjnym krzewem. To prawda, że jego owoce mają wręcz cudowne właściwości i warto z nich robić sok czy przetwory, ale nie umiem powiedzieć, czy dlatego jest kupowany? Do tej pory występował głównie na dziko, tu u nas wzdłuż całego wybrzeża Bałtyku, a teraz w ogóle sadzi się go dużo: w ogrodach, parkach. Stewia, która jest naturalnym, roślinnym słodzikiem, idealnym np. dla osób chorych na cukrzycę, w ubiegłym roku sprzedawała się jak szalona, 15 tys. doniczek zniknęło w mgnieniu oka! W tym roku wsadziliśmy więc taką samą liczbę – i sprzedało się może 3-4 tysiące… I też nie umiem powiedzieć, skąd ta zmiana. Czy to była przelotna moda i ludzie wrócili jednak do używania fabrycznych słodzików? Czy po prostu jest jej więcej na rynku, bo jest łatwa w uprawie? Czy wręcz przeciwnie: nadal jest mało znana i trzeba było ją wiosną szerzej promować? W tym segmencie – myślę o roślinach owocowych i leczniczych – ciągle się dużo dzieje, jeszcze wiele nowości przed nami. Jakich nowości? Ma Pani coś konkretnego na myśli? Mam! Nie mogę powiedzieć, co to będzie, ale już rośnie w tunelu, od dawna robimy próby. Mój pomysł na kolejny ogrodniczy przebój. Chcemy wystawić go za rok na targach w Warszawie, Zieleń to Życie. I zgłosić do konkursu.
Czy jest już w Polsce moda na zdrową żywność? Chcemy mieć własny rokitnik w ogrodzie czy choćby stewię na parapecie? Trudno to rozdzielać: smak, właściwości lecznicze i piękny wygląd, bo większość owocujących odmian łączy
A jaką będzie miało doniczkę? Niebieską czy różową? Haha… A może ani taką, ani taką? Niespodzianka! Proszę cierpliwie poczekać, bo zapewniam, że warto… Zauważyłam, że na rabacie obok biura krzewy owocowe są przemieszane z ozdobnymi – winorośl rośnie obok clematisów, czarna porzeczka wśród trzmieliny i tawuły. To bardzo pięknie wygląda... Czy to też taki przykład dla klientów, jak łatwo można wkomponować w domowy ogród drzewka i krzewy owocowe? My nie mamy bezpośredniej styczności z naszymi klientami, sprzedaż detaliczną prowadzimy wyłącznie przez Internet. Tylko czasami ktoś nam przyśle zdjęcie rośliny, którą kupił u nas dwa czy trzy lata temu, żeby się pochwalić, jak pięknie rośnie. To jest bardzo miłe. Myślę, że wiele osób sadzi owocowe krzewy wprost na rabatach, tak spontanicznie, bo to i ładnie wygląda, i jest wygodne – można, przechodząc chodnikiem, skubnąć dojrzałą porzeczkę czy jagodę. To jest cała radość z posiadania owocujących drzewek czy pnączy, że one są tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Że to jest dziś takie proste.! ●
ZDJĘCIA: EDYTA KOCHMAN, SZKÓŁKA CLEMATISY
klienci coraz częściej kupują obie odmiany, żeńską i męską, żeby owocowały. Ewidentnie zmienia się w Polsce klimat, ale przede wszystkim nowe odmiany są coraz wytrzymalsze, bardziej odporne na mróz. I coraz bardziej efektowne. Figowiec „Brown Turkey” to piękne drzewko, prawdziwa ozdoba ogrodu – ale oprócz tego rodzi we wrześniu duże, słodkie owoce. Zwłaszcza, jak mu się zapewni osłonięte, słoneczne stanowisko. Podobnie jest z winogronami – tutaj naprzeciwko wejścia do biura mamy rozpiętą na ogrodzeniu winorośl, pięknie obrodziła w tym roku, proszę zobaczyć, jakie ma duże grona. My akurat nie robimy wina ani nalewek, ale jest coraz więcej osób, które się tym zajmują. Dlatego mamy też sadzonki pigwowca albo derenia jadalnego, bo one też są coraz bardziej poszukiwane.
68
Niezbędnik ogrodnika
Gotowi na jesienne porządki w ogrodzie? A może zdecydowaliście się na założenie domowej uprawy ziół i warzyw w domu lub na balkonie? Podpowiadamy, na jakie ogrodnicze nowości zwrócić uwagę we wrześniu i październiku. Kieszeń na zioła Oryginalna donica na zioła do postawienia na blacie lub parapecie kuchennym. Każda kieszeń to miejsce na ulubioną bazylię, pietruszkę czy rzeżuchę. Kolekcja Urban Garden to sposób na miniogródek w domu, a nowoczesny wygląd donicy sprawia, że świetnie sprawdzi się ona w roli dekoracyjnej.
Czerwona Maszyna, 519 zł www.czerwonamaszyna.pl
Co w trawie piszczy
Ogród bez chemii
Po co siedzieć przed telewizorem, kiedy można pograć w piłkę? Gdzie piłka tam boisko, gdzie boisko tam trawa. Gęsty, zielony dywan zapewni Trawa Sport – wyjątkowa mieszanka od Vilmorin. Wyróżnikiem produktu jest dodatek wiechliny łąkowej, odpornej na deptanie, zimozielonej i tolerującej trudne warunki glebowe.
Ekologiczną uprawę warzyw i owoców gwarantuje HUMUS ACTIVE – ekologiczny polepszacz glebowy z kwasami humusowymi, trwałą, aktywną próchnicą i pozytywnymi mikroorganizmami. Zapewnia roślinom zdrowy wzrost, podnosi walory smakowe warzyw i owoców. Produkt można stosować wiosną i jesienią.
www.vilmorin-garden.pl
www.ekodarpol.pl
Vilmorin Garden, 29 zł
EkoDarPol, 35 zł / 2 l
69
Niezbędnik ogrodnika
Jesienne porządki
Zioła na wyciągnięcie ręki
Jeśli w ogrodzie pojawił się dywan z suchych liści to znak, że zaczyna się sezon jesiennych porządków. Grabie są podstawowym narzędziem w jesiennym niezbędniku ogrodnika. Te z linii Tidy Up! Fiskars są idealnie dostosowane do różnych trawników – tych małych i tych większych. Idealne dla pań i panów.
Brak miejsca na hodowlę własnych ziół i warzyw? Problem rozwiąże Ogródek Warzywny – samodzielny zestaw do niewielkiej uprawy własnych, ekologicznych ziół i warzyw, choćby na kuchennym parapecie. Produkt wpisuje się w popularny trend grow your own, czyli ‘wyhoduj sobie sam’.
KiK Krajewscy, ok. 8 zł www.kikkrajewscy.eu
Fiskars, grabie M / 55 zł www.fiskars.com
Kuzyn porzeczki
Prawdziwy pistolet
Smaki dzieciństwa to często smaki zapamiętane z babcinego ogrodu. Przypomni je słodko-kwaśny agrest. Odmiana 'Hinnonmaki Green' to zielone, kuliste owoce, które dobrze rosną w polskich warunkach klimatycznych. Prawdziwa bomba witaminowa.
Podlewanie rabat ogrodowych i roślin w donicach będzie szybkie i proste dzięki zraszaczowi pistoletowemu JET. Ergonomiczny kształt i wysokiej jakości tworzywa sztuczne gwarantują niezawodne działanie. Siłę strumienia można regulować jedną ręką.
Szkółka „Clematisy", 9,49 zł
Cellfast, 34 zł
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW
www.sklep.clematisy.pl
www.cellfast.com
Przydomowy warzywnik Solidna, drewniana skrzynia inspektowa Jagram jest ciekawą i ekologiczną oprawą dla przydomowego ogródka. Świetnie nadaje się do uprawy ziół, kwiatów i warzyw. Może być wykorzystana jako miniogródek na tarasie albo balkonie. Inspekt pozwala na hodowanie roślin przez cały rok.
Jagram, 171 zł www.jagram.pl
70
m o r t k e l E
Zielone samochody
i n l i b o m
71
Zielone samochody
W fabryce Forda inżynier wchodzi do biura swego szefa: – Eureka! Mam rozwiązanie! Wiele lat pracowałem nad projektem elektrycznego samochodu i dziś przyjechałem z Nowego Jorku tym samochodem! – Ile on kosztuje? – 4000 dolarów, 1 dolar prąd i 3999 dolarów kable. autor:
Dobiesław Wieliński
Po wieku pary i pojazdów napędzanych węglem pod koniec XIX wieku ludzkość zaczyna poszukiwanie innego źródła napędu. Parowy kocioł wyraźnie nie odpowiadał bezpieczeństwu ruchu drogowego. Spoglądano na energię elektryczną i możliwości jej wykorzystania. Było to jednak tak dawno temu, że trudno dziś ustalić fakty. Duch Elektromobilu powoli jednak wypierał Ducha Pary.
Ale zacznijmy od początku
W
Coraz częściej można spotkać na ulicach samochody elektryczne.
