n NR 4 (61) SIERPIEŃ – WRZESIEŃ 2019
DWUMIESIĘCZNIK
ISSN1899-1270
EGZEMPLARZ BEZPŁATNY
KARINA KARWALA i KRZYSZTOF BATKO Przedstawiciele firmy Volvo Auto-Boss » WYWIAD STR. 4
REKLAMA
TWOJE DZIECKO nie musi nosić okularów! Krótkowzroczność to epidemia XXI wieku! W przypadku dzieci, poza stosowaniem najlepszej korekcji i zapewnieniem dobrego widzenia, ważne jest zapobieganie postępowi tej wady wzroku. Ortokorekcja to nowoczesny i nieinwazyjny sposób korekcji krótkowzroczności i małego astygmatyzmu u dzieci i dorosłych. Korekcja odbywa się podczas snu, a proces wpływa na zahamowanie progresji tej wady wzroku!
Zaśnij w soczewkach i ciesz się dobrym widzeniem przez cały dzień!
UMÓW SIĘ NA KONSULTACJĘ Z NASZYM SPECJALISTĄ.
n hamowanie progresji krótkowzroczności n korekcja wady wzroku podczas snu n niechirurgiczna i bezbolesna metoda (minimalna inwazyjność) n wolność od okularów i soczewek w ciągu dnia
OKULUS PLUS Centrum Okulistyki i Optometrii 43-300 Bielsko-Biała, ul. Górska 19 | (+48) 33 816 25 78 43-600 Jaworzno, ul. Nowa 8 | (+48) 32 627 63 98
www.okulus.pl www.e-kwalifikacja.okulus.pl okulus@okulus.pl
OD REDAKTORA
P
rzypadkowo, a jednak chyba nieprzypadkowo, ten numer magazynu powstał pod hasłem Ponad podziałami! W edytorialu Magdy Ostrowickiej wspólnie, zatem ponad podziałami, wystąpiły modelki konkurujących ze sobą agencji mody. Nie doszło
do tragedii, nikomu nic się nie stało, a promocyjne zajawki w mediach społecznościowych Fot. Magdalena Ostrowicka
zgodnie polubiły właścicielki obu firm. Można? Można! Omawiamy też w tej edycji książki aż siedmiu wydawnictw, ostro ze sobą konkurujących na rynku księgarskim. Wszystkie tytuły godne polecenia, bo promujemy tylko dobre książki. Najlepsze! Na łamach znajdziecie ponadto wywiady i zdjęcia firm samochodowych, które też na różne sposoby zabiegają o klientów. Nikt o to pretensji do nas nie ma, każdy robi swoje, a my ze wszystkimi chcemy żyć dobrze – i jakoś się udaje. O poglądach politycznych autorów nie wspomnę, mamy tu pełne spektrum od lewa do prawa, ale że szanujemy wolność słowa – nikt nikomu do gardła nie skacze. Skoro
STANISŁAW BUBIN, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl
na łamach Lady’s Club udaje nam się łączyć, a nie dzielić, z pożytkiem dla wszystkich, czemu nie wychodzi to w szerszej skali? Ot, zagadka. Może odpowiedź znajdziecie w naszych tekstach. Zapraszam do lektury!
W NUMERZE 4 WYWIAD NUMERU Z KRZYSZTOFEM BATKO, DORADCĄ DS. KLUCZOWYCH KLIENTÓW FLOTOWYCH W SALONIE VOLVO AUTO-BOSS W BIELSKU-BIAŁEJ 10 LISTY Z MONACHIUM 11 WYWIAD Z TOP MODELKĄ I AKTORKĄ KAROLINĄ MÜLLER 18 ŻYWIECKIE MAMY NA ZAMKU KRÓLEWSKIM
NA OKŁADCE
22 DOROTA BOCIAN O CIENIU, NASZYM BRACIE BLIŹNIAKU
KARINA KARWALA, KIEROWNIK DS. MARKETINGU, KRZYSZTOF BATKO, DORADCA DS. KLUCZOWYCH
24 ROZMOWA Z DAGMARĄ SKALSKĄ, AUTORKĄ NOWEGO, FASCYNUJĄCEGO PORADNIKA
30 SERIO? FELIETON ANGELIKI WICIEJOWSKIEJ
KLIENTÓW FLOTOWYCH
31 PODRÓŻ DO KOLUMBII Z DOROTĄ J. SZCZEPANIK 34 MAM PRAWO DO DOBREGO SEKSU – TWIERDZI PISARKA NINA MAJEWSKA-BROWN 37 ZNAJDŹ MORDERCĘ NA WOŁYNIU. FRAGMENT POWIEŚCI KRYMINALNEJ
W SALONIE VOLVO FOT.
AUTO-BOSS
MAGDALENA OSTROWICKA / WWW.COBRAOSTRA.PL
Z CZASÓW RZEZI
39 ZBRODNIA PO PÓŁWIECZU
®
40 ADAM ZDANOWSKI O „CZARNOBYLU”, MINISERIALU HBO 42 KOBIETY SĄ SILNIEJSZE NIŻ MYŚLISZ. O KSIĄŻCE MELINDY GATES 44 OGRÓD W SŁOIKU 45 WIATR NA SKÓRZE. MINIPRZEWODNIK PO POEZJI JAPOŃSKIEJ 48 PREZENTY NA JESIEŃ Z WYDAWNICTWA POZNAŃSKIEGO 50 LUDZIE ROBIĄ PIEKŁO DLA NAJSŁABSZYCH – UWAŻA SZYMON HOŁOWNIA
WYDAWCA FIRMA WYDAWNICZA LADY’S CLUB
53 RÓWNIE INTELIGENTNE
ADRES REDAKCJI 43-309 BIELSKO-BIAŁA, UL. SUCHA 32
54 TYLKO NIE PAL! ANNA ADAMUS O TYM, JAK PAPIEROSY NISZCZĄ SKÓRĘ 56 WOŁANIE O MIŁOŚĆ. ROZMOWA Z DR BEATĄ WRÓBEL, GINEKOLOGIEM I SEKSUOLOGIEM
60 JOANNA SKOREK-KOPCIK O PIELĘGNACJI SKÓRY W CHOROBACH TARCZYCY 64 TRENER DAWID CEMBALA NAMAWIA: ROZCIĄGAJ SIĘ, ALE OSTROŻNIE! 66 MIŁOŚĆ SŁODSZA OD WINA. NASZA RECENZJA „KRÓLOWEJ SABY” 67 CZYSTE POWIETRZE – ZDROWY WYBÓR 68 ABOVE DIVISIONS. EDYTORIAL MAGDALENY OSTROWICKIEJ 74 STRONY EKOLOGICZNE „ZAGRAJMY W ZIELONE” 76 FELIETON EWY KASSALI
REDAKTOR NACZELNY STANISŁAW BUBIN, S.BUBIN.LADYSCLUB@GMAIL.COM, TEL. 509 965 018 REKLAMA TEL. 509 965 018, REDAKCJA@LADYSCLUB-MAGAZYN.PL, WWW.LADYSCLUB-MAGAZYN.PL WSPÓŁPRACA ANNA ADAMUS, ROMAN ANUSIEWICZ, DOROTA BOCIAN, DAWID CEMBALA, EDYTA DWORNIK, MAGDALENA FIRLEJ-PRUŚ, LUCYNA GRABOWSKA-GÓRECKA, KATARZYNA GROS, EWA HECZKO, MARZENA JANKOWSKA, ANNA JURCZYK, KRZYSZTOF KOZIK, ALDONA LIKUS-CANNON, KRZYSZTOF MACHA, KRZYSZTOF ŁĘCKI, MAGDALENA OSTROWICKA, PAULINA PASTUSZAK, NATASHA PAVLUCHENKO, ALEKSANDRA RADZIKOWSKA, KRZYSZTOF SKÓRKA, JOANNA SKOREK-KOPCIK, DOROTA STASIKOWSKA-WOŹNIAK, EWA STELLMACH, ANIKA STRZELCZAK-BATKOWSKA, BEATA SYPUŁA, WIOLETTA UZAROWICZ, MIKOŁAJ WOŹNIAK, MAGDALENA WOJDAŁA, MARTA ZDANOWSKA, ADAM ZDANOWSKI, AGNIESZKA ZIELIŃSKA LAYOUT PAWEŁ OKULOWSKI ISSN
1899–1270
REKLAMA
REKLAMA
Zdjęcia Magdalena Ostrowicka / www.cobraostra.pl
WYWIAD NUMERU
KARINA KARWALA, KIEROWNIK DS. MARKETINGU, I KRZYSZTOF BATKO, DORADCA DS. KLUCZOWYCH KLIENTÓW FLOTOWYCH W SALONIE VOLVO AUTO-BOSS W BIELSKU-BIAŁEJ
KLIENCI WYSOKO CENIĄ NASZ PROFESJONALIZM 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Z KRZYSZTOFEM BATKO, DORADCĄ DS. KLUCZOWYCH KLIENTÓW FLOTOWYCH W SALONIE VOLVO AUTO-BOSS W BIELSKU-BIAŁEJ, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN Nowe Volvo XC40, najmłodszy i najmniejszy SUV w rodzinie Volvo, otrzymało prestiżowy tytuł Car Of The Year 2018 – Europejskiego Samochodu Roku. Jakie cechy tego pojazdu sprawiły, że zdobył uznanie dziennikarzy motoryzacyjnych i ekspertów z 23 europejskich krajów, otrzymując aż 325 punktów? Jaki to typ samochodu i dla kogo? Czym wyróżnia się wśród typowych SUV-ów?
Najważniejsze cechy nowego Volvo XC40 można streścić w trzech słowach: bezpieczeństwo, technologia, design. Połączenie tych elementów pozwoliło na zajęcie najwyższego miejsca w konkursie Car Of The Year i wyprzedzenie takich konkurentów, jak na przykład Alfa Romeo Stelvio czy Audi A8. Na etapie projektowania analizowano trendy w architekturze, produkcje filmowe, a nawet modę. Wszystkie te działania miały na celu stworzenie czegoś nowego, świeżego, bardziej młodzieńczego. Celem było zaprojektowanie samochodu w inny sposób niż dotychczas.
W mojej ocenie, Volvo XC40 wyróżnia się wśród SUV-ów najładniejszą linią nadwozia, najnowszymi technologiami i ogromną ilością miejsca wewnątrz, mimo stosunkowo niedużych gabarytów zewnętrznych. Jeszcze jedna rzecz wyróżnia Volvo XC40. To pierwszy pojazd marki, który można kupić w programie Care By Volvo. Na czym on polega?
Program Care By Volvo to rozwiązanie przygotowane dla osób, które w jednej opłacie chcą zawrzeć wszystkie koszty związane z eksploatacją samochodu. Użytkownik konfiguruje wymarzony samochód, za który płaci z góry określaną kwotę, a w niej zawarte są takie elementy, jak: użytkowanie samochodu, ubezpieczenie, serwis, opony zimowe, a nawet obsługa concierge. Po okresie użytkowania samochód jest zwracany, a klient może pomyśleć nad wyborem nowego Volvo. Rozwiązanie to jest coraz bardziej popularne i zostało poszerzone do pełnej gamy modelowej. Dodatkowo,
KRZYSZTOF BATKO
ANDRZEJ KARWALA, WŁAŚCICIEL FIRMY VOLVO AUTO-BOSS (SZÓSTY Z LEWEJ), WRAZ ZE SWOIM ZESPOŁEM
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5
I JESZCZE RAZ ZESPÓŁ PRACOWNIKÓW SALONU VOLVO AUTO-BOSS W INNYM, ORYGINALNYM UJĘCIU
już niebawem, będzie też dostępne dla osób, które nie prowadzą działalności gospodarczej. Jakie wersje nowego Volvo XC40 dostępne są w salonach Auto-Boss w Bielsku-Białej i Chorzowie? Czym się różnią, na co warto zwrócić uwagę przy ich zakupie? Mam na myśli nie tylko nowinki związane z elektroniką, lecz przede wszystkim mechanikę auta i jego osiągi.
Do dyspozycji naszych klientów posiadamy modele z silnikami diesla i benzynowymi w wersjach Momentum Pro i R-Design. Samochody demonstracyjne różnią się stylistyką nadwozia i wnętrza oraz wyposażeniem dodatkowym. Każdy egzemplarz Volvo XC40 posiada system City Safety, zmniejszający ryzyko kolizji z innymi pojazdami, z pieszymi, rowerzystami i dużymi zwierzętami. Dodatkowo w standardzie znajdują się Asystent Pasa Ruchu i system informowania o znakach drogowych. Nasza praca polega na rozpoznaniu potrzeb klienta i zaproponowaniu mu rozwiązań, które będą dla niego użyteczne i funkcjonalne. Ciężko zatem odpowiedzieć na pytanie,
6 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
na co zwrócić uwagę, ponieważ dla jednego klienta istotne będą aktywny tempomat i jazda półautonomiczna, z racji częstych podróży autostradami, a dla innego będą to elementy, z których nie skorzysta. Krótko mówiąc, klient wybiera to, co mu się podoba, a całą resztą zajmujemy się wspólnie, na spotkaniu, konfigurując samochód odpowiadający na wszystkie postawione wymagania i spełniający w pełni jego oczekiwania. Ponieważ rozmawiamy dla magazynu dla kobiet, powiedzmy też, na co panie powinny zwrócić uwagę jako użytkowniczki Volvo? Jakie cechy dedykują to auto dla kobiet z klasą, kobiet biznesu? Myślę na przykład o kwestii bezpieczeństwa, funkcjonalności i elegancji.
Zawsze podczas rozmowy z klientkami zwracam uwagę na dwie istotne rzeczy, które posiada model XC40. Pierwszą są drzwi – tak zaprojektowane, by po ich zamknięciu na progu nie zbierał się brud. Dzięki takiemu rozwiązaniu eliminujemy problem ubrudzenia spodni czy sukienki przy wsiadaniu lub wysiadaniu. Kolejnym ważnym
aspektem jest haczyk na torebkę, wyciągany ze schowka. Torebka jest zawsze pod ręką, nie leży na mokrym dywaniku ani nie spada z fotela przy hamowaniu. Istotnymi drobiazgami ułatwiającymi życie są również kosz na śmieci, by w aucie zawsze był porządek, i schowek w drzwiach, w którym zmieszczą się laptop i duża butelka wody. Dużo się ostatnio mówi, że właścicielem marki został chiński koncern Geely Automobile. Co szwedzka marka zyskała na współpracy z chińskim partnerem?
Zgadza się, sporo na ten temat można było usłyszeć zarówno w mediach, jak i wśród klientów. Chiny są jednym z państw najintensywniej inwestujących kapitał i jak każdy inwestor – szukają zysku i firm z dużym potencjałem. Dzisiaj, z perspektywy czasu, można ocenić, że była to trafna decyzja, zarówno dla koncernu Geely, jak i dla samej marki, ponieważ ilość sprzedawanych samochodów Volvo na świecie dynamicznie wzrasta, sama zaś marka zyskała ogromny zastrzyk gotówki, który pozwolił jej na komplet-
ne odświeżenie wszystkich linii modelowych oraz dalszy rozwój technologii – zarówno pod kątem bezpieczeństwa, jak i ekologii. Czy pojawiły się dzięki temu rozwiązania innowacyjne, mające wpływ na rozwój Volvo? Jak to wygląda z perspektywy regionalnej, czyli salonów Grupy Auto-Boss na Podbeskidziu i Śląsku? Proszę scharakteryzować firmę.
Nasze salony z roku na rok zajmują czołowe miejsca w sprzedaży samochodów marki Volvo. Trudno ocenić, czy innowacyjne rozwiązania bezpośrednio wpłynęły na wzrost sprzedaży. W mojej ocenie, wpływ na sprzedaż na naszym lokalnym rynku ma kilka aspektów. Najważniejszy z nich jest taki, że nasi klienci cenią nienachalny prestiż, który najbardziej charakteryzuje markę. Dokładamy wszelkich starań, by klient był zadowolony – i wiemy jak to robić, ponieważ firma Auto-Boss działa na rynku motoryzacyjnym już 36 lat. Dodatkowo potwierdza to fakt sprzedaży samochodów dla klientów z całego kraju, choć polityka cenowa
Volvo jest w Polsce ujednolicona. Wnioskować z tego można, że klienci wysoko cenią naszą obsługę i profesjonalizm. Volvo obiecywało, że po 2020 roku nikt nie zginie ani nie zostanie poważnie ranny w samochodach tej marki (No One Will Die Tomorrow), oczywiście stosując się do przepisów i normalnych reguł użytkowania pojazdów. Czy ta piękna wizja jest nadal realizowana? Dla Volvo zawsze bowiem liczył się człowiek – jego bezpieczeństwo i życie – a auta tej marki należą do najbezpieczniejszych na świecie.
Naturalnie, wizja Volvo jest wciąż realizowana i bardzo poważnie traktowana. Wpisuje się ona w to, co dla nas jest najważniejsze: człowiek, jego bezpieczeństwo i życie. Przykładem, jak ważne są dla nas te aspekty, może być choćby fakt, że od 16 lat na Wyspach Brytyjskich nikt nie zginął w wypadku z udziałem Volvo XC90. Kolejnym przykładem jest opublikowany na YouTube test dachowania modelu XC60. Nie mogę się doszukać żadnej innej marki, która tak jawnie prezentowałaby wyniki i nagrania z podobnego testu. Najważniejsze są jednak rozmowy z klientami, którzy wyszli cało z wypadków. Mają oni świadomość, że właśnie decyzja o zakupie Volvo pozwoliła im dłużej cieszyć się z życia. Czy w Volvo XC40 systemy też zostały tak dopracowane, że skutecznie ograniczają ryzyko związane z ludzką omylnością?
Zdecydowanie tak! Jako kierowca sam miałem okazję wielokrotnie przekonać się, jak często popełniamy błędy za kierownicą i jak ważne są systemy bezpieczeństwa. Dla przykładu, w momencie wprowadzenia systemu City Safety
znacznie spadła sprzedaż elementów blacharskich przedniej części samochodu. Żyjemy w ciągłym biegu, pod ostrzałem dzwoniącego telefonu, spływających maili czy wiadomości, a to w znaczny sposób ogranicza naszą czujność za kierownicą. Systemy bezpieczeństwa są jednak zero-jedynkowe. Nie dotykają ich ani zmęczenie, ani żadne bodźce zewnętrzne, dlatego w doskonały sposób uzupełniają nasz chwilowy brak czujności za kierownicą. Volvo XC40 w standardzie posiada systemy City Safety i Asystenta Pasa Ruchu. Za niewielką kwotę można auto doposażyć w system monitorujący sytuacje za samochodem. Auto jest się w stanie samo zatrzymać przy wyjeździe z mało widocznego parkingu lub zaciągnąć hamulce bez naszej wiedzy w momencie zagrożenia najechania na tył innego pojazdu, co może skutkować wypchnięciem go na ruchliwe skrzyżowanie czy tory kolejowe. Wszystkie te rozwiązania w aktywny sposób wpływają na bezpieczeństwo kierowcy i wszystkich pasażerów samochodu, a także osób znajdujących się poza nim. Należy też wspomnieć, że system City Safety jest w stanie rozpoznać pieszych, rowerzystów czy duże zwierzęta, a co za tym idzie – uniknąć potrącenia lub złagodzić jego skutki. Decydując się na zakup Volvo, chronimy zatem swoje zdrowie i życie, jak i innych użytkowników drogi. Zespół specjalistów od 70 lat gromadzi dane z autentycznych zdarzeń drogowych, by lepiej zrozumieć przebieg każdej kolizji. Volvo w Inicjatywie E.V.A. dzieli się wynikami 40-letnich badań, by również inni producenci samochodów mogli zapewnić wysoki standard bezpieczeństwa. Od dawna znana jest maksyma: Volvo nie ma w swoich sa-
NOWE VOLVO XC40, ZDOBYWCA PRESTIŻOWEGO TYTUŁU CAR OF THE YEAR 2018 W OCENIE EKSPERTÓW Z 23 KRAJÓW EUROPEJSKICH
mochodach wszystkiego, lecz za to wszyscy mają w swoich samochodach coś z Volvo. Jakie kolejne wyzwania chce narzucić konkurencji marka Volvo w najbliższych latach? Jakich systemowych nowości mogą spodziewać się kierowcy?
Marka Volvo chętnie dzieli się swoimi osiągnięciami w zakresie bezpieczeństwa, ponieważ istotne jest dla nas życie każdego. Dlatego nie należy mówić o wyzwaniach, lecz raczej o wdrażaniu innowacyjnych rozwiązań. Najciekawszym i powszechnie znanym patentem, który użytkujemy wszyscy, są trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, stosowane już we wszystkich markach. Patent związany z tym rozwiązaniem został udostępniony nieodpłatnie. Obecnie jesteśmy na etapie
Autoryzowany Dealer Volvo Warszawska 299A 43-300 Bielsko-Biała tel. 33 811 10 00
wdrażania modnej „chmury”. Nasze wiadomości, zdjęcia i muzyka są przechowywane zazwyczaj w „chmurze”. Do takiej też „chmury” będą trafiały informacje związane z sytuacjami na drodze, dotyczące na przykład oblodzenia, piasku na zakręcie, plamy oleju, zepsutego auta na poboczu w niebezpiecznym miejscu. Dzięki takiemu rozwiązaniu auto będzie w stanie zwolnić, zanim z dużą prędkością wjedziemy na oblodzoną nawierzchnię czy najedziemy na tył innego pojazdu. Nasz samochód będzie odbierał informacje zebrane przez inne pojazdy, sam będzie je zbierał i wysyłał do „chmury”. Docelowo rozwiązanie takie ma być wykorzystywane przez wszystkich producentów. Dziękuję za rozmowę.
Autoryzowany Dealer Volvo Drogowa Trasa Średnicowa 51 41-506 Chorzów tel. 32 349 49 07
salonbielsko@autoboss.dealervolvo.pl
salon@autoboss.dealervolvo.pl
www.bielsko-biala.volvocarautoboss.pl
www.chorzow.volvocarautoboss.pl
: @VolvoAutoBoss • Instagram
: @volvo_autoboss
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7
NIE BOJĘ SIĘ WYZWAŃ WYZWAŃ
KOZY BĘDĄ KOZY BĘDĄ MIAŁY MIAŁY NOWOCZESNY NOWOCZESNY KOMPLEKS KOMPLEKS TENISOWY TENISOWY WYWIAD Z JAROSŁAWEM ROZMUSEM, WSPÓŁWŁAŚCICIELEM FIRMY EKAMEDICA, WYWIAD Z JAROSŁAWEM ROZMUSEM, WSPÓŁWŁAŚCICIELEM FIRMY EKAMEDICA, KTÓRA JEST PARTNEREM STRATEGICZNYM NOWYCH KORTÓW TENISOWYCH ROYAL TENNIS KTÓRA JEST PARTNEREMCLUB STRATEGICZNYM NOWYCH KORTÓW TENISOWYCH ROYAL TENNIS PRZY ULICY PODGÓRSKIEJ W KOZACH CLUB PRZY ULICY PODGÓRSKIEJ W KOZACH Skąd pomysł na inwestycję Skąd pomysł naClub? inwestycję w Royal Tennis w Royal Tennis Club? - Firma EkaMedica jest wieloletnim produ-centem Firma EkaMedica jest wieloletnim produsuplementów diety. W swojej dziacentem diety. W swojejskładdziałalnościsuplementów skupiamy się na naturalnych
łalności się na naturalnych nikach, skupiamy tak by w naszych produktachskładbyło nikach, tak by w naszych produktach było
W fOr W fOr
sz ku sz ku
mie mie
p r Op r O
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
tylko to, co jest najzdrowsze. Oprócz odpotylko to, co jest najzdrowsze. Oprócz odpowiedniej diety, pragniemy również wspierać wiedniej diety, pragniemy również wspierać wszelkie aktywności sportowe. Bardzo częwszelkie aktywności sportowe. Bardzo często jesteśmy sponsorem biegów ulicznych, sto jesteśmy sponsorem biegów ulicznych, górskich czy triathlonów. Teraz przyszła kogórskich czy triathlonów. Teraz przyszła kolej na wsparcie mieszkańców Podbeskidzia
na wsparcie Podbeskidzia ilejstworzenia im mieszkańców przestrzeni, która pozwoli i stworzenia im przestrzeni, która pozwoli
100% naturalna 100% naturalna
WITAMINA C CBC WITAMINA C CBC z unikalną fOrmułą biOflawOnOidów CBC z unikalną fOrmułą
O działaniu ANTYOKSYDACYJNYM biOflawOnOidów CBC O działaniu ANTYOKSYDACYJNYM
Witamina C cbc, Witamina C cbc,
w pOrcji dziennej (5 g) dOstarcza 1 000 mg naturalnej witaminy C, która pOsiada wudOwOdniOne pOrcji dziennej (5 g) dOstarcza 1 000 mg działanie OpublikOwane naturalnej witaminy któraAuthOrity): pOsiada przez EFSA (EurOpean FOOdC,Safety udOwOdniOne działanie OpublikOwane przez EFSA (EurOpean FOOd Safety AuthOrity): pOmaga w prawidłOwym funkcjOnOwaniu układu OdpOrnOściOwegO pOmaga w prawidłOwym funkcjOnOwaniu pOprawia funkcjOnOwanie układu OdpOrnOściOwegO metabOlizmu energetycznegO pOprawia uczucie funkcjOnOwanie zmniejsza zmęczenia i znużenia metabOlizmu energetycznegO wspiera pracę układu nerwOwegO zmniejsza uczucie zmęczenia i znużenia wspiera prOdukcję kOlagenu wspiera pracę układu nerwOwegO działa antyOksydacyjnie wspiera prOdukcję kOlagenu działa antyOksydacyjnie
8 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Emilia i Jarosław Rozmusowie / fot. CobraOstra
Emilia i Jarosław Rozmusowie / fot. CobraOstra
rozwijać młode talenty, a dorosłym da możliwość odprężenia się odacodziennej pracy. rozwijać młode talenty, dorosłym da możDlaczego akurat tenis? gram od wielu liwość odprężenia się Sam od codziennej pracy. latDlaczego i chciałbym stawiać naSam rozwój tegoodsporakurat tenis? gram wielu tulatwinaszym regionie. chciałbym stawiać na rozwój tego spor-
tu w naszym regionie.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Czym będzie się wyróżniał Royal Tennis Club w Kozach na tle innych obiektów w okolicy? - W kompleksie sportowym Royal Tennis Club znajdować się będą dwa korty tenisowe kryte o nawierzchni sztucznej trawy, czynne cały rok, dwa korty otwarte z nawierzchnią mączki
ceglanej,
dostępne
do
użytku
w okresie letnim oraz pełnowymiarowe boisko do squasha i boisko do gry plażowej.
WITAMINY W KROPLACH Z WYJĄTKOWĄ FORMUŁĄ
TOCOBIOL® SF NATURALNA OCHRONA NASZYCH WITAMIN PRZED UTRATĄ ICH WŁAŚCIWOŚCI
TOCOPHEROL RICH NATURAL ANTIOXIDANT
NATURALNA OCHRONA PRZED PROCESEM UTLENIANIA
W planach jest również plac zabaw dla najmłodszych, tak by odwiedzać nas mogły całe rodziny.
Objętość netto:
900 ×
30 ml
Stawiamy na bardzo nowoczesny wygląd i wysoko wykwalifikowaną kadrę trenerów. Chcemy, by każdy kto dołączy do klubu, czuł się wyjątkowo. Uruchomiona zostanie również szkółka dla dzieci Kids Tennis Club, którą prowadzić będą trenerzy z dużymi
Kiedy odbędzie się otwarcie kortów tenisowych?
- Firmę EkaMedica tworzymy razem żoną a oprócz nas mamy zespół znakomitych ludzi, którzy dynamicznie działają i wpro-
sukcesami sportowymi. - Ukończenie inwestycji planowane jest je-
wadzają nowe produkty na rynek. Stale
To nie będzie standardowy klub tenisowy.
sienią tego roku. Rekrutacja dla najmłod-
inwestujemy w rozwój naszych pracowni-
Oprócz rozgrywek i nauki, chcemy, by było
szych graczy do naszej szkółki odbędzie się
ków i dbamy o to, by optymalizować nasze
to miejsce, w którym będzie można miło
jeszcze w październiku. Wszystkie informa-
działania. Obecnie wprowadziliśmy na ry-
spędzić czas wolny. Dla przedsiębiorców bę-
cje na ten temat znajdą Państwo na stronie: nek nowe produkty witaminowe. Naturalna www.royaltennisclub.pl. Jeżeli chodzi o dru- witamina C z opatentowanym kompleksem
dzie to miejsce, w którym znajdą sposób na mieli możliwość przeprowadzania spotkań
gi etap inwestycji, czyli hotel ze strefą Well- bioflawonoidów CBC oraz serię witamin ness & SPA, to planowane zakończenie jest w kroplach, również opartych na natural-
biznesowych oraz rozwijania sieci kontak-
w 2021 roku.
sportowy odpoczynek od pracy oraz będą
nych witaminach – D3, A, E oraz K2Mk7
tów. Dla rodzin będziemy mieć szeroki pa-
z wyjątkową formułą TOCOBIOL SF. Jak
kiet usług – od kawiarni, po plac zabaw czy
widać oprócz zewnętrznych inwestycji,
boisko do siatkówki plażowej.
Czy kompleks sportowy to cała inwestycja w tym miejscu?
Jak daje radę Pan połączyć działalność w firmie EkaMedica z angażowaniem się w nowe projekty i inwestycje?
mamy czas, by stale rozwijać nasze portfolio produktowe i co ważne, szukać unikatowych rozwiązań, które dzięki rozwoju nauki, jesteśmy w stanie wdrażać w nasze produkty.
- Oczywiście, że nie! Pozostała część inwestycji obejmie również nowoczesny kompleks hotelowy ze strefą Wellness & SPA. Znajdować się w nim będzie sala konferencyjnokongresowa na 550 osób. Chcemy, by Kozy stały się kolebką spotkań ludzi biznesu, a ich mieszkańcy
mogli
korzystać
z
prężnie
rozwijającego się regionu. Będąc partnerem strategicznym takiej inwestycji, właśnie na to liczymy.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 9
LISTY Z MONACHIUM
POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA Jeśli ograniczymy swoją wolność, aby uzyskać bezpieczeństwo, stracimy obie te rzeczy – Benjamin Franklin
JEDEN Z FILOZOFÓW NIEMIECKIEGO IDEALIZMU, JOHANN GOTTLIEB FICHTE, NAPISAŁ, ŻE „BYĆ WOLNYM... TO NIC, ALE ODZYSKAĆ WOLNOŚĆ – TO NIEBO”. PODOBNIE JEST Z BEZPIECZEŃSTWEM. CZUĆ SIĘ BEZPIECZNIE, TO NIC, ALE ODZYSKAĆ POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA, TO JAK ODZYSKAĆ WOLNOŚĆ. ALBO ZOBACZYĆ NIEBO, KTÓREGO WCZEŚNIEJ NIE DOSTRZEGALIŚMY. DOPÓKI CZUJEMY SIĘ BEZPIECZNIE, NIE DOCENIAMY TEGO I WYDAJE NAM SIĘ, ŻE TAK BĘDZIE
Z
właszcza w Monachium, jednej z najbogatszych metropolii świata. I dotąd bardzo bezpiecznych. Wydało mi się dziwne, że ktoś w tym wielkim mieście może uważać, że jego spokój jest zagrożony. Tym dziwniejsze (w pierwszej chwili), że temat bezpieczeństwa zdominował klasowe spotkanie rodziców. Zazwyczaj na zebraniach w szkole rozmawiamy o sprawach szkolnych, a na spotkaniach w restauracji o wszystkim innym. Tym razem było inaczej, a zaczęło się od niewinnego pytania jednej z matek. Czy też czujemy, jak ona, że w Monachium nie jest już tak bezpiecznie jak kiedyś. I czy nie boimy się wieczorami wychodzić z domu? – O, tak, jest coraz gorzej – jak za naciśnięciem guzika odezwały się wszystkie kobiety. Każda z nas potwierdziła, że różnica jest ogromna, odczuwa się ją wyraźnie. Jedna z mam powiedziała, że gdy widzi na ruchomych schodach w metrze grupę rozwydrzonych chłopaków, zawsze puszcza ich przodem, żeby nie dostać kopniaka w plecy. Zaraz okazało się, że wszystkie zachowujemy się w ten sposób. Lepiej puścić takich przodem niż wylądować w szpitalu. Parę lat temu żadna z nas by się tak nie zachowała. Nawet nie przyszłoby nam do głowy, że trzeba oglądać się, kto za nami stoi. Podobnie zachowujemy się w sklepie, gdy w kolejce do kasy chłopcy wciskają się przed nas i bez żenady układają swoje rzeczy na taśmie. Nikt nie protestuje. Jeszcze niedawno każda z nas zwróciłaby takim uwagę i przesunęła smarkaczy na koniec kolejki. Teraz wszyscy stoją spokojnie, nikt się nie odzywa. Nie z obawy, że głośno zachowujący się młodzi ludzie nie zrozumieją po niemiecku, lecz ze strachu, że można oberwać i usłyszeć stek wyzwisk. Sama ostatnio przeżyłam szok, bo kasjer nie
1 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
powiedział ani słowa i pośpiesznie skasował towar grupie młodzieńców, którzy bezczelnie wepchnęli się do kolejki. O ile my, kobiety, doradzałyśmy sobie, jak bronić się w poszczególnych sytuacjach, o tyle panowie stwierdzili, że nasze obawy są na wyrost i oni nie czują różnicy w bezpieczeństwie między tym, co było a co jest teraz. – Powiedz mi, jak wygląda twój dzień, skoro uważasz, że Monachium jest bezpieczne? – jedna z matek zwróciła się do tatusia zachwyconego monachijską sielanką. – Rano wyjeżdżam do pracy, wieczorem wracam do domu, kolacja i to wszystko. Nie zauważyłem, żeby gdziekolwiek było niebezpiecznie – odparł z niezmąconym spokojem. – No właśnie – powiedziała kobieta – rano wychodzisz z domu, windą zjeżdżasz do garażu, wsiadasz do samochodu, jedziesz do pracy i parkujesz pod biurem. Wieczorem wsiadasz do samochodu, wracasz do domu, parkujesz w garażu, jedziesz windą. I tyle wiesz o bezpieczeństwie na ulicy. Kiedy ostatnio byłeś w sklepie albo jeździłeś metrem? – zapytała. – Nie mam na to czasu, może parę lat temu – wyjaśnił. – A ja codziennie – tak zakończyła się ta wymiana zdań. Okazało się, że jedna pani, która jeździ rowerem, kupiła sobie solidne metalowe zabezpieczenie i wozi je w koszyku. Jakby jakiś do niej podszedł – ma się czym bronić. Inna zapisała się na kurs samoobrony. Te kursy mnożą się w Monachium jak grzyby po deszczu i policja je poleca. Jeszcze inna zrezygnowała z dodatkowych zajęć dla dzieci, żeby uniknąć jazdy metrem i przepisała je na kursy obok domu. Panowie patrzyli na nas w zdumieniu, jakbyśmy spadły z innej planety. Racja jednak była po naszej stronie. Jak wynika z danych bawarskiej
ALDONA LIKUS-CANNON
Fot. Allan Richard Tobis
ZAWSZE. ALE NIC NIE JEST DANE RAZ NA ZAWSZE.
policji, w 2018 przestępczość w Monachium wzrosła o 29% w stosunku do 2017. Przestępstw na tle seksualnym było o 24% więcej, a handel narkotykami wzrósł prawie dwukrotnie, o 91,4%. Tendencja jest wzrostowa i mamy coraz mniej bezpiecznych dzielnic. Do słynącego ze złej renomy dworca kolejowego i okolic (chociaż policja stara się, żeby podróżni nie narzekali) dołączyły południowe i północne części miasta. Wprawdzie Monachium w ocenie policji federalnej nadal jest najbardziej bezpiecznym miastem w Niemczech i plasuje się na pierwszym miejscu (ostatnie zajmuje Berlin), to jednak wiemy, że wszystko zależy od punktu widzenia. Dane lokalnej policji nie napawają radością i mamy prawo czuć zagrożenie. Marna pociecha, że inni mają gorzej, skoro w stolicy Bawarii też coś się psuje i przestępczość rośnie.
