Wino z Polski. Czy przebije francuskie?
Kluby kolacyjne. Jak do nich trafić?
SlowLife Food & Garden
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE 09 / wrzesień-pa wrzesień-październik p ździernik 2013
Styl życia. Rowerokracja
ce na p
r omoc
5 w tym
Łódź. Tu grawitacja nie istnieje Slow dieta. Dla psa yjna
zł
T 8% VA
Online: www.slowlifepolska.pl cena: 5 zł (w tym 8% VAT) ISSN 2300-2832 INDEKS 279765
Wino i disco
Leśny dzban czy Arizona – jeszcze do niedawna z takimi trunkami kojarzyliśmy hasło „polskie wino”. Od kilku jednak lat szyderczy uśmiech zaczyna znikać z twarzy niedowiarków. Prawdziwe rodzime wina coraz częściej trafiają na nasze stoły! Pomimo powstających z coraz większą dynamiką winnic są jednak i tacy, którzy nadal nie wierzą w to, by nasze trunki mogły kiedyś wyprzedzić francuskie. Jak więc wytłumaczyć fakt, że za uprawę winorośli w Polsce biorą się… Francuzi właśnie? Mówi się, iż ocieplenie klimatu będzie tak intensywne, że to właśnie województwo lubuskie stanie się nową Szampanią, podczas gdy we Francji czy Hiszpanii będzie zbyt sucho na uprawę winorośli.
ZDJĘCIE: MATEUSZ KARATYSZ
Nie trzeba jednak czekać jak na leżakujące wina na świetne polskie miody czy konfitury. Wszystkiego można skosztować np. podczas kolacji w klubie kolacyjnym, po której wybierzemy się np. na silent disco. To coraz popularniejszy trend, który sprawił, że wielu kochających taniec i zabawę dawno już zapomniało o tradycyjnych klubach i imprezach. Czy zamknięci w świecie swoich własnych słuchawek nie wpadają w stan niebezpiecznej alienacji? Czy to faktycznie zabawa? Wspominam o tym wszystkim, bo doskonale wiem, że odpowiedzi na między innymi te pytania znajdziecie w numerze, który właśnie trzymacie w dłoniach. Zapraszam!
Marek Jerzak m.jerzak@slowlifepolska.pl
4
006
Spis treści
09 / wrzesień-październik 2013
Na dobry początek. Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Szczecin, Trójmiasto, Warszawa, Wrocław, Berlin, Budapeszt, Londyn, Paryż
018 Food.
Kraina miodem płynąca
024 Butik
z miodem
026 Food.
038 Food.
Riesling i Piont Noir z Miękini
042 Styl życia.
Słodkie Czary Mary
046 Styl życia.
Runo na talerzu
048 Zdrowie.
Co pić, by dobrze żyć?
Konfitura z własnego ogródka
050 Styl życia.
032
Food. Zdrowie w kolorze złota
054 Styl życia.
034
Food. Fasola – z wojska na salony
Proszone kolacje w klubie Z talerza do galerii?
009
016
018
076
038
034
094
042
5
Spis treści
09 / wrzesień-październik 2013
048
050
068
060
108
026
086
054
060 Garden.
084 Uroda.
062 Garden.
086 Podróże.
066 Garden.
094 Podróże.
Język teściowej ze szkoły
Włoskie, zielone rzeźby
Butik ogrodniczy
068 Styl życia.
Rowerokracja
104
074 Butik.
Dla rowerzysty
076 Styl życia.
Slow na czterech łapach
080 Styl życia.
Dom na detoksie
Butik kosmetyczny
Historie miłosne Miasto, w którym grawitacja nie istnieje
104 Kultura miejska.
Cisza! Tu rządzi muzyka!
108 Design.
Czy tylko do siedzenia?
112 Slow książki.
Co niespiesznie przeczytać
6
Na dobry początek. Kraków 09 / wrzesień-październik 2013
á
Kraków. Azjatycki grill w środku miasta Kamo Bar & Grill, ul. Czysta 8 Nowoczesna kamienica, piękny ogród i inspiracje azjatycką kuchnią – nowo otwarty krakowski lokal wyróżnia interesujące wnętrze i nowatorski pomysł przyrządzania potraw. Esencją Kamo są yakiniku – specjalne grille zamontowane w drewnianych stołach, dające gościom możliwość przygotowania wspaniałych i zawsze świeżych potraw w kilka minut. Wybór opiera się o selekcję owoców morza, warzyw, wieprzowiny oraz wołowiny pochodzącej w ekologicznej hodowli – wszystko serwowane z sosami domowej roboty. Poza tym duży wybór smoothies i domowych ciast, sake i japońskie wino śliwkowe. Miejsce doskonałe na spotkania w większym gronie z rodziną czy przyjaciółmi, z dala od miejskiego zgiełku.
Kraków. æ Krakowska Jesień Jazzowa 8 października-24 listopada Jesienią Kraków stanie się stolicą jazzu. Najciekawsi i najprężniej działający muzycy sceny improwizowanej po raz kolejny przyjadą do stolicy Małopolski. Obok legend – Petera Brötzmanna, Anthony’ego Braxtona czy Barry Guya będzie można usłyszeć artystów młodszych, którzy dziś wyznaczają nowe kierunki rozwoju współczesnej muzyki free jazzowej. Głównymi akcentami tegorocznej Krakowskiej Jesieni Jazzowej będą dwa tygodniowe bloki koncertowe – w październiku NU Ensemble Matsa Gustafssona i w listopadzie Reconance Kena Vandermarka. Nie zabraknie także prezentacji polskiej sceny improwizowanej, zarówno uznanych muzyków, jak i przedstawicieli nadchodzącego pokolenia free jazzu. Festiwal – poza koncertami, warsztatami i prezentacjami muzycznymi – to także panele dyskusyjne na temat muzyki i kierunków jej rozwoju.
7
Na dobry początek. Kraków. Lublin 09 / wrzesień-październik 2013
á
Kraków. Slow food na kółkach
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (7) / AUTORZY: KRZYSZTOF PENARSKI (1), JAKUB OCIEPA (1), DAWID FURMANEK (1)
Streat Slow Food, burgerownia mobilna, ul. Kupa 10 Pierwszy w Krakowie food truck nawiązujący do amerykańskiej tradycji mobilnych kuchni, serwujących szybkie dania najwyższej jakości. Jedzenie SSF jest przygotowywane zgodnie z ideą ruchu slow food – właściciele prowadzą własną hodowlę warzyw, używają produktów bez chemii i konserwantów, wszystkie sosy i pasty powstają na miejscu. Oprócz klasycznych burgerów w Streat Slow Food możecie zjeść specjały – burgera z grasicą i chutneyem agrestowym, burgera z burakiem, fetą i chutneyem wiktoriańskim oraz dłuuugo pieczoną łopatkę wieprzową w trzech paprykach ze śmietaną cytrynowo-pietruszkową. Streat Slow Food to nie tylko przedsięwzięcie trójki przyjaciół, które narodziło się z pasji i miłości do łączenia streetfood'owych trendów z ideą slow food. To także społeczna inicjatywa mająca na celu wspomaganie lokalnych dostawców, małych producentów i środowisk ekologicznych. Burgerownia na stałe rezyduje na krakowskim Kazimierzu, ale właściciele nie boją się wyjazdowych imprez czy eventów.
á
Kraków. Make hummus, not war Hummus Amamamusi, bar, ul. Augustiańska 3 Cieciorka, oliwa, pasta Tahini, czosnek i sok z cytryny – przepis na hummus jest prosty, ale tu robią go z sercem. Klasyczny, czosnkowy, kuminowy, chrzanowy, chili, buraczkowy, a nawet egzotyczny ananasowy... Można go zamówić telefonicznie, upolować w jednym z krakowskich lokali, z którymi współpracują właściciele Amamamusi, zamówić przez facebooka i wpaść po odbiór na Augustiańską 3, gdzie funkcjonuje maleńka manufaktura pod nazwą Hummusija. Początkowo hummus przygotowywany „po domowemu” był robiony dla krewnych i znajomych, ale szybko do mieszkania na krakowskim Kazimierzu zaczęły pukać zupełnie obce osoby. W Humusiji pasta powstaje na oczach gości, z uwzględnieniem ich preferencji smakowych, ze świeżych składników, doprawiona ziołami ze stojących na parapecie doniczek. W ofercie Amamamusi także domowe konfitury i chutneye, eksperymentują też z hummusowymi lodami.
å Lublin. Pijcie czarną w Lublinie Kap Kap Cafe, kawiarnia, ul. Narutowicza 33 Myślicie, że o kawie wiecie wszystko? Dajcie się zaskoczyć! Kap Kap Kafe to dwaj doświadczeni bariści i kawa, ale nie byle jaka – dobra, świeża i wysokogatunkowa. Właściciele kawiarni świadomie zrezygnowali z klasycznego americano na rzecz kawy zaparzanej w alternatywny sposób przez chemex, aeropress, syfon, młynek czy drip. W Kap Kap Cafe spróbujecie małej czarnej z różnych zakątków świata. Są tu ziarna z Norwegii, Nikaragui, Etiopii, Kenii i wielu innych miejsc, które w zależności od sposobu wypalania rozwijają różne nuty – jaśminu, cynamonu, grejpfruta czy pomarańczy. Dobrze zaparzona nie potrzebuje ani mleka, ani cukru. „Pijcie czarną!” przekonują właściciele lokalu, którzy już wkrótce zaproszą na cuppingi z testowaniem i porównywaniem różnych gatunków kaw. W Kap Kap dostaniecie też herbaty zwykłe i smakowe, świeże soki i napoje, ciasta i tosty. Jasny i przestronny środek – jest idealny na espresso, leżaki na zewnątrz zachęcają do spędzenia dłuższej chwili przy parzonej na zimno cold brew.
8
Na dobry początek. Łódź 09 / wrzesień-październik 2013
á
Łódź. Łódź Design Festival Festiwal designu, Łódź Art Center, 17-27 października
á
Łódź. Cały EKOświat w Łodzi Międzynarodowe Targi Żywności Ekologicznej i Regionalnej Natura Food, II Targi Ekologicznego Stylu Życia beECO, Międzynarodowe Targi Łódzkie, 11-13 października Najważniejsza branżowa impreza w Polsce dedykowana bioproduktom i ekożywności po raz szósty odbędzie się w Łodzi. Swoją ofertę zaprezentują producenci żywności ekologicznej i tradycyjnej, gospodarstwa agroturystyczne, sklepy z wysokiej jakości produktami spożywczymi, a także winiarnie i browary regionalne. W trakcie targów odbędzie się cykl branżowych sesji warsztatowo-seminaryjnych dla przedsiębiorców i ekoproducentów, sympozja i prelekcje dotyczące szeroko rozumianej żywności naturalnej, a także prezentacje nowości rynkowych. Równolegle do Natura Food będą trwały Targi beECO, atrakcyjna propozycja dla wszystkich, którzy chcą być ekologiczni, dbać o swoje zdrowie i otaczające środowisko, a także zgłębić wiedzę na temat recyklingu, upcyklingu, ekologicznych środków czystości czy kosmetyków.
Przegląd osiągnięć polskiego wzornictwa i platforma wymiany myśli twórców związanych z designem – łódzki festiwal z lokalnej, składającej się z kilku wystaw imprezy, stał się najważniejszym w Polsce wydarzeniem w całości poświęconym projektowaniu, prezentującym wzornictwo w różnych odsłonach: od przemysłowego, poprzez art i craft design, projektowanie graficzne i architekturę, aż po modę. Centralnym punktem festiwalu jest tematyczny program główny, na który składają się wystawy kuratorskie, a jego dopełnienie stanowi bogaty repertuar wydarzeń towarzyszących: konkurs dla młodych twórców make me!, wykłady światowej sławy specjalistów, konferencje, warsztaty i cykl imprez w łódzkich klubach, galeriach i pracowniach w ramach Strefy Miasto. Hasłem przewodnim tegorocznej edycji festiwalu, do której będą odnosiły się wszystkie wydarzenia, jest „it’s all about humanity”, punkt wyjścia rozmów o tym, w jaki sposób współczesny design otworzył swoje drzwi na świat i ludzi.
Łódź. ä Kawa i etcetera Kogle Mogle, kawiarnia, ul. Legionów 49 Jest kawa, kakao, domowa lemoniada, wegańskie przekąski i wieczory legend miejskich, a w planach warsztaty kompozycji roślinnych w donicach. To wszystko w godzinach od 17.00 do 7.00, bo tylko wtedy otwarta jest kawiarnia Kogle Mogle na łódzkim Starym Polesiu. Godziny niecodzienne, ale pasuje to klientom – nocnym markom, „lokalsom”, zagubionym wędrowcom, turystom z pobliskiego schroniska... Właścicielki lokalu serwują regionalne specjały – podawana u nich kawa Mujeres pochodzi z łódzkiej palarni, podobnie jak chałwa i słodkości. Nawet oranżada produkowana jest w województwie łódzkim. Przy odrobinie szczęścia traficie na wieczorną potańcówkę przy gramofonie.
9
Na dobry początek. Poznań 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Poznań. Tradycyjne smaki z całej Polski Targi Smaki Regionów, Międzynarodowe Targi Poznańskie, 21-24 września
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (6) / AUTORZY: MARCIN STPIEŃ (1), OLGA JĘDRZEJEWSKA (1)
Oscypek z Podhala, chleb na zakwasie z Kurpi, swojska kiełbasa z Podlasia ... Zbliża się święto miłośników tradycyjnej, polskiej żywności przyrządzanej według dawnych receptur. Wydarzenie, którego organizatorami są Międzynarodowe Targi Poznańskie wspólnie ze Związkiem Województw RP z sukcesem realizuje założenie promowania naturalnej, certyfikowanej żywności tradycyjnej. Wystawcami na Smakach Regionów są poszczególne województwa, które na swoich stoiskach zaprezentują ofertę lokalnych producentów win, chlebów, ciast, serów, wędlin, miodów, nalewek, powideł i innych przetworów regionalnych, których receptury przekazywane są często z pokolenia na pokolenie przez małe, najczęściej rodzinne, firmy.
ä
Poznań. Gotuję, bo lubię! Warsztaty Kulinarne, Słoneczna Republika, ul. Słoneczna 19a, do 23 października Cykl jesiennych spotkań kulinarnych organizowanych dla pasjonatów jedzenia to zupełne nowości, ale i perełki poprzedniego sezonu w nowym menu. Podczas wrześniowych warsztatów będzie można poznać przysmaki Włoskiej Riwiery i dowiedzieć się, dlaczego Włoszki królują w kuchni. Uważacie, że codzienne gotowanie jest nudne? Wybierzcie się na zajęcia „Pomidor i śliwka” oraz „Dynia i gruszka”, dzięki którym poznacie zupełnie nowe potrawy bazujące na sezonowych składnikach, a wszystkie zdrowe, różnorodne i szybkie w przygotowaniu. Nowością w Słonecznej Republice będą warsztaty Kyokai Sushi prowadzone przez poznańskiego sushi mastera oraz nauka pieczenia ciast z warzyw (buraczkowe!) razem z blogerką Mają Skorupską. W październiku będzie okazja do poznania autorskiej kuchni, którą zaprezentuje Nela Dobreva – Bułgarka, mieszkająca na stałe w Polsce, zafascynowana kuchnią bałkańską.
ä
Poznań. Miłość od pierwszego kęsa Momo, restauracja, ul. Szewska 2 Niewielka restauracja na Starym Rynku, w której – jak zapewniają właściciele – można zakochać się od pierwszego kęsa. Momo stawia na autorskie dania kuchni międzynarodowej, ale nie boi się światowej, konserwatywnej klasyki. Krótka, często zmieniająca się karta i świeże owoce morza dowożone do lokalu w każdą środę... w Momo wiedzą, co znaczy slow food! Na gości czekają także domowe lemoniady i darmowa butelka wody do posiłku. Otwarta kuchnia za barem pozwala podejrzeć kucharza w trakcie przygotowywania potrawy. Wystrój lokalu – prostota, sporo przestrzeni i dużo światła, czyli kwintesencja współczesnego minimalizmu.
10
Na dobry początek. Poznań 09 / wrzesień-październik 2013
á
Poznań. Krowa w kwiatach Święta Krowa, burger bar ul. Kwiatowa 1 Czy kwiaciarnia i burgerownia mogą wypuścić wspólny produkt? W Poznaniu to możliwe! Krowa w kwiatach to nic innego jak soczysty burger ze 100-procentowej wołowiny, podany z kwiatami jadalnymi. Serwuje go od początku września poznańska „Święta Krowa”, mieszcząca się nota bene przy ulicy… Kwiatowej. Nowy burger to wynik kooperacji wyśmienitej burgerowni z jedyną w swoim rodzaju kwiaciarnią „Kwiaty i Miut” mieszczącą się przy ul. Szamarzewskiego w Poznaniu. Obydwa miejsca opisywaliśmy już w „SlowLife”. Dla Świętej Krowy przygoda z kwiatami to odkrywanie nowych smaków. Natomiast dla „Kwiaty i Miut” to krok w kierunku „nie-vege” – zresztą już kolejny. Kwiaciarnia, jak już wspomnieliśmy jest niecodzienna i brała udział w poznańskim „Restaurant Day” serwując swe dania. Czekamy na kolejne przykłady podobnych w swej kreatywności mariaży!
á
Poznań. Autentycznie na Śródce Cafe La Ruina, kawiarnia, ul. Śródka 3 Klimatyczne, położone na uboczu miejsce, w niepopularnej wśród turystów części Poznania – Śródce. Cafe La Ruina to nieformalna atmosfera, ludzie z pasją, domowe wypieki i królestwo kawy – wytrawnej arabiki z czeskiej palarni Double Shot, aromatycznego espresso pod poznańską marką Brismanów, mlecznego cappucino... i wielu innych. Kulinarnie La Ruina przywołuje zapomniane smaki dzieciństwa – proponuje kolorowe serniki i kruche ciasta, domowe pesto, chleb żytni na zakwasie ze smalcem i ogórkami kiszonymi, landrynkową oranżadę i wodę gazowaną z syfonu. Przy kawiarni znajduje się śródkowy ogródek z warzywami, ziołami i kwiatami w drewnianych skrzynkach, okazjonalnie odbywają się tu seanse Kina za Rogiem. Mieszanka klientów – od miłośników dobrej kawy przez hipsterów i przypadkowych turystów po okolicznych mieszkańców, niekiedy podejrzanego autoramentu – nadają La Ruinie charakterystycznego kolorytu.
Poznań. ä Po sąsiedzku Blubra Kafe, kawiarnia, ul. Szamarzewskiego 14 Ciekawe pomysły, inspirująca muzyka i dobra energia zagościły na poznańskich Jeżycach. Blubra Kafe to miejsce, w którym przypomnicie sobie smaki dzieciństwa dzięki kuchni bazującej na produktach z pobliskich, miejskich ryneczków i warzywniaków. Menu? Codziennie inne, w zależności od pomysłów właścicielek, które każdego ranka odwiedzają jeżycki rynek szukając inspiracji. Jest kabaczek? Robimy leczo! Śliwki? Bierzemy do popołudniowego placka! Specjalność lokalu to zupy, tarty, wypiekany na miejscu chleb i drożdżówki serwowane w towarzystwie cold brew – kawy parzonej na zimno. Jest swojsko i przytulnie, można wymienić się doświadczeniami na temat robienia weków czy pieczenia chleba albo po prostu poblubrować… czyli poplotkować.
11
Na dobry początek. Poznań. Szczecin 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Poznań. Ekologicznie, organicznie, tradycyjnie
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (6) / AUTORZY: MARCIN STPIEŃ (1), OLGA JĘDRZEJEWSKA (1)
Spiżarnia Poznańska, ul. Złotowska 55 www.spizarniapoznanska.pl Pierwszy w Wielkopolsce sklep ze zdrową żywnością należący do Europejskiej Sieci Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego prężnie działa i cały czas poszerza ofertę produktów organicznych i tradycyjnych. W Spiżarni znajdziemy szeroki wybór świeżych warzyw i owoców sezonowych z certyfikowanych gospodarstw ekologicznych, serów z mleka krowiego i koziego, wędlin wytwarzanych tradycyjnymi metodami, ziół i przypraw, przetworów warzywnych i owocowych, a także produkty dla wegetarian, osób na diecie bezglutenowej i kosmetyki naturalne. Właściciele chętnie podzielą się swoją wiedzą na temat zdrowego odżywiania i ruchu slow food. Szczegóły oferty na stronie internetowej oraz na profilu facebookowym sklepu.
Szczecin. Slow food na szybko Bistro na językach, ul. Grodzka 2
å
Nowe miejsce w okolicy Bramy Portowej, które razem z otwartą obok piekarnią „Francuzka” tworzą zgrany duet, oferując Szczecinianom ‘szybki’ slow food. Jest świeżo, zdrowo i oryginalnie. Hitem Bistro są zupa z marchwi z porem i pomarańczą oraz sałatka z kurczakiem i melonem, a także wypiekane na miejscu pieczywo. Jak ono powstaje, można zobaczyć dzięki przeszkleniom, które pozwalają podejrzeć pracę piekarzy albo – z drugiej strony – obserwować centrum miasta. W Bistro stawiają na francuskie wino oraz oryginalnego szampana. Wnętrze utrzymane jest w jednolitej stylistyce, dominują szarości z elementami turkusu. Całość wypełniają funkcjonalne stoliki z jasnego drewna. Świeżości i koloru dodają rośliny i zioła w doniczkach znajdujące się na każdym stoliku, które są świetnym tłem dla zamówionych potraw. Lokal podzielony jest na kilka stref – kącik dla mam z dziećmi, strefę biznesową, część otwartą, gdzie przy stolikach można zjeść obiad lub wpaść na szybki lunch oraz kącik kanapowy idealny na dłuższe spotkanie.
12
Na dobry początek. Szczecin 09 / wrzesień-październik 2013
â
Szczecin. Po prostu wino Exovino Winebar, ul. Małopolska 3 Przede wszystkim hiszpańskie, ale także francuskie, włoskie, gruzińskie i portugalskie... Exovino to pierwszy w Polsce bar z winem wyłącznie naturalnym, tworzonym bez jakichkolwiek chemicznych dodatków, sprowadzanym z niewielkich, zaprzyjaźnionych winnic. Polsko-włosko-hiszpański winebar stworzony przez czterech znajomych to zarazem sklep i bar na około 25 osób, gdzie kupimy wybraną butelkę albo wypijemy kieliszek na miejscu w towarzystwie deski serów, tapas i hiszpańskiej szynki. – Każda butelka w Exovino oddaje charakter miejsca, z którego pochodzi i ludzi, którzy ją zrobili – mówią właściciele lokalu. Oferta szczecińskiego winebaru zaciekawi wielu winomaniaków, nie tylko zwolenników naturalnych, ale przede wszystkim autorskich, trunków o niebanalnym charakterze i indywidualnym stylu.
13
Na dobry początek. Trójmiasto 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Trójmiasto. Klimatycznie, artystycznie
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (4) / AUTORZY: STUDIO 2CGA (2)
Cafeart U Muzyk’uff, kawiarnia artystyczna, ul. Derdowskiego 9-11, Gdynia Rano wielkie greckie śniadanie, wieczorem jazzowy koncert na żywo. Kawiarnia U Muzyk'uff to przede wszystkim dobra muzyka, ale i wystawy, recitale, wieczorki literackie, pokazy kina niezależnego i spotkania podróżnicze. Miejsce otwarte na ciekawe inicjatywy i świeże pomysły, promujące „młodych zdolnych”. Tu odbywają się koncerty w ramach Ladies’ Jazz Festival i jesienne spotkania z laureatami Literackiej Nagrody Gdynia. Ciekawe wnętrze U Muzyk'uff to czarno-białe ściany stworzone przez malarzy i fotografików oraz zaprojektowane specjalnie dla właścicieli meble, pianino i bar opierający się na gabionie wypełnionym kamieniami z serca Kaszub. W menu przede wszystkim kawa i aromatyczna herbata, ale i kuchnia domowa – zupy, pierogi, tarty mięsne i wegetariańskie, ciasta i desery.
14
Na dobry początek. Trójmiasto 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Trójmiasto. Kuchnia Kaszub i Europy XX Dary Ziemi ... i Europa od kuchni, plenerowy piknik rodzinny, Park Kolibki, 27-29 września, Gdynia Oferta dla wszystkich, którzy chcą spędzić ostatnie dni września na łonie natury, w urokliwym Parku Kolibki. Dary Ziemi to cykl corocznych imprez promujących kulturę kulinarną regionalnych kuchni. Będzie można spróbować produktów wytwarzanych przez drobne gospodarstwa ekologiczne, ale także francuskich specjałów z Bretanii i Prowansji w ramach cyklu „Od kuchni”, promującego tradycje muzyczne, artystyczne i kulinarne państw – członków Unii Europejskiej. Poza kulinariami Dary Ziemi to także zabawa w jesiennym klimacie: ognisko, muzyka biesiadna i folklor kaszubski, a także prezentacja aranżacji ogrodowych i rzemiosła regionalnego.
ä
Trójmiasto. Wsłuchaj się w Tupot Mew Tupot Mew, ul. Władysława Jagiełły 6, Sopot Kameralny lokal na trasie między dworcem PKP a ulicą Monte Cassino, stworzony i prowadzony przez pasjonatów wyrafinowanych, a zarazem prostych smaków. Często zmieniająca się karta jest odpowiedzią na bogactwo sezonowych produktów – inspiracji do tworzenia coraz to nowych dań. Lokal charakteryzuje całkowity brak zależności od typowo gastronomicznych dostawców i odejście od produktów koncernowych. Dania konsekwentnie odzwierciedlają pory roku, choć w Tupocie Mew jest kilka niezmiennych pozycji – firmowa Paryszanka czy pierogi polskie. Wiele dań wegetariańskich, bezglutenowe ciasto czekoladowe czy domowej roboty ruskie z kwaśną śmietaną przysporzyło lokalowi stałych klientów. W ciągu dnia gwarne bistro, wieczorem zmienia się w kameralną knajpkę sprzyjającą „nasiadówkom” przy winie i dobrej muzyce.
15
Na dobry początek. Warszawa 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Warszawa. Wyspy świata w Warszawie Festiwal Skrzyżowanie Kultur, 25-29 września
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (5) / AUTORZY: LAURENT GAYTE (1)
Pod koniec września Warszawa po raz kolejny stanie się międzykulturową wyspą, na której zostaną zaprezentowane najciekawsze zjawiska z zakresu kultury i muzyki świata. Spośród dotychczasowych edycji festiwalu, ta będzie miała największy rozmach geograficzny. Przyjedzie kilkudziesięciu artystów z pięciu kontynentów i dziesięciu wysp. Wśród tegorocznych wykonawców znaleźli się najsłynniejsi śpiewacy z Sardynii – Tenores di Bitti Mialinu Pira, energetyczna artystka Calypso Rose z repertuarem z pogranicza bluesa, reggae, gospel, soulu i karaibskiego calypso czy nowozelandzka grupa Moana & The Tribe przybliżająca muzykę i sztukę maoryską. Jak co roku artyści poprowadzą warsztaty i będą wspólnie improwizować na scenie. Nowym wydarzeniem towarzyszącym festiwalowi będzie Sounds Like Poland – otwarte koncerty polskich artystów folkowych i międzynarodowa konferencja poświęcona muzyce świata.