ieść niesie, że w 1828 r. Węgier – Anyos Jedlik skonstruował platformę wyposażoną w elektryczny motor. Czy jeździła, nikt dziś nie pamięta. A pomiędzy rokiem 1832 a 1839 szkocki biznesmen Robert Anderson wymyślił pierwszą prymitywną elektryczną dorożkę. Jej zdjęcia nie zachowały się, ponieważ monsieur Daguerre dopiero eksperymentował z miedzianymi płytkami pokrytymi jodkiem srebra. A czas cyfrowej fotografii był jeszcze dość odległy. W 1835 r. w Holandii profesor Sibrandus Stratingh Groningen zaprojektował elektryczny samochód, którego model w skali wykonał jego asystent Christopher Becker. Jako źródło napędu zastosowano ogniwo Volty. W podobnym czasie, w latach 1834-36, prototyp pojazdu napędzanego energią elektryczną skonstruował amerykański kowal Thomas Davenport. Na Dziki Zachód jednak nie dojechał. Za to w 1837 r. w Szkocji samochód elektryczny zaprezentował niejaki R. Davidson i przejechał nim z Edynburga do Glasgow. Łatwiejsze konstruowanie pojazdów elektrycznych stało się możliwe, kiedy to Francuz Gaston Planté w 1859 r. wynalazł akumulator kwasowo-ołowiowy. Dziesięć lat później, w 1869 r. belgijski elektrotechnik Zénobe Gramme wynalazł komutator, a w 1871 r. powstał pierwszy elektryczny silnik napędzany prądem stałym. Ci dwaj pano-
wie utorowali drogę dla rozwoju pojazdów elektrycznych. Francja i Wielka Brytania były pierwszymi państwami, które popierały powszechny rozwój pojazdów elektrycznych. Elektrosilnik stał się drugim rodzajem napędu czterokołowego transportu. Pierwszy znany elektryczny trójkołowiec zaprezentował w 1881 r. w Paryżu monsieur Gustave Trouve. Dziennikarz „Journal officiel de la République française” który obserwował to wydarzenie napisał, że pojazd miał 5-kilogramowy silnik Siemensa umieszczony pod tylną osią. Za plecami kierowcy znajdowało się 6 akumulatorów. Napęd przenoszony był łańcuchem na wielkie, tylne lewe koło. Kierowanie odbywało się za pomocą drążków połączonych z małymi przednimi kołami. Całość ważyła 160 kg. Dziennikarz odnotował, że jazda trwała 1,5 godziny i w tym czasie tricykl przejechał Rue de Valois w obu kierunkach. Ale pierwszym czterokołowym pojazdem elektrycznym była maszyna skonstruowana w 1888 r. przez fabrykanta maszyn rolniczych z Coburga – Andreasa Flockena. To był naprawdę pierwszy „elektromobil”. Silnik o mocy 0,7 kW umieszczony był pod osią czteroosobowej dorożki podobnej do tej, którą później pędził Carl Benz. Flocken wykorzystał już istniejące akumulatory ołowiowe. Napęd na tylne koła przenosiły skórzane rzemienie. Ważący 450 kg pojazd w 2,5 godziny przejechał 30 km. Flocken sprzedał patent Henry Fordowi, ale ten nie podjął się produkcji. Tak czy siak, Duch Elektromobilu już zawładnął ludzkimi umysłami. Zaraz, zaraz... Jak to pierwszym? Duch Angielski wskazał na Thomasa Parkera. Który już w 1884 r. skonstruował swój pojazd i jeździł nim po Londynie. Spór o fakty trwa do dziś. Ale Duch Prędkości też nie próżnował. Szybko znalazł śmiałka, któremu podpowiedział co i jak. Belgijski kie-
72
Zielone samochody
pojazd porusza się z prędkością do 60 km/h. Te cichobieżne, elektryczne samochody szybko rozeszły się po wielu miastach. Szczególnym powodzeniem cieszyły się w londyńskim świecie arystokratycznym, albowiem przejażdżka taką karetą po Hyde Parku należała do dobrego tonu. Lohner-Porsche można było spotkać nawet w Warszawie, paradującego po Alejach Ujazdowskich. Zasięg jazdy jest jednak niezadowalający i rok później Porsche konstruuje pojazd napędzany dodatkowo silnikiem benzynowym. W ten sposób powstaje pierwszy na świecie pojazd z napędem hybrydowym. Silnik benzynowy doładowuje akumulatory. Porsche ogranicza jednak napęd wyłącznie do przednich kół. Rozwój konstrukcji silnika benzynowego powoduje, że pojazdy elektryczne popadają w niełaskę. Również z powodu masowej produkcji Forda T. Braki technologiczne oraz rozwijające się lobby naftowe doprowadzają do prawie zupełnego upadku koncepcji pojazdów z napędem elektrycznym, ograniczając się do nielicznych konstrukcji stosowanych w przemyśle. Potem świat wplątuje się w dwie wojny światowe i koncepcja samochodu elektrycznego idzie w zapomnienie. Na tym polu zapada Wielka Cisza.
Come back
D
opiero w połowie lat 60. ubiegłego stulecia zaniepokojony poziomem zanieczyszczeń spalinami kongres USA wydaje ustawę, tzw. Zero-emisji. Stymuluje ona do podjęcia prac nad samochodem elektrycznym. Sprzyja temu skonstruowanie nowych baterii niklowo-kadmowych oraz opracowanie tworzyw sztucznych do budowy karoserii. W odpowiedzi prace laboratoryjne podejmuje Wielka Trójka z Detroit. Kryzys energetyczny lat 70. i 80. wyzwala masę nowych projektów, jak GM EV1, Honda EV Plus, Nissan Altra EV czy Toyota RAV4 EV. Pierwsza generacja Toyoty RAV4 EV produkowana w latach 1997-2003 sprzedana zostaje w liczbie prawie 1500 samochodów. Druga generacja, wspólne dzieło Toyoty i Tesla Motors pojawia się w 2012 r. Produkcja jest limitowana do wielkości 2600 samochodów w ciągu 3 lat a sprzedaż ograniczona do stanu Kalifornia. Źródłem napędu są baterie litowo-jonowe. Silnik o mocy 115 kW pozwala na przejechanie 166 km. Auto waży 1830 kg. To o 210 kg więcej niż standardowa RAV z benzynowym silnikiem V-6. Wersja sportowa pozwala na jazdę do 160 km/h. Ładowanie baterii trwa 5 godzin. Producent zakłada, że ich wymiana będzie konieczna po 8 latach. Ale to tylko przewidywania. Globalna recesja ekonomiczna pod koniec pierwszej dekady XXI wieku przyspiesza prace badawcze. W 2008 r.
ZDJĘCIA: ARCHIWUM, DOBIESŁAW WIELIŃSKI, MATERIAŁY PRASOWE FIRM RENAULT, NANOFLOWCELL
Śmiały i nowoczesny design Quant e-Sportlimousine to - poza akumulatorami przepływowymi - wyróżnik tego samochodu.
rowca wyścigowy – Camil Jenatzy nie tracił czasu. Zbudował pojazd z karoserią w kształcie cygara, nazwanego „Jamais Contente” (Nigdy zadowolona). „Czerwony diabeł”, bo taki przydomek nosił Jenatzy z powodu rudego zarostu i stylu jazdy, wbudował w nadwozie dwa silniki o mocy 25 kW zasilane baterią akumulatorów kwasowo-ołowiowych o napięciu 200 V. W 1899 r. we Francji organizowane są „Dni szybkości”. Do walki staje dwóch konkurentów. Markiz de Chasseloup-Laubat i Jenatzy. Terenem zmagań jest droga pod Acheres. 17 stycznia Jenatzy pokonuje kilometr w 54 sekundy, co daje szybkość 66,64 km/h. Pięć dni później markiz poprawia rekord na 70, 2 km/h. 27 stycznia Jenatzy odpowiada prędkością 80,3 km/h. 12 marca markiz uzyskuje szybkość 93,7 km/h. Przychodzi kolej na Jenatzy, który pojawia się na starcie 29 kwietnia. Jego „Jamais Contente” przypomina kształtem armatni pocisk na czterech jednakowej wielkości kołach z pneumatycznym ogumieniem. Nadwozie pokryte stopem aluminium i wolframu jest starannie wypolerowane, aby opór powietrza był jak najmniejszy. Kiedy samochód przejeżdża w obłokach kurzu kilometr drogi, komisarze zgodnie stwierdzają: „Jamais Contente” wyciągnęła 105,88 km/h. Absolutny rekord prędkości. Duch Prędkości był zadowolony. Tym bardziej, że pojazdy z silnikami spalinowymi dopiero zdobywały uznanie, od czasu jak Carl Benz w 1885 r. skonstruował pierwszy taki pojazd. W innym kierunku poszedł Ferdynand Porsche, ten od 911 Carrera. Porsche zawiera kontrakt z firmą Jacob Lohner & Co z Wiednia. W 1900 r. na wystawie światowej w Paryżu firma Lohner-Porsche pokazuje światu rewolucyjne rozwiązanie: Pojazd napędzany czterema silnikami 12 KM zamontowanymi przy piastach kół. Pierwszy na świecie pojazd bez przeniesienia napędu i zarazem pierwszy 4x4. Ponieważ jednak ówczesne baterie były zbyt słabe, Porsche podnosi ich wagę z 410 do 1800 kg. Mimo tego
73
Zielone samochody
Renault ZOE z napedem elektrycznym jest już dostępny w sprzedaży na polskim rynku, w cenie od 89 900 zł za wersję LIFE.
amerykańska wytwórnia Tesla Motors prezentuje model roadster. Montowany w USA i Anglii pojazd jest właścicielem rekordu na przejechanie trasy bez doładowania. Podczas Global Green Challenge w Australii przejechał 501 km z prędkością 40 km/h. W 2010 wygrywa Monte Carlo Alternative Energy Rally. Ten pierwszy seryjnie produkowany samochód na jednym ładowaniu może przejechać średnio 320 km. Od 0-100 km/h przyspiesza w 3,9 s. Indukcyjny silnik elektryczny dysponuje mocą 185 kW. To mniej więcej 248 KM. Automatyczna skrzynia biegów jest dziełem Borg Warnera. Plan prezydenta Obamy zakłada, że do 2015 r. w USA będzie jeździł milion elektrosamochodów. W Europie salony Tesli zostają otwarte w Monachium, Monaco, Kopenhadze i Zurychu. Ale sprzedaż jest limitowana, a cena obraca się wokół 84 tys. euro. Z czego część ceny jest subsydiowana przez agencje rządowe. Wreszcie temat rusza na poważnie. Na przestrzeni lat 2012-2013 europejskie koncerny zaoferowują na rynku pierwsze partie samochodów elektrycznych. M.in.: Renault Fluence Z.E., Honda Fit E, Chevrolet Spark EV, Fiat 500E, Volkswagen e-Up!, BMW Active E, Chevrolet Volt, Nissan Leaf, BMW i3. Dostawczy Nissan NV200 już pracuje w handlu. Projekt elektrycznego BMW został zaprezentowany podczas Auto Show w Detroit w 2010 r.. Produkcja pierwszych samochodów ruszyła w zakładzie w Lipsku w 2011 r., a z początkiem 2012 r. rozpoczęto wielkie badania drogowe. Testerzy nazwani zostali przez BMW „elektronautami”. BMW Active E to dwudrzwiowe coupe zbudowane na platformie BMW serii 1. Silnik o mocy 125 kW pozwala na przejechanie 160 km. Przyspiesza do setki w 8,5 s., a prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczona do 140 km/h. Automatyczna skrzynia biegów przenosi napęd na tylne koła. Pojazd waży 1815 kg. To o 360 kg więcej od standardowego BMW serii 1. No, ale baterie ważą 450 kg. Ma za to idealnie rozłożoną wagę 50:50. Baterie znajdują się pod maską, w tunelu przeniesienia napędu i tam gdzie był zbiornik paliwa. Ale bagażnik z 280 zmalał do 200 l. Tygodnik „Auto Motor und Sport" przeprowadził test Activy na torze Hockenheim. Czas pierwszego okrążenia wyniósł 1.28,3 min, drugiego 1.29,4; a 16-tego 1.36,1. Po czym trzeba było szybko do wtyczki stacji dokującej. Auto Bild zauważył, że kabel do wtyczki leży w bagażniku, a samochód jest niebezpieczny, ponieważ jeździ prawie bezgłośnie. No i na czas ładowania dobrze jest zaopatrzyć się w świeże gazety, lub zająć konsumpcją „wurst mit sauerkraut”. We wrześniu 2013 na salonie we Frankfurcie nad Menem
miała miejsce premiera nowego konceptu BMW i8. Dwudrzwiowego coupe z silnikiem 98kW o zasięgu nawet 600 km. „Financial Times” prognozuje, że koszty eksploatacji „elektromobili” będą stopniowo malały. Rośnie sieć stacji doładowania. W USA powstał plan budowy stacji szybkiego ładowania rozstawionych co 150-300 kilometrów i pozwalających na 30-minutowe doładowanie baterii. W grudniu 2013 r. Estonia ogłosiła, że jest pierwszym i jedynym krajem na świecie pokrytym siecią „elektrycznych dystrybutorów”. Tylko gdzie Estonii do USA. W czerwcu 2014 Tesla Motors podała do wiadomości, że udostępnia bezpłatnie licencję i patenty. Wszystko w imię rozwoju nowej generacji pojazdów, czystego powietrza i zmniejszenia emisji CO2. Tylko w Niemczech w I półroczu br. sprzedano ponad 4100 elektromobili.