ŚWIAT MODY
NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH
Z TOP MODELKĄ I AK TORKĄ KAROLINĄ MÜLLER SPECJALNIE DLA MAGAZYNU LADY’S CLUB ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN Dawno nie widzieliśmy pani w Polsce... Co panią skłoniło do przyjazdu właśnie teraz i jak po tylu latach nieobecności odbiera pani nasz kraj? Co się zmieniło?
Fakt. Większość mojego życia spędziłam bowiem w Stanach Zjednoczonych, w Nowym Jorku. Co prawda urodziłam się Elblągu, gdzie do tej pory mam rodzinę, więc jeśli kiedykolwiek w Polsce bywałam, to najczęściej właśnie tam. Od roku mieszkam w Szwajcarii, toteż mam teraz do rodzinnego kraju dużo bliżej i mogę częściej bywać w Warszawie i nie tylko. Z każdą wizytą poznaję Polskę na nowo. Zmieniło się w naszym kraju bardzo dużo. Przede wszystkim jest to widoczne, kiedy
obserwuję rozwój turystyki międzynarodowej i infrastruktury. Jednak na polskim rynku widzę również ogromną konkurencję w wielu branżach, a zyski z inwestycji czy pracy nie zawsze są satysfakcjonujące. Konsumenci natomiast stale poszukują czegoś nowego i w wielu przypadkach nie przywiązują się na przykład do marki. Mimo to Polska jest ważnym, rozwijającym się rynkiem, szczególnie jeśli chodzi o europejską branżę filmową. Czy za granicą czuje się pani obywatelką świata, czy też podkreśla swoje polskie pochodzenie? Lub inaczej – czy w tej branży pochodzenie ma znacze-
nie? Co tak naprawdę liczy się w modelingu? Trzeba mieć szczęście, czy też wystarczą piękna buzia, wzrost i nienaganna figura?
Zawsze czułam się obywatelką świata, choć wszędzie staram się podkreślać swoje polskie pochodzenie. Jestem dumna z tego, gdzie się urodziłam, mimo że dość wcześnie wyemigrowałam do Stanów Zjednoczonych. Nie uważam jednak, żeby jakieś wielkie znaczenie miało to, skąd jestem. Ważniejsze jest chyba, dokąd zmierzam. Świat mody to prawie wyłącznie biznes i wchodząc do niego, trzeba się szybko z tym pogodzić. Wiele lat minęło, odkąd zaczęłam w tej branży pracować – zmieniło się w niej
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 1
bardzo dużo. Przede wszystkim dzięki tak rozpowszechnionemu dziś internetowi, który ułatwia nam kontakty z ludźmi biznesu i nie tylko. Spędziła pani w Warszawie niewiele dni, ale był to czas pracowity. Można wiedzieć, co pani robiła i czy znalazła pani czas na spotkania z rodziną, przyjaciółmi?... Czy możemy liczyć na kolejne wizyty?
Moja ostatnia wizyta w Warszawie rzeczywiście była bardzo pracowita, w związku z czym nie miałam zbyt dużo czasu na prywatne spotkania. Każdy dzień był wypełniony castingami i spotkaniami z ludźmi z branży. Choć to zapewne dziwnie zabrzmi, to dopiero teraz miałam także okazję uczestniczyć w swojej pierwszej polskiej sesji zdjęciowej, wykonanej przez fotografa Bastka Czernka, w cudownych kreacjach znanej już na światowych wybiegach polskiej marki La Metamorphose, duetu projektantek Ewy Gawkowskiej i Małgorzaty Szczęsnej, w nowym studiu fotograficznym SZTOS. Jej efekty widzicie przy okazji tego wywiadu. Dziś już wiem, że w niedalekiej przyszłości na pewno będę częściej gościć w Polsce.
Przeszło 20 lat kariery na najważniejszych światowych wybiegach i sesje dla najznakomitszych projektantów mody – to robi wrażenie. A jakie były początki? Czy jako dziewczynka marzyła pani o sukcesach w świecie mody? Jak pokonała pani tremę? No i jak udało się pani wejść na niedostępny dla wielu modelek szczyt?
Jest to tak naprawdę dość długa historia, ale mówiąc w skrócie, moja kariera rozpoczęła się szybko i za sprawą odrobiny szczęścia. Pod koniec I klasy szkoły średniej zostałam, jakby to ująć, odkryta przez znaną na całym świecie agencję modelek Elite, która zorganizowała mój pierwszy lot do Paryża. Tam właśnie zauważyła mnie redaktor naczelna magazynu Vogue i namówiła na pierwszą sesję zdjęciową. Zaraz po tym, z siłą wodospadu, zaczęły spływać do mnie propozycje pracy modelki. W związku z tym po pierwszym semestrze II klasy szkoły średniej już na stałe wyjechałam z Gdańska za granicę. Szczerze mówiąc, nigdy nie marzyłam o karierze w modelingu. Zawsze podchodziłam do tego z odrobiną dystansu i traktowałam to wszystko bardziej jak życiową przygodę. Każdy projektant jest inny, każdy czegoś wymaga... Czy w tej pracy umiejętność słuchania też jest ważna? Z kim i dla kogo najlepiej się pani pracowało? Jakie chwile uznaje pani za przełomowe w swojej zawodowej biografii?
Moim zdaniem, umiejętność słuchania przydaje się w każdej branży. Ja miałam po prostu odrobinę szczęścia już na początku kariery. W świecie mody pracowałam z najlepszymi i dla najlepszych. Mój pierwszy pokaz w latach 90. odbył się w Paryżu podczas sezonu Haute Couture. Był to pokaz domu mody Versace. Mimo ogromnej tremy, bardzo miło go wspominam. Wiele razy pracowałam z Karlem Lagerfeldem i domem mody Chanel, Johnem Galliano i domem mody Christian Dior. Bardzo miło wspominam też pracę u Giorgio Armanie-
go, Valentino, Emmanuela Ungaro czy Ralpha Laurena. Jak zaczęły się pani kontakty z filmem? W jakich produkcjach mogliśmy panią zobaczyć i – co ważniejsze – w jakich jeszcze zobaczymy? Bo przygoda z filmem i telewizją jeszcze trwa! U kogo chciałaby pani zagrać? Jaką wymarzoną rolę?
Moim dziecięcym marzeniem było zostać aktorką, co, patrząc na ówczesną rzeczywistość, nie wydawało mi się zbyt realne. Praca modelki otworzyła mi jednak drzwi do świata filmu, choć jak na razie moje role nie są wielkie. Dotychczas zagrałam między innymi w filmach Dziewczyna warta grzechu, Imperialiści są wśród nas!, Burning Blue, Night Life i Królowie życia. Nie mam wymarzonej roli, bo tak naprawdę każda jest osobnym wyzwaniem. Jednak moim aktorskim marzeniem jest pracować zarówno z Patrykiem Vegą, jak i Quentinem Tarantino. Czy otrzymała pani interesujące propozycje od polskich reżyserów czy stacji telewizyjnych? Na co może liczyć polski widz?
Cały czas odkrywam Polskę na nowo i jej filmowy rynek. W związku z tym staram się poznawać ludzi z branży, ale póki co żadnych konkretnych propozycji jeszcze nie otrzymałam. Wiem oczywiście, że często wymaga to czasu, dlatego wciąż pracuję nad tym z moim managerem ze Stars Management Polska. Obiecuję, że gdy tylko się pojawi nowa rola, na pewno o tym usłyszycie.
ZDJĘCIA KAROLINY MÜLLER ZDOBIŁY OKŁADKI WIELU RENOMOWANYCH CZASOPISM
1 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Modelka Karolina Müller Zdjęcia Bastek Czernek Make-up Agnieszka Prokop Włosy Piotr Michalak Stylizacje i kreacje La Metamorphose Bielizna Louie Biżuteria PIKA Biżuteria, HeartBeat Jewellery, Nomination Italy Miejsce Studio SZTOS Warszawa Produkcja i impresariat Robert Stawski / Stars Management Polska
Zapewne słowo emerytura w pani przypadku jest niewłaściwe i mocno przedwczesne, ale jakie ma pani jeszcze cele do zrealizowania? Co chciałaby pani jeszcze osiągnąć w życiu zawodowym, skoro – z naszego punktu widzenia – podbiła już pani świat? Krótko mówiąc, czym nas jeszcze pani zaskoczy?
Fakt, nie myślę jeszcze o przejściu na emeryturę. Jestem typem człowieka, który zawsze będzie starał się działać na bieżąco i brać udział w różnych przedsięwzięciach zawodowych i prywatnych. Mam przed sobą jeszcze długą i niełatwą drogę. Ha! Nie uważam, żebym podbiła świat, ale ten z pewnością należy do odważnych. Póki co mam zamiar iść dalej do przodu, realizując swoje własne wytyczne. Na pewno też się nie poddam. Staram się zawsze walczyć dopóty, dopóki sama nie będę z siebie zadowolona. Oprócz modelingu i aktorstwa, bardzo bliska jest mi praca na cele charytatywne. Uważam, że karma zawsze wraca i należy pomagać naprawdę potrzebującym. Na koniec poproszę o garść porad dla dziewczyn, które w gminach i miasteczkach marzą o podbiciu Paryża, Londynu, Mediolanu czy Nowego Jorku. Co – poza tak zwanymi warunkami – warto i trzeba mieć czy zrobić, żeby myśleć o wejściu na niebotyczny szczyt i megazarobkach?
KAROLINA MÜLLER W REKLAMIE RAY BANA
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że świat mody na pewno nie wygląda tak różowo i pięknie, jak wydaje się większości jego obserwatorów. Jest to ciężki kawałek chleba i biznes, dlatego jeśli decydujemy się do niego wejść, to od razu musimy się z tymi prawdami pogodzić. Tu nie ma czasu na zbędne emocje. Liczą się pewność siebie, ale i skromność (szczególnie na tak zwanym szczycie), wytrwałość, dyscyplina i samodyscyplina, a wielu rzeczy, które usłyszy się pod swoim adresem nie można brać sobie do serca. Oczywiście bardzo ważnym aspektem w karierze modelki jest
POLKA NA WYBIEGACH DIORA I RALPHA LAURENA
1 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
jej bezpośredni kontakt z osobami, które ją reprezentują, bo jak w każdym zawodzie, tu również procentuje dobra komunikacja międzyludzka. Jeśli zaś miałabym to wszystko podsumować, to warto walczyć i spełniać swoje marzenia, bo jak wiem po sobie, nie ma rzeczy niemożliwych. Dziękuję za rozmowę.
KAROLINA MÜLLER
Polska top modelka i aktorka. Karierę rozpoczęła we Francji i Stanach Zjednoczonych. Przez 20 lat gościła na wszystkich najważniejszych wybiegach świata. Debiutowała w pokazie jesień/zima 1998/99 marki Versace u boku Naomi Campbell, a w kolejnych latach prezentowała kolekcje m.in. Chanel, Dior, Ralph Lauren, Versace, Valentino. Uczestniczyła w kampaniach reklamowych dla takich marek, jak Cerruti 1881 i Ray Ban. Sesje zdjęciowe z jej udziałem obecne są na okładkach i w najważniejszych magazynach modowych, m.in. Vogue, Marie Claire, Harper’s Bazaar, SPUR, Hamptons, Grazia, Glamour, Random, Woman, Elle, Lush, Cosmopolitan. Po zakończeniu kariery modelki zagrała w kilku hollywoodzkich produkcjach filmowych i telewizyjnych, m.in. w Dziewczyna warta grzechu u boku Jennifer Aiston i Owena Wilsona, Imperialiści są wśród nas! z Elodie Bouchez i Jose Marią De Tavira, Burning Blue z Robem Mayesem i Trentem Fordem, Night Life z Davidem Denmanem i Ashley Williams, Królowie życia z Peterem Mullanem i Nastassją Kinski.
1 6 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 7
WYWIAD
Fot. Witold Deka / Foto u Jarka Żywiec
ŻYWIECKIE MAMY NA ZAMKU KRÓLEWSKIM MÓWI SANDRA DEKA, PREZES STOWARZYSZENIA NA RZECZ OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH ZIEMI ŻY WIECKIEJ I INICJATORKA GRUPY ŻY WIECKIE MAMY
Z tego co wiem, stowarzyszenie powstało w 1997 roku, kiedy pani była jeszcze dzieckiem. Jak się zostaje prezesem poważnej organizacji w tak młodym wieku?
Stowarzyszenie założyła Władysława Klinowska, prababcia moich dzieci i babcia mojego męża Witolda. Działa ono na Żywiecczyźnie nieprzerwanie od przeszło 22 lat. Prezesów i zarządów było wiele w tych latach. Przede mną rządziła nim wspaniale moja teściowa, a w 2017 roku prezesura przypadła mnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że to organizacja rodzinna...
Ale tak nie jest. Nasza prospołeczna rodzina zawsze starała się stanowić trzon stowarzyszenia, a ponieważ pozytywne wzory działania przechodzą u nas z pokolenia na pokolenie, przyszła pora na nieco młodsze osoby i nową wizję rozwoju. Stąd moja obecność w tej organizacji. Staram się jak mogę ożywić jej działalność i kreować nowe kierunki pomagania potrzebującym w naszej lokalnej społeczności, również osobom niepełnosprawnym. Zasadniczy cel od początku jest ten sam – realizować cele statutowe stowarzyszenia, pomagać potrzebującym, opierając się na pracy spo-
1 8 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
łecznej wolontariuszy. Pomagamy lokalnie, powiat żywiecki jest naszym fundamentem, lecz nie ograniczamy się tylko do granic powiatu. Identyfikujemy potrzeby różnych osób w różnych miejscach i staramy się je wspierać najlepiej jak możemy i potrafimy. W związku z akcjami dla naszego podopiecznego Remka, zorganizowaliśmy kiedyś dodatkowy wyjazd z paczkami świątecznymi dla dzieci i młodzieży z oddziałów onkologicznych w Katowicach, Chorzowie i Zabrzu. Jeśli widzimy potrzebę i możemy pomóc, to po prostu to robimy.
Po prostu mamy legion przyjaciół i sojuszników, więc kiedy organizujemy akcję albo zwracamy się po prośbie, to okazuje się, że nie ma większych problemów ze zdobyciem pieniędzy czy pozyskaniem wolontariuszy. Wystarczy parę telefonów, wpis na Facebooku czy apel do prowadzonej przez mnie grupy Żywieckie Mamy. Od razu uruchamia się łańcuch życzliwych osób i instytucji. Dlatego nie nastawiamy się na zdobywanie deklaracji i legitymacji. Wystarczy gotowość, życzliwa odpowiedź na wezwanie do pomocy. I to jest piękne!
To oczywiste, że kierujecie się empatią, nie granicami administracyjnymi.
Działacie od akcji do akcji, czy systemowo?
Naszym atutem jest to, że żyjemy wśród ludzi, nie jesteśmy urzędnikami. Nam najłatwiej zdiagnozować potrzeby i działać od razu. Stowarzyszenie skupia się na integrowaniu środowisk i funkcjonowaniu rodzin, zwłaszcza wspieraniu rozwoju dzieci. Jak liczna jest wasza organizacja?
Nie aż tak liczna, jak można by sądzić po efektach. Nam nie zależy na bezustannym powiększaniu szeregów, z kolei wiele życzliwych osób na Żywiecczyźnie nie potrzebuje przynależności. Nie o to chodzi.
Na wiele różnych sposobów. Nie zamykamy się w schematach i rutynie. Są akcje i są stałe grupy działania, na przykład grupa integracyjna albo spotkania dla grupy Pań Wcześnie Urodzonych, jak ładnie się same nazwały. Prowadzi ją nasza babcia. Cyklicznie odbywają się również moje spotkania w grupie Żywieckie Mamy. Robię między innymi Spotkania w Szpilkach – bez mężów i dzieci. Chodzi o to, by mamy mogły się od czasu do czasu wyluzować, głośno wypowiedzieć rzeczy niewypowiedziane, nazwać je, zrozumieć siebie i innych. Wtedy okazuje się, że
pewne problemy zmieniają rangę, z wielkich stają się małe, bo inne mamy też je mają. I wtedy każdemu dużo łatwiej.
Dokładnie! Nasze spotkania zaczęły się parę lat temu. Zaczęłam o nich myśleć, kiedy sama pierwszy raz stałam się mamą w 2014 roku. Po objęciu zarządu stowarzyszenia wprowadziłam marzenia w życie. Żywieckie Mamy wtedy właśnie się narodziły. Przyjście na świat dziecka wszystko zmienia. Zaczynamy szukać wokół siebie ludzi, którzy to rozumieją. Potrzebujemy identyfikacji i porozumienia z tymi, którzy wiedzą, na czym polega macierzyństwo. Skoro od tego momentu w mojej głowie tak wiele się zmieniło, to i świat się zmienił, choć ciągle jest taki
Fot. Archiwum grupy
Pewnie zabrzmi to jak banał, ale w pojedynkę ciężko żyć, w grupie raźniej...
ŻYWIECKIE MAMY UCZESTNICZĄ MIĘDZY INNYMI W SPOTKANIACH W SZPILKACH, BEZ MĘŻÓW I DZIECI, ŻEBY SWOBODNIE POROZMAWIAĆ O SWOICH RADOŚCIACH I KŁOPOTACH, WYLUZOWAĆ SIĘ
sam. Młoda mama chciałaby pojąć ten fenomen, porozmawiać z innymi. Zwykła ulica, która dla wielu osób nadal jest zwykła, dla matki zmienia się diametralnie – jest ulicą pełną pułapek i niebezpieczeństw. Schodów, krawężników, kratek, studzienek, kantów, dziur, rowerów i samochodów zagrażających
dziecku. To niesamowite, jak odmienia się życie kobiety po pojawieniu się dzieci. Kto ją w tym momencie lepiej zrozumie? Druga matka. Z kim porozmawia o tej zmieniającej się perspektywie świata? Z drugą matką. O wielu aspektach nieoczekiwanie pojawiających się w życiu najlepiej porozmawiać z drugą mamą. To pomaga. I dlatego powstały Żywieckie Mamy. A co z tatusiami? Wykluczeni?
Fot. Witold Deka / Foto u Jarka Żywiec
Mężczyźni, ojcowie, często wielu rzeczy nie widzą z perspektywy mam i przez to ich nie rozumieją. Nie twierdzę, że to coś złego. Różnimy się! Nieformalna grupa Żywieckie Mamy powstała po to, żebyśmy mogły się wspierać, doceniać, szanować. I pomagać sobie w każdej potrzebie. Nikt nikogo nie zmusza, przynależność jest dobrowolna, w każdej chwili można do grupy wejść i wyjść. To zamknięta grupa społecznościowa na Facebooku, do której należy już ponad 2.200 mam. Śmieję się, że w domu mam czterech mężczyzn (trzech synów – najstarszy ma 5 lat, średni 3 lata, najmłodszy rok – do tego oczywiście mój niesamowity mąż, który jest dla mnie motywacją i inspiracją), a poza domem – ponad dwa tysiące mam! Jednym słowem jest co robić. Na grupę dla tatusiów już czasu brak (śmiech). SANDRA DEKA: POMAGAMY NA RÓŻNE SPOSOBY I W TEN SPOSÓB BUDUJEMY TRWAŁE WIĘZI LOKALNE
Jakieś zasady w grupie jednak obowiązują?...
Tylko dwie: stop hejtowi, stop mowie nienawiści. Na tym tle jestem wyczulona i tego pilnuję. To wymaga ode mnie jako administratorki dużo pracy, bo kiedy wkurzone na coś mamy „popłyną” zbyt ostro w dyskusji, muszę na bieżąco studzić emocje, łagodzić, temperować nastroje. Pani działania zostały już dostrzeżone i nagrodzone.
Prawda! W Zamku Królewskim w Warszawie otrzymałam w czerwcu ogólnopolskie
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 9
non-profit i samorządów. Osoby pracujące w tym projekcie znają nas, „podglądają” i doceniły dotychczasowe osiągnięcia. Było miło, kiedy otrzymałam telefon z zaproszeniem do stolicy. Wśród ogólnopolskich organizacji i stowarzyszeń dostrzeżona została również nasza działalność lokalna. To prestiżowe wyróżnienie oznacza, że robimy rzeczy małe i większe, które widać. Zostały docenione i nie ukrywam, że mnie to cieszy. Nie działam przecież po to, żeby kolekcjonować statuetki i dyplomy. Działam, bo lubię.
Fot. Archiwum grupy
Jak w praktyce wygląda to lubienie?
W CZERWCU SANDRA DEKA ODEBRAŁA NA ZAMKU KRÓLEWSKIM WYRÓŻNIENIE W RAMACH PLEBISCYTU SUPER SAMORZĄD I AKCJI MASZ GŁOS
Czym teraz będzie się pani zajmowała ze stowarzyszeniem i Żywieckimi Mamami?
Super! Wzmacniacie w ten sposób lokalność...
Jak wspomniałam, pomagamy na różne sposoby i w ten sposób budujemy trwałe więzi lokalne, wspieramy się w rozwoju. Ciągłość i systematyczność mają znaczenie. Dużo działamy w przedszkolach, organizujemy zajęcia plastyczne dla dzieci i eventy dla rodzin. Bierzemy udział w różnych konkursach, właśnie po to, by wzmacniać poczucie lokalności. Żywieckie Mamy są niezwykle oryginalne i kreatywne. Jedne malują obrazy, inne tworzą zabawki, biżuterię, ceramikę, kosmetyki. Czemu nie kupować od siebie? Czemu nie wymieniać się między sobą rzeczami po dzieciach? Albo zbierać wyprawki dla mam w trudnym położeniu materialnym? To również forma pomocy. Wspieramy rękodzieło, dobry smak, robimy sobie różne prezenty – i tak popieramy miejscową przedsiębiorczość. Przedsiębiorczość mam.
Fot. Witold Deka / Foto u Jarka Żywiec
wyróżnienie za działania podejmowane na rzecz integracji Żywieckich Mam. Odbyło się to w ramach plebiscytu Super Samorząd i akcji Masz Głos na rzecz organizacji
Nie usiedzę na miejscu! Kiedyś działałam zawodowo w korporacji, tam nauczyłam się ciężkiej pracy, planowania i aktywności, co zostało mi do dziś. Nie potrafię nic nie robić. Jestem na co dzień przedsiębiorcza, co przekazuję młodym ludziom w naszych projektach, na przykład Przedsiębiorczość Jutra albo Przedsiębiorczość jest KOBIETĄ. Staram się działać praktycznie i pragmatycznie. Jak najbardziej użytecznie dla ogółu.
Będziemy realizować na Żywiecczyźnie projekt Robaczkowy Żywiec Jutra i pracujemy cały czas nad projektem, który miło zaskoczy lokalną społeczność, mam nadzieje, że w najbliższych tygodniach dogramy już szczegóły tego projektu i będziemy mogli chwalić się naszą kolejną inicjatywą.
STOWARZYSZENIE I ŻYWIECKIE MAMY BĘDĄ TERAZ REALIZOWAĆ NA ŻYWIECCZYŹNIE PROJEKT ROBACZKOWY ŻYWIEC JUTRA I PRACOWAĆ NAD NOWYM PROJEKTEM, KTÓRY MIŁO ZASKOCZY LOKALNĄ SPOŁECZNOŚĆ
2 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
ŻYWIECKIE MAMY SĄ NIEZWYKLE ORYGINALNE I KREATYWNE
chlubi się na przykład dwoma tytułami Dobroczyńcy Roku za rok 2018 i 2019, wyróżnieniem w konkursie Mikroprzedsiębiorca Roku 2018, wyróżnieniem w kategorii mikroprzedsiębiorstwo w konkursie Firma Rodzinna roku 2016 i wieloma innymi...
Fot. Witold Deka / Foto u Jarka Żywiec
Mogę oświadczyć, że mąż nie dość, że się przyzwyczaił i nie przeszkadza mu nadmiar mojej aktywności, to jeszcze mnie zachęca i wspiera jak może. Mam ogromną pomoc z jego strony. Uzupełniamy się razem i rozwijamy skrzydła. Taką mamy filozofię życia i przy nas dzieci też się tego uczą. Nie tylko mówimy, że trzeba pomagać, ale pomagamy – i chłopcy to widzą. Przykład rodziców działa. Wieczorami nie siadamy przed telewizorem, bo go nie mamy, lecz pochylamy się nad różnymi rzeczami, główkujemy, co można zrobić, żeby ruszyć z nowymi projektami, dokończyć inny, rozpoczęty, rozwiązać nagły problem. Witold, mój mąż, mnóstwo rzeczy robi jako wolontariusz. Dodam, że firma mojego teścia i męża zdobywa ogólnopolskie nagrody w konkursach związanych ze społeczną odpowiedzialnością biznesu,
Fot. Archiwum grupy
Mąż już się do tego przyzwyczaił?
Czyli jak w piosence Młynarskiego: róbmy swoje...
Tak to rozumiem i tak zostałam przez mamę wychowana. Żeby pomagać innym i nie reagować na złe języki czy zawiść. Wyznaczyliśmy sobie cele, wiemy co robić i robimy. Jestem twardą sztuką, a życie jest złożone i trudne, ma różne odcienie. Wiele spraw się zazębia i łączy – i tych stowarzyszeniowych, i tych związanych z Żywieckimi Mamami. Jesteśmy jednak elastyczni, to duży atut, i dlatego możemy tyle spraw ogarnąć. Gratuluję i dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁ STANISŁAW BUBIN
STARAM SIĘ DZIAŁAĆ PRAKTYCZNIE I PRAGMATYCZNIE, UŻYTECZNIE DLA OGÓŁU – MÓWI SANDRA DEKA
Stowarzyszenie Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych Ziemi Żywieckiej Żywieckie Mamy • Aleja Wolności 4 34-300 Żywiec • tel. +48 505 079 869 e-mail: sandraewadeka@gmail.com www.zywiecjutra.pl www.facebook.com/ stowarzyszeniezywiec nr konta: 79 8137 0009 0029 6881 2000 0010 Bank Spółdzielczy w Żywcu
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 1
NASZ WIEK XXI
TWÓJ ZŁY BRAT BLIŹNIAK Konflikt
między tym kim jesteśmy
a tym kim chcielibyśmy być, stanowi istotę ludzkich zmagań.
Przykleja-
my etykietki sobie albo przyklejają nam inni
–
w przeświadczeniu, że
właśnie tacy jesteśmy. Jednocześnie nie zawsze mamy dość siły i odwagi, by działać zgodnie z naszymi warto Fot. Materiały Prasowe
ściami, dobrymi intencjami i moralnością.
DOROTA BOCIAN
R
anieni błędami, od których nie potrafimy się uwolnić, modlimy się po cichu, że... przestaniemy jeść czekoladę, odkładać wszystko na ostatni moment, i że skończymy na przykład z uszczypliwym językiem i gniewem. Gdy gonimy za sukcesem, wychowujemy dzieci, zamartwiamy się, czy starczy pieniędzy na wakacje albo na emeryturę, często omija nas coś, co pomogłoby nam się rozwinąć.
2 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
NASZE PRAGNIENIE ZROZUMIENIA SIEBIE, swojej głębi, zarzucane jest stosem codziennych wiadomości, kłopotów w pracy, drobiazgów, spraw rodzinnych, poważnych chorób i zwykłych przeziębień. Wkurzający sąsiad, ex-partner, który nie może nam wyjść z głowy, dziecko rozrabiające, teściowa, co się wtrąca... Wszyscy oni wysysają z nas energię i doprowadzają do obłędu, bo myślimy, że przez nich nie możemy do niczego dojść i nie będziemy mieć tego, co chcemy mieć. Często zapominamy, że chcieliśmy mieć coś innego niż to, co mamy. Latami robimy to samo, grzęznąc w poślednim życiu. Rytuały codziennego przetrwania odzierają nas z możliwości przejścia przez życie w sposób, o jakim kiedyś, dawno temu, marzyliśmy. Ból emocjonalny wypływa na powierzchnię i sprawia, że mamy w sobie więcej smutku niż radości. A przyszłości się boimy. Stajemy się sceptyczni i cyniczni, często formułujemy ostre sądy. Wydaje nam się, że gdybyśmy mogli zmienić tylko jedną rzecz albo konkretną osobę, od razu bylibyśmy szczęśliwi.
KTO ZA TO PONOSI WINĘ? Uparcie twierdzimy, że nasza ciemna strona charakteru. Nasz cień, zły brat bliźniak. Nasze tajemnice, stłumione uczucia i skrywane instynkty. Ciężko pracujemy nad tym, by stworzyć nieprzeniknioną fasadę, by nikt nie dowiedział się o nas prawdy, nie mógł poznać naszych mrocznych historii, myśli, pragnień. Nie ma w tym nic dziwnego, bo większość z nas ma swoje życie publiczne, jawne, i skryte, tajemne. Mamy dostępną wszystkim osobowość, pokazywaną światu, i sekretną, trzymaną tylko dla siebie. Walczymy ostro, by stworzyć z siebie personę, która – jak wierzymy – przyniesie nam aprobatę i niezbędne uznanie. Z drugiej strony może to być tylko walka pozorowana. Żeby mieć wymówkę, że nie da się żyć pełnią życia. Zaskakujące, ale, niestety, często realne. Czyli: Dajcie mi święty spokój. I tak się nie da, a skoro się nie da, po co to robić? Z takiego nastawienia wynikają różne implikacje, mające wpływ na nasze życie. Podstawowa z nich: nie stawiamy sobie żadnych celów, bo i tak nic nie da się osią-
Fot. Deathtostock
CHARAKTER TWARZY, JAKĄ DLA SIEBIE WYBRALIŚMY różni się w zależności od czynników: rodziców, pochodzenia, od tego, co w naszym środowisku uważane jest za dobre lub złe. Strach przed mroczną stroną naszej osobowości stał się dla nas odruchem warunkowym. Jak tylko złapiemy się na tym, że mamy głowę pełną czarnych myśli, miotamy się albo chowamy do kąta, licząc na to, że jakimś cudem wszystko przejdzie, wyklaruje się. Tłumienie i ignorowanie mrocznej strony to norma. Ogarnia nas przerażenia na myśl, co nas spotka, gdy spojrzymy w głąb siebie, więc często chowamy głowę w piasek, nie chcąc stawić czoła mrocznej stronie. Nasz cień składa się z myśli, emocji, impulsów, które są dla nas wstydliwe lub zbyt bolesne, by je zaakceptować. Wszystkie są sprawami z przeszłości, z którymi się nie zmierzyliśmy. Cień to osoba, którą wolelibyśmy nie być. Cień można dostrzec w kimś z rodziny, kogo często krytykujemy, w koledze, którego arogancji nie znosimy, w celebrycie, który nas denerwuje. Jeśli właściwie to zrozumiemy, dojdziemy do zaskakującego i bolesnego wniosku: cień jest wszystkim, co nas denerwuje, przeraża,
UCIECZKA OD SWOJEGO CIENIA TYLKO POTĘGUJE BÓL, POCZUCIE ŻALU I ZWĄTPIENIA...
Fot. Materiały Prasowe
gnąć, trzeba jedynie jakoś przeżyć. Albo stawiamy sobie cele poniżej naszego potencjału: Jestem tyle a tyle wart, więc tyle mogę osiągnąć. Czyli mniej niż to naprawdę możliwe. A przecież żeby osiągnąć cel, trzeba go sobie postawić! Żeby zrealizować marzenie, trzeba je najpierw mieć! Nie może być inaczej i nie będzie.
