Rok XIX nr 1/2016
OD RYSOWNIKA DO WSPÓŁWŁAŚCICIELA
KONFIGURATOR POSADZEK
RÓŻNORODNOŚĆ TYNKARSKICH ARANŻACJI
Wojciech Grabianowski o swojej karierze w RKW
Nowe narzędzie dla architektów
Elewacja wentylowana StoVentec R
2
Architektura życia. Od rysownika do współwłaściciela
Biuro RKW, Düsseldorf fot. RKW Architektur_Städtebau Ansgar M. van Treeck
O studiach w Poznaniu, początkach kariery, rozwoju w biurze RKW oraz o tym jak wyglądała praca architekta kiedyś, a jak wygląda dziś z Wojciechem Grabianowskim rozmawiali Anna Brzuchacz i Tymoteusz Mitlewski.
Zawsze chciał być Pan architektem lub od zawsze wiedział, że nim będzie? Nie! Ja chciałem być artystą. Moja mama chciała, żebym był lekarzem, a tata żebym studiował cybernetykę – ja nie wiedziałem wtedy o co chodzi. On czytał takie czasopismo „Ameryka” wydawane przez ambasadę i tam pisali o tej cybernetyce. Tymczasem mi się podobało, że moi rodzice i dziadkowie zbierali (tak jak my z żoną) starocie, monety, stare książki, sztukę. Przez tatę poznałem artystów-malarzy i chciałem tak jak oni, ale tata mówił - „Tego nie rób, bo będziesz zawsze biedny”. Tak czy inaczej rozpocząłem edukację w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu co mi się wtedy podobało i czego nigdy nie żałowałem.
Jednak nie zagrzał Pan miejsca w Polsce. Tak się złożyło, że jak byliśmy z żoną w Dusseldorfie w 1971r. to skończyła nam się ważność paszportów, więc wysłaliśmy je do przedłużenia. W odpowiedzi przyszedł list z Misji Wojskowej w Berlinie, z treści którego wynikało, że jesteśmy uciekinierami, że mamy wracać do Polski. Oczywiście ja bym pojechał, bo chciałem robić „karierę”, ale żona powiedziała - „Zostajemy”. Wkrótce przekonaliśmy się co to znaczy – inne warunki pracy, nowy poziom życia. Za pierwszą pensję kupiliśmy wtedy Volkswagena 1303 RS metalic z radiem. To było kompletne szaleństwo. A jak właściwie trafił Pan do biura RKW? Ktoś Pana polecił? A może był to zupełny przypadek?
Czyli poszedł Pan z myślą, że zostanie artystą? Tak. Wtedy przyjęli chyba dwudziestu czy dwudziestu czterech studentów, z czego studia skończyło zaledwie siedemnastu absolwentów. Ja dostałem posadę asystenta i chciałem robić „karierę” na uczelni. Tak wyszło, że jako jedyny wyjechałem, a reszta została profesorami. Ale pierwszy kontakt z architekturą miał Pan właśnie na studiach? Tak, ale wtedy wszystko wyglądało inaczej niż teraz. Uczyli nas ludzie dużo starsi, którzy widzieli świat i nauczyli nas myśleć. Może mniej było w tym architektury, ale to był duży świat. Np. u Pana Zamecznika można było wybrać budowę wieży telewizyjnej albo lotniska, więc ja wziąłem lotnisko, z czego byłem bardzo zadowolony. Na co Stanisław Zamecznik pyta – „Grabianowski, a samolotem leciałeś?” – „Nie, panie profesorze”. – „A ja leciałem, to ci opowiem jak funkcjonuje lotnisko”. On nas nauczył myśleć, opowiadał o świecie.
Akurat wtedy pan Rhode szukał do pracy architektów, także bez znajomości języka, bez niczego, więc poszedłem, choć w ogóle nie wiedziałem o co chodzi. Nie znałem niemieckiego. Chociaż muszę powiedzieć, że w domu wszyscy rozmawiali po niemiecku bardzo dobrze, ale mnie język nie interesował. W każdym razie zostałem u pana Rhodego i trafiłem tam stosunkowo szybko, byłem ósmym czy dziewiątym pracownikiem. Potem po pięciu latach mieliśmy 40. pracowników, potem 100., a dzisiaj mamy 330. Wygląda na to, że początki pracy miał Pan trudne. Czym więc zajmował się Pan w pierwszym okresie swej kariery w RKW? Najpierw to było tylko rysowanie. Miałem szczęście bo Horten (ten od domów towarowych) sprzedał swoje wszystkie domy za 6 miliardów marek. To był taki majątek, że dzisiaj 50 miliardów euro to nie jest tyle co to wtedy, a Helmut Rhode był jego ulubionym
3
Biuro RKW, Düsseldorf, fot. RKW Architektur_Städtebau Ansgar M. van Treeck
architektem. Pan Horten miał swoje mieszkania i domy w Paryżu, w Londynie, na Bahamach, w Nowym Yorku, wszędzie miał i pan Rhode je projektował. One wszystkie tak samo wyglądały. Pierwszy dom w Paryżu miał 850 m, co na tamte czasy było niesamowite. W każdym domu była biblioteka, był salon i to wszystko ja rysowałem, a pan Rhode projektował i to była taka pierwsza praca. Potem firma pana Rhode budowała domy towarowe, potem centra handlowe, potem biurowce i tak się zaczęło. Któregoś dnia powiedział –„ Słuchaj, jak chcesz pieniądze zarobić to wiesz, każdy może być architektem, ale musisz przyprowadzić robotę do biura.”. Nie wiedziałem w ogóle o co chodzi, ale miałem szczęście bo poznałem takiego doradcę finansowego i dla niego dwa garaże przebudowałem. W weekend wszystko narysowałem i firma dostała za to 5 tys. Pan Rhode się śmiał, bo potrzebowaliśmy miliona, żeby się utrzymać. Dziś firma potrzebuje 3-4 miliony miesięcznie. To zupełnie co innego niż architektura. Tak czy inaczej moja „kariera” układała się tak, że wpierw rysowanie, potem projektowanie, a dzisiaj jestem najstarszy i muszę pośredniczyć. Jest nas ośmiu współwłaścicieli , mamy też 22 associate partner. U pana Rhode dla odmiany było tak, że kto umiał rysować, ten był architektem. Kiedyś inaczej też ubijało się interesy, było tak, że jak się komuś patrzyło w oczy i mówiło - „Ma pan zlecenie” to było zlecenie, a dzisiaj przy każdej rozmowie jest trzech adwokatów. To jest zupełnie coś innego, nie chodzi o to czy funkcjonuje, czy jest ładnie, czy się podoba, tylko koszty, koszty, koszty. Jak pracowało się z panem Rhode? Pan Rhode bardzo mnie lubił i jak chciał mnie zdenerwować to pytał - „Chcesz wracać do Polski czy chcesz zostać u mnie partnerem?”. Ja na to - „Wracać do Polski”, a on - „Grabi,