Idziemy z prądem
W
Polsce w ofercie samochodów elektrycznych znajduje się BMW i3, Renault Fluence, Twizy, Zoe i Kangoo, Nissan Leaf, Citroen C-Zero, Mitsubishi i-MiEV, Peugeot iON oraz Smart. Ceny mieszczą się w przedziale od 81 tys. zł w przypadku Smarta po 146 tys. zł za BMW i3 w wersji podstawowej. Gdańsk, Szczecin, Katowice, Toruń, Tarnów już zwolniły elektromobile z opłat za parkowanie. Czy to jest opłacalne? Kalkulacje wskazują, że przy miesięcznym przebiegu 1500 km koszt przejazdu 100 km samochodem elektrycznym wynosi 7,20 zł, a samochodem z silnikiem spalinowym 27 zł. Czy można powiedzieć, że jedziemy z prądem? Na razie to początki. Na naszych oczach rodzi się nowa generacja samochodów. Ludzkość staje się „elektromobilna”, a „elektronauci” stopniowo będą zdobywać przewagę nad tradycyjnym szoferem. Definitywnie kończy się czas „pomysłowych Dobromirów”. Czas klucza i śrubokrętu. Wystarczy podnieść maskę i przeczytać: High Voltage! Do will be killed or hurt. Samochody zabijały kierowców, zabijają, ale czy będą zabijać? ●
74
Sport z psem
Dołącz do nas na Facebooku
Na przekór nudzie! Najlepszą nagrodą dla psa jest czas, jaki poświęca mu właściciel. I nie chodzi tu o wspólne „byczenie” się na kanapie. Wręcz przeciwnie. Psy bez względu na rasę uwielbiają aktywność! autor:
Dominika Pupkowska-Bral
Akcja „Pies w wielkim mieście‟
odbywa się pod wspólnym patronatem marki Canivera oraz magazynu SlowLife Food & Garden
75
Sport z psem
M
iejskie czworonogi wcale nie muszą być skazane na monotonne spacery betonowymi ulicami w oparach spalin. Kreatywny opiekun powinien zadbać, by wspólne wyjścia nie służyły tylko i wyłącznie załatwieniu fizjologicznych potrzeb. Pies na spacerze musi rozładować energię i potrzebuje socjalizacji z innymi czworonogami. Lubi uczyć się nowych komend i poznawać świat. Na taki spacer każdy pupil będzie czekał z niecierpliwością nawet cały dzień.
Miłość bezwarunkowa Badania weterynaryjne potwierdzają, że psy regularnie spacerujące i bawiące się ze swoimi właścicielami są zdrowsze i mniej apatyczne. Opiekun, który skazuje swojego czworonoga na brak ruchu jest odpowiedzialny za zły stan jego zdrowia. Mimo iż pies kocha swojego właściciela bezwarunkowo, nie ma wtedy mowy o dawaniu pupilowi tego, co najlepsze. Na wspólne wyjście przynajmniej raz dziennie trzeba poświęcać około godziny – jednorazowo. Wtedy nie powinno się pospieszać psa – należy dać mu obwąchać wszystkie kąty i jeśli to możliwe, poluzować smycz. Bo nawet
nudny na pierwszy rzut oka teren można mu zamienić w prawdziwy tor przeszkód – dziury, drzewa i patyki to raj do zabawy z psem. Ten czas można też wykorzystać na szkolenie posłuszeństwa. Na dłuższy spacer warto zabrać wodę, przekąski i ulubioną zabawkę naszego pupila. Wygodnym rozwiązaniem są bidony na wodę, które po rozłożeniu pełnią rolę miski.
Psie ustawki Dla tych, którym znudziły się spacery w pojedynkę, Internet otwiera możliwości udziału w różnych „psich” inicjatywach. Na forach internetowych i portalach społecznościowych właściciele czworonogów z różnych miast Polski umawiają się na wspólne wyjścia. Socjalizacja psów to bardzo ważny element ich wychowania, dzięki któremu zwierzęta nie są agresywne i bojaźliwe. Dlatego warto takie spotkania aranżować swojemu pupilowi już od szczeniaka. Sławny poznański Gang Buldozi praktycznie co niedzielę spotyka się w różnych punktach miastach. Równie często spotkać można też labradory w Łodzi. „Ustawki” to bardzo dobre rozwiązanie dla towarzyskich czworonogów, które poprzez zabawę uczą się życia w grupie.
↖
Spektakularny psi sport – dogfrisbee to nic innego jak łapanie przez psa dysku w locie i przyniesienie go z powrotem opiekunowi.
76
Sport z psem
Dla każdego coś dobrego
Trochę wolności Wybiegi dla psów to dobra alternatywa dla mieszkańców dużych aglomeracji. To tu często umawiają się właściciele czworonogów na wspólne spędzanie wolnego czasu. Choć zwierzęta bardzo szybko przyzwyczajają się do zgiełku miasta, to spacer na krótkiej smyczy wśród samochodów bywa stresujący – zarówno dla psa, jak i jego właściciela. Niecodziennie można sobie pozwolić przecież na wyjazd do lasu czy na łąkę. Dlatego władze kilku polskich miast, wzorując się na naszych zachodnich sąsiadach, wybudowały wybiegi dla psów. Niektóre są nowoczesne z przeszkodami, zadaszeniami i specjalnymi dystrybutorami z workami, inne starsze – nadgryzione zębem czasu. Najważniejsze jest jednak to, że na ogrodzonym terenie można spuścić psa ze smyczy, by biegał i beztrosko bawił się z innymi czworonogami. W tym czasie właściciele mogą rozmawiać i wymieniać się doświadczeniami. Oczywiście, jak w każdym miejscu publicznym, korzystając z dobrodziejstw tych terenów należy przestrzegać pewnych zasad. Opiekun psa zobowiązany jest niezwłocznie sprzątać po swoim pupilu i ponosi pełną odpowiedzialność za jego zachowanie.
Zobacz – ten pies lata! Oprócz spotkań psów danej rasy, w Internecie wspólnie organizują się też miłośnicy psich sportów. Najbardziej popularny w Polsce dogfrisbee to nic innego jak łapanie przez psa dysku w locie i przyniesienie go z powrotem opiekunowi. Z uwagi na spektakularność „latających psów” ich spotkania cieszą się zawsze dużym zainteresowaniem przechodniów. Flyball, choć wymaga od czworonoga dużej dyscypliny, również posiada wielu zwolenników w naszym kraju. Polega na przebiegnięciu przez psa toru przeszkód, przechwyceniu piłki wyrzuconej przez maszynę, a następnie wróceniu w wyznaczone miejsce. Właściciele czworonogów chcący znaleźć konkurencję dla swojego pupila mogą też sprawdzić psi taniec, tropienie lub sportowe posłuszeństwo (obedience). Może się okazać, że pies posiada ukryty talent, a wspólny trening da obopólną satysfakcję.
Gdzie z psem bez smyczy?
Warszawa: Park Herberta przy ul. Perzyńskiego (Bielany) • Zieleniec pomiędzy ul. Powsińską, Okrężną i Klarysewską (Mokotów) • Park im. Płk Szyprowskiego „Leśnika” przy Ossowskiej (Praga) Kraków: Park Krowoderskiego przy ul. ulicy Opolskiej (Dzielnica IV Prądnik Biały) • Wybieg przy ul. Strzelców (Dzielnica III Prądnik Czerwony) • Zieleniec na osiedlu Dywizjonu 303 pomiędzy ul. Hynka i Włodarczyka (Dzielnica XIV Czyżyny) Szczecin: Wybieg przy ul. Arkońskiej • Wybieg przy ul. Chopina• Wybieg przy ul. Taczaka Poznań: Park Cytadela przy ul. Za Cytadelą • Lasek Marceliński od ul. Wałbrzyskiej i Ptasiej • Wybieg nad jeziorem Rusałka od ul. Starej Golęcińskiej Toruń: Wybieg przy wałach gen. Sikorskiego Gdynia • Park Kolibki, plaża dla psów i wybieg w Orłowie od al. Zwycięstwa• Plaża na Babich Dołach Gdańsk: Park Nadmorski im. Prezydenta R. Reagana przy ścieżce pieszo-rowerowej na przedłużeniu ul. Obrońców Wybrzeża • Park nad Strzyżą przy ul. Wyspiańskiego • Zieleniec przy ul. Krosienki Nadmorskie plaże dla psów: Świnoujście • Międzyzdroje • Kołobrzeg • Grzybowo • Jastarnia • Sopot • Darłowo • Pobierowo • Rowy ●
ZDJĘCIA: FOTOLIA
↗
Przynajmniej raz dziennie powinno się zabierać psa na dłuższy spacer, podczas którego będzie mógł spotkać się z innymi czworonogami lub aktywnie spędzić czas ze swoim opiekunem.