ä
Warszawa. Poczytaj sobie na Pradze Czytelnia Wizualna, ul. Inżynieryjna 3/4 Otwarta na Pradze Czytelnia Wizualna to miejsce, gdzie wszyscy zainteresowani kulturą, życiem miejskim i architekturą znajdą coś dla siebie. Działająca w siedzibie Fundacji Nizio czytelnia posiada w swoich zbiorach ponad sto tytułów, a nowych pozycji przybywa. Książki czyta się siedząc w odrestaurowanych fotelach z dawnych, warszawskich sal teatralnych. Co znajdziemy w ofercie? Publikacje takich wydawców, jak, m.in. Fundacja Bęc Zmiana!, 40 000 Malarzy, słowo/obraz/terytoria, Karakter, Fundacja Centrum Architektury, Narodowe Centrum Kultury czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Czytelnia ma być też miejscem spotkań z kulturą i literaturą oraz punktem integrujących różne środowiska twórcze i społeczność lokalną. Fundacja jest otwarta na prowadzenie dyskusji wokół zebranych tytułów i nowości wydawniczych oraz organizowanie spotkań autorskich. Oprócz dużej przestrzeni (120 m) Czytelni do dyspozycji odwiedzających już niebawem zostanie oddany także teren na dziedzińcu kamienicy, tak, by można było czytać wygrzewając się jednocześnie w praskim słońcu.
ä
Warszawa. Przekąski na światowym poziomie Kaskrut, restauracja, ul. Poznańska 5 Casse-croute to po francusku przekąska i ta nazwa dobrze określa charakter kuchni warszawskiego lokalu. Są sandwiche, zupy, sałatki, kilka dań głównych i desery, a żadna z pozycji w krótkiej karcie nie kosztuje więcej niż 30 zł. Wszystko, co dostaniemy z kuchni, łącznie z pieczywem do kanapek, jest przygotowywane na miejscu. Menu będzie się zmieniać co tydzień. Niewielkie wnętrze na ok. 30 miejsc bardziej przypomina bistro niż restaurację, ale serwowane dania to kwintesencja światowej, kreatywnej kuchni, gdzie królują niesztampowe połączenia smaków – gazpacho z arbuza, risotto z herbatą Konacha z bobem, biała rzepa z kawiorem z palonego bakłażana... Lokal nie ma jeszcze koncesji, na razie można wypić bezalkoholowego radlera, a właściciele myślą o wprowadzeniu do oferty zamiast wina małych butelek szampana.
16
Na dobry początek. Wrocław. Berlin 09 / wrzesień-październik 2013
Wrocław. ä Witaj w kraju Greka Zorby Wines & Olives, restauracja, Pl. Wolności 7 Miejsce, które łączy w sobie delikatesy, winebar i restaurację bazującą na oryginalnych składnikach. Klimatem lokal nawiązuje do śródziemnomorskich tawern – jest kuchnia pełna ziół, drzewko oliwne jako element wystroju, posadzka z kamienia i zwisające z sufitu purofanie, czyli lampy, których używają rybacy na Morzu Egejskim. Dla właścicieli restauracji ważna jest południowoeuropejska filozofia gościny i dzielenia się posiłkiem, dlatego stoliki są rozmieszczone w taki sposób, by skracać dystans między gośćmi, zachęcać do rozmów i wspólnego biesiadowania. W Wines & Olives jest gwarnie i bezpretensjonalnie, można porozmawiać z załogą albo wypytać kucharza o przygotowywaną potrawę. Menu restauracji to kwintesencja południowej kuchni – świeżość, prostota i dobrej jakości produkty. W lokalu mieści się także winiarnia i sklep, w którym znajdziecie ponad sto gatunków wina, sery z Krety, oliwki z Messiny, regionalne przetwory i suszone pomidory.
ä
Wrocław. Na dwóch kółkach Bike Cafe, kawiarnia, ul. św. Antoniego 8 Szukacie dobrego serwisu rowerowego? Zastanawiacie się, gdzie we Wrocławiu można wypożyczyć dwa kółka? Tu Wam pomogą – kawiarnia Bike Cafe połączona z wrocławskim Centrum Informacji Turystycznej i Rowerowej stanowi odpowiedź na powracającą do miast modę na rowery i kulturę rowerową. Bike Cafe to miejsce idealne dla cyklistów, ale coś dla siebie znajdą tu także poszukiwacze interesujących propozycji kulturalnych i artystycznych. Tu można posłuchać o historii miasta i okolicy – kawiarnia znajduje się w dzielnicy Czterech Wyznań – czy wypytać o nadchodzące imprezy i wydarzenia, wypić kawę i poczytać książkę.
ä
Berlin. Miasto malowane światłem Festiwal Świateł, 9-20 października W październiku – pomimo krótszych dni – mieszkańcy Berlina mogą liczyć na zdecydowanie większą dawkę światła niż o innych porach roku. A wszystko za sprawą Festiwalu Świateł. Przez dwanaście wieczorów miasto ukazuje swoje inne, bardziej bajkowe oblicze. Spektakularne, świetlne konstrukcje zaprojektowane przez artystów z Niemiec i ze świata pojawią się na znanych budynkach, zabytkach, skwerach i placach, zmieniając miasto w ogromną wystawę, dobrze znanym miejscom nadając nowego charakteru. Dodatkowo, w obydwa weekendy podczas trwania festiwalu, odbędą się imprezy towarzyszące m.in. Noc Otwartych Drzwi, seria koncertów jazzowych w budynkach siedmiu landów niemieckich przy In den Ministergaerten str., a także bieg nocny City Light Run.
17
Na dobry początek. Budapeszt. Paryż. Londyn 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Budapeszt. Nie masz wina nad Węgrzyna Międzynarodowy Festiwal Wina, 11-15 września
ZDJĘCIA: PINTEREST.COM (1), WWW.WROCŁAWODKUCHNI.PL (1), MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (3) / AUTORZY: A.MEYER (1)
W październiku na Węgrzech wszystko kręci się wokół wina, a najważniejszym świętem miłośników tego szlachetnego trunku jest Festiwal Wina, organizowany na Wzgórzu Zamkowym w Budzie. Cieszy się on renomą jednego z najbardziej prestiżowych wydarzeń winiarskich w Europie. Dziesiątki tysięcy ludzi co roku przyjeżdżają do Budapesztu, żeby posłuchać o sposobach uprawy winorośli, produkcji wina oraz zwyczajach z nim związanych. Festiwalowi towarzyszą m.in. Uniwersytet Wina, targi, koncerty, występy folklorystyczne oraz pokazy tańca. Podczas tej pięciodniowej wielkiej imprezy zwiedzający mogą spróbować zarówno węgierskich win z najwyższej półki, jak również tych wytwarzanych za granicą oraz spróbować specjałów węgierskiej kuchni.
ä
Paryż. Tydzień Smaku 14-20 października
á
Londyn. Schody do nieba London Design Festival, 15-22 września „Design is everywhere” jest tematem wrześniowego Festiwalu Designu w Londynie, jednego z najważniejszych wydarzeń związanego ze światowym wzornictwem. Hasło przewodnie i szereg wydarzeń odnoszących się do niego mają uzmysłowić, że projektowanie towarzyszy nam przez cały czas i we wszystkim, co robimy. Główną atrakcją festiwalu będzie konstrukcja Endless Stair, połączone kondygnacje schodów o surrealistycznej formie, które pozwolą podziwiać widoki na Tamizę i inne zabytki Londynu, a dzięki intrygującej geometrii stworzą optyczną iluzję. Festiwalowi towarzyszy seria wydarzeń pokazujących najnowsze dokonania w dziedzinie projektowania.
Stoiska z regionalnymi potrawami, specjalne menu restauracyjne i zawody kulinarne to tylko niektóre elementy paryskiego Tygodnia Smaku, wydarzenia promującego kulturę jedzenia. A tę Francuzi traktują niezwykle serio. Kolejna edycja imprezy będzie popularyzować zdrowe jedzenie i tradycyjną kuchnię, zwłaszcza wśród dzieci, m.in przez specjalne lekcje smaku i aromatu czy wspólne gotowanie. Restauratorzy i znani kucharze będą zachęcać do powrotu do francuskich tradycji kulinarnych, zwłaszcza czterodaniowego menu złożonego z przystawki, dania głównego, serów i deseru. Tydzień Smaku to także wykłady poświęcone jedzeniu i praktyczne zajęcia dla amatorów dobrego jedzenia, ale przede wszystkim możliwość spróbowania wyrobów niedostępnych w sklepach i supermarketach.
18
Food. Bartnik Sądecki. Miodowy wypoczynek 09 / wrzesień-październik 2013
Kraina miodem płynąca : Marek Jerzak : Edyta Kochman
bursztynowy kolor i stoi w słoiku. Miód. Mało kto wie o nim coś więcej. Tymczasem słoik miodu jest niczym szkatuła ze skarbami. Aby odkryć jego bogactwa, koniecznie trzeba wybrać się do Sądeckiego Bartnika. To prawdziwa kraina miodem i… niespodziankami płynąca. – Czuję się tu trochę jak w warszawskim Centrum Nauki Kopernik. Mnóstwo atrakcji i ogrom fascynującej wiedzy. Tyle, że wszystkiego można doświadczać obcując z naturą i pięknymi widokami, po prostu wypoczywając – mówi 32-letnia Iga, która wraz ze swoim mężem i 5-letnią córką Judytą postanowiła zatrzymać się w Bartniku na dwie noce w drodze do Krynicy. Ale co aż tak fascynującego może być w miodzie? Ciekawa jest już sama historia miejsca.
Połączył ich miód teściowej Wszystko zaczęło się od dwóch skromnych uli, które stanęły na łące sześćdziesiąt lat temu. – Postawiła je teściowa, która cierpiała na reumatyzm, a – jak wiadomo – pszczeli jad niesamowicie skutecznie wpływa na tę dolegliwość – mówi Anna Kasztelewicz. – Z czasem uli zaczęło przybywać, bo pszczelarstwem zainteresował się też dorastający syn, a mój przyszły mąż, Janusz. Poznałam go właśnie przez pszczoły, bo to o nich pisałam swoją pracę magisterską, do której właśnie tu zbierałam materiały – śmieje się pani Anna. Państwo Kasztelewiczowie wspólnie rozbudowali gospodarstwo do ogromnych rozmiarów. – Jesteśmy największym pracodawcą w kraju, bo kto inny zatrudnia blisko sto milionów robotnic? – żartują. I faktycznie, w Bartniku Sądeckim żyje dziś półtora tysiąca pszczelich rodzin, a każda z nich to nawet 80 tys. pracowitych owadów!
19
Bartnik Sądecki. Sposób na wypoczynek 09 / wrzesień-październik 2013
ã
Piękne położenie Sądeckiego Bartnika to tylko jedna z wielu atrakcji, które tu na nas czekają.
ß
Na kromkę chleba lub do kieliszka. „Miodowa Spiżarnia” pełna jest różnych miodowych wspaniałości. Także tych bardziej wyskokowych…
20
Food. Bartnik Sądecki. Miodowy wypoczynek
Albo pszczoły, albo pędzelek
09 / wrzesień-październik 2013
Pomysł na jesień
Co robią pszczoły zimą?
Przychodzi zima. Temperatura na dworze spada do -20°C. Pszczoły pewnie zamarzają – pomyśli większość z nas. Czy aby na pewno? Gdy w pobliskich BeskiWystarczy przyłożyć ucho do ula, by usłyszeć cichy szmer. Pszczoły ani nie zamarzają, ani nawet nie śpią… dach jesienna pogoda już lecz tańczą wokół królowej. Poruszając się, ocierają się o siebie. W ten sposób wytwarzają ciepło, staje się zmienna, a na rozaby królowa nie zmarzła. Co jakiś czas bardziej wychłodzone pszczoły przedostają się bliżej poczęcie sezonu narciarskiekrólowej, żeby się nieco ogrzać. Potem go trzeba jeszcze poczekać, tu ustępują miejsca innym. Trudno w to uwierzyć, ale w ulu temperatura wciąż jest co robić. Na początek nie spada poniżej +20°C. Właśnie dlatego mówi się „ciepło jak w ulu”. z pewnością warto zwiedzić całkiem
spory skansen. Wszystko pogrupowano tu chronologicznie. Najpierw obejrzymy więc domki dla pszczół wykonane z wydrążonych pni drzew. To ule kłodowe. Jedne z pierwszych, które człowiek zbudował dla pszczół, aby mu służyły. Wcześniej bartnicy, podpatrując niedźwiedzie, „okradali” z miodu ule, które pszczoły same budowały sobie w pniach drzew. Takie rabunkowe podejście do owadów powodowało duże zniszczenia w rojach, a co za tym m idzie – szybkie wyniszczanie źródeł bursztynowego smakołyku. Z czasem człowiek nauczył się szanować bzyczących przyjaciół. Wówczas zaczęły dla nich i na ich cześć powstawać przepiękne ule figuralne. Rzeźbione w drewnie przypominały raz diabły, innym razem po prostu postaci, którym chciano oddać hołd, wśród nich prym wiódł święty Ambroży – patron pszczelarzy. Był to swego czasu najwyższy dowód uznania dla osób, których wizerunki zdobiły ule. Taki zwyczaj budowania przypominających „ludzkie” domy dla pszczół funkcjonował tylko na polskich ziemiach – dlatego podobnych uli nie zobaczymy nigdzie indziej na świecie! W muzeum znajdziemy także ule sezonowe, ramkowe, a także słomiane kószki. W sumie możemy podziwiać ponad sto egzemplarzy.
Owady zapylają nawet do 85% kwiatów na ziemi. Pracę tę wykonują głównie pszczoły. Co ciekawe, są one wiernokwiatowe. Co to oznacza? Przy każdym wylocie z ula owad odwiedza jedynie kwiaty jednego gatunku. Dzięki temu zapylane są np. jabłonie. Byłoby to niemożliwe gdyby w totalnym chaosie pszczoły przelatywały z jabłoni na gruszę lub jakikolwiek kwiat innego gatunku. W niektórych rejonach Azji, gdzie populacja pszczół została przetrzebiona, pracę tych pożytecznych owadów wykonują zaopatrzeni w pędzelki ludzie.
Kilogram miodu. Ile to pracy? Czy wiesz, że w każdym locie pszczoła odwiedza 200 kwiatów? Wracając do ula dźwiga za każdym razem 20 mg nektaru, czyli 1/3 własnej masy! By mógł powstać 1 kg miodu, owady muszą nazbierać 3 kg nektaru, który później musi odparować. Wymaga to 150 tys. lotów o łącznej długości przekraczającej dwa i pół razy obwód Ziemi.
ã
Domki dla pszczół to często prawdziwe dzieła ludowej sztuki.
Taką ramkę trzeba już tylko odsklepić, wstawić do miodarki i odwirować by móc delektować się świeżym miodem.
å
21
Bartnik Sądecki. Sposób na wypoczynek 09 / wrzesień-październik 2013
ß
ã
W miodowej szkole odbywają się warsztaty i lekcje… nie tylko dla najmłodszych.
Duże pasieki przypominają niekiedy ciasne ludzkie osiedla mieszkaniowe.
å
â
Lizaki? Gumy do żucia lub inne słodycze? Z miodu można zrobić niemal wszystko!
Nie na wakacje, lecz do pracy np. na pełną kwiatów łąkę pszczoły jadą takim wozem.
22
Food. Bartnik Sądecki. Miodowy wypoczynek 09 / wrzesień-październik 2013
Zabytkowe ule figuralne spotkać można tylko w Polsce. Przedstawiały one sylwetki postaci związanych z pszczelarstwem lub szczególnie cenionych ludzi.
æ
à
Anna i Janusz Kasztelewiczowie dbają o to, by każdy gość czuł się w Bartniku jak u siebie w domu.
Królowa bez korony Jedną z największych atrakcji jest jednak zupełnie współczesny ul ramkowy o przezroczystych ścianach. Bez narażania się na użądlenia można zobaczyć tętniące w jego wnętrzu życie. To prawdziwy nowojorski Manhattan w godzinach szczytu. Kto znajdzie królową? Jest! Dla wprawnego oka to nic trudnego. Jest największa, wprost gruba! I to nie bez powodu. Dlaczego? Aby czasem nie przyszło jej do głowy opuszczenie domu. Robotnic w tym głowa, by królowa zbytnio nie schudła. Jej zadaniem jest przecież siedzenie w domu i składanie jaj! Robotnice doskonale wiedzą, że tak ciężka nie wzbije się w powietrze. Dlatego pszczoły, które dostąpiły zaszczytu służenia królowej nie odstępują jej na krok, tworząc wokół niej osobliwy kordon przypominający kwiat. Po co te wszystkie ceregiele? Królowa może przecież w każdej chwili np. zgłodnieć, a czekać na jedzenie nie zamierza. Tańczące wokół niej robotnice w każdej chwili są w stanie zaserwować jej pożywne danie.
Multimedialne bzyczenie Gdy pogoda nie sprzyja, zawsze można schronić się w multimedialnym domku. Już od wejścia słychać tu głośne bzyczenie. Spokojnie – to tylko część multimedialnego pokazu rozgrywającego się na ekranach. Zaobserwujemy na nich najważniejsze momenty z życia pszczół, zarejestrowane tak małą kamerą, że mamy wrażenie uczestniczenia w życiu prawdziwego ula. Są tu jednak i prawdziwe pszczoły, które plastikowymi rurkami wlatują do ula znajdującego się w środku. Gdy od bzyczenia zakręci nam się już w głowie, zawsze możemy odwiedzić i inne zwierzęta zamieszkujące gospodarstwo. Spotkamy tu przede wszystkim kozy, z których mleka gospodarze pieką dość nietypowy, ale bardzo smaczny sernik. Dzieciom,
nawet łasuchom, z pewnością bardziej spodoba się zagroda. W niej przygotowano specjalnie z myślą o najmłodszych stanowiska, w których będą mogły dokarmiać kozy lub nawet je wydoić!
Kury z prokuratury Swoje miejsce znalazły tu również kury. W zależności od stopnia ich kultury osobistej zamieszkują cztery domki o nietypowych nazwach. Jest tu więc proKURAtura, KURia czy też KURAtorium! Wielkim powodzeniem wśród najmłodszych cieszy się znajdujący się nieopodal park zabaw – Pszczela Wioska. Po chwilach wspaniałej zabawy warto zajrzeć do Bartnej Chaty przypominającej dawną karczmę. To idealne miejsce nie tylko na obiad czy kolację, ale i na dużą rodzinną uroczystość. Uwagę zawraca sporych rozmiarów piec chlebowy. Serwowane tu dania przygotowywane są przez kucharki specjalizujące się w staropolskich daniach. Wiele z nich powstaje z dodatkiem miodu. Co ciekawe, wcale nie są słodkie. Krystaliczne bartnicze złoto nadaje im głębi i wyrazistości smaku.
ä
W gospodarstwie wszystko jest oryginalne. Nawet tradycyjne chaty przeniesiono tu z okolicznych wsi.
à
Trudno zliczyć liczbę eksponatów jakie zgromadzono w muzeum.
23
W „Bartnej Chacie” możemy liczyć na suty posiłek. Warto spróbować potraw z miodem, które wcale nie są słodkie.
Food. Bartnik Sądecki. Miodowy wypoczynek 09 / wrzesień-październik 2013
æ
Kraków Nowy Sącz
Jak tu trafić? Bartnik Sądecki – gospodarstwo położone nieopodal miejscowości Stróże w powiecie nowosądeckim. Dotrzemy tu od strony Tarnowa, jadąc drogą numer 977, a potem 981, prowadzącą dalej do odległej o zaledwie 30 km Krynicy. Dla chcących korzystać z uroków gór i spokoju gospodarstwa agroturystycznego jednocześnie Bartnik może być dla niej doskonałą alternatywą.
Tradycja i komfort Nie zdziwi z pewnością nikogo fakt, że Sądecki Bartnik został uznany za najlepsze gospodarstwo agroturystyczne w Małopolsce. Właściciele dbają o szczegóły w najwyższym stopniu, starając się zachować to, co najlepsze z dziedzictwa kulturowego tutejszych terenów. Dlatego właśnie decydując się na nocleg możemy wybierać pomiędzy dwoma starymi, tradycyjnymi, lecz przystosowanymi do wymagań współczesnych turystów chatami. Są w nich odrestaurowane, stare, ale wygodne łóżka, a każdy pokój wyposażony jest w łazienkę czy nawet klimatyzację. Chaty przeniesiono tu z okolicznych wiosek, w których czekała je niechybnie ruina.
Kreatywna jesień Gdy pod koniec lata odbywa się ostatnie miodobranie, życie w Sądeckim Bartniku wcale nie zamiera. – Zapraszamy oczywiście do zwiedzania przepięknych okolic, ale przede wszystkim na szereg warsztatów, kierowanych dla dorosłych i dla dzieci – mówi Anna Kasztelewicz. Można tu przyjechać nauczyć się robienia świec z prawdziwego wosku, pieczenia ciast czy w ogóle gotowania. W okresie przedświątecznym największym powodzeniem cieszą się pobyty połączone z warsztatami pieczenia i zdobienia miodowych pierników. – Zawsze zależy nam na tym, by w przygotowanych zajęciach mogły brać udział całe rodziny. Dobrze wiemy, jak ważne jest to, aby rodziny znalazły sposób na wspólne spędzanie czasu – dodaje pani Anna. ●
24
Butik z miodem 09 / wrzesień-październik 2013
Rzepakowy jest słodki. Gryczany ostry w smaku. Wrzosowy smakuje lekką goryczką, koniczynowy jest nieco kwaskowaty. Miód – znany ze swoich właściwości pielęgnacyjnych i zdrowotnych, doskonale sprawdza się także w kuchni.
Miód malina leśna Silnie odżywczy miód dla dzieci i ludzi starszych z pierwszej w Polsce pasieki z certyfikatem rolnictwa ekologicznego. Ma delikatny i łagodny smak. Doskonale nadaje się do sporządzania napojów orzeźwiających, słodzenia ciast, deserów, sprawdza się wyśmienicie jako dodatek do lodów i owoców. Zalecany przy zaburzeniach pracy serca, a także przeziębieniach. 380 gr. Pasieka „Eko-Barć 1954”
24 zł
Miód Polski Spadziowy
Miód Polski Lipowy O jasno lub złotożółtej barwie i intensywnym zapachu kwiatów lipy. Działa przeciwzapalnie, wykrztuśne i uspokajająco. Najczęściej stosowany przy zapaleniu oskrzeli, kaszlu, grypie, gorączce, a także stanach niepokoju i bezsenności. 500 gr. CD S.A.
Ciemnobrązowy lub brunatnozielony o delikatnym, lekko żywicznym aromacie i słodkim, łagodnym smaku. Charakteryzuje go wysoka aktywność antybiotyczna i większa niż w pozostałych odmianach miodu zawartość inhibiny, co podnosi jego wartości odżywcze. 500 gr. CD S.A.
42 zł
Miód leśny
19 zł
Gęsty, o jasnej barwie i pyłkowym smaku. Poprawia trawienie i przemianę materii, ma także właściwości uspokajające. Warto po niego sięgnąć na przykład po okresie wytężonej pracy i napięć. Przekładany na zimno, czyli bez dekrystalizacji, co gwarantuje zachowanie wszystkich właściwości odżywczych miodu. 1,2 kg. Pasieka Pachniczówka
37 zł
34 zł
Ciemnobursztynowy o aromacie i smaku malin, kwiatów i leśnych ziół, idealny dla poszukujących nowości kulinarnych. Doskonale komponuje się z deserami, kremamii lub jogurtem. Jest bardzo wrażliwyy na wysokie temperatury, dlatego najlepiej spożywać go na zimno. Poprawia samopoczucie, dodaje energii i regeneruje organizm. 400 gr. Pasieka Jakubiec
Miód z Grębkowa, mniszek lekarski
Miód ó akacjowy Jasnosłomkowy, o intensywnym zapachu i wyjątkowym smaku. Dzięki dużej zawartości fruktozy krystalizuje się bardzo powoli. Delikatny smak i aromat sprawiają, że jest znakomitym dodatkiem do wszelkiego rodzaju dań, deserów Miód nektarowy i napojów. Posiada właściwości regeneracyjne, działa uspokajająco, wielokwiatowy dlatego jest polecany Nazywany miodem „tysiąca kwiatów” w przypadku przemęczenia pochodzi z nektaru zbieranego umysłowego i fizycznego. 320 gr. przez pszczoły z różnych roślin BeeBee Nikończuk uprawnych, łąkowych, leśnych 23 zł i dziko rosnących. Charakteryzuje się barwą od jasnokremowej do herbacianej. W zapachu i smaku jest łagodny. Posiada duże walory odżywcze, przez co należy do najpopularniejszych odmian miodu konsumpcyjnego. 320 gr. Apis
15 zł
Miód wielokwiatowy z truflami Wyjątkowo aromatyczny miód z dodatkiem czarnej trufli. Słodkość miodu przełamana intensywnym aromatem trufli. Doskonale sprawdza się w kuchni jako glazura mięsna, dodatek do owoców i serów czy nadzienie francuskich naleśników. 200 gr. Fimaro
29 zł
Zasada jest jedna: jasne, słodkie miody wykorzystuje się jako dodatek do deserów oraz napojów, a ciemniejsze – o wyrazistym smaku – stanowią składnik chlebów, marynat i sosów. Słoiczki z miodem na dobre zadomowiły się na naszych stołach.
42 zł
Miód Drahimski wrzosowy Esencjonalny, o bursztynowo-herbacianej barwie i silnym, przyjemnym zapachu wrzosów. W smaku delikatnie słodki, lekko gorzkawy i ostry, stanowi doskonały dodatek do potraw. Z powodzeniem stosowany w terapii schorzeń jamy ustnej, gardła, błony śluzowej. 250 gr. Pasieka Fujarskich
Wpisany na Listę Produktów Tradycyjnych miód o silnym aromacie kwiatów gryki i bardzo słodkim, ostrym, lekko piekącym smaku, dzięki czemu doskonale nadaje się do wonnych ciast i wypieków. Zawiera dużą ilość substancji odżywczych i witaminy C, posiada właściwości uodparniające. 1,25 kg. Pasieka Fujarskich
36 zł
22 zł
Miód wielokwiatowy z płatkami róży
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM (16)
09 / wrzesień-październik 2013
Miód pszczeli klonowy Wiosenny, skrystalizowany miód o jasnokremowym kolorze. W smaku bardzo łagodny, delikatny, drobnoziarnisty, przypomina nieco syrop klonowy z nutą karmelu. Z uwagi na dużą zawartość fruktozy polecany dzieciom. Systematyczne spożywany zwiększa odporność na zakażenia i infekcje oraz działa przeciwzapalnie. 400 gr. Pasieka Jakubiec
19 zł
Miód akacjowy premium
Niezwykły aromat i wyszukany smak, na który składają się ucierane płatki dzikiej róży i domowy ocet owocowy. 540 gr. Fimaro
25 zł
Butik z miodem
Miód Drahimski gryczany
Miód z Grębkowa, gryczany z maliną jesienną Bursztynowy, o silnym zapachu kwiatów gryki, w smaku łagodniejszy niż czysto gryczany dzięki dodatkowi malin. Zawiera dużą ilość żelaza i witamin, wspomaga działanie układu krwionośnego, dodaje energii. Znany ze swoich właściwości odmładzających. 1,2 kg. Pasieka Pachniczówka
25
Miód kremowany z czarną jagodą Ciekawe połączenie tworzy unikalny smak, w którym czarna jagoda w wyjątkowy sposób łączy się ze słodyczą miodu. Doskonały zwłaszcza do herbaty, naleśników, twarożku, z dużą ilością witaminy C. Dla koneserów. 400 gr. Pasieka Dębowa
18 zł
Jasnokremowy miód z nektaru zbieranego z kwiatów akacji o delikatnym smaku. W pełni dojrzały odznacza się większą niż inne miody zawartością sacharozy. Jego składniki działają osłonowo na żołądek. 500 gr. Sądecki Bartnik
17 zł
Miód wielokwiatowy z ekologicznych pasiek Pozyskiwany z pasiek, w których nie stosuje się żadnych środków chemicznych do zwalczania chorób pszczół, a same ule zbudowane są z naturalnego budulca, jak drewno lub słoma. Miód pozwala na ograniczenie skłonności do alergii i uczuleń, poprawy kondycji organizmu, wyrobienia naturalnej odporności do walki z przeziębieniami. 500 gr. Sądecki Bartnik
23 zł
26
Food. Przetwory domowe 09 / wrzesień-październik 2013
nfitura
z własnego ogródka Czy uda nam się znaleźć w sklepie takie konfitury z wiśni, jakie robiła babcia albo dżem truskawkowy własnej roboty? Takich smaków trzeba szukać w swojej kuchni. Wystarczą słoiki, owoce i cukier, trochę cierpliwości oraz chęci. A efekt? Mhmm…, szczególnie, gdy w zimowy wieczór otworzymy słoiczek, w którym zamknięte są smaki lata. : Anna Włodarczak : mojetworyprzetwory.blogspot.com
Z
nalezienie dobrego dżemu albo konfitury w sklepie graniczy z cudem. Ciężko znaleźć słoiczek, w którym oprócz owoców nie kryją się również konserwanty lub groźny syrop glukozowo-fruktozowy. Co to takiego? To syrop z kukurydzy. Można go stosować bez rozpuszczania, więc rozlewanie do opakowań jest dużo prostsze i dlatego producenci stosują go chętniej niż cukier. Jest nie tylko w dżemach, ale nawet w sokach dla dzieci. Lepiej go unikać jak ognia, bo powoduje szybkie tycie i chroniczną otyłość, zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2, a nawet przyczynia się do zwiększenia możliwości wystąpienia zespołu jelita drażliwego. Podobnych pułapek w sklepowych słoiczkach czai się wiele. I wcale nie jesteśmy na nie skazani. Wystarczą dobre chęci i możemy sami wyczarować
własne konfitury w domowej kuchni. Pomysłów na niezwykłe słoiczki można mnożyć bez liku. Czasami wystarczy odrobina wyobraźni. – Miałam ostatnio w domu trochę moreli i czerwone porzeczki, wrzuciłam je do garnka, dodałam trochę cukru, pogotowałam, na koniec wrzuciłam białą czekoladę i miałam pyszny dżem – opowiada Milena, która po pracy w biurze relaksuje się „przy garach”.