KIEDY WPADAMY W PRZESADNY GNIEW, KRZYCZĄC NA PRZYKŁAD NA DZIECI – CIEŃ ZWYCIĘŻA!
odstręcza w innych. Jest tym, co próbujemy ukryć, czego nie chcemy, by dowiedzieli się o nas inni czy nasi bliscy. Jeżeli czegoś nie lubimy u innych, to znaczy, że musimy się temu przyjrzeć w sobie. Jest to prawdopodobnie coś, co odrzucamy we własnej osobowości. BLIŻSZA ZNAJOMOŚĆ Z CIENIEM to jedno z najbardziej pasjonujących przeżyć. To podróż do miejsca, w którym czujemy się swojsko, gdzie rozpoznajemy swoje słabości i atuty, gdzie uznajemy swoje talenty, przyznajemy się do niedoskonałości lub podziwiamy swoją wielkość. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że ucieczka od cienia tylko potęguje ból, poczucie żalu i zwątpienia. Jeżeli nie uda nam się przejąć odpowiedzialności (chociażby ze strachu), wówczas nasza mroczna strona zacznie podejmować za nas decyzje, pozbawiając nas niejako prawa do świadomych wyborów, niezależnie od tego, czy chodzi o jedzenie, nałogi, wydawanie pieniędzy czy traktowanie innych ludzi. Zaczniemy robić rzeczy, o które nigdy byśmy się nie podejrzewali albo ograniczymy życie do poziomu biologicznego, nie przeżywając go w sposób autentyczny. Musimy więc wzbudzić w sobie chęć zaprzeczania: Ja nie mogę być zły/zła, denerwować się, krzyczeć, bać się, być samolubny/ samolubna, wrażliwy, nieśmiały itd. Musimy zmierzyć się z każdą częścią siebie, by znaleźć mechanizm, który zmusza nas do trzymania w tajemnicy naszych występków. Jeśli go nie znajdziemy – nie odszukamy naszych dobrych stron, naszego światła. Jeśli nie bę-
dziemy akceptować swoich słabości i wciąż będziemy się ganić i źle oceniać, z pewnością zrobimy sobie krzywdę, stając na skraju załamania osobistego lub zawodowego. I wtedy cień zwycięży. Kiedy wpadamy w przesadny gniew, krzycząc na przykład na dzieci – cień zwycięża. Kiedy oszukujemy bliskich – cień zwycięża. Kiedy nie akceptujemy naszej prawdziwej natury – cień zwycięża. Nie ma na świecie nikogo, kto nie ma cienia. Jeżeli potraktujemy nasz cień ze zrozumieniem i akceptacją (akceptacja nie oznacza rezygnacji!), zmieni się nasz sposób postrzegania siebie, bliskich i obcych. Chodzi o to, że powinniśmy wybaczać sobie posiadanie wszystkich ludzkich cech i znajdować zdrowe ujście dla każdej z nich. Nigdy nie wiemy, kiedy jakaś cząstka nas, którą głęboko skrywamy albo uważamy za bezwartościową, dostarczy nam możliwości dokonania zmian w sobie lub otoczeniu. Carl Jung, szwajcarski psycholog, nazwał cień partnerem sparingowym, demaskującym nasze ułomności. Posiadanie cienia nie oznacza bycia niedoskonałym, lecz całością. Jak mówił Jung, każdy potrzebuje ciemnej strony, by być sobą. Potrzebujemy wroga, by być tym, kim jesteśmy. Każda moneta ma orła i reszkę, a każdy Bush swojego Bin Ladena. Autorka od 8 lat prowadzi Open Business Boutique. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 3
2 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
PROJEKT EGOISTKA
SZCZĘŚCIE TO STAN UMYSŁU
Z DAGMARĄ SKALSKĄ, AUTORKĄ KSIĄŻKI ŻYJ PRAWDZIWIE ZE SKALSKĄ, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN Mam przed sobą pani nowy poradnik Żyj prawdziwie ze Skalską. Adresowany głównie do kobiet. Może tylko do kobiet. Lecz mimo to uparłem się i przeczytałem. Pierwsza myśl: Dlaczego prawdziwie? Większość z nas nie wie, co to prawdziwe życie?
Zdjęcia: Antonina Dolani
Cóż, obawiam się (i jest to refleksja wynikająca z obserwacji społecznej oraz tysięcy rozmów, które przeprowadziłam ze swoimi czytelnikami i klientami), że jako ludzie cierpimy na pewną chorobę, która nazywa się: Tendencja do samooszukiwania. Wciąż coś udajemy przed innymi, światem i samymi sobą. Odgrywamy role społeczne, które są nam narzucone: przykładny mąż, oddany pracownik, wymagający szef, grzeczna dziewczynka, perfekcyjna pani domu, obrażona księżniczka, wyluzowany chojrak... Wymieniać dalej? (śmiech). Żyjemy w oparciu o utarte schematy, pożyczone wartości, modele przyjęte z dziada pradziada. Niewiele osób zadaje sobie trud, by odkryć na własną rękę, co da im szczęście i spełnienie. Szkoła, studia, dobra praca, rodzina, dom z ogrodem, kilka zer na koncie, dwa razy do roku wczasy pod palmami i zazdrosne spojrzenia sąsiadów. A później przychodzą nuda i wypalenie. Bo przecież nie żyję swoim życiem, nie mogę być sobą, wciąż udaję i staram się przypodobać opinii publicznej. To zjawisko opisane w psychologii i biznesie. Arbinger Institute w USA zbadał interesujące zjawisko kulturowe, jakim jest samooszukiwanie siebie. Rezultatem ich obserwacji jest książka Przywództwo i oszukiwanie samego siebie (Leadership and Self-Deception). Autorzy stawiają tezę, która jest mi bliska, że notorycznie oszukujemy samych siebie, nawet o tym nie wiedząc, a dzieje się tak w każdej sekundzie naszego życia, w której dokonu-
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 5
jemy zaniechania prawdziwej intencji, a następnie racjonalizujemy swoje zachowania lub zaczynamy się tłumaczyć przed innymi. Podam przykład. Zachowałem się złośliwie, a następnie, chcąc ratować twarz przed samym sobą, zaczynam wyolbrzymiać czyn drugiej strony. Sami gramy ze sobą w grę, w której chcemy zachować doskonały wizerunek, nieomylność, no i świecić przykładem. To jednak rodzaj kłamstwa i iluzji. Usłyszałam kiedyś mądrą wskazówkę: Jeśli wchodzisz do pomieszczenia i wydaje ci się, że świecisz, a wszyscy mają jakiś problem do rozwiązania, to oznacza, że to ty masz duży problem. Przyznam szczerze, że na początku pomyślałem: psychologiczne bla-bla-bla. Jak przełożyć na język codziennej praktyki poradę: Nie rezygnuj z prawa do bycia sobą tylko po to, aby spodobać się światu. Albo: Jeśli po drodze czasami się zgubisz, zabłądzisz i upadniesz – nie martw się. Albo: Kochaj siebie, żyj bez poczucia winy. No fajnie, ale ja to przecież wiem!... W miarę czytania zacząłem jednak odkrywać w tym prawdę, a przekonała mnie pani osobistymi, najskrytszymi wyznaniami. To one stanowią największą wartość książki i rozszyfrowują głębszy sens każdej porady. Czy trzeba przejść przez traumę, żeby to zrozumieć, czy też wystarczy trzymać się pani reguł?
Im więcej w życiu doświadczymy, tym więcej rozumiemy i wiemy. I potrafimy tę wiedzę praktycznie zastosować w codziennych sytuacjach. Można nauczyć się na pamięć stu książek i otrzymać dzięki temu tytuł profesora, ale aby stać w życiu mocno na obu nogach i umieć odeprzeć każdy atak, potrzeba życiowego doświadczenia. Tylko dojrzali ludzie, którzy sprawdzają samych siebie i od czasu do czasu wykraczają poza swoje granice, rozwijają prawdziwą niewzruszoność. To zdanie Lamy Ole Nydhala z Kopenhagi, który jest moim nauczycielem. Lama Ole Nydhal jest jedną z pierwszych osób z Zachodu, wykształconą jako nauczyciel medytacji w szkole Karma Kagyu, jednej z czterech głównych szkół buddyzmu tybetańskiego. Prawdopodobnie wykonuję szczerze swoją pracę dzięki temu, że wiele doświadczyłam i udało mi się przejść przez niejeden życiowy zakręt z mocą i szczerością. Nigdy się nie poddałam, nie zrezygnowałam ze szczęścia
2 6 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
DAGMARA: JESTEM W CIĄŻY I ZA CHWILĘ ROZPOCZNĘ PROCES DZIELENIA SIĘ MIŁOŚCIĄ Z MOJĄ CÓRKĄ
i radości życia nawet w obliczu trudności czy chwilowego dyskomfortu. Aby jednak czuć naprawdę szczęście, a nie udawać je przed sobą lub światem, konieczne było użycie wielu skutecznych metod do zbudowanie pozytywnego nastawienia. Dzisiaj mam przekonanie, że umysł naprawdę jest królem i jeśli mamy właściwe nastawienie, to potrafimy przejść przez życie z radością. Warto więc zdobyć się na ten wysiłek – to inwestycja! Najbardziej znana jest pani z hasła Egoizm to nie grzech, wylansowanego w wielu tytułach, wydanych także z nieżyjącym już mężem. To zawołanie pojawia się w najnowszej pani książce. Dlaczego mamy zaufać i wybrać na przewodnika kogoś, kto skoncentrowany jest tylko na sobie? Wyczuwam logiczną sprzeczność...
Brawo za czujność! Sama bym nigdy nie zaufała nikomu, kto jest skoncentrowany wyłącznie na sobie – to pachnie egocentryzmem, manipulacją i próbą uzyskania osobistych korzyści. Cały sekret tkwi w tym, że pozytywny egoizm nie zachęca do narcyzmu czy egocentryzmu. Przez 8 lat z moim zmarłym mężem (a następnie przez kolejne 5 lat już sama) rozwijam tę filozofię życia i mówi ona jedno – pozytywny egoista pragnie dla siebie szczęścia. Podejmie takie kroki, które go do niego doprowadzą. Bycie samotnym, odrzuconym, dumnym, nielubianym na pewno nie jest tą ścieżką. Rodzimy się z potrzebą bliskości (wielu psychologów i pedagogów o tym pisze, między innymi Daniel J. Siegel w swojej książce Psychowzroczność, a buddyzm wie o tym od 2500 lat; chrześcijaństwo także promuje tę mądrość), jesteśmy zwierzętami społecznymi, potrzebujemy być między
ludźmi i czuć się akceptowani, potrzebni i docenieni. Zatem nikt, kto pragnie swojego szczęścia, nie będzie świadomie oddzielał się od innych. Szanujący się pozytywny egoista będzie budował harmonijne relacje, w których panuje równość. Ja jestem ważny i ty jesteś ważny. Ja jestem wolny i ty jesteś wolny. Ja jestem dorosły i ty jesteś dorosły. Pozytywny oznacza z łaciny ugruntowany, egoizm oznacza znawstwo siebie. Tak jak finansista jest znawcą finansów, a nie ich wyznawcą, a motocyklista jest użytkownikiem motoru, tak egoistka jest znawcą i użytkownikiem swojego ego. Ego oznacza osobowość. Do tego ugruntowaną, więc świadomą i rozumiejącą, co w życiu ważne. Jak odróżnić pozytywną egoistkę od negatywnej? Czy można wytworzyć dobre, przydatne relacje z ludźmi, którzy są nastawieni głównie na siebie? Jak ma wyglądać na przykład miłość takich pozytywnych egoistów? Jak tego uczyć dzieci?
Aby obdarzyć miłością innych, najpierw trzeba samemu tego stanu doświadczyć. Inaczej nie wiemy, o czym mówimy. To proste – jeśli brakuje mi współczucia do siebie samego, nie będę w stanie obdarować nim innych ludzi. Jeśli brakuje mi cierpliwości do siebie, będę niecierpliwy wobec innych, jeśli nie potrafię wybaczyć sobie, będę mieć kłopot z wybaczeniem innym. Dlatego wyrażanie zdrowej miłości do innych zaczyna się od miłości, akceptacji i wyrozumiałości do siebie samego. W ten sposób powstaje nadmiar emocjonalny, którym możemy podzielić się z innymi. Inaczej wciąż odczuwamy psychologiczne deficyty i chcemy, aby ktoś z zewnątrz wypełnił ten brak. Szukamy potwierdzenia wartości własnej w oczach innych, bo sami nie czujemy się pewnie. Chcemy, aby partner dał nam poczucie bezpieczeństwa, bo odczuwamy nieustający lęk. Itd. Ważne też, aby zadać sobie pytanie o definicję miłości. Czym ona jest? Jak ją rozumiemy? Dla mnie nie oznacza to sentymentalizmu, lecz szczere życzenie szczęścia osobie, którą kocham. Co złego więc w życzeniu szczęścia samemu sobie? Bycie nieszczęśliwym niczego dobrego nie wnosi do świata. Jestem w siódmym miesiącu ciąży i za chwilę sama rozpocznę proces dzielenia się miłością z moją córką. Chciałabym jej przekazać pewność, że jest wartościowa, kompletna i ma wystarczający potencjał do tego, aby być szczęśliwą. To moim zda-
niem miłość – pozwolić drugiemu człowiekowi na to, by był prawdziwy i mógł swobodnie siebie wyrazić. Dzieci uczą się przez obserwacje i przykład. Jeśli rodzice są szczęśliwi i kochają siebie samych, to dziecko, wyrastając w tym środowisku, uwierzy, że jest to stan normalny. I będzie to podświadomie odtwarzać w dorosłym życiu. Ukończyła pani wiele kursów i szkoleń, między innymi na temat prawidłowego oddychania, uzdrawiania przy pomocy energii życiowej czy jogi. Nie każdy może sobie na to pozwolić, nie każdy ma czas. W jaki życiowy bagaż trzeba się wyposażyć, żeby dojść z samym sobą do równowagi i żyć szczęśliwie? Ma pani swoją własną definicję szczęścia?
Tak. Szczęście to dla mnie stan umysłu. Nie jest zależny od tego, co znajduje się na zewnątrz nas, od zmieniających się warunków, innych ludzi. Jeśli czujemy się wewnętrznie wolni, pewni i mamy dość odwagi, aby żyć naturalnie i prawdziwie, to będziemy szczęśliwi. Tak czuję dzisiaj po wielu życiowych przejściach. Jednego się nauczyłam – nic na zewnątrz nie uczyni cię szczęśliwym i nie może ci szczęścia odebrać, jeśli ty zdecydujesz inaczej. Na szczęście na poziomie wyboru własnego nastawienia wciąż jesteśmy wolni! Choć nie zawsze z tej wolności korzystamy w pełni. Można leżeć na najpiękniejszej plaży i narzekać, że wiatr sypie piasek w oczy. Można mieć milion na koncie i wciąż bać się utraty pieniędzy. Można mieć miłość blisko siebie, budzić się obok niej codziennie i nie zauważać jej, skupiając się na tym, co nie działa w naszej relacji i na słabościach partnera. Łatwo dostrzec, że kluczem jest nastawienie i spojrzenie, a warunki są drugoplanowe. Czy czuje się pani osobą spełnioną? Jakie ma pani plany na przyszłość – bliższą i dalszą? Co jeszcze chciałaby pani osiągnąć? Oraz – czy rozpamiętując to, co panią w życiu spotkało, wierzy pani, że spotka jeszcze raz prawdziwą miłość? Ostatnia, siedemnasta wskazówka z pani książki: Męskie ramię, bliskość i seks. Co w tej sprawie, jeśli to nie jest pytanie nazbyt osobiste?
KONKURS
Dagmara Skalska, Żyj prawdziwie ze Skalską, Burda Media Polska, Warszawa 2019. Zdjęcia w książce Antonina Dolani. Więcej o autorce na www.projektegoistka.pl i na blogu www.dagmaraskalska.pl. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Burda Media Polska (www.burdaksiazki.pl) mamy dla Was 4 egzemplarze książki Żyj prawdziwie ze Skalską. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Do ilu Polek dotarły już ogólnopolskie kampanie społeczne Dagmary Skalskiej, uczące kobiet pozytywnego egoizmu? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
Jestem szczęśliwa i czuję się spełniona każdego dnia, z każdym doświadczeniem! Wszystko jest takie interesujące i świeże. Miłość wciąż jest obecna w moim życiu, a teraz jeszcze mam bardzo blisko siebie mężczyznę, z którym mogę tę miłość pomnażać, rozwijać się i już za chwilę wychowywać córkę. Życie jest nieprzewidywalne, często przewrotne, jednak na pewno kończy się z chwilą, gdy umieramy. Dopóki żyjemy, wciąż możemy zaczynać od nowa. Wiem też, że życie jest bardzo krótkie (przekonałam się o tym wcześnie) i szkoda marnować je na umartwianie się, narzekanie, bycie niezadowolonym, lękanie się o przyszłość. Wciąż możemy zrobić tyle ciekawych i sensownych działań dla świata. Dlatego warto o tym pamiętać i korzystać z każdej chwili. Ja właśnie tak staram się żyć! Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję!
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 7
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Z UBEZPIECZENIAMI CI DO TWARZY
DO LEKARZA BEZ KOLEJKI JOWITA TRZASKA
Ten dzień głęboko zapadł mi w serce. Już na zawsze... Czwartek, wakacje. Lipcowe słońce otulało swoimi gorącymi mackami każdego, kto odważył się wyjść poza swoje cztery ściany. Mijałam na ulicy ludzi, chyba wszyscy szliśmy w tym samym kierunku. Kobiety ubrane w białe bluzki, mężczyźni w białe koszule. Wszyscy trzymaliśmy w dłoniach kwiaty słonecznika. Dotarłam na miejsce. Pomimo pięknej pogody i optymistycznych słoneczników w rękach, na wszystkich twarzach było widać zadumę. Tłumy. Kilkaset osób. Nie mogłam wejść do środka kościoła, brak miejsca. Miałam wrażenie, że całe miasto przyszło pożegnać Beatę... Beata miała 42 lata. Od jakiegoś czasu chorowała. Najpierw podstępny rak zaatakował jej piersi. Ale walczyła jak mogła. Przeszła mastektomię. Była pewna, że wygra... Potem rak zaatakował kości, by na końcu zająć płuca i zabrać jej ostatni oddech. Beata miała tylko 42 lata. Nie była nikim sławnym, a jednak w tym dniu zgromadziła tak wiele ludzi wokół siebie. Ponieważ była skromna, lubiana i chętna nieść pomoc innym. Zawsze uśmiechnięta, zarażała innych swoim optymizmem. Nie chciała, byśmy smucili się tego dnia. Stąd biel zamiast czerni i radosne słoneczniki.
2 8 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Co godzinę w Polsce 19 osób słyszy diagnozę: nowotwór złośliwy. W ciągu 15 lat zachorowalność na choroby onkologiczne wzrosła aż o 42%. W tym okresie zmarło na raka 1,6 miliona Polaków. Mówi się o tsunami onkologicznym!... Nie umierają już tylko starsi ludzie. Największy wzrost zachorowalności odnotowano w grupie wiekowej do 34 lat!
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
A Ty?! Kiedy ostatni raz byłaś u lekarza i wykonałaś komplet badań, odpowiedni dla Twojego wieku? Nie wiesz, jakie badania zrobić... A może przerażają Cię kolejki w przychodni? Niestety, stan służby zdrowia w Polsce nikogo nie zachęca do dbania o swoje zdrowie. Właśnie te długie kolejki, terminy, opryskliwi lekarze i średni personel medyczny, skutecznie nas odstraszają. Jest na to jednak sposób! Można wykupić prywatne ubezpieczenie zdrowotne. Czym jest takie prywatne ubezpieczenie zdrowotne? Prywatne ubezpieczenie zdrowotne (nie abonament!) to usługa oferowana przez ubezpieczycieli. Polega ona na pokryciu przez ubezpieczyciela kosztów usług medycznych. W zależności od tego, jakie ubezpieczenie wykupimy, możemy liczyć na leczenie w określonej sieci placówek medycznych w Polsce, w dowolnie wybranej placówce w Polsce lub zagranicą. W przypadku ubezpieczenia bezpośrednim kontrahentem pacjenta jest ubezpieczyciel, podmiot regulowany ustawą, poddany szczególnemu nadzorowi ze strony państwa. Jakiego typu świadczenia zawiera ubezpieczenie? Ubezpieczenie zdrowotne gwarantuje nowoczesną i kompleksową opiekę medyczną obejmującą usługi z zakresu: • konsultacji lekarskich, u wszystkich lekarzy specjalistów; • nielimitowanych wizyt domowych internisty i pediatry; • badań diagnostycznych (m.in. EKD, to-
mograf, rezonans magnetyczny, mammografia); • badań hematologicznych, biochemicznych, hormonalnych, serologicznych; • markerów nowotworowych; • zabiegów ambulatoryjnych; • szczepień (m.in. przeciw grypie, przeciw WZW typu A i B); • rehabilitacji. Świadczenia te są dostępne bezgotówkowo. Dodatkowo pacjent może korzystać z 24-godzinnej infolinii medycznej. Do dyspozycji pacjenta jest około 1200 placówek medycznych w całym kraju. Czas oczekiwania na lekarza pierwszego kontaktu to 1 dzień, a na lekarza specjalistę – tylko 5 dni. Jeśli masz już swojego zaufanego lekarza, w ramach ubezpieczenia możesz korzystać ze zwrotu kosztów poniesionych na konsultacje lekarskie i badania wykonane w innych placówkach medycznych do ustalonego limitu. Jak wygląda zawarcie ubezpieczenia zdrowotnego? W trakcie spotkania Twój agent ubezpieczeniowy przygotuje dla Ciebie optymalny zakres ubezpieczenia i skalkuluje składkę. Składka uzależniona jest od wieku klienta. Następnie przeprowadzi z Tobą wywiad medyczny. Firma ubezpieczeniowa na bazie tego dokumentu decyduje, czy przyjmie klienta do ubezpieczenia, czy też nie. Jeśli klient choruje lub chorował w przeszłości, towarzystwo może poprosić o dodatkową dokumentację medyczną w celu oceny ryzyka ubezpieczeniowego. Dlaczego Ci o tym wszystkim piszę i kim jestem? Mam na imię Jowita. Od ponad 20 lat jestem związana z branżą ubezpieczeniową. Na co dzień jako doświadczony manager zespołu agentów, dyplomowany coach, ale także praktyk biznesu wspieram sieć sprzedaży poprzez szkolenia i mentoring. Jestem także przedsiębiorcą. Moim konikiem są ubezpieczenia zdrowotne, ale chętnie dzielę się także wiedzą o pozostałych zakamarkach ubezpieczeniowego świata. Prywatnie jestem zakochaną w kolorach mamą, żoną, ex-żoną, córką. Jestem również autorką książki dla kobiet Bosko nieidealna. W wolnych chwilach poznaję kocią naturę (to dla mnie coś nowego, bo całe moje życie byłam typową psiarą), a gdy tylko nadarzy się spo-
sobność, wraz z moim mężem zwiedzam na własną rękę świat (ostatnio oczarowała nas Indonezja). Moim znakiem rozpoznawczym jest uśmiech! W kolejnych artykułach chciałabym w przyjazny sposób przybliżyć Czytelnikom magazynu Lady’s Club tematykę ubezpieczeniową. Podpowiedzieć, na co trzeba zwracać uwagę, wybierając ubezpieczenie, co można ubezpieczyć, a także co zrobić, aby uniknąć potencjalnej szkody. Jednym z moich celów, a przy okazji sporym wyzwaniem, jest zmiana postrzegania branży ubezpieczeniowej w Polsce. Chcę pokazać, że ludzie z nią związani to nie tylko posępni panowie pod krawatem, ale panie i panowie, którzy mają swoje pasje, są uśmiechnięci, mogą być świetnymi partnerami w rozmowie, a przy tym są niebywale kompetentni.
Zapraszam do śledzenia moich artykułów z cyklu Z UBEZPIECZENIAMI CI DO TWARZY
Fot. Barbara Bogacka
Rak nie boli. No chyba że rozpanoszy się na dobre w naszym ciele. Dlatego tak niezmiernie ważna jest profilaktyka. Badania mówią, że na nasze zdrowie mają wpływ: • w 20% genetyczne uwarunkowania zdrowotne, czyli nasza podatność i odporność na różnego rodzaju choroby; • w 20% środowisko, czyli kraj/otoczenie, w jakim mieszkamy, społeczeństwo, klimat, w jakim żyjemy; • w 10% medycyna naprawcza, czyli to, w jaki sposób możemy walczyć z naszą chorobą; • aż w 50% nasz styl życia, czyli codzienne wybory – co jemy, jak spędzamy wolny czas, czy korzystamy z używek, jak dbamy o higienę oraz jaką profilaktykę prozdrowotną stosujemy.
KONTAKT
Jowita Trzaska www.linkedin.com/in/jowitatrzaska kontakt@jowitatrzaska.pl tel. + 48 501 745 604
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 9
FELIETON
SERIO?
Są pytania, których nie lubię i nie chcę zadawać kobietom. Nie chodzi o wiek . Są znacznie gorsze, bardziej irytujące, wbijające szpilę dużo głębiej. Jeżeli jesteś singielką, dobrze wiesz, ile razy słyszałaś: No, kiedy masz zamiar uło żyć sobie życie? Jakby twoje osiągnięcia zawodowe i prywatne nie miały znaczenia. A jeśli osiągnęłaś sukces, który ściąga na ciebie uwagę, sama wiesz, jak często słyszałaś: A co z dziećmi? Chyba wszyscy uznali, że rozwijająca się kariera skasowała w tobie instynkt macierzyński.
DZIENNIKARKA JEST WRAŻLIWA i czuje się źle z pakietem podsuniętych jej pytań
3 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
kiedyś słyszał, żeby dziennikarz zapytał polityka na antenie, co tam u jego żony? Czy dzieci zdrowe? Facetów się publicznie oszczędza i traktuje poważnie. Przynajmniej do momentu, póki sami nie pójdą do jakiejś śniadaniówki, żeby opowiadać o ulubionych kremach pod oczy. Poważnemu biznesmenowi nikt nie wyleci nagle z pytaniem: No dobrze, a top five pana ulubionych rzeczy w szafie? Tylko my same dajemy się tak traktować – wzdycha dziennikarka.
Fot. 3Artmoments
CHCEMY TRAKTOWAĆ SIĘ POWAŻNIE? Młoda ambitna dziennikarka czeka na wywiad. Do umówionego spotkania zostały minuty. Zaczyna się denerwować. Nienawidzi głupich pytań, czuje się za nie współodpowiedzialna, kiedy przechodzą jej przez gardło. Niestety, nie o wszystkim może decydować, niektóre pytania są jej narzucane przez szefów. Bo ludzie lubią pewne tematy i są ciekawi – słyszy. Ona ma tylko zdobyć informacje. Oddycha powoli i zastanawia się, jak zacząć. Z dala dobiega rytmiczny stukot obcasów. Pewny krok pewnej siebie osoby. Jej rozmówczyni wychodzi zza filara i od razu się uśmiecha. Jest naprawdę piękną kobietą. Zadbaną, nienagannie wystylizowaną. Widać, że młoda reporterka ma do czynienia z osobą z klasą. Gdy rozmówczyni podchodzi bliżej, czuć zapach drogich perfum. Kupiła je sobie sama. Podobnie jak wszystkie ubrania, samochód, dom i cholernie drogiego szczeniaka. Bo miała taki kaprys i mogła. Bo chociaż nie miała szczęścia do mężczyzn, w sprawach zawodowych los jej sprzyja. A to właśnie – plus ogromny talent i wrodzony upór – szybko zaprowadziły ją na szczyt. Dlatego właśnie młoda reporterka spotkała się z nią, by porozmawiać o karierze i sukcesach. Kiedy się umawiały, o życiu prywatnym nie było mowy. Taki podstęp.
ANGELIKA WICIEJOWSKA (jakie czasy, takie dziennikarstwo). Musi zapytać tę spełnioną, niezależną kobietę, czy za jej sukcesem nie stoi przypadkiem mężczyzna. Anioł stróż, rycerz na białym koniu, kochanek, stary przyjaciel, tatuś. Ktokolwiek, kto mógłby stać się pożywką dla czytelników, bo na takie pożywki ludzie czekają najbardziej. Źle się z tym czuje. Nie cierpi o takie rzeczy pytać, ale musi, jeśli chce zachować pracę. Nikt nie liczy się z jej kręgosłupem moralnym. Sugerują jej: Prze-
cież nikt nie wierzy, że ta kobieta do czegoś mogła dojść sama! Bez pomocy, bez wsparcia i protekcji? Serio? JEJ KOLEJNA ROZMOWA, DUŻY WYWIAD z bizneswoman. Masz się skupić głównie na firmie, planach rozwoju i kolejnych inwestycjach – słyszy. Ale wie, że pod koniec będzie musiała zapytać: A jak sobie pani radzi, łącząc pracę zawodową z wychowywaniem dzieci? Na litość boską, czy ktoś
A JA? CO O TYM SĄDZĘ, bo przecież też próbuję sił w zawodzie? Czekam z utęsknieniem na moment, kiedy jakaś rozmówczyni w końcu wyśmieje te kretyńskie pytania. Zbuntuje się, odwarknie, postawi wyraźną granicę, zerwie spotkanie. A przede wszystkim chciałabym doczekać się momentu, w którym także czytelnicy będą traktowali kobiety i ich historie serio. Nie jako pożywkę. I będą wertowali kartki w poszukiwaniu wywiadu z ulubioną piosenkarką nie po to, by dowiedzieć się, ile kosztowała jej najdroższa torebka, ale by odkryć, o czym jest jej nowa płyta, jak rozumieć teksty utworów i na czym polega kreatywność i mądrość kobiet. Żeby kobiety sukcesu nie musiały opowiadać bez przerwy o swoich rolach matek i żon albo o sposobach przedłużania młodości. Czekam, aż kobiety zacznie traktować się serio. I one same będą serio. Nie tylko w mediach.
PODRÓŻE
BOGOTA, WIDOK Z GÓRY MONSERRATE
KRAJ SZAMANÓW I SZMARAGDÓW KORESPONDENCJA WŁASNA Z KOLUMBII
Gdy postanowiłam w czerwcu pojechać do Kolumbii, znajomi mówili: Uważaj, tam porywają ludzi, to królestwo narkotykowych karteli. Pilnuj telefonu, plecaka i bagażu. Bo kradną! Uważaj, uważaj, uważaj! Zapewne takie groźne sytuacje też się zdarzają, ale ja doświadczyłam zupełnie innej Kolumbii, o czym zaraz Wam opowiem.
Z
BOGOTA, STOLICA KOLUMBII Miasto na wysokości 2.600 m n.p.m. (leży wyżej niż sięgają nasze Rysy). To miasto-gigant, największe w Andach. W tej metropolii mieszka ponad 7 mln ludzi. Historyczna część ma kolonialną architekturę. Pełno tam sklepów, sklepików, knajpek, ulicznych sprzedawców, u których można kupić świeżo wyciskany sok z pomarańczy, lokalne owoce i pyszne arepas, kukurydziane placki i bułeczki, które Kolumbijczycy uwielbiają. To rodzaj małej tortilli z mąki kukurydzianej. Na słono, słodko, z białym lub żółtym serem albo bez sera. Dołączyłam do grona wielbicieli arepas.
Fot. Katarzyna Dańko
grupą znajomych polecieliśmy do przyjaciół, Daniela Cortesa i jego żony Alexandry, kolumbijskich szamanów i uzdrowicieli. Zobaczyłam piękny kraj, różnorodny przyrodniczo i klimatycznie. Zobaczyłam kilka ciekawych miejsc, poznałam społeczność indiańską, jej kulturę i duchowość. I zachwyciłam się!
DOROTA J. SZCZEPANIK W czasie weekendu jedna z głównych ulic zamykana jest dla ruchu i zamienia się w ogromny pchli targ, gdzie można sprzedać i kupić wszystko: od kolorowych sznurówek, ubrań, parasoli i elektroniki –
po zabawki, książki i przepiękną etniczną biżuterię. To miasto kolorowych murali, a także... betonowa pustynia, bo niewiele w nim zieleni, za to mnóstwo samochodów i ogromny smog. Jest też muzeum złota (podobno jedyne na świecie) i wiele sklepów ze szmaragdami, bo Kolumbia ma najbogatsze na świecie złoża. No i leży u stóp świętej góry Cerro de Monserrate (3.152 m) ze słynnym sanktuarium benedyktynów na szczycie. Miasto, jak wiadomo, tworzą ludzie, a oni są uśmiechnięci i towarzyscy. Od Kolumbijczyków warto uczyć się pogody ducha i otwartości. I spokoju, na przykład w trakcie prowadzenia samochodu! Ruch jest ogromny, kierowcy jeżdżą brawurowo, na grubość lakieru omijając lub wyprzedzając inne samochody. Nie wiem jak to możliwe, ale jeżdżą bez wypadków! Zachowują przy tym spokój i uśmiechają się. Zagadują, cieszą się, że przyjechaliśmy odwiedzić ich kraj, są spontaniczni, życzliwi i bardzo pomocni.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 1
1 2 3 1, 2 MURALE W STAREJ CZĘŚCI BOGOTY • 3 NA STRAGANACH HERBATA Z LIŚCI KOKA, LIŚCIE KOKA, BUTELKI NA WODĘ Z KROWIEJ NOGI
Podziwiałam też kobiety, ich latynoską, indiańską urodę, piękne, długie czarne włosy (niewiele jest kobiet z krótkimi), a najbardziej ich... pupy. Zazwyczaj obfite i bardzo, ale to bardzo wyeksponowane. Tajemnicą było dla mnie to, w jaki sposób one wbijają się w dżinsy, niezwykle obcisłe i podkreślające krągłości pośladków. Może przy zakładaniu zasysają pupę, a potem robią puff – i pupa wypełnia dżinsy maksymalnie? SANTA MARTA To ładne, najstarsze miasto turystyczne w tropikach, w północnej części Kolumbii, nad Morzem Karaibskim, dwie godziny lotu z Bogoty. Mieszkaliśmy na campingach w dżungli w Parku Narodowym Tayrona. Dżungla w nocy jest głośniejsza niż w dzień. Cykady i inne owady wyśpiewują swoje pieśni. To specyficzne pieśni, bo ich dźwięki przypominają pracę młota pneumatycznego, jakim rozłupuje się asfalt. Naprawdę! Ale o dziwo, dobrze się przy tym zasypia. Na camping można dostać się na dwa sposoby: albo ścieżką przez dżunglę – malowniczą, wijącą się pośród skał i wzniesień, albo konno. I tak po raz pierwszy w życiu dosiadłam konia, jadąc prawie godzinę ekstremalną ścieżką, miejscami bardzo wąską
KOLUMBIA
Kraj w północno-zachodniej części Ameryki Południowej. Rozciąga się od Morza Karaibskiego po Pacyfik, zajmując spory fragment amazońskiej puszczy. Osią państwa są Andy. Powierzchnia 1,1 mln km kw. Językiem urzędowym jest hiszpański, a walutą peso kolumbijskie (1000 peso = ok. 1,20 zł).
3 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
i stromą, pośród skał. Co to była za podróż! Żołądek podchodził mi do gardła, gdy momentami ścieżka była węższa niż rozstaw nóg konia i spadała stromo w dół. Niekiedy koń przyspieszał i biegł kłusem, a moje stopy dotykały wtedy leżących głazów. To dobra lekcja zaufania i spokoju, przydały mi się praktyki medytacyjne. Po drodze udało mi się zobaczyć kolibra. Najmniejszy ptaszek świata, piękny, kolorowy, z długim dzióbkiem spijał nektar z wnętrza kwiatów. Aby to zrobić, tak szybko machał skrzydełkami, że aż zawieszał się w powietrzu nieruchomo. Trwało to chwilę i już go nie było. LA CALERA Malownicza miejscowość w górach, półtorej godziny jazdy busem od Bogoty. Weekendowe zaplecze metropolii. Rozległe tereny wiejskie, pełne bujnej roślinności. Czyste powietrze i bardzo cicho. Mieszkaliśmy u Mauro i Johanny, uzdrowicieli i znawców Tzolkin, wiedzy o Majach i ich najstarszym kulturowym kalendarzu. Ale oczywiście Wi-Fi w domu posiadają. VILLA DE LEYVA Miasto z piękną kolonialną, białą architekturą u stóp gór Sierra Nevada, cztery godziny jazdy busem od Bogoty. W centrum znajduje się największy w Ameryce Południowej rynek Plaza Mayor w kształcie kwadratu o bokach 120-metrowych. I mnóstwo sklepów z kolumbijskim rękodziełem – przepięknym, bajecznie kolorowym! Poncza, tradycyjne okrycie w Kolumbii, grube jak koce, z wełny alpaki, i lżejsze, we wszelkich kolorach i wzorach. Torby, torebki, saszetki, plecaki, ubrania, buty, czapki, szale, biżuteria z koralików i inne rzeczy. Nawet łapacze snów z piórami! Raj dla wielbicieli kreatywności, pięknych wzorów i kolorów. Czyli dla mnie!
SZAMANI I CEREMONIE W Kolumbii poznaliśmy wielu szamanów, a właściwie uzdrowicieli i duchowych liderów – tak mówią o sobie. Pomagają ludziom, przeprowadzając różne tradycyjne ceremonie. Używają przy tym świętych roślin z Amazonii, modlą się, tańczą i śpiewają uzdrawiające pieśni. Grają na bębnach, organkach, gitarach, grzechotkach, a nawet harfie. Niektóre z tych ceremonii, na przykład inipi (szałas potów), są na liście oficjalnych zabiegów medycznych. Zostaliśmy zaproszeni na piękne spotkanie z Indianami – całonocną ceremonię w tipi, tradycyjnym szałasie zbudowanym specjalnie na tę okazję. Wszyscy mieliśmy łzy wzruszenia w oczach, gdy prowadząca ceremonię kobieta modliła się o wszystko
AUTORKA W DRODZE NA KEMPING W DŻUNGLI
4
5
6 7 8 4 RDZENNI MIESZKAŃCY DŻUNGLI NOSZĄ BIAŁE UBRANIA I ZACHOWALI SWÓJ JĘZYK. TU SPRZEDAJĄ SOK Z POMARAŃCZY • 5 NA TARGU. NASZ GOSPODARZ, DANIEL, LAT 36, NA ŚCIEŻKĘ SZAMAŃSKĄ WSTĄPIŁ JAKO SZESNASTOLATEK • 6 TAITA QUERUBIN MA 108 LAT. NA CEREMONIĘ Z NIM PRZYJECHAŁO 200 OSÓB Z CAŁEGO ŚWIATA. GDY ŚPIEWAŁ, CIARKI PRZECHODZIŁY PO CIELE. OBOK JEGO UCZEŃ BALMES SANCHEZ CRUZ • 7 NASZA GRUPA PRZED CEREMONIĄ W TIPI. WEWNĄTRZ NIE WOLNO ROBIĆ ZDJĘĆ • 8 GŁÓWNY PLAC W UROCZYM MIEŚCIE VILLA DE LEYVA Z ARCHITEKTURĄ PREHISZPAŃSKĄ
co najlepsze dla nas, naszych krajów, dla całej ziemi. O takie ważne rzeczy, jak czysta woda i zdrowe jedzenie dla nas, naszych dzieci i wnuków. Była to ceremonia pełna uważności, spokoju i śpiewów w tradycji Indian Lakota. Przy akompaniamencie specjalnie zrobionego na tę ceremonię bębna z wodą w środku. Na bębnie grają zwykle mężczyźni, bo rytm jest szybki i potrzeba siły, by utrzymać go przez cztery pieśni, jako że w takich cyklach śpiewają po kolei wszyscy uczestnicy. Pieśni są radosne i gdy kolejna osoba intonuje, po chwili śpiewa całe zgromadzenie. Przez
całą noc Strażnik Ognia dbał o to, by ognisko paliło się odpowiednio. Co to był za widok! Specjalnie poukładane na cztery strony świata kawałki drewna. Co kilka minut wymiatane były zwęglone resztki, które w czasie całej nocy Strażnik Ognia uformował w idealną połówkę koła. Z szacunkiem i wdzięcznością za ciepło dla Ducha Ognia. Żeby zostać Strażnikiem Ognia, trzeba się uczyć aż 5 lat! CO MNIE ZACHWYCIŁO? Kobiecość i męskość. Wzajemny szacunek. Radość. Kobiety są kobiece. Piękne,
z długimi włosami. W długich kolorowych spódnicach. Nie żadne tam zwiewne nimfy. Emanują mocą i siłą. Kobiety wspierają swoich mężczyzn. Mężczyźni są męscy, piękni (ach, ta indiańska uroda!), z długimi włosami plecionymi w warkocz. Silni i pracowici. Dbają o swoje kobiety i dzieci. Zobaczyłam też wielki szacunek dla Stwórcy. Dla nich to Grande Spirit. Wielki Duch. I szacunek dla Matki Ziemi, wody, jedzenia, ognia, porządku. Przepiękne, krzepiące obserwacje. Tego dnia ich dobra energia i modlitwy popłynęły również do Polski.
DOROTA J. SZCZEPANIK
Terapeutka holistyczna dobrostanu. Prowadzi indywidualne sesje i warsztaty z rozwoju osobistego. Stosuje trans medytacyjny, pracując z podświadomością. Pomaga odpinać się od rodowych programów, które blokują dobrostan. Zajmuje się również słowiańskimi praktykami GRUPA Z POLSKI WRAZ Z SZAMANAMI. W ŚRODKU 108-LETNI TAITA QUERUBIN
rodowymi. Mieszka w Bielsku-Białej. Więcej na www.dorotaszczepanik.blogspot.com.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 3
WYWIAD
MAM PRAWO DO DOBREGO SEKSU MÓWI NINA MAJEWSKA-BROWN, AUTORKA WYDANEJ W POŁOWIE SIERPNIA POWIEŚCI TYLKO DLA DOROSŁYCH
Trzeba uderzyć się mocno w głowę, żeby mieć szansę na dobry seks? Tak można wnioskować z lektury pani najnowszej powieści...
Fot. Marcin Klaban
Czasem emocjonalnie tak! Gdy usiłuje się udowodnić przyjaciółkom, że nie jest się starą, zaniedbaną panną, tylko singielką z wyboru, przestaje się wierzyć, że można czegoś jeszcze oczekiwać od życia, a zwłaszcza dobrego seksu z przystojniakiem. Trudno wyzwolić się z własnej skorupy uprzedzeń i kompleksów i wtedy jedynie to symboliczne uderzenie w głowę, czyli powiedzenie sobie: A co tam, mam prawo być szczęśliwa, staje się tym przełomowym momentem. Niestety, trudno się zmusić do tego stuknięcia. Często mamy zaciągnięty hamulec zadowalania samych siebie. A ja zawsze powtarzam: Kiedyś życie przemknie ci przed oczami, zrób wszystko, żeby było warte obejrzenia. Działajmy więc!
3 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Powiedzmy w skrócie, o co chodzi: 40-letnia singielka, księgowa w biurze rachunkowym, bez faceta, bez auta, 357 km od rodzinnego domu, z dala od matki i ojca, dwóch sióstr i brata, posiadaczka dwupokojowego mieszkania, kobieta raczej zaniedbana, nieoczekiwanie dostaje od przyjaciółek wieczór w SPA i karnet na miesięczny kurs burleski w klubie tańca. Wieczór kończy się zabawą na rurze i upadkiem na głowę. A potem przenosinami o 138 lat wstecz, do roku 1881. Księgowa budzi się w czerwcowy dzień w puchowym łożu jako córka hrabiny Skrobańskiej. Skąd taki szalony pomysł? Czego nas, współczesnych czytelników, może jeszcze nauczyć wiek XIX?
Powieść przeniosłam do innej epoki, bo myśląc o seksie, miłości, kindersztubie i savoir-vivrze, jakoś trudno było mi się odnaleźć w rzeczywistości. Mam wrażenie, że te pojęcia w naszym społeczeństwie stają się coraz mniej popularne. A mnie zależało na tym, by opowiedzieć
o uczuciu, dla którego seks jest kwestią drugoplanową, choć ogromnie ważną. Bezpieczeństwo, zaufanie i zrozumienie – od tego wszystko się zaczyna. Zresztą, nie ukrywam, że jest we mnie tęsknota za długimi sukniami, wieczorkami przy świecach i bryczkami. Mam poczucie, że wtedy żyło się wolniej, choć znając moje szczęście, pewnie gdybym przeniosła się w czasie, wpadłabym w rolę zapracowanej służącej z nocnikiem w ręce (śmiech). Klara, główna bohaterka, kochała się z mężczyzną (raczej młokosem) tylko raz, zaraz po maturze, gdy miała osiemnaście lat. Przypadkowo zresztą. Teraz ma czterdziestkę, urodziny, niewiele szans na męża i, jak mówią jej przyjaciółki, dziurkę zasnutą pajęczynami. Po czym staje się gwiazdą romansu stulecia i demonem seksu! Czy taki cud może sprawić botoks party w klinice medycyny estetycznej? Bo dzięki zabiegom Klara przestała być przezroczysta?! Wyczuwam przesłanie jak ze Sztaudyngera: Myjcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny...
Ciuchy, metki i żadne botoks party nie zmienią szarej myszy w demona seksu. To wszystko dzieje się w głowie. Albo wypuścisz z dłoni smycz uprzedzeń, strachu i przekonania, że w pewnym wieku i przy pewnych kilogramach już nie wypada, i pozwolisz sobie na poszukiwanie nowych doznań, albo w nowych ciuchach nadal będziesz stać w kącie. Oczywiście wygląd ma też kolosalne znaczenie, bo pierwsze wrażenie robi się tylko raz, ale dla mnie równie ważna jest iskra w oku, poczucie humoru i dystans do siebie, a od metki ważniejszy własny styl. I to prawda, że w najmniej spodziewanych okolicznościach mogą się wydarzyć najbardziej nieoczekiwane rzeczy. Ja mam jedną zasadę, gdy wychodzę z domu: Wyglądać tak, jakby miało się spotkać byłego faceta sprzed lat. Szczęka ma mu opaść na mój widok. Choć siedząc w domu, też nie potrafię być rozmamłana. Lubię być zadbana sama dla siebie. Kluczowym rekwizytem powieści jest gorset. Mówimy na przykład: Trzeba wyzwolić się z gorsetu uprzedzeń. Czyli z tego, co krępuje. Tymczasem w XXI wieku, epoce wyzwolenia obyczajowego i seksualnego, Klara jest bardzo skrępowana, a wychodzi z gorsetu – dosłownie i w przenośni – dopiero po przeniesieniu się do wieku XIX. O co chodzi w tym paradoksie?
Gorset jest tu bardzo symboliczny. Kiedyś prostował plecy i kształtował figurę, przy okazji odbierając oddech, dziś natomiast większość z nas, zwłaszcza dojrzałych kobiet, tkwi w społecznych sidłach tego, co powiedzą ludzie. Bo przecież tak wielu rzeczy nie wypada. A dlaczego nie? Czy tylko facet może mieć młodszą kochankę? Podczas gdy on, być może nawet szukając trwałego związku, może pozwolić sobie na niejedną przygodę, nie narażając się na społeczne odium, to kobieta w takiej sytuacji przez sąsiadki automatycznie nazywana jest dziwką. A przecież nic zdrożnego w poszukiwaniu partnera, w czerpaniu radości z chwili i nadziei na miłość. My, czterdziestolatki, mamy ten gorset założony przez takie, a nie inne wychowanie. I choć młodsze pokolenia nie mają z tym takiego problemu, nam trudniej jest pofrunąć, uwierzyć, że jesteśmy coś warte.
Przekora. W ubiegłym roku podczas spotkania na Nadmorskim Plenerze Czytelniczym prowadzący zapytał, czy jest coś, czego bym nie napisała... Naiwnie zadeklarowałam, że nie, a on rzucił wyzwanie. Podjęłam rękawicę i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, na co się porwałam. Ta książka kosztowała mnie bardzo wiele, bo najpierw musiałam przełamać kilka stereotypów w sobie: wstyd, przegonić myśl, że będzie czytała to moja babcia, a znajomi zapytają, skąd czerpałam inspirację. To strasznie głupie, ale tak było. W końcu uznałam, że wyobraźnia jest darem, który nie każdy otrzymuje, i jakoś samo popłynęło. I teraz mam ochotę na więcej!
Zabieg przenosin w czasie nie jest nowy – ani w literaturze, ani w filmie. U pani odgrywa jednak ważną rolę, pozwala bohaterce wyjść ze stanu pośmierdującego staropanieństwem, jak ktoś się o niej wyraził. Dzięki temu mamy najlepsze opisy ars amandi, jakie pojawiły
Ona – 40 lat, namiętny kochanek Konstanty – 28 lat! I piękna miłość między nimi, wbrew różnicom majątkowym i rodzinnym. Tym boleśniejszy jest powrót do współczesności, znów przez upadek na głowę. Czy słusznie dostrzegam wezwanie: Upadłaś? Powstań i idź dalej?!
KONKURS
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Burda Media Polska (www.burdaksiazki.pl) mamy dla Was 4 egzemplarze książki Tylko dla dorosłych (str. 320, premiera 14 sierpnia 2019). Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Książki Niny Majewskiej-Brown znalazły się także na audiobookach – wymień tytuły i podaj nazwisko aktorki, która je czytała? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
się dotąd w polskiej literaturze. Tak sądzę. Co panią skłoniło do napisania tak dobrej i subtelnej powieści erotycznej, z rozmaitymi podtekstami obyczajowymi i społecznymi?
Właśnie tak. Zawsze w moich powieściach zapalam bohaterkom światełko w ciemnym tunelu po to, żeby odnalazły siłę w sobie i przeglądały się zachwycone w lustrze, a nie w oczach faceta, w których zwykle poszukujemy akceptacji. Szczęście jest w nas i dlatego jest tak trudne do osiągnięcia, bo zależy tylko od nas. Jeśli nigdy nie damy sobie na nie przyzwolenia, na nic wszystkie inne wysiłki. Uważam, że życie jest zbyt krótkie, żeby choć nie spróbować być szczęśliwym.
Przebywając w roku 1881, Klara zachowuje świadomość dojrzałej kobiety współczesnej i przekonuje się, że brak prądu, laptopa, internetu, T-shirtów i zmywarek to nie jest rzecz najgorsza, jaka mogła jej się przytrafić. O wiele gorszy jest brak przyjaciół, rodziny, męskiego oparcia i uczuć. Dziewczyna zdobywa się na śmiałość i usidla mężczyznę. Co więcej, odkrywa, że sztafaż społeczny i konwenanse obyczajowe nie grają żadnej roli, gdy można mieć miłość i najlepszy seks pod słońcem. Czy takie emancypantki i sufrażystki są teraz także wśród nas? Kobiety kreują postęp?
Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno odrzucić schematy myślenia innych i jak
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 5
Powieść, moim zdaniem, nosi tytuł zanadto asekuracyjny. Powinna się nazywać Nie tylko dla dorosłych i trafiać także do młodzieży w ramach obowiązkowego, a mocno zaniedbanego wychowania seksualnego. Mogłaby być również dołączana do spotkań w ramach społecznego projektu Anji Rubik #SEXEDPL o miłości i seksie. Co pani sądzi o tym pomyśle?
Nigdy o tym tak nie myślałam. To ogromny komplement. Gdy pisałam tę powieść, najważniejsze było dla mnie powiedzenie REKLAMA
o tym, że równouprawnienie w miłości i seksie to rzeczy najważniejsze, oczywiście obok kiełkującego uczucia. Że seks to nie narzędzie do zabijania czasu z przypadkową osobą, ale do dawania sobie nawzajem przyjemności z kimś, kto ma szansę stać się kimś więcej niż tylko łóżkowym partnerem. Na pewno wiele czytelniczek po lekturze poczuje niedosyt i będzie panią pytało, co dalej. Jak się ułoży Klarze życie po powrocie do XXI wieku? Czy spotka Konstantego naszych czasów i ułoży sobie życie uczuciowe? Czy zacznie nosić stringi zamiast majtasów i częściej bywać w salonach SPA? Przewiduje pani kolejny tom dla jeszcze bardziej dorosłych?
Właśnie jestem pochłonięta pisaniem kolejnej części i mam wrażenie, że z każdym kolejnym zdaniem frunę coraz wyżej i nabieram coraz więcej odwagi. Będzie się działo tak, że Klara zaskoczy nie tylko siebie. Zdecydowanie będzie to powieść dla jeszcze bardziej dorosłych! Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁ STANISŁAW BUBIN
Fot. Marcin Klaban
wiele kosztuje nas, by wbrew oczekiwaniom powiedzieć: Nie, dziękuję, myślę inaczej, nie zgadzam się z twoim zdaniem. I pomyśleć: Mam prawo zachowywać się tak, jak chcę. Kobietom jest trudniej wyrażać swoje zdanie, bo zostałyśmy wtłoczone w schematy grzecznych dziewczynek, które stoją w kącie i nie mają prawa się odezwać, gdy dorośli rozmawiają. Na szczęście to się powoli zmienia. Myślę, że zawsze kobiety w jakimś stopniu popychały mężczyzn do działania; posłuchajmy znajomych, a dowiemy się, komu przeszkadzają brudne ściany w mieszkaniu czy nieskoszony trawnik i kto jęczy, żeby wreszcie TO zrobić.
NINA MAJEWSKA-BROWN
Poznanianka. Pisarka. Absolwentka filologii polskiej i klasycznej oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jak o sobie powiada – kobieta udomowiona. Pracowała w kilku wydawnictwach, gdzie promowała literaturę polską i zagraniczną. Autorka powieści Wakacje, Zwyczajny dzień, Jak się nie zakochać, Nina i Grzech oraz popularnej serii o Ance, Mąż na niby i Żona na zamówienie. Poza pisaniem książek lubi gotować, pracować w ogrodzie, robić na drutach, spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi.
KRYMINAŁ
ZNAJDŹ MORDERCĘ NA WOŁYNIU
KIELECCZYZNA, GRUDZIEŃ 1942. BYŁY LWOWSKI POLICJANT PAWEŁ BUJNICKI SZUKA KOBIETY. TO PIĘKNA ŻYDÓWKA CHAJA WELCMAN. PAWEŁ CHCE CHRONIĆ KOGOŚ, KTO NIE MA PRAWA ŻYĆ. HITLEROWCY DBAJĄ O TO, BY SZANSE NA PRZEŻYCIE TAKICH JAK ONA BYŁY BLISKIE ZERA. PONURE ODKRYCIE, JAKIEGO DOKONA, UŚWIADOMI MU, ŻE W WOJENNEJ ZAWIERUSZE NIE MOŻNA UFAĆ NIKOMU.
propozycja porucznika Jacoba Winklera,
Wołyń,
1943.
Paweł
w Sarnach. Bujnicki niejedno przeżył i wiele widział, lecz tym razem przyjdzie mu prowadzić potrójne dochodzenie. Szuka kobiety, zagrabionych przez III Rzeszę dóbr i mordercy jednego z członków polskiej samoobrony. W piekle wołyńskiej rzezi. Jak znaleźć zabójcę w świecie, w którym mordują się całe narody? Artur Baniewicz, autor Pięciu dni ze swastyką, świetnie przyjętej powieści o przygodach Pawła Bujnickiego,
wraca
po raz kolejny udowodnił, że jest mistrzem
w rodzinne strony, gdzie Polacy przestali
literatury sensacyjnej. Prezentujemy frag-
się czuć bezpiecznie. Przekona się o tym już
ment z wydanej przez Znak Horyzont i li-
pociągu. Na miejscu czeka go nietypowa
czącej 686 stron książki Wołyński gambit.
S
marzec
Austriaka z komisariatu Ordnungspolizei
klep był czynny i nawet handlował. Dwie rozdyskutowane Ukrainki minęły się z nimi zaraz po tym, jak zakupiły kupon płótna. Jak na maleńki sklepik – interes dnia. Sprzedawczyni powinna się co najmniej uśmiechać, a tymczasem powitała wchodzących mężczyzn mrocznym łypnięciem. – Nie ma cukierków. – To do Zarzecznego. – Cukru też… – Siostra wyjechała. My nie po to. Pan ma kilka pytań. – A co to, dworzec? Informacja? Emilia Lis, z domu Kęsikówna, usiłowała być opryskliwa, ale nie za dobrze ukrywała niepokój. – Byłem tu w sylwestra. Pamięta pani? – uśmiechnął się. – No… pamiętam. Złotymi płacone. Tak, to było nietypowe. – A nie dlatego, że mnie Bednarz zaczepił? – Bednarz nie żyje – mruknęła. – Ktoś mu wtedy pomagał. – Przeszedł za ladę, spojrzał przez okno z tej nietypowej dla klienta perspektywy. – O, tam chyba się chował. Za tym płotem. – Tu nie wolno… – Widziała go pani?
– Nikogo nie widziałam. Kupuje pan coś? – Bednarz groził, że ten drugi do mnie strzeli, jeśli się ruszę sprzed sklepu. Co znaczy, że gość jest zdolny do zabijania. Co znaczy, że może się z kumplem o coś pożarł i go pokroił. Co znaczy, że lepiej by było dla pani brata, gdybyśmy tego kogoś znaleźli. Rozumiemy się? Nie za szybko te wszystkie oznaczenia wymienił, więc faktycznie się zrozumieli. – N... nie wiem… Miał kilku kompanów do kielicha. Ale najczęściej z Paterką chodził. Też gajowy. Tylko… – Przepadł, wiem. I to Paterko? – Paweł wskazał spojrzeniem gospodarstwo naprzeciwko. – Wygodnie. – Nie mówię, że on! – Poczerwieniała. – Czego pan w ogóle chce? – Co było między waszą rodziną a Bednarzem? Tylko bez kitu. Im bardziej mnie okłamują, tym głębiej drążę. Może ją przekonał, a może po prostu nie widziała sensu zatajania czegoś, o czym plotkowała połowa okolicy. – Nie mówił panu? – rzuciła wrogie spojrzenie Zarzecznemu. – Brata nam do grobu wpędził, gnój parszywy. – Bednarz – doprecyzował na wszelki wypadek Michał.
– Strzelali do niego jak do puszki na płocie. Dla zabawy, po pijanemu. Wielcy panowie gajowi, szlag by ich… I mu rękę odstrzelili. Taka potrzaskana, że obciąć było trzeba. – W lesie? – zapytał cicho Paweł. – Oni tak mówili: że w lesie. Ale Fabian na łące padł. Ale nawet gdyby w lesie, to co? Wolno tak do człowieka? Nic nie miał, ani broni, ani siekiery, niczego w tym lesie by nie ukradł, bo niby jak?! – Zeznali, że kłusował? Kradł drewno? – A kto ich wie, co zeznali? Policji zeznawali! A to jedna mundurowa banda! Ojciec na skargę poszedł, pytać, co w papierach mają, to go aresztowali! Bo komunista! Mój ojciec! Który tu ziemię dostał za wojnę przeciw bolszewikom! – Spokojnie, pani Emilio. – Łatwo mówić: spokojnie! Z Fabiana kalekę zrobili! Żenić się miał, po kwiaty zszedł z drogi na tę łąkę, dla swojej, kurwa, Danusi! I całą rękę, calutką, do samego barku… Prawą w dodatku! Jak taki na życie zarobi? Żebraniem tylko! – Bednarz strzelał? – Nie wiadomo – uprzedził kobietę Michał. – Jak to: nie wiadomo?
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 7
ARTUR BANIEWICZ
Ur. 1963 w Łodzi, mieszka w Stargardzie. Absolwent Politechniki Szczecińskiej z dyplomem inżyniera budownictwa lądowego. Autor cyklu fantasy Smoczy pazur, Pogrzeb czarownicy, Gdzie księżniczek brak cnotliwych, powieści s-f Kisuny, kryminałów i thrillerów Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej, Góra trzech szkieletów, Dobry powód, by zabijać, Pięć dni ze swastyką i kilku książek historycznych. W Wydawnictwie Znak Horyzont (www.znak.com.pl) ukazał się właśnie Wołyński gambit, pierwszy polski kryminał, którego akcja toczy się na Wołyniu w latach 1942‒43. – Wiejska, kresowa policja – wzruszył ramionami. – Pieprzenie. Musieli spisać raport, było dochodzenie… – Pijani byli – dodała cicho Emilia. – Tak się tłumaczyli. Że pijani i nie pamiętają. Ale co zapisano w dokumentach, nie wiemy. Ojca zamknęli, Fabianowi proces o kradzież drewna i napaść… Niby ktoś strzelał do tych pijaków. Jakoby wspólnik Fabiana albo i on sam. Więc oni odpowiedzieli ogniem. Ale nie pamiętają, który. I z czyjej strzelby. Paweł pokręcił tylko głową. Mundurowi kontra komuna i wiejski lumpenproletariat? Cholera, to faktycznie mogło tak wyglądać, nawet formalnie, w papierach. – I co dalej? – zapytał. – Dalej? Dalej to go narzeczona rzuciła, a on się przez sukę powiesił. To było dalej. Teraz rozumiał, dlaczego akurat Kęsik. Najpierw Bednarz okaleczył mu brata. Potem zrobił z niego samobójcę. Ale… – Kto tam jeszcze był? Poza Bednarzem? – Paterko i Drążek. – Trzech? A ten Drążek… Żyje? Popatrzyła na niego, najpierw tępo, potem nienawistnie. – Pan myśli, że to my ich?... – Zacisnęła pięści. – To było dziesięć lat temu! Gdyby ojciec chciał tych skurwysynów pozabijać, toby wtedy, od razu… Ale my nie jesteśmy jakaś banda! Nie mordujemy ludzi! – Dziesięć lat? – Zmarszczył brwi, spojrzał z ukosa na Zarzecznego. Tamten nieznacznie wzruszył ramionami. – Szczuje przeciw nam dziedzic, bo nas ma za komunę. A Kazik mu majątku pilnował, gdy Sowiety nastały. Za stróża się najął, za psi grosz, ale chodził po nocach, odganiał. I tyle rozkradli, co sama bolsze-
3 8 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
wicka władza. Co legalnie mogli. Na lewo nic, bo pilnowali, i Kazik, i ojciec, w radzie wiejskiej. I w trzydziestym dziewiątym też ojciec z milicją Dubrownickich wybronili, może i od śmierci. Łaziły tu bandy ukraińskie, polowały na ludzi. Polskich żołnierzy trzech pomordowali na tej drodze do kolei. A we wsi obok całą furmankę cywilnych uciekinierów. Byli ludzie i przepadli, tylko dziecko po nich zostało, nieprzytomne ze strachu. Wyrżnęli, rozgrabili. We wsi, w biały dzień. I do nas też banda szła, na dwór, już by ich tam nie popieścili, a z Jadźką to strach, co by mogło być… Ale ojciec milicję skrzyknął i odgonili, nie dali wejść ani do wsi, ani do folwarku. – Dubrownicki nie oskarża pani brata – ujął się za dziedzicem Michał. – Sprawdzamy fakty, i tyle. – Nie? To czemu dom pan rodzicom przetrząsał? – Bo taką mam robotę. – Akurat ich sprawdzać? A czemu nie tych Nowickich? Obok mieszkają, a biedota. Może kradli, Bednarz przydybał, więc go nożem… Paweł przypomniał sobie opis złożenia zwłok do trumny. Szybko, w sekrecie. Wieś najwyraźniej nie znała szczegółów. – Nikt niczego nie ukradł – poinformował Emilię. – To może jakaś baba? On się do niejednej z łapami pchał. Może się za mocno wepchnął i go któraś dziabnęła. – To nie było dziabnięcie. Ktoś go pociął możliwie boleśnie. Albo go nienawidził, albo próbował coś wymusić. Nie przychodzi pani do głowy, kto i dlaczego? Zmarszczyła brwi, szukając odpowiedzi. – Może Żydzi? – Jacy Żydzi?
– Trafiają się po lasach. A Bednarz był gajowym. Może jakichś przegnał albo obrabował. Więc się mścili. – I to wszystko, co pani wie? – Drążek – podsunął nie wiadomo komu Michał. – O Drążka pytajcie rodzinę – ucięła. – Wyprowadził się. Lata temu, przed wojną. – A te kobiety? – zapytał Paweł. – Od dziabania nożem? Miał tu jakąś? We wsi, w okolicy? Zawahała się, ale odpowiedziała. – Raz tu wlazł, pijany. Normalnie tośmy się z daleka omijali. Schodził z drogi, wiedział, że jak rozdrażni ojca czy braci, mogą nie wytrzymać. Choć ostatnio oni bardziej jemu schodzili… Z bronią łaził, pijany, na ludzi to patrzył jak esesowiec na Żyda. Strach, co zrobi. No i zaszedł bydlak do sklepu. I jak pan – spojrzała na Zarzecznego – o słodycze pytał. – Ma dziecko? – podchwycił Paweł. – Może jakieś bękarty. Wątpię, czy to dla dziecka. Kobiety też lubią słodycze. A on do baby szedł. Perfumami się zlał. Aż potem pytałam ludzi, czy go kto takiego pachnącego spotykał. I nie. Może za młodu. Ale od lat to był cuchnący cap. Wtedy też był, bo umyć to już się nie… – Kiedy tu przyszedł? – Tak jakoś… w lutym? No, z miesiąc będzie na pewno. Pytam, czego tu szuka, a on się głupio szczerzy, że cukierków albo czekolady, ale jak chcę, to może mnie na początek… no wie pan… – Skromnie spuściła wzrok. I chyba nawet trochę poczerwieniała. Choć może to już z gniewu, nie skromności. – Obleśny wieprz. Nawet się przestraszyłam. Janka, męża, nie było w domu; jakby tak się rzucił… Bo się mało nie rozpiął. Ale na szczęście nie. Tak się tylko… przekomarzał. Powiedziałam mu, że prędzej bym z knurem, a wtedy on, że bez łaski, bo sobie podupczy bardziej miastową. – Miastową? – Zarzeczny drgnął. – Jaką…? – A czort go wie. Może do Sarn jechał, na dziwki. No chyba że – skrzywiła złośliwie usta – o tej Nowickiej myślał. Paniusia z Rokitna, więc się podaje za miastową. – Nie ze wsi? – To się Pawłowi nie zgadzało. – Pewnie tak, ale nosa zadziera, jakby z Warszawy. – Michał? – Hę? – Trochę nieprzytomne spojrzenie. – Proszę? – Pytam, skąd właściwie są ci Nowiccy. – A... no, wieś, na pewno. Może żonę No-
wicki wziął z tego Rokitna. W każdym razie uciekli, bo wieś ukraińska, trzy polskie rodziny raptem i we dwóch jakieś nieszczęścia. – Albo zmyśliła. – Emilia ani myślała się użalać. – Kłamie baba. Na litość bierze. Mnie próbowała wepchnąć bieliznę. Niby że jedwabna. Myśli, że jak ktoś ze wsi, to głupi. A cenę też taką zaśpiewała, że nawet jak na jedwab o połowę za drogo. I prawie awanturę zrobiła, że nie odkupiłam. – Nie ma tu kobiet z miasta? Jacyś krewni?... – Może tak jak pan ktoś na chwilę zajechał. Ale to mała wieś. Czterdzieści gospodarstw. Więc bym słyszała, gdyby kobieta i to jakaś… no wie pan. Spojrzenie, jakie posłała Pawłowi, dowodziło, że co najmniej ona doskonale wie, o jakich kobietach mowa. I, choć tego nie był pewien, sugerowało, że Emilia Lis też się ma za nie gorszą i gdyby się nieco postarał…
M
A może po prostu przyszło jej do głowy, że opłaca się mieć życzliwego sobie śledczego? – Ktoś od was sprzedał Bednarzowi wódkę tamtej nocy. Dała sobie spokój z uwodzeniem. Sposępniała. – Jest klient, to się sprzedaje. I nie jemu, tylko do dworu. – Ale był tu. I odszedł bez flaszki. Mieliście dostarczyć za jakiś czas. Która to była godzina i kto zaniósł? – Nie wiem, która. A zaniosłam ja. I wie pan co? Staszka tam dawno nie było. Oddałam wódkę Bednarzowi i zajrzałam do tych maszyn. Ciemno, zamknięte. Bo dawno do domu wrócił. To nie on zadźgał Bednarza. To dobry chłopak. Nawet by nie umiał. Zresztą gdzie Staszkowi do Bednarza… Jak kurczak przy indorze. I nie w głowie mu jakieś zemsty. Zakochał się, tym żyje. Zakochał się pan kiedyś?
Nie chciało mu się wierzyć, ale w tym właśnie miejscu urwała i wyraźnie czekała na odpowiedź. – Słucham? – Niczego lepszego nie wymyślił. – Pytam, czy się pan kiedyś zakochał. Tak do ogłupienia. Dobry przodownik, asystujący komisarzowi, powiedziałby teraz, że od zadawania pytań to są oni, policja. Ale Zarzeczny jak na złość gapił się na Pawła wcale nie mniej wyczekująco. – W kim? – Na szczęście komisarze miewają lepszy refleks. – W kim się pani brat tak zakochał, że stał się niezdolny do użycia noża? – W Ukraince. – Wzruszyła ramionami. – Mówię przecież, że do ogłupienia. n
ZBRODNIA PO PÓŁWIECZU
imo że od tej straszliwej zbrodni, popełnionej 9 sierpnia 1969, minęło 50 lat, wciąż jest o niej głośno i nadal ukazują się książki rzucające nowe światło na wstrząsającą tragedię w rezydencji przy 10050 Cielo Drive w Beverly Hills, gdzie czwórka członków Rodziny, sekty Charlesa Mansona, zamordowała pięć osób, w tym będącą w ósmym miesiącu ciąży żonę Romana Polańskiego, aktorkę Sharon Tate, i jego przyjaciela, Wojtka Frykowskiego. W cieniu tego dramatu pozostają zbrodnia popełniona następnej nocy przez Mansona i jego pomocników na małżeństwie LaBianca, właścicielach sieci sklepów spożywczych w Los Angeles, i próby zamordowania kolejnych trzech osób. Jak do tego doszło, że Manson stał się psychopatyczną ikoną lat 60., rzekomym nowym wcieleniem Jezusa? Człowiek, który mówił swoim wyznawcom „Zabij dla mnie, zgiń dla mnie”, łączył w sobie paskudny charakter, kompleks niskiego wzrostu i atawistyczny strach przed silniejszymi. Niedoszły, niespełniony muzyk, wielbiciel zespołu Th Beatles, na czole rozżarzoną szpilką narysował znak X, co miało znaczyć, że wypisuje się ze świata tradycyjnych wartości. Co wspólnego z tą okrutną zbrodnią miała piosenka Helter Skelter zespołu The Beatles? Jak wyglądałoby życie młodej aktorki, gdyby nie została tak okrutnie zamordowana w wieku 26 lat?
Po półwieczu od morderstw w Hollywood i Beverly Hills na rynku księgarskim ukazało się kilka wartościowych książek, traktujących o tamtych wydarzeniach. Dwie z nich są szczególnie godne polecenia: Helter Skelter Vincenta Bugliosiego i Curta Gentry (Wydawnictwo Zysk i S-ka, 659 stron) i Sharon Tate Alisy Statman i Brie Tate (Wydawnictwo Znak Horyzont, str. 414). Ta pierwsza to światowy bestseller i arcydzieło literatury faktu. Napisana została przez głównego oskarżyciela w najgłośniejszym procesie w dziejach amerykańskiego
sądownictwa i jest kroniką głośnej zbrodni, śledztwa i sprawy sądowej. Historia napisana przez Bugliosiego zainspirowała Quentina Tarantino do nakręcenia filmu Pewnego razu... w Hollywood. Autorka drugiej książki, Alisa Statman, sięgnęła do archiwum rodzinnego, by prześledzić każdy aspekt tej makabrycznej historii. Razem z siostrzenicą Sharon, Brie, przedstawiła tragiczną walkę rodziny o skazanie jednego z najokrutniejszych zabójców wszech czasów. Polecamy te książki już teraz, a szerzej napiszemy o nich w następnym wydaniu naszego magazynu.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 9
Zdjęcia HBO
SERIAL
NICNIEZNACZENIE CZŁOWIEKA
Latem 1986 popularna szanta o marynarzu żywiącym się wyłącznie pieprzem, zyskała nową zwrotkę, dosadnie komentującą kwietniową katastrofę w radzieckiej elektrowni atomowej: W Czarnobylu to się stało, na dalekiej Ukrainie... Polacy dowiedzieli się o awarii z radia BBC, choć jego słuchanie było wówczas zabronione. Świat dowiedział się o katastrofie dzięki alarmowi szwedzkich naukowców, którzy wykryli anormalny skok promieniowania.
P
o 33 latach od największej tego typu katastrofy w historii ludzkości okazało się jednak, że nie cały świat się dowiedział. Niektórzy potrzebowali do tego serialu HBO. Mój sarkazm nie odnosi się bezpośrednio do ignorantów pokroju Neila Robertsona, snookerzysty z Australii, który z rozbrajającą szczerością wyznał: Just finished watching Chernobyl. Wow, that was fantastic! Had no idea it was actually true until the end clips (Właśnie skończyłem oglądać Czarnobyl. Wow, to było fantastyczne! Nie miałem pojęcia, że tak było naprawdę). Głównie myślę o tych, którzy próbują taką ignorancję usprawiedliwiać. Odpuszczę sobie jednak szansę naśmiewania się z bezkrytycznych pożeraczy wytworów pop-kultury, bo ten serial zrobiony
4 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
wprawną ręką Johana Rencka robi znaczną różnicę. Szwedzki reżyser to nie nowicjusz. W jego portfolio znajdują się odcinki Wikingów, Walking Dead czy Breaking Bad. Z doświadczenia wiem jednak, że zachodnim twórcom łatwiej pokazać świat żywych trupów niż prawdę o krajach zza żelaznej kurtyny. Fascynacja zachodnich Europejczyków Sowietami, a może szerzej – Rosją w każdej postaci – przypomina zachowanie krzywdzonej i poniewieranej niewiasty, wpatrzonej jak w obraz w swojego sardonicznego, brutalnego kochanka. To, niestety, widać w każdym rodzaju twórczości i pierwszym moim plusem dla reżysera jest to, że udało mu się uniknąć tego swoistego syndromu sztokholmskiego. Fakt, że spędziłem 20 lat
w tym najweselszym baraku obozu socjalistycznego sprawia, że byle czym nie dam się opędzić. Zatem świadomie stwierdzam, że dawno nie widziałem tak wyraźnego, dosadnego, rzeczowego, a zarazem beznamiętnego obrazu nicnieznaczenia człowieka, setek, tysięcy, dziesiątek tysięcy ludzi w konfrontacji z dobrym imieniem partii komunistycznej, narodu i państwa. W zasadzie nie wiem, czy widziałem wcześniej taki obraz. Poza tym – oczywiście – co widziałem na własne oczy. Zachodni widz nie jest obarczony tego typu wspomnieniami, stąd i w Czarnobylu królują hollywoodzki sznyt i formatowanie postaci wedle ustalonych reguł. Mamy więc tego jedynego sprawiedliwego albo raczej jedynego widzącego zagrożenie
od razu i w pełnej krasie. To chemik Walerij Legasow (Jared Harris). Mamy też odpowiednika aroganckiego generała, którym w sowieckich realiach jest Boris Szczerbina (Stellan Skarsgård), członek Komitetu Centralnego KPZR, kierujący komisją ds. likwidacji skutków katastrofy. Skoro są dwa samce alfa, będzie i szorstka męska przyjaźń, cementowana kolejnymi szklankami wódki. Oczywiście jest też odważna i bezkompromisowa kobieta, w miarę niezależny naukowiec, Białorusinka Uliana Chomiuk (Emily Watson), wspierająca Legasowa na ile można, potykająca się przy okazji z siłami KGB. Bohaterka, w którą wcieliła się brytyjska aktorka, to postać fikcyjna, ale zlepiona z życiorysów kilku prawdziwych osób. Akcja serialu toczy się według sprawdzonego przepisu mistrza Hitchcocka: zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ciągle rośnie. Trzeba przyznać, że odpowiedzialny za scenariusz Craig Mazin sprostał zadaniu. Wprawdzie miał znakomity materiał wyjściowy, między innymi w postaci reportażu Czarnobylska modlitwa Swiatłany Aleksijewicz, ale biorąc pod uwagę jego wcześniejsze dokonania (Straszny film, Kac Vegas) trochę obawiano się efektu końcowego. Teraz można stwierdzić, że niesłusznie. Zachodnie filmowe know-how, wykorzystane do opowiedzenia na wskroś sowieckiej tragedii, dało całkiem nową jakość, naprawdę znakomitą w formie i treści. I nie zgadzam się
SERIAL CZARNOBYL O PIRAMIDZIE ZANIEDBAŃ I KŁAMSTW, NA KTÓREJ STAŁ ZWIĄZEK SOWIECKI, POKONAŁ GRĘ O TRON
z głosami twierdzącymi, że to opowieść uniwersalna. Nawet służący dodatkowemu podkręceniu emocji wątek mającego wystąpić drugiego wybuchu, w momencie, gdyby stopiony rdzeń przetopił fundamenty, może być jedynie dalekim echem obaw i problemów poruszonych w Chińskim syndromie Jamesa Bridgesa (1979). Rzeczywistość Związku Sowieckiego odbiegała od jakichkolwiek wyobrażeń i zachodnich standardów tak dalece, że nie sposób ustanowić żadnych paraleli pomiędzy obiema stronami świata przedzielonego żelazną kurtyną. Bohdan Urbankowski, poeta i filozof, porównywał wprost rządzących komunistów do okupantów: Partia, która podbiła naród, była sektą i zarazem organizacją militarną (…), odgrywała rolę woj-
ska najeźdźczego, a bezpartyjni rolę narodu podbitego. Nie podejrzewam twórców filmu o znajomość tekstów polskiego eseisty, ale przesłanie filmu jest – w mojej opinii – wyraziste i jednoznaczne. Sowiety to było państwo zbudowane na kłamstwie i rządzone przez kłamców, którzy dla zachowania swojej władzy i przywilejów gotowi byli na wszystko. Oczywiście można inaczej rozłożyć akcenty – że to głównie o katastrofie jądrowej, że o cierpieniach zwykłych ludziach, o ekologii. Można i tak, ale wpierw należy obejrzeć serial. Koniecznie! Z ostatniej chwili: Rosjanie zapowiedzieli swoją odpowiedź na film Rencka. Ponoć ma się zacząć od tajnej operacji CIA na Ukrainie... ADAM ZDANOWSKI
CZARNOBYL
GŁÓWNI BOHATEROWIE, LEGASOW I SZCZERBINA, PO WYBUCHU 26 KWIETNIA 1986 PATRZĄ NA RUINY REAKTORA W ELEKTROWNI ATOMOWEJ
Miniserial HBO (5 odc.). Premiera maj 2019. Produkcja brytyjsko-amerykańska. Reżyseria Johan Renck, scenariusz Craig Mazin. Film przedstawia fabularyzowaną historię katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Niektóre sceny są rekonstrukcją wydarzeń. Scenariusz częściowo został oparty na książce białoruskiej pisarki i dziennikarki Swiatłany Aleksijewicz Krzyk Czarnobyla (wydania polskie: Świat Książki 2000, jako Czarnobylska modlitwa Czarne 2012, 2015; literacka Nagroda Nobla 2015). W rolach głównych Jared Harris – Walerij Legasow, Stellan Skarsgård – Boris Szczerbina, Emily Watson – Uliana Chomiuk, Paul Ritter – Anatolij Diatłow, Adrian Rawlins – Nikołaj Fomin, Con O’Neill – Wiktor Briuchanow. Więcej na www.hbo.pl.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 1
BESTSELLER
KOBIETY SĄ SILNIEJSZE NIŻ MYŚLISZ
To książka niezwykła! Napisała ją Melinda Gates, żona Billa Gatesa, najbogatszego człowieka świata, twórcy Microsoftu, którego majątek szacowany jest na ponad 76 miliardów dolarów. Dużo w niej o Billu i rewolucji informatycznej, ale jeszcze więcej o miłości, rodzinie, religii i szacunku, jakim darzą się ci dwoje. Najwięcej jed nak o filantropii i straszliwej biedzie na kuli ziemskiej, którą Melinda i Bill starają się systemowo ograniczać. Dzięki swoim niemałym pieniądzom. toś powie, że nie sztuka walczyć z ubóstwem, mając taki majątek. Tu milion dolarów, tam milion i sprawa załatwiona. Otóż nie! Rozdawnictwo nic nie załatwia. Utrwala istniejące podziały i wzmacnia stereotyp, że amerykańscy milionerzy niczego nie rozumieją i wszystko psują. Melinda Gates przez ponad 20 lat podróżowała po świecie, realizując cele statutowe fundacji, którą założyła z mężem. I przez te lata cały czas szukała odpowiedzi na proste pytanie: Jak można doprowadzić do momentu zwrotnego w życiu ludzi, a szczególnie kobiet? Czemu kobiet – zapytacie. Bo doszła do fenomenalnej prawdy, że poprawiając sytuację kobiet – poprawia się dobrostan całej ludzkości. Dziewczyny i kobiety stanowią przecież połowę ziemskiej populacji, więc poznając podczas tych podróży prawdę o losach milionów kobiet, postanowiła całą energię, wiedzę i mądrość, i oczywiście swoje przekonania moralne, zaprząc do dzieła pomocy potrzebującym. Wraz ze wszystkimi orędownikami koniecznych zmian. Dlatego powstała ta szczera i uczciwa książka. Autorka dzieli się w niej wzruszającymi, niekiedy wstrząsającymi historiami ludzi, którzy nadali cel jej życiu i natchnęli ją do energicznego działania. O JAKIE ZMIANY CHODZI? O co walczy szefowa Bill & Melinda Gates Foundation, największej na świecie organizacji filantropijnej? Wykaz celów jest zdumiewająco krótki i – wydawać by się mogło – oczywisty z punktu widzenia mieszkańców rozwiniętych, demokratycznych krajów zachodnich. Zatem chodzi o to, by kobiety mogły same decydować, czy i kiedy chcą mieć dzieci. By miały dostęp do środków antykoncepcyjnych i do wielu innych praw
4 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
MELINDA GATES
i przywilejów, których im się odmawia. Na przykład do prawa decydowania o tym, czy wyjdą za mąż i kogo chcą poślubić. A także o prawo do edukacji i regularnych zarobków na poziomie mężczyzn. Do pracy poza domem i możliwości wyjścia z domu. Do posiadania i wydawania własnych pieniędzy, zakładania firmy i kształtowania własnego budżetu, do zakładania konta
Fot. Materiały Prasowe
K
w banku i zaciągania pożyczek, do posiadania nieruchomości. Do rozwodu i wizyty u lekarza, do jazdy samochodem i pracy na komputerze... Mieszkając w średnio rozwiniętym kraju europejskim, jak Polska, przynależąc do uporządkowanej i liberalnej wspólnoty, jak Unia Europejska, nie zdajemy sobie sprawy, że w wielu częściach świata, czasa-
ZAKAZY I SUROWE KARY spadają na nie ze względu na uprzedzenia płciowe i kulturowe albo wydumane prawa, rzekomo setki lat temu zapisane w świętych księgach. 15-letnia Malala Yousafzai z Pakistanu 9 października 2012 roku została postrzelona w głowę i szyję przez talibów za to tylko, że chciała się uczyć (dwa lata później dziewczyna została laureatką Pokojowej Nagrody Nobla). W Afganistanie 18-letniej Aishy Mohammadzai mąż obciął nos i uszy za to, że chciała od niego odejść. W Momencie zwrotnym znajdziemy więcej takich przykładów: z Jemenu, Bangladeszu, Gwinei Równikowej, Senegalu, Liberii, Tunezji, Kamerunu, Tanzanii, Indii, Malawi... A seksistowskie traktowanie spotyka dziewczyny i kobiety we wszystkich krajach bez wyjątku, stąd ogromny światowy rezonans akcji #MeToo. Melinda Gates nie szczędzi nam różnych przykładów, a opis rytualnego obrzezania afrykańskiej kobiety, polegający na wycięciu łechtaczki tępym zardzewiałym nożem, należy do najbardziej poruszających. Mamy XXI wiek, lecz takie rzeczy w wielu krajach dzieją się nadal. AUTORKA JEST KATOLICZKĄ, toteż stając się orędowniczką planowania rodziny i powszechnego dostępu do prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych, weszła w konflikt z Kościołem, a raczej z najbardziej konserwatywnymi hierarchami i politykami. Nie była przygotowana na zalew zapiekłej, zajadłej krytyki i boleśnie ją odczuła. „Zaczęłam jednak nabierać przekonania, że jeśli cokolwiek warte jest takich kosztów, to właśnie to. Czułam to w instynktowny, bardzo osobisty sposób. Planowanie rodziny stanowiło nieodzowny element jej utrzymania. Pozwalało mi pracować i opiekować się należycie każdym z dzieci [Melinda i Bill mają ich troje, nazywają się Jenn, Rory i Phoebe, przyp. red.]. Było proste, tanie, bezpieczne i skuteczne – nie rezygnowała z tego żadna ze znanych
Fot. Materiały Prasowe
mi z mocy prawa, milionom kobiet odmawia się takich swobód i przywilejów, jakie już mamy i jakie są dla nas oczywiste. Albo karze się je więzieniem lub śmiercią za najmniejsze próby wybijania się na wolność. Jakkolwiek rozumianą, bo czasami chodzi tylko o zgodę na pójście do szkoły, wyjście z domu, zdjęcie chusty, uprawianie ziemi czy odejście od męża.
AUTORKA WŚRÓD KOBIET Z TANZANII
mi kobiet, a tymczasem setki milionów kobiet na całym świecie wciąż nie mogło korzystać z tego dobrodziejstwa. Ten nierówny dostęp był po prostu niesprawiedliwy. Nie mogłam przymykać oczu na fakt, że kobiety i dzieci umierały z powodu braku dostępu do powszechnego w bogatych krajach narzędzia, które mogło im uratować życie”. Jednak Melinda Gates prze-
KONKURS
Dzięki uprzejmości Wydawcy (www.zysk. com.pl) mamy dla Was 4 egzemplarze książki Moment zwrotny. Jak kobiety rosną w siłę i zmieniają świat. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Jak się nazywa założona przez Melindę Gates firma inwestycyjna i inkubator przedsiębiorczości, wspierający awans społeczny kobiet i rodzin? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl
zwyciężyła własne obawy i doszła do przekonania, że musi robić to, w co głęboko wierzy – współczuć i pomagać kobietom, zaspokajać ich potrzeby i przy tym zachowywać nieustannie optymizm, niezbędny do skutecznego działania. Planowanie rodziny okazało się pierwszym krokiem na drodze do wzmocnienia roli kobiet, zapewnienia im dostępu do środków antykoncepcyjnych, możliwości decydowania o tym, czy i kiedy będą mieć dzieci i przełamania wielu innych barier. Z KSIĄŻKI BIJE PRZEKONANIE, że dążenie w skali globalnej do przywrócenia praw należnych kobietom, do równości płci, sprzyja wszystkim społecznościom i daje ogromne korzyści. Wyższy poziom edukacji, to poprawa zatrudnienia i wyraźny wzrost poziomu gospodarczego, co z kolei przekłada się na mniejszą liczbę nastoletnich matek, ograniczenie przemocy domowej i przestępczości. Równość płci i podniesienie statusu społecznego kobiet to widoczna oznaka zdrowego społeczeństwa. Prawa kobiet, zdrowie i zamożność są ze sobą sprzężone – twierdzi Melinda Gates. „Kraje zdominowane przez mężczyzn ponoszą szkody nie tylko dlatego, że nie wykorzystują talentów swoich kobiet, ale i dlatego, że rządzący nimi mężczyźni czują potrzebę wykluczania. Dopóki tacy przywódcy nie ustąpią miejsca innym lub nie zmienią poglądów, państwa te nie będą się należycie rozwijać” – dodaje autorka. Brzmi znajomo? Autorka nie owija w bawełnę i nie kryje irytacji, gdy tacy przywódcy lub hierarchowie kościelni, walcząc na przykład z prawem dostępu do środków antykoncepcyjnych, powołują się na jakieś zasady moralne lub zasłaniają nauczaniem Kościoła w kwestii planowania rodziny.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 3
Fot. Fortune
ZASTRZYK POZYTYWNEJ ENERGII, woli działania na rzecz potrzebujących i zarazem głośne wezwanie do odwagi w walce ze złem, wciąż dziejącym się na ziemi, tej ziemi. Jedynej, jaką mamy i jaką powinniśmy urządzić najlepiej jak się da dla dobra wszystkich jej mieszkańców, gdziekolwiek się znajdują. Bez wykluczania kogokolwiek ze względu na płeć, rasę czy przekonania. To podstawowe zalety Momentu zwrotnego. Ta książka – subtelna, czuła i wrażliwa – może naprawdę wiele zmienić i ufam, że tak się stanie, bo mnie również zmieniła. W każdym razie zapadła mi w pamięć na dłużej, czego nie zrobiło wiele innych świetnych tytułów. Dlatego polecam ją z pełnym przekonaniem, a jej szlachetne przesłanie, związane z umacnianiem znaczenia i roli kobiet, niech przyświeca wszystkim społeczeństwom dążącym do równych praw dla każdego. Potrzebujemy bowiem równych praw we wszystkich sferach życia. Także tu i teraz.
STANISŁAW BUBIN MELINDA I BILL GATES, TWÓRCY NAJWIĘKSZEJ FUNDACJI FILANTROPIJNEJ NA ŚWIECIE
„Moim zdaniem nie ma moralności bez empatii, a w takich działaniach empatii z pewnością brak. Prawo moralne każe kochać bliźniego jak siebie samego (…) i oznacza, że należy zdejmować brzemię z ramion bliźniego, a nie dokładać mu nowych ciężarów.
Ludzie, którzy forsują te rozwiązania (…) nie okazują ani ułamka tego współczucia czy oddania, jakie okazuje ubogim Kościół. Wielu z nich próbuje zablokować dostęp do środków antykoncepcyjnych i jednocześnie obciąć finansowanie dla biednych”.
OGRÓD W SŁOIKU
N
steryzujemy w dokładnie umytych słoikach. Owoce nie powinny być ani za miękkie, ani zbyt dojrzałe. Najlepiej umyć je tuż przed smażeniem lub suszeniem. Do przygotowania soków przyda się sokownik (99 zł). Do górnego pojemnika wkładamy owoce
Fot. Netto
ajpopularniejszym sposobem zachowania świeżości przetworów jest pasteryzacja, zapewniająca doskonały smak bez utraty wartości odżywczych. Polega ona na podgrzewaniu produktów, by zahamować rozwój drobnoustrojów. Produkty pa-
SOKOWNIK, BLENDER I SUSZARKA DO OWOCÓW I WARZYW
4 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Melinda Gates, Moment zwrotny. Jak kobiety rosną w siłę i zmieniają świat (ang. oryg. The Moment of Lift), ZYSK i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2019. Str. 342. Przełożył Janusz Ochab. Premiera w USA: 23 kwietnia 2019. Premiera w Polsce: 17 lipca 2019.
i warzywa, które pod wpływem pary puszczają sok. Po przetworzeniu wystarczy zlać płyn do słoików i szczelnie zamknąć. Jeżeli poddamy sok pasteryzacji, będziemy pili go przez kilka miesięcy. Do zrobienia soków nadają się marchewki, jabłka, jeżyny i maliny. Sokownik pozwala na wyciśnięcie soku z owoców i warzyw w pół godziny, więc może nam służyć każdego dnia. Do przygotowania przetworów można też użyć blendera (59,99 zł). Suszenie to najstarszy sposób utrwalania żywności. Produkty zachowują świeżość, intensywny smak, aromat i wartości odżywcze. Suszyć można zioła, grzyby, owoce, warzywa, jadalne kwiaty (idealne do zup, sosów, mięsa). Warto wyposażyć się w suszarkę (79,99 zł), bo suszenie na słońcu trwa długo i bywa zawodne. Suszenie ziół (tymianek, kolendra, oregano, pietruszka) daje nam naturalne dodatki na cały rok, do kolejnego lata. Więcej na www.netto.pl.
POEZJA JAPOŃSKA miniprzewodnik
WIATR NA SKÓRZE
hoKKu, haiKu, waKa, tanKa, haiga... te obcobrzmiące słowa budzą niePoKój, ucieKamy od nich, bo nie Pozwalają na Pozostanie w sferze Komfortu. nie tylKo dlatego, że dotyczą Poezji w ogóle, ale też Przez to, że dotyczą Poezji jaPońsKiej – twórczości osadzonej w Kulturze, Którą słabo znamy i rozumiemy. ale czy warto ją odrzucać? haiKu, najbardziej PoPularny z tych formatów, zrobiło zawrotną światową Karierę – 17-sylabowy Poemat wrósł głęboKo w Kulturę zachodu. w ePoce sPołecznych KomuniKatorów daje możliwość Przebywania z Poezją na co dzień. Pozostałe z tych form – choć mniej PoPularne – swoją zwięzłością będą wygrywać w Przyszłości.
J
apońska pisana poezja wywodzi się z czasów chińskich (dynastia Tang 618‒907), choć bardzo szybko stała się niezależna i oryginalna. Przez wieki była tworzona przez dworzan cesarskich i szlachtę, a od XIX w. weszła do Europy i Ameryki. Spory, czy haiku tworzone przez człowieka Zachodu są autentycznymi haiku, trwają do dziś. Sam doświadczyłem zabiegu usunięcia z japońskiej szkoły haiku, kiedy objął ją nowy mistrz, co nie zmienia faktu, iż na czołówkach anglojęzycznych dzienników można znaleźć napisane w tym formacie teksty.
HAIKU Japońskie , hokku, haikai jest najbardziej znaną w tym kraju formą poezji. Historia haiku ma wiele wieków. Pierwotnie nazywano je hokku. Była to zwrotka otwierająca wiersz pisany przez japońskiego poetę. Z czasem hokku zaczęły pojawiać się jako samodzielne utwory, a pod koniec XIX w. Masaoka Shiki, jeden z czterech wielkich mistrzów japońskiej poezji, przemianował hokku na haiku. Składa się ono z 17 sylab (mor w języku japońskim) w układzie 5‒7-5. Tradycyjne japońskie haiku jest drukowane w jednej długiej linii pionowej, natomiast w języku angielskim (czy polskim) jest podzielone na trzy linie poziome. Nie istnieje prosta definicja haiku, choć niewątpliwie oprócz budowy 5‒7-5 składa się ono z kigo (słowa opisującego porę roku) oraz kireji (odcięcia, którym rozdzielone są dwa obrazy). Za twórcę haiku (hokku) uznaje się Matsuo Basho (1644‒1694). Zostawił on po sobie kilka tysięcy utworów, z których współcześnie popularnością cieszy się około dwustu. W Polsce haiku pisano od końca XIX w. Interesowali się nimi nasi literaccy nobliści, znane są haiku-images Grochowiaka. Współcześnie większość haijinów to uczniowie Agnieszki Żuławskiej-Umeda,
majowa pełnia wychodzi zza gałęzi z drżeniem wody Agnieszka Żuławska-Umeda lekko leciutko dziecko chwyta w locie płatki wiśni Dorota Ocińska kropla po kropli moje odbicie spływa po szybie Robert Kania dogasa świeca dotyk dłoni przedłuża bliskość ciał Małgorzata Tafil-Klawe
KRZYSZTOF MACHA japonistki z UW. Kilku z nich jest znanych i uznanych na świecie. Haiku Doroty Pyry zdobyło Grand Prize na XX Międzynarodowym Konkursie Haiku Kusamakura w Japonii w 2015 r.
po tsunami nadmiar pustki Dorota Pyra
Haiku polskich autorów daleki grzmot to zwalnia to przyspiesza wózek dla lalek Marta Chociłowska siedlisko czapli na brzegu rzeki poranna joga Zuzanna Truchlewska puste pokoje portier liczy klucze dzikich gęsi Grzegorz Malecha
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 5
TANKA Japońskie , krótka pieśń, oznacza wiersz zaliczający się do kategorii waka, która kiedyś była synonimem poezji pisanej. Przez wieki była jednym z najważniejszych gatunków, nie tylko poetyckich, ale i literackich. Najstarsze zapisane teksty pochodzą z IV w. n.e. Tankę tworzy się z 31 sylab ułożonych w pierwszej części wiersza (kami no ku) w wersy według schematu 5‒7-5 sylab, a w drugiej części (shimo no ku) według schematu 7‒7 sylab. Ta forma okazała się jedną z najżywotniejszych w poezji japońskiej. Przetrwała do początku XX w., kiedy Japonia zakończyła izolację wewnętrzną i otworzyła się kulturowo na Zachód. Tanka z powodzeniem jest uprawiana również obecnie, ale zmieniła się jej tematyka. Kiedyś były to utwory miłosne czy opisujące świat natury. Dzisiejsza tanka najczęściej obrazuje życie codzienne. Co ciekawe, w Japonii początkowo tanki pisały przede wszystkim kobiety, podczas gdy mężczyźni tworzyli własne poezje, po chińsku. Dziś tanka i waka stały się synonimami, stąd można się spotkać z sytuacją, gdy te same utwory nazywane są inaczej. Te wiersze, choć mniej znane poza Japonią, w językach obcych są często obecne na przykład na forach internetowych. Można też je spotkać na łamach anglojęzycznych czasopism i gazet. Tanki polskich autorów leśna polana nie przetrwał nocnej burzy stary wielki, dąb powalone, wyrwane wspomnienia z dzieciństwa Andrzej Dembończyk w środku tej nocy między narodzeniem a śmiercią chwila zrozumienia po co tu jestem: śnieg pada Lech Szelgowski w świetle księżyca cień zakochanej pary wokoło cisza pod baldachimem nocy błądzą tajemnicze sny Helena Lena Kołodziejek
4 6 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Haigi polskich twórców
HAIGA Japońskie , rysunek haikai, haiku – to historycznie styl malarstwa, który łączył różne estetyki sztuki japońskiej: malarstwa, kaligrafii, poezji. Haigi zazwyczaj były malowane przez haijinów, poetów haiku. Klasyczna haiga łączy obraz malowany czarnym tuszem z tekstem haiku, także zapisanym za pomocą pędzelka. Podobnie jak haiku – haiga zawsze opierała się na prostych, ale nierzadko głębokich obserwacjach świata i życia codziennego. Wspólnymi tematami dla wielu autorów były w przeszłości księżyc, koło Zen (Ensō), Fudżi czy... dachy japońskich domostw. Sztuką było przedstawienie obrazu za pomocą minimalnej liczby pociągnięć pędzla, co dawało efekt elegancji i prostoty. Zwesternizowanie haigi, czyli poddanie wpływom Zachodu, zaowocowało jej szerokim rozwojem. Do tworzenia haig zaczęto wykorzystywać dowolne prace graficzne, kolaże, a także masowo zdjęcia. W chwili obecnej, co ciekawe, jako autorzy fotohaig zauważani są często Polacy. Jedną z ważnych autorek haig jest mieszkająca w USA Lidia Rozmus, malarka sumi-e (jeden ze stylów japońskiej sztuki, nawiązujący do malarstwa i kaligrafii), co jakiś czas przyjeżdżająca do Polski i prowadząca w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie zajęcia malarskie, na które trzeba się zapisywać z... dwuletnim wyprzedzeniem!
cisza chowam się w nią na chwilę Lidia Rozmus – sumi-e i haiku Matsunobu Hoshikawa – kaligrafia (treść haiku na haidze)
wyciąganie sieci tylko deszcz srebrzystych rybek Azi Kuder (treść haiku na haidze)
HAIBUN Japońskie , pisma haikai – to pierwotna forma literacka, łącząca prozę i haiku. Zasięg tematyczny haibunu jest szeroki i często obejmuje autobiografię, pamiętnik, esej, wiersz pisany prozą, krótkie opowiadanie czy dziennik z podróży. Współcześni haijini najczęściej wykorzystują tę formę do pisania relacji z podróży, zwiedzania nieznanych miejsc, choćby takich, jakimi dla Japończyków w wieku przedemerytalnym bywa Europa. Haibun zwykle zaczyna się i/lub kończy wierszem haiku, który jest luźno związany z tematem głównym. Termin haibun został po raz pierwszy użyty przez XVII-wiecznego japońskiego poetę, ojca poezji haiku, Matsuo Basho, w liście do ucznia. Współcześnie haibun jako gatunek nie ogranicza istnienia wyłącznie do Japonii i staje się gatunkiem literackim w skali światowej. Pierwszy konkurs na haibun w języku angielskim odbył się w 1996 r. Pierwszy inauguracyjny numer antologii American Haibun & Haiga (Red Moon Press) wydano w 1999 r. Kompozycje haibun w języku angielskim wciąż dynamicznie się rozwijają, odpowiadając na potrzeby czytelników, którzy cenią sobie krótkie, do przeczytania w metrze, od przystanku do przystanku, historie. W Polsce haibuny tworzone są przez poetów haiku, a drukowane w publikacjach Polskiego Stowarzyszenia Haiku (PSH).
Haibun Krzysztofa Machy Namalowany fortepian jaskółko leć! pomarszczone dłonie wyplątują muszkę Wywiad powoli się kończył. Nieco rozgrzani rozmową podeszliśmy właśnie pod szczyty naszych potencjałów – mojej dziennikarskiej niewiedzy i jego ogromnej muzycznej erudycji, nabytej przez lata pracy w akademii. Materiału miałem dość, redakcja chciała ledwie dwie strony wywiadu, na dodatek ze sporym zdjęciem. – Po zajęciach wracałem pociągiem z Katowic i ćwiczyłem jeszcze na... – profesor nagle się zająknął – na... – …miał mistrz w domu pianino czy fortepian? – usiłowałem podpowiedzieć. – Hmm... no nie – odpowiedział. – To było tuż po wojnie, a ja pochodzę z bardzo biednej rodziny. W domu... Znów się zatrzymał, lecz po chwili postanowił opowiedzieć tę historię do końca: – …znalazłem gdzieś duży stary karton. Obciąłem go do wielkości klawiatury i narysowałem na nim klawisze szkolnego fortepianu. I zacząłem na nich... grać! Ćwiczyć palcówki, na przykład z Szopena. Hmm... robiłem to nawet po kilka godzin dziennie.
Zaniemówiłem. – I słyszał pan te wszystkie... dźwięki? – Każdy! Każdy jeden!... chłopiec w głowie namalowany fortepian *** Wykorzystane w tekście informacje pochodzą ze źródeł ogólnie dostępnych, od autorów tekstów i z materiałów Polskiego Stowarzyszenia Haiku ***
KRZYSZTOF MACHA
(Ur. 1959) mieszka w Czeladzi. Pisarz, poeta, dziennikarz, menadżer. Autor trzech książek poetyckich: Niewystąpienie w pubie Manhattan, Dzieci umierają rosnąc, Autoportret z P. oraz powieści Dzień Lunatyka. Uczestnik polskiej szkoły klasycznego haiku KUZU. Od grudnia 2017 realizuje autorski projekt Wystawa wierszy w wybranych miejscach województwa śląskiego. Wywiad z Krzysztofem Machą Bo jestem z krajów poetów zamieściliśmy w poprzednim wydaniu naszego magazynu (do przeczytania także online na www.ladysclub-magazyn.pl). Jeśli chcesz porozmawiać z autorem, napisz: krzysztofmacha@wp.pl
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 47
KSIĄŻKI
PREZENTY NA JESIEŃ GABE HABASH Nazywam się Stephen Florida
YUNTE HUANG Nierozłączni O tej liczącej 430 stron książce recenzentka Diana Chmiel napisała: Nie jest to zwykła biografia (...). Żeby poznać prawdziwe oblicze tej książki, trzeba doczytać podtytuł: Słynni syjamscy bracia i ich spotkanie z amerykańską historią. To opowieść o Changu i Engu, braciach syjamskich, od których wzięła się ta nazwa. W dużej mierze są oni pretekstem do opowiedzenia większej historii. Na ich przykładzie autor analizuje społeczną potrzebę oglądania osobliwości i zarabiania na nich (…). Pokazuje tło historyczne, gospodarcze i polityczne Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Syjamu, nie tracąc przy tym z oczu tego, co najważniejsze – człowieka. Bracia Chang i Eng mieli po 17 lat, gdy opuścili Syjam. Zrośnięci w klatce piersiowej pasem tkanki chrzęstnej i dzielący wspólną wątrobę, wyruszyli w podróż do USA. W ciągu dekady zdobyli obywatelstwo, sławę i majątek. Kupili ziemię i niewolników, postawili dom na Południu i poślubili dwie białe siostry, z którymi spłodzili 21 dzieci. Jednak, jak bywa z amerykańskim snem, legł on w gruzach równie szybko, jak się ziścił. Yunte Huang, pisarz z Chin mieszkający w USA od 1991 r., przybliża nam niezwykłą historię syjamskich bliźniaków, którzy identyfikując się z klasą białych, wysłali swoich synów na wojnę secesyjną, by walczyli po stronie Konfederacji. *** PYTANIE: Dwa lata temu głośna była historia braci syjamskich z Michigan, którzy stanęli przeciwko sobie przed sądem. O co im poszło?
4 8 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Na blogu Wielki Buk czytamy: Jak głęboko można się pogrążyć w ciemności, by pokonać samego siebie i zatriumfować na przekór wszystkiemu? Powieść Nazywam się Stephen Florida to historia obsesji, walki o własną duszę i marzenia, które potwierdzą sens życia. Florida nie ma rodziny. Jego rodzice zginęli w wypadku, a babcia umarła na serce. Przed jej śmiercią Stephen złożył obietnicę, że zdobędzie tytuł mistrzowski w zapasach. Na college’u w Północnej Dakocie daje z siebie wszystko. Zostało mu kilka miesięcy do zawodów, które mają rozstrzygnąć o jego życiu. To powieść o pasji, uporze i pokonywaniu traumy, ale też historia samotności i obsesji na punkcie pozostawienia po sobie śladu na świecie. Oficjalnie Stephen uczy się po to, by zdobyć dyplom licencjata sztuk wyzwolonych, lecz prawdziwym jego celem w Oregsburgu są zapasy. Tytuł mistrzowski ma być dla niego świętym Graalem. Niesamowita, niejednoznaczna książka – stwierdziła Hanya Yanagihara, autorka Małego życia. *** PYTANIE: Autor książki, debiutant, może być porównywany pod względem uporu do swojego bohatera. W ilu wydawnictwach w USA składał skrypt powieści, zanim ją wydał?
JAKUB MORAWIEC Początki państw. Dania Wejście Danii na arenę dziejów to historia brawurowych wypraw wikińskich jarlów na wybrzeża zachodniej Europy i dalej, do Morza Czarnego i Azji Mniejszej. W tej opowieści jak w kalejdoskopie przeplatają się wątki handlowe (powstanie pierwszych kantorów kupieckich w VIII w.) i militarne (wojny króla Godfreda z cesarzem Karolem Wielkim), które ukształtowały tę część Skandynawii. Kres lokalnym waśniom i rządom niezależnych jarlów przyniosło panowanie dynastii Jelling, której przedstawiciele z Haraldem Sinozębym skonsolidowali władzę nad całością ziem duńskich. Harald jako pierwszy duński władca przyjął chrześcijaństwo. Jego dzieło kontynuowali syn Swen Widłobrody i wnuk Knut Wielki. Apogeum sukcesów dynastii przypadło na czasy panowania tego ostatniego, gdy Duńczycy przejęli tron angielski i utrzymywali go do 1042 r. Opowieść wieńczy opis rządów króla Swena Ulfssona, kiedy Dania przekształciła się z wikińskiego królestwa w monarchię europejską. Kolejni następcy tronu skupiali się na umacnianiu pozycji kraju na politycznej mapie Zachodu. *** PYTANIE: Wymień trzy najbardziej znane współcześnie na świecie firmy duńskie.
DANIEL C. TAYLOR Yeti Autor przez 60 lat zadawał sobie pytania: Co zrobię z Yeti, kiedy już go znajdę? Czy powinienem umieścić go w zoo, ugościć w domu, a może zamknąć w muzeum? Doprowadziły go one do wyjaśnienia zagadki legendarnego człowieka śniegu. Badacz znalazł odpowiedź w dolinie Barun, najbardziej dzikiej dżungli Nepalu, w miejscu, gdzie człowiek żyje w harmonii z naturą, korzystając z jej darów i otaczając ją ochroną. Dzięki determinacji Taylora w Himalajach utworzono kilka parków narodowych i krajobrazowych oraz wytyczono największy w Azji obszar chroniony. Poszukiwania Yeti dały początek nowym sposobom dbania o najbardziej zagrożone rejony naszej planety, a jednocześnie przyniosły rozwiązanie dylematu, kim jest Yeti: fascynującym zwierzęciem człekopodobnym czy może symbolem czegoś głębszego, co drzemie w każdym z nas? Taylor spędził wiele lat na poszukiwaniu prawdy o Yeti. Przy okazji odkrył, jak powinna wyglądać relacja człowieka ze światem. Udowodnił, że jedna podróż i jeden człowiek mogą zmienić świat. *** PYTANIE: Istnieniem yeti zajmuje się kryptozoologia. Wymień jeszcze co najmniej trzy inne gatunki mitycznych zwierząt, jakimi zajmuje się ta gałąź pseudonauki?
AGNIESZKA TETERYCZ-PUZIO Zamachy na Piastów
MATEUSZ BĘDKOWSKI Polscy poszukiwacze złota Góry Czarne, Kraj Zabajkalski, Kalifornia, Nowa Południowa Walia – fenomen gorączki złota dotknął w XIX w. również polskich poszukiwaczy przygód, którzy w pogoni za błyszczącym metalem docierali na krańce znanego wówczas świata. Autor przywrócił naszej pamięci kilkunastu zapomnianych poszukiwaczy Eldorado. Polscy odkrywcy szukali cennego kruszcu na Syberii, w Australii i Nowej Zelandii, a także w Ameryce Północnej i Afryce Południowej. Poznajemy obieżyświatów, którzy pozbawieni własnego państwa – uczestniczyli w eksploracji świata. Tym, co ich wyróżniało było doskonałe wykształcenie, zaradność i, przeważnie, powstańcza przeszłość. Zdarzali się wśród nich awanturnicy, ale w większości to byli wytrawni globtroterzy lub przedsiębiorcy. Mało znany jest wkład wielkiego odkrywcy Pawła Edmunda Strzeleckiego w poznanie złotodajnych terenów Australii. Inni byli świadkami niecodziennych wydarzeń: Sygurd Wiśniowski brał udział w koronacji króla na Fidżi, a przywódca buddyjskich Buriatów gościł Eugeniusza Żmijewskiego. Do paru z nich fortuna się uśmiechnęła, kilku zostało uznanymi naukowcami, a większość zostawiła po sobie fascynujące wspomnienia. *** PYTANIE: Reportaże Wiśniowskiego z podróży do Australii i Ameryki należą dziś do klasyki reporterskiej. Skąd się wzięło jego imię Sygurd i co oznacza?
Z racji ograniczonego materiału źródłowego, a czasami tylko kilku wzmianek, linijek czy nawet słów w dokumentach i kronikach, Teterycz-Puzio podjęła się swoistych, historycznych śledztw na podstawie poszlak i okoliczności (…). To nie tylko swoisty naukowy kryminał, lecz także możliwość poznania losów mniej znanych Piastów, zwłaszcza tych z bocznych linii – stwierdził Michał Staniszewski na portalu Histmag. org. Polska, choć do średniowiecznej rodziny państw dołączyła z kilkuwiekowym poślizgiem, dzielnie „nadrabiała” zaległości w dziedzinie zamachów. Dzieje pierwszej dynastii usiane są zamachami i spiskami na życie władców, poczynając od nieudanej próby zabójstwa Bolesława Chrobrego w czasie spotkania z cesarzem Henrykiem II, po dramatyczne dla Polski morderstwo Przemysła II. Motywacje zamachowców nie zawsze były natury politycznej. Próby ich usunięcia miewały także podłoże erotyczne. Jakie były dalsze losy zamachowców? Co popychało ich do czynów, które zmieniały dzieje Piastów i całego kraju? Przeczytajcie książkę prof. Agnieszki Teterycz-Puzio, wykładowcy historii w Akademii Pomorskiej, autorki kilku biografii polskich władców średniowiecznych i uznanej książki Polscy krzyżowcy. *** PYTANIE: Według Galla Anonima, pierwszego zamachu w dziejach dynastii Piastów dokonał w IX wieku pierwszy przedstawiciel rodu, Siemowit (Ziemowit). Kogo obalił?
TE KSIĄŻKI SĄ DLA WAS! Dzięki życzliwości Wydawnictwa Poznańskiego (www.wydawnictwopoznanskie.com.pl) wszystkie rekomendowane przez nas bestsellery możecie szybko zdobyć, odpowiadając na pytania zamieszczone pod notatkami o każdej z książek i przysyłając prawidłowe odpowiedzi na nasz adres mailowy: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. Uprzejmie informujemy, że jedna osoba ma prawo do jednego tytułu. Życzymy uśmiechu szczęścia przy zdobywaniu tych tytułów!
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 9
BOSKIE ZWIERZĘTA
LUDZIE ROBIĄ PIEKŁO DLA NAJSŁABSZYCH
Czy zwierzęta mają duszę i idą do nieba? Gdzie są, kiedy my jesteśmy w czyśćcu? Mają tylko służyć człowiekowi, czy może raczej współtworzyć z nim świat? I dlaczego człowiek został wygnany z raju, a zwierzęta nie? Szymon Hołownia w najnowszej książce Boskie zwierzęta stawia odważne pytania, zmusza do zastanowienia, prowokuje, pokazuje, że człowiek to nie wszystko. To cenna książka o tym, że Bóg nie stworzył zwierząt przez przypadek i cały czas jest z nimi w kontakcie. I o tym, że nie musimy polować. O świętych, którzy woleli nie zbudować kościoła, niż wyciąć las, albo wykupywali zwierzęta z rzeźni. O psach latających w kosmos, wyruszających na wojnę i wiernych ptakach. Szymon Hołownia podpowiada, jak poukładać na nowo nasze relacje z resztą stworzenia. Gorąco namawiamy do kupienia i przeczytania tej książki na stronie www.znak.com.pl.
N
a bramce spodziewam się usłyszeć od Niego: w której drużynie grałeś, Szymon? Czym byłeś? Śmiercią? Czy, tak jak Ja, byłeś życiem? Tak bardzo chciałbym nie być murem, o który rozbije się Objawienie. Ostatnim pokoleniem, które w relacjach ze światem ma jeszcze do dyspozycji szybę, a nie tylko lustro. Chciałbym pokazać mojej córce świat tak wspaniały, że nie przystoi go banalizować chowem przemysłowym ani współczesnym myślistwem. Pomóc jej, nauczyć ją odkrywać w stworzonej naturze naturę Boga, który jest przecież nieustanną relacją, istnieje stale z kimś i stale dla kogoś. Nasi chrześcijańscy teologowie, pociesznie bezradni wobec prób szczegółowego opisania relacji wewnątrz Trójcy Świętej,
5 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
SZYMON HOŁOWNIA weszli swego czasu w ciekawe metaforyczne obszary, opowiadając, że Trzy Osoby żyją w perychorezie, czymś na kształt nieustannego współbrzmiącego ruchu, bo powiedzieć, że chodzi tu o taniec, to mocno
zawęzić intuicję, która się tu objawiła. O tym właśnie pisze w swojej – pierwszej w historii Kościoła poświęconej ekologii – encyklice papież Franciszek: „Człowiek tym bardziej się rozwija, tym bardziej dojrzewa i tym bardziej uświęca, im bardziej wchodzi w relacje, przekraczając siebie, aby żyć w komunii z Bogiem, z innymi i ze wszystkimi stworzeniami. W ten sposób przyjmuje w swoim życiu ową dynamikę trynitarną, jaką Bóg w nim odcisnął od początku jego istnienia” (Laudato Si 240). Każdy akt owego Trójjedynego Boga – jak zauważa anglikański profesor teologii i autor fundamentalnej „Teologii zwierząt”, Andrew Linzey – jest aktem nie tylko społecznym, ale budującym wspólnotę, aktem miłości, i zawsze jest pozbawiony przemocy. Mamy Boga, który nie jest konsumen-
tem, jest żywnością. Dla mnie to „jakby oczywistość”, więc przyznam, że miewam niejaki kłopot ze zrozumieniem nastawienia tych moich współbraci, którzy twierdzą, iż jest odwrotnie. To chyba też Linzey pisał o błąkającej się dziś po wielu chrześcijańskich umysłach figurze „Jezusa drapieżnika”. Zaiste, ciekawy to drapieżnik, co woli zginąć, niż dopominać się o swoje, jak najbardziej słuszne i elementarne, prawa. Który mógłby zabijać, by żyć – wszak jest wszechmocny – a tymczasem daje się zabić, by żyć mogli inni. Źle znoszę szaloną promocję potępianego przez Franciszka „despotycznego antropocentryzmu” („Biblia nie daje podstaw do despotycznego antropocentryzmu nie interesującego się innymi stworzeniami”, Laudato Si 68). Ze zdumieniem słucham perlistych wywodów pewnego znanego księdza profesora z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który zdaje się ostatnio ścigać sam z sobą na liczbę farmazonów dających się zmieścić w minucie przemówienia. Te o Święcie Reformacji jako „utożsamianiu Boga z szatanem” i o mesjańskiej misji Polaków zostawmy na inną okazję, tu mówimy wszak o ekologii: „W ideologii ekologizmu jako zielonego, ateistycznego, materialistycznego i nihilistycznego neokomunizmu dokonywana jest radykalna negacja Boga jako stworzyciela Polski, Polaków i Polek, zwierząt i roślin. (...) Od total-
Szymon Hołownia, Boskie zwierzęta, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, str. 268. Fragmenty wstępu i rozdziałów II i IV.
nej opozycji względem Boga objawionego do przejściowej animalizacji człowieka, aby go jednak ostatecznie doprowadzić do zagłady. Jest to, kochani – a wiem, co mówię, i czynię to z pełną odpowiedzialnością przed państwem i obliczem Bożym – ideologia będąca odmianą zielonego nazizmu”. Więcej rozbawienia i politowania odnajduję w sobie jednak w konfrontacji z produkcjami przeróżnych księży myśliwych, opowiadających o uniesieniach duchowych, jakie przeżywają, zadając śmierć lisom czy sarnom, posuwających się nawet do ryzykownej w swojej pompatycznej absurdalności metafory bycia „sługami dwóch ambon”. Zastanawiam się, kto był uprzejmy dać magisterium z teologii (że o etacie w Lasach Państwowych nie wspomnę) kapłanowi, który z fetyszyzowanego i niezrozumianego do bólu zdania o „czynieniu sobie ziemi poddaną” wysnuł błogosławieństwo dla rżnięcia tysiącletniej puszczy. Opadają mi ręce, gdy słyszę, jak dręczyciele norek spływają z czułością z ust ojców dyrektorów. Ot, teologia świata: zabić, zjeść, spieniężyć. Słowo daję, że gdy słucham tego zdogmatyzowanego mięsożerstwa i ekologicznego egotyzmu, czasem robi mi się tęskno za „trollami”, którzy przynajmniej nie silą się na udawanie, iż przemawia za nimi racja większa niż ich własny brzuch. Prostota używanej przez nich broni nieodmiennie mnie wzrusza. Stąpam na paluszkach, by tylko za szybko nie rozdeptać publicystycznym obcasem młodzieńca czy dzierlatki naprawdę głęboko pewnych, że słysząc ich dictum, natychmiast zwinę się w kłębek, zacznę ssać kciuk w rozpaczy, stracę sens życia i będę błagał o litość. Nabierają więc śmiało powietrza w płuca, przeczuwając nadciągającą rozkosz, zacierają ręce, przeładowują broń i bez pośpiechu, pewni siebie, pociągają za spust: „A przecież Jezus nie był wegetarianinem!”. Otóż, droga mięsożerna młodzieży, był czy nie był – nie wiemy. Wiemy też jednak, że to, czy jadł mięso, ma dziś dla nas takie znaczenie jak to, że nosił tunikę zamiast spodni. Stylizacja Jezusa nie należy do nienaruszalnego depozytu wiary, podobnie jak Jego dieta. Jeśli ktoś jest zdania, że naśladowanie Mistrza wymaga zostania cieślą, obrzezania i mówienia po aramejsku – mam dla niego ważną wiadomość: nie tędy droga. To elementy historycznego kontekstu Wcielenia, które dokonało się w takim, a nie innym miejscu, czasie, obyczajowości. Jezus
MYŚLIWI MÓWIĄCY O UNIESIENIACH DUCHOWYCH, JAKIE PRZEŻYWAJĄ, ZADAJĄC ŚMIERĆ ZWIERZĘTOM, POWINNI BUDZIĆ WYŁĄCZNIE POLITOWANIE
nie przyszedł, by nawracać świat na chodzenie boso (lub w sandałach), ale by postawić świat na głowie, twierdząc, że najważniejszy jest ten, kto jest najsłabszy, a im jesteś silniejszy, tym więcej masz nie tyle praw, ile obowiązków – właśnie wobec stworzeń stojących niżej od ciebie. Tak: ośmielony do tego – jak się zaraz okaże – przez papieża Franciszka, ewangeliczną kategorię „ubogich”, słabych rozciągam poza to, co tylko ludzkie. *** Sytuacja jest tu więc prosta: to, co zostało stworzone, zostało zbawione i będzie ocalone. Tytułem do życia, biletem na drugą stronę śmierci, jest sam fakt bycia dziełem Boga, stworzonym z miłości (On inaczej niczego nie stworzył). Dzień końca świata, ów – jak go nazywali ojcowie Kościoła – „ósmy dzień tygodnia”, nie przyniesie – jak wyobraża sobie wielu – tylko destrukcji i Armageddonu, przyniesie kontynuację i kulminację dzieła stworzenia, odnowienie świątyni, którą jest cały świat. Ale do tego wątku wrócę jeszcze za chwilę. Zaskakujące, że to my – widzący w zwierzętach nieco więcej niż ci, którzy widzą tylko kotlety – musimy udowadniać im, że mamy rację, a nie oni nam. Powtórzę: nadzieję na zmartwychwstanie całego stworzonego świata, wyrażającą się choćby w czułej pamięci o bliskich nam zwierzętach, uważam nie za herezję ani infantylizm, lecz za przejaw eschatologicznej wrażliwości. Owa wzięta z „viralowego” (analogowo, bo w czasach gdy powstał, nie było jeszcze virali, tego typu materiały kserowano więc i rozsyłano pocztą) anonimowego amerykańskiego wiersza idea „tęczowego mostu”, za którym współtowarzysze naszej ziemskiej niedoli – wreszcie wolni od chorób, łańcuchów, smyczy, rzeźnickich noży – cieszą się pełnią istnienia, czekając, aż do nich dołączymy, w mojej ocenie jest do szpiku chrześcijańska. Mamy pełne prawo wierzyć, że nasze psy, koty, konie,
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 51
PRZEZ ZIEMIĘ IDZIE MASZYNA, ROBIĄCA Z NIEJ PIEKŁO DLA NAJSŁABSZYCH!...
chomiki będą z nami po tamtej stronie życia. Przede wszystkim dlatego, że one nigdy nie należały do nas. Choć meblowaliśmy im doczesność, meblowanie wieczności nie do nas już należy. Papież Franciszek co do tej naszej wspólnej ze zwierzętami przyszłości też zdaje się nie mieć wątpliwości. Ochrzaniano go strasznie (i prostowano jego wypowiedzi, że przecież nie mógł mieć na myśli tego, co powiedział), gdy pocieszył dopytującego go o los swojego zmarłego psa chłopca: „Pewnego dnia zobaczymy nasze zwierzęta podczas ponownego przyjścia Chrystusa. Niebo jest otwarte dla wszystkich stworzeń Bożych”. Ci, którzy nie mieli jasności co do tego, co papież ma na myśli, mają ją już w pełni po lekturze pierwszej ekologicznej encykliki w historii papiestwa (będzie o niej więcej w rozdziale czwartym) – Laudato Si: „W ten sposób dodajemy kolejny argument, aby odrzucić wszelkie despotyczne i nieodpowiedzialne panowanie człowieka nad innymi stworzeniami. M y sami nie jesteśmy ostatecznym celem wszystkich innych stworzeń. Wszystkie zmierzają wraz z nami i przez nas ku ostatecznemu kresowi, którym jest Bóg w transcendentalnej pełni, gdzie zmartwychwstały Chrystus wszystko ogarnia i oświetla. Ponieważ człowiek, obdarzony inteligencją i miłością, pociągany jest pełnią Chrystusa, p o w o ł a n y j e s t ,
5 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
by przyprowadzić wszystkie stworzenia do ich S t w ó r c y ” (Laudato Si 83; podkreślenia S.H.). „Zwierzęta nie mają więc ludzkiej duszy, to pewne. Kto nam jednak dowiedzie, że nie mają swojej, o której dziś niewiele wiemy (tezę tę wspiera franciszkanin ojciec Stanisław Jaromi, pisząc w „Psychologii Dziś” – tego tekstu w kościelnym periodyku nie puściła mu nasza firmowa cenzura – „Uważam, że są mocne podstawy, by uwierzyć, że dusza nie jest właściwa wyłącznie ludziom”)? Tajemnica to klucz do całej sprawy, którą się w tym rozdziale zajmujemy. Tajemnica – czyli rzecz zupełnie nieznośna dla współczesnej postoświeceniowej kultury, z którą – w kwestii relacji z resztą stworzenia – tak ochoczo współpracuje, zdradzając swego Stwórcę, spora część mojego Kościoła. Rozdzierająca szaty, gdy ktoś z „racjonalnych” pozycji wyśmiewa cudowne uzdrowienia, transsubstancjację albo doświadczenia mistyków, a zarazem sama chętnie wykpiwająca tych, którzy przypominają, że w dogmacie o stworzeniu też tkwi pierwiastek przekraczający nasze poznanie – bo przekracza je jego Autor. Znów powtórzę, bo znów wydaje mi się to absolutnie kluczowe: przeczytawszy te dziesiątki książek o „umysłach zwierząt”, o ich umiejętnościach, sposobach funkcjonowania, jestem coraz głębiej przeko-
nany, że potrzeba nam nie tyle kolejnych prób udowadniania, iż zwierzęta są prawie jak ludzie (i z tego wynikają ich prawa), ile powrotu do najprostszej umiejętności kontemplowania świata, zanikającej – również w kręgu chrześcijańskiej kultury – sztuki mieszkania we wspólnym pokoju z Sacrum. Sztuki podziwiania bez chęci posiadania. Doskonalenia się nie w podboju, ale w codziennym zwracaniu praw do świata Bogu. A jeśli ktoś nie miał szczęścia do katechetki i nie umie spojrzeć na świat oczyma Boga, niech wykona eksperyment zalecany przez Carla Safinę i spojrzy nań oczami kosmitów. Z pewnością w swoich studiach mogliby oni pisać o Ziemianach tak, jak my piszemy o zwierzętach, a arcydzieła Beethovena mogłyby się dla nich okazać niezrozumiałym „buczeniem”. Natura przynosi nam znacznie więcej niż materiał na kotlety i paski do spodni: przynosi naszej wierze szansę na zjazd z ronda, na którym wielu z nas wytraca duchową energię, zaprasza nas do przerwania męczącej praktyki kontemplacji lustra. *** Bóg dał swoim stworzeniom Ziemię, na której bez kłopotu zmieszczą się wszystkie, w harmonii. Nie brakuje mi dowodów na to, że problemem współczesnego świata nie jest nadmiar ludzi. Nie jest nim brak zasobów. Konflikt człowieka z przyrodą wcale
nie jest nieunikniony. Ziemia może spokojnie wyżywić jeszcze drugie tyle mieszkańców. Wody i gazu też wystarczy dla wszystkich. Wilki i dziki spokojnie mogłyby żyć swoim naturalnym trybem, nie niepokojone przez tych, co przywykli okazywać miłość przyrodzie ołowiem. Na Boga – Bóg nie stworzył przecież jakiejś koślawej Ziemi! Nie oszukał nas, ukrywając w niej pułapki niedoborów. To my generujemy wszystkie jej problemy przez niesprawiedliwy podział wspólnych dóbr, przez wyniesiony pod niebiosa egotyzm, przez gatunkowy terror i towarzyszące mu opowiastki, którymi racjonalizujemy swoje złodziejstwo i przemoc, przez owe straszne wizje: „Albo przyroda, albo my. Zdecyduj się, możesz ocalić tylko jedno, co wybierzesz: naturę czy może swoje ukochane dziecko?”. Gdyby to zdanie było garnkiem, kipiąca zeń obłuda w trymiga zalałaby nam kuchnię. To oczywiste, że życie mojego dziecka i życie mojego psa nie są dla mnie warte tyle samo. Uważam jednak, że dziś, w Europie, na obecnym etapie rozwoju mojej społeczności, jestem w stanie zupełnie spokojnie pogodzić interesy obojga. My, ludzie żyjący w dwudziestym pierwszym wieku, napraw-
Na bramce spodziewam się usłyszeć od Niego: w której drużynie grałeś, Szymon? Czym byłeś? Śmiercią? Czy, tak jak Ja, byłeś życiem?
SZYMON HOŁOWNIA
Urodził się 3 września 1976 w Białymstoku. Dziennikarz i publicysta. Autor książek o problemach wiary (Kościół dla średnio zaawansowanych, Tabletki z krzyżykiem, Ludzie na walizkach, Monopol na zbawienie, Bóg. Życie i twórczość, Ludzie na walizkach. Nowe historie, Bóg, kasa i rock'n'roll, Last minute. 24h chrześcijaństwa na świecie, Niebo dla średnio zaawansowanych, Wszystko w porządku. Układamy sobie życie, Holyfood, czyli 10 przepisów na smaczne i zdrowe życie duchowe). Dwukrotny laureat nagrody Grand Press i Dziennikarskiej Nagrody Ślad im. biskupa Jana Chrapka. Zdobywca Wiktora publiczności za rok 2010 oraz wielu innych nagród i wyróżnień. Założyciel Fundacji Kasisi i Fundacji Dobra Fabryka, wspierających dom dziecka w Zambii, hospicjum w Rwandzie i wiejski szpital w Kongo. Przyjaciel dwóch cudownych psów, Grafita i Żelki.
RÓWNIE INTELIGENTNE
ż 86% ankietowanych uznaje, że kobiety i mężczyźni są równie inteligentni. Tak wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z Northwestern University w Illinois, USA. Rezultaty badań opublikowane zostały m.in. w Newsweeku i Independent. Kobiety są nadal uważane za bardziej emocjonalne i wrażliwe, a mężczyźni za ambitniejszych i bardziej agresywnych. Dla porównania, w 1946 tylko 35% respondentów uważało, że kobiety i mężczyźni są równie inteligentni, a pozostali wyżej oceniali kompetencje mężczyzn. Choć mamy już więcej kobiet aktywnych zawodowo niż w 1950 (57% w 2018, 32% w 1950), to nadal wykonują one większość obowiązków domowych i opiekuńczych (średnio dwa razy więcej niż mężczyźni). Mężczyznom wciąż łatwiej jest znaleźć stałe zatrudnienie i mają wyższe płace. Badania objęły 16 środowisk opinii publicznej, tj. ponad 300 tys. dorosłych. W ciągu półwiecza udział kobiet w sile roboczej wzrósł z 32% do 57%,
Fot. Wavebreak
A
dę możemy wyżywić naszych głodnych, wyleczyć chorych, nie zadając przy tym bólu całej reszcie stworzeń. Dziś, przy tym wszystkim, co już wiemy i mamy, nie tylko do pomyślenia, ale i do zrobienia jest Ziemia, do której współtworzenia zaprosił nas Stwórca: Ziemia, która dla każdego żyjącego, niezależnie od jego miejsca na drabinie bytów, będzie domem, nie rzeźnią, nie więzieniem. Gdy umawialiśmy się z wydawnictwem na tę książkę, sądziliśmy, że wyjdzie z tego sympatyczny katolicki „bambizm”: „Piesek na mnie spojrzał tak głęboko, że pomyślałem: on musi mieć duszę”. Albo – to jednak kilka pięter wyżej – coś w stylu fascynujących przyrodniczych opowieści mojego kolegi Wajraka, przerobionych na kato. Wyszedł płomienny (chyba) manifest chrześcijanina, który ma dość maszyny idącej dziś przez Ziemię i robiącej z niej piekło dla najsłabszych: i ludzi, i wszystkich innych stworzeń; dość robienia z Boga służącego ludzkich apetytów, ma za to szczerą nadzieję całość stworzenia spotkać kiedyś w niebie (gdy już odsłuży czyściec, którego reszta stworzeń odsługiwać nie będzie musiała – co też daje do myślenia).
podczas gdy mężczyzn spadł z 82% do 69%. Ponieważ role kobiet i mężczyzn zmieniły się od połowy XX wieku, podobnie zmieniły się przekonania na temat ich atrybutów. Obecne poglądy powinny sprzyjać zatrudnieniu kobiet – stwierdziła dr Alice Eagly, główna autorka badań. Statystyki opublikowane przez Pew Research Global wykazały, że 2019 jest pierw-
szym rokiem, w którym liczba kobiet zatrudnionych w USA jest wyższa niż mężczyzn. Wynika również z tych statystyk, że 29,5 mln pracujących w Stanach Zjednoczonych kobiet w wieku 25 lat i starszych ma co najmniej stopień licencjata – w porównaniu z 29,3 mln amerykańskich mężczyzn. n
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 3
PAPIEROSY NISZCZĄ SKÓRĘ
K
pań, niestety, pali i widać to po nich. Nawet po tych młodziutkich. Co to jest skóra palacza? Często na kosmetykach widnieją napisy: Usuwa/redukuje/likwiduje szary koloryt skóry palacza. Ano właśnie!...
ilka dni temu na ulicy zaczepiła mnie dziewczyna. Wyraźnie widać było po niej, że zniszczona życiem. Alkoholem i w ogóle. Najpierw skomplementowała moje włosy, po czym zapytała, czy nie mogłabym dać jej kilka złotych na papierosy. Trafiła mnie w czuły punkt. Z miejsca odparowałam: Nienawidzę papierosów! Mam 36 lat i nigdy w życiu nawet nie spróbowałam puścić dymka. Nie znoszę ludzi, którzy palą i nigdy nikomu nie dałam i nie dam ani grosza na papierosy. Ona przeszła lekki zawał, widząc moją bojową reakcję i cofając się, odrzekła z powagą: Jezu, szacunek! Ta historyjka w pełni określa mój stosunek do fajek, papierosów, szlugów i jak tam jeszcze całe to dziadostwo nazywacie. Nie chodzi mi nawet o to, że jestem urodowym specem. Po prostu my, kosmetyczki, fryzjerki czy pazuraski, nie powinniśmy śmierdzieć jak popielniczki. A nader często przecież spotykamy inne urodowe specjalistki, które przy bliższym, zawodowym kontakcie, otulają nas „zapachem” nikotyny. Odkąd pamiętam, nie mogę patrzeć i zrozumieć palących ludzi, zwłaszcza kobiet. No bo w końcu to nami, kobietkami, każdego dnia się zajmuję i alergicznie reaguję na smród papierosów. W tym artykule chcę powiedzieć, jak te ukochajki (żeby nie było, że wredna jestem, więc ładnie nazwałam te palące się szkaradzieństwa) niszczą Waszą urodę i naturalne piękno. Bo że niszczą zdrowie, to wiecie, nie
5 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Fot. Wioletta Wilczek
Fot. Megan Forbes / pexels.com
KOSMETYKA MEDYCZNA
ANNA ADAMUS tylko ze zdjęć i napisów na opakowaniach. Nowotwory, choroby autoimmunologiczne czy układu krążenia dobrze zostały już opisane i potwierdzone. Na pewno wiecie lub przynajmniej zdajecie sobie z tego sprawę (nawiasem mówiąc, niedawno w mojej rodzinie zmarł ktoś na raka płuc, czyli z własnej winy, choć wszyscy pozostali przez to cierpią). Dziewczyno, kobieto! Jeśli palisz, na pewno widzisz, jak zmienia się Twoja skóra, prawda? O zapachu, jaki wydzielasz nawet po kąpieli, o kolorze palców czy zażółconych zębach nie wspominam. Kilkanaście moich
W kilku punktach, by nie pisać elaboratów, ujęłam najgorsze winy papierochów: • Paląc 20 sztuk dziennie, wyglądasz wizualnie starzej o 10 lat. I nie po latach kurzenia, lecz zaraz, bardzo szybko. Tak szybko, jak fatalnie się wygląda po 2‒3 nieprzespanych nocach. Zmęczona i poszarzała cera to typowe atrybuty nałogowego palacza. Dla urody jesteśmy w stanie zrobić wiele, lecz papierosy często stanowią wyjątek. Tego chcecie? Szara cera, żółtawe zęby, łamliwe włosy i nieświeży oddech?... Nikotyna niszczy urodę kompleksowo, zaczynając właśnie od skóry i włosów, kończąc na cerze, uzębieniu i paznokciach. Mówicie, że nikotyna konserwuje, jednak skutki długotrwałego palenia trudno ukryć i zamaskować. • Wystarczy jedno głębokie zaciągniecie się, a skurcz naczyń krwionośnych w skórze trwa aż... 90 minut! Co daje w efekcie brzydki, szary, zmęczony i stale pogarszający się kolor skóry. Dodatkowo ciemne i sine cienie pod oczami. Dotlenienie skóry to piękny blask, promienność, świeżość, zdrowe kolory i faktura. Zatem paląc, fundujesz sobie każdego dnia saunę z nikotyny duszącej skórę. Stałe niedotlenienie daje w efekcie skórę palacza, którą można
Fot. Gabe Morales / Pexels.com
Dym emitowany w czasie palenia papierosów zawiera ponad 7.000 substancji chemicznych, z których 250 jest uznanych za trujące, a 70 przyczynia się do powstania choroby nowotworowej (...). Niektóre z jego składników, jak tlenek węgla, cyjanowodór i tlenki azotu są gazami, z kolei inne, jak formaldehyd, akroleina, benzen i nitrozoaminy, to lotne związki zawieszone (…). Skutki zdrowotne są widoczne nie tylko u samych palaczy, ale także u osób z ich otoczenia, na przykład dzieci. Palenie przyczynia się do zmiany właściwości krwi i nadmiernego zwężenia naczyń krwionośnych, co może prowadzić do uszkodzenia ich warstwy nabłonkowej. Mechanizm ten odgrywa ważną rolę w rozwoju patologii ran, tworzeniu się zrostów zakrzepowo-zatorowych i powstawaniu chorób tętnic obwodowych (...). Zmniejszony dopływ tlenu może przyczynić się do martwicy tkanki. (Źródło: LNE.pl) rozpoznać nawet wtedy, gdy palacz/palaczka nie trzyma nic w dłoni. Cera osoby palącej jest wyjątkowo skłonna do przebarwień, tworzenia się nieestetycznych, ciemnych plam, głębokich bruzd, zmarszczek i opadania fałdów pod oczami.
• Przez skrajne niedotlenienie naczynia będące w stresie – że tak napiszę – stają się bardzo kruche, widoczne i występują w coraz większej ilości na twarzy. Dlatego często palacze mają mnóstwo rozszerzonych lub/i popękanych naczynek na twarzy. Palenie mocno też sprzyja rozwojowi wolnych rodników i rozwijaniu się przewlekłych zmian trądzikowych. • Nikotyna i UVA (promienie ultrafioletowe) to najgorsze, najmocniejsze i największe czynniki postarzające skórę. Przed słonecznym UVA jesteśmy w stanie doskonale się chronić, jednak nikotyna niszczy skórę z każdej strony. Tak samo jak UVA degraduje kolagen, elastynę i kwas hialuronowy, które przecież warunkują jędrność, świeżość, elastyczność i gęstość cery. Z tą różnicą, że UVA niszczy urodę przez wiele lat, stopniowo, a papierochy od razu. Skóra już po kilku tygodniach staje się sucha, szorstka, o wiele mniej elastyczna, cieńsza i fatalnie nawilżona. Dodatkowo jeden papieros potrafi zniszczyć cały zapas witaminy C w organizmie. Co to znaczy dla skóry? Jak wiecie, witamina C to bezpośredni stymulator produkcji młodego kolagenu. Więc jeśli palisz paczkę dziennie, a już jeden papieros zabija w Tobie calutką witaminę C, to znaczy, że nie powstanie ani gram nowego kolagenu, a ten obecny w skórze będzie się systematycznie niszczyć i degradować, aż zaczniesz wyglądać o 10‒15 lat starzej. I żaden, nawet najlepszy zabieg medyczny nie naprawi tych uszkodzeń! Przez wiele lat niszczone białko skóry to jak parkiet, codziennie cyklinowany aż do zdarcia. Po miesiącu z parkietu nie zostanie nic, a papierosom zajmie to kilka, maksymal-
Fot. Santiago Pagnotta / pexels.com
DYMEK Z PAPIEROSA
PAPIEROSY SĄ DWA RAZY BARDZIEJ ZDRADLIWE NIŻ SŁOŃCE, A SKÓRA PALACZY JEST TRZY RAZY STARSZA NIŻ U OSÓB NIEPALĄCYCH W TYM SAMYM WIEKU
nie kilkanaście lat. Ponieważ nie umiemy sami produkować witaminy C, więc musiałabyś codziennie przyjmować kilogramy tej witaminy, żeby cokolwiek zostało. A naprawdę nie zostanie nic. • Najbardziej frustrujące dla wielu z Was, Drogie Panie, jest to, że macie zmarszczki palacza nad górną wargą, choć niektóre z Was nie palą i nie paliły nigdy. No, niestety, czasem buzia i mięśnie układają się w taki specyficzny sposób, zwłaszcza w trakcie mówienia. Układają się w dzióbek, jak przy zaciąganiu się papierosem i... zmarszczki gotowe. Ale akurat tym martwić się nie musicie, bo często usuwam je wypełniaczem i po takim zabiegu górna warga znów jest nieskalana, wręcz idealna.
Fot. Ivandrei Pretorius / pexels.com
Kochane palaczki (i nie tylko)! Mam nadzieję, że mój manifest antynikotynowy trafił Wam do rozumu. Szkoda piękna i urody. Was szkoda!
ANNA ADAMUS
DYMEK WYGLĄDA PIĘKNIE, MÓWIĄ NIEKTÓRZY. PRZEKONUJE WAS ARGUMENT, ŻE NA COŚ TRZEBA UMRZEĆ?
Autorka jest właścicielką gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w Czechowicach-Dziedzicach (www.zaciszekpiekna.pl), II Wicemiss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowcą, szkoleniowcem i pedagogiem, a także popularną fotomodelką. Ponadto jest laureatką II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 5
SZTUKA KOCHANIA DZIŚ
WOŁANIE O MIŁOŚĆ Z DR N. MED. BEATĄ WRÓBEL, GINEKOLOGIEM I SEKSUOLOGIEM Z DĄBROWY GÓRNICZEJ, ROZMAWIA AGNIESZKA ZIELIŃSKA
Czy latem kochamy się więcej niż w innych porach roku? Co wpływa na to, że stajemy się romantyczni i pełni uniesień? I czy częściej mamy ochotę na seks?
Pamięta pani słowa piosenki: Lato, lato, lato czeka... Od dawna te słowa zaklinają iluzję wakacji, swobody. Czekamy, marzymy, przygotowujemy się do wyjazdów. Ciężko pracujemy – najczęściej nad ciałem – o emocjach zapominając. Giną w natłoku przygotowań. Kiedy już wszystko gotowe i ciało w formie – ruszamy na urlop. Zaplanowałyśmy wszystko, żeby się udał. Zakochanie, romans, zauroczenie kimś, kto dla nas w tym momencie, w tej chwili, jest wyjątkowy, zarówno w realu, jak i Tinderze, mobilnym portalu randkowym, zdarza się latem zdecydowanie częściej. Ale przecież nie stajemy się romantykami z dnia na dzień. Jeżeli jesteś romantykiem, to jesteś. Latem masz tylko więcej czasu na odkrycie i pokazanie swojej wrażliwości. Odbierasz bodźce, czujesz... Dzieje się! A wtedy seks jest naturalnym dopełnieniem. Kiedy spadnie temperatura uczuć i emocji, czemu najczęściej towarzyszy koniec wakacji, wtedy okazuje się, że to była... iluzja. Czar pryska. Jakie ryzyko wiąże się z przygodnymi romansami w czasie wyjazdów do miejsc egzotycznych?
Ryzyko romansu? Kiedyś to były romanse! A dzisiaj!... Obyczajowość seksualna w ciągu ostatnich 20‒30 lat zmieniła się diametralnie. Dzisiaj nawet nie wiadomo, czym jest romans. Zagubiły się gdzieś definicje, nie jesteśmy ani wychowywani, ani przygotowywani do funkcjonowania seksualnego. Już jako nastolatkowie obu płci w dosłownym tego słowa znaczeniu puszczani jesteśmy w świat, który może nam pokazać, jaki seks bywa piękny, ale równie często, jaki bywa niebezpieczny. Na to nie jesteśmy przygotowani. Główne niebezpieczeństwa wiążą się z fascynacją człowiekiem z innego kręgu kulturowego. Zapominamy, że na ziemskim globie kobiet
5 6 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
nie traktuje się wszędzie tak samo. Często zachowanie, które my uznajemy za gwałt, dla mężczyzny z innego kręgu kulturowego i religijnego gwałtem nie jest. Kolejne niebezpieczeństwo, to choroby przenoszone drogą płciową. Biologia jest nieubłagana. Samoloty latają wciąż w nowych kierun-
kach, dowożąc nas do miejsc coraz bardziej egzotycznych. Powietrze, wodę, ziemię i... układy płciowe kobiet i mężczyzn zasiedlają liczne drobnoustroje, które dla przybyszów z zewnątrz są patogenne. Rozpoczynając więc tzw. romans i godząc się na seks, obojętne w jakim zakątku świata, pamiętajmy
o prezerwatywie. To podstawa! Jednak nie zawsze kondom wystarcza. Prezerwatywa nie chroni przed infekcją wirusem HPV, bowiem cząsteczki wirusa są mniejsze niż pory w lateksie. Kilkanaście lat temu opowiadano o kobietach wykorzystanych seksualnie, że otrzymywały od partnerów paczuszki z napisem Witaj w klubie AIDS. Czy strach przed tą chorobą nadal nam towarzyszy i jaka jest obecnie nasza wiedza o możliwości zarażenia się wirusem HIV?
Mamy w Polsce problem polegający na tym, że zarówno o łagodnych infekcjach, jak i groźnych chorobach przenoszonych drogą kontaktów seksualnych (w przypadku HIV również krwionośną drogą pozaseksualną) mówimy żartem, a to przecież poważne historie, mające związek ze zdrowiem nie tylko seksualnym kobiet i mężczyzn, ale również, w przypadku infekcji wirusem HPV i HIV, śmiercią. Przy zachorowaniach i problemach dotyczących sfery seksualnej taki żart obraca się – może się obrócić – przeciwko każdemu z nas. Brak wiedzy i niestosowanie się do standardów postępowania gwarantują problem. Nie ma strachu, nie ma wiedzy, nie ma profilaktyki. Natomiast mamy wzrost zachorowań i sytuacja ta nie dotyczy tylko homoseksualistów. Osoby heteroseksualne bez strachu, wiedzy i profilaktyki są również zagrożone. I to nie żart. Antykoncepcja. Czy w czasie wyjazdów szczególnie powinniśmy pamiętać o antykoncepcji? Czy kobiety w Polsce potrafią w sposób świadomy do tego podchodzić? Co tak naprawdę o niej wiemy? I czy kupowanie przez kobietę prezerwatyw jest źle widziane?
Kobiety i mężczyźni, kiedy nie planują dziecka, powinni o antykoncepcji pamiętać zawsze. Wciąż – i to często – spotykam kobiety, które zaszły w ciążę, choć jej nie planowały, a jednocześnie mówią, że nie stosowały żadnej antykoncepcji. Czemu tak lekceważymy ten ważny aspekt naszej seksualności? Nie wiem, nie rozumiem. Obserwuję, że jest coraz gorzej! Historycznie seks jako czynność zamykano w sferze moralności i obyczajowości. Z dyskusji o seksualności i antykoncepcji stworzono w Polsce narzędzie kontroli społecznej. Wydaje mi się, że wracamy w tej kwestii do początku XX wieku, więc cofamy się o ponad sto lat! Oczywiście nie w takiej skali, jednak
pojęcia świadomej antykoncepcji i świadomego seksu funkcjonują u nas w coraz bardziej ograniczonym zakresie. I ta prezerwatywa!... Wciąż nie ma na nią zgody ze strony konserwatystów, a Kościół ją odrzuca, dlatego młode dziewczyny i kobiety używają jej jako manifestu wyzwolenia w walce o swoje prawa. A to po prostu doskonały środek antykoncepcyjny, uznany przez medycynę, chroniący przed niepożądaną ciążą, ale też przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Czy kobiety wstydzą się kupować prezerwatywy? Te wyrażające bunt i sprzeciw – nie. Pozostałe raczej tak, bo stereotypowe podejście do seksu stawia je w złym świetle. Taki mamy klimat obyczajowy.
transseksualizmem i całym tym złem. Lęk powoduje agresję. Ognia dolewają politycy i księża. I mamy Białystok. Agresja przeciwko agresji. A pamiętajmy, że agresja to wołanie o miłość. Tej w naszym kraju potrzebujemy najbardziej. Dziękuję za rozmowę.
Poprzednia rozmowa z Panią Doktor pt. „Mózg, najważniejszy narząd seksualny” ukazała się w magazynie Lady's Club nr 1 (58) 2019; do przeczytania online na naszej stronie internetowej.
Zmieńmy temat. Czy potrafimy być tolerancyjni wobec mniejszości seksualnych i dlaczego właściwie nie lubimy środowisk LGBT? Pytam w kontekście białostockiego Marszu Równości, który spotkał się z tak wielką agresją ze strony kiboli i skrajnej prawicy.
Generalnie możemy powiedzieć, że człowiek, a zdarza się to w różnych zakątkach świata, nie lubi INNEGO, OBCEGO, NIEZNANEGO. To nie jest rzecz nowa. Problem w przyzwoleniu na agresję, na bicie, kopanie, obrzucanie, plucie. Czyli na przemoc w okazywaniu lęku przed nieznanym, na taką właśnie formę nielubienia. Zamknięcie się na wiedzę o seksualności człowieka przez kolejne rządy, przez kolejnych ministrów edukacji i zdrowia, spowodowało nieprawdopodobne wzmocnienie stereotypów. Najnowsza wiedza, potwierdzona poważnymi badaniami mózgu, mówi nam, że rodzimy się z płcią mózgu. Początek braku tolerancji i agresji ma miejsce w rodzinach, które nie chcą zaakceptować tzw. nienormalnego. Zanim cokolwiek pani powie, chcę, żeby pani wiedziała, że jestem z tych, którzy podpalają tęczę – powiedział mi ojciec 15-latka, który z nim i matką przyszedł na wizytę, żeby wyleczyć syna z homoseksualizmu. Czy on nim jeszcze jest? Trudno powiedzieć, bo znalazł się w okresie identyfikacji z płcią psychiczną, ale już wie, że został odrzucony przez ojca. I tak to się toczy. Odrzucają po kolei rodzina, koledzy, szkoła... Dobrze, gdy znajdzie się grupa wsparcia. Narastają bunt i niezgoda na odrzucenie. Pojawiają się agresja przeciw sobie, próby samobójcze, okaleczenia. Nagle normalny staje się INNYM. Nielubianym. Tym, którego boją się, żeby nie zaraził homoseksualizmem,
DR N. MED. BEATA WRÓBEL
Lekarz praktyk, ginekolog-położnik, specjalista seksuolog, wykładowca akademicki. Od 20 lat zajmuje się pracą naukową i terapią w zakresie ginekologii i seksuologii ginekologicznej, od lat współpracuje ze Śląskim Uniwersytetem Medycznym i Uniwersytetem Humanistyczno-Społecznym w Warszawie. Współautorka pierwszych w Polsce przełomowych w seksuologii ginekologicznej badań nad zdrowiem seksualnym kobiety, opublikowanych w Journal of Sexual Medicine w 2013. Pionierskie badania i publikacje w Ginekologii Polskiej na temat seksualności kobiet w praktyce ginekologicznej. Autorka książki Seks pisany miłością i nowego rozdziału o antykoncepcji w najnowszym wydaniu Sztuki kochania Michaliny Wisłockiej. W 2012 dostała nagrodę Towarzystw Naukowych Ginekologicznego, Urologicznego i Seksuologicznego Kobieta i Mężczyzna za szczególny wkład w interdyscyplinarny rozwój tych nauk.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 7
Fot. Materiały Prasowe
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
KOFEINA
Pobudza, odchudza czy szkodzi?
CZYM ONA JEST? Kofeina jest organicznym związkiem chemicznym, alkaloidem purynowym, występującym pod postacią krystalicznego proszku o białawej barwie i gorzkim smaku. Jest ona składnikiem diety pochodzenia roślinnego lub może być otrzymywana syntetycznie. Naturalnie jest obecna w niektórych liściach, na przykład krzewu herbacianego, owocach drzewa kawowego czy nasionach kakaowca. Poza tymi najpopularniejszymi, występuje w aż 60 gatunkach roślin. GŁÓWNE ŹRÓDŁA Produkty spożywcze zawierające kofeinę można podzielić na dwie grupy: takie, które mają w sobie naturalną kofeinę i takie, do których została ona dodana podczas procesu technologicznego jako odrębny składnik surowcowy. Do pierwszej grupy należą kawa, herbata, czekolada i kakao, natomiast do drugiej zaliczamy napoje energetyzujące typu cola czy suplementy diety.
5 8 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Fot. Marta Gworek-Kędzierska
Wieczne zmęczenie, brak energii i czasu powodują, że coraz częściej sięgamy po napoje pobudzające, aby zwiększyć koncentrację, refleks i sprawność myślenia. Wielu z nas nie wyobraża sobie początku dnia bez małej czarnej. Niejednokrotnie okazuje się, że w ciągu dnia kawę pijemy częściej niż wodę. Natomiast młodzież sięga po napoje energetyzujące bez opamiętania i świadomości, że ich nadmiar może doprowadzić do tragedii.
MAŁGORZATA SKÓRZAK Kawa Zawartość kofeiny w porcji naparu jest bardzo różna i zależy od wielu czynników (rodzaju ziaren, ich pochodzenia, metody zaparzania, preferowanej mocy napoju) i waha się w przedziale 27‒282 mg. Herbata W tym napoju zawartość kofeiny jest również zróżnicowana i zależna od odmiany, warunków uprawiania, stopnia fermentacji czy też rodzaju herbaty. W jednej filiżance występuje około 35‒60 mg tej substancji pobudzającej.
Czekolada i kakao Zawartość kofeiny w tych produktach jest uzależniona od ilości ziaren kakaowca. Na przykład tabliczka czekolady mlecznej zawiera 16‒26 mg, a gorzka ma jej trzykrotnie więcej, czyli 52‒85 mg. Porcja czekolady do picia czy też kakao zawiera niewielką ilość kofeiny (4‒5 mg). Napoje typu cola Kofeina obecna w tych produktach jest odrębnym składnikiem, dodawanym podczas powstawania. Obecnie w Unii Europejskiej brak konkretnych
wytycznych co do zawartości kofeiny w napojach typu cola – z reguły występuje ona w ilości około 10 mg na 100 ml. Napoje energetyzujące Ich popularność, szczególnie wśród młodzieży, znacznie wzrosła w ostatnich latach. W Polsce w puszce 250 ml zawartość kofeiny wynosi 80 mg. Coraz częściej jednak można spotkać tzw. energy shots w bardzo małych opakowaniach – z dużo większą dawką kofeiny. Suplementy diety, leki Suplementacja stała się powszechnym źródłem dodatkowego wsparcia organizmu. Kofeina jest częstym składnikiem suplementów wspomagających odchudzanie, pobudzających i zmniejszających zmęczenie. Nie ma konkretnych regulacji co do dawek, natomiast oscyluje ona w granicach 40‒100 mg na tabletkę. Kofeina jest również obecna w lekach, między innymi na astmę oskrzelową lub moczopędnych oraz w preparatach dostępnych bez recepty (choćby przeciwbólowych)
i tu ich dawka występuje w przedziale 15‒200 mg/kapsułkę. WCHŁANIANIE Kofeina praktycznie w całości i szybko wchłaniana jest przez przewód pokarmowy. Staje się ona aktywna farmakologicznie po 6‒8 min., natomiast jej maksymalne stężenie osiąga się po około 40 min. Podwyższone stężenie utrzymuje się przez około 4 godz. Organizm kobiet szybciej niż mężczyzn pozbywa
kowy układ nerwowy. Znaczna część badań potwierdza, że umiarkowane spożycie kofeiny (100‒300 mg) korzystnie wpływa na wydolność fizyczną i umysłową, koncentrację i sprawność myślenia, refleks oraz zmniejsza senność i zmęczenie. CZY WSPOMAGA ODCHUDZANIE? Tak, w pewnym sensie kofeina wspomaga odchudzanie. Dzieje
Fot. Materiały Prasowe
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Fot. pexels.com
UMIARKOWANE PICIE KAWY NIE STANOWI ZAGROŻENIA DLA ZDROWIA
NIEKTÓRZY PIJĄ KAWĘ, BY SIĘ POBUDZIĆ, INNI LUBIĄ RYTUAŁ ZAPARZANIA NAPARU
się tak ze względu na zwiększenie wydolności w stanie zmęczenia fizycznego, co powoduje, że dodatkowa dawka energii pozwala nam dłużej wytrwać podczas intensywnych treningów czy zajęć. Spożywając kofeinę w dawce powyżej 300 mg/ dobę zwiększamy termogenezę, a to pozwala nam spalić więcej kalorii w czasie aktywności. Powierzchniowe działanie kofeiny jest obecnie często wykorzystywane przez producentów kosmetyków – ze względu na po-
Fot. Materiały Prasowe
się tej substancji. Dodatkowymi czynnikami wpływającymi na farmakokinetykę kofeiny są: wiek, predyspozycje genetyczne, ciąża, palenie tytoniu i przyjmowane przez nas leki. WŁAŚCIWOŚCI I ODDZIAŁYWANIE NA ORGANIZM Pomimo ogromnej ilości badań, dotyczących wpływu kofeiny na zdrowie i funkcjonowanie człowieka, nie ma wciąż jednoznacznych wyników. Jest to spowodowane przede wszystkim bardzo zróżnicowanym metabolizmem kofeiny przez ludzi. Powszechne źródła i dostępne badania naukowe potwierdzają, że umiarkowane picie kawy jest w pełni bezpieczne i nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Według najnowszych danych, odpowiednie dla zdrowia spożycie tej substancji przez osoby dorosłe i zdrowe nie powinno przekraczać 400 mg na dzień. Kofeina od wielu lat uznawana jest za substancję psychostymulującą, pobudzającą ośrod-
prawę krążenia i odpływ limfy, co w widoczny sposób zmniejsza cellulit i eliminuje wiotkość skóry. Dodatkowo dodaje skórze energii i wspomaga zachowanie jędrności. NEGATYWNE SKUTKI I PRZECIWWSKAZANIA Przekroczenie zdrowej i bezpiecznej dawki kofeiny (powyżej 500‒600 mg/dzień) może powodować różne objawy niepożądane. Oczywiście jest to zależne od wielu czynników, chociażby stylu życia czy problemów zdrowotnych. Głównie objawia się nadmierną pobudliwością, bezsennością, bólami głowy, arytmią lub problemami żołądkowymi. Osobom chorującym na refluks, wrzody żołądka i dwunastnicy, problemy z sercem, osteoporozą, czy też kobietom będącym w ciąży lub karmiącym piersią zaleca się ograniczenie spożycia ko-
NAPOJE ENERGETYCZNE STAŁY SIĘ MODNE SZCZEGÓLNIE WŚRÓD MŁODZIEŻY
feiny. Dodatkowo może ona niekorzystnie wpływać na stan zdrowia osób z chorobami psychicznymi, powodując nasilenie objawów i zmniejszenie wchłaniania leków. Dawka śmiertelna dla zdrowego człowieka wynosi około 10 gramów na dobę. Opisałam tylko kilka z wielu właściwości tej powszechnie znanej substancji pobudzającej. Jak większość produktów, ma ona swoje plusy i minusy, dlatego należy zachować umiar i pić ją z rozsądkiem. Jeśli potrzebujecie pomocy i wsparcia, zapraszam do Centrum Dietetycznego Naturhouse przy ul. Gazowniczej 1 w Bielsku-Białej.
Autorka Małgorzata Skórzak jest dietetykiem, pracuje od lat w Centrum Dietetycznym Naturhouse przy ul. Gazowniczej 1 w Bielsku Białej tel. 504 160 442 www.naturhouse-polska.pl bielsko.gazownicza @naturhouse-polska.pl
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 9
Fot. Aleksander Nowikow
PROJEKT JESTEM PIĘKNA
PIELĘGNACJA SKÓRY W CHOROBACH TARCZYCY
To nie lada wyzwanie! Jak pielęgnować skórę w chorobach tarczycy? Do napisania tego artykułu skłoniły mnie koleżanki, które cierpią na chorobę Hashimoto i borykają się z dolegliwościami skórnymi. roblemy z tarczycą stały się powszechne i należą do najczęstszych chorób u kobiet w każdym wieku. Co roku liczba zachorowań znacząco wzrasta, dlatego tak ważne są prawidłowa diagnoza, leczenie, ale i zapobieganie skutkom ubocznym. Słowo tarczyca pochodzi od greckiego thyreos, czyli tarcza. Ów gruczoł tarczowy wytwarza hormony trójjodotyroninę, tyroksynę i kalcytoninę. Reguluje przemianę materii (wagę, energię, ruchliwość), równowagę wapniowo-fosforową i wpływa na pracę serca. GDY POZIOM HORMONÓW TARCZYCY zostaje zaburzony, objawia się to zmianami metabolicznymi w organizmie, skutkującymi wahaniami wagi, pogorszeniem samopoczucia psychicznego i kiepskim wyglądem skóry. Przy zmniejszonym wy-
6 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Fot. Magdalena Ostrowicka
P
JOANNA SKOREK-KOPCIK
dzielaniu hormonów mamy do czynienia z niedoczynnością tarczycy. Kiedy wydzielanie hormonów jest zwiększone – mówimy o nadczynności tarczycy. Najczęstszą przyczyną niedoczynności jest choroba Hashimoto, czyli autoimmunologiczne zapalenie tarczycy. To choroba z autoagresji. Organizm, wskutek błędnie ukierunkowanej reakcji układu odpornościowego, przez pomyłkę atakuje własne komórki. W przypadku niedoczynności tarczycy skóra jest sucha, zimna, szorstka i blada. Mamy do czynienia ze zmniejszonym wydzielaniem potu i łoju, stąd tak ciężko doradzić odpowiednie produkty do pielęgnacji, ponieważ często nie przynoszą one spodziewanych efektów. Pomimo stosowania produktów nawilżających, skóra nadal pozostaje sucha i szorstka. Często osoby chore
DO MYCIA WYSUSZONEJ SKÓRY TWARZY najlepiej używać delikatnych preparatów nawilżających i odżywiających. Powinny to być sprawdzone produkty, nie zawierające alkoholu, mydła i detergentów SLS (laurylosiarczanu sodu) i SLES (etoksylowanego laurylosiarczanu sodu, substancji pokrewnej SLS, ale nieco łagodniejszej). O odpowiedni kosmetyk warto zapytać eksperta, który doradzi właściwą pielęgnację. Sprawdzą się produkty uszczelniające barierę hydrolipidową skóry, zapobiegające utracie wilgoci i nadmiernemu wysuszaniu. Dobrze by było, żeby zawierały składniki nawilżające, m.in. kwas hialuronowy, mocznik, d-panthenol, betainę, ale i natłuszczające – naturalne oleje, woski i ceramidy. Niedobór hormonów tarczycy pro-
Fot. Stock Images
SKÓRA JEST DOSKONAŁYM BAROMETREM zmian zachodzących w organizmie. Często to powtarzam. To największy organ ciała, doskonale odzwierciedlający zdrowie organizmu. Za zły stan skóry najczęściej odpowiedzialne są styl życia, sposób odżywiania, niewłaściwa pielęgnacja i zmiany hormonalne, które z kolei mogą być związane z chorobami tarczycy. W czasie diagnozy skóry i wywiadu kosmetycznego pytam też o kondycję tarczycy. Zwłaszcza kiedy mam do czynienia z bardzo suchą, łuszczącą się skórą albo nadmiernym poceniem się. Panie nie zawsze zdają sobie sprawę, że stan ich skóry jest bezpośrednio związany z chorobą. Wizyta u lekarza endokrynologa, oznaczenie poziomu hormonów i wprowadzenie odpowiedniego leczenia znacznie poprawiają samopoczucie i kondycję organizmu. Skuteczna pielęgnacja skóry to taka, która wykonywana jest systematycznie przy zastosowaniu odpowiednio dobranych produktów. Jeśli mówimy o osobach cierpiących na choroby tarczycy, to tym bardziej należy dbać o skórę w sposób zdyscy-
plinowany i właściwie ukierunkowany. W przypadku choroby Hashimoto, kiedy mamy do czynienia ze skórą suchą i łuszczącą się, warto stosować delikatny peeling enzymatyczny, złuszczający martwy naskórek i nie powodujący podrażnień. Miejsca szczególnie suche, takie jak łokcie, dłonie i kolana, trzeba natłuszczać kremami i balsamami zwierającymi masło shea, olej makadamia i inne składniki bogate w witaminy i NNKT (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe).
ŻEBY BEZPIECZNIE KORZYSTAĆ Z ZABIEGÓW MEDYCYNY ESTETYCZNEJ, NALEŻY UREGULOWAĆ POZIOM HORMONÓW
Fot. Stock Images
odczuwają swędzenie, pieczenie i łuszczenie. Można również zaobserwować rogowacenie naskórka, a także problemy z włosami. Stają się one kruche, łamliwe i cienkie.
PRZY CHOROBACH TARCZYCY DUŻY WPŁYW NA STAN NASZEJ SKÓRY MA DIETA
wadzi do niedoboru kwasu hialuronowego, dlatego najlepiej uzupełniać go w odpowiednich preparatach. Sucha skóra szybciej się starzeje, więc należy dbać o nią systematycznie, stosując właściwe zabiegi kosmetyczne. Ulgę przynoszą masaże z wykorzystaniem naturalnych olejów i maski nawilżająco-odżywcze. W przypadku bardziej inwazyjnych zabiegów należy zawsze konsultować się z lekarzem prowadzącym. To ważne! Musimy wiedzieć, czy tarczyca produkuje jeszcze hormony, czy już jest nieaktywna i przyjmujemy tylko substytucję hormonalną w postaci tabletek.
spieszonym metabolizmem – skóra jest ciepła, wilgotna i zaczerwieniona. Nadmierne pocenie sprzyja namnażaniu się drobnoustrojów. Najlepiej myć twarz delikatnymi płynami, które ukoją podrażnioną skórę. Mogą to być na przykład wyciągi z aloesu. Nadmierna praca gruczołów łojowych powoduje, że cera jest błyszcząca i sprawia wrażenie tłustej. Ulgę i poprawę stanu skóry przynoszą zabiegi normalizujące, choćby maseczki z bławatka czy czarnego bzu. Sprawdzają się kosmetyki uszczelniające naczynia krwionośne, zawierające wyciąg z kasztanowca, resweratrol i witaminę K. Warto zaznaczyć, że przy chorobach tarczycy duży wpływ na stan skóry ma dieta, dlatego ważne są wizyty kontrolne u endokrynologa. Niedomagania tarczycy zaliczane są do chorób przewlekłych i choć to bywa trudne, trzeba nauczyć się z nimi żyć. Wiedząc, co nam służy, a czego musimy unikać, możemy znacznie poprawić jakość życia i komfort psychiczny związany z wyglądem skóry. Dlatego zachęcam do systematycznej pielęgnacji, bo wierzę, że przynosi ona wymierne korzyści i jest w stanie znacznie obniżyć dyskomfort wynikający z choroby.
HASHIMOTO JEST CHOROBĄ AUTOIMMUNOLOGICZNĄ, toteż zalecam dużą ostrożność przy zabiegach mikronakłuwania skóry. Pod uwagę trzeba brać stopień zaawansowania choroby i aktualne wyniki badań. Aby można było bezpiecznie korzystać z zabiegów medycyny estetycznej, trzeba wpierw uregulować poziom hormonów. Ja wykorzystuję holistyczne metody pielęgnacyjne, przynoszące równie dobre rezultaty, aczkolwiek dla uzyskania satysfakcjonujących efektów musimy przeznaczyć na to więcej czasu. Z problemami skórnymi borykają się też osoby cierpiące na nadczynność tarczycy. Mamy tu do czynienia z przy-
Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 61
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
PRZEBOJOWE MINI
NA ULICACH NASZYCH MIAST
Przeszłość i przyszłość podały sobie ręce: 60 lat temu brytyjski konstruktor Alec Issigonis stworzył kultowe, klasyczne samochody Morris Minor i Mini, które sprzedane zostały w ilości ponad 5,3 mln sztuk . Królowa Elżbieta II nadała mu za to tytuł szlachecki. Jakby dla uczczenia tego jubileuszu w kwietniu 2019 w Bielsku-Białej, obok BMW Sikora przy ul. Warszawskiej 56, otwarty został nowy, autoryzowany salon samochodów MINI – marki, która od 2001 roku należy do koncernu BMW.
D
zięki przejęciu marki MINI przez koncern BMW samochody urosły, a przede wszystkim otrzymały nowoczesne jednostki napędowe i podzespoły. Nawiązując do klasyki designu, marka MINI oferowana w Bielsku-Białej sięga więc w przyszłość i przebojem zdobywa ulice naszych miast. – Od 2014 działał przy salonie BMW Sikora autoryzowany serwis samochodów MINI. Po analizie rynku, aby dopełnić wachlarz oferowanych marek samochodowych, właściciel Ireneusz Sikora podjął decyzję o uruchomieniu salonu sprzedaży samochodów MINI w Bielsku-Białej. Wcześniej klienci musieli szukać nowych MINI poza naszym województwem. Teraz mają je w pełnej gamie modelowej na miejscu. W ten sposób Grupa BMW Sikora, największy w Polsce dealer BWM z całkowicie polskim kapitałem, posiada trzy salony samochodowe BMW w Bielsku-Białej, Mikołowie i Opolu, salon motocyklowy BMW i od niedawna
6 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
nowoczesny salon MINI – mówi Przemysław Brodka, MINI Brand Manager w firmie Sikora. I dodaje: – Otwarcie salonu MINI w Bielsku-Białej doskonale zsynchronizowało się z otrzymaniem przez bielski salon BMW Sikora prestiżowego tytułu Najwyższej Jakości Obsługi Klienta w sieci dealerskiej BMW w 2018 roku oraz jubileuszem 60-lecia marki MINI. Z tej okazji pojawiła się nawet limitowana wersja MINI 60 Years Edition, łącząca doskonale cechy ikony stylu z rozwiązaniami technologicznymi wybiegającymi w przyszłość.
Model obecnie najpopularniejszy, kultowy, to MINI Hatch 3-drzwiowy (także w wersji Cabrio) i 5-drzwiowy. Furorę robi MINI Countryman, który ma w Polsce bardzo dobre opinie i świetnie się sprzedaje, a hybryda typu Plug-In na jego bazie jest obecnie najlepiej sprzedającą się hybrydą w Europie. W lipcu samochód otrzymał nową, większą o 30% baterię, dzięki czemu jego zasięg elektryczny wydłużył się jeszcze bardziej. Tę ekologiczną hybrydę można na przykład ładować w stacji zasilania samochodów elektrycznych BMW w Galerii Sfera, która ma uniwersalne gniazdo lub w warunkach domowych do pełna przez 3,5 godz. ze zwykłego gniazdku 220 V, ładowarką która jest na wyposażeniu samochodu. Bateria pozwala na jazdę na samym silniku elektrycznym z prędkością do 120 km/h. Natomiast 136-konny silnik spalinowy z BMW w pełnej symbiozie z silnikiem elektrycznym generuje moc 224 KM i zapewnia niezwykłe wrażenia z jazdy. Samochód ma napęd
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
na cztery koła i jak podaje producent – wynik spalania, jaki możemy uzyskać, to zaledwie 2,5 l/100 km. Tak wygląda ekologia w praktyce! Przy tej mocy jest to wciąż auto zwinne, ciche i dynamiczne. Świetna technologia, zaawansowana niemiecka solidność. Czego więcej potrzeba? Tak jak w marce BMW litera M oznacza modele najmocniejsze, tak w MINI są to wersje sygnowane literami JCW, czyli John Cooper Works, na cześć legendarnego mistrza świata konstruktorów. Obecnie każda wersja modelu MINI ma swojego odpowiednika w wersji JCW. Sportowy MINI Hatch w wersji Cooper S ma zatem 192 konie, natomiast w wersji JCW – 230 KM. Z kolei silniki w modelach JCW Countryman i Clubman mają od lipca tego roku aż 306 koni – w standardzie z napędem na cztery koła. – Wiele osób wciąż kojarzy markę MINI z Mini Morrisem, zatem z produkcją brytyjską. BWM nie odcina się od tych skojarzeń, choć, jak widać, MINI nowej generacji to zupełnie inne samochody, dostosowane do potrzeb i oczekiwań XXI wieku. Stąd na przykład tylne lampy w MINI Hatch nawiązują do Union Jack, fragmentu flagi angielskiej. MINI nie odchodzi od brytyjskich korzeni, eksponuje wypracowany przez dziesięciolecia styl na różne sposoby, pozwalając właścicielowi personalizować jego MINI poprzez, na przykład, inny niż reszta karoserii kolor dachu, charakterystyczne tylne lampy, pasy na masce i gamę dedykowanych akcesoriów. Sam właściciel ma natomiast możliwość utożsamiania się ze swoim samochodem dzięki stylowej kolekcji odzieży MINI Lifestyle – podkreśla Przemysław Brodka.
MINI to najczęściej samochód indywidualistów, ludzi wolnych zawodów, pasjonatów, pozytywnie zakręconych. MINI to styl i klasa, nie da się go porównać z żadną inną marką. To brand premium, wyróżniający każdego, kto takim autem jeździ. „Chcę MINI, bo mi się podoba” – tak wynika z ankiety (52%) przeprowadzonej wśród użytkowników marki w 2017 roku. Większość to mężczyźni, doceniający design, walory techniczne, wygodę, komfort jazdy, technologię, moc silnika, błyskotliwe rozwiązania. Ankieta zaprzeczyła stereotypowemu przekonaniu, że MINI jest marką dla kobiet. Tak mówią tylko ci, którzy o tych samochodach niewiele wiedzą. Żaden mężczyzna nie powstydzi się jazdy samochodem, który ma pod maską „tylko” 192 KM w wersjach Cooper S lub ponad 300 KM w JCW. Salon MINI w Bielsku-Białej oferuje specjalne warunki rabatowe dla aż 23 grup zawodowych, od adwokatów i architektów poczynając, na weterynarzach kończąc. A po drodze są prawnicy, prokuratorzy, sędziowie, stomatolodzy, syndycy, rzecznicy patentowi. Przedstawiciele tych zawodów mogą liczyć na specjalny rabat. Po wykazaniu się dokumentem potwierdzającym wykonywanie jednego z tych zawodów.
To niejedyna okazja, na jaką można liczyć po odwiedzeniu dealera MINI w Bielsku-Białej. W ciągłej ofercie dealera są samochody używane, podemonstracyjne, czyli takie, które służą do jazd próbnych i wystaw podczas wydarzeń motoryzacyjnych. Takie samochody wymieniane są u dealera co 3‒4 miesiące. I tak, dla przykładu, nowe MINI Hatch Cooper S 5-drzwiowe z pełnym wyposażeniem kosztuje ok. 180 tys. zł, natomiast takie samo MINI z 2018 roku, z przebiegiem 8.200 km, bezwypadkowe, na gwarancji i z udokumentowaną historią, oferowane jest za ok. 130 tys. zł. Różnica: prawie 50 tys. zł! Co więcej, taki samochód można już wcześniej w pełni skonfigurować pod swoje potrzeby (silnik, kolor, tapicerka, wyposażenie) i odebrać z salonu po 4 miesiącach z atrakcyjnym rabatem. Okazji nie warto zaprzepaścić! – Spełniamy wszystkie wysokie wymagania klientów, a takich preferencyjnych warunków mamy dużo więcej. Wystarczy nas odwiedzić, umówić się na jazdę testową, poczuć ducha MINI i... dać się oczarować. Wrażenia są niepowtarzalne – podkreśla Przemysław Brodka.
ul. Warszawska 56 • Bielsko-Biała tel. 33 816 64 64 • salon@mini-sikora.pl www.mini-sikora.pl
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 3
Fot. Sredjan Pavlovic
TRENER OSOBISTY
ROZCIĄGAJ SIĘ!...
ROZGRZEWKA JEST NIEODŁĄCZNYM ELEMENTEM TRENINGU. SĄ RÓŻNEGO RODZAJU SPOSOBY ROZCIĄGANIA: STATYCZNE, DYNAMICZNE, Z OBCIĄŻENIEM, BEZ OBCIĄŻENIA... ZDANIEM WIELU SPORTOWCÓW ZAWODOWYCH, JAK I AMATORÓW – ROZCIĄGANIE ZMNIEJSZA BÓLE MIĘŚNIOWE, POPRAWIA WYDAJNOŚĆ, CHRONI PRZED KONTUZJAMI. CZY TAK JEST RZECZYWIŚCIE?
P
dominuje pogląd, że wszystko dzieje się na poziomie układu nerwowego, mianowicie rozciąganie konkretnego mięśnia powoduje wzrost tolerancji na ból. Podam ciekawostkę: udowodniono, że pasywne rozciąganie górnych partii wpływa również na zakres ruchu w dolnych partiach – i na odwrót.
WYRÓŻNIAMY TRZY TECHNIKI ROZCIĄGANIA: statyczną, dynamiczną i poprzedzoną napięciem. Co tak naprawdę rozciągamy? Wiele osób twierdzi, że rozciągając mięśnie – wydłużamy je. Jest jednak mało, a w zasadzie brak dowodów potwierdzających tę teorię. Co zatem powoduje, że zwiększa nam się zakres ruchu? Obecnie
6 4 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Fot. Szymon Wójcik
ostaram się rozwinąć ten temat. Sposób, w jaki się poruszamy, zależny jest od stawów i mięśni. Jeśli chodzi o stawy, ich ograniczenia wynikają z kształtu i połączeń maziowych. Natomiast mięśnie funkcjonują w oparciu o elementy pasywne i aktywne. Działanie pasywnych zależne jest od właściwości konkretnego mięśnia i otaczającej go powięzi. Dynamiczne skurcze mięśnia powodują aktywne napięcie. To tyle tytułem wprowadzenia.
DAWID CEMBALA
CZY ROZCIĄGANIE UCHRONI NAS PRZED URAZAMI? Raczej nie!... Badania pokazują, że rozciąganie statyczne nie pomoże nam ustrzec się przed urazami. Testy przeprowadzone na różnych grupach pokazały, że nie zmniejszyła się liczba kontuzji u prowadzących rozciąganie. Metaanaliza z 2018 roku, w której wzięto pod uwagę 25 badań, wykazała, że trening siłowy jest lepszym rozwiązaniem niż rozciąganie statyczne. Co więcej, u niektórych trenujących rozciąganie może nawet zwiększyć ryzyko kontuzji.
Fot. Arc
ROZCIĄGANIE NÓG W KOLANACH NA WZNAK
To osoby z tak zwaną hipermobilnością, posiadające stawy z dużymi zakresami ruchu. Dodatkowe zwiększanie ich ruchomości może przyczynić się do wystąpienia urazu. W przypadku osób z tym schorzeniem, lepiej skupić się na jak najlepszej kontroli w całym zakresie ruchu, a nawet dążyć do jego zmniejszenia. Na ryzyko urazu wpływa wiele
czynników, przez co trudno z całą pewnością określić, co nam bardziej pomoże w ich uniknięciu. W każdym razie rozciąganie statyczne nie zagwarantuje, że nic niedobrego nie wydarzy się na treningu. Wbrew pozorom, do urazów nie musi dochodzić wtedy, gdy mięsień jest bardzo rozciągnięty. Dobrym przykładem może być mięsień dwugłowy uda biegacza, którego zerwanie często eliminuje zawodnika. Prawdopodobnie zbyt mała zdolność do absorbowania dużej energii elastycznej powoduje, że dochodzi do kontuzji.
ROZCIĄGANIE I JEGO WPŁYW NA ZDOLNOŚCI WYSIŁKOWE. Badania wykazują, że rozciąganie statyczne przed treningiem, dłuższe niż 60 sekund, powoduje spadek siły o kilka procent. Zmiany w sztywności mięśni, wynikające z rozciągania, mogą spowodować osłabienie struktur mięśniowych, co z kolei może mieć kluczowe znaczenie na przykład w trakcie skakania czy biegania. Dlatego jeśli lubisz się rozciągać, rób to nie dłużej niż 60 sekund w danej pozycji. I pamiętaj, że w przypadku rozciągania dynamicznego nie zaobserwowano niekorzystnych zmian. *** Jeśli rozciąganie jest nieodzowną częścią Twojej rozgrzewki i nie wyobrażasz sobie treningu pomijającego rozciąganie, nie rezygnuj z niego. Nie poświęcaj na to jednak zbyt dużo czasu, 10‒20 sekund w danej pozycji w zupełności wystarczy. Rozciąganie nie jest też lekiem na bolesność mięśni po treningu, ani nie uchroni Cię przed kontuzjami. Jeśli trenujesz sport, który wymaga dużych zakresów ruchu w stawach (joga, gimnastyka, taniec itp.), to jak najbardziej rozciągaj się. W przypadku dyscyplin, w których liczą się siła i szybkość, lepiej skupić się na mobilizacji, rozciąganiu dynamicznym i ćwiczeniach siłowych w pełnym zakresie ruchu.
NAPRZEMIENNA PRACA NÓG – ROZCIĄGANIE MIĘŚNI BRZUCHATYCH ŁYDEK
ROZCIĄGANIE JAKO FORMA ROZGRZEWKI. Z całą pewnością nie należy GRZEWKI wybierać rozciągania statycznego przed jakąkolwiek formą aktywności fizycznej. Jak wspominałem, rozciąganie oddziałuje przede wszystkim na układ nerwowy. Przed treningiem powinniśmy zwiększyć temperaturę mięśni, przyspieszyć bicie serca, a co za tym idzie – zwiększyć ciśnienie krwi. Dlatego najlepszą rozgrzewką jest ruch, na przykład dynamiczna rozgrzewka, mobilizacja.
Fot. Freepic
Fot. Stormfitnessacademy
ROZCIĄGANIE A BÓLE MIĘŚNIOWE TRENINGU, czyli DOMS (ang. delayPO TRENINGU ed onset muscle soreness – zespół opóźnionego bólu mięśniowego). Popularne jest twierdzenie, że rozciąganie zmniejsza bolesność mięśni po intensywnym treningu lub zawodach. Co ciekawe – ta teoria nie znalazła potwierdzenia w badaniach. Jeden z testów na szczurach pokazał, że rozciąganie zmniejsza stany zapalne w tkance łącznej, lecz nie w mięśniach, co jest dość istotną różnicą. Badania laboratoryjne na zwierzętach nie muszą mieć jednak stuprocentowego przełożenia na ludzi.
WARTO WIEDZIEĆ, ŻE ROZCIĄGANIE KONKRETNEGO MIĘŚNIA POWODUJE WZROST TOLERANCJI NA BÓL
Autor jest absolwentem Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia, pasjonatem sportów siłowych, wytrzymałościowych i treningu funkcjonalnego. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 5
KSIĄŻKA
MIŁOŚĆ SŁODSZA OD WINA
e wa Kassala Kontynuuje serię Powieści wychwalających Kobiecą moc i Potęgę. chwała jej za to, bo nigdy dość PodKreślania, że Kobiety to siła niezwyKła i zarazem PierwiasteK bosKi zmieniający świat. taK było Kiedyś i taK jest teraz. AUTORKA ZNALAZŁA PATENT na opowieści o wspaniałych niewiastach ze starożytności. Po Żądzach Kleopatry, Boskiej Nefretete i Hatszepsut (cała seria egipska ukazała się po polsku, angielsku i hiszpańsku), dostaliśmy teraz zaproszenie do kręgu niezwykłych kobiet ze Starego Testamentu. Królowa Saby jest pierwszą powieścią z tego cyklu (też już przetłumaczoną na hiszpański i angielski), a w listopadzie tego roku ukaże się Maria Magdalena. Z podtytułem Kapłanka, dama, apostołka. WIELBICIELI KSIĄŻEK EWY KASSALI (to rodowy pseudonim Doroty Stasikowskiej-Woźniak) stale przybywa. Nie jest to, wbrew pozorom, literatura kobieca, nie powinno się zresztą używać takiego pojęcia, bo nic nie znaczy. Książki są do czytania – albo nie. Albo są dobre, albo do niczego. Powieści Ewy Kassali są staranne, ładne, oparte na źródłach i weryfikowane u specjalistów. Można się z nich dużo dowiedzieć, przy czym nie tracą nic z dobrej, wciągającej literatury. Kiedy czytamy Królową Saby, widzimy ją obrazami, jakbyśmy śledzili film historyczny. Dlatego użyłem określenia, że to proza ładna. Sięgamy po nią, żeby oderwać się od rzeczywistości, od zwyczajnych kłopotów. Zachęcają nas do tego na przykład wspomnienia proroctw Saby, niegdyś przecież, jeszcze w minionym wieku, tak popularnej lektury. Może
6 6 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Ewa Kassala, Królowa Saby, Wydawnictwa Videograf (www.videograf.pl) Chorzów 2019, str. 510. w dzieciństwie babcia nam o nich mówiła? I zaraz pierwsze zaskoczenie: Saba to nie było imię, lecz państwo, którym rządziła Makeda, leżące po dwóch stronach Morza Czerwonego, tam, gdzie współcześnie znajdują się Erytrea, Etiopia i Jemen. Więc chodzi o proroctwa Makedy, królowej Saby, w starożytności jednego
z najbogatszych państw regionu. Wiedzieliście? MAKEDA RZĄDZIŁA SABĄ, a w Izraelu na tronie zasiadał starszy od niej król Salomon. Makeda i Salomon spotkali się, bo tak musiało być, takie były przepowiednie. On młody, przystojny, mądry i idealny. Ona przepiękna i też mądra.
Nieprzeciętny rozum i nieziemska uroda. Musiała więc z tego spotkania wyniknąć miłość – i była miłość! Ona mu była przeznaczona, wiedziała o tym, wyśniła to uczucie. O ileż słodsza jest miłość Twoja od wina, a zapach Twych olejków nad wszystkie balsamy – wyznał namiętny Salomon. Z ich związku narodził się Menelik, przyszły twórca wielowiekowej dynastii. Królowa oddała królowi trzy cudowne noce, które w Pieśni nad pieśniami zapisały się na wieczność. W powieści poznajemy Salomona, kiedy Makeda ma pięć lat i zaczyna mieć wizje. Opowieść rozwija się równolegle i w Sabie, i Izraelu. Przypatrujemy się najpierw zdarzeniom na dworze króla Dawida, ojca Salomona, i na dworze Saby, rządzonej przez króla Nikala, ojca Makedy. Ona dorasta, kapłanki Pani Księżyca pomagają jej kształcić się, dowiadujemy się, na czym polegały wizje dziewczyny. Akcja rozwija się niespiesznie, wręcz majestatycznie, jak na arystokratyczne rody przystało. Tylko czasami ulega przyspieszeniu, gdy pojawia się skrytobójca ze szramą na twarzy, gdy przyjaciel z dzieciństwa, Den, usiłuje zgwałcić Makedę, gdy wybuchają konflikty zbrojne. NAMIĘTNOŚCI I INTRYGI BYŁY ZAWSZE, tamten świat też nie był od nich wolny. Autorka podsuwa nam dowody ze Starego Testamentu, etiop-
ŚWIAT ZREKONSTRUOWANY PRZEZ PISARKĘ niekoniecznie był tak idealny, ale czy nam to przeszkadza? Potrzebujemy nowych baśni nad baśniami. Wszystkie wątki i ewentualne wątpliwości Ewa
Fot. Archiwum Domowe
skiej księgi Kebra Nagast i wielu innych źródeł. Jakby chciała nas przekonać, że tak było naprawdę, że Biblia jest znakomitym świadectwem i niczego nie zmyśla. W takim anturażu władczyni starożytnej Saby musiała być nadzwyczaj piękna, a Salomon najmądrzejszy. I takie też było całe tło: świątynie, kapłanki, boginie, magiczne rytuały, spiski, ogromne bogactwa, karawany, pustynie, mirra i kadzidło, słynne do dziś proroctwa... Ile z nich się spełniło, jaka czeka nas przyszłość? Pamiętajmy jednak, że to proza, że autorka zostawiła sobie całkiem spory margines na fantazję, interpretację i magię, na elementy baśniowe, księżycowe, na umiejętnie dawkowany feminizm, na szczyptę seksu i wyrażenie własnej niezłomnej wiary w potęgę miłości i kobiecości.
AUTORKA W MASADZIE, 2019. TO NAZWA STAROŻYTNEJ TWIERDZY ŻYDOWSKIEJ, POŁOŻONEJ NA SKRAJU PUSTYNI JUDEJSKIEJ NAD MORZEM MARTWYM. MASADA JEST SYMBOLEM HEROICZNEGO OPORU DO SAMEGO KOŃCA
Kassala umiejętnie uwarzyła w tyglu literackim i dlatego tę książkę tak dobrze się czyta. Bo w trakcie lektury można marzyć. Bo przekaz jest estetyczny i przyjemny. Bo pozytywny i wzmacniający. Oparty
o wiedzę historyczną. Warto wziąć do ręki tę artystyczną mozaikę, złożoną z obrazów mieniących się tysiącami barw i pachnących jak kwiaty w ogrodzie królowej Saby. STANISŁAW BUBIN
CZYSTE POWIETRZE – ZDROWY WYBÓR D
Tomasz Bednarek, w imieniu Skoczowa burmistrz Mirosław Sitko. Odbyła się także konferencja, w której uczestniczyli Jan Kawulok, wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej WFOŚiGW, i Przemysław Drabek, członek Rady Nadzorczej WFOŚiGW. Miasto otworzyło punkt przyjmowania wniosków, w którym pracują trzy osoby przeszkolone przez katowicki Fundusz. Deklaracja współpracy ze strony gmin jest dobrowolna i ma na celu zwiększenie możliwości dotarcia do jak największej liczby mieszkańców woj. śląskiego. Na podstawie porozumień beneficjenci mogą składać wnioski nie tylko w biurze w Katowicach i w punktach Funduszu w Bielsku-Białej i Częstochowie, lecz także w gminach, które wyraziły deklarację współpracy z Funduszem. n
Fot. Lady’s Club
o końca lipca 16 gmin woj. śląskiego podpisało porozumienia z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach o współpracy w obsłudze programu Czyste Powietrze. Zmiany doprecyzowujące zapisy programu, m.in. przyjmowania i weryfikacji wniosków, weszły w życie 29 lipca. Ułatwiają one wnioskodawcom korzystanie z programu, który oferuje dofinansowanie na wymianę starych, nieefektywnych źródeł ciepła na nowoczesne, spełniające najwyższe normy. Maksymalny możliwy koszt, od którego liczona jest dotacja, to 53 tys. zł. Minimalny koszt kwalifikowany projektu to 7 tys. zł. W środę 31 lipca porozumienie podpisał samorząd Skoczowa. W imieniu Funduszu w sali sesyjnej Ratusza podpis złożył prezes Zarządu WFOŚiGW
ZAWARCIE POROZUMIENIA SAMORZĄDU SKOCZOWA Z WFOŚIGW W KATOWICACH
Więcej na: www.wfosigw.katowice.pl, www.nfosigw.gov.pl/czyste-powietrze/o-programie-czyste-powietrze-.
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 7
MODA
above divisions ponad podziałami
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 9
7 0 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 1
concept & photo Magdalena Ostrowicka www.CobraOstra.pl models Natalia Rabaszowska Grabowska Models / www.grabowskamodels.pl Viktoria Pęk Agencja Mody Prestige by Edyta Dwornik / www.amprestige.pl make-up artist Ewa Heczko /
www.facebook.com/ewazalotmakeup
collection & style fashion Showroom Przekop / www.showroomprzekop.pl space Przekop Bielsko-Biała especially for Lady’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl
7 2 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
ZAGR A JMY W ZIELONE Zdjęcia WFOŚiGW Katowice
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
UROCZYSTE WRĘCZENIE DOKUMENTÓW I KLUCZYKÓW DO NOWYCH RADIOWOZÓW ODBYŁO SIĘ PRZED KATOWICKĄ KWP PRZY ULICY LOMPY
FLOTA POLICJI W NASZYM REGIONIE ZWIĘKSZYŁA SIĘ O 54 TOYOTY COROLLE Z NAPĘDEM HYBRYDOWYM
HYBRYDY DLA POLICJI W
Zmieniamy wizerunek , zmieniamy flotę, zależy nam na ochronie środowiska – stwierdził nadinsp. Krzysztof Justyński, komendant wojewódzki policji w Katowicach.
czerwcu odbyła się uroczystość przekazania śląskiej policji 54 radiowozów hybrydowych. Nowe Toyoty Corolle zostały dofinansowane ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Kwota dofinansowania wyniosła 1,7 mln złotych. Dla skuteczności policji ważne są szybkie i sprawne samochody, dlatego WFOŚiGW pomaga kupować radiowozy przyjazne dla natury. Dzięki dotacji funkcjonariusze dostali hybrydy, które zmniejszają zatrucie powietrza. Zakup ekologicznych radiowozów sfinansowano z budżetów policji i samorządów oraz – kolejny raz – z dotacji funduszu (w 2018 zakupiono 43 hybrydowe radiowozy, w 2017 – 34).
JEDEN Z RADIOWOZÓW OSOBIŚCIE SPRAWDZIŁ TOMASZ BEDNAREK, PREZES WFOŚIGW W KATOWICACH
Toyoty Corolle mają bogate wyposażenie, m.in. automatyczne skrzynie biegów, klimatyzację i kamery cofania, a pod maską silniki 1,8. Każdy z samochodów wart jest ponad 102 tys. zł, łączna moc układu hybrydowego wynosi 122 KM. Nowoczesne pojazdy trafiły do Będzina, Bielska-Białej, Bytomia, Chorzowa, Cieszyna, Częstochowy, Gliwic, Katowic, Kłobucka, Lublińca, Mikołowa, Piekar Śląskich, Pszczyny, Raciborza, Rybnika, Siemianowic Śląskich, Sosnowca, Świętochłowic, Tarnowskich Gór, Tychów, Wodzisławia Śląskiego, Zabrza, Zawiercia i Żywca. Przedstawiciele komend miejskich i powiatowych odebrali także zakupione w 2018 roku KIA Stingery, w których zamontowano nowoczesne wideorejestratory i tablice świetlne. Ten zakup sfinansował Urząd Marszałkowski.
A Fot. Materiały Prasowe
zbest jest pospolitym minerałem krzemianowym, tworzącym włókna. W Polsce jeszcze w latach 80. przerabiano w budownictwie i przemyśle szklarskim ok. 100 tys. ton azbestu rocznie. Skutki
OD 1997 OBOWIĄZUJE USTAWA O ZAKAZIE STOSOWANIA WYROBÓW ZAWIERAJĄCYCH AZBEST
74 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
odczuwamy do dzisiaj. Okazało się, że jest on niezwykle niebezpieczny dla zdrowia. Włókna są kancerogenne, przyczyniają się do powstawania raka płuc. W województwie śląskim do usunięcia mamy jeszcze prawie 1 mln ton produktów z azbestem. Na usuwanie materiałów z azbestem Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przekaże regionom 48 mln zł. Prezesi 15 wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej 1 lipca w Ministerstwie Środowiska podpisali umowy o udostępnianie środków na usuwanie wyrobów zawierających azbest. Jest to program priorytetowy. Działania w tym zakresie
Fot. NFOŚiGW
USUWANIE AZBESTU
PO PODPISANIU UMÓW ODBYŁO SIĘ SPOTKANIE Z PREZESAMI FUNDUSZY OCHRONY ŚRODOWISKA
realizowane będą do 2032 r. Środki udostępnione funduszom na dotacje są nieodpłatne i bezzwrotne. Beneficjenci mogą do 100% finansować koszty kwalifikowane demontażu, zbierania, transportu i unieszkodliwiania odpadów zawierających azbest.
ZAGR A JMY W ZIELONE Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
DOPŁATY DO WAPNOWANIA
W
Polsce ponad połowa ziem użytkowanych rolniczo ma odczyn kwaśny lub bardzo kwaśny, dlatego dla odkwaszenia gleb i poprawy ich właściwości przeprowadza się zabiegi wapnowania. Ułatwiają one roślinom pobieranie fosforu, wpływają na odpowiedni wzrost. Efektem wapnowania jest też zmniejszenie przyswajania przez rośliny jonów kadmu, niklu i cynku, co umożliwia przywrócenie wartości użytkowej glebom skażonym tymi metalami. Podniesienie pH gleb prowadzi również do zwiększenia liczby mikroorganizmów. W lipcu Wojewódzki Fundusz
Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach ogłosił nabór wniosków na dofinansowanie zadań w ramach Ogólnopolskiego programu regeneracji środowiskowej gleb poprzez ich wapnowanie. O dotacje na zakup wapna nawozowego i środka wapnującego (zgodnego z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego w sprawie nawozów) mogą ubiegać się posiadacze użytków rolnych z województwa śląskiego o pH gleby poniżej lub równej 5,5 i powierzchni nie przekraczającej 75 hektarów. Kwalifikowane są wyłącznie koszty zakupu wapna, a nie transpor-
DZIĘKI DOTACJOM DO WAPNOWANIA UDA SIĘ W KRAJU POPRAWIĆ POZIOM pH GLEB NA POWIERZCHNI PONAD 250 TYS. HEKTARÓW
POROZUMIENIE POMIĘDZY KRAJOWĄ STACJĄ CHEMICZNO-ROLNICZĄ A WFOŚIGW W KATOWICACH PODPISALI DYREKTOR STACJI, PROF. WOJCIECH LIPIŃSKI, I PREZES FUNDUSZU TOMASZ BEDNAREK W OBECNOŚCI MINISTRÓW ROLNICTWA JANA KRZYSZTOFA ARDANOWSKIEGO I ŚRODOWISKA HENRYKA KOWALCZYKA
tu i rozsiewania. Wypełnione formularze dotyczące pomocy de minimis w rolnictwie należy składać do 31 grudnia 2019 w sekretariacie Okręgowej Stacji Chemiczno-Rolniczej przy ul. Sowińskiego 26 w Gliwicach. W skali kraju resort środowiska przeznaczył na realizację programu wapnowania 300 mln zł do 2023 r. Zależnie od potrzeb możliwa będzie korekta tej kwoty.
Jakie warunki należy spełnić • zbadać glebę w zakresie pH, fosforu, potasu i magnezu oraz posiadać zalecenia dotyczące wapnowania • dofinansowanie kosztów zakupu wapna dotyczy gleb, dla których pH będzie niższe lub równe 5,5 • dofinansowanie działań regeneracyjnych będzie udzielane nie częściej niż raz na cztery lata
DODATKOWE INFORMACJE • tel.: 32 60 32 341 do 344, 32 60 32 283, 32 60 32 241 • regulamin i wnioski: www.wfosigw.katowice.pl
TOKSYCZNY CHWAST
ecyzją zarządu WFOŚiGW w Katowicach gmina Łodygowice na Żywiecczyźnie otrzymała dofinansowanie do 60 tys. zł na usuwanie roślin inwazyjnych, zagrażających zdrowiu mieszkańców i zwierząt. Łodygowice od dawna mają problem z barszczem Sosnowskiego, groźnym, toksycznym chwastem, który przywędrował do nas z dawnego Związku Radzieckiego. Powierzchnia, którą ten gatunek kolonizuje, stale wzrasta. Gmina zdecydowała się
trwale usunąć wszystkie siedliska barszczu. Przeprowadziła już inwentaryzację stanowisk i opracowała 3-letni program usuwania rośliny ze swojego terenu. Fundusz w Katowicach w ramach programu Eliminacja stanowisk obcych gatunków inwazyjnych zagrażających zdrowiu stworzył samorządom z województwa śląskiego możliwość pozyskiwania środków na usuwanie obcych gatunków. n
WNIOSEK I REGULAMIN NA STRONIE: www.wfosigw.katowice.pl/op/2369-op-4-2.html
Fot. barszczsosnowskiego.com
D
NAJGROŹNIEJSZY W BARSZCZU SOSNOWSKIEGO JEST SOK, ZAWIERAJĄCY ZWIĄZKI KUMARYNOWE, KTÓRE W KONTAKCIE ZE SKÓRĄ POWODUJĄ BOLESNE OPARZENIA (II I III STOPNIA) I BLIZNY
N R 61 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 5
FELIETON
N
ie tak dawno FB mógł dla mnie nie istnieć. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wiem, jakie daje możliwości. Zdaję sobie też sprawę, jakim może być zagrożeniem. To wynika z analiz socjologiczno-filozoficzno-demograficzno-psychologicznych. I wszelkich innych. Ja mam swoje własne. Dziś trochę dla żartu, trochę z przekory przedstawiam Wam typowych facebookowiczów. ACH, JAKA JESTEM PIĘKNA Dotyczy kobiet, choć, bądźmy sprawiedliwi, panowie też się zdarzają. Lubię ten typ. Dziewczyny są sobą zachwycone i dzielą się tym zachwytem z całym światem. Nie ma dnia, żebyśmy nie zobaczyli pani wygiętej z przodu, z boku, z drugiego boku, czasami z tyłu, zawsze z twarzą uśmiechniętą, zadowoloną, promienną. Też uśmiecham się, gdy widzę te piękności i często wysyłam całuski. Chciałabym, żeby dziewczyny częściej pisały w komentarzach, jakie są mądre, zdolne i twórcze, a nie zachwycały się urodą swoją i koleżanek. Ale zachwyty urodowe są OK. Przecież, było nie było, każda z nas jest piękna. NIKT MNIE NIE ROZUMIE... ...a tak w ogóle strasznie mi smutno. To, w odróżnieniu od kategorii Ach, jaka jestem piękna, drugi biegun. Z każdego postu wieje smutkiem, nawet rozpaczą. Pod wpisami mało polubień, a jeśli się pojawiają, to pocieszające i z zapewnieniami, że wszystko będzie dobrze. Czasami też pocieszam, czemu nie?... NAJWAŻNIEJSZA JEST SPRAWA Tu spotkamy osoby zaangażowane. W protestowanie, manifestowanie, uświadamianie, przekonywanie. Próżno szukać u takich osób zdjęć z cyklu wyginam śmiało ciało. Nie przystoi. Tyle jest wokół spraw ważnych, że nie ma co marnować energii na głupoty. Jeśli nie masz ochoty się angażować, lepiej nie pisz na takiej stronie, bo możesz oberwać. Lubię strony zaangażowane, dowiaduję się z nich, co słychać w świecie. I czasami, czytając wpisy, myślę sobie: Ho, ho, naprawdę jest aż tak?
76 L A DY ’ S C L U B • N R 61 / 2 0 1 9
Fot. Łukasz Jungto
NIE MA CIĘ NA FB – ZNACZY ŻE NIE ISTNIEJESZ. PRAWDA CZY FAŁSZ? KTO SIĘ ROZEŚMIAŁ? NIE MA SIĘ CO ŚMIAĆ – MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE TO TERAZ POTĘGA. DZIĘKI NIM POLITYCY WYGRYWAJĄ LUB PRZEGRYWAJĄ WYBORY. TO ONE POWODUJĄ, ŻE KTOŚ, JESZCZE WCZORAJ NIEZNANY, DZIŚ MOŻE ZAISTNIEĆ W ŚWIADOMOŚCI MILIONÓW. ALBO ŻE JAKIŚ PRODUKT DZIĘKI KLIKNIĘCIOM WYKONA NIEBYWAŁY SKOK SPRZEDAŻY.
EWA KASSALA
RÓŻOWA MAGIA Jaka jesteś na Facebooku? WSZYSTKO TO WIELKIE G...O Jeśli jesteś zbyt rozświergotana, radosna i pokazujesz jasną stronę mocy (albo próbujesz to robić), na ziemię sprowadzi Cię wieczny krytykant i promotor zła. Nic mu/jej się nie podoba, ludzie są źli, głupi, fałszywi, świat okrutny, wszyscy oszukują i w ogóle żyjemy w wielkim g. Będzie wypisywać okropieństwa, mącić, drażnić, bluzgać. Nikt go nie lubi i czasami wydaje się, że łażą po nim czarne muchy. Fu! Jasna część naszej duszy mówi: Nie karm go, to otchłań, bądź jak najdalej. Czy taki ktoś jest nam potrzebny? Może tak. Żebyśmy pamiętali, po której stronie mocy chcemy być. POZNAJ ZAWARTOŚĆ MOJEGO TALERZA Chcesz wiedzieć, co jadła na śniadanie? Jak wyglądała jej pościel, gdy się obudzi? Dokąd udała się po wyjściu z łóżka? W jaką podróż? Rakietą, samolotem, autobusem, tramwajem, hulajnogą, pieszo? W jakim jest stroju, na jaki kolor pomalowała paznokcie i gdzie zrobił jej się odcisk? Naprawdę, są takie. Wcale niemało. Pozwalają na bliski kontakt z człowiekiem. Nawet takim, którego na żywo nigdy nie wiedzieliśmy.
GURU = POWIEM WAM JAK ŻYĆ Ech, to są profile! Pełne porad i złotych myśli podpisanych przez autora albo wziętych skądś tam. Też lubię. Są jak książeczki-poradniki albo programy telewizyjne, w których przekonują, że każdy może wszystko, jeśli tylko zechce. Tak po prostu i już. Fajne. SALON Kulturka, żarciki na poziomie, rozmowy o książkach, filmach i sztuce. Jeśli o polityce, to z dystansem albo z wyżyn doświadczenia życiowego i poważnych przemyśleń. Będziesz za bardzo pyskować albo naruszysz jakieś zasady, zaraz Ci podziękują za udział i nawet się nie zorientujesz kiedy i za co zostałeś z takiej grupy wyeksmitowany. PIESKI, KOTKI I INNE PUPILKI Też mam kota, a nawet, jak dobrze policzyć, może trzy, a do niedawna miałam jeszcze dwa bernardyny. Pieski i kotki dostają zawsze najwięcej polubień. Mogę napisać najlepszą na świecie książkę z oszałamiającą okładką, ale gdy pokażę mojego kota Leona siedzącego na biurku i patrzącego w ekran laptopa – od polubień pęka komputer. PRZEKLEJACZE Czasami mam wrażenie, że przeklejacze to zatrudnione przez FB maszyny. I może tak jest. Na ich stronach najczęściej nie ma nic osobistego, za to możemy zobaczyć posty przeklejone z całego świata. Dziwne, ale widocznie taką mają potrzebę i ją realizują. POLITYCY I CI, KTÓRZY ICH WSPIERAJĄ Wiecie, kogo mam na myśli i kiedy takie osoby uaktywniają się najbardziej. CI, KTÓRZY PRZESZKADZAJĄ MOJEMU TACIE Otwieram FB i widzę głównie posty od Iksa – mówi mój Tato. – Po prostu zalew informacji. Nie widzę, co napisał ktoś inny i co słychać na świecie. Widzę tylko, co słychać u Iksa, inni nie mogą się przebić. A ponoć etykieta FB mówi, że powinno się wrzucać nie więcej niż jeden post dziennie. INFORMACJE O tym, że Kuchciński bardzo lubi latać samolotami, dowiedziałam się z FB. Gdyby nie FB, nie wiedziałabym o nowym odcinku autostrady pod Częstochową. Dowiedziałam się też o defiladzie w Katowicach. FB reaguje szybko, ale podchodźmy krytycznie do tego, co tam znajdujemy. Miejmy swój rozum. FB tworzą ludzie, czyli my. A ludzie często, nawet w dobrej wierze, mogą błądzić. A inne typy? Jakie są Państwa ulubione? Zapraszam do dyskusji, no i oczywiście na mój autorski profil Ewa Kassala pisarz (chciałam napisać pisarka, ale FB nie widzi takiej możliwości).