Dla osób bardziej aktywnych dobrym rozwiązaniem, zamiast chodzenie na siłownię w pojedynkę, jest wspólne uprawianie sportu ze swoim czworonogiem. Do biegania można kupić elastyczną smycz do joggingu, którą mocuje się na pasie, tak, by nie krępowała ruchów człowieka, a zarazem nie dusiła psa. Dla rowerzystów producenci zwierzęcych gadżetów proponują specjalne uchwyty, tzw. springery, które amortyzują szarpnięcia i w razie zaplątania się psa lub przeszkody same się odpinają. Dla lubiących zajęcia grupowe praktycznie w każdym większym mieście w Polsce można zapisać się na agility. Pies pokonuje tam tory przeszkód, a opiekun biegnie z nim, by odpowiednio go naprowadzać. Na tych zajęciach doskonali się dokładność wykonywania poszczególnych zadań w jak najkrótszym czasie. Bez względu na to, czy pies jest rasowy, czy mieszany można z nim uprawiać sport. Jeśli nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, właściciel czworonoga podczas wyboru dyscypliny powinien wziąć pod uwagę tylko wytrzymałość swojego pupila.
78
Slow miasto
Wschodzący Białystok
Slow miasto
Odwiedziłem Białystok! Hmm… nie będę ukrywać, że miałem mieszane uczucia co do tego wyjazdu. Wschód, historie o białych niedźwiedziach, Polsce B itd. Znajomi, którzy kilka lat temu byli w tym mieście, mówili: „Zobaczysz, to Wersal Podlasia, gdzie wszystko stanęło w czasie”, „Mało rozwojowe miasto, po 22:00 lepiej nie chodzić po centrum”. Jak jest naprawdę? autor:
Piotr Chabzda
P
ierwsze kroki skierowałem do kompleksu pałacowo-parkowego Branickich. Piękny, XVI-wieczny Pałac Branickich otoczony wspaniałym kompleksem parkowym, jest prawdziwą perłą Podlasia. Według opowieści mieszkańców Białegostoku w parkowych stawach pływa… żółw. Czasami można zobaczyć jego skorupę, wystającą nad powierzchnią wody. Poostając w temacie zwierząt, niedawno pałacowe ogrody odwiedziła klępa (samica łosia). Na szczęście z pomocą odpowiednich służb, została przewieziona w bezpieczne miejsce.
Pałace, ulice i bramy
O
becnie w budynkach pałacowych mieści się siedziba Uniwersytetu Medycznego. Niedaleko niego usytuowane są akademiki oraz Teatr Dramatyczny. Na placu przed teatrem corocznie odbywa się wiele interesujących imprez o zasięgu ogólnopolskim. Miałem przyjemność uczestniczyć w jednej z nich – Fashionable East Białystok 2014 to prawdziwe święto mody. Wykłady i pokazy najnowszych kolekcji ubrań to tylko część z obowiązkowych punktów tego wydarzenia. Najważniejszym jednak elementem całej imprezy są spotkania z mistrzami mody: Ilona Kanclerz, Katarzyna Kmiecik, Michał Starost, Barbara Piekut czy Mariusz Przybylski to tylko kilka osobowości, z którymi udało mi się porozmawiać. Wracając do mojej wędrówki po Białymstoku, po obfotografowaniu całego kompleksu, nastał czas na centrum. I tu spore zaskoczenie. Z opowieści moich znajomych wynikało, że Białystok tak naprawdę nie ma centrum?! Wspominali o placach, kościele i ogródkach piwnych… Zapomnieli o XVIII wiecznym Ratuszu, starych klimatycznych kamienicach,
knajpkach, restauracyjkach i tej jednej wyjątkowej BRAMIE. Urzekła mnie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Miejski, letni klimat, pyszne drinki i muzyka na żywo! Idealny sposób na spędzenie ze znajomymi miłego wieczoru. Nieopodal niej znajduje się kawiarnia Bella Vita, która gwarantuje niezwykłe doznania smakowe. Lody piwne, słone, bazyliowe, spaghetti to tylko kilka propozycji z ich bogatej oferty. A gdzie zjeść dobrze i tanio? Kultowymi miejscami w mieście są bary mleczne Podlasie, Astoria i Topolanka. Tanie posiłki, szybka obsługa, tradycyjna kuchnia – za to białostoczanie i napływający do miasta studenci kochają bary mleczne. Próbowałem i też je pokochałem!
Jak wygląda miasto nocą?
N
ie ma co siedzieć w hotelu. Sobotni wieczór trzeba spędzić w miłym towarzystwie, na mieście! I tak też się stało. Białystok nocą żyje i prezentuje się imponująco. Podświetlone fontanny, dobiegająca z wielu restauracji muzyka, młodzi ludzie na ulicach i kluby, w których można naprawdę świetnie się bawić. Mnie skierowano do „Zmiany klimatu” przy Warszawskiej 6, nieopodal Centrum im. Ludwika Zamenhofa. Świetna muzyka miksowana przez Miss God, drinki Blue Velvet, bananowe piwo i dobre towarzystwo to idealny przepis na udany wieczór.
Bez tej wizyty się nie obędzie!
B
ędąc w Białymstoku, koniecznie trzeba odwiedzić Kruszyniany. Oddalona godzinę drogi samochodem od stolicy Podlasia miejscowość idealnie oddaje klimat wioski tatarskiej. Stary meczet,
79
80
Fashionable East to cykliczna impreza, na której można zobaczyć projekty najlepszych polskich projektantów. Kolekcja Katarzyny Kmiecik.
Miasto żyje nocą! Białostockie kluby nadają rytm nocnemu życiu w mieście.
tatarskie chatki, jurty to tylko niektóre z miejsc, dzięki którym można poznać historię Tatarów w Polsce. Szczególnym miejscem jest Tatarska Jurta, gospoda prowadzona przez Dżenettę Bogdanowicz. To magiczne miejsce, w którym można spróbować pysznych, tradycyjnych potraw tatarskich jak pierekaczewnik, cymes, tatarska babka ziemniaczana czy oblane miodem ciasteczka Czk-Czak. Każdy gość pani Dżenetty czuje się jak w domu. Pyszne jedzenie, sielska atmosfera… Tu panuje prawdziwy slow.
Poczuj klimat Białegostoku
W
racając do miasta, w jaki sposób najlepiej poznać jego klimat? Przede wszystkim uczestnicząc w wydarzeniach kulturalnych. Zbliżająca się jesień obfituje w różnego rodzaju imprezy, na których koniecznie trzeba być. Żubroffka (Międzynarodowy Festiwal Filmów Krótkometrażowych), Original Source Up To Date Festival czy Jesień z Bluesem 2014 to tylko niektóre z propozycji, na jakich obecność jest obowiązkowa.
Dlaczego Wschodzący Białystok?
T
o miasto rozwija się nie tylko pod względem kultury, ale przede wszystkim inwestycji. Dzięki Funduszom Unijnym, Białystok nabiera blasku, staje się nowoczesnym miastem, które jest otwarte na wielokulturowość i różnorodność. Warto odwiedzić to miejsce. Ja będę z wielką przyjemnością tam wracać. ●
ZDJĘCIA: URZĄD MIASTA W BIAŁYMSTOKU, PIOTR CHABZDA, JAKUB ZALEWSKI
Slow miasto
#murale
#sztukaLalkarska
#KulturaDlaObywateli
#CLZ
#turystyka
#PałacBranickich
#OgródBranickich
#RynekKościuszki #RatuszMiejski #autobusOgórek
#balony
#Dojlidy
www.bialystok.pl
#gościnność
#wielokulturowość
#RisingBialystok
#Wschodzący Białystok
#Lowlanders
#sport
#MuzeumWojska
#BTL
#Jagiellonia
#BOSiR
#Węglowa
#taniec
#Miejskoaktywni
#StadionMiejski
#WschódKultury/ InnyWymiar
#BOK
#FashionableEast
#aktywność
#GaleriaSleńdzińskich
#goBstok
#igersBstok
#rekreacja
#kultura
#sztuka
#GaleriaArsenał
#lubięBiałystok
#OriginalSourceUpToDate
#BPNT #Centroom
#innowacyjność
#młodziZdolni #studenci
#DniSztukiWspółczesnej #DniMiastaBiałegostoku
esperanto
#muzyka #edukacja
#JesieńzBluesem
#Żubroffka
#odkryjBiałystok #MiejscazHistorią #piesKawelin
#AlejaBluesa
BiałostockiSzlakKulinarny
#Białystok www.fb.com/Wschodzacy.Bialystok www.youtube.com/RisingBialystok www.twitter.com/wbialystok
#BiKeR #ścieżkiRowerowe
82
, c ą j a t s y z r p o Częst m oglada
Regiony Polski
Podkarpacie…
R
Rzeszów – stolica regionu – jest w drodze na południe ostatnim bastionem komercji, z największą w Polsce powierzchnią handlową przypadającą na mieszkańca. Rzeczywiście, na każdym skrzyżowaniu witają kolejne galerie, reklamy, hasła wyprzedaży. Ale za to miasto kipi zielenią, a jego wizytówką staje się pięknie odnowiona Starówka i Podziemna Trasa Turystyczna „Rzeszowskie piwnice”, ciągnąca się pod płytą Starego Rynku. Mijam znany chyba każdemu w Polsce Pomnik Czynu Rewolucyjnego, bohatera licznych internetowych memów i po kilku minutach już jestem za miastem.
Przystanek pierwszy: Bachórz
K
uchnia Podkarpacia to koktajl tradycji m.in. plebejskich, pasterskich, myśliwskich, dworskich i żydowskich swoisty fenomen będący następstwem burzliwej historii i wędrówek różnych grup etnicznych. Wytrwali znajdą tu oczywiście budkę z kebabem i hot dogami, ale na pewno nie w Karczmie pod Semaforem w Bachórzu – moim pierwszym przystanku na Szlaku Kulinarnym Podkarpackie Smaki. Podróżujący w kierunku na Rzeszów, Przemyśl i Sanok powinni zrobić sobie tutaj krótką przerwę – choćby ze względu
na świeżutkie proziaki. Pieczone na rozgrzanej, kuchennej płycie mączne bułeczki z dodatkiem prozy czyli sody najlepiej smakują jeszcze ciepłe, posmarowane masłem czosnkowym. Croissanty mogą się schować. Od piątku do niedzieli można zamówić tradycyjną potrawę kuchni żydowskiej – czulent, wolno gotowany gulasz z dodatkiem czerwonej fasoli i kaszy, na smakoszy czeka też żurek dynowski i micha pierogów kresowych z grzybami i kaszą gryczaną. Karczma w Bachórzu nie tylko wystrojem nawiązuje do historii kolejnictwa. Stojąca na wąskich torach ręczna drezyna prowokuje, żeby urządzić sobie wyścigi …
Przystanek drugi: Sanok
S
kąd niezwykły tygiel smaków kuchni podkarpackiej? Dziedzictwo kulinarne łączy w sobie tradycje społeczności polskiej, żydowskiej, niemieckiej, rusińskich Bojków i Łemków. Historię grup etnicznych i generalnie pogranicza polsko – ukraińskiego odkrywa Skansen w Sanoku, jedno z najpiękniejszych muzeów na wolnym powietrzu w Europie. Jego perełką jest Rynek Galicyjski. Idąc wybrukowaną kocimi łbami drogą mijam repliki dawnych domostw
83
Regiony Polski
Ta kraina jest strzałem w dziesiątkę dla turystów zmęczonych utartymi szlakami, oklepanymi zabytkami, walącymi po oczach reklamami i bilbordami, miejskim hałasem. Wydaje ci się, że nad skromną Polskę B wolisz hotelową opcję „all inclusive” i wylegiwanie przy basenie z drinkiem w ręku? Podkarpacie cię nawróci. autor:
Jolanta Kamińska
i zakładów, oglądam wnętrze poczty, apteki, zakładu szewskiego i ślusarskiego, zaglądam do sklepu kolonialnego, w którym sprzedawano angielską herbatę, paloną kawę Edwarda Riedla, słodycze Piaseckiego, przyprawę maggi do zupy i gazowany napój Schweppes. Można zgłodnieć od samego tylko patrzenia. Karczma Jadło Karpackie to kwintesencja kuchni tego obszaru – dania proste, chłopskie, sycące i z pomysłem. Zalewajka na maślance z kminkiem to lżejsza wersja żurku, zupa czanacha z kilku rodzajów fasoli, stolniki czyli gołąbki z farszem z gotowanych ziemniaków, ukraińskie hreczanyki – kotlety z kaszy gryczanej, mięsa mielonego i czosnku, fuczki – ciasto naleśnikowe wymieszane z kiszoną kapustą, przypominające trochę placki ziemniaczane. A fasola po żydowsku, a chlipce, a pierogi z razowej mąki… Amatorzy regionalnych potraw i ludowych, swojskich klimatów będą szczęśliwi, a ci którzy z polską kuchnią utożsamiali do tej pory wyłącznie poczciwego schabowego i rosół – mile zaskoczeni. W Jadle Karpackim warto zamiast kolejnego koncernowego piwa zamówić „Rzeźnika”, „Renegata” albo „Rosę z Kremenarosa” z Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior.
Przystanek trzeci: Cisna
T
urystyka kulinarna wymaga poświęceń. Trzeba jeść, próbować, smakować i degustować. Dużo i często. Dobrze, że jest produkowany od co najmniej VIII wieku W Łańcucie rosolis, którego „po przepracowaniu żołądka tłustym jadłem zażywaj, pamiętając, że i na inne organa zbawienny wpływ posiada” jak mawia tutejsze przysłowie. Urokowi kawowego likieru nie oparł się podczas swoich wizyt w zamku Potockich w Łańcucie sam cesarz Austro-Węgier Franciszek Józef I. Będąc na Podkarpaciu, trzeba pamiętać o świetnych nalewkach, a taką miałam okazję próbować w Karczmie Brzeziniak w Przysłupiu. Słodka wiśniówka dobrze rozgrzewa, co okazało się bardzo przydatne, bo mnie czekała niemal godzinna podróż wąskotorową Kolejką Leśną – jedną z ciekawszych bieszczadzkich atrakcji. Trasa do Majdanu zajmuje około 40 minut, a jedynym znakiem cywilizacji są tutaj tory, po których porusza się kolejka. W końcu trafiam do Gospodarstwa Agroturystycznego Szymkówka w Cisnej, prowadzonego przez Krzysztofa Antoniszaka – kucharza, podróżnika i gawędziarza. Próbuję pieczonych w „cegle” mięs, baraniny, zupy – dupy z borowikami, chleba z dodatkiem ziemniaków,
84
Regiony Polski Bieszczady, Połonina Caryńską. Widok na Połoninę Wetlińską.
trofeów myśliwskich, ale i charyzmatyczną osobowością gospodarza Andrzeja Pawlaka, który w trakcie kolacji sypie masą anegdot. Wszystko jest dla mnie nowością: i carpaccio z sarniej polędwicy, i rosół z bażanta, i pieczeń z dzika ze śliwkami, i gulasz z sarny. Wegetarianie nie mają tu czego szukać, cała reszta będzie zachwycona.
Przystanek piąty: Ustrzyki Dolne
Z kiszonych rydzów, owczego sera i kiełbasy z fasoli. Podczas degustacji nalewek gospodarz opowiada o podróżach w poszukiwaniu starych receptur i bieszczadzkich tołhajach, co to kiedyś ludzi na szlakach rabowali. Doskonałe regionalne jedzenie i charyzmatyczny kucharz – warto wpaść tu wieczorem, żeby nad kieliszkiem „sosnówki” posłuchać gawęd o historii regionu.
Przystanek czwarty: Smolnik
B
ieszczady i Beskid Niski to trudna w uprawie ziemia i surowy, górski klimat. Rusińscy górale jadali prosto i do syta, ich potrawy bazowały na ziemniakach, kaszy, kapuście, fasoli, kozim i owczym mleku. Ale jest jeszcze kuchnia myśliwska, a tej najlepiej spróbować w Wilczej Jamie w Smolniku. W drodze do tej mekki miłośników dziczyzny, warto zrobić sobie jeszcze jeden przystanek – Chata Wędrowca w Wetlinie to cudownie klimatyczne miejsce o ciepłym, rustykalnym wystroju, z muzyką Starego Dobrego Małżeństwa w tle. Tu będzie słodko – naleśnik Gigant z jagodami, certyfikowany jako Bieszczadzki Produkt Regionalny, to miliony kalorii ukrytych w smażonym na głębokim tłuszczu cieście, śmietanie i jagodach z cukrem. Uff, jest ciężko. No to może dla odmiany w góry? Wetlina leży blisko Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a tam na turystów czekają atrakcyjne szlaki i widoki. Jadę do Wilczej Jamy. Miejsce przyciąga nie tylko znakomitą kuchnią, oryginalnym wystrojem z mnóstwem
Przystanek szósty: Kombornia
M
ój ostatni przystanek to Kombornia – XVII wieczna ziemiańska siedziba położona na 10 hektarach – imponuje i trochę onieśmiela swoim dostojeństwem. Chyba dlatego pierwsze kroki kieruję do Salonu Win Karpackich. W XVII-wiecznej piwniczce można degustować spośród 300 zebranych gatunków win z rejonu Karpat, w tym także polskich. Wizyta tu to świetne preludium przed obiadem w Restauracji Ogrodowej, której przeszklone ściany łączą dworskie wnętrza z pałacową przestrzenią. Kuchnia Kombornii czerpie z idei slow food, chętnie korzysta z lokalnych produktów, a latem z ziół i warzyw z pałacowego ogrodu. Na stole pojawia się grasica z musem z prażonych jabłek, zupa krem z pieczonego buraka z przepiórczym jajkiem i pieczona po staropolsku kaczka. Nie można odmówić sobie deseru – śliwek flambirowanych w brandy z lodami waniliowymi. Na łasuchów czeka też wyjątkowa kolekcja ręcznie robionych czekolad inspirowanych winem.
N
ie sposób wymienić wszystkich smaków, miejsc i ludzi wartych opisania. Tu trzeba przyjechać. Zmęczyć się trochę chodzeniem po górach i trafić do przydrożnej karczmy na kieliszek gruszkówki, albo, jeśli dopisze szczęście, na wieczór przy ognisku. ●
ZDJĘCIA: JANUSZ GÓRNICKI, KRZYSZTOF ZAJĄCZKOWSKI, FOTOLIA
Skansen w Sanoku
e wspaniale położonego Zajazdu Pod Caryńską, który wystrojem nawiązuje do bojkowskich tradycji, jadę na północ. Tam, w drodze na Połoniny albo nad Jezioro Solińskie, warto zboczyć do Ustrzyk Dolnych i odwiedzić Muzeum Młynarstwa i Wsi. Prawdziwa gratka dla miłośników historii i …chleba. Właściciel budynku, Janusz Bałkota, pięknie opowiada o losach młyna, oprowadza po wszystkich pięciu kondygnacjach, pokazuje maszyny służące do mielenia zboża, a na koniec zaprasza na poczęstunek przygotowany przez żonę. Jem więc zupę kisełycię z ziemniakami i klepaka z białym serem, skwarkami i cebulką – ni to kluski, ni kopytka zrobione z płatków owsianych.
Celem Szlaku Kulinarnego Podkarpackie Smaki jest promocja „kultury kuchni” województwa podkarpackiego. Wykształciła się ona na przestrzeni wieków dzięki zamieszkującym tu niegdyś licznym grupom etnicznym, a zachowała się nie tylko w almanachach i książkach z przepisami, ale też w żywej w regionie sztuce kulinarnej. Dzięki temu kuchnia podkarpacka stanowi dziś wyjątkową mieszankę kulturową. Jeśli więc chcecie dowiedzieć się czym są amoniaczki, hreczanyki, panepuchy, proziaki, fuczki, stolniki, czulent, kisełycia, werenyki, łewesz, gomółki, serwatczanka czy studzienina - to zapraszamy do wstąpienia na nasz Szlak!
9
11 10
7
6 1
2 4
8
1
5
10
3 5
4
2
3
9 6
7
Szlak Kulinarny Podkarpackie Smaki zaprasza na swoje trasy
1
2
8 5
4
3
6
7
19
8 18
17
9
16 15
14 13
12
11 10
www.podkarpackiesmaki.pl
www.facebook.com/podkarpackie.smaki
Projekt współfinansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej
86
Butik Iittala
y w o z c z s e Dmoment
Kąpiel w ciepłym deszczu i odgłos kropli spadających na dach domu podczas wieczornego wypoczynku… Kolekcja Rain uzupełnia intensywnością i spokojem paletę kolorów Italii o naturalny odcień i ma przypominać niezwykłe wakacyjne chwile związane z letnim deszczem.
87
Butik Iittala
�
�
�
�S zklanka Kartio 400 ml Kolekcja Rain, 2 sztuki 82 zł �W azon Alvar Aalto 25,5 cm Kolekcja Rain, 430 zł �Ś wiecznik Kivi 6 cm Kolekcja Rain, 135 zł �S zklanka Aino Aalto 330 ml Kolekcja Rain, 4 sztuki 165 zł �S zklanka Aino Aalto 220 ml Kolekcja Rain, 4 sztuki 135 zł �P ucharek Mariskooli 15,5 cm Kolekcja Rain, 138 zł
�
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW
� �
88
Slow design
Wrocławianka jedna… miała chłopca z drewna Opowiem wam pewną historię o ludziach, których połączyła miłość do… drewna. Małżeństwo Kwaczów to najlepszy przykład tego, jak przerodzić wspólną pasję w biznes i wciąż być oddanym własnym pasjom i wartościom. tekst:
Piotr Chabzda
89
Slow design
W połowie wakacji odwiedziłem ich we Wrocławiu. Siedzieliśmy w ogrodzie pod jabłonią, a oni przy pysznej kawie przedstawili mi swoją historię. A zatem…
Pierwsze spotkanie
B
ył rok 2009 – styczeń. Poznali się niespodziewanie i przypadkowo na domówce u znajomej. Nie przypuszczali, że ta jedna impreza zmieni ich życie.– To była miłość od pierwszego wejrzenia – śmiało podsumowuje Ania. Z biegiem czasu coraz częściej się spotykali, aż w końcu minęły wspólne trzy lata i postanowili wziąć ślub. Obecnie są małżeństwem z dwuletnim stażem, które nie lubi rutyny i dba o to, aby codzienne życie nabierało nowych barw.
Fascynacja drewnem
S
tudentka etnologii i technik technologii drewna od razu po ślubie zaczęli myśleć nad tym, jak zmienić swoje życie na lepsze. – Chcieliśmy coś zmienić. Zależało nam na tym, aby robić to co kochamy. Nie chcieliśmy zmuszać się do pracy jedynie dla pieniędzy, choć wiadomo, że też musieliśmy o tym myśleć – mówi Rafał. Planowali dwa lata. W tym okresie Ania pracowała jako specjalista ds. bankowości, a Rafał w firmie lutowniczo – spawalniczej. – Od kiedy pamiętam interesowały mnie prace manualne. Renowacja mebli, decoupage to tylko część rzeczy, którymi się zajmowałam hobbystycznie – mówi Ania. – Nie będę ukrywać, że zazdrościłam trochę Rafałowi tego, że jego praca pomimo wysiłku fizycznego, daje mu aż tak wielką satysfakcję. Zajęcia, które ja wykonywałam nie były dla mnie frajdą – tłumaczy.
A wszystko przez mamę Rafała!
R Ania i Rafał Kwaczowie - twórcy „Projekt Drewnoˮ.
afał od małego lubił majsterkować. Kontynuacją jego zainteresowań był profil szkoły, do jakiej uczęszczał – Technikum drzewne o specjalizacji meblarstwo. Dopiero tam odkrył swe prawdziwe powołanie. Szkoła dała mu teorię na temat drewna i wiedzę, jak się z nim obchodzić. Prawdziwym sprawdzianem był remont łazienki, który robiła mama Rafała. Zaproponowała mu zrobienie jednej, prostej półki. To był strzał w dziesiątkę! Półka tak się spodobała rodzinie oraz znajomym, że prośby o podobny model posypały się jak z rękawa. Państwo Kwaczowie zaczęło poważnie myśleć nad otwarciem własnego drewnianego biznesu.
90
Slow design
Ania. – To naprawdę mnie wciągnęło! – wyznaje. W warsztacie spędzali czas do późnych godzin wieczornych. Tak pozostało do dziś.
Wolny weekend? Może za kilka lat?
S
Każdy mebel przygotowywany jest indywiudalnie według potrzeb klienta.
„Korpo” kontra „slow”
P
odjęli decyzję! Będą robić produkty z drewna. Dzięki uprzejmości mamy Ani, zmienili piwnicę jej domu na warsztat. – W latach 70. produkowano tam watę cukrową, w 90. kultowe żaluzje. Musieliśmy dostosować to pomieszczenie, aż stało się stolarnią – mówi Rafał. Koniecznym warunkiem było również przeszkolenie Ani. Początki były trudne. Metodą prób i błędów wspólnie tworzyli deski kuchenne, podkładki pod naczynia. – Zaczęliśmy od małych rzeczy. Liczyliśmy się z tym, że część materiału będzie do wyrzucenia. Musieliśmy uważnie opracowywać każdy produkt, aby strata drewna była minimalna. To wiązało się również z kosztami – mówi Rafał. Z czasem Ania złapała bakcyla i zaczęła w pełni uczestniczyć w produkcji. – Było ciężko. Oprócz tego, że działaliśmy w warsztacie, równocześnie pracowaliśmy w dotychczasowych firmach. Nierzadko było tak, że w warsztacie byliśmy od 7 do 8:30. Na 9:00 musieliśmy jechać do pracy. Zdarzało mi się, i to dość często, pójść do pracy z włosami sklejonymi farbą albo w swetrze pokrytym wiórami drewna. Siedząc za biurkiem odliczałam minuty do 17:00, kiedy mogłam jechać do warsztatu – mówi
oboty i niedziele były dla młodego małżeństwa weekendami pracującymi. – Trzeba jeszcze wspomnieć, że Ania oprócz tego, że pracowała w banku, później w portalu finansowym oraz działała w warsztacie, również studiowała. To był naprawdę ciężki czas – mówi Rafał. Czy często zadawali sobie pytanie, czy ta stolarka ma sens? – Pewnie, że często! Człowiek, jak był zmęczony, to czasami miał dosyć tego wszystkiego. Przez rok męczyliśmy się pracując na dwa etaty. Musieliśmy zarobić na maszyny, dostosowanie warsztatu. Musieliśmy pracować, aby się utrzymać. Do interesu trzeba było dokładać. To, co mogliśmy, odkładaliśmy, aby jak najszybciej pożegnać się z pracą w korpo – mówi Ania. We wrześniu zeszłego roku odeszła z portalu. Wspólnie z Rafałem założyli „PROJEKT DREWNO”. Co z maszynami? – Pierwszą pożyczyliśmy od dziadka naszej koleżanki, Michaliny. 30-letnia maszyna, na której można robić większość stolarki to było nasze marzenie. Wiertarka, tokarka „funkiel nówka nieśmigana” – to było coś. Dziadek Michaliny zrobił na niej cały strych. Jednak przekonanie go do użyczenia maszyny wcale nie było takie proste. Testował nas, czy aby na pewno chcemy jej poprawnie używać. W końcu otrzymaliśmy ją na okres próbny – mówi Rafał. Po okresie próbnym maszyna została w warsztacie państwa Kwaczów na stałe.
Inspiracja i surowce przychodzą same
A
nia i Rafał robią to, co lubią. Nie ograniczyli się wyłącznie do małych akcesoriów kuchennych. – Z biegiem czasu zaczęliśmy zajmować się meblami. To naturalna kolej rzeczy, skoro Rafał jest technikiem technologii drewna o specjalizacji meblarstwo – mówi Ania. Obecnie tworzą stoliki kawowe, duże stoły pod indywidualne zamówienia klientów. Skąd czerpią inspiracje? – Przychodzą same. Czasami siadamy wieczorem przy lampce wina i projektujemy jakieś nowe wzory mebli, które chcielibyśmy wprowadzić do naszej oferty. Tak było np. z serią skandynawską. Z kolei seria industrialna powstała ze względu na zapotrzebowanie rynku. Klienci sami zabiegali o te projekty – tłumaczy Rafał.
91
ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE ANNY I RAFAŁA KWACZÓW
Slow design
Stolarze, bo można ich tak nazywać, podchodzą do każdego klienta indywidualnie. – Nie ma dwóch takich samych projektów. Każdy jest inny. W zależności od jakości i rodzaju drewna można stworzyć całkowicie spersonalizowany mebel – wyjaśnia Ania. Skąd czerpią surowiec? – Drewno kupujemy w tartaku. Jedziemy i „rzucamy się w deski”. To, co bierzemy zależy od oczekiwań klienta. Możemy stworzyć np. meble z jaśniejszego odcienia jesionu, lub z powywijanego kawałka dębu z pięknymi sękami – wszystko zależy od wizji, którą klient nam przedstawia – informuje Ania. – Najważniejsze jest dla nas to, aby tworzone przez nas meble były zgodne z przyjętą filozofią slow designu. Do konserwacji, impregnacji drewna używamy ekologicznych olei do drewna najwyższej jakości na bazie lnu, wosków barwiących. Chcemy zachować naturalną strukturę drewna. Meble są klejone preparatami naturalnymi. Wszystkie łączenia to połączenia stolarskie. U nas nie ma ściemy! – zapewnia Rafał. A jakie było najciekawsze zamówienie? – Łózko dla psa. Zadzwonił do nas klient i zażyczył sobie mebel dla swojego pupila. Chciał, aby jego pies miał swoje piękne łóżko w jego sypialni – wspomina Ania.
A może ciepła posadka za biurkiem?
N
igdy! To jest ta druga najlepsza życiowa decyzja, której nie żałujemy. Teraz robimy to, co kochamy. Robiąc meble spełniamy marzenia innych ludzi, realizujemy ich pomysły, fantazje. To jest fajne! – mówi Ania. A na kolejne pyta-
nie: „A czy będąc ze sobą przez 24 godziny na dobę, nie macie zwyczajnie siebie dosyć? ”, odpowiedź brzmi: – Przestań! Kochamy się i to jest najważniejsze. Mamy wspólne pasje. Pewnie, że czasami się kłócimy, jak normalni, zwykli ludzie, ale jeśli kocha się tę drugą połówkę, to czasami warto spuścić z tonu i nie tracić czasu na głupie sprzeczki – podsumowuje Rafał. A jakie plany mają na przyszłość? – Chcielibyśmy troszeczkę powiększyć zakład, ale nie za dużo. Nie chcemy robić wielkiego zakładu przemysłowego. Myślimy o zatrudnieniu jednej, dwóch osób, które trochę nam pomogą. Chcemy nadal pracować w takim systemie, jak dotychczas. To nam odpowiada! – wyjaśnia Ania. ●
Nowoczesna elegancja i prostota to główne cechy projektowanych mebli.
92
Butik kosmetyczny
a n n e i Jeesg en era c j a ! r m o k y t e m s o k m Dzięki ty óra i w łosy Tw oja sk elikatne, staną się d iorą blasku. b a n i e i k k ę i m
Oliwka do pielęgnacji ciała Oliwkowe rozwiązanie problemów suchej skóry, zapewniające jej długotrwałe nawilżenie i aksamitną gładkość. Zawarte w oliwce oleje arachidowy, migdałowy oraz jojoba odżywiają skórę, nawilżają ją. Oliwa z oliwek, będąca śródziemnomorskim eliksirem młodości działa kojąco na zmęczoną cerę, wygładza ją, przywracając witalność i elastyczność. Dodatek witaminy F przeciwdziała utracie wody i hamuje proces starzenia się skóry, by zatrzymać jej młodzieńczą gładkość. www.sklep.korana.pl
19,00 zł/ 150 ml
Odprężający olejek do ciała z dziką różą Aksamitna pielęgnacja ciała po kąpieli i prysznicu. Idealnie odpręża, pielęgnuje oraz nawilża przesuszoną skórę. Oliwa z oliwek, oleje jojoba i migdałów rozpieszczają suchą, wrażliwą skórę. Olejek o królewskim, różanym zapachu odpręża oraz nadaje uczucie lekkości i świeżości. oraz delikatnie pielęgnuje. Kosmetyk zawiera naturalne składniki roślinne pochodzące z upraw ekologicznych, kontrolowanych dzikich zbiorów i z własnej produkcji. www.lavera.com.pl
35,00 zł / 100 ml
Wzmacniający olej do kąpieli i masażu Orzeźwiający olejek skomponowany na bazie oleju słonecznikowego, bogatego w kwasy tłuszczowe i witaminy, który wzmacnia, zmiękcza, normalizuje i nawilża skórę. Relaksujący zapach zielonej herbaty, uwalniany w trakcie kąpieli lub masażu, odpręża i koi zmysły. Polecany do stosowania w zaciszu domowego SPA oraz w zabiegach profesjonalnych. www.organiquecosmetics.pl
25,00 zł / 125 ml
93
Butik kosmetyczny
Kojący balsam do ciała Przygotowany na bazie oleju z pestek winogron, zwierający ekstrakt z kory brzozy i krwawnika pospolitego, przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry podrażnionej, wymagającej regeneracji i ukojenia. Skóra odzyskuje właściwe, długotrwałe nawilżenie i równowagę, staje się bardziej odporna na działanie szkodliwych czynników. Specjalnie opracowana kompozycja składników pozwala odżywić skórę oraz przywrócić jej miękkość i elastyczność. Dzięki lekkiej, chłodzącej formule (zawartość olejku miętowego), balsam doskonale się rozprowadza i wchłania, pozostawiając skórę gładką, nawilżoną i zrelaksowaną. www.sylveco.pl
35,00 zł / 300 ml
Delikatne serum do ciała Lekkie, szybko wchłaniające się serum, przeciwdziałające i zwalczające oznaki cellulitu, do codziennej prezentacji skóry każdego rodzaju, w tym wrażliwej. Jego skład oparty jest na wyselekcjonowanych składnikach, które łagodzą podrażnienia, zmiękczają i wygładzają skórę. Ekstrakt z pieprzu brazylijskiego pobudza krążenie i proces spalania tkanki tłuszczowej. Dogłębnie odżywia i ujędrnia ciało. Modeluje i wyszczupla sylwetkę. Usuwa toksyny z organizmu oraz nawilża oraz uelastycznia skórę. www.phenome.pl
Pielęgnujący olej arganowy Certyfikowany, organiczny olej kosmetyczny likwiduje suchość i szorstkość skóry. Bogaty w niezbędne kwasy tłuszczowe oraz witaminę młodości (witamina E) polecany jest do pielęgnacji twarzy, ciała oraz do włosów. Szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu. Perfekcyjnie regeneruje naskórek. Posiada właściwości przeciwzapalne chroniące przed czynnikami zewnętrznymi. Kosmetyk dostępny w trzech rozmiarach: 15/30 oraz 50 ml. www.surovital.pl
25,20 zł / 30 ml, 14,10 zł / 15 ml
139,00 zł / 150 ml
Wygładzające oleje z arganu i sezamu
Regenerująca maska do włosów Wielokrotnie nagradzana na świecie maska regenerująca Macadamia Deep Repair Masque zawiera unikatowy składnik Pro Oil Complex, mieszankę olejku z orzechów macadamia i nasion arganu. To wyjątkowe połączenie nawilża, regeneruje i odbudowuje zniszczone włosy, pozostawiając je długotrwale odżywione, pełne blasku i elastyczne. www.macadamiahair.pl
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRODUCENTÓW I DYSTRYBUTORÓW
95,00 zł / 250 ml
Olej arganowy i olej sezamowy to dwa niezastąpione kosmetyki wykorzystywane do regeneracji skóry po lecie. Wykazują one silne działanie antyoksydacyjne, odżywcze, rewitalizujące, wzmacniające oraz ochronne. Doskonale ujędrniają i wygładzają skórę, dodatkowo spowalniają procesy starzenia się komórek. Obydwa oleje to kosmetyki pochodzenia naturalnego, posiadające certyfikat Ecocert. www.marokosklep.com
Olej arganowy – 71,20 zł / 250 ml Olej sezamowy – 46,00 zł / 50 ml
Rytuał złocistego rozświetlenia Kosmetyki The Body Shop zawierają cenny, ręcznie pozyskiwany olej arganowy z Maroka. Bogaty skład oraz lekka konsystencja sprawiają, że skóra pozostaje delikatnie gładka. Kosmetyki zainspirowane arganem idealnie nadają się do pielęgnacji ciała i włosów. Bogactwo zapachów pozwala się przenieść w inny świat. Dzięki właściwie dobranym składnikom, skóra pozostaje odpowiednio nawilżona i odżywiona. www.facebook.com/thebodyshoppoland
Od 19 do 69 zł
94
Slow uroda
Smak zapachu autor:
Jolanta Kamińska
Wchodzisz do środka i zamykasz oczy. Uderza cię zapach kawy, cynamonu, czekolady i miodu, gdzieś wyraźnie przebijają się nuty korzenne i pieprzowe, albo odwrotnie – energetyczne i rześkie aromaty owocowe. Nie jesteś w cukierni, tylko w sklepie z kosmetykami.
apach przywraca wspomnienia. Uwalnia strumień odczuć i wrażeń. Myśląc o świętach najczęściej mamy przed oczami obraz babcinego ciasta albo zielonej choinki, o wakacjach przypominam nam zapach ściętej trawy, morza, kwiatów maciejki, egzotycznych owoców. Dlatego tak często dajemy oczarować się kosmetykom, które kryją w sobie smakowite aromaty. Zapachy inspirowane jedzeniem, choć tak popularne w ostatnich czasach, nie są nowością – najsłynniejsza londyńska kosmetyczka Jo Malone swój sukces zawdzięcza własnoręcznie przygotowanemu olejkowi do kąpieli z gałki muszkatołowej i imbiru. Na początku lat 80. klientki pokochały ten zapach. Kosmetyka sensoryczna dba nie tylko o ciało, ale i samopoczucie. Pachnące kwiatami olejki eteryczne uspokoją i zrelaksują po ciężkim dniu, albo przeciwnie – orzeźwią i pobudzą. Rześkie zapachy zielonej herbaty, cytrusów, melona, ananasa czy wodnych lilii, lekkie i naturalne, świetnią sprawdzą się latem kojąc i tonizując opaloną skórę. Ich delikatny aromat uspokaja, harmonizuje zmysły, likwiduje napięcie i poprawia nastrój. Często zdarza nam się wracać do ulubionych wakacyjnych kosmetyków jesienią, kiedy chcemy żeby beztroski urlopowy nastrój towarzyszył nam trochę dłużej.
W chłodne, zimowe dni walczyć z apatią, zmęczeniem i ogólnym spadkiem formy pomogą ciepłe, rozgrzewające zapachy czekolady, kakao i chili, w zmysłowy nastrój wprowadzą balsamy i olejki z dodatkiem cynamonu i lukrecji, wanilii. Gdzie zapach tam i smak. Babeczki i praliny kąpielowe, czekoladowe suflety do ciała, balsamy do ust o zapachu ciasteczek z wiśniami… Kosmetyki – słodycze cieszą zmysły i nie tuczą! Te bazujące na naturalnych składnikach pięknie pachną i mają szereg właściwości pielęgnacyjnych. Kakao ujędrnia, drenuje i wzmacnia skórę, kawa ma działanie antycellulitowe, poprawia nastrój i koncentrację, goździki walczą z wolnymi rodnikami, aromatyzują i rozgrzewają ciało. Natura inspiruje najlepiej. Bogactwo owocowych dodatków w kosmetykach to nie przypadek – ich upiększające właściwości są znane od czasów starożytnych. Aromatyczna wiśnia zmiękcza i nawilża skórę, nadając jej piękny koloryt, egzotyczny ananas regeneruje, odświeża i delikatnie rozjaśnia, bogata w witaminę C żurawina odmładza. W pielęgnacji naprawdę ważny jest indywidulany dobór odpowiedniego kosmetyku do naszych potrzeb. Nie mniejsze znaczenie ma skład produktu – im bardziej naturalny tym lepiej. Najlepiej jednak kierować się własnym nosem. ●
BIAŁYSTOK: C.H. Alfa (p. 1) ul. Świętojańska 15 • BIELSKO-BIAŁA: G.H. Sfera II (p. 2) ul. Mostowa 2 • BYDGOSZCZ: Focus Mall (p. 0) ul. Jagiellońska 39-47 • GDAŃSK: G.H. Madison (p. 0) ul. Rajska 10 • GDYNIA: Centrum Riviera (p. 0) ul. K. Górskiego 2 • ul. Świętojańska 7 • GORZÓW WIELKOPOLSKI: C.H. Nova Park (p. 0) ul. Przemysłowa 2 • GRUDZIĄDZ: C.H. Alfa (p. 0) ul. Chełmińska 4 • KIELCE: Galeria Echo (p. -1) ul. Świętokrzyska 20 • Galeria Korona (p. -1) ul. Warszawska 26 • KRAKÓW: P. H. Zakopianka (p.0) ul. Zakopiańska 62 • Bonarka City Center (p. 0) ul. H. Kamieńskiego 11 • Galeria Bronowice (p. 0) ul. Stawowa 61 • Galeria Kazimierz (p. 0) ul. Podgórska 34 • LUBLIN: Galeria Olimp IV (p. +1) ul. Sp. Pracy 30/32 • CHR Lublin Plaza (p. 0) ul. Lipowa 13 • ŁOMIANKI: C.H. Łomianki ul. Brukowa • ŁÓDŹ: C.H. Port Łódź (p. 0) ul. Pabianicka 245 • C.H. Manufaktura (p. 0) ul. J. Karskiego 5 • OLSZTYN: Aura Centrum Olsztyna (p. 2) al. J. Piłsudskiego 16 • POZNAŃ: City Center (p. 0) ul. S. Matyi 2 • King Cross Marcelin (p. 0) ul. Bukowska 156 • PUŁAWY: Galeria Zielona (Poziom 0) ul. Lubelska 2
25
95
Slow uroda
ZDJĘCIA: ORGANIQUE
Nie tylko miłośnikom słodyczy przypadnie do gustu czekoladowy peeling. Pięknie pachnie, wygładza i delikatnie masuje skórę.
Energetyzujące, cukrowe pianki do mycia oczyszczają i wygładzają ciała, a ich apetyczny zapach działa na zmysły.
• RADOM: Galeria Słoneczna (p. 0) ul. B. Chrobrego 1 • RUMIA: Galeria Rumia (p. 0) ul. J. Sobieskiego 11 A • RYBNIK: C.H.-U. Focus Mall (p. 1) ul. B. Chrobrego 1 • SZCZAWNO ZDRÓJ: ul. T. Kościuszki 2 • SZCZECIN: Galeria Kaskada (p. -1) al. Niepodległości 36 • TARNOWSKIE GÓRY: ul. J. Piłsudskiego 6/11 • TORUŃ: C.H. Copernicus (p. 0) ul. S. Żółkiewskiego 15 • Plaza (p. 0) ul. W. Broniewskiego 90 • WARSZ AWA: al. KEN 24 U 5 • C.H. Atrium Promenada (p. 1) ul. Ostrobramska 75 • C.H. Atrium Reduta (p. 0) Al. Jerozolimskie 148 • C.H. Wola Park (p. 0) ul. Górczewska 124 • Dworzec Centralny-Podziemia, Al. Jerozolimskie/al. Jana Pawła II, lokal 37 • WEJHEROWO: ul. 12 Marca 218 • WROCŁAW: C.H. Renoma (p. 2) ul. Świdnicka 40 • G.H. Magnolia Park (p. 0) ul. Legnicka 58 • Galeria Dominikańska (p. -1) pl. Dominikański 3 • Factory ul. Graniczna 2 • ZIELONA GÓRA: C.H-R. Focus Mall (p. 1) ul. Wrocławska 17
C
96
Pakiet SlowKultury 15 / wrzesień-październik 2014
Nowozelandka zrobi wszystko, by uniknąć bycia zaszufladkowaną jako „Ta dziewczyna z piosenki Gotyego”. Na razie odcinanie metki wychodzi jej bardzo dobrze, bowiem „The Golden Echo” zbiera znakomite recenzje wśród krytyków. ski
Muzyka
Jacek Sobczyń
Tom Petty and The Heartbreakers Hypnotic Eye Trzynasty album legendy rocka powstawał bardzo długo – pierwsze materiały na „Hypnotic Eye” Tom Petty zarejestrował już w 2011 roku. Stylistycznie płycie najbliżej jest do debiutu Petty'ego i jego formacji, ale chyba wszyscy, którzy kojarzą go z czegoś więcej niż hitu „Into The Great Wide Open” spodziewają się już, co można znaleźć na kolejnym krążku artystów. Bo Petty jest zawsze tym samym, zanurzonym w starym bluesie i organicznym rocku bardem, snującym swoją opowieść przez szereg niesamowicie chwytliwych, radiowych melodii. Przebojowy potencjał „Hypnotic Eye” docenili zresztą Amerykanie – płyta zadebiutowała na pierwszym miejscu listy przebojów magazynu Billboard, notując świetny wynik 131 tys. sprzedanych kopii w tydzień.
Diana Krall Wallflower
Kimbra The Golden Echo
Niezwykle lubiana w naszym kraju królowa nowoczesnego jazzu powraca. „The Wallflower” będzie swoistym pamiętnikiem Krall, płyta zawiera bowiem szesnaście piosenek, które towarzyszą artystce przez całe jej życie, są dla niej jednoczesną inspiracją i ukojeniem. Od końca lat 60., aż do dziś – przekrój wiekowy zawartych na „Wallflower” utworów jest bardzo szeroki. „Desperado” (The Eagles), „California Dreamin’” (The Mamas & The Papas), „Sorry Seems To Be The Hardest Word” (Elton John), czy „Everybody’s Talkin’” (Harry Nilsson) – oto, co m.in. możecie znaleźć na tym albumie. Wszystko oczywiście w wspaniałych interpretacjach Diany Krall. Odkryjcie te hity na nowo!
Nowozelandka zrobi wszystko, by uniknąć bycia zaszufladkowaną jako „Ta dziewczyna z piosenki Gotyego”. Na razie odcinanie metki wychodzi jej bardzo dobrze, bowiem „The Golden Echo” zbiera znakomite recenzje wśród krytyków. Trochę r'n'b, soulu, funku i muzyki klubowej, zestaw przebojowych kompozycji i goście, których chciałby mieć na swoim albumie chyba każdy młody (Kimbra ma jedynie 24 lata) artysta. Z jednej strony lider Muse Matt Bellamy oraz bożek nowego soulu, John Legend, z drugiej – wielki wizjoner współczesnej muzyki elektronicznej, Flying Lotus oraz legenda psychodelicznego popu, Van Dyke Parks.
Film
Czy Noam Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy? Chomsky Gondry_PlakatB2.indd 1
29.07.2014 21:34
reż. Michel Gondry
Jeden z najoryginalniejszych dokumentów ostatnich lat, będący zarazem próbą przybliżenia tez Noama Chomsky'ego – wybitnego myśliciela i lingwisty – dla masowej widowni. Reżyser Michel Gondry (autor nie tylko oscarowego „Zakochany bez pamięci”, ale i szeregu niesamowitych plastycznie teledysków) zdecydował się na niezwykle ciekawą formę swojego filmu – teorie Chomsky'ego, przepytywanego zresztą przez Gondry'ego, są ilustrowane mocno abstrakcyjnymi animacjami. Efektem jest dzieło wymykające się jakimkolwiek szufladkom, nienachalnie uczące, a przy tym poszerzające horyzonty wizualnej wrażliwości widzów o ładnych parę metrów.
97
Pakiet SlowKultury 15 / wrzesień-październik 2014
Omar
20 000 dni na Ziemi
reż. Hany Abu-Assad
reż. Jane Forsyth
Tytułowy bohater mieszka w Palestynie – kraju pułapce, z którego nie uwolni się chyba nigdy, choć wciąż próbuje to zrobić. Za murem czeka na niego wielka miłość, ma też walczących przyjaciół, z którymi usiłuje zorganizować akcję, mającą na celu dywersyfikacje przeciwko izraelskim władzom. Tymczasem któregoś dnia, ledwie po wykonanym zamachu, Omar trafia do więzienia. Teraz jego życie staje się jeszcze trudniejsze. Znosi cierpliwie tortury, wiedząc jednak, że jedynym wybawieniem może być dla niego współpraca z oprawcami i wydanie własnych przyjaciół... Film otrzymał nominację do Oscara za najlepszy obraz nieanglojęzyczny.
Niesamowity miks fabuły z dokumentem, przedstawiający życie i twórczość Nicka Cave'a, jednego z najważniejszych głosów naszych czasów. Kamera podąża za nim bez przerwy: przesłuchuje go w samochodzie, podgląda przy porannym ablucjom, wkrada się nawet do gabinetu psychoanalityka. Po co? By widzowie mogli poznać świat tego wybitnego artysty, dowiedzieć się czegoś więcej o procesie twórczym Cave'a, jego inspiracjach, ale i lękach czy problemach. Widzimy go także w sytuacjach prywatnych, a o nim samym w filmie wypowiadają się inni muzycy – m.in. Kylie Minogue. Film, który zostaje na długo w pamięci, niemal tak samo, jak muzyka jego bohatera.
tylko
50
ZAMÓW JUŻ TERAZ ROCZNĄ PRENUMERATĘ
zł
SlowLife Food & Garden
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE
ZA POŚREDNICTWEM:
prenumerata@slowlifepolska.pl STRONY: www.slowlifepolska.pl E-MAILA:
Formularz zgłoszeniowy: Zamawiam prenumeratę SlowLife Food & Garden od numeru:
Należność ureguluję:
̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳ ̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳
Wpłacając lub dokonując przelewu na numer konta:
Prenumeratę proszę wysłać na adres:
24 1240 6625 1111 0010 5423 5273
̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳ ̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳ ̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳ ̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳
Po otrzymaniu imiennego druku:
Imię i nazwisko lub nazwa firmy:
� wpłata
̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳ ̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳
� przelew
Ulica: ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ Numer domu: ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳
� Wyrażam zgodę na wykorzystanie powyższych danych osobowych przez Top Media & Publishing House Sp. z o.o. ul. Grunwaldzka 43/1a,
Numer mieszkania: ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳
60-784 Poznań, w celu zrealizowania zamówienia oraz dla celów marketingowo-reklamowych związanych z ofertami wydawnictwa. Dane
Kod pocztowy: ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳
będą chronione zgodnie z Ustawą o Ochronie Danych Osobowych (Dz. U. Nr 133 poz. 883 z 1997). Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje
Miejscowość: ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳
Państwu prawo do wglądu i poprawiania swoich danych osobowych.
Kraj:̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳
� Oświadczam, że jestem płatnikiem VAT i upoważniam wydawnictwo Top Media & Publishing House Sp. z o.o. do wystawienia faktury VAT.
Telefon kontaktowy:̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ � Proszę o wystawienie faktury VAT
Data i podpis
NIP firmy:̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳ ̳
̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳ ̳̳̳̳̳̳̳̳̳̳
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE magazyn ogólnopolski www.slowlifepolska.pl Dołącz do nas na Facebooku
WYDAWCA Top Media & Publishing House Sp. z o.o. PREZES Jarosław Olewicz WICEPREZES Karolina Kałdońska WICEPREZES Edyta Kochman WICEPREZES Alicja Kulbicka REDAKTOR NACZELNA Edyta Kochman, e.kochman@slowlifepolska.pl REDAKTOR PROWADZĄCA Elżbieta Szawarska SEKRETARZE REDAKCJI Jolanta Kamińska, j.kaminska@slowlifepolska.pl Piotr Chabzda, piotr.chabzda@slowlifepolska.pl DZIAŁ REKLAMY TEL. 061 831 74 20 Dyrektor: Renata Aleksandrzak, r.aleksandrzak@slowlifepolska.pl
ZDJĘCIE NA OKŁADCE: ARKADIUSZ MALINOWSKI MODEL: SŁAWOMIR LEWICKI
SKŁAD I ŁAMANIE Ryszard Kot (na podstawie layout'u Sarius Grafika i Media) KOREKTA Jolanta Kusiak
DRUK Zakład Poligraficzny Techgraf NAKŁAD 40 000 egzemplarzy ADRES REDAKCJI ul. Grunwaldzka 43/1a, 60-784 Poznań tel./fax 61/831 74 20, www.slowlifepolska.pl PRENUMERATA prenumerata@slowlifepolska.pl Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub w części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Top Media & Publishing House. Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny. Wszystkie podane w piśmie ceny są cenami detalicznymi sugerowanymi przez producentów i dystrybutorów produktów. Mogą one się różnić od oferowanych w punktach sprzedaży.
100
Ogrodnicza partyzantka 08 / lipiec-sierpień 2013