nie bądź wariatem, zostań u mnie”. No i tak zostałem, a w 1982 r. byłem już partnerem, najmłodszym wtedy. Studia mnie czegoś nauczyły, ale takie prawdziwe studia życiowe to były u pana Helmuta. A trzeba powiedzieć, że to też był straszny artysta, bo on miał tylko kumpli malarzy, rzeźbiarzy. Zajmował się architekturą nie od tej technicznej strony tylko od piękna. A poza tym żył – prawdziwy humanista, a przy tym bardzo inteligentny i mądry. Pamięta Pan swoją pierwszą nagrodę? To było w Lipsku za Speck Hof. Przyszedł czas pewnego rozluźnienia i dostaliśmy pierwszy projekt w Halle. Trzeba było zrobić remont dworca. Pan Rhode powiedział, żebym jechał, bo to ponoć moje strony. Ja na to, że przecież jestem z Polski, a on – „A nie opowiadaj, ty tam znasz ich lepiej. Załóż biuro”. Dwa miesiące później założyliśmy biuro w Lipsku i w konsekwencji pół Lipska przebudowaliśmy. Poznałem tam pewnego notariusza, on zapoznał mnie z takim panem Brunemanem, który kupił Speck Hof. Była to najwspanialsza budowla i to w samym śródmieściu. Który to był rok? 1995 To długo musiał Pan czekać na pierwszy sukces. No tak. Do tego wcześniej żaden z projektów nie był podpisany moim nazwiskiem, co mnie denerwowało. Dzisiaj się już w ogóle nie denerwuję, bo, co też jest niesprawiedliwe, dostaję gratulacje, nagrody za projekty, przy których nic nie robiłem. I tak jest. Ale wcześniej przez 20 lat rysowałem i nikt mi nawet ręki nie podał, tylko pan Rhode był uznawany. Ale teraz pod koniec życia
4
Biuro RKW, Düsseldorf, fot. RKW Architektur_Städtebau Ansgar M. van Treeck
się wyrównało. Też uważam, że to niesprawiedliwe, ale takie już jest życie. A poza tym mam w głowie to, co mnie rodzice zawsze uczyli, że w trzecim rzędzie lepiej siedzieć niż w pierwszym. I tak mi to zostało, im starszy jestem tym więcej mądrości rodziców dochodzą do głowy. Wcześniej myślałem – co oni mi opowiadają takie rzeczy. Przecież ja po maturze wszystko wiedziałem, po studiach jeszcze więcej, a teraz okazuje się, że nic nie wiem. Jednym z ostatnich głośniejszych projektów był budynek Plac Zamkowy - Business with Heritage, który stanął na warszawskim Placu Zamkowym. Rzeczywiście, nie był to łatwy temat, to przecież jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Warszawy. Projektowanie, uzgadnianie i zatwierdzanie zajęło nam siedem lat. Same konsultacje z konserwatorem zabytków trwały dwa i pół roku! W efekcie budynek został pod każdym względem dopasowany do oczekiwań konserwatora i jest dobrze wpisany w otoczenie. Staraliśmy się stworzyć obiekt współczesny, ale nie przesadzać z podkreślaniem innowacyjności. Nawiązaliśmy do otaczającej, historycznej spuścizny przez proporcje, materiały, kolorystykę i dbałość o detale. Dodatkowym sprawdzianem była, biegnąca pod budynkiem, trasa WZ, nad którą budowano już kamienice, ale nie tak ciężkie. Nasz budynek usadowiliśmy niejako na moście nad trasą, tak aby jej nie dotykał. Opracowana została specjalna konstrukcja. I dzięki temu budynek wybudowano, ale jak to często bywa nie wszystkim się podobał… Oczywiście można się spierać czy lepiej byłoby zastosować taką architekturę czy inną, bo przecież każdy architekt zrobiłby to inaczej. Przy tej okazji słyszałem dużo na temat karty weneckiej.
Wszyscy o niej mówili, a mało kto wiedział co tam stoi. Mówi ona o tym, że jak nie ma budynku, nie zachowały się żadne fragmenty przedwojennej zabudowy, to nie rekonstruuje się zabytku. My przecież budowaliśmy w XXI wieku, a budynki sąsiednie na ul. Senatorskiej czy Miodowej, były odbudowane po wojnie, to zupełnie inna architektura. Wtedy nie było ani klimatyzacji, ani podwójnych podłóg, sufitów z obciążeniem, podwójnych ścian. Stosowano inne standardy przeciwpożarowe i dotyczące energochłonności. Teraz są inne przepisy w kwestii ilości światła w stosunku do powierzchni, nie można już budować takich klateczek, jak to oni kiedyś robili. Starając się pogodzić tradycję i nowoczesność, zaprojektowaliśmy nowy gmach, wypełniony zaawansowaną techniką, tak jak się to dzisiaj robi, ale też tak, by nie było tego widać z zewnątrz. Można więc powiedzieć, że proces powstania tego budynku stanowił prawdziwe wyzwanie. Jak najbardziej. To był trudny projekt, wymagał spełnienia bardzo wielu warunków. Wszystkim sprostaliśmy, choć wymagało to sporo poświęcenia. Słyszeliśmy na przykład przy okazji budowy niemało zarzutów, jak choćby ten, że budynek jest za wysoki. A przecież na całym świecie nową zabudowę robi się wyższą, a nie niższą od otoczenia. Poza tym, przyglądając się dachom okolicznych kamienic zobaczymy, że wszędzie tam umieszczona jest cała technika. U nas jej nie ma, jest schowana. Te wszystkie systemy klimatyzacji, wentylacji itd. czyli 40% kosztów budynku. Inną pochodną obecnych wymogów, czyli norm budowlanych i funkcji użytkowej jest wielkość okien. Nie można w XXI wieku stosować okien sprzed dwóch stuleci. Ale dzięki temu, w wielkich oknach naszej inwestycji, przeglądają się jak w lustrze pałac Branickich, czy Biskupów Krakowskich. A to powoduje, że nasz
5
Hans Günter Wawrowsky
Helmut Rhode
budynek zachowując swój indywidualny charakter, współgra z tymi zabytkami.
dom towarowy we Wrocławiu i wszyscy są przeciwko, podczas gdy wcześniej każdy mówił, że wygląda okropnie.
Słowem, całą inwestycję uważa Pan za udaną?
Pewnie chodzi o Solpol.
Tak, według mnie budynek zasługuje na najwyższe noty. Nieskromnie mówić tak o swoim dziele, ale w moim wieku nie muszę się już krygować. Uważam też, że nie można zapomnieć o zasługach inwestora, pana Macieja Marcinkowskiego. Bardzo go polubiłem, bo takiego „wariatuńcia” rzadko się spotyka. To człowiek, który włożył w ten projekt całe serce i mnóstwo pieniędzy, wszystko po to, aby powstał piękny obiekt dla Warszawy. Dzisiaj to się zdarza bardzo rzadko. Architekci raczej nie walczą o swoje pomysły, częściej się poddają, ulegają potrzebie oszczędności. Ja nigdy nie odczuwałem, że mam coś zrobić taniej. Przeciwnie. Wybraliśmy na przykład najdroższą technologię fasady, która przepuszcza powietrze i najlepiej pasuje do budynku oraz otoczenia. Według mnie inwestorowi należy się uznanie także dlatego, że przecież w miejscu, w którym obecnie stoi Plac Zamkowy - Business with Heritage ludzie wyprowadzali psy, stawiali samochody. Słowem nie wyglądało to dobrze, a przecież jest to jedno z najbardziej reprezentacyjnych miejsc w kraju. Dlatego kiedy pan Marcinkowski zapytał czy chcę zaprojektować budynek, który stanie w tym miejscu, to się bardzo ucieszyłem. Jak często ma się okazję budować 80 metrów od Kolumny Zygmunta?
Tak, Solpol, taki kolorowy. Teraz ma już swoich zwolenników. Problem bierze się stąd, że wszyscy architekci robią tak, że rozpatrują swój projekt pod różnymi kątami, ale nie biorą pod uwagę kwestii czasu. Dla mnie jest ważne, żeby po 10 czy po 20 latach budynek był coraz lepszy. No to tak jak z ludźmi.
Branża cały czas się zmienia. Teoretycznie to co dziś jest współczesne, za 10-15 lat już takie nie będzie. Czy zawsze tak jest? To rzeczywiście trudny temat, bo bywa różnie. Ostatnio słyszałem ciekawą rzecz, że chcą zburzyć taki budynek postmoderny,
Praca w RKW wypełniła całe Pana zawodowe życie. Można powiedzieć, że przejął Pan to biuro, a tym samym trafiło ono w ręce obcokrajowca. Z założycieli już nikogo nie ma. Pan Rhode umarł 20 lat temu, pana Wawrowskiego i Kellermana też nie ma, więc jestem najstarszy. Teraz jest, powiedzmy, trzecia czy czwarta generacja w biurze. Życzę wszystkim innym, żeby w Polsce były takie biura pokoleniowe i żeby wpuścili Niemca albo Rosjanina na szefa. Dziś mamy 85 obcokrajowców z 30 nacji. Oczywiście polska grupa jest największa, bo każdy tam kogoś ma, znajomi znajomych, a ja wszystkich przyjmuję i kto wytrzymuje ten zostaje. A jak to jest z rekrutacją. Ponoć miał Pan w zwyczaju pytać na rozmowach kwalifikacyjnych o rodzinę kandydata. Tak było? Tak, tak było. To do dzisiaj ma dla mnie znaczenie. Zaczęło się właściwie od tego, że kiedyś każdy kto przychodził pokazywał dyplom i chwalił się co zrobił. Potem wychodziło na jaw, że jeden był dobry, a inny nie, więc nie było co się pytać o wykształcenie i doświadczenie, bo to nie był wyznacznik. Zacząłem więc pytać o rodziców, rodzinę i to co się
6
Biuro RKW, Düsseldorf, fot. RKW Architektur_Städtebau Ansgar M. van Treeck
z domu wyniosło. Teraz jak ktoś do nas przyjdzie i popracuje pół roku to ja wiem czy on jest dobry. Narysować to każdy umie, ale myśleć czy załatwić coś w dzisiejszych czasach to co innego. Jeden jest lepszy w obsłudze komputera, drugi w kontaktach, a trzeci ma charyzmę. RKW miało biuro w Moskwie, Warszawie, pracownikami są obcokrajowcy, realizacje w wielu zakątkach świata. Jak można to odnieść do samej architektury, czy jest to zjawisko międzynarodowe czy jednak aspekty lokalne zawsze wezmą górę? Ja uważam, że to jest bardzo skomplikowane. Tu bardziej o sobie mogę powiedzieć. To jest obojętne gdzie się buduje, dla kogo się buduje – tak ja uważam, tylko trzeba mieć jakąś ideę. Jak zaczynam pracować to zawsze mam jakąś idee. Stadion w Gdańsku to najlepszy przykład, bo tam jest ten bursztyn. To mi trochę żona pomogła, bo powiedziała, że bursztyn będzie ciekawy. Ja myślałem, że wyjdzie z tego kicz ostatni i nie chciałem tego robić. Teraz na Wyspie Spichrzów zajmujemy się starymi spichlerzami, a przy okazji ul. Senatorskiej dużo czasu poświęciłem na studiowanie starówek. Zawsze jak coś robimy to musi być ta idea, a czy ja robię coś w Lipsku czy w Warszawie to nieważne. Nie robię automatycznie tego samego. Faktem jest jednak, że istnieją pewne różnice, np. Niemcy robią raczej funkcjonalnie. U nich nie ma wyglądać tylko funkcjonować. Inaczej też jest w kwestii ochrony zabytków. W Niemczech może być tak, że fasada jest pod ochroną, ale klatka schodowa już nie, a w Polsce jak coś jest pod ochroną to w całości. Poza tym utrudnieniem jest jeszcze fakt, że współczesne budynki traktuje się po macoszemu. Chodzi
mi o to, że my dziś budujemy dla nikogo, tylko po to, żeby to zostało sprzedane – kupione. Dawniej jak kupiec budował dom, to budował go dla siebie, żeby w nim mieszkać. Wynika więc z tego, że architektura, poza drobnymi aspektami jest uniwersalna. Czy właśnie dlaczego RKW zamknęło swoje biura w Warszawie czy w Moskwie? To ma bardziej związek z modą sprzed paru lat, bo kiedyś myślało się, że im więcej biur mamy, tym lepiej dla nas. Teraz okazuje się, że w Poznaniu, Gdańsku czy Warszawie wsiada się w samolot i za godzinę się jest w Düsseldorfie. Odległość nie stanowi problemu w kontakcie z klientem, więc utrzymanie dodatkowego biura robi się bezsensowne. Rzeczywiście w dzisiejszych czasach odległość nie jest problemem, ale czy nowe czasy zrodziły jakieś inne – nowe problemy w pracy architekta? Teraz wszystkim zależy na czasie. Czasem wpada zlecenie i mówią, że na pojutrze ma być zrobione. Odpowiadam, że nie robimy. Bo to trzeba trochę nad tym posiedzieć, to trwa trochę, na szybko nie można. Inna sprawa to finanse, które nie są z gumy. Bywa, że ja jako architekt wyobrażałbym sobie inne okna, o innym profilu, ale nie mogę sobie pozwolić na to, żeby budynek kosztował zbyt dużo. Jeszcze inna kwestia to chęć dopasowania budynku do pierwotnej zabudowy i zachowanie pewnej zgodności historycznej. Ten problem pojawił się na Wyspie Spichrzów w Gdańsku. Tam mało kto wiedział, że Główne Miasto było zabudowane przez małe gabaryty, a te spichrze dla odmiany były
7
Stadion Energa, Gdańsk, fot. Stadion Energa Gdańsk
duże. I pytanie potem „Czemu takie duże robicie?”. No popatrzcie trochę w historię. Teraz co prawda zmieni się funkcja obiektu, bo kiedyś trzymali tam zborze, a teraz ma być luksusowy hotel, ale jego wielkość jest właśnie nawiązaniem do historii. A jak to jest z obiektami, które już są ukończone? Czasem architekt przestaje mieć z nim do czynienia kiedy oddaje projekt, czasem uczestniczy w etapie wykonawstwa, a co dzieje się potem? Śledzi się losy swoich dzieł? Wszystkich to nie, to byłoby trudne, ale są zwykle wyjątkowe projekty. Dla mnie osobiście był to wspomniany wcześniej Speck Hof w Lipsku czy Okrąglak w Poznaniu. Ciekawostką jest to, że to Pan zapoczątkował projektowanie obiektów sportowych w RKW. No tak się złożyło. Poza stadionem w Gdańsku naszym największym projektem w tym zakresie jest stadion olimpijski w Soczi oraz projekty stadionów w Kaliningradzie oraz w Algierii. Są to niezwykłe obiekty, które buduje się wg wielu specyficznych wytycznych. Ważne jest usytuowanie względem słońca, odpowiedni kąt nachylenia trybun, szczególne względy bezpieczeństwa. Do tego każdy ma swoje normy, FIFA, UEFA, a nawet telewizja ma zwykle coś do powiedzenia. Stadion w Gdańsku jest dla nas powodem do dumy, bo zmieściliśmy się w terminie i budżecie. To oczywiście nie tylko nasza zasługa, ale swój udział w tym mieliśmy. W planach jest jeszcze pięć obiektów, które miałyby nawiązywać do stadionu-bursztynu. Idea była taka, że mają one być niczym kamienie obmyte przez morze i wyrzucone na brzeg. Byłyby to m.in. aquapark, dobry hotel i mały szpital ortopedyczny.
Wojciech Grabianowski Architekt, członek zarządu i współwłaściciel RKW Rhode Kellermann Wawrowsky Architektura + Urbanistyka. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Poznaniu, gdzie w latach 196971 zajmował stanowisko starszego asystenta. Od 1972 r. związany z RKW gdzie rozpoczął swą życiową przygodę z architekturą. Wielokrotnie nagradzany, m.in. Nagroda Jana Baptysty Quadro za najlepszą realizację architektoniczną roku 2012 za Murawa Office Park w Poznaniu. Do jego największych realizacji należą: stadion PGE ARENA w Gdańsku, Plac Zamkowy Business with Heritage w Warszawie, Biurowce Komitetu Olimpijskiego i Stadion Olimpijski w Soczi, Siedziba firmy Nike we Frankfurcie nad Menem.
8
Plac Zamkowy
Business with Heritage
Oddany do użytku na początku 2016 r. nowy biurowiec Plac Zamkowy – Business with Heritage od początku wzbudzał wielkie zainteresowanie w przeróżnych środowiskach. Oczywistym powodem była niebanalna lokalizacja i prestiżowe sąsiedztwo zabytkowych obiektow. W efekcie powstał budynek stanowiący dumę dla inwestora, architekta i wykonawców, ale i całego miasta. Już na początku było wiadomo, że nowopowstający biurowiec ma zerwać z wszechobecną w budownictwie przeciętnością i oszczędnościami. W założeniu miał być obiektem prestiżowym, prezentującym wysoką jakość architektoniczną. Cel ten udało się zrealizować angażując do projektu specjalistów wysokiej klasy, a także sięgając po nowoczesne rozwiązania i materiały. Sama lokalizacja biurowca Plac Zamkowy – Business with Heritage sprawiła, że obiekt stał się obiektem zainteresowania na długo przed rozpoczęciem prac budowlanych. Plac Zamkowy stanowi najbardziej prestiżowe miejsce w Warszawie. Usytuowane na nim kolumna Zygmunta III Wazy oraz Zamek Królewski uchodzą za ikony stolicy, a sąsiedztwo staromiejskich pałaców zobowiązuje. Według architekta, myślą przewodnią projektu było stworzenie budynku o prostej bryle i symetrii charakteryzującej klasycyzm w architekturze. Kontrą do tej klasyki stały się nowoczesne, minimalistyczne detale. Z kolei inwestor liczył głównie na to, by budynek powstający w tak wyjątkowym miejscu nie odbiegał od historycznego charakteru miasta i stał się wizytówką Warszawy. Plac Zamkowy – Business with Heritage to doskonały przykład nowoczesnego budownictwa. Jest wypełniony zaawansowaną techniką, mimo to współgra z zabytkową architekturą sąsiedztwa, jednocześnie zachowując swój indywidualny charakter, wyeksponowany za pomocą ciemnoszarej ślusarki dużych, pałacowych okien i antracytowych kutych balustrad. Wielkość okien podyktowana została przez ich funkcję użytkową oraz aktualne wymogi i normy budowlane. Dzięki temu obiekt został wyposażony w wielkie tafle szkła, w których odbijają się majestatyczne kamienice starówki. Parter obiektu przeznaczono na lokale handlowe i usługowe, a na piętrach znajdują się powierzchnie biurowe do wynajęcia. Z kolei na trzecim piętrze budynku usytuowano taras o powierzchni 200 m2 wykończony kamieniem. Widok z tego miejsca nie został zakłócony przez tradycyjne balustrady, gdyż te wykonano z tafli grubego, hartowanego szkła. Dzięki temu
przebywający na tarasie użytkownicy obiektu mogą swobodnie podziwiać dachy malowniczych kamienic Starego Miasta z jednej strony, a z drugiej panoramę wieżowców Śródmieścia. Elewacja stanowi element, który robi największe wrażenie z uwagi na niespotykany w Polsce materiał. W dolnej części budynku zainstalowano elewację wentylowaną z kamiennymi płytami z wapienia muszlowego – ekskluzywnego kamienia, sprowadzanego do Polski na specjalne zamówienie. Został on wybrany ze względu na kolorystykę i uwarstwienie, a także wyjątkowe cięcie w poprzek bloku, dzięki której ściana zyskuje ciekawą fakturę. Górna część elewacji z kolei stanowi system płyt nośnych, pokrytych bardzo gładkim tynkiem. Dodatkową ochronę tej części budynku zapewnia farba elewacyjna z efektem lotosu. Dzięki niej drobinki kurzu i wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń nie przylegają do powierzchni, tylko spływają po niej wraz z deszczem. Taka samoczyszcząca się elewacja daje gwarancję zachowania dobrego stanu przez długi okres czasu. Urozmaiceniem elewacji są umiejscowione pomiędzy oknami, finezyjne „żaluzje” wykonane z ekologicznej i bardzo lekkiej płyty z Verofillu®. To materiał na bazie glino-krzemianu, surowca wyjątkowo trwałego i odpornego na uderzenia oraz na działanie czynników atmosferycznych i chemicznych. Do budowy biurowca Plac Zamkowy – Business with Heritage zaangażowano 20 firm i biur, z których każdy odpowiadał za inny etap realizacji, przy czym wszyscy pozostawali w ścisłej współpracy. Do najtrudniejszych zadań należało posadowienie fragmentu biurowca nad tunelem trasy W-Z. Na tę okoliczność opracowano specjalną mostową konstrukcję, której zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa biurowca oraz sąsiednich obiektów. Inwestycja zyskała uznanie w postaci certyfikatu BREEAM przez wzgląd na wykorzystanie najnowocześniejszych technologii spełniających standardy budownictwa ekologicznego. W trakcie budowy budynek został dostosowany do uwag, które znalazły się w opinii UNESCO, a w 2015 r. w konkursie EuropaProperty CEE Investment & Green Building Awards w kategorii Projekt Roku, został uznany za najlepszą modernizację w Europie Środkowo - Wschodniej.
9
ARCHITEKT RKW Rhode Kellermann Wawrowsky, Düsseldorf, Niemcy INWESTOR Senatorska Investment Sp. z o.o. LOKALIZACJA Warszawa, Polska ZASTOSOWANE PRODUKTY STO Elewacje wentylowane VeroStone Massive i StoVentec R, farba elewacyjna StoColor Lotusan, płyty StoDeco
10
11
12
Różnorodność tynkarskich aranżacji – system StoVentec R Czasy, w których elewacja budynku stanowiła płaską i nudną powierzchnię już dawno minęły. Dzięki współczesnym rozwiązaniom możemy oglądać budowle o fantazyjnych, geometrycznych fasadach czy opływowych formach bez jednej krawędzi. Takie efekty daje system elewacji StoVentec R, łączący szerokie właściwości z możliwością uzyskania nieprzeciętnego wyglądu.
Elewacja budynku musi spełniać kilka warunków: stanowić izolację termiczną i akustyczną, umożliwiać wentylację murów, mieć wysoką odporność mechaniczną, a przy tym urzekać estetyką. StoVentec R to rozwiązanie, które oferuje znacznie więcej. Przede wszystkim jest to elewacja bezspoinowa, gwarantująca uzyskanie absolutnej gładkości bez względu na to, czy jest stosowana na nowym czy też na starym budynku. Cały system opiera się na regulowanej podkonstrukcji, która może zostać osadzona na każdej powierzchni. W przypadku budynków poddawanych renowacji oznacza to niwelowanie wszelkich nierówności powstałych na przestrzeni lat. Jest to system wentylowany, szczególnie polecany przy wilgotnych podłożach. Między warstwą izolacyjną a płytą nośną znajduje się bowiem specjalna pusta przestrzeń (tzw. szczelina wentylacyjna), gwarantująca właściwą wymianę powietrza oraz lepsze odprowadzanie wilgoci. Mur schnie szybciej, a ściana i płyta izolacyjna są długotrwale chronione i utrzymywane w dobrym stanie. Płyta nośna systemu stanowi znakomite podłoże dla tynków elewacyjnych o rozmaitych strukturach i uziarnieniu. Co ważne, jest elastyczna, więc pozwala uformować zakrzywione powierzchnie – zarówno zaokrąglone narożniki, jak i geometrycznie łamania. Zewnętrzną warstwę stanowi tynk organiczny, silikonowo-żywiczny lub mineralny dobierany ze względu na indywidualne preferencje i zamierzony efekt końcowy. Swobodę aranżacji zapewnia więc dowolność użytych kolorów oraz faktur. Zastosowanie systemu StoVentec R
Śląskie Centrum Chorób Serca, Zabrze
13
Dom handlowy, Brno, Czechy
jest bardzo szerokie, gdyż stosuje się go zarówno na podłożach masywnych jak i lekkich, a nawet w budownictwie szkieletowym drewnianym. Mało tego, jest to system, który z powodzeniem można łączyć z innymi - nie tylko wentylowanymi ale i tradycyjnymi, co może stanowić ciekawe urozmaicenie aranżacji elewacji. Jest to uzasadnione również względami technicznymi, np. kiedy budowla od jednej strony sąsiaduje z ruchliwą ulicą - izolacyjność akustyczna systemu StoVentec R odgrywać tu będzie ważną rolę. Łączenie systemu StoVentec R z innymi systemami możliwe jest również na powierzchni jednej ściany, co definiuje jej niepowtarzalną strukturę. Szczególnie ciekawy efekt uzyskuje się łącząc StoVentec R z systemem StoVentec Glass, również wentylowanym, którego wykończenie stanowią szklane panele. Olbrzymią zaletą systemu StoVentec R przy aranżowaniu elewacji jest możliwość zastosowania niemal każdego koloru. Kwestia elewacji budynku nie sprowadza się jak widać wyłącznie do estetyki. StoVentec R posiada wysoką izolacyjność cieplną, a także akustyczną, które przekładają się na komfort użytkowania budynku. Specjalne powłoki sprawiają, że system jest niepalny co jest z kolei istotne dla bezpieczeństwa.
Dom handlowy, Brno, Czechy
Warto też podkreślić, że elewacja StoVentec R cechuje się wysoką odpornością mechaniczną, a co za tym idzie – trwałością. Dodatkowa odporność na działanie czynników atmosferycznych oraz mikroorganizmów sprawia, że remont elewacji nie jest konieczny przez długi czas jej użytkowania. Trwałość takiej elewacji ocenia się na ponad 50 lat. Sala koncertowa, Águilas Murcia, Hiszpania
Zespół Szkół Ogólnokształcących, Bielsko-Biała
14
Dom opieki medycznej, Wiedeń, Austria
Budynek „Waterfront”, Neuss, Niemcy
15
Termy Karynckie, Villach, Austria
Budynek Uniwersytetu, Lucerna, Szwajcaria
16
Uniwersytet w Linz
nowa siedziba artystycznej uczelni
Wszystko zaczęło się od wygranej w konkursie w 2008 roku. Biuro architektoniczne Architekturbüro ZT 1, z Linz, na początku lata oddało do użytku nowy budynek Prywatnego Uniwersytetu im. Antona Brucknera. Projekt, który jest powodem do dumy dla całego zespołu architektów, skupia pod jednym dachem dwanaście wydziałów wcześniej rozsianych po całym mieście. Współautorka projektu, architektka Susanne Seyfert przyznaje, że stworzenie przestrzeni dla tylu instytutów stanowiło nie lada wyzwanie.
Każdy odwiedzający oraz przechodzień dostrzega natychmiast, że ten 3 piętrowy obiekt jest naprawdę wyjątkowy. Znajdujący się przy Hagenstrasse zakrzywiony budynek, posiada nadzwyczajną fasadę z setką listew, która sprawia wrażenie ruchomej kurtyny, co narzuca skojarzenia z muzyką, tańcem oraz ruchem. W liczbach budynek przedstawia się następująco: 8600 m2 powierzchni, 10 sal wykładowych, 100 sal lekcyjnych, ponad 1000 studentów oraz 220 pracowników. Jednak Bruckneruni, jak jest również nazywany, imponuje nie tylko swoją elewacją. Wnętrze budynku jest równie przemyślane i funkcjonalne. Udało się połączyć poszczególne obszary użytkowe, tworząc tym samym otwartą przestrzeń, sprzyjającą komunikacji i kreatywności. Głównym elementem projektu jest przeszklona przestrzeń, która przecina budynek ze wschodu na zachód jak wygięty strumień powietrza, wyznaczając jednocześnie wyjście na park i zapewniając światło dzienne na wszystkich piętrach. Susanne Seyfert opisuje parter słowami: „Otwarta przestrzeń dominuje w głównym holu, gdzie recepcja oraz restauracja zdają się być jak wyspy na rzece.” Zlokalizowana na piętrze biblioteka znajduje się w środkowej części budynku, natomiast sale oraz usytuowany od strony parku taras, są zwrócone w kierunku zewnętrznym. Każdy odwiedzający wnętrze tego skrupulatnie wykończonego budynku na nowo odkrywa znaczenie dźwięku i rezonansu w przestrzeni zamkniętej. Całość wnętrza zdaje się chwiać i płynąć zamiast statycznie odpoczywać. Niemal fizycznie dostrzegalne wrażenie jest wzmocnione przez pochyłe szklenie pośrodku budynku i podkreślone dodatkowo fasadą z listew. To pomysłowe rozwiązanie, mimo wielu kontrowersji jakie wywoływało, na szczęście nie zostało zmienione w czasie
wieloletniego procesu projektowania. Pionowe i ukośne listwy, nie tylko w praktyczny sposób rzucają cień do wnętrza, ale również nadają bryle budynku wyjątkowy kształt, będący odzwierciedleniem jego muzycznego charakteru. Dodają mu subtelnej lekkości oraz budują harmonię pomiędzy budynkiem a jego otoczeniem. Również bogato zdobiona zewnętrzna część klatki schodowej, prowadząca z tarasu wzdłuż części zielonej, została perfekcyjnie skomponowana z fasadą budynku – jak zbiór elementów „mówiących” wspólnym językiem. Akustyka pomieszczeń uniwersyteckich została zaprojektowana bardzo konsekwentnie. Przebywający w nich ludzie potrzebują chwili, aby zdać sobie sprawę, że nie dochodzi ich żaden dźwięk z zewnątrz. Projektanci obiektu są z tego bardzo dumni. Niemożliwym jest również usłyszenie co dzieje się w sąsiedniej sali prób. Główna aula zlokalizowana jest na końcu jednego ze skrzydeł budynku, a biura administracji znajdują się tuż nad nią, dzięki czemu tworzy się akustyczny bufor. Pozostałe aule osłaniane są przez foyer oraz sale dydaktyczne, z których dźwięki emitowane są w stronę ulicy. Budynek uniwersytetu odpowiada wysokim standardom akustycznym, które architekci osiągnęli zintegrowanym, koncepcyjnym podejściem do projektowanej przestrzeni. Zaczynając od kształtu obiektu, który nie jest prostokątną przestrzenią. Znajduje się w nim wiele zaokrąglonych kątów, co ogranicza występowanie trzepoczącego echa. Ponadto architekci zastosowali szeregowe listwy wewnątrz każdej sali dydaktycznej, co w skuteczny sposób wpływa na czas pogłosu oraz maskuje ukryte wewnątrz pochłaniacze basu. W auli zastosowano gipsowe zasłony o odpowiedniej sztywności, które dzięki swej ciekawej formie funkcjonują jako pochłaniacze dźwięku, a dzięki zróżnicowanym promieniom, również jako dyfuzor. Tak powstał idealny mix form oraz materiałów.
17
ARCHITEKT Architekturbüro ZT 1, Linz, Austria LOKALIZACJA Linz, Austria ZASTOSOWANE PRODUKTY STO System ociepleń StoTerm Classic, elewacja wentylowana StoVentec R, tynk elewacyjny StoSilco K, farba elewacyjna StoColor Royal
18
Konfigurator posadzek narzędzie dla architektów StoCretec zaprezentował nowe narzędzie wsparcia dla architektów i projektantów – Konfigurator Posadzek. Jak działa, skąd wziął się pomysł oraz jakie są plany rozwoju opowiada Wojciech Witkowski, product manager odpowiedzialny za produkty StoCretec.
Konfigurator Posadzek to nowość oferowana przez StoCretec. Czym jest i do czego służy?
Można więc traktować go jako źródło wiedzy technicznej?
To zupełnie nowe narzędzie dla architektów i projektantów. Coś czego jeszcze dotąd nie było – narzędzie, za pomocą którego można szybko i w prosty sposób znaleźć odpowiedni system posadzkowy. Powiedzmy, że projektuję pomieszczenie o specyficznych wymogach, które muszą zostać spełnione. Korzystam więc z Konfiguratora – odpowiadam na kilka pytań i na podstawie tych odpowiedzi otrzymuję gotowe rozwiązanie, czyli odpowiedni system posadzkowy. Odpowiedni, czyli najlepiej dobrany pod względem funkcjonalnym, ale też ekonomicznym.
O tak! Architekci nieustająco zgłębiają wiedzę w zakresie technologii budowlanych, jednak nie zawsze mają pewność czy jest ona wystarczająca, czy w projekcie uwzględnili wszystko co jest istotne. Konfigurator jest narzędziem, które pozwala te wątpliwości rozwiać. Jego użytkownik nie musi się zastanawiać, czy pamiętał o wszystkim, bo pytania, na które odpowiada, ich ilość i zakres jest wystarczająca do uwzględnienia wszystkiego co niezbędne, by prawidłowo dobrać system posadzkowy do konkretnego pomieszczenia. Idea jest taka, żeby efekt został osiągnięty za sprawą kilku kliknięć.
Skąd wziął się pomysł na utworzenie Konfiguratora?
Kilka kliknięć i już? Brzmi jak zabawka
W codziennej pracy bardzo często spotykaliśmy się z projektami, w których pojawiały się błędnie zaprojektowane posadzki. Czasem błąd polegał na tym, że posadzka nie przenosiła obciążeń mechanicznych lub chemicznych, które panowały w pomieszczeniu. Innym razem posadzka o bardzo dużej odporności była projektowana w miejscu, w którym nie musiała się nią cechować, a to przekładało się na koszty, które w tym przypadku były zbędne. Zauważyliśmy też, że nie wszyscy architekci mają wiedzę o nowoczesnych technologiach posadzkowych. Nie ma się czemu dziwić, jest to dziedzina, która się prężnie rozwija i szybko zmienia. Projektując budynek trzeba znać się na wszystkich jego elementach, począwszy od fundamentów, przez ściany, dach, wszystkie instalacje, skończywszy na materiałach wykończeniowych. To cała masa dziedzin budowlanych, których jedna osoba nie jest w stanie poznać w każdym szczególe. Konfigurator ma być więc realną pomocą, narzędziem, dzięki któremu architekci będą mogli szybko wybrać optymalne rozwiązanie bez potrzeby żmudnego wyszukiwania informacji na temat poszczególnych systemów.
Absolutnie nią nie jest. Nasze kilkudziesięcioletnie doświadczenie w pracy z projektantami, wykonawcami i użytkownikami pozwoliło nam pogrupować rodzaje posadzek, usystematyzować je i wybrać ich istotne cechy. Konfigurator łączy wymagania dotyczące podłóg z cechami tych posadzek. Znalezienie tych połączeń było kluczowe, ale dzięki współpracy z naszymi partnerami biznesowymi stworzyliśmy narzędzie bezpieczne, czyli takie, które zawiera sprawdzoną wiedzę. A jakie są plany wobec Konfiguratora na przyszłość? Konfigurator będzie się rozwijał wraz z rozwojem technologii posadzek przemysłowych i żywicznych. Będziemy dodawać elementy, które są dla architektów ważne i użyteczne. W planie jest też rozszerzenie dostępnej w Konfiguratorze bazy wiedzy na temat projektowania, przepisów i standardów budowlanych. Rozwój tego narzędzia, a co za tym idzie spełnianie oczekiwań użytkowników, chcemy realizować poprzez stały kontakt z nimi, obserwację ich potrzeb i sposobu korzystania z Konfiguratora.
19
20
StoCalce – design i funkcjonalność Nowoczesna aranżacja wnętrz wymaga stosowania materiałów o wyjątkowych właściwościach. Estetyka tynków i farb pozostaje istotną kwestią, ale równie ważne są ekologia i funkcjonalność. Wszystkie trzy aspekty odnajdziemy w kolekcji StoCalce. Pod wspólnym szyldem StoCalce znajdziemy tynki i farby wapienne oraz funkcyjne, a także powłoki dekoracyjne - każda z nich pozwala stworzyć we wnętrzu zarówno dobry klimat, jak i intrygującą aranżację.
Dlaczego wapno? Wapno jest jednym z najbardziej tradycyjnych surowców budowlanych z ponad tysiącletnią historią zastosowania w architekturze. Jego porowata struktura pochłania nadmiar wilgoci, stopniowo oddając ją podczas wietrzenia, co przekłada się na jakość procesu oddychania ścian. Wapno wykazuje też właściwości alkaliczne, dzięki czemu nie ma potrzeby użycia dodatkowych środków konserwujących. Kolekcja StoCalce łączy zatem wszystkie ekologiczne zalety wapna, współgrając jednocześnie z wymagającym współczesnym wzornictwem.
21
StoCalce Deco
StoCalce Functio
Linia produktów mineralnych StoCalce Deco to idealna propozycja dla osób, dla których aspekty dekoracyjne wnętrza są bardzo istotne. Dzięki masom szpachlowym StoCalce Deco da się uzyskać różnorodne efekty - oryginalne kreacje budujące klimat klasycznego jak i nowoczesnego wnętrza. Ostateczny wygląd ściany zależy od wybranej techniki wykonania, użytych narzędzi i koloru.
Domeną produktów z linii StoCalce Functio jest ekologia i funkcjonalność. To mineralne materiały budowlane, które łączą w sobie sprawdzone właściwości produktów wapiennych z zaletami tradycyjnych tynków glinianych. Wapno i glina to uznane surowce budowlane, które od lat ceni się szczególnie za zdolność regulacji wilgoci.
StoCalce Deco to produkty mineralne na bazie wapna, wytwarzane z naturalnych i ekologicznych materiałów, dzięki którym ściany mogą swobodnie oddychać. Dodatkowo nie zawierają one środków konserwujących, co wpływa na lepszy klimat we wnętrzu. Wyjątkowo wysoka wytrzymałość powłok StoCalce Deco decyduje o tym, że z powodzeniem można je stosować w pomieszczeniach różnego typu. Finalny efekt dekoracyjny uzależniony jest od warstwy wierzchniej. Do wyboru jest kilka wariantów, z czego na szczególną uwagę zasługują dwa rozwiązania. Pierwsze z nich to cienkowarstwowa powłoka dekoracyjna StoCalce Marmorino, dzięki której ściana zyskuje wygląd marmuru. Jej powierzchnia staje się gładka i jedwabiście błyszcząca. Inną propozycją jest StoCalce Veneziano – ozdobna masa gładziowo-szpachlowa tworząca powierzchnie o fakturze stiuku weneckiego. Polecana szczególnie w tych wnętrzach, w których dominują materiały naturalne, takie jak kamień czy drewno.
Ta zdolność okazuje się bardzo pożyteczna w pomieszczeniach takich jak łazienka, kuchnia czy sypialnia. Porowata struktura produktów StoCalce Functio pozwala im absorbować wilgoć z powietrza, by później stopniowo uwalniać ją do otoczenia. Taki naturalny regulator wilgotności zapewnia lepszy klimat w pomieszczeniu i w odczuwalny sposób poprawia komfort mieszkania. StoCalce Functio to rozwiązanie nie tylko funkcjonalne, ale i dekoracyjne. Wchodzące z skład linii tynk wierzchni StoCalce Activ oraz szpachla StoLevell Calce FS dają możliwość swobodnego i twórczego kreowania niecodziennych powierzchni o różnych strukturach. Nie zawierają środków konserwujących, natomiast ich odcienie powstają w ekologiczny sposób, przy użyciu tradycyjnych mączek kamiennych i marmurowych. Produkty linii StoCalce Funktio są odporne na ścieranie i na zarysowania, sa również wodoodporne Mogą stanowić powłokę wykończeniową wewnętrznych systemów ociepleń.
22
20 jubileusz Sto obchody na targach Budma W 2016 roku przypada okrągły jubileusz istnienia polskiego oddziału firmy Sto. Dokładnie 20 lat temu właściciel międzynarodowego koncernu, Jochen Stotmeister, podpisał akt założycielski polskiej filii. Odbyło się to na poznańskich targach Budma, dlatego też właśnie na tych targach firma postanowiła uczcić swoją rocznicę.
W dniach 2-5 lutego 2016 roku gro firm z branży budowlanej spotkało się na poznańskich targach Budma. Podczas czterech targowych dni odwiedzający mogli zapoznać się z ofertą przeszło 800 wystawców, których stoiska wypełniły kilkanaście pawilonów. Zainteresowanie targami niezmiennie wyraziła nie tylko sama branża, ale też projektanci, inwestorzy, uczniowie szkół budowlanych, a także hobbyści oraz osoby remontujące bądź budujące własny dom. Okrągły jubileusz Sto stanowił dla nas okazję do organizacji niezwykłego stoiska.Na 250 m2 zaprezentowaliśmy cały przekrój naszej oferty - systemy ociepleń, elewacje wentylowane, dekoracyjne powłoki elewacyjne i do wnętrz a w specjalnym pomieszczeniu systemy i powłoki akustyczne. Niezwykłymi elementami ekspozycji były ściana testowa prezentująca działanie farby StoColor Dryonic oraz posadzka parkingowa StoCretec w strefie pokazowej. Niewątpliwą atrakcję naszego stoiska stanowiły pokazy aplikacyjne oraz Kącik Architekta, w którym zaprzyjaźniony z nami architekt wnętrz prezentował ciekawe rozwiązania z zastosowaniem produktów Sto – opowiada Prezes Jacek Woźniczka. Udział Sto w targach Budma stanowił nie tylko okazję do celebracji jubileuszu i prezentacji firmy w środowisku branżowym. Stoisko stanowiło miejsce spotkań z klientami, partnerami biznesowymi, dziennikarzami i firmami konkurencyjnymi. Firma opuszczała więc teren targów z pokładami dobrych wspomnień, inspiracji, nowych kontaktów, słów uznania, a także nagrodami przyznanymi przez organizatorów: Złotym Medalem dla farby StoColor Dryonic, ACANTHUS AUREUS za stoisko zgodne ze strategią marketingową firmy oraz statuetką wręczoną z okazji jubileuszu 20-lecia istnienia Sto.
23
24
StoJournal: Czasopismo architektów i inwestorów. Nr 1/2016, nakład 4000 egz. Wydawca: Sto sp. z o.o.03-872 Warszawa, ul Zabraniecka 15 Redakcja: Aleksandra Zych-Mączka (Sto sp. z o.o.), Anna Brzuchacz, Paulina Kawecka, Michał Duda, Tymoteusz Mitlewski (Agencja InplusPR), redakcja@sto.com
Wersja elektroniczna czasopisma oraz wydania archiwalne dostępne na www.sto.pl