EKSPERYMENTY W SŁOIKACH Ewa, założycielka bloga mojetworyprzetwory. blogspot.com, specjalizuje się w zaprawach. W jednym roku zrobiła ponad 600 słoików. Wymyśla przepisy, a zawartość jej piwnicy pozwoliłaby przetrwać rodzinie nawet kilka lat. – To naprawdę nie jest trudne, wystarczą chęci, owoce, słoiki i już. A nie ma nic przyjemniejszego, niż zimową porą zejść z koszyczkiem do piwnicy,
28
Food. Przetwory domowe Ewa, autorka bloga mojetworyprzetwory. blogspot.com i jej zaprawy
09 / wrzesień-październik 2013
åâ
jak do sklepiku i przynieść ulubiony dżem na śniadanie – mówi. Większość przepisów to jej eksperymenty, ale nie ukrywa, że podpatruje też inne blogerki, korzysta z przepisów z rodzinnego domu albo dobrych książek kucharskich. – Moje ostatnie eksperymenty to dżem z czerwonych porzeczek i imbiru, konfitura czereśniowa z balsamico i pieprzem czy czarne porzeczki z tonką. W tym sezonie rekordy popularności w jej domu biją truskawki z galaretką agrestową. – Już prawie cały zapas zniknął – śmieje się Ewa. Pomysły blogerki to połączenie klasyki z nowocze-
snością. Ale nie każdy lubi takie eksperymenty.
PRZEDWOJENNE KONFITURY Jeśli marzycie o babcinej konfiturze i tradycyjnym smaku, najlepiej poszukać przepisów w starych książkach kucharskich. Tam gospodynie domowe nie używały do robienia przetworów cukru żelującego, tylko tradycyjnego cukru, a ich konfitury miały bajeczny smak. Maria Disslowa w swojej książce kucharskiej, wydanej w 1930 r., tak opisuje przygotowanie konfitur: „Umiejętność smażenia ładnych konfitur polega
KONFITURA Z OGÓRKÓW (
M. D
J
1930 .)
• 1 kg ogórków • 1 ½ kg cukru • 1 pomarańcza • 1 cytryna • 5 goździków • kawałek cynamonu • kawałek wanilii
09 / wrzesień-październik 2013
CHUTNEY Z DYNI, GRUSZEK, BRZOSKWINI, IMBIRU I LIMONKI E
.
.
)
• 1,5 kg obranej dyni • 0,5 kg brzoskwiń • 0,3 kg gruszek (już po obraniu) • 300 g cukru trzcinowego • 2 łyżeczki świeżo startego imbiru • 1 łyżeczka soli • skórka i sok z 2 limonek
(
E
.
.
)
• śliwki (umyte, wydrylowane) • szklanka wody na 4 kg wydrążonych owoców • opcjonalnie cukier (max. 200 g na 1 kg śliwek) Umyte, wydrylowane śliwki umieszczamy w garnku, podlewamy wodą i na wolnym ogniu smażymy, od czasu do czasu mieszając – ja mieszam co pół godziny, smażąc za pierwszym razem porcję z 4 kg przez 4-5 godzin (w razie potrzeby dodaję cukier, dokładnie mieszam). Powidła trzeba na tyle odparować, żeby były gęste i odstawały od garnka, nie kleiły się do jego brzegów, zostawić, przykryte wystudzić do następnego dnia. Ponownie rozgrzać, już tylko 1 godzinę mieszając od czasu do czasu. Gorące nakładać do słoików, mocno zakręcić, zostawić do wystudzenia, wynieść w chłodne, suche, ciemne miejsce.
(
KONFITURA Z BORÓWEK M. D J
POWIDŁA ŚLIWKOWE
CYTRYNOWY DŻEM Z CUKINII
Dynię zetrzeć na tarce jarzynowej, dodać do niej pokrojone na cząstki brzoskwinie i gruszki, zacząć gotować na średnim ogniu około 30-35 min., co jakiś czas mieszając. Dodać cukier, imbir, sól, skórkę i sok z limonki, gotować do uzyskania pożądanej konsystencji gęstego sosu. Gorący sos nakładać do czystych i suchych słoików, zakręcić, odwrócić do góry dnem, żeby się porządnie zassały.
(
Food. Przetwory domowe
Zrób to sam!
Obrane ogórki pozbawić miąższu, pokroić w cząstki i dopiero wtedy zważyć. Ma ich być 1 kg. Ugotować z goździkami i cynamonem. Gdy będą miękkie przełożyć na sito, aby odciekły. Zagotować cukier, dodając sok z pomarańczy i cytryny, dodać tyle samo wody, co soku. Ściąć cieniutko skórkę z pomarańczy i cytryny, ugotować w wodzie, pokroić w cienkie plasterki i przełożyć do syropu, dołożyć ogórki, wanilię i smażyć, aż ogórki nabiorą przejrzystości. Przestudzone włożyć do słoja.
(
29
1930 .)
• ½ kg borówek • ½ kg miałkiego cukru Przebrane borówki przełożyć do rondla, wsypać cukier, postawić na ogniu. Gdy puszczą sok i zakipią, gotować 20 min. Ostygnięte włożyć słoja.
E
.
.
)
Składniki (na 10 słoiczków o pojemności 0,2 l): • 2,5 kg obranej, już bez pestek cukinii • 0,5 kg cukru • 2 galaretki cytrynowe • skórka i sok z 1 cytryny Cukinię umieścić w garnku, podlać wodą (ok. pół szklanki), gotować do miękkości, co jakiś czas mieszając. Taka ilość mieści się w garnku 5 l. Gdy kawałki cukinii są miękkie (gotują się ok. 40-50 min.) potraktować je blenderem i zmiksować na gładką masę. Dodać cukier, galaretki, wymieszać, dodać skórkę i sok z cytryny. Gotować wszystko razem około godziny. Gorące nakładać do słoików, ja część spakowałam w weki, które potem dla bezpieczeństwa zapasteryzowałam na mokro (ok. 15 minut) a zwykłe twisty mocno zakręciłam i zostawiłam do całkowitego wystygnięcia.
REKLAMA
Nasze owoce. Twoje zdrowie.
Przetwory Owocowego Domu znajdziesz w wybranych sklepach z żywnością ekologiczną.
30
Food. Przetwory domowe 09 / wrzesień-październik 2013
na ugotowaniu owoców w odpowiedniej gęstości syropie. Niedogotowane owoce burzą się w słoju. Przegotowane tracą kolor i ciemnieją, owoc staje się twardy i suchy. Gęstość syropu do konfitur musi być odpowiednia do gatunku owoców. Soczyste i miękkie owoce, takie jak maliny, truskawki czy wiśnie wymagają gęstego syropu. Najodpowiedniejszym naczyniem do gotowania owoców są mosiężne rondle, szerokie i płaskie”. Myli się ten, kto myśli, że babcine przepisy są czasochłonne. Czasami na przygotowanie konfitury wystarczy godzina. O smakach najlepiej nie dyskutować. Warto za to próbować różnych. Znaleźliśmy przepisy zarówno dla amatorów kuchennego szaleństwa, jak również dla zwolenników tradycji. Sami wybierzcie i ruszajcie do kuchni.
Jedną z marek godnych polecenia jest Owocowy Dom. W jego asortymencie znajdziemy ciekawe przetwory – np. swojski agrest z bazylią czy śliwkę z zielonym pieprzem. Połączenia smaków jak widać są bardzo ciekawe i podkreślające smak samych owoców. Warto zwrócić uwagę, że produkty Owocowego Domu posiadają wspólnotowy certyfi kat żywności ekologicznej. Możemy więc być pewni, że owoce zamknięte w słoikach były pielęgnowane bez użycia sztucznych nawozów, a i sam wyrób konfitur odbywał się w sposób tradycyjny. Jest więc szansa, że będą nam smakować równie dobrze, jak nasze własne konfitury zrobione z owoców z własnej działki.
TROCHĘ OWOCÓW, TROCHĘ BRANDY…
Niestety – aby żyć slow, trzeba mieć czas. Nie wszyscy możemy zrezygnować z pracy i robić całymi dniami konfitury. Na szczęście nie musimy. W ostatnim czasie na półkach dobrych marketów i sklepów ze zdrową żywnością coraz częściej pojawiają się prawdziwe konfitury. To już nie tylko cukier ze sztucznym aromatem. Zewsząd atakują nas reklamy, polecające zdrowe i naturalne (koniecznie w 100%!) produkty przetworzone. Niestety, zwykłe chwyty marketingowe mogą uśpić naszą czujność. Z czego więc wybierać?
Ekologiczna Konfitura Agrest z Bazylią Spotkanie wyraźnego smak agrestu ze świeżym zapachem bazylii. Ekologiczne składniki: czysty czerwony agrest, odrobina bazylii, owocowa pektyna, cukier trzcinowy. owocowydom.pl
18,60 zł
ZDJĘCIE: MATERIAŁY PRASOWE FIRMY (1)
Ciekawe przetwory kryją również słoiki z logo Wytwórni Towarów Niezwykłych. Smacznie, ale i zagadkowo brzmią ‘wyrabiane ręcznie borówki z imbirem’. Nie ustępują im miejsca także konfitury jagodowe z żubrówką lub jeżynowe z brandy. Bez obaw – można je zjeść nawet na śniadanie przed wyjazdem autem do pracy. Alkohol dodano tylko po to, by dodać konfiturom ciekawego aromatu, a nie by zabić smak samych owoców. Ten jest wyborny! Jak więc widać, także najbardziej leniwi z nas mają szansę skosztować prawdziwego smaku lata zamkniętego w słoiku nawet w zimie. Trzeba tylko dobrze poszukać, nim wrzucimy do koszyka pierwszy lepszy wek. ●
Z PÓŁKI, ALE JAK ZE SPIŻARNI
32
Food. Olej rzepakowy 09 / wrzesień-październik 2013
Zdrowie w kolorze złota : Marek Jerzak
ZDJĘCIE: FOTOLIA (1)
C
zęsto nazywany „oliwą północy”, jest najczęściej używanym w Polsce tłuszczem. Nie bez przyczyny. Skrywa w sobie wiele korzystnych dla naszego zdrowia składników. Jak się z nim jednak obchodzić, by ich w kuchni nie stracił? Olej rzepakowy to nie tylko niezbędny w kuchni składnik potrzebny do smażenia czy przygotowywania sałatek. To przede wszystkim źródło kwasów omega 3 i 6. Są one niezbędne do utrzymania właściwego poziomu cholesterolu we krwi. To także źródło witaminy młodości, czyli witaminy E oraz K i A. Aby olej rzepakowy nie stracił zbawiennych dla naszego organizmu składników trzeba go przede wszystkim odpowiednio przechowywać. Najlepiej kupować ten w szklanych opakowaniach. Choć i tego w najczęściej spotykanych plastikowych butelkach nie warto przelewać do innych naczyń. Fabryczne opakowanie gwarantuje bowiem najlepsze warunki przechowywania i chroni zawartość przed zanieczyszczeniami.
33
Food. Olej rzepakowy 09 / wrzesień-październik 2013
Olej, podobnie jak wiele innych środków spożywczych, nie przepada za światłem. Trzymamy go więc w zacienionym i chłodnym miejscu. Najczęstszym zastosowaniem, jakie dla niego znajdujemy, jest smażenie. Świetnie rzepakowy pasuje również do pieczenia. Nada bowiem pieczeni lub pieczonemu kurczakowi soczystości, jeśli wcześniej natrzemy je właśnie olejem. Nie można o nim zapomnieć także przygotowując sałatki. Jako że wręcz doskonale łączy się z przyprawami, rzepakowy jest idealną bazą dla różnego rodzaju dressingów. Nadaje się też do przygotowywania potraw dla dzieci powyżej szóstego miesiąca życia. Śmiało w tym przypadku możemy zastąpić nim masło. Poszukując na półkach oleju rzepakowego warto zwrócić uwagę na to, by pochodził z ekologicznych plantacji. ●
Sałatka z indykiem i olejem rzepakowym S
:
• pierś z indyka • pomidorki koktajlowe • ogórek zielony długi • czarne oliwki • mix sałat • mały kubeczek jogurtu naturalnego • 3 ząbki czosnku • słonecznik łuskany • grzanki ziołowe • pieprz, sól, papryka słodka, zioła prowansalskie • ocet winny • 4 łyżki bezwonnego oleju rzepakowego (np. Rapso) P : Pierś z indyka pokroić w nieduże kawałki, przyprawić solą, pieprzem, papryką słodką, dodać posiekane drobno 2 ząbki czosnku, następnie obsmażyć na złoto na 2 łyżkach oleju. Pomidorki koktajlowe pokroić na pół, ogórka zielonego na pół w plasterki, oliwki na plasterki. Mix sałat wyłożyć na talerz, dodać pokrojone pomidorki, ogórka, oliwki, posypać ziarnami słonecznika i grzankami ziołowymi. Przygotować sos jogurtowy – kubeczek jogurtu naturalnego doprawić solą, pieprzem, dodać pół łyżeczki cukru, przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, 2 łyżki oleju i 1 łyżkę octu winnego, zioła prowansalskie. Sałatkę delikatnie polać sosem jogurtowym.
REKLAMA
34
Food. Polskie smaki 09 / wrzesień-październik 2013
Fasola – z wojska na salony : Dominika Hoppe : Tomasz Seidler Bułka z Masłem, Poznań
rezentowanie kuchni „od kuchni” jest nie lada wyzwaniem. Współcześnie temat jedzenia, postrzeganego w wymiarze kulinarnej sztuki, cieszy się wielką sławą i z lubością jest prezentowany oraz odkrywany – nie zawsze na nowo – w różnorakich formach i interpretacjach. Obecnie kuchnia podlega nawet władzy mody – dyktatorki stylów, trendów oraz sezonowej etykiety. Smakowanie wrażenia coraz częściej przysłania wrodzoną naturę kuchni, która w swej pierwotnej formie jest pożywieniem stanowiącym integralną część obyczaju kulinarnego. Gdy dziś zerkam na naszą narodową kuchnię jako na zjawisko kulturowe, dostrzegam sycący przepych, butny temperament oraz gościnność. Natomiast gdy utożsamiam ją z właściwym sposobem odżywiania się, to najważniejsze stają się szczere, godnie traktowane, nieco zapomniane produkty regionalne, które jednocześnie stanowią pamiątkę staropolskiej przeszłości kulinarnej, jak i wspierają lokalną, zrównoważoną produkcję. Ich odnalezienie wymaga często cierpliwości oraz czasu, ale warto szukać i składać własną mapę smaków. Moim ostatnim odkryciem jest skromna, delikatna, ale niezwykle pożywna fasola wrzawska. Wyjątkowy słodki smak zapewniają jej rodzinne strony, czyli podkarpacki, nadwiślański klimat oraz gleba. Nietuzinkowy charakter fasoli wrzawskiej sprawił, iż została wliczona przez Komisję Europejską w poczet produktów z Chronioną Nazwą Pochodzenia. Te niepozorne nasiona są często pomijane w wyszukanych projektach kulinarnych i marginalizowane przez oczywiste skojarzenia z kuchnią wojskową.
P
36
Food. Polskie smaki 09 / wrzesień-październik 2013
Fasola wrzawska z oscypkiem S
4-5
:
• 2 szklanki ugotowanej i obranej fasoli wrzawskiej • 1 por (biała część) • 2 szklanki pęczaku • 2 duże malinowe pomidory • 1 l warzywnego wywaru • 1/2 szklanki utartego oscypka • 1 łyżka czarnuszki • sól wędzona, chilli
Jak pożeniłam polski smak z włoskim stylem W swoich prywatnych kulinarnych poszukiwaniach zapewniłam fasoli wrzawskiej zacne, sezonowe towarzystwo malinowych pomidorów oraz oscypka z owczego mleka. Punktem wyjścia podczas przygotowań było risotto, czyli potrawa przyrządzana z ryżu arborio, charakterystyczna dla tradycji włoskiej, ale ukochana przez wiele europejskich kuchni. W swoim daniu zamiast ryżu użyłam mniej wyszukanego, ale bardzo aromatycznego, jęczmiennego pęczaku. Na kilku łyżkach oleju rzepakowego poddusiłam pokrojoną w kosteczkę białą część pora, następnie dodałam przepłukaną w zimnej wodzie i odcedzoną na sicie kaszę. Całość przez kilka minut podsmażałam, aż każde ziarenko błyszczało od oleju. Potem przyszedł czas na szklaneczkę alzackiego rieslinga, pokrojone w kostkę, pozbawione skórki pomidory oraz czarnuszkę. Gdy płyn odparował, uzupełniłam braki dolewając chochlę warzywnego wywaru. Czynność powtarzałam parokrotnie, aż do uzyskania upragnionej lekko stawiającej opór konsystencji. Danie wykończyłam tartym oscypkiem, szczyptą chilli, łyżką masła oraz ugotowaną zawczasu główną bohaterką przedstawienia, czyli fasolą wrzawską. Jako pierwszoplanowa postać wymagała oddzielnego przygotowania. Najpierw moczenie przez noc w zimnej wodzie, następnie gotowanie i na koniec łuskanie. Wysiłek przy tak szlachetnej naturze jest nieunikniony i stanowczo opłacalny. Potrawą ugościłam smakoszy odwiedzających Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku... ●
37
TANDEM, czyli Dominika Hoppe i Tomasz Seidler
Food. Polskie smaki
Kreatywny duet zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym A O
: : projektantka form przemysłowych – absolwentka poznańskiego UAP-u. O : grafik po kulturoznawstwie. O : bezglutenowa wegetarianka z Warmii. O : ordynarny wielkopolski mięsożerca.
09 / wrzesień-październik 2013
Członkowie Stowarzyszenia Polska Akademia Smaku. Właściciele studia kulinarno-projektowego „Bułka z Masłem”. Zajmują się zarówno projektowaniem graficznym i architekturą wnętrz, jak i projektowaniem przyjęć – od stylizacji, poprzez dobór odpowiedniej muzyki, aż po scenografię. Najważniejsze jednak zawsze jest jedzenie i kontakt z ludźmi. Uwielbiają wyzwania – czy to skomponowanie świątecznej karty dla zaprzyjaźnionej restauracji, czy stworzenie jednodniowego lokalu na Restaurant Day, tematycznego pikniku dla przyjaciół, identyfikacji wizualnej dla niewielkiego bistro... Przygotowują również domowe przetwory i wyjątkowe kulinarne prezenty ( jak na przykład bezglutenowe słodycze).
39
ß
Czy to południe Europy? Nie, takie winnice można spotkać już w Polsce.
Food. Wino z Polski
Uprawa winorośli to coraz bardziej opłacalny biznes.
09 / wrzesień-październik 2013
å
Riesling i Pinot Noir z Miękini? Jak najbardziej! Ten, kto nie traktuje polskich win poważnie, zapewne nie miał jeszcze okazji spróbować rodzimych trunków. Często są one o wiele lepsze od masówek sprowadzanych z Francji, Włoch czy Hiszpanii. A polskie wina to wcale nie egzotyka. : Anna Włodarczak
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM (3)
J
eszcze do niedawna polskie winnice traktowane były z przymrużeniem oka. Ale mało kto wie, że w Polsce już od średniowiecza uprawiano winorośle. Pierwsze winnice powstawały w XII wieku, głównie przy klasztorach. Robiono tam przede wszystkim wina mszalne. Ale zaledwie dwa wieki później winnice zaczęły już wyrastać jak grzyby po deszczu. Niestety oziębienie klimatu, wojny i inne czynniki sprawiły, że polskie winnice zaczęły podupadać. Najwięcej zachowało się ich w okolicach Zielonej Góry i Wrocławia. Czyli tam, gdzie w naszym kraju jest najcieplej, co nie jest bez znaczenia dla uprawiania winorośli. Do dzisiaj te tereny są uznawane za winne eldorado w Polsce. W ostatnich latach jednak nastąpił prawdziwy boom. Winnice powstają nawet na niewielkich kawałkach ziemi. Są już nie tylko w lubuskim czy na Dolnym Śląsku, ale nawet na Mazurach.
Wino prosto z Mazur
á
Butelka polskiego wina to prawdziwy rarytas.
– 14 lat temu wyremontowaliśmy stuletnie gospodarstwo, zmieniając je w pensjonat agroturystyczny. Zaczęliśmy robić przetwory z warzyw i owoców, później powstała wędzarnia, następnie zaczęliśmy wytwarzać domowe sery. Gdy już myślałem, że oferta jest kompletna, przeczytałem materiał o polskich winnicach – wspomina Marcin Dąbkowski, właściciel Winnicy Gorło na Mazurach. Pasja, z jaką właściciele opowiadali o swoich winnicach i winach zrobiła na nim takie wrażenie, że zamarzył o własnej. – Zdaliśmy sobie sprawę, że część naszego gospodarstwa to doskonale nachylone zbocze skierowane na południe i klamka zapadła – opowiada. Dzisiaj robią białe wino z odmiany Solaris oraz dwa czerwone z odmian winorośli Regent i Rondo. Nie planują, aby ich wino było produkowane masowo i stało się dostępne np. w sklepach. Chcą, aby było ono robione
ze szczególną dokładnością, wyłącznie na potrzeby gości winnicy. Tutaj wszystko jest wytwarzane ręcznie, nawet oryginalne etykiety. Na każdej z nich jest wymalowany przepiękny ptak, wszystkie inne. Rafał Adamczyk założył Winnicę Rzeczyca niedaleko Kazimierza Dolnego. Zawsze robił domowe trunki, ale winami zajął się dopiero, gdy znalazł stare siedlisko. – Trafiłem na przepięknie położony teren pagórkowaty w Kazimierskim Parku Krajobrazowym z resztkami sadu wiśniowego i wąwozem lessowym. To było to, czego szukałem – mówi. – Winnica jest mała, ma 0,5 ha, to raczej pasja, a nie sposób na zarabianie pieniędzy. Ale nasze wina Rondo i Hibernal można kupić w winnicy oraz okolicznych restauracjach – dodaje Adamczyk. Ceny polskich win wahają się od 30 do 80 zł. Są droższe od sklepowych, ale to wina warte swojej ceny.
Polskie wino z Macedonii Ale winnice w Polsce to nie tylko małe, rodzinne interesy, to również wielkie przedsiębiorstwa. Największą winnicą w kraju jest Jaworek w Miękini na Dolnym Śląsku, która została założona w 2001 r. Na 24 hektarach rośnie ponad 30 odmian winorośli sprowadzanych z Niemiec, Austrii i Francji. Pierwsze wyprodukowane wina to m.in. Pinot Noir i Riesling. Degustatorzy tak je chwalili, że właściciele winnicy
postanowili kontynuować swoją przygodę i rozszerzać działalność, ale nadal stawiają na rolnictwo ekologiczne i organiczne. Tak rozwinęli skrzydła, że od 2010 r. działalność Winnic Jaworek została poszerzona o produkcję wina w południowo-wschodniej Macedonii. Na wydzierżawionej działce uprawiają takie odmiany jak Chardonnay i Sauvignion Blanc. Polscy winiarze złapali wiatr w żagle. Odmiany hybrydowe, tak chętnie sadzone w polskich winnicach, sprawdzają się u nas doskonale. Ocieplenie klimatu także nam sprzyja. A więc śmiało sięgajcie po polskie Rieslingi czy Pinot Noir. Nie będziecie zawiedzeni. ●
á
Uprawom winorośli w naszym kraju sprzyja ocieplenie klimatu.
ã
Świetnie w naszej szerokości geograficznej sprawdzają się odmiany hybrydowe.
Ryszard Gut i jego syn Oskar, właściciele Winnicy Świdnickiej, opowiadają o swoich winach
41
Food. Wino z Polski 09 / wrzesień-październik 2013
w sklepach. Nie chodzi tu o oryginalne szczepy, ale także o proces produkcji, który nie jest u nas mocno zautomatyzowany, a większość prac wykonywana jest ręcznie. Nasze wina nie są również tak mocno konserwowane jak sklepowe. Naszym najbardziej charakterystycznym winem jest wino Czarne. Ma bardzo ciemną barwę, stąd jego nazwa. Dzięki swojemu niepowtarzalnemu bukietowi ciężko je porównać do jakiegokolwiek innego. Odmiana bardzo trafia też w gusta Polaków i jest łatwa w uprawie, dlatego nasadziliśmy dużo jej krzewów. Skąd pomysł na założenie winnicy?
R G : Winorośl i wino były zawsze w naszym życiu, ale dopiero gdy kupiliśmy kawałek ziemi w Świdnicy, postanowiliśmy z żoną założyć niewielką winnicę. Początkowo nasadziliśmy ponad sto odmian winorośli. Z nich wybieramy te, które najlepiej znoszą nasz klimat, najmniej chorują i są najbardziej obiecujące. Ze względu na preferencje smakowe uprawiamy również odmiany mniej przystosowane, ale wyłącznie na własne potrzeby. Czy klimat w Polsce stwarza jakieś ograniczenia?
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM (3)
R.G.: Tak. Nie zrobimy win z odmian rosnących w ciepłym klimacie, ale z odmian uprawianych w centralnej Europie uzyskujemy całkiem niezłe wina. O G : Każdy region charakteryzuje się własnymi atutami i w każdym inne ze szczepów najlepiej się sprawdzą. Co ciekawe, nie chodzi tu o brak słońca w lecie, bo tego często nie mamy mniej niż znane, winne regiony. Najgorsze są mroźne zimy, gdy temperatura spada do –30°C oraz wiosenne przymrozki, które zagrażają wegetującym już, słabszym krzewom. W naszej winnicy, obok popularnych odmian, znajduje się też wiele takich, których pijący zagraniczne wina konsumenci nie znają. One wcale nie są gorsze, a z pewnością zupełnie inne i interesujące. Jakie wina produkujecie w Świdnicy?
R.G.: W ubiegłym zrobiliśmy osiem win, cztery białe: Gewutztraminer o nazwie Melodyjne, Pinot Blanc – Złote, Egzotyczne z nowych odmian Siberia i Hibernal oraz Cuve plus trzy wina czerwone m.in. wino o nazwie Czarne z ukraińskiej odmiany o nazwie Gołubok. Mamy też wino różowe z Pinot Noir. O.G.: Nasze wina różnią się od win spotykanych
Kto jako pierwszy próbuje Waszych win?
R.G.: W procesie wyrobu wina próbujemy na każdym etapie w rodzinnym składzie: żona, syn i ja. Gdy już jest gotowe, poddajemy je ocenie różnych osób, czasem nawet przypadkowych. Czy z winnicy w Polsce można żyć?
R.G.: Dla nas to jeszcze wciąż pasja. Zachęceni efektami robimy wszystko, aby nasza winnica się rozrastała. Zbliżamy się wiec do momentu, kiedy będzie można z niej przeżyć. Poza tym nasza winnica nie tylko się rozrasta, ale wciąga też kolejne pokolenia rodziny. O.G.: Inwestycja w winnicę jest olbrzymia i zwraca się powoli. My akurat znaleźliśmy się w przełomowym momencie, w którym nie musimy już do niej dopłacać. Czy jest zainteresowanie polskimi winami i kto je kupuje?
R.G.: Zainteresowanie winami z polskich winnic jest duże, szczególnie wśród turystów zagranicznych, którzy preferują wyroby regionalne. Inni po prostu chcą spróbować, jak smakuje nasze wino. Wprowadzamy je na rynek już trzeci rok. W większości sprzedajemy je w winnicy, na różnego rodzaju imprezach plenerowych. Nasze wina są dostępne również w wybranych restauracjach. O.G.: Zainteresowanie polskimi winami rośnie z roku na rok. Ludzie powoli zaczynają wierzyć, że w Polsce również można produkować dobre wina. Ich ceny sięgają 50 zł, w przypadku niektórych winnic nawet je przekraczają. Są one dość wysokie, ale wynikają z ręcznego sposobu produkcji i dbałości o każdy szczegół. ●
42
Styl życia. Słodkie Czary Mary 09 / wrzesień-październik 2013
Czary mary, hokus pokus i jest cukierek : Anna Włodarczak : kakaraka.pl
o nich słodkie siostry albo czarodziejki. Mają własną magiczną manufakturę we Wrocławiu i dokonują tam prawdziwych cudów. Spełniły swoje marzenia o własnej firmie, teraz spełniają marzenia łasuchów wymyślając najróżniejsze smaki cukierków. W tym sklepie czary dzieją się naprawdę. Ze słodkiego karmelu można wyczarować niebieską sowę albo gwiazdkę z nieba. W kolorowych cukierkach zatopione są bajeczne wzorki – kwiatki, misie czy serduszka. Tutaj słodycze są nie tylko kolorowymi cukierkami, ale prawdziwymi dziełami sztuki. Wrocławskie Słodkie Czary Mary to manufaktura cukierków i lizaków stworzona przez siostry Magdę Worską i Anetę Stenzel-Mazur. A zaczęło się bardzo niepozornie. Magda, z wykształcenia socjolog, pracowała jako sekretarka w firmie bieliźniarskiej, jej siostra Aneta, z wykształcenia fi lolog słowiański, jako księgowa. Od zawsze marzyły o własnej firmie. Myślały nawet o robieniu kafl i. Miały już kupować specjalny piec, gdy pewnego dnia dostały ręcznie robione cukierki. „To jest to!” – pomyślały i zaczęły działać. – Nasze słodycze są robione ręcznie, z najwyższej jakości składników. Używamy do ich wytwarzania naturalnych aromatów owocowych i barwników pochodzenia naturalnego. Mogą je jeść nawet alergicy, którzy nie tolerują innych słodyczy – zachwalają Magda i Aneta.
ä
Wnętrze? Jest po prostu cukierkowo. Niektórym kojarzy się z Ameryką lat 50-tych.
Jest jak w bajce W bajecznie kolorowym sklepie, z półkami ozdobionymi kolorowymi markizami, można znaleźć kilkadziesiąt rodzajów cukierków, od tradycyjnych cytrynowych i malinowych, po karmelki o smaku arbuza, melona czy mango. Jest też coś dla dorosłych łasuchów np. cukierki o smaku wódki z colą, kawy czy brandy. A właścicielki cały czas myślą nad nowymi propozycjami. Wszystko jest estetycznie opakowane w słoiczki obwiązane kokardkami albo w kolorowe pudełeczka. Piękne jest nie tylko wnętrze i słodycze, ale również same właścicielki. W kolorowych chustkach na głowach, przypominają trochę gospodynie domowe z amerykańskiej reklamy z lat pięćdziesiątych.
44
Styl życia. Słodkie Czary Mary 09 / wrzesień-październik 2013
Słodycze z manufaktury kolor i smak zawdzięczają naturalnym, owocowym barwnikom i aromatom
45
Styl życia. Słodkie Czary Mary 09 / wrzesień-październik 2013
Prawdziwą frajdą dla dzieci jest możliwość samodzielnego zrobienia lizaka!
å
Na oczach klientów Aneta i Magda robią lizaki oraz cukierki. Ale dla dzieciaków największą frajdą jest to, że same mogą zrobić sobie w manufakturze lizaka. Najpierw formują go z kolorowego karmelu, później wciskają patyczek, a na koniec pakują i obwiązują wstążką. Aż szkoda zjeść takie cudo. Ale początki przygody sióstr ze słodyczami wcale nie były łatwe. – Pierwszy lizak nie był ani ładny, ani smaczny, ale własnoręcznie zrobiony i sprawił tyle radości, że postanowiłyśmy kontynuować tę przygodę – opowiada Magda Worska. Stały po kilka godzin przy kuchence, próbując wydobyć odpowiedni smak, kolor i formę słodyczy. Wszystko wkoło było w karmelu, piętrzyły się góry nie do końca jeszcze udanych łakoci, a rachunki za prąd i gaz drastycznie podskoczyły. Pierwszymi testerami i bezlitosnymi recenzentami były ich własne dzieci. Aneta jest mamą Julki i Gabrysi, a Magda ma dwie córki Milenkę i Hanię oraz syna Huberta. To one jako pierwsze krytykowały. Gdy zaczęły chwalić, siostry poczuły, że są gotowe.
Siła sióstr Dzisiaj Magda i Aneta są perfekcjonistkami. To, że są siostrami, wcale im nie przeszkadza w prowadzeniu biznesu. – Absolutnie nie potwierdzamy, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach – mówi Magda. – Rozumiemy się bez słów, mamy podobne podejście do życia i priorytety, więc raczej nie wyobrażamy sobie innej spółki niż rodzinna – dodaje Aneta. W firmie podzieliły się obowiązkami. Magda jest odpowiedzialna za stronę marketingową, reklamową i handlową, a Aneta zajmuje się księgowością i imprezami wyjazdowymi. Ale smaki wymyślają razem. Żadna z nich nie ma również zamiaru rezygnować z przyjemności własnoręcznego robienia słodyczy. To dla nich po prostu czysta radość.
Magiczne miejsce Zanim otworzyły manufakturę słodyczy, przez dwa miesiące szukały odpowiedniego miejsca we Wrocławiu. – Ono musiało być wyjątkowe – mówią. I udało się. Wybrały ulicę Szewską, tuż przy Starym Rynku, która jako jedna z niewielu ma status strefy zamieszkania. Nie mogą tam wjeżdżać samochody, czasami tylko środkiem przejedzie tramwaj albo rowerzysta. Znalazły też wymarzony lokal, przestronny i jasny, z dużymi oknami. To przez nie dzisiaj wiele osób zagląda do środka z zaciekawieniem podglądając pracę przy produkcji cukierków i lizaków. – Wrocławianie są cudowni, od razu pokochali nasze słodycze. Wciąż wracają po ulubione smaki. Wielu klientów przychodzi regularnie od samego początku istnienia manufaktury, czyli od 2011 r. – mówi Magda. I chociaż pomysłów na kolejny biznes mają sporo, a jeden ma nawet swoją nazwę, to przyznają, że Słodkie Czary Mary dają im tyle radości i satysfakcji, że na pewno ta przygoda będzie trwała jeszcze bardzo długo. ●
46
Styl życia. Czas na grzyby 09 / wrzesień-październik 2013
Runo na talerzu O ile przez całe lato zaklinaliśmy niebo, prosząc o słońce, o tyle teraz wielu z nas sprawdza prognozy, czekając na deszcz. Szczególnie wypatrują go grzybiarze, którzy doskonale wiedzą, że na suchej ściółce leśnej nie znajdą nawet najmniejszego podgrzybka. : Marek Jerzak
G
dy wreszcie – w przeciwieństwie do temperatur – spadnie deszcz możemy liczyć na bogate żniwa. Wówczas warto ruszyć
do lasu.
CO ZBIERAĆ? Wiedza większości z nas na temat grzybów jest dość ograniczona. Jak więc je zbierać, aby przygotowane z nich potrawy nie okazały się dla nas ostatnimi w naszym życiu lub by w najlepszym razie poważnie nam nie zaszkodziły?
Brzozy, osiki, dęby, świerki czy topole i modrzewie to miejsca szczególnie preferowane przez maślaki. Najpopularniejsze podgrzybki wolą towarzystwo dębów i grabów.
Inspektorzy z sanepidu radzą, żeby początkujący grzybiarze zbierali tylko te grzyby, które pod kapeluszem mają rurki – czy jak kto woli „gąbkę”. W żadnym razie amatorzy nie powinni wrzucać do koszyków grzybów blaszkowych. To właśnie wśród nich najczęściej kryją się egzemplarze niejadalne lub wręcz trujące. Niejadalne gatunki możemy spotkać i wśród grzybów rurkowych. Te jednak – jak np. goryczak żółciowy – zepsują jedynie smak potrawy, lecz nie powinny być groźne dla naszego zdrowia.
47
Styl życia. Czas na grzyby 09 / wrzesień-październik 2013
Pamiętajmy, że powinniśmy zbierać grzyby całe, wykręcając je z podłoża. Niebezpieczne są także małe, młode okazy. Łatwo je bowiem pomylić z innymi gatunkami np. z muchomorem sromotnikowym.
GDZIE SZUKAĆ?
Czasem może się zdarzyć, że właśnie wycięty grzyb okaże się np. zbyt robaczywy. Nie rzucajmy go niedbale na ściółkę. Warto nadziać go np. na wystającą gałąź. Wówczas będzie on miał szansę na rozsianie zarodników i wzbogacenie lasu w kolejne okazy. Po powrocie do domu powinniśmy zebrane grzyby jak najszybciej posegregować i oczyścić, wszak nie powinny leżeć dłużej niż dobę. Gdy w trakcie selekcji nabierzemy wątpliwości co do naszych zbiorów, podejrzane egzemplarze lepiej wyrzucić. Zawsze też można zwrócić się do lokalnej stacji sanepidu, w której na pewno uzyskamy fachową pomoc. Oczywiście, tylko jeśli zgłosimy się z całymi i surowymi grzybami, a nie takimi pływającymi już np. w sosie.
Wszystko zależy od pogody. Gdy świeci słońce, grzyby najłatwiej znaleźć w miejscach zacienionych. Tam właśnie mają najlepsze warunki do wegetacji. Jest wilgotno, a temperatura nie jest zbyt wysoka. Odwrotnie, gdy końcówka lata jest dżdżysta – wówczas szukamy miejsc bardziej nasłonecznionych, a przez to cieplejszych. Brzozy, osiki, dęby, świerki czy topole i modrzewie to miejsca szczególnie preferowane przez maślaki. Natomiast koźlarzy JAJECZNICA Z GRZYBAMI warto poszukać pod brzoTo zapewne najszybszy pomysł na przyrządzenie grzybów, zwłaszcza, jeśli nasze zbiory nie były zbyt imponujące… zami i świerkami. Tam też można pokusić się o poszu• W pierwszej kolejności grzyby należy oczyścić, obrać i obgotować w solonej wodzie. kiwanie rydzów. Najpopu• Następnie pokrojone smażymy w towarzystwie cebulki, larniejsze podgrzybki wolą najlepiej na maśle z niewielkim dodatkiem oleju. z kolei lasy liściaste, a w szcze• Dodajemy odrobinę soli dla smaku. Do osobnej miseczki wbijamy umyte jajka. Doprawiamy je i delikatnie mieszamy gólności towarzystwo dębów widelcem. Tak przygotowaną masę wlewamy na patelnię i grabów. z rumianymi już grzybami i cebulą.
Najprostszy sposób na grzyby leśne
Jeśli nie możemy zająć się nimi bezpośrednio po powrocie z lasu, powinniśmy zapewnić grzybom suche i przewiewne miejsce, tak, Teraz już standardowo smażymy jak każdą jajecznicę według własnego gustu. Smacznego! by nie pokryły się pleśnią. Po oczyszczeniu można je już ususzyć, krojąc je uprzednio na mniejsze kawałki. Później grzyBywalcy lasów wiedzą, że czasem warto porozgląby najlepiej przechowywać w bawełnianych lub dać się i za… muchomorami. W ich sąsiedztwie bęlnianych woreczkach. dziemy mieli duże szanse na znalezienie królów Najczęściej grzyby zjadamy w sosach lub grzybiarskich koszyków – borowików. jako dodatki do potraw. Ta forma wydaje się Gdy już trafimy na pysznie wyglądający egzemnajciekawsza, bo mamy szansę poznać prawplarz, wykręćmy go delikatnie, tak, by nie uszkodziwy smak tych darów runa leśnego. Równie dzić grzybni. Wówczas jest szansa, że za kilka dni często grzyby suszymy i marynujemy. Rzaw tym samym miejscu znajdziemy kolejne okazy. dziej solimy, mrozimy, marynujemy lub naDopuszczalne jest również użycie małego nożyka, wet kwasimy. ● WYKORZYSTANO MATERIAŁY SANEPIDU którym wytniemy grzyba na równi z podłożem.
MUCHOMOR W KRÓLEWSKIM TOWARZYSTWIE
ZDJĘCIE: SHUTTERSTOCK (1)
JAK PRZECHOWYWAĆ GRZYBY?
48
Zdrowie. Herbaty dla różnych typów 09 / wrzesień-październik 2013
á
Pobudzająca zmysły. Liściasta herbata z płatkami kwiatów i skórką pomarańczową
Co pić, by dobrze żyć? : Marek Jerzak
H
erbata to najprawdopodobniej najpopularniejszy napój na świecie. Gdy o niej myślimy, pierwsze skojarzenia plączą się między odległymi Indiami i Chinami. Tymczasem wokół nas rośnie mnóstwo wspaniałych roślin, z których napar poprawi nasze samopoczucie, trawienie lub ukoi nerwy. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Jak parzyć zioła? Jeśli nie korzystamy z ziół w saszetkach, wystarczy, że do kubka wsypiemy maksymalnie łyżeczkę lub łyżkę stołową ziół w zależności od ich rodzaju. Całość zalewamy wodą w temperaturze 90°C i przykrywamy spodkiem na ok. 20 min. Pamiętajmy! Pijmy herbaty ziołowe z umiarem. Podobnie jak w przypadku leków, w nadmiarze mogą być szkodliwe.
Dla nerwusa Melisa – przez zielarzy najbardziej ceniona jest jej zdziczała odmiana, lecz nawet uprawna potrafi ukoić nerwy i niepokój. Może okazać się przydatna dla cierpiących na bóle głowy. Pobudza też trawienie i zmniejsza wzdęcia. Udowodniono także jej właściwości przeciwbakteryjne. Paracelsus nazywał melisę „eliksirem życia”.
Dla wiecznie niewyspanych Kozłek lekarski – jego działanie poznano stosunkowo niedawno. Na nasz organizm wpływa uspakajająco. Działa na bezsenność podobnie jak środki farmaceutyczne, jest jednak od nich znacznie zdrowszy. Kozłek nie tylko ułatwia zasypanie, ale i poprawia samą jakość snu. Jego fani potrafi ą prze-
49
Zdrowie. Herbaty dla różnych typów 09 / wrzesień-październik 2013
á
Na kaszel i bolące gardło. Herbata z kwiatów lipy szczególnie doceniana w sezonie jesienno-zimowym
spać spokojnie całą noc. Roślina nie wchodzi też w reakcję z alkoholem. Herbaty z kozłka nie powinny pić kobiety karmiące.
Dla kaszlących i chrypiących
ZDJĘCIA: FOTOLIA (2)
Lipa – herbatę z kwiatów lipy docenimy w nadchodzącym sezonie jesienno-zimowym. Charakteryzuje się działaniem napotnym. Poprawia również oddychanie przez skórę. Herbata ma nieco śluzowatą konsystencję, dzięki czemu idealnie osłania i zmiękcza błony śluzowe, łagodząc ból gardła oraz kaszel.
Dla tych, co w brzuchu im burczy Pokrzywa – wywar z rośliny uważanej powszechnie za chwast, przyniesie ulgę wszystkim, którym
źle i ciężko na żołądku. Napar poprawi metabolizm poprzez zwiększenie procesów wydzielania soków żołądkowych. Substancje zawarte w pokrzywie wspomagają pracę wątroby odtruwając organizm, likwidują także złogi w przewodach żółciowych. Roślina charakteryzuje się też działaniem przeciwbiegunkowym, a przy okazji zmniejsza potliwość.
Dla walczących o piękną skórę Brzoza – tak wywar z liści, jak i sok z drzewa wpływa korzystnie na wygląd naszej skóry. Stosowane są ze szczególnie pozytywnymi efektami w chorobach skóry takich jak łuszczyca czy łojotok. Brzoza ceniona jest również przez mających problemy z pielęgnacją włosów. W tym przypadku warto przygotować sobie również płukankę. ●
50
Styl życia. Kluby kolacyjne 09 / wrzesień-październik 2013
Proszone kolacje w klubie Nie spotkamy tutaj obrażonego kelnera, nie dostaniemy jedzenia z mikrofalówki, które nie jest już pierwszej świeżości, będziemy mieli z kim porozmawiać, poznamy fajnych ludzi. Zalety klubów kolacyjnych można by wymieniać długo. Tylko po co? Lepiej pójść, sprawdzić i skosztować. : Anna Włodarczak : Paulina Michalska, No To Jemy, Sebastian Maliszewski, Turkusowy Domek
K
luby kolacyjne wyrastające w Polsce często zastępują nam restauracje. Praktycznie w każdym mieście można znaleźć pasjonata gotowania, który w swoim domu urządza proszone kolacje. I to nie byle jakie, bo są to zazwyczaj pięciodaniowe uczty. Klub kolacyjny to nie to samo, co restauracja. Tutaj się biesiaduje, a nie zjada szybko danie, żeby zwolnić stolik. – Kiedyś postanowiłam wybrać się do takiego miejsca. Nie ukrywam, że trochę ze strachem, bo nie znałam nikogo, ale kolega bardzo polecał, więc się skusiłam – opowiada Agnieszka. Klub wybrała trochę przypadkowo. – Okazało się, że poznałam tu fajnych ludzi, z niektórymi nawet utrzymujemy kontakt, a kolacja była przednia. To była uczta meksykańska. Po prostu niebo w gębie. Pani domu przez kilka lat mieszkała w Meksyku ze swoim pochodzącym stamtąd mężem, więc zaserwowała nam prawdziwe meksykańskie jedzenie – wspomina ze smakiem Agnieszka.
ä
Moda na kluby kolacyjne narodziła się we Włoszech. To była odpowiedź Włochów na wysokie ceny w restauracjach.
Pomysł na nowe życie Kto zakłada takie kluby? Często przypadkowi ludzie, którzy szukają jakiegoś pomysłu na życie. – Przeprowadziłam się z Poznania do Wrocławia. Nie znałam tam nikogo, poza moją przyjaciółką i jej rodziną. I tak narodził się pomysł klubu kolacyjnego – opowiada Paulina Michalska, założycielka Klubu Kolacyjnego No To Jemy. – Zawsze lubiłam gotować. Kilka lat wcześniej otworzyłam z rodzicami restaurację w Poznaniu, ale „knajpiane” życie mi nie odpowiadało, więc wyjechałam na kilka lat do USA – wspomina. Tam poznała ideę klubów kolacyjnych, które wtedy były w Nowym Jorku bardzo popularne. Po powrocie do Polski i starcie w zupełnie innym mieście, pomysł klubu kolacyjnego wydał się genialny. No To Jemy powstało we Wrocławiu na początku 2011 roku. Paulina przywozi przepisy z podróży po świecie, później je modyfi kuje, tak samo robi z ciekawymi recepturami znalezionymi
51
Styl życia. Kluby kolacyjne 09 / wrzesień-październik 2013
52
Styl życia. Kluby kolacyjne 09 / wrzesień-październik 2013
Idąc do klubu kolacyjnego możemy mieć pewność, że zjemy pysznie, niedrogo i w doborowym towarzystwie.
å
Paulina przywozi przepisy z podróży po świecie, później je modyfikuje, tak samo robi z ciekawymi recepturami znalezionymi w gazetach lub książkach kucharskich.
w gazetach lub książkach kucharskich. Wszystko musi mieć ten niepowtarzalny smak. No To Jemy szybko zyskał renomę we Wrocławiu. – W pewnym momencie goście zaczęli do mnie wracać, zapraszać swoich znajomych, organizować imprezy niespodzianki. Nawiązały się bardzo fajne kontakty, przyjaźnie to może za dużo powiedziane, ale naprawdę ciekawe znajomości – opowiada Michalska. Lubi wymyślać menu sezonowo. – Fajnie jest wykorzystać to, co akurat mają na pobliskim ryneczku, ale lubię też eksperymentować. Najbardziej chyba lubię owoce morza i desery, to jest prawdziwe pole do popisu, wizualne i smakowe – opowiada Paulina.
Można przebierać i eksperymentować Są też kluby kolacyjne, które są nastawione na konkretną kuchnię. W Krakowie działa Japoński Klub Kolacyjny. Jak mówią sami założyciele, powstał z miłości do kuchni japońskiej oraz z chęci zaprezentowania fascynującej tradycji kulinarnej Kraju Kwitnącej Wiśni. – Na każdym spotkaniu, oprócz tradycyjnych dań japońskich, pojawia się danie autorskie, inspirowane smakami tamtejszej kuchni – zapewniają. Kluby kolacyjne czasami są tajne, zaszyfrowane, prywatne, ale jak ktoś się uprze, to i tak do nich dotrze. Taka jest idea klubu kolacyjnego
53
Styl życia. Kluby kolacyjne 09 / wrzesień-październik 2013
W klubie kolacyjnym nie tylko dobrze zjemy w warszawskim Turkusowym Domku czekają na nas koncerty, warsztaty, szkolenia kulinarne i prezentacje sztuki.
æ
Zagroda Smaków. Mieści się na wsi, a gospodyni kusi gości nie tylko świeżym, wiejskim jedzeniem, ale również winami i nalewkami, które „trzyma w pozamykanych na złoty kluczyk szafkach oraz w chłodnej piwniczce”. Mało tego – obiecuje, że można wrócić do miasta z kobiałką pełną dóbr wiejskich. Trzeba przyznać, że ma czym nęcić smakoszy. W Zagrodzie Smaków można spróbować wiejskiego masła, serów krowich, kozich i owczych, pomidorów prosto z krzaka, później suszonych na słońcu, wędzonych śliwek czy świeżo zebranych grzybów. Jakby tego było mało, po obfitej kolacji można przespać się na sianie albo w secesyjnym łóżku. Niektórzy zastanawiają się, czy to bezpieczne zapraszać do swoich domów obcych ludzi. – Ryzykowne? – zastanawia się Bartek, organizator proszonych kolacji w Bydgoszczy. – Ale ani razu nie zdarzyło mi się, żeby ktoś zachował się niewłaściwie – dodaje po chwili. A czasami może tak być, że na takiej kolacji spotkamy miłość swojego życia albo zawiążemy przyjaźnie na lata. – U mnie poznała się para, która dzisiaj jest małżeństwem – śmieje się Bartek.
W Zagrodzie Smaków można spróbować wiejskiego masła, serów krowich, kozich i owczych, pomidorów prosto z krzaka, później suszonych na słońcu, wędzonych śliwek czy świeżo zebranych grzybów. Jakby tego było mało, po obfitej kolacji można przespać się na sianie albo w secesyjnym łóżku. Czy kluby kolacyjne mogą być sposobem na zarobek? Niektóre tak, ale jest takich niewiele. Poza tym idea jest zupełnie inna. – Nie jest to tak naprawdę sposób na zarabianie pieniędzy, ale świetna droga do niego prowadząca. Szeptaną drogą zaczęło się roznosić po Wrocławiu, że jest jedna dziewczyna, która dobrze gotuje i tak zaczęli się do mnie zgłaszać ludzie z zamówieniami na cateringi czy naukę gotowania – przyznaje Paulina Michalska z No To Jemy. Dzisiaj ma własną firmę i coraz mniej czasu na organizowanie kolacji. Idea klubów kolacyjnych jest prosta. Najlepiej ją określiła poznańska Pieprzownia u Carycy: jedzenie jest jak seks – szkoda czasu na kiepską jakość. ●
54
Styl życia. Food Design 09 / wrzesień-październik 2013
Z talerza do galerii? Czy ostatnia kolacja skazanego na śmierć więźnia jest sztuką? Czy gotowanie to prawdziwy art? Kto ubrał je w taką formę i czym w ogóle jest food design? O współczesnej kuchni, jej związkach z marketingiem, kulturą i projektowaniem z Katarzyną Gliszczyńską* : Katarzyna Pajzderska
Możemy obecnie zauważyć bardzo wzmożony rozwój zainteresowania sztuką kulinarną. Co według ciebie jest tego powodem?
Zainteresowanie sztuką kulinarną nie jest niczym nowym, ale obecnie rzeczywiście nabrało kilku nowych aspektów. Jest ona znacznie bardziej dostępna i popularna niż wszystkie inne rodzaje sztuki. I jakże mocno osadzona w naszej kulturze! Dotyczy szerokiej masy odbiorców, a nie jedynie wąskiej grupy. Sztuka kulinarna jest nieproporcjonalnie mniej wymagająca, jeśli brać pod uwagę czas, nakład pracy i czasem umiejętności w porównaniu do innych jej dziedzin. I nie mam na myśli tylko malarskich dzieł Romana Opałki tworzonych przez dziesięciolecia, ale wyobraźmy sobie, ile czasu powstaje rzeźba, a ile zupa cebulowa z grzankami. Pamiętajmy też, że na gotowaniu podobnie, jak i na marketingu każdy się zna! (śmiech) Kolejną kwestią jest to, że zarówno w Polsce, ale też w wielu innych krajach postrzeganie zawodu kucharza przeszło ogromną transformację – od funkcji usługowo-wykonawczej do wirtuoza smaku i artysty. Zawód
ten obecnie może być źródłem prestiżu i sławy. Złożyło się na to wiele powodów. Na pewno wielki wpływ miał przewodnik Michelin i jego słynne gwiazdki przyznawane najlepszym restauracjom. Następnie międzynarodowe konkursy i rankingi 100 czy 50 najlepszych restauracji i szefów kuchni na świecie. A w końcu, mam wrażenie, że to kucharze zaczęli sobie podnosić coraz wyżej poprzeczkę. Dalej mamy zainteresowanie mediów tą dziedziną – czy najpierw raczej widzów – i ogromną popularność programów kulinarnych za granicą, a następnie w Polsce. Programy te wykreowały gwiazdy takie jak Nigella Lawson, Jamie Olivier czy Pascal Brodnicki. Chwilę później zaobserwowaliśmy wysyp blogów kulinarnych, różnorakiej zawartości, jakości i częstotliwości. Wśród nich króluje blog Elizy Mórawskiej WhitePlate, który został blogiem roku 2010 i przyciąga ok. 100 tys. gości miesięcznie, przed świętami jakieś dwa-trzy razy więcej. Eliza prowadzi warsztaty w całej Polsce, wydała też książkę. Ale trzeba pamiętać, że za tym sukcesem stoi pełnoetatowa praca! Od lat wzrasta też zainteresowanie projektantów – mam na myśli projektantów wzornictwa – jedzeniem
55
Styl życia. Food Design
09 / wrzesień-październik 2013
w różnorodnych kontekstach: społecznym, kulturowym, dietetycznym, czyli prozdrowotnym, jedzenia jako materii, jako rytuału i jako doświadczenia.
zaka. Inny lizak Chupa Chups od lat odnoszący sukcesy rynkowe – przychody przekraczają 500 mln euro rocznie! – ma opakowanie zaprojektowane nie przez projektanta opakowań, lecz przez … Salvadora Dali. Wiele osób uważa, że food design to projektowanie Kolejne dwa projekty, tym razem dotyczące dojedzenia, „ubieranie” go w piękną formę. Czy faktyczświadczenia – i tu wchodzimy bardziej na grunt „radinie tylko do tego się on sprowadza? cal research” – a nie produktu, to dwie To ubieranie jedzenia w piękną formę, uczty. Pierwsza z nich, bardziej „dranota bene niezmiernie ważne, nazwałastyczna” to Tantalus Dinner, zaprojektobym raczej food styling, czyli stylizacją wana przez grecką projektantkę Joli Sijedzenia. Jest wycinkiem szerszego pofakkaki, która zaprosiła 12 kolegów, by jęcia, jakim jest food design, który rospożyli posiłek zamiast z naczyń z odlezumiem biznesowo jako projektowanie wów części jej ciała. Aby uczta była barjedzenia. Jednak mówimy tutaj o złodziej dotykowa, odbyła się bez użycia żonym, multidyscyplinarnym procesie, sztućców. uwzględniającym wiele istotnych aspekZa to uczta Sharing Dinner, zaprotów, począwszy od właściwości produkjektowana przez Marije Vogelsang, celetu spożywczego: zapachu, konsystencji, browana była dwa razy. Po raz pierwszy smaku, formy, a także dźwięku, który w 2005 roku jako… obiad bożonarodzepojawia się podczas konsumpcji. Oprócz niowy w Holandii. Wyobraźmy sobie coś projektowania produktu i jego opakowabardziej tradycyjnego, niż Boże Narodzenia, food design obejmuje m.in. projeknie! A jednak projektantce udało wykretowanie naczyń, rytuałów, usług i kłaować się nową jakość przez prosty zabieg dzie olbrzymi nacisk na innowacyjność, – podwieszenie obrusów do góry i ponaa tym samym dbałość o przewagę koncinanie ich w taki sposób, że uczestnicy zajmuje się zarządzaniem designem, najpierw projektami interaktywnymi, kurencyjną produktu na rynku. Ważsiedzieli z głowami i dłońmi “wewnątrz”, a następnie innowacyjnymi projektami wzorniczymi w tym: Planika Fires ne, żeby w procesie brali udział nie tylpodczas gdy reszta ciała pozostawała na oraz MAMAMA. W 2010 roku zaprojektowała ko specjaliści od jedzenia czy opakowań, zewnątrz. Jedzenie również zostało zapierwsze w Polsce warsztaty i konferencję Design, a rok później studia podyplomowe ale też z innych dziedzin, np. etnografii Food projektowane w taki sposób, że naturalFood Design. W 2011 poprowadziła pierwszą edycję pięciodniowych warsztatów NOWA czy socjologii, czy projektanci wzornicnie inicjowało proces dzielenia się. FORMA Swarzędz oraz grupę projektową, która twa przemysłowego. Następnie Marije powtórzyła ją kildotarła do ścisłego finału w konkursie SCA na opakowanie klocków LEGO. Od 2011 roku Food design rozumiany i „uprawiany” ka lat później w Japonii, gdzie ukrycie współtworzy kolektyw Cloud Design. przez projektantów ma też często wystatusu społecznego gości za zasłoną miar tzw. radical research, czyli eksploracji na pograniobrusu nabrało nowego znaczenia i spowodowało, że czu designu, sztuki, doświadczenia. uczestnicy podczas uczty bawili się jak dzieci. Tego typu wydarzenia to bardziej „eating experienOpowiedz proszę o najlepszych według ciebie proce” niż food design, niemniej jednak mają one wpływ jektach food designowych. na zmiany w kulturze jedzenia. Pierwszy do głowy przyszedł mi taki niepozorny W Polsce czołową projektantką, którą fascynuje ten projekt zrealizowany przez Martiego Guixe, zwanego obszar, jest Gosia Rygalik. Projekt The Kitchen, zrealiojcem food designu, z 1999 r., Oranienbaum Lillipop. zowany w ramach Studio Rygalik, obejmował zaproTo lizak, w którego środku umieszczono pestkę, po to jektowanie kolekcji pozornie abstrakcyjnych obiekby „inicjować spontaniczne zalesianie” po zjedzeniu litów, które jednak podczas eventu w ramach Łódź
ZDJĘCIE: ARCHIWUM PRYWATNE (1)
*Katarzyna Gliszczyńska
56
Styl życia. Food Design 09 / wrzesień-październik 2013
❶
Design Festiwal 2012 doskonale sprawdziły się podczas wielkiej degustacji dwóch prostych produktów: oleju rzepakowego z Góry św. Wawrzyńca oraz pieczywa z warszawskiej piekarni Charlotte. Czym tak naprawdę jest slow food? Dlaczego stał się ostatnio tak modny?
Slow food to ruch społeczny zainicjowany w latach 80-tych na Zachodzie, mający na celu wspieranie lokalnych producentów żywności i ochronę tradycyjnych produktów z jednej strony, a z drugiej – wspieranie bioróżnorodności gatunków produktów spożywczych. Powstał jako sprzeciw wobec rosnącej popularności jedzenia typu fast food, zwłaszcza jego szkodliwości dla zdrowia. W samej jego nazwie odnajdziemy też nacisk na celebrowanie posiłków, zamiast ich szybkiego „połykania”, a w celach organizacji Slow Food „ochronę prawa do smaku”.
❷
Jego popularność wynika ze zwiększonej świadomości zagrożeń, jakie niesie ze sobą tempo cywilizacji przemysłowej oraz niezgody na podporządkowanie się tej pogoni, która rzadko kiedy prowadzi do satysfakcji. Tę natomiast daje zmysłowa przyjemność czerpana z pysznego jedzenia, przygotowanego ze świeżych składników wysokiej jakości oraz czas spędzony na celebrowaniu posiłku i odpoczynku wśród bliskich. Przyjemności tej dostarcza zarówno przygotowywanie – wspomniana wcześniej blogerka Eliza Mórawska pisze „gotowanie jest dla mnie sposobem okazywania uczuć” – jak i wspólne spożywanie posiłków. W duchu slow food organizowane są również coroczne spotkania najlepszych szefów kuchni w różnych częściach świata o nazwie „Cook it raw”. Spotykają się oni nie tylko po to, by dzielić się wiedzą i umiejętnościami oraz by promować współpracę, ale też żeby poznawać tradycje kraju, który ich gości. Z drugiej strony zosta-
57
Styl życia. Food Design
09 / wrzesień-październik 2013
❶ Chlebki damasceńskie z anyżem ❷ Puder z koniczyn
i babek
❸ Guma marchewkowo-pomarańczowa ❹ Papier z kalafiora, imbiru i śmietany A W Z
:W
:L :R J
B
,J N
L
❸
wiają oni w nim coś od siebie, pomagając zachować np. gatunki zagrożone wyginięciem.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE (4) / AUTOR: WOJTEK JURKOWLANIEC (4)
Czy zainteresowanie slow foodem dotyczy jakiejś konkretnej grupy społecznej i określonych krajów?
Tak, oczywiście. Po pierwsze dotyczy tych krajów, które doświadczyły kultury „fast food”. Po drugie, dotyczy grupy społecznej, która spełnia trzy warunki: ma świadomość, ma pieniądze, ma czas. W Polsce możemy się natknąć na coraz więcej „klubów kolacyjnych”. Możesz opowiedzieć, czym one są?
Klub kolacyjny to taka restauracja w domu otwarta na jeden wieczór. To zorganizowana kolacja składkowa, która daje gospodarzowi możliwość realizowania swej kulinarnej pasji, gościom spróbowania niezwykłych potraw za cenę znacznie niższą niż w dobrej restauracji, a wszystkim okazję do poznania nowych, ciekawych osób i spędzenia wieczoru na interesujących rozmowach.
❹
Polski pierwszy i słynny klub kolacyjny Uczta Babette już nie istnieje, za to aktywny Latający Talerz na Saskiej Kępie organizuje kilka kolacji w miesiącu i specjalizuje się w rybach i owocach morza. W każdej kolacji uczestniczy 12 gości, a jej cena to 99 zł. Dwa ciekawe projekty działają w Poznaniu. Pokój 5/8 prowadzony przez Jagodę, byłą menedżerkę restauracji SPOT, wydaje jedną wyszukaną kolację w miesiącu. Kolacja odbywa się w pięknym mieszkaniu Jagody i jej męża na Jeżycach, a goście rekrutują się ze znajomych i zaproszonych na facebooku. Ideą Golden Spoon Underground Dining Club jest 12 miesięcy, 12 kolacji dla 24 osób w 12 niezwykłych miejscach. Czy to jest dawny kościół czy bank w centrum Poznania miejsce, podobnie jak i menu, pozostaje tajemnicą do ostatniej chwili. Ostatnio pewną alternatywą dla klubów kolacyjnych jest Restaurant Day, w ramach którego każdy może otworzyć swoją restaurację na jeden dzień. Jest
58
❶ Galaretka z kwiatami wiśni ❷ Koktajl mleczny i kakao
Styl życia. Food Design
❸ Jabłko, chili, rzodkiewka ❹ Sałatka warzywna ❺ Kokos, buraczek, oliwka
09 / wrzesień-październik 2013
❻ Lody mango i kokos
z prażonymi orzechami
❶
to mniej zobowiązujące, bo można serwować w określonych przez siebie godzinach tylko jedno danie np. chłodnik, tak modne ostatnio burgery czy sushi. Jakiś czas temu furorę zrobił projekt, który na fotografiach przedstawiał ostatnie kolacje więźniów skazanych na śmierć. Czy jest więcej artystów, którzy łączą sztukę fotografii z tematyką jedzenia?
Tak, sporo jest tego typu projektów. James Reynolds sfotografował ostatnie kolacje, za to Mark Menjivar w projektcie „you are what you eat” pokazał na zdjęciach… zawartość lodówek. Każde zdjęcie opatrzone jest krótką charakterystyką jej właściciela i jego stylu życia, niektóre z nich robią niesamowite wrażenie. Inny typ projektu to przedstawienie przepisu kulinarnego na jednej fotografii. Tak zrobiła fi ńska artystka w projekcie „All-in-one” – apetyczne zdjęcia dokumentują proces tworzenia babeczek cynamonowych czy serka ricotta.
❷
❸
Bardziej minimalistyczne są zdjęcia w projekcie IKEI – tak, tego znanego producenta mebli – „Homemade is best”. Powstały jako część kampanii promocyjnej, której głównym elementem była książka zawierająca 30 przepisów na klasyczne szwedzkie pieczone słodkości od maleńkich biszkoptów po duże ciasta. Po odwróceniu strony z wizualnym przepisem widzimy też apetyczny rezultat wypieków. Za to malezyjska artystka i architektka Hong Yi przez 31 dni marca br. publikowała na Instagramie zdjęcia swoich artystycznych kreacji stworzonych na białym talerzu. Niektóre z nich były replikami znanych dzieł sztuki jak np. obrazu „Krzyk” Edwarda Muncha, wśród innych znalazła się mapa malezyjskiego stanu Sabah wykonana z sosu sojowego, po to, aby zwiększyć świadomości istniejącego tam konfl iktu. Jedzenie od zawsze jest bardzo głęboko zakorzenione w danej kulturze. Coraz częściej zaczyna być
59
Styl życia. Food Design
09 / wrzesień-październik 2013
❹
ZDJĘCIA: PINTEREST.COM (6)
również narzędziem, którego artyści, ale i zwykli ludzie używają do sprzeciwu wobec polityki państwa czy do odpowiedzi na niepokoje społeczne. Czy to prawda, że w USA powstała restauracja, która podaje tradycyjne dania krajów, z którymi są obecnie w konflikcie?
Tak, dokładnie takie jest kluczowe założenie Kubideh Kitchen/Confl ict Kitchen, która powstała kilka lat temu w Pittsburgu w Pensylwanii. Obecnie przez sześć miesięcy trwa edycja kuchni irańskiej, następnie planowana jest półroczna edycja północnokoreańska. Jest to restauracja tylko „na wynos”, ale okienko, przy którym zamawia się jedzenie, jest miejscem spotkań i punktem wyjścia do rozmowy na temat różnic i podobieństw różnych kultur. Każdorazowo przy zmianie edycji kuchni organizowane są wydarzenia obejmujące performance, dyskusje czy międzynarodowe kolacje na Skypie, których celem jest zwiększanie zaangażowania publiczności w poznanie polityki,
❺
❻
kultury czy kluczowych kwestii spornych dotyczących danego kraju. Ponadto, jedzenie każdej edycji jest zawijane w specjalnie zaprojektowany papier z wydrukowanymi po angielsku i – w tej edycji – irańsku wywiadami z Irańczykami obejmującymi szerokie spectrum tematyczne. Przypominasz sobie inne „społecznie zaangażowane” w jedzenie projekty?
W USA działa od 1973 roku niezwykły supermarket o charakterze społecznościowym: Park Slope Food Coop, który zrzesza 15 tys. członków. Raz na cztery tygodnie każdy z nich pracuje w supermarkecie przez dwie godziny i 45 minut, czy to w księgowości, czy “na kasie”, a w zamian za to może nabywać w tej placówce produkty przyjazne środowisku ze znacznie niższą marżą. ●
60
Garden. Parapety jak za komuny 09 / wrzesień-październik 2013
Język teściowej ze szkoły! Miały ciężki los. Ciągle obskubywane, spadające na ziemię, oblepione gumą do żucia. Kwiaty ze szkolnych parapetów, jakie pamiętamy sprzed lat, „odpoczywały” tylko w wakacje. Wówczas zmuszano nas by brać je do domu „żeby nie zdechły”. Teraz wreszcie doczekały się szacunku! : Marek Jerzak
: Radosław Berent
Ma pani goździki? Ale takie jak w PRL-u? – pyta klient w kwiaciarni. – Nie, ale za dwie godziny mogę mieć – odpowiada kwiaciarka. – Dobrze, na pewno po nie przyjdę – mówi mężczyzna, któremu najwyraźniej szalenie zależy na goździkach. Właśnie takich czerwonych lub bladoróżowych w celofanie, koniecznie wręczanych łepkami do dołu. – To na imieniny koleżanki. A jak się inaczej wyróżnić? Nie zamierzam się bić z coraz większymi bukietami banalnych czerwonych róż. Wolę postawić na oryginalność – opowiada. Jak się jednak okazuje, PRL-owska kwiatowa moda wraca także i na nasze parapety. Jednym z ulubionych kwiatów z przeszłości jest tzw. „język teściowej”, czyli sansewieria. Roślina o długich, grubych liściach, kojarząca się kiedyś np. z pracownią chemiczną, dziś doskonale komponuje się z nowoczesnymi, ascetycznymi wnętrzami. To przez jej prosty, surowy wygląd. Zaletą tej rośliny łatwość pielęgnacji oraz rozmnażania. Innym przykładem rośliny modnej przed laty, która przeżywa swój renesans, jest grubosz, nazywany drzewkiem szczęścia. Jego mięsiste liście potrafi ą zdominować cały wystrój okna, na którym królem jest tylko on. Pamiętajmy tylko, by nie stawiać go zbyt blisko grzejnika. Stanowczo tego nie lubi i manifestuje swą niechęć gubieniem liści… A jakie doniczkowe rośliny zdobią Wasze okna? Pochwalcie się! Chętnie opublikujemy zdjęcia Waszych parapetów! Przesyłajcie je na adres: m.jerzak@slowlifepolska.pl ●
61
Garden. Parapety jak za komuny 09 / wrzesień-październik 2013
ã
Aloes właściwy. Nasz stary dobry znajomy.
å
ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE (3)
Sansewieria gwinejska. Roślinność okołorównikowa również chętnie występuje na naszych parapetach.
ã
Szparag modrzewiowy. Park Jurajski w wersji pokojowej.
62
Garden. Sztuka w ogrodzie 09 / wrzesień-październik 2013
Włoskie, zielone rzeźby Ogrody z formowanymi roślinami były znane już w starożytności. W nowożytnych czasach renesans i barok to rozkwit tej elitarnej sztuki ogrodowej. Współcześnie cieszy się ona coraz większym zainteresowaniem miłośników ogrodów. Aby roślina formowana wzbudzała zachwyt, wymaga czasu, cierpliwości i pasji, co wpisuje się w filozofię slow garden : Katarzyna Pruchniewicz, Konsultantka PR Zielony Biznes
a dokładniej region wokół miasta Pistoi, jest określany „zieloną stolicą świata” – za sprawą lokalnych szkółkarzy, którzy po drugiej wojnie światowej z sukcesem uprawiają tam rośliny ozdobne. A 90% z nich sprzedawana jest do krajów w Europie, Azji czy obu Ameryk. Łagodny mikroklimat – chociaż zimą temperatura potrafi spaść do -20°C – dzięki wpływowi Morza Liguryjskiego i osłonie gór Apenińskich, żyzne, lessowe gleby i przede wszystkim pasja ludzi, którzy już w trzecim pokoleniu kontynuują prace poprzedników, przyczyniają się do ciągłego rozwoju zielonego biznesu tego regionu. Włosi należą do wizjonerów o najbogatszej tradycji kształto-
wania krajobrazu, nie zatracając przy tym jego naturalnego charakteru, uwarunkowań historycznych i kulturowych. Krajobraz był i jest jądrem włoskiej kultury.
Design w ogrodzie Tak jak „design wnętrz” tak też „design ogrodów” często się zmienia. Włoscy szkółkarze z uwagą obserwują potrzeby rynku, hodując nowe gatunki i odmiany roślin o coraz ciekawszych cechach. Właściciel ogrodu w XXI wieku coraz częściej poszukuje roślin o formowanych koronach, które można traktować jak żywe dzieła sztuki. Z roku na rok wymagania klientów rosną, co świetnie rozumieją włoscy
63
Garden. Sztuka w ogrodzie 09 / wrzesień-październik 2013
„zieloni” artyści, którzy dosłownie ze wszystkich rodzajów krzewów i drzew zarówno liściastych, jak i iglastych formują dowolne kształty. Rośliny przeznaczone do formowania muszą dobrze znosić przycinanie. Takich roślin jak laurowiśnia, kasztanowiec, oczar omszony, azalia, modrzew nie należy przeznaczać do formowania. Coraz więcej szkółkarzy prześciga się w formowaniu nowych wzorów, poczynając od figur geometrycznych – kule, sześciany, romby, ostrosłupy – a na scenkach rodzajowych kończąc, co wymaga nie lada umiejętności, wprawy, wyobraźni i cierpliwości.
Mobilność roślin Dekoracyjne kształty roślin otrzymuje się poprzez podcinanie, podwiązywanie i wyginanie pędów do pożądanego kształtu. Formowane rośliny rozwijają się od początku w skrzynkach lub przez kilka lat w gruncie, po czym są przenoszone do donic i następnie formowane. Mogą mieć od kilkudziesięciu centymetrów do siedmiu-ośmiu metrów wysokości. Ze względu na rozmiary nadają się i do małych ogródków, i do rozległych ogrodów. Hitem ostatniego sezonu są formowane drzewka oliwne w postaci szpalerów. Tak formowane rośliny chętnie są wykorzystywane w restauracjach, klubach, salach konferencyjnych do tworzenia ażurowych miniścian, które dzielą powierzchnię na mniejsze, bardziej kameralne części. Drzewa formowane są w postać daszków, parasoli, które w naturalny sposób zacieniają teren. Dodatkową zaletą roślin sadzonych
Formować można zarówno drzewa i krzewy iglaste, jak i liściaste. Jeśli zdecydujemy się na rośliny zimozielone, nasz ogród nie straci efektownego wyglądu także zimą. Geometrycznie uformowane rośliny porządkują przestrzeń, stają się istotnym elementem kompozycji, często wręcz jej punktem centralnym. Takie gatunki jak cis, bukszpan, jałowce, żywotniki, ostrokrzewy i cyprysiki bardzo dobrze znoszą cięcie. Przycinamy je wczesną wiosną (przed rozpoczęciem wegetacji) oraz w miarę potrzeb latem, gdy rośliny „wymykają się” z formowanych wcześniej kształtów.
64
Garden. Sztuka w ogrodzie 09 / wrzesień-październik 2013
w donicach jest ich mobilność, co umożliwia ich wszechstronniejsze wykorzystanie. Modne też są formowane krzewy o wielu rozgałęziających się pędach, na których tworzone są ciekawe kształty.
Bukszpan na drucie Innym sposobem nadawania roślinie określonego kształtu jest formowanie przy pomocy drutów czy prętów. Z drutu należy wyprofilować pożądany kształt i wzdłuż niego prowadzić pędy rośliny, regularnie je przycinając. Sylwetki zwierząt, motywy roślinne, budowle, pojazdy cieszą się wśród właścicieli ogrodów największym powodzeniem. Do tego typu formowania świetnie nadaje się bluszcz, bukszpan, cis czy tuja. Ciekawym przykładem scenki rodzajowej z bluszczu pospolitego jest peleton kolarzy docierający do mety, który znajduje się bezpośrednio za bramą klasztoru Franciszkanów w Giaccherino w okolicach Pistoi. Rośliny formowane przeznaczone są dla wytrwałych i systematycznych ogrodników. Kupione piękne uformowane rośliny wymagają dalszego przycinania, podwiązywania czy naginania przez cały okres życia. Jednak efekt końcowy wynagradza wysiłek włożony w pielęgnację roślinnej kuli, szpaleru czy zielonego niedźwiedzia. ● TEKST POCHODZI Z III. MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI „STYLING LANDSCAPE”, CZERWIEC 2013, PISTOIA – WŁOCHY
66
Butik ogrodniczy 09 / wrzesień-październik 2013
Chłodniejsze wieczory, krótsze dni... Bez wątpienia pożegnaliśmy lato. Czas na jesienne porządki na działce i na balkonie!
Grabie XL
Sekator uniwersalny Tukan
Doskonałe do dużych powierzchni, w łatwy sposób pozwolą zebrać liście dzięki drewnianej rączce i sztywnym zębom. Fiskars
Wygodny i funkcjonalny, pomoże poskromić żywopłoty, przecina nawet grubsze gałęzie. Fiskars
100 zł
61 zł
Sekator uniwersalny Żyrafa
Zgarniacz do liści i trawy
Idealne rozwiązanie do przycinania gałęzi na wysokościach. Antypoślizgowa rączka zapewni optymalny komfort pracy. Fiskars
Nowe, uniwersalne narzędzie, które ułatwi i jednocześnie skróci czas poświęcony na sprzątanie ogrodu. Prosperplast
260 zł
25 zł
67
Wrzesień i październik to najlepsza pora na przygotowanie ogrodu do kolejnego sezonu – sprzątamy, grabimy, zbieramy, sadzimy...
Butik ogrodniczy 09 / wrzesień-październik 2013
Obrzeża ogrodowe
Podkładka pod kolana
Zapobiegają przerastaniu trawy i doskonale oddzielają trawnik od części uprawnej ogrodu i rabat kwiatowych. Cellfast
Wykonana z mocnej pianki, bardzo lekka podkładka, chroni kolana podczas prac na działce i w ogrodzie. Jula
Cebulki kwiatowe
Sadzarka do cebul kwiatowych
15 zł
Zasadź jesienią, aby wczesną wiosną cieszyć oko kwitnącymi roślinami. Pakowane w ozdobne shakery, z których po okresie kwitnienia można stworzyć ciekawą dekorację. Bruno Nebelung
16 zł za opakowanie
10 zł
Pomoże w sadzeniu cebul kwiatowych, wyposażona w specjalny mechanizm ułatwiający wysypywanie ziemi. Greenmill
8 zł
Cebulki kwiatowe Nostalgia
Wózek Discover
Cztery odmiany tulipanów pakowane w woreczki jutowe. W każdym 16 cebul. Vilmorin Garden
Gwiazda wśród ogrodowych wózków na węże: ma składaną korbkę, aluminiowe rurki i wzmocnione kółka. Cellfast
25 zł za woreczek oreczek
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM (13)
130 zł
68
Styl życia. Rower – środek komunikacji czy sposób na życie? 09 / wrzesień-październik 2013
o o
. . r wer kracja To prawdziwa eksplozja! Rewolucja! Pospolite ruszenie! Polacy pokochali rowery. Miejskie ścieżki rowerowe zapełniły się tego roku wyjątkowo dużą liczbą rowerzystów. Dziś to już nie tylko przyobleczeni w lycrowe stroje sportowcy. Od niedawna oldskulowo wyglądającym rowerom towarzyszą sukienki, marynarki i kaszkiety. Rower stał się wreszcie elementem miejskiego stylu i mody! : Elżbieta Maciejewska, Marek Jerzak : Fera Bikes
J
est ostatni piątek miesiąca i wszyscy w mieście wiedzą, że o 18.00 na miasto najedzie husaria rowerzystów. Jedni polerują swe dwukołowe maszyny, jeszcze inni myślą o kreacji, bo przecież na dwóch kółkach „warto mieć styl”, jak śpiewa Lech Janerka. Są też tacy, którzy głośno mówią o „rowerowym terroryzmie” – to najczęściej kierowcy, bo rowerzysta kierowcy wrogiem.
Siła dwóch pedałów! Ten niewinny pojazd już dawno stracił w Trójmieście, Warszawie, Krakowie czy Poznaniu swą pierwotną funkcję. Nie służy wyłącznie do podróży,
teraz to symbol stylu życia, a nawet demonstracji poglądów. W Łodzi rowerzyści są rosnącą potęgą. W każdy ostatni piątek miesiąca za sprawą Fundacji Fenomen ponad tysiąc rowerzystów swym przejazdem po łódzkich ulicach wskazuje urzędnikom rowerowy problem do natychmiastowego naprawienia i „zabiera” kierowcom wracającym z pracy kilka pasów z drogi. Jedna z najliczniejszych mas liczyła aż 2183 uczestników! Takimi wynikami nie poszczyci się żadne inne miasto w Polsce. Do tej pory, po pięciu latach starań i manifestacji udało się połączyć ścieżką rowerową Śródmieście z jedną z największych dzielnic Łodzi – Widzewem. – To bardzo mało – przy-
69
Styl życia. Rower – środek komunikacji czy sposób na życie? 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Rower banana www.fera-bikes.com
znają Katarzyna Mikołajczyk i Hubert Barański z Fundacji Fenomen. – Choć Łódź dzięki naszym staraniom jako jedno z niewielu miast w Polsce podpisała Kartę Brukselską, dzięki niej do 2020 r. miasto wprowadzi zmiany promujące ruch rowerowy, a tym samym sprawi, że ruch rowerowy zwiększy się minimum do 15% w całym ruchu miejskim, nadal najistotniejszym celem Masy jest uświadomienie urzędnikom, że inwestycja w ścieżki rowerowe to w dalszej perspektywie poprawa jakości życia w centrum. Rowerzyści częściej niż kierowcy zaopatrują się w małych sklepikach, mają czas, by po pracy spotkać się z przyjaciółmi w ulubionej kawiarni, zamiast pospiesz-
nego pędu wybierają świadomie tryb slow, są zdrowsi i nie dręczą ich choroby cywilizacyjne – mówią.
Rowerowy szyk – Pragniemy uświadomić łodzianom, że posiadanie czterech aut w czteroosobowej rodzinie jest patologią – wyjaśnia Katarzyna Mikołajczyk. Łódzcy rowerzyści są wyjątkowo zjawiskowi i wyglądają naprawdę świetnie, niezależnie od wieku. Oryginalnie, na luzie, różnorodnie – po tym, jak wsiadają na rower, pozostają sobą, bez odgrywania hipsterskich bądź sportowych ról. Od lat dokumentuje to zjawisko lodzcyclechic. blogspot.com czy wolnyrower.com.pl
70
Styl życia. Rower – środek komunikacji czy sposób na życie? 09 / wrzesień-październik 2013
á
Cruiser damski biel i róż www.fera-bikes.com
ä
Cruiser damski różowo-zielono-żólty www.fera-bikes.com
æ
Cruiser damski granat i róż www.fera-bikes.com
71
Styl życia. Rower – środek komunikacji czy sposób na życie? 09 / wrzesień-październik 2013
Ale czym tak naprawdę jest cycle chic? Pierwszy zjawiskiem tym zajął się reżyser i fotograf Mikael Colville-Andersen, który zaczął obserwować kopenhaskich cyklistów. Zwykłych ludzi podążających każdego dnia w swych cywilnych strojach po prostu do pracy. W zależności od pełnionej funkcji były to niejednokrotnie wspaniałe garnitury i eleganckie suknie w towarzystwie… szpilek! Szybko okazało się, że można zapomnieć o obcisłych strojach sportowych i połączyć street fashion z rowerem. Wtedy zaczęły pojawiać się blogi pełne fotografi i najmodniejszych miejskich cyklistów.
Jak być modnym na rowerze? Zawsze powinniśmy bardziej pamiętać o celu naszej podróży niż o tym, że zamierzamy do niego dotrzeć na dwóch kółkach. Wtedy łatwiej będzie nam wsiąść na rower w lakierkach jadąc do teatru czy w wieczorowej sukni wybierając się na wernisaż! Warto też zadbać o odpowiedni rower. Najdroższy nie znaczy wcale najlepszy. Prawdziwymi gwiazdami mogą być zarówno ci, którym uda się odkopać w piwnicy stare „Wigry” w seledynowym kolorze czy czarną „Ukrainę”. Takich egzemplarzy nie przetrwało już jednak zbyt wiele, dlatego właśnie królują na ulicach holendry. Nie polecamy ku-
powania używanych, niewiadomego pochodzenia rowerów. Nader często możemy trafić na kradziony egzemplarz, a chyba nie chcielibyśmy stracić naszych „okazyjnie” kupionych dwóch kółek. Rowerowych „modnisiów” poszukać można np. w internecie. Wśród wielu ciekawych stron naszą uwagę przykuła fera-bikes.com. Należy ona do rodzimej… manufaktury rowerowej.
Bicykl z manufaktury – Nasze rowery są w 100% polskie i wykonywane u nas, na miejscu – mówi Iwona Jończyk-Kornijenko z Manufaktury Rowerowej. Co ciekawe, rower można kupić przez internet, korzystając z konfiguratora. I tak po podjęciu decyzji o kształcie ramy, możemy zadecydować o kolorze jej czy też kierownicy, obręczy kół i wielu innych. – Często spotykamy się z dość nietypowymi zestawieniami kolorystycznymi. Kiedyś pewna dziewczyna zdecydowała się na zestawienie zieleni z żółcią i różem. Dosyć ryzykownie! Kiedy jednak zobaczyłam swoją klientkę, stwierdziłam, że żadne inne by do niej nie pasowało – opowiada Jończyk-Kornijenko. Jej zdaniem po rowerach widać, że Polacy są coraz bardziej odważni. Już nie chowamy się za bezpiecznymi, ale nudnymi kolorami i wzorami. Dziś zdajemy się krzyczeć: „Patrzcie na mnie! Nie jestem nijaki!”.
72
Styl życia. Rower – środek komunikacji czy sposób na życie? 09 / wrzesień-październik 2013
ä
Rama Bamboo Bike – wykonana z naturalnego bambusa i włókna konopnego www.fera-bikes.com
Zrobione w bambus Niepostrzeżenie nie uda nam się z pewnością przejechać przez miasto na rowerze wykonanym z… pędów bambusa! Takie pojazdy robią w Manufakturze. – To prawdziwy rowerowy majstersztyk. To jak szycie garnituru na miarę! – mówi Iwona Jończyk-Kornijenko. Zanim wykonają dla nas ramę, musimy zostać dokładnie zmierzeni, tak, by pasowała ona idealnie do naszej sylwetki.
Potem już tylko włókno konopne i węglowe, kilka tygodni pracy i …. rower gotowy! – To nie tylko rower, ale i solidne dzieło sztuki! Jest lekki, bo waży nie więcej niż dziewięć kg i szalenie wytrzymały. Możemy na niego dać nawet pięcioletnią gwarancję! – zapewnia właścicielka Manufaktury. My zaś czekamy na rowery z lokalnych gatunków roślin. Może dębowe? ●
73
Styl życia. Rower – środek komunikacji czy sposób na życie? 09 / wrzesień-październik 2013
á
Chopper czerwony www.fera-bikes.com
74
Butik. Dla rowerzysty 09 / wrzesień-październik 2013
Zapomnijcie o dresach i sportowych koszulkach – trend CYCLE CHIC podbija polskie miasta. Rowerowy szyk to niewymuszony i komfortowy, a jednocześnie stylowy sposób ubierania się rowerzystów nawiązujący do mody retro.
Rowerowy kosz wiklinowy z ręcznie robionym obszyciem
Dzwonek rowerowy Bike Bake Luv Sugar Purple
Idealny na zakupy i wypad za miasto. Miej wszystko pod ręką! www.roweryembassy.pl
Dla wszystkich, którzy kochają słodkości! Duży i głośny. Pasuje do każdego typu roweru dzięki regulowanemu uchwytowi na kierownicę. www.bikebelle.pl
119 zł
69,90 zł
Dzwonek rowerowy Lovelo
Nakrętki na wentyle Cupcake Blue
Daj się usłyszeć i zobaczyć! Duży i stylowy, pasuje do wszystkich standardowych kierownic. www.loveloshop.pl
Ręcznie wykonane, urocze nakrętki będą nie tylko zabezpieczeniem wentyli, ale i wspaniałą biżuterią dla roweru. Pakowane w ozdobne pudełeczko z wstążką, dwie sztuki w komplecie. www.bikebelle.pl
36,99 zł
32,90 zł
CYCLE CHIC to także designerskie dodatki inspirowane klasycznymi rowerami miejskimi. Prezentujemy te z nich, które najlepiej pozwolą nadać Waszym dwóm kółkom indywidualny charakter.
Butik. Dla rowerzysty 09 / wrzesień-październik 2013
Skórzana teczka
Lampka rowerowa
Wykonana z solidnej, juchtowej skóry z praktycznym mocowaniem do bagażnika rowerowego, doskonała na dokumenty czy laptopa. Wyłącznie na zamówienie. www.bikebelle.pl
Zapomnijcie o dynamo! Ta retro lampka w stylu rowerów z lat 30. będzie pięknym dodatkiem do miejskich dwóch kółek. Diody LED gwarantują mocne światło. www.bikebelle.pl
Pokrowiec na siodełko Shoshana
Uchwyt na kubek Electra
Oryginalne wzory pokrowców wyróżnią rower i ochronią siodełko przed zabrudzeniem i zniszczeniem. Różne warianty wzorów i kolorów pozwolą dopasować wygląd roweru do ubioru lub nastroju. www.loveloshop.pl
Szybka kawa w drodze do pracy? Od teraz bez problemu możesz zabrać na rower ulubiony napój. www.loveloshop.pl
499,90 zł
34,90 zł
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM (8)
75
35,90 zł
79,90 zł
76
Styl życia. Slow na czterech łapach 09 / wrzesień-październik 2013
Slow na czterech łapach : Marek Jerzak
Pomidory z ekoupraw, jajka od kur z wolnego wybiegu, wyhodowane na parapecie zioła… Żyjemy i odżywiamy się coraz bardziej świadomie, wybierając to, co dla nas najzdrowsze. Czy kierujemy się tymi samym zasadami wybierając karmę dla naszego pupila?
S
klepowe półki uginają się od różnego rodzaju karm i snacków dla naszych czworonożnych przyjaciół. Każdy z producentów psich smakołyków przekonuje, że jego produkty są najzdrowsze i najlepsze. Są jednak i tacy, którzy konkurują z innymi niską ceną. Jak z tak bogatej oferty wybrać to, co dla psa będzie najzdrowsze, a przy tym nie zrujnuje naszego domowego budżetu? Czym się kierować przy wyborze karmy?
REKLAMA
77
Styl życia. Slow na czterech łapach 09 / wrzesień-październik 2013
Dokładnie tym samym, czym kierujemy się robiąc zakupy na obiad dla siebie. Jeśli szanujemy swoje zdrowie, nie będziemy sugerować się jedynie niską ceną produktów. Przed kupieniem np. parówek, będziemy sprawdzali, czy zawierają one jak najwięcej mięsa, a nie wypełniaczy. Ta sama zasada dotyczy karm. Nauczmy się czytać ich skład, choć nie zawsze jest to łatwe. Wielu właścicieli czworonogów ma w zwyczaju kupować tylko te karmy, które dostępne są u weterynarzy. Faktem jest, że w gabinetach weterynaryjnych nie znajdziemy wielu popularnych, lecz niezbyt dobrych jakościowo
REKLAMA
78
Styl życia. Slow na czterech łapach 09 / wrzesień-październik 2013
karm oblegających sklepowe półki. Lepsze produkty można znaleźć też w sklepach z artykułami dla zwierząt.
CZYTAJ SKŁAD KARMY! Jedną z marek karm dla psów reklamującą się jako „slow food dla psów” jest Doctor Dog. Na opakowaniu znajdziemy m.in. rozbudowane informacje dotyczące zawartości mięsa w suchej masie – sięga nawet 76%! Z etykiety – jak z tych z produktów „ludzkich” – dowiemy się również o kaloryczności produktu. Producent zapewnia, że karma nie zawiera też żadnych konserwantów i nie pęcznieje pod wpływem wody. Czym jednak faktycznie różnią się karmy nazywane weterynaryjnymi od tych okupujących telewizyjne bloki reklamowe? Zdaniem Jakuba Cieska, kierownika sprzedaży w firmie Ewenement, sprzedającej na polskim rynku karmy Bosch, takie produkty różnią się wszystkim. – Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że brandy karmowe mają kilka linii swoich produktów. Wyróżnia się trzy podstawowe – ekonomik, premium
REKLAMA
oraz high/super/ekstra/ultra premium (traktujemy to jako jedną linię). Różnica między nimi polega przede wszystkim na ilości oraz jakości zastosowanych składników w produkcji – mówi Ciesek. W karmach typu premium nie są stosowane dodatki, które mają na celu poprawienie smaku i zapachu karmy. Jest to o tyle istotne, że nasz czworonożny przyjaciel swojego wyboru nie poprzedza czytaniem etykiety, ale opiera się na doświadczeniach empirycznych. To, co ładnie pachnie i nieźle smakuje będzie z chęcią jedzone.
CHIPSY NA OBIAD? NIE! – Niestety, jest to powodowane przez sztuczne dosmaczanie karmy, a jej niska, biologiczna wartość pozostaje bez zmian. Spójrzmy na nasze, ludzkie zachowania żywieniowe. Wiadomo, że często chętniej sięgamy po przekąski smaczne, ale niekoniecznie zdrowe np. po batonika, chipsy czy inne mocno przetworzone produkty. Z jednej strony to nasze lenistwo, z drugiej – zachcianka. Choć potem w głowie przeżywamy moralne i etyczne rozterki, czy ten skok w bok nie zaburzy naszej diety, to jednak nawet największym twardzielom zdarza się złamać na widok niegdyś ulubionej przekąski – przekonuje przedstawiciel Boscha. W tym miejscu przechodzimy do drugiego zagadnienia, jakim jest wpływ niskiej jakości karm na zdrowie naszych czworonożnych przyjaciół. Wiedząc już, że te popularne i najgłośniej reklamowane karmy zawierają duże ilości wszelkiej maści dodat-
ków poprawiających smak, aromat, a także różnego rodzaju konserwantów, należy zadać sobie pytanie, czy jest to mojemu psu lub kotu potrzebne? Odpowiedź wydaje się być bardzo prosta i oczywista – bo czy nam są potrzebne tony E-x xx, konserwanty i poprawiacze smaku? Karma wyprodukowana z wysokiej jakości mięsa oraz innych składników sama się obroni swoim smakiem. Ponadto, stosowanie świeżego, niemrożonego mięsa, a także dążenie do tego, by produkty te były jak najmniej przetworzone podczas procesu produkcji, wpływa na wartość biologiczną, np. białka.
BIAŁKO BIAŁKU NIERÓWNE – Na etykiecie możemy przeczytać w jakich ilościach znajduje się ono w danej karmie, ale czasami więcej nie oznacza lepiej. Chodzi w tym przypadku zarówno o pochodzenie tego białka – np. tanie białko sojowe vs białko z nisko przetworzonego, świeżego i niemrożonego mięsa, jak i o jego wartość biologiczną dla naszego czworonoga. Reasumując, 100 g słabej jakości białka może być, po pierwsze, ciężko przyswajalne, po drugie, przyswajalne w dużo mniejszym stopniu aniżeli 50 g tego wysokiej jakości – mówi Jakub Ciesek.
ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK (1), FOTOLIA (2)
ENERGIA Z KARMY I DAWKOWANIE – Jeśli producent zaleca dzienną dawkę 350 g, a karma high premium tę dawkę sugeruje na 250 g, to powinna nam się zaświecić w głowie ostrzegawcza kontrolka – coś jest nie w porządku! Dlaczego tej pierwszej muszę podawać o 100 g dziennie więcej? Pomijając już kwestie finansowe, bo szybciej w tym przypadku zobaczymy dno worka i pobiegniemy do sklepu po kolejny, to wychodzi
79
Styl życia. Slow na czterech łapach 09 / wrzesień-październik 2013
na jaw jakość takiego produktu. Musimy podawać go więcej, bo jest gorszej jakości. Zamiast zapychać czworonoga karmą o niskich walorach odżywczych, niskiej wartości energetycznej, lepiej podać mu mniejszą ilość wysokiej jakości karmy, w której składniki odżywcze nie są precedensem. Mało tego, jest ona odpowiednio zbilansowana, zawiera np. minerały i pierwiastki śladowe w formie, w jakiej występują w naturze, a nie w postaci sztucznej suplementacji – wyjaśnia reprezentant firmy Ewenement. Podsumowując, podawanie karmy z wyższej kategorii, to nie tylko wyraz naszej miłości do czworonożnych przyjaciół. To także dbanie o ich zdrowie poprzez dostarczanie im wyłącznie najlepszego dla nich pożywienia, przygotowanego specjalnie z myślą o ich potrzebach. Karmy z wyższej półki, mimo, że czasami ich cena wydaje się zaporowa, w ogólnym rozliczeniu nie wysuszą tak bardzo naszego portfela, jak ewentualne wizyty w gabinetach weterynaryjnych, które możemy często odwiedzać, jeśli nie zadbamy o zdrową i zbilansowaną dietę naszych ulubieńców. Przestaw się na slow food dla siebie, ale i pamiętaj o swoim pupilu! ●
REKLAMA
80
Styl życia. Eko sprzątanie 09 / wrzesień-październik 2013
Dom na detoksie Płyn do mycia biurka, spray do okien, emulsja do czyszczenia podłogi, żel do dezynfekcji toalety, płyn do mycia naczyń, biżuterii, okularów, drukarki, kserokopiarki.... Niezliczona ilość rodzajów proszków do prania rzeczy białych, czarnych, niebieskich, różowych, płyny do zmywania, osuszania, perfumowania odzieży... Dość! Czy wszystkie te produkty to odpowiedź na nasze rzeczywiste potrzeby, czy spełnienie marzeń koncernów i ich dyrektorów sprzedaży? : Elżbieta Maciejewska
U
trzymanie czystości nie wymaga zakupu kilkunastu czy kilkudziesięciu preparatów czyszcząco-nabłyszczająco-pachnących. Im mniej ich w naszym najbliższym otoczeniu, tym mniej detergentów w wodach gruntowych, ziemi, naszym pożywieniu, wreszcie – w nas samych. Mniej alergenów, chorób układu nerwowego, nowotworów. To także mniej sinic w naszym morzu, które rosną w siłę dzięki coraz większej ilości fosforanów, spływających niemal wprost z naszych pralek do coraz bardziej zanieczyszczonego Bałtyku. Przesada? Krótka retrospekcja: 20 lat temu, szkoła podstawowa, klasa III, 28 uczniów, w tym jeden wyposażony w chusteczki alergik, uskarżający się na wszędobylskie pyłki. W roku 2013 w wybranej losowo szkole podstawowej, w III klasie może być 24 uczniów, w tym jeden, który nie choruje na alergię. Pozostałe dzieci są uczulone na niemal wszystko: zwierzęta, rośliny, owoce, mleko, mięso, słodycze, słońce, ruch.
REKLAMOWY ODWYK Atakujące zewsząd reklamy przedstawiają nam niezawodne sposoby na ułatwienie sobie życia i natychmiastowe zaoszczędzenie czasu i pieniędzy. Każda z nich w ciągu kilkudziesięciu sekund podpowie, jak zyskać nową przyjaźń dzięki elektrycznemu odświeżaczowi powietrza lub jak wzbogacić swe życie uczuciowe dzięki proszkowi do prania wyłącznie czarnych ubrań. Prosto, szybko, bez jakiegokolwiek wysiłku. Wraz z genialną receptą na „nowe życie” – wystarczy jedynie kupić zestaw syntetycznych środków czyszczących wzbogaconych sztucznymi kompozycjami zapachowymi. To nasze detergenty, które w magiczny sposób obniżając powierzchniowe napięcie wody usuwają natychmiast brud i wywiązują się z obietnic danych w reklamach. Opakowane są w piękne, małe, duże i średnie plastikowe pudełeczka, których masowa produkcja wymaga coraz większych pokładów energii i zabiegów o ich odpowiednią utylizację.
81
Styl życia. Eko sprzątanie 09 / wrzesień-październik 2013
á
Soda oczyszczona, ocet i sok z cytryny to tradycyjne, doskonałe środki czyszczące promowane przez nasze babcie i ekoentuzjastów, a nie kolorowe reklamy.
Co zatem robić, aby nie ulegać reklamom, oszczędzić trochę gotówki, zadbać o zdrowie i przy okazji zyskać świadomość, że traktujemy matkę naturę z szacunkiem? Nie musimy wyjeżdżać do Indii na zaawansowany kurs doskonalący naszą cierpliwość poprzez całodobową obserwację muchy na nosie. Kursy medytacji nad współczesnym stanem środowiska też nie pomogą. W domowym zakątku możemy po prostu skupić się na sprawdzonych i naturalnych sposobach w walce z brudem, których skuteczność poznało już kilka pokoleń naszych przodków. Bez obaw – obejdziemy się bez odkurzania babcinych sekretnych notatek, preparowania nóg pająków i wyrywania piór ptakom. Przedstawiamy kilka prostych sposobów na domową manufakturę środków czystości. Będzie szybko, tanio i bez szkody dla nas samych. Co najważniejsze – zrobicie to sami, a waszej satysfakcji nie wyceni nawet najbardziej sprawny dom mediowy na świecie.
EKOSZAMAN W ŁAZIENCE Nie musicie sięgać po zeszyty z chemii, aby uruchomić domową fabrykę małych, ekologicznych środków czystości. Wystarczy, że odróżniacie stan ciekły od stałego oraz wiecie, że od jakiegokolwiek kwasu trzeba się trzymać z daleka. Właśnie teraz poprowadzimy was przez meandry nauki, abyście otrzymali dyplom ukończenia błyskawicznego kursu ekowiedzy, eliminującej detergenty z kuchni i łazienki. Wasze zdumienie będzie dla nas nieuchwytne, ale z pewnością oczaruje was uniwersalność pospolitej sody oczyszczonej, boraksu, octu, kwasku cytrynowego i całkowicie biodegradowalnego mydła roślinnego. W roli elementu zapachowego, niezwykle ważnego w domowym sprzątaniu, zadebiutują naturalne olejki eteryczne, mające właściwości antybakteryjne i aromaterapeutyczne: lawendowy, cynamonowy, z drzewa sandałowego i herbacianego, eukaliptusowy. Sprawdzą się także te cytrynowe,
82
Styl życia. Eko sprzątanie
Wytnij i powieś na lodówce 09 / wrzesień-październik 2013
O : 2 łyżeczki boraksu + 3 szklanki wody lub łyżeczka startego mydła roślinnego, łyżeczka boraksu, sok z jednej cytryny (do wszystkich powierzchni z wyjątkiem szkła) D
: : 1,4 szklanki octu + 3,5 l ciepłej wody : papka z sody : 1,4 szklanki sody wysypanej do sedesu + skropienie octem pozostawione na 1,2 godz. : 1/2 szklanki octu, 1/2 szklanki boraksu, ciepła woda D
P : W lnianym woreczku ok. 8 złamanych na pół łupinek orzechów piorących + dla zapachu kilka kropel olejku eterycznego Z : Płyn z 10 łupinek orzechów piorących gotowanych przez 10 min. w 3/4 l wody
: : 1/2 szklanki boraksu zalać w odpływie 2 szklankami wody 1/4 szklanki sypkiej sody + 1/2 szklanki octu pozostawić na 15 min. i zalać dużą ilością wrzątku : 1/4 szklanki sypkiej sody, 2 łyżeczki soli; pasta powinna „pracować” przez 5 min. (omijać elementy grzewcze) D 2 łyżeczki octu + 1 l ciepłej wody 2 łyżeczki boraksu + 3 szklanki wody
D : 1,5 szklanki octu, 1,5 szklanki wody, 20 kropel olejku eterycznego (np. miętowego) – spryskaj i przetrzyj Z : Naturalne olejki eteryczne rozcieńczone w wodzie spryskane w dowolnym pokoju; Soda jako naturalny pochłaniacz zapachów (buty, kosz na śmieci, lodówka)
ã
Orzechy piorące – tylko osiem ich łupinek wystarczy na jedno pranie.
83
Styl życia. Eko sprzątanie
Ceny : S , : od 5 zł za kg O : ok. 2,80 zł/l M : 4 zł/kostka O : od 10 zł/12 ml O : ok. 25 zł/kg M : ok. 15 zł/szt
pomarańczowe, szałwiowe i tymiankowe. Poczciwa soda oczyszczona, bez której nie uda się żadne ciasto, nie powstanie pasta do zębów, a nawet gaśnica, jest obojętna dla naszych organizmów i niepalna, dlatego doceniają ją także strażacy. W naszym domowym ekosprzątaniu będzie niezastąpiona: wyczyścimy nią niemal cały dom, odświeżymy dywany, usuniemy brzydkie zapachy np. z lodówki lub butów, zniszczymy osady z kawy i herbaty, zlikwidujemy plamy, kamień w łazience, wyczyścimy delikatne powierzchnie (marmury, stal nierdzewną, szkło) i fugi. Podobne właściwości czyszczące, dezynfekujące i usuwające zapachy ma boraks. Ocet świetnie usunie kamień, wyczyści tłuszcz i odświeży. I choć niektórzy mogą kręcić głową na jego silny zapach, to wszelkie obawy zneutralizują szybko znane wszystkim olejki zapachowe. W praniu i zmywaniu bezkonkurencyjne okażą się naturalne orzechy piorące. Ich skorupki zawierają
09 / wrzesień-październik 2013
Gdzie kupić: Sklepy spożywcze, hurtownie (Selgros, Makro Cash & Carry), apteki (boraks), ecoshop.com.pl, aroma-art.pl, ekosfera24.pl
naturalną substancję myjącą – saponinę, która poradzi sobie z każdym praniem w miękkiej wodzie – w twardej także, tyle że z mniej ubrudzonymi rzeczami. Kilka orzechów umieszczonych w lnianym woreczku to pranie idealne dla alergików – rzeczy będą miękkie, bez drażniących substancji we włóknach, a pranie bardzo przyjazne środowisku. Te same orzechy sprawdzą się w naszych zmywarkach. Tym, którzy nie mają cierpliwości do uruchomienia domowej produkcji środków czyszczących, a nadal myślą odpowiedzialnie o swoim ekobytowaniu, rekomendujemy zakup ściereczek z mikrofibry. Jej włókna, które są aż trzydziestokrotnie cieńsze od włókien bawełny, pozwalają na skutecznie czyszczenie bez jakichkolwiek środków „pomocniczych”. Tylko twoja silna dłoń, brudna łazienka i ściereczka z mikrobifbry. Efekt będzie spektakularny. A efekt doceniłaby nawet pani „w białych rękawiczkach”. ●
ZDJĘCIA: FOTOLIA (2)
liwych dla przyrody od zk es ni r ó yb w i i ają Wasze małe nawyk rocuda, które zmieni ik m e zn ic og ol ek to środków czystości ż Niewidzialna ręka ni j ie zn ec ut sk ie zn nasze otoczenie znac e możecie zwątpić ni y gd ni że ż, te ie jc z Teleranka. Pamięta wyborów, wówczas h yc zn ic og ol ek h yc w sprawczą siłę sw , waszym dzieciom, am w ę si y cz ię dz w od Matka Natura hojnie m. wnukom i prawnuko
84
Uroda. Butik kosmetyczny 09 / wrzesień-październik 2013
„Na plaży fajnie jest...” podśpiewujemy latem, korzystając z dobrodziejstw słońca.
AA Eco Peeling do ciała delikatnie złuszcza naskórek i stymuluje odnowę komórkową, odżywia, regeneruje, koi i nawilża skórę. Hypoalergiczny i przyjazny dla środowiska, 100% składników pochodzenia naturalnego, 150 ml.
37 zł
Joann Arg Joanna rgan an Oil AA Beautiful Body BB Multifunkcyjny balsam do ciała z olejem arganowym – odżywia, regeneruje i wzmacnia. Witamina E i olej sojowy chronią skórę przed przesuszeniem i poprawiają jej elastyczność, 400 ml.
Seria kosmetyków d do włosów ł ó z olejkiem l jki arganowym uzyskiwanym z upraw ekologicznych. Eliksir i odżywka pozwalają przywrócić włosom blask, redukują łamliwość i przywracają sprężystość. Eliksir 30 ml.
15,50 zł
Odżywka do włosów 200 ml.
6,50 zł
17 zł
89 zł
Pat & Rub Intensywna Kuracja Włosów Maska Regeneracja poprawia kondycję i wygląd włosów zniszcz i zniszczonych i przesuszonych dzięki organicznemu kompl kompleksowi regenerującemu. Działa regulująco i łagodząco na skórę głowy, 225 ml.
75 zł
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM (9)
Pat & Rub Home me Spa Masło do ciała do zadań specjalnych: ecjalnych: odżywia, nawilża i koi skórę. ubstancji Zawiera kompozycję substancji ch wolne o właściwościach zwalczających nację olei rodniki oraz kombinację oskonale i maseł roślinnych doskonale odbudowujących warstwę y, 250 ml. lipidową skóry,
85
Wysoka temperatura, słona woda, wiatr i klimatyzacja to jednak główni winowajcy, przez których nasza cera, włosy i skóra są po wakacjach w nienajlepszej kondycji - nawet jeśli używaliśmy kremów z filtrem. Twoje ciało potrzebuje regeneracji i odżywienia.
Uroda. Butik kosmetyczny 09 / wrzesień-październik 2013
Tołpa Dermo Body Nutrii S.O.S Krem – opatrunek Silnie odżywia i regeneruje suchą skórę. Łagodzi podrażnienia, eliminuje suchość, nawilża i ogranicza utratę wody z naskórka o 41%. Przywraca skórze zdrowy koloryt, 250 ml.
49,99 zł
Body IQ balsam do ciała Organiczna bomba witaminowa dla zestresowanejj h, i zmęczonej chemią skóry. Bogactwo organicznych, ła aktywnych składników, zawartych w balsamie działa giiii niczym opatrunek na podrażnioną, skłonną do alergii skórę. Zawarte w balsamie masło shea spowalnia proces starzenia się komórek, natomiast olejek arganowy skutecznie regeneruje hydrolipidową powłokę skóry, przywracając jej naturalne zdolności ochronne, 200 ml.
Diego Dalla Palma Professional D Że Żelowa, intensywna maska nawilżająca i naprawcza. Od Odświeża i przywraca równowagę wodną skóry, chroniąc ją prz przed podrażnieniem i rozciąganiem, jednocześnie redukując za zaczerwienienie. Szczególnie zalecana po wystawieniu się na intensywne warunki pogodowe (zimno, słońce, wiatr), 75 ml.
173 zł 17
108 zł
REKLAMA
86
Podróże. Ukraina. Idealna na slow podróż 09 / wrzesień-październik 2013
87
Podróże. Ukraina. Idealna na slow podróż 09 / wrzesień-październik 2013
Historie miłosne Niebieski i żółty. Flaga Ukrainy. Romans nieba z płodną ziemią. Kobieta i mężczyzna. Ukraina i Krym. Status związku: to skomplikowane. Wielka nieskończona miłość: leniwe pocałunki morskich fal z plażą. Flirt słońca z arbuzami. Rodzi się słodkie. I o tym smaku – słodkim, choć z lekką nutką goryczy, jest ta historia. : Olga Sokal, Jacek Sawiński
ä
Kilkunastominutowy postój w drodze na Krym. Świeżo zerwane owoce, jeszcze ciepłe pielmieni, wędzone ryby. Nosy węszą ucztę.
Cel mamy jeden, wibruje nam w głowach od momentu, kiedy wyciągamy z kieszeni paszporty. Krym. Przedzierając się przez kolejne przystanki – poruszający trudną historią Lwów, brudną industrialną Odessę – docieramy do Symferopola. Podróż trwa całą dobę. Pociąg jest magiczny. Ta dwudziestoparowagonowa dżdżownica, blaszany potwór, codziennie przenosi tysiące pasażerów z jednej rzeczywistości w drugą. Konduktor wita się z nami w języku ukraińskim, a żegna już po rosyjsku. Pomiędzy proukraińskim zachodem a prorosyjskim wschodem ten dalekobieżny środek transportu jest swoistą ziemią niczyją. Na niej nawet śpiąc, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, bo nigdy nie wiadomo, czy towarzyszem podróży w przedziale kuszetkowym okaże się XXI-wieczny
Raskolnikow z żoną i noworodkiem, który zamiast w walizkach przewozi swój bagaż w workach na śmieci, czy siwobrody elegant – kryminalista, artysta, a może badacz Antarktydy z artykułu, który właśnie czytasz.
Pielmieni zamiast Warsu Pomimo dużych odległości, jakie przemierza ten moloch, nie istnieje w nim nic na kształt polskiego, legendarnego Warsu. Można tu jedynie kupić herbatę, kawę, czekoladę lub chipsy. Jest zatem sucho i bezpiecznie, bakterie salmonelli nie mają szans. Szansę mają za to „babuszki”, które doskonale wiedzą, kiedy pociąg zawita na stację do ich miejscowości i od rana szykują świeże, domowe potrawy, charakterystyczne dla kuchni ukraińskiej. Dzięki temu podczas kilkunastominutowego postoju możemy
kupić pielmieni, czyli pierożki, nakładane wprost z babcinego emaliowanego garnka do siatki foliowej. A to nie koniec repertuaru. Jeszcze ciepłe placki z wiśniami, naleśniki, a nawet ogromne wędzone ryby to inne rarytasy, którym ulega niejeden podróżniczy nos, a później podniebienie. Przy tym jakość za rozsądną cenę. Doba w pociągu mija w stanie półsnu, przeczytane strony książki umykają w czeluściach podświadomości i już nigdy ich nie odnajdziemy. Wszystko dzieje się trochę naprawdę, jednak z przewagą na niby. Podróż dobiega końca i choć przez cały czas znajdujemy się na terenie tego samego kraju, gdy wychodzimy z wagonu, wita nas zupełnie inna kultura.
á
Twierdza genueńska w Sudaku. Widoki mogą śmiało rywalizować z toskańskimi.
à
Morze plus słońce równa się fajnie.
Awaria marszrutki w drodze do Teodozji. Kilkadziesiąt minut w szczerym polu. Ahoj, przygodo!
å
Uwaga na złote zęby! Pociąg, dotarłszy na stację w Symferopolu, wygląda jak z kolażu. Niebiesko-żółta, jaskrawa farba pokrywająca wagony nie pasuje do spranej, wypłowiałej od słońca reszty. Powietrze wdychamy z trudem, jest gęste i zajmie nam trochę, by je w takiej postaci zaakceptować. Temperatura – wysoka, ale najwidoczniej nawet tutejszy krymski asfalt zdążył się na nią uodpornić – stopy nie wtapiają się w chodnikowy budyń, nie będzie nam dane pozostawić śladów w tej dworcowej alei gwiazd. A gwiazd jest rzeczywiście sporo. Główni celebryci – bezdomne psy. Zjawisko zagadkowe i przelotnie bolesne dla zagranicznych turystów, zobojętniałe dla Ukraińców. Kundle w watahach, kundle – outsiderzy, samotnicy bez wyboru. Żywiący się odpadami ze śmietników, prężący jak na wybiegu, gdy człowiek jednak odważy się okazać im zainteresowanie. Symferopolscy celebryci numer dwa – taksówkarze. Przedzierając się przez tłum ludzi i psów, w drodze na pobliski
89
å
Ukrainian fever. Podczas wygrzewania się na słońcu rosyjscy turyści lubią przekąsić suszone ryby. Ta nowa odsłona chipsów gwarantuje niezapomniane aromaterapeutyczne doznania.
Podróże. Ukraina. Idealna na slow podróż 09 / wrzesień-październik 2013
Krajobraz, który czeka na turystów po zdobyciu twierdzy genueńskiej. Choć wyblakły od słońca, to i tak pierwszego sortu.
â
dworzec autobusowy, mijamy gąszcz spoconych, spalonych słońcem mężczyzn, wykrzykujących propozycje przewozu do nadmorskich kurortów. Najczęściej ceny są mocno zawyżone, dlatego warto wykazać się silną wolą i nie ulec błyskowi kompletu złotych zębów taksówkarza. Dworzec autobusowy w Symferopolu nie ma stanowisk. Autobusy stają jak im się podoba, ludzie często przechodzą wprost pod ich kołami, milimetry dzielą ich od wypadku.
91
å
Śniadanie mistrzów, a może nagi lunch? Nieziemsko słodkie i soczyste melony i arbuzy. Do tego kefir z jeżynami. I młodość. Mmhmm.
Podróże. Ukraina. Idealna na slow podróż 09 / wrzesień-październik 2013
Okazuje się, że precyzja krymskich kierowców jest wyborna – do żadnej kolizji nie dochodzi, choć niejednokrotnie zamieramy, przewidując najgorsze.
Góry, morze, step… Przez ponad dwie godziny podróży mijamy wyblakłe szczyty gór, soczystą zieleń winnic i przydrożne stragany z melonami i arbuzami. Myśl, że gdzieś niedaleko jest jeszcze morze, trochę ekscytuje, a trochę przeraża – przedawkowanie piękna jest bliskie. Z rozpalonymi od temperatury i widoków policzkami docieramy do Koktebel. Ta mała miejscowość opisywana jest w przewodnikach jako kraina koniaków, raj dla artystów i nudystów. Tutaj latem wypoczywał Michaił Bułhakow, to tutaj mieliśmy odnaleźć dzikie plaże, to właśnie tu możemy choć na chwilę przyssać się do łona natury, obcując z nią na terenie rezerwatu przyrody Kara Dag. To właśnie
w Koktebel poznajemy zapach powietrza, który swą wyjątkowość zawdzięcza połączeniu klimatu górskiego z morskim, a dodatkowo stepowym. Pierwszy nocleg mamy zarezerwowany drogą internetową, ale o wiele korzystniej i taniej jest go znaleźć na miejscu. Już na dworcu konkurencja wśród próbujących wynająć pokój koktebelczyków jest ogromna. Za równowartość 30 złotych od osoby można wynająć duży pokój z własną łazienką u podnóża bajkowej góry. Ostatecznie zamieszkujemy u pani Galiny. Wieczorami opowiada nam o swoim ogrodzie, częstuje marynowanymi gruszkami z własnego zbioru, przestrzega przed sztucznymi winami, sprzedawanymi w plastikowych butelkach na targowisku i nieświeżymi owocami morza, które kupują turyści w upalny dzień na plaży. Dzięki jej opowieściom poznajemy kulturę i realia Krymu od podszewki. Dowiadujemy się między innymi,
ã
Rezerwat Kara Dag. Tutaj każda skała ma swoją legendę. Ten koń czeka na rycerza, który bohatersko uwalnia księżniczkę. O smoku nic nie wspomniano!
92
Podróże. Ukraina. Idealna na slow podróż 09 / wrzesień-październik 2013
że Koktebel 2013 ma niewiele wspólnego z Koktebel sprzed kilku lat. Także według relacji naszych ukraińskich rówieśników, pokolenia 20+, miasteczko rokrocznie ulega coraz to większej komercjalizacji i zatraca tę dziewiczość, która według podróżników stanowiła o jego wyjątkowości.
Czieburieka czy lagman? Warto było jednak przejechać tysiące kilometrów, by tę umykającą dziewiczość uchwycić – stwierdzamy w chwili, kiedy wieczór przynosi ulgę, a chłodne powietrze budzi do życia świat owadów. Krymska noc to czas cykad. Ich koncerty wprowadzają w błogostan. Wieczorem także nadbrzeżny deptak zaczyna tętnić życiem, dyskotekowe światła przyciągają turystów. Deptak w Kokte-
bel to zaczarowana przestrzeń, można tu przekąsić narodową potrawę Tatarów krymskich: czieburieki, czyli placki smażone na głębokim oleju, faszerowane mielonym mięsem i warzywami. A zamiast powszechnie znanych słodkości plażowych skosztować charakterystycznych dla tego regionu bakalii i kandyzowanych owoców, sprzedawanych w plastikowych kubeczkach. Dużą popularnością cieszą się także muzułmańskie restauracje, serwujące takie specjały jak lagman. Ta mięsna zupa z papryką, bakłażanem i selerem skrada nasze serca. Uczta dla podniebienia czeka na nas także na targowisku. Duszone bakłażany, suszone owoce morza, rybne chipsy, wędzone kozie sery, wyjątkowo soczyste brzoskwinie i niezwykle słodkie pomidory – to produkty, które nie pozwolą przejść obojętnie między straganami.
Wróżbita w świetle księżyca Na miłośników egzotycznych atrakcji czeka między innymi masaż stóp, wykonywany przez rybki, czy wróżbita, w świetle księżyca odczytujący przyszłość z dłoni, wspomagający się sztucznym światłem specjalnie zaprojektowanej latarki. Amatorzy
93
Podróże. Ukraina. Idealna na slow podróż 09 / wrzesień-październik 2013
opalania, alkoholu, suszonych ryb i świeżo zerwanych owoców, którymi handlują Ukraińcy. Na zachód od Koktebel leży nieco większe miasteczko – Sudak. Jego główna atrakcja to twierdza genueńska. Ten zabytek sprzed kilkuset lat zapiera dech w piersiach, a położenie u brzegu morza tylko potęguje wrażenia. Sudak jest jednak zdecydowanie bardziej skomercjalizowany – relaks na plaży zakłócają nieustanne reklamy atakujące turystów z głośników. Propozycje wycieczek, repertuar teatralny i koncertowy – to wszystko przeszkadza we wsłuchiwaniu się w szum morza. Pozytywnie zmęczeni, spaleni słońcem, szykujemy się do odjazdu. Zabieramy ze sobą prezenty – słoiki miodu, w których zatopione są migdały i suszone granaty, słodkie wina, a także muszelki, których znalezienie na koktebelskiej plaży zakrawa o cud. Wsiadając do autobusu, wciąż jeszcze mamy zacieki morskiej soli na ubraniach i plecakach. W głowach pulsują tysiące obrazów, które jeszcze długo po powrocie będą bardzo wyraźne. Kiedy rozmawiamy o Krymie, mówimy o powrocie. Jego zachodnia część wciąż jeszcze na nas czeka ze swoimi tajemnicami, które być może uda nam się kiedyś odkryć. ● ä
Po lewej domek, w którym mieszkaliśmy. Ot, taki domek, u podnóża, ot, takiej góry.
ß
Drzewo życzeń na terenie twierdzy genueńskiej. Co sobie zażyczysz, to weź i sobie przywiąż. Wciąż nie ma tu tłumów turystów.
nocnych kąpieli mogą być rozczarowani, bo prądy morskie znacząco wpływają na temperaturę wody. Wieczorem jest ona zdecydowanie chłodniejsza niż za dnia – w lipcu nagrzewa się do 24°C, w sierpniu osiąga niemal 30. Warto pamiętać, że na wschodzie Krymu raczej nie napotkamy piaszczystych plaż. W tamtejszym słowniku to najczęściej synonim plaż kamienistych, na których leżą nieco mniejsze kamienie. Wieczór to zatem idealny czas do wykorzystania plażowych otoczaków – organizowane są rodzinne konkursy w kategorii puszczanie kaczek na morzu. Dni na Krymie mijają leniwie. Upojeni widokami, które balansują na granicy rzeczywistości, powoli eksplorujemy pobliskie miejscowości. W drodze do oddalonej o kilkanaście kilometrów Teodozji zaskakuje nas awaria autobusu. Przez kilkadziesiąt minut czekamy na odsiecz. Jak się później okazuje, dla tubylców taka sytuacja to nic niezwykłego. W zawsze zatłoczonej marszrutce – miniautobusie – zapach potu miesza się z zapachem olejków do
Krym. Co warto wiedzieć? : Hrywna UAH (1 UAH = 0,39 PLN) D : Najpopularniejszym środkiem transportu jest pociąg. Istnieje kilka wariantów podróży. Najpopularniejszym wśród polskich turystów jest pociąg ze Lwowa, jadący do Symferopola 24h. Można też rozbić podróż na dwie noce – zatrzymując się np. w Odessie lub Kijowie. Istnieje możliwość zarezerwowania biletów przez internet: http://booking.uz.gov.ua/en/. Po Krymie najłatwiej i najtaniej podróżować autobusami. Z dworca autobusowego w Symferopolu można się dostać praktycznie w jego każdy zakątek. J : Językiem urzędowym na Ukrainie jest ukraiński, jednak na Krymie mówi się wyłącznie po rosyjsku. Przed wyjazdem obowiązkowo należy zaopatrzyć się w rozmówki i zaznajomić z cyrylicą (umiejętność jej rozszyfrowania ułatwia podróżowanie). L : Często spotykaną przypadłością są zatrucia pokarmowe, warto więc zabrać ze sobą podstawową apteczkę. Obowiązkowo należy wykupić ubezpieczenie zdrowotne. N : Jadąc na Krym lepiej zapomnieć o portalach takich jak booking.com. Na każdym dworcu autobusowym miejscowi będą zabiegać o to, abyśmy wynajęli u nich pokój. Dzięki temu nie dość, że zaoszczędzimy sporo pieniędzy, to jeszcze będziemy mogli poznać wiele interesujących historii. C : Za wyjątkiem papierosów i alkoholu, ceny są porównywalne z polskimi. Używki są o ok. połowę tańsze dzięki niższej akcyzie.
94
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
ŁÓ DŹ
w którym , o t s Mia grawitacja ni istnieje! e Łódź jest kobietą o bardzo dyskusyjnej urodzie. Nieoczywiste piękno tego miasta zachwyci jedynie tych, którzy mają bardzo wyrafinowany gust, dużo czasu i dobrego przewodnika. Trudno jest ją kochać – jest posępna i niezamożna. Zawsze w cieniu stolicy, wciąż żyje przeszłością swego dziewiętnastowiecznego splendoru i włókienniczej hegemonii. Jaka jest Łódź naprawdę? : Elżbieta Maciejewska
Ł
ódź irytuje, intryguje, ale bardzo często też inspiruje, a nawet zachwyca. Przyznają się do tego David Lynch i Michał Urbaniak, Muniek Staszczyk czy Manuela Gretkowska. Co zrobić, żeby doświadczyć tych stanów? Wejść w jej powolny nurt? Tu obcy jest pośpiech i pęd, warto to miasto obserwować z różnych perspektyw, koniecznie podpatrywać w dzień i podglądać w nocy. Pozbawione dostępu do wielkiej wody, ale w nazwie skupione na żegludze. Tylko tutaj kibice dwóch łódzkich klubów wymieniają się na murach oryginalnymi uprzejmościami – „ŁKS robi sobie herbatę z wody po pierogach”, a „RTS je banany w skórce”. Ze względu na liczbę zabytków secesyjnych, Łódź jest jedynym polskim miastem w związku miast secesyjnych Réseau Art Nouveau Network, ale nikt z secesją jej nie kojarzy. Jest też jednym z największych miast polskich, w którego granicach istnieje największy kompleks leśny w Europie – Las Łagiewnicki.
Poza światem
ZDJĘCIE: MAŁGORZATA STRZELECKA
W Łodzi, jak żadnym innym mieście, nie poczuje się oddechu wielkich korporacji na plecach i nie zobaczy wyścigu szczurów z napisem „mety brak”. W żadnym innym też nie widać tak wielkich kontrastów – od skrajnego zaniedbania po rozpychający się w biedzie luksus. Taka atmosfera służy
95
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
absurdowi, który bardzo trafnie portretuje Marek Raczkowski w cyklicznych rysunkach „Przygody Pana Stanisława z Łodzi”. „Piotrusiu, czy to naprawdę wszystko, co możesz napisać o swoim Tacie? Że jest z Łodzi?”. Tyle i aż tyle. Absurd, przymusowe zwolnienie tempa życia czy to z wyboru, czy z narzuconego wariantu ekonomicznego, sprawiają, że i miasto, i jego mieszkańcy żyją w pewnym zawieszeniu, nie do końca świadomi swej uroczej „inności”. Nie każdy dostrzega ów „brak grawitacji”, który występuje we wszystkich tych miejscach, w których czas się zatrzymał, „oazach” kompletnie niewrażliwych na pęd komercji i wielkich pieniędzy. I pomimo tego, że każdy łodzianin ma wyryty w sercu cytat z Ziemi Obiecanej: „Ja chcę, żeby moja Łódź rosła, żeby miała pałace wspaniałe, ogrody piękne, żeby był wielki ruch, wielki handel i wielki pieniądz”,
Masa Krytyczna na Placu Wolności. Od tego miejsca pnie się w dół ulica Piotrkowska – kręgosłup miasta.
å
OFF Piotrkowska Klubokawiarnia Spaleni Słońcem tętni życiem o każdej porze dnia i nocy. Około północy trudno znaleźć wolny leżak i tak aż do świtu. Główny pasaż „OFFa”. Pomiędzy restauracją Drukarnia, mebloteką Yellow i sklepem „Pan tu nie stał”. W powietrzu unosi się zapach świeżo pieczonego chleba, a zatem pora zrobić przystanek na dobre jedzenie.
to każdy przecież wie, że obecnie Łódź uwodzi nurtem „slow & off ”, bez zamieszania i ruchu, bez widoku na wielkie pieniądze. Pamiętajcie, że w tym mieście dosłownie wszystko się może zdarzyć, bo sprzeczności i absurdy gonią się nawzajem. Pewnie dlatego ostatnio Łódź samozwańczo ogłosiła, że jest „hipsterem polskich miast”, mimo, że nie ma tu Starbucksa i pewnie jeszcze długo go tutaj nie będzie.
Co tam panie na Pietrynie? Ulica Piotrkowska – kręgosłup Łodzi, wokół którego rozrastało się centrum – była niegdyś częścią traktu piotrkowskiego łączącego Zgierz i Łęczycę z Piotr-
ZDJĘCIA: ARKADIUSZ DZIKI (5)
áä
kowem Trybunalskim. W tym mieście nigdy nie było rynku, za to jego funkcje spełniała „Pietryna” – od zawsze pępek łódzkiego świata artystycznego, handlowego i rozrywkowego. Tu spacerowali i Tuwim, i Rubinstein. To tu w końcu, jak na przyszłą stolicę filmu polskiego przystało, powstało w 1899 roku pierwsze polskie kino, nazwane „Teatrem Żywych Fotografii”. Deptak z ograniczonym ruchem samochodów chętnie oddaje miejsce rowerzystom i spacerującym. Niegdyś mekka kupujących i imprezowiczów, Piotrkowska traci sklepy na rzecz banków i biur, ale nadal kusi kawiarniami, pubami, ogródkami, klubami, restauracjami i intensywnym życiem nocnym. W weekendy praktycznie nie zasypia, a potok przechodniów utrudnia swobodne spacerowanie. Częste parady, happeningi, manifestacje, koncerty, a nawet konferencje prasowe to jej codzienność. Nic dziwnego, że to ta ulica zatrzymuje i łodzian, i przyjezdnych na dłużej. Pomimo wiecznych remontów wprowadzających chaos pozostaje miejscem, do którego dobrze jest wrócić na długi spacer lub nocne odwiedziny klubów. Popołudniowa kawa w którymś z kilkudziesięciu ogródków to niemal pewność, że spotkamy przechodzących znajomych, przyjaciół na rowerach czy rozpoznamy twarze lokalnych celebrytów. Łodzianie kochają Piotrkowską nie tylko za jej „leniwy” charakter, ale i za piękno kamienic, w których fasadach zapisana jest historia miasta. Niemal każda z nich,
97
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
gdyby potrafiła mówić, mogłaby zadziwić opowieściami godnymi kryminałów Agathy Christie.
Łódzkie podwórka – skok w bok Nie ma takich w żadnym innym mieście – piękne, stylowe, zielone, wypełnione śladami po wielokulturowej Łodzi sprzed wieków, ozdobione muralami, ale też i zaniedbane, niszczejące, budzące grozę. Wystarczy jeden krok i natychmiast przenosimy się do innego świata, wypełnionego ciszą i uwodzącym spokojem. Zwłaszcza te podwórka na ulicy Piotrkowskiej to świadectwa historii. Odwiedzając je należy uważnie patrzeć, sycić wzrok i podziwiać. Możemy też ã
Podwórko 102 – najbardziej imprezowe w mieście. Kultowa Łódź Kaliska i dbająca o piękne i bardzo fotograficzne wnętrze Cafe Foto 102. Jest też Lordi’s Club dla fanów klubowych dyskotek.
ã
Łódź kocha murale. Ten „ZwyKły” powstał dzięki grupie Twożywo w podwórku przy Piotrkowskiej 28.
98
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
trafić na takie, które nigdy nie zasypiają, a ich gwar nas wciągnie na tyle, że nie zauważymy kiedy zacznie świtać. Taką moc ma podwórko przy Piotrkowskiej 102, które znają wszyscy – to miejsce rezydencji kultowej Łodzi Kaliskiej i Cafe Foto 102. Podwórko pod nr 89 nazywane jest Secesją, niegdyś mieściła się tutaj wytwórnia szkła, dziś to wypełnione zielenią miejsce kawiarni i restauracji. W podwórzu na Piotrkowskiej 88 znajduje się drewniana kuczka – zakryty balkon, którą budowali Żydzi dla uczczenia Święta Sukkot. Niektórych podwórek pilnują maszkarony, innych ozdobą są witraże i fontanny, jeszcze inne zwracają uwagę ozdobnymi pachołkami, które strzegły ścian wjazdowych przed kołami powozów. W podwórku pod nr 78 mieszkał Artur Rubinstein, a do tego pod 88 bardzo często zaglądał Julian Tuwim, odwiedzając wuja. Są też takie, które można oglądać przechodząc z jednego do drugiego, bez wchodzenia na główną ulicę. Podwórka budzą tęsknotę za Łodzią, której już nie ma. To żywe fotografie portretujące miasto i jego atmosferę niemal sprzed wieków. Niektóre prawie się oparły upływowi czasu, jeszcze inne są labiryntem, w którym można całkowicie się zagubić na długie godziny. Kontrastują z hałaśliwymi ulicami i zdają się miejskimi oazami, wypełnionymi historią mieszkańców miasta. Czasami wydaje się, że jeszcze słychać w oddali dźwięk kataryniarza i śmiech dzieci, dla których do czasów ery komputerów podwórka były wychowawcami i naturalnymi przestrzeniami do całodziennych zabaw. Bywa, że dochodzą nas dźwięki pracujących dziewiętnastowiecznych maszyn, praca wre, a nam się wydaje, że właśnie wysiedliśmy z kapsuły czasu.
ä
Kamienica „Pod Gutenbergiem” przy Piotrkowskiej 86 „Miss” łódzkich kamienic od zawsze związana była z profesją drukarską - to tutaj wychodziła pierwsza łódzka gazeta. Podziwiamy jej fasadę, ale ogromne wrażenie robią piękne, secesyjne wnętrza klatki schodowej.
Podwórka budzą tęsknotę za Łodzią, której już nie ma. To żywe fotografie portretujące miasto i jego atmosferę niemal sprzed wieków. Niektóre prawie się oparły upływowi czasu, jeszcze inne są labiryntem, w którym można całkowicie się zagubić na długie godziny.
OFF Piotrkowska „15 minut sławy” Spacerując Pietryną przy numerze 138 skręcamy w bramę, która odsłoni nam obrazki niczym z Nowego Jorku. Surowe, ceglane budynki, zewnętrzne schody przeciwpożarowe, dziedziniec, dużo ludzi przy stolikach stojących na zewnątrz, muzyka i wrażenie „łódzkiej swojskości”. Jeszcze dwa lata temu to miejsce straszyło pustką, budkami z chińskim jedzeniem i wszędobylskimi armiami gołębi. Idealny plan zdjęciowy dla horroru, miejskiego Blair Witch Project. Teraz ta opuszczona i niszczejąca stuletnia fabryka bawełny Franciszka Ramischa z rozległymi terenami wokół niej to miejsce niemal kultowe dla łodzian. Pulsuje intensywnym życiem dzięki klubokawiarniom, najmodniejszym restauracjom, sklepom odzieżowym, z serami i winami, klubom muzycznym. Tutaj też w każdą sobotę amatorzy ekologicznej żywności szukają pośród straganów unikatowych serów, ryb z małych wędzarni, swojskich aromatycznych wędlin, świeżych soków, ciast własnej produkcji, oryginalnych przypraw, miodów, chlebów na zakwasie, przetworów. Zakochanym w popularnych markach i galeriach handlowych to miejsce nie przypadnie do gustu. OFF Piotrkowska to zdecydowanie nie ich bajka – jest zbyt surowa i nieokrzesana,
ZDJĘCIA: ELŻBIETA MACIEJEWSKA (4), ARKADIUSZ DZIKI (1)
Stuletnia fabryka bawełny Franciszka Ramischa to miejsce niemal kultowe. Tutaj np. w każdą sobotę amatorzy ekologicznej żywności szukają unikatowych serów, ryb z małych wędzarni, swojskich wędlin, świeżych soków, ciast...
odremontowana małymi nakładami fi nansowymi, niemal dumie nosi ślady zrujnowania. Atmosferę tworzą ludzie tam przebywający i to oni decydują o unikatowym „mikroklimacie” OFF Piotrkowskiej. Są i tacy, którzy chcieliby widzieć w tym miejscu wyłącznie mekkę naznaczonych kreatywnością, ale jak dotąd nikt tam nie chodzi tyłem i nie przylatuje na paralotni. Natomiast dobrze jest np. wpaść do jej Drukarni nie po wydruki, a na wielkie śniadanie lub pyszną ciabattę z rostbefem i karmelizowaną cebulką, soczystego burgera albo po prostu wypiekane na miejscu pieczywo.
Księży Młyn bez księży Ruszamy Kocim Szlakiem i powałęsamy się po wpisanym do rejestru zabytków Księżym Młynie. Niegdyś była to dzielnica, stanowiąca część imperium włókienniczego należącego do Karola Scheiblera, obok Poznańskiego, największego przemysłowca
100
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
łódzkiego. Do tej pory ta żywa scenografia jest pretekstem do powolnych spacerów i odwiedzin pobliskiej palmiarni, Muzeum Kinematografii, parku Źródliska lub Pałacu Herbsta – oddziału Muzeum Sztuki. Bliźniacze domy familijne, w których mieszkali robotnicy pobliskich przędzalni wyróżniają się czerwoną cegłą, są surowe i proste, pozbawione ozdób. Pomiędzy nimi znajdują się małe ogródki, drogi z „kocimi łbami” i zakamarki, w których poszukują inspiracji pasjonaci fotografii lub fi lmu z pobliskiej Filmówki – nb. Księży Młyn występował i występuje nadal w wielu teledyskach i fi lmach. Musimy powrócić na Koci Szlak, bo to m.in. w obrębie tej alejki raz w miesiącu odbywa się artystyczny pchli targ „Mów do rączki”. Oryginalne rękodzieło – biżuteria, maskotki i przytulanki, gadżety dedykowane Łodzi, książki, obrazy oraz warsztaty gitarowe, gry miejskie i rowerowa kawiarnia „Pan Rowerski” są jego głównymi atrakcjami. Odważni zdecydują się zobaczyć panoramę Księżego Młyna z wysięgnika hydraulicznego. Michał Kędzierski reprezentujący „Pociąg do Łodzi”, który organizuje kiermasz, ma szczególny senty-
W budynku ms2, w bardzo miłej symbiozie funkcjonują, pomimo sąsiedztwa licznej konkurencji kawiarnia i księgarnia.
æ
ment do tego miejsca. – To wyspa spokoju i dobrego życia w nurcie pośpiechu i podporządkowania się wskaźnikom „efektywności”. Rodzina mojego taty mieszka tu od bardzo dawna, a moi dziadkowie zaś mieszkają tam do dziś. W miejscu, gdzie sadziłem ze znajomymi głóg, mój tata pewnie zdzierał ostatnie trampki grając w piłkę. To dla mnie niesamowite. Sam Księży Młyn jest niezwykłym i pełnym uroku miejscem, które robi wrażenie niemal na każdym, kto je odwiedzi. I, na szczęście, jest bardzo prawdopodobne, że tak właśnie zostanie – opowiada.Księży Młyn uosabia zbiorową nadzieję łodzian na przeistoczenie tego obszaru w dzielnicę artystyczną, tętniącą życiem, edukującą i skupiającą mieszkańców.
Muzeum w centrum handlowym Enklawa spokoju i sztuki w świątyni komercji – zestawienie z pozoru nieobliczalne, aby mogło istnieć i żyć ze sobą w symbiozie. A jednak, udało się
Koncepcja funkcjonowania ms2 inspirowana jest działalnością takich muzeów jak belgijskie MuHKA czy holenderskie Van Abbemuseum – czyli placówek maksymalnie otwartych na gości. Od momentu otwarcia ms2 Muzeum Sztuki udostępnia swoje zbiory w zupełnie nowy sposób.
ZDJĘCIA: ARKADIUSZ DZIKI (1), MATERIAŁY PRASOWE ms2: M. STĘPIEŃ (1) i P. TOMCZYK (1)
W miejsce akademickich barier i podziałów wprowadzono podziały tematyczne. Wystawy są po prostu ‘o czymś’. i ms2, oddział najsłynniejszego polskiego muzeum sztuki nowoczesnej na świecie – po nowojorskiej MoMA posiada największą kolekcję zbiorów, funkcjonuje na tyle dobrze, że stało się najpopularniejszym łódzkim muzeum. Jego otoczenie i najbliższe sąsiedztwo to Manufaktura – centrum handlowe, które powstało w miejscu istnienia ogromnego, samowystarczalnego kompleksu fabrycznego z XIX wieku, należącego do jednego z największych łódzkich fabrykantów – Izraela Poznańskiego. Nowy oddział muzeum, narodził się w „tkalni wysokiej”, ulokowanej właśnie obok hotelu, sklepów i restauracji, które odwiedzają codziennie tysiące gości. Gromadzona w Łodzi od 1929 roku kolekcja sztuki nowoczesnej – unikatowa w skali światowej – do niedawna była tak obszerna, że znalezienie nowych powierzchni wystawienniczych stało się w ostatnich latach dla władz muzeum priory-
tetem. Stała ekspozycja zajmuje w nowej fi lii około 3 tys. m 2 – ponad trzy razy więcej niż w głównym budynku ms1, gdzie kolekcję prezentowano przez 50 lat. Sama koncepcja funkcjonowania ms2 inspirowana jest działalnością takich muzeów jak belgijskie MuHKA czy holenderskie Van Abbemuseum – czyli placówek maksymalnie otwartych na gości. Od momentu otwarcia ms2 Muzeum Sztuki udostępnia swoje zbiory w zupełnie nowy sposób. W miejsce akademickich barier i podziałów wprowadzono podziały tematyczne. Wystawy są po prostu ‘o czymś’. Tematy te, rozpisane na cztery pojęciowe triady, stanowią podstawę organizacji przestrzeni ekspozycji. Są to: „ciało, trauma, proteza”, „konstrukcja, utopia, polityczność”, „oko, obraz, rzeczywistość”, „obiekt, fetysz, fantazmat”. Dzięki temu dzieła prezentowane w ms2 nie są jedynie ilustracją konkretnych kierunków w sztuce, ale komunikują kwestie, które są dla widzów aktualnie najbardziej istotne. – Utworzenie filii Muzeum przy wielkim, tętniącym życiem centrum handlowym pozwala nam dotrzeć do dużo szerszej grupy odbiorców, niż miałoby to miejsce w innych lokalizacjach. Odbiorcy mają zaś okazję zapoznać się ze sztuką awangardową, wymagającą pewnego zatrzymania i skupienia na przekazie. W ten sposób proponujemy im moment spowolnienia i wyciszenia, spotkania z wartościami innymi niż dominująca wokoło konsumpcja – mówi Aneta Dalbiak z Muzeum Sztuki. W jego budynku, w bardzo miłej symbiozie, funkcjonują, pomimo sąsiedztwa licznej konkurencji, kawiarnia i księgarnia.
102
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
W głowach dźwięczy piosenka Jeremiego Przybory „Na ryby – w każdziuteńki wolny dzień”. To one niczym syreni śpiew Odyseusza ściągać nas będą do osady rybackiej o nazwie Sereczyn. Tam zacumujemy, w lesie, nad stawami, pomiędzy Łodzią a Pabianicami. Będzie bardzo mazursko, choć bez sielaw, ale w Sereczynie wybór ryb z grilla i rusztu jest ogromny.
Mazury pod Łodzią Wychodzimy z naszej Łodzi, aby wreszcie poszukać wodnych klimatów i dobić do brzegu na smaczne i treściwe „co nieco”. W głowach dźwięczy piosenka Jeremiego Przybory „Na ryby – w każdziuteńki wolny dzień”. To one niczym syreni śpiew Odyseusza ściągać nas będą do osady rybackiej o nazwie Sereczyn. Tam zacumujemy, w lesie, nad stawami, pomiędzy Łodzią a Pabianicami. Będzie bardzo mazursko, choć bez sielaw, ale w Sereczynie wybór ryb z grilla i rusztu jest ogromny. Potrawy przygotowywane są wyłącznie z ryb złowionych w danym dniu, na miejscu, to dla nas najlepsza gwarancja ich jakości. Trudno będzie się zdecydować – pstrąg, karp,
sum afrykański czy europejski, może jednak jesiotr? Flaczki z lina? Ryba w pomidorach, z mozarellą, a może w grzybach i kapuście lub z czosnkiem? Winę za niełatwe podjęcie decyzji ponosi nasze łakomstwo i wyjątkowo bogate menu. Przymusowo należy zajrzeć do sklepiku z domowymi wyrobami, w którym oprócz świeżych ryb, można kupić i biały ser wędzony, wędliny – także i te z ryb – lub wiejski chleb. Osada jest ogromna, jej obszar pozwala przyjąć nawet 500 gości. Spacer po posiłku, wśród zieleni i stawów, powinien być obowiązkowy i rzeczywiście, wszyscy chętnie korzystają z takiej formy „poobiadkowego” ruchu. Dla tych, którzy wolą wylegiwać się na trawie, czas na pewno zatrzyma się w miejscu i może okazać się, że zostaniecie tam także i na kolację. W niedzielę sereczyńska rybka znajduje bardzo wielu wielbicieli, w ciągu tygodnia jest bardziej spokojnie i klimatycznie. Brak pośpiechu musi nam towarzyszyć przy planowaniu dojazdu do Sereczyna – czy to na randkę, wypad z rodziną lub przyjaciółmi. Zegarki muszą przestać odmie-
103
Podróże. Łódź. Za co mógł pokochać ją Lynch? 09 / wrzesień-październik 2013
ZDJĘCIA: ARKADIUSZ DZIKI (4)
rzać czas, głowy pozbawić myśli o „natychmiast”, „teraz” i „zaraz”. Namiastka wakacyjnych wyjazdów, która towarzyszy takiej wyprawie – łodzianie o dobrej kondycji, na pewno pomyślą o rowerowej eskapadzie – i pyszne ryby każą nam wybierać kurs na Sereczyn w każdym wolnym dniu. Wojciech Oleśko, gospodarz, kreśli plany powiększenia osady i zapowiada: – Jeszcze w tym roku zamierzam sprowadzić oswojone zwierzęta, które będzie można z oddali podglądać: jelenie, bydło szkockie, konie rasy huculskiej. Zimą być może pojawią się renifery. To wszystko dla naszych gości, ponieważ dbamy nie tylko o ich podniebienia, ale też pełny kontakt z przyrodą – podkreśla. ●
Potrawy przygotowywane są wyłącznie z ryb złowionych w danym dniu, na miejscu, to dla nas najlepsza gwarancja ich jakości. Trudno będzie się zdecydować – pstrąg, karp, sum afrykański czy europejski, może jednak jesiotr? Flaczki z lina? Ryba w pomidorach, z mozarellą, a może w grzybach i kapuście lub z czosnkiem?
104
Kultura miejska. SilentDisco 09 / wrzesień-październik 2013
CISZA! Tu rządzi głośna muzyka!
Wokół cisza, a ty widzisz ludzi szalejących w… rytm muzyki? Oznacza to jedno: trafiłeś na silent disco. Zabawy taneczne ze słuchawkami na uszach biją w Polsce rekordy popularności. Co sprawia, że ludzie, którzy się nie słyszą i nie mają ze sobą werbalnego kontaktu zamiast alienacji czują prawdziwą wspólnotę? : Karolina Borewicz : Anna Bernard
FOT: PAULINA BIK/ STUDIO IKART (1)
D
wa aspekty są dla silent disco kluczowe i to jeden: zniszczone słuchawki. Ale od razu zastrzeone determinują to, czym w ogóle jest ten roga z uśmiechem, że to w euforii lub furii. Władzaj zabawy i jak wpływa na interakcje mięśnie emocje, które wyzwala silent disco są ważne. dzy uczestnikami. Impreza odbywa się w ciszy, bo – Podczas takich imprez ludzie mają autentyczny muzykę słychać tylko w słuchawkach. Co ważne, entuzjazm, wyzwalają się w nich dzikie instynknie gra jeden didżej, ale wielu, zwykle trzech. Każdy ty. Nie sądzę, byśmy na normalnych imprezach na swoim kanale serwuje inny gatunek muzyczny, mieli do czynienia z taką emanacją skrajności. a uczestnicy dowolnie między nimi To poniekąd fenomen silent parties wybierają. Ludzie tańczący w takt Wyobraźmy sobie – zapewnia Kajkowska. zupełnie różnych melodii, których taką imprezę, Silent disco to sposób na przeprzecież nie słychać, dla osoby pagdzie na jednym kanale łamanie nieśmiałości u osób, któtrzącej z zewnątrz wyglądają niesą dancingowe melodie re tańczyć nie lubią lub nie umieco śmiesznie. Ich widok wywołuje dla siedemdziesięciolatków, ją. Mogą się nieco wyalienować, na drugim rock, wrażenie, że czegoś tutaj brakuje. przełamać swoje ograniczenia i doa na trzecim world music. Ale do czasu! – Ktoś z zewnątrz, skonale się bawić. Pozostali tego Silent disco to propozycja kto nie wie, o co chodzi, ma bardzo wyobcowania nie poczują, wręcz wolności, która jednoczy mieszane uczucia. Może pomyśleć, przeciwnie. – Silent disco ma dwoskrajne środowiska. że ma do czynienia z wariactwem jaką funkcję. Może się wydawać, że czy przysłowiowym lotem nad kuono alienuje odbiorcę. Tymczasem kułczym gniazdem... Jednak gdy założy słuchawki, w zależności od tego, czy ktoś jest introwertykiem zaczyna czuć, że należy do tej ekipy. Można zaobczy ekstrawertykiem znajdzie dla siebie pozytywny serwować, jak pary w totalnym uniesieniu tańczą aspekt. Ci, którzy lubią performance, bawią się dotango, a obok króluje Get Lucky – mówi Izabela Kajskonale, a na parkiecie robią cuda. Ci, którzy prefekowska z Silent Disco Poland. rują formułę zamkniętą, nazwijmy to intymną, rówPlusy i minusy? Osoby związane z tym trennie dobrze się w tym odnajdują, bo na każdym kanale dem pozytywy wymieniają jednym tchem. Negamamy inny rodzaj muzyki, który zaspokaja najbartywy? Brak. Izie Kajkowskiej przychodzi do głowy dziej zróżnicowane gusta – przekonuje Kajkowska.
106
Kultura miejska. SilentDisco 09 / wrzesień-październik 2013
Silent disco daje też rodzaj wolności. To uczestnik decyduje, czego i jak głośno słucha. To też szansa na wspólną zabawę dla osób o odmiennych preferencjach muzycznych, które nie byłyby w stanie dobrze się razem bawić na normalnej imprezie. Potwierdzają to uczestnicy. – Wystarczy zdjąć słuchawki i już można dowiedzieć się, czego ktoś inny słucha, co poleca. To naprawdę zbliża ludzi – przekonuje Agata, która bawiła się na silent party podczas Festiwalu Transatlantyk w Poznaniu. Ba! Silent disco może nawet łączyć pokolenia! – Gromadzi wyalienowanych, którzy w klubie nie znajdują dla siebie alternatywny. Załóżmy taką imprezę, gdzie na jednym kanale są dancingowe melodie dla siedemdziesięciolatków, na drugim rock, a na trzecim world music. Dlatego silent disco to propozycja wolności, która jednoczy skrajne środowiska – mówi Kajkowska. Podkreśla, że najfajniej gra się na festiwalach. – Jest specyficzna publiczność, która tworzy komunę wokół jakichś wartości jak np. muzyka i fi lm na Festiwalu Transatlantyk. Ostatnio byliśmy w warszawskiej galerii Zachęta na wystawie „Wolny strzelec”, gdzie ten motyw wyobcowania był brany pod uwagę. To była alienacja artysty i słuchawki miały poniekąd to symbolizować. Pokazywały odosobnienie jednostki, a jednocześnie wyzwalały jej najlepsze instynkty – wspomina Kajkowska. No i jest jeszcze jeden, bardzo ważny plus. Imprezę silent disco można zrobić tam, gdzie normalnie nie byłoby to możliwe. Ograniczeniem dla tradycyjnych zabaw jest zakaz zakłócania ciszy nocnej i fakt wprowadzania przez miasta ograniczeń decybeli. A silent disco może się odbywać w samym centrum i nikomu nie będzie przeszkadzało. Czy trend ma przyszłość na prywatnych imprezach? – Nigdy nie robiliśmy wesela, ale jak ktoś chce mieć oryginalną formę zabawy podczas ślubu, dlaczego nie? – podsumowuje Kajkowska.
Na koniec naszej rozmowy na własnej skórze przekonuję się, jaki kolejny atut ma silent disco. Na pobliskiej „głośnej” imprezie muzycznej dochodzi do przepięcia. To – przynajmniej chwilowo – koniec zabawy. Kilka metrów dalej szaleją ludzie z słuchawkami na uszach. Im muzyka cały czas gra… ●
107
Kultura miejska. SilentDisco 09 / wrzesień-październik 2013
ã
DJ Bold (Adam Brzozowski) i Iza Kajkowska z Silent Disco Poland
Disco na trzech kanałach Adam Brzozowski (DJ Bold), wywodzi się z alternatywnej formacji Snowman i jest jednym z prekursorów silent disco w Polsce : Karolina Borewicz
Skąd silent disco wzięło się w Polsce?
A B (DJ B ): Przyprowadził je do nas Michał Merczyński (m.in. twórca i dyrektor Festiwalu Malta – przyp. red.). Premierę miało w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Następna taka impreza, ale już na większą skalę, odbyła się cztery lata później na Festiwalu Malta w Poznaniu. Co ciekawe, wtedy wykorzystany do tego został sprzęt do tłumaczenia symultanicznego. To był taki przedsmak prawdziwego silent disco. Rok później, w 2010 roku, wraz z Izą Kajkowską i naszą firmą Silent Disco Poland, zastosowaliśmy sprzęt, który spełniał wszystkie kryteria uwzględniane na Zachodzie w przeprowadzaniu takiej imprezy. Przez sześć dni Festiwalu Malta tworzyły się niebotyczne kolejki ludzi oczekujących na słuchawki. I od kilku lat to zainteresowanie podczas silent disco nie maleje. Gdzie ten rodzaj zabaw tanecznych się narodził?
Silent disco zostało do Polski przeszczepione z Wielkiej Brytanii. Pierwsza duża impreza tego typu odbyła się podczas Glastonbury Festival. Jego korzeni można także szukać w Finlandii. To właśnie w nakręconym w tym kraju fi lmie science fiction Czas róży z 1969 roku przedstawiony został po raz pierwszy taki sposób słuchania muzyki.
Widzicie wzrost zainteresowania silent disco w naszym kraju?
Na pewno jest coraz popularniejsze. Najlepiej „sprzedaje się” podczas letnich imprez oraz festiwali. I to w entourage'u, w którym zabawa taneczna nigdy nie miałaby racji bytu, głównie ze względu na hałas. To właśnie dzięki temu, że impreza jest głośna tylko na słuchawkach, a dla otoczenia cicha, może się odbywać choćby na poznańskim Placu Wolności podczas Festiwalu Transatlantyk, gdzie teraz rozmawiamy. Czy DJ odczuwa różnicę, grając podczas silent disco, a nie normalnej imprezy?
Tak, ale nie aż tak znaczącą. Przede wszystkim nie ma takiej intensywności uderzenia basu, takiej dynamiki przekazu muzyki. Ale jak się człowiek wkręci, to ten brak przestaje być uciążliwy. A to, że jest was trzech, a nie jeden – ma jakieś znaczenie?
Na pewno impreza typu silent disco powoduje wzrost konkurencyjności. Didżeje walczą o zainteresowanie ludzi, którzy tańczą przy ich kawałkach. Każdy DJ gra inny rodzaj muzyki. Wystarczy, że jeden ją wyciszy i widać, ile osób się przy niej bawi, bo nagle się zatrzymują (śmiech). Gracie hity?
Gramy, na jednym z kanałów. Ale to muszą być takie „porządne” utwory, a nie jakaś sieczka. ●
108
Design. Polscy twórcy. Design w krzesłach 09 / wrzesień-październik 2013
❶
CZY TYLKO DO SIEDZENIA? ❶ Fotel BUFA .L
3320 zł ❷ Fotel VECTOR 2 .M
2690 zł ❸ Fotel LRG .M
2890 zł
❷
S
S
109
Design. Polscy twórcy. Design w krzesłach 09 / wrzesień-październik 2013
Krzessło.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRMY SOPOLISH (5)
Jednoosobowy mebel do siedzenia z oparcie em, przeważnie o konstrukcji szkieletowej. Taką definicję krzesła podaje Wikipedia. Patrząc na najnowsze prace polskich projektantów trudno nam się zgodzić z tym, że krzesła i fotele służą głównie do siedzenia. To przede wszystkim dzieła sztuki, znaczące akcenty określające charakter wnętrza, które nimi udekorujemy. Krzesła i fotele to kolejny obszar, na którym polscy designerzy mają coś do powiedzenia!
❸
110
Design. Polscy twórcy. Design w krzesłach 09 / wrzesień-październik 2013
❹
❺
❹ Puf FOLK ELEMENTS XL . AT D
289 zł .M
D
850 zł ❻ Taboret AKA 799 zł
.Z
P
2999 zł
❺ Taboret / stolik GRAIL
.R
❼ Krzesło CHIPPENSTEEL 0.5 Inox
S
❽ Stołek PLOPP Standard Inox .Z
1950 zł
P
❾ Fotel RM58 Classic .V
2960 zł
❻
111
Design. Polscy twórcy. Design w krzesłach 09 / wrzesień-październik 2013
❻
❼
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRMY SOPOLISH (6)
❽
112
Zapytałam przyjaciół, co jest pięknego w Bukareszcie.
Slow książki. Co niespiesznie przeczytać
Odpowiedzieli: Bukareszt jest jak ciastko kupowane w niedzielę, niby czekoladowe i słodkie, ale z gorzką polewą. Nie znajdzie się tu łatwego piękna.
09 / wrzesień-październik 2013
Bezwstyd, histeria stylu, fasadowość. Przy Bukareszcie każde europejskie miasto wydaje się tak statyczne, że aż nudne.
Książka numeru!
M
R
Bukareszt, kurz i krew Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
39,99 zł
Czy można oddać w pełni atmosferę miasta na kartach książki? Jak uchwycić nieulotne – zapach, dźwięk, zmieniający się pejzaż, ludzi? Wszystko to, co widzimy przed oczyma, przypominając sobie oglądane niegdyś miasta? Małgorzacie Rejmer udała się wyjątkowo trudna sztuka – za pomocą słowa namalować nam Bukareszt. I to w taki sposób, że po lekturze jej książki nie pozostaje nic innego, tylko szukać połączeń do stolicy Rumunii i rezerwować bilety. [ ]
F
S
Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni Z posłowiem Andrzeja Stasiuka. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2013.
59,99 zł
Czy w naszym kraju zapanowała epidemia pastelozy? Gdzie stoi u nas w najlepsze piramida egipska? Jak przekroczyć most nad nieistniejącą rzeką? Filip Springer z pasją reportera wyśledził i opisał wszystko to, co w naszym swojskim, polskim architektonicznym krajobrazie boli nas od dawna. Jednocześnie otaczające nas koszmarki budowlane, osiedla – widma, tysiące rozwieszonych byle jak i byle gdzie reklam to już nasza oswojona, polska rzeczywistość. Czy tak być musi? Czy może być piękniej? Czy poznamy, wcielimy w życie i pokochamy pojęcie „ładu przestrzennego”? Reportaże o polskiej przestrzeni uświadomią nam jedno – miasta, miasteczka i wsie, w których żyjemy, nasza rodzima rzeczywistość jest pełna niespodzianek, niekiedy ułańskiej fantazji, absurdów, groteski, a przy tym wszystkim – jest na swój sposób piękna, bo nasza. Lektura obowiązkowa. Pokazuje, jak patrzeć wokół siebie, by naprawdę widzieć. A przy tym jest świetnie napisana. [ ]
113
Dostałam też zdjęcie: nogi w czarnych rajtuzach i kolorowych skarpetkach, wetknięte do plastikowego kosza. Nurkujący manekin, który chce się utopić w śmieciach. I dopisek: „Trzeba na siłę wymyślać, co jest w Bukareszcie pięknego, a i tak się umiera z tęsknoty”. M
Slow książki. Co niespiesznie przeczytać 09 / wrzesień-październik 2013
R
Bukareszt, kurz i krew
R
P
A
M
E
S
Pokój na wodzie
Przyjaciółka z młodości
Honor
Przeł. M. Woźniak. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2013
Przeł. A. Kuc. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2013.
Przeł. M. Świerkocki. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2013.
Klasyk – autor bestsellerowego Konklawe – powrócił. Jeśli termin ‘powieść historyczna’ kojarzy się Wam z sienkiewiczowskimi narracjami, najwyższy czas zrewidować te osądy i dać się porwać atmosferze starożytnego Rzymu, wykreowanej ze swadą i kunsztem przez Pazziego. Życie w niej gorąco pulsuje, a pod antycznym tłem kryją się splątane koleje losu, miłość i zaufanie. Cezarion i Afra, połączeni przedziwnym splotem historycznych okoliczności piszą na nowo opowieść o sobie i swoich czasach. [ ]
Dziesięć opowiadań, dziesięć historii. Kanadyjska autorka – znana w Polsce z książek Zbyt wiele szczęścia czy Taniec szczęśliwych cieni – zaprasza do porywającego świata doskonale napisanej literatury, do swojego świata. Przyjaciółka z młodości wciąga, czaruje i hipnotyzuje. Jeśli masz w zwyczaju czytać w tramwaju czy w metrze – uważaj, możesz przegapić swój przystanek, byleby dokończyć opowiadanie. [ ]
Z Noblem dla Orhana Pamuka przyszła moda na literaturę z Turcji – przyszła i przeszła, a na literackiej mapie pozostała tylko jedna gwiazda – Elif Shafak. W Honorze przedstawia losy rodziny Toprak, którzy w Londynie mieli zacząć nowe, jakże inne od tureckiego, życie. Czy możliwa jest ucieczka od pochodzenia, kultury, tradycji i zwyczajów swojego kraju? Czy można odciąć się od korzeni? Na te fascynujące Zachód pytania autorka odpowiada historią. Pembe, Adem i ich dzieci na zawsze naznaczy rytuał i tradycja, od których zdawałoby się udało im się uwolnić. Dlaczego? Czy zawsze tak musi być? Co przynosi zderzenie dwóch kultur? [ ]
34,90 zł
34,90 zł
39,90 zł
114
Następny proszę 09 / wrzesień-październik 2013
W następnym, listopadowym numerze między innymi: ● Coachsurfing. Sposób na tanie podróżowanie ● Warsztaty kulinarne. Czy dla każdego?
● Ranking. Które polskie miasto jest najbardziej slow? ● Sery? Wiadomo, tylko z Polski
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE magazyn ogólnopolski www.slowlifepolska.pl Dołącz do nas na Facebooku
WYDAWCA Media Experts Sp. z o.o. PREZES ZARZĄDU Alicja Kulbicka WICEPREZES ZARZĄDU Jarosław Olewicz WICEPREZES ZARZĄDU Karolina Kałdońska REDAKTOR NACZELNY Marek Jerzak, m.jerzak@slowlifepolska.pl REDAKTOR PROWADZĄCY Jolanta Kusiak, j.kusiak@slowlifepolska.pl SEKRETARZ REDAKCJI Jolanta Kamińska, j.kaminska@slowlifepolska.pl DYREKTOR ARTYSTYCZNY, PROJEKT GRAFICZNY Łukasz Sulimowski
ZDJĘCIE NA OKŁADCE: DREAMERVE / SHUTTERSTOCK
SKŁAD I ŁAMANIE Sarius Grafika i Media KOREKTA Jolanta Kusiak DRUK Zakład Poligraficzny Techgraf NAKŁAD 40 000 egzemplarzy ADRES REDAKCJI ul. Grunwaldzka 43/1, 60-784 Poznań tel./fax 61/ 820 41 75, www.slowlifepolska.pl PRENUMERATA prenumerata@slowlifepolska.pl Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub w części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Media Experts sp. z o.o.
DZIAŁ REKLAMY Dyrektor: Edyta Kochman, e.kochman@slowlifepolska.pl
Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny.
REDAKCJA I STALI WSPÓŁPRACOWNICY Elżbieta Maciejewska, Anna Włodarczak, Mateusz Karatysz
Wszystkie podane w piśmie ceny są cenami detalicznymi sugerowanymi przez producentów i dystrybutorów produktów. Mogą one się różnić od oferowanych w punktach sprzedaży.
ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK (1), MATERIAŁY PRASOWE ORGANIZATORÓW (2), NATALIA KOWALCZUK (1)
● Sklepy ze zdrową żywnością. Czy faktycznie są zdrowe?
maj.czerwiec 2013
SLOW LIFE, FOOD & GARDEN
77