8
(26)
Sierpieñ/August 2008
polski przemysł PIELGRZYMKOWY
www.linkpolska.com
Sierpień 2008 August 2008
Kilka słów na początek Odpowiedzialność za słowo to ważny aspekt pracy mediów. Często zdarza się jednak, że media rozdmuchują jakieś zjawisko po to, by przyciągać czytelników czy widzów, a czasami dlatego, że zjawisko to wydaje się ciekawe i nowe. I tak od pewnego czasu wszystkie media, polskie i brytyjskie, żyją powrotami Polaków do ojczyzny. Zaczęło się niewinnie od jakiegoś niekoniecznie ścisłego raportu i nagle media zaczęły prześcigać się w ostatecznym diagnozowaniu sytuacji. Tymczasem zjawisko powrotów jest dużo bardziej nieuchwytne i skomplikowane niż tego chcemy, a poza tym, nawet nie wiadomo, czy mamy do czynienia z powrotami, czy też po prostu z nadzwyczajną mobilnością naszych rodaków.
Czy wracamy? Może po prostu więcej jeździmy, bo chcemy smakować innych kultur? Bo jesteśmy Europejczykami, a współczesny Europejczyk to nomada? Oczywiście tęsknimy. Ale tęsknić będziemy już zawsze, bo taki jest los człowieka, który żyje dłużej w innym kraju. Jesteśmy trochę rozdarci i pewnie tak już zostanie. Dlatego media muszą ostrożniej przyglądać się temu, co się dzieje. Nie diagnozować, ale zauważać i skrzętnie odnotowywać wszystkie odcienie towarzyszące poszczególnym zjawiskom. I najzwyczajniej w świecie uważać na słowa, bo te nie zawsze są ulotne. Bo może (zaryzykuję bardzo odważną tezę) nie ma powrotów? Może po prostu wędrujemy?
Aleksandra Łojek - Magdziarz
Fot. Jakub Świderek
Zobacz: Prawdziwych artystów możemy spotkać również na ulicach, Belfast 2008
www.linkpolska.com
August 2008 | sierpień 2008 | 3
LINKw numerze
Turystyka - Kalifornia 32
8
6
POLSKA
8
ŚWIAT
Publicystyka - Gdzie diabeł mówi dobranoc... 28
(26)
11
PERYSKOP
14
TEMAT NUMERU Co roku pielgrzymuje w Polsce od 6 do 7 milionów Polaków. Wędrują setki kilometrów do miejsc świętych. Jedni chcą się modlić, inni szukają rozrywki i nawiązują nowe kontakty. Są też tacy, którzy na pielgrzymkach chcą zarobić. Tekst i zdjęcia: Jakub Świderek
18
FOTOGALERIA Przy okazji Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przypominamy sylwetki polskich sportowców. Gdy występowali w światłach olimpijskich reflektorów podziwiał ich cały świat. Dzisiaj już nikt o nich nie pamięta. Żyją i umierają w nędzy. Zdjęcia: Bartek Solik
20
REPORTAŻ
23
KULTURA - ROZMOWY AKTORÓW W GARDEROBIE
24
KULTURA - FESTIWALE Duże brytyjskie festiwale nie mogą się już obejść bez polskich artystów, którzy coraz częściej prezentują swoją sztukę na Wyspach. Zapraszamy na festiwale Fringe i Edinburgh International Festival, które odbędą się w stolicy Szkocji. Tam też będą obecne polskie akcenty. Tekst: Jakub Świderek
27
HISTORIA
28
PUBLICYSTYKA Słynne brazylijskie fawele, nowojorski Bronx czy dublińska Fatima to miejsca, gdzie bieda i przestępczość szerzą się w zatrważającym tempie. Podobne zjawisko można zaobserwować w niektórych rejonach Warszawy. Zapraszamy w podróż po światowych dzielnicach biedy. Tekst: Tomek Kurkowski
32
TURYSTYKA Los Angeles to miasto, które przyciąga turystów, gwiazdy i bezdomnych, bo tu cieplej. Miasto, gdzie obok taniego baru z meksykańskim jedzeniem można zobaczyć maleńką klinikę, w której w czasie lunchu wstrzykuje się botoks, a podróż transportem publicznym poczytuje się za akt bohaterstwa. LA to miasto, w którym jest wszystko. Tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz
35
SPORT 8 sierpnia uwaga całego świata skupi się na stolicy Chin. Tego dnia w Pekinie rozpocznie się największa impreza sportowa na świecie – XXIX Igrzyska Olimpijskie. O symbolicznej wymowie ósemki, chińskich przygotowaniach i naszych nadziejach medalowych przeczytasz w artykule „Magiczna ósemka, czyli IO Pekin 2008”. Tekst: Tomek Kurkowski
37
LINK CAFÉ
* na okładce: Pielgrzymi na Jasnej Górze, fot. Jakub Świderek Adres/Address: 1a Market Place Carrickfergus BT38 7AW Tel.: +44 28 9336 4400 www.linkpolska.com info@linkpolska.com
Zespół redakcyjny/ Magazine team Paweł Bruger, Piotr Miś, Aleksandra Łojek-Magdziarz, Tomasz Kurkowski redakcja@linkpolska.com
Sekretarz redakcji/ Deputy Editor Sylwia Stankiewicz sylwia@linkpolska.com
Współpraca/Contributors Piotr Poraj Poleski, Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Maryna Tomaszewska, Aleksandra Kaniewska, Barbara Snowarska, Dorota Mazur, Helena Kubajczyk, Anna Kozłowska, Jakub Świderek, Marcin Wilkowski
Reklama/Advertising Aneta Patriak +44 7787588140 aneta@linkpolska.com
4 | sierpień 2008 | August 2008
Konsultant generalny/ General consultant Andrzej Szozda Dział graficzny/Art Room Irka Laskowska irka@linkpolska.com Tomasz Zawistowski (reklamy) Wydawca/Publisher Link Polska Limited Dyrektor/Director Ewa Grosman Druk/Print GPS Colour Graphics Ltd.
Redakcja i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za treść ogłoszeń, reklam i informacji. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów. Nadesłane materiały przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze. Przedruk materiałów publikowanych w magazynie „Link Polska” możliwy tylko za zgodą redakcji.
Spełnienia marzeń i wielu niezapomnianych podróży na nowej drodze życia naszym redakcyjnym przyjaciołom, Anecie i Tomkowi, życzy magazyn „Link Polska”.
www.linkpolska.com
LINKpolska
Emigranci wracają?
Paweł Bruger
O masowych powrotach Polaków z Wysp mówi się w kraju ostatnio dużo. Informacje są jednak nieprecyzyjne i często sprzeczne. Bo tak jak nikt nie był w stanie rzetelnie określić liczby wyjeżdżających z kraju w ciągu ostatnich lat Polaków, tak teraz nikt nie jest w stanie policzyć wracających. Czy to exodus, czy też pojedyncze przypadki? Polskie media donoszą Polskie media donoszą o narastającej reemigracji. Są to jednak często informacje opierające się na wątpliwych danych statystycznych, ponieważ naprawdę solidnych badań zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii czy Irlandii nikt nie robił. Nie bez powodu. Prawdziwej ilości powrotów policzyć nie można, ponieważ nie istnieje jeden ogólny spis wszystkich powracających. Przypuszczenia można jedynie snuć na podstawie przeprowadzanych wśród emigrantów na Wyspach ankiet (z pytaniami typu: „Czy zamierzasz wrócić?”, a wiadomo, że każdy zdanie może zmienić). To właśnie na wynikach takich ankiet polskie media opierają artykuły o powrotach bądź niepowrotach. Zresztą, różnie takie informacje interpretując... Portal Gazeta.pl w wersji przeznaczonej dla emigrantów w Irlandii (www.dublin.gazeta.pl) pisze pod szumnie brzmiącym tytułem „Dwa razy więcej Polaków chce wrócić do kraju” o tym, że w ciągu ostatniego roku podwoiła się liczba chcących wrócić emigrantów: rok temu wynosiła 6 procent, w tym roku wzrosła do 12 procent... Dopiero w dalszej części artykułu dziennikarz dodaje, że „jednak znacząca większość - 74 proc. - nie zamierza wracać w ciągu najbliższego roku do Polski”. Informacje te oparto na wynikach badań przeprowadzonych w kwietniu przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych. Z czasem jednak informacje w polskiej prasie stają się coraz mniej optymistyczne. Coraz mniej pisze się o powracających, a więcej o tych, którzy powrócić w najbliższym czasie nie mają zamiaru. Gazeta „Metro” publikuje rozmowę z rzecznikiem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Tadeuszem Moszczyńskim. Stwierdza on, że rzeczywiście coraz mniej Polaków przyjeżdża na Wyspy, ale z wyjazdami jest już różnie. Mówi się o tym, że prawdopodobnie
6 | sierpień 2008 | August 2008
Po 2004 roku z Polski wyjechało ok. 2 mln Polaków, z czego 850 tys. do Wielkiej Brytanii i 250 tys. do Irlandii. Fot. Jakub Świderek
połowa wróci do kraju, ale inni wręcz przeciwnie: zamierzają tu pozostać dłużej i co więcej, ściągają również swoje rodziny (braci, siostry, rodziców do pilnowania ich dzieci). Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego przytaczane również przez „Metro” mówią, że po 2004 roku z Polski wyjechało ok. 2 mln Polaków, z czego 850 tys. do Wielkiej Brytanii i 250 tys. do Irlandii. Dane Centrum Stosunków Międzynarodowych potwierdzają przypuszczenia Moszczyńskiego. Okazuje się, że pomimo powrotów jednych przyjeżdżają inni. Profesor Krystyna Iglicka z Centrum sądzi, że tak jest, ponieważ: „Tych, którzy wracają, zastępują rodziny tych, którzy zamierzają zostać. Oceniam, że z tej grupy wróci najwyżej jedna trzecia. I to najwcześniej za kilka lat, jeśli w Polsce będzie dobrze”.
Konsul ostrzega Aleksander Dietkow, polski konsul generalny w Edynburgu mówił ostatnio, że Szkocja straci ciężko pracujących Polaków, jeśli ich zarobki nie będą konkurencyjne do tych, które obecnie mogą uzyskać w ojczyźnie: „W Polsce brakuje rąk do pracy” – mówił Dietkow, a jego słowa przytaczał „Sunday Herald” – „wiele polskich firm ogłasza się w UK, oferując potencjalnym pracownikom zwrot kosztu przeprowadzki do Polski”. Jest to sygnał, że Polacy rzeczywiście myślą o powrotach. Część z nich wraca. Są to zazwyczaj robotnicy budowlani, dla których przy obecnym kryzysie na Wyspach jest coraz mniej pracy. Powracają również fachowcy z innych gałęzi przemysłu, których pensje w Polsce rosną obecnie najszybciej i zrównują się z zarobkami w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Bez wątpienia decyzje o powrocie przyspiesza stale rosnąca wartość polskiej waluty i spadek kursu euro oraz funta brytyjskiego. Dla tych jednak, którzy decydują się na życie na Wyspach i ściągają swoje
rodziny nie ma to większego znaczenia, jeśli zarobione pieniądze wydają tutaj. Zaobserwowano również inne zjawisko: emigracji wtórnej. Część z naszych rodaków, którzy decydują się na powrót, po latach życia na Wyspach nie potrafi odnaleźć się w polskiej rzeczywistości i na tamtejszym rynku pracy. Ludzie ci, po kliku miesiącach prób znalezienia w Polsce dobrze płatnej pracy, rozczarowani emigrują ponownie na Wyspy.
Socjologowie definiują Socjologowie zjawisko polskiej emigracji porównują do wystrzelonego korka od szampana. Tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej wielka fala emigrantów wyjechała na Zachód. Z upływem czasu jednak fala słabła, a teraz wygląda na to, że strumień przepływu pomiędzy Polską a innymi krajami wreszcie się stabilizuje. Czy można mówić o fali zwrotnej emigracji? Jeśli nawet, to jest ona niewspółmiernie mniejsza od wielkości emigracji sprzed czterech lat. Chociaż trudno tu spekulować liczbami, to jednak gołym okiem widać, że część z nas powraca. Czy będzie to 50, 30 czy 12 procent, to z socjologicznego punktu widzenia zjawisko emigracji się normalizuje. W końcu o to chodzi w Europie bez granic: aby swobodnie podróżować w różnych kierunkach. Część z nas pozostanie na Wyspach na dłużej, część na zawsze, jeśli będzie im tu dobrze, a kraj nadal będzie oferował im dobrą pracę i możliwość spełniania marzeń. Inni wrócą i jeśli polska gospodarka nadal będzie potrzebować rąk do pracy w ich zawodach, będą spełniać swoje marzenia w ojczyźnie. Wiadomym jest, że niektóre media mają skłonności do szukania sensacji i nie należy ulegać tej swoistej panice medialnej. Każdy z nas wie najlepiej, co jest dla niego dobre, a podejmując życiowe decyzje pochopnie, najłatwiej można popełnić błąd.
www.linkpolska.com
LINKpolska Polskie dzieci rodzą się na Wyspach
Polskie społeczeństwo się starzeje. Wynika z danych, że co najmniej 300 tys. Polaków w wieku prokreacyjnym, którzy wyemigrowali na Wyspy Brytyjskie, nie zamierza wracać do kraju w dającej się określić przyszłości. Zdaniem demografów i socjologów, wywoła to poważny problem demograficzny w Polsce – jeszcze bardziej obniży się wskaźnik dzietności, przyspieszy też proces starzenia się polskiego społeczeństwa. W 2035 roku 2 mln Polaków będą miały więcej niż 80 lat, a statystyczna para wciąż będzie decydować się na jedno dziecko. Tak niski przyrost naturalny może doprowadzić
Fot. Jason Nelson
Demografowie w Polsce biją na alarm: w 2035 roku Polaków może być o 2 miliony mniej. Przyczyną tego zjawiska jest masowa emigracja młodych rodaków do Wielkiej Brytanii i Irlandii.
do kryzysu na rynku pracy i załamania systemów emerytalnych. Tymczasem brytyjski urząd statystyczny podaje, że poziom urodzeń na Wyspach Brytyjskich jest najwyższy od 34 lat. Zdaniem ekspertów wpływ na to ma również znaczny wzrost liczby imigrantów. (BRU)
Abolicja podatkowa wejdzie w życie Polski sejm zatwierdził rządowy projekt ustawy o abolicji podatkowej dla Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Według tego projektu, Polacy, którzy pracowali w UK w latach 2002-2007 i rozliczali się z polskim fiskusem będą mogli starać się o zwrot zapłaconego podatku. Natomiast ci, którzy mimo obowiązku (wynikającego z ówczesnej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania) rozliczenia tego nie dokonali, będą zwolnieni z zapłaty powstałych zaległości podatkowych. Zaległości te zostaną im umorzone. Obie formy abolicji przyznane będą tylko na wniosek. Podatnik będzie musiał złożyć formularz i dołączyć do niego kopie dokumentów potwierdzających uzyskanie przychodów i zapłatę podatku za granicą.
Polacy pracujący na Wyspach, którzy wzięli udział w wyborach parlamentarnych wierzyli, że nowy rząd wprowadzi abolicję podatkową. Fot. Jakub Świderek
W przypadku wniosku o umorzenie trzeba będzie złożyć również brakujące zeznanie podatkowe. Od dnia wejścia w życie ustawy na złożenie wniosku będzie mało czasu. Miesiąc, gdy wniosek ma dotyczyć rozliczenia za 2002 rok, sześć miesięcy, gdy ma dotyczyć lat 2003-2007. (KG)
Boom na turystykę zagraniczną
Polska dostaje więcej czasu na załatwienie sprawy stoczni – donosi „Dziennik”. Komisja Europejska wydała negatywną opinię o przedstawionym przez polski rząd planie prywatyzacji polskich stoczni. Konsekwencje odracza jednak o dwa miesiące. Dzięki temu Polska dostanie dodatkowy czas na rozmowy z inwestorami w sprawie restrukturyzacji trzech stoczni i prywatyzacji zakładów w Gdyni i Szczecinie. Termin minie 12 września. 63 procent badanych źle ocenia działalność prezydenta Lecha Kaczyńskiego wynika z najnowszego lipcowego sondażu CBOS, podanego przez PAP. Pozytywnie aktywność głowy państwa postrzega 25 proc. ankietowanych, 12 proc. nie wyraziło zdania. W porównaniu do czerwcowego sondażu negatywna ocena pracy Lecha Kaczyńskiego wzrosła o 6 punktów procentowych, zaś pozytywna zmalała o 5 punktów. Wbrew spadającemu kursowi funta i umacniającej się złotówce emigranci przelewają coraz więcej pieniędzy do ojczyzny, donosi „Polska Gazeta Krakowska”. Bankowcy szacują, że wartość przepływów finansowych z Wielkiej Brytanii i Irlandii wzrośnie w 2008 roku o ponad miliard złotych w porównaniu do roku ubiegłego. Polacy z Wielkiej Brytanii prześlą w tym roku do kraju aż 7 mld zł, a z Irlandii ponad 6 mld zł. SGH i UW podbiją Londyn, czytamy w „Życiu Warszawy”. Szkoła Główna Handlowa i Uniwersytet Warszawski zamierzają otworzyć swoje filie w Londynie w 2009 roku. Pierwszymi planowanymi kierunkami mają być stosunki międzynarodowe oraz zarządzanie i finanse. Liczba oddanych mieszkań w Polsce wzrosła o ponad 80 procent. Czy tak duża podaż wymusi obniżki cen? Liczyć można na przecenę rzędu kilku procent - czytamy w „Rzeczpospolitej”. „Jeśli tendencja się utrzyma, pogłębi to obecną sytuację rynkową, a zatem zahamowanie sprzedaży i wyczekiwanie klientów na obniżki” – potwierdza Piotr Sumara, prezes spółki Północ Nieruchomości.
Coraz więcej Polaków decyduje się na wakacje za granicą. Stale rosnąca wartość polskiej waluty oraz wyższe zarobki skłaniają do spędzania letnich miesięcy na egzotycznych plażach. Firmy turystyczne notują niespotykane wcześniej wzrosty obrotów i zainteresowania klientów. „Rekordowa dynamika rozwoju branży turystycznej w 2007 roku, szacowana przez nas na poziomie ponad 40 proc. oraz stały wzrost zainteresowania zorganizowaną zagraniczną turystyką wyjazdową, pozwoliły firmom działającym na tym rynku na osiągnięcie najwyższych w historii wyników w zeszłym roku ” – mówi dyrektor finansowy biura Triada Jacek Dąbrowski. „Sądzimy, że ten trend utrzyma się w przyszłości, chociaż może wzrost nie będzie już
prasówka
Czy opustszeje plaża w Międzyzdrojach?
tak dynamiczny jak obecnie” – dodaje rzeczniczka prasowa Orbis Travel Stanisława Cieślak. (BRU)
Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com
Szwedzkie władze odebrały prawa rodzicielskie dwójce polskich lekarzy, po tym jak dawali swoim dzieciom klapsy – informuje „Gazeta Wyborcza”. Małżeństwo lekarzy, którzy wyjechali do Szwecji do pracy, jest podejrzewane o znęcanie się nad dwójką synów. Szwedzkie służby socjalne bez ostrzeżenia odebrały im chłopców. Czeka ich sprawa karna.
August 2008 | sierpień 2008 | 7
LINKświat
Co zrobi Iran?
Aleksandra Łojek–Magdziarz
Iran, jak twierdzą Stany Zjednoczone, należy do tzw. „osi zła”. Różne wysuwa się oskarżenia wobec Iranu: począwszy od sponsorowania międzynarodowego terroryzmu, irackich szyitów, Hezbollahu uznanego przez USA za organizację terrorystyczną, skończywszy na produkcji broni jądrowej. Sprzeczność w nazwie Republika Islamska to sprzeczność sama w sobie. W Iranie od 1979 roku rządzą fundamentaliści religijni, mamy więc do czynienia z teokracją, a nie republiką. Szyizm, religia wyznawana w Iranie (religia oficjalna) jest z natury swojej religią protestu, nie może zatem, jak twierdzą znawcy, być religią państwową. Skoro jednak jest i to w formie republiki, oznacza to precedens religijny, obcy islamowi, jest modernistyczną innowacją, a nie powrotem do źródeł, czego chcą rządzący.
Restrykcyjne prawo Wieloetniczna ludność Iranu sądząc w 1979 roku, że obala szacha, nie przypuszczała, że nadgorliwi rewolucjoniści ograniczą jej wolność w oparciu o dziwny mezalians na nowo odkrytego i rewolucyjnie interpretowanego prawa islamskiego pomieszanego z kolejną tyranią. Zmieniono prawo na dużo bardziej restrykcyjne (w kodeksie karnym Iranu znajduje się, na przykład, zapis, jakiej wielkości mają być kamienie, służące do kamienowania niewiernych małżonków - nie za duże, by śmierć nie nadeszła zbyt szybko i nie za małe, by skazany na śmierć zanadto nie cierpiał), wprowadzono karę śmierci za sodomię, ograniczono drastycznie prawa kobiet. Wszystko to w imię zinstrumentalizowanej religii, która znalazła się nagle w rękach grupy ajatollachów.
Czy Iran łamie NBJ? Taki Iran, skostniały i konserwatywny, postanowił wzbogacać uran dla celów, jak utrzymuje, pokojowych, co, jak twierdzą rządzący, w żaden sposób nie łamie Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej. Niemniej, Iran jest sygnatariuszem NBJ, dlatego też zapewnia, że to, co robi ma wymiar pokojowy. Zarzuca mu się właściwie od strony prawnej tylko to, że robił to od pewnego momentu w sekrecie. Wiadomo, że Iran jest w posiadaniu 3500 centryfug w fabryce w Natanz.
Sankcje, ale europejskie Timothy Garton Ash napisał w „The Guardian”, że w rozwiązaniu kryzysu z Iranem możliwe są dwie strategie: albo sankcje, ale nie amerykańskie (Iran utrzymuje stosunki handlowe z Niemcami i Włochami, i to Unia Europejska jest głównym partnerem biznesowym Iranu), co by stanowiło skuteczny czynnik przymusu albo
8 | sierpień 2008 | August 2008
rozmowy dyplomatyczne, ale bez żadnych warunków wstępnych, na każdy temat, jaki Republika Islamska Iranu będzie chciała podjąć, począwszy od interpretacji ksiąg świętych, skończywszy na pełnej normalizacji stosunków z USA.
USA podzielone Iran z pewnością nie chce wojny z USA. USA są w tym względzie mocno podzielone. Jeden z amerykańskich generałów powiedział nieoficjalnie, że wierzy w negocjacje i rozmowy, i że USA w tej chwili po prostu nie stać na drugą wojnę. Poza tym istnieje realna groźba, że atak na Iran sprawi, iż zradykalizuje się sprzyjająca w tej chwili antyreżimowym działaniom część społeczeństwa irańskiego – straty cywilne w czasie takiej wojny byłyby nieuniknione. Inny waszyngtoński ekspert stwierdził, że jest szansa, iż do wojny dojdzie, ale że to nie USA będą stroną atakującą – że stanie się to dzięki prowokacji Izraela.
Tajne operacje CIA Reżim w Iranie nie jest, wbrew pozorom, kochany przez Irańczyków. USA to wiedzą. Wybór Mahmuda Ahmadineżada na prezydenta był aktem rozpaczy opuszczonej i zaniedbanej biedoty miejskiej, której głosy skrzętnie zagospodarowali konserwatyści. W Iranie operują organizacje dysydenckie, wspierane finansowo i sprzętowo przez USA. W ubiegłym roku Kongres Stanów Zjednoczonych zgodził się na przyznanie kolejnych gigantycznych środków finansowych na tajne operacje CIA w regionie, mające zdestabilizować reżim od środka. Tymczasem 19 lipca w Genewie Iran otrzymał dwutygodniowy termin na odpowiedź,
co dalej ze wzbogacaniem uranu. Po tym czasie rozważane będą kolejne sankcje. Czy dojdzie do wojny? Wydaje się to mało prawdopodobne, chociażby ze względu na opłakany stan finansów USA, spowodowany wojną w Iraku i operacjami w Afganistanie, ale istnieją jeszcze inne scenariusze. SZYIZM - religia państwowa Iranu. Jest to odłam mniejszościowy islamu, w odróżnieniu od większościowego sunnizmu. Szyizm powstał w wyniku schizmy religijnej po śmierci proroka islamu Muhammada (spolszczonego Mahometa). Szyici różnią się od sunnitów nie tylko podejściem do sukcesji przywódcy religijnego, ale przede wszystkim inną interpretacją Koranu, a także zupełnie innym stosunkiem do hierarchii religijnej. W sunnizmie bowiem jej nie ma, w szyizmie jest. Szyici mieszkają głównie w Iranie, Iraku, Jemenie. AJATOLLACHOWIE – szyiccy uczeni muzułmańscy, absolwenci najlepszych szkół religijnych, znajdujący się na czele szyickiej hierarchii klerykalnej. Mogą wydawać edykty religijne. Nieco niżej w hierarchii stoją tzw. mudżtahidzi, którzy mogą stać się ajatollachami. Również oczekuje się od nich wybitnego wykształcenia prawnoreligijnego. Wśród nich jest w tej chwili kobieta, Iranka - Zohreh Sefati. Sunnizm nie posiada takiej hierarchii, w sunnizmie wydawaniem edyktów prawnych zajmują się najczęściej tzw. mufti. Mudżtahidzi nie tylko interpretują prawo, ale, w odróżnieniu od sunnickich muftich, także je tworzą, co oznacza, że po względem prawnym szyizm jest znacznie bardziej elastyczny od sunnizmu.
Najwyższy autorytet religijny Iranu - ajatollach Al Chamenei, zagorzały przeciwnik reform i reinterpretacji prawa islamskiego, krytyk USA, odrzucający ewentualność rozmów z Waszyngtonem na jakikolwiek temat. Fot. www.sajed.ir
LINKświat Stany Zjednoczone wzywają Polskę do zwrotu mienia Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął rezolucję wzywającą Polskę do uchwalenia ustawy zapewniającej zwrot lub rekompensatę właścicielom mienia prywatnego zagrabionego podczas wojny i w okresie PRL. Izba Reprezentantów Kongresu USA wypomina Polsce, że jako jedyna z państw dawnego bloku sowieckiego nie uchwaliła dotychczas takiej ustawy. Chodzi tutaj
przede wszystkim o mienie będące własnością żydowskich ofiar Holokaustu i ich rodzin oraz polskich właścicieli majątków prywatnych. Premier Rzeczypospolitej Polskiej Donald Tusk zapowiedział, że projekt ustawy o zadośćuczynieniu za mienie utracone po wojnie trafi we wrześniu tego roku pod obrady rządu. (SzK)
14 lat więzienia za prowadzenie po pijanemu Nawet 14 lat więzienia grozi kierowcom w Wielkiej Brytanii, którzy po spożyciu alkoholu lub narkotyków spowodują wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Za spowodowanie wypadku podczas rozmawiania przez telefon za kierownicą samochodu grozi do 7 lat pozbawienia wolności. Tak surowe kary mają odstraszyć nieodpowiedzialnych kierowców. Brytyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza również zaostrzyć kary za prowadzenie samochodu bez prawa jazdy oraz ważnego ubezpieczenia. Peter Neyroud z rady zajmującej się karami za najcięższe przestępstwa (SGC) uważa, że zaostrzenie kar pomoże zrozumieć kierowcom, iż chwila nieuwagi, teoretycznie
Nie tylko w Wielkiej Brytanii prowadzi się podobne akcje. Australijczycy również mają swoje sposoby na odstraszenie potencjalnych pijących kierowców. Fot. Markus Vaeth
banalne wykroczenie, może spowodować śmierć innych ludzi. „Jazda samochodem to nasz przywilej, a nie prawo, dlatego za kierownicą powinniśmy być skoncentrowani przez cały czas” – dodaje Neyroud. (BRU)
Wielka Brytania idzie na wojnę z piratami Ciężkie czasy dla ściągających muzykę i filmy z Internetu zaczną się już niedługo w Wielkiej Brytanii. Sześciu największych dostawców, w tym BT i Virgin Media, oraz fonograficzne i filmowe organizacje lobbingowe podpisały umowę pozwalającą skuteczniej ścigać piratów. Eksperci szacują, że piractwo internetowe uprawia obecnie w Wielkiej Brytanii 6,5 miliona osób. Jak obliczono, przemysł muzyczny straci z tego powodu ponad miliard funtów w ciągu najbliższych pięciu lat. Stąd inicjatywa dostawców Internetu – już niedługo do setek tysięcy brytyjskich domów, w których nielegalnie ściąga się z sieci
muzykę, filmy i programy, przyjdą pisemne ostrzeżenia. Inicjatorzy akcji liczą, że dzięki listom wielu dorosłych dowie się niebawem, że ich dzieci uprawiają nielegalny proceder. Dostawcy Internetu zaczynają od kampanii informacyjnej, gdyż obawiają się utraty klientów, jeśli weszłyby w życie rządowe plany walki z piractwem. Ten opracowuje bardziej drastyczne środki – m.in. wprowadzenie zasady „trzy razy nielegalnie ściągasz i jesteś odłączony” oraz zmniejszanie szybkości przesyłu sieciowym złodziejaszkom. Za odłączaniem od sieci lobbują zwłaszcza producenci płyt. (SzK)
Ryanair redukuje loty
Od 4 listopada do 19 grudnia nie polecimy liniami Ryanair m.in. do Krakowa i Rzeszowa. Irlandzki przewoźnik redukuje ilość lotów z Dublina i Stansted. Oprócz Krakowa i Rzeszowa odwołane są również loty do Basel w Szwajcarii, Budapesztu, Palmy na Majorce, Walencji i Salzburga w Austrii. W wyniku tych zmian pracę straci około 150 osób, zaś lotniska w Dublinie i Stansted setki tysięcy pasażerów. Przedstawiciele linii Ryanair tłumaczą zaistniałą sytuację wysokimi opłatami na lotniskach europejskich oraz drastycznymi podwyżkami cen paliwa. (BRU)
Jeden z samolotów Ryanair na płycie lotniska.
Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com
prasówka „Chodzę z podniesioną głową, ponieważ mojej ekipie udało się doprowadzić do przemian w Polsce bez rozlewu krwi” – mówił gen. Wojciech Jaruzelski w wywiadzie dla rosyjskiej gazety „Rossijskaja Gazieta”. „Jest tu pewien paradoks: wprowadziłem stan wojenny, a jednocześnie byłem architektem okrągłego stołu i przejścia do demokracji. Inaczej mówiąc, bez stanu wojennego nie byłoby okrągłego stołu. Nie wykluczam, że to i tak by się stało, ale znacznie później i nie wiadomo, za jaką cenę” - oświadczył Jaruzelski. Podkreślił, że nie broni siebie, tylko całego pokolenia Polaków, „którzy służyli Polsce takiej, jaka była”. Jak zaznaczył, nieraz podejmował trudne decyzje, które, jego zdaniem, były absolutnie konieczne. Irlandia ma cztery miesiące, aby zdecydować, co dalej zrobić z problemem odrzucenia przez ten kraj traktatu lizbońskiego – donosi BBC. Takie ultimatum postawiła komisarz ds. stosunków zewnętrznych UE Benita Ferrero-Waldner. Pani komisarz nie wykluczyła, że Irlandczycy przeprowadzą jeszcze jedno głosowanie w sprawie traktatu. Włoska prasa pisze o Polsce jako o środkowoeuropejskim tygrysie gospodarczym. Odkąd wybory w Polsce wygrał Donald Tusk, wzrosły optymizm i nadzieja, ale nad tym pozytywnym obrazem ciąży chęć sabotażu ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego - to główna teza obszernej relacji z Warszawy dla dziennika „La Repubblica”. W artykule „Boom europejskiego tygrysa” podkreśla się, że z perspektywy Warszawy, pełnej centrów handlowych i eleganckich limuzyn oraz nowoczesnych drapaczy chmur, przypominających widoki Londynu czy miast w Australii, kryzys międzynarodowy wydaje się odległy. Aż o 40 procent spadła w tym roku liczba imigrantów w Irlandii – donosi „The Herald”. Za przyczyny tej sytuacji podaje się spowalniająca irlandzką gospodarkę i poprawiające się perspektywy zatrudnienia oraz rosnące zarobki w krajach Europy Wschodniej. „Gospodarkę brytyjską mogą czekać cięższe czasy niż gospodarkę USA” – mówi dla dziennika „The Guardian” przedstawiciel Bank of England David Blanchflower. „Myślę, że wchodzimy w recesję, prawdopodobnie już jesteśmy w fazie recesji” – powiedział Blanchflower i uznał, że w Wielkiej Brytanii potrzebna jest obniżka stóp procentowych (obecnie stopa procentowa Bank of England wynosi 5 procent).
August 2008 | sierpień 2008 | 9
LINKperyskop Irlandia Północna
Wiedzę trzeba wykorzystać Arkadiusz Gładysz, student Belfast Metropoiltan College, otrzymał dwie prestiżowe nagrody wręczane corocznie przez Fedarację Małych Przedsiębiorstw (FSB) we współpracy ze Stowarzyszeniem College‘y Irlandii Północnej (ANIC). Nagrody mają zachęcić najlepszych studentów do przedsiębiorczego działania po zakończeniu studiów. Arkadiusz Gładysz podczas uroczystej ceromonii w Stormont w Irlandii Północnej otrzymał nagrody „Future Student of Business“ oraz „Endeavour award“. Konkurs polegał na napisaniu raportu o wybranej organizacji. Arkadiusz przedstawił wpływ gospodarki ekonomicznej i ochrony środowiska na firmę produkującą znaną markę samochodów. Ukazał również zadania, jakie spełnia w biznesie strona internetowa jednej z tanich linii lotniczych. Zdolny Polak przyjechał do Północnej Irlandii w 2005 roku na zaproszenie kolegi.
Na początku chciał tylko odłożyć trochę pieniędzy i wrócić do Polski. Od tamtej pory jednak dużo się zmieniło. Arkadiusz zdecydował się na pozostanie w Belfaście i kontynuację nauki. „Nie planowałem się tutaj uczyć” – mówi Arkadiusz – „ale gdy okazało się, że miałem problemy z porozumiewaniem się z ludźmi, zacząłem uczyć się języka angielskiego. Po pół roku postanowiłem zaryzykować i wziąć udział w kursie biznesu i komputerów w tutejszym college’u”. Wiedzę, jaką Arkadiusz zdobył w Belfast Metropolitan College wykorzystuje obecnie w pracy. Jest trainee managerem w jednym z dużych sklepów. „W Północnej Irlandii jest tak, że jeśli ma się wiedzę i potrafi się ją wykorzystać, to można osiągnąć wszystko. Tylko trzeba chcieć. Jak na razie nie myślę o powrocie do Polski” – mówi Arkadiusz Gładysz, lauerat konkursu. (JŚ)
Arkadiusz Gładysz z Christine Heaney, nauczycielką z Belfast Metropolitan College.
Irlandia Północna
W Polsce nie było takiej możliwości 2 lata w Irlandii Północnej wystarczyło Annie na otwarcie własnej działalności gospodarczej. Polka prowadzi zakład krawiecki. Tomek i Agnieszka na założenie własnego interesu potrzebowali tylko 18 miesięcy. Wykorzystali swoje doświadczenie i otworzyli salon fryzjerski. Mimo zapowiadanych problemów gospodarczych na Wyspach, Polacy wciąż wierzą w swoje możliwości. Na przekór przepowiedniom o masowych powrotach rodaków do kraju, inwestują na emigracji, licząc na sukces. Agnieszka i Tomek Szmid z Lisburn w Irlandii Północnej od początku pobytu na Wyspach planowali otworzenie własnej działalności. W Polsce Agnieszka przez 15 lat pracowała w branży fryzjerskiej, i jak mówi jej mąż, na szczęście i tu może kontynuować
pracę w zawodzie. Swoje usługi kierują głównie do Polaków. „Kto ma wrócić do Polski i tak wróci” – stwierdza Tomek. „Ten, kto przyjechał tutaj z zamiarem dłuższego pobytu po prostu zostanie. A Polaków jest tu naprawdę sporo” - dodaje. Przedsiębiorczej pary nie odstraszają nawet oznaki niechęci ze strony lokalnej społeczności. „A to kartki z pogróżkami, a to zdrapywane reklamy z szyby wystawowej. Wierzymy, że to wszystko w końcu ustanie” – mówi Tomek. Anna Olchawska z Newtownabbey zauważyła, że krawiectwo może być intratnym interesem, gdy podjęła pracę w firmie zajmującej się przeróbkami krawieckimi. „Byłam pod ogromnym wrażeniem, kiedy zobaczyłam, jaki utarg można zrobić w ciągu 8 godzin i ilu jest tu tzw. „niewymiarowych” ludzi” - mówi Anna. Polka długo nie wytrzymała pracując dla Irlandczyka. Doszła do wniosku, że nie ma sensu dawać się poniżać pracodawcy. Zaczęła myśleć o własnej działalności.
Mimo zapowiadanej recesji na Wyspach, Polacy nie boją się otwierać własnych działalności. Na zdjęciu polska drogeria w Dublinie. Fot. Jakub Świderek
Anna nie martwi się, czy Polacy wyjadą czy zostaną. Zresztą swoją krawiecką działalność kieruje bardziej do Irlandczyków niż Polaków. „Irlandczycy korzystający z naszych usług są mili i zawsze zadowoleni” – mówi Anna – „Polacy, wręcz odwrotnie. Przykro patrzeć i mówić o swoich rodakach w ten sposób, ale... cóż. Widać w nich ogromną zazdrość i ze wszystkich stron czuje się ogromną presję”. Tomek również mówi, że Polacy to dużo bardziej wymagający klienci. Szczególnie polskie kobiety bardzo dbają o swoją fryzurę. Największe trudności, na jakie napotkali polscy przedsiębiorcy, to wynajęcie lokalu. Tomek i Agnieszka wiele razy słyszeli odmowy agencji nieruchomości, mimo że oferty, o które pytali, są aktualne do dziś. „Nie powiedzieli nam wprost, że nam nie wynajmą, bo jesteśmy Polakami. Nie sposób się jednak nie domyślić, że to był jedyny powód” – mówi Tomek. Podobne doświadczenia miała Anna. „Na początku chciałam wynająć lokal o dość dużej powierzchni, ale właściciel sprawiał ogromne trudności. Wiecznie czegoś mu brakowało. Kiedy miałam już wszystkie zaświadczenia, właściciel doszedł do wniosku, że jednak nie wynajmie lokalu. Myślę, że nie chciał wynajmować lokalu Polakom” – mówi polska krawcowa. Ani Anna, ani Tomek z Agnieszką nie planują powrotu do Polski. „Dla nas wartość funta nie ma znaczenia, bo mieszkamy i żyjemy tutaj” – mówi Tomek – „planujemy zostać na stałe, ale jak to w życiu bywa, czasami z planów nic nie wychodzi”. Anna też nie chce wracać. „Jestem z siebie dumna, że udało mi się osiągnąć zamierzony cel. W Polsce nie miałam takiej możliwości”. (JŚ)
August 2008 | sierpień 2008 | 11
LINKperyskop Anglia
Notting Hill Carnival Co roku w sierpniu centrum Londynu zamienia się w dwudniowy uliczny karnawał tańca, muzyki, kolorowych strojów i jedzenia. Uczestniczą w nim setki tysięcy turystów i mieszkańców Londynu. W czasie Notting Hill Carnival celebruje się wszystko, co ma jakikolwiek związek z kulturą karaibską, dlatego też można nie tylko zobaczyć barwne ubrania, ale i zakosztować przeróżnych przysmaków. Kuchnia karaibska jest raczej pikantna, ale desery łagodzą wszelkie ostrości i uważane są za jedne z najlepszych na świecie.
Na Notting Hill Carnival ściągają wieloetniczne tłumy z całego świata, ponieważ festiwal ten jest jedną z najciekawszych atrakcji odbywających się na wolnym powietrzu północnej półkuli. Trwa zwykle dwa dni. Pierwszy dzień jest spokojniejszy, bo to część zwana Karnawałem Dzieci. Biorą w niej udział całe rodziny, a ze względu na obecność milusińskich, zwykle jest mniej intensywny i hałaśliwy. Rozkwita w drugi dzień. Całość ma miejsce w Notting Hill i okolicach 24 i 25 sierpnia (niedziela, poniedziałek). Wstęp wolny. (AŁM)
Jeden z uczestników Notting Hill Carnival, festiwalu celebrującego kulturę karaibską.
Szkocja
Królestwo motyli Na terenie Szkocji powstanie dziesięć „rezerwatów motyli”. Inicjatywa Butterfly Conservation Scotland ma na celu ochronę ginących gatunków tych pięknych owadów. Według badań BCS, Szkocja stała się azylem dla wielu gatunków, migrujących z terenów Anglii.
Papilio machaon z rodziny paziowatych jest rzadkim widokiem w Wielkiej Brytanii. Fot. Linnell Esler
Zadziwiające, jak mało uwagi zwraca przeciętny człowiek na motyle” – pisał w autobiografii Władimir Nabokow. I choć nie chodziło o współczesnego człowieka (pisarz w ten sposób komentował przygodne spotkania podczas poszukiwań okazów nad Adriatykiem na początku XX wieku) nie wydaje się żeby to stwierdzenie straciło choćby odrobinę na aktualności. Jedyną zmianą jest fakt, iż z roku na rok tych pięknych, delikatnych i tajemniczych stworzeń jest coraz mniej.
Anglia
Szkocja
Festiwal Brytyjskiego Piwa w Londynie
Gorączka złota
Ponad 66 tysięcy miłośników złocistego napoju pojawia się zwykle w czasie corocznego Festiwalu Piwa w stolicy Anglii. Podczas festiwalu prezentuje się piwa z Wielkiej Brytanii i reszty świata – w sumie około 450 rodzajów, począwszy od ale, skończywszy na delikatnych ciderach. Imprezie towarzyszą gry i zabawy pubowe, rozmaite konkursy i oczywiście degustacja dwojakiego rodzaju: samowolna i niekontrolowana oraz pod okiem wytrawnego piwosza, który o degustowanym piwie ciekawie opowiada (warto zarezerwować miejsce). W czasie Festiwalu można też skosztować różnego rodzaju piwnych przekąsek, posłuchać muzyki i ogólnie zanurzyć się w atmosferze tradycyjnej brytyjskiej zabawy pubowej. Festiwal odbywa się od 5 do 9 sierpnia na Earls Court. Bilety można nabyć przez Internet (£8) lub tuż przed wejściem (£10). Więcej informacji na stronie: www.camra.org.uk (AŁM)
12 | sierpień 2008 | August 2008
Eksploatacja złotodajnych terenów Szkocji coraz bliżej. Pierwsze prace wydobywcze mają rozpocząć się w pobliżu niewielkiej wioski Tyndrum, koło Glasgow. Złota w szkockiej ziemi jest jednak niewiele i trzeba dysponować specjalistycznym sprzętem, by je wydrzeć strzegącym go zazdrośnie zielonym wzgórzom. Dyrektor naczelny spółki Chris Sangster nie kryje, że prace nad projektem trwają już od bardzo dawna: „Znaczna część pracy już za nami. Poszukiwania i obliczenia zajęły 15 lat”. Gra jest warta świeczki, gdyż szkockie złoto należy do najdroższych na świecie. Cena może być nawet pięciokrotnie wyższa od cen kruszców pochodzących z innych rejonów świata. Wynika to przede wszystkim
Rezerwaty motyli zostaną utworzone w rejonach North Argyll, Lorne i Knapdale, Lochaber, Upper Deeside, Badenoch i Strathspey, Highland Perthshire, Solway, Mull, Islay oraz Moray Firth. „Ponieważ to takie małe stworzenia, musimy myśleć globalnie, by je uratować” – mówi Paul Kirkland, dyrektor BCS. Projekt zakłada współpracę z rolnikami i leśnikami, z pomocą których odtworzone zostaną naturalne siedliska, a ochroną objęte duże kolonie motyli. „Nie chcemy tak jak Anglicy doprowadzić do praktycznie całkowitego wyginięcia tych gatunków na naszych obszarach” – dodaje Kirkland. Projekt powstał z okazji 40-lecia powstania Butterfly Conservation Scotland. (MP)
z rzadkości występowania złota w Szkocji. Prace wydobywcze mają rozpocząć się w ciągu kilku tygodni, potrzebne do wydobycia kruszcu urządzenia dostarczone będą z Chile przez australijską spółkę Scotgold Resources Ltd. Inicjatywa, której celem jest wydobycie złota o wartości 70 milionów funtów ma stworzyć 60 nowych miejsc pracy. Chris Sangster zapewnia, że projekt jest całkowicie bezpieczny dla środowiska naturalnego, a urządzenia przystosowane są do wydobywania kruszcu bez zbędnego naruszania podłoża. Urzędnicy mają wkrótce podjąć decyzję, co do przyszłości eksploatacji złotodajnych terenów mieszczących się w sąsiedztwie Loch Lomond oraz parku narodowego Trossachs. (MP) Co kryją wzgórza Loch Lomond? Fot. Bryan Weirr
www.linkpolska.com
LINKperyskop Anglia
Kup obraz w wirtualnej galerii Wirtualna galeria Zosi Nogi działa od listopada, promując w Londynie młodych artystów z Polski. 50 prac już „poszło” do ludzi. To spory sukces młodej konserwator sztuki rodem z Torunia. „Właściwie to konserwuję papier, bo w pełnym zabytków Londynie, ja pracuję nad sztuką współczesną” – śmieje się absolwentka Akademii Sztuk Pięknych. „Moi klienci to kolekcjonerzy dzieł sztuki, muzea, galerie i domy aukcyjne. Dzięki temu mogę na co dzień obcować z twórczością takich artystów, jak Andy Warhol czy Allen Jones” – mówi Zosia. I to właśnie klienci zaczęli pytać o polskich artystów. „Z ciekawości albo licząc na okazję. Bo jak z Polski, to powinno być tanie” – wyjaśnia fachowo – „tutaj każdy chce mieć coś nowego na ścianie. Unikat. Pomyślałam,
Zdjęcie miesiąca Niecodzienne widoki w samym centrum Londynu. fot. Tomek Kurkowski
www.linkpolska.com
trzeba im więc tę sztukę pokazać”. A pokazywać, zdaniem Zosi Nogi, jest co! Coraz wyraźniej zaczął krystalizować się pomysł - może by tak własną galerię... Lecz galeria „na żywo” to za duży koszt. Internet? A owszem! Profesjonalną witrynę zaprojektował mąż. Są tam prace dwudziestu artystów z Polski, prezentujących różne style. Ceny? Od kilkudziesięciu do kilkuset funtów. „Na brytyjskim rynku to dobre ceny” – twierdzi Zosia. Pod koniec roku nastąpi tygodniowy transfer ze świata sztuki wirtualnej do realnej. 5 listopada na Brick Lane w Rug Factory „będzie można „na żywo” obejrzeć prace „moich” artystów. Porozmawiać z autorami, zawiązać kontakty. Pewnie też coś sprzedać...” – wyjaśnia właścicielka Galerii Noga. (JR)
Zosia Noga, założycielka wirtualnej galerii www.nogagaleria.com
Magazyn „Link Polska” zaprasza wszystkich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komentarzem autora na adres: redakcja@linkpolska.com Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają nagrody! Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.
August 2008 | sierpień 2008 | 13
LINKtemat numeru
14 | sierpień 2008 | August 2008
www.linkpolska.com
LINKtemat numeru
Polski przemysł
PIELGRZYMKOWY tekst i zdjęcia: Jakub Świderek
Polscy pielgrzymi stanowią 20% wszystkich pielgrzymujących Europejczyków i od 3 do 5% wszystkich chrześcijańskich pielgrzymów na całym świecie. Nigdzie indziej duchowy wymiar pielgrzymek nie przenika się z materialnym tak, jak dzieje się to w Polsce. Bóg słucha rock’n’rolla Agata nigdy nie lubiła długich spacerów i pieszych wycieczek, więc nikt nie wierzył, że jej się uda. Pamięta, że, gdy jako 13-letnia dziewczynka po raz pierwszy wzięła udział w jednej z najtrudniejszych pielgrzymek w Polsce, asfalt topił się jej pod stopami. 540 kilometrów od Szczecina do Częstochowy przeszła w 16 dni. W sumie w Szczecińskiej Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę Agata brała udział 11 razy. Od 4 lat mieszka w Belfaście, ale myślami często wraca do pielgrzymkowych czasów. Podkreśla, że pielgrzymki są dla wszystkich, nie tylko dla rozmodlonych i ugruntowanych w wierze. Może nawet bardziej dla tych, którzy szukają swojej drogi, dla zagubionych. „Przez lata szeregi naszej pielgrzymki poważnie pustoszały w okolicach Jarocina” - opowiada Agata - „stosunkowo duża grupa pątników urywała się na festiwal muzyki rockowej, by po kilku dniach powrócić do szeregu i iść dalej”. Agata z własnego doświadczenia i obserwacji wie jednak, że postawa pielgrzyma ewoluuje i człowiek dojrzewa do zrozumienia sensu pielgrzymowania: „To długa chwila na zastanowienie się nad życiem, postępowaniem, decyzjami. Patrzysz na wszystko z innej, lepszej perspektywy. Zmieniają się priorytety. Najważniejsze jest to, żeby iść, walczyć o dobrą kondycję swoich nóg, gasić zwątpienie i zniechęcenie”.
Rozmowa z Bogiem i flirt nastolatków Polskie pielgrzymowanie to fenomen na skalę światową. Pielgrzymki w Polsce to mieszanka głębokiej duchowości z materializmem, mądrej wiary z fanatyzmem, rozmowy z Bogiem z flirtem nastolatków. To głównie polska młodzież stanowi trzon pielgrzymowania. Jej radość wyrażana śpiewem i tańcem stanowi przeciwwagę dla dewocji i fanatyzmu religijnego. Do polskich miejsc świętych zmierzają najróżniejsze grupy. Jest pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców, pielgrzymka Poczty Polskiej, pielgrzymują żołnierze, więźniowie, niewidomi i niedowidzący, maturzyści, alkoholicy i ci, którzy żyją dzięki przeszczepom, dziękując za drugie życie. Tysiącami młodych pielgrzymów opiekują się ludzie, dla których długie marsze do miejsc świętych stały się sensem życia. Tadeusz Popończyk jest jednym z najbardziej
www.linkpolska.com
August 2008 | sierpień 2008 | 15
LINKtemat numeru doświadczonych polskich pielgrzymów. Już ponad 50 razy dotarł z różnymi pielgrzymkami na Jasną Górę. Sam wiele z nich zorganizował. „Dzisiaj to są pielgrzymki XXI wieku” - mówi 70-letni weteran marszów - „kierownik trasy ma GPS, urządzenie, które pokazuje każde odchylenie od wyznaczonej trasy. Pielgrzymowanie nie polega na tym, żeby błądzić po polach i lasach, jak to się kiedyś zdarzało. Kiedyś wystarczyło trochę mgły i nadrabiało się parę kilometrów”.
Nowoczesne pielgrzymowanie Rzeczywiście z upływem lat zmienia sie również kultura polskiego pielgrzymowania. Wirtualna Mapa Pielgrzymek to serwis internetowy, dzięki któremu można śledzić tempo poruszania się pielgrzymów oraz ich przystanki. Według Krzysztofa Piadłowskiego, szefa projektu, w pierwszych dniach działania serwis zanotował 40 tys. odsłon. Najwięcej osób odwiedza wirtualną mapę na początku sierpnia, kiedy na Jasną Górę wyrusza najwięcej pielgrzymów. Do utworzenia serwisu użyto systemu, który na co dzień używany jest do ścigania przestępców. Projekt skierowany jest do tych, którzy z różnych powodów nie mogą brać udziału w pielgrzymkach. Drogą internetową towarzyszą więc milionom Polaków w całej Polsce.
Tutaj nie ma pieniędzy? Według danych Zakładu Geografii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego co roku w pielgrzymkach bierze udział od 6 do 7 milionów Polaków, czyli ponad 15% całego narodu. W Polsce jest ponad 500 sanktuariów. Do największych, takich jak Łagiewniki, Licheń czy Kalwaria Zebrzydowska od kilku lat coraz liczniej przychodzą piesi pątnicy. Najczęściej pielgrzymujemy do Częstochowy na Jasną Górę. Tam corocznie dociera ok. 4 milionów
polskich wiernych. Polacy w celach religijnych wyruszają też za granicę. Około miliona wiernych z Polski co roku wybiera Rzym, Lourdes czy Medjugorie. Ze względu na walory turystyczne, popularne jest też pielgrzymowanie „Szlakiem św. Pawła” przez Grecję, Turcję i Włochy. Tutaj swoją szansę zwęszyły biura turystyczne, które specjalizują się w organizowaniu wycieczek do miejsc świętych. Za 6-dniową pielgrzymkę do Medjugorie wraz z wyżywieniem zapłacić trzeba jednemu z toruńskich biur podróży 1330 złoty. „Tutaj nie ma pieniędzy, tutaj jest Bóg!” - krzyczał jeden z uczestników pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja pod Jasną Górą. Pieniądze w Częstochowie jednak są. Częstochowianie nazywani są czasem złośliwie „medalikarzami”. Tak utrwalił się obraz miasta i jego mieszkańców, którzy żyją z obsługi pielgrzymek. Wprawdzie nie jest to już zjawisko tak duże, jak np. w końcu XIX wieku, kiedy „przemysł pielgrzymkowy” można było porównywać do włókiennictwa czy metalurgii, ale nie da się ukryć, że częstochowianie wciąż namacalnie korzystają z obecności milionów pielgrzymów z Polski i ze świata.
Bogata forma, uboższa treść Jednym z najpopularniejszych i zarazem najmłodszych miejsc świętych w Polsce, do którego podążają pielgrzymi z całego kraju jest Sanktuarium Maryjne w Licheniu. Nie wiadomo, ile kosztowało wybudowanie największej w Polsce, ósmej w Europie i jedenastej na świecie bazyliki wchodzącej w skład tego sanktuarium. „Panu Bogu nie wypada wypominać pieniędzy” - ucinał pytania dziennikarzy ksiądz Makulski podczas święcenia bazyliki. Mówi się, że był to koszt co najmniej kilkudziesięciu milionów złotych. Od kilku lat Licheń w sezonie (maj - październik) odwiedza 1,5 mln osób. Do dyspozycji gości w Licheniu są domy pielgrzyma o różnych standardach. Jak
Najczęściej pielgrzymujemy do Częstochowy na Jasną Górę. Tam corocznie dociera ok. 4 milionów polskich wiernych
16 | sierpień 2008 | August 2008
www.linkpolska.com
LINKtemat numeru mówi ks. Zbigniew Krochomal, ekonom sanktuarium w Licheniu, pielgrzymi wybierają droższe, wygodne pokoje z łazienkami. Aby sprostać wymaganiom gości powołano Zakład Gospodarczy, który w sezonie zatrudnia 300 osób. „Staramy się tak kształtować ceny, by były one dostępne dla gościa z większym portfelem, jak i dla tego mniej zamożnego” - mówi ks. Krochomal, dodając, że w ubiegłym roku sanktuarium zarobiło na czysto 80 tysięcy złotych. „To jest przede wszystkim święta służba. Ona się wiąże z pieniędzmi, ale te pieniądze, w moim odczuciu, są bardziej zadaniem, odpowiedzialnością niż zyskiem, który należy szybko skonsumować” - mówi ksiądz. Katarzyna z Wrocławia przyjechała do licheńskiego sanktuarium po raz pierwszy. „Różne rzeczy słyszałam o Licheniu, że bogactwo, przepych, kicz. Przyjechałam, zobaczyłam i zdumiało mnie, że jest to miejsce przede wszystkim dla ludzi” - mówi dziewczyna. Ksiądz Stanisław Musiał pisał jednak w „Tygodniku Powszechnym”, że boleje nad brakiem wyobraźni duszpasterskiej i religijnej u niektórych ludzi kościoła. „Znam kilka sanktuariów, gdzie łaskami słynące obrazy lub figury przeniesiono do nowo wybudowanych okazałych świątyń” - pisał ksiądz Musiał - „okazuje się teraz, że wierni od tych sanktuariów odchodzą. Nie odnajdują oni w nich tego, co znajdowali przedtem, często w ubogich, drewnianych kościółkach.
Droga jest celem Na szczęście zachwiany balans pomiędzy formą a treścią w sanktuarium w Licheniu nie ma wpływu na istotę polskiego pielgrzymowania, która jest niezmienna od wieków. Nasi przodkowie, zanim przyjęli chrześcijaństwo, pielgrzymowali do swoich świętych miejsc - do Góry Ślęży To głównie polska młodzież stanowi trzon pielgrzymowania. Jej radość wyrażana śpiewem i tańcem stanowi przeciwwagę dla dewocji i fanatyzmu religijnego.
czy Góry Chełmskiej koło Koszalina. Już oni wiedzieli, że w pielgrzymowaniu to droga jest celem. „Do domu wraca się z naładowanym akumulatorem. Jest się zupełnie innym człowiekiem niż wtedy, gdy się wychodziło” - mówi doświadczony pielgrzym Tadeusz Popończyk.
„Nie chodzi przecież o to, żeby zmęczyć nogi czy pięknie się opalić. Chodzi o to, żeby na lepsze zmieniło się wnętrze człowieka”. POPULARNE PIELGRZYMKI NA WYSPACH Pielgrzymka do Croagh Patrick w Irlandii odbywa się corocznie w ostatnią niedzielę lipca. Średnio bierze w niej udział 25 tysięcy pielgrzymów. Celem pielgrzymki jest szczyt góry Croagh Patrick (765 m n.p.m. ). Warunkiem pełnego przeżycia tego pielgrzymowania jest marsz po kamienistych zboczach na bosaka. Pielgrzymka do Holy Island na angielskim wybrzeżu Northumbrian odbywa się podczas Wielkiego Tygodnia przed Wielkanocą. Pielgrzymi maszerują z różnych miejsc w północnej Anglii i Szkocji, od 70 do 120 mil, dźwigając wielki, ciężki krzyż. Pątnicy spotykają się w Wielki Piątek na wybrzeżu i podczas odpływu przechodzą na wyspę. Pielgrzymka ma ekumeniczny charakter, a jej liderami są duchowni różnych kościołów w UK. Pielgrzymka The Hampshire Pilgrims‘ Trail obejmuje 155-milowy odcinek pomiędzy Katedrą w angielskim Winchesterze a francuskim Mont Saint Michel. Dzień świętego Michała obchodzony jest 29 września i to wtedy najwięcej osób zmierza do normańskiego sanktuarium we Francji. Pielgrzymów prowadzą znaki, które umiejscowione są na całej trasie.
LINKfotogaleria
Zapomniani olimpijczycy Cykl zdjęć „Zapomniani olimpijczycy” zdobył trzecią nagrodę w konkursie Newsreportaż w kategorii życie codzienne. Opisy do fotografii zostały opracowane zimą 2006 roku i od tego czasu nie były aktualizowane. Bartek Solik, urodzony w 1978 roku, zakopiańczyk, na stałe mieszkający w stolicy Podhala. Ceniony zwłaszcza za obserwacje codziennego dla niego otoczenia. Zdobył uznanie reportażami publikowanymi w „Gazecie Wyborczej”, tygodnikach „Polityka”, „Newsweek”, „Przekrój”. Nagradzany w wielu konkursach fotografii prasowej. Przedstawiciele krakowskich mediów uhonorowali go tytułem Fotoreportera Roku 2006. Członek kolektywu fotografów Agencji Fotograficznej Visavis.pl
Adam Krzysztofiak - skoczek narciarski, z zawodu dekarz. Olimpijczyk z Sapporo (1972) i z Innsbrucku (1976). Mieszka w nędzy w swoim domu pod Wielką Krokwią w Zakopanem. Żyje z zapomogi za 316 zł miesięcznie. Ima się prac dorywczych. Po nawrocie ostrego zapalenia płuc w stanie śmierci klinicznej odwieziony do szpitala. Na zdjęciu z 86-letnią matką Amelią w swoim domu. Wojciech Truchan - narciarz i biathlonista, rolnik. Uczestnik i chorąży polskiej ekipy na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Innsbrucku (1976). Nie pracuje, sprzedał cały inwentarz i opiekuje się niewidomą, chorą na cukrzycę żoną Zofią. Plażówka koło Witowa na Podhalu. .
18 | sierpień 2008 | August 2008
www.linkpolska.com
LINKfotogaleria
Roman Sieczka - skoczek narciarski, konserwator maszyn. Olimpijczyk z Cortina d’Ampezzo (1956). Rok później po wypadku na skoczni w Czechosłowacji stracił część prawej stopy. Żyje w Kościelisku ze skromnej emerytury. Nie stać go na profesjonalną protezę, więc sam ją wystrugał w warsztacie stolarskim.
Józef Gąsienica Daniel - narciarz wyczynowy, specjalista w kombinacji norweskiej, rolnik. Wielokrotny mistrz Polski, olimpijczyk z Grenoble (1968). Obecnie bezrobotny, mieszka samotnie w jednej izbie. Pod sklepem spożywczym prosi o drobne na piwo.
Stanisław Bobak - skoczek narciarski, podoficer Wojska Polskiego, rolnik. Olimpijczyk z Innsbrucku (1976) i Lake Placid (1980), rekordzista Wielkiej Krokwi z 1975r. Cierpi na skręt jelita, którego nabawił się podczas wyjazdu zarobkowego we Francji. Nie może jeść. Przez 15 godzin na dobę sam dożywia się witaminowym koktajlem w kroplówce. Waży 47 kg.
www.linkpolska.com
August 2008 | sierpień 2008 | 19
LINKreportaż
W oparach intelektu Polacy w Oksfordzie
Aleksandra Kaniewska
Studentów z Polski jest na Wyspach coraz więcej. I nie tylko studentów - coraz większe grono Polaków zasila też brytyjskie podstawówki i licea. Czasem nawet te najbardziej prestiżowe, w których uczą się dzieci ministrów i premierów. Jak ważną częścią naszego kapitału społecznego jest tzw. dobre wykształcenie? I czy rzeczywiście jest ono aż tak nieosiągalne? Pierwsze dni września bywają w Oksfordzie bardzo piękne. Stare klony i olchy gubią liście, chodniki pełne są brązowych kasztanów, a mury college’ów pokrywa czerwono-złoty bluszcz. Każdy miesiąc to zresztą inne „smaczki”. Latem wszelkie połacie zieleni stają się miejscem wymarzonego odpoczynku – w parkach i na zadbanych trawnikach odbywają się pikniki, grille i gry w polo. Wiosną najpiękniej śpiewają tu ptaki, a zimą świetnie smakuje rozgrzewająca, angielska cream tea. Rytm życia
w miasteczku wyznaczany jest przez pracę Uniwersytetu Oksfordzkiego - jednej z najbardziej znanych i prestiżowych uczelni na świecie. „Moje pierwsze dni tutaj to było nieustanne zdziwienie i zachwyt. Patrzyłem na historyczne mury, tradycyjne stroje i zastanawiałem się, dlaczego ja?” - śmieje się Aleksander Chmielewski, który studiuje tu inżynierię. „Koledzy mówili, że po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja i zaczyna traktować Oksford jak zwyczajne miasto. I mieli rację” - dodaje.
Aleksandra Kaniewska, dziennikarka „Dziennika” i „Gońca Polskiego”, absolwentka rocznych Modern Japanese Studies na Oxford University i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. W trakcie studiów w Oksfordzie przynależała do Saint Antony’s College.
20 | lipiec 2008 | July 2008
www.linkpolska.com
LINKreportaż Polski Oksford Na Uniwersytecie Oksfordzkim uczy się ponad 18 tysięcy uczniów z całego świata. Część z nich to tzw. studenci undergraduate, którzy przygotowują się do licencjatu. Reszta to przyszli magistrowie i doktoranci. Od kilku lat do Oksfordu przyjeżdża także coraz więcej młodych Polaków. W tym roku będzie już prawdopodobnie powyżej stu osób. Większość z nich twierdzi, że na prestiżową uczelnię nie jest wcale tak trudno się dostać. „Z mojego rocznika w warszawskim liceum do Oksfordu i Cambridge zdawałem tylko ja i kolega, a tak naprawdę powinna się tu znaleźć połowa naszej klasy” - opowiada Antoni Wróbel, student biochemii. „Tylko, że części nie chce się aplikować, a reszta myśli, że na pewno się nie dostanie. A na niektórych kierunkach jest tutaj tylko czterech kandydatów na miejsce, to mniej niż na Uniwersytecie Warszawskim” - dodaje. Ania Szmuksta właśnie skończyła w Oksfordzie pierwszy rok fizjologii. Na wyjazd do Anglii zdecydowała się po wakacyjnym wyjeździe w okolice Chester. „Wróciłam zachwycona lokalną uprzejmością i mentalnością ludzi. Po wielotygodniowych peanach na cześć Anglii, rodzice zapytali: czemu więc nie wyjedziesz tam na studia? Złożyłam aplikację i dostałam się na wymarzony kierunek w Oksfordzie. Nie było wyjścia, musiałam podjąć wyzwanie” - opowiada Ania. Dla niej Oksford to nie tylko walory akademickie, ale przede wszystkim poszerzające horyzonty życiowe doświadczenie. „To właśnie studiowanie wśród osób z bardzo różnych kręgów kulturowych jest największą wartością uczelni zagranicznych. Pozbywamy się wtedy stereotypowego spojrzenia na inność, różnorodność. Jednego dnia mogę pójść na spotkanie Yidish Society i posłuchać wykładu o Holokauście, innego wieczoru odwiedzić French Society podczas degustacji win i serów, a w weekend spędzić noc na szalonej meksykańskiej imprezie z salsą i tequilą” - mówi Ania. Czy trudno studiuje się na mitycznym Oksfordzie? I tak, i nie. Polscy studenci przekonują mnie, że słyniemy z mądrych głów i mamy tu świetną reprezentację. „Na pierwszym roku przez moment miałem wrażenie, że trudniejszych rzeczy nauczyłbym się na Politechnice Warszawskiej” - mówi Igor Boczarow, drugoroczny student chemii, który za swoją pierwszą oksfordzką sesję dostał specjalne wyróżnienie. „Później jednak ruszyliśmy z materiałem do przodu i teraz jestem już bardzo zadowolony. Pewnie nawet zostanę w Oksfordzie na doktoracie” - stwierdza.
Życie zaczyna się w college’u
który kilkaset lat temu w obronie koniecznej zabił przy pomocy opasłego tomu Arystotelesa szarżującego na niego dzika. Takie uroczyste kolacje to dla studentów jedna z wielu okazji, żeby przy lampce wina spotkać się ze znanymi naukowcami, politykami i dyplomatami. „Na każdym kroku spotykamy osobistości ze świata nauki, sztuki, autorów książek, które każdy z nas czytał” - opowiada Ania. „Największe wrażenie jednak robi fakt, że większość z tych ludzi jest na uczelni dla nas, studentów, a nie na odwrót. Ponieważ większość zajęć to głównie tzw. tutoriale, czyli spotkania z profesorem w małych, dwu- lub trzyosobowych grupkach studentów, bieżąca praca jest bardzo intensywna. Do każdego takiego spotkania przygotowujemy się prawie jak do egzaminu…”.
Oksfordzkie baśnie i legendy „Jakie są największe plusy studiowania w Oksfordzie?” - pytam kilkoro studentów z Saint Antony’s College. „Mieszanka kulturowa, świetnie wyposażone biblioteki i tutoriale z największymi mózgami świata” - odpowiadają szybko. System tutorialny stosuje się tu od samego początku działania uniwersytetu, czyli mniej więcej od XII wieku. Studenci chwalą sobie w nim przede wszystkim fakt, że jest bardzo dopasowany do indywidualnych wymagań i możliwości. I że nikt nie wymaga od nich wkuwania wiedzy na pamięć. „Jeśli ktoś lubi dużo czytać, analizować i brać udział w dyskusjach, każdy z oksfordzkich kierunków będzie dla niego” - śmieje się Agnieszka, która przez rok studiowała tu socjologię. „Oksford nie jest dla ludzi, którzy chcą studia „przesiedzieć”. To bardzo interaktywna, ale też wymagająca uczelnia, w której ceni się samodyscyplinę i kreatywność” stwierdza rzeczowo dziewczyna. Oksford to też miejsce wyjątkowo magiczne, które trudno się opuszcza. „Jest wręcz oderwane od rzeczywistości” - mówi mi jedna ze studentek. Stare, chłodne mury, uniwersyteckie ogrody z połaciami zielonej trawy i strzyżonych żywopłotów, tysiącletnie nagrobki, które w konwertowanych na biblioteki kaplicach służą czasem jako podstawki pod książki. A poza tym setki rowerów, którymi przemieszczają się studenci, tradycyjne obrzędy, jak immatrykulacja, zakończenie studiów, gra w krykieta, rzucanie beretami po egzaminach i wiele innych akademickich doświadczeń - wszystko to po latach wspomina się z łezką w oku. Podróż po oksfordzkiej Tamizie zainspirowała Lewisa Carrolla do napisania baśnio-bajki „Alicja w Krainie Czarów”. Bardziej współcześnie, to właśnie tutaj, w Christ Church College, umieszczono część akcji filmu o Harrym Potterze. Są także inne, literacko-historyczne tropy. Po zajęciach oksfordzcy studenci często spotykają się w przepięknym ogrodzie botanicznym, po którym lubił spacerować J.R.R. Tolkien oraz w pubie „Eagle and Child”, gdzie w oparach piwa słynny pisarz tworzył swoje książki. Jeśli nie Oksford, to co? A może inaczej: A dlaczegóż nie Oksford, drogi studencie?
Oksford i Cambridge, które w Anglii określane są mianem Oxbridge, od blisko 800 lat mają swoją specyficzną strukturę organizacyjną. Każdy student, który zaczyna tu naukę musi stać się częścią jednego z 39 college’ów. To właśnie college zapewnia studentowi opiekę prawną, zakwaterowanie, dostęp do świetnie wyposażonych bibliotek, czytelni, sal komputerowych oraz tzw. Common Rooms, w których studenci i proRozpoczęcie uroczystości fesorowie spotykają się na herbatę, ciasteczka i nieformalne dyskusje. W każdym college’u znajduje się też stołówka, nazywana tutaj kantyną lub dining hall, w której studenci mogą smacznie i niedrogo zjeść lunch i kolację. To zdecydowanie duża oszczędność, gdyż w kantynie dobry obiad można kupić już nawet za 3 funty (w mieście tyle kosztować nas będzie croissant i kawa). Starsze college’e, np. Christ Church lub Magdalen College mają imponujące, eleganckie jadalnie, w których wieczorami często odbywają się tzw. Formal Halls, czyli uroczyste kolacje z profesorami i gośćmi z zagranicy. Czasem college’e organizują też bardziej nietypowe spotkania. W jednym z nich raz do roku można uczestniczyć w kolacji połączonej z pieczeniem dziczyzny. Wszystko ku czci studenta,
www.linkpolska.com
absolutoryjnej w teatrze Sheldonian, Uniwersytet Ozvvvfordzki. Fot. Toby Ord.
7
(25)
Lipiec/July 2008
LINK POLSKA jedyny polski magazyn dostępny w Wielkiej Brytanii i Irlandii
Uciśnione muzułmanki?
Zamieść reklamę! Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com
3
2
(21)
(20)
Marzec/Mar 2008
Luty/Feb 2008
TEMAT NUMERU
ZAWIESZENI NA £OKCIACH czyli opowieśæ o szczêśliwie samotnych
Jeśli mam siê zakochaæ, to w kimś, kto naprawdê jest tego wart” - mówi
Dzień, w którym odeszła drużyna
Paulina z Cork
Turystyka:
w krainie Fado Galeria: Micha³a Glinickiego
SEN O WARSZAWIE
4
6
5
(22)
Kwiecieñ/April 2008
(24)
(23)
Maj/May 2008
Czerwiec/June 2008
Nasi - Obcy
pierwsze
5
sekund
wszystko
o mojej matce
Rozmowy aktorów w garderobie
LINKkultura
Telewizyjna papka TOMASZ KAROLAK: Porozmawiajmy o kreowaniu gustów publiczności i niekompetencji ludzi piszących scenariusze. Gdy dostaję propozycję zagrania w filmie i czytam scenariusz, to najczęściej mam wrażenie, że czytam coś napisane jak dla debila. Bo tylko debilowi trzeba łopatologicznie tłumaczyć rzeczy oczywiste. A wszystko dlatego, że to ma być tzw. produkcja dla szerokiej publiczności. A przecież można zrobić komercyjny film z dobrym scenariuszem! Właśnie jestem w trakcie robienia filmu tak kiepsko napisanego, że niemal każda scena jest zmieniana na planie. Podobnie było, gdy wspólnie kręciliśmy komedię, która odniosła zresztą duży sukces. PIOTR ADAMCZYK: Powinniśmy być tam wpisani jako współautorzy scenariusza, a już na pewno jako autorzy dialogów. TOMASZ: Polscy scenarzyści nie mają ani problemu, ani wstydu, że ostatecznie film jest mówiony zupełnie inaczej niż oni napisali. Mało tego, pną się coraz wyżej po szczeblach zawodowej kariery. PIOTR: Dziś każdy może napisać scenariusz. A tak dużo i tak szybko się kręci, że nie ważna jest jakość. Zatem kolejną niezbędną umiejętnością aktora stała się umiejętność zmieniania tekstu. W szkołach teatralnych uczymy się na tekstach klasycznych, gdzie nie można nawet przecinka zmienić. Zresztą, gdy cokolwiek zmienisz u Tuwima albo Fredry, to zdanie traci sens. Pamiętam pierwsze doświadczenia z niedobrymi tekstami, gdy stawałem na rzęsach, żeby powiedzieć jakieś źle napisane zdania w jak najbardziej naturalny sposób. Zauważyłem jednak, jak pracuje Janusz Gajos, który skreśla marne teksty, mówi własnymi słowami, wyrzuca nadmiar opisujących słów. Dziś sam tak postępuję, zrobiłem się cenzorem i często zmieniam nawet sens scen, żeby nie mówić bzdur. Gdy widzę błędy ortograficzne w didaskaliach, to nawet nie chce mi się rozmawiać ze scenarzystą, bo on w ten sposób obnażył swój brak profesjonalizmu. A w Hollywood mają sztaby scenarzystów i gdy zastrajkowali to przestano kręcić zdjęcia. Strajk scenarzystów w Polsce przeszedłby bez echa… TOMASZ: Bo tam maja szkoły dla scenarzystów i oni się uczą rzemiosła! Ja w pewnym momencie zażądałem spotkania z pionem scenariuszowym serialu, w którym gram główną rolę. Na spotkaniu ujrzałem inteligentną kobietę, która nie wychodzi ze swojego supernowoczesnego oszklonego biura nawet na krok i tam tworzy pewną rzeczywistość w oderwaniu od codziennego życia. Zarabia dobre pieniądze nie mając pojęcia o tym, co naprawdę dzieje się wokół. PIOTR: Zmieniło się też to, że nasze kino robi się bardziej producenckie i często aktorzy biorą to w swoje ręce. TOMASZ: Jak obecny tu Piotr Adamczyk, który również stał się producentem. PIOTR: Ludzie czując pierwsze porywy wiatru ustawiają
www.linkpolska.com
żagle w tym kierunku. Ale zauważam, że kino producenckie też ma swoje negatywne efekty, bo trzeba dbać o masowego widza. Jestem przekonany, że widzowie jednak chcą czegoś więcej. Jako dziecko oglądałem filmy nie rozumiejąc ich i biegłem do słownika, by znaleźć znaczenie trudniejszych słów. Chciałem się dowiedzieć. Nie wszystko musi być podane na tacy. Tymczasem ogłupia się widzów telewizyjną papką. TOMASZ: Teraz w serialach nie można już nawet papierosa zapalić. PIOTR: Wszystko musi być prorodzinne i nie wolno używać skomplikowanych zwrotów. TOMASZ: Grałem kiedyś w serialu kryminalnym, ale Krajowa Rada Radiofonii zdecydowała, że wszystkie sceny krwi i przemocy mają być wycięte. Wyobrażasz sobie taki kryminalny serial? Nic dziwnego, że upadł. PIOTR: Na czym to polega? W latach 70. producenci czekali, by Fellini skończył film, żeby dać mu pieniądze na następny. Kino było kinem artystów. A teraz? Trzeba tyłek pokazać i żeby była jakaś gwiazda, i żeby było o miłości, i koniecznie komedia romantyczna, bo inaczej się nie zwróci. TOMASZ: Pamiętaj, że u nas przyjęło się, że kino artystyczne jest biedne. A tam odwrotnie, kino artystyczne miało rozmach, jak na przykład „Rzym” Felliniego. PIOTR: Bo to były superprodukcje. Ktoś wierzył w jego geniusz i czuł, że na nim zarobi. TOMASZ: Kreowany w jego filmach świat pociągał zwykłego widza. Jak świat wspomnień i wyobraźni stworzony w filmie „Amarcord”. Nierzeczywista scenografia, aktorzy w ostrych makijażach. PIOTR: Oglądając ten film zastanawiam się, co się z nami stało, że dziś takie filmy nie powstają? Nie ma pieniędzy? Nie ma rynku? Nie ma widzów? Są. Przecież my oglądamy „Amarcord”. To nie wina widzów tylko tych, którzy liczą słupki według zainteresowania reklamodawców. Wszyscy walczą o słupki oglądalności. Tymczasem, gdy jadę do Krakowa czytać poezję, to od 8 rano w kolejce stoi tłum, żeby wejść do teatru. TOMASZ: Na mnie czekały tam głównie słuchaczki Radia Maryja i zresztą dostałem miażdżące krytyki od krakowskich kolegów recenzentów. PIOTR: To prześlę ci moje, które akurat w tym przypadku są pochwalne… Ale żarty na bok. Chodzi o to, że ludzie pchają się na salonik poezji, na koncert w filharmonii nie można dostać żadnych biletów, na ciekawe wydarzenie w operze nie wepchniesz się nawet na vipowską twarz. Czyli jest zainteresowanie prawdziwą kulturą. Tyle, że chowa się ona w niszach. I trzeba się o nią postarać, bo nie pokażą jej w Programie Pierwszym Telewizji Polskiej. Mimo abonamentu. TOMASZ: No właśnie, mimo abonamentu.
ROZMAWIAJĄ:
Piotr Adamczyk
Tomasz Karolak PODSŁUCHUJE: Anna Kozłowska
August 2008 | sierpień 2008 | 23
LINKkultura
„Król Roger” Szymanowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego.
Festiwalowe podróżowanie z artystami z Polski Jakub Świderek
Pod hasłem „Artyści bez granic“ odbędzie się tegoroczny Edinburgh International Festival. Weźmie w nim udział mocna reprezentacja polskich artystów. Nie jest to jedyny festiwal z udziałem Polaków. Polska sztuka coraz częściej gości na Wyspach i co ważniejsze, jej istota trafia do szerokiego grona odbiorców.
Kultura nie ma granic Z początkiem XXI wieku Europa zmienia swoje oblicze. Granice kontynentu ulegają przeobrażeniom na wiele różnych sposobów. Nie są to już tylko zmiany polityczne czy geograficzne, lecz także kulturowe i społeczne. Polska, jeden z największych krajów w Europie, i Polacy – naród ciągle migrujący, odgrywają w obecnych przemianach ważną rolę. „Zgłębienie nowej Europy byłoby niemożliwe bez odniesień do Polski, której sztuki teatralne okazały się wielce inspirujące“ – powiedział Jonathan Mills, dyrektor Edinburgh International Festival – „moja podróż do Polski, będąca częścią poszukiwań do tegorocznej edycji Festiwalu, była bardzo owocna“.
„Polski“ International Festival
Najbardziej rozpoznawalnymi Polakami na festiwalu w Edynburgu bedą polscy aktorzy: Magdalena Cielecka i Andrzej Chyra. Wystąpią oni w sztuce jednego z najbardziej awangardowych teatrów w Europie, TR Warszawa, zatytułowanej „Dybuk“. Krzysztof Warlikowski, który wyreżyserował sztukę zadaje widzowi pytanie o związki Polski ze społecznością żydowską. Sztuka znakomicie
24 | sierpień 2008 | August 2008
wpisuje się w założenia festiwalu, który powstał dzięki naglącej konieczności odbudowania poczucia jedności społecznej na rozdartym kontynencie w 1947 roku. TR Warszawa zaprezentuje również drugą sztukę „4.48 Psychosis“, która, jak twierdzą krytycy w Polsce, jest testem dla dzisiejszego teatru. Czy jesteśmy jeszcze w stanie rozpoznać na scenie odgrywaną postać, a nie aktora? Czy widzowie rozpoznają ból bohaterów, a nie tylko literaturę? Szkocka publiczność będzie miała szansę odpowiedzieć sobie na te pytania po obejrzeniu „4.48 Psychosis“. I wspaniale, że to właśnie polscy artyści postawią festiwalową publiczność przed podobnymi dylematami. Na festiwalu zaśpiewa również czołowa para polskich śpiewaków: Andrzej Dobber i Elżbieta Szmytka w jednym z arcydzieł XX wieku „Królu Rogerze“ Szymanowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Muzyka Karola Szymanowskiego jest również istotną cześcią programu muzycznego festiwalu.
Polskie teatry w ramach Fringe Kolejne polskie sztuki będzie można zobaczyć w ramach wiodącego w UK festiwalu teatralnego Fringe, który również corocznie odbywa się w Edynburgu. Gazeta „Edinburgh Evening News“ określiła inscenizację Kompanii Teatr Provisorium „Do piachu“ jako „a must see production“, czyli wydarzenie którego nie można przegapić. Sztuka na podstawie dramatu Tadeusza Różewicza na długo po premierze wzbudzała w widzach i krytykach silne emocje. „Jego największą siłą jest, że każdy szczegół, każdą scenę artyści Kompanii Teatr Provisorium
www.linkpolska.com
LINKkultura
Polscy artyści „RAZEM” ze szkockimi Fringe to nie tylko teatry. W ramach festiwalu odbędzie się również wystawa „RAZEM”. Wystawa jest pomysłem Gemmy Bentley. Gemma już wcześniej była zaangażowana w prezentację polskiej sztuki w Szkocji. Wystawy „We are working” i „I Don’t Want to Talk About Communism” odbiły się szerokim echem w prasie szkockiej i polskiej. Jak mówi Gemma Bentley, wystawę „I Don’t Want to Talk About Communism” odwiedzili nawet Tom Hanks i Ronnie Corbett, który zakupił jeden z obrazów. Przy organizowaniu wystaw bardzo ważna była pomoc polskiego konsulatu oraz lokalnych przedsiębiorców. Nie sposób też przecenić wsparcia Demarco European Art Foundation, która jest również zaangażowana w tegoroczny projekt. „RAZEM: New Polish Art and Design in Scotland” to wystawa, przy której współpracowało wielu polskich artystów
„4.48 Psychosis”. Grupa teatralna TR Warszawa.
przebywających w Szkocji, jak również osoby spoza polskiej społeczności. Wspólnie stworzyli instalację przypisaną do unikalnej przestrzeni galerii Roxy Art House. Artyści zostali wybrani spośród uczestników warsztatów „Re: Create”, organizowanych przez Stills Gallery, Edinburgh Sculpture Workshop i Edinburgh Printmakers. Wystawa obejmuje prace stworzone przy wykorzystaniu materiałów i umiejętności zdobytych podczas warsztatów, jak również prace artystów już tworzących interesujące dzieła za pomocą innych mediów, takich jak malarstwo i ruchome obrazy.
Czas na wyjątkową podróż Polscy artyści i ich sztuka coraz śmielej wkraczają do galerii w Szkocji i w całej Wielkiej Brytanii. A to dopiero początek, bo już w przyszłym roku na całych Wyspach rozpocznie się „sezon” na polską sztukę. Polish Season 2009 organizowany przez Instytut Adama Mickiewicza z Warszawy rozpocznie się w maju i będzie trwał do marca 2010 roku. Polskie wydarzenia kulturalne, które odbędą się w galeriach, teatrach i operach w całej Wielkiej Brytanii mają pokazać Polskę jako dynamiczny i nowoczesny kraj z bogatą tradycją, kulturą i historią. Zapowiada się więc uczta dla brytyjskich miłośników sztuki. „Wierzę, że festiwale są podróżami, które zachęcają nas do odnalezienia naszego miejsca w świecie oraz naszej roli jako istot ludzkich” - powiedział dyrektor Edinburgh International Festival Jonathan Mills. Teraz nadszedł czas, aby rozpocząć to niezwykłe „podróżowanie“ z artystami z Polski.
Edinburgh International Festival prezentuje bogaty program muzyki klasycznej, teatru i tańca. Jest jednym z największych i najstarszych festiwali w Europie. Po raz pierwszy odbył się w 1947 roku. Tegoroczny festiwal rozpocznie się 8 sierpnia i potrwa do końca miesiąca. Rezerwacji biletów można dokonać online na stronie festiwalu www.eif.co.uk oraz pod numerem telefonu +44 (0) 131 473 2000 Fringe Festival jest największym na świecie festiwalem sztuki, który odbywa się już od ponad 60 lat. Tegoroczna edycja festiwalu potrwa od 5 do 27 sierpnia. Spektakle będzie można obejrzeć w 250 miejscach rozsianych po całym Edynburgu. Bilety można rezerwować online na stronie festiwalu www.edfringe.com lub telefonicznie pod numerem +44 (0) 131 226 0000 Wystawę polskiej sztuki „RAZEM: New Polish Art and Design in Scotland” będzie można zobaczyć w jednej z najbardziej prestiżowych przestrzeni wystawienniczych w Edynburgu: Rocket @ The Demarco Roxy Art House, 2 Roxburgh Place, EH8 9EB. Wystawa będzie czynna codziennie od 2 do 25 sierpnia w godzinach 10:00 - 19:00.
DOBRA KSIĄŻKA
windują na wyższe piętra znaczeń, odrywając je od oddziału AK i odnosząc do partyzanckiego uniwersum, do konfliktów całego świata” - pisali krytycy w Polsce. Kompania Teatr Provisorium nie debiutuje na scenie festiwalu w Edynburgu. Ich głośny spektakl „Ferdydurke” oczarował szkocką publiczność już w 2001 roku. Za jej wykonanie twórcy otrzymali nagrodę Fringe First. Na festiwalu Fringe będzie można zobaczyć też m.in. „Baldanders” inspirowany światami wykreowanymi przez Borgesa, Topora i Poego. Spektakl w reżyserii Marcina Bikowskiego ukazuje relacje pomiędzy dziwolągiem pokazywanym w klatce a jego oprawcą. Z kolei „…ETCETERA…” teatru K-3 to dzieło Ewy Mojsak, Marty Rau oraz Doroty Grabek. Trzy dziewczyny, kilka identycznych lalek, zamiast słów muzyka. Skromnie, ale czarująco. Według krytyków jest to teatr najwyższej próby.
Jak zrozumieć królową? Aleksandra Łojek-Magdziarz Anglia ma królową, czy tego poddani chcą, czy nie. Jeremy Paxman, znany brytyjski dziennikarz, który rozmówców swoich rozdziera na strzępy, ale tak, że tego nie zauważają, jedyny pisarz, któremu wybacza się krytykę Brytyjczyków (a potrafi być bardzo dosadny), postanowił rozprawić się z królową i monarchią. Ale, jak to Paxman, robi to dowcipnie, metodycznie i analitycznie, acz bez zadęcia, czyli łączy nieprawdopodobną erudycję i intelektualne przygotowanie do tematu z ciętym, bardzo sarkastycznym humorem. Oczywiście. Wszak to Brytyjczyk. Otóż Jeremy Paxman spotyka królową. Zostaje zawieziony do rezydencji rodzinnej w Norfolk, gdzie dostaje pokój, a w nim rozpakowaną własną walizkę. To, co się w niej pogniotło, zostało wyprasowane i poukładane w odpowiednich szafkach (odszukanie odpowiedniej części garderoby zajmuje zatem dużo czasu) przez wyspecjalizowaną służbę i wszystko znajduje się pod czyjąś niewidzialną kontrolą. Tak zaczyna się przygoda Paxmana z monarchią, którą pisarz dekonstruuje, opisuje, obnaża i tłumaczy, czasem z niej kpi, czasem chwali. Opisuje przerażający swą dusznością protokół, ale i zrozumiałe frustracje oraz poczucie samotności członków rodziny królewskiej, którzy też są ludźmi i widzą, że bywa wokół nich nieznośnie pusto. Choć pozornie nigdy nie są sami. Czytelnik, który nie rozumie, jakim cudem brytyjska monarchia się ostała i chce pojąć, czym właściwie jest i dlaczego niezmiennie trwa, zdecydowanie powinien sięgnąć po książkę Paxmana „On Royalty” - nie tylko wiele się nauczy, ale i nieźle ubawi.
Jeremy Paxman, On Royalty, Penguin Books, 2007, cena ok. £9 August 2008 | sierpień 2008 | 25
LINK POLSKA workshops TOMASZ TOMASZEWSKI
DIGITAL PHOTOGRAPHY WORKSHOP 6 -11 SEPTEMBER 2008 BELFAST
to request more information e-mail: info@linkpolska.com web: www.linkpolska.com
LINKhistoria
Polsko-angielska wojna o handel Piotr Miś, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Z redakcją związany od początku powstania magazynu. Obecnie mieszka w rodzinnej Łodzi.
Monarchini angielska Elżunia z numerem pierwszym była kobieciną nie lada. Bało się jej z pół Europy. Z zapadłej prowincji, jaką była Anglia sprzed jej panowania, uczyniła znamienite mocarstwo. Pognębiła Irlandczyków, dała popalić Szkotom, ba, pokonała nawet największe imperium owych lat, USA XVI wieku – Hiszpanię Filipa II. Te przewagi za nic miał jednak niejaki Paweł Działyński, przedstawiciel Rzeczypospolitej. W 1597 roku, w trakcie swego poselstwa do Londynu, stojąc oko w oko z potężną władczynią, odstrojony po staropolsku groził jej wojną! Elżbieta natomiast, zwycięska we wszystkich niemal konfliktach, jakie toczyła Anglia w owych latach... uległa dictum polskiego posła! Poszło jak zwykle o forsę. Już od czasów I wojny północnej o Inflanty (dzisiejsze Łotwa i Estonia) iskrzyło na tym tle między naszymi krajami. Podczas gdy niezwyciężone zbrojne hufce ostatniego Jagiellona prały Moskali w sposób jak najbardziej zasłużony, aż miło poczytać, Anglicy postanowili przy okazji wojennej ponabijać kieszenie grosiwem. Poczęli cichcem dowozić broń naszym przeciwnikom. Wciskali w dodatku protestującym Polakom, że to ich prawo zarabiać na wojnie. Na takie bezczelne kombinacje Rzeczpospolita odpowiedziała blokadą Inflant, konfiskując wszystkie angielskie statki razem z zawartością. Na nic się zdały listy Elżbiety I do Zygmunta Augusta z prośbami o zwrot zajętego mienia wyspiarskich kupców dusigroszy. Facet się uparł i koniec. Tę lekcję wyspiarze postanowili jednak zapamiętać... Nie minęły dwie dekady, a sytuacja się powtórzyła przy odwróconych rolach. Anglia popadła w konflikt z Hiszpanią, z którą Polska utrzymywała ożywione kontakty gospodarcze. Londyn zablokował handlowe szlaki wiodące do wrogiego mu kraju. Aby powstrzymać znaczny transport zboża płynący z Gdańska wysłano nie byle kogo, bo samego admirała Francisa Drake’a. Gwiazdor wyprawy dookoła świata, podczas której złupił większość hiszpańskich kolonii, jakie napotkał na swej drodze, teraz zabrał się za Bogu ducha winnych Gdańszczan. Wraz z kolejnym admirałem Johnem Norrisem zajął ich transport i odprowadził do Londynu. Operację powtarzano jeszcze wielokrotnie podczas przedłużającej się wojny z Filipem II. Handlowcy z naczelnego portu Rzeczypospolitej nie zamierzali jednak łatwo wyzbywać się gotówki na rzecz Albionu. Podnieśli larum i poszli na skargę do polskiego króla. Był nim już wówczas Zygmunt III Waza. Jako że Anglicy natychmiast wysunęli kwestię wojny północnej oraz identycznej konfiskaty ich towarów, sprawę należało szybko wyjaśnić. Na czele poselstwa z listem królewskim stanął nie kto inny, jak wzmiankowany Paweł Działyński, szlachcic z Prus Królewskich. Przyjęto go w Londynie ze wszystkimi honorami, sądząc, że przybył jako mediator w konflikcie z Madrytem lub może nawet z ofertą sojuszu polsko-angielskiego. Z tego tytułu królowa udzieliła mu audiencji publicznej, tudzież uroczystej w swym pałacu w Greenwich pod Londynem. Na przemówienie zjechały same londyńskie tuzy i znakomitości dworu... a ten wygarnął swoje. Wymienił wszelkie boleści i uwagi oraz zażalenia i skargi, po czym stwierdził, że statki gdańskie mają być oddane, odszkodowanie zapłacone, a jak nie, to wojna gotowa! Na to opanowaną zazwyczaj Elżbietę nerwy poniosły, zaczęła pokrzykiwać, a nawet podważać pozycję i znaczenie Zygmunta III jako władcy elekcyjnego, a nie jak ona
www.linkpolska.com
dziedzicznego. Niesłusznie zresztą, gdyż Działyński nie miał od Zygmunta instrukcji do grożenia wojną, a jedynie do wyjaśnienia sprawy i ugodowego jej załatwienia. Miał konflikt załagodzić, tyle że... fantazja go poniosła. Nie po raz pierwszy zresztą. Na swej drodze za kanał La Manche odwiedził Holandię, gdzie z kolei groził wygłodzeniem i wstrzymaniem dostaw zboża, jeśli nie zakończy konfliktu z Hiszpanami. Nieoczekiwanie jednak twarda postawa młodego wiekiem i kompletnie niedoświadczonego posła (przeznaczonego właściwie jedynie do podania listu) skłoniła dwór londyński do ustępstw i podjęcia z Rzeczpospolitą bardziej pojednawczych rozmów. Tym bardziej, że pojawiły się plotki o udziale Polski w antyangielskiej koalicji, a nawet pomocy, jakiej miałaby udzielić Szkocji w jej konflikcie z południowym sąsiadem (sic!). Były to wszelako rzeczy całkowicie wyssane z palca. Tym niemniej tumult uczynił się w Londynie niemały, a Anglicy mieli być, jak relacjonował jeden z nich, „w wielkim strachu z powodu polskiego ambasadora”. Na konflikt Elżbieta nie mogła sobie jednak pozwolić. Wysłano, tym razem z Londynu, poselstwo George’a Carewa do Sejmu i króla Rzeczypospolitej, by wszystko załagodzić i zapewnić o przyjaźni między obu krajami. Było to tym łatwiejsze, że Polacy myśleli podobnie. Sam Działyński po powrocie do kraju kompletnie się załamał. Wiedział dobrze, jak bardzo nabroił i jak król podziękuje mu za harce nad Tamizą. Szlachta sejmowa była odmiennego zdania, nie widząc niczego złego w niefrasobliwości swego przedstawiciela. Uczczono jego powrót, a w 150 lat później, już za króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, umieszczono wizerunek fantasty w Sejmie wśród największych koryfeuszy nadwiślańskiego parlamentaryzmu. Obok niefortunnego zachowania Działyńskiego i polsko-angielskiej sprzeczki wywiązała się ciekawa dyskusja prawnicza. Polacy bronili koncepcji „wolności mórz” i związanej z nią swobody żeglugi. Anglicy natomiast proponowali ograniczenie tego prawa na czas wojny z możliwością blokowania wrogich portów przed dostawami żywności i broni dla wojska. Historia przyznała rację nam. Współcześnie prawo „wolności mórz” należy do podstawowych zasad prawa międzynarodowego, a jego opracowanie przypisuje się... Holendrom. Zaledwie 10 lat po naszej wymianie zdań z wyspiarzami Hugo Grotius wysunął tezę Mare Liberum (wolność mórz) i dziś uznaje się to powszechnie za jego pomysł. Nie jedyne to zresztą osiągnięcie I Rzeczypospolitej podprowadzone przez inną nację. Główne źródło: „Polska w oczach Anglików XIV-XVI w.”, Henryk Zins.
August 2008 | sierpień 2008 | 27
LINKpublicystyka
Gdzie diabeł mówi dobranoc... Tomek Kurkowski
Niemal każde większe miasto na świecie pod przypudrowanym i nieskazitelnie czystym obliczem swojego centrum, w którym prawdziwe bogactwo miesza się z kiczem, kryje również swoją ciemniejszą stronę. Zakamarki i miejsca, gdzie na co dzień kwitnie przestępczość, a potworna bieda boleśnie kłuje w oczy. Nasza Warszawa ma Pragę i Bródno, europejski Dublin musi zmagać się ze swoją Fatimą, piłkarski Manchester wstydzi się swojego Salford, a stolica świata, Nowy Jork, straszy nas zapóźnionym Bronksem. Nic tak jednak nie uderza przeciętnego turysty, jak widok brazylijskich faweli. I choć wszystkie te dzielnice zmagają się z biedą, to jej wymiar bywa jakże różny.
Fawele to nie tylko potężnych rozmiarów osiedla mieszkaniowe, ale również konglomeraty skomplikowanych relacji społecznych, które nachodzą na siebie od dziesiątków lat. Fot. Thiago Ribeiro Simões
Europejscy autsajderzy
Tomek Kurkowski - absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, znawca Indian amerykańskich, zapalony kibic sportowy, podróżnik i narciarz
Przez dziesięciolecia warszawska Praga pokutowała z powodu swojej złej sławy. Była postrzegana wyłącznie przez pryzmat lokalnej żulerii, która zalegała jej ulice i zamieszkiwała rozpadające się przedwojenne kamienice. Praga długi czas traktowana była jak stołeczne skupisko bezrobotnych i wszelakiej maści przestępców, gdzie nic poza patologiami się nie rodzi. Okazuje się, że w ostatnich kilku latach coś jednak drgnęło i pejzaż dzielnicy zaczyna nabierać rumieńców. Choć w dalszym ciągu dochodzi tam do takich incydentów, jak ten, który wydarzył się w 2003 roku, kiedy Praga Północ ustanowiła niechlubny rekord: jednego dnia do mieszkańców domów przy ulicy Brzeskiej wysłano 400 wezwań do sądu w sprawach pobić, rozbojów i kradzieży. Jednak Praga przechodzi proces głębokich przeobrażeń i rewitalizacji, które mają
28 | sierpień 2008 | August 2008
uczynić z niej ważną atrakcję turystyczną stolicy, swoistą oazę życia artystycznego i miejsce spotkań ludzi z rozmaitych środowisk. To właśnie Praga stała się miejscem akcji „Rezerwatu” Łukasza Palkowskiego, który został uhonorowany m.in. „Złotymi Lwami” na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Zresztą sytuacja w Warszawie poprawia się i jest bezpieczniej, o czym świadczyć mają statystyki Komendy Głównej Policji - w 2007 roku w Warszawie zanotowano spadek ogólnej liczby przestępstw o ponad 19 tysięcy w porównaniu z rokiem 2006. Tych pozytywnych zmian specjalnie nie odczuwa się na ponad 100-tysięcznym Bródnie, do którego przylgnęła łatka dzielnicy chuliganów. Nie bez przyczyny zresztą. Do dziś dochodzi tam do regularnych porachunków mafijnych, choć ich częstotliowość jest mniejsza niż kiedyś. Nie brak jednak jaśniejszych punktów na mapie tej dzielnicy.
www.linkpolska.com
LINKpublicystyka Na Bródnie swoje pierwsze kroki w karierze stawiał znakomity piłkarz stołecznej legii i polskiej reprezentacji Wojciech Kowalczyk - srebrny olimpijczyk z Barcelony. W wywiadach wielokrotnie podkreślał jak silne piętno odcisnęło miejsce jego wychowania na sportową karierę. Ambitne plany wobec Parku Bródnowskiego ma wybitny polski artysta współczesny Paweł Althamer, który razem z Muzeum Sztuki Nowoczesnej planuje stworzyć tam Międzynarodowy Park Rzeźby. Z problemem biedy i skrajnego ubóstwa musi sobie radzić na co dzień również Celtycki Tygrys - Irlandia. W Dublinie oś zła koncentruje się wokół dzielnicy Fatima, która niestety nie doświadczyła do tej pory żadnego cudu. Wręcz przeciwnie, chlebem powszednim dla jej mieszkańców stały się: handel narkotykami, alkoholizm i przestępczość nieletnich. Praktycznie nie ma tu dnia, żeby wandale nie zostawili po sobie „pamiątki”. Nie zdała egzaminu polityka miejscowych władz, które forsowały tu dość prymitywny pomysł na poprawę sytuacji. Wyburzenie szkaradnych wielopiętrowych blokowisk i zastąpienie ich bardziej przyjaznym budownictwem mieszkaniowym nie zmieniło bowiem chorej mentalności jej mieszkańców. Nie inaczej jest i w Manchesterze. Rejon Salford przez wiele lat uchodził za najgorszą i najniebezpieczniejszą dzielnicę miasta (obecnie palmę pierwszeństwa w tym względzie dzierżą Wythenshawe, Longsight i Moss Side). Choć w dalszym ciągu dochodzi tam do licznych rozbojów i napaści (niestety ich ofiarami padają także Polacy, którzy wybierają tę dzielnicę ze względu na niskie koszty wynajmu), to widać korzystne zmiany. To efekt wielomilionowych inwestycji, jakich dokonano w ostatniej dekadzie. Ich beneficjentem stało się nabrzeże Salford (tzw. Salford Quay), gdzie stanęły dwie główne atrakcje miasta (wybudowane na wodzie) – tzw. Imperial War Museum North (twórcą projektu architektonicznego jest słynny Daniel Libeskind) i The Lowry – lokalna mekka dla ludzi spragnionych rozrywki i sztuki.
Nowojorskie getto Bronx – nowojorska dzielnica biedy, latynoskich imigrantów (65 proc.) i społeczności murzyńskiej (28 proc.), gdzie bezrobocie widać gołym okiem. Bronx zamieszkuje ponad 1,3 miliona ludzi, z czego jedna trzecia żyje poniżej linii ubóstwa (według danych U.S. Census Bureau). Nawet boom gospodarczy, którego doświadczył Nowy Jork w latach 90. nie poprawił dochodów jej obywateli. Wyniki badań American Community Survey dowodzą nawet, że w latach 1990 - 2000 średnie zarobki w tym rejonie miasta spadły z poziomu 30 tysięcy dolarów rocznie do około 27,5 tysiąca. Co ciekawe, dotyczy to w głównej mierze najniżej sytuowanej klasy robotniczej - klasa średnia zanotowała trend wzrostowy. Względnym optymizmem napawać mogą dane dotyczące wykształcenia mieszkańców Bronksu – w ciągu ostatnich kilkunastu lat znacząco wzrósł odsetek mieszkańców ze średnim wykształceniem (z 58 proc. na początku lat 90. do poziomu 65 proc. w 2000 roku). W dalszym ciągu brakuje jednak osób z wyższym wykształceniem, choć i w tym zakresie można dostrzec nieznaczny progres (w latach 1990 - 2000 zanotowano wzrost liczby osób legitymujących się wyższym wykształceniem o 3 proc. – obecnie 15 proc.). Przyczyny słabej kondycji finansowej mieszkańców Bronksu upatruje się przede wszystkim w ich imigracyjnych korzeniach, a tym samym w ich słabej znajomości języka angielskiego, która odbiera szansę na lepszą przyszłość. Aż trudno uwierzyć jak potężna przepaść
www.linkpolska.com
cywilizacyjna dzieli, oddalone zaledwie o 2 mile, tereny Upper East Side i Bronksu. Według najnowszych badań dzielnica Upper East Side uchodząca za dzielnicę bogaczy, gdzie średnie roczne dochody zaczynają się od 116 tysięcy dolarów, wyprzedza w rozwoju swoją ubogą „sąsiadkę” o bagatela 56 lat. Przy zachowaniu dotychczasowego tempa rozwoju Bronx osiągnie średni poziom rozwoju kraju w 2041 roku (Bronx znajduje się w niechlubnej dwudziestce najgorszych dystryktów w USA, według tzw. UN Index).
Poorism, czyli brazylijska samba biedy Brazylijskie fawele mają w sobie coś osobliwego, co wyróżnia je spośród innych dzielnic biedoty w innych zakątkach świata. Fawele to nie tylko potężnych rozmiarów osiedla mieszkaniowe, ale również konglomeraty skomplikowanych relacji społecznych, które nachodzą na siebie od dziesiątków lat. W Rio de Janeiro co czwarty mieszkaniec miasta zamieszkuje fawele. Co ciekawe, ich początki związane są z migracjami dużych grup ludności, które niekoniecznie przybywają do miasta w poszukiwaniu pracy. W fawelach panują prawdziwie spartańskie warunki życia. W skandalicznych warunkach sanitarnych żyje cała masa wielodzietnych małżeństw, których potomstwo zmuszone jest pobierać na ulicach część swojej nauki. Smród wydobywający się z miejscowych szaletów miesza się z zapachem tanich perfum. Na miejscową architekturę składają się rzędy prowizorycznych domków, które zadziwiają turystów swą prostotą i wytrzymałością. Miejscowi oburzeni są na zachodnie media, które kreują fawele jako istne piekło na ziemi. Tymczasem według nich żyje się tu całkiem spokojnie i jest bezpieczniej niż w centrach brazylijskich miast, gdzie co chwila dochodzi do kradzieży. Kilka lat temu fawele stały się nawet wizytówką Brazylii (skądinąd nie najlepszą) po międzynarodowym sukcesie „Miasta Boga” („Cidade de Deus”) Fernando Meirellesa, który doskonale zobrazował specyfikę życia na przedmieściach Rio. Od tego czasu niesłabnącą popularnością cieszy się tzw. poorism (tourism + poverty). Choć i turystyka slumsów nie oddaje całej prawdy o fawelach. Wycieczki do faweli, szczególnie te organizowane przez oficjalne biura podróży, ukazują całą historię bardzo powierzchownie. Sprowadzają się do pogadanki, kilku zdjęć, punktu widokowego i powrotu do Copacabany, nie wnikając w detale. Dopiero wycieczka z lokalnym przewodnikiem (rzecz jasna odpowiednio podpłaconym) pokazuje rzeczywistą skalę problemu. W oczy rzucają się tysiące nędzarzy i armia dilerów narkotyków. Po jakimś czasie przestaje już nawet dziwić widok hurtowych punktów sprzedaży kokainy. Przypadkowi ludzie okazują się być ludźmi kartelu. Oni wiedzą wszystko i nad wszystkim czuwają. Nic nie odbywa się tutaj bez ich wiedzy. Jeden z Polaków, któremu udało się uczestniczyć w takiej wyprawie wspomina: „Fawele są jak grzyby na ścianie, które pojawiają się znikąd i są niezwykle trudne do usunięcia. I wciąż rosną. Każdy kawałek wolnej przestrzeni zostanie przez nie zaanektowany, wchłonięty i zajęty. Czy to zbocze stromej skały, czy to wysypisko śmieci”. Panuje tam niepisana zasada - za żadną cenę nie ufaj policjantowi. Policjant to największe zagrożenie i najgorszy wróg mieszkańców faweli. Jedyne co potrafi, to zabijać. Według miesięcznika „Brazzil”, co roku w strzelaninach pomiędzy policją brazylijską a gangsterami ginie ponad 1000 przypadkowych osób. Nie dziwi więc nikogo dość ponury dowcip, jaki krąży wśród miejscowej ludności, o tym, że nawet św. Mikołaj tu nie zagląda, bo się boi przekroczyć bramy faweli.
August 2008 | sierpień 2008 | 29
www.linkpolska.com
...my Ciebie nie znudzimy
kinogranie POLSKI KLUB FILMOWY
Tegoroczny Polski Festiwal Filmowy cieszył się ogromną popularnością. Wychodząc naprzeciw Waszym kulturalnym potrzebom, zapraszamy do Polskiego Klubu Filmowego w Belfaście Kinogranie. Przed Tobą niezwkła szansa zobaczenia najnowszych polskich premier filmowych. Na seanse zapraszamy do Queen’s Film Theatre. Najbliższy film: „Jeszcze raz”, komedia, 2008 Reżyseria: Mariusz Malec W rolach głównych: Danuta Stenka, Jan Frycz, Anna Antonowicz Data seansu: 21 września, godz.16:00
Na film zapraszają:
kinogranie Więcej informacji na: www.linkpolska.com, www.queensfilmtheatre.com
Od września BMC oferuje
ponad 1000 kursów
naukowych i zawodowych Od naprawy samochodów do księgowości, od fizjoterapii do biznesu, od pierwszej pomocy do obsługi komputera, od fotografii do kateringu i wiele, wiele innych! Dni otwarte: 21 sierpnia (11:00 – 20:00) 22 sierpnia (11:00 – 14:00) Millfield Building
1
p
on elef Na t onarny j stac lski o P do
Przyjdź i dowiedz się więcej! on elef Na t órkowy kom lski o do P
Z Twojej komórki wyślij sms o treści
HALO
6
p
IAL
TD TAN
INS
Ć
RĘ WYK
2
ie
text-n-talk.com Słowacja 3p Litwa 3p Litwa tel.kom. 9p Słowacja tel.kom. 11p
mer
z nu
do
płat
Ask bill payer’s permission. Prices are per minute including VAT. Calls from a mobile may cost more. Contact your mobile provider if in doubt. Cost for using service will be added to landline providers phone bill. See website for full terms.
niezawodny i bezpieczny system
i wiele innych
184 Lisburn Road, Belfast (polskie biuro Baltica)
97 Cregagh Raod, Belfast (polski sklep Bon Appetite)
43 Darling Street, Enniskillen (polski sklep Orzeł)
ier wyb
talk2save.co.uk
PRZESYŁANIA PIENIĘDZY P P P P PRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBP OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZAS P P SZYBKOŚĆ, KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE P P SPŁATY NASI AGENCI P P RACHUNKI 28 Upper Water Street, Newry (polski sklep Polonia)
0
wy celo
entu ych o namdatkow o b a Bez nych do żad
tępn
nas
p
01 0 2 7
49 4 8 0
na numer 80556, by otrzymać 5 funtów na rozmowy na numer 84459, by otrzymać 3 funty na rozmowy
Full instructions and access numbers will be sent to you by text. Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Reverse billing service. Calls to 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls to mobiles may cost more. A connection charge equal to the rate per minute for the relevant destination is charged on each call. This is an Auto credit service. To stop auto credit text STOP to number you initially text to. Credit lasts 90 days from first use.
on elef ny Na tcjonari sta Polsk do
www.easysend.pl Tel.: 028 90 296 296
od
£5
MIEJSCE EMOCJONALNIE SEJSMICZNE
LINKturystyka
Aleksandra Łojek-Magdziarz
Kalifornia to miejsce zastanawiająco pięknych ludzi. Przymus bycia atrakcyjnym i wiecznie młodym rzuca się tu w oczy niemal wszędzie, a zwłaszcza na plażach, takich jak Malibu czy Santa Monica. Ci, którzy naprawdę chcą poznać Kalifornię, niech nie dadzą się zwieść pozorom - powiększonym piersiom, sztucznie naciągniętej skórze czy nienaturalnie szczupłym udom i brzuchom osób w bardzo zaawansowanym wieku. Tak, częstym i mocno zaskakującym widokiem będzie kobieta o ciele siedemdziesięciolatki z gładką twarzą i wyzywającym makijażem, ale to naprawdę nie wszystko, co w Kalifornii zadziwia. July 2008 | lipiec 2008 | 33
www.linkpolska.com
LINKturystyka Bieda i botoks Los Angeles nie jest miastem aniołów, mimo że nazwa sugeruje inaczej. Centrum i okolice sławnego Beverly Hills są trochę anielskie, jeśli ryzykownie aniołami nazwiemy ludzi pięknych i bogatych. Los Angeles to koktajl wielu kultur, miasto nielegalnej emigracji, skrajnej biedy pomieszanej z porażającym bogactwem, to miejsce organizacji charytatywnych, zajmujących się walką z nędzą i dyskryminacją, które sąsiadują z luksusowymi sklepami odwiedzanymi przez plastykowe postaci z twarzami sparaliżowanymi botoksem. To miasto, w którym można kupić sushi za grosze (4 dolary) w obskurnej koreańskiej (sic!) knajpce tuż obok minikliniki, chełpiącej się tym, że zajmuje pierwsze miejsce w ilości skutecznie wstrzykniętego botoksu (w godzinach lunchu, oczywiście). Los Angeles mówi wieloma językami. Łatwiej jest się porozumieć w sklepie czy restauracji po hiszpańsku niż po angielsku. Co więcej, zdarzają się takie miejsca, w których sklepikarz jest zdezorientowany, gdy klient zwróci się do niego w języku angielskim. Bo go nie zna.
Kosz z dobytkiem życia Właściwie trudno określić, kto jest typowym mieszkańcem tego miasta, bo każda definicja byłaby nieobiektywna. Przy odrobinie szczęścia można spotkać w nim Keanu Reevesa, a na co dzień tysiące nielegalnych imigrantów, którzy śpią na ulicach. Ich jedynym dobytkiem jest kosz z supermarketu wypełniony znalezionymi drobiazgami i ubraniami. Bywa, że bezdomni pomieszkują na plażach znanych z superprodukcji. Nie są agresywni, nie są natrętni, ale nie sposób ich nie zauważyć, bo amerykańska bieda jest wszechobecna - podobnie, jak bogactwo.
Odważna pasażerka autobusu Los Angeles nie jest szczególnie przyjaznym miastem dla tych, którzy nie mają prawa jazdy (vide pisząca te słowa). Transport publiczny nie jest mocną stroną amerykańskich miast, a ponadto uważa się powszechnie, że stanowi ryzykowną formę przemieszczania się - do tego stopnia, iż w jednym z lipcowych numerów „Los Angeles Times” na pierwszej stronie pojawiła się wzruszająca historia o tym, jak pewna pani, porażona ceną paliwa (która nie jest szczególnie wysoka, ale Amerykanie bardzo dużo
jeżdżą i mają wielkie samochody) postanowiła zebrać się w sobie i pojechać do pracy zwykłym autobusem. Reportaż poświęcony był nie tylko szczegółowemu przedstawieniu jej lęków i determinacji, z jaką podjęła tę heroiczną decyzję. Pojawił się w nim także opis jej radości (przygoda), zaskoczenia (przeżyła podróż) i satysfakcji z interesującego poznawczo doznania (odkrywanie miasta z okien autobusu). Od tej pory owa pani jeździ miejskimi autobusami, co korzystnie wpływa na stan jej portfela, samopoczucie i (ha!) rozwój intelektualny, bo w czasie jazdy czyta książki i gazety, na co zwykle nie miała czasu. Tym samym „Los Angeles Times” próbował wpisać się w ogólnonarodowy trend i apelował do Amerykanów, by porzucili swoje ukochane auta. Wielka jest bowiem panika związana z ceną paliw w USA. Dzielna podróżniczka na łamach gazety zwierzyła się także, że w ciągu miesiąca straciła kilka kilogramów, bowiem każdego dnia musiała pokonywać pieszo milę do najbliższego przystanku autobusowego.
Aleksandra Łojek-Magdziarz, Aleksandra Łojek-Magdziarz – iranistka, socjolożka i dziennikarka, publikowała w „Polish Express”, „Coolturze”, „Nowym Czasie”, pisze m.in. dla „The Guardian”, jej publikacje można spotkać również na wielu blogach internetowych.
Plaża z gwiazdą Niewątpliwie miłym miejscem dla duszy i ciała są plaże. Co ciekawe, nocami zupełnie puste - jeśli ktoś w nocy rozkłada się na plaży, to niemal na pewno jest to Europejczyk albo osoba bezdomna. Amerykanie nie mają raczej w zwyczaju jeździć na plaże, by oglądać zachód słońca i przy gwiazdach uprawiać swój narodowy sport, czyli grillowanie - to domena Europejczyków. Amerykanie są bowiem stworzeniami dziennymi, gdy w grę wchodzi natura albo nocnymi, ale tylko w klubach. Plaże kalifornijskiej części Pacyfiku przyciągają turystów i gwiazdy. Różnego formatu. Miałam szczęście nie natknąć się na żadną z nich, ale znajoma przewodniczka z ekstatyczną radością pokazywała miejsce, w którym aresztowano Mela Gibsona, bo zachował się antysemicko wobec policjanta, inne, w którym ktoś nieomal pobił paparazzich, pragnących go uwiecznić, gdy surfował i klub na Sunset Boulevard, z którego wychodził nocą Keanu Reeves po koncercie własnego zespołu. Ja jednak nie zapomnę nigdy widoku samotnego starszego Latynosa, który wieczorem spacerował z bardzo wielopokoleniowo wymieszanym kundlem i obaj patrzyli rozmarzeni w spokojne fale oceanu.
1 maja. Demonstracja imigrantów na ulicach Los Angeles. Fot. Alfonso Romero
www.linkpolska.com
Jeśli ktoś w nocy rozkłada się na plaży, to niemal na pewno jest to Europejczyk albo osoba bezdomna. Fot. Michel Clemont
Człowiek i wino
Napa Valley. Tu powstaje kalifornijskie wino. Fot. Raajmb
Poza próbą spotkania gwiazd, których jednak nie ma, zdecydowanie warto wybrać się do Napa Valley, dzielnicy przednich kalifornijskich win, gdzie za 10 dolarów można wziąć udział w bardzo ryzykownym przy tych temperaturach wine tasting. Niebezpieczna to zabawa, bo degustacja wina może się skończyć poważnymi zaburzeniami równowagi. Autorka pisząca te słowa wie, co chce przekazać czytelnikom, bo w ciągu jednego dnia zaliczyła dwa takie miejsca i świat zdał się jej wyjątkowo jasny i nad podziw figlarny po raptem kilkunastu łykach tych pysznych win. Zatem w towarzystwie znajomych, którzy z nią dzielnie to wino kosztowali, musiała legnąć na soczystej trawie, by odpocząć po trudach dnia.
VADEMECUM PODRÓŻNIKA LOT w obie strony z Londynu – przy odrobinie szczęścia od 400 funtów. JĘZYKI na co dzień używane – hiszpański i angielski (w tej kolejności). WARTO ZJEŚĆ: pupusas - placki kukurydziane z nadzieniem (może być też mięsnym). To danie pochodzące z Salwadoru. Bardzo tanie. Tamales - owinięte w liście banana ciasto kukurydziane z nadzieniem, najczęściej wieprzowym lub pikantną salsą. Danie to cieszy się popularnością w Meksyku, skąd przywędrowało do Ameryki Północnej. Również bardzo tanie.
Kapusta w LA Jedzenie w Los Angeles to mieszanina stylów bardzo latynoskich. Prym wiedzie guacamole, serwowane niemal w każdym miejscu jako przekąska i zabijacz czasu, dłużącego się niemiłosiernie w oczekiwaniu na danie główne. Guacamole jest jedną z kilku miłości mojego życia, a że mieszkańcy Los Angeles trzymają się miłej zasady, że serwują nieodpłatnie guacamole przez cały czas, gdy wzrok studiuje menu, moje studia zwykle przedłużały się w nieskończoność. Bezwzględnie polecam pupusas, czyli kukurydziane placki z rozmaitym nadzieniem. To specjalność salwadorska, która niezmiennie i ponadnarodowo zachwyca wszystkich. Do pupusas podaje się coś na kształt kapusty kiszonej, ale nie tak bardzo wyrazistej jak polska. Znacznie też bardziej słonej. Odkryłam też ze zdumieniem, że Polska nie jest jedynym miejscem, w którym jada się ogórki małosolne - w Los Angeles i Teksasie kisi się je całkiem podobnie, chociaż przyznam, że wolę polskie, ale być może jest to kwestia przyzwyczajenia. Ogórki te serwuje się na dużym talerzu z pokaźnymi krążkami cebuli. Inną wspaniałością, tym razem lokalną, jest cudowny napój ensalata, czyli napój sałatowy. Do wody wsypuje się drobno posiekane składniki zwykłej sałaty - ogórki, pomidory, itp. Całość tworzy bardzo sympatyczne i odświeżające poidło, które jest ulubionym napojem hiszpańskojęzycznej części populacji Los Angeles. I moim. Kalifornia i Los Angeles, dzięki swej różnorodności są piękne i przygnębiające zarazem. Ci, którzy chcą tylko zabawy, znajdą ją natychmiast, bo LA tętni życiem, hałasem, muzyką, trochę kiczem, trochę szaleństwem, trochę dekadencją. Ci, którzy zapragną antropologicznych badań i analiz wewnątrzkulturowych będą bardzo usatysfakcjonowani, bo znajdą tam każdą warstwę społeczną, każdą klasę, każdy problem społeczny, wiele narodowości i wiele sposobów życia. I bardzo dużo zwykłej ludzkiej serdeczności. Jeśli się nie natkniemy na członka gangu na dyżurze. Gangi w LA są wielkie i pozbawione współczucia, gdy napatoczy się im turysta. A wreszcie last but not least – Los Angeles jest dużo tańsze od Londynu.
34 | sierpień 2008 | August 2008
Pupusas. Fot. Jess Lander PIĘKNE TRASY: słynna Mulholland Drive, która wije się po wzgórzach wokół Los Angeles. Z niej widać wspaniałą panoramę miasta i napis „Hollywood” (jeśli ktoś lubi oglądać napisy, naturalnie). Wokół drogi wznoszą się ekskluzywne rezydencje gwiazd, producentów telewizyjnych i innych bardziej uprzywilejowanych finansowo pracowników medialnych. Niektóre bardzo kiczowate, niektóre rozkosznie staroświeckie, inne surowo modernistyczne.
TEMPERATURY: latem powyżej 30 stopni Celsjusza, zimą raptem plus 8, co oznacza mróz. W CO SIĘ UBRAĆ? Niezależnie od figury bezwzględnie szorty i sukienki. NA CO UWAŻAĆ? Na upał. Należy pić dużo wody, jeść dużo owoców, które sprzedawane są wszędzie (już obrane) i nie jechać tam, gdzie płoną lasy (zwykle w lipcu i sierpniu). Wystarczy dotrzeć do okolic Santa Barbara, by zobaczyć samochody pokryte popiołem.
www.linkpolska.com
LINKsport
Magiczna ósemka,
czyli Pekin 2008 Igrzyska Olimpijskie w Pekinie swoim rozmachem mają przyćmić wszystkie dotychczasowe imprezy sportowe. Ma to być olimpiada jakiej jeszcze świat nie widział. Wszystko ma tu być wyjątkowe, perfekcyjnie przygotowane, zapierające dech w piersiach, wykraczające poza granice ludzkiej wyobraźni. Przy okazji komunistyczny reżim w Chinach chce wykorzystać swoje „5 minut” i pokazać światu nieco jaśniejsze oblicze.
Magia liczb XXIX Igrzyska Olimpijskie w Pekinie trwać będą 17 dni, od piątku 8 sierpnia do niedzieli 24 sierpnia 2008 roku. Organizatorzy żartują, że na pokazanie 5 tysięcy lat swojej historii, świat daje im śmiesznie mało czasu. Godziny pozostałe do rozpoczęcia imprezy odmierza wielki elektroniczny zegar olimpijski zainstalowany w 2001 roku na legendarnym placu Tiananmen. Hasłem przewodnim olimpijskich zmagań będzie: „Jeden świat, jedno marzenie”. Sportowców do boju, oprócz żywiołowo reagującej publiczności, zagrzewać będą olimpijskie maskotki: ryba Beibei, panda Jingjing, ogień olimpijski Huanhuan, antylopa Yingying i jaskółka Nini. Pierwsze sylaby ich chińskich imion tworzą przesłanie: „Pekin wita”. Chińczycy, którzy wierzą głęboko w magię liczb, postanowili wykorzystać ich symbolikę. 50-tysięczny Pekiński Komitet Olimpijski swoje przygotowania do uroczystości celowo oparł na cyfrze 8, która w numerologii (nie tylko chińskiej) oznacza pomyślność w interesach, pokój i szczęście. Nie jest dziełem przypadku, że igrzyska rozpoczną się 8.08.08, o godz. 8:08 (w Polsce godz. 12:08). Jak się okazuje, im więcej ósemek w dacie, tym lepszy dzień na robienie interesów. Ceremonia otwarcia, która wedle wstępnych szacunków ma zgromadzić przed telewizorami 4 miliardy ludzi, odbędzie się w Ptasim Gnieździe - supernowoczesnym stadionie w Pekinie (gniazdo tworzy plątanina stalowych „gałązek” o łącznej wadze 42 tysięcy ton). W ubiegłym roku amerykański „The Times” uznał go za arcydzieło architektoniczne.
Sportowe emocje Na olimpiadzie w Pekinie wystartuje ponad 9,5 tysiąca sportowców z 205 krajów na świecie. Do tego należy doliczyć tysiące trenerów, fizjoterapeutów, działaczy narodowych federacji, rozmaitych oficjeli, zaproszonych gości i rzecz jasna kibiców. Organizatorzy spodziewają się sie 1,5 miliona gości, z czego jedną trzecią stanowić będą przybysze z zagranicy (reszta to Chińczycy). Do sprzedaży trafiło 7 milionów biletów - wstęp na ceremonię otwarcia kosztuje ponad 5000 juanów (około 730 dolarów). Zawodnicy uczestniczyć będą w 302 konkurencjach, w 28 dyscyplinach sportu. Po raz pierwszy na imprezie tej rangi zadebiutują: bieg z przeszkodami kobiet na dystansie 3000 metrów oraz pływanie kobiet i mężczyzn na dystansie 10000 metrów na otwartym basenie. Z programu igrzysk zniknie zaś gra deblowa w tenisie stołowym, którą zastąpi pojedynek drużynowy.
www.linkpolska.com
Tomek Kurkowski Organizatorzy mają do rozdania w sumie ponad 900 medali. Do dyspozycji sportowców przygotowano też 37 obiektów (31 w samym Pekinie i 6 obiektów poza stolicą Chin - Hongkong, Qingdao, Tianjin, Shenyang, Szanghaj, Qinhuangdao). Od podstaw wybudowano 16 z nich, m.in. kompleks pływacki Watercube (Wodny Sześcian), Laoshan Welodrom - tor kolarski czy Shunyi - park wioślarski i kajakowy. Chińczycy zamierzają również przełamać w końcu amerykańską hegemonię w punktacji medalowej. Zresztą w tej klasyfikacji pną się sukcesywnie do góry - w Atlancie w 1996 roku zajęli czwarte miejsce, w Sydney w 2000 roku byli oczko wyżej, zaś w Atenach w 2004 znaleźli się już za plecami Amerykanów (USA ze 103 medalami wobec 63 medali ekipy z Chin).
Polskie akcenty Już pierwszego dnia igrzysk będziemy świadkami wielkiego spektaklu z polskim udziałem. Ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie uświetni wykonanie VIII Symfonii Krzysztofa Pendereckiego. Polski kompozytor nie powinien czuć na sobie nadmiernej presji. Zdążył już bowiem zaistnieć w zupełnie innym wymiarze - jego nazwiskiem nazwano odkrytą w 1991 roku planetoidę, numer 21059. Ostrożnie należy oceniać szanse medalowe Polaków (wystąpi rekordowa liczba blisko 260 polskich sportowców - tylko na olimpiadzie w Moskwie w 1980 roku mieliśmy więcej). Liczymy na dobry występ naszej kadry pływaków (na czele z Otylią Jędrzejczak i Pawłem Korzeniowskim), wioślarzy (z realnymi szansami osady męskiej czwórki), ciężarowców (z głodnym sukcesu Szymonem Kołeckim) i lekkoatletów (dowodzonych przez byłych mistrzów olimpijskich Kamilę Skolimowską i Szymona Ziółkowskiego, z cichymi nadziejami wobec Marka Plawgi - 400 metrów przez płotki, Pawła Czapiewskiego - bieg na 800 metrów, Moniki Pyrek i Anny Rogowskiej - obie skok o tyczce). Nie bez szans na olimpijski medal pozostają też florecistki (na czele z Sylwią Gruchałą), żeglarze (utytułowany Mateusz Kusznierewicz), kolarka górska Maja Włoszczowska i nasza wschodząca gwiazda tenisa ziemnego Agnieszka Radwańska. Niespodziankę sprawić mogą też nasi przedstawiciele w grach zespołowych - męska drużyna w piłce ręcznej oraz obie ekipy siatkarskie (męska i żeńska). Na wszystkich polskich reprezentantów czeka wygodne lokum w bloku numer 7 w sektorze A wioski olimpijskiej.
Oficjalna pochodnia olimpijska 2008 została zaprojektowana przez Lenvo Group. Projekt pochodni opiera się na tradycyjnym chińskim wzorze znanym jako „Pomyślne chmury”. Płomień pochodni nie zgaśnie nawet przy wietrze o prędkości 65 km/h.
30 miliardów dolarów - tyle wynoszą szacunkowe koszty przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Powierzchnia wioski olimpijskiej (zwanej Olimpijskim Stalagiem) jest 6 razy większa niż na ostatniej olimpiadzie w Atenach (nowojorski Park Centralny razy trzy) i leży 40 minut od Zakazanego Miasta, na historycznej osi północ-południe. Stadion olimpijski nazwany Ptasim Gniazdem może pomieścić 91 tysięcy kibiców. Chińczycy kilka dni przed uroczystością otwarcia igrzysk planują „zasiać” chmury pochodną srebra i „wycisnąć” wodę z nieba.
Igrzyska w Pekinie będą największym projektem w historii Telewizji Polskiej (1000 godzin programów i transmisji, w tym 200 godzin na żywo, 40 godzin na dobę na pięciu antenach, 15 kanałów przesyłających sygnał TV, relacje w standardzie High Definition).
August 2008 | sierpień 2008 | 35
www.diamondrg.com/fgwilsonjobs www.diamondrg.com/fgwilsonjobs
www.diamondrg.com/fgwilsonjobs
Agencja Diamond Recruitment Group w imieniu firmy FG Wilson poszukuje pracowników do oddziałów w Larne, Monkstown i Springvale w Irlandii Północnej:
Diamond Recruitment Group is proud to be Diamond Recruitment Group is proud to workers be to FG the preferred supplier of agency Elektrycy (Electricians/Test Technicians) Wilson. Please contact us if you are interested in Wymagane doświadczenie i odpowiednie kwalifikacje. the preferred supplier of agency workers FG the following opportunities, likelyto to arise across the three sites Larne, Monkstown and Springvale. Monterzy (Mechanical Fitter) Wilson. Please contact us if you are interested in Electricians/Test Technicians Wymagane doświadczenie i odpowiednie kwalifikacje. the following opportunities, likely to arise across Spawacze-Monterzy/Spawacze MIG (Fabricator/Welder) the three sites Larne, Monkstown and Springvale. Mechanical Fitter Wymagane wcześniejsze doświadczenie i odpowiednie kwalifikacje. Timeserved Electricians with relevant qualifications and experience.
Relevant qualifications and experience required.
Osoby do montaşu (Assembly Operatives) Fabricator/Welder Timeserved Fabricators and MIG Welders with relevant Montaş mechaniczny i elektryczny. Wymagane doświadczenie.
Electricians/Test Technicians
qualifications and experience.
Timeserved Electricians withDoświadczenie relevant qualifi cations Spawacze (Semi-Skilled Welders). w spawaniu MIG. Assembly Operatives Both mechanical and electrical assembly work. Experience essential. and experience. Specjaliści do obrabiania metali (Fettlers) Semi-Skilled Welders Wymagane doświadczenie w pracy z metalami. Previous experience in MIG Welding.
Kierowcy wózków widłowych Mechanical Fitter(Forklift Drivers) Fettlers
Wymagane: licencjacations na wózkiand widłowe i wcześniejsze doświadczenie. Relevant qualifi experience required. Previous metal work experience.
Forklift Drivers Osoby do linii produkcyjnej (Lineloaders) Must have counterbalance licence and relevant experience. Wymagane wcześniejsze doświadczenie na linii produkcyjnej.
Fabricator/Welder
Lineloaders
0044-7967573978
Production experience essential.
Timeserved Fabricators and MIG Welders with relevant qualifications and experience. 07967 573 977
Jeśli chcesz się z nami spotkać, do- To arrange an appointment and factory tour, to find out more about future job opportunities, wiedzieć się więcej na temat moşli- or please contact Cat Boyd at the above number or visit wości zatrudnienia lub obejrzeć fa- www.diamondrg.com/fgwilsonjobs brykę skontaktuj się z Sylwią Bujak. Both mechanical and electrical assembly work. Experience essential. Zapraszamy równieş na naszą stronę internetową: www.diamondrg.com/fgwilsonjobs
Assembly Operatives Semi-Skilled Welders
At Diamond Recruitment Group we operate an equal opportunities policy and welcome applicants from all communities.
CHRISTIAN BROTHER’S SCHOOL Christian Brother’s School w zachodnim Belfaście to szkoła z duşymi tradycjami, która cieszy się wielkim uznaniem lokalnej społeczności. W swej blisko 50-letniej historii zdobyła szereg prestişowych nagród i wyróşnień. Szkoła nie boi się nowych wyzwań i stara sie iść z duchem czasu. Ostatnio we współpracy z University of Ulster wprowadziła szeroką ofertę kursów naukowych oraz zawodowych, które obejmują m.in. usługi finansowe, muzykę elektroniczną, fotografię i film. W szkole pracuje polska nauczycielka, pani Michalina Wiśniewska, która pomaga dzieciom w szybkiej adaptacji w nowym otoczeniu. Pani Michalina planuje w najblişszej przyszłości stworzyć zajęcia pozalekcyjne dla dzieci ze wszystkich grup wiekowych oraz zajęcia z języka angielskiego dla rodziców. Grzegorz, jeden z uczniów szkoły, podkreśla miłą atmosferę podczas zajęć dydaktycznych oraz ciepłe przyjęcie, jakie spotkało go ze strony irlandzkich równieśników. Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt: Christian Brother’s School, Glen Road, Belfast, BT11 8GW, tel.: 028 9080 8050
Previous experience in MIG Welding.
.POFZ 5SBOTGFST
6TF ZPVS EFCJU DBSE UP TFOE NPOFZ UP 1PMBOE Fettlers Previous metal work experience. $IFBQFS UIBO UIF CBOL )BMG UIF IBTTMF Forklift Drivers 8JUI DPNQFUJUJWF SBUFT BOE UIF CFTU DVTUPNFS TFSWJDF BWBJMBCMF TU $POUBDU NBLFT
MustUSBOTGFSSJOH NPOFZ TBGF RVJDL BOE FBTZ 5P SFHJTUFS WJTJU XXX TUDPOUBDUGPSFY DPN have counterbalance licence and relevant experience.
ƒ OP NJOJNVN PS NBYJNVN BNPVOU Lineloaders #FTU FYDIBOHF SBUFT HVBSBOUFFE Production experience essential.
'BTU BOE TFDVSF POMJOF USBOTGFST /P IJEEFO GFFT PS BEEJUJPOBM DIBSHFT
XXX TUDPOUBDU DPN MJOL MJOL! TUDPOUBDU DPN
07967 573 977
To arrange an appointment and factory tour, or33569_MT_LinkPolska_1-4 to find out more about future job opportunities, page.ind1 1 please contact Cat Boyd at the above number or visit www.diamondrg.com/fgwilsonjobs
At Diamond Recruitment Group we operate an equal opportunities policy and welcome applicants from all communities.
5/21/08 8:14:45 AM
LINKcafé
Trolle w Internecie Aleksandra Łojek-Magdziarz
W Internecie roi się od istot, które nie mają żadnego związku z grami komputerowymi. Są żywe i nieprzyjemne. Nie tak dawno zalogowałam się na stronę serwisu społecznościowego Goldenline do jednego z zawodowych forów i zauważyłam, że wypowiada się w nim bardzo kwieciście i nieustępliwie pewien mężczyzna, którego uczestnicy forum nazywają „trollem” albo „cierpiącym na hipergrafię” (wymiennie). Nie znałam powodów tego szkalowania, więc z bólem serca doszłam do wniosku, że zapewne pan ów jest nikczemnego wzrostu niespełnionym pisarzem, a reszta uczestników się z niego dość okrutnie naigrywa.
Zaśmiecanie forum z pasją Po lekturze jego postów (bardzo licznych) zrozumiałam, że coś innego jest na rzeczy. Człowiek ten był ponurym wyznawcą teorii spiskowych, bardzo inteligentnym, acz jednocześnie zgorzkniałym dyskutantem, który atakował wszystko i wszystkich, zmieniał każdy temat tak, by móc zabrać głos i wrócić do swoich problemów. Niezależnie od zwrotu w dyskusji. Czyli zaśmiecał forum. Bardzo konsekwentnie. Jako że ignorowanie go było zazwyczaj trudne, a nazywanie internetowym trollem nieskuteczne, wielu uczestników forum opuściło, nie mogąc rozpocząć żadnej dyskusji. Postanowiłam zatem douczyć się etykiety i postudiować żargon, bo nadal nie kojarzyłam koncepcji nordyckiego trolla (poza jego domniemaną złośliwością) z wszystkowiedzącym natrętnym dyskutantem.
Zabiegi trolla
Otóż internetowy troll wyłonił się ze świata komputerowego w latach osiemdziesiątych. To uczestnik forum dyskusyjnego, który zaburza dyskusję, sprowadza ją na manowce (bywa, że niecałkiem świadomie), rozbudowuje dygresje i nie pozwala, by forumowicze zajęli się czymś innym niż nim samym czy trapiącym go problemem. To taki odpowiednik bablowskiego: „A ten mędrkował, bo całkiem był głupi”. Trolle mogą być też świadomymi prowokatorami - to ci uczestnicy forum, którzy celowo zadają jakieś kontrowersyjne pytanie, wiedząc, że rzuci się na nich fala forumowiczów dotkniętych do żywego ich wypowiedzią, wzburzonych czy poirytowanych. Taki typ osiąga swój cel, bo sprowokował i odciągnął uwagę dyskutantów od głównego wątku, więc nie musi już się udzielać. Podobne zachowanie nazywa się „hit-and-run hosting” – etymologia związana jest z przestępstwami drogowymi, gdy ktoś doprowadził do wypadku i uciekł. Troll, który stosuje taką technikę, z zadowoleniem czyta setki
www.linkpolska.com
postów, które produkują wzburzeni uczestnicy forum - nieświadomi, że padli ofiarą „hit-and-run”. Dlatego też czasem taki socjotechniczny trolling nazywa się „ciemną stroną sztuki”, bo nie jest łatwe wymyślenie pytania czy tezy, które sprawią, że wszyscy poczują gwałtowną chęć ustosunkowania się do ich treści. Takie trolle nie są bablowskie.
Nie karmić trolli! Kiedy troll się pojawi, dyskutanci zwykle reagują dwojako. Ja niestety wchodzę z trollem w dyskusję, bo nie umiem odróżnić trolla od ignoranta i wydaje mi się, że mogę coś zmienić. Staram się, dyskutuję, wyjaśniam, próbuję unaocznić błędy logiczne, ale troll na to nie zwraca uwagi, bo: albo jest naznaczony swoją idée fixe albo tylko czeka, by ktoś się nim zainteresował i nie popuści. Na pewno nie pierwszy. Zatem niektórzy z trollem dyskutują. To pierwsza reakcja. Zwykle jednak dochodzi się do momentu, w którym okazuje się, że dyskusja była jałowa i że troll jest dziko uparty. Drugą reakcją jest ignorowanie trolla, które doczekało się swojej komendy: „do not feed the trolls” (nie karmić trolli DNFTT), co jest sztuką nad sztukami, ale udaje się niektórym. Mi niemal nigdy to nie wychodzi.
Troll czepliwy Troll internetowy pragnie zaistnieć, wyrwać się z niebytu, więc atakuje wszystko, zwłaszcza uczestników forów i angażuje się w nie najlepsze jakościowo dyskusje. Istota taka może śledzić wypowiedzi uczestników, żeby ich łapać na nieścisłościach, przy czym, gdy ktoś zastosuje tę samą technikę wobec trolla, nie zmienia trollowego zachowania. Bo on zawsze ma rację. Ulubioną formą trollingu jest liczenie literówek (kiedy troll miałki intelektualnie). Miałam do czynienia z takim trollem raz w życiu, który poświęcił swój cenny czas na przeliczenie, ile też
literówek zrobiłam w swojej wypowiedzi. Do treści wypowiedzi naturalnie się nie odniósł.
Prawo Godwina, czyli słówko o Hitlerze W żarliwych dyskusjach trolli z nietrollami dochodzi nieraz do eskalacji agresji wzniecanej przez trolli, oczywiście. To łamanie zasad etykiety, czym się powinni zająć moderatorzy (nie zawsze im się jednak chce). Dyskusje mogą sięgnąć stopnia wrzenia i może paść (i zwykle pada) porównanie czyjegoś zachowania bądź tezy do Hitlera. Jest to zupełnie naturalny proces, który zdążono sformułować jako tzw. prawo Godwina, które brzmi: „Im bardziej przedłuża się internetowa dyskusja, tym większe jest prawdopodobieństwo, że pojawi się odwołanie do Hitlera lub nazistów” (w Polsce jeszcze do komunistów i Stalina). I faktycznie. Uważa się jednak, że osoba, która uciekła się do takiego porównania, przegrała dyskusję (troll tak nie uważa). Uzbrojeni w taką wiedzę, możemy mniej nerwowo reagować na internetowe prowokacje bądź argumenty używane przez etykietowych frustratów. I czuć się dużo przyjemniej w świecie dowcipnego slangu internetowego. Nie karmić trolli! (Ech, żebym to ja umiała...)
SLANG INTERNETOWY, ZWANY TEŻ NU ENGLISH: 10qu – thank you OMG – Oh my God! BTW – by the way, a propos Flamer – również używane w polskim slangu internetowym: ktoś, kto używa obraźliwych określeń wobec innych użytkowników Internetu. Flamer nie musi być trollem Lamer – ignorant Dzieci Neostrady – przejściowy zwykle etap. To ci, którzy dostali w prezencie od rodziców dostęp do Internetu i nie znają etykiety, więc zachowują się online nieodpowiednio
August 2008 | sierpień 2008 | 37
LINKcafé
Helena Kubajczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Wielbicielka sztuki wszelakiej, również kulinarnej. Obecnie mieszka w Poznaniu.
fot. H. Kubajczyk
LETNIE GRILLOWANIE Kolejny letni miesiąc - sierpień, nie zawsze upalny, ale zobowiązujący do spotkań ze znajomymi i do wyjazdów na urlop. Czy na wycieczce, czy podczas towarzyskiego spotkania na domowym tarasie, jak zwykle nie obejdzie się bez jedzenia. Tym razem propozycja wyjątkowo konkretna. Karkówka z grilla plus przegryzka w postaci niezwykle aromatycznej opiekanej papryki.
W misce mieszamy ze sobą wszystkie składniki uprzednio przeciskając czosnek przez praskę i rozgniaSkładniki: tając korzenie - przyprawy. Mięso ok. 1 kg karkówki (zależy od kroimy w plastry - kotlety około przewidzianej liczby gości) centymetrowej grubości. Przygotowaną pastą nacieramy naszą karNa marynatę: kóweczkę. Po dokładnym nasma1 główka czosnku (przynajmniej) rowaniu mięso możemy przecho2 łyżeczki soli wywać w lodówce w zamykanym 2 łyżki przecieru pomidorowego pojemniku nawet 2-3 dni. W razie, 2 - 3 łyżeczki papryki słodkiej gdyby grill musiał zostać odwołany 1 - 2 łyżeczki papryki ostrej zmacerowane mięso bez problemu ½ szklanki oleju, np. z pestek mrozimy. Grillujemy mięsko okowinogron (można więcej) ło 45 minut, każdy gospodarz, jak Do marynaty można sypnąć wiadomo, ma własne tajniki grillosporą ilość przyprawy grillo- wania, dłużej, krócej, wypieczone wej bądź sporządzić własną bądź soczyste. mieszankę z gorczycy, ziela angielskiego, liścia laurowe- WAŻNE: Marynatę na karkówgo, rozmarynu, chilli, cząbru, kę przygotowujemy przynajmniej pieprzu Cayenne, utłukując dzień wcześniej przed planowanym wszystko w moździerzu. grillem. KARKÓWKA W MARYNACIE
OPIEKANA PAPRYKA Składniki: 6 sztuk czerwonej papryki 3 - 4 ząbki czosnku oliwa z oliwek (do przyrządzenia ok. ½ szklanki + do natarcia przed opiekaniem) ocet balsamiczny (ok. ½ szklanki) 1 łyżeczka soli
Paprykę po wcześniejszym umyciu i osuszeniu nacieramy w dłoniach oliwką z oliwek. Wstawiamy do piekarnika na ok. 45 minut. Opiekamy w 180 stopniach Celsjusza tak długo aż na powierzchni pojawią się spieczone od temperatury ciemne plamki. Staramy się dopilnować, by papryka opiekła się równomiernie (obracamy
ją w międzyczasie). Jeszcze gorącą wyjmujemy z piekarnika i przykrywamy w misce na około 15-20 minut. Papryka zaparzy się i da się bez problemu obrać. Po obraniu rozdrabniamy ją na ćwiartki bądź paski, jak wolimy. W większej misce przygotowujemy sos z podanych wcześniej składników, przy czym najpierw rozpuszczamy sól w occie balsamicznym i dopiero dodajemy czosnek (przetarty przez praskę) i oliwę. Po dodaniu papryki dokładnie mieszamy i odstawiamy do schłodzenia. WAŻNE: By papryka była gotowa na naszego grilla przyrządzamy ją dzień lub dwa wcześniej, podobnie jak marynatę. PS: To, co zostanie nam w pojemniku po mięsie możemy wykorzystać do namoczenia kromek chleba, które upieczone na grillu będą równie smakowite i chrupiące.
Poszukujemy osób do pracy w dziale marketingu! na terenie Anglii
Wymagania: dobra znajomość języka angielskiego i komunikatywność. Doświadczenie w marketingu mile widziane. www.linkpolska.com Prosimy o przesyłanie swoich aplikacji (list motywacyjny + CV) na adres: 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub info@linkpolska.com
July 2008 | lipiec 2008 | 29
LINKcafé
Zabójcza kukurydza Kto sobie nie wyobraża seansu filmowego bez miski ciepłego, oblanego masłem popcornu, niech lepiej pogodzi się z myślą, że nie będzie mu dane długo żyć. Badania National Jewish Medical and Research Centre dowodzą, że wdychanie oparów unoszących się nad prażoną w mikrofalówce kukurydzą powoduje rzadką, ale bardzo niebezpieczną dla zdrowia chorobę płuc. Badająca te zależności dr Cecile Rose stwierdziła obecność zarostowego zapalenia oskrzelików u większości pracowników zakładów produkujących popcorn przy użyciu mikrofal. Przyczyną wywołującą tę chorobę jest diacetyl – związek wzmacniający zapach masła dodawanego do ziaren kukurydzy przygotowanych do prażenia. Pani doktor radzi, by spożywać tylko wystudzony popcorn.
Hasło oraz imię i numer telefonu prosimy przesyłać na adres: Rozrywka, Link Polska Magazine, 1a Market Place, Carrickfergus BT38 7AW lub info@linkpolska.com
Zwycięzcą losowania lipcowej krzyżówki (aforyzm Ramona Gomeza de la Serny, Kapusta to same spódnice) została Pani Alina Balińska.
GRATULUJEMY!
Robert Karpacz
8 3
„Każdy jest kowalem własnego losu. Najczęściej niewykwalifikowanym”
4 1 3 6 1 2 5 7 4 1 5 2 8 3 7 8 6 4 9 5 1 9 2 8 7 1 8 3 6 9 4 6 1 7
Rozwiąż krzyżówkę i wygraj nagrodę niespodziankę!
CYTAT MIESIĄCA
Sudoku
Należy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.
RYSUNEK: DOROTA MAZUR
Dorota Mazur, absolwentka liceum plastycznego w Szczecinie i komunikacji wizualnej Politechniki Koszalińskiej. Pasjonatka rysunku i tańca. Od niedawna mieszkanka Poznania.
www.linkpolska.com
August 2008 | sierpień 2008 | 39
First C hoice S election S ervices Lim ited
R ecru itm en t C o n su ltan cy Tel. No: 028 70 327011 Fax No: 028 70 327558
Web: http://www.first-choice-rec.com E-mail: coleraine@first-choice-rec.com
Agencja Pracy FIRST CHOICE w COLERAINE POSZUKUJE SPAWACZY (MAG/MIG) Klientem naszej agencji jest firma z siedzibą w Ballymoney (hrabstwo Antrim). Jeżeli nie mieszkasz w okolicy Ballymoney, możemy Ci zorganizować dogodne zakwaterowanie. Proszę o kontakt telefoniczny z Natalią w naszym biurze w Coleraine pod numerem telefonu:
028 70 327011
Nasze biuro mieści się przy: 4A Abbey Street (obok Diamond Centre), Coleraine BT52 1DS
*atrakcyjne ceny *największy wybór produktów *świeże dostawy 3 razy w tygodniu
Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-mail: agafood@gmail.com
BILETY
POLSKIE BIURO
184 LISBURN ROAD BT9 6AL BELFAST TEL. 028 90 80 30 85 TEL. 028 90 296 296
przelewy do Polski na konta PLN i GBP od najlepszy kurs na rynku
lotnicze - promowe - eurotunel
£5
VIRGIN Media
w w w.balticaonline.com
UBEZPIECZENIA NA SAMOCHÓD
internet - telefon - telewizja już od £15,50 miesięcznie
min. formalności niska cena satysfakcja gwarantowana
NORTHER IRELANDN EXPRESS
SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO “EFECT” Angielski 4 razy szybciej! CENISZ SWÓJ CZAS? PRZYJDŹ DO NAS
IRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNA Oferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwość wynajęcia całego samochodu. Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.
07894477548 07922227434
way
Bel
Pierwszy wars ztat samochodow y w Belfaście prowadzony w yłącznie przez Polaków !
Rd
M1
nR
e Rd
d
3
Cou rs
rL
isb
ur
M1
d sR gh to n
pe Up
Motor Rd
Cr ei
Link
A1
cks
A512
Road
3Lisbu
Black
rn
way
Golf
Bla
Wykonujemy wszystkie prace mechaniczne. przygotowanie do M.O.T i P.S.V. diagnostyka komputerowa sprzedaż opon, naprawa, wyważanie myjnia samochodowa, mycie M.O.T. holowanie czyszczenie wnętrz nowo otwarta lakiernia samochodowa z profesjonalnym doradztwem elektryka samochodowa recovery – pomoc drogowa profesjonalne doradztwo przy zakupie samochodu sprzedaż aut złomowanie aut, holowanie na nasz koszt
w to
ts
Motor
n
ar ew St
fast
4
Ravenhill Business Park Ravenhill Road, Belfast
przesyłki
d
• •
WWW.EFECT.CO.UK email:info@efect.co.uk tel: 07521988954
sto wn R
•
SZYBKIE EFEKTY GWARANCJA SUKCESU MAŁE GRUPY (DO 10 OSÓB) LEKCJE PRÓBNE BRAK ZADAŃ DOMOWYCH
Ste wa rt
• •
Metoda Callana
A512 A1
Tel.: 02890613300, 07789642189, 190 Stewartstown Road, Dunmurry Belfast BT17 0LE
I K Ł Y S E Z PR
I Ty możesz zarabiać £1000 na tydzień! zatrudni: osoby do pracy w dziale przyjmowania zgłoszeń osoby do pracy w marketingu tłumaczy Wcześniejsze doświadcznie niekonieczne. Kandydaci powinni być energiczni i ambitni. Więcej informacji: Dean, tel.: 07944 831010, e-mail: dean@law-m.com
Przesyłki Polska-Irlandia Północna-Szkocja-Anglia i z powrotem przeprowadzki profesjonalny transport zwierząt
zakupy w Polsce, tanio
PACK-MAN
07840478134
osobowe, dostawcze, vany, sprawne, niesprawne, uszkodzone, jeżdżące, niejeżdżące, powypadkowe, bez MOT-u, bez TAX-u płacimy najlepiej w regionie! Działamy na terenie Edynburga i okolic
07873145750
tel.: 07828111341, e-mail: recovery24h@tlen.pl
Ogłoszenia i reklamy modułowe
Skontaktuj się z nami: Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com Bodybuilding4you_Ogloszenie_Link_Irlandia_63x41 copy.pdf 13/
Regularny transport przesyłek Polska-Irlandia Północna-Polska
oferujemy:
IslandExpress s.c.
tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel.
+48 76 856 50 54
Imię i nazwisko: .............................................. Prenumerata na okres: ................................... Adres: ............................................................ ....................................................................... Kod pocztowy: ............................................... Telefon: .......................................................... Załączam czek na kwotę: ...............................
6 12
Wielka Brytania Kraje UE i Irlandia £25 £15 £35 £25
Liczba wydań
POLSMAK
Unit 33 Jamestown Business Park Jamestown Road Dublin 11 Tel.: 018341147 Fax: 018341043
h ic k ls po n a re ert f e Naj o t większa w Dublinie a tn
ie
Formularz zgłoszeniowy:
Firma
od uk tów
Aby zamówić prenumeratę na dowolny adres na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz innych krajów Unii Europejskiej należy wypełnić formularz zgłoszeniowy i odesłać go wraz z załączonym czekiem lub przekazem pocztowym (wystawionym na Link Polska) na adres redakcji: Link Polska, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub zadzwonić pod nr.: 028 9336 4400, aby dokonać płatności kartą.
pr
ZAMÓW PRENUMERATĘ!
dii
www.islandexpress.eu
ogłasza nabór dzieci na rok szkolny 2008/2009. Zapisy odbędą się 31 sierpnia (niedziela) w St Patrick’s Grammar School, Armagh, BT61 7QZ. Szkoła w Armagh to kolejna polska szkoła w Irlandii Północnej, realizująca uzupełniający program nauczania, który obejmuje język polski, historię i geografię Polski, wiedzę o społeczeństwie oraz edukację wczesnoszkolną. Spotkanie organizacyjne odbędzie się w godzinach: 14:00-15:00 - dla rodziców dzieci w przedziale wiekowym od 4-6 lat 15:00-16:00 - dla rodziców dzieci od rocznika 2001. W celu uzyskania dodatkowych informacji prosimy o kontakt:
ca łe jI rla n
bardzo atrakcyjne ceny ubezpieczone przesyłki kompleksową obsługę From DOOR TO DOOR obsługę klientów indywidualnych usługę „zamów kuriera on-line”
ns tra Atra kcyjne ceny * Bezpłatny
Miła
r po
nta i fachowa obsługa klie
Sklep Polsmak 27 Capel Str. Dublin 1
Zapraszamy rownież do naszego sklepu w centrum miasta, zapewniamy szeroki i tani asortyment produktów, jak i miłą obsługę
u m o d o d Ĺ„ o Dzw
do Polski
o
z tel. stacjonarneg
2 p/min juĹź od
Po prostu wybierz 084 4831 3897
następnie wybierz numer docelowy Polska Niemcy Słowacja Irlandia
7p/min - 087 1412 3897 2p/min - 084 4831 3897 3p/min - 084 4988 3897 3p/min - 084 4988 3897
tel. komĂłrkowy tel. stacjonarny tel. stacjonarny tel. stacjonarny
Infolinia: 087 0041 3897
www.auracall.com/link
To proste‌ Spróbuj teraz!
T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788. 210x148_TTV_LINK POLSKA_3897_polPage 1 22/07/2008 13:09:52
BEZ NOWEJ KARTY SIM
BEZ UKRYTYCH OPLAT
:\ELHU] C
M
Y
CM
MY
CY
CMY
K
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet** 0208 497 3897 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/glosik
Polska
2p/min
1.6p/min
Polska
7p/min
5.5p/min
SĂĄowacja 2p/min
1.6p/min
Czechy
1p/min
0.8p/min
USA
1p/min
0.8p/min
www.auracall.com/glosik
Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET
Infolinia: 020 8497 4698
Tanie Rozmowy!
*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. **Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy
Fotokasty dostępne na: