Lady's Club nr 2 (59) 2019

Page 1

 NR 2 (59) KWIECIEŃ – MAJ 2019

DWUMIESIĘCZNIK

ISSN1899-1270

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

KATEŘINA KUBÍČKOVÁ z Czeskiego Cieszyna

właścicielka Studia Katrin tancerka i choreografka, instruktorka modelingu i jogi wieloletni champion mażoretkowy » WYWIAD STR. 6



REKLAMA


REKLAMA


REKLAMA


OD REDAKTORA

B

urzliwe mamy czasy, pełne emocji. Społecznych i politycznych. Kobiety odgrywają w nich rolę niepoślednią. Jedne po dobrej, drugiej po złej stronie mocy. Że wspomnę protesty sędziów i niepełnosprawnych czy strajk nauczycieli (bardziej nauczycielek,

bo to sfeminizowany zawód). Przed nami wybory – w maju jedne, w październiku drugie. Fot. Magdalena Ostrowicka

W kampaniach elekcyjnych też widzę znaczącą pozycję kobiet. I oby ta pozycja rosła. Oby mądrych dziewczyn w każdej dziedzinie życia było jak najwięcej. Marzę, żeby zdominowały wszystko, co jest do zdominowania. Powiem wprost – im więcej kobiet we wszystkich działaniach społecznych i politycznych, tym lepiej. Dla nas mężczyzn, dla naszych wsi i miast, dla kraju. Nie zwariowałem, wiem co mówię. Tam, gdzie rządzą kobiety, gdzie panie przebiły szklane sufity i otrzymały realną władzę, tam lepiej się dzieje. W gminach, stowarzyszeniach, radach, firmach. Są oczywiście wyjątki, ale co do zasady – tego jestem pewien: rzeczpospolita babska oznacza do-

STANISŁAW BUBIN, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl

brą Polskę. Dlatego jeśli gdziekolwiek na warunkach demokratycznych będziecie mogli promować kobiety, róbcie to, do cholery! Facetów trzeba odpychać od władzy i stanowisk. Dość napsuli. Nie rzucam słów na wiatr – ode mnie zacznijcie, jeśli taka wola. Zapraszam do dyskusji

W NUMERZE 6 WYWIAD NUMERU: KATEŘINA KUBÍČKOVÁ Z CZESKIEGO CIESZYNA O SWOICH ŻYCIOWYCH PASJACH

14 DOROTA BOCIAN O UCZUCIACH ROBOTÓW NA OKŁADCE

16 FELIETON: BRZYDKICH LUBIĆ ŁATWIEJ

KATEŘINA KUBÍČKOVÁ STUDIA KATRIN, TANCERKA I CHOREOGRAFKA, INSTRUKTORKA MODELINGU I JOGI,

18 MOJA KSIĄŻKA NIE OBRAŻA ISLAMU – MÓWI MARCIN MARGIELEWSKI

WŁAŚCICIELKA

21 FEMINIST FIGHT CLUB: NIE WAŻ SIĘ MI PRZERYWAĆ 28 LISTY Z MONACHIUM O... BERLINIE

WIELOLETNI CHAMPION MAŻORETKOWY

32 ADAM ZDANOWSKI O FAŁSZERZU WSZECH CZASÓW

FOT. MAGDALENA OSTROWICKA / WWW.COBRAOSTRA.PL

34 POZNAJMY SIĘ: KATARZYNA PUZYŃSKA, AUTORKA KRYMINAŁÓW

MUA EWA HECZKO / WWW.FACEBOOK.COM/EWAZALOTMAKEUP

40 NASZA RECENZJA Z „WESELA” WYSPIAŃSKIEGO 42 PIETREK JESZCZE WRÓCI – ZAPEWNIA PIOTR PRĘGOWSKI ®

44 CIĄG DALSZY „WIELKICH KŁAMSTEWEK” 46 PREZENTY WYDAWNICTWA ISKRY NA WIOSNĘ 48 WIĘCEJ KOLORÓW I SŁOŃCA WE WNĘTRZACH 51 KORESPONDENCJA WŁASNA BEATY CHROBAK Z TANZANII 57 MARTA ZDANOWSKA: BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA

WYDAWCA FIRMA WYDAWNICZA LADY’S CLUB

58 DIETETYK AGNIESZKA MAZUREK ŻYCZY DOBREGO JEDZENIA!

ADRES REDAKCJI 43-309 BIELSKO-BIAŁA, UL. SUCHA 32

60 SIEDEM MAGICZNYCH PORAD ANNY ADAMUS

REDAKTOR NACZELNY STANISŁAW BUBIN, S.BUBIN.LADYSCLUB@GMAIL.COM, TEL. 509 965 018

64 TRENER DAWID CEMBALA O SUPLEMENTACH

REKLAMA TEL. 509 965 018, REDAKCJA@LADYSCLUB-MAGAZYN.PL, WWW.LADYSCLUB-MAGAZYN.PL

66 KOSMETOLOG JOANNA SKOREK-KOPCIK RYSUJE MAPĘ SKÓRY

WSPÓŁPRACA ANNA ADAMUS, ROMAN ANUSIEWICZ, DOROTA BOCIAN, JUSTYNA CIEŚLICA, EDYTA DWORNIK, BARTOSZ GADZINA, LUCYNA GRABOWSKA-GÓRECKA, MARZENA JANKOWSKA, ANNA JURCZYK, KRZYSZTOF KOZIK, ALDONA LIKUS-CANNON, KRZYSZTOF ŁĘCKI, MAGDALENA OSTROWICKA, EWA PACZYŃSKA, PAULINA PASTUSZAK, NATASHA PAVLUCHENKO, ALEKSANDRA RADZIKOWSKA, KRZYSZTOF SKÓRKA, JOANNA SKOREK-KOPCIK, DOROTA STASIKOWSKA-WOŹNIAK, EWA STELLMACH, ANIKA STRZELCZAK-BATKOWSKA, BEATA SYPUŁA, WIOLETTA UZAROWICZ, MIKOŁAJ WOŹNIAK, MAGDALENA WOJDAŁA, EWA HECZKO, AGNIESZKA ZIELIŃSKA, KATARZYNA GROS

68 KORONĘ ZDOBYŁA KARINA NOWAK 69 MISS DENIM. EDYTORIAL MAGDALENY OSTROWICKIEJ 74 STRONY EKOLOGICZNE „ZAGRAJMY W ZIELONE” 76 FELIETON EWY KASSALI O PODRÓŻY Z KOTEM

4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

LAYOUT PAWEŁ OKULOWSKI ISSN

1899–1270


REKLAMA

Auto Salon Sp. z o.o. ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa tel. 22 542 44 56


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

WYWIAD NUMERU

6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


TAKI MAM STYL ŻYCIA! MÓWI KATEŘINA KUBÍČKOVÁ Z CZESKIEGO CIESZYNA, WŁAŚCICIELKA STUDIA KATRIN, TANCERKA I CHOREOGRAFKA, INSTRUKTORKA MODELINGU I JOGI, WIELOLETNI CHAMPION MAŻORETKOWY

Masz w sobie tyle energii, posiadasz tak wiele talentów i umiejętności, że trudno określić jednym słowem twój zawód. Może więc sama określ się, kim właściwie jesteś?

Na pewno jestem dziewczyną sceny, a także dziewczyną podium, rozmaitych konkursów, przeglądów i sportu. Kocham estradę, kocham występować, nigdy nie wstydziłam się tańczyć i zawsze, od dziecka, byłam spontaniczna. I nadal taka jestem! (śmiech) Taki mam styl życia, scena to mój żywioł. Czy to jest żywioł rodzinny? Wyniosłaś to z domu?

W tradycji naszej rodziny było troszeczkę inaczej. Moja mama ma wykształcenie muzyczne, była piosenkarką, a tata, choć na co dzień pracował jako górnik, w wolnych chwilach zajmował się fotografią. Powiedz coś więcej o sobie...

Pochodzę z Hawierzowa (po czesku Havířov) w powiecie Karwina, najmłodszego miasta w Republice Czeskiej, które powstało w 1955 roku. Tam chodziłam do szkoły, udzielałam się w grupach tanecznych, tam rozpoczęła się moja kariera międzynarodowej choreografki. Zawsze lubiłam muzykę i śpiew. Pamiętam, gdy pierwszy raz jako dziecko poszłam na zajęcia taneczne do zespołu artystycznego przy kopalni, od razu poczułam, że to jest to –

taniec to moje życie. Wtedy odkryłam swoje powołanie. Właśnie w tym zespole tanecznym, mażoretkowym, który wyjeżdżał na rozmaite przeglądy i konkursy. Niektórzy czytelnicy po raz pierwszy zetkną się ze słowem: mażoretki. U nas ten ruch nigdy nie był zbyt popularny...

...dopóki ja się nim nie zajęłam (śmiech). To już się w Polsce zmieniło. A w Czechach zespoły mażoretkowe zawsze cieszyły się ogromną popularnością, od ponad półwiecza. A historia mażoretek liczy już ponad 200 lat i wywodzi się z Francji. Nie należy ich mylić z cheerleaderkami, które występują najczęściej w przerwach zawodów sportowych. Mażoretki (po francusku majorette) oznaczają dziewczyny ubrane w paradne stroje, w których występują na pokazach estradowych i paradach ulicznych, również karnawałowych, prezentując choreograficzne układy taneczno-marszowe do muzyki orkiestr dętych, żonglując i podrzucając przy tym pałeczkami mażoretkowymi. Ponieważ w Czechach tradycja mażoretkowa jest mocna, więc nasz zespół często występował na pokazach okolicznościowych i wyjeżdżał za granicę, co dla mnie było dodatkową motywacją.

ny i artystyczny, więc powierzyła mi prowadzenie Mini-Dixi, grupy dziewczynek w wieku 8‒10 lat. Zajęłam się nimi zawodowo. W Czechach nie robi się z takich rzeczy problemu jak w Polsce, rodzicom to nie przeszkadzało, zaufali mi. Prowadziłam tę grupę przez trzy lata, od zera do licznych sukcesów w mieście i na konkursach. Moje układy choreograficzne zaczęły wygrywać, a miałam dopiero 18 lat! Oczywiście ja też się mocno uczyłam, podnosiłam kwalifikacje na warsztatach, kursach i szkoleniach instruktorskich. Na czym polega występ mażoretkowy? Chyba nie tylko na ładnym chodzeniu?!...

O nie, to nie tylko chodzenie, ale jak wspomniałam – cały układ choreograficzny, trudne przejścia akrobatyczne, nawet w butach na obcasie. Do sportu mażoretkowego wkroczyła teraz gimnastyka. Czy nadal jesteś wierna mażoretkom?

Piętnaście. Moja trenerka z zespołu Dixi odkryła wtedy we mnie talent pedagogicz-

Tak, a do rozwoju mojej międzynarodowej kariery przyczynili się Polacy! Byliśmy na mistrzostwach w Anglii, gdzie przyjechała wraz z mażoretkami polska ekipa telewizyjna. Poprosili mnie o wywiad przed kamerą, a gdy odezwałam się po polsku, ogromnie się ucieszyli i tak zaczęła się moja współpraca z Polakami. Po emisji tej rozmowy zaczęły napływać zaproszenia na warsztaty do Polski, jako że wtedy ruch

MAŻORETKI NA RYNKU W CIESZYNIE. KATEŘINA Z SUKCESAMI PRACUJE PO OBU STRONACH GRANICY

KIEDY TAŃCZĄ MAŻORETKI, WSZYSCY SIĘ CIESZĄ

Ile miałaś lat, gdy poprowadziłaś swój pierwszy zespół?

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7


WYSTĘPY MAŻORETKOWE TO SKOMPLIKOWANE I TRUDNE UKŁADY CHOREOGRAFICZNE

mażoretkowy w Czechach stał na wyższym poziomie i dobrzy instruktorzy byli pilnie poszukiwani. Po moim wejściu do Polski, powiem szczerze, nastąpiła zasadnicza odbudowa ruchu mażoretkowego. Reaktywowało się wiele zespołów, powstały nowe. Pracowałam z 9 dużymi polskimi grupami tanecznymi i wiele z nich zdobyło pierwsze miejsca na różnych konkursach. Skoro mówimy o twojej obecności w Polsce i perfekcyjnej znajomości języka polskiego, muszę zapytać, czy twoja rodzina ma polskie korzenie? Pochodzisz z Zaolzia, gdzie żyje liczna diaspora polska...

O czym napisałaś pracę magisterską?

Pasjonuje mnie od dawna Jugendstil, secesja wiedeńska, między innymi w architekturze z przełomu XIX i XX wieku w czasach monarchii austro-węgierskiej, szczególnie na Śląsku Cieszyńskim. I o tym była moja praca. A także o rozwoju czasopiśmiennictwa w naszym regionie. To tematyka dość odległa od zespołów mażoretkowych...

Owszem, ale polonistyka otworzyła mi bramę do Polski. Weszłam przez mażoretki, a dzięki polonistyce zaczęłam szeroko poznawać kulturę polską, tradycje, ludzi. Bardzo lubię i szanuję kulturę polską, w Polsce czuję się jak u siebie. Mam dorobek w Czechach i w Polsce. Jak również we Włoszech, bo pracuję koło Rzymu, w Bolonii i na Sycylii, gdzie trenuję zespoły mażoretkowe. Moje dawne uczennice rozjeżdżają się po świecie i zakładają nowe zespoły, a później zapraszają mnie do współpracy instruktorskiej. Ostatnio na przykład dostałam zaproszenie do Grecji.

Jak widzę, z takich treningów można nieźle wyżyć... I nie mówię tego z przekąsem, bo jestem pełen podziwu dla twojej pracy.

Dziękuję. Obecnie podstawą mojego utrzymania jest nie tylko ruch mażoretkowy, ale i joga. Zostałam joginką, prowadzę warsztaty dla kobiet po czeskiej i polskiej stronie. Jednak mażoretki to mocny filar mojej działalności. Był, jest i zawsze będzie! Pracuję jako instruktorka, sędzia międzynarodowy i lektor sportu mażoretkowego we Włoszech. Jogę zaczęłam ćwiczyć już jako młoda dziewczyna, bo chciałam być lepszą mażoretką. Można i przez balet, ale moim zdaniem joga jest bardziej przydatna. Odpręża, regeneruje ciało, uwalnia umysł, daje wewnętrzny spokój... Mażoretki to tylko dziewczyny. Chłopców w zespołach nie ma?

Nie ma! Ale z chłopakami też współpracuję – przy okazji konkursów piękności, wyborów Miss i Misterów Beskidów. Dla mnie autorytetem, wzorem w tej branży jest agencja Grabowska Models z Bielska-Białej, prowadzona pewną ręką od kilkudziesięciu lat przez Lucynę Grabowską-Górecką. Ta współpraca od czterech lat to mocny akcent w mojej karierze, coś nowego i pięknego. Cieszy mnie praca z młodymi ludźmi, niezwykle utalentowanymi. Poznaję dzięki temu mnóstwo osobowości. Uczę ich podstaw jogi, wprowadzam nowe układy choreograficzne, przekazuję swoje życiowe credo: nie jest ważny wygląd! Kto inwestuje tylko w urodę, ten traci. Trzeba się uczyć, zdobywać nowe kwalifikacje, wzmacniać i wzbogacać charakter. Siła ducha jest ważniejsza niż cokolwiek innego – to trzeba pielęgnować. Dziewczyny, które myślą tyl-

Zdjęcia Archiwum domowe

Mój tata jest Czechem, a mama Polką z Inowrocławia. Poznali się, gdy mama była na występach w Czechach. Nie jestem więc typową zaolzianką. Co więcej, wyznam otwarcie, że u nas w domu nie mówiło się po polsku. Tata nie chciał, był bardzo zasadniczy. Wolał, żebym była stuprocentową Czeszką. Życie płata jednak rozmaite figle. Moje kontakty z Polakami, wyjazdy do rodziny mamy, gdzie mogliśmy nauczyć się trochę słówek, spowodowały, że kiedy przyszedł czas wyboru studiów, postanowiłam pójść na polonistykę w Ostrawie. Tata był

zaskoczony, lecz nie walczył ze mną, bo jak coś postanowię, to musi tak być! Mój tata żartował, że powinnam wejść do polityki i zostać zawodową polityczką. Uważał, że oni najlepiej zarabiają i chciał dla mnie dobrze. Na polonistyce ostrawskiej panował rygor. Uczyliśmy się gramatyki, fonetyki i fonologii, od początku wykładowcy mówili tylko po polsku. Na początku nie wszystko rozumiałam, musiałam wiele rzeczy zapisywać, ale z czasem było lepiej, praktyka robi swoje! Kontakty z polskimi zespołami bardzo mi pomogły w opanowaniu języka. Studiowałam i jednocześnie prowadziłam zespoły, co pozwalało mi zarabiać i utrzymywać się na uczelni.

DO ROZWOJU MIĘDZYNARODOWEJ KARIERY KATEŘINY PRZYCZYNILI SIĘ... POLACY!

8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

PRZYGOTOWANIA DO KONKURSU MISTER BESKIDÓW. KATEŘINA OD 4 LAT WSPÓŁPRACUJE Z AGENCJĄ GRABOWSKA MODELS


ko o swoich jędrnych pośladkach i biuście, a nie o pięknie wewnętrznym, językach obcych, poznawaniu świata i ludzi – nie zdobędą w życiu nic. Masz firmę Studio Katrin, ale większość czasu spędzasz w podróży. Samochód to twoje biuro.

To prawda, życie na walizkach. Ale ja to lubię. Gorzej, że trudno mi było znaleźć partnera, który by to zaakceptował. Kobiety sukcesu znają to uczucie. Partner musi wspierać, a nie natrętnie pytać: po co ci to wszystko, czemu jeździsz, ile pucharów jeszcze chcesz zdobyć, jak długo zamierzasz wygrywać? A przecież nie o to chodzi! Dla mnie satysfakcją jest uśmiech dziecka, radość dziewczyn z efektów ciężkiej pracy. Pracuję z maluszkami od 3 lat, z nastolatkami i dziewczynami do 24 lat w szkole modelingu. Organizuję już po raz trzeci konkurs Miss bez Granic w Czeskim Cieszynie, w którym biorą udział dziewczyny z obu stron Olzy. Najbardziej mnie cieszy ich zadowolenie, kiedy osiągną sukces. Uwielbiam wyzwania, możliwość spotykania nowych ludzi.

Owszem, znalazłam. Mam starszego ode mnie partnera, to Francuz, piosenkarz i artysta Bernard Ratto, który rozumie dokładnie co robię i bardzo mnie wspiera. Mieszka trochę w Czeskim Cieszynie, trochę w Grignan, bo przecież Europa jest otwarta, a my jesteśmy internacjonałami (śmiech). On jest taki jak ja, pasujemy do siebie. Widzę, że praca to twoja ogromna pasja. A kiedy i jak odpoczywasz?

Odpoczywam w pracy (śmiech). Kocham to, co robię, a kiedy mam odrobinę wolnego czasu lubię podróżować po Europie, odkrywać zabytki architektury. Nie cierpię leżeć na plaży, zawsze jestem aktywna, w ruchu, zwiedzam muzea i różne ciekawe miejsca, na przykład tłocznie oleju czy stare warsztaty rękodzielnicze. Ale długo nie odpoczywam, zaraz ciągnie mnie do pracy, do mojego żywiołu. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ STANISŁAW BUBIN

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

Mogę zapytać, czy znalazłaś w końcu kogoś, to by dzielił z tobą radość życia zawodowego i prywatnego?

KATEŘINA KUBÍČKOVÁ JEST PROFESJONALISTKĄ WE WSZYSTKICH SWOICH DZIAŁANIACH. I OBIEKTYW JĄ LUBI!

STUDIO KATRIN Kateřina Kubíčková Create For Your Majorettes Team New Look – Costumes and Uniforms tel. +420 605 506 919, kathrin.kub@centrum.cz, www.studio-katrin.webnode.cz www.facebook.com/katerina.kubickov www.instagram.com/@kathrin.kub

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

SUKNIE PIĘKNE JAK MARZENIE ROZMOWA Z ANGELĄ JAROMIŃSKĄ-URBAN, KOORDYNATOREM I ST YLISTKĄ ŚLUBNĄ W SALONIE ŚLUBNYM LOVELY W KĘTACH Kiedy powstał Salon Sukien Ślubnych Lovely i dlaczego zdecydowała się pani doradzać pannom młodym w wyborze i zakupie kreacji ślubnych? To odpowiedzialne zadanie, zważywszy na zmieniające się trendy w modzie i bogactwo oferty.

Lovely istnieje już prawie 3 lata. Działa bardzo prężnie, stale się rozwijając. Natchnieniem do jego powstania były moje rozmowy z koleżankami, które stojąc przed decyzją o wyborze sukni ślubnej, dzieliły się ze mną marzeniami, jaka powinna być ich idealna kreacja w tym wyjątkowym dniu, jakim jest ślub. Moją przygodę z sukniami ślubnymi rozpoczęłam już na studiach, pracując jako stylista ślubny. Praca z kobietami to odpowiedzialne wyzwanie, ale moje zainteresowanie modą, wizażem i makijażem pomaga mi być dobrą wróżką, która potrafi spełniać marzenia nawet najbardziej wymagających narzeczonych. Przez 12 lat mieszkałam w Londynie, stolicy światowej mody, gdzie inspiracją była i jest różnorodność w każdej formie, także w modzie ślubnej. Tam nauczyłam się, że modą można się doskonale

1 0 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

ANGELA JAROMIŃSKA-URBAN bawić, podkreślając atuty i wydobywając to, co w nas najpiękniejsze, nie tracąc przy tym nic z autentyczności. Jaką misją kieruje się pani w prowadzeniu salonu, jakie standardy sobie pani wyznaczyła, żeby panny młode były zadowolone?

Moda i styl powinny odzwierciedlać nas samych, nasz temperament. To złota zasada, również przy wyborze sukni ślubnej. Londyn jest kolebką mody, stylu, a pokazy mody ślubnej, które się tam odbywają, to skarbnica wiedzy, smaku i wyczucia, które przeniosłam do Salonu Ślubnego Lovely w Kętach. Dodatkowo odbyte za granicą szkolenia w zakresie customer service i public relations pozwoliły mi do perfekcji zrozumieć potrzeby klientek. Uważam, że rozmowa i umiejętność słuchania to klucz do sukcesu. Nieustannie stawiam sobie nowe wyzwania, uczestniczę w szkoleniach dla kobiet biznesu, w kursach wizażu i makijażu, a także w targach ślubnych i pokazach mody w Polsce i za granicą, które odzwierciedlają panujące trendy. Przybliżam ten wielki świat moim klientkom, które pragną czegoś wyjątkowego. Zawsze pragnęłam stworzyć miejsce, gdzie będą się spełniać marzenia, gdzie kobiety będą się czuć wyjątkowo – i to się udało. Jestem zdania, że to, jak traktujemy innych, ma wpływ na to, jak sami jesteśmy postrzegani i traktowani. Nienaganna obsługa, uśmiech i życzliwość to podstawa, która wraz z doświadczeniem pozwala


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

WŁAŚCICIEL LOVELY Z KARINĄ NOWAK, MISS POLONIA BIELSKO-BIAŁA 2019 ORAZ I WICEMISS TATYANĄ SUROWIEC (FOT. Z LEWEJ). SUKNIE SZYTE SĄ NA WYMIAR I KAŻDA PANNA MŁODA CZUJE SIĘ W NICH KOMFORTOWO, CO POTWIERDZIŁY TRIUMFATORKI REGIONALNEJ EDYCJI MISS POLONIA

mi pomagać w tworzeniu niezapomnianych chwil podczas wyboru sukni ślubnej. Jakie marki polskie i zagraniczne proponuje pani w swoim salonie? Nie ustępują one propozycjom najlepszych salonów zachodnich.

W Lovely posiadamy różnorodne modele i fasony sukien ślubnych, Firmy, z jakimi współpracujemy, to zarówno polskie, jak i zagraniczne marki, które mają wypracowany swój własny styl. W naszym salonie można odnaleźć kreacje z Innocentia Wedding, Relevance Bridial, Angel, Adesso, Sedinum Bridal, Margarett. Suknie te można podziwiać na wybiegach w Mediolanie, Barcelonie czy Paryżu. Każdego roku gościmy na pokazach kolekcji, by osobiście wybierać najpiękniejsze propozycje od projektantów. Zwracam wtedy uwagę na najmniejsze detale, jakość wykonania i unikatowość materiałów, by z przekonaniem prezentować i polecać te perełki klientkom. Każdy model wybieram indywidualnie, kierując się swoim zmysłem i intuicją. Ale nie zapominam, że kobiety są odmienne i dlatego nie boję się różnorodności. Jest to też dla nas okazja do poszerzenia asortymentu i rozmów z projektantami i producentami. Czy panna młoda może liczyć w Lovely na obsługę kompleksową? Jak to w praktyce wygląda? Klientka może się zaopatrzyć także w piękne buty, bieliznę, biżuterię?

młoda czuje się u nas dopieszczona i w pełni usatysfakcjonowana. Wszystkie suknie są szyte według wymiarów, a każda przymiarka to okazja do idealnego dopasowania sukni przez wykwalifikowaną i doświadczoną krawcową. To wyznacznik stylu, stanowi on wizytówkę naszej pracy i daje piękny efekt końcowy. Dopełnieniem stylizacji jest możliwość dobrania odpowiedniego makijażu, który wykonujemy na miejscu. Na specjalne życzenie klientek oferujemy pomoc w ubiorze sukni w dniu ślubu. Każda panna młoda może też dostarczyć do nas suknię po ślubie w celu profesjonalnego czyszczenia lub reperacji. Współpracujemy z wieloma firmami z branży ślubnej – od harfiarki, poprzez fotografów, cukiernie, sale ślubne, by stanąć na wysokości zadania w doradzaniu kompleksowym. Kto poza mieszkankami Kęt i okolic korzysta z propozycji salonu? Skąd przyjeżdżają panny młode, bo słyszałem, że nawet z dużych miast?

Ponieważ otwieramy się nie tylko na klientów lokalnych i bierzemy udział w targach w Krakowie i Bielsku-Białej, bardzo często docierają do nas klientki z dalszych rejonów. Najlepszą reklamą są zadowolone panny młode. Uznanie i renoma sprawiają, że docierają do nas również klientki spoza Polski. Salon Ślubny Lovely jest na tyle po-

pularny, że odwiedzają nas panie z Wielkiej Brytanii, Holandii czy Niemiec. W pracy pomaga pani mąż. Czy męskie oko przydaje się w rozmowach z klientkami?

Męskie oko i odmienne, męskie postrzeganie piękna traktuję jako niezwykle cenną wskazówkę. Dlatego zawsze przy wyborze kolekcji towarzyszy mi mąż. Prowadzenie salonu ślubnego to nie tylko rozmowy z klientkami, to także biznes, którym trzeba kierować – i to również rola męża. Zdecydowaliście włączyć jako partnerzy w organizację regionalnych wyborów Miss Polonia Bielsko-Biała 2019. Jak kandydatki do korony prezentowały się w sukniach salonu Lovely?

Udział w wyborach Miss Polonia Bielsko-Biała 2019 to kolejne interesujące wydarzenie, w którym mieliśmy okazję z dumą uczestniczyć. Konkursom piękności od zawsze towarzyszą wyszukane i eleganckie kreacje, dlatego to idealne miejsce dla naszych sukien ślubnych. Każda forma obcowania z pięknem i estetyką jest dla nas okazją do podkreślenia i zaprezentowania wyjątkowości sukien dostępnych w Lovely. Udział w wyborach bardzo nas cieszył – wszystkie uczestniczki prezentowały się olśniewająco, a suknie na wybiegu budziły podziw i zainteresowanie.

Lovely to miejsce, gdzie każda panna młoda może liczyć na absolutnie kompleksową obsługę na najwyższym poziomie. Idealnie jest zobaczyć się wraz z dopasowaną biżuterią, welonem, obuwiem czy bielizną – wszystko to można u nas oczywiście odnaleźć. Naszym hitem są buty, które każda klientka może całkowicie samodzielnie zaprojektować, wybierając fason, kolor, a nawet zdobienia. Współpracujemy z firmami, które tworzą biżuterię idealnie dopasowaną do danej sukni ślubnej – to właśnie sprawia, że każda panna

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 1


DR ADAM MOKRYSZ GOŚCIŁ AKADEMIĘ SUKCESORA W w ramach prestiżowego programu meNadżerskiego akademia sukcesora, przedstawiciele iNstytutu bizNesu rodziNNego wraz z młodymi sukcesorami odwiedzili mokate, by czerpać z kNow-how firmy i dowiedzieć się, jak przygotować kolejNe pokoleNia do przejęcia sterów w rodziNNych bizNesach.

A

kademia Sukcesora łączy w sobie najnowszą wiedzę z zarządzania przedsiębiorstwem oraz praktyczne aspekty jej zastosowania, jak również indywidualny rozwój uczestników w trakcie trwania programu. To miejsce, gdzie biznes spotyka się z rodziną, a wiedza z doświadczeniem. To miejsce, w którym uczestnicy dowiadują się, jak zbudować swój autorytet i stać się prawdziwym liderem. Takie niezwykle istotne know-how uczestnicy programu otrzymują z pierwszej ręki. W działalność Akademii Sukcesora zaangażowani są przedsiębiorcy z najbardziej podziwianych i najprężniej działających firm rodzinnych, którzy przyjęli rolę Mentorów. Jednym z nich jest dr Adam Mokrysz, prezes Grupy Mokate, syn Teresy i Kazimierza Mokryszów, założycieli firmy. Odpowiada za rozwój grupy firm Mokate, nowych kierunków biznesowych, tworzy strategię i tożsamość międzynarodową grupy. Z pasja prowadzi działania mające na celu dalszą ekspansję marki Mokate na całym

1 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

świecie.Adam Mokrysz jest doktorem nauk o zarządzaniu, absolwentem Uniwersytetu w Londynie i Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, uczestnikiem elitarnych programów edukacyjnych, Ukończył między innymi prestiżowe studia podyplomowe IMD-AEDP – Accelerated Executive Development Program na Uniwersytecie w Lozannie w Szwajcarii. Dr Adam Mokrysz, sukcesor i lider rodzinnego biznesu Mokate, podczas warsztatów opowiadał o swojej strategii rozwoju grupy i procesie sukcesji: – Jeśli realizujemy wizję stabilnego przedsiębiorstwa, zarządzanego przez kolejne generacje, sukcesja przebiega w możliwie najbardziej naturalny sposób. Jest to stopniowe, trwające wiele lat, przekazywanie wybranych zadań i kształcenie w kluczowych dla biznesu umiejętnościach oraz wpajanie wartości, które stoją u podstaw naszej kultury zarządzania. To kultura oparta na pasji tworzenia, stwarzająca warunki do rozwoju, w otwarty sposób wspie-

rająca pracujące z nami osoby w każdym podejmowanym przedsięwzięciu. Od najmłodszych lat przyzwyczajamy przyszłych następców do podejmowania ryzyka i brania za nie odpowiedzialności – radził młodym sukcesorom Adam Mokrysz. Firmy rodzinne muszą rozwijać się równomiernie w dwóch obszarach, nie tylko w rodzinnym, ale także w biznesowym. W związku z tym nieodzowną częścią programu Akademii Sukcesora jest Wyzwanie od Mentora. W Mokate zadaniem uczestników było opracowanie strategii marketingowo-promocyjnej, odnoszącej się do wizerunku Mokate jako firmy rodzinnej. Różnorodność pomysłów i kreatywność uczestników została doceniona przez dra Adama Mokrysza. Dla większości firm rodzinnych w Polsce obecny czas to pierwsza zmiana pokoleniowa. Dlatego tak bardzo ważne jest, by korzystać z najlepszych wzorców – nie tylko zagranicznych, ale także rodzimych.


REKLAMA

WIOSNĄ DBAMY O TWÓJ DOBRY NASTRÓJ!

Cappucino z wiosenną nutą słodyczy – prosty klucz do małych radości! Tak smakuje przyjemność.


Fot. Robots News

ROBOTY

ROBOTY MOGĄ SPRAWIĆ, ŻE WKRÓTCE ZACZNIEMY KWESTIONOWAĆ RZECZYWISTOŚĆ, JAKA NAS OTACZA

ALEXA, WYJDZIESZ ZA MNIE?

Niedawno w telewizji obejrzałam w całości powtórkę filmu „Ona” (2013), melodramatu sci-fi w reżyserii Spike’a Jonze – z Joaquine Phoenixem i Scarlett Johansson w rolach głównych. Kilka lat temu, gdy pojawił się na ekranach, nie byłam w stanie go obejrzeć z powodów emocjonalnych.

T

o historia samotnego, pełnego kompleksów pisarza, z nieudanym związkiem na koncie, nie potrafiącego ułożyć sobie życia z kolejno poznawanymi przez internet kobietami. Któregoś dnia kupuje nowe oprogramowanie komputerowe, mające spełniać wszystkie oczekiwania. Jest to samodoskonalący się system operacyjny, intuicyjnie dostosowujący się do potrzeb użytkownika. Ma ciepły, kobiecy głos, który należy do zabawnej, wnikliwej i wrażliwej „osoby”. W tym inteligentnym systemie Theodore, główny bohater, odnajduje pomocnika w codziennych obowiązkach. Okazuje się, że Samantha, bo tak się nazywa, wykazuje też inicjatywę i sama podejmuje zadania ułatwiające życie swojemu właścicielowi. W miarę jak się uczy i rozwija, Samantha zaczyna kształtować wła-

1 4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

DOROTA BOCIAN

sne spojrzenie na świat, a nawet odczuwać emocje. Wkrótce w pełni rozumie głównego bohatera i ich przyjaźń się pogłębia. Theodore dzięki swojej towarzyszce, w której zaczyna widzieć osobę, na nowo cieszy się życiem, dzieli się z Samanthą przemyśleniami i zmartwieniami, aż w końcu zakochuje się w niej, a ona w nim. Jak wspomniałam, kilka lat wcześniej nie byłam w stanie emocjonalnie stawić czoła temu filmowi, wydawał mi się niezmiernie smutny. Tym razem postanowiłam obejrzeć go do końca i przyjrzeć się kwestii uczuciowego podejścia człowieka do robotów. Czy takie związki miłosne (choćby empatyczne) w relacji człowiek-maszyna są możliwe? Historia robotyki, interdyscyplinarnej dziedziny, jest stosunkowo krótka, ale obszarów, w których roboty znajdują zastosowanie


jest sporo – od wojskowości zaczynając, na transporcie, przemyśle, rolnictwie, medycynie i edukacji kończąc. Coraz częściej humanoidy i androidy znajdują zastosowanie w domu. Świat w coraz większym stopniu podlega automatyzacji. Już teraz na co dzień stykamy się z wieloma maszynami i automatami, które z technicznego punktu widzenia są robotami. Kształtem czy motoryką nie przypominają człowieka, ale są automatycznie sterowane i programowalne. Maszyn, mających sensory, siłowniki, ruchome części i możliwości obliczeniowe, stanowiących zintegrowaną całość, jest w naszym otoczeniu mnóstwo. Są to zarówno humanoidy, jak i nowoczesne samochody czy zmywarki do naczyń. Wprawdzie nie natknęłam się jeszcze na przypadek głębokiego emocjonalnego przywiązania do zmywarki, ale pamiętam Tamagotchi, elektroniczne zabawki, którymi trzeba było się opiekować, bo inaczej umierały. W Polsce humanoidalne roboty to jeszcze rzadkość, ale w Japonii jest inaczej – robotyka stała się codziennością. W 2015 świat obiegła wiadomość o powstaniu w parku rozrywki Sasebo hotelu Henn-na, w którym zupełnie zrezygnowano z ludzi jako pracowników. Maszyny zajmowały się tam wszystkim – od meldowania gości, przez restaurację i sprzątanie, po odpowiadanie na szczegółowe pytania gości. Po ponad trzech latach od otwarcia okazało się jednak, że roboty nie wytrzymały tempa i nie były w stanie obsłużyć gości tak, jak oni tego oczekiwali, więc znowu trzeba było zatrudnić żywy personel, przynajmniej częściowo.

Pamiętacie Sonn’ego z filmu „Ja, robot” czy androida Data ze „Star Treka”? Były to maszyny inspirujące i przeważnie stanowiły tło do ukazania istoty prawdziwego człowieczeństwa. Liczne eksperymenty udowodniły, że człowiek odczuwa emocje względem robotów, traktując je jak żywe istoty, mimo świadomości, że to jednak maszyny. W stosunkach człowiek-robot zaczyna się nowa era – ciekawa, ale też niebezpieczna. W USA działa już nawet Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Robotów (ASPCR). Na stronie internetowej tej organizacji widnieje hasło „Robots are people too! Or at least, thay will be someday” (Roboty też są ludźmi! Albo przynajmniej będą kiedyś). Hiroshi Ishiguro, profesor z Uniwersytetu w Osace, powiedział: „Miłość jest taka sama, niezależnie od tego, czy partnerzy są ludźmi, czy robotami”. Sophia, kobieta-android integrująca najnowsze technologie i sztuczną inteligencję, w październiku 2017 dostała obywatelstwo Arabii Saudyjskiej, stając się pierwszym na świecie robotem z pełnymi prawami człowieka. Co to oznacza? *** W zeszłym roku mój partner kupił Alexę, wirtualnego asystenta, któremu można wydawać polecenia i zadawać pytania. Fajnie wyręczać się kimś innym: „Alexa, włącz muzykę”, „Alexa, jaka dziś pogoda?”. W tym roku posunął się dalej i zapytał: „Alexa, wyjdziesz za mnie?”. Na moje szczęście Alexa przytomnie odpowiedziała: „Lepiej pozostańmy przyjaciółmi”.

Fot. Human-Robot Interaction Project

Fot. Digital Trends SOPHIA PRZEMAWIA NA KONFERENCJI AI FOR GOOD GLOBAL SUMMIT W GENEWIE, 2018

W Japonii humanoida może kupić każdy, jeśli tylko ma pieniądze. Robot Pepper kosztuje 198 tys. jenów, czyli ok. 1600 dolarów. Wyposażony jest w mapę reakcji emocjonalnych osób, z którymi się spotyka i reaguje odpowiednio kolorami i poziomem oświetlenia. Emocje rozpoznaje także na podstawie wyrazu twarzy i ruchów ciała. Może też rozmawiać z ludźmi. Jeśli zostanie sam i nikt nie będzie na niego patrzył, zacznie domagać się uwagi. Do czego można wykorzystywać takie urządzenie? W roku premiery (2014) Pepper zaczął pracować jako opiekun osób starszych i samotnych. Teraz producent dodał mu nowe zastosowania – Pepper pracuje jako recepcjonista w wielu firmach, także w Polsce. Jeszcze większe wrażenie robi Aiko – kobieta-android mierząca 152 cm i ważąca 30 kg. Trudno traktować ją jak bezduszną maszynę. Wykonuje wiele prostych czynności (myje okna, sprząta, czyta), ale potrafi też emocjonalnie reagować na bodźce zewnętrzne. Wiele osób zdążyło poznać Sophię – humanoidalnego robota firmy Hanson Robotics z Hongkongu. Sophia była w Polsce w 2018 i wzięła udział w dyskusji na kongresie Impact ’18 w Krakowie. Posiada sztuczną inteligencję, wizualne przetwarzanie danych i system rozpoznawania twarzy. Imituje ludzkie gesty i mimikę, jest w stanie odpowiedzieć na wiele pytań. Udzieliła mnóstwo wywiadów na świecie. Hanson zaprojektował Sophię jako towarzyszkę osób starszych w domach opieki i poskramiacza tłumów podczas dużych imprez. Wyraził też nadzieję, że będzie mogła wchodzić w interakcje z ludźmi, opanowując wiele dodatkowych umiejętności społecznych. Czy dlatego, że maszyny zawsze mają dla nas czas, są bezgranicznie cierpliwe, nie obrażają się, nie są agresywne mamy do nich emocjonalny stosunek? Okazuje się, że żołnierze używający robotów do rozbrajania min przeżywają ich „śmierć” w akcji jak śmierć prawdziwych kolegów. Postępująca robotyzacja zmienia naszą rzeczywistość gospodarczą, społeczną i kulturową. Roboty pracują w fabrykach i coraz częściej wyręczają nas w pracach domowych: odkurzają, robią pranie, zmywają. Dobrze sobie radzą w roli nauczyciela i zapewniają rozrywkę. Integracja człowieka z maszynami nigdy jeszcze nie była tak głęboka i wielopoziomowa. Powstała nawet nowa nauka o relacjach ludzi i maszyn – Human Robot Interaction (HRI). W świecie filmu były już przykłady zacierania granicy między robotem a człowiekiem.

LUDZKI ROBOT HIROSHI ISHIGURO, PROFESORA Z UNIWERSYTETU W OSACE

Autorka od 8 lat prowadzi Open Business Boutique. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 5


FELIETON

BRZYDKICH LUBIĆ ŁATWIEJ

Rewolucja w świadomości kobiet: szczupłe ciała i piękne twarze z kolorowej prasy i telewizora nie są już powo Naprawdę? No tak! T yle się przecież mówi o tolerancji, więc... chyba tak . Łatwiej jednak tolerować kogoś, kto ma się gorzej i wygląda gorzej. W tedy można pożałować, popatrzeć z litością, wesprzeć dobrym słowem. A kiedy mowa o kimś, kto ma się dobrze i wygląda od nas lepiej – zwykle zaczynają się problemy. dem kompleksów i złości wśród „prawdziwych kobiet ”.

KOBIETY NIE CHCĄ JUŻ WYGLĄDAĆ IDEALNIE. Coraz częściej spotykam się z tą opinią. Może w głębi duszy jeszcze chcą, ale oficjalnie mniej wymagają od siebie. To dobrze, mnie to pasuje. Nie ma nic piękniejszego od kobiety świadomej swojej naturalnej urody, swojego seksapilu, idącej przez miasto pewnym krokiem, z uśmiechem na twarzy. Wtedy żadne dodatkowe kilogramy, zmarszczki i zbyt mały biust nie mają dla niej znaczenia. Tak się w każdym razie wydaje.

1 6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Fot. 3Artmoments

BARDZO SIĘ CIESZĘ Z OBECNOŚCI MODELEK Plus Size na wybiegach. I z rosnącej popularności hashtagów #bodypositive czy #naturalbeauty. Ale krew mnie zalewa, gdy obserwuję w sieci (i nie tylko) falę hejtu i nienawiści wylewającą się na modelki, trenerki fitness i wszystkie lepiej wyglądające celebrytki. Jakby to była kara za to, że miały czelność odwiedzić chirurga plastycznego, wyrzeźbić sobie brzuch czy ostrzykać usta. Bądźmy konsekwentne: albo akceptujemy, że każda z nas jest inna i ma prawo wyglądać jak chce, albo tego nie akceptujemy. I niech ta opinia nie będzie zależna od figury, wydanych na siebie pieniędzy i czasu spędzonego na siłowni. Co to ma być? Akceptacja, owszem, ale od rozmiaru 40

wysportowane ciało. Dlaczego za siódme poty wylewane na siłowni czy za pieniądze wydane u kosmetyczki ktoś ma zbierać baty i ciągle słyszeć: „Jeszcze trochę i będziesz wyglądała jak facet”. Albo: „Gdybym tyle na siebie wydawała, też bym wyglądała pięknie, nawet bez makijażu”. Po co te uszczypliwości, skoro takie jesteśmy akceptujące i wyrozumiałe?...

ANGELIKA WICIEJOWSKA wzwyż, bo wspieramy tylko PRAWDZIWE kobiety? A co to znaczy prawdziwe? PIĘKNO NIEJEDNĄ MA TWARZ I NIEJEDNO CIAŁO. O gustach podobno się nie dyskutuje. Więc powiem jasno: nie lubię, gdy mówi się o in-

nych źle – o puszystych, bo zbyt puszyste, o wysportowanych, bo zbyt wysportowane. Niech każdy/każda wygląda sobie jak chce. Irytuję się zwłaszcza, gdy brzydkie słowa i niesprawiedliwe uwagi padają pod adresem ładnych i zgrabnych. Nic samo się nie zrobi, a już na pewno nie

NAJTRUDNIEJ JEST SZCZERZE CIESZYĆ SIĘ szczęściem drugiej osoby. Okazuje się jednak, że od patrzenia na cudze nieszczęścia robi nam się dużo lepiej. Czujemy się spokojniejsi, gdy ktoś – nie my – ma w życiu pod górkę. Tylko dokąd prowadzi ta droga? Czy nie żyłoby się lepiej, gdyby to zazdrość dawała nam pozytywnego, motywacyjnego kopa, zamiast generować nowe pokłady zawiści? Niestety, wciąż popadamy ze skrajności w skrajność. Kiedyś krytykowano każdą babeczkę przy kości, a teraz, gdy pojawi się szczupła, i jeszcze ze zrobionymi piersiami, to od razu leci na nią lawina: że budzi niesmak, że razi perfekcją, że wspiera uprzedmiotowienie kobiet, że wkurza brakiem cellulitu na pupie, że idealnie wąska talia jest zbyt wąska... Ludzie kochani, więcej luzu! Szanujmy innych, a wtedy nas też będą szanowali.


REKLAMA

• EVENTY • POKAZY TANECZNE • ANIMACJE

TANECZNE SHOW DLA CIEBIE Wybierz show, które zachwyci Twoich gości! Do wyboru między innymi francuski kankan, samba brazylijska, seksowna burlesque, gorąca salsa. I wiele innych...

Imprezy firmowe, urodziny, wesela, wielkie gale, zabawy w stylu lat 20., Hawaje party czy Dziki Zachód... DIAMONDS to kilkuosobowa grupa taneczna z Bielska-Białej, oferująca profesjonalne pokazy podczas eventów firmowych, wieczorów tematycznych i imprez okolicznościowych. Odpowiednie stroje, ciekawy program i zabawne animacje mile zaskoczą Twoich gości, a imprezę, którą zorganizujesz – uczynią niezapomnianym wydarzeniem!

www.diamonds-taniec.pl biuro@diamonds-taniec.pl www.facebook.com /diamondsgrupataneczna tel. 661 162 951 | 518 399 392


Fot. ARC

LITERATURA

WIELKI MECZET SZEJKA ZAYEDA JEST JEDNYM Z NAJWAŻNIEJSZYCH ZABYTKÓW ABU ZABI

MOJA KSIĄŻKA NIE OBRAŻA ISLAMU

Z MARCINEM MARGIELEWSKIM, AUTOREM KSIĄŻKI JAK PODRYWAJĄ SZEJKOWIE, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN

Nie boję się. Książka została napisana na podstawie wywiadu z jednym z szejków, co jest dowodem na to, że oni sami zauważają ciemne strony świata, w którym żyją. Oczywiście większość z nich trzyma swoistą sztamę, ale jak się okazuje, bywają i tacy, którym opinia zepsutych i pozbawionych moralności hedonistów mocno ciąży. A co do pobożnych islamistów... Hmm!... Moja książka nie obraża religii, a jeśli ktoś uważa, że fakty zagrażają jego wierze, powinien zastanowić się nad siłą tej wiary. I dotyczy to nie tylko wyznawców islamu, ale wiernych wszelkich religii.

1 8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Polska, a właściwie polskie dziewczyny, polskie konie (oczywiście araby), polskie hotele, no i polski autor, odgrywają ważną rolę w tej opowieści. Proszę powiedzieć, jaka była pana droga do emiratów i dlaczego właśnie pan zdobył zaufanie księcia Abeda?

Fot. Marcin Kuba

Nie boi się pan? Na Salmana Rushdiego za Szatańskie wersety ajatollahowie nałożyli fatwę, do tej pory musi się ukrywać. A pan w swojej książce ukazuje świat arabskich szejków, w którym królują alkohol, narkotyki i luksusowe prostytutki. Pobożni islamiści mogą się poczuć religijnie urażeni...

MARCIN MARGIELEWSKI

Mieszkałem na Bliskim Wschodzie przez wiele lat. Później na kilka wróciłem do Polski, ale wciąż utrzymywałem kontakty z przyjaciółmi stamtąd. To właśnie mój mieszkający w Zjednoczonych Emiratach Arabskich przyjaciel Wael (jedna z nielicznych postaci opisanych w książce, której nie musiałem nadawać pseudonimu) skontaktował mnie z dworem księcia jednego z emiratów. Wael przez wiele lat pracował jako organizator prywatnych pokazów mody bardzo drogich marek modowych w pałacach arabskich arystokratów i miliarderów. Jego kontakty są naprawdę nieprawdopodobne. Mam wrażenie, że zna


Owszem, są strasznymi hipokrytami, ale niech pierwszy rzuci kamieniem...

cały elitarny świat Zatoki Perskiej. Jeden z tych kontaktów zaowocował moją książką, choć na początku nie sądziłem, że tak się to skończy. Przyjąłem zlecenie na spisanie wspomnień księcia i byłem przekonany, że będę miał do napisania laurkę. Okazało się zupełnie inaczej.

Po lekturze narzuca się również skojarzenie z seksizmem. Kobiety traktowane są przedmiotowo. Wygląda na to, że za pieniądze gotowe są na wszystko. Długonogie zgrabne blondynki z Polski, Ukrainy, Rosji zarabiają ogromne pieniądze, zaspokajając wyuzdane żądze szejków... Czy nie ma przesady w tym obrazie?

Mam pewien kłopot z gatunkowym określeniem pana książki: powieść, biografia, dokument? A może fabularyzowany reportaż?

Ja też. Widziałem, że w niektórych księgarniach internetowych „Szejkowie” trafili do działu romanse. Tam też trochę pasują, ale trudno tę książkę nazwać po prostu romansem. Opowiada historię dwóch szejków (i kilku w bonusie), zatem na pewno ma coś z biografii, ale sekretarz księcia już na wstępie zapowiedział, że książka nie będzie biografią. Przyznam, że początkowo liczyłem na reportaż, ale po lekturze kontraktu wiedziałem, że nie ma na to szans, musiałem zbyt dużo ukryć, zmienić chronologię i tropy, by nazywać to reportażem, nawet fabularyzowanym. Jak widać, sam mam z tą klasyfikacją problem. Powieść faktu, jeśli możemy użyć takiego określenia, jest tu chyba najbliższa. Czy wszystko, co wiąże się z księciem Abedem i jego otoczeniem, na przykład z kuzynem Wasimem, podaje nam pan do wiary, czy też można tę historię zweryfikować? Świat szejków, pełen kobiet, ogromnych pieniędzy, używek, erotycznych rozkoszy i perwersyjnych zabaw, wydaje się bowiem przekoloryzowany, a opowieści wręcz bajkowe?

I ja musiałem w te historie uwierzyć. Nie byłem uczestnikiem żadnej z opisywanych orgii i wątpię, by ktokolwiek i kiedykolwiek był w stanie zrobić z takiej reportaż wcieleniowy. Większość faktów sam bez trudu odnalazłem w mediach, ale najczęściej w tych właśnie przypadkach musiałem mylić tropy. Dla mnie fakt, że książę Abed pokusił się o wyjawienie nawet takich szczegółów, które powodem do chluby nie są, uwiarygadnia go w stu procentach. Moi znajomi, którzy przeczytali już książkę, próbują zgadywać, kim jest szejk. Przyznam, że niektórzy zrobili to nawet całkiem trafnie, ale ja nigdy ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę. Cytowany jest w książce Koran, święta księga islamu, bohaterowie powołują

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka (www.proszynski.pl) mamy dla Was 4 egz. książki Marcina Margielewskiego Jak podrywają szejkowie. Otrzymają je Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie, gdzie w Dubaju można zjeść Black Diamond, z czego jest zrobiony i ile kosztuje? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. się na Allaha, ale na przykład ani razu nie widać, by modlili się pięciokrotnie w ciągu doby. Pojawiają się natomiast długie opisy nocnego życia najbogatszych mężczyzn świata, z wolą Boga niemające nic wspólnego. Czy naprawdę są tacy zakłamani? Często w tym kontekście pada słowo: hipokryzja...

Życie we współczesnym świecie przy jednoczesnym twierdzeniu, że jest się pobożnym i nieskazitelnym moralnie, zawsze jest okraszone sporą dozą hipokryzji. My w katolickiej Polsce nie różnimy się w temacie zakłamania od muzułmanów. Dajemy sobie dyspensy, rozluźniamy rygorystyczne kiedyś posty, oni na przykład piją zakazany przez ich religię alkohol pod dachem, twierdząc, że tam wszechwiedzący i wszystkowidzący Allah nie widzi, a jak nie widzi, to grzechu nie ma. To próba dostosowania religii sprzed wieków do współczesności. Próba w moim przekonaniu skazana na porażkę. Ta książka opowiada o bogatych muzułmanach, ale nie chciałbym, by była traktowana jako akt oskarżenia wobec nich.

Nie ma. To bardzo seksistowski świat, ale to tylko jeden z odcieni tej sytuacji, bo nie wszystkie kobiety są gotowe na wszystko, nie wszystkie są wyrachowane. To czasami biedne i naiwne dziewczyny, które upatrują w szejkach szansę na poprawę ciężkiej sytuacji. Myślą: „Zacisnę zęby, nikt się nie dowie, a przynajmniej się odkuję”. I pewnie niektóre osiągają ten cel. Są też oczywiście takie, które cynicznie wykorzystują tę sytuację i czasami traktują swoich klientów przedmiotowo. Bywają też w tym zestawie historie tragiczne. Naprawdę nie jest to czarno-białe. Mnie w tej kwestii razi tylko jedno. Nazywanie tego, co robią te dziewczyny, modelingiem. Bądźmy szczerzy. To prostytucja i to w pełnym znaczeniu tego słowa. Kolorowanie nie ma tu sensu. Tytuł książki może być mylący – o podrywaniu kobiet jest w nim niewiele. Posiadacze wielomiliardowych kont nie muszą podrywać i chodzić na randki. Korzystają z ogromnego, dobrze zorganizowanego rynku rozpusty i sieci naganiaczy, którzy nie znają pojęć moralność, obyczajność, skromność. Orgie, rozpasanie, sprośność, nierząd, a także kryjące się za tym wszystkim tragedie – to ich rzeczywistość. Konkluzja musi być oczywista i smutna: nie wszystko złoto, co się świeci. Czy nie czuje pan niesmaku po poznaniu tego świata?

Tytuł jest przewrotny. To celowy zabieg. Podrywanie w tej książce jest wielowymiarowe, nie chodzi przecież wyłącznie o zaciągnięcie laski do łóżka na jedną noc. Szczerze mówiąc, nie czuję żadnego niesmaku. Oczywiście wiele z tych historii mnie zszokowało, na przykład spisanie krótkiego fragmentu o zmuszaniu do połknięcia zużytej prezerwatywy zajęło mi sporo czasu. Po prostu nie potrafiłem tego zrobić, ale mimo to bardzo się cieszę, że poznałem te historie z pierwszej ręki. W dzisiejszym

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 9


świecie najbardziej irytuje mnie rozwiązywanie problemów przez odwracanie wzroku. Problem z narkotykami, prostytucją czy pedofilią nie znika tylko dlatego, że przestajemy o nim mówić, a wiedzieć warto zawsze. Nawet jeśli nam się ta wiedza nie podoba. Ignorancja jest bardzo niebezpieczna.

To jest prawo i z szacunku dla odwiedzanego kraju powinniśmy je przestrzegać, a robiąc to, możemy w tej części świata przeżyć naprawdę fantastyczne przygody.

W tle opisywanych wydarzeń pojawiają się obrazy największych atrakcji turystycznych emiratów, zwłaszcza Dubaju, a także obyczajów arabskich. Czy pan nas zachęca, czy zniechęca do poznania tego świata? Na ile poważnie trzeba traktować pewne ostrzeżenia?

Jestem w kontakcie z dworem szejka. Podczas pracy nad tekstem były to kontakty ze zrozumiałych względów bardzo intensywne. Książka kończy się współcześnie, więc dalszych losów księcia jeszcze nie ma, ale mam wrażenie, że szykuje nam się ślub. O ślubach arystokracji z Bliskiego Wschodu rzadko mówi się w Polsce, więc zainteresowani rozwikłaniem zagadki księcia Abeda powinni uważnie śledzić doniesienia arabskiej prasy.

Absolutnie zachęcam i absolutnie poważnie przestrzegam. W krajach Zatoki Perskiej, nawet tak niedostępnych jak Arabia Saudyjska, nic nam się nie stanie, pod warunkiem że przestrzegamy prawa. Wielu turystów z Zachodu testuje cierpliwość policji w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Bahrajnie i na przykład całuje się w miejscach publicznych. To zakazane i może skończyć się w areszcie. Prasowe doniesienia o takich przypadkach często spotykają się z komentarzami o złych Arabach. Nie! REKLAMA

Jakie były dalsze losy księcia Abeda? Czy nadal się kontaktujecie? Proszę uchylić rąbka tajemnicy.

No i pytanie zasadnicze: czy za napisanie tej książki otrzymał pan tak sowite wynagrodzenie w petrodolarach, że już nie musi pan pracować? A może jednak pojawi się nowa książka o szejkach?

Wynagrodzenie jest elementem kontraktu, który pozostanie tajemnicą, ale jakkolwiek

to nie zabrzmi, nie zrobiłem tego dla pieniędzy. To była przygoda życia i nie można jej przypiąć metki z ceną. Teraz bardzo bym chciał, żeby książka trafiła do wielu czytelników i naprawdę interesują mnie ich opinie. Czekam na nie ze sporą ekscytacją. A co do nowej książki… W „Szejkach” jest wątek, który chciałbym pociągnąć, ale póki co, nie mam na to zgody. Pozostaję w nadziei, że w przyszłości uda mi się namówić dwór na współpracę. Dziękuję za rozmowę.

MARCIN MARGIELEWSKI

Dziennikarz radiowy, prasowy i telewizyjny. Pracował dla Maxima, CKM, Super Expressu, portalu Gazeta.pl, TVP i Polsat Cafe. Przez dziesięć lat podróżował, mieszkając między innymi w Wielkiej Brytanii, Dubaju, Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej. Pracował również jako dyrektor kreatywny kilku światowych marek. Autor książki Jak podrywają szejkowie, Prószyński i S-ka, str. 352, premiera 12 marca 2019.


BESTSELLER

NIE WAŻ SIĘ MI PRZERYWAĆ

Nadszedł czas, żeby powiedzieć głośno o klubie. Jest sobie Fight Club, lecz nikt w nim nie walczy i raczej nie ma Historia zaczęła się w Nowym Jorku. Grupka kobiet z branży kreatywnej ( w wieku 20-30 lat ) spotykała się co pewien czas u jednej z przyjaciółek , by dzielić się frustracjami wywołanymi seksizmem w pracy. Utrzymywały te spotkania w tajemnicy. Gospodyni zapewniała makaron z sosem albo sałatkę, one przynosiły wino i wodę gazowaną. Na początku obowiązywała zasada: „Co zostało powiedziane w grupie – zostaje w grupie”. Póki Jessica Bennett nie doszła do wniosku, że potrzebują wsparcia innych kobiet i że Fight Club trzeba rozwijać. w nim mężczyzn.

Fot. Sharon Attia

J

essica Bennett jest dziennikarką i krytyczką. Pisze o kobietach, seksualności i kulturze. Zaczynała jako redaktorka Newsweeka i felietonistka Time.com. Współpracuje z New York Times, jest redaktorką w LeanIn.org, kobiecej organizacji pozarządowej założonej przez Sheryl Sandberg. Angażuje się w walkę o prawa kobiet. Feminist Fight Club jest jej pierwszą książką. Przygotowała poradnik, w którym – korzystając z doświadczenia własnego i przyjaciółek – podpowiada, jak zachować się, gdy kolega z pracy kradnie ci pomysły, a współpracownik stale przerywa. Co robić, gdy za każdym razem prosi cię o podanie kawy? Co powiedzieć szefowi, gdy zagląda do twojego dekoltu? Jaka jest granica między głupim żartem a molestowaniem? Radzi, jak przetrwać w takim seksistowskim miejscu pracy. Z ogromnym poczuciem humoru pokazuje kobietom, gdzie są ich wrogowie i jak ich pokonać, a mężczyznom podpowiada, by przestali być przerywaczami, werbalnymi kogutami, posiadaczami lepkich rączek, imitatorami i wrednymi dupkami. Podkreśla przy tym wagę kobiecej solidarności (waginoteizmu) i podpowiada, jak ją okazywać. „W piekle jest specjalne miejsce – powiedziała kiedyś Madeleine Albright – dla kobiet, które nie pomagają innym kobietom”. Jeśli to prawda, zapewne wielu (większości) z nas przyjdzie się smażyć w ogniu piekielnym – podkreśla Bennett, przeplatając osobiste historie członkiń Feminist Fight Clubu z potwierdzonymi naukowo danymi o nierównościach między kobietami i mężczyznami, które wciąż stanowią bolączkę rynku pracy. Nie tylko wymienia konkretne typy seksistowskich zachowań, lecz także udziela wskazówek, jak z nimi walczyć. W błyskotliwy i zabawny sposób rozprawia się ze stereotypami dotyczącymi kobiet i daje poczucie koleżeńskiego wsparcia. Oto strategia, jakiej potrzebuje kobieta, żeby stawić opór w trudnych sytu-

JESSICA BENNETT, DZIENNIKARKA I AUTORKA KSIĄŻKI FEMINIST FIGHT CLUB

acjach, a także narzędzie dla mężczyzn popierających ich starania. Książka zawiera mnóstwo scenek, rysunków, zabawnych komentarzy i konkretnych porad. Można wybrać takie rozwiązania, jakie pasują nam najbardziej. Miejmy świadomość, że poradnik powstał w USA, w środowisku nowojorskim, odmiennym od prowincji amerykańskiej, a także polskiej. Problemy, jakie porusza autorka, są jednak typowe i charakterystyczne dla reszty świata. Bezczelne gapienie się na cycki nie zostało wymyślone w Ameryce, wszędzie kobiety muszą sobie z tym radzić. Albo z mansplainingiem – zjawiskiem męskiego protekcjonalizmu (ja ci to wytłumaczę, mała). Są też w tej książce wątki, które mogą być z trudem przyjmowane – albo nieprzyjmowane w ogóle – w Kielcach, Radomiu czy Żywcu, na przykład zasada vagina first, czyli pierwszeństwa w zatrudnianiu kobiet przez kobiety. Jeden z rozdziałów o serwisie prąciowym zaczyna się od za-

gadnienia: „Jak mieć fiuta, nie będąc chujem?” Wbrew tytułowi, nie ma w nim nic wulgarnego. Zresztą, poradnik nie musi się wszystkim podobać, nie o to chodzi. Warto po prostu wiedzieć, jak postępować, gdy jest ciężko. Autorka sentencjonalnie stwierdza, że życie jest dyscypliną koedukacyjną: kobiety potrzebują mężczyzn, a mężczyźni kobiet. Kluczową rolę w tym układzie odgrywa chęć niszczenia patriarchatu. Tę chęć powinni okazywać mężczyźni. Fight Club prosi: doceniajcie nas, przerywajcie, ale nie bądźcie przerywaczami, dajcie nam mówić, przytakujcie, gdy mówimy coś mądrego, uważajcie na słowa, zmywajcie, wspierajcie firmy wspierające kobiety... Czy taki zestaw feministycznych próśb może spowodować rewolucję? Nie wiemy, ale pytać trzeba. I dążyć do naruszania seksistowskiego status quo, gdziekolwiek się utrwaliło. Przeczytajcie kawałek książki Feminist Fight Club, nawet jeśli słowo feminizm budzi w was obrzydzenie. STANISŁAW BUBIN

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 1


FFC jest paktem między kobietami w wieku od zera do nieskończoności, zawartym w celu przejęcia dominacji nad światem. Reprezentuje wszystkie kobiety, które biją każdego na głowę i każdego zostawiają w tyle, te, które dopiero by tak chciały, i mężczyzn, którzy je wspierają. Kobiety, które mają dość seksistowskiego status quo, i te, do których jeszcze nie dotarło, jak są wściekłe. Witajcie w klubie. Członkostwo jest dożywotnie. Co mamy nadzieję osiągnąć w FFC?

Więcej kobiet jako głów państw; więcej kobiet – nie tylko białych – naukowczyń, inżynierek, prowadzących nocne talk show, producentek wykonawczych w produkcjach telewizyjnych, showrunnerek. Chcemy, żeby spadł deszcz Tubmanek (Harriet Tubman to nowa twarz na banknocie dwudziestodolarowym), ale chcemy też kobiety na studolarówce – i na banknotach o nominałach pięćdziesiąt, dziesięć i pięć dolarów. Pragniemy wykorzenić seksistowski język i powtarzanie nam „uśmiechnij się!”. Dążymy do wyrównania płac i rządowych dotacji na płatne urlopy wychowawcze, a może nawet pokrywania przez pracodawcę mrożenia komórek jajowych, no i, do cholery, kobiety na stanowisku prezydenta USA jeszcze za naszego życia. W naszym podejściu można wyznaczyć trzy filary: walczmy dla siebie, walczmy dla naszych sióstr, walczmy z systemem. Jak zidentyfikować członkinię FFC?

Buahaha, powodzenia – opanowałyśmy do perfekcji sztukę wtapiania się w otoczenie. Członkinie FFC mogą wyglądać jak „normalne” kobiety i mogą czaić się wszędzie: tweetując o serialu Figurantka, przynosząc twoim dzieciom cząstki pomarańczy podczas meczu piłkarskiego, przeciągając w lewo twoje zdjęcie na Tinderze; kierując twoją firmą albo biegnąc koło ciebie na siłowni. Mimo tego cwanego kamuflażu miej się na baczności: członkinie FFC przechodzą rygorystyczny trening statystycznego dobrobytu, negocjacji i blokowania mikroagresji oraz wyczerpującej potyczki fizycznej. Znamy język programowania, instrukcję rozbrajania granatu oraz teksty piosenek Missy Elliott.

Grafika: ARC

Czy są jakieś sposoby, dzięki którym mogłabym sprawić, żeby moje miejsce pracy stało się bardziej przyjazne członkiniom FFC?

ZACZNIJ SKROMNIE OD WSPIERANIA INNYCH KOBIET I POPIERANIA ICH POMYSŁÓW

2 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Grafika: Everydayfeminism.com

Co to jest FFC?

(WO) MANIFEST FFC *1)

FEMINIZM NIE POLEGA NA WYKRZYKIWANIU SWOICH RACJI, LECZ NA DĄŻENIU DO WZMOCNIENIA POZYCJI OSÓB MARGINALIZOWANYCH

Możesz zacząć od wydzielenia pokoju do karmienia piersią, który nie pełni przy okazji funkcji schowka na szczotki. Inne kuszące perspektywy: temperatura w biurze powyżej dwunastu stopni. Egzemplarze książki Grzeczne dziewczynki nie awansują Lois P. Frankel niedbale rzucone na biurka przełożonych płci męskiej. Zorganizowanie nocy karaoke zamiast beer ponga też nie jest złym pomysłem (musimy gdzieś w końcu ćwiczyć nasz hymn wojenny). Ooo, i ugryź się w język następnym razem, gdy poczujesz pokusę, żeby spytać koleżankę z pracy w ósmym miesiącu ciąży, czy „już nie może doczekać się wolnego”. Czy mężczyźni mogą zaciągnąć się do FFC?

Tak! Wręcz zachęcamy ich do tego. Najprostszy sposób, żeby zaciągnąć się do Męskiego Oddziału Posiłkowego: (…) wydrukuj Ogłoszenie o Serwisie Prąciowym, włóż do egzemplarza Bossypants (autobiograficzna książka aktorki i scenarzystki Tiny Fey) i zajmij pozycję przy stoliku w miejscowej kawiarni, czekając, aż ktoś cię zrekrutuje. T y l k o s p o k o j n i e. Od razu cię rozpoznamy (i owszem, chętnie napijemy się cappuccino, dzięki). Inne punkty naboru to wijące się kolejki przed damskimi toaletami, dział „książek feministycznych” w miejscowej kameralnej księgarni, podrzędne lesbijskie bary, slamy poetyckie czy protesty w obronie praw kobiet. Ktoś się z tobą skontaktuje. *** POZNAJ SWOJEGO WROGA Zachowania, przy których miej się na baczności

n Wróg PRZERYWACZ Krótka powtórka z historii popkultury: pamiętasz tę chwilę w 2009 roku, kiedy Kanye West rzucił się na scenę podczas gali MTV Video Music Awards, wyrwał mikrofon z rąk Taylor Swift i rozpoczął swój monolog? „Pozwolę ci dokończyć – zapewnił stojącą obok oniemiałą Swift. – Ale Beyoncé ma najlepszy teledysk wszech czasów!”. Bez względu na to, czy zgadzasz się z oceną Kanye’a (albo z tym, że został samozwańczym rzecznikiem innej silnej kobiety), jest to powszechnie najlepiej zapamiętany przykład maskulinoprzerywania (w tym przypadku przerywacz sam próbował odebrać na scenie statuetkę za najlepszy klip kobiecy). Rzeszom pracujących kobiet zachowanie Kanye’a wydało się jednak dziwnie znajome. Odzywamy się na zebraniach tylko po to, żeby usłyszeć, jak zagłusza nas głos jakiegoś mężczyzny. Włączamy się do rozmowy, prezentując swój pomysł – może odrobinę zbyt niepewnie – a jakiś koleś wtrąca się głosem nieznoszącym sprzeciwu. My możemy mieć pomysł, ale to on ma lepsze struny głosowe. W związku z tym milkniemy, tracimy pewność siebie lub zrzekamy się praw do własnej pracy.


METODY WALKI

Werbalny kogut Ta metoda to werbalny ekwiwalent dwóch ścigających się samochodów, które rozpędzają się do maksymalnej prędkości, aż jeden z nich (ten jego) gwałtownie odbije w bok. Twoje zadanie polega na pozostaniu silną i m ó w i e n i u d a l e j, j a k g d y b y n i g d y n i c. Rób krótkie przerwy. Utrzymuj tempo. Nie ma znaczenia, czy on macha rękami, podnosi głos, wierci się na krześle, ty mów dalej. Jeśli musisz, udawaj, że ogłuchłaś. Warto. Pomoże ci to dowieść swoich racji. Sęk w tym, żeby nie dać mu dojść do głosu i zarazem zachowywać się tak, jakbyś była w tym pomieszczeniu ostoją spokoju. Do tego jeszcze spojrzenie mówiące: NAWET SIĘ, KURWA, NIE WAŻ MI PRZERYWAĆ. Feminoprzerywanie Jasne, możesz utrzeć nosa przerywaczowi: „Bob, jeszcze nie skończyłam. Daj mi sekundę”. Ale wyobraźcie sobie przez chwilę, że Beyoncé wchodzi na scenę, na której Kanye jest właśnie pochłonięty przerywaniem Taylor, i przerywa jemu. To właśnie nazywamy feminoprzerywaniem, czyli przerywaniem przerywaczowi w imieniu innej kobiety. Jeśli słyszysz pomysł koleżanki, który uważasz za dobry, wesprzyj ją: „Może poczekałbyś chwilę i dał jej skończyć?”. Jeżeli tylko widzisz, że jakaś kobieta ma problem z dojściem do głosu, wtrąć się i zadaj jej pytanie: „Nell, a co ty o tym sądzisz?”. Osiągniesz tym lepszy efekt, niż się spodziewasz, i zaprezentujesz się jako osoba umiejąca pracować w grupie. Pochyl się nad tym (dosłownie) W pewnym badaniu naukowcy odkryli, że podczas spotkań mężczyźni bardziej niż kobiety pochylają się (fizycznie) przy stole i przez to rzadziej się im przerywa. (Były prezydent Lyndon B. Johnson słynął z pochylonej postawy). Inne metody zagarniania przestrzeni fizycznej, kiedy masz coś ważnego do powiedzenia, to: siedzenie przy stole zamiast z tyłu sali, wskazywanie na kogoś stojącego, położenie ręki na stole lub nawiązanie kontaktu wzrokowego. Dodatkowa wskazówka: mężczyźni często przybywają na spotkanie przed czasem, żeby zająć dobre miejsce. Na ogół nie jest złym pomysłem, żeby ulokować się f i z y c z n i e j a k n a j b l i ż e j punktu, gdzie odbędzie się kluczowa rozmowa lub będzie prowadzona ważna dyskusja. Strefa wolna od Kanye’a Jeśli twoje stanowisko daje ci władzę, przyjmij zasadę niekanyeowania. Nieprzerywanie sobie nawzajem wpisz w politykę firmy – ci, którzy usiłują wyrwać innym mikrofon, poczują się zawstydzeni. Jeżeli to konieczne, skorzystaj z przyrządu używanego w podstawówkach – totemu (ten, kto go dzierży, ma głos). Możesz się śmiać, ale managerka kierująca siedmiusetosobowym teamem w Google’u wyznała mi, że stosuje tę metodę. n Wróg POSIADACZ LEPKICH RĄCZEK Z pewnością mogłabyś obstawać przy tym, że swego rodzaju zjawisko lepkich męskich rączek wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych: biały mężczyzna (Kolumb) i jego załoga (banda białych facetów) stwierdzili, że odkryli Nowy Świat, z tym, że ten świat nie był wcale

nowy (ani ich). W warunkach biurowych posiadacz lepkich rączek przypisuje sobie zasługi zespołu jako własne oraz autorstwo pomysłu, który nie jest jego, a czasem w ogóle nic nie robi, żeby ostatecznie i tak zebrać pochwały. To dogodna sytuacja: rodzisz się białym mężczyzną i z g ó r y są ci przypisywane wszelkie zasługi. W przypadku kobiet zjawisko lepkich męskich rączek dodatkowo wynika z tego, że kobietom rzadziej przypisuje się należycie autorstwo ich pomysłów*2), co potwierdza wielowiekowa historia. METODY WALKI Bez owijania w bawełnę Dość trudno będzie komuś przypisać sobie autorstwo twojego pomysłu, jeśli przedstawisz go z takim autorytetem, że utkwi wszystkim w pamięci. Mów więc głośno i nie baw się w żadne przepraszanki-cacanki i inne eeechy-hmmechy ani nie mów dziecięcym głosikiem. Używaj strony czynnej czasowników i autorytarnych form pokazujących, że to, co mówisz, to twoja własność. Nie: „Warto by się było zastanowić, co by się stało, gdybyśmy tak spróbowali...”, tylko: „Sugerowałabym, żebyśmy...”. Dziękuję, nie odstępuję Odbierz zasłużone (i odebrane ci) pochwały, dziękując za to, że twój pomysł się podoba. Jest to podstępny, ale bardzo efektywny sposób na pochwalenie samego siebie, który pozwoli ci zachować twarz. Spróbuj którejś z wersji: „Dziękuję za wybranie mojego pomysłu”, „Tak! Dokładnie tak, jak mówiłam”, „Właśnie. Cieszę się, że się

Fot. Mike Pont / Lafemmecollective.com

Badania pokazują, że przerywacze naprawdę istnieją: mężczyźni bardziej niż kobiety udzielają się na spotkaniach zawodowych, częściej wchodzą innym w słowo, a kobietom przerywa się dwa razy częściej niż mężczyznom (robią to zarówno mężczyźni, jak i kobiety), a jeszcze częściej przerywa się kobietom o innym kolorze skóry. Nie tylko Taylor została pozbawiona swojej chwili chwały.

BENNETT Z POCZUCIEM HUMORU POKAZUJE KOBIETOM, GDZIE SĄ ICH WROGOWIE I JAK ICH POKONAĆ

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 3


Fot. Pexels.com

CZŁONKINIE FFC TRENUJĄ RÓŻNE SPOSOBY BLOKOWANIA AGRESJI SŁOWNEJ I FIZYCZNEJ (TA BROŃ TO ŻART OCZYWIŚCIE)

ze mną zgadzasz. Porozmawiajmy więc o kolejnych krokach”. Czasem może się sprawdzić też zgryźliwe „Czy ja słyszę swoje echo?”, ale technika „Dziękuję, nie odstępuję” naprawdę ociepla wizerunek. Dodatkowe wspomaganie Znajdź sobie kumpelę, która będzie wspierała twoje pomysły (może być nawet kumpel). Tak postępowały pracownice administracji Obamy, kiedy czuły, że nie są słuchane na zebraniach. Uzgodniły, że będą dla siebie oparciem, a potem na zebraniach powtarzały swoje pomysły – oczywiście zawsze podkreślając, kto jest ich autorką. Kiedy używały tej metody, nie tylko rzadziej im przerywano, lecz także ich pomysły były przypisywane właściwym osobom. Zarówno wspomagająca (która prezentowała się jako świetna koleżanka), jak i wspierana (która zbierała zasłużone pochwały) pięły się po szczeblach kariery. E-dowody Załóż folder i wrzucaj do niego mailowe dowody. Jeśli przed chwilą przedstawiłaś publicznie jakiś nieprawdopodobnie dobry pomysł, po spotkaniu prześlij tym nad sobą follow-upa z jego podsumowaniem – do CC daj każdego, kto w twojej ocenie potrzebuje wiedzieć, że wszystko jest on the record. n Wróg STENOGRAFODUPEK Stenografodupek traktuje cię jak sekretarkę, chociaż nie ma nawet cienia wątpliwości co do tego, że nią nie jesteś: pyta cię mimochodem, czy „nie miałabyś nic przeciwko, żeby robić notatki”, dodaje cię do CC, planując wyjazd, lub wysyła cię „po kawę” dla klienta (t w o j e g o klienta). Czasem niechcący zakłada, że j e s t e ś sekretarką lub pomocą kuchenną, jak w przypadku Mellody Hobson, prezeski zarządu DreamWorks*3). Moja przyjaciółka Alia, pracująca w NGO, uczestniczyła niedawno w koktajlu w związku z otrzyma-

2 4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

niem prestiżowego stypendium. Poproszono ją, by wraz z innymi laureatami witała gości przy drzwiach. Zamiast wyciągniętych dłoni i gratulacji – te kierowane były do mężczyzny obok – dostawała płaszczami w twarz i nie były to sporadyczne przypadki. Goście brali ją za szatniarkę. METODY WALKI Baristka dwie lewe ręce Zrób to, co digital strategist Aminatou Sow: kiedy koledzy płci męskiej proszą ją o zaparzenie kawy, uprzejmie odpowiada, że z p r z y j e m n o ś c i ą by to zrobiła, gdyby t y l k o w i e d z i a ł a j a k – mama poradziła jej, żeby lepiej nie uczyła się parzyć kawy, bo inaczej skończy przy ekspresie. (Ekwiwalent do wykorzystania w sytuacji z kserokopiarką: „Biorąc pod uwagę, ile razy już popsułam ksero, może lepiej, żebym się do niego nie dotykała”). W ramach dalszych inspiracji: przeczytaj wiersz Shela Silversteina How Not to Have to Dry the Dishes o tym, jak uniknąć wycierania naczyń. Każda kobieta powinna się zastanowić, czy nie warto wytatuować go sobie na ramieniu: If you have to dry the dishes/And you drop one on the floor –/Maybe they won’t let you/Dry the dishes anymore (Jeśli masz wytrzeć naczynia/I upuścisz któreś na podłogę –/Może nie każą ci/Wycierać ich znowu). Zagranie kobiecą kartą Katharine O’Brien, psycholożka organizacji, twierdzi, że stosuje następującą strategię, by uniknąć ciągłych próśb o pomoc: bez ogródek mówi „nie”, a później wyjaśnia, że nie robi notatek na spotkaniach, bo uważa, że to spycha kobietę do roli podwładnej: ma rejestrować, a nie m ó w i ć. „Postępuję tak od lat i odkryłam, że to bardzo skuteczne – tłumaczy. – Większość ludzi rozumie mój tok myślenia, a wszelkie animozje, które to wywołuje, okazują się przelotne”.


Odbij piłeczkę do jakiegoś typa Czyli odegraj zadanie bekhendem*4), sugerując, kto inny może wykonać tę pracę. „Szczerze mówiąc, mam w tej chwili urwanie głowy z ważną prezentacją. Ale wiesz, kto naprawdę świetnie radzi sobie z Excelem? Brad! On wspaniale pracuje na arkuszach kalkulacyjnych”. Inne możliwe riposty to: „Może jeszcze byś chciał, żebym przyniosła ci kawy, skoro już tu jestem?” i „A ty co, masz rękę w gipsie?”. Usadź delikwenta Usłyszałam tę historię od pewnej prezeski, która została ostro skrytykowana przez kolegę za to, że na zebraniu zarządu, które ona prowadziła, skończyła się dietetyczna cola. Zamiast się tym przejąć, obróciła się do faceta i powiedziała słodko: „Dopilnuję, żeby następnym razem dodać tę kwestię do agendy”. Zamknął się. Zero wolontariatu Badania pokazują jednoznacznie, że większość zadań biurowych spada na kobiety, ale kobiety również częściej zgadzają się je wykonać i same z siebie przystają na to, żeby robić za wolontariuszki. Jasne, powiedzenie „nie” może być trudne. Ale jest pewna rzecz, która nie jest trudna: przede wszystkim się nie zgłaszaj. n Wróg IMITATOR To koleś z kursu kreatywnego pisania, który odtwarza twoją interpretację wiersza innymi słowami i usiłuje wyjaśnić, co miałaś na myśli, ale profesor zapamiętuje właśnie jego jako tego, który powiedział to pierwszy; koleś, który dorzuca świetną puentę do twojego żartu, ale wszyscy myślą, że to on go wymyślił. Jest kolegą, który naśladuje twój plan, ale jakimś cudem zostaje uznany za pomysłodawcę. Imitator może nie robić tego celowo (jak posiadacz lepkich rączek) i nie do końca jawnie kradnie twoje pomysły – ale poprzez prosty akt powtarzania ostatecznie sam zgarnia pochwały. METODY WALKI UpoMInanie się Znajdź sposób, żeby od niechcenia przypomnieć zebranym, że pomysł pochodzi od ciebie. Coś w stylu: „Miło mi usłyszeć feedback mojego pomysłu/mojej sugestii/mojej propozycji”. Słowa klucze to „mój/moja/moje”. Tak, my kobiety lubimy pracować w zespole, ale czasem trzeba sięgnąć po te słówka. Jeśli nie uznajesz siebie za godną pochwały za własny pomysł, dlaczego ktoś inny nie miałby ich za niego zbierać? Konfrontacja Nie bój się konfrontacji z imitatorem – może wydaje mu się, że oddaje ci przysługę. Jeśli to twój szef, przy pierwszej potyczce spróbuj poprosić go o radę, jak powinnaś lepiej przedstawiać swoje pomysły, bo zauważyłaś, że zazwyczaj oddaje je później własnymi słowami. Jeżeli to kolega, powiedz mu, że ci przykro, ale jego próby pomocy obracają się przeciwko tobie, bo tracisz zasłużone pochwały. W ostatecznym rozrachunku okazywanie należnego uznania nie tylko pomaga tobie, lecz także chroni osobę chwalącą przed wpadką. Imituj imitatora Zamieńcie się miejscami i niech gra się toczy. TY: Po analizie naszych wyników w pierwszym kwartale istotne wydaje mi się przeznaczenie większych środków na marketing. KOLEŚ: Słuchaj, Bob – marketing spisywał się naprawdę dobrze w pierwszym kwartale. Powinniśmy dać im zastrzyk gotówki. TY: Tak. Jak powiedziałam dosłownie trzy sekundy wcześniej, sensowne jest zwiększenie naszego budżetu na marketing. KOLEŚ: Bla bla bla – moim zdaniem należy podwoić nasze wydatki. TY: Cieszę się, że się ze mną zga-

dzasz w tej kwestii, Chad. Ponieważ wszyscy jesteśmy tego samego zdania, pójdę dać znać działowi marketingu, że zwiększymy im budżet. Osiągnij masę clitoryczną Clitoris = łechtaczka. Czyli: bezwzględnie ż e ń s k a wersja masy k r y t y c z n e j. Jednym ze sposobów na zagwarantowanie tego, żeby kobiety p o r a z p i e r w s z y zostały wysłuchane, jest zwiększenie ich liczby w pomieszczeniu: wtedy chętniej będą zabierać głos i będą miały większy wpływ na to, co się dzieje. Zacznij skromnie: od wspierania innych kobiet i popierania ich pomysłów. Przypisy: *1) Czepki sióstr Brontë z głów przed satyryczką Shannon Reed, której Spinster Agenda (Cele starej panny), napisana dla Daily Shouts „New Yorkera”, zainspirowała ten manifest. * 2) W sytuacji, gdy kobiety i mężczyźni pracują nad wspólnym projektem, koledzy (i przełożeni) – jak pokazują badania – mają tendencję do sugerowania, że to oni zasługują na uznanie. Ech! * 3) Występując w TED Talk, Hobson opowiedziała, jak razem z ubiegającym się o fotel senatora Haroldem Fordem przyszli na lunch do jednej z głównych firm medialnych w Nowym Jorku. W recepcji zapytano ich (oboje są Afroamerykanami – przyp. tłum.), gdzie mają swoje mundurki robocze. * 4) Uderzenie tenisowe wymyślone przez kobietę (Berthę Townsend) w 1886 roku.

Jessica Bennett, Feminist Fight Club. Jak przetrwać w seksistowskim miejscu pracy. Przełożyła Agata Teperek. Str. 335. Wydawnictwo Buchmann 2019, GW Foksal (www.gwfoksal.pl). Dziękujemy Wydawcy za udostępnienie fragmentów książki

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 5


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

ODMŁADZANIE NOWEJ GENERACJI

ROZMOWA Z MAŁGORZATĄ GELNER-MARTYNIAK, ABSOLWENTKĄ ŚLĄSKIEJ AKADEMII MEDYCZNEJ, FARMACEUTĄ, KOSMETOLOGIEM, EKSPERTEM DS. ZDROWIA I URODY, WSPÓŁWŁAŚCICIELKĄ INST Y TUTU ESTETICA MED W BIELSKU-BIAŁEJ Jak długo istnieje instytut i kogo zatrudnia?

Proszę przedstawić zespół instytutu.

Zacznę od siebie – dbam o to, by panie wciąż czuły się młode i atrakcyjne. Alicja pielęgnuje ciało. Oprócz innowacyjnej aparatury 5D na twarz i ciało, masaży i zabiegów, peelingów, masek na ciało, w swojej ofercie ma również cudowne rytuały Mokosh. Ewelina, podolog i naturoterapeuta, dba o dłonie i stopy. Spod jej reki wychodzą piękne i trwałe paznokcie. Natomiast Aniela, lekkoatletka, 7-krotna mistrzyni kraju w biegach na 3.000 m, 10.000 m, półmaratonach, maratonach i biegach przełajowych, dyplomowana pielęgniarka, a także naturoterapeutka, potrafi zadbać o wnętrze, zdrowie, doskonałe samopoczucie, stosując skuteczne terapie naturalne, wspomagające w najbardziej nawet przewlekłych i skomplikowanych jednostkach chorobowych. Jej niesamowicie pozytywne podejście

2 6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Fot. Roman Anusiewicz

Instytut Estetica Med powstał 2 lata temu. Udało nam się stworzyć zgrany zespół, w którym każdy jest specjalistą w swojej dziedzinie. To nie tylko instytut kosmetologii i medycyny estetycznej, ale także miejsce, w którym można cofnąć czas w sposób zauważalny. Spośród wielu gabinetów o podobnym profilu w Bielsku-Białej i okolicach wyróżnia nas holistyczne, indywidualne traktowanie każdej osoby. Oferujemy doświadczenie i spersonalizowane podejście, wiedzę, profesjonalizm, nowe technologie i wyselekcjonowane marki kosmetyczne. Estetica Med to miejsce, w którym w doskonały sposób dbamy o ciało, duszę i dobre samopoczucie klientek.

MAŁGORZATA GELNER-MARTYNIAK

do życia i drugiego człowieka udziela się nam wszystkim. Pod pojęciem medycyny estetycznej kryją się...

...wypełniacze, korekcja, niwelowanie zmarszczek, toksyna botulinowa, osocze bogatopłytkowe, lipoliza, karboksyterapia, mezoterapia, mikrodermabrazja, depilacja laserowa, makijaż permanentny, drenaż limfatyczny. Czyli zabiegi przynoszące doskonałe efekty. Gwarancją wysokiej jakości świadczonych przez nas usług są dyplomy, certyfikaty i świadectwa ukończenia licznych szkoleń. Ja jestem absolwentką Śląskiej Akademii Medycznej, a także studiów podyplomowych z nowoczesnej kosmetologii i medycyny estetycznej oraz szeregu szkoleń u najlepszych specjalistów. Dają one moim klientkom gwarancję i poczucie bezpieczeństwa. Pozostałe panie z naszego

zespołu również legitymują się bardzo dobrym wykształceniem w swoich dziedzinach. Wspomniała pani, że leczycie także duszę...

Za tym stwierdzeniem kryje się nasze pozytywne podejście do życia, do klientów. Wyróżnia nas atmosfera, miłe podejście. Nie traktuję nikogo w sposób przedmiotowy. Do każdego podchodzę indywidualnie, kompleksowo, a praca jest moją pasją, zamiłowaniem. Ja to lubię i w tym kierunku cały czas się kształcę, ponieważ ta dziedzina rozwija się dynamicznie. W stosunku do swojej pracy mam jednak dużo pokory – ciągłe podnoszenie kwalifikacji jest ważne. Klientki obdarzają mnie zaufaniem i nie wolno mi go naruszyć. To delikatna materia, nie można sobie pozwolić na błędy. Kobiety są wrażliwe i nieśmiałe, każda chce


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

zachować dyskrecję i my ją gwarantujemy. Stwarzamy atmosferę spokoju, kameralną, wręcz intymną. Cieszy mnie, że panie wracają na kolejne zabiegi, że zdobywamy ich uznanie, że traktują nas jak dobre doradczynie, konsultantki, które mają profesjonalne podejście do zawodu i wyrobiony smak estetyczny. Nigdy nie narzucam klientkom konkretnego zabiegu, mogę jedynie zasugerować inne rozwiązanie. Zawsze pytam panie w trakcie wywiadu, co najbardziej im przeszkadza, co psuje komfort i jaki chciałyby osiągnąć efekt. To sprawia, że mamy dużo klientek, nie tylko z Bielska-Białej i okolicznych miejscowości, ale także z Katowic, Jastrzębia-Zdroju i innych śląskich miast oraz z zagranicy.

który ma szeroki zakres działania, nieograniczający się do problemów estetycznych. Równolegle z endoliftingiem za pomocą urządzenia można wykonywać zabiegi niwelujące trądzik, blizny potrądzikowe, rumień, naczynka na twarzy i ciele. W ramach zabiegów anti-aging będziemy nim wykonywać także resurfacing skóry oraz ablacyjne i nieablacyjne odmładzanie. To będzie nasz ogromny jakościowy skok do przodu, ponieważ nigdy dotąd laserowy lifting nie był tak skuteczny! Najbardziej zaawansowany technologicznie laser FOTONA zagęszcza skórę zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz jamy ustnej. Dzięki endoliftingowi będzie można osiągać silne ujędrnienie i produkcję kolagenu na całej grubości tkanek oraz wypełnienie zmarszczek i bruzd bez wypełniaczy.

Wszystkie są doskonałej, najwyższej jakości. Przede wszystkim z firm medycznych, które oprócz leków w swoim zakresie produkcyjnym mają także dział medycyny estetycznej i dostarczają preparaty wysokiej klasy. Korzystam m.in. z produktów firmy farmaceutycznej IBSA, która opracowała nową formułę odżywiania komórek skóry i przywracania utraconego konturu, profilu i jędrności twarzy za pomocą innowacyjnego, świetnego preparatu Profhilo.

estetycznych – rozstępów, blizn, w tym także pooperacyjnych, czy znamion po terapiach onkologicznych, wymagających rekonstrukcji, na przykład otoczki sutkowej, lub odtworzenia za pomocą mikropigmentacji medycznej. Stworzyłam zespół – wraz z Elżbietą Myszor i Eweliną Sarnowską – specjalistów w zakresie mikropigmentacji, osób z dużym doświadczeniem i ogromnymi umiejętnościami, który już wkrótce będzie wykonywał takie zabiegi, a także prowadził szkolenia. Dodam, że nasz instytut otworzył rok temu swoją pierwszą placówkę za granicą, gdzie rynek beauty w porównaniu z polskim jest jeszcze dość ubogi, co stwarza nam doskonałe warunki do rozwoju. Powodzenie, jakim się tam cieszymy, jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Jakie jeszcze inne ma pani plany na przyszłość?

Czy oferowane przez panią zabiegi są drogie?

A jeśli chodzi o preparaty?

INSTYTUT STOSUJE WYŁĄCZNIE BEZPIECZNE PREPARATY DOSKONAŁEJ, NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI

Jakimi technikami i jakim sprzętem posługujecie się w pracy?

ESTETICA MED TO MIEJSCE, W KTÓRYM MOŻNA COFNĄĆ CZAS W SPOSÓB ZAUWAŻALNY

Wychodząc naprzeciw rozwijającej się branży beauty i zwiększającym się oczekiwaniom klientów, zwracamy szczególną uwagę na osoby, które cierpią z powodu problemów

Pewność i powodzenie zabiegów to nasze dłonie, najlepsze preparaty, jakie dostępne są na rynku, i świetny sprzęt. Posiadamy depilację laserową, a w ciągu najbliższych miesięcy pojawi się u nas najnowocześniejszy obecnie laser medyczny FOTONA 4D,

Zabiegi kosmetologii i medycyny estetycznej nigdzie nie są tanie, ale nie chcemy, żeby nasze usługi były tylko domeną osób zamożnych, które mogą sobie pozwolić na upiększanie, na ten rodzaj luksusu, dlatego nasz instytut regularnie stosuje promocje, bony podarunkowe i wprowadza pakiety, które poszerzają zakres dostępu do naszych usług. Każdy rodzaj promocji anonsujemy na naszym profilu na Facebooku, toteż zachęcam wszystkich do obserwowania naszej strony.

ESTETICA MED Instytut Kosmetologii i Medycyny Estetycznej Barlickiego 21, Bielsko-Biała, www.esteticamed.com.pl, esteticamed11@onet.pl tel. 515 843 418, 515 843 419 www.facebook.com/esteticamedbielsko

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 7


LISTY Z MONACHIUM

Kobiety bez towarzystwa mężczyzn więdną, a mężczyźni bez kobiet głupieją – Antoni Czechow

WSZYSTKIE MEDIA W NIEMCZECH ZAMIEŚCIŁY WIADOMOŚĆ, ŻE OD TEGO ROKU 8 MARCA STAŁ SIĘ OFICJALNIE W BERLINIE DNIEM WOLNYM OD PRACY. BERLIN JAKO PIERWSZY KRAJ ZWIĄZKOWY USTANOWIŁ MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ KOBIET ŚWIĘTEM USTAWOWYM. ZA TAKĄ DECYZJĄ OPOWIEDZIAŁA SIĘ W PARLAMENCIE WIĘKSZOŚĆ POLITYKÓW KOALICJI RZĄDZĄCEJ W STOLICY – ZIELONYCH, SOCJALDEMOKRACJI I LEWICY. PONADPARTYJNY WNIOSEK NIE PRZESZEDŁ JEDNAK GŁADKO: Z OBECNYCH 147 POSŁÓW – 87 GŁOSOWAŁO „ZA”, A 60 „PRZECIW”. DEMOKRACJA ZWYCIĘŻYŁA. W 2019 BERLIŃCZYCY PO RAZ PIERWSZY NIE POSZLI 8 MARCA DO PRACY I SZKÓŁ.

S

tolica Niemiec należała dotąd do landów z najmniejszą liczbą dni ustawowo wolnych od pracy – zaledwie 9. Bawaria ma ich o 4 więcej. W Niemczech święta ustalane są na poziomie landów, stąd te różnice. Decyzja Berlina, by Dzień Kobiet obchodzili wszyscy zatrudnieni w mieście, wywołała dyskusję w kraju. Czy inne landy pójdą w ślady Berlina? Władze Saksonii, Saksonii Anhalt, Nadrenii Północnej-Westfalii i Nadrenii Palatynatu, gdzie mieszkańcy mogą korzystać z 11 dni wolnego, a także Saary, Badenii-Wirtembergii i Bawarii, gdzie dni ustawowo wolnych w roku jest 13, nie spieszą się jednak z fetowaniem 8 marca. Jak wyjaśniła Sandra Schließlberger, rzeczniczka bawarskiego MSW, na nic takiego się nie zanosi, gdyż Bawarczycy mają najwięcej wolnego w porównaniu z innymi landami. Oprócz 12 związkowych świąt państwowych są tu jeszcze 2 regionalne: Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w społecznościach katolickich (15 sierpnia) i protestancki Festiwal Pokoju w Augsburgu (8 sierpnia), dla uczczenia pokoju zawartego w 1555 roku między cesarzem Karo-

2 8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

lem V a protestanckimi książętami Rzeszy. Dzięki temu Bawarczycy mogą się cieszyć 13 dniami wolnymi, gdy inne landy mają ich mniej, a Brema tylko 9. Jak dodała Sandra Schließlberger, święta są odrębną sprawą każdego landu, nie licząc 3 października, Dnia Zjednoczenia Niemiec, w całym państwie obchodzonego jako święto narodowe. Wspólna lista kryteriów ustalania świąt nie istnieje. Pod uwagę brane są interesy zarówno przedsiębiorców, jak i pracowników czy kościołów poszczególnych landów. Dyskusja została ucięta: Bawaria nie pójdzie w ślady Berlina. Inne państwa federalne w sprawie 8 marca też większych nadziei nie dają. Jaki jest mój pogląd? Nikt nikomu nie zabrania celebrować tego dnia i dobrze się bawić, niezależnie od tego, czy to dzień wolny od pracy, czy nie. Wolność nosimy w sobie. Trzeba też pamiętać, czym jest to święto i dla kogo. Po raz pierwszy Dzień Kobiet obchodzony był w Ameryce po zamieszkach i strajkach pracownic w Nowym Jorku, a jego początki sięgają 1909 roku. Obecnie obchodzony jest w wielu krajach. W Chinach z tej okazji panie mają pół dnia wolnego od pracy, a większość sklepów oferuje im atrakcyjne rabaty. W Rosji panie mają cały dzień wolny, a w Wietnamie nawet dwa: 8 marca i 20 października. Mężczyźni w tych dniach wręczają im kwiaty, przeważnie goździki. Hucznie obchodzą Dzień Kobiet także Włosi – z tygodniowym wyprzedzeniem. Na słupach i przystankach rozwieszają plakaty, rozdają ulotki przypominające panom o święcie. Kobiety we Włoszech otrzymują obowiązkowo kwiaty, w sklepach panuje szał, bo wszyscy kupują prezenty, zarówno panowie paniom, jak i panie sobie nawzajem. Niestety, w Monachium na plakaty i kwiaty nie można liczyć, nad czym boleję od dawna. Czasami odnoszę wrażenie, że to święto w Bawarii nie istnieje. Tak było i w tym roku. Mimo że ponoć Dzień Kobiet celebruje się w całym kraju, prawda jest taka, że to raczej mało znane święto. Chwała Berlinowi, że je przypomniał wszystkim Niem-

Fot. Allan Richard Tobis

BERLIN DAŁ NIEMCOM PRZYKŁAD

ALDONA LIKUS-CANNON com, a może nawet niektórych zawstydził. O ile Niemki nie przewiązują do Dnia Kobiet większej wagi, to Polki w Monachium bankietują na całego. Tak było w tym roku. W małym czy większym gronie, wśród znajomych i nieznajomych organizowane były wieczorki, spotkania i zjazdy. Bo Polka potrafi we własnym kraju i na obczyźnie zachować swoją kobiecość, z niczego stworzy wszystko, pokaże innym jak się bawić i uczcić swoje święto. Nie wymaga to ani specjalnego nakładu pracy, ani finansów, a daje wiele przyjemności. Jedną z najbardziej znanych imprez w Monachium jest Dzień Kobiet organizowany przez Joasię. Co roku w innej, ekskluzywnej restauracji. W tym roku odbyła się już piąta edycja i wzięło w niej udział ponad 100 Polek. Impreza trwała całą noc, towarzyszyły jej wspaniała muzyka, wyśmienite jedzenie i pokaz mody. Wyjątkowy klimat i niepowtarzalna atmosfera są tu dobrze znane, a największym jej atutem jest to, że można przyjść samej, można zaprosić przyjaciółkę, mamę czy babcię albo chłopaka. Mimo że impreza organizowana jest dla pań i przez panie, to panowie są mile widziani. Jak napisał Antoni Czechow: Kobiety bez towarzystwa mężczyzn więdną, a mężczyźni bez kobiet głupieją. Celebrujmy więc co roku naszą kobiecość, z mężczyznami czy bez, tańczmy, śpiewajmy i bawmy się. To ważne dla naszego duchowego rozwoju i dobrego samopoczucia, bo w zagonionym świecie, w którym musimy być perfekcyjnymi matkami, żonami i kobietami sukcesu, coraz częściej zapomina się, że potrzeby ducha są równie ważne, jak potrzeby ciała i że nic nie ukoi tak strapionej duszy, jak dobra muzyka i towarzystwo.


Zdjęcia Magdalena Ostrowicka

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

AGNIESZKA ROMANOWSKA-SZYMALA

ZDROWY I PIĘKNY UŚMIECH

Z LEK. DENT. AGNIESZKĄ ROMANOWSKĄ-SZYMALĄ, WŁAŚCICIELKĄ KLINIKI RODENTICA STOMATOLOGIA ESTET YCZNA W BIELSKU-BIAŁEJ, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN Jak długo istnieje Rodentica i jakich specjalistów stomatologicznych zatrudnia?

Rodentica funkcjonuje już od kilkunastu lat w naszym mieście, Bielsku-Białej, przy ulicy Cieszyńskiej 179, a ja jako lekarz stomatolog pracuję w zawodzie od ponad 20 lat. Jestem absolwentką Wydziału Stomatologii Akademii Medycznej im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Rodentica to nowoczesna klinika, w której o zdrowy i piękny uśmiech każdego pacjenta dba zespół specjalistów z różnych dziedzin stomatologii. Nasze specjalności to m.in. implantologia, protetyka, stomatologia estetyczna, endodoncja, czyli leczenie kanałowe pod mikroskopem, stomatologia zachowawcza i dziecięca, chirurgia i mikrochirurgia stomatologiczna,

leczenie chorób przyzębia oraz profilaktyka i higiena jamy ustnej. Jakimi standardami działania kieruje się pani w swojej klinice?

Poprawa jakości i komfortu życia pacjentów to nasz główny cel. Cały zespół systematycznie podnosi kwalifikacje na różnego rodzaju kursach, warsztatach, szkoleniach, konferencjach i kongresach z zakresu stomatologii, co potwierdzają liczne dyplomy i certyfikaty. Ta dyscyplina wiedzy medycznej rozwija się ciągle i dynamicznie. Z roku na rok ulepszamy i modernizujemy techniki, umiejętności i technologie, podnosimy kwalifikacje i wiedzę praktyczną. Klinika dysponuje najnowszymi materiałami, do-

stępnymi na rynku, i sposobami wykonywania zabiegów. Nowoczesne urządzenia i techniki towarzyszą nam, stomatologom, w codziennej pracy – dla dobra pacjentów oczywiście. Współpracujemy z bardzo dobrymi pracowniami protetycznymi, co też ma duże znaczenie. Współcześnie specjalista nie może ograniczać się tylko do dziedziny, w której jest najlepiej przygotowany, ale musi szkolić się w wielu innych kierunkach, żeby zaplanować i zaproponować leczenie pacjenta w najwyższym standardzie jakościowym. W klinice wszyscy lekarze współpracują ze sobą, wzajemnie korzystając ze swojego doświadczenia i wiedzy, bo na tym polega praca w zespole. Ja ze swojej strony koordynuję tę współpracę. Pa-

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

bia, a nawet z Mazur i znad morza. Mamy również wielu pacjentów z zagranicy, nie tylko rodaków pracujących w Niemczech, Holandii, Anglii czy Irlandii, którzy korzystają z naszych usług w czasie wizyt w kraju, ale i wielu cudzoziemców, rekomendujących klinikę wśród znajomych. Po latach praktyki i doświadczeń ma pani na pewno wyrobioną opinię o naszym uzębieniu?

W MISJĘ KLINIKI RODENTICA WPISANA JEST MIŁA, PROFESJONALNA OBSŁUGA KAŻDEGO PACJENTA

cjent może liczyć na profesjonalną usługę i opiekę opartą na latach doświadczenia. Czy Rodentica potrafi pomóc w najbardziej złożonych problemach stomatologicznych dzieci i dorosłych?

Tak, oczywiście! Nasi specjaliści z zakresu stomatologii ogólnej i estetycznej, chirurgii stomatologicznej i szczękowo-twarzowej, implantologii czy protetyki po przeprowadzeniu diagnostyki konsultują z pacjentami metody leczenia i szczegółowo omawiają jego przebieg. Lekarz stomatolog nie kształci się w kierunku wykonywania tylko wąsko pojętej usługi typu wypełnienie zęba, założenie plomby czy korony. W naszej klinice to szeroki zakres opieki nad pacjentem od momentu rejestracji, poprzez wywiad lekarski, po uzgodnienie planu leczenia. Pacjent po wejściu do kliniki powinien czuć się bezpiecznie i komfortowo. Od początku aż do momentu zakończenia zabiegów. Nasi lekarze i personel średni, czyli wykwalifikowane, dyplomowane higienistki, asystentki stomatologiczne oraz zespół administracyjny cały czas szkolą się w zakresie wysokiej obsługi pacjenta.

w pamięci złe doświadczenia z przeszłości, niż dzieci, które od najmłodszych lat nie boją się stomatologa, ponieważ nigdy nie zaznały dyskomfortu w trakcie wizyt. Ideałem, do jakiego dążymy, jest wyrobienie w pacjentach przekonania, że mogą się u nas czuć jak w domu, że przychodzą do kogoś znajomego, zaufanej osoby, a nie do gabinetu stomatologicznego. Takie podejście mają wszyscy zatrudnieni w klinice – i nie jest to działanie na wyrost, lecz po prostu stan faktyczny. Poczucie ogólnego zadowolenia jest bardzo ważne w profilaktyce leczenia. Wpisanie w misję kliniki miłej, profesjonalnej obsługi procentuje, jako że przyjeżdżają do nas nie tylko pacjenci z Bielska-Białej i Podbeskidzia, ale także ze Śląska i Zagłę-

Stan naszego uzębienia jest coraz lepszy, z roku na rok widać poprawę, ale nie będę ukrywała, że sporo jeszcze mamy w tej dziedzinie do nadrobienia. Cieszy fakt, że rośnie świadomość, że warto i trzeba mieć ładne, a przede wszystkim zdrowe zęby, co wiąże się z pięknym uśmiechem. Od tego zależy nie tylko stan naszego zdrowia, ale rosną też szanse na rynku pracy. W naszej klinice funkcjonuje gabinet higieny jamy ustnej, prowadzony przez dyplomowane higienistki, które dobierają odpowiednie pasty i uczą sposobów poprawnego szczotkowania, wykonując pełny instruktaż higieny jamy ustnej. Wiele osób dopiero u nas dowiaduje się, że dla poprawy higieny można i należy używać na przykład nici dentystycznych czy odpowiednich płynów do płukania jamy ustnej. O ile rośnie świadomość, że trzeba walczyć z próchnicą i regularnie chodzić na wizyty kontrolne, to w technice domowej pielęgnacji zębów i jamy ustnej mamy dużo do zrobienia. Dlatego bardzo mi zależy, żeby w klinice funkcjonował i rozwijał się gabinet higienizacji, działający na rzecz profilaktyki i prewencji stomatologicznej. Warto

Proszę wymienić priorytety, jakimi w swojej misji kieruje się Rodentica?

Zależy mi bardzo na tym, żeby w relacji pacjent-stomatolog wszystko przebiegało perfekcyjnie. Aby pacjent i jego rodzina doświadczyli wysokiego standardu opieki i usługi stomatologicznej. Jako dentysta dbam o to, by nikt nie odczuwał stresu przed wizytą w klinice. Dotyczy to może nawet w większym stopniu dorosłych, którzy mają

3 0 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

RODENTICA ZNANA JEST Z WYSOKIEGO STANDARDU OPIEKI I USŁUGI STOMATOLOGICZNEJ


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

W TAKICH ESTETYCZNYCH, KOLOROWYCH WNĘTRZACH PACJENT CZUJE SIĘ BARDZO DOBRZE, BEZPIECZNIE I KOMFORTOWO

bez skrępowania z niego korzystać, można sporo nauczyć się od higienistki, a to przyda nam się w codziennej trosce o stan uzębienia i jamy ustnej. Wielu z nas nikt nie uczył, jak dbać o zęby, jak je szczotkować, jakich szczoteczek, past i płynów używać, więc dlaczego nie pójść po fachową poradę do kogoś, kto zna się na tym najlepiej? Kiedyś nasze babcie nakazywały: Idź, wyszoruj zęby! I to był błąd, bo już wiemy, że zębów nie należy szorować, lecz szczotkować odpowiednią dla każdego techniką.

Coraz częściej chcemy wzorować się na gwiazdach i błyszczeć śnieżnobiałymi zębami...

Owszem, media pokazują nam ludzi z pięknymi uśmiechami, więc zdarzają się pacjenci, którzy otwierają zdjęcia w komórce i mówią: Chcę mieć takie zęby jak ona! Ale przywracanie uśmiechu musi zacząć się od wyleczenia zębów. Wiele osób nie łączy swoich dolegliwości ze stanem uzębienia. A bóle głowy, wady serca, niedosłyszenie, stan kręgosłupa czy układu nerwowego to często rezultat nieleczonych zębów. Ząb z próchnicą to bakterie, które krążąc po całym organizmie osadzają się na zastawkach serca, nerkach, przenikają do stawów... Wszelkie dolegliwości ogólnoustrojowe niejednokrotnie mają początek w chorych zębach. Po sanacji jamy ustnej i wyleczeniu zębów wiele dolegliwości znika. Jeśli pacjent chce przejść metamorfozę, poprawić uśmiech, opracowujemy wraz z nim jednostkowy plan. Robimy zdjęcia, przygotowujemy wizualizację, żeby zobaczył i zaakceptował możliwy kształt, kolor i długość licówek, koron ceramicznych, po czym wykonujemy prace protetyczne. Przygotowania są czasami dłuższe niż sama protetyka, ale leczenie musi być kompleksowe. Zawsze

uwzględniamy wszystkie wskazania i przeciwwskazania do wybielania, ponieważ zęby powinny być priorytetem w codziennym życiu, właśnie ze względów zdrowotnych i estetycznych. To daje pewność siebie i ułatwia relacje z innymi ludźmi. Dziękuję za rozmowę.

RODENTICA Stomatologia Estetyczna Cieszyńska 179, Bielsko Biała Tel: +48 33 8 123 123, +48 33 8 16 60 60 www.rodentica.pl biuro@rodentica.pl www.facebook.com /stomatologia.rodentica

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 1


KSIĄŻKA

„Bo

PRAGNIEMY BYĆ OSZUKIWANI

to nieprawda, że tylko nieliczni cenią doznania, które daje sztuka.

kobietami interesują sztuki piękne”.

W

końcu każdego, kto ugania się za

Ryzykowny cytat jak na dwumiesięcznik dla kobiet? Pozornie tak . Pozornie, po nieważ niewielu mężczyzn może równać się z autorem tego stwierdzenia w atencji oddawanej zarówno kobietom, jak i malarstwu. Mam tu na myśli zarówno prawdziwe kobiety, jak i prawdziwe malarstwo, a nie „idiotyczny chaos plam, chlapnięć i smug napaćkany przez beztalencie, które rości sobie prawo do bycia abstrakcjonistą”.

T

en cytat też z Waldemara Łysiaka, ale niemal identyczne stanowisko w kwestii „prawdziwego malarstwa” miał bohater książki Franka Wynne To ja byłem Vermeerem. Rozkochany w dziełach starych mistrzów Han van Meegeren urodził się, aby być artystą. Niestety, urodził się pięćdziesiąt lat za późno. W 1889 roku, kiedy przyszedł na świat w historycznym, hanzeatyckim Deventer, w sztuce właśnie umierał realizm. Wkrótce impresjonizm miał przejść w postimpresjonizm, potem w nabizm, a następnie w fowizm. W ciągu następnych trzech dekad świat artystyczny elektryzowały takie pojęcia, jak wortycyzm, suprematyzm i biomorfizm. Przed pierwszą indywidualną wystawą Hana objawili się dadaiści z ich antysztuką i wyznaniem wiary w absurd, nonsens, przypadek i chaos. A zanim pierwszy obraz Hana zawisł w haskiej Kunstzaal Pictura, w świecie sztuki wydarzyło się tyle, że w konsekwencji biały pisuar uznany został za „najbardziej znaczące dzieło sztuki współczesnej” (Fontanna, Marcel Duchamp). VAN MEEGEREN BYŁ ZAJADŁYM KRYTYKIEM wszelkich nowinek i aberracji współczesnej sztuki. Nawet do malowania używał wyłącznie samodzielnie robionych farb, opartych na starych recepturach, zamiast produkowanych przemysłowo odpowiedników. Jego różnorodna w formie (akwarele, obrazy olejne, rysunki, szkice węglem), ale konserwatywna, klasyczna w wykonaniu sztuka, wsparta znakomitą techniką, zapewniła mu status lokalnej gwiazdy. Jednakże o wartości dzieł sztuki nie decyduje uznanie odbiorców, ale akceptacja kuratorów. Druga indywidualna wystawa Hana okazała się porażką, a recenzje czołowych krytyków były druzgocące. Oczywiście nie bez znaczenia był fakt,

3 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

ADAM ZDANOWSKI

Frank Vynne, To ja byłem Vermeerem, Dom Wydawniczy Rebis (www.rebis.com.pl), str. 280, przekład Ewa Pankiewicz.

że artysta przyprawił wcześniej rogi jednemu z najwybitniejszych krytyków sztuki w kraju. Tak czy owak, dotknięty do żywego van Meegeren poprzysiągł zemstę na niechętnym mu i niedoceniającym go środowisku. Jego koniem trojańskim miał zostać Johannes Vermeer van Delft. I tu zaczyna się właściwa opowieść Franka Wynne, bowiem Han van Meegeren był dość znanym holenderskim malarzem, ale tylko jednym z wielu mu podobnych. To zbyt mało, by poświęcać mu biografię, ale też to jedno zdanie wyjaśnia wszystko. Otóż Wynne, nie bez racji, twierdzi, że „prawdziwą schedą pozostawioną światu przez Meegerena jest wątpliwość”. Dlaczego? Ano dlatego, że okazał się geniuszem i autorem jednego z najbardziej spektakularnych fałszerstw dzieł sztuki w dziejach świata (tych ujawnionych – nieujawnione wciąż, być może, uznajemy za autentyki). MASYKOT PRZYGOTOWANY Z OŁOWIU I CYNY daje olśniewającą żółć. Nieczyszczone i palone ochry odpowiadają za brąz i czerwień, a do najkosztowniejszej wśród kolorów ultramaryny niezbędny jest lapis-lazuli. Van Meegeren wiedział, jakich składników używać, aby uzyskać właściwe kolory. Wiedział również, czego potrzebuje dla swojego przedsięwzięcia. Pierwszą rzecz posiadł w stopniu perfekcyjnym. Technika i technologia malarska nie miały przed nim tajemnic, czy w sposobie ruchów pędzla, czy w doborze materiałów, od blejtramu i płótna poczynając, na własnoręcznie wyrabianych farbach kończąc. Opanował nawet sztukę „postarzania dzieł” przez „wypalanie” obrazów w samodzielnie skonstruowanym piecu. Uzyskiwał dzięki temu właściwą fakturę pęknięć farby i odpowiednie ich zabrudzenie.


JOHANNES VERMEER, MLECZARKA, 1660

JOHANNES VERMEER, DZIEWCZYNA Z PERŁĄ, 1665

Druga kwestia, to wybór „właściwego”, pożądanego artysty. Odkryty ponownie po niemal dwóch wiekach zapomnienia Vermeer nadawał się do tego celu znakomicie. Jak mało który z XVII-wiecznych malarzy holenderskich pobudzał wyobraźnię pasjonatów i krytyków na całym świecie. Niewiele było o nim wiadomo, a jeszcze mniej o jego dziełach. Vermeer sygnował zaledwie połowę swoich obrazów, a żadnemu nie nadał nazwy, którą można udokumentować, więc z biegiem czasu tytuły wymyślali handlarze i kolekcjonerzy. Współcześnie Vermeerowi przypisuje się autorstwo trzydziestu pięciu dzieł, sto lat temu mówiono o pięćdziesięciu. Wyobraźmy sobie, że nagle „cudem” odnajduje się jakiś nieznany wcześniej obraz, stanowiący na przykład swoisty łącznik pomiędzy wczesnym okresem twórczości Vermeera a okresem dojrzałym... Pozostałe składniki nie należały do van Meegrena, one czekały tylko, aby z nich właściwie skorzystać. „ (...) Żaden krytyk nie potrafiłby się oprzeć odkryciu jakiegoś obrazu, który konkretyzo-

JOHANNES VERMEER, PRZERWANA LEKCJA MUZYKI, OK. 1658-61

wałby długo pielęgnowaną teorię. Fałszerz musi jedynie wyczuć najgłębsze pragnienia takiego krytyka i spełnić je (…). Świat pragnie być oszukiwany”. Jest popyt, jest podaż. Prawa rynku są bezwzględne, a „od czasu, gdy ludzkość gromadzi upragnione przedmioty dla ich szczególnej historii, piękna czy odzwierciedlenia geniuszu, istnieje fałszerz z drwiącym uśmiechem gotów zaspokoić to pragnienie”. JAK TO SIĘ SKOŃCZYŁO? ZAPRASZAM DO LEKTURY, to pasjonująca, znakomicie napisana opowieść i szkoda psuć przyjemność z samodzielnego jej poznawania. Han van Meegeren, fałszerz wszech czasów, nie nadaje się oczywiście na bohatera szkolnych czytanek. Osobiście jednak – podobnie jak autor – pełen jestem uznania dla jego geniuszu i rozumiem rozterki, jakie nim targały w obliczu procesu sądowego, a groziła mu nawet kara śmierci. W 1945 roku został aresztowany za sprzedaż bezcennego skarbu narodowego – obrazu pędzla Vermeera – marszałko-

wi III Rzeszy Hermannowi Göringowi. Jedyną możliwą karą za zdradę była właśnie śmierć. Han van Meegeren gnił w zimnej, wilgotnej celi więziennej, nie mogąc i nie chcąc wydobyć z siebie dwóch prostych słów, które dałyby mu wolność: jestem fałszerzem. Wynne przestrzega przed łatwym ocenianiem bohatera swojej książki. Przypomina, że „fałszerstwa są niezmiennie portretami ludzkich pragnień” i to my – społeczeństwo – zgadzamy się na fałszowanie rzeczy, których najbardziej pragniemy. To fakt. Żyjemy w świecie fake-newsów, a postprawda została uznana słowem roku 2016 przez szacowne grono Oxford Dictionaries. Brytyjski wydawca słowników zdefiniował je jako „okoliczności, w których fakty mają mniejszy wpływ na kształtowanie opinii publicznej niż odwoływanie się do jej emocji i osobistych przekonań”. Mówimy postprawda, aby nie powiedzieć kłamstwo, a przecież to znaczy to samo. A Han van Meegeren „był Vermeerem”, bo chcieliśmy, żeby nim był.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 3


KRYMINAŁY

W ŻYCIU NIC NIE JEST OCZYWISTE

Fot. Agata Adamczyk

Z KATARZYNĄ PUZYŃSKĄ, AUTORKĄ KSIĄŻEK O POLICJANTACH Z LIPOWA, ROZMAWIA AGNIESZKA ZIELIŃSKA

3 4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


Tak jak teraz wyglądałam już przed premierą pierwszej książki. Może dziś mam więcej tatuaży, bo wcześniej ukrywałam je pod ubraniami. Kiedy zaczynałam pisać, wydawało mi się, że pisarki to panie w garsonkach. Jako młoda dziewczyna słuchałam punka, metalu, a w tym środowisku wszyscy mieli tatuaże i oryginalne fryzury. Ja też. Zmieniłam się, gdy zaczęłam pisać, teraz wracam do mojego prawdziwego ja. Wiąże się to z wieloma obawami, ponieważ odsłaniam się i pokazuję, jaka naprawdę jestem. Wystawiam się na krytykę. Obrazki, które wybrałam, są dla mnie symboliczne. Kolejny będzie nawiązywał do Wiedźmina, bohatera Sapkowskiego. Jego książki są dla mnie ważne. Jak tatuaże odbierają czytelnicy?

Tatuaże nie są już zarezerwowane tylko dla kultury więziennej. Chociaż i z taką interpretacją się spotkałam, bo dużo współpracuję z policją, tworząc chociażby dokumentalny cykl Policjanci. Jeśli ktoś ma tatuaże, wcześniej czy później usłyszy pytanie, czy zastanawiał się, jak one będą wyglądały na starość. Ja też o tym myślałam i wymyśliłam postać Klementyny, emerytowanej policjantki, osoby bardzo wyrazistej i charyzmatycznej, którą obdarzyłam wyglądem właśnie podobnym do mnie. Ale i tak z moich postaci z Lipowa, których jest wiele (saga pozwala pokazywać ich ewolucję) najbardziej lubię Daniela Podgórskiego. Pozostańmy więc przy pani bohaterach. Jacy są?

Pani literackie inspiracje? Mówi się o Agacie Christie i Camilli Läckberg. A Joanna Chmielewska?

Na pewno Chmielewska to królowa polskiego kryminału, od niej wszystko się zaczęło. Nie przepadam jednak za kryminałami na wesoło. Z polskich pisarzy kryminałów najbardziej cenię Zygmunta Miłoszewskiego. Co do Camilli Läckberg, istotnie ma ona szczególne znaczenie dla mojego pisania. Zawsze chciałam pisać, lecz bałam się zmierzyć rzeczywistość z marzeniami. A później przeczytałam wywiad z Läckberg, która podobnie mówiła o swoich obawach i to mi pomogło. Postanowiłam wziąć z niej przykład. Miałam też okazję spotkać się z nią, wysłałam jej moją pierwszą książkę w języku polskim, a potem otrzymałam jej książkę w języku szwedzkim. W krótkim czasie wydała pani mnóstwo bestsellerów. Czy jest pani seryjną pisarką?

NIE NALEŻY SIĘ BAĆ PISARZY KRYMINAŁÓW, LECZ ROMANSÓW. ZGADZACIE SIĘ?

Słowo seryjny ma wiele znaczeń. Najbardziej znaczące byłoby nawiązanie do seryjnego mordercy, który, jak wiemy, będzie mordował póki nie zostanie złapany. Może mieć też chwile uspokojenia, wyciszenia. Wcześniej czy później seryjny morderca poczuje jednak, że satysfakcja z dokonanego mordu się wypaliła i musi dokonać kolejnej zbrodni. Podobnie jest ze mną w tym kontekście – owszem, przyznaję się, jestem seryjną pisarką. Muszę to robić. Czuję rodzaj uzależnienia od pisania. Dlaczego w każdym kolejnym tomie sagi o Lipowie jest coraz więcej mroku?...

Raczej czytelnicy powinni odpowiedzieć na pytanie, czy tak jest naprawdę. Chociaż w ostatniej mojej książce, Rodzanicach, na pewno mroku jest wiele. Mrok może wynikać z okoliczności zewnętrznych, jak

Fot. Proszynski.pl

W moich książkach różne rzeczy oglądamy z perspektywy różnych bohaterów. Życie

nauczyło mnie, że nic nie jest oczywiste, bo opinia zależy od punktu widzenia, dlatego nie powinniśmy innych oceniać. Jakaś rzecz dla jednej osoby jest dobra, dla drugiej zła. Oczywiście o wiele dłużej zajmuje mi przygotowanie bohaterów niż samo pisanie, które jest czymś w rodzaju wisienki na torcie. Najpierw wymyślam bohaterów, tworzę ich historie, plan, według którego będę pracować, dopiero później pracowicie wszystko spisuję. Jestem z wykształcenia psychologiem i uważam, że jeśli stworzę bohaterów, którzy są dla mnie bardzo ważni, szczegółowo – to oni dopiero wtedy zaczną żyć i funkcjonować poniekąd sami. Ale moi bohaterowie umieją mnie też zaskoczyć.

Fot. Tatiana Jachyra

Kilka lat temu wyglądała pani inaczej. Teraz widać tatuaże i włosy na irokeza. Co ta przemiana znaczy?

OKŁADKI DWÓCH OSTATNICH TOMÓW SAGI O LIPOWIE I REPORTERSKICH KSIĄŻEK NON-FICTION O PRACY POLICJANTÓW

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 5


w Utopcach, albo pochodzić z wnętrza bohaterów, jak w Łaskunie. W Rodzanicach występują oba jego rodzaje. Ale nie chcę mówić więcej na ten temat, żeby nie zdradzać szczegółów, które w kryminale mają wielkie znaczenie. Nad Lipowem wisi jakieś fatum? Jeden z mieszkańców mówi, że to spokojna, dobra wieś.

W Lipowie dużo się dzieje i w sąsiedniej miejscowości, w Rodzanicach, również. Mała miejscowość stwarza fajny kontekst dla kryminału. Wszyscy wiedzą wszystko, ale nie wszystko się mówi. Wiele spraw jest podskórnych, co łatwo się nawarstwia i może doprowadzić do katastrofy w postaci morderstwa. Co roku w lipcu w pobliskiej Brodnicy koło Torunia (Lipowo jest fikcyjne: to zbitek słów od nazw prawdziwych miejscowości Pokrzydowo i Lipowiec) odbywa się festiwal poświęcony kryminałom.

Wilki mają wiele przysłów w języku polskim. Niestety, negatywnych. Tymczasem na Kujawach i Pomorzu kojarzą się pozytywnie. Przynajmniej tak kojarzą się mnie – z tajemniczością siłą, lojalnością. Co do antagonizmów... o to chodzi w kryminale, żeby każdy był podejrzany i miał jakieś ciemne sprawy. Tematyka morderstw, śledztw, wydaje mi się zupełnie zwyczajna. Kiedy jestem na spotkaniu z ludźmi, którzy zajmują się innymi dziedzinami życia niż ja, jestem zdziwiona, że tak dziwnie reagują na moje pasje. Ci, którzy siedzą w tematyce kryminałów, to osoby wesołe i pozytywne, bo przepracowały trudne tematy w czasie pisania. Miałam okazję przeprowadzać wywiad z amerykańską pisarką kryminałów Tess Gerritsen i zadałam jej to samo pytanie, które i mnie jest zadawa-

Fot. AZ Press

Widać też u pani fascynację legendami słowiańskimi...

Myślałam, że Rodzanice będą sympatyczną miejscowością, tymczasem znowu człowiek człowiekowi okazał się wilkiem...

SPOTKANIE Z AUTORKĄ W FILII NR 14 MIEJSKIEJ BIBLIOTEKI PUBLICZNEJ W KATOWICACH, 2 MARCA 2019... ...NO I OBOWIĄZKOWE SELFIE Z PISARKĄ...

3 6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

ne, mianowicie, czy jej mąż się jej boi? Odpowiedziała, że bać się należy pisarzy od romansów. Pisanie to introspekcja – musimy dotknąć najbardziej skrytych spraw. Pisząc kryminał, odreagowujemy złe emocje. Dziękuję za rozmowę.

Fot. Agata Adamczyk

Fot. Agata Adamczyk CHYBA NAJBARDZIEJ WYTATUOWANA POLSKA PISARKA, ALE PUZYŃSKA NIE BOI SIĘ WYSTAWIAĆ NA UWAGI, CHOCIAŻ, JAK SAMA MÓWI, JEST WRAŻLIWCEM

Ta tematyka bardzo mnie interesuje i jest u nas stosunkowo mało znana. W szkole omawia się mity greckie i fantastykę Tolkiena, a jeśli o chodzi o słowiańskie wierzenia, mamy tylko prozę Sapkowskiego. Dlatego staram się przemycić do moich książek trochę legend słowiańskich (jak w Utopcach i Rodzanicach właśnie). Jeśli jesteśmy na wsi, blisko natury, te wierzenia są bardziej widoczne, bardziej żywe. W mieście jesteśmy od nich oderwani. Wracając do legend, na przykład w Czarnych narcyzach poznajemy historię o drwalu i jego żonie, w rzeczywistości funkcjonującą w Diabelcu. To świetna nazwa, dlatego postanowiłam w książce jej nie zmieniać. Nazwy są dla mnie ważne. Lubię też moim bohaterom nadawać oryginalne imiona, a kiedy je otrzymują, stają się pełnoprawnymi ludźmi. Czasem widzę interesującą osobę i potem wykorzystuję jej cechy w powieściach. Nie jest to jednak żadna konkretna osoba. Nie ma w rzeczywistości pierwowzoru Daniela Podgórskiego, ma on cechy kilku osób.

KATARZYNA PUZYŃSKA

Urodziła się w 1985 w Warszawie. Z wykształcenia jest psychologiem. Przez kilka lat pracowała jako nauczyciel akademicki na wydziale psychologii. Teraz skupiła się na swojej największej pasji, czyli pisaniu. Uczestniczka programu Crime+Investigation Polsatu Opowiem ci o zbrodni (powstaje już drugi sezon z jej udziałem). Debiutowała w 2014 powieścią kryminalną z rozbudowanym wątkiem społecznym i obyczajowym Motylek, która rozpoczęła 10-tomową sagę o policjantach z Lipowa. Prawa do publikacji powieści sprzedane zostały do ponad 20 krajów, podobnie jak prawa do ich ekranizacji. Puzyńska jest też autorką dwóch książek non-fiction o policjantach (Policjanci. Ulica oraz Policjanci. Bez munduru, Prószyński i S-ka), w których przedstawiła służbę funkcjonariuszy prewencji i ruchu drogowego oraz operacyjnych i dochodzeniowych z wydziałów kryminalnych i CBŚ. Połowę honorarium z tych książek przekazała na Fundację Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. W wolnych chwilach biega i zajmuje się czworonożnym stadem – psami, kotem i końmi. Uwielbia Skandynawię i Hiszpanię oraz muzykę punkową i metalową. Od lat jest wegetarianką. Więcej na stronie www.katarzynapuzynska.pl.


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

KOLEJKA DZIECI DO PRZEBADANIA PRZEZ OKULISTÓW Z POLSKI

WOLONTARIUSZE W NAMIBII W POŁUDNIOWO-ZACHODNIEJ AFRYCE

OKULIŚCI DLA AFRYKI

Ponad 35 tys. rozdanych par okularów w ciągu 25 misji, przeszło 20 wolontariuszy i dziesiątki tysięcy przebadanych pacjentów – taki jest w skrócie bilans akcji „Okuliści dla Afryki”, zapoczątkowanej 7 lat temu przez dr n. med. Iwonę Filipecką, specjalistę chorób oczu, kierownika medycznego OKULUS PLUS Centrum Okulistyki i Optometrii w Bielsku-Białej i Jaworznie. We wrześniu 2012 roku dr Iwona Filipecka i mgr Agnieszka Lembowicz, ortoptystka i optometrystka z OKULUS PLUS, poleciały do Kamerunu, gdzie po raz pierwszy przez 2 tygodnie w polskich misjach badały wzrok młodych Afrykańczyków. W lipcu 2018 roku społeczna akcja zamieniła się w Fundację „Okuliści dla Afryki”. w Europie występują infekcje oczu, alergie, zespół suchego oka. Takie problemy z oczami mają też dorośli, a dodatkowo występują zapalenia spojówek, starczowzroczność, czyli kłopoty z widzeniem na bliskie odległości (już około 40. roku życia) i zaćma, która w Afryce jest chorobą nieuleczalną, jako że jest bardzo mało ośrodków i lekarzy, którzy mogliby przywrócić dobre widzenie i normalne życie. Mówi dr n. med. IWONA FILIPECKA, kierownik medyczny Okulus Plus

Już w czasie studiów myślałam o pomaganiu ludziom w krajach, w których nie ma pomocy medycznej albo jest słabo rozwinięta. Medycyna tropikalna była dla mnie za daleko, w Gdańsku, a ja jestem z Katowic i uczelnię miałam bliżej. Cały czas obserwowałam jednak, co robi organizacja Lekarze bez Granic.

Fot. Roman Anusiewicz

– Rzeczywistość afrykańska, której doświadczyłam, jest o wiele gorsza od tego, co czytamy w prasie i widzimy w telewizji. Głód, choroby, brak leków, wody i pożywienia, nieustające cierpienie to codzienność w wielu krajach Afryki. Opieka medyczna jest na niskim poziomie, a w dużej części kontynentu nie ma jej wcale. Od lat szukałam sposobu wykorzystania mojego doświadczenia i wiedzy w krajach rozwijających się. W końcu w odpowiednim momencie spotkałam odpowiednich ludzi i marzenia stały się możliwe – mówi pomysłodawczyni akcji. Już w czasie pierwszego wyjazdu do Kamerunu wolontariuszki przekonały się, jak wiele osób cierpi na choroby oczu, które można leczyć w prosty sposób. W tamtych warunkach zwykłe zapalenie spojówek może okazać się niebezpieczne i spowodować groźne powikłania. Okulary korekcyjne są dla większości Afrykańczyków dobrem nieosiągalnym. Dzieci z wadami wzroku skazane są na złe widzenie przez całe życie. Ogranicza to ich rozwój, edukację, odbiera szansę na normalne życie. Z powodu klimatu (wysokich temperatur, ostrego słońca i braku ochrony oczu) dużo częściej niż

W marcu 2012 roku dostałam e-mail z misji Dentysta w Afryce, prowadzonej przez dr Konrada Rylskiego. Pomyślałam, że ów lekarz robi świetne rzeczy, ale... nie jestem dentystą. Przeznaczenie zrobiło jednak swoje! W trzy miesiące później spotkałam dr Rylskiego na sympozjum biznesowym w Warszawie i od razu po krótkiej rozmowie zapytałam, czy nie potrzebują okulisty. I Konrad odrzekł, że dla okulistów też się praca znajdzie. Wróciłam do Bielska i zaproponowałam doświadczonej podróżniczce, optometrystce Agnieszce Lembowicz, wspólny wyjazd. I tak już we wrześniu leciałyśmy razem z dr Konradem do Kamerunu. Nie wiedziałyśmy, czego spodziewać się na miejscu, jakie są potrzeby, ale już za pierwszym razem przebadałyśmy około 1500 dzieci i dorosłych. Polskie siostry zorganizowały nam trasę od ośrodka do ośrodka misyjnego, do miejsc, w których prowadziły szkoły. Miałyśmy tylko krople do oczu, a okazało się, że okulary też są potrzebne. Po powrocie zrobiłyśmy pierwszą zbiórkę okularów. Na następną misję do Kamerunu w 2013 roku leciałam już z okularami i ze sprzętem do wyposażenia okulistycznego gabi-

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 7


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

DR IWONA FILIPECKA W PRACY SPOŁECZNEJ W OŚRODKU MISYJNYM

netu w Abong-Mbangu, który działa do tej pory pod opieką przeszkolonej okulistycznie siostry Nazariuszy Żuczek. Staramy się, żeby przynajmniej raz w roku wolontariusze tam lecieli, żeby leczyć ludzi mających poważniejsze problemy z oczami. Z czasem nasze misje zaczęły się rozwijać. Do mnie i Agnieszki przyłączyli się dr Dariusz Tuleja z Koła i dr Arkadiusz Pogrzebielski z Krakowa, a także kolejni medycy i nie-medycy. Wybór kraju nigdy nie jest przypadkowy. Zgłaszają się do nas misjonarze potrzebujący pomocy. Dotychczas byliśmy między innymi 8 razy w Kamerunie, 4 razy w Ghanie, po 2 razy w Ugandzie i Kenii, jak również w Namibii i na Madagaskarze. W Tanzanii przy wsparciu polskiego MSZ i Fundacji Kiabakari wybudowaliśmy klinikę okulistyczno-dentystyczną z pełnym wyposażeniem i salą operacyjną. Przeszkoliliśmy miejscowy personel, wysyłamy na bieżąco krople i okulary. Kiabakari to jest miejsce, gdzie w przyszłości chcemy rozpocząć operacje zaćmy. Ciągle szukamy finansowania na to przedsięwzięcie, w szczególności na transport sprzętu, który stoi w Polsce gotowy do użycia. W lutym 2019 roku wróciłyśmy z misji w Ghanie. Nie dostajemy pomocy od państwa, ponieważ tylko wyjazdy wolontariackie na minimum 6 tygodni mają zapewnione dofinansowanie, a żaden okulista nie może sobie pozwolić, żeby go nie było w pracy przez tyle czasu. Zwykle jedziemy na 2‒3 tygodnie i finansujemy wyjazdy ze swoich

3 8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

środków, poświęcając na to urlopy. Przy zakupie sprzętu i medykamentów wspomagają nas firmy farmaceutyczne, optyczne i niezwiązane z medycyną, a także wiele prywatnych osób. Wszystkie zebrane środki przeznaczamy na zakup tego, co w Afryce na naszych misjach jest potrzebne: kropli i leków. Skala potrzeb jest ogromna. Po tych wszystkich wyjazdach przetrawiłam już w sobie frustrującą myśl, że nie jestem w stanie pomóc wszystkim. Pracujemy naprawdę ciężko od rana do wieczora przy 90-procentowej wilgotności powietrza i temperaturze 40 st. C. Kończymy o zmierz-

chu, a ludzie nadal czekają. Każdy wolontariusz musi sobie ułożyć w głowie, że pracuje tyle, ile może, nie więcej. W Afryce jest bardzo mało okulistów, to rzadka specjalizacja w każdym kraju, a oczekiwania są ogromne. Zdarza się, że przyjeżdżamy do wioski, w której pacjenci po raz pierwszy dowiadują się, że istnieją lekarze od oczu. Skoro przyjechał lekarz, to musi być od wszystkiego, przychodzą z różnymi problemami. Staramy się także szkolić miejscowy personel. Fundacja porządkuje teraz pod względem prawnym nasze dotychczasowe działania. Jako osoby prywatne nie mogliśmy przyjmować darowizn, tylko poprzez inne organizacje. Nie mogliśmy występować jako osoby fizyczne w roli beneficjentów projektów pomocowych. Nadal oczywiście współpracujemy z wieloma organizacjami, ale jako Fundacja możemy zdziałać więcej, na przykład uruchomić operacje, żeby usuwać zaćmę. Zawsze staramy się dobrze przygotować do wyprawy, nigdy nie zapominamy o profilaktyce malarii – malarone i repelentach. Przecież musimy być zdrowi i tam, i po powrocie. Pomaganie osobom, które wcześniej nie doświadczyły żadnej pomocy, daje nam najwięcej satysfakcji. To są przeżycia, które na zawsze przewartościowały nasze spojrzenie na świat, zmieniły perspektywę i podejście do życia. Okulary czynią taką radość, jakby pacjent dostał... mercedesa. Śmiechom, tańcom i podziękowaniom nie ma końca. Okulary pozwalają na przykład wydłubać pchłę piaskową spod paznokcia, która może spowodować mar-

AGNIESZKA LEMBOWICZ Z AFRYKAŃCZYKAMI, KTÓRZY DOSTALI PIERWSZE OKULARY SŁONECZNE


Zdjęcia: Fundacja Okuliści dla Afryki

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

WŚRÓD MAŁYCH ALBINOSÓW W KIABAKARI W TANZANII; TE DZIECI ZAWSZE MAJĄ ZABURZENIA WIDZENIA

twicę i gangrenę. W tym roku planujemy wyjazd w czterech kierunkach: do Kenii, Republiki Środkowej Afryki, Kamerunu i na Madagaskar. Różni wolontariusze pojadą w różne strony. Możemy już się rozdzielać, bo z akcją związanych jest 7 lekarzy, 3 optometrystów, 6 osób współdziałających i wielu pracujących na miejscu (osoby te czyszczą okulary, przygotowują je do wysyłki, organizują zbiórki, odbierają przesyłki, pakują je). Każdy, kto chciałby pomóc, może się do nas zgłosić poprzez naszą stronę www lub profil na Facebooku. Mówi AGNIESZKA LEMBOWICZ, ortoptystka, optometrystka

Fot. Roman Anusiewicz

Lubię podróżować i lubię pomagać. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że mój zawód może być aż tak pomocny. Kiedy po raz pierwszy pojechałam z misją do Afryki, okazało się, że problemy z oczami są tam tak duże, że możemy zostać na stałe i potrzeby wciąż

będą ogromne. Jestem szczęśliwa, że udało mi się spełnić marzenia: połączyć pracę z podróżowaniem. Tam, po dobraniu pacjentowi zwykłych okularów, widzimy taką radość, o jakiej tutaj już zapomnieliśmy. Ludzie w Afryce z braku specjalistów nauczyli się żyć z niedogodnościami i bólem. Gdy przyjeżdżamy i niesiemy ulgę, wdzięczność jest ogromna. Wielu Afrykańczyków do naszego przyjazdu nawet nie wiedziało, kim jest okulista i co robi. Uczestniczyłam do tej pory w 7 wyjazdach do 5 krajów. W żadnym nie jest tak samo, problemy są różne, inne choroby, odmienne warunki życia. Te wyjazdy dużo mi dają, przede wszystkim spokój wewnętrzny, bo skoro jestem w stanie tam sobie poradzić, w tak trudnych warunkach, to wszędzie sobie poradzę, z każdym pacjentem i w każdej sytuacji. Tam się ludzie ogromnie cieszą z naszej obecności i pomocy. Ostatnio, gdy już szykowałyśmy się do wyjazdu z Ghany, przyszedł ktoś z wioski i przyniósł nam w podzięce żywego koguta. Nie można go było nie przyjąć – został w misji. Dostajemy tradycyjne ubrania, obrazki, figurki z hebanu. Drobne pamiątki, które nam przypominają o miejscach i ludziach. Wracam do domu i... po paru dniach zaczynam już myśleć o kolejnym wyjeździe do miejsca, gdzie mogłabym się

znowu przydać. Co roku dołączają do misji nowi wolontariusze, wtedy czujemy się w obowiązku poinformowania ich o wszystkim – o wspaniałych ludziach, przygodach, ale też o karaluchach, kurzu i niebezpieczeństwach. Bez owijania w bawełnę, żeby ochotnika przygotować na wszystko. Cieszy nas, gdy kolejny wolontariusz „złapie” bakcyla niesienia pomocy. To ogromna satysfakcja!

OKULISCI

DLA

AFRYKI

Fundacja Okuliści dla Afryki +48 797 425 090 www.okuliscidlaafryki.pl kontakt@okuliscidlaafryki.pl www.facebook.com /OkulisciDlaAfryki Adres do korespondencji: OKULUS PLUS, Górska 19, 43-300 Bielsko Biała

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 9


TEATR

PORTRET

POLSKICH CHARAKTERÓW STANISŁAW BUBIN

Co nas dziś jeszcze może obchodzić, co sobie pan Stach Wyspiański upatrzył i usłyszał 118 lat temu na weselu pod K rakowem , we wsi B ronowice ? W dworku W łodzimierza T etmajera , nazwanym później R ydlówką , bo właśnie w nim poeta z miasta Lucjan R ydel i chłopka J adzia M ikołajczykówna balowali ze swoimi gośćmi ? No co nas to może obchodzić?

T

o „Wesele” pana Stacha chyba czas do lamusa odłożyć. W epoce iPodów i smartwatchów wydaje się cokolwiek anachroniczne, przaśne, zramolałe i nienowoczesne. Pisał je Wyspiański, gdy Polska była pod zaborami i wielu już nie wierzyło w wybicie się na niepodległość. Odwoływał się do rzezi galicyjskiej, a któż jeszcze dzisiaj pamięta Jakuba Szelę? Co w tej sztuce może do nas przemówić, a zwłaszcza do młodych, zaplątanych w sieć Instagrama? Takie sobie zadawałem pytania, idąc na premierę „Wesela” w reżyserii Igora Gorzkowskiego w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Im bliżej zaś byłem teatru, tym więcej miałem wątpliwości i tym głupiej mi było, bo przecież Wyspiański wielkim dramatopisarzem był, jego sztuka mocno osadzona jest w naszej tradycji, ma wiele odczytań, Andrzej Wajda ją sfilmował, wielcy aktorzy w niej grali, genialni reżyserzy się z nią

4 0 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

mocowali, więc czy nie bluźnię, czy nie podnoszę ręki świętokradczej na dzieło narodowe? Jakoś nie rzucała mnie jednak na kolana świadomość, że nie ma drugiego takiego dramatu! I że ta najważniejsza z polskich sztuk ubiegłego wieku dopiero po raz drugi w historii bielskiej sceny jest wystawiana: w 1957 roku przez Iwo Galla, w 2019, po 62 latach, przez Igora Gorzkowskiego. No dobra, pomyślałem, wpierw zobacz, potem osądzaj – cały zespół się w tę adaptację zaangażował, w mieście trąbili, że szykuje się wydarzenie artystyczne, popatrzmyż więc, ile w bielskim „Weselu” zostało z „Wesela” i czy się Stanisław Wyspiański w grobie nie przekręcił. No i? Po obejrzeniu uczciwie od razu powiem, że warto i trzeba tę sztukę obejrzeć, i że każdy, stary i młody, coś w niej dla siebie znajdzie. Moja młoda znajoma (nazwiska nie wspomnę), która tego dnia wybrała grilla,


Wy a wy – co wy jesteście: wy się wynudzicie w mieście, to się wam do wsi zachciało: tam wam mało, tu wam mało, a ot, co z nas pozostało: lalki, szopka, podłe maski, farbowany fałsz, obrazki; Te słowa Gospodarz skierował wówczas do gości weselnych z miasta. Czy nic nam one dziś nie mówią? Czyje „podłe maski” widzimy teraz, gdy zaglądamy do lustra? Ile wokół nas „farbowanego fałszu”? Realizatorzy przedstawienia (cały teatr jest na weselu i całe wesele obejmuje teatr, z nami, widzami, włącznie) uwolnili je od sztafażu wiejskiej chaty. Scenografia jest prosta, oszczędna, jakby w ogóle jej nie było. Długi prosty drewniany stół, siedziska, czerń nocy i nic więcej. Pojawiające się od czas do czasu kosze z wódką. Tylko tyle. I podskórna, pulsująca, drażniąca z oddali muzyka: miechy, dudy, basy, skrzypce. Rytm weselny zachowany. Granie i tańczenie. Granie i picie. Granie i gadanie. Granie i dziewuch obejmowanie, podszczypywanie. Dużo słów, pustych słów. Zadry, zawiści, skryte animozje, lepkie łapy... Szybkie, urywane słowa. Weselnicy pokazują nam się

Fot. Dorota Koperska

a nie teatr – ma teraz czego żałować. Twórcy inscenizacji odkryli w „Weselu” rzecz nienową, ale wciąż ważną, mimo upływu czasu, mianowicie uniwersalizm dramatu, kryjący się w relacjach między ludźmi. Nie można iść współcześnie na „Wesele” Wyspiańskiego z nastawieniem, że historia tego wydarzenia ma znaczenie, że musimy wiedzieć, kim były autentyczne postaci z tamtego wesela i dlaczego Polacy w takim stanie ducha byli, że nie mogli wywalczyć niepodległości. Furda! To już nieistotne, to minęło, sprawa dla badaczy. Dla nas ważne jest to, co pan Stach Wyspiański powiedział tamtym odbiorcom i co mówi nam dziś: że mamy liczne kompleksy i nie potrafimy się dogadać, że ci z miasta mają się za lepszych od tych ze wsi, a ci ze wsi są małostkowi, cwani, złośliwi i brutalni, że wszystkim słoma z butów wyłazi, bez przerwy się kłócimy i pijemy za dużo. I że pustotę umysłową maskujemy gadulstwem i pieniactwem. Wyspiański w krótkich, jakby pośpiesznie szkicowanych scenach, wszystkich nas umieścił w „Weselu”, cały naród, społeczeństwo całe bez wyjątku. Ten zapisany ponad sto lat temu portret polskich charakterów nie zmienił się ani na jotę.

TWÓRCY: Autor – Stanisław Wyspiański, reżyseria – Igor Gorzkowski, scenografia i kostiumy – Magdalena Dąbrowska, muzyka – Zbigniew Kozub, choreografia – Inga Pilchowska, światło – Zofia Krystman. OBSADA: Rachel – Daria Polasik-Bułka, Marysia – Oriana Soika, Maryna – Anita Jancia-Prokopowicz, Kasia – Anna Figura, Radczyni – Marta Gzowska-Sawicka, Gospodyni – Anna Guzik-Tylka, Klimina – Jagoda Krzywicka, Czepcowa – Maria Suprun, Panna Młoda – Dominika Handzlik, Zosia – Julia Waliczek, Katarzyna Żbel, Haneczka – Aleksandra Burdzińska, Julia Waliczek, Gospodarz – Rafał Sawicki, Pan Młody – Mateusz Wojtasiński, Nos – Grzegorz Margas, Dziennikarz – Piotr Gajos, Ksiądz – Tomasz Lorek, Żyd – Jerzy Dziedzic, Czepiec – Adam Myrczek, Ojciec – Grzegorz Sikora, Dziad – Kazimierz Czapla, Jasiek – Sławomir Miska, Poeta – Maciej Kulig, Kasper – Michał Czaderna, Wojtek – Karol Pruciak, Chochoł, Widmo, Stańczyk, Hetman, Rycerz Czarny, Upiór, Wernyhora – Jadwiga Grygierczyk. Premiera 30 marca 2019.

w wyrazistych, soczystych, stylizowanych kostiumach Magdaleny Dąbrowskiej, odróżniających tych ludowych, miejscowych, podkrakowskich, bronowickich – od tych pstrokatych, miejskich, tych panów poetów, inteligencików, arystokratów... Wszyscy aktorzy sprawdzają się, wszyscy są w tempie, ale gdybym miał kogokolwiek wyróżnić, to świetnie i energetycznie grającą Dominikę Handzlik (Pannę Młodą), wyrazistą Darię Polasik-Bułkę (Rachel), niezwykłego Grzegorza Margasa (Nosa) i przykuwającego uwagę Rafała Sawickiego (Gospodarza). Ale powtarzam, cały zespół gra na maksa – i wiruje, wiruje, wiruje. Póki nie padnie, nie zastygnie, umęczony chocholim tańcem!... Byliście kiedyś na takim weselu? Każdy był i każdy mniej lub bardziej zanurzył się w wódczanych oparach, pokłócił się, poróżnił, wykrzyczał swoje. Takie jest również to bielskie „Wesele”. Pokazuje nas, nikogo innego, nas właśnie! Świetna w roli demiurga, ubrana na czarno Jadwiga Grygierczyk, wykazała to wyraźnie (nawiasem mówiąc, tyle się mieści w tej jednej skromnej postaci, od Chochoła z garstką słomy w kieszeni – po Wernyhorę; znakomite rozwiązanie!). Patrzymy w tym „Weselu” na siebie, bierzemy w nim udział i w nim się rozpoznajemy. Ów świat przedstawiony jest nasz. Jesteśmy tacy, jak oni wtedy byli. Tacy sami. Otoczenie się zmienia, świat się zmienia, lecz charaktery, relacje i typy ludzkie pozostają niezmienne. Brawa dla twórców, dla całego zespołu, że udźwignął ten ciężar i mocą swoich kreacji uwiarygodnił sztukę Wyspiańskiego, że nie naciągnął jej na siłę do współczesności, bo nie musiał. Dramat napisany z górą sto lat temu jest ciągle współczesny. Taki nasz, polski.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 1


Fot. Materiały prasowe

WYWIAD

PIETREK JESZCZE WRÓCI Z PIOTREM PRĘGOWSKIM, AKTOREM FILMOWYM I TELEWIZYJNYM, ROZMAWIA AGNIESZKA ZIELIŃSKA

Na początku kariery współpracował pan ze Stanisławem Bareją. Jak wspomina pan pracę w kultowym Misiu czy serialu Zmiennicy?

Te produkcje wiążą się z moją młodością. Wspominam je, jak bywalcy Uniwersytetu Trzeciego Wieku wspominają okres narzeczeński (śmiech). Współpraca ze Stanisławem Bareją układała się bardzo fajnie. To było jak dobry sen. Stworzył pan w Zmiennikach postać Tajlandczyka Krashana, którego przestępcze działania wpływają na akcję serialu. Czy widzowie pytają jeszcze o niego?

Coraz rzadziej. Widownię zdominowały jednak moje ostatnie projekty.

Zagrał pan w blisko 25 serialach. Pana Pietrek z 10 sezonów Rancza jest chyba najbardziej lubiany, podobnie jak ławeczka, na której zasiadacie przed sklepem w Wilkowyjach.

4 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Z Pietrkiem już się chyba nie rozstanę. Jesteśmy jak bracia syjamscy. Jeśli powstaną nowe odcinki Rancza, a niewykluczone, że w sierpniu przystąpimy do produkcji – znowu będę Pietrkiem. Mamy jednak wiele problemów koordynacyjnych. Trudno zebrać w jednym miejscu i czasie sporą grupę aktorów, zwłaszcza że koledzy realizują też inne projekty. Jesteśmy jednak dobrej myśli. Realizacją serialu zainteresowani są telewizja i producenci, wszystko idzie w dobrym kierunku. Pomysł dyskutowania na ławeczce o życiowych problemach dobrze wpisuje się w nasz polski klimat. Ludzie lubią słuchać, o czym się tam mówi.

Mieliśmy szczęście, że scenariusz pozwalał nam poruszać na ławeczce tematy uniwersalne, ważne. Zresztą, moi serialowi rozmówcy to znaczący aktorzy: najpierw Leon Niemczyk (nieżyjący już, niestety), później Franciszek Pieczka, Sylwester Maciejewski i Bogdan Kalus.

Polacy lubią seriale. Skąd pana zdaniem takie zainteresowanie nimi?

Nie czuję się uprawniony do prowadzenia analiz filozoficznych czy socjologicznych. Myślę, że badacze wykształceni w tym temacie lepiej potrafiliby odpowiedzieć na to pytanie. Moje zdanie opieram głównie na tym, co mówią widzowie. W Ranczu zdarzyło się coś, co nie powinno się zdarzyć. Mówi się, że jeśli coś jest dla widzów od 0 do 100 lat, czyli dla wszystkich – to tak naprawdę jest dla nikogo. Okazało się jednak, że Ranczo naprawdę było serialem dla ludzi w każdym wieku. Trafiało do wszystkich grup społecznych, do najbardziej odległych miejscowości i najmniejszych gmin w kraju i na świecie, gdzie tylko są nasi. Tematyka serialu zawędrowała pod strzechy i do gabinetów profesorów czy ministrów. Do najwyższych władz i do zwyczajnych zjadaczy chleba. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. To było wyjątkowe. Nikt nie powie, że to serial dla prostaków, choć prości ludzie są szczęśliwi,


oglądając go. Wiem też, że i profesorowie byli nim zachwyceni. W Ranczu było miejsce dla wszystkich i każdy mógł coś z serialu wyciągnąć. Nikt się nie obrażał, ludzie czerpali z niego rozmaite mądrości i dobrze się bawili, a to najważniejsze. Zdecydował się pan później wejść w politykę. Czy to pana nie rozczarowało?

Poszedłem do samorządu. Jeśli coś mnie rozczarowało, to tylko moje nieprzygotowanie. Przyłączyłem się do samorządowców z mojego powiatu i województwa, wspierałem ich pomysły. Powiem szczerze, nie mam się czego wstydzić, bo uzyskałem wynik poselski. Ale parlament na pewno nie byłby już dla mnie. Nie nadaję się do wielkiej polityki. Spotkałem na swojej drodze ludzi mocnych merytorycznie i uznałem, że nie mogę zajmować ich miejsca. Gdy widzowie i dziennikarze pytali mnie o to, jak czuję się w roli polityka, odpowiadałem, że dobrze się czuję w każdej roli, nie wiem jednak do tej pory, czy to była rola komediowa, czy tragiczna (śmiech). Wymyślił pan też festiwal dla miłośników Rancza.

Odbyło się pięć edycji. Pomysł był udany. Chodziło o to, by wykorzystać popularność i miłość widzów do serialu. Ci, którzy nadal kochają Ranczo i mają zapędy artystyczne, zostali zaproszeni do napisania piosenki o serialu: nowych słów i nowej muzyki. Jeździliśmy po Polsce, organizując castingi. Występowali soliści i zespoły, pomysł okazał się wielką promocją obszarów wiejskich. To była fajna przygoda. Teraz festiwal po-

TEGOROCZNY DZIEŃ KOBIET AKTOR ŚWIĘTOWAŁ Z PANIAMI W GOK W MIERZĘCICACH KOŁO BĘDZINA

trzebuje zmiany formuły, chcę do tego projektu wrócić. Towarzyszyły mu konkursy fotograficzne, plastyczne, rękodzielnicze. Pokazywaliśmy wszystko, co kojarzy się z wakacjami i zapachem wsi zapamiętanym z dzieciństwa. I to, jak mieszczuchy wyobrażają sobie wieś. Sam mieszkam teraz i w Warszawie, i na wsi, w niewielkiej zielonej kolonii. Uwielbiam ten moment zmian w Polsce, gdy ludziom się poprawiło, gdy pojawiły się programy unijne i mieszkańcy, zwłaszcza podmiejskich obszarów, rozpoczęli wyścig ogródków. Dążenie do porządku w domu i tego wewnętrznego uważam za rzecz najważniejszą. Gdy mamy porzą-

dek w domu, wpływa to na naszą działalność na zewnątrz. I na koniec zapytam o kobiety w pana życiu?

To zbyt szerokie pytanie. Kobiety w moim życiu to na pewno żona, córka i teściowa. Cóż więcej mówić? Po prostu szczęśliwa rodzina! Dziękuję za rozmowę.

PIOTR PRĘGOWSKI

Urodził się w 1954 w Warszawie. Ukończył warszawską PWST i w 1984 zadebiutował na deskach Operetki Warszawskiej w musicalu Boso, ale w ostrogach. Aktor filmowy i telewizyjny. Grał m.in. w serialach Zmiennicy, Świat według Kiepskich, Plebania, Ludzie Chudego. W latach 2006‒2009 i 2011‒2016 w serialu Ranczo zagrał Patryka Pietrka. W 2007 w filmie fabularnym Ranczo Wilkowyje Wojciecha Adamczyka także zagrał tę postać. Na fali popularności serialu był pomysłodawcą Festiwalu Piosenki Ranczerskiej Wilkowyjce. Chętnie dubbinguje postaci z kreskówek, np. Misia

Fot. Studio A

Boo-Boo w serialach Miś Yogi. W latach 2014‒2018 był radnym sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego. Żonaty (Ewa Kuryło także jest aktorką), mają córkę. ŁAWECZKA Z SERIALU STAŁA SIĘ SYMBOLEM DYSKUSJI O WAŻNYCH LUDZKICH SPRAWACH

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 3


Fot. Materiały filmowe

SERIAL

IT’S A WONDERFUL LI(F)E

Na

HBO GO) można obejrzeć 7-odcinkowy serial Wielkie kłamstewka (Big Little Lies, 2016), z pierwszoligową obsadą: Reese Witherspoon, Nicole Kidman, Shailene Woodley, Laurą Dern i Zoë Kravitz (córką Lenny’ego Kravitza), a także gronem świetnych aktorów drugoplanowych. W zalewie rozmaitych seriali warto na niego zwrócić uwagę, bo to mocny, kobiecy film. No i już wiemy, że w tym roku będzie miał kontynuację. Drugi sezon z Meryl Streep czeka na premierę 10 czerwca. antenie

HBO ( w

serwisie

HBO nie po raz pierwszy raczy nas serią obsadzoną najbardziej utalentowanymi nazwiskami Hollywood. Wystarczy wspomnieć produkcje z ostatnich lat: True Detective z Matthew McConaughey w sezonie pierwszym i Colinem Farrelem w sezonie drugim, Olive Kitteridge z Frances McDormand czy Mildred Pierce z Kate Winslet. Wielkie kłamstewka powstały na kanwie powieści o tym samym tytule, autorstwa amerykańskiej pisarki Liane Moriarty. Premiera pierwszego odcinka odbyła się 19 lutego 2017 w USA, polska HBO wyemitowała go dzień później. Reżyserem serii był Jean-Marc Vallée, autor wielokrotnie nagradzanego i docenianego filmu Witaj w klubie (Dallas Buyers Club, 2013). W kilku serwisach filmowych zauważyłam tendencję do klasyfikowania Wielkich kłamstewek jako komedii. W moim odczuciu serial można przypisać do wielu gatunków filmowo-telewizyjnych, jednak komedia w żadnym wypadku nie jest jednym z nich. Mamy do czynienia przede

4 4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

koncentruje się wokół grupy matek, których córki i synowie właśnie rozpoczynają edukację w pierwszej klasie. Już na wstępie dowiadujemy się, że coś strasznego wydarzyło się w tej małej społeczności – ktoś padł ofiarą morderstwa. Nie dowiadujemy się kto i z jakiego powodu zginął. Widoczna na pierwszy rzut oka rywalizacja między rodzicami przenosi się do świata dzieci, które również nie są tak niewinne, jak moglibyśmy przypuszczać. Walka toczy się zatem na dwóch frontach i jest bezwzględna, bo rodzice wykorzystują konflikty między dziećmi do swoich celów. Po zebraniu wszystkich faktów szybko orientujemy się, że pobudek do popełnienia zbrodni jest w tej hermetycznej społeczności całkiem sporo. ALICJA WILCZEK

wszystkim z dramatem – z wątkiem kryminalnym w tle – i ten jest, wydaje mi się, najbardziej intrygującym elementem opowiadania. Co wydarzyło się w bajkowym miasteczku Monterey w stanie Kalifornia? Oś historii

Historia opiera się na dochodzeniu, a wszystkie wydarzenia są retrospekcją, mającą pomóc nam w zagłębieniu się w życie bohaterów i poznaniu ich codzienności. Nazwanie fabuły kryminałem to chyba zbyt daleko posunięty wniosek, ale wątek morderstwa z pewnością nadaje obrazowi


charakteru – łączy wydarzenia i przykuwa uwagę bardziej niż w zwykłym dramacie obyczajowym. Retrospekcje przeplatane są scenami z przesłuchania rodziców dzieci chodzących do jednej klasy. Jedynymi osobami, których w sali przesłuchań brakuje, są trzy główne bohaterki, co każe nam przypuszczać, że nieszczęście przytrafiło się którejś z nich. Każda z kobiet ma własną, skomplikowaną historię, dlatego nie sposób wydedukować, co się wydarzyło. Klimat serialu jest momentami ciężki i mroczny, wydarzenia na ekranie toczą się w niespiesznym tempie, idealnie korespondując ze światem zewnętrznym. Bohaterowie mieszkają we wspaniałych willach, co wieczór popijają wino na tarasach z widokiem na ocean, co od razu implikuje przekonanie, że prowadzą życie pozbawione trosk, wyluzowane. Ale piękne widoki na wielką wodę to fasada. Szybko przekonujemy się, że nie ma czego bohaterom zazdrościć. Nie sposób nie porównać Wielkich kłamstewek do telewizyjnego hitu Gotowe na wszystko (Desperate Housewives, 20042012) i do opery mydlanej dla nastolatek Pretty Little Liars (Słodkie kłamstewka, 2010-2017). Głównie ze względu na charaktery bohaterek. Madeline (Reese Whiterspoon), wysuwająca się na plan pierwszy

dzięki charyzmatycznej osobowości, to społecznie zaangażowana mama na pełny etat, jak sama siebie określa. Musi mieć pod kontrolą każdy aspekt swojego życia, a jeżeli coś idzie nie po jej myśli, skłonna jest przeć do celu po trupach. Mimo wielkich starań, życie zaczyna wymykać jej się spod kontroli. Madeline przyjaźni się z Celeste (Nicole Kidman), ofiarą psychicznej i fizycznej przemocy ze strony zaborczego męża, lecz małżeńskie problemy obojga, poza terapią, nie wychodzą na światło dzienne, dlatego Celeste i jej mąż uchodzą za zgodne małżeństwo. Do miasteczka przybywa także Jane (Shailene Woodley), młodziutka mama Ziggy’ego, który chodzi do pierwszej klasy z dziećmi Madeline i Celeste. Od razu widać, że Jane nie pasuje do zamieszkującej Monterey społeczności: nie jest przebojowa, raczej przeciwnie – cicha, skryta, wycofana. I żyje na niższym poziomie w porównaniu z resztą rodziców. Jane, mimo młodego wieku, jest dziewczyną z nieprzedstawioną szczegółowo historią, jednak widzimy wyraźnie, że za wszelką cenę próbuje uciec przed trudną przeszłością. Historia każdej z bohaterek daje nam przesłanki ku temu, by twierdzić, że któraś padła ofiarą brutalnego morderstwa. Co więcej, w każdym z przypadków możemy mówić

o istnieniu osób mających motywy do zabicia. Agresywny mąż Celeste? A może postać z przeszłości, przed którą Jane ucieka, śpiąc każdej nocy z rewolwerem ukrytym pod poduszką? Możliwości jest więcej – każdy z bohaterów to potencjalny podejrzany. Jedna z matek, wściekła na Madeline za zepsucie imprezy urodzinowej jej córeczki, obiecała, że kiedyś ją zabije. Może to ona? A może tylko nieszczęśliwy wypadek? Zwyczajny wybryk? Wiadomo tylko, że ktoś nie żyje. Która z trzech kobiet – nieśmiała, skryta i przebojowa – nas zaskoczy? Pozornie drobna zmiana wywróciła ich życie do góry nogami, a sielska rzeczywistość to pozory. Wielkie kłamstewka to opowieść o kłamstwach, w których wszyscy żyjemy. Jak potoczą się losy bohaterek? Kto został zamordowany i przez kogo? Kolejne odcinki przynoszą odpowiedzi – bardziej zaskakujące niż mogłoby się wydawać. Dlatego Wielkie kłamstewka pozostają interesującą i intrygującą pozycją, której warto dać szansę. Dawno nie było serialu, który w tak interesujący, dyskusyjny sposób pokazywałby przemoc w rodzinie, wstydliwie przemilczaną i skrzętnie ukrywaną przed światem pod maską dobrobytu. Autorka jest absolwentką filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach UJ w Krakowie

W TYM ROKU W CZERWCU W HBO PREMIERA DRUGIEGO SEZONU SERIALU „WIELKIE KŁAMSTEWKA”. DO GWIAZDORSKIEJ OBSADY DOŁĄCZYŁA MERYL STREEP

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 5


KSIĄŻKI

PREZENTY

NA WIOSNĘ NOWOŚCI WYDAWNICTWA ISKRY

JANUSZ RUDNICKI Życiorysta 3 Naczelny rebeliant polskiej prozy, Janusz Rudnicki, prezentuje 27 nowych tekstów. Jego nonszalancka życiorystyka obfituje w pikantne żarty, szydercze demaskacje, prześmiewcze prowokacje. On sam tak rekomenduje książkę: „Oto następne białe króliki wyciągnięte z mojego kapelusza. W jednej z klatek Piłsudski, niechluj w kalesonach, stawia pasjansa, czy będzie dyktatorem Polski, czy nie. I jedno ma tylko ten infantylny dziadek życzenie, żeby puszczać mu na okrągło disnejowskie kreskówki. W innej skrzyżowanie jamnika z Piastem Kołodziejem, czyli Dąbrowska ze swoją kochanką, siedzą, ilustrując przysłowie Nieszczęścia chodzą parami. Gdzie indziej Konopnicka, matka taka, jaka pisarka, raczej średnia, libido większe niż talent, życia w trójkącie było jej za mało, popęd seksualny godny tego miejsca. Dalej Paderewski, zwany przez żonę Zwierzaczkiem, kolor mu odpowiada, tak ubierał się na starość, cały na biało, do tego, o zgrozo, jeszcze białe pantofle, aż mdliło, tak manieryczny. Jedna ze słojem, w środku członek o długości 28,5 cm, reszta Rasputina nie zmieściła się. W dalszej wyrodny ojciec, posępny gbur, okręt podwodny, samotna jednostka o napędzie depresyjnym, ORP Gustaw Herling. Jeśli was rozśmieszy ta następna parada moich zmartwychwstałych, to dobrze. Jeśli uronicie parę łez, to dobrze, i jedno, i drugie to płyn do mycia szyb, jeśli przyjąć, że oko to zwierciadło duszy. Ale najlepiej, kiedy i jedno, i drugie, żaden koniec tak nie wieńczy dzieła jak śmiech przez łzy”. W trzeciej części Życiorysty autor wziął się za ocenianie książek i tworzenie na ich podstawie biograficznych szkiców, ale robi to językiem momentami krwistym i ostrym. „Nie zamierza być poważny, ucieka od patosu i od przyzwolenia na realizowanie schematów. Zachęca do czytania tych, którzy czytania nie mają w zwyczaju i nie wierzą, że książki mogą konkurować z telewizją” – napisała w recenzji Izabela Mikrut. A Jarek Holden w swoim blogu dodał: „Ta wywracająca trzewia książka ma swoje odnośniki literackie i historyczne. Rudnicki bawi się formą i igra z opisywanymi bohaterami. Sam ich nie wymyśla, nie tworzy. Powołuje się na książki przeczytane i przejrzane. W ten sposób biografie Piłsudskiego czy Lou Reeda nabierają niemal barw tęczy LGTB. Fraszki, igraszki. Złośliwości, napomnienia, a u czytelnika gęba rozbawienia”. Urodzony w 1956 w Kędzierzynie-Koźlu pisarz i felietonista wydał m.in. Można żyć, Mój Wehrmacht, Chodźcie idziemy, Śmierć czeskiego psa (nagroda im. Reymonta i nominacje: Nike, Nagroda Literacka Gdyni, Angelus), Męka kartoflana, Trzy razy tak i Życiorysta (1 i 2). Oprócz wydań w Niemczech, Czechach i Bułgarii, jego opowiadania tłumaczone były na włoski, węgierski, rosyjski, angielski i japoński. W 2014 został laureatem polsko-niemieckiej nagrody im. Samuela Lindego. Mieszka w Hamburgu i Warszawie. *** PYTANIE: Jak brzmi alter ego Janusza Rudnickiego, najwybitniejszego żyjącego polskiego pisarza (jak twierdzi sam o sobie)?

4 6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


JAKUB T. WOLSKI Dyplomatyczny cicer cum caule Anegdoty o przypadkach i osobowościach polskiej – i nie tylko – dyplomacji. Kapitalne, pełne humoru zapiski z historii dyplomacji i zarazem smakowite danie literackie, składające się z 77 opowieści dotyczących świata dyplomacji. Różne kraje i postaci, ciekawe rozmowy i decyzje, podparte rzetelną wiedzą. Autor, Jakub T. Wolski, jest prawnikiem i dyplomatą. W służbie zagranicznej pracował w latach 1972‒2016, m.in. w konsulacie generalnym w Nowym Jorku, ambasadzie w Bagdadzie i Waszyngtonie, misji OBWE w Rydze. Był też ambasadorem RP w Trypolisie i Kopenhadze oraz podsekretarzem stanu MSZ w rządzie Marka Belki. Długoletni ambasador tytularny ds. Arktyki i Antarktyki. Autor parodii i pastiszów (Nasze wiosny, nasze lata, Księga kotów polskich, Nosorożec tańczący, Bal na Titanicu) oraz wierszyków dla dzieci (Bajki dla Zuzi i Gajki). Witold Jurasz z Dziennika Gazety Prawnej stwierdził, że „książka ambasadora Jakuba T. Wolskiego jest opowieścią o tym, co, mimo iż pozornie nieuchwytne, odróżnia rzemieślników dyplomacji od artystów. Bo dyplomacja jest sztuką”, a prof. Janusz Symonides, także prawnik i dyplomata, dodał: „Polecam jako lekturę obowiązkową zarówno dla tych, którzy profesjonalnie zajmują się dyplomacją, jak i tych, którzy incydentalnie mają do czynienia z tą problematyką”. *** PYTANIE: Wymień trzy rangi dyplomatyczne obowiązujące od czasów kongresu wiedeńskiego i podaj czwartą, która ma już charakter historyczny?

MICHAŁ JAGIEŁŁO Wołanie w górach. Wypadki i akcje ratunkowe w Tatrach Ta książka jest edycją szczególną. Michał Jagiełło zmarł nagle 1 lutego 2016. Nie ukończył pracy nad uzupełnieniami, jego notatki zatrzymują się na wydarzeniach z 2015. Próby domknięcia opowieści o działaniach TOPR podjęła się córka autora, Dominika Jagiełło, przy wsparciu Adama Maraska, który wybrał kilkanaście nowych opisów wypraw z lat 2016‒2017, i Krzysztofa Wojnarowskiego, czuwającego nad poprawnością językową i merytoryczną. Współtwórcami tej nowej, 9. edycji, są także ratownicy, którzy przekazali zdjęcia z akcji, co pozwoliło odświeżyć ją pod względem wizualnym. Wydanie to ukazało się 40 lat od premiery Wołania w górach. Z ledwie 200-stronicowej publikacji powstała teraz książka licząca stron 964 i wielka od ogromu zawartości. W ciągu czterech dekad autor stale pracował nad uzupełnieniami, wyszukiwał szczegóły, zagłębiał się w historię, wydarzeniom nadawał nowe komentarze, które pokazują, jak zmieniało się jego spojrzenie na wiele spraw. Wołanie w górach jest nie tylko podręcznikiem nauki poruszania się po górach, ale też ich poznania i zrozumienia. Wszystko to ukazane jest na tle relacji ratowników, niosących od 110 lat pomoc na tatrzańskich szlakach. Każdy miłośnik gór powinien mieć tę pozycję w swojej biblioteczce! Izabela Pycio stwierdziła w recenzji, że są to „obrazy różnorodnych dramatów, trudnych momentów, zbiegów okoliczności, splotów racjonalnych i nieracjonalnych zachowań turystów wysokogórskich. Góry potrafią wyzwolić w człowieku lepszą stronę, ale też zabrać najcenniejszą wartość, jaką jest życie”. Jedną z ciekawszych historii było poszukiwanie 21-letniej Aldony Szystowskiej z Kowna, która na chwilę odłączyła się od grupy studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Szukali jej ratownicy górscy, policja, turyści, nawet agent z Katowic z psem policyjnym. Panna Aldona zaginęła 8 lipca 1912. Dopiero 1 sierpnia kolejna wyprawa TOPR, złożona z kilkunastu ludzi pod kierunkiem Mariusza Zaruskiego, szefa pogotowia tatrzańskiego, trafiła na ciało Szystowskiej w przeszukanym już wcześniej kilka razy urwisku Wielkiej Turni. Książek o Tatrach jest wiele, ale taka – tylko jedna! *** PYTANIE: Michał Jagiełło napisał: „Każdemu zmarłemu górską śmiercią należy się szacunek”. Jaki symbol go wyraża?

TE KSIĄŻKI SĄ DLA WAS! Dzięki życzliwości Wydawnictwa ISKRY (www.iskry.com.pl) wszystkie rekomendowane przez nas bestsellery możecie szybko zdobyć, odpowiadając na pytania zamieszczone pod notatkami o każdej z książek i przysyłając prawidłowe odpowiedzi na nasz adres mailowy: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. Wydawca ofiarował nam aż 9 książek – po 3 nowości każdego autora! Uprzejmie informujemy, że jedna osoba ma prawo do jednego tytułu. Życzymy uśmiechu szczęścia przy zdobywaniu książek!

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 47


Fot. IKEA

STYLE

WE WNĘTRZU ETNO ODNAJDZIEMY DUCHA DAWNEJ SIELSKOŚCI. ODWAŻYSZ SIĘ ZROBIĆ W POKOJU GOŚCINNYM STODOŁĘ?

KOLORY I SŁOŃCE WE WNĘTRZACH

Kiedy poczujemy wiosnę, budzimy się z letargu jak przyroda po długim śnie. Odświeżamy garderobę, wymieniamy rzePodobnie powinno być z mieszkaniami i domami – do wnętrz warto wprowadzić nowego, ożywczego ducha. czy zimowe na letnie, wprowadzamy w życie więcej kolorów i słońca.

N

iezależnie jednak od tego, czy chcemy drobnych zmian, czy większego remontu, nie możemy ślepo podążać za chwilowymi modami i trendami. Nadeszły czasy, w których najbardziej liczy się personalizacja. – Każde wnętrze powinno być skrojone na miarę użytkownika. W trendach mamy na szczęście duży wybór – podkreśla architekt wnętrz Joanna Ochota z pracowni ArchiMENTAL w Bytomiu (www.archimental.com). URBAN JUNGLE To styl pozwalający zamienić mieszkanie w dżunglę, przez wprowadzenie roślin doniczkowych w nieograniczonych ilościach. – Ów trend nie ogranicza się jedynie do ży-

4 8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

AGNIESZKA ZIELIŃSKA

wych roślin. Motywy roślinne pojawiają się również na tkaninach, tapetach i dodatkach – dodaje Joanna Ochota. Uczestniczki niedawnych targów Sibex 2019 Nowoczesny dom i ogród w Sosnowcu, Dominika Dutka i Aneta Kolka z Centrum Ogrodniczego Jawor w Jaworznie (www.centrumjawor.pl), do wnętrz proponują łatwe w uprawie i skutecznie nawilżające powietrze rośliny typu air so pure: paprocie, sansewierie, draceny, fikusy, flebodium, nefrolepisy, kencje Forstera, maranty, anturium, epipremny złociste, skrzydłokwiaty czy monstery. Przy tym nie musimy się już obawiać łączenia roślin żywych ze sztucznymi – można. – Teraz sztuczne rośliny robi się z materiałów tak dobrej jakości, że harmonijnie


Fot. Archimental

MEBLE W MOCNYCH, KOLOROWYCH AKCENTACH

korację w oknie, do którego lubi zaglądać słońce, zawieśmy też na kolorowych sznurkach przezroczyste butelki i flakony. Wieczorami, by spotęgować oryginalny efekt, ustawmy na parapecie lampki czy tealighty, podgrzewacze do herbaty, na przykład z IKEA (www.ikea.com). W oknach sprawdza się również lampiony i świeczniki o ciekawych kształtach. Ogrodniczą ciekawostką wnętrzarską może być też „las w szkle” – kompozycja z żywych roślin w szklanym przezroczystym naczyniu, obramowana mchem, porostami, ozdobnymi kamieniami i naturalnym drewnem. Taką kompozycję powinno się ustawić na parapecie lub zawiesić. Pamiętajmy przy tym, by wybierać rośliny o podobnych upodobaniach, na przykład tylko sukulenty albo tylko rośliny, które preferują wilgotne podłoże. Kompozycja może się składać z egzotycznych gatunków oplątwy. Do niej warto wybrać rośliny żywe lub mniej kłopotliwe sztuczne.

BYLE NIE SZARE Pierwsze kwiaty kupowane do domu na wiosnę, to żonkile o mocnym, żółtym kolorze. – Żółty wprowadza do domu słońce i taki właśnie kolor powinno stosować się we wnętrzach skierowanych na północ czy w takich, gdzie mamy mało światła naturalnego. Sprawdzonym sposobem na metamorfozę we wnętrzu będą dodatki. Potrafią zdziałać cuda. Oczywiście w wyborze zawsze należy się kierować własnym gustem i potrzebami – radzi Joanna Ochota. Wiosna dodaje nam odwagi przy wyborze kolorów, połączeń wzorów i faktur. Moda na 2019 rok pozwala na puszczenie wodzy fantazji. Doskonale pasować będą do naturalnej bazy zarówno duże wzory kwiatowe, jak i niesymetryczne figury geometryczne. – Najczęściej takie motywy pojawiają są na tapetach, fototapetach i płytkach, którymi można urozmaicić salony, łazienki i sypialnie. Pamiętajmy, ogranicza nas tylko wyobraźnia – zachęca Joanna Ochota. – Sza-

Fot. IKEA

łączą się z żywymi roślinami pokojowymi. Na przykład trawy ozdobne, które znamy z ogrodów czy tarasów, wykonane z tworzyw sztucznych dają ciekawe i ładne kompozycje, choćby trawa pampasowa z charakterystycznymi pióropuszami. Umieszczone w ceramicznych osłonkach o geometrycznych kształtach lub w wykonanych z trawy plecionkach sprawdzą się znakomicie w nowoczesnych wnętrzach. Nie chcę jednak wyrokować, które rośliny pasują do wnętrz nowoczesnych, a które do tradycyjnych czy glamour. Wszystko zależy od gustu, od rodzaju zastosowanych dodatków do roślin: donic, koszy, osłon, ozdobnych figurek – mówi Dominika Dutka. – Tę domową dżunglę można urozmaicić figurkami ptaszków czy motyli z akrylu. Są przezroczyste jak szkło, lecz się nie tłuką. Zawieszone w oknie, wprowadzą bardzo ładną grę świateł – dodaje Aneta Kolka. Aby stworzyć nieszablonową de-

EFEKTOWNA PROSTOTA, W KTÓREJ WIKLINA NIEJEDNO MA IMIĘ. RĘCZNIE WYPLATANE RZECZY I MEBLE GWARANTUJĄ NAM ORYGINALNOŚĆ

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 9


Fot. Archimental

ZIELONO NAM! POSTAW NA URBAN JUNGLE

rości nie sprawdzają się w naszej szerokości geograficznej, dlatego teraz producenci materiałów i produktów do wnętrz proponują kolorystykę we wszystkich odcieniach niebieskiego i butelkowej zieleni – aż po pastele całej palety kolorystycznej. Pastele są idealnym rozwiązaniem, gdy chcemy się pozbyć szarości ze swojej przestrzeni życiowej.

wybrany styl. Jeśli i tego mało, dobierajmy na ściany wielkoformatowe fotografie: pejzaże, twarze lub ciekawe detale związane z wybraną kulturą. Etno daje ogromne możliwości czerpania z tradycji całego świata, choćby Afryki, Japonii, Indii czy Indonezji. Atrakcyjne jest także polskie etno. Pasiaki, wycinanki, ludowe sprzęty i rzeźby skomponowane ze współczesnymi meblami bez wątpienia nadadzą wnętrzom oryginalnego wyglądu. n

Fot. IKEA

ETNO Z DUSZĄ Styl etno to rzeczy z naturalnych materiałów (najlepiej miejscowych), w tym uży-

wane, zanurzone w patynie czasu, z długą historią, osadzone w ludowej tradycji, z duszą. Warto ustawiać w swoich domach meble z wikliny, która ma teraz różne oblicza i nie jest przeznaczona wyłącznie na tarasy czy balkony – stwierdza Joanna Ochota. Styl etno może stanowić skuteczne antidotum na wszechogarniającą globalizację i unifikację. Wybierajmy więc odważnie wyplatane meble i maty, grubo ciosane stoły czy szafy, a także dekoracje podkreślające

POZORNA SUROWOŚĆ I ZIELONE DEKORACJE TWORZĄ PRZYJAZNE WNĘTRZE. STOSUJMY TKANINY NATURALNE, SĄ SUBTELNE I EKO

5 0 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


PODRÓŻE

WSZYSTKIE BARWY TANZANII

Nie był to mój pierwszy wyjazd do A fryki. K ilkanaście lat temu byłam w K enii, tajemniczej krainie , którą mieli szczęście odwiedzić nieliczni z nas . P o tej podróży postanowiłam , że nigdy więcej nie pójdę do ogrodu zoolo gicznego. Z całym szacunkiem dla opiekunów tych placówek , nawet złota klatka jest tylko więzieniem , niczym więcej. Z wierzęta , które podobno nie przeżywają uczuć wyższych , szczęśliwe pozostają tylko na wolności . Przekonałam się o tym niedawno w Tanzanii.

P

ostanowiłam zobaczyć wolne zwierzęta jeszcze raz w ich największym królestwie – właśnie w Tanzanii. To ich ziemia, mogą tam robić, co im się podoba, a my jesteśmy tylko gośćmi, którzy muszą przestrzegać ich zasad. Co zwraca uwagę na pierwszy rzut oka? Ogromne, nie do ogarnięcia spojrzeniem przestrzenie sawanny, o tej porze roku nocami zraszane przez opady zwiastujące nadejście pory deszczowej. Tanzania położona jest znacznie dalej od równika niż Kenia. Klimat ma o wiele łagodniejszy i bardziej przyjazny dla Europejczyka. Poranki bywają chłodne, w ciągu dnia robi się upalnie. Zaraz po zachodzie słońca czuje się, jak z minuty na minutę spada temperatura. Wyprawa do parków narodowych to prawdziwa przyjemność, zwłaszcza że prawie nie wychodzi się z kilkuosobowych busi-

BEATA CHROBAK

ków z podnoszonymi dachami. Najbardziej rzucają się w oczy olbrzymie słonie, idące całymi rodzinami. Mimo że nie są drapieżnikami, potrafią być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza gdy bronią swoje małe. Kilkutonowy olbrzym może bez problemu przewrócić i zgnieść samochód. Nasz kierowca czujnie, z dużą uwagą trzymał nogę na pedale gazu, aby w razie czego uciec. Niestety, w przypadku zagrożenia nie zawsze ma taką możliwość. Przy dużych skupiskach zwierząt tworzą się... korki. Samochody ustawiają się w różnych kierunkach, na szczęście zwierzęta nie przejmują się nimi. Tak właśnie było w Lake Manyara National Park. Prawdziwą ucztą dla oka i duszy był jednak Park Serengeti na wschód od Jeziora Wiktorii. Tam miałam najwięcej okazji do spotkania drapieżników. Wierzcie mi,

SŁONIE WĘDRUJĄCE CAŁYMI RODZINAMI NAJBARDZIEJ RZUCAJĄ SIĘ W OCZY; LEPIEJ Z NIMI NIE ZADZIERAĆ

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 51


ŻYRAFA, KSIĘŻNICZKA SAWANNY

spanie w namiocie w środku olbrzymiej sawanny o powierzchni prawie 15 tys. km kw. to naprawdę wielka atrakcja. Płaska, trawiasta równina słynie z migrujących sezonowo ogromnych stad kopytnych: antylop, gazeli, bawołów, zebr. Poza tym żyją tam żyrafy, słonie, nosorożce, a z drapieżników lwy, lamparty, gepardy, hieny, likaony, szakale. Dla bezpieczeństwa każdy namiot dostaje walkie talkie (radiotelefon) i... całkowity zakaz wychodzenia na zewnątrz po zmroku. Kiedy człowiek chce iść na kolację, musi poinformować Masaja o zamiarze wyjścia z namiotu i poprosić o zgodę na przejście do oddalonego o około 200 m pawilonu restauracyjnego. Podobnie wygląda powrót do namiotu. Wszystko pod kontrolą. Kiedy ja tam byłam, prawdziwy cyrk grozy odbywał się po godz. 22. Gospodarze wyłączali agregat prądotwórczy i zapadała całkowita ciemność. Bez porządnych korków do uszu czy proszków nasennych zmrużenie oka graniczyło z cudem. Dzikie zwierzęta podchodziły pod same namioty, straszliwie ryczały, tłukły się między sobą i – o zgrozo – drapały natarczywie w brezent, chcąc się do nas dobrać. Namiot na-

ZDUMIEWAJĄCE, ILE HIPOPOTAMÓW MIEŚCI SIĘ W NIEWIELKIM JEZIORZE

leżał jednak do kategorii lux (posiadał wewnątrz prysznic i wc), więc mogliśmy się czuć w miarę bezpiecznie. Inny wariant (z wyjściem do wygódki na zewnątrz) w tych warunkach był niemożliwy. Może dlatego wszyscy szczęśliwie ocaleli!... Nazajutrz kierowca dostał informację od kolegi, że w pobliżu przebywa stado gepardów. Bez namysłu skręcił z drogi i popędził w to miejsce wraz z nami, ile fabryka dała. Samochodem tak rzucało, że chwilami podskakiwaliśmy pod sufit i na wszystkie boki. Ale warto było – kilkanaście przepięknych kotów otoczyło stojące samochody, w tym i nasz. Były tak blisko, że nie nadążałam zmieniać ogniskowej, gdy próbowały gramolić się na auta. W takich momentach poziom adrenaliny sięga zenitu! Podobne uczucie towarzyszyło mi, kiedy przy samej drodze, w cieniu ciernistych krzewów, ujrzałam wylegujące się lwy. Widać było wyraźnie, że tego dnia obiad już zaliczyły (na nasze szczęście). Szokujący był również widok hipopotamów. Widziałam ich tyle, że trudno było uwierzyć, że wszystkie mieszczą się w niewielkim zbiorniku wodnym.

Wyjątkowo brzydkie okazały się hieny. Nigdy nie darzyłam ich sympatią, bo natura wyraźnie poskąpiła im wdzięku. Jak rude lisy przemykały też między trawami szakale wszelkiej maści. Spoglądały na nas śmiało guźce i groźnie, spod potężnych rogów, świeciły oczy odważnych i silnych bawołów. Najładniejsze i najdostojniejsze były jednak żyrafy – prawdziwe księżniczki sawanny. Kiedy delikatnie wyciągają swoje długie szyje, aby uszczknąć gałęzie drzew, wyglądają przepięknie. Nigdy nie byłam pasjonatką ornitologii, ale tak wielka różnorodność ptactwa w przepięknych barwach przyprawiała o zawrót głowy. W tej wielkiej wyprawie nie brakowało sytuacji tragikomicznych. Przy bramie wjazdowej do parku kierowca poszedł podbić papiery i zapomniał zamknąć za sobą drzwi samochodu. Ten moment wykorzystał olbrzymi małpiszon. Skorzystał z okazji i wtargnął na przednie siedzenie... Wewnątrz siedziały trzy kobiety (w tym i ja, nieszczęsna), bez możliwości ucieczki. Jedyne drzwiczki znajdowały się z przodu, właśnie tam, gdzie buszowała małpa. Więc wszystkie trzy równocześnie zakryłyśmy

STADO PRZEPIĘKNYCH ZEBR W PARKU SERENGETI. CIEKAWE, CZY SĄ BIAŁE W CZARNE PASY, CZY CZARNE W PASY BIAŁE? ODWIECZNY DYLEMAT!

5 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


KRÓL LEW ODPOCZYWA W CIENIU PO OBIEDZIE

AUTORKA REPORTAŻU WŚRÓD MASAJÓW

głowy rękami i zaczęłyśmy krzyczeć wniebogłosy... A małpa? Małpa złapała pudełko z jedzeniem i wyskoczyła, po czym siadła kilka metrów od auta i niezwykle sprawnymi palcami otworzyła pudełko. Zgrabniutko odwinęła folię aluminiową, w którą zawinięty był kurczak i na naszych oczach zjadła obiad, patrząc uważnie, czy nie będziemy przypadkiem chciały odebrać jej zdobyczy. Tak z nimi bywa – małpa to małpa!

Czas płynął nieubłaganie naprzód, więc doczekaliśmy się również wspaniałej wycieczki do Parku Ngorongoro – kolejnego obszaru chronionego w Tanzanii i obiektu z listy światowego dziedzictwa UNESCO. Park wziął nazwę od krateru Ngorongoro, dużej wulkanicznej kaldery w jego obrębie. Krater wygasłego wulkanu położony jakieś 400 m poniżej terenu, po jakim poruszaliśmy się dotychczas. Wnętrze parku ma rozmiary około 18 x 19 km i jest wyjątkowo

AUTORKA JEST WŁAŚCICIELKĄ KANCELARII DORADZTWA PODATKOWEGO BIURO RACHUNKOWE DOKUM W TYCHACH (WWW.DOKUM.COM.PL), A PRYWATNIE PODRÓŻNICZKĄ I WSPÓŁPRACOWNICZKĄ NASZEGO MAGAZYNU

WIDOK TEGO KOTA Z BLISKA ROBI WRAŻENIE...

lubiane przez niezliczone gatunki zwierzyny i ptactwa. Widzieliśmy tam rzadko występującego czarnego nosorożca (nazwa nie jest adekwatna do jego szarego wyglądu, ale to dłuższa historia), a także stada zebr, wciąż przy tym zadając sobie pytanie, czy zebra jest biała w czarne pasy, czy czarna w białe? W tej baśniowej krainie spędziliśmy kilka wspaniałych godzin, a wyjeżdżając z parku krętą drogą w górę mieliśmy jeszcze raz okazję podziwiać wspaniały krajobraz w świetle zachodzącego słońca. I tak jak bywa w tych szerokościach geograficznych, noc nastąpiła bardzo szybko, ukazując cały gwiazdozbiór południowej konstelacji. Krzyż Południa i trzy charakterystyczne gwiazdy, jakże mi już znajome... Następnego dnia byłam już w Kenii, ponownie. Afrykańska przygoda nie miała jeszcze końca.

TANZANIA

Kraj w środkowo-wschodniej Afryce powstały w 1964 z połączenia dawnych kolonii brytyjskich: Tanganiki i Zanzibaru, co symbolizuje nazwa utworzona z pierwszych sylab obu krajów (Tan+Zan). Około 54 mln mieszkańców. Stolicą jest Dodoma (do 1981 Dar es Salaam). Tanzania jest jednym z najsłabiej zurbanizowanych państw świata. Używanych jest tam około 100 języków, głównie z rodziny bantu (w szkolnictwie suahili, na uczelniach angielski). Republika jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Klimat równikowy, monsunowy. Turystyka stanowi 13% PKB, zatrudniając ponad 1,1 mln pracowników. Sektor ten rozwija się szybko, a całkowite przychody z turystyki wynoszą ok. 5 mld dolarów.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 3


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

SEZON NA ANTYBIOTYKI (część II)

W poprzednim wydaniu magazynu „Lady’s Club” napisaliśmy, że zmienna pogoda – raz zima, raz wiosna, a do tego jeszcze smog – sprzyjają przeziębieniom i grypie. Wiele osób skarży się na gorączkę, kaszel, katar, ból gardła i osłabienie. I kiedy wreszcie zdecydujemy się pójść do poradni, kategorycznie żądamy od lekarza, żeby przepisał nam antybiotyk. Wydaje nam się bowiem, że na takie dolegliwości najlepsze będą działania radykalne. Tak narasta problem nadużywania antybiotyków, które są... nieskuteczne w leczeniu infekcji wirusowych. Warto to sobie uświadomić. Zażywając je, narażamy się niepotrzebnie na wystąpienie wielu objawów niepożądanych.

5 4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

mamy też świadomości, jakie powikłania mogą wystąpić po infekcji wirusem grypy – i że wirusy mogą atakować o każdej porze roku, nie tylko w okresie jesienno-zimowym. W 2015 roku po raz pierwszy zanotowano przypadki grypy w czerwcu!

Fot. medea-mazancowice.pl

LECZENIE GRYPY ANTYBIOTYKAMI TO ZŁY POMYSŁ. Grypa to choroba wirusowa, a antybiotyki to farmaceutyki skierowane głównie przeciwko bakteriom, ale nigdy wirusom. Dlatego też kuracja antybiotykowa podczas grypy jest zabiegiem bezcelowym. Co więcej, stosowanie antybiotyków jako leku na grypę nie tylko nie wyleczy choroby, lecz może pogorszyć stan zdrowia chorego, o czym w dalszej części artykułu. Wiemy już, że wirusy grypy są przyczyną jednej z najbardziej zakaźnych chorób. Według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), każdego roku na świecie grypa przyczynia się do milionów zachorowań i nawet do 500 tys. zgonów. Skoro więc grypa jest najpowszechniej występującą chorobą zakaźną, to czy każdy chory powinien trafić do szpitala? I dlaczego tak wiele osób ją lekceważy, często myląc z przeziębieniem? Pisaliśmy poprzednio, że nie każda infekcja dróg oddechowych jest grypą. Niestety, nie

Dr n. med. MAGDALENA FIRLEJ-PRUŚ

KIEDY WIĘC CHORY NA GRYPĘ POWINIEN ZNALEŹĆ SIĘ W SZPITALU? Gdy pojawią się: krwioplucie, ślina zabarwiona na różowo, kłopoty z oddychaniem, uczucie ściskania w klatce piersiowej lub ból w płucach, sine lub krwiste plamki na skórze, zasinienie wokół ust i bezpośrednio ust (również czubka nosa), skąpomocz, suchość w ustach i zawroty głowy, epizody zasłabnięcia podczas próby wstania, problemy z chodzeniem i poruszaniem rękami, będące konsekwencją osłabienia mięśni, niskie ciśnienie krwi, wysoka temperatura (ponad 40° C), majaczenie, letarg, utrata przytomności, drgawki, zaburzenia świadomości i kłopoty z obudzeniem chorego.


Fot. WHO

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

ANTYBIOTYKI URATOWAŁY WIELE ISTNIEŃ, ALE MOGĄ TEŻ POWAŻNIE SZKODZIĆ

Pacjenci, u których wysoka gorączka utrzymuje się dłużej niż 3 dni lub pojawia się ponownie po kilku dniach przerwy, powinni jak najszybciej skonsultować się z lekarzem. To, jak przebiega grypa i jakie objawy jej towarzyszą, zależy od stanu ogólnego pacjenta przed zarażeniem, jego wieku, nałogów (na przykład palenie papierosów), diety i właściwości wirusa. Ponad połowa infekcji spowodowana wirusem grypy może mieć bezobjawowy przebieg.

ogólnego rozbicia i osłabienia (narastają stopniowo); • grypie częściej towarzyszą wysoka temperatura, bóle mięśni i stawów oraz dreszcze; • u pacjentów z grypą katar nie jest tak bardzo nasilony; z kolei u osób przeziębionych stanowi objaw dominujący; • grypa jest chorobą prowadzącą do różnego rodzaju powikłań, na przykład niewydolności oddechowej lub zapalenia płuc. Rozpoznanie wirusa grypy wśród innych zakażeń jest konieczne u pacjentów hospitalizowanych, u których doszło do powikłań grypy, na przykład zapalenia płuc. Natomiast w pozostałej części przypadków nie ma to znaczenia.

RÓŻNICE MIĘDZY GRYPĄ A PRZEZIĘBIENIEM (dla utrwalenia) • objawy grypy zazwyczaj mają gwałtowny początek, natomiast objawy przeziębienia rozpoczynają się z 1‒2-dniowym okresem

WIRUSY SĄ NIEWRAŻLIWE NA ANTYBIOTYKOTERAPIĘ! Antybiotyki działają przez uśmiercenie komórki bakteryjnej (bakteriobójczo) lub uniemożliwienie jej rozmnażania (bakte-

NO I NAJWAŻNIEJSZE – ANTYBIOTYKI! Są nieskuteczne w leczeniu infekcji wirusowych, takich jak grypa czy przeziębienie. Przyjmowanie antybiotyku nie tylko nie działa leczniczo w przypadku tego typu infekcji, ale też zwiększa ryzyko pojawienia się wielu objawów niepożądanych. W czasie przeziębienia nie powinno się podawać antybiotyków, które wykazują skuteczność jedynie w przypadku leczenia chorób bakteryjnych.

Fot. Materiały prasowe

POWIKLANIA GRYPY pojawiają się zazwyczaj u wszystkich pacjentów. Do szczególnej grupy ryzyka należą: osoby powyżej 65. roku życia, dzieci poniżej 5. roku życia,

kobiety w ciąży (zwłaszcza w II i III trymestrze), osoby z nadwagą/otyłością (BMI ≥40), osoby z przewlekłymi chorobami: serca, płuc, niedoborami odporności (na przykład zakażenie wirusem HIV), cukrzycą, zastoinową niewydolnością serca. Powikłania grypy to między innymi: wtórne bakteryjne zapalenie płuc i grypowe zapalenie płuc (najczęściej spowodowane bakteriami Heamophilus influenzae, Streptococcus pneumonieae i Staphylococcus aureus); zapalenie oskrzelików (szczególnie u niemowląt i dzieci); zaostrzenie chorób przewlekłych, na przykład astmy, obturacyjnej choroby płuc; dolegliwości układu krążenia, niewydolność serca, choroba niedokrwienna serca; angina wywołana paciorkowcem; sepsa (rzadko); bardzo rzadko (zwykle u dzieci) zespół Reye’a związany z przyjmowaniem preparatów kwasu acetylosalicylowego; zapalenie mięśnia sercowego; zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych; zapalenie mięśni; niewydolność wielonarządowa (rzadko), encefalopatia; poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego. DLATEGO Z PRZEZIĘBIENIEM CZY GRYPĄ ZOSTAJEMY W ŁÓŻKU!

TABLETKI TO NIE CUKIERKI, NIE SIĘGAJ PO NIE PRZY KAŻDEJ OKAZJI

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 5


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

CECHA

PRZEZIĘBIENIE

GRYPA

Gorączka

Najczęściej niewysoka, stany podgorączowe

Bardzo często wysoka, nawet do 40oC

Dreszcze

Niezbyt często

Często silne, szczególnie przed pojawieniem się wyskokiej gorączki

Bóle kostno-stawowe

Średnio nasilone

Bardzo silne

Bóle głowy

Niezbyt silne, występują niestale

Często silne bóle

Katar

Bardzo charakterystyczny objaw

Czasem

Kaszel

Niestale, drapania w gardle

Uporczywy, nieraz duszący

Zapalenie spojówek

Rzadko

Często

Krwawienie z nosa

Rzadko

Często

Czas trwania choroby

Kilka dni

Nawet kilka tygodni

Powikłania

Rzadko

Czasami, szczególnie przy niewłaściwym leczeniu

JAKIE SĄ KONSEKWENCJE NADUŻYWANIA ANTYBIOTYKÓW? Przyjmując antybiotyk nie pozbędziemy się wirusów, a możemy narazić się na wystąpienie wielu objawów niepożądanych. Jednym z nich jest zniszczenie naturalnej flory bakteryjnej jelit. Lek bakteriobójczy usuwa z organizmu nie tylko groźne bakterie (jeżeli są one przyczyną choroby), ale także dobre bakterie, które zapewniają prawidłowy przebieg procesów trawienia i decydują o stanie układu odpornościowe-

go organizmu. Rozwija się także antybiotykooporność – utrata zdolności antybiotyku do niszczenia bakterii. W przypadku stosowania antybiotykoterapii pacjentom zaleca się przyjmowanie – równolegle z antybiotykiem – probiotyków. Są to szczepy bakterii pomagające w przywróceniu prawidłowej mikroflory jelit, wspomagają pracę układu

SYROPY Z CEBULI I CZOSNKU, SOK Z MALIN I AGRESTU, MIÓD, CYTRYNA, PRAWOŚLAZ I INNE DOMOWE SPOSOBY NAPRAWDĘ DZIAŁAJĄ

MEDEA Centrum Medyczne Mazańcowice 1045 k. Bielska-Białej tel. 531 550 105 www.medea-mazancowice.pl kontakt@medea-mazancowice.pl Centrum Medyczne Medea

5 6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

DRODZY PACJENCI! Pamiętajcie, że nadużywanie antybiotyków prowadzi do poważnych konsekwencji. Przyczynia się do powstania superodpornej bakterii, przeciwko której świat nie wynalazł lekarstwa. Co wtedy? Dziękuję moim Pacjentom z Centrum Medycznego MEDEA, którzy dają się przekonać, że antybiotyk nie jest lekarstwem na wszystko i że sok z malin i agrestu naprawdę działa. Tych nieprzekonanych zachęcam jeszcze raz do uważnego przeczytania artykułu.

Fot. pexels.com

riostatycznie). Wirusy nie wykazują cech budowy komórkowej, dlatego też są odporne na działanie antybiotyków. Bywa, że niewykorzystane i wykupione wcześniej antybiotyki znajdują się domowej apteczce. Sięgając po nie w przypadku przeziębienia, narażamy się na szereg działań niepożądanych. Przyjęcie antybiotyku jest celowe tylko w jednym przypadku – kiedy dojdzie do nadkażenia bakteryjnego. Wówczas infekcja wirusowa przechodzi w bakteryjną i wdrożenie leczenia antybiotykami może okazać się konieczne.

pokarmowego i pobudzają układ odpornościowy, co kompensuje niedobór wyeliminowanych przez antybiotyki potrzebnych organizmowi bakterii. Terapię taką określa się jako leczenie osłonowe. Powikłania w efekcie niepotrzebnie stosowanej antybiotykoterapii przy infekcjach wirusowych: zaburzenia funkcjonowania układu pokarmowego (najczęstsze) – biegunki, nudności, brak apetytu, niestrawność; zaburzenia krzepnięcia; zmiany skórne; reakcje alergiczne; bóle głowy; problemy ze słuchem; niewydolność nerek.


FELIETON

BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA

Kobiety są wdzięcznymi obiektami literackimi. Od najdawniejszych czasów pojawiają się na kartach dzieł literackich, a ich wizerunki są tak różne, jak one same. I wydawać by się mogło, że napisano o nich wszystko. Jednak te kreacje zyskują wciąż nowe interpretacje, zwłaszcza w rozprawkach młodzieży szkolnej. Opisać kobietę, podać jej stały „wzór”, to jak liczyć gwiazdy na niebie – a to niemożliwe, wciąż pojawiają się nowe, migoczące, błyszczące, zwodzące wzrok .

Fot. Magdalena Ostrowicka / mua Ewa Heczko

T

ego wieczoru stos licealnych rozprawek z języka polskiego piętrzył się na moim biurku niczym zator lodowy na Wiśle wiosną 1979. Powódź po zimie stulecia pustoszyła Polskę dwa miesiące – a moja najbliższa przyszłość wśród zwałów wypracowań rysowała się równie ponuro. Po sprawdzeniu trzydziestukilku prac i z perspektywą poprawiania kolejnych, nie oczekiwałam już zbyt wiele od tej nocy. Tymczasem zdarzyły się dwie rzeczy, które pchnęły moją uwagę na całkiem nowe tory. Pierwszą z nich był przelany na papier owoc przemyśleń licealisty na temat powodów, dla których Izabela Łęcka nie chciała Wokulskiego, mimo iż ten miał wielki interes. Kiedy dotarł do mnie pełen tragizm zawartej w tym zdaniu rozterki, a wielkie, pulsujące NO DLACZEGO? zawisło w powietrzu, zdarzyła się druga rzecz. Z pokoju obok, z telewizora, dobiegła mnie niespodziewanie odpowiedź na to pytanie, wycedzona przez Bogusława Lindę: Bo to zła kobieta była. Dłuższą chwilę zajęło mi pozbieranie się i odzyskanie wzroku po otarciu łez (sama nie wiem, ze śmiechu, czy z rozpaczy) i zaczęłam się zastanawiać nad obrazem kobiet w literaturze i nad tym, czy Łęcka rzeczywiście złą kobietą była? MIŁOSZ POWIEDZIAŁ kiedyś, że Polska jest kobietą. Ciekawe, ilu osobom Polska skojarzyła się inaczej niż z matką, żoną, strażniczką tradycji, opiekunką domowego ogniska itd.itp. Nie, nie naśmiewam się z tych naturalnych dla większości z nas skojarzeń. Przeciwnie, od zawsze traktuję je z szacunkiem. Zwracam jedynie uwagę, że skoro takie te skojarzenia są, to Izabela Łęcka nie miała najmniejszych szans, aby wyjść obronną ręką ze starcia z wyobrażeniami Polaków. Inna sprawa, że żadna z niej Lady Makbet, ale... przyjrzyjmy się

MARTA ZDANOWSKA jej bliżej. Demoniczności i kreatywności w pannie Izabeli niewiele dostrzegłam, a wyrachowania – i owszem, ale takiego z przyrodzenia, które większości z nas, kobiet, przychodzi w naturalny sposób. Ambicji żadnych! Egoizm i uroda nie wystarczą, aby stać się femme fatale. Trzeba jeszcze mieć to coś, co sprawia, że Pan Bóg mnie nie chce, a diabeł się mnie boi. Tu wybranka serca Wokulskiego w cuglach przegrywa konkurencję nie tylko z Naną Emila Zoli, która jest nadto żywiołem namiętności, niszczącym wszystko i wszystkich, włącznie z nią samą, ale i z tajemniczą Rachelą, snującą się pośród gości wesela w Bronowicach. Ba, przegrywa również (i to porównanie pewnie zabolałoby arystokratkę najbardziej) z Jagną od Boryny, choć aspiracje – toutes proportions gardées – obie panny miały całkiem podobne. W zasadzie najbliżej Izabeli znad Wisły do innej salonowej lalki, tej,

która nad Niemnem żywot wiodła. Myślę o Emilii Korczyńskiej, żyjącej w wyimaginowanym świecie romansów i urojeń. Obie panie równo mogłyby sięgać po laury dla najbardziej sztucznych i oderwanych od rzeczywistości przedstawicielek płci pięknej. Paradoksalnie, do tych dwóch postaci z najważniejszych powieści pozytywizmu znakomicie pasują słowa naszego romantycznego Wieszcza o kobiecie puchu marnym i wietrznej istocie. Ach, żeby panna Łęcka była choćby jak matrioszka – i w jednej postaci kilka innych niespodziewanych trzymała. Albo może jak ogrzyca Fiona żeby była. No, ogry są jak cebula... mają warstwy. Nic z tego! Daremne żale, próżny trud... Na Lolitę za stara, na Małgorzatę za głupia, za nudna i zanadto skupiona na sobie. Trywialna, pospolita łowczyni posagów, która, jak mawiał Owidiusz, (po to tylko) przychodzi, aby popatrzeć i aby ją widziano. I w tym sensie Izabela Łęcka zasługuje na to, aby ją mianem złej kobiety określać. Nie dla facetów złej, a dla nas, dla kobiet. TAKIE JAK ONA PSUJĄ KOBIETOM REPUTACJĘ. Takie jak ona pustaki bez ambicji, nastawione na pasożytniczą wegetację u boku kolejnych bogatych frajerów, przyczyniają się do powstawania szklanych sufitów. Takie jak ona sprawiają, że wciąż żywe są stereotypy o długich włosach i krótkim rozumie, a szowinistycznie nastawione tępaki z lubością cytują powiedzonka o blondynkach. Tak, w tym znaczeniu Izabela złą kobietą była i na pewno nie o takich jak ona myślał stary subiekt, mówiąc do Stacha: Kiedy Kochanowski pisał: „Na lwa srogiego bez obawy siędziesz i na ogromnym smoku jeździć będziesz” – z pewnością miał na myśli kobietę... To są ujeżdżacze i pogromcy męskiego rodu! A zatem, dlaczego nie na lwy’by, Drogie Panie?

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 7


Fot. pexels.com

DIETETYKA

DOBREGO JEDZENIA!

Ludzie często teraz zaprzątają sobie głowę myślami dotyczącymi jedzenia. Co powinniśmy jeść, ile, kiedy, o jakiej porze dnia? Jednym z powodów tego nieustannego zatroskania jest fakt, że jedzenia mamy... za dużo. Producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych rzeczy ( tak , rzeczy!) i wmawianiu nam, że są to pokarmy coraz lepsze, pożywniejsze i zdrowsze – dla nas i dla naszych dzieci. I tak ekologiczne, tak bliskie natury, że bliżej się nie da! Prawda czy fałsz?

K

Fot. Katarzyna Pietraszko

iedy patrzę na żywność sklepową, zastanawiam się, co powiedzieliby nasi przodkowie, gdyby im próbowano wmówić, że jest to jedzenie naturalne. Kiedyś, jeszcze nie tak dawno, ludzie nie zastanawiali się, czy należy jadać po 18.00, czy ziemniaki tuczą i co wolno, a czego nie wolno jeść na śniadanie. Zwyczajnie jedli wszystko to, co sami wysiali i wyhodowali. I nigdy nie przyszłoby im na myśl, że nadejdą czasy, kiedy w sklepach będziemy kupować „dary natury”... w formie podróbek. Współczesny człowiek nie żyje już w zgodzie z rytmem przyrody, ma dostęp prawie wyłącznie do produktów powstających na masową skalę i dlatego tak często choruje. A chorując (przede wszystkim na wszelakiego AGNIESZKA rodzaju zaburzenia metaboliczne) skazany jest na nieustanne myślenie, co zje, kiedy i ile. Przy okazji zaś tworzy rozmaite teorie na temat odżywiania. W tym artykule postaram się rozprawić z niektórymi mitami.

5 8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

OWOCE TYLKO DO POŁUDNIA? Jak zapewne wiecie, owoce to głównie węglowodany. Obecność węglowodanów w diecie – a uściślając, węglowodanów prostych, w które owoce obfitują – kojarzy się z tyciem. Trzeba jednak powiedzieć dobitnie, że przyczyną tycia nie są poszczególne produkty (tym bardziej te z sadów i plantacji), lecz zbyt duże ilości pożywienia dostarczane organizmowi na jeden raz. Czyli nadmiar kalorii, których nie jesteśmy w stanie spalić w ciągu dnia. W głównej mierze przyczynia się do tego słabej jakości żywność przetworzona, reklamowana bezustannie w telewizji. Ale uwaga – spożywanie owoców w nadmiarze to również pułapka, ponieważ cukier w nich zawarty wpływa na szybki wzrost MAZUREK poziomu glukozy we krwi. Organizm, broniąc się przed nią, wydziela sporo insuliny, która obniża poziom glukozy. Może przez to dojść do hipoglikemii reaktywnej, czyli momentu, kiedy glukozy we krwi będzie za mało. A jak wiadomo,


ODCHUDZAM SIĘ LIGHT Oprócz cukrów prostych o nadwagę często posądzamy tłuszcz. Pewnie dlatego, że gram tłuszczu to 9 kilokalorii, gdy tymczasem gram węglowodanów to 4 kilokalorie. Przyjrzyjmy się uważnie swojej diecie. Czego zjadamy więcej – tłuszczu czy węglowodanów? Na śniadanie lubimy najbardziej kanapki, zazwyczaj na pszennym pieczywie. Na drugie śniadanie wcinamy coś ze sklepu – drożdżówkę lub pączek. Na obiad jakieś odgrzane pierogi i wieczorem znowu kanapki na kolację. A ponieważ nie lubimy wody, więc pijemy kolorowe napoje lub soki, rzekomo zdrowe. W takim jadłospisie mamy wyraźną przewagę węglowodanów, nie tłuszczy! Jeśli do tego zestawu dodamy jeszcze produkty zamierające tłuszcz (szynkę, kiełbasy), łatwo wejdziemy na drogę prowadzącą do nadwagi. Bojąc się nadmiaru tłuszczu, kupujemy więc produkty odtłuszczone, czyli w wersji light. I kompletnie nie zdajemy sobie sprawy, że te produkty, owszem, zawierają mniej tłuszczu (lub wcale), lecz muszą mieć w zamian coś innego. Co? Głównie zagęstniki, słodziki lub zwykły cukier! I koło się zamyka. Produkty w wersji light wcale nie zbijają nadwagi. NIE JEM PO 18.00 Czy to dobre rozwiązanie? I tak, i nie. Wszystko zależy od rozkładu dnia. Jeśli chodzimy wcześnie spać, około godz. 21.00, to rzeczywiście najlepiej zjeść ostatni posiłek przed godz. 18.00. Większość z nas chodzi jednak spać bliżej północy, co dobre nie jest, ale pozwala jeść kolację o późniejszej porze. Należy jednak pamiętać, by ostatni posiłek zjadać na 2‒3 godziny przed snem. GŁODZENIE NIE POMOŻE Aby zrzucić parę kilogramów, czasami warto jeść mniej niż przywykliśmy. Mam na myśli mniejszą ilość kalorii, co nie idzie w parze z mniejszą objętością posiłków. Na diecie redukcyjnej nikt nie NIE WARTO SIĘ GŁODZIĆ, ŻEBY ZRZUCIĆ PARĘ KILO, WYSTARCZY ZADBAĆ O DIETĘ ZBILANSOWANĄ KALORYCZNIE

Fot. Materiały Prasowe

za dużo czy za mało – zawsze znaczy nieodpowiednio. Co wtedy obserwujemy? Spadek energii, napady głodu, drżenie rąk, dekoncentrację. Większa porcja owoców nie zaszkodzi nam tylko wtedy, gdy zjemy je po intensywnym treningu wydolnościowo-siłowym. Owoce mogą jednak stanowić niewielką część posiłku niezależnie od pory dnia. Nie obawiajcie się, jeśli na diecie redukcyjnej w swoim jadłospisie na kolację otrzymacie shake warzywno-owocowy na mleku kokosowym z dodatkiem banana. Często widzę zdziwienie na twarzach moich podopiecznych, gdy dowiadują się, że owszem, TAK, mogą jeść banany, czasami nawet na kolację.

ORGANIZACJE ZAJMUJĄCE SIĘ ŻYWIENIEM ZALECAJĄ ZNACZNE OGRANICZENIE W JEDZENIU KWASÓW TŁUSZCZOWYCH TRANS

powinien czuć się głodny, co jest mitem blokującym niektóre osoby przed podjęciem próby odchudzania. Bo przecież nikt nie chce chodzić niedojedzony. Powiem szczerze, w mojej praktyce nie zdarzyła się jeszcze osoba, która narzekałaby na zbyt małą ilość jedzenia i niedojadanie na diecie redukcyjnej. Jakie jest wytłumaczenie? Proste. Zjadając odpowiednio zbilansowane posiłki, jak najmniej przetworzone, bogate w warzywa i błonnik, dostarczymy mniej kalorii, niż zjadając tę samą ilość jedzenia, ale niezdrowego, przetworzonego. Wytłumaczę to obrazowo: kilogram ziemniaków gotowanych nie dostarczy nam tylu kalorii, co kilogram frytek. Ale nie tylko spożywanie nadmiernej ilości kalorii jest problemem. Zdarza się, że jemy mało, a mimo to mamy problemy z nadwagą. Głodzenie organizmu prowadzi do dysfunkcji mitochondriów komórkowych, odpowiedzialnych za produkcję energii. Spada więc tempo przemiany materii, w tym spalanie kwasów tłuszczowych pochodzących z tkanki tłuszczowej. Jeśli deficyt kaloryczny jest niewielki, to skutecznie prowadzi do utraty nadmiaru kilogramów, ale jeśli jest zbyt duży – efekt będzie odwrotny do zamierzonego, ponieważ organizm jest niesłychanie mądry i przejdzie w tryb oszczędzania. Dlatego osoby otyłe często są niedożywione – co brzmi absurdalnie. Ważne jest bowiem nie tylko to, ile zjadamy, ale i co zjadamy. Zjadając mniej (w obawie przed tyciem) produktów mało odżywczych, niczego dobrego uzyskujemy. Nawet jeśli dieta 1000 kcal zapewni części odchudzających się błyskawiczną utratę wagi, to trzeba mieć świadomość, że pozbędziemy się najpierw masy mięśniowej, glikogenu i wody. Za spalanie tkanki tłuszczowej, której głównie chcemy się pozbyć, organizm zabierze się, niestety, na końcu. NAJWAŻNIEJSZY UMIAR Jeśli będziemy podchodzić do jedzenia mądrze, starając się jeść produkty mało przetworzone, nie przejadając się i nie głodząc (posty głodówkowe to zupełnie inna sprawa), jeśli nie zapomnimy o codziennej aktywności fizycznej, to żadna tabliczka czekolady, żaden kawałek tortu czy pizza o złej porze dnia czy nocy nie zaszkodzą nam wcale. Hasło Lepiej zapobiegać niż leczyć wciąż jest aktualne. Karmiąc się śmieciowym jedzeniem, sami doprowadzamy się do wielu schorzeń i dysfunkcji, na przykład cukrzycy 2. stopnia, otyłości, insulinooporności, dny moczanowej i innych chorób metabolicznych. Dlatego życzę Wam dobrego wyboru jedzenia, dokonywanego każdego dnia. I oby te wybory zawsze były trafne. Autorka jest dyplomowanym specjalistą dietetyki, właścicielką Poradni Dobry Dietetyk przy alei Generała Andersa 8 w Bielsku-Białej i ulicy Krakowskiej 160a w Andrychowie. Przyjmuje także on-line. Pasjonatka zdrowego odżywiania i stylu życia.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 9


KOSMETYKA MEDYCZNA

7 MAGICZNYCH PORAD

Każdego dnia zarzucacie mnie pytaniami, wątpliwościami i zagadnieniami dotyczącymi urody. Część z nich słyszę tak często, że wreszcie postanowiłam je zebrać i napisać dla Was specjalną ściągę w siedmiu punktach. Oto najczęstsze pytania i moje odpowiedzi. Wytnijcie, zachowajcie!

1. Kosmetyczka z innego miasta okłamała mnie, bo powiedziała, że po depilacji woskiem będę miała gładkie nogi przez trzy tygodnie, tymczasem już na drugi dzień miałam włosy! Z woskową depilacją jest ciężka sprawa, bo włos ma trzy fazy wzrostu i wosk wyrywa tylko te włoski, które akurat wystają. Więc nie wszystkie wyrwie, a tylko te, które już wyrosły. Włosów, które przebiją się przez skórę dopiero jutro/pojutrze/za kilka dni nie wyrwie na pewno, więc gładka skóra przez kilka tygodni to cudowny mit. Rzekomo są woski, które rwą krótkie włosy, na przykład 2-milimetrowe, ale nic nie wyrwie włosa, który jeszcze jest w skórze i dopiero zamierza wyrosnąć. Zanim włos się pojawi, mija paręnaście dni, a każdy rośnie tylko sobie znanym trybem. Jeden pojawi się dziś, drugi jutro, kolejny za tydzień. Wypadną przy tym inne, więc powiem Wam, co uważam: woskowa depilacja jest kosztownym i nieskutecznym sposobem na gładką skórę przez kilka tygodni. Ale jest też najlepszym sposobem (wraz z elektrycznym depilatorem), który wyleczy Was z problemu wyrastających włosów. 2. Słyszałam, że na naczynka nie powinno się stosować płynów micelarnych? To pytanko sprzed paru dni. O mało nie padłam, gdy je usłyszałam! Chętnie pogadałabym ze „specjalistką”, która głosi takie farmazony. To może w ogóle nie używajmy płynów micelarnych na pryszcze, zmarszczki, na makijaż!... Trzeba koniecznie robić demakijaż wieczorny i poranne czyszczenie skóry, każdej skóry, w tym i naczynkowej! Aha, nawiasem mówiąc, kiedyś inna „specjalistka” stwierdziła, że nie ma czegoś takiego

6 0 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Fot. Monika Milczarek / Fotografiemm.pl

ANNA ADAMUS

RECEPTA ANI ADAMUS (NA ZDJĘCIU) NA PIĘKNĄ SKÓRĘ? NIE PALI I NIE PIJE, OBSESYJNIE STOSUJE FILTRY SPF 50 PRZEZ CAŁY ROK, NIE JE SŁODYCZY

jak skóra naczynkowa, bo naczynia mają tylko wiejskie baby, co przy garach stoją. A my, miejskie kobietki, nie jesteśmy wiejskimi babami i naczynek nie mamy. Zrobiłam jej taką awanturę (bo to szkolenie było), że o mało nie wyrzucili mnie z pracy. A pracowałam wtedy w Douglasie i szkolenie prowadziła ogólnopolska „specjalistka” z tej firmy, która żadnego kosmetycznego wykształcenia nie miała. Wiedzcie zatem, że każda z nas może mieć cerę naczynkową. Nie polecam jednak szorowania jej ziarnistymi peelingami, mycia mocnymi żelami czy piankami, bo to ją podrażni, wysuszy i zaogni. Żadnej suchej sauny, masek termicznych czy płynów micelarnych na al-

koholu lub z kwasem glikolowym. Przyda się jednak przecudowny płyn micelarny Bioderma Sensibio AR z apteki. Kompres dla cery, a przy tym świetnie oczyszcza – buzia po nim jest czysta, gładka i jasna. 3. Chcę jakiś krem lub zabieg, który ostatecznie usunie zmarszczki. No to mamy problem, bo nic nie usunie zmarszczek. Możemy je spłycać, wypełniać, paraliżować botoksem, wycinać skalpelem (botoks i skalpel działają najsilniej), ale żaden kosmetyk nie zlikwiduje zmarszczek. Żeby zmarszczki zaczęły być widoczne na skórze, ciężko na nie pracujemy przez 10 lat! Więc


4. Boję się mezoterapii. Czy nie zmieni ona moich rysów jak u tych pań z telewizji? Nie musicie się bać, bo mezoterapia to nie paralizatory. Przecież nie botoks i nie wypełniacze robią z twarzy i ust tyłek pawiana. Substancje, jakie ja podaję i jakie podają inne kosmetyczki mają na celu Was upiększyć. Macie wyglądać jak po urlopie, gładsze, promienne, ze zrelaksowaną i witalnie świeżą buzią o miękkich rysach. I tyle. 5. Jak długo trzymają się efekty? To kwestia względna. Robiąc ten sam zabieg, tymi sami substancjami, na ten sam problem u pięciu z Was uzyskam efekty zbliżone, ale w różnym nasileniu i w podobnym, lecz nie identycznym czasie trwania. Czemu? Bo każda z nas prowadzi inny tryb życia, ma inną dietę, inne stresy, inny metabolizm skóry, a mając tyle samo lat – nasze skóry są zupełnie inne, bo też różnie o nie dbamy. U mnie efekty trzymają się długo, bo nie palę, nie piję, obsesyjnie stosuję filtry SPF 50 przez cały rok, od rana do zachodu słońca, nie lubię słodyczy i ograniczam sól. Opijam się do nieprzytomności wodą, ćwiczę, masuję ciało i gębę codziennie. I wykonuję wiele innych rzeczy. Im bardziej skóra zniszczona, tym dłużej trzeba czekać na efekty. I tym gorzej

wypełniacze będą się trzymać. Dlatego najpierw opracowuję indywidualny program regeneracji i odbudowy całej skóry – naskórka i skóry właściwej – a dopiero na koniec podaję wypełniacze i wtedy trzymają się pięknie! Efekty zabiegów, gdy już się pojawią, są kosmiczne i widoczne bardzo. Im skóra lepsza, jak moja, tym ciężej uzyskać cudowne efekty, bo ona cały czas wygląda dobrze. Lepiej więc zaniedbać się wcześniej... Rzecz jasna żartuję! Pamiętajcie! Jeśli będziecie się nawadniać, smarować dłonie, szyję, buzię i dekolt SPF 50 – efekty zabiegów będą się trzymać dwa razy dłużej (od kilku dni do kilku tygodni), bo promieniowanie słoneczne, przenikające nawet przez szyby, nie zniszczy ich tak łatwo. A jeśli mezoterapię igłową wypełniającą będziecie robić co miesiąc, wtedy efekty widoczne będą cały czas i zaczną się pogłębiać. Lecz jeśli na dowolne zabiegi przychodzicie rzutami, co pół roku, nie liczcie na to, że trądzik się zmniejszy, a skóra trwale odmłodzi. Efekty zazwyczaj będą chwilowe. 6. Czy kłucie boli? No boli, bo musi! Najczęściej boli nawet przy znieczuleniu (w przypadku twarzy i szyi). Może boleć bardzo, a może być odczuwane tylko jako maleńkie ukłucia, bo każda z Was ma różny próg wytrzymałości. Miałam kilka pań, które nawet pod narkozą chciały uciekać przez okno, ale były i takie, co nic nie czuły, choćbym dźgała je śrubokrętem. Znam taką, która zasypia przy kłuciu. Jedne czują lekki dyskomfort przy wstrzykiwaniu koktajli, coś w rodzaju

rozpierania, inne czują się nieprzyjemnie przy wyciąganiu igły. A mam i takie dziewczyny, które kłują się już bez znieczulenia. Siebie też zaczęłam kłuć na żywca. 7. Skórę po zabiegu mam ładniejszą (tu wymieniacie też: gładszą, zdrowszą, piękniejszą, jędrniejszą itd.), lecz przebarwienia i trądzik dalej są i nie chcą zniknąć! Takie SMS-y dostaję od wielu z Was po pierwszym zabiegu. To identyczna sytuacja, jak w pytaniu o krem czy zabieg, który od strzału usunie zmarszczki. Trądzik i przebarwienia to złożony problem. Powstają latami z różnych powodów – hormonów, złych nawyków żywieniowych, kiepskiego trybu życia... W efekcie to wszystko „owocuje” dużym trądzikiem i głębokimi plamkami. Jednym zabiegiem się tego nie zetrze – problemy najczęściej tkwią w środku organizmu, a widoczne są na zewnątrz. W przypadku trądziku efekty są już widoczne po jednym zabiegu i z każdym kolejnym będą lepsze. Dopiero comiesięczne leczenie sprawi, że zapomnisz o trądziku, jak dziesiątki moich pań. Co miesiąc trzeba wroga ubijać, ale za to sukces murowany. Jedno podejście nic nie da, tak samo jak jedno plewienie grządek. Chwasty rosną cały czas. Z plamkami identycznie. Jesienią jest najlepsza pora na najmocniejsze i najlepsze zabiegi, po których przebarwienia wyparują, nawet te najciemniejsze. Wiem, bo sprawdzałam na 80-letniej pani, która miała wielkie przebarwienia, jakby namalowane czarnym markerem. I co? Zniknęły bez śladu prawie wszystkie!

Fot. Lena Błachowicz Portrait

jakim cudem mam je usunąć jednym zabiegiem, skoro pół życia pracujesz na ich zauważenie, a drugie pół na coraz większe pogłębianie? A to, że je widzimy, to efekt zniszczenia skóry właściwej i białek podporowych, czyli kolagenu i elastyny. Skóra marszczy się od środka, od kolagenowego rusztowania, i dopiero później jest to widoczne na skórze. Nie na odwrót. Zatem smarowanie zmarszczek kremikami za 300 zł nie sprawi, że pod skórą cudownie się naprawią. Żeby zadziałać naprawdę leczniczo na linie skórne, trzeba coś w nie wstrzyknąć. Igłą! Tylko tak można zająć się naprawianiem skóry właściwej, a wtedy na zewnątrz zmarszczki będą się spłycać o jakieś 15‒20% po każdym zabiegu! Dzięki temu u wielu moich pań faktycznie bardzo się redukują, a te drobne znikają w ogóle. Pamiętajcie też, żeby już za młodu nastawiać skórę na naprawę i regenerować ją mezoterapią igłową i wypełniaczami, bo one przeznaczone są właśnie do naprawiania niewielkich zniszczeń. Dzięki temu nie trzeba będzie za 20 lat walczyć z głębokimi, utrwalonymi bruzdami. Efekty są dobre, ale byłyby o wiele lepsze, gdybyśmy nie dopuszczały do pogłębiania się zmarszczek w młodości.

ANNA ADAMUS

Autorka jest właścicielką gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w CzechowicachDziedzicach (www.zaciszekpiekna.pl), II Wicemiss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowcą, szkoleniowcem i pedagogiem, a także popularną fotomodelką. Ponadto jest laureatką II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 61


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

POKONAJ WSZYSTKIE PROBLEMY SKÓRY JEDNYM ZABIEGIEM

EndoLifting 4D® twarzy laserem Fotona 4D w Szpitalu Pod Bukami! Jeszcze nigdy laserowy lifting nie był tak skuteczny! Jeśli chcesz maksymalnych efektów, odwiedź naszą klinikę i poznaj pierwsze na świecie urządzenie do ENDOLIFTINGU 4D®. Najbardziej zaawansowany technologicznie laser FOTONA zagęszcza skórę zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz jamy ustnej. Dzięki endoliftingowi osiągamy silne ujędrnienie i produkcję kolagenu na całej grubości tkanek oraz wypełnienie zmarszczek i bruzd bez wypełniaczy. Odmładzanie nowej generacji to idealne rozwiązanie dla pacjentów ceniących sobie nieinwazyjne zabiegi laserowe o najwyższej skuteczności.

Jak działa EndoLifting Fotona?

Zabieg o nazwie EndoLifting® 4D to aż cztery procedury zabiegowe połączone w jedną terapię, która odmładza tkanki na wszystkich poziomach – od najgłębszych włókien podporowych skóry po powierzchniowe warstwy naskórka.

Wskazania do EndoLiftingu 4D® • Utrata elastyczności i jędrności skóry • Bruzdy i zmarszczki nosowowargowe, linie marionetki, zmarszczki wokół ust, bruzdy grawitacyjne, utrwalone zmarszczki mimiczne, kurze łapki • Niedoskonałości, rozszerzone pory • Cienka skóra

Efekty działania EndoLiftingu • Wypełnienie bruzd nosowowargowych już po jednym zabiegu (efekt porównywany jest do zastosowania wypełniaczy) • Równomierny wzrost napięcia i elastyczności skóry

Etap I – EndoLifting

To skanowanie wewnętrznych mięśni w jamie ustnej, bocznych mięśni jarzmowych oraz górnej i dolnej części ust. Ten etap zabiegu powoduje zwiększenie napięcia i elastyczności tkanek poddanych terapii oraz wypełnienie bruzd nosowo-wargowych.

Etap II – FraC3

To wybiórcze aplikowanie na skórę impulsów lasera, tworzących zbiór równomiernie rozmieszczonych stref mikrouszkodzeń. Efekty tego etapu to: spłycenie drobnych zmarszczek, poprawa jakości skóry, a także zwiększenie jej zagęszczenia.

Etap 3 – Piano

Podczas tego zabiegu naświetla się skórę światłem lasera na głębokość około 6 mm, powodując jej głęboki termolifting, a w konsekwencji likwidację blizn potrądzikowych, poprawę jakości i kondycji skóry oraz jej lifting.

• Wygładzenie zmarszczek grawitacyjnych i utrwalonych mimicznych (także kurze łapki i bruzdy na czole) • Pogrubienie cienkiej skóry • Wygładzenie i poprawa tekstury naskórka (obkurczenie ujść gruczołów łojowych, porów, ujednolicenie kolorytu) • Spłycenie drobnych blizn potrądzikowych

Etap 4 – SupErficial

To delikatny peeling laserowy, czyli tzw. zimna ablacja Er:Yag. SupErficial jest dopełnieniem wcześniejszych trzech etapów zabiegu. Spodziewane efekty to: poprawa wyglądu zewnętrznego skóry, opierająca się przede wszystkim na jej rozświetleniu, zamknięciu porów i zniwelowaniu nierówności skóry twarzy.

6 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

PRZYKŁADOWE EFEKTY ZABIEGU 4D FOTONA


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Laser Fotona Spectro SP to najszybszy POLECAM! i najbezpieczniejszy MAŁGORZATA laser na rynku Wykonanie EndoLiftingu 4D daje efekty porównywalne z zabiegiem chirurgicznym z użyciem skalpela.

MRÓZEK

Specjalista laseroterapii Medycyny Estetycznej Pod Bukami

Odzyskaj młodość, odzyskaj piękno, odzyskaj siebie! ZAPRASZAM

Szpital Pod Bukami, ul. Szara 5, 43-300 Bielsko-Biała margo.studiourody@gmail.com • tel. 698 954 257, 792 720 519 www.facebook.com/szpitalpodbukami www.facebook.com/M.M.margo.studiourody

P KU

•K

U

•K

U

N PO

Dla ON Czytelniczek

Lady’s Club • N jednorazowy rabat 10% O P na dowolny zabieg laserowy

AFTERIMAGES / POWIDOKI

D

o 23 czerwca w Starej Fabryce przy pl. Żwirki i Wigury w Bielsku-Białej czynna jest wystawa prac Grzegorza Sztwiertni Afterimages/Powidoki, jednego z najbardziej rozpoznawalnych artystów wizualnych, który urodził się w 1968 w Cieszynie. To pierwsza pełna prezentacja jego nowego cyklu Polskie miasteczka II (Polish Village series II, 2017‒2019), opartego na reliefach Franka Stelli Polish Village Series (1970‒1974) i rysunkach Władysława Strzemińskiego z czasów okupacji. Cykl Polskie miasteczka II to zestaw kilkunastu obrazów inspirowanych zachowanymi synagogami z Bobowej, Tykocina, Szydłowa, Pińczowa, Kazimierza Dolnego. Struktura obrazów to wielowarstwowy zapis planów architektonicznych synagog, precyzyjny montaż ich kształtów i kolorowe wypełnienia, odpowiadające oryginalnym polichromiom wnętrz i fasad. Wystawa składa się z obrazów i dokumentacji prac nad tym przedsięwzięciem. Dodatkowo można zobaczyć spójne z głównym cyklem Powidoki II, inspirowane zburzonymi świątyniami, m.in. synagogą w Bielsku. Więcej na www.muzeum.bielsko.pl. Reprodukcja: Grzegorz Sztwiertnia, Łańcut 1A, cykl Polskie miasteczka II, 2017, olej na płótnie

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 3


TRENER OSOBISTY

Fot. Szymon Wójcik

CZY WARTO BRAĆ SUPLEMENTY

DAWID CEMBALA LUDZIE UPRAWIAJĄCY SPORT MAJĄ ZNACZNIE WIĘKSZE ZAPOTRZEBOWANIE NA SKŁADNIKI MINERALNE, ODŻYWCZE I WITAMINY NIŻ WSZYSCY INNI. KAŻDY SPORTOWIEC SZUKA SUPLEMENTÓW, KTÓRE POZWOLĄ MU WZNIEŚĆ SIĘ NA SZCZYTY MOŻLIWOŚCI, JAKO ŻE ORGANIZM W CZASIE WYSIŁKU FIZYCZNEGO ZUŻYWA WIĘCEJ ENERGII I WYDATKUJE WIĘCEJ SKŁADNIKÓW NIEZBĘDNYCH DO FUNKCJONOWANIA. SUPLEMENTACJA WSPOMAGA, ALE CZY JEST KORZYSTNA DLA ZDROWIA?

M

arzymy, żeby jeszcze ciężej trenować, szybciej się regenerować, budować większą masę mięśniową i redukować tkankę tłuszczową. Wszystko po to, by osiągać lepsze wyniki sportowe. Półki z suplementami uginają się pod ciężarem opakowań z magicznymi proszkami i tabletkami. Często jednak podstawy, które dają 90% ogólnego sukcesu, są przez Was pomijane lub traktowane po macoszemu. Chciałbym zatem przybliżyć zagadnienia związane z suplementacją dla

6 4 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

sportowców, żebyście wiedzieli, po jakie suplementy sięgać i jakie jest ich działanie (dawkowanie musi być zawsze zgodne z zaleceniami producentów). KREATYNA jest substancją znacząco przyczyniającą się do wzrostu formy sportowej. Solidną podstawą, by jej zaufać jest fakt, że stosuje się ją od ponad 100 lat, a jej bezpieczeństwo i skuteczność potwierdziło ponad 500 badań. Kreatyna jest ceniona w wielu dyscyplinach, ale szczególne uznanie znalazła u osób trenujących na siłow-

niach, rzeźbiących ciało i dążących do uzyskania wymarzonej sylwetki. Korzyści z zażywania kreatyny: • zwiększa ilość fosfokreatyny w mięśniach, przyczyniającej się do powstawania energii – dzięki niej można ćwiczyć z większą intensywnością i dłużej, • gromadzi wodę w komórkach, przez co następuje wzrost beztłuszczowej masy ciała, zwiększa się produkcja białka i przyrost masy mięśniowej, • zmniejsza kwasowość mięśni, • przyczynia się do regeneracji

mięśni po treningu, pozwala na większą efektywność, daje znaczące rezultaty w pracy nad sylwetką, • korzystnie wpływa na samopoczucie i kondycję mentalną, • poprawia stan układu kostnego i sercowo-naczyniowego. Zatem kreatyna nie tylko wspiera osiągnięcia sportowe, ale też pozytywnie wpływa na zdrowie. Jeśli tylko nie zmagamy się z dysfunkcją nerek, warto rozważyć stałą jej podaż, zarówno przez sportowców, jak i osoby starsze czy młodsze (nawet w okresach bez treningów).


BETA-ALANINA odgrywa ważną rolę w organizmie człowieka. Wpływa na wydajność i wytrzymałość pracy mięśni. Zażywając beta-alaninę, możemy trenować dłużej i intensywniej, a przerwy między seriami mogą być krótsze. Najważniejsze jej zadania: • regulacja pH, • transport jonów wodorowych, • opóźnienie występowania kwasu mlekowego, • wspomaganie wzrostu siły mięśniowej, • wspieranie regeneracji, • poprawianie kurczliwości włókien mięśniowych, • wspomaganie długotrwałego wysiłku. WPC, czyli koncentrat białka serwatkowego, jest bardzo popularny wśród osób uprawiających sporty siłowe. Jeśli chcemy budować masę mięśniową i rzeźbić sylwetkę, spełnia on niezwykle ważną rolę. Białko jest podstawowym budulcem mięśni, dlatego takie odżywki wpływają na budowanie masy,

redukcję tkanki tłuszczowej, ochronę mięśni przed degradacją, jak również podtrzymują osiągnięte efekty przez dłuższy czas. Odżywki proteinowe pozwalają uzupełnić dietę sportowca w białko. Dzięki ich stosowaniu można utrzymać dobowe zapotrzebowanie na białko. Dodatkowo są bardzo smaczne i mogą służyć do urozmaicania potraw. WITAMINA D znana jest z wszechstronnego działania, przede wszystkim utrzymywania zdrowia. Około 90% Polaków odczuwa jednak jej niedobory. Niedostateczna synteza witaminy D w skórze lub zbyt niska podaż z dietą wiążą się z licznymi konsekwencjami zdrowotnymi: • w układzie ruchu prowadzi do utraty masy kostnej, w konsekwencji do osteoporozy i złamań, • w górnych drogach oddechowych powoduje infekcje (odpowiedni poziom witaminy D wpływa ochronnie na układ

MUSISZ ZAWSZE BYĆ PEWNA, ŻE BIERZESZ CO TRZEBA. JEŚLI MASZ WĄTPLIWOŚCI, ZAPYTAJ TRENERA

oddechowy, ograniczając możliwość zakażenia), • cukrzycą (prawidłowe stężenie witaminy D jest istotnym czynnikiem w prewencji rozwoju insulinooporności, cukrzycy typu 1 i 2), • w masie mięśniowej nawet niewielki niedobór witaminy D może obniżyć siłę mięśni; uzupełnienie niedoboru poprawia sprawność funkcjonalną, zmniejsza ryzyko upadków i przyspiesza powrót do zdrowia po złamaniach. KWASY TŁUSZCZOWE OMEGA-3 przyspieszają powrót do pełnej sprawności przez działanie przeciwzapalne. Każdy intensywny trening powoduje większe lub mniejsze stany zapalne. Kwasy te zmniejszają potreningową bolesność mięśni, wpływają korzystnie na osłabiony układ immunologiczny. Odpowiednia suplementacja pomaga chronić nerwy ruchowe po długotrwałym wysiłku i zmniejszać uszkodzenia mięśni. ASHWAGANDHA to żeń-szeń indyjski, jeden z najchętniej wybieranych suplementów adaptogennych (adaptogeny to leki ziołowe wspomagające odporność na stres, stosowane w stanach wyczerpania i niepokoju). Najbardziej znaną właściwością ashwagandy jest jej wpływ na tarczycę, dlatego szczególnie zaleca się ją osobom z niedoczynnością tarczycy (unikać jej powinny osoby z nadczynnością). Stosowanie żeń-szenia indyjskiego wspomaga wzrost siły i regenerację mięśni. KOFEINA, składnik kawy, działa pobudzająco i stymulująco na układ nerwowy, dając nam większy komfort psychofizyczny, zwiększając koncentrację i funkcje poznawcze. Dzięki jednoczesnemu pobudzaniu i opóźnianiu zmęczenia jesteśmy w stanie trenować dłużej i intensywniej. Dlatego kofeina znajduje się w niemal każdym

suplemencie przedtreningowym. Posiada także właściwości odchudzające. Zwiększa motywację i ochotę do aktywności fizycznej w ciągu dnia. Kawa może być również skuteczna jako spalacz tłuszczu. Oczywiście mówię o samej kawie – bez cukru, mleka, śmietanki i syropów. Trzeba pamiętać, że wrażliwość na kofeinę szybko spada, zwłaszcza kiedy jej nadużywamy. Nadmiar kofeiny działa przeciwnie niż umiarkowane dawki. Zamiast przypływu energii może wywoływać uczucie lęku, niepokoju, kołatanie serca i problemy ze snem. Rozsądnie stosowana kawa wnosi sporo dobrego do życia osoby aktywnej. Warto rozważyć używanie kawy jako napoju przedtreningowego. Długotrwałe jej stosowanie, z użyciem technik utrzymujących odpowiednią wrażliwość na kofeinę, podtrzymuje dobry nastrój i zdrowie ogólne, poprawia sylwetkę. Osoby, które nie przepadają za kawowym smakiem i aromatem, mogą śmiało sięgać po suplementy z czystą kofeiną. *** W artykule opisałem suplementy i odżywki, które moim zdaniem warte są stosowania, bo wspomagają treningi. Wspomagają! Przede wszystkim jednak powinniśmy dbać o zdrową dietę, odpowiednią ilość snu, czyli regenerację, i dopiero wtedy rozważać wprowadzenie suplementów. Niektórzy pokładają zbyt wielką wiarę w suplementacje, nie wysypiając się i źle odżywiając, a później są rozczarowani, że suplementy nie przyniosły im żadnych korzyści. Autor jest absolwentem Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia, pasjonatem sportów siłowych, wytrzymałościowych i treningu funkcjonalnego. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 5


Fot. Valua Vitaly

PROJEKT JESTEM PIĘKNA

MOJA MAPA SKÓRY

W ostatnim artykule zachęcałam do wprowadzenia własnego planu dnia i zdrowych nawyków, które dodają energii i sprawiają, że czujemy się pięknie. Pojawiło się dużo wątpliwości dotyczących prawidłowej pielęgnacji. Zasypałyście mnie pytaniami, jakich kremów używać i jak czytać składy preparatów.

P

WAŻNYM ELEMENTEM DIAGNOZY, przeprowadzonej w salonie kosmetycznym, jest sporządzenie mapy skóry. Doświadczony kosmetolog wypyta o sposób odżywiania, przebyte choroby i doradzi, gdzie szukać przyczyn ewentualnych zaburzeń skórnych. Jeśli cierpimy na opuchnięcia pod oczami – może warto sprawdzić nerki. To sygnał zatrzymywania się wody w organizmie, ale może być równie oznaką nadmiernego spożywania soli. Stany zapalne wokół ust, brody i żuchwy najczęściej powiązane są ze złą gospodarką hormonalną i zaburzeniami metabolicznymi. Zmiany na policzkach to z kolei problemy żołądkowe, natomiast choroby serca i płuc mogą być przyczyną wyprysków na czole.

6 6 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Fot. Łukasz Jungto

ojawia się coraz więcej informacji dotyczących stosowania składników dobrze wpływających na stan skóry, a także niestosowania tych, które zawierają zbyt dużo substancji toksycznych. Jesteśmy bardziej świadome, jak odżywianie wpływa na organizm i skórę. Wiemy, że dobrze dobrany krem korzystnie podziała na niedoskonałości cery i poprawi jakość skóry. Chcemy wyglądać młodo i czuć się dobrze w swoim ciele.

JOANNA SKOREK-KOPCIK To przykłady uproszczone, jednak warto o nich wiedzieć, kiedy borykamy się z różnymi dolegliwościami skórnymi i żaden krem nie pomaga. UMIEJĘTNOŚĆ PRZEANALIZOWANIA SKŁADU danego kremu pod kątem potrzeb skóry jest bardzo ważna. Nie zawsze krem z reklamy lub ten, którego używa

koleżanka, będzie dobry również dla nas. Często powtarzam, że dobry krem to taki, który odpowiada skórze. Ale jak to sprawdzić? Warto po prostu przyjrzeć się swojej skórze, zaobserwować, jak zachowuje się w ciągu dnia i jak reaguje na różne substancje. Nazwy składników na opakowaniach kremów podawane są zgodnie z wymogami INCI (Międzynarodowej Nomenklatury Surowców Kosmetycznych) w języku angielskim lub po łacinie w przypadku ekstraktów roślinnych. Występują zawsze w stężeniu od najwyższej wartości do najniższej. Pierwsze 5‒7 składników to woda, gliceryna, emolienty i emulgatory. Stanowią one ok. 80% zawartości całego kremu. Potem są składniki aktywne i ekstrakty roślinne, a na końcu konserwanty i składniki zapachowe w maksymalnym stężeniu do 2%. Łatwo policzyć, że składniki aktywne stanowią raptem 10‒15% całego składu, co nie oznacza, że nie działają. Najczęściej mamy do czynienia z kilkoma składnikami i ekstraktami w stężeniach rzędu 1, 2, 3 i 5%. Jeśli skóra szczególnie potrzebuje jednego czy dwóch składników, to wówczas szukamy kremu, który ma tych składników najwięcej.


KOLEJNY WYBÓR TO KREM ODŻYWCZY. Nadaje się zarówno do skóry suchej, jak i tłustej czy mieszanej. Służy do odbudowy bariery hydrolipidowej, czyli do zrobienia okluzji na skórze, i stanowi dla niej płaszcz ochronny. Dobrze by było, gdyby

Fot. arc

NAJCZĘŚCIEJ WYBIERAMY KREM NAWILŻAJĄCY. To zrozumiałe, bo nawilżenie skóry jest bardzo ważne – zarówno od wewnątrz, jak i z zewnątrz. Dobry krem, który zadba o prawidłowe nawilżenie, powinien zawierać między innymi kwas hialuronowy, glicerynę, wyciągi z alg, ekstrakty roślinne o działaniu nawilżającym, betainę, trehalozę. Musi mieć również emolienty, czyli substancje hydrofobowe, i oleje zatrzymujące wodę w skórze. To ważne, ponieważ ich brak lub niewystarczająca ilość sprawiają, że krem jest zbyt lekki, szybko odparowuje ze skóry i nie daje skutecznej pielęgnacji. Kolejny popularny wybór to krem o działaniu przeciwzmarszczkowym, najczęściej wybierany przez panie po 30. roku życia. Oczywiście krem dobieramy nie do wieku metrykalnego, lecz do wieku biologicznego skóry, a to różnica! Bez wątpienia duże znaczenie ma tryb życia, jaki prowadzimy. Kiedy czujemy, że skóra wymaga większej stymulacji niż tylko nawilżenie, musimy szukać preparatów zawierających peptydy, ceramidy, witaminy A, C, E i oleje roślinne o działaniu odbudowującym i liftingującym. Dodatkowo w takim kremie powinny znaleźć się składniki ułatwiające przenikanie substancji czynnych.

NAWILŻENIE SKÓRY JEST BARDZO WAŻNE – MOŻE NIE W WIOSENNEJ KAŁUŻY, ALE DOBRY KREM ZDZIAŁA CUDA

zwierał składniki bogate w kwasy omega i oleje – takie jak olej z krokosza, lniany, olej z rokitnika lub z pestek malin. Zachęcam do samodzielnego sporządzenia mapy twarzy i obserwowania skóry. Jest grupa składników, które często się powtarzają i może warto się ich nauczyć lub przynajmniej zapamiętać te najbardziej szkodliwe. Są to między innymi parafina, pochodna ropy naftowej (paraffinum liquidum, petrolatum, mineral oil), SLS (sodium lauryl sulfate), sól sodowa siarczanu alkoholu laurylowego o działaniu drażniącym i na-

ruszającym płaszcz hydrolipidowy skóry, substancje zapachowe, takie jak benzyl alkohol, hexyl cinnamal, benzyl salicylate, D-limonene, citronellol oraz konserwanty, czyli inaczej parabeny. Na temat tych ostatnich dużo się pisze o ich szkodliwości, więc warto zaznaczyć, że po wyeliminowaniu parabenów z kosmetyków zaczęto stosować inne zamienniki, na przykład phenoxyethanol, którego dopuszczalne stężenie wynosi 1%. On także powoduje ryzyko podrażnień. Zaznaczę przy tym, że parabeny są produkowane także przez organizm ludzki. Ich znalezienie w tkankach skóry wcale nie musi oznaczać, że pochodzą z kosmetyków. *** Nie zawsze to, co chemiczne jest szkodliwe, a to, co naturalne – dobre. Obecnie, dzięki rozwojowi biotechnologii, mamy wiele syntetycznych związków dobrze wpływających na skórę i warto je stosować. Jak zawsze w takich sytuacjach zalecam umiar i konsultację u specjalisty.

Fot. Pexels.com

Jeśli potrzebujecie pomocy i wsparcia, napiszcie do mnie, polecam się: joanna.kopcik@cityspa.com.pl.

WARTO SAMODZIELNIE SPORZĄDZIĆ MAPĘ SKÓRY I OBSERWOWAĆ ZACHODZĄCE NA NIEJ ZMIANY

Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody, współwłaścicielką salonu City Spa & Wellness przy ul. Jordana 19 w Katowicach, www.cityspa.com.pl

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 7


GALA PIĘKNOŚCI

KORONĘ ZDOBYŁA KARINA

M

Agnieszka Makówka, Wiktoria Mrowiec, Viktoria Pęk, Karina Bizoń i Karina Nowak. Kandydatki zaprezentowały widzom biżuterię Kleo Sutasz, skóry marki Mimika, stroje AX-Poland, okulary Ilmodo Boutique, torebki MKJ Posmyk, kreacje projektanta Piotra Ciepala, stroje kąpielowe Vanillla Body Shop i suknie ślubne Lovely. Gościem gali była aktorka i modelka Natalia Janoszek. Tytuł i koronę Miss Polonia Bielsko-Biała 2019 zdobyła Karina Nowak z Żor (183 cm, 93/64/98), I Wicemiss została Tatyana Surowiec (także Miss Foto i Miss Publiczności), a II Wicemiss Alicja Orzeł. Magazyn Lady’s Club był jednym z patronów medialnych wydarzenia. Zwyciężczyniom życzymy powodzenia w edycji krajowej.

Fot. Jacek Rokowski, Arkadiusz Górowski

iss Polonia to jeden z najstarszych konkursów piękności na świecie. Jego obecny kształt i misja zostały oparte na ponad 80-letniej tradycji organizacji wyborów najpiękniejszej Polki. Dla wielu Polek konkurs ten był początkiem wspaniałej kariery – wystarczy wspomnieć Anetę Kręglicką, Ewę Wachowicz czy Paulinę Krupińską. Organizatorem lokalnej edycji po raz kolejny była Agencja Mody Prestige Edyty Dwornik z Bielska-Białej, obchodząca w tym roku 20-lecie. O tytuł Miss Polonia Bielsko-Biała 2019 i koronę ręcznie robioną przez Kleo Sutasz ubiegało się 14 dziewcząt: Oliwia Lach, Alicja Orzeł, Tatyana Surowiec, Aleksandra Goraj, Anna Kupczak, Nikola Galoch, Milena Pyra, Natalia Jung, Weronika Bajorek,

6 8 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


MODA

miss denim

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 9


concept & photo Magdalena Ostrowicka www.CobraOstra.pl model Karina Nowak www.facebook.com/karinanowwak / Miss Polonia Bielsko-Biała 2019 / Agencja Mody Prestige / www.amprestige.pl make-up artist Ewa Heczko www.facebook.com/ewazalotmakeup especially for Lady’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl

7 0 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9


N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 1


7 2 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9



ZAGR A JMY W ZIELONE

PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE UCZESTNIKÓW PREZENTACJI NOWEGO SPRZĘTU STRAŻACKIEGO W MYSŁOWICACH

WSPARCIE DLA STRAŻY POŻARNEJ

Zdjęcia WFOŚiGW Katowice

Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

P

rzed siedzibą Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach odbyła się pod koniec lutego prezentacja pojazdów pożarniczych, zakupionych w 2018 roku dla jednostek PSP i OSP województwa śląskiego. W minionym roku, dzięki połączeniu potencjału NFOŚiGW w Warszawie i WFOŚiGW w Katowicach, po raz pierwszy powstał priorytetowy ogólnopolski program finansowania służb ratowniczych. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przekazał na rzecz Ochotniczych Straży Pożarnych z naszego regionu dotacje w wysokości przeszło 5 mln 475 tys. zł (w tym 3,4 mln zł ze środków NFOŚiGW). Ponadto dofinansował 226 zadań na zakup sprzętu

1 2 1. IMPONUJĄCY POKAZ SIŁY BOJOWEJ JEDNOSTEK PSP I OSP WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO 2. KAŻDY DOFINANSOWANY SAMOCHÓD ZOSTAŁ ODPOWIEDNIO OZNACZONY

ratowniczego dla OSP dotacjami w wysokości ponad 1,6 mln zł. Chodziło m.in. o aparaty ochrony dróg oddechowych, agregaty prądotwórcze, motopompy, środki ochrony indywidualnej. Z kolei jednostki Państwowej Straży Pożarnej w minionym roku Fundusz dofinansował kwotą 2,75 mln zł. Dzięki środkom z WFOŚiGW

w Katowicach udało się doposażyć PSP w pianotwórcze środki gaśnicze i inne materiały neutralizujące substancje niebezpieczne dla środowiska, sprzęt do usuwania szkodliwych substancji z ubrań specjalnych, środki ochrony indywidualnej strażaków oraz 3 specjalistyczne pojazdy dla Katowic, Piekar i Częstochowy.

ROWER POMAGA!

F

Zdjęcia Fundacja Arka

undacja Ekologiczna Arka zainaugurowała 19 marca na Rynku w Bielsku-Białej V Ogólnopolską Akcję Rower Pomaga, w której kilometry na jednośladach zamieniane są na rowery dla dzieci z domów dziecka i świetlic środowiskowych. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

DZIĘKI EKOLOGOM DZIECI Z DOMÓW DZIECKA OTRZYMAŁY JUŻ 221 ROWERÓW

74 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

w Katowicach wspiera takie przedsięwzięcia. Przejechane kilometry można wpisywać na www.rowerpomaga.pl lub w aplikacji Endomondo: www.endomondo.com/challenges/39749182. Za każdy milion kilometrów, które rowerzyści dodadzą do akcji, organizatorzy przekazują rower wybranej organizacji lub instytucji. Miasta, które uzbierają najwięcej kilometrów, przyczyniając się do redukcji CO2, rywalizują o tytuł Rowerowej Stolicy Polski 2019. Dla zwycięzcy przygotowany został złoty rower i certyfikat. Gdańsk, który triumfował w zeszłym roku, będzie energicznie bronił tytułu – informują organizatorzy. Akcję Rower Pomaga wspierają Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, Grupa Kęty, Miasto Bielsko-Biała i inne gminy partnerskie.

WOJCIECH OWCZARZ, prezes Arki Zeszłoroczna akcja okazała się dużym sukcesem. Przejechaliśmy na rowerach ponad 50 mln km i rozdaliśmy dzieciom 61 rowerów, a przez 4 lata – już 221. Swoje kilometry wpisało ponad 70 tys. osób. W tym roku mamy także międzynarodową edycję – jeździmy dla sierot z wojny na Ukrainie. W akcji na www.bikehelps.org bierze już udział ponad 2,5 tys. rowerzystów z całego świata.


ZAGR A JMY W ZIELONE Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

SEZON GRZEWCZY SIĘ SKOŃCZYŁ, ALE...

WALKA ZE SMOGIEM TRWA

Z

końcem marca Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach rozpoczął cykl bezpłatnych warsztatów szkoleniowych na temat programu Czyste Powietrze. Zajęcia przeznaczone są dla pracowników samorządów. Ich celem jest przybliżenie zagadnień związanych z prawidłowym aplikowaniem o środki z Czystego Powietrza. Warsztaty prowadzone są przez doradców energetycznych w ramach ogólnopolskiego systemu wsparcia dla sektora publicznego, mieszkaniowego i przedsiębiorstw w zakresie efektywności energetycznej. Odbywają się one w siedzibie Funduszu przy ul. Plebiscytowej 19 w Katowicach. Szczegółowy harmonogram można znaleźć na stronie www.wfosigw.katowice.pl.

Sezon grzewczy dobiegł końca, lecz nie skończyły się działania, których celem jest poprawa jakości powietrza w regionie. To największe wyzwanie, przed jakim stoi WFOŚiGW. W ramach rządowego programu Czyste Powietrze można otrzymać pieniądze na wymianę kotłów i termomodernizację budynków. Do funduszu wpłynęło już 4,5 tys. wniosków na kwotę ok. 100 mln zł. Fundusz wspiera też finansowo gminy w realizacji obszarowych programów ograniczenia niskiej emisji z kotłowni. Mieszkańcy mogą otrzymywać z urzędów dotacje na zmianę sposobu ogrzewania domów. W wielu miastach podejmowane są też inicjatywy antysmogowe. Fundusz chętnie wspiera takie działania.

NA KONFERENCJI W USTRONIU SYMBOLEM TROSKI O CZYSTE POWIETRZE STAŁ SIĘ KOMINIARZ

PRZYKŁAD Z USTRONIA W uzdrowisku Ustroń odbyło się 29 marca Forum Antysmogowe Powstrzymać smog. Wyzwania i rozwiązania dla Polski. Smog przyczynia się do 45 tys. zgonów rocznie. Dla śmiertelnie groźnych chorób kardiologicznych jest przyczyną równorzędną z paleniem papierosów, niezdrową dietą i siedzącym trybem życia. Wyższe ryzyko zawału serca i udaru mózgu, a tym samym zgonu, występuje do 4 dni po alarmie smogowym. Gdy przekraczane są normy zanieczyszczenia powietrza, w szpitalach odnotowuje się 12% więcej zawałów i 16% więcej udarów. W placówkach pojawia się też więcej pacjentów ze zdiagnozowanym migotaniem przedsionków. – Na podstawie tych danych należy powiedzieć, że do skutecznej walki ze smogiem nie wystarczą działania ustawodawcze i edukacyjne. Niezbędne są procedury naprawcze w kardiologii, które pozwolą zapobiegać dalszym zgonom sercowo-naczyniowym – przekonywał prof. Paweł Buszman, prezes American Heart of Poland, ekspert Polsko-Amerykańskich Klinik Serca.

PRZYKŁAD Z KATOWIC Mieszkańcy Katowic mogą już sprawdzać jakość powietrza dzięki 87 czujnikom i 114 ekranom pokazującym stężenie pyłów PM10, PM2,5, a także wilgotność, temperaturę i ciśnienie atmosferyczne. Montaż tych urządzeń kontrolujących poziom zanieczyszczeń zakończył się w marcu. To największy w Polsce system monitoringu jakości powietrza. Docelowo będzie się składał ze 127 stacji pomiarowych i 154 ekranów. Koszt to ponad 590 tys. zł. Na jego wykonanie miasto otrzymało dofinansowanie unijne. Czujniki wyświetlają informacje na monitorach i w internecie. Dodatkowo mogą powiadamiać o stanach alarmowych przez automatyczne rozsyłanie alertów.

PRODUCENTEM CZUJNIKÓW JAKOŚCI POWIETRZA Z EKRANAMI LED JEST FIRMA BESKID INSTRUMENTS

N R 5 9 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 5


WSZYSCY KOCHAMY ZWIERZĘTA, PRAWDA? A PRZYNAJMNIEJ WIĘKSZOŚĆ Z NAS. WIELE OSÓB WALCZY O ICH PRAWA, NA ICH RZECZ DZIAŁAJĄ FIRMY, STOWARZYSZENIA I FUNDACJE. W NAJBARDZIEJ CYWILIZOWANYCH CZĘŚCIACH ŚWIATA PRAWO REGULUJE WIELE KWESTII DOTYCZĄCYCH NASZYCH PUPILI. CIEKAWE DOŚWIADCZENIE. Od grudnia do kwietnia byłam w Tajlandii z kotem. Tak wielu znajomych pytało po powrocie, jak wyglądała nasza podróż, że postanowiłam podzielić się spostrzeżeniami i krótką radą: jeśli zamierzacie wybrać się w daleką drogę ze swoim zwierzęciem, przemyślcie sprawę poważnie. W grudniu, kiedy wyruszaliśmy, Leo miał 9 miesięcy. Zabrałam go, bo w październiku nie było mnie w domu przez sześć tygodni (promowałam moje książki w USA) i kociak został pod opieką Taty, Męża i Syna. Gdy wróciłam, okazało się, że dbali o niego tak dobrze, że miał nadwagę. Poza tym sprawiał wrażenie, że mnie nie zna. Był tak obrażony, że nie zamierzał w ogóle rozmawiać, dlatego postanowiłam zabrać go do Tajlandii. W końcu to mój kot! Jeśli mamy zwierzęta, mamy też zobowiązania w stosunku do nich. PRZED PODRÓŻĄ. Najpierw okazało się, że Qatar Airways i Emirates Airline, którymi zamierzałam podróżować, nie przyjmują na pokład psów i kotów. Tylko sokoły. Zaczęło się więc sprawdzanie innych linii pod kątem długości trasy, ceny i traktowania zwierząt na pokładzie. Najbardziej atrakcyjne i przyjazne okazały się linie ukraińskie. Bilety dostałam w prezencie (ale nie od linii), więc podróżowaliśmy w business class, co oczywiście wiele ułatwiało. Jeśli zwierzę waży razem z torbą podróżną do 8 kg, może podróżować w kabinie. Jeśli jest cięższe, leci razem z bagażami. I kupujemy dla niego bilet. Nie jest tani. Zwierzęcy podróżnik musi mieć paszport weterynaryjny, czip i badania lekarskie. Przy wjeździe do Tajlandii wymagany jest też dokument od polskiej służby weterynaryjnej. Przed wyjazdem bądźmy przygotowani na sporo biegania po lekarzach i miejscach wydawania certyfikatów sanitarnych i weterynaryjnych. NIESPODZIANKI. Lotnisko w Warszawie. Jesteśmy po odprawie, wszyscy mili, współpodróżni robią zdjęcia kotu i sobie z nim, wypytują o formalności. Mamy kilka chwil do odlotu, idziemy do salki bizneso-

76 L A DY ’ S C L U B • N R 5 9 / 2 0 1 9

Fot. Łukasz Jungto

FELIETON

EWA KASSALA

RÓŻOWA MAGIA Z kotem wej, żeby wypić latte i zjeść ciasteczko. Kot ma bilet business class, ja również. Wchodzimy, siadamy i gdy już piję kawę, podbiega do nas młody człowiek w uniformie, który przyjmował nas do salki. Co pani tu robi? – strofuje mnie. Myślę sobie: Boże drogi, chyba mnie z kimś pomylił? Pytam grzecznie, o co chodzi. Co pani tu robi z kotem? Odpowiadam: Piję kawę. On na to: Nie wie pani, że tu nie wolno wchodzić ze zwierzętami? Ja: Zwierzę ma bilet i podróżuje biznesem. On: Nie wpuszczamy tu zwierząt! Ja: Ale to właśnie pan nas wpuścił, nie ukrywałam go. On krzyczy: Proszę wyjść! Młodzieniec jest niegrzeczny, nieuprzejmy, jakby przeniesiony z zamierzchłej epoki. Pytam o przepisy dotyczące przewozu zwierząt i o to, czy Leo jest pierwszym zwierzęciem w historii Okęcia podróżującym biznesem? On na to, że nie ma regulacji prawnych, mam wyjść i już! Wychodzę dlatego, że już mam boarding, ale wspomnienie nieprofesjonalnego, nieuprzejmego młodzieńca zostaje. Więcej niespodzianek tego typu na całej trasie już nie miałam. W salce biznesowej w Kijowie, później w Bangkoku, w liniach Air France, w drodze powrotnej – wszędzie poza Okęciem przyjmowali nas z radością i miło zagadywali do Leo. LOT I POBYT. Samolot linii ukraińskich nowiusieńki, wygodny, czysty, obsługa przemiła. Leo przy starcie trochę protestował, ale współpasażerowie byli wyrozumia-

li, a załoga zachowywała się profesjonalnie. W torbie podróżnej Leo siedział w czasie startu i lądowania. Pozostały czas grzecznie spał razem ze mną. W Tajlandii mieszkałam w kilku miejscach. Gdy nie byłam sama, wynajmowaliśmy dom. Pod koniec pobytu, gdy byłam już tylko z Leo, wybrałam hotel. I tu uwaga: nie było to proste. W całym Hua Hin (to znany kurort nad morzem) hotel z bezpośrednim dostępem do plaży, który przyjmuje zwierzęta, był tylko jeden (Ibis), wiec właśnie w nim zamieszkałam i to był świetny wybór. Usytuowanie, życzliwa obsługa, mnóstwo ludzi z całego świata ze zwierzętami, głównie psami. Poza Leonem był jeszcze jeden kot, poza tym szynszyla i dwie świnki morskie. Ileż nowych, fascynujących znajomości! W Tajlandii bywam od lat, jednak nigdy wcześniej ze zwierzęciem. Było to dla mnie cenne doświadczenie. Pisałam kolejną powieść – o Marii Magdalenie. Domyślacie się? Moja bohaterka w dzieciństwie obdarowana została kotkiem (przeze mnie) i przez przypadek miał na imię Leo. POWRÓT też wiąże się z wielką ilością dokumentów. Niezbędna jest wizyta u lekarza na lotnisku. Przyjeżdżamy dzień wcześniej. Ustawiamy się w długiej kolejce po certyfikaty. Psy i koty w torbach podróżnych zestresowane, jak większość właścicieli. Leo znosi badania dzielnie. Dopiero gdy doktor wkłada mu termometr w newralgiczne miejsce, głośno protestuje, czując, że została naruszona jego kocia godność. Wszystko jest w porządku, po 3 godzinach dostajemy dokumenty, możemy wracać do Polski. Przy wjeździe zwierzęcia do Unii niezbędne są paszport, czip i badanie zwane miareczkowaniem. Wykonują je specjalistyczne laboratoria i jest kosztowne. Stwierdza, czy zwierzę nie jest chore na wściekliznę. Generalnie jednak ze zwierzęciem w podróży jest super. Wszędzie spotykaliśmy się z dowodami sympatii, z wyjątkiem salki biznesowej na Okęciu. Pomyślałam sobie: mamy prezesa, wielbiciela kotów. Czy gdyby zwykły poseł wybrał się w podróż lotniczą ze swoim pupilem i znalazł się w tej salce, czy też zostałby wyproszony, jak ja? Może Okęcie zechciałoby uregulować tę kwestię, żeby dorównać światu? Hej, wy tam, na Okęciu, warto to przemyśleć! PS. Dziękuję wszystkim życzliwym, których spotkaliśmy w podróży i pozdrawiam wielbicieli zwierząt